Wielkie jezioro
+7
Colinuś
Red
Xanas
NPC
KOŚCI
Vitolo
NPC.
11 posters
Wielkie jezioro
Czw Maj 31, 2012 10:47 pm
Jest to jedno z nielicznych i zarazem największych jezior na namek. Wśród zielonych tubylców chodzą pogłoski, że w okolicach tego niezwykłego jeziora mieszka potężny trener zdolny wykrzesać ogromną siłę oraz nauczyć niezwykłych technik. Problem w tym, że jest to jedynie legenda i jeszcze nikomu nie udało się odnaleźć owego, niezwykłego mistrza. Przez liczne plotki na temat tej dziwnej okolicy łatwo można natrafić tutaj na zmutowanych nameczan lub patrole changelingów. Dodatkowo pobliskie jaskinie i sama głębia jeziora skrywa wiele sekretów i drogocennych, zaginionych przedmiotów.
-Można znaleźć tutaj różne zaginione przedmioty.
-Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotkamy tutaj jakiegoś przeciwnika.
-Nieliczni będą w stanie odszukać tajemniczego i wręcz legendarnego trenera...
- Spoiler:
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sro Sie 08, 2012 8:12 pm
Młody nameczanin, który jeszcze przed chwilą był we wiosce i rozmawiał ze starszym wioski biegł w tej chwili nad wielkie jezioro gdzie miał odnaleźć skradziony kamień i tym samym wykonać zadanie wyznaczone mu przez przywódcę osady. Droga nad jezioro nie była wcale długa ani skomplikowana dzięki czemu Vitolo dotarł tam w niecałe 10 minut i od razu po znalezieniu się nad wodą przystanął przy niej i zaczął się w nią wpatrywać. Był to jeden z nielicznych zbiorników wodnych na jego rodzinnej planecie dlatego wolał nacieszyć oko, ponieważ nie wiedział kiedy przydarzy się następna okazja do ujrzenia wody. Nie był także pewien czy przeżyje walkę z changelingiem, myśl o walce z jaszczurem przypomniała mu po co tu przybył. Nie przybył tu by wpatrywać się w jezioro ale po to by znaleźć zmiennokształtnego razem z skradzionym przez niego przedmiotem. Vit wiedząc że nie może tracić zbyt wiele czasu natychmiast zaczął szukać jaszczura, chciał go jak najszybciej pokonać i wrócić do wioski, przecież w każdej chwili mógł ja zaatakować odział changelingów a tylko o mógł sobie dać radę w walce z napastnikiem.
- Spoiler:
- No jestem ciekaw co mi się przydarzy.
Re: Wielkie jezioro
Czw Sie 09, 2012 8:25 pm
Nagle przed Vitolem stanął taj samo jak tamten nameczanin ciężko ranny changeling
-Gdzie... Jest... Starszy...?
Najwyraźniej jego zadaniem było dorwanie starszego wioski. Prawdopodobnie był silniejszy od nameczanina, ale na szczęście był ranny więc przewagę miał Vitolo. Tylko czy podejmie walkę?
OOC:
atakujesz pierwszy. O ile chcesz, choć raczej za długo nie pogadasz xD
- tak wyglądał tylko był ranny:
-Gdzie... Jest... Starszy...?
Najwyraźniej jego zadaniem było dorwanie starszego wioski. Prawdopodobnie był silniejszy od nameczanina, ale na szczęście był ranny więc przewagę miał Vitolo. Tylko czy podejmie walkę?
OOC:
atakujesz pierwszy. O ile chcesz, choć raczej za długo nie pogadasz xD
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Czw Sie 09, 2012 9:48 pm
Po chwili poszukiwań Vitolo znalazł złodzieja, a raczej zauważył go gdy ten wylądował tuż przed nim. Vit walczył już z wieloma changelingami, więc wiedział że ta walka nie będzie zbyt trudna, poza tym jego przeciwnik był już ranny. Jaszczur ku zdziwieniu nameczanina nie zaatakował go od razu, zaczął mówić coś o starszym wioski. Widocznie liczył na to że przyjdzie tu staruszek, którego bez problemu pokona i będzie mógł w spokoju odejść z kamieniem, jednak na jego nieszczęście przywódca osady wysłał na poszukiwania Vitola, który był dość dobrze wyszkolony. Młody nameczanin wiedząc że wcześniej czy później dojdzie do wymiany ciosów postanowił zaatakować pierwszy.
-Starszy wysłał mnie po ten kryształ, chyba nie liczyłeś że jego kradzież ujdzie ci na sucho.- zaraz po wypowiedzeniu tych słów Vit podbiegł do changelinga i wymierzył mu silny cios w brzuch aby następnie podskoczyć i wykonać kopniaka z pół obrotu. Namek znając wytrzymałość jaszczurów nie zaprzestawał ataku, cały czas szarżował na zmiennoksztaltnego wymierzając mu kolejne ciosy, a dopiero po kilkunastu sekundach odskoczył od przeciwnika i przyjął postawę obronną, nie wiedział jak silny jest jego przeciwnik dlatego wolał być gotowy na odparcie ataku.
-Starszy wysłał mnie po ten kryształ, chyba nie liczyłeś że jego kradzież ujdzie ci na sucho.- zaraz po wypowiedzeniu tych słów Vit podbiegł do changelinga i wymierzył mu silny cios w brzuch aby następnie podskoczyć i wykonać kopniaka z pół obrotu. Namek znając wytrzymałość jaszczurów nie zaprzestawał ataku, cały czas szarżował na zmiennoksztaltnego wymierzając mu kolejne ciosy, a dopiero po kilkunastu sekundach odskoczył od przeciwnika i przyjął postawę obronną, nie wiedział jak silny jest jego przeciwnik dlatego wolał być gotowy na odparcie ataku.
- Spoiler:
- Atak Potężny = 16
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 1:06 pm
- Spoiler:
-Jaa... Starszy... Zaboac...- Przy ostatnim słowie jego umiejętność mówienia całkowicie odeszła. Nie miał więc wyboru jak tylko walczyć. Rzucił się w stronę Vitola i wyprowadził najsilniejszy atak jaki tylko potrafił w klatkę piersiową nameka. Następnie odbił się od ziemi na ok. trzy metry od przeciwnika i czekał.
OOC:
walka kośćmi.
Siła: 10
Szybkość: 7
Wytrzymałość: 16
Energia: nie potrzeba, nie zna żadnych technik...
HP: 120/240
co drugi swój atak traci 20 hp (wykrwawia się)
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 6:17 pm
Ataki namceczanina dosięgły celu dzięki czemu nieco osłabiły changelina, który mimo przyjętych ciosów wypowiedział kilka niezrozumiałych dla Vita słów a następnie z całej siły zaatakował nameczanina by zaraz po tym odskoczyć. Takie zachowanie jaszczura dało Vitowi okazję do pozbierania się po dość silnym ciosie, a także obmyślenia strategii walki z silniejszym rywalem. Po krótkiej chwili namek zdał sobie sprawę że najlepszą taktyką będzie po prostu ciągłe atakowanie oponenta i zamęczenie go tym. Poza tym zmiennokształtny cały czas krwawił co dodatkowo ułatwiało Vitolowi podjęcie decyzji o jak najszybszym ataku. Vit po podjęciu decyzji podbiegł do przeciwnika i kopnął go w jego nogi tak aby ten przewrócił się na plecy, zaraz po tym nameczanin wzbił się w powietrze i zlatując na dół wylądował prosto na klatce piersiowej swojego rywala. Namek nie zamierzał zaprzestawać ataku dlatego też podniósł głowę oponenta i kilka razy dość mocno uderzył w szczękę jaszczura aby następnie wykonać kilka mocnych kopnięć w brzuch changleinga.
- Spoiler:
Atak podstawowy = 10 dmg
Moje HP = 103
Jego HP = 110
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 6:17 pm
The member 'Vitolo' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 6:30 pm
Changeling mimo wielu przyjętych ciosów dość szybko się podniósł, a następnie dzięki większej szybkości od nameczanina bez problemu znalazł się za nim i złapał go ogonem za kostkę a następnie podniósł do góry. Vitolo starał się wykonać cios zanim changeling zdąży w ogóle coś zrobić, jednak okazało się to bez skuteczne gdyż jaszczur zdołał odbić oba ataki Vitola a następnie szedł za ciosem i zaczął okładać całe ciało nameczanina silnymi ciosami, nie było ważne gdzie trafia liczyło się tylko by trafić. Po kilkunastu udanych atakach zmiennokształtny wykonał szybki ruch ogonem i rzucił namekiem w pobliskie skały.
Vitolo nie miał jak wybronić się przed atakami jaszczura, jednak nie były one na tyle silne by zabić ani też ogłuszyć Vita, jednak uderzenie w głazy mogło się skończyć dość nieprzyjemnie dla młodego wojownika, który widząc że nie ma jak się zatrzymać po prostu zasłonił głowę i po krótkiej chwili wleciał w skały, rozbijając kilka z nich. Osłona jaką ręce zapewniały głowie najprawdopodobniej ocaliły życie zielonoskórego, który w tej chwili wygramolił się z pod kamieni i spojrzał na swojego już bardziej pewnego siebie oponenta, z którego cały czas leciała krew. Vit wiedząc że nie może się poddać ruszył do ataku i gdy tylko znalazł się obok niego wymierzył mu kilka prostych uderzeń w okolice brzucha aby następnie uderzyć przeciwnika z haka i posłać go tym na dość niską wysokość w powietrze. Nameczanin znając już możliwości rywala odsunął się od niego na bezpieczną odległość by być przygotowany na każdy atak.
Vitolo nie miał jak wybronić się przed atakami jaszczura, jednak nie były one na tyle silne by zabić ani też ogłuszyć Vita, jednak uderzenie w głazy mogło się skończyć dość nieprzyjemnie dla młodego wojownika, który widząc że nie ma jak się zatrzymać po prostu zasłonił głowę i po krótkiej chwili wleciał w skały, rozbijając kilka z nich. Osłona jaką ręce zapewniały głowie najprawdopodobniej ocaliły życie zielonoskórego, który w tej chwili wygramolił się z pod kamieni i spojrzał na swojego już bardziej pewnego siebie oponenta, z którego cały czas leciała krew. Vit wiedząc że nie może się poddać ruszył do ataku i gdy tylko znalazł się obok niego wymierzył mu kilka prostych uderzeń w okolice brzucha aby następnie uderzyć przeciwnika z haka i posłać go tym na dość niską wysokość w powietrze. Nameczanin znając już możliwości rywala odsunął się od niego na bezpieczną odległość by być przygotowany na każdy atak.
- Spoiler:
Atak podstawowy = 10 dmg (mój)
Krwawienie = 20 dmg
Jego HP = 80
Atak podstawowy = 10 dmg (jego)
Uderzenie w skały = 10dmg
Moje HP = 83
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 6:30 pm
The member 'Vitolo' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 9:11 pm
Jaszczur bardzo mocno obrywał od mieszkańca planety Namek, każdy cios osłabiał changelinga, który w dodatku z każdą sekundą tracił krew. Zdając sobie z tego sprawę zmiennokształtny postanowił zaczekać na atak rywala i w odpowiednim momencie uderzyć w szarżującego nameczanina.
-Co jest przestraszyłeś się?- krzyknął Vitolo, który najwidoczniej zapomniał o tym że jego przeciwnik stracił głos w chwili rozpoczęcia walki. Nameczanin uznał ciszę jako odpowiedź twierdzącą dlatego też ruszył w kierunku przeciwnika aby po krótkiej chwili biegu wybić się w powietrze i spróbować kopnąć przeciwnika w twarz. Na taką sytuację czekał jaszczur, który widząc atakującego nameczanina wyczekał moment a następnie zablokował jego cios odpychając rywala od siebie. Vit stracił równowagę co natychmiast wykorzystał changeling, który zaatakował oponenta uderzając go na pełnej szybkości w brzuch. Zmiennokształtny wiedząc jak ciężka może się okazać walka po utracie dość dużej ilości krwi kontynuował atak uderzając nameczanina w każdy odsłonięty kawałek ciała, dopiero po kilkunastu sekundach Vitolo zdołał odepchnąć cios rywala i tym samym wyswobodził się z nawałnicy ciosów.
-Co jest przestraszyłeś się?- krzyknął Vitolo, który najwidoczniej zapomniał o tym że jego przeciwnik stracił głos w chwili rozpoczęcia walki. Nameczanin uznał ciszę jako odpowiedź twierdzącą dlatego też ruszył w kierunku przeciwnika aby po krótkiej chwili biegu wybić się w powietrze i spróbować kopnąć przeciwnika w twarz. Na taką sytuację czekał jaszczur, który widząc atakującego nameczanina wyczekał moment a następnie zablokował jego cios odpychając rywala od siebie. Vit stracił równowagę co natychmiast wykorzystał changeling, który zaatakował oponenta uderzając go na pełnej szybkości w brzuch. Zmiennokształtny wiedząc jak ciężka może się okazać walka po utracie dość dużej ilości krwi kontynuował atak uderzając nameczanina w każdy odsłonięty kawałek ciała, dopiero po kilkunastu sekundach Vitolo zdołał odepchnąć cios rywala i tym samym wyswobodził się z nawałnicy ciosów.
- Spoiler:
Atak podstawowy = 10dmg (mój, zablokowany)
Jego HP = 80
Atak szybki = 7dmg (jego)
Moje HP = 76
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 9:11 pm
The member 'Vitolo' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 9:37 pm
Changeling, który po poprzednim ataku stał się bardzo pewny siebie, zaraz po odepchnięciu przez Vitola odbił się od podłoża i zaczął biec w kierunku nameczanina. Vit nie zdołał się pozbierać po poprzedniej salwie dzięki czemu jaszczur bez problemu podciął zielonego ogonem a następnie kontynuował atak okładając twarz nameka kolejnymi ciosami. Vit nie miał jak się obronić przed kolejnymi ciosami dlatego musiał wymyślić plan w jaki sposób wydostać się z pod kaskady ciosów i móc skontrować atak. Aby to zrobić zaczął okładać plecy jaszczura kopniakami starając się trafić w jakiś czuły punkt, z którego być może ulatuje krew zmiennokształtnego. Na szczęście jedno z takich miejsc było na plecach changelinga, który przez okropny ból zaprzestał ataków dając Vitolowi szansę do ucieczki, którą ten natychmiast wykorzystał.
-No ok, jesteś lepszy niż sądziłem ale zobaczymy co powiesz na to.- powiedział Vit a następnie podskoczył i wykonał kopniaka z półobrotu w twarz jaszczura, który po tym ataku przewrócił się co natychmiast wykorzystał nameczanin wskakując na niego i zasypując go gradem ciosów starając się nie dać mu nawet chwili do odpoczynku.
-No ok, jesteś lepszy niż sądziłem ale zobaczymy co powiesz na to.- powiedział Vit a następnie podskoczył i wykonał kopniaka z półobrotu w twarz jaszczura, który po tym ataku przewrócił się co natychmiast wykorzystał nameczanin wskakując na niego i zasypując go gradem ciosów starając się nie dać mu nawet chwili do odpoczynku.
- Spoiler:
Atak potężny = 16dmg
Krwawienie = 20 dmg
Jego HP = 44
Atak szybki = 7
Moje HP = 69
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 9:37 pm
The member 'Vitolo' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 9:51 pm
Changeling cały czas okładany przez Vita miał tylko jedną możliwość by wyjść cało z tej sytuacji na nieszczęście nameczanina jego przeciwnik bardzo szybko wpadł na tą możliwość i natychmiast ją wykorzystał. W chwili gdy był okładany po twarzy przez zielonego skierował ogon ku jego szyi i w odpowiednim momencie owinął go wokół szyi zielonego i odciągnął go nie pozwalając mu na dalszy atak. Gdyby mógł mówić najprawdopodobniej by to jakoś skomentował, jednak nie miał takiej możliwości dlatego się tylko uśmiechnął. Vit chcąc ratować swoje życie spróbował uderzyć jaszczura, jednak ten zdołał zablokować cios a następnie uderzył Vitola w brzuch by następnie wyrzucić go w powietrze i w dobrym momencie wbić go w ziemię tak aby ten nie mógł się ruszać. Będąc pewnym śmierci rywala changeling zostawił nameka i zaczął iść w stronę bazy swoich pobratymców, jednak zanim zdołał odejść dość daleko, z ziemi wynurzył się Vitolo, który nie zamierzał się poddawać. Chang widząc że jego przeciwnik wciąż żyje, powrócił do jak sądził zakończonej walki.
- Spoiler:
Atak podstawowy = 10 dmg (zablokowany
Jego HP = 44
Atak podstawowy = 10 dmg
Moje HP = 59
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 9:51 pm
The member 'Vitolo' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 10:04 pm
Vitolo chcąc jak najszybciej odpłacić się changowi za to jak ten go sponiewierał, zaczął biec w jego kierunku najszybciej jak umiał. Po kilku sekundach Vit był już obok jaszczura i starał się go atakować z każdego możliwego kierunku, na jego nieszczęście changeling poznał już dość dobrze jego taktykę walki i połapał się jak Vit wykonuje ciosy dzięki czemu mógł je bez problemu blokować i wyczekiwać z odpowiednią okazją na kontrę, jako że namek też dobrze trzymał gardę, changeling postanowił się powoli wycofywać pokazując tym że słabnie i starać się zachęcić Vitola do mocnego ataku który by go odsłonił. Taktyka changa się sprawdziła i gdy Vit zauważył iż jego przeciwnik się cofa wyskoczył w górę i zaatakował jaszczura z góry licząc że ten atak przełamie blok. Zmiennokształtny spodziewał się czegoś takiego dzięki czemu dał radę zablokować cios a następnie wykonać szybką kontrę, która odepchnęła Vitola na kilka metrów tył. Vitolo przez krotką chwilę stał jak wryty i zastanawiał się nad tym czy nie lepiej byłoby się poddać, jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu przypominając sobie że obiecał odzyskać kamień dla starszego, a drugą ważną sprawą która zachęciła Vita do dalszej walki było wzmacniające się krwawienie u changelinga, który z każdą sekundą stawał się coraz słabszy.
- Spoiler:
Atak podstawowy = 10 dmg (zablokowany)
Krwawienie = 20 dmg
Jego Hp = 24
Atak szybki = 7 dmg
Moje Hp = 52
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 10:04 pm
The member 'Vitolo' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 10:13 pm
Chang zdając sobie sprawę jak upływająca krew go osłabia wolał jak najszybciej zakończyć tę walkę dlatego też ruszył na zielonego wolniejszym krokiem niż wcześniej, jednak jeszcze na tyle szybkim by móc w kilka sekund dojść do Vitola. Jaszczur chciał skończyć już tą walkę dlatego sprężył wszystkie mięśnie i zaatakował nameczanina z całej siły, jednak przecenił on już swoje siły i uderzenie ledwo co zabolało Vita, który postanowił wykorzystać okazję i uderzyć oponenta prosto w twarz. Chang mimo braku sił zdołał zablokować cios Vita i tym samym uchronił się pewnie od śmierci wiedział jednak, że ta walka długo już nie potrwa dlatego też odepchnął Vitola jak najdalej mógł, a następnie odskoczył kilka metrów by nieco przedłużyć swoje już uciekające życie.
- Spoiler:
Atak podstawowy = 10dmg (zablokowany)
Jego Hp = 24
Atak podstawowy = 10dmg
Moje Hp = 42
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 10:13 pm
The member 'Vitolo' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pią Sie 10, 2012 10:20 pm
Vitolo nie dał się za daleko odepchnąć, w końcu był z niego kawał chłopa a changeling nie był już tak silny jak na początku walki dzięki czemu Vit zdołał dośc szybko dobiec do przeciwnika i uderzyć go z kolanka w brzuch aby po chwili zacząć kopać go w każdą nie zasłoniętą przez blok część ciała, changeling bronił się dzielnie jednak kilka ciosów doszło do celu i poważnie go uszkodziło aby nie zginąć odskoczył od Vita i starał się wykonać jakąś technikę, jednak z braku znajomości żadnej z nich ta próba zakończyła się fiaskiem. Widząc że jego czas się kończy Chang zaczął uciekać w kierunku bazy jaszczurów, jednak po kilkunastu postawionych krokach z ciała zmiennokształtnego wyleciał ostatnia kropla krwi kończąc tym jego żywot. Vit opuścił ręce i wolnym krokiem ruszył w stronę truchła swojego przeciwnika gdy do niego doszedł chwycił w rękę kryształ po który został tu przysłany a następnie usiadł aby chwilę odsapnąć po walce.
- Spoiler:
Atak podstawowy = 10dmg
Krwawienie = 20dmg
Jego HP = -6
Moje HP = 42
Ps. Miałem już dość tych bloków, a poza tym nie chciało mi się pisać kolejnych postów gdy ma on 4 HP.
Mam iść do wioski czy czeka mnie coś specjalnego?
Re: Wielkie jezioro
Pon Sie 13, 2012 9:20 am
Po tym jak changeling stracił kryształ zaczął próbować coś powiedzieć, jakby go ostrzegał, niestety chwilę po tym zmarł. O co mogło chodzić? Czyżby ten changeling był jakiś inny? No cóż nie pozostało nic innego jak zanieść kryształ starszemu. Raczej inne changi jak znajdą swego to nie będą zadowolone.
OOC:
Z/T twa wioska :>
OOC:
Z/T twa wioska :>
- Go??Gość
Re: Wielkie jezioro
Pią Wrz 07, 2012 9:35 pm
Złapał oddech. Nagle, płytko i ciężko. Powrócił do życia. Kolejny wdech, zakończony przerażającym kaszlem. Miał wrażenie, że płoną mu płuca. Dawno nie czuł tak wielkiego bólu. Przeszywał całe jego ciało. Jedyne czego pragnął, to jak najszybciej umrzeć. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę ze strumienia krwi spływającego mu niczym wodospad po prawym policzku. Próbował podnieść rękę, by nieco się wytrzeć, nie dał rady jednak nic zdziałać. Okropny grymas zagościł na jego poturbowanej twarzy. Powoli otworzył oczy. Nie mógł dostrzec niczego oprócz przenikliwej bieli, która stopniowo nabierała zielonego odcieniu. Dostrzegł słońce nisko na niebie. Musiał być ranek. Jęknął głośno, bowiem kolejna fala bólu przeszła jego ciało. Powoli i ostrożnie udało mu się przyjąć pozycję siedzącą. Rozejrzał się nieco. Grymas bólu błyskawicznie przemienił się w zdziwienie. Siedział w wielkim kraterze, nie to jednak przykuło jego uwagę. Był w miejscu, gdzie niebo jest zielone, a trawa niebieska. Wokół otaczały go cholernie wysokie drzewa z wąskimi pniami. Dopiero teraz dostrzegł, że powietrze, którym oddycha jest dużo czystsze, z większą domieszką tlenu. Było ciepło. Ognista kula wyglądająca zza horyzontu przyjemnie ogrzewała jego ciało. Zamknął oczy, kierując twarz ku źródle ciepła, uśmiechając się delikatnie. Jedno jest pewne. Nie jest ani na Ziemi, ani na Vegecie. Nie da rady wstać, z resztą, nawet tego nie próbował. Musiał czekać. Tylko na co? Na ratunek, przypływ sił, czy może na śmierć? Tego sam nie wiedział.
Jeśli tego nie przeżyję, to będę dumny z tego, że umarłem właśnie tutaj...
- Go??Gość
Re: Wielkie jezioro
Pon Wrz 10, 2012 9:59 pm
Kolejny głęboki wdech pozwolił mu nieco oczyścić umysł. Mężczyzna dopiero teraz zaczął nieco trzeźwiej myśleć. Opuścił głowę, po czym delikatnie i powoli ponownie otworzył oczy. W blasku wilgotnych od łez źrenic odbijało się jego poszarpane, poplamione krwią ubranie. Czarny uniform otrzymany na Vegecie był w na tyle złym stanie, że ledwo zakrywał całe saiyańskie ciało pokryte licznymi otwartymi ranami, z których z minuty na minutę wylewały się kolejne strumienie ciemnej, brudnej krwi skapującej w dół krateru, pozostawiając niemałą kałużę posoki. Minęło kilka upojnych godzin, dzięki którym ogoniasty mógł nawdychać się przesadnie czystego powietrza, którego przecież przez tyle czasu mu brakowało. Idealna pogoda, której nigdy nie spotkał na swojej planecie, tylko mu to ułatwiło, dzięki czemu płomiennookiemu zaczęły powoli wracać podstawowe zdolności.
Westchnął ciężko. Musiał coś zrobić. Cokolwiek. Nie mógł tutaj przecież siedzieć w nieskończoność. Dłońmi spoczywającymi dotychczas na kolanach zdecydowanie oparł się o miękką ziemię pod nim. Powoli prostując nogi przyjął w końcu pozycje pozwalającą mu na poruszanie się. Mimo wszystko nadal sprawiało mu to wiele trudności. Powolnym, kulejącym krokiem wyszedł z wyróżniającego się w otoczeniu ciemnego okręgu. W końcu. Jego bosa stopa dotknęła wilgotnej od rosy, świeżej, niebieskiej trawy. Dreszcz przeszedł mu po plecach. To było bardzo orzeźwiające. Nareszcie zdołał coś poczuć. Chłód pod ciężkimi nogami był przyjemny i bardzo motywujący. Upojną chwilę zakłócił nagle przeszywający ciało wojownika ból w lewym ramieniu. Odruchowo chwytając miejsce prawą dłonią zdołał wymacać pod palcami coś twardego i mocno zespolonego ze skórą. Kierując twarz z bolesnym grymasem ku oparzeniu syknął cicho. Był to kawał jakiegoś spalonego plastiku, gumy przyklejonej widocznie podczas wybuchu. Nie czekając zbyt długo, bez namysłu i dość odruchowo wyrwał nieorganiczny fragment ze swojego ciała, po czym rzucił go dość niedaleko. Rana była głęboka, na tyle, by intensywny strumień krwi wystrzelił z jego ramienia, zroszył okoliczną trawę i zmieszany z rosą stworzył kleistą, brązowawą breję. Głośny jęk rozprzestrzenił się po okolicy niczym piorun. Błyskotliwie myślący ogoniasty zerwał gwałtownie spory kawał materiału ze swojego podartego uniformu, po czym zwijając go w swego rodzaju sznur, zacisnął swoje ramię tamując nieco krwotok. Jednak bez pomocy długo tutaj nie przetrwa. Starał się o tym nie myśleć.
W końcu przyszła pora na lekkie rozejrzenie się. Nie było tutaj w sumie nic ciekawego. Ot, lekko górzysty teren zapełniony gdzieniegdzie samotnie stojącymi, wysokimi drzewami. Jednak było coś, co przykuło uwagę rozbitka. Duże, spokojne jezioro. To właśnie w jego stronę się udał. Niedaleko, bo zaledwie kilkanaście kroków dzieliło go od stromego brzegu. Podszedł do lustrzanej tafli jeziora, w której mógł się przejrzeć. Ten widok zdecydowanie nie należał do najlepszych. Twarz była nieźle poturbowana, cała we krwi. Dostrzegł, że sporo się zmienił, odkąd ostatnio na siebie patrzył. Wyszczuplał. Bardzo wyszczuplał. Spoglądając w swoje oczy mógł dostrzec coś bardzo dziwnego. Coś dzikiego. Coś, czego nigdy wcześniej w sobie nie widział. Sporo zmężniał. Wyglądał doroślej. Zapuchnięte oczy oraz rozcięta warga zastąpiły zauważalne wcześniej dziecięce rysy.
Nabrał wody w dłonie, po czym delikatnie opłukał twarz. Woda była zimna, orzeźwiająca i przyjemna. Po oczyszczeniu się z brudu oraz wyczyszczeniu otarć, jednym, stanowczym ruchem zdjął ubranie. Delikatnie wszedł do wody, po czym pozwolił sobie na krótką kąpiel. Po podstawowych zabiegach higienicznych, czysty i napełniony nową siłą powrócił na brzeg, po czym zarzucił na siebie to, co zostało mu ze starego uniformu. Poprawił zakrawioną opaskę uciskową na ramieniu, po czym wolnym krokiem zaczął iść przed siebie. Próbował dostrzec wokół cokolwiek. Był bardzo głodny.
-Jest tu ktoś?!
OCC:
Trening.
Westchnął ciężko. Musiał coś zrobić. Cokolwiek. Nie mógł tutaj przecież siedzieć w nieskończoność. Dłońmi spoczywającymi dotychczas na kolanach zdecydowanie oparł się o miękką ziemię pod nim. Powoli prostując nogi przyjął w końcu pozycje pozwalającą mu na poruszanie się. Mimo wszystko nadal sprawiało mu to wiele trudności. Powolnym, kulejącym krokiem wyszedł z wyróżniającego się w otoczeniu ciemnego okręgu. W końcu. Jego bosa stopa dotknęła wilgotnej od rosy, świeżej, niebieskiej trawy. Dreszcz przeszedł mu po plecach. To było bardzo orzeźwiające. Nareszcie zdołał coś poczuć. Chłód pod ciężkimi nogami był przyjemny i bardzo motywujący. Upojną chwilę zakłócił nagle przeszywający ciało wojownika ból w lewym ramieniu. Odruchowo chwytając miejsce prawą dłonią zdołał wymacać pod palcami coś twardego i mocno zespolonego ze skórą. Kierując twarz z bolesnym grymasem ku oparzeniu syknął cicho. Był to kawał jakiegoś spalonego plastiku, gumy przyklejonej widocznie podczas wybuchu. Nie czekając zbyt długo, bez namysłu i dość odruchowo wyrwał nieorganiczny fragment ze swojego ciała, po czym rzucił go dość niedaleko. Rana była głęboka, na tyle, by intensywny strumień krwi wystrzelił z jego ramienia, zroszył okoliczną trawę i zmieszany z rosą stworzył kleistą, brązowawą breję. Głośny jęk rozprzestrzenił się po okolicy niczym piorun. Błyskotliwie myślący ogoniasty zerwał gwałtownie spory kawał materiału ze swojego podartego uniformu, po czym zwijając go w swego rodzaju sznur, zacisnął swoje ramię tamując nieco krwotok. Jednak bez pomocy długo tutaj nie przetrwa. Starał się o tym nie myśleć.
W końcu przyszła pora na lekkie rozejrzenie się. Nie było tutaj w sumie nic ciekawego. Ot, lekko górzysty teren zapełniony gdzieniegdzie samotnie stojącymi, wysokimi drzewami. Jednak było coś, co przykuło uwagę rozbitka. Duże, spokojne jezioro. To właśnie w jego stronę się udał. Niedaleko, bo zaledwie kilkanaście kroków dzieliło go od stromego brzegu. Podszedł do lustrzanej tafli jeziora, w której mógł się przejrzeć. Ten widok zdecydowanie nie należał do najlepszych. Twarz była nieźle poturbowana, cała we krwi. Dostrzegł, że sporo się zmienił, odkąd ostatnio na siebie patrzył. Wyszczuplał. Bardzo wyszczuplał. Spoglądając w swoje oczy mógł dostrzec coś bardzo dziwnego. Coś dzikiego. Coś, czego nigdy wcześniej w sobie nie widział. Sporo zmężniał. Wyglądał doroślej. Zapuchnięte oczy oraz rozcięta warga zastąpiły zauważalne wcześniej dziecięce rysy.
Nabrał wody w dłonie, po czym delikatnie opłukał twarz. Woda była zimna, orzeźwiająca i przyjemna. Po oczyszczeniu się z brudu oraz wyczyszczeniu otarć, jednym, stanowczym ruchem zdjął ubranie. Delikatnie wszedł do wody, po czym pozwolił sobie na krótką kąpiel. Po podstawowych zabiegach higienicznych, czysty i napełniony nową siłą powrócił na brzeg, po czym zarzucił na siebie to, co zostało mu ze starego uniformu. Poprawił zakrawioną opaskę uciskową na ramieniu, po czym wolnym krokiem zaczął iść przed siebie. Próbował dostrzec wokół cokolwiek. Był bardzo głodny.
-Jest tu ktoś?!
OCC:
Trening.
Re: Wielkie jezioro
Sob Wrz 29, 2012 12:55 pm
Nagle pojawił się stary, dziwny i zielony jegomość wyglądający trochę jak połączenie changalinga i nameka. Nie wydzielał żadnej energii, stał akurat w słońcu rzucając na Danasha cień. Patrzył na ogoniastego chwilę, po czym podszedł dwa kroki bliżej i rzekł.
-Widzę, sayanie, że jesteś znudzony, bardzo dobrze się składa bo tylko Ty mógłbyś na tej planecie nam pomóc. Na Namek jest pewna równina, na którą żaden normalny mieszkaniec planety nie przylatuje, ponieważ żyją tam zdegenerowane jednostki. Teraz jednak nie dawno jeden z mojej wioski leciał nad ową równiną i coś spowodowało, że spadł, kiedy wrócił do wioski wyglądał inaczej, odmienił się i stał się szalony. Z tego co zauważyłem nad tym miejscem pojawiła się dziwna mgła, która najprawdopodobniej dla nas oznacza całkowite postradanie zmysłów. Ty stąd nie pochodzisz, prawdopodobnie na Ciebie to nie poskutkuje. Jeśli nie pomożesz, mgła może się rozprzestrzenić na cały kontynent, a nawet na cały glob. Pomóż nam, a zapewnimy Ci kapsułę kosmiczną by stąd się wydostać. Powiedział i czekał na odpowiedź młodego sayana.
-Widzę, sayanie, że jesteś znudzony, bardzo dobrze się składa bo tylko Ty mógłbyś na tej planecie nam pomóc. Na Namek jest pewna równina, na którą żaden normalny mieszkaniec planety nie przylatuje, ponieważ żyją tam zdegenerowane jednostki. Teraz jednak nie dawno jeden z mojej wioski leciał nad ową równiną i coś spowodowało, że spadł, kiedy wrócił do wioski wyglądał inaczej, odmienił się i stał się szalony. Z tego co zauważyłem nad tym miejscem pojawiła się dziwna mgła, która najprawdopodobniej dla nas oznacza całkowite postradanie zmysłów. Ty stąd nie pochodzisz, prawdopodobnie na Ciebie to nie poskutkuje. Jeśli nie pomożesz, mgła może się rozprzestrzenić na cały kontynent, a nawet na cały glob. Pomóż nam, a zapewnimy Ci kapsułę kosmiczną by stąd się wydostać. Powiedział i czekał na odpowiedź młodego sayana.
- Spoiler:
- Go??Gość
Re: Wielkie jezioro
Wto Paź 09, 2012 8:04 pm
Słońce było tutaj bardzo ostre. Młody wojownik przymykał oczy wykrzywiając twarz, by choć częściowo uchronić się od oślepiającego blasku. Czuł się coraz lepiej. Kroki stawiane początkowo ostrożnie i nieufnie stawały się coraz pewniejsze i szybsze. Czuł się tutaj lżej niż na swojej planecie. Czuł się jak na Ziemi. To właśnie temu zawdzięczał tak szybki powrót do lepszego samopoczucia. Mimo tego nadal był słaby. Rozglądał się wokoło raz po raz dostrzegając to coraz to dziwniejsze elementy. Nie był u siebie. Ten świat... Czym on jest? Nie wyglądał normalnie. Był jakby magiczny, zbyt cichy i zbyt spokojny. Czuł się jak w bajce. Czy to możliwe? Czy to raj? Może już dawno nie należał do świata żywych?
Rozpoznawczy marsz przerwało skręcanie w kiszkach i donośny, charakterystyczny dźwięk dochodzący z żołądka. Był cholernie głodny. Nie myślał jednak o tym. Od czasu do czasu przypominało mu o tym fizyczne burczenie. Głowę miał jednak zajętą czym innym. Tyle myśli. Już nawet nie zastanawiał się nad swoim położeniem. W głowie miał tylko widok jedynej bliskiej mu osoby, jaką miał. Safari. Wysłał go na Ziemię. Ale co się z nim stało? Czy udało mu się bezpiecznie tam dotrzeć? Dlaczego nie daje mu znaku życia? Z resztą, jak miałby dać? Nie ma z nim kontaktu. Czarne myśli zaprzątały głowę ogoniastego. Jeśli coś mu się stało, zabije sprawcę. Kimkolwiek by nie był i jakkolwiek silny by się nie stał. Z drugiej jednak strony Rapsley był bardzo silny. Niemal dorównywał mu mocą. Był niezwykły. Jednak nadal dość niedoświadczony. Młodzi bardzo łatwo wpadają w kłopoty. I bardzo ciężko im z nich wyjść. Musiał dowiedzieć się, co się z nim stało.
Czarnowłosy przystaną na chwilę. Musiał złapać oddech. Odchylił głowę w tył. Jego płuca napełniły się do granic, po czym przy wypuszczaniu powietrza wydały upojny dźwięk westchnienia. Przymknął na chwilę oczy. Próbował uciec od myśli. Przez moment, przez dosłownie chwilę udało mu się odizolować od jego problemów. Teraz był tylko on i natura. Nic więcej. Cieszył się słońcem ogrzewającym jego twarz oraz przyjemnym wiatrem orzeźwiającym jego duszę. Bez żadnych emocji, ani mimiki uniósł prawą dłoń. Położył ją na ramieniu. Zaczął delikatnie rozwiązywać opatrunek. Strzępek opatrunku momentalnie zakołysał na wietrze, po czym delikatnie upadł na ziemi. Bez spoglądania pomacał swoją ranę. Chropowata powierzchnia znajdująca się pod opuszkami jego palców dała mu znać o wielkim strupie. Nie krwawiło. Cholernie bolało. Jednak nie było już niebezpieczne. Tak jak się spodziewał. Tutaj dużo łatwiej mu dojść do zdrowia niż gdziekolwiek indziej. Utwierdzał się w przekonaniu, że to tylko sen.
Kolejne, tym razem dużo płytsze westchnienie zakończyło jego odpoczynek. Przechylił głowę do przodu, po czym bez emocji spokojnie otworzył oczy. To, co ujrzał kompletnie go zaskoczyło. Momentalnie odskoczył do tyłu wypychając przed siebie otwartą prawą dłoń, w której nań już kumulowała się wiązka czystej, jasnożółtej energii. Przyjrzał się dokładniej temu, co było przed nim. Nieduże, zielone stworzenie sięgało mu conajwyżej do piersi. Ubrane było w biało-fioletowe szaty spięte złotymi klamrami oraz czerwonymi perłami. Pomarszczona skóra oraz długa, śnieżna broda świadczyły zapewne o wieku zwierzęcia. Istota nie wydawała z siebie żadnej energii, mężczyzna uznał zatem, że jest niegroźna. Mimo tego trzy ogromne, czarne rogi wystające spośród spiczastych uszu nie wyglądały zbyt sympatycznie. Mimo tego saiyan to zignorował. Opuścił dłoń pozwalając, by energia wróciła do jego ciała. Wyprostował się wycofując z bojowej pozycji. Uśmiechnął się lekko, po czym podszedł do zielonego. Patrząc na niego z góry zaczął go głaskać po łysej głowie.
-Mały, nieźle mnie wystraszyłeś.
Sytuacja ta byłe jednak dużym błędem. Istota bowiem zaczęła mówić. Wojownik odskoczył ponownie na kilka kroków, nie próbując jednak tym razem atakować. Czuł się dość głupio. Osoba ta z pewnością nie wyglądała na zadowoloną z nadanego jej tytułu. Czerwonooki wysłuchał uważnie tego, co miał do przekazania jego towarzysz. Nazwał go saiyanem? Przecież nie wygląda na saiyana. A z pewnością nie na pełnokrwistego. On sam żył przez tyle czasu w kłamstwie o swoim pochodzeniu. Skąd on mógł to wiedzieć? Zaraz... Cały kontynent? Cały glob?
-Namek-sejin. A jednak to prawda.
Przed oczami mężczyzny przewinął się obraz opowiadany mu przez matkę. Kiedy był mały, mówiła mu o pewnej planecie krążącej w tej galaktyce. Nie była to ani Ziemia, ani Vegeta. Była to malutka, zielona kula zamieszkiwana przez równie zielone stworzenia. Była czysta od zła. Nieskalana przemocą i nienawiścią. Diamentem pośród innych wojowniczych plemion. Bogata w minerały i rośliny. Tubylcy byli podobno niesamowitymi stworzeniami. Zazwyczaj byli to mędrcy bogaci w umiejętność magii i czarów. Doskonale posługiwali się swoją energią. Dowodził nimi najstarszy, który był ojcem wszystkich pozostałych. Obdarzony niespotykanymi nigdzie indziej mocami sprawował władzę nad swoją planetą. Dotychczas był przekonany, że to tylko głupie bajki. Teraz jednak wszystko się zgadzało. To mogła być prawda. Pamiętał. Próbował sobie coś przypomnieć... Jak to szło?
-κέικ σοκολάτας καραμέλα
(Chwała najstarszemu Ojcu)
Schylił się, następnie stanowczym ruchem upadł na ziemię klękając na jednym kolanie. Ręce splótł i złożył na nodze.
-Przepraszam za moje zachowanie. Nie potrzebuję waszego statku. Nie szukam wojny. Jesteś bardzo mądry. Wiedziałeś, kim jestem. Nie bój się jednak. Nie jestem taki, jak reszta mojej rasy. Spełnię Twoją prośbę. Jednak najpierw to ja potrzebuję Twojej pomocy. Musisz zabrać mnie do Guru.
Spode łba spojrzał na osobę stojącą przed nim. Błagalnym spojrzeniem próbował wbić się w niego swoimi krwistymi oczyma. Jego KI była czysta. Emanowała z niej jedynie szczerość. To jedyna nadzieja na odnalezienie jego wnuka.
Rozpoznawczy marsz przerwało skręcanie w kiszkach i donośny, charakterystyczny dźwięk dochodzący z żołądka. Był cholernie głodny. Nie myślał jednak o tym. Od czasu do czasu przypominało mu o tym fizyczne burczenie. Głowę miał jednak zajętą czym innym. Tyle myśli. Już nawet nie zastanawiał się nad swoim położeniem. W głowie miał tylko widok jedynej bliskiej mu osoby, jaką miał. Safari. Wysłał go na Ziemię. Ale co się z nim stało? Czy udało mu się bezpiecznie tam dotrzeć? Dlaczego nie daje mu znaku życia? Z resztą, jak miałby dać? Nie ma z nim kontaktu. Czarne myśli zaprzątały głowę ogoniastego. Jeśli coś mu się stało, zabije sprawcę. Kimkolwiek by nie był i jakkolwiek silny by się nie stał. Z drugiej jednak strony Rapsley był bardzo silny. Niemal dorównywał mu mocą. Był niezwykły. Jednak nadal dość niedoświadczony. Młodzi bardzo łatwo wpadają w kłopoty. I bardzo ciężko im z nich wyjść. Musiał dowiedzieć się, co się z nim stało.
Czarnowłosy przystaną na chwilę. Musiał złapać oddech. Odchylił głowę w tył. Jego płuca napełniły się do granic, po czym przy wypuszczaniu powietrza wydały upojny dźwięk westchnienia. Przymknął na chwilę oczy. Próbował uciec od myśli. Przez moment, przez dosłownie chwilę udało mu się odizolować od jego problemów. Teraz był tylko on i natura. Nic więcej. Cieszył się słońcem ogrzewającym jego twarz oraz przyjemnym wiatrem orzeźwiającym jego duszę. Bez żadnych emocji, ani mimiki uniósł prawą dłoń. Położył ją na ramieniu. Zaczął delikatnie rozwiązywać opatrunek. Strzępek opatrunku momentalnie zakołysał na wietrze, po czym delikatnie upadł na ziemi. Bez spoglądania pomacał swoją ranę. Chropowata powierzchnia znajdująca się pod opuszkami jego palców dała mu znać o wielkim strupie. Nie krwawiło. Cholernie bolało. Jednak nie było już niebezpieczne. Tak jak się spodziewał. Tutaj dużo łatwiej mu dojść do zdrowia niż gdziekolwiek indziej. Utwierdzał się w przekonaniu, że to tylko sen.
Kolejne, tym razem dużo płytsze westchnienie zakończyło jego odpoczynek. Przechylił głowę do przodu, po czym bez emocji spokojnie otworzył oczy. To, co ujrzał kompletnie go zaskoczyło. Momentalnie odskoczył do tyłu wypychając przed siebie otwartą prawą dłoń, w której nań już kumulowała się wiązka czystej, jasnożółtej energii. Przyjrzał się dokładniej temu, co było przed nim. Nieduże, zielone stworzenie sięgało mu conajwyżej do piersi. Ubrane było w biało-fioletowe szaty spięte złotymi klamrami oraz czerwonymi perłami. Pomarszczona skóra oraz długa, śnieżna broda świadczyły zapewne o wieku zwierzęcia. Istota nie wydawała z siebie żadnej energii, mężczyzna uznał zatem, że jest niegroźna. Mimo tego trzy ogromne, czarne rogi wystające spośród spiczastych uszu nie wyglądały zbyt sympatycznie. Mimo tego saiyan to zignorował. Opuścił dłoń pozwalając, by energia wróciła do jego ciała. Wyprostował się wycofując z bojowej pozycji. Uśmiechnął się lekko, po czym podszedł do zielonego. Patrząc na niego z góry zaczął go głaskać po łysej głowie.
-Mały, nieźle mnie wystraszyłeś.
Sytuacja ta byłe jednak dużym błędem. Istota bowiem zaczęła mówić. Wojownik odskoczył ponownie na kilka kroków, nie próbując jednak tym razem atakować. Czuł się dość głupio. Osoba ta z pewnością nie wyglądała na zadowoloną z nadanego jej tytułu. Czerwonooki wysłuchał uważnie tego, co miał do przekazania jego towarzysz. Nazwał go saiyanem? Przecież nie wygląda na saiyana. A z pewnością nie na pełnokrwistego. On sam żył przez tyle czasu w kłamstwie o swoim pochodzeniu. Skąd on mógł to wiedzieć? Zaraz... Cały kontynent? Cały glob?
-Namek-sejin. A jednak to prawda.
Przed oczami mężczyzny przewinął się obraz opowiadany mu przez matkę. Kiedy był mały, mówiła mu o pewnej planecie krążącej w tej galaktyce. Nie była to ani Ziemia, ani Vegeta. Była to malutka, zielona kula zamieszkiwana przez równie zielone stworzenia. Była czysta od zła. Nieskalana przemocą i nienawiścią. Diamentem pośród innych wojowniczych plemion. Bogata w minerały i rośliny. Tubylcy byli podobno niesamowitymi stworzeniami. Zazwyczaj byli to mędrcy bogaci w umiejętność magii i czarów. Doskonale posługiwali się swoją energią. Dowodził nimi najstarszy, który był ojcem wszystkich pozostałych. Obdarzony niespotykanymi nigdzie indziej mocami sprawował władzę nad swoją planetą. Dotychczas był przekonany, że to tylko głupie bajki. Teraz jednak wszystko się zgadzało. To mogła być prawda. Pamiętał. Próbował sobie coś przypomnieć... Jak to szło?
-κέικ σοκολάτας καραμέλα
(Chwała najstarszemu Ojcu)
Schylił się, następnie stanowczym ruchem upadł na ziemię klękając na jednym kolanie. Ręce splótł i złożył na nodze.
-Przepraszam za moje zachowanie. Nie potrzebuję waszego statku. Nie szukam wojny. Jesteś bardzo mądry. Wiedziałeś, kim jestem. Nie bój się jednak. Nie jestem taki, jak reszta mojej rasy. Spełnię Twoją prośbę. Jednak najpierw to ja potrzebuję Twojej pomocy. Musisz zabrać mnie do Guru.
Spode łba spojrzał na osobę stojącą przed nim. Błagalnym spojrzeniem próbował wbić się w niego swoimi krwistymi oczyma. Jego KI była czysta. Emanowała z niej jedynie szczerość. To jedyna nadzieja na odnalezienie jego wnuka.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach