Pralnia
Pią Mar 03, 2017 3:00 pm
W najczarniejszych zakamarkach piwnic akademii (świetlówki się popaliły...) znajdowała się publiczna pralnia. Pomieszczenie było dość sporych rozmiarów. Rozstawiono tu balie oraz tary. Między obskurnymi ścianami rozwieszono linki, na których suszyło się świeże pranie. Zwykle kręciło się tu sporo osób. Zamiast inwestować w pralki, trenerzy woleli stosować pranie spoconych skarpet i brudnych majtek jako środek dyscyplinarny lub resocjalizacyjny dla więźniów.
Re: Pralnia
Pią Mar 03, 2017 3:20 pm
Z powodu ewakuacji akademii, nie było tego dnia wielkiego ruchu w pralni. Na samym środku piętrzyła się w związku z tym wielka góra prania. Wśród ubrań między innymi brudne na brązowo majtki, cuchnące skarpety i przepocone stroje do ćwiczeń.
- Widzisz tę górę brudnych rzeczy? – zapytała Freya, kiedy byli już na miejscu – Posortuj je, weź sobie jedną balię i tarkę. Wszystko ma lśnić. Sprawdzę cię, kiedy skończysz.
Powiedziała, po czym podleciała na pod ścianę. Oparła się o nią, zamknęła oczy. Wydawało się, że medytuje.
- Widzisz tę górę brudnych rzeczy? – zapytała Freya, kiedy byli już na miejscu – Posortuj je, weź sobie jedną balię i tarkę. Wszystko ma lśnić. Sprawdzę cię, kiedy skończysz.
Powiedziała, po czym podleciała na pod ścianę. Oparła się o nią, zamknęła oczy. Wydawało się, że medytuje.
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pralnia
Sob Mar 04, 2017 12:49 pm
Zt> Laboratoria
Po krótkiej chwili dotarliśmy na miejsce. To była najzwyklejsza w świecie pralnia, choć nastawiałem się bardziej na brutalniejsze znaczenie tego słowa. Było tutaj dosyć ciemno, co mi jakoś nadzwyczaj nie przeszkadzało. Lubiłem mrok. Na środku znajdowała się duża góra prania. Kazała mi to wszystko wyprać. Poczułem obrzydzenie, gdy spojrzałem na stertę brudnych ubrań. No chyba nie. Ręce mi opadły z zaniemówienia. Wolę już dostać kolejnego kopniaka od Koszarowego i zrobić następne 500 pompek, niż dotykać obsrane gacie. To jest chyba jakiś żart. Odwróciłem się w stronę Freyi, miałem jej już właśnie powiedzieć, że tego nie zrobię. Mam już dosyć, zwalniam się.~ Ale tego nie zrobiłem. Dlaczego? Sam nie wiem. Może przed obawą, że mogę dostać za to coś jeszcze gorszego, niż to? To chyba nie jest wielki wysiłek, pomyślałem patrząc na kupę ubrań. Zawsze mogłem dostać coś gorszego, choć chyba nie ma już niczego gorszego, niż dostanie w pysk od trenera.
Po chwili patrzenia się na kupę ubrań postanowiłem, że zrobię to, ale tylko raz, ten jeden jedyny ostateczny raz, bo mam już dosyć takiego traktowania mnie. Chodziłem po pomieszczeniu szukając z nadzieją, że znajdę coś, co ułatwi mi swoją pracę. Po chwili znalazłem leżącą starą parę rękawiczek, które zaraz założyłem na swoje rękawice bez palców. Pochodziłem jeszcze chwilę szukając czegoś, co będzie w stanie zniwelować ten smród, kiedy będę to robić, ale nie znalazłem żadnej maski, ani nic. Jedynie klamerki, po czym wpadłem na pomysł, że jedną zatkam sobie nos. Tak też zrobiłem. Prowizorycznie byłem już gotowy do pracy.
Wziąłem jedną balię z tarką, po czym podsunąłem sobie je pod górę ubrań, wziąłem sobie również małe krzesełko, nalałem do środka ciepłą wodę, po czym wymieszałem ją z jakimś środkiem piorącym, a następnie wziąłem się do roboty. Najpierw wziąłem się za te najbezpieczniejsze, czyli spodnie i koszulki, które były tylko spocone. Prałem je trąc o tarkę, następnie mokre ubranie wyciskałem nad balią z wodą, aby wycisnąć z niej wodę, a następnie wieszałem na sznurku, aby schło. Tak mijał mi czas piorąc brudne i spocone ubrania, aż po długim czasie skończyłem. Teraz nadszedł czas na te najgorsze, czyli najbardziej spocone skarpety oraz brudne gacie. Masakra. To obrzydliwe. Jak tak można? Do tego etapu prania specjalnie wymieniłem wodę na nową i zacząłem dalej. Łapiąc opuszkami palców namaczałem je w wodzie, a następnie próbowałem tarć. Smród przedostawał się aż przez mój zaciśnięty nos klamrą. Ten etap prania zszedł mi najdłużej, bo z tymi elementami garderoby pieściłem się najdłużej. Mało co pawia nie puściłem. Niektóre gacie był aż tak brudne, że wymagały dwóch, a nawet czasami i trzech prań. Po długim czasie w końcu udało mi się skończyć, wszystko było już wyprane i powieszone na sznurku. Wylałem wodę brązowo-żółtą do zlewu, spłukałem ją, następnie musiałem jeszcze umyć balię, bo była cała brudna od tego. Koszmar... Rękawice zdejmując od razu rzuciłem je na bok, aby ich nie dotykać. Śmierdziały one od tego wszystkiego. Zdejmując klamrę z nosa poczułem ulgę, ale dalej czułem ten smród. Poczułem się obleśnie, więc jeszcze podszedłem do kranu, aby się umyć. Umyłem mydłem twarz i ręce, następnie spłukałem je z siebie. W tym momencie nic już nie śmierdziało mi, przez co poczułem ostateczną ulgę. Nigdy więcej...
Podszedłem do Freyi i zakładając ręce na klatce odezwałem się do niej.
- Koniec. Wszystko już wyprane.
Po krótkiej chwili dotarliśmy na miejsce. To była najzwyklejsza w świecie pralnia, choć nastawiałem się bardziej na brutalniejsze znaczenie tego słowa. Było tutaj dosyć ciemno, co mi jakoś nadzwyczaj nie przeszkadzało. Lubiłem mrok. Na środku znajdowała się duża góra prania. Kazała mi to wszystko wyprać. Poczułem obrzydzenie, gdy spojrzałem na stertę brudnych ubrań. No chyba nie. Ręce mi opadły z zaniemówienia. Wolę już dostać kolejnego kopniaka od Koszarowego i zrobić następne 500 pompek, niż dotykać obsrane gacie. To jest chyba jakiś żart. Odwróciłem się w stronę Freyi, miałem jej już właśnie powiedzieć, że tego nie zrobię. Mam już dosyć, zwalniam się.~ Ale tego nie zrobiłem. Dlaczego? Sam nie wiem. Może przed obawą, że mogę dostać za to coś jeszcze gorszego, niż to? To chyba nie jest wielki wysiłek, pomyślałem patrząc na kupę ubrań. Zawsze mogłem dostać coś gorszego, choć chyba nie ma już niczego gorszego, niż dostanie w pysk od trenera.
Po chwili patrzenia się na kupę ubrań postanowiłem, że zrobię to, ale tylko raz, ten jeden jedyny ostateczny raz, bo mam już dosyć takiego traktowania mnie. Chodziłem po pomieszczeniu szukając z nadzieją, że znajdę coś, co ułatwi mi swoją pracę. Po chwili znalazłem leżącą starą parę rękawiczek, które zaraz założyłem na swoje rękawice bez palców. Pochodziłem jeszcze chwilę szukając czegoś, co będzie w stanie zniwelować ten smród, kiedy będę to robić, ale nie znalazłem żadnej maski, ani nic. Jedynie klamerki, po czym wpadłem na pomysł, że jedną zatkam sobie nos. Tak też zrobiłem. Prowizorycznie byłem już gotowy do pracy.
Wziąłem jedną balię z tarką, po czym podsunąłem sobie je pod górę ubrań, wziąłem sobie również małe krzesełko, nalałem do środka ciepłą wodę, po czym wymieszałem ją z jakimś środkiem piorącym, a następnie wziąłem się do roboty. Najpierw wziąłem się za te najbezpieczniejsze, czyli spodnie i koszulki, które były tylko spocone. Prałem je trąc o tarkę, następnie mokre ubranie wyciskałem nad balią z wodą, aby wycisnąć z niej wodę, a następnie wieszałem na sznurku, aby schło. Tak mijał mi czas piorąc brudne i spocone ubrania, aż po długim czasie skończyłem. Teraz nadszedł czas na te najgorsze, czyli najbardziej spocone skarpety oraz brudne gacie. Masakra. To obrzydliwe. Jak tak można? Do tego etapu prania specjalnie wymieniłem wodę na nową i zacząłem dalej. Łapiąc opuszkami palców namaczałem je w wodzie, a następnie próbowałem tarć. Smród przedostawał się aż przez mój zaciśnięty nos klamrą. Ten etap prania zszedł mi najdłużej, bo z tymi elementami garderoby pieściłem się najdłużej. Mało co pawia nie puściłem. Niektóre gacie był aż tak brudne, że wymagały dwóch, a nawet czasami i trzech prań. Po długim czasie w końcu udało mi się skończyć, wszystko było już wyprane i powieszone na sznurku. Wylałem wodę brązowo-żółtą do zlewu, spłukałem ją, następnie musiałem jeszcze umyć balię, bo była cała brudna od tego. Koszmar... Rękawice zdejmując od razu rzuciłem je na bok, aby ich nie dotykać. Śmierdziały one od tego wszystkiego. Zdejmując klamrę z nosa poczułem ulgę, ale dalej czułem ten smród. Poczułem się obleśnie, więc jeszcze podszedłem do kranu, aby się umyć. Umyłem mydłem twarz i ręce, następnie spłukałem je z siebie. W tym momencie nic już nie śmierdziało mi, przez co poczułem ostateczną ulgę. Nigdy więcej...
Podszedłem do Freyi i zakładając ręce na klatce odezwałem się do niej.
- Koniec. Wszystko już wyprane.
Re: Pralnia
Pon Mar 06, 2017 2:03 pm
Freya otworzyła jedno oko, kiedy Kurisu oświadczył, że skończył. Wstała z miejsca i podeszła do linki, gdzie rozwieszone było pranie. Obejrzała je pobieżnie.
- Nie mam się czego doczepić, przyłożyłeś się. – powiedziała w końcu. – Nie każdy robi to dobrze, czasem są awantury i odwalanie fuszerki. – dodała, po czym spojrzała chłopakowi w oczy. – A teraz powiedz, co zrobiłeś źle, że dostałeś karę? I jak zachowasz się następny raz? Tak w ramach podsumowania.
OCC: Wytłumacz, a po tym jesteś wolny. Chyba, że chcesz pogadać jeszcze z Freyą – droga wolna.
- Nie mam się czego doczepić, przyłożyłeś się. – powiedziała w końcu. – Nie każdy robi to dobrze, czasem są awantury i odwalanie fuszerki. – dodała, po czym spojrzała chłopakowi w oczy. – A teraz powiedz, co zrobiłeś źle, że dostałeś karę? I jak zachowasz się następny raz? Tak w ramach podsumowania.
OCC: Wytłumacz, a po tym jesteś wolny. Chyba, że chcesz pogadać jeszcze z Freyą – droga wolna.
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pralnia
Pon Mar 06, 2017 5:50 pm
Kiedy Freya poszła sprawdzić powieszone pranie, ja podszedłem do ściany i bezwiednie upadłem na tyłek, siadając po turecku uparłem się łokciami o uda, głowę spuściłem w dół. Byłem już zmęczony i miałem dosyć. Zostałem zmieszany z błotem i upokorzony. Koszarowy może być z siebie dumny.
Słuchałem, co Freya do mnie mówi, odpowiadałem jej niechętnie i bez sił, cichym głosem z lekką chrypką.
- Dzięki. Tak szczerze to chciałem już sobie odpuścić całe to wojsko. Jeden incydent, który mnie tak wymęczył... Chyba straciłem motywację. Byłem taki pewny tego, że jestem lepszy od innych kadetów, wyjątkowy... a prawda była taka, że to mój gniew mnie napędzał, przez co rzeczywiście byłem silniejszy... ale to tylko gniew. Złość, która doprowadzała do używania siły. Zostałem zmieszany z błotem. Chyba już zrozumiałem, jak działają saiyanie. To jest ciągły trening i ciągłe pieprzone siłowanie się o większą moc. Czy tylko pojęcie mocy siedzi nam w głowach? Czy tylko na tym tak naprawdę zależy każdej małpie? Jak jeszcze bardziej ta barbarzyńska rasa może się stać? Jak daleko można się posunąć, aby zdobyć swój cel?... - Po chwili wonym ruchem wstałem z ziemi, otrzepałem rękoma spodnie. Podnosząc głowę na normalną wysokość Freya mogła zauważyć w moich oczach zmęczenie. Wory pod oczami tylko to potwierdzały. Moje oczy były takie puste. Na twarzy widniał smutek, żal. Zero sił, chęci, motywacji ani determinacji.
- To chyba mój koniec, który nastąpił właśnie tutaj. Nie mam więcej siły ani cierpliwości, aby ślepo w to brnąć. To nie na moje nerwy... - Zacząłem odchodzić, kiedy po chwili zatrzymałem się i bokiem stanąłem w stronę Freyi.
- A ty? Jak się tutaj znalazłaś? Po co tutaj przybyłaś? Co osiągnęłaś? Czy odnalazłaś tutaj to, czego szukałaś? - Zadałem pytanie wszelak ogólnikowo. Nie wiedziałem, co zrobić. Może tylko histeryzuję? Może powinienem o tym teraz nie myśleć i odpocząć od natłoku spraw?
OOC:
Regeneracja 10%
Słuchałem, co Freya do mnie mówi, odpowiadałem jej niechętnie i bez sił, cichym głosem z lekką chrypką.
- Dzięki. Tak szczerze to chciałem już sobie odpuścić całe to wojsko. Jeden incydent, który mnie tak wymęczył... Chyba straciłem motywację. Byłem taki pewny tego, że jestem lepszy od innych kadetów, wyjątkowy... a prawda była taka, że to mój gniew mnie napędzał, przez co rzeczywiście byłem silniejszy... ale to tylko gniew. Złość, która doprowadzała do używania siły. Zostałem zmieszany z błotem. Chyba już zrozumiałem, jak działają saiyanie. To jest ciągły trening i ciągłe pieprzone siłowanie się o większą moc. Czy tylko pojęcie mocy siedzi nam w głowach? Czy tylko na tym tak naprawdę zależy każdej małpie? Jak jeszcze bardziej ta barbarzyńska rasa może się stać? Jak daleko można się posunąć, aby zdobyć swój cel?... - Po chwili wonym ruchem wstałem z ziemi, otrzepałem rękoma spodnie. Podnosząc głowę na normalną wysokość Freya mogła zauważyć w moich oczach zmęczenie. Wory pod oczami tylko to potwierdzały. Moje oczy były takie puste. Na twarzy widniał smutek, żal. Zero sił, chęci, motywacji ani determinacji.
- To chyba mój koniec, który nastąpił właśnie tutaj. Nie mam więcej siły ani cierpliwości, aby ślepo w to brnąć. To nie na moje nerwy... - Zacząłem odchodzić, kiedy po chwili zatrzymałem się i bokiem stanąłem w stronę Freyi.
- A ty? Jak się tutaj znalazłaś? Po co tutaj przybyłaś? Co osiągnęłaś? Czy odnalazłaś tutaj to, czego szukałaś? - Zadałem pytanie wszelak ogólnikowo. Nie wiedziałem, co zrobić. Może tylko histeryzuję? Może powinienem o tym teraz nie myśleć i odpocząć od natłoku spraw?
OOC:
Regeneracja 10%
Re: Pralnia
Wto Mar 07, 2017 1:23 pm
Freya złożyła ręce przed sobą, gdy Kurisu mówił. Jedną nogą tupała o ziemię. Usta zwinęła w trąbkę, oczy przymrużyła. Kiedy chłopak skończył, śmierdnęła się jednym kącikiem z pożałowaniem wymalowanym na tawrzy. Zbliżyła się do niego tak, że niemal stykali się nosami.
- Weź się w garść. Ty myślałeś, że gdzie dołączasz? Domowe przedszkole? Nikt cię tu nie będzie głaskał po główce. Wojsko to nie zabawa, nie możesz odejść, bo brak ci motywacji. Odejście oznacza dezercję. A dezercja oznacza najsurowsze kary. Jak takie byle gówno ma cię demotywować, to nie życzę ci widoku krwi i umierających przyjaciół na froncie. Co w takiej sytuacji zrobisz? Pójdziesz popłakać do mamusi?
Po tych słowach odeszła do tyłu na kilka kroków i kontynuowała.
- Zła odpowiedź. Nauczka jest prosta, nie pyskuj i wykonuj rozkazy. Nikogo nie obchodzi twoje zdanie, rozumiesz? W armii nie ma miejsca na dyskusję. Koszarowy każe ci kogoś zabić, robisz to. Każe ci się rozebrać, robisz to. Każe ci spierdalać. TO SPIERDALASZ! – ostatnie słowa zaakcentowała bardzo ostro. - Nikt tu nie będzie się nad tobą litował. Więc radzę ci nie być taką pipką drugi raz.
Nastąpiła krótka przerwa. Uśmiech spełzł z ust dziewczyny.
- Żeby coś tutaj osiągnąć, trzeba harować jak wół. Trenować tak, by dorównywać przeciwnikom w przyszłości. Pokonywać swoje słabości. Dopracowywać umiejętności. Udowodnić, że jest się godnym zaufania. Nie kwestionować rozkazów, bo inaczej przełożony nigdy nie wie, czy będziesz robił to, co należy. Talent, to tylko drobny dodatek, który może pomóc ci lub zaszkodzić. Ja też nie raz dostawałam nauczkę w czasie edukacji w akademii. Bo byłam silniejsza niż reszta adeptów. Ale kiedy pojechałam na kilka misji, przekonałam się, co znaczy prawdziwy ból, strach, poniżenie i smutek. Jeśli jesteś choć odrobinę tak dobry, jak sądzisz, to musisz być na to przygotowany.
- Weź się w garść. Ty myślałeś, że gdzie dołączasz? Domowe przedszkole? Nikt cię tu nie będzie głaskał po główce. Wojsko to nie zabawa, nie możesz odejść, bo brak ci motywacji. Odejście oznacza dezercję. A dezercja oznacza najsurowsze kary. Jak takie byle gówno ma cię demotywować, to nie życzę ci widoku krwi i umierających przyjaciół na froncie. Co w takiej sytuacji zrobisz? Pójdziesz popłakać do mamusi?
Po tych słowach odeszła do tyłu na kilka kroków i kontynuowała.
- Zła odpowiedź. Nauczka jest prosta, nie pyskuj i wykonuj rozkazy. Nikogo nie obchodzi twoje zdanie, rozumiesz? W armii nie ma miejsca na dyskusję. Koszarowy każe ci kogoś zabić, robisz to. Każe ci się rozebrać, robisz to. Każe ci spierdalać. TO SPIERDALASZ! – ostatnie słowa zaakcentowała bardzo ostro. - Nikt tu nie będzie się nad tobą litował. Więc radzę ci nie być taką pipką drugi raz.
Nastąpiła krótka przerwa. Uśmiech spełzł z ust dziewczyny.
- Żeby coś tutaj osiągnąć, trzeba harować jak wół. Trenować tak, by dorównywać przeciwnikom w przyszłości. Pokonywać swoje słabości. Dopracowywać umiejętności. Udowodnić, że jest się godnym zaufania. Nie kwestionować rozkazów, bo inaczej przełożony nigdy nie wie, czy będziesz robił to, co należy. Talent, to tylko drobny dodatek, który może pomóc ci lub zaszkodzić. Ja też nie raz dostawałam nauczkę w czasie edukacji w akademii. Bo byłam silniejsza niż reszta adeptów. Ale kiedy pojechałam na kilka misji, przekonałam się, co znaczy prawdziwy ból, strach, poniżenie i smutek. Jeśli jesteś choć odrobinę tak dobry, jak sądzisz, to musisz być na to przygotowany.
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pralnia
Wto Mar 07, 2017 5:03 pm
Starałem słuchać się Freyi, ale ciężko było mi przyjąć do wiadomości to wszystko, co mówiła. Nie motywowało mnie to do działania. Potrzebowałem odpoczynku, musiałem wymienić swoje baterie na nowe. Podejmowanie decyzji w takim stanie nie byłoby wcale rozsądne, poza tym miałem jakiś cel w dołączaniu do armii. Co to było? Chęć dołączenia do elitarnej jednostki tajnej grupy, aby sobie poszaleć? Czy może pragnąłem zgasić swoją chęć mordu i zniszczenia? Jedno jest pewne - odwrotu już nie ma. Chcąc, czy nie, muszę brnąć w to dalej. Freya ma rację, odejście równa się z dezerterowaniem, a takich tutaj karają najbrutalniej. Nie miałem zamiaru naprzykrzać sobie więcej problemów, musiałbym być idiotą.
Złapałem się ręką za twarz, którą następnie przechyliłem w dół lekko garbiąc się do przodu. Zacisnąłem palce, próbowałem zebrać myśli. Nie mogłem podjąć żadnej decyzji. Trudno było mi się skupić, byłem już zmęczony. Rozluźniłem swoje ręce, które zaczęły zwisać na dół, po chwili wyprostowałem się. Spojrzałem się na dziewczynę smutną miną i ze zmęczonym wzrokiem.
- Muszę odpocząć. Idę do domu... znaczy do kwatery. W razie, gdybyś chciała się ze mną zobaczyć, to wiesz gdzie mnie szukać. - Mówiłem wolno co chwilę przerywając swoją wypowiedź. Ta rozmowa przydała mi się. Będę musiał się nad tym zastanowić, ale przy zdrowych zmysłach. Potrzebowałem odpoczynku, snu, i to bardzo. Brak wolnego czasu na przyjemności i natłok złych zdarzeń sprawił, że mój organizm został wymęczony. Ruszyłem wolnym krokiem idąc prosto do swoich czterech kątów.
OOC:
Regeneracja 10%
Zt>do Kwatera Kurisu
Złapałem się ręką za twarz, którą następnie przechyliłem w dół lekko garbiąc się do przodu. Zacisnąłem palce, próbowałem zebrać myśli. Nie mogłem podjąć żadnej decyzji. Trudno było mi się skupić, byłem już zmęczony. Rozluźniłem swoje ręce, które zaczęły zwisać na dół, po chwili wyprostowałem się. Spojrzałem się na dziewczynę smutną miną i ze zmęczonym wzrokiem.
- Muszę odpocząć. Idę do domu... znaczy do kwatery. W razie, gdybyś chciała się ze mną zobaczyć, to wiesz gdzie mnie szukać. - Mówiłem wolno co chwilę przerywając swoją wypowiedź. Ta rozmowa przydała mi się. Będę musiał się nad tym zastanowić, ale przy zdrowych zmysłach. Potrzebowałem odpoczynku, snu, i to bardzo. Brak wolnego czasu na przyjemności i natłok złych zdarzeń sprawił, że mój organizm został wymęczony. Ruszyłem wolnym krokiem idąc prosto do swoich czterech kątów.
OOC:
Regeneracja 10%
Zt>do Kwatera Kurisu
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach