Wielkie jezioro
+7
Colinuś
Red
Xanas
NPC
KOŚCI
Vitolo
NPC.
11 posters
Wielkie jezioro
Czw Maj 31, 2012 10:47 pm
First topic message reminder :
-Można znaleźć tutaj różne zaginione przedmioty.
-Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotkamy tutaj jakiegoś przeciwnika.
-Nieliczni będą w stanie odszukać tajemniczego i wręcz legendarnego trenera...
Jest to jedno z nielicznych i zarazem największych jezior na namek. Wśród zielonych tubylców chodzą pogłoski, że w okolicach tego niezwykłego jeziora mieszka potężny trener zdolny wykrzesać ogromną siłę oraz nauczyć niezwykłych technik. Problem w tym, że jest to jedynie legenda i jeszcze nikomu nie udało się odnaleźć owego, niezwykłego mistrza. Przez liczne plotki na temat tej dziwnej okolicy łatwo można natrafić tutaj na zmutowanych nameczan lub patrole changelingów. Dodatkowo pobliskie jaskinie i sama głębia jeziora skrywa wiele sekretów i drogocennych, zaginionych przedmiotów.
-Można znaleźć tutaj różne zaginione przedmioty.
-Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotkamy tutaj jakiegoś przeciwnika.
-Nieliczni będą w stanie odszukać tajemniczego i wręcz legendarnego trenera...
- Spoiler:
Re: Wielkie jezioro
Pon Maj 11, 2015 10:33 pm
Schemat działania zachowywali ten sam. Ten słabszy starał się atakować strumieniem energii z pyska, a ten silniejszy atakował pięściami i używał siły fizycznej, ale był raczej wolny, co nie koniecznie sprzyjało synchronizacji między jednym a drugim, a co ważniejsze... obaj byli teraz wolniejsi od nameczanina, który skakał między nimi.
- Teker! Ocknij się. Weź wal z pyska. - Rozkazał ten mocniejszy. Mogło nameczanina zdziwić, że w ten formie mogą mówić... W końcu pierwszy raz spotyka się z czymś takim. Wiedział jedynie, że ich słabym punktem są ogony, a jeszcze wcześniej ten słabszy stworzył kulę i potem zaminili się w małpy. Do tego ta kula dalej świeciła i momentami mogła na moment nameczanin oślepić. Tak też atak jego nie udał się, gdyż ten który przemówił zatrzymał Fanalisa za pomocą kiaiho, a więc potrafili również i to.
Ten słabszy po chwili miał skoncentrowaną ki w paszczy i strzelił, a ten mocniejszy znów wymierzył w nameczanina. Teraz chciał posłać go wprost na promień ki z pyska.
OoC:
Nie wiem na którego atakujesz... Stąd ten większy/silniejszy robi kiaiho xP. Eye Beam... trochę mało, wymyśl coś efektownego xD Ja mam pewną rzecz na myśli, zobaczę czy też pomyślisz o tym samym, a może mnie zaskoczysz. Liczy się ewentualna próba wykonania... Niekoniecznie możliwe z punktu widzenia mechaniki - może to Ci pomoże w wymyśleniu czegoś oryginalnego.
- Teker! Ocknij się. Weź wal z pyska. - Rozkazał ten mocniejszy. Mogło nameczanina zdziwić, że w ten formie mogą mówić... W końcu pierwszy raz spotyka się z czymś takim. Wiedział jedynie, że ich słabym punktem są ogony, a jeszcze wcześniej ten słabszy stworzył kulę i potem zaminili się w małpy. Do tego ta kula dalej świeciła i momentami mogła na moment nameczanin oślepić. Tak też atak jego nie udał się, gdyż ten który przemówił zatrzymał Fanalisa za pomocą kiaiho, a więc potrafili również i to.
Ten słabszy po chwili miał skoncentrowaną ki w paszczy i strzelił, a ten mocniejszy znów wymierzył w nameczanina. Teraz chciał posłać go wprost na promień ki z pyska.
OoC:
Nie wiem na którego atakujesz... Stąd ten większy/silniejszy robi kiaiho xP. Eye Beam... trochę mało, wymyśl coś efektownego xD Ja mam pewną rzecz na myśli, zobaczę czy też pomyślisz o tym samym, a może mnie zaskoczysz. Liczy się ewentualna próba wykonania... Niekoniecznie możliwe z punktu widzenia mechaniki - może to Ci pomoże w wymyśleniu czegoś oryginalnego.
Pierwszy saiyanin Siła: ??? Szybkość: 15 - poznajesz po szybkości poruszającego się atakującego ogona Energia: 52,5 Wytrzymałość: 40 HP: 310 Atakuje Mouth Blast DMG: 205dmg; Koszt: 60%dmg=123 KI: 124-123=1 | Drugi atakuje podstawowym - 76dmg Siła: 76 - poznajesz po tym jak wysoko wyskakuje w powietrze Szybkość: 20 Wytrzymałość: xxx Energia: xxx Kiaiho def. anuluje Twój atak, ale że nie robi dmg, to nie jesteś w sstanie ocenić jego energii w dalszym ciągu. |
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Czw Lip 02, 2015 7:29 pm
Tak, jak przed wieloma razami, gdy nasz bohater stawał do utarczki z najeźdźcą planety Namek powątpiewał w swoje siły, tak teraz zdarzyło mu się zachwiać nie z byle powodu. Presja działająca ze strony wyrośniętych Małpoludów to główny czynnik jego słabej koncentracji. Nie ważne, ile razy chciał przezwyciężyć słabość dotyczącą wpadnięcia między dwa olbrzymy. Mimo poczucia wyższości i atrybutu własnego, dobrze znanego sobie ciała. Gdyby miał w zanadrzu stanie się równie wielkim, chyba zrezygnowałby z tej opcji. Instynkt Fanalisa podpowiadał mu, że ta ich forma działa na jego korzyść, więc tliła się nadzieja na wyjście z sytuacji - bez uciekania się do desperackiego odlotu i zgubienia ich, żeby już więcej go nie dręczyli. Wszak, gdzie teraz się schowa jeśli planetę dręczy wielu podobnych. Parszywa rasa, mógłby tylko rzec i zacisnąć pięści do boju. Tak po części uczynił i nie było odwrotu.
Zebrał w całość dotychczasowe informacje na temat przeciwników i miał się na baczności, gdy Saiyanie ponownie zamierzali zaatakować. Gdyby coś poszło nie tak miał w zanadrzu medykamenty. Oby tylko był czas na ich zastosowanie. Na razie czuł się w miarę dobrze, poza tym, że nieustannie od jakiegoś czasu przeskakiwał od jednego przeciwnika do drugiego. Przez ten cały okres miał również na uwadze wyjawione mu przez pobratymca tajniki pewnej sztuczki Nameków. Nie był w stanie odpowiednio się skupić i poczuć tego czegoś, żeby opanować Eyebeam. Rozwiązanie być może było na wyciągnięcie ręki, lecz przed chłopakiem zdawało się być całkiem ciemno. Jak nie teraz to w późniejszym czasie. Priorytetem było przeżycie, lecz atakując i zyskując nowe zdolności dokona tego w równie przestępnej cenie. Wieczny dzień na planecie, jak nigdy zdawał się upalny i pozbawiony resztek przychylności. Nagle Namekowi pigmenty światła kuli przeszkodziły w czujnym obserwowaniu, a wielkie cielsko drugiej małpy zwaliło przed sam nos. Chcąc uskoczyć oberwał od niego z pięści i część ciała mu zdrętwiała. Pęd jakiego nabrał po uderzeniu trudno było kontrolować, więc wkrótce potem na swojej drodze zauważył pocisk energii. Promień go trafi, dlatego zasłonił jedynie twarz i napiął mięśnie, żeby przyszykować się na bolesny upadek. Przeleciał kolejne metry, a dla Fana wydawać się mogło, że nigdy nie skończy się odbijać. Zatrzymała go skała, a jemu zabrakło zwyczajnie tchu, jakby to był jego koniec. Po paru sekundach podniósł się i tylko dlatego, że czuł się na siłach. W innym wypadku poddałby się bez walki. Nabierał teraz nowego przekonania, że te bezmózgie Małpiszony były po prostu słabymi kmiotami, które ledwo co mu dorównują. Jak tylko zdejmie tego słabszego, który już drugi raz tak niebezpiecznie plunął promieniem, to wszystko wyjdzie na prostą. Strasznie denerwujące było walczenie z dwójką na raz, kiedy mimo sprzyjających warunków zawsze może spotkać cię coś nieprzewidzianego.
Splunął fioletową krwią i otarł niedbale kąt ust. Wydawał się nastawiony na oddanie ciosu i nic dziwnego. Pognał z pełną szybkością, mogąc sobie na nią pozwolić. Rozgrzane ciało przeciwstawiało sie w jakimś stopniu bólowi, lecz nadal go czuł. Odrętwienie nie przeszkodziło mu jednak w wyminięciu wielkiego cielska drugiej małpy i skierowaniu się wprost na osłabionego wystrzelonym Mountblastem Sayiana. Zjawił się niemal frontalnie, żeby spanikował. To też pozwoliło mu na zniknięcie z pola widzenia, tuz pod nim. Stamtąd wyskoczył w silnym odbiciu i wykonał szybkie oraz precyzyjne kopnięcie pod żebra. Po wylądowaniu musiał się natychmiast oddalić, żeby mieć na widoku drugiego wroga. Silniejszego starał się trzymać na odległość, wiedząc też że jest powolniejszy. Ubytki siły już teraz wydawały mu się nie wystarczające, dlatego zachowawczo użył kolejnego specyfiku, żeby podnieść swoje zdrowie.
Ooc: Nauka Eyebeam - w trakcie (bez postępów) -_-'
Rozpoczęcie treningu statystyk.
Zebrał w całość dotychczasowe informacje na temat przeciwników i miał się na baczności, gdy Saiyanie ponownie zamierzali zaatakować. Gdyby coś poszło nie tak miał w zanadrzu medykamenty. Oby tylko był czas na ich zastosowanie. Na razie czuł się w miarę dobrze, poza tym, że nieustannie od jakiegoś czasu przeskakiwał od jednego przeciwnika do drugiego. Przez ten cały okres miał również na uwadze wyjawione mu przez pobratymca tajniki pewnej sztuczki Nameków. Nie był w stanie odpowiednio się skupić i poczuć tego czegoś, żeby opanować Eyebeam. Rozwiązanie być może było na wyciągnięcie ręki, lecz przed chłopakiem zdawało się być całkiem ciemno. Jak nie teraz to w późniejszym czasie. Priorytetem było przeżycie, lecz atakując i zyskując nowe zdolności dokona tego w równie przestępnej cenie. Wieczny dzień na planecie, jak nigdy zdawał się upalny i pozbawiony resztek przychylności. Nagle Namekowi pigmenty światła kuli przeszkodziły w czujnym obserwowaniu, a wielkie cielsko drugiej małpy zwaliło przed sam nos. Chcąc uskoczyć oberwał od niego z pięści i część ciała mu zdrętwiała. Pęd jakiego nabrał po uderzeniu trudno było kontrolować, więc wkrótce potem na swojej drodze zauważył pocisk energii. Promień go trafi, dlatego zasłonił jedynie twarz i napiął mięśnie, żeby przyszykować się na bolesny upadek. Przeleciał kolejne metry, a dla Fana wydawać się mogło, że nigdy nie skończy się odbijać. Zatrzymała go skała, a jemu zabrakło zwyczajnie tchu, jakby to był jego koniec. Po paru sekundach podniósł się i tylko dlatego, że czuł się na siłach. W innym wypadku poddałby się bez walki. Nabierał teraz nowego przekonania, że te bezmózgie Małpiszony były po prostu słabymi kmiotami, które ledwo co mu dorównują. Jak tylko zdejmie tego słabszego, który już drugi raz tak niebezpiecznie plunął promieniem, to wszystko wyjdzie na prostą. Strasznie denerwujące było walczenie z dwójką na raz, kiedy mimo sprzyjających warunków zawsze może spotkać cię coś nieprzewidzianego.
Splunął fioletową krwią i otarł niedbale kąt ust. Wydawał się nastawiony na oddanie ciosu i nic dziwnego. Pognał z pełną szybkością, mogąc sobie na nią pozwolić. Rozgrzane ciało przeciwstawiało sie w jakimś stopniu bólowi, lecz nadal go czuł. Odrętwienie nie przeszkodziło mu jednak w wyminięciu wielkiego cielska drugiej małpy i skierowaniu się wprost na osłabionego wystrzelonym Mountblastem Sayiana. Zjawił się niemal frontalnie, żeby spanikował. To też pozwoliło mu na zniknięcie z pola widzenia, tuz pod nim. Stamtąd wyskoczył w silnym odbiciu i wykonał szybkie oraz precyzyjne kopnięcie pod żebra. Po wylądowaniu musiał się natychmiast oddalić, żeby mieć na widoku drugiego wroga. Silniejszego starał się trzymać na odległość, wiedząc też że jest powolniejszy. Ubytki siły już teraz wydawały mu się nie wystarczające, dlatego zachowawczo użył kolejnego specyfiku, żeby podnieść swoje zdrowie.
Ooc: Nauka Eyebeam - w trakcie (bez postępów) -_-'
Rozpoczęcie treningu statystyk.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki (na pierwszego) = 70 dmg); użycie 1x strzykawka z ‘lekiem’ (pozostała 1 sztuka)]
HP: 583/900 [-281 + 270 (lek) = -11 hp]
KI: 1276/1350 [+400 Ki]
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sob Lip 04, 2015 4:45 pm
Pierwszy saiyanin Siła: 40 (przyjmuje proporcjonalnie do wytrzymałości) Szybkość: 15 - poznajesz po szybkości poruszającego się atakującego ogona Energia: 52,5 Wytrzymałość: 40 HP: 310 - 70 = 240 Atakuje Potężnym DMG: 55dmg KI: 1 | Drugi atakuje szybkim - 20dmg Siła: 76 - poznajesz po tym jak wysoko wyskakuje w powietrze Szybkość: 20 Wytrzymałość: xxx Energia: xxx |
Re: Wielkie jezioro
Sob Lip 04, 2015 4:45 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sob Lip 04, 2015 6:01 pm
Fanalis nie mógł narzekać na nudę, bo kto mógłby być zawiedziony i w dodatku nie uważać się za największego pechowca na planecie. Na szczęście nadal oddychał, a serce w jego piersi biło, jak nigdy. Podwojenie tempa było czymś, czego jeszcze nie uskutecznił, a powinien. Pracowanie na zwiększonych obrotach od samego końca niweczyło jego szanse na wyjście z opresji, bo Saiyanie nie należeli do osób, które łagodnie obchodzą się z przeciwnikiem. Ofiarę raz dwa zgładzą, jak to stało się z biednym Nameczaninem nieopodal placu boju. Życie w takich momentach dawało w kość, ale nie było ono okrutne przez jego cały okres. Kształtowanie własnego przeznaczenia, to jaką drogę obierze zielona rasa było najważniejszym czynnikiem. Zmaganie się z najeźdźcami wpisane było w ich geny. Byli pokojową rasą, lecz posiadali wojownicze predyspozycje, geny którymi mogli się szczycić i które uskuteczniali bardzo skrupulatnie. Niekiedy pewne zdolności rdzewiały i nic nie zdawało się temu zapobiec, przez co cierpiało wielu. Mimo słabej wiedzy Fan wierzył, że planeta jest w stanie się obronić. Poprzez współpracę obu plemion Nameków i Changelingów zażegnają więcej podbojów Saiyan. Może odbędzie się to na tyle dobrze, że na następną ewentualność będą już o wiele lepiej przygotowani.
Sama walka zaś jeszcze nie miała zostać rozstrzygnięta. Chłopak postawił sobie bardzo konkretne cele, żeby ułatwić sobie walkę. Eliminacja każdego z osobna, bo oboje byli dla niego sporą przeszkodą. Niewiele brakowało, żeby mu się udało. Wystarczyło zmobilizować swoje ciało i wytężyć neurony w umyśle. Chwila odsapnięcia w ukryciu pomogła, ale nie na długo. Rozszalałe, chociaż mówiące i myślące bestie nie miały już prawie czego dewastować. Trudno o dobrą kryjówkę, jednak Fanalis nie zamierzał ukrywać się w nieskończoność. Taki rytm mu wystarczał w zupełności i niejako przyzwyczaił się do niego. Zatem znowu wykorzystał przewagę szybkości, ale nie zbliżał się zanadto do wroga. Mógł bez przeszkód poszukać dobrej pozycji do obrony i kontratakować wedle własnego upodobania. Nie był już takim żółtodziobem, na jakiego się prezentował. Wzleciał na wysokość torsów dziesięciometrowych brzydali i przybrał bojową postawę. Pierwsza małpa zajęła miejsce po jego prawej stronie, a drugi Saiyan dopiero dobiegał i nie zatrzymywał się w swojej szarży. Sądził, że tym samym mogą go nastraszyć i zaatakować jednocześnie. Pierwszy Małpiszon nie wytrzymał, więc od razu uderzył. Fan skoncentrował się wpierw na nim, sądząc że może wyrobi się w czasie. Miał zamiar wypuścić w odpowiednim momencie swoje Ki do zniwelowania ataku. Kiaiho musiało podziałać nawet na tak wyrośniętego draba, a skoro był widocznie słabszy poziomem, to tym lepiej dla niego. Wykrzyknął wojownicze ‘Ha!’ w trakcie uwalniania energii dla lepszej cyrkulacji powietrza. Unikanie zadyszki to ważna część walki. Wielka pięść zatrzymała się i zdezorientowany Saiyan stanął przed nim w miejscu, lecz było to na tyle zajmujące, że drugi przeciwnik pacnął go tuż przed jego nosem. Wbił się w ziemię z równie wielkim łoskotem i wydawać się mogło, że każdy taki cios powinien go połamać doszczętnie. Niestety wielce myląca była perspektywa widza, co do siły, jaką włożyła Małpa. Nie posiadał za sprawnego ciała, co działało na korzyść Nameka. Po pozbieraniu się i otrząśnięciu odleciał kawałek, aby nie zostać znowu zaskoczony przez bardziej impulsywnego kolegę i zamierzał wykończyć słabszego nieprzyjaciela. Bardzo upodobał sobie pewną technikę, której nauczył się idealnie w czas i nie zamierzał jej zastępować czymś innym. Wprawna manipulacja energią pozwoliła na szybkie zmaterializowanie dysku i posłanie Kienzan tuż na obezwładnioną małpę. Pomimo starań nad unikiem tarcza rozcięła mu bark przy obojczyku. W standardowej już dla siebie pozie nie poprzestał na tym i zwieńczył uderzeniem Ki-blasta. Następnie opadł na ziemię i mógł być zadowolony z siebie, chociaż nie przestawać na czujności i skupieniu do samego końca.
Ooc: Koniec treningu statystyk.
Sama walka zaś jeszcze nie miała zostać rozstrzygnięta. Chłopak postawił sobie bardzo konkretne cele, żeby ułatwić sobie walkę. Eliminacja każdego z osobna, bo oboje byli dla niego sporą przeszkodą. Niewiele brakowało, żeby mu się udało. Wystarczyło zmobilizować swoje ciało i wytężyć neurony w umyśle. Chwila odsapnięcia w ukryciu pomogła, ale nie na długo. Rozszalałe, chociaż mówiące i myślące bestie nie miały już prawie czego dewastować. Trudno o dobrą kryjówkę, jednak Fanalis nie zamierzał ukrywać się w nieskończoność. Taki rytm mu wystarczał w zupełności i niejako przyzwyczaił się do niego. Zatem znowu wykorzystał przewagę szybkości, ale nie zbliżał się zanadto do wroga. Mógł bez przeszkód poszukać dobrej pozycji do obrony i kontratakować wedle własnego upodobania. Nie był już takim żółtodziobem, na jakiego się prezentował. Wzleciał na wysokość torsów dziesięciometrowych brzydali i przybrał bojową postawę. Pierwsza małpa zajęła miejsce po jego prawej stronie, a drugi Saiyan dopiero dobiegał i nie zatrzymywał się w swojej szarży. Sądził, że tym samym mogą go nastraszyć i zaatakować jednocześnie. Pierwszy Małpiszon nie wytrzymał, więc od razu uderzył. Fan skoncentrował się wpierw na nim, sądząc że może wyrobi się w czasie. Miał zamiar wypuścić w odpowiednim momencie swoje Ki do zniwelowania ataku. Kiaiho musiało podziałać nawet na tak wyrośniętego draba, a skoro był widocznie słabszy poziomem, to tym lepiej dla niego. Wykrzyknął wojownicze ‘Ha!’ w trakcie uwalniania energii dla lepszej cyrkulacji powietrza. Unikanie zadyszki to ważna część walki. Wielka pięść zatrzymała się i zdezorientowany Saiyan stanął przed nim w miejscu, lecz było to na tyle zajmujące, że drugi przeciwnik pacnął go tuż przed jego nosem. Wbił się w ziemię z równie wielkim łoskotem i wydawać się mogło, że każdy taki cios powinien go połamać doszczętnie. Niestety wielce myląca była perspektywa widza, co do siły, jaką włożyła Małpa. Nie posiadał za sprawnego ciała, co działało na korzyść Nameka. Po pozbieraniu się i otrząśnięciu odleciał kawałek, aby nie zostać znowu zaskoczony przez bardziej impulsywnego kolegę i zamierzał wykończyć słabszego nieprzyjaciela. Bardzo upodobał sobie pewną technikę, której nauczył się idealnie w czas i nie zamierzał jej zastępować czymś innym. Wprawna manipulacja energią pozwoliła na szybkie zmaterializowanie dysku i posłanie Kienzan tuż na obezwładnioną małpę. Pomimo starań nad unikiem tarcza rozcięła mu bark przy obojczyku. W standardowej już dla siebie pozie nie poprzestał na tym i zwieńczył uderzeniem Ki-blasta. Następnie opadł na ziemię i mógł być zadowolony z siebie, chociaż nie przestawać na czujności i skupieniu do samego końca.
Ooc: Koniec treningu statystyk.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak Kienzan 175 dmg + Ki-blast 9 dmg = 184 dmg (na pierwszego!)]
HP: 563/900 [-20 HP]
KI: 1060/1350 [Kienzan (110% dmg) 192 Ki + Ki-blast 13 Ki + Kiaiho (20% dmg wroga) 11 Ki= 216 Ki]
Pierwszy saiyanin
Siła: 40 (przyjmuje proporcjonalnie do wytrzymałości)
Szybkość: 15 - poznajesz po szybkości poruszającego się atakującego ogona
Energia: 52,5
Wytrzymałość: 40
HP: 240 - 184 = 56
Atakuje Potężnym
DMG: 55dmg
KI: 1Drugi atakuje szybkim - 20dmg
Siła: 76 - poznajesz po tym jak wysoko wyskakuje w powietrze
Szybkość: 20
Wytrzymałość: xxx
Energia: xxx
Re: Wielkie jezioro
Sob Lip 04, 2015 6:01 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Nie Lip 05, 2015 4:06 pm
Oprawcy w swojej wynaturzonej formie po raz kolejny odczuli stawiany im opór od gatunku, który zamierzali podbić i zniszczyć doszczętnie. Istna zniewaga rozgniewała ich na tyle, że powoli zaczynali tracić nad sobą panowanie, a co za tym idzie, także zaczynali tracić rozsądek. Być może wysiłek i nieugiętość Fana przyczyniły się do naturalnego osłabienia dwójki walczących wrogów. Oddalający się Fanalis dobrze wyczuł, co mogło się stać. Wściekłe bestie tupały i ryczały grzmiącym głosem. Nieostrożność nadal mogła dużo kosztować. Niestety unikaniem tego nie załatwi i musi stawić czoła do końca. Zatrzymał się ślizgiem przez rozpęd i nawrócił. Jednym odbiciem zaczął wzlatywać na wysokość ich torsów. Nadal znaczna odległość miała Namekowi pozwolić na dogodną reakcję, żeby dostrzec każdy ruch przeciwnika. Przy ich posturze walka z ziemi wydawała się nieopłacalna, bo tracił pole widzenia. Tym razem chciał wypróbować tej metody, żeby również do niej przywyknąć w późniejszym czasie. Już na samym początku wiedział, że manewrowanie w powietrzu jest o wiele bardziej męczące niż używanie mięśni. Musiał zatem nabrać podobnej naturalności.
W końcu obaj Saiyanie ruszyli. Machali wielgachnymi, jak dęby kończynami. Zwinność i szybkość Fanalisa nadążały, lecz w miarę wzmagającej się częstotliwości nadarzyły się w końcu potknięcia. Pierwsza małpa zdołała go trafić nogą i odleciał bezwładnie w bok, co wykorzystał jego silniejszy partner i zadał centralne uderzenie. Chłopak przez moment odczuł skumulowane obrażenia i zabrakło mu tchu w piersi. Stracił kontrolę nad lewitowaniem, jednak podniósł się z ziemi. To był ledwie prztyczek dla niego, aż sam nie mógł uwierzyć, że w tak krótkim czasie uodpornił się bardzo znacząco. To stawiało świadomość w bardzo pozytywnym nastroju. Wręcz nastrajał go do działania i podbudowywał.
Walka polegała na obustronnym oddawaniu ciosów, więc nie mając problemów z osłabieniem poprzez naładowanie się specyfikami od Changelinga ruszył ze zrywem i zaczął rozpędzać się do maksimum prędkości. Mknął, niczym zawodnik futbolu, żeby zdobyć pole dla swojej drużyny i lecąc po punkty. Miejsce docelowym było oczywiście znokautowanie osłabionego już do granic możliwości Saiyanina. Wymanewrował drugiego olbrzyma i wzleciał do zadania ostatecznego ciosu przeciwnikowi. Kompletnie go przyparł i kopnął od dołu w szczękę, robiąc przy tym klasyczne salto. Widok oszołomienia sam malował się na twarzy pokonanego, a bezwładne cielsko opadało na ziemię z wielkim hukiem oraz rykiem jego kompana. Dobrze wiedzieć, że nie ważne, jaką formę przybiorą, można ich pokonać na różne sposoby. Teraz Fanalis mógł zmierzyć się z poważnym zagrożeniem i jego też wyeliminować raz na zawsze.
W końcu obaj Saiyanie ruszyli. Machali wielgachnymi, jak dęby kończynami. Zwinność i szybkość Fanalisa nadążały, lecz w miarę wzmagającej się częstotliwości nadarzyły się w końcu potknięcia. Pierwsza małpa zdołała go trafić nogą i odleciał bezwładnie w bok, co wykorzystał jego silniejszy partner i zadał centralne uderzenie. Chłopak przez moment odczuł skumulowane obrażenia i zabrakło mu tchu w piersi. Stracił kontrolę nad lewitowaniem, jednak podniósł się z ziemi. To był ledwie prztyczek dla niego, aż sam nie mógł uwierzyć, że w tak krótkim czasie uodpornił się bardzo znacząco. To stawiało świadomość w bardzo pozytywnym nastroju. Wręcz nastrajał go do działania i podbudowywał.
Walka polegała na obustronnym oddawaniu ciosów, więc nie mając problemów z osłabieniem poprzez naładowanie się specyfikami od Changelinga ruszył ze zrywem i zaczął rozpędzać się do maksimum prędkości. Mknął, niczym zawodnik futbolu, żeby zdobyć pole dla swojej drużyny i lecąc po punkty. Miejsce docelowym było oczywiście znokautowanie osłabionego już do granic możliwości Saiyanina. Wymanewrował drugiego olbrzyma i wzleciał do zadania ostatecznego ciosu przeciwnikowi. Kompletnie go przyparł i kopnął od dołu w szczękę, robiąc przy tym klasyczne salto. Widok oszołomienia sam malował się na twarzy pokonanego, a bezwładne cielsko opadało na ziemię z wielkim hukiem oraz rykiem jego kompana. Dobrze wiedzieć, że nie ważne, jaką formę przybiorą, można ich pokonać na różne sposoby. Teraz Fanalis mógł zmierzyć się z poważnym zagrożeniem i jego też wyeliminować raz na zawsze.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki = 70 dmg]
HP: 477/900 [#1 atak podstawowy (50% siły) -20 HP; #2 atak podstawowy -76 HP = -86 HP]
KI: 1060/1350
Pierwszy saiyanin
Siła: 40 (przyjmuje proporcjonalnie do wytrzymałości)
Szybkość: 15 - poznajesz po szybkości poruszającego się atakującego ogona
Energia: 52,5
Wytrzymałość: 40
HP: 56 - 70 = nokaut
Atakuje podstawowym 50% (brak Ki na technikę!)
DMG: 20dmg
KI: 1Drugi atakuje podstawowym - 76dmg
Siła: 76 - poznajesz po tym jak wysoko wyskakuje w powietrze
Szybkość: 20
Wytrzymałość: xxx
Energia: xxx
Re: Wielkie jezioro
Nie Lip 05, 2015 4:06 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 13, 56
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 13, 56
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sro Lip 15, 2015 4:21 pm
OoC:
Zrób trening. Rozpisz jak latasz koło małpy i próbujesz opanować jakąś technikę energetyczną. Możesz rozpisać od razu cały trening, nie musisz używać kości, chyba że Ci się chce. A jak nie to po prostu sam opis jak latasz koło niego, on Cię nie trafia itd.
Dostajesz +5pkt za dotychczasową walkę z kośćmi.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Lip 17, 2015 12:24 pm
Było ciężko. Nikt temu nie zaprzeczy, a tym bardziej zmarli już mieszkańcy planety. Groźny najazd najbardziej dał się we znaki bezbronnym i gdyby nasz bohater Fanalis miał tylko chwilę o pomyśleniu o nich, byłby ich uznał w kolejce przed sobą. Nie znaczyło to, że kompletnie nie pamiętał o co walczy. Walka musiała go pochłonąć na tyle, żeby nie zginął pod stopą wielkiego Małpiszona. Teraz myśli rozluźniły się, a raczej przybrały weselszego wydźwięku, bo mógł skupić się na jednym gorylu i go pokonać. Wypatroszy i przetrzepie mu bebechy raz dwa. Słowa motywacji potrzebne chłopakowi, który w szybkim czasie stał się o wiele silniejszy niż zazwyczaj by na to wskazywało. Los potrafi zrobić niespodziankę, a przeznaczeniem Nameka było pięcie się ku górze. Niezwłocznie postarał się o dodatkowy zastrzyk energii i mógł przeć naprzód. Skoncentrował się na unikaniu i z gracją, jakiej pozazdrościłby mu każdy rywal wymijał bezradnego Sayianina. Jednak te jego małpie ciało nie sprawiało, że urósł w siłę. Wręcz przeciwnie, jego walory uległy zmianie na gorsze. Tym Fanalis przerastał pionki w całej hierarchii wojsk wroga i mógł je bez trudu eliminować. Ciekaw był, co będzie dalej, jeśli ci najsłabsi już zostaną wykończeniu. Gdzie tkwił haczyk w tak przyjemnym, chociaż męczącym pokonywaniu kolejnych wrogów? Co zamierzali zrobić Changelingowie, a co Nameczanie? Nie potrzebował na zaraz takiej wiedzy, więc pokornie czekał, co nadejdzie. Pośrednio towarzyszyła mu myśl, że może równie dobrze zginąć. Przetrwa do jakiegoś momentu i potem wieści kompletnie się urwą. Jednak dożycie zakończenia było ważne dla tak ciekawskiej i w gruncie rzeczy młodej osoby. I nie żeby staranne i szybkie wymijanie łapsk goryla, niczym mucha uciekająca zwinnie przed ślamazarnymi ruchami człowieka było nużące. To niestety należało przedsięwziąć jakieś ofensywne środki. Nie wiedział, co to może być jeszcze, lecz w chwili, w której zmarły pobratymiec pokazał mu ten promień z oczu postanowił wykorzystać. W dodatku Sayianie w swoich potwornych formach również podali mu pomysł na wykorzystanie do techniki. Całkiem sprytnie pogłówkował i połączył wszystko w całość. Też wystrzeli promieniem z ust! To był właśnie ten typ akcji, która niespodziewanie przemieni losy walki na jego korzyść. Popracuje w wolnej chwili nad promieniem z oczu i wtedy dopełni się agresywny arsenał, jaki będzie do dyspozycji Fanalisa. Same przygotowania na pewno polegały na skumulowaniu energii. Ki, jak w przypadku zwykłego blasta musiała mieć swoje źródło i być wystrzelone natychmiastowo, niczym światło po włączeniu latarki. Cokolwiek by to nie było, zionie z paszczy promieniem jak ten cały Mount Blast.
Nie przerywał sobie i w odpowiedniej chwili odleciał od przeciwnika, żeby go trochę rozruszać. Uczenie się w takiej formie wymagało przyspieszonego przebiegu. Także gdy tylko wyczuł, że mu nie idzie i jest w zbyt wielkich opresjach, nie ryzykował. Przeleciał za jego plecy i kontynuował denerwowanie przeciwnika ciągłymi zwodami. Koncentrował w sobie energię, żeby w przestępny sposób przekształcić ją w promień ustny. Jakby długo to nie trwało nie mógł się martwić. Dopełni się i to, a w międzyczasie zabawiał naszego olbrzyma prostymi ciosami, żeby ćwiczyć w dziedzinie fizycznego doskonalenia. Kilka pacnięć w ataku i obronie nie zaszkodzi, lecz bez przesadzania. To nadal poważna gra o wielką stawkę. Wszystko zachowane w przyzwoitym rytmie, bojowej postawie i nienawiści wobec wroga. Oponent stał się o tyle groźniejszy, że wypadało go poczęstować większą wiązką. Pamiętał nadal o najważniejszym: znęcaniu się nad jego pobratymcem. Wystrzelił zatem serię Ki-blastów, żeby go zwabiły. Nie zważał na ryki i słowa, a tylko na jego zachowanie. Wtedy zmieniłby pozycję do kolejnych ataków, jednak zrobiło się bardziej nieprzyjemnie niż sądził. Gdyby nie nagła smuga ratująca mu życie, pewnie leżałby teraz znokautowany przez kolejnych przeciwników. Nie był na tyle dobry, żeby wyczuć ich przybycie, a co dopiero odeprzeć nagły atak. Szczęście mu sprzyja i to od Changelinga. Kolejny raz, gdzie tak się dzieje. Namekian miał do nich pociąg, jakby nie patrzeć. Roześmiał się na słowa przybyłego, jakby z góry mógł twierdzić, że są po tej samej stronie. I do tego bardzo specyficznie wyraził się o całej akcji. To nie w stylu tych groźnych Changów, którzy nienawidzili się z Nameczanami. Istniała zatem druga strona medalu. Dobrze wiedzieć, lecz u Fanalisa ona istniała od samego początku. Po prostu taki miał charakter. Trochę beztroski, waleczny i mający przyjazne stosunku do większości osób. Kiwnął z aprobatą do charakterystycznie wyglądającego Changelinga i wziął się z powrotem do realizacji planów. Kolejne kule energii i błyskawiczne podlecenie do wielkoluda, żeby ukąsić go niczym bąk w wielu miejscach. Zaczął od uderzeń w biodra, kierując się jak po spirali w górę i unikając wszelkich przeszkód, żeby wyłonić się przed twarzą Sayiana potraktować go wspomnianym promieniem z ust. Tak sobie wymarzył perfekcyjną kombinację, którą chciał wykończyć wroga raz na zawsze.
Ooc: Nauka Chou Makouhou i trening statystyk.
Nie przerywał sobie i w odpowiedniej chwili odleciał od przeciwnika, żeby go trochę rozruszać. Uczenie się w takiej formie wymagało przyspieszonego przebiegu. Także gdy tylko wyczuł, że mu nie idzie i jest w zbyt wielkich opresjach, nie ryzykował. Przeleciał za jego plecy i kontynuował denerwowanie przeciwnika ciągłymi zwodami. Koncentrował w sobie energię, żeby w przestępny sposób przekształcić ją w promień ustny. Jakby długo to nie trwało nie mógł się martwić. Dopełni się i to, a w międzyczasie zabawiał naszego olbrzyma prostymi ciosami, żeby ćwiczyć w dziedzinie fizycznego doskonalenia. Kilka pacnięć w ataku i obronie nie zaszkodzi, lecz bez przesadzania. To nadal poważna gra o wielką stawkę. Wszystko zachowane w przyzwoitym rytmie, bojowej postawie i nienawiści wobec wroga. Oponent stał się o tyle groźniejszy, że wypadało go poczęstować większą wiązką. Pamiętał nadal o najważniejszym: znęcaniu się nad jego pobratymcem. Wystrzelił zatem serię Ki-blastów, żeby go zwabiły. Nie zważał na ryki i słowa, a tylko na jego zachowanie. Wtedy zmieniłby pozycję do kolejnych ataków, jednak zrobiło się bardziej nieprzyjemnie niż sądził. Gdyby nie nagła smuga ratująca mu życie, pewnie leżałby teraz znokautowany przez kolejnych przeciwników. Nie był na tyle dobry, żeby wyczuć ich przybycie, a co dopiero odeprzeć nagły atak. Szczęście mu sprzyja i to od Changelinga. Kolejny raz, gdzie tak się dzieje. Namekian miał do nich pociąg, jakby nie patrzeć. Roześmiał się na słowa przybyłego, jakby z góry mógł twierdzić, że są po tej samej stronie. I do tego bardzo specyficznie wyraził się o całej akcji. To nie w stylu tych groźnych Changów, którzy nienawidzili się z Nameczanami. Istniała zatem druga strona medalu. Dobrze wiedzieć, lecz u Fanalisa ona istniała od samego początku. Po prostu taki miał charakter. Trochę beztroski, waleczny i mający przyjazne stosunku do większości osób. Kiwnął z aprobatą do charakterystycznie wyglądającego Changelinga i wziął się z powrotem do realizacji planów. Kolejne kule energii i błyskawiczne podlecenie do wielkoluda, żeby ukąsić go niczym bąk w wielu miejscach. Zaczął od uderzeń w biodra, kierując się jak po spirali w górę i unikając wszelkich przeszkód, żeby wyłonić się przed twarzą Sayiana potraktować go wspomnianym promieniem z ust. Tak sobie wymarzył perfekcyjną kombinację, którą chciał wykończyć wroga raz na zawsze.
Ooc: Nauka Chou Makouhou i trening statystyk.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sob Lip 18, 2015 7:24 pm
Ciągła, bojowa mina, przypominająca groźną maskę niczym z dramatu towarzyszyła Nameczanowi nieustępliwie podczas bitwy. Od jednej walki do drugiej rysy twarzy chłopaka uwikłane były w ciągłym skupieniu. Zdarzył się moment zwątpienia, po którym potrafił zachować się dość niekonwencjonalnie. Tym właśnie odmiennym sposobem bycia różnił się od wielu. Być może nawet przypominał inną rasę z odległej galaktyki, w układzie Słonecznym - Ziemian. Chciałby kiedyś wybrać się w podróż kosmiczną, lecz może okazać się to marzeniem nie do spełnienia.
W każdej chwili mógł zostać zabity i mimo pochopnej kalkulacji, co do różnicy sił obu pojedynkujących, to dla Fanalisa najlepiej było myśleć, że jeszcze za wcześnie dla niego na wygraną. Atakował seriami w grube cielsko Małpiszona, żeby zadać mu odpowiedni ból, lecz ten nie miał dość. Chłopak powoli powątpiewał i zastanawiał się, czy nie lepiej będzie pozbawić Sayianina jego ogona. Wtedy osłabiony po transformacji będzie łatwym celem do wyeliminowania. Pamiętał jeszcze, gdy wcześniejszy wojownik mimo słabej kondycji z krwiożerczym błyskiem w oczach przeraził Fana do białości. W końcu jeszcze niedawno nie potrafił tak wiele, jak obecnie. Niby mgnienie oka te sytuacje mogły mieć miejsce w odstępach lat, a nie godzin. Nie można było określić dokładnie, jak długo już walczy. Pochłonięty zajęciem nie potrzebował rozpraszać się niepotrzebnymi szczegółami. Na razie wygrywał, bo miał więcej przewagi niż zazwyczaj. Wytężał mięśnie, żeby pracowały na odpowiednich obrotach. Latanie jakby weszło mu w nawyk, jednak było męczące. Dodatkowo przez ten fakt zużywał intensywniej Ki, którego zapasu wkrótce mógł się pozbyć doszczętnie. Ciężko stwierdzić.
Rozszalała małpa wariowała, lecz starania i wysiłek jaki włożył w postęp walki mógł okazać się słuszny. W ten sposób tez dojdzie do zwycięstwa, chociaż trochę wolniej. Zamęczy tego olbrzyma doszczętnie, aż ten nie będzie miał sił więcej się ruszać. Wytrzymałość u Fanalisa była jeszcze spora i to go pokrzepiło w duchu. Namek poza swoim przeciwnikiem dostrzegał także w tle nieznajomego, który miał swoją bitwę. Jeszcze ciekawszy osobnik, niż jego pobratymcy. Chociaż cała trójka, która zdążył dotychczas poznać wydawała się niczego sobie, to ten był inny. Nad głową błyszczała mu aureola, jakby świadcząca o jego śmierci. Czy to jakaś sztuczka energetyczna? Nie wiedział. Tylko teraz mógł stoczyć zapierające dech w piersi walki, ocierając się o śmierć, chociaż dotąd ani razu nie był konający. Ciągle też chciał wypracować sobie własny styl i opanować promień z ust. Chou Makouhou wydawała się prostą techniką, którą wali się nieczysto, z zaskoczenia, żeby przeciwnik nie miał czasu na reakcję. To jeden z tych wynalazków, które pozwalają zaatakować, kiedy ma się zajęte lub skrępowane ręce. Wszystko na potrzeby skutecznej walki. Fanalisowi to odpowiadało, dlatego cyrkulacja Ki w jego ciele nieustannie była do czegoś wykorzystywana. Dążył do tego, żeby być w czymś dobry i mimo że nie dostrzegał swojego potencjału, to w jakimś stopniu już go odkrył. Za pierwszym razem nie wyszło mu dobrze i musiał odczuć bolesne skutki niepowodzenia. Tym razem chciał się zrewanżować. Ponownie zebrał w ciele energię i w chwili wystrzału skierował jej źródło do jamy ustnej, w której powinien wystrzelić promień. Pocisk miał żółtą barwę i niemal niczym nie różnił się od zwyczajnego ki-blasta. Mimo to różniła je siła, a to za sprawą zużytej energii. Namekian, jak zwykle chciał być pewny, co do limitu techniki, dlatego wręcz domagał się przeładowania. W wielu przypadkach efektem jest wybuch, a to niestety w tej sytuacji byłoby zgubne. Do pewnego momentu po prostu czuć, że więcej nie pomieści i musi wystrzelić zebraną moc. Mógł tym sposobem równie dobrze przedrzeźniać Sayiana i prowokować do użycia tego samego. Niestety nie przyszło mu to do głowy, bo ten ich promień wydawał się o wiele silniejszy, ale także pożerający więcej energii. Najlepiej było zachować minimalną formę, która fanowi wychodziła na zdrowie.
Ooc: Koniec nauki Chou Makouhou i treningu statystyk.
W każdej chwili mógł zostać zabity i mimo pochopnej kalkulacji, co do różnicy sił obu pojedynkujących, to dla Fanalisa najlepiej było myśleć, że jeszcze za wcześnie dla niego na wygraną. Atakował seriami w grube cielsko Małpiszona, żeby zadać mu odpowiedni ból, lecz ten nie miał dość. Chłopak powoli powątpiewał i zastanawiał się, czy nie lepiej będzie pozbawić Sayianina jego ogona. Wtedy osłabiony po transformacji będzie łatwym celem do wyeliminowania. Pamiętał jeszcze, gdy wcześniejszy wojownik mimo słabej kondycji z krwiożerczym błyskiem w oczach przeraził Fana do białości. W końcu jeszcze niedawno nie potrafił tak wiele, jak obecnie. Niby mgnienie oka te sytuacje mogły mieć miejsce w odstępach lat, a nie godzin. Nie można było określić dokładnie, jak długo już walczy. Pochłonięty zajęciem nie potrzebował rozpraszać się niepotrzebnymi szczegółami. Na razie wygrywał, bo miał więcej przewagi niż zazwyczaj. Wytężał mięśnie, żeby pracowały na odpowiednich obrotach. Latanie jakby weszło mu w nawyk, jednak było męczące. Dodatkowo przez ten fakt zużywał intensywniej Ki, którego zapasu wkrótce mógł się pozbyć doszczętnie. Ciężko stwierdzić.
Rozszalała małpa wariowała, lecz starania i wysiłek jaki włożył w postęp walki mógł okazać się słuszny. W ten sposób tez dojdzie do zwycięstwa, chociaż trochę wolniej. Zamęczy tego olbrzyma doszczętnie, aż ten nie będzie miał sił więcej się ruszać. Wytrzymałość u Fanalisa była jeszcze spora i to go pokrzepiło w duchu. Namek poza swoim przeciwnikiem dostrzegał także w tle nieznajomego, który miał swoją bitwę. Jeszcze ciekawszy osobnik, niż jego pobratymcy. Chociaż cała trójka, która zdążył dotychczas poznać wydawała się niczego sobie, to ten był inny. Nad głową błyszczała mu aureola, jakby świadcząca o jego śmierci. Czy to jakaś sztuczka energetyczna? Nie wiedział. Tylko teraz mógł stoczyć zapierające dech w piersi walki, ocierając się o śmierć, chociaż dotąd ani razu nie był konający. Ciągle też chciał wypracować sobie własny styl i opanować promień z ust. Chou Makouhou wydawała się prostą techniką, którą wali się nieczysto, z zaskoczenia, żeby przeciwnik nie miał czasu na reakcję. To jeden z tych wynalazków, które pozwalają zaatakować, kiedy ma się zajęte lub skrępowane ręce. Wszystko na potrzeby skutecznej walki. Fanalisowi to odpowiadało, dlatego cyrkulacja Ki w jego ciele nieustannie była do czegoś wykorzystywana. Dążył do tego, żeby być w czymś dobry i mimo że nie dostrzegał swojego potencjału, to w jakimś stopniu już go odkrył. Za pierwszym razem nie wyszło mu dobrze i musiał odczuć bolesne skutki niepowodzenia. Tym razem chciał się zrewanżować. Ponownie zebrał w ciele energię i w chwili wystrzału skierował jej źródło do jamy ustnej, w której powinien wystrzelić promień. Pocisk miał żółtą barwę i niemal niczym nie różnił się od zwyczajnego ki-blasta. Mimo to różniła je siła, a to za sprawą zużytej energii. Namekian, jak zwykle chciał być pewny, co do limitu techniki, dlatego wręcz domagał się przeładowania. W wielu przypadkach efektem jest wybuch, a to niestety w tej sytuacji byłoby zgubne. Do pewnego momentu po prostu czuć, że więcej nie pomieści i musi wystrzelić zebraną moc. Mógł tym sposobem równie dobrze przedrzeźniać Sayiana i prowokować do użycia tego samego. Niestety nie przyszło mu to do głowy, bo ten ich promień wydawał się o wiele silniejszy, ale także pożerający więcej energii. Najlepiej było zachować minimalną formę, która fanowi wychodziła na zdrowie.
Ooc: Koniec nauki Chou Makouhou i treningu statystyk.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pon Lip 20, 2015 6:14 pm
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sro Lip 22, 2015 11:28 am
Wczucie się w odbywaną walkę przychodziło Fanalisowi naturalnie. Zdążył podchodzić do reakcji przeciwnika z odpowiednim dystansem i bacznie obserwować każdy jego ruch, aby nie nadziać się na coś ekstremalnie niebezpiecznego. Oczywiście wszelkie kwestie były rzeczą sporną i zależały od jego reakcji. Szkolenie poprzez pojedynki wywierało niesamowitą presję, która opłacała się podwyższaniem swoich umiejętności. Perspektywa dalszego rozwoju i rośnięcia w siłę była czymś realnym, co dodawało motywacji Namekowi, żeby nie tracił ducha walki. To, co niegdyś mu nie sprzyjało, teraz wracało do niego z pozytywnym wydźwiękiem. Cieszył się bardzo, lecz nie było czasu, żeby to okazywać. W porywie walki nie zdążył samodzielnie znokautować drugiego draba. Małpiszon trzymał się, a to ze względu na jego formę. Przeistoczenie było poważnym mankamentem na drodze do przeciwstawienia się Kosmicznym Najeźdźcom. W dodatku tak liczny nalot wskazywał, że stali równie dobrze technologicznie, co Changelingowie. I o wilku mowa, bo jeden miał tą przyjemność zaszczycić naszego bohatera i zaciekawić do reszty. Wszystko w nim wydawało się inne niż powinno. Jakby jego pochodzenie faktycznie nie wskazywało na bycie zwykłym Changelingiem. Tego niestety Fan nie mógł być w ogóle świadom, a ledwie wymyślać własne teorie w głowie, żeby pozbyć się natarczywych pytań bez odpowiedzi. W każdym razie Fanalis zebrał się w sobie i odgrodził sprawy sporne od oczywistej powinności. Sayianin tracił swoja formę, a baczny i bojowy wzrok Nameka przygotowywał się do reakcji. Rozwiał wątpliwości, co do teorii nabytych podczas walk z wrogiem. Teraz, gdy miał już spore doświadczenie wiedział, że mężczyzna będzie praktycznie bezsilny. Zwrócił się jeszcze do Changelinga, żeby rzucić mu podziękowania i nie przejmować się jego wzgardą dla słabszych. Sam nigdy nie mógłby traktować kogoś słabszego w ten sposób. Po prostu posiadał zakodowany pewien kodeks moralny, który w wielu przypadkach okazuje się zgubny. Empatia, która nim kierowała znikała jedynie pod wpływem wielkiego bólu i impulsu, sprawiając że górę brały negatywne uczucia: złość, nienawiść, wzgarda. Taki wojownik na pewno był skuteczny w tym, co robił, jednak był to proces powodujący destrukcję z psychiki. Do tego Fanalis nie mógł doprowadzić. Toteż znokautowanie pierwszego małpiszona było czymś oczywistym i w tym przypadku nie był w stanie zrobić więcej. Prawda, zabawili się jego pobratymcem, który zginął z ich ręki. Nie było go przy nim, kiedy mógł mu pomóc i obwinianie kogokolwiek traciło większy sens. Swoisty mętlik w głowie.
Na szczęście zdecydował. Wymierzy cios kończący, którym zakończy aktywność kolejnej jednostki wroga. Nieprzytomny nie wyrządzi więcej szkód i to było wystarczającym rozwiązaniem. Opadł na ziemię w równym locie i mógł na spokojnie zbliżyć się do klęczącego Sayiana, zmierzyć go wzrokiem i pokazać, jak bardzo powinien obawiać się Nameczan.
- To za mojego brata, nad którym się znęcaliście. - Przyszykował się i jednym susem uwolnił całą siłę w kopnięciu. Na ułamek sekundy owa złość zdawała się przekonywać Fanalisa, żeby kopnięcie w szyję było zdolne całkowicie ją zmiażdżyć, zniszczyć, odciąć. Po chwili jednak ochłonął, a wymierzona kara już dodała mu ulgi. Wiadomym było, że pozostaje mnóstwo innych problemów we wszystkich zakątkach planety. A jak po każdej, wyczerpującej walce można odsapnąć parę minut i odzyskać świeżość umysłu. Chłopak zainteresował się więc Changelingiem. W swoim stylu, przyjaźnie i w dobrej intencji posłał ku jaszczurowi luźnym gestem ‘salut’, dwoma palcami.
- Dzięki za pomoc. - krzyknął do Changelinga, wspominając jego błyskawiczne wtargnięcie i uratowanie przed atakiem przeciwników zza pleców. Następnie założył swój detektor, który wcześniej zawadzał mu przy walkach w nadziei, że pomoże mu w obraniu nowego kierunku. Nie wiedział konkretnie co mógłby zrobić. Panował zapewne wielki chaos i próżno szukać jakichś instrukcji. Jak tam wioski? Co z ich Guru? Za wszelką cenę musiał być pomocny i ochraniać to, co jest dla Nameczan najcenniejsze: życie. Pozostawały także smocze kule, które na pewno nie mogą wpaść w chciwe ręce przybyszy. To tym chciał się przysłużyć, ratowaniem. Mógł sprawdzić założenia, że plądrowanie Namek będzie polegało na zdobyciu tych cennych kul. Nie było niestety pewności, a jedynie obawa o zgładzenie wszystkich Nameczan wraz z odbiciem planety.
Na szczęście zdecydował. Wymierzy cios kończący, którym zakończy aktywność kolejnej jednostki wroga. Nieprzytomny nie wyrządzi więcej szkód i to było wystarczającym rozwiązaniem. Opadł na ziemię w równym locie i mógł na spokojnie zbliżyć się do klęczącego Sayiana, zmierzyć go wzrokiem i pokazać, jak bardzo powinien obawiać się Nameczan.
- To za mojego brata, nad którym się znęcaliście. - Przyszykował się i jednym susem uwolnił całą siłę w kopnięciu. Na ułamek sekundy owa złość zdawała się przekonywać Fanalisa, żeby kopnięcie w szyję było zdolne całkowicie ją zmiażdżyć, zniszczyć, odciąć. Po chwili jednak ochłonął, a wymierzona kara już dodała mu ulgi. Wiadomym było, że pozostaje mnóstwo innych problemów we wszystkich zakątkach planety. A jak po każdej, wyczerpującej walce można odsapnąć parę minut i odzyskać świeżość umysłu. Chłopak zainteresował się więc Changelingiem. W swoim stylu, przyjaźnie i w dobrej intencji posłał ku jaszczurowi luźnym gestem ‘salut’, dwoma palcami.
- Dzięki za pomoc. - krzyknął do Changelinga, wspominając jego błyskawiczne wtargnięcie i uratowanie przed atakiem przeciwników zza pleców. Następnie założył swój detektor, który wcześniej zawadzał mu przy walkach w nadziei, że pomoże mu w obraniu nowego kierunku. Nie wiedział konkretnie co mógłby zrobić. Panował zapewne wielki chaos i próżno szukać jakichś instrukcji. Jak tam wioski? Co z ich Guru? Za wszelką cenę musiał być pomocny i ochraniać to, co jest dla Nameczan najcenniejsze: życie. Pozostawały także smocze kule, które na pewno nie mogą wpaść w chciwe ręce przybyszy. To tym chciał się przysłużyć, ratowaniem. Mógł sprawdzić założenia, że plądrowanie Namek będzie polegało na zdobyciu tych cennych kul. Nie było niestety pewności, a jedynie obawa o zgładzenie wszystkich Nameczan wraz z odbiciem planety.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Czw Lip 23, 2015 9:53 pm
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Czw Lip 23, 2015 10:35 pm
Nameczan z zadowoleniem obserwował ruchy Changelinga. Zagrożenie zostało zwalczone, dlatego mogli pozwolić sobie na chwilę wytchnienia, która bardziej przyda się Fanalisowi niż rwącemu się do krwawych ekscesów Jaszczurowi. O ile dla kogoś z poza ich planety wygląd obu ras był czymś niezwykłym, to na Namek nie był on różnorodny. Poza nimi łańcuch żywnościowy zapełniały innej maści zwierzęta. Wszystko było w naturalnym porządku, a mimo to Fana ciekawiło, jak to jest mieć ogon. Niby większych oporów przed krwią i innymi takimi nie miał, lecz pewne kwestie należało przemilczeć. Tak samo, jak nietypowe zbliżenie się nowego kolegi. Chang był nietypowy, co można również przypisać Nameczanowi. W szczególnych przypadkach ciągnie swój do swego.
- Raczej nie skorzystam. - odpowidział grzecznie z lekko speszoną miną. Wyższy niż mu się zdawało osobnik stanął przed nim i po chwili oględzin, które jednak skupione były na paru innych szczegółach niż aparycja, doprowadziły go do prostych wniosków. Spotykało go szczęście z doborem towarzystwa. Mimo to bliżej mu było do swoich braci niż gatunku gadów.
- Lubie walczyć, ale mimo wszystko ta cała sytuacja zdarzyła się zbyt nagle i nie byłem zbyt zachwycony starając się przeżyć. Detektor dostałem od jednego Changelinga, który pomógł mi na początku. Wskazał u niego moc 10k. Ciekawe czy jeszcze żyje. - zagadnął otwarcie, jakby wcześniejsza sytuacja miała miejsce dawno temu. Jednak wypowiedziane słowa w jakiś sposób pozwoliły mu się odstresować i nie przejmować niepotrzebnie. Niebieski Chang przewyższał wszystkich o niebo. Zaskakujące było to w centrum jakich wydarzeń znalazł się fanalis. Odpowiadały mu i nie mógł doczekać się kolejnych ekscesów. Nie ważne, jak trudne i wymagające miałyby być.
- Raczej nie skorzystam. - odpowidział grzecznie z lekko speszoną miną. Wyższy niż mu się zdawało osobnik stanął przed nim i po chwili oględzin, które jednak skupione były na paru innych szczegółach niż aparycja, doprowadziły go do prostych wniosków. Spotykało go szczęście z doborem towarzystwa. Mimo to bliżej mu było do swoich braci niż gatunku gadów.
- Lubie walczyć, ale mimo wszystko ta cała sytuacja zdarzyła się zbyt nagle i nie byłem zbyt zachwycony starając się przeżyć. Detektor dostałem od jednego Changelinga, który pomógł mi na początku. Wskazał u niego moc 10k. Ciekawe czy jeszcze żyje. - zagadnął otwarcie, jakby wcześniejsza sytuacja miała miejsce dawno temu. Jednak wypowiedziane słowa w jakiś sposób pozwoliły mu się odstresować i nie przejmować niepotrzebnie. Niebieski Chang przewyższał wszystkich o niebo. Zaskakujące było to w centrum jakich wydarzeń znalazł się fanalis. Odpowiadały mu i nie mógł doczekać się kolejnych ekscesów. Nie ważne, jak trudne i wymagające miałyby być.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Czw Lip 23, 2015 11:55 pm
OoC:
Jak wypadnie np. atak podstawowy to tyle tracisz HP i KI, analogicznie do innych ataków. Jeżeli wypadnie technika to tracisz samo ki w wysokości Twojej energii. Power-up (wylosowałeś dodatkowy punkcik fabularny... Powiedzmy taka Mini loteria w nagrodę za odpisy).
Re: Wielkie jezioro
Czw Lip 23, 2015 11:55 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sro Lip 29, 2015 3:14 pm
W międzyczasie Fanalis otrzepał swoje podniszczone ubranie. Widać było po nim trudy kolejnego spotkania z wrogimi siłami. Sprostał wyzwaniu i nie zamierzał odpuszczać. Jeszcze dużo może się zdarzyć i aż ciężko odwieść ciekawskie myśli od zobaczenia całości. Do tego potrzebna mu była porządna dawka motywacji. Oby mu jej nie zabrakło, skoro zaszedł tak daleko. W chwili roztargnienia i spokoju widocznie osłabł, ale po uspokojeniu oddechu wrócił mu także nastrój. Wytłumaczył Changowi prawie wszystko w zwięzłych słowach, a po jego odpowiedzi zaczął przypominać resztę szczegółów. Nadal niewiele mu to mówiło.
- Miał całkiem porządną zbroję i detektor. Nic dziwnego, że jest wysoko postawionym żołnierzem u was. Na razie mało umiem, ale z walki na walkę staje się coraz silniejszy. - rozgadałby się bardziej i nieco zapoznał z nowym osobnikiem rasy gadów, jednak nie było mu to dane. Sytuacja przybrała kolejnego obrotu i Nameczan mógł jedynie zareagować na swój sposób. Spłoszony i zdezorientowany dostrzegł ciemną aurę i psychiczne ukłucie tej mocy, żeby potem poczuć na skórze porządnie rozgrzane uderzenie ciepła. Zasłonił się odruchowo i nic więcej zrobić z tym nie mógł. Bolało gorzej niż nie jeden cios, który przyjął na twarz. Gdy już przezwyciężył jakoś tą niedogodność do głowy napłynęło kilka myśli. Przede wszystkim, co to było, ale także zrozumiał, że detektor pokazywał u Changelinga pięciokrotnie większy poziom mocy niż posiadał Gado Jishin.
- Co to było takiego? Twoja moc? Słabe wyczucie czasu. - zapytał Fanalis, chcąc dowiedzieć się przyczyny tak nagłego zajścia, które go dotknęło. Z tego względu bez namysłu uleczył się zażywając kolejną, już ostatnią dawkę leku. W kapsułce były jeszcze wzmacniacze i tajemnicze kulki. Fan nie martwił się o ich działanie. Po prostu jakoś ich użyje, żeby sprostać kolejnym potyczkom z kosmicznym najeźdźcą. Był to względnie łagodny specyfik, ale regenerował wystarczającą ilość zdrowia przy jego kondycji.
- Miał całkiem porządną zbroję i detektor. Nic dziwnego, że jest wysoko postawionym żołnierzem u was. Na razie mało umiem, ale z walki na walkę staje się coraz silniejszy. - rozgadałby się bardziej i nieco zapoznał z nowym osobnikiem rasy gadów, jednak nie było mu to dane. Sytuacja przybrała kolejnego obrotu i Nameczan mógł jedynie zareagować na swój sposób. Spłoszony i zdezorientowany dostrzegł ciemną aurę i psychiczne ukłucie tej mocy, żeby potem poczuć na skórze porządnie rozgrzane uderzenie ciepła. Zasłonił się odruchowo i nic więcej zrobić z tym nie mógł. Bolało gorzej niż nie jeden cios, który przyjął na twarz. Gdy już przezwyciężył jakoś tą niedogodność do głowy napłynęło kilka myśli. Przede wszystkim, co to było, ale także zrozumiał, że detektor pokazywał u Changelinga pięciokrotnie większy poziom mocy niż posiadał Gado Jishin.
- Co to było takiego? Twoja moc? Słabe wyczucie czasu. - zapytał Fanalis, chcąc dowiedzieć się przyczyny tak nagłego zajścia, które go dotknęło. Z tego względu bez namysłu uleczył się zażywając kolejną, już ostatnią dawkę leku. W kapsułce były jeszcze wzmacniacze i tajemnicze kulki. Fan nie martwił się o ich działanie. Po prostu jakoś ich użyje, żeby sprostać kolejnym potyczkom z kosmicznym najeźdźcą. Był to względnie łagodny specyfik, ale regenerował wystarczającą ilość zdrowia przy jego kondycji.
- Podsumowanie:
- Fanalis [Użycie ostatniej strzykawki z 'lekiem' (+400 HP i KI)]
HP: 717/1425 [atak potężny = 400 - 160 = 240 HP]
KI: 1140/2175 [400 - 160 = 240 KI]
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sro Lip 29, 2015 9:58 pm
Changeling położył rękę na ramieniu nameczanina i uśmiechnął się. Nie powiedział jednak słowa. Przez moment w milczeniu wpatrywał się w pustkę jakby coś gdzieś przykuło jego uwagę.
- Ahh... Wybacz. Wyczułem daleko wibracje całkiem ciekawej mocy. Walczy nameczanin oraz jakieś demony, a nie jestem pewien czy nie ma tam jednego z moich pobratymców. No i saiyanie. Jedna energia jest potężna. Może być ciekawie.
Na zadane pytanie nie odpowiedział. Podleciał w górę i jego ciało spowiły czarne, ledwie widoczne opary aury. Czarnej niczym smoła. Wyglądało na to, że dobrze opanował mroczną technikę. Spojrzał na nameczanina i zasalutował mu. Następnie pognał ze znaczną prędkością w kierunku pewnej walki zostawiając Fanalisa samego na placu boju.
Nameczanin mógł teraz podjąć dowolną decyzję i mógł udać się w dowolne miejsce. Walki nadal trwały, ale wyraźnie liczba saiyan malała. Lecz nie tylko ich...
OoC:
Wątek finished. Lecisz gdzie chcesz. Mam pewien plan długoterminowy, ale na razie możemy rozkręcić jakiś mniejszy wątek., możesz sam coś wymyślić albo zmienić lokalizację. Na niektóre mam przygotowane pewne ewentualności, ale nie zdradzę nic. Zobaczę co sam zrobisz.
- Ahh... Wybacz. Wyczułem daleko wibracje całkiem ciekawej mocy. Walczy nameczanin oraz jakieś demony, a nie jestem pewien czy nie ma tam jednego z moich pobratymców. No i saiyanie. Jedna energia jest potężna. Może być ciekawie.
Na zadane pytanie nie odpowiedział. Podleciał w górę i jego ciało spowiły czarne, ledwie widoczne opary aury. Czarnej niczym smoła. Wyglądało na to, że dobrze opanował mroczną technikę. Spojrzał na nameczanina i zasalutował mu. Następnie pognał ze znaczną prędkością w kierunku pewnej walki zostawiając Fanalisa samego na placu boju.
Nameczanin mógł teraz podjąć dowolną decyzję i mógł udać się w dowolne miejsce. Walki nadal trwały, ale wyraźnie liczba saiyan malała. Lecz nie tylko ich...
OoC:
Wątek finished. Lecisz gdzie chcesz. Mam pewien plan długoterminowy, ale na razie możemy rozkręcić jakiś mniejszy wątek., możesz sam coś wymyślić albo zmienić lokalizację. Na niektóre mam przygotowane pewne ewentualności, ale nie zdradzę nic. Zobaczę co sam zrobisz.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pon Sie 03, 2015 12:47 am
Początkujący dopiero Namek był pod ciągłym wrażeniem postawy Changelinga. Utwierdzał się w przekonaniu, że ktoś tak silny i coraz silniejszy istnieje, a już na pewno, że w tym wypadku rosła nadzieja na ratunek planety. Sam Fanalis nie był w stanie bez pomocy detektora nic wskórać, co go bardzo zaciekawiło. Czy on także kiedyś dostąpi zaszczytu posiadania tak ogromnego poziomu mocy? Scouter wprawdzie był cudem techniki, którego on nie pojmował i nie wiedział od czego zależą obliczenia, a mimo to z ufnością przyjmował wszelkie wskazania. Być może wolał tego typu proste sposoby, aniżeli pustelnicze metody, niby medytacji. Kto wie, co może przynieść mu kolejna sytuacja. Lepiej mieć się na baczności. Poprawił scouter na twarzy i przytaknął jaszczurce z aureolą.
- Demon? Pewnie kolejna dziwna rasa, jak Sayianie? Może zerknę, co dzieje się tam takiego. Kierunek wskazuje na nieprzyjemny teren, gdzie nikt z Nameków raczej się nie zapuszcza. - odparł luźno, spostrzegając kierunek, na którym skupił się Chang i wywnioskował przybliżone położenie jako dość przeklętą równinę. Mógł się mylić, ale jako rodowity Namek było mu znane wiele już lokacji. Znał również położenie większości wiosek, więc kierunek mógł obrać na każdą, żeby tylko wspomóc braci. Nigdzie tak naprawdę nie było bezpiecznie, patrząc na skalę ekspansji zafundowanej przez najeźdźcę. W miarę walki wszelkie zmartwienia czasami ulatywały i nie przeszkadzały w spokojnym myśleniu o walce. Dlatego teraz powróciły, żeby dokładnie przemyśleć kolejny krok. Zgodził się z Changelingiem w pełni. Coraz bardziej podobało mu się pokonywanie przeciwników. Niekoniecznie zabijanie, ale patrzenie, jak kto inny to robi było mu obojętne. Nastawił się tak, a nie inaczej, a raz wyrobioną naturę trudno z siebie wyzbyć. Odmachał gadowi równie dziarsko i mógł się zebrać we własną stronę. Spróbował włączyć jeszcze podgląd terenu, żeby na pewno się nie zgubić i rozpoczął swobodny lot w kierunku jednej z wiosek, jak również blisko równiny Trivarro.
Occ: Regeneracja +142hp/post
zt. > któraś ze Smoczych Wiosek.
- Demon? Pewnie kolejna dziwna rasa, jak Sayianie? Może zerknę, co dzieje się tam takiego. Kierunek wskazuje na nieprzyjemny teren, gdzie nikt z Nameków raczej się nie zapuszcza. - odparł luźno, spostrzegając kierunek, na którym skupił się Chang i wywnioskował przybliżone położenie jako dość przeklętą równinę. Mógł się mylić, ale jako rodowity Namek było mu znane wiele już lokacji. Znał również położenie większości wiosek, więc kierunek mógł obrać na każdą, żeby tylko wspomóc braci. Nigdzie tak naprawdę nie było bezpiecznie, patrząc na skalę ekspansji zafundowanej przez najeźdźcę. W miarę walki wszelkie zmartwienia czasami ulatywały i nie przeszkadzały w spokojnym myśleniu o walce. Dlatego teraz powróciły, żeby dokładnie przemyśleć kolejny krok. Zgodził się z Changelingiem w pełni. Coraz bardziej podobało mu się pokonywanie przeciwników. Niekoniecznie zabijanie, ale patrzenie, jak kto inny to robi było mu obojętne. Nastawił się tak, a nie inaczej, a raz wyrobioną naturę trudno z siebie wyzbyć. Odmachał gadowi równie dziarsko i mógł się zebrać we własną stronę. Spróbował włączyć jeszcze podgląd terenu, żeby na pewno się nie zgubić i rozpoczął swobodny lot w kierunku jednej z wiosek, jak również blisko równiny Trivarro.
Occ: Regeneracja +142hp/post
zt. > któraś ze Smoczych Wiosek.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Wto Lut 23, 2016 5:23 pm
O/T Baza słonecznych, Wejście.
Wodniste połacie planety iskrzyły w blasku ognistych kul oddalonych dostatecznie daleko by ich przekazywana energia nie zrównała Namek do statusu rozgrzanej skały. Lot nie zapowiadał niezwykłej przygody, raczej monotonnej wędrówki po owej, jakże prymitywnej kopule. Trawa, drzewa, wyspy, woda i żaby…owy najpowszechniejszy widok wielokrotnie rejestrowały tęczówki Vvien dając poczucie znużenia i świadomości marnowanego czasu. Polaris najwyraźniej wolała by wykonała pierwszy ruch, ale przez najbliższe kilka minut lotu Cryonetta milczała nie zamierzając korzystać z sposobności. To właśnie wtedy poczuła silne szarpnięcie i zmuszona nadgonić, zeszli na niski pułap. Wiedziała, że coś ją gryzie, ale w tej chwili musiała podjąć wyjątkowo trudną decyzje. Każde pytanie mogło okazać się na wagę złota, ale z każdym pragnieniem informacji mogła stać pułapka zdradzająca jej intencje. Nie mogła sobie na to pozwolić, ale zdecydowanie musiała zostać wytrącona z myślowego transu.
„Co wyprawiasz!?” spytała ze zdziwieniem, odwzajemniając spojrzenie jaszczurki o różowej barwie skóry. Za każdym razem musiała zmieniać pozycje, bowiem zdecydowała, że musieli zmienić trajektorie lotu. Kurczowo trzymając się worka, obydwie czuły, że żadna ze stron nie ma zamiaru go puścić i tak zaczęła się irytująca zabawa. Jej szybkość dominowała znacznie nad ciemno magentowym bytem, któryż to musiał za nią regularnie nadganiać. Wyższa z rangą zniżyła pułap prawie do powierzchni wody, a wraz za nią ruszyła Cryo pobudzając w sobie dodatkowe podkłady energii. Niewiele ponad dwa metry nad cieczą dało się dostrzec, jak ich prędkość zaczynała wzrastać do tego stopnia, że tafla wodna zaczęła się burzyć.
„Zaraz stracimy balast i przepadnie w odmętach” wyraźnie się zdenerwowała, ale obecna przełożona za nic myślała o bezpieczeństwie transportowanego ładunku. Na domiar złego zrobiła piruet nad rubinowooką osobistością zmuszając ją do przerzucenia worka z lewej ręki na prawą. Tak też zmieniły się pozycjami i wystrzeliły w nieboskłon niczym dwa promienie rozgrzanego ki z prymitywnych blasterów, które niegdyś były normą wojskową wyposażenia kadetów w latach dziewięćdziesiątych wczesnych od obecnej chwili.
Tak taniec dwóch jaszczurów kontynuował w mieszaninie magenty z różową bliźniaczką. Oba kolory zlewały się, gdy te regularnie zmieniały pozycje między sobą, a workiem w celu należytego dostosowania lotu. Niczym lot statkami kosmicznymi w przestrzeni kosmicznej z użyciem systemu ręcznego, gdzie piloci z nudów bawili się w próżniowe akrobacje dla urozmaicenia wędrówki. Zamiast silników była wola, zamiast wyobraźni zaś…jej całkowity brak, gdy Vvien poczuła, jak ponownie trójpalczasta dłoń wykręca się z odgłosem chrupiących kostek. Ból szybko przeminął, ale zabawna mimika skrzywionych ust wywarta tak niestosowną sytuacją zaryje się w pamięć bardziej doświadczonej towarzyszki.
- Mogę pytać, więc w końcu się udzielam. Dlaczego w rozkazie zwróciliście się do mnie z użyciem powszechnie niedostępnej identyfikacji? – spytała, a lot ostatecznie się unormował. Kilka kropel potu i powykręcane kończyny, które przez ostatnie kilkanaście minut przesyłały sygnały bólowe nie załamały jej woli do dalszego działania.
-…i skąd o tym wiecie? Obecnie niewiele zostało baz danych mogących potwierdzić tytuł nadany przez … - wstrzymała się, dwa pytania, aż były nad to. Podróż trwała i miała nadzieje, że znajdowała się już ku celu podróży.
OCC: Koniec treningu III.
Wodniste połacie planety iskrzyły w blasku ognistych kul oddalonych dostatecznie daleko by ich przekazywana energia nie zrównała Namek do statusu rozgrzanej skały. Lot nie zapowiadał niezwykłej przygody, raczej monotonnej wędrówki po owej, jakże prymitywnej kopule. Trawa, drzewa, wyspy, woda i żaby…owy najpowszechniejszy widok wielokrotnie rejestrowały tęczówki Vvien dając poczucie znużenia i świadomości marnowanego czasu. Polaris najwyraźniej wolała by wykonała pierwszy ruch, ale przez najbliższe kilka minut lotu Cryonetta milczała nie zamierzając korzystać z sposobności. To właśnie wtedy poczuła silne szarpnięcie i zmuszona nadgonić, zeszli na niski pułap. Wiedziała, że coś ją gryzie, ale w tej chwili musiała podjąć wyjątkowo trudną decyzje. Każde pytanie mogło okazać się na wagę złota, ale z każdym pragnieniem informacji mogła stać pułapka zdradzająca jej intencje. Nie mogła sobie na to pozwolić, ale zdecydowanie musiała zostać wytrącona z myślowego transu.
„Co wyprawiasz!?” spytała ze zdziwieniem, odwzajemniając spojrzenie jaszczurki o różowej barwie skóry. Za każdym razem musiała zmieniać pozycje, bowiem zdecydowała, że musieli zmienić trajektorie lotu. Kurczowo trzymając się worka, obydwie czuły, że żadna ze stron nie ma zamiaru go puścić i tak zaczęła się irytująca zabawa. Jej szybkość dominowała znacznie nad ciemno magentowym bytem, któryż to musiał za nią regularnie nadganiać. Wyższa z rangą zniżyła pułap prawie do powierzchni wody, a wraz za nią ruszyła Cryo pobudzając w sobie dodatkowe podkłady energii. Niewiele ponad dwa metry nad cieczą dało się dostrzec, jak ich prędkość zaczynała wzrastać do tego stopnia, że tafla wodna zaczęła się burzyć.
„Zaraz stracimy balast i przepadnie w odmętach” wyraźnie się zdenerwowała, ale obecna przełożona za nic myślała o bezpieczeństwie transportowanego ładunku. Na domiar złego zrobiła piruet nad rubinowooką osobistością zmuszając ją do przerzucenia worka z lewej ręki na prawą. Tak też zmieniły się pozycjami i wystrzeliły w nieboskłon niczym dwa promienie rozgrzanego ki z prymitywnych blasterów, które niegdyś były normą wojskową wyposażenia kadetów w latach dziewięćdziesiątych wczesnych od obecnej chwili.
Tak taniec dwóch jaszczurów kontynuował w mieszaninie magenty z różową bliźniaczką. Oba kolory zlewały się, gdy te regularnie zmieniały pozycje między sobą, a workiem w celu należytego dostosowania lotu. Niczym lot statkami kosmicznymi w przestrzeni kosmicznej z użyciem systemu ręcznego, gdzie piloci z nudów bawili się w próżniowe akrobacje dla urozmaicenia wędrówki. Zamiast silników była wola, zamiast wyobraźni zaś…jej całkowity brak, gdy Vvien poczuła, jak ponownie trójpalczasta dłoń wykręca się z odgłosem chrupiących kostek. Ból szybko przeminął, ale zabawna mimika skrzywionych ust wywarta tak niestosowną sytuacją zaryje się w pamięć bardziej doświadczonej towarzyszki.
- Mogę pytać, więc w końcu się udzielam. Dlaczego w rozkazie zwróciliście się do mnie z użyciem powszechnie niedostępnej identyfikacji? – spytała, a lot ostatecznie się unormował. Kilka kropel potu i powykręcane kończyny, które przez ostatnie kilkanaście minut przesyłały sygnały bólowe nie załamały jej woli do dalszego działania.
-…i skąd o tym wiecie? Obecnie niewiele zostało baz danych mogących potwierdzić tytuł nadany przez … - wstrzymała się, dwa pytania, aż były nad to. Podróż trwała i miała nadzieje, że znajdowała się już ku celu podróży.
OCC: Koniec treningu III.
Re: Wielkie jezioro
Czw Lut 25, 2016 4:49 pm
Polaris z wyraźnym rozbawieniem przypatrywała się spojrzeniom Vvien oraz grymasom nad którymi Jaszczurka próbowała panować. Niemniej, zachowała milczenie dopóki przed nimi nie pojawiła się tafla zielonego jeziora, połyskująca w promieniach pięciu słońc Namek. Dała znak by wylądowały i po chwili worek z żelastwem z trzaskiem opadł na ziemię. Beztroska Changeling podpadła miejscami pod ignorancję. Liliowa przeciągnęła obolałe mięśnie i uniosła górne kończyny nad głowę, masując ramiona.
- ”Powszechnie niedostępnej identyfikacji” mówisz? – Polaris machnęła z gracją i kocim powabem ogonem i przykucnęła przy worku, zaczynając grzebać wśród jego zawartości. – Musisz pamiętać, że jesteś w naszym wojsku, skarbie. Tutaj dane wędrują od jednego przełożonego do drugiego. Jako „selektor niewolników” byłaś w jednym spisie. Czy tam były wpisane te dany czy nie, każdy w jakimś stopniu podlegający armii ma swój numer identyfikacyjny. Pod ową liczbę przypisują Ci wszystko, opinie współpracowników, liczbę walk, podbitych planet na koncie, wszystko, nawet litry potu jakie wylewasz na salach treningowych. Oczywiście ja zobaczyłam niewiele, mój stopień nie pozwala mi przeczytać Twoich akt, prócz podstawowych informacji. Właściwie to pełny tytuł pozostał mi nieznany, tylko ten stary głupiec z archiwum przekazał mi polecenie od Aisikuru.
Na potwierdzenie włączyła scouter, odtwarzając wiadomość. Głos rzeczywiście należał do kogoś wiekowego i najwyraźniej mającego dość swojej pracy.
- Polaris, przesyłam Ci numer identyfikacyjny Gado Buraun, nazywa się Cryonetta Vvien. Małe toto, także nie przeocz przypadkiem. Gado Jishin Aisikuru kazał się nią zająć, wymyśl coś. I nie za…
Tutaj przerwała nagranie, zajmując się wyciąganiem złomu. Spojrzała na Cryonette, potem na zielonkawą toń jeziora, znów na Jaszczurkę i ponownie na wodę. Na jej wąskich wargach pojawił się cwany uśmieszek.
- Powiedz, skarbie, lubisz pływać?
- ”Powszechnie niedostępnej identyfikacji” mówisz? – Polaris machnęła z gracją i kocim powabem ogonem i przykucnęła przy worku, zaczynając grzebać wśród jego zawartości. – Musisz pamiętać, że jesteś w naszym wojsku, skarbie. Tutaj dane wędrują od jednego przełożonego do drugiego. Jako „selektor niewolników” byłaś w jednym spisie. Czy tam były wpisane te dany czy nie, każdy w jakimś stopniu podlegający armii ma swój numer identyfikacyjny. Pod ową liczbę przypisują Ci wszystko, opinie współpracowników, liczbę walk, podbitych planet na koncie, wszystko, nawet litry potu jakie wylewasz na salach treningowych. Oczywiście ja zobaczyłam niewiele, mój stopień nie pozwala mi przeczytać Twoich akt, prócz podstawowych informacji. Właściwie to pełny tytuł pozostał mi nieznany, tylko ten stary głupiec z archiwum przekazał mi polecenie od Aisikuru.
Na potwierdzenie włączyła scouter, odtwarzając wiadomość. Głos rzeczywiście należał do kogoś wiekowego i najwyraźniej mającego dość swojej pracy.
- Polaris, przesyłam Ci numer identyfikacyjny Gado Buraun, nazywa się Cryonetta Vvien. Małe toto, także nie przeocz przypadkiem. Gado Jishin Aisikuru kazał się nią zająć, wymyśl coś. I nie za…
Tutaj przerwała nagranie, zajmując się wyciąganiem złomu. Spojrzała na Cryonette, potem na zielonkawą toń jeziora, znów na Jaszczurkę i ponownie na wodę. Na jej wąskich wargach pojawił się cwany uśmieszek.
- Powiedz, skarbie, lubisz pływać?
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Czw Lut 25, 2016 7:01 pm
Podróż dobiegła końca mając szczęśliwe zakończenie, jak za ziemiańskich bajek. W romantycznej scenerii, one dwie i samotny ogon z zezwoleniem na pieszczotliwe, pełne gracji omiatanie niebieskozielonkawych traw. Stanęły na skraju wielkiego jeziora próbującego skutecznie zwabić jaszczurki swą zielonkawą poświatą. Kryły się w nim zapewne nie lada okazy flory i fauny, co zdaniem Cryo było idealną odskocznią od ostatniej inwazji żab. Przypatrywała się tej jednej, szczególnej z wybałuszonymi oczami jeszcze przed wejściem do bazy, ale nagle, zrobiło się ich całkiem pełno w okolicy. Nie wykluczała, że zapewne mają sezon rozrodczy, coś zupełnie obce większości changelingów poza...kilkoma osobnikami z jej starej fregaty, którzy mogli ocaleć. Możliwe, że mieli świadomość o jej fizjonomii skoro rozgadana Polaris wyraźnie zdradziła, jak daleko mogą sięgać podstawowe dane z baz wojskowych. Mogli wiedzieć o niej dosłownie wszystko, a także to, że jest jednym z nielicznych changelingów które nie rozmnażają się...aseksualnie.
-Wiedziałam o tym, ale dobrze wiedzieć, że informacje mogą sięgać, aż tak głębokich detali. Olśniłaś mnie tym, muszę przyznać. - odpowiedziała płynnie jednocześnie zwracając wzrok na tafle wody. Nie interesowała jej dodatkowa rozgrzewka niewiele wyższej rangą przełożonej. Lot okazał się nawet bardziej męczący, niż doświadczone ostatnie wydarzenia.
"Hmm...czyli mają stosunkowo łatwy dostęp do szerokiej bazy danych. Owy stary głupiec z archiwum o którym wspomniała mógłby się okazać bardzo użyteczny, jeśli zdołałabym zyskać ich większe zaufanie." uśmiechnęła się delikatnie słysząc potulne nazewnictwo, mało kto zwracał się do niej skarbie, było to wyjątkowo prymitywne i staroświeckie, ale kolejne wspomnienia z życia kontrolera niewolników napływały.
-Przejdźmy do konkretów i dajmy tego nura. - odsapnęła starając się przedstawić swoimi znacznie rozwierającymi oczami kolejną prymitywną anegdotkę
"się wie dziecinko"
-Wiedziałam o tym, ale dobrze wiedzieć, że informacje mogą sięgać, aż tak głębokich detali. Olśniłaś mnie tym, muszę przyznać. - odpowiedziała płynnie jednocześnie zwracając wzrok na tafle wody. Nie interesowała jej dodatkowa rozgrzewka niewiele wyższej rangą przełożonej. Lot okazał się nawet bardziej męczący, niż doświadczone ostatnie wydarzenia.
"Hmm...czyli mają stosunkowo łatwy dostęp do szerokiej bazy danych. Owy stary głupiec z archiwum o którym wspomniała mógłby się okazać bardzo użyteczny, jeśli zdołałabym zyskać ich większe zaufanie." uśmiechnęła się delikatnie słysząc potulne nazewnictwo, mało kto zwracał się do niej skarbie, było to wyjątkowo prymitywne i staroświeckie, ale kolejne wspomnienia z życia kontrolera niewolników napływały.
-Przejdźmy do konkretów i dajmy tego nura. - odsapnęła starając się przedstawić swoimi znacznie rozwierającymi oczami kolejną prymitywną anegdotkę
"się wie dziecinko"
Re: Wielkie jezioro
Sob Lut 27, 2016 3:56 pm
- No to świetnie. – uśmiechnęła się Jaszczurka szczerząc perłowe ząbki i wyciągnęła z worka… No, masę żelastwa. Większość z ciężarów jakie obie tu przeniosły przypominało losowe części mechanizmów stopione w jedną, okrojoną „dziwną” rzecz, mniej-więcej wielkości ramienia przeciętnego Changelinga. Polaris wyciągnęła dwa pistolety i przeładowała, podając jeden Vvien.
- Naszym zadaniem jest przymocowanie tych… Odbiorników na samym dnie jeziora. Prześlę Ci mapę. – poklikała coś na scouterze i na zielonym szkiełku Gado Buraun pojawił się plan zbiornika wodnego z zaznaczonymi dwudziestoma czerwonymi punktami. – Każda z nas ma po dziesięć odbiorników do przymocowania. Te zakończenia po bokach można stopić i przymocować do dna, po to te pistolety. Gładka końcówka na czubkach rozgrzewa się do czerwoności, dlatego uważaj. W worku są jeszcze obciążniki, jakbyś miała problem z zanurzeniem się na odpowiednią głębokość. I trzeba nieco uważać, Skarbie… Nie tylko byś się nie poparzyła, ale podobno różne stworzenia mieszkają w tej toni…
Polaris wzięła pod pachę dwa odbiorniki, sapnęła cicho i weszła do zielonego jeziora po kolana. Machnęła ogonem, złapała pistolet i odwróciła się do Vvien.
- Te cholerstwa są strasznie ciężkie, żeby Cię tylko nie przygniotły. – dodała z niejakim rozbawieniem i dała nura w wodę.
- Naszym zadaniem jest przymocowanie tych… Odbiorników na samym dnie jeziora. Prześlę Ci mapę. – poklikała coś na scouterze i na zielonym szkiełku Gado Buraun pojawił się plan zbiornika wodnego z zaznaczonymi dwudziestoma czerwonymi punktami. – Każda z nas ma po dziesięć odbiorników do przymocowania. Te zakończenia po bokach można stopić i przymocować do dna, po to te pistolety. Gładka końcówka na czubkach rozgrzewa się do czerwoności, dlatego uważaj. W worku są jeszcze obciążniki, jakbyś miała problem z zanurzeniem się na odpowiednią głębokość. I trzeba nieco uważać, Skarbie… Nie tylko byś się nie poparzyła, ale podobno różne stworzenia mieszkają w tej toni…
Polaris wzięła pod pachę dwa odbiorniki, sapnęła cicho i weszła do zielonego jeziora po kolana. Machnęła ogonem, złapała pistolet i odwróciła się do Vvien.
- Te cholerstwa są strasznie ciężkie, żeby Cię tylko nie przygniotły. – dodała z niejakim rozbawieniem i dała nura w wodę.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sob Lut 27, 2016 4:51 pm
Podwodna przygoda rozpoczęła się, tajemnicze odbiorniki miały znaleźć się na dnie Wielkiego Jeziora, ale kto wie co jeszcze mogło znajdować się pośród wodnej toni. Namek mimo prostoty ekosystemu oraz jej mieszkańców skrywało w sobie wiele nieocenionych tajemnic, to one właśnie pchały chłodną z natury Vvien do tego typu działań. Typowo brudna robota bez przewidzenia możliwości, że ktoś w okolicy pojawi się i zastanie worek podejrzanego żelastwa. Mało prawdopodobne, by ktokolwiek miał świadomość do czego służą, sama zaś nie była pewna poza tym, że na pewno zdawały się być jakąś formą nadajników.
- Dobra, choć mam nadzieje, iż masz świadomość, że nie powinniśmy zostawiać na powierzchni odbiorników. Nie lepiej zanurzyć w najpłytszych punktach brzegu by nie zwracały niczyjej uwagi? - tak też nie czekając na jej odpowiedź, zaczęła chować sprzęt w najpłytszych punktach wybrzeża tak, by ledwie były zanurzone w wodzie. Nurt Jeziora był zbyt słaby, aby nawet przez najbliższe kilkadziesiąt dni pogrążyć balast we swoich mulistych warstwach. Wskoczyła do wody podobnie, jak jej poprzedniczka, zanurzając się po kolana w wodzie.
- Co raz lepiej idą mi ciężary. - w następstwie przemawiając oschłym tonem z dodatkową szczyptą znużenia, odpowiedziała przełożonej. Założyła mniejszy komplet ciężarek na ręce tuż przed nadgarstkami oraz na nogach niewiele nad poziomem kostek. Szybko przeliczyła orientalną masę swojego ciała względem wyporu wody by przewidzieć, że bez dodatkowej masy jej ciało będzie za lekkie i wymagało zbyt wielkiej dozy energii, aby znaleźć się na najgłębszych obszarach zbiornika wodnego. Tuż przed skokiem do wody chwyciła w lewą rękę pistolet, zaś dwa odbiorniki pochwyciła swoim mocarnym ogonem. Najsilniejszą i zarazem najbardziej rozwiniętą grupą mięśni jakie miała na tą chwile do dyspozycji. Dla rozgrzewki kilkakrotnie uniosła w górę nadajniki, jakby chciała udźwignąć hantle by upewnić się, że balans sił kinetycznych wpływających na jej ciało jest dostatecznie zrównoważony. Mimo wszystko to właśnie nóg i ogona będzie używała w drodze na powierzchnie wody. Aktywna mapa prezentująca się na tarczy scoutera wskazywała najbliższe położenia poprzez czerwone punkty. Wystarczyło tylko się udać w odpowiednim kierunku na podstawie symbolu wskazującego w jakim kierunku powinna się udać. System punktowy przedstawiający szesnaście stron świata ułatwiał proste i w miarę precyzyjne określanie kierunku. Był to stosunkowo stary program, ale bywał regularnie używany w starszych modelach z drugiej ręki, jak ten, który obecnie posiadała. Miała wątpliwości, czy rzeczywiście Dr. Forge usprawnił dostatecznie owy scouter, ale nie mogła oczekiwać na wysokie standardy z tegoż samego powodu, które Dr. Forge jej zdradził.
Doszło więc do zanurzenia w kierunku pierwszego celu misji mając nadmierną pewność, że wytrzyma nacisk nie tylko ciężarów, ale i samej wody. Praca nóg oraz wymachiwanego ogona była kluczowym działaniem w przemierzaniu odmętów.
- Dobra, choć mam nadzieje, iż masz świadomość, że nie powinniśmy zostawiać na powierzchni odbiorników. Nie lepiej zanurzyć w najpłytszych punktach brzegu by nie zwracały niczyjej uwagi? - tak też nie czekając na jej odpowiedź, zaczęła chować sprzęt w najpłytszych punktach wybrzeża tak, by ledwie były zanurzone w wodzie. Nurt Jeziora był zbyt słaby, aby nawet przez najbliższe kilkadziesiąt dni pogrążyć balast we swoich mulistych warstwach. Wskoczyła do wody podobnie, jak jej poprzedniczka, zanurzając się po kolana w wodzie.
- Co raz lepiej idą mi ciężary. - w następstwie przemawiając oschłym tonem z dodatkową szczyptą znużenia, odpowiedziała przełożonej. Założyła mniejszy komplet ciężarek na ręce tuż przed nadgarstkami oraz na nogach niewiele nad poziomem kostek. Szybko przeliczyła orientalną masę swojego ciała względem wyporu wody by przewidzieć, że bez dodatkowej masy jej ciało będzie za lekkie i wymagało zbyt wielkiej dozy energii, aby znaleźć się na najgłębszych obszarach zbiornika wodnego. Tuż przed skokiem do wody chwyciła w lewą rękę pistolet, zaś dwa odbiorniki pochwyciła swoim mocarnym ogonem. Najsilniejszą i zarazem najbardziej rozwiniętą grupą mięśni jakie miała na tą chwile do dyspozycji. Dla rozgrzewki kilkakrotnie uniosła w górę nadajniki, jakby chciała udźwignąć hantle by upewnić się, że balans sił kinetycznych wpływających na jej ciało jest dostatecznie zrównoważony. Mimo wszystko to właśnie nóg i ogona będzie używała w drodze na powierzchnie wody. Aktywna mapa prezentująca się na tarczy scoutera wskazywała najbliższe położenia poprzez czerwone punkty. Wystarczyło tylko się udać w odpowiednim kierunku na podstawie symbolu wskazującego w jakim kierunku powinna się udać. System punktowy przedstawiający szesnaście stron świata ułatwiał proste i w miarę precyzyjne określanie kierunku. Był to stosunkowo stary program, ale bywał regularnie używany w starszych modelach z drugiej ręki, jak ten, który obecnie posiadała. Miała wątpliwości, czy rzeczywiście Dr. Forge usprawnił dostatecznie owy scouter, ale nie mogła oczekiwać na wysokie standardy z tegoż samego powodu, które Dr. Forge jej zdradził.
Doszło więc do zanurzenia w kierunku pierwszego celu misji mając nadmierną pewność, że wytrzyma nacisk nie tylko ciężarów, ale i samej wody. Praca nóg oraz wymachiwanego ogona była kluczowym działaniem w przemierzaniu odmętów.
Re: Wielkie jezioro
Pon Lut 29, 2016 10:08 pm
Zielona toń zamknęła się cicho nad Vvien, chowając ją w innym świecie. Gęste promienie słoneczne rozświetlały jezioro, sprawiając, że wnętrze zbiornika było w miarę przejrzyste, jedynie parę cieni kładło się na dnie oraz w podejrzanych zaułkach. Pod wodą wszystkie dźwięki były rozmyte… Koło Jaszczurki przemknęło kilka srebrnych ryb, spłoszonych jej pojawieniem się w ich środowisku. Mimo to nie było tutaj wiele do oglądania. Trochę roślinności, parę płetwiastych stworzeń…
Gdy Vvien dotarła do wyznaczonego miejsca na mapie, na podwodnej skale dostrzegła nacięcie – zupełnie jakby ktoś zrobił dwie kreski na kamieniu z taką łatwością z jaką wbija się nóż w miękkie masło… Czy Changi w ogóle wiedzą co to masło? Mniejsza o to, znak zaznaczał punkt w którym trzeba było przymocować odbiornik. Podwodna okolica wyglądała spokojnie… Bardzo spokojnie.
Na scouterze Vvien czerwona kropka zmieniła barwę na zieloną po przeciwległej stronie jeziora – to Polaris zamontowała pierwszy odbiornik. Gdy tylko Jaszczurka przyczepiła swój, punkt na mapie zmienił kolor… Oraz pojawiła się linia między miejscami gdzie przymocowano sprzęt, a na mechanizmie przed nią włączyła się biała dioda.
OOC
Na razie spokojnie, pracuj dalej.
Gdy Vvien dotarła do wyznaczonego miejsca na mapie, na podwodnej skale dostrzegła nacięcie – zupełnie jakby ktoś zrobił dwie kreski na kamieniu z taką łatwością z jaką wbija się nóż w miękkie masło… Czy Changi w ogóle wiedzą co to masło? Mniejsza o to, znak zaznaczał punkt w którym trzeba było przymocować odbiornik. Podwodna okolica wyglądała spokojnie… Bardzo spokojnie.
Na scouterze Vvien czerwona kropka zmieniła barwę na zieloną po przeciwległej stronie jeziora – to Polaris zamontowała pierwszy odbiornik. Gdy tylko Jaszczurka przyczepiła swój, punkt na mapie zmienił kolor… Oraz pojawiła się linia między miejscami gdzie przymocowano sprzęt, a na mechanizmie przed nią włączyła się biała dioda.
OOC
Na razie spokojnie, pracuj dalej.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Wto Mar 01, 2016 3:17 pm
Bulgot wody przejmującej ciepło z stopionego metalu nie odstępował przy każdym, dokładnym namierzeniu pistoletu. Punkt wrzenia szybko zanikał wraz z niezliczoną liczbą wodnych cząsteczek oddających własną energie cieplną do stabilnego poziomu. Krótki sygnał i zmiana kolorystyki jednego z punktów oznaczał tylko jedno, Polaris nie zwleka z wykonaniem roboty, ale Cryo również nie szczędziła pracowitością i była zaledwie tuż za nią.
"Gotowe, czas od razu ruszyć do następnego najbliższego punktu" machnęła zamaszyście ogonem by lekko odbić się od dna i udać w kierunku następnej, najbliższej lokalizacji.
Rubinowe oczy uważnie lustrowały otoczenie, ale czego właściwie mogła się spodziewać po planecie z tak małą liczbą złożonych ekosystemów? Pięć słońc promieniujących nad nieboskłonem skutecznie hamuje możliwość wykształcenia odmiennych form wegetacyjnych, bądź warunków na wykształcenie się nowych gatunków. Ten proces nie jest zauważalny, ale póki planeta nie zmieni swojej pozycji z powodu jakiejś nienaturalnej siły, nie będzie można dostrzec za nadto różnice za kilka eonów.
Mała rybka iskrząca tęczowymi barwami przepłynęła przed obliczem jaszczurki wyraźnie skołowana, że spotkała się z czymś niecodziennym. Długie czułki wystające za jej głowy przypominały wręcz te nameczańskie, aż do tego stopnia, że Cryo mogła kwestionować, czy to czasem nie był ich daleki przodek. Oczywiście nic bardziej mylnego zakładając, że najbardziej rozwinięte ewolucyjnie byty z drugiej pozycji zamieszkujących tą planetę, są niczym innym, jak rozumną trawą.
„W sumie…” zanim spanikowana ryba odpowiedziała na jej ruch, wygenerowała trochę więcej energii by pochwycić ją prawą ręką. Na nic się zdały śliskie szamotaniny, gdy szponiaste dłonie kurczowo trzymały od pochwycenia, błyskawicznie łamiąc ości i miażdżąc organy. Brakowało jej tej drobnej satysfakcji, że każde życie jest zależne od wyższego bytu. To niegdyś czyniło ją tak wyjątkowym selektorem niewolników. Odrzuciła martwe żyjątko, które następnie spływając z prądem opadło na dno jeziora. Prędzej, czy później zajmie się nią jakiś padlinożerca.
„Takie marne, nie mogę się doczekać, aż urosnę w siłę, choć wtedy już raczej nie będę brudziła sobie rąk.” w pełni grymasu powagi przyśpieszyła płynne, faliste ruchy dolnych kończyn, aby dotrzeć czym prędzej do następnego punktu zaczepu.
"Gotowe, czas od razu ruszyć do następnego najbliższego punktu" machnęła zamaszyście ogonem by lekko odbić się od dna i udać w kierunku następnej, najbliższej lokalizacji.
Rubinowe oczy uważnie lustrowały otoczenie, ale czego właściwie mogła się spodziewać po planecie z tak małą liczbą złożonych ekosystemów? Pięć słońc promieniujących nad nieboskłonem skutecznie hamuje możliwość wykształcenia odmiennych form wegetacyjnych, bądź warunków na wykształcenie się nowych gatunków. Ten proces nie jest zauważalny, ale póki planeta nie zmieni swojej pozycji z powodu jakiejś nienaturalnej siły, nie będzie można dostrzec za nadto różnice za kilka eonów.
Mała rybka iskrząca tęczowymi barwami przepłynęła przed obliczem jaszczurki wyraźnie skołowana, że spotkała się z czymś niecodziennym. Długie czułki wystające za jej głowy przypominały wręcz te nameczańskie, aż do tego stopnia, że Cryo mogła kwestionować, czy to czasem nie był ich daleki przodek. Oczywiście nic bardziej mylnego zakładając, że najbardziej rozwinięte ewolucyjnie byty z drugiej pozycji zamieszkujących tą planetę, są niczym innym, jak rozumną trawą.
„W sumie…” zanim spanikowana ryba odpowiedziała na jej ruch, wygenerowała trochę więcej energii by pochwycić ją prawą ręką. Na nic się zdały śliskie szamotaniny, gdy szponiaste dłonie kurczowo trzymały od pochwycenia, błyskawicznie łamiąc ości i miażdżąc organy. Brakowało jej tej drobnej satysfakcji, że każde życie jest zależne od wyższego bytu. To niegdyś czyniło ją tak wyjątkowym selektorem niewolników. Odrzuciła martwe żyjątko, które następnie spływając z prądem opadło na dno jeziora. Prędzej, czy później zajmie się nią jakiś padlinożerca.
„Takie marne, nie mogę się doczekać, aż urosnę w siłę, choć wtedy już raczej nie będę brudziła sobie rąk.” w pełni grymasu powagi przyśpieszyła płynne, faliste ruchy dolnych kończyn, aby dotrzeć czym prędzej do następnego punktu zaczepu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach