Wyspa z domkiem Reito i June
+6
Red
Hikaru
April
Kuro
NPC.
Reito
10 posters
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
- GośćGość
Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Lut 09, 2014 5:37 pm
First topic message reminder :
_____Bardzo dużo wydarzyło się od momentu 'narodzin' June. Spotkała wielu ciekawych ludzi, którzy byli dla niej mili, ale też takich, co nie wnieśli nic miłego do jej demonicznego życia. Demonica mocno związała się z przystojnym, brązowowłosym saiyanem, Reito. Jego charakter wydawał się być trudny, lecz z czasem poznała go bardziej i mogła zrozumieć zachowanie. Jej demoniczne serce poznało czym jest miłość, a ona sama stała się normalną dziewczyną, nie wyróżniającą się zbytnio z tłumu innych - no, może miała trochę więcej pary w łapie, ale to mały detal nie godny uwagi. Oczywiście znaleźli się też i tacy, którzy potępiali ją za jej pochodzenie, ale ostatecznie wyszła na dobre.
Przestała eksponować swoje dziwactwa, starała się wyglądać i zachowywać jak ziemianin, dlatego była stałym bywalcem w dużych miastach mimo mieszkania daleko od nich. Nie robiła już wielkiego zamieszania wokół siebie, nie niszczyła przypadkowych rzeczy, a pod sukienkami chowała swój dziwaczny ogon. Dzięki temu małemu kamuflażowi mogła niezauważalnie chodzić po ulicach miast i nawet wdawać się w pogadanki z mieszkańcami, których dość często zaczepiała. Podglądała ludzi i podłapywała ich zwyczaje. Nie raz nawet wkręciła się na jakiegoś grilla czy inną imprezę, gdzie podpytywała gospodynie jak przyrządzić danie, które serwowały. Nauczyła się dzięki temu bardzo wiele przydatnych rzeczy, nabyła nawet umiejętności czytania i pisania. Pokochała w szczególności gotowanie.
Reito nie wiedział nic o wielkich wyprawach June. Mówiła, że idzie potrenować, co było po części prawdą bo zdobywając wiedzę trenowała swój umysł. Oczywiście nie zaniedbywała swojego ciała. Wraz z ukochanym często organizowała sobie małe sparringi na polankach. Kształtowali swój unikalny styl walki. Rudowłosa stawiała na siłę ciosu, mniej skupiała się na szybkości, a bardziej na hartowaniu własnego ciała. Skorzystała również z informacji na temat techniki, którą kiedyś 'sprzedał' jej Hikaru nim odeszła od jego szkoły. Był to Lighting Shower Rain. Niesamowita moc dobrze działająca przy większej grupie przeciwników. Demon kreśli jednym palcem wiązkę KI w powietrzu, która momentalnie kruszy się tworząc jednocześnie tysiące igieł. Niczym deszcz spadają na przeciwnika zadając liczne rany. Bolesna i skuteczna. Nie zaprzestała jednak na jednej technice. Od Reito ukradła telekinezę. Wydała się jej być przydatna i widowiskowa. Nawet Mistic nią operował więc nie chciała być gorsza i nauczyła się jej na raty mimo pewnego problemu...
Co do zamieszkania...
Dzięki ulicznym walkom demonica wraz z saiyanem uzbierali wystarczająco dużo pieniędzy by zakupić milutki domek jednorodzinny w kapsule. Osadzili się na bezludnej wyspie, gdzieś po środku oceanu. Cisza i spokój były bardzo pożądane po fali hałasu oraz nieszczęść jaka spotkała dwójkę i nie tylko. W dodatku niedługo miał pojawić się ktoś jeszcze, nowy członek tej rodzinki. To było głównym powodem "przystopowania" z szałem walki.
Gdy minął rok od ostatniego wezwania Shenrona, dwójka bohaterów udała się w podróż dookoła świata by zebrać siedem kryształowych kul. Saiyan z początku mocno protestował. Chciał by ciężarna rudowłosa została w domu i odpoczywała by nie zaszkodzić jeszcze nienarodzonemu dziecku, lecz ta była bardzo nieugięta oraz uparta. Chciała sama wypowiedzieć życzenie mające przywrócić zabitych ludzi przez tsufula do życia. Reito nie miał wyjścia, musiał się zgodzić. Nerwy w końcu też działają negatywnie na maluszka, więc wygrała.
Poszukiwanie kul było męczące i długie, lecz dzięki radarowi o wiele prostsze. Gdy skolekcjonowali wszystkie siedem, wezwali smoka. Dla June to był wielki szok widzieć tak ogromnego, gadającego smoka. Nie mogła się nadziwić jego widokiem, w ciemnej oprawie nieba wyglądał jak wielkie bóstwo. Jednak musiała się ogarnąć, bo właśnie miało spełnić się jej życzenie. Chciała ożywić wszystkich zabitych przez poczwarę, która nękała ostatnio świat. Gdy już miała je wymówić, dostała telepatyczną wiadomość od pewnego half-saiyana o imieniu Vernil. Dowiedziała się, że był jedną z ofiar Tsufula i trenował w zaświatach, więc zależało mu by smok nie teleportował go na jego rodzinną planetę. Zgodziła się i życząc mu szczęścia w treningu głośno wypowiedziała swoje życzenie w kierunku smoka uwzględniając prośbę halfa. Wielkie ślepia zaświeciły się i wkrótce jej prośba spełniła się. Uradowana June przytuliła się do Reito z całej siły ciesząc się, że w końcu jej sumienie było czyste.
Następnym życzeniem była odbudowa zniszczonych miast, a ostatnim - wyczyszczenie z pamięci niewinnych ziemian przykrych wspomnień oraz zastąpienie ich czymś milszym. Nie chciała męczyć ich biednych dusz okropną przeszłością. Tak było dla nich lepiej...
Smok zniknął, a kule rozrzuciły się na wszystkie strony świata zamieniając w kamienie. Niebo rozjaśniło się. Jakże wielkie zdziwienie pojawiło się na twarzy obojga wojowników gdy nagle demonica poczuła nieprzyjemny ból w brzuchu. To był dopiero 5 miesiąc, a... June zaczęła rodzić!
Słodkie maleństwo przyszło na świat kilka godzin później. Shigo był zdrowy i duży jak na 5 miesięczny żywot. Ziemscy lekarze również dopytywali o czas ciąży, ale demonica nie mówiła za wiele. Wraz z ukochanym doszli do wniosku, że to po prostu taka natura demonów. Mogli się spodziewać, że taki 'eksperyment' będzie przebiegał inaczej niż u normalnych istot. Ale... ważne, że wszystko skończyło się dobrze, a po kilku dniach June wróciła do domu szczęśliwa.
Kolejny rok minął bardzo szybko. Rudowłosa nie widziała świata poza małym Shigo i Reito. Zmieniła się nie do poznania. Nikt, kto by ją zobaczył nie śmiałby nawet podejrzewać, że pod uśmiechniętą buźką i zwiewną sukienką kryje się mordercza rasa, demon. Nie miała okazji pokazać swojej siły poza sparringami. Zwiększyła się drastycznie, ale dziewczyna gasiła ją jak tylko mogła. Powstrzymywała swoją przemianę dla dobra jej rodziny bo nie wiedziała co może przynieść. Postanowiła zatrzymać ją na czarną chwilę. Modliła się jednak by taka nie nastąpiła zbyt szybko.
Z ojcem nie widywała się. Obawiała się tego, jak może zareagować na wieść, że jego wnuczek jest w połowie saiyanem, a zięć pełnokrwistym. Wiedziała jaki jest jego stosunek do tej rasy, dlatego trzymała się od niego z daleka. Ukrywała swoją moc by przypadkiem jemu nie zachciało się odwiedzić córki. Wszystko układało się dobrze...
___ - Shigooo... głuptasku. - zawołała June widząc, jak jej syn płacze głośno. Siedział na kocyku bawiąc się zabawkami. Gdy podeszła do niego zauważyła ciętą ranę na jego przedramieniu. Zastanawiała się przez moment co się mogło stać, a wtedy dostrzegła, że jego sztylet na ogonie powiększył się nieznacznie. No tak, jego moc ujawniała się. To efekt zmieszania krwi dwóch walecznych ras. Był dla niej wielką tajemnicą.
___ - Rei! - zawołała dziewczyna głośno podnosząc maluszka z kocyka. Chłopiec zapłakanymi oczkami wpatrywał się w mamusię powstrzymując dzielnie kolejne łzy. - No już, już, nie płacz. Pokaż, że jesteś silny jak tata. - powiedziała czule demonica głaskając go po czarnej czuprynie. Najwyraźniej zrozumiał, bo zaśmiał się w głos zmieniając diametralnie swój humor. Zapomniał o ranie, którą June sprytnie uleczyła gdy ten zajęty był spoglądaniem na lecący nad nimi samolot. Teraz podrzucała go do góry śmiejąc się razem z nim w głos. Gdy przyjdzie Reito będzie musiała mu wytłumaczyć, że z tym ogonem będzie trzeba coś zrobić. Chłopiec może zrobić sobie kiedyś większą krzywdę.
Post skipowy
_____Bardzo dużo wydarzyło się od momentu 'narodzin' June. Spotkała wielu ciekawych ludzi, którzy byli dla niej mili, ale też takich, co nie wnieśli nic miłego do jej demonicznego życia. Demonica mocno związała się z przystojnym, brązowowłosym saiyanem, Reito. Jego charakter wydawał się być trudny, lecz z czasem poznała go bardziej i mogła zrozumieć zachowanie. Jej demoniczne serce poznało czym jest miłość, a ona sama stała się normalną dziewczyną, nie wyróżniającą się zbytnio z tłumu innych - no, może miała trochę więcej pary w łapie, ale to mały detal nie godny uwagi. Oczywiście znaleźli się też i tacy, którzy potępiali ją za jej pochodzenie, ale ostatecznie wyszła na dobre.
Przestała eksponować swoje dziwactwa, starała się wyglądać i zachowywać jak ziemianin, dlatego była stałym bywalcem w dużych miastach mimo mieszkania daleko od nich. Nie robiła już wielkiego zamieszania wokół siebie, nie niszczyła przypadkowych rzeczy, a pod sukienkami chowała swój dziwaczny ogon. Dzięki temu małemu kamuflażowi mogła niezauważalnie chodzić po ulicach miast i nawet wdawać się w pogadanki z mieszkańcami, których dość często zaczepiała. Podglądała ludzi i podłapywała ich zwyczaje. Nie raz nawet wkręciła się na jakiegoś grilla czy inną imprezę, gdzie podpytywała gospodynie jak przyrządzić danie, które serwowały. Nauczyła się dzięki temu bardzo wiele przydatnych rzeczy, nabyła nawet umiejętności czytania i pisania. Pokochała w szczególności gotowanie.
Reito nie wiedział nic o wielkich wyprawach June. Mówiła, że idzie potrenować, co było po części prawdą bo zdobywając wiedzę trenowała swój umysł. Oczywiście nie zaniedbywała swojego ciała. Wraz z ukochanym często organizowała sobie małe sparringi na polankach. Kształtowali swój unikalny styl walki. Rudowłosa stawiała na siłę ciosu, mniej skupiała się na szybkości, a bardziej na hartowaniu własnego ciała. Skorzystała również z informacji na temat techniki, którą kiedyś 'sprzedał' jej Hikaru nim odeszła od jego szkoły. Był to Lighting Shower Rain. Niesamowita moc dobrze działająca przy większej grupie przeciwników. Demon kreśli jednym palcem wiązkę KI w powietrzu, która momentalnie kruszy się tworząc jednocześnie tysiące igieł. Niczym deszcz spadają na przeciwnika zadając liczne rany. Bolesna i skuteczna. Nie zaprzestała jednak na jednej technice. Od Reito ukradła telekinezę. Wydała się jej być przydatna i widowiskowa. Nawet Mistic nią operował więc nie chciała być gorsza i nauczyła się jej na raty mimo pewnego problemu...
Co do zamieszkania...
Dzięki ulicznym walkom demonica wraz z saiyanem uzbierali wystarczająco dużo pieniędzy by zakupić milutki domek jednorodzinny w kapsule. Osadzili się na bezludnej wyspie, gdzieś po środku oceanu. Cisza i spokój były bardzo pożądane po fali hałasu oraz nieszczęść jaka spotkała dwójkę i nie tylko. W dodatku niedługo miał pojawić się ktoś jeszcze, nowy członek tej rodzinki. To było głównym powodem "przystopowania" z szałem walki.
Gdy minął rok od ostatniego wezwania Shenrona, dwójka bohaterów udała się w podróż dookoła świata by zebrać siedem kryształowych kul. Saiyan z początku mocno protestował. Chciał by ciężarna rudowłosa została w domu i odpoczywała by nie zaszkodzić jeszcze nienarodzonemu dziecku, lecz ta była bardzo nieugięta oraz uparta. Chciała sama wypowiedzieć życzenie mające przywrócić zabitych ludzi przez tsufula do życia. Reito nie miał wyjścia, musiał się zgodzić. Nerwy w końcu też działają negatywnie na maluszka, więc wygrała.
Poszukiwanie kul było męczące i długie, lecz dzięki radarowi o wiele prostsze. Gdy skolekcjonowali wszystkie siedem, wezwali smoka. Dla June to był wielki szok widzieć tak ogromnego, gadającego smoka. Nie mogła się nadziwić jego widokiem, w ciemnej oprawie nieba wyglądał jak wielkie bóstwo. Jednak musiała się ogarnąć, bo właśnie miało spełnić się jej życzenie. Chciała ożywić wszystkich zabitych przez poczwarę, która nękała ostatnio świat. Gdy już miała je wymówić, dostała telepatyczną wiadomość od pewnego half-saiyana o imieniu Vernil. Dowiedziała się, że był jedną z ofiar Tsufula i trenował w zaświatach, więc zależało mu by smok nie teleportował go na jego rodzinną planetę. Zgodziła się i życząc mu szczęścia w treningu głośno wypowiedziała swoje życzenie w kierunku smoka uwzględniając prośbę halfa. Wielkie ślepia zaświeciły się i wkrótce jej prośba spełniła się. Uradowana June przytuliła się do Reito z całej siły ciesząc się, że w końcu jej sumienie było czyste.
Następnym życzeniem była odbudowa zniszczonych miast, a ostatnim - wyczyszczenie z pamięci niewinnych ziemian przykrych wspomnień oraz zastąpienie ich czymś milszym. Nie chciała męczyć ich biednych dusz okropną przeszłością. Tak było dla nich lepiej...
Smok zniknął, a kule rozrzuciły się na wszystkie strony świata zamieniając w kamienie. Niebo rozjaśniło się. Jakże wielkie zdziwienie pojawiło się na twarzy obojga wojowników gdy nagle demonica poczuła nieprzyjemny ból w brzuchu. To był dopiero 5 miesiąc, a... June zaczęła rodzić!
Słodkie maleństwo przyszło na świat kilka godzin później. Shigo był zdrowy i duży jak na 5 miesięczny żywot. Ziemscy lekarze również dopytywali o czas ciąży, ale demonica nie mówiła za wiele. Wraz z ukochanym doszli do wniosku, że to po prostu taka natura demonów. Mogli się spodziewać, że taki 'eksperyment' będzie przebiegał inaczej niż u normalnych istot. Ale... ważne, że wszystko skończyło się dobrze, a po kilku dniach June wróciła do domu szczęśliwa.
- Spoiler:
Kolejny rok minął bardzo szybko. Rudowłosa nie widziała świata poza małym Shigo i Reito. Zmieniła się nie do poznania. Nikt, kto by ją zobaczył nie śmiałby nawet podejrzewać, że pod uśmiechniętą buźką i zwiewną sukienką kryje się mordercza rasa, demon. Nie miała okazji pokazać swojej siły poza sparringami. Zwiększyła się drastycznie, ale dziewczyna gasiła ją jak tylko mogła. Powstrzymywała swoją przemianę dla dobra jej rodziny bo nie wiedziała co może przynieść. Postanowiła zatrzymać ją na czarną chwilę. Modliła się jednak by taka nie nastąpiła zbyt szybko.
Z ojcem nie widywała się. Obawiała się tego, jak może zareagować na wieść, że jego wnuczek jest w połowie saiyanem, a zięć pełnokrwistym. Wiedziała jaki jest jego stosunek do tej rasy, dlatego trzymała się od niego z daleka. Ukrywała swoją moc by przypadkiem jemu nie zachciało się odwiedzić córki. Wszystko układało się dobrze...
___ - Shigooo... głuptasku. - zawołała June widząc, jak jej syn płacze głośno. Siedział na kocyku bawiąc się zabawkami. Gdy podeszła do niego zauważyła ciętą ranę na jego przedramieniu. Zastanawiała się przez moment co się mogło stać, a wtedy dostrzegła, że jego sztylet na ogonie powiększył się nieznacznie. No tak, jego moc ujawniała się. To efekt zmieszania krwi dwóch walecznych ras. Był dla niej wielką tajemnicą.
___ - Rei! - zawołała dziewczyna głośno podnosząc maluszka z kocyka. Chłopiec zapłakanymi oczkami wpatrywał się w mamusię powstrzymując dzielnie kolejne łzy. - No już, już, nie płacz. Pokaż, że jesteś silny jak tata. - powiedziała czule demonica głaskając go po czarnej czuprynie. Najwyraźniej zrozumiał, bo zaśmiał się w głos zmieniając diametralnie swój humor. Zapomniał o ranie, którą June sprytnie uleczyła gdy ten zajęty był spoglądaniem na lecący nad nimi samolot. Teraz podrzucała go do góry śmiejąc się razem z nim w głos. Gdy przyjdzie Reito będzie musiała mu wytłumaczyć, że z tym ogonem będzie trzeba coś zrobić. Chłopiec może zrobić sobie kiedyś większą krzywdę.
Post skipowy
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Kwi 19, 2014 9:03 pm
Zawsze zauważyła, że ten świat nie przestanie ją intrygować, ale teraz to wszystko przetarło swoje granice. Dziewczyna, która ukradła syna Rei’a i June okazała się córkę rudowłosej. Nic z tego nie rozumiała, przecież ona kochała Rei’a już długo! A ta porywaczka wcale nie wyglądała na parę latek. Chciała o to zapytać, ale po prostu jej nie wypadało, zrobi to, ale zapyta Kuro na osobności. Z kim mogła porozmawiać o wszystkim, nigdy nie patrzył na nią dziwnie, albo jak na osobę o lekkim skrzywieniu umysłowym. Poza tym April była święcie przekonana, że dzieci się rodzi, więc powinno się je pamiętać. Zwłaszcza, że to chyba nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. No i jeszcze jedno w końcu- dzieci są z miłości. Więc z kim była Vixen? Zastanowiła się, ale nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z tych pytań, a nie zamierzała się wtrącać. Przez te dwa lata nauczyła się, że milczenie jest złotem.
Sytuacja była nerwowa, June przywitała ich niemiłym powitaniem, ale brunetkę nawet nie zdziwiło to przez chwilę. Walczyła wciąż o niego, o swojego misia, perełkę, oczko w głowie. Po chwili rozchwiała jej wątpliwości. Okazało się, że demony rodzą się z nicości. TO SIĘ TAK DA?- w jej głowie krążyło to pytanie i zaczęła to sobie wyobrażać, ale nic nie mogło wejść jej do głowy.
- Hm... - mruknęła tylko na to wszystko. Fox. Jego imię również się obiło o uszy, Kuro coś o nim wspominał, ale nie to było dziwne, tylko to, jak jego klatka zaparowała. Na całe szczęście kobieta oddała chłopczyka pod warunkiem, że June się nim zajmie i go nie zostawi. Nie dziwiła jej obietnica przyjaciółki, widać było, że zależy jej na synku i zrobi dla niego wszystko.
- Czekaj! – wykrzyknęła do długowłosego z niemal obrażoną miną. – MOMENT! Pamiętam jak mówiłeś o tym Foxie! I opowiadałeś mi wszystko, jeżeli masz jego energię, to Twoja cząstka spłodziła ją?! Nic z tego nie rozumiem. Jeżeli tak to nawet nie przekraczaj strefy ograniczenia mojej przestrzeni!
Nie uzyskała jednak odpowiedzi, bo w tym samym momencie Rei stracił przytomność, był totalnie wykończony. Musiał oddać całą swoją energię na odzyskanie chłopczyka. Ale heca... ją martwiła jednak inna sytuacja, czy oby na pewno powinni tu wracać? Nie czuła się tutaj zbyt dobrze, zwłaszcza po tym, co przed chwilą sobie pomyślała, miała ochotę kogoś zabić. A ten ktoś zajmował się teraz szatynem.
- Hm… nieciekawy moment na wizytę. Przepraszam za wtargnięcie, miło Was widzieć i cieszę się, że z synem wszystko w porządku. Trzeba zająć się Rei’em... – powiedziała starając się być bardzo spokojna przy tym.
Occ: Koniec treningu
Sytuacja była nerwowa, June przywitała ich niemiłym powitaniem, ale brunetkę nawet nie zdziwiło to przez chwilę. Walczyła wciąż o niego, o swojego misia, perełkę, oczko w głowie. Po chwili rozchwiała jej wątpliwości. Okazało się, że demony rodzą się z nicości. TO SIĘ TAK DA?- w jej głowie krążyło to pytanie i zaczęła to sobie wyobrażać, ale nic nie mogło wejść jej do głowy.
- Hm... - mruknęła tylko na to wszystko. Fox. Jego imię również się obiło o uszy, Kuro coś o nim wspominał, ale nie to było dziwne, tylko to, jak jego klatka zaparowała. Na całe szczęście kobieta oddała chłopczyka pod warunkiem, że June się nim zajmie i go nie zostawi. Nie dziwiła jej obietnica przyjaciółki, widać było, że zależy jej na synku i zrobi dla niego wszystko.
- Czekaj! – wykrzyknęła do długowłosego z niemal obrażoną miną. – MOMENT! Pamiętam jak mówiłeś o tym Foxie! I opowiadałeś mi wszystko, jeżeli masz jego energię, to Twoja cząstka spłodziła ją?! Nic z tego nie rozumiem. Jeżeli tak to nawet nie przekraczaj strefy ograniczenia mojej przestrzeni!
Nie uzyskała jednak odpowiedzi, bo w tym samym momencie Rei stracił przytomność, był totalnie wykończony. Musiał oddać całą swoją energię na odzyskanie chłopczyka. Ale heca... ją martwiła jednak inna sytuacja, czy oby na pewno powinni tu wracać? Nie czuła się tutaj zbyt dobrze, zwłaszcza po tym, co przed chwilą sobie pomyślała, miała ochotę kogoś zabić. A ten ktoś zajmował się teraz szatynem.
- Hm… nieciekawy moment na wizytę. Przepraszam za wtargnięcie, miło Was widzieć i cieszę się, że z synem wszystko w porządku. Trzeba zająć się Rei’em... – powiedziała starając się być bardzo spokojna przy tym.
Occ: Koniec treningu
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Kwi 20, 2014 6:58 pm
Musiała przyznać, iż reakcja każdej obecnej osoby była na wagę słowa, już nie wspominając o strzelanych minach. Lecz mimo to przegrała ostateczne starcie. Naciski we wszystkich stron, uleczenie June, jej słowa - wszystko to spowodowało, iż musiała się poddać i oddać to, co zabrała przemocą. Nie patrząc rodzicielce w oczy materializowała przed sobą malca, aż zjawił się w całej okazałości. Szkrab spał w najlepsze, bez żadnych ubytków na zdrowiu, bez infekcji Ki ze strony Vixen. Trzymała maleństwo przez chwilę jakby zastanawiała się czy dobrze postępuje, czy ten miły gest jak na nastolatkę będzie jej ostatnim czynem. Nikt z obecnych prócz June nie przebaczył porwania Shigo. Nie dziwota, to było lekkomyślne, ale adrenalina i sytuacja poniosła ją aż nadto. Westchnęła, jednak nim oddała maleństwo z ogonkiem do prawowitych właścicieli wbiła różowe patrzałki w demonicę i powiedziała:
- Lepiej będzie jak nie będę pokazywać mu się na oczy... -skinęła głową na nieprzytomnego Saiyana, po czym dodała- ...lepiej dla niego. Skoro zaczęłaś nowe życie, nie jestem mile widziana. Wiem, że te umizgi i czułości kierujesz do mnie tylko po to, by odzyskać syna. Więc go weź, ale pamiętaj o obietnicy... mamo.
Wyciągnęła przed siebie ramiona z dzieckiem i włożyła w objęcia June. Sama Vixen machnęła dwa razy trzema lisimi kitami i zrobiła krok ku April i Kuro. Przekręcała głowę to na kobietę, to na mężczyznę, którzy bronili jej dostępu do nieprzytomnego ojczyma. Poprawiła dłonią kosmyk włosów i po krótkim milczeniu wyciągnęła ku nich palec, jakby grożąc, i rzekła poważnym głosem:
- A Wy jesteście świadkami. Cokolwiek Wam zrobią, macie o tym zdarzeniu pamiętać, zrozumiano? A Ty, Koguciku, następnym razem wyśpiewasz mi wszyściutko o tym, skąd masz energię mojego prawdziwego ojca w sobie. Bo na pewno żadna małpa nie jest moim rodzicem!
Wytknęła na Kuro palcem, a po chwili oderwała stopy od powierzchni zniszczonej wyspy i odleciała w siną dal z lekką satysfakcją. Przynajmniej nie zmusili ją do przeprosin, to byłby szczyt wszystkiego. Przecież to nie ona zaczęła tę historię.
Ooc:
Vixen już nie ma, możecie toczyć fabułę normalnie. Jako, że pisaliście ciekawie, powinniście zyskać punkciki, ale to już musi administracja ustalić ile dla każdego. Moja skromna propozycja to:
-po 6 punktów z mnożnikiem dla June i Reito
-po 4 punkty z mnożnikiem dla April i Kuro
Dziękuję za wspólną grę, mam nadzieję, że podobało się.
- Lepiej będzie jak nie będę pokazywać mu się na oczy... -skinęła głową na nieprzytomnego Saiyana, po czym dodała- ...lepiej dla niego. Skoro zaczęłaś nowe życie, nie jestem mile widziana. Wiem, że te umizgi i czułości kierujesz do mnie tylko po to, by odzyskać syna. Więc go weź, ale pamiętaj o obietnicy... mamo.
Wyciągnęła przed siebie ramiona z dzieckiem i włożyła w objęcia June. Sama Vixen machnęła dwa razy trzema lisimi kitami i zrobiła krok ku April i Kuro. Przekręcała głowę to na kobietę, to na mężczyznę, którzy bronili jej dostępu do nieprzytomnego ojczyma. Poprawiła dłonią kosmyk włosów i po krótkim milczeniu wyciągnęła ku nich palec, jakby grożąc, i rzekła poważnym głosem:
- A Wy jesteście świadkami. Cokolwiek Wam zrobią, macie o tym zdarzeniu pamiętać, zrozumiano? A Ty, Koguciku, następnym razem wyśpiewasz mi wszyściutko o tym, skąd masz energię mojego prawdziwego ojca w sobie. Bo na pewno żadna małpa nie jest moim rodzicem!
Wytknęła na Kuro palcem, a po chwili oderwała stopy od powierzchni zniszczonej wyspy i odleciała w siną dal z lekką satysfakcją. Przynajmniej nie zmusili ją do przeprosin, to byłby szczyt wszystkiego. Przecież to nie ona zaczęła tę historię.
Ooc:
Vixen już nie ma, możecie toczyć fabułę normalnie. Jako, że pisaliście ciekawie, powinniście zyskać punkciki, ale to już musi administracja ustalić ile dla każdego. Moja skromna propozycja to:
-po 6 punktów z mnożnikiem dla June i Reito
-po 4 punkty z mnożnikiem dla April i Kuro
Dziękuję za wspólną grę, mam nadzieję, że podobało się.
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pon Kwi 21, 2014 2:42 pm
___ - Uff... - westchnęła ciężko gdy wszystko się uspokoiło. Dostała to, o co walczyła. Jej skarb był cały i zdrowy, a osoba odpowiedzialna za ten bajzel odleciała. Zaproponowała powrót na stały ląd. Małe wysepki nie były zbyt wygodne. Miała tylko dwie ręce, dlatego poprosiła April o potrzymanie Shigo, a sama zajęła się Reiem. Trzymając go na swoich plecach udali się w stronę wyspy. Gdy już tam stanęli, ułożyła ostrożnie saiyana na trawie i wtuliła jego głowę w swoją pierś. Spojrzała na dwójkę starych dobrych przyjaciół. - Wybaczcie za takie powitanie. - spuściła głowę, lecz za chwilę ją podniosła słysząc, jak jej synek wybudza się ze snu. Był cały i zdrowy. Kamień spadł jej z serca. Gdyby nie Reito i interwencja Kuro z April... Vixen by nie dała za wygraną. Uległa tylko dlatego, że mieli przewagę liczebną oraz siłową.
___ - Dziękuję wam. - Podniosła się ostrożnie tylko po to, by ukłonić się grzecznie w podzięce. Wyprostowała się i spojrzała na koleżankę - Hej, zmieniłaś się tu i ówdzie. Nie tylko włosy Ci urosły. - Zaśmiała się krótko wskazując palcem na jej piersi. No co? June zawsze była szczera. W końcu jest jeszcze ciut głupiutka. O Kuro nic nie powiedziała. Spojrzała tylko na Niego z miłym uśmiechem na ustach. Wyglądała na zagubioną, nie wiedziała jak się zachowywać w stosunku do niego, bo nie miała pojęcia jak on teraz ją spostrzega. Nie żegnali się mile, a na Vegecie narozrabiała będąc pod wpływem Tsufula. - Miło was znów widzieć. April, możesz na minutkę potrzymać tego szkraba? Przepraszam was na chwilę. - nim oddaliła się kawałek, wspomniała jeszcze coś o ogonie Shigo, ale to było tak szybkie i ciche, że kij wiedział o co chodziło. Zrobiła kilka kroków wgłąb wyspy grzebiąc sobie jakgdyby nigdy nic w piersiach. Wyciągnęła kapsułkę z domkiem i rzuciła ją przed siebie. Po charakterystycznym "POF" w miejscu rzucenia pach bach'u pojawił się drewniany domek. Wyglądał ładnie, ale był trochę zniszczony przez ogień. Wymiana szyb i kilku desek powinna załatwić sprawę przykrego wyglądu ich domostwa. Reito się tym zajmie. Aporpo. Ukochany był zmęczony, zużył wiele KI. Musiała przenieść go w bardziej wygodne miejsce i dać mu dojść do siebie.
___ - Chodźcie na werandę. - zaprosiła ich gestem ręki. Tam czekał na nich stolik oraz krzesła. Zaprowadziła szatyna do sypialni, zrobiła mu zimny okład na czoło i po przekazaniu cząstki własnej KI zostawiła w spokoju. Znając go zaraz wstanie pełny sił. W końcu to saiyan.
Wróciła do gości niosąc tackę wraz z herbatą oraz ciasteczkami (ze zwierząt... made by June). Postawiła ją po czym usiadła wygodnie. Zdążyła nawet zamienić poszarpaną zieloną sukienkę na spodenki i białą koszulkę. Wyglądała tak, jakby nic się przed chwilą nie stało. Trawiła to w spokoju.
___ - Oh... nie wyglądacie na zaskoczonych widokiem dziecka. Wiedzieliście o nim? - zagadnęła. - Gdzie się podziewaliście tyle czasu? Coś się ciekawego działo na Vegecie później, czy tak po prostu pozamiatałeś, Kuro? - uśmiechnęła się. To było pewne kto się zajął tsufulem. Nawet jakby było ich stado, to ktoś z mocą bruneta na pewno by sobie poradził. W dodatku mieli Hikaru w razie czego.
___ - Shigoo... spodobała Ci się ciocia? - nachyliła się do syna - Musisz się od niej odkleić, bo pora na mleko. - zamachała butelką, ale chłopiec nie wyglądał jakby mu się spieszyło by opuścić ramiona April. Młody wiedział co dobre.
Spojrzała na Kuro, a następnie na jego ramię. Tatuaż wydzielał KI pasujące tylko do demonów. Pomyślała, że gdy wchłonie choć cząstkę energii Fox'a od saiyana to powróci częściowo jej pamięć. Nie chce zawieść Vixen, a co najważniejsze - dowiedzieć się czy to wszystko, co powiedziała demonica jest prawdą. Nie może wierzyć na słowo.
___ - Dziękuję wam. - Podniosła się ostrożnie tylko po to, by ukłonić się grzecznie w podzięce. Wyprostowała się i spojrzała na koleżankę - Hej, zmieniłaś się tu i ówdzie. Nie tylko włosy Ci urosły. - Zaśmiała się krótko wskazując palcem na jej piersi. No co? June zawsze była szczera. W końcu jest jeszcze ciut głupiutka. O Kuro nic nie powiedziała. Spojrzała tylko na Niego z miłym uśmiechem na ustach. Wyglądała na zagubioną, nie wiedziała jak się zachowywać w stosunku do niego, bo nie miała pojęcia jak on teraz ją spostrzega. Nie żegnali się mile, a na Vegecie narozrabiała będąc pod wpływem Tsufula. - Miło was znów widzieć. April, możesz na minutkę potrzymać tego szkraba? Przepraszam was na chwilę. - nim oddaliła się kawałek, wspomniała jeszcze coś o ogonie Shigo, ale to było tak szybkie i ciche, że kij wiedział o co chodziło. Zrobiła kilka kroków wgłąb wyspy grzebiąc sobie jakgdyby nigdy nic w piersiach. Wyciągnęła kapsułkę z domkiem i rzuciła ją przed siebie. Po charakterystycznym "POF" w miejscu rzucenia pach bach'u pojawił się drewniany domek. Wyglądał ładnie, ale był trochę zniszczony przez ogień. Wymiana szyb i kilku desek powinna załatwić sprawę przykrego wyglądu ich domostwa. Reito się tym zajmie. Aporpo. Ukochany był zmęczony, zużył wiele KI. Musiała przenieść go w bardziej wygodne miejsce i dać mu dojść do siebie.
___ - Chodźcie na werandę. - zaprosiła ich gestem ręki. Tam czekał na nich stolik oraz krzesła. Zaprowadziła szatyna do sypialni, zrobiła mu zimny okład na czoło i po przekazaniu cząstki własnej KI zostawiła w spokoju. Znając go zaraz wstanie pełny sił. W końcu to saiyan.
Wróciła do gości niosąc tackę wraz z herbatą oraz ciasteczkami (ze zwierząt... made by June). Postawiła ją po czym usiadła wygodnie. Zdążyła nawet zamienić poszarpaną zieloną sukienkę na spodenki i białą koszulkę. Wyglądała tak, jakby nic się przed chwilą nie stało. Trawiła to w spokoju.
___ - Oh... nie wyglądacie na zaskoczonych widokiem dziecka. Wiedzieliście o nim? - zagadnęła. - Gdzie się podziewaliście tyle czasu? Coś się ciekawego działo na Vegecie później, czy tak po prostu pozamiatałeś, Kuro? - uśmiechnęła się. To było pewne kto się zajął tsufulem. Nawet jakby było ich stado, to ktoś z mocą bruneta na pewno by sobie poradził. W dodatku mieli Hikaru w razie czego.
___ - Shigoo... spodobała Ci się ciocia? - nachyliła się do syna - Musisz się od niej odkleić, bo pora na mleko. - zamachała butelką, ale chłopiec nie wyglądał jakby mu się spieszyło by opuścić ramiona April. Młody wiedział co dobre.
Spojrzała na Kuro, a następnie na jego ramię. Tatuaż wydzielał KI pasujące tylko do demonów. Pomyślała, że gdy wchłonie choć cząstkę energii Fox'a od saiyana to powróci częściowo jej pamięć. Nie chce zawieść Vixen, a co najważniejsze - dowiedzieć się czy to wszystko, co powiedziała demonica jest prawdą. Nie może wierzyć na słowo.
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Kwi 27, 2014 10:49 pm
Wszystko komplikowało się coraz bardziej. Słowa April wprawiły go w takie osłupienie. Przez chwile stał z rozdziawionymi ustami nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Nie ...... no co ty? Nie znam jej, widzę ją po raz pierwszy w życiu, ja nie .... nie to niemożliwe....... April....... ja nigdy .........
Mieszał się we własnych słowach, a Vixen mu nie odpuszczała. Nie spędził nawet godziny na Ziemi, a już demony dawały mu popalić, a tak się starał zmienić zdanie o tej rasie i jakby tego było mało pierwszy demon jakiego spotkał był od Braski. Na szczęście maluch wrócił do mamy, cały i zdrowy, a to było najważniejsze. Chciał zająć się Reiem ale June sama zaczęła go nieść, April w tym czasie trzymała malucha na rękach. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, poczuł się najmniej chciany w tym towarzystwie. Haflka wygladala uroczo ze szkrabem na rekach, biło od nich przyjemne ciepło. Podszedł do nich i zaczął łaskotać malucha swoim puszystym ogonem. Wiedział, że April jest wściekła, to dało się wyczuć ale póki miała malucha na ręce nie wybuchnie. Bawił się z małym patrząc jak podejmuje próby złapania jego ogona, aż zapał i ścisnął z taką siłą, że Saiyanowi łzy stanęły w oczach. Nieodrodny syn tatusia. W końcu wizja posiłku stała się dla Shigo ważniejsza niż wszystko dookoła, a na obliczu Kuro pojawił się uśmiech.
Usiedli na werandzie przytulnego domku, a June podała im herbatę i ciasteczka, Kuro nawet znalazł jednego w kształcie konia. Widać było, że i ta przytulna chatka rykoszetem zarobiła kilak ciosów. No nic wypije herbatę i zaproponuje, że pomoże to ogarnąć.
- Cieszę się June, że widzę Cię szczęśliwą. Tak to ja pokonałem tsufula, znaczy... samego tsufula, a nie nosiciela. Zresztą okazało się, że to grubsza afera, jak Rei się obudzi to wszystko Wam opowiem.. No i Red mieszkał z nami przez ostatnie dwa lata i wczoraj przeszedł jakaś przemianę, nie do końca rozumiem o co chodzi ale z wyglądu bardzo się zmienił. Postanowiliśmy zrobić sobie mały urlop i udało nam się jakoś tu przylecieć, mam nadzieję że nie zwalamy Wam się na głowę.
Chociaż trudno mu było, powiedzieć coś sensownego i jakoś rozpocząć rozmowę z demonicą. Najwyraźniej i dziewczyna nie była pewna, tego co Saiyan zrobi lub powie. Rozstali się w nienajlepszych okolicznościach Przez chwile myślał nad tym, czy kiedyś będzie jak dawniej, jak na początku ich znajomości.. W tym momencie przyszło mu jeszcze coś do głowy ale na razie postanowił się nie odzywać, może mu się uda porozmawiać z nią na osobności. Zbierał się powoli aby przeprosić June, z plecaka wystawał mu kawałek tabliczki. Jednak był spięty, czekał na wybuch swojej ukochanej.
OOC:
Jutro napiszę tamtego poprzedniego posta i naniosę tutaj poprawki pewnie. Przepraszam, że tyle czekaliście i dzięki za wyrozumiałość
- Nie ...... no co ty? Nie znam jej, widzę ją po raz pierwszy w życiu, ja nie .... nie to niemożliwe....... April....... ja nigdy .........
Mieszał się we własnych słowach, a Vixen mu nie odpuszczała. Nie spędził nawet godziny na Ziemi, a już demony dawały mu popalić, a tak się starał zmienić zdanie o tej rasie i jakby tego było mało pierwszy demon jakiego spotkał był od Braski. Na szczęście maluch wrócił do mamy, cały i zdrowy, a to było najważniejsze. Chciał zająć się Reiem ale June sama zaczęła go nieść, April w tym czasie trzymała malucha na rękach. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, poczuł się najmniej chciany w tym towarzystwie. Haflka wygladala uroczo ze szkrabem na rekach, biło od nich przyjemne ciepło. Podszedł do nich i zaczął łaskotać malucha swoim puszystym ogonem. Wiedział, że April jest wściekła, to dało się wyczuć ale póki miała malucha na ręce nie wybuchnie. Bawił się z małym patrząc jak podejmuje próby złapania jego ogona, aż zapał i ścisnął z taką siłą, że Saiyanowi łzy stanęły w oczach. Nieodrodny syn tatusia. W końcu wizja posiłku stała się dla Shigo ważniejsza niż wszystko dookoła, a na obliczu Kuro pojawił się uśmiech.
Usiedli na werandzie przytulnego domku, a June podała im herbatę i ciasteczka, Kuro nawet znalazł jednego w kształcie konia. Widać było, że i ta przytulna chatka rykoszetem zarobiła kilak ciosów. No nic wypije herbatę i zaproponuje, że pomoże to ogarnąć.
- Cieszę się June, że widzę Cię szczęśliwą. Tak to ja pokonałem tsufula, znaczy... samego tsufula, a nie nosiciela. Zresztą okazało się, że to grubsza afera, jak Rei się obudzi to wszystko Wam opowiem.. No i Red mieszkał z nami przez ostatnie dwa lata i wczoraj przeszedł jakaś przemianę, nie do końca rozumiem o co chodzi ale z wyglądu bardzo się zmienił. Postanowiliśmy zrobić sobie mały urlop i udało nam się jakoś tu przylecieć, mam nadzieję że nie zwalamy Wam się na głowę.
Chociaż trudno mu było, powiedzieć coś sensownego i jakoś rozpocząć rozmowę z demonicą. Najwyraźniej i dziewczyna nie była pewna, tego co Saiyan zrobi lub powie. Rozstali się w nienajlepszych okolicznościach Przez chwile myślał nad tym, czy kiedyś będzie jak dawniej, jak na początku ich znajomości.. W tym momencie przyszło mu jeszcze coś do głowy ale na razie postanowił się nie odzywać, może mu się uda porozmawiać z nią na osobności. Zbierał się powoli aby przeprosić June, z plecaka wystawał mu kawałek tabliczki. Jednak był spięty, czekał na wybuch swojej ukochanej.
OOC:
Jutro napiszę tamtego poprzedniego posta i naniosę tutaj poprawki pewnie. Przepraszam, że tyle czekaliście i dzięki za wyrozumiałość
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pon Kwi 28, 2014 11:19 am
Nie potrafiła opisać uczuć jakie nią miotały w tym momencie. Była lekko otumaniona tą sytuacją, spojrzała na June, nieprzytomnego Rei’a, na Kuro i Vixen, która właśnie ich opuszczała. Stała beznamiętnie przyglądając się temu wszystkiemu. Ledwo wrócili na Ziemię, a cały ich świat przewrócił się do góry nogami. Ktoś zabrał jeden kawałek z jej idealnie poukładanych puzzli. Dziewczyna cieszyła się, że synek pary nie odniósł żadnych obrażeń i wyszedł cały i zdrowy. Dokładnie tak, jakby mama zostawiła go w kołysce bez naruszania. Kiwnęła głową do rudowłosej, która przepraszała ich za takie powitanie, nie powinna. W końcu taka była sytuacja, zmusiło ich to wszystko. Dopiero teraz jednak dziewczyna zrozumiała, że wszystko się zmieniło i nie będzie takie jak kiedyś. Nie będzie June, Rei’a, Kuro, jej i Hika i wiecznych kłótni i budowania domku. Nagle do jej umysłu doszedł komplement odnośnie zmiany.
- Dziękuję... Ty też się zmieniłaś, całe wasze życie widzę jest obrócone do góry nogami. – powiedziała czerwieniąc się na twarzy. Co do wzięcia dziecka, tylko uśmiechnęła się wyciągając rączki. – Jasne!
Ledwo go wzięła, a dziewczyna wyciągnęła coś dziwnego i wyrzuciła to przed siebie skąd pojawił się dom. To było co najmniej dziwne, ale teraz tego nie analizowała, bo na rękach miała szczęście Rei’a i June. Wyglądał na strasznie słodkiego i zaczepialskiego. Był nieziemsko kochany, jak każde dziecko, aż żałowała, że takiego nie ma. I przypomniał jej się Kuro, cała złość w niej zakipiała, ale postanowiła milczeć. Zabawiała się z maluszkiem jak tylko mogła, robiła głupie miny, w ogóle nie zwracała uwagi na mężczyznę obok. Kiedy dziewczyna wzięła go do karmienia z trudem się z tym pogodziła.
- Jest świetny, nieziemsko kochany. – powiedziała tylko odprowadzając go wzrokiem, natychmiast zaczęła obsypywać ich pytaniami, a Kuro szybko na nie odpowiedział. Usiadła tylko i aż nie mogła powstrzymać swojej ironii. – No tak pan i władca pokonał Tsufula i stał się narodowym bohaterem, a co innego mogło się wydarzyć. Bardziej martwię się o Reda. Tak jak hm... Kuro mówi, nie mam pojęcia co się z nim stało. Przeżył jakąś metamorfozę? Nie rozumiem z tego nic za bardzo...
Zaczęło jej się podnosić ciśnienie, nie mogła już wytrzymać, a nie chciała robić awantury przy wszystkich. Zdenerwował ją fakt posiadania jakiegoś dziecka, o którym ona nic nie wie, a on robi z niej idiotkę. Tak się nie będą bawić, to nawet nie było zabawne.
- Hm… przepraszam was ogromne, przeproś ode mnie Rei’a, ale skoro jestem już na Ziemi muszę załatwić pilną sprawę. – powiedziała, ukłoniła się w stronę rudowłosej, na bruneta nawet nie spojrzała i odbiła się od ziemi. – Znajdę Was później.
Pomachała i całkowicie zmniejszyła swoją energię, była wściekła i musiała się na czyś wyżyć, tak naprawdę nawet nie miała nic do załatwienia.
Zt-> pasmo górskie
- Dziękuję... Ty też się zmieniłaś, całe wasze życie widzę jest obrócone do góry nogami. – powiedziała czerwieniąc się na twarzy. Co do wzięcia dziecka, tylko uśmiechnęła się wyciągając rączki. – Jasne!
Ledwo go wzięła, a dziewczyna wyciągnęła coś dziwnego i wyrzuciła to przed siebie skąd pojawił się dom. To było co najmniej dziwne, ale teraz tego nie analizowała, bo na rękach miała szczęście Rei’a i June. Wyglądał na strasznie słodkiego i zaczepialskiego. Był nieziemsko kochany, jak każde dziecko, aż żałowała, że takiego nie ma. I przypomniał jej się Kuro, cała złość w niej zakipiała, ale postanowiła milczeć. Zabawiała się z maluszkiem jak tylko mogła, robiła głupie miny, w ogóle nie zwracała uwagi na mężczyznę obok. Kiedy dziewczyna wzięła go do karmienia z trudem się z tym pogodziła.
- Jest świetny, nieziemsko kochany. – powiedziała tylko odprowadzając go wzrokiem, natychmiast zaczęła obsypywać ich pytaniami, a Kuro szybko na nie odpowiedział. Usiadła tylko i aż nie mogła powstrzymać swojej ironii. – No tak pan i władca pokonał Tsufula i stał się narodowym bohaterem, a co innego mogło się wydarzyć. Bardziej martwię się o Reda. Tak jak hm... Kuro mówi, nie mam pojęcia co się z nim stało. Przeżył jakąś metamorfozę? Nie rozumiem z tego nic za bardzo...
Zaczęło jej się podnosić ciśnienie, nie mogła już wytrzymać, a nie chciała robić awantury przy wszystkich. Zdenerwował ją fakt posiadania jakiegoś dziecka, o którym ona nic nie wie, a on robi z niej idiotkę. Tak się nie będą bawić, to nawet nie było zabawne.
- Hm… przepraszam was ogromne, przeproś ode mnie Rei’a, ale skoro jestem już na Ziemi muszę załatwić pilną sprawę. – powiedziała, ukłoniła się w stronę rudowłosej, na bruneta nawet nie spojrzała i odbiła się od ziemi. – Znajdę Was później.
Pomachała i całkowicie zmniejszyła swoją energię, była wściekła i musiała się na czyś wyżyć, tak naprawdę nawet nie miała nic do załatwienia.
Zt-> pasmo górskie
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sro Kwi 30, 2014 9:01 pm
April po krótkiej zabawie z jej synem oddała go. Rudowłosa przytuliła do siebie bobasa, a następnie pocałowała w policzek. Ten, z grymasem na swojej słodkiej buźce wytarł ucałowane miejsce, najwyraźniej nie zadowolony z tych czułości. June zaśmiała się widząc w nim podobieństwo do ojca. Grymaśny bobas, ale jedzeniem nie pogardzi nigdy. Usadzony w foteliku dla dzieci z zachłannością zaczął pić podane mu mleko. Aż spływało mu bokami po brodzie. Na szczęście miał śliniaczek.
- Przeszkadzacie? Nie, skąd! Właśnie mieliśmy was szukać, by zaprosić na urodziny Shigo. To jego roczek. - uśmiechnęła się szeroko. – To już jutro. - rozmarzyła się. Powinna upiec jakiś tort jutro, by mały miał frajdę.
Zgodziła się na to, by poczekać z opowieściami na przyjście Reito. Też powinien posłuchać. Miała nadzieję, że niedługo wstanie. Nie mogła się już doczekać. To powinno być bardzo ciekawe.
- Red z wami był? Dobrze się czuje? - spytała. Ten demon miał swój dziwny sposób bycia. Zawsze wpadał w kłopoty. Gdy usłyszała o jego przemianie zdziwiła się. Dopiero teraz zauważyła, że zaniedbała swoje ciało przez te dwa lata. Ciąża, a potem opieka nad dzieckiem sprawiły, że nie miała okazji, ani czasu do treningu. Tak samo Reito, efekty tego było widać dzisiaj. Gdyby nie interwencja Kuro i April... Kto wie jakby to wszystko się potoczyło. – Co do przemiany to... demony tak już mają. Gdy osiągamy odpowiedni poziom mocy to przechodzimy transformację i stajemy się znacznie silniejsi. Mnie też to czeka, ale odkładam to jak mogę. Nie wiem kim się stanę. - podrapała się po głowie. Transformacja jest jak jakaś loteria. Że raz się jej udało nie ześwirować to nie znaczy, że tym razem się to nie stanie.
Nie wiedziała dlaczego April była zła. Czyżby gniewała się za Vixen? Przecież to nie Kuro jest ojcem, tylko ta drobna cześć Foxa. W dodatku nie wiadomo kiedy ta się narodziła. Nic nie wie, nic nie pamięta. A gdyby...
- A gdyby tak wchłonąć tą część ki Foxa? Może mi wróci pamięć? - pomyślała na głos. Tylko jak to zrobić? Może...! – Wchłonąć, tak dokładnie! Wchłonięcie! Kuro! - wstała. Spojrzała na saiyana, a następnie ukłoniła się nisko. – Proszę! Wchłonięcie Cię na chwilę to jedyny sposób na rozwikłanie tej zagadki! Obiecuję, że gdy tylko odbiorę tą cząstkę KI to wrócisz nietknięty! - zrobiła chwilę przerwy. Zarumieniła się. – O-oczywiście jeżeli mi nie ufasz, albo się boisz to zrozumiem i nie było prośby. Przepraszam. - dodała smutno. Wiedziała, że po tym wszystkim Kuro może jej nie zaufać. Należy jej się.
- Przeszkadzacie? Nie, skąd! Właśnie mieliśmy was szukać, by zaprosić na urodziny Shigo. To jego roczek. - uśmiechnęła się szeroko. – To już jutro. - rozmarzyła się. Powinna upiec jakiś tort jutro, by mały miał frajdę.
Zgodziła się na to, by poczekać z opowieściami na przyjście Reito. Też powinien posłuchać. Miała nadzieję, że niedługo wstanie. Nie mogła się już doczekać. To powinno być bardzo ciekawe.
- Red z wami był? Dobrze się czuje? - spytała. Ten demon miał swój dziwny sposób bycia. Zawsze wpadał w kłopoty. Gdy usłyszała o jego przemianie zdziwiła się. Dopiero teraz zauważyła, że zaniedbała swoje ciało przez te dwa lata. Ciąża, a potem opieka nad dzieckiem sprawiły, że nie miała okazji, ani czasu do treningu. Tak samo Reito, efekty tego było widać dzisiaj. Gdyby nie interwencja Kuro i April... Kto wie jakby to wszystko się potoczyło. – Co do przemiany to... demony tak już mają. Gdy osiągamy odpowiedni poziom mocy to przechodzimy transformację i stajemy się znacznie silniejsi. Mnie też to czeka, ale odkładam to jak mogę. Nie wiem kim się stanę. - podrapała się po głowie. Transformacja jest jak jakaś loteria. Że raz się jej udało nie ześwirować to nie znaczy, że tym razem się to nie stanie.
Nie wiedziała dlaczego April była zła. Czyżby gniewała się za Vixen? Przecież to nie Kuro jest ojcem, tylko ta drobna cześć Foxa. W dodatku nie wiadomo kiedy ta się narodziła. Nic nie wie, nic nie pamięta. A gdyby...
- A gdyby tak wchłonąć tą część ki Foxa? Może mi wróci pamięć? - pomyślała na głos. Tylko jak to zrobić? Może...! – Wchłonąć, tak dokładnie! Wchłonięcie! Kuro! - wstała. Spojrzała na saiyana, a następnie ukłoniła się nisko. – Proszę! Wchłonięcie Cię na chwilę to jedyny sposób na rozwikłanie tej zagadki! Obiecuję, że gdy tylko odbiorę tą cząstkę KI to wrócisz nietknięty! - zrobiła chwilę przerwy. Zarumieniła się. – O-oczywiście jeżeli mi nie ufasz, albo się boisz to zrozumiem i nie było prośby. Przepraszam. - dodała smutno. Wiedziała, że po tym wszystkim Kuro może jej nie zaufać. Należy jej się.
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Maj 02, 2014 10:49 pm
Kuro tylko jęknął i walnął czołem w blat stołu, kiedy halfka ich opuściła. Kąśliwa uwaga na temat jego bohaterstwa, z którym jak dobrze wiedziała wcale się nie utożsamiał była wystarczającym sygnałem złości dziewczyny. Jednak o dziwo nie wybuchła tylko z wdziękiem ich opuściła nie wywołując publicznie burzy. Nie rozumiał czemu się gniewa, nic nie zrobił, nie znał Vixen, zresztą June też nie. Ledwo spędzili pól godziny na Ziemi, a świat wali im się na głowy i rujnuje ich związek i to oczywiście świat demonów. Dopiero teraz przychodziły mu do głowy wyjaśnienia: różnica wieku, poznał Foxa jakieś 5 tygodni przed spotkaniem April na Ziemi z czego miesiąc spędził w celi na Vegecie. Był załamany, z zamyślenia wyrwała go June?
- Chcesz mnie wchłonąć? – powtórzył niepewnie.
Sam nie wiedział, co o tym myśleć, bał się o to, że nie wróci. Chociaż Vernil wchłonięty przez Red wyglądał na okaz zdrowia. Popatrzył na demonicę przez chwilę, cieszył się że znalazła kogoś tylko swojego i go kocha, a owoc ich miłości właśnie z apetytem wciąga zawartość butelki. Kiedy się uspokoił i obgadał wszystko z April to nawet już nie czuł złość, że Ratował dziewczynę na Vegecie i oddał je ostatnią połówkę senzu. Skrzywdził ją i należało się jej szczęście, byli przyjaciółmi, razem trenowali u Hiakru, zresztą traktował ją jak siostrę. Powinien lecieć za April, chociaż może lepiej da jej czas aby zrzuciła emocje i pogadać na spokojnie. Pora naprawić kilka błędów ale po kolei.
- Myślałem, żebyście może udały się z April do Komanty Ducha i czasu, pewnie Rei Ci opowiadał jak spędził tam z nim rok. April potrzebuje pomocy i solidnego treningu, a sama o pomoc nigdy nie poprosi. Ze mną już tyle trenowała, że zna moje ruchy na pamięć, a to juz nie przynosi korzyści w treningu. Ale wracając do tematu. Nie będę ukrywał, że trochę się boję, nie wiem co mam dokładnie robić, ani co się może dziać, jak mam się zachować ani co robić. Obiecałem April, że nie będę pakował się w kłopoty, które skrócą mi życie (uśmiechnął się wesoło). Weź tyle Ki Foxa ile tylko potrzebujesz. Mam nadzieję tylko, że nie będziesz miała niestrawności, bo dwa lata temu okazało się, ze jestem wnukiem Hikaeu, a wiem jak za sobą nie przepadać. Ufam Ci i przepraszam za wszystkie przykrości, które Ci sprawiłem. Aha, a Shigo powinien to widzieć ?– wskazał głową malucha, który już opróżnił połowę butelki i tylko zezował na nich.
Obawiał się, że wzmianka o hikaru może totalnie położyć ich i tak niepewne relacje ale June, kiedy go wchłonie i tak by chyba to odkryła.
- Chcesz mnie wchłonąć? – powtórzył niepewnie.
Sam nie wiedział, co o tym myśleć, bał się o to, że nie wróci. Chociaż Vernil wchłonięty przez Red wyglądał na okaz zdrowia. Popatrzył na demonicę przez chwilę, cieszył się że znalazła kogoś tylko swojego i go kocha, a owoc ich miłości właśnie z apetytem wciąga zawartość butelki. Kiedy się uspokoił i obgadał wszystko z April to nawet już nie czuł złość, że Ratował dziewczynę na Vegecie i oddał je ostatnią połówkę senzu. Skrzywdził ją i należało się jej szczęście, byli przyjaciółmi, razem trenowali u Hiakru, zresztą traktował ją jak siostrę. Powinien lecieć za April, chociaż może lepiej da jej czas aby zrzuciła emocje i pogadać na spokojnie. Pora naprawić kilka błędów ale po kolei.
- Myślałem, żebyście może udały się z April do Komanty Ducha i czasu, pewnie Rei Ci opowiadał jak spędził tam z nim rok. April potrzebuje pomocy i solidnego treningu, a sama o pomoc nigdy nie poprosi. Ze mną już tyle trenowała, że zna moje ruchy na pamięć, a to juz nie przynosi korzyści w treningu. Ale wracając do tematu. Nie będę ukrywał, że trochę się boję, nie wiem co mam dokładnie robić, ani co się może dziać, jak mam się zachować ani co robić. Obiecałem April, że nie będę pakował się w kłopoty, które skrócą mi życie (uśmiechnął się wesoło). Weź tyle Ki Foxa ile tylko potrzebujesz. Mam nadzieję tylko, że nie będziesz miała niestrawności, bo dwa lata temu okazało się, ze jestem wnukiem Hikaeu, a wiem jak za sobą nie przepadać. Ufam Ci i przepraszam za wszystkie przykrości, które Ci sprawiłem. Aha, a Shigo powinien to widzieć ?– wskazał głową malucha, który już opróżnił połowę butelki i tylko zezował na nich.
Obawiał się, że wzmianka o hikaru może totalnie położyć ich i tak niepewne relacje ale June, kiedy go wchłonie i tak by chyba to odkryła.
OOC: trening start.
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Maj 10, 2014 5:38 pm
Nisko skłoniona stała tak przez długi czas. Nastała cisza, dziwna, pełna przeróżnych emocji. Sama nie wie jakby zareagowała gdyby ktoś jej zaproponował coś takiego. Szczególnie jeśli to byłaby osoba, z którą nie widziała się długi czas, a w dodatku rozchodziła w niemiłej atmosferze. Sama nie wiedziała czego mogłaby się spodziewać, nie nastawiała się psychicznie na to, że Kuro się zgodzi. Szacowała to na jakieś 5-10%. Mogłaby z tym żyć. W końcu przez dwa lata przeszłość nie upominała się o nią, miała ją gdzieś bo było jej tak dobrze. Ale jeśli jej amnezja rani innych, to chce postarać się chociaż trochę by odzyskać pamięć. Nie będzie wzorowym rodzicem dla Vixen, ale chociaż się postara.
Gdy saiyan zaczął mówić, to demonica powoli wyprostowała się, a jej miodowe oczy spoczęły na jego twarzy. Przekręciła głowę zastanawiając się czym jest Komnata Ducha i Czasu. To, że Reito jej mówił to prawda, ale to było kupę czasu temu i już zdążyła o tej informacji zapomnieć. Nie miała wyjścia, jak tylko przytaknąć głową. Nie chciała mu przerywać słowotoku. Może się jej przypomni czym była ta Komnata. W każdym bądź razie pomoże April osiągnąć większy poziom. Co prawda, nigdy nikogo nie trenowała, ale na pewno coś wymyśli. W końcu będą tylko one dwie, może nie będą sobie włosów wyrywać nawzajem o kolor lakieru do paznokci. Niee, przecież nie są z tego pokroju kobiet. Chyba.
Demonica omal nie potknęła się o własne nogi stojąc, gdy dowiedziała się, że Kuro jest wnukiem samego Hikaru. Takiego szoku się nie spodziewała. To była informacja nie do przyjęcia. Wszystko zaczyna przypominać jakąś Modę na Sukces, albo tani serial z taniej telewizji. No, ale nic. Sama bardzo długo nie wiedziała nic o swojej rodzinie. Rodzinie - ciekawe czy taki termin używa się w świecie demonów. Raczej nie... za jakie grzechy stała się właśnie demonem? Nie mogłaby być zwykłym człowieczkiem? Nikt by jej nie dyskryminował przynajmniej za to, jaka w jej żyłach płynie krew.
___ - A...a! Przykrości? Nie, nie. Nic się nie stało. Jesteś usprawiedliwiony. - powiedziała trochę chaotycznie gdy Kuro ją przeprosił. Miał zatarg z Braską, a ona była jego córką. To nie dziwne, że miał o niej trochę inne zdanie niż zwykle - Ah, Shigo zapewne zaraz uderzy w kimono. Zawsze robi się senny gdy wypije mleko, zobacz. - spojrzała na syna, który już teraz walczył z opadającą główką i zamykającymi się oczami. Przed chwilą spał, a teraz znów mu się zbiera na drzemkę. Jest jeszcze mały, nawet nie potrafi chodzić, a z mowy to tylko gaworzy. June zaczyna się martwić o niego. Już dawno powinien stawiać pierwsze kroki i mówić "mama".
Ucieszona, że Kuro się zgodził, szybko weszła do mieszkania by chwilę później wrócić z nosidełkiem i puszystym kocykiem do przykrycia. Wracając, wstąpiła jeszcze do sypialni gdzie wciąż spał Reito. Nachyliła się by ucałować go w policzek, a potem wróciła na werandę. Gestem dała znać Kuro by poszedł za nią, uprzednio układając malca do nosidełka. Minuta czy dwie i uśnie. Udali się bardziej w stronę wody, by móc spokojnie na piachu zrobić swoje (rany, czuję w tym drugi sens). Usiadła w siadzie tureckim i spojrzała na bruneta. Chciała mu wytłumaczyć powoli co chce zrobić:
___ - Nie stracisz świadomości. Wchłonę Cię, będziesz mógł spokojnie poruszać się w moim organizmie. To powinno zająć mi nie więcej jak dziesięć minut. Jesteś gotowy? - spojrzała na niego poważnym wzrokiem, a następnie wyrwała sobie dwa włoski. Jej sposób wchłaniania był nietypowy. Używała do tego włosów. To było dobre w czasie walki, bo mało kto zwraca uwagę na latające włoski. Tak czy owak, chwilę później jej włosy objęły całą sylwetkę saiyana mnożąc się w oczach jak oszalałe. Rozbłysło światło, a chwilę później było już po wszystkim. Została sama June, pogrążona w medytacji.
Szufladkowała spokojnie moc Kuro szukając tej cząstki, o którą jej chodziło. Zajmowało jej to sporo czasu, bo moc miał ogromną. Było to coś w rodzaju wielkiej szuflady z papierzyskami. Im większe doświadczenie tym więcej papierów. Gdy już się jej wydawało, że nie ma tu tego czego szuka to znalazła. Mały płomyk w czerwonym odcieniu. Oderwała więc szybko kawałek, wchłaniając w siebie, a resztę zostawiła w spokoju. Myślała, że gdy tylko to zrobi to coś się stanie - jakieś obrazy, wspomnienia wrócą jej, ale... nie działo się nic. Chciałaby wziąć jeszcze kawalątek tej mocy, ale... nie mogła. Mijało dziesięć minut, więc musiała wypuścić Kuro zgodnie z tym co mówiła wcześniej. Tak też zrobiła.
___ - Kuso... - mruknęła gdy było już po wszystkim. Saiyan siedział w tym samym miejscu, w którym był przed wchłonięciem - ... zabrałam część KI Fox'a, ale... nie dowiedziałam się nic. - złapała się za głowę - Aaaaah! Może muszę poczekać?! Na pewno, nic nie ma na teraz. Tylko jak się z Tobą skontaktuję gdy coś się wyjaśni? Zostaniecie z April długo na Ziemi?
Gdy saiyan zaczął mówić, to demonica powoli wyprostowała się, a jej miodowe oczy spoczęły na jego twarzy. Przekręciła głowę zastanawiając się czym jest Komnata Ducha i Czasu. To, że Reito jej mówił to prawda, ale to było kupę czasu temu i już zdążyła o tej informacji zapomnieć. Nie miała wyjścia, jak tylko przytaknąć głową. Nie chciała mu przerywać słowotoku. Może się jej przypomni czym była ta Komnata. W każdym bądź razie pomoże April osiągnąć większy poziom. Co prawda, nigdy nikogo nie trenowała, ale na pewno coś wymyśli. W końcu będą tylko one dwie, może nie będą sobie włosów wyrywać nawzajem o kolor lakieru do paznokci. Niee, przecież nie są z tego pokroju kobiet. Chyba.
Demonica omal nie potknęła się o własne nogi stojąc, gdy dowiedziała się, że Kuro jest wnukiem samego Hikaru. Takiego szoku się nie spodziewała. To była informacja nie do przyjęcia. Wszystko zaczyna przypominać jakąś Modę na Sukces, albo tani serial z taniej telewizji. No, ale nic. Sama bardzo długo nie wiedziała nic o swojej rodzinie. Rodzinie - ciekawe czy taki termin używa się w świecie demonów. Raczej nie... za jakie grzechy stała się właśnie demonem? Nie mogłaby być zwykłym człowieczkiem? Nikt by jej nie dyskryminował przynajmniej za to, jaka w jej żyłach płynie krew.
___ - A...a! Przykrości? Nie, nie. Nic się nie stało. Jesteś usprawiedliwiony. - powiedziała trochę chaotycznie gdy Kuro ją przeprosił. Miał zatarg z Braską, a ona była jego córką. To nie dziwne, że miał o niej trochę inne zdanie niż zwykle - Ah, Shigo zapewne zaraz uderzy w kimono. Zawsze robi się senny gdy wypije mleko, zobacz. - spojrzała na syna, który już teraz walczył z opadającą główką i zamykającymi się oczami. Przed chwilą spał, a teraz znów mu się zbiera na drzemkę. Jest jeszcze mały, nawet nie potrafi chodzić, a z mowy to tylko gaworzy. June zaczyna się martwić o niego. Już dawno powinien stawiać pierwsze kroki i mówić "mama".
Ucieszona, że Kuro się zgodził, szybko weszła do mieszkania by chwilę później wrócić z nosidełkiem i puszystym kocykiem do przykrycia. Wracając, wstąpiła jeszcze do sypialni gdzie wciąż spał Reito. Nachyliła się by ucałować go w policzek, a potem wróciła na werandę. Gestem dała znać Kuro by poszedł za nią, uprzednio układając malca do nosidełka. Minuta czy dwie i uśnie. Udali się bardziej w stronę wody, by móc spokojnie na piachu zrobić swoje (rany, czuję w tym drugi sens). Usiadła w siadzie tureckim i spojrzała na bruneta. Chciała mu wytłumaczyć powoli co chce zrobić:
___ - Nie stracisz świadomości. Wchłonę Cię, będziesz mógł spokojnie poruszać się w moim organizmie. To powinno zająć mi nie więcej jak dziesięć minut. Jesteś gotowy? - spojrzała na niego poważnym wzrokiem, a następnie wyrwała sobie dwa włoski. Jej sposób wchłaniania był nietypowy. Używała do tego włosów. To było dobre w czasie walki, bo mało kto zwraca uwagę na latające włoski. Tak czy owak, chwilę później jej włosy objęły całą sylwetkę saiyana mnożąc się w oczach jak oszalałe. Rozbłysło światło, a chwilę później było już po wszystkim. Została sama June, pogrążona w medytacji.
Szufladkowała spokojnie moc Kuro szukając tej cząstki, o którą jej chodziło. Zajmowało jej to sporo czasu, bo moc miał ogromną. Było to coś w rodzaju wielkiej szuflady z papierzyskami. Im większe doświadczenie tym więcej papierów. Gdy już się jej wydawało, że nie ma tu tego czego szuka to znalazła. Mały płomyk w czerwonym odcieniu. Oderwała więc szybko kawałek, wchłaniając w siebie, a resztę zostawiła w spokoju. Myślała, że gdy tylko to zrobi to coś się stanie - jakieś obrazy, wspomnienia wrócą jej, ale... nie działo się nic. Chciałaby wziąć jeszcze kawalątek tej mocy, ale... nie mogła. Mijało dziesięć minut, więc musiała wypuścić Kuro zgodnie z tym co mówiła wcześniej. Tak też zrobiła.
___ - Kuso... - mruknęła gdy było już po wszystkim. Saiyan siedział w tym samym miejscu, w którym był przed wchłonięciem - ... zabrałam część KI Fox'a, ale... nie dowiedziałam się nic. - złapała się za głowę - Aaaaah! Może muszę poczekać?! Na pewno, nic nie ma na teraz. Tylko jak się z Tobą skontaktuję gdy coś się wyjaśni? Zostaniecie z April długo na Ziemi?
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Wto Maj 13, 2014 9:49 pm
___Pozostawał w stanie nieprzytomności przez dość długi czas. Choć jemu wydawało się, że cały czas jest przytomny. Dręczyły go w tym czasie koszmary. Tak naprawdę gdyby nie Kuro z April, mógłby nie mieć tyle szczęścia i straciłby Shigo. Dlatego też jego sny miały podobną formę. Dostawał łomot od Vixen i jednocześnie czuł, że nawet nie ma sił się bronić. Dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo jest słaby. Zaniedbał trening. Głównie ze względu na malucha ale również June. To im poświęcał większość swego czasu a teraz nie był w stanie nawet ich obronić. W końcu musiał nadejść czas na zmiany. Ale sam trening to za mało. Potrzebował solidnego kopa w siłę. To coś co nosiła miano transformacji. Nie on jeden z resztą był zdolny do tego. June też czekała na nią. Choć w jej przypadku, ona starała się ją odwlec jak najdalej w czasie. Bo o ile w przypadku saiyan charakter nie wiele się zmienia, o tyle u demonów bywa z tym różnie.
- Chcesz ich chronić? – odezwał się nagle głos w jego głowie, wyjątkowo mu znajomy.
- Jesteś za słaby. – rozeszło się echem. Wtedy nagle przed nim stanęła Vixen trzymająca w ręce Shigo za głowę. Jednym ruchem mogąc ją zmiażdżyć. Reito patrzył na to przerażony a jednocześnie miał ochotę zabić rudowłosą.
- Pozbawię Cię tego co dla Ciebie najcenniejsze tak jak ty zrobiłeś to ze mną! – powiedziała demonica zaciskając dłoń na głowie malca. Wtedy coś w saiyanie wybuchło i nagle przemienił się w wielkiego goryla. Stanął nad Vixen i głośno zaryczał prawie ją zdmuchując wydyszanym powietrzem.
- Jeśli nie zapanujesz nad bestią stracisz wszystko… - ponownie ktoś wyszeptał mu do ucha lecz on to zignorował i pięścią zmiażdżył rudowłosą pomimo tego, że trzymała w dłoniach jego syna. Wtedy dopiero zorientował się co też najlepszego narobił. Powoli podnosił trzęsącą się pięść oczekując roztrzaskanych ciał. Jednakże pod nią niczego nie było. Wtedy ponownie, jakby zanim, odezwał się głos. – Jesteś za słaby…
Nagle znów powrócił do pierwotnej formy i wtedy osoba mówiąca do niego stała w cieniu tuż przed nim. Kruczoczarne włosy, ogon tego samego koloru i wzrok, przenikający na wskroś jego duszę swą krwistą czerwienią.
- Kim jesteś? – Zawołał szatyn na co nieznajomy tylko się uśmiechnął. – Czego ode mnie chcesz? – Tym razem krzyknął jakby to nie było pytanie a rozkaz. Ponownie nie usłyszał odpowiedzi a jedynie cichy chichot.
- Tak bardzo się starasz a jednak nadal jesteś za słaby. Czyżbyś zapomniał, że siłą saiyan jest ich gniew? Tak jak odzwierciedleniem tej siły w czystej postaci jest Oozaru? Jeśli nie zapanujesz nad bestią nie zyskasz mocy. Będziesz tylko bezmyślnym gorylem niszczącym wszystko na swej drodze. Pomyśl o tym. Bo jeśli następny raz zapanuję nad Twym ciałem, to możesz już nie być w stanie go odzyskać.
Reito zdębiał a postać w cieniu znikła powoli w mroku, śmiejąc się głosem bestii. Zniekształconym i przeraźliwie niskim. Wtedy saiyan doszedł do siebie i momentalnie się wybudził.
Zaczął chodzić po domu w poszukiwaniu June i Shigo. Nie miał pojęcia jak się znalazł w swoim łóżku. Mógł jedynie snuć domysły, że do dzięki ukochanej i gościom. Za to nie było nigdzie jej śladu. Na szczęście Shigo spał spokojnie w nosidełku na werandzie. Był cały i zdrowy. Westchnął z ulgą i poprawił jego kocyk. Następnie wyszedł na zewnątrz. Był nieco zamyślony. Popatrzył na wyrządzone straty. Domek nie był jeszcze w najgorszym stanie. Kilka szyb i desek i będzie jak nowy. Zajmie się tym potem. Udało mu się zlokalizować rudowłosą i Kuro. Nie było za to nigdzie śladu April. Czyżby coś jej się stało po tym jak Rei stracił przytomność? Wszystko zapewne się wyjaśni za chwilę. Podleciał do nich. Na szczęście było już po wszystkim (chodzi oczywiście o wchłanianie Kuro). W przeciwnym wypadku mogłoby w ogóle do niego nie dojść. Reito wbrew pozorom był bardzo zazdrosny o swoją lubą. A przebywanie Kuro „w niej” na pewno by się mu nie spodobało. Tym bardziej jeśli mogłoby to poprzestawiać coś w główce June.
- Nie wiem co mnie ominęło ale mógłby mi ktoś wytłumaczyć co stało się z Vixen?
Od razu przeszedł do konkretów.
- Swoją drogą gdzie jest April? – Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu dziewczyny. Nie dało się ukryć, że nie był w zbyt dobrym humorze. Raczej do śmiechu mu nie było. W końcu okazał się beznadziejnym obrońcą. A ostatecznie to jego trzeba było bronić. Złość z tego powodu sprawiała, że mało się nie ugotował.
- Chcesz ich chronić? – odezwał się nagle głos w jego głowie, wyjątkowo mu znajomy.
- Jesteś za słaby. – rozeszło się echem. Wtedy nagle przed nim stanęła Vixen trzymająca w ręce Shigo za głowę. Jednym ruchem mogąc ją zmiażdżyć. Reito patrzył na to przerażony a jednocześnie miał ochotę zabić rudowłosą.
- Pozbawię Cię tego co dla Ciebie najcenniejsze tak jak ty zrobiłeś to ze mną! – powiedziała demonica zaciskając dłoń na głowie malca. Wtedy coś w saiyanie wybuchło i nagle przemienił się w wielkiego goryla. Stanął nad Vixen i głośno zaryczał prawie ją zdmuchując wydyszanym powietrzem.
- Jeśli nie zapanujesz nad bestią stracisz wszystko… - ponownie ktoś wyszeptał mu do ucha lecz on to zignorował i pięścią zmiażdżył rudowłosą pomimo tego, że trzymała w dłoniach jego syna. Wtedy dopiero zorientował się co też najlepszego narobił. Powoli podnosił trzęsącą się pięść oczekując roztrzaskanych ciał. Jednakże pod nią niczego nie było. Wtedy ponownie, jakby zanim, odezwał się głos. – Jesteś za słaby…
Nagle znów powrócił do pierwotnej formy i wtedy osoba mówiąca do niego stała w cieniu tuż przed nim. Kruczoczarne włosy, ogon tego samego koloru i wzrok, przenikający na wskroś jego duszę swą krwistą czerwienią.
- Kim jesteś? – Zawołał szatyn na co nieznajomy tylko się uśmiechnął. – Czego ode mnie chcesz? – Tym razem krzyknął jakby to nie było pytanie a rozkaz. Ponownie nie usłyszał odpowiedzi a jedynie cichy chichot.
- Tak bardzo się starasz a jednak nadal jesteś za słaby. Czyżbyś zapomniał, że siłą saiyan jest ich gniew? Tak jak odzwierciedleniem tej siły w czystej postaci jest Oozaru? Jeśli nie zapanujesz nad bestią nie zyskasz mocy. Będziesz tylko bezmyślnym gorylem niszczącym wszystko na swej drodze. Pomyśl o tym. Bo jeśli następny raz zapanuję nad Twym ciałem, to możesz już nie być w stanie go odzyskać.
Reito zdębiał a postać w cieniu znikła powoli w mroku, śmiejąc się głosem bestii. Zniekształconym i przeraźliwie niskim. Wtedy saiyan doszedł do siebie i momentalnie się wybudził.
Zaczął chodzić po domu w poszukiwaniu June i Shigo. Nie miał pojęcia jak się znalazł w swoim łóżku. Mógł jedynie snuć domysły, że do dzięki ukochanej i gościom. Za to nie było nigdzie jej śladu. Na szczęście Shigo spał spokojnie w nosidełku na werandzie. Był cały i zdrowy. Westchnął z ulgą i poprawił jego kocyk. Następnie wyszedł na zewnątrz. Był nieco zamyślony. Popatrzył na wyrządzone straty. Domek nie był jeszcze w najgorszym stanie. Kilka szyb i desek i będzie jak nowy. Zajmie się tym potem. Udało mu się zlokalizować rudowłosą i Kuro. Nie było za to nigdzie śladu April. Czyżby coś jej się stało po tym jak Rei stracił przytomność? Wszystko zapewne się wyjaśni za chwilę. Podleciał do nich. Na szczęście było już po wszystkim (chodzi oczywiście o wchłanianie Kuro). W przeciwnym wypadku mogłoby w ogóle do niego nie dojść. Reito wbrew pozorom był bardzo zazdrosny o swoją lubą. A przebywanie Kuro „w niej” na pewno by się mu nie spodobało. Tym bardziej jeśli mogłoby to poprzestawiać coś w główce June.
- Nie wiem co mnie ominęło ale mógłby mi ktoś wytłumaczyć co stało się z Vixen?
Od razu przeszedł do konkretów.
- Swoją drogą gdzie jest April? – Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu dziewczyny. Nie dało się ukryć, że nie był w zbyt dobrym humorze. Raczej do śmiechu mu nie było. W końcu okazał się beznadziejnym obrońcą. A ostatecznie to jego trzeba było bronić. Złość z tego powodu sprawiała, że mało się nie ugotował.
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Maj 16, 2014 8:09 pm
Przypatrywał się uroczej scence i w głębi serca zapragnął takiego malca. Serce mu się ścisnęło ale wziął na chwilę malucha i podniósł na chwilę do góry.
- Kawał chłopa z Ciebie.
Shigo czuł się śpiący i kopnął swoją małą piętką Kuro w podbródek mówiąc:
- Ueeeeee
Przekaz był wystarczająco jasny więc Saiyan poklepywał po pleckach, żeby mu się odbiło. Kiedy June wróciła odłożył malca do nosidełka i poszedł za deminicą. Usiadł przed nią po turecku patrząc trochę niepewnie, nie opuszczał go lęk, że nie wyjdzie. Niemniej obiecał sobie, ze zaufa June, że postara się naprawić relacje miedzy nimi i to był ten pierwszy trudny krok. Siedział i czekał ale nie wiedział na co. Nagle rozbłysło jasne oślepiające światło. Poczuł jak oplatają go cienkie linki i to całego, trudno było mu się ruszać. Zaczął się szarpać, a więzy krępowały go coraz mocniej powodując ból. Z początku wpadł w panikę ale poczuł jakby gdzieś obok obecność June, przypomniał sobie, że miał jej zaufać, spróbował się rozluźnić i o dziwo więzy też się rozluźniły. Miał wrażenie jakby był zawieszony w próżni. Potem pojawiły się obrazy, cały film o tym jak spotkał Foxa, jak zgodził się by ten został jego nauczycielem, a później jak demon ogarnięty magią shadow rzucił się na niego rozszarpując Saiyanowi krtań. Na Ziemi, kiedy Fox wypalił mu tatuaż, a potem dał na pamiątkę kilka cukierków i jak Kuro schowany za demonem wykłócał się z Hikaru. Było tam wiele dobrych i złych chwil ale zbierając je razem Kuro znał Foxa zaledwie 2 – 3 godziny. Nie było tego wiele ale chłopak za nim tęsknił. Przez te 3 ostatnie lat czując energię Foxa stara się zrozumieć co demon mu sygnalizuje, a teraz June zabierała mu jej część. Nie miał pretensji. Doszedł do wniosku, że może nawet o to chodziło, jak demon pozostawiał mu cząstkę siebie. w końcu to on wepchną go pod skrzydła Hikaru, aż okazało się, że jest spokrewniony z mistikiem.
Chwilę później wylądował z hukiem na trawie. Zamrugał, chyba stłukł sobie mięsień siedzenia.... Obejrzał sobie ciało, czy nie przybył mu dodatkowy ogon albo inne ustrijstwo. Spojrzał na dziewczynę ale nie zauważył żadnej zmiany w porównaniu ze zmianą jaka nastąpiła u Reda.
- Może, w sumie nie widzieliśmy Reda z dobę nim zobaczyliśmy jego zmianę.
Popatrzył na cichutko pochrapującego Shigo, śpiącego w nosidełku.
- Rozkoszny jest. Saiyanie trochę wolniej dojrzewają więc ciesz się jeszcze chwilami, kiedy nie chodzi i nie zadaje w kółko pytań dlaczego? Dlaczego? Zatęsknisz za tym. Ech chciałbym takiego malucha. Komnata ducha i czasu to dziwne miejsce. Kiedy na Ziemi mija jeden dzień, tam mija rok, jest się10 razy cięższym a temperatura wacha się – 40 do + 50. Jest tam tylko miejsce dla dwóch osób. Zapasy też są, przetrwaliśmy tam z Reiem i nie umarliśmy z głodu.
Właśnie nadchodził Rei.
- Hej, Vixen odleciała sama. Właśnie proponowałem June, aby weszła z April do Komnaty na rok lub krócej. April jest halfką i teraz poszukuje ją jej czystokrwisty braciszek żeby zmasakrować ją na oczach rodzinki. Ty wiesz o co chodzi Rei. Trenuje z nią ile tylko mogę, nie chce jej stracić, a nie pozwala mi wałczyć za siebie.
Wiedział, że Rei już się domyślać, co może czekać April, właśnie dlatego że jest haflką i jak pełen brudnych chwytów będzie ten pojedynek.
- Mamy z April przepustki tylko na 3 dni, źle się dzieje na Vegecie. Dzięki temu, że pokonałem Tsufula przynajmniej cofnęli mi karę śmierci ale wyrzucili z Akademii, a April odeszła za mną i chyba nie powinna. Nici z kariery wojskowej, więc założyliśmy zielarnię. Z tsufulem okazało się, że to też grubsza afera. To król Zell go wypuścił z laboratoriów, żeby urządzić sobie wśród kadetów igrzyska śmierci. Jest niewesoło.
Pokrótce wyłożył Reio aktualny stan rzeczy, szatyn pochodził z elit więc szybko zorientuje się w tych strzępach informacji. Kuro juz więcej przy June nie chciał nic mówić. W oddali poczuł energię April coś niszczyła była wściekła. Poczuł jakby na barki spadł mu jeszcze większy ciężar.
OOC:
Koniec treningu.
- Kawał chłopa z Ciebie.
Shigo czuł się śpiący i kopnął swoją małą piętką Kuro w podbródek mówiąc:
- Ueeeeee
Przekaz był wystarczająco jasny więc Saiyan poklepywał po pleckach, żeby mu się odbiło. Kiedy June wróciła odłożył malca do nosidełka i poszedł za deminicą. Usiadł przed nią po turecku patrząc trochę niepewnie, nie opuszczał go lęk, że nie wyjdzie. Niemniej obiecał sobie, ze zaufa June, że postara się naprawić relacje miedzy nimi i to był ten pierwszy trudny krok. Siedział i czekał ale nie wiedział na co. Nagle rozbłysło jasne oślepiające światło. Poczuł jak oplatają go cienkie linki i to całego, trudno było mu się ruszać. Zaczął się szarpać, a więzy krępowały go coraz mocniej powodując ból. Z początku wpadł w panikę ale poczuł jakby gdzieś obok obecność June, przypomniał sobie, że miał jej zaufać, spróbował się rozluźnić i o dziwo więzy też się rozluźniły. Miał wrażenie jakby był zawieszony w próżni. Potem pojawiły się obrazy, cały film o tym jak spotkał Foxa, jak zgodził się by ten został jego nauczycielem, a później jak demon ogarnięty magią shadow rzucił się na niego rozszarpując Saiyanowi krtań. Na Ziemi, kiedy Fox wypalił mu tatuaż, a potem dał na pamiątkę kilka cukierków i jak Kuro schowany za demonem wykłócał się z Hikaru. Było tam wiele dobrych i złych chwil ale zbierając je razem Kuro znał Foxa zaledwie 2 – 3 godziny. Nie było tego wiele ale chłopak za nim tęsknił. Przez te 3 ostatnie lat czując energię Foxa stara się zrozumieć co demon mu sygnalizuje, a teraz June zabierała mu jej część. Nie miał pretensji. Doszedł do wniosku, że może nawet o to chodziło, jak demon pozostawiał mu cząstkę siebie. w końcu to on wepchną go pod skrzydła Hikaru, aż okazało się, że jest spokrewniony z mistikiem.
Chwilę później wylądował z hukiem na trawie. Zamrugał, chyba stłukł sobie mięsień siedzenia.... Obejrzał sobie ciało, czy nie przybył mu dodatkowy ogon albo inne ustrijstwo. Spojrzał na dziewczynę ale nie zauważył żadnej zmiany w porównaniu ze zmianą jaka nastąpiła u Reda.
- Może, w sumie nie widzieliśmy Reda z dobę nim zobaczyliśmy jego zmianę.
Popatrzył na cichutko pochrapującego Shigo, śpiącego w nosidełku.
- Rozkoszny jest. Saiyanie trochę wolniej dojrzewają więc ciesz się jeszcze chwilami, kiedy nie chodzi i nie zadaje w kółko pytań dlaczego? Dlaczego? Zatęsknisz za tym. Ech chciałbym takiego malucha. Komnata ducha i czasu to dziwne miejsce. Kiedy na Ziemi mija jeden dzień, tam mija rok, jest się10 razy cięższym a temperatura wacha się – 40 do + 50. Jest tam tylko miejsce dla dwóch osób. Zapasy też są, przetrwaliśmy tam z Reiem i nie umarliśmy z głodu.
Właśnie nadchodził Rei.
- Hej, Vixen odleciała sama. Właśnie proponowałem June, aby weszła z April do Komnaty na rok lub krócej. April jest halfką i teraz poszukuje ją jej czystokrwisty braciszek żeby zmasakrować ją na oczach rodzinki. Ty wiesz o co chodzi Rei. Trenuje z nią ile tylko mogę, nie chce jej stracić, a nie pozwala mi wałczyć za siebie.
Wiedział, że Rei już się domyślać, co może czekać April, właśnie dlatego że jest haflką i jak pełen brudnych chwytów będzie ten pojedynek.
- Mamy z April przepustki tylko na 3 dni, źle się dzieje na Vegecie. Dzięki temu, że pokonałem Tsufula przynajmniej cofnęli mi karę śmierci ale wyrzucili z Akademii, a April odeszła za mną i chyba nie powinna. Nici z kariery wojskowej, więc założyliśmy zielarnię. Z tsufulem okazało się, że to też grubsza afera. To król Zell go wypuścił z laboratoriów, żeby urządzić sobie wśród kadetów igrzyska śmierci. Jest niewesoło.
Pokrótce wyłożył Reio aktualny stan rzeczy, szatyn pochodził z elit więc szybko zorientuje się w tych strzępach informacji. Kuro juz więcej przy June nie chciał nic mówić. W oddali poczuł energię April coś niszczyła była wściekła. Poczuł jakby na barki spadł mu jeszcze większy ciężar.
OOC:
Koniec treningu.
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Maj 18, 2014 2:05 pm
Rudowłosa jeszcze przez chwilę wydawała się być nieobecna w tym świecie. Choć miała otwarte oczy i wpatrywała się w jeden punkt to była myślami w innym miejscu. Zastanawiała się dlaczego nie przejęła chociażby cząstki wspomnień czy też uczuć Foxa. To tak powinno działać. Tym jest absorbcja i magia demonów. Czyżby była w tym jakaś wredna luka, czy też czas jest tu kluczowym słowem? Nie ma czasu, już zbyt wiele go zmarnowała.
Kiedy usłyszała jakie warunki panują w komnacie Ducha i Czasu, zamachała ogonem zafascynowana. Wizja trenowania w miejscu, gdzie temperatura, oraz przyciąganie podobne jest do tego na jej rodzinnej planecie, Dark Star. Najbardziej jednak zdziwiło ją to, że na Ziemii minie tylko dzień, w czasie gdy tam okrągły rok. Aż ciarki jej po plecach przeszły. To było pociągające na swój sposób. Miód dla wojownika, który ma szansę zwiększyć swoje siły. Żałuje tylko, że przez tyle czasu nie będzie mogła widzieć swojej rodziny. A co jeśli w tym czasie Shigo stawi swoje pierwsze kroki, albo powie 'mama'? Jeśli nie będzie jej przy tym? Aaaah!
Gdy się już łapała za głowę, przyszedł Reito. Na szczęście był cały i zdrowy, lecz od razu gdy przyszedł, atmosfera zrobiła się o kilka stopni chłodniejsza. Nie dało się nie zauważyć, że saiyan nie pała szczęściem. Dlatego June wolała nie odzywać się, a najlepiej udawać, że jej tu nie ma. Spuściła głowę podnosząc się z brudnego piachu. Otrzepała ubranie, a gdy usłyszała krótką opowieść Kuro o tym co się działo po ataku Tsufula nie wytrzymała:
- Założyliście zielarnię? Innymi słowy straciliście ducha walki, podkuliliście ogon i robicie sweterki na drutach? - westchnęła ciężko – Czeka mnie dużo roboty z April jak widzę. - podrapała się po głowie przymykając oczy. Ciekawe czy obudzi w niej wolę walki, bo to śmieszne co zrobili. Już June z Reito bardziej się przyłożyli – Nie wiem co wy widzicie w tej swojej Vegecie... - odpowiedziała, po czym kopnęła kamień w stronę morza. Poleciał tak daleko, aż zniknął za horyzontem. Ta ich małpia planeta... Była na niej, dużo słyszała z opowieści Reito. Nie była jakimś sielankowym miejscem, przypominała raczej obóz pracy dla łosi, którzy dają sobą kierować. W dodatku kara śmierci? Kto śmie decydować o czyimś życiu? Ahhhh! Chciałaby to wszystko powiedzieć na głos, ale nie wypada!
- Huh? - podniosła głowę. Coś się stało April – Kuro, leć. Jakaś zła energia wpływa na nią. Ja z Reito polecimy w tym czasie pod drzwi komnaty. Tam się spotkamy - owa energia nie była jakoś specjalnie silna, dlatego nie widziała sensu by wszyscy się tam pchali na raz. Kuro da sobie spokojnie radę sam.
June musiała w tym czasie spakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Dużo ubrań na zmianę. Pewnie większość ulegnie zniszczeniu.
Ukochany postanowił zostać tu wraz z Shigo. Nie podobało się jej to, ale nie chciała marudzić i nic mówić, bo był już wystarczająco zdenerwowany po tej akcji. Mogła tylko westchnąć, pożegnać się z rodziną i lecieć zgodnie z wytycznymi podanymi przez Reito. Kiedyś była w pałacu Kamiego, ale to było dawno i zapomniała jak się tam leci.
Z tematu > Pałac Kamiego
Kiedy usłyszała jakie warunki panują w komnacie Ducha i Czasu, zamachała ogonem zafascynowana. Wizja trenowania w miejscu, gdzie temperatura, oraz przyciąganie podobne jest do tego na jej rodzinnej planecie, Dark Star. Najbardziej jednak zdziwiło ją to, że na Ziemii minie tylko dzień, w czasie gdy tam okrągły rok. Aż ciarki jej po plecach przeszły. To było pociągające na swój sposób. Miód dla wojownika, który ma szansę zwiększyć swoje siły. Żałuje tylko, że przez tyle czasu nie będzie mogła widzieć swojej rodziny. A co jeśli w tym czasie Shigo stawi swoje pierwsze kroki, albo powie 'mama'? Jeśli nie będzie jej przy tym? Aaaah!
Gdy się już łapała za głowę, przyszedł Reito. Na szczęście był cały i zdrowy, lecz od razu gdy przyszedł, atmosfera zrobiła się o kilka stopni chłodniejsza. Nie dało się nie zauważyć, że saiyan nie pała szczęściem. Dlatego June wolała nie odzywać się, a najlepiej udawać, że jej tu nie ma. Spuściła głowę podnosząc się z brudnego piachu. Otrzepała ubranie, a gdy usłyszała krótką opowieść Kuro o tym co się działo po ataku Tsufula nie wytrzymała:
- Założyliście zielarnię? Innymi słowy straciliście ducha walki, podkuliliście ogon i robicie sweterki na drutach? - westchnęła ciężko – Czeka mnie dużo roboty z April jak widzę. - podrapała się po głowie przymykając oczy. Ciekawe czy obudzi w niej wolę walki, bo to śmieszne co zrobili. Już June z Reito bardziej się przyłożyli – Nie wiem co wy widzicie w tej swojej Vegecie... - odpowiedziała, po czym kopnęła kamień w stronę morza. Poleciał tak daleko, aż zniknął za horyzontem. Ta ich małpia planeta... Była na niej, dużo słyszała z opowieści Reito. Nie była jakimś sielankowym miejscem, przypominała raczej obóz pracy dla łosi, którzy dają sobą kierować. W dodatku kara śmierci? Kto śmie decydować o czyimś życiu? Ahhhh! Chciałaby to wszystko powiedzieć na głos, ale nie wypada!
- Huh? - podniosła głowę. Coś się stało April – Kuro, leć. Jakaś zła energia wpływa na nią. Ja z Reito polecimy w tym czasie pod drzwi komnaty. Tam się spotkamy - owa energia nie była jakoś specjalnie silna, dlatego nie widziała sensu by wszyscy się tam pchali na raz. Kuro da sobie spokojnie radę sam.
June musiała w tym czasie spakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Dużo ubrań na zmianę. Pewnie większość ulegnie zniszczeniu.
Ukochany postanowił zostać tu wraz z Shigo. Nie podobało się jej to, ale nie chciała marudzić i nic mówić, bo był już wystarczająco zdenerwowany po tej akcji. Mogła tylko westchnąć, pożegnać się z rodziną i lecieć zgodnie z wytycznymi podanymi przez Reito. Kiedyś była w pałacu Kamiego, ale to było dawno i zapomniała jak się tam leci.
Z tematu > Pałac Kamiego
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Wto Maj 20, 2014 4:17 pm
Na docinek June o zielarni miał ochotę się odgryźć ale ugryzł się w porę w język. Dopiero co pogodził się z June i nie chciał tego psuć kolejną kłótnią. Przy April bardziej spokorniał i już nie był taki wybuchowy. June nie rozumiała, że to był sposób na zdobycie pieniędzy i jako takie życie. Demonica nie musiała się martwic takimi rzeczami. Trudno żyje się na Vegecie, a jeszcze trudniej z niej uciec. Jednak nie byłby do końca sobą, gdyby się nie odgryzł. Wzruszył tylko ramionami:
- Nie straciliśmy ducha walki, przerosłem siłą Hikaru i .... konkurencja mi się skończyła.
Trochę dobił szpilę ale nie minął się z prawdą. W pewnym momencie przerósł siłą Mistika, niestety nie umiejętnościami, co Hikaru pokazywał mu na treningach. Po osiągnięciu SSJ 2 Kuro szybko przybierał na sile i teraz to wstrzymali. Obecnie treningi opierały się na wzmocnieniu ciała i umysłu Kuro przygotowując powoli chłopaka na przyjęcie kolejnego poziomu. Obecnie młodzik pracował nad wytrzymałością organizmu i Hikaru znów go wyprzedził.
Od dłuższego czasu starał się śledzić energie April. Przemieszczała się po planecie to tu to tam. Sam nie wiedział, co ma zrobić, lecieć i przepraszać, czy dać się jej uspokoić. Do tej pory chociaż bywały miedzy nimi sprzeczki to, ta była najpoważniejsza. Czuł się winny, choć nie wiedział za co. Była wściekła na niego, choć to nie jego wina i nic przed nią nie ukrywał, odkąd zamieszkali w jego domu. Jednak kiedy poczuł zmianę Ki sygnalizującą poważne wahania mocy a następnie, że straciła przytomność wiedział co robi. Pozostali też to wyczuli. Kuro kiwnął tylko potakująco głową i wzbił się w powietrze. Nie podobało mu się, że halfka znalazła się w otoczeniu demonów. Nie pozwoli jej skrzywdzić.
ZT --> Wioska Drakorian.
- Nie straciliśmy ducha walki, przerosłem siłą Hikaru i .... konkurencja mi się skończyła.
Trochę dobił szpilę ale nie minął się z prawdą. W pewnym momencie przerósł siłą Mistika, niestety nie umiejętnościami, co Hikaru pokazywał mu na treningach. Po osiągnięciu SSJ 2 Kuro szybko przybierał na sile i teraz to wstrzymali. Obecnie treningi opierały się na wzmocnieniu ciała i umysłu Kuro przygotowując powoli chłopaka na przyjęcie kolejnego poziomu. Obecnie młodzik pracował nad wytrzymałością organizmu i Hikaru znów go wyprzedził.
Od dłuższego czasu starał się śledzić energie April. Przemieszczała się po planecie to tu to tam. Sam nie wiedział, co ma zrobić, lecieć i przepraszać, czy dać się jej uspokoić. Do tej pory chociaż bywały miedzy nimi sprzeczki to, ta była najpoważniejsza. Czuł się winny, choć nie wiedział za co. Była wściekła na niego, choć to nie jego wina i nic przed nią nie ukrywał, odkąd zamieszkali w jego domu. Jednak kiedy poczuł zmianę Ki sygnalizującą poważne wahania mocy a następnie, że straciła przytomność wiedział co robi. Pozostali też to wyczuli. Kuro kiwnął tylko potakująco głową i wzbił się w powietrze. Nie podobało mu się, że halfka znalazła się w otoczeniu demonów. Nie pozwoli jej skrzywdzić.
ZT --> Wioska Drakorian.
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sro Cze 11, 2014 10:06 pm
Pożegnał się biorąc Shigo na ręce i otulając kocykiem. Nim dolecieli do domku pielucha była pełna, a malec niespokojny. Trzeba było najpierw rozbroić bombę, a szkrab nie ułatwiał Kuro zadania. Na dodatek Saiyan zapomniał, że małych chłopców trzeba przewijać ostrożnie. Chwilę później ku uciesze Shigo miał plamę na koszulce. W zemście wyłaskotał winowajcę. Poszli do kuchni, wsadził malucha w krzesełko i zaczął zastanawiać się co mu dać jeść. Trudno, będzie musiał porządzić się w kuchni June. W lodówce znalazł jedzenie dla małych dzieci w słoiczkach.
- Leci statek bziuuu
Shigo odwrócił głowę, nie chciał jeść. Kilka prób nie przyniosło efekt. Kuro postanowił użyć fortelu i zjeść pierwszą łyżeczkę, to zawsze działało na wiecznie głodnych Saiyan. Smak był okropny, minę musiał mieć skwaszoną, bo maluch klaskał w dłonie z uciechy.
- A mama się martwi, że jeszcze nie mówisz, może to i dobrze. Jesteś sprytniejszy niż się jej wydaje. No dobra, jesteśmy sami więc czas zjeść coś, co jedzą tylko prawdziwi twardziele. Wujek Cię wszystkiego nauczy, szczególnie o kobietach. Na pizze i piwo jesteś jeszcze za mały ale wujek zaraz coś wykombinuje. Coś dla prawdziwych maczo – kaszka z malinami.
Maliny rosły nieopodal domu, wiec zerwali je razem objadając się. Shigo był cały wymazany kaszką więc chyba mu smakowała. Kuro zrobił mu jeszcze papkę z owoców i opowiadając bajkę o przygodach dzielnych wojowników położył na popołudniową drzemkę spać. Mając trochę czasu wolnego postanowił nieco uprzątnąć naokoło domku po walce, usuwając kawałki zniszczonego drewna wpadł na pewien pomysł. June się ucieszy. Tylko musiałby znaleźć naturalne barwniki, buraczki, kurkuma..... coś wykombinuje. Robił naturalne farby, kiedy odgłosy dochodzące z góry oznajmiły, że chrześniak już nie śpi. Zmiana mokrej pieluchy tym razem poszła szybko.
- Chodź zrobimy mamie i cioci razem fajny prezent co ty na to?
- Aaaaaaaaaaa
- Zrobimy z Ciebie artystę, hopsa.
Kuro naszykował wszystko, co było mu potrzebne na werandzie, żeby nie zapaćkać domu. Posadził malucha na kolanach i delikatnie umoczył stópkę w zrobionej naturalnie farbie, po czym odbił na kartce. Poodbijał tak w różnych kolorach jego malutkie rączki i nóżki.
- Potem napiszemy tam Kochana Mama i na drugim super Ciocia.
- Ghuuuuuu aaaaaaaaa
Shigo się spodobało i z radością dalej odciskał swoje znaki na pozostałych kartkach oraz koszulce, spodniach i twarzy Kuro.
- Picasso zwolnij, bo kończą mi się czyste ciuchy.
- Eeeeeeeeeee
- Chodź musimy się umyć.
Wanna musiała być koniecznie zawalona wszystkimi zabawkami i pianą do kąpieli. Wyszorował chrześniaka i zrobił mu kolację. Shigo nie wyglądał jakby chciał spać, wiec Kuro wsadził go do nosidełka, okrył kocykiem i zabierał wszędzie. Sprzątał na werandzie i cały czas mówił do szkraba. Z kawałów połamanych desek zrobił ramki do dwóch obrazków na June i April. Shigo w końcu zasnął, zagadany, więc Kuro ułożył go w łóżeczku a sam postanowił spać na kanapie Oglądał do późna dziwne ziemskie kanały w telewizji. Próbował jakoś zrozumieć mieszkańców tej planety i ich dziwne pojazdy. W nocy czekała go pobudka, burza się rozszalała i Shigo płakał przestraszony grzmotami oraz piorunami. Kuro nosił go na rekach i uspakajał z dobre dwie godziny. Nawet butelka mleka nie pomogła na te łzy, ale wyrośnie z czasem. Nawet po tym Shigo wcześnie rano oznajmił, że nie śpi i jest głodny. Kuro posadził go ponownie na krzesełku w kuchni, zrobił mu trójkatną czapeczkę z gazety i mianował głównym smakoszem. Postanowili razem coś upichcić dla swoich dwóch kochanych dziewczyn. Saiyan pilnował aby główny smakosz dostał troszkę nim jeszcze doprawi jedzenie ale słowa: „Amamamamamamam” przyjmował za dobrą monetę. Tak im upłynął czas do południa. Wszystko standardowo robili razem, tzn. Kuro robił na jednej ręce trzymając Shigo, a drugą rozkładając talerze na werandzie. Na sznurku suszyły się dwie koszulki Saiyana i spodnie. Czekało jedzenie i prezenty oprawione w ramki. Shigo znów domagał się przekąski. Kuro siedział na schodkach domku i podawał stojącemu przed nim maluchowi, który jedną ręką trzymał się jego nogawki a drugą sięgał po kawałki jabłka. Stał trochę niepewnie ale chęć zjedzenia była silniejsza.
OOC:
June - Shigo jest gotowy żeby tuptać do Ciebie
- Leci statek bziuuu
Shigo odwrócił głowę, nie chciał jeść. Kilka prób nie przyniosło efekt. Kuro postanowił użyć fortelu i zjeść pierwszą łyżeczkę, to zawsze działało na wiecznie głodnych Saiyan. Smak był okropny, minę musiał mieć skwaszoną, bo maluch klaskał w dłonie z uciechy.
- A mama się martwi, że jeszcze nie mówisz, może to i dobrze. Jesteś sprytniejszy niż się jej wydaje. No dobra, jesteśmy sami więc czas zjeść coś, co jedzą tylko prawdziwi twardziele. Wujek Cię wszystkiego nauczy, szczególnie o kobietach. Na pizze i piwo jesteś jeszcze za mały ale wujek zaraz coś wykombinuje. Coś dla prawdziwych maczo – kaszka z malinami.
Maliny rosły nieopodal domu, wiec zerwali je razem objadając się. Shigo był cały wymazany kaszką więc chyba mu smakowała. Kuro zrobił mu jeszcze papkę z owoców i opowiadając bajkę o przygodach dzielnych wojowników położył na popołudniową drzemkę spać. Mając trochę czasu wolnego postanowił nieco uprzątnąć naokoło domku po walce, usuwając kawałki zniszczonego drewna wpadł na pewien pomysł. June się ucieszy. Tylko musiałby znaleźć naturalne barwniki, buraczki, kurkuma..... coś wykombinuje. Robił naturalne farby, kiedy odgłosy dochodzące z góry oznajmiły, że chrześniak już nie śpi. Zmiana mokrej pieluchy tym razem poszła szybko.
- Chodź zrobimy mamie i cioci razem fajny prezent co ty na to?
- Aaaaaaaaaaa
- Zrobimy z Ciebie artystę, hopsa.
Kuro naszykował wszystko, co było mu potrzebne na werandzie, żeby nie zapaćkać domu. Posadził malucha na kolanach i delikatnie umoczył stópkę w zrobionej naturalnie farbie, po czym odbił na kartce. Poodbijał tak w różnych kolorach jego malutkie rączki i nóżki.
- Potem napiszemy tam Kochana Mama i na drugim super Ciocia.
- Ghuuuuuu aaaaaaaaa
Shigo się spodobało i z radością dalej odciskał swoje znaki na pozostałych kartkach oraz koszulce, spodniach i twarzy Kuro.
- Picasso zwolnij, bo kończą mi się czyste ciuchy.
- Eeeeeeeeeee
- Chodź musimy się umyć.
Wanna musiała być koniecznie zawalona wszystkimi zabawkami i pianą do kąpieli. Wyszorował chrześniaka i zrobił mu kolację. Shigo nie wyglądał jakby chciał spać, wiec Kuro wsadził go do nosidełka, okrył kocykiem i zabierał wszędzie. Sprzątał na werandzie i cały czas mówił do szkraba. Z kawałów połamanych desek zrobił ramki do dwóch obrazków na June i April. Shigo w końcu zasnął, zagadany, więc Kuro ułożył go w łóżeczku a sam postanowił spać na kanapie Oglądał do późna dziwne ziemskie kanały w telewizji. Próbował jakoś zrozumieć mieszkańców tej planety i ich dziwne pojazdy. W nocy czekała go pobudka, burza się rozszalała i Shigo płakał przestraszony grzmotami oraz piorunami. Kuro nosił go na rekach i uspakajał z dobre dwie godziny. Nawet butelka mleka nie pomogła na te łzy, ale wyrośnie z czasem. Nawet po tym Shigo wcześnie rano oznajmił, że nie śpi i jest głodny. Kuro posadził go ponownie na krzesełku w kuchni, zrobił mu trójkatną czapeczkę z gazety i mianował głównym smakoszem. Postanowili razem coś upichcić dla swoich dwóch kochanych dziewczyn. Saiyan pilnował aby główny smakosz dostał troszkę nim jeszcze doprawi jedzenie ale słowa: „Amamamamamamam” przyjmował za dobrą monetę. Tak im upłynął czas do południa. Wszystko standardowo robili razem, tzn. Kuro robił na jednej ręce trzymając Shigo, a drugą rozkładając talerze na werandzie. Na sznurku suszyły się dwie koszulki Saiyana i spodnie. Czekało jedzenie i prezenty oprawione w ramki. Shigo znów domagał się przekąski. Kuro siedział na schodkach domku i podawał stojącemu przed nim maluchowi, który jedną ręką trzymał się jego nogawki a drugą sięgał po kawałki jabłka. Stał trochę niepewnie ale chęć zjedzenia była silniejsza.
OOC:
June - Shigo jest gotowy żeby tuptać do Ciebie
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Cze 13, 2014 8:26 pm
Niepokoiło ją nagle pojawienie się Reda na Ziemi, na dodatek z nieznanym jej osobnikiem. Musi to koniecznie sprawdzić, chciała znać powód po prostu, ale równocześnie nie dawał jej spokoju fakt, że Rei nagle zniknął. Po prostu się rozpłynął, może mu się coś stało? Czy po prostu zwiał? Ale dlaczego, przecież widziała jeszcze niedawno jak June z Rei’em tworzyli zakochaną parę, to co się w takim razie stało? Zwłaszcza, że mają synka, tak kochanego. Nie mogła zrozumieć jego postępowania, zwłaszcza, że znała chłopaka dosyć długo. Odejmując te dwa negatywne uczucia, w głowie siedziało jej jeszcze jedno- podniecenie. Po roku nie widzenia się z Kuro strasznie za nim tęskniła, chciała go po prostu przytulić i porozmawiać. Opowiedzieć wszystko, co się działo i o tym, że raz na chwilę udało jej się osiągnąć przemianę, co prawda jej ciało potem tego nie wytrzymało, ale jednak! Udało jej się, a to już był wielki sukces, może niedługo będzie w stanie walczyć z bratem? Gdy tylko o tym pomyślała poczuła na całym ciele dreszcze, przypomniało jej się kiedy ostatnim razem dał jej się we znaki, pewnie zastanawiał się, co się z nią dzieje, bo nie mógł wyczuć jej energii. Wtedy też była z tym dziwnym demonem, ciekawe co z nim przez ten rok... moment! Przecież na Ziemi minął tylko jeden dzień! Zapomniała o tym zupełnie, Kuro pewnie nawet nie odczuł jej braku. Za to ona bardzo, lubiła te treningi z June, ale jednak tęskniła. Właśnie, June. Zerknęła na przyjaciółkę, widziała w niej rozczarowanie, jakiś rodzaj bólu, ale była twarda, nie płakała, obie coraz bardziej zbliżały się do celu. Bała się, co się stanie jak jednak Rei’a tam nie będzie, a z każdą sekundą stawało się to prawdopodobne. Nie chciała jej jednak okazywać współczucia, sama wiedziała, że to najgorsze co można w życiu zrobić, sama go nie lubiła. Wylądowały tuż za domkiem, a brunetka głośno przeklęła ślinę.
- Ktoś tu jest? – zapytała lekko zachrypniętym głosem, modliła się w duchu, aby odezwał się szatyn, wyszedł naprzeciwko June i żeby wszystko skończyło się dobrze. Wiedziała, że w domku jest Kuro z Shigo, ale nikogo więcej nie wyczuwała, może to ona nie potrafiła? – Hm...gdzie oni się mogą ukrywać.
Zagryzła dolną wargę, nie wiedziała co ma powiedzieć, czy powinna się cieszyć jak zobaczy Kuro? To będzie straszne dla June, która będzie na nich patrzeć, chyba zdecydowanie powinna opanować swoje emocje, dla dobra przyjaciółki. Gdyby mogła złapać Rei’a w swoje ręce to najchętniej by go rozszarpała, tak jak to zawsze robi April na sb w wypadku Colina- miazga. Przeszły na sam początek domku i ujrzała Kuro, który siedział z Shigo na kolanach, aż sama się ugięła. Miała być w tym czasie twarda, ale nie potrafiła, w końcu to był dla niej aż rok. Podeszła do niego jednak bardzo spokojnie, tak jak sobie obiecała. Stanęła tuż przed nim praktycznie z zeszklonymi oczami musnęła go delikatnie w usta swoimi, po czym cichutko wyszeptała mu do ucha.
- Tak cholernie za Tobą tęskniłam, Kocham Cię. – nie chciała mówić tego głośno, bała się reakcji June, bała się, że się rozpłacze. Spojrzała wymownie na mężczyznę, aby wytłumaczył jej, gdzie podziewa się Rei. Zaczęła nawet ustami pokazywać o kogo jej chodziło bez użycia słów. Czuła jednak po jego czarnych oczach, że nie jest dobrze.
- Ktoś tu jest? – zapytała lekko zachrypniętym głosem, modliła się w duchu, aby odezwał się szatyn, wyszedł naprzeciwko June i żeby wszystko skończyło się dobrze. Wiedziała, że w domku jest Kuro z Shigo, ale nikogo więcej nie wyczuwała, może to ona nie potrafiła? – Hm...gdzie oni się mogą ukrywać.
Zagryzła dolną wargę, nie wiedziała co ma powiedzieć, czy powinna się cieszyć jak zobaczy Kuro? To będzie straszne dla June, która będzie na nich patrzeć, chyba zdecydowanie powinna opanować swoje emocje, dla dobra przyjaciółki. Gdyby mogła złapać Rei’a w swoje ręce to najchętniej by go rozszarpała, tak jak to zawsze robi April na sb w wypadku Colina- miazga. Przeszły na sam początek domku i ujrzała Kuro, który siedział z Shigo na kolanach, aż sama się ugięła. Miała być w tym czasie twarda, ale nie potrafiła, w końcu to był dla niej aż rok. Podeszła do niego jednak bardzo spokojnie, tak jak sobie obiecała. Stanęła tuż przed nim praktycznie z zeszklonymi oczami musnęła go delikatnie w usta swoimi, po czym cichutko wyszeptała mu do ucha.
- Tak cholernie za Tobą tęskniłam, Kocham Cię. – nie chciała mówić tego głośno, bała się reakcji June, bała się, że się rozpłacze. Spojrzała wymownie na mężczyznę, aby wytłumaczył jej, gdzie podziewa się Rei. Zaczęła nawet ustami pokazywać o kogo jej chodziło bez użycia słów. Czuła jednak po jego czarnych oczach, że nie jest dobrze.
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sro Cze 18, 2014 11:57 am
Cześć... ^ ^ ''' przepraszam gorąco za zwłokę.
Przez całą drogę do jej miejsca zamieszkania, June wydawała się być głęboko zamyślona oraz smutna. Choć starała się nie pokazywać swojego przygnębienia to była słabą aktorką i wszystko było wypisane na jej delikatnym licu. Złote oczy tępo wpatrywały się w ocean, który wydawał się nie kończyć. Na horyzoncie mijała jedynie małe pojedyncze wysepki, nie zamieszkałe przez żadną żywą duszę.
Red był na Ziemii, a towarzyszyła mu dość znajoma dla demonicy energia. Nie potrafiła stwierdzić dokładnie kim jest ten tajemniczy gość, ale wiedziała, że miała już z nim kiedyś do czynienia. Najwyżej później przeleci się w tamtą stronę z Shigo, Kuro oraz April. Może to nie jest zbyt bezpieczne, ale skoro Red nie pozabijał jej przyjaciół przez rok to co się może stać przez minutę? W dodatku nie dla zabawy złotooka udała się do komnaty. Wzrosła w siłę i teraz nawet Vixen nie będzie w stanie zagrać jej na nosie. Może do Braski jej daleko, ale to już coś.
Po półgodzinnym locie oczy June dostrzegły znajomy kształt na wodzie. Była to jej wyspa, jej dom. Ucieszyła się w duchu, że będzie mogła uściskać swój malutki skarb. Na Reito już nie liczyła, nie było o tam - po prostu dał gdzieś nię nikomu nie mówiąc gdzie i po co. Smutek i tęsknota zamieniły się w złość oraz chęć przywalenia komuś w ramach rozładowania negatywnych emocji.
W każdym bądź razie, wraz z czarnowłosą wylądowały bezpiecznie na trawniku. Rudowłosa odetchnęła pełną piersią upajając się słodkim zapachem tej nie tkniętej przez złośliwą cywilizację natury. Spojrzała kątem oka na April, która zaczęła się zachowywać dziwnie. Pewnie bała się okazać uczucia Kuro, by nie zrobiło się przykro jej. June uśmiechnęła się, zamachnęła ogonem i poklepała ją po plecach pokazując, by czuła się swobodnie, a jej nic nie będzie. W końcu ma jeszcze jedną osobę, którą kocha całym swoim demonicznym sercem.
Apropo tej osoby.
Gdy tylko zobaczyła ten słodki obrazek, poczuła, że się rozkleja. Policzki rudowłosej zaszły czerwienią, a w oczach stanęły jej łzy. Nie, nie smutku - szczęścia. Przynajmniej w tej pierwszej części. Była zauroczona widokiem stojącego dzielnie na swoich dwóch nóżkach jej synka. Gdy malec tylko spojrzał na swoją mamę, uśmiechnął się i zaśmiał wesolutko, wymachując drobnymi rączkami. Ku jej zdziwieniu... zaczął iść do niej!
Ukucnęła wyciągając do malca obie ręce i czekała, aż Shigo dzielnie przejdzie te kilka metrów do niej. Z radością patrzyła jak chwiejnie kroczy ku niej oraz zaciska piąstki. W końcu... doszedł, a June mogła pochwycić go w ramiona i przytulić mocno do swojej piersi.
___ - Shigo, kochanie moje. Ty chodzisz! - krzyknęła entuzjastycznie gładząc malca po czarnej czuprynie.
___ - Mamaaaaa! - usłyszała w odpowiedzi jego głośne wołanie. Jakby szczęścia było mało, powiedział swoje pierwsze słowo! Ten dzień jest najszczęśliwszym dniem w jej życiu.
___ - Wszystkiego najlepszego skarbie, masz już roczek. Mamusia Cię kocha. - ucałowała go w policzek, co mu się najwyraźniej nie spodobało, ale szybko zmienił swój nastrój gdy dostał do ręki dużego pluszaka w kształcie zielonego smoka. Zaczął od razu żuć mu ogon. No cóż, przynajmniej to już nie jej ogon.
Radosna chwila przyćmiła na chwilę uczucie tęsknoty i złości na Reito. Nie chciała psuć tej chwili, to były urodziny Shigo, powinien być radosny, a nie widzieć płaczącą mamę. Płaczącą ze smutku. Te łęzki szczęścia się nie liczą.
___ - Kuro... dziękuję Ci, że się nim opiekowałeś. Mam nadzieję, że nie dał Ci zbytnio popalić. To jest mały diabełek czasami, potrafi zmęczyć wszystkich. - spojrzała na mężczyznę z uśmiechem. - Nie wiesz gdzie go wywiało? - spojrzała nieco w bok gdy wspomniała o ojcu dziecka. Wróciła wzrokiem do Shigo - zaczęła się z nim bawić, udając, że pluszowy smoczek magicznie mówi. Mały to łyknął, bo gaworzył coś w swoim języku. Nie jest jeszcze mistrzem mowy, ale przynajmniej potrafi powiedzieć "mama". To jej wystarczy na razie.
Przez całą drogę do jej miejsca zamieszkania, June wydawała się być głęboko zamyślona oraz smutna. Choć starała się nie pokazywać swojego przygnębienia to była słabą aktorką i wszystko było wypisane na jej delikatnym licu. Złote oczy tępo wpatrywały się w ocean, który wydawał się nie kończyć. Na horyzoncie mijała jedynie małe pojedyncze wysepki, nie zamieszkałe przez żadną żywą duszę.
Red był na Ziemii, a towarzyszyła mu dość znajoma dla demonicy energia. Nie potrafiła stwierdzić dokładnie kim jest ten tajemniczy gość, ale wiedziała, że miała już z nim kiedyś do czynienia. Najwyżej później przeleci się w tamtą stronę z Shigo, Kuro oraz April. Może to nie jest zbyt bezpieczne, ale skoro Red nie pozabijał jej przyjaciół przez rok to co się może stać przez minutę? W dodatku nie dla zabawy złotooka udała się do komnaty. Wzrosła w siłę i teraz nawet Vixen nie będzie w stanie zagrać jej na nosie. Może do Braski jej daleko, ale to już coś.
Po półgodzinnym locie oczy June dostrzegły znajomy kształt na wodzie. Była to jej wyspa, jej dom. Ucieszyła się w duchu, że będzie mogła uściskać swój malutki skarb. Na Reito już nie liczyła, nie było o tam - po prostu dał gdzieś nię nikomu nie mówiąc gdzie i po co. Smutek i tęsknota zamieniły się w złość oraz chęć przywalenia komuś w ramach rozładowania negatywnych emocji.
W każdym bądź razie, wraz z czarnowłosą wylądowały bezpiecznie na trawniku. Rudowłosa odetchnęła pełną piersią upajając się słodkim zapachem tej nie tkniętej przez złośliwą cywilizację natury. Spojrzała kątem oka na April, która zaczęła się zachowywać dziwnie. Pewnie bała się okazać uczucia Kuro, by nie zrobiło się przykro jej. June uśmiechnęła się, zamachnęła ogonem i poklepała ją po plecach pokazując, by czuła się swobodnie, a jej nic nie będzie. W końcu ma jeszcze jedną osobę, którą kocha całym swoim demonicznym sercem.
Apropo tej osoby.
Gdy tylko zobaczyła ten słodki obrazek, poczuła, że się rozkleja. Policzki rudowłosej zaszły czerwienią, a w oczach stanęły jej łzy. Nie, nie smutku - szczęścia. Przynajmniej w tej pierwszej części. Była zauroczona widokiem stojącego dzielnie na swoich dwóch nóżkach jej synka. Gdy malec tylko spojrzał na swoją mamę, uśmiechnął się i zaśmiał wesolutko, wymachując drobnymi rączkami. Ku jej zdziwieniu... zaczął iść do niej!
Ukucnęła wyciągając do malca obie ręce i czekała, aż Shigo dzielnie przejdzie te kilka metrów do niej. Z radością patrzyła jak chwiejnie kroczy ku niej oraz zaciska piąstki. W końcu... doszedł, a June mogła pochwycić go w ramiona i przytulić mocno do swojej piersi.
___ - Shigo, kochanie moje. Ty chodzisz! - krzyknęła entuzjastycznie gładząc malca po czarnej czuprynie.
___ - Mamaaaaa! - usłyszała w odpowiedzi jego głośne wołanie. Jakby szczęścia było mało, powiedział swoje pierwsze słowo! Ten dzień jest najszczęśliwszym dniem w jej życiu.
___ - Wszystkiego najlepszego skarbie, masz już roczek. Mamusia Cię kocha. - ucałowała go w policzek, co mu się najwyraźniej nie spodobało, ale szybko zmienił swój nastrój gdy dostał do ręki dużego pluszaka w kształcie zielonego smoka. Zaczął od razu żuć mu ogon. No cóż, przynajmniej to już nie jej ogon.
Radosna chwila przyćmiła na chwilę uczucie tęsknoty i złości na Reito. Nie chciała psuć tej chwili, to były urodziny Shigo, powinien być radosny, a nie widzieć płaczącą mamę. Płaczącą ze smutku. Te łęzki szczęścia się nie liczą.
___ - Kuro... dziękuję Ci, że się nim opiekowałeś. Mam nadzieję, że nie dał Ci zbytnio popalić. To jest mały diabełek czasami, potrafi zmęczyć wszystkich. - spojrzała na mężczyznę z uśmiechem. - Nie wiesz gdzie go wywiało? - spojrzała nieco w bok gdy wspomniała o ojcu dziecka. Wróciła wzrokiem do Shigo - zaczęła się z nim bawić, udając, że pluszowy smoczek magicznie mówi. Mały to łyknął, bo gaworzył coś w swoim języku. Nie jest jeszcze mistrzem mowy, ale przynajmniej potrafi powiedzieć "mama". To jej wystarczy na razie.
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Czw Cze 19, 2014 6:35 pm
Czuł energie zbliżających się dziewczyn, serce żywiej mu zabiło. Teraz za to odezwało się wiele sprzecznych uczuć. Kochał i tęsknił za April ale jeszcze dobrze pamiętał wczorajszą kłótnię, no i zniknięcie Reia, to chyba była jego wina. Halfka już szła w jego stronę, zauważył że się zmieniła. Chyba trochę podrosła i kości policzkowe wyraźniej się zarysowały. Na twarzach obu dziewczyn malowało się zmęczenie. Dobrze to pamiętał, jak dwa lata temu opuścili z Reiem Komnatę, a jeszcze później całą noc warował bojąc się ataku Braski. Westchnął w duchu łatwo nie było, nie rozmawiali z Reiem przez pierwsze pół roku.
Na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech, w pierwszym momencie nie zrozumiał dlaczego dziewczyna traktuje go z takim dystansem. Dopiero w jej oczach wszystko wyczytał. Podał maluchowi kolejny kawałek jabłka, kiedy April stanęła przed nimi. Jej pocałunek był zaledwie muśnięciem, poczuł się tym trochę rozczarowany ale rozumiał dlaczego tak postąpiła.
- Ja też Cię szalenie kocham. – odpowiedział i w tej chwili poczuł jak małe ciałko wymyka mu się z rąk. Chciał go złapać myśląc, że się przewraca ale Shigo szybko przebiegał swoimi małymi nóżkami i wykrzykiwał „mama”. To z pewnością był najwspanialszy prezent dla June, po roku ciężkiego treningu. Demonica również się zmieniła i chyba przeszła przemianę, podobnie jak Red.. Widząc malucha w jej rękach zrobiło mu się lżej na duchu. Wstał i uściskał April.
- Shigo był jak aniołek, zająłem się nim z przyjemnością, świetnie się razem bawiliśmy. Zrobiliśmy dla Was małą ucztę powitalną. Wybacz June porządziłem się trochę w Twojej kuchni. Chciałem upiec tort ale niestety nie potrafię i są babeczki o różnych smakach. Shigo dzielnie mi pomagał.
Poszli na werandę, gdzie na stole stała pizza, szaszłyki, babeczki i kilka innych pyszności. No i oczywiście obrazki zrobione przez Shigo. Kuro przyniósł z kuchni krzesełko dla solenizanta i założył mu na głowę papierową koronę, którą jeszcze wczoraj zrobił. Odśpiewali mu sto lat i zasiedli do stołu. Nadszedł ten trudny moment.
- Nie wiem co się stało z Reiem, kiedy siedziałem w pałacu Kami-sama przyniósł Shigo. Ale to chyba moja wina, mogłem wczoraj nie mówić, że było silniejszy od Hikaru przez pewien czas. Rei w końcu pochodzi z Elity a ja z plebsu........ Wiem, że to nic nie zmieni ale wybacz mi June.
April znacznie lepiej znała realia Vegety i różnica w klasach nie była jej obca, tym bardziej nikt nie może być lepszy od syna elity, a Kuro specjalnie się nie starał aby powiększać swoją moc. Zresztą w ich kulturze takie opuszczenie rodziny było w normie. Szatyn zapewne poszukiwał sposobów powiększania mocy, nowych technik i efektywniejszych treningów aby ochronić rodzinę. Walka z Vixen też zapewne zrobiła swoje. Saiyan czuł się na prawdę winny.
OOC:
Trening start
Na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech, w pierwszym momencie nie zrozumiał dlaczego dziewczyna traktuje go z takim dystansem. Dopiero w jej oczach wszystko wyczytał. Podał maluchowi kolejny kawałek jabłka, kiedy April stanęła przed nimi. Jej pocałunek był zaledwie muśnięciem, poczuł się tym trochę rozczarowany ale rozumiał dlaczego tak postąpiła.
- Ja też Cię szalenie kocham. – odpowiedział i w tej chwili poczuł jak małe ciałko wymyka mu się z rąk. Chciał go złapać myśląc, że się przewraca ale Shigo szybko przebiegał swoimi małymi nóżkami i wykrzykiwał „mama”. To z pewnością był najwspanialszy prezent dla June, po roku ciężkiego treningu. Demonica również się zmieniła i chyba przeszła przemianę, podobnie jak Red.. Widząc malucha w jej rękach zrobiło mu się lżej na duchu. Wstał i uściskał April.
- Shigo był jak aniołek, zająłem się nim z przyjemnością, świetnie się razem bawiliśmy. Zrobiliśmy dla Was małą ucztę powitalną. Wybacz June porządziłem się trochę w Twojej kuchni. Chciałem upiec tort ale niestety nie potrafię i są babeczki o różnych smakach. Shigo dzielnie mi pomagał.
Poszli na werandę, gdzie na stole stała pizza, szaszłyki, babeczki i kilka innych pyszności. No i oczywiście obrazki zrobione przez Shigo. Kuro przyniósł z kuchni krzesełko dla solenizanta i założył mu na głowę papierową koronę, którą jeszcze wczoraj zrobił. Odśpiewali mu sto lat i zasiedli do stołu. Nadszedł ten trudny moment.
- Nie wiem co się stało z Reiem, kiedy siedziałem w pałacu Kami-sama przyniósł Shigo. Ale to chyba moja wina, mogłem wczoraj nie mówić, że było silniejszy od Hikaru przez pewien czas. Rei w końcu pochodzi z Elity a ja z plebsu........ Wiem, że to nic nie zmieni ale wybacz mi June.
April znacznie lepiej znała realia Vegety i różnica w klasach nie była jej obca, tym bardziej nikt nie może być lepszy od syna elity, a Kuro specjalnie się nie starał aby powiększać swoją moc. Zresztą w ich kulturze takie opuszczenie rodziny było w normie. Szatyn zapewne poszukiwał sposobów powiększania mocy, nowych technik i efektywniejszych treningów aby ochronić rodzinę. Walka z Vixen też zapewne zrobiła swoje. Saiyan czuł się na prawdę winny.
OOC:
Trening start
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Cze 21, 2014 11:54 am
Pojawili się w końcu we trójkę przed domem June. Wszyscy byli już zebrani, więc Red Hikaru i Vernil przybyli jako ostatni. Dlaczego ich zabrał ze sobą ? Hmm.. choćby dlatego, że wroga lepiej mieć bliżej niż przyjaciół. Choć Hikaru nie miał przyjaciół... Mistic miał zamiar właściwie już dłuższy czas odwiedzić to miejsce, na pewno chciał zobaczyć swoją uczennicę po wyjściu z TC. Mimo wszystko urosła na sile, więc nie obijała się... Dziwne, że June nie zmieniła się nic... miała całkiem ukrytą moc, więc nie można było po niej zobaczyć rocznego treningu. Czyżby coś ukrywała ? Na pewno. Demony potrafią zmieniać swoje ciało na różne sposoby, to znaczy każdy demon w jakiś tam sposób... trochę jak Namekowie, ale bardziej zaawansowanie. Nie do końca wiedział jak bardzo June jest zaawansowana w tej kwestii, ale jeszcze będąc jego uczniem bawiła się swoim ciałem zmieniając je na różny sposób.. Jej ojciec także pewnie znał jakieś cielesne sztuczki poza teleportacją na krótkie dystanse. Ciekawe czy widział już tego jej dzieciaka. Możliwe, że tak, chyba że zajmował się innymi rzeczami. W tej chwili nawet nie wyczuwał Braski na Ziemi... nie wiedział czy siedzi gdzieś u siebie czy może poleciał na inną planetę.
Przywiózł ze sobą spory kawał mięsa z jaszczura jakiego upolował. Zjadł z niego jedynie kawałek ogona wielkości jego ręki.. Sama tuszka była większa od człowieka, więc jako dodatek jadalny na stół przyda się.
- Yo rebiata. Przyniosłem kogoś kogo być może znacie już. No i Reda. Kiedy już się przywitał podszedł do najbliższego stołu i położył zdobycz by się trochę odciążyć. Ważył może nie wiele możliwości wojownika, ale był niewygodny. Ruszył w kierunku April by nie musieć krzyczeć do niej. To teraz możesz już walczyć ze swoim Nemezis, co ? Prędzej czy później przyjdzie na to czas.
Zamilkł bo wyczuł, że coś jest nie tak. Gdzie Rei ? Czyżby po tych dwóch latach miał dość swojej demonicy i syna ? Możliwe. Sayanie nie są najlepszymi rodzicami.. to znaczy na skalę Ziemską.
-Kuro jak długo zamierzasz zostać na Ziemi ? Wszystkie sprawy na Vegecie pozałatwiałeś ? Powinieneś się gdzieś osiedlić na stałe. Korzystać ze spokoju w galaktyce, póki trwa. Domyślasz się pewnie, że nie potrwa taki stan wiecznie ?
Przywiózł ze sobą spory kawał mięsa z jaszczura jakiego upolował. Zjadł z niego jedynie kawałek ogona wielkości jego ręki.. Sama tuszka była większa od człowieka, więc jako dodatek jadalny na stół przyda się.
- Yo rebiata. Przyniosłem kogoś kogo być może znacie już. No i Reda. Kiedy już się przywitał podszedł do najbliższego stołu i położył zdobycz by się trochę odciążyć. Ważył może nie wiele możliwości wojownika, ale był niewygodny. Ruszył w kierunku April by nie musieć krzyczeć do niej. To teraz możesz już walczyć ze swoim Nemezis, co ? Prędzej czy później przyjdzie na to czas.
Zamilkł bo wyczuł, że coś jest nie tak. Gdzie Rei ? Czyżby po tych dwóch latach miał dość swojej demonicy i syna ? Możliwe. Sayanie nie są najlepszymi rodzicami.. to znaczy na skalę Ziemską.
-Kuro jak długo zamierzasz zostać na Ziemi ? Wszystkie sprawy na Vegecie pozałatwiałeś ? Powinieneś się gdzieś osiedlić na stałe. Korzystać ze spokoju w galaktyce, póki trwa. Domyślasz się pewnie, że nie potrwa taki stan wiecznie ?
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sob Cze 21, 2014 5:10 pm
Spodziewałby się wszystkiego po Hikaru. Że przeteleportuje zarówno Reda jak i Vernila na opustoszałą planetę, by tam mieli pokutę za lekkiej drwiny z Mistica. Że przeniesie ich do żołądka dinozaura, albo do serca wulkanu. Ale nie uwierzył, kiedy trafili w równie niezwykłe miejsce.
Niezwykłe ze względu na osoby, które przebywały wspólnie, i które znał doskonale.
Stał jak wryty z niedowierzania, że widzi swoich najlepszych przyjaciół, a w dodatku wydawali się być skoncentrowani na June. Tak na oko demonica nie zmieniła się przez te dwa lata, i o dziwo to było podejrzane. To co dostrzegał to otoczenie, w jakie został przeniesiony. Pewnie to była działka Rudowłosej, jej domek, jej weranda, jej zabawa i jej... jej... jej dziecko? Dziecko z koroną na główce? Tort ze świeczkami? Dookoła mnóstwo jedzenia? O co w tym wszystkim chodziło? Nigdy nie był na żadnej zabawie, tym bardziej na jakichkolwiek urodzinach, toteż nie wiedział jak się zachować. A jeśli im w czymś przeszkadzają? Chociaż nie wiecie jak bardzo młodzieńca cieszył widok April i Kuro, którzy zdawali się być z każdym spotkaniem coraz bliżsi, o ile to możliwe. Opamiętał się i dopiero po chwili dorównał kroku Hikaru, który zdążył już wymienić parę słów ze swoją byłą uczennicą. Nie za dobrze czuł się w tak dużym towarzystwie, lecz nauki Kurki i Błękitnookiej nie poszły w las. Był nieco pewniejszy siebie, i wiedział, że najpierw trzeba przywitać się z gospodarzem, w tym przypadku gospodynią. Zrobił dwa bezszelestne kroki ku niej i stojąc przed nią skłonił się. Może za mało swobodnie, lecz widać, że starał się. Pamiętał przecież, że rozstali się w nie najlepszych stosunkach. Jakby przypominając sobie o tym ponownie nieco odsunął się w tył od demonicy, i miał zamiar podejść do zakochanej parki, lecz byli wciąż zagadywani przez Mistica, dlatego na tę chwilę tylko pomachał im. Jak będą wolni, przywita się tak jak go uczyli, ale nie należało przeszkadzać innym w rozmowach. Zresztą nie bez powodu odwiedzili June - to ona była główną atrakcją, albo jej szkrab, albo to i to. Nie miał zamiaru więc niczego zmieniać w tej sytuacji, i dobrze. Jeszcze pamiętał z lekcji dawanych na Vegecie, nauka nie poszła w las.
Tak więc ponownie skupił się na June. I jej brzdącu. Kto by pomyślał... właśnie, a może to nie jest jej dziecko? Tylko się nim zajmuje? Jak nie zapyta, to się nie dowie, mimo podobnej Ki z demonami bywa różnie.
>Ten królewicz to Twój syn?
Odezwał się w końcu, tym razem wpatrzony z ciekawością w malca z papierową koroną na głowie. Miał ogromną słabość do dzieci, może dlatego, że Red czasami zachowywał się dziecinnie, albo niedojrzale, o. Tak czy inaczej, jeśli mowa o dojrzałości, to przypomniał sobie, że miał nieswoją własność wciąż przy sobie. Przeniknął dłonią do swojego gumowego brzucha i wydobył z niego niepozorną rzecz. Małe, metalowe, śliskie w fakturze. Z pewną zawartością, którą właścicielka mogła kojarzyć.
>To Twoje.
Wystawił szponiastą dłoń z małą pigułką po wewnętrznej stronie. Emanowała energią Złotookiej, jak przemierzał pustynię tak i teraz. Już miał zamiar wcześniej oddać, lecz nie znalazł sposobności. A teraz okoliczności sprzyjały, i nawet jeśli za chwilę zostanie wyproszony z posiadłości, to przynajmniej można było rzec, że odejdzie tylko ze swoim dobytkiem. Zerknął za siebie wypatrując gdzie jest Vernil. Powinien poznać kolejne osoby, by wiedzieć z kim trzymać sztamę, a kogo omijać szerokim łukiem. No i przy tym móc być przyjętym go grona szczęśliwców mogących zasiąść do stołu pełnego łakoci i innych dobroci. Coś w nim ciągle mówiło, że nie powinno go tu być, że nie pasuje do reszty towarzystwa, żeby lepiej zostawił ich wszystkich w spokoju, a sam zajął się treningiem czy czymś co nie zakłóci miłej atmosfery tutaj. Lecz Red nie pałał entuzjazmem do rozstania się z dopiero co odnalezionymi znajomymi (o dziwo raz jeszcze dzięki uprzejmości Mistica), ba - gdyby mógł zostać... gdyby tylko mógł... To intrygujące, że June jeszcze nie walnęła go z pięści za wtargnięcie na jej teren prywatny.
Niezwykłe ze względu na osoby, które przebywały wspólnie, i które znał doskonale.
Stał jak wryty z niedowierzania, że widzi swoich najlepszych przyjaciół, a w dodatku wydawali się być skoncentrowani na June. Tak na oko demonica nie zmieniła się przez te dwa lata, i o dziwo to było podejrzane. To co dostrzegał to otoczenie, w jakie został przeniesiony. Pewnie to była działka Rudowłosej, jej domek, jej weranda, jej zabawa i jej... jej... jej dziecko? Dziecko z koroną na główce? Tort ze świeczkami? Dookoła mnóstwo jedzenia? O co w tym wszystkim chodziło? Nigdy nie był na żadnej zabawie, tym bardziej na jakichkolwiek urodzinach, toteż nie wiedział jak się zachować. A jeśli im w czymś przeszkadzają? Chociaż nie wiecie jak bardzo młodzieńca cieszył widok April i Kuro, którzy zdawali się być z każdym spotkaniem coraz bliżsi, o ile to możliwe. Opamiętał się i dopiero po chwili dorównał kroku Hikaru, który zdążył już wymienić parę słów ze swoją byłą uczennicą. Nie za dobrze czuł się w tak dużym towarzystwie, lecz nauki Kurki i Błękitnookiej nie poszły w las. Był nieco pewniejszy siebie, i wiedział, że najpierw trzeba przywitać się z gospodarzem, w tym przypadku gospodynią. Zrobił dwa bezszelestne kroki ku niej i stojąc przed nią skłonił się. Może za mało swobodnie, lecz widać, że starał się. Pamiętał przecież, że rozstali się w nie najlepszych stosunkach. Jakby przypominając sobie o tym ponownie nieco odsunął się w tył od demonicy, i miał zamiar podejść do zakochanej parki, lecz byli wciąż zagadywani przez Mistica, dlatego na tę chwilę tylko pomachał im. Jak będą wolni, przywita się tak jak go uczyli, ale nie należało przeszkadzać innym w rozmowach. Zresztą nie bez powodu odwiedzili June - to ona była główną atrakcją, albo jej szkrab, albo to i to. Nie miał zamiaru więc niczego zmieniać w tej sytuacji, i dobrze. Jeszcze pamiętał z lekcji dawanych na Vegecie, nauka nie poszła w las.
Tak więc ponownie skupił się na June. I jej brzdącu. Kto by pomyślał... właśnie, a może to nie jest jej dziecko? Tylko się nim zajmuje? Jak nie zapyta, to się nie dowie, mimo podobnej Ki z demonami bywa różnie.
>Ten królewicz to Twój syn?
Odezwał się w końcu, tym razem wpatrzony z ciekawością w malca z papierową koroną na głowie. Miał ogromną słabość do dzieci, może dlatego, że Red czasami zachowywał się dziecinnie, albo niedojrzale, o. Tak czy inaczej, jeśli mowa o dojrzałości, to przypomniał sobie, że miał nieswoją własność wciąż przy sobie. Przeniknął dłonią do swojego gumowego brzucha i wydobył z niego niepozorną rzecz. Małe, metalowe, śliskie w fakturze. Z pewną zawartością, którą właścicielka mogła kojarzyć.
>To Twoje.
Wystawił szponiastą dłoń z małą pigułką po wewnętrznej stronie. Emanowała energią Złotookiej, jak przemierzał pustynię tak i teraz. Już miał zamiar wcześniej oddać, lecz nie znalazł sposobności. A teraz okoliczności sprzyjały, i nawet jeśli za chwilę zostanie wyproszony z posiadłości, to przynajmniej można było rzec, że odejdzie tylko ze swoim dobytkiem. Zerknął za siebie wypatrując gdzie jest Vernil. Powinien poznać kolejne osoby, by wiedzieć z kim trzymać sztamę, a kogo omijać szerokim łukiem. No i przy tym móc być przyjętym go grona szczęśliwców mogących zasiąść do stołu pełnego łakoci i innych dobroci. Coś w nim ciągle mówiło, że nie powinno go tu być, że nie pasuje do reszty towarzystwa, żeby lepiej zostawił ich wszystkich w spokoju, a sam zajął się treningiem czy czymś co nie zakłóci miłej atmosfery tutaj. Lecz Red nie pałał entuzjazmem do rozstania się z dopiero co odnalezionymi znajomymi (o dziwo raz jeszcze dzięki uprzejmości Mistica), ba - gdyby mógł zostać... gdyby tylko mógł... To intrygujące, że June jeszcze nie walnęła go z pięści za wtargnięcie na jej teren prywatny.
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Cze 22, 2014 12:18 pm
Hikaru najwidoczniej nie zrozumiał żartu ja zafundował mu brązowooki. Mężczyzna tylko pogroził mu paluszkiem a następnie zniknął z pola widzenia chłopaka. Musiał być bardzo szybki. Red stwierdził, że chciałby się rozerwać, ale nie wie do końca jak. Obaj poczuli na swoich ramionach dłonie. Vernil zdążył tylko odwrócić głowę i zobaczył białowłosego z wielkim kawałkiem mięsa. Puff!
Nie minęła nawet sekunda a miejsce w którym sie znajdowali zmieniło się diametralnie. Wcześniejsze pustki, pyły i kamienie zostały zastąpione przez zieleń, drzewa, kwiaty oraz dom. Chłopak nerwowo rozglądał się dokoła. Co się teraz właściwie stało. Spojrzał na Reda. Ten wyglądał na dziwnie spokojnego. Jego uwagę przykuło małe dziecko oraz jakaś rudowłosa dziewczyna. Następnie stół. Ogromna ilość jedzenia, słodkiego, jakieś napoje, co tylko dusza zapragnie. Żeby Vernil nie wiedział jak jest po drugiej stronie to może myślałby, że umarł... Było tutaj bardzo pięknie no i te zapachy, mmmmm.. Dalej zwiedzał wzrokiem miejsce w którym się znalazł. Emm.. te dwójkę chyba znał, albo kojarzył. Jeden to K.. Ko... Vernil westchnął z bezradności. Znów zapomniał imienia tego chłopaka. A ta dziewczyna. Chyba ją także poznał na Vegecie, chociaż teraz wyglądała na dużo starszą... Co tutaj się do cholery dzieje?
Vernil zrobił krok w przód. Podszedł do Reda i spojrzał na rudowłosą dziewczynę.
-Cześć, jestem Vernil. -powiedział krótko uśmiechając się szeroko. Następnie spojrzał na dziecko. Boooże, co to za bachor? Teraz będzie płakał? Tylko z tym kojarzyły się dzieci wojownikowi z Vegety. Wciąż tylko płakały, płakały i płakały... Najlepszy symulator dziecka? Nagranie płaczu i puszczanie go przez kilka godzin dziennie... Mimo to, chłopak przykucnął i spojrzał na chłopca również z uśmiechem podając mu rękę. Ta scena długo nie trwała i znalazł się czas na dalsze zwiedzanie. Vernil podszedł do pozostałej dwójki.
-My to się już chyba znamy, ale.. miałbym dwa pytania. -powiedział wpatrując się w April -dlaczego się tak postarzałaś? Widzieliśmy się przecież nie tak dawno, a Ty się bardzo zmieniłaś i... -spojrzał na Hikaru -jak ja się tutaj do cholery znalazłem?! -powiedział z nieco pretensjonalnym tonem głosu.
OOC:
Koniec treningu
Nie minęła nawet sekunda a miejsce w którym sie znajdowali zmieniło się diametralnie. Wcześniejsze pustki, pyły i kamienie zostały zastąpione przez zieleń, drzewa, kwiaty oraz dom. Chłopak nerwowo rozglądał się dokoła. Co się teraz właściwie stało. Spojrzał na Reda. Ten wyglądał na dziwnie spokojnego. Jego uwagę przykuło małe dziecko oraz jakaś rudowłosa dziewczyna. Następnie stół. Ogromna ilość jedzenia, słodkiego, jakieś napoje, co tylko dusza zapragnie. Żeby Vernil nie wiedział jak jest po drugiej stronie to może myślałby, że umarł... Było tutaj bardzo pięknie no i te zapachy, mmmmm.. Dalej zwiedzał wzrokiem miejsce w którym się znalazł. Emm.. te dwójkę chyba znał, albo kojarzył. Jeden to K.. Ko... Vernil westchnął z bezradności. Znów zapomniał imienia tego chłopaka. A ta dziewczyna. Chyba ją także poznał na Vegecie, chociaż teraz wyglądała na dużo starszą... Co tutaj się do cholery dzieje?
Vernil zrobił krok w przód. Podszedł do Reda i spojrzał na rudowłosą dziewczynę.
-Cześć, jestem Vernil. -powiedział krótko uśmiechając się szeroko. Następnie spojrzał na dziecko. Boooże, co to za bachor? Teraz będzie płakał? Tylko z tym kojarzyły się dzieci wojownikowi z Vegety. Wciąż tylko płakały, płakały i płakały... Najlepszy symulator dziecka? Nagranie płaczu i puszczanie go przez kilka godzin dziennie... Mimo to, chłopak przykucnął i spojrzał na chłopca również z uśmiechem podając mu rękę. Ta scena długo nie trwała i znalazł się czas na dalsze zwiedzanie. Vernil podszedł do pozostałej dwójki.
-My to się już chyba znamy, ale.. miałbym dwa pytania. -powiedział wpatrując się w April -dlaczego się tak postarzałaś? Widzieliśmy się przecież nie tak dawno, a Ty się bardzo zmieniłaś i... -spojrzał na Hikaru -jak ja się tutaj do cholery znalazłem?! -powiedział z nieco pretensjonalnym tonem głosu.
OOC:
Koniec treningu
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Cze 22, 2014 6:24 pm
June Ci tego nigdy nie wybaczy- pomyślała April, tak jakby chciała wysłać mentalną wiadomość do Rei’a, chociaż sama wiedziała, że to nie jest możliwe. Głośno westchnęła. Na całe szczęście Kuro i Shigo doskonale poradzili sobie sami, zorganizowali przyjęcie! Brunetka nie wiedziała, że chłopczyk kończy już aż roczek, bardziej zaskoczona była, gdy zrobił pierwsze kroki w stronę rudowłosej na dodatek mówiąc ,,mama’’. Chyba nie mogła wymarzyć sobie lepszego prezentu na tej dzień. Zaczęła oglądać na solidnie przygotowany stół w różne smakołyki, aż zgłodniała z tego wszystkiego. Objęła Kuro w pasie, lekko podnosząc się nad ziemię i zaczęła czochrać chłopaka po włosach. Pomimo tego, że spędziła w komnacie rok jej wzrost jak zwykle pozostawał taki sam. Nagle ni stąd ni z owąd pojawił się Hikaru. Była zaskoczona, co więcej nie przybył sam. To niegrzecznie robić takie niezapowiadane wizyty, gospodarza powinno się uprzedzić jak choćby energią, która zbliża się w ich stronę żeby sam mógł zadecydować, czy ma ochotę na tych gości, czy nie, ale cóż. On po prostu taki był- gburowaty i niekulturalny, opryskliwy i wiele, wiele innych cech. Zawsze to powtarzał jaka to młodzież jest zła, bleblebleble, czasami nie dało się tego słuchać, ale zazwyczaj albo zatrzymywała te uwagi dla siebie albo strzelała wszystko prosto z mostu; zwłaszcza, kiedy nie mogła już wytrzymać psychicznie takiej gadki. Zerknęła na gości, to Red! Uśmiechnęła się od razu i chciała się przytulić, ale poczuła napięcie, które trochę kumulowało się w powietrzu. Czyżby June i Red za sobą nie przepadali? Dziwne, myślała, że demony raczej się lubią. Był jeszcze z nimi jeden wojownik, którego dziewczyna kojarzyła z Vegety bardzo dobrze- to on walczył z królem Tsufuli po fuzji i to on na niej zginął, potem wraz z czarnowłosym przybyli do nich i coś tam dziękował. Trochę nie wiedziała jak się w tej sytuacji zachować- tęskniła za demonem, wieki go nie widziała, podejść, przytulić? Czy może być powściągliwą? Nagle jej uwagę zwrócił Hikaru, który napomknął o bracie, od razu wesoła i pozytywna energia trysnęła jak bańka mydlana. Myślała, że chociaż jeden, jedyny dzień nie będzie o tym myśleć. W komnacie ciągle chodziło jej to po głowie- dniami, nocami, podczas treningów, przerw.
- Hm, sama do końca nie wiem, mam jeszcze słabe szanse, wzmocniłam się, ale niewystarczająco, ciągle muszę trenować. Wiem, że jest ode mnie o przemianę wyżej, wiec póki co ma przewagę. Mam nadzieję, że nie zaatakuje mnie... - zrobiła przerwę jakby oczekiwała jakiegoś zwrotu akcji, nic takiego jednak się nie działo. –Teraz lub w najbliższym czasie.
Starała się być spokojna i opanowana, bez emocji, chociaż w środku aż ją skręcało, gdy Mistic znowu zwrócił się do Kuro, co zamierza. Rozumiała jego troskę, ale on nie może ciągle ingerować z jego życie, a w zasadzie to ICH życie. Jednak jeszcze bardziej zirytował ją chłopak, którego ledwo znała.
- Co?! Ja się postarzałam?! Jak Ty w ogóle do mnie mówisz! – warknęła i jak to zwykle w anime bywa Vernil dostał porządnego strzała w buźkę lądując parę metrów dalej. – Uważaj na swoje słowa! Mówisz do kobiety, nie jakiegoś kolegi!
Wybuchła, a po chwili zachowywała już stoicki spokój i nawet pozwoliła wrócić młodzieńcowi, zrobiła minę typu ,,nie podchodź do mnie’’, ale grzecznie odpowiedziała.
- Byłam w pewnej komnacie do ćwiczeń, gdzie w niej trwa rok, a na Ziemi tylko jeden dzień, jednak WCALE SIĘ NIE POSTRZAŁAM! Po prostu nabrałam kobiecych rysów, nie dziewczęcych i szczeniackich!
- Hm, sama do końca nie wiem, mam jeszcze słabe szanse, wzmocniłam się, ale niewystarczająco, ciągle muszę trenować. Wiem, że jest ode mnie o przemianę wyżej, wiec póki co ma przewagę. Mam nadzieję, że nie zaatakuje mnie... - zrobiła przerwę jakby oczekiwała jakiegoś zwrotu akcji, nic takiego jednak się nie działo. –Teraz lub w najbliższym czasie.
Starała się być spokojna i opanowana, bez emocji, chociaż w środku aż ją skręcało, gdy Mistic znowu zwrócił się do Kuro, co zamierza. Rozumiała jego troskę, ale on nie może ciągle ingerować z jego życie, a w zasadzie to ICH życie. Jednak jeszcze bardziej zirytował ją chłopak, którego ledwo znała.
- Co?! Ja się postarzałam?! Jak Ty w ogóle do mnie mówisz! – warknęła i jak to zwykle w anime bywa Vernil dostał porządnego strzała w buźkę lądując parę metrów dalej. – Uważaj na swoje słowa! Mówisz do kobiety, nie jakiegoś kolegi!
Wybuchła, a po chwili zachowywała już stoicki spokój i nawet pozwoliła wrócić młodzieńcowi, zrobiła minę typu ,,nie podchodź do mnie’’, ale grzecznie odpowiedziała.
- Byłam w pewnej komnacie do ćwiczeń, gdzie w niej trwa rok, a na Ziemi tylko jeden dzień, jednak WCALE SIĘ NIE POSTRZAŁAM! Po prostu nabrałam kobiecych rysów, nie dziewczęcych i szczeniackich!
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Cze 22, 2014 8:42 pm
Przed przybyciem reszty
___No tak. Bardzo wiele dziwacznych rzeczy się zaczęło dziać po wyjściu z komnaty. Albo się za bardzo wbiła w monotonny rytm jaki przez ostatni rok ją nękał, albo na prawdę za dużo się działo na raz. Demonica trzymając swojego malca w ramionach wpatrywała się w zakochaną parkę z lekkim zamieszaniem na twarzy. Zaczęła się śmiać głośno, gdy zobaczyła jak bardzo Kuro zżył się z Shigo w ciągu tego jednego Ziemskiego dnia. W jej śmiechu było trochę nerwów, radości oraz... łez. Bawiło ją to jak bardzo obojętny był wobec swojego syna Reito, a zupełnie odwrotnie w sumie obca osoba, bo powiązań krwi nie mieli wraz z czarnowłosym. Może nie było tu nic zabawnego, ale demonica już sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć i co czuć. Przetarła kąciki oczu ze słonej wody po czym wszyscy razem usiedli do zastawionego stołu by zaśpiewać solenizantowi sto lat. June załatwiła tort dzięki swojej niezwykłej umiejętności zamieniania różnych rzeczy permamentnie w cukrowe smakołyki. Nie było czasu na to by iść do kuchni, więc wybrała opcję fast-food w wykonaniu demona. Wyszło bardzo elegancko.
Po wstępnym zjedzeniu kilku babeczek oraz kawałka tortu przyszła pora na ten nieprzyjemny temat, który ostatnio pląta się jak porąbany po głowie rudowłosej. Odstawiła pomarańczowy sok i ścisnęła dłonie na kolanach. Starała się przez cały ten czas usprawiedliwić jakoś zachowanie ojca Shigo, ale nie potrafiła znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Wiedziała tylko jedno.
___ - On nie ma statku. Nie mógł wylecieć z Ziemii, zapewne jeszcze tu jest - tylko nie wiem gdzie. - wszystkie środki transportu jakimi dysponowała wraz z Reito znajdowały się w szufladce domku nienaruszone. Miała mieszane uczucia. Albo stało się coś złego, albo puścił tak zwanego focha. Żadna obecna tu osoba nie może nic zrobić - moc jest starannie ukryta. Pozostało być cierpliwym, czekać oraz ostrzyć patelnie by mu przywalić.
Po przybyciu reszty
Przyjęcie przez chwilę zostało przerwane przez przybycie niezapowiedzianych gości. Demonica wstała, podnosząc bawiącego się nowymi klockami Shigo. To był odruch. Zwykle jak ktoś tu się pojawiał to działy się złe rzeczy. Rozluźniła jednak nieco uścisk gdy dostrzegła kto postanowił złożyć im wizytę. Hikaru, Red oraaaaaz... któż to jest? Nie kojarzyła, ani twarzy, ani energii. Możliwe, że widziała go w czasie pobytu na Vegecie, ale może się mylić. Wtedy nie była za bardzo przy zdrowych zmysłach, a energiów było jak mrówków.
Przewróciła oczami gdy Hikaru zamierzał rzucić na stół kawał mięcha. Na szczęście uratowała swoją porcelanę telekinezą. Wrzuciła za jej pomocą mięso do kuchni przez okno. Zajmie się nim w wolnej chwili i poda stadzie wygłodniałych saiyan oraz... demonów i półdemonowi-półsaiyanowi. W czasie gdy białowłosy rozmawiał z parką, do June podszedł Red. Zdziwiła się tym, co zrobił, ale dobre wychowanie wymagało od niej odwdzięczenie się tym samym - czyli ukłonem. Przyglądnęła się mu kątem oka. Zmienił się, zapewne dzięki tej samej transformacji co June. Byli bardzo podobni po przemianie, ale w przypadku demonicy, ona ukrywała swój prawdziwy wygląd za maską dawnego. Na zagadnienie czy szkrab na jej rękach to jej syn przytaknęła.
___- Nazywa się Shigo. Shigoo, przywitaj się z wujaszkiem Redem. - powiedziała do malca machając jego rączką. Ten zabulgotał coś w swoim języku i zaśmiał się radośnie do demona. Nie interesowało ją to co było w przeszłości. Red przeszedł psychiczną przemianę na dobre, tak jak z resztą June. Nie ma się czego obawiać. Gdy demon wyciągnął kapsułkę ze swojego brzucha, z zaciekawieniem na nią spojrzała. Jak tylko usłyszała, że w środku jest jej własność nie mogła powstrzymać się od wciśnięcia tego. Kapsułka wybuchła, a następnie w jej ręce pojawiła się znajoma żółta sukienka w kwiatki - O rany! To moja pierwsza sukienka! Gdzie ją znalazłeś? Dziękuję, Red! - uściskała go z wdzięczności, a następnie wcisnęła mu w ręce swojego syna. - Potrzymaj, ja zaraz wrócę. Uważaj na ogon. - Mimo, że był zabandażowany to wolała by czarnowłosy był uważny. Sama czmychnęła szybko do kuchni. Tam, wstawiła do piekarnika poćwiartowany oraz przyprawiony ogon oraz wyciągnęła butelki z przeróżnym alkoholem i szkło. Wróciła po kilku minutach kładąc wszystko na stole. Nie miała ochoty czekać, aż mięso dojdzie, więc przyspieszyła proces swoją mocą. Efekt - zapachy palce lizać.
___ - Słuchajcie. Przyniosłam wam trochę ziemskiego trunku, mam nadzieję, że będzie wam smakować. Ostrzegam tylko, że jeżeli wśród was znajdzie się ktoś, kto postanowi wszcząć bójkę, podnieść na kogoś rękę, telekinezę czy głos zostanie osobiście przeze mnie rozebrany, związany i zawieszony do góry nogami na drzewie - dziękuję ~ powiedziała z przerażająco przemiłym uśmieszkiem na twarzy po czym zaśmiała się słodko niczym matka Bulmy. - Ah, to samo się stanie jeżeli ktoś doprowadzi mojego syna do płaczu. Witam na zabawie, kochani. Bawcie się dobrze - machnęła ogonem po czym skłoniła się. Po wyprostowaniu wzięła w płuca głęboki wdech i przyjrzała ferajnie. Uśmiechnęła się delikatnie do siebie. Mimo tego, że nie było z nimi Reito to nie czuła się samotna.
___ - April! - stanęła za dziewczyną i zakryła jedną ręką jej usta. Jako, że była niska to jej głowa wylądowała w wiadomym miejscu u June. Nie powinna tak łatwo mówić wszystkim o takim miejscu jak Komnata Ducha i Czasu! - Ty paplo mała! - za chwilę zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna tak jej nazywać. W komnacie właśnie tak się z nią przedrzeźniała by wymusić na niej agresję i złość. Puściła ją po czym zwinnym susłem wcisnęła się za Vernila. Apropo - To Ty jesteś tym chłopakiem, który chciał zostać dłużej w zaświatach, tak? - Zagadnęła go robiąc sobie z niego żywą tarczę przed April.
___No tak. Bardzo wiele dziwacznych rzeczy się zaczęło dziać po wyjściu z komnaty. Albo się za bardzo wbiła w monotonny rytm jaki przez ostatni rok ją nękał, albo na prawdę za dużo się działo na raz. Demonica trzymając swojego malca w ramionach wpatrywała się w zakochaną parkę z lekkim zamieszaniem na twarzy. Zaczęła się śmiać głośno, gdy zobaczyła jak bardzo Kuro zżył się z Shigo w ciągu tego jednego Ziemskiego dnia. W jej śmiechu było trochę nerwów, radości oraz... łez. Bawiło ją to jak bardzo obojętny był wobec swojego syna Reito, a zupełnie odwrotnie w sumie obca osoba, bo powiązań krwi nie mieli wraz z czarnowłosym. Może nie było tu nic zabawnego, ale demonica już sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć i co czuć. Przetarła kąciki oczu ze słonej wody po czym wszyscy razem usiedli do zastawionego stołu by zaśpiewać solenizantowi sto lat. June załatwiła tort dzięki swojej niezwykłej umiejętności zamieniania różnych rzeczy permamentnie w cukrowe smakołyki. Nie było czasu na to by iść do kuchni, więc wybrała opcję fast-food w wykonaniu demona. Wyszło bardzo elegancko.
Po wstępnym zjedzeniu kilku babeczek oraz kawałka tortu przyszła pora na ten nieprzyjemny temat, który ostatnio pląta się jak porąbany po głowie rudowłosej. Odstawiła pomarańczowy sok i ścisnęła dłonie na kolanach. Starała się przez cały ten czas usprawiedliwić jakoś zachowanie ojca Shigo, ale nie potrafiła znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Wiedziała tylko jedno.
___ - On nie ma statku. Nie mógł wylecieć z Ziemii, zapewne jeszcze tu jest - tylko nie wiem gdzie. - wszystkie środki transportu jakimi dysponowała wraz z Reito znajdowały się w szufladce domku nienaruszone. Miała mieszane uczucia. Albo stało się coś złego, albo puścił tak zwanego focha. Żadna obecna tu osoba nie może nic zrobić - moc jest starannie ukryta. Pozostało być cierpliwym, czekać oraz ostrzyć patelnie by mu przywalić.
Po przybyciu reszty
Przyjęcie przez chwilę zostało przerwane przez przybycie niezapowiedzianych gości. Demonica wstała, podnosząc bawiącego się nowymi klockami Shigo. To był odruch. Zwykle jak ktoś tu się pojawiał to działy się złe rzeczy. Rozluźniła jednak nieco uścisk gdy dostrzegła kto postanowił złożyć im wizytę. Hikaru, Red oraaaaaz... któż to jest? Nie kojarzyła, ani twarzy, ani energii. Możliwe, że widziała go w czasie pobytu na Vegecie, ale może się mylić. Wtedy nie była za bardzo przy zdrowych zmysłach, a energiów było jak mrówków.
Przewróciła oczami gdy Hikaru zamierzał rzucić na stół kawał mięcha. Na szczęście uratowała swoją porcelanę telekinezą. Wrzuciła za jej pomocą mięso do kuchni przez okno. Zajmie się nim w wolnej chwili i poda stadzie wygłodniałych saiyan oraz... demonów i półdemonowi-półsaiyanowi. W czasie gdy białowłosy rozmawiał z parką, do June podszedł Red. Zdziwiła się tym, co zrobił, ale dobre wychowanie wymagało od niej odwdzięczenie się tym samym - czyli ukłonem. Przyglądnęła się mu kątem oka. Zmienił się, zapewne dzięki tej samej transformacji co June. Byli bardzo podobni po przemianie, ale w przypadku demonicy, ona ukrywała swój prawdziwy wygląd za maską dawnego. Na zagadnienie czy szkrab na jej rękach to jej syn przytaknęła.
___- Nazywa się Shigo. Shigoo, przywitaj się z wujaszkiem Redem. - powiedziała do malca machając jego rączką. Ten zabulgotał coś w swoim języku i zaśmiał się radośnie do demona. Nie interesowało ją to co było w przeszłości. Red przeszedł psychiczną przemianę na dobre, tak jak z resztą June. Nie ma się czego obawiać. Gdy demon wyciągnął kapsułkę ze swojego brzucha, z zaciekawieniem na nią spojrzała. Jak tylko usłyszała, że w środku jest jej własność nie mogła powstrzymać się od wciśnięcia tego. Kapsułka wybuchła, a następnie w jej ręce pojawiła się znajoma żółta sukienka w kwiatki - O rany! To moja pierwsza sukienka! Gdzie ją znalazłeś? Dziękuję, Red! - uściskała go z wdzięczności, a następnie wcisnęła mu w ręce swojego syna. - Potrzymaj, ja zaraz wrócę. Uważaj na ogon. - Mimo, że był zabandażowany to wolała by czarnowłosy był uważny. Sama czmychnęła szybko do kuchni. Tam, wstawiła do piekarnika poćwiartowany oraz przyprawiony ogon oraz wyciągnęła butelki z przeróżnym alkoholem i szkło. Wróciła po kilku minutach kładąc wszystko na stole. Nie miała ochoty czekać, aż mięso dojdzie, więc przyspieszyła proces swoją mocą. Efekt - zapachy palce lizać.
___ - Słuchajcie. Przyniosłam wam trochę ziemskiego trunku, mam nadzieję, że będzie wam smakować. Ostrzegam tylko, że jeżeli wśród was znajdzie się ktoś, kto postanowi wszcząć bójkę, podnieść na kogoś rękę, telekinezę czy głos zostanie osobiście przeze mnie rozebrany, związany i zawieszony do góry nogami na drzewie - dziękuję ~ powiedziała z przerażająco przemiłym uśmieszkiem na twarzy po czym zaśmiała się słodko niczym matka Bulmy. - Ah, to samo się stanie jeżeli ktoś doprowadzi mojego syna do płaczu. Witam na zabawie, kochani. Bawcie się dobrze - machnęła ogonem po czym skłoniła się. Po wyprostowaniu wzięła w płuca głęboki wdech i przyjrzała ferajnie. Uśmiechnęła się delikatnie do siebie. Mimo tego, że nie było z nimi Reito to nie czuła się samotna.
___ - April! - stanęła za dziewczyną i zakryła jedną ręką jej usta. Jako, że była niska to jej głowa wylądowała w wiadomym miejscu u June. Nie powinna tak łatwo mówić wszystkim o takim miejscu jak Komnata Ducha i Czasu! - Ty paplo mała! - za chwilę zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna tak jej nazywać. W komnacie właśnie tak się z nią przedrzeźniała by wymusić na niej agresję i złość. Puściła ją po czym zwinnym susłem wcisnęła się za Vernila. Apropo - To Ty jesteś tym chłopakiem, który chciał zostać dłużej w zaświatach, tak? - Zagadnęła go robiąc sobie z niego żywą tarczę przed April.
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Wto Cze 24, 2014 8:26 pm
Uwielbiał kiedy April pieszczotliwie czochrała mu czuprynę, zapomina o wszystkich smutkach. Odśpiewali sto lat i zasiedli do posiłku. Saiyan nieco obawiał się spróbowania tortu z wiewiórki, sam nie wiedział czego w nim szuka – sierści, czy narządów wewnętrznych biednego stworzonka. Następnym razem będzie uważał na to, co je u June. Nie uwierzył w to, ze Rei nie miał gdzieś zachomikowanego statku.
- Dwa lata temu, kiedy marzyłem o powrocie do domu, Rei też mi oznajmił, że nie ma żadnego, a miał ukryte 3. – To była taka wypowiedź mimochodem. Z jednej strony wydawało mu się, że raczej szatyn nie ma przed June tajemnic, z drugiej nie był taki pewien.
Poczuł jak Apruil dyskretnie szturcha go w żebra, miała rację powinien zamknąć dziób. Niezręczna cisza szybko została przerwana przez pojawienie się znajomych Ki. Nastąpiły powitania, a chłopak zaczął rozmawiać z Hikaru.
- Od naszego ostatniego treningu kilka dni temu raczej nic się nie zmieniło. Zaciągnęliśmy się do pracy na statku handlowym i mamy przepustkę na 3 dni, pojutrze musimy wracać. Chcieliśmy trochę spędzić czasu razem w spokoju.
Ubodło go to stwierdzenie Mistika, Hikaru nadal nie rozumiał, że Kuro traktuje Vegete jako dom i niezależnie od wszystkiego kocha ten kawałek skały. Wiedział, że April kocha Ziemię i powoli stara się go przekonać do tej planety, nie na siłę. Chociaż akurat przy tej eskapadzie nie mają na razie na to czasu. Zresztą nie tak łatwo nagle od tak sobie wynieść się z Vegety, no i nie mają pieniędzy. Ich zielarki interes dopiero powoli się rozkręca. Ale wracając do aktualnych wydarzeń. Hikaru przytaszczył ze sobą solidną porcję mięcha, wszyscy jedli i dobrze się bawili. Kuro zdążył tylko obdarować Vernila krzywym spojrzeniem na uwagę o wieku April, ale nim zdążył rozkręcić się na poważnie dziewczyna sama pokazała jaką ma opinię n temat wypowiedzi halfa. Red bawił się z maluchem, który po jakimś czasie rozpracował demona, a dokładniej jego brzuch z upodobaniem wciskając mu tam klocki. W końcu solenizant zrobił się śpiący i June ululała go do popołudniowej drzemki. Impreza przeniosła się nad wodę, żeby nie hałasować, a i tak będą czuć jego Ki, jak się obudzi. Kuro teraz dokładniej mógł poznać owo wielkie morze. Szczególnie dokładniej, gdyż pozostali postanowili uczcić jego pierwszy kontakt ze słoną wodą wrzucając go i podtapiając. Saiyan nie mógł się nadziwić jakim cudem ta woda jest tak okropnie słona. Przechrzcili Kuro tak porządnie, że juz nie miał się w co ubrać, wygrzebał czysta bieliznę z plecaka i ściągnął nie wyschnięta do końca bluzę z niedobranymi kolorowymi śladami małych rączek Shigo. Grali w piłkę jedli, a June nawet przyniosła alkohol, co sprawiło, że niektórzy imprezowicze zaczęli chodzić ruchem jednostajnie krzywoliniowym ale śmiali się i wygłupiali wszyscy. Kuro od lat tak się nie bawił.
- Dwa lata temu, kiedy marzyłem o powrocie do domu, Rei też mi oznajmił, że nie ma żadnego, a miał ukryte 3. – To była taka wypowiedź mimochodem. Z jednej strony wydawało mu się, że raczej szatyn nie ma przed June tajemnic, z drugiej nie był taki pewien.
Poczuł jak Apruil dyskretnie szturcha go w żebra, miała rację powinien zamknąć dziób. Niezręczna cisza szybko została przerwana przez pojawienie się znajomych Ki. Nastąpiły powitania, a chłopak zaczął rozmawiać z Hikaru.
- Od naszego ostatniego treningu kilka dni temu raczej nic się nie zmieniło. Zaciągnęliśmy się do pracy na statku handlowym i mamy przepustkę na 3 dni, pojutrze musimy wracać. Chcieliśmy trochę spędzić czasu razem w spokoju.
Ubodło go to stwierdzenie Mistika, Hikaru nadal nie rozumiał, że Kuro traktuje Vegete jako dom i niezależnie od wszystkiego kocha ten kawałek skały. Wiedział, że April kocha Ziemię i powoli stara się go przekonać do tej planety, nie na siłę. Chociaż akurat przy tej eskapadzie nie mają na razie na to czasu. Zresztą nie tak łatwo nagle od tak sobie wynieść się z Vegety, no i nie mają pieniędzy. Ich zielarki interes dopiero powoli się rozkręca. Ale wracając do aktualnych wydarzeń. Hikaru przytaszczył ze sobą solidną porcję mięcha, wszyscy jedli i dobrze się bawili. Kuro zdążył tylko obdarować Vernila krzywym spojrzeniem na uwagę o wieku April, ale nim zdążył rozkręcić się na poważnie dziewczyna sama pokazała jaką ma opinię n temat wypowiedzi halfa. Red bawił się z maluchem, który po jakimś czasie rozpracował demona, a dokładniej jego brzuch z upodobaniem wciskając mu tam klocki. W końcu solenizant zrobił się śpiący i June ululała go do popołudniowej drzemki. Impreza przeniosła się nad wodę, żeby nie hałasować, a i tak będą czuć jego Ki, jak się obudzi. Kuro teraz dokładniej mógł poznać owo wielkie morze. Szczególnie dokładniej, gdyż pozostali postanowili uczcić jego pierwszy kontakt ze słoną wodą wrzucając go i podtapiając. Saiyan nie mógł się nadziwić jakim cudem ta woda jest tak okropnie słona. Przechrzcili Kuro tak porządnie, że juz nie miał się w co ubrać, wygrzebał czysta bieliznę z plecaka i ściągnął nie wyschnięta do końca bluzę z niedobranymi kolorowymi śladami małych rączek Shigo. Grali w piłkę jedli, a June nawet przyniosła alkohol, co sprawiło, że niektórzy imprezowicze zaczęli chodzić ruchem jednostajnie krzywoliniowym ale śmiali się i wygłupiali wszyscy. Kuro od lat tak się nie bawił.
OOC Post treningowy.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Sro Cze 25, 2014 7:32 pm
Vernil, ten sam nowo przybyły, którego mistic przyprowadził na urodziny Shigo podpadł dziewczynom. W tym tempie powinien umrzeć jeszcze przed południem. Chyba, że zmieni się jego nastawienie. W końcu wszyscy usiedli przy stole i zaczęli jeść różne różności... słodkie torty z wiewiórek, pieczyste, ciastka i wszystko co tylko się chciało. Do tego ziemski napój wyskokowy, ja się okazało wódka. Hikaru spojrzał na June, która przyniosła trunek i uśmiechnął się lekko, półgębkiem. Mogło być zabawnie jeśli wszyscy się upiją.
Oczywiście wysłuchał tego co mają do powiedzenia jego uczniowie, ale nie komentował przez jakiś czas tego. Słuchał i jadł ciekawiąc się co wyprawiają jego znajomi. Zastanawiał się gdzie jest Rei.... dlaczego miałby załatwić swoje własne dziecko tak po prostu ? Nie kontaktuje się w żaden sposób telepatią ani nic ? Słabo mimo wszystko znał tego sayana, ale zdawało się, że nie zostawił by swojej kobiety i swojego bękarta. To raczej nie ten typ faceta... a jednak ? Nie wiele mógł na to poradzić... nie przygarnie tej dwójki przecież... Zerkał na Kurę siedzącego obok, który zabawiał April rozmową, a także młodego pół-demona od czasu do czasu. Mimo wszystko swój ciągnął do swego i Shigo ubóstwiał towarzystwo Reda.
Po jakimś czasie sporo zebranych osób było mocno podchmielonych, a przynajmniej podtrutych alkoholem, kilkanaście butelek mocnego trunku się walało pod stołem aż nie postanowili wybrać się nad wodę, która sobie istniała niedaleko domu June. Bawili się przednie, Hikaru sam w sobie raczej był powściągliwy. W takim towarzystwie odpoczywał, ale nie miał zamiaru wyzbywać się swoich przyzwyczajeń i jako takiej czujności w towarzystwie pijanych demonów. Za nic nie mógł odpuścić sobie patrzenia na pijany drób i jego kaczy chód w mokrych ciuchach kiedy jego przyszła narzeczona i była demoniczna uczennica szkoły światła ochlapały go od stopy po głowy. Hikaru pozwolił sobie zdjąć płaszcz, ale miecz dalej trzymał przy sobie. Wolał nie wchodzić do wody i bawić się wraz z innymi. Trzymał w ręku szklankę wódki pełną w połowie i lampił się na bawiących. Czemu nie. W końcu usiadł na trawie i zamyślił się gdzieś tam jedynie kątem oka zerkając na dzieciaki.
Oczywiście wysłuchał tego co mają do powiedzenia jego uczniowie, ale nie komentował przez jakiś czas tego. Słuchał i jadł ciekawiąc się co wyprawiają jego znajomi. Zastanawiał się gdzie jest Rei.... dlaczego miałby załatwić swoje własne dziecko tak po prostu ? Nie kontaktuje się w żaden sposób telepatią ani nic ? Słabo mimo wszystko znał tego sayana, ale zdawało się, że nie zostawił by swojej kobiety i swojego bękarta. To raczej nie ten typ faceta... a jednak ? Nie wiele mógł na to poradzić... nie przygarnie tej dwójki przecież... Zerkał na Kurę siedzącego obok, który zabawiał April rozmową, a także młodego pół-demona od czasu do czasu. Mimo wszystko swój ciągnął do swego i Shigo ubóstwiał towarzystwo Reda.
Po jakimś czasie sporo zebranych osób było mocno podchmielonych, a przynajmniej podtrutych alkoholem, kilkanaście butelek mocnego trunku się walało pod stołem aż nie postanowili wybrać się nad wodę, która sobie istniała niedaleko domu June. Bawili się przednie, Hikaru sam w sobie raczej był powściągliwy. W takim towarzystwie odpoczywał, ale nie miał zamiaru wyzbywać się swoich przyzwyczajeń i jako takiej czujności w towarzystwie pijanych demonów. Za nic nie mógł odpuścić sobie patrzenia na pijany drób i jego kaczy chód w mokrych ciuchach kiedy jego przyszła narzeczona i była demoniczna uczennica szkoły światła ochlapały go od stopy po głowy. Hikaru pozwolił sobie zdjąć płaszcz, ale miecz dalej trzymał przy sobie. Wolał nie wchodzić do wody i bawić się wraz z innymi. Trzymał w ręku szklankę wódki pełną w połowie i lampił się na bawiących. Czemu nie. W końcu usiadł na trawie i zamyślił się gdzieś tam jedynie kątem oka zerkając na dzieciaki.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Cze 27, 2014 10:47 am
>Hej, Shigo.
Odpowiedział malcowi, gdy June za niego machała rączką i witał się z Czerwonookim. Wyraźnie był wesoły, ciekawe czy to wina dziwnego ubarwienia twarzy Reda czy po prostu wyczuł, iż nie chciał mu zrobić żadnej krzywdy. Nie mógł wyrazić słowami zdziwienia jak bardzo odeszły w niepamięć demońskie porachunki, ani tym bardziej gestu Rudowłosej, gdy ta widząc swoją sukienkę uściskała go serdecznie. Nie ironicznie, tak jakby byli dobrymi znajomymi. Całe spięcie z niego umknęło, już nie obawiał się tego, że go wyprosi. Dała mu także wyraźnie do zrozumienia, żeby nie odchodził. A co więcej - miała za chwilę wręczyć coś więcej niż wyrazy wdzięczności.
Czy on... trzymał dziecko June w swoich ramionach? Nie śni mu się to przypadkiem? Wyszedł ze wszelkich wątpliwości, gdy poczuł ciepło bijące od maluszka, które przylgnęło do jego torsu. Spuścił głowę tak, by przysłaniała mu grzywka oczy, tylko Shigo widział jego wyraz twarzy. Red wzruszył się, ale nie chciał tego pokazywać innym. Jeszcze mogliby go wyśmiać za taką ckliwość, przecież jest tylko demonem. A jednak June musiała mieć w sobie tyle wrażliwości, by docenić siłę miłości i wydać na świat plon z ogonkiem i czuprynką. Delikatnie palcami przeczesał jego włosy i przyglądał mu się bacznie. Nigdy w życiu nie trzymał taką maliznę w swoich rękach, dlatego tym bardziej uważał, by nie wypadł przypadkiem przy wierceniu się. Dziecko miało w sobie mnóstwo Ki jak na taki młody wiek - musiało to być spowodowane mieszanką genów demonicy i Saiyana. Czyli...
...Kaede go okłamała.
Okłamała twierdząc, że demony i kaishini nie mogą mieć dzieci. Dlaczego to zrobiła? Może chciała w ten sposób ukryć fakt, iż Red nie powinien być ojcem dla nikogo. Fakt, nie rozumiał tej instytucji jaką jest rodzic, ale czemu Bogini definitywnie dała sygnał, żeby w ogóle nie jest w stanie zrozumieć? A on chciał jej pomóc na Namek... próbował zaprzyjaźnić się z mieszkańcami planety, by znaleźć przychylność i móc wnieść swoje trzy grosze do odparcia Changelingów od wiosek. Nawet skompromitował się z Vernil'em, że w ogóle podjęli starania o uzyskanie Smoczych Kul. Dlaczego skreśliła go w swoich oczach, tak jak niegdyś Hikaru trzysta lat temu? Mistic przynajmniej miał ku temu dobre powody, ale Boginia? Ta radosna, Białowłosa piękność o czystym sercu, która nawet ofiarowała mu nowe serce? Zapomniała wtedy, że naprawiając pustkę po lewej stronie torsu powinna mu powiedzieć prawdę na temat miłości? Na Namek nawet przytuliła się do niego, jednak mając teraz zestawienie z sytuacją na plaży... była skomplikowaną istotą, która namieszała w Redzie co nie miara. Traktowała go jak zabawkę? Chłopca na posyłki? Chwilowy obiekt zainteresowania? To nie było w porządku, ani trochę.
Ale przecież jest tylko demonem, podobno bez uczuć.
Uleciało z niego kilka czarnych motyli, a jeden z nich usiadł na nosku dziecka, dlatego malec zaśmiał się od łaskotek. Na ten widok uspokoił się i wrócił do teraźniejszości. Nie będzie ciągle rozpamiętywać przeszłości, zwłaszcza tej złej. Jest wśród przyjaciół, powinien być im wdzięczny za możliwość uczestnictwa w zabawie. Podniósł zdeterminowany wzrok znad grzywki i poprawił chwyt, żeby królewicza przetransportować bliżej April i Kuro, bo chciał w końcu się z nimi przywitać. Trzymając pociechę June dosiadł się do stolika i razem towarzyszyli Saiyanom. Akurat wtedy Vernil wypalił tekst o postarzeniu się Czarnowłosej, na co przekręcił lekko głowę samemu doszukując się zmian w jej wizerunku. Nie był w tym najlepszy, nie oceniał nikogo po wyglądzie, tylko po zachowaniu, umiejętnościach i Ki. I to ostatnie rzuciło mu się w oczy. Była silniejsza, a z jaką determinacją zdzieliła Szatyna to aż iskry poleciały! Miał tylko nadzieję, że nie wywiąże się bójka, bo nie wiedziałby po której stronie stanąć. Każda z tych osób wniosła w młodzieńca inne wartości, których strzegł i pielęgnował jak ogród we szklarni na Vegecie. Przy okazji wyłapał czujnymi, szpiczastymi uszami komentarz o tym, że April urosła w siłę w komnacie, w której jeden ziemski dzień tam trwał aż rok. Chyba jednak nie mógł dopytać się szczegółów, gdyż June zainterweniowała. Najpierw odłożyła trunki na bok, a później definitywnie ucięła temat treningu w nietypowych warunkach. Zupełnie nie czuł w tej chwili, że Shigo wcisnął mu klocki do brzucha, dopiero gdy zawiesił wzrok na cwaniaczku zdziwił się, lecz nie przeszkadzał mu. Chyba miał z tego więcej radochy niż sam właściciel plastycznego ciała.
Tak czy inaczej, impreza za namową gospodyni przebiegała w jak najlepszej atmosferze. Malec został przeniesiony do lulania, a "dorośli" (ten cudzysłów po to, żeby tylko podkreślić, iż w gronie samych dorosłych jest jedno duże dziecko) mogli częstować się alkoholami i syto nastawionym stołem. Red sceptycznie podchodził do mięsa, ale nie pogardził słodyczami. Demon też nie za bardzo kwapił się do spożywania płynnej cieczy, lecz dał się namówić i upił za jednym zamachem pół butelki. Nie czuł niczego z początku, ale później owszem. I co więcej - odważył się na zabawę w piłkę nożną, której zasady poznał w trakcie. Stał na bramce i dzięki rozciągliwemu ciału prawie wszystkie piłki udało mu się blokować. Z czasem był mniej skuteczny (popijał kolejne łyki alkoholu przy bramce), aż tak bezczelnie padł na ziemię zlany w trupa i spał twardo jak kamień. Po raz pierwszy od miesiąca zasnął na dłużej niż pół godziny. Zbawienny sen. Tak więc nie poszedł dalej nad wodę, tylko spał przy bramce zalany dosłownie po dwóch butelkach. Brakowało mu wprawy, hehe.
[Post treningowy - pierwszy]
Odpowiedział malcowi, gdy June za niego machała rączką i witał się z Czerwonookim. Wyraźnie był wesoły, ciekawe czy to wina dziwnego ubarwienia twarzy Reda czy po prostu wyczuł, iż nie chciał mu zrobić żadnej krzywdy. Nie mógł wyrazić słowami zdziwienia jak bardzo odeszły w niepamięć demońskie porachunki, ani tym bardziej gestu Rudowłosej, gdy ta widząc swoją sukienkę uściskała go serdecznie. Nie ironicznie, tak jakby byli dobrymi znajomymi. Całe spięcie z niego umknęło, już nie obawiał się tego, że go wyprosi. Dała mu także wyraźnie do zrozumienia, żeby nie odchodził. A co więcej - miała za chwilę wręczyć coś więcej niż wyrazy wdzięczności.
Czy on... trzymał dziecko June w swoich ramionach? Nie śni mu się to przypadkiem? Wyszedł ze wszelkich wątpliwości, gdy poczuł ciepło bijące od maluszka, które przylgnęło do jego torsu. Spuścił głowę tak, by przysłaniała mu grzywka oczy, tylko Shigo widział jego wyraz twarzy. Red wzruszył się, ale nie chciał tego pokazywać innym. Jeszcze mogliby go wyśmiać za taką ckliwość, przecież jest tylko demonem. A jednak June musiała mieć w sobie tyle wrażliwości, by docenić siłę miłości i wydać na świat plon z ogonkiem i czuprynką. Delikatnie palcami przeczesał jego włosy i przyglądał mu się bacznie. Nigdy w życiu nie trzymał taką maliznę w swoich rękach, dlatego tym bardziej uważał, by nie wypadł przypadkiem przy wierceniu się. Dziecko miało w sobie mnóstwo Ki jak na taki młody wiek - musiało to być spowodowane mieszanką genów demonicy i Saiyana. Czyli...
...Kaede go okłamała.
Okłamała twierdząc, że demony i kaishini nie mogą mieć dzieci. Dlaczego to zrobiła? Może chciała w ten sposób ukryć fakt, iż Red nie powinien być ojcem dla nikogo. Fakt, nie rozumiał tej instytucji jaką jest rodzic, ale czemu Bogini definitywnie dała sygnał, żeby w ogóle nie jest w stanie zrozumieć? A on chciał jej pomóc na Namek... próbował zaprzyjaźnić się z mieszkańcami planety, by znaleźć przychylność i móc wnieść swoje trzy grosze do odparcia Changelingów od wiosek. Nawet skompromitował się z Vernil'em, że w ogóle podjęli starania o uzyskanie Smoczych Kul. Dlaczego skreśliła go w swoich oczach, tak jak niegdyś Hikaru trzysta lat temu? Mistic przynajmniej miał ku temu dobre powody, ale Boginia? Ta radosna, Białowłosa piękność o czystym sercu, która nawet ofiarowała mu nowe serce? Zapomniała wtedy, że naprawiając pustkę po lewej stronie torsu powinna mu powiedzieć prawdę na temat miłości? Na Namek nawet przytuliła się do niego, jednak mając teraz zestawienie z sytuacją na plaży... była skomplikowaną istotą, która namieszała w Redzie co nie miara. Traktowała go jak zabawkę? Chłopca na posyłki? Chwilowy obiekt zainteresowania? To nie było w porządku, ani trochę.
Ale przecież jest tylko demonem, podobno bez uczuć.
Uleciało z niego kilka czarnych motyli, a jeden z nich usiadł na nosku dziecka, dlatego malec zaśmiał się od łaskotek. Na ten widok uspokoił się i wrócił do teraźniejszości. Nie będzie ciągle rozpamiętywać przeszłości, zwłaszcza tej złej. Jest wśród przyjaciół, powinien być im wdzięczny za możliwość uczestnictwa w zabawie. Podniósł zdeterminowany wzrok znad grzywki i poprawił chwyt, żeby królewicza przetransportować bliżej April i Kuro, bo chciał w końcu się z nimi przywitać. Trzymając pociechę June dosiadł się do stolika i razem towarzyszyli Saiyanom. Akurat wtedy Vernil wypalił tekst o postarzeniu się Czarnowłosej, na co przekręcił lekko głowę samemu doszukując się zmian w jej wizerunku. Nie był w tym najlepszy, nie oceniał nikogo po wyglądzie, tylko po zachowaniu, umiejętnościach i Ki. I to ostatnie rzuciło mu się w oczy. Była silniejsza, a z jaką determinacją zdzieliła Szatyna to aż iskry poleciały! Miał tylko nadzieję, że nie wywiąże się bójka, bo nie wiedziałby po której stronie stanąć. Każda z tych osób wniosła w młodzieńca inne wartości, których strzegł i pielęgnował jak ogród we szklarni na Vegecie. Przy okazji wyłapał czujnymi, szpiczastymi uszami komentarz o tym, że April urosła w siłę w komnacie, w której jeden ziemski dzień tam trwał aż rok. Chyba jednak nie mógł dopytać się szczegółów, gdyż June zainterweniowała. Najpierw odłożyła trunki na bok, a później definitywnie ucięła temat treningu w nietypowych warunkach. Zupełnie nie czuł w tej chwili, że Shigo wcisnął mu klocki do brzucha, dopiero gdy zawiesił wzrok na cwaniaczku zdziwił się, lecz nie przeszkadzał mu. Chyba miał z tego więcej radochy niż sam właściciel plastycznego ciała.
Tak czy inaczej, impreza za namową gospodyni przebiegała w jak najlepszej atmosferze. Malec został przeniesiony do lulania, a "dorośli" (ten cudzysłów po to, żeby tylko podkreślić, iż w gronie samych dorosłych jest jedno duże dziecko) mogli częstować się alkoholami i syto nastawionym stołem. Red sceptycznie podchodził do mięsa, ale nie pogardził słodyczami. Demon też nie za bardzo kwapił się do spożywania płynnej cieczy, lecz dał się namówić i upił za jednym zamachem pół butelki. Nie czuł niczego z początku, ale później owszem. I co więcej - odważył się na zabawę w piłkę nożną, której zasady poznał w trakcie. Stał na bramce i dzięki rozciągliwemu ciału prawie wszystkie piłki udało mu się blokować. Z czasem był mniej skuteczny (popijał kolejne łyki alkoholu przy bramce), aż tak bezczelnie padł na ziemię zlany w trupa i spał twardo jak kamień. Po raz pierwszy od miesiąca zasnął na dłużej niż pół godziny. Zbawienny sen. Tak więc nie poszedł dalej nad wodę, tylko spał przy bramce zalany dosłownie po dwóch butelkach. Brakowało mu wprawy, hehe.
[Post treningowy - pierwszy]
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Nie Cze 29, 2014 5:09 pm
Tak, nie ma to jak przyjść i zostać potraktowanym z przysłowiowego liścia. Chłopak z Vegety, powiedział to co myślał. April nie była z tego zadowolona i momentalnie to ujawniła. Vernil po otrzymaniu ciosu odleciał na parę metrów i kolejnych parę przemierzył ślizgając się po ziemi. Po zatrzymaniu, wstał i otrzepał się od kurzu.
-Nic nie poczułem -powiedział krótko, zrzucając resztki ziemi ze swoich włosów. Żeby sobie to ułatwić pochylił się i machał w głową to w lewo to w prawo. Podszedł ponownie do dziewczyny w czarnych włosach. Mówiła o jakieś komnacie, jednak bardzo szybko podskoczyła do niej gospodyni uciszając ją. Stanęła za Halfem robiąc sobie z niego tarcze.
-Eeej, ja też chciałbym taki trening. Nie może być ciężej niż... -odwrócił się patrząc na June - z bliska jesteś jeszcze ładniejsza niż z daleka i tak, ja jestem tym chłopakiem. Zabił mnie tsuful a później trenowałem w zaświatach. Ty mnie uratowałaś? To znaczy wskrzesiłaś? -powiedział spokojnie i czekał na odpowiedź. Przyjął ją z uśmiechem. Później mówił Kuro. Po wysłuchaniu tego co miał do powiedzenia, Vernil podszedł do stołu. Chwycił za pierwszą z brzegu butelkę, otworzył ją i wziął bardzo dużego łyka. Odłożył ją na stolik i zakaszlał kilka razy -huuuh, co to takie ostre? -podrapał się w podbródek - chyba, że to tylko pierwsze wrażenie które potrafi być mylne - powiedział ponownie chwytając na flaszkę wziął kilka łyków - nie. Nadal nie dobre. Dziwne macie tutaj rzeczy do picia... -powiedział i nalał sobie resztę butelki do szklanki. Zaczął zajadać się mięsami, słodyczami i na końcu dopił butelkę. Wszystko było w porządku, do czasu aż nie wstał gdy padł pomyślą by iść nad morze. Za pas włożył sobie jeszcze jedną butelkę, licząc na to, że Bedzie lepsze. Dziwna planeta. Tutaj nie piją wody ze źródeł jak na namek? No, na Vegecie to już w ogóle być ciężko o coś dobrego do picia.
Poszli nad może. Malec z bandażem na ogonie spał spokojnie w domu. Wszyscy dobrze się bawili. Vernil zrzucił z siebie nameczańskie ubranie oraz pas i w samej bieliźnie wskoczył do wody ochlapując przy okazji osoby będące nie opodal. Wszyscy dobrze się bawili. Było wesoło. Po jakimś czasie chłopakowi znów zaschło w gardle. Nie chciał ryzykować picia ze zbiornika wodnego. Skoro mają wodę butelkowaną, średnio dobrą, to może chodzi o to, że ta woda jest zatruta, czy coś w tym stylu. Podszedł do swoich ubrań i wziął kilka łyków. Poczuł się dziwnie. Uśmiechnął się szeroko wpatrując się w swoje ciuchy. Odwrócił się do znajomych Kuro stał do niego tyłem i coś mówił do April. Vernil podszedł do niego i stanął po jego lewicy klepiąc go przy okazji w plecy.
-No Kuro, kto ma dłuższego? -powiedział prostując ogon tak by był prostopadle do ciała. Patrzył za siebie, ale ciężko było mu to ocenić
-Ty! -wskazał palcem na June -weź no tutaj zobacz -wskazał na swój ogon -mi się wydaje że mój jest dłuższy, ale mogę się mylić - gdy ta zbliżyła się nieco chłopak wystawił palec w kierunku wody a po chwili ruszył nim w kierunku June. Woda wysłuchała jego telekinetycznego polecenia i zmoczyła cała June od stóp do głów co spowodowało niekontrolowany śmiech ze strony chłopaka z Vegety. Po chwili ponowił czynność i oblał April.
-Co by tutaj... -powiedział do siebie po cichu wpatrując się w otoczenie ciągle mając uśmiech na ustach. Zobaczył jak Red stoi przy jakiś słupkach. Podszedł do niego.
-Co robisz? -powiedział wesoło. Nagle przed jego twarzą pojawiła się ręka Reda odbijając jakąś piłkę.
-po co się tak męczysz. Patrz. Można tak -wysunął palec przed siebie i telekinezą złapał piłkę i przyciągnął do siebie. Chwycił ją w dwie ręce -widzisz? Prościej i...- ponownie spojrzał an dziewczyny. Rzucił piłką przed siebie i ponownie za pomocą telekinezy zaczął ją kontrolować. Ta delikatnie odbijała się od głowy June, później April, Kuro i na końcu Hikaru. Zataczał tak kilka kółek aż w końcu przyciągnął piłkę do siebie i podał ją Redowi. Przypomniała mu się jedna rzecz. Stanął na jednej nodze. Ręce delikatnie cofnął, wolną nogę także. Wyglądało na to, że szykuje się do biegu. Chłopak jednak zrobił krok w przód i szedł w kierunku June wesoło machając rękami.
-Dziękuję Ci, że mnie wskrzesiłaś rudzielcu. -powiedział i rozczochrał jej włosy na głowie. Chłopak był bardziej wesoły niż zwykle. Nie wiedział jednak że to za sprawą tego dziwnego płynu.
OOC:
trening start.
-Nic nie poczułem -powiedział krótko, zrzucając resztki ziemi ze swoich włosów. Żeby sobie to ułatwić pochylił się i machał w głową to w lewo to w prawo. Podszedł ponownie do dziewczyny w czarnych włosach. Mówiła o jakieś komnacie, jednak bardzo szybko podskoczyła do niej gospodyni uciszając ją. Stanęła za Halfem robiąc sobie z niego tarcze.
-Eeej, ja też chciałbym taki trening. Nie może być ciężej niż... -odwrócił się patrząc na June - z bliska jesteś jeszcze ładniejsza niż z daleka i tak, ja jestem tym chłopakiem. Zabił mnie tsuful a później trenowałem w zaświatach. Ty mnie uratowałaś? To znaczy wskrzesiłaś? -powiedział spokojnie i czekał na odpowiedź. Przyjął ją z uśmiechem. Później mówił Kuro. Po wysłuchaniu tego co miał do powiedzenia, Vernil podszedł do stołu. Chwycił za pierwszą z brzegu butelkę, otworzył ją i wziął bardzo dużego łyka. Odłożył ją na stolik i zakaszlał kilka razy -huuuh, co to takie ostre? -podrapał się w podbródek - chyba, że to tylko pierwsze wrażenie które potrafi być mylne - powiedział ponownie chwytając na flaszkę wziął kilka łyków - nie. Nadal nie dobre. Dziwne macie tutaj rzeczy do picia... -powiedział i nalał sobie resztę butelki do szklanki. Zaczął zajadać się mięsami, słodyczami i na końcu dopił butelkę. Wszystko było w porządku, do czasu aż nie wstał gdy padł pomyślą by iść nad morze. Za pas włożył sobie jeszcze jedną butelkę, licząc na to, że Bedzie lepsze. Dziwna planeta. Tutaj nie piją wody ze źródeł jak na namek? No, na Vegecie to już w ogóle być ciężko o coś dobrego do picia.
Poszli nad może. Malec z bandażem na ogonie spał spokojnie w domu. Wszyscy dobrze się bawili. Vernil zrzucił z siebie nameczańskie ubranie oraz pas i w samej bieliźnie wskoczył do wody ochlapując przy okazji osoby będące nie opodal. Wszyscy dobrze się bawili. Było wesoło. Po jakimś czasie chłopakowi znów zaschło w gardle. Nie chciał ryzykować picia ze zbiornika wodnego. Skoro mają wodę butelkowaną, średnio dobrą, to może chodzi o to, że ta woda jest zatruta, czy coś w tym stylu. Podszedł do swoich ubrań i wziął kilka łyków. Poczuł się dziwnie. Uśmiechnął się szeroko wpatrując się w swoje ciuchy. Odwrócił się do znajomych Kuro stał do niego tyłem i coś mówił do April. Vernil podszedł do niego i stanął po jego lewicy klepiąc go przy okazji w plecy.
-No Kuro, kto ma dłuższego? -powiedział prostując ogon tak by był prostopadle do ciała. Patrzył za siebie, ale ciężko było mu to ocenić
-Ty! -wskazał palcem na June -weź no tutaj zobacz -wskazał na swój ogon -mi się wydaje że mój jest dłuższy, ale mogę się mylić - gdy ta zbliżyła się nieco chłopak wystawił palec w kierunku wody a po chwili ruszył nim w kierunku June. Woda wysłuchała jego telekinetycznego polecenia i zmoczyła cała June od stóp do głów co spowodowało niekontrolowany śmiech ze strony chłopaka z Vegety. Po chwili ponowił czynność i oblał April.
-Co by tutaj... -powiedział do siebie po cichu wpatrując się w otoczenie ciągle mając uśmiech na ustach. Zobaczył jak Red stoi przy jakiś słupkach. Podszedł do niego.
-Co robisz? -powiedział wesoło. Nagle przed jego twarzą pojawiła się ręka Reda odbijając jakąś piłkę.
-po co się tak męczysz. Patrz. Można tak -wysunął palec przed siebie i telekinezą złapał piłkę i przyciągnął do siebie. Chwycił ją w dwie ręce -widzisz? Prościej i...- ponownie spojrzał an dziewczyny. Rzucił piłką przed siebie i ponownie za pomocą telekinezy zaczął ją kontrolować. Ta delikatnie odbijała się od głowy June, później April, Kuro i na końcu Hikaru. Zataczał tak kilka kółek aż w końcu przyciągnął piłkę do siebie i podał ją Redowi. Przypomniała mu się jedna rzecz. Stanął na jednej nodze. Ręce delikatnie cofnął, wolną nogę także. Wyglądało na to, że szykuje się do biegu. Chłopak jednak zrobił krok w przód i szedł w kierunku June wesoło machając rękami.
-Dziękuję Ci, że mnie wskrzesiłaś rudzielcu. -powiedział i rozczochrał jej włosy na głowie. Chłopak był bardziej wesoły niż zwykle. Nie wiedział jednak że to za sprawą tego dziwnego płynu.
OOC:
trening start.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Wto Lip 01, 2014 5:12 pm
Nie mogła uwierzyć jak ten idiota śmiał do niej powiedzieć, że się postarzała… od małego faceci, czy to na Ziemi, czy na Vegecie na próbowali ją adorować. Głównie za sprawą zawsze spąsowiałych policzków oraz wielkich, niebieskich patrzałek, które zawsze zwracały uwagę, do tego ta jej nieśmiałość w każdym spojrzeniu. Była wprost zezłoszczona na niego i gdy tylko ten powiedział, że nic go nie bolało, a June tylko nazwala ją małą paplą oberwał jeszcze raz- tym razem zdecydowanie silniej, bo na przemianie...
- Bezczelny! Chcieć to Ty sobie co najwyżej możesz! – fuknęła, zapominając o tym, że to rudowłosa ją przezwała. April obserwowała, jak Shigo śmieje się z poczynań brunetki co dodało jej trochę animuszu. Potem główny solenizant zaczął wyjmować klocki i wkładać w brzuch Reda, to sprawiało mu jeszcze więcej radości. Popatrzyła na niego i delikatnie się uśmiechnęła- wyglądał uroczo. I o dziwo June i Red nie sprzeczali się, tak jak ona się tego obawiała, byli dla siebie grzeczni, a nawet serdeczni.
Jednak główna zabawa zaczęła się od momentu, w którym młoda mamuśka poszła usypiać chłopczyka i postawiła następnie alkohol. April wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Nigdy go nie piła, ale znała jego działanie- widziała to doskonale na ziemi, jak pod wpływem tego trunku plącze Ci się język oraz całe ciało. Niektórzy mają tendencje nawet do chodzenia na czworaka i gadania głupot, aż w końcu po jakimś czasie wszyscy padają i śpią, a następnego dnia boli ich głowa i żołądek. Jej ojciec bywając na ziemi pił ten czysty płyn, ale nigdy nie mogła zrozumieć dlaczego skoro następnego dnia narzekał. Dziwni są Ci wszyscy ludzie. Wszyscy od razu złapali się za picie- April się wstrzymała, bo nie była alkoholikiem jak Vernil, który od razu wypił całą butelkę. Głupiutki. Jeszcze nie wie, co go czeka. I tak Red przebił wszystkich, zdecydowanie nie znał działania tego trunku, bo ledwo skończyło się grać w piłkę, a on już leżał. Biedny, ciekawe jak będzie się jutro czuł, może nie zadziała na niego kac? W końcu to demon, ale nie znała się aż tak na demonach, aby to jakoś stwierdzić. Sama w końcu napiła się trochę i od razu zrobiła skwaszoną minę popijając jakimś sokiem. Obrzydliwe, pachnie tak jak smakuje. Zaczęła wystawiać język, chciała pozbyć się tego wstrętnego uczucia z buzi, jednak nie mogła. Na dodatek wszyscy dookoła zaczęli ją namawiać do dalszego picia. Niechętnie, ale wypiła jeszcze parę kieliszków, tak aby mieć dobry humor, ale też żeby nie przesadzić. Za każdym razem i tak się telepała, pierwszy i ostatni raz. Kiedy wszyscy weszli do wody mając doskonałe humory spowodowane napojem bogów Vernil zaczął pytać o dłuższy ogon. April zaczęła się kurczowo przyglądać, po czym wskazała na rudowłosą, która właśnie została oblana porządnie wodą przez niego.
- Ona ma najdłuższy. – wskazała na dziewczynę, ale ledwo zdążyła cokolwiek powiedzieć, a chłopak również i ją oblał wodą. Jakoś na chwilę obecna jej nie to przeszkadzało, była weselsza niż zawsze, ale wiedziała, że to za sprawą napoju, teraz rozumiała dlaczego ludzie go piją mimo skutków następnego dnia. Podeszła do Kuro bardzo pewna siebie, zerknęła na niego.
- Jak mnie kiedyś zostawisz, tak jak Rei, znajdę Cię, uduszę, zabiję, poćwiartuje i zakopię w naszym ogródku na Vegecie. – powiedziała bardzo rozbawiona swoimi słowami. – Bardzo Cię Kocham, ale nie toleruję zdrady ani zostawienia. Hm... niedługo musimy wracać na Vegetę, źleee to brzmi, bardzo źle.
Occ: trening start
- Bezczelny! Chcieć to Ty sobie co najwyżej możesz! – fuknęła, zapominając o tym, że to rudowłosa ją przezwała. April obserwowała, jak Shigo śmieje się z poczynań brunetki co dodało jej trochę animuszu. Potem główny solenizant zaczął wyjmować klocki i wkładać w brzuch Reda, to sprawiało mu jeszcze więcej radości. Popatrzyła na niego i delikatnie się uśmiechnęła- wyglądał uroczo. I o dziwo June i Red nie sprzeczali się, tak jak ona się tego obawiała, byli dla siebie grzeczni, a nawet serdeczni.
Jednak główna zabawa zaczęła się od momentu, w którym młoda mamuśka poszła usypiać chłopczyka i postawiła następnie alkohol. April wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Nigdy go nie piła, ale znała jego działanie- widziała to doskonale na ziemi, jak pod wpływem tego trunku plącze Ci się język oraz całe ciało. Niektórzy mają tendencje nawet do chodzenia na czworaka i gadania głupot, aż w końcu po jakimś czasie wszyscy padają i śpią, a następnego dnia boli ich głowa i żołądek. Jej ojciec bywając na ziemi pił ten czysty płyn, ale nigdy nie mogła zrozumieć dlaczego skoro następnego dnia narzekał. Dziwni są Ci wszyscy ludzie. Wszyscy od razu złapali się za picie- April się wstrzymała, bo nie była alkoholikiem jak Vernil, który od razu wypił całą butelkę. Głupiutki. Jeszcze nie wie, co go czeka. I tak Red przebił wszystkich, zdecydowanie nie znał działania tego trunku, bo ledwo skończyło się grać w piłkę, a on już leżał. Biedny, ciekawe jak będzie się jutro czuł, może nie zadziała na niego kac? W końcu to demon, ale nie znała się aż tak na demonach, aby to jakoś stwierdzić. Sama w końcu napiła się trochę i od razu zrobiła skwaszoną minę popijając jakimś sokiem. Obrzydliwe, pachnie tak jak smakuje. Zaczęła wystawiać język, chciała pozbyć się tego wstrętnego uczucia z buzi, jednak nie mogła. Na dodatek wszyscy dookoła zaczęli ją namawiać do dalszego picia. Niechętnie, ale wypiła jeszcze parę kieliszków, tak aby mieć dobry humor, ale też żeby nie przesadzić. Za każdym razem i tak się telepała, pierwszy i ostatni raz. Kiedy wszyscy weszli do wody mając doskonałe humory spowodowane napojem bogów Vernil zaczął pytać o dłuższy ogon. April zaczęła się kurczowo przyglądać, po czym wskazała na rudowłosą, która właśnie została oblana porządnie wodą przez niego.
- Ona ma najdłuższy. – wskazała na dziewczynę, ale ledwo zdążyła cokolwiek powiedzieć, a chłopak również i ją oblał wodą. Jakoś na chwilę obecna jej nie to przeszkadzało, była weselsza niż zawsze, ale wiedziała, że to za sprawą napoju, teraz rozumiała dlaczego ludzie go piją mimo skutków następnego dnia. Podeszła do Kuro bardzo pewna siebie, zerknęła na niego.
- Jak mnie kiedyś zostawisz, tak jak Rei, znajdę Cię, uduszę, zabiję, poćwiartuje i zakopię w naszym ogródku na Vegecie. – powiedziała bardzo rozbawiona swoimi słowami. – Bardzo Cię Kocham, ale nie toleruję zdrady ani zostawienia. Hm... niedługo musimy wracać na Vegetę, źleee to brzmi, bardzo źle.
Occ: trening start
- GośćGość
Re: Wyspa z domkiem Reito i June
Pią Lip 04, 2014 12:59 pm
Na całe szczęście to nie jej się oberwało za zbyt długi język. Ofiarą był ponownie nowy kolega tego dziwnego i tak już towarzystwa. June bawiła się przednio mimo tego, że brakowało jej tu pewnej ważnej dla niej osoby. Oczywiście jako matka małego dziecka nie mogła sobie pozwolić na wypicie tylu płynów co Red czy też Vernil. Sama z resztą wiedziała jak będą czuli się na następny dzień, więc wolała nie iść w ich ślady. Demonica pozostała przy winie, sącząc go delikatnie z kieliszka niczym królowa świata lub coś w tym stylu. Będąc ubrana w suknię trochę ją przypominała, a gdyby pokazała swój prawdziwy wygląd to nie byłoby wątpliwości... no, ale nie warto straszyć obecnych tutaj osób.
Tak czy siak, gdy tylko maluch udał się na całonocny sen to zaczęła się prawdziwa zabawa. Granie w piłkę (co tam, że bramkarz padł nieprzytomny), chlapanie się w wodzie oraz zabawy z ogniem. Co do chlapania się wodą to nie pozostała dłużna Vernilowi. Nie użyła co prawda całej swojej siły, ale ruchem jednego palca wywołała mini tsunami posyłając halfa gdzieś daleko od wyspy. No, ale wrócił. Niepotrzebnie odchyliła rąbka swojej mocy, ale sam chciał.
___ - I OGON JA MAM NAJDŁUŻSZY! - krzyknęła jeszcze potwierdzając słowa April. Później znów musiała poznęcać się nad halfem gdy ten tylko dotknął jej włosów. Za sprawą świecących obręczy przygwoździła go do jednego z drzew i kazała tak wisieć przez jakiś czas, aż owe wiązania nie puściły same - Mam na imię June, a nie rudzielec. - mruknęła związując włosy w ciasny kok. Tak przynajmniej nikt ich nie potarga.
W końcu jednak nastała pora, gdzie trzeba było się położyć spać. Większość towarzystwa już nie potrafiła chodzić (patrz na Red'a oraz Vernila), więc postanowiła zaprowadzić wszystkich po kolei na jakieś wyrka. Pierwszy na liście był Red. Ocuciła go tak mocno jak tylko mogła po czym jakoś przytargała do swojego domku. Rzuciła go na swoje łóżko po czym wróciła po mielącego dziwacznie jęzorem Vernila. Jemu przyszykowała rozkładany fotel, koc i poduszkę. Dla Kuro wraz z April pościeliła kanapę by mogli spać sobie razem jak papużki nierozłączki, a dla Hikaru rozłożyła materac oraz śpiwór. Wszyscy powinni jakoś wyspać się by wytrzeźwieć do rana. Była już trzecia w nocy. Pobimbali sobie, nie ma co. Dobrze, że nie ma na wyspie żadnych sąsiadów.
___ - Kogoś mi brakuje. -powiedziała pod nosem drapiąc się po głowie. Wyszła przed dom i udała się nad wodę, gdzie dostrzegła białowłosego. Podeszła, nachyliła się i zagadnęła - Przygotowałam wszystkim spańsko, jeżeli chcesz się zdrzemnąć to zapraszam. - uśmiechnęła się po czym dodała - Nie musisz się mnie obawiać, nie wbiję ci noża jak będziesz spał, przecież znamy się 300 LAT... - na samym końcu wypowiedzi podniosła nieco ton swojego głosu ujawniając to, że wie ile tak na prawdę ma lat. Poznała sama siebie w Komnacie Ducha i Czasu. Wie niemal wszystko. Na całe szczęście nie dowiedziała się niczego na temat Juvette i tego, co wyczyniała będąc pod władaniem Majina kilkaset lat temu. Dzięki tej drobince KI Fox'a, którą zabrała od Kuro rozwiązała nie tylko zagadkę Vixen, ale to później.
Wróciła do swojego mieszkania. Gdy poszła do swojego pokoju pacnęła się otwartą dłonią w twarz widząc, że przez rozsadzanie wszystkich zapomniała o sobie i nie ma gdzie spać. Ostatecznie była tak bardzo zmęczona, że przebrała się w pidżamę i położyła obok śpiącego już w najlepsze Red'a. Tak oto skończył się ten 'imprezowy dzień'. Rano kac zbiorowy.
Tak czy siak, gdy tylko maluch udał się na całonocny sen to zaczęła się prawdziwa zabawa. Granie w piłkę (co tam, że bramkarz padł nieprzytomny), chlapanie się w wodzie oraz zabawy z ogniem. Co do chlapania się wodą to nie pozostała dłużna Vernilowi. Nie użyła co prawda całej swojej siły, ale ruchem jednego palca wywołała mini tsunami posyłając halfa gdzieś daleko od wyspy. No, ale wrócił. Niepotrzebnie odchyliła rąbka swojej mocy, ale sam chciał.
___ - I OGON JA MAM NAJDŁUŻSZY! - krzyknęła jeszcze potwierdzając słowa April. Później znów musiała poznęcać się nad halfem gdy ten tylko dotknął jej włosów. Za sprawą świecących obręczy przygwoździła go do jednego z drzew i kazała tak wisieć przez jakiś czas, aż owe wiązania nie puściły same - Mam na imię June, a nie rudzielec. - mruknęła związując włosy w ciasny kok. Tak przynajmniej nikt ich nie potarga.
W końcu jednak nastała pora, gdzie trzeba było się położyć spać. Większość towarzystwa już nie potrafiła chodzić (patrz na Red'a oraz Vernila), więc postanowiła zaprowadzić wszystkich po kolei na jakieś wyrka. Pierwszy na liście był Red. Ocuciła go tak mocno jak tylko mogła po czym jakoś przytargała do swojego domku. Rzuciła go na swoje łóżko po czym wróciła po mielącego dziwacznie jęzorem Vernila. Jemu przyszykowała rozkładany fotel, koc i poduszkę. Dla Kuro wraz z April pościeliła kanapę by mogli spać sobie razem jak papużki nierozłączki, a dla Hikaru rozłożyła materac oraz śpiwór. Wszyscy powinni jakoś wyspać się by wytrzeźwieć do rana. Była już trzecia w nocy. Pobimbali sobie, nie ma co. Dobrze, że nie ma na wyspie żadnych sąsiadów.
___ - Kogoś mi brakuje. -powiedziała pod nosem drapiąc się po głowie. Wyszła przed dom i udała się nad wodę, gdzie dostrzegła białowłosego. Podeszła, nachyliła się i zagadnęła - Przygotowałam wszystkim spańsko, jeżeli chcesz się zdrzemnąć to zapraszam. - uśmiechnęła się po czym dodała - Nie musisz się mnie obawiać, nie wbiję ci noża jak będziesz spał, przecież znamy się 300 LAT... - na samym końcu wypowiedzi podniosła nieco ton swojego głosu ujawniając to, że wie ile tak na prawdę ma lat. Poznała sama siebie w Komnacie Ducha i Czasu. Wie niemal wszystko. Na całe szczęście nie dowiedziała się niczego na temat Juvette i tego, co wyczyniała będąc pod władaniem Majina kilkaset lat temu. Dzięki tej drobince KI Fox'a, którą zabrała od Kuro rozwiązała nie tylko zagadkę Vixen, ale to później.
Wróciła do swojego mieszkania. Gdy poszła do swojego pokoju pacnęła się otwartą dłonią w twarz widząc, że przez rozsadzanie wszystkich zapomniała o sobie i nie ma gdzie spać. Ostatecznie była tak bardzo zmęczona, że przebrała się w pidżamę i położyła obok śpiącego już w najlepsze Red'a. Tak oto skończył się ten 'imprezowy dzień'. Rano kac zbiorowy.
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach