Równina Trivarro
+4
Fanalis
Fridge
KOŚCI
Rikimaru
8 posters
Równina Trivarro
Czw Maj 31, 2012 10:46 pm
First topic message reminder :
-Po zabiciu jednego z nameczan na oczach zmutowanych dają oni możliwość nauczenia się następujących technik:
Rozległe tereny planety Namek, jest to jedyne miejsce, gdzie na tak dużym obszarze nie występuje woda. Ziemie te przesiąknięte są czystym i wręcz dziwnym złem. Od dawien dawna niektórzy z nameczan dostawali gorączki, a następnie zaczęli znosić dziwne jaja. Z ich wnętrza wykluwały się paskudne i wredne istoty. Większość z racji swego zachowania i małej siły musiała uciekać ze swoich wiosek... Właśnie to miejsce stało się skupiskiem tych zmutowanych istot. Zapuszczanie się w te okolice nie będąc wprawionym wojownikiem jest głupotą lub aktem najwyższej odwagi. Zmutowani tubylcy nie cierpią swoich krewnych i tylko Ci, którzy udowodnią lojalność mogą czerpać korzyści i czuć się bezpiecznie na tych terenach...
-Po zabiciu jednego z nameczan na oczach zmutowanych dają oni możliwość nauczenia się następujących technik:
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pią Lip 17, 2015 6:22 pm
Lodówka został sprawnie znokautowany przez nameczanina. Upadł na ziemię, czuł cieknącą z ust krew. Cios był na tyle silny, że pociemniało mu w oczach. Ręce zacisnęły się w pięści rozgrzebując ziemie. Nie był w stanie wstać, mógł jedynie leżeć i spoglądać nie do końca świadomym wzrokiem w niebo. Nagle jego uwagę przykuła dziwna anomalia. Niebo przecięły cztery kapsuły, szybko zniknęły za horyzontem, jednak to wystarczyło by umysł Fridg’e ponownie zaczął pracować. Już miał się podnosić gdy pole widzenia przysłoniła mu czyjaś ręka. Otoczyła ją zielonkawa aura i changeling poczuł jak rozcięta warga zasklepia się a on sam czuje się jak chwilę przed zadanym mu ciosem. Wstał na nogi, chloroplast który jeszcze przed chwilą był ewidentnie nastawiony do nich wrogo zmienił jednak zamiary gdyż zrozumiał co nadciąga. Jaszczur również od razu połapał się co oznaczają spadające z nieba kapsuły.
-Sayianie…Inwazja…
Umysł zmiennokształtnego od razu przeskoczył na tryb planowania. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie skończyły się przelewki i wszyscy na tej planecie walczą o swoje życie.
-Nie martw się nameczaninie i lepiej się szykuj. To będzie najdłuższa i najcięższa bitwa jaką w swoim marnym życiu stoczyłeś. Na całe szczęście mamy jeszcze chwilę czasu…
Changeling oddalił się kawałek i znalazł sobie trochę miejsca. Widząc odległość z jakiej spadały kapsuły wyliczył, że zdąży odbyć jeszcze trening który może zdecydować o życiu lub śmierci.
-najpierw rzecz priorytetowa…
Stanął w rozkroku i odrzucił ręce na bok. Uniósł wzrok ku niebu i zamknął oczy. Zamknął się wewnątrz siebie wsłuchując się w bicie swojego serca i pracę organów. Siłą własnego umysłu zaczął naginać każdą cząstkę własnego organizmu do pełnego posłuszeństwa. Wymagało to pełnego skupienia i czasu… Gdyby był świeżakiem nigdy w życiu nie wyrobiłby się na czas… Jednak Fridg’e był weteranem w każdym tego słowa znaczeniu. Mimo, że jego ciało było nowe i niedoskonałe – umysł pozostał ten sam. Był bogatszy o każde przeżycie i każde bitewne doświadczenie z „poprzedniego” życia i to właśnie dawało mu tak dużą przewagę nad każdym nawet silniejszym od niego oponentem. Po dłuższym nieokreślonym czasie gdy uznał, że jego ciało i umysł jest gotowe zaczął gromadzić swoją ki w całym ciele. Bez pośpiechu i spokojnie przyzwyczajał swoje nowe ciało do przepływu tej życiowej energii. Siłą woli kierował ją w każdym kierunku by wypełniła cały jego organizm, starannie rozprowadzał ją by jej natężenie urosło do wystarczającego poziomu. Trwało to chwilę jednak było konieczne by przejść dalej. Gdy nazbierał wystarczającą ilość ki zaczął nią manipulować. Delikatnie i ostrożnie uwalniaj ją na zewnątrz tak by dokładnie go otoczyła stwarzając powłokę. Fioletowa poświata – z początku niczym cienkie nitki kokonu zaczęły go oplatać. Z każdą kolejną chwilą rozrastała się powodując że aura przybierała na sile i stawała się coraz wyraźniejsza. Jaszczur skoncentrował się w pełni stabilizując przepływ oraz utrzymując już uwolnioną ki. Gdy ten proces zakończył się pozostała ostatnia rzecz do wykonania. Wyostrzył swoje zmysły i pozwolił by jego energia wykonała wydany jej rozkaz- wzbić go w przestworza. Fridge uwolnił dodatkowe pokłady energii a z jego ust wyrwał się krzyk. Energia wystrzeliła do góry a on sam zaczął się powoli odrywać od ziemi. Otworzył oczy i wystrzelił do przodu wykonując kilka szybkich okrążeń tak by przyzwyczaić swoje nowe ciało do tej prostej, ale bardzo przydatnej techniki.
-Jeden problem z głowy...
Zadowolony z efektu wylądował, odciął dopływ ki i usiadł by chwilę odsapnąć.
OOC: Trening latania oraz trening statystyk.
Link wklejony, na razie robię trening. Jak wróci jutro to zaczekamy, jak nie - to jedziemy dalej.
-Sayianie…Inwazja…
Umysł zmiennokształtnego od razu przeskoczył na tryb planowania. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie skończyły się przelewki i wszyscy na tej planecie walczą o swoje życie.
-Nie martw się nameczaninie i lepiej się szykuj. To będzie najdłuższa i najcięższa bitwa jaką w swoim marnym życiu stoczyłeś. Na całe szczęście mamy jeszcze chwilę czasu…
Changeling oddalił się kawałek i znalazł sobie trochę miejsca. Widząc odległość z jakiej spadały kapsuły wyliczył, że zdąży odbyć jeszcze trening który może zdecydować o życiu lub śmierci.
-najpierw rzecz priorytetowa…
Stanął w rozkroku i odrzucił ręce na bok. Uniósł wzrok ku niebu i zamknął oczy. Zamknął się wewnątrz siebie wsłuchując się w bicie swojego serca i pracę organów. Siłą własnego umysłu zaczął naginać każdą cząstkę własnego organizmu do pełnego posłuszeństwa. Wymagało to pełnego skupienia i czasu… Gdyby był świeżakiem nigdy w życiu nie wyrobiłby się na czas… Jednak Fridg’e był weteranem w każdym tego słowa znaczeniu. Mimo, że jego ciało było nowe i niedoskonałe – umysł pozostał ten sam. Był bogatszy o każde przeżycie i każde bitewne doświadczenie z „poprzedniego” życia i to właśnie dawało mu tak dużą przewagę nad każdym nawet silniejszym od niego oponentem. Po dłuższym nieokreślonym czasie gdy uznał, że jego ciało i umysł jest gotowe zaczął gromadzić swoją ki w całym ciele. Bez pośpiechu i spokojnie przyzwyczajał swoje nowe ciało do przepływu tej życiowej energii. Siłą woli kierował ją w każdym kierunku by wypełniła cały jego organizm, starannie rozprowadzał ją by jej natężenie urosło do wystarczającego poziomu. Trwało to chwilę jednak było konieczne by przejść dalej. Gdy nazbierał wystarczającą ilość ki zaczął nią manipulować. Delikatnie i ostrożnie uwalniaj ją na zewnątrz tak by dokładnie go otoczyła stwarzając powłokę. Fioletowa poświata – z początku niczym cienkie nitki kokonu zaczęły go oplatać. Z każdą kolejną chwilą rozrastała się powodując że aura przybierała na sile i stawała się coraz wyraźniejsza. Jaszczur skoncentrował się w pełni stabilizując przepływ oraz utrzymując już uwolnioną ki. Gdy ten proces zakończył się pozostała ostatnia rzecz do wykonania. Wyostrzył swoje zmysły i pozwolił by jego energia wykonała wydany jej rozkaz- wzbić go w przestworza. Fridge uwolnił dodatkowe pokłady energii a z jego ust wyrwał się krzyk. Energia wystrzeliła do góry a on sam zaczął się powoli odrywać od ziemi. Otworzył oczy i wystrzelił do przodu wykonując kilka szybkich okrążeń tak by przyzwyczaić swoje nowe ciało do tej prostej, ale bardzo przydatnej techniki.
-Jeden problem z głowy...
Zadowolony z efektu wylądował, odciął dopływ ki i usiadł by chwilę odsapnąć.
OOC: Trening latania oraz trening statystyk.
Link wklejony, na razie robię trening. Jak wróci jutro to zaczekamy, jak nie - to jedziemy dalej.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Sob Lip 18, 2015 7:34 pm
" Wróciłem !!!... Zmysły demona zostały rozmyte przez energię jaka skupiała się wokół zielonego przybysza... Niestety na tyle intensywnie że został powalony bardzo szybko... Jego sojusznik potrzebował pomocy to było pewne, gniew w białowłosym zawrzał jakby ktoś nieczysto powstrzymał go od interwencji... Miejsce w którym leżał po prostu eksplodowało, wiatr, mieszanina kruszcu i większych drobin skalnych została rozrzucona na boki... Było widać tylko czerwień, barwę wściekłości... "
- Jak śmiesz ze mnie szydzić !!!!
Wściekłość sięgnęła górnej granicy, Van jednorazowo zgromadził tyle energii że momentalnie pojawił się za plecami nameczanina. Tak to siły cienia dodały mu brakującej mocy, teraz dopiero zacznie się prawdziwa zabawa.
" Zło rośnie w siłę kiedy Bohaterowi upadają... takie słowa zostały mu przesłane przez jego stwórców tych którzy na nowo tchnęli w niego destrukcyjną moc... Dobrze je zapamięta i złamie ducha walki w tych którzy staną mu na drodze obracając ich nadzieję w nicość... Został stworzony dla świata lecz po to by przynieść mu zniszczenie... "
kamienny wyraz twarzy spowił demona a jego ciało rzuciło cień na stojącego go niego nameczanina. Dłoń zaciśnięta w pięść generowała ki która ostatecznie zaczęła przyjmować kształt na wpół przejrzystej kuli. Momentalnie zrobił się jeszcze mroczniej, teraz do białowłosy emanował bez porównania prawdziwym złem.- Żegnaj...Tsūretsuna ichigeki... ( miażdżące uderzenie )
Dało się słyszeć pustkę w głosie chłopaka dopingowaną przegłosami demonów. Pięść powędrowała z góry na zielonego wroga, była dosłownie ułamek przed jego ciałem gdy coś lub ktoś pojawił się w pobliżu robiąc strasznie dużo hałasu. Ki na dłoni demona się rozproszyła a jemu natychmiast wróciły wszystkie pierwotne zmysły jakby wybudził się z morderczego transu. Spojrzał na swoją rękę i zaraz obrał kierunek z którego dochodziły dziwne odgłosy. Nim wszystko do niego doszło sytuacja zdążyła się już rozwinąć jak i zaostrzyć. Fridge nie tracąc czasu przeszedł do powiększenia sił co wcale nie zdziwiło mrocznego. Dobrze wiedział co oznacza słowo Sayianie a nie wróżyło to nic dobrego dla tej dwójki.
- Sayianie... To naprawdę piękny dzień Fridge, mam okazje posłać mój lud jako pierwszy do samego diabła... Pozwolisz że pierwszy się poczęstuje...
Słychać było zadowolenie z ust chłopaka, dobrze wiedział skąd pochodzi i kto dał mu śmiertelna misje zbadania ruin gdzie został pogrzebany. Teraz Ci sami sprawcy sprawili mu tą przyjemność i przylecieli. Nie mogło być już lepszej okazji do zemsty jak ta.
" Uśmiech spowił usta demona... Oczy delikatnie się przymrużyły a on sam stał oczekując swoich dawnych krewnych, to była dopiero niespodzianka... Zdawał sobie sprawę że minie chwila zanim tamci się tu zjawią więc pozostało mu w cierpliwości spożytkować dany im wszystkim czas..."
Białowłosy oczekując nowych wrogów gromadził w ciele potrzebną energię jednocześnie skupiając się na taktyce jaką obierze w tej walce. Dobrze znał styl walki kosmicznych wojowników i jako dawny weteran walki wręcz nadawał się do tego starcia idealnie. Liczył na to że głupcy noszą maksymalne opancerzenie łącznie z naramiennikami wtedy Ci niezdarni błaźni ugną się przed jego doświadczeniem a on bez problemu wykorzysta ich własną siłę przeciwko nim. Jego rasa słynie z brutalnej siły i niezłomności lecz brak im precyzji tak więc łatwo z nich zadrwić i oszukać w walce. Musiał tylko przekazać wszystko jaszczurowi a ten jako zmiennokształtny będzie wiedział co robić.- Hej Fridge to zwykłe kołki które przekładają siłę dużo nad precyzje, jeśli złamiesz ich i tak mało bogatą sekwencję ciosów... Wygramy.
Lecz to tylko połowa sukcesu trzeba jeszcze przeżyć potworną siłę która będzie przychodzić cios po ciosie, zostaną wystawieni na próbę godną ich dwóch. Nie pozostało nic do dodania, chłopak ruszył w ślady sojusznika powoli przygotowując się do walki. Gromadząc Ki w ciele zaczął wprawiać ją w ruch, tak aby obiegało każdy możliwy zakątek postury. W miarę jak opanowywał ruch energii poprawiała się jego kontrola oraz minimalizacja w stratach Ki. Walcząc z samym sobą zaczął się unosić w powietrzu tak by przypominało to odruch przyzwyczajenia. Ważne było to aby umiejętność weszła w nawyk i precyzje to pozwoli na wszelkie wymiany ciosów lub uników. Samo przemieszczanie się nie było rzeczą trudną. Demon chciał wyraźnie podkreślić przewagę podczas walki w powietrzu a do tego potrzebował dużego skupienia i przyzwyczajenia ciała do Ki. Mając jeszcze chwilę powoli przypominał sobie dawne ruchy i kierowanie siłą skupioną. Nie miał zamiaru zawieść changelinga podczas starcia z wrogiem którego oboje znali.
OCC: Traning Latania + Trening Statystyk
Zaczynajmy prawdziwe odpisy panowie.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Nie Lip 19, 2015 11:36 am
Nameczanin spoglądał z politowaniem na dwójkę przyszłych towarzyszy "broni" widząc ich marne wysiłki. Pokiwał z niedowierzania i zniechęcenia głową, a następnie wszedł między nich złapał za karki i rzucił na ziemię. Pozwolił, żeby się odwrócili i wtedy rzekł:
- Jednak jesteście również miernotami. - Następnie strzelił między nich promieniem z oczu. - Coś takiego umiecie? Latanie widzę, że wam średnio wychodzi. Jeżeli nie to lepiej skoncentrujcie ki w oczach i strzelajcie takimi wiązkami we wrogów. Będziecie mnie wspierać unieszkodliwiając wszystkich co będą atakować mnie od tyłu. Wy lepiej trzymajcie się dalej.
Nameczanin wyglądał na bardzo poważnego i nieco przerażonego. Tylko to było powodem, dla którego przekazał im w skrócie wiedzę na temat tej defensywnej techniki.
Wróg zaczął się zbliżać. Na horyzoncie pojawił się już pierwszy punkcik...
OoC:
Możecie uczyć się jeszcze eye beam w tej sesji treningowej.
EDIT: Zapomniałem dodać, że uczycie się jak pod okiem trenera, czyli za 2pkt.
- Jednak jesteście również miernotami. - Następnie strzelił między nich promieniem z oczu. - Coś takiego umiecie? Latanie widzę, że wam średnio wychodzi. Jeżeli nie to lepiej skoncentrujcie ki w oczach i strzelajcie takimi wiązkami we wrogów. Będziecie mnie wspierać unieszkodliwiając wszystkich co będą atakować mnie od tyłu. Wy lepiej trzymajcie się dalej.
Nameczanin wyglądał na bardzo poważnego i nieco przerażonego. Tylko to było powodem, dla którego przekazał im w skrócie wiedzę na temat tej defensywnej techniki.
Wróg zaczął się zbliżać. Na horyzoncie pojawił się już pierwszy punkcik...
OoC:
Możecie uczyć się jeszcze eye beam w tej sesji treningowej.
EDIT: Zapomniałem dodać, że uczycie się jak pod okiem trenera, czyli za 2pkt.
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Nie Lip 19, 2015 2:14 pm
Fridg'e został pochwycony i rzucony o ziemię przez chloroplasta. Zaczynało go to powoli drażnić, ale nie miał wyboru. Chciał przeżyć więc musiał się z nim dogadać. Podniósł się i otrzepał z kurzu, następnie spojrzał obojętnym wzrokiem na nameczanina i warknął w jego kierunku.
-Nie docenianie nas to duży błąd, zresztą jestem bardzo ciekawy jak wyglądałby Twój poziom mocy i Twoje umiejętności gdybyś po tak długim czasie wrócił do życia. Przestań jojczyć i weź się w garść. Jeszcze się zdziwisz co potrafimy gdy zrobi się gorąco...
Następnie zwrócił się do swojego towarzysza.
-Mimo, że to nieokrzesane i butne małpy nie lekceważmy ich. Walczyłem z nimi wystarczająco razy i mniej więcej orientuje się w ich słabych punktach, ale nigdy nic nie wiadomo. Oczy szeroko otwarte i nie dajmy się zaskoczyć...
Changeling westchnął i wziął głęboki wdech. Odsunął się ponownie kawałek tak by nikt przypadkiem nie przeszkadzał mu w koncentracji i dokończeniu "rozgrzewki".
-Hmmm, skoncentrować ki w oczach i wystrzelić... Nic skomplikowanego, jednak będzie lekki problem z nadaniem odpowiedniej właściwości wystrzelonej ki. W końcu wiązka ma paraliżować nie zabić... Eh tyle do nauki, cholerny idiota. Trzeba było myśleć i s[cenzura] już wtedy. Płać teraz za własne błędy.
Mimo całej tej sytuacji był jednak zadowolony. Kolejna defensywna technika zawsze się przyda. Odrzucił wszystkie myśli i emocje na bok pozostawiając jedynie pustą skorupę. Ponownie zaczął zbierać ki tym razem kierując ją ku gałkom ocznym. Czuł przepływającą przez jego organizm siłę- siłę dzięki której wszystko co niemożliwe i nieosiągalne dla zwykłej istoty było na wyciągnięcie ręki. Ciało jaszczura powoli zaczęło się przyzwyczajać do krążącej w nim ki więc koncentrowanie się zajmowało mu coraz mniej czasu. Przymknął swoje oczy i zwizualizował paraliżujący promień energii. Gdy nagiął ją do swojej woli zaczął przypisywać jej odpowiedni kształt i właściwości. Podczas tego procesu musiał być całkowicie skupiony gdyż nawet mały błąd mógłby skończyć się w bardzo przykry sposób. Kiedy miał już pewność, że jego własna życiowa energia została odpowiednio zaprogramowana- otworzył oczy uwalniając zapas zgromadzony w swoich gałach. Eye beam wystrzeliło trafiając w jedną ze skał. Fridg'e podszedł i dokładnie przyglądnął się tej terenowej przeszkodzie. Nie dostrzegł żadnych oznak zniszczenia w miejscu gdzie padł pocisk co mogło wskazywać, że nauka zakończyła się sukcesem. Mimo wszystko postanowił spróbować by mieć pewność. Zbyt wiele teraz od tego zależało. Wzbił się sprawnie w powietrze i ponownie skoncentrował. Wypatrzył kilka celów a następnie po kolei użył nowo poznanej techniki. Był to również sprawdzian celności. Z tą na szczęście nie było źle i niemal wszystkie pociski dosięgnęły swój cel. Changelinga czekał jednak ostatni test. Odwrócił się w kierunku Vana i krzyknął.
-Hej, Van. Nie ruszaj się.
Wystrzelił w jego kierunku paraliżującą wiązkę. Gdy jego towarzysz zastygł w bezruchu Lodówka parsknął śmiechem. Przykucnął spokojnie czekając aż czas techniki minie. Gdy ta dobiegła końca zwrócił się do niego.
-Teraz Ty, pokaż na co Cię stać i czy faktycznie załapałeś. Tylko mnie nie przysmaż bo zabije.
OOC:
Koniec postu treningowego.
Poznane techniki: Latanie oraz eye beam.
Łącznie -4pkt treningowe w następnej sesji.
-Nie docenianie nas to duży błąd, zresztą jestem bardzo ciekawy jak wyglądałby Twój poziom mocy i Twoje umiejętności gdybyś po tak długim czasie wrócił do życia. Przestań jojczyć i weź się w garść. Jeszcze się zdziwisz co potrafimy gdy zrobi się gorąco...
Następnie zwrócił się do swojego towarzysza.
-Mimo, że to nieokrzesane i butne małpy nie lekceważmy ich. Walczyłem z nimi wystarczająco razy i mniej więcej orientuje się w ich słabych punktach, ale nigdy nic nie wiadomo. Oczy szeroko otwarte i nie dajmy się zaskoczyć...
Changeling westchnął i wziął głęboki wdech. Odsunął się ponownie kawałek tak by nikt przypadkiem nie przeszkadzał mu w koncentracji i dokończeniu "rozgrzewki".
-Hmmm, skoncentrować ki w oczach i wystrzelić... Nic skomplikowanego, jednak będzie lekki problem z nadaniem odpowiedniej właściwości wystrzelonej ki. W końcu wiązka ma paraliżować nie zabić... Eh tyle do nauki, cholerny idiota. Trzeba było myśleć i s[cenzura] już wtedy. Płać teraz za własne błędy.
Mimo całej tej sytuacji był jednak zadowolony. Kolejna defensywna technika zawsze się przyda. Odrzucił wszystkie myśli i emocje na bok pozostawiając jedynie pustą skorupę. Ponownie zaczął zbierać ki tym razem kierując ją ku gałkom ocznym. Czuł przepływającą przez jego organizm siłę- siłę dzięki której wszystko co niemożliwe i nieosiągalne dla zwykłej istoty było na wyciągnięcie ręki. Ciało jaszczura powoli zaczęło się przyzwyczajać do krążącej w nim ki więc koncentrowanie się zajmowało mu coraz mniej czasu. Przymknął swoje oczy i zwizualizował paraliżujący promień energii. Gdy nagiął ją do swojej woli zaczął przypisywać jej odpowiedni kształt i właściwości. Podczas tego procesu musiał być całkowicie skupiony gdyż nawet mały błąd mógłby skończyć się w bardzo przykry sposób. Kiedy miał już pewność, że jego własna życiowa energia została odpowiednio zaprogramowana- otworzył oczy uwalniając zapas zgromadzony w swoich gałach. Eye beam wystrzeliło trafiając w jedną ze skał. Fridg'e podszedł i dokładnie przyglądnął się tej terenowej przeszkodzie. Nie dostrzegł żadnych oznak zniszczenia w miejscu gdzie padł pocisk co mogło wskazywać, że nauka zakończyła się sukcesem. Mimo wszystko postanowił spróbować by mieć pewność. Zbyt wiele teraz od tego zależało. Wzbił się sprawnie w powietrze i ponownie skoncentrował. Wypatrzył kilka celów a następnie po kolei użył nowo poznanej techniki. Był to również sprawdzian celności. Z tą na szczęście nie było źle i niemal wszystkie pociski dosięgnęły swój cel. Changelinga czekał jednak ostatni test. Odwrócił się w kierunku Vana i krzyknął.
-Hej, Van. Nie ruszaj się.
Wystrzelił w jego kierunku paraliżującą wiązkę. Gdy jego towarzysz zastygł w bezruchu Lodówka parsknął śmiechem. Przykucnął spokojnie czekając aż czas techniki minie. Gdy ta dobiegła końca zwrócił się do niego.
-Teraz Ty, pokaż na co Cię stać i czy faktycznie załapałeś. Tylko mnie nie przysmaż bo zabije.
OOC:
Koniec postu treningowego.
Poznane techniki: Latanie oraz eye beam.
Łącznie -4pkt treningowe w następnej sesji.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pon Lip 20, 2015 3:24 pm
" Szybki !!... W jednej chwili ciało demona zwaliło się na ziemie pod ciężarem dłoni nameczanina... Nie mógł się ruszać, powrót do życia naprawdę wiele go kosztował... To nie był koniec niespodzianek, wróg zbliżał się nieubłaganie a czasy było coraz mniej... Desperacja i wola przeżycia chloroplasta zmusiła go do wzmocnienia obu wojowników po przez przekazanie im nowych technik obronnych... Musiało to mieć dla niego kluczowe znaczenie jeśli chce by wspierali go właśnie w ten sposób..."
Van leżał na ziemi całkowicie zszokowany, powoli dochodziło do niego w jakiej sytuacji się znajdują. Poważna mina nameka zwiastowała kłopoty, chloroplast targnął się na wzmocnienie dwójki towarzyszy po przez naukę technik defensywnych. Demon nie dowierzał temu co pokazał tubylec, mógł bez problemu strzelać promieniami z oczu jakby była to drobnostka. Białowłosy wysłuchał wszystkiego jednak pierwszy odezwał się Fridge. Tak, changeling miał w sobie wiele odwagi a w tej bitwie będzie to jeden z głównych oręży. Będą walczyć ramię w ramię aż zwyciężą wroga a później dokończą sprawy związane z nameczaninem.
- Fridge jeśli reakcja zielonego nie jest przesadzona skorzystamy w czasie walki z techniki jaką nam przekazał i skupimy siły na pojedynczym celu. Wtedy z pewnością zaskoczymy kosmicznych i nasza sytuacja się poprawi. Ale na czas jej działania uderzymy z pełną mocą na wyznaczony cel.
Mroczny uważał że tak poprowadzona wymiana powinna się opłacić i dać im więcej pewności na resztę walki. Jedyne czego nie powiedział tubylec to ograniczenia jego defensywnej techniki, Van miał nadzieję że będzie jej można użyć choć dwa razy. Po wszystkich wskazówkach to lodówka przeszedł do konkretów koncentrując się. Zademonstrował naprawdę wysoką klasę możliwości i doświadczenia. Przyszła pora na demona, chłopak uśmiechnął się pod nosem i zamknął oczy zagłębiając się w energię jaka przepływała przez jego ciało. Odnalazł kanały Ki prowadzące wysoko wprost do jego oczu. Najpierw przyśpieszał przepływ aby zaraz wzmocnić ilość jaka się tam dostawała. Niewątpliwie wymagało to dużej koncentracji dla amatora takich sztuczek jednak Van nie miał zamiaru być później ciężarem w walce. Czekał na moment gotowości, impuls przeszedł przez jego głowę a chłopak rozmył się i pojawił obok zmiennokształtnego zespalając kłęby dymu.
- Spójrz Fridge...
Powieki szeroko się otworzyły i czerwień rozświetliła twarz changelinga który mógł tylko oczekiwać efektu o jakim wspomniał nameczanin. Postać gada stanęła w szkarłatnej barwie pozbawiając go wszelkiego ruchu. Skupienie Demona okazało się naprawdę mocne, stanął na równe nogi nie spuszczając wzroku z Fridge'a. Czuł jak powoli wypala się Ki z jego oczy i efekt techniki słabnie. Bądź co bądź był to dobry wybór, tubylec postawił na dwójkę nieznanych mu wojowników co niewątpliwie się zwróci. Van powoli zamknął oczy obracając głowę. Skutek był natychmiastowy, Ki rozproszyła się i lodówka był wolny. Przez chwilę zmętniało mu w myślach ale reszta była w porządku, czuł się dobrze.
- Nie znamy twojego imienia... Jednak podczas bitwy wszyscy stają się braćmi... Prowadź, jesteśmy gotowi...
Demon zacisnął pięści, dobrze wiedział że obowiązuje go kodeks honorowy i podczas bitwy nowy przybysz będzie mu bliższy niż jego własne plemię. To nie miało znaczenia, muszą zwyciężyć. W spokoju oczekiwał aż nadlecą kosmiczni wojownicy. Przez myśl przeszły mu jego zmagania w podziemnym turnieju, tak spotkał najsilniejszych z jakimi przyszło mu walczyć. Teraz powtórzy i zmieni strach nameka w ogromne zwycięstwo.
OCC: Koniec Treningu
Techniki : Latania i Eye Beam
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pon Lip 20, 2015 6:20 pm
Van i Fridge ledwie zakończyli naukę nowej techniki, a na horyzoncie widać już było czterech saiyan, a raczej trzech... czwarta postać wyglądała nieco inaczej. Jeszcze większe przerażenia zarysowało się na oczach nameczanina. Odwrócił się, złapał dwójkę wojowników za ręce i zaczął uciekać. Coś tu nie pasowało.
Teraz nie mogli przewidzieć zdarzeń. Zaczynało robić się coraz ciekawiej.
Teraz nie mogli przewidzieć zdarzeń. Zaczynało robić się coraz ciekawiej.
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pon Lip 20, 2015 7:56 pm
"Eh i ten śmieć chciał z nami walczyć? Zero odwagi i chęci sprawdzenia własnych umiejętności. Zielona, bezużyteczna, tchórzliwa kupa gnoju."
Kiedy na horyzoncie pojawiły się cztery postacie- trzy z nich ewidentnie należały do rasy sayian, zaś czwarta pozostawała zagadką gdyż nie można dokładnie było określić czy to aby na pewno małpa gdyż wyglądała inaczej od pozostałych, to zielony wojownik zwyczajnie postradał zmysły. Pochwycił zarówno Van'a jak i Fridge'a i rzucił się do panicznej ucieczki. Wyraźnie coś go przestraszyło, ale co? Trzech małpoludów? Przecież ich samych również było trzech. Do tego Fridge ukrywał asa w rękawie i wiedział, że jeżeli ich przeciwnicy okażą się zwyczajnie silniejsi od nich to ten manewr może zdecydować o zwycięstwie. Lodówka jednak uważał, że to czwarta z tych postaci wywołała tak wielką panikę u ich "nowego towarzysza" broni. Jaszczurowi chwilę zajęło na wyrwanie się z żelaznego uścisku nameczanina. W końcu jednak mu się to udało. Zgrabnie odskoczył na bok i puścił się biegiem wyrównując się z chloroplastrem. Gdy już zrównał się z nim przemówił do nameczanina.
-Co Ty robisz pajacu!? Dlaczego uciekasz!? Wytłumacz mi do cholery co się z Tobą dzieje. Gdyby nie to, że mamy wspólny interes to na Boga skopałbym Ci dupę i wgniótł Cię w tą cholerną ziemię żebyś więcej już nie dał rady się podnieść...-co za paranoja... Dlaczego do cholery uciekamy... Jestem niemal pewien, że w tym momencie jesteśmy w stanie stawić im czoła... Zresztą ucieczka to kiepski pomysł. Zapewne małpy wyposażone są w scoutery lub są w stanie wyczuwać energię. Moment zostaniemy wykryci i dorwą nas w ciągu chwili. Co za kretyn zielony kretyn...Lodówka biegł w milczeniu i coraz bardziej nie podobało mu się to co się tutaj dzieje.
Kiedy na horyzoncie pojawiły się cztery postacie- trzy z nich ewidentnie należały do rasy sayian, zaś czwarta pozostawała zagadką gdyż nie można dokładnie było określić czy to aby na pewno małpa gdyż wyglądała inaczej od pozostałych, to zielony wojownik zwyczajnie postradał zmysły. Pochwycił zarówno Van'a jak i Fridge'a i rzucił się do panicznej ucieczki. Wyraźnie coś go przestraszyło, ale co? Trzech małpoludów? Przecież ich samych również było trzech. Do tego Fridge ukrywał asa w rękawie i wiedział, że jeżeli ich przeciwnicy okażą się zwyczajnie silniejsi od nich to ten manewr może zdecydować o zwycięstwie. Lodówka jednak uważał, że to czwarta z tych postaci wywołała tak wielką panikę u ich "nowego towarzysza" broni. Jaszczurowi chwilę zajęło na wyrwanie się z żelaznego uścisku nameczanina. W końcu jednak mu się to udało. Zgrabnie odskoczył na bok i puścił się biegiem wyrównując się z chloroplastrem. Gdy już zrównał się z nim przemówił do nameczanina.
-Co Ty robisz pajacu!? Dlaczego uciekasz!? Wytłumacz mi do cholery co się z Tobą dzieje. Gdyby nie to, że mamy wspólny interes to na Boga skopałbym Ci dupę i wgniótł Cię w tą cholerną ziemię żebyś więcej już nie dał rady się podnieść...-co za paranoja... Dlaczego do cholery uciekamy... Jestem niemal pewien, że w tym momencie jesteśmy w stanie stawić im czoła... Zresztą ucieczka to kiepski pomysł. Zapewne małpy wyposażone są w scoutery lub są w stanie wyczuwać energię. Moment zostaniemy wykryci i dorwą nas w ciągu chwili. Co za kretyn zielony kretyn...Lodówka biegł w milczeniu i coraz bardziej nie podobało mu się to co się tutaj dzieje.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pon Lip 20, 2015 8:35 pm
" Co... Ucieczka do utrata honoru, tego wojownik nie mógł znieść jeśli ma zginąć zginie taka bowiem musiała być wola najwyższego... Demon czy nie, wciąż posiadał potężnego ducha walki i coś takiego było dla mrocznego niegodnym zachowaniem... Nie miał zamiaru ustąpić..."
Sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej dziwna, postaci były coraz bardziej wyraźne gdy nagle tubylec porwał wszystkich i ruszył do ucieczki. Demon nie wiedział co się dzieje, byli gotowi walczyć a tu nagle zielony łapie ich i bierze nogi za pas. Co tak bardzo musiało go zdenerwować, czyżby wszystko kryło się w czwartej osobie która nie należała do sayian. Jednak czyn jakiego dopuścił się chloroplast był poniżej godności, wojownik nie ucieka. W tej samej chwili Van urwał się chwytowi nameka tak jak uczynił to jego towarzysz i zaraz zwrócił się do nich.
- Nie będziemy uciekać !!! Okradasz mnie z Honoru tubylcze...!!
Białowłosy miał dość tego co wyprawiał zielony, najpierw był gotów walczyć a teraz ucieka. Jeśli chciał tchórzliwie zachować życie proszę bardzo ale nie kosztem reszty. Chłopak zatrzymał się i spojrzał w kierunku nadchodzącego wroga. Nie był pewny czy Ci już rzucili się do pościgu lecz nie miało to żadnego znaczenia.
" Nie uciekał, stanął naprzeciw liczniejszemu wrogowi gotów ponieść śmierć w walce... Nie przejdą, taki założył sobie cel, zatrzyma ich mimo wszystko... Przez dłonie przeszedł mu chłód to nie wróżyło nic dobrego... Zawył wiatr a czas powoli był na wyczerpaniu... "
Stał tyłem do swoich towarzyszy, nie miał zamiaru się odwracać tam widać było tylko strach. Stanie dzielnie do walki i zachowa twarz. - Będę walczył tchórzu słyszysz!? Będę walczył !
Chyba tylko on jeden miał odwagę się zatrzymać ale czy to mogło go jakoś podeprzeć na duchu. Teraz był sam przeciwko czterem wojownikom, mało optymistyczna wizja. Uniósł głowę wysoko patrząc w niebo, westchnął i rozluźnił ciało. Dziwił się tylko że changeling odpuścił, być może to on ma dokończyć dzieło jakie im powierzono uchodząc z życiem. Tak czy siak demon był gotów zadbać aby miał dość czasu by udało im się uciec. Czekanie wywoływało w nim dziwne uczucie więc ruszył do przody twardym krokiem...
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Wto Lip 21, 2015 9:24 pm
Nameczanin przystanął na moment, gdy tamci wyrwali mu się z uścisku i zwrócił się w ich stronę:
- Poznałem tę przeklętą ki. Jak mogłem jej... - zamilkł.
Patrzył się przecież w ich kierunku, a za nimi powinno być cztery postaci. Powinno być, ale nie było.
- O ku**a! - powiedział odwracając się, bo w tym momencie pojawił się za nim ten, którego przestraszył się najbardziej.
[ Obrazek ] Czwarty z ekipy wroga. [ / Obrazek ]
Monstrum pojawiło się tak nagle, i nawet przewyższający szybkością demona i changelinga nameczanin był zaskoczony. Nie zdążył zareagować, ponieważ niebieski wielki stwór złapał go za szyję.
- Zielone. Zielone. Pieprzone zielone. Myślicie, że możecie sobie decydować kto może, a kto nie mieszkać na tej planecie!?
Po chwili saiyanie również znaleźli się na miejscu. Wyglądało na to, że ten niebieski stwór zajmie się nameczaninem, a więc dwójka towarzyszy będzie musiała stawić czoło saiyanom.
- Nie wyglądacie na nameczan. Co robicie na tej planecie? Jeden z was jest changelingiem. To prawda, że macie tu swoje bazy? - Zapytała ich urodziwa saiyanka.
[ Obrazek ] Lider (?) ekipy wroga. [ / Obrazek ]
- Poznałem tę przeklętą ki. Jak mogłem jej... - zamilkł.
Patrzył się przecież w ich kierunku, a za nimi powinno być cztery postaci. Powinno być, ale nie było.
- O ku**a! - powiedział odwracając się, bo w tym momencie pojawił się za nim ten, którego przestraszył się najbardziej.
[ Obrazek ] Czwarty z ekipy wroga. [ / Obrazek ]
Monstrum pojawiło się tak nagle, i nawet przewyższający szybkością demona i changelinga nameczanin był zaskoczony. Nie zdążył zareagować, ponieważ niebieski wielki stwór złapał go za szyję.
- Zielone. Zielone. Pieprzone zielone. Myślicie, że możecie sobie decydować kto może, a kto nie mieszkać na tej planecie!?
Po chwili saiyanie również znaleźli się na miejscu. Wyglądało na to, że ten niebieski stwór zajmie się nameczaninem, a więc dwójka towarzyszy będzie musiała stawić czoło saiyanom.
- Nie wyglądacie na nameczan. Co robicie na tej planecie? Jeden z was jest changelingiem. To prawda, że macie tu swoje bazy? - Zapytała ich urodziwa saiyanka.
[ Obrazek ] Lider (?) ekipy wroga. [ / Obrazek ]
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Sro Lip 22, 2015 1:24 pm
- Tak jak myślałem...
Nameczanin zaczął bełkotać coś pod nosem. Mniej więcej w tym czasie Fridge dostrzegł niezwykle szybki ruch i z czterech postaci na horyzoncie zostało jedynie trzy. Momentalnie obrócił się i ujrzał dziwną kreaturę za nimi. Trzymała w swoich olbrzymich łapach chloroplasta.
-Niesamowite... Jednak i tak uważam go za płotkę, zresztą ta góra mięśni nie jest w tym momencie moim największym zmartwieniem... Mam trzy inne tuż przed moim nosem.
Lodówka obrócił się i czekał. Sayianie również po chwili przybyli. Dwóch mężczyzn i kobieta. To właśnie kobieta zabrała głos więc jaszczur wstępnie założył, że to ona w tej drużynie rozdaje karty, a jak najłatwiej zniszczyć morale oddziału? Zabij najsilniejszego czyli dowódcę. Małpa zwróciła się do nich z pytaniem. Dodatkowe nawet zadała jemu. Changeling wzniósł się mniej więcej dwa centymetry nad ziemię i spojrzał jej prosto w oczy tym swoim przeszywającym duszę spojrzeniem.
-Punkt za spostrzegawczość. Bazy może stoją, może ich tu niema. Obydwoje wiemy w jakim celu tu jesteście więc z łaski swojej skończ pieprzyć i nie marnujmy więcej czasu. Wystarczająco długo kazaliście na siebie czekać.
Changeling zamiótł ogonem ziemię a następnie kątem oka zerknął na swego towarzysza. Następnie niby niepozornie jego ogon na sekundę zamarł wskazując "lidera" tej drużyny. Jego ogon znów zaczął leniwie przecinać powietrze. Miał jedynie nadzieję, że jego towarzysz zauważył i zrozumiał ten gest. Fridge opadł na ziemię i przybrał swoją gardę.
-Znudziły mnie te rozmowy, stawajcie.
Nameczanin zaczął bełkotać coś pod nosem. Mniej więcej w tym czasie Fridge dostrzegł niezwykle szybki ruch i z czterech postaci na horyzoncie zostało jedynie trzy. Momentalnie obrócił się i ujrzał dziwną kreaturę za nimi. Trzymała w swoich olbrzymich łapach chloroplasta.
-Niesamowite... Jednak i tak uważam go za płotkę, zresztą ta góra mięśni nie jest w tym momencie moim największym zmartwieniem... Mam trzy inne tuż przed moim nosem.
Lodówka obrócił się i czekał. Sayianie również po chwili przybyli. Dwóch mężczyzn i kobieta. To właśnie kobieta zabrała głos więc jaszczur wstępnie założył, że to ona w tej drużynie rozdaje karty, a jak najłatwiej zniszczyć morale oddziału? Zabij najsilniejszego czyli dowódcę. Małpa zwróciła się do nich z pytaniem. Dodatkowe nawet zadała jemu. Changeling wzniósł się mniej więcej dwa centymetry nad ziemię i spojrzał jej prosto w oczy tym swoim przeszywającym duszę spojrzeniem.
-Punkt za spostrzegawczość. Bazy może stoją, może ich tu niema. Obydwoje wiemy w jakim celu tu jesteście więc z łaski swojej skończ pieprzyć i nie marnujmy więcej czasu. Wystarczająco długo kazaliście na siebie czekać.
Changeling zamiótł ogonem ziemię a następnie kątem oka zerknął na swego towarzysza. Następnie niby niepozornie jego ogon na sekundę zamarł wskazując "lidera" tej drużyny. Jego ogon znów zaczął leniwie przecinać powietrze. Miał jedynie nadzieję, że jego towarzysz zauważył i zrozumiał ten gest. Fridge opadł na ziemię i przybrał swoją gardę.
-Znudziły mnie te rozmowy, stawajcie.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Sro Lip 22, 2015 3:24 pm
" Pojawili się... Olbrzym wyglądał imponująco, nie jeden wojownik chciałby by to ten stwór był jego przeciwnikiem jednak nieodparta chęć zemsty na kosmicznych wciąż zajmowała pierwsze miejsce... Stał w bezruchu kiedy przedstawienie w końcu się zaczęło... Zaczęła w nim wzbierać złość, dobrze wiedział ile potrafi mu dodać sił i z pewnością będzie to pomocna dłoń w czasie walki..."
Białowłosy stał nie zwracając uwagi na przybyszy, jego uwagę przykuł na moment wielki stwór który pochwycił nameczanina. Chłopak chciał wierzyć że zielony mimo wszystko da sobie radę do czasu aż oni dwaj pokonają być może kosmicznych. Kobieta o ile była szefem musiała być z nich wszystkich najszybsza to normalne. Van za swoich czasów nie grzeszył zręcznością więc starcie z dwoma klockami będzie mu odpowiadać. Uważał że jego doświadczenie jeszcze raz uratuje mu życie a wtedy jeśli starczy mu sił pomoże reszcie. Nie miał zamiaru dać tym dwóm dojść do reszty towarzyszy.
- Załóżmy że bazy są, wtedy gady znają przybliżoną lokalizacje lądowania i wyślą grupę rozpoznawczą prawdopodobnie taka jak wasza. Tak czy inaczej macie swój limit... Poddamy was próbie...
Demon z tego co mówił Fridge wnioskował że taka opcja też może być prawdą i grupa zmiennokształtnych może już tu zmierzać. Jeśli tak są szanse na wyjście z tej sytuacji i jeszcze ciekawszy ciąg dalszy. Teraz jednak musieli stawić czoła napastnikom i jeśli będzie to możliwe pokonać.
- Masz dwóch wojowników, nas też jest dwóch jako jeden z Halfów wiem że wolicie walczyć z reguły jeden na jeden. Jeśli się mylę zaatakuj razem z nimi.
Van wiedział że wygląda jak Half jedyne co się zmieniło to kolor włosów i mroczne siły jakie teraz płyną w jego ciele. Był gotów do walki, piłował spojrzeniem przybyszy jakby powoli obmyślał swój schemat odpowiedzi na ewentualny atak. Changeling wskazywał lidera ale znając tą rasę może uda się zyskać na czasie w walce pojedynczo. Nic nie było pewne więc musieli zachować pełną ostrożność.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Czw Lip 23, 2015 9:13 pm
Saiyanka ściągnęła z pleców dziwny przedmiot i oparła się na nim. Wysłuchała słów changelinga, a potem halfa. Uwierzyła w jego słowa i nieco skrzywiła usta.
- Zastanawiałam się czy jesteś naszym, ale nie wykryliśmy scoutera, a ten changeling obok Ciebie to rzadko spotykany widok. Później ten nameczanin, który was szarpał. Z początku sądziłam, że jeden z naszych już walczy, ale zachowanie tubylca zdradziło Cię zdrajco. Jednak wobec Twoich słów postąpimy jak przystało na PRAWDZIWYCH SAIYAN. - Zaznaczyła wyraźnie te ostatnie słowa.
- Ja się zabiorę za changelinga, bo jest słabszy. - powiedział wyższy wojownik.
- To dla mnie ten half. - Rzekł niższy, ale wyraźnie lepiej umięśniony.
Wyszli naprzeciw saiyanki i założyli ręce na piersi w oczekiwaniu na ruch swoich przeciwników.
Losy nameczanina nie wyglądały za ciekawie. Robił się powoli żółty na twarzy.
OoC:
Walczycie. Zaczynajcie atak. Na razie nie znacie mocy.
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pią Lip 24, 2015 10:50 am
Utrzymywał gardę i cały czas rozpoznawał sytuację. Niestety delikatnie mówiąc jego plan nie wypalił. Trzeba będzie się bawić z nimi jak w jakiejś popieprzonej grze z dennymi poziomami. Miał tylko nadzieję, że starczy im mocy aby sprostać wszystkim przeciwnikom. Był jednak optymistycznie nastawiony... Byle małpa z nim nie wygra i za wszelką cenę wyjdzie stąd żywy.
-Prawdziwi sayianie... Śmiechu ku**a warte.
Prychnął Fridg'e. Chwilę później reszta pół-mózgów zabrała głos i wybrali między sobą swoich przeciwników. Gdy jego oponent skwitował słowami, że bierze słabszego, brew(a raczej to brwio podobne coś) lekko uniosło się. Gad spojrzał mu prosto w oczy i odparł.
-Słabszy? Właśnie wybrałeś swoją śmierć. Jeszcze o tym nie wiesz, ale to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Changeling stał bez ruchu spokojnie wyczekując dogodnego momentu. Gdy wiatr zmienił kierunek- ruszył. Błyskawicznie wybił się do przodu pokonanie tak krótkiego dystansu zajęło mu dosłownie chwilę. Nie atakował od frontu lecz w kluczowym momencie odbił się nogami wykonując sprawne salto nad małpą. Gdy znalazł się nad jego głową wykonał kopnięcie w kark. Na tym jednak się nie skończyło. Jego ręka błyskawicznie wystrzeliła chwytając go za ubranie i przyciągając do siebie. Drugą wolną ręką wyprowadził pewny cios skierowany na policzek. Następnie puścił ciuchy tamtego i wykonał kopnięcie kolanem prosto w przeponę tak by odebrać mu oddech i posłać go w dal. Zmiennokształtny opadł na ziemię i ponowie przyjął swoją gardę oczekując aż jego oponent wstanie. Mogło być tak, że był totalnym śmieciem i nie podniesie się już wcale- ale na to nie liczył. Zresztą miał ogromną ochotę się zabawić. Cały czas uważnie obserwował miejsce gdzie wylądował jego oponent. W międzyczasie krzyknął do swojego towarzysza.
-Powodzenia Van i nie wyciągnij mi tu kopyt bo na Boga Ciebie też wtedy zaje****.
Nienawidzę sayian... I pierwszym moim ruchem będzie wytępienie waszego nędznego gatunku jeden po drugim... Jak pasożyty albo karaluchy. Jesteście pierwsi w kolejce. Zaraz po was reszta tego cholernego wszechświata.
OOC: Potężny 56dmg
Hp:750
Ki:750
Wróg:
Hp:??
Ki:??
-Prawdziwi sayianie... Śmiechu ku**a warte.
Prychnął Fridg'e. Chwilę później reszta pół-mózgów zabrała głos i wybrali między sobą swoich przeciwników. Gdy jego oponent skwitował słowami, że bierze słabszego, brew(a raczej to brwio podobne coś) lekko uniosło się. Gad spojrzał mu prosto w oczy i odparł.
-Słabszy? Właśnie wybrałeś swoją śmierć. Jeszcze o tym nie wiesz, ale to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Changeling stał bez ruchu spokojnie wyczekując dogodnego momentu. Gdy wiatr zmienił kierunek- ruszył. Błyskawicznie wybił się do przodu pokonanie tak krótkiego dystansu zajęło mu dosłownie chwilę. Nie atakował od frontu lecz w kluczowym momencie odbił się nogami wykonując sprawne salto nad małpą. Gdy znalazł się nad jego głową wykonał kopnięcie w kark. Na tym jednak się nie skończyło. Jego ręka błyskawicznie wystrzeliła chwytając go za ubranie i przyciągając do siebie. Drugą wolną ręką wyprowadził pewny cios skierowany na policzek. Następnie puścił ciuchy tamtego i wykonał kopnięcie kolanem prosto w przeponę tak by odebrać mu oddech i posłać go w dal. Zmiennokształtny opadł na ziemię i ponowie przyjął swoją gardę oczekując aż jego oponent wstanie. Mogło być tak, że był totalnym śmieciem i nie podniesie się już wcale- ale na to nie liczył. Zresztą miał ogromną ochotę się zabawić. Cały czas uważnie obserwował miejsce gdzie wylądował jego oponent. W międzyczasie krzyknął do swojego towarzysza.
-Powodzenia Van i nie wyciągnij mi tu kopyt bo na Boga Ciebie też wtedy zaje****.
Nienawidzę sayian... I pierwszym moim ruchem będzie wytępienie waszego nędznego gatunku jeden po drugim... Jak pasożyty albo karaluchy. Jesteście pierwsi w kolejce. Zaraz po was reszta tego cholernego wszechświata.
OOC: Potężny 56dmg
Hp:750
Ki:750
Wróg:
Hp:??
Ki:??
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pią Lip 24, 2015 7:33 pm
" Stał naprzeciw swojego przeciwnika, wszystko wskazywało na to że wojowniczka przystanie na żądania i zyskają na czasie... Jego wzrok przeniósł się na siniejącego nameczanina jednak musiał on sobie radzić sam, w końcu posiadał masę zdolności... Przyszedł czas pokazać prawdziwe przedstawienie... "
Van był szczęśliwy z takiego obrotu sprawy, jego przeciwnik był nieco mniejszy ale lepiej zbudowany. Changeling wystrzelił jak rakieta i już zaczął pojedynek być może uda mu się dość szybko rozprawić z wielkoludem. Nie znał techniki walki gadów ale będzie miał okazje zerknąć na czym skupia się Fridge, zawsze chłopak będzie mógł wkroczyć i pomoc mu.
- Spokojnie Fridge. A co do ciebie wojowniczko dziękuje za godną walkę bez podstępów...
Demon spojrzał na kosmicznego wojownika który założył ręce na piersi i chyba oczekiwał aż mroczny zacznie. W tej sytuacji nie było to dość korzystne a każda szansa jest na wagę życia. Białowłosy opracował już podczas rozmowy pierwszy ruch a teraz kiedy może rozpocząć wyjdzie to jeszcze lepiej.
" Ciało przeszyła wiązka Ki która momentalnie pobudziła do działania cały mechanizm... Wzburzył wiatr i tworząc coraz to większą średnice przepływu powietrza szykował się do ataku... Drobiny skalne również wprawione w ruch wirowały wokół... Wtedy się odbił nadając pęd ciału, kierując się wprost na wroga... "
Van zaraz po odbiciu się od ziemi skierował ciało po łuku maksymalnie wynosząc się przed kosmicznym. Pociągnął dynamicznie kolanem i rozbił ręce wrogą ku górze a jego lekko oderwał od ziemi. Jeśli straci na chwilę grunt pod nogami cała kombinacja wyjdzie po jego myśli. Nie miał zamiaru odpuścić, Gdy jego przeciwnik zachwiał sylwetką do tyłu Van przykucnął i z całej siły skręcając pięść rozbił ją o brzuch. Cios był pierwszorzędny zwłaszcza że tamten był wyciągnięty i nie był wstanie spiąć mięśni co wystawiło dużo miększy brzuch na obrażenia. Reszta była przewidywalna wojownik pochylił się do dołu odruchowo, mroczny był doskonale przygotowany bojowo. Objął do szybko w pasie podrywając obu w górę. Wyniósł głupca nad siebie i runął na ziemię tak żeby rozbić mu kark o twarde podłożę. - Tero tengoku !!! ( Terror niebios )
Było słychać tylko ogromny huk jaki wytworzyło uderzenie, chłopak stał nad małym lejem w którym spoczywał kosmiczny wojownik. Pewnie nie był to atak który mógł od razu go zabić ale tak przygotowany oszołomi zapędy ogoniastego. Demon odetchnął i szykował się do rundy drugiej, będzie musiał przygotować coś naprawdę mocnego tak aby szybko skończyć tą walkę. Priorytetem jest pomoc reszcie więc musiał się spieszyć.
- Wstawaj, twoja kolej pokaż ile się nauczyłeś w koszarach...
OCC: Potężny za 75 DMG
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Sob Lip 25, 2015 6:09 pm
Przeciwnik changelinga upadł na ziemie i wyglądał jakby z trudem wstawał i kaszlał. Jednak tak wcale nie było, śmiał się. Otrzepał saiyański uniform z kurzu, a podartą koszulę ściągnął rzucając na bok.
- Nara. Ci goście są słabiakami. Sama to mówiłaś. Dlatego nie chcesz sobie suczko rączek brudzić? - Następstwa swoich słów saiyanin nie przewidział, ponieważ tajemnicza pani dowódca zjawiła się tak nagle nad swoim "towarzyszem" i wgniotła go dosłownie w ziemię, a następnie uderzyła falą ki.
- Teraz sobie z nim walcz ledwie żywy kretynie.
Ta krótka scenka wydarzyła się podczas ataków Vana, którego ataki wydawały się jednak zadań poważniejsze obrażenia. Ciekawa seria faktycznie zaskoczyła demona, udającego halfa. Ten wstał błyskawicznie i rzucił ki-blasta w Vana i poleciał tuż za nim. Jego pięść była gotowa na uderzenie w głowę. Liczył na to, że Van odbije ki-blasta lub go zablokuje. Takie wyprowadzenie w pole niedoświadczonych zawsze powala na głowę.
Widać było brak spójności w zespole saiyan, a szczegolnie między faktycznie ledwie żywym saiyanem, a jego zwierzchniczką. Gość z trudem wygrzebał się z resztek podłoża i splunął krwią. Uniform był mocno zniszczony, a na ciele sporo ran. Słaniał się na nogach i teraz pokasływał wyraźnie.
- Chagelingu. Nie krępuj się. - powiedziała wskazując na przed momentem skatowanego "towarzysza".
OoC:
Fridge, atakując odkrywasz wytrzymałość przeciwnika. 500!, czyli 7500 HP. JEDNAK!!!
Z racji dalszych wydarzeń jego HP: 7500-750-6500= 250
Możesz dalej atakować.
Van, atakując odkrywasz wytrzymałość przeciwnika. 200!, czyli 3000 HP - 75 = 2925
Wystrzelony ki blast posiada pewną moc, ale jeszcze nie wiesz ile. Leci szybko, ale zasłania Twojego przeciwnika.
- Nara. Ci goście są słabiakami. Sama to mówiłaś. Dlatego nie chcesz sobie suczko rączek brudzić? - Następstwa swoich słów saiyanin nie przewidział, ponieważ tajemnicza pani dowódca zjawiła się tak nagle nad swoim "towarzyszem" i wgniotła go dosłownie w ziemię, a następnie uderzyła falą ki.
- Teraz sobie z nim walcz ledwie żywy kretynie.
Ta krótka scenka wydarzyła się podczas ataków Vana, którego ataki wydawały się jednak zadań poważniejsze obrażenia. Ciekawa seria faktycznie zaskoczyła demona, udającego halfa. Ten wstał błyskawicznie i rzucił ki-blasta w Vana i poleciał tuż za nim. Jego pięść była gotowa na uderzenie w głowę. Liczył na to, że Van odbije ki-blasta lub go zablokuje. Takie wyprowadzenie w pole niedoświadczonych zawsze powala na głowę.
Widać było brak spójności w zespole saiyan, a szczegolnie między faktycznie ledwie żywym saiyanem, a jego zwierzchniczką. Gość z trudem wygrzebał się z resztek podłoża i splunął krwią. Uniform był mocno zniszczony, a na ciele sporo ran. Słaniał się na nogach i teraz pokasływał wyraźnie.
- Chagelingu. Nie krępuj się. - powiedziała wskazując na przed momentem skatowanego "towarzysza".
OoC:
Fridge, atakując odkrywasz wytrzymałość przeciwnika. 500!, czyli 7500 HP. JEDNAK!!!
Z racji dalszych wydarzeń jego HP: 7500-750-6500= 250
Możesz dalej atakować.
Van, atakując odkrywasz wytrzymałość przeciwnika. 200!, czyli 3000 HP - 75 = 2925
Wystrzelony ki blast posiada pewną moc, ale jeszcze nie wiesz ile. Leci szybko, ale zasłania Twojego przeciwnika.
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Nie Lip 26, 2015 9:39 am
To co właśnie się stało sprawiło, że changelinga po prostu zamurowało. Jego przeciwnik został zmasakrowany przez ich szefową. Lalunia po prostu wytarła nim podłogę jak sprzątaczka szmatą. Małpy były niezwykle potężne. Prawdę mówiąc Fridge nigdy nie brał udziały w bitwie w której poziomy mocy tak bardzo się różniły, ale totalny brak zgrania w ich drużynie dawał niewielką nadzieję na zwycięstwo...
Jaszczur spojrzał na szefową i rzekł do niej.
-W normalnych okolicznościach bym Ci pewnie jeszcze naubliżał że wtrąciłaś się do nie swojej walki, ale ja też nie polubiłem tego sku****na. Dziękuje więc.
Następnie Lodówka obrócił się w kierunku swojego oponenta.
-A co do Ciebie śmieciu... Pozwól, że udzielę Ci ostatniej lekcji nim wyśle Cię do piekła. Nigdy, przenigdy nie nie doceniaj swego przeciwnika.
Jaszczur wyprostował się i spojrzał w bezkresne niebo namek. Na początku nie działo się kompletnie nic, jednak już po chwili pierwsze drobne kamyczki zaczęły unosić się i tam rozpadać na drobny pył. Zaczęła go otaczać- z początku niezbyt wyraźna, ale powoli nasilająca się aura. Każda komórka w jego ciele została zmuszona do pełnego posłuszeństwa i w tym momencie pracowała na najwyższych obrotach by wykrzesać z siebie jak najwięcej energii. Wszystko działo się w kompletnej ciszy i skupieniu. W swym poprzednim życiu przechodził wiele transformacji więc doskonale znał proces w jakim to wszystko się odbywało. Jedynie jego nowe ciało wymagało przystosowania, ale to wymagało czasu i po prostu przyzwyczajenia. Dalsze odgłosy walki nie dochodziły do jaszczura tak bardzo był skoncentrowany w tym momencie. Czuł przepływającą przez niego energię i czuł jak ta energia chce się wyrwać na zewnątrz. Chciała znaleźć ujście, ale to on miał tutaj zadecydować kiedy to nastąpi. Był to proces który wymagał nieco czasu. Jeżeli zdecydowałby się na to za wcześnie cała mentalna siła po prostu by się rozproszyła nie wywołując nawet najmniejszego efektu. Jeżeli zdecydowałby się na to za późno przeciążyłby swój organizm i walka tak szybko jak się zaczęła tak szybko by się skończyła, ale wojownik panował doskonale nad wszystkim. Nadarzyła się genialna okazja i nie mógł jej stracić.
-Cholerni sayianie. Wytłukę was wszystkich...!
Jego power level zaczął skakać raz malał raz rósł. Liczy latały niczym opętane w te i wewte nie potrafiąc ustabilizować się na jednym poziomie. Changeling pochylił się a z jego ust wydobył się krzyk. Mięśnie wyraźnie spięły się a całe jego ciało otoczyła tym razem wyraźna poświata. Czuł w środku rosnącą siłę. Czuł jak staje się potężniejszy... Chodź i tak był to cień jego dawnej potęgi... Ta myśl tylko wzmogła jego gniew. Aura wystrzeliła a liczby zaczęły zwalniać. Sayiańskie scoutery mogły już w tym momencie wyczytać przybliżoną siłę ciosu changelina...
-Wygram kolejną bitwę, wróci moja legenda, będę nieśmiertelny!
Z jego gardła wydobył się ostatni krzyk a komórki wyrzuciły ostatnią niezbędną dawkę energii. Zmiennokształtny ustabilizował jej przepływ i koncentrując się uwolnił ją na zewnątrz nie pozwalając się rozproszyć. Ponownie wyprostował się Jego oczy świeciły wyraźnym błękitem. Spojrzał się na słaniającego się na nogach sayianina i rzucił w jego stronę.
-Imię Twojego Nemezis brzmi: Fridge. Zapamiętaj to.
-A teraz sprawdźmy czy faktycznie udało mi się opanować aurę i czy faktycznie mój poziom mocy się zwiększył.
Zmiennokształtny wystrzelił do przodu jak rakieta. Momentalnie znalazł się koło sayianina i capnął go za włosy wzbijając się z nim w powietrze. Gdy znaleźli się na wysokości ponad 10metrów lekko go podrzucił i jego ogon oplótł się wokół szyi oponenta. Wykonał kilka szybkich ciosów skierowanych w brzuch. Zwolnił chwyt ogonem pozwalając opaść mu metr- dwa w dół. Ponownie wystrzelił tym razem pojawiając się za jego plecami. Kolanem wymierzył potężny cios w kręgosłup jednocześnie chwytając go za ogon. Zaczął kręcić małpę z coraz większą prędkością aż w pewnym momencie jego ogon zakończony ostrym jak brzytwa szpikulcem; wystrzelił pozbawiając go jego puszytej kity. Lodówka zawisł w powietrzu śledząc wzorkiem opadającego oponenta. Spojrzał na małpi ogonek w swojej ręce.
-Może powinienem zrobić sobie z niego szalik?
Wyprostował rękę i puścił go by opadł zaraz za swoim właścicielem.
OOC:
Biała aura?
Szybki za 100
Hp:750
Ki: 750-80= 670
Sayianin:
Hp:250
Ki:?
Jaszczur spojrzał na szefową i rzekł do niej.
-W normalnych okolicznościach bym Ci pewnie jeszcze naubliżał że wtrąciłaś się do nie swojej walki, ale ja też nie polubiłem tego sku****na. Dziękuje więc.
Następnie Lodówka obrócił się w kierunku swojego oponenta.
-A co do Ciebie śmieciu... Pozwól, że udzielę Ci ostatniej lekcji nim wyśle Cię do piekła. Nigdy, przenigdy nie nie doceniaj swego przeciwnika.
Jaszczur wyprostował się i spojrzał w bezkresne niebo namek. Na początku nie działo się kompletnie nic, jednak już po chwili pierwsze drobne kamyczki zaczęły unosić się i tam rozpadać na drobny pył. Zaczęła go otaczać- z początku niezbyt wyraźna, ale powoli nasilająca się aura. Każda komórka w jego ciele została zmuszona do pełnego posłuszeństwa i w tym momencie pracowała na najwyższych obrotach by wykrzesać z siebie jak najwięcej energii. Wszystko działo się w kompletnej ciszy i skupieniu. W swym poprzednim życiu przechodził wiele transformacji więc doskonale znał proces w jakim to wszystko się odbywało. Jedynie jego nowe ciało wymagało przystosowania, ale to wymagało czasu i po prostu przyzwyczajenia. Dalsze odgłosy walki nie dochodziły do jaszczura tak bardzo był skoncentrowany w tym momencie. Czuł przepływającą przez niego energię i czuł jak ta energia chce się wyrwać na zewnątrz. Chciała znaleźć ujście, ale to on miał tutaj zadecydować kiedy to nastąpi. Był to proces który wymagał nieco czasu. Jeżeli zdecydowałby się na to za wcześnie cała mentalna siła po prostu by się rozproszyła nie wywołując nawet najmniejszego efektu. Jeżeli zdecydowałby się na to za późno przeciążyłby swój organizm i walka tak szybko jak się zaczęła tak szybko by się skończyła, ale wojownik panował doskonale nad wszystkim. Nadarzyła się genialna okazja i nie mógł jej stracić.
-Cholerni sayianie. Wytłukę was wszystkich...!
Jego power level zaczął skakać raz malał raz rósł. Liczy latały niczym opętane w te i wewte nie potrafiąc ustabilizować się na jednym poziomie. Changeling pochylił się a z jego ust wydobył się krzyk. Mięśnie wyraźnie spięły się a całe jego ciało otoczyła tym razem wyraźna poświata. Czuł w środku rosnącą siłę. Czuł jak staje się potężniejszy... Chodź i tak był to cień jego dawnej potęgi... Ta myśl tylko wzmogła jego gniew. Aura wystrzeliła a liczby zaczęły zwalniać. Sayiańskie scoutery mogły już w tym momencie wyczytać przybliżoną siłę ciosu changelina...
-Wygram kolejną bitwę, wróci moja legenda, będę nieśmiertelny!
Z jego gardła wydobył się ostatni krzyk a komórki wyrzuciły ostatnią niezbędną dawkę energii. Zmiennokształtny ustabilizował jej przepływ i koncentrując się uwolnił ją na zewnątrz nie pozwalając się rozproszyć. Ponownie wyprostował się Jego oczy świeciły wyraźnym błękitem. Spojrzał się na słaniającego się na nogach sayianina i rzucił w jego stronę.
-Imię Twojego Nemezis brzmi: Fridge. Zapamiętaj to.
-A teraz sprawdźmy czy faktycznie udało mi się opanować aurę i czy faktycznie mój poziom mocy się zwiększył.
Zmiennokształtny wystrzelił do przodu jak rakieta. Momentalnie znalazł się koło sayianina i capnął go za włosy wzbijając się z nim w powietrze. Gdy znaleźli się na wysokości ponad 10metrów lekko go podrzucił i jego ogon oplótł się wokół szyi oponenta. Wykonał kilka szybkich ciosów skierowanych w brzuch. Zwolnił chwyt ogonem pozwalając opaść mu metr- dwa w dół. Ponownie wystrzelił tym razem pojawiając się za jego plecami. Kolanem wymierzył potężny cios w kręgosłup jednocześnie chwytając go za ogon. Zaczął kręcić małpę z coraz większą prędkością aż w pewnym momencie jego ogon zakończony ostrym jak brzytwa szpikulcem; wystrzelił pozbawiając go jego puszytej kity. Lodówka zawisł w powietrzu śledząc wzorkiem opadającego oponenta. Spojrzał na małpi ogonek w swojej ręce.
-Może powinienem zrobić sobie z niego szalik?
Wyprostował rękę i puścił go by opadł zaraz za swoim właścicielem.
OOC:
Biała aura?
Szybki za 100
Hp:750
Ki: 750-80= 670
Sayianin:
Hp:250
Ki:?
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Nie Lip 26, 2015 11:23 am
" Udało się... Albo i nie, przeciwnik wciąż był żyły co więcej gotów żeby odegrać się na demonie... Sytuacja nagle zmieniła się, przeciwnik Changelinga został zmieciony przez dowódce, ledwo trzymał się na nogach... Jeśli gad wykorzysta szanse zaraz będzie jednego mniej... Nie było na co czekać czas by zająć się swoim wrogiem..."
Van po udanym ataku był dość zadowolony że wszystko poszło po jego myśli jednak to co stało się podczas starcia Fridge'e zaskoczyło go. Jeden z wojowników był na wpół żywy takiej okazji nie można było przepuścić, demonowi przemknęło przez myśl że runie na tamtego i razem szybko zakończą jego żywot. Ale było by to upokorzenie dla gada tak więc młody nie miał zamiaru się mieszać w nie swoją walkę. To dziwne że interweniowała osłabiając swoją drużynę, przecież są na obcej planecie. Być może jest tak silna że sama sobie poradzi wraz z tamtym monstrum. Zbyt wiele niewiadomych pojawiło się od ich przybycia tak więc mroczny musiał grać talią jaką aktualnie miał. " Wygram, mogę zadawać ciosy choć twardy z niego sayianin... Co by tu teraz uszykować, a jeśli tak... Doskonale, powinno starczyć mi sił..."
Kiedy białowłosy obmyślał kolejny ruch jego przeciwnik przeszedł do natychmiastowej ofensywy, skupił Ki i rzucił w niego pociskiem. Trzeba było szybko odpowiedzieć jedyne do czego mógł odnieść się Van do doświadczenie bitewne. Przeciwnik znikł mu z oczu nie zapowiadało to nic dobrego trzeba było działać. Demon skupił potrzebną Ki i użył jej jako wyrzutni z miejsca w którym się znajdował w górę. Jego zmysły uruchomiły się i ogromny podmuch wraz z umiejętnością lotu rzuciły nim w powietrze, wtedy go dostrzegł. Gnojek leciał tuż za pociskiem żeby go zaatakować nic bardziej zdradzieckiego. - Nauczę Cię pokory cwaniaku !!!...
Jako że kosmiczny był tuż za swym pociskiem Van będąc jeszcze w torze lotu otworzył szeroko dłoń. Uruchomił przepływ Ki generując prosty pocisk następnie cisnął nim w ten który stworzył przeciwnik. Jeśli powstanie dość duży wybuch z obu zetkniętych energii tamten odniesie obrażenia wyższe niż ataki fizyczne. Demon miał taka nadzieję że ta szybka odpowiedź przyniesie jakikolwiek rezultat. Odpadł na ziemię i obserwował co przyniesie jego kolejny atak przeciwko kosmicznemu wojownikowi. Będzie dobrze jeśli ich dowódca nie wkroczy nagle i nie rozniesie ich w drobny mak tego na pewno by nie przeżyli. Widząc sytuacje z przed kilku minut wątpił że nawet jeśli połączą siły dadzą jej radę, musiała być cholernie potężna.
OCC: Wykonuje ( rodzaj defensywnego Kaiho ) wystrzeliwuję się w powietrze w połączeniu z lataniem żeby zmaksymalizować prędkość. Kieruje pocisk na Ki blast tamtego. ( mam nadzieję że eksploduje).
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Nie Lip 26, 2015 1:15 pm
Przeciwnik Frosta był mocno pokiereszowany, ale wcale nie pozbawiony sił do kontynuowania walki. Mimo zmęczenia materiału był w stanie całkowicie odwrócić los tej walki. To co zrobił Frost było daremne. Co prawda odkrył lub też być może (ponieważ jeszcze potrzebny Ci jeden akcept do przemiany) opanował. Ataki jednak nie przyniosły skutku, ponieważ przeciwnik użył techniki iluzji, a changeling trzymał w rękach jedynie skrawek materiały uniformu saiyanina, który poruszał się teraz wokół jaszczura i w pewnym momencie uderzył go w tył głowy. Mimo utraty dużej ilości sił to i tak changeling padł na ziemię, wbijając twarz w twarde podłoże.
Z kolei Van bardzo sprytnie wymanewrował się z ataku przeciwnika i wystrzelony przez niego ki-blast zneutralizował rzuconego przez rywala i szybkość saiyanina obróciła się przeciw niemu. Eksplozja ki-blastów na chwilę zadymiła obszar i przeciwnik demona stanął w kupie dymu przeklinając. Następnie pozbył się dymu wytwarzając podmuch za pomocą szybkiego ruchu rąk. Powietrze wyrzucone przez saiyanina uderzyło w Vana zadając nieznaczne obrażenia.
Z kolei Van bardzo sprytnie wymanewrował się z ataku przeciwnika i wystrzelony przez niego ki-blast zneutralizował rzuconego przez rywala i szybkość saiyanina obróciła się przeciw niemu. Eksplozja ki-blastów na chwilę zadymiła obszar i przeciwnik demona stanął w kupie dymu przeklinając. Następnie pozbył się dymu wytwarzając podmuch za pomocą szybkiego ruchu rąk. Powietrze wyrzucone przez saiyanina uderzyło w Vana zadając nieznaczne obrażenia.
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Nie Lip 26, 2015 3:36 pm
Cały zmyślny plan poszedł się pieprzyć i to changeling ostatecznie gryzł ziemię. Podparł się rękami i zaczął powoli podnosić.
-Zdechłbyś łaskawie. Zaczynasz coraz bardziej mnie drażnić.
Fridge stanął na nogi i otrzepał się z kurzu,
-Ah tak, zanzonken, wspaniała i bardzo przydatna technika... Swego czasu była jedną z moich ulubionych, ale mniejsza z tym. Czas skończyć tą farsę.
Jaszczur skoncentrował się i jego oczy nagle rozjaśniły się. Wiązka wystrzeliła kierując się prosto w monstrum które trzymało nameczanina w uścisku. Plan był bardzo prosty. W pierwszej kolejności uwolnić chloroplasta z twardego uścisku...
-Skoro już jesteś wolny bałwanie przydaj się w końcu do czegoś i wykończ tego ledwo żywego sayianina! Następnie zajmiemy się resztą. Za długo sobie folgowałeś, czas włączyć się do akcji!
Lodówka obmyślił plan. Był to w sumie plan desperacki. Sam z Vanem nigdy nie wygrają tego starcia... Ich przeciwnicy byli zdecydowanie zbyt silni a oni za słabi... Pierwszy raz changeling czuł tak wielką niemoc... Brakowało mu również możliwości transformacji... Chociaż nawet ona niewiele by zmieniła w tym momencie. Może na III formie byłby w stanie się z nimi mierzyć jak równy z równym, ale do tej transformacji brakowało kawał czasu i ćwiczeń. Jedyne co mogło ich uratować to dobry plan i jeszcze więcej szczęścia.
OOC: Paraliżuje naszego błękitnego przyjaciela i uwalniam nameczanina. Niech zielony coś tutaj namiesza.
HP:750
Ki: ??
-Zdechłbyś łaskawie. Zaczynasz coraz bardziej mnie drażnić.
Fridge stanął na nogi i otrzepał się z kurzu,
-Ah tak, zanzonken, wspaniała i bardzo przydatna technika... Swego czasu była jedną z moich ulubionych, ale mniejsza z tym. Czas skończyć tą farsę.
Jaszczur skoncentrował się i jego oczy nagle rozjaśniły się. Wiązka wystrzeliła kierując się prosto w monstrum które trzymało nameczanina w uścisku. Plan był bardzo prosty. W pierwszej kolejności uwolnić chloroplasta z twardego uścisku...
-Skoro już jesteś wolny bałwanie przydaj się w końcu do czegoś i wykończ tego ledwo żywego sayianina! Następnie zajmiemy się resztą. Za długo sobie folgowałeś, czas włączyć się do akcji!
Lodówka obmyślił plan. Był to w sumie plan desperacki. Sam z Vanem nigdy nie wygrają tego starcia... Ich przeciwnicy byli zdecydowanie zbyt silni a oni za słabi... Pierwszy raz changeling czuł tak wielką niemoc... Brakowało mu również możliwości transformacji... Chociaż nawet ona niewiele by zmieniła w tym momencie. Może na III formie byłby w stanie się z nimi mierzyć jak równy z równym, ale do tej transformacji brakowało kawał czasu i ćwiczeń. Jedyne co mogło ich uratować to dobry plan i jeszcze więcej szczęścia.
OOC: Paraliżuje naszego błękitnego przyjaciela i uwalniam nameczanina. Niech zielony coś tutaj namiesza.
HP:750
Ki: ??
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Nie Lip 26, 2015 4:36 pm
" Jego przeciwnik przeżył, praktycznie nic mu nie było... Istne monstrum stało na ich drodze, czyżby nie mieli szans na dalszą walkę... Pewność siebie mrocznego stała na skraju w tej walce... Nie dowierzał że jego kolejny atak nie przyniósł oczekiwanego efektu... Co prawda nic wielkiego mu się nie stało lecz jak miał walczyć z kimś tak mocnym..."
" Fridge może również nie wytrzymać dalszej walki trzeba coś wykombinować i to szybko... Cała nadzieja w Nameku, jeśli faktycznie obwiał się tylko stwora to może pokonać kosmicznych... Trzeba go uwolnic..."
Nim białowłosy skończył myśl jego towarzysz ruszył na pomoc zielonemu korzystając z techniki jaką im przekazał. To miało prawo się udać, sparaliżowany stwór nie będzie wstanie dłużej kontrolować nameka a ten wspomoże walczących i być może dadzą radę. - Szybko się pozbierałeś... No cóż nie zostawiasz mi wyboru...
Oczywiście demon blefował nie miał w swoim arsenale nic co mogło by pokonać tak silnego przeciwnika. Fala uderzeniowa jaką posłał ten gnojek i tak miotła nim jak liściem na wietrze. Prawdopodobnie zabiłby mrocznego w następnych dwóch lub trzech ruchach. Opcja z Nameczanimem wydawała się coraz bardziej rozsądna. Jeśli faktycznie gad go uwolni będzie trzeba i tak mu pomóc w miarę możliwości. Dla pewności Van postanowił włączyć się w ratunek stał w dość bezpiecznej odległości więc bliżej mu będzie do Fridge'a niż przeciwników. Technika najprawdopodobniej zablokuje ciało dziwnego stwora więc resztę dokończy Van. Demon wystrzelił z miejsca na pomoc tubylcowi jak najszybciej mógł liczyła się każda sekunda. Uderzył na masywne ciało dwoma złączonymi kolanami w tył głowy. Błagał los by impet uderzenia wystarczył żeby Namek miał chwilę czasu na powrót do skuteczności.
- Trochę to trwało ale nie poradzimy sobie sami... Wybacz...
Nie miał zamiaru się poddać ale tak czy siak nie będą wstanie uciec, mogą zjawić sie tylko zmiennokształtni lub...
" Właśnie przecież jesteśmy na terenach tubylca które otacza i tak już mroczna aura, gdyby tak wezwał inny stwory... Cholera może nam się udać..."
- Nameczaninie możesz wezwać podległe stwory tej lokacji? Cokolwiek co nam pomoże wygrać...Będę Cię bronił jeśli pozwoli nam to zwyciężyć...Głos Van'a przypominał obłęd walki która z góry skazana była na przegraną jednak łapał się on każdej możliwej szansy. Stanął wpatrując się w dłonie jakby szukał w nich siły do dalszego stawiania oporu.
" Nie mogę przegrać... Nie tutaj i nie w taki sposób... Dodajcie mi brakującej energii... Pozwólcie zdetronizować wroga, muszę zwyciężyć... Jego głos był długi i ciągnął się po całej przestrzeni dając świadectwo jak bardzo jest zdeterminowany... Wróciłem żeby wypełnić misje nie mogę upaść... Nie mogę !!! "
Jeśli go faktycznie słyszeli niech odpowiedzą na wezwanie swojego stronnika i championa w tej rozgrywce, mroczny musiał przeżyć. Odnalazł wzrokiem zmiennokształtnego i zawołał do niego jak najszybciej żeby zebrał się koło nich. Uśmiech pojawił się na jego ustach choć sam nie wiedział dlaczego.OCC: Ratuje Nameczanina od uścisku i zostaje obok niego.
Podstawowy w Stwora [ 40 Dmg ] jeśli wgl ma to znaczenie xD.
Van:
Hp= 850
Ki= 275
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pon Lip 27, 2015 12:24 am
Decyzja Frosta była jak najbardziej trafna, ponieważ wielki stwór wypuścił z uścisku zielenieją... a nie kolor ciała taki był od zarania dziejów. Jedynie ta dziwna purpura na jego twarzy nie wyglądała za ciekawie, ale tuż po oderwaniu się od rąk niebieskiego potwora nameczanin momentalnie wystrzelił potężną falę w kierunku saiyanina, z którym walczył Frost. Teraz wydarzeni działy się jak w kalejdoskopie. Fala miała zabić jednego z saiyan. Pozostawało więc nieudane nameczańskie dziecię na arenie i jeszcze dwójka saiyan. Walka dopiero teraz miała się zacząć, a przynajmniej wiele na to wskazywało.
- Kso! PRZESTAŃ UKRYWAĆ SWOJĄ MOC WIEDŹMO. DLACZEGO SIĘ BAWISZ?! - Wybuch nameczanina mogł zaskoczyć changelinga i demona, ale widocznie nie tylko ich.
- O czym ten zielonek gada? - Zapytał zaskoczony przeciwnik Van'da.
- To nie wiesz? To nie jest jej pełna moc...
- Panowie, Ci sobie coś niech wytłumaczą, a teraz Ty szarowłosy weź go sparaliżuj. Ty changelingu zaatakuj ze mną. Najlepiej wzmocnij atak. - Najpierw odpowiedział saiyanowi, a następnie ciszej do Van'da i Frosta.
Po wskazaniu drogi ruszył na niebieskiego (Przypominam wygląd).
Na jego ręce rozbłysła żółta ki i zrobił zamach wzdłuż jego ręki, jakby próbował ją odciąć. Różowa krew trysnęła do tyłu. Z pewnością nameczaninowi się udał zranić niebieskiego.
Tego samego nie mógł powiedzieć Van'd, którego uderzenie w żaden sposób nie wzruszyło masywnego, niebieskiego potwora.
- Kso! PRZESTAŃ UKRYWAĆ SWOJĄ MOC WIEDŹMO. DLACZEGO SIĘ BAWISZ?! - Wybuch nameczanina mogł zaskoczyć changelinga i demona, ale widocznie nie tylko ich.
- O czym ten zielonek gada? - Zapytał zaskoczony przeciwnik Van'da.
- To nie wiesz? To nie jest jej pełna moc...
- Panowie, Ci sobie coś niech wytłumaczą, a teraz Ty szarowłosy weź go sparaliżuj. Ty changelingu zaatakuj ze mną. Najlepiej wzmocnij atak. - Najpierw odpowiedział saiyanowi, a następnie ciszej do Van'da i Frosta.
Po wskazaniu drogi ruszył na niebieskiego (Przypominam wygląd).
Na jego ręce rozbłysła żółta ki i zrobił zamach wzdłuż jego ręki, jakby próbował ją odciąć. Różowa krew trysnęła do tyłu. Z pewnością nameczaninowi się udał zranić niebieskiego.
Tego samego nie mógł powiedzieć Van'd, którego uderzenie w żaden sposób nie wzruszyło masywnego, niebieskiego potwora.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pon Lip 27, 2015 6:44 pm
" Nie wierzę kto to jest... Gigant nawet nie drgnął, oczy Van'a wypełnił strach, jego ręce zaczęły drżeć a reszta ciała osłupiała... Jak mieli walczyć z czymś takim a za plecami czekała jeszcze dwójka... Bogowie nie mieli dla nich litości, wystawili na próbę przekraczającą ich wszystkie siły razem wzięte mimo to walczyli... To był dowód że wciąż bił w nich duch wojowników... "
- Z wielką chęcią... Do dzieła !!!
Tryumfalnie rozbrzmiał głos mrocznego i już szykował się do kontrataku na giganta odbił się z ziemi robiąc sprint. W międzyczasie koncentrował Ki przemieszczając ją w okolicę oczu, gdy tylko poczuł żar gromadzonej energii bez zastanowienia spojrzał na przeciwnika. Rozbłysło czerwone światło i napastnik otoczony był pulsującą poświatą teraz kolej na atak jego towarzyszy. Mimo wszystko będzie im pomagał jak tylko może aby zwyciężyli. Jeśli Nameczanin faktycznie jest tak silny to z pewnością mają szanse na wygraną. Dosłownie zmiótł rannego kosmicznego jednym pociskiem a więc posiadał coś czego Van potrzebował, moc. Demon patrzył na to monstrum, czy miał w ogóle słabe punkty. Coś tak wielkiego widział pierwszy raz, sama budowa ciała odstraszyła by niejednego wojownika. Jego pierwszy atak fizyczny nie odniósł żadnego skutku co wyrzuciło go z rytmu, teraz chłopak zastanawiał się co może zrobić. Fridge podniósł swój poziom mocny w postaci prędkości z pewnością był dwa razy szybszy od Vana. Demon mimo wszystko nie miał zamiaru stać z boku i przeszkadzać po udanym promieniu paraliżującym krzyknął.
- Gotowe... Atakujcie !!!.
Sam przykucnął i napiął mięśnie z całych sił jakby miał nowy pomysł, być może coś to da. Gdy jego towarzysze skończą białowłosy ciśnie dwoma odłamkami skalnymi prosto w głowę stwora, mają dużo większą masę i w połączeniu z prędkością lotu zadadzą większe obrażenia niż sam chłopak. Gotów był skorzystać z każdej możliwej akcji byle wygrali to nierówne siłowo starcie.
OCC : Paraliżuje + inwencja własna ( skoro moje Ataki fizyczne są pożal się ... )
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Wto Lip 28, 2015 11:19 am
-Walka dopiero się zacznie...Szykujcie się i oczy szeroko otwarte!
Changeling zdawał sobie sprawę, że do końca walki jeszcze daleko i szala zwycięstwa może bez większych problemów przechylić się na stronę sayian. Dla tego oni musieli być pomysłowi by to starcie wygrać. Jaszczur znał siebie i wiedział, że nie braknie mu pomysłów jak rozstrzygnąć ten pojedynek i dobrze wiedział, że Vanowi również pomysłów nie braknie. Był opanowany, wiedział, że jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. Tym bardziej, że zaskoczenie i inicjatywa jak na razie była po ich stronie. Wciąż mieli w szachu tą przeklętą bestie i nie zapowiadało się, żeby tak szybko przyszła kolei na jej ruch.
Słowa nameka lekko go zdziwiły, ale cóż. Jaszczur zaczął brać go za lekkiego świra, ale przywykł do tego. Bardzo często z nimi pracował. Na samą myśl o tym uśmiechnął się pod nosem i rzekł.
-Snake stary draniu... Gdzie Ty się podziewasz? Chętnie bym zobaczył jak dobierasz się do zwłok tej sayianki... Z tą miałbyś więcej frajdy.- parsknął pod nosem po czym uskoczył do tyłu i skinął na Vana po czym po cichu zwrócił się do zielonego.
-Kolejny jest Twój ruch, sparaliżuj tego gada, będziemy odbierać mu możliwość ruchu do momentu aż osłabnie wystarczająco.
Następnie rzekł na głos.
-Czas na rundę drugą! Panowie i panie!
Spokojnie wyczekał aż Van wykona swój paraliżujący ruch. Następnie kątem oka zauważył jak jego towarzysz łapie za kamienne bloki i zaczyna nimi ciskać w monstrum.
-Bardzo dobrze... Ale ja mam inny plan.
Z ust zmiennokształtnego wyrwał się krzyk. Otoczyła go biała aura. Wystrzelił jak rakieta do przodu. W locie wykonał ostatnie poprawki i przystąpił do realizacji dzieła...
Podleciał do twarzy niebieskiego trolla. Palce wskazujące i środkowe jednej i drugiej ręki wystrzeliły... Trafiając prosto w sparaliżowane gałki oczne... Dźgnął bez żadnych skrupułów czy oznak obrzydzenia. Wbił dwa palce każdej z ręki w oczy stwora starając się na stałe pozbawić go wzroku. Sprawnie odleciał na bok przybierając gardę. Krew ściekała z jego dłoni.
-Cóż... To chyba Ci się już nie przyda. Swoją drogą spróbowałbym jak smakuje Twoja krew, ale boje się, że się czymś zarażę... Wiesz, międzygalaktyczne HIV albo inne pierdoły. Po co ryzykować?
-Zaczyna się robić bardzo gorąco... Mam nadzieję, że wszystko się ułoży po mojej myśli...
OOC:
Biała aura
Atak szybki (a w zasadzie to bardziej inwencja własna bo przy 13000k hp to 100 nic mu nie zrobi XD)
Hp:750
Ki: 482-80=402
Edit: i oczywiście staram się pozbawić naszego dużego znajomego możliwości widzenia.
Changeling zdawał sobie sprawę, że do końca walki jeszcze daleko i szala zwycięstwa może bez większych problemów przechylić się na stronę sayian. Dla tego oni musieli być pomysłowi by to starcie wygrać. Jaszczur znał siebie i wiedział, że nie braknie mu pomysłów jak rozstrzygnąć ten pojedynek i dobrze wiedział, że Vanowi również pomysłów nie braknie. Był opanowany, wiedział, że jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. Tym bardziej, że zaskoczenie i inicjatywa jak na razie była po ich stronie. Wciąż mieli w szachu tą przeklętą bestie i nie zapowiadało się, żeby tak szybko przyszła kolei na jej ruch.
Słowa nameka lekko go zdziwiły, ale cóż. Jaszczur zaczął brać go za lekkiego świra, ale przywykł do tego. Bardzo często z nimi pracował. Na samą myśl o tym uśmiechnął się pod nosem i rzekł.
-Snake stary draniu... Gdzie Ty się podziewasz? Chętnie bym zobaczył jak dobierasz się do zwłok tej sayianki... Z tą miałbyś więcej frajdy.- parsknął pod nosem po czym uskoczył do tyłu i skinął na Vana po czym po cichu zwrócił się do zielonego.
-Kolejny jest Twój ruch, sparaliżuj tego gada, będziemy odbierać mu możliwość ruchu do momentu aż osłabnie wystarczająco.
Następnie rzekł na głos.
-Czas na rundę drugą! Panowie i panie!
Spokojnie wyczekał aż Van wykona swój paraliżujący ruch. Następnie kątem oka zauważył jak jego towarzysz łapie za kamienne bloki i zaczyna nimi ciskać w monstrum.
-Bardzo dobrze... Ale ja mam inny plan.
Z ust zmiennokształtnego wyrwał się krzyk. Otoczyła go biała aura. Wystrzelił jak rakieta do przodu. W locie wykonał ostatnie poprawki i przystąpił do realizacji dzieła...
Podleciał do twarzy niebieskiego trolla. Palce wskazujące i środkowe jednej i drugiej ręki wystrzeliły... Trafiając prosto w sparaliżowane gałki oczne... Dźgnął bez żadnych skrupułów czy oznak obrzydzenia. Wbił dwa palce każdej z ręki w oczy stwora starając się na stałe pozbawić go wzroku. Sprawnie odleciał na bok przybierając gardę. Krew ściekała z jego dłoni.
-Cóż... To chyba Ci się już nie przyda. Swoją drogą spróbowałbym jak smakuje Twoja krew, ale boje się, że się czymś zarażę... Wiesz, międzygalaktyczne HIV albo inne pierdoły. Po co ryzykować?
-Zaczyna się robić bardzo gorąco... Mam nadzieję, że wszystko się ułoży po mojej myśli...
OOC:
Biała aura
Atak szybki (a w zasadzie to bardziej inwencja własna bo przy 13000k hp to 100 nic mu nie zrobi XD)
Hp:750
Ki: 482-80=402
Edit: i oczywiście staram się pozbawić naszego dużego znajomego możliwości widzenia.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Wto Lip 28, 2015 10:09 pm
Zarówno paraliżujący promień, jak i atak nameczanina oraz atak changelinga przyniosły oczekiwane dla nich skutki. Niebieski stwór dalej nie mógł się ruszyć i wydawało się, że teraz pójdzie jak z górki, ale... walka wcale nie obracała się o 180 stopni.
- DOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOŚĆ!!! - Ryknął ledwie żywy saiyanin. Gdy pył opadł ukazała się sylwetka bardzo rannego, ale otoczonego barierą wojownika. No tak. Tylko to było jedyną szansą na przetrwanie. Nagle wokół jego palców pojawił się promień. Nameczanin przełknął ślinę i wytworzył tym razem sam taką barierę, ponieważ saiyanin, który cudem przetrwał wystrzelił dość potężną kulę. Cios za cios. W tej walce liczyli się tylko nameczanin, który ledwie dawał sobie radę, niebieski demon... chociaż kto wie. Oślepiony, pozbawiony jednej ręki... To przynajmniej się udało nameczaninowi. No i niestety jeszcze dwójka pozostałych saiyan, którzy momentalnie zaprzestali kłótni.
- Póki nie zabijemy tego gniota to nic nie załatwimy, a już ledwo stoi. Niebieski Demon Garincha chyba nie nauczył się dalej technik, więc można go przyblokować prostszymi technikami. Z tamtymi gorzej. Ich techniki... Kso! Gdybym tylko... - Ale nie dokończył, bo prawie zdradził jedną z tajemnic nameczan. Zamiast kontynuować zaczął tym razem on koncentrować energię na końcówkach palców.- Potrzebuję kilkunastu sekund spokoju. Tą techniką zabiję któregoś z nich. Na pewno. Musi się udać.
- DOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOŚĆ!!! - Ryknął ledwie żywy saiyanin. Gdy pył opadł ukazała się sylwetka bardzo rannego, ale otoczonego barierą wojownika. No tak. Tylko to było jedyną szansą na przetrwanie. Nagle wokół jego palców pojawił się promień. Nameczanin przełknął ślinę i wytworzył tym razem sam taką barierę, ponieważ saiyanin, który cudem przetrwał wystrzelił dość potężną kulę. Cios za cios. W tej walce liczyli się tylko nameczanin, który ledwie dawał sobie radę, niebieski demon... chociaż kto wie. Oślepiony, pozbawiony jednej ręki... To przynajmniej się udało nameczaninowi. No i niestety jeszcze dwójka pozostałych saiyan, którzy momentalnie zaprzestali kłótni.
- Póki nie zabijemy tego gniota to nic nie załatwimy, a już ledwo stoi. Niebieski Demon Garincha chyba nie nauczył się dalej technik, więc można go przyblokować prostszymi technikami. Z tamtymi gorzej. Ich techniki... Kso! Gdybym tylko... - Ale nie dokończył, bo prawie zdradził jedną z tajemnic nameczan. Zamiast kontynuować zaczął tym razem on koncentrować energię na końcówkach palców.- Potrzebuję kilkunastu sekund spokoju. Tą techniką zabiję któregoś z nich. Na pewno. Musi się udać.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Sro Lip 29, 2015 3:25 pm
" Wystarczył jeden moment żeby czas między demonem a resztą wojowników się zatrzymał... On sam nie wiedział co się dzieje, nagle kolory znikły i została tylko biel wymieszana z odcieniami czerni... To martwa przestrzeń miejsce oddzielające świat demonów od żywych... Chłopak stał na przeciw własnego odbicia lecz to wyglądało bardziej krwiożerczo a błyszczące czerwienia oczy oślepiały go... Wbił mu czarną mglistą dłoń w pierś i zaczął wchłaniać... na koniec tylko się uśmiechnął... "
Cała walka mogła mieć tylko jedno zakończenie, sparaliżowany demon nawet nie odczuł upływu czasu jaki dzielił obie lokacje. Jednego mógł być pewny część demona musiała reagować na to co działo się wokół nie był do końca pewny co się wydarzyło lecz momentalnie odczuł napływ instynktu. Jego aura strzeliła w górę jak płomień świecy tuż przed wypaleniem. Otaczało go maksimum energii w jednej chwili zebrał ją ponownie i wystrzelił jak rakieta na rannego kosmicznego. Słychać było tylko śmiech w dziwnej tonacji.
- Jesteś mój... spaliłeś swoją jedyną osłonę...
Van wyciągnął rękę po kosmicznego wojownika a w oczach miał błysk nadziei na wygraną, jeśli tylko mu się uda walka będzie skończona. Osiągnie poziom na którym dorówna wrogowi i razem z resztą zniszczą przeciwników. Runął z powietrza uderzając nogami na barki wielkoluda a otwartą dłonią uderzył go w klatkę piersiową. Wypłynęła czarna maź otaczając obie postaci, coś nieprzenikalnego wzrokiem i zmysłami. Demon próbował dostać się do centrum Ki ogoniastego, złapać za jego punkt życiowy. Odebrać mu wszystko i stać się potworem w tym i tak nierównym starciu. Czuł że przedziera się przez opór jaki stawiała odmienna Ki i niedługo zmusi ją do przyjęcia nowego władcy. Na zewnątrz wyglądało to zupełnie inaczej, wielka uformowana w kulę energia emanująca ogromną siłą odpychała wręcz od siebie. Mroczny musiał postawić wszystko na jedną kartę i spróbować odwrócić szalę na korzyść nameczanina i Fridge.
" Trzask czarnego szkła rozległ się po polu bitewnym, okruchy spadły na ziemię i wyłoniła się dłoń... Za nią powędrowała druga torując wyjście z olbrzymiej szklanej bańki... Postać praktycznie się nie zmieniła po za tym że całkowicie zrzuciła górę stroju a na jej uszach pojawiły się kolczyki... Włosy znacznie się wydłużyły... Gotów był zatrzymać najeźdźców jeśli pozwoli mu na to los..."
Połowa jego ciała wciąż otoczona była dziwnie falującą czarną poświatą formującą się w resztę sylwetki. Rozłożył ręce jakby zachęcał do dalszej walki wszystkich zgromadzonych, czuł się wyśmienicie zbyt pewnie można by rzec. Teraz jednak w jego myślach tlił się obraz zemsty, dostrzegł momentalnie drugiego z kosmicznych i nie czekając długo szykował się do walki. Chciał zwyciężyć i przeżyć, miał jeszcze wiele do zrobienia jedyne czego się obawiał to utrzymanie stabilnej Ki aby czasem nie przerwała się wieź między wchłoniętym. Wtedy skazany byłby na śmierć co było bardziej niż pewne. Tamci momentalnie zmietliby go z powierzchni ziemi...Stał w milczeniu czekając na rozwój sytuacji, być może teraz tubylec odkryje inne asy z rękawa i coś wskórają...OCC: Próbuje Wchłonąć rannego bez Bariery !
- 183 Ki dla mnie za paraliż
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Sro Lip 29, 2015 4:45 pm
-A to ścierwo jeszcze żyje? Coraz bardziej mnie wkur***sz. Kiedy łaskawie zdechniesz?
Okazało się, że sayianin jednak przeżył atak nameczanina i dalej stał- co prawda ledwo, ale mimo wszystko stał. A to powoli doprowadzało changelinga do szewskiej pasji. Mimo kipiącej w nim furii był w stanie ocenić całą sytuację a tą było można podsumować w bardzo prosty sposób- są w dupie. Za chwilę niebieski wyswobodzi się z paraliżu i jeśli nie posiada faktycznie żadnych technik to mniejsza z nim. Na ślepo może jedynie się miotać. Jednak dwójka sayian jeszcze żyła i na sam koniec została ich szefowa, która prawdopodobnie przerastała ich wszystkich siłą i bez problemu mogła wgnieść całą swoją ekipę w ziemie. Sytuacja nie była ciekawa, ale oni wciąż żyli a to oznaczało, że walka się jeszcze nie skończyła. Nameczanin zaczął kombinować i w końcu coś wykombinował. Fridge nie potrzebował, żadnych scouterów ani ki feelingów by mieć pewność, że faktycznie ta technika jest w stanie zmieść jednego z tych sayian.
-Postaraj się sprzątnąć tego drugiego sayianina... Szkoda marnować coś tak mocnego na to ledwo żywe ścierwo. Jeśli będzie trzeba sam się nim zajmę. Postaraj powalić się tego drugiego. Ja zapewnię Ci bezpieczeństwo.; szepnął do nameka. Nie musiał długo czekać aż jego towarzysz coś wykombinował. Była to w sumie chyba najbardziej chora scena jaką widział. Van po prostu rzucił się na tamtego i zaczął go... Wchłaniać? Wyglądało to na prawdę dziwnie. W zasadzie jaszczur nie znał stylu walki demonów. Nigdy z nimi nie walczył i jedyne co o nich wiedział to to co udało mu się usłyszeć w koszarach. Postanowił od teraz lepiej zapoznać się z jego stylem, zapewne pomoże mu to w przyszłych walkach z innymi przedstawicielami jego rasy. Tak czy siak skoro Van postanowił zająć się naszym małpim przyjacielem ; changelingowi przypadła rola ochroniarza. Usadowił się na takiej pozycji z której mógł błyskawicznie zareagować by obronić zielonego podczas ładowania techniki. W razie gdyby spostrzegł jakikolwiek ruch natychmiast znalazłby się tam i użył defensywnego kiaiho by uniemożliwić przeszkodzenie zielonemu i jednocześnie pozwolić dokończyć mu jego technikę.
OOC:
Hp:750
Ki: ??
Jeżeli ktokolwiek spróbuje przeszkodzić zielonemu dostaje ode mnie defensywne kiaiho na dzień dobry. Odejmę ki jeżeli w Twoim poście będzie taka próba Riki. Jeżeli nikt na nameczanina nie ruszy : po prostu stoję w miejscu i tak jakbym nie wykonywał w tej turze ruchu.
Okazało się, że sayianin jednak przeżył atak nameczanina i dalej stał- co prawda ledwo, ale mimo wszystko stał. A to powoli doprowadzało changelinga do szewskiej pasji. Mimo kipiącej w nim furii był w stanie ocenić całą sytuację a tą było można podsumować w bardzo prosty sposób- są w dupie. Za chwilę niebieski wyswobodzi się z paraliżu i jeśli nie posiada faktycznie żadnych technik to mniejsza z nim. Na ślepo może jedynie się miotać. Jednak dwójka sayian jeszcze żyła i na sam koniec została ich szefowa, która prawdopodobnie przerastała ich wszystkich siłą i bez problemu mogła wgnieść całą swoją ekipę w ziemie. Sytuacja nie była ciekawa, ale oni wciąż żyli a to oznaczało, że walka się jeszcze nie skończyła. Nameczanin zaczął kombinować i w końcu coś wykombinował. Fridge nie potrzebował, żadnych scouterów ani ki feelingów by mieć pewność, że faktycznie ta technika jest w stanie zmieść jednego z tych sayian.
-Postaraj się sprzątnąć tego drugiego sayianina... Szkoda marnować coś tak mocnego na to ledwo żywe ścierwo. Jeśli będzie trzeba sam się nim zajmę. Postaraj powalić się tego drugiego. Ja zapewnię Ci bezpieczeństwo.; szepnął do nameka. Nie musiał długo czekać aż jego towarzysz coś wykombinował. Była to w sumie chyba najbardziej chora scena jaką widział. Van po prostu rzucił się na tamtego i zaczął go... Wchłaniać? Wyglądało to na prawdę dziwnie. W zasadzie jaszczur nie znał stylu walki demonów. Nigdy z nimi nie walczył i jedyne co o nich wiedział to to co udało mu się usłyszeć w koszarach. Postanowił od teraz lepiej zapoznać się z jego stylem, zapewne pomoże mu to w przyszłych walkach z innymi przedstawicielami jego rasy. Tak czy siak skoro Van postanowił zająć się naszym małpim przyjacielem ; changelingowi przypadła rola ochroniarza. Usadowił się na takiej pozycji z której mógł błyskawicznie zareagować by obronić zielonego podczas ładowania techniki. W razie gdyby spostrzegł jakikolwiek ruch natychmiast znalazłby się tam i użył defensywnego kiaiho by uniemożliwić przeszkodzenie zielonemu i jednocześnie pozwolić dokończyć mu jego technikę.
OOC:
Hp:750
Ki: ??
Jeżeli ktokolwiek spróbuje przeszkodzić zielonemu dostaje ode mnie defensywne kiaiho na dzień dobry. Odejmę ki jeżeli w Twoim poście będzie taka próba Riki. Jeżeli nikt na nameczanina nie ruszy : po prostu stoję w miejscu i tak jakbym nie wykonywał w tej turze ruchu.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Sro Lip 29, 2015 10:16 pm
Próba demona była prawdopodobnie najrozsądniejszym wyjściem w tej sytuacji, ponieważ tym mógł faktycznie zyskać ogromną siłę (jak na jego obecne warunki) i nieco odmienić los tej walki. Mógł, gdyby nie fakt, że czekając na ruch saiyan nie był świadom, że padnie zaraz na kolana. Przeciwnik jeszcze walczył z tą techniką. Próbował się wydostać. Obrazy były nad wyraz dziwne, bo czasem wydawać się mogło, że z ciała Van'da wystaje głowa, albo jeszcze jedna ręka. Był to pewnego rodzaju powidok, a czasem faktycznie żywa tkanka.
Z kolej Fridge musiał reagować, ponieważ niebieski potwór zaczął szaleć i machać rękoma na wszystkie strony. Jeden z takich zamachów zmierzał w kierunku nameczanina, a drugi w kierunku changelinga. Reagować musiał szybko.
Z kolej Fridge musiał reagować, ponieważ niebieski potwór zaczął szaleć i machać rękoma na wszystkie strony. Jeden z takich zamachów zmierzał w kierunku nameczanina, a drugi w kierunku changelinga. Reagować musiał szybko.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach