Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Biuro Trenera

+7
Raziel
Hikaru
NPC
Vita Ora
Colinuś
Ósemka
Hazard
11 posters
Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Biuro Trenera - Page 3 Empty Biuro Trenera

Sro Cze 26, 2013 5:10 pm
First topic message reminder :

Niewielki gabinet z obszernym biurkiem, komputerem służbowym, jak i prywatnym oraz pukami zastawionymi książkami i dokumentami. Utrzymany w należytym porządku. Przy biurku obszerny skórzany fotel. Na szybie okiennej rozwieszona flaga z symbolem Vegety. Na jednej ze ścian portret aktualnie panującego władcy.

Gabinet, do użytku dla wszystkich trenerów Akademii. Teoretycznie każdy ma swój osobny ale temat niech będzie zbiorczy.

Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk750/750Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Nie Cze 15, 2014 9:51 pm
Po tym jak wyjaśnił Eve całą złożoność tej popieprzonej sytuacji udał się do Gabinetu Trenera by zdać swoją relację z misji. Jak sądził Vivian już tam była, o czym świadczyła wiadomość na jego scouterze, że Trener chce go widzieć. Były dwa wyjścia. Albo go ochrzani, albo pochwali za misję. Jego stosunki z Czerwonym Trenerem można nazwać neutralnymi. Raz robił to co mu kazał, a on nie czepiał się syna Aryenne. Widać było, że mężczyzna bardziej zajmował się Vivian, tak jak Trener w zielonej zbroi przypodobał sobie młodego Zahne’a. Jak to mówiła Eve, każdy prędzej czy później znajdzie swojego mentora. Tak było i w przypadku rodzeństwa. Czasami do ich wychowania włączał się Koszarowy, co zazwyczaj kończyło się kilkoma siniakami i złamaniami. Jednak zielonooki przypuszczał, że Koszarowy mógł ich lubić. Byli jednymi z niewielu, którzy dawali sobie radę na jego treningach i na dodatek przetrwali podwójny atak Tsufula. Lecz Saiyanie nie mogą pokazywać, że lubią czy szanują jakichś tam kadetów, tudzież Nashi. Pokazywali jednak to w inny sposób. Lepsze godzinny służby, przepustka na kilka dni, lepsze żarcie, czy ciekawa misja. Dlatego ciemnowłosy uważał, że trzeba było żyć z kadrą w dobrych stosunkach, lecz bez przesady. Lizusów nikt nie lubił, zaś Vi i Raz byli takimi istotami, że od czasu do czasu musieli zebrać burę. Taki już ich los.
Nashi stanął przed drzwiami do gabinetu i zastukał trzy raz. Po chwili usłyszał rozkaz by wejść. Saiyanin nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. Bywał tu już kilka razy w ciągu minionych dwóch lat i prawie zawsze biuro Trenera wyglądało tak samo. Stosy papierów, porter króla Zella oraz zapach świeżej kawy. Chłopak nawet nie próbował strzelać ile ten wojownik musiał pić tego naparu by nie usnąć nad papierami. W kącie syn Zidarocka dostrzegł jakiegoś kadeta, który opierał się o ścianę. Ciekawe co też przeskrobał?
- Nashi Raziel Zahne, melduje się sir.- rzekł szmaragdowooki prostując się jak struna i salutując wyższemu stopniem.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Wto Cze 17, 2014 12:20 am
Trener na widok młodego nashi uśmiechną się tajemniczo. Oparł się wygodnie w fotelu.

- Muszę przyznać, że wzorowo wypleniłeś dokumentację, to ułatwi mi pracę. Powiedz mi, jak Ci się pracowało z Vivian? Jednak nim odpoczniesz mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie. Otóż mam mały problem z tą oto pchłą
– tu wskazał palcem na kadeta. Za karę miał stać tylko przez godzinę na baczność, a od prawie pięciu godzin nie potrafi dość do tego jak ma wykonać tą trudną czynność. Liczę, że wyjaśnisz młodszemu koledze co i jak, pozostawiam Ci wolną rękę. Możesz go nawet zabić, tylko zrób to tak, aby wyglądało na nieszczęśliwy wypadek.

W tym momencie kadet zrobił się czerwony na twarzy i zaczął krzyczeć ze złości:

- Mój ociec Ci tego nie daruje, jestem synem .......

- Raziel ma sławniejszego
– odezwał się trener wstając zza biurka i klepiąc Nashi w ramię. Jeśli pochodzisz z elity to wymaga się od Ciebie znacznie więcej, bo miałeś lepsze warunki, geny i już masz wpojone postawy ale to za mało aby przeżyć na misji. Jeśli będziesz bezużyteczny to nikt Cię tu nie będzie trzymał i fakt wtedy to twój ojciec będzie zły......
Raziel naucz go też odpowiedniego sposobu zwracania się do wyższych rangą. Idę po nowy scouter i widzimy się na Sali treningowej. Jak nie będzie chciał iść to wyciągnij go za dozwoloną kończynę, tylko ostrożnie lubię moje białe ściany.


Trener w czerwieni niby mówił niedbale, czy to z obojętnością i z lekceważeniem wyrażał się o kadecie ale to wszystko miało drugie dno. Nie chodziło o to, że nie radził sobie z kadetem ale miał cierpliwość i dawał mu szansę za szansą aby ten sam się domyślił co i jak jest ważne. Poza tym miał dosłownie alergię, gdy żołnierze nie zwracali się do niego per „Sir”, o czym już Raz zdążył się przekonać. Co w tym wszystkim robił Raziel? Trener powoli przygotowywał go i jednocześnie testował do roli Natto. Dowódca oddziału musi nad nim panować, a takich podważających rozkazy kmiotków jest na pęczki, w czym sam Nashi zresztą nie jest wyjątkiem. Raz miał posmakować sam na sobie, jak to jest z drugiej strony, no i że rozwiązanie siłowe czasem przynoszą efekt, a innym razem są bezużyteczne. Mężczyzna założył, że zapewne młodemu nashi się nie powiedzie ale to nie było ważne, to była lekcja dla niego, a nie dla krnąbrnego kadeta.

OOC: Możesz tu odpisywać - po południu napiszę drugą część na sali i dogadamy szczegóły.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk750/750Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Pią Cze 20, 2014 8:21 pm
Stał wyprostowany jak struna od fortepianu i wysłuchiwał tego co Trener miał mu do powiedzenia. Został pochwalony co było dobrym znakiem.
- Z Vivian współpracowało mi się bardzo dobrze. Jest specyficzna, tak samo jak ja. Może to dlatego dobrze się dogadujemy. Wie pan, dwóch świrów. – rzekł Nashi z delikatnym błyskiem w oku i wsłuchał się w dalszą część przemowy wojownika. NO pięknie. Nie dość, że wrócił z misji na Konack, po której jego mózg zamieniał się w galaretę to jeszcze musi się zajmować jakimś gnojkiem. Kiedy chłopak się zrobił czerwony to Raz wiedział co nastąpi. Tatuś czy mamusia? Jednak tatusiek. Na szczęście dla wszystkich obecnych Trener w czerwieni uratował ich od długiej przemowy na temat ojca kadeta. Jedno, krótkie zdanie, a poprawiło od razu humor synowi Aryenne. Zadanie dostał proste. Nauczyć dzieciaka szacunku do wyższych rangą z użyciem dozwolonych środków. Byle tylko nie zachlapać trenerowi ścian i dywanu posoką. Da się zrobić.
- Przyjąłem sir. – rzekł zielonooki prostując się i salutując starszemu stopniem. To już była mała lekcja dla dzieciaka, żeby wiedział jak to robić. Po chwili zostali sami w pomieszczeniu. Raziel i jego ofia.. przepraszam uczeń. Czarnowłosy staksował dzieciaka od góry do dołu i sprawdził jego poziom mocy, samemu pozostając na stu jednostkach. Dzieciak był minimalnie silniejszy teraz. Niech się cieszy, chodź sam nie zdaje sobie z tego sprawy. Zahne przetarł sobie oczy i odwrócił się w stronę klanowca. Saiyanin z blizną był na nogach od ponad dwudziestu godzin. Nie tryskał miłością.
- No dobra młody. Posłuchaj mnie uważnie. – zaczął swój wywód Raz. – Mam w dupie kim jest twój ojciec i jaką pozycję zajmuje. Teraz jesteś w armii i to, że jesteś z elity mało kogo obchodzi. Mnie szczególnie. Jesteś kadetem, czyli krótko mówiąc nikim. Mogą cię pobić, oszczać, wyśmiać, a nawet zabić. I ty nic na to nie poradzisz jeśli nie dasz rady sam walczyć. A wnioskując po twoim poziomie mocy jesteś niezbyt silny. Więc bądź tak dobry i wypad na zewnątrz.
Po tych słowach chłopak otworzył na oścież drzwi, stanął z boku. Następnie gestem dłoni wskazał na wyjście równocześnie wydając z siebie gwizd. Miał nadzieję, że dzieciak ma jakiś rozum i załapie aluzję.

Occ:
Koniec treningu.
Jestem nauczycięlę
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Wto Gru 30, 2014 11:37 pm
Czerwony Trener niósł ledwie żywą halfkę całą drogę i nie odezwał się na razie nawet słowem. Był całkowicie pogrążony we własnych myślach. Zaniósł dziewczynę do swojego gabinetu, a drugie drzwi do małego pokoiku i położył na łóżku.  Niewielki pokoik pełnił raczej funkcję rekreacyjną niż mieszkalną.  Obok lóżka stał niewielki stolik, w rogu mały aneks kuchenny z mini lodówką oraz niewielka toaleta z prysznicem. Pod oknem stało biurko i obok szafka zawalona po brzegi dokumentami. Mężczyzna przesłonił nieco żaluzje,  żeby słońce tak nie wpadało do pokoju, po czym udał się do łazienki zmoczyć kompres i położy dziewczynie na czole. Nadal milcząc nastawił wodę w czajniku elektrycznym i zrobił im obojgu po mocnej herbacie, wyciągnął też tabliczkę czekolady, ponownie zmoczył kompres zimną wodą.

- Jak to zjesz i wypijesz poczujesz się lepiej.

Milczał, bo nie wiedział jak ma się zachować, chciał ją opieprzyć zdrowo, za to ze tam była, ostrzec i postawić na nogi po ostatnich przeżyciach. Był Saiyaninem ale nie był aż tak zimnym draniem. Powinien też wyjaśnić to i owo. Był wymagającym i surowym trenerem ale wiedział, że są pewne granice surowości. No i przede wszystkim się martwił, czekała go rozmowa z królem za to, co że zabrał stamtąd halfkę. Któryś z elitarnych na pewno go podkabluje, to była kwestia czasu i chciał obmyślić jakiś plan. Wrzucił scouter do szuflady i westchnął ciężką, przystawił krzesło obok łóżka i usiadł, potarł zmęczone skronie.

- Kiedy zobaczyłem (imię ojca April) to mi wiele wyjaśniło, muszę powiedzieć, że jesteś sprytna. Kojarzyłem skądś tą aurę ale nie mogłem sobie przypomnieć ale dobrze wydałaś mi się za dobra w sali ćwiczeń. Ale pewnie chcesz wiedzieć co się stało. To, co przeżyłaś nazwano krajobrazem strachu i faktycznie to iluzja ale całkowicie oparta na Twoich lękach, prawdziwych i skrywanych gdzieś głęboko. Pierwszy raz jest najgorszy, testowałem to trochę na sobie. Niektóre leki są niedorzeczne mi wyszło, że boję się obłażących mnie pająków, śmieszne. Czasem się zmieniają, jak się nad nimi zastanowisz i uznasz, że nie ma się czego bać, znikają lub przychodzą nowe. Planowaliśmy to dodać jako jedną z metod szkolenia żołnierzy. Poza paskudnymi efektami całkiem przydatne. Musze przyznać, że masz bardzo silny umysł, do mnie jakoś nie dociera, że to iluzja kiedy tam jestem. To wszystko jest jeszcze w fazie eksperymentów.
No nic odpocznij i najlepiej wracaj do domu, nie pakuj się w kłopoty, które Ciebie przerastają i nie węsz. Mam nadzieję, że to nie Kuro jest prowodyrem, bo w jego przypadku jeden większy wybryk skończy się odwieszeniem wyroku śmierci. Król ostatnimi czasy przestał być łaskawy.


Po przejściach z krajobrazem strachu wyglądała tak blado i żałośnie, że nawet nie miał siły na nią nakrzyczeć. Trener usiadł za swoim biurkiem, żeby dać odpocząć April i pogrążył się w myślach.

***

W tym samym czasie, dzięki motylom Kaede małpy się uspokoiły i żołnierze zabrali się do pakowania sprzętu.

OOC:
Kaede zapraszam do tematu. Zastanówcie się, czy chcecie go o coś wypytać, czy ma na chwilkę wyjsć, a Wy przejrzycie dokumenty.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk1000/1000Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Sob Sty 03, 2015 11:41 am
Mocniejszy wiatr dawał poczucie lekkiego dyskomfortu modlącej się bogini. Jej moc zdawała się w opozycji do sił natury dawać innym ukojenie. Zespolona z przyrodą i tym, co gra w sercach otaczającego ją świata, zapragnęła dawać jeszcze więcej swojego ciepła tym, którzy nie doświadczali go na co dzień. Z szczerym współczuciem wysłała każdej ofierze podłego eksperymentu parę zdań pokrzepienia, nawet jeśli umrą, dojdą do pełni szczęścia, której nie da się doświadczyć na tej okrutnej planecie. Była wraz z nimi, to najwięcej co można było im dać, miłość pokonująca wrogość i kierowanie się złem, posłana od kogoś, kto jest jak światło w mroku. *Znajdę sposób na oczyszczenie wszechświata…* Prawda jest taka, że już miała ten sposób, wystarczy pielęgnować miłość, tak jak ona teraz. Pragnęła, aby wszyscy porzucili zła drogę i już niebawem objawi to światu.
Gdy emocje już cichły, a złote motyle rozleciały się na wietrze, jak nie proszony gość weszła między cienie ze swoją światłością. Wciąż w stanie głębokiej medytacji prześledziła co się dzieje z April, gdzie ją zabierają, jak ktoś o ni do końca spaczonym sercu udziela jej pomocy. Uśmiechnęła się szerzej, oto ktoś z rasy bezdusznych wojowników, pomaga ratować to co słuszne. Jak inne było jego wnętrze… Z radością obserwowała wewnętrzne konflikty, które przezywał czerwony trener, będąc blisko głosu jego sumienia, cały czas patrzyła na to jak żył. Promień nadziei… Tym razem również prześledziła podróż, w która się udał, aby nagle…
-Błagam o wybaczenie Rika, na chwilę zostawiłam cię samą sobie.- pojawiła się w biurze trenera, blokując wejście do drzwi. Jej ciepło wypełniło pomieszczenie, a życzliwość była wyczuwalna niemalże namacalnie. –Podziwiam twoje serce i odwagę, zawsze podążasz za jego głosem.- ulżyło jej, że przyjaciółka jest cała i wraca do siebie.
-Dziękuję trenerze, nie pierwszy raz robisz gest, który wprowadzi twoje życie na piękniejszą ścieżkę. Sprawia mi wielką radość, że mimo wewnętrznych konfliktów, dajesz nadzieje innym, ale też samemu sobie.- zachowywała się jak ktoś z innego świata, co biorąc pod uwagę jej kamuflaż i strój kadetki, na pewno wprowadziło w zdumienie gospodarza. Ale zanim zdołał zaprotestować przeciwko zachowaniu bezczelnej kadetki, do jego umysłu doszedł kolejny przekaz.
-Obserwuję cię od lat, wiem z czym walczysz i z czym się zmagasz. Chce być blisko twojej walki i wspomagać ją moją miłością. Błagam pomóż mi powstrzymać króla Vegety, jestem kimś znacznie większym niż ktokolwiek z tego świata. Proszę poprowadź mnie i wskaż drogę, która uratuje twoją rasę i inne, a ja udzielę tobie całego mojego wsparcia dla dobra saiyan.- jej głos był pełen poruszenia, miłości, nadziei, rozpaczy i szczerej ufności, że dobro zawsze zwycięża. Nagle tabletki nie wytrzymały nagromadzonych emocji i Kaede wróciła do swojego ciała. Małpiasty miał teraz przed oczami różową boginię, pełnie miłości i ciepła.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Wto Sty 06, 2015 12:14 am
Nagle pojawienie się boginki w pokoju spowodowało napięcie u mężczyzny, jednak chwilę później z niewiadomych przyczyn rozluźnił się i kilak trosk stało mniej ważnych. Patrzył badawczo na dziewczynę, wskazał gestem jej krzesło stojące przy łóżku, gdzie leżała April. Wstał i drugiej dziewczynie w milczeniu zrobił herbaty. Zastanawiał się nad tym, co Kaede powiedziała na głos. Nie by przekonany, co do dobroci swojego serca. Niemniej jak okiem sięgnąć w całym pomieszczeniu nie było żadnych osobistych przedmiotów, choćby obrazu, choćby zdjęć rodzinny, nie było nawet kubka na kawę z durnym napisem. Pokój był całkowicie bezosobowy. Trener nie miał rodziny mógł naginać nieco system, bo nie można go było zaszantażować i karać tak, jak Kurokarę mordując bliskich. Czerwony miał dobre tak, jak wyczuła boginka ale płacił za to samotnością.

Po mentalnej wiadomości z większym zainteresowaniem świdrował wzrokiem boginkę.  

- Kim Ty tak na prawdę jesteś, bo jej siostrą na pewno nie. Na pewno dysponujesz sporą Ki i jaki masz interes w tej propozycji? Zresztą, jakbyś wygrzebała mi z pod ziemi wojownika, który byłby w stanie przedrzeć się przez straż pałacową, elitarny oddział i na koniec pokonać potęgę Wszechświata to moglibyśmy to zrealizować jeszcze dziś.

Rozmawiał otwarcie, więc to było bezpieczne miejsce na poważną rozmowę. Podczas rozmowy bawił się papierem robiąc z niego niewielką kulkę i rzucił w wiszący na ścianie kalendarz prosto w czerwone kółko za 3 dni. To była data pełni księżyca. Dnia w którym jednocześnie Vegeta była najsilniejsza przez zmobilizowanie wszędzie patroli mających wyłapać niekontrolowane przemiany w ozaru i najsłabszy, kiedy wszyscy pełnokrwiści musieli spać głęboko, aby się nie przemienić. Z tego większą sprawę zdawała sobie April znająca lepiej realia życia i wydarzeń dnia pełni księżyca, kiedy musiała czuwać, aby obaj mężczyźni spali, a okna zabite biły na głucho.

OOC:
Kaede pogadaj sobie z trenerem.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk1000/1000Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Wto Sty 06, 2015 12:26 pm
Już w powietrzu ustawiła się w pozycji siedzącej, aby po chwili lot opaść na podstawione krzesło i upić łyk herbaty. Ucieszyła się swoim budującym wpływem na trenera, którego emocje zaczęły się stabilizować.
-Jestem wszystkim za czym tęsknisz. Nie czułeś mnie, ale byłam zawsze w twojej samotności, aby dodać ci sił w przeżywaniu tego, na co się zgodziłeś. Dziękuję za twoją wytrwałość i poświęcenie dla budowania dobra, teraz możesz chwilę odpocząć.- jej moc emanowała z niej, podkreślając niezwykłe słowa i słodycz jej głosu. Kilka złotych motyli podleciało na jego ramie, aby gdy tylko się zgodzi, wchłonęły się do jego serca i wypełniły jego brak, przeżywany przez tak nieludzkie wyrzeczenie. –Smaczna herbata.- uśmiechnęła się od ucha do ucha, patrząc mu w oczy z matczyną troską. Mogła go zbombardować swoją miłością, ale nie była nachalna, dając jej dokładnie tyle ile zechciał przyjąć wojownik.
-Jestem początkującą boginią, pochodzę zupełnie spoza tego świata. Mimo to działam w sercach wielu stworzeń przez nieustanną modlitwę w sercach i nakłanianie ich do dobra. Zupełnie tak, jak byłam z każda twoją myślą.- w tej chwili motyle, które wchłonęły się do ciała Czerwonego, pokazały mu, że zawsze był przy nim ktoś jeszcze. –Niestety moja moc może tylko tyle- dać ukojenie sercom. Nikogo nie zmuszam do żadnych decyzji, akceptuję jedynie wolną wolę i pokazuje konsekwencje zła. Inspiruje i zapraszam do kierowania się sercem. Potrzebuje bohaterów otwartych na miłość, których będę mogła zainspirować do poświęcenia podobnego jak twoje, ale otrzymają za to prawdziwe szczęście.- była całkowicie wzruszona i znów uroniła małą łezkę. Szybko ją otarła, nie chcąc robić złego wrażenia. Promienny uśmiech dodawał pokrzepienia i pokazywał jak bardzo wierzy w żołnierza. –Musiałam tym razem sama wkroczyć do akcji, bo nie wszyscy słuchają już wnętrza swojego serca. Boje się o rasy i pokój we wszechświecie, a król Vegety jest największym zagrożeniem. Błagam wskaż drogę jak sobie z tym poradzić, a ja dam wszystko, czego pragnie twoje serce. Czy zostaniesz moim bohaterem?- jej dłonie pochwyciły dłoń trenera, ledwo mieszcząc rozbudowaną łapę. Zaproszenie do wiecznej radości czeka na akceptację.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Wto Sty 06, 2015 11:27 pm
Lądowanie przebiegło bezproblemowo. Hangar był pełny. Znajdując się pomiędzy żołnierzami Ósemka w końcu musiała, choć niechętnie, zwiększyć nieco swój poziom energii. W przestrzeni kosmicznej automatycznie chowała swoją obecność, teraz na Vegecie nie mogła sobie na to pozwolić. Poziom mocy podskoczył na przeciętny poziom, taki, by nie być traktowanym jak śmierć i nie zwracać na siebie za wiele uwagi. Miała w tym wprawę. Vivian jak zwykle wyszła pierwsza z pojazdu, sprawdziła czy wszystko co potrzebne znajduje się w jej kieszeniach i ruszyła w stronę wyjścia.
Szła jak zwykle, spokojnym, stanowczym krokiem, wdzięczną postawą żołnierza, lecz jakby inaczej… Jakby była bardziej zamyślona.
Vivian czekała na brata, opierając się o ścianę i patrząc tępo w podłogę. Przeciągnęła się sennie, poprawiając kurtkę Axdry na ramionach. Dzisiejszy prezent jeszcze musi poczekać na swoją kolej, póki co, to najbezpieczniej czuła się w tym starym brązowym strzępie… Czuła… Czy to Vegeta czy Ziemia. Teraz tkwi w hangarze i pomyśleć, że jeszcze tego ranka spała mocno wtulona w Chepri’ego…
Reakcja była automatyczna. Zamiast lekkiego rumieńca policzki nieco zbladły, twarz spoważniała, wzrok błądził bez celu. Vivian miała świadomość, że nieprędko zobaczy znów chłopaka. Spędzili ze sobą paręnaście godzin, za mało by się dobrze poznać, za dużo, by czuć się teraz nieswojo… Coś w niej nie pękło, ale się zarysowało. Nie mogła zostać na Ziemi, więc najlepszą rzeczą, by funkcjonować w miarę normalnie, jak na Ósemkę oczywiście, było o nim zapomnieć. A tego nie chciała. Za nic. Trzeba było się odgrodzić, odsunąć uczucia na drugi plan, otoczyć się murem. Po staremu… Pojawiło się w jej podświadomości coś, co było kontrastem dla żołnierza. Coś, czego się obawiała…
Z tłumu wyszedł Raziel, trzymając w dłoni butelkę z alkoholem. Vivian uniosła jedną brew, patrząc pytająco, po czym skwitowała z lekkim uśmieszkiem:
- Próba łapówki? To karalne Panie Zahne. - wymienili spojrzenia i ruszyli na drugie piętro budynku.
Droga do Gabinetu Trenera przebiegła bezproblemowo. Kiedyś idąc tutaj była potrącana i przepychana przez innych, jako nic niewarty half, kadet. Ścierwo. Teraz? Czuła się odrobinę pewniejsza swojej pozycji i choć zdarzały się przepychanki, choć myślała o sobie źle, Ścierwem nazywano ją dwa razy rzadziej. Miła odmiana. Wsunęła dłonie w rozwleczone rękawy i zacisnęła pięści. Korona. Jest żołnierzem. Wakacje się skończyły, pozostaje harówka, urozmaicana siniakami, mordobiciem i treningiem na sali dopóki nie zacznie pluć krwią. Piękna codzienność.
Zapukała do drzwi i na znak przyzwolenia przyrodnie rodzeństwo weszło do środka. Trener wychodził z drugiego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Oboje stanęli przed biurkiem, jednocześnie wyprostowali się i zasalutowali. Idealna synchronizacja.
- Nashi Vivian Deryth melduje się, Sir.
Te same słowa, ten sam ton, ta sama postawa co zawsze.
Coś się zmieniło…

OOC
Comeback z urlopu~
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Sro Sty 07, 2015 10:23 am
Była tam trochę nieprzytomna. Krajobraz strachu jak to określił czerwony może i był iluzją, której ona była świadoma, ale mimo wszystko wymęczył ją psychicznie. Nie docierały do niej żadne sensowne słowa. Tylko tyle, że już wie kim jest, ale to było jej zupełnie obojętnie. Wiedziała jedno, widział jej ojca tak jak pozostali i wiedział co jej zrobił. Po plecach przeszedł zimny dreszcz. Z nikim o tym nie rozmawiała, nie wracała do tego. Jedno było pewne, to Daichi go zabił w przypływie złości. Była w nim dobroć, jednak gdzieś głęboko schowana. Nagle w tym samym momencie weszła Kaede. Przepraszała ją, ale słowa obojga w ogóle do niej nie docierały. Skuliła się sama w sobie. Ciągle przed oczami miała cały obraz, którego wcześniej była uczestnikiem. Nie mogła pozbyć się go z głowy, był jak zły sen w każdym najmniejszym szczególe. Ciągle widziała twarz ojca, jej ojca, bezwzględnego dręczyciela. Brata, który wtedy ją kochał, Kuro, który próbował ją porzucić i chciał własnej śmierci, morderstwo Zory, która nie była niczemu winna, aż w końcu widziała samą siebie, która w tym momencie popełniała samobójstwo. Zamknęła na chwilę oczy szukając wytchnienia, chciała odwrócić swoje myśli od tego co się działo. Po chwili jakby obudziła się ze złego snu, w którym brała udział. Faktycznie zrobiło jej się trochę lepiej po czekoladzie, a przynajmniej w to wierzyła. Jej umysł nie powrócił do stanu faktycznego.

- Kuro o niczym nie wie, ale obawiam się, że się dowie i źle się to skończy, oj bardzo źle. – powiedziała bardzo machinalnie, jakby była zaprogramowana. Nie wiedziała, co jest gorsze, to że on wraca, nakrzyczy na nią na pewno i będzie chciał wiedzieć co widziała w krajobrazie i będzie musiała go trochę oszukać, czy też uczucie jakie go owładnie. Kuro był osobą spokojną, ale ona wolała żeby na nią nakrzyczał niż powiedział, że się zawiódł. Głośno westchnęła. Wiedziała tyle, że niedługo tutaj będzie. – Kaede, zawaliłam, przepraszam.

Mruknęła już ciszej, chciała przekazać to telepatycznie, ale nie miała już psychicznej siły na to. W zasadzie to nie miała siły na cokolwiek, nawet żeby podnieść się z łóżka, a Kuro już wracał. Wytężyła resztki swojej energii, aby wyczuć gdzie jest. Co dziwne nie był sam, nieznana energia również kierowała się razem z nim. Nagle ktoś zapukał do drzwi, ona aż podskoczyła ze strachu, zaczęła się kulić. Może to oni? Znowu przyszli po nią, dać jej ten płyn? Znowu zobaczy swojego ojca? A może coś gorszego? Zrobiła się blada. Trener wyszedł, a ona ślepo wpatrywała się w ścianę. Nawet nie zdawała sobie sprawę, że obok jest Raziel oraz Vi... była zbyt pogrążona w swoim labiryncie strachu. Ciągle w nim była, nie opuściła go nawet na sekundę.



Occ: Przepraszam za zwłokę, święta, facet, studia i niedługo sesja <3
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk750/750Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Sro Sty 07, 2015 9:01 pm
Vivian zawsze wypadała z kapsuły niczym sarenka Disneya i zaszywała się w tłumie by potem czekać na Raza i puszczać mu spojrzenie, które mówiło, że ma dość oczekiwania. Jednak to nie była wina Saiyanina, że on w przeciwieństwie do swojej młodszej siostry wolał się upewnić, że jego pojazdem się odpowiednio zaopiekują. Jak już miał się szlajać po Galaktyce to w sprawnej kapsule, tak by nie martwić się, że któregoś dnia wyleci w powietrze, bo ktoś coś źle przykręcił. Wolał upewnić się kilka razy niż później żałować. Po za tym jedenaście butelek alkoholu musiały zostać schowane i tylko delikatna groźba poskutkowała tym, że syn Aryenne nie stał się ofiarą grabieży. Na Vegecie panowało prawo silniejszego. Musisz od początku pokazywać, że nie dasz się zgnoić i upokorzyć. Wtedy będziesz szanowany. W innym wypadku zostaje się zjedzonym i ginie się na pierwszej lepszej misji. Raz mógł wyliczyć wielu kadetów, którzy w ciągu minionych dwóch lat stracili życie, zanim osiągnęli coś więcej. Śmierć zbierała spore żniwo i chłopak musiał się i na to uodpornić.
-Oj tam od razu łapówka. Pamiątka i dowód wdzięczności za prowadzenie nas. Koleś nie jest takim dupkiem na jakiego się robi. - powiedział zielonooki i uśmiechnął się nieznacznie do dziewczyny. Droga do Biur Trenerów poszła im nadzwyczaj szybko. Na początku ich kariery w Akademii byli traktowani jak larwy, czy też pluskwy. Musieli się starać by ich nie zdeptano. Teraz jako Nashi z dwuletnim doświadczeniem byli w pewnym stopniu szanowani i niektórzy schodzili im z drogi już z tego powodu. Drugim mogła być niebezpieczna aura, która otaczała tą dwójkę. Wiadome było, że Deryth jest niedotykalska, wredna i popierdolona. Ale za to Zahne to chodzące wcielenie wkurwienia. Nie było dnia by komuś nie przyłożył, choć nigdy bez winy osoby obrywającej. Jakoś dziwnym trafem liczba osób trafiających do szpitala przez czarnowłosego Nashi zwiększyła się od czasu słynnej pieśni Boskiego Raziela. Jednak teraz wszyscy byli grzeczni, także ogoniasty spokojnie doszedł do pomieszczeń kadry i zastukał kilka razy, po czym otworzył drzwi. Kulturalnie przepuścił damę przodem i wszedł zaraz za nią zamykając drzwi dokładnie w tej chwili, kiedy Trener w Czerwieni zamknął drzwi od drugiego pokoju. Pełna synchronizacja zdarzeń nastąpiła chwilę później, gdy rodzeństwo wypięło się i zasalutowało. To się nazywa żołnierz.
-Nashi Raziel Zahne melduje się, Sir. - rzekł wojownik. Dłoń z butelką trzymał przy piersi, tak by mężczyzna widział ją doskonale. - Mamy dla pana mały upominek za naszej wycieczki.
Syn elity był ciekawy jaki humor ma wojownik.

Occ:
Doprowadziłem zgubę. Very Happy
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Czw Sty 08, 2015 5:13 pm
Obecność Kaede, a szczególnie działanie jej motyli dawały mężczyźnie błogi stan spokoju, dawno nie mógł pozwolić sobie na takie rozluźnienie, na każdym kroku musiał pilnować tego, co mówi i robi i to od lat. Chociaż z jednej strony gadkę o miłości i wsparciu z niej płynącym po części odbierał jako bredzenie pijanej małpy to nie miał też podstaw aby do końca to wszystko odrzucać.

- Myślałem, że bogowie o tylko legendy- stwierdził. Nie był złośliwy, był prostym mężczyzną i trudno mu było uwierzyć, że od tak ma przed sobą kaioshina.

- To musieliśmy się sporo narazić, że ktoś się tak interesuje Saioyanami. Niemniej nie ujmując Twoich umiejętności macie tam jakiegoś boga wojny? Nie ma innej opcji, jak tylko rozlew krwi w pałacu. Nie tylko Tobie nie podoba się co tu się wyprawia ale rozkład sił jest nierówny, to jak rzucać ludzi na pewną śmierć. Sam przestaje wierzyć, że to co planuje ma sens. Pewnie nawet ten cały Hikaru nie miałby szans. Wyabrakadabrujesz mi może jakiś dobrych wojowników nawet zombie? To by ułatwiło nieco sprawę. A może masz jakiś inny pomysł?

Rozmowę przerwały zbliżające się dobrze znajome Czerwonemu Ki. – Przepraszam Was na chwilę, zajmę się nimi i zaraz wracam. Wyszedł do dwójki swoich Nashi i rzucił od tak:

- O maja i Gucio

Miał zaskakująco dobry nastrój. Zasiadł za biurkiem. Upił łyk kawy i skrzywił się, bo była już zimna. Red emanował wyjątkowo dużym spokojem i fakt, ze zwykle miewał sporo roboty teraz zbytnio go nie zajmował. Podziękował za prezent i postawił obok na biurku, po czym przeszedł do rzeczy.

- Musiałem Was tutaj oboje ściągnąć, ponieważ inne plany nieco się pozmieniały i w najbliższych dniach czeka akurat Was sporo roboty. Najpierw mam dobrą wiadomość, nie musicie już być skazani na siebie. Każde z Was dostaje awans na Natto i będziecie się uczyć pracy w dziesięcioosobowych oddziałach. Jak się sprawdzicie później dostaniecie własny. Gratuluję, liczę ze moje trucie dupy czegoś Was nauczyło i teraz to wykorzystacie. Nie zawiedźcie mnie. Teraz udacie się do zbrojowni, po nowe uniformy i zbroje, potem pakujecie swoje manatki. Raziel, na Ciebie czeka kwatera na drugim piętrze. Potem masz się udać do laboratorium, zostałeś wybrany do przeprowadzenia kilku testów i badań do statystyk. Potrzeba im czysto-krwistych Saiyan po prostu. Vivian Ty zaraz po spakowaniu swoich rzeczy wracasz do mnie, mam dla Ciebie kwaterę w innej części budynku. Zaraz prześlę rozkazy do kwatermistrza. Nie musicie się spieszyć pożegnajcie się, bo czeka Was sporo pracy. No już poszli mi – ostatnie zdanie powiedział z uśmiechem.

Poczuł się jak ojciec, który wypuszcza swoje dzieci, tak szybko awansują. Kiedy świeżo upieczeni Natto wyszli, Red powrócił do dziewczyn. April wyglądała jeszcze bardziej blado. W międzyczasie Kaede przykryła ją kocem. Trener nie przypuszczał, że halfka aż tak źle to zniesie i nie wiedział co z tym zrobić. Nie mógł jej zabrać do skrzydła szpitalnego, przynajmniej nie teraz. Za duże zamieszanie by się zrobiło, zbyt dużo pytań w nieodpowiedniej chwili. Złapać, postawić na nogi i wydać rozkaz, jakikolwiek. Tą myśl też odpędził, czasem miał wrażenie, że kobiety pochodzą z innej planety.

- April słuchaj to co widziałaś ....... część z tych rzeczy już się wydarzyła i nie masz na to wpływu, przeszłości nie zmienisz. Natomiast inne to tylko Twoje wyobrażenie, tak nie musi się stać, to tylko wersja scenariusza, która wydaje się Tobie. Strach tnie głębiej niż nóż. Może chcesz porozmawiać z Vivian?

Spojrzał na Kaede, nie bardzo już wiedząc co robić, nawet gadka motywacyjna tym razem mu wyjątkowo nie wyszła.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk1000/1000Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Czw Sty 08, 2015 6:19 pm
-Już dobrze April. Nie nawaliłaś, zrobiłaś to co trzeba.- otuliła kocem przyjaciółkę. –Jesteś moim bohaterem, ale pozwól, że tym razem to ja ci pomogę.- zbadała podstawowe odruchy jej ciała i zastanawiała się, czy jest ona gotowa do duchowej podróży.
-Mówisz o wojownikach Redzie… Mam kilku, którzy mogliby okazać się pomocni, przypuszczam, ze koło siedmiu znajdę… Może też przekonałabym tych nieszczęśników z tej planety…- cieszyła się, że poprawiła jego stan, zasługiwał na chociaż chwilę odpoczynku i mimo, że tak niewiele mogła zrobić, to była dumna z efektu. –Zawsze jest nadzieja prawda? Nie traćmy jej z naszych oczu, będę twoim światłem, jeśli tylko zechcesz.- gestykulowała żywo, tak jakby całe obawy i niepokój, już dawno pozostał za nią. Złożyła ręce, przyciskając je do swojego serca, na znak że głęboko wierzy w sukces dobra.  
W krótce w pokoju obok pojawił się ktoś nowy. Tak, znała smak jednej energii, należący do bardzo zbłąkanej duszyczki jednej z halfek. Uśmiechnęła się z lekkim współczuciem, z trudem powstrzymując przesłanie kolejnego zastrzyku swojej dobroci.
Nagle całą uwagę skupiła ponownie na April. Nie było za dobrze… Wyszeptała parę modlitw w swoim języku, czerpiąc energię prosto ze swojej głębi, najbardziej zakorzenione zapasy tego, co wymodliła. Całe ciało cierpiącej otoczyły złote motyle, ogrzewając i dając te pozytywne emocje, z których chciała skorzystać.
Trener wrócił do nich już po kilku minutach, widocznie szybko wydał rozkazy i miał czas do okazania swojej troski. Kaede kochała ten widok, gdy jedni śmiertelnicy pochylają się nad innymi i wyrażają swoją troskę. To dzięki miłości ona wciąż istniała.
-Dziękuję Red, to piękne co robisz.- posłała do niego czuły i przepełniony wdzięcznością uśmiech. –Zajmę się nią, ufasz mi prawda?- złapała za rękę dziewczynę, w której pokładała całą swoją ufność, kogoś, kto stanie się wielkim wojownikiem, który obdarzy innych tym, co najcenniejsze. –Za chwilę wrócimy.- wyszeptała, machając gospodarzowi. Po sekundzie obie zniknęły.
ZT*2—>Planeta Kaede
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Czw Sty 08, 2015 10:38 pm
Rzeczywistość żołnierska została wzmożona nie dość, że z pełną mocą, to z dwukrotnym naddatkiem w pakiecie ekstra. Vivian stała obok Raziela, tak, jak wiele razy wcześniej tkwili w gabinecie Czerwonego Trenera, wysłuchując jego słów, zdając raporty oraz przygotowując się następnych misji. Tak było od ponad dwóch lat, gdy ten niejako wziął Vivian pod swoje skrzydła. Był jednym z lepszych, żeby nie powiedzieć najlepszych Trenerów, choć bywało, że miał trudne dni. W przeciwieństwie do wielu innych, ochrzan oraz wyciskanie pompek miało pomóc wynieść konsekwencje z porażek oraz wzmocnić. Nie były narzędziem ośmieszenia i znęcania się nad młodymi żołnierzami. Ósemka ceniła skuteczność jego działania, bo po pierwsze, nigdy nadmiernie nie udzielał reprymend, po drugie, był jedną z nielicznych osób, które jej pomogły. A tych mogła policzyć na palcach jednej ręki…
W milczeniu i skupieniu słuchali kolejnych słów, z nieco niespodziewanym przekazem. Oczy halfki zaokrągliły się nieco, gdy Trener wspomniał o awansie. Zaraz, za co? Za urlop? Poprzedni i pierwszy przeskok w drabinie wojskowej zawdzięczali walce z Tsufulem, gdy zignorowali rozkaz siedzenia na tyłkach i polecieli walczyć. Po dwóch latach wzorowej… Ekhem, może nie do końca wzorowej, ale całkiem owocnej służby, okazuje się, że zyskali w oczach Przełożonych i znów dostają odznaczenie. Mając ponad osiemnaście lat Vivian Deryth Ścierwo zostaje Natto. Wielu nie udaje się to… Zawrotny skok w karierze wojskowej, coś o czym marzyła, by dopiąć swojego małego celu na Vegecie.
Jak na Ósemkę przystało, podeszła do tego czujnie, niemal podejrzliwie.
Trener mówił spokojnie, wyglądało na to, że miał dobry humor. Przez to, że się ich pozbywał? Uśmiechnęła się w duchu, choć wiedziała, że Saiyan nie życzył im źle. Nagły wzrost obowiązków nie był nowością, lecz Vivian nie wiedziała jak zareagować na rozstanie z bratem. Przyzwyczaiła się do niego, ba, zsynchronizowali się w walce, ćwiczeniach oraz w misjach. Wizja udzielania się w dziesięcioosobowej grupie… Szlag. To będzie mordęga. Ze skutkiem śmiertelnym, pewnie dla reszty oddziału. Ciekawe, jaką cyfrę będzie miał jej… Może Oddział Ósmy, albo psikusem od losu Oddział Siedemnasty? Raziel był kimś, kto potrafił trzeźwo ocenić jej odpały i umiał zrozumieć jej punkt widzenia, przez który tak wielu żołnierzy schodziło jej z drogi. Z drugiej strony to Vivian hamowała instynkty i zapał przyrodniego braciszka do rozróby oraz chęci popisywania się. Wiadomo, że umieją działać bez siebie, ale tak zawsze było łatwiej, skuteczniej, efektywniej. Brak partnera w walce pewnie da im się jeszcze we znaki.
Zaraz… Nowe kwatery? Koniec z dziurą koło brata, kopania ściany, gdy nie chciało się dzwonić a trzeba było dać znać, by Raziel wpadł do niej? Kolejne odosobnienie. W dodatku w innej części budynku. Nowa zbroja, nowy uniform, zmiany, zmiany, zmiany. Zmiany są dobre, ale Vivian poczuła ukłucie niepokoju. Uczucie zagubienia, podobne do tego wrażenia, które dopadło ją boleśnie gdy po raz pierwszy przekroczyła próg Akademii wróciło i ścisnęło za gardło. Jest teraz Natto, nie może się bać… Nie przecież ona się nie boi. Boi? Nosz, szlag… Czemu odzywają się lęki sprzed dwóch lat?
Dziewczyna wzięła cichy, głęboki wdech.
- Tak jest, Sir. Dziękuję.
Więcej nie wiedziała co powiedzieć. Może po powrocie wpadnie jej kilka słów do głowy. Wyszła z Gabinetu i zerknęła kątem oka na Raziela, jakby czekając kiedy młody Zahne zacznie puszyć się jak paw. Kącik warg drgnął w lekkim uśmiechu, skinęła głową w kierunku szerokich schodów. Odruchowo poprawiła kurtkę Axdry, co wzbudziło kilka wspomnień…
- Natto Raziel Zahne. Brzmi dumnie. – ruszyła wolnym krokiem w kierunku piwnic i znajdującego się tam magazynu. – Mama pewnie byłaby dumna. – w brązowych oczach błysnęło coś na kształt iskry zrozumienia pomiędzy dwójką rodzeństwa.
Axdra pewnie też.
Wcisnęła dłonie do kieszeni kurtki, zacisnęła palce na szklanej kulce i paru kapsułkach i jakby przed chwilą nie dostali awansu, spokojnie ruszyła przed siebie.
Będzie co ma być.

OOC ---> Początek treningu
[zt] ---> Magazyn
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk750/750Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (750/750)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Pią Sty 09, 2015 9:41 pm
Raziel przez moment miał ochotę się wrócić na korytarz i sprawdzić czy na pewno weszli do odpowiedniego pomieszczenia. Fakt trener, który ich prowadził nie należał do tych najgorszych, lecz w tym momencie wyglądał jakby się nawąchał czegoś niedozwolonego, tudzież sztachnął się spod pachy Koszarowego. Jednak nie w roli Raza było ocenianie swojego przełożonego. Jeśli miał dobry dzień to tylko lepiej dla nich. Dał prezent i musiał się powstrzymywać od roześmiania się na głos po usłyszeniu przywitania. "Gucio i Maja". Za niedługo cała Akademia będzie to powtarzała. Lecz teraz pan Zahne miał uwagę skupioną zupełnie na innej materii. Słuchał słów Trenera i coraz bardziej zaczynał niedowierzać. Awans? Oni? Przecież swoim zachowaniem doprowadzali dowodzących do szewskiej pasji. Olewali rozkazy. Pyskowali. Tłukli innych Nashi i wszczynali burdy. Jeśli kiedykolwiek miał ktoś dostać medal za potulność, to Vivan i Raziela nawet nie byliby brani pod uwagę. A na czas rozdania nagród by ich zamknięto w izolatkach by czegoś nie zmalowali swoim czarnym humorem.
Jednak w dalszym ciągu ciężko mu było przyjąć tą informację. Uśmiechał się i stał wyprostowany przyjmując promocję, lecz w duchu toczyła się prawdziwa burza sprzecznych uczuć. Co teraz będzie z nim i siostrą? Przez te dwa lata współpracy wystosowali swoistą formę walki i działania. Byli jak dobrze naoliwiona maszyna, którą cholernie ciężko powstrzymać. A teraz mieli zostać rozdzieleni. Wiedział, że panna Deryth ciężko znosi nowych ludzi, więc taka praca w dziesięcioosobowym zespole na pewno będzie cięzka zarówno dla niej, jak i dla innych. Na dodatek zmienią się ich miejsca zamieszkania. Już nie będzie miał do niej blisko by porzyczyć spinacze, czy coś do jedzenia bo jemu się akurat skończyły. No i darmowe pranie też zbliża się ku końcowi. Nowe nie zawsze znaczy lepsze. Zbroje też zapewne nowe dostaną co może być czymś pozytywnym. Wojownik nigdy by się do tego nie przyznał, ale będzie tęsknił za treningami u stojącego przed nimi żołnierza. Był jednym z tych, którzy obdarzali szacunkiem słabszych od siebie.
-Tak jest sir. – rzekł zielonooki i również zasalutował. Po chwili oboje wyszli z gabinetu i kierowali się na dół. Ciemnowłosy założył sobie dłonie na tyle głowy i patrzył w sufit jakby nad czymś rozmyślając.
-Z ciebie też młoda. – powiedział Raz i uśmiechnął się do siostry z błyskiem w oku. – Pani Natto Vivian Deryth. Kto by pomyślał. Będę musiał się przejść po chłopakach i zebrać zakłady.
W dalszym ciągu się uśmiechał do blondynki wspominając te dwa lata współpracy. Kolejny rozdział w życiu młodych Nashi. Przepraszam Natto.

Occ:
Trening start.
z/t za blondyną do zbrojowni
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk1000/1000Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Pon Sty 12, 2015 2:40 pm
-Witaj Red!- Zawołała radośnie, pojawiając się tam, skąd przybyła. Na szczęście zastała trenera, który widocznie miał sporo papierkowej roboty. Trening z April nie trwał aż tak długo, mimo, że jej wydawało się pewnie inaczej. –Mam coś dla ciebie.- z dumą podleciała do czerwonego i zostawiła na stole paczkę ciastek. –Zrobi ci się po nich dużo lepiej.- czy on ją na pewno zaakceptował? Pragnęła, aby czuł, że ma kogoś bliskiego i nie musi dłużej znosić swojej samotności. Tak bardzo chciała być blisko niego, blisko jego problemów, rozterek, wątpliwości serca. I chciała, żeby pamiętał, że zawsze będzie z nim… Zasługiwał na to, długo wyrzekał się niemalże wszystkiego, aby kroczyć drogą, którą czuł w sercu, właśnie w takie osoby najbardziej wierzyła i najbardziej była im oddana. Takie jak April…
Spojrzała na chwilę na halfkę, przepraszając, że miała ostatnimi czasy aż tyle wrażeń. Musiała przejść dużo, ale nowy strój, jedzenie i nowa moc, a przede wszystkim wolność od lęku, to chyba wystarczająca rekompensata… Mimo to wiedziała jak delikatną jest osóbką… Chociaż, czy na pewno? Nie. Teraz już nie aż tak. Na twarzy Kaede zagościł szeroki uśmiech. Dały czadu.
-Mówiłeś, że potrzebujesz więcej wojowników…- zastanowiła się chwilę i na myśl przeszła jej demonica June. Zawahała się, nie będąc pewna, czy to dobry pomysł… Ale przecież… Sił jej nie brakuje… Podrapała się po głowie, zastanawiając jeszcze głębiej. –Sprowadzę ci kogoś dość silnego, a może nawet kilka osób, a ty w tym czasie ustal dobrą strategię.- pożegnała go uśmiechem dziewczynki, która wpadła na pomysł super zabawy. Zanim cokolwiek powiedział znów zniknęła. To chyba staje się jej głupim nawykiem…

ZT--> domek June
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Wto Sty 13, 2015 10:22 pm
Nim Vivian dotarła na drugie piętro, nogi miała jak z ołowiu a w skroni tętno dowodziło, że potrafi bić szybciej niż u przeciętnej osoby. Postawiła kołnierz kurtki i zawahała się przed zapukaniem do biura. Serce miotało się w piersi energicznie z niepewności i nieuzasadnionego strachu. Nie umiała sobie odpowiedzieć, co powoduje taką reakcje, ale podskórnie czuła się zagubiona. Niby była przyzwyczajona do radzenia sobie sama sobie, ale nie oznaczało to od razu, że jest to przyjemne. Kilka lat miała przy sobie brata… Potem, drugiego brata, z którym łączyły ją przyjacielsko-żołnierskie relacje. Przez parę dni skazana była na towarzystwo ziemianina, z którym rozłąka, ku jej zaskoczeniu, była trudniejsza niż sądziła. I co? - I teraz jest sama.
Szlag, to awans. Powinna się cieszyć, ale niepokój nie pozwalał odejść kilku podejrzanym myślom. Po pierwsze, symbol na piersi. Musnęła palcem metaliczną wypukłość na pancerzu. Kadet był popychadłem, Nashi wypełniał rozkazy, ale Natto musi myśleć. To był już problem dla niektórych, a Vivian nie ukrywała przed sobą, że boi się konsekwencji własnych błędów. Zwłaszcza wtedy, gdy dotykają kogoś innego niż ona, a im wyższe stanowisko, tym są one z reguły poważniejsze. Natto było już tą poprzeczką, gdy zwierzchnicy nie tylko wydają polecenia, ale i wymagają więcej… Czyli zaczynała się harówka gorsza, niż do tej pory. Kącik warg drgnął ponuro, Ósemka nawet nie westchnęła. Doskonale widziała z czym się to wiążę, ale najważniejszą w tym częścią był prestiż. Może i było to płytkie, ale zyskując pozycje, mogła również zmienić Vegetę. Nie, to za dużo powiedziane… Mogła się przyczynić do zmian, a tego bardzo chciała i to było jej celem, którego jak do tej pory nie zdradziła nikomu. Każdy ma swoje tajemnice, a halfka nie miała zamiaru zdradzić się niczym… Nie bardziej niż musi.
Zerknęła na trzymany w ręku kask i przemogła się w końcu, pukając w drzwi. Weszła, gdy tylko usłyszała pozwolenie i cicho zamknęła za sobą drzwi. Stanęła przed biurkiem, zasalutowała i obróciła w dłoni kask. Trener na pewno wiedział, że zwróciła uwagę na nowe wyposażenie. Cokolwiek się z tym wiązało, musiała być przygotowana na wszystko i jeszcze więcej.
- Natto Vivian Deryth melduje się, Sir.
Brzeżkiem świadomości wyczuła Ki April w pokoju obok. Ciemnowłosa halfka była już tam wcześniej, ale Vivian zdziwiło tylko to, co robi w Akademii, oczywiście nie mogła jednak o to spytać Trenera. Jej energia była dziwnie wyciszona i przesiąknięta nieznanym jej spokojem… Trochę się jej to kojarzyło, ale z czym, bądź kim, nie miała pojęcia. Przywitać się nie mogła, nie w tej chwili, gdy zobowiązana była do słuchania Trenera… W głowie zaświtała jej myśl, że powinna zapytać dziewczyny o kilka rzeczy, o które prosił ją Kuro i uśmiechnęła się w duchu myśląc o pierścionku. Dobrana była z nich para.
Ósemka spuściła na moment wzrok i zauważyła na biurku papierowe opakowanie… Z ciastkami. Wyczuła to nosem i od razu przypomniało się jej zdarzenie z Ziemi, gdy była z Redem nad morzem. Znikąd w jej rękach pojawiła się identyczna paczuszka, a demon powiedział, że to od Bogini… Nie pamiętała imienia, nie wiedziała czy bogowie istnieją, ale sytuacja nie wyleciała jej z pamięci. Czy to jednoznacznie znaczyło, że owa Bogini jest tutaj na Vegecie, czy po prostu umysł płata jej figla…? Nie, to nie było teraz tak ważne… Dziewczyna wzięła cichy oddech i uspokoiła myśli. Raziel pewnie jest już w laboratorium… Vivian była ciekawa jak sobie poradzi, no i co ją samą czeka. Od momentu gdy stanęła w gabinecie, miała wrażenie, że coś się zmieniło. Nie była to zmiana widoczna, bardziej jak poczucie, że jest spokojniejszy, pewniejszy… Sam jego dobry humor dał jej do myślenia. Może warto to wykorzystać… A w każdym razie pozwolić sobie zadać pytanie.
- Sir… Co ze mną teraz będzie?
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Sro Sty 14, 2015 6:09 pm
To wszystko było straszne. Co prawda Kaede uświadomiła mi, że niczego nie zmienię, ale psychicznie byłam wyczerpana. Znowu zostałam przeniesiona do pokoju Reda. Po chwili Bogini zniknęła, a ja zostałam sama.

- Chyba powinnam iść zanim ktoś nabierze podejrzeń, a Ty będziesz miał nieprzyjemności – powiedziała słabym głosikiem. Nagle ktoś wszedł, a ona znowu się schowała, to była Vi. Nie wiedziała, co powinna teraz zrobić, czy wyjść. Usiadła po prostu w kącie i jeszcze nad tym rozmyślała. To co zrobiła dla niej Kaede było wielkie, po tym czuła się trochę lepiej. Wybaczyła ojcu, ale nie zapomniała. No i oczywiście żadnych swoich wspomnień nie zmieni. Nie wiedziała, co się nawet dzieje z jej KI. Chciała po prostu już być w objęciach Kuro. Był w swojej wiosce, czyżby o niej zapomniał? Wspomnienie z tych przeklętych tortur znowu przeszyło ją, ale musiała je natychmiast odrzucić. Takie zastanawianie się nic pomoże, czyni to co powinien. Tylko czy w imię miłości. Podeszła do drzwi podsłuchać i po chwili osunęła się na ziemię. Chciała znaleźć się w objęciach kogoś, kto ją po prostu przytuli i nie wypuści. Westchnęła głośno. Chyba nigdy nie nastanie dzień, w którym będzie mogła spędzić go sama z ukochanym. Jeden dzień, czy o tak wiele prosi? Bez nikogo, sami. Czekała na rozkaz trenera w stosunku do Vi, musiał coś z nią zrobić, a co ona wtedy na to? Po prostu wyjdzie z akademii? Była naprawdę zmęczona psychicznie i potrzebowała wsparcia. Czemu do jasnej cholery nie ma tu Kuro? Nie czuła jednak złości, była zbyt zmęczona. Zamknęła na moment oczy. Pomyślała o tym, co powie mu jak go spotka, czy opowie o ojcu? Nie była do tego przekonana, to przeszłość i rozgrzebywanie jej po raz kolejny nie da dobrych rezultatów... Już wystarczyło, że ta cała zgraja wiedziała.


Occ: Wybaczcie za jakość i długość...
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Sro Sty 14, 2015 11:32 pm
Trener mrugał oczami po nagłym zniknięciu dziewczyn. W tym momencie przestał być pewien, że to co się zdarzyło w ogóle miało miejsce.

- Ki diabeł – skomentował w przypływie pierwszego odruchu. Powinienem ograniczyć alkohol. Ostatnio chyba był zbyt przepracowany, za dużo brał sobie na głowę.

Z mocnym postanowieniem zmian poszedł przemyć nieco twarz. Zaparzył sobie mocnej kawy i upiwszy kilka łyków upuścił kubek w momencie nagłego ponownego pojawienia się z nikąd Boginki. Naczynie z brzękiem dokonało żywota na podłodze. Boginka zniknęła tak szybko jak się pojawiła pozostawiając skołowaną halfkę. April wyglądała trochę lepiej, przynajmniej nabrała kolorów. Zbierał skorupy marudząc pod nosem: teraz to ja już wiem, jaka z niej bogini miłości - trafia w serca wywołując zawał. Jak na wypowiedziane przez April słowa zareagował natychmiast. Brak szacunku zawsze go spinał.

- Sir dla Ciebie. Nie pozwalaj sobie. – warknął ostrzegawczo. Nieprzyjemności ..... w zasadzie kłopoty to my już mamy. Lepiej będzie, jak tutaj zostaniesz na razie. Lepiej, żebyś nagle nie wpadła w jakieś łapska. Jakieś rozwiązanie się obmyśli. Muszę podpisać kilka dokumentów.

Zostawił halfkę samą, a w drugim pokoju na szybko podpisywał papiery świeżo awansowanych. Szybciej niż by tego chciał zjawiła się Vivian, jak zwykle pełna obaw.

- Przecież Cię nie zjem. Wyłącz i schowaj scouter. Na pewno będziesz teraz wiodła ciekawe życie.

Nim zdążył rozwinąć swoją wypowiedź, wyczuł jak za drzwiami April osuwa się na ziemię. Pobiegł do drugiego pokoju ukazując Vi jego wnętrze i omdlałą halfkę. Podniósł i położy ją na łóżku. Polecił Vi złożyć koc i podłożyć dziewczynie pod nogi.

- Taki komplement, wiedziałem, że nadal jestem przystojny. – zażartował ze spokojem. Vivian to nowa kadetka o imieniu Rikia. Dopiero, co wstąpiła w szeregi. Bycie nowym jest trudne.

Wiedział, że blondynka załapie, głupia nie była, w końcu wybrał ją do elitarnego oddziału. Poczekali, aż doszła do siebie. Trener dał im chwilę sam na sam, musiał skończyć wypisywanie dokumentów.

- No dobra, Vivian zaprowadzę do Twojej nowej kwatery. Rikia poniesiesz kilka teczek i potowarzyszysz nam.


Raczej nikt nie powinien zwracać uwagi na kadeta z papierzyskami w towarzystwie Trenera. A dziewczyny mogły jaszcze telepatycznie pogadać miedzy sobą. Akurat im obu nawzajem przyda się wsparcie.

OOC: Pogadajcie sobie po jednym poście, a ja muszę stworzyć nową lokację.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Czw Sty 15, 2015 7:18 pm
Pominęłam wstawkę o sir. Miałam gdzieś jak on się tytułuje. Może być nawet dla mnie królem. Byłam osłabiona i sama. Przed chwilą wyzbyłam się swojej przyszłości i to wszystko dzięki Kaede. Pozostawała jedna kwestia. DLACZEGO DO CHOLERY KURO JEST WE WIOSCE, KIEDY JA JESTEM TU? Ciekawe, czy jakbym umierała to też byłby sobie gdzieś. Dlaczego on ma mnie daleko gdzieś? Na tą samą myśl coś się we mnie gotowało. A co jeżeli moja wizja była prawdziwa? Mój strach… jest z nim jakaś energia której nie znam. Świetnie. Może to jakaś kobieta, a może się już sama nakręcam? Skoro on nie chce po mnie przychodzić to oznacza, że jestem mu niepotrzebna, a jemu dobrze jest w tej wiosce. I dobrze, niech robi co chce, jest wolny. W sercu poczułam jednak jakiejś ukucie złości i jakiejś chęci złapania go za dłoń. Kiedy moje palce idealnie będą współgrać z jego, kiedy nasze dłonie będą zaplecione. Ale w co ja wierzyłam? Widocznie Kuro miał ważniejsze rzeczy niż ja. Na co on czekał?

Nawet się nie zorientowałam, kiedy do środka wpadł trener Red. Wtedy zobaczyłam Vi. Wiedziałam, że tak jest, ale w moim umyśle był rozmazany obraz. Chciałam zniknąć. Raz na zawsze. Teraz. Moja świadomość wróciła na łóżku trenera, trochę dziwnie się czułam leżąc tutaj i na pewno dziwnie zachowałby się Kuro gdyby mnie tu zobaczył. Ale oczywiście go nie było. Spojrzałam na dziewczynę, praktycznie nic się nie zmieniła od momentu, kiedy ją widziałam. Może trochę dłuższe blond włosy? Jedno jednak dało się zauważyć. Promieniała. Kobiety tak właśnie wyglądają, gdy kogoś kochają inaczej niż braterska więź. Ciekawe, co takiego się stało? Kto to, ktoś z Vegety? Dawno jej nie widziałam.

- Rika – poprawiłam trenera nie zważając na cokolwiek, patrzyłam prosto w jej oczy. Nie wiem, co można było wyczytać z moich, ale ja wewnątrz siebie czułam strach przed tym wszystkim, co się wydarzyło i co jest jeszcze przed nami. Strach przed zobaczeniem Kuro, jak się powinnam zachować? Przytulić, pocałować, czy oficjalnie podać rękę. A może wcześniej umrę i nic więcej mi nie pozostanie? To jest jakieś wyjście. Jednak postanowiłam nie mówić tego na głos ani nawet w myślach. Szybko odnalazłam energię przyjaciółki, tak dobrze znać telepatię, której nauczyła mnie Bogini. Byłam w sumie ciekawa, kogo teraz werbowała. Istnienia ludzie na Namek umierają, a wszyscy mają to daleko gdzieś. Dziwne. Nawet Kuro miał to wszystko daleko, po której on stronie stoi? Nawet nie kwapi się, aby przyłożyć do czegokolwiek ręki. Gdyby go teraz spotkała nakrzyczałaby na niego. Należało mu się. W myślach zaczęła kumulować wiadomość.

- Uciekaj, po co tu przychodziłaś? – na samym początku to były wyrzuty, których ona na pewno nie mogła zrozumieć. – Tutaj niedługo będzie wielka wojna i będziesz musiała zdecydować po której stronie stoisz. Planeta, na której żyją niewinne stworzenia ma zostać zniszczona przez te durne małpy, na co ja z Moją Boginią nie pozwolę. Chociażbym miała stracić za to głowę, uratuje te stworzenia. Vi, mówię tutaj jako przyjaciółka. Nie proszę Cię o przyłączenie się, bo to dużo by dla Ciebie oznaczało, utratę pozycji i wszystkiego co osiągnęłaś, ale proszę przynajmniej, abyś w razie czego się od tego wszystkiego oddaliła. Nie łykaj żadnych tabletek, niczego. Podają tutaj serum, które steruje Tobą. Mogą zrobić z Tobą wszystko, zapominasz o wszystkim i o każdym. Widziałam to na własne oczy, a na własnym moim ciele przetestowali serum strachu. Uwierz, nie chcesz widzieć wszystkich swoich lęków i uczestniczyć w nich. Masz wrażenie jakby to się działo naprawdę. Trudno jest nad tym zapanować. Powiedz to Razielowi! Nie dajcie sobie nic wstrzyknąć! Nikt tego nie rozumie, wszyscy mają to gdzieś. Oni z was zrobią maszynki do zabijania, które stracą wolną wolę. Nie mogę na to pozwolić, obiecałam sobie, że nie dam skrzywdzić żadnej zielonej istoty z tej cholernej planety, a to już się dzieje! Wszyscy mają to gdzieś, proszę Cię Vi. Oddal się od tego wszystkiego w porę. Nie chcę walczyć z żadną bliską mi osobą, a jeżeli wam to wstrzyknął, to nie będę mieć wyjścia, bo do was nie będzie docierało kim jestem. Przepraszam, że tak z grubej rury, ale inaczej się nie da. Ratuj siebie i Raziela póki nie jest za późno... dla mnie już jest.

Spuściłam głowę w dół. Czy właśnie w ten sposób zakończę swój żywot? Wszystko w tym momencie było bez sensu. Przed chwilą Bogini Kaede obudziła we mnie nowe moce, a teraz czułam jakbym je traciła z minuty na minutę. Dlaczego? Odpowiedź była prosta. Bo on nie potrafił zrozumieć jak go teraz potrzebuje. Bardziej niż kiedykolwiek do tej pory... Nie złamał mnie, wciąż walczę o pokój i będę to robiła póki starczy mi siły. Kuro nigdy nie zobaczy mnie w kawałkach, jestem silna wtedy kiedy muszę, płacze w samotności. Nie chcę żeby widział mnie, gdy się rozpadam, cieszyłam się, że nie widział mojej wizji. Miałam nadzieję, że Moja Bogini nic mu nie powie, spaliłabym się ze wstydu przed samą sobą. Wcześniej nikt o tym nie wiedział, teraz cała elita to widziała. Nie to było najgorsze, bo mogli nie skojarzyć o co i o kogo chodzi, ale... widzieli wszystko- moje słabości. Jak mogłeś zostawić mnie Kuro z tym wszystkim? Czy tak się zachowują dwie osoby, które się kochają? Najwidoczniej masz inne priorytety w życiu, rozumiem, jednak życzę Ci abyś siedział nad moim grobem i gorzko płakał i bił się ręką w pierś, że to Twoja wina- pomyślałam pod wpływem chwili, chociaż wiedziałam, że jeszcze gorzko pożałuję tych słów. Takie coś nie powinno mi przejść przez myśli, jednak stało się. Już za późno. Spojrzałam znowu na Vi. Tym razem moje spojrzenie było zimne, przepełnione chłodem; tak jak kolor moich oczu. Wyrażało jedynie smutek. Byłam jednak wojowniczką i to udowodnię. Kaede na pewno się na mnie nie zawiedzie, nie tym razem.

Occ: Napisałam pierwsza, bo mnie wena złapała Very Happy
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Sob Sty 17, 2015 12:10 am
Ciekawe życie… Vivian stłumiła niemiły dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Ciekawe… Tylko co przez to rozumie Trener? Vivian miała ogólnie inne „pojęcie” co do rzeczy rozpowszechnionych wśród rodzimych mieszkańców Vegety. Jej terminologia nie tłumaczyła zabawy na krwawą jatkę, a walki na masakrowanie cywili. Miała inną mentalność, co stawiało wszystko wokół niej w nieco podejrzanym świetle - nigdy nie była pewna czym zaskoczą ją Saiyanie. Wychowała się tu. Żyła, walczyła i służyła, a pełnokrwiści ciągle ją zaskakiwali. Czasem pozytywnie. Przeważnie jednak była albo przerażona, zniesmaczona, bądź wkurzona ich poczynaniem.
To był jeden z głównych powodów jej niepewności. Nie mogła zaprzeczyć temu, że nigdy nie wiedziała na czym stoi. Często brakowało jej stałości, gruntu pod nogami. Starała się być ostrożna, przez co wychodziła na tchórza, choć słynęła w Akademii głównie z bycia szurniętą i nieprzewidywalną. Chodziło o jedno. Pewna swego działała tak, jakby nie zależało jej na własnym życiu, rzucała się wrogowi do gardła – wtedy, gdy wiedziała, że śmierć jest postanowiona i nic już nie może zdziałać. Sama siebie uważała za tchórze, od dzieciństwa próbując pokonać lęki, które nigdy nie odchodziły i rozproszyć gęstniejące cienie. Nic dziwnego, że Trener w czerwonym płaszczu non stop wystawiał ją na próby. Pamiętała jego pierwszą wizytę w swojej kwaterze, tego dnia, gdy wypędziła Tsufula z ciała. Choć była w jednej z najgorszych kondycji psychicznych, nawet udało się jej zrozumieć co do niej mówił… Ba, wyciągnąć parę wniosków. Halfka nie mająca celu, młoda, niedoświadczona, mięso armatnie w budynku pełnym wściekłych, napakowanych żołnierzy. Przełożony dał z dwie wskazówki co ma ze sobą zrobić i tak było co dzień… Czy widzi przed sobą dalej tę zagubioną szesnastolatkę czy już silniejszą Natto?
Ósemka posłusznie wyłączyła urządzenie i wrzuciła do kieszeni. Obok scoutera tkwił w kapsułkach cały jej niewielki dobytek. Wyczuła jeszcze coś nowego, ale nie zdążyła sprawdzić czym jest mały, owalny przedmiot. Pewne podejrzenia miała, ale wepchnęła nieoczekiwany prezent od losu głębiej w kieszeń. Jak na osobę, która miała wkroczyć w zupełnie nowy epizod w życiu, wyglądała… Tak jak zwykle. Czujne i zdystansowane, choć spokojne spojrzenie brązowych oczu, prosta, pewna postawa, niezachwiany chód. Nikt by nie powiedział, jak wiele dzieje się pod blond czupryną. Tylko głos, choć beznamiętny, zdradził pewną oznakę niepewności. Musi się pilnować…
Łagodny impuls energii sprawił, że Trener otworzył raptownie drzwi do drugiego pokoju. Za nimi Vivian ujrzała omdlałą April i lodowa igła niepokoju dziabnęła ją w kark. Pomogła ułożyć półprzytomną dziewczynę na kanapie i uniosła nogi, wkładając pod nie zrolowany koc. Ciemnowłosa halfka była bardzo blada i wyglądała na… Auć. Milcząca. Wstrząśnięta. A jednocześnie dziwnie, wręcz nieludzko spokojna. To było niepokojąco znajome. Ósemka zerknęła kątem oka na Trenera gdy rzucił żartem, jakby dla rozładowania sytuacji, nawet drgnął jej kącik warg, ale nie odwróciła twarzy od dziewczyny.
- Vivian Deryth, mów mi Ósemka. – przedstawiła się krótko Rice. – Początki są trudne, jak się przyzwyczaisz będzie lżej.
Skinęła głową, gdy April się przedstawiła. Pełna konspiracja… Zmiana imienia? April i Kuro mieszkali w jego wiosce i do tej pory żyło im się tam dobrze. Do głowy Vivian nie przychodziło nic, co mogłoby dać powód nagłej chęci wstąpienia halfki do Akademii… Jednakże… W jej Ki był ten specyficzny okruch, który napawał tym wrażeniem, że ta sytuacja nie jest jej obca. Skojarzyło się jej znowu z ciastkami. Niemniej, April dołączyła do Akademii gdy Kuro był na Ziemi… Najwyraźniej Saiyan musiał zrobić wypad by kupić pierścionek, ale zdawało się Ósemce, że też czuła na błękitnym globie energię ciemnowłosej halfki. Była to zawiła plątanina wątków i wolała nie pytać, będąc doskonale świadoma, że wszędzie w Akademii zamontowane są podsłuchu. Wiedziała również świetnie, że April tak jak Kuro potrafi rozmawiać za pomocą myśli, sztuka, której Vivian nie udało się zgłębić, umożliwiłaby rozeznanie się w sytuacji…
Jednak Natto nie mogła podejrzewać, że ledwie usiądzie przy halfce, Trener zamknie za nimi drzwi, do jej głowy, jak tona głazów, wrzucona została oskarżycielska tyrada.
Vivian Deryth nie drgnął ani jeden mięsień na twarzy, gdy kopiące w każdą szarą komórkę ostrzeżenie April spłynęło do podświadomości. Każde słowo wypalało się w środku. Nigdy nie widziała April tak przejętej, tak zmartwionej… Jej Bogini. Czyli skojarzenie było prawidłowe, ta sama osoba która dała jej ciastka skontaktowała się z halfką… Nie, to była sprawa drugorzędna. Informacje które przekazała jej starsza dziewczyna były istotne, jednak sposób w jaki to zrobiła… Wbrew sobie, nieświadomie, Ósemka poczuła w duchu dobrze sobie znaną gorycz i lodowate pęknięcie na skorupie. Patrzyła w zimne, pełne smutku błękitne krople w oczach April, odpowiadając spojrzeniem uważnym, ale nieobecnym. Brązowe tęczówki były obce i puste, emanowały czymś oschłym, ironicznym. W którymś momencie złapała ją za dłonie i ścisnęła, chcąc dodać otuchy, ale także przekazując tym niewerbalnie coś innego.
Nie.
Nie mogła odpowiedzieć w ten sam sposób, ale gdy przekaz się skończył, nie mrugając nawet powieką Vivian dała swoją odpowiedź, wolno, z beznamiętnym spokojem dobierając słowa.
SMS do April:
Uścisnęła jeszcze raz dłoń mocno i wstała.
Bolało ją serce, bo wiedziała, że tak samo jak słowa April, tak jej własne, gorzkie, są prawdziwe. Czuła jednocześnie coś jak ironiczną irytację. Czemu uważa, że dla niej jest za późno? Dlaczego tak mówi? Kuro kocha ją nad życie, ma cel, który chce spełnić. Była zawsze uśmiechnięta, nie tkwiła zamknięta za murami Akademii. Vivian nie rozumiała tego, pewnie dlatego, że sama dziewczyna uważała, że dla niej jest za późno. Z tym, że nikogo to nie miało obchodzić. Zrobi swoje i może zginąć, choćby była to śmierć podła… Byleby nikt po niej nie płakał. Byleby nikt nie żałował… Tylko tego nie była już taka pewna jak kiedyś i to bolało najmocniej.
Nastroje na Vegecie od dłuższego czasu były nieciekawe, a kolejna krwawa jatka egzekwowała adrenalinę oraz wir zdarzeń, gorszy niż przy walce z Tsufulem… Śmierć była jedną z wielu najprawdopodobniejszych opcji. Serum pozbawiające kontroli nad ciałem? Proszę, dokąd narkotyzowali ją na Konack, mogłaby się prawie przyzwyczaić. Kolejne rozterki, kolejne łzy, tym razem spodziewane… Przynajmniej nagle nie znalazła się w środku bitwy, choć znając jej przeklęte szczęście, ocknie się umazana posoką gdzieś na pustkowiu.
Zimny dreszcz ścisnął jej żołądek żelazną obręczą. Witaj lęku, stary przyjacielu…
Wiedziała już skąd ten lodowaty spokój u April. To spokój osoby, której już wszystko jedno. Czuła na sobie działanie tego specyfiku, stąd brało się jej strach. Ósemka pozwoliła sobie na jeszcze jeden gest, delikatnie muskając głowę dziewczyny dłonią. O dziwo, sama czuła niepokój przed owym serum, ale tylko niepokój. Stan jej psychiki po spotkaniu z Tsufulem, nigdy nie powrócił do normy. Lustro zostało z powrotem ułożone w ramce, ale pęknięcia się nie zagoiły. Wypowiedź halfki przekręciła pokrętło, coś, co uaktywniało się w chwilach beznadziei oraz walk wychyliło się z jej wnętrza jeszcze nim cokolwiek „złego” się zaczęło. Gorzki posmak łez, krwi i własnych, zmąconych myśli.
Znów jej odbija…
Nim połączenie się zerwało, drzwi otworzyły ponownie i Trener kazał im wyjść, Vivian rzuciła jeszcze bardzo cichą myśl.
I proszę, nie wątp w to, po jakiej stronie stanę.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk1000/1000Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Pią Sty 30, 2015 4:37 pm
Znów pojawiła się znienacka  w gabinecie Reda. Uśmiechnęła się przepraszająco i zasalutowała, jak przystało kadetkę względem przełożonego.
-Melduję się Sir!- widać było, że trochę sobie z tego żartuje, ale jej emocje i uczucia przejawiały ogromną wdzięczność i solidarność z dowódcą. Z pewnością mógł zobaczyć wiarę w niego młodej bogini i to, jak pragnie jego bliskości. Może będzie pierwszą jego bliską osobą i wyrwie go z poczucia samotności? Bardzo chciała, aby i on jej zaufał. Była przed nim otwarta, mógł czytać z jej serca ogromną miłość i to wszystko, co czuła względem niego, wraz z pragnieniem, aby w końcu i on się otworzył. Jednocześnie nie było to agresywne, raczej pełne pokoju i braku inwazyjności, wzbogacone o szacunek wolnej woli i wyborów. –Co zrobimy Red? Mam siedem osób ze mną i April. Wszyscy dość silni i z pomocnymi umiejętnościami. Chcemy przeprowadzić tę rewolucję.- przekazała telepatycznie, tak, aby też jej bohaterka mogła wyczuć treść.
-Witaj April, przepraszam, że zostawiłam cię tak nagle. Mam nowych sprzymierzeńców, chcą nas wesprzeć Hikaru, June, Chepri, Dragot, no i oczywiście Kuro, choć prawdopodobnie ma do mnie żal, że cię w to wpakowałam. Czułam jak bardzo cię kocha i się o ciebie martwi… Dziwni są faceci, nigdy nie umieją tego ukazać.- przekazała tylko April, patrząc na nią czule i z przepraszającym spojrzeniem. –Dziękuję za to, co robisz. Nie mogłabym sama cię w to wkręcić, nie miałabym serca, a bez ciebie nie dałabym sobie rady.- zastanowiła się przez chwilę. –Okrzyczałam Hika, że źle cię traktował, ciebie i innych. Mam nadzieję, że moje ubranko, które ci przekazałam będzie przydatne… Mogę wyprodukować coś lepszego. Obiecuję, że po tej misji zagwarantuję tobie długi urlop.-chciała przekazać trochę ciepła, ale też przyjacielskiej relacji. Chyba jej się udało…
-Gotowa na rozkazy sir.- odgrywała dalej rolę kadetki, oczekując na reakcje gospodarza gabinetu.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Nie Lut 01, 2015 5:36 pm
Ósemka szła strasznie wolno. Jej ruchy były ociężałe, jakby waga dręczących ją myśli zmieniała się w tonowe ciężarki i ciągnęła ku ziemi. Kolana były miękkie, niepokój odebrał jej sztywność kończyn i sprawiał, że stawała się miękka. Kroki sprawiały trudność, aż w połowie drogi musiała oprzeć się o ścianę. Ręce jej drżały. Zaniepokojony Falcon zaskomlał jakby ponaglając i usiadł obok, wbijając w Ósemkę uważny wzrok. Spojrzała na niego. Był o wiele bardziej rozumny niż większość małp w Akademii.
Ukucnęła obok i wyjęła z kieszeni paczkę ciastek, podsuwając mu dwa na dłoni. Zjadł szybko i wsadził łeb w jej ramię. Ostrożnie objęła psa, drapiąc po sierści. Był ciepły. Westchnęła w duchu, bo pewne wspomnienie zakłuło duszę i wywołało nostalgię.
- Chyba musimy się o coś rozpytać, wiesz? – pogłaskała Falcona po głowie. – A raczej ja, mam sprawę, którą chciałabym wyjaśnić.
Trochę pewniej wstała i podniosła się, kierując na powrót na wyższe piętra. Energia Vivian nagle opadła do zera, jak cień przemknęła po schodach i korytarzu, zatrzymując się przed drzwiami Trenera. Z wnętrza dobiegały jakieś głosy, ale nie rozumiała słów. Co powie Przełożony, skoro widziała go niecałą godzinę temu? Da reprymendę czy pozwoli wypowiedzieć się na pewien temat?
Vivian zacięła się z dłonią uniesioną do drzwi, zamierając w chwili gdy miała zapukać. Chciała zadać jedno ważne pytanie. Czy przypadkiem nie pomylił się co do niej, czy nie ma za dużych oczekiwań wobec przewrażliwionej halfki? Tyle za nią było, choć niewiele zostawiła swojego, a przed nią niewiele rzeczy było pewnych. Nawet kolejny dzień był zagadką, skrytą w ciemności.
Zapukała, z bijącym głośno sercem czekając aż dostanie pozwolenie na wejście. Wślizgnęła się przez szparę do pokoju, z Falconem warującym u boku. Wzrok miała nieco mętny, unikała bezpośredniego spojrzenia Trenera. Cień wstydu z poczuciem winy wzbudził dreszcze na karku. Po jakie licho tu przylazła..? Widząc April i nieznaną dziewczynę, pomyślała, że… Wolałaby być z Saiyanem sam na sam, bo odsłanianie własnych słabości nie było w jej stylu. Nie chciała, by April znów zaczęła mówić o czymkolwiek w jej głowie, odcięła się – stworzyła wokół głowy mur. Żołądkiem szarpnęła niepewność tak dotkliwa, że rozlała się lodem po ciele. Kontrastowe pragnienia mogły dać upust dreszczom, ale stłamsiła je w sobie. Niech boli, niech nawet będzie jej wstyd, że się tak pogrąża, ale zapytać musi.
- Przepraszam Sir, że jeszcze raz zakłócam spokój… – zaczęła cicho, urywając w odpowiednim momencie, by nikt nie pomyślał, że głos mógłby się Ósemce załamać. – Nie kwestionuję Pańskiej decyzji, jednak… - umilkła na moment, w podejrzanej ciszy ośmielając się podnieść wzrok. Oczy miała niepokojąco spokojne, beznamiętne, choć wewnętrze napięcie sprawiało, że czuła jak palą ją źrenice. - Czemu ja..? Czemu nie Raziel, czemu nie ktoś inny, tylko ja? Halfka, słynąca ze bycia antyspołeczną i niebezpieczną dla otoczenia… Nie jestem wystarczająco silna, do wzoru żołnierza mi daleko, nie mam preferencji czy doświadczenia… – opuściła znów czoło, nie wiedząc czy posunęła się za daleko. – Nie wiem czy nadaję się na to stanowisko. – zakończyła bardzo cicho.
Falcon zawył bezgłośnie.
Trzask, trzask.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Pon Lut 02, 2015 6:49 pm
Wracając do swojego biura, uśmiechnął się nieznacznie usłyszawszy zadane pytania.

- Zadajesz trafne pytania. Kilka lat temu zasugerowałem królowi powstanie takiego oddziału, wojowników fanatycznie oddanych tylko jemu. Do takiego oddziału ma większe zaufanie i dobierani są żołnierze z potencjałem  Wykonują różne polecenia króla w zależności od potrzeb, są też jego oczami i uszami. W oddziale jest 10 kobiet i tyle samo mężczyzn i większość z nich ma SSJ 2. Poziom mocy bojowej odgrywa drugorzędną sprawę liczą się inne ciekawe indywidualne umiejętności.

Informacje były nader interesujące, może i wiele złego można by powiedzieć o Czerwonym ale nie to, że jest fanatycznie oddany królowi, Vi tym bardziej. Z drugiej strony nigdy nie wiadomo, co komu w głowie siedzi. Gdy wchodzili do gabinetu, Trener mentalnie skontaktował się z  Kaede, to był najwyższy czas. Czas, którego mają coraz mniej. Ledwie zdążył podejść do biurka, a znienacka pojawiła się boginka, aż podskoczył.

- Szarpiesz mi nerwy – odpowiedział żartobliwie i zaczepnie na jej salut. W myślach rozważał jej słowa. 7 osób to niby nie wiele ale zawsze coś i tak już prośba o pomoc mocno ubodła go w dumę. Saiyanie byli od zawsze dumnymi wojownikami kosmosu, nikomu się nie kłaniali, nie prosili o pomoc, sami walczyli do ostatniej kropli krwi.

- Powiem już otwarcie, bo widzę, że moich poprzednich dwóch sygnałów nie zrozumiałyście, na Ciebie April liczyłem.  Nad tym pracujemy już od kilku miesięcy, data wyznaczona jest na noc pełni księżyca, kiedy większość żołnierzy nie będzie w stanie walczyć, wszystko jest gotowe i zapięte na ostatni guzik.......

Dalej już się nie odezwał, gdyż Vivien weszła do pokoju  Red przywitał ją spokojnym uśmiechem. Falcon wyczuł zapach nowo posmakowanych ciastek w drugim pokoju, potruchtał w tamtą stronę. Po drodze szturchnął dłoń April swoim mokrym nosem, jakby mówił cześć, skoczył na klamkę i łapą otworzył sobie drzwi.

- Nie krepuj się – powiedział Trener, kiedy cielsko psiaka zniknęło za drzwiami. Za chwilę dało się słyszeć stamtąd szeleszczenie i chrupanie. Mężczyzna przysiadł na brzegu biurka.

- No tak Raziel, jest silny, radzi sobie dobrze, jest wychowankiem elit więc wpojono mu wierność wobec króla. Za samo urodzenie czeka go świetlana przyszłość. Vivian pomyśl, co byś zrobiła gdybym kazał Ci wykonać dyskretne zadanie. Raziel otwiera drzwi kopniakiem i robi dużo szumu wokół siebie, zwyczajnie nie nadaje się do takich zadań. Ty jesteś osobą, która na pierwszy rzut oka się nie zauważa, myślisz za nim działasz, w przeciwieństwie do niektórych – tu wymownie spojrzał na April. Do tego masz bardzo rzadką umiejętność, zwracasz uwagę na szczegóły, na drobne gesty, czy symbole i wyciągasz z nich zdecydowanie więcej informacji oraz wniosków niż przeciętny żołnierz.  W tym oddziale liczy się skuteczność i indywidualne umiejętności, a nie wykonywanie okładanie pięściami. Pod przykrywką tych wyluzowanych zabawowiczów kryją się inteligentne osoby, sam ich dobierałem. Twoje pochodzenie, czy krew nie mają znaczenia. Zobaczymy, jak będziesz się dalej rozwijać, jak się nie uda to trudno, będzie dalej wspinać się po standardowej drabince stopni. Więc zasadniczo nie masz nic do stracenia, możesz tylko skorzystać i nauczyć się wielu rzeczy. To ja osobiście dobieram członków oddziału. Gdyby Rika bardziej się postarała, to również by tam już dołączyła. A Raziel, musi najpierw dorosnąć, zmądrzeć i nabrać pokory.

W międzyczasie Falcon wrócił oblizując się po smakowitej uczcie. Usiadł przed Kaede, zamiatając ogonem buty trenera. Może i boginka się maskowała ale zwierzak od razu wyczuł od niej ten sam zapach i posyłał żebracze spojrzenia – „daj ciacho”.

Spokojną rozmowę przerwało pikanie scoutera umieszczonego dotąd w szufladzie. Mężczyzna niepewnie wyjął go i założył na ucho. Połączenie szybko zostało nawiązane i odezwał się zimny głos, dokładnie taki, jaki znali z ciągle puszczanych przemówień. Król Zell Junior zażądał natychmiastowego stawienia się Reda wraz z April w jego pałacu. Mężczyzna zbladł, wiedział że to była kwestia czasu i że sprzeciw lub ukrywanie dziewczyny nie ma sensu.

- Falcon zabierz Vi na spacer – musiał się jej pozbyć dla jej bezpieczeństwa, jeszcze za chwile Zell każe, aby Vivian aresztowała Arpil albo coś gorszego. Zwierzak posłusznie, choć niechętnie porzucił miasteczkową boginkę złapał delikatnie zębami za koniec kurtki Vi i pociągnął do drzwi. Trener wyłączył urządzenie, po czym powiedział do Kaede:

- To co masz ochotę spróbować pogadam z nim? Ale my się nie znamy.

OOC: Vi i Kaede możecie zdecydować, czy idziecie, czy nie. April proszę poddaj się lekko fabule. Ktoś chętny poudawać NPC Zella?

ZT - Pałac.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Pon Lut 02, 2015 7:41 pm
Nagle pomieszczenie zrobiło się ciasne. Ciągle miałam przeczucie, że coś pójdzie nie tak. Spojrzałam na Kaede, która pierwsza się tutaj pojawiła. June? Dawno jej nie widziałam, chyba ostatni raz w komnacie ducha i czasu? Chepri? Kojarzyłam go jedynie poprzez Braskę. Pamiętałam jak zaopiekował się mną, gdy zostałam porwana i wcale nie chciał mi zrobić krzywdy. Na dźwięk Dragota aż zadrżałam. On? Ten okropny demon? Pamiętała go bardzo dobrze i nie wcale z dobrej strony. Był przeraźliwy i ona sama by mu nie ufała. Czemu nie było z nimi Reda? Chciałam się z nim zobaczyć. No właśnie, kiedy to nastąpi?

- Kaede, nie. Nie przepraszaj mnie i to nie Twoja wina, byłam całkowicie świadoma swoich czynów i decyzji. – przekazałam jej w myślach, nie mogłam zrozumieć dlaczego Kuro może sądzić inaczej. Przecież mnie zna, wie jaka jestem. Zawsze chcę pomagać wszystkim i każdemu z osobna. Każdemu, kto poprosi mnie o pomoc, a ja będę w stanie zrobić cokolwiek. Całego świata nie uratuje, ale jeżeli mogę chociaż jedną istotę zrobię to. Taka właśnie byłam, za dobra. Byłam żołnierzem każdego, kto tylko będzie chciał mnie mieć w swoich szeregach, aby czynić dobro. Zaśmiałam się na słowa Kaede, nakrzyczała na Hika? Jak to on to przyjął? – Faceci, no cóż. Są DZIWNI. Naprawdę to zrobiłaś? Tylko powiem Ci, że na niego to nie zadziała. Znam go już trochę, byłam jego uczennicą, szanuję go za to jaki jest, jakie ma umiejętności. Ciężko trenowałam u niego, za co ma wielki szacunek, bo nie poszło to na marne, ale... zawsze uważa, że ma rację, bo ma tyle lat i chyba tego nie zmienisz.

Do środka przyszła Vi wraz z psem, który również i mi przypadł do gustu. Przeszedł koło mnie, a ja go pogłaskałam po grzbiecie. Oboje wyglądali dosyć zabawnie, ale pewnie przy walce byłoby bardzo poważnie. Nagle blondynka zadała dziwne pytanie; dlaczego ona. Znałam na to odpowiedź i to co odpowiedział Red nie zdziwiło mnie to. Było dokładnie tak samo jak ja myślałam. Może i Ósemka była samotniczką, ale to nigdy nie czyniło jej mniej wiernej osoby. Jako przyjaciółka spełniała zawsze swoją rolę do końca. Była niesamowita, walczyła do końca, zawsze skrywając swoje emocje. Była dzielna, najdzielniejsza kobieta jaką znałam.

Pełnia księżyca to już niedługo. Znowu po głowie przeszły mnie wątpliwości, czy aby dobrze robimy? Ale na to było już za późno, jak się powiedziało A, to trzeba i B. Na zaczepkę dotyczącą tego, że mogłabym być w tym oddziale nie zareagowałam. Wiedziałam o tym, ale nie chciałam. Nigdy nie chciałam być w akademii, nigdy nie chciałam być żołnierzem mordercą. Zostałam obdarzona siłą, ale nie po to, aby zabijać, ale po to aby czynić dobro. Wierzyłam w to całym sercem, kto jak nie ja? Jeżeli każdy przestanie w to wierzyć będą wojny, które pochłoną wiele radości, miłości, będzie wiele płaczu, wiele istot w grobach, które były niewinne, ale na wojnie nikt na to nie patrzy. Kiedyś brat pokazał mi wojnę tylko kazał nikomu nie mówić. Od tamtego czasu nigdy więcej nie chciałam tego widzieć. Różne istoty, które były podporządkowane, bały się własnego cienia, potrafiły donosić na sąsiadów, dzieci. Dzieci bez rodziców, chude, zagłodzone. I śmierć. Stosy trupów. Zacisnęłam pięści. Chciałam walczyć, właśnie po to, aby tego nie oglądać. Dam z siebie wszystko, a nawet więcej. Nigdy więcej wojny. W czasie moich przemyśleń Vi zdążyła już opuścić pomieszczenie, a w scouterze zaczęło się dziać coś dziwnego. Nie byłam głupia, wiedziałam, że to pora na mnie. Nie pod względem śmierci, ale próby. Zostaliśmy tylko we trójkę obserwując siebie nawzajem. Wstałam, rozpięłam swoje długie, kruczoczarne włosy i związałam je wysoko w kucyk, tak aby nic się nie plątało. Wiedziałam, ze Kuro woli mnie w rozpuszczonych, rozczochranych włosach, kiedy jesteśmy sami, ale kiedy mam walczyć preferował związane, mówił, że wyglądam wyglądałam wtedy jak prawdziwa wojowniczka. Jakbym wiedziała, co mnie czeka kiwnęłam głową do Reda.

- Chodźmy. – rzuciłam tylko mu krótkie spojrzenie i odpowiedź. Byłam pewna sama siebie i swojej siły oraz tego, że nie mogę nic zrobić. Każdy mój ruch musi być przemyślany. Będą chcieli mi coś zrobić, muszę się poddać. Muszę być wojowniczką. Taką jakby oczekiwał ode mnie Kuro. Nie mogę postąpić według moich uczuć, tym razem rozsądek musi wygrać. Muszę być spokojna, jak nigdy dotąd, tak aby uratować przyjaciół, tak aby Vi nie miała przeze mnie nieprzyjemności, tak aby cały nasz plan nie ucierpiał, tak aby było dobrze. Pora rozpocząć swój najtrudniejszy test. Wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z walką bezpośrednią, ale z odpowiednim doborem słów i decyzji.

Kuro. Sprostam Twoim wymaganiom. Ten jeden raz, to nie Ty będziesz musiał mnie ratować. Kocham Cię.


Occ: Trening start
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk1000/1000Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Pią Lut 06, 2015 12:02 pm
Post treningowy

Wciąż tryskała entuzjazmem, a jej ciepły i rozmarzony wzrok ogarniał dwójkę przyjaciół. Mogła o nich myśleć inaczej? Cieszyło ją, że podejmują właściwe decyzje i konsekwentnie nimi kroczą, nawet jeśli przeciwności losu jest cała masa. Więc plan jako taki istniał, wydawał się rozsądny, choć poznała tylko zarys. *Co ty wymyśliłeś Red, jak bardzo dalekie są twoje plany? Czy to nie wirus, który zje twoje serce?* Zastanawiała się co może zrobić, aby jego wnętrze wciąż było dobre i gotowe do wspierania słusznej sprawy. Ale póki co trzeba zająć się jakoś Zellem. Trochę przygnębiała ją bezradność, ale z drugiej strony, to zawsze mogła liczyć na śmiertelników, to ich świat, to dobrze, że tylko wspiera ich poczynania. Dzięki temu wciąż mamy pewną równowagę we wszechświecie. Zawisła sobie w powietrzu, analizując cały przebieg sprawy. Jej twarz lekko się zarumieniła, gdy tak pokładała ufność w innych i marzyła o ich szczęściu.
Nagle do pokoju weszła jeszcze jedna osoba. Była to ta zagubiona blondyneczka, której bogini przyglądała się już parę razy. W sercu znów poczuła ponaglenie, żeby zarazić kolejną osobę miłością! Procesy w jej mózgu zaczęły się uwalniać, szykując kolejną porcję ciepła i wsparcia, ale rozsądek z trudem ograniczał wylanie się tego zastrzyku na zewnątrz. Pomógł jej w tym wielki psiak, który był razem z nowoprzybyłą. Mogła skupić swoją uwagę, a raczej udawać, że tak jest, obserwując jego zachowanie. Dzięki boskim zdolnościom była w stanie wczuć się również w jego uczucia i zaśmiała się, zakrywając usta dłonią, gdy załapała jego miłość do ciastek.
Mimo pozornego zajmowania się Falconem, cały czas wgłębiała się w serce Ósemki, jak szpieg infiltrujący tajną bazę. Tak bardzo chciała coś zmienić, aby na jej twarzy w końcu pojawiło się szczęście! Red w tym czasie tłumaczył jej dogłębnie nową funkcję i czemu akurat ona. Kaede mogła poznać kilka jej cech, ale bardziej interesowało ją, czemu na dnie ślicznych oczu jest pustka i brak nadziei…
-Nie mam ciasteczek…- powiedziała smutno, klęcząc tyłem do reszty, a przodem do Falcona. –Ale obiecuję, że załatwię ci paczuszkę dobra?- kontynuowała szeptem, a z braku lako zwierzak ucieszył się obietnicą, zwłaszcza, że pod zasłoną otoczenia, bogini posłała mu złotego motyla, który był jak najlepsza słodycz. Podali sobie łapki na znak umowy.
Włamując się do umysłu blondynki, posłała jej krótką wizję, udając, że to wcale nie ona. Wprowadziła do umysłu Vivian obraz jej serca, otoczonego wielkim murem, gdzie klucz miała tylko ona. Poza tą warownią, był na początku zniszczony świat, ale tylko w wąskim obszarze, bo nieco dalej był piękny krajobraz, otoczony zielenią i pokojem.
-Gdy zamkniesz swoje serce będzie w nim tylko pustka. Szczęście jest w tobie, otwórz się aby po nie sięgnąć.- dostała telepatyczny przekaz, głosem pełnym ciepła i nadziei. Właściwie to nadzieja była tym elementem, którego tak bardzo brakowało w jej sercu… Wiadomość była przekazana oryginalnym głosem Kaede, nieco odmiennym od tego, którym operowała teraz, będąc w kamuflażu. Całość miała wyglądać tak, że to nie halfka bawiąca się z psem jest autorką słów i wizji, ale czy się udało? Cały czas bawiła się z Falconem, sprawiając wrażenie jedynej beztroskiej osoby, mimo że miała ich miliardy, a dokładnie tyle ile jest stworzeń we wszechświecie.
Myśli bogini oderwał Red i jego nagła ostrożność. Król zrobił swój krok, a ona natychmiast stanęła na wprost, obserwując jak może pomóc April. Ta wrażliwa dziewczyna mogła teraz znów zrobić coś zbyt emocjonalnego, ale jej oblicze było odmienione. Kaede spojrzała uważnie na swoją bohaterkę, w której zaszła pewna przemiana. Uśmiechnęła się z dumą. W krótce została jej złożona oferta, aby dołączyła się do nich i pogadała sama z Zellem. Jednak to tylko pobudziłoby jego czujność, że ktokolwiek podejmuje działania przeciwko niemu.
-April będę z tobą, ale nie pójdę z wami. Wyślij mi wiadomość, jeśli będziesz w niebezpieczeństwie, uprowadzę cię w bezpieczne miejsce.- uśmiechnęła się do czarnowłosej, dodając jej otuchy.
-Red. Potrzebuję przekazać plany moim wojownikom. Wyślij mi jak najszybciej szczegóły operacji i powodzenia…- bardzo chciała go przytulić, pewnie nikt tego nie robił już długi czas, ale jakoś nie miała śmiałości. Przekazała telepatycznie swoje emocje i słowa, tak żeby 8 nie nabrała podejrzeń.
-Miło było mi cię poznać.- powiedziała ciepło do Vivian, która była już wyciągana na zewnątrz przez Falcona. –Cześć Falcon!- zawołała za nim. Ona też powinna się gdzieś ruszyć… Może… Może poznałaby tego Raziela…

ZT--> chyba laboratorium
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Sob Lut 07, 2015 4:05 pm
Niepewność była gorsza od lodowego ostrza wbijającego się w żołądek, a upewnienie nieznacznie zmniejszyło lęk. Spojrzenie straciło codzienną beznamiętność i pustkę, mignął w nich cień gdy umknęła wzrokiem w bok. Spokojny głos Trenera i dziwna… Beztroska rozlewająca się po biurze była jak najbardziej jej obca. Nie, nie była nieprzyjemna, ale czuła się od tego nieswojo, prawie tak samo, jak w nowym oddziale. Ze wszystkich sił ukrywała co mogła, starym, sprawdzonym sposobem, nie mogąc jednak schować pewnego strapienia.
- Tak jest, Sir.
Nie mogła zaprzeczyć w ani jedno słowo Trenera – przedstawił Raziela jak najbardziej prawdziwie, no i zaznaczył kilka „zalet” Ósemki. Nikt jej na pierwszy rzut oka nie zauważa… Czy to zaleta czy wada, była to prawda, nigdy nie rzucała się w oczy, nawet jeśli blond strzecha na głowie kłuła wiele spojrzeń. Szczegółowość bywała kłopotliwa, jeśli twierdzić, że jest pochodną pedantyzmu, czego Vivian nie można było zarzucić… Brązowe tęczówki widziały więcej, kojarzyły różne rzeczy oraz fakty. Lepiej nie wiedzieć i żyć w błogiej nieświadomości czy w być czegoś świadom i trapić się tym? Brak wiedzy nie usprawiedliwia braku akcji, tak samo jak samo posiadanie pewnych informacji nie zwalnia z obowiązku brania spraw we własne ręce…
Wizja była tak nagła, że Vivian mało co nie upadła z wrażenia. Opanowała się jednak, dla niepoznaki odgarniając tylko rozczochraną grzywkę z dziwnie zamglonych oczu.
Widziała siebie, otoczoną grubym murem z kolczastych krzewów. Tak gęstym, że nie sposób było przebić się przez niego spojrzeniem. Suche, uzbrojone gałęzie, strzegące jej jak najgorszego więźnia. Klucz… Odłamek szkła w jej dłoni? Ujrzała w nim skrawek swojego odbicia, brązowe oko, które raz zalśniło błękitem by po chwili zamigotać czerwienią. Wiedziała co to znaczy. Boską sztuczką ujrzała ponad murem zgliszcza, tak upiornie przypominające jej zniszczone przez Tsufula miasto, że serce zabolało. A dalej… Zieleń lasu… Ciepły, malowniczy krajobraz ostoi, obietnicy spokoju ducha. I głos pełen słodyczy i miłości, głos jakiego nigdy nie słyszała. Nie w tym życiu, przynajmniej. Szczęście w niej? Jak, gdzie? Nie czuła go, nie czuła tego spokoju do którego lgnęła, którego tak bardzo chciała poczuć. Tylko niewyraźne poczucie pewnego ciepła, które nie tak dawno temu doświadczyła…
Tak szybko jak obraz się pojawił, tak znikł, pozostawiając kolejny zamęt w głowie. Skołowana tym uczuciem Vivian lekko zacisnęła pięści, uspokajając szybkie bicie serca. Wizja uświadomiła jej jedno, jak bardzo pragnie spokoju jej dusza. Wiedziała to, lecz nie czuła, że pragnienie to jest tak silne. Prawie nigdy nie mogła do końca pozwolić sobie na oddech, wojsko Vegety nie wybacza zwłoki. Tutaj była napięta jak struna, pilna, jej uczucia się nie liczyły. Miała swój cel… Piąć się po szczeblach kariery, zdobyć wysoką pozycję by móc coś zmienić. Niech wojsko ma na jakiejś uwadze życie cywili. Niech elita nie obżera się gdy mniej ważni głodują w różnych miejscach planety. Niech życie tych znieważanych będzie lepsze, niech nie wyrzuca się na bezsensowną śmierć tych, którzy jeszcze żyć mogą. Niech Ci, którzy są dostatecznie silni by walczyć, nie tkwią za murem z luksusów, lecz też pójdą w błoto, brud i krew walczyć na równi ze wszystkimi. Może się łudzi tym, że chce przeobrazić prawa Vegety, ale… Dopóki tego nie zrobi, nie myślała o sobie, nie w tym kontekście co jeszcze by chciała oprócz spełnienia „celu”. To było w tej chwili tak odległe jak najwyższa ranga w wojsku… Może kiedyś o tym pomyśli, może… Lecz wizja dopadła ją zbyt mocno. Powieki zaswędziały podejrzanie.
Pikanie wyrwało Natto z zamyślenia. Uważnie, choć nienachalnie przyglądała się jak Trener blednie. Sama znała lodowaty ton Zella, który w nagle cichym pomieszczeniu był bardzo wyraźny. Nie rozumiała słów, lecz cokolwiek się działo, interwencja Króla zapowiadała tylko kłopoty.
Nie miała sił zdziwić się poleceniu Trenera, Falcon machnął ogonem zostawiając towarzystwo nieznajomej kadetki, (swoją drogą, co robiła cały czas u Trenera?) i wpijając kły w krawędź kurtki. Pociągnął ją mrucząc ku drzwiom, tak szybko, że zdążyła ledwie kiwną głową na po żegnanie. Nie zdążyli wyjść, gdy Falcon puścił ubranie, stanął za Ósemką i łbem popchnął ją lekko, acz znacząco do przodu. Spojrzała na niego zmieszana. Warknął ponaglająco.
- Prowadź…
Odparła tylko cicho. Naciągnęła rękaw kurtki i przetarła energicznie powieki, za wszelką cenę chowając łzy, które wymykały się na zewnątrz. Zagryzła zęby, schyliła głowę i do samego wyjścia z Akademii dzielny pies musiał prowadzić halfkę z mętlikiem w głowie.
 
OOC

[zt] ---> Cmentarz
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Biuro Trenera - Page 3 9tkhzk0/0Biuro Trenera - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Biuro Trenera - Page 3 Left_bar_bleue0/0Biuro Trenera - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Czw Kwi 23, 2015 1:15 pm
Pojawił się w biurze Czerwonego trenera tuż na przeciwko siedzącego sayana. Był tu już kiedyś. Ponad dwa lata temu kiedy ratował kolejny raz wnuka. Właściwie nic tu się nie zmieniło. Siedział przy swoim biurku i wertował papierzyska, pewnie świeżo upieczonych adeptów, tuż po akademii, lub dopiero co zwerbowanych...
- Musimy pogadać. Zdążył powiedzieć, aż nie dostał przekazu o ataku na Ziemię tysięcy sayan od June. Nie przejmował się zbytnio ilością małp. Wiedział, że na planecie, na której żył od tak dawna żyło kilka potężnych istot... między innymi Braska. Sama June i Red byli potężniejsi od Hikaru obecnie. Znalazło by się pewnie jeszcze więcej istot, które się nie ujawniały. Bądź co bądź po to trenował właśnie June swego czasu by dała sobie radę w takich sytuacjach, kiedy mistica nie będzie na miejscu. Musiał jej odpowiedzieć czym prędzej.

Znajdź Braskę i powiedz mu to. Sayanie póki nie wylądują na Ziemi nie są zagrożeniem. Walki kosmiczne są dużo łatwiejsze. Wystarczy uszkodzić ich statki. Ktoś tak potężny jak Ty, czy ojciec, a nawet Red poradzicie sobie nawet bez destrukcyjnych technik. Zniszczcie im silniki, niech plazma z nich wycieknie, wtedy same się zniszczą. Jeśli statków jest więcej możecie spróbować zmienić tor ich lotu tak by siebie nawzajem taranowały. Będą fajne fajerwerki. Braska potrafi się teleportować na niewielkie odległości, czego kilka razy byłem świadkiem, poradzicie sobie. Stąd nie mogę nic zrobić niestety. Mogę jedynie zapobiec wylotowi stąd większej ilości okrętów desantowych. Zostawił umysł otwarty, ale przekazał już wszystko co zamierzał. W razie czego doradzi co nie co jeśli będzie taka potrzeba. Teraz jednak musiał wrócić do Czerwonego.

- Walka z królem się zbliża. Zorganizuj swoje komórki, które teraz pewnie gdzieś się kryją na Vegecie i powiedz, że za dwa dni przystąpimy do ataku na pałac bezpośrednio. Będzie nas kilkoro, a w tym bogini Kaede i demon. Kto produkuje nanoboty kontrolujące umysł ? I gdzie jest przekaźnik by przekazywać rozkazy bezpośrednio do kukiełek ? Znalazłem odtrutkę na to, ale mam jej za mało by odtruć wszystkich. By Vegeta nie zalała się małpią krwią musimy działać szybko, przeprowadzić Blitzkrig. Bezpośrednio wedrę się do sali tronowej i wypowiem Agni Kai. Pozostali moi ludzie będą dbać o to by nikt nam nie przeszkadzał. Nie mówił wszystkiego siedzącemu sayanowi bo mu nie ufał. Tamten nie musiał wiedzieć, że za dwa dni teleportuje także tego demona wspomnianego i swego wnuka.... i że to Kuro będzie walczył z królem, a nie sam mistic. Także nie zamierzał wspominać o Netherze.
Sponsored content

Biuro Trenera - Page 3 Empty Re: Biuro Trenera

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito