Strona 1 z 2 • 1, 2
Laboratoria
Pon Lis 24, 2014 9:46 pm
Pomieszczenia, w których tworzy się nowe technologie i przedmioty, a także testowane te istniejące. Krążą pogłoski o badaniach biologicznych przeprowadzanych w tym miejscu.
Re: Laboratoria
Pon Lis 24, 2014 9:47 pm
Po, dość szybkim marszu weszli do jednej z sal, w których znajdowało się pół tuzina Saiyan. Dwie kobiety i czterech mężczyzn.
- No dobra. Zostawiam was tutaj. Jak skończycie to przyjdzie po was strażnik i odprowadzi was do pokoi. Tylko bez cyrków, bo dowiem się o wszystkim. Pilnuj ich. – rzekł mężczyzna, zaś ostatnie zdanie wypowiedział w stosunku do młodej Saiyanki, która się do nich zbliżała. Ta tylko się uśmiechnęła i kiwnęła głową. Kiedy obie kadetki zasalutowały Trenerowi, mogły spojrzeć na swoją opiekunkę, która najwidoczniej przewodniczyła temu zespołowi.
- Hej miło poznać. Wreszcie jakieś dziewczyny. Już nie wytrzymywałyśmy z tymi tu. – rzekła wyciągając dłoń, ubraną w rękawiczkę, zaś drugą wskazała na facetów, którzy grzebali coś przy komputerach. – Jestem Eve, a... – rzekła i zrobiła pauzę, przyglądając się uważnie April. Wyglądała jakby próbowała sobie coś przypomnieć. – Czy my się nie znamy?
Occ:
Zgadnijcie kto
- No dobra. Zostawiam was tutaj. Jak skończycie to przyjdzie po was strażnik i odprowadzi was do pokoi. Tylko bez cyrków, bo dowiem się o wszystkim. Pilnuj ich. – rzekł mężczyzna, zaś ostatnie zdanie wypowiedział w stosunku do młodej Saiyanki, która się do nich zbliżała. Ta tylko się uśmiechnęła i kiwnęła głową. Kiedy obie kadetki zasalutowały Trenerowi, mogły spojrzeć na swoją opiekunkę, która najwidoczniej przewodniczyła temu zespołowi.
- Szefowa:
- Hej miło poznać. Wreszcie jakieś dziewczyny. Już nie wytrzymywałyśmy z tymi tu. – rzekła wyciągając dłoń, ubraną w rękawiczkę, zaś drugą wskazała na facetów, którzy grzebali coś przy komputerach. – Jestem Eve, a... – rzekła i zrobiła pauzę, przyglądając się uważnie April. Wyglądała jakby próbowała sobie coś przypomnieć. – Czy my się nie znamy?
Occ:
Zgadnijcie kto
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Wto Lis 25, 2014 5:56 pm
Szła w ciszy za trenerem pokonując kolejne korytarze bliżej nieznanych jej pomieszczeń. Była ciekawa, co w każdym się znajdowało, może kiedyś to sprawdzi? Tak, aby zaspokoić swoją ciekawość. Może w którymś z nich mają wszelakie archiwum rzeczy, które wydarzyły się na Vegecie i są ściśle chronione, nie dopuszczone do opinii publicznej, może mają dokładne jej dane? A parę pokoi obok tworzą jakaś super broń, która ma zniszczyć ludzkość? Zamyśliła się na chwile idąc. Całkiem możliwe, ta akademia skrywa bardzo dużo tajemnic, których na pewno nikt nie chciałby żeby zostały ujawnione. Dlatego łazi tu tak mnóstwo strażników. To był całkiem poważny temat, musi kiedyś porozmawiać na ten temat z Kuro, może on coś wie? Weszli w końcu do odpowiedniego pomieszczenia, wyglądało jak jakieś laboratorium? Sama nie wiedziała, weszła trochę nieśmiało i zaczęła się rozglądać dookoła spoglądając na różne osoby. Od razu rzuciła jej się Eva! O nie! A co jak ją rozpozna? Wtedy dezercja, na pewno ją zamkną i zamordują za szpiegostwo, bo na pewno o to by ją oskarżyli.
- AAA! Kaede, widzisz tą dziewczynę w krótkich włosach i zielonych oczach? Ona może mnie kojarzyć! – wysłała wiadomość siostrze nie dając jednak po swojej twarzy poznać cokolwiek, szła za trenerem i uważnie go słuchała. Więc potem ma przyjść po nie strażnik, nie ma szans na jakiekolwiek rozejrzenie się tutaj. Tylko co będą tu robić? Jak na złość, musiała je zaczepić, jakby nie mógł być ktoś inny.
- Witaj- uśmiechnęła się. – Jestem Rika, a to moja siostra Kaede, czy się znamy? No nie wiem, w sumie może się gdzieś spotkałyśmy? Obie mamy dosyć charakterystyczną urodę, więc całkiem możliwe, może gdzieś na mieście, w kawiarni...
Zaczęła udawać, nie mogła od razu zaprzeczyć, bo byłoby to cholernie podejrzane i ona wtedy jeszcze bardziej próbowała sobie wszystko przypomnieć. A ona nie mogła jej powiedzieć kim jest, nie wiedziała, czy tak do końca może jej ufać, słabo ją znała. Miała doręczyć jej łańcuszek od Raziela, ale tego nie zrobiła, bo do końca wierzyła, że on będzie żył. To była ich misja, nie mogła nikomu tego wypaplać, a już na pewno nie w telepatii. A co jeżeli doniesie komuś wyższemu?
- Co będziemy tu robić? – spytała z pełnym entuzjazmem, spoglądając na siostrę i rozglądając się ponownie.
- AAA! Kaede, widzisz tą dziewczynę w krótkich włosach i zielonych oczach? Ona może mnie kojarzyć! – wysłała wiadomość siostrze nie dając jednak po swojej twarzy poznać cokolwiek, szła za trenerem i uważnie go słuchała. Więc potem ma przyjść po nie strażnik, nie ma szans na jakiekolwiek rozejrzenie się tutaj. Tylko co będą tu robić? Jak na złość, musiała je zaczepić, jakby nie mógł być ktoś inny.
- Witaj- uśmiechnęła się. – Jestem Rika, a to moja siostra Kaede, czy się znamy? No nie wiem, w sumie może się gdzieś spotkałyśmy? Obie mamy dosyć charakterystyczną urodę, więc całkiem możliwe, może gdzieś na mieście, w kawiarni...
Zaczęła udawać, nie mogła od razu zaprzeczyć, bo byłoby to cholernie podejrzane i ona wtedy jeszcze bardziej próbowała sobie wszystko przypomnieć. A ona nie mogła jej powiedzieć kim jest, nie wiedziała, czy tak do końca może jej ufać, słabo ją znała. Miała doręczyć jej łańcuszek od Raziela, ale tego nie zrobiła, bo do końca wierzyła, że on będzie żył. To była ich misja, nie mogła nikomu tego wypaplać, a już na pewno nie w telepatii. A co jeżeli doniesie komuś wyższemu?
- Co będziemy tu robić? – spytała z pełnym entuzjazmem, spoglądając na siostrę i rozglądając się ponownie.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Pią Lis 28, 2014 2:39 pm
Idąc zastanawiała się, czy małpy nie chcą czegoś testować na niej, szukając jej odmienności. Mimo to szła jak w paszczę lwa, nie czując strachu i wciąż spoglądając na resztę dzikim, posępnym wzrokiem. Jak przystało na rasowego szpiega, którym oczywiście nie jest, zapamiętywała uważnie topografię wnętrza. Nauczyła się ile jest dróg ucieczek, w którą stronę najlepiej wybiec, aby nie narazić się na spotkanie ze strażnikami. Nie było to łatwe, bo wszędzie było ich pełno. Gdzie nie spojrzała, tam czaił się uzbrojony po zęby osiłek, prawdopodobnie jedni z tych mądrzejszych… A może nie… Może do tej roli lepiej zaangażować tępaków, którzy o nic nie pytają.
W ten sposób dotarła do właściwego pokoju, technologią przerastającego to, co znała dotychczas grzebiąc w ziemskich nowinkach i przy naprawie rodzinnego wana. Do czego to służy? Do walk? Raczej nie rozwoju ochrony środowiska… Wszyscy tutaj są jakby nastawieni do myślenia jedynie o walce. Spojrzała ukradkiem na April, którą prawdopodobnie zaczęło coś niepokoić i już po chwili dostała w głowie informację, co dokładnie… No to świetnie…
-Wieśniara jakich pełno, wszystkie są takie same. Wszyscy się nią tak zachwycacie, gdziekolwiek by nie poszła…- weszła w słowo kobiecie wypytującej o wcześniejsze spotkanie z jej przybraną siostrą. Prawdopodobnie mogła wywołać tym trochę zmieszania, a do tego sama w sobie emanowała konkretnym podejściem i wysokim stopniem zirytowania. Do tego zagrała zazdrosną siostrę z taką szczerością, że ciężko było odmówić autentyczności. –Po co tu jesteśmy?- udawała strasznie drażliwą i niecierpliwą, ale z jej obserwacji wynikało, że każdy mieszkaniec Vegety jest dość porywczy, trzeba być naturalną…
W ten sposób dotarła do właściwego pokoju, technologią przerastającego to, co znała dotychczas grzebiąc w ziemskich nowinkach i przy naprawie rodzinnego wana. Do czego to służy? Do walk? Raczej nie rozwoju ochrony środowiska… Wszyscy tutaj są jakby nastawieni do myślenia jedynie o walce. Spojrzała ukradkiem na April, którą prawdopodobnie zaczęło coś niepokoić i już po chwili dostała w głowie informację, co dokładnie… No to świetnie…
-Wieśniara jakich pełno, wszystkie są takie same. Wszyscy się nią tak zachwycacie, gdziekolwiek by nie poszła…- weszła w słowo kobiecie wypytującej o wcześniejsze spotkanie z jej przybraną siostrą. Prawdopodobnie mogła wywołać tym trochę zmieszania, a do tego sama w sobie emanowała konkretnym podejściem i wysokim stopniem zirytowania. Do tego zagrała zazdrosną siostrę z taką szczerością, że ciężko było odmówić autentyczności. –Po co tu jesteśmy?- udawała strasznie drażliwą i niecierpliwą, ale z jej obserwacji wynikało, że każdy mieszkaniec Vegety jest dość porywczy, trzeba być naturalną…
Re: Laboratoria
Sro Gru 03, 2014 8:54 pm
Eve patrzyła na dziewczyny, równocześnie próbując sobie przypomnieć gdzie spotkała tą Rikę. Miała pamięć do twarzy i głosów, więc ta Saiyanka na pewno była znajoma. Może widziała ją już tu wcześniej? W Akademii lub w Laboratoriach.
- Na pewno? Mam wrażenie, że już kiedyś się widziałyśmy. I to chyba nie było w kawiarni. – powiedziała młoda naukowiec patrząc podejrzliwie na dwie kadetki i mrużąc oczy. Coś jej tu śmierdziało, lecz nie wiedziała co. Mina dziewczyny świadczyła o tym, że coś chce ukryć przed nią. Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć to w pomieszczeniu nastąpiła mała eksplozja.
- Kurwa. Czy was nie można zostawić choć na chwilę? – warknęła ciemnowłosa i ruszyła wściekłym krokiem w stronę osmalonych chłopaków, którzy mieli miny, jakby do końca nie wiedzieli co się stało. – Shin! Ile razy wam powtarzałam, żeby się obchodzić delikatnie ze sprzętem.
- Sorry szefowo. To nie moja wina, tylko Noraka. On coś kliknął. – powiedział Saiyanin o długich włosach, próbując wytrzeć brud z twarzy.
- Mam to w dupie. Macie mi pomagać, a nie dawać więcej roboty. Przynieście resztę, a ja zobaczę co się stało. Tylko ich nie zepsujcie. – powiedziała młoda kobieta i zaczęła rozkręcać sprzęt, mrucząc coś pod nosem. Po chwili przypomniała sobie o dwóch dziewczynach, które stały jak cielęta. – Weźcie te pudła i pomóżcie im rozpakowywać. Tylko błagam nie zniszczcie nic, jak tamci. Wszystko jest delikatne. Słowo daję, są czasami głupsi od mojego chłopaka.
- Ej słyszeliśmy. – krzyknęli zza półek wyżej wymieni.
- I bardzo dobrze. – warknęła ciemnooka i znów zagłębiła się w bebechy maszyny.
Occ:
No dziewczynki. Ślicznie mi opisujecie jak nosicie i rozpakowujecie pudła. Jest ich jest dość sporo, więc to trochę zajmuje. Możecie pisać co ciekawego tam zauważyłyście, lecz głównie to sprzęt. Zero dokumentów. Jest tam jeszcze trzech Saiyan, którzy też noszą. Możecie robić konspirę, czy co tam macie. Czekam na ciekawe opisy.
Pudła zawierają m. in. małe fiolki z płynem niebieskim i osobno z pomarańczowym - Kuro.
- Na pewno? Mam wrażenie, że już kiedyś się widziałyśmy. I to chyba nie było w kawiarni. – powiedziała młoda naukowiec patrząc podejrzliwie na dwie kadetki i mrużąc oczy. Coś jej tu śmierdziało, lecz nie wiedziała co. Mina dziewczyny świadczyła o tym, że coś chce ukryć przed nią. Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć to w pomieszczeniu nastąpiła mała eksplozja.
- Kurwa. Czy was nie można zostawić choć na chwilę? – warknęła ciemnowłosa i ruszyła wściekłym krokiem w stronę osmalonych chłopaków, którzy mieli miny, jakby do końca nie wiedzieli co się stało. – Shin! Ile razy wam powtarzałam, żeby się obchodzić delikatnie ze sprzętem.
- Sorry szefowo. To nie moja wina, tylko Noraka. On coś kliknął. – powiedział Saiyanin o długich włosach, próbując wytrzeć brud z twarzy.
- Mam to w dupie. Macie mi pomagać, a nie dawać więcej roboty. Przynieście resztę, a ja zobaczę co się stało. Tylko ich nie zepsujcie. – powiedziała młoda kobieta i zaczęła rozkręcać sprzęt, mrucząc coś pod nosem. Po chwili przypomniała sobie o dwóch dziewczynach, które stały jak cielęta. – Weźcie te pudła i pomóżcie im rozpakowywać. Tylko błagam nie zniszczcie nic, jak tamci. Wszystko jest delikatne. Słowo daję, są czasami głupsi od mojego chłopaka.
- Ej słyszeliśmy. – krzyknęli zza półek wyżej wymieni.
- I bardzo dobrze. – warknęła ciemnooka i znów zagłębiła się w bebechy maszyny.
Occ:
No dziewczynki. Ślicznie mi opisujecie jak nosicie i rozpakowujecie pudła. Jest ich jest dość sporo, więc to trochę zajmuje. Możecie pisać co ciekawego tam zauważyłyście, lecz głównie to sprzęt. Zero dokumentów. Jest tam jeszcze trzech Saiyan, którzy też noszą. Możecie robić konspirę, czy co tam macie. Czekam na ciekawe opisy.
Pudła zawierają m. in. małe fiolki z płynem niebieskim i osobno z pomarańczowym - Kuro.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Pią Gru 05, 2014 1:10 pm
Bała się, że zaraz zostaną rozszyfrowane i będzie kłopot. Miała wrażenie, że dziewczyna jakoś dziwnie jej się przygląda, ona tylko uśmiechnęła się, a co miała niby zrobić? Do końca nie chciała dawać po sobie poznać, że tu April, koleżanka Raziela. Nie była przekonana, czy naprawdę może jej ufać. Zaczęła się ostentacyjnie przyglądać chłopakom naokoło, którzy nosili jakieś pudła. Na ich szczęście, nagle jeden z nich upuścił jedno, a Eve zaczęła na niego krzyczeć. Na wzmiankę, że są głupsi od jej faceta, zaśmiała się pod nosem, gdyby on to słyszał! Bardziej zastanowiło ja jednak, że to co upuścił nagle wybuchło. Była ciekawa, co znajduje się w tych pudłach.
- Tak jest! – odpowiedziała na słowa dziewczyny i trąciła Kaede, aby udały się w miejsce, gdzie był stos delikatnie poukładanych pudełek. Większość były zamknięte, niektóre miały nawet taśmę, tak, że nie dało się zaglądnąć do środka, inne były lekko odchylone. Nie było ich tak dużo, a ona koniecznie chciała wiedzieć, co to. Do czego może Vegeta się przygotowywać.
- Kaede, to może być jakaś broń, tak przynajmniej podejrzewam i nie wiem, czy czasami nawet nie przeciwko Namek, musimy ją zdobyć. – przekazała siostrze wiadomość niosąc już któreś pudło i nie zwracając na siebie jakoś uwagi. Zdążyła jedynie podpatrzeć, co się w nich znajdowało, a przynajmniej w tych otwartych. Fiolki niebieskie oraz pomarańczowe, już miała plan jak się ich pozbyć. Wszystko było wyliczone, a ich stos pudeł stał osobno niż dziewczyn. Czyli na każde osoby były przypisane fiolki i za ich zgubienie każdy będzie odpowiadał osobno.
- Widzisz jednego z nich? To Noraka, wygląda na pokrakę, zagadam do niego, a on postawi na pewno pudełko, bo będę się chciała przedstawić, wtedy Ty musisz wcielić się w jakąś niezdarę, potknąć się obok nas albo coś innego i ukraść dwie fiolki, potem je zbadamy. – znowu przekazała za pomocą telepatii do swojej towarzyszki. Bez tej umiejętności nie dałaby sobie tutaj radę, dobrze, że w porę Bogini ją tego nauczyła.
Była jednak bardzo ciekawa, co się tutaj wyprawia i gdzie do jasnej cholery jest Kuro? Na Vegecie zaczynała być coraz większa sieczka, najpierw to przemówienie, które było zwykła propagandą, szkolenie ludzi, wybieranie najlepszych, teraz te skrzynki, na dodatek podpisane pod każdego kadeta. To musiało być coś bardzo ważnego, ale co? I dlaczego Eve przy tym stoi? Czyżby nie była świadoma, a może stoi po ich stronie? Nieważne, ona musi to zatrzymać, razem z Kaede, jeżeli Kuro nie przybędzie im pomóc, trudno. Dała sobie radę ze swoim bratem, to teraz też, jest już zdecydowanie silniejsza, obroni Kaede. Idąc już z którąś paczką, nagle stuknęła biodrem chłopaka puszczając mu oczko. Ten ze zdziwieniem na nią spojrzał, ale nie odwracał wzroku. Przy kolejnej turze szli naprzeciwko siebie, ona bez paczki, a on z. Stanęła tuż przed nim uśmiechając się niewinnie. To zawsze potrafiła idealnie. Zaczęła kręcić dookoła palca kosmyk swoich grubych, lśniących kruczoczarnych włosów. Pamiętała jak ojciec jej mówił, że jej matka robiła dokładnie tak samo, z tym, że miała piękne brązowe włosy.
- Cześć, jestem Rika. – podała mu rękę, on chwile patrzył na nią i odłożył karton na bok. Przywitał się z nią i nie sięgał po niego! Genialnie, teraz go zagada i Kaede będzie mogła działać. – Wiesz.... chciałam Ci coś powiedzieć, ale nie wiem jak.
Specjalnie to przeciągała i czekała na siostrę, która już się tam krzątała. Musiała to dobrze zagrać, na jej policzkach pojawiał się rumieniec.
- Chciałabym się z Tobą umówić gdzieś na miasto, spodobałeś mi się odkąd tu tylko weszłam. – powiedziała cicho spuszczając głowę w dół. Była pewna, że się udało i tylko pod nosem się zaśmiała. Czekała teraz tylko na jej ruch, kiedy ona go tak zagadywała.
- Oczywiście, jeżeli nikogo nie masz i nie masz nic przeciwko. – wypaliła znowu uśmiechając się i mierząc go już wzrokiem. Nie licząc, że typek w ogóle nie był w jej typie, wyglądał jak głupi mięśniak, wysoki czarne krótkie włosy i oczy. Ostatnie co pomyślała to ,,Kuro przepraszam Cię, nie robię tego w sposób zdrady, ale dla podstępu''.
- Tak jest! – odpowiedziała na słowa dziewczyny i trąciła Kaede, aby udały się w miejsce, gdzie był stos delikatnie poukładanych pudełek. Większość były zamknięte, niektóre miały nawet taśmę, tak, że nie dało się zaglądnąć do środka, inne były lekko odchylone. Nie było ich tak dużo, a ona koniecznie chciała wiedzieć, co to. Do czego może Vegeta się przygotowywać.
- Kaede, to może być jakaś broń, tak przynajmniej podejrzewam i nie wiem, czy czasami nawet nie przeciwko Namek, musimy ją zdobyć. – przekazała siostrze wiadomość niosąc już któreś pudło i nie zwracając na siebie jakoś uwagi. Zdążyła jedynie podpatrzeć, co się w nich znajdowało, a przynajmniej w tych otwartych. Fiolki niebieskie oraz pomarańczowe, już miała plan jak się ich pozbyć. Wszystko było wyliczone, a ich stos pudeł stał osobno niż dziewczyn. Czyli na każde osoby były przypisane fiolki i za ich zgubienie każdy będzie odpowiadał osobno.
- Widzisz jednego z nich? To Noraka, wygląda na pokrakę, zagadam do niego, a on postawi na pewno pudełko, bo będę się chciała przedstawić, wtedy Ty musisz wcielić się w jakąś niezdarę, potknąć się obok nas albo coś innego i ukraść dwie fiolki, potem je zbadamy. – znowu przekazała za pomocą telepatii do swojej towarzyszki. Bez tej umiejętności nie dałaby sobie tutaj radę, dobrze, że w porę Bogini ją tego nauczyła.
Była jednak bardzo ciekawa, co się tutaj wyprawia i gdzie do jasnej cholery jest Kuro? Na Vegecie zaczynała być coraz większa sieczka, najpierw to przemówienie, które było zwykła propagandą, szkolenie ludzi, wybieranie najlepszych, teraz te skrzynki, na dodatek podpisane pod każdego kadeta. To musiało być coś bardzo ważnego, ale co? I dlaczego Eve przy tym stoi? Czyżby nie była świadoma, a może stoi po ich stronie? Nieważne, ona musi to zatrzymać, razem z Kaede, jeżeli Kuro nie przybędzie im pomóc, trudno. Dała sobie radę ze swoim bratem, to teraz też, jest już zdecydowanie silniejsza, obroni Kaede. Idąc już z którąś paczką, nagle stuknęła biodrem chłopaka puszczając mu oczko. Ten ze zdziwieniem na nią spojrzał, ale nie odwracał wzroku. Przy kolejnej turze szli naprzeciwko siebie, ona bez paczki, a on z. Stanęła tuż przed nim uśmiechając się niewinnie. To zawsze potrafiła idealnie. Zaczęła kręcić dookoła palca kosmyk swoich grubych, lśniących kruczoczarnych włosów. Pamiętała jak ojciec jej mówił, że jej matka robiła dokładnie tak samo, z tym, że miała piękne brązowe włosy.
- Cześć, jestem Rika. – podała mu rękę, on chwile patrzył na nią i odłożył karton na bok. Przywitał się z nią i nie sięgał po niego! Genialnie, teraz go zagada i Kaede będzie mogła działać. – Wiesz.... chciałam Ci coś powiedzieć, ale nie wiem jak.
Specjalnie to przeciągała i czekała na siostrę, która już się tam krzątała. Musiała to dobrze zagrać, na jej policzkach pojawiał się rumieniec.
- Chciałabym się z Tobą umówić gdzieś na miasto, spodobałeś mi się odkąd tu tylko weszłam. – powiedziała cicho spuszczając głowę w dół. Była pewna, że się udało i tylko pod nosem się zaśmiała. Czekała teraz tylko na jej ruch, kiedy ona go tak zagadywała.
- Oczywiście, jeżeli nikogo nie masz i nie masz nic przeciwko. – wypaliła znowu uśmiechając się i mierząc go już wzrokiem. Nie licząc, że typek w ogóle nie był w jej typie, wyglądał jak głupi mięśniak, wysoki czarne krótkie włosy i oczy. Ostatnie co pomyślała to ,,Kuro przepraszam Cię, nie robię tego w sposób zdrady, ale dla podstępu''.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Sob Gru 06, 2014 10:33 pm
Praca? Fizyczna? Ukrywała to, że jest w ciężkim szoku… Pracowała tylko raz, przy budowie schronu dla jej dzieciaków i basenu, ale to takie passe… Musiała po raz kolejny zignorować swoją dumę, już nie mówiąc o tym, jak stopy nieprzyzwyczajone do chodzenia miały dość. Wbrew pozorom była delikatna, przyzwyczajona do luksusów, szanowania jej majestatu, a jedyną pracą było omadlanie i słuchanie modlitw. Teraz czuła się jak robol i było jej z tym źle… Mimo to posłusznie wzięła się za kartony. Ani to ciężkie, ani pożyteczne… Nawet nie próbowała się domyślać co to za płyn, co ją to miało obchodzić, raczej nie znała się na technologii i trochę bawiło ją, że małpy robią za naukowców. Owszem spotkała magiczne eliksiry i tabletki, ale nigdy takie, które robiły za efekt prac naukowych. Może z wyjątkiem leków z Ziemi. Nie przyszłoby jej do głowy, że może to być groźna broń, aż do czasu gdy zasugerowała jej to April. Wyszło na to, że bogowie bywają trochę nieogarniający… Musi nadrobić i pouczyć się trochę o odkryciach naukowych.
Nosiłaby dalej swoje kartony, ale przyjaciółka wpadła na super pomysł i zanim Kaede zdążyła zareagować, ta rozpoczęła już wykonywanie planu. Podrywała faceta… Bogini uświadomiła sobie, że sama nigdy się nie zakochała, a nawet nie była podrywana… Zero relacji na tym poziomie, przez co czuła się jak mała dziewczynka, a przecież wie wszystko o budowaniu więzi, a nawet niejedną stwarzała swoją energię łącząc przeróżne pary. Nawet goryl, który zajął się teraz April miał pewnie większe doświadczenie w tych tematach… No już trudno, zabalansowała za jego plecami, udając że potknęła się o ogon, niby tracąc równowagę, jedną dłonią utrzymywała spód swojego kartonu, a drugą wyciągnęła fioleczkę z kartonu, który odłożył małpiasty. Bojowa telepatia umożliwiła jej szybkie przewidzenie ruchów osobników wokół, a także załatwienie kradzieży tyłem do kamery. Równie szybko jak zawinęła buteleczkę, umieściła ją w dolnej części miseczki swojego biustonosza, a push up ukrywał jej wypukłość. Parę warkotów z ofiarą, na którą padło i po akcji. Raczej pewne, że nikt ją nie przyłapał… Po zdobyciu buteleczki pomarańczowej, czas na niebieską. Kartony trzeba było przenieść i rozpakować. W szafie osobno były ułożone w obu kolorach, a ona odczekała aż jeden z samców przełoży wszystko ze swojego kartonu i odejdzie. Gdy był do niej tyłem, zaczęła rozpakowywać swoje fiolki, ale skubnęła też niebieską pozostawioną przez poprzednika. Zanurkowała w szafie, rzekomo układając lepiej płyny. Tym razem druga miseczka...
Nosiłaby dalej swoje kartony, ale przyjaciółka wpadła na super pomysł i zanim Kaede zdążyła zareagować, ta rozpoczęła już wykonywanie planu. Podrywała faceta… Bogini uświadomiła sobie, że sama nigdy się nie zakochała, a nawet nie była podrywana… Zero relacji na tym poziomie, przez co czuła się jak mała dziewczynka, a przecież wie wszystko o budowaniu więzi, a nawet niejedną stwarzała swoją energię łącząc przeróżne pary. Nawet goryl, który zajął się teraz April miał pewnie większe doświadczenie w tych tematach… No już trudno, zabalansowała za jego plecami, udając że potknęła się o ogon, niby tracąc równowagę, jedną dłonią utrzymywała spód swojego kartonu, a drugą wyciągnęła fioleczkę z kartonu, który odłożył małpiasty. Bojowa telepatia umożliwiła jej szybkie przewidzenie ruchów osobników wokół, a także załatwienie kradzieży tyłem do kamery. Równie szybko jak zawinęła buteleczkę, umieściła ją w dolnej części miseczki swojego biustonosza, a push up ukrywał jej wypukłość. Parę warkotów z ofiarą, na którą padło i po akcji. Raczej pewne, że nikt ją nie przyłapał… Po zdobyciu buteleczki pomarańczowej, czas na niebieską. Kartony trzeba było przenieść i rozpakować. W szafie osobno były ułożone w obu kolorach, a ona odczekała aż jeden z samców przełoży wszystko ze swojego kartonu i odejdzie. Gdy był do niej tyłem, zaczęła rozpakowywać swoje fiolki, ale skubnęła też niebieską pozostawioną przez poprzednika. Zanurkowała w szafie, rzekomo układając lepiej płyny. Tym razem druga miseczka...
Re: Laboratoria
Nie Gru 07, 2014 8:39 pm
Wszystko powoli wracało do jakiegoś ustalonego rytmu. Ciemnowłosa Saiyanka, która sprawowała w tym pomieszczeniu niepodzielną władzę sprawdzała niektóre sprzęty, zaś jej towarzysze i dwójka kadetek zostały wysłane do noszenia pudeł. Dla tych osobników nie była to zbyt ciężka praca, lecz na pewno po dwudziestym z kolei kursie nudziła już. Bo ile można nosić paczki z fiolkami i sprzętem? Otóż wystarczająco długo, by wymyślić sensowny plan zdobycia odrobiny sprzętu. Nie było to nawet zbyt trudne. Obydwie dziewczyny miały przy sobie trójkę samców rasy Saiyan, która poza olbrzymią chęcią do walki, często miała też dużą chuć. I tu nie trafiły na jakichś wymoczków. Wystarczyło, żeby ciemnowłosa kadetka użyła odrobiny swoich wdzięków, a już miała śliniącego się Saiyanina owiniętego wokół palca. Na szczęście jej współtowarzyszka zadziałała odpowiednio szybko i wyjęła kilka fiolek, które wylądowały w jej biuście. Cóż dość ciekawa kryjówka. Na ich nieszczęście tylko taką ilość mogły wydostać, gdyż kilka sekund później Eve odwróciła się w stronę gruchającej pary.
- Czy ja wam nie przeszkadzam? Może jeszcze pokój w hotelu sobie wynajmiecie. Do roboty. – warknęła i rzuciła kluczem w stronę Saiyanina, którego podrywała Rika. Ten będąc zbytnio rozkojarzonym przez wpatrywanie się w biust dziewczyny nie zauważył nadlatującego obiektu, czego wynikiem był dość duży guz na czole i chwilowy nokaut. Taka już była. Ona rządziła w tym przybytku i trzeba było się jej słuchać.
Po kilku godzinach pracy na którą składało się dalsze noszenie. Wypakowanie niektórych części i przytrzymywanie Eve przed zabiciem swoich pomocników, obie kadetki mogły już skończyć służbę.
- Miło was było poznać. Może kiedyś się spotkamy ponownie. – powiedziała ciemnowłosa z kolczykami w uszach i objęła przyjacielsko April i Kaede. Po tym pożegnaniu strażnik je wyprowadził z Laboratoriów. Jednak gdy April wsadziła rękę do kieszeni mogła wyczuć jakąś karteczkę. Kiedy ją rozłożyła jej oczom ukazało się pismo Eve „Pozdrów Kuro”. Czy to oznaczało dla nich kłopoty?
Occ:
No to dziękuję. Teraz macie czas wolny. Możecie iść coś zjeść, albo od razu iść do kwatery. Dzień zbliża się ku końcowi. Strażnik zaprowadzi was do jednego z pomieszczeń. Uprzedzam. W nocy są patrole, jakby ktoś chciał się szlajać.
Za fabułę otrzymujecie po 30 pkt każda. Dziękuję.
Ode mnie + 12 za posty na torze przeszkód - dodam Wam w treningach - Kuro
ZT do Kwater.
- Czy ja wam nie przeszkadzam? Może jeszcze pokój w hotelu sobie wynajmiecie. Do roboty. – warknęła i rzuciła kluczem w stronę Saiyanina, którego podrywała Rika. Ten będąc zbytnio rozkojarzonym przez wpatrywanie się w biust dziewczyny nie zauważył nadlatującego obiektu, czego wynikiem był dość duży guz na czole i chwilowy nokaut. Taka już była. Ona rządziła w tym przybytku i trzeba było się jej słuchać.
Po kilku godzinach pracy na którą składało się dalsze noszenie. Wypakowanie niektórych części i przytrzymywanie Eve przed zabiciem swoich pomocników, obie kadetki mogły już skończyć służbę.
- Miło was było poznać. Może kiedyś się spotkamy ponownie. – powiedziała ciemnowłosa z kolczykami w uszach i objęła przyjacielsko April i Kaede. Po tym pożegnaniu strażnik je wyprowadził z Laboratoriów. Jednak gdy April wsadziła rękę do kieszeni mogła wyczuć jakąś karteczkę. Kiedy ją rozłożyła jej oczom ukazało się pismo Eve „Pozdrów Kuro”. Czy to oznaczało dla nich kłopoty?
Occ:
No to dziękuję. Teraz macie czas wolny. Możecie iść coś zjeść, albo od razu iść do kwatery. Dzień zbliża się ku końcowi. Strażnik zaprowadzi was do jednego z pomieszczeń. Uprzedzam. W nocy są patrole, jakby ktoś chciał się szlajać.
Za fabułę otrzymujecie po 30 pkt każda. Dziękuję.
Ode mnie + 12 za posty na torze przeszkód - dodam Wam w treningach - Kuro
ZT do Kwater.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Nie Sty 25, 2015 9:48 pm
Powoli schodził po schodach próbując uspokoić gonitwę myśli. Wszystko to było taki dziwne i prawie nierealne. Jeszcze dziś był na Ziemi jako zwykły Nashi, a teraz proszę. Jest na Vegecie i zmierza do Laboratoriów jako Natto. Weteran wojsk, który już swoje przeszedł. Wsadził ręce do kieszeni i zaczął pogwizdywać schodząc po schodach. Widział zaciekawione spojrzenia, które były skierowane w jego stronę, lecz zbywał wszystko milczeniem. Jego ranga się zwiększyła co za tym idzie większa liczba osób musi słuchać jego rozkazów. Jednak czy to na pewno będzie takie łatwe? Zielonooki nie wiedział na kogo trafi w nowej grupie i czy nie będzie musiał robić walk na pokazanie swojej siły. Miał nadzieję, że Natto to już wyższa półka i nie będzie głupich zabaw. Od tego poziomu zaczyna się służba w większym zakresie i czasami wpadanie do pałacu by lizać buty królowi. Wszystko się zmienia lecz jego ambicja dalej była w tym samym miejscu. Musiał się korzyć by dostać to co chciał. Awanse były mu potrzebne i powoli zdobywał pozycję oraz moc. Każda walka przynosiła mu znaczące zwiększenie siły i umiejętności. Zdobywał coraz większą wiedzę o swojej energii i ciele, dzięki czemu mógł efektywniej to wykorzystywać. Biała aura w trakcie opętania przez tsufulua. Super Saiyanin w trakcie walki z Katsu. Super Saiyanin drugiego poziomu podczas rzeźni demona. Dobrze wiedział, że kolejne przełamywanie barier będzie mocniej nadwyrężało jego ciało i psychikę lecz był na to gotowy. Musiał być silniejszy by chronić tych, na których mu zależy. Ten głupi demon przydał się do jednej dobrej rzeczy. Pokazał mu, że zawsze może pokonać swoje ograniczenia. Poniekąd zmusił go by uwolnił swoją wściekłość za co był mu nawet wdzięczny. Przez chwilę nawet wyczuł energię tego gnojka, lecz szybko zniknęła. Było to dziwne. Tym bardziej, że znajdował się w towarzystwie Kuro i tego Chepriego. Co ten rudzielec robił na Vegecie? Czyżby chciał mu wparować do mieszkania lub znów leci za jego siostrą? Niedoczekanie. Nie dla psa, tudzież człowieka kiełbasa.
Na tych rozważaniach zeszła mu cała droga do Laboratoriów, które znajdowały się w piwnicy. Zabezpieczenia były całkiem niezłe plus strażnicy, którzy wyglądali jakby chcieli zabić go za to, że tu zlazł.
-Natto Raziel Zahne. Miałem się zgłosić na jakieś badania. - powiedział do jednego, równocześnie podnosząc palce do skroni. Uprzejmość przede wszystkim.
Occ:
W Labo.
Start Treningu.
Na tych rozważaniach zeszła mu cała droga do Laboratoriów, które znajdowały się w piwnicy. Zabezpieczenia były całkiem niezłe plus strażnicy, którzy wyglądali jakby chcieli zabić go za to, że tu zlazł.
-Natto Raziel Zahne. Miałem się zgłosić na jakieś badania. - powiedział do jednego, równocześnie podnosząc palce do skroni. Uprzejmość przede wszystkim.
Occ:
W Labo.
Start Treningu.
Re: Laboratoria
Pią Sty 30, 2015 11:42 pm
Niemalże natychmiast z drzwi obok niczym nimfa wyłoniła się Eve. Włosy i rozpięty fartuch podążały nieco rozwiane tuż za nią.
- Raziel! – wykrzyknęła uradowana podchodząc do saiyana– jak niemiło Cię widzieć. No no awansik. Za mundurem panny sznurem, wiec lepiej nie ściągaj na siebie zbyt dużo wspomnień, bo trup będzie słał się gęsto.
Złapała go za podbródek i chwilę później pocałowała tak namiętnie, że dookoła zebrał się tłumek naukowców. Dziewczyna totalnie nic sobie z tego nie robiła, specjalnie ich prowokowała. Poza tym stęskniła się za tym swoim gadem. Pociągnęła go za sobą do innych pomieszczeń laboratorium. W końcu dotarli do takiego, gdzie na ścianie wisiało kilka monitorów komputerowych, przy których pracowały dwie osoby, a na środku stało metalowe krzesło. Wyglądało jak mebel tortur, do którego przypinało się delikwenta. Zapowiadała się ostra jazda.
- Zdejmij zbroje, postaw jaw kacie i usiądź. Muszę Ci założyć kajdanki, żebyś w racie co mocą nie rozwalił nam urządzeń. Słyszałam, że byłeś na ziemi, przywiozłeś mi prezent?
Kiedy Raziel usiadł, Eve wsadziła mu pod koszulkę uniformu kilka kabelków koło sera, a później kilka przypięła do głowy. Zapięła metalowe kajdany na rękach, że jej nie uderzył. Uśmiechnęła się drapieżnie i zawadiacko zamachała ogonem. Po czym zaczęła przygotowywać zastrzyk z niebieskim płynem.
- Lubię mieć niewolników, gdyby ich nie było to ..... oj działo by się...... Dobra do rzeczy teraz zaaplikuje Ci serum strachu wywoła ono w Twoim umyśle wizje nazywamy to „Krajobrazem strachu”. Będziesz przeżywał swoje własne głęboko skrywane lęki, o których pewnie nawet nie masz świadomości. Będę je obserwować na monitorze, a może to trwać nawet kilka godzin Kiedy w jakiś sposób pokonasz jeden lęk, po nim pojawi się następny. Dla Ciebie to będzie miało rzeczywisty charakter, będziesz czuł zapachy, zmęczenie, ból, słyszał dźwięki. Wszystko będzie tak, jakby się działo na prawdę. Zadane rany w umyśle nie odbiją się na Twoim ciele. Stąd takie zabezpieczenia i monitorowanie organizmu, jeżeli serce nie będzie dawać rady to przerwę symulację. To ma być docelowo nowa metoda treningowa, więc do testów wybiera się silnych wojowników. Spróbuj się odprężyć, serum zadziała w ciągu minuty.
Eve przechyliła oparcie fotele nieco do tyłu, aby mu było wygodniej i wstrzyknęła serum w żyłę na szyi.
OOC:
Raz opisz ładnie – liczba leków zależy od Ciebie. Możesz rozłożyć na dwa posty jeśli będzie Ci wygodniej i zrobić z tego trening. Punkciki za ładny odpis.
- Szefowa:
- Raziel! – wykrzyknęła uradowana podchodząc do saiyana– jak niemiło Cię widzieć. No no awansik. Za mundurem panny sznurem, wiec lepiej nie ściągaj na siebie zbyt dużo wspomnień, bo trup będzie słał się gęsto.
Złapała go za podbródek i chwilę później pocałowała tak namiętnie, że dookoła zebrał się tłumek naukowców. Dziewczyna totalnie nic sobie z tego nie robiła, specjalnie ich prowokowała. Poza tym stęskniła się za tym swoim gadem. Pociągnęła go za sobą do innych pomieszczeń laboratorium. W końcu dotarli do takiego, gdzie na ścianie wisiało kilka monitorów komputerowych, przy których pracowały dwie osoby, a na środku stało metalowe krzesło. Wyglądało jak mebel tortur, do którego przypinało się delikwenta. Zapowiadała się ostra jazda.
- Zdejmij zbroje, postaw jaw kacie i usiądź. Muszę Ci założyć kajdanki, żebyś w racie co mocą nie rozwalił nam urządzeń. Słyszałam, że byłeś na ziemi, przywiozłeś mi prezent?
Kiedy Raziel usiadł, Eve wsadziła mu pod koszulkę uniformu kilka kabelków koło sera, a później kilka przypięła do głowy. Zapięła metalowe kajdany na rękach, że jej nie uderzył. Uśmiechnęła się drapieżnie i zawadiacko zamachała ogonem. Po czym zaczęła przygotowywać zastrzyk z niebieskim płynem.
- Lubię mieć niewolników, gdyby ich nie było to ..... oj działo by się...... Dobra do rzeczy teraz zaaplikuje Ci serum strachu wywoła ono w Twoim umyśle wizje nazywamy to „Krajobrazem strachu”. Będziesz przeżywał swoje własne głęboko skrywane lęki, o których pewnie nawet nie masz świadomości. Będę je obserwować na monitorze, a może to trwać nawet kilka godzin Kiedy w jakiś sposób pokonasz jeden lęk, po nim pojawi się następny. Dla Ciebie to będzie miało rzeczywisty charakter, będziesz czuł zapachy, zmęczenie, ból, słyszał dźwięki. Wszystko będzie tak, jakby się działo na prawdę. Zadane rany w umyśle nie odbiją się na Twoim ciele. Stąd takie zabezpieczenia i monitorowanie organizmu, jeżeli serce nie będzie dawać rady to przerwę symulację. To ma być docelowo nowa metoda treningowa, więc do testów wybiera się silnych wojowników. Spróbuj się odprężyć, serum zadziała w ciągu minuty.
Eve przechyliła oparcie fotele nieco do tyłu, aby mu było wygodniej i wstrzyknęła serum w żyłę na szyi.
OOC:
Raz opisz ładnie – liczba leków zależy od Ciebie. Możesz rozłożyć na dwa posty jeśli będzie Ci wygodniej i zrobić z tego trening. Punkciki za ładny odpis.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Pią Lut 06, 2015 10:04 pm
Nie minęła nawet jedna sekunda, a drzwi się uchyliły i wyszła osoba, której teraz zupełnie się nie spodziewał spotkać. Z tego co pamiętał miała zupełnie inny grafik zajęć. Najpierw się spotyka z April za jego i Kuro plecami, a teraz to.
-Jak zawsze miła i kochana. Też tęskniłem. - powiedział Saiyanin i uśmiechnął się ironicznie. W następnej chwili ciemnowłosa złapała go za podbródek i przycisnęła swoje usta do jego. Czego jak czego, ale Raziel nie mógł odmówić Eve temperamentu. Odpowiedział na jej pocałunek wsadzając dłoń we włosy, a drugą kładąc na talii.Po kilkunastu sekundach mieszania śliny wreszcie się od siebie odkleili, a potem opuścili tłumek, który się zebrał wokół nich. Zapamiętać na raz następny. Szerzyć większy strach. Dał się ciągnąć ciemnookiej jak jakiś uczniak, którego złapała starsza i seksowna uczennica. Nie miał nic do gadania i chyba nawet nie próbował. Jego dziewczyna często lubiła dominować i czasami było to najlepsze wyjście z wielu sytuacji. Oboje mieli dość twarde i nieznoszące większego sprzeciwu charaktery. Ogień i lód jak niektórzy opisywali ich związek. Aż dziw bierze, że coś takiego dało radę przetrwać taki szmat czasu. Przeciwieństwa się przyciągają, czyż nie? Po krótkiej przebieżce dotarli do jakiegoś pomieszczenia, gdzie było kilka komputerów, krzesło do tortur i dwie inne osoby. Młody Zahne popatrzył po tym całym pomieszczeniu z lekkim zaciekawieniem. Jak to mają być jakieś testy to on jest ziemianinem. I na dodatek rudym.
-Chcecie mnie uśpić, ukraść nerki i sprzedać je na czarnym rynku? Aż tak kiepsko wam płacą? - powiedział Raz, zaś jego pytanie spotkało się ze śmiechem reszty załogi. Eve też lekko się uśmiechnęła lecz nie mogła sobie pozwolić na rozluźnienie. Miała robotę do wykonania i musiała się trzymać harmonogramu i procedur.
-Perwersyjnie nie uważasz? Jak chciałaś spróbować czegoś nowego wystarczyło powiedzieć. Ale nie sądziłem, że kręci cię publiczny seks. - powiedział szmaragdowooki i puścił oczko do jakiegoś Saiyanin, który spalił buraka. Drugi z nich właśnie brak łyka wody, lecz kiedy usłyszał tekst ogoniastego wypluł wszystko przed siebie. Ciemnowłosa Saiyanka nie była chyba w nastroju do żartów bo trzepnęła Natto w głowę i kazała mu siadać.
-Coś za dobry humor masz. Zaraz zobaczymy czy zasłużyłeś na ten awans. - powiedziała i zaczęła mu przypinać jakieś kabelki. Syn Aryenne popatrzył na nią lecz nic nie powiedział. Co tu się działo?
-Czyli krótko mówiąc chcecie mnie naćpać i mieć fajny film. Ale uprzedzam, jak zobaczę to gdzieś to zmasakruję. - powiedział groźnym tonem, lecz w głębi duszy był zaniepokojony. Już raz przeżywał swoje strachy i niepokoje. To było podczas walki z tym pieprzonym demonem w jego gównianym wymiarze. Koleś się posunął za daleko, chcąc by strach zniszczył wojownika z Vegety. Na jego nieszczęście ból i rozpacz uczyniły ogoniastego jeszcze potężniejszym. Paradoks?
-Spokojnie. On tylko szczeka, lecz nie gryzie. No. Gotowy? To lecimy. - powiedziała i zanim Raziel zdążył cokolwiek odrzec dostał szprycę w szyję. Przez kilka sekund nie czuł nic, aż nagle zapadła ciemność.
Wojownik rozglądał się dookoła siebie. Miejsce gdzie przed chwilą się znalazł cholernie przypominało mu ten Nether gdzie ta ma glista go zamknęła. Więc jeśli to jest jego umysł to naprawdę z nim kiepsko. Zastanawiał się w jaki sposób pojawią się jego lęki i jakie to będą. Ze słów swojej dziewczyny mógł wywnioskować, że może być to wszystko. Coś czego nawet się nie spodziewa.
-No proszę . Kogo my tu mamy? - usłyszał cichy szept. Obrócił się i przez chwilę zamarł. Przed nim stał ten sam Changeling, który trzy lata temu wszystko rozpoczął. Saiyanin zacisnął pięści. Spieprzył wtedy całą sprawę przez swoją ignorancję i zbyt duże ego. Jednak zanim zdążył wykonać jakiś ruch blizna na jego twarzy zapiekła go jakby znów ktoś mu ją tworzył. Ciemnowłosy złapał się za prawe oko, które bolało jakby miało zaraz wypłynąć. Czuł jak krople krwi wypływają spomiędzy jego palców i spadają na ziemię. Znów czuł się jak słaby dzieciak, który nic nie może zrobić. Znów odczuwał ten strach przed niemocą. Nie mógł nic zrobić kiedy ten bydlak podszedł do niego i złapał za włosy. Ból i strach przed błędem paraliżowały go.
-Mały gnojek próbuje zgrywać bohatera. Zawsze będziesz smarkaczem i tchórzem. Zawsze. - powiedział potwór uśmiechając się do niego. Nie mógł mu dać tej satysfakcji.
-Pieprz się. - warknął chłopak i ku zdziwieniu jaszczurki wypalił mu prosto w ryj falę energii.
Kiedy tylko kurz opadł Raz zrozumiał, że cały czas stoi, zaś jego ręce i podłoże są czyste. "To był tylko pieprzony strach. Chrzaniona imaginacja. Tsuful i demonek próbowali tego. Zobaczymy czy wy jesteście lepsi." pomyślał wojownik i nieznacznie zwiększył swój poziom mocy.
Occ:
W następnym poście kontynuacja.
-Jak zawsze miła i kochana. Też tęskniłem. - powiedział Saiyanin i uśmiechnął się ironicznie. W następnej chwili ciemnowłosa złapała go za podbródek i przycisnęła swoje usta do jego. Czego jak czego, ale Raziel nie mógł odmówić Eve temperamentu. Odpowiedział na jej pocałunek wsadzając dłoń we włosy, a drugą kładąc na talii.Po kilkunastu sekundach mieszania śliny wreszcie się od siebie odkleili, a potem opuścili tłumek, który się zebrał wokół nich. Zapamiętać na raz następny. Szerzyć większy strach. Dał się ciągnąć ciemnookiej jak jakiś uczniak, którego złapała starsza i seksowna uczennica. Nie miał nic do gadania i chyba nawet nie próbował. Jego dziewczyna często lubiła dominować i czasami było to najlepsze wyjście z wielu sytuacji. Oboje mieli dość twarde i nieznoszące większego sprzeciwu charaktery. Ogień i lód jak niektórzy opisywali ich związek. Aż dziw bierze, że coś takiego dało radę przetrwać taki szmat czasu. Przeciwieństwa się przyciągają, czyż nie? Po krótkiej przebieżce dotarli do jakiegoś pomieszczenia, gdzie było kilka komputerów, krzesło do tortur i dwie inne osoby. Młody Zahne popatrzył po tym całym pomieszczeniu z lekkim zaciekawieniem. Jak to mają być jakieś testy to on jest ziemianinem. I na dodatek rudym.
-Chcecie mnie uśpić, ukraść nerki i sprzedać je na czarnym rynku? Aż tak kiepsko wam płacą? - powiedział Raz, zaś jego pytanie spotkało się ze śmiechem reszty załogi. Eve też lekko się uśmiechnęła lecz nie mogła sobie pozwolić na rozluźnienie. Miała robotę do wykonania i musiała się trzymać harmonogramu i procedur.
-Perwersyjnie nie uważasz? Jak chciałaś spróbować czegoś nowego wystarczyło powiedzieć. Ale nie sądziłem, że kręci cię publiczny seks. - powiedział szmaragdowooki i puścił oczko do jakiegoś Saiyanin, który spalił buraka. Drugi z nich właśnie brak łyka wody, lecz kiedy usłyszał tekst ogoniastego wypluł wszystko przed siebie. Ciemnowłosa Saiyanka nie była chyba w nastroju do żartów bo trzepnęła Natto w głowę i kazała mu siadać.
-Coś za dobry humor masz. Zaraz zobaczymy czy zasłużyłeś na ten awans. - powiedziała i zaczęła mu przypinać jakieś kabelki. Syn Aryenne popatrzył na nią lecz nic nie powiedział. Co tu się działo?
-Czyli krótko mówiąc chcecie mnie naćpać i mieć fajny film. Ale uprzedzam, jak zobaczę to gdzieś to zmasakruję. - powiedział groźnym tonem, lecz w głębi duszy był zaniepokojony. Już raz przeżywał swoje strachy i niepokoje. To było podczas walki z tym pieprzonym demonem w jego gównianym wymiarze. Koleś się posunął za daleko, chcąc by strach zniszczył wojownika z Vegety. Na jego nieszczęście ból i rozpacz uczyniły ogoniastego jeszcze potężniejszym. Paradoks?
-Spokojnie. On tylko szczeka, lecz nie gryzie. No. Gotowy? To lecimy. - powiedziała i zanim Raziel zdążył cokolwiek odrzec dostał szprycę w szyję. Przez kilka sekund nie czuł nic, aż nagle zapadła ciemność.
Wojownik rozglądał się dookoła siebie. Miejsce gdzie przed chwilą się znalazł cholernie przypominało mu ten Nether gdzie ta ma glista go zamknęła. Więc jeśli to jest jego umysł to naprawdę z nim kiepsko. Zastanawiał się w jaki sposób pojawią się jego lęki i jakie to będą. Ze słów swojej dziewczyny mógł wywnioskować, że może być to wszystko. Coś czego nawet się nie spodziewa.
-No proszę . Kogo my tu mamy? - usłyszał cichy szept. Obrócił się i przez chwilę zamarł. Przed nim stał ten sam Changeling, który trzy lata temu wszystko rozpoczął. Saiyanin zacisnął pięści. Spieprzył wtedy całą sprawę przez swoją ignorancję i zbyt duże ego. Jednak zanim zdążył wykonać jakiś ruch blizna na jego twarzy zapiekła go jakby znów ktoś mu ją tworzył. Ciemnowłosy złapał się za prawe oko, które bolało jakby miało zaraz wypłynąć. Czuł jak krople krwi wypływają spomiędzy jego palców i spadają na ziemię. Znów czuł się jak słaby dzieciak, który nic nie może zrobić. Znów odczuwał ten strach przed niemocą. Nie mógł nic zrobić kiedy ten bydlak podszedł do niego i złapał za włosy. Ból i strach przed błędem paraliżowały go.
-Mały gnojek próbuje zgrywać bohatera. Zawsze będziesz smarkaczem i tchórzem. Zawsze. - powiedział potwór uśmiechając się do niego. Nie mógł mu dać tej satysfakcji.
-Pieprz się. - warknął chłopak i ku zdziwieniu jaszczurki wypalił mu prosto w ryj falę energii.
Kiedy tylko kurz opadł Raz zrozumiał, że cały czas stoi, zaś jego ręce i podłoże są czyste. "To był tylko pieprzony strach. Chrzaniona imaginacja. Tsuful i demonek próbowali tego. Zobaczymy czy wy jesteście lepsi." pomyślał wojownik i nieznacznie zwiększył swój poziom mocy.
Occ:
W następnym poście kontynuacja.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Sob Lut 07, 2015 10:25 pm
Pył powoli opadał jednak Saiyanin w dalszym ciągu miał się na baczności. Krajobraz strachu miał wyzwolić wszystkie jego najgorsze lęki. Bał się małej ilości rzeczy i nie miał pojęcia co ten narkotyk wydobędzie z jego podświadomości. Całe szczęście, że ten demon zaciągnął go do swojego wymiaru i chciał go złamać poprzez atak na jego psychikę. Nieźle by się teraz wkurzył gdyby się dowiedział, że przysłużył się z znienawidzonemu oponentowi. Był przygotowany na to co może go spotkać, albo mu się tak wydawało. Krótko mówiąc miał już jakieś doświadczenie w walce ze swoimi lękami, lecz za każdym razem to się inaczej odbywa. Nigdy nie można być czegoś pewnym. Jedyne co mu pozostało to skupienie. O wilku mowa, gdyż sekundę później w miejsce gdzie znajdował się Raz uderzyła olbrzymia kula energii.
-Wiedziałam, że to będzie łatwe. - powiedziała blondwłosa osoba, która znajdowała się na pierwszym poziomie Super Saiyanina.
-To dlaczego spudłowałaś? - rzekł chłodny głos z góry. Blondynka spojrzała w tamtą stronę z nienawiścią. Zahne unosił się kilka metrów nad jej głową z założonymi rękami na piersi. Jego spojrzenie przypominało lodowiec. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego. Naprawdę bał się jej.
-Słaba celność Vivian. - powiedział i w następnej chwili musiał uniknąć kienzana. Nawet jak na podróbkę to jego siostra znała się na rzeczy.
-Zamknij mordę. Nie masz prawa się do mnie odzywać. Miałeś wszystko, a ja nic. Jesteś zwykłą kurwą, która nie zasłużyła na to co ma! - krzyknęła blondynka i w następnej sekundzie rzuciła się w stronę Raziela. Zwarli się w klinczu podczas którego przemieszczali się, aż wylądowali znów na podłożu. Imaginacja Vivian cały czas darła się na niego.
-Jeśli to jest strach to naprawdę upierdliwy. Czego tu się bać? - mruknął uśmiechając się arogancko i zablokował kopniaka wojowniczki. Była o wiele słabsza od oryginału, więc nawet nie musiał się wysilać. Jednak Vi uśmiechnęła się paskudnie i złapała go za ramię. Zielonooki nie miał pojęcia co się dzieje, dopóki nie poczuł ukłucia. Pułapka. Trzy kolejne promienie uderzyły w niego, a on nie miał jak tego uniknąć.
Eve miała rację. Obrażenia i ból, które odczuwał były jak prawdziwe. Cholernie przypominało mu to wszystko starcie z tym pożal się boże Arcydemonem. Zacisnął zęby czując jak energetyczne promienie palą mu skórę. Oparzenia nie były zbyt rozległe, lecz cholernie go bolały. Zobaczył, że fałszywa Vivian się rozpłynęła by po chwili znaleźć się obok innych. Ciemnowłosy otworzył oczy ze zdumienia. Co to miała znaczyć? Czy oni wszyscy chcieli jego śmierci? Jakiś głos w jego głowie mówił mu, że tak, lecz on nie mógł w to uwierzyć. Vivian, April, Kuro, Areynne, Zidarock, Eve. Oni byli najbardziej wyraźni, lecz za nimi widział jeszcze morze innych cieni. Wszystkich zdrajców.
-No co tak się lampisz cieniasie? Nawet nie umiesz zabić jednej osoby. Tylko udajesz takiego silnego, a tak naprawdę zawsze potrzebujesz pomocy. Nie umiesz się powstrzymać od robienia czegoś bez pomyślunku. Jesteś słaby. Odrażający. Hańbisz imię swoje i rodu. Jesteś pomyłką. żałosny. Słabeusz. - głosy się mieszały i Raziel nie mógł odróżnić które wyzwisko pochodzi od kogo. Normalnie nie zważałby na to, lecz każde słowo było jak cios w brzuch i szpila w mózg. W połowie już upadł na kolana i złapał się za głowę. Tego właśnie się bał? Że zostanie zdradzony czy też odrzucony? Przez tych których kochał, lubił i z którymi się przyjaźnił. Wszyscy uważali go za śmiecia i osobę nic nie wartą? Na pewno? Popatrzył po każdym z nich, którzy obrzucali go inwektywami, a w ich oczach płonęła nienawiść. Pomimo tego starał się przypomnieć każdą dobrą rzecz związaną z tą osobą. Ostatni pocałunek z Eve. Ostatnia rozmowa z Vivian i matką. Sparingi z ojcem. Rozmowy z Kuro i pomaganie April. W pewnym momencie zaczynał znajdować coraz więcej plusów. Ból zaczynał maleć i mógł się podnieść. Dalej krzyczeli i go wyzywali, lecz puszczał to mimo uszu. Możę był slaby. Może był arogancki. Lecz nie da sobą pomiatać. Złota aura otoczyła go w jednej chwili.
-Zamknijcie się już. Final Flash. - warknął i w następnej chwili olbrzymia fala uderzeniowa zmiotła ich wszystkich z powierzchni tego durnego Krajobrazu Strachu. Lazurowooki uśmiechnął się do siebie, lecz w następnej chwili poczuł jak jego oparzenia i i ciosy dają o sobie znać. Niezły trening. Jeśli na pewno chcą coś takiego dać, to większość kadetów umrze.
-Co robimy? Jego moc zwiększyła się trzykrotnie i nie przestaje rosnąć. Jeśli się nie uspokoi to stracimy cały sprzęt i może się mu coś stać. - powiedział jeden z Saiyaninów, którzy kontrolowali przebieg badania. Eve patrzyła sią na swój ekran i zmrużyła oczy.
-Kontynuujemy. Jest silny i da sobie radę.
Czekał na kolejną fazę tego eksperymentu, ale nic nie nadchodziło. Przez chwilę syn Aryenne miał nadzieję, że jest to koniec. Jednak nie wracał do normalności, wiec cos się szykowało. Miał rację. Poczuł jak krople deszczu spadają mu na twarz. Wytarł je dłonią, lecz kiedy na nią spojrzał przeraził się. To nie był deszcz tylko krew. Deszcz krwi zmienił się w ulewę, która pokrywała go całego i ciała jego ofiar. Wszystkich osób, które zabił. Albo zabije. Popatrzył się przerażonym wzrokiem po tym cmentarzysku. Dzieci, kobiety. Zwykli ludzie i wojskowi. Tego się bał? Czy on był...
-Mordercą? To chciałeś powiedzieć? - usłyszał cichy głos za sobą. Raz odwrócił się szybko, lecz prawie poślizgnął się na krwi pokrywającej ziemię. Dwa metry od niego stała wysoka postać w płaszczu. Lecz ona sama w sobie nie była straszna. Straszne było to, że z jej rąk wyrastały miecze enrgi, które były na gardłach Vivian, Eve i jego matki. Chciał coś zrobić. Ruszyć się, lecz jakaś niewidzialna siła go blokowała. Po kilku chwilach zrozumiał, że to był strach. Prawdziwy strach, który go sparaliżował.
-No co jest? Nie możesz się ruszyć? Dlaczego ich nie uratujesz? No popatrz przecież wystarczy tylko się ruszyć i... - w tym momencie postać w kapturze przejechała mieczem po gardle Aryenne. Ta popatrzyła się z przerażeniem i zawodem na swojego syna, by w następnej chwili zacząć się dławić krwią. Znów ją stracił Znów nie żyje.
-Mogłeś ją uratować. Lecz ją zawiodłeś. A może nie chciałeś. Może lubisz jak robię to? - powiedziała postać i w następnej sekundzie głowa Vivian eksplodowała na tysiąc kawałków. Resztki jej mózgu znalazły się na twarzy Natto.
-Zostaw je. One nic ci nie zrobiły. Mnie chcesz. - powiedział zielonooki starając się przełamać i ruszyć do przodu. Lecz jego ciało było jak z kamienia. Nie mógł na to patrzeć. Nie potrafił nic z tym zrobić.
-Nie. Chcę tylko krwi i śmierci. Przecież to jest takie piękne. Tyle cierpienia. O zobacz. - w tym momencie przebił klatkę piersiową Eve i wyjął jej jeszcze bijące serce. Ciało dziewczyny upadło, zaś postać podniosła organ tak by Raziel go widział. W następnej chwili zmiażdżyła serce jego dziewczyny, a blondwłosy poczuł się jakby to było jego własne.
-Zamorduje cię. Zniszczę. - powtarzał Raz jak mantrę. Był wściekły. Nie był szatańsko wkurwiony. Postać jedynie się zaśmiała.
-Nie zabijesz chyba siebie? - rzekła i ściągnęła kaptur. Raziel patrzył w swoje własne odbicie. Widział twarz psychopaty i mordercy. Osoby nad którą rządza krwi przejęła kontrolę. To był jego największy strach. To, że zawiedzie bliskie mu osoby i stanie się bezdusznym bydlakiem który przyjemność znajduje w zadawaniu cierpienia i odbieraniu życia.
-Nie jestem taki. Ja nie mogę.
-Jesteś. Tylko tego jeszcze nie wiesz. Walczysz ze swoją naturą, ale ona powoli wychodzi na wierzch. Nie walcz. Chodź i weź swoje dziedzictwo mordercy.
-Nie. Jestem. Nie jestem mordercą! - krzyknął i przełamał paraliż. Złota aura wybuchła i Raziel wszedł na poziom SSJ2. Złoty huragan mocy, energii i ognia zaczął pochłaniać wszystko dookoła. Jednak mroczna strona Raziela uśmiechała się tylko. Na sam koniec usłyszał jedno słowo -Wkrótce.
-Raziel! Raziel! Wszystko w porządku? - słyszał głos. Nie mógł się jednak ruszyć. Wszystko go bolało. Co się działo? Przez chwilę się zastanawiał, zaś wspomnienia zaczęły spływać. Otworzył szybko oczy by zobaczyć zmartwioną twarz. Eve. - Spaliłeś nam cały sprzęt. Co się stało?
-Nie dotykaj mnie. Odejdź. - warknął schodząc z krzesła. To wszystko przez nią. Ona mu to zrobiła.
-Raziel? - Eve była w szoku. Nie wiedziała, co się stanie. Nie miała pojęcia, że jej chłopak zareaguje aż tak bardzo.
-Zamknij się. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - warknął Saiyanin, zakładając zbroję. Chciał jak najszybciej się stąd oddalić.
Occ:
Koniec treningu.
-Wiedziałam, że to będzie łatwe. - powiedziała blondwłosa osoba, która znajdowała się na pierwszym poziomie Super Saiyanina.
-To dlaczego spudłowałaś? - rzekł chłodny głos z góry. Blondynka spojrzała w tamtą stronę z nienawiścią. Zahne unosił się kilka metrów nad jej głową z założonymi rękami na piersi. Jego spojrzenie przypominało lodowiec. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego. Naprawdę bał się jej.
-Słaba celność Vivian. - powiedział i w następnej chwili musiał uniknąć kienzana. Nawet jak na podróbkę to jego siostra znała się na rzeczy.
-Zamknij mordę. Nie masz prawa się do mnie odzywać. Miałeś wszystko, a ja nic. Jesteś zwykłą kurwą, która nie zasłużyła na to co ma! - krzyknęła blondynka i w następnej sekundzie rzuciła się w stronę Raziela. Zwarli się w klinczu podczas którego przemieszczali się, aż wylądowali znów na podłożu. Imaginacja Vivian cały czas darła się na niego.
-Jeśli to jest strach to naprawdę upierdliwy. Czego tu się bać? - mruknął uśmiechając się arogancko i zablokował kopniaka wojowniczki. Była o wiele słabsza od oryginału, więc nawet nie musiał się wysilać. Jednak Vi uśmiechnęła się paskudnie i złapała go za ramię. Zielonooki nie miał pojęcia co się dzieje, dopóki nie poczuł ukłucia. Pułapka. Trzy kolejne promienie uderzyły w niego, a on nie miał jak tego uniknąć.
Eve miała rację. Obrażenia i ból, które odczuwał były jak prawdziwe. Cholernie przypominało mu to wszystko starcie z tym pożal się boże Arcydemonem. Zacisnął zęby czując jak energetyczne promienie palą mu skórę. Oparzenia nie były zbyt rozległe, lecz cholernie go bolały. Zobaczył, że fałszywa Vivian się rozpłynęła by po chwili znaleźć się obok innych. Ciemnowłosy otworzył oczy ze zdumienia. Co to miała znaczyć? Czy oni wszyscy chcieli jego śmierci? Jakiś głos w jego głowie mówił mu, że tak, lecz on nie mógł w to uwierzyć. Vivian, April, Kuro, Areynne, Zidarock, Eve. Oni byli najbardziej wyraźni, lecz za nimi widział jeszcze morze innych cieni. Wszystkich zdrajców.
-No co tak się lampisz cieniasie? Nawet nie umiesz zabić jednej osoby. Tylko udajesz takiego silnego, a tak naprawdę zawsze potrzebujesz pomocy. Nie umiesz się powstrzymać od robienia czegoś bez pomyślunku. Jesteś słaby. Odrażający. Hańbisz imię swoje i rodu. Jesteś pomyłką. żałosny. Słabeusz. - głosy się mieszały i Raziel nie mógł odróżnić które wyzwisko pochodzi od kogo. Normalnie nie zważałby na to, lecz każde słowo było jak cios w brzuch i szpila w mózg. W połowie już upadł na kolana i złapał się za głowę. Tego właśnie się bał? Że zostanie zdradzony czy też odrzucony? Przez tych których kochał, lubił i z którymi się przyjaźnił. Wszyscy uważali go za śmiecia i osobę nic nie wartą? Na pewno? Popatrzył po każdym z nich, którzy obrzucali go inwektywami, a w ich oczach płonęła nienawiść. Pomimo tego starał się przypomnieć każdą dobrą rzecz związaną z tą osobą. Ostatni pocałunek z Eve. Ostatnia rozmowa z Vivian i matką. Sparingi z ojcem. Rozmowy z Kuro i pomaganie April. W pewnym momencie zaczynał znajdować coraz więcej plusów. Ból zaczynał maleć i mógł się podnieść. Dalej krzyczeli i go wyzywali, lecz puszczał to mimo uszu. Możę był slaby. Może był arogancki. Lecz nie da sobą pomiatać. Złota aura otoczyła go w jednej chwili.
-Zamknijcie się już. Final Flash. - warknął i w następnej chwili olbrzymia fala uderzeniowa zmiotła ich wszystkich z powierzchni tego durnego Krajobrazu Strachu. Lazurowooki uśmiechnął się do siebie, lecz w następnej chwili poczuł jak jego oparzenia i i ciosy dają o sobie znać. Niezły trening. Jeśli na pewno chcą coś takiego dać, to większość kadetów umrze.
-Co robimy? Jego moc zwiększyła się trzykrotnie i nie przestaje rosnąć. Jeśli się nie uspokoi to stracimy cały sprzęt i może się mu coś stać. - powiedział jeden z Saiyaninów, którzy kontrolowali przebieg badania. Eve patrzyła sią na swój ekran i zmrużyła oczy.
-Kontynuujemy. Jest silny i da sobie radę.
Czekał na kolejną fazę tego eksperymentu, ale nic nie nadchodziło. Przez chwilę syn Aryenne miał nadzieję, że jest to koniec. Jednak nie wracał do normalności, wiec cos się szykowało. Miał rację. Poczuł jak krople deszczu spadają mu na twarz. Wytarł je dłonią, lecz kiedy na nią spojrzał przeraził się. To nie był deszcz tylko krew. Deszcz krwi zmienił się w ulewę, która pokrywała go całego i ciała jego ofiar. Wszystkich osób, które zabił. Albo zabije. Popatrzył się przerażonym wzrokiem po tym cmentarzysku. Dzieci, kobiety. Zwykli ludzie i wojskowi. Tego się bał? Czy on był...
-Mordercą? To chciałeś powiedzieć? - usłyszał cichy głos za sobą. Raz odwrócił się szybko, lecz prawie poślizgnął się na krwi pokrywającej ziemię. Dwa metry od niego stała wysoka postać w płaszczu. Lecz ona sama w sobie nie była straszna. Straszne było to, że z jej rąk wyrastały miecze enrgi, które były na gardłach Vivian, Eve i jego matki. Chciał coś zrobić. Ruszyć się, lecz jakaś niewidzialna siła go blokowała. Po kilku chwilach zrozumiał, że to był strach. Prawdziwy strach, który go sparaliżował.
-No co jest? Nie możesz się ruszyć? Dlaczego ich nie uratujesz? No popatrz przecież wystarczy tylko się ruszyć i... - w tym momencie postać w kapturze przejechała mieczem po gardle Aryenne. Ta popatrzyła się z przerażeniem i zawodem na swojego syna, by w następnej chwili zacząć się dławić krwią. Znów ją stracił Znów nie żyje.
-Mogłeś ją uratować. Lecz ją zawiodłeś. A może nie chciałeś. Może lubisz jak robię to? - powiedziała postać i w następnej sekundzie głowa Vivian eksplodowała na tysiąc kawałków. Resztki jej mózgu znalazły się na twarzy Natto.
-Zostaw je. One nic ci nie zrobiły. Mnie chcesz. - powiedział zielonooki starając się przełamać i ruszyć do przodu. Lecz jego ciało było jak z kamienia. Nie mógł na to patrzeć. Nie potrafił nic z tym zrobić.
-Nie. Chcę tylko krwi i śmierci. Przecież to jest takie piękne. Tyle cierpienia. O zobacz. - w tym momencie przebił klatkę piersiową Eve i wyjął jej jeszcze bijące serce. Ciało dziewczyny upadło, zaś postać podniosła organ tak by Raziel go widział. W następnej chwili zmiażdżyła serce jego dziewczyny, a blondwłosy poczuł się jakby to było jego własne.
-Zamorduje cię. Zniszczę. - powtarzał Raz jak mantrę. Był wściekły. Nie był szatańsko wkurwiony. Postać jedynie się zaśmiała.
-Nie zabijesz chyba siebie? - rzekła i ściągnęła kaptur. Raziel patrzył w swoje własne odbicie. Widział twarz psychopaty i mordercy. Osoby nad którą rządza krwi przejęła kontrolę. To był jego największy strach. To, że zawiedzie bliskie mu osoby i stanie się bezdusznym bydlakiem który przyjemność znajduje w zadawaniu cierpienia i odbieraniu życia.
-Nie jestem taki. Ja nie mogę.
-Jesteś. Tylko tego jeszcze nie wiesz. Walczysz ze swoją naturą, ale ona powoli wychodzi na wierzch. Nie walcz. Chodź i weź swoje dziedzictwo mordercy.
-Nie. Jestem. Nie jestem mordercą! - krzyknął i przełamał paraliż. Złota aura wybuchła i Raziel wszedł na poziom SSJ2. Złoty huragan mocy, energii i ognia zaczął pochłaniać wszystko dookoła. Jednak mroczna strona Raziela uśmiechała się tylko. Na sam koniec usłyszał jedno słowo -Wkrótce.
-Raziel! Raziel! Wszystko w porządku? - słyszał głos. Nie mógł się jednak ruszyć. Wszystko go bolało. Co się działo? Przez chwilę się zastanawiał, zaś wspomnienia zaczęły spływać. Otworzył szybko oczy by zobaczyć zmartwioną twarz. Eve. - Spaliłeś nam cały sprzęt. Co się stało?
-Nie dotykaj mnie. Odejdź. - warknął schodząc z krzesła. To wszystko przez nią. Ona mu to zrobiła.
-Raziel? - Eve była w szoku. Nie wiedziała, co się stanie. Nie miała pojęcia, że jej chłopak zareaguje aż tak bardzo.
-Zamknij się. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - warknął Saiyanin, zakładając zbroję. Chciał jak najszybciej się stąd oddalić.
Occ:
Koniec treningu.
Re: Laboratoria
Czw Lut 12, 2015 8:14 pm
Po wybuchu alarm wył oszałamiająco, czerwone światło ostrzegawcze migało raz po raz oświetlając pomieszczenie. Wszystkie obawy i strach Raziela, Eve dzieliła razem z nim. Czy tego chciał czy nie dziewczyna wiedziała czego się obawia. Oboje mieli trudne charakterki ale jednocześnie zależało im na sobie. Saiyanka poczuła się odepchnięta, nawet nie zatroszczył się, czy jej nic nie jest a to w nią poleciały odłamki wybuchającego sprzętu. Zresztą eksperyment to jedna z niewielu chwil, które ostatnio mogli spędzić razem. Ostatnie słowa zabolały ją najbardziej. Wstała opierając się o ścianę i odezwała się zimnym głosem, nim zdążył opuścić pomieszczenie:
- Raziel! Pamiętaj, gdzie jesteś i kim teraz jesteś. Dla Ciebie i dla mnie to był rozkaz. Niestety nie jednorazowy, możesz wyjść ale i tak tu wrócisz. I tak nie opuścisz laboratorium bez otrzymania nowej szczepionki przeciw wirusom z innych planet. Koniec ogona ci dymi – usłyszał tylko na pożegnanie.
Raziel opuścił pomieszczenie ale nim doszedł do wyjścia z laboratoriów i tak oblegli go inni naukowcy. Szybko w ramie wstrzyknięto mu szczepionkę z brązowym płynem Nie wszyscy wiedzieli, czym tak na prawdę jest ten płyn.
OOC: dobra Raz jesteś wolny, płyn jeszcze na Ciebie nie oddziaływuje.
- Raziel! Pamiętaj, gdzie jesteś i kim teraz jesteś. Dla Ciebie i dla mnie to był rozkaz. Niestety nie jednorazowy, możesz wyjść ale i tak tu wrócisz. I tak nie opuścisz laboratorium bez otrzymania nowej szczepionki przeciw wirusom z innych planet. Koniec ogona ci dymi – usłyszał tylko na pożegnanie.
Raziel opuścił pomieszczenie ale nim doszedł do wyjścia z laboratoriów i tak oblegli go inni naukowcy. Szybko w ramie wstrzyknięto mu szczepionkę z brązowym płynem Nie wszyscy wiedzieli, czym tak na prawdę jest ten płyn.
OOC: dobra Raz jesteś wolny, płyn jeszcze na Ciebie nie oddziaływuje.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Sob Lut 14, 2015 10:03 pm
Jego moc skakała na różnych poziomach. Nie miał siły ani czasu by ją kontrolować. Jeszcze był za słaby po powrocie z miejsca, gdzie wysłała go jego ukochana. Miał jej wierzyć, a postąpiła w taki sposób. Sprawiła by poczuł każdy swój strach. Żeby musiał cierpieć. Raziel nie miał zamiaru rozmawiać z Eve czy też jej słuchać. Był zbyt wściekły na to. Po prostu chciał stąd wyjść i zapomnieć. Oddać się treningowi czy czemu tam trzeba. Alarm wył jak szalony, a całe pomieszczenie co chwila robiło się czerwone. Zielonooki miał już chęć posłać pocisk energetyczny lecz z bastował. Nie ma po co robić tu większego burdelu niż jest. Ubrał na siebie nową zbroję, która od razu zasłoniła większość jego ciała i ramion. Uaktywnił się tryb bojowy.
-Rozkaz można ominąć. A ty się chyba dobrze bawiłaś. - rzekł równie chłodnym tonem na odchodne i zgasił ogon, który po sekundzie zawinął mu się dookoła pasa. Czuł w aurze czarnowłosej, że jest jej przykro i jest zawiedziona, lecz na chwilę obecną Zahne nie mógł się zmusić do żadnych wyższych uczuć. Wciąż przeżywał to czego doświadczył w Krajobrazie Strachu. Bał się cholernie, że to może się okazać prawdą i stanie się bestią. Mordercą bez serca niszczącym życia innym. Wyszedł z pomieszczenia szybkim krokiem, jakby zupełnie nie widząc biegających tu i tam lekarzy. Wszystko zaczynało się komplikować. W pewnej chwili poczuł ukłucie w ramię i zobaczył, że jakiś doktorek mu wbija igłę z jakąś brązową substancją. Lekarstwo. Będąc w tak doskonałym nastroju młody Natto udał się do stołówki by coś zjeść.
z/t do stołówki. Żałosny post.
-Rozkaz można ominąć. A ty się chyba dobrze bawiłaś. - rzekł równie chłodnym tonem na odchodne i zgasił ogon, który po sekundzie zawinął mu się dookoła pasa. Czuł w aurze czarnowłosej, że jest jej przykro i jest zawiedziona, lecz na chwilę obecną Zahne nie mógł się zmusić do żadnych wyższych uczuć. Wciąż przeżywał to czego doświadczył w Krajobrazie Strachu. Bał się cholernie, że to może się okazać prawdą i stanie się bestią. Mordercą bez serca niszczącym życia innym. Wyszedł z pomieszczenia szybkim krokiem, jakby zupełnie nie widząc biegających tu i tam lekarzy. Wszystko zaczynało się komplikować. W pewnej chwili poczuł ukłucie w ramię i zobaczył, że jakiś doktorek mu wbija igłę z jakąś brązową substancją. Lekarstwo. Będąc w tak doskonałym nastroju młody Natto udał się do stołówki by coś zjeść.
z/t do stołówki. Żałosny post.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Czw Mar 17, 2016 6:34 pm
Frost nie wiedział co ma zamiar zrobić. Pamięć ciągle nie była kompletna, ale lepiej przypominać sobie w ciemnej celi niż ociekając i walcząc z całą armia Vegety. Siedział więc tak ciągle odpoczywając. Nie chciał marnować energii na jakieś problematyczne rzeczy które nie przyniosłyby żadnego efektu. Oczywiście zdawał sobie sprawę że jest silniejszy niż większość strażników tutaj, ale oni na pewno potrafili zmierzyć jego siłę scouterami i podjąć odpowiednie kroki.
Czekał i czekał, a Ame nie wracała. Zmarszczył brwi, ale nie mógł jej w żaden sposób pomóc. Trudno, musiała sobie teraz radzić sama.
W końcu drzwi od celi otworzyły się i do środka wszedł bydlak którego juz widział kilka razy. Na jego rozkaz dwóch żołnierzy podeszło bliżej, a Frost jedynie warknął niczym rozjuszony kot.
- Sam pójdę. - prychnął do nich podnosząc się z ziemi. Dał się mocniej zakuć, ale to nie przeszkodziło mu podciąć nóg jednemu ze strażników ogonem tak by ten wylądował na deskach.
Nie miał zamiaru uciekać. Zaczął sobie pogwizdywać, mając nadzieję że kapitan wydrze się na żołnierza. Uśmiechnął się krzywo.
Zakuty ruszył za strażnikami, a Frost uważnie zapamiętywał wszystko co było po drodze. Może oni myśleli że mają wszystko pod kontrolą, ale to on badał i szpiegował ich ile się dało. Oni nie mogli nic z niego wyciągnąć, w końcu nic nie pamiętał. Amnezja to taka dobra rzecz.
Czekał i czekał, a Ame nie wracała. Zmarszczył brwi, ale nie mógł jej w żaden sposób pomóc. Trudno, musiała sobie teraz radzić sama.
W końcu drzwi od celi otworzyły się i do środka wszedł bydlak którego juz widział kilka razy. Na jego rozkaz dwóch żołnierzy podeszło bliżej, a Frost jedynie warknął niczym rozjuszony kot.
- Sam pójdę. - prychnął do nich podnosząc się z ziemi. Dał się mocniej zakuć, ale to nie przeszkodziło mu podciąć nóg jednemu ze strażników ogonem tak by ten wylądował na deskach.
Nie miał zamiaru uciekać. Zaczął sobie pogwizdywać, mając nadzieję że kapitan wydrze się na żołnierza. Uśmiechnął się krzywo.
Zakuty ruszył za strażnikami, a Frost uważnie zapamiętywał wszystko co było po drodze. Może oni myśleli że mają wszystko pod kontrolą, ale to on badał i szpiegował ich ile się dało. Oni nie mogli nic z niego wyciągnąć, w końcu nic nie pamiętał. Amnezja to taka dobra rzecz.
Re: Laboratoria
Pon Mar 21, 2016 4:44 pm
Po przejściu kilkunastu metrów Changeling i jego eskorta zatrzymali się przed rozwidleniem dróg. Najwyższy stopniem dał znak jednemu ze swoich podkomendnych by założył więźniowi worek na głowę. Takie środki bezpieczeństwa mogły się wydawać wręcz idiotyczne, ale Saiyanin wolał dmuchać na zimne. Podejrzewał, że gadokształtny kosmita może znać technikę wyczuwania energii, co mogło się okazać bardzo dla niego przydatne przy ucieczce, niestety nie mógł zbyt wiele na to zaradzić. W laboratoriach, z tego co wiedział istniało kilka pomieszczeń, w których ta technika jest bezużyteczna. Mógł jedynie wyprowadzić jego orientację w terenie na manowce. Pewnie było to zbędne, ale nie chciał później się liczyć z konsekwencjami.
Po dwóch kolejnych zakrętach zatrzymali się znów, rozległ się dźwięk rozsuwających się drzwi. Weszli do zaskakująco obszernej windy i zjechali w dół, jeszcze głębiej, niż do tej pory...
Chwilę później drzwi znów się otwarły, wyprowadzili więźnia i zdjęli mu worek z głowy.
Już czekał na niego ktoś...
-Dobrze... -mruknął pod nosem. -Weźcie go do sali 902, sprawdzimy najpierw na co go stać bojowo - powiedział.
Saiyanie zabrali Changa we wskazane miejsce, uprzednio pokazane przez młodego naukowca. Frost znalazł się w zupełnie białym pomieszczeniu o wymiarach 5x10x3. Za nim i przed nim znajdowały się grube metalowe drzwi, po bokach sali rozciągały się tafle materiału przezroczystego od tylko od zewnętrznej strony. Wkrótce drzwi się otwarły i do pomieszczenia weszła ogoniasta, już w złotowłosej postaci.
OOC:
Tak więc kości zostaną rzucone.
Jej staty:
Siła: 2000
Szyb: 2600
Wytrz: 2100
Ener: 2700
HP: 31500
Ki: 40500
PL: 64200
Jak wypadnie technika atakuje po kolei technikami od Masenko do Booster Cannon. Jak wypadnie power up, to dostaje po 100 do szybkości i siły.
Po dwóch kolejnych zakrętach zatrzymali się znów, rozległ się dźwięk rozsuwających się drzwi. Weszli do zaskakująco obszernej windy i zjechali w dół, jeszcze głębiej, niż do tej pory...
Chwilę później drzwi znów się otwarły, wyprowadzili więźnia i zdjęli mu worek z głowy.
Już czekał na niego ktoś...
- Naukowiec:
-Dobrze... -mruknął pod nosem. -Weźcie go do sali 902, sprawdzimy najpierw na co go stać bojowo - powiedział.
Saiyanie zabrali Changa we wskazane miejsce, uprzednio pokazane przez młodego naukowca. Frost znalazł się w zupełnie białym pomieszczeniu o wymiarach 5x10x3. Za nim i przed nim znajdowały się grube metalowe drzwi, po bokach sali rozciągały się tafle materiału przezroczystego od tylko od zewnętrznej strony. Wkrótce drzwi się otwarły i do pomieszczenia weszła ogoniasta, już w złotowłosej postaci.
- Saiyanka:
OOC:
Tak więc kości zostaną rzucone.
Jej staty:
Siła: 2000
Szyb: 2600
Wytrz: 2100
Ener: 2700
HP: 31500
Ki: 40500
PL: 64200
Jak wypadnie technika atakuje po kolei technikami od Masenko do Booster Cannon. Jak wypadnie power up, to dostaje po 100 do szybkości i siły.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Czw Mar 24, 2016 2:30 am
Frostowi zarzucono worek na głowę więc nie mógł zapamiętywać nic, ale to bez znaczenia. W końcu przyzwyczaja się do niego i pewnie pozna wszystkie zakamarki tutaj. Po przejściu paru korytarzy zebrano mu z głowy worek i chang zobaczył małpiaka który wyraźnie był naukowcem który pewnie bedzie się z nim bawił. Twarz frosta była chłodna i całkowicie obojętna. Nie miał zamiaru ujawniać agresorom niczego, nawet swoich emocji.
Zamiast tego rozejrzał się po laboratorium wyszukując możliwe drogi ucieczki lub inne przydatne informacje. Ciekawiło go czy naukowcy na Vegecie mają podobne laboratorium do jego pobratymców.
Po słowach profesora zmrużył chłodno oczy. Jakie to pospolite. Na pewno nie chcieli sprawdzić jego mocy. To można było wywnioskować Scouterem. Nie miał zamiaru też ujawniać żadnej ze swoich technik małpom. A więc ciekawe jak będą chcieli zmusić go do jakiejkolwiek współpracy. Tortury? Odcinanie kończyn? Nie wierzył by istnało tu jakieś prawo litości dla pojmanych. Mimo iż zarzutem w jego stronę jest tylko użycie kapsuł leczniczych bez zezwolenia. No ale jest wrogiem rasowym... Nienawiść do niego to podstawa. Prymitywy.
Zamiast tortur wrzucili go do klatki w której bylo zupełnie biało. Ciekawe pomieszczenie. Przynajmniej ie było tu narzędzi tortur.
W pewnej chwili weszła wielka kobieta sayian. Changelingi w swej przed ostatniej formie i tak byli mali na około metr czterdzieści, ale przy tej wydawał się pchłą. Kobieta miała złoty kolor włosów, jak widział kilkakrotnie wcześniej. To była ich przemiana której mogą dokonywać w każdej chwili by zwiększyć swoją moc. Kolejne głupie i prymitywne. Po co zwiększać moc tylko na chwilę skoro lepiej na stałe?
Tak czy inaczej nie miał zamiaru ujawniać jej żadnych technik. Niech sobie myślą że jest beztalenciem. Nawet nie mieli pewności czy jest żołnierzem czy zwykłym obywatelem.
Stanął w rozkroku i spojrzał w górę prawie w kąt 90 stopni by widzieć jej twarz.
- Nie będę z tobą walczyć kobieto małp. Nasze starcie mogłoby być całkowicie widowisko, jednakże jestem zwykłym obywatelem mojej rasy. Nie znam się na technikach bojowych, ani tym bardziej na walce... - chang zmrużył oczy i spojrzał w ścianę za którą pewnie stoi naukowiec. - Jeśli posiadłem jakąś siłę to tylko dzięki naturalnym przemianom. Jak wiecie w stosunku do was my rodzimy się silniejsi od większości mieszkańców galaktyki. Ja jednak nie jestem wojownikiem.
I co teraz zrobisz doktorku? Nie ma nikogo na tej planecie kto by mógł powiedzieć że Chang kłamie w sprawie wojaczki. Nie kłamał jednak co do rasy. W końcu jego formy jak i każdego changa to ograniczniki. Obecnie znajduje się w formie podstawowej, a dopiero nastepna byłaby jakimkolwiek boostem.
Zamiast tego rozejrzał się po laboratorium wyszukując możliwe drogi ucieczki lub inne przydatne informacje. Ciekawiło go czy naukowcy na Vegecie mają podobne laboratorium do jego pobratymców.
Po słowach profesora zmrużył chłodno oczy. Jakie to pospolite. Na pewno nie chcieli sprawdzić jego mocy. To można było wywnioskować Scouterem. Nie miał zamiaru też ujawniać żadnej ze swoich technik małpom. A więc ciekawe jak będą chcieli zmusić go do jakiejkolwiek współpracy. Tortury? Odcinanie kończyn? Nie wierzył by istnało tu jakieś prawo litości dla pojmanych. Mimo iż zarzutem w jego stronę jest tylko użycie kapsuł leczniczych bez zezwolenia. No ale jest wrogiem rasowym... Nienawiść do niego to podstawa. Prymitywy.
Zamiast tortur wrzucili go do klatki w której bylo zupełnie biało. Ciekawe pomieszczenie. Przynajmniej ie było tu narzędzi tortur.
W pewnej chwili weszła wielka kobieta sayian. Changelingi w swej przed ostatniej formie i tak byli mali na około metr czterdzieści, ale przy tej wydawał się pchłą. Kobieta miała złoty kolor włosów, jak widział kilkakrotnie wcześniej. To była ich przemiana której mogą dokonywać w każdej chwili by zwiększyć swoją moc. Kolejne głupie i prymitywne. Po co zwiększać moc tylko na chwilę skoro lepiej na stałe?
Tak czy inaczej nie miał zamiaru ujawniać jej żadnych technik. Niech sobie myślą że jest beztalenciem. Nawet nie mieli pewności czy jest żołnierzem czy zwykłym obywatelem.
Stanął w rozkroku i spojrzał w górę prawie w kąt 90 stopni by widzieć jej twarz.
- Nie będę z tobą walczyć kobieto małp. Nasze starcie mogłoby być całkowicie widowisko, jednakże jestem zwykłym obywatelem mojej rasy. Nie znam się na technikach bojowych, ani tym bardziej na walce... - chang zmrużył oczy i spojrzał w ścianę za którą pewnie stoi naukowiec. - Jeśli posiadłem jakąś siłę to tylko dzięki naturalnym przemianom. Jak wiecie w stosunku do was my rodzimy się silniejsi od większości mieszkańców galaktyki. Ja jednak nie jestem wojownikiem.
I co teraz zrobisz doktorku? Nie ma nikogo na tej planecie kto by mógł powiedzieć że Chang kłamie w sprawie wojaczki. Nie kłamał jednak co do rasy. W końcu jego formy jak i każdego changa to ograniczniki. Obecnie znajduje się w formie podstawowej, a dopiero nastepna byłaby jakimkolwiek boostem.
Re: Laboratoria
Wto Mar 29, 2016 11:00 pm
Naukowiec przyjrzał się uważnie Changowi przez jednostronnie przezroczystą ścianę, zmrużył oczy.
-Ciekawe... -mruknął pod nosem i zaczął coś zapisywać w swoim elektronicznym notatniku. -Dobrze w takim razie... Sprawdzimy inaczej jego możliwości... Niech wychodzą.
W tym jednak momencie wtrąciła się Saiyanka, której widocznie taki obrót spraw wcale nie był w smak.
-Hola, zaraz... Nie tak się umawialiśmy! - rzekła z niezadowoleniem mikrofonu scoutera.
-Mówiliście, że będę mogła obijać ryje bez żadnych konsekwencji i ile dusza zapragnie. Nie było mowy o tym, że jak jakaś gadzina odmówi, to nie dostanie lania?
Naukowiec westchnął tylko lekko.
-Proszę się uspokoić, nie ma się o co gorączkować. I tak zaraz wprowadzamy kolejny obiekt badawczy - powiedział do mikrofonu po swojej stronie ściany, uprzednio uruchamiając go przyciskiem.
-Pieprzyć to! Zasrane bubki w kitlach, zawsze coś kombinujecie! Nie będę się wam dawać robić, jak wam się podoba!
Ktoś tu nie dostał zastrzyku rano, albo ma okres, pomyślał uczony.
W tym samym momencie wokół ogoniastej pojawiła się silna aura rozświetlająca pomieszczenie światłem i mocą. Jej gniew potrzebował jakiegoś ujścia, a jedynym żywym obiektem w pobliżu... Był Chang... Rzuciła się na niego z pięściami.
Wszystko trwało tylko chwilę, bo już chwilę później Saiyanka leżała na podłodze zwijając się w konwulsjach po serii impulsów elektrycznych z igieł wystrzelonych w jej plecy z paralizatora.
-Rany... -westchnął znów młody naukowiec.
OOC:
Przyjmujesz 5000 dmg lub unikasz ciosu, wybór należy do Ciebie.
-Ciekawe... -mruknął pod nosem i zaczął coś zapisywać w swoim elektronicznym notatniku. -Dobrze w takim razie... Sprawdzimy inaczej jego możliwości... Niech wychodzą.
W tym jednak momencie wtrąciła się Saiyanka, której widocznie taki obrót spraw wcale nie był w smak.
-Hola, zaraz... Nie tak się umawialiśmy! - rzekła z niezadowoleniem mikrofonu scoutera.
-Mówiliście, że będę mogła obijać ryje bez żadnych konsekwencji i ile dusza zapragnie. Nie było mowy o tym, że jak jakaś gadzina odmówi, to nie dostanie lania?
Naukowiec westchnął tylko lekko.
-Proszę się uspokoić, nie ma się o co gorączkować. I tak zaraz wprowadzamy kolejny obiekt badawczy - powiedział do mikrofonu po swojej stronie ściany, uprzednio uruchamiając go przyciskiem.
-Pieprzyć to! Zasrane bubki w kitlach, zawsze coś kombinujecie! Nie będę się wam dawać robić, jak wam się podoba!
Ktoś tu nie dostał zastrzyku rano, albo ma okres, pomyślał uczony.
W tym samym momencie wokół ogoniastej pojawiła się silna aura rozświetlająca pomieszczenie światłem i mocą. Jej gniew potrzebował jakiegoś ujścia, a jedynym żywym obiektem w pobliżu... Był Chang... Rzuciła się na niego z pięściami.
Wszystko trwało tylko chwilę, bo już chwilę później Saiyanka leżała na podłodze zwijając się w konwulsjach po serii impulsów elektrycznych z igieł wystrzelonych w jej plecy z paralizatora.
-Rany... -westchnął znów młody naukowiec.
OOC:
Przyjmujesz 5000 dmg lub unikasz ciosu, wybór należy do Ciebie.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Czw Kwi 14, 2016 2:47 pm
Time Skip
Wszystko poszło po planie Changelinga. Po prostu tańczyli jak im zagrał, a dodatkowo myśleli że to on jest tu więźniem. Małpiaki szybko wpadały w złośc i furię, przez co często nie potrafili racjonalnie myśleć. Nie to co jaszczury. U nich liczyła się chłodna kalkulacja która często owocowała przyjemnym zwycięstwem.
Saiyanka wkurzyła się, bo najwyraźniej miała ochotę obić pysk Frostowi, bez żadnego konkretnego powodu. Brutalna siła, taka brutalna. Frost nie mógł zmierzyć siły kobiety więc nie wiedział jaka będzie siła ciosu, ale postanowił go przyjąć.
Siła uderzenia była niezwykle silna ale postanowił jeszcze udać, że zupełnie nie spodziewał się ciosu. Z łoskotem wpadł na przeźroczystą ścianę i przeleciał przez nią z impetem robiąc tam wielką dziurę. Frostowi zakręciło się w głowie i poczuł w ustach smak krwi. Kobieta miała powera, nie dało się ukryć, ale obrywał już cięższe uderzenia w swoim życiu.
Changeling podniósł się powoli, ale zaraz doskoczyli do niego strażnicy. W końcu trzeba na niego uważać. Spojrzał na swoją przeciwniczkę i uśmiechnął się złośliwie widząc, że ta zwija się w bólu po atakach paralizatora. Nie ruszył nawet palcem, a jego oprawczyni oberwała mocniej niż on.
Powolnym ruchem otarł usta, po czym splunął krwią na podłogę pokazując jej przy tym jak nią pogardza. Był pewien, że furia zapanuje nad nią i będzie szukała sposobu by go poniżyć w przyszłości mimo iż nic nie zrobił. Może nawet wpakują ją do sąsiedniej celi za niesubordynację? To by było nawet ciekawe.
Poobijanego changa zaprowadzili z powrotem do ciemnej celi gdzie nie było zbyt wiele do roboty. Zastanawiał się czasami jak radziła sobie Kisa i Ame. Widać ich ścieżki się rozdzieliły, ale przecież nie miały zobowiązań wobec niego. Wyciągnęły go z lodowej góry, ale w sumie nie miały obowiązku wyciągać go z więzienia. Musiał radzić sobie sam.
Nie miał zamiaru na razie stąd uciekać. Musiał odzyskać wspomnienia i przypomnieć sobie sztukę latania, a to lepiej było robić tutaj niż uciekając przed wojskiem Vegety. Bez sztuki latania nie będzie mógł łatwo opuścić miasta, a wojsko wyposażone w scoutery bez trudu go wytropi. Więc nie problemem było zrobienie dziury w bloku więziennym, a opuszczenie miasta i możliwe że samej planety.
Przez następne dni nic się w większości nie działo. Małpy nie miały pomysłu co z nim zrobić, a on nie zamierzał podpowiadać im pomysłów. Kilkakrotnie bywał na przesłuchaniach gdzie bili go ale Frost ani razu nie odpowiedział agresją chociaż kilkakrotnie był bliski wybuchu.
Nie mogli wyciągnąć z niego nazw planet na których bywał ani jak znalazł się na Vegecie, gdyż tego po prostu nie pamiętał. Pamięć jednak powoli wracała, ale wojsko Vegety o tym też nie musiało wiedzieć. Przypomniał sobie, że nazwa jego planety to Namek oraz że walczył z innym Changiem na planecie Ziemia. Koordynatów jednak dalej nie znał więc planu ucieczki nie miał jak przygotować.
Po miesiącu wzięli go na tortury. Najwyraźniej uznali, że skoro nie mogli wyciągnąć z niego żadnych informacji to będzie im robił za worek treningowy. Najśmieszniejsze było to, że tą która biła go najczęściej, była ta sayianka którą wcześniej opluł. Widać czerpała radość w biciu go do nieprzytomności. Nie była jednak strasznie silna. Napawała się swoją mocą, ale gdyby Frost chciał zrobić rozróbę to prawdopodobnie by jej dorównał. Jak na ironię, według niego była zabawna i często się z nią droczył kiedy go biła.
- To wszystko na co cię stać? Nawet niemowlak bije mocniej. - takich uwag i wiele innych było wiele podczas tortur których ona dokonywała.
Kobieta wściekała się i biła go wtedy dwa razy dłużej, aż w końcu stało się to ich rutyną. Najwyraźniej ugadała się z władzami, by tylko ona mogła go bić. Wcześniej obijali go różni ludzie, ale w pewnym momencie ona dostała go na wyłączność.
Często obrywał tak, że krwawił z wielu miejsc i by nie umarł to musieli sami wrzucać go do komory regeneracyjnej.
Gdy wszystkie rany zostały wyleczone to całość zaczynała się od nowa.
W pewnym momencie Frost zaczął przypominać sobie znów coraz więcej. Wróciły wspomnienia odnośnie lotu oraz koordynatów Ziemi. Nie był jeszcze wstanie przypomnieć sobie namiarów na Namek, ale wiedział że już blisko.
Przez cały pobyt w więzieniu dowiedział się wiele o samych małpach oraz zapamiętał rozlokowanie pomieszczeń chyba w całym więzieniu. Strażnicy już często go olewali, bo zdołał ich przekonać, że nie jest groźny. Przez wiele miesięcy nie wykonał żadnego ataku na nikogo, nie użył żadnej umiejętności energetycznej ani nie wykazał żadnej chęci walki. O to Frostowi chodziło. Uśpił czujność Vegety do samego siebie i nie zamierzał na razie wyprowadzać ich z błędu. Ci traktowali go już jak stałego bywalca i z wyjątkiem okrutnej kobiety nie interesowali się nim za bardzo.
Wszystko szło dobrze do czasu gdy kobieta przegięła strunę.
Bity był co kilka dni w pustym pomieszczeniu gdzie były głównie narzędzia do zadawania bólu. Frost najczęściej był po prostu rozciągany w powietrzu na łańcuchach i bity przez kobietę pięściami czy też czasami jakimiś biczami, kijami czy innym żelastwem.
- Czas na ostateczny test jaszczurko! Dziś zmyję uśmieszek z twojej twarzy. - syknęła wchodząc do sali z tym samym uśmiechem co zawsze.
- Tak? A ja już myślałem, że przyszliśmy się posmyrać ogonkami. - odciął się Frost z ironią.
- Dowcip cięty jak zwykle. Zakuć go i wyjść. - na jej znak do sali weszli dwaj żołnierze i brutalnie przypięli jaszczura do łańcuchów, po czym naprężyli je, by nie mógł się ruszyć.
- Ile to już spotkań mieliśmy moja kochana? Myślę że to przeznaczenie. Ty masz po prostu fascynację na moim punkcie.
- Wybacz, nie podniecają mnie gady. Przejdźmy do rzeczy. - powiedziała zmieniając się w super Sayianina.
Po chwili znów zaczęła go okładać jak szalona, aż z ust jaszczurki znów nie popłynęła krew.
- Nie jesteś zwykłym obywatelem! Dowiodę tego gnoju! - zaczęła krzyczeć, ale po paru minutach przestała atakować. - Nie dajesz mi wyboru to muszę użyć bardziej drastycznych środków.
- Pocałujesz mnie? - wykrztusił gad plując krwią.
- Może wyrwę ci język żmijo?! - syknęła przystawiając swoją twarz do jego, po czym się odsunęła. - Wiesz, kolekcjonuję trofea po pokonanych wrogach, wyrywając im palce, języki, oczy ale jeszcze nigdy nie robiłam tego na żywca.
Frost zaczął się śmiać.
- Jesteś... pojebana. - wyszeptał po czym zarobił kopa w pysk, aż wyleciało mu parę zębów.
- Co chciałbyś stracić przyjemniaczku co? A wiesz? Sama zadecyduję. - nagle w jej ręce pojawił się skalpel który przystawiła do jego prawego oka. - Prawe czy lewe, o to jest pytanie.
- Nie boję się ciebie. - sarknął, ale uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Oh, zaczniesz kochaniutki. - syknęła po czym wbiła nóż prosto w jego prawe oko.
Frost wrzasnął. Jeszcze nigdy nie czuł takiego bólu. Wrzeszczał i chciał się szarpać, ale łańcuchy mocno trzymały go w objęciach nie pozwalając na żaden ruch. Saiyanka przekręciła skalpel i wyrwała mu oko z oczodołu, a chang myślał, że mózg mu zaraz eksploduje.
Jego ciało nie wytrzymało i odruchowo w jego ręce zaczęła kumulować się wielka kula energii.
- Zapłacisz... mi... za... to!! - wrzasnął ciągle trzęsąc się z bólu. Z jego ręki wystrzeliła kula różowej energii która trafiła w saiyankę prosto w pierś i odrzuciła ją z taka siłą, że teraz ona wywaliła dziurę w ścianie.
Po tym wszystkim Frost opadł z sił nieprzytomny, a krew kapała z jego pustego oczodołu. Na koniec zobaczył tylko jak dziewczyna podnosi się z podłogi i zakurzona idzie w jego stronę z tryumfalnym uśmiechem na twarzy.
I tak całe jego udawanie skończyło się w jednym momencie.
Wszystko poszło po planie Changelinga. Po prostu tańczyli jak im zagrał, a dodatkowo myśleli że to on jest tu więźniem. Małpiaki szybko wpadały w złośc i furię, przez co często nie potrafili racjonalnie myśleć. Nie to co jaszczury. U nich liczyła się chłodna kalkulacja która często owocowała przyjemnym zwycięstwem.
Saiyanka wkurzyła się, bo najwyraźniej miała ochotę obić pysk Frostowi, bez żadnego konkretnego powodu. Brutalna siła, taka brutalna. Frost nie mógł zmierzyć siły kobiety więc nie wiedział jaka będzie siła ciosu, ale postanowił go przyjąć.
Siła uderzenia była niezwykle silna ale postanowił jeszcze udać, że zupełnie nie spodziewał się ciosu. Z łoskotem wpadł na przeźroczystą ścianę i przeleciał przez nią z impetem robiąc tam wielką dziurę. Frostowi zakręciło się w głowie i poczuł w ustach smak krwi. Kobieta miała powera, nie dało się ukryć, ale obrywał już cięższe uderzenia w swoim życiu.
Changeling podniósł się powoli, ale zaraz doskoczyli do niego strażnicy. W końcu trzeba na niego uważać. Spojrzał na swoją przeciwniczkę i uśmiechnął się złośliwie widząc, że ta zwija się w bólu po atakach paralizatora. Nie ruszył nawet palcem, a jego oprawczyni oberwała mocniej niż on.
Powolnym ruchem otarł usta, po czym splunął krwią na podłogę pokazując jej przy tym jak nią pogardza. Był pewien, że furia zapanuje nad nią i będzie szukała sposobu by go poniżyć w przyszłości mimo iż nic nie zrobił. Może nawet wpakują ją do sąsiedniej celi za niesubordynację? To by było nawet ciekawe.
Poobijanego changa zaprowadzili z powrotem do ciemnej celi gdzie nie było zbyt wiele do roboty. Zastanawiał się czasami jak radziła sobie Kisa i Ame. Widać ich ścieżki się rozdzieliły, ale przecież nie miały zobowiązań wobec niego. Wyciągnęły go z lodowej góry, ale w sumie nie miały obowiązku wyciągać go z więzienia. Musiał radzić sobie sam.
Nie miał zamiaru na razie stąd uciekać. Musiał odzyskać wspomnienia i przypomnieć sobie sztukę latania, a to lepiej było robić tutaj niż uciekając przed wojskiem Vegety. Bez sztuki latania nie będzie mógł łatwo opuścić miasta, a wojsko wyposażone w scoutery bez trudu go wytropi. Więc nie problemem było zrobienie dziury w bloku więziennym, a opuszczenie miasta i możliwe że samej planety.
Przez następne dni nic się w większości nie działo. Małpy nie miały pomysłu co z nim zrobić, a on nie zamierzał podpowiadać im pomysłów. Kilkakrotnie bywał na przesłuchaniach gdzie bili go ale Frost ani razu nie odpowiedział agresją chociaż kilkakrotnie był bliski wybuchu.
Nie mogli wyciągnąć z niego nazw planet na których bywał ani jak znalazł się na Vegecie, gdyż tego po prostu nie pamiętał. Pamięć jednak powoli wracała, ale wojsko Vegety o tym też nie musiało wiedzieć. Przypomniał sobie, że nazwa jego planety to Namek oraz że walczył z innym Changiem na planecie Ziemia. Koordynatów jednak dalej nie znał więc planu ucieczki nie miał jak przygotować.
Po miesiącu wzięli go na tortury. Najwyraźniej uznali, że skoro nie mogli wyciągnąć z niego żadnych informacji to będzie im robił za worek treningowy. Najśmieszniejsze było to, że tą która biła go najczęściej, była ta sayianka którą wcześniej opluł. Widać czerpała radość w biciu go do nieprzytomności. Nie była jednak strasznie silna. Napawała się swoją mocą, ale gdyby Frost chciał zrobić rozróbę to prawdopodobnie by jej dorównał. Jak na ironię, według niego była zabawna i często się z nią droczył kiedy go biła.
- To wszystko na co cię stać? Nawet niemowlak bije mocniej. - takich uwag i wiele innych było wiele podczas tortur których ona dokonywała.
Kobieta wściekała się i biła go wtedy dwa razy dłużej, aż w końcu stało się to ich rutyną. Najwyraźniej ugadała się z władzami, by tylko ona mogła go bić. Wcześniej obijali go różni ludzie, ale w pewnym momencie ona dostała go na wyłączność.
Często obrywał tak, że krwawił z wielu miejsc i by nie umarł to musieli sami wrzucać go do komory regeneracyjnej.
Gdy wszystkie rany zostały wyleczone to całość zaczynała się od nowa.
W pewnym momencie Frost zaczął przypominać sobie znów coraz więcej. Wróciły wspomnienia odnośnie lotu oraz koordynatów Ziemi. Nie był jeszcze wstanie przypomnieć sobie namiarów na Namek, ale wiedział że już blisko.
Przez cały pobyt w więzieniu dowiedział się wiele o samych małpach oraz zapamiętał rozlokowanie pomieszczeń chyba w całym więzieniu. Strażnicy już często go olewali, bo zdołał ich przekonać, że nie jest groźny. Przez wiele miesięcy nie wykonał żadnego ataku na nikogo, nie użył żadnej umiejętności energetycznej ani nie wykazał żadnej chęci walki. O to Frostowi chodziło. Uśpił czujność Vegety do samego siebie i nie zamierzał na razie wyprowadzać ich z błędu. Ci traktowali go już jak stałego bywalca i z wyjątkiem okrutnej kobiety nie interesowali się nim za bardzo.
Wszystko szło dobrze do czasu gdy kobieta przegięła strunę.
Bity był co kilka dni w pustym pomieszczeniu gdzie były głównie narzędzia do zadawania bólu. Frost najczęściej był po prostu rozciągany w powietrzu na łańcuchach i bity przez kobietę pięściami czy też czasami jakimiś biczami, kijami czy innym żelastwem.
- Czas na ostateczny test jaszczurko! Dziś zmyję uśmieszek z twojej twarzy. - syknęła wchodząc do sali z tym samym uśmiechem co zawsze.
- Tak? A ja już myślałem, że przyszliśmy się posmyrać ogonkami. - odciął się Frost z ironią.
- Dowcip cięty jak zwykle. Zakuć go i wyjść. - na jej znak do sali weszli dwaj żołnierze i brutalnie przypięli jaszczura do łańcuchów, po czym naprężyli je, by nie mógł się ruszyć.
- Ile to już spotkań mieliśmy moja kochana? Myślę że to przeznaczenie. Ty masz po prostu fascynację na moim punkcie.
- Wybacz, nie podniecają mnie gady. Przejdźmy do rzeczy. - powiedziała zmieniając się w super Sayianina.
Po chwili znów zaczęła go okładać jak szalona, aż z ust jaszczurki znów nie popłynęła krew.
- Nie jesteś zwykłym obywatelem! Dowiodę tego gnoju! - zaczęła krzyczeć, ale po paru minutach przestała atakować. - Nie dajesz mi wyboru to muszę użyć bardziej drastycznych środków.
- Pocałujesz mnie? - wykrztusił gad plując krwią.
- Może wyrwę ci język żmijo?! - syknęła przystawiając swoją twarz do jego, po czym się odsunęła. - Wiesz, kolekcjonuję trofea po pokonanych wrogach, wyrywając im palce, języki, oczy ale jeszcze nigdy nie robiłam tego na żywca.
Frost zaczął się śmiać.
- Jesteś... pojebana. - wyszeptał po czym zarobił kopa w pysk, aż wyleciało mu parę zębów.
- Co chciałbyś stracić przyjemniaczku co? A wiesz? Sama zadecyduję. - nagle w jej ręce pojawił się skalpel który przystawiła do jego prawego oka. - Prawe czy lewe, o to jest pytanie.
- Nie boję się ciebie. - sarknął, ale uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Oh, zaczniesz kochaniutki. - syknęła po czym wbiła nóż prosto w jego prawe oko.
Frost wrzasnął. Jeszcze nigdy nie czuł takiego bólu. Wrzeszczał i chciał się szarpać, ale łańcuchy mocno trzymały go w objęciach nie pozwalając na żaden ruch. Saiyanka przekręciła skalpel i wyrwała mu oko z oczodołu, a chang myślał, że mózg mu zaraz eksploduje.
Jego ciało nie wytrzymało i odruchowo w jego ręce zaczęła kumulować się wielka kula energii.
- Zapłacisz... mi... za... to!! - wrzasnął ciągle trzęsąc się z bólu. Z jego ręki wystrzeliła kula różowej energii która trafiła w saiyankę prosto w pierś i odrzuciła ją z taka siłą, że teraz ona wywaliła dziurę w ścianie.
Po tym wszystkim Frost opadł z sił nieprzytomny, a krew kapała z jego pustego oczodołu. Na koniec zobaczył tylko jak dziewczyna podnosi się z podłogi i zakurzona idzie w jego stronę z tryumfalnym uśmiechem na twarzy.
I tak całe jego udawanie skończyło się w jednym momencie.
Re: Laboratoria
Sro Kwi 20, 2016 6:31 pm
Na usta młodego naukowca za monitorem wpełzł łagodny uśmieszek. Nie często sobie na takowy pozwalał, ale teraz czuł, że mógł. Po jego półrocznych staraniach udało mu się udowodnić to, co już przyjmował od jakiegoś czasu za pewnik, a co siedziało w jego głowie od kiedy tylko zobaczył gadokształtnego obcego. Poprawił okulary na nosie. Nacisnął przycisk na podręcznym komunikatorze i poinformował swój prywatny zespół osiłków o tym by się zebrali i zrobili porządek w celi.
Kilka minut później uciszyło się w pomieszczeniu. Saiyanka została zabrana, choć uprzednio odpowiednio "spacyfikowana". Czarnowłosy wszedł do rannego Changelinga.
-Na planecie Ziemia, nie wiem czy kojarzysz, jest takie powiedzenie, zaryzykuje na jedno oko. Ty zaryzykowałeś i, przegrałeś. Cóż, nie przewidywałem u ciebie aż takich uszkodzeń, zwłaszcza tak ważnego narządu, jak oko, ale chyba mogę to uznać za... Wypadek przy pracy.
Teraz, kiedy już zacząłeś grać w otwarte karty będziemy w nie grać do końca. Nie sądź, że możesz mnie przechytrzyć... - ostatnie słowa wypowiedział ze szczególnie dotkliwym chłodem.
-Oczywiście zostaniesz odpowiednio opatrzony, ale mam już od jakiegoś czasu przygotowane coś dla ciebie. Można powiedzieć, propozycję. Nie jest nie do odrzucenia, ale moim nieskromnym zdaniem, lepiej będzie jeśli przystaniesz na moje warunki - zmierzył gadowatego wzrokiem pełnym zdegustowania i niższości.
-Zabrać go do sali operacyjnej i oczyścić mu tę ranę. Spróbujcie mu też wprawić to oko, może u Changa się uda - powiedział znów do komunikatora, który nosił przy sobie, skierował się do wyjścia.
Kilka minut później uciszyło się w pomieszczeniu. Saiyanka została zabrana, choć uprzednio odpowiednio "spacyfikowana". Czarnowłosy wszedł do rannego Changelinga.
-Na planecie Ziemia, nie wiem czy kojarzysz, jest takie powiedzenie, zaryzykuje na jedno oko. Ty zaryzykowałeś i, przegrałeś. Cóż, nie przewidywałem u ciebie aż takich uszkodzeń, zwłaszcza tak ważnego narządu, jak oko, ale chyba mogę to uznać za... Wypadek przy pracy.
Teraz, kiedy już zacząłeś grać w otwarte karty będziemy w nie grać do końca. Nie sądź, że możesz mnie przechytrzyć... - ostatnie słowa wypowiedział ze szczególnie dotkliwym chłodem.
-Oczywiście zostaniesz odpowiednio opatrzony, ale mam już od jakiegoś czasu przygotowane coś dla ciebie. Można powiedzieć, propozycję. Nie jest nie do odrzucenia, ale moim nieskromnym zdaniem, lepiej będzie jeśli przystaniesz na moje warunki - zmierzył gadowatego wzrokiem pełnym zdegustowania i niższości.
-Zabrać go do sali operacyjnej i oczyścić mu tę ranę. Spróbujcie mu też wprawić to oko, może u Changa się uda - powiedział znów do komunikatora, który nosił przy sobie, skierował się do wyjścia.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Pon Cze 06, 2016 10:50 pm
Ból był nie do zniesienia. Cierpiał w każdym zakamarku swojego ciała, ponieważ jego ukłąd nerwowy szalał jak opętany przez wyrwanie jednego oka. Chang próbował opanować drgawki, ale ciało nie chciało sie go słuchać. Takiego bólu nie doświadczył gdy stracił rękę, ani nawet ogon. Bolało go wszystko i nie mógł tego znieść. Zanim jednak Sayianka zdążyła do niego podejść to pojawiły się inne małpy i wyprowadzili ją więc chyba nie była zadowolona.
Do środka wszedł czarnowłosy sayianin i uśmiechnął się z triumfem. Cóż, mimo iż umysł nie chciał się zdradzić to ciało które zostało poddane takiej ilości bólu i cierpienia musiało się złamać. Co innego stracić coś podczas walki, a co innego podczas tortur.
Po jego pierwszych słowach chang z trudem podniósł głowę tak, że jedno, przekrwione do granic oko spoglądało na niego chłodno.
- Wszyscy sayianie to barbarzyńcy i hołota. Nie macie godności oraz dyscypliny. Ja może przegrałem, ale wasz gatunek chyli się ku upadkowi. Gatunek który umie tylko walczyć i mordować. Jedyna wasza potrzeba będzie też waszą zgubą.... - po czym splunął mu krwią w twarz.
Następnie zabrali go dalej, na salę operacyjną, ale tego już nie pamiętał, bo znów stracił przytomność poprzez utratę krwi. Jeśli był poddawany jakiejś operacji to nie czuł tego. A oko - cóż, raczej się nie zregeneruje. Dzięki temu cierpieniu w końcu przypomniał sobie wszystko.
Teraz tylko czekał, aż ponownie się wybudzi.
Do środka wszedł czarnowłosy sayianin i uśmiechnął się z triumfem. Cóż, mimo iż umysł nie chciał się zdradzić to ciało które zostało poddane takiej ilości bólu i cierpienia musiało się złamać. Co innego stracić coś podczas walki, a co innego podczas tortur.
Po jego pierwszych słowach chang z trudem podniósł głowę tak, że jedno, przekrwione do granic oko spoglądało na niego chłodno.
- Wszyscy sayianie to barbarzyńcy i hołota. Nie macie godności oraz dyscypliny. Ja może przegrałem, ale wasz gatunek chyli się ku upadkowi. Gatunek który umie tylko walczyć i mordować. Jedyna wasza potrzeba będzie też waszą zgubą.... - po czym splunął mu krwią w twarz.
Następnie zabrali go dalej, na salę operacyjną, ale tego już nie pamiętał, bo znów stracił przytomność poprzez utratę krwi. Jeśli był poddawany jakiejś operacji to nie czuł tego. A oko - cóż, raczej się nie zregeneruje. Dzięki temu cierpieniu w końcu przypomniał sobie wszystko.
Teraz tylko czekał, aż ponownie się wybudzi.
Re: Laboratoria
Nie Cze 12, 2016 11:10 pm
Młody naukowiec spojrzał jeszcze raz uważnie na Changelinga, nim ten został zabrany na salę operacyjną. Na twarz wkradł mu się grymas będący mieszanką pewnego zniesmaczenia i jednocześnie współczucia, tak niespotykanego u tego osobnika, co całościowo tworzyło dosyć upiorny obraz.
-Nie... Mylisz się... Może i jesteśmy rasą pełną przemocy i gniewu, ale my nie upadniemy... O nie... Tak długo jak gdzieś w tym rozległym kosmosie ktoś walczy z kimś, tak długo jak gdzieś jest rozlew krwi, my tam będziemy, bo naturalnie przyciąga nas walka.
Jeśli zabraknie nam surowców, to je złupimy, jeśli zabraknie nam rąk do pracy, to porwiemy ludzi i zniewolimy. Saiyanie to inkarnacja niekończącego się głodu do walki, który będzie pochłaniał i rósł w siłę, aż do granic możliwości...
To powiedziawszy, odszedł. Kto inny miał się zająć operacją, która zresztą, nie zapowiadała się na zbyt przyjemną dla oczu, w obu znaczeniach.
Później, kiedy już się zakończyła operacja, Saiyanin poszedł odwiedzić Frosta, zauważywszy na aparaturze pomiarowej, do której był przypięty gadowaty, że niedługo powinien się wybudzić z narkozy.
Gdy to nastąpiło, bez zbędnych ceregieli powiedział;
-Nawet przy naszej technologii z twojego oka się nic nie dało zrobić... -zaczął, szybko jednak się zreflektował -To znaczy, moglibyśmy wprawić je, ale miałbyś z niego taki sam pożytek, jak z jego braku, bo soczewka została zupełnie zniszczona, jak i nerw w miejscu, do którego nie można byłoby się dostać bez rozcięcia czaszki, nie mieliśmy czasu ani zamiaru się tak bawić. Reasumując, oka już nie masz, ale nawet gdybyś miał, to byłbyś na nie ślepy. W sumie nie będzie ci to chyba tak przeszkadzać, skoro potrafisz wyczuwać energię.
Zrobił krótką pauzę.
-A teraz do sedna. Testów będzie ciąg dalszy, nie licz, że to coś zmienia. To, że jesteś okaleczony tylko da nam więcej danych co do tego jakie są wasze granice wytrzymałości. Jeszcze chwilę tutaj poleżysz dopóki narkoza nie przestanie działać zupełnie.
-Nie... Mylisz się... Może i jesteśmy rasą pełną przemocy i gniewu, ale my nie upadniemy... O nie... Tak długo jak gdzieś w tym rozległym kosmosie ktoś walczy z kimś, tak długo jak gdzieś jest rozlew krwi, my tam będziemy, bo naturalnie przyciąga nas walka.
Jeśli zabraknie nam surowców, to je złupimy, jeśli zabraknie nam rąk do pracy, to porwiemy ludzi i zniewolimy. Saiyanie to inkarnacja niekończącego się głodu do walki, który będzie pochłaniał i rósł w siłę, aż do granic możliwości...
To powiedziawszy, odszedł. Kto inny miał się zająć operacją, która zresztą, nie zapowiadała się na zbyt przyjemną dla oczu, w obu znaczeniach.
Później, kiedy już się zakończyła operacja, Saiyanin poszedł odwiedzić Frosta, zauważywszy na aparaturze pomiarowej, do której był przypięty gadowaty, że niedługo powinien się wybudzić z narkozy.
Gdy to nastąpiło, bez zbędnych ceregieli powiedział;
-Nawet przy naszej technologii z twojego oka się nic nie dało zrobić... -zaczął, szybko jednak się zreflektował -To znaczy, moglibyśmy wprawić je, ale miałbyś z niego taki sam pożytek, jak z jego braku, bo soczewka została zupełnie zniszczona, jak i nerw w miejscu, do którego nie można byłoby się dostać bez rozcięcia czaszki, nie mieliśmy czasu ani zamiaru się tak bawić. Reasumując, oka już nie masz, ale nawet gdybyś miał, to byłbyś na nie ślepy. W sumie nie będzie ci to chyba tak przeszkadzać, skoro potrafisz wyczuwać energię.
Zrobił krótką pauzę.
-A teraz do sedna. Testów będzie ciąg dalszy, nie licz, że to coś zmienia. To, że jesteś okaleczony tylko da nam więcej danych co do tego jakie są wasze granice wytrzymałości. Jeszcze chwilę tutaj poleżysz dopóki narkoza nie przestanie działać zupełnie.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Sob Lis 12, 2016 3:16 pm
Frost miał dosyć. Miał zamiar poznać plany Sayian na spokojnie ale koniec końców zrozumiał, że bez przemocy nic nie zdziała. Ten błąd w logice kosztował go oko, a teraz może stracić i życie. W sumie to dowiedział się więcej niż chciał. Nie potrafili wstawi mu sztucznego oka, a to oznaczało, że ta rasa jest zacofana technologicznie. Changi nawet w warunkach polowych potrafiliby wstawić mu funkcjonalne oko bez żadnych problemów. Małpy to rasa która lubowała się w zabijaniu i mordowaniu, a więc niczego ciekawego i przydatnego changom nie można tutaj znaleźć. To tak jakby szukać innowacji w obozie jaskiniowców....
Gdy naukowiec skończył mówić chang zaczął się śmiać.
- Siedziałem tutaj grzecznie jak osioł, dawałem się okaleczać, bo myślałem że wasza wiedza przyda się mojej rasie. Jakże głupi byłem! Mienisz się naukowcem, a twoja wiedza jest wprost żałosna w porównaniu do naszych inżynierów. Byłem głupi myśląc, że się na coś przydacie mojej rasie ale wy jesteście zwykłymi odpadami.
Koniec. Nie miał zamiaru siedzieć w tym więzieniu ani chwili dłużej. Jeśli trzeba będzie to pozabija wszystkich którzy staną mu na drodze.
- Panie doktorze.... Wychodzę! Radzę ci uciekać jeśli chcesz żyć.
Następnie wciąż przypięty zaczął kumulować wielkie pokłady energii. Mięśnie zaczęły mu rosnąć do nienaturalnych rozmiarów, a cała sala zaczęła dygotać od pokładów mocy.
- więcej.... - wysyczał przez zaciśnięte zęby... -95...96...97.... 100%!!!!!
Salę rozświetliło różowe światło o mocnej sile. Napakowany Chang bez problemów zerwał się ze stołu i spojrzał na naukowca z obłąkańczym uśmiechem, a jedno oko było całe czerwone. Changi nie umieją się kontrolować na 100% swojej mocy.
- A teraz odwdzięczę się za wszystko co mi zrobiliście! - w sekundzie znalazł się przy doktorze i sięgnął ręką chwytając go za gardło.
------
IV Forma 100%
Treningo starto
Gdy naukowiec skończył mówić chang zaczął się śmiać.
- Siedziałem tutaj grzecznie jak osioł, dawałem się okaleczać, bo myślałem że wasza wiedza przyda się mojej rasie. Jakże głupi byłem! Mienisz się naukowcem, a twoja wiedza jest wprost żałosna w porównaniu do naszych inżynierów. Byłem głupi myśląc, że się na coś przydacie mojej rasie ale wy jesteście zwykłymi odpadami.
Koniec. Nie miał zamiaru siedzieć w tym więzieniu ani chwili dłużej. Jeśli trzeba będzie to pozabija wszystkich którzy staną mu na drodze.
- Panie doktorze.... Wychodzę! Radzę ci uciekać jeśli chcesz żyć.
Następnie wciąż przypięty zaczął kumulować wielkie pokłady energii. Mięśnie zaczęły mu rosnąć do nienaturalnych rozmiarów, a cała sala zaczęła dygotać od pokładów mocy.
- więcej.... - wysyczał przez zaciśnięte zęby... -95...96...97.... 100%!!!!!
Salę rozświetliło różowe światło o mocnej sile. Napakowany Chang bez problemów zerwał się ze stołu i spojrzał na naukowca z obłąkańczym uśmiechem, a jedno oko było całe czerwone. Changi nie umieją się kontrolować na 100% swojej mocy.
- A teraz odwdzięczę się za wszystko co mi zrobiliście! - w sekundzie znalazł się przy doktorze i sięgnął ręką chwytając go za gardło.
------
IV Forma 100%
Treningo starto
Re: Laboratoria
Czw Lis 17, 2016 4:56 pm
Doktorek zupełnie nieprzygotowany na taki rozwój wydarzeń, dusząc się, zaczął sięgać do swojego kitla, by wyciągnąć z niego pilocik z jednym przyciskiem. Gdy go kliknął, zawył alarm, wszystkie okna, ściany oraz drzwi zostały przykryte grubą warstwą wzmocnionej stali. W pomieszczeniu znajdowali się tylko naukowiec, changeling, oraz irytująco migająca na czerwono lampa z głośnym alarmem... ale tylko na chwilę.
OOC
Walczymy.
Fabularnie czy mechanicznie?
Na moment miejsce, gdzie powinny być drzwi, uniosło się, a do środka wolnym krokiem weszła dziwna, smukła postać. Nie wyglądała na silną fizycznie, ale jej psychopatyczny wyraz twarzy małego sadysty mówił, że była silna... psychicznie na pewno. Była w formie super saiyanina, ale różnił się on od tych znanych changelingowi. Włosy dziewczyny były bardziej zielone, a jej źrenic na próżno szukać. Nie czekając na żadne hasło, dziewczyna wysunęła rękę w stronę swojego przeciwnika i wystrzeliła w jego kierunku dość silną falę energii. |
Walczymy.
Fabularnie czy mechanicznie?
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Laboratoria
Czw Lis 17, 2016 8:59 pm
Naukowiec to naukowiec. Także on ani pasy nie byli przygotowani na wzrost mocy changa. Wszak wcześniej nie pokazywał żadnego zwiększenia mocy, a pasy były dostosowane. Tak więc po zwiększeniu siły pasy ustąpiły i pozwoliły changowi dorwać doktorka łapiąc go za szyję. Słaby gnój, a tak Frostowi dosrał przez ten rok. No ale teraz nastał czas zapłaty. Rozwali to miejsce w drobny mak!
Tak to był problem stu procentowej mocy ognioastych. Zdrowy rozsądek przesłania im wtedy furia, a ucieczka przechodzi na dalszy plan.
Frost był gotowy zmiażdżyć gardło oponenta, gdy nagle otworzyło się boczne przejście, a do środka weszła samica o wątłej posturze. Gdyby był małpą, pewnie Frost zwróciłby jednak uwagę na jej walory, a na pewno by w jego mniemaniu uchodziłaby za urodziwą. Mimo wszystko changom obce jest uczucie pożądania więc widział w niej głównie oponenta. Znał te złote włosy, jako że walczył już kilkakrotnie z takimi przypadkami. Nie przywiązał zbytniej uwagi, że włosy kobiety są bardziej zielone. W końcu transformacje Changów też są do siebie podobne, a jednak inne.
Wyraz sadysty mógł współgrać obecnie z jego wyrazem twarzy. Sam też uśmiechał się jak obłąkany, a jedna dziura w oku dodawały mu uroku. Nie puszczając doktora, zwrócił się do samicy.
Nie czekając na zaproszenie Frosta, dziewczyna wystrzeliła w jego stronę pocisk mocy. Ciekawe było to, że taka akcja zagroziła życiu jej przełożonego.
- Podoba mi się twój wyraz twarzy samico!! ! Ale nikt mnie nie powstrzyma przed wysadzeniem tego miejsca. Zasłużyliście sobie na mały prezent pożegnalny!
Jaszczur zaśmiał się tylko widząc pocisk i po prostu ustawił przed sobą doktora, tak by ten przyjął cały impet uderzenia. Jeśli ten atak spopielił jego tarczę to ciało zostało wyrzucone do tylu jak niepotrzebne śmieci.
Jeśli jednak siła pocisku przeszła i go także odrzuciło to stara się szybko podnieść.
Niezależnie od tego czy oberwał, czy też nie z jego rąk wystrzeliły energetyczne nici które spróbowały oplątać ciasno Sayiankę.
Koniec treningu
Tak to był problem stu procentowej mocy ognioastych. Zdrowy rozsądek przesłania im wtedy furia, a ucieczka przechodzi na dalszy plan.
Frost był gotowy zmiażdżyć gardło oponenta, gdy nagle otworzyło się boczne przejście, a do środka weszła samica o wątłej posturze. Gdyby był małpą, pewnie Frost zwróciłby jednak uwagę na jej walory, a na pewno by w jego mniemaniu uchodziłaby za urodziwą. Mimo wszystko changom obce jest uczucie pożądania więc widział w niej głównie oponenta. Znał te złote włosy, jako że walczył już kilkakrotnie z takimi przypadkami. Nie przywiązał zbytniej uwagi, że włosy kobiety są bardziej zielone. W końcu transformacje Changów też są do siebie podobne, a jednak inne.
Wyraz sadysty mógł współgrać obecnie z jego wyrazem twarzy. Sam też uśmiechał się jak obłąkany, a jedna dziura w oku dodawały mu uroku. Nie puszczając doktora, zwrócił się do samicy.
Nie czekając na zaproszenie Frosta, dziewczyna wystrzeliła w jego stronę pocisk mocy. Ciekawe było to, że taka akcja zagroziła życiu jej przełożonego.
- Podoba mi się twój wyraz twarzy samico!! ! Ale nikt mnie nie powstrzyma przed wysadzeniem tego miejsca. Zasłużyliście sobie na mały prezent pożegnalny!
Jaszczur zaśmiał się tylko widząc pocisk i po prostu ustawił przed sobą doktora, tak by ten przyjął cały impet uderzenia. Jeśli ten atak spopielił jego tarczę to ciało zostało wyrzucone do tylu jak niepotrzebne śmieci.
Jeśli jednak siła pocisku przeszła i go także odrzuciło to stara się szybko podnieść.
Niezależnie od tego czy oberwał, czy też nie z jego rąk wystrzeliły energetyczne nici które spróbowały oplątać ciasno Sayiankę.
Koniec treningu
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach