Orbita
+8
NPC.
Red
Rikimaru
Xanas
Hazard
Reito
Hikaru
NPC
12 posters
Strona 1 z 2 • 1, 2
Orbita
Sro Maj 30, 2012 12:34 am
Olbrzymia połać wolnej przestrzeni otaczająca Ziemię. To w tym miejscu pojawiają się statki opuszczające planetę lub wlatujące doń. Nieostrożni powinni uważać na księżyc.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Czw Sie 02, 2012 7:23 pm
To była chyba najdłuższa podróż Hikaru jaką przebył w ostatnim czasie. Spędził z jednym sayanem ponad miesiąc w statku, no może z wyjątkiem kilkunastu godzin pobytu na planecie changalingów. Lecieli wolno, ale chłopak nie próżnował, wyleczył się z ran jakie mu się przytrafiły w czasie walki an tej planecie. Do tego konstruował co chwila różne urządzenia na składanym stole. Statek może nie był ogromny, ale dla dwóch osób było na tyle dużo miejsca, że nie wchodzili sobie w paradę. Raczej nie rozmawiali zbytnio przez cały lot. W końcu jednak byli niedaleko Ziemi, gdzie ich podróż się kończyła. Nie kontaktował się ostatnio też ze swoim uczniem-Kuro. W czasie walki na DS coś chyba wspominał o jakiejś podróży, ale wtedy białowłosy nie miał czasu się nad tym zastanawiać.
Przerywając pracę nad ostatnim urządzeniem zamknął oczy by rozszerzyć swoją świadomość na najbliższą część kosmosu. Szukał Kury po tej części galaktyki, ale pomiędzy planetami nie było zbyt wiele aur istot żywych. Namek, na Yardat nie zaglądał. W końcu przejrzał całą Vegetę widząc mnóstwo różnej Ki, ale nie dostrzegał z początku nic znajomego. Swoją drogą nie wiedział w sumie, że na tej planecie jest tyle małp. Rozpłodnili się i powiększyli miasta w niedawnym czasie. Po kilku minutach takiego przeszukiwania Ki Hikaru znalazł to czego szukał. Kadet był pod ziemią, pod miastem, jak sądził, w okolicach .... więzienia ? cóż.. i po co wracał do domu ? Uparty dzieciak... po co mu taki uczeń ? Noo... właśnie... to było dla niego wyzwanie, poza tym Fox chyba coś w nim widział. Będzie trzeba po niego lecieć.
Przerywając pracę nad ostatnim urządzeniem zamknął oczy by rozszerzyć swoją świadomość na najbliższą część kosmosu. Szukał Kury po tej części galaktyki, ale pomiędzy planetami nie było zbyt wiele aur istot żywych. Namek, na Yardat nie zaglądał. W końcu przejrzał całą Vegetę widząc mnóstwo różnej Ki, ale nie dostrzegał z początku nic znajomego. Swoją drogą nie wiedział w sumie, że na tej planecie jest tyle małp. Rozpłodnili się i powiększyli miasta w niedawnym czasie. Po kilku minutach takiego przeszukiwania Ki Hikaru znalazł to czego szukał. Kadet był pod ziemią, pod miastem, jak sądził, w okolicach .... więzienia ? cóż.. i po co wracał do domu ? Uparty dzieciak... po co mu taki uczeń ? Noo... właśnie... to było dla niego wyzwanie, poza tym Fox chyba coś w nim widział. Będzie trzeba po niego lecieć.
Re: Orbita
Sob Sie 04, 2012 11:43 pm
___Nie wiele pamiętał podróży z Xenonu na Ziemię. Większość czasu był nieprzytomny z powodu ciężkich obrażeń a także wycieńczenia organizmu z powodu pasożyta jakim był shadow. Po około 2 tygodniach przebudził się ze śpiączki nie będąc jeszcze w pełni zregenerowanym. Pierwszą rzeczą jaką zauważył był majstrujący przy czymś na składanym stole Hikaru. Nie czuł się jeszcze na siłach by zrywać się z łóżka więc kolejne kilka godzin spędził leżąc i wpatrując się w sufit. Tak długi sen mógł nieco wpłynąć na jego psychikę. Stał się nieco mniej rozmowny a w jego głowie przewijała się masa niekontrolowanych myśli i wspomnień (kolejna pamiątka po Grenezie). W końcu wstał na nogi. Nie wiedział od czego zacząć rozmowę toteż w dalszym ciągu milczał. Odszukał wzrokiem łazienki i tam też się udał. Załatwił fizjologiczne potrzeby, wziął prysznic i ogarnął swój wygląd. Strój miał cały w strzępach jednakże nie przeszkadzało mu to zbytnio. Wtem przypomniało mu się o misji odnalezienia kadeta Kuro. Był ciekaw jak to się wszystko potoczyło i czy jego towarzysze wrócili cali na Vegetę. Jednakże nie mógł się tego dowiedzieć w żaden sposób. Ki feeling nie pomagał gdyż właściwie to nie znał wydzielanych przez nich energii. Pozostało mu tylko czekać aż wyląduje na Ziemi by tam przebadać całą sytuację.
___Zamyślony wyszedł w końcu z łazienki. Spojrzał na Hikaru, który w dalszym ciągu zajmował się konstruowaniem jakiegoś urządzenia. Nie wchodził mu w paradę. Usiadł na łóżku z rękami opartymi na kolanach. Spojrzał przez niewielkie okno podziwiając różne gwiazdozbiory. W końcu znudzony i nadal nieco zmęczony ponownie zasnął. Nie chciał od razu się nadwyrężać treningami. Stwierdził, że tak będzie lepiej dla jego organizmu.
___Gdy ponownie się obudził byli już niedaleko Ziemi. Spojrzał na Hikaru jakby skoncentrowanego na czymś.
- Chciałbym o coś zapytać… - rzekł czekając jakby na moment aż mistic zwróci na niego uwagę by po chwili dodać: - Dlaczego ryzykowałeś życie by mnie uratować? Patrzył na niego spokojnym wzrokiem oczekując odpowiedzi.
___Zamyślony wyszedł w końcu z łazienki. Spojrzał na Hikaru, który w dalszym ciągu zajmował się konstruowaniem jakiegoś urządzenia. Nie wchodził mu w paradę. Usiadł na łóżku z rękami opartymi na kolanach. Spojrzał przez niewielkie okno podziwiając różne gwiazdozbiory. W końcu znudzony i nadal nieco zmęczony ponownie zasnął. Nie chciał od razu się nadwyrężać treningami. Stwierdził, że tak będzie lepiej dla jego organizmu.
___Gdy ponownie się obudził byli już niedaleko Ziemi. Spojrzał na Hikaru jakby skoncentrowanego na czymś.
- Chciałbym o coś zapytać… - rzekł czekając jakby na moment aż mistic zwróci na niego uwagę by po chwili dodać: - Dlaczego ryzykowałeś życie by mnie uratować? Patrzył na niego spokojnym wzrokiem oczekując odpowiedzi.
- Go??Gość
Re: Orbita
Pon Sie 06, 2012 12:43 pm
Kapsuła z młodym Saiyanem pędziła w kierunku Ziemi, młody będący na pokładzie mógł już dostrzec to jak planeta wygląda z daleka. Nathaniel widział tą planetę po raz drugi jednakże ostatnim razem wcale się jej nie przyglądał co mógł teraz zrobić, wielka błękitna planeta z daleka, Nat widział iż już z daleka jest to piękna planeta, chciał już wylądować i to jak najszybciej. W czasie gdy będzie szukał tego kadeta na pewno przy okazji nieco pozwiedza, pierwszy raz cieszył się iż dostał jakieś zadanie, a to które miał było marne w końcu zbyt wiele zabawy nie przyniesie szukanie jakiegoś kadecika. Kapsuła przebijała się przez orbitę, a Nat szykował się do lądowania modląc się w duchu by tym razem nie wyleciał z tej kapsuły jak z procy.
z/t----> ?? (ten tego jeszcze nie wiem gdzie)
z/t----> ?? (ten tego jeszcze nie wiem gdzie)
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Pon Sie 06, 2012 2:37 pm
Po wielu godzinach spędzonych nad nowym urządzeniem, Hikaru przerwał pracę by namierzyć swego ucznia. Udało mu się to i z powodu iż dolatywał do Ziemi powoli zaczął układać plan działania. Wiedział, gdzie przebywa Kuro, pod miastem, prawdopodobnie w więzieniu. W co ten dzieciak się wpakował ? Pewnie będzie musiał mu przeskanować umysł w swoim czasie. Teraz to nie było ważne. Usłyszał jakiś głos, więc wrócił na statek swoją świadomością i zmysłami do ciała. Otworzył oczy by zobaczyć obok Reia wpatrującego się w niego. Po chwili zrozumiał pytania jakie mu zadał.
- Nie ryzykowałem bardziej niż jakbym Cię nie uratował. Oboje byliśmy w próżni. Byłeś zmęczony nosicielstwem Greeneza a ja po walce z nim. Mimo to jestem bardziej odporny na takie rzeczy niż ledwo wyrośnięty kadet. Twoje ciało leciało w moją stronę, jakby tak nie było, nie dałbym rady polecieć za Tobą. Być może Greenez wyrzucił Cię akurat w moją stronę, kiedy wychodził z Ciebie. To ma sens. Skończył mówić i wrócił do pracy. To co budował wyglądało jak scouter, ale nim nie było.. do końca..
Właściwie użył tego co miał Rei ze sobą, i przerobił to tak żeby urządzenie mogło odbierać tylko smocze kule. Takie właśnie dał sayanowi zadanie. Nie chciał zabierać go na Vegetę bo pod nieobecność Hikaru kiedy sam tam poleci, ktoś wreszcie musi odnaleźć je i wywołać smoka. Kiedy skończył przyłożył urządzenie do ucha by szkiełko widzieć i uruchomił. Byli już na tyle blisko planety by bez wątpienia radar wyczytał położenie wszystkich siedmiu kul. Poza tym dostrajał go z jego wcześniejszym dragon scouterem. Zaraz wyłączył radar i wsadził do kieszeni. Spuścił blat stołu pionowo w dół i podszedł do panelu sterującego całym statkiem. Trzeba było wylądować.
- Jesteśmy nie daleko Ziemi. Wylądujemy tam, a kiedy tak się stanie wypełnisz moje polecenia i poczekasz aż wrócę. Mam jedną sprawę do załatwienia zanim będę mógł odpocząć. Potem będziesz mógł wrócić na Vegetę jeśli zechcesz. Jeszcze gdzieś tam masz swoją kapsułę pewnie, co ?
- Nie ryzykowałem bardziej niż jakbym Cię nie uratował. Oboje byliśmy w próżni. Byłeś zmęczony nosicielstwem Greeneza a ja po walce z nim. Mimo to jestem bardziej odporny na takie rzeczy niż ledwo wyrośnięty kadet. Twoje ciało leciało w moją stronę, jakby tak nie było, nie dałbym rady polecieć za Tobą. Być może Greenez wyrzucił Cię akurat w moją stronę, kiedy wychodził z Ciebie. To ma sens. Skończył mówić i wrócił do pracy. To co budował wyglądało jak scouter, ale nim nie było.. do końca..
Właściwie użył tego co miał Rei ze sobą, i przerobił to tak żeby urządzenie mogło odbierać tylko smocze kule. Takie właśnie dał sayanowi zadanie. Nie chciał zabierać go na Vegetę bo pod nieobecność Hikaru kiedy sam tam poleci, ktoś wreszcie musi odnaleźć je i wywołać smoka. Kiedy skończył przyłożył urządzenie do ucha by szkiełko widzieć i uruchomił. Byli już na tyle blisko planety by bez wątpienia radar wyczytał położenie wszystkich siedmiu kul. Poza tym dostrajał go z jego wcześniejszym dragon scouterem. Zaraz wyłączył radar i wsadził do kieszeni. Spuścił blat stołu pionowo w dół i podszedł do panelu sterującego całym statkiem. Trzeba było wylądować.
- Jesteśmy nie daleko Ziemi. Wylądujemy tam, a kiedy tak się stanie wypełnisz moje polecenia i poczekasz aż wrócę. Mam jedną sprawę do załatwienia zanim będę mógł odpocząć. Potem będziesz mógł wrócić na Vegetę jeśli zechcesz. Jeszcze gdzieś tam masz swoją kapsułę pewnie, co ?
Re: Orbita
Pon Sie 06, 2012 5:57 pm
___Odpowiedź jaką usłyszał od Hikaru nie byłą dla niego zaskoczeniem. Wręcz przeciwnie, spodziewał się podobnego wytłumaczenia. Gdy Mistic tylko skończył mówić ponownie zabrał się za konstruowanie jakiegoś urządzenia. Rei po chwili odpowiedział mając wzrok spuszczony ku dołowi:
- Rozumiem… Dziękuję. – Nie łatwo było mu wypowiedzieć te słowa. Mimo wszystko jednak zawdzięczał biało-włosemu życie, które omal co by nie stracił przez własną głupotę. Nie tak to sobie wyobrażał. Był zbyt pewien siebie i to go zgubiło. Myślał, że to on będzie górą a jednak to Greenez sprawował nad nim kontrolę a nie na odwrót. Szczeniackie zachcianki… By zdobyć siłę potrzeba czasu. Nie ma na to złotego środka. Ani pakt z diabłem ani inne szemrane układy nie zapewnią niezwyciężonej mocy. Po tych wydarzeniach saiyan zrozumiał parę rzeczy i już z pewnością nie będzie tak lekkomyślny jak do tej pory.
___Jego uwagę ponownie przykuł Hikaru. Wstał i podszedł do panelu sterującego składając przy tym stół, przy którym jeszcze przed chwilą majstrował. Następnie ponownie przemówił do Reito zdradzając mu swoje zamiary jak i również zapowiadając, iż brąz-włosy saiyan będzie musiał wykonać dla niego jakieś zadanie. Nie miał nic przeciwko jakiemukolwiek zajęciu. Wszak i tak nie wiedział co miałby teraz robić. Ponadto padło pytanie czy Rei jest nadal w posiadaniu swojej kapsuły. Całkowicie o niej zapomniał jednakże wiedział gdzie ją zostawił jak również i resztę swoich rzeczy. Po krótkiej chwili odpowiedział:
- Myślę, że wiem gdzie jej szukać. Zostawiłem ją na ziemi w niezbyt zaludnionym miejscu. Pewnie nadal tam jest…
Gdy skończył wstał z łóżka i podszedł do okna by podziwiać Ziemię w całej jej okazałości. Jak zwykle budziła ona jego zachwyt. Znacznie przyjemniejsza dla oka niż Vegeta zalana niczym krwią od góry do dołu. Teraz pozostało mu jedynie czekać aż wylądują.
- Rozumiem… Dziękuję. – Nie łatwo było mu wypowiedzieć te słowa. Mimo wszystko jednak zawdzięczał biało-włosemu życie, które omal co by nie stracił przez własną głupotę. Nie tak to sobie wyobrażał. Był zbyt pewien siebie i to go zgubiło. Myślał, że to on będzie górą a jednak to Greenez sprawował nad nim kontrolę a nie na odwrót. Szczeniackie zachcianki… By zdobyć siłę potrzeba czasu. Nie ma na to złotego środka. Ani pakt z diabłem ani inne szemrane układy nie zapewnią niezwyciężonej mocy. Po tych wydarzeniach saiyan zrozumiał parę rzeczy i już z pewnością nie będzie tak lekkomyślny jak do tej pory.
___Jego uwagę ponownie przykuł Hikaru. Wstał i podszedł do panelu sterującego składając przy tym stół, przy którym jeszcze przed chwilą majstrował. Następnie ponownie przemówił do Reito zdradzając mu swoje zamiary jak i również zapowiadając, iż brąz-włosy saiyan będzie musiał wykonać dla niego jakieś zadanie. Nie miał nic przeciwko jakiemukolwiek zajęciu. Wszak i tak nie wiedział co miałby teraz robić. Ponadto padło pytanie czy Rei jest nadal w posiadaniu swojej kapsuły. Całkowicie o niej zapomniał jednakże wiedział gdzie ją zostawił jak również i resztę swoich rzeczy. Po krótkiej chwili odpowiedział:
- Myślę, że wiem gdzie jej szukać. Zostawiłem ją na ziemi w niezbyt zaludnionym miejscu. Pewnie nadal tam jest…
Gdy skończył wstał z łóżka i podszedł do okna by podziwiać Ziemię w całej jej okazałości. Jak zwykle budziła ona jego zachwyt. Znacznie przyjemniejsza dla oka niż Vegeta zalana niczym krwią od góry do dołu. Teraz pozostało mu jedynie czekać aż wylądują.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Pon Sie 06, 2012 10:31 pm
Byli właściwie już na orbicie planety Ziemia, od kilku minut rosła w iluminatorach, ale coraz bardziej powoli. Prędkość lotu malała by podejść w atmosferę. Właściwie silniki zostąły wyłączone przez mistica, i teraz lecieli siłą odrzutu. Włączy silniki manewrowe kiedy już będą w atmosferze by korygować lot. Właściwie to budowa pocisku jest dużo łatwiejsza w podchodzeniu do lądowania dzięki właśnie budowie dziobu statku. Łagodniej tnie atmosferę i mniej się nagrzewa, mniejsze prawdopodobieństwo eksplozji.
- Lepiej usiądź i zapnij pasy. Powiedział lekko się uśmiechając. Czujnik zbliżeniowy wariował już na znak, że wchodzą w jedyną ochronę naturalną Ziemi. Założył okulary słoneczne, a główne iluminatory przed pilotem i drugim pilotem pociemniały, tak jakby ktoś nie miał ochrony na oczy. Chwycił stery i lekko skorygował lot aktywując silniki korekcyjne za .. pięć, cztery, trzy, dwa..... JUŻ!! Wtedy właśnie zatrząsł się cały statek, ale tylko kilka chwil. Płomienie na zewnątrz zaczęły maleć kiedy przeszli przez pierwszą warstwę planety. Byli w stratosferze i lecieli jeszcze niżej..
zt dół!!
- Lepiej usiądź i zapnij pasy. Powiedział lekko się uśmiechając. Czujnik zbliżeniowy wariował już na znak, że wchodzą w jedyną ochronę naturalną Ziemi. Założył okulary słoneczne, a główne iluminatory przed pilotem i drugim pilotem pociemniały, tak jakby ktoś nie miał ochrony na oczy. Chwycił stery i lekko skorygował lot aktywując silniki korekcyjne za .. pięć, cztery, trzy, dwa..... JUŻ!! Wtedy właśnie zatrząsł się cały statek, ale tylko kilka chwil. Płomienie na zewnątrz zaczęły maleć kiedy przeszli przez pierwszą warstwę planety. Byli w stratosferze i lecieli jeszcze niżej..
zt dół!!
- Go??Gość
Re: Orbita
Pią Wrz 07, 2012 10:49 pm
Po tym jak wsiadł do kapsuły otrzymał od Neyi jakieś zdjęcie na początku tylko wziął je do ręki i posłał Neyi uśmiech na pożegnanie, nie mógł jakoś nic powiedzieć, wpisał bez słowa koordynaty na Vegetę i wcisnął przycisk startu, pojazd zatrząsnął się i ruszył w górę z zawrotną prędkością, Nat nie chciał wracać mimo to musiał i nie miał już odwrotu. Kapsuła pędziła w kierunku orbity tej planety a Nat siedział spokojnie przyglądając się otrzymanej fotografii. Nie interesowało go to jak szybko ta planeta znika z jego pola widzenia a raczej to, że pozostawia bezbronną dziewczynę w środku lasu z nieznaną mu dziewczyną, z którą to szlajał się od wczoraj Hazard. Westchną ciężko wlepiając wzrok w zdjęcie jeszcze przez chwilę, po czym schował kawałek papieru do kieszeni pod pancerzem. Podróż będzie dość długa, więc nie miał zamiaru siedzieć i gapić się w czerń, wolał, chociaż chwilę wypocząć, gdy ma na to bardzo dużo czasu. Zamkną oczy i powoli zasypiał zaś kapsuła z dużą szybkością oddalała się coraz bardziej od Ziemi w kierunku ojczystej planety Saiyan….Vegety.
z/t -----> Orbita Vegety
z/t -----> Orbita Vegety
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Sob Wrz 08, 2012 12:20 am
Nim się obejrzał jego kapsuła znalazła się w przestrzeni kosmicznej. Podziwiał widoki widoczne na zewnątrz, wszak była to jego druga tego typu podróż, jednak zdecydowaną część tej pierwszej spędził w pozycji, która uniemożliwiała mu obserwację kosmosu. Wtedy też zbierało mu się na wymioty, teraz jednak czuł się dobrze.
Jego przygoda na Ziemi dobiegła końca. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności miał sporo szczęścia, że wróci na Vegetę w całości. Wzmocnił się, to pewne, ciekawiło go tylko jak bardzo. Tak czy siak nie ma co liczyć na awans, będzie dobrze, jeśli nie zostanie ukarany za niewykonanie misji.
Krajobraz na zewnątrz stał się monotonny, tak więc po paru minutach lotu zrobił się senny. W zasadzie to nie najgorszy pomysł, w końcu przespał tylko połowę tej nocy, ma okazję aby nadrobić zaległości. Ułożył się wygodniej i zamknął oczy. Niemal natychmiast zasnął. Pogrążony w głębokim śnie zmierzał w kierunku planety Vegeta.
- Z/T --> Orbita Vegety
Jego przygoda na Ziemi dobiegła końca. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności miał sporo szczęścia, że wróci na Vegetę w całości. Wzmocnił się, to pewne, ciekawiło go tylko jak bardzo. Tak czy siak nie ma co liczyć na awans, będzie dobrze, jeśli nie zostanie ukarany za niewykonanie misji.
Krajobraz na zewnątrz stał się monotonny, tak więc po paru minutach lotu zrobił się senny. W zasadzie to nie najgorszy pomysł, w końcu przespał tylko połowę tej nocy, ma okazję aby nadrobić zaległości. Ułożył się wygodniej i zamknął oczy. Niemal natychmiast zasnął. Pogrążony w głębokim śnie zmierzał w kierunku planety Vegeta.
- Z/T --> Orbita Vegety
- Go??Gość
Re: Orbita
Sro Paź 24, 2012 8:56 pm
Kapsuła pędziła z zawrotną prędkością w kierunku planety zwanej Ziemią, śpiący w jej wnętrzu Saiyan nawet nie wiedział jak szybko minęła dla niego ta długa podróż, dzięki temu, iż przespał calutką podróż i zbudził się dopiero w chwili, gdy kapsuła wchodziła w orbitę. Leniwie otworzył oczy ziewając, wyspał się jak nigdy, od bardzo dawna nie mógł pozwolić sobie na dłuższy wypoczynek, co zmieniło się, teraz na pewno będzie chodził nie tyle, co wypoczęty, ale i zrelaksowany w końcu ma przez najbliższy czas wolne od wypełniania rozkazów i uważania na swoje cztery litery na każdym kroku. Obserwował planetę czekając na to aż wyląduje i będzie mógł po szlajać się po tej planecie bez żadnych ograniczeń czasowych, a przynajmniej póki nie zostanie wezwany z powrotem na rodzinną planetę. W ciągu chwili kapsuła przeleciała przez orbitę rozpoczynając lądowanie.
z/t ----> Jaskinia za wodospadem
z/t ----> Jaskinia za wodospadem
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Sob Maj 18, 2013 8:04 pm
JĄDRO GALAKTYKI, GDZIEŚ POMIĘDZY CZARNYMI DZIURAMI:
Hikaru zniknął z przed oczu Kamiego, ale najpierw wziął głęboki wdech by zatrzymać odpowiednią ilość powietrza w płucach. Kiedy pojawił się znów był już w jądrze galaktyki, w najciemniejszym miejscu, ponieważ tu żyły najstarsze gwiazdy, które dawno zamieniły się w białe karły, supernove, lub właśnie czarne dziury. Było tu ciemno w cholerę, ale Hikaru widział całym sobą, a przede wszystkim czuł, że znajdował się pomiędzy trzema wielkimi obiektami chłonącymi wszystko, każdą materię, a nawet fotony światła. Tu nie było żadnego życia, ale wielkie skupisko Ki. Co prawda nie byłby w stanie jej użyć, bardzo ciężko będzie mu się cało wydostać z tego miejsca nawet szybkim teleportem. To było najgroźniejsze miejsce w jakim kiedykolwiek był, nawet w piekle było bezpieczniej. Minęła dopiero sekunda jak się pojawił, a już było mu przeraźliwie zimno. Rozpalił swoją aurę by rozświetlić nieprzeniknione ciemności, ale także po to by się trochę ogrzać i nie dopuścić kosmicznej pustki do ciała. Dopiero wtedy ktoś trzeci mógł zaobserwować jak bardzo Gwiazdy Śmierci oddziaływały na wszystko w koło. Aura wojownika zaczęła od razu być wsysana przez wielkie obiekty ze wszystkich stron.
Jednak białowłosy nie miał zamiaru się tak po prostu poddać. Rozpalił jeszcze bardziej swoją Ki, choć jego skóra powoli zaczęła pękać. On także był wsysany i czuł każdą komórką ciała jak się rozrywa na miliardy atomów. A i te atomy także w końcu zostały by rozerwane. Co prawda trwało by to w nieskończoność ponieważ Umarłe Gwiazdy wsysają i zaginają nawet coś tak niematerialnego jak czas. W tej chwili gdzieś poza Jądrem Galaktyki mogło minąć kilka dni. Hikaru musiał po prostu rzucić pudełko z zawartości Juvette i pozwolić by siły kosmiczne zrobiły to czego on nie potrafił. Miał nadzieję, że nawet jeśli nie uda mu się wyrwać stąd to przynajmniej wybije do nogi wszystkie shadowy jakie pozostały. To znaczy miał nadzieję, że ona była ostatnia. Stąd żadna siła jej nie wyciągnie. Niech wraca do swojego wszechświata, June będzie wolna od przekleństwa choć nie znaczy to, iż będzie do końca życia dobra.
Białowłosy mistic wziął oburącz szkatułkę z shadowem i naprężył mięśnie do granic możliwości, po czym rzucił ją w przestrzeń prosto do jednej z czarnych dziur. Zobaczył jeszcze jak zaczyna się wydłużać i poszerzać na przemian jakby była z plasteliny. Cała sytuacja zmieściła się może w kilkunastu sekundach, ale Hikaru już był poraniony, a krew wypływająca z jego ran zamieniała się w pływające kropelki szkarłatu, który natychmiast po opuszczeniu aury zamieniał się w kropelki czerwonego lodu. Siły działające na jego ciało zaczęły szarpały jego ubraniem, a także mieczem. Powoli wysuwał się z sayi, więc musiał go przytrzymywać. Nawet jego nowy ogon był naznaczony krwawymi śladami porozrywanych tkanek. Próbował lecieć, ale pole grawitacyjne było za silne. Tak więc naładował ki w wolnej ręce i wystrzelił zielony promień by się ruszyć. Kilka metrów pod nim, bo tam wycelował atak, fala zaczęła wyginać się i przestała lecieć, także Final Shine nie miał tyle siły by zwalczyć wielką potęgę kosmosu. Mimo to pozwolił odrobinę ruszyć się wojownikowi. Rozpalał swoją aurę bo to była jego jedyna broń w tej chwili, choć mało skuteczna. Starał się wydostać z tego miejsca, nie mógł się teleportować bo jego cząsteczki rozpadłyby się i wszystkie kosmiczne odkurzacze by wessały je.
W ten sposób mistic nigdy by nie wrócił na Ziemię. Poziom mocy spadał na łeb na szyję, jednak musiał robić to wszystko, fala uderzeniowa wypychała go bardzo powoli, aura pozwalała wytrzymać zero bezwzględne. Bezwzględne dla każdej żywej komórki. W końcu jednak jego poziom energii spadł do tego stopnia, że musiał przerwać wyrzucanie jej w postaci zielonej fali bo nie miałby wystarczająco Ki na powrót. Nie miał innego wyjścia. Teraz albo nigdy. Przytknął dwa palce do czoła i namierzył swoją szkołę Światła na Ziemi. Był blisko, ale nie mógł dłużej tu być. Najwyżej zginie. Zazna wreszcie spokoju, chyba całkiem zasłużonego. Był zmęczony życiem. Poświęcał się miliony razy dla innych, a dla siebie nie chciał nic. Te myśli były jego ostatnimi kiedy poczuł wielką falę grawitacji przenikającą jego ciało na wskroś. W tej samej sekundzie chciał się przenieść na Ziemię.
zt --> Ziemia ??????
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Sob Cze 01, 2013 9:56 am
Nie wiedziałem jak długo trwał lot. Postanowiłem już na początku przespać się by podróż trwała krócej. Nie było dla mnie nic gorszego niż zamknięcie w małej klatce bez możliwości swobodnego ruchu. Nie było tu nawet możliwości by parę pompek zrobić.
Obyło się jednak bez większych narzekań ponieważ zapadłem w sen bardzo szybko. Nigdy nie pamiętałem swoich snów, bo uważałem że to zbędne przejmować się wytworami które rodzą się w głowie.
W końcu jednak konsola która znajdowała się przede mną rozbłysła czerwienią, a do moich uszu dobiegł odgłos alarmu. Otworzyłem pierw jedno oko, a następnie drugie po czym przeciągnąłem się. Wyłączyłem sygnał dźwiękowy i spojrzałem przez wizjer. Przede mną widniała dość duża, niebieska planeta.
- No świetnie, kolejna planeta gdzie jest pełno wody. - mrugnąłem rozczarowany.
Czy wszystkie planety muszą wyglądać podobnie? Krajobraz wodny już mi trochę zbrzydł, lecz nie było co narzekać. Trzeba było wziąć się do roboty jak tylko wyląduję.
Oblizałem suche usta i patrzyłem jak ma kapsuła wchodzi w atmosferę.
z/t - > https://dbng.forumpl.net/t184-wzgorza#5705
Obyło się jednak bez większych narzekań ponieważ zapadłem w sen bardzo szybko. Nigdy nie pamiętałem swoich snów, bo uważałem że to zbędne przejmować się wytworami które rodzą się w głowie.
W końcu jednak konsola która znajdowała się przede mną rozbłysła czerwienią, a do moich uszu dobiegł odgłos alarmu. Otworzyłem pierw jedno oko, a następnie drugie po czym przeciągnąłem się. Wyłączyłem sygnał dźwiękowy i spojrzałem przez wizjer. Przede mną widniała dość duża, niebieska planeta.
- No świetnie, kolejna planeta gdzie jest pełno wody. - mrugnąłem rozczarowany.
Czy wszystkie planety muszą wyglądać podobnie? Krajobraz wodny już mi trochę zbrzydł, lecz nie było co narzekać. Trzeba było wziąć się do roboty jak tylko wyląduję.
Oblizałem suche usta i patrzyłem jak ma kapsuła wchodzi w atmosferę.
z/t - > https://dbng.forumpl.net/t184-wzgorza#5705
- GośćGość
Re: Orbita
Sob Paź 19, 2013 3:45 pm
Changelinga obudził alarm informujący że zbliża się do celu. Z daleka widział ogromną niebieską kule, z czasem jak się zbliżał zauważał łaty zieleni. Blisko tej planety poruszała się mniejsza, szara lecz statek zdecydowanie leciał w kierunku tej pierwszej więc Krazgel nie zwracał uwagi na nic innego...
Kapsułą wchodziła w atmosferę z bardzo dużą prędkością, changeling przeszedł na tryb sterowania ręcznego, następnie rozpoczął wyhamowywanie. Przebijając się przez gęste chmury nie miał czasu oglądać planety i zdecydować gdzie wyląduje więc parł przed siebie próbując się nie rozbić....
z-t Polana
Kapsułą wchodziła w atmosferę z bardzo dużą prędkością, changeling przeszedł na tryb sterowania ręcznego, następnie rozpoczął wyhamowywanie. Przebijając się przez gęste chmury nie miał czasu oglądać planety i zdecydować gdzie wyląduje więc parł przed siebie próbując się nie rozbić....
z-t Polana
- GośćGość
Re: Orbita
Wto Gru 10, 2013 5:05 pm
<< z Vegety
Na całe szczęście przygoda na Vegecie dobiegła końca. Nie była ona zbyt przyjemna, ale miała też swoje dobre strony. Pewne sprawy wyjaśniły się z happy endem. Mimo, że wszystko się skończyło to June przez lot nie opuszczała myślami planety. Chciała mieć jak najdłuższy wgląd na to co się tam dzieje. Najbardziej interesowała się losem April, Red'a i Katsu. Halfka, bo ją lubiła, a ostatnia dwójka przez wojowniczą naturę. Chciała wiedzieć czy jeszcze przyjdzie jej zmierzyć się z Red'em oraz czy winowajca zamieszania, Tsuful dostanie to na co zasłużył. O Kuro jakoś się nie martwiła, był silny, a w dodatku w razie niepowodzenia na ratunek przyjdzie mu Hikaru. Wraz z oddalaniem się od planety przestawała czuć te energie, aż w końcu ucichły całkowicie. Przynajmniej dowiedziała się, że Red będzie żył, reszty będzie musiała się domyślać i być dobrych myśli. No nic, to nie jej planeta i nie jej zmartwienia choć liczyła na wygraną dobra choćby dlatego, że w razie zwycięstwa tsufula następnym celem może być Ziemia.
Odetchnęła głęboko wtulając się w miękki fotel kapsuły. Była strasznie zmęczona, fasolka nie zregenerowała w pełni jej mocy, dlatego reszta ran musiała zagoić się sama. Jest demonem, to tylko kwestia kilku godzin, a same znikną. Na szczęście, ta rasa miała swoje plusy.
Wkrótce, dziewczyna zasnęła, a resztę drogi przebyła śniąc o różnych rzeczach, których pewnie i tak nie zapamięta po obudzeniu się. Nie miała czasu nawet na analizę wszystkiego co się do tej pory wydarzyło. Cały czas się coś działo...
Nagły wstrząs zbudził demonicę. Niezbyt wyraźnym wzrokiem spojrzała przez okno kapsuły patrząc co się dzieje. Wtedy, jej źrenice powiększyły się jak u podekscytowanego kota, który zobaczył cud nad cudami. Tak po części było. Ogon demonicy poruszał się na prawo i lewo, a właścicielka zafascynowana patrzyła na przepiękny obrazek Ziemii z kosmosu. Błękitna Planeta, taka cudna i taka pełna życia - nie to co szara Vegeta. Nie było na niej zbyt dużo życia, nie to co tutaj. Nie mogła się doczekać tego by dotknąć tą delikatną trawę i poczuć zapach tych wszystkich kwiatów...
ZT x2 z Reiem do Leśnego Strumienia
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Nie Gru 29, 2013 11:35 pm
Kapsuła mknęła przez kosmos nie niepokojona niczym szczególnym. Aparatura pracowała w normie, a Frost miał wreszcie czas aby odpocząć po przygodach związanych z vegetą. Mimo iż sprzęt w kapsule nie nadawał się do specjalistycznego leczenia to trochę wspomógł organizm Changelinga. Nie tak łatwo jednak pokonać Changelinga. Na szczęście potrafił powstrzymać krwawienie dzięki swojej KI mimo iż reka piekła jak diabli.
W koncu aparatura zapikała, a ten otworzył oko spoglądając na błękitną planetę która miał przed sobą. Zamrugał kilkakrotnie i wyłączył sprzęt medyczny.
Dalej nie był w żadnej formie, ale odpoczynek pomógł na tyle że będzie wstanie wykonać to co sobie zaplanował. Oczywiście o ile nic nie sprawi mu niespodzianki.
Położył rękę na konsoli i przejął sterowanie ręką. Nie miał zamiaru wylądować na pustkowiu, więc chciał uderzyć w ziemię najbliżej chaty tego zramolałego naukowca jak się dało.
z/t
W koncu aparatura zapikała, a ten otworzył oko spoglądając na błękitną planetę która miał przed sobą. Zamrugał kilkakrotnie i wyłączył sprzęt medyczny.
Dalej nie był w żadnej formie, ale odpoczynek pomógł na tyle że będzie wstanie wykonać to co sobie zaplanował. Oczywiście o ile nic nie sprawi mu niespodzianki.
Położył rękę na konsoli i przejął sterowanie ręką. Nie miał zamiaru wylądować na pustkowiu, więc chciał uderzyć w ziemię najbliżej chaty tego zramolałego naukowca jak się dało.
z/t
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Czw Sty 16, 2014 8:23 pm
Kapsuła mijała księżyc. Jeszcze daleka droga przed nią zanim ta doleci na Namek. Czy Frostowi uda się przeżyć tą długą drogę do domu? Na razie żyje, ale jego oddech jest płytki i nie odzyskuje przytomności. Maszyna regenerująca pracuje na pełnych obrotach, ale to może nie wystarczyć. Komora kapsuły powoli zabarwia się krwią, a krwawienie nie ustępuje.
Na szczęście jego środek transportu nie wymagał żadnej ingerencji oprócz wpisywania współrzędnych, ale to zostało załatwione jeszcze przed startem. Jedynym problemem jakie mógłby napotkać teraz Frost to że ktoś go zestrzeli, ale na to jest nikła szansa.
Rośliny leżały bezpiecznie obok Changelinga, a ten nerwowo machał ogonem pogrążony we śnie i starał się odzyskać część sił.
z/t-> orbita Namek
Na szczęście jego środek transportu nie wymagał żadnej ingerencji oprócz wpisywania współrzędnych, ale to zostało załatwione jeszcze przed startem. Jedynym problemem jakie mógłby napotkać teraz Frost to że ktoś go zestrzeli, ale na to jest nikła szansa.
Rośliny leżały bezpiecznie obok Changelinga, a ten nerwowo machał ogonem pogrążony we śnie i starał się odzyskać część sił.
z/t-> orbita Namek
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Sro Lip 16, 2014 1:39 pm
Lot ciągnął się godzinami. Oczywiście statek był o wiele szybszy od kapsuły, oraz wygodniejszy, lecz mimo to changeling nie lubił tych podróży. Nie miał ochoty kłaść się spać dlatego siadł przy stole który znajdował się za kokpitem i zaczął przeglądać papierzyska które dał mu drugi jaszczur. Była tego tona, a w większości były to opisy minerałów jakie potrzebują changi. jakby nie mógł mu tego wgrać na scouter. Bezużyteczni są ci w dowództwie, tak się śpieszą że wszystko robią na szybko. Frost westchnął, bo wiedział że to będzie naprawdę długi pobyt na tej planecie. Nie będzie mógł zaniedbać treningów i miał nadzieję że podczas takiego pobytu jego statek pozostanie sprawny. nie chciałby przecież wracać do domu lecąc przez cały kosmos sam, chociaż pewnie dałby sobie z tym radę. Nie byłby to jednak komfortowy lot.
W końcu spojrzał przez wizjer i jego oczom pojawiła się niebieska planeta która widział te kilka lat temu. Przecież był tutaj już dwukrotnie. Miał nadzieję że teraz nie będzie takich problemów jak ostatnio. Jaszczur machnął ogonem i usiadł na stanowisku pilota po czym przeszedł na sterowanie ręczne. Przez chwilę zastanawiał się gdzie wylądować, po czym postanowił opaść przy jednym z miast. W końcu tam mogą mieć informacje na których mu zależy. Miał nadzieję że mieszkańcy tego świata będą współpracować.
Wklikał odpowiednie rozkazy do komputera, po czym zaczął wchodzić w atmosferę.
z/t
W końcu spojrzał przez wizjer i jego oczom pojawiła się niebieska planeta która widział te kilka lat temu. Przecież był tutaj już dwukrotnie. Miał nadzieję że teraz nie będzie takich problemów jak ostatnio. Jaszczur machnął ogonem i usiadł na stanowisku pilota po czym przeszedł na sterowanie ręczne. Przez chwilę zastanawiał się gdzie wylądować, po czym postanowił opaść przy jednym z miast. W końcu tam mogą mieć informacje na których mu zależy. Miał nadzieję że mieszkańcy tego świata będą współpracować.
Wklikał odpowiednie rozkazy do komputera, po czym zaczął wchodzić w atmosferę.
z/t
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Pon Lip 21, 2014 1:11 pm
Z Planeta Konack
Saiyańska kapsuła, którą znalazł niedaleko miejsca w którym changeling Frost pokonał jakiegoś wojownika, zmierzała w kierunku planety Ziemia. Wojownik spoczywający w niej miał ukrytą niemal całkowicie swoją moc.
Mało kto rozpoznałby tę siłę, ponieważ była zmieszana, inna, a w dodatku mocno zamaskowana, ale ta mroczna aura mogła budzić grozę i sprawiać, że na skórze ludzi znajdujących się w pobliżu pojawiały się ciarki.
W końcu wrócił. Po ponad dwóch latach przebywania na Konack, całkowicie odmieniony i znacznie potężniejszy niż, gdy wyruszał. Nie miał konkretnego celu, ale uznał, że tam gdzie miał swój początek zarówno jeden jak i drugi, tam też i albo nastąpi koniec lub nowa era. Najpierw zlikwiduje wszelkie zło, by być tym jedynym, który miałby budzić grozę, ale nie omieszka zgładzić każdego, kto mu przeszkodzi.
Po kilku dniach kapsuła weszła w atmosferę i zmierzała ku rozległemu lądowi. Dokładnie w sam środeg rozległej równiny na której zapisało się w historii wiele bitw i przelano sporo krwi, która zatkała wszelkie szczeliny nie pozwalając wyrosnąć niczemu więcej poza pojedynczymi krzewami bez liści i kwiatów. Srogie warunki przyjmą tego wojownika.
OoC:
Na Równinę
Regeneracja 20% HP i KI w kapsule.
HP: (24413+15750=) 40163
KI: (0+23625=) 23625
Saiyańska kapsuła, którą znalazł niedaleko miejsca w którym changeling Frost pokonał jakiegoś wojownika, zmierzała w kierunku planety Ziemia. Wojownik spoczywający w niej miał ukrytą niemal całkowicie swoją moc.
Mało kto rozpoznałby tę siłę, ponieważ była zmieszana, inna, a w dodatku mocno zamaskowana, ale ta mroczna aura mogła budzić grozę i sprawiać, że na skórze ludzi znajdujących się w pobliżu pojawiały się ciarki.
W końcu wrócił. Po ponad dwóch latach przebywania na Konack, całkowicie odmieniony i znacznie potężniejszy niż, gdy wyruszał. Nie miał konkretnego celu, ale uznał, że tam gdzie miał swój początek zarówno jeden jak i drugi, tam też i albo nastąpi koniec lub nowa era. Najpierw zlikwiduje wszelkie zło, by być tym jedynym, który miałby budzić grozę, ale nie omieszka zgładzić każdego, kto mu przeszkodzi.
Po kilku dniach kapsuła weszła w atmosferę i zmierzała ku rozległemu lądowi. Dokładnie w sam środeg rozległej równiny na której zapisało się w historii wiele bitw i przelano sporo krwi, która zatkała wszelkie szczeliny nie pozwalając wyrosnąć niczemu więcej poza pojedynczymi krzewami bez liści i kwiatów. Srogie warunki przyjmą tego wojownika.
OoC:
Na Równinę
Regeneracja 20% HP i KI w kapsule.
HP: (24413+15750=) 40163
KI: (0+23625=) 23625
- GośćGość
Re: Orbita
Sob Maj 16, 2015 8:49 pm
Malutki punkcik wylatujący z błękitnej części planety zwanej Ziemią powoli zwiększał się. Nie leciała za szybko wraz z Red'em, w razie by Ichiro zdążył ich dogonić. Mieli jeszcze z kilkanaście minut nim będą musieli zaatakować. Owe punkciki zawisły na orbicie. Demonica spojrzała w dal, którą również zlustrowała swoim dodatkowym zmysłem wyczuwania KI. Dobra, trzeba się przygotować.
Kropelki potu pojawiły się na niespokojnym obliczu demonicy. Zaczęła się zastanawiać czy faktycznie podołają. Jest silna, a jeszcze silniejsza wraz z Red'em i Ichiro, ale czy to będzie starczyć? Na tamtym statku niektóre KI są na prawdę spore. Może nie wyższe od June i Red, ale ich ilość może wystarczyć by pokonać dwójkę nawet silniejszych demonów. Ilość tu przeważa. Może jest zbyt przewrażliwiona. Nie zawsze przecież zły scenariusz musi się ziścić.
Schowała naszyjnik do dużej kieszeni w jej szerokich spodniach. Poprawiła bandaże obwiązujące jej dłonie oraz piersi. Pora na małe show.
Spojrzała za siebie, na Ziemię. Ten widok... jakoś gdy ostatnio tutaj była nie miała zbytnio okazji przyglądać się krajobrazowi. Była zajęta walką z Rikimaru na księżycu którego już tutaj nie ma. Jego kawałki dryfują około trzysta tysięcy kilometrów stąd wokół Ziemi tworząc coś w rodzaju pierścienia. Te większe jeszcze stąd nawet widać.
___ - Jason. - wypowiedziała nagle na głos. Otworzyła szerzej oczy. - Nie wiedzieć dlaczego to imię chodzi mi teraz po głowie i wcale nie kojarzy mi się dobrze. - podzieliła się swoimi przemyśleniami z Red'em. Dlaczego właśnie teraz naszły ją te dziwne myśli? Dlaczego ma wrażenie, że to coś ma wspólnego z Majinem? Od chwili zetknięcia się z tym dziadostwem dziwnie się czuje, jakby coś próbowało ją... wkurzyć.
Zatrzęsła głową. Nie, nie pora teraz na zastanawianie się nad przeszłością gdy trzeba ratować przyszłość! Uniosła swoją rękę w górę.
Kropelki potu pojawiły się na niespokojnym obliczu demonicy. Zaczęła się zastanawiać czy faktycznie podołają. Jest silna, a jeszcze silniejsza wraz z Red'em i Ichiro, ale czy to będzie starczyć? Na tamtym statku niektóre KI są na prawdę spore. Może nie wyższe od June i Red, ale ich ilość może wystarczyć by pokonać dwójkę nawet silniejszych demonów. Ilość tu przeważa. Może jest zbyt przewrażliwiona. Nie zawsze przecież zły scenariusz musi się ziścić.
Schowała naszyjnik do dużej kieszeni w jej szerokich spodniach. Poprawiła bandaże obwiązujące jej dłonie oraz piersi. Pora na małe show.
Spojrzała za siebie, na Ziemię. Ten widok... jakoś gdy ostatnio tutaj była nie miała zbytnio okazji przyglądać się krajobrazowi. Była zajęta walką z Rikimaru na księżycu którego już tutaj nie ma. Jego kawałki dryfują około trzysta tysięcy kilometrów stąd wokół Ziemi tworząc coś w rodzaju pierścienia. Te większe jeszcze stąd nawet widać.
___ - Jason. - wypowiedziała nagle na głos. Otworzyła szerzej oczy. - Nie wiedzieć dlaczego to imię chodzi mi teraz po głowie i wcale nie kojarzy mi się dobrze. - podzieliła się swoimi przemyśleniami z Red'em. Dlaczego właśnie teraz naszły ją te dziwne myśli? Dlaczego ma wrażenie, że to coś ma wspólnego z Majinem? Od chwili zetknięcia się z tym dziadostwem dziwnie się czuje, jakby coś próbowało ją... wkurzyć.
Zatrzęsła głową. Nie, nie pora teraz na zastanawianie się nad przeszłością gdy trzeba ratować przyszłość! Uniosła swoją rękę w górę.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Nie Maj 24, 2015 10:26 pm
Przyleciał na miejsce oczekiwanego, krwawego zdarzenia, tuż za Rudowłosą wojowniczką. Nie oglądał się za siebie, skupiał myśli na taktyce. Będzie kiepsko, jeśli inwazja obejmie więcej niż jeden statek naszpikowany ludzikami z Vegety. Nie tracił jednak werwy, nie na darmo został na Ziemi - miał ją ochronić przed bandytami. Z własnej woli także.
Gorzej, że tylko od demonów (o ironio - jak często tępiło się je na Ziemi) będzie zależało, po czyjej stronie będzie zwycięstwo. No i co z Wojownikami Światła? Mieli stawać w obronie Ziemi, a nie małpiej planety. Nie znał szczegółów akcji, lecz i tak uważał za nieroztropne, by tylko demony (bez Dragota w dodatku) uczestniczyły w obronie Błękitnej Planety. Będzie ich kosztować wiele wysiłku, jak nie życie, starcie ze znacznie liczniejszym wrogiem.
Nagle rozmyślania przerwała demonica, która opowiedziała o niejakim Jasonie. Niedobrze, wyciągnęła zakazany klucz z pamięci Reda, którym już nigdy nie miał otwierać zablokowanych wrót w umyśle. Nie wiedział, dlaczego to samo imię dręczyło June, a wiecie jaka jest ciekawość. I gdzie prowadzi. Takie typy jak oni tak mają. Jako, że wciąż nie mógł odezwać się na głos, skorzystał z telepatii, żeby powiedzieć pokrótce o tym typie.
>>>Jedyny Jason jakiego kojarzę, to Bioandroid stworzony z komórek Saiyana i demona, ściślej - z moich.<<<
Nagle wokół demona pojawiły się czarne motyle, a to mogło świadczyć, że i on był wzburzony tym przypomnieniem. Mimo wszystko więcej nie powiedział, nie chciał za bardzo grzebać w archiwum swojej pamięci i rozdrapywać tego. Mogło źle się skończyć. Z drugiej strony - olać to. Będzie mieć więcej agresji w sobie do załatwienia przybyszy z kosmosu. Niech wie, że nie tylko June to imię burzy krew w żyłach. Niech wie, że Jason to typ spod ciemnej gwiazdy, który niepozornie, ale manipulował Redem. O ile mówił o tym samym wojowniku. Zniknęły mu źrenice owładnięte krwistą czerwienią zemsty, której nigdy nie dokonał na Bioandroidzie.
>>>Widzisz June, nie zawsze byłem demonem. Przez... chyba osiemnaście lat... tak, przez osiemnaście byłem zwykłym człowiekiem. Miałem nawet dziewczynę, która nazywała się Bee. Tego Jasona także znałem w ludzkim wcieleniu. To on odbił Bee, ale przyznał się dopiero wtedy, gdy byłem demonem. Bardzo wściekłym demonem. Wtedy też wyrwałem sobie serce, a mrok zawładnął mym ciałem. Nie chciałem już nigdy więcej poznać tego uczucia, jakim była miłość. Do dziś nie pamiętam jak ona smakuje, lecz wiem, że jej utrata bolała najbardziej, na tyle że wolałem czuć pustkę. Do dziś ją czuję, chociaż nie jest tak ogromna jak dawniej. Dzięki Tobie i Shigo.<<<
To chyba było wystarczające wytłumaczenie, na więcej nie było go stać. Od razu skierował wzrok w niebo oczekując wrogów, by na nich wyładować swoją złość. Samo opowiedzenie o tym nie przyniosło mu zbyt wielkiej ulgi, chociaż po raz pierwszy otworzył się na tyle, by ktoś mógł poznać genezę powstania zła zamiast serca Reda. A propo złej energii, był nią przesączony do ostatniego włosa. Aura wokół June wyciągnęła z niego sporo zapasu. Zaczął nawet warczeć jak rozjuszony tygrys, który nie dorwał zdobyczy. Krew demonicy też dawała mocnego kopa. Musiał uważać, by nie roztrwonić zbyt wcześnie podarowanego wsparcia.
Gorzej, że tylko od demonów (o ironio - jak często tępiło się je na Ziemi) będzie zależało, po czyjej stronie będzie zwycięstwo. No i co z Wojownikami Światła? Mieli stawać w obronie Ziemi, a nie małpiej planety. Nie znał szczegółów akcji, lecz i tak uważał za nieroztropne, by tylko demony (bez Dragota w dodatku) uczestniczyły w obronie Błękitnej Planety. Będzie ich kosztować wiele wysiłku, jak nie życie, starcie ze znacznie liczniejszym wrogiem.
Nagle rozmyślania przerwała demonica, która opowiedziała o niejakim Jasonie. Niedobrze, wyciągnęła zakazany klucz z pamięci Reda, którym już nigdy nie miał otwierać zablokowanych wrót w umyśle. Nie wiedział, dlaczego to samo imię dręczyło June, a wiecie jaka jest ciekawość. I gdzie prowadzi. Takie typy jak oni tak mają. Jako, że wciąż nie mógł odezwać się na głos, skorzystał z telepatii, żeby powiedzieć pokrótce o tym typie.
>>>Jedyny Jason jakiego kojarzę, to Bioandroid stworzony z komórek Saiyana i demona, ściślej - z moich.<<<
Nagle wokół demona pojawiły się czarne motyle, a to mogło świadczyć, że i on był wzburzony tym przypomnieniem. Mimo wszystko więcej nie powiedział, nie chciał za bardzo grzebać w archiwum swojej pamięci i rozdrapywać tego. Mogło źle się skończyć. Z drugiej strony - olać to. Będzie mieć więcej agresji w sobie do załatwienia przybyszy z kosmosu. Niech wie, że nie tylko June to imię burzy krew w żyłach. Niech wie, że Jason to typ spod ciemnej gwiazdy, który niepozornie, ale manipulował Redem. O ile mówił o tym samym wojowniku. Zniknęły mu źrenice owładnięte krwistą czerwienią zemsty, której nigdy nie dokonał na Bioandroidzie.
>>>Widzisz June, nie zawsze byłem demonem. Przez... chyba osiemnaście lat... tak, przez osiemnaście byłem zwykłym człowiekiem. Miałem nawet dziewczynę, która nazywała się Bee. Tego Jasona także znałem w ludzkim wcieleniu. To on odbił Bee, ale przyznał się dopiero wtedy, gdy byłem demonem. Bardzo wściekłym demonem. Wtedy też wyrwałem sobie serce, a mrok zawładnął mym ciałem. Nie chciałem już nigdy więcej poznać tego uczucia, jakim była miłość. Do dziś nie pamiętam jak ona smakuje, lecz wiem, że jej utrata bolała najbardziej, na tyle że wolałem czuć pustkę. Do dziś ją czuję, chociaż nie jest tak ogromna jak dawniej. Dzięki Tobie i Shigo.<<<
To chyba było wystarczające wytłumaczenie, na więcej nie było go stać. Od razu skierował wzrok w niebo oczekując wrogów, by na nich wyładować swoją złość. Samo opowiedzenie o tym nie przyniosło mu zbyt wielkiej ulgi, chociaż po raz pierwszy otworzył się na tyle, by ktoś mógł poznać genezę powstania zła zamiast serca Reda. A propo złej energii, był nią przesączony do ostatniego włosa. Aura wokół June wyciągnęła z niego sporo zapasu. Zaczął nawet warczeć jak rozjuszony tygrys, który nie dorwał zdobyczy. Krew demonicy też dawała mocnego kopa. Musiał uważać, by nie roztrwonić zbyt wcześnie podarowanego wsparcia.
Re: Orbita
Nie Maj 31, 2015 7:36 pm
Do planety zbliżały się dziesiątki, jeśli nie setki przedstawicieli wrogo nastawionej rasy. Oczywiście byli to Saiyan'ie. Kiedyś do zagłady tej planety wystarczyłby zapewne jeden silny osobnik. Błękitna Planeta doczekała się jednak w ostatnich latach wielu silnych wojowników, gotowych bronić tego miejsca nawet za cenę własnego życia. Dlatego też Król zdecydował się na nalot tak liczną armią. Byłaby ona jeszcze większa, gdyby ktoś nie zlikwidował sporej grupki małp, niedługo po tym, jak wystartowali z Vegety...
- A co to takiego? - jeden z wyższych rangą Saiyan zaobserwował na horyzoncie dwie postacie - nie mówcie mi, że zamierzają nam przeszkodzić? Oddział 4 i 9! Zajmijcie się nimi!
Po chwili włazy dwóch statków otworzyły się na chwilę. Kilkunastu wojowników leciało już w stronę June i Red'a. Każdy miał na twarzy coś w rodzaju maski tlenowej, dzięki której mogli bez problemu oddychać w przestrzeni kosmicznej. Nie zwlekając, rzucili się na parę demonów by, zgodnie z rozkazem ich zlikwidować.
OCC:
No więc po kilka średnich (ok. 20/30k jednostek) małpek dla każdej z was. Opiszcie ładnie jak się ich pozbywacie. Oczywiście nie wyjdziecie z tego bez choćby małego zranienia - każda z was traci po 15% max HP. Jeśli opisujecie użycie techniki - minus 5% max Ki za każdą
- A co to takiego? - jeden z wyższych rangą Saiyan zaobserwował na horyzoncie dwie postacie - nie mówcie mi, że zamierzają nam przeszkodzić? Oddział 4 i 9! Zajmijcie się nimi!
Po chwili włazy dwóch statków otworzyły się na chwilę. Kilkunastu wojowników leciało już w stronę June i Red'a. Każdy miał na twarzy coś w rodzaju maski tlenowej, dzięki której mogli bez problemu oddychać w przestrzeni kosmicznej. Nie zwlekając, rzucili się na parę demonów by, zgodnie z rozkazem ich zlikwidować.
OCC:
No więc po kilka średnich (ok. 20/30k jednostek) małpek dla każdej z was. Opiszcie ładnie jak się ich pozbywacie. Oczywiście nie wyjdziecie z tego bez choćby małego zranienia - każda z was traci po 15% max HP. Jeśli opisujecie użycie techniki - minus 5% max Ki za każdą
- GośćGość
Re: Orbita
Czw Cze 04, 2015 12:29 am
Red w końcu powiedział coś więcej. Nigdy nie mówił tak dużo, co ją zdziwiło, lecz chciała się skupić na tym co mówi. A więc owe imię to nie jest tylko jej nagły wymysł totalnie znikąd, a faktycznie fizyczna osoba.
I jakże bardzo się zdziwiła. Jason stworzony został z komórek... Red'a?! Przed jej oczami stanął obraz długowłosego jegomościa. Czyżby to był on? Zadrżała, cała zadrżała od stóp po sam czubek rudej głowy. Tak jakby bała się samego imienia tej osoby, albo kogoś z kim była bardzo ściśle związana. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w głowie.
Wsłuchała się w opowieść o przeszłości Red'a. Nigdy nie dzielił się z nią takimi historyjkami. Nie wiedziała o nim nic poza tym jak ma na imię i do jakiej rasy przynależy. A tu proszę. Poznała jego zaczątki.
___ - I do tej pory żyjesz bez serca...? A serce Tsu? - zapytała nagle. W jakimś stopniu serce tej istoty powinno bić w Red'zie. Przynajmniej tak rozumowała June. Gdy ona kogoś pochłaniała, czuła tą osobę, jednoczyła się z nią. Bardziej zainteresowała się Red'em, niż tym wokół, którego zaczęła się ta rozmowa. Ale na pogaduchy już czasu nie było. Pojawił się starek.
___ - Słuchaj. Musimy skierować kule na silniki. Widzisz? To te wielkie cosie po bokach ziejące ogniem. Jeśli to zniszczymy, prawdopodobnie statek wybuchnie, a wraz z nim cała reszta. Gotowy? - spytała i już chciała podnosić rękę, lecz... no nie! Za długo czekali, małpy ich zauważyli i zaczęły wychodzić. Około osiemnastu, tak na szybkie obliczenie. Trzeba się na razie ich pozbyć, a potem zaatakować statek. - Ty bierzesz tych 9 po lewej, a ja tych 9 po prawej. JAHUUUU! - krzyknęła buchając czerwoną aurą. Podleciała kilkanaście metrów po czym się zatrzymała. Poczekała na odpowiedni moment, aż osobniki będą wystarczająco blisko siebie po czym... nakreśliła palcem wskazującym w powietrzu wiązkę KI, która po chwili pękła, zamieniając się w tysiące igieł. Szatański uśmiech i posłała w ich stronę kaskadę ostrych szpikulców.
Oczywiście nie ma tak dobrze by od razu zabiła wszystkich. Co słabsi padli jak muchy, ale pięciu nie przyjęło jej wizytówki do piekła. Poszarpani i ranni, ale wciąż z duchem walki zgodnie z rozkazem. Jak nędzne mrówki, robią co im się karze. Jakoś demonica nie za bardzo się broniła przed tym by dopuścić ich do siebie. Wymiana ciosów podnosiła jej adrenalinę. Obrywała niekiedy po twarzy czy brzuchu, ale oddawała za to dziesięć razy mocniej. Gdy się jej już trochę znudzili, chwyciła jednego z nich za to coś, co mieli na twarzach i robiąc sobie z niego broń, zaczęła tłuc nim resztę. Na końcu jednak jej broń została wytrącona z rąk, a raczej jej większość, bo została tylko sama głowa. Jeden z jego kompanów wkurzył się, odciął ją od reszty ciała skupioną w ostrze KI na dłoni. Nawet nie dbają o swoich. Parsknęła, po czym odrzucając zbędną głowę wróciła do wymian ciosów już z czwórką. Gdy kolejnemu zdjęła maskę z twarzy zaczął się dziwnie zachowywać. Jakby coś go dusiło przez pięć sekund, a potem... umarł. Dlaczego tak się stało? Oczywiście i jej się ciężej oddycha w przestrzeni kosmicznej, ale żeby umierać? Najwyraźniej słabsi tak mają.
Bawiła się tak jeszcze przez kilkanaście minut, ale widząc, że statek zboczył z kursu i próbuje zaatakować Ziemię od drugiej strony zrozumiała, że to koniec tej dziecinady. Pozbyła się reszty tak szybko jak mogła, a co nie było też bułką z masłem. Za pomocą zamiany swojego ciała w żywą pochodnię mogła nawet ogonem przetopić się przez zbroję i ciało swojej ofiary. Tak też się pozbyła tej resztki.
___ - RED! SILNIKI! - wrzasnęła, a następnie podniosła rękę ku górze, gromadząc w niej tak dużo KI ile tylko mogła. Po parunastu sekundach wyrzuciła w stronę swojego celu kaskadę śmiercionośnych pocisków mknących dokładnie w stronę silników. Trzeba wysadzić ten burdel.
-15% HP
- 10% KI
I jakże bardzo się zdziwiła. Jason stworzony został z komórek... Red'a?! Przed jej oczami stanął obraz długowłosego jegomościa. Czyżby to był on? Zadrżała, cała zadrżała od stóp po sam czubek rudej głowy. Tak jakby bała się samego imienia tej osoby, albo kogoś z kim była bardzo ściśle związana. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w głowie.
Wsłuchała się w opowieść o przeszłości Red'a. Nigdy nie dzielił się z nią takimi historyjkami. Nie wiedziała o nim nic poza tym jak ma na imię i do jakiej rasy przynależy. A tu proszę. Poznała jego zaczątki.
___ - I do tej pory żyjesz bez serca...? A serce Tsu? - zapytała nagle. W jakimś stopniu serce tej istoty powinno bić w Red'zie. Przynajmniej tak rozumowała June. Gdy ona kogoś pochłaniała, czuła tą osobę, jednoczyła się z nią. Bardziej zainteresowała się Red'em, niż tym wokół, którego zaczęła się ta rozmowa. Ale na pogaduchy już czasu nie było. Pojawił się starek.
___ - Słuchaj. Musimy skierować kule na silniki. Widzisz? To te wielkie cosie po bokach ziejące ogniem. Jeśli to zniszczymy, prawdopodobnie statek wybuchnie, a wraz z nim cała reszta. Gotowy? - spytała i już chciała podnosić rękę, lecz... no nie! Za długo czekali, małpy ich zauważyli i zaczęły wychodzić. Około osiemnastu, tak na szybkie obliczenie. Trzeba się na razie ich pozbyć, a potem zaatakować statek. - Ty bierzesz tych 9 po lewej, a ja tych 9 po prawej. JAHUUUU! - krzyknęła buchając czerwoną aurą. Podleciała kilkanaście metrów po czym się zatrzymała. Poczekała na odpowiedni moment, aż osobniki będą wystarczająco blisko siebie po czym... nakreśliła palcem wskazującym w powietrzu wiązkę KI, która po chwili pękła, zamieniając się w tysiące igieł. Szatański uśmiech i posłała w ich stronę kaskadę ostrych szpikulców.
Oczywiście nie ma tak dobrze by od razu zabiła wszystkich. Co słabsi padli jak muchy, ale pięciu nie przyjęło jej wizytówki do piekła. Poszarpani i ranni, ale wciąż z duchem walki zgodnie z rozkazem. Jak nędzne mrówki, robią co im się karze. Jakoś demonica nie za bardzo się broniła przed tym by dopuścić ich do siebie. Wymiana ciosów podnosiła jej adrenalinę. Obrywała niekiedy po twarzy czy brzuchu, ale oddawała za to dziesięć razy mocniej. Gdy się jej już trochę znudzili, chwyciła jednego z nich za to coś, co mieli na twarzach i robiąc sobie z niego broń, zaczęła tłuc nim resztę. Na końcu jednak jej broń została wytrącona z rąk, a raczej jej większość, bo została tylko sama głowa. Jeden z jego kompanów wkurzył się, odciął ją od reszty ciała skupioną w ostrze KI na dłoni. Nawet nie dbają o swoich. Parsknęła, po czym odrzucając zbędną głowę wróciła do wymian ciosów już z czwórką. Gdy kolejnemu zdjęła maskę z twarzy zaczął się dziwnie zachowywać. Jakby coś go dusiło przez pięć sekund, a potem... umarł. Dlaczego tak się stało? Oczywiście i jej się ciężej oddycha w przestrzeni kosmicznej, ale żeby umierać? Najwyraźniej słabsi tak mają.
Bawiła się tak jeszcze przez kilkanaście minut, ale widząc, że statek zboczył z kursu i próbuje zaatakować Ziemię od drugiej strony zrozumiała, że to koniec tej dziecinady. Pozbyła się reszty tak szybko jak mogła, a co nie było też bułką z masłem. Za pomocą zamiany swojego ciała w żywą pochodnię mogła nawet ogonem przetopić się przez zbroję i ciało swojej ofiary. Tak też się pozbyła tej resztki.
___ - RED! SILNIKI! - wrzasnęła, a następnie podniosła rękę ku górze, gromadząc w niej tak dużo KI ile tylko mogła. Po parunastu sekundach wyrzuciła w stronę swojego celu kaskadę śmiercionośnych pocisków mknących dokładnie w stronę silników. Trzeba wysadzić ten burdel.
-15% HP
- 10% KI
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Orbita
Czw Cze 04, 2015 10:13 am
Tak los chciał, że Jason, jego ludzki największy wróg, posiadł akurat jego komórki. Tym bardziej było mu źle pogodzić się z tym wszystkim, ponieważ to tak jakby krzywdził część siebie. Sam Bioandroid określił siebie jako "Brat Krwi". Tym większe targały nim uczucia, gdy dowiedział się prawdy o Bee. Braska wtedy mu podsunął pomysł o usunięciu sobie serca, a że w tamtej chwili był pod wpływem złych mocy Dark Star - zrobił to bez mrugnięcia okiem. Niestety, June nie miała racji w kwestii, iż Red po wchłonięciu Różowowłosej przyjaciółki demonicy przejął jej nie tylko wspomnienia, ale i organy. W sensie... może tak było przez krótki czas po ożywieniu, ale jak zainfekował go Tsuful, to skradł dwa najważniejsze organy - rozum i serce. To serce było ów cząstką Tsu, którą wspomniała demonica. Nie czas na pogaduchy, mógł wcześniej to zrobić. Zawahał się do ostatniej chwili, tak więc przybycie głównego intruza przerwało dyskusję. Może i lepiej, oboje źle czuli się po wspomnieniu Jason'a - mogliby wpaść w o wiele gorszy szał i zapomnieć o misji.
June obmyśliła plan działania. Statek posiadał coś, co nazywało się silnikiem, i po dokładnym opisaniu wiedział już, że będzie to słabym punktem pojazdu. Skinął głową, że przyjął do wiadomości, aczkolwiek wniósł później korektę do wypowiedzi wojowniczki z pokrewnej mu rasy:
>>>Biorę dziewięciu i pół!<<<
Nim zaprotestowała June, przeciął najbliższego wojownika na pół za pomocą telekinezy*, nie patyczkował się dłużej czując nawet w przestrzeni kosmicznej krew. Od tej pory zaczęła się demoniczna zabawa, która miała kosztować wysłanych wojowników życie. Wytargał z ust maskę i nie czekając aż przybliżą się do niego (czyli inaczej niż taktyka Rudowłosej) rzucił się na odseparowaną w myślach grupkę, by rzeczywiście odkleić garnizon w mniej więcej połowie. Przygotował kły i pazury, by zacząć bezpośrednią konfrontację. Użył brutalnej siły, by w pierwszego - w całości - wojownika z Vegety wbić i przebić przez zbroję rękę po łokieć, tym samym wypuszczając z tej samej dłoni kilkanaście Ki Blastów na pozostałych, by mieć dwie sekundy na pozbycie się zwłok ze swojego ciała. Szybko oblizawszy świeżą krew nadział na rogi kolejnego zuchwalca, który tym razem stanowił opór. Prosto w kark Reda wystrzelił Masenko, chociaż miał jego rogi w swoim brzuchu. Warkot demona oznajmił, że trafił w cel, lecz nie cieszył się długo, gdyż ciało zostało przepołowione na pół. Owleczony we flaki i krew nie przestawał pastwić się nad wojownikami, a gdy kilku rzucało się na niego naraz, zdzielił ich długim batem w postaci warkocza i odsyłał na kilkadziesiąt metrów. Ale gdy tylko widział, iż jego "część zabawy" zmieniała cel na June - pozbywał się ich natychmiast. Najwyraźniej woleli bawić się z demonicą, no bo o wiele urodziwsza i w sumie nie często ma się do czynienia z przeciwniczką z taką mocą, lecz Czarnowłosy nie pozwalał im na psucie podziału ustalonego przez Złotooką. Red popadł w szaleńczy mord, żeby móc jak najwięcej posoki wycisnąć dla siebie, a jednocześnie udaremnić im jakikolwiek atak na Długowłosą. Tylko krzyk June ocucił go na tyle, by faktycznie ruszył na silnik pojazdu kosmicznego. Napędzony adrenaliną, krwią i wzburzoną mocą znalazł się na tyle blisko, by nie chybić, i chociaż w pierwszej chwili chciał posiekać na kawałki silnik stosując tę samą technikę co towarzyszka imprezy, a mianowicie Lightning Shower Rain, to zgodnie z poprzednim planem zastosował lepiej mu znaną Genocide Attack. Świeżo nabyta umiejętność spisze się wyśmienicie w innych okolicznościach - jak małpy wyjdą na wierzch. Wysadzony silnik i jego wnętrzności aż kopciły się dymem i sypały iskrami. Miał nadzieję, że to wystarczy, by doszło do eksplozji, bo miał największą ochotę wedrzeć się do środka i rozprawić się z intruzami osobiście - ale nie było to racjonalne myślenie, tylko zaślepienie amokiem, w jaki popadł.
[Ooc: trening, post pierwszy]
-15% HP
-10% KI
*Coś w stylu Freezera, który telekinezą rozsadził Kuririna.
June obmyśliła plan działania. Statek posiadał coś, co nazywało się silnikiem, i po dokładnym opisaniu wiedział już, że będzie to słabym punktem pojazdu. Skinął głową, że przyjął do wiadomości, aczkolwiek wniósł później korektę do wypowiedzi wojowniczki z pokrewnej mu rasy:
>>>Biorę dziewięciu i pół!<<<
Nim zaprotestowała June, przeciął najbliższego wojownika na pół za pomocą telekinezy*, nie patyczkował się dłużej czując nawet w przestrzeni kosmicznej krew. Od tej pory zaczęła się demoniczna zabawa, która miała kosztować wysłanych wojowników życie. Wytargał z ust maskę i nie czekając aż przybliżą się do niego (czyli inaczej niż taktyka Rudowłosej) rzucił się na odseparowaną w myślach grupkę, by rzeczywiście odkleić garnizon w mniej więcej połowie. Przygotował kły i pazury, by zacząć bezpośrednią konfrontację. Użył brutalnej siły, by w pierwszego - w całości - wojownika z Vegety wbić i przebić przez zbroję rękę po łokieć, tym samym wypuszczając z tej samej dłoni kilkanaście Ki Blastów na pozostałych, by mieć dwie sekundy na pozbycie się zwłok ze swojego ciała. Szybko oblizawszy świeżą krew nadział na rogi kolejnego zuchwalca, który tym razem stanowił opór. Prosto w kark Reda wystrzelił Masenko, chociaż miał jego rogi w swoim brzuchu. Warkot demona oznajmił, że trafił w cel, lecz nie cieszył się długo, gdyż ciało zostało przepołowione na pół. Owleczony we flaki i krew nie przestawał pastwić się nad wojownikami, a gdy kilku rzucało się na niego naraz, zdzielił ich długim batem w postaci warkocza i odsyłał na kilkadziesiąt metrów. Ale gdy tylko widział, iż jego "część zabawy" zmieniała cel na June - pozbywał się ich natychmiast. Najwyraźniej woleli bawić się z demonicą, no bo o wiele urodziwsza i w sumie nie często ma się do czynienia z przeciwniczką z taką mocą, lecz Czarnowłosy nie pozwalał im na psucie podziału ustalonego przez Złotooką. Red popadł w szaleńczy mord, żeby móc jak najwięcej posoki wycisnąć dla siebie, a jednocześnie udaremnić im jakikolwiek atak na Długowłosą. Tylko krzyk June ocucił go na tyle, by faktycznie ruszył na silnik pojazdu kosmicznego. Napędzony adrenaliną, krwią i wzburzoną mocą znalazł się na tyle blisko, by nie chybić, i chociaż w pierwszej chwili chciał posiekać na kawałki silnik stosując tę samą technikę co towarzyszka imprezy, a mianowicie Lightning Shower Rain, to zgodnie z poprzednim planem zastosował lepiej mu znaną Genocide Attack. Świeżo nabyta umiejętność spisze się wyśmienicie w innych okolicznościach - jak małpy wyjdą na wierzch. Wysadzony silnik i jego wnętrzności aż kopciły się dymem i sypały iskrami. Miał nadzieję, że to wystarczy, by doszło do eksplozji, bo miał największą ochotę wedrzeć się do środka i rozprawić się z intruzami osobiście - ale nie było to racjonalne myślenie, tylko zaślepienie amokiem, w jaki popadł.
[Ooc: trening, post pierwszy]
-15% HP
-10% KI
*Coś w stylu Freezera, który telekinezą rozsadził Kuririna.
Re: Orbita
Pią Cze 12, 2015 9:49 am
Ostał się tylko jeden Saiyan'ski statek. Jego załoga z przerażeniem patrzyła, jak ich kompani są rozszarpywani na strzępy. Byli coraz bliżej celu, ale nim wylądują na Ziemi, przyjdzie im się zmierzyć z parą demonów. Właz otworzył się ponownie, lecz tym razem oczom June i Red'a ukazały się zaledwie dwie jednostki. Od razu było widać, że są znacznie silniejsi od tamtych płotek, a także w jakiś sposób byli w stanie oddychać w przestrzeni kosmicznej, gdyż żaden nie miał na twarzy maski.
OCC:
Kości zostały (w sumie zostaną) rzucone. Dla June małpka o takich a nie innych statach:
Siła: 3500
Szybkość: 4500
Wytrzymałość: 2700
HP: 40500
Jak wypadnie technika to używa Final Flash za 20 000 dmg.
Dla Red:
Siła: 5000
Szybkość: 4300
Wytrzymałość: 3200
HP: 48000
Jak wypadnie technika to używa Heat Dome Attack za 30 000 dmg.
Potem opisujecie jak niszczycie ten ostatni statek i koniec
OCC:
Kości zostały (w sumie zostaną) rzucone. Dla June małpka o takich a nie innych statach:
Siła: 3500
Szybkość: 4500
Wytrzymałość: 2700
HP: 40500
Jak wypadnie technika to używa Final Flash za 20 000 dmg.
Dla Red:
Siła: 5000
Szybkość: 4300
Wytrzymałość: 3200
HP: 48000
Jak wypadnie technika to używa Heat Dome Attack za 30 000 dmg.
Potem opisujecie jak niszczycie ten ostatni statek i koniec
- GośćGość
Re: Orbita
Pon Cze 15, 2015 8:32 pm
Z jednego statku nagle z dupy zrobiło się kilku, ale dajmy na to, że matrix (w postaci MG) postanowił zrobić psikusa, albo Red i June mieli wspólną halucynację. Coś w ten deseń. W każdym razie ich atak zniszczył znaczną większość wrogich sił. Nie spodziewała się nawet, że to będzie happy end. O nie. Coś tak banalnego nie mogło całkowicie zniszczyć saiyan, musieli mieć asa w rękawie. No i go dostali. Dwa wojownicze demony ninja mogły zobaczyć w oddali zbliżające się dwie jednostki o dość wysokiej sile. Oczywiście nie byli silniejsi od dwójki obrońców, lecz jednym atakiem jak tamtych, nie załatwią sprawy. Warknęła niebezpiecznie, wymachując ogonem. Oblizała się lubieżnie traktując swojego nowego przeciwnika jak kot zabawkę. Będzie się teraz bawić, oj będzie.
Wyciągnęła rękę do boku, a wtedy w niej pojawił się długi, ostry jak brzytwa miecz w kolorach ognia. Zmrużyła oczy, tatuaże na jej ciele zabłysły. Zwężone źrenice przeszyły swojego przeciwnika, łaknąć jego krwi, śmierci, bólu. Czysta demońska ochota na małe co-nieco ogarnęła demonicę. Dlaczego tak się zachowywała? Cóż, zapewne to wina obecności innego demona, który nie ukrywał nawet na chwilę swojej prawdziwej natury.
Buchnęła aurą i ruszyła na mięso armatnie, które było jej przeciwnikiem. Pozwoliła, by jej rozgrzany jeszcze do białości miecz wtopił się w tors saiyana. Bez problemu przebiła się przez jego zbroję i zakotwiczyła swój oręż dzięki hakowi na końcu ostrza. Uśmiechnęła się lubieżnie widząc na jego twarzy wyraz ogromnego bólu. Zdaje sobie sprawę z tego, że to BOLI jak cholera. Sama nie raz była prawie martwa. Dodatkowo rozgrzany miecz smażył kolegę od środka, co dawał o sobie poznać nieziemsko okropny smród palonego ciała.
Zaczęła okręcać się dookoła własnej osi z mięsem na końcu swojego 'kijka'. Jego krzyk wypełniał jej uszy, był dla niej słodką muzyką. W końcu i hak puścił, przecinając mięso do końca. Oponent poleciał daleko w stronę błękitnej planety, a ona zaraz za nim.
OOC
Wyciągnęła rękę do boku, a wtedy w niej pojawił się długi, ostry jak brzytwa miecz w kolorach ognia. Zmrużyła oczy, tatuaże na jej ciele zabłysły. Zwężone źrenice przeszyły swojego przeciwnika, łaknąć jego krwi, śmierci, bólu. Czysta demońska ochota na małe co-nieco ogarnęła demonicę. Dlaczego tak się zachowywała? Cóż, zapewne to wina obecności innego demona, który nie ukrywał nawet na chwilę swojej prawdziwej natury.
Buchnęła aurą i ruszyła na mięso armatnie, które było jej przeciwnikiem. Pozwoliła, by jej rozgrzany jeszcze do białości miecz wtopił się w tors saiyana. Bez problemu przebiła się przez jego zbroję i zakotwiczyła swój oręż dzięki hakowi na końcu ostrza. Uśmiechnęła się lubieżnie widząc na jego twarzy wyraz ogromnego bólu. Zdaje sobie sprawę z tego, że to BOLI jak cholera. Sama nie raz była prawie martwa. Dodatkowo rozgrzany miecz smażył kolegę od środka, co dawał o sobie poznać nieziemsko okropny smród palonego ciała.
Zaczęła okręcać się dookoła własnej osi z mięsem na końcu swojego 'kijka'. Jego krzyk wypełniał jej uszy, był dla niej słodką muzyką. W końcu i hak puścił, przecinając mięso do końca. Oponent poleciał daleko w stronę błękitnej planety, a ona zaraz za nim.
OOC
Przeciwnik Siła: 3500 Szybkość: 4500 Wytrzymałość: 2700 HP: 40500-22280=18220 | Mua Magic Sword Efekt: 27850 DMG 1/6 tura HP: BZ KI:-22280 |
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach