Wyspa z domkiem Reito i June
+6
Red
Hikaru
April
Kuro
NPC.
Reito
10 posters
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
- GośćGość
Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Lut 09, 2014 5:37 pm
First topic message reminder :
_____Bardzo dużo wydarzyło się od momentu 'narodzin' June. Spotkała wielu ciekawych ludzi, którzy byli dla niej mili, ale też takich, co nie wnieśli nic miłego do jej demonicznego życia. Demonica mocno związała się z przystojnym, brązowowłosym saiyanem, Reito. Jego charakter wydawał się być trudny, lecz z czasem poznała go bardziej i mogła zrozumieć zachowanie. Jej demoniczne serce poznało czym jest miłość, a ona sama stała się normalną dziewczyną, nie wyróżniającą się zbytnio z tłumu innych - no, może miała trochę więcej pary w łapie, ale to mały detal nie godny uwagi. Oczywiście znaleźli się też i tacy, którzy potępiali ją za jej pochodzenie, ale ostatecznie wyszła na dobre.
Przestała eksponować swoje dziwactwa, starała się wyglądać i zachowywać jak ziemianin, dlatego była stałym bywalcem w dużych miastach mimo mieszkania daleko od nich. Nie robiła już wielkiego zamieszania wokół siebie, nie niszczyła przypadkowych rzeczy, a pod sukienkami chowała swój dziwaczny ogon. Dzięki temu małemu kamuflażowi mogła niezauważalnie chodzić po ulicach miast i nawet wdawać się w pogadanki z mieszkańcami, których dość często zaczepiała. Podglądała ludzi i podłapywała ich zwyczaje. Nie raz nawet wkręciła się na jakiegoś grilla czy inną imprezę, gdzie podpytywała gospodynie jak przyrządzić danie, które serwowały. Nauczyła się dzięki temu bardzo wiele przydatnych rzeczy, nabyła nawet umiejętności czytania i pisania. Pokochała w szczególności gotowanie.
Reito nie wiedział nic o wielkich wyprawach June. Mówiła, że idzie potrenować, co było po części prawdą bo zdobywając wiedzę trenowała swój umysł. Oczywiście nie zaniedbywała swojego ciała. Wraz z ukochanym często organizowała sobie małe sparringi na polankach. Kształtowali swój unikalny styl walki. Rudowłosa stawiała na siłę ciosu, mniej skupiała się na szybkości, a bardziej na hartowaniu własnego ciała. Skorzystała również z informacji na temat techniki, którą kiedyś 'sprzedał' jej Hikaru nim odeszła od jego szkoły. Był to Lighting Shower Rain. Niesamowita moc dobrze działająca przy większej grupie przeciwników. Demon kreśli jednym palcem wiązkę KI w powietrzu, która momentalnie kruszy się tworząc jednocześnie tysiące igieł. Niczym deszcz spadają na przeciwnika zadając liczne rany. Bolesna i skuteczna. Nie zaprzestała jednak na jednej technice. Od Reito ukradła telekinezę. Wydała się jej być przydatna i widowiskowa. Nawet Mistic nią operował więc nie chciała być gorsza i nauczyła się jej na raty mimo pewnego problemu...
Co do zamieszkania...
Dzięki ulicznym walkom demonica wraz z saiyanem uzbierali wystarczająco dużo pieniędzy by zakupić milutki domek jednorodzinny w kapsule. Osadzili się na bezludnej wyspie, gdzieś po środku oceanu. Cisza i spokój były bardzo pożądane po fali hałasu oraz nieszczęść jaka spotkała dwójkę i nie tylko. W dodatku niedługo miał pojawić się ktoś jeszcze, nowy członek tej rodzinki. To było głównym powodem "przystopowania" z szałem walki.
Gdy minął rok od ostatniego wezwania Shenrona, dwójka bohaterów udała się w podróż dookoła świata by zebrać siedem kryształowych kul. Saiyan z początku mocno protestował. Chciał by ciężarna rudowłosa została w domu i odpoczywała by nie zaszkodzić jeszcze nienarodzonemu dziecku, lecz ta była bardzo nieugięta oraz uparta. Chciała sama wypowiedzieć życzenie mające przywrócić zabitych ludzi przez tsufula do życia. Reito nie miał wyjścia, musiał się zgodzić. Nerwy w końcu też działają negatywnie na maluszka, więc wygrała.
Poszukiwanie kul było męczące i długie, lecz dzięki radarowi o wiele prostsze. Gdy skolekcjonowali wszystkie siedem, wezwali smoka. Dla June to był wielki szok widzieć tak ogromnego, gadającego smoka. Nie mogła się nadziwić jego widokiem, w ciemnej oprawie nieba wyglądał jak wielkie bóstwo. Jednak musiała się ogarnąć, bo właśnie miało spełnić się jej życzenie. Chciała ożywić wszystkich zabitych przez poczwarę, która nękała ostatnio świat. Gdy już miała je wymówić, dostała telepatyczną wiadomość od pewnego half-saiyana o imieniu Vernil. Dowiedziała się, że był jedną z ofiar Tsufula i trenował w zaświatach, więc zależało mu by smok nie teleportował go na jego rodzinną planetę. Zgodziła się i życząc mu szczęścia w treningu głośno wypowiedziała swoje życzenie w kierunku smoka uwzględniając prośbę halfa. Wielkie ślepia zaświeciły się i wkrótce jej prośba spełniła się. Uradowana June przytuliła się do Reito z całej siły ciesząc się, że w końcu jej sumienie było czyste.
Następnym życzeniem była odbudowa zniszczonych miast, a ostatnim - wyczyszczenie z pamięci niewinnych ziemian przykrych wspomnień oraz zastąpienie ich czymś milszym. Nie chciała męczyć ich biednych dusz okropną przeszłością. Tak było dla nich lepiej...
Smok zniknął, a kule rozrzuciły się na wszystkie strony świata zamieniając w kamienie. Niebo rozjaśniło się. Jakże wielkie zdziwienie pojawiło się na twarzy obojga wojowników gdy nagle demonica poczuła nieprzyjemny ból w brzuchu. To był dopiero 5 miesiąc, a... June zaczęła rodzić!
Słodkie maleństwo przyszło na świat kilka godzin później. Shigo był zdrowy i duży jak na 5 miesięczny żywot. Ziemscy lekarze również dopytywali o czas ciąży, ale demonica nie mówiła za wiele. Wraz z ukochanym doszli do wniosku, że to po prostu taka natura demonów. Mogli się spodziewać, że taki 'eksperyment' będzie przebiegał inaczej niż u normalnych istot. Ale... ważne, że wszystko skończyło się dobrze, a po kilku dniach June wróciła do domu szczęśliwa.
Kolejny rok minął bardzo szybko. Rudowłosa nie widziała świata poza małym Shigo i Reito. Zmieniła się nie do poznania. Nikt, kto by ją zobaczył nie śmiałby nawet podejrzewać, że pod uśmiechniętą buźką i zwiewną sukienką kryje się mordercza rasa, demon. Nie miała okazji pokazać swojej siły poza sparringami. Zwiększyła się drastycznie, ale dziewczyna gasiła ją jak tylko mogła. Powstrzymywała swoją przemianę dla dobra jej rodziny bo nie wiedziała co może przynieść. Postanowiła zatrzymać ją na czarną chwilę. Modliła się jednak by taka nie nastąpiła zbyt szybko.
Z ojcem nie widywała się. Obawiała się tego, jak może zareagować na wieść, że jego wnuczek jest w połowie saiyanem, a zięć pełnokrwistym. Wiedziała jaki jest jego stosunek do tej rasy, dlatego trzymała się od niego z daleka. Ukrywała swoją moc by przypadkiem jemu nie zachciało się odwiedzić córki. Wszystko układało się dobrze...
___ - Shigooo... głuptasku. - zawołała June widząc, jak jej syn płacze głośno. Siedział na kocyku bawiąc się zabawkami. Gdy podeszła do niego zauważyła ciętą ranę na jego przedramieniu. Zastanawiała się przez moment co się mogło stać, a wtedy dostrzegła, że jego sztylet na ogonie powiększył się nieznacznie. No tak, jego moc ujawniała się. To efekt zmieszania krwi dwóch walecznych ras. Był dla niej wielką tajemnicą.
___ - Rei! - zawołała dziewczyna głośno podnosząc maluszka z kocyka. Chłopiec zapłakanymi oczkami wpatrywał się w mamusię powstrzymując dzielnie kolejne łzy. - No już, już, nie płacz. Pokaż, że jesteś silny jak tata. - powiedziała czule demonica głaskając go po czarnej czuprynie. Najwyraźniej zrozumiał, bo zaśmiał się w głos zmieniając diametralnie swój humor. Zapomniał o ranie, którą June sprytnie uleczyła gdy ten zajęty był spoglądaniem na lecący nad nimi samolot. Teraz podrzucała go do góry śmiejąc się razem z nim w głos. Gdy przyjdzie Reito będzie musiała mu wytłumaczyć, że z tym ogonem będzie trzeba coś zrobić. Chłopiec może zrobić sobie kiedyś większą krzywdę.
Post skipowy
_____Bardzo dużo wydarzyło się od momentu 'narodzin' June. Spotkała wielu ciekawych ludzi, którzy byli dla niej mili, ale też takich, co nie wnieśli nic miłego do jej demonicznego życia. Demonica mocno związała się z przystojnym, brązowowłosym saiyanem, Reito. Jego charakter wydawał się być trudny, lecz z czasem poznała go bardziej i mogła zrozumieć zachowanie. Jej demoniczne serce poznało czym jest miłość, a ona sama stała się normalną dziewczyną, nie wyróżniającą się zbytnio z tłumu innych - no, może miała trochę więcej pary w łapie, ale to mały detal nie godny uwagi. Oczywiście znaleźli się też i tacy, którzy potępiali ją za jej pochodzenie, ale ostatecznie wyszła na dobre.
Przestała eksponować swoje dziwactwa, starała się wyglądać i zachowywać jak ziemianin, dlatego była stałym bywalcem w dużych miastach mimo mieszkania daleko od nich. Nie robiła już wielkiego zamieszania wokół siebie, nie niszczyła przypadkowych rzeczy, a pod sukienkami chowała swój dziwaczny ogon. Dzięki temu małemu kamuflażowi mogła niezauważalnie chodzić po ulicach miast i nawet wdawać się w pogadanki z mieszkańcami, których dość często zaczepiała. Podglądała ludzi i podłapywała ich zwyczaje. Nie raz nawet wkręciła się na jakiegoś grilla czy inną imprezę, gdzie podpytywała gospodynie jak przyrządzić danie, które serwowały. Nauczyła się dzięki temu bardzo wiele przydatnych rzeczy, nabyła nawet umiejętności czytania i pisania. Pokochała w szczególności gotowanie.
Reito nie wiedział nic o wielkich wyprawach June. Mówiła, że idzie potrenować, co było po części prawdą bo zdobywając wiedzę trenowała swój umysł. Oczywiście nie zaniedbywała swojego ciała. Wraz z ukochanym często organizowała sobie małe sparringi na polankach. Kształtowali swój unikalny styl walki. Rudowłosa stawiała na siłę ciosu, mniej skupiała się na szybkości, a bardziej na hartowaniu własnego ciała. Skorzystała również z informacji na temat techniki, którą kiedyś 'sprzedał' jej Hikaru nim odeszła od jego szkoły. Był to Lighting Shower Rain. Niesamowita moc dobrze działająca przy większej grupie przeciwników. Demon kreśli jednym palcem wiązkę KI w powietrzu, która momentalnie kruszy się tworząc jednocześnie tysiące igieł. Niczym deszcz spadają na przeciwnika zadając liczne rany. Bolesna i skuteczna. Nie zaprzestała jednak na jednej technice. Od Reito ukradła telekinezę. Wydała się jej być przydatna i widowiskowa. Nawet Mistic nią operował więc nie chciała być gorsza i nauczyła się jej na raty mimo pewnego problemu...
Co do zamieszkania...
Dzięki ulicznym walkom demonica wraz z saiyanem uzbierali wystarczająco dużo pieniędzy by zakupić milutki domek jednorodzinny w kapsule. Osadzili się na bezludnej wyspie, gdzieś po środku oceanu. Cisza i spokój były bardzo pożądane po fali hałasu oraz nieszczęść jaka spotkała dwójkę i nie tylko. W dodatku niedługo miał pojawić się ktoś jeszcze, nowy członek tej rodzinki. To było głównym powodem "przystopowania" z szałem walki.
Gdy minął rok od ostatniego wezwania Shenrona, dwójka bohaterów udała się w podróż dookoła świata by zebrać siedem kryształowych kul. Saiyan z początku mocno protestował. Chciał by ciężarna rudowłosa została w domu i odpoczywała by nie zaszkodzić jeszcze nienarodzonemu dziecku, lecz ta była bardzo nieugięta oraz uparta. Chciała sama wypowiedzieć życzenie mające przywrócić zabitych ludzi przez tsufula do życia. Reito nie miał wyjścia, musiał się zgodzić. Nerwy w końcu też działają negatywnie na maluszka, więc wygrała.
Poszukiwanie kul było męczące i długie, lecz dzięki radarowi o wiele prostsze. Gdy skolekcjonowali wszystkie siedem, wezwali smoka. Dla June to był wielki szok widzieć tak ogromnego, gadającego smoka. Nie mogła się nadziwić jego widokiem, w ciemnej oprawie nieba wyglądał jak wielkie bóstwo. Jednak musiała się ogarnąć, bo właśnie miało spełnić się jej życzenie. Chciała ożywić wszystkich zabitych przez poczwarę, która nękała ostatnio świat. Gdy już miała je wymówić, dostała telepatyczną wiadomość od pewnego half-saiyana o imieniu Vernil. Dowiedziała się, że był jedną z ofiar Tsufula i trenował w zaświatach, więc zależało mu by smok nie teleportował go na jego rodzinną planetę. Zgodziła się i życząc mu szczęścia w treningu głośno wypowiedziała swoje życzenie w kierunku smoka uwzględniając prośbę halfa. Wielkie ślepia zaświeciły się i wkrótce jej prośba spełniła się. Uradowana June przytuliła się do Reito z całej siły ciesząc się, że w końcu jej sumienie było czyste.
Następnym życzeniem była odbudowa zniszczonych miast, a ostatnim - wyczyszczenie z pamięci niewinnych ziemian przykrych wspomnień oraz zastąpienie ich czymś milszym. Nie chciała męczyć ich biednych dusz okropną przeszłością. Tak było dla nich lepiej...
Smok zniknął, a kule rozrzuciły się na wszystkie strony świata zamieniając w kamienie. Niebo rozjaśniło się. Jakże wielkie zdziwienie pojawiło się na twarzy obojga wojowników gdy nagle demonica poczuła nieprzyjemny ból w brzuchu. To był dopiero 5 miesiąc, a... June zaczęła rodzić!
Słodkie maleństwo przyszło na świat kilka godzin później. Shigo był zdrowy i duży jak na 5 miesięczny żywot. Ziemscy lekarze również dopytywali o czas ciąży, ale demonica nie mówiła za wiele. Wraz z ukochanym doszli do wniosku, że to po prostu taka natura demonów. Mogli się spodziewać, że taki 'eksperyment' będzie przebiegał inaczej niż u normalnych istot. Ale... ważne, że wszystko skończyło się dobrze, a po kilku dniach June wróciła do domu szczęśliwa.
- Spoiler:
Kolejny rok minął bardzo szybko. Rudowłosa nie widziała świata poza małym Shigo i Reito. Zmieniła się nie do poznania. Nikt, kto by ją zobaczył nie śmiałby nawet podejrzewać, że pod uśmiechniętą buźką i zwiewną sukienką kryje się mordercza rasa, demon. Nie miała okazji pokazać swojej siły poza sparringami. Zwiększyła się drastycznie, ale dziewczyna gasiła ją jak tylko mogła. Powstrzymywała swoją przemianę dla dobra jej rodziny bo nie wiedziała co może przynieść. Postanowiła zatrzymać ją na czarną chwilę. Modliła się jednak by taka nie nastąpiła zbyt szybko.
Z ojcem nie widywała się. Obawiała się tego, jak może zareagować na wieść, że jego wnuczek jest w połowie saiyanem, a zięć pełnokrwistym. Wiedziała jaki jest jego stosunek do tej rasy, dlatego trzymała się od niego z daleka. Ukrywała swoją moc by przypadkiem jemu nie zachciało się odwiedzić córki. Wszystko układało się dobrze...
___ - Shigooo... głuptasku. - zawołała June widząc, jak jej syn płacze głośno. Siedział na kocyku bawiąc się zabawkami. Gdy podeszła do niego zauważyła ciętą ranę na jego przedramieniu. Zastanawiała się przez moment co się mogło stać, a wtedy dostrzegła, że jego sztylet na ogonie powiększył się nieznacznie. No tak, jego moc ujawniała się. To efekt zmieszania krwi dwóch walecznych ras. Był dla niej wielką tajemnicą.
___ - Rei! - zawołała dziewczyna głośno podnosząc maluszka z kocyka. Chłopiec zapłakanymi oczkami wpatrywał się w mamusię powstrzymując dzielnie kolejne łzy. - No już, już, nie płacz. Pokaż, że jesteś silny jak tata. - powiedziała czule demonica głaskając go po czarnej czuprynie. Najwyraźniej zrozumiał, bo zaśmiał się w głos zmieniając diametralnie swój humor. Zapomniał o ranie, którą June sprytnie uleczyła gdy ten zajęty był spoglądaniem na lecący nad nimi samolot. Teraz podrzucała go do góry śmiejąc się razem z nim w głos. Gdy przyjdzie Reito będzie musiała mu wytłumaczyć, że z tym ogonem będzie trzeba coś zrobić. Chłopiec może zrobić sobie kiedyś większą krzywdę.
Post skipowy
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Wto Lip 15, 2014 4:04 pm
Jak to zwykle po alkoholu bywało towarzystwo zrobiło się niemrawe. Vernil gdzieś odszedł, nie wiadomo dlaczego w sumie. No dobra wypił trochę, ale czy to był powód? Bez sensu. Chyba, że chciał trenować sam w pokoju jakąś super fajną technikę. Skoro on był w zaświatach na pewno dużo się nauczył i potrafi. Wskazał jej kierunek, gdzie poleciał Kuro. Zamyśliła się, po co? W jakim celu? Chłopak w tym czasie nałożył swoją maskę i odleciał. Brunetka zdążyła się jedynie pożegnać. W tym czasie do towarzystwa również dołączyła June. Ona nie wyglądała tak jak szatyn, czy Red, była w dużo lepszym stanie. Gdy usłyszała jej słowa odnośnie dania nogi przez chłopaka cała aż się zjeżyła. Oj, gdyby tak zrobił, ona by do odnalazła za wszelką cenę i rozprawiłaby się z nim. I to tak, że popamiętałby ją oraz to, aby nie zostawiać zakochanej kobiety samej. Tak się tylko raczej mówi, na początek jest żal i smutek, dopiero potem przychodzi ten odpowiedni moment na idealną zemstę, która rekompensuje wszystko.
- Jakby uciekł porachowałabym wszystkie kości. – powiedziała bardziej do siebie niż do rudowłosej, ale mówiła to dosyć głośno przy tym dodatkowo ściskając mocno pięść. Po chwili rudowłosa zniknęła, widać było po niej, że była lekko podenerwowana, ale starała się to ukryć przynosząc kanapki i kompot. O tak, przydałoby się czegoś napić. Nalała sobie szklankę i szybko ją wypiła, potem następną i jeszcze jedną. Nagle Red, który wydawał się wcześniej nieprzytomny się odezwał. – Dziękuję Ci, ale nie trzeba go szukać. Jak się nie zjawi, to ja go odnajdę sama, a jeżeli nie to sam się znajdzie, to jak z zagubionymi rzeczami. Jak ich potrzebujesz nie możesz ich wyszukać, a jak stają się niezbędne to nagle ni stąd ni z owąd się pojawiają i wtedy masz ochotę je zniszczyć.
Mówiąc to zacisnęła zęby. Nie chodziło tu już o Kuro, ale i o jej brata. Zawsze, gdy zdążyła o nim zapomnieć dawał o sobie znak. Nagle nie kontrolując tego rozbiła szklankę w swojej dłoni.
- Och! Przepraszam! – powiedziała w stronę gospodyni patrząc na kawałki, które wbiły się delikatnie w jej skórę, powoli je wyciągnęła mając głupią minę, nie chciała niczego niszczyć. Szybko opatrzyła sobie rękę i posprzątała resztę odłamków żeby nie robić już nikomu krzywdy. Na pytanie June tylko wzruszyła ramionami. – Jak nie będziesz miała nic przeciwko poczekam tu trochę, a potem się gdzieś zmyję.
Nagle ostatnie brakujące ogniwo dołączyło do nich- Hikaru, który jak zwykle wtrącił swoje trzy grosze do rozmowy, czasami to faktycznie mógł się powstrzymać. Próbowała go zlokalizować, wypiła mniej niż demon, czy half, ale jednak ją też lekko męczył kac, więc to zadanie nie należało do takich łatwych. Usiadła i zakryła twarz w dłoniach próbując się skupić i namierzyć go. Jego energia przecież była dosyć wyraźna, ale mimo to inne, słabsze przewijały się przez jego umysł. Nagle złapała go, ale kogoś jeszcze. Wydawało jej się, że zna tą aurę, ale? Nie potrafiła jej zdefiniować. Kto to był? Dlaczego Kuro wyruszył do miasta żeby się z nim spotkać? Czyżby to ktoś z kim ma niewyrównane rachunki? Kto to jest do jasnej cholery i skąd chłopak wiedział, gdzie go spotkać? Nie znał przecież Ziemi. Nie pasowało jej coś w tym wszystkim, ale jeszcze nie wiedziała co. Póki co postanowiła nie interweniować, zwłaszcza, że ból głowy znowu się dał się we znaki. Nagle wydawało jej się jakby jakiś głos mówił jej w umyśle Już niedługo się spotkamy. Natychmiast się zerwała, ale nikogo więcej nie było, więc znowu usadowiła się na swoim krześle rozglądając się. Co to była? Czyżby przysnęła i miała przez chwilę jakiś koszmar?
EDIT!
W końcu rozglądnęła się, nie mogła już dłużej tego trzymać, musiała dowiedzieć się, co Kuro robi w mieście, nie wiedziała jednak, że przez kaca trochę pomyliła lokalizację...
z/t Central City
Edytowałam, bo umówiłam się z Yuuki na wymianę fabularną.
- Jakby uciekł porachowałabym wszystkie kości. – powiedziała bardziej do siebie niż do rudowłosej, ale mówiła to dosyć głośno przy tym dodatkowo ściskając mocno pięść. Po chwili rudowłosa zniknęła, widać było po niej, że była lekko podenerwowana, ale starała się to ukryć przynosząc kanapki i kompot. O tak, przydałoby się czegoś napić. Nalała sobie szklankę i szybko ją wypiła, potem następną i jeszcze jedną. Nagle Red, który wydawał się wcześniej nieprzytomny się odezwał. – Dziękuję Ci, ale nie trzeba go szukać. Jak się nie zjawi, to ja go odnajdę sama, a jeżeli nie to sam się znajdzie, to jak z zagubionymi rzeczami. Jak ich potrzebujesz nie możesz ich wyszukać, a jak stają się niezbędne to nagle ni stąd ni z owąd się pojawiają i wtedy masz ochotę je zniszczyć.
Mówiąc to zacisnęła zęby. Nie chodziło tu już o Kuro, ale i o jej brata. Zawsze, gdy zdążyła o nim zapomnieć dawał o sobie znak. Nagle nie kontrolując tego rozbiła szklankę w swojej dłoni.
- Och! Przepraszam! – powiedziała w stronę gospodyni patrząc na kawałki, które wbiły się delikatnie w jej skórę, powoli je wyciągnęła mając głupią minę, nie chciała niczego niszczyć. Szybko opatrzyła sobie rękę i posprzątała resztę odłamków żeby nie robić już nikomu krzywdy. Na pytanie June tylko wzruszyła ramionami. – Jak nie będziesz miała nic przeciwko poczekam tu trochę, a potem się gdzieś zmyję.
Nagle ostatnie brakujące ogniwo dołączyło do nich- Hikaru, który jak zwykle wtrącił swoje trzy grosze do rozmowy, czasami to faktycznie mógł się powstrzymać. Próbowała go zlokalizować, wypiła mniej niż demon, czy half, ale jednak ją też lekko męczył kac, więc to zadanie nie należało do takich łatwych. Usiadła i zakryła twarz w dłoniach próbując się skupić i namierzyć go. Jego energia przecież była dosyć wyraźna, ale mimo to inne, słabsze przewijały się przez jego umysł. Nagle złapała go, ale kogoś jeszcze. Wydawało jej się, że zna tą aurę, ale? Nie potrafiła jej zdefiniować. Kto to był? Dlaczego Kuro wyruszył do miasta żeby się z nim spotkać? Czyżby to ktoś z kim ma niewyrównane rachunki? Kto to jest do jasnej cholery i skąd chłopak wiedział, gdzie go spotkać? Nie znał przecież Ziemi. Nie pasowało jej coś w tym wszystkim, ale jeszcze nie wiedziała co. Póki co postanowiła nie interweniować, zwłaszcza, że ból głowy znowu się dał się we znaki. Nagle wydawało jej się jakby jakiś głos mówił jej w umyśle Już niedługo się spotkamy. Natychmiast się zerwała, ale nikogo więcej nie było, więc znowu usadowiła się na swoim krześle rozglądając się. Co to była? Czyżby przysnęła i miała przez chwilę jakiś koszmar?
EDIT!
W końcu rozglądnęła się, nie mogła już dłużej tego trzymać, musiała dowiedzieć się, co Kuro robi w mieście, nie wiedziała jednak, że przez kaca trochę pomyliła lokalizację...
z/t Central City
Edytowałam, bo umówiłam się z Yuuki na wymianę fabularną.
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Wto Lip 15, 2014 7:11 pm
Siedziała przy stole będąc najwyraźniej nieobecna w na tym świecie. Od wyjścia z Komnaty Ducha i Czasu bardzo często zapada w dziwne zadumania, jakby mocno się nad czymś zastanawiała lub rozmawiała z samą sobą gdzieś w umyśle. Zerkała co chwilę na obecne tu osoby.
___ - Aaaaaa! Czuję się taka stara! - chwyciła się nagle za głowę i przyłożyła czoło do blatu stołu. Dopiero po chwili zorientowała się, że powiedziała to na głos. Nie miała zamiaru się z niczego tłumaczyć, dlatego zamachnęła się ogonem, a następnie podniosła wzrok na April - Zostań tu jak długo chcesz, przyda mi się towarzystwo. Shigo też będzie zadowolony. - uśmiechnęła się, a następnie spojrzała na Hikaru. Do niego nic nie powiedziała. Jej mina wyrażała bardzo wiele, coś w stylu "matko święto jestem tak stara jak on". A tak się cieszyła, że jest młodziutkim demonem, który bardzo szybko się rozwija. Natomiast wychodzi na to, że po prostu wracają umiejętności z poprzedniego życia...
Przypomnienie sobie o swoim wieku czy też ogólnym pochodzeniu nie było trudne. Miało po miejsce niedługo przed wyjściem z Komnaty. Dopiero po prawie roku KI Fox'a, którą zajumała od Kuro zaczęła dawać się we znaki. Demonica smacznie spała w swoim łóżku, aż nagle naszły ją koszmary senne. Spotkała w nich Hikaru, Fox'a, Red'a oraz wiele innych istot, które zapewne zestarzały się i już ich nie zobaczy więcej na tym Ziemskim padole. Właśnie wtedy doszła do wniosku, że ma ponad 300 lat. Niektóre wspomnienia były gęsto zamazane, jakby coś zapanowało nad jej ciałem i odebrało świadomość. Potem tylko piekło i zmaganie się z tymi wszystkimi bandytami jacy chcieli dorwać June dla zabawy. Była silna, lecz stało się coś, co odebrało jej niezwykłą siłę. No, ale to nic, bo teraz ją odzyskała.
Spojrzała na swoją dłoń, którą następnie zacisnęła mocno w pięść. Uśmiechnęła się do siebie szeroko, osoba patrząca obok mogła by dojść do wniosku, że dostała głupa. Energicznie poruszający się na boki ogon zdradzał emocje właścicielki.
___ - Przydałby mi się miecyk. - powiedziała pod nosem - Oooo! Kto chce ze mną trochę się posiłować? Hikaru? Red? April? - ta ostatnia pewnie ma już dość siłowania się z June. Przez rok znosiła jej euforie na temat sparringów. Poderwała się z miejsca i pobiegła w stronę łysego placu przed plażą. Póki Shigo smacznie śpi to chciała wykorzystać jakoś ten czas na trening.
Stanęła prosto po czym zamknęła oczy. Wzięła w płuca głęboki wdech skupiając się mocno. Piach wokół niej zaczął wirować i unosić się delikatnie tak jak rude włosy demonicy. Ta chwila spokoju została brutalnie przerwana przez nagły rozbłysk jaki nie raz towarzyszy saiyanom przy przemianie (z tą różnicą, że ten był czerwony). W jednej sekundzie cała maskująca powłoka zniknęła ukazując jej prawdziwy wygląd. Doszło jej kilka centymetrów tu i ówdzie, strój uległ małej zmianie - szczególnie w partii górnej - na ciele oraz twarzy pojawiły się liczne tatuaże w lawendowym odcieniu. Gdy rudowłosa trochę ochłonęła, otworzyła złote oczy o czarnych białkach po czym rozejrzała się. Groźny wygląd był tylko odstraszaczem dla potencjalnych wrogów. Tak na prawdę to wciąż była tą samą June.
Ponownie zamknęła oczy, po czym usiadła w siadzie tureckim oddając się medytacji. To było bardzo odprężające ćwiczenie.
Trening
Zmniejszenie ukrywania PL do 50%
___ - Aaaaaa! Czuję się taka stara! - chwyciła się nagle za głowę i przyłożyła czoło do blatu stołu. Dopiero po chwili zorientowała się, że powiedziała to na głos. Nie miała zamiaru się z niczego tłumaczyć, dlatego zamachnęła się ogonem, a następnie podniosła wzrok na April - Zostań tu jak długo chcesz, przyda mi się towarzystwo. Shigo też będzie zadowolony. - uśmiechnęła się, a następnie spojrzała na Hikaru. Do niego nic nie powiedziała. Jej mina wyrażała bardzo wiele, coś w stylu "matko święto jestem tak stara jak on". A tak się cieszyła, że jest młodziutkim demonem, który bardzo szybko się rozwija. Natomiast wychodzi na to, że po prostu wracają umiejętności z poprzedniego życia...
Przypomnienie sobie o swoim wieku czy też ogólnym pochodzeniu nie było trudne. Miało po miejsce niedługo przed wyjściem z Komnaty. Dopiero po prawie roku KI Fox'a, którą zajumała od Kuro zaczęła dawać się we znaki. Demonica smacznie spała w swoim łóżku, aż nagle naszły ją koszmary senne. Spotkała w nich Hikaru, Fox'a, Red'a oraz wiele innych istot, które zapewne zestarzały się i już ich nie zobaczy więcej na tym Ziemskim padole. Właśnie wtedy doszła do wniosku, że ma ponad 300 lat. Niektóre wspomnienia były gęsto zamazane, jakby coś zapanowało nad jej ciałem i odebrało świadomość. Potem tylko piekło i zmaganie się z tymi wszystkimi bandytami jacy chcieli dorwać June dla zabawy. Była silna, lecz stało się coś, co odebrało jej niezwykłą siłę. No, ale to nic, bo teraz ją odzyskała.
Spojrzała na swoją dłoń, którą następnie zacisnęła mocno w pięść. Uśmiechnęła się do siebie szeroko, osoba patrząca obok mogła by dojść do wniosku, że dostała głupa. Energicznie poruszający się na boki ogon zdradzał emocje właścicielki.
___ - Przydałby mi się miecyk. - powiedziała pod nosem - Oooo! Kto chce ze mną trochę się posiłować? Hikaru? Red? April? - ta ostatnia pewnie ma już dość siłowania się z June. Przez rok znosiła jej euforie na temat sparringów. Poderwała się z miejsca i pobiegła w stronę łysego placu przed plażą. Póki Shigo smacznie śpi to chciała wykorzystać jakoś ten czas na trening.
Stanęła prosto po czym zamknęła oczy. Wzięła w płuca głęboki wdech skupiając się mocno. Piach wokół niej zaczął wirować i unosić się delikatnie tak jak rude włosy demonicy. Ta chwila spokoju została brutalnie przerwana przez nagły rozbłysk jaki nie raz towarzyszy saiyanom przy przemianie (z tą różnicą, że ten był czerwony). W jednej sekundzie cała maskująca powłoka zniknęła ukazując jej prawdziwy wygląd. Doszło jej kilka centymetrów tu i ówdzie, strój uległ małej zmianie - szczególnie w partii górnej - na ciele oraz twarzy pojawiły się liczne tatuaże w lawendowym odcieniu. Gdy rudowłosa trochę ochłonęła, otworzyła złote oczy o czarnych białkach po czym rozejrzała się. Groźny wygląd był tylko odstraszaczem dla potencjalnych wrogów. Tak na prawdę to wciąż była tą samą June.
Ponownie zamknęła oczy, po czym usiadła w siadzie tureckim oddając się medytacji. To było bardzo odprężające ćwiczenie.
Trening
Zmniejszenie ukrywania PL do 50%
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sro Lip 16, 2014 1:12 pm
Czarnowłosa przyjaciółka wiedziała najlepiej jak zająć się sytuacją związaną ze zniknięciem Kury. To była jej połówka, miała najwięcej praw co do tego co z tym fantem zrobić. Nawet grzecznie podziękowała młodzieńcowi za chęci i podzieliła się z nim opinią, że porachuje się z nim osobiście. Skinął głową przytakując jej słowom.
>Dobrze, April.
Może faktycznie nie powinien się wtrącać w ich prywatne sprawy? Są dojrzalsi od niego, toteż sami sobie wyjaśnią nieporozumienia. Mimo wszystko był gotów pomóc, gdy go ktoś wezwie. Czyli wrócił do punktu wyjścia jakim była samodzielna egzystencja bez ingerencji w życie pozostałych. Tak chyba będzie lepiej dla wszystkich. Jak sobie nie poradzą, a uznają za stosowne wezwanie demona, przyspieszy na ratunek. Teraz mógł zająć się samym sobą, bo to już wstyd nie mogąc odzyskać pełnej kontroli nad sobą. Tej fizycznej rzecz jasna, mózg funkcjonował już sprawniej. Tłuste jadło i herbata od Mistica postawiły go na nogi. Tak w przenośni.
Trzeba było przyznać, że June musiała być kobietą, gdyż zmieniała co chwilę zdanie. Tu chciała się siłować, tu zaraz popadła w medytację. Z kolei euforia wybijała się nad przygnębieniem, które wynikło z jej wieku (oj tam, Red też miał te trzysta lat, a wciąż mało co wiedział o życiu). Naprawdę trudno było za nią nadążyć, dopiero kiedy zadeklarowała mentalną walkę z własnymi słabościami, demon podchwycił temat. Przy okazji znalazł sposób na opuszczenie towarzystwa, aby mogli odpocząć od zamulonego Reda.
>Też pomedytuję -powiedział cicho i dodał nieco głośniej- wrócę za jakiś czas.
Pijana pięść na nic by się zdała przeciwko trzeźwej June. Musiał być pewny, że szanse będą równe. Zszedł ostrożnie z werandy i podniósł wzrok na niebo. Pogoda była idealna - ani za zimno, ani za gorąco. Mógłby się nawet przejść kawałek, lecz nogi tak sobie słuchały właściciela. Dlatego też zdecydował się na lot, na inną wyspę, gdzie wyrzuciłby z siebie to i owo. Nie mniej jednak cieszył się ze wspólnego spotkania, więc będzie dążyć do szybkiego powrotu do pełni sił, aby zmierzyć się z kimś. Ale najpierw spokój ducha i... żołądka.
[z tematu->Ocean]
Wybaczcie za jakość posta... praktyki wysysają ze mnie resztki weny...
>Dobrze, April.
Może faktycznie nie powinien się wtrącać w ich prywatne sprawy? Są dojrzalsi od niego, toteż sami sobie wyjaśnią nieporozumienia. Mimo wszystko był gotów pomóc, gdy go ktoś wezwie. Czyli wrócił do punktu wyjścia jakim była samodzielna egzystencja bez ingerencji w życie pozostałych. Tak chyba będzie lepiej dla wszystkich. Jak sobie nie poradzą, a uznają za stosowne wezwanie demona, przyspieszy na ratunek. Teraz mógł zająć się samym sobą, bo to już wstyd nie mogąc odzyskać pełnej kontroli nad sobą. Tej fizycznej rzecz jasna, mózg funkcjonował już sprawniej. Tłuste jadło i herbata od Mistica postawiły go na nogi. Tak w przenośni.
Trzeba było przyznać, że June musiała być kobietą, gdyż zmieniała co chwilę zdanie. Tu chciała się siłować, tu zaraz popadła w medytację. Z kolei euforia wybijała się nad przygnębieniem, które wynikło z jej wieku (oj tam, Red też miał te trzysta lat, a wciąż mało co wiedział o życiu). Naprawdę trudno było za nią nadążyć, dopiero kiedy zadeklarowała mentalną walkę z własnymi słabościami, demon podchwycił temat. Przy okazji znalazł sposób na opuszczenie towarzystwa, aby mogli odpocząć od zamulonego Reda.
>Też pomedytuję -powiedział cicho i dodał nieco głośniej- wrócę za jakiś czas.
Pijana pięść na nic by się zdała przeciwko trzeźwej June. Musiał być pewny, że szanse będą równe. Zszedł ostrożnie z werandy i podniósł wzrok na niebo. Pogoda była idealna - ani za zimno, ani za gorąco. Mógłby się nawet przejść kawałek, lecz nogi tak sobie słuchały właściciela. Dlatego też zdecydował się na lot, na inną wyspę, gdzie wyrzuciłby z siebie to i owo. Nie mniej jednak cieszył się ze wspólnego spotkania, więc będzie dążyć do szybkiego powrotu do pełni sił, aby zmierzyć się z kimś. Ale najpierw spokój ducha i... żołądka.
[z tematu->Ocean]
Wybaczcie za jakość posta... praktyki wysysają ze mnie resztki weny...
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Lip 20, 2014 1:29 pm
Ekipa się wykruszała z czasem, właściwie skończyło się na tym, że zostali tylko mistic i June. Dopijał swoją herbatę niewielkimi łykami zastanawiając się co Kuro robi tak naprawdę, nie zmniejszył ani trochę swojej mocy jak zwykle, więc dość łatwo było go namierzyć. April oczywiście poszła szukać swego chłopaka, Red, który się lepiej poczuł poleciał gdzieś w cholerę i chyba... coś się z nim działo bo Hikaru wyczuwał wydzielaną przez niego aurę mocy wzrastającą z każdą chwilą. Ciężko nie poczuć takiej mocy, tak blisko. Z drugiej strony dla starego wojownika cała Ziemia to było blisko. Wracając jednak tu, do posiadłości swej dawnej uczennicy June chciała potrenować... jak zwykle świrowała. Jej syn spał, więc chciała kogoś namówić na walkę. Zmieniła wygląd na ten, który zyskała w TC i dopiero teraz go ujawniła. Do tego ta potężna aura... tak bardzo podobna do tej z przed trzystu lat.
-June, jeśli potrzebujesz przeciwnika, to mogę Ci go stworzyć, ale ja sam nie mam ochoty dziś na walkę. Powiedział na słowa demonicy. Wolał dopić herbatę i zająć się swoimi sprawami, albo nawet treningiem, ale walczyć nie miał ochoty jakoś dziś... nawet nie to, że miał kaca, bo trochę mięsa i napój podziały wystarczająco dobrze, ale kompletnie nie czuł potrzeby walki... czasami tak miał, na ogół lubił treningi fizyczne i sparingi, ale dziś był jeden z Tych Dni.... Wolał oddać się medytacjom tak jak właśnie robiła to June. To był niezły pomysł, trzeba przyznać. Cisza i spokój ułatwiały to, poza tym to rześkie powietrze. Swoją drogą był ciekaw jak dziewczyny spędziły rok w magicznej komnacie, ale faktem było to, że dawały sobie radę, a nawet temperatury zmienne nie zniszczyły ich... April mogła polegnąć, ale June... to przecież ta sama demonica co w jego młodości... powinna dać sobie radę w każdych warunkach.
occ sorki brak weny z gorąca... kto chce gotowany musk ?
-June, jeśli potrzebujesz przeciwnika, to mogę Ci go stworzyć, ale ja sam nie mam ochoty dziś na walkę. Powiedział na słowa demonicy. Wolał dopić herbatę i zająć się swoimi sprawami, albo nawet treningiem, ale walczyć nie miał ochoty jakoś dziś... nawet nie to, że miał kaca, bo trochę mięsa i napój podziały wystarczająco dobrze, ale kompletnie nie czuł potrzeby walki... czasami tak miał, na ogół lubił treningi fizyczne i sparingi, ale dziś był jeden z Tych Dni.... Wolał oddać się medytacjom tak jak właśnie robiła to June. To był niezły pomysł, trzeba przyznać. Cisza i spokój ułatwiały to, poza tym to rześkie powietrze. Swoją drogą był ciekaw jak dziewczyny spędziły rok w magicznej komnacie, ale faktem było to, że dawały sobie radę, a nawet temperatury zmienne nie zniszczyły ich... April mogła polegnąć, ale June... to przecież ta sama demonica co w jego młodości... powinna dać sobie radę w każdych warunkach.
occ sorki brak weny z gorąca... kto chce gotowany musk ?
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Lip 20, 2014 3:43 pm
Skupiała się na opanowaniu swojej buzującej KI, która trochę jeszcze wariowała przez ukrywanie jej. Nie jest to zdrowe, ale musi to wytrzymywać dla swojego syna, który może zareagować płaczem na widok innej mamy. Powinna go podrzucić Kame Senninowi i udać się na poszukiwania Reito, bo ten na pewno sam się nie odnajdzie. Jeżeli June nie wykaże się taką samą odwagą co April, to skończy sama z dzieciakiem na głowie.
Wszyscy się oddalili. April poleciała szukać zapewne Kuro, ten gdzieś chodził, Red uaktywnił swoje pokłady mocy, a Hikaru leniuchował na werandzie popijając herbatę. Trochę się zawiodła, że nikt nie chciał się z nią zmierzyć, ale to pewnie było i lepiej. Gdyby za bardzo wariowała to mogłoby się to skończyć przyciągnięciem do siebie niechcianych osób oraz walk. Swoją drogą chętnie by skopała kogoś. Dawno tego nie robiła.
___ - Hikaru. - mruknęła po czym skierowała swoje czarno-złote oczy na białowłosego - Pamiętasz może moment, w którym potrafiłam tworzyć z własnej KI miecz? Wiem, że to miało miejsce, jednak teraz zupełnie nie wiem jak. Nawet nie pamiętam kto mnie tego nauczył. Nadal mam spore luki w pamięci, jednak nie opuszcza mnie przeczucie, że zrobiłam w przeszłości coś bardzo złego. A przynajmniej moje ciało. - spojrzała na swoją dłoń, a następnie ją zacisnęła. Wróciła jeszcze do poprzedniego tematu - Zapewne mój ojciec wie co nieco na temat mieczy, ale boję się do niego iść. Kiepsko by zareagował czując ode mnie wasze KI. - podrapała się po głowie po czym położyła na trawie. Wzięła głęboki wdech w płuca, a następnie spojrzała a niebo machając delikatnie ogonem. Niestety jej sielankowy ranek oraz trening umysłowy przerwał płacz dziecka. Zamamrotała coś niewyraźnie pod nosem po czym wstała udając się do domu. Po drodze znów zamaskowała swój prawdziwy wygląd by nie wystraszyć bobasa. Wróciła z Shigo na rękach, który ciągnął zachłannie butelkę. Usadowiła go na kocyku w trawie po czym położyła obok.
___ - Trenujesz, czy już poprzestałeś na tej sile co masz obecnie? - zagadnęła. - Przeciwnicy są coraz silniejsi, a kto wie czy przyjaciel nie zwróci się przeciwko nam. - wokół nich było sporo wojowników o dość pokaźnych mocach. Gdyby zechciało im się przejść na stronę zła, źle by się to mogło skończyć.
Koniec Treningu
Dopiska:
Dziewczyna po pewnym czasie poczuła dziwne energie, które burzyły się. Jedną z nich był Red, lecz po pewnym czasie zaczęła się uspokajać. Druga zniknęła tak szybko jak pojawiła się, lecz ułamek sekundy wystarczył by zlokalizować położenie. Demonica spojrzała na Hikaru, po czym wzięła swojego szkraba i poleciała w ową stronę. Przy okazji musiała zostawić Shigo u Kame Sennina.
Z tematu > Podnóże Gór.
Wszyscy się oddalili. April poleciała szukać zapewne Kuro, ten gdzieś chodził, Red uaktywnił swoje pokłady mocy, a Hikaru leniuchował na werandzie popijając herbatę. Trochę się zawiodła, że nikt nie chciał się z nią zmierzyć, ale to pewnie było i lepiej. Gdyby za bardzo wariowała to mogłoby się to skończyć przyciągnięciem do siebie niechcianych osób oraz walk. Swoją drogą chętnie by skopała kogoś. Dawno tego nie robiła.
___ - Hikaru. - mruknęła po czym skierowała swoje czarno-złote oczy na białowłosego - Pamiętasz może moment, w którym potrafiłam tworzyć z własnej KI miecz? Wiem, że to miało miejsce, jednak teraz zupełnie nie wiem jak. Nawet nie pamiętam kto mnie tego nauczył. Nadal mam spore luki w pamięci, jednak nie opuszcza mnie przeczucie, że zrobiłam w przeszłości coś bardzo złego. A przynajmniej moje ciało. - spojrzała na swoją dłoń, a następnie ją zacisnęła. Wróciła jeszcze do poprzedniego tematu - Zapewne mój ojciec wie co nieco na temat mieczy, ale boję się do niego iść. Kiepsko by zareagował czując ode mnie wasze KI. - podrapała się po głowie po czym położyła na trawie. Wzięła głęboki wdech w płuca, a następnie spojrzała a niebo machając delikatnie ogonem. Niestety jej sielankowy ranek oraz trening umysłowy przerwał płacz dziecka. Zamamrotała coś niewyraźnie pod nosem po czym wstała udając się do domu. Po drodze znów zamaskowała swój prawdziwy wygląd by nie wystraszyć bobasa. Wróciła z Shigo na rękach, który ciągnął zachłannie butelkę. Usadowiła go na kocyku w trawie po czym położyła obok.
___ - Trenujesz, czy już poprzestałeś na tej sile co masz obecnie? - zagadnęła. - Przeciwnicy są coraz silniejsi, a kto wie czy przyjaciel nie zwróci się przeciwko nam. - wokół nich było sporo wojowników o dość pokaźnych mocach. Gdyby zechciało im się przejść na stronę zła, źle by się to mogło skończyć.
Koniec Treningu
Dopiska:
Dziewczyna po pewnym czasie poczuła dziwne energie, które burzyły się. Jedną z nich był Red, lecz po pewnym czasie zaczęła się uspokajać. Druga zniknęła tak szybko jak pojawiła się, lecz ułamek sekundy wystarczył by zlokalizować położenie. Demonica spojrzała na Hikaru, po czym wzięła swojego szkraba i poleciała w ową stronę. Przy okazji musiała zostawić Shigo u Kame Sennina.
Z tematu > Podnóże Gór.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Lip 26, 2014 8:16 pm
- Pamiętam, że kiedyś używałaś demonicznego ostrza, ale nie wiem kto Cię tego nauczył. Kiedyś nie znaliśmy się tak dobrze, z resztą wtedy przez większość czasu nie byłem misticiem i miałem inne rzeczy do roboty. Nie śledziłem wszystkich na bieżąco. Braska na pewno wie jak to robić i być może by Cię tego nauczył. Posiadasz już tak dużą moc, że nawet on musi się z Tobą liczyć. Nie masz czego się bać w jego obecności, bądź po prostu czujna. Tu przerwał i zapadła cisza trwająca dłuższą chwilę. Było słychać jedynie ćwierkotanie ptaków gdzieś daleko i szum liści na drzewach. Gdzieś tam jeszcze drobny chlupot fal na jeziorze. Hikaru chciał trochę pomedytować, ale dręczyło go pytanie June... czy trenował ? Dlaczego mógł tak spokojnie żyć jak źle się działo na planecie ?
No cóż, Hikaru reagował tylko wtedy kiedy było trzeba. Oczywiście demonica wyraźnie nie zdziwiła się, ale to mogło zasugerować pytanie czy białowłosy dalej trenuje.
- June, po to właśnie założyłem szkołę światła, by wytrenować osoby mogące załatwić sprawy jakby wymknęły się spod kontroli. Sam nie trenuję zbyt dużo bo nie czuję takiej potrzeby. Jestem wystarczająco silny by o siebie zadbać a i bardziej doświadczony niż większość istot na tej planecie. Poza tym, witaj w moim świecie. Od lat biorę pod uwagę, że ktoś kogo znam może odwrócić się od Ziemi i stać się wrogiem, którego będę musiał zabić.... to się już zdarzyło... Znów się zamyślił bo tak naprawdę to właśnie złe wcielenie June-Juvette, którą wysłał gdzieś do centrum galaktyki, skąd nie powinna nigdy uciec-zniszczyła przyjaciela mistica tworząc Greeneza. To przez tą właśnie shadow/majin/demonicę Hikaru musiał stoczyć pojedynek, który zapoczątkował erę pokoju na prawie dwie setki lat. Kuro sobie poradzi jeśli poczuje, że walka dotyczy także jego. Z resztą nie sądzę by mógł tak po prostu patrzeć na zło jeśli na Ziemi coś się stanie. Poza tym jesteś też Ty. Red także wygląda na to, że może się przydać. Sądzisz, że nie poradzicie sobie?
Nie uzyskał już odpowiedzi na swoje pytanie bo June wzięła swojego dzieciaka i poleciała gdzieś daleko stąd zostawiając swego byłego mentora na werandzie swojego domu. Tak, coś się działo akurat w miejscu, gdzie była April. Poza tym coś dziwnego działo się z samą demonicą nie daleko siedziby jego szkoły. Po chwili jednak jej aura się uspokoiła. Natomiast niedaleko April pojawił się changaling i chyba zaczął robić mały burdel z tego co wynikało po odczytywaniu tych mas Ki w mieście. Nie był jednak zagrożeniem dla planety na której się znajdowali... póki co. Na razie było w miarę bezpiecznie, więc mistic w końcu mógł oddać się-po wypiciu herbaty- medytacji.
occ trening start.
No cóż, Hikaru reagował tylko wtedy kiedy było trzeba. Oczywiście demonica wyraźnie nie zdziwiła się, ale to mogło zasugerować pytanie czy białowłosy dalej trenuje.
- June, po to właśnie założyłem szkołę światła, by wytrenować osoby mogące załatwić sprawy jakby wymknęły się spod kontroli. Sam nie trenuję zbyt dużo bo nie czuję takiej potrzeby. Jestem wystarczająco silny by o siebie zadbać a i bardziej doświadczony niż większość istot na tej planecie. Poza tym, witaj w moim świecie. Od lat biorę pod uwagę, że ktoś kogo znam może odwrócić się od Ziemi i stać się wrogiem, którego będę musiał zabić.... to się już zdarzyło... Znów się zamyślił bo tak naprawdę to właśnie złe wcielenie June-Juvette, którą wysłał gdzieś do centrum galaktyki, skąd nie powinna nigdy uciec-zniszczyła przyjaciela mistica tworząc Greeneza. To przez tą właśnie shadow/majin/demonicę Hikaru musiał stoczyć pojedynek, który zapoczątkował erę pokoju na prawie dwie setki lat. Kuro sobie poradzi jeśli poczuje, że walka dotyczy także jego. Z resztą nie sądzę by mógł tak po prostu patrzeć na zło jeśli na Ziemi coś się stanie. Poza tym jesteś też Ty. Red także wygląda na to, że może się przydać. Sądzisz, że nie poradzicie sobie?
Nie uzyskał już odpowiedzi na swoje pytanie bo June wzięła swojego dzieciaka i poleciała gdzieś daleko stąd zostawiając swego byłego mentora na werandzie swojego domu. Tak, coś się działo akurat w miejscu, gdzie była April. Poza tym coś dziwnego działo się z samą demonicą nie daleko siedziby jego szkoły. Po chwili jednak jej aura się uspokoiła. Natomiast niedaleko April pojawił się changaling i chyba zaczął robić mały burdel z tego co wynikało po odczytywaniu tych mas Ki w mieście. Nie był jednak zagrożeniem dla planety na której się znajdowali... póki co. Na razie było w miarę bezpiecznie, więc mistic w końcu mógł oddać się-po wypiciu herbaty- medytacji.
occ trening start.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Sie 08, 2014 10:37 am
Hikaru bardzo dużo czasu spędził na medytacji i dopiero po pewnym czasie doszły do niego wydarzenia ostatnich chwil.... June przegrała w walce z kimś bardzo silnym, o znajomej aurze, ale bardzo zmienionej... czyżby to był ten sam Rikimaru, z którym jeszcze niedawno sparingował się ? Tak bardzo urósł na sile ? Zaraz.... on był człowiekiem.... czyżby scalił się z demonem ? Nie wyczuwał od niego magii majin. Jednak pewna domieszka mroku była złączona z jego normalną aurą, dodającą mu sił... wyglądało na to, że tak.... Tylko co ten gość chciał zrobić ? Czyżby oszalał ? Mistic nie sądził by wyrównywał rachunki z jego byłą uczennicą... jej aura była ledwo wyczuwalna, ale jednak była. To znaczy nie zabił jej. Poza tym, pojawił się changeling w mieście, w którym znalazła się April... znów nie wiadomo po co tam się pojawił... nie robił zbytniej dewastacji jednak. Potem jego uczennica gdzieś poleciała, jak się okazało by stoczyć walkę z kimś. Kto to był ? Czyżby jej brat ?
Białowłosy musiał zatracić się w medytacji na wiele godzin, a może nawet dni ? April walczyła dzielnie wzniecając coraz silniejszą aurę, przez pewien czas moc jej zmalała, by wybuchnąć kilkakrotnie większą falą na zakończenie walki. Wygrała, ale opadła z sił. Także jej aura, podobnie jak June, była ledwie wyczuwalna. Dlaczego takie rzeczy się zawsze działy kiedy mistic był zajęty ? Białowłosy nie miał zamiaru interweniować póki sytuacja się nie rozwinie. Nie wiedział jeszcze czego chce Rikimaru, ani changeling. Trzeba było czekać, nic więcej. Znów pojawił się Kuro w miejscu walki April, zabrał ją do Kamiego zapewne by odzyskała siły. Dobrze, tam się spotkają. Hikaru otworzył oczy i wstał by się przeciągnąć. Słońce akurat ukryło się za chmurą.
Odstawił telekinezą kubek po herbacie do zlewu i ściągnął ubrania wnuka by je wziąć ze sobą. Widać był za bardzo zalatany by je zabrać zanim odszedł rano stąd. Choć czy to na pewno było dzisiejsze rano ? Nie ważne. W końcu po zebraniu wszystkiego złożył ubranie i poszedł do lasu by rozejrzeć się za jakimś większym kijem. Postanowił przetrenować swego ucznia w posługiwaniu się nowym nabytkiem, ale do tego mistic potrzebował odpowiedniego drewna. Sęk jednak w tym, że w porównaniu z nabytkiem Kury, żadne Ziemskie drewno nie będzie wystarczająco dobre. Po paru kwadransach jedna znalazł odpowiedni bambus i stwierdził, że to mu powinno wystarczyć. Jeśli włoży do niego trochę Ki i otoczy go swoją aurą, powinno być dobrze. Odciął go przy ziemi i skrócił do odpowiedniej długości, po czym przystawił dwa palce do czoła i zniknął z terenu June.
zt do Kamiego. post treningowy drugi.
Białowłosy musiał zatracić się w medytacji na wiele godzin, a może nawet dni ? April walczyła dzielnie wzniecając coraz silniejszą aurę, przez pewien czas moc jej zmalała, by wybuchnąć kilkakrotnie większą falą na zakończenie walki. Wygrała, ale opadła z sił. Także jej aura, podobnie jak June, była ledwie wyczuwalna. Dlaczego takie rzeczy się zawsze działy kiedy mistic był zajęty ? Białowłosy nie miał zamiaru interweniować póki sytuacja się nie rozwinie. Nie wiedział jeszcze czego chce Rikimaru, ani changeling. Trzeba było czekać, nic więcej. Znów pojawił się Kuro w miejscu walki April, zabrał ją do Kamiego zapewne by odzyskała siły. Dobrze, tam się spotkają. Hikaru otworzył oczy i wstał by się przeciągnąć. Słońce akurat ukryło się za chmurą.
Odstawił telekinezą kubek po herbacie do zlewu i ściągnął ubrania wnuka by je wziąć ze sobą. Widać był za bardzo zalatany by je zabrać zanim odszedł rano stąd. Choć czy to na pewno było dzisiejsze rano ? Nie ważne. W końcu po zebraniu wszystkiego złożył ubranie i poszedł do lasu by rozejrzeć się za jakimś większym kijem. Postanowił przetrenować swego ucznia w posługiwaniu się nowym nabytkiem, ale do tego mistic potrzebował odpowiedniego drewna. Sęk jednak w tym, że w porównaniu z nabytkiem Kury, żadne Ziemskie drewno nie będzie wystarczająco dobre. Po paru kwadransach jedna znalazł odpowiedni bambus i stwierdził, że to mu powinno wystarczyć. Jeśli włoży do niego trochę Ki i otoczy go swoją aurą, powinno być dobrze. Odciął go przy ziemi i skrócił do odpowiedniej długości, po czym przystawił dwa palce do czoła i zniknął z terenu June.
zt do Kamiego. post treningowy drugi.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Czw Gru 25, 2014 7:33 pm
Od ostatniej wizyty minęło sporo dni. Na szczęście pamięć nie zawiodła nawet w tej nieciekawej sytuacji, w jakiej się znalazł. Cóż, bywało gorzej, lecz miał niby być dobry, odbył "kurację z klejnotem Hikaru" i tylko przez chwilę nic złego się nie działo. Czy Red zawsze musiał wpakować się w tarapaty? Jak ma sobie ufać po tylu porażkach? Pomijając to, wylądował tuż przed werandą drewnianej chatki, która usytuowana była na środku wyspy. Spokój, cisza, tylko wybite szyby w oknach mogły dać do zrozumienia, iż działo się coś niedobrego podczas nieobecności właścicieli. W sumie nie znał prawdy, taką dedukcję wysnuł. Od razu widząc mimo wszystko solidny dach nad głową należący do znanej mu parki - przysunął dłoń do sczerniałego od mrocznej Ki serca i ścisnął ją, gdyż zakłuło go w środku. Od lekkiej zazdrości? Od rosnącej na mocy klątwy Egipcjanina? Od tęsknoty za czymś stabilnym w życiu? Demoniczny wędrowiec nie miał swojego kąta, cały czas oddawał się licznym ćwiczeniom, i zasypiał gdzie popadnie. Dlatego też ostatnio złapał straszne choróbsko, od którego zaczął być bardzo podatny na sugestie Dragota i wymordował ludzi w więzieniu. Pół biedy jeśli byliby to tylko prawdziwi zbrodniarze, lecz wśród nich były też osoby osadzone pomyłkowo, strażnicy, sprzątacze i tym podobni. Eh, znów te dygresje.
Ostrożnie zrobił kilka kroków na palcach, jakby nie chcąc spłoszyć nikogo, kto mógłby drzemać wewnątrz budynku. Nie skrzypnęły ani razu deski, kiedy skradał się do pustostanu. Nasłuchiwał otoczenie kilkukrotnie, aż zdecydował się pochwycił skrwawioną ręką od posoki za klamkę i uchylić drzwi. Może i były zamknięte, lecz zamek w rękach nieroztropnego demona nie wytrzymał swojej misji. Wszedł do środka lekko pchając drzwi za sobą, żeby zamknęły się chociaż wizualnie, a potem jakby z wielką czcią stąpał delikatnie po parkiecie. Wiatr nieco hulał z kąta w kąt, winowajcami były okna bez szyb. Nie przeszkadzało to młodzieńcowi, który zajęty był penetracją wzrokową przytulnego wnętrza drewnianego domku. Wiele z elementów wystroju widział w domu Kuro i April, ale i wiele było unikatowych. Trochę się bał dotykać czegokolwiek, lecz stanął na baczność utkwiwszy półprzytomne ślepia w jednej z fotografii leżącej na komodzie.
Ostrożnie zrobił kilka kroków na palcach, jakby nie chcąc spłoszyć nikogo, kto mógłby drzemać wewnątrz budynku. Nie skrzypnęły ani razu deski, kiedy skradał się do pustostanu. Nasłuchiwał otoczenie kilkukrotnie, aż zdecydował się pochwycił skrwawioną ręką od posoki za klamkę i uchylić drzwi. Może i były zamknięte, lecz zamek w rękach nieroztropnego demona nie wytrzymał swojej misji. Wszedł do środka lekko pchając drzwi za sobą, żeby zamknęły się chociaż wizualnie, a potem jakby z wielką czcią stąpał delikatnie po parkiecie. Wiatr nieco hulał z kąta w kąt, winowajcami były okna bez szyb. Nie przeszkadzało to młodzieńcowi, który zajęty był penetracją wzrokową przytulnego wnętrza drewnianego domku. Wiele z elementów wystroju widział w domu Kuro i April, ale i wiele było unikatowych. Trochę się bał dotykać czegokolwiek, lecz stanął na baczność utkwiwszy półprzytomne ślepia w jednej z fotografii leżącej na komodzie.
- fotografia:
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Gru 26, 2014 2:26 pm
___ - Bezczelne. - ciepły, ale w tej sytuacji trochę stanowczy głos rozbrzmiał nad kulącym się demonem. Gdy podniósł głowę, mógł poczuć jak dłoń June uderza go siarczyście w policzek - Red, jesteś bezczelny. - powtórzyła, a następnie cofnęła się o dwa kroki. Na jej rękach... znajdował się Shigo, który bardzo kurczowo trzymał się ubrania demonicy. Malec uśmiechnął się na widok wujaszka i zamachał obandażowanym ogonem - Co się z Tobą stało? - trochę złagodniała. Nie była na Niego zła o to, że tu wszedł, ale o to, co robił przedtem. Może i była zajęta, ale obserwowała co ten wyczyniał w mieście. Spuścić go z oczu na jakiś czas i ten dostaje depresji, zmienia wygląd, świruje. Oh Red...
Zaraz... skąd Shigo?
Cóż.
Gdy tylko opuściła równiny, udała się prosto do małej wsi wysłanej polami, gdzie zostawiła syna pod opieką pewnej rodziny. Z ich słów wywnioskowała, że stracili syna, więc byli to dla niej idealni opiekunowie. Obdarty z demoniczności, saiyaności i mocy Shigo, mógł być bezpieczny. Myślała, że da sobie radę bez niego, że postąpiła dobrze, ale samotność i tęsknota były silniejsze.
___ - Obiad! - usłyszała damski głos, gdy wylądowała na dachu drewnianego domu. Machnęła ogonem przysłuchując się oraz przyglądając. Jej syn siedział na kocyku w ogórku, a starszy mężczyzna tuż obok na bujanym fotelu najwyraźniej spał. Miał zaciągnięty na głowę słomiany kapelusz i kawałek zboża w gębie. Nieodpowiedzialny, a jakby coś się w tym czasie stało Shigo?! Jakby ten pies, który leży obok dostał świra i go pogryzł?!
Przyjrzała się jeszcze raz synkowi. Zwykle był ruchliwy oraz radosny, a teraz siedział w bezruchu, wpatrując się w kwadratowy klocek z namalowanymi zwierzaczkami. Czy on... płakał? Nie możliwe.
___ - Mama... - usłyszała. Aż ją ścisnęło w sercu. On tęsknił. Choć był jeszcze malutki, to tęsknił za demoniczną mamą. Ciągle powtarzał jedno, to samo słowo z miną dzielnego wojownika, który nie chciał pokazać łez, ale nie mógł ich powstrzymać.
Dosyć. Tego było za wiele. Dziewczyna podniosła się na równe nogi i wyskoczyła w powietrze. Wylądowała trzy metry od koca i mężczyzny, który pod wpływem wstrząsu zbudził się zdezorientowany. Złote oczy Shigo zwróciły się na mamę. Przez chwilę jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi, ale wyciągnięte ręce i ciepły uśmiech wystarczyły by zrozumiał, że to jednak nie sen. Uśmiechnął się szeroko po czym wstał by zacząć dreptać na chwiejnych jeszcze nóżkach w jej stronę, ciesząc się.
___ - H...hej! Oddaj mojego syna potworze! - usłyszała głos mężczyzny, który mierzył w nią dubeltówką. Typowe.
___ - To jest mój syn. - odpowiedziała, wtulając uradowane dziecko w pierś - Popełniłam błąd, dając go wam. Kocham Go. - mruknęła całując chłopca w czoło. Nie trudno się było domyślić, że parka nie chciała tak łatwo oddać June dziecka. Nie wyglądała też zbyt wyjściowo, brudne, podarte ubranie, rozczochrane włosy, nagie stopy. Rudowłosa nie chciała słuchać ich krzyków, więc podziękowała i tak po prostu odleciała zabierając Shigo ze sobą. W drodze powrotnej do domu, zdjęła z niego pieczęć blokującą jego moc, przez co wrócił mu obandażowany ogon i najwyraźniej radość do życia.
No i znaleźli się tu.
Shigo cisnął klockiem w głowę demona. Chyba jemu też nie do końca pasował nowy imidż wujka Reda. Nic dziwnego. Z takim wyglądem mógłby straszyć w domu strachów. Dobrze, że malec nie jest strachliwy i zna demona. Musi nabrać kolorów.
___ - Masz. - powiedziała wciskając Shigo w ręce Red'a. Jeśli i jej wszystkie zmartwienia zniknęły gdy tylko wzięła na ręce syna to i u demona powinno zadziać się to samo - Zaraz wracam, rozgość się. - uśmiechnęła się po czym udała się do łazienki. Zdjęła po drodze pod prysznic resztki obdartego ubrania i weszła do kabiny. Obmyła się dokładnie z wszelkiego brudu, potu, błota. Namydlanie się oraz mycie włosów zajęło jej dobre piętnaście minut. Wyszła, ubrana w białą koszulę należąca do Reito. To był jedyny ciuch znajdujący się w łazience, więc nie miała większego wyboru jeśli nie chciała paradować nago.
___ - Red... - podeszła do demona, z błagalnym tonem. Spojrzała w jego demoniczne oczy spokojnym wzrokiem - Potrzebuję snu... mógłbyś... mógłbyś nas przypilnować? - spytała biorąc syna na ręce. Ten najwyraźniej też był zmęczony, bo tarł oczy. Nie czekając na odpowiedź udała się do sypialni, gdzie padła niemal kilka sekund potem z Shigo w objęciach...
OOC
Wybacz Redziu, chaotycznie...
Zaraz... skąd Shigo?
Cóż.
Gdy tylko opuściła równiny, udała się prosto do małej wsi wysłanej polami, gdzie zostawiła syna pod opieką pewnej rodziny. Z ich słów wywnioskowała, że stracili syna, więc byli to dla niej idealni opiekunowie. Obdarty z demoniczności, saiyaności i mocy Shigo, mógł być bezpieczny. Myślała, że da sobie radę bez niego, że postąpiła dobrze, ale samotność i tęsknota były silniejsze.
___ - Obiad! - usłyszała damski głos, gdy wylądowała na dachu drewnianego domu. Machnęła ogonem przysłuchując się oraz przyglądając. Jej syn siedział na kocyku w ogórku, a starszy mężczyzna tuż obok na bujanym fotelu najwyraźniej spał. Miał zaciągnięty na głowę słomiany kapelusz i kawałek zboża w gębie. Nieodpowiedzialny, a jakby coś się w tym czasie stało Shigo?! Jakby ten pies, który leży obok dostał świra i go pogryzł?!
Przyjrzała się jeszcze raz synkowi. Zwykle był ruchliwy oraz radosny, a teraz siedział w bezruchu, wpatrując się w kwadratowy klocek z namalowanymi zwierzaczkami. Czy on... płakał? Nie możliwe.
___ - Mama... - usłyszała. Aż ją ścisnęło w sercu. On tęsknił. Choć był jeszcze malutki, to tęsknił za demoniczną mamą. Ciągle powtarzał jedno, to samo słowo z miną dzielnego wojownika, który nie chciał pokazać łez, ale nie mógł ich powstrzymać.
Dosyć. Tego było za wiele. Dziewczyna podniosła się na równe nogi i wyskoczyła w powietrze. Wylądowała trzy metry od koca i mężczyzny, który pod wpływem wstrząsu zbudził się zdezorientowany. Złote oczy Shigo zwróciły się na mamę. Przez chwilę jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi, ale wyciągnięte ręce i ciepły uśmiech wystarczyły by zrozumiał, że to jednak nie sen. Uśmiechnął się szeroko po czym wstał by zacząć dreptać na chwiejnych jeszcze nóżkach w jej stronę, ciesząc się.
___ - H...hej! Oddaj mojego syna potworze! - usłyszała głos mężczyzny, który mierzył w nią dubeltówką. Typowe.
___ - To jest mój syn. - odpowiedziała, wtulając uradowane dziecko w pierś - Popełniłam błąd, dając go wam. Kocham Go. - mruknęła całując chłopca w czoło. Nie trudno się było domyślić, że parka nie chciała tak łatwo oddać June dziecka. Nie wyglądała też zbyt wyjściowo, brudne, podarte ubranie, rozczochrane włosy, nagie stopy. Rudowłosa nie chciała słuchać ich krzyków, więc podziękowała i tak po prostu odleciała zabierając Shigo ze sobą. W drodze powrotnej do domu, zdjęła z niego pieczęć blokującą jego moc, przez co wrócił mu obandażowany ogon i najwyraźniej radość do życia.
No i znaleźli się tu.
Shigo cisnął klockiem w głowę demona. Chyba jemu też nie do końca pasował nowy imidż wujka Reda. Nic dziwnego. Z takim wyglądem mógłby straszyć w domu strachów. Dobrze, że malec nie jest strachliwy i zna demona. Musi nabrać kolorów.
___ - Masz. - powiedziała wciskając Shigo w ręce Red'a. Jeśli i jej wszystkie zmartwienia zniknęły gdy tylko wzięła na ręce syna to i u demona powinno zadziać się to samo - Zaraz wracam, rozgość się. - uśmiechnęła się po czym udała się do łazienki. Zdjęła po drodze pod prysznic resztki obdartego ubrania i weszła do kabiny. Obmyła się dokładnie z wszelkiego brudu, potu, błota. Namydlanie się oraz mycie włosów zajęło jej dobre piętnaście minut. Wyszła, ubrana w białą koszulę należąca do Reito. To był jedyny ciuch znajdujący się w łazience, więc nie miała większego wyboru jeśli nie chciała paradować nago.
___ - Red... - podeszła do demona, z błagalnym tonem. Spojrzała w jego demoniczne oczy spokojnym wzrokiem - Potrzebuję snu... mógłbyś... mógłbyś nas przypilnować? - spytała biorąc syna na ręce. Ten najwyraźniej też był zmęczony, bo tarł oczy. Nie czekając na odpowiedź udała się do sypialni, gdzie padła niemal kilka sekund potem z Shigo w objęciach...
- obrazek, wersja bez koloru:
OOC
Wybacz Redziu, chaotycznie...
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Gru 26, 2014 9:32 pm
Z bezruchu Reda wyrwał zdeterminowany głos właścicielki domu. Nie był pewien czy dobrze usłyszał, czy to tylko nie są majaki, lecz zarówno Ki jak i siarczysty cios w policzek urealniły zdarzenie. Powoli odkręcał przekrzywioną głowę (aż tak mocno mu przyfasoliła - nie dziwota), żeby skrzyżowały się ich spojrzenia i dostrzec w ramionach demonicy dzieciątko. Zaraz, zaraz - Shigo? Ale skąd on tu? Neonowe ślepia przygasły o kilka odcieni z niedowierzania. Przez chwilę nie myślał o tym co działo się w South City, jego uwagę przykuło uśmiechnięte, zadziorne dziecko oraz jego mama. Nieźle ze sobą kontrastowali pod względem "pogodnych" obliczy, lecz zaraz sam malec celnym rzutem klocka w głowę dał do zrozumienia, iż Red jest "beć". Podniósł się ostrożnie z drewnianych desek i wyłoniwszy się z cienia starał się cokolwiek powiedzieć. Tylko co? Że zabił, bo go namówili, że wyzdrowieje? Bo był głodny i tylko krew mogła ugasić pragnienia? BZDURY. Nie miał dla siebie żadnego wytłumaczenia - nawet chwilowe osłabienie ciała nie może powodować puszczenie hamulców i zabijanie kogokolwiek niewinnego. Co miał powiedzieć June - istocie z tego samego rdzenia mroku, która potrafiła przełamać wszelkie stereotypy i założyć szczęśliwą, chociaż w tej chwili niekompletną, rodzinę?
Jak mógł chociaż przez moment myśleć, że Rudowłosa zrozumie jego działania? Było mu wstyd za swoje słabości, które coraz częściej wypełzały na światło dzienne. Przetarł nadgarstkiem resztki krwi w kącikach ust, żeby chociaż odrobinę poprawić swój wizerunek, a później tylko skrył wzrok pod grzywką. Nie miał odwagi powiedzieć matce maleństwa, że w tamtej chwili wyrywanie serc czy płuc sprawiało mu ogromną przyjemność, i że spijanie posoki gasiło jego demoniczne pragnienie. Ani nie potrafił przeprosić słowami, mógł jedynie przyjąć na siebie karę, co i tak nie zwalczyłoby jego problemu. Inaczej mogłoby być w sytuacji, którą stworzyła sama Ogoniasta. Wręczyła w przerośnięte szpony wujka Reda jej największy skarb. Początkowo cofnął się o krok do tyłu w ten sposób chcąc odmówić, lecz jedno spojrzenie pomysłodawczyni a zmienił zdanie. Młodzieniec kurczowo przycisnął do torsu Królewicza, któremu wsunął w rączki tego samego klocka, z którego wcześniej oberwał, i poszedł za June jak milczący cień. Musiał uspokoić szalejące zmysły, skłaniające Czarnowłosego do okrutnego czynu, a ufność June i Shigo pomagała w tym. No bo gdy tylko po tak długiej przerwie zetknęło się drobne ciałko małego wojownika z demonem to pierwszym impulsem było wbicie kłów w brzuszek i rozszarpanie wnętrzności. Na szczęście Ki obu dobrych znajomych złagodziło niepokojące objawy do dostatecznego poziomu.
Mógł się rozgościć wedle polecenia June, chociaż samo wtargnięcie do domu nie mogło doprowadzić do takiego rozwiązania. Intruzem wszedł, aż trudno zatrzymywać takiego łotra na dłużej w swoich progach. Kiedy demonica zostawiła Shigo pod okiem Reda, ten drugi z początku po prostu pozwolił z siebie zrobić piaskownicę czy zabawkę, by stopniowo urozmaicać rozrywkę malcowi. Na przykład poprzez zmyślne kształtowanie swoich rąk czy kaloryfera na brzuchu. Tak się otworzył na pół-demonka, że nawet przerwał zmowę milczenia, co po traumie bywa trudne do uzyskania w tak krótkim czasie.
>Wiesz, Shigo, że jesteś szczęściarzem? -zagadnął do malca, kiedy ten bawił się palcami Reda- Pod okiem takiej mamy jak June będziesz nie tylko silny, ale też nigdy nie zapomnisz jak to jest kochać kogoś całym sercem.
Przejechał palcem z rączek malca na jego tors w miejscu, gdzie pukało jego niewinne serduszko. Nie wierzył, że Królewicz zapamięta cokolwiek z tego co powiedział, lecz pewnie sam umocni się w wierze, że ma kochającą mamę. Nie wiedział również czy widziała i słyszała to wszystko June, która niebawem skończyła kąpiel i zastała dwóch "mężczyzn" na kanapie w salonie. Pewnie była za senna, już jej błagalne, złote patrzałki wyrażały więcej niż tysiąc słów. Ta jej ufność, że Red nic nie nabroi podczas jej snu, była rozbrajająca i podnosząca na duchu. Skinął głową, że zgadza się na objęcie straży dla tej niesamowitej dwójki, po czym odprowadził ich do progu sypialni, gdzie zaraz padli razem na wielkie łoże i zgodnie razem zasnęli głębokim snem. Stał tak trochę we drzwiach zamyślając się wpatrzony w ich śpiące oblicza, po czym bardzo cichutko zamknął drzwi za sobą i usiadł po turecku po drugiej stronie. W ciszy i spokoju, ale z zupełnie innymi myślami niż tymi na strychu. June była taka szczęśliwa w objęciach swojego dziecka, że wszelka zazdrość zgasła, a to dlatego, że odrobinkę przyczynił się do tego, że są razem. Że każde takie staranie się o powstrzymywanie się od niechlubnych rzeczy ma swój owoc. Powinien wciąż o tym pamiętać mając świeżo wyryty w umyśle wizerunek matki i dziecka. Szczególnie demonicznej matki June i jej synka Shigo.
Podczas głębokiego snu prawowitych mieszkańców, Red zdecydował się idąc w ślady przyjaciółki na kąpiel. Kiedyś korzystał z urządzeń sanitarnych u Kuro i April, toteż nie miał aż tak wielkich kłopotów przy odkręcaniu kurków, doborze temperatury wody, znalezieniu mydła i tym podobnym. Wypłukał porządnie nie tylko ciało i włosy, ale także ubranie przesiąknięte smrodem mordu. Nie wziął żadnego stroju z garderoby June, tylko do czasu wyschnięcia ciuchów przewiązał się ręcznikiem w biodrach, a włosom pozwolił spłynąć po bladych plecach i barkach. Ciągle czuwał i penetrował okolice swoim zmysłem Ki, robił to jednak prędko, żeby inni nie wykryli obecności demona. Zbyt czarny odcień mógłby niepotrzebnie przykuć uwagę większości Kadry Dobra, a teraz potrzebował wyciszenia, odcięcia się od swoich problemów, aby móc skupić się na czymś innym. Takie kilkugodzinne oddanie się w ramiona Morfeusza okazało się dobrą próbą stabilizacji chaosu. Może nie wyleczenie, ale stabilizacja. Na to pierwsze musi spędzić mnóstwo czasu i to najlepiej pod okiem kogoś, kto się na tym zna. Tak czy inaczej, oparty plecami o drzwi do sypialni, prawie że roznegliżowany, pełnił wartę z pełną świadomością.
Ooc: Jest super, dziękuję, naprawdę :3
Jak mógł chociaż przez moment myśleć, że Rudowłosa zrozumie jego działania? Było mu wstyd za swoje słabości, które coraz częściej wypełzały na światło dzienne. Przetarł nadgarstkiem resztki krwi w kącikach ust, żeby chociaż odrobinę poprawić swój wizerunek, a później tylko skrył wzrok pod grzywką. Nie miał odwagi powiedzieć matce maleństwa, że w tamtej chwili wyrywanie serc czy płuc sprawiało mu ogromną przyjemność, i że spijanie posoki gasiło jego demoniczne pragnienie. Ani nie potrafił przeprosić słowami, mógł jedynie przyjąć na siebie karę, co i tak nie zwalczyłoby jego problemu. Inaczej mogłoby być w sytuacji, którą stworzyła sama Ogoniasta. Wręczyła w przerośnięte szpony wujka Reda jej największy skarb. Początkowo cofnął się o krok do tyłu w ten sposób chcąc odmówić, lecz jedno spojrzenie pomysłodawczyni a zmienił zdanie. Młodzieniec kurczowo przycisnął do torsu Królewicza, któremu wsunął w rączki tego samego klocka, z którego wcześniej oberwał, i poszedł za June jak milczący cień. Musiał uspokoić szalejące zmysły, skłaniające Czarnowłosego do okrutnego czynu, a ufność June i Shigo pomagała w tym. No bo gdy tylko po tak długiej przerwie zetknęło się drobne ciałko małego wojownika z demonem to pierwszym impulsem było wbicie kłów w brzuszek i rozszarpanie wnętrzności. Na szczęście Ki obu dobrych znajomych złagodziło niepokojące objawy do dostatecznego poziomu.
Mógł się rozgościć wedle polecenia June, chociaż samo wtargnięcie do domu nie mogło doprowadzić do takiego rozwiązania. Intruzem wszedł, aż trudno zatrzymywać takiego łotra na dłużej w swoich progach. Kiedy demonica zostawiła Shigo pod okiem Reda, ten drugi z początku po prostu pozwolił z siebie zrobić piaskownicę czy zabawkę, by stopniowo urozmaicać rozrywkę malcowi. Na przykład poprzez zmyślne kształtowanie swoich rąk czy kaloryfera na brzuchu. Tak się otworzył na pół-demonka, że nawet przerwał zmowę milczenia, co po traumie bywa trudne do uzyskania w tak krótkim czasie.
>Wiesz, Shigo, że jesteś szczęściarzem? -zagadnął do malca, kiedy ten bawił się palcami Reda- Pod okiem takiej mamy jak June będziesz nie tylko silny, ale też nigdy nie zapomnisz jak to jest kochać kogoś całym sercem.
Przejechał palcem z rączek malca na jego tors w miejscu, gdzie pukało jego niewinne serduszko. Nie wierzył, że Królewicz zapamięta cokolwiek z tego co powiedział, lecz pewnie sam umocni się w wierze, że ma kochającą mamę. Nie wiedział również czy widziała i słyszała to wszystko June, która niebawem skończyła kąpiel i zastała dwóch "mężczyzn" na kanapie w salonie. Pewnie była za senna, już jej błagalne, złote patrzałki wyrażały więcej niż tysiąc słów. Ta jej ufność, że Red nic nie nabroi podczas jej snu, była rozbrajająca i podnosząca na duchu. Skinął głową, że zgadza się na objęcie straży dla tej niesamowitej dwójki, po czym odprowadził ich do progu sypialni, gdzie zaraz padli razem na wielkie łoże i zgodnie razem zasnęli głębokim snem. Stał tak trochę we drzwiach zamyślając się wpatrzony w ich śpiące oblicza, po czym bardzo cichutko zamknął drzwi za sobą i usiadł po turecku po drugiej stronie. W ciszy i spokoju, ale z zupełnie innymi myślami niż tymi na strychu. June była taka szczęśliwa w objęciach swojego dziecka, że wszelka zazdrość zgasła, a to dlatego, że odrobinkę przyczynił się do tego, że są razem. Że każde takie staranie się o powstrzymywanie się od niechlubnych rzeczy ma swój owoc. Powinien wciąż o tym pamiętać mając świeżo wyryty w umyśle wizerunek matki i dziecka. Szczególnie demonicznej matki June i jej synka Shigo.
Podczas głębokiego snu prawowitych mieszkańców, Red zdecydował się idąc w ślady przyjaciółki na kąpiel. Kiedyś korzystał z urządzeń sanitarnych u Kuro i April, toteż nie miał aż tak wielkich kłopotów przy odkręcaniu kurków, doborze temperatury wody, znalezieniu mydła i tym podobnym. Wypłukał porządnie nie tylko ciało i włosy, ale także ubranie przesiąknięte smrodem mordu. Nie wziął żadnego stroju z garderoby June, tylko do czasu wyschnięcia ciuchów przewiązał się ręcznikiem w biodrach, a włosom pozwolił spłynąć po bladych plecach i barkach. Ciągle czuwał i penetrował okolice swoim zmysłem Ki, robił to jednak prędko, żeby inni nie wykryli obecności demona. Zbyt czarny odcień mógłby niepotrzebnie przykuć uwagę większości Kadry Dobra, a teraz potrzebował wyciszenia, odcięcia się od swoich problemów, aby móc skupić się na czymś innym. Takie kilkugodzinne oddanie się w ramiona Morfeusza okazało się dobrą próbą stabilizacji chaosu. Może nie wyleczenie, ale stabilizacja. Na to pierwsze musi spędzić mnóstwo czasu i to najlepiej pod okiem kogoś, kto się na tym zna. Tak czy inaczej, oparty plecami o drzwi do sypialni, prawie że roznegliżowany, pełnił wartę z pełną świadomością.
Ooc: Jest super, dziękuję, naprawdę :3
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Gru 27, 2014 12:36 pm
Pierwszy ze snu zbudził się mały Shigo. Najwyraźniej nie miał weny do spania, albo był już wyspany wcześniej. W każdym bądź razie nie miał zamiaru sobie grzecznie leżeć i czekać, aż mama się obudzi. Spojrzał na jej spokojną twarz po czym chwycił w swoją małą rączkę jej nos. June zmarszczyła brwi, odwróciła się na plecy po czym poszła spać dalej.
___ - Shigo... nie teraz. - mruknęła. Młodemu się to nie spodobało. Zagaworzył coś niezrozumiale, w swoim języku po czym zaczął się wywijać zwinnie by zejść z łóżka. Za pomocą ogona, który posłużył mu za linę, znalazł się na podłodze. Na początku zaczął człapać w stronę Reda na czworakach, ale po chwili najwyraźniej stwierdził, że woli chodzić, więc wstał. Chwytał się piąstkami powietrza, tak jakby miało mu to zapewnić równowagę, wyglądał zabawnie z miną istnego Reito.
___ - Led! - powiedział wyciągając rączki. Jednak nim demon zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, to mały pół-demon chwycił za ręcznik, którego rolą było oplatanie bioder Red'a po czym... z rozbrajającym śmiechem zwycięzcy uciekł razem z nim, prosto do salonu, gdzie walały się wszędzie jego zabawki. Schował się za drobną półką na lampkę, było go widać od razu, a szczególnie jego majtający się ogon, ale ten myślał, że znalazł sobie idealną kryjówkę. Jakby nigdy nic, przygryzał gumowy gryzak. Ręcznik zgubił gdzieś po drodze... zaczepiara mała z niego.
___ - Mmm... - mruknęła demonica zbudzając się. Przejechała ręką po części łóżka, gdzie powinien leżeć jej syn po czym podniosła się gwałtownie gdy odkryła, że go tam nie ma. Spojrzała pod kołdrę, pod łóżko - nie było go tam. Dopiero usłyszany mały piskliwy głosik Shigo w salonie ją uspokoił. Ale jej narobił strachu, jeszcze chwila i by dostała zawału murowanego.
Ziewnęła wyginając się. Od razu po drzemce poczuła się lepiej, powinna podziękować Redowi za pilnowanie ich. Jak widać, przydała się pomoc, bo June nie poczuła jak szkrab gdzieś ucieka. Gdyby była sama... mogłoby się to skończyć nieco inaczej. Ale tam.
Podeszła do odsuwanej szafy wbudowanej w ścianę. Wyciągnęła z niej jeansowe spodenki, podobne do tych, które nosi jak zwykle i wsunęła je na tyłek. Koszulę Reito sobie zostawiła, jego zapach wciąż na niej się znajdował, a to ją w pewnym sensie uspokajało.
___ - Red, pijasz herbatę? W sumie piłeś alkohol, więc co to herbata... - krzyknęła znajdując się w kuchni. Wyciągnęła szklanki, które zalała herbatą oraz wodą. Shigo natomiast przygotowała słodzone mleko w butelce. Przyszła do salonu...
___ - Shigo... nie teraz. - mruknęła. Młodemu się to nie spodobało. Zagaworzył coś niezrozumiale, w swoim języku po czym zaczął się wywijać zwinnie by zejść z łóżka. Za pomocą ogona, który posłużył mu za linę, znalazł się na podłodze. Na początku zaczął człapać w stronę Reda na czworakach, ale po chwili najwyraźniej stwierdził, że woli chodzić, więc wstał. Chwytał się piąstkami powietrza, tak jakby miało mu to zapewnić równowagę, wyglądał zabawnie z miną istnego Reito.
___ - Led! - powiedział wyciągając rączki. Jednak nim demon zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, to mały pół-demon chwycił za ręcznik, którego rolą było oplatanie bioder Red'a po czym... z rozbrajającym śmiechem zwycięzcy uciekł razem z nim, prosto do salonu, gdzie walały się wszędzie jego zabawki. Schował się za drobną półką na lampkę, było go widać od razu, a szczególnie jego majtający się ogon, ale ten myślał, że znalazł sobie idealną kryjówkę. Jakby nigdy nic, przygryzał gumowy gryzak. Ręcznik zgubił gdzieś po drodze... zaczepiara mała z niego.
___ - Mmm... - mruknęła demonica zbudzając się. Przejechała ręką po części łóżka, gdzie powinien leżeć jej syn po czym podniosła się gwałtownie gdy odkryła, że go tam nie ma. Spojrzała pod kołdrę, pod łóżko - nie było go tam. Dopiero usłyszany mały piskliwy głosik Shigo w salonie ją uspokoił. Ale jej narobił strachu, jeszcze chwila i by dostała zawału murowanego.
Ziewnęła wyginając się. Od razu po drzemce poczuła się lepiej, powinna podziękować Redowi za pilnowanie ich. Jak widać, przydała się pomoc, bo June nie poczuła jak szkrab gdzieś ucieka. Gdyby była sama... mogłoby się to skończyć nieco inaczej. Ale tam.
Podeszła do odsuwanej szafy wbudowanej w ścianę. Wyciągnęła z niej jeansowe spodenki, podobne do tych, które nosi jak zwykle i wsunęła je na tyłek. Koszulę Reito sobie zostawiła, jego zapach wciąż na niej się znajdował, a to ją w pewnym sensie uspokajało.
___ - Red, pijasz herbatę? W sumie piłeś alkohol, więc co to herbata... - krzyknęła znajdując się w kuchni. Wyciągnęła szklanki, które zalała herbatą oraz wodą. Shigo natomiast przygotowała słodzone mleko w butelce. Przyszła do salonu...
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Gru 27, 2014 4:02 pm
Dyżurowanie nie było męczące. Nikt nie dokazywał, nikt z zewnątrz nie zakłócał spokoju, nikt nie dobijał się czy nie wkradł się na teren posesji demonicy. Sam też mógł odpocząć, nawet nie musząc zamykać oczu. Nie myśleć o niczym konkretnym, tylko od czasu do czasu rozbudzić zmysły i ponownie oddać się relaksacji. Cóż z tego, że na podłodze? Nie narzekał, deski podłogowe to jedno z tych cieplejszych miejsc, na których miał okazję ostatnimi czasy przesiadywać. Co innego, że przytępił nieco zmysły jeśli chodzi o pilnowany duet. Bardziej koncentrował się problemów z zewnątrz niżeli ze strony... Shigo.
>Oż Ty!
Szepnął za uciekającym malcem, który wyraźnie chciał przykuć swoją uwagę pozbywając się z przyszywanego wujka ręcznika. Cwana bestyjka! Normalnie cała June! Podniósł się cicho na bosych stopach z desek i aby nie zbudzić June, dyskretnie opuścił sypialnię. Później nie był już taki ostrożny. Pobiegł za malcem, który po drodze porzucił cenny łup i skrył się z meblościanką. Nie dbając o porzucony ręcznik, Czarnowłosy wpierw chciał wydostać dziecko z kryjówki, nim mama się obudzi i dowie się o tej hecy. Miał ich pilnować, a wyspany szkrab swoim słodkim, ale i ryzykownym zagraniem mógł sobie napytać biedy. A co jeśli na przykład zgniotą go meble? Nie był taki elastyczny jak Red, ale na tyle kreatywny, że znalazł sposób, żeby wcisnąć się we szparę od ściany do gabarytowych ozdób salonu i przeciskać się za plecy regału. Gdy tylko wsunął ręce po jednej stronie, to Królewicz śmiejąc się po swojemu wydostawał się z drugiej strony. A gdy Red już go prawie złapał, ponownie schował się we szparę.
W międzyczasie June już była w kuchni i zalewała ciepły, bezprocentowy trunek do szklanek. Nie słyszała odzewu ze strony "gościa", toteż bez krępacji wyszła z kuchni krocząc ku salonowi i zastać niecodzienny widok. Od pasa w górę demon wciskał się za meblościankę, aby sięgnąć po krnąbrnego synka demonicy. Gdy tylko wydostał łobuza zza regału i trzymał w rękach mając zamiar odnieść go do rodzicielki, stanął przed jej obliczem nieco zdziwiony. Już nie spała? Mrugnął dwukrotnie ślepiami i mierzyli się później z pięć sekund spojrzeniami, aż dotarło do młodzieńca, że od pasa w dół nie miał przecież ręcznika! I w dodatku jeszcze w takim "stroju" trzyma Shigo w ramionach! Słabo było widać rumieńce na bladej skórze, ale Red tak się mocno poruszył i wzburzył, że czym prędzej odstawił dziecko na fotel, w biegu pochwycił leżący na podłodze ręcznik i piorunem zamknął się w łazience. Co za poniżenie i ambaras!
Dopiero po kilku minutach wrócił w kompletnym ubraniu, lecz jeszcze w mokrych, rozpuszczonych włosach. Usiadł wyraźnie zgaszony wcześniejszą sytuacją, przez co grzecznie usiadł na kanapie obok June. Nie powinien był się aż tak przejmować, przecież to tylko błahostka. Powinien raczej się z tego śmiać, obrócić w żart, być odprężony. Wszak miał co pokazać... mimo wszystko od dawna nie prezentował luźnego podejścia do życia. Delikatnie pochwycił szkliwo i zbliżył szklankę do spierzchniętych gorączką warg. Owszem, jeszcze nie wyzdrowiał, a paradował nago za bobasem. Niewyraźne ślepia jednak nie były objawami nawrotu choroby, tylko rozmyślania. Akurat wpatrywał się nimi ukradkiem na baraszkującego chłopaczka, kiedy odezwał się po drugim zwilżeniu gardła.
>Jak to się stało, że znów jesteście razem? Nie zrozum źle... tylko pamiętam co mówiłaś nad jeziorem.
Upił kolejny łyk herbaty patrząc się już mniej bojaźliwie na gospodynię. Także nie było widać przygnębionego wyrazu twarzy demona, co ciekawski, i skupiony na gościnnej dziewczynie. Co prawda prócz lekkich rumieńców nie nabrał kolorów, jednak nawet aura Reda nie przytłaczała mrokiem jak wtedy na strychu. To dzięki chęci zaspokojenia głodu wiedzy. Pragnął wręcz znać szczegóły metamorfozy myślenia demonicy. Nie naciskał, po prostu wierzył po cichu, iż June powie coś więcej. Może pokaże mu w ten sposób swoje serum szczęścia, namiastkę społeczeństwa? O wiele bardziej będzie mu przykro, gdy mimo szczerej chęci Ogoniastej - Czarnowłosy nie zrozumie. Czy to możliwe, aby aż tak mogliby się różnić? W sumie nic nie rzekł June o tym co dokładnie stało się w South City, czym się kierował... Miał obawy, iż ich demoniczne ścieżki za bardzo rozwidliły się na skrzyżowaniu. Prawdziwi przyjaciele powinni mówić sobie wszystko. Cholernie się bał, że to ich wspólne, nieco wymuszone, spotkanie może być ich ostatnim w takiej przyjemnej tonacji. Mimo wszystko spróbuje zrozumieć motywy działania June, zrozumieć dzięki temu również jej położenie, i pojąć jej trud w drodze ku sielankowej, chociaż obecnie niekompletnej rodzinie, jaką udało jej się stworzyć. Aż wstrzymał oddech chcąc całkowicie skoncentrować się na tym co powie jego przyjaciółka.
>Oż Ty!
Szepnął za uciekającym malcem, który wyraźnie chciał przykuć swoją uwagę pozbywając się z przyszywanego wujka ręcznika. Cwana bestyjka! Normalnie cała June! Podniósł się cicho na bosych stopach z desek i aby nie zbudzić June, dyskretnie opuścił sypialnię. Później nie był już taki ostrożny. Pobiegł za malcem, który po drodze porzucił cenny łup i skrył się z meblościanką. Nie dbając o porzucony ręcznik, Czarnowłosy wpierw chciał wydostać dziecko z kryjówki, nim mama się obudzi i dowie się o tej hecy. Miał ich pilnować, a wyspany szkrab swoim słodkim, ale i ryzykownym zagraniem mógł sobie napytać biedy. A co jeśli na przykład zgniotą go meble? Nie był taki elastyczny jak Red, ale na tyle kreatywny, że znalazł sposób, żeby wcisnąć się we szparę od ściany do gabarytowych ozdób salonu i przeciskać się za plecy regału. Gdy tylko wsunął ręce po jednej stronie, to Królewicz śmiejąc się po swojemu wydostawał się z drugiej strony. A gdy Red już go prawie złapał, ponownie schował się we szparę.
W międzyczasie June już była w kuchni i zalewała ciepły, bezprocentowy trunek do szklanek. Nie słyszała odzewu ze strony "gościa", toteż bez krępacji wyszła z kuchni krocząc ku salonowi i zastać niecodzienny widok. Od pasa w górę demon wciskał się za meblościankę, aby sięgnąć po krnąbrnego synka demonicy. Gdy tylko wydostał łobuza zza regału i trzymał w rękach mając zamiar odnieść go do rodzicielki, stanął przed jej obliczem nieco zdziwiony. Już nie spała? Mrugnął dwukrotnie ślepiami i mierzyli się później z pięć sekund spojrzeniami, aż dotarło do młodzieńca, że od pasa w dół nie miał przecież ręcznika! I w dodatku jeszcze w takim "stroju" trzyma Shigo w ramionach! Słabo było widać rumieńce na bladej skórze, ale Red tak się mocno poruszył i wzburzył, że czym prędzej odstawił dziecko na fotel, w biegu pochwycił leżący na podłodze ręcznik i piorunem zamknął się w łazience. Co za poniżenie i ambaras!
Dopiero po kilku minutach wrócił w kompletnym ubraniu, lecz jeszcze w mokrych, rozpuszczonych włosach. Usiadł wyraźnie zgaszony wcześniejszą sytuacją, przez co grzecznie usiadł na kanapie obok June. Nie powinien był się aż tak przejmować, przecież to tylko błahostka. Powinien raczej się z tego śmiać, obrócić w żart, być odprężony. Wszak miał co pokazać... mimo wszystko od dawna nie prezentował luźnego podejścia do życia. Delikatnie pochwycił szkliwo i zbliżył szklankę do spierzchniętych gorączką warg. Owszem, jeszcze nie wyzdrowiał, a paradował nago za bobasem. Niewyraźne ślepia jednak nie były objawami nawrotu choroby, tylko rozmyślania. Akurat wpatrywał się nimi ukradkiem na baraszkującego chłopaczka, kiedy odezwał się po drugim zwilżeniu gardła.
>Jak to się stało, że znów jesteście razem? Nie zrozum źle... tylko pamiętam co mówiłaś nad jeziorem.
Upił kolejny łyk herbaty patrząc się już mniej bojaźliwie na gospodynię. Także nie było widać przygnębionego wyrazu twarzy demona, co ciekawski, i skupiony na gościnnej dziewczynie. Co prawda prócz lekkich rumieńców nie nabrał kolorów, jednak nawet aura Reda nie przytłaczała mrokiem jak wtedy na strychu. To dzięki chęci zaspokojenia głodu wiedzy. Pragnął wręcz znać szczegóły metamorfozy myślenia demonicy. Nie naciskał, po prostu wierzył po cichu, iż June powie coś więcej. Może pokaże mu w ten sposób swoje serum szczęścia, namiastkę społeczeństwa? O wiele bardziej będzie mu przykro, gdy mimo szczerej chęci Ogoniastej - Czarnowłosy nie zrozumie. Czy to możliwe, aby aż tak mogliby się różnić? W sumie nic nie rzekł June o tym co dokładnie stało się w South City, czym się kierował... Miał obawy, iż ich demoniczne ścieżki za bardzo rozwidliły się na skrzyżowaniu. Prawdziwi przyjaciele powinni mówić sobie wszystko. Cholernie się bał, że to ich wspólne, nieco wymuszone, spotkanie może być ich ostatnim w takiej przyjemnej tonacji. Mimo wszystko spróbuje zrozumieć motywy działania June, zrozumieć dzięki temu również jej położenie, i pojąć jej trud w drodze ku sielankowej, chociaż obecnie niekompletnej rodzinie, jaką udało jej się stworzyć. Aż wstrzymał oddech chcąc całkowicie skoncentrować się na tym co powie jego przyjaciółka.
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Gru 27, 2014 5:15 pm
Przyszła do salonu...
___ - O rany... - nie mogła zasłonić sobie twarzy, bo w rękach trzymała tackę z napojami. Chciało się jej śmiać z całej tej sytuacji, a jej nieco zboczony charakter sprawiał, że chcąc czy też nie, podglądała trochę demona. Odwróciła się mimo wszystko śmiejąc się pod nosem - No, masz co ukrywać. - nie mogła powstrzymać się przed takim komentarzem. Po prostu nie mogła. Shigo też miał spory ubaw. Tu odzywały się geny matki.
___ - Trzeba wstawić szyby. - powiedziała siadając już do stolika. Podsunęła cukierniczkę Redowi. Bez tego herbata mogła być gorzka. Wiedziała, że Red by się nie przyznał sam, że mu smak nie pasuje. Malcowi wcisnęła w rączki butelkę. Przechylił ją, smakując się w mleku. No, na chwilę mają go z głowy, nie będzie biegał diabeł jeden.
Nasypała sobie trzy łyżeczki cukru do herbaty w czasie, gdy Red zadał pytanie. Chwyciła łyżeczkę by zamieszać substancję, zastanawiając się przy okazji nad odpowiedzią.
___ - Może mi będzie ciężko samej, może będziemy miewali problemy wraz z Shigo, ale już od początku, odkąd dowiedziałam się, że ten szkrab przyjdzie na świat, zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo. Ja jestem demonem, Reito saiyanem, oboje jesteśmy wojownikami, mamy wrogów, miewamy potyczki. Nie mogę uciekać, muszę stawić temu czoło. - podrapała się w tyle głowy - Poza tym po walce z Rikimaru, którą przegrałam z resztą, zaczęło dziać się ze mną coś złego. Podejrzewam, że to majin ubiegał się o moją duszę, podjudzał mnie do złego. Wtedy mnie oświeciło, zrozumiałam, że przy Shigo byłam szczęśliwa, nie byłam taka samotna. I wiesz co? Majin ucichł. -
spojrzała na Reda. Był mokry? Musiała to naprawić, więc wysunęła rękę w jego stronę koncentrując się jednocześnie. Delikatna, ciepła poświata objęła ciało przyjaciela i zaczęła go suszyć jak farelka. Trwało to kilkanaście sekund, po tym czasie dopiła swoją herbatę i wstała, podchodząc do okna bez szyby. Oczyściła framugi z resztek ostrego szkła, a następnie ponownie skumulowała energię. Uniosła za pomocą telekinezy sporą ilość piasku, a następnie rozgrzała kulę do białości. Forma zaczęła być plastyczna. Tu, rozdzieliła kulę na cztery płaskie prostokąty, które zaczęły stygnąć. Nie miała pod ręką wody, więc po prostu je odstawiła do ostygnięcia, a potem pomyśli jak szkło wsunąć w puste miejsca. Pierwszy raz ma z czymś takim do czynienia. Robi na żywioł.
___ - Mama. - usłyszała z dołu. Spojrzała na malca - Tata...? - spytał wtykając jeden z palców do buzi. Zatkało ją. Nie wiedziała co odpowiedzieć jego malutkiemu rozumkowi. Wzięła go na ręce i ucałowała w policzek.
___ - Tata wróci niedługo. - wymyśliła coś na poczekaniu spoglądając na Reda ze smutkiem w oczach - Spotkałeś Dragota, prawda? A było go dobić, zamiast leczyć... robi raban. Oberwie za to. - zmrużyła oczy niebezpiecznie.
___ - O rany... - nie mogła zasłonić sobie twarzy, bo w rękach trzymała tackę z napojami. Chciało się jej śmiać z całej tej sytuacji, a jej nieco zboczony charakter sprawiał, że chcąc czy też nie, podglądała trochę demona. Odwróciła się mimo wszystko śmiejąc się pod nosem - No, masz co ukrywać. - nie mogła powstrzymać się przed takim komentarzem. Po prostu nie mogła. Shigo też miał spory ubaw. Tu odzywały się geny matki.
___ - Trzeba wstawić szyby. - powiedziała siadając już do stolika. Podsunęła cukierniczkę Redowi. Bez tego herbata mogła być gorzka. Wiedziała, że Red by się nie przyznał sam, że mu smak nie pasuje. Malcowi wcisnęła w rączki butelkę. Przechylił ją, smakując się w mleku. No, na chwilę mają go z głowy, nie będzie biegał diabeł jeden.
Nasypała sobie trzy łyżeczki cukru do herbaty w czasie, gdy Red zadał pytanie. Chwyciła łyżeczkę by zamieszać substancję, zastanawiając się przy okazji nad odpowiedzią.
___ - Może mi będzie ciężko samej, może będziemy miewali problemy wraz z Shigo, ale już od początku, odkąd dowiedziałam się, że ten szkrab przyjdzie na świat, zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo. Ja jestem demonem, Reito saiyanem, oboje jesteśmy wojownikami, mamy wrogów, miewamy potyczki. Nie mogę uciekać, muszę stawić temu czoło. - podrapała się w tyle głowy - Poza tym po walce z Rikimaru, którą przegrałam z resztą, zaczęło dziać się ze mną coś złego. Podejrzewam, że to majin ubiegał się o moją duszę, podjudzał mnie do złego. Wtedy mnie oświeciło, zrozumiałam, że przy Shigo byłam szczęśliwa, nie byłam taka samotna. I wiesz co? Majin ucichł. -
spojrzała na Reda. Był mokry? Musiała to naprawić, więc wysunęła rękę w jego stronę koncentrując się jednocześnie. Delikatna, ciepła poświata objęła ciało przyjaciela i zaczęła go suszyć jak farelka. Trwało to kilkanaście sekund, po tym czasie dopiła swoją herbatę i wstała, podchodząc do okna bez szyby. Oczyściła framugi z resztek ostrego szkła, a następnie ponownie skumulowała energię. Uniosła za pomocą telekinezy sporą ilość piasku, a następnie rozgrzała kulę do białości. Forma zaczęła być plastyczna. Tu, rozdzieliła kulę na cztery płaskie prostokąty, które zaczęły stygnąć. Nie miała pod ręką wody, więc po prostu je odstawiła do ostygnięcia, a potem pomyśli jak szkło wsunąć w puste miejsca. Pierwszy raz ma z czymś takim do czynienia. Robi na żywioł.
___ - Mama. - usłyszała z dołu. Spojrzała na malca - Tata...? - spytał wtykając jeden z palców do buzi. Zatkało ją. Nie wiedziała co odpowiedzieć jego malutkiemu rozumkowi. Wzięła go na ręce i ucałowała w policzek.
___ - Tata wróci niedługo. - wymyśliła coś na poczekaniu spoglądając na Reda ze smutkiem w oczach - Spotkałeś Dragota, prawda? A było go dobić, zamiast leczyć... robi raban. Oberwie za to. - zmrużyła oczy niebezpiecznie.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Gru 27, 2014 7:13 pm
Samotność to najgorsza rzecz jaka może spotkać demona.
Na szczęście June uporała się genialnie z tym problemem. Widać to było w zachowaniu jej potomka - jak dwie krople wody identyczni. Nawet podczas zawstydzenia właściciela nagości uśmiechy towarzyszyły jednej i drugiej osóbce. Co prawda sama powiedziała, iż była od samego początku gotowa na kłopoty, lecz podjęła ryzyko, i opłaciło się. Zebrała plon stukrotny będący Shigo, chociaż miała ogromny trud, by upilnować w pojedynkę skarbu. Gdyby tylko Reito wrócił, zniosłaby każdy trud ze zdwojoną siłą. Aż malec wołał za tatą, gdy mama wspomniała o nim. Nie powinien był o tym rozmawiać przy bardzo inteligentnym małolatku. Jakby nie to, że Red spieprzył na całej linii swoje życie, mógłby zostać u ich boku jako Wujek Led. Obdarzał przyjaciółkę wielkim szacunkiem. Skinął delikatnie głową, że wszystko usłyszał. Ze zrozumieniem było gorzej. Jak taki maleńki szkrab mógł przegnać z ciała June nawet magię Majina? Przecież to jeszcze dziecko! Nie posiadał magicznych mocy, a więzi matka-dziecko nie pojmował. Tylko tyle, że są od siebie uzależnieni, przywiązani. Miłość między June i Shigo to coś zupełnie innego niż miłość April i Kuro. I tak nie potrafił przyswoić tych uczuć do wiadomości.
Kiedy próbował zrozumieć, przyglądał się w międzyczasie jak June tworzyła szyby z piasku. Jak z takich drobnych ziarenek można stworzyć coś przeźroczystego na okna? Pomysłowe, może jak kiedyś będzie mieć własny dom, to zamiast zostawiać dziur to zastawi czymś takim? Pomysłowe.
Prawie dopił herbatę, gdy June zmierzyła Reda smutnym złotym spojrzeniem i groziła Dragotowi za to, co rzekomo zrobił w South City. Czyli nadszedł czas na prawdę? W sumie dopiero teraz, ciężko łykając chlipnięcie herbaty, poczuł że June dosypała cukru. Nie było ono jednak w stanie osłodzić tego co nadejdzie.
>To nie jego wina -powiedział stanowczym głosem, zmarszczył przy tym nieco brwi- to ja zabijałem, nie on.
Nie powiedział całej prawdy, gdyż Dragot sprytnie zmanipulował Redem przedstawiając młodzieńca jako jedynego sprawcę morderstw. Nie wiedział więc, że kłamał. Z każdym wdechem przez nozdrza pewność młodzieńca malała, lecz skoro June powiedziała swój ciężki kawał chleba, to i on powinien dać do wiadomości, z kim ma matka ukochanego dziecka do czynienia. Chociaż te zeznania mordercy nie powinny zostać wysłuchane, a tym bardziej wybaczone:
>Co gorsza - nie mogłem przestać. Nawet teraz... nawet teraz o tym myślę. O krwi na rękach... w ustach... w moim ciele. Jakbym od zawsze oszukiwał siebie i innych, że tylko słodycze tak mi smakują.
Drżał, bardzo wyraźnie. Nie z gniewu, nawet nie z rozpalonego czoła. Ze strachu. Wielki i silny wojownik lękał się reakcji June, bo jego psychika legła w gruzach. Szklanka z herbatą trzęsła się w dłoni demona, mając podobną konsystencję co w głowie Reda. Odstawił naczynie patrząc się tępo na uspokajającą się ciecz, jakby samemu próbując się uspokoić. Zamknął ślepia, gdy tylko przez głowę przeszła mu informacja, jakoby zamiast herbaty pływała tam gorąca, pyszna posoka. Naszyjnik zaczął czerwienić się w miejscu szkarłatnego kamienia. Słodki pot spływał mu po skroniach i spływając po szyi podburzał tempo bicia serca. Podziurawionego setkami grzechów. Odchylił głowę ku tyłowi udrażniając jak najbardziej drogi oddechowe. Nie, nie może tutaj wybuchnąć, nie może skrzywdzić tych, których bardzo lubił. Zacisnął dłonie ze szponami na swoich kolanach i starał się stłamsić to wszystko, upakować w sobie. Czy to sam, czy z pomocą dziewczyny, czy w otoczeniu czystej energii June i niewinnego Shigo, nagle wszystko ucichło. Mizernie wyglądał, bo jakby pozbawiony tej energii, którą objawiał zabawami z malcem, czy chęcią dowiedzenia się jak sobie radzi demonica. Bolał go najbardziej widok zdezorientowanych lokatorów, którzy najprawdopodobniej nie życzą sobie jego obecności w bezpiecznym domu. Zakłuło go w sercu po raz n-ty w ostatnich dniach. Zasłużył sobie na to. Gdyby nie ofiarność Tsu, nigdy nie musieliby mieszkańcy Ziemi przechodzić przez piekło z jego ręki.
Zaczął wstawać z kanapy, lecz miał galaretowate nogi, to klapnął z powrotem. Nie mógł skorzystać z Bukujutsu, gdyż ujawniłby swoją Ki, a to mogłoby spowodować pojawienie się Wojowników Światła czy innej organizacji. Gorączka zbierała żniwo - wiele witalności kosztowały skromne zdania zabójcy.
>Krwi... krwi...
Majaczył na jawie, chociaż kiedy jeszcze przytomnym wzrokiem objął sylwetkę June - spłynęły z oczu czarne łzy. Te dwie krople nie mogły oczyścić jego mrocznej duszy. Niestety w przeciwieństwie do przyjaciółki - on swojej duszy nie wybronił z rąk swojego pierwotnego instynktu.
Samotność to najgorsza rzecz jaka może spotkać demona.
Na szczęście June uporała się genialnie z tym problemem. Widać to było w zachowaniu jej potomka - jak dwie krople wody identyczni. Nawet podczas zawstydzenia właściciela nagości uśmiechy towarzyszyły jednej i drugiej osóbce. Co prawda sama powiedziała, iż była od samego początku gotowa na kłopoty, lecz podjęła ryzyko, i opłaciło się. Zebrała plon stukrotny będący Shigo, chociaż miała ogromny trud, by upilnować w pojedynkę skarbu. Gdyby tylko Reito wrócił, zniosłaby każdy trud ze zdwojoną siłą. Aż malec wołał za tatą, gdy mama wspomniała o nim. Nie powinien był o tym rozmawiać przy bardzo inteligentnym małolatku. Jakby nie to, że Red spieprzył na całej linii swoje życie, mógłby zostać u ich boku jako Wujek Led. Obdarzał przyjaciółkę wielkim szacunkiem. Skinął delikatnie głową, że wszystko usłyszał. Ze zrozumieniem było gorzej. Jak taki maleńki szkrab mógł przegnać z ciała June nawet magię Majina? Przecież to jeszcze dziecko! Nie posiadał magicznych mocy, a więzi matka-dziecko nie pojmował. Tylko tyle, że są od siebie uzależnieni, przywiązani. Miłość między June i Shigo to coś zupełnie innego niż miłość April i Kuro. I tak nie potrafił przyswoić tych uczuć do wiadomości.
Kiedy próbował zrozumieć, przyglądał się w międzyczasie jak June tworzyła szyby z piasku. Jak z takich drobnych ziarenek można stworzyć coś przeźroczystego na okna? Pomysłowe, może jak kiedyś będzie mieć własny dom, to zamiast zostawiać dziur to zastawi czymś takim? Pomysłowe.
Prawie dopił herbatę, gdy June zmierzyła Reda smutnym złotym spojrzeniem i groziła Dragotowi za to, co rzekomo zrobił w South City. Czyli nadszedł czas na prawdę? W sumie dopiero teraz, ciężko łykając chlipnięcie herbaty, poczuł że June dosypała cukru. Nie było ono jednak w stanie osłodzić tego co nadejdzie.
>To nie jego wina -powiedział stanowczym głosem, zmarszczył przy tym nieco brwi- to ja zabijałem, nie on.
Nie powiedział całej prawdy, gdyż Dragot sprytnie zmanipulował Redem przedstawiając młodzieńca jako jedynego sprawcę morderstw. Nie wiedział więc, że kłamał. Z każdym wdechem przez nozdrza pewność młodzieńca malała, lecz skoro June powiedziała swój ciężki kawał chleba, to i on powinien dać do wiadomości, z kim ma matka ukochanego dziecka do czynienia. Chociaż te zeznania mordercy nie powinny zostać wysłuchane, a tym bardziej wybaczone:
>Co gorsza - nie mogłem przestać. Nawet teraz... nawet teraz o tym myślę. O krwi na rękach... w ustach... w moim ciele. Jakbym od zawsze oszukiwał siebie i innych, że tylko słodycze tak mi smakują.
Drżał, bardzo wyraźnie. Nie z gniewu, nawet nie z rozpalonego czoła. Ze strachu. Wielki i silny wojownik lękał się reakcji June, bo jego psychika legła w gruzach. Szklanka z herbatą trzęsła się w dłoni demona, mając podobną konsystencję co w głowie Reda. Odstawił naczynie patrząc się tępo na uspokajającą się ciecz, jakby samemu próbując się uspokoić. Zamknął ślepia, gdy tylko przez głowę przeszła mu informacja, jakoby zamiast herbaty pływała tam gorąca, pyszna posoka. Naszyjnik zaczął czerwienić się w miejscu szkarłatnego kamienia. Słodki pot spływał mu po skroniach i spływając po szyi podburzał tempo bicia serca. Podziurawionego setkami grzechów. Odchylił głowę ku tyłowi udrażniając jak najbardziej drogi oddechowe. Nie, nie może tutaj wybuchnąć, nie może skrzywdzić tych, których bardzo lubił. Zacisnął dłonie ze szponami na swoich kolanach i starał się stłamsić to wszystko, upakować w sobie. Czy to sam, czy z pomocą dziewczyny, czy w otoczeniu czystej energii June i niewinnego Shigo, nagle wszystko ucichło. Mizernie wyglądał, bo jakby pozbawiony tej energii, którą objawiał zabawami z malcem, czy chęcią dowiedzenia się jak sobie radzi demonica. Bolał go najbardziej widok zdezorientowanych lokatorów, którzy najprawdopodobniej nie życzą sobie jego obecności w bezpiecznym domu. Zakłuło go w sercu po raz n-ty w ostatnich dniach. Zasłużył sobie na to. Gdyby nie ofiarność Tsu, nigdy nie musieliby mieszkańcy Ziemi przechodzić przez piekło z jego ręki.
Zaczął wstawać z kanapy, lecz miał galaretowate nogi, to klapnął z powrotem. Nie mógł skorzystać z Bukujutsu, gdyż ujawniłby swoją Ki, a to mogłoby spowodować pojawienie się Wojowników Światła czy innej organizacji. Gorączka zbierała żniwo - wiele witalności kosztowały skromne zdania zabójcy.
>Krwi... krwi...
Majaczył na jawie, chociaż kiedy jeszcze przytomnym wzrokiem objął sylwetkę June - spłynęły z oczu czarne łzy. Te dwie krople nie mogły oczyścić jego mrocznej duszy. Niestety w przeciwieństwie do przyjaciółki - on swojej duszy nie wybronił z rąk swojego pierwotnego instynktu.
Samotność to najgorsza rzecz jaka może spotkać demona.
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pon Gru 29, 2014 2:48 pm
___ - Ty? - powiedziała uniesionym i chyba drwiącym głosem. Uderzyła ręką w stolik, patrząc wściekłym wzrokiem na Red'a - Nie żartuj sobie. Sam z siebie byś nie posunął się do czegoś takiego. Spotkałam tego demona i wiem jaki jest. Dorwę go. - zmarszczyła brwi - Pożałuje, że tknął psychicznie mojego wręcz brata! - wstała. Za chwilę się nieco uspokoiła widząc, że malec patrzy się dziwnie na nią. Jakby trochę wystraszony, ale niepewnie. Puściła więc mu lekki uśmieszek, a ten ponownie przechylił butelkę z mlekiem, wymachując ogonem radośnie. Demonica westchnęła siadając.
Z Red'em wyraźnie zaczęło się coś dziać. Prawdopodobnie to co zrobił odbiło mocne piętno na jego psychice i już samo myślenie o tym jest dla niego bolesne lub 'kusi'. Niech to. Co zrobić? Jedyne co przychodzi jej na myśl to ponowne uderzenie go w policzek, by otrzeźwiał, ale czy to na prawdę zadziała? Nie ważne, nie dowie się póki nie spróbuje.
Wstała ponownie, stanęła przed Red'em, a następnie wymierzyła mu znów siarczysty cios w policzek, a następnie spojrzała prosto w oczy, kładąc mu na ramionach ręce by nie uciekł przypadkiem.
___ - Red, słuchaj. Nie po to Tsu poświęciła swoje życie byś teraz załamywał się. Powinieneś być jej wdzięczny i chcieć żyć! Weź się w garść, ogarnij się. - może June nie była dobra w pocieszaniu, ale terapia szokowa to jedyne co mogła teraz zrobić. Przyłożyła dłoń do swojej twarzy - Co by powiedział Kuro? Co by pomyślała April? - westchnęła. Są demonami, ale to nie oznacza, że mają poddawać się swojemu instynktowi i stereotypom. Demon to tylko nazwa, nie wyrok. Jeśli June udało się wyplątać z wszelkiego demonizmu to czarnowłosy też da radę.
Opuściła obie ręce w dół. Podeszła do szafki, by wyciągnąć z niej szczotkę, a z łazienki przytargała jego złote bandaże, które splątywały włosy. Usiadła na oparciu kanapy, tuż za demonem i pozwoliła sobie na rozczesanie jego kruczych kudłów. Było trudno, bo ten chyba nigdy ich nie szczotkował przez co wszystkie plątały się jak głupie. W końcu, po lekkim bólu oraz trudzie udało się jej stworzyć łagodną fakturę. Szczotka leciała już lekko, bez zacięcia o supły. Zazdrościła mu miękkości jego włosów. June miała bardziej porowate, suche - zapewne przez moc, jaką jest przepełniona.
Milczała przez cały czas. Shigo w tym czasie wciskał różnokolorwe i kształtne klocki do dziurek. Jak mu coś nie pasowało to... sam to wpasował, siłą. Robił niezłe dziury w zabawce. Urwis. Sama już powoli kończyła zawiązywać bandaże.
___ - Bądź grzeczny bo Ci ten warkocz utnę. Znowu. - uśmiechnęła się, przypominając sobie sytuację sprzed lat, kiedy to podczas walki właśnie to zrobiła. Jego reakcja była bardzo rozbrajająca. Chyba kochał swoje włosy.
Z Red'em wyraźnie zaczęło się coś dziać. Prawdopodobnie to co zrobił odbiło mocne piętno na jego psychice i już samo myślenie o tym jest dla niego bolesne lub 'kusi'. Niech to. Co zrobić? Jedyne co przychodzi jej na myśl to ponowne uderzenie go w policzek, by otrzeźwiał, ale czy to na prawdę zadziała? Nie ważne, nie dowie się póki nie spróbuje.
Wstała ponownie, stanęła przed Red'em, a następnie wymierzyła mu znów siarczysty cios w policzek, a następnie spojrzała prosto w oczy, kładąc mu na ramionach ręce by nie uciekł przypadkiem.
___ - Red, słuchaj. Nie po to Tsu poświęciła swoje życie byś teraz załamywał się. Powinieneś być jej wdzięczny i chcieć żyć! Weź się w garść, ogarnij się. - może June nie była dobra w pocieszaniu, ale terapia szokowa to jedyne co mogła teraz zrobić. Przyłożyła dłoń do swojej twarzy - Co by powiedział Kuro? Co by pomyślała April? - westchnęła. Są demonami, ale to nie oznacza, że mają poddawać się swojemu instynktowi i stereotypom. Demon to tylko nazwa, nie wyrok. Jeśli June udało się wyplątać z wszelkiego demonizmu to czarnowłosy też da radę.
Opuściła obie ręce w dół. Podeszła do szafki, by wyciągnąć z niej szczotkę, a z łazienki przytargała jego złote bandaże, które splątywały włosy. Usiadła na oparciu kanapy, tuż za demonem i pozwoliła sobie na rozczesanie jego kruczych kudłów. Było trudno, bo ten chyba nigdy ich nie szczotkował przez co wszystkie plątały się jak głupie. W końcu, po lekkim bólu oraz trudzie udało się jej stworzyć łagodną fakturę. Szczotka leciała już lekko, bez zacięcia o supły. Zazdrościła mu miękkości jego włosów. June miała bardziej porowate, suche - zapewne przez moc, jaką jest przepełniona.
Milczała przez cały czas. Shigo w tym czasie wciskał różnokolorwe i kształtne klocki do dziurek. Jak mu coś nie pasowało to... sam to wpasował, siłą. Robił niezłe dziury w zabawce. Urwis. Sama już powoli kończyła zawiązywać bandaże.
___ - Bądź grzeczny bo Ci ten warkocz utnę. Znowu. - uśmiechnęła się, przypominając sobie sytuację sprzed lat, kiedy to podczas walki właśnie to zrobiła. Jego reakcja była bardzo rozbrajająca. Chyba kochał swoje włosy.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pon Gru 29, 2014 7:27 pm
Nie, wcale nie żartował. Gdyby powiedział od początku, ze szczegółami jak to było, może prędzej uwierzyłaby w słowa pogubionego młodzieńca. Nie pojmował siły perswazji i manipulacji Dragota, w myślach go usprawiedliwiał. Chyba zbyt mu zaufał, żeby chcieć się wycofać z fałszywych relacji. Nawet teraz, kiedy walczył o łyk powietrza w zawirowaniu nad krwią, nie miał mu za złe. Dał się mocno mu omotać, chociaż tak poprawdzie wina Reda była bez wątpienia jego, i tylko jego. Kompan dał mu tylko możliwość.
Wtedy June przystąpiła do akcji. Powstrzymała go przed ucieczką mocnym chwytem i ustabilizowaniem jego twarzy na nią. Te złote oczy. Nienawidził tego spojrzenia przewiercającego go na wylot. W dodatku takiego, który umiał wydobyć jego myśli z głowy i wypowiedzieć w twarz. Prawdopodobnie to June doszła sama do takich wniosków, lecz Red z lękiem przypisał "wkurzonemu wzrokowi June" właściwości magiczne. Sami byście mieli miękkie nogi po bliskim kontakcie z demonicą. I spróbujcie jeszcze wtedy nie patrzeć się w jej dekolt! Oczywiście to drugie nie dotyczyło demona, który miał zaprzątnięte myśli resztkami pierwotnych instynktów, z których drugi siarczysty cios w drugi policzek był tylko zapowiedzią tego, co ma sobie przemyśleć. Ogarnąć się. Zachowanie wobec bliskich. Chęć życia. Ogarnąć się.
W milczeniu przetarł nadgarstkiem czarny tusz z polików, po czym siedząc po turecku na kanapie dał się przekonać do rozczesania włosów. Po prostu tak głęboko zaczął się nad słowami June zastanawiać, że nawet mocniejsze szarpnięcia nie skrzywiły mu mimiki twarzy. Dopiero słowa dziewczyny wyrwały go z transu. Mruknął pod nosem na docinkę wesolutkiej gospodyni:
>Spróbuj tylko, a pożegnasz się z ogonem.
Zniżył brwi na ślepia lekko patrząc przez ramię na dziewczynę, jakby ostrzegawczo, lecz z pretensją za sam pomysł June, a nie z gniewu. Właściwie jeśli znał pojęcie miłości, to faktycznie mogła być związana tylko z włosami. Uwielbiał ich długość, toteż każde ścięcie/podpalenie/filcowienie/wyrwanie/zniknięcie nie będzie tolerowane! Odpuścił "morderczy" wzrok z demonicy, kiedy dostrzegł rezultat żmudnego, lecz sukcesywnego potraktowania szczotką kudłów młodzieńca. Nie spodziewał się, iż włosy mogą być jeszcze ładniejsze poprzez ich odpowiednie ułożenie i rozczesanie. Z czcią głaskał palcem czarną kitkę na końcu warkocza. Zrobił przy tym niezłego zeza zbieżnego.
>Huh, znasz się na tym. Może powinnaś zarabiać pieniądze na tym... no... robieniu włosów?
Nie znał fachowego słownictwa na ów zawód, lecz był iście w skowronkach przyglądając się rozczesanym kołtunom, a zwłaszcza niezabandażowanej końcówce. Dobrze, że nie widział szczotki i tego, ile włosów wypadło przy kosmetyce dziczy na głowie Reda. Dotykał czubkiem palca pojedyncze źdźbła kosmyka i zarzucił z gracją warkocz ku tyłowi, jakby robił to z miliard razy. Nieźle się zaniedbał. Teraz, po poprzedniej interwencji z wybiciem z głowy mrocznych myśli, oraz z odświeżoną fryzurą, był na dobrej drodze do ogarnięcia się i dania z siebie wszystkiego, aby zdarzenia z więzienia czy innego typu rzeczy nie miały miejsca. Nie mógł zawieść "wręcz siostry", ani Kuro i April, ani Vivian i Kaede, ani siebie - w losowej kolejności.
Dopił ukradkiem herbatę, która już nie wydawała mu się naczyniem z ciepłą posoką, a później zerknął na malca siłującym się z klockami i otworkami. Czasem siła bywa pomocna, lecz za drobną pomocą telekinezy nieco obrócił dziecku bryłę z dziurami, żeby spróbował z innej strony dopasować foremki. Starał się, by Shigo tej małej podpowiedzi nie zauważył, jakoby sam dojdzie do rozwiązania. Przy tym też zdołał zapytać się ostrożnym tonem Złotookiej, której cierpliwość i gościnność mocno nadużył już dużo wcześniej.
>June, mógłbym zostać u Was do jutra?
"Was" miał na myśli oczywiście June i Shigo, ponieważ pomimo młodego wieku był właścicielem włości. Chyba. Tak czy inaczej, mimo swojego gaworzenia, miał w tej kwestii więcej do gadania niż Red. Ten nieco większy chłopak zaznał tu namiastkę szczęścia, nawet jeśli niezupełnie jego dotyczyła. A może? Słowa dziewczyny mocno dały mu do myślenia już przy samej czynności rozczesywania kudłów, a teraz ulokowały się także w opustoszałym przez furię i ciemności sercu.
Wtedy June przystąpiła do akcji. Powstrzymała go przed ucieczką mocnym chwytem i ustabilizowaniem jego twarzy na nią. Te złote oczy. Nienawidził tego spojrzenia przewiercającego go na wylot. W dodatku takiego, który umiał wydobyć jego myśli z głowy i wypowiedzieć w twarz. Prawdopodobnie to June doszła sama do takich wniosków, lecz Red z lękiem przypisał "wkurzonemu wzrokowi June" właściwości magiczne. Sami byście mieli miękkie nogi po bliskim kontakcie z demonicą. I spróbujcie jeszcze wtedy nie patrzeć się w jej dekolt! Oczywiście to drugie nie dotyczyło demona, który miał zaprzątnięte myśli resztkami pierwotnych instynktów, z których drugi siarczysty cios w drugi policzek był tylko zapowiedzią tego, co ma sobie przemyśleć. Ogarnąć się. Zachowanie wobec bliskich. Chęć życia. Ogarnąć się.
W milczeniu przetarł nadgarstkiem czarny tusz z polików, po czym siedząc po turecku na kanapie dał się przekonać do rozczesania włosów. Po prostu tak głęboko zaczął się nad słowami June zastanawiać, że nawet mocniejsze szarpnięcia nie skrzywiły mu mimiki twarzy. Dopiero słowa dziewczyny wyrwały go z transu. Mruknął pod nosem na docinkę wesolutkiej gospodyni:
>Spróbuj tylko, a pożegnasz się z ogonem.
Zniżył brwi na ślepia lekko patrząc przez ramię na dziewczynę, jakby ostrzegawczo, lecz z pretensją za sam pomysł June, a nie z gniewu. Właściwie jeśli znał pojęcie miłości, to faktycznie mogła być związana tylko z włosami. Uwielbiał ich długość, toteż każde ścięcie/podpalenie/filcowienie/wyrwanie/zniknięcie nie będzie tolerowane! Odpuścił "morderczy" wzrok z demonicy, kiedy dostrzegł rezultat żmudnego, lecz sukcesywnego potraktowania szczotką kudłów młodzieńca. Nie spodziewał się, iż włosy mogą być jeszcze ładniejsze poprzez ich odpowiednie ułożenie i rozczesanie. Z czcią głaskał palcem czarną kitkę na końcu warkocza. Zrobił przy tym niezłego zeza zbieżnego.
>Huh, znasz się na tym. Może powinnaś zarabiać pieniądze na tym... no... robieniu włosów?
Nie znał fachowego słownictwa na ów zawód, lecz był iście w skowronkach przyglądając się rozczesanym kołtunom, a zwłaszcza niezabandażowanej końcówce. Dobrze, że nie widział szczotki i tego, ile włosów wypadło przy kosmetyce dziczy na głowie Reda. Dotykał czubkiem palca pojedyncze źdźbła kosmyka i zarzucił z gracją warkocz ku tyłowi, jakby robił to z miliard razy. Nieźle się zaniedbał. Teraz, po poprzedniej interwencji z wybiciem z głowy mrocznych myśli, oraz z odświeżoną fryzurą, był na dobrej drodze do ogarnięcia się i dania z siebie wszystkiego, aby zdarzenia z więzienia czy innego typu rzeczy nie miały miejsca. Nie mógł zawieść "wręcz siostry", ani Kuro i April, ani Vivian i Kaede, ani siebie - w losowej kolejności.
Dopił ukradkiem herbatę, która już nie wydawała mu się naczyniem z ciepłą posoką, a później zerknął na malca siłującym się z klockami i otworkami. Czasem siła bywa pomocna, lecz za drobną pomocą telekinezy nieco obrócił dziecku bryłę z dziurami, żeby spróbował z innej strony dopasować foremki. Starał się, by Shigo tej małej podpowiedzi nie zauważył, jakoby sam dojdzie do rozwiązania. Przy tym też zdołał zapytać się ostrożnym tonem Złotookiej, której cierpliwość i gościnność mocno nadużył już dużo wcześniej.
>June, mógłbym zostać u Was do jutra?
"Was" miał na myśli oczywiście June i Shigo, ponieważ pomimo młodego wieku był właścicielem włości. Chyba. Tak czy inaczej, mimo swojego gaworzenia, miał w tej kwestii więcej do gadania niż Red. Ten nieco większy chłopak zaznał tu namiastkę szczęścia, nawet jeśli niezupełnie jego dotyczyła. A może? Słowa dziewczyny mocno dały mu do myślenia już przy samej czynności rozczesywania kudłów, a teraz ulokowały się także w opustoszałym przez furię i ciemności sercu.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Czw Sty 01, 2015 10:34 pm
Pogodny uśmiech zarezerwowany tylko dla największych psychopatów widniał na mojej twarzy gdy byłem w drodze do miejsca w którym obecnie przebywa Red. Miałem na sobie czarny skórzany płaszcz który idealnie pasował do mojego demonicznego wyglądu. Musiałem co prawda zawiązać ogon wokół pasa by go nie przebić na wylot, ale nie można mieć wszystkiego. Pod ręką miałem ładnie zapakowany przez zielonooką blondynkę pojemnik w którym był prezent dla Reda i nieznanego mi jeszcze z imienia młodzieńca. Wyżej wymieniona postać była wyjątkowo uprzejma i załatwiła mi ten produkt na koszt firmy. Tacy są ludzie pod wpływem narkotyków. Saiyanie może chwilowo mi się opierają, ale z ludźmi mogę się bawić dowoli. Ale nie lecę tam by się bawić psychicznie. Muszę pomóc przyjacielowi. To co zrobił w zakładzie karnym nie może się NIGDY powtórzyć. Nie wolno z tym czekać dłużej. ANi chwili dłużej. Bo inaczej może być już za późno.
Błękitne niebo, granatowa woda, co tu nadzwyczajnego. Zastanawiałem się czy aby na pewno wystarczająco się wystroiłem. Włosów nie mam, a kiedy już czytałem jakąś książkę o demonicznej elegancji, to dochodziłem do wniosku że nie będę zabijał zwierząt przed każdym wyjściem. Nie chce mi się też lecieć do wioski po hełm, ponieważ może on ulec zniszczeniu w wyniku tego co się zapowiada. Jeśli Red w tym momencie opowiada June jak poszło jego wyjście na miasto, to nawet kij na nic się nie zda.
Wreszcie ją zobaczyłem, konkretna wysepka z jeszcze konkretniejszym domkiem. Słoneczna pogoda, ładne widoki. Brakuje tylko jednorożców i tęczy bym czuł się tutaj jak w domu. Może to rozdwojenie jaźni, a może po prostu mam dobry humor. Delikatnie i stabilnie obniżyłem wysokość, zielona trawa kontrastowała ze mną jak czarnoskóry z albinosem anorektykiem. Transport z south city w którym roi się od spalinowych samochodów, hip hopowców włączających swoje prawdy na cały regulator i okazjonalnych strzelanin do tej spokojnej wysepki jest nie lada doświadczeniem. Wesołym, tanecznym wręcz krokiem wyruszyłem powoli w stronę domu. Wytężyłem słuch by podsłuchać co się tam dzieję.
- Bądź grzeczny bo Ci ten warkocz utnę. Znowu.
Grubo. Widzę że rudowłosa wie jak działać z ludźmi. Szkoda tylko że mówi do zamkniętego w sobie demona który mógłby wypić z niej krew przez zyły na nadgarstku gdyby znowu stracił kontrolę. Jest tak jak mówiłem. Tylko ja mogę mu pomóc. Zatrzymałem się kilka metrów przed drzwiami.
-DZIENDOBRYYYYYY!!!!
Zawołałem lekkodusznie, mój uśmiech całkiem niepasujący do sytuacji. Nie mogę się doczekać reakcji June. Myśle że miło mnie powita.
OOC:
-450 KI za 3 poprzednie posty utrzymywania netheru
Drag przychodzi w odwiedziny.
Błękitne niebo, granatowa woda, co tu nadzwyczajnego. Zastanawiałem się czy aby na pewno wystarczająco się wystroiłem. Włosów nie mam, a kiedy już czytałem jakąś książkę o demonicznej elegancji, to dochodziłem do wniosku że nie będę zabijał zwierząt przed każdym wyjściem. Nie chce mi się też lecieć do wioski po hełm, ponieważ może on ulec zniszczeniu w wyniku tego co się zapowiada. Jeśli Red w tym momencie opowiada June jak poszło jego wyjście na miasto, to nawet kij na nic się nie zda.
Wreszcie ją zobaczyłem, konkretna wysepka z jeszcze konkretniejszym domkiem. Słoneczna pogoda, ładne widoki. Brakuje tylko jednorożców i tęczy bym czuł się tutaj jak w domu. Może to rozdwojenie jaźni, a może po prostu mam dobry humor. Delikatnie i stabilnie obniżyłem wysokość, zielona trawa kontrastowała ze mną jak czarnoskóry z albinosem anorektykiem. Transport z south city w którym roi się od spalinowych samochodów, hip hopowców włączających swoje prawdy na cały regulator i okazjonalnych strzelanin do tej spokojnej wysepki jest nie lada doświadczeniem. Wesołym, tanecznym wręcz krokiem wyruszyłem powoli w stronę domu. Wytężyłem słuch by podsłuchać co się tam dzieję.
- Bądź grzeczny bo Ci ten warkocz utnę. Znowu.
Grubo. Widzę że rudowłosa wie jak działać z ludźmi. Szkoda tylko że mówi do zamkniętego w sobie demona który mógłby wypić z niej krew przez zyły na nadgarstku gdyby znowu stracił kontrolę. Jest tak jak mówiłem. Tylko ja mogę mu pomóc. Zatrzymałem się kilka metrów przed drzwiami.
-DZIENDOBRYYYYYY!!!!
Zawołałem lekkodusznie, mój uśmiech całkiem niepasujący do sytuacji. Nie mogę się doczekać reakcji June. Myśle że miło mnie powita.
OOC:
-450 KI za 3 poprzednie posty utrzymywania netheru
Drag przychodzi w odwiedziny.
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Sty 02, 2015 1:56 pm
Słysząc 'odgryzkę' na temat swojego ogona, aż ciarki przeszły po plecach demonicy. Jakoś nie była za tym, by pozbawić ją jej kity. Była z nią związana - DOSŁOWNIE. Zmrużyła oczy i spojrzała niebezpiecznym, złotym spojrzeniem na demona. Wyglądała niczym poddenerwowany wąż. No, ale należało się jej, sama groziła chłopakowi. Jak to mówią - kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
___ - Fryzjerstwo? Nie... wiesz, mogłabym przypadkiem podpalić komuś włosy, albo wyrwać. Brr... - zadrżała na samą myśl o czymś takim. Chciała przecież chronić ludzi, a nie ich jeszcze ranić. To koliduje z jej celami - Ale dziękuję za komplement. - uśmiechnęła się mimo wszystko.
Spojrzała na zadowolonego z siebie Shigo. Jego zabawka nadawała się już do wyrzucenia, ale przynajmniej wszystkie klocki były już w środku. Zauważyła, że jego ogon stał się ciut większy (oh god), a to oznacza, że chłopiec się poddenerwował czymś choć jego mina nie wskazywała na to. Czyżby zbytnie podniecenie też miało wpływ na jego ostrze? Cóż, na szczęście jeszcze nie rozerwał bandaży, więc wszyscy są bezpieczni. Młody nie raz wymachując ogonem uciął kawałek jej włosów. Rozwiązanie z bandażami było strzałem w dziesiątkę. Na razie.
___ - Huh? - podniosła wzrok na Red'a gdy ten spytał o nocleg. Uśmiechnęła się. - No pewnie. Przychodź tu kiedy tylko będziesz chciał, siedź jak długo będziesz chciał. Przyda się trochę towarzystwa do naszego samotnego życia. - powiedziała trochę smętniejąc, ale mimo to przytuliła się do czarnowłosego. Shigo widząc to, zmałpował gest swojej mamy i wtulił się w nogę chłopaka. Trochę pozytywnej energii jeszcze nikomu nie zaszkodziło!
Apropo energia.
Poczuła energię. Czyjąś dosyć parszywą energię. Demonica zmieniła się w jednej chwili z miłej mamusi w podjudzonego lwa. Ogon zaczął poruszać się leniwie na boki, falował.
___ - No proszę, proszę... - mruknęła. Nie chciał Machomet przyjść do góry to góra przyszła do Machometa. Hue. Podniosła się z kanapy po czym podeszła do drzwi, huh? Dlaczego zamek jest... nie ważne, nie pora na rozmyślania. Otworzyła jakoś drzwi - Red. Zamknij oczy Shigo, proszę. Niech nie patrzy na to. - zmrużyła oczy po czym zniknęła nagle. Pojawiła się za demonem, uderzając łokciem w miejsce na plecach, które skutecznie go sparaliżowało. Tak na prawdę zmaterializowała trochę w innej wersji obręcze, uciskały one punkt odpowiedzialny za ruszanie się kończyn. Bingo. Mogła wtedy na całkowitym luzie uderzyć demona w kark, brzuch, a na samym końcu w twarz by posłać na ziemię. Podeszła, stanęła stopą na jego twarzy i powiedziała całkiem spokojnym głosem pogodynki
___ - A teraz Cię zabiję.
OOC
To tak,
GD - paraliż na 1 turę, -346KI
Atak 1 + 1 dodatkowy - potężny + zwykły = 13180 + 7300 = 20480 DMG
Drag, to był błąd. >D
___ - Fryzjerstwo? Nie... wiesz, mogłabym przypadkiem podpalić komuś włosy, albo wyrwać. Brr... - zadrżała na samą myśl o czymś takim. Chciała przecież chronić ludzi, a nie ich jeszcze ranić. To koliduje z jej celami - Ale dziękuję za komplement. - uśmiechnęła się mimo wszystko.
Spojrzała na zadowolonego z siebie Shigo. Jego zabawka nadawała się już do wyrzucenia, ale przynajmniej wszystkie klocki były już w środku. Zauważyła, że jego ogon stał się ciut większy (oh god), a to oznacza, że chłopiec się poddenerwował czymś choć jego mina nie wskazywała na to. Czyżby zbytnie podniecenie też miało wpływ na jego ostrze? Cóż, na szczęście jeszcze nie rozerwał bandaży, więc wszyscy są bezpieczni. Młody nie raz wymachując ogonem uciął kawałek jej włosów. Rozwiązanie z bandażami było strzałem w dziesiątkę. Na razie.
___ - Huh? - podniosła wzrok na Red'a gdy ten spytał o nocleg. Uśmiechnęła się. - No pewnie. Przychodź tu kiedy tylko będziesz chciał, siedź jak długo będziesz chciał. Przyda się trochę towarzystwa do naszego samotnego życia. - powiedziała trochę smętniejąc, ale mimo to przytuliła się do czarnowłosego. Shigo widząc to, zmałpował gest swojej mamy i wtulił się w nogę chłopaka. Trochę pozytywnej energii jeszcze nikomu nie zaszkodziło!
Apropo energia.
Poczuła energię. Czyjąś dosyć parszywą energię. Demonica zmieniła się w jednej chwili z miłej mamusi w podjudzonego lwa. Ogon zaczął poruszać się leniwie na boki, falował.
___ - No proszę, proszę... - mruknęła. Nie chciał Machomet przyjść do góry to góra przyszła do Machometa. Hue. Podniosła się z kanapy po czym podeszła do drzwi, huh? Dlaczego zamek jest... nie ważne, nie pora na rozmyślania. Otworzyła jakoś drzwi - Red. Zamknij oczy Shigo, proszę. Niech nie patrzy na to. - zmrużyła oczy po czym zniknęła nagle. Pojawiła się za demonem, uderzając łokciem w miejsce na plecach, które skutecznie go sparaliżowało. Tak na prawdę zmaterializowała trochę w innej wersji obręcze, uciskały one punkt odpowiedzialny za ruszanie się kończyn. Bingo. Mogła wtedy na całkowitym luzie uderzyć demona w kark, brzuch, a na samym końcu w twarz by posłać na ziemię. Podeszła, stanęła stopą na jego twarzy i powiedziała całkiem spokojnym głosem pogodynki
___ - A teraz Cię zabiję.
OOC
To tak,
GD - paraliż na 1 turę, -346KI
Atak 1 + 1 dodatkowy - potężny + zwykły = 13180 + 7300 = 20480 DMG
Drag, to był błąd. >D
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Sty 02, 2015 9:11 pm
Super, czyli ma fryzjerkę na wyłączność! Jemu takie szarpanie włosów nie sprawiało bólu, gorzej jeśli podpaliłaby mu kitkę! Gdyby tylko miał z czego zapłacić, zatrudniłby June na cały etat. Po niemal każdej większej walce włosy się kosmaciły, toteż taka złota rączka dziewczyny zdziałałaby cuda-nie-widy! Cóż, przynajmniej podniósł nieco na duchu Złotooką, a to też się liczy. I okazało się, że i jemu zgotowała coś nietuzinkowego w ramach gościnności. Zrobiło mu się miło i błogo, gdy June nie tylko nie sypała na niego gromami z oczu, ale także z uśmiechem oznajmiła, że Red może zostać tak długo jak chce. I kiedy chce. Przygarnęła łotra pod swój dach, chociaż nie zasługiwał na tyle uwagi. I tyle ciepła. Słowa, gesty, bliskość demonicznych przyjaciół - tego nie dało się opisać. Dawno nie czuł tej lekkości na sercu, która strąciła chociaż na kilka chwil ciężar wielokrotnych morderstw, by móc czerpać z tego niezwykłego momentu jeszcze więcej. Mimo, iż nie był w pełni "dobrych sił", dało się wyczuć naprężenie mięśni rąk młodzieńca, który starał się objąć mocniej June i Shigo ku sobie. Malca wpierw posadowił między nim a mamą, a potem siedzieli tak na kanapie i spoglądali łagodnie na wesołego szkraba. Rzeczywiście, gdyby tylko "prawie siostra" powiedziała jak mógłby im pomóc w prowadzeniu domu, miałby mniejsze wyrzuty sumienia za to, że zabiera im cenny czas spokoju, kiedy są razem po tylu trudach. Młodzieniec jeszcze tylko potrzebował snu, by zregenerować siły i poukładać przyswojone informacje do całości, ale później - byłby gotów. Co prawda, miał tyle razy dawanych szans... tyle razy sobie i innym obiecywał zmian, jednak naprawdę pragnął zapełnić czymś pożytecznym treść swego demonicznego życia. U boku June i jej malca nie byłoby to trudnym zadaniem. Tak pozornie.
Sielanka trwała może dosłownie z trzy-cztery minuty, kiedy dało się usłyszeć wesoły głos kogoś znajomego. Właścicielka domu pierwsza usłyszała i wykryła zagrożenie, które wylądowało kilka kroków od drzwi drewnianego domku. Sam młodzieniec wyprostował się w kręgosłupie, ponieważ pamiętał ów barwę głosu, i pamiętał doskonale do kogo należała. Już miał wytężyć resztki mocy i wstać za gospodynią, ale June powierzyła mu inne zadanie. Miał pilnować, by Shigo nie patrzył w trakcie rozprawki z niespodziewanym gościem. Zgodził się bez wahania i słowa. Przysunął ku sobie malca i przycisnął ręką do swojego torsu tak, by akurat głowę miał skierowaną w przeciwną stronę. Chłopak zaś nie odrywał oczu od wojowniczki i jej "adoratora". Właściwie łudził się, że pogróżki June okażą się puste i dojdzie tylko do wymiany zdań.
Nic bardziej mylnego.
To było takie szybkie, że aż zrobił wytrzeszcz oczu i przerażoną minę. Wyciągnął natychmiast rękę w błagalnym geście ku dziewczynie i zawołał:
>June, nie!
I kto jej zabrania samosądu? Ten, który powinien być wielokroć zabity. Nie powinien był nic mówić, przecież nie miał prawa nikogo osądzać, a i tak zabijał wiele niewinnych osób. A teraz w swoich ramionach przytulał do siebie synka June, którego kiedyś uratował, i w razie potrzeby będzie ratować tylekroć razy więcej. Taki paradoks. I ów paradoks nie mógł normalnie funkcjonować. Nawet jeśli Dragot udostępnił mu osoby do zabicia - mógł odmówić! Przecież nie kazał mu mordować, tylko zaproponował taką możliwość. Redowi zadrżała ręka, wydawało mu się, że tamten temat został zamknięty, ale pojawienie się kompana w zabijaniu i chęć June na zemstę pobudziły mocno skrzywioną psychikę Czarnowłosego. Opuścił wyciągniętą dłoń i skulił się wraz z Shigo na kanapie, ciągle zabraniając małemu patrzenie się w stronę mamy. Nie była w pogodnym nastroju, nawet jeśli głos miała przyjemny dla ucha. Cała przyjazna atmosfera wyparowała, bo nie wiedział jak pomóc dwóm demonom, żeby nie doszło do tragedii. Gdyby chociaż na chwilę mógł skorzystać ze swojej Ki, może jakoś rozdzieliłby te dwie osoby, albo poszedłby na osobność z Dragotem, jednak miał zbyt wyraźnie mroczną i złą energię w sobie. Uchyliłby rąbka Ki, i zjechaliby się kolejni goście, i June z dzieckiem nie zaznałaby spokoju. Red tym bardziej.
Półprzytomnie czuwał nad pół-demonkiem, którego oplótł jak najbardziej mógł rękoma, ale w taki sposób by go nie udusić czy pogruchotać kości, a resztę uwagi starał się skupić na zwaśnionej dwójce. Nie chciał być przyczyną konfliktu, tym bardziej między "dwoma bratankami".
Sielanka trwała może dosłownie z trzy-cztery minuty, kiedy dało się usłyszeć wesoły głos kogoś znajomego. Właścicielka domu pierwsza usłyszała i wykryła zagrożenie, które wylądowało kilka kroków od drzwi drewnianego domku. Sam młodzieniec wyprostował się w kręgosłupie, ponieważ pamiętał ów barwę głosu, i pamiętał doskonale do kogo należała. Już miał wytężyć resztki mocy i wstać za gospodynią, ale June powierzyła mu inne zadanie. Miał pilnować, by Shigo nie patrzył w trakcie rozprawki z niespodziewanym gościem. Zgodził się bez wahania i słowa. Przysunął ku sobie malca i przycisnął ręką do swojego torsu tak, by akurat głowę miał skierowaną w przeciwną stronę. Chłopak zaś nie odrywał oczu od wojowniczki i jej "adoratora". Właściwie łudził się, że pogróżki June okażą się puste i dojdzie tylko do wymiany zdań.
Nic bardziej mylnego.
To było takie szybkie, że aż zrobił wytrzeszcz oczu i przerażoną minę. Wyciągnął natychmiast rękę w błagalnym geście ku dziewczynie i zawołał:
>June, nie!
I kto jej zabrania samosądu? Ten, który powinien być wielokroć zabity. Nie powinien był nic mówić, przecież nie miał prawa nikogo osądzać, a i tak zabijał wiele niewinnych osób. A teraz w swoich ramionach przytulał do siebie synka June, którego kiedyś uratował, i w razie potrzeby będzie ratować tylekroć razy więcej. Taki paradoks. I ów paradoks nie mógł normalnie funkcjonować. Nawet jeśli Dragot udostępnił mu osoby do zabicia - mógł odmówić! Przecież nie kazał mu mordować, tylko zaproponował taką możliwość. Redowi zadrżała ręka, wydawało mu się, że tamten temat został zamknięty, ale pojawienie się kompana w zabijaniu i chęć June na zemstę pobudziły mocno skrzywioną psychikę Czarnowłosego. Opuścił wyciągniętą dłoń i skulił się wraz z Shigo na kanapie, ciągle zabraniając małemu patrzenie się w stronę mamy. Nie była w pogodnym nastroju, nawet jeśli głos miała przyjemny dla ucha. Cała przyjazna atmosfera wyparowała, bo nie wiedział jak pomóc dwóm demonom, żeby nie doszło do tragedii. Gdyby chociaż na chwilę mógł skorzystać ze swojej Ki, może jakoś rozdzieliłby te dwie osoby, albo poszedłby na osobność z Dragotem, jednak miał zbyt wyraźnie mroczną i złą energię w sobie. Uchyliłby rąbka Ki, i zjechaliby się kolejni goście, i June z dzieckiem nie zaznałaby spokoju. Red tym bardziej.
Półprzytomnie czuwał nad pół-demonkiem, którego oplótł jak najbardziej mógł rękoma, ale w taki sposób by go nie udusić czy pogruchotać kości, a resztę uwagi starał się skupić na zwaśnionej dwójce. Nie chciał być przyczyną konfliktu, tym bardziej między "dwoma bratankami".
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pon Sty 05, 2015 10:06 pm
>June, nie!
Zatrzymała się.___- Nie? - mruknęła spoglądając lekko na demona. Było go widać, widok drzwi otwierał się idealnie na kanapy. Bał się? Przecież był silnym demonem, nie powinien się bać kogoś takiego jak Dragot. A może... boi się czegoś innego. June? Siebie? Cóż - Zemdlał. - odkryła gdy odwróciła wzrok na demona. Zdjęła nogę z jego głowy po czym splunęła na bok - Masz szczęście, jeszcze pożyjesz. - powiedziała choć pewnie i tak tego nie usłyszał po czym odwróciła się. Mogłaby go czymś związać, ale nie chciało jej się. Pewnie i tak by się wyswobodził. Najlepszym wyjściem będzie zamiana go w czekoladkę gdy spróbuje tylko uciec. Tak.
___ - Red. - mruknęła podchodząc powoli do chłopaka. Kurcze, nie sądziła, że jej czyny tak bardzo mu namieszają, czy coś. W sumie nie wiedziała w ogóle dlaczego demon tak zareagował. Nie powinna była na oczach Red'a bić Dragota. Zapamięta na na następny raz, hehe.
Przykucnęła i ręką odgarnęła włosy z uczesanej przed chwilą grzywki demona. Poklepała go po plecach i ubrała na twarz delikatny uśmiech by jakoś go uspokoić. Wyglądał jak wystraszone dziecko przez co w jakimś stopniu był podobny do Shigo. No, ale w tej sytuacji malec nie wyglądał na przerażonego czy coś w tym stylu. Wyglądał wręcz na zadowolonego. Dziwne.
OOC
Nie mogę uwierzyć, ale... zupełnie nie wiem o czym pisać. ,_,
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pon Sty 05, 2015 11:14 pm
Przez chwilę zamarł w bezdechu patrząc się z przerażeniem na June. Miała wręcz podniesioną rękę, by zadać śmiertelny ból. Nie wiedział czy dobrze postąpił przerywając dziewczynie obronę własnego mienia przed wizytą Dragota, ale jeśli przybył tu demon z własnej nieprzymuszonej woli, to chyba nie był na tyle głupi, żeby pchać się bez powodu w ręce wojowniczki. Zwłaszcza, że broniła nie tylko siebie, lecz własne dziecko, i Reda. Temu ostatniemu było nieprzyjemnie, iż nawet swoich porachunków nie potrafił załatwić raz a dobrze. Tylko przyjaciółka miała za niego odwalać brudną robotę? Trudno powiedzieć, czego mogło dotyczyć wykrzyczane konkretne "nie", mogło złożyć się na to wiele opcji.
Przed ślepiami zamazał się obraz, żeby poprawić swoją jakość odbioru, gdy usłyszał tuż obok siebie głos dziewczyny. Co się stało? Nie dostrzegł ani nie wyczuł Ki prawie-Arcydemona. Podźwignął się w tułowiu na kanapę, żeby spróbować namierzyć współbratymca chociażby wzrokiem, jednak znów to samo. Widok tracił na ostrości, a z poddenerwowania przyspieszyło mu bicie serca. Oby nic się nikomu nie stało, nie darowałby sobie tego za żadne skarby! Rudowłosa chyba widziała, że coś młodzieńcowi dolega, toteż starała się ukoić natargane nerwy i zmysły dotykiem opuszkami palców oraz głaskać po czole. Bawiąc się kosmykami na jego grzywce mogła dostrzec, że rubin na czole świecił pulsacyjnie wraz z tęczówkami zdezorientowanego demona. Drżącą dłonią pochwycił smukłe palce June, które znalazły się na jego plecach w ramach wsparcia, i ścisnął niemrawo. Kropla potu spłynęła po skroni, kiedy siłował się o to, by jeszcze być przytomnym. Utkwił nieco rozbiegany wzrok na dziewczynie i po dwóch wdecho-wydechach pozbierał swoje myśli w wypowiedziane słowa:
>Shigo nie patrzył.
Powiedział z lekką dumą w głosie, że chociaż to udało mu się osiągnąć. Tak na dobry początek. Co prawda nie było w tym wielkiej filozofii, jednak nie pozwolił, by synek Złotookiej spojrzał w stronę "skarcenia" Czerwonoskórego. Był skutecznie rozbrojony, co nie znaczyło, iż są zupełnie bezpieczni. Gdyby Red poleciał gdzieś indziej niż tu, nie ściągnąłby uwagi kolegi na rodzinę June. Jeśli chodzi o demonicę, to uspokajała chłopaka jej obecność, jak i malca mamy, lecz nie mogą być jego zakładnikami, by pozostać samemu przy zdrowych zmysłach. Oddech normował się, źrenice starał się ukierunkować tylko na June, ale często zerkał za jej plecami czy aby na pewno Dragot to przeżyje. W sumie atak na kompana z więzienia mógł być śmiało porównany do kopniaka June w klejnoty Reda, po pierwszej ich przemianie. Ah te wspomnienia.
Chwyt za palce demonicy zelżał, młodzieniec zmrużył po chwili także powieki. Chciałby być w pełni sił, by bronić ich w razie niebezpieczeństwa, a teraz gdyby miał pobudzić swoją wyciszoną energię to tylko ściągnąłby na tą spokojną wyspę i jej prawowitych mieszkańców kolejne kłopoty. Trochę snu - tak mogłoby wołać zmięte, zżute i wyplute ciało Czarnowłosego. Druga ręka oplatająca Shigo poluzowała się w tym samym momencie, kiedy zapadł w sen, nawet bez pozwolenia. Ostatnią drzemkę miał tuż przed wypadem do zakładu karnego, ale prawdziwy odpoczynek... w domu June, po imprezie urodzinowej Królewicza. Obecnie dwa demony - Red i Dragot - zapadli w wymuszone okolicznościami sny. Przynajmniej ten pierwszy odczuwał istotną ulgę z tego przywileju.
[Post treningowy - pierwszy]
Ooc: spokojnie, za mało napisałam do akcji, byś miała jak odnieść się do tylko jednego posta. Albo poczekamy na Dragota, albo jakoś to razem sklecimy ^^
Przed ślepiami zamazał się obraz, żeby poprawić swoją jakość odbioru, gdy usłyszał tuż obok siebie głos dziewczyny. Co się stało? Nie dostrzegł ani nie wyczuł Ki prawie-Arcydemona. Podźwignął się w tułowiu na kanapę, żeby spróbować namierzyć współbratymca chociażby wzrokiem, jednak znów to samo. Widok tracił na ostrości, a z poddenerwowania przyspieszyło mu bicie serca. Oby nic się nikomu nie stało, nie darowałby sobie tego za żadne skarby! Rudowłosa chyba widziała, że coś młodzieńcowi dolega, toteż starała się ukoić natargane nerwy i zmysły dotykiem opuszkami palców oraz głaskać po czole. Bawiąc się kosmykami na jego grzywce mogła dostrzec, że rubin na czole świecił pulsacyjnie wraz z tęczówkami zdezorientowanego demona. Drżącą dłonią pochwycił smukłe palce June, które znalazły się na jego plecach w ramach wsparcia, i ścisnął niemrawo. Kropla potu spłynęła po skroni, kiedy siłował się o to, by jeszcze być przytomnym. Utkwił nieco rozbiegany wzrok na dziewczynie i po dwóch wdecho-wydechach pozbierał swoje myśli w wypowiedziane słowa:
>Shigo nie patrzył.
Powiedział z lekką dumą w głosie, że chociaż to udało mu się osiągnąć. Tak na dobry początek. Co prawda nie było w tym wielkiej filozofii, jednak nie pozwolił, by synek Złotookiej spojrzał w stronę "skarcenia" Czerwonoskórego. Był skutecznie rozbrojony, co nie znaczyło, iż są zupełnie bezpieczni. Gdyby Red poleciał gdzieś indziej niż tu, nie ściągnąłby uwagi kolegi na rodzinę June. Jeśli chodzi o demonicę, to uspokajała chłopaka jej obecność, jak i malca mamy, lecz nie mogą być jego zakładnikami, by pozostać samemu przy zdrowych zmysłach. Oddech normował się, źrenice starał się ukierunkować tylko na June, ale często zerkał za jej plecami czy aby na pewno Dragot to przeżyje. W sumie atak na kompana z więzienia mógł być śmiało porównany do kopniaka June w klejnoty Reda, po pierwszej ich przemianie. Ah te wspomnienia.
Chwyt za palce demonicy zelżał, młodzieniec zmrużył po chwili także powieki. Chciałby być w pełni sił, by bronić ich w razie niebezpieczeństwa, a teraz gdyby miał pobudzić swoją wyciszoną energię to tylko ściągnąłby na tą spokojną wyspę i jej prawowitych mieszkańców kolejne kłopoty. Trochę snu - tak mogłoby wołać zmięte, zżute i wyplute ciało Czarnowłosego. Druga ręka oplatająca Shigo poluzowała się w tym samym momencie, kiedy zapadł w sen, nawet bez pozwolenia. Ostatnią drzemkę miał tuż przed wypadem do zakładu karnego, ale prawdziwy odpoczynek... w domu June, po imprezie urodzinowej Królewicza. Obecnie dwa demony - Red i Dragot - zapadli w wymuszone okolicznościami sny. Przynajmniej ten pierwszy odczuwał istotną ulgę z tego przywileju.
[Post treningowy - pierwszy]
Ooc: spokojnie, za mało napisałam do akcji, byś miała jak odnieść się do tylko jednego posta. Albo poczekamy na Dragota, albo jakoś to razem sklecimy ^^
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Czw Sty 08, 2015 8:02 pm
___ - To dobrze. Wiedziałam, że mogę na Tobie polegać. - powiedziała pocieszająco z uśmiechem na twarzy lecz za chwilę westchnęła ciężko, biorąc malca na ręce. Poczochrała go po czarnej czuprynie, a następnie włożyła do drewnianego kojca, gdzie miał sporo zabawek, które natychmiast go zainteresowały - Baw się Książę. - powiedziała cicho, wręcz do siebie świdrując jakimś dziwnym wzrokiem maleństwo. Za chwilę wybudziła się jakby ze snu, wzdrygując się oraz rozglądając. Co się właśnie stało? Chyba za bardzo się zamyśliła, przez co straciła na chwilę kontakt z rzeczywistością. No nie ważne.
Podrapała się palcem wskazującym po policzku, zastanawiając się co może zrobić by zająć jakoś Reda i odciągnąć go od złych myśli. Na początek zamknęła drzwi, uprzednio używając energetycznych obręczy do związania Dragota na wypadek, gdyby jednak się obudził. Podeszła do szafki, w której zaczęła namiętnie grzebać. Wynalazła z niej blok rysunkowy oraz parę kredek. Świetnie, nadadzą się do jej pomysłu.
Uradowana więc wróciła do demona, siadając sobie wygodnie obok niego. Wyrwała jedną kartkę z bloku i położyła na stole wraz z kolorowymi kredkami.
___ - Patrz Red. - powiedziała chwytając czarną kredkę, którą następnie zaczęła coś szkicować na białym papierze z nieukrytą ekscytacją w jej złotych oczach. Wzięła jeszcze żółtą, czerwoną, kremową oraz lekko różową kredkę by pokolorować swoje dzieło. Gotowy obrazek chwyciła oburącz i niemal podsunęła pod sam nos demona szeroko uśmiechnięta. A wyglądał on tak:
___ - Zgadnij kto to? Podoba się? - Spytała wychylając się lekko zza kartki - To dla Ciebie. - powiedziała kładąc kartkę na stole. Wyrwała kolejną kartkę, która położyła przed czarnowłosym i wcisnęła w dłoń demona jedną z kredek z poleceniem - Teraz Ty coś narysuj. To fajne. Musisz tylko sobie coś wyobrazić w głowie i przelać to na papier. Na pewno masz do tego talent, w końcu jako demony jesteśmy artystami. - cóż. Jej słowa można było interpretować na różne sposoby. Głównie chodziło dziewczynie o to, że skoro potrafią inne istoty zamieniać w smakołyki różnego rodzaju to czym, że jest narysowanie czegoś na kawałku niegdyś drzewa? Tak przynajmniej myślała demonica, a jak jest w praktyce... cóż.
Podrapała się palcem wskazującym po policzku, zastanawiając się co może zrobić by zająć jakoś Reda i odciągnąć go od złych myśli. Na początek zamknęła drzwi, uprzednio używając energetycznych obręczy do związania Dragota na wypadek, gdyby jednak się obudził. Podeszła do szafki, w której zaczęła namiętnie grzebać. Wynalazła z niej blok rysunkowy oraz parę kredek. Świetnie, nadadzą się do jej pomysłu.
Uradowana więc wróciła do demona, siadając sobie wygodnie obok niego. Wyrwała jedną kartkę z bloku i położyła na stole wraz z kolorowymi kredkami.
___ - Patrz Red. - powiedziała chwytając czarną kredkę, którą następnie zaczęła coś szkicować na białym papierze z nieukrytą ekscytacją w jej złotych oczach. Wzięła jeszcze żółtą, czerwoną, kremową oraz lekko różową kredkę by pokolorować swoje dzieło. Gotowy obrazek chwyciła oburącz i niemal podsunęła pod sam nos demona szeroko uśmiechnięta. A wyglądał on tak:
- Spoiler:
___ - Zgadnij kto to? Podoba się? - Spytała wychylając się lekko zza kartki - To dla Ciebie. - powiedziała kładąc kartkę na stole. Wyrwała kolejną kartkę, która położyła przed czarnowłosym i wcisnęła w dłoń demona jedną z kredek z poleceniem - Teraz Ty coś narysuj. To fajne. Musisz tylko sobie coś wyobrazić w głowie i przelać to na papier. Na pewno masz do tego talent, w końcu jako demony jesteśmy artystami. - cóż. Jej słowa można było interpretować na różne sposoby. Głównie chodziło dziewczynie o to, że skoro potrafią inne istoty zamieniać w smakołyki różnego rodzaju to czym, że jest narysowanie czegoś na kawałku niegdyś drzewa? Tak przynajmniej myślała demonica, a jak jest w praktyce... cóż.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Sty 10, 2015 10:21 pm
Zamurowało go, kompletnie zamurowało. Nie przywykł do tego, aby June oprócz walki i zajmowania się dzieckiem zostawiła trochę czasu, by uszczęśliwić demona i coś dla niego zrobić. Narysowała tak szybko obrazek, że mało co mógł zaobserwować, oprócz efektu. Wymiatał i powalał z nóg, zwłaszcza że przedstawiał jego osobę w niezwykłej formie. I jeszcze jak się okazało, że to dla niego, to co mógł rzec? Wykrztusił z siebie nieśmiało:
>Ojej...
Trzymał delikatnie za krańce bloku z ilustracją i z uwagą, lecz i z przejęciem spoglądał na każdą ryskę, każdą kreskę postawioną przez June. Razem tworzyły całość i przedstawiały Reda, aczkolwiek w bardzo zabawnej, przesłodkiej formie. Wedle tego obrazka młodzieniec nie wyglądał groźnie. Może to wina samej wesołej buźki, ale przesadnie dziecięca postura ludzika dodawała całego uroku, który demonica dostrzegła gdzieś tam w Czarnowłosym. Zmrużył na chwilę powieki. Odczuł niesamowitą ulgę. Czyli naprawdę June widziała w nim dobro, traktowała go nie jak mordercę tylko bratnią duszę. Taki wielki spokój emanował od chłopaka, nawet nie spostrzegł, że jego ciężka mroczna Ki topniała i ustępowała tej skrywanej głęboko w sobie; tej, której rzadko pozwalał spoglądać na światło dzienne. Ten rysunek był kulminacją wszystkiego, czym Rudowłosa siostrzyczka chciała zaszczepić w nim samym, gdy tylko dowiedziała się o jego obecności w domu. Wszystko co do tej pory zrobiła zasługiwało na coś więcej niż nigdy niewypowiedziane (w tej formie demonicznej) przez Reda "dziękuję". Sam nie wiedział jak powinien odwdzięczyć się dziewczynie - wiele znosiła i miała anielską wręcz cierpliwość do małomównego zbrodniarza, który był w rzeczywistości bardzo zagubioną i mało zaradną w codzienności istotą.
Obrazek mógł dla June być tylko obrazkiem, ale dla Reda stał się relikwią i symbolem przełamania w jego zatwardziałej ciemnością duszy.
Otworzył ponownie ślepia i jeszcze przez chwilę dumał w ciszy nad arcydziełem. W końcu utkwił onieśmielony wzrok na autorce dzieła i w końcu dał odpowiedź na to, kogo przedstawia:
>Muszę schudnąć kilka kilogramów.
Stwierdził z wesołym akcentem, by "dodać sobie wagi" składając ilustrację na cztery części i wsadzając ją do swojego pojemnego brzucha. Poklepał jeszcze w miejsce włożenia pamiątki i prezentu od June, jakby chcąc pokazać, że może i faktycznie przydałoby mu się trochę ćwiczeń. Znowu nie był grubaskiem, jednak ostatnimi czasy bardziej skupiał się na technikach niżeli wysiłkowi fizycznemu.
Tak czy inaczej, właścicielka domu mogła być z siebie zadowolona. Nie dość, że podniosła gościa w domu na duchu, to jeszcze zdołała wtajemniczyć go w interesującą zabawę. Bo to teraz przyszła kolej Reda na wykonanie rysunku o dowolnej treści, posługując się wyobraźnią i talentem, który rzekomo jest genem każdego demona. Zachęciła go do pracy, nawet jeśli miał pewne obawy.
>No nie wiem, nigdy tego nie robiłem... ale spróbuję.
Ścisnął pewniej narzędzie pracy, które to nie wytrzymało presji i przełamało się na pół. Wzdrygnął się nieco, gdyż źle ocenił swoją siłę do narzędzia pracy i zniszczył je na wstępie. Tępa część kredki nie nadawała się do użytku, bo nie miała tego ostrego szpikulca, którym posługiwała się dziewczyna. Zapowiada się niezły początek, hehe. Ułamany fragment przemieścił w palce obdarzone sporymi pazurami i układał w odpowiedni chwyt. Z tego co pamiętał, Złotooka sprawnie manewrowała kawałkiem drewna, ruszał się nadgarstek i niekiedy ręka od łokcia do dłoni. Odtwarzał tą czynność w głowie, aż znalazł odpowiednie ułożenie. Następnie nachylił się nad kartką papieru i ćwiczył swoje "wyczucie" w naciskaniu rysika do blatu. Za pierwszym razem przedziurawił niczemu winną stronicę, na co powoli tracił pewność siebie. Miał tylko nadzieję, iż nie zniszczył stolika, ani że June nie będzie się z niego nabijać. Sporo czasu minęło od nauki pisania u Kuro, gdzie ten też miał pokaż "umiejętności" Reda i kilka podziurawionych zeszytów. Mimo wszystko starał się i po skupionej minie dało się to wywnioskować. Kolejnym krokiem była koordynacja ręka-oko-mózg, żeby wszystko poszło po myśli chłopaka. Zupełnie nie patrzył się na otoczenie, gdyż teraz kartka była jego światem. Na tyle głęboko się skoncentrował, iż dopiero po skończeniu pracy powrócił mu zmysł słuchu i bodźców świata zewnętrznego. A minęło sporo czasu, koło godziny, bo tak mozolnie i długo kolorował swoje bazgroły. June bawiła się akurat z Shigo, pewnie uznała, że nie ma po co siedzieć przy demonie, który dodatkowo barykadował przedramionami dostęp do swojego królestwa kredek i kartki. Aż do teraz, kiedy oznajmił:
>Zaraz wracam.
Zostawił rysunek na blacie, który przedstawiał się następująco:
Już miał wracać do środka, kiedy dostrzegł kątem oka coś na drugim końcu werandy. Coś niepozornego, co przykuło jego uwagę. Podszedł do niewiadomej rzeczy i natychmiast zaczął oględziny. Bardziej obserwował niżeli badał, ale analizę zostawi dziewczynie, bo to właśnie do June zaniósł niespodziankę. Na wstępie oznajmił szybko:
>Z Dragotem bez zmian, ale zobacz co znalazłem.
Postawił na stoliku w salonie pudełko obite ozdobnym papierem, którego nie otwierał, ponieważ wolał znać zdanie gospodyni. Może ona wiedziała co to takiego? Red nawet nie miał skojarzenia z mikołajowym prezentem, bo przecież nigdy nie obchodził świąt. Czy swoich urodzin. Owszem, był na urodzinach Shigo, wiedział o takowych April, Kuro i Kurokary, lecz nie łączył prezentu i świętowania jako nieodzowne części. Tak czy siak, zdecydował się przynieść pakunek do rozstrzygnięcia. Nie wyglądał groźnie, a kto wie co tam mogło się znajdować. Ciekawość zwyciężyła.
[Ooc: koniec treningu]
>Ojej...
Trzymał delikatnie za krańce bloku z ilustracją i z uwagą, lecz i z przejęciem spoglądał na każdą ryskę, każdą kreskę postawioną przez June. Razem tworzyły całość i przedstawiały Reda, aczkolwiek w bardzo zabawnej, przesłodkiej formie. Wedle tego obrazka młodzieniec nie wyglądał groźnie. Może to wina samej wesołej buźki, ale przesadnie dziecięca postura ludzika dodawała całego uroku, który demonica dostrzegła gdzieś tam w Czarnowłosym. Zmrużył na chwilę powieki. Odczuł niesamowitą ulgę. Czyli naprawdę June widziała w nim dobro, traktowała go nie jak mordercę tylko bratnią duszę. Taki wielki spokój emanował od chłopaka, nawet nie spostrzegł, że jego ciężka mroczna Ki topniała i ustępowała tej skrywanej głęboko w sobie; tej, której rzadko pozwalał spoglądać na światło dzienne. Ten rysunek był kulminacją wszystkiego, czym Rudowłosa siostrzyczka chciała zaszczepić w nim samym, gdy tylko dowiedziała się o jego obecności w domu. Wszystko co do tej pory zrobiła zasługiwało na coś więcej niż nigdy niewypowiedziane (w tej formie demonicznej) przez Reda "dziękuję". Sam nie wiedział jak powinien odwdzięczyć się dziewczynie - wiele znosiła i miała anielską wręcz cierpliwość do małomównego zbrodniarza, który był w rzeczywistości bardzo zagubioną i mało zaradną w codzienności istotą.
Obrazek mógł dla June być tylko obrazkiem, ale dla Reda stał się relikwią i symbolem przełamania w jego zatwardziałej ciemnością duszy.
Otworzył ponownie ślepia i jeszcze przez chwilę dumał w ciszy nad arcydziełem. W końcu utkwił onieśmielony wzrok na autorce dzieła i w końcu dał odpowiedź na to, kogo przedstawia:
>Muszę schudnąć kilka kilogramów.
Stwierdził z wesołym akcentem, by "dodać sobie wagi" składając ilustrację na cztery części i wsadzając ją do swojego pojemnego brzucha. Poklepał jeszcze w miejsce włożenia pamiątki i prezentu od June, jakby chcąc pokazać, że może i faktycznie przydałoby mu się trochę ćwiczeń. Znowu nie był grubaskiem, jednak ostatnimi czasy bardziej skupiał się na technikach niżeli wysiłkowi fizycznemu.
Tak czy inaczej, właścicielka domu mogła być z siebie zadowolona. Nie dość, że podniosła gościa w domu na duchu, to jeszcze zdołała wtajemniczyć go w interesującą zabawę. Bo to teraz przyszła kolej Reda na wykonanie rysunku o dowolnej treści, posługując się wyobraźnią i talentem, który rzekomo jest genem każdego demona. Zachęciła go do pracy, nawet jeśli miał pewne obawy.
>No nie wiem, nigdy tego nie robiłem... ale spróbuję.
Ścisnął pewniej narzędzie pracy, które to nie wytrzymało presji i przełamało się na pół. Wzdrygnął się nieco, gdyż źle ocenił swoją siłę do narzędzia pracy i zniszczył je na wstępie. Tępa część kredki nie nadawała się do użytku, bo nie miała tego ostrego szpikulca, którym posługiwała się dziewczyna. Zapowiada się niezły początek, hehe. Ułamany fragment przemieścił w palce obdarzone sporymi pazurami i układał w odpowiedni chwyt. Z tego co pamiętał, Złotooka sprawnie manewrowała kawałkiem drewna, ruszał się nadgarstek i niekiedy ręka od łokcia do dłoni. Odtwarzał tą czynność w głowie, aż znalazł odpowiednie ułożenie. Następnie nachylił się nad kartką papieru i ćwiczył swoje "wyczucie" w naciskaniu rysika do blatu. Za pierwszym razem przedziurawił niczemu winną stronicę, na co powoli tracił pewność siebie. Miał tylko nadzieję, iż nie zniszczył stolika, ani że June nie będzie się z niego nabijać. Sporo czasu minęło od nauki pisania u Kuro, gdzie ten też miał pokaż "umiejętności" Reda i kilka podziurawionych zeszytów. Mimo wszystko starał się i po skupionej minie dało się to wywnioskować. Kolejnym krokiem była koordynacja ręka-oko-mózg, żeby wszystko poszło po myśli chłopaka. Zupełnie nie patrzył się na otoczenie, gdyż teraz kartka była jego światem. Na tyle głęboko się skoncentrował, iż dopiero po skończeniu pracy powrócił mu zmysł słuchu i bodźców świata zewnętrznego. A minęło sporo czasu, koło godziny, bo tak mozolnie i długo kolorował swoje bazgroły. June bawiła się akurat z Shigo, pewnie uznała, że nie ma po co siedzieć przy demonie, który dodatkowo barykadował przedramionami dostęp do swojego królestwa kredek i kartki. Aż do teraz, kiedy oznajmił:
>Zaraz wracam.
Zostawił rysunek na blacie, który przedstawiał się następująco:
- Rysunek Reda, wersja bez śladów kredek (nie umiem jednak :
Już miał wracać do środka, kiedy dostrzegł kątem oka coś na drugim końcu werandy. Coś niepozornego, co przykuło jego uwagę. Podszedł do niewiadomej rzeczy i natychmiast zaczął oględziny. Bardziej obserwował niżeli badał, ale analizę zostawi dziewczynie, bo to właśnie do June zaniósł niespodziankę. Na wstępie oznajmił szybko:
>Z Dragotem bez zmian, ale zobacz co znalazłem.
Postawił na stoliku w salonie pudełko obite ozdobnym papierem, którego nie otwierał, ponieważ wolał znać zdanie gospodyni. Może ona wiedziała co to takiego? Red nawet nie miał skojarzenia z mikołajowym prezentem, bo przecież nigdy nie obchodził świąt. Czy swoich urodzin. Owszem, był na urodzinach Shigo, wiedział o takowych April, Kuro i Kurokary, lecz nie łączył prezentu i świętowania jako nieodzowne części. Tak czy siak, zdecydował się przynieść pakunek do rozstrzygnięcia. Nie wyglądał groźnie, a kto wie co tam mogło się znajdować. Ciekawość zwyciężyła.
[Ooc: koniec treningu]
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Sty 11, 2015 10:52 pm
Ha, udało się, demon połknął haczyk. Uśmiechnęła się do niego promiennie zadowolona z siebie, że udało się czymś zająć Red'a. Jak będzie się skupiał na rysunku to nie będzie myślał tak bardzo o wewnętrznym bólu jaki nim targa od pewnego czasu. Choć nie dawał sobie rady na początku - połamał narzędzie pracy i przebijał kartkę - to w końcu załapał o co w tym biega. Rudowłosa poczuła się tak, jakby miała pod opieką teraz dwójkę dzieci, a nie jedynie Shigo. To było na swój sposób dość zabawne, ale też urocze. No nic.
Przez pierwsze piętnaście minut siedziała grzecznie, opierając brodę o dłonie i spoglądała na ruchy Reda. Znaczy na jego głowę i ręce, bo skutecznie zasłaniał swoje dzieło całym ciałem, a wszelkie próby podglądnięcia kończyły się niepowodzeniem. Zrezygnowana postanowiła pójść do syna by potowarzyszyć mu w zabawie w kojcu. Trzymała w dłoni misia i zgrubiając głos 'mówiła' nim do chłopczyka, a ten uradowany śmiał się do łez gdy futerko pluszaka łaskotało go po podbródku. Był uroczy, na pewno rozczuliłby nie jedną osobę i roztopiłby nie jedno serce.
___ - Zła matka ze mnie, nie, Shigo? - spytała chłopca, który tylko spojrzał na nią niezrozumiale złotymi, wielkimi oczami po czym chwycił w swoje łapki twarz demonicy i zaśmiał się wesoło. Chwila szoku u June po chwili zamieniła się w szczery uśmiech zmieszany ze łzami wzruszenia. Szybko się jednak opanowała i poczochrała jego 'po tacie' włosy. Jak go tu nie kochać, co?
Po pewnym czasie zobaczyła, że chłopak gdzieś wychodzi, a ciekawska dziewczyna podniosła się z klęczek i wróciła do stolika. Spojrzała na dzieło chłopaka i z zadumą odkryła, że jej słowa się sprawdziły, na prawdę miał talent! Rany! Wzruszyła się ponownie widząc małą podobiznę siebie oraz Shigo. Za chwilę jednak posmutniała. Tak to teraz wyglądało. Shigo, June... bez Reito. No cóż. Nie warto znów tego roztrząsać. Już to chyba przebolała.
___ - Red? A kto to jest? - spytała głośno wskazując blondwłosą postać, która stała przy Kaede unoszącej się na chmurce. Kuro i April rozpoznała, ale tą dziewczynę w saiyańskiej zbroi widzi pierwszy raz.
Zostawiła obrazek podnosząc się gdy zobaczyła Red'a z pakunkiem w rękach. Nie widziała tego wcześniej, a poza Dragotem nie czuła, aby ktoś inny tu przylatywał. Chyba, że nie zauważyła tego gdy tu przylatywała. Wzięła do ręki prezencik i otworzyła. W środku były jakieś dziwne klocki. To zapewne miało być dla Shigo. Jakoś nie była przekonana co do dobrych intencji demona, który teraz leżał jak długi przed domem. Na wszelki wypadek odłożyła to coś na szafce, zamykając ponownie. Jeśli tamten się ocknie to go spyta o co z tym chodzi.
Wyciągnęła z szafki pustą ramkę na zdjęcia, której wielkość odpowiadała kartkom, na których malowali. Wsunęła w nią dzieło Red'a po czym odstawiła nad półkę i wróciła do Red'a. Skoncentrowała się po czym na jej szyi pojawił się znany fioletowy wisiorek z kłami. Dał jej go Red. Przypomniała sobie też o tym, co się stało zaraz po jego założeniu. Aż się chwyciła za szyję czując ten ból wbijanych kłów błyskotki. No... o pocałunku też pamięta, ale nie o to chodziło.
___ - Cały czas zastanawia mnie co to jest i skąd to wziąłeś. No... również dlaczego po powiedzeniu przez Ciebie "osuwari" wbija mnie w ziemię. - spytała wpatrując się w niego ciekawskim wzrokiem.
OOC
Dodam kilka zdjęć do opisu domu
Przez pierwsze piętnaście minut siedziała grzecznie, opierając brodę o dłonie i spoglądała na ruchy Reda. Znaczy na jego głowę i ręce, bo skutecznie zasłaniał swoje dzieło całym ciałem, a wszelkie próby podglądnięcia kończyły się niepowodzeniem. Zrezygnowana postanowiła pójść do syna by potowarzyszyć mu w zabawie w kojcu. Trzymała w dłoni misia i zgrubiając głos 'mówiła' nim do chłopczyka, a ten uradowany śmiał się do łez gdy futerko pluszaka łaskotało go po podbródku. Był uroczy, na pewno rozczuliłby nie jedną osobę i roztopiłby nie jedno serce.
___ - Zła matka ze mnie, nie, Shigo? - spytała chłopca, który tylko spojrzał na nią niezrozumiale złotymi, wielkimi oczami po czym chwycił w swoje łapki twarz demonicy i zaśmiał się wesoło. Chwila szoku u June po chwili zamieniła się w szczery uśmiech zmieszany ze łzami wzruszenia. Szybko się jednak opanowała i poczochrała jego 'po tacie' włosy. Jak go tu nie kochać, co?
Po pewnym czasie zobaczyła, że chłopak gdzieś wychodzi, a ciekawska dziewczyna podniosła się z klęczek i wróciła do stolika. Spojrzała na dzieło chłopaka i z zadumą odkryła, że jej słowa się sprawdziły, na prawdę miał talent! Rany! Wzruszyła się ponownie widząc małą podobiznę siebie oraz Shigo. Za chwilę jednak posmutniała. Tak to teraz wyglądało. Shigo, June... bez Reito. No cóż. Nie warto znów tego roztrząsać. Już to chyba przebolała.
___ - Red? A kto to jest? - spytała głośno wskazując blondwłosą postać, która stała przy Kaede unoszącej się na chmurce. Kuro i April rozpoznała, ale tą dziewczynę w saiyańskiej zbroi widzi pierwszy raz.
Zostawiła obrazek podnosząc się gdy zobaczyła Red'a z pakunkiem w rękach. Nie widziała tego wcześniej, a poza Dragotem nie czuła, aby ktoś inny tu przylatywał. Chyba, że nie zauważyła tego gdy tu przylatywała. Wzięła do ręki prezencik i otworzyła. W środku były jakieś dziwne klocki. To zapewne miało być dla Shigo. Jakoś nie była przekonana co do dobrych intencji demona, który teraz leżał jak długi przed domem. Na wszelki wypadek odłożyła to coś na szafce, zamykając ponownie. Jeśli tamten się ocknie to go spyta o co z tym chodzi.
Wyciągnęła z szafki pustą ramkę na zdjęcia, której wielkość odpowiadała kartkom, na których malowali. Wsunęła w nią dzieło Red'a po czym odstawiła nad półkę i wróciła do Red'a. Skoncentrowała się po czym na jej szyi pojawił się znany fioletowy wisiorek z kłami. Dał jej go Red. Przypomniała sobie też o tym, co się stało zaraz po jego założeniu. Aż się chwyciła za szyję czując ten ból wbijanych kłów błyskotki. No... o pocałunku też pamięta, ale nie o to chodziło.
___ - Cały czas zastanawia mnie co to jest i skąd to wziąłeś. No... również dlaczego po powiedzeniu przez Ciebie "osuwari" wbija mnie w ziemię. - spytała wpatrując się w niego ciekawskim wzrokiem.
OOC
Dodam kilka zdjęć do opisu domu
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pon Sty 12, 2015 9:48 am
Cóż, Red nawet nie obraził się jeśli chodzi o troskę nad nim, ale pewnie gdyby powiedziała to co chodzi jej po głowie, mógłby się obrazić. W sumie niczym dziecko, któremu się rzekło, że jest jeszcze za młody na to i owo. Miało to swoje plusy i minusy, lecz ze względu na to, iż był wojownikiem o dość poważnym wyglądzie, elementy dziecinności mogły przeszkadzać. Przynajmniej w walkach dało się dostrzec objawy dojrzałości. Albo po prostu bestialstwa. Mniejsza o to.
Nim przyszedł z werandy do środka domu, stanął w progu słysząc pytanie o dziewczynie w blondwłosach widniejącej obok Kaede na kartce. Oho, czyli zobaczyła co naskrobał. Przechylił nieznacznie głowę na bok, jakby z niedowierzaniem, że June nie miała okazji ją spotkać. Chyba, że nie narysował ją na tyle charakterystycznie, by mogła rozszyfrować o kogo chodzi.
>To Vivian. Pierwszy raz spotkaliśmy się podczas ataku Tsufula na Vegecie. Później trenowaliśmy kilka razy wspólnie. Niewiele o niej wiem, jednak polubiłem ją. Powinnyście się kiedyś poznać.
Nie był najlepszy w opowiadaniu szczegółów, toteż tyle musiało wystarczyć June, chyba że zada jakieś pytania naprowadzające, żeby chłopakowi było łatwiej skompletować opis koleżanki. Właściwie... przyjaciółki, ale nie powiedział tego na głos. Po tej akcji z Dragotem Rudowłosa mogłaby uznać młodzieńca za naiwnego, i rzeczywiście nie pomyliłaby się ani trochę. Jednakże Vivian szczerze pasowała do grona jego przyjaciół. Ciekawe czy June zorientowała się po rysunku, jaki zostawił na blacie stolika, że to właśnie ich przedstawił. Była o wiele mądrzejsza od Reda, więc wielce możliwe, iż chciała tylko się upewnić w przypuszczeniach. Kiedy June sprawdzała zawartość pakunku, to młodzieniec nie mógł oprzeć się pokusie i sam też patrzył co było w środku. Te kolorowe elementy przypominały drewniane klocki, które April i Kuro dali w prezencie dla Shigo. Ożesz kurczę! Zapomniał, że dał je na przechowanie Vivian, by mogła je oddać właścicielowi, gdyby Red nie wrócił z potyczki z Rikimaru! A Halfki nie było już na Ziemi! Jak tak się skoncentrował, zorientował się, iż nawet Kuro z April zniknęli z planety. Podejrzane to wszystko. Nic nie wiedział o przepustkach wojowników, toteż nie dawały mu spokoju domysły.
Przestał na chwilę myśleć o znajomych, gdy Złotooka najpierw wsadzila do ramki jego rysunek (awww... czuł się wyróżniony), a następnie ujawniła naszyjnik z kłami, który zawiesił jej przez głowę w trakcie walki o honor (który i tak utracił, ale o tym mniejsza). Mrugnął dwukrotnie ślepiami, gdyż dziewczyna znalazła okazję do poznania tajemnicy niezwykłego wisiorka. Gorzej, że Red sam niewiele wiedział o działaniu magicznego przedmiotu. Tym razem nie usiadł na kanapie, ale poczekał aż Ogoniasta to zrobiła. Jak widać u demonów ciekawość idzie w parze z talentem plastycznym, hehe. Na tyle ile będzie w stanie, odpowie z przyjemnością. Chociaż odrobinę odpłaci się June za wszystko co do tej pory dla niego zrobiła. A sporo się tego nazbierało.
>Naszyjnik wręczyła taka miła starsza pani, wraz z cukierkami -nie byłby sobą, gdyby nie wspomniał o słodyczach, które uwielbiał, nawet jeśli nie miały większego znaczenia dla sprawy June- Powiedziała, żebym go dał osobie, która...
Oho, aż nieco zwęziły się źrenice, bo doskonale pamiętał słowa babuleńki i nie były one chwalebne do wysłuchania, ponieważ jakoby wskazywałyby na nieporadność osoby, której ofiarował naszyjnik. Podrapał się po policzku próbując znaleźć jakieś lepsze określenie dla kogo przeznaczona jest ów rzecz, lecz na próżno. Uznał, że jeśli w miarę szybko przejdzie do innej kwestii, to June nie będzie się dopytywać o szczegóły. Tak też postanowił wybrnąć z sytuacji. Nieudolnie, lecz lepiej tak niż mieć guza na głowie.
>A co do tego słowa, starsza pani nie powiedziała co znaczy "Osuwari"...
O nie! Powiedział to słowo na głos! A pilnował się, żeby nie palnąć go w eter! Wiadomo do czego to zmierzało, także próbował to jakoś zatrzymać. Złapał prędko June za ramiona, lecz zamiast pomóc - oboje zostali wbici w podłogę. Z bardzo podobnym skutkiem.
Ooc: ładny domek... zwłaszcza z poziomu podłogi : D
Nim przyszedł z werandy do środka domu, stanął w progu słysząc pytanie o dziewczynie w blondwłosach widniejącej obok Kaede na kartce. Oho, czyli zobaczyła co naskrobał. Przechylił nieznacznie głowę na bok, jakby z niedowierzaniem, że June nie miała okazji ją spotkać. Chyba, że nie narysował ją na tyle charakterystycznie, by mogła rozszyfrować o kogo chodzi.
>To Vivian. Pierwszy raz spotkaliśmy się podczas ataku Tsufula na Vegecie. Później trenowaliśmy kilka razy wspólnie. Niewiele o niej wiem, jednak polubiłem ją. Powinnyście się kiedyś poznać.
Nie był najlepszy w opowiadaniu szczegółów, toteż tyle musiało wystarczyć June, chyba że zada jakieś pytania naprowadzające, żeby chłopakowi było łatwiej skompletować opis koleżanki. Właściwie... przyjaciółki, ale nie powiedział tego na głos. Po tej akcji z Dragotem Rudowłosa mogłaby uznać młodzieńca za naiwnego, i rzeczywiście nie pomyliłaby się ani trochę. Jednakże Vivian szczerze pasowała do grona jego przyjaciół. Ciekawe czy June zorientowała się po rysunku, jaki zostawił na blacie stolika, że to właśnie ich przedstawił. Była o wiele mądrzejsza od Reda, więc wielce możliwe, iż chciała tylko się upewnić w przypuszczeniach. Kiedy June sprawdzała zawartość pakunku, to młodzieniec nie mógł oprzeć się pokusie i sam też patrzył co było w środku. Te kolorowe elementy przypominały drewniane klocki, które April i Kuro dali w prezencie dla Shigo. Ożesz kurczę! Zapomniał, że dał je na przechowanie Vivian, by mogła je oddać właścicielowi, gdyby Red nie wrócił z potyczki z Rikimaru! A Halfki nie było już na Ziemi! Jak tak się skoncentrował, zorientował się, iż nawet Kuro z April zniknęli z planety. Podejrzane to wszystko. Nic nie wiedział o przepustkach wojowników, toteż nie dawały mu spokoju domysły.
Przestał na chwilę myśleć o znajomych, gdy Złotooka najpierw wsadzila do ramki jego rysunek (awww... czuł się wyróżniony), a następnie ujawniła naszyjnik z kłami, który zawiesił jej przez głowę w trakcie walki o honor (który i tak utracił, ale o tym mniejsza). Mrugnął dwukrotnie ślepiami, gdyż dziewczyna znalazła okazję do poznania tajemnicy niezwykłego wisiorka. Gorzej, że Red sam niewiele wiedział o działaniu magicznego przedmiotu. Tym razem nie usiadł na kanapie, ale poczekał aż Ogoniasta to zrobiła. Jak widać u demonów ciekawość idzie w parze z talentem plastycznym, hehe. Na tyle ile będzie w stanie, odpowie z przyjemnością. Chociaż odrobinę odpłaci się June za wszystko co do tej pory dla niego zrobiła. A sporo się tego nazbierało.
>Naszyjnik wręczyła taka miła starsza pani, wraz z cukierkami -nie byłby sobą, gdyby nie wspomniał o słodyczach, które uwielbiał, nawet jeśli nie miały większego znaczenia dla sprawy June- Powiedziała, żebym go dał osobie, która...
Oho, aż nieco zwęziły się źrenice, bo doskonale pamiętał słowa babuleńki i nie były one chwalebne do wysłuchania, ponieważ jakoby wskazywałyby na nieporadność osoby, której ofiarował naszyjnik. Podrapał się po policzku próbując znaleźć jakieś lepsze określenie dla kogo przeznaczona jest ów rzecz, lecz na próżno. Uznał, że jeśli w miarę szybko przejdzie do innej kwestii, to June nie będzie się dopytywać o szczegóły. Tak też postanowił wybrnąć z sytuacji. Nieudolnie, lecz lepiej tak niż mieć guza na głowie.
>A co do tego słowa, starsza pani nie powiedziała co znaczy "Osuwari"...
O nie! Powiedział to słowo na głos! A pilnował się, żeby nie palnąć go w eter! Wiadomo do czego to zmierzało, także próbował to jakoś zatrzymać. Złapał prędko June za ramiona, lecz zamiast pomóc - oboje zostali wbici w podłogę. Z bardzo podobnym skutkiem.
Ooc: ładny domek... zwłaszcza z poziomu podłogi : D
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pon Sty 12, 2015 10:37 pm
Pojawiła się przed chatą demonicy. Serce zabiło jej szybciej ze szczerego strachu. Czy ktoś taki zechce jej pomóc? Od kiedy to kaio proszą o coś rasę, która jest ich przeciwieństwem? *Przecież nie wszystkie są złe…* pokrzepiała się w myślach. To nie było wcale takie w myśleniu Kaede, żeby nakłonić June do współpracy, ale powaga sytuacji chyba skłoni ją do pozytywnego przyjęcia propozycji. Przełknęła ślinę i zapukała kulturalnie, po czym weszła do domku.
-Witaj June, możesz mnie nie pamiętać, ale jestem Kaede, ta od ciastek…- podrapała się z zakłopotaniem z tyłu głowy. Rzeczywiście widziały się tylko raz, blisko po tym, jak została przyboczną Kaioshina i przyleciała uczyć się na Ziemię. –Nie przeszkadzam?- zapytała nieśmiało, zamykając za sobą drzwi. June z Redem byli właśnie w dziwnej pozycji na poodłoodze….
-Uh… Cześć Red… dobrze cię widzieć…- kochała go i była szczęśliwa, że jest zdrów. Nagle spojrzała na dziecko, znajdujące się obok June. Jej dziecko? *Ale super!*
-Wow! Jakie śliczne!- bogini odbiło, kucnęła koło Shingo i zaczęła bawić chłopca, robiąc zabawne minki. Jej aura pozytywnych emocji wibrowała w całym pomieszczeniu, więc z pewnością się jej nie przestraszył. Dopiero po chwili przywołała się do porządku, zanim złote motyle nie uleciały z jej ciała. Przecież demony niezbyt to lubią.
-Przepraszam za tak nagłe najście…- spojrzała znowu na gospodynię, tym razem nie kryjąc po swojej twarzy, że coś złego dzieje się we wszechświecie. –Mam do ciebie prośbę, ale oczywiście liczę się z tym, że możesz nie chcieć mi pomóc.- zrobiła przerwę, aby szok jaki spowodowała swoim przeżyciem zdążył przemienić się w zainteresowaniem jej sprawą. –Opiekuję się teraz planetą Namek. Niedawno odkryłam, że saiyanie na rozkaz ich króla przymierzają się do podboju tej pokojowej planety. Udałam się na Vegetę szukając ratunku, ale okazuje się, że jedyna możliwość aby uratować moich podopiecznych, to pozbycie się króla małp. To on wydaje dekrety i ma manie podboju, boją się go nawet jego pobratymcy. Jak podbije Namek, może zamarzy mu się Ziemia, a to twój dom!- mówiła szybko i z przejęciem, starając się szybko zrelacjonować całą sytuację. –Dogadałam się z saiyaninem, który jest w opozycji do swojego króla. Szuka on wojowników, którzy pomogliby przeprowadzić rewolucję. Czy poleciałbyś ze mną na Vegetę i wspomogła nas swoją siłą?- ostatnie słowa były coraz bardziej nieśmiałe, zawijała dłonie w swoją chustę i zawstydzona jak mała dziewczynka, przebierała nóżkami.
-Red może też byś chciał?
-Witaj June, możesz mnie nie pamiętać, ale jestem Kaede, ta od ciastek…- podrapała się z zakłopotaniem z tyłu głowy. Rzeczywiście widziały się tylko raz, blisko po tym, jak została przyboczną Kaioshina i przyleciała uczyć się na Ziemię. –Nie przeszkadzam?- zapytała nieśmiało, zamykając za sobą drzwi. June z Redem byli właśnie w dziwnej pozycji na poodłoodze….
-Uh… Cześć Red… dobrze cię widzieć…- kochała go i była szczęśliwa, że jest zdrów. Nagle spojrzała na dziecko, znajdujące się obok June. Jej dziecko? *Ale super!*
-Wow! Jakie śliczne!- bogini odbiło, kucnęła koło Shingo i zaczęła bawić chłopca, robiąc zabawne minki. Jej aura pozytywnych emocji wibrowała w całym pomieszczeniu, więc z pewnością się jej nie przestraszył. Dopiero po chwili przywołała się do porządku, zanim złote motyle nie uleciały z jej ciała. Przecież demony niezbyt to lubią.
-Przepraszam za tak nagłe najście…- spojrzała znowu na gospodynię, tym razem nie kryjąc po swojej twarzy, że coś złego dzieje się we wszechświecie. –Mam do ciebie prośbę, ale oczywiście liczę się z tym, że możesz nie chcieć mi pomóc.- zrobiła przerwę, aby szok jaki spowodowała swoim przeżyciem zdążył przemienić się w zainteresowaniem jej sprawą. –Opiekuję się teraz planetą Namek. Niedawno odkryłam, że saiyanie na rozkaz ich króla przymierzają się do podboju tej pokojowej planety. Udałam się na Vegetę szukając ratunku, ale okazuje się, że jedyna możliwość aby uratować moich podopiecznych, to pozbycie się króla małp. To on wydaje dekrety i ma manie podboju, boją się go nawet jego pobratymcy. Jak podbije Namek, może zamarzy mu się Ziemia, a to twój dom!- mówiła szybko i z przejęciem, starając się szybko zrelacjonować całą sytuację. –Dogadałam się z saiyaninem, który jest w opozycji do swojego króla. Szuka on wojowników, którzy pomogliby przeprowadzić rewolucję. Czy poleciałbyś ze mną na Vegetę i wspomogła nas swoją siłą?- ostatnie słowa były coraz bardziej nieśmiałe, zawijała dłonie w swoją chustę i zawstydzona jak mała dziewczynka, przebierała nóżkami.
-Red może też byś chciał?
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Wto Sty 13, 2015 5:07 pm
Nie spuszczała z demona swojego nader ciekawskiego wzroku. Czuła się tak, jakby miała za chwilę poznać tajemnicę świata. W końcu ten naszyjnik nosi już... przez 3 i trochę więcej lat swojego życia wliczając pobyt w Sali Ducha i Czasu, a nie wie czym jest. Wie tylko tyle, że jedynie po wypowiedzeniu magicznych słów z ust Red'a June leci na ziemię. Tylko z ust Red'a.
Nie dowiedziała się też zbyt wiele niż wiedziała wcześniej. Więc dała mu ten naszyjnik jakaś stara babuszka, ciekawe po co.
___ - Która...? - spytała gdy czarnowłosy się zaciął. Z lekkim nieufnym wzrokiem przyjrzała się mu uważnie. Chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej było to zbyt obraźliwe. No, w sumie nie miałaby mu wtedy za złe. Mieli ze sobą na pieńku, walczyli i użycie naszyjnika było jedną z taktyk. W ostateczności wzruszyła ramionami. Nie sądziła by ta informacja odmieniła jej życie, a z resztą chłopak chyba nie ma zamiaru jej powiedzieć, a naciskać nie ma zamiaru. Przynajmniej na razie.
___- Zaraz... co?! - i czas spowolnił w momencie wypowiedzenia przez Red'a tych magicznych słów. Rudowłosa zdążyła jedynie zdać sobie sprawę z tego co się za chwilę stanie, czego dobrym dowodem było szerokie otwarcie złotych oczu w przerażeniu. W następnej sekundzie naszyjnik na szyi demonicy zaświecił się po czym pociągnął silnie na ziemię - Kyaaa! - pisnęła. Upadek nie był tak bolesny jak inne dzięki chwytowi demona. Gdy pierwszy szok oraz ból pleców zmalał, dziewczyna otrzeźwiała trochę. Mruknęła coś niezbyt zadowolona po czym spróbowała podnieść, ale leżał na niej... Red. Jakby pecha było mało to jeszcze w nieodpowiednim momencie wizytę postanowiła złożyć boginka Kaede. Momentalnie zwaliła z siebie demona - To nie tak jak... - zaczęła, ale się zatkała od razu widząc, że jej uwagę przykuł Shigo. Westchnęła ciężko podnosząc się i łypnęła złowieszczo na Red'a. Jej wzrok mówił wręcz "wyrwę Ci te rogi i wsadzę w zad". Coś w ten deseń. Nie było czasu na przepychanki, więc schowała naszyjnik pod skórą.
___- Tak, pamiętam Cię. Stoisz na mojej szafce. - powiedziała wskazując na obramowany rysunek Red'a. Była tam właśnie między innymi Kaede. Shigo bardzo się spodobała różowoskóra osóbka. Mały był otwarty na nowe znajomości, szczególnie lubił kobiety - do facetów już tak nie lgnął. W każdym razie wypuściła malca z kojca by zaspokoił swoją ciekawość dotykania wszystkiego, a w tym wypadku to ubranie Kaede. Nowe trzeba zmacać.
Wysłuchała boginki. Cel jej wizyty był jasny, zebranie wojowników, którzy skopaliby niegrzecznych saiyan, którzy chcą atakować niewinne planety zapewne do celów handlowych. Głupie małpy się panoszą. Byłą jak najbardziej za, ale...
___ - Wiesz... ja chętnie bym się rozerwała i wam pomogła. - zaczęła - W dodatku zobaczyłabym czy na Vegecie nie ma Reito, ojca Shigo. No, ale... nie mam z kim go zostawić. - ukucnęła czochrając malca po czuprynie. Ten wcisnął kciuk do buzi i machnął ogonem.
OOC
Trening start
Nie dowiedziała się też zbyt wiele niż wiedziała wcześniej. Więc dała mu ten naszyjnik jakaś stara babuszka, ciekawe po co.
___ - Która...? - spytała gdy czarnowłosy się zaciął. Z lekkim nieufnym wzrokiem przyjrzała się mu uważnie. Chciał coś powiedzieć, ale najwyraźniej było to zbyt obraźliwe. No, w sumie nie miałaby mu wtedy za złe. Mieli ze sobą na pieńku, walczyli i użycie naszyjnika było jedną z taktyk. W ostateczności wzruszyła ramionami. Nie sądziła by ta informacja odmieniła jej życie, a z resztą chłopak chyba nie ma zamiaru jej powiedzieć, a naciskać nie ma zamiaru. Przynajmniej na razie.
___- Zaraz... co?! - i czas spowolnił w momencie wypowiedzenia przez Red'a tych magicznych słów. Rudowłosa zdążyła jedynie zdać sobie sprawę z tego co się za chwilę stanie, czego dobrym dowodem było szerokie otwarcie złotych oczu w przerażeniu. W następnej sekundzie naszyjnik na szyi demonicy zaświecił się po czym pociągnął silnie na ziemię - Kyaaa! - pisnęła. Upadek nie był tak bolesny jak inne dzięki chwytowi demona. Gdy pierwszy szok oraz ból pleców zmalał, dziewczyna otrzeźwiała trochę. Mruknęła coś niezbyt zadowolona po czym spróbowała podnieść, ale leżał na niej... Red. Jakby pecha było mało to jeszcze w nieodpowiednim momencie wizytę postanowiła złożyć boginka Kaede. Momentalnie zwaliła z siebie demona - To nie tak jak... - zaczęła, ale się zatkała od razu widząc, że jej uwagę przykuł Shigo. Westchnęła ciężko podnosząc się i łypnęła złowieszczo na Red'a. Jej wzrok mówił wręcz "wyrwę Ci te rogi i wsadzę w zad". Coś w ten deseń. Nie było czasu na przepychanki, więc schowała naszyjnik pod skórą.
___- Tak, pamiętam Cię. Stoisz na mojej szafce. - powiedziała wskazując na obramowany rysunek Red'a. Była tam właśnie między innymi Kaede. Shigo bardzo się spodobała różowoskóra osóbka. Mały był otwarty na nowe znajomości, szczególnie lubił kobiety - do facetów już tak nie lgnął. W każdym razie wypuściła malca z kojca by zaspokoił swoją ciekawość dotykania wszystkiego, a w tym wypadku to ubranie Kaede. Nowe trzeba zmacać.
Wysłuchała boginki. Cel jej wizyty był jasny, zebranie wojowników, którzy skopaliby niegrzecznych saiyan, którzy chcą atakować niewinne planety zapewne do celów handlowych. Głupie małpy się panoszą. Byłą jak najbardziej za, ale...
___ - Wiesz... ja chętnie bym się rozerwała i wam pomogła. - zaczęła - W dodatku zobaczyłabym czy na Vegecie nie ma Reito, ojca Shigo. No, ale... nie mam z kim go zostawić. - ukucnęła czochrając malca po czuprynie. Ten wcisnął kciuk do buzi i machnął ogonem.
OOC
Trening start
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach