Strona 2 z 2 • 1, 2
Laboratoria
Pon Lis 24, 2014 9:46 pm
First topic message reminder :
Pomieszczenia, w których tworzy się nowe technologie i przedmioty, a także testowane te istniejące. Krążą pogłoski o badaniach biologicznych przeprowadzanych w tym miejscu.
Pomieszczenia, w których tworzy się nowe technologie i przedmioty, a także testowane te istniejące. Krążą pogłoski o badaniach biologicznych przeprowadzanych w tym miejscu.
Re: Laboratoria
Czw Lis 17, 2016 4:56 pm
Doktorek zupełnie nieprzygotowany na taki rozwój wydarzeń, dusząc się, zaczął sięgać do swojego kitla, by wyciągnąć z niego pilocik z jednym przyciskiem. Gdy go kliknął, zawył alarm, wszystkie okna, ściany oraz drzwi zostały przykryte grubą warstwą wzmocnionej stali. W pomieszczeniu znajdowali się tylko naukowiec, changeling, oraz irytująco migająca na czerwono lampa z głośnym alarmem... ale tylko na chwilę.
OOC
Walczymy.
Fabularnie czy mechanicznie?
Na moment miejsce, gdzie powinny być drzwi, uniosło się, a do środka wolnym krokiem weszła dziwna, smukła postać. Nie wyglądała na silną fizycznie, ale jej psychopatyczny wyraz twarzy małego sadysty mówił, że była silna... psychicznie na pewno. Była w formie super saiyanina, ale różnił się on od tych znanych changelingowi. Włosy dziewczyny były bardziej zielone, a jej źrenic na próżno szukać. Nie czekając na żadne hasło, dziewczyna wysunęła rękę w stronę swojego przeciwnika i wystrzeliła w jego kierunku dość silną falę energii. |
Walczymy.
Fabularnie czy mechanicznie?
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Czw Lis 17, 2016 8:59 pm
Naukowiec to naukowiec. Także on ani pasy nie byli przygotowani na wzrost mocy changa. Wszak wcześniej nie pokazywał żadnego zwiększenia mocy, a pasy były dostosowane. Tak więc po zwiększeniu siły pasy ustąpiły i pozwoliły changowi dorwać doktorka łapiąc go za szyję. Słaby gnój, a tak Frostowi dosrał przez ten rok. No ale teraz nastał czas zapłaty. Rozwali to miejsce w drobny mak!
Tak to był problem stu procentowej mocy ognioastych. Zdrowy rozsądek przesłania im wtedy furia, a ucieczka przechodzi na dalszy plan.
Frost był gotowy zmiażdżyć gardło oponenta, gdy nagle otworzyło się boczne przejście, a do środka weszła samica o wątłej posturze. Gdyby był małpą, pewnie Frost zwróciłby jednak uwagę na jej walory, a na pewno by w jego mniemaniu uchodziłaby za urodziwą. Mimo wszystko changom obce jest uczucie pożądania więc widział w niej głównie oponenta. Znał te złote włosy, jako że walczył już kilkakrotnie z takimi przypadkami. Nie przywiązał zbytniej uwagi, że włosy kobiety są bardziej zielone. W końcu transformacje Changów też są do siebie podobne, a jednak inne.
Wyraz sadysty mógł współgrać obecnie z jego wyrazem twarzy. Sam też uśmiechał się jak obłąkany, a jedna dziura w oku dodawały mu uroku. Nie puszczając doktora, zwrócił się do samicy.
Nie czekając na zaproszenie Frosta, dziewczyna wystrzeliła w jego stronę pocisk mocy. Ciekawe było to, że taka akcja zagroziła życiu jej przełożonego.
- Podoba mi się twój wyraz twarzy samico!! ! Ale nikt mnie nie powstrzyma przed wysadzeniem tego miejsca. Zasłużyliście sobie na mały prezent pożegnalny!
Jaszczur zaśmiał się tylko widząc pocisk i po prostu ustawił przed sobą doktora, tak by ten przyjął cały impet uderzenia. Jeśli ten atak spopielił jego tarczę to ciało zostało wyrzucone do tylu jak niepotrzebne śmieci.
Jeśli jednak siła pocisku przeszła i go także odrzuciło to stara się szybko podnieść.
Niezależnie od tego czy oberwał, czy też nie z jego rąk wystrzeliły energetyczne nici które spróbowały oplątać ciasno Sayiankę.
Koniec treningu
Tak to był problem stu procentowej mocy ognioastych. Zdrowy rozsądek przesłania im wtedy furia, a ucieczka przechodzi na dalszy plan.
Frost był gotowy zmiażdżyć gardło oponenta, gdy nagle otworzyło się boczne przejście, a do środka weszła samica o wątłej posturze. Gdyby był małpą, pewnie Frost zwróciłby jednak uwagę na jej walory, a na pewno by w jego mniemaniu uchodziłaby za urodziwą. Mimo wszystko changom obce jest uczucie pożądania więc widział w niej głównie oponenta. Znał te złote włosy, jako że walczył już kilkakrotnie z takimi przypadkami. Nie przywiązał zbytniej uwagi, że włosy kobiety są bardziej zielone. W końcu transformacje Changów też są do siebie podobne, a jednak inne.
Wyraz sadysty mógł współgrać obecnie z jego wyrazem twarzy. Sam też uśmiechał się jak obłąkany, a jedna dziura w oku dodawały mu uroku. Nie puszczając doktora, zwrócił się do samicy.
Nie czekając na zaproszenie Frosta, dziewczyna wystrzeliła w jego stronę pocisk mocy. Ciekawe było to, że taka akcja zagroziła życiu jej przełożonego.
- Podoba mi się twój wyraz twarzy samico!! ! Ale nikt mnie nie powstrzyma przed wysadzeniem tego miejsca. Zasłużyliście sobie na mały prezent pożegnalny!
Jaszczur zaśmiał się tylko widząc pocisk i po prostu ustawił przed sobą doktora, tak by ten przyjął cały impet uderzenia. Jeśli ten atak spopielił jego tarczę to ciało zostało wyrzucone do tylu jak niepotrzebne śmieci.
Jeśli jednak siła pocisku przeszła i go także odrzuciło to stara się szybko podnieść.
Niezależnie od tego czy oberwał, czy też nie z jego rąk wystrzeliły energetyczne nici które spróbowały oplątać ciasno Sayiankę.
Koniec treningu
Re: Laboratoria
Pon Lis 21, 2016 4:56 pm
Fala saiyanki dotarł do tarczy, ale kobieta najwyraźniej nie wzruszyła się tym faktem i odskoczyła do tyłu, czekając, aż changeling wyrzuci przeszkodę, jaką jest już martwy naukowiec. ___ - Radzimy się uspokoić, tutaj jest wielu wojowników z wyższym poziomem mocy niż Twój i jej. Mogą z łatwością cię wysadzić. - powiedział głos z głośnika przy ścianie. Dziewczyna uśmiechnęła się wariacko. Energetyczne nici odrzuciła od siebie barierą, po czym podleciała szybko do przeciwnika od tyłu, zakładając mu podwójnego nelsona. Changeling w tej pozycji nie mógł się za bardzo ruszyć, a chwyt kobiety zaciskał się jeszcze bardziej. Miał teraz on do wyboru... albo iść na pewną śmierć, buntując się i wszczynając raban... albo uspokoić się i znaleźć jakąś ugodę. |
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Wto Lis 22, 2016 10:07 pm
Naukowiec padł martwy. Nie tak wyobrażał sobie jego śmierć ale nie o to tu teraz chodziło. Musiał im odpłacić za wszystko co mu zrobili. A potem? Sam nie wiedział. Teraz był wkurzony i myślał tylko o mordowaniu tych przeklętych dzikusów.
Wystrzelił w stronę Sayianki swoje energetyczne nici ale niestety nie podziałały. A szkoda, bo wtedy mógłby ja bić i kopać, aż ta nie wyzionęłaby ducha. Nim się jednak zorientował, młoda laseczka podleciała do niego i założyła podwójnego nelsona. Chang został unieruchomiony.
W tym momencie usłyszał głos z głośnika. No tak banda dzikusów i tchórzy. Najlepiej chować się za głośnikiem i mieć wyjebane na to co się stanie.
Skoro mieli lepszych wojowników, to po co przysyłali tą laskę? Chang prychnął, po czym zaczął się śmiać wariacko. Gdy fala śmiechu mu przeszła wysyczał.
- Śmierć na stole laboratoryjnym albo śmierć w walce... śmieszni jesteście dzikusy. I... znowu... znowu... znowu mnie nie doceniacie!!! - wrzasnął, a energia w okół niego przybrała namacalną, różową formę. Ta energia zaczęła być coraz gęstsza, aż w końcu ten został otoczony przez kulę mocy.
- Rozniosę was wszystkich w pył!!!
Gdy wszystko było gotowe, Frost wystrzelił do tyłu tak by z zawrotną prędkością popchnąć przeciwniczkę przed sobą. W ten sposób powinni się przebić przynajmniej przez kilka ścian (sayianka przed nim), a może i wylecieć na zewnątrz.
Wystrzelił w stronę Sayianki swoje energetyczne nici ale niestety nie podziałały. A szkoda, bo wtedy mógłby ja bić i kopać, aż ta nie wyzionęłaby ducha. Nim się jednak zorientował, młoda laseczka podleciała do niego i założyła podwójnego nelsona. Chang został unieruchomiony.
W tym momencie usłyszał głos z głośnika. No tak banda dzikusów i tchórzy. Najlepiej chować się za głośnikiem i mieć wyjebane na to co się stanie.
Skoro mieli lepszych wojowników, to po co przysyłali tą laskę? Chang prychnął, po czym zaczął się śmiać wariacko. Gdy fala śmiechu mu przeszła wysyczał.
- Śmierć na stole laboratoryjnym albo śmierć w walce... śmieszni jesteście dzikusy. I... znowu... znowu... znowu mnie nie doceniacie!!! - wrzasnął, a energia w okół niego przybrała namacalną, różową formę. Ta energia zaczęła być coraz gęstsza, aż w końcu ten został otoczony przez kulę mocy.
- Rozniosę was wszystkich w pył!!!
Gdy wszystko było gotowe, Frost wystrzelił do tyłu tak by z zawrotną prędkością popchnąć przeciwniczkę przed sobą. W ten sposób powinni się przebić przynajmniej przez kilka ścian (sayianka przed nim), a może i wylecieć na zewnątrz.
Re: Laboratoria
Czw Gru 01, 2016 3:48 pm
Więc changeling wybrał opcję próby ucieczki i na nic zdały się ostrzeżenia, że ta planeta wręcz wycieka silnymi osobnikami. Wybór młodej saiyanki z twarzą psychopaty był prosty, miała stłuc obcego w ramach treningu, ma pewne przywileje tylko dlatego, że jest kuzynką gościa z recepcji. Podobieństwo uderzające, więc nie sposób ich ze sobą nie skojarzyć. Dziewczyna wzięła głęboki wdech spoglądając ciekawskim wzrokiem na changelinga, gdy ten powoli stawał się coraz bardziej wściekły. W jakiś sposób odczuwała niewyobrażalną przyjemność z jego gniewu. Dodawało jej to mocy i chęci do walki. Nawet w jakiś widoczny sposób nie zasłała się, gdy jaszczuropodobny postanowił w nią wlecieć i przebić się całą siłą przez grube ściany laboratorium. Przedostać się przez tą pierwszą było bardzo trudno, zaczęła stawiać opór, w postaci bariery, która nie chciała puścić, jednak po pewnym czasie pękła i changeling mógł przebić się przez jeszcze pięć, aż w końcu trafił na długi korytarz, przypominający labirynt. Tłum gapiów patrzało się na niego. |
Przebijasz się na korytarze, nie możesz wylecieć na zewnątrz, przebijając się przez ścianę, bo laboratorium znajduje się w piwnicach, głęboko pod powierzchnią. Korytarze są pełne saiyan, którzy już zostali poinformowani o uciekinierze, najwięcej kadetów. Spróbuj znaleźć drogę do wyjścia, ale saiyanka Cię ciągle goni... no i reszta saiyan, chcących nagrodę za Twoją głowę.
Wybacz za czas odpisu, ale nie miałam pojęcia, że odpisałeś.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Wto Gru 06, 2016 10:56 pm
To musiało ją zaboleć. W końcu przelecieli razem przez kilka ścian, a dodatkowo to on ją wbijał całą swoją siłą. Im bardziej ściany stawiały opór tym bardziej ją przyciskało do niej. Niech go nie wkurzają bo obróci całe to miejsce w perzynę!
W końcu wylecieli na korytarz gdzie spojrzał na niego tłum gapiów. Cholera... same małpy.
Nie umiał wykrywać energii ale to nie miało żadnego znaczenia. W końcu tu byli również nauokwcy i zwykli funkcjonariusze.
- Z drogi głupcy! - warknął i wystawił przed siebie palec tak jakby ich wyzywał.
Na jego palcu zaczęła kumulować się mała ilość energii po czym została wystrzelona jako chmara pocisków celując w serca każdej małpy. Trzeba było sobie zrobić przejście.
oczywiście miał nadzieję na masakrę w tak ciasnym korytarzu gdy nie ma jak się uchylać ale miał zamiar ich szybko wykończyć i ruszyć dalej zanim ta głupia suka wstanie z gruzu.
Gdy sobie przetrzebi korytarz rusza z impetem przed siebie szukając jakichś schodów na górę.
W sumie był tu trzymany przez ponad rok i prowadzony w jedną i drugą stronę to chociaż troche musiał się orientować gdzie jest.
W końcu wylecieli na korytarz gdzie spojrzał na niego tłum gapiów. Cholera... same małpy.
Nie umiał wykrywać energii ale to nie miało żadnego znaczenia. W końcu tu byli również nauokwcy i zwykli funkcjonariusze.
- Z drogi głupcy! - warknął i wystawił przed siebie palec tak jakby ich wyzywał.
Na jego palcu zaczęła kumulować się mała ilość energii po czym została wystrzelona jako chmara pocisków celując w serca każdej małpy. Trzeba było sobie zrobić przejście.
oczywiście miał nadzieję na masakrę w tak ciasnym korytarzu gdy nie ma jak się uchylać ale miał zamiar ich szybko wykończyć i ruszyć dalej zanim ta głupia suka wstanie z gruzu.
Gdy sobie przetrzebi korytarz rusza z impetem przed siebie szukając jakichś schodów na górę.
W sumie był tu trzymany przez ponad rok i prowadzony w jedną i drugą stronę to chociaż troche musiał się orientować gdzie jest.
Re: Laboratoria
Sro Gru 07, 2016 3:37 pm
Jeden saiyanin za drugim, rzucali się na changelinga, nie znając zupełnie jego mocy. W całych podziemiach rozwył się bardzo głośny alarm, a z głośników głos nakazywał bezwzględne atakowanie zbiega i przyniesienie go martwego lub żywego do celi. Wielu wyłapało w tym bardzo prostą drogę do awansu, a co może być lepsze od zaprzestania jedzenia lepkiej papki dla kadetów? ___ - DOKĄD TO SIĘ SPIESZYSZ, SKARBIE!? - zdało się usłyszeć znikąd głos, zapewne tej wariatki. Nagle, pojawiła się tuż przed changelingiem, przebijając przez ścianę. Uśmiechnęła się sadystyczynie do przeciwnika, po czym wystawiła ręce w jego kierunku, wystrzeliwując potężną falę. |
Przechodzimy na walkę już ze statystykami.
Dostajesz Final Flashem, atakuję za 20% KI, co daje 10500 DMG.
Siła: 2100
Szybkość: 3000
Wytrzymałość: 2500
Energia: 3500
HP: 37500
KI:
52500
-8400
44100
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Sro Gru 21, 2016 4:43 pm
Większość z obecnych na korytarzu ziemniaków było słabowitymi gnojkami które były dla frosta niczym owady. Nic dziwnego, w końcu to taka słaba rasa która musi bardzo dużo trenować by do czegoś dojść. Nie to co rasa changelingów. Oni po prostu rodzą się z wielkim potencjałem bojowym i zasługują na swoje miejsce we wszechświecie.
Frost przebijał się przez korytarz urywając głowy kadetom i łamiąc im kości gdy nagle przebijając się przez ścianę pojawiła się ta sama laseczka co wtedy.
- Irytujesz mnie mała kurwo! - syknął jaszczur patrząc na nią jednym okiem które mu pozostało.
Po chwili jednak odleciał przebijając się przez kolejne ściany niesiony final flashem który został wystrzelony ku niemu.
Notabene ciekawe czy fundamenty akademii wytrzymają takie rozwalanie ścian.
Kiedy kurz opadł Frost sycząc ze wściekłości powoli wynurzał się z gruzów które na nim powstały. Całe ciało miał poranione i bolało go wszystko.
- Ty... mała... - sarknął i splunął krwią w bok.
Wycelował w nią palec i wystrzelił cztery małe ale zabójcze pociski które miały ją przebić. (BARRAGE DEATH BEAM)
------------------
Trening Start
Atakuję 4x5% Ki = 2421*4 = 9684
Koszt: 13557 KI
Frost przebijał się przez korytarz urywając głowy kadetom i łamiąc im kości gdy nagle przebijając się przez ścianę pojawiła się ta sama laseczka co wtedy.
- Irytujesz mnie mała kurwo! - syknął jaszczur patrząc na nią jednym okiem które mu pozostało.
Po chwili jednak odleciał przebijając się przez kolejne ściany niesiony final flashem który został wystrzelony ku niemu.
Notabene ciekawe czy fundamenty akademii wytrzymają takie rozwalanie ścian.
Kiedy kurz opadł Frost sycząc ze wściekłości powoli wynurzał się z gruzów które na nim powstały. Całe ciało miał poranione i bolało go wszystko.
- Ty... mała... - sarknął i splunął krwią w bok.
Wycelował w nią palec i wystrzelił cztery małe ale zabójcze pociski które miały ją przebić. (BARRAGE DEATH BEAM)
------------------
Trening Start
Atakuję 4x5% Ki = 2421*4 = 9684
Koszt: 13557 KI
Re: Laboratoria
Czw Gru 29, 2016 5:40 pm
Co do fundamentów Vegety... chyba nie ma co się o nie martwić, te podziemia są ogromne, sięgają nawet do miasta, niżej niż są nawet kanały czy ścieki. Rozwalenie paru ścian nie powinno jakoś zbytnio wpłynąć na... i tu zaczęła trząść się ziemia. Chyba młoda saiyanka trafiła na jakiś wyjątkowo słaby punkt, bo sufit chyba zaraz spadnie im na głowę. Wysyłanie tutaj siostry gościa z recepcji chyba nie było najlepszym pomysłem, bo zarówno jak jej brat... nie bardzo obchodzą ją zniszczenia, czy też ofiary. Jest raczej typową małpą, która by się chciała tylko po pysku lać. Changeling postanowił zagrać tak jak saiyanka, oddając jej pięknym za nadobne, w postaci promieni mających ją przebić. Pierwszy spróbowała odbić, co skończyło się tym, że została przebita jej dłoń na wylot. Zszokowana odskoczyła na bok od całej reszty i przystanęła przy ścianie. O dziwo, na jej ryjku nie było widać żadnego grymasu złości tylko... chorą psychicznie ekscytację. ___ - UHUHUHUHUHU! WYLECISZ STĄD W KONTENERZE NA ŚMIECI PRZEROBIONY NA SUSHI! - zarechotała podjarana po czym wystrzeliła jak strzała w kierunku jaszczurki. Prawa, ta przebita i obficie krwawiąca ręka zacisnęła się w pięść, by strzelić swojego przeciwnika potężnie w pysk, a potem poprawić z ogona jak biczem. Zaczęli przebijać się wyżej. |
Atak potężny - 5100 DMG
Siła: 2100
Szybkość: 3000
Wytrzymałość: 2500
Energia: 3500
HP: 37500 - 9684 = 27816
KI: 44100
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Pon Sty 09, 2017 7:38 pm
Przeciwniczka była silna ale to nie był problem dla changa. Nie miał zamiaru dać się zabić w klatce. Już wolał w walce z taką psycholką jaka stała tuż przed nim. udało mu się ją trafić ale nie było to trafienie śmiertelne. Zaklął tylko i splunął krwią która ciągle ciekła mu z ust. Mimo wszystko dobrze się bawił w walce z nią.
- Nie byłbym taki pewien na twoim miejscu smarku! - odkrzyknął z uśmiech gdy ta leciała na niego.
Gdy była bardzo blisko, uśmiechnął się.
- Death Web... - syknął, a jego ciało spowiła elektryczna pajęczyna.
Dziewczyna nie mogła już powstrzymać ciosu i uderzyła w jego ciało. Siła odrzutu była tak duża że Chang znów prawie padł na plecy, ale i tak nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Wiązka elektryczna przeszła przez kobietę rażąc jej układ nerwowy i paląc skórę, a do nozdrzy changa dochodził przyjemny swąd jej palącego się ciała.
- Jak ci się podoba moja kochana? - rzekł z gadzim uśmiechem na twarzy. - To moja własna technika. Cokolwiek mi zrobisz, również oberwiesz.... Za to ja.... Ja mogę atakować!
Następnie zebrał w sobie wiele energii i wystrzelił w kobietę jak torpeda, by znów przebic ja przez kilka ścian. Już mogła poczuć ten atak na własnej skórze.
----------------------
Obrona
Ja HP - 5100 DMG
Death Web - akcja defensywna
Koszt Ki: 4519
Koleżanka: dmg z obrony: 5100+ 3873= 8973
Atak:
KI: 3873
Nova Strike = 7704 + 1614 = 9318 Dmg
Razem dmg dla koleżanki w turze: 18291 DMG
Trening Koniec
- Nie byłbym taki pewien na twoim miejscu smarku! - odkrzyknął z uśmiech gdy ta leciała na niego.
Gdy była bardzo blisko, uśmiechnął się.
- Death Web... - syknął, a jego ciało spowiła elektryczna pajęczyna.
Dziewczyna nie mogła już powstrzymać ciosu i uderzyła w jego ciało. Siła odrzutu była tak duża że Chang znów prawie padł na plecy, ale i tak nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Wiązka elektryczna przeszła przez kobietę rażąc jej układ nerwowy i paląc skórę, a do nozdrzy changa dochodził przyjemny swąd jej palącego się ciała.
- Jak ci się podoba moja kochana? - rzekł z gadzim uśmiechem na twarzy. - To moja własna technika. Cokolwiek mi zrobisz, również oberwiesz.... Za to ja.... Ja mogę atakować!
Następnie zebrał w sobie wiele energii i wystrzelił w kobietę jak torpeda, by znów przebic ja przez kilka ścian. Już mogła poczuć ten atak na własnej skórze.
----------------------
Obrona
Ja HP - 5100 DMG
Death Web - akcja defensywna
Koszt Ki: 4519
Koleżanka: dmg z obrony: 5100+ 3873= 8973
Atak:
KI: 3873
Nova Strike = 7704 + 1614 = 9318 Dmg
Razem dmg dla koleżanki w turze: 18291 DMG
Trening Koniec
Re: Laboratoria
Pon Sty 16, 2017 3:04 pm
Mogłoby się wydawać, że ten atak jest dla wojowniczki bardzo bolesny, ale ten dziwny perwersyjny uśmieszek nie zszedł z jej twarzy nawet na moment, nawet w chwili, gdy poczuła swąd palonego własnego ciała. Chyba miała nieźle zryty łeb. W czasie, gdy changeling przebijał złotowłosą przez ściany, do jego umysłu doszły dziwne chichoty, nie koniecznie należące do psychicznego 'ja' wojownika. Głosik był strasznie wysoki, niemalże piskliwy, ale czuć było w nim pewnego rodzaju zło. Chyba wystarczająco rozproszyło to przeciwnika saiyanki, bo ta mogła go bez problemu chwycić za ogon i cisnąć nim o sufit. Znaleźli się dzięki temu z dwa piętra wyżej w piwnicach. |
Atak szybki - 3000 DMG
Siła: 2100
Szybkość: 3000
Wytrzymałość: 2500
Energia: 3500
HP: 27816-18291=9525
KI: 44100
Popraw swoje OOC (czerwone), wyjaśnij mi zakreślone (zielone) i jakoś jaśniej napisz w swojej liście technik o Death Web, bo muszę latać po pierdylardach tematów, by poczytać o twojej technice własnej... przyszłym MG może to też sprawiać problem.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Nie Sty 22, 2017 10:14 pm
MOżliwe że robili na niej eksperymenty. Mogła być jedną z przestępczyń którą poddano różnym zabiegom i w efekcie została wściekłym psem. Chang mimo iż także w amoku jednak potrafił kalkulować i rozumieć w jakim mniej więcej znajduje się położeniu. Jasnym było że technika changa postawiła go w lepszym świetle.
Gdy przebijał ją przez kolejne ściany z jej twarzy nie schodził uśmieszek mimo że ewidentnie słabła.
Nagle coś przebiło się do jego psychiki. Jakiś głos wszedł do jego głowy i się śmiał. To na pewno nie był wymysł jego wyobraźni. Ktoś tam był. Od razu przypomniał mu się tsuful i zrobiło mu się niedobrze.
Dzięki temu dziewczyna miała chwilę na oddech i rzuciła nim w sufit.
Mimo iż Frost to odczuł, zanotował że siła ataku była mniejsza niż wcześniej.
Po wyrównaniu lotu jaszczur potrząsnął głową chcąc wyrzucić głos z głowy i skupić się na przeciwniczce.
Mimo wszystko uśmiechnął się do niej patrząc z góry.
- Czyżbyś traciła siły suczko?... Wydaje mi się że.... Nie jesteś już dla mnie wyzwaniem... Pocierp trochę.....
Z jego palców wystrzeliły nici które miały za zadanie ciasno obwiązać przeciwniczkę i ją sparaliżować.
Jesli mu sie to uda, a dziewczyna opadnie na ziemię ten leci do niej i wgniata ją kolanem głębiej, by następnie oplątać jej szyję ogonem i zacząć ją dusić poprzez zgniatanie szyi.
OOC:
Obrona: brak
Me hp: 20700 - 3000 dmg
Atak:
Death web 2 = paraliż na 2 tury + 3228 dmg
Podczas paraliżu (2 tury): Potężny atak + Szybki atak = (3852+2095)+3852 = 9799 dmg
Całościowo: 9799 + 3228 = 13027 dmg
KI: 26471 - 6456 = 20015
Opis techniki:
Poziom II
Opis: Z rąk użytkownika wystrzeliwuje cała masa energetycznych nici i po chwili oplata całe ciało przeciwnika. Pajęczyna zadaje obrażenia co turę a dodatkowo paraliżuje ofiarę. Nici są bardzo gęste i szybkie przez co uniknięcie ich jest prawie niemożliwe.
Wymagania: 300 energii, -20 punktów treningowych.
Efekt: DMG/Tura = Energia, paraliż na 2 tury ; Koszt:Energia*2
Użycie: max 2x w walce, co 2 tury
Obrona tylko barierą!
Gdy przebijał ją przez kolejne ściany z jej twarzy nie schodził uśmieszek mimo że ewidentnie słabła.
Nagle coś przebiło się do jego psychiki. Jakiś głos wszedł do jego głowy i się śmiał. To na pewno nie był wymysł jego wyobraźni. Ktoś tam był. Od razu przypomniał mu się tsuful i zrobiło mu się niedobrze.
Dzięki temu dziewczyna miała chwilę na oddech i rzuciła nim w sufit.
Mimo iż Frost to odczuł, zanotował że siła ataku była mniejsza niż wcześniej.
Po wyrównaniu lotu jaszczur potrząsnął głową chcąc wyrzucić głos z głowy i skupić się na przeciwniczce.
Mimo wszystko uśmiechnął się do niej patrząc z góry.
- Czyżbyś traciła siły suczko?... Wydaje mi się że.... Nie jesteś już dla mnie wyzwaniem... Pocierp trochę.....
Z jego palców wystrzeliły nici które miały za zadanie ciasno obwiązać przeciwniczkę i ją sparaliżować.
Jesli mu sie to uda, a dziewczyna opadnie na ziemię ten leci do niej i wgniata ją kolanem głębiej, by następnie oplątać jej szyję ogonem i zacząć ją dusić poprzez zgniatanie szyi.
OOC:
Obrona: brak
Me hp: 20700 - 3000 dmg
Atak:
Death web 2 = paraliż na 2 tury + 3228 dmg
Podczas paraliżu (2 tury): Potężny atak + Szybki atak = (3852+2095)+3852 = 9799 dmg
Całościowo: 9799 + 3228 = 13027 dmg
KI: 26471 - 6456 = 20015
Opis techniki:
Poziom II
Opis: Z rąk użytkownika wystrzeliwuje cała masa energetycznych nici i po chwili oplata całe ciało przeciwnika. Pajęczyna zadaje obrażenia co turę a dodatkowo paraliżuje ofiarę. Nici są bardzo gęste i szybkie przez co uniknięcie ich jest prawie niemożliwe.
Wymagania: 300 energii, -20 punktów treningowych.
Efekt: DMG/Tura = Energia, paraliż na 2 tury ; Koszt:Energia*2
Użycie: max 2x w walce, co 2 tury
Obrona tylko barierą!
Re: Laboratoria
Pią Lut 03, 2017 4:54 pm
Changeling postanowił, że tym razem zaatakuje poprzez próbę sparaliżowania saiyanki. Choć ta była poobijana, a ze skroni ciekła jej gęsta struga ciemnej, niemal czarnej krwi, to nadal wyglądała na bardzo zadowoloną z tej walki. Gdy nici oplotły jej ciało... a raczej, gdy przeciwnik chciał zagrać drugi raz tą samą muzykę - co nie było mądrym posunięciem - skumulowała w sobie ogromne pokłady energii jakie jej pozostały, po czym wystrzeliła je w powietrze, w postaci bariery. Odepchnęła dzięki temu nici, ale nie skończyło się to tylko na tym. Jej energia zaczęła się zwiększać równomiernie ze wzrostem mięśni. Gdy była już po prostu ogromnym kobietą koksem, z mięśniami większymi niż jej głowa, pojawiła się przed przeciwnikiem i uderzyła potężnie w brzuch, posyłając w sufit. Changeling przebijał się przez kolejne piętra wzwyż, aż w końcu przebił się przez sam dach akademii, szybując prosto do Portu. Dla jaszczura nie będzie idealniejszej szansy na ucieczkę niż teraz, ale to od Niego zależy co teraz pocznie... czy da się ponieść emocjom, czy wytrzeźwieje i ucieknie z podkulonym ogonem, ale wolnym?
OOC
Barriere, anulowanie Death Web,
dostajesz na odchodne potężniaka (wiem, że nie mogę, ale mosz, bo ja tak każę) i spadaj do Portu, Majin zalecany.
Opis technik wstaw tu... https://dbng.forumpl.net/t389-techniki-frosta#1830 ,a nie w poście.
OOC
Barriere, anulowanie Death Web,
dostajesz na odchodne potężniaka (wiem, że nie mogę, ale mosz, bo ja tak każę) i spadaj do Portu, Majin zalecany.
Opis technik wstaw tu... https://dbng.forumpl.net/t389-techniki-frosta#1830 ,a nie w poście.
Re: Laboratoria
Sob Lut 18, 2017 9:39 pm
Kurisu leciał w dół głębokiego tunelu. Po drodze zdał sobie sprawę z tego, jak daleko sięgały korzenie akademii. Trudno było nazwać je piwnicami, tworzyły raczej osadzoną wgłębi ziemi sieć tuneli, z których na zewnątrz nie wydostawało się zbyt wiele.
W końcu dotarł na samo dno. Wylądował w dużej wielkości pomieszczeniu o wymiarach mniej więcej 5x10x3, które było w części zawalone. W środku piętrzyły się kupki gruzów, tworzące dosyć spore osłony. Nadwyrężone i przybrudzone kurzem białe ściany mogły się w każdej chwili całkiem zawalić. W jedej z nich ziała niewielka wyrwa, tuż przy podłodze, przez którą ktoś wzrostu Kurisu móglby z powodzeniem przecisnąć się na kolanach. Biło z niej migoczące światlo niebieskiej świetlówki . Za kadetem znajdowały się natomiast lekko wyważone lekko, metalowe drzwi.
W pomieszczeniu stała pewna smukła kobieta. Miała na sobie ledwie osłaniającą piersi, złotą opaskę. Była w formie super saiyanin, lecz jej włosy miały dziwny, zielono-złoty kolor, jakiego nigdy dotąd nie widział u nikogo, w jej oczach brakowało źrenic. Pochylała się nad ciałem jakiegoś czarnowłosego mężczyzny w kitlu lekarskim, tyłem do Kurisu. Jej ciało zdradzało ślady dopiero odbytej walki, a ze skroni ciekła jej gęsta struga ciemnej krwi. Dyszała. Nie zauważyła przybycia kadeta.
Na korytarzu słychać było zbliżające się biegiem kroki.
W końcu dotarł na samo dno. Wylądował w dużej wielkości pomieszczeniu o wymiarach mniej więcej 5x10x3, które było w części zawalone. W środku piętrzyły się kupki gruzów, tworzące dosyć spore osłony. Nadwyrężone i przybrudzone kurzem białe ściany mogły się w każdej chwili całkiem zawalić. W jedej z nich ziała niewielka wyrwa, tuż przy podłodze, przez którą ktoś wzrostu Kurisu móglby z powodzeniem przecisnąć się na kolanach. Biło z niej migoczące światlo niebieskiej świetlówki . Za kadetem znajdowały się natomiast lekko wyważone lekko, metalowe drzwi.
W pomieszczeniu stała pewna smukła kobieta. Miała na sobie ledwie osłaniającą piersi, złotą opaskę. Była w formie super saiyanin, lecz jej włosy miały dziwny, zielono-złoty kolor, jakiego nigdy dotąd nie widział u nikogo, w jej oczach brakowało źrenic. Pochylała się nad ciałem jakiegoś czarnowłosego mężczyzny w kitlu lekarskim, tyłem do Kurisu. Jej ciało zdradzało ślady dopiero odbytej walki, a ze skroni ciekła jej gęsta struga ciemnej krwi. Dyszała. Nie zauważyła przybycia kadeta.
Na korytarzu słychać było zbliżające się biegiem kroki.
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Wto Lut 21, 2017 10:09 pm
Zt> Sala treningowa
Opadałem beztrosko na sam dół przez głęboką dziurę, która prowadziła nisko w podziemia akademii. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jest ona tak mocno zakorzeniona w głębi. Opadając mijałem również co chwile przejścia tuleni i korytarzy, w których nie było praktycznie nic widać. Ciemność panująca wokół dodawała mroczny klimat.
Przed upadkiem na na samym dole zatrzymałem się w powietrzu za pomocą techniki latania nad podłogą, następnie delikatnie stąpnąłem nogami wytwarzając cichy szmer ocierania butami o podłogę. Zacząłem rozglądać się wokół. Całe pomieszczenie było poturbowane jak po wybuchu energii. Ściany były popękane a z sufitu sypał się gruz w małych ilościach. Niektóre ściany były tak mocno zniszczone, że mógłbym je zniszczyć samym opieraniem się o nie. Znajdowały się tutaj również kupki gruzu i kamieni posypanych ze ścian i sufitu. Kiedy zacząłem rozglądać się bardziej zauważyłem różne wgniecenia i dziury jak po uderzeniach i kilka przypalonych śladów jak przy zderzeniu energii. Ślady wskazywałyby tutaj na walkę, ale kto by tutaj walczył? Przecież saiyanie raczej nie szarpaliby się w takim miejscu niszcząc wszystko wokół, to nie miałoby sensu. Musiałem dowiedzieć się, co się tutaj takiego stało. Ciekawość zżerała mnie od środka. Po chwili usłyszałem czyjeś dyszenie. Kiedy odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu zobaczyłem czyjąś postać. Odruchowo szybko i bezszelestnie schowałem się za jedną ze stert gruzu, która dobrze służyła mi przez pewien czas jako schronienie. Po chwili wystawiłem zza zasłony głowę, aby bezpieczniej przyjrzeć się tajemniczej osobie. To była saiyanka, ale jakaś inna, niż pozostałe, jakie do tej pory widziałem. To była super saiyanka o zielonych włosach. Czy to możliwe? Pierwszy raz na oczy widzę super saiyan z kolorem włosów innym, niż złoty, choć w sumie nie widziałem ich zbyt wielu. Czy to jakiś wybryk natury? Pojawiało się coraz więcej pytań, a odpowiedzi nie przybywało. Kiedy stała w moją stronę plecami widziałem, że jest cała poszarpana, jakby właśnie toczyła walkę. Nie wiedziałem, czy mogę sobie na to pozwolić i podejść z pytaniem, bo mógłbym zostać za to skarcony, lub za to, że w ogóle jakiś kadet się tutaj szwenda. Jednak po chwili wahania się ciekawość przejęła nade mną władzę i nie mogłem oprzeć się zapytaniem. Podszedłem do niej jakby nigdy nic. Zdziwiłem się bardzo, gdy odwróciła się w moją stronę. W jej oczach nie mogłem znaleźć źrenic. Pierwszy raz widzę taką przemianę. Miała również prawie że biust na wierzchu. Złoty naszyjnik przysłaniał je nieco. Gdy się na nie spojrzałem zaczerwieniłem się lekko, ale po chwili szybko ochłonąłem z powrotem patrząc się w jej oczy. Powaga sytuacji była w tej chwili ważniejsza, niż cycki.
- Jesteś ranna... Co się stało? Wszystko się tutaj wali. Przez akademie przeleciało niewiadome ''coś'' niszcząc wszystko po drodze. - Zacząłem rozglądać się, następnie na chwilę spojrzałem się na dziurę w suficie, która prowadziła do górnej części akademii. Oczekiwałem niecierpliwie na odpowiedź, ale nie chciałem również naciskać na saiyankę.
- Idź opatrzyć rany, ja poszukam pozostałych, jeśli w ogóle ktoś tutaj przeżył. - Zacząłem chodzić po pomieszczeniu badając popękane ściany oraz większą dziurę w ścianie, z której wydostawało się migające światło żarówki. Następnie podszedłem do lekko wyważonych, metalowych drzwi dotykając je ręką, aby sprawdzić, w jakim są stanie i czy ewentualnie uda mi się je otworzyć w celu dalszych poszukiwań. Po chwili usłyszałem gdzieś obok biegnące kroki, ale zignorowałem je, gdy uświadomiłem sobie, że raczej nie zmierzają w kierunku tego pomieszczenia.
Opadałem beztrosko na sam dół przez głęboką dziurę, która prowadziła nisko w podziemia akademii. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jest ona tak mocno zakorzeniona w głębi. Opadając mijałem również co chwile przejścia tuleni i korytarzy, w których nie było praktycznie nic widać. Ciemność panująca wokół dodawała mroczny klimat.
Przed upadkiem na na samym dole zatrzymałem się w powietrzu za pomocą techniki latania nad podłogą, następnie delikatnie stąpnąłem nogami wytwarzając cichy szmer ocierania butami o podłogę. Zacząłem rozglądać się wokół. Całe pomieszczenie było poturbowane jak po wybuchu energii. Ściany były popękane a z sufitu sypał się gruz w małych ilościach. Niektóre ściany były tak mocno zniszczone, że mógłbym je zniszczyć samym opieraniem się o nie. Znajdowały się tutaj również kupki gruzu i kamieni posypanych ze ścian i sufitu. Kiedy zacząłem rozglądać się bardziej zauważyłem różne wgniecenia i dziury jak po uderzeniach i kilka przypalonych śladów jak przy zderzeniu energii. Ślady wskazywałyby tutaj na walkę, ale kto by tutaj walczył? Przecież saiyanie raczej nie szarpaliby się w takim miejscu niszcząc wszystko wokół, to nie miałoby sensu. Musiałem dowiedzieć się, co się tutaj takiego stało. Ciekawość zżerała mnie od środka. Po chwili usłyszałem czyjeś dyszenie. Kiedy odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu zobaczyłem czyjąś postać. Odruchowo szybko i bezszelestnie schowałem się za jedną ze stert gruzu, która dobrze służyła mi przez pewien czas jako schronienie. Po chwili wystawiłem zza zasłony głowę, aby bezpieczniej przyjrzeć się tajemniczej osobie. To była saiyanka, ale jakaś inna, niż pozostałe, jakie do tej pory widziałem. To była super saiyanka o zielonych włosach. Czy to możliwe? Pierwszy raz na oczy widzę super saiyan z kolorem włosów innym, niż złoty, choć w sumie nie widziałem ich zbyt wielu. Czy to jakiś wybryk natury? Pojawiało się coraz więcej pytań, a odpowiedzi nie przybywało. Kiedy stała w moją stronę plecami widziałem, że jest cała poszarpana, jakby właśnie toczyła walkę. Nie wiedziałem, czy mogę sobie na to pozwolić i podejść z pytaniem, bo mógłbym zostać za to skarcony, lub za to, że w ogóle jakiś kadet się tutaj szwenda. Jednak po chwili wahania się ciekawość przejęła nade mną władzę i nie mogłem oprzeć się zapytaniem. Podszedłem do niej jakby nigdy nic. Zdziwiłem się bardzo, gdy odwróciła się w moją stronę. W jej oczach nie mogłem znaleźć źrenic. Pierwszy raz widzę taką przemianę. Miała również prawie że biust na wierzchu. Złoty naszyjnik przysłaniał je nieco. Gdy się na nie spojrzałem zaczerwieniłem się lekko, ale po chwili szybko ochłonąłem z powrotem patrząc się w jej oczy. Powaga sytuacji była w tej chwili ważniejsza, niż cycki.
- Jesteś ranna... Co się stało? Wszystko się tutaj wali. Przez akademie przeleciało niewiadome ''coś'' niszcząc wszystko po drodze. - Zacząłem rozglądać się, następnie na chwilę spojrzałem się na dziurę w suficie, która prowadziła do górnej części akademii. Oczekiwałem niecierpliwie na odpowiedź, ale nie chciałem również naciskać na saiyankę.
- Idź opatrzyć rany, ja poszukam pozostałych, jeśli w ogóle ktoś tutaj przeżył. - Zacząłem chodzić po pomieszczeniu badając popękane ściany oraz większą dziurę w ścianie, z której wydostawało się migające światło żarówki. Następnie podszedłem do lekko wyważonych, metalowych drzwi dotykając je ręką, aby sprawdzić, w jakim są stanie i czy ewentualnie uda mi się je otworzyć w celu dalszych poszukiwań. Po chwili usłyszałem gdzieś obok biegnące kroki, ale zignorowałem je, gdy uświadomiłem sobie, że raczej nie zmierzają w kierunku tego pomieszczenia.
Re: Laboratoria
Czw Lut 23, 2017 12:02 pm
Saiyanka odwróciła się szybko, gotowa do dalszej walki. Gdy zobaczyła osobę, która nie stwarzała zagrożenia, powróciła do swojej normalnej formy. Jej włosy skróciły się, opadły jej nieco i zmieniły kolor na czarny. W oczach pojawiły się źrenice i prawie równie czarne tęczówki.
- A kim ty jesteś? – zapytała lakonicznie. Wierciła kadeta wzrokiem w sposób, który mógłby wywołać gęsią skórkę. Głowę lekko przechylała, przygryzała wargę, przymrużała oczy. Czasem oblizała usta. – Nie masz pojęcia, co się tutaj dzieje, prawda? – zaczęła zbliżać się do Kurisu lewitując. – Chciałbyś opatrzeć mi rany? Oh, jakie to słodkie, chłopczyku... – mówiła po drodze, nie ukrywając ironii. Liczyła na to, że będzie cofał się do tyłu, kiedy ona będzie już blisko, aż spotka ścianę za swoimi plecami. A gdy stanęli przed sobą, miał twarz na wysokości jej odkrytego, godnego podziwu biustu. Opadła na ziemię i wyszeptała, niemal stykając się z nim nosem. – Wiesz, że byle kto nie ma tu wstępu? Za trzy minuty będzą tu trenerzy. Czuję ich KI już niedaleko. Daj mi choć jeden przekonujący powód, dlaczego mam cię nie wydać w ich ręce.
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Czw Lut 23, 2017 7:57 pm
Kiedy powróciła do normalnej formy skupiłem się na jej wyglądzie, który nieznacznie zmienił się. Mogłem już zobaczyć źrenice w jej oczach. Jej przemiana w zielonego super saiyanina to niezwykłe zjawisko, które chyba na bardzo długo zapadnie mi w pamięci. Jej wygląd był bardzo interesujący i zaciekawiający. Ilu jeszcze saiyan na świecie może istnieć o takiej przemianie?
Po jej zapytaniu schowałem ręce do kieszeni i stanąłem bokiem do niej. Rzuciłem w jej stronę obojętnym wzrokiem, aby nie widziała po mnie, jak bardzo jestem nią zainteresowany.
- Jestem Kurisu. Zwykły kadet wypełniający kolejne, nudne zadanie. A ty? Kim jesteś? - Byłem ciekaw, co mi o sobie powie. Chciałem ją poznać, choć czułem, że nasza znajomość zakończy się właśnie w tym miejscu. Jeszcze nikogo tutaj nie poznałem na dłuższą metę, a w zasadzie to chyba nikogo tutaj nie znam, jeśli chodzi o przyjaźń. Może to uczucie właśnie sprawiało, że chciałem ją poznać, bądź zaprzyjaźnić się z nią? To nie było do mnie wcale podobne, coś musiało się we mnie zmienić.
Jej wzrok wcale mnie nie przerażał - przeciwnie. Podobało mi się to. Wydawała mi się wtedy taka psychiczna, nienormalna, niebezpieczna, to było w niej czarujące. Po jej wypowiedzi lekko uśmiechnąłem się.
- Wiesz, gdybym wiedział, co się dzieje, to bym o to nie pytał. - Kiedy zaczęła zbliżać się w moją stronę unosząc się nad podłogą znowu zwróciła się do mnie, a ja od razu jej odpowiedziałem z aroganckim uśmiechem.
- Bardzo chętnie, ale raczej kiedy indziej. - Również odpowiedziałem ironicznie. Zbliżała się coraz bliżej mnie. Miała chyba nadzieję na to, że przerażę się jej i zacznę się cofać, ale tak się nie stało. Zakładając ręce na piersi stanąłem w zamkniętej pozycji prosto w jej stronę. Zbliżyła się do mnie tak blisko, że przed samą twarzą miałem jej biust, który przez moment podziwiałem z małym uśmieszkiem na twarzy. Po chwili opadła na ziemię i będąc bardzo blisko mnie zaczęła szeptać.
- Wiem, ale kto by się tym teraz przejmował? Wyrwa prowadzi aż na samą górę, więc każdy może teraz tutaj wejść. - Po chwili przerwy powiedziałem z zamyśloną miną cicho sam do siebie. - Czujesz ich KI? - Czy to możliwe? Nigdy o tym nawet bym nie pomyślał, że tak się da. Przecież po to mamy tutaj scoutery. A co, jeśli ona blefuje, żeby mnie wystraszyć? Jeśli miała taki zamiar, to trafiła akurat na złego osobnika, ponieważ mało czego się boję. Praktycznie nie da się mnie prawie niczym przestraszyć. Kiedy dokończyła ostatnie zdanie zacząłem myśleć. To nie może tak się skończyć. Postanowiłem, że lekko skłamię, a po części powiem też i prawdę.
- A po co miałabyś wydawać mnie w ich ręce? Robię tutaj swoją robotę. Koszarowy zlecił mi zadanie, abym posprzątał zwłoki, a rannych przeniósł do szpitala. - Byłem ciekaw, jak na to zareaguje. Nie ufałem jej do końca z tym wyczuwaniem KI. Jeśli to jest możliwe, to w takim razie po co te całe scoutery? Z drugiej strony - jeśli jest to jednak możliwe, to musi być to całkiem przydatna umiejętność.
Po jej zapytaniu schowałem ręce do kieszeni i stanąłem bokiem do niej. Rzuciłem w jej stronę obojętnym wzrokiem, aby nie widziała po mnie, jak bardzo jestem nią zainteresowany.
- Jestem Kurisu. Zwykły kadet wypełniający kolejne, nudne zadanie. A ty? Kim jesteś? - Byłem ciekaw, co mi o sobie powie. Chciałem ją poznać, choć czułem, że nasza znajomość zakończy się właśnie w tym miejscu. Jeszcze nikogo tutaj nie poznałem na dłuższą metę, a w zasadzie to chyba nikogo tutaj nie znam, jeśli chodzi o przyjaźń. Może to uczucie właśnie sprawiało, że chciałem ją poznać, bądź zaprzyjaźnić się z nią? To nie było do mnie wcale podobne, coś musiało się we mnie zmienić.
Jej wzrok wcale mnie nie przerażał - przeciwnie. Podobało mi się to. Wydawała mi się wtedy taka psychiczna, nienormalna, niebezpieczna, to było w niej czarujące. Po jej wypowiedzi lekko uśmiechnąłem się.
- Wiesz, gdybym wiedział, co się dzieje, to bym o to nie pytał. - Kiedy zaczęła zbliżać się w moją stronę unosząc się nad podłogą znowu zwróciła się do mnie, a ja od razu jej odpowiedziałem z aroganckim uśmiechem.
- Bardzo chętnie, ale raczej kiedy indziej. - Również odpowiedziałem ironicznie. Zbliżała się coraz bliżej mnie. Miała chyba nadzieję na to, że przerażę się jej i zacznę się cofać, ale tak się nie stało. Zakładając ręce na piersi stanąłem w zamkniętej pozycji prosto w jej stronę. Zbliżyła się do mnie tak blisko, że przed samą twarzą miałem jej biust, który przez moment podziwiałem z małym uśmieszkiem na twarzy. Po chwili opadła na ziemię i będąc bardzo blisko mnie zaczęła szeptać.
- Wiem, ale kto by się tym teraz przejmował? Wyrwa prowadzi aż na samą górę, więc każdy może teraz tutaj wejść. - Po chwili przerwy powiedziałem z zamyśloną miną cicho sam do siebie. - Czujesz ich KI? - Czy to możliwe? Nigdy o tym nawet bym nie pomyślał, że tak się da. Przecież po to mamy tutaj scoutery. A co, jeśli ona blefuje, żeby mnie wystraszyć? Jeśli miała taki zamiar, to trafiła akurat na złego osobnika, ponieważ mało czego się boję. Praktycznie nie da się mnie prawie niczym przestraszyć. Kiedy dokończyła ostatnie zdanie zacząłem myśleć. To nie może tak się skończyć. Postanowiłem, że lekko skłamię, a po części powiem też i prawdę.
- A po co miałabyś wydawać mnie w ich ręce? Robię tutaj swoją robotę. Koszarowy zlecił mi zadanie, abym posprzątał zwłoki, a rannych przeniósł do szpitala. - Byłem ciekaw, jak na to zareaguje. Nie ufałem jej do końca z tym wyczuwaniem KI. Jeśli to jest możliwe, to w takim razie po co te całe scoutery? Z drugiej strony - jeśli jest to jednak możliwe, to musi być to całkiem przydatna umiejętność.
Re: Laboratoria
Pią Lut 24, 2017 5:18 pm
Dziewczyna słuchała słów Kurisu, uśmiechając się kącikiem ust. Co chwilę to wodziła bezwstydnie wzrokiem po jego ciele od góry do dołu, to spoglądała mu prosto w oczy, co wskazywało na silne poczucie pewności siebie. Nie odpowiedziała na wszystkie pytania chłopaka. Powiedziała tylko:
- Czuję też twoje KI. – mówiąc te słowa, zbliżyła twarz do policzka Kurisu i wciągnęła lekko powietrze nosem, jakby przez węch wyczuwała energię. – I wiesz, co myślę?
Nim zdążyła dokończyć, drzwi do pomieszczenia otworzyły się z hukiem. Do środka weszło dwóch trenerów – Red i Koszarowy.
- Opierdolić to za mało. – krzyknął Koszarowy, ledwie przestąpił próg. – Kto ci kazał wypierdolić jaszczura przez jebany sufit? – stanął twarzą w twarz z saiyanką. Kurisu widział, że kropelki śliny mężczyzny w czasie mówienia padały dziewczynie na twarz i dekolt. – Jak nie rozumiesz, co się do ciebie mówi, to wrócisz do szorowania kibli! – wrzasnął. Żyłka pulsowała mu na szyi.
- A ty co tutaj robisz? – odezwał się Red, patrząc na kadeta.
Koszarowy odwrócił się w stronę Kurisu, a potem skierował wzrok bez skrępowania na krągłości saiyanki. Na koniec stanął na przeciw chłopaka.
- O proszę, cycków się zachciało oglądać? Kazałem ci stąd wypierdalać! To WOJSKO żołnierzu, nie macanki za stodołą. – warknął.
Po tych słowach podszedł do zwłok mężczyzny w kitlu na podłodze. Trącił go nogą.
- Musimy lecieć do portu... - popędzał Red.
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Pią Lut 24, 2017 5:49 pm
Nie przerywałem jej w oglądaniu mnie i wąchaniu. Nie przeszkadzało mi to, właśnie mi się to podobało. To było takie dzikie, to było coś nowego i fajnego, przyjemnego. Z zachwyceniem słuchałem jej słów, których niestety dużo nie wypowiedziała. Czekałem na dalsze słowa, gdy nagle usłyszałem huk drzwi. Od razu rzuciłem okiem na nie podejrzliwym wzrokiem stojąc dalej w zamkniętej pozycji. To był Red i znowu Koszarowy.
Kiedy słuchałem opieprz kierowany w stronę tajemniczej saiyanki odsunąłem się od niej nieco i stanąłem prosto jak przy salutowaniu. Ciężko było mi słuchać tych wszystkich rzeczy kierowanych od Koszarowego, ale jako kadet nie mogłem niczego zrobić. Musiałem milczeć i przymykać na to oko. Chciałem zwrócić mu uwagę, aby łagodniej się do niej odzywał, ale pogorszyłbym tylko sytuację.
Kiedy usłyszałem zapytanie od Reda czekałem na wyjaśnienie mu sprawy ze strony Koszarowego, ale wyszło trochę inaczej, niż myślałem. Ostatecznie wyszedłem na zboczeńca oglądającego cycki szalonej saiyanki.
- Nie boję się zagrożenia! Jestem gotów do działania! - Krzyknąłem do Koszarowego niczym szeregowy do generała w zbiórce stojąc w baczności, ale po chwili rozluźniłem się i stanąłem w swojej, zamkniętej pozycji i dokończyłem dalej. - Poza tym wypełniam Pańskie zadanie. Miałem przecież zabrać rannych do szpitala, czyż nie? Jak Pan myśli? Gdzie może przebywać najwięcej ofiar? - Po chwili ciszy dodałem na koniec. - U samego źródła problemu. - Powiedziałem lekko ironicznie, ale niezbyt na tyle, aby przegiąć. Koszarowy był innym od pozostałych trenerów i to na niego trzeba było najbardziej uważać i okazywać mu należyty szacunek.
Po ostatnim zdaniu Reda złapałem pewną myśl. Do portu, ta?... Czyli, że problem poleciał sobie do portu. Ciekawe, co się tam wydarzyło i co to w ogóle było. Patrząc się obojętnym wzrokiem na Reda zapytałem się go.
- Wyjaśni mi ktoś w końcu, o co chodzi? Czy dalej mam sobie żyć w niewiedzy? - Zapytałem się go spokojnym tonem. Z Redem mam aktualnie pierwszy raz w życiu do czynienia i nie bardzo wiem, jak mam się wobec niego zachowywać. Jedyne, co o nim wiem, to to, że on również jest w jakiś sposób tutaj wyjątkowy.
Kiedy słuchałem opieprz kierowany w stronę tajemniczej saiyanki odsunąłem się od niej nieco i stanąłem prosto jak przy salutowaniu. Ciężko było mi słuchać tych wszystkich rzeczy kierowanych od Koszarowego, ale jako kadet nie mogłem niczego zrobić. Musiałem milczeć i przymykać na to oko. Chciałem zwrócić mu uwagę, aby łagodniej się do niej odzywał, ale pogorszyłbym tylko sytuację.
Kiedy usłyszałem zapytanie od Reda czekałem na wyjaśnienie mu sprawy ze strony Koszarowego, ale wyszło trochę inaczej, niż myślałem. Ostatecznie wyszedłem na zboczeńca oglądającego cycki szalonej saiyanki.
- Nie boję się zagrożenia! Jestem gotów do działania! - Krzyknąłem do Koszarowego niczym szeregowy do generała w zbiórce stojąc w baczności, ale po chwili rozluźniłem się i stanąłem w swojej, zamkniętej pozycji i dokończyłem dalej. - Poza tym wypełniam Pańskie zadanie. Miałem przecież zabrać rannych do szpitala, czyż nie? Jak Pan myśli? Gdzie może przebywać najwięcej ofiar? - Po chwili ciszy dodałem na koniec. - U samego źródła problemu. - Powiedziałem lekko ironicznie, ale niezbyt na tyle, aby przegiąć. Koszarowy był innym od pozostałych trenerów i to na niego trzeba było najbardziej uważać i okazywać mu należyty szacunek.
Po ostatnim zdaniu Reda złapałem pewną myśl. Do portu, ta?... Czyli, że problem poleciał sobie do portu. Ciekawe, co się tam wydarzyło i co to w ogóle było. Patrząc się obojętnym wzrokiem na Reda zapytałem się go.
- Wyjaśni mi ktoś w końcu, o co chodzi? Czy dalej mam sobie żyć w niewiedzy? - Zapytałem się go spokojnym tonem. Z Redem mam aktualnie pierwszy raz w życiu do czynienia i nie bardzo wiem, jak mam się wobec niego zachowywać. Jedyne, co o nim wiem, to to, że on również jest w jakiś sposób tutaj wyjątkowy.
Re: Laboratoria
Sob Lut 25, 2017 8:42 pm
Koszarowy nie należał do najcierpliwszych ludzi świata. Podszedł do Kurisu niczym tur. Bez słowa wymierzył mu siarczystego kopa w brzuch. Chłopak polecał za siebie i wbił się w metalowe, uszkodzone drzwi, wbijając sobie ostry kant w żebra. Ból dotarł do niego dopiero po chwili, gdy trener znów stał nad nim z rękami założonymi przed sobą.
- Ktoś cię pytał o zdanie, szeregowy? – warknął. – Kazałem ci WYPIERDALAĆ stąd. Masz się stosować do rozkazów, albo trafisz do karceru, zrozumiano? A teraz napierdalaj 500 pompek. Raz, dwa, raz! Pyszczeć się zachciało, obsrajowi...
Po tych słowach wzniósł się w powietrze i razem z Redem podlecieli wyżej do wylotu.
- A ty dokąd? – spytał się Koszarowy, kiedy dziewczyna poleciała za nimi.
- Zabierz doktora do szpitala, o ile nie prosto do kostnicy. – rozkazał Red spokojnym głosem – Potem odprowadź kadeta do pralni i przypilnuj, żeby dobrze zrobił swoją zmianę.
- Ale trenerze... – pisnęła nieśmiało.
- Nie, Freya. – uciął szybko dyskusję - Zawiodłaś mnie. Nie zastosowałaś się do rozkazów. Mam nadzieję, że chociaż to zadanie zrobisz dobrze. – skarcił ją i nie czekając na dalsze wyjaśnienia, wyleciał z Koszarowym przez sufit.
- Wrrrr....!!! – Freya warknęła, złapała wielki kawał gruzu i rzuciła nim o ścianę. Pomieszczenie zatrzęsło się ostrzegawczo.
OCC: Kurisu HP 540 po kopniaku Koszarowego
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Sob Lut 25, 2017 9:26 pm
Nie mogłem pozbierać się po druzgoczącym kopniaku koszarowego. Leżąc już na ziemi zwinąłem się w kłębek ciężko kaszląc z bólu, przez który straciłem oddech. To był jednak błąd odzywać się w ogóle w jakikolwiek sposób do koszarowego, co mnie skłoniło do jasnej cholery?
- Tak jest... zrozumiano... - Odpowiedziałem ciężko, napinając swój brzuch oraz płuca. Po chwili przybrałem wolno pozycję do robienia pompek i przystosowałem się do tego, co kazał zrobić mi trener.
- Raz, dwa trzy... - Zacząłem liczyć swoje pompki cicho pod nosem. Na początku szło lekko i gładko, jedyny problem stanowił ból brzucha po uderzeniu. Robiłem dalej pompki, coraz więcej. Kiedy doszedłem już do setki byłem już rozgrzany i nieco obciążony, ale dopiero po 300 zacząłem czuć zmęczenie. Ciężko i wytrwale starałem się dobić do 500. Robiłem dalej, dalej i dalej, byłem już coraz bardziej wycieńczony, ostatnia pięćdziesiątka to był koszmar. Całe moje ciało się trzęsło, a robienie pompek zamieniło się w siłowe odpychanie się rękoma od podłoża. Kiedy dobiłem do końca - padłem na ziemię jak worek ziemniaków. Ciało mi się trzęsło, ale nie ze strachu, a z bólu i wycieńczenia. Leżąc na ziemi w bezruchu czekałem na dalsze rozkazy od koszarowego.
Patrzyłem na nich, kiedy próbowali odlecieć stąd przez dziurę, ale kazali Freyi zostać tutaj. Miała mnie przypilnować. Do pralni? Jakiej pralni? I po co? ''Zeby dobrze zrobił swoją zmianę.''? Nie rozumiałem, o co chodziło. Kiedy odlecieli już, Freya rzuciła kawałkiem wielkiego gruzu o ścianę, aż całe pomieszczenie zadrżało.
- Sukinsyn... - Leżąc na podłodze i próbując wstać zwróciłem się cicho do koszarowego, kiedy miałem już pewność, że mnie nie usłyszy. Z trudem udało mi się wstać. Cały trząsłem się, a stojąc chwiałem się lekko na boki. Głowę miałem skierowaną cały czas w dół, a na niej widniał smutek. To nie tak miało być... Przez tego całego koszarowego poczułem się nic tutaj nie warty, przez co zrobiło mi się smutno. Dotarło do mnie, że jestem tyle samo wart, co każdy pozostały kadet i niczym innym się nie wyróżniam.
Kiedy Freya podeszła do leżącego na ziemi lekarza w kitlu zacząłem iść w ich stronę.
- Zostaw... - Powiedziałem spokojnym tonem. Złapałem lekarza w ręce, a następnie wstałem trzymając go na rękach. Spojrzałem się na Freyę smutnym wzrokiem.
- Ja go zaniosę... W końcu po to tutaj przyszedłem... - Po chwili ciszy dodałem od siebie. - Nie obawiaj się, nie ucieknę ci, bo po co miałbym to robić? - Z mojej twarzy mogła wyczytać wielki smutek i żal. Determinacja i cała siła, która jeszcze przed chwilą we mnie była nagle zniknęła. Uniosłem się w powietrze, następnie wyleciałem przez wyrwę w suficie na samą górę.
Po wydostaniu się na górze zaniosłem lekarza do skrzydła szpitalnego. Po prostu wszedłem spokojnie, jakby nigdy nic, położyłem go na łóżku w jednym z pokoi szpitalnych i wyszedłem. Lekarze zadawali pytania, ale ja nic nie mówiłem. Szedłem przed siebie z głową uchyloną do dołu. Wróciłem na dół przez tą samą drogę.
Kiedy opadłem już na dół delikatnie lądując stopami byłem odwrócony plecami w stronę Freyi. Głowę dalej miałem skierowaną ku dole.
- Już jestem... Zabierz mnie do tej pralni i po prostu rób swoje... - Mówiłem dalej spokojnym tonem. Brakło już we mnie sił, straciłem motywację? Czułem się bezsilny. Czułem się jak śmieć. Czy to była właśnie dla mnie nauka pokory? Za bardzo przechwalałem się o swojej sile?
OOC:
Trening start
- Tak jest... zrozumiano... - Odpowiedziałem ciężko, napinając swój brzuch oraz płuca. Po chwili przybrałem wolno pozycję do robienia pompek i przystosowałem się do tego, co kazał zrobić mi trener.
- Raz, dwa trzy... - Zacząłem liczyć swoje pompki cicho pod nosem. Na początku szło lekko i gładko, jedyny problem stanowił ból brzucha po uderzeniu. Robiłem dalej pompki, coraz więcej. Kiedy doszedłem już do setki byłem już rozgrzany i nieco obciążony, ale dopiero po 300 zacząłem czuć zmęczenie. Ciężko i wytrwale starałem się dobić do 500. Robiłem dalej, dalej i dalej, byłem już coraz bardziej wycieńczony, ostatnia pięćdziesiątka to był koszmar. Całe moje ciało się trzęsło, a robienie pompek zamieniło się w siłowe odpychanie się rękoma od podłoża. Kiedy dobiłem do końca - padłem na ziemię jak worek ziemniaków. Ciało mi się trzęsło, ale nie ze strachu, a z bólu i wycieńczenia. Leżąc na ziemi w bezruchu czekałem na dalsze rozkazy od koszarowego.
Patrzyłem na nich, kiedy próbowali odlecieć stąd przez dziurę, ale kazali Freyi zostać tutaj. Miała mnie przypilnować. Do pralni? Jakiej pralni? I po co? ''Zeby dobrze zrobił swoją zmianę.''? Nie rozumiałem, o co chodziło. Kiedy odlecieli już, Freya rzuciła kawałkiem wielkiego gruzu o ścianę, aż całe pomieszczenie zadrżało.
- Sukinsyn... - Leżąc na podłodze i próbując wstać zwróciłem się cicho do koszarowego, kiedy miałem już pewność, że mnie nie usłyszy. Z trudem udało mi się wstać. Cały trząsłem się, a stojąc chwiałem się lekko na boki. Głowę miałem skierowaną cały czas w dół, a na niej widniał smutek. To nie tak miało być... Przez tego całego koszarowego poczułem się nic tutaj nie warty, przez co zrobiło mi się smutno. Dotarło do mnie, że jestem tyle samo wart, co każdy pozostały kadet i niczym innym się nie wyróżniam.
Kiedy Freya podeszła do leżącego na ziemi lekarza w kitlu zacząłem iść w ich stronę.
- Zostaw... - Powiedziałem spokojnym tonem. Złapałem lekarza w ręce, a następnie wstałem trzymając go na rękach. Spojrzałem się na Freyę smutnym wzrokiem.
- Ja go zaniosę... W końcu po to tutaj przyszedłem... - Po chwili ciszy dodałem od siebie. - Nie obawiaj się, nie ucieknę ci, bo po co miałbym to robić? - Z mojej twarzy mogła wyczytać wielki smutek i żal. Determinacja i cała siła, która jeszcze przed chwilą we mnie była nagle zniknęła. Uniosłem się w powietrze, następnie wyleciałem przez wyrwę w suficie na samą górę.
Po wydostaniu się na górze zaniosłem lekarza do skrzydła szpitalnego. Po prostu wszedłem spokojnie, jakby nigdy nic, położyłem go na łóżku w jednym z pokoi szpitalnych i wyszedłem. Lekarze zadawali pytania, ale ja nic nie mówiłem. Szedłem przed siebie z głową uchyloną do dołu. Wróciłem na dół przez tą samą drogę.
Kiedy opadłem już na dół delikatnie lądując stopami byłem odwrócony plecami w stronę Freyi. Głowę dalej miałem skierowaną ku dole.
- Już jestem... Zabierz mnie do tej pralni i po prostu rób swoje... - Mówiłem dalej spokojnym tonem. Brakło już we mnie sił, straciłem motywację? Czułem się bezsilny. Czułem się jak śmieć. Czy to była właśnie dla mnie nauka pokory? Za bardzo przechwalałem się o swojej sile?
OOC:
Trening start
Re: Laboratoria
Pią Mar 03, 2017 3:25 pm
Freya poczekała na powrót Kurisu. Nie protestowała, gdy chciał zabrać mężczyznę w kitlu do szpitala za nią. W międzyczasie coś jeszcze robiła w podziemiach, ale chłopak nie wiedział co. Gdy wrócił, przeglądała jakieś papiery. Rzuciła na niego okiem, podnosząc brew.
- W akademii trzeba znać swoje miejsce. – skomentowała. Jej głos był bardzo spokojny i neutralny. Odłożyła papiery i wzniosła się w powietrze. – Leć za mną. – rozkazała, po czym wyleciała przez ‘komin’.
Z/t do Pralnia
- W akademii trzeba znać swoje miejsce. – skomentowała. Jej głos był bardzo spokojny i neutralny. Odłożyła papiery i wzniosła się w powietrze. – Leć za mną. – rozkazała, po czym wyleciała przez ‘komin’.
Z/t do Pralnia
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Sob Mar 04, 2017 12:10 pm
Freya uspokoiła się? Chyba tak. Nagła jej zmiana wywołała u mnie lekkie zdziwienie. Przeglądała jakieś papierki, co mało mnie w tej chwili interesowało, co na nich się znajdowało. Mimo, że Kurisu jest typem saiyana, który walczy, a zarazem uczy się, to jednak nie dla niego jest praca w papierach za biurkiem. Patrząc na nią przypomniałem sobie, że dawno nie było mnie w bibliotece ani w sali wykładowej, czego nieco mi brakowało. Szybko postanowiłem, że się tam udam, kiedy sytuacja się uspokoi i będę miał wolny czas dla siebie.
Jej słowa wywołały u mnie lekkie oburzenie oraz zdenerwowanie, przez co zacisnąłem przy nodze pięść, aż ręka mi się zatrzęsła, ale na chwilę. Nie miałem siły ani ochoty, aby denerwować się i w pewnym sensie, to miała co do tego rację. Przecież dalej jestem zwykłym kadetem, który nie ma tutaj żadnych praw. Jestem tylko pierdolonym psem, którego leje się po pysku za nieposłuszeństwo. Muszę się już do tego przyzwyczaić, albo po prostu dalej próbować wybić się na tle innych w jakiś sposób, na co nie miałem aktualnie siły.
Po jej rozkazie uniosła się i wyleciała przez wyrwę w suficie. Podszedłem do niej, a kiedy będąc już pod nią - ugiąłem się kolanami i ciałem w dół, następnie odbijając się od podłoża agresywnie wyleciałem z pomieszczenia pozostawiając za sobą wzniecony kurz, lecące odłamki gruzu i lekkie zatrzęsienie się zawalonego pomieszczenia. Udałem się za nią, tak jak mi kazała.
OOC:
Koniec treningu
Zt>do Pralnia
Jej słowa wywołały u mnie lekkie oburzenie oraz zdenerwowanie, przez co zacisnąłem przy nodze pięść, aż ręka mi się zatrzęsła, ale na chwilę. Nie miałem siły ani ochoty, aby denerwować się i w pewnym sensie, to miała co do tego rację. Przecież dalej jestem zwykłym kadetem, który nie ma tutaj żadnych praw. Jestem tylko pierdolonym psem, którego leje się po pysku za nieposłuszeństwo. Muszę się już do tego przyzwyczaić, albo po prostu dalej próbować wybić się na tle innych w jakiś sposób, na co nie miałem aktualnie siły.
Po jej rozkazie uniosła się i wyleciała przez wyrwę w suficie. Podszedłem do niej, a kiedy będąc już pod nią - ugiąłem się kolanami i ciałem w dół, następnie odbijając się od podłoża agresywnie wyleciałem z pomieszczenia pozostawiając za sobą wzniecony kurz, lecące odłamki gruzu i lekkie zatrzęsienie się zawalonego pomieszczenia. Udałem się za nią, tak jak mi kazała.
OOC:
Koniec treningu
Zt>do Pralnia
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach