Iceberg
Czw Mar 07, 2013 3:52 pm
First topic message reminder :
Średnia temperatura: -40 stopni
Planeta Widmo. Trudno jest ją odnaleźć ze względu na jej ogromną orbitę i niewielkie rozmiary. Praktycznie nie ma tam życia (choć kto wie co może spotkać zbłąkanego wędrowca). Minimalna temperatura to nawet - 150 stopni a wiatr niekiedy przekracza nawet 200km/h.
Średnia temperatura: -40 stopni
Planeta Widmo. Trudno jest ją odnaleźć ze względu na jej ogromną orbitę i niewielkie rozmiary. Praktycznie nie ma tam życia (choć kto wie co może spotkać zbłąkanego wędrowca). Minimalna temperatura to nawet - 150 stopni a wiatr niekiedy przekracza nawet 200km/h.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Pią Maj 31, 2013 11:30 pm
Nadzieja umiera ostatnia. Wierzył, że chociaż jakaś część świadomości Altair'a kontroluje poczynania bestii. Niestety, małpiszon niszczący wszystko na swej drodze był zupełnie kimś innym. Deptał wszystko co nawinęło mu się po nogi. Część drzew była już powyrywana, King Kong uznał też, że zabawnie będzie rozrzucać wszędzie naokoło ogromne głazy. A to wszystko przy akompaniamencie przeraźliwego ryku. Złotowłosy przeczesał teren i odetchnął z ulgą, gdy nie wyczuł niczyjej obecności w promieniu kilku kilometrów. Przynajmniej Altozaru nie będzie miał na końce ofiar. Problem zrodzi się dopiero wtedy, gdy przeniesie się w stronę najbliższej osady. Nie może do tego dopuścić.
Wielkiej małpie najwyraźniej nie spodobało się jego towarzystwo. Zaczęło się od kilku nerwowych pacnięć potężnym łapskiem, przed którymi Haz z łatwością umknął. Musiał jednak uważać, spotkanie z kilkutonową, porośniętą gęstą, czarną sierścią kończyną z pewnością nie będzie należeć do najprzyjemniejszych. Lepiej będzie jak się o tym nie przekona na własnej skórze. Małpiszon warczał na niego wściekły, przeszkadzała mu obecność tej natrętnej muchy.
- Raanyy i co ja mam z Tobą zrobić? - zawołał.
Moment zwątpienia, po czym podleciał kilkanaście metrów wyżej. Altozaru, nie mogą trafić go dłonią, postanowił rzucić się na niego, próbując chwycić w paszcze. Wielkie zębiska zacisnęły się o metr od złotowłosego. Tego jeszcze brakowało, żeby został zjedzony przez kompana zamienionego z bezmyślnego King Kong'a. Odleciał jeszcze dalej, tak żeby zniknąć z pola widzenia wielkoluda. Obecność wkurzającego ludka powodowała u niego agresję. Zawisł na tle księżyca i zastanawiał się nad wyjściem z tej sytuacji.
- Jedynym sposobem jest chyba odcięcie ogona - rozmyślał na głos - tyle, że nie mam pewności czy odrośnie. A może Alt nie chciałby się go pozbywać. To będzie ostateczność.
Obejrzał się za siebie i spojrzał na błyszczącą kulę, która zamieniła jego towarzysza w to szalejące coś. Mógłby też zniszczyć źródło promieniowania specjalnych fali. Ale... nie, to głupi pomysł. O wiele rozsądniejsza wydaje się być pierwsza opcja. Musi jednak pomyśleć nad jeszcze innym rozwiązaniem. Pogrążył się w myślach, podczas gdy rozwałka pod nim trwała w najlepsze.
Wielkiej małpie najwyraźniej nie spodobało się jego towarzystwo. Zaczęło się od kilku nerwowych pacnięć potężnym łapskiem, przed którymi Haz z łatwością umknął. Musiał jednak uważać, spotkanie z kilkutonową, porośniętą gęstą, czarną sierścią kończyną z pewnością nie będzie należeć do najprzyjemniejszych. Lepiej będzie jak się o tym nie przekona na własnej skórze. Małpiszon warczał na niego wściekły, przeszkadzała mu obecność tej natrętnej muchy.
- Raanyy i co ja mam z Tobą zrobić? - zawołał.
Moment zwątpienia, po czym podleciał kilkanaście metrów wyżej. Altozaru, nie mogą trafić go dłonią, postanowił rzucić się na niego, próbując chwycić w paszcze. Wielkie zębiska zacisnęły się o metr od złotowłosego. Tego jeszcze brakowało, żeby został zjedzony przez kompana zamienionego z bezmyślnego King Kong'a. Odleciał jeszcze dalej, tak żeby zniknąć z pola widzenia wielkoluda. Obecność wkurzającego ludka powodowała u niego agresję. Zawisł na tle księżyca i zastanawiał się nad wyjściem z tej sytuacji.
- Jedynym sposobem jest chyba odcięcie ogona - rozmyślał na głos - tyle, że nie mam pewności czy odrośnie. A może Alt nie chciałby się go pozbywać. To będzie ostateczność.
Obejrzał się za siebie i spojrzał na błyszczącą kulę, która zamieniła jego towarzysza w to szalejące coś. Mógłby też zniszczyć źródło promieniowania specjalnych fali. Ale... nie, to głupi pomysł. O wiele rozsądniejsza wydaje się być pierwsza opcja. Musi jednak pomyśleć nad jeszcze innym rozwiązaniem. Pogrążył się w myślach, podczas gdy rozwałka pod nim trwała w najlepsze.
- GośćGość
Re: Iceberg
Sob Cze 01, 2013 2:03 am
Altoozaru szalał w najlepsze. Wielka czarna małpa to na pewno był nie codzienny widok, jakby był zaobserwowany przez świadków. Na szczęście Altair na swój trening inteligentnie wybrał miejsce, gdzie jest daleko od jakiegokolwiek życia, a sama podróż do najbliższej osady w jego tempie by trwała z parę godzin. Jednakże bestia nigdzie się nie wybierała, a natrętność saiyana go niezmiernie irytowała...jeśli było to potrzebne do szczęśliwej, bezmyślnej rozwałki. Kto by się spodziewał, że do tej planety przypisany jest naturalny satelita odbijający fale dzięki którym ogoniaści przechodzą transformacje. To będzie dla niego nowość tym bardziej jakby cokolwiek z tego pamiętał. Nowa moc do pozyskania. Niestety nie miał aktualnie jak tego zrobić a najlepszym wyborem byłoby przytrzymanie go tym bardziej, że chyba nie był w stanie cokolwiek zrobić kompanowi. Szczęście w nieszczęściu, że bestia była o wiele wolniejsza niż sam krwistooki. Przynajmniej na koncie nie będzie miał żadnych ofiar. Bestia wciąż próbowała inaczej trafić złotowłosego który to też zręcznie unikał wszystkiego co stwór miał do zaoferowania. Kreatura jednakże miała godny podziwu upór i nie zmieniała swojego miejsca tym bardziej, że całkowicie skupiła się na zniszczeniu irytującego źródła. Nie miał wiec co robić, gdy ten zniknął z jego oczu. Na chwilę przestał cokolwiek robić, by paru sekundach ponownie wrócić do tego co robił wcześniej. Jednakże, gdy małpa popatrzyła się w stronę księżyca ujrzała swojego wroga. Otworzyła szeroko paszczę formując w niej atak zwany Mouth Blastem. Czy Hazard zdoła to uniknąć?
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Wto Cze 04, 2013 11:14 pm
Długo nie pozostał niezauważony. Małpiszon przez chwilę wrócił do swojego ulubionego zajęcia, czyli niszczenia wszystkiego wokół siebie, po czym zauważył sylwetkę złotowłosego odznaczającą się wyraźnie na tle księżyca. Haz pogrążony w myślach nie zdawał sobie z tego sprawy. Dopiero gdy wyczuł skupisko Ki otrząsnął się z zamyślenia.
- Nie ogon to co w takim razie? A może by tak.... nieee, to głupie. Chyba że... O cholera!
Promień energii już mknął w jego stronę. Nie był jakoś specjalnie mocny, lecz jakoś nie uśmiechało mu się przyjmować tego na siebie. Atak trafił w jego rozmazaną sylwetkę - Nashi używając techniki Zanzoken uniknął fali. Spojrzał ze złością na goryla.
- Bezmyślny małpolud! - zawołał.
Nie mógł mieć jednak większych pretensji, Altair nie jest w stanie kontrolować swoich poczynań. Musi jak najszybciej mu w tym pomóc, lub przywrócić go do normalnego stanu. Warunki nie były sprzyjające do planowania, King Kong siał spustoszenie, co wywoływało ogromny hałas, oraz powodowało, że nad całym terenem unosiły się kłęby kurzu i pyłu.
- Ech chyba nie mam wyboru - rzekł zrezygnowany.
Podniósł prawą dłoń do góry by po chwili wytworzyć w niej ostrze Ki. Bez wahania zapikował w dół, w kierunku ogona bestii z zamiarem ucięcia go.
- Nie ogon to co w takim razie? A może by tak.... nieee, to głupie. Chyba że... O cholera!
Promień energii już mknął w jego stronę. Nie był jakoś specjalnie mocny, lecz jakoś nie uśmiechało mu się przyjmować tego na siebie. Atak trafił w jego rozmazaną sylwetkę - Nashi używając techniki Zanzoken uniknął fali. Spojrzał ze złością na goryla.
- Bezmyślny małpolud! - zawołał.
Nie mógł mieć jednak większych pretensji, Altair nie jest w stanie kontrolować swoich poczynań. Musi jak najszybciej mu w tym pomóc, lub przywrócić go do normalnego stanu. Warunki nie były sprzyjające do planowania, King Kong siał spustoszenie, co wywoływało ogromny hałas, oraz powodowało, że nad całym terenem unosiły się kłęby kurzu i pyłu.
- Ech chyba nie mam wyboru - rzekł zrezygnowany.
Podniósł prawą dłoń do góry by po chwili wytworzyć w niej ostrze Ki. Bez wahania zapikował w dół, w kierunku ogona bestii z zamiarem ucięcia go.
- GośćGość
Re: Iceberg
Wto Cze 04, 2013 11:47 pm
Mieszkańcy tej planety nie mieli najwidoczniej zbyt wielkiego szczęścia. Z każdym nowym nieszczęściem. Z każdą nową walką i zwycięstwem. Po każdej opanowanej sytuacji zdarza się po chwili kolejne. Pech prześladował tubylców to fakt. Ogromne stwory były jak katastrofy naturalne, a Altozaru nie był inny. Oczywiście nadal był słabszy niż tamten stwór, ale na pewno potężniejszy od lodowego ptaka i innych. Tak czy inaczej dla zwykłych osób mógł być wyzwaniem nie do pokonania, lecz złotowłosy spokojnie by sobie z nim poradził. Ten jednakże szukał innego sposobu, ale czy go znajdzie? Najłatwiejsze sposoby są najlepsze, takim jest właśnie ucięcie ogona lecz czy na pewno to będzie to? Oozaru tym bardziej się zdenerwował, gdy zauważył, że saiyan uniknął jego fali, choć z początku myślał, że trafił. Lecz gdy widmo się rozmyło, a nic nie spadło na ziemię, małpa wpadła w szał podnosząc ogromną skałę nad głową i gdy tylko zauważyła Hazarda od razu rzuciła nim w jego stronę. Choć głaz był ogromny to rzucony z dużą siłą, niesamowicie szybko leciał w ogoniastego. Ten jednakże nie miał problemu z uniknięciem tego, gdyż zdołał zapikować w dół jak błyskawica. Czarna małpa widząc to chciała złapać go w swoje łapy, lecz nie trafiła w zbyt szybko lecącego złotookiego i wręcz instynktownie przywaliła mu ogonem odrzucając wojownika. Zaryczała głośnie i stąpając podniosła dym i kurz w górę. Dzięki temu nie mogła dojrzeć Hazarda. By go teraz znaleźć posługiwała się nosem i słuchem, dopóki sam kurz by nie opadł.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Sro Cze 05, 2013 11:06 pm
Nie obyło się bez przeszkód na drodze do ogona Altozaru. Pierwszą z nich był ogromny głaz rzucony z taką siłą, że Haz ledwo się przed nim uchylił.
- Nooo masz siłę w tych łapskach - skomentował patrząc jak kamlot rozbija się na najbliższych skałach.
Nie zatrzymał się jednak, leciał dalej. Teraz musiał się zmierzyć z paluchami, każdy wielkości jego samego, które starały się go pochwycić. I z tego pojedynku wyszedł zwycięsko. Zgrabnie uniknął wszystkiego co małpiszon spróbował. Był już parę metrów od ogona. Odchylił rękę do tyłu, by dynamicznym ruchem odciąć ogon. Nagle zauważył jakiś ruch po prawej stronie. Zorientował się za późno. Nie minęła sekunda a wylądował boleśnie w stercie kamieni. King Kong obronił się przy pomocy ogona.
- Auuu - jęknął - a było tak blisko.
Podparł się na rękach i wstał. Nie udało się to spróbuje jeszcze raz. Ki Sword ponownie pojawił się na jego dłoni. Odpalił aurę Super Saiyana i na pełnej szybkości rzucił się by podjąć kolejną próbę odcięcia Altozaru ogona.
- Nooo masz siłę w tych łapskach - skomentował patrząc jak kamlot rozbija się na najbliższych skałach.
Nie zatrzymał się jednak, leciał dalej. Teraz musiał się zmierzyć z paluchami, każdy wielkości jego samego, które starały się go pochwycić. I z tego pojedynku wyszedł zwycięsko. Zgrabnie uniknął wszystkiego co małpiszon spróbował. Był już parę metrów od ogona. Odchylił rękę do tyłu, by dynamicznym ruchem odciąć ogon. Nagle zauważył jakiś ruch po prawej stronie. Zorientował się za późno. Nie minęła sekunda a wylądował boleśnie w stercie kamieni. King Kong obronił się przy pomocy ogona.
- Auuu - jęknął - a było tak blisko.
Podparł się na rękach i wstał. Nie udało się to spróbuje jeszcze raz. Ki Sword ponownie pojawił się na jego dłoni. Odpalił aurę Super Saiyana i na pełnej szybkości rzucił się by podjąć kolejną próbę odcięcia Altozaru ogona.
- GośćGość
Re: Iceberg
Czw Cze 06, 2013 12:42 am
Tym razem szczęśliwie dla ogromnej małpy udało mu się uniknąć ostrego ki sworda, który by pewnie bez problemu odciął cały wielki ogon...a może to by jednak było za mało? Sam Altozaru raczej nie chciałby tego sprawdzić, lecz teraz nie walczył jak wojownik. Był bezmyślny i poruszał się za pomocą dzikiego, zwierzęcego instynktu każącego mu nie tylko przetrwać, ale i zabić, zniszczyć swojego przeciwnika i całe to miejsce. Było jasne, że złotowłosy bez problemu poradzi sobie unikając wielkiego głazu, czy łap stwora, ale pewnie nie spodziewał się oberwania ogonem, częścią ciała której zamierzał się pozbyć. Niezła ironia, mogącą się zakończyć tragicznie dla małpiatki. Ten jednakże był zbyt bezmyślny by to pojąć. Wielka siła, lecz nie umie kontrolować swojej wewnętrznej małpy, prawdziwej mocy swojej rasy. Czy będzie w stanie przez to kiedykolwiek osiągnąć przemianę taką samą jaką ma jego kompan? Jeśli nawet nie może opanować swoich morderczych instynktów, to nie jest godzien dzierżenia takiej potęgi. Ta porażka jednakże nie zmartwiła złotookiego i ten ponownie wyleciał w stronę przemienionego wojownika. Małpa uśmiechnęła się wrednie, choć wątpliwe jest to by wykazywała pozory normalnej inteligencji, choć zwierzęta nie są takie głupie. Lecz ta małpa była niewiarygodnie bezmyślna jak inne Oozaru. Jednakże z pomocą przyszło jej niewiarygodne szczęście. Ryknęła na cały głos i z całej siły ponownie stąpnęła a do góry podniósł się dym i kurz. To nie był problem dla Hazarda który miał możliwość wyczuwania ki, lecz pewnie i tak by go to nieźle zaskoczyło, spowolniło lub podrażniło wzrok, albo węch. Sama małpa wykorzystała to i skoczyła do góry z zamiarem przygniecenia ogoniastego, a sam ogon był trzymany dziwnie blisko, pod takim kątem, że trudno jest go dobrze uciąć.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Czw Cze 06, 2013 10:49 pm
Drugie podejście. Mijał kolejne metry w ułamku sekundy. Pomimo tego Altozaru zauważył złotawą smugę i aż ryknął z wściekłości. Chmary kurzu i pyłu uniosły się do góry po tym jak tupnął swą ogromną nogą. Haz zaczął kaszleć, przymknął lekko powieki. Pomimo tej zasłony nadal wyraźnie widział sylwetkę King Kong'a, nawet bez Ki Feeling. Sugerując się jego pozycją, leciał tam, gdzie powinien znajdować się ogon. Nagle jeden z większych odłamków skalnych, o cienkim i ostrym brzegu, trafił go w łuk brwiowy.
- Szlag! - krzyknął.
Krew zalała mu powiekę, ciemnoczerwone kropelki "płynęły" za nim w powietrzu. Na moment stracił z oczu małpiszona. Prawą ręką przetarł oko. W tym momencie rozległ się huk. Spojrzał jednym ślepiem w górę. Altozaru wyskoczył w górę i szykował się do lądowania prosto na maleńkim Saiyan'ie. Nie było czasu na ucieczkę, zdążył jedynie podnieść ręce do góry.
Aż zatrzęsła się ziemia, gdy goryl wylądował. W miejscu prawej stopy wytworzyło się kilkumetrowe zagłębienie, a naokoło porobiły się charakterystyczne pęknięcia. Podobnie było z drugiej strony, z tym że lewa stopa była lekko uniesiona. To właśnie tam złotowłosy walczył o to, by nie stać się płaskim plackiem. Stał na ugiętych nogach, rękoma podtrzymując nogę bestii ważącej dziesiątki ton. Mięśnie miał napięte do granic możliwości, zęby mocno zaciśnięte. Gdyby odpuścił chociaż na moment to byłoby po nim. King Kong chyba wyczuł, że coś jest nie tak. Po chwili nacisk zwiększył się. Kolana Haz'a ugięły się jeszcze bardziej, niemalże stykały się z podłożem. Jeśli tak dalej pójdzie, to zostanie zgnieciony.
- Nieee.... nie mogę... - wyjęczał.
Zamknął oczy i zebrał tyle sił ile tylko był w stanie. Przez myśl przeszła mu myśl, by wystrzelić z dłoni falę uderzeniową, lecz mógłby poważnie skrzywdzić kompana, a tego nie chciał. Sytuacja była podobna do tej sprzed 2 dni. Znów był na skraju wytrzymałości, lecz wiedział że musi dać z siebie jeszcze więcej, inaczej marny jego los. Nacisk zwiększył się nieco bardziej. Stopy złotowłosego zaczęły zagłębiać się w ziemię. Nie ma czasu, musi działać.
- Tyyyy.... ty..... ZŁAŹ ZE MNIE!
Rozbłysła złotawa poświata. Źrenice w tym kolorze jakby zanikły pozostawiając samo białko. Żyły na całym ciele były aż nadto widoczne. Na prawym przedramieniu pojawił się jakiś czarny kształt, lecz po chwili zniknął. Jego sylwetka jakby się powiększyła, mięśnie urosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Haz skumulował w sobie całą moc i odepchnął od siebie stopę Olbrzyma. Małpiszon wzniósł się parę metrów wyżej, po czym opadł na pobliskie skały. Pośrodku płytkiego krateru stał Haz. Nadal był jakiś "inny", wpatrywał się z nienawiścią w Altozaru. Od wewnątrz wypełniało go pragnienie zemsty. Odbił się od podłoża i ruszył na małpę. Potężny kopniak wylądował na jej twarzy. Saiyan zrobił salto w powietrzu, po czym wylądował nieopodal. Stał tak jeszcze przez chwilę, zaciskając ze złości pięści, po czym.... czar prysł. Oczy wróciły do poprzedniego stanu, złota aura zanikła. "Powietrze" powoli z niego uszło. Oddychał ciężko, jakby własnie przebiegł parę kilometrów.
- Co to.... co ja przed chwilą zrobiłem? - spytał sam siebie.
Zadziałał automatycznie, przez tą krótką chwilę zależało mu tylko na jednym: zadać ból przeciwnikowi. Odwdzięczyć mu się pięknym za nadobne. Ale jak właściwie to się stało? Nigdy nie czuł czegoś podobnego. Przekroczył jakąś granicę, poszedł o krok dalej niż podczas siłowania się falami uderzeniowymi z ogromnym gadem. Czy to było jego maksimum, jego cały potencjał? W normalnych warunkach nie byłby w stanie wykrzesać z siebie takiej energii, do tego potrzebna była ekstremalna sytuacja. Musi to kiedyś powtórzyć. A tymczasem skupił swój wzrok na Altozaru, który zapewne eksploduje złością.
OCC:
Takie malutkie wprowadzenie do ASSJ i do czegoś jeszcze, ale o tym później. Zmiana charakteru nie ma nic wspólnego z żadną przemianą, po prostu taki jest Haziu, czasem mu nerwy puszczają. ^^
- Szlag! - krzyknął.
Krew zalała mu powiekę, ciemnoczerwone kropelki "płynęły" za nim w powietrzu. Na moment stracił z oczu małpiszona. Prawą ręką przetarł oko. W tym momencie rozległ się huk. Spojrzał jednym ślepiem w górę. Altozaru wyskoczył w górę i szykował się do lądowania prosto na maleńkim Saiyan'ie. Nie było czasu na ucieczkę, zdążył jedynie podnieść ręce do góry.
Aż zatrzęsła się ziemia, gdy goryl wylądował. W miejscu prawej stopy wytworzyło się kilkumetrowe zagłębienie, a naokoło porobiły się charakterystyczne pęknięcia. Podobnie było z drugiej strony, z tym że lewa stopa była lekko uniesiona. To właśnie tam złotowłosy walczył o to, by nie stać się płaskim plackiem. Stał na ugiętych nogach, rękoma podtrzymując nogę bestii ważącej dziesiątki ton. Mięśnie miał napięte do granic możliwości, zęby mocno zaciśnięte. Gdyby odpuścił chociaż na moment to byłoby po nim. King Kong chyba wyczuł, że coś jest nie tak. Po chwili nacisk zwiększył się. Kolana Haz'a ugięły się jeszcze bardziej, niemalże stykały się z podłożem. Jeśli tak dalej pójdzie, to zostanie zgnieciony.
- Nieee.... nie mogę... - wyjęczał.
Zamknął oczy i zebrał tyle sił ile tylko był w stanie. Przez myśl przeszła mu myśl, by wystrzelić z dłoni falę uderzeniową, lecz mógłby poważnie skrzywdzić kompana, a tego nie chciał. Sytuacja była podobna do tej sprzed 2 dni. Znów był na skraju wytrzymałości, lecz wiedział że musi dać z siebie jeszcze więcej, inaczej marny jego los. Nacisk zwiększył się nieco bardziej. Stopy złotowłosego zaczęły zagłębiać się w ziemię. Nie ma czasu, musi działać.
- Tyyyy.... ty..... ZŁAŹ ZE MNIE!
Rozbłysła złotawa poświata. Źrenice w tym kolorze jakby zanikły pozostawiając samo białko. Żyły na całym ciele były aż nadto widoczne. Na prawym przedramieniu pojawił się jakiś czarny kształt, lecz po chwili zniknął. Jego sylwetka jakby się powiększyła, mięśnie urosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Haz skumulował w sobie całą moc i odepchnął od siebie stopę Olbrzyma. Małpiszon wzniósł się parę metrów wyżej, po czym opadł na pobliskie skały. Pośrodku płytkiego krateru stał Haz. Nadal był jakiś "inny", wpatrywał się z nienawiścią w Altozaru. Od wewnątrz wypełniało go pragnienie zemsty. Odbił się od podłoża i ruszył na małpę. Potężny kopniak wylądował na jej twarzy. Saiyan zrobił salto w powietrzu, po czym wylądował nieopodal. Stał tak jeszcze przez chwilę, zaciskając ze złości pięści, po czym.... czar prysł. Oczy wróciły do poprzedniego stanu, złota aura zanikła. "Powietrze" powoli z niego uszło. Oddychał ciężko, jakby własnie przebiegł parę kilometrów.
- Co to.... co ja przed chwilą zrobiłem? - spytał sam siebie.
Zadziałał automatycznie, przez tą krótką chwilę zależało mu tylko na jednym: zadać ból przeciwnikowi. Odwdzięczyć mu się pięknym za nadobne. Ale jak właściwie to się stało? Nigdy nie czuł czegoś podobnego. Przekroczył jakąś granicę, poszedł o krok dalej niż podczas siłowania się falami uderzeniowymi z ogromnym gadem. Czy to było jego maksimum, jego cały potencjał? W normalnych warunkach nie byłby w stanie wykrzesać z siebie takiej energii, do tego potrzebna była ekstremalna sytuacja. Musi to kiedyś powtórzyć. A tymczasem skupił swój wzrok na Altozaru, który zapewne eksploduje złością.
OCC:
Takie malutkie wprowadzenie do ASSJ i do czegoś jeszcze, ale o tym później. Zmiana charakteru nie ma nic wspólnego z żadną przemianą, po prostu taki jest Haziu, czasem mu nerwy puszczają. ^^
- GośćGość
Re: Iceberg
Pią Cze 07, 2013 12:01 am
Małpa na pewno cieszyła się ze swojego wspaniałego zwycięstwa, gdy coś takiego zadziałało. Jednak małpa posiadała jakieś śladowe zasoby inteligencji ale nadal nie był niczym innym, niż zwykłym zwierzęciem. Potworem znającym tylko pojęcie zniszczenia i śmierci, lubującym się w walce i niszczeniu. Prawdziwa katastrofa naturalna która nawiedziła tą planetę. Nawet złotowłosy, wspaniały wojownik dał się zaskoczyć bestii, która z bezwzględnością to wykorzystała. Odłamek nie tylko zranił saiyana, ale także stworzył dogodny moment dla ataku i nieźle go zaskoczył. Udanym skokiem udało mu się przygnieść ogoniastego. Tylko sekundy dzieliły go od całkowitego zmiażdżenia. Jednakże tym razem to szczęście było po jego stronie. Hazard jakimś tylko sobie znanym sposobem, zdołał się uratować i przytrzymać nogę bestii. Stwór świętował zwycięstwo rycząc głośno i bijąc się łapami po torsie. To jednakże było tylko chwilowe. Wielki podmuch energii wypuszczony od wojownika wyrzucił Altozaru na skały, sprawiając mu lekki ból. To jednakże nie był koniec tego co miało go spotkać i potężnym kopniakiem oberwał w twarz. Siła była tak ogromna w tej krótkiej formie, że małpa wylądowała na kolejnej skale rozwalając je doszczętnie. Nie toczyło się to dobrze dla Oozaru. Ta cała sytuacja nie była nawet na rękę Altairowi. Nie był jednakże w stanie na razie przezwyciężyć swoje instynkty, choć może kiedyś będzie w stanie to zrobić. Ten kopniak nie tylko sprawił mu ból, ale jeszcze bardziej rozeźlił bestie. Wypruła z całej swojej szybkości, z żądzą mordu w oczach w stronę saiyana i w pewnym momencie skoczyła do góry, a w międzyczasie w pysku tworzyła kolejną falę, wypuszczając ją szybko w stronę Złotowłosego. To nie ma odpowiedniej mocy by dotkliwie zranić planetę, ale krater pewnie będzie niezły. Czy nie ma innego sposobu na pokonanie Altozaru, niż ucinając mu ogon?
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Nie Cze 09, 2013 11:07 pm
Nadal był trochę skołowany. To co wydarzyło się przed momentem jakby do niego nie docierało. Altozaru tymczasem wkurzył się nie na żarty. Na pełnej szybkości ruszył w stronę złotowłosego. Małpiszon nie był zbyt szybki, ale nagły skok do góry był zaskakujący. A jeszcze bardziej to, co wówczas nastąpiło. Po raz drugi w krótkim odstępie czasu, goryl zaczął kumulować w pysku Ki. Haz znajdował się pod nim, co oznacza, że gdy uniknie tego ataku, to oberwać może planeta. Nie był do końca pewien, czy taka energia wystarczy do spowodowania pokaźnych strat. Nie może ryzykować. Fala pomknęła w jego stronę. Podniósł wyżej prawą dłoń i skupił w niej sporo ilość Ki. Ciekawe czy mu się to uda? Zaraz się okaże. Odchylił ramie do tyłu, zupełnie jakby chciał skontrować atak i czekał. W odpowiednim momencie uderzył. To było dziwnie uczucie, energia nie miała jakiejś określonej konsystencji, ale czuł ją. Przez chwilę siłował się z falą, by po chwili wyjść zwycięsko z tego starcia. Wysłał pocisk daleko w przestworza, gdzie ten po paru sekundach eksplodował. Przez moment na planecie zrobiło się zupełnie jasno. Złotowłosy tymczasem umknął gdzieś na bok, uciekając z pola widzenia Altozaru. Musi się przez chwilę zastanowić. Odcięcie ogona należy do ekstremalnych zadań, gdy tylko próbuje się zbliżyć, to King Kong natychmiast reaguje. Jak przywrócić go do normalnej postaci bez podchodzenia bliżej? Jak zrobić to na odległość?
I nagle go olśniło! Jak mógł o tym zapomnieć! Dopiero co się tego nauczył - Telepatia! Jeżeli gdzieś tam jest cząstka świadomości Altair'a to musi przemówić jej do rozumu. Inaczej się nie da. Zamknął oczy i skoncentrował się na Ki bestii znajdującej się nieopodal, by po chwili przywołać do głowy obraz towarzysza. Nadanie komunikatu trochę mu zajmie, jeszcze nie przychodzi mu to naturalnie. Miał nadzieję, że małpiszon w tym czasie niczego poważnego nie zmaluje.
I nagle go olśniło! Jak mógł o tym zapomnieć! Dopiero co się tego nauczył - Telepatia! Jeżeli gdzieś tam jest cząstka świadomości Altair'a to musi przemówić jej do rozumu. Inaczej się nie da. Zamknął oczy i skoncentrował się na Ki bestii znajdującej się nieopodal, by po chwili przywołać do głowy obraz towarzysza. Nadanie komunikatu trochę mu zajmie, jeszcze nie przychodzi mu to naturalnie. Miał nadzieję, że małpiszon w tym czasie niczego poważnego nie zmaluje.
- GośćGość
Re: Iceberg
Pon Cze 10, 2013 1:08 am
Małpiszon już w duchu świętował zwycięstwo. Jasne było dla niego bowiem to, że albo oberwie złotowłosy albo planeta, nie byłby w stanie zatrzymać jego potężnej fali. A tym razem jednakże los nie był łaskawy dla małpki. Hazard zbierając w sobie energię zdołał skontrować atak i go odbić daleko w przestworza. To niezmiernie zdenerwowało goryla, a tym bardziej, że jego towarzysz mu zniknął z pola widzenia. To tak rozjuszyło małpę, że ten zaczął skakać, ryczeć i bić siebie łapami po klacie, a następnie przystąpił do bezmyślnego niszczenia. Wyrwał jedno z drzew i rąbnął nim o drugie. Wziął także jeden z głazów będących nieopodal i bawił się w kręgle, puszczając to po ziemi i rozwalając drzewa...choć trudno było to nazwać kręglami bo zamiast się toczyć to głaz po prostu przefrunął niszcząc spore połacie lasu. Tymczasem Hazard obmyślał pewien plan i nagle wpadł na pomysł. Użycie telepatii może być kluczem do jego zwycięstwa. Sukcesu inteligencji i mowy nad bezmyślną siłą i głupotą. I taki to był też plan. Oczywiście jasne było to, że tak szybko nie uda się saiyanowi "uratować" Altaira spod mocy księżyca, ale może to na pewno dać czas na zatrzymanie małpiatki. Tak też się stało. Przez chwilę się nic nie działo, lecz gdy moc telepatii dotarła do umysłu Altaira zdołała powstrzymał Altozaru przed dalszym niszczeniem...choć na trochę. Jak to zwycięstwo wykorzysta Hazard? Sama noc zbliżała się ku końcowi i całkiem możliwe, że zwykłe powstrzymywanie Oozaru będzie prawdziwym zwycięstwem ponieważ bez mocy księżyca, saiyanie nie są w stanie wykorzystać potęgi wewnętrznej małpy. Księżyc powoli zachodził.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Wto Cze 11, 2013 10:52 am
Ciężko było mu się skupić, gdyż Altozaru znów zaczął szaleć. Wyrywał kolejne drzewa, rzucać wszędzie naokoło wielkimi głazami, skakał, ryczał, bił się pięściami po klacie. W takich warunkach użycie telepatii było bardzo trudne. Zamknął oczy by nie oglądać tej całej demolki w wykonaniu Altair'a. Przydałyby mu się zatyczki do uszu, gdyż hałas był nieziemski, nie zdziwiłby się gdyby połowa mieszkańców planety nie mogła z tego powodu zasnąć. Musiał sobie radzić bez tego. Oddychał powoli i rytmicznie. I wreszcie poczuł, iż jest gotów do nadania komunikatu. Otworzył oczy.
- Altair! Wiem, że tam jesteś. Tu Hazard. Patrzę właśnie jak demolujesz ogromne tereny Iceberg. Musisz nad tym zapanować! Musisz odzyskać kontrolę nad własnymi poczynaniami, bo ten wielki małpiszon zniszczy wszystko! Jesteś w stanie to zrobić, dasz radę! Cały czas jestem obok i zrobię co w mojej mocy by Ci pomóc.
Miał nadzieję, że przemówił mu do rozumu. Póki co pozostanie w ukryciu, jego widok może spowodować kolejny napad złości u King Kong'a. Ten sposób powinien zadziałać. A jeśli nie to cóż, znów spróbuje odciąć ogon.
- Altair! Wiem, że tam jesteś. Tu Hazard. Patrzę właśnie jak demolujesz ogromne tereny Iceberg. Musisz nad tym zapanować! Musisz odzyskać kontrolę nad własnymi poczynaniami, bo ten wielki małpiszon zniszczy wszystko! Jesteś w stanie to zrobić, dasz radę! Cały czas jestem obok i zrobię co w mojej mocy by Ci pomóc.
Miał nadzieję, że przemówił mu do rozumu. Póki co pozostanie w ukryciu, jego widok może spowodować kolejny napad złości u King Kong'a. Ten sposób powinien zadziałać. A jeśli nie to cóż, znów spróbuje odciąć ogon.
- GośćGość
Re: Iceberg
Wto Cze 11, 2013 2:30 pm
W czasie gdy Hazard starał się skoncentrować małpa co i rusz mu w tym przeszkadzała bezmyślnie wszystko niszcząc. Czy nie ma innego sposobu na powstrzymanie Altozaru? Tak czy inaczej nie można było się poddawać. Kolejne uderzenie, kolejne bicie serca, kolejny wybryk małpy. Oozaru doskonale by się bawił, gdyby nie przeszkadzał mu ogoniasty. Szczęściem w nieszczęściu było to, że jest to teren niezamieszkały a małpiatce nie śpieszyło się zmienić miejsce, by poczynić jeszcze większe szkody. Aż w końcu po dłuższym czasie złotookiemu udało się wysłać komunikat telepatycznie wprost do uśpionego Altaira...
Krwistooki obudził się w dziwnym czarnym pomieszczeniu. Rozejrzał się po okolicy. Nie wiedział, gdzie jest ani jak się tu znalazł. Nawet nic nie pamiętał. Pochodził chwilę w ciemnościach, aż dojrzał...czerwone oczy i zobaczył siebie.
-Nie różnisz się niczym ode mnie. A wiesz czemu? Bo ja i ty to jedność.
Altair nie zamierzał słuchać tego cholernego demona, lecz nie miał pojęcia jak się stąd wydostać.
-Nigdy tego nie zaakceptuje.
Odrzekł do swojego "prawdziwego ja".
-Na prawdę? A teraz sam wszystko niszczysz pod postacią wielkiej małpy...jakie to wspaniałe.
Zaśmiał się głośno, a jego głos rozchodził się po ciemnościach. Czarnowłosy nie mógł w to uwierzyć...On na pewno kłamie. A jeśli mówi prawdę? To co może być w stanie zrobić? Rozmyślał tak, gdy nagle usłyszał jakiś znajomy głos...
"-Hazard? To ty? A więc jednak to prawda....rozumiem postaram się zrobić co w mojej mocy, a ty tymczasem powstrzymaj moje ciało."
Oczywiście sam Altair nie wiedział, że księżyc powoli zachodził, i ta jego wewnętrzna walka skończy się szybciej niż się spodziewa.
-W takim stanie nie jest dla ciebie możliwe zawładnięcie nad saiyańskim instynktem.
Odpowiedział mu demon.
-Ale tak czy inaczej muszę spróbować...nie zamierzam się poddać.
Małpa dziwnym trafem zdołała dojrzeć ogoniastego i już pędziła w jego kierunku, wyciągając po niego swoje łapy. Po chwil stało się coś dziwnego i po prostu się zatrzymały tuż przed schwytaniem Hazarda.
Krwistooki obudził się w dziwnym czarnym pomieszczeniu. Rozejrzał się po okolicy. Nie wiedział, gdzie jest ani jak się tu znalazł. Nawet nic nie pamiętał. Pochodził chwilę w ciemnościach, aż dojrzał...czerwone oczy i zobaczył siebie.
-Nie różnisz się niczym ode mnie. A wiesz czemu? Bo ja i ty to jedność.
Altair nie zamierzał słuchać tego cholernego demona, lecz nie miał pojęcia jak się stąd wydostać.
-Nigdy tego nie zaakceptuje.
Odrzekł do swojego "prawdziwego ja".
-Na prawdę? A teraz sam wszystko niszczysz pod postacią wielkiej małpy...jakie to wspaniałe.
Zaśmiał się głośno, a jego głos rozchodził się po ciemnościach. Czarnowłosy nie mógł w to uwierzyć...On na pewno kłamie. A jeśli mówi prawdę? To co może być w stanie zrobić? Rozmyślał tak, gdy nagle usłyszał jakiś znajomy głos...
"-Hazard? To ty? A więc jednak to prawda....rozumiem postaram się zrobić co w mojej mocy, a ty tymczasem powstrzymaj moje ciało."
Oczywiście sam Altair nie wiedział, że księżyc powoli zachodził, i ta jego wewnętrzna walka skończy się szybciej niż się spodziewa.
-W takim stanie nie jest dla ciebie możliwe zawładnięcie nad saiyańskim instynktem.
Odpowiedział mu demon.
-Ale tak czy inaczej muszę spróbować...nie zamierzam się poddać.
Małpa dziwnym trafem zdołała dojrzeć ogoniastego i już pędziła w jego kierunku, wyciągając po niego swoje łapy. Po chwil stało się coś dziwnego i po prostu się zatrzymały tuż przed schwytaniem Hazarda.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Wto Cze 11, 2013 10:18 pm
Uważnie obserwował poczynania Altozaru. W początku nic się nie zmieniło, nadal rozwalał wszystko co znalazło się w zasięgu jego łap. Haz myśląc, iż komunikat nie dotarł do adresata powtórzył wiadomość. Był tak skupiony na tej czynności, że nie zauważył jak niebo zaczyna robić się jasne. Najwyraźniej ta noc nie należała do najdłuższych. Wkrótce księżyc zajdzie, a wraz z tym skończą się ich problemy. Chociaż czy to dobrze pozwolić na takie zakończenie? Czy nie lepiej, by Altair nauczył się kontrolować swe poczynania w tej formie? Zapewne do takich wniosków doszedłby złotowłosy, gdyby miał czas na przemyślenia. Lecz sytuacja na to , musi jak najszybciej zakończyć tę maskaradę. Tym bardziej, iż jest na dobrej drodze. Altozaru stanął w bezruchu. Czyżby usłyszał w myślach jego głos? Najprawdopodobniej tak właśnie było. Mimowolnie obniżył swą pozycję. Był teraz na tej samej wysokości, co twarz małpioszona. Nadal się nie ruszał, opuścił łeb w dół wpatrując się pustym wzrokiem w ogromną dziurę, którą niedawno sam utworzył - miejsce gdzie omal nie zdeptał swego kompana. Haz ponownie skoncentrował swe myśli na towarzyszu.
- Nie daj się! Chyba nie pozwolisz by ktoś kierował Twoimi poczynaniami?
W tym momencie goryl jakby otrząsnął się z zamyślenia. Obejrzał się w bok i zauważył jego sylwetkę. Rozwścieczony ruszył w jego stronę, wyciągając do niego łapy. Złotowłosy stał jednak niewzruszony. Coś mówiło mu, że to się dobrze skończy. I miał rację. Dłonie Altozaru zatrzymały się ze 2 metry przed jego ciałem. Saiyan uśmiechnął się lekko, spojrzał małpie w oczy i telepatycznie wysłał mu coś jeszcze: obrazy z ich pobytu na tej planecie, ukazujące ich wspólne przygody, walkę na śmierć i życie, a także osoby, które poznali, a które okazały im dobroć: Aurorę, Sitkę i Babunię Tanane.
- Widzisz - rzekł już na głos - to właśnie jesteś Ty. Nie jakaś bezmyślna, niszcząca wszystko małpa. Nashi Altair Drake - wojownik, którego cechuje odwaga, honor i poświęcenie. Wróć Alt, wiem że jesteś w stanie to zrobić.
- Nie daj się! Chyba nie pozwolisz by ktoś kierował Twoimi poczynaniami?
W tym momencie goryl jakby otrząsnął się z zamyślenia. Obejrzał się w bok i zauważył jego sylwetkę. Rozwścieczony ruszył w jego stronę, wyciągając do niego łapy. Złotowłosy stał jednak niewzruszony. Coś mówiło mu, że to się dobrze skończy. I miał rację. Dłonie Altozaru zatrzymały się ze 2 metry przed jego ciałem. Saiyan uśmiechnął się lekko, spojrzał małpie w oczy i telepatycznie wysłał mu coś jeszcze: obrazy z ich pobytu na tej planecie, ukazujące ich wspólne przygody, walkę na śmierć i życie, a także osoby, które poznali, a które okazały im dobroć: Aurorę, Sitkę i Babunię Tanane.
- Widzisz - rzekł już na głos - to właśnie jesteś Ty. Nie jakaś bezmyślna, niszcząca wszystko małpa. Nashi Altair Drake - wojownik, którego cechuje odwaga, honor i poświęcenie. Wróć Alt, wiem że jesteś w stanie to zrobić.
- GośćGość
Re: Iceberg
Wto Cze 11, 2013 11:15 pm
Hazard wpadł na jakże genialny pomysł dzięki któremu ogon saiyana przetrwa. Tym bardziej, że sama walka zmęczyłaby obu, a potęga telepatii i słowa może zdziałać cuda. Sam małpiszon został powstrzymany na ten czas, lecz za nim zostanie pokonany to noc się skończy a księżyc zajdzie...
Altair wiedział, że musi coś zrobić, ale nie miał pojęcia jak powstrzymać tą bestie. Jego drugie ja widząc to westchnęło, lecz poczęło gdzieś iść. Wzrokiem kazał podążać za sobą i tak właśnie postąpił krwistooki. Wkrótce obaj znaleźli się przed ogromną bramą ze znakiem małpy.
-Tutaj właśnie znajduje się szalejąca małpa. Na co dzień jest uśpiona ale podczas pełni księżyca nieźle szaleje co sprawia, że przejmuję ona kontrolę nad twoim ciałem...resztę znasz. Jeśli chcesz się z nią zmierzyć to droga wolna, lecz nie zdołasz jej teraz pokonać.
Po tych słowach zniknął jak nocny cień. Jakby był marą, czymś co nie istnieje, a jednak było nieodłączną częścią czarnowłosego. Ogoniasty doskonale wiedział co trzeba zrobić. Bez strachu dotknął ręką wrót które ze zgrzytem się otworzyły. Po przekroczeniu ich progu znalazł się w jakimś koloseum a w oddali stał...Oozaru! Był ogromny, czarny. Jednym słowem wielki goryl. Jego ogon niespokojnie latał na wszystkie strony. Gdy popatrzył się wyżej na miejscu gdzie zazwyczaj siedzi władca, był Lethal patrzący na nich z uśmiechem.
-Zobaczymy jak ci pójdzie...
Nie zdołał nawet dokończyć swoich słów a małpa już pobiegła na Altaira rycząc głośno. Krwistooki nie zdołał odskoczyć i został dość szybko pochwycony. Był miażdżony przez swój instynkt. Nie był w stanie na razie zagrozić Oozaru. Czy to koniec? Lethal patrzył na to pustym wzrokiem, był zawiedziony. Czarnowłosy już myślał, że zostanie pokonany przez swoją małpę lecz przed jego oczami pojawiły się obrazy ludzi którzy byli dla nich dobrzy na tej planecie. Tanana...Sitka...Aurora...Następnie słowa Hazarda zadziałały na niego jak zimny strumień wody. Nie spodziewał się po nim takich słów.
-On ma rację...nie mogę zawieść. NIE MOGĘ SIĘ PODDAĆ!
Krzyknął na cały głos uwalniając całą swą siłę. Odrzucił tym samym mroczną małpę w wydostając się z jej uścisku. Demon patrzył na to ze zdziwieniem...ale i z uśmiechem. Oczywiście to nie był koniec lecz...nagle całe miejsce się zmieniło na pustkę a małpa znalazła się w klatce. Co się dzieje?
Podczas wewnętrznego pojedynku Altozaru nic nie robił. Najwidoczniej Altair skutecznie powstrzymał jego ciało od dalszych wybryków. W tym momencie księżyc zaszedł a słońce powoli wschodziło by znaleźć się na niebie. Tak minęła cała noc. Oozaru zaczął się zmniejszać i tracił owłosienie. W kraterze był saiyan-jin w swojej zbroi. Udało im się. Powstrzymali małpę dopóki nie skończyła się noc. Tak czy inaczej nie zamierza się poddać. Zamierza opanować swoją wewnętrzną małpę ale najpierw...popatrzył na to co zrobił. Wszystko pamiętał...to że prawie zabił swojego towarzysza. Powoli zaczął wstawać i popatrzył się w oczy Hazarda.
-Dziękuję, że mi pomogłeś. Twoje słowa pomogły stawić mi czoła bestii...nie zdołałem jej pokonać bo noc się skończyło...i jeszcze jedno. Przepraszam...za wszystko.
Altair wiedział, że musi coś zrobić, ale nie miał pojęcia jak powstrzymać tą bestie. Jego drugie ja widząc to westchnęło, lecz poczęło gdzieś iść. Wzrokiem kazał podążać za sobą i tak właśnie postąpił krwistooki. Wkrótce obaj znaleźli się przed ogromną bramą ze znakiem małpy.
-Tutaj właśnie znajduje się szalejąca małpa. Na co dzień jest uśpiona ale podczas pełni księżyca nieźle szaleje co sprawia, że przejmuję ona kontrolę nad twoim ciałem...resztę znasz. Jeśli chcesz się z nią zmierzyć to droga wolna, lecz nie zdołasz jej teraz pokonać.
Po tych słowach zniknął jak nocny cień. Jakby był marą, czymś co nie istnieje, a jednak było nieodłączną częścią czarnowłosego. Ogoniasty doskonale wiedział co trzeba zrobić. Bez strachu dotknął ręką wrót które ze zgrzytem się otworzyły. Po przekroczeniu ich progu znalazł się w jakimś koloseum a w oddali stał...Oozaru! Był ogromny, czarny. Jednym słowem wielki goryl. Jego ogon niespokojnie latał na wszystkie strony. Gdy popatrzył się wyżej na miejscu gdzie zazwyczaj siedzi władca, był Lethal patrzący na nich z uśmiechem.
-Zobaczymy jak ci pójdzie...
Nie zdołał nawet dokończyć swoich słów a małpa już pobiegła na Altaira rycząc głośno. Krwistooki nie zdołał odskoczyć i został dość szybko pochwycony. Był miażdżony przez swój instynkt. Nie był w stanie na razie zagrozić Oozaru. Czy to koniec? Lethal patrzył na to pustym wzrokiem, był zawiedziony. Czarnowłosy już myślał, że zostanie pokonany przez swoją małpę lecz przed jego oczami pojawiły się obrazy ludzi którzy byli dla nich dobrzy na tej planecie. Tanana...Sitka...Aurora...Następnie słowa Hazarda zadziałały na niego jak zimny strumień wody. Nie spodziewał się po nim takich słów.
-On ma rację...nie mogę zawieść. NIE MOGĘ SIĘ PODDAĆ!
Krzyknął na cały głos uwalniając całą swą siłę. Odrzucił tym samym mroczną małpę w wydostając się z jej uścisku. Demon patrzył na to ze zdziwieniem...ale i z uśmiechem. Oczywiście to nie był koniec lecz...nagle całe miejsce się zmieniło na pustkę a małpa znalazła się w klatce. Co się dzieje?
Podczas wewnętrznego pojedynku Altozaru nic nie robił. Najwidoczniej Altair skutecznie powstrzymał jego ciało od dalszych wybryków. W tym momencie księżyc zaszedł a słońce powoli wschodziło by znaleźć się na niebie. Tak minęła cała noc. Oozaru zaczął się zmniejszać i tracił owłosienie. W kraterze był saiyan-jin w swojej zbroi. Udało im się. Powstrzymali małpę dopóki nie skończyła się noc. Tak czy inaczej nie zamierza się poddać. Zamierza opanować swoją wewnętrzną małpę ale najpierw...popatrzył na to co zrobił. Wszystko pamiętał...to że prawie zabił swojego towarzysza. Powoli zaczął wstawać i popatrzył się w oczy Hazarda.
-Dziękuję, że mi pomogłeś. Twoje słowa pomogły stawić mi czoła bestii...nie zdołałem jej pokonać bo noc się skończyło...i jeszcze jedno. Przepraszam...za wszystko.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Czw Cze 13, 2013 10:01 pm
Udało się. Słońce powoli wschodziło, księżyc natomiast zachodził. Haz odetchnął z ulgą, gdy spostrzegł jak Oozaru zaczyna się zmniejszać. Trzeba przyznać, że wyglądało to dość komicznie. Trwało jednak tylko chwilę. Zniknęło futro, kończyny wróciły do normalnej długości, paszcza "wstąpiła się", zęby zajęły miejsce kłów. Przed nim znowu stał dobrze znany mu osobnik. Otarł wierzchem dłoni pot z czoła i obserwował jak Altair staje na równe nogi. Złotowłosy zaczął się zastanawiać czy w ogóle zdaje sobie sprawę z tego co zrobił. Słowa kompana rozwiały jego wątpliwości.
- Nie ma sprawy - odrzekł - przecież nie mogłem tak tego zostawić. Szkoda, że nie udało Ci się całkowicie nad tym zapanować, miałem wrażenie, iż jesteś już blisko.
Rozejrzał się wokół siebie. Dopiero teraz dotarł do niego ogrom zniszczeń jakie spowodował Altozaru. Nie ostało się ani jedno drzewo, wszystkie zostały wyrwane z korzeniami. Masa kraterów różnej wielkości, jakby w nocy spadł deszcz meteorytów. Pełno gruzu pozostałego po kręglach, które uskuteczniał sobie małpiszon. Gdy zastanawiał się jak przemówić go do rozumu, jakoś nie zwracał uwagi na stan terenu. Najważniejsze, że nie ucierpiał ani jeden mieszkaniec planety.
- To jak, wracamy? Vegeta czeka.
Gdy upewnił się, że z kompanem wszystko w porządku, pierwszy poderwał się do lotu i obrał kierunek na dom Tanany. Gdyby nie cała ta sytuacja, to zapewne byliby już w drodze na ojczystą planetę. Jakby nie patrzeć bardzo mu się śpieszyło. nie zamierzał tracić więcej czasu, szybkie pożegnanie i wsiada do kapsuły.
- Nie ma sprawy - odrzekł - przecież nie mogłem tak tego zostawić. Szkoda, że nie udało Ci się całkowicie nad tym zapanować, miałem wrażenie, iż jesteś już blisko.
Rozejrzał się wokół siebie. Dopiero teraz dotarł do niego ogrom zniszczeń jakie spowodował Altozaru. Nie ostało się ani jedno drzewo, wszystkie zostały wyrwane z korzeniami. Masa kraterów różnej wielkości, jakby w nocy spadł deszcz meteorytów. Pełno gruzu pozostałego po kręglach, które uskuteczniał sobie małpiszon. Gdy zastanawiał się jak przemówić go do rozumu, jakoś nie zwracał uwagi na stan terenu. Najważniejsze, że nie ucierpiał ani jeden mieszkaniec planety.
- To jak, wracamy? Vegeta czeka.
Gdy upewnił się, że z kompanem wszystko w porządku, pierwszy poderwał się do lotu i obrał kierunek na dom Tanany. Gdyby nie cała ta sytuacja, to zapewne byliby już w drodze na ojczystą planetę. Jakby nie patrzeć bardzo mu się śpieszyło. nie zamierzał tracić więcej czasu, szybkie pożegnanie i wsiada do kapsuły.
- GośćGość
Re: Iceberg
Pią Cze 14, 2013 1:34 am
Jego kompan też był bardzo zmęczony po tym wszystkim. Z resztą nie dziwił mu się czemu tak było. Altair nie wiedząc czemu był zmęczony jeszcze bardziej niż zwykle, a tym bardziej, że to stało się krótko po jego treningu znów padł na ziemię, leżąc tak przez chwilę ciężko oddychając, ale jednocześnie nabierając sił. Wstał dość szybko na nogi. Zastanawiał się co odpowie mu Hazard. Zdziwił się lekko, że to było dla niego nic, ale słysząc jego dalsze słowa, lekko się uśmiechnął.
-Udałoby mi się lecz zabrakło czasu. Tak czy inaczej zapytam o to trenera. Jakbym był w stanie opanować tą transformację to miałbym coś w zastępstwo zamiast tej złotowłosej formy a także...
Zacisnął pięść gdy przypomniał sobie o jego kompanie Riverze. Pewnie już osiągnął jakąś wielką moc, a on praktycznie stoi w miejscu.
-...Nie zamierzam być tak słaby. Mam swoje cele.
Na szczęście nikt nie został zabity podczas jego bezmyślnego niszczenia. Specjalnie wybrał takie miejsce, by nikogo nie zranić. Rozejrzał się po całym terenie. Zniszczenia były ogromne. Jakby w tą planetę walnął jakiś meteoryt. Że też zrobił on coś takiego. No nic. Co się stało to się nie odstanie. Musi jak najszybciej okiełznać tą moc. Pokiwał głową na słowa, że Vegeta czeka. Już niedługo wrócą do domu. Uniósł się w powietrze i założył scouter na ucho, za cel obierając domek babci. A właśnie będzie musiał jeszcze spojrzeć na holokomputer ale to zrobi kiedy indziej.
-Udałoby mi się lecz zabrakło czasu. Tak czy inaczej zapytam o to trenera. Jakbym był w stanie opanować tą transformację to miałbym coś w zastępstwo zamiast tej złotowłosej formy a także...
Zacisnął pięść gdy przypomniał sobie o jego kompanie Riverze. Pewnie już osiągnął jakąś wielką moc, a on praktycznie stoi w miejscu.
-...Nie zamierzam być tak słaby. Mam swoje cele.
Na szczęście nikt nie został zabity podczas jego bezmyślnego niszczenia. Specjalnie wybrał takie miejsce, by nikogo nie zranić. Rozejrzał się po całym terenie. Zniszczenia były ogromne. Jakby w tą planetę walnął jakiś meteoryt. Że też zrobił on coś takiego. No nic. Co się stało to się nie odstanie. Musi jak najszybciej okiełznać tą moc. Pokiwał głową na słowa, że Vegeta czeka. Już niedługo wrócą do domu. Uniósł się w powietrze i założył scouter na ucho, za cel obierając domek babci. A właśnie będzie musiał jeszcze spojrzeć na holokomputer ale to zrobi kiedy indziej.
Re: Iceberg
Nie Cze 16, 2013 10:23 pm
Staruszka wypatrywała ich powrotu stojąc na progu. Nim weszli poczęstowała ich solidnym ciosem zadanym kijem. Za głupotę i za nieumyślne zniszczenia. Nie gniewała się, taki miała sposób wyrażania. Zdziwiło ją to, co żadnemu z żołnierzy nie przyszło do głowy. Altair zaskakująco szybko ocknął się po skończonej transformacji. Zaprosiła chłopców do głównego pomieszczenia i zaproponowała śniadanie. Aurora spała u siebie, a Sitka u siebie zmęczony po treningu z Saiyanem i tak nie byłby w stanie pomóc Hazardowi, a tylko by przeszkadzał. Na ogniu w kociołku jak zwykle bulgotał mięśno-warzywny gulasz.
Minęła trzecia doba odkąd zniszczyli laboratorium, już dawno powinni wracać do domu. Altair dostał od Tanany nowe talizmany, gdyż stare porozrywały się po przemianie, czyżby Lehtal maczał w tym palce?
Na drogę staruszka dała im jeszcze ciepły chleb, ziółek na zatrzymanie transformacji i odmówiła kilka słów w nikomu nieznanym języku nad głowami pochylonych ku niej wojowników. Na pożegnanie pomachała im, jako że reszta domowników smacznie spała. Kto wie, może ich ścieżki jeszcze kiedyś się zejdą.
Minęła trzecia doba odkąd zniszczyli laboratorium, już dawno powinni wracać do domu. Altair dostał od Tanany nowe talizmany, gdyż stare porozrywały się po przemianie, czyżby Lehtal maczał w tym palce?
Na drogę staruszka dała im jeszcze ciepły chleb, ziółek na zatrzymanie transformacji i odmówiła kilka słów w nikomu nieznanym języku nad głowami pochylonych ku niej wojowników. Na pożegnanie pomachała im, jako że reszta domowników smacznie spała. Kto wie, może ich ścieżki jeszcze kiedyś się zejdą.
OOC:
Przepraszam za kiepski post. Wsiadać do kapsuł i do domu
Jak chcecie to możecie zrobić trening nim dolecicie do Babuni.
Przepraszam za kiepski post. Wsiadać do kapsuł i do domu
Jak chcecie to możecie zrobić trening nim dolecicie do Babuni.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Sro Cze 19, 2013 8:37 pm
Leciał nie oglądając się na partnera. Wyczuwał z daleka Ki mieszkańców domku Tanany. Jeszcze kawałek i mogą wracać do domu. Jednak.... Odrobina niepewności, a może ciekawości wystarczyła, by opóźnić ich lot. Hazard cały czas wracał myślami do chwili, gdy był przygnieciony przez łapę Altozaru. A dokładnie do momentu w którym udało mu się wyswobodzić z tej pułapki. To nie była zwyczajna moc Super Saiyan'ina, to było coś więcej, dużo więcej. Poczuł niewyobrażalną siłę. Najwyraźniej poszedł o krok dalej. Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? Czy można wzbić się ponad złotowłosą przemianę? Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał. Owszem, na korytarzach akademii widywał ich całą masę, jedni mieli krótsze włosy, inni dłuższe, bardziej lub mniej postawione. Raz nawet zdarzyła mu się zobaczyć ogoniastego ze złotymi włosami sięgającymi kolan. Pewnie całe życie zapuszczał, a po poddaniu się transformacji tak to właśnie wygląda. I nigdy nie zadał sobie choć trochę trudu by spytać się kogoś bardziej doświadczonego czy Saiyan'ie posiadają tylko tę jedną przemianę czy więcej. No może dwie, ogromny małpiszon to w końcu też przemiana, dopiero co widział na oczy.
- Moment - zawołał, zatrzymując się.
Nie wytrzyma, musi to sprawdzić. Problem w tym, że ot tak może mu się nie udać. Potrzebny jest jakiś bodziec, sytuacja zagrożenia. Będąc niemalże zgnieciony, centymetry dzieliły go od śmierci, właśnie wtedy moc eksplodowała. Jednak nie zaszkodzi spróbować w normalny sposób.
- Może trochę potrenujemy? - rzekł, odwracając się do Altair'a - więcej nie będziemy chyba mieli okazji trenować w takich warunkach, wypadałoby to wykorzystać.
Niezbyt dobry argument, ale zawsze jakiś. Do chłopaka powinien trafić, w końcu tak jak on kocha walczyć i rosnąć w siłę.
- Moment - zawołał, zatrzymując się.
Nie wytrzyma, musi to sprawdzić. Problem w tym, że ot tak może mu się nie udać. Potrzebny jest jakiś bodziec, sytuacja zagrożenia. Będąc niemalże zgnieciony, centymetry dzieliły go od śmierci, właśnie wtedy moc eksplodowała. Jednak nie zaszkodzi spróbować w normalny sposób.
- Może trochę potrenujemy? - rzekł, odwracając się do Altair'a - więcej nie będziemy chyba mieli okazji trenować w takich warunkach, wypadałoby to wykorzystać.
Niezbyt dobry argument, ale zawsze jakiś. Do chłopaka powinien trafić, w końcu tak jak on kocha walczyć i rosnąć w siłę.
- GośćGość
Re: Iceberg
Czw Cze 20, 2013 6:39 pm
Krwistooki leciał w ciszy obok swojego kompana, lecz nie było trudno się domyślić, że coś chodzi mu po głowie bo leciał ciągle taki zamyślony. Rzeczywiście coś się wtedy zdarzyło...Jak przygniótł go łapą jako Altozaru, to nagle został wyrzucony w górę z ogromną siłą. Czyżby wkroczył on na poziom wyższy niż ma ta zwykła złotowłosa forma? To jest całkiem możliwe. Ciekawe kiedy to Altair osiągnie tą moc. Blade już może ją osiągnął. Nie grzeszy inteligencją ale to był dobry kompan, tym bardziej mający sporo siły. Nie licząc Hazarda to był jego jedynym rywalem...nie może dać mu się wyprzedzić. Musi opanować formę Oozaru. Będzie warto zapytać o to trenera. W końcu obaj się zatrzymali, gdy tylko jego towarzysz powiedział moment. Altair posłusznie zrobił to samo będąc ciekawym o co mu chodzi. Ten wyszedł z pomysłem na wspólny trening. To jest dobra okazja by wymienić się technikami. Pokiwał głową na jego pytanie i odpowiedział.
-Mam nawet lepszy pomysł. Wymieńmy się technikami. Ja cię nauczę pewnej techniki zwanej Taiyoken która oślepia przeciwnika, a ty mnie telekinezy...co ty na to?
Jeśli by dostał odpowiedź twierdzącą to wylądował na dole i chwile się rozciągnął.
-Patrz uważnie. Robisz taki znak palcami i...
Przyłożył rozłożone ręce do twarzy i użył techniki oślepiając tym samym kompana.
-Taiyoken! Ta technika jest bardzo podobna do ki blastów i wydzielania energi z ciała tylko tutaj ki jest bardziej rozproszona.
OOC: Następny post treningowy
-Mam nawet lepszy pomysł. Wymieńmy się technikami. Ja cię nauczę pewnej techniki zwanej Taiyoken która oślepia przeciwnika, a ty mnie telekinezy...co ty na to?
Jeśli by dostał odpowiedź twierdzącą to wylądował na dole i chwile się rozciągnął.
-Patrz uważnie. Robisz taki znak palcami i...
Przyłożył rozłożone ręce do twarzy i użył techniki oślepiając tym samym kompana.
-Taiyoken! Ta technika jest bardzo podobna do ki blastów i wydzielania energi z ciała tylko tutaj ki jest bardziej rozproszona.
OOC: Następny post treningowy
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Sob Cze 22, 2013 12:00 am
Tak jak podejrzewał, nie trzeba było długo przekonywać Altair'a. Chłopak wyszedł nawet z nieco ciekawszą inicjatywą - wymiana technik. Telekineza w zamian za technikę, której nauczył go Sitka. Nie wiedział nawet czego czarnowłosy się nauczył, jednak spędził przy tym masę godzin, a poza tym Tanana nie uczyłaby ich czegoś nieprzydatnego. Kiwnął głową na znak zgody i obserwował poczynania kompana. Ten właśnie prezentował Taiyoken'a. Rozbłysło światło. Haz czym prędzej zamknął powieki, lecz było za późno. Dłuższą chwilę trwało nim jego oczy wróciły do normalnego stanu. Przetarł je dłonią i mruknął:
- Mogłeś mnie uprzedzić jaki będzie efekt. Ale rezultat jest świetny, bardzo przydatna rzecz.
A więc teraz jego kolej. Zamyślił się na moment zastanawiając w jaki sposób wytłumaczyć czerwonookiemu istotę telekinezy. Wrócił myślami do dnia w którym tejże techniki nauczył go Trener. Ten sam dla którego wypełniali teraz misję. Zrozumienie na czym ta sztuka polega jest kluczem do nauczenia się jej.
- W porządku - rzekł po chwili - a więc eee... wytłumaczę na przykładzie - podniósł do góry spory głaz znajdujący się nieopodal - wysyłasz niewidzialną wiązkę energii, która oddziałuje na każdą cząsteczkę podnoszonego przedmiotu.
Słowo w słowo zacytował przełożonego, bał się, że coś pokręci. Odstawił kamlot na swoje miejsce.
- Kontrola Ki to podstawa. Bez tego Ci się nie uda. Nie jest to takie trudne, musisz się jednak skoncentrować. To chyba wszystko. Jakby co to pytaj, będę kawałek stąd.
Oddalił się na odległość kilkuset metrów by potrenować w spokoju. Zacznie od nauki techniki a potem....
- Taiyoken! - ryknął po raz siódmy.
Niewielki rozbłysk światła rozświetlił okolicę. Było to jednak zbyt słabe, nijak miało się to do tej techniki w wykonaniu Altair'a. Podobne do Ki Blastów - więc nie powinno być takie trudne. Trzeba wydzielić z siebie rozproszoną ilość Ki. Złożyć ręce w odpowiedni geście, zamknął oczy, by w razie powodzenia nie oślepić samego siebie, po czym spróbował kolejny raz. A potem jeszcze wiele razy nim udało mu się to opanować.
Zadanie okazało się męczące. Co prawda już po paru próbach udało mu się oślepić samego siebie, lecz nie był jeszcze zadowolony z efektu. Niestety, w tym przypadku nie da się po prostu wytrenować tego próbując dziesiątki razy. Musi coś zmienić, spróbować nieco inaczej aby rezultat był inny. Właśnie coś wpadło mu do głowy. Próbuje po prostu uwolnić energię, a przecież musi rozproszyć ją i to na bardzo duży obszar. Musi zebrać dużą ilość Ki i "pokryć" nią jak największy teren wokół siebie. Dotychczas skupiał się na zbyt wąskiej przestrzeni. Dużo energii w praktycznie jednym miejscu. A teraz chcę ją nieco "rozciągnąć". Można to porównać do dmuchania balonika. Im jest większy, tym jego struktura jest cieńsza i większa szansa na to, że wybuchnie. Tak, to jest to. Kolejne kilka prób, podczas których realizował swoje założenia. Teza okazała się być słuszna - wychodziło mu coraz lepiej. Aż w końcu....
- Taiyoken!
Wszystko w promieniu kilkudziesięciu metrów zalało oślepiające światło. Chyba nawet Altair odczuł skutki działania techniki. Udało mu się, opanował tę jakże przydatną zdolność. Zrobił sobie krótką przerwę. Usiadł po turecku by odpocząć. Trening który właśnie przeszedł był wyczerpujący, jednak to nie wszystko. W zasadzie punkt kulminacyjny dopiero nadchodzi. Czuł już lekkie poruszenie, ale i niepokój. Za chwilę może stać się coś niezwykłego, jeśli to o czym myśli jest zgodne z prawdą.
Wstał. Nadszedł ten czas. Zacisnął pięści, stanął w lekkim rozkroku i zamknął oczy. Czy jest w stanie wznieść się na wyżyny? Czy jest możliwe przekroczenie stadium Super Saiyan'ina? Zaraz się okaże. Po raz pierwszy od opanowania złotowłosej formy da z siebie wszystko. Wcześniej jakoś nie miał ku temu okazji. Ciągłe walki, na Vegecie, a przedewszystkim tu na Iceberg zapewne znacząco go wzmocniły. Jak bardzo - tego dowie się zaraz. Jego Ki zaczęła rosnąć, pojawiła się złota aura. Ziemia wokół zaczęła się trząść. Mięśnie nabrzmiały lekko. To było maksimum na poziomie SSJ. Czuł jednak, że jest w stanie wykrzesać z siebie więcej, co miał teraz zamiar zrobić.
- Aaaaaaaa!
Wydarł się na całe gardło. Rozległ się huk, śnieg wokoło stopniał w ciągu kilku sekund. Kawałki skał zaczęły unosić się w powietrze. Pojawiły się też niewielkie wyładowania elektryczne. Tymczasem Haz zmieniał się fizycznie. Jego mięśnie powiększyły się jeszcze bardziej. Włosy stały się bardziej złote i wydłużyły o kilka centymetrów. Moc rozsadzała go od środka. To było niesamowite uczucie. Czy jest jednak w stanie to ujarzmić? Być może, lecz nie czas na to. Odpuścił. Wypuścił głośno powietrze ustami. Po chwili wszystko wróciła do normalności. Jego wygląd, zachowanie otoczenia. Nie dało się rzecz jasna naprawić spowodowanych przez wybuch jego mocy zniszczeń. Haz stał tak jeszcze chwilę, po czym usiadł w tym samym miejscu co poprzednio, gdzie czekał, aż jego kompan zakończy trening.
- Mogłeś mnie uprzedzić jaki będzie efekt. Ale rezultat jest świetny, bardzo przydatna rzecz.
A więc teraz jego kolej. Zamyślił się na moment zastanawiając w jaki sposób wytłumaczyć czerwonookiemu istotę telekinezy. Wrócił myślami do dnia w którym tejże techniki nauczył go Trener. Ten sam dla którego wypełniali teraz misję. Zrozumienie na czym ta sztuka polega jest kluczem do nauczenia się jej.
- W porządku - rzekł po chwili - a więc eee... wytłumaczę na przykładzie - podniósł do góry spory głaz znajdujący się nieopodal - wysyłasz niewidzialną wiązkę energii, która oddziałuje na każdą cząsteczkę podnoszonego przedmiotu.
Słowo w słowo zacytował przełożonego, bał się, że coś pokręci. Odstawił kamlot na swoje miejsce.
- Kontrola Ki to podstawa. Bez tego Ci się nie uda. Nie jest to takie trudne, musisz się jednak skoncentrować. To chyba wszystko. Jakby co to pytaj, będę kawałek stąd.
Oddalił się na odległość kilkuset metrów by potrenować w spokoju. Zacznie od nauki techniki a potem....
- Taiyoken! - ryknął po raz siódmy.
Niewielki rozbłysk światła rozświetlił okolicę. Było to jednak zbyt słabe, nijak miało się to do tej techniki w wykonaniu Altair'a. Podobne do Ki Blastów - więc nie powinno być takie trudne. Trzeba wydzielić z siebie rozproszoną ilość Ki. Złożyć ręce w odpowiedni geście, zamknął oczy, by w razie powodzenia nie oślepić samego siebie, po czym spróbował kolejny raz. A potem jeszcze wiele razy nim udało mu się to opanować.
Zadanie okazało się męczące. Co prawda już po paru próbach udało mu się oślepić samego siebie, lecz nie był jeszcze zadowolony z efektu. Niestety, w tym przypadku nie da się po prostu wytrenować tego próbując dziesiątki razy. Musi coś zmienić, spróbować nieco inaczej aby rezultat był inny. Właśnie coś wpadło mu do głowy. Próbuje po prostu uwolnić energię, a przecież musi rozproszyć ją i to na bardzo duży obszar. Musi zebrać dużą ilość Ki i "pokryć" nią jak największy teren wokół siebie. Dotychczas skupiał się na zbyt wąskiej przestrzeni. Dużo energii w praktycznie jednym miejscu. A teraz chcę ją nieco "rozciągnąć". Można to porównać do dmuchania balonika. Im jest większy, tym jego struktura jest cieńsza i większa szansa na to, że wybuchnie. Tak, to jest to. Kolejne kilka prób, podczas których realizował swoje założenia. Teza okazała się być słuszna - wychodziło mu coraz lepiej. Aż w końcu....
- Taiyoken!
Wszystko w promieniu kilkudziesięciu metrów zalało oślepiające światło. Chyba nawet Altair odczuł skutki działania techniki. Udało mu się, opanował tę jakże przydatną zdolność. Zrobił sobie krótką przerwę. Usiadł po turecku by odpocząć. Trening który właśnie przeszedł był wyczerpujący, jednak to nie wszystko. W zasadzie punkt kulminacyjny dopiero nadchodzi. Czuł już lekkie poruszenie, ale i niepokój. Za chwilę może stać się coś niezwykłego, jeśli to o czym myśli jest zgodne z prawdą.
Wstał. Nadszedł ten czas. Zacisnął pięści, stanął w lekkim rozkroku i zamknął oczy. Czy jest w stanie wznieść się na wyżyny? Czy jest możliwe przekroczenie stadium Super Saiyan'ina? Zaraz się okaże. Po raz pierwszy od opanowania złotowłosej formy da z siebie wszystko. Wcześniej jakoś nie miał ku temu okazji. Ciągłe walki, na Vegecie, a przedewszystkim tu na Iceberg zapewne znacząco go wzmocniły. Jak bardzo - tego dowie się zaraz. Jego Ki zaczęła rosnąć, pojawiła się złota aura. Ziemia wokół zaczęła się trząść. Mięśnie nabrzmiały lekko. To było maksimum na poziomie SSJ. Czuł jednak, że jest w stanie wykrzesać z siebie więcej, co miał teraz zamiar zrobić.
- Aaaaaaaa!
Wydarł się na całe gardło. Rozległ się huk, śnieg wokoło stopniał w ciągu kilku sekund. Kawałki skał zaczęły unosić się w powietrze. Pojawiły się też niewielkie wyładowania elektryczne. Tymczasem Haz zmieniał się fizycznie. Jego mięśnie powiększyły się jeszcze bardziej. Włosy stały się bardziej złote i wydłużyły o kilka centymetrów. Moc rozsadzała go od środka. To było niesamowite uczucie. Czy jest jednak w stanie to ujarzmić? Być może, lecz nie czas na to. Odpuścił. Wypuścił głośno powietrze ustami. Po chwili wszystko wróciła do normalności. Jego wygląd, zachowanie otoczenia. Nie dało się rzecz jasna naprawić spowodowanych przez wybuch jego mocy zniszczeń. Haz stał tak jeszcze chwilę, po czym usiadł w tym samym miejscu co poprzednio, gdzie czekał, aż jego kompan zakończy trening.
- GośćGość
Re: Iceberg
Sob Cze 22, 2013 6:56 pm
Krwistooki po wyjaśnieniu działania techniki czekał spokojnie na reakcje Hazarda. Długo nie musiał czekać i choć jego kompan powiedział, że mógł go uprzedzić to jednak same efekty tej techniki najwyraźniej bardzo mu się spodobały. Z resztą nie dziwota, bo można to użyć na parę sposobów, jak ucieczka czy po prostu nie możliwość obrony przed atakiem czy nawet zaatakowania, lecz sam złotowłosy umiał wyczuwać ki, więc on nie miałby takich problemów. Z uwagą słuchał tego co ma do powiedzenia złotooki tym bardziej, że tłumaczył mu całą istotę telekinezy na przykładzie latającego głazu. Altair kiwał głową na znak, że rozumie lecz tak na prawdę zadawał sobie pytanie typu "że co?!". Jednakże ze względu na to, że Hazard tak to zrozumiał to i on nie będzie inny. Każda technika może mu się przydać, a ta jest niezmiernie przydatna. Gdy tylko jego towarzysz poszedł trenować on zrobił to samo i się oddalił. Przypomniał sobie jeszcze jego nie dawne słowa. Niewidzialna wiązka energii... co to tak na prawdę znaczy? Jakim sposobem on to zrozumiał? Ale jednak zdołał ją opanować więc coś w tym być musi. No nic nie może o tym tak bardzo myśleć bo czas płynie, więc postanowił chwilę się po koncentrować. Jego talizmany były zniszczone... Lethal starał się przejąć nad nim kontrolę? To było możliwe. Na szczęście Altair nie zamierzał mu na to pozwolić, i wtedy najwidoczniej oparł się mu. Te talizmany mu pomagają bo ma przez jakiś czas spokój... na razie, a raczej pomagały Usiadł w siadzie skrzyżnym oddając się medytacji. Zimny wiatr muskał delikatnie jego skórę pomagając mu w wyciszeniu się i wywalaniu nie potrzebnych myśli. Gdy to się udało, to spokojnie myślał nad tą umiejętnością. Po chwili stanął na nogi gdy przemyślał całą tą sytuację. Co prawda nie wiele z tego rozumiał, ale musi przynajmniej próbować. Poszukał odpowiedniego kamienia, a gdy go znalazł to wskazał w tamto miejsce ręką i starał się poruszyć głazem. Oczywiście nic mu się nie udawało, a nie wiedział co dokładnie robił źle. Postanowił użyć jeszcze innego sposoby. Patrzył się na głaz koncentrując wszystkie myśli na nim, wręcz wyobrażając sobie, że go przesuwa i też udawał to za pomocą dłoni. Już myślał, że nic z tego nie będzie, gdy nagle kamień poruszył się w tę stronę którą on chciał! Jednakże przez tą jego radość, cała koncentracja padła a kamień upadł na ziemie i poturlał się znikając mu sprzed oczu. Chłopak westchnął i począł szukać kolejnego. Na szczęście znalazł ich masę toteż zaczął trenować kolejny raz. Szło mu to dość miernie ale mniej więcej wiedział o co chodzi i jakiś postęp był. W końcu coś mu wychodziło i kamień poruszał się zgodnie z jego wolą. Jedno ma za sobą czas na teraz coś trudniejszego. Czarnowłosy zaczął unosić kamień w górę. To było o wiele trudniejsze i nie raz skała spadła mu na ziemię rozsypując się. Tak czy inaczej postęp był ogromny i Altair nie zamierzał teraz przerwać choć było wiele nie udanych prób. Ze zdumieniem odkrył, że i zwykły unoszenie już było dla niego proste. Kolejnym krokiem było przyciąganie i odpychanie. Było o wiele łatwiejsze niż unoszenie, ale trudniejsze niż poruszanie na boki. Tak czy inaczej po ostatniej zabawie szło mu już o wiele lepiej, i po paru nie udanych próbach i to mu nie sprawiało trudności. Ostatnim co zamierzał zrobić było użycie wszystkiego czego się nauczył. Niestety choć zwykłe unoszenie się mu się udawało to już poruszanie tym niszczyło jego koncentracje. Jak to zrobić? Nie zamierzał jednakże tak łatwo się poddać. Gdy spotka Blade'a to musi być od niego potężniejszy, a on pewnie osiągnął już jakąś niespotykaną energię. Determinacja saiyana nie pozwoliła mu się poddać toteż trenował dalej. W końcu po masie nie udanych prób udało mu się i to!. Kluczem do wszystkiego była koncentracja i wysyłanie wiązek energii tak jak to powiedział Hazard. Dziwne... ale działało. Miał wreszcie opanowaną technikę. Przypadkiem wyrzucił kamień gdzieś daleko i trafił w inną skałę niszcząc ją. Wzruszył ramionami. To powinien być przykład, że działa. Nagle rozległ się niewiarygodny błysk oślepiający krwistookiego. Najwidoczniej jego kompan opanował Taiyokena. Ale zaraz zaraz.... jego scouter zaczął wyczuwać ogromne skoki energii. Niestety nie zdołał go wyłączyć i ten po prostu został wysadzony. To już jego kolejny. Chłopak westchnął ponownie. Miał nadzieję, że dostanie ponownie scouter tego samego koloru a mianowicie czarnego. Lecz bardziej go interesowało co to było. To była ta sama energia, gdy walczył z towarzyszem w postaci Oozaru. Czyżby opanował coś większego i potężniejszego niż zwykłą złotowłosą formę? Gdy obaj skończyli trening to Altair udał się do ogoniastego.
-Co to była za energia? Czyżbyś opanował potężniejszą wersję tej złotowłosej formy? W każdym razie zakończyłem trening toteż możemy wracać na Vegetę.
Zakomunikował wojownik i unosząc się w górę poleciał w stronę domku Tanany.
OOC:
Koniec Treningu. Pobyt u niej opiszę po twoim poście Haz .
-Co to była za energia? Czyżbyś opanował potężniejszą wersję tej złotowłosej formy? W każdym razie zakończyłem trening toteż możemy wracać na Vegetę.
Zakomunikował wojownik i unosząc się w górę poleciał w stronę domku Tanany.
OOC:
Koniec Treningu. Pobyt u niej opiszę po twoim poście Haz .
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Iceberg
Wto Cze 25, 2013 10:25 pm
Miał parę minut, toteż rozmyślał nad najbliższymi godzinami. Wrócą do Babuni Tanany, pożegnają się, wezmą swoje rzeczy i już ich nie ma. Czym prędzej muszą wracać na Vegetę, bo wieści z ich rodzimej planety są bardzo niepokojące. On sam chciał być już na miejscu i dowiedzieć się jak najwięcej na temat tej przedziwnej istoty która jest w stanie kontrolować poczynaniami swej ofiary. A może po powrocie zastanie śmierć? Może cały jego lud wymordował się wzajemnie. Pokręcił przecząco głową. Saiyan'ie nie dopuściliby do tego, są zbyt dumni by ot tak oddać swe ciała w czyjeś ręce. Tak czy siak po wylądowaniu muszą się mieć na baczności. Ujrzał zbliżającego się Altair'a. Skończył, więc mogą wracać. Nim jednak poderwał się do lotu, odpowiedział na pytanie kompana.
- Tak mi się wydaje. Moc faktycznie przekracza możliwości Super Saiyan'a, lecz nie do końca na tym panuje. Będę musiał to doszlifować.
10 minut później stali przed dobrze znanym im domkiem. Na dzień dobry Staruszka przygrzmociła obojgu kijem w łeb. To zapewne kara za nieodpowiedzialne zachowanie tej nocy. Na złotowłosym nie zrobiło to większego wrażenia, nie po raz pierwszy został potraktowany w ten sposób. Kto wie, może kiedyś za tym zatęskni. Pośpiesznie zjedli śniadanie, to samo o ostatnio i tak samo smaczne. Nadszedł moment na spakowanie się do odlotu. Haz upchał wszystko w plecaku (w tym zestaw ubrań uszyty przez Aurorę), lecz nim włożył tam holo-komputer sprawdził, czy aby nie ma nowej wiadomości. Przeczucie go nie myliło. Trener rozkazał stawić się u niego w gabinecie wraz ze wszystkimi skarbami które wynieśli z gabinetu. Przy okazji napomknął o poprzednim ostrzeżeniu.
- Przecież wiem - mruknął, chowając urządzenie i zapinając zamek błyskawiczny.
W swoim poniszczonym uniformie Nashi, z plecakiem na ramieniu, stał przed Tananą by się pożegnać. W dość osobliwy sposób musiał przyznać. Domyślał się, że te niezrozumiałe słowa i gesty to jakaś modlitwa. Do tego otrzymali chleb i ziółka na drogę.
- Dziękuję za wszystko - rzekł pochylając się nisko - nigdy nie zapomnę tego co się tu wydarzyło. Proszę pożegnać ode mnie Aurorę oraz Sitkę. I życzyć małej powodzenia.
Skoro dziewczyna ma pobierać nauki u Babuni to przydadzą się jej słowa otuchy. Wyszedł na zewnątrz i wyjął kapsułkę. Po chwili na śniegu zmaterializowała się machina która tu przyleciał. Ciężko było usiąść w środku, była tam cała masa fantów zebranych w dawnej bazie Saiyan. Jakoś się jednak zmieścił, plecak włożył gdzieś pod nogi, uprzednio wyjmując chleb oraz ziółka i posilając się. Zamknął kapsułę, po raz ostatni czując na ciele powiew bardzo mroźnego powietrza. Pomachał Tananie i wcisnął przycisk startu. Patrzył z góry na planetę, na której nauczył się bardzo wiele. Z pewnością była to pouczająca wycieczka. Odbył kilka ciekawych walk, po raz kolejny zajrzał śmierci w oczy. Te wydarzenia być może odbiją się na jego dalszych poczynaniach. Czas pokaże....
OCC:
Ku Vegecie! Jakoś jutro napiszę na orbicie, bo trochę czasu musi minąć.
Z/T --> Orbita Vegety
- Tak mi się wydaje. Moc faktycznie przekracza możliwości Super Saiyan'a, lecz nie do końca na tym panuje. Będę musiał to doszlifować.
10 minut później stali przed dobrze znanym im domkiem. Na dzień dobry Staruszka przygrzmociła obojgu kijem w łeb. To zapewne kara za nieodpowiedzialne zachowanie tej nocy. Na złotowłosym nie zrobiło to większego wrażenia, nie po raz pierwszy został potraktowany w ten sposób. Kto wie, może kiedyś za tym zatęskni. Pośpiesznie zjedli śniadanie, to samo o ostatnio i tak samo smaczne. Nadszedł moment na spakowanie się do odlotu. Haz upchał wszystko w plecaku (w tym zestaw ubrań uszyty przez Aurorę), lecz nim włożył tam holo-komputer sprawdził, czy aby nie ma nowej wiadomości. Przeczucie go nie myliło. Trener rozkazał stawić się u niego w gabinecie wraz ze wszystkimi skarbami które wynieśli z gabinetu. Przy okazji napomknął o poprzednim ostrzeżeniu.
- Przecież wiem - mruknął, chowając urządzenie i zapinając zamek błyskawiczny.
W swoim poniszczonym uniformie Nashi, z plecakiem na ramieniu, stał przed Tananą by się pożegnać. W dość osobliwy sposób musiał przyznać. Domyślał się, że te niezrozumiałe słowa i gesty to jakaś modlitwa. Do tego otrzymali chleb i ziółka na drogę.
- Dziękuję za wszystko - rzekł pochylając się nisko - nigdy nie zapomnę tego co się tu wydarzyło. Proszę pożegnać ode mnie Aurorę oraz Sitkę. I życzyć małej powodzenia.
Skoro dziewczyna ma pobierać nauki u Babuni to przydadzą się jej słowa otuchy. Wyszedł na zewnątrz i wyjął kapsułkę. Po chwili na śniegu zmaterializowała się machina która tu przyleciał. Ciężko było usiąść w środku, była tam cała masa fantów zebranych w dawnej bazie Saiyan. Jakoś się jednak zmieścił, plecak włożył gdzieś pod nogi, uprzednio wyjmując chleb oraz ziółka i posilając się. Zamknął kapsułę, po raz ostatni czując na ciele powiew bardzo mroźnego powietrza. Pomachał Tananie i wcisnął przycisk startu. Patrzył z góry na planetę, na której nauczył się bardzo wiele. Z pewnością była to pouczająca wycieczka. Odbył kilka ciekawych walk, po raz kolejny zajrzał śmierci w oczy. Te wydarzenia być może odbiją się na jego dalszych poczynaniach. Czas pokaże....
OCC:
Ku Vegecie! Jakoś jutro napiszę na orbicie, bo trochę czasu musi minąć.
Z/T --> Orbita Vegety
- GośćGość
Re: Iceberg
Sro Cze 26, 2013 1:10 am
Hazard odpowiedział twierdząco na jego pytanie. Zanim jego scouter został zniszczony zdołał wykryć ogromny skok energii. Nie mylił się sądząc, że to była po prostu potężniejsza forma złotowłosego. Ciekawe czy będzie w stanie ją kiedyś osiągnąć. Nie zamierzał się zbyt długo nad tym zastanawiać i unosząc się w powietrze ruszył za swoim kompanem obierając za cel dom Tanany. Dość szybko tam dotarli a na powitanie oberwali obaj kijem w łeb. Bolało tak samo jak za pierwszym razem, lecz spodziewał się tego. To była pewnie kara za to, że przemienił się w wielką małpę...ale skąd miał o tym wiedzieć? Nikt mu o tym nie powiedział. Z resztą nieważne. Rozpoczął pakunek do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy lecz oczywiście najpierw ze smakiem zjadł śniadanie i podziękował za nie. Po spakowaniu wszystkiego, sprawdził jeszcze na chwilę holo-komputer. Ta wiadomość go bardzo zdziwiła, lecz tylko pokiwał głową sam do siebie, że mógł się tego spodziewać. Lecz dalsza część go bardzo zaskoczyła. Była jakaś istota co przejmuje ciała innych? Nie dobrze trzeba będzie uważać. Spakował ostatnią rzecz i poszedł się pożegnać. Dostali jeszcze jakiś chleb, ziółka i...modlitwę?
-Dziękuję za gościnę. Proszę pożegnać Aurorę oraz Sitkę no i...przekazać jej, że życzę powodzenia.
Na imię dziewczyny lekko się zaczerwienił. Skinął głową na znak podziękować i ruszył za towarzyszem rzucając kapsułkę przed na ziemię. Ledwo wszedł do kapsuły zważywszy na to, że była masa rzeczy w niej upchanych a;e jakoś się udało. Na pewno nie zapomni tego co się tu wydarzyło. Ostatni raz spojrzał na dom Tanany i kliknął przycisk start. Pojazd z dużą szybkością poleciał do góry. Sam chłopak wyjął jedzenie by coś zjeść i odzyskać siły a przy okazji zdrzemnął się bo nie spał całą noc z wiadomych powodów.
OOC:
Iceberg -> Orbita Vegety
-Dziękuję za gościnę. Proszę pożegnać Aurorę oraz Sitkę no i...przekazać jej, że życzę powodzenia.
Na imię dziewczyny lekko się zaczerwienił. Skinął głową na znak podziękować i ruszył za towarzyszem rzucając kapsułkę przed na ziemię. Ledwo wszedł do kapsuły zważywszy na to, że była masa rzeczy w niej upchanych a;e jakoś się udało. Na pewno nie zapomni tego co się tu wydarzyło. Ostatni raz spojrzał na dom Tanany i kliknął przycisk start. Pojazd z dużą szybkością poleciał do góry. Sam chłopak wyjął jedzenie by coś zjeść i odzyskać siły a przy okazji zdrzemnął się bo nie spał całą noc z wiadomych powodów.
OOC:
Iceberg -> Orbita Vegety
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach