Wielkie jezioro
+7
Colinuś
Red
Xanas
NPC
KOŚCI
Vitolo
NPC.
11 posters
Wielkie jezioro
Czw Maj 31, 2012 10:47 pm
First topic message reminder :
-Można znaleźć tutaj różne zaginione przedmioty.
-Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotkamy tutaj jakiegoś przeciwnika.
-Nieliczni będą w stanie odszukać tajemniczego i wręcz legendarnego trenera...
Jest to jedno z nielicznych i zarazem największych jezior na namek. Wśród zielonych tubylców chodzą pogłoski, że w okolicach tego niezwykłego jeziora mieszka potężny trener zdolny wykrzesać ogromną siłę oraz nauczyć niezwykłych technik. Problem w tym, że jest to jedynie legenda i jeszcze nikomu nie udało się odnaleźć owego, niezwykłego mistrza. Przez liczne plotki na temat tej dziwnej okolicy łatwo można natrafić tutaj na zmutowanych nameczan lub patrole changelingów. Dodatkowo pobliskie jaskinie i sama głębia jeziora skrywa wiele sekretów i drogocennych, zaginionych przedmiotów.
-Można znaleźć tutaj różne zaginione przedmioty.
-Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotkamy tutaj jakiegoś przeciwnika.
-Nieliczni będą w stanie odszukać tajemniczego i wręcz legendarnego trenera...
- Spoiler:
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Nie Kwi 12, 2015 11:53 pm
Wszelkie obawy Nameka zniknęły, gdy tylko w jego organizmie zaczęła krążyć adrenalina. Swoiste przyzwyczajenie do wysiłku i napierający strach obudziły w Fanalisie wojownika na miarę swojej rasy. Nadal miał wiele do zaoferowania błahą postawą, jednak nabyte doświadczenie wkrótce ukształtuje niedociągnięcia. Z każdym następnym oddechem przybywało nowych doznań. Dodawały mu chęci i pobudzały do działania. Musiał być świadomy w każdym calu, żeby udźwignąć ciężar zwycięstwa. Pod wpływem walki nie było można pomyśleć, żeby odwrócić wzrok. Musiał opanowywać ciekawość związaną z bardziej podniosłą walką, jaką była niewątpliwie potyczka Changelinga z trzema Saiyanami. Destrukcja jaką nieśli odbijała się jedynie echem po pustkowiu. Wielkie Jezioro było znaczone pierścieniami topionych odłamków skały, które poniewierały się dookoła i odbijały rykoszetem. Stwierdzenie odległości batalii było poza zasięgiem Fanalisa. Nie było powodu martwić się i zawracać tym głowy, kiedy jemu również podobał się owy rozwój wypadków. Cały czas miał przed sobą przeciwnika. Wymieniali ciosy i oboje wiedzieli, że przyjdzie moment wyczerpania. Wtedy zacznie się prawdziwe staranie. Niemniej, nim do tego dojdzie, któryś z nich będzie musiał przejąć inicjatywę. Nameczanin był widocznie młodszy od mężczyzny w stroju galaktycznego wojownika, być może to dawało mu potrzebną zwinność. Patrząc po skafandrze Saiyana pociłby się w nim niemiłosiernie. Zaczynał już łapać ruchy wymagającego oponenta. Nadal miał pełno siły, żeby zrobić użytek z szybkości. Skoro byli na równi z poziomem mocy, to szkoda krępować samego siebie i dołożyć wrogowi, żeby on również nie zapomniał o co toczy się stawka. W tym względzie Fanalis był bardziej zmotywowany, bo nie pozwoli obcemu na samowolkę bez uszanowania reguł gościny. Nie było nawet mowy o tak oczywistej kwestii. Najeźdźca wybrał agresywne nastawienie.
Nim Fan zorientował się i zareagował na ruchy Saiyana, ten zaszedł go od boku. Niemal na powitanie zgarnął pięścią, ale uchylił się w porę. Ta nieostrożność kosztowała go zadraśnięty polik. Pieczenie dało o sobie znać w chwilę później, lecz był to sygnał do tego, żeby nie dawać rywalowi ani sekundy oddechu. Nie odskoczył daleko, więc teraz mógł wyprowadzić zdwojony w sile atak. Uderzenie wyprowadził podniesioną ręką, żeby trafić w kantem dłoni w przegub nieprzyjaciela. Włożył w ten cios całą siłę i precyzję, na jaką mógł sobie w danej chwili pozwolić. W pełnym okrzyku bojowym wylał na przeciwnika gniew, który do niego czuł, żeby obawiał się go i stracił wolę walki. Potrzebował psychicznej przewagi, aby załatać braki między ich umiejętnościami.
Nim Fan zorientował się i zareagował na ruchy Saiyana, ten zaszedł go od boku. Niemal na powitanie zgarnął pięścią, ale uchylił się w porę. Ta nieostrożność kosztowała go zadraśnięty polik. Pieczenie dało o sobie znać w chwilę później, lecz był to sygnał do tego, żeby nie dawać rywalowi ani sekundy oddechu. Nie odskoczył daleko, więc teraz mógł wyprowadzić zdwojony w sile atak. Uderzenie wyprowadził podniesioną ręką, żeby trafić w kantem dłoni w przegub nieprzyjaciela. Włożył w ten cios całą siłę i precyzję, na jaką mógł sobie w danej chwili pozwolić. W pełnym okrzyku bojowym wylał na przeciwnika gniew, który do niego czuł, żeby obawiał się go i stracił wolę walki. Potrzebował psychicznej przewagi, aby załatać braki między ich umiejętnościami.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak potężny = 70 dmg]
HP: 480/600
KI: 817/825
Saiyan [atak podstawowy = 40 dmg]
HP: 435/600
KI: 600/600
Re: Wielkie jezioro
Nie Kwi 12, 2015 11:53 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pon Kwi 13, 2015 2:58 pm
Przybierająca na tempie walka doprowadzała do utraty coraz większych ilości sił obie strony. Każdy musiał posiadać strategię, która pozwoli im na odparcie groźnego ciosu. Dla Fanalisa każda niespodzianka mogła okazać się wręcz śmiertelna lub bliska porażki. Namek to prosty lud, więc ich tajniki nie były znane w całym wszechświecie i nie służyły do czynienia zła. Nawet, gdyby znał wspomnianą technikę wielkoluda, jak określił ją Changeling, zapewne powstrzymałby się aż do ostatniej chwili. Przyparty do muru musiałby zareagować, lecz wcześniej poleganie na prostych rozwiązaniach również mogłoby przynieść porażkę przeciwnika. Z drugiej strony znajomość czegoś specjalnego bardzo odpowiadała naszemu wojownikowi. I jeśli posiadałby większe zdolności, nie wahałby się nad przygwożdżeniem wroga i zmuszeniem go do wyższości rywala. Takie usposobienie powodowało, że musiał czekać na naprawdę poważne uderzenie. Mógł tego dokonać z tym, co posiadał. Jak dotąd nie widział niczego silnego ze strony Saiyana, ani nic z jego technik. Być może był dobrze przygotowany przez los i mógł wykazać się brawurą w nadchodzącym przebiegu bitwy.
Tymczasem wydawało się, że przeciwnik zwlekał i rozkładał swoje siły. Nameczanin miał dwa rozwiązania na te zjawisko. Chce go zmęczyć albo myśli, że jego kompani pokonają Gado Jishina. Przypuszczenia były jedynie dodatkiem do instynktownego działania. Jeśli będzie tego świadom, wtedy zareaguje w porę. Jeszcze nie wiedział, co ma zamiar zrobić po pokonaniu oponenta, bo równie dobrze może okazać się, że opadnie z sił i zostanie skazany na łaskę oprawcy. Niewątpliwie ciekawie byłoby pooglądać widowisko tak silnych wojowników, a potem udać się do swoich i wspomóc okoliczne wioski. Nie wiadomo, jak wyczerpujące będzie ów starcie.
Czas dalej ryzykować i nie bać się żadnego z najeźdźców. Złapanie oddechów pozwoliło walczącym na poukładanie myśli, a koncentracja przełożyła się na kolejną serię ciosów. Wymiana skupiała się na doprowadzeniu do ostatecznego uderzenia, którego, jak dotąd nie udało się żadnemu zablokować czy od niego uciec. Żołnierz posiadał wyszkolenie, jednak to Fanalisowi należała się zasługa w poświęceniu nad treningami. W pewnej chwili, jak zakładał schemat raz za razem, oddawali cios za cios. Będąc w zwarciu ciężko zapanować nad tym, czego nie dostrzeże oko. Ledwo wyminął pięść, kiedy druga trafiła prosto w brzuch. Jednakże odruchowo przemógł rozchodzący się ból, żeby wymachem ręki chociaż oszołomić Saiyana. W ten sposób ponownie odskoczyli od siebie, dając kolejne sekundy wytchnienia.
Tymczasem wydawało się, że przeciwnik zwlekał i rozkładał swoje siły. Nameczanin miał dwa rozwiązania na te zjawisko. Chce go zmęczyć albo myśli, że jego kompani pokonają Gado Jishina. Przypuszczenia były jedynie dodatkiem do instynktownego działania. Jeśli będzie tego świadom, wtedy zareaguje w porę. Jeszcze nie wiedział, co ma zamiar zrobić po pokonaniu oponenta, bo równie dobrze może okazać się, że opadnie z sił i zostanie skazany na łaskę oprawcy. Niewątpliwie ciekawie byłoby pooglądać widowisko tak silnych wojowników, a potem udać się do swoich i wspomóc okoliczne wioski. Nie wiadomo, jak wyczerpujące będzie ów starcie.
Czas dalej ryzykować i nie bać się żadnego z najeźdźców. Złapanie oddechów pozwoliło walczącym na poukładanie myśli, a koncentracja przełożyła się na kolejną serię ciosów. Wymiana skupiała się na doprowadzeniu do ostatecznego uderzenia, którego, jak dotąd nie udało się żadnemu zablokować czy od niego uciec. Żołnierz posiadał wyszkolenie, jednak to Fanalisowi należała się zasługa w poświęceniu nad treningami. W pewnej chwili, jak zakładał schemat raz za razem, oddawali cios za cios. Będąc w zwarciu ciężko zapanować nad tym, czego nie dostrzeże oko. Ledwo wyminął pięść, kiedy druga trafiła prosto w brzuch. Jednakże odruchowo przemógł rozchodzący się ból, żeby wymachem ręki chociaż oszołomić Saiyana. W ten sposób ponownie odskoczyli od siebie, dając kolejne sekundy wytchnienia.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki = 45 dmg]
HP: 440/600
KI: 817/825
Saiyan [atak podstawowy = 40 dmg]
HP: 390/600
KI: 600/600
Re: Wielkie jezioro
Pon Kwi 13, 2015 2:58 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Pon Kwi 13, 2015 7:55 pm
Zaciętość w wymianie ciosów nie była na tyle widoczna, żeby Fanalis mógł określić kto przeważa. Gdyby jednak tak było, to czy nadal by czuł wzbierającą w nim euforię? Walka stawiła mu wyzwanie i cieszył się ogromnie na samą myśl, że testuje swoje możliwości, a one sprawdzają się lepiej niż mógłby sobie wyobrazić. To jeszcze nie wszystko, bo miał w zanadrzu techniki, których wróg na pewno nigdy nie widział na oczy. Czekał na moment, w którym okaże się, że siła ciosu Saiyana faktycznie mu zagrozi. Nie miał pewności, czy coś wychwyci, bo zawsze może być za późno. Czuł się dobrze, poza wysiłkiem i łapaniem oddechu oraz paroma miejscami, które czuł przy każdym ruchu. Ciało z niewiadomych przyczyn uwielbiało te zmagania do tego stopnia, że mogło kontynuować. Umysł nastrajał fizyczne zdolności, co skutkowało dobrą koncentracją Nameczanina. Oby nie zostać wybitym z rytmu i kontynuować na pełnych obrotach.
Całość zdarzenia nie miała jeszcze rozpisanego wątku zakończenia, dlatego zachowanie baczności to podstawowy element pojedynku. Cierpliwe czekanie na niewiadomą mogło równie dobrze osłabić skuteczność zadanego ciosu. Mimo to bez wątpienia Fan używał całego swojego potencjału, który zdołał rozwinąć przelaną dotąd ilością potu. Nie krępował się i stawał w szranki z nieprzyjacielem. Jako, że oboje byli istotami rozumnymi - ludźmi innej rasy - mieli takie cechy, które pozwalają na ocenę sytuacji. Instynkt raz objawiał się, raz znikał. Tym bardziej walka stawała się ciekawsza, im dotkliwiej zaskoczy jedna ze stron. Fanalis nie narzekał na nudę i perspektywę ciągnącej się wymiany ciosów, kiedy w pewnym momencie prawie doigrał się brakiem elokwencji i przede wszystkim słabym poziomem doświadczenia. Zauważył jedynie nikły uśmiech przeciwnika, jakby wycofywanie się Nameka było złym rozwiązaniem. Faktycznie, nazbyt cofnął się do tyłu, przez co natrafił na skałę za swoimi plecami. Zaskoczenie wzięło górę i pozbawiło go trzeźwości umysłu. Wprawiony w natarciu wróg przygotował swoją rękę do ostatecznego ciosu, lecz nie była to pięść. Wnet dłoń okryła poświata i przybrała formę ostrza. Paniczne uczucie wymusiło jednak bodziec obronny u Nameka. Widział swoimi oczami, jak cięcie rozpłata jego ciało. Bez sposobu na ucieczkę w zwykły sposób musiał ratować się nie przetestowaną techniką - Kiaiho. Skrzyżował ręce przed torsem i momentalnie je rozrzucił wraz ze zgromadzonymi pokładami energii. Zrobił to tak, jakby naprawdę chciał wypchnąć powietrze przed siebie i nie pozwolić przeciwnikowi na zbliżenie się ani o krok. Wolał nie zapeszać i cieszyć się efektem. Coś podpowiadało mu, że to niewielka część jego techniki, która jedynie rozproszyła czujność Saiyana. Mógł oddalić się w bok i mieć pełne pole manewru, a zatem przejść do ofensywy. Zebrał Ki do wystrzelenia pocisku, a gdy ten oberwał energią, wtedy z pełną precyzją podciął nogi przeciwnikowi. Z nie dowierzania nad powodzeniem oddalił się kilka metrów i oczekiwał reakcji przeciwnika. Dwa razy nie mógł pozwolić sobie na przyparcie go pod ścianę. Z kolei ćwiczenia, które nie poszły na marne, przynoszą wielką radość z ich owocnego zastosowania.
Całość zdarzenia nie miała jeszcze rozpisanego wątku zakończenia, dlatego zachowanie baczności to podstawowy element pojedynku. Cierpliwe czekanie na niewiadomą mogło równie dobrze osłabić skuteczność zadanego ciosu. Mimo to bez wątpienia Fan używał całego swojego potencjału, który zdołał rozwinąć przelaną dotąd ilością potu. Nie krępował się i stawał w szranki z nieprzyjacielem. Jako, że oboje byli istotami rozumnymi - ludźmi innej rasy - mieli takie cechy, które pozwalają na ocenę sytuacji. Instynkt raz objawiał się, raz znikał. Tym bardziej walka stawała się ciekawsza, im dotkliwiej zaskoczy jedna ze stron. Fanalis nie narzekał na nudę i perspektywę ciągnącej się wymiany ciosów, kiedy w pewnym momencie prawie doigrał się brakiem elokwencji i przede wszystkim słabym poziomem doświadczenia. Zauważył jedynie nikły uśmiech przeciwnika, jakby wycofywanie się Nameka było złym rozwiązaniem. Faktycznie, nazbyt cofnął się do tyłu, przez co natrafił na skałę za swoimi plecami. Zaskoczenie wzięło górę i pozbawiło go trzeźwości umysłu. Wprawiony w natarciu wróg przygotował swoją rękę do ostatecznego ciosu, lecz nie była to pięść. Wnet dłoń okryła poświata i przybrała formę ostrza. Paniczne uczucie wymusiło jednak bodziec obronny u Nameka. Widział swoimi oczami, jak cięcie rozpłata jego ciało. Bez sposobu na ucieczkę w zwykły sposób musiał ratować się nie przetestowaną techniką - Kiaiho. Skrzyżował ręce przed torsem i momentalnie je rozrzucił wraz ze zgromadzonymi pokładami energii. Zrobił to tak, jakby naprawdę chciał wypchnąć powietrze przed siebie i nie pozwolić przeciwnikowi na zbliżenie się ani o krok. Wolał nie zapeszać i cieszyć się efektem. Coś podpowiadało mu, że to niewielka część jego techniki, która jedynie rozproszyła czujność Saiyana. Mógł oddalić się w bok i mieć pełne pole manewru, a zatem przejść do ofensywy. Zebrał Ki do wystrzelenia pocisku, a gdy ten oberwał energią, wtedy z pełną precyzją podciął nogi przeciwnikowi. Z nie dowierzania nad powodzeniem oddalił się kilka metrów i oczekiwał reakcji przeciwnika. Dwa razy nie mógł pozwolić sobie na przyparcie go pod ścianę. Z kolei ćwiczenia, które nie poszły na marne, przynoszą wielką radość z ich owocnego zastosowania.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki 45 dmg + Ki-blast 5 dmg = 50 dmg]
HP: 440/600
KI: 801/825 [Kiaiho 10% * 84 dmg = 8 Ki; Ki-blast = 8 Ki]
Saiyan [atak Ki-sword anulowany]
HP: 340/600
KI: 516/600 [koszt Ki-sword = 100% dmg = 84 Ki]
Re: Wielkie jezioro
Pon Kwi 13, 2015 7:55 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Wto Kwi 14, 2015 8:07 pm
Nameczanin nie był jedynym, którego przeciwnik zaskoczył czymś nowym. W porywie akcji chłopak nie dowierzał, że zareagował tak błyskawicznie. Zgranie Saiyana wydawało się mieć podłoże z wielu bitew, po których wychodził zwycięsko, a tutaj na starcie byle jaki Namek zrobił go w balona. Porywiste odepchnięcie Kiaiho uratowało Fanalisa od niepotrzebnych rań. Nie chciał nawet myśleć, jak tego typu techniki działają. Niewłaściwy ruch i obrót walki zostaje niemal rozstrzygnięty. Ból po zwykłym uderzenie był czymś niewyobrażalnie słabym w porównaniu z cięciem. Tak samo dysk rzucony przez Changelinga. Jeśli tylko wyjdzie stąd cało, poświęci czas na naukę Kienzan. Teraz będzie wiedział z czym ma do czynienia i za wszelką cenę należałoby neutralizować zamiary oponenta.
Na tę chwilę ciągle mieli siłę do szybkich potyczek siłowych. Nie można było odpuszczać zwykłych sztuk walki, bo nieprzyjaciel okazał się groźniejszy za sprawą jednego wybryku. Gdy tylko Fan złapał oddech zacisnął gardę jeszcze bardziej i pilnował wzrokiem przeciwnika. Nie czuł znaczącego ubytku Ki, której zużył na kule energii i technikę. Znaczyło, że dobrze dysponował mocą i otwierała się furtka do przyparcia Saiyana. Co prawda nie będzie mógł zrobić sobie odpoczynku po tej walce i choćby chciał, to czuł ogromną potrzebę dalszej walki. Obrona planety dla swoich pobratymców była siłą nie do przebicia. Stał ze złowrogą miną, oczekując nadejścia oponenta. Od samej chwili upadku nie był zadowolony z tego, co zrobił mu Nameczanin. Emocje lekko go trafiły i pokazał złość trudnością walki. Stawiany opór w każdym zakątku planety musiał doprowadzać drużyny najeźdźców do szału. Teren działał na korzyść tubylców, ale jak to ma się do upływu czasu? Pewnie mają jakąś strukturę dowodzenia. Fan nie bardzo wnikał w takie tematy i chętnie zasięgnąłby rady Changelinga. O ile ten nie zostanie w jakiś sposób pokonany przez trójkę jego przeciwników. To zawsze cięższa sytuacja niż standardowy pojedynek.
Fanalis był pewny, że wyrobił sobie wzrok i dostrzegał ruchy przeciwnika, jak należy. Przyzwyczajenie okazało się nie na tyle dostateczne, żeby zrobić unik. Zbliżający się Saiyanin posłał go na ziemię pierwszym ciosem. Prędkość i wykonanie miało inne niż dotychczas warunki. Po przeturlaniu się wstał na równe nogi, aby kontynuować odpieranie ataków. Samemu nie zamierzał dawać się spychać, więc jego uderzenie przeszło między ciosami i trafiło na korpus. Twardy mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił i walczyli dalej, przemieszczając się po polu terenie w różnych kierunkach.
Na tę chwilę ciągle mieli siłę do szybkich potyczek siłowych. Nie można było odpuszczać zwykłych sztuk walki, bo nieprzyjaciel okazał się groźniejszy za sprawą jednego wybryku. Gdy tylko Fan złapał oddech zacisnął gardę jeszcze bardziej i pilnował wzrokiem przeciwnika. Nie czuł znaczącego ubytku Ki, której zużył na kule energii i technikę. Znaczyło, że dobrze dysponował mocą i otwierała się furtka do przyparcia Saiyana. Co prawda nie będzie mógł zrobić sobie odpoczynku po tej walce i choćby chciał, to czuł ogromną potrzebę dalszej walki. Obrona planety dla swoich pobratymców była siłą nie do przebicia. Stał ze złowrogą miną, oczekując nadejścia oponenta. Od samej chwili upadku nie był zadowolony z tego, co zrobił mu Nameczanin. Emocje lekko go trafiły i pokazał złość trudnością walki. Stawiany opór w każdym zakątku planety musiał doprowadzać drużyny najeźdźców do szału. Teren działał na korzyść tubylców, ale jak to ma się do upływu czasu? Pewnie mają jakąś strukturę dowodzenia. Fan nie bardzo wnikał w takie tematy i chętnie zasięgnąłby rady Changelinga. O ile ten nie zostanie w jakiś sposób pokonany przez trójkę jego przeciwników. To zawsze cięższa sytuacja niż standardowy pojedynek.
Fanalis był pewny, że wyrobił sobie wzrok i dostrzegał ruchy przeciwnika, jak należy. Przyzwyczajenie okazało się nie na tyle dostateczne, żeby zrobić unik. Zbliżający się Saiyanin posłał go na ziemię pierwszym ciosem. Prędkość i wykonanie miało inne niż dotychczas warunki. Po przeturlaniu się wstał na równe nogi, aby kontynuować odpieranie ataków. Samemu nie zamierzał dawać się spychać, więc jego uderzenie przeszło między ciosami i trafiło na korpus. Twardy mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił i walczyli dalej, przemieszczając się po polu terenie w różnych kierunkach.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki = 45 dmg]
HP: 400/600
KI: 801/825
Saiyan [atak szybki = 40 dmg]
HP: 295/600
KI: 516/600
Re: Wielkie jezioro
Wto Kwi 14, 2015 8:07 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sro Kwi 15, 2015 11:13 am
Słabości wypływały na twarze wojowników, niczym pojawiające się strugi potu. Pierwsze oznaki spadku wytrzymałości objawiały się również w ciężkim oddechu. Który z nich przetrwa te zmagania? Jaki los ich czekał podczas oblężenia Namek? Nie strudzony Saiyan miał zakodowane w głowie rozkazy, które musiał wykonać. Fanalis zaś pragnął ochronić swoich przed niewolniczą pracą lub śmiercią z rąk niegodziwego uzurpatora. Determinacja zasiana po obu stronach w końcu zbierze żniwo, lecz sama istota pozostaje także w objęciach własnej woli, wolnej do decydowania.
Nameczanin ani myślał o poddawaniu się z powodu obolałego ciała. Jeszcze wiele może przejść i mimo własnego obciążenia mógł domyślać się, że wróg niesie własne konsekwencje nieostrożności. Na ile zdały się w ogóle niezliczone ilości uderzeń i ścierania się pięścią o pięść? Nagłe zwątpienie nie wchodziło w grę. Pojawiała się tylko niepotrzebna kalkulacja i pogorszenie uwagi. Zmysły przy braku kontroli mogły pogubić się przy kolejnych ruchach. Fanalis ponownie zwarł szyki, żeby nie oberwać. Przeciwnik nie okazywał słabości i nadal miał zapasy siły, które wykorzystywał w postaci regularnych i równie szybkich ataków. Uskoki i reagowanie tym samym ciosem weszło w krew Fanalisowi, lecz im dalej brnęli w wymianie, tym gorzej mu wychodziło. Koordynacja psuła się szybciej niż u oponenta. Odskoczył kilka susów i padł na kolano. Miał szczęście, że przeciwnik już za nim nie podążył. Sam łapał oddech, lecz uśmiechał się złowrogo do zielonego.
- Już nie masz sił, Nameku? - wypowiedział drwiąco, aby zyskać czas. Słowa nieprzyjaciela odbiły się echem w głowie Fanalisa, który zmusił się do wstania. Nie było potrzeby do wciągania się w dyskusję, więc kontynuował pojedynek. Rozpędził się, stawiając z wolna kroki ku napastnikowi. Trochę ospale, żeby móc zareagować na niespodziewany kontratak. Zamierzenia były odpowiednie, lecz wykonanie Saiyana okazało się mieć większe powodzenie. Wystarczająco uśpił czujność Nameka swoją prowokacją. Gdy ten szykował się na kolejną wymianę w zwarciu, wojownik aktywował swoją specjalną technikę i rzucił się na Fanalisa ze straszliwym okrzykiem. Chłopakowi ledwo udało się zareagować i uskoczyć przed pierwszym pchnięciem, a i tak nie do końca bez strat. Rozdarte na lewym boku ubranie zabarwiło się. Zacisnął zęby i syknął z bólu, lecz nie mógł odpocząć. Błyskawiczne cięcia przeciwnika przeszywały powietrze ze świstem, który przywodził Fanowi najstraszliwsze okropieństwa. Atak działający na jego niekorzyść przynosił rezultaty w postaci płytkich rozcięć na niemal całym ciele. Podczas odskoków Namek chronił wrażliwe miejsca rękami skrzyżowanymi przy głowie i torsie. Nie widząc oznak odpuszczenia ze strony Saiyana ratował się wzleceniem poza jego zasięg. Nie został tam długo. Odczekał, aż wróg przestanie używania techniki i ponownie opadł na ziemię. Sam teraz chętnie wpadłby w złość, lecz jego rasie wściekłość nie służyła tak dobrze, jak niektórym. Złapał się za najdotkliwszą z ran, poczekał cierpliwie i dopiero potem bez wahania pomknął na przeciwnika. Raz jeszcze musiał zmierzyć się z chytrym spojrzeniem, które mogło zwiastować następną sztuczkę. Z bojową miną napierał coraz szybciej, nadając wrogowi coraz większej presji, która opłaciła się jego zwątpieniem. Zamarkował kilka ciosów, żeby podskoczyć i wyprowadzić uderzenie nogą od boku w bark, co pozwoli na wytrącenie całego ciała z równowagi. Tak też się stało. Szybkość zagrania była bardziej opłacalna niż włożenie w atak samej siły, której Fanalis nie posiadał za dużo.
- Tshe.. kurde. - splunął zalegającą wydzieliną, powstrzymując ból i z opanowaniem podniósł gardę, żeby wykazać swoją wojowniczość i zero ustąpienia przed kimkolwiek. Łatwo skóry nie odda.
Nameczanin ani myślał o poddawaniu się z powodu obolałego ciała. Jeszcze wiele może przejść i mimo własnego obciążenia mógł domyślać się, że wróg niesie własne konsekwencje nieostrożności. Na ile zdały się w ogóle niezliczone ilości uderzeń i ścierania się pięścią o pięść? Nagłe zwątpienie nie wchodziło w grę. Pojawiała się tylko niepotrzebna kalkulacja i pogorszenie uwagi. Zmysły przy braku kontroli mogły pogubić się przy kolejnych ruchach. Fanalis ponownie zwarł szyki, żeby nie oberwać. Przeciwnik nie okazywał słabości i nadal miał zapasy siły, które wykorzystywał w postaci regularnych i równie szybkich ataków. Uskoki i reagowanie tym samym ciosem weszło w krew Fanalisowi, lecz im dalej brnęli w wymianie, tym gorzej mu wychodziło. Koordynacja psuła się szybciej niż u oponenta. Odskoczył kilka susów i padł na kolano. Miał szczęście, że przeciwnik już za nim nie podążył. Sam łapał oddech, lecz uśmiechał się złowrogo do zielonego.
- Już nie masz sił, Nameku? - wypowiedział drwiąco, aby zyskać czas. Słowa nieprzyjaciela odbiły się echem w głowie Fanalisa, który zmusił się do wstania. Nie było potrzeby do wciągania się w dyskusję, więc kontynuował pojedynek. Rozpędził się, stawiając z wolna kroki ku napastnikowi. Trochę ospale, żeby móc zareagować na niespodziewany kontratak. Zamierzenia były odpowiednie, lecz wykonanie Saiyana okazało się mieć większe powodzenie. Wystarczająco uśpił czujność Nameka swoją prowokacją. Gdy ten szykował się na kolejną wymianę w zwarciu, wojownik aktywował swoją specjalną technikę i rzucił się na Fanalisa ze straszliwym okrzykiem. Chłopakowi ledwo udało się zareagować i uskoczyć przed pierwszym pchnięciem, a i tak nie do końca bez strat. Rozdarte na lewym boku ubranie zabarwiło się. Zacisnął zęby i syknął z bólu, lecz nie mógł odpocząć. Błyskawiczne cięcia przeciwnika przeszywały powietrze ze świstem, który przywodził Fanowi najstraszliwsze okropieństwa. Atak działający na jego niekorzyść przynosił rezultaty w postaci płytkich rozcięć na niemal całym ciele. Podczas odskoków Namek chronił wrażliwe miejsca rękami skrzyżowanymi przy głowie i torsie. Nie widząc oznak odpuszczenia ze strony Saiyana ratował się wzleceniem poza jego zasięg. Nie został tam długo. Odczekał, aż wróg przestanie używania techniki i ponownie opadł na ziemię. Sam teraz chętnie wpadłby w złość, lecz jego rasie wściekłość nie służyła tak dobrze, jak niektórym. Złapał się za najdotkliwszą z ran, poczekał cierpliwie i dopiero potem bez wahania pomknął na przeciwnika. Raz jeszcze musiał zmierzyć się z chytrym spojrzeniem, które mogło zwiastować następną sztuczkę. Z bojową miną napierał coraz szybciej, nadając wrogowi coraz większej presji, która opłaciła się jego zwątpieniem. Zamarkował kilka ciosów, żeby podskoczyć i wyprowadzić uderzenie nogą od boku w bark, co pozwoli na wytrącenie całego ciała z równowagi. Tak też się stało. Szybkość zagrania była bardziej opłacalna niż włożenie w atak samej siły, której Fanalis nie posiadał za dużo.
- Tshe.. kurde. - splunął zalegającą wydzieliną, powstrzymując ból i z opanowaniem podniósł gardę, żeby wykazać swoją wojowniczość i zero ustąpienia przed kimkolwiek. Łatwo skóry nie odda.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak potężny = 70 dmg]
HP: 330/600
KI: 801/825
Saiyan [atak Ki-sword = 84 dmg]
HP: 225/600
KI: 432/600 [Ki sword = 100% dmg = 84 Ki)
Re: Wielkie jezioro
Sro Kwi 15, 2015 11:13 am
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sro Kwi 15, 2015 5:04 pm
Poza kilkoma niewygodnymi szczegółami Fanalisowi walczyło się całkiem dobrze. Dostał mu się przeciwnik, któremu może sprostać. Ktoś taki pozwolił mu na dobrą naukę i dalsze rozwijanie swoich możliwości. W innym wypadku nie zrobiłby żadnych postępów. Z tego wszystkiego zaczynał chyba majaczyć. Uśmiechnął się pod nosem, nie mogąc oprzeć napływającej pokusie.
- Co cię tak bawi Nameczaninie? - podjął Saiyanin pod wpływem dziwnej reakcji przeciwnika.
- Kto wie. Nie mogę wprost nacieszyć się walką, aż mnie to przeraża. - odparł podekscytowany. Było lepiej niż się spodziewał, lecz w miarę upływu czasu brakowało sił. Te osłabienie i odrętwiałe ciało powodowały duży dyskomfort psychiczny. Wojownik prychnął w stronę tubylca, bo całkiem nie zrozumiał jego mowy. Od samego początku musiał brać go za dziwaka. Nie był człowiekiem, ani w ogóle go nie przypominał poza wyprostowaną postawą. Chłopakowi drgnęły lekko czułka i w tym momencie zareagował w obronie. Nadal najlepszym wyjściem było unikanie ciosów, odskakując w tył i na boki. Tego, co był pewien, blokował i wymieniał podobne uderzenia. Wir pojedynku nakręcał się ponownie, dzięki czemu adrenalina nieustannie krążyła w żyłach. Zdawać się mogło, że w pewnej chwili krwiobieg powie dość i zmusi którąś ze stron do nagłego zatrzymania. Ten stan rozstrzygnie wszystko i okaże zwycięzcę. Mimo dotkliwego obijania zapas mocy wydawał się pokaźny. Zastosowanie Ki-blastów nie było zbyt pomocne, ale też nie okazało się bezcelowe. Kiaiho powstrzymało groźną ofensywę, lecz nie była to sztuczka, której mógłby używać w nieskończoność. Kto wie, czy następnym razem nie nawali? Starał się nie wątpić i nie lękać przyszłych ruchów wroga. Czym by go nie zaskoczył dotrwał do teraz i zamierzał triumfować.
Przewrotem w tył wybił z rytmu przeciwnika i teraz stali, blokując i unikając ataków. Szło im dobrze, ale to Fanalis nie mógł ustać w miejscu. Wzleciał poza zasięg mężczyzny i poszybował tuż na niego. Postraszył go tak parę razy, chcąc wprowadzić w walkę nieco luzu i doigrał się wkrótce potem. Saiyanin nie patyczkował się i mocnym zamachem obu dłoni strącił go, jak muszkę. Namekowi nie pofarciło się, ale zdołał musnąć nieprzyjaciela ostrymi pazurami i rozciąć mu nieznacznie skórę na pliczku.
- Co cię tak bawi Nameczaninie? - podjął Saiyanin pod wpływem dziwnej reakcji przeciwnika.
- Kto wie. Nie mogę wprost nacieszyć się walką, aż mnie to przeraża. - odparł podekscytowany. Było lepiej niż się spodziewał, lecz w miarę upływu czasu brakowało sił. Te osłabienie i odrętwiałe ciało powodowały duży dyskomfort psychiczny. Wojownik prychnął w stronę tubylca, bo całkiem nie zrozumiał jego mowy. Od samego początku musiał brać go za dziwaka. Nie był człowiekiem, ani w ogóle go nie przypominał poza wyprostowaną postawą. Chłopakowi drgnęły lekko czułka i w tym momencie zareagował w obronie. Nadal najlepszym wyjściem było unikanie ciosów, odskakując w tył i na boki. Tego, co był pewien, blokował i wymieniał podobne uderzenia. Wir pojedynku nakręcał się ponownie, dzięki czemu adrenalina nieustannie krążyła w żyłach. Zdawać się mogło, że w pewnej chwili krwiobieg powie dość i zmusi którąś ze stron do nagłego zatrzymania. Ten stan rozstrzygnie wszystko i okaże zwycięzcę. Mimo dotkliwego obijania zapas mocy wydawał się pokaźny. Zastosowanie Ki-blastów nie było zbyt pomocne, ale też nie okazało się bezcelowe. Kiaiho powstrzymało groźną ofensywę, lecz nie była to sztuczka, której mógłby używać w nieskończoność. Kto wie, czy następnym razem nie nawali? Starał się nie wątpić i nie lękać przyszłych ruchów wroga. Czym by go nie zaskoczył dotrwał do teraz i zamierzał triumfować.
Przewrotem w tył wybił z rytmu przeciwnika i teraz stali, blokując i unikając ataków. Szło im dobrze, ale to Fanalis nie mógł ustać w miejscu. Wzleciał poza zasięg mężczyzny i poszybował tuż na niego. Postraszył go tak parę razy, chcąc wprowadzić w walkę nieco luzu i doigrał się wkrótce potem. Saiyanin nie patyczkował się i mocnym zamachem obu dłoni strącił go, jak muszkę. Namekowi nie pofarciło się, ale zdołał musnąć nieprzyjaciela ostrymi pazurami i rozciąć mu nieznacznie skórę na pliczku.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki = 45 dmg]
HP: 250/600
KI: 801/825
Saiyan [atak potężny = 80 dmg]
HP: 180/600
KI: 432/600
Re: Wielkie jezioro
Sro Kwi 15, 2015 5:04 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Czw Kwi 16, 2015 1:09 pm
Nameczanin wisiał nad skrajem jeziora po niefortunnym oberwaniu dość mocnego ciosu. Lewitowanie zakłócone zostało przez ból rozchodzący się po kościach. Fan opadł i stanął miękko na nogach, rozcierając zdrętwiałe kończyny. Cieszył go fakt, że teraz nie będzie musiał oddawać Saiyanowi, którego drasnął wystarczająco dokładnie. Martwił się tylko jego wewnętrznym spokojem. On takiego nie posiadał, chociaż postawił sobie za cel wygranie i uratowanie planety. Czasami nad wyrost uformowane życzenie nie ma szans na spełnienie, kiedy złamie się jej formułkę. Przynajmniej wiedział, jakimi warunkami rządzi się wyrównana walka na poziomie, który prezentował. Potworność, lecz za późno na żałowanie. Stęknął pod wpływem odniesionych obrażeń. Może chociaż tym zdezorientuje przeciwnika. Wykrzesanie sił na jeszcze jedną rundę powinno się udać. Kontrolowanie ociężałego ciała zdawało się tak trudne, jak łapanie oddechu. Jakby niewidzialna siła podduszała i zaciskała krtań, zmuszając do szybkiego poddania. Namekian nie mógł narzekać, był dzielny i odważny na swój sposób. Wróg odczuwał podobne skutki i mimo, że trudno było tego dowieść, to w dużej mierze coś musiało sprawiać mu dyskomfort.
Fanalis ustawił się w postawie do walki. Garda uniesiona, przygotowanie do odpierania oraz zadawania ciosów i ciągła koncentracja. Wdech i wydech. Nie poruszali się przez dobre kilka minut, nim pierwszy nie ruszył Saiyanin. Wysiłek nie pokazywał już u obojga pełnej formy i wdzięku sztuk walki. Przetrzebili swoje morale, ale przede wszystkim ciała. Serie ciosów były wolniejsze i dokładnie wydzielone pod względem siły. Nic nie miało już mocy, której potrzebowaliby do wyjścia na prowadzenie. Wytrzymałość miała zadecydować o wszystkim, lecz nikt nie był pewny swojej kondycji, nie znając rzeczywistych możliwości przeciwnika na skraju wyczerpania. Pogorszona płynność nie wykluczała monotonnej wymiany ciosów. Jeden drugiego naciskał do wytężenia umysłu i braku odpuszczania. Jeśli któryś wyczułby, że ten się ogranicza, wtedy wykorzystałby to i wykończył przeciwnika. Wtem przydarzyło się potknięcie Fanalisowi i szczątkowa reakcja nie pomogłaby mu w uratowaniu. Dlatego Saiyanin już szykował się do czegoś silniejszego. W momencie trafienia nie wydawałoby się, że to te samo uderzenie, które wymaga sporych pokładów energii z mięśni. Widocznie osiągnął swój limit, który nie zostanie przeskoczony, bo inaczej ścięgna w rękach czy nogach nie wytrzymają. To samo mogło tyczyć się chłopaka. Tracił szybkość i z dalszym postępem walki coraz łatwiej o odczytanie ruchów. Tylko trochę, niech wytrzyma jeszcze trochę. Na uderzenie w twarz odpowiedział niespodziewanym kopnięciem. Nogi miał lepiej wyćwiczone niż niemal wątłe już ręce. Szybciej zadany cios przedłuży mu szansę na przetrwanie. Ki mu nie brakowało, toteż znowu wytworzył Ki-blasta i posłał go na wybitego z równowagi Saiyana.
Fanalis ustawił się w postawie do walki. Garda uniesiona, przygotowanie do odpierania oraz zadawania ciosów i ciągła koncentracja. Wdech i wydech. Nie poruszali się przez dobre kilka minut, nim pierwszy nie ruszył Saiyanin. Wysiłek nie pokazywał już u obojga pełnej formy i wdzięku sztuk walki. Przetrzebili swoje morale, ale przede wszystkim ciała. Serie ciosów były wolniejsze i dokładnie wydzielone pod względem siły. Nic nie miało już mocy, której potrzebowaliby do wyjścia na prowadzenie. Wytrzymałość miała zadecydować o wszystkim, lecz nikt nie był pewny swojej kondycji, nie znając rzeczywistych możliwości przeciwnika na skraju wyczerpania. Pogorszona płynność nie wykluczała monotonnej wymiany ciosów. Jeden drugiego naciskał do wytężenia umysłu i braku odpuszczania. Jeśli któryś wyczułby, że ten się ogranicza, wtedy wykorzystałby to i wykończył przeciwnika. Wtem przydarzyło się potknięcie Fanalisowi i szczątkowa reakcja nie pomogłaby mu w uratowaniu. Dlatego Saiyanin już szykował się do czegoś silniejszego. W momencie trafienia nie wydawałoby się, że to te samo uderzenie, które wymaga sporych pokładów energii z mięśni. Widocznie osiągnął swój limit, który nie zostanie przeskoczony, bo inaczej ścięgna w rękach czy nogach nie wytrzymają. To samo mogło tyczyć się chłopaka. Tracił szybkość i z dalszym postępem walki coraz łatwiej o odczytanie ruchów. Tylko trochę, niech wytrzyma jeszcze trochę. Na uderzenie w twarz odpowiedział niespodziewanym kopnięciem. Nogi miał lepiej wyćwiczone niż niemal wątłe już ręce. Szybciej zadany cios przedłuży mu szansę na przetrwanie. Ki mu nie brakowało, toteż znowu wytworzył Ki-blasta i posłał go na wybitego z równowagi Saiyana.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki 45 dmg + Ki-blast 5 dmg = 50 dmg]
HP: 210/600
KI: 793/825 [Ki-blast = 150% dmg = 8 Ki]
Saiyan [atak potężny (brak siły), atak podstawowy = 40 dmg]
HP: 130/600
KI: 432/600
Re: Wielkie jezioro
Czw Kwi 16, 2015 1:09 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Czw Kwi 16, 2015 6:59 pm
Ostatnia kolejka pozostawiła dotkliwe znamię na Saiyanie, z czego Fan był zadowolony. Chociaż sam nie czuł się rewelacyjnie i mimo bólu na całym ciele miał uśmiechniętą minę. Gdy tylko wiatr rozwiał pozostałości po starciu wiele szczegółów wypłynęło na wierzch. Obaj ledwo stali, zakrwawieni i poobijani. Ubrania nadawały się do kosza i gdyby nie ich marny poziom tysiąca jednostek, pole walki również wymagałoby odbudowy. Zmęczenie przeszkadzało i w żaden sposób nie można było pozbyć się go, prócz opadnięcia z sił i poddania. Wydawało się, że to parę minut temu nadejdzie kres, kiedy posiadali o niebo lepszą kondycję. Teraz o wiele dłużej oczekiwano na przemyślenie następnego kroku. Wyszukiwało się promyka nadziei dla opłakanej sytuacji. Nie zwracało się już uwagi na otoczenie, bo liczyło się własne przetrwanie.
Namekian po minie wroga nie był pewien jego emocji. Czuł wściekłość, czy był tak zdesperowany, żeby nadal walczyć? Żołnierz ma ciężko. Wysłany w bój polegnie w chwale albo wróci zwycięsko. Nie było nic pomiędzy. Także póki Fanalis go nie wykończy, będzie walczył o własne życie. Niestety nikłe były szanse, żeby chłopak uczynił coś takiego. Ledwo skończył trening, zjawił się silny Changeling i cała sytuacja wręcz go połknęła. Nigdzie nie było oznak cierpienia jego pobratymców. Jedynym groźnym obrazem z przed pojedynku wydawał się desant tych wszystkich statków wlatujących w atmosferę. Niczym piekielny żar z nieba, który zakłócił spokojną fazę dnia. Co zatem zastanie w ojczystej krainie, gdy tylko zdoła się stąd ruszyć? Bał się wybiegać, ale też nie był zawładnięty strachem przed cierpieniem ogółu. Wszystko zależało od miejsca i czasu.
- Zaskoczony...*ha* że tak trudno nas pokonać? *ha* Nie mieliście po co tu przylatywać. *ha* - kusząca perspektywa ostatniej rozmowy i zrobienia dłuższej przerwy wzięła górę nad Fanalisem. Nawet jemu zdarza się nie chcieć gadać, a do takich osób niewątpliwie zaliczał się wrogi osobnik najeżdżający planetę. Mimo to ruszył pierwszy. Wolniej niż można to sobie wyobrazić, jednak w kulminacyjnym momencie nie pozwoli sobie na oszczędności. Zaatakuje równie mocno, co przed paroma razami. Na pewno go na to stać. Nadkładał tym presji napastnikowi. Ten też ustanowił sobie cel i machnął kilka razy pięściami. Ciosy mijały się jeden przez drugi obok głów. Z racji, że to Fan miał lepsze predyspozycje rozciął oponentowi kolejny policzek. Nie bał się uderzeń na siebie, więc nie marnował już sił na uniki. Instynkt podpowiadał, że tak będzie lepiej. Albo to wola walki uciekła z Saiyanina, albo zdrowie nie pozwalało na dostateczne skupienie przy wyprowadzaniu ciosu.
Ooc: Rozpoczęcie treningu statystyk.
Namekian po minie wroga nie był pewien jego emocji. Czuł wściekłość, czy był tak zdesperowany, żeby nadal walczyć? Żołnierz ma ciężko. Wysłany w bój polegnie w chwale albo wróci zwycięsko. Nie było nic pomiędzy. Także póki Fanalis go nie wykończy, będzie walczył o własne życie. Niestety nikłe były szanse, żeby chłopak uczynił coś takiego. Ledwo skończył trening, zjawił się silny Changeling i cała sytuacja wręcz go połknęła. Nigdzie nie było oznak cierpienia jego pobratymców. Jedynym groźnym obrazem z przed pojedynku wydawał się desant tych wszystkich statków wlatujących w atmosferę. Niczym piekielny żar z nieba, który zakłócił spokojną fazę dnia. Co zatem zastanie w ojczystej krainie, gdy tylko zdoła się stąd ruszyć? Bał się wybiegać, ale też nie był zawładnięty strachem przed cierpieniem ogółu. Wszystko zależało od miejsca i czasu.
- Zaskoczony...*ha* że tak trudno nas pokonać? *ha* Nie mieliście po co tu przylatywać. *ha* - kusząca perspektywa ostatniej rozmowy i zrobienia dłuższej przerwy wzięła górę nad Fanalisem. Nawet jemu zdarza się nie chcieć gadać, a do takich osób niewątpliwie zaliczał się wrogi osobnik najeżdżający planetę. Mimo to ruszył pierwszy. Wolniej niż można to sobie wyobrazić, jednak w kulminacyjnym momencie nie pozwoli sobie na oszczędności. Zaatakuje równie mocno, co przed paroma razami. Na pewno go na to stać. Nadkładał tym presji napastnikowi. Ten też ustanowił sobie cel i machnął kilka razy pięściami. Ciosy mijały się jeden przez drugi obok głów. Z racji, że to Fan miał lepsze predyspozycje rozciął oponentowi kolejny policzek. Nie bał się uderzeń na siebie, więc nie marnował już sił na uniki. Instynkt podpowiadał, że tak będzie lepiej. Albo to wola walki uciekła z Saiyanina, albo zdrowie nie pozwalało na dostateczne skupienie przy wyprowadzaniu ciosu.
Ooc: Rozpoczęcie treningu statystyk.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki = 45 dmg]
HP: 190/600
KI: 793/825
Saiyan [atak szybki (brak siły) = atak podstawowy (50% siły) = 20 dmg]
HP: 85/600
KI: 432/600
Re: Wielkie jezioro
Czw Kwi 16, 2015 6:59 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sob Kwi 18, 2015 12:33 pm
U kresu sił każdemu nasuwa się jedno pytanie: jak długo jeszcze? Czy zakończenie będzie szczęśliwe lub nie, zadecyduje czynnik ludzki. W przypadku walki z Saiyanem pewnie dla własnego dobra postanowi zabić Fanalisa. Stawiając opór nie jest materiałem do niewolniczej pracy. O ile najeźdźcom z kosmosu chodziło o cokolwiek związanego z podbojem. Czysta satysfakcja, jaką przedtem odczuwał chłopak przeplatał się, jak zimno i ciepło. Nie miał stałego punktu zaczepienia. Patrzył na wpół przytomnego przeciwnika i widział siebie, niczym odbicie w lustrze. Jego kondycja równie dobrze mogła być wątła i poczuje od wroga siłę przebicia. Nie widział, co miałby teraz zrobić. Nie może zabić, nie był zdolny do takiego czynu. Znokautowanie go wydawało się cięższe niż jego nogi. Zarówno Fan, jak i Saiyanin parli na siebie. Mieli niespełna trzy metry drogi do pokonania, a trwało to niewyobrażalną ilość czasu. Wcześniej jeden upadł, drugi cofnął się pod wpływem braku sił. Stoją. I póki jeden będzie oddychał walka nie rozstrzygnie się na niczyją korzyść. Podobnie, jak wcześniej Namekian podejrzewał Saiyanina o swoje wsparcie, tak teraz szczerze uśmiechnąłby się na widok Changelinga lub kogokolwiek po swojej stronie. Złudne marzenia.
Na placu alki pozostał on i człowiek przed nim. Musiał reagować dostatecznie dobrze, żeby nie zostać zaskoczonym, co miało nadejść prędzej niż sobie tego zażyczył. Mniejsza koncentracja nie pozwoliła na wypatrzenie czegoś szczególnego. Ot, po prostu obecny stan sam podpowiadał o rychłym końcu. Podniesienie pięści było wymagające, więc nic mocniejszego nie zda się na tę chwilę. Poprzez brak doświadczenie mógł nieźle się przejechać. Saiyanin skrzętnie obmyślił strategię i resztkami sił dawał pozory wytężonego starcia bezpośrednio. Wtedy odsłonił się w idealnym momencie, żeby złapać Fanalisa na błędzie. Gdy ten nie miał innego pomysłu po prostu zdał się na resztkę spostrzegawczości i przyszykował się do wyprowadzenia ciosu. Być może oponent nieco przecenił Nameka, bo ten włożył w atak wystarczająco szybkości. Złączył wszystkie palce u dłoni, tworząc coś na wzór grotu. Spiczaste pazury zrobią swoje, rozcinając skórę jak nóż. Takie cięcie chcąc nie chcąc musiał zadać w odsłoniętą część ciała. W innym wypadku na nic zda się jego wysiłek. Wszystko byłoby odpowiednio nastawione, gdyby niespodziewany czynnik w postaci techniki przeciwnika. Długo musiał być w skupieniu, żeby nie zmarnować zebranej Ki. Poświata na ręku uformowała się w miecz z zadaniem całkowitego wyeliminowania zielonego wojownika. Nic z tego. Fan pod wpływem paniki i presji śmierci musiał się bronić. Nic innego, jak odparowanie cięcia nie mogło się zdarzyć. Agresor zaśmiał się złowieszczo, jakby zagwarantował sobie sukces. Każdy bez wątpienia postąpiłby podobnie. Umysł nie współgrał już z ciałem. W momencie uderzenia nagła siła zniwelowała wszelkie idee Saiyanina. Kiaiho zadziałało wystarczająco dobrze, żeby wytrącić wroga z równowagi. Nie posłało go na ziemię, ale nie dzierżył już w dłoni niebezpiecznego tworu. Chłopak musiał to wykorzystać i susem doskoczył do niego, żeby zadać błyskawiczny cios w odsłoniętą część skóry. Najbliżej była szyja lub znowu twarz. Gdyby miał wybór pozostawiłby na losowość. Za wszelką cenę chciał zażegnać kryzys i odebrać resztki sił przeciwnika dla świętego spokoju.
Ooc: Koniec treningu statystyk.
Na placu alki pozostał on i człowiek przed nim. Musiał reagować dostatecznie dobrze, żeby nie zostać zaskoczonym, co miało nadejść prędzej niż sobie tego zażyczył. Mniejsza koncentracja nie pozwoliła na wypatrzenie czegoś szczególnego. Ot, po prostu obecny stan sam podpowiadał o rychłym końcu. Podniesienie pięści było wymagające, więc nic mocniejszego nie zda się na tę chwilę. Poprzez brak doświadczenie mógł nieźle się przejechać. Saiyanin skrzętnie obmyślił strategię i resztkami sił dawał pozory wytężonego starcia bezpośrednio. Wtedy odsłonił się w idealnym momencie, żeby złapać Fanalisa na błędzie. Gdy ten nie miał innego pomysłu po prostu zdał się na resztkę spostrzegawczości i przyszykował się do wyprowadzenia ciosu. Być może oponent nieco przecenił Nameka, bo ten włożył w atak wystarczająco szybkości. Złączył wszystkie palce u dłoni, tworząc coś na wzór grotu. Spiczaste pazury zrobią swoje, rozcinając skórę jak nóż. Takie cięcie chcąc nie chcąc musiał zadać w odsłoniętą część ciała. W innym wypadku na nic zda się jego wysiłek. Wszystko byłoby odpowiednio nastawione, gdyby niespodziewany czynnik w postaci techniki przeciwnika. Długo musiał być w skupieniu, żeby nie zmarnować zebranej Ki. Poświata na ręku uformowała się w miecz z zadaniem całkowitego wyeliminowania zielonego wojownika. Nic z tego. Fan pod wpływem paniki i presji śmierci musiał się bronić. Nic innego, jak odparowanie cięcia nie mogło się zdarzyć. Agresor zaśmiał się złowieszczo, jakby zagwarantował sobie sukces. Każdy bez wątpienia postąpiłby podobnie. Umysł nie współgrał już z ciałem. W momencie uderzenia nagła siła zniwelowała wszelkie idee Saiyanina. Kiaiho zadziałało wystarczająco dobrze, żeby wytrącić wroga z równowagi. Nie posłało go na ziemię, ale nie dzierżył już w dłoni niebezpiecznego tworu. Chłopak musiał to wykorzystać i susem doskoczył do niego, żeby zadać błyskawiczny cios w odsłoniętą część skóry. Najbliżej była szyja lub znowu twarz. Gdyby miał wybór pozostawiłby na losowość. Za wszelką cenę chciał zażegnać kryzys i odebrać resztki sił przeciwnika dla świętego spokoju.
Ooc: Koniec treningu statystyk.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki = 45 dmg]
HP: 190/600
KI: 785/825 [Kiaiho = 8 Ki]
Saiyan [atak Ki-sword anulowany]
HP: 40/600
KI: 348/600 [Ki-sword = 84 dmg]
Re: Wielkie jezioro
Sob Kwi 18, 2015 12:33 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sob Kwi 18, 2015 6:15 pm
Gdy Fanalis myślał, że to już koniec i żadne więcej sztuczki Saiyana nie wyjdą na światło dzienne, akcja przybrała dynamicznego obrotu i ani myślała zakończyć się na tu i teraz. Nie był zdolny powalić przeciwnika, dlatego ten swoim desperackim trzymaniem się życia nie zamierzał odpuścić. Lojalność galaktycznych najeźdźców okazała się silniejsza niż jakakolwiek inna rzecz. Zjawisko podobne do wiary, które nosi się z dumą. Przeciwnik bez krzty zastanowienia zdążył chwycić Nameka za podarte ubranie. Uścisk był tak porywczy i mocny, że rozdarł materiał podczas naciągania. Wraz z szarpnięciem wróg machnął zaciśniętą pięścią. Trudno było obronić się przed tym nagłym zajściem, które nie miało w sobie żadnej woli walki. Cios wydał się być echem świetności, jaką prezentował ów wojownik na początku. Zatoczyli się oboje, kiedy przytrzymywali się pod wpływem ataku. Fan nie miał pojęcia, co z tym zrobić. To nadal walka, czy już coś zupełnie od walki odbiegające? Musiał się wysilić. Ten ostatni raz. Wraz z wdechem i wydechem zebrał myśli oraz potrzebną energię. Szarpanie i trzymanie przy sobie nieprzyjaciela mogło prowadzić do zguby. On albo wróg. Takie były realia i los zawsze doń dążył. Samemu zacisnął pięści, zręcznym ruchem ramionami wyswobodził się z klinczu, aby mieć Saiyana bezbronnego jak dziecko. Czas zaczął płynąć wolniej, a jemu przyszło zadecydować o sytuacji. Pozbawienie go życia nie wchodziło w grę. Jeśli sam upadnie, do czego zmierzał, ponieważ nie był zdolny do utrzymania równowagi, to także będzie koniec. Takie wyjście wyglądało na proste i sprawiedliwe według osądu chłopaka. Naturalną kwestią dla pokojowej rasy Nameka było utrzymanie panowania nad sobą. Może nie był na tyle rozgarnięty, żeby zrozumieć przyjmowane nauki. Na pewno wiele mu brakowało i każde potknięcie mogło kosztować o wiele więcej niż odniesione rany. Żeby przetrwać trzeba być silny i pozostawić sobie nic do zarzucenia. W tej jednej chwili Fanalisem zawładnęło nastawienie, które odkrył i nabył podczas walki. Stawiając na szali własne życie udowodnił, że zasługuje na cenną nagrodę. Płynnym ruchem decydował się na obezwładnienie nieprzyjaciela. Użył ostatnich zasobów i umiejętnie trafił przeciwnika otwartą dłonią w tors. Pozbawiony oddechu przeciwnik padł na ziemię. Nameczanin również nie pożałował sobie opadnięcia na kolana. Oddychał tak ciężko, jak nigdy, a w całym ciele czuł piekący żar, jakby miał zaraz wybuchnąć od środka. Dyskomfort, którego nie w sposób opisać, ciągnący się w nieskończoność ku wszelkim przeciwnościom tejże osoby. Zatem dlaczego by nie odpocząć i pozwolić, żeby nękające uczucia odeszły? Słyszał, jak Saiyanin przewraca się z trudem, żeby nadal wykonać swoją misję. Stękania wkrótce przerodziły się w słowa.
- Saiyanie... nie przegrywają. - wydusił z siebie i zajął się kaszlem. Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad tym. Zmuszali się do czegoś, ale w głosie tego człowieka było coś jeszcze. Duma i przesłanie, że to tylko mała strata, która była wkalkulowana w podbój danej planety. A skąd niby miał o tym wiedzieć Fanalis? Jemu wszystko przychodziło z trudem, co było przyjemniejsze niż posiadacze prawdziwego talentu.
- Czasem każdy musi mieć swój gorszy dzień, heh. - odpowiedział krótko, co go rozbawiło, lecz przez obecny stan nie bardzo mu to wyszło. Zasyczał z bólu i wstał na równe nogi. Nie był już zdolny do niczego, więc miał nadzieję, że chwila odpoczynku przedłuży się bez końca. Po paru minutach chwycił za scouter, żeby z niego skorzystać. Przede wszystkim ciekawiło go, co stało się z Changelingiem albo jego przeciwnikami. Potem zastanowi się, gdzie miałby się udać. Któryś z jego braci mógłby pomóc mu wyleczyć obrażenia, a takim miejscem byłaby wioska Trzygwiezdnej Kuli.
- Saiyanie... nie przegrywają. - wydusił z siebie i zajął się kaszlem. Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad tym. Zmuszali się do czegoś, ale w głosie tego człowieka było coś jeszcze. Duma i przesłanie, że to tylko mała strata, która była wkalkulowana w podbój danej planety. A skąd niby miał o tym wiedzieć Fanalis? Jemu wszystko przychodziło z trudem, co było przyjemniejsze niż posiadacze prawdziwego talentu.
- Czasem każdy musi mieć swój gorszy dzień, heh. - odpowiedział krótko, co go rozbawiło, lecz przez obecny stan nie bardzo mu to wyszło. Zasyczał z bólu i wstał na równe nogi. Nie był już zdolny do niczego, więc miał nadzieję, że chwila odpoczynku przedłuży się bez końca. Po paru minutach chwycił za scouter, żeby z niego skorzystać. Przede wszystkim ciekawiło go, co stało się z Changelingiem albo jego przeciwnikami. Potem zastanowi się, gdzie miałby się udać. Któryś z jego braci mógłby pomóc mu wyleczyć obrażenia, a takim miejscem byłaby wioska Trzygwiezdnej Kuli.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak szybki = 45 dmg]
HP: 170/600
KI: 785/825
Saiyan [atak podstawowy (50% siły) = 20 dmg]
HP: 0/600
KI: 348/600
Re: Wielkie jezioro
Sob Kwi 18, 2015 9:31 pm
Fanalis WINS
Uwagi dodatkowe:
O punkty upomnisz się przy treningu.
Changeling jeszcze walczył, ale pozostał mu ostatni przeciwnik, który nie wyglądał na zbyt zmęczonego, a changeling nie wyglądał najlepiej. Miał całą zakrwawioną twarz, trzymał się za jedną rękę. Otwarte złamanie, ponieważ kość wystawała nieco ze skóry. Walczył z saiyanem używając wyłącznie nóg i ogona.
- Jesteś cholernie silny changelingu, ale to koniec tej zabawy. - Rzucił saiyanin, a następnie na jego ręce pojawiła się jasna kula, którą wystrzelił w górę, a po chwili zaczęło się...
Jego ciało zaczęło rosnąć i porastać je sierść. W dodatku scouter Fanalisa pokazywał coraz większą moc. 3250 - początkowa wartość... Powoli rosła i rosła, aż stanęła na 3500. Niewielki wzrost, ale masywne ciało wyglądało na bardzo silne.
Changeling odleciał od rosnącego ciała i zjawił się obok nameczanina.
- Ksoo! Nameku. Na pewno nie potrafisz rosnąć?! Nie mam już sił. Musisz Ty to zrobić. Skoncentruj się. Zbierz ki przed dłonią, zacznij kręcić i utwórz dysk. Musisz dodać szybkości, żeby się kręcił bardzo szybko i wtedy rzuć tym celnie. Odetnij tej małpie cholerny ogon albo głowę. Chociaż Twój dysk pewnie nie będzie duży, więc starczy na ogon. Zrób to raz, a dobrze. - Wytłumaczył mu changeling tajniki techniki tnącego dysku Kienzan.
OoC:
Możesz zrobić opis jak uczysz się Kienzana jako dodatkowa nagroda za ten epizod i walkę (w jednym poście). Wylicz dmg, opisz jak celujesz dyskiem, rzucasz w wielką małpę itd.
Staty małpy: 100, 200, 75, 50
NPC Zadane DMG: Ilość postów: ---- Styl: - Bonus: - Uwagi: - Ogółem: ---------- | Fanalis Początkowe punkty: 10 Zadane DMG: xxx Ilość postów: xxx Styl: +7 Bonus: +3 (długość walki) Uwagi: Ładnie opisana walka i w dobrym stylu Ogółem: +20 |
O punkty upomnisz się przy treningu.
Changeling jeszcze walczył, ale pozostał mu ostatni przeciwnik, który nie wyglądał na zbyt zmęczonego, a changeling nie wyglądał najlepiej. Miał całą zakrwawioną twarz, trzymał się za jedną rękę. Otwarte złamanie, ponieważ kość wystawała nieco ze skóry. Walczył z saiyanem używając wyłącznie nóg i ogona.
- Jesteś cholernie silny changelingu, ale to koniec tej zabawy. - Rzucił saiyanin, a następnie na jego ręce pojawiła się jasna kula, którą wystrzelił w górę, a po chwili zaczęło się...
Jego ciało zaczęło rosnąć i porastać je sierść. W dodatku scouter Fanalisa pokazywał coraz większą moc. 3250 - początkowa wartość... Powoli rosła i rosła, aż stanęła na 3500. Niewielki wzrost, ale masywne ciało wyglądało na bardzo silne.
Changeling odleciał od rosnącego ciała i zjawił się obok nameczanina.
- Ksoo! Nameku. Na pewno nie potrafisz rosnąć?! Nie mam już sił. Musisz Ty to zrobić. Skoncentruj się. Zbierz ki przed dłonią, zacznij kręcić i utwórz dysk. Musisz dodać szybkości, żeby się kręcił bardzo szybko i wtedy rzuć tym celnie. Odetnij tej małpie cholerny ogon albo głowę. Chociaż Twój dysk pewnie nie będzie duży, więc starczy na ogon. Zrób to raz, a dobrze. - Wytłumaczył mu changeling tajniki techniki tnącego dysku Kienzan.
OoC:
Możesz zrobić opis jak uczysz się Kienzana jako dodatkowa nagroda za ten epizod i walkę (w jednym poście). Wylicz dmg, opisz jak celujesz dyskiem, rzucasz w wielką małpę itd.
Staty małpy: 100, 200, 75, 50
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Nie Kwi 19, 2015 12:21 pm
Pozbawiony sił przeciwnik nie zagrażał nikomu prócz sobie. Chociaż Fanalis wygrał z nim, to odpoczywanie blisko wroga rozpraszało go i czuł się poddenerwowany. Ten dyskomfort w prosty sposób zażegnał odchodząc dalej, żeby nie zwracać uwagi. Udał się pod jezioro i w tamtych okolicach mógł czuć się w miarę bezpieczny. Tego, co było mu trzeba to woda. Zaczerpnął prosto z brzegu, nie siląc się na wolne ruchy odrętwiałych rąk. Co prawda trudniej było wtedy wstać, lecz mógł się także wylegiwać. Kogo by teraz nie napotkał, będzie zdany na jego łaskę. Żadnego oporu nie stawi. A mimo to wyrównawszy oddech mógł powoli dochodzić do siebie. Kilka minut takiej sielanki sprawiło, że zaczął rozmyślać nad techniką przeciwnika. Miecz z własnej Ki. Wydawał ciekawy świst podczas machania, jednakże nic nie przebije tarczy, jaką rzucił w niebo Changeling. Ta dopiero miała siłę przebicia.
Chwilę zastanowił się, jak dokładnie wyglądało przygotowanie. Spora ilość Ki i do tego kształt stworzony w specyficzny sposób. Same instrukcje, które wypowiadał na głos Lodowy brzmiały, jak te ich metalowe puszki. Obwody się gotują. Mimo to Fanalis miał zamiar spróbować. Najwyżej nie będzie w stanie skoncentrować się na nauce. Pokłady energii posiadał właściwie nie naruszone. Stworzył kulę energii w dłoni. Siedział zwyczajnie i tak spoglądał. Dumał i próbował ją w coś przekształcić. Dysk, cały czas miał na uwadze widok techniki. Nie wiedział, czy wyjdzie mu przemianowanie zwykłego Ki-blasta. Po nieudanych staraniach czas zmienić podejście. Na bieżąco musiał skupić się na formowaniu oraz materializacji Ki. Efekt był słaby, jednak było czuć i widać wahania energii. Nie była tak stabilna, jak pocisk. To oznaczało, że szedł w dobrym kierunku. Na stan obecny pozostawił rady o dopracowaniu dysku, aż nie dojdzie do ciągłości. Kienzan raz za razem nabierała prawdziwego oblicza. Czasami rozlazła i zdeformowana, a innym zbita i naszpikowana nierównościami. Nadal daleko mu było do formy zaprezentowanej przez Changelinga. Piła tarczowa miała być płaska z elementami tnącymi. Nic innego nie będzie w stanie spełnić założeń. Opłacalność tej sztuczki wymagała dokładnej sylwetki w każdym calu. Na razie czasochłonność może odbić się na zdrowiu, a w trakcie walki być nieporęczna. Z ciekawości kilka prób poświęcił na manewry. To, co rzucał niczym dysk, okazało się niewypałem. Niestabilne po trzykroć. Głowienie się na nic zda się Namekowi, któremu najlepiej robią długie maratony nad powtarzaniem czynności. Trening, który wymaga wytrwałości urzeczywistniał niejednego, wielkiego wojownika. Nie mógł przecież odpoczywać i znowu skończyć, jak w niedawnej walce. Jeśli nie będzie uzbrojony w arsenał, wtedy wyeliminowanie go będzie bardzo proste. Natomiast swój sukces będzie gwarantował różnorodności. Płaski dysk energii, który tnie wszystko na swojej drodze. Miał taką nadzieję, że gdyby wtedy technika trafiła w kapsuły, byliby obdarzeni niewyobrażalnie interesującym widokiem. Kontynuował zmagania, żeby nie zapomnieć uczucia towarzyszącemu kolejnym, przykładnym próbom. Eksperymentowanie miało mniejsze powodzenie, kiedy znał już wzór dysku. Kienzan tworzył mimowolnie, jakby był czymś naturalnym. Pochłaniało go to doszczętnie i nawet niewinne skinienie mogło rozproszyć to, nad czym się pochylał. Dziw, że nie doszło do niekontrolowanego wybuchu. Czymś takim mógłby sobie odciąć dolne kończyny, a potem górne. Nawet nie miał zamiaru złorzeczyć. Uważnie i przede wszystkim małymi kroczkami formował dysk milimetr po milimetrze. Gdy tylko wyczuł odpowiednie natchnienie, zebrał doświadczenie w całość i wypuścił tarczę w całej swej okazałości. Przemawiała do niego, niczym szumiący z wolna wiatr. Nuciła tak hipnotyzującą melodię, że zapragnął dopracować jej walory do perfekcji. Wnet ponownie zaczerpnął wody ze źródła i po lekkim odczekaniu przyszedł czas na testy kliniczne. Powstał z podłoża i zamierzał ostrożnie i delikatnie posłać tarczę przed siebie. Wirowała. Chciał zbadać jej trajektorię i wyczuć specyfikę. Im więcej Ki wkładał w stworzenie Kienzan, tym dysk wydawał się cięższy i należało nim inaczej manewrować. W większości leciał w przestrzeń i opadał, żeby rozproszyć się w nicość. Zdarzyło się również tak, że utkwiła w skale, którą tarcza miała przeszyć. Przyczyny były widoczne gołym okiem i forma musiała ulec korekcie. Raz za gruba, drugim razem posiadała za mało tarcia między cząsteczkami. Tak to chyba brzmiało terminologicznie. Nie było polotu i agresywności. Jeśli tylko całość zapnie na ostatni guzik, wtedy uzyska to, czego wymagał od siebie Changeling.
Niestety nie było mu dane skończyć ćwiczeń. Doszedł go głos z oddali, a wkrótce potem mógł zauważyć dwie postacie. Pokiereszowany Changeling walczył jeszcze z jednym przeciwnikiem. Nie wyglądało to za dobrze, bo Saiyanin zewnętrznie nie wyglądał na zbyt osłabionego. Fanalis mógł się jedynie przyglądać i z lękiem wyczekiwać, co nadejdzie. Wtedy koniec atrakcji nie nastąpił, bo wróg przyszykował dla Changa swój specjał. Coś takiego nigdy by mu się nie śniło. W dodatku, że zamieniał się w ogromne monstrum to moc także wzrosła. Trochę to kłopotliwe, ale zaraz otrzymał wsparcie od Jaszczura. Jego polecenie było stanowcze i poważne. Namek szybko przeszedł w stan gotowości. Nie był pewny techniki, ale przynajmniej poznał jej nazwę i brzmiała bardzo budująco na całe zajście. Zastanowił się przez moment. Jeszcze więcej szybkości, no jasne! Skinął Changelingowi i zabrał się do tworzenia dysku. Skupił tyle energii, żeby maksymalnie doładować technikę. Zaczął manipulować energię i poprzez napędzanie jej w ruch formował tarczę. Musiała podziałać mimo niezbyt imponującego wyglądu. Wymagało to o wiele więcej skupienia niż myślał, więc ledwo udawało się Fanalisowi. Rozszalały przeciwnik mógł w każdej chwili zgnieść ich na miał, jak pobliskie skały. Ogon był celem i musiał być tego pewny. Wychylił tarczę nad głowę i równo ze skrętem tułowia cisnął dyskiem za wielkoluda, w jego zadnią część.
- Kienzan! - wypowiedział dźwięcznie, by dodać bojowego nastawienia. Odgłos towarzyszący tnącej powietrze tarczy był bajeczny. Szkoda byłoby sprawić sobie zawód i przegrać.
Ooc: Nauka Kienzan.
Chwilę zastanowił się, jak dokładnie wyglądało przygotowanie. Spora ilość Ki i do tego kształt stworzony w specyficzny sposób. Same instrukcje, które wypowiadał na głos Lodowy brzmiały, jak te ich metalowe puszki. Obwody się gotują. Mimo to Fanalis miał zamiar spróbować. Najwyżej nie będzie w stanie skoncentrować się na nauce. Pokłady energii posiadał właściwie nie naruszone. Stworzył kulę energii w dłoni. Siedział zwyczajnie i tak spoglądał. Dumał i próbował ją w coś przekształcić. Dysk, cały czas miał na uwadze widok techniki. Nie wiedział, czy wyjdzie mu przemianowanie zwykłego Ki-blasta. Po nieudanych staraniach czas zmienić podejście. Na bieżąco musiał skupić się na formowaniu oraz materializacji Ki. Efekt był słaby, jednak było czuć i widać wahania energii. Nie była tak stabilna, jak pocisk. To oznaczało, że szedł w dobrym kierunku. Na stan obecny pozostawił rady o dopracowaniu dysku, aż nie dojdzie do ciągłości. Kienzan raz za razem nabierała prawdziwego oblicza. Czasami rozlazła i zdeformowana, a innym zbita i naszpikowana nierównościami. Nadal daleko mu było do formy zaprezentowanej przez Changelinga. Piła tarczowa miała być płaska z elementami tnącymi. Nic innego nie będzie w stanie spełnić założeń. Opłacalność tej sztuczki wymagała dokładnej sylwetki w każdym calu. Na razie czasochłonność może odbić się na zdrowiu, a w trakcie walki być nieporęczna. Z ciekawości kilka prób poświęcił na manewry. To, co rzucał niczym dysk, okazało się niewypałem. Niestabilne po trzykroć. Głowienie się na nic zda się Namekowi, któremu najlepiej robią długie maratony nad powtarzaniem czynności. Trening, który wymaga wytrwałości urzeczywistniał niejednego, wielkiego wojownika. Nie mógł przecież odpoczywać i znowu skończyć, jak w niedawnej walce. Jeśli nie będzie uzbrojony w arsenał, wtedy wyeliminowanie go będzie bardzo proste. Natomiast swój sukces będzie gwarantował różnorodności. Płaski dysk energii, który tnie wszystko na swojej drodze. Miał taką nadzieję, że gdyby wtedy technika trafiła w kapsuły, byliby obdarzeni niewyobrażalnie interesującym widokiem. Kontynuował zmagania, żeby nie zapomnieć uczucia towarzyszącemu kolejnym, przykładnym próbom. Eksperymentowanie miało mniejsze powodzenie, kiedy znał już wzór dysku. Kienzan tworzył mimowolnie, jakby był czymś naturalnym. Pochłaniało go to doszczętnie i nawet niewinne skinienie mogło rozproszyć to, nad czym się pochylał. Dziw, że nie doszło do niekontrolowanego wybuchu. Czymś takim mógłby sobie odciąć dolne kończyny, a potem górne. Nawet nie miał zamiaru złorzeczyć. Uważnie i przede wszystkim małymi kroczkami formował dysk milimetr po milimetrze. Gdy tylko wyczuł odpowiednie natchnienie, zebrał doświadczenie w całość i wypuścił tarczę w całej swej okazałości. Przemawiała do niego, niczym szumiący z wolna wiatr. Nuciła tak hipnotyzującą melodię, że zapragnął dopracować jej walory do perfekcji. Wnet ponownie zaczerpnął wody ze źródła i po lekkim odczekaniu przyszedł czas na testy kliniczne. Powstał z podłoża i zamierzał ostrożnie i delikatnie posłać tarczę przed siebie. Wirowała. Chciał zbadać jej trajektorię i wyczuć specyfikę. Im więcej Ki wkładał w stworzenie Kienzan, tym dysk wydawał się cięższy i należało nim inaczej manewrować. W większości leciał w przestrzeń i opadał, żeby rozproszyć się w nicość. Zdarzyło się również tak, że utkwiła w skale, którą tarcza miała przeszyć. Przyczyny były widoczne gołym okiem i forma musiała ulec korekcie. Raz za gruba, drugim razem posiadała za mało tarcia między cząsteczkami. Tak to chyba brzmiało terminologicznie. Nie było polotu i agresywności. Jeśli tylko całość zapnie na ostatni guzik, wtedy uzyska to, czego wymagał od siebie Changeling.
Niestety nie było mu dane skończyć ćwiczeń. Doszedł go głos z oddali, a wkrótce potem mógł zauważyć dwie postacie. Pokiereszowany Changeling walczył jeszcze z jednym przeciwnikiem. Nie wyglądało to za dobrze, bo Saiyanin zewnętrznie nie wyglądał na zbyt osłabionego. Fanalis mógł się jedynie przyglądać i z lękiem wyczekiwać, co nadejdzie. Wtedy koniec atrakcji nie nastąpił, bo wróg przyszykował dla Changa swój specjał. Coś takiego nigdy by mu się nie śniło. W dodatku, że zamieniał się w ogromne monstrum to moc także wzrosła. Trochę to kłopotliwe, ale zaraz otrzymał wsparcie od Jaszczura. Jego polecenie było stanowcze i poważne. Namek szybko przeszedł w stan gotowości. Nie był pewny techniki, ale przynajmniej poznał jej nazwę i brzmiała bardzo budująco na całe zajście. Zastanowił się przez moment. Jeszcze więcej szybkości, no jasne! Skinął Changelingowi i zabrał się do tworzenia dysku. Skupił tyle energii, żeby maksymalnie doładować technikę. Zaczął manipulować energię i poprzez napędzanie jej w ruch formował tarczę. Musiała podziałać mimo niezbyt imponującego wyglądu. Wymagało to o wiele więcej skupienia niż myślał, więc ledwo udawało się Fanalisowi. Rozszalały przeciwnik mógł w każdej chwili zgnieść ich na miał, jak pobliskie skały. Ogon był celem i musiał być tego pewny. Wychylił tarczę nad głowę i równo ze skrętem tułowia cisnął dyskiem za wielkoluda, w jego zadnią część.
- Kienzan! - wypowiedział dźwięcznie, by dodać bojowego nastawienia. Odgłos towarzyszący tnącej powietrze tarczy był bajeczny. Szkoda byłoby sprawić sobie zawód i przegrać.
Ooc: Nauka Kienzan.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak Kienzan (13% Ki) = 107 dmg]
HP: 170/600
KI: 667/825 [Kienzan (110% dmg) = 118 Ki]
Re: Wielkie jezioro
Nie Kwi 19, 2015 4:19 pm
Changeling nie czekając długo, aż nameczanin opanuje ruch spróbował odciągnąć wzrok wielkiego małpoluda i zaczął rzucać ki-blasty w szybkim tempie, czyli technika Rezoku energy Dan. W tym czasie wielka małpa wystrzeliła wielki promień z paszczy wprost na changelinga, który zasłonił się barierą.
Wielka małpa była skutecznie odciągnięta od nameczanina, którego dysk odciął 2/3 ogona. To wystarczyło aby saiyanin wrócił do swoich rozmiarów. Strój wraz z nim. Dzięki temu moc ostatniego wojownika również zmalała. Teraz Fanalis miał okazję wykończyć swojego przeciwnika.
- Wykończ go! Nadlatuje kolejna dwójka. Zajmę się nimi.
OoC:
Staty małpy: 100, 200, 75, 50
HP: 225/1125
Jeszcze ostatnie rundki walki z kościami. Atakujesz jako pierwszy i rzut kością. Możesz używać technik. Możesz użyć jeszcze raz Kienzana, opisz np. wykonanie przy użyciu dwóch rąk albo rzut za pomocą dwóch rąk czy coś tam oryginalnego.
Wielka małpa była skutecznie odciągnięta od nameczanina, którego dysk odciął 2/3 ogona. To wystarczyło aby saiyanin wrócił do swoich rozmiarów. Strój wraz z nim. Dzięki temu moc ostatniego wojownika również zmalała. Teraz Fanalis miał okazję wykończyć swojego przeciwnika.
- Wykończ go! Nadlatuje kolejna dwójka. Zajmę się nimi.
OoC:
Staty małpy: 100, 200, 75, 50
HP: 225/1125
Jeszcze ostatnie rundki walki z kościami. Atakujesz jako pierwszy i rzut kością. Możesz używać technik. Możesz użyć jeszcze raz Kienzana, opisz np. wykonanie przy użyciu dwóch rąk albo rzut za pomocą dwóch rąk czy coś tam oryginalnego.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Wto Kwi 21, 2015 1:26 am
Napięcie ściskające przełyk ustąpiło pod wpływem owocnego trafienia. Dysk energii przeszedł przez Małpoluda, jak nóż przez świeżą bułeczkę. Lęk, który czuło się na sam widok postaci przybranej przez Saiyana niemal paraliżował. Trzy razy silniejszy od niego wojownik nie pozostawił by po nim mokrej plamy. Satysfakcja opanowaną techniką była na tyle wielka, że udźwignął zawód tuż po rychłym świętowaniu. Samemu Fanalis nie był w stanie odczytać, czy przeciwnik poległ ostatecznie. Changeling od razu naprostował go i zrelacjonował sytuację. Obawy były słuszne i można się domyślać, że nie skoczy się na tym zagraniu. Najeźdźca miał poważne zamiary, które bardzo realnie skutkowały podbojem planety.
- Lepszy on niż Ci kolejni. - skomentował gorzko i właściwie do siebie, żeby zabić czymś zmęczenie. Musiał przekonać sam siebie do stawienia kroków w stronę osłabionego przeciwnika. Jego zdrowie nie wyglądało najlepiej i próżno szukać u niego znajomości sztuczek, w których tak obeznani są Nameczanie. Zbyt wcześnie zdarzyły się nieprzewidziane okoliczności. Wątpliwości były nadal silne i w żaden sposób nie ustępowały. W dodatku Saiyan nie wyglądał na zadowolonego. Fanalis musiał przybrać stosowną minę do sytuacji.
- Nie daruje! Najpierw Changeling, a teraz Namek. Cholera...
Nie wypadając z roli młodzik musiał pierwszy podjąć nakazane mu rozkazy, kiedy dziwnym szczęściem wróg dochodził do siebie. Transformacja okrzesana była poważnymi komplikacjami. Niestety mężczyzna mógł nadal walczyć. Nastawienie nie pozwalało mu dobijać leżącego. Litował się nad nim jedynie przez moment, kiedy piorunujący gniewem wróg spoglądał w jego stronę. *Dość tych wygłupów, bo zginiesz* - skarcił się w myślach. Trochę pochopnie, na wyrost chciał mieć sprawę z głowy. Plan miał ułożony w głowie. Jego wariant w zasadzie, bo samo wykonanie może się różnić. Nigdy nic nie wychodzi w stu procentach, dlatego warto zabezpieczyć się pewnymi sztuczkami. Chcąc zmylić przeciwnika zaczął formować w jednej ręce Kienzan, które równie dobrze mogło się zaraz rozproszyć. Ważnym było, żeby przeciwnik zareagował i nie był skupiony bardziej niż jest. Druga dłoń momentalnie wystrzeliła Ki-blasta, bo da mu mniej więcej odpowiednio dużo czasu na użycie techniki. Spiął się wewnętrznie i jak gdyby od tego zależało jego życie. Przelał największe ilości Ki do dysku, więc z początku musiał utrzymywać go dwiema rękami. Wirująca energia szumiała mu nad głową, aby z pozycji poziomej przenieść tarczę do pionu. Płynnym ruchem skierował ją na prawo i trzymał przy boku, żeby dobrze wycelować w przeciwnika. Ten huknął przerażająco, a to był najlepszy znak do wypuszczenia Kienzan. Dysk pomknął w pozycji wyjściowej, żeby rozpłatać swoją ofiarę. Saiyanin wyczuł zagrożenie na chwilę przed uderzeniem. Fanalis spostrzegł jedynie, jak tnąca tarcza przelatuje dalej. Przeciwnik w sprytny sposób wywinął się zagrożeniu i z początku wyglądało to, jakby uszedł całkiem bez szwanku. Mężczyzna wygięty był robiąc mostek tuż przy ziemi, a przez jego tors przechodziła długa szrama. Namek nie mógł tego zaprzepaścić i porwał się do niego, aby zadać kolejny cios. Nim ten w panice mógł się pozbierać, chłopak dostatecznie szybko wymachnął nogą i przysporzył kolejnym argumentem do różnorakich przekleństw.
- Lepszy on niż Ci kolejni. - skomentował gorzko i właściwie do siebie, żeby zabić czymś zmęczenie. Musiał przekonać sam siebie do stawienia kroków w stronę osłabionego przeciwnika. Jego zdrowie nie wyglądało najlepiej i próżno szukać u niego znajomości sztuczek, w których tak obeznani są Nameczanie. Zbyt wcześnie zdarzyły się nieprzewidziane okoliczności. Wątpliwości były nadal silne i w żaden sposób nie ustępowały. W dodatku Saiyan nie wyglądał na zadowolonego. Fanalis musiał przybrać stosowną minę do sytuacji.
- Nie daruje! Najpierw Changeling, a teraz Namek. Cholera...
Nie wypadając z roli młodzik musiał pierwszy podjąć nakazane mu rozkazy, kiedy dziwnym szczęściem wróg dochodził do siebie. Transformacja okrzesana była poważnymi komplikacjami. Niestety mężczyzna mógł nadal walczyć. Nastawienie nie pozwalało mu dobijać leżącego. Litował się nad nim jedynie przez moment, kiedy piorunujący gniewem wróg spoglądał w jego stronę. *Dość tych wygłupów, bo zginiesz* - skarcił się w myślach. Trochę pochopnie, na wyrost chciał mieć sprawę z głowy. Plan miał ułożony w głowie. Jego wariant w zasadzie, bo samo wykonanie może się różnić. Nigdy nic nie wychodzi w stu procentach, dlatego warto zabezpieczyć się pewnymi sztuczkami. Chcąc zmylić przeciwnika zaczął formować w jednej ręce Kienzan, które równie dobrze mogło się zaraz rozproszyć. Ważnym było, żeby przeciwnik zareagował i nie był skupiony bardziej niż jest. Druga dłoń momentalnie wystrzeliła Ki-blasta, bo da mu mniej więcej odpowiednio dużo czasu na użycie techniki. Spiął się wewnętrznie i jak gdyby od tego zależało jego życie. Przelał największe ilości Ki do dysku, więc z początku musiał utrzymywać go dwiema rękami. Wirująca energia szumiała mu nad głową, aby z pozycji poziomej przenieść tarczę do pionu. Płynnym ruchem skierował ją na prawo i trzymał przy boku, żeby dobrze wycelować w przeciwnika. Ten huknął przerażająco, a to był najlepszy znak do wypuszczenia Kienzan. Dysk pomknął w pozycji wyjściowej, żeby rozpłatać swoją ofiarę. Saiyanin wyczuł zagrożenie na chwilę przed uderzeniem. Fanalis spostrzegł jedynie, jak tnąca tarcza przelatuje dalej. Przeciwnik w sprytny sposób wywinął się zagrożeniu i z początku wyglądało to, jakby uszedł całkiem bez szwanku. Mężczyzna wygięty był robiąc mostek tuż przy ziemi, a przez jego tors przechodziła długa szrama. Namek nie mógł tego zaprzepaścić i porwał się do niego, aby zadać kolejny cios. Nim ten w panice mógł się pozbierać, chłopak dostatecznie szybko wymachnął nogą i przysporzył kolejnym argumentem do różnorakich przekleństw.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak Ki-blast 5 dmg + Kienzan 107 dmg = 112 dmg]
HP: 170/600
KI: 541/825 [Kienzan 118 + Ki-blast 8 = 126 Ki]
Saiyan [ataku brak]
HP: 113/1125
KI: ---/---
Re: Wielkie jezioro
Wto Kwi 21, 2015 1:26 am
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
PS. Edytnij swój atak, bo możesz zrobić tylko jedną akcję ofensywną. A zrobiłeś podstawowy i kienzana. Albo to albo to, ki blast co 3 tury w gratisie to tam luz.
Riki
'Walka automat ' :
Result :
PS. Edytnij swój atak, bo możesz zrobić tylko jedną akcję ofensywną. A zrobiłeś podstawowy i kienzana. Albo to albo to, ki blast co 3 tury w gratisie to tam luz.
Riki
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Wto Kwi 21, 2015 7:26 pm
Z wielu względów rola, jaka przypadła Nameczanowi nie była tak prosta. To kolejne wyzwanie, które przysparzało mu problemów. Mimo to czuł się silniejszy i chyba obecny cios nie był tym, na co go stać. Niejako przyzwyczaił się już do wściekłości przeciwnika. Samemu byłby potulny i zdatny na łaskę wroga, lecz każdy z najeźdźców emanował aurą wojownika bez zahamowań. Nie ulegali do samego końca, a to pierwszy taki przypadek w bardzo ubogiej karierze chłopaka. Nabyte doświadczenie z pełnej walki, jaką wygrał z poprzednim Saiyaninem przyda się do wykończenia niedoszłej, wielkiej Małpy. Jak zwykle był przygotowany na niedopuszczenie, żeby przeciwnik zrobił coś jemu. Zredukowanie obrażeń to ważny element strategii - niejako styl Fanalisa, który sobie obrał i chciał stosować. Bez tego byłby zdany na straszliwy los. W dalszym ciągu nie było wiadome komu dopisze szczęście, a od kogo odwróci się fortuna. Oby nie pomylił się w swoich obliczeniach.
W pierwszej chwili Namek odczuł radość i przesadne poczucie swojej wyższości. Zgubne i fałszywe emocje były niestety mylne. Saiyanin zdołał się podnieść. Ledwo dyszał, więc to nie są żadne jego sztuczki. Wytrzymałość posiadał dużą, a po wcześniejszych odczytach soutera był jednym z tych, którzy posiadali dwukrotnie wyższy poziom mocy niż Fanalis. Musiał nadal ostrożnie brnąć w pojedynek. Nie chciał dopuścić do jakiejkolwiek inicjatywy przeciwnika, dlatego zaczął biec w jego stronę z zamiarem wyprowadzenia kolejnego ciosu. Siłą jego uderzeń nie powalała, bo nie bazował na tężyźnie fizycznej. Nim zdał sobie z tego sprawę pięść dosięgła celu i zachwiała ledwie mężczyzną. Który wojownik nie wykorzystałby takiej okazji? Także uderzył, lecz Fan był przygotowany. Pierwszego ciosu nie mógł przyjąć, jakby to było coś normalnego. Nie miał ochoty testować siebie i stojącego przed nim Małpoluda. Bez zastanowienia skupił energię i skumulował ją do Kiaiho. Pod wpływem prób obeznał się i wczuł w używanie fali uderzeniowej. Fakt, że tym razem potrzebował więcej Ki świadczyła o sile obrażeń, jakie mógł otrzymać. Nawet jeśli założyłby, że to minimalna dostępna siła, jak w przypadku swojej niemocy. Zdrowie znacznie wpływało na kondycję. W tym wypadku były obawy, kto podniesie się jako ostatni. Fanalis na zakończenie wolał odsunąć się na kilka metrów, żeby mieć czysty pogląd na sytuację. Zdecydowanie końcówki walk nie należały do jego faworytów, ale nie w sposób tego ominąć i nie czuć później, że straciło się coś na czym tak bardzo nam zależy. Na satysfakcji z przebiegu całego pojedynku.
W pierwszej chwili Namek odczuł radość i przesadne poczucie swojej wyższości. Zgubne i fałszywe emocje były niestety mylne. Saiyanin zdołał się podnieść. Ledwo dyszał, więc to nie są żadne jego sztuczki. Wytrzymałość posiadał dużą, a po wcześniejszych odczytach soutera był jednym z tych, którzy posiadali dwukrotnie wyższy poziom mocy niż Fanalis. Musiał nadal ostrożnie brnąć w pojedynek. Nie chciał dopuścić do jakiejkolwiek inicjatywy przeciwnika, dlatego zaczął biec w jego stronę z zamiarem wyprowadzenia kolejnego ciosu. Siłą jego uderzeń nie powalała, bo nie bazował na tężyźnie fizycznej. Nim zdał sobie z tego sprawę pięść dosięgła celu i zachwiała ledwie mężczyzną. Który wojownik nie wykorzystałby takiej okazji? Także uderzył, lecz Fan był przygotowany. Pierwszego ciosu nie mógł przyjąć, jakby to było coś normalnego. Nie miał ochoty testować siebie i stojącego przed nim Małpoluda. Bez zastanowienia skupił energię i skumulował ją do Kiaiho. Pod wpływem prób obeznał się i wczuł w używanie fali uderzeniowej. Fakt, że tym razem potrzebował więcej Ki świadczyła o sile obrażeń, jakie mógł otrzymać. Nawet jeśli założyłby, że to minimalna dostępna siła, jak w przypadku swojej niemocy. Zdrowie znacznie wpływało na kondycję. W tym wypadku były obawy, kto podniesie się jako ostatni. Fanalis na zakończenie wolał odsunąć się na kilka metrów, żeby mieć czysty pogląd na sytuację. Zdecydowanie końcówki walk nie należały do jego faworytów, ale nie w sposób tego ominąć i nie czuć później, że straciło się coś na czym tak bardzo nam zależy. Na satysfakcji z przebiegu całego pojedynku.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak podstawowy = 25 dmg]
HP: 170/600
KI: 536/825 [Kiaiho (10% dmg) = 5 Ki]
Saiyan [atak szybki (brak siły) = atak podstawowy (50% siły) = 50 dmg (anulowany)]
HP: 88/1125
KI: ---/---
Re: Wielkie jezioro
Wto Kwi 21, 2015 7:26 pm
The member 'Fanalis' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
Skoro tak wypadło to powiedzmy, że gość robi kiaiho defensywne. Oblukaj komentarz do poprzedniego rzutu kości. (Patrzy wyżej).
Nie zniechęcaj się tylko xD Mam nadzieję, że Cię nie zamęczam tymi kościami. Ładne opisy, będzie kolejny bonusik.
Riki.
'Walka automat ' :
Result :
Skoro tak wypadło to powiedzmy, że gość robi kiaiho defensywne. Oblukaj komentarz do poprzedniego rzutu kości. (Patrzy wyżej).
Nie zniechęcaj się tylko xD Mam nadzieję, że Cię nie zamęczam tymi kościami. Ładne opisy, będzie kolejny bonusik.
Riki.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wielkie jezioro
Sro Kwi 22, 2015 2:18 pm
Warto było myśleć podczas walki o tym, co dalej kiedy wyczerpią się wszystkie siły. Miało to o tyle duże znaczenie, że Fanalis mógł skupić się na najważniejszym i chcieć przetrwać. Nie postanowił walczyć tylko dlatego, że nie miał wyboru. Wybór znajdzie się zawsze. W końcu taki trzeba było mieć obowiązek i przekonania. Niezależnie od ciężkiemu do przezwyciężenia tchórzostwu. Odwaga miała wiele oblicz, a u Nameka okazywała się być pomocna w całkiem ciekawym tworzeniu. Kreatywność niezastąpienie towarzyszyła jego dokonaniom.
W trakcie następnego ataku być może był skazany na straty, lecz nikt nie mógł tego podejrzewać do końca. Mały płomyk nadziei zawsze się tlił i pozwalał na dosięgnięcie tego, co niemożliwe. Wyzwanie to coś interesującego i szkoda byłoby je przegapić z głupoty. Chciał za wszelką cenę przyprzeć przeciwnika do muru i nie pozwolić mu na żaden wyskok. To go osłabiło, bo nie myślał, żeby przewidzieć ruch ledwo trzymającego się Saiyana. Stać było chłopaka jedynie na proste uderzenia, którymi mógłby sprawić, że wróg padnie nieprzytomny. Do samego końca będzie stara się tego dokonać i nie pozbawiać nikogo życia. Jeszcze długi czas musi minąć żeby doszło do tak poważnej zmiany. Nastawienie Fanalisa miało swoje dobre i słabe strony. Gdy tylko kierował pięść na twarz oponenta ten popisał się skopiowanym zagraniem Nameczanina. Odbił cios i dodatkowo przewrócił go do tyłu. Zrobił koziołek i wylądował na brzuchu. Nie zniechęcając się powstał na równe nogi, bo większej krzywdy mu to nie wyrządziło. Był lekko zaskoczony, co wpłynęło na dezorientację, bo przeciwnik nadal ukrywał resztkę swojej mocy.
W trakcie następnego ataku być może był skazany na straty, lecz nikt nie mógł tego podejrzewać do końca. Mały płomyk nadziei zawsze się tlił i pozwalał na dosięgnięcie tego, co niemożliwe. Wyzwanie to coś interesującego i szkoda byłoby je przegapić z głupoty. Chciał za wszelką cenę przyprzeć przeciwnika do muru i nie pozwolić mu na żaden wyskok. To go osłabiło, bo nie myślał, żeby przewidzieć ruch ledwo trzymającego się Saiyana. Stać było chłopaka jedynie na proste uderzenia, którymi mógłby sprawić, że wróg padnie nieprzytomny. Do samego końca będzie stara się tego dokonać i nie pozbawiać nikogo życia. Jeszcze długi czas musi minąć żeby doszło do tak poważnej zmiany. Nastawienie Fanalisa miało swoje dobre i słabe strony. Gdy tylko kierował pięść na twarz oponenta ten popisał się skopiowanym zagraniem Nameczanina. Odbił cios i dodatkowo przewrócił go do tyłu. Zrobił koziołek i wylądował na brzuchu. Nie zniechęcając się powstał na równe nogi, bo większej krzywdy mu to nie wyrządziło. Był lekko zaskoczony, co wpłynęło na dezorientację, bo przeciwnik nadal ukrywał resztkę swojej mocy.
- Podsumowanie:
- Fanalis [atak podstawowy = 25 dmg (anulowany)]
HP: 170/600
KI: 536/825
Saiyan [atak Kiaiho-defensywne]
HP: 88/1125
KI: ---/---
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach