Równina Trivarro
+4
Fanalis
Fridge
KOŚCI
Rikimaru
8 posters
Równina Trivarro
Czw Maj 31, 2012 10:46 pm
First topic message reminder :
-Po zabiciu jednego z nameczan na oczach zmutowanych dają oni możliwość nauczenia się następujących technik:
Rozległe tereny planety Namek, jest to jedyne miejsce, gdzie na tak dużym obszarze nie występuje woda. Ziemie te przesiąknięte są czystym i wręcz dziwnym złem. Od dawien dawna niektórzy z nameczan dostawali gorączki, a następnie zaczęli znosić dziwne jaja. Z ich wnętrza wykluwały się paskudne i wredne istoty. Większość z racji swego zachowania i małej siły musiała uciekać ze swoich wiosek... Właśnie to miejsce stało się skupiskiem tych zmutowanych istot. Zapuszczanie się w te okolice nie będąc wprawionym wojownikiem jest głupotą lub aktem najwyższej odwagi. Zmutowani tubylcy nie cierpią swoich krewnych i tylko Ci, którzy udowodnią lojalność mogą czerpać korzyści i czuć się bezpiecznie na tych terenach...
-Po zabiciu jednego z nameczan na oczach zmutowanych dają oni możliwość nauczenia się następujących technik:
Re: Równina Trivarro
Sro Paź 18, 2017 10:55 am
Hazard skumulował w sobie energię. Doskonale znał możliwości techniki zwanej Kiahio. Jedyne, co chciał zrobić, to plastycznie ją zastosować. Przypuszczał, że kajdany na jego rękach mają spełniać swoją rolę i blokować go przed próbą rozerwania energią, a jednocześnie osłabiać, by nie mógł uwolnić się siłą własnych mięśni. Logika była więc prosta – skierować KI nie na siebie, lecz na pojazd, nawet kosztem towarzyszy podróży.
Wypuścił energię. Miała rozerwać pojazd. Poczuł, jak kajdany buzują. KI powędrowała z kajdan na maskę na jego twarzy. Skórę głowy Saiyanina przeszyły tysiące igieł, wpijające się do głębi ciała. Bolesne. Jego ciałem wstrząsnął silny dreszcz. Krótka nauczka.
Reszta obecnych zwróciła na niego uwagę.
- Szkoda tracić energię. – skomentował ogoniasty stwór. – Kajdany skutecznie nas blokują. Inaczej już dawno by mnie tu nie było.
- Nie da się uciec? – spytał skulony chłopak.
- Prawdopodobieństwo ucieczki określam na niskie. – odezwała się mechaniczna dziewczyna.
- Chyba lepiej zastanowić się, komu dać się wykupić. – stwierdziła znów demoniczna postać. – Najgorzej trafić na Changa, oni zwykle wykupują niewolników na eksperymenty.
---
Zakładam, że nie masz włączonej żadnej przemiany w tym momencie
-739 HP
-924 KI
Rzut dla Haza
1-70 sukces
71-98 porażka
99-100 szczęśliwy traf
Wypuścił energię. Miała rozerwać pojazd. Poczuł, jak kajdany buzują. KI powędrowała z kajdan na maskę na jego twarzy. Skórę głowy Saiyanina przeszyły tysiące igieł, wpijające się do głębi ciała. Bolesne. Jego ciałem wstrząsnął silny dreszcz. Krótka nauczka.
Reszta obecnych zwróciła na niego uwagę.
- Szkoda tracić energię. – skomentował ogoniasty stwór. – Kajdany skutecznie nas blokują. Inaczej już dawno by mnie tu nie było.
- Nie da się uciec? – spytał skulony chłopak.
- Prawdopodobieństwo ucieczki określam na niskie. – odezwała się mechaniczna dziewczyna.
- Chyba lepiej zastanowić się, komu dać się wykupić. – stwierdziła znów demoniczna postać. – Najgorzej trafić na Changa, oni zwykle wykupują niewolników na eksperymenty.
---
Zakładam, że nie masz włączonej żadnej przemiany w tym momencie
-739 HP
-924 KI
Rzut dla Haza
1-70 sukces
71-98 porażka
99-100 szczęśliwy traf
Re: Równina Trivarro
Sro Paź 18, 2017 10:55 am
The member 'NPC.' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Procent' : 89
'Procent' : 89
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Czw Paź 19, 2017 8:28 pm
" Radość Demona rosła i rosła... Przeciwnicy uciekli będąc w przewadze liczebnej, zmuszenie ich do uległości będzie prostsze niż myślał, teraz będzie wstanie zebrać grupę która uderzy na wroga... Był pewien że gdy znów stanie w obozie Saiyan, będzie to ich kapitulacja... Zniszczy odwiecznego przeciwnika i chociaż częściowo dokona zemsty... "
Wprawiony w dobry aż nadto dobry humor Van, odczekał aż całkowicie odzyska wzrok. Przeciwnik zniknął, okryty strachem i hańba udał się w swoje kryjówki. Pozostało kontynuować poszukiwania, im szybciej Demon znajdzie konkretne istoty tym sprawniej przebiegną przygotowania do ofensywy. Dobrze pamiętał że obozu broniło dwóch wojowników, z czego jeden był dowódcą. Udało się unieszkodliwić żołnierza i odebrać oczy Kapitanowi, więc teraz nie powinno być większego problemu. Robiąc kolejne kroki, mroczny analizować całą sytuację, studiując w głowie przeróżne scenariusze.
- Tchórze... Mam nadzieję że znajdę tu coś godnego uwagi... Te łajzy uciekłyby na widok Saiyan równie szybko... Chociaż techniki mają ciekawe, nie da się ukryć... Pora wykurzyć kogoś ważniejszego...
Demon ruszył w dalszą drogę, rozglądał się, był bardziej uważny, bronił się tylko przed wejściem do grot. Jeśli zostanie na powierzchni, trudniej go będzie zaskoczyć i jego szanse przeżycie wzrosną. Być może wróci z pustymi rękoma i sam będzie musiał uderzyć na obóz, czego i tak dokona. Nie tracąc czasu, tułał się po tym miejscu kolejne kwadranse.
Occ : No nic idę Dalej : D szukać
Re: Równina Trivarro
Pią Paź 20, 2017 1:59 pm
Zadziwiające, z jaką sprawnością potrafili pojawiać się i znikać bez śladu. Czy był to efekt techniki czy niebagatelna zwinność? Tego Van nie wiedział i póki co nie było mu to dane poznać. Błąkał się długo, szukał, przypatrywał się. Bez wspomożenia się energią KI podążanie za śladami nie było możliwe. Ani prześwietlenie licznych drobnych jaskiń, jakie mijał.
Już zaczął wątpić w słuszność ścieżki, jaką obrał, gdy...
ŁUP! HydŻ!
Pod jego stopami wylądowały dwa pociski KI. Było to ostrzeżenie od dwóch wynaturzonych Nameczan, którzy, prawie jak nietoperze, uczepili się pazurami występów skalnych nad głową Demona.
- Czego tu chcieć? – spytał jeden, trudząc się w wypowiadaniu słów. Widać nie miał wykształconego do końca aparatu mowy, ale zapewne mówił i tak lepiej od innych, skoro to jego wyznaczono do rozmowy. – Jeśli szukać problem, naleźć i zginąć. My zjeść mięso z jego ciało. – rzekł groźnie.
Już zaczął wątpić w słuszność ścieżki, jaką obrał, gdy...
ŁUP! HydŻ!
Pod jego stopami wylądowały dwa pociski KI. Było to ostrzeżenie od dwóch wynaturzonych Nameczan, którzy, prawie jak nietoperze, uczepili się pazurami występów skalnych nad głową Demona.
- Czego tu chcieć? – spytał jeden, trudząc się w wypowiadaniu słów. Widać nie miał wykształconego do końca aparatu mowy, ale zapewne mówił i tak lepiej od innych, skoro to jego wyznaczono do rozmowy. – Jeśli szukać problem, naleźć i zginąć. My zjeść mięso z jego ciało. – rzekł groźnie.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pią Paź 20, 2017 10:07 pm
" Demon... Kroczył przed siebie aż nie napotkał kolejnych dwóch śmiałków... Ich umysły musiałby być cholernie proste, skoro porozumiewanie sprawiało problem... Co więcej, ośmielili się zatrzymać mrocznego kierując przeciw niemu Ki... Wojownik nie zamierzał pozwolić aby kolejne przydupasy mu uciekły... Miał mały plan... "
Idąc przed siebie, tereny wciąż wydawany się nie mieć końca, jak daleko by nie szedł, nic oprócz skał. Wszystko to do momentu aż nie został zaatakowany przez wrogich mu mutantów. Kolejna grupka stanęła mu na drodze wykorzystując KI aby przeciąć drogę. Miał kolejną okazję na konfrontację, chyba że Ci również uciekną, a demon potrzebował jednego aby gnojek zaprowadził go do kryjówki. Wysłuchał ledwie zrozumiałego tubylca i gdy tylko opadły drobiny pyłu, odpowiedział.
- Jest mi potrzebny tylko jeden z was... Z Resztą i tak byśmy się nie dogadali...
Plan był prosty, spojrzał pod nogi i z szyderczym uśmieszkiem zacisnął pięści. Powietrze wokół lekko zawirowało, wzburzone drobiny skalne strzeliły we wszystkie strony a mroczny już leciał w kierunku pierwszego celu. Przeciwnik wisiał do góry nogami i dało się to wykorzystać, Van zrobił w locie trzy obroty aby jego atak był trudniejszy do odczytania.
" Van Demon, walczył w szczególny sposób, potrafił poruszać się z nieocenioną gracją... A mordercze kombinacje ciosów skupiały się na konkretnych partiach mięśniowych, działały w szczególnie okrutny sposób... Z drugiej strony, sposób walki Halfa przypominał pchnięcia szpady, szybkie, silne i każdy pojedynczy atak mógł zakończyć walkę... Tutaj sprawa miała się inaczej, mroczny potrafił sprawiać ból, który z biegiem pojedynku narastał, uszkadzał ciało, odbierając nadzieję przeciwnikowi... "
Dla wojowników bez doświadczenia i lub marnym wyszkoleniu starcie Demona mogło wyglądać na zwykłą walkę, w której o zwycięstwie decyduje siła, lecz w rzeczywistości na pojedynek złożyły się, setki subtelnych, mało dostrzegalnych ruchów i sekwencji uderzeń. Przyszedł czas na pierwszy kontakt, Van jeszcze raz tuż przed mutantem zrobił nieoczekiwany ostry obrót, po czym złapał dziwadło za ramię i wykorzystał jego własny ciężar przeciwko niemu. Stawy tubylca przeszył ogromny ból i nie miał żadnego wyboru, musiał ustąpić i niesiony rzutem rozbił się o skalną płytę. Van chciał zdobyć pewność, prawie natychmiast wprawił ciało w ruch, robiąc zamach skierował piętę wprost na gardło stwora. Jeżeli trafi, będzie jednego przeciwnika mniej, a drugiego zmusi do posłuszeństwa i wyjawienia kryjówki wodza tego całego gówna...
OCC: Pokładam nadzieję w mojej akcji z Atakiem Potężnym... W końcu mechanika xd ech... Ale Fabularnie tak jak opisałem. Staram się błyskawicznie wykończyć jednego, zadając morderczy cios na starcie.
Re: Równina Trivarro
Czw Paź 26, 2017 4:02 pm
Powietrze wzburzyło się u stóp demona. Był pewny siebie. Był waleczny i nieustraszony, brawurowy. Pomimo ostrzeżenia wystrzelił w górę. Jego lot bardziej przypominał układ taneczny niż łomocenie jak cepem. Widać przykładał wagę do precyzji albo po prostu samo mu to przychodziło. Gdy pokraczny Nameczanin sądził, że zaraz uchwyci w grabki przeciwnika, ten umknął ze zwinnością Ronaldinho i użył dźwigni, by z lekkością i gracją zepchnąć pokraka.
- Aaaaa! – krzyknął, spadając. Jeszcze w locie otrzymał dodatkowy cios, a potem zleciał na dół uderzając w ziemię. Bolało.
Drugi Nameczanin, jak się okazało, wcale nie siedział tam tylko po to, by robić sztuczny tłum. Natychmiast splunął w stronę Demona. Jego oczy pokryła jakaś lepka maź, która natychmiast zaczęła parzyć i przepalać oczy. Nie zadała wiele obrażeń od razu, ale im dłużej pozostawała na Vanie, tym mocniej wżerała się w jego gałki oczne. Mogło to doprowadzić do utraty wzroku.
--
Pokrak 1
-100 HP
VAN
-23 HP
Pokrak 2
- 30 KI
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Pią Paź 27, 2017 6:34 pm
Równiny : Drugie Uderzenie ! Van ' D Ustępuje...
" Pierwsza część planu wyszła rewelacyjnie, jeden z potworów runął na ziemię... Problem w tym że te dzikie stwory, miały niespotykany zasób umiejętności... Jak dotąd głównie atakowali na wzrok, osłabią ofiarę i chwila po chwili zrobią sobie nad nią przewagę... Demon musiał działać szybko... Oczy zachodziły mu żywym ogniem... "
Walka w powietrzu stała się w przeciągu chwili niemożliwa, kolejna sztuczka tubylców mogła pogrążyć Vana. Powinien, musiał działać jak najszybciej, pozostanie w górze oznaczało koniec. Runął na ziemię w miarę możliwości, zostając nisko na nogach. Podpierał się na jednym kolanie, opadanie było na tyle impulsywne, że podłoże zaczęło miejscowo pękać. Niestety nie zostało mu wiele czasu, maź na oczach przepalała je coraz bardzie. Mimo że odrzucał ból na bok, to wciąż nie rozwiązywało sytuacji, pozostał bez wyboru...
- Haah-Hah To zabawne, wychodzi na to że to jednak ty dokończysz walkę... Nie pozostaje mi nic innego... Jak, Baw się Dobrze...
Muzyka Od Tego Momentu:
Sylwetka wojownika przez chwilę była niewidoczna, dopiero opadające drobiny skalne ujawniły oblicze Halfa. Część twarzy wciąż była zmasakrowana i nie dało się na to patrzeć, rozchodzące się oparzenie wyglądało koszmarnie. Jednak demon zostawił po sobie cień szansy, korzystając z resztek KI zregenerował jedno Oko. Van wciąż mógł kontynuować walkę, jeżeli sytuacja się nie pogorszy ma jeszcze opcje zwyciężyć. Pozostało mu się podnieść i ocenić sytuację...
Van splunął krwią przed siebie, strzelił kośćmi karku obracając głowę to w jedną to w drugą stronę. Oderwał spory kawał białej szaty i zawiązał sobie wokół spalonej części twarzy. Miał dalej jedno sprawne oko i to mu wystarczy do wygranej. Jego wyraz twarzy przedstawiał, powagę, skupienie i morderczą chęć zemsty. Do walki wrócił pierwotny Saiyanin, podniósł się powoli rozciągając ciało, trzask kości dało się słyszeć aż w powietrzu. Najpierw skupił wzrok na pierwszym potworze, którego już zdążył ranić. Biedak uderzył o ziemię więc teraz był najpewniejszym celem dla wojownika. Chciał działać możliwie jak najszybciej, uderzy kolejną serią tubylca i użyje go jako celu wymiennego.
" Half warknął, układając stopy do pozycji, z której jego atak będzie wyjściowy, szybki i pewny... krótkie i skuteczne kroki nie dadzą szansy broniącemu się... Wyrwał z miejsca minimalizując dystans z przeciwnikiem, narzucając swoje tempo... Ramię Vana rozmywało się w ruchu, gdy zadawał ciosy, szukał luki, którą można by wykorzystać do zadania ostatecznego uderzenia. Wróg musiał przyjąć większość ciosów na gardę, a boleśnie rozbijane mięśnie w końcu ustąpią. Saiyanin nie miał czasu na długą wymianę, cofnął nogę z toru ataku, odbijając po łuku... Nigdy nie tracił równowagi, z obrotu uderzył w żebra pokraki dominującą ręką... Prawa pięść wbiła się w ciało przeciwnika. Doświadczenie pokierowało nim dalej, wykręcił się i uderzył z łokcia pod pachę, aby pozbawić wroga równowagi. Czuł że kończy mu się czas, natychmiast znalazł się za plecami nameka chwytając go za głowę w morderczym uścisku... "
Trzymał z całych sił łamiąc opór potwora, jednocześnie obracając ich obu aby widzieć kontratak drugiego. Nie był pewien czy drugi ruszy na ratunek, czy poświęci towarzysza. Tak czy siak dał mu do zrozumienia że skręci biedakowi kark jeśli tamten ruszy w jego stronę.
OCC:
-Jak w opisie. Atakuję Podstawą. Tego który oberwał pierwszy staram się go użyć jako żywej tarczy, zaciskał chwyt coraz mocniej, jeśli drugi już kontratakuje. Spróbuje złamać pierwszemu fabularnie kark.
- Wysadzam oczy Ki blastem. Resztę KI do 1 pkt poświęcam na odratowanie Jednego Oka. Aby kontynuować walkę xD
" Pierwsza część planu wyszła rewelacyjnie, jeden z potworów runął na ziemię... Problem w tym że te dzikie stwory, miały niespotykany zasób umiejętności... Jak dotąd głównie atakowali na wzrok, osłabią ofiarę i chwila po chwili zrobią sobie nad nią przewagę... Demon musiał działać szybko... Oczy zachodziły mu żywym ogniem... "
Walka w powietrzu stała się w przeciągu chwili niemożliwa, kolejna sztuczka tubylców mogła pogrążyć Vana. Powinien, musiał działać jak najszybciej, pozostanie w górze oznaczało koniec. Runął na ziemię w miarę możliwości, zostając nisko na nogach. Podpierał się na jednym kolanie, opadanie było na tyle impulsywne, że podłoże zaczęło miejscowo pękać. Niestety nie zostało mu wiele czasu, maź na oczach przepalała je coraz bardzie. Mimo że odrzucał ból na bok, to wciąż nie rozwiązywało sytuacji, pozostał bez wyboru...
- Haah-Hah To zabawne, wychodzi na to że to jednak ty dokończysz walkę... Nie pozostaje mi nic innego... Jak, Baw się Dobrze...
" Demon... zaśmiał się szyderczo i przystawił wewnętrzną stronę dłoni do twarzy... Pierwszy był Błysk, za nim już tylko krzyk, wymieszany z cierpieniem... Mroczny wysadził sobie oczy... Kto inny posunąłby się do takiego aktu... Odgłosy bólu, odbiły się po skalnych ścianach niosąc za sobą echo... Tylko że był to głos Halfa... "
Muzyka Od Tego Momentu:
- Spoiler:
Sylwetka wojownika przez chwilę była niewidoczna, dopiero opadające drobiny skalne ujawniły oblicze Halfa. Część twarzy wciąż była zmasakrowana i nie dało się na to patrzeć, rozchodzące się oparzenie wyglądało koszmarnie. Jednak demon zostawił po sobie cień szansy, korzystając z resztek KI zregenerował jedno Oko. Van wciąż mógł kontynuować walkę, jeżeli sytuacja się nie pogorszy ma jeszcze opcje zwyciężyć. Pozostało mu się podnieść i ocenić sytuację...
***
Van splunął krwią przed siebie, strzelił kośćmi karku obracając głowę to w jedną to w drugą stronę. Oderwał spory kawał białej szaty i zawiązał sobie wokół spalonej części twarzy. Miał dalej jedno sprawne oko i to mu wystarczy do wygranej. Jego wyraz twarzy przedstawiał, powagę, skupienie i morderczą chęć zemsty. Do walki wrócił pierwotny Saiyanin, podniósł się powoli rozciągając ciało, trzask kości dało się słyszeć aż w powietrzu. Najpierw skupił wzrok na pierwszym potworze, którego już zdążył ranić. Biedak uderzył o ziemię więc teraz był najpewniejszym celem dla wojownika. Chciał działać możliwie jak najszybciej, uderzy kolejną serią tubylca i użyje go jako celu wymiennego.
" Half warknął, układając stopy do pozycji, z której jego atak będzie wyjściowy, szybki i pewny... krótkie i skuteczne kroki nie dadzą szansy broniącemu się... Wyrwał z miejsca minimalizując dystans z przeciwnikiem, narzucając swoje tempo... Ramię Vana rozmywało się w ruchu, gdy zadawał ciosy, szukał luki, którą można by wykorzystać do zadania ostatecznego uderzenia. Wróg musiał przyjąć większość ciosów na gardę, a boleśnie rozbijane mięśnie w końcu ustąpią. Saiyanin nie miał czasu na długą wymianę, cofnął nogę z toru ataku, odbijając po łuku... Nigdy nie tracił równowagi, z obrotu uderzył w żebra pokraki dominującą ręką... Prawa pięść wbiła się w ciało przeciwnika. Doświadczenie pokierowało nim dalej, wykręcił się i uderzył z łokcia pod pachę, aby pozbawić wroga równowagi. Czuł że kończy mu się czas, natychmiast znalazł się za plecami nameka chwytając go za głowę w morderczym uścisku... "
Trzymał z całych sił łamiąc opór potwora, jednocześnie obracając ich obu aby widzieć kontratak drugiego. Nie był pewien czy drugi ruszy na ratunek, czy poświęci towarzysza. Tak czy siak dał mu do zrozumienia że skręci biedakowi kark jeśli tamten ruszy w jego stronę.
OCC:
-Jak w opisie. Atakuję Podstawą. Tego który oberwał pierwszy staram się go użyć jako żywej tarczy, zaciskał chwyt coraz mocniej, jeśli drugi już kontratakuje. Spróbuje złamać pierwszemu fabularnie kark.
- Wysadzam oczy Ki blastem. Resztę KI do 1 pkt poświęcam na odratowanie Jednego Oka. Aby kontynuować walkę xD
Re: Równina Trivarro
Sro Lis 01, 2017 9:34 pm
Czy można zdobyć się na gorszy akt desperacji, niż autodestrukcja? Ile odwagi trzeba, by zdecydować się na coś takiego? Tym bardziej, jeśli konsekwencje pozostają nieznane...A jeśli wybuch oszpeci? A jeśli okaleczy? A jeśli... doprowadzi do trwałego kalectwa? Widocznie nie było to ważne w tej sytuacji. Demon zdecydował się działać. Impulsywnie czy przemyślanie, podjął ryzykowną decyzję.
Wybuch i ryk bólu rozniosły się po kanionie jak apel. Groźba i niewypowiedziane słowa: „Idę po was. Jestem gotowy na wszystko.” I jak by tego było mało, demon skupił w sobie energię, by poratować się w tej dramatycznej chwili. W dziurze po wybuchu zaczęła wykształcać się gałka oczka. Rosła, ukrwiła się, zaczęła poruszać lecz... Ki było za mało, by ją całkiem wytworzyć. Była jakaś inna, przykurczona, dziwna i bolesna. Ale spełniała swoją funkcję. Dawała ograniczone pole widzenia.
Van rzucił się na przeciwnika. Wyglądał potwornie.
- Wrau! AAAAuuu! – jęczał Nameczanin z szaleństwem i strachem w oczach. Wił się jak piskorz, próbując uciec przed uderzeniami, które boleśnie rozbijały się o jego ciało. W końcu został obrocony i użyty jako żywa tarcza. – Piiisk! Pisssk! – piszczał jak bezbronne szczenię.
Drugi Nameczanin zlał się potem. Scena wstrząsnęła nim dogłębnie. Zaczął powoli wspinać się po skałach na górę, aby wślizgnąć się do jednej z wąskich jamek i tam zniknąć. Zatrzymał go przeraźliwy pisk drugiego. Zawahał się. Patrzył na scenę niepewny. Trwało to na tyle długą chwilę, by jasnym było, że waha się – ratować siebie i stracić brata czy stanąć w jego obronie, nawet, ryzykując życie.
- Nie zabija. – wybełkotał z siebie. – Szkarada nie zabija... – jego głos pełen był błagalnego drżenia.
Wybuch i ryk bólu rozniosły się po kanionie jak apel. Groźba i niewypowiedziane słowa: „Idę po was. Jestem gotowy na wszystko.” I jak by tego było mało, demon skupił w sobie energię, by poratować się w tej dramatycznej chwili. W dziurze po wybuchu zaczęła wykształcać się gałka oczka. Rosła, ukrwiła się, zaczęła poruszać lecz... Ki było za mało, by ją całkiem wytworzyć. Była jakaś inna, przykurczona, dziwna i bolesna. Ale spełniała swoją funkcję. Dawała ograniczone pole widzenia.
Van rzucił się na przeciwnika. Wyglądał potwornie.
- Wrau! AAAAuuu! – jęczał Nameczanin z szaleństwem i strachem w oczach. Wił się jak piskorz, próbując uciec przed uderzeniami, które boleśnie rozbijały się o jego ciało. W końcu został obrocony i użyty jako żywa tarcza. – Piiisk! Pisssk! – piszczał jak bezbronne szczenię.
Drugi Nameczanin zlał się potem. Scena wstrząsnęła nim dogłębnie. Zaczął powoli wspinać się po skałach na górę, aby wślizgnąć się do jednej z wąskich jamek i tam zniknąć. Zatrzymał go przeraźliwy pisk drugiego. Zawahał się. Patrzył na scenę niepewny. Trwało to na tyle długą chwilę, by jasnym było, że waha się – ratować siebie i stracić brata czy stanąć w jego obronie, nawet, ryzykując życie.
- Nie zabija. – wybełkotał z siebie. – Szkarada nie zabija... – jego głos pełen był błagalnego drżenia.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Równina Trivarro
Sro Lis 01, 2017 10:31 pm
Równiny : Luscu...
" Niekwestionowany... Nie podda się i osiągnie swój cel, zniszczy wszystkich ogoniastych na planecie... Raz na zawsze zemści się za inwazję Saiyan... Wróci z równin sam lub zmusi te stwory do współpracy, ale jedno było pewne, uderzy na obóz już niebawem... Przyjdzie dzień w którym zabije dowódcę i wszystkich jego ludzi, znajdzie Noino i dowie się całej prawdy... Teraz jednak musiał wybrać... "
Half czuł jak powoli łamie wole walki u pokraki, walczyli instynktownie, bez wyszkolenia łatwo ich było oszukać czy zadrwić. Nie mieli w tym pojedynku szans, musieli by obaj zaatakować pewną mocą i zepchnąć Van'a do obrony co było już niemożliwe. Jeden z przeciwników był na skraju wyczerpania, drugiego ogarnął strach. Uczucie tak silne, że tubylec zaczął wspinać się po skalnej ścianie ratując tym samym życie. Potrafiłby zostawić pobratymca na pewną śmierć, spaczeni namecy byli zupełnie inni niż Ci z wioski. Tamci walczyli poświęcając się jeden dla drugiego, dziwna sytuacja której Demon nie mógł wcześniej zrozumieć. Mimo to...
Muzyka od Tego momentu :
- Spoiler:
" Słysząc jęki pokraki... Wróciły do niego sceny z wioski... Wtedy był bezlitosny, zabił z zimną krwią Zielonego, ratując tym samym siebie z nieustępującego wiru... Za co musiał odpokutować i poddać się technice Luscu... Tamta sytuacja miała tylko jeden scenariusz, był sam i walczył dla samego siebie... Teraz jednak było inaczej, Staruszek walczył o jego duszę, A Taiko był kimś w rodzaju opiekuna... Jak w takiej sytuacji mógłby zabić istotę która błaga o litość... "
- Powiedziałeś mi Kiedyś... Że od tego momentu będę się mierzył z wieloma trudnymi decyzjami... Że będziesz mi przewodnikiem... I przyjdzie czas w którym odzyskam Człowieczeństwo...
" Van... Poluźnił uścisk, zwracając pokrace wolność... Nie był do końca pewien Dlaczego... Ale ręce same zwolniły morderczy chwyt, namek mógł znów zaczerpnąć powietrza... Czy aż do tego stopnia mógł się zmienić... W miejscu gdzie negatywna energia jest na porządku dziennym i mrok powinien mieć tu ogromne siły... On tak po prostu daruje życie... Przeszył go inny rodzaj bólu... Nie miał już praktycznie KI... Mroczne siły były na wyczerpaniu a On sam czuł ulgę... "
Half zrobił kilka kroków w tył, nie był nawet czujny, bardziej zdziwiony i otępiały tym jak się przed chwila zachował. Teraz gdy gniew zaczął powoli ulatniać się z ciała, zastąpił go okrutnie fizyczny ból. Niezregenerowane do końca ciało, musiało przyjąć kolejne fale cierpienia, każdy zrastający się mięsień, robił to jeszcze wolniej. Wojownikowi brakowało energii aby przyspieszyć ten proces, taki los spotkał go na równinach. Spojrzał na stwora którego jeszcze przed chwilą miał w garści, nie wiadomo co teraz zrobi. Demon mógłby przypuszczać że teraz staną przeciwko niemu i w długotrwałej walce odbiorą mu życie, mimo to nie przejmował się. Stał i czekał na reakcję pokraków...
- Uciekaj... Nie zabiję Cię...
Nie zważając na nic, odwrócił się plecami do wrogów i kuśtykając dalej zaczął iść przed siebie. Doszedł do kamiennej ściany i z bólem osunął się na ziemię, opierając plecami o zimną skałę. Oddychał ciężko, był prawie jak śmiertelnik, tempo regeneracji było tak wolne że potęgowało tylko cierpienie. Rozglądając się zdrowym okiem, sprawdzał czy już ktoś po niego nie idzie...
OCC: Jak w Opisie.
Re: Równina Trivarro
Czw Lis 02, 2017 12:43 pm
Van osunął się na ziemię. Zaczęło kręcić mu się w głowie. Nie mógł mrugnąć, bo nie miał powieki. Ból był jednak na tyle dojmujący, że ciężko mu było nad nim zapanować. Nim się obejrzał, zapadła ciemność.
z/t do: https://dbng.forumpl.net/t1389-wioska-mutantow#23705
z/t do: https://dbng.forumpl.net/t1389-wioska-mutantow#23705
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach