Skalny Las
+12
Colinuś
Xanas
Kuro
April
Vita Ora
Reito
Red
KOŚCI
NPC.
Hazard
Ósemka
NPC
16 posters
Skalny Las
Wto Maj 29, 2012 11:41 pm
Las zbudowany z kamieni, ulubione miejsce zwariowanych miłośników przyrody, wręcz fanatyków. Podobno widziane z lotu ptaka, kamyki układają się w zdanie, lecz w niezrozumiałym dla Saiyan języku.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Lip 17, 2013 12:05 am
Odkąd Vivian opanowała sztukę latania, nie miała wielu okazji by popraktykować fruwanie. Tak naprawdę, to ani jednej. Trochę w sali, podczas ćwiczeń na moment oderwała się od ziemi, nic więcej. A teraz była zmuszona do szybkiego lotu, podążając za dwoma Nashi i Trenerem.
Podążanie, było dobrym słowem. Ósemka została z tyłu, robiąc co mogła by nie stracić trójki z oczu. Nigdy nie wznosiła się na taką wysokość, nie z taką prędkością. Panowanie nad lotem w jej przypadku nie przyszło łatwo i zgrabnie jak to się lubi mówić o genialnych uczniach. Przeciwnie, dłuższy moment nie potrafiła ustabilizować kierunku. To opadała, to wznosiła się nagle, zaciskając zęby, przeklinając w duchu brak kontroli nad sobą.
Niech to szlag, nie zostanie przecież z tyłu! Skupiła się, przyśpieszając i o dziwo, niemalże zrównała z Nashi. Głęboki wdech, zaciśnięcie pięści i było lepiej. Powietrze, które wcześniej smagało jej włosy i policzki, stało się nagle lżejsze i w niczym nie przeszkadzało. Dystans zmniejszył się do pięciu metrów. Vivian chciała sprawdzić, czy uda się jej zrównać z pozostałymi, gdy Trener zwolnił, lądując.
Skalny Las w pełni zasługiwał na tą nazwę. Ogromne głazy, gruzowiska, kamienne grzyby i najdziwniejsze formacje rozciągały się jak okiem sięgnąć. Vivian wyprostowała się i wzięła głęboki wdech. Świeże powietrze, pustka naokoło, a jednocześnie zapełniona skałami przestrzeń. Vivian poczuła się pewniej w tym miejscu. Nie było tłoku, tylko cisza i zawodzenie niejakich podmuchów wiatru pomiędzy kamieniami.
Idealnie.
Podążanie, było dobrym słowem. Ósemka została z tyłu, robiąc co mogła by nie stracić trójki z oczu. Nigdy nie wznosiła się na taką wysokość, nie z taką prędkością. Panowanie nad lotem w jej przypadku nie przyszło łatwo i zgrabnie jak to się lubi mówić o genialnych uczniach. Przeciwnie, dłuższy moment nie potrafiła ustabilizować kierunku. To opadała, to wznosiła się nagle, zaciskając zęby, przeklinając w duchu brak kontroli nad sobą.
Niech to szlag, nie zostanie przecież z tyłu! Skupiła się, przyśpieszając i o dziwo, niemalże zrównała z Nashi. Głęboki wdech, zaciśnięcie pięści i było lepiej. Powietrze, które wcześniej smagało jej włosy i policzki, stało się nagle lżejsze i w niczym nie przeszkadzało. Dystans zmniejszył się do pięciu metrów. Vivian chciała sprawdzić, czy uda się jej zrównać z pozostałymi, gdy Trener zwolnił, lądując.
Skalny Las w pełni zasługiwał na tą nazwę. Ogromne głazy, gruzowiska, kamienne grzyby i najdziwniejsze formacje rozciągały się jak okiem sięgnąć. Vivian wyprostowała się i wzięła głęboki wdech. Świeże powietrze, pustka naokoło, a jednocześnie zapełniona skałami przestrzeń. Vivian poczuła się pewniej w tym miejscu. Nie było tłoku, tylko cisza i zawodzenie niejakich podmuchów wiatru pomiędzy kamieniami.
Idealnie.
- GośćGość
Re: Skalny Las
Sro Lip 17, 2013 8:45 pm
Saiyanie lecieli dość szybko do swojego głównego celu. Nie znał jeszcze tego miejsca, więc postanowił lecieć trochę w środku. Coś go jednakże tknęło i obejrzał się za siebie. Vivian leciała w dużej odległości od nich. Najwidoczniej nie miała zbyt dużo możliwości do trenowania swojego lotu. Oczywiście na pewno się poprawi. Już zamierzał trochę zwolnić, gdy ta w końcu znacznie przyśpieszyła, wręcz ich doganiając. Widząc to jak ta dziewczyna sobie radzi, uśmiechnął się lekko i leciał dalej. Po paru minutach wreszcie dotarli. Gdy tylko wylądowali i byli na miejscu to chłopak rozejrzał się po okolicy. Nudny i mało ciekawy teren. Wszędzie jakieś wielkie kamienie, skały, głazy a na dodatek wielkie słupy i kamienne grzyby. Aczkolwiek to miejsce tak czy inaczej wyróżniało się na tej pustynnej planecie. Pytaniem jednak było, czemu wybrali akurat to miejsce na swój trening? Nie zamierzał się pytać bo i tak zaraz się o tym przekonają toteż czarnowłosy sobie spokojnie czekał. Niedługo ponownie opuści rodzimą planetę i będzie musiał stać się Cieniem Namek. Niezła ironia losu, zważywszy, że tam jest masa pływających wysp i z trzy duże świecące kule ognia, zwane gwiazdami.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Lip 17, 2013 10:52 pm
Droga dłużyła się i dłużyła. Leciał zaraz za dowódcą zostawiając nieco z tyłu pozostałą dwójkę. Chciał jak najszybciej znaleźć się na miejscu i rozpocząć trening. A także dowiedzieć się co nieco o przemianach Saiyan, Trener obiecał powiedzieć mu coś na ten temat. Gdy w końcu dotarli do Skalnego Lasu, skrzyżował ręce i rozejrzał się po okolicy. Chociaż był tu ledwie kilka, może kilkanaście tygodni temu, wydawało mu się, że od tamtych wydarzeń minęły lata. Na szybko przypomniał je sobie: zwiad z Rei'em, spotkanie Hikaru, Fox'a oraz Kuro, ostra wymiana zdań pomiędzy dwoma młodymi ogoniastymi, wreszcie napad szału lisiego wojownika i nagła ucieczka całej trójki. Z tego co mu wiadomo jego kuzyn znajdował się teraz pod opieką Obrońcy Ziemi. Starał się zlokalizować miejsce gdzie to wszystko się wydarzyło, lecz było to trudne: wszystko wokoło wyglądało tak samo. Nie pozostało mu nic innego jak czekać na ruch przełożonego.
Re: Skalny Las
Sob Lip 20, 2013 12:49 am
Trener poczekał aż ustawią się w szeregu na baczność. Omiótł spojrzeniem skały dookoła upewniając się, że mają wystarczający spokój. Następnie popatrzył na swoich uczniów zastanawiając się od czego by tu zacząć.
- Dobrzeeeeeee. To może po kolei. Altair, Hazard, co do waszej misji to zapewne spodziewacie się, że awansu nie będzie. Musicie jeszcze sporo się nauczyć aby móc osiągnąć kolejny stopień. Niemniej wykonaliście powierzone wam zadanie i nagroda z mojej ręki Was nie ominie. Co prawda było kilka niedociągnięć, które już omówiliśmy ale z czasem się wyrobicie. Tylko poprzez doświadczenie możecie stać się lepsi. Nim przejdziemy do konkretów całej trójce wyjaśnię na czym polegają poszczególne przemiany Saiyan. Powytłaczajcie scoutery, bo powybuchają.
Trener po kolei przechodził od jednej transformacji do drugiej. Najpierw SSJ, jego podstudia, SSJ 2. Opowiadał o zaletach i wadach każdej przemiany. Pozwolił sobie też na krótką chwilę wejść w stan SSJ3, jako że zarówno Saiyanie, jak i Half-saiyanie są w stanie owe przemiany osiągnąć. Po powrocie do normalnego stanu, po skroni spłynęło mu kilak kropel potu. W zasadzie nie tylko ich uczył ale też popisał się nieznacznie swoją mocą i być może przestraszył potęgą Przynajmniej był jednym z niewielu, którzy chcieli wyjaśniać i pokazywać zawiłości transformacji i nie zostawiał młodych wojowników samym sobie.
Następnie brał każdego na bok i wyjaśniał technikę, jakie właśnie dany delikwent miał się nauczyć.
Na pierwszy ogień wziął Altaira.
- Jesteś nieco słabszy, wiec zadbamy o Twoją obronę. Technika polega na wytworzeniu wokół siebie bariery z własnej energii. Dzięki niej możesz zatrzymać silny atak energetyczny. Uprzedzając Twoje pytanie, tak technika zatrzymałaby atak potwora z laboratorium na Iceberg. Jednak musisz uważać, ta zdawałoby się genialna technika obronna ma ogromna wadę. Aby zatrzymać silny atak trzeba poświecić bardzo dużą ilość własnej energii. Trzeba wybrać dogodny moment w walce do jej użycia. Nic nie przyjdzie Ci zatrzymania czyjego ataku, jak sam stracisz resztę Ki i już nie będziesz w stanie użyć nawet Kiaiho. Bystry jesteś, szybko łapiesz.
Mężczyzna pokazał młodemu Nashii jak wygląda owa technika w znacznie mniejszej skali, po czym udał się do Hazarda.
- Dziś opanujesz technikę, która będzie wymagać od Ciebie dużego panowania nad własną. energią.
Szybko na Hazardzie pokazał efekt działania techniki.
- Wygląda na prostą ale w rezultacie musisz panować nad swoją Ki i emocjami. Zbyt duża dawka rani przeciwnika, co w zależności od sytuacji może nie być korzystne. Zbyt mała dawka energii spowoduje, że technika szybciej przestanie działać, nawet nie zorientujesz się kiedy. Na razie potrenujesz na kamieniach, a potem na mnie będziesz ćwiczył.
Zając się w końcu pozostawioną samotnie Vi. Zabrał, ją kawałek dalej i rozpoczął monolog.
- Dobrze podniesiemy Twoją pewność siebie i mam nadzieje, że ten atak Ci pomoże. Technika Kienzan polega na wytworzeniu płaskiego i cholernie ostrego dysku, który przetnie wszystko. Wszystko, co stanie mu na drodze rozpada się na dwie części. Dobrze wytrenowanym dyskiem możesz nawet sterować tak aby podążał za przeciwnikiem tak jak mu karzesz. Zacznij najpierw koncentrować energię w postaci dysku o wielkości talerza.
Na koniec pokazał prawidłowo wyglądającą technikę. Przeciął dwie góry, w efekcie czego posypała się lawina kamieni. Teraz było jasne dlaczego zabrał ich aż tutaj. To nie były techniki przeznaczone do treningu w zamkniętym pomieszczeniu. Każdy z nich ćwiczył w oddaleniu od drugiego, aby sobie nawzajem nie przeszkadzali. Ani nikt nikomu nie zrobił krzywdy, kiedy technika wymknie się spod kontroli.
Sam Trener siedział na szczycie góry gdzieś pośrodku nich i obserwował spokojnie. W stronę Altaita posyłał co jakiś czas Ki-blasta aby ten w praktyce od razu ćwiczył technikę. Czasem innym blastem niszczył tarcze Vi, tylko te które wymknęły się spod kontroli dziewczyny. Spokojnie siedział na swoim miejscu zawsze dostępny ich oczom i odpowiadający na ewentualne pytania. Nie sterczał nad żadnym z wojowników. Każdy uczył się w swoim tempie. W końcu, gdy Altair i Vi zaczęli robić znaczne postępy Trener tak jak mówił był manekinem treningowym Hazarda. Niemnie cały czas miał na oku pozostałą dwójkę.
OOC:
1. Altair i Hazard po 22 ptk. na quest (20 za quest - max + 2 za odpowiedź) Dopiszcie w temacie treningowym.
2. 8 Technika KIENZAN - do starej sesji treningowej.
3. Alt - technika BARIERRE
3. Hazard - technika GALACTIC DONUT/ KINOTSURUGI - wybierz sobie wersję - do starej sesji treningowej.
- Dobrzeeeeeee. To może po kolei. Altair, Hazard, co do waszej misji to zapewne spodziewacie się, że awansu nie będzie. Musicie jeszcze sporo się nauczyć aby móc osiągnąć kolejny stopień. Niemniej wykonaliście powierzone wam zadanie i nagroda z mojej ręki Was nie ominie. Co prawda było kilka niedociągnięć, które już omówiliśmy ale z czasem się wyrobicie. Tylko poprzez doświadczenie możecie stać się lepsi. Nim przejdziemy do konkretów całej trójce wyjaśnię na czym polegają poszczególne przemiany Saiyan. Powytłaczajcie scoutery, bo powybuchają.
Trener po kolei przechodził od jednej transformacji do drugiej. Najpierw SSJ, jego podstudia, SSJ 2. Opowiadał o zaletach i wadach każdej przemiany. Pozwolił sobie też na krótką chwilę wejść w stan SSJ3, jako że zarówno Saiyanie, jak i Half-saiyanie są w stanie owe przemiany osiągnąć. Po powrocie do normalnego stanu, po skroni spłynęło mu kilak kropel potu. W zasadzie nie tylko ich uczył ale też popisał się nieznacznie swoją mocą i być może przestraszył potęgą Przynajmniej był jednym z niewielu, którzy chcieli wyjaśniać i pokazywać zawiłości transformacji i nie zostawiał młodych wojowników samym sobie.
Następnie brał każdego na bok i wyjaśniał technikę, jakie właśnie dany delikwent miał się nauczyć.
Na pierwszy ogień wziął Altaira.
- Jesteś nieco słabszy, wiec zadbamy o Twoją obronę. Technika polega na wytworzeniu wokół siebie bariery z własnej energii. Dzięki niej możesz zatrzymać silny atak energetyczny. Uprzedzając Twoje pytanie, tak technika zatrzymałaby atak potwora z laboratorium na Iceberg. Jednak musisz uważać, ta zdawałoby się genialna technika obronna ma ogromna wadę. Aby zatrzymać silny atak trzeba poświecić bardzo dużą ilość własnej energii. Trzeba wybrać dogodny moment w walce do jej użycia. Nic nie przyjdzie Ci zatrzymania czyjego ataku, jak sam stracisz resztę Ki i już nie będziesz w stanie użyć nawet Kiaiho. Bystry jesteś, szybko łapiesz.
Mężczyzna pokazał młodemu Nashii jak wygląda owa technika w znacznie mniejszej skali, po czym udał się do Hazarda.
- Dziś opanujesz technikę, która będzie wymagać od Ciebie dużego panowania nad własną. energią.
Szybko na Hazardzie pokazał efekt działania techniki.
- Wygląda na prostą ale w rezultacie musisz panować nad swoją Ki i emocjami. Zbyt duża dawka rani przeciwnika, co w zależności od sytuacji może nie być korzystne. Zbyt mała dawka energii spowoduje, że technika szybciej przestanie działać, nawet nie zorientujesz się kiedy. Na razie potrenujesz na kamieniach, a potem na mnie będziesz ćwiczył.
Zając się w końcu pozostawioną samotnie Vi. Zabrał, ją kawałek dalej i rozpoczął monolog.
- Dobrze podniesiemy Twoją pewność siebie i mam nadzieje, że ten atak Ci pomoże. Technika Kienzan polega na wytworzeniu płaskiego i cholernie ostrego dysku, który przetnie wszystko. Wszystko, co stanie mu na drodze rozpada się na dwie części. Dobrze wytrenowanym dyskiem możesz nawet sterować tak aby podążał za przeciwnikiem tak jak mu karzesz. Zacznij najpierw koncentrować energię w postaci dysku o wielkości talerza.
Na koniec pokazał prawidłowo wyglądającą technikę. Przeciął dwie góry, w efekcie czego posypała się lawina kamieni. Teraz było jasne dlaczego zabrał ich aż tutaj. To nie były techniki przeznaczone do treningu w zamkniętym pomieszczeniu. Każdy z nich ćwiczył w oddaleniu od drugiego, aby sobie nawzajem nie przeszkadzali. Ani nikt nikomu nie zrobił krzywdy, kiedy technika wymknie się spod kontroli.
Sam Trener siedział na szczycie góry gdzieś pośrodku nich i obserwował spokojnie. W stronę Altaita posyłał co jakiś czas Ki-blasta aby ten w praktyce od razu ćwiczył technikę. Czasem innym blastem niszczył tarcze Vi, tylko te które wymknęły się spod kontroli dziewczyny. Spokojnie siedział na swoim miejscu zawsze dostępny ich oczom i odpowiadający na ewentualne pytania. Nie sterczał nad żadnym z wojowników. Każdy uczył się w swoim tempie. W końcu, gdy Altair i Vi zaczęli robić znaczne postępy Trener tak jak mówił był manekinem treningowym Hazarda. Niemnie cały czas miał na oku pozostałą dwójkę.
OOC:
1. Altair i Hazard po 22 ptk. na quest (20 za quest - max + 2 za odpowiedź) Dopiszcie w temacie treningowym.
2. 8 Technika KIENZAN - do starej sesji treningowej.
3. Alt - technika BARIERRE
3. Hazard - technika GALACTIC DONUT/ KINOTSURUGI - wybierz sobie wersję - do starej sesji treningowej.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sob Lip 20, 2013 10:24 pm
Skały. Strasznie dużo skał.
Vivian chciała stanąć nieco dalej, dwa kroki z tyłu, jednak skrępowana tkwiła na baczność w równym rządku z dwójką chłopaków. Nie pasowała tutaj. Wysoko postawiony Trener, dwójka Nashi po poważnych misjach i ona. Niemożliwe, by kadetka z tak mizernym poziomem mocy znalazła się w ich towarzystwie. Przecież wygląda przy nich jak wróbel wśród jastrzębi.
A jednak trudno zaprzeczyć, że stała tam i czekał na nią bardzo ciężki trening.
Nie wiedziała czego ma się spodziewać, ba, Ósemka nie miała cienia podejrzeń odnośnie ćwiczeń. Wszelkie trening jakie do tej pory miała, wykonywała sama, tylko wzorując się na ruchach innych wojowników. Nie, może nie do końca wzorując. Starała się bowiem znaleźć własny styl i sposób walki. Niemniej, nikt nigdy nią nie kierował.
Słowa Trenera też nie były do niej skierowane. Jednak zamierzał udzielić wykładu całej trójce, czego Vivian nie miała zamiaru zignorować. Nie pierwszy raz słyszała o przemianach, w końcu Axdra wspominał o złotowłosej formie, którą przyjmują wojownicy o odpowiedniej sile.
W mniej niż mrugnięcie oka włosy wojownika stały się złote i uniosły się w górę. Kadetka słuchała zaciekawiona. Nigdy nie miała styczności z kimś, kto opanowałby tak wiele przemian. W każdym przypadku nie z kimś, kto chętnie podzieliłby się tą wiedzą. Pierwsza forma miała podstudia… Nigdy Vivian nie domyśliłaby się, że te mają odgałęzienia. Cofnęła się, gdy poczuła napływającą moc, a w jej głowie zakiełkowała pewna myśl. Gdyby kiedykolwiek udałoby się jej dopiąć tej potęgi, kosztowałoby to dziewczynę masę krwi, potu i trudu.
Dążenie do siły może mieć różne drogi, treningi, walki sparingi. Cała masa nieodgadnionych rzeczy, a warte wzięcia pod uwagę jest wszystko, co tylko wojownika wzmocni. Nie widziała tylko halfka czy może siebie nazywać wojowniczką czy byłoby to mocne nadużycie.
Druga przemiana sprawiła, że bijąca aura odrzuciła ją w tył, ale zdołała utrzymać równowagę, wpijając się stopami w ziemię. Trener musiał doskonale kontrolować przepływ energii, w przeciwnym wypadku ta część Skalnego Lasu, w którym się znajdowali, uległa by zniszczeniu i nie ma tu mowy o kilku kamykach.
Za to SSJ3 emanował tak silną mocą, że nikt nie mógł mieć jej za złe, że nie była w stanie oprzeć się aurze. Ósemka opadła na plecy, odrzucona samym przejściem w tę formę. Przekoziołkowała, odbijając się od podłoża, aż udało się jej wylądować na nogach. Wojownik wrócił do poprzedniego, normalnego stanu. W samą porę, bo ziemia drżała, a z głazów niebezpiecznie leciały drobne kamienie. Vivian otrzepała kombinezon i wróciła do rządku. Nikogo chyba nie powinien dziwić jej krótki lot.
~Za duża, za duża, stanowczo za duża! Obrazą byłoby powiedzenie, że nie dorastam mu do pięt. I on… Zachciało mu się mnie uczyć?~ Przetarła zakurzony policzek.
A potem przyszedł czas na trening. Trener zabrał na bok Altaira i odszedł z nim kawałek. Vivian została z Hazardem, ale nie nawiązywała rozmowy. Patrzyła zaciętym wzrokiem w ziemie, coraz intensywniej zastanawiając się nad powodem dla którego się tu znalazła. Na pewno chodzi tylko o jej wyczyn w koszarach? Pfu, jaki wyczyn. Ona się tylko broniła, to Tsuful…
Ostry, świdrujący ból przeszył gwałtownie jej czaszkę i dziewczyna ledwie zdusiła jęknięcie. Z nosa poleciały krople krwi, znacząc czerwienią podłoże. Złapała się za głowę i drgnęła, gdy tętnienie w skroniach nasiliło się. Halfka stężała na moment i wzięła głębszy oddech. Minęła sekunda, może dwie, a ból odchodził i mogła wypuścić powietrze z płuc.
Dotarło do niej, że nie mogło to zostać niezauważone. Hazard ciągle stał nieopodal i musiałby być głuchy, by nie usłyszeć jak mamrocze. Przetarła powieki i uśmiechnęła się krzywo.
- Wybacz. Ciągle odczuwam konsekwencje walki, niejako. – Odezwała się niepokojąco spokojnie. Butem zatarła ślady posoki i klepnęła lekko swój policzek. – Przeżyję.
Umknęła wzrokiem na bok. Dobrze, że zaraz przyszedł Trener, inaczej nie zniosłaby wbijania oczu w ziemię. Ósemka została sama, wiercąc piętą i wbiłaby dłonie w kieszenie, gdyby tylko miała na sobie kurtkę. Szlag.
W końcu nadeszła jej kolej. Saiyan przyjrzał się dziewczynie i w skrócie wyjaśnił czego będzie się uczyć. Nieco pewności siebie nie zaszkodziłoby jej osobie, a pomysł tnącego wszystko dysku niebezpiecznie się Vivian spodobał. Tarcza energetyczna wytworzona przez Trenera z łatwością przekroiła wierzchołki gór, jakby to było masło. Posypała się lawina kamieni, gdy kontrolował lot dysku, zahaczając o kolejne głazy. Technika przydatna, zabójcza i na pewien sposób elegancka.
Wojownik odleciał, pozostawiając ją samej sobie po zdaniu instrukcji. Musiała zacząć, dobrze byłoby opróżnić umysł z kilku myśli i skupić na ćwiczeniach. Nie zamierzała marudzić, od razu zaczynając trening.
Zadaniem było stworzenie dysku z energii, podobnego do piły tarczowej i jeszcze bardziej ostrym. Wielkości talerza. Ha. Najpierw, niech uda się jej zrobić cokolwiek.
Vivian uniosła rękę, wychylając ją, starając jednocześnie skumulować tam energię. Dysk. To było jak tkanie kuli mocy, jak spłaszczanie czegoś o wiele potężniejszego niż ki-blast. Wyszło jej coś podobnego do tarczy mniejszej od dłoni, która nie chciała w żaden sposób się unieść. Zanim zdążyła cokolwiek z nią zrobić, rozpłynęła się. Sama dziewczyna sapnęła, ocierając pot z czoła.
Nie zaczęła na dobre, a już czuła, że będzie ciężko. Sapnęła i skupiła się bardziej.
OOC ---> Początek treningu
Vivian chciała stanąć nieco dalej, dwa kroki z tyłu, jednak skrępowana tkwiła na baczność w równym rządku z dwójką chłopaków. Nie pasowała tutaj. Wysoko postawiony Trener, dwójka Nashi po poważnych misjach i ona. Niemożliwe, by kadetka z tak mizernym poziomem mocy znalazła się w ich towarzystwie. Przecież wygląda przy nich jak wróbel wśród jastrzębi.
A jednak trudno zaprzeczyć, że stała tam i czekał na nią bardzo ciężki trening.
Nie wiedziała czego ma się spodziewać, ba, Ósemka nie miała cienia podejrzeń odnośnie ćwiczeń. Wszelkie trening jakie do tej pory miała, wykonywała sama, tylko wzorując się na ruchach innych wojowników. Nie, może nie do końca wzorując. Starała się bowiem znaleźć własny styl i sposób walki. Niemniej, nikt nigdy nią nie kierował.
Słowa Trenera też nie były do niej skierowane. Jednak zamierzał udzielić wykładu całej trójce, czego Vivian nie miała zamiaru zignorować. Nie pierwszy raz słyszała o przemianach, w końcu Axdra wspominał o złotowłosej formie, którą przyjmują wojownicy o odpowiedniej sile.
W mniej niż mrugnięcie oka włosy wojownika stały się złote i uniosły się w górę. Kadetka słuchała zaciekawiona. Nigdy nie miała styczności z kimś, kto opanowałby tak wiele przemian. W każdym przypadku nie z kimś, kto chętnie podzieliłby się tą wiedzą. Pierwsza forma miała podstudia… Nigdy Vivian nie domyśliłaby się, że te mają odgałęzienia. Cofnęła się, gdy poczuła napływającą moc, a w jej głowie zakiełkowała pewna myśl. Gdyby kiedykolwiek udałoby się jej dopiąć tej potęgi, kosztowałoby to dziewczynę masę krwi, potu i trudu.
Dążenie do siły może mieć różne drogi, treningi, walki sparingi. Cała masa nieodgadnionych rzeczy, a warte wzięcia pod uwagę jest wszystko, co tylko wojownika wzmocni. Nie widziała tylko halfka czy może siebie nazywać wojowniczką czy byłoby to mocne nadużycie.
Druga przemiana sprawiła, że bijąca aura odrzuciła ją w tył, ale zdołała utrzymać równowagę, wpijając się stopami w ziemię. Trener musiał doskonale kontrolować przepływ energii, w przeciwnym wypadku ta część Skalnego Lasu, w którym się znajdowali, uległa by zniszczeniu i nie ma tu mowy o kilku kamykach.
Za to SSJ3 emanował tak silną mocą, że nikt nie mógł mieć jej za złe, że nie była w stanie oprzeć się aurze. Ósemka opadła na plecy, odrzucona samym przejściem w tę formę. Przekoziołkowała, odbijając się od podłoża, aż udało się jej wylądować na nogach. Wojownik wrócił do poprzedniego, normalnego stanu. W samą porę, bo ziemia drżała, a z głazów niebezpiecznie leciały drobne kamienie. Vivian otrzepała kombinezon i wróciła do rządku. Nikogo chyba nie powinien dziwić jej krótki lot.
~Za duża, za duża, stanowczo za duża! Obrazą byłoby powiedzenie, że nie dorastam mu do pięt. I on… Zachciało mu się mnie uczyć?~ Przetarła zakurzony policzek.
A potem przyszedł czas na trening. Trener zabrał na bok Altaira i odszedł z nim kawałek. Vivian została z Hazardem, ale nie nawiązywała rozmowy. Patrzyła zaciętym wzrokiem w ziemie, coraz intensywniej zastanawiając się nad powodem dla którego się tu znalazła. Na pewno chodzi tylko o jej wyczyn w koszarach? Pfu, jaki wyczyn. Ona się tylko broniła, to Tsuful…
Ostry, świdrujący ból przeszył gwałtownie jej czaszkę i dziewczyna ledwie zdusiła jęknięcie. Z nosa poleciały krople krwi, znacząc czerwienią podłoże. Złapała się za głowę i drgnęła, gdy tętnienie w skroniach nasiliło się. Halfka stężała na moment i wzięła głębszy oddech. Minęła sekunda, może dwie, a ból odchodził i mogła wypuścić powietrze z płuc.
Dotarło do niej, że nie mogło to zostać niezauważone. Hazard ciągle stał nieopodal i musiałby być głuchy, by nie usłyszeć jak mamrocze. Przetarła powieki i uśmiechnęła się krzywo.
- Wybacz. Ciągle odczuwam konsekwencje walki, niejako. – Odezwała się niepokojąco spokojnie. Butem zatarła ślady posoki i klepnęła lekko swój policzek. – Przeżyję.
Umknęła wzrokiem na bok. Dobrze, że zaraz przyszedł Trener, inaczej nie zniosłaby wbijania oczu w ziemię. Ósemka została sama, wiercąc piętą i wbiłaby dłonie w kieszenie, gdyby tylko miała na sobie kurtkę. Szlag.
W końcu nadeszła jej kolej. Saiyan przyjrzał się dziewczynie i w skrócie wyjaśnił czego będzie się uczyć. Nieco pewności siebie nie zaszkodziłoby jej osobie, a pomysł tnącego wszystko dysku niebezpiecznie się Vivian spodobał. Tarcza energetyczna wytworzona przez Trenera z łatwością przekroiła wierzchołki gór, jakby to było masło. Posypała się lawina kamieni, gdy kontrolował lot dysku, zahaczając o kolejne głazy. Technika przydatna, zabójcza i na pewien sposób elegancka.
Wojownik odleciał, pozostawiając ją samej sobie po zdaniu instrukcji. Musiała zacząć, dobrze byłoby opróżnić umysł z kilku myśli i skupić na ćwiczeniach. Nie zamierzała marudzić, od razu zaczynając trening.
Zadaniem było stworzenie dysku z energii, podobnego do piły tarczowej i jeszcze bardziej ostrym. Wielkości talerza. Ha. Najpierw, niech uda się jej zrobić cokolwiek.
Vivian uniosła rękę, wychylając ją, starając jednocześnie skumulować tam energię. Dysk. To było jak tkanie kuli mocy, jak spłaszczanie czegoś o wiele potężniejszego niż ki-blast. Wyszło jej coś podobnego do tarczy mniejszej od dłoni, która nie chciała w żaden sposób się unieść. Zanim zdążyła cokolwiek z nią zrobić, rozpłynęła się. Sama dziewczyna sapnęła, ocierając pot z czoła.
Nie zaczęła na dobre, a już czuła, że będzie ciężko. Sapnęła i skupiła się bardziej.
OOC ---> Początek treningu
- GośćGość
Re: Skalny Las
Nie Lip 21, 2013 12:10 am
Te miejsce było straszliwie nudne...Nic tu nie było oprócz skał i kamieni. Jednakże, było to też miejsce idealne na trening czy walkę. Aczkolwiek chociaż te miejsce było szare i ponure to mu to nie przeszkadzało. Jedyne czego nie lubił to nudy. Okropne uczucie, gdy nie ma co się robić...dlatego zawsze stara sobie coś znaleźć do roboty, nawet jak byłby to sen czy zwyczajne lenistwo, czy trening, lub walka. Coś co sprawi, że będzie miał o czym myśleć. No i w tym właśnie miejscu niedługo pozna nową technikę. Ustawił się obok jego znajomych stojących na baczność i czekał na to co powie trener. Ten zaczął mówić do nich odnośnie ich poprzedniej misji. Choć w miarę wykonali misje to awansu nie dostaną. Z resztą nie dziwił się ta misja, choć była trudna to raczej nie zasługiwała na awans, ale kolejna...już będzie inna. Tak czy inaczej chyba nawet ich pochwalił, ale sam nie był już pewny niczego. Posłusznie wyłączył scouter będąc niezwykle ciekawym innych form. I stało się włosy Kapitana uniosły się do góry zmieniając swój kolor na złoty. Nie potrzebował scoutera by wiedzieć jak zwiększył ogromnie swoją moc. Widział to po zachowaniu skał i czuciu wibracji powietrza. Potem podstadia. Zwiększenie muskułów. Jeszcze bardziej przybranie na sile...i normalna forma? Aczkolwiek włosy już nie były takie złote. Kolejne stadium miało bardziej spiczaste i dłuższe włosy, oraz obok saiyana przelatywały wyładowania energetyczne. Ostatnia forma nieźle go zaskoczyła i wręcz stał osłupiały wbijając wszystkie swoje siły, by przeciwstawić się potędze odpychającej aury. Długie włosy, potężne wyładowania energetyczne, zanik brwi, skały wręcz latały wokół niego, a potem... wszystko ucichło. Wyjaśniał między innymi co jest w nich dobre...Jego szacunek do trenera zwiększył się. Uczył zupełnie inaczej niż cała reszta i starał się im to tłumaczyć. Jego moc też była na prawdę wielka. W końcu podszedł do czarnowłosego by mu przekazać pierwszą technikę. Technika obronna tak? Ze zrozumieniem kiwał głową na znak, że rozumie to co się do niego mówi. Trzeba wytworzyć bariere wokół swojego ciała...z reszta tak będzie nazywał tą umiejętność. Barierre. Zdziwiło go to co mówił dalej. Zatrzymałby atak bestii? Ale ceną jest ogromna utrata KI... cóż lepsze to niż oberwanie na prawdę potężną mocą. Sam trener mu pokazał jak to mniej więcej działa. Zanim ten oddalił się do reszty usłyszał tylko krótkie.
-Dziękuję, Sir.
Przynajmniej tyle mógł zrobić. Podziękować. Może to dziwne dla wojownika, ale ma swój honor...swoją dumę. A to jej nie uwłacza. Tak czy inaczej zabrał się do trenowania. Oczywiście najpierw zaczął medytować, bo to ważne, by łatwiej mu było zrozumieć tą technikę...jego własną moc.
OOC: Początek Treningu
-Dziękuję, Sir.
Przynajmniej tyle mógł zrobić. Podziękować. Może to dziwne dla wojownika, ale ma swój honor...swoją dumę. A to jej nie uwłacza. Tak czy inaczej zabrał się do trenowania. Oczywiście najpierw zaczął medytować, bo to ważne, by łatwiej mu było zrozumieć tą technikę...jego własną moc.
OOC: Początek Treningu
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Wto Lip 23, 2013 2:49 pm
Rozglądał się wokoło próbując wyszukać jakąś znajomą skałkę, lub coś w tym rodzaju. Niczego takiego jednak nie dostrzegł, ponadto przemawiać zaczął Trener, więc zaprzestał tej dziwnej czynności. Jakoś wcale nie zdziwił go brak awansu. Przełożony już wcześniej poinformował ich, iż ta misja nie należała do najbardziej udanych. Poza tym jedno wykonane zadanie nie dam im awansu. To nic, poczeka, nigdzie mu się nie śpieszy. Następne kilka minut to coś, czego nie zapomni chyba do końca życia. Dowódca zaczął pokazywać im poszczególne przemiany Saiyan. Pierwsze 3 nie zrobiły na nim wrażenia: 2 transformację już przeszedł, a nad trzecią pracował. Kolejne jednak, począwszy od USSJ, a skończywszy na SSJ3 przyprawiły go o gęsią skórkę. Z podekscytowania rzecz jasna. Altair i Vivian nie byli w stanie wyczuć jaką mocą dysponuje Trener na poszczególnych stadiach. Przy prezentacji SSJ2 Haz poczuł przeszywający ból głowy, przy SSJ3 nogi się pod nim ugięły po kolejnym bolesnym impulsie. To był coś absolutnie niesamowitego. Przy ostatniej transformacji musiał zaprzeć się stopami o podłoże by nie polecieć na półkę skalną znajdującą się za nim. Najważniejszy jednak był fakt, iż Trener objaśniał im po kolei zalety i wady poszczególnej przemiany. I tak dowiedział się np., że Ultra Super Saiyan dysponuje potężną siłą, lecz sporo traci na szybkości; że Super Saiyan 3 poziomu posiada niewyobrażalną wręcz moc, lecz na krótki okres czasu, gdyż traci ogromne pokłady Ki. Transformacja nad którą młody Nashi pracuje teraz - Ascended Super Saiyan wydaje się nie być wiele lepsza od "zwykłego" Super Saiyan'a - zyskiwało się siłę, wytrzymałość oraz energię, jednak minimalnie traciło na szybkości. Tak czy siak zamierzał opanować to stadium. Lecz najpierw trening....
Po kolei byli brani na bok, gdzie pokazywana im była technika. Na pierwszy ogień poszedł Altair. Złotowłosy z daleka obserwował, jak przełożony tworzy wokół siebie barierę. Ciekawa zdolność, później wypyta o to czerwonookiego. Został sam z Vivian. Dziewczyna milczała, a on poszedł w jej ślady. Nie mógł jednak przeoczyć jej dziwnego zachowania. Spojrzał na nią nieco zdziwiony, gdyż wydawało mu się, że coś do niego mówi.
- Hej, wszystko w porządku? - spytał zaniepokojony gdy dostrzegł krew spływającą z nosa kadetki.
Jej zapewnienia nie do końca go przekonały. Spojrzał w stronę Trenera, zastanawiając się czy nie poinformować go o zaistniałej sytuacji.
- Na pewno? - przez dłuższa chwilę patrzył zatroskany na 8 - Może lepiej....
Nie zdążył skończyć. Usłyszał za sobą głos Trenera i musiał iść z nim by usłyszeć jakiej techniki zamierza go nauczyć. Rzucił ostatnie spojrzenie na Vivian i poszedł za nim. Musiał przyznać, że dowódca przygotował dla niego całkiem fajną umiejętność. Czegoś takiego nie miał jeszcze w swoim asortymencie. Coś, co pozwoliłoby mu na jakiś czas unieruchomić przeciwnika. Musi to opanować! Przyda mu się dobra kontrola nad Ki - to akurat dobrze, bo chyba jest w tym dobry. Nie pierwszy raz będzie próbował opanować technikę, która wymagać będzie od niego właśnie tej zdolności. Na początku na trenować na kamieniach, a potem przełożony posłuży mu za pomoc do ćwiczeń - nieźle. Czas zacząć, a na rozgrzewkę medytacja.
OCC:
Trening start.
Po kolei byli brani na bok, gdzie pokazywana im była technika. Na pierwszy ogień poszedł Altair. Złotowłosy z daleka obserwował, jak przełożony tworzy wokół siebie barierę. Ciekawa zdolność, później wypyta o to czerwonookiego. Został sam z Vivian. Dziewczyna milczała, a on poszedł w jej ślady. Nie mógł jednak przeoczyć jej dziwnego zachowania. Spojrzał na nią nieco zdziwiony, gdyż wydawało mu się, że coś do niego mówi.
- Hej, wszystko w porządku? - spytał zaniepokojony gdy dostrzegł krew spływającą z nosa kadetki.
Jej zapewnienia nie do końca go przekonały. Spojrzał w stronę Trenera, zastanawiając się czy nie poinformować go o zaistniałej sytuacji.
- Na pewno? - przez dłuższa chwilę patrzył zatroskany na 8 - Może lepiej....
Nie zdążył skończyć. Usłyszał za sobą głos Trenera i musiał iść z nim by usłyszeć jakiej techniki zamierza go nauczyć. Rzucił ostatnie spojrzenie na Vivian i poszedł za nim. Musiał przyznać, że dowódca przygotował dla niego całkiem fajną umiejętność. Czegoś takiego nie miał jeszcze w swoim asortymencie. Coś, co pozwoliłoby mu na jakiś czas unieruchomić przeciwnika. Musi to opanować! Przyda mu się dobra kontrola nad Ki - to akurat dobrze, bo chyba jest w tym dobry. Nie pierwszy raz będzie próbował opanować technikę, która wymagać będzie od niego właśnie tej zdolności. Na początku na trenować na kamieniach, a potem przełożony posłuży mu za pomoc do ćwiczeń - nieźle. Czas zacząć, a na rozgrzewkę medytacja.
OCC:
Trening start.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Wto Lip 23, 2013 10:37 pm
Tworzenie dysków energetycznych nie było tak trudnym zadaniem.
Guzik.
Było męczące i bardziej wymagające niż można się było spodziewać. Należało w całej technice znaleźć metodę na ukształtowanie energii. Jeśli w jednym miejscu będzie jej więcej, tarcza nie będzie lecieć prosto i zawróci jak bumerang, o mały włos nie ucinając głowy. Rozłożenie mocy też nie było sprawą łatwą, trzeba się wczuć, skupić, jednocześnie mając baczenie na okolice. W końcu przeciwnik nie zrobi sobie łaskawie przerwy by dać komuś kilka minut na skumulowanie mocy.
Ale od początku. Najpierw miała problemy ze skumulowaniem mocy i sprawieniem by tarcza pojawiła się w jej dłoni. Gdy już w końcu tego dokonała, nie umiała rozpłaszczyć jej do form dysku. Same przeciwności, szlag by trafił. W którymś momencie stworzyła okrąg, ba, posłała go nawet w przestworza, ale nie przeleciał 10 metrów i się rozpłynął.
~Myśl Vivian! Skoro możesz go kontrolować, to znaczy, że musisz się skupić i pozostawać w kontakcie z wystrzeloną energią!~
Wyszło. Głowę przeszył mróz bólu, Ósemka zacisnęła zęby, biorąc głęboki wdech, skumulowała spontanicznie moc i wyrzuciła. Dysk wielkości talerza pomknął przed siebie. Niestety, niekontrolowany wbił się w skałę naprzeciw. Znikł, ledwie do połowy zagłębił się w kamień. Ni mniej, ni więcej było to małe zwycięstwo.
Kadetka obrała pewną strategię. Jeśli udało się jej stworzyć dysk określonej wielkości, uczyła się jego kontroli by następnie nieco go rozszerzyć. Powiększona w średnicy tarcza szła w ruch. Nie było łatwo. Dwa razy przeceniła swoje siły i dyski wystrzeliły w niebo. Spróbowała je zawrócić, ale było to ponad jej możliwości. Już bała się, że spowoduje niechcianą lawinę, albo co gorsza, uderzy jakimś cudem w oddalonych towarzyszy.
Coś strzeliło i tarcze znikły w kłębie dymu. Vivian przystanęła i zrobiła daszek z dłoni by spojrzeć w górę. W sylwetce stojącej na skale rozpoznała Trenera i jego majestatycznie powiewającą pelerynę. Uniosła rękę, dziękując gestem i wróciła do ćwiczeń.
Tarcze były piękne, na swój sposób oczywiście. Energia żółta, z lśniącą aurą naokoło dysku miała w sobie tę śmiercionośną elegancję. Głupio jednak przyznać, że pierwsze momenty gdy Vivian musiała się mocno skupić odczuwała jak cios w potylice. Z głową nie wszystko jeszcze było w porządku.
Co by powiedział brat?
Weź się w garść.
Uniosła dłoń wysoko i gwałtownie zebrała siły. Zbyt gwałtownie. Tarcza rozszerzyła się nagle, zbyt cienka warstwa energii nie wytrzymała tej akcji i dysk pękł. Lśniące, żółte odłamki posypały się nad dziewczyną, niknąc niemal od razu. Kilka z nich zacięło skórę, spłynęła krew.
- Niech to… Ja to zawsze coś zrobię. – Burknęła do siebie cicho oklapnięta Vivian, oglądając rany.
Krew. Koszary, bójka…
Nagle ugięły się pod nią kolana i miała wrażenie, że spada. Zacisnęła mocno usta i złapała się za skronie. Miała dość, serdecznie dość tych bólów, jakby nie mogła już odchorować tego zdarzenia. Ciągle, z uporem pojawiały się ataki, sprawiające, że posoka leciała jej z nosa, łeb pękał w szwach i traciła poczucie rzeczywistości.
W sumie ostatnia rzecz nie była niczym specyficznym dla Ósemki, ale należało wziąć się w garść. Potrząsnęła gwałtownie głową, wracając na ziemię.
Obejrzała rany. Były płytkie, niegroźne, tylko dokuczliwe. Poruszyła palcami i strzepnęła krew. Każdy siniak to kolejna lekcja, a każda lekcja czyni nas lepszymi. Pewnie i rany podpadają pod tą kategorię. Niezrażona tym kadetka podjęła kolejną próbę opanowania techniki.
Głęboki wdech, sekunda na uspokojenie się.
W dłoni stworzyła dysk. Wielkości niemal tej samej jaką posłużył się Trener. Chwilę Vivian trzymała go nad sobą, wczuwała się w przed chwilą stworzoną tarczę. I rzuciła.
Delikatny świst, powiew wiatru. Ósemka zastygła pochylona, z dłonią skierowaną przed siebie.
Tarcza mknęła pewnie i gładko, niemalże idealnie. Nie miała co prawda nad nią całkowitej kontroli, ale przeleciała w linii prostej, zawalając dwie, niewielki góry zanim znikła. Ogromny huk dotarł do jej uszu.
- U… Udało się? – Pełne zdziwienia pytanie zdławił ryk upadających kamieni.
Vivian zacisnęła pięści i podskoczyła w powietrzu, już nie jak pełen zwątpienia kadet, ale szczerze zadowolona z siebie dziewczyna. Jak dzieciak, który krył się, pod naporem obowiązków i powinności. Coś jej wyszło i to całkiem sprawnie!
Naginanie toru lotu wymagało nieco większego skupienia. Najpierw z trudem, później, gdy załapała w czym rzecz poszło jak z górki. Tarcze śmigały w górę i w dół, robiąc wyrwy w skałach oraz przycinając szczyty. Nietrudno było zgadnąć, gdzie ćwiczy dziewczyna. Odgłosy uderzających o siebie kamieni naprowadzały wprost na kadetkę, z której rąk ulatywały to nowe dyski.
Trener chciał by stała się bardziej pewna siebie. Udało mu się.
Teraz pozostawało jeszcze doszlifować kontrolę i może Ósemka śmiało stwierdzić, że opanowała Kienzan.
OOC ---> Koniec treningu
Guzik.
Było męczące i bardziej wymagające niż można się było spodziewać. Należało w całej technice znaleźć metodę na ukształtowanie energii. Jeśli w jednym miejscu będzie jej więcej, tarcza nie będzie lecieć prosto i zawróci jak bumerang, o mały włos nie ucinając głowy. Rozłożenie mocy też nie było sprawą łatwą, trzeba się wczuć, skupić, jednocześnie mając baczenie na okolice. W końcu przeciwnik nie zrobi sobie łaskawie przerwy by dać komuś kilka minut na skumulowanie mocy.
Ale od początku. Najpierw miała problemy ze skumulowaniem mocy i sprawieniem by tarcza pojawiła się w jej dłoni. Gdy już w końcu tego dokonała, nie umiała rozpłaszczyć jej do form dysku. Same przeciwności, szlag by trafił. W którymś momencie stworzyła okrąg, ba, posłała go nawet w przestworza, ale nie przeleciał 10 metrów i się rozpłynął.
~Myśl Vivian! Skoro możesz go kontrolować, to znaczy, że musisz się skupić i pozostawać w kontakcie z wystrzeloną energią!~
Wyszło. Głowę przeszył mróz bólu, Ósemka zacisnęła zęby, biorąc głęboki wdech, skumulowała spontanicznie moc i wyrzuciła. Dysk wielkości talerza pomknął przed siebie. Niestety, niekontrolowany wbił się w skałę naprzeciw. Znikł, ledwie do połowy zagłębił się w kamień. Ni mniej, ni więcej było to małe zwycięstwo.
Kadetka obrała pewną strategię. Jeśli udało się jej stworzyć dysk określonej wielkości, uczyła się jego kontroli by następnie nieco go rozszerzyć. Powiększona w średnicy tarcza szła w ruch. Nie było łatwo. Dwa razy przeceniła swoje siły i dyski wystrzeliły w niebo. Spróbowała je zawrócić, ale było to ponad jej możliwości. Już bała się, że spowoduje niechcianą lawinę, albo co gorsza, uderzy jakimś cudem w oddalonych towarzyszy.
Coś strzeliło i tarcze znikły w kłębie dymu. Vivian przystanęła i zrobiła daszek z dłoni by spojrzeć w górę. W sylwetce stojącej na skale rozpoznała Trenera i jego majestatycznie powiewającą pelerynę. Uniosła rękę, dziękując gestem i wróciła do ćwiczeń.
Tarcze były piękne, na swój sposób oczywiście. Energia żółta, z lśniącą aurą naokoło dysku miała w sobie tę śmiercionośną elegancję. Głupio jednak przyznać, że pierwsze momenty gdy Vivian musiała się mocno skupić odczuwała jak cios w potylice. Z głową nie wszystko jeszcze było w porządku.
Co by powiedział brat?
Weź się w garść.
Uniosła dłoń wysoko i gwałtownie zebrała siły. Zbyt gwałtownie. Tarcza rozszerzyła się nagle, zbyt cienka warstwa energii nie wytrzymała tej akcji i dysk pękł. Lśniące, żółte odłamki posypały się nad dziewczyną, niknąc niemal od razu. Kilka z nich zacięło skórę, spłynęła krew.
- Niech to… Ja to zawsze coś zrobię. – Burknęła do siebie cicho oklapnięta Vivian, oglądając rany.
Krew. Koszary, bójka…
Nagle ugięły się pod nią kolana i miała wrażenie, że spada. Zacisnęła mocno usta i złapała się za skronie. Miała dość, serdecznie dość tych bólów, jakby nie mogła już odchorować tego zdarzenia. Ciągle, z uporem pojawiały się ataki, sprawiające, że posoka leciała jej z nosa, łeb pękał w szwach i traciła poczucie rzeczywistości.
W sumie ostatnia rzecz nie była niczym specyficznym dla Ósemki, ale należało wziąć się w garść. Potrząsnęła gwałtownie głową, wracając na ziemię.
Obejrzała rany. Były płytkie, niegroźne, tylko dokuczliwe. Poruszyła palcami i strzepnęła krew. Każdy siniak to kolejna lekcja, a każda lekcja czyni nas lepszymi. Pewnie i rany podpadają pod tą kategorię. Niezrażona tym kadetka podjęła kolejną próbę opanowania techniki.
Głęboki wdech, sekunda na uspokojenie się.
W dłoni stworzyła dysk. Wielkości niemal tej samej jaką posłużył się Trener. Chwilę Vivian trzymała go nad sobą, wczuwała się w przed chwilą stworzoną tarczę. I rzuciła.
Delikatny świst, powiew wiatru. Ósemka zastygła pochylona, z dłonią skierowaną przed siebie.
Tarcza mknęła pewnie i gładko, niemalże idealnie. Nie miała co prawda nad nią całkowitej kontroli, ale przeleciała w linii prostej, zawalając dwie, niewielki góry zanim znikła. Ogromny huk dotarł do jej uszu.
- U… Udało się? – Pełne zdziwienia pytanie zdławił ryk upadających kamieni.
Vivian zacisnęła pięści i podskoczyła w powietrzu, już nie jak pełen zwątpienia kadet, ale szczerze zadowolona z siebie dziewczyna. Jak dzieciak, który krył się, pod naporem obowiązków i powinności. Coś jej wyszło i to całkiem sprawnie!
Naginanie toru lotu wymagało nieco większego skupienia. Najpierw z trudem, później, gdy załapała w czym rzecz poszło jak z górki. Tarcze śmigały w górę i w dół, robiąc wyrwy w skałach oraz przycinając szczyty. Nietrudno było zgadnąć, gdzie ćwiczy dziewczyna. Odgłosy uderzających o siebie kamieni naprowadzały wprost na kadetkę, z której rąk ulatywały to nowe dyski.
Trener chciał by stała się bardziej pewna siebie. Udało mu się.
Teraz pozostawało jeszcze doszlifować kontrolę i może Ósemka śmiało stwierdzić, że opanowała Kienzan.
OOC ---> Koniec treningu
- GośćGość
Re: Skalny Las
Sro Lip 24, 2013 3:58 pm
Krwistooki nie miał innego wyboru jak medytować. To zaczynało być dla niego rutyną. Zawsze przed treningiem polegającym na kontroli ki medytował. Pomagało mu to wiele razy w osiągnięciu celu. Oczywiście podczas walki nie będzie mu to dane, ale także podczas jakiegokolwiek pojedynku nie będzie musiał tego robić, wystarczy, że opanuje technikę. Medytacja jest mu potrzebna tylko do tego by mu było łatwiej tego dokonać. Dzięki niej wiele razy uczył się potężnych... no prawie potężnych technik. A teraz przyszła kolej na, jak na razie jedną z najbardziej przydatnych technik. Ta bariera będzie dla niego asem w rękawie. Jak na razie moc mu na pewno nie pozwoli na stworzenie zbyt wiele razy tej tarczy, ale nawet na jeden raz użyty w odpowiedniej chwili, może zmienić cały przebieg walki. Gdyby miał barriere przy walce z tamtym potworem to nadal mógłby się nie obronić. Nie wystarczyłoby mu do tego energii jednakże przy innych przeciwnikach to będzie o wiele przydatniejsze. Dotknął wręcz instynktownie z zamkniętymi oczami swojego wilczego medalionu, pamiątki po jego zwycięstwie, gdzie spryt okazał się być potężniejszą bronią od technik czy muskułów. Niestety nie miał pojęcia czy jego dawny kompan nie sprowadził na siebie żadnych kłopotów...lecz znając go pewnie ma na głowie niezłe problemy. No nic. Na razie musi zająć się sobą i swoim treningiem. Wyciszył się, poszukując w samym wnętrzu siebie mocy. Ukrytej mocy. Niestety nawet jeśli coś takiego w sobie ma to nie jest w stanie tego wyzwolić. Może to wina Lethala? Interesujące. Ciekawe czy gdyby ktoś wiedział o nim, to czy Altair zostałby przez swoją rasę unicestwiony. W końcu może być kiedyś ogromnym zagrożeniem dla całego wszechświata. A może... będzie kimś kto zmieni cały kosmos? Na lepsze. Kto wie...teraz ważne jest to co jest tu i teraz. Czarnowłosy nabrał powietrza do ust, robiąc głęboki wdech. Czas zacząć zabawę. Otwierając swoje rubinowe oczy wstał na równe nogi, mając w swoich oczach tańczące iskry dumy i uporu. Na pewno będzie trenował tak długo, aż uda mu się to osiągnąć! Taka jest jego droga. Tylko jednej osobie było dane to poznać i tą osobą był Hazard. Aczkolwiek pewnie nie zwrócił na to zbyt dużej uwagi. Tak czy inaczej mężczyzna najpierw zastanawiał się nad całym sensem tej techniki. Jego zadaniem jest stworzenie tej całej bariery, by być w stanie powstrzymać uderzenie ki. Ale co takiego ma tak na prawdę zrobić. Odbić go? Powstrzymać? Zneutralizować? Zaabsorbować? A może chodzi tutaj o zupełnie coś innego. A może... rozproszyć? Tak to może być klucz do jego sukcesu. Ale łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. A z resztą. Spróbuje wszystkiego. Stanął w lekkim rozkroku i starał się utworzyć z ki ochronną tarczę. Niestety nie było to takie łatwe jak myślał, tym bardziej, że nie wiedział jak do tego się może zabrać. Nie było to podobne do żadnej jego techniki...Ale nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Starał się i starał tracąc coraz to więcej energii. Całą energię wypuszczał i wręcz utwardzał wokół siebie, robiąc coś na wzór pola siłowego. I to... zaczęło działać! najwidoczniej barierre i pole polegają na podobnych zasadach. Większość ki tworzysz na zewnątrz a nie wewnątrz. Nie wydzielasz jej ani nie wypuszczasz, tylko utrzymujesz. Starasz się stworzyć pole ochronne które zatrzyma atak techniki. To wszystko mu się udaje dzięki zaawansowanej kontroli ki. W końcu telekineza też nie była prosta. Niestety jego tarcza szybko się rozpadła po jednym uderzeniu pocisku, a ki blast przeszedł przez jego ochronę jak przez masło czy jak się zwało to coś co się daje do jedzenia. Starał się dalej. Nie poddawał się. Aczkolwiek sama bariera była ledwie widoczna co świadczyło o tym, że musi użyć jeszcze więcej ki. Kolejny pocisk, kolejna porażka. I kolejna, kolejna...kolejna. A to wszystko przez to, że sprawdzał na czym ta ochrona się opiera. Starał się rozproszyć pocisk, ale nie udało mu się to. Najwidoczniej to na inną energię tak łatwo nie działa. Kolejne co starał zrobić to odbić atak, ale i chyba nie na tym ta technika polegała...może są inne? W końcu Hazard użył techniki do uniku, ta robi coś jeszcze co innego, a może jest umiejętność co atak całkowicie odbija? W każdym razie próbował to też zaabsorbować, ale tylko siebie tym zranił. Zneutralizowanie pocisku? Też się nie udało. Lecz ogoniasty był takim typem, że nigdy się nie poddaje i nawet jakby miał spędzić tutaj cały dzień to, to zrobi. W końcu postanowił zrobić zupełnie co innego. Zatrzymać atak na barierze. Stanął w lekkim rozkroku i używając jeszcze większej mocy utworzył wokół swojego ciała czarną barierę ochronną. I w końcu nadleciał pocisk od strony trenera. Jedyne co on zauważył po spotkaniu się dwóch energii to kurz na jego tarczy...Udało mu się? Tak...wreszcie zdobył nową technikę. Ale na pewno są inne obronne. Tak czy inaczej trening zakończony sukcesem. Na twarzy Altaira po tym wszystkim można było zobaczyć lekki uśmiech zwycięzcy.
OOC:
Koniec Treningu
OOC:
Koniec Treningu
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pią Lip 26, 2013 1:06 am
Skupienie się na pokładach Ki miało na celu lepszą jej kontrolę podczas treningu. To może mieć kluczowe znaczenie przy próbie opanowania techniki. Zamknął się w swoim własnym "świecie", nie docierały do niego żadne odgłosy z zewnątrz, chociaż Altiair i Vivian zapewne zaczęli już ćwiczyć. Czuł jak energia płynie harmonijnie po całym jego organizmie. Była niemal namacalna, miał wrażenie, że mógłby chwycić jej garstkę w dłoń. Jego ciało otoczyła bardzo delikatna, prawie niedostrzegalna złota aura, nieco inna niż ta otaczająca wojownika podczas przemiany w Super Saiyan'a. Był gotów. Otworzył oczy i wstał. Nie rozglądając się niepotrzebnie na boki skupił swój wzrok na kilkunastu mniejszych kamieniach znajdujących się kilka metrów na wprost niego. One posłużą mu podczas ćwiczeń. Wziął głęboki wdech i wypuścił głośno powietrze. Czas zacząć.
Rzeczą od której zaczął było uformowanie pierścienia z Ki. To na nim opierała się cała technika. Przywołał w głowie obraz Trenera prezentującego zastosowanie owej zdolności. Energetyczny owal pojawia się naokoło złotowłosego. Następnie przełożony przy użyciu odpowiedniego gestu zaciska go, powodując, iż okrąg krępuje jego ruchy. Ciekawiło go czy można wytworzyć kilka takich pierścieni, na wysokości klatki piersiowej, bioder, kostek itp.. Jeśli uda mu się to opanować, to z pewnością to wypróbuje. Jeśli.... Nie, na pewno mu się uda! Czy kiedykolwiek poniósł porażkę? Nawet gdy występowały trudności, podejmował walkę i w końcu wychodził z niej zwycięsko. Teraz nie będzie inaczej.
A więc do dzieła. Skumulował sporą ilość Ki w prawej dłoni. Od razu skojarzyło mu się to z wytwarzaniem Ki Sword'a. Być może znajomość tej techniki pomoże mu w tej sytuacji. Tym razem musi jednak uwolnić odpowiednią ilość Ki, nie po to by posłać ją w stronę przeciwnika powodując wybuch, jak przy użyciu fali uderzeniowej, lecz pozwolić uformować się jej w odpowiedni kształt. To wydaje się dziwne i nieracjonalne, ale skoro Trener tak może to i on jest w stanie tego dokonać. Pierwsza próba nie była najlepsza. Energia opuściła jego palce, po czym wystrzeliła gdzieś wysoko w górę, gdzie po chwili eksplodowała.
- Ups....
Musi się bardziej przyłożyć, skupić się na kontrolowaniu Ki. Jeszcze raz. Tym razem skumulował całość w dwóch palcach, wskazującym i środkowym. Powolutku przesuwał energię w górę, przez paliczki po opuszki. Przymknął jedno oko i przygryzł wargę. To była naprawdę delikatna operacja, czuł się jak chirurg na sali operacyjnej. Energia zaczęła zbliżać się do ujścia. Podwoił koncentrację. Przesuwał ją dalej, milimetr po milimetrze. Wreszcie zaczęła "wypływać" na zewnątrz. To był doprawdy przedziwny widok bo nie tego spodziewał się ujrzeć. Złotawy kleks, bo inaczej tego nazwać się nie dało. Bezkształtna masa, aż trudno było uwierzyć, że to podstawa jego mocy.
- No dobra, więc co teraz? - spytał sam siebie.
Zgodnie z instrukcją powinien uformować to coś w pierścień. Ale jak to zrobić? Gołymi rękoma się nie da. W takim razie siłą umysłu. Skupił się na plamie, która lewitowała sobie teraz na wysokości jego twarzy i próbował "przekonać" ją do zmiany kształtu. Jak można było się spodziewać, kleks nie był skory do pomocy. Co by nie robił Haz, forma się nie zmieniała. Dopiero po kilku próbach klepnął się otwartą dłonią w czoło. Przecież jest dużo łatwiejszy sposób, co więcej nauczył się go od mężczyzny siedzącego nieopodal na półce skalnej. Telekineza rzecz jasna. Jednak i przy jej pomocy ciężko było zmienić kleksa w owal, chociaż przynajmniej robił jakieś postępy. Po kilkunastu minutach udało mu się w końcu utworzyć pierwszy pierścień. Problem polegał na tym, iż był on bardzo mały, złotowłosy wątpił czy uda mu się go zacisnąć chociaż na małym palcu. Otarł pot z czoła. Skoro tak długo formował owal tej wielkości, to ile czasu zajmie mu utworzenie takiego, który będzie w stanie unieruchomić Trenera? Nie ma co, czeka go jeszcze dużo pracy.
Nie wiedział ile minut czy godzin minęło od startu. Haz ćwiczył i ćwiczył, powoli zwiększając dawki energii. W tym czasie stworzył masę owali pasujących na różne fragmenty ciała: na palce, na nadgarstki, kostki, pasujące na szyje, łydki czy przedramiona. W końcu przeszedł do tych największych. Bez dobrej kontroli nigdy bu mu się nie udało, ilość Ki była naprawdę spora. Lecz w końcu mu się udało. Popatrzył z dołu na swój wytwór. Coś takiego jest w stanie zacisnął się na klatce piersiowej dorosłego mężczyzny, unieruchamiając przy okazji jego ręce. A więc pora na wypróbowanie tego patentu. Wyszukał głaz przypominający posturę człowieka. Wysoki lecz nie za szeroki. Zlokalizował taki po prawej stronie. Podszedł nieco bliżej, pierścień posłusznie zrobił to samo. Wziął wdech i umieścił owal nad kamlotem. Następnie powoli przesunął go niżej i zatrzymał mniej więcej w połowie wysokości "manekina". Teraz najważniejsze. Złączył ze sobą dłonie, na co pierścień zacisnął się. Coś jednak poszło nie tak i głaz został przecięty na pół.
- Szlag! - zawołał, unikając odłamka który leciał w jego stronę.
No tak, zupełnie o tym zapomniał. Trener przestrzegał go przed czymś takim. "Zbyt duża dawka rani przeciwnika" - strach pomyśleć co by było, gdyby ta próba odbyła się na Alt'cie bądź Vivian. A więc nie wystarczy wytworzyć pierścień, trzeba jeszcze z odpowiednim wyczuciem go zacisnąć. To wszystko wygląda na naprawdę skomplikowane. Nie zrażając się niepowodzeniem
ćwiczył dalej. Kolejne kamienie zostały zniszczone, gdy znów przesadził, innym razem owal znikał, "rozsypywał się" na wszystkie strony, a raz nawet eksplodował. Haz zaciskał zęby i robił co mógł. W końcu po wielu nieudanych próbach przyszła kolej na pierwszą udaną. Pierścień został prawidłowo umiejscowiony, nie przepołowił kamlota ani z niego nie "spadł". Wszystko było tak jak należy.
- W porządku! - zawołał z uśmiechem na ustach.
Teraz musiał oczywiście dopracować tę zdolność. Przez jakiś czas powtarzał to co potrafił, ze zdecydowaną przewagą udanych prób. Gdy był pewien, że opanował to w całości, przeszedł do kolejnego punktu. Zamierzał nałożyć na głaz kilka pierścieni. Bawił się w ten sposób, tworząc raz większe raz mniejsze owale i ćwicząc na skałkach o nieregularnych kształtach. Trener widząc poczynione przez niego postępy postanowił włączyć się do jego treningu. Tak jak zapowiedział wcześniej, Haz ma wypróbować nową umiejętność na nim. Młody Nashi skoncentrował się, po czym przeszedł do prezentacji. Owal o odpowiednim kształcie zabłysł wokół sylwetki przełożonego. Na odpowiedni gest zacisnął się, po czym.... energia rozprysła się na boki. Złotowłosy przełknął głośno ślinę. Ale nie fart! Wychodziło mu tak dobrze, wiec co się stało? Może obecność dowódcy tak na niego zadziałała? A może fakt, iż ćwiczy na żywej osobie i mały błąd może skończyć się tragicznie? Zaraz, zaraz, przecież to gość, który opanował 3 stadium Super Saiyan'a, ktoś o jego poziomie mocy nic nie odczuje. Próba druga. I znów źle, tym razem Hazard przesadził i pierścień zacisnął się zbyt mocno. Spojrzał przerażony na Trenera, lecz ten tylko skarcił go wzrokiem.
- P-przepraszam! - zawołał - to już się nie powtórzy!
Trzecia (być może ostatnia) próba. "Cholera, tym razem musi mi wyjść" - pomyślał. Twarz złotowłosego świeciła się od potu. Na szczęście to podejście zakończyło się powodzeniem, podobnie jak kilka następnych. W ostatnim zaprezentowana została zdolność użycia kilku pierścieni na raz, zaciśniętych na przegubach nadgarstków, kostkach i szyi. Nie było się co jednak rozpędzać, takie zachowanie mogło być nieodpowiednie i Nashi musiał uważać by nie zostać skarconym. Wszystko jednak potoczyło się dobrze - kolejna technika pojawiła się w arsenale Hazard'a!
Pozwolił sobie na kilka minut odpoczynku. W tym czasie obserwował zmagania pozostałej dwójki. Altair uczył się odbijać ataki energetyczne przy pomocy specjalnej bariery, podczas gdy Vivian rzucała na wszystkie strony płaskimi i ostrymi dyskami. Ciekawe techniki, może podzielą się z nim wiedzą na ich temat. Dla złotookiego to jednak jeszcze nie koniec treningu. Zamierzał sprawdzić coś jeszcze. Może teraz mu się to uda, w przeszłości już podejmował próby. Wstał, po czym odleciał kilkaset metrów dalej, by nie przeszkadzać trenującym. Miał tylko nadzieję, że przełożony nie będzie miał nic przeciwko. Wylądował w jedynej w okolicy dolinie. Takie miejsce mu odpowiadało, nie chciał niszczyć tych wszystkich półek skalnych. Wziął parę głębszych wdechów. Za chwilę po raz kolejny wyzwoli z siebie wszelkie pokłady energii, po to, by opanować kolejne stadium, a raczej podstadium złotowłosej formy. Ascended Super Saiyan. Nie wiedzieć czemu miał wrażenie, iż po prezentacji Trenera jakoś łatwiej będzie mu to opanować. Nie udało mu się to już dwukrotnie, do 3 razy sztuka. Miał tylko nadzieję, że scoutery pozostałych nadal są wyłączone.
Stanął w lekkim rozkroku. Zacisnął pięści i lekko się pochylił. Oddychał szybko, zwiększając przepływ krwi w organizmie. Oczyma wyobraźni ujrzał siebie po przemianie. Tym razem mu się uda. Zaczął powoli zwiększać moc, aż zatrzymał się na maksymalnym w tej chwili pułapie 25500 jednostek. Wiedział, że jest w stanie wykrzesać z siebie więcej. Napiął wszystkie mięśnie i zaczął przekraczać granicę.
- Aaaaaaaaaaaa! - ryknął.
Po prostu musiał to zrobić, dać upust emocjom. W miejscu w którym stał powstało małe wgłębienie, które powiększało się z każdą sekundą. Odłamki skał leżące w promieni kilku metrów zaczęły unosić się w powietrze. Podmuch powietrza spowodował małą burzę piaskową. Zaczęły się pojawiać zmiany w jego wyglądzie. Pierwszym co rzucało się w oczy to przyrost masy mięśniowej. Muskuły napuchły do niebotycznych rozmiarów. Żyły na całym ciele także stały się bardziej widoczne. Włosy wydłużyły się nieco i uniosły się wyżej ku górze, stając się przy okazji bardziej spiczaste. Wydał z siebie kolejne okrzyk, gdyż doszedł do momentu w którym ostatnim razem odpuścił. Energia rozpierała go od środka. Mięśnie zaczęły piec, lecz nie zamierzał się wycofać. Musi w końcu pójść o krok dalej. I nagle poczuł że mu się udało. Rozbłysło złotawe światło, wybuch wstrząsnął pobliskim otoczeniem. Mniejsze i większe odłamki skał opadły z powrotem na ziemię. Przez dolinę przeszło kilka wyładowań elektrycznych. Kurz i pył powoli odsłaniał postać stojącą w wgłębieniu. Haz oddychał ciężko, trząsł się cały z emocji, lecz na jego twarzy widniał uśmiech. Spojrzał w dół, przypatrując się skutkom poddania transformacji. Te muskuły są ogromne, z pewnością zyskał nieprzeciętną siłę. Aż korciło go by ją wypróbować, lecz powstrzymał się. Przechylił głowę na prawo i lewo, strzelając kośćmi. Satysfakcja - tylko to teraz czuł.
Rzeczą od której zaczął było uformowanie pierścienia z Ki. To na nim opierała się cała technika. Przywołał w głowie obraz Trenera prezentującego zastosowanie owej zdolności. Energetyczny owal pojawia się naokoło złotowłosego. Następnie przełożony przy użyciu odpowiedniego gestu zaciska go, powodując, iż okrąg krępuje jego ruchy. Ciekawiło go czy można wytworzyć kilka takich pierścieni, na wysokości klatki piersiowej, bioder, kostek itp.. Jeśli uda mu się to opanować, to z pewnością to wypróbuje. Jeśli.... Nie, na pewno mu się uda! Czy kiedykolwiek poniósł porażkę? Nawet gdy występowały trudności, podejmował walkę i w końcu wychodził z niej zwycięsko. Teraz nie będzie inaczej.
A więc do dzieła. Skumulował sporą ilość Ki w prawej dłoni. Od razu skojarzyło mu się to z wytwarzaniem Ki Sword'a. Być może znajomość tej techniki pomoże mu w tej sytuacji. Tym razem musi jednak uwolnić odpowiednią ilość Ki, nie po to by posłać ją w stronę przeciwnika powodując wybuch, jak przy użyciu fali uderzeniowej, lecz pozwolić uformować się jej w odpowiedni kształt. To wydaje się dziwne i nieracjonalne, ale skoro Trener tak może to i on jest w stanie tego dokonać. Pierwsza próba nie była najlepsza. Energia opuściła jego palce, po czym wystrzeliła gdzieś wysoko w górę, gdzie po chwili eksplodowała.
- Ups....
Musi się bardziej przyłożyć, skupić się na kontrolowaniu Ki. Jeszcze raz. Tym razem skumulował całość w dwóch palcach, wskazującym i środkowym. Powolutku przesuwał energię w górę, przez paliczki po opuszki. Przymknął jedno oko i przygryzł wargę. To była naprawdę delikatna operacja, czuł się jak chirurg na sali operacyjnej. Energia zaczęła zbliżać się do ujścia. Podwoił koncentrację. Przesuwał ją dalej, milimetr po milimetrze. Wreszcie zaczęła "wypływać" na zewnątrz. To był doprawdy przedziwny widok bo nie tego spodziewał się ujrzeć. Złotawy kleks, bo inaczej tego nazwać się nie dało. Bezkształtna masa, aż trudno było uwierzyć, że to podstawa jego mocy.
- No dobra, więc co teraz? - spytał sam siebie.
Zgodnie z instrukcją powinien uformować to coś w pierścień. Ale jak to zrobić? Gołymi rękoma się nie da. W takim razie siłą umysłu. Skupił się na plamie, która lewitowała sobie teraz na wysokości jego twarzy i próbował "przekonać" ją do zmiany kształtu. Jak można było się spodziewać, kleks nie był skory do pomocy. Co by nie robił Haz, forma się nie zmieniała. Dopiero po kilku próbach klepnął się otwartą dłonią w czoło. Przecież jest dużo łatwiejszy sposób, co więcej nauczył się go od mężczyzny siedzącego nieopodal na półce skalnej. Telekineza rzecz jasna. Jednak i przy jej pomocy ciężko było zmienić kleksa w owal, chociaż przynajmniej robił jakieś postępy. Po kilkunastu minutach udało mu się w końcu utworzyć pierwszy pierścień. Problem polegał na tym, iż był on bardzo mały, złotowłosy wątpił czy uda mu się go zacisnąć chociaż na małym palcu. Otarł pot z czoła. Skoro tak długo formował owal tej wielkości, to ile czasu zajmie mu utworzenie takiego, który będzie w stanie unieruchomić Trenera? Nie ma co, czeka go jeszcze dużo pracy.
Nie wiedział ile minut czy godzin minęło od startu. Haz ćwiczył i ćwiczył, powoli zwiększając dawki energii. W tym czasie stworzył masę owali pasujących na różne fragmenty ciała: na palce, na nadgarstki, kostki, pasujące na szyje, łydki czy przedramiona. W końcu przeszedł do tych największych. Bez dobrej kontroli nigdy bu mu się nie udało, ilość Ki była naprawdę spora. Lecz w końcu mu się udało. Popatrzył z dołu na swój wytwór. Coś takiego jest w stanie zacisnął się na klatce piersiowej dorosłego mężczyzny, unieruchamiając przy okazji jego ręce. A więc pora na wypróbowanie tego patentu. Wyszukał głaz przypominający posturę człowieka. Wysoki lecz nie za szeroki. Zlokalizował taki po prawej stronie. Podszedł nieco bliżej, pierścień posłusznie zrobił to samo. Wziął wdech i umieścił owal nad kamlotem. Następnie powoli przesunął go niżej i zatrzymał mniej więcej w połowie wysokości "manekina". Teraz najważniejsze. Złączył ze sobą dłonie, na co pierścień zacisnął się. Coś jednak poszło nie tak i głaz został przecięty na pół.
- Szlag! - zawołał, unikając odłamka który leciał w jego stronę.
No tak, zupełnie o tym zapomniał. Trener przestrzegał go przed czymś takim. "Zbyt duża dawka rani przeciwnika" - strach pomyśleć co by było, gdyby ta próba odbyła się na Alt'cie bądź Vivian. A więc nie wystarczy wytworzyć pierścień, trzeba jeszcze z odpowiednim wyczuciem go zacisnąć. To wszystko wygląda na naprawdę skomplikowane. Nie zrażając się niepowodzeniem
ćwiczył dalej. Kolejne kamienie zostały zniszczone, gdy znów przesadził, innym razem owal znikał, "rozsypywał się" na wszystkie strony, a raz nawet eksplodował. Haz zaciskał zęby i robił co mógł. W końcu po wielu nieudanych próbach przyszła kolej na pierwszą udaną. Pierścień został prawidłowo umiejscowiony, nie przepołowił kamlota ani z niego nie "spadł". Wszystko było tak jak należy.
- W porządku! - zawołał z uśmiechem na ustach.
Teraz musiał oczywiście dopracować tę zdolność. Przez jakiś czas powtarzał to co potrafił, ze zdecydowaną przewagą udanych prób. Gdy był pewien, że opanował to w całości, przeszedł do kolejnego punktu. Zamierzał nałożyć na głaz kilka pierścieni. Bawił się w ten sposób, tworząc raz większe raz mniejsze owale i ćwicząc na skałkach o nieregularnych kształtach. Trener widząc poczynione przez niego postępy postanowił włączyć się do jego treningu. Tak jak zapowiedział wcześniej, Haz ma wypróbować nową umiejętność na nim. Młody Nashi skoncentrował się, po czym przeszedł do prezentacji. Owal o odpowiednim kształcie zabłysł wokół sylwetki przełożonego. Na odpowiedni gest zacisnął się, po czym.... energia rozprysła się na boki. Złotowłosy przełknął głośno ślinę. Ale nie fart! Wychodziło mu tak dobrze, wiec co się stało? Może obecność dowódcy tak na niego zadziałała? A może fakt, iż ćwiczy na żywej osobie i mały błąd może skończyć się tragicznie? Zaraz, zaraz, przecież to gość, który opanował 3 stadium Super Saiyan'a, ktoś o jego poziomie mocy nic nie odczuje. Próba druga. I znów źle, tym razem Hazard przesadził i pierścień zacisnął się zbyt mocno. Spojrzał przerażony na Trenera, lecz ten tylko skarcił go wzrokiem.
- P-przepraszam! - zawołał - to już się nie powtórzy!
Trzecia (być może ostatnia) próba. "Cholera, tym razem musi mi wyjść" - pomyślał. Twarz złotowłosego świeciła się od potu. Na szczęście to podejście zakończyło się powodzeniem, podobnie jak kilka następnych. W ostatnim zaprezentowana została zdolność użycia kilku pierścieni na raz, zaciśniętych na przegubach nadgarstków, kostkach i szyi. Nie było się co jednak rozpędzać, takie zachowanie mogło być nieodpowiednie i Nashi musiał uważać by nie zostać skarconym. Wszystko jednak potoczyło się dobrze - kolejna technika pojawiła się w arsenale Hazard'a!
Pozwolił sobie na kilka minut odpoczynku. W tym czasie obserwował zmagania pozostałej dwójki. Altair uczył się odbijać ataki energetyczne przy pomocy specjalnej bariery, podczas gdy Vivian rzucała na wszystkie strony płaskimi i ostrymi dyskami. Ciekawe techniki, może podzielą się z nim wiedzą na ich temat. Dla złotookiego to jednak jeszcze nie koniec treningu. Zamierzał sprawdzić coś jeszcze. Może teraz mu się to uda, w przeszłości już podejmował próby. Wstał, po czym odleciał kilkaset metrów dalej, by nie przeszkadzać trenującym. Miał tylko nadzieję, że przełożony nie będzie miał nic przeciwko. Wylądował w jedynej w okolicy dolinie. Takie miejsce mu odpowiadało, nie chciał niszczyć tych wszystkich półek skalnych. Wziął parę głębszych wdechów. Za chwilę po raz kolejny wyzwoli z siebie wszelkie pokłady energii, po to, by opanować kolejne stadium, a raczej podstadium złotowłosej formy. Ascended Super Saiyan. Nie wiedzieć czemu miał wrażenie, iż po prezentacji Trenera jakoś łatwiej będzie mu to opanować. Nie udało mu się to już dwukrotnie, do 3 razy sztuka. Miał tylko nadzieję, że scoutery pozostałych nadal są wyłączone.
Stanął w lekkim rozkroku. Zacisnął pięści i lekko się pochylił. Oddychał szybko, zwiększając przepływ krwi w organizmie. Oczyma wyobraźni ujrzał siebie po przemianie. Tym razem mu się uda. Zaczął powoli zwiększać moc, aż zatrzymał się na maksymalnym w tej chwili pułapie 25500 jednostek. Wiedział, że jest w stanie wykrzesać z siebie więcej. Napiął wszystkie mięśnie i zaczął przekraczać granicę.
- Aaaaaaaaaaaa! - ryknął.
Po prostu musiał to zrobić, dać upust emocjom. W miejscu w którym stał powstało małe wgłębienie, które powiększało się z każdą sekundą. Odłamki skał leżące w promieni kilku metrów zaczęły unosić się w powietrze. Podmuch powietrza spowodował małą burzę piaskową. Zaczęły się pojawiać zmiany w jego wyglądzie. Pierwszym co rzucało się w oczy to przyrost masy mięśniowej. Muskuły napuchły do niebotycznych rozmiarów. Żyły na całym ciele także stały się bardziej widoczne. Włosy wydłużyły się nieco i uniosły się wyżej ku górze, stając się przy okazji bardziej spiczaste. Wydał z siebie kolejne okrzyk, gdyż doszedł do momentu w którym ostatnim razem odpuścił. Energia rozpierała go od środka. Mięśnie zaczęły piec, lecz nie zamierzał się wycofać. Musi w końcu pójść o krok dalej. I nagle poczuł że mu się udało. Rozbłysło złotawe światło, wybuch wstrząsnął pobliskim otoczeniem. Mniejsze i większe odłamki skał opadły z powrotem na ziemię. Przez dolinę przeszło kilka wyładowań elektrycznych. Kurz i pył powoli odsłaniał postać stojącą w wgłębieniu. Haz oddychał ciężko, trząsł się cały z emocji, lecz na jego twarzy widniał uśmiech. Spojrzał w dół, przypatrując się skutkom poddania transformacji. Te muskuły są ogromne, z pewnością zyskał nieprzeciętną siłę. Aż korciło go by ją wypróbować, lecz powstrzymał się. Przechylił głowę na prawo i lewo, strzelając kośćmi. Satysfakcja - tylko to teraz czuł.
Re: Skalny Las
Pią Lip 26, 2013 6:36 pm
Trener ze stoickim spokojem przyglądał się postępom swoich podopiecznych, uśmiechał się nieznacznie zadowolony z postępów. Słońce prażyło niemiłosiernie z góry.
- Hazard uważaj z podnoszeniem swojej siły, bo Twoje ciało może nie wytrzymać i Cię rozerwie, to niechybnie byłaby strata. Specjalnie służyłem Ci za manekin abyś dobrze opanował technikę, ponieważ inaczej zachowuje się na twardym kamieniu, a inaczej na miękkiej tkance żywego organizmu. Poćwicz ją jeszcze w wolnym czasie, aby stała się bardziej naturalna w stosowaniu.
Dobra dzieciaki! Zbiórka! I spocznij. Macie jakieś 5 minut. Opowiem Wam jeszcze o czymś. Podstawowe przemiany, które wam pokazałem są dokładnie takie same zarówno dla Saiyan, jak i Half-saiyan. Jednak jest jeszcze czwarta przemiana. Super Saiyan 4 poziomu dla Saiyan, którym dysponuje nasz Władca. Jego osiągnięcie wcale nie jest takie proste. Najpierw trzeba dokonać przemiany w Ozaruu, do tego oczywiście potrzebny jest ogon, stąd Half-Saiyanie nigdy nie osiągną owej transformacji. Kiedy moc wojownika jest wystarczająco wysoka sierść Ozaru zmienia barwę z brązowej na złotą. Ponownie trzeba pokonać swoją zwierzęcą, agresywną naturę i do ostatecznej przemiany konieczne jest także zobaczenie swojej planety.
Z kolei dla Half-Saiyan ostateczną przemianą dzięki specjalnego treningowi jest tak zwany Mistik. Przemiana pozostaje już do końca życia. Jest znacznie trudniejsza do zdobycia. Nie mam dokładnych danych ale ponoć można ją osiągnąć tylko przy specjalnym treningu przeprowadzonym przez Bogów. Nie ma na ten temat informacji ponieważ od 300 lat nikt jej nie osiągnął poza jednym Halfem, którego Hazardzie zdążyłeś poznać. Tak, to ten mężczyzna ze srebrnymi włosami o imieniu Hikaru. Pamiętasz Altairze, jak na początku swojej kariery wojskowej sprzątałeś plac przed Akademią z tysięcy ciał. To efekt mocy Misticka i wierzcie mi, on tylko szedł, nie podniósł nawet ręki, aby odeprzeć atak. Ale a propos przerwy – smacznego, bo mi popadacie jak muchy.
Mężczyzna wyjął zza pancerza jedną kapsułkę, a gdy ją otworzył pojawił się pojemnik. Trener rzucił każdemu po tortilli litrowej butelce z wodą, żeby mogli podładować baterię na następną część treningu. Sam też zjadł co nieco, a gdy minęło 10 minut znów zarządził zbiórkę.
- Dobrze Panowie oto Wasz pierwszy test na kolejną rangę. Zastanawiam się, czy wysłać Waszą koleżankę z misją na Ziemię, nauczcie jej jakiejś przydatnej techniki. Podejdźcie do sprawy poważnie.
Zostawiając ich w lekkim szoku usiadł nieopodal na Ziemi i oparł się o kamień. Zdawać by się mogło, że przysypia aby dać im namiastkę swobody i spokoju ale czuwał i obserwował.
OOC:
- Alt, Haz uczucie Vi każdy po jednej technice – ustalcie miedzy sobą po jakiej. Jak ładnie opiszecie to będą punkty. Zapomniałem, za quest macie po jednej przepustce w nagrodę.
- Vi i Haz dla Was to drugi trening na tą sesję.
- Ogólna liczba postów nie gra roli - rozmowy, rady itp.
- Hazard uważaj z podnoszeniem swojej siły, bo Twoje ciało może nie wytrzymać i Cię rozerwie, to niechybnie byłaby strata. Specjalnie służyłem Ci za manekin abyś dobrze opanował technikę, ponieważ inaczej zachowuje się na twardym kamieniu, a inaczej na miękkiej tkance żywego organizmu. Poćwicz ją jeszcze w wolnym czasie, aby stała się bardziej naturalna w stosowaniu.
Dobra dzieciaki! Zbiórka! I spocznij. Macie jakieś 5 minut. Opowiem Wam jeszcze o czymś. Podstawowe przemiany, które wam pokazałem są dokładnie takie same zarówno dla Saiyan, jak i Half-saiyan. Jednak jest jeszcze czwarta przemiana. Super Saiyan 4 poziomu dla Saiyan, którym dysponuje nasz Władca. Jego osiągnięcie wcale nie jest takie proste. Najpierw trzeba dokonać przemiany w Ozaruu, do tego oczywiście potrzebny jest ogon, stąd Half-Saiyanie nigdy nie osiągną owej transformacji. Kiedy moc wojownika jest wystarczająco wysoka sierść Ozaru zmienia barwę z brązowej na złotą. Ponownie trzeba pokonać swoją zwierzęcą, agresywną naturę i do ostatecznej przemiany konieczne jest także zobaczenie swojej planety.
Z kolei dla Half-Saiyan ostateczną przemianą dzięki specjalnego treningowi jest tak zwany Mistik. Przemiana pozostaje już do końca życia. Jest znacznie trudniejsza do zdobycia. Nie mam dokładnych danych ale ponoć można ją osiągnąć tylko przy specjalnym treningu przeprowadzonym przez Bogów. Nie ma na ten temat informacji ponieważ od 300 lat nikt jej nie osiągnął poza jednym Halfem, którego Hazardzie zdążyłeś poznać. Tak, to ten mężczyzna ze srebrnymi włosami o imieniu Hikaru. Pamiętasz Altairze, jak na początku swojej kariery wojskowej sprzątałeś plac przed Akademią z tysięcy ciał. To efekt mocy Misticka i wierzcie mi, on tylko szedł, nie podniósł nawet ręki, aby odeprzeć atak. Ale a propos przerwy – smacznego, bo mi popadacie jak muchy.
Mężczyzna wyjął zza pancerza jedną kapsułkę, a gdy ją otworzył pojawił się pojemnik. Trener rzucił każdemu po tortilli litrowej butelce z wodą, żeby mogli podładować baterię na następną część treningu. Sam też zjadł co nieco, a gdy minęło 10 minut znów zarządził zbiórkę.
- Dobrze Panowie oto Wasz pierwszy test na kolejną rangę. Zastanawiam się, czy wysłać Waszą koleżankę z misją na Ziemię, nauczcie jej jakiejś przydatnej techniki. Podejdźcie do sprawy poważnie.
Zostawiając ich w lekkim szoku usiadł nieopodal na Ziemi i oparł się o kamień. Zdawać by się mogło, że przysypia aby dać im namiastkę swobody i spokoju ale czuwał i obserwował.
OOC:
- Alt, Haz uczucie Vi każdy po jednej technice – ustalcie miedzy sobą po jakiej. Jak ładnie opiszecie to będą punkty. Zapomniałem, za quest macie po jednej przepustce w nagrodę.
- Vi i Haz dla Was to drugi trening na tą sesję.
- Ogólna liczba postów nie gra roli - rozmowy, rady itp.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pią Lip 26, 2013 11:23 pm
Zbiórka!
Już? Tak szybko? Vivian uniosła głowę w stronę nieba. Słońce wisiało nad nimi, nieubłaganie rzucając mocne światło na trójkę ćwiczących. Ramiona pewnie sobie spiekła, ale co kogo to obchodzi… Otarła pot z czoła, biorąc głęboki wdech. Mięśnie ją bolały, ale był to przyjemny ból, świadczący o dobrze spożytkowanym czasie. Ile czasu minęło? Nie jej zgadywać.
Ustawili się w rządku. Dziewczyna była zgrzana, spocona, a ślady brudu znaczyły jej policzki. Dłoń nie bolała, chociaż zdobiły ją smugi skrzepniętej krwi. Niemniej, biło od Ósemki niejakie zadowolenie. Nauczyła się techniki w czasie krótszym, niż początkowo sądziła. Tyle wystarczyło na poprawę samopoczucia, co jednocześnie jakoś peszyło. Głupie.
~Dawno nie czułaś się tak dobrze…?~
Przyjrzała się obu wojownikom. Wszyscy byli zmęczeni treningiem, potargani i zmaltretowani, ale ucieszeni owocami własnej pracy. Vivian uśmiechnęła się lekko. Nie zdążyła otworzyć ust, ułożyć sylab, bo ubiegł ją głos Trenera.
Przemiany… Gwałtowne przypływy mocy, zmiana formy i większa siła. Chwila spokoju została wykorzystana na wysłuchanie kolejnych informacji o Saiyanach. Trener widocznie wiedział więcej niż zdradził, ale powinni być wdzięczni za każdą wiadomość. Ósemka nie posiadała ogona – zamiana w olbrzymią, pozbawioną rozsądku małpę odpada. Nie, żeby jej zależało, ale ostatnia forma była tym samym dla niej nieosiągalna i raczej nie miała co o niej marzyć. Za to wzmianka o ostatniej przemianie halfów była zawiła. Trening u bogów? Vivian nigdy nie zastanawiała się czy w coś wierzy, tak więc… Jeśli bogowie istnieją, to czy mają ochotę, czas i potrzebę by trenować tak brutalną rasę? Może mieszanka krwi ludzkiej łagodzi obyczaje, ale nie była pewna co do tej metody.
A ona sama… Cóż. Wszystko się może zdarzyć.
Hikaru. Ponad trzystuletni half? Czy to możliwe? W takim razie potęga dana przez bogów musi istnieć i co gorsza, zwiększa moc tak bardzo… Ta myśl, że może istnieć ktoś tak silny przerażała. Wojownicy jednym ruchem zabijający oddziały żołnierzy Vegety… A Vivian niedawno pobiła w spiżarni mała dziewczynka. Strasznie dołująca myśl. Wątpiła, by kiedykolwiek udało się jej wybić przed szare szeregi mięsa armatniego. Taki los przeciętnego kadeta…
Wykład się skończył i halfka złapała w locie rzucony posiłek oraz butelkę z woda. Krótka przerwa na odzyskanie energii. To coś, co akurat potrzebowała, skoro zapowiadało się na ciąg dalszy treningu. Ledwie do nosa kadetki doleciał zapach jedzenia, brzuch upomniał się o swoje, burcząc jak wygłodzony niedźwiedź. Uśmiechnęła się z zakłopotaniem, pocierając palcem policzek.
- Przepraszam. Zjem i zaraz przejdzie. – Usiadła plecami do skały, pochłaniając przekąskę. Między jednym a drugim gryzem jej żołądek przestał się buntować. Nie miała pojęcia jak bardzo zgłodniała od początku ćwiczeń.
Skupiając się na teraźniejszości i niedalekiej przeszłości dawała radę. Myśli, każące jej odskoczyć dalej, albo w sfery jeszcze niezbadane, nienaprawione kończyły się igłami bólu wbitymi w skronie. Zdarzyło się, że mrużyła oczy, czując nagły pisk w uszach albo ćmienie, nie dłuższe od ułamka sekundy. Pamiątka, która długo miała się utrzymywać…
Gdy po tortilli nie zostało już śladu, a w butelkach nie było już nawet kropli wody, czyli mniej więcej po tych 10 minutach, Trener przywołał ich do siebie.
Trzy zdania i Vivian zbaraniała.
Ona ma mieć misję? Ona? Na Ziemi? Mają nauczyć dziewczynę technik przydatnych na błękitnej planecie? Nie ukrywając, Ósemka zastanawiała się jak tam jest, ale… Dziwnie się poczuła, świadoma, że dwóch chłopaków w jej wieku ma ją uczyć. Nie, źle zdefiniowane. Trener to trener, ale Nashi… Nie, znów źle. Zwyczajnie, krępujący wydawał się jej fakt, że uczyć ją mieli Altair i Hazard. A świadomość, że poleci na inną planetę dodawała jej jednocześnie wigoru i napawała niedowierzeniem.
W każdym razie Trener wspomniał, że potrzebne jest im to do awansu… Najwyraźniej chciał sprawdzić jak poradzą sobie w roli nauczycieli. Odszedł spokojnie na bok, pozostawiając Vivian na łasce Nashi. Nikomu nie umknął szok, przez ulotną chwilę malujący się na jej twarzy.
Odetchnęła i odwróciła się do towarzyszy. Musiała zaufać ich doświadczeniu oraz mocy. Kadetka dotknęła zmierzwionych, jasnych włosów, jednocześnie mając zapał do pracy i skrępowanie początkujących w spojrzeniu.
- Nie wiem jakim cudem... Chcą mnie gdziekolwiek posłać. Nie wiem. – Zaczęła powoli, choć z każdym słowem jej głos stawał się pewniejszy. – Nigdy nie byłam na Ziemi, nie wiem czego się spodziewać. Bardzo mało wiem, reszty mogę się domyślić. Jeśli uważacie, że jest coś, technika, ruch, zwód, cokolwiek co mi się tam przyda, to… Proszę o pomoc.
Schyliła lekko głowę zamyślona, wciąż podświadomie zastanawiając się nad wszystkim. Trening, misja, Ziemia. Tsuful, walka. Los.
Będzie co ma być.
Już? Tak szybko? Vivian uniosła głowę w stronę nieba. Słońce wisiało nad nimi, nieubłaganie rzucając mocne światło na trójkę ćwiczących. Ramiona pewnie sobie spiekła, ale co kogo to obchodzi… Otarła pot z czoła, biorąc głęboki wdech. Mięśnie ją bolały, ale był to przyjemny ból, świadczący o dobrze spożytkowanym czasie. Ile czasu minęło? Nie jej zgadywać.
Ustawili się w rządku. Dziewczyna była zgrzana, spocona, a ślady brudu znaczyły jej policzki. Dłoń nie bolała, chociaż zdobiły ją smugi skrzepniętej krwi. Niemniej, biło od Ósemki niejakie zadowolenie. Nauczyła się techniki w czasie krótszym, niż początkowo sądziła. Tyle wystarczyło na poprawę samopoczucia, co jednocześnie jakoś peszyło. Głupie.
~Dawno nie czułaś się tak dobrze…?~
Przyjrzała się obu wojownikom. Wszyscy byli zmęczeni treningiem, potargani i zmaltretowani, ale ucieszeni owocami własnej pracy. Vivian uśmiechnęła się lekko. Nie zdążyła otworzyć ust, ułożyć sylab, bo ubiegł ją głos Trenera.
Przemiany… Gwałtowne przypływy mocy, zmiana formy i większa siła. Chwila spokoju została wykorzystana na wysłuchanie kolejnych informacji o Saiyanach. Trener widocznie wiedział więcej niż zdradził, ale powinni być wdzięczni za każdą wiadomość. Ósemka nie posiadała ogona – zamiana w olbrzymią, pozbawioną rozsądku małpę odpada. Nie, żeby jej zależało, ale ostatnia forma była tym samym dla niej nieosiągalna i raczej nie miała co o niej marzyć. Za to wzmianka o ostatniej przemianie halfów była zawiła. Trening u bogów? Vivian nigdy nie zastanawiała się czy w coś wierzy, tak więc… Jeśli bogowie istnieją, to czy mają ochotę, czas i potrzebę by trenować tak brutalną rasę? Może mieszanka krwi ludzkiej łagodzi obyczaje, ale nie była pewna co do tej metody.
A ona sama… Cóż. Wszystko się może zdarzyć.
Hikaru. Ponad trzystuletni half? Czy to możliwe? W takim razie potęga dana przez bogów musi istnieć i co gorsza, zwiększa moc tak bardzo… Ta myśl, że może istnieć ktoś tak silny przerażała. Wojownicy jednym ruchem zabijający oddziały żołnierzy Vegety… A Vivian niedawno pobiła w spiżarni mała dziewczynka. Strasznie dołująca myśl. Wątpiła, by kiedykolwiek udało się jej wybić przed szare szeregi mięsa armatniego. Taki los przeciętnego kadeta…
Wykład się skończył i halfka złapała w locie rzucony posiłek oraz butelkę z woda. Krótka przerwa na odzyskanie energii. To coś, co akurat potrzebowała, skoro zapowiadało się na ciąg dalszy treningu. Ledwie do nosa kadetki doleciał zapach jedzenia, brzuch upomniał się o swoje, burcząc jak wygłodzony niedźwiedź. Uśmiechnęła się z zakłopotaniem, pocierając palcem policzek.
- Przepraszam. Zjem i zaraz przejdzie. – Usiadła plecami do skały, pochłaniając przekąskę. Między jednym a drugim gryzem jej żołądek przestał się buntować. Nie miała pojęcia jak bardzo zgłodniała od początku ćwiczeń.
Skupiając się na teraźniejszości i niedalekiej przeszłości dawała radę. Myśli, każące jej odskoczyć dalej, albo w sfery jeszcze niezbadane, nienaprawione kończyły się igłami bólu wbitymi w skronie. Zdarzyło się, że mrużyła oczy, czując nagły pisk w uszach albo ćmienie, nie dłuższe od ułamka sekundy. Pamiątka, która długo miała się utrzymywać…
Gdy po tortilli nie zostało już śladu, a w butelkach nie było już nawet kropli wody, czyli mniej więcej po tych 10 minutach, Trener przywołał ich do siebie.
Trzy zdania i Vivian zbaraniała.
Ona ma mieć misję? Ona? Na Ziemi? Mają nauczyć dziewczynę technik przydatnych na błękitnej planecie? Nie ukrywając, Ósemka zastanawiała się jak tam jest, ale… Dziwnie się poczuła, świadoma, że dwóch chłopaków w jej wieku ma ją uczyć. Nie, źle zdefiniowane. Trener to trener, ale Nashi… Nie, znów źle. Zwyczajnie, krępujący wydawał się jej fakt, że uczyć ją mieli Altair i Hazard. A świadomość, że poleci na inną planetę dodawała jej jednocześnie wigoru i napawała niedowierzeniem.
W każdym razie Trener wspomniał, że potrzebne jest im to do awansu… Najwyraźniej chciał sprawdzić jak poradzą sobie w roli nauczycieli. Odszedł spokojnie na bok, pozostawiając Vivian na łasce Nashi. Nikomu nie umknął szok, przez ulotną chwilę malujący się na jej twarzy.
Odetchnęła i odwróciła się do towarzyszy. Musiała zaufać ich doświadczeniu oraz mocy. Kadetka dotknęła zmierzwionych, jasnych włosów, jednocześnie mając zapał do pracy i skrępowanie początkujących w spojrzeniu.
- Nie wiem jakim cudem... Chcą mnie gdziekolwiek posłać. Nie wiem. – Zaczęła powoli, choć z każdym słowem jej głos stawał się pewniejszy. – Nigdy nie byłam na Ziemi, nie wiem czego się spodziewać. Bardzo mało wiem, reszty mogę się domyślić. Jeśli uważacie, że jest coś, technika, ruch, zwód, cokolwiek co mi się tam przyda, to… Proszę o pomoc.
Schyliła lekko głowę zamyślona, wciąż podświadomie zastanawiając się nad wszystkim. Trening, misja, Ziemia. Tsuful, walka. Los.
Będzie co ma być.
- GośćGość
Re: Skalny Las
Sob Lip 27, 2013 1:14 am
Krwistooki wiele nie widział z treningów innych. Co najwyżej tyle, że Vivian uczyła się jakieś zabójczej techniki związanej z dyskami a Hazard natomiast jakiejś paraliżującej techniki. No cóż kiedyś ich o to wypyta ale teraz... czas na fajrant po udanym treningu. Wiele nie dane mu było się tym nacieszyć bo odczuł lekkie trzęsienia ziemi i zauważył małe fruwające odłamki skalne.
"-Co do...ah tak...Hazard."
Czarnowłosy pokiwał głową ze zrozumieniem i popatrzył się w stronę swojego towarzysza. Tak jak się domyślił ten ponownie przeszedł na wyższą formę...jak to się zwało... Ascended Super Saiya-jin? Coś takiego. Tak czy inaczej choć widział ją wcześniej parę razy, to teraz wydawała mu się trochę doskonalsza. Czyżby wreszcie ją opanował? Heh. Zabawne było to, że Altair nie osiągnął nawet jednej przemiany...żałosne. No nie ma co się zamartwiać. Na poprawienie humoru usłyszał jak trener dawał swoje rady złotookiemu odnośnie tej przemiany. Trzeba było rzec, że jak zwykle miał racje. Ta moc mogłaby go rozwalić od środka. Ale żyje... i zwyciężył w walce z własną mocą więc nie jest źle. Ta siła na pewno nie raz mu pomoże. Oczywiście tylko wtedy jak będzie dobrze wykorzystana. W końcu skończyła się przerwa a kapitan kazał im stanąć na zbiórce. Tak czy inaczej nie miał wyboru i z lekkim wręcz nie widocznym rozleniwieniem wstał z ziemi i stanął w zbiórce tam gdzie reszta, spokojnie słuchając tego co mężczyzna miał im do przekazania. Z wielką uwagą słuchał tego jak im przekazuje kolejne wiadomości na temat formy super saiyanów. Tak teraz mu się przypomniało jak wspominał o tym, że Król osiągnął Czwartą formę. Czarnowłosy jak trzeba to ma dobrą pamięć. Co ciekawe by go osiągnąć trzeba przejść przez forme Altozaru...to znaczy Oozaru, Wielkiej Małpy która swoją sierść z brązowego zmienia na złoty. A to dziwne... mu się wydawało, że jego przeciwnik jako Oozaru miał czarną sierść. No nic. No i trzeba popatrzyć na swoją Ojczystą planete. W tym wypadku raczej transformacji nie zdobędzie będąc na Vegecie. Czyli ich Król musiał to zdobyć podczas jakiegoś ważnego pojedynku. Altair jak zwykle zbyt szybko wyciągał wnioski, ale coś w tym mogło być. Tak czy inaczej do tego potrzebny jest ogon więc Halfy tej transformacji nie przejdą...ale zaraz, zaraz. Widział jak wiele Halfów ma swoje ogony. W tym ten walczący na sali, a poprzednio rozrabiający co nie miara. Może i takie wypadki się zdarzają. Ale słysząc o kolejnej formie lekko się zdziwił. Trening u bogów? A to ciekawe. Go to i tak nie spotka. Lekko się zdziwił słysząc zdanie odnośnie tego całego mistica. Dziwne, że trener pamięta tak stare rzeczy. Ale to prawda, skoro zniszczenia były takie ogromne, a ten nawet nic nie zrobił to...No cóż też się dowiedział, że Hazard go poznał i jak ten cały srebrnowłosy Half miał na imię. Hikaru...Światło? Zabawne. Słysząc słowo przerwa, od razu się uśmiechnął. Czyżby to było...tak! Wojownik wyjął kapsułkę i rzucił nią na ziemie, gdzie następnie rozdał uczniom...jeśli można ich tak nazwać, jedzenie i picie. Jako małpa czarnowłosy uwielbiał dobre jedzenia, a dawno nie jadł.
-Dziękuje Sir.
Powiedział do dowódcy i zaczął jeść. W tym samym czasie usłyszał burczenie w brzuchu dziewczyny, na co też lekko się uśmiechnął. Po zjedzeniu czuł lekki napływ sił. Niestety zaczynały się schodki. Tak czy inaczej ponownie wstał, bo nie wypadało siedzieć. Słysząc słowa takie, że ich pierwszym testem będzie szkolenie Vivian lekko westchnął. Znowu bawił się w trenera. To chyba wiedzieli z powodu tego, że jego scouter był włączony wtedy... chyba. Ale no nic, mus to mus. A poza tym obiecał jej kiedyś trening. Słowa musi dotrzymać. Zawsze to robi. Tym bardziej, że tam gdzie leci, na Ziemie... może być niebezpiecznie. Pozwolił jej skończyć to co mówiła. Nie musiała ich aż tak prosić. No nieważne. Saiyan-jin tylko uśmiechnął się do niej ciepło.
-Nie ma problemu. Po za tym kiedyś obiecałem ci trening, prawda?
To było pytanie retoryczne, nie potrzebował dalszej odpowiedzi. Przez jakiś czas zastanawiał się nad techniką. W końcu można było dojrzeć pewien błysk w jego oku, co zazwyczaj oznaczało, że wpadał na pomysł. Idąc drogą dedukcji doszedł do wniosku, że ta umiejętność najbardziej się jej przyda.
-No to zaczynamy? Będąc na Ziemi musisz wziąć pod uwagę nie tylko rasę ją zamieszkującą czy też zwierzynę, ale także i teren, atmosfere, to co planeta zawiera, oraz to czy ma słodką wodę do picia. Oraz oczywiście czy temperatura jest odpowiednia. Najlepiej poczytaj z ogólnodostępnych informacji o tej planecie. Także jak walczysz, bierz pod uwagę teren, oraz oczywiście swojego przeciwnika. Nie dawaj ponieść się dumie, czy przesadnej wierze w swoje możliwości, ale także nie zachowuj się tchórzliwie, lub całkowicie nie wierząc w swoje możliwości. To na pewno ci nie pomoże. Tak czy inaczej, walcząc z przeciwnikiem najbardziej bierz pod uwagę jego rase. Po takim Saiyanie wiadomo czego się spodziewać ale po...Ziemianinie? Tak się zwie chyba ta rasa. Nie wiesz nic. Ani technik, ani czy jest dobrze nastawiony, czy agresywnie. Po prostu uważaj na siebie. A jak już walczysz to nie pokazuj wszystkiego co umiesz. Trzymaj jakiegoś asa w rękawie. Pamiętaj także by znaleźć jakieś schronienie i jedzenie oraz wodę by przeżyć, i uważaj na przykład na to.
Gdy skończył swój wywód, wskazał na swój ogon i walnął nim o pobliskie skalne drzewo. Te się rozpadło w pół. Oczywiście był na tyle daleko by nikogo na nic nie narazić. Po chwili wrócił się na swoje miejsce.
-Ogon może być zabójczy. Tak samo zębiska, czy pazury. Na to też zwracaj uwagę. No to chyba tyle, Hazard ci pewnie to lepiej wytłumaczy. Jest bardziej doświadczony w tych sprawach.
Uśmiechnął się lekko do znajomego i znowu odwrócił się w stronę dziewczyny.
-To tyle, teraz przekaże ci technikę tą samą którą mnie kiedyś nauczył trener. A zwie się ona...Zanzoken.
Specjalnie zrobił chwile przerwy. Lepiej trochę samemu się pobawić, aby nie było zbyt nudno.
-Słuchaj uważnie. Ta technika polega na stworzeniu iluzji siebie. Oczywiście czasami nie działa. Na przykład na tych co wyczuwają KI bez używania scoutera. A raczej tak się wydaje, że to iluzja. Że wojownik przebywa w kilku miejscach w tym samym czasie. A prawda jest zupełnie inna. Po prostu porusza się z taką szybkością, że oko nie jest w stanie go dostrzec i widzi właśnie takie to iluzje. Cały tak zwany trick polega na tym by przemieszczać się bardzo szybko, ale praktycznie w tej samej szybkości, bo inaczej można rozpoznać, że coś jest iluzją a coś nie. Dzięki niej, twój atak zazwyczaj często się powodzi. Ale uważaj, że do utrzymania tej mocy jest też potrzeba KI. A mianowicie ta Ki pomaga w utrzymaniu się tych iluzji przez pewien dłuższy czas. Miej to na uwadze. Dodam też to, że ta technika jest wykorzystywana do zmylenia przeciwnika w wiadomym celu. By nie był w stanie uniknąć naszego ataku. Całkiem przydatna technika. Jeszcze jest jej inna wersja, ale ją umie już kto inny...wiadomo kto. A teraz ją zademonstruje.
Krwistooki zaczął przemieszczać się tak szybko, że dla Vivian, wyglądało to tak jakby był w paru miejscach jednocześnie. Oczywiście, Hazarda i Trenera tym nie oszuka, ale nie każdy jego przeciwnik będzie umiał wyczuwać KI. Przynajmniej miał taką nadzieje, bo inaczej będzie ona całkowicie bezużyteczna.
-Nie wiem czy to co ci przekazałem, było zrozumiałe, więc ja sobie tu usiądę, a Ty po przekazanej wiedzy od Hazarda, będziesz mogła to wypróbować. W razie jakichkolwiek problemów, pytaj.
Rzekł wojownik, siadając na kamieniu. Zapowiada się długi i męczący dzień.
OOC:
Altair Sensei przekazuje ci technikę Zanzoken wersja neutralna. Użyj jej mądrze.
"-Co do...ah tak...Hazard."
Czarnowłosy pokiwał głową ze zrozumieniem i popatrzył się w stronę swojego towarzysza. Tak jak się domyślił ten ponownie przeszedł na wyższą formę...jak to się zwało... Ascended Super Saiya-jin? Coś takiego. Tak czy inaczej choć widział ją wcześniej parę razy, to teraz wydawała mu się trochę doskonalsza. Czyżby wreszcie ją opanował? Heh. Zabawne było to, że Altair nie osiągnął nawet jednej przemiany...żałosne. No nie ma co się zamartwiać. Na poprawienie humoru usłyszał jak trener dawał swoje rady złotookiemu odnośnie tej przemiany. Trzeba było rzec, że jak zwykle miał racje. Ta moc mogłaby go rozwalić od środka. Ale żyje... i zwyciężył w walce z własną mocą więc nie jest źle. Ta siła na pewno nie raz mu pomoże. Oczywiście tylko wtedy jak będzie dobrze wykorzystana. W końcu skończyła się przerwa a kapitan kazał im stanąć na zbiórce. Tak czy inaczej nie miał wyboru i z lekkim wręcz nie widocznym rozleniwieniem wstał z ziemi i stanął w zbiórce tam gdzie reszta, spokojnie słuchając tego co mężczyzna miał im do przekazania. Z wielką uwagą słuchał tego jak im przekazuje kolejne wiadomości na temat formy super saiyanów. Tak teraz mu się przypomniało jak wspominał o tym, że Król osiągnął Czwartą formę. Czarnowłosy jak trzeba to ma dobrą pamięć. Co ciekawe by go osiągnąć trzeba przejść przez forme Altozaru...to znaczy Oozaru, Wielkiej Małpy która swoją sierść z brązowego zmienia na złoty. A to dziwne... mu się wydawało, że jego przeciwnik jako Oozaru miał czarną sierść. No nic. No i trzeba popatrzyć na swoją Ojczystą planete. W tym wypadku raczej transformacji nie zdobędzie będąc na Vegecie. Czyli ich Król musiał to zdobyć podczas jakiegoś ważnego pojedynku. Altair jak zwykle zbyt szybko wyciągał wnioski, ale coś w tym mogło być. Tak czy inaczej do tego potrzebny jest ogon więc Halfy tej transformacji nie przejdą...ale zaraz, zaraz. Widział jak wiele Halfów ma swoje ogony. W tym ten walczący na sali, a poprzednio rozrabiający co nie miara. Może i takie wypadki się zdarzają. Ale słysząc o kolejnej formie lekko się zdziwił. Trening u bogów? A to ciekawe. Go to i tak nie spotka. Lekko się zdziwił słysząc zdanie odnośnie tego całego mistica. Dziwne, że trener pamięta tak stare rzeczy. Ale to prawda, skoro zniszczenia były takie ogromne, a ten nawet nic nie zrobił to...No cóż też się dowiedział, że Hazard go poznał i jak ten cały srebrnowłosy Half miał na imię. Hikaru...Światło? Zabawne. Słysząc słowo przerwa, od razu się uśmiechnął. Czyżby to było...tak! Wojownik wyjął kapsułkę i rzucił nią na ziemie, gdzie następnie rozdał uczniom...jeśli można ich tak nazwać, jedzenie i picie. Jako małpa czarnowłosy uwielbiał dobre jedzenia, a dawno nie jadł.
-Dziękuje Sir.
Powiedział do dowódcy i zaczął jeść. W tym samym czasie usłyszał burczenie w brzuchu dziewczyny, na co też lekko się uśmiechnął. Po zjedzeniu czuł lekki napływ sił. Niestety zaczynały się schodki. Tak czy inaczej ponownie wstał, bo nie wypadało siedzieć. Słysząc słowa takie, że ich pierwszym testem będzie szkolenie Vivian lekko westchnął. Znowu bawił się w trenera. To chyba wiedzieli z powodu tego, że jego scouter był włączony wtedy... chyba. Ale no nic, mus to mus. A poza tym obiecał jej kiedyś trening. Słowa musi dotrzymać. Zawsze to robi. Tym bardziej, że tam gdzie leci, na Ziemie... może być niebezpiecznie. Pozwolił jej skończyć to co mówiła. Nie musiała ich aż tak prosić. No nieważne. Saiyan-jin tylko uśmiechnął się do niej ciepło.
-Nie ma problemu. Po za tym kiedyś obiecałem ci trening, prawda?
To było pytanie retoryczne, nie potrzebował dalszej odpowiedzi. Przez jakiś czas zastanawiał się nad techniką. W końcu można było dojrzeć pewien błysk w jego oku, co zazwyczaj oznaczało, że wpadał na pomysł. Idąc drogą dedukcji doszedł do wniosku, że ta umiejętność najbardziej się jej przyda.
-No to zaczynamy? Będąc na Ziemi musisz wziąć pod uwagę nie tylko rasę ją zamieszkującą czy też zwierzynę, ale także i teren, atmosfere, to co planeta zawiera, oraz to czy ma słodką wodę do picia. Oraz oczywiście czy temperatura jest odpowiednia. Najlepiej poczytaj z ogólnodostępnych informacji o tej planecie. Także jak walczysz, bierz pod uwagę teren, oraz oczywiście swojego przeciwnika. Nie dawaj ponieść się dumie, czy przesadnej wierze w swoje możliwości, ale także nie zachowuj się tchórzliwie, lub całkowicie nie wierząc w swoje możliwości. To na pewno ci nie pomoże. Tak czy inaczej, walcząc z przeciwnikiem najbardziej bierz pod uwagę jego rase. Po takim Saiyanie wiadomo czego się spodziewać ale po...Ziemianinie? Tak się zwie chyba ta rasa. Nie wiesz nic. Ani technik, ani czy jest dobrze nastawiony, czy agresywnie. Po prostu uważaj na siebie. A jak już walczysz to nie pokazuj wszystkiego co umiesz. Trzymaj jakiegoś asa w rękawie. Pamiętaj także by znaleźć jakieś schronienie i jedzenie oraz wodę by przeżyć, i uważaj na przykład na to.
Gdy skończył swój wywód, wskazał na swój ogon i walnął nim o pobliskie skalne drzewo. Te się rozpadło w pół. Oczywiście był na tyle daleko by nikogo na nic nie narazić. Po chwili wrócił się na swoje miejsce.
-Ogon może być zabójczy. Tak samo zębiska, czy pazury. Na to też zwracaj uwagę. No to chyba tyle, Hazard ci pewnie to lepiej wytłumaczy. Jest bardziej doświadczony w tych sprawach.
Uśmiechnął się lekko do znajomego i znowu odwrócił się w stronę dziewczyny.
-To tyle, teraz przekaże ci technikę tą samą którą mnie kiedyś nauczył trener. A zwie się ona...Zanzoken.
Specjalnie zrobił chwile przerwy. Lepiej trochę samemu się pobawić, aby nie było zbyt nudno.
-Słuchaj uważnie. Ta technika polega na stworzeniu iluzji siebie. Oczywiście czasami nie działa. Na przykład na tych co wyczuwają KI bez używania scoutera. A raczej tak się wydaje, że to iluzja. Że wojownik przebywa w kilku miejscach w tym samym czasie. A prawda jest zupełnie inna. Po prostu porusza się z taką szybkością, że oko nie jest w stanie go dostrzec i widzi właśnie takie to iluzje. Cały tak zwany trick polega na tym by przemieszczać się bardzo szybko, ale praktycznie w tej samej szybkości, bo inaczej można rozpoznać, że coś jest iluzją a coś nie. Dzięki niej, twój atak zazwyczaj często się powodzi. Ale uważaj, że do utrzymania tej mocy jest też potrzeba KI. A mianowicie ta Ki pomaga w utrzymaniu się tych iluzji przez pewien dłuższy czas. Miej to na uwadze. Dodam też to, że ta technika jest wykorzystywana do zmylenia przeciwnika w wiadomym celu. By nie był w stanie uniknąć naszego ataku. Całkiem przydatna technika. Jeszcze jest jej inna wersja, ale ją umie już kto inny...wiadomo kto. A teraz ją zademonstruje.
Krwistooki zaczął przemieszczać się tak szybko, że dla Vivian, wyglądało to tak jakby był w paru miejscach jednocześnie. Oczywiście, Hazarda i Trenera tym nie oszuka, ale nie każdy jego przeciwnik będzie umiał wyczuwać KI. Przynajmniej miał taką nadzieje, bo inaczej będzie ona całkowicie bezużyteczna.
-Nie wiem czy to co ci przekazałem, było zrozumiałe, więc ja sobie tu usiądę, a Ty po przekazanej wiedzy od Hazarda, będziesz mogła to wypróbować. W razie jakichkolwiek problemów, pytaj.
Rzekł wojownik, siadając na kamieniu. Zapowiada się długi i męczący dzień.
OOC:
Altair Sensei przekazuje ci technikę Zanzoken wersja neutralna. Użyj jej mądrze.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Nie Lip 28, 2013 12:42 am
Coś w tym jest, że Vivian nie umie prosić o pomoc.
Nie miała tego luzu, by bez krępacji o coś zagaić, chociaż jednocześnie nie wstydziła się zapytać o naukę. Są rzeczy, które jest w stanie osiągnąć sama, tak więc o nie prosić się nie będzie. Czasem wystarczyło się zmusić. Pewne kwestie przemilczy, przeczeka, pozwoli odejść w niebyt. Natomiast tam, gdzie kończy się limit halfki, zapyta o radę. To nie uwłaszcza jej dumie, nie sprawi, że honor zmaleje czy straci szacunek do samej siebie. Eh…
Może ton jej głosu, mina, gestykulacja sprawiały, że wydawała się zagubiona. Trochę była, ale nie mniej niż kadet postawiony przed pierwszą w życiu misją. Samotną misją na obcą planetę.
- To zabrzmiało jakbym panikowała. – Dodała po chwili Vivian, bardziej obiektywnie. Uśmiechnęła się do siebie cierpko, ale wyraz ust zmienił się, gdy usłyszała słowa Altaira odnośnie treningu. – Pamiętam. To był mój pierwszy dzień.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Życie, ten okres w Akademii pokazał w całej swojej brutalności, że należy spodziewać się wszystkiego. Gdy masz dwie możliwości, pojawia się znikąd trzecia, pomyślałeś o czwartej a kazali ci wybrać piątą. Nie było algorytmu na przetrwanie. Po prostu byłeś, albo i nie, nie inaczej. Żadnych półśrodków.
Pojęcie o Ziemi Ósemka miała zerowe. No, może zero koma pięć, a słowa krwistookiego tylko bardziej uzmysłowiły dziewczynie jak mała jest jej wiedza. Błękitna planeta otoczona wodą, ludzie podobni do Saiyan, tylko brak im ogonów. Axdra niewiele mówił, ale opowiadał, że pomimo dużej populacji pełno jest tam niezbadanych miejsc. Nie wspominał o temperaturze, o klimacie, terenie, ilości tlenu w powietrzu, zwierzynie i zaawansowaniu cywilizacji. Szlag, nawet nie widziała gdzie poszukać tych informacji. Będzie musiała poszperać gdzieniegdzie, przygotować się, chociażby tylko teoretycznie. Czy w Akademii jest Bilbioteka?
Warto wiedzieć jak najwięcej bo w końcu… Nie wie co ją tam zastanie.
A co do walki… Łatwo mówić czego nie robić i czym się kierować, ale jak to jest naprawdę? Pojęcie strachu, skonfrontowanie lęku z pragnieniem by wbić kogoś w glebę, albo chociaż nie przegrać z kretesem. Jej pierwsza poważna bitwa w koszarach była okupiona bólem i to była wyłącznie jej wina. Dziwne rzeczy się tam działy. Nie miała szans gdy wróg zainfekował Vernila i Raziela, ale została, nie chciała by rozbiegli się po Akademii atakując kogo popadnie. To był idiotyczny zryw bohaterstwa, czy przejaw najzwyklejszej głupoty? Nie jej oceniać. Kto się liczy z jej zdaniem?
Kiwnęła tylko głową, na znak, że na pewno weźmie to pod uwagę.
Więc teraz jej treningiem ma zająć się dwóch Nashi. Albo to wyjątkowo dziwna kara, albo zwyczajne zadanie, chyba, że Trener jest leniwy jak ten wojownik z sali.
- Zanzoken? – Powtórzyła słowo, przyzwyczajając się do nowej nazwy.
Ciekawe. Ósemka z reguły polegała bardziej na szybkości i zwinności niż na surowej sile. Szczupłe ciało i mięśnie bardziej wprawiły się w nagłych zrywach oraz skokach niż w machaniu pięścią. Także posturą nie wyglądało na to, że miałaby kiedykolwiek zostać mocarzem.
Tworzenie iluzji za pomocą prędkiego poruszania się mogło przyjść jej łatwiej, ale diabeł tkwi w szczegółach. Skoro wymagało poboru Ki to nie była technika zależąca wyłącznie od ruchów ciała. Trzeba zmodyfikować energię i skupić na szybkości.
Technika wydawała się na początku… Niemożliwa. Altair w jednej chwili stał w miejscu, potem jego kopia poszła w lewo, druga podskoczyła, a kolejny sobowtór odszedł na prawo. Vivian dotknęła blond czupryny w zakłopotaniu. Powinna zgłębić tajniki Zanzokena, a już miała wrażenie, że to ponad jej możliwości i siły. A jednak…
- Zaczynam. – Oświadczyła po ułamku sekundy.
Zrobiła dwa kroki w tył i zastygła na moment. I jak wcześniej, nie wiedziała jak zacząć. Potrafiła być szybka, ale… No nic. Nie należy się nad tym roztkliwiać. Trzeba to zrobić na wyczucie.
Vivian prędko przeszła kilka metrów, odskakując na boki dla zrobienia kopii. Oczywiście nic z tego nie wyszło i skończyło się na tym, że wyglądała komicznie. Zamknęła powieki i powtórzyła ruch. Bez skutku. Nie przejęła się tym i jeszcze szybciej poruszyła się ze zdwojoną energią. Postać jasnowłosej kadetki rozmyła się na mgnienie oka, nie więcej. Dobre choć to, na sam początek.
Próbowała ugryźć tą technikę z innych stron. Raz szybciej, raz wolniej się poruszać, wyginać ciało czy skakać. Cokolwiek mogło jej pomóc, starała się wykorzystać.
Zmęczona kadetka wzięła głęboki oddech i powróciła do ćwiczeń.
Tu można by wstawić informację, że minęło trochę czasu, wypełnionego najróżniejszymi próbami.
Słońce piekło w kark, pot zlepił włosy i ściekał po szyi, a Ósemka wciąż próbowała. Było lepiej. W którymś momencie jej sylwetka zaczęła się rozmywać, ale zamiast stworzyć kilka Ósemek stworzyła iluzję długiej smugi. Z czasem poruszając się pojawiło się coś na kształt bladych obrazów dziwczyny zawieszonych w przestrzeni. Przystanęła, ocierając twarz.
W tej technice konieczna jest Ki, tak więc musi działać szybciej, kontrolując jednocześnie własną energię. Do tej pory ćwiczyła bez niej, a raczej nie skupiała się na tym, więc poprzeczka teraz musi zostać uniesiona o kilka stopni.
Zacisnęła pięści, pozwalając wczuć się w swoją energię. Wcześniej nigdy nie wsłuchiwała się w siebie, nie było na to czasu, ochoty… Teraz biorąc głęboki oddech zacisnęła powieki. Będzie co ma być Vi.
W siebie. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Skrzywiła się nagle, drgnęły pięści gdy opanowywała własną moc. A potem rysy twarzy wygładziły się, wciąż skupione, ale jakby wykute w skale.
Wokół Ósemki przemknęło kilka iskier. Niewidzialny ślad od użycia energii mignęła i nie otwierając oczu postawiła krok do przodu. Potem następny, szybszy i wykonała nieidealnego, nie do końca opanowanego, ale na pewno Zanzokena.
Otworzyła gwałtownie powieki i stanęła, podpierając dłońmi o kolana. Oddychała głęboko, a z nosa kapał pot. Niby nagle opanowała technikę, ale z trudem i raczej nie uda się jej tego powtórzyć, nie tak od razu. W każdym przypadku z satysfakcją mogła stwierdzić, że się jej udało. No, niby, ale to krok do przodu.
Z każdą próbą szło jej teraz lepiej. Tworzenie iluzji wychodziło sprawniej, coraz trudniej było odróżnić kopie od pierwowzoru. A mimo wszystko był to tylko trening na sucho, samo poruszanie się, żadne ataki… Właśnie.
Altair siedział na kamieniu nieco dalej. Do Vivian właśnie dotarło, że on, Hazard i Trener cały czas się jej przyglądali. Chociaż wojownik przysypiał i zdawało się, nie zwraca na nich uwagi.
Kadetka, choć zmachana i wymęczona to z nieświadomym uśmiechem na ustach podeszła do czerwonokiego.
- Zanzoken służy głównie do zmylenia przeciwnika, prawda? Gdy przeciwnika brak, bezcelowe są ćwiczenia. Możesz mi pomóc? Chcę sprawdzić czy uda mi się Ciebie chociażby dotknąć. W teorii i po części w praktyce mam nadzieję, że technikę opanowała. Nie wiadomo jak wyjdzie podczas normalnego starcia, dlatego... Cóż, chcę się sprawdzić. – Z jej poziomem mocy uderzeń Ósemki pewnie by nie zauważył, więc niewprawne ciosy będzie parował bez trudu. Może za pomocą tej techniki uda się jej trafić w Altaira…
A może i nie.
OOC ---> Początek treningu
Nie miała tego luzu, by bez krępacji o coś zagaić, chociaż jednocześnie nie wstydziła się zapytać o naukę. Są rzeczy, które jest w stanie osiągnąć sama, tak więc o nie prosić się nie będzie. Czasem wystarczyło się zmusić. Pewne kwestie przemilczy, przeczeka, pozwoli odejść w niebyt. Natomiast tam, gdzie kończy się limit halfki, zapyta o radę. To nie uwłaszcza jej dumie, nie sprawi, że honor zmaleje czy straci szacunek do samej siebie. Eh…
Może ton jej głosu, mina, gestykulacja sprawiały, że wydawała się zagubiona. Trochę była, ale nie mniej niż kadet postawiony przed pierwszą w życiu misją. Samotną misją na obcą planetę.
- To zabrzmiało jakbym panikowała. – Dodała po chwili Vivian, bardziej obiektywnie. Uśmiechnęła się do siebie cierpko, ale wyraz ust zmienił się, gdy usłyszała słowa Altaira odnośnie treningu. – Pamiętam. To był mój pierwszy dzień.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Życie, ten okres w Akademii pokazał w całej swojej brutalności, że należy spodziewać się wszystkiego. Gdy masz dwie możliwości, pojawia się znikąd trzecia, pomyślałeś o czwartej a kazali ci wybrać piątą. Nie było algorytmu na przetrwanie. Po prostu byłeś, albo i nie, nie inaczej. Żadnych półśrodków.
Pojęcie o Ziemi Ósemka miała zerowe. No, może zero koma pięć, a słowa krwistookiego tylko bardziej uzmysłowiły dziewczynie jak mała jest jej wiedza. Błękitna planeta otoczona wodą, ludzie podobni do Saiyan, tylko brak im ogonów. Axdra niewiele mówił, ale opowiadał, że pomimo dużej populacji pełno jest tam niezbadanych miejsc. Nie wspominał o temperaturze, o klimacie, terenie, ilości tlenu w powietrzu, zwierzynie i zaawansowaniu cywilizacji. Szlag, nawet nie widziała gdzie poszukać tych informacji. Będzie musiała poszperać gdzieniegdzie, przygotować się, chociażby tylko teoretycznie. Czy w Akademii jest Bilbioteka?
Warto wiedzieć jak najwięcej bo w końcu… Nie wie co ją tam zastanie.
A co do walki… Łatwo mówić czego nie robić i czym się kierować, ale jak to jest naprawdę? Pojęcie strachu, skonfrontowanie lęku z pragnieniem by wbić kogoś w glebę, albo chociaż nie przegrać z kretesem. Jej pierwsza poważna bitwa w koszarach była okupiona bólem i to była wyłącznie jej wina. Dziwne rzeczy się tam działy. Nie miała szans gdy wróg zainfekował Vernila i Raziela, ale została, nie chciała by rozbiegli się po Akademii atakując kogo popadnie. To był idiotyczny zryw bohaterstwa, czy przejaw najzwyklejszej głupoty? Nie jej oceniać. Kto się liczy z jej zdaniem?
Kiwnęła tylko głową, na znak, że na pewno weźmie to pod uwagę.
Więc teraz jej treningiem ma zająć się dwóch Nashi. Albo to wyjątkowo dziwna kara, albo zwyczajne zadanie, chyba, że Trener jest leniwy jak ten wojownik z sali.
- Zanzoken? – Powtórzyła słowo, przyzwyczajając się do nowej nazwy.
Ciekawe. Ósemka z reguły polegała bardziej na szybkości i zwinności niż na surowej sile. Szczupłe ciało i mięśnie bardziej wprawiły się w nagłych zrywach oraz skokach niż w machaniu pięścią. Także posturą nie wyglądało na to, że miałaby kiedykolwiek zostać mocarzem.
Tworzenie iluzji za pomocą prędkiego poruszania się mogło przyjść jej łatwiej, ale diabeł tkwi w szczegółach. Skoro wymagało poboru Ki to nie była technika zależąca wyłącznie od ruchów ciała. Trzeba zmodyfikować energię i skupić na szybkości.
Technika wydawała się na początku… Niemożliwa. Altair w jednej chwili stał w miejscu, potem jego kopia poszła w lewo, druga podskoczyła, a kolejny sobowtór odszedł na prawo. Vivian dotknęła blond czupryny w zakłopotaniu. Powinna zgłębić tajniki Zanzokena, a już miała wrażenie, że to ponad jej możliwości i siły. A jednak…
- Zaczynam. – Oświadczyła po ułamku sekundy.
Zrobiła dwa kroki w tył i zastygła na moment. I jak wcześniej, nie wiedziała jak zacząć. Potrafiła być szybka, ale… No nic. Nie należy się nad tym roztkliwiać. Trzeba to zrobić na wyczucie.
Vivian prędko przeszła kilka metrów, odskakując na boki dla zrobienia kopii. Oczywiście nic z tego nie wyszło i skończyło się na tym, że wyglądała komicznie. Zamknęła powieki i powtórzyła ruch. Bez skutku. Nie przejęła się tym i jeszcze szybciej poruszyła się ze zdwojoną energią. Postać jasnowłosej kadetki rozmyła się na mgnienie oka, nie więcej. Dobre choć to, na sam początek.
Próbowała ugryźć tą technikę z innych stron. Raz szybciej, raz wolniej się poruszać, wyginać ciało czy skakać. Cokolwiek mogło jej pomóc, starała się wykorzystać.
Zmęczona kadetka wzięła głęboki oddech i powróciła do ćwiczeń.
Tu można by wstawić informację, że minęło trochę czasu, wypełnionego najróżniejszymi próbami.
Słońce piekło w kark, pot zlepił włosy i ściekał po szyi, a Ósemka wciąż próbowała. Było lepiej. W którymś momencie jej sylwetka zaczęła się rozmywać, ale zamiast stworzyć kilka Ósemek stworzyła iluzję długiej smugi. Z czasem poruszając się pojawiło się coś na kształt bladych obrazów dziwczyny zawieszonych w przestrzeni. Przystanęła, ocierając twarz.
W tej technice konieczna jest Ki, tak więc musi działać szybciej, kontrolując jednocześnie własną energię. Do tej pory ćwiczyła bez niej, a raczej nie skupiała się na tym, więc poprzeczka teraz musi zostać uniesiona o kilka stopni.
Zacisnęła pięści, pozwalając wczuć się w swoją energię. Wcześniej nigdy nie wsłuchiwała się w siebie, nie było na to czasu, ochoty… Teraz biorąc głęboki oddech zacisnęła powieki. Będzie co ma być Vi.
W siebie. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Skrzywiła się nagle, drgnęły pięści gdy opanowywała własną moc. A potem rysy twarzy wygładziły się, wciąż skupione, ale jakby wykute w skale.
Wokół Ósemki przemknęło kilka iskier. Niewidzialny ślad od użycia energii mignęła i nie otwierając oczu postawiła krok do przodu. Potem następny, szybszy i wykonała nieidealnego, nie do końca opanowanego, ale na pewno Zanzokena.
Otworzyła gwałtownie powieki i stanęła, podpierając dłońmi o kolana. Oddychała głęboko, a z nosa kapał pot. Niby nagle opanowała technikę, ale z trudem i raczej nie uda się jej tego powtórzyć, nie tak od razu. W każdym przypadku z satysfakcją mogła stwierdzić, że się jej udało. No, niby, ale to krok do przodu.
Z każdą próbą szło jej teraz lepiej. Tworzenie iluzji wychodziło sprawniej, coraz trudniej było odróżnić kopie od pierwowzoru. A mimo wszystko był to tylko trening na sucho, samo poruszanie się, żadne ataki… Właśnie.
Altair siedział na kamieniu nieco dalej. Do Vivian właśnie dotarło, że on, Hazard i Trener cały czas się jej przyglądali. Chociaż wojownik przysypiał i zdawało się, nie zwraca na nich uwagi.
Kadetka, choć zmachana i wymęczona to z nieświadomym uśmiechem na ustach podeszła do czerwonokiego.
- Zanzoken służy głównie do zmylenia przeciwnika, prawda? Gdy przeciwnika brak, bezcelowe są ćwiczenia. Możesz mi pomóc? Chcę sprawdzić czy uda mi się Ciebie chociażby dotknąć. W teorii i po części w praktyce mam nadzieję, że technikę opanowała. Nie wiadomo jak wyjdzie podczas normalnego starcia, dlatego... Cóż, chcę się sprawdzić. – Z jej poziomem mocy uderzeń Ósemki pewnie by nie zauważył, więc niewprawne ciosy będzie parował bez trudu. Może za pomocą tej techniki uda się jej trafić w Altaira…
A może i nie.
OOC ---> Początek treningu
- GośćGość
Re: Skalny Las
Nie Lip 28, 2013 1:20 am
Czarnowłosy przyglądał się dziewczynie z lekką uwagą ale i też powoli przysypiał. Obserwowanie treningu kogoś innego było zwyczajnie nudne. Nic dziwnego, że pewnie ich trener mógłby przyciąć komara w każdej chwili, tylko ich obserwując. Toteż nie dziwota, że sam Altair prawie się wyłożył obserwując to. A może sobie utnie krótką drzemkę? Nikomu to nie zawadzi...ale jednak nie. Saiyan trzymał się dzielnie do końca, lekko ziewając. Sama dziewczyna nie zbyt dobrze sobie radziła. Od czasu do czasu jakaś to iluzja jej się powiodła. To było tyle, i nic więcej. Nawet nie liczył jej nie udanych prób. On sam ich sporo miał. No cóż, nikt nie powiedział, że ta technika będzie prosta. Ale co jak co...jest bardzo przydatna. Pomogła mu w walce wiele razy. Nie używał jej nadmiar, bo jego przeciwnicy w większości byli kilku krotnie silniejsi od niego, tym bardziej na Icebergu. Jednakże, dzięki tej technice prędzej czy później opanuje wersje defensywną co mu się o wiele bardziej by przydała. Czas mijał a dziewczyna ledwo co posuwała się do przodu. Na szczęście jej próby były całkiem udane. W ostatniej wreszcie widział lepiej te iluzje ale to nadal nie było to nad czym pracowała. Może trzeba jej pomóc? Nie... na razie poczeka. No i tak długo sobie nie poczekał bo Vivian po kolejnej udanej próbie podeszła do niego z zamiarem poproszenia go o pomoc...przynajmniej do tego wniosku doszedł. Chciała wypróbować na nim tą technikę? Interesujące. Niech będzie!
-Może być, mi to pasuje.
Powiedział lekko ziewając i wstał ze swojego miejsca stając na przeciw blondwłosej i pewnym gestem dłoni zaprosił ją do tańca...jeśli tak można nazwać trening. Ta dość szybko poszła na niego starając się go trafić. Nie miał problemu z uniknięciem, żadnego jej ataku. Były dla niego tak wolne, że prawie można by było przysnąć. W końcu zaczął mieć problemy, gdy ta w końcu użyła zanzokena. Ledwo co uniknął wymierzonego w niego ataku. Czy tak będzie dalej? A może dziewczyna w końcu go trafi.
-Nie bój się używać KI. Inaczej nigdy nie utrzymasz tych iluzji.
Rzucił jeszcze na koniec po ostatnim jej ataku.
-Może być, mi to pasuje.
Powiedział lekko ziewając i wstał ze swojego miejsca stając na przeciw blondwłosej i pewnym gestem dłoni zaprosił ją do tańca...jeśli tak można nazwać trening. Ta dość szybko poszła na niego starając się go trafić. Nie miał problemu z uniknięciem, żadnego jej ataku. Były dla niego tak wolne, że prawie można by było przysnąć. W końcu zaczął mieć problemy, gdy ta w końcu użyła zanzokena. Ledwo co uniknął wymierzonego w niego ataku. Czy tak będzie dalej? A może dziewczyna w końcu go trafi.
-Nie bój się używać KI. Inaczej nigdy nie utrzymasz tych iluzji.
Rzucił jeszcze na koniec po ostatnim jej ataku.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Nie Lip 28, 2013 11:47 am
Tak jak przypuszczała ten rodzaj treningu był trudniejszy. Ciosy padały raz po raz, ale Altair bez trudu się uchylał. Nie musiał się chłopak nawet wysilać. Ba, zdarzało mu się ziewnąć. Ósemka nie wiedziała czy ma to być prowokacja, czy zwyczajnie jej nie idzie, ale nie dała nic po sobie poznać, no, może oprócz jednego wymownego spojrzenia.
W końcu się nie podda, nie teraz.
Stała naprzeciwko wojownika, uderzając pięściami, to kierując się na boki by na powrót uderzyć kolanem. Brakowało jej doskonałości w tym co robiła, iluzja nie działała. Rozmywała się w powietrzu. Kilka Vivian atakowało Altaira. Bezcelowo, skoro ten z łatwością uniknął ciosów. Kadetka znów prawie wyłączała Ki, najwyraźniej miała problem z jej kontrolą. Odetchnęła, włączając obieg energii. W przyszłości przydałoby się wgłębić w sposoby poskromienia własnej Ki, ale przez jakiś czas uderzała bez niej, co skończyło się fiaskiem. Nic nie zdziała, w końcu ta technika wymaga mocy.
Napięła mięśnie, by potem je rozluźnić. Napięła je i zamknęła oczy. Skoczyła.
Same w sobie ruchy Vivian były prędkie, szybkie i, w co nigdy by nie uwierzyła, pełne gracji. Jak tancerz, chociaż słysząc to porównanie zaklęłaby pewnie. Co ona, baletnica czy przyszły wojownik? Z kocią zwinnością wyrzucała kopniaki i choć jej ruchy były mylące to co z tego, gdy nie udaje się jej dosięgnąć przeciwnika? W zwykłej walce może i jest to atutem, ale nie ma mowy o Zanzokenie, gdy to co zamierza jest widoczne jak na dłoni.
Drgnęły jej pięści i rzuciła się, mierząc wysoki cios. Zmusiła się do tego, by jej ruchy były szybsze. Może się jej zdawało, ale pięścią dotknęła czarnych jak węgiel włosów. Ósemka zrobiła krok w tył, nie będąc pewna czy tylko sobie to wyobraziła, czy rzeczywiście idzie jej lepiej. Z twarzy Altaira nic nie wyczytała.
- Nie boję się. – Odparła, ale wzięła pod uwagę radę.
~Tylko nie za bardzo mi wychodzi.~
Rusz się! Kontroluj się! Samokontrola jest ważna. Vivian ruszyła naprzód, wolnym krokiem, by nagle z większą prędkością skoczyć na przeciwnika. Druga jej wersja schyliła się, mierząc w kolano chłopaka. Iluzja miała tylko jedną kopię, ale wystarczyło to na początek. Lekko musnęła ramię Nashi, gdy wycofywał się z granicy jej ataku. Tym razem było to prawdziwe. Kąciki jej ust drgnęły.
Nie czas na spoczywanie na laurach. To nie był nawet cios. Głęboki wdech, pół sekundy na uspokojenie się i wróciła do ćwiczeń. Zanim ruszyła do ataku uderzyła pięścią o pięść, a coś, delikatnie i ledwo widocznie błysnęło jasno w jej oczach.
Porównywalnie, szło jej o niebo lepiej. Altair musiał się skupić by uniknąć jej ciosów, nie było mowy o ziewaniu. Sylwetka Vivian rozmywała się, jej klony atakowały chłopaka, ani przez chwilę nie przestając się poruszać. Było to niezwykle męczące, ale widać było, że załapała o co chodzi w tej iluzji. Przejęła pałeczkę, ignorując ból mięśni i szczypanie powiek.
Udawało się jej trafić chłopaka. Z dwa, może trzy razy, ale były to nieznaczne zwycięstwa, bowiem nigdy nie był to cios wyprowadzony do końca. Chciała trafić w ramię, a Altair odskakiwał i dotykała łopatki. Jej ciosy nie były silne, skupiała się najpierw nad tym by właściwie wykorzystać iluzję a nie na mocy ataku. Zanzoken sprawiał, że płynęła w powietrzu a im lepiej jej szło, tym wyraźniejszy był jej styl walki. Trudno mówić o samym stylu, widać było czym są jej atuty.
Ciężki trening, ale niewątpliwie cieszyła się z niego. Nie można odmówić nikomu tej satysfakcji gdy po wielu próbach udaje mu się wykorzystać to, nad czym tyle pracował. Albo zwyczajnie Vivian jest masochistką, skoro lubi wypruwać sobie żyły.
Podczas jednej próby niemalże podcięła nogi wojownika, ale w porę uskoczył. Przy kolejnej chybiła tylko o włos. Przypominało to grę w berka, gdy z całych sił próbujesz dotknąć kogoś. To był berek… Hm. Bardziej poważny, bo jak oberwiesz to wylądujesz w szpitalu. Oczywiście nie teraz, gdy nie używała siły. Teraz to tylko kwestia wprawy, przyzwyczajenia się.
Podskoczyła, uginając lekko kolana jak bokserzy tańczący na ringu. Ciało Ósemki zniknęło, pojawiła się iluzja. Trzy postacie jednocześnie zaatakowały Altaira, tańcząc wokół niego.
Vivian trafiła go w pierś.
Otwartą dłonią odepchnęła, tak, że musiał się odsunąć. Słaby cios, zmuszający tylko do zrobienia kroku w tył, ale niemniej, trafiła. Może była to chwila nieuwagi, ale czuła, najzwyczajniej na świecie czuła, że się jej udało. Uśmiechnęła się, wyprostowując. Teraz może być już tylko lepiej.
Udało się jej. Powtórzenie, z dwie próby dla upewnienia, że nie był to czysty przypadek. I nie było wątpliwości – udało się.
Splotła obie dłonie i schyliła się lekko przed wojownikiem. Tak jak pokazał jej Vernil po ich wspólnym sparingu, dziękując za walkę.
- Dziękuję za trening.
Wyprostowała się i śmiało spojrzała przed siebie. Włosy w nieładzie gorszym niż kiedykolwiek, obtarcia na ciele i smugi kurzu na kostiumie. Wszędobylski pył unoszący się w parnym i suchym powietrzu osadził na kombinezonie i zmieszał z potem. Zmęczenie i paradoksalnie wyraźna energia w spojrzeniu. To był jeden z najcięższych treningów jaki w swoim życiu miała Ósemka.
Musiała rozłożyć ręce i się roześmiać. Ot, tak by oczyścić serce i umysł oraz przygotować na następne.
Bo to jeszcze nie koniec.
OOC ---> Kolejny post treningowy
Opanowany ---> Zanzoken
Altair-sensei, nie jestem godna, ale z wielką wdzięcznością zgłębiam tajniki tej sztuki. Nie zawiodę cię Mistrzu i będę używała jej rozważnie w walce.
Howgh
W końcu się nie podda, nie teraz.
Stała naprzeciwko wojownika, uderzając pięściami, to kierując się na boki by na powrót uderzyć kolanem. Brakowało jej doskonałości w tym co robiła, iluzja nie działała. Rozmywała się w powietrzu. Kilka Vivian atakowało Altaira. Bezcelowo, skoro ten z łatwością uniknął ciosów. Kadetka znów prawie wyłączała Ki, najwyraźniej miała problem z jej kontrolą. Odetchnęła, włączając obieg energii. W przyszłości przydałoby się wgłębić w sposoby poskromienia własnej Ki, ale przez jakiś czas uderzała bez niej, co skończyło się fiaskiem. Nic nie zdziała, w końcu ta technika wymaga mocy.
Napięła mięśnie, by potem je rozluźnić. Napięła je i zamknęła oczy. Skoczyła.
Same w sobie ruchy Vivian były prędkie, szybkie i, w co nigdy by nie uwierzyła, pełne gracji. Jak tancerz, chociaż słysząc to porównanie zaklęłaby pewnie. Co ona, baletnica czy przyszły wojownik? Z kocią zwinnością wyrzucała kopniaki i choć jej ruchy były mylące to co z tego, gdy nie udaje się jej dosięgnąć przeciwnika? W zwykłej walce może i jest to atutem, ale nie ma mowy o Zanzokenie, gdy to co zamierza jest widoczne jak na dłoni.
Drgnęły jej pięści i rzuciła się, mierząc wysoki cios. Zmusiła się do tego, by jej ruchy były szybsze. Może się jej zdawało, ale pięścią dotknęła czarnych jak węgiel włosów. Ósemka zrobiła krok w tył, nie będąc pewna czy tylko sobie to wyobraziła, czy rzeczywiście idzie jej lepiej. Z twarzy Altaira nic nie wyczytała.
- Nie boję się. – Odparła, ale wzięła pod uwagę radę.
~Tylko nie za bardzo mi wychodzi.~
Rusz się! Kontroluj się! Samokontrola jest ważna. Vivian ruszyła naprzód, wolnym krokiem, by nagle z większą prędkością skoczyć na przeciwnika. Druga jej wersja schyliła się, mierząc w kolano chłopaka. Iluzja miała tylko jedną kopię, ale wystarczyło to na początek. Lekko musnęła ramię Nashi, gdy wycofywał się z granicy jej ataku. Tym razem było to prawdziwe. Kąciki jej ust drgnęły.
Nie czas na spoczywanie na laurach. To nie był nawet cios. Głęboki wdech, pół sekundy na uspokojenie się i wróciła do ćwiczeń. Zanim ruszyła do ataku uderzyła pięścią o pięść, a coś, delikatnie i ledwo widocznie błysnęło jasno w jej oczach.
Porównywalnie, szło jej o niebo lepiej. Altair musiał się skupić by uniknąć jej ciosów, nie było mowy o ziewaniu. Sylwetka Vivian rozmywała się, jej klony atakowały chłopaka, ani przez chwilę nie przestając się poruszać. Było to niezwykle męczące, ale widać było, że załapała o co chodzi w tej iluzji. Przejęła pałeczkę, ignorując ból mięśni i szczypanie powiek.
Udawało się jej trafić chłopaka. Z dwa, może trzy razy, ale były to nieznaczne zwycięstwa, bowiem nigdy nie był to cios wyprowadzony do końca. Chciała trafić w ramię, a Altair odskakiwał i dotykała łopatki. Jej ciosy nie były silne, skupiała się najpierw nad tym by właściwie wykorzystać iluzję a nie na mocy ataku. Zanzoken sprawiał, że płynęła w powietrzu a im lepiej jej szło, tym wyraźniejszy był jej styl walki. Trudno mówić o samym stylu, widać było czym są jej atuty.
Ciężki trening, ale niewątpliwie cieszyła się z niego. Nie można odmówić nikomu tej satysfakcji gdy po wielu próbach udaje mu się wykorzystać to, nad czym tyle pracował. Albo zwyczajnie Vivian jest masochistką, skoro lubi wypruwać sobie żyły.
Podczas jednej próby niemalże podcięła nogi wojownika, ale w porę uskoczył. Przy kolejnej chybiła tylko o włos. Przypominało to grę w berka, gdy z całych sił próbujesz dotknąć kogoś. To był berek… Hm. Bardziej poważny, bo jak oberwiesz to wylądujesz w szpitalu. Oczywiście nie teraz, gdy nie używała siły. Teraz to tylko kwestia wprawy, przyzwyczajenia się.
Podskoczyła, uginając lekko kolana jak bokserzy tańczący na ringu. Ciało Ósemki zniknęło, pojawiła się iluzja. Trzy postacie jednocześnie zaatakowały Altaira, tańcząc wokół niego.
Vivian trafiła go w pierś.
Otwartą dłonią odepchnęła, tak, że musiał się odsunąć. Słaby cios, zmuszający tylko do zrobienia kroku w tył, ale niemniej, trafiła. Może była to chwila nieuwagi, ale czuła, najzwyczajniej na świecie czuła, że się jej udało. Uśmiechnęła się, wyprostowując. Teraz może być już tylko lepiej.
Udało się jej. Powtórzenie, z dwie próby dla upewnienia, że nie był to czysty przypadek. I nie było wątpliwości – udało się.
Splotła obie dłonie i schyliła się lekko przed wojownikiem. Tak jak pokazał jej Vernil po ich wspólnym sparingu, dziękując za walkę.
- Dziękuję za trening.
Wyprostowała się i śmiało spojrzała przed siebie. Włosy w nieładzie gorszym niż kiedykolwiek, obtarcia na ciele i smugi kurzu na kostiumie. Wszędobylski pył unoszący się w parnym i suchym powietrzu osadził na kombinezonie i zmieszał z potem. Zmęczenie i paradoksalnie wyraźna energia w spojrzeniu. To był jeden z najcięższych treningów jaki w swoim życiu miała Ósemka.
Musiała rozłożyć ręce i się roześmiać. Ot, tak by oczyścić serce i umysł oraz przygotować na następne.
Bo to jeszcze nie koniec.
OOC ---> Kolejny post treningowy
Opanowany ---> Zanzoken
Altair-sensei, nie jestem godna, ale z wielką wdzięcznością zgłębiam tajniki tej sztuki. Nie zawiodę cię Mistrzu i będę używała jej rozważnie w walce.
Howgh
- GośćGość
Re: Skalny Las
Nie Lip 28, 2013 1:35 pm
Pojedynek trwał. Lecz, czy można to nazwać pojedynkiem? Zwyczajny trening, a raczej próby dziewczyny by choć raz dobrze użyć zanzokena i trafić czarnowłosego. Choć blondwłosa bardzo się starała to jednak nie było to dostatecznie dobre by choć go musnąć. Sam Altair nie miał najmniejszego problemu by z łatwością uniknąć każdy jej atak, każdy najmniejszy cios. Ale coś czuł, że to się niedługo zmieni. Jak na razie te próby były bez owocne i to bardzo toteż wpadł na pewien pomysł z zamiarem sprowokowania Vivian by postarała się bardziej. Co jakiś czas ziewał udając znużenie przeciągającymi się próbami. Może to zadziała? Starała się nawet robić pozorowane ataki, jednakże o wiele za dużo ich robiła i jej ciosy były jeszcze łatwiejsze do przewidzenia. Nawet nie musiał się wysilać. Była nawet szybka, ale szybkość to nie wszystko. Z resztą jak widać nadal była dla niego za wolna, a jedyna jej możliwość która pozostała saiyance to był w pełni udany zanzoken. Nie wiadomo czy chłopak się zagapił, poczuł się zbyt pewny siebie, czy może wojowniczce się udała technika, ale jej pięść musnęła jego czarne włosy.
"-Było blisko."
Można by rzec, że za blisko. Nie dawał jednakże tego po sobie poznać, by nie spoczęła przypadkiem na laurach po tym małym zwycięstwie. Kolejny cios, kolejne muśnięcie. Tym razem prawie oberwał w ramię z powodu tego, że wycofywał się z granicy po jej ostatnim ataku. No dziewczyna wreszcie załapała. Teraz może być interesująco. Tym razem się skupiał na jej unikach. Choć nadal wychodziła mu nad wyraz dobrze, to tym razem nie było tak łatwo jak na początku. Zanzoken prawie działał i od czasu do czasu się mylił. Obrywał kolejny raz, i kolejny i jeszcze jeden. Oczywiście nie były to pełne ciosy i nawet nie bolały, ale wreszcie coś poszło do przodu z tym treningiem. Zawsze praktyka jest lepsza. Kolejny zwód? Tak. Iluzja zanzokena. Krwistooki prawie na to się nabrał i został podcięty. Prawie. Na szczęście dla niego w porę uskoczył. Nie zmienia to faktu, że dziewczyna go tym razem zaskoczyła. Kolejna próba także nie udana. Oczywiście to dlatego, że dziewczyna się męczy. A obrońca? Nie za bardzo. Ale tym razem nie miał szans na unik. Znikąd pojawiły się jej czy iluzje i choć niby się obronił to prawdziwa tancerka go zdołała trafić w pierś. Po tym ostatnim ataku uśmiechnął się na koniec. Można rzec, że udało jej się opanować tą technikę.
Widząc jej gest, zrobił dokładnie to samo. Splótł obie dłonie i schylił się lekko.
-Mhm. Nie ma sprawy.
Odrzekł z małym uśmiechem. Co jak co ale tym razem jej się udało. Przypomniał mu się jego dawny towarzysz Siegrein i jego gest dotyczący przywitania...szkoda, że umarł. No nic trzeba iść dalej. Po tym niby treningu ponownie usiadł na swoje miejsce będąc ciekawym czego ją nauczy Hazard.
"-Było blisko."
Można by rzec, że za blisko. Nie dawał jednakże tego po sobie poznać, by nie spoczęła przypadkiem na laurach po tym małym zwycięstwie. Kolejny cios, kolejne muśnięcie. Tym razem prawie oberwał w ramię z powodu tego, że wycofywał się z granicy po jej ostatnim ataku. No dziewczyna wreszcie załapała. Teraz może być interesująco. Tym razem się skupiał na jej unikach. Choć nadal wychodziła mu nad wyraz dobrze, to tym razem nie było tak łatwo jak na początku. Zanzoken prawie działał i od czasu do czasu się mylił. Obrywał kolejny raz, i kolejny i jeszcze jeden. Oczywiście nie były to pełne ciosy i nawet nie bolały, ale wreszcie coś poszło do przodu z tym treningiem. Zawsze praktyka jest lepsza. Kolejny zwód? Tak. Iluzja zanzokena. Krwistooki prawie na to się nabrał i został podcięty. Prawie. Na szczęście dla niego w porę uskoczył. Nie zmienia to faktu, że dziewczyna go tym razem zaskoczyła. Kolejna próba także nie udana. Oczywiście to dlatego, że dziewczyna się męczy. A obrońca? Nie za bardzo. Ale tym razem nie miał szans na unik. Znikąd pojawiły się jej czy iluzje i choć niby się obronił to prawdziwa tancerka go zdołała trafić w pierś. Po tym ostatnim ataku uśmiechnął się na koniec. Można rzec, że udało jej się opanować tą technikę.
Widząc jej gest, zrobił dokładnie to samo. Splótł obie dłonie i schylił się lekko.
-Mhm. Nie ma sprawy.
Odrzekł z małym uśmiechem. Co jak co ale tym razem jej się udało. Przypomniał mu się jego dawny towarzysz Siegrein i jego gest dotyczący przywitania...szkoda, że umarł. No nic trzeba iść dalej. Po tym niby treningu ponownie usiadł na swoje miejsce będąc ciekawym czego ją nauczy Hazard.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pon Lip 29, 2013 12:52 pm
Haz wziął sobie do serca słowa Trenera, chociaż i bez nich wiedział, że sporo ryzykował. Koniec końców udało mu się jednak opanować nową przemianę i to było najważniejsze. Po wyczerpującym treningu przyszła pora na przerwę, choć to jeszcze nie było koniec jak zapewniał dowódca. Każdy otrzymał po butelce wody i jakimś dziwnym naleśniku do jedzenia. Złotowłosy pierwszy raz widział coś takiego, lecz musiał przyznać iż było bardzo dobre. Podczas gdy trójka młodych Saiyan odpoczywała i zajadała się ze smakiem, przełożony wspomniał im jeszcze o finalnej transformacji Saiyan oraz połówek. A więc po SSJ3 jest jeszcze 4 stadium? Coś nieprawdopodobnego, jego moc musi być niezmierzona. Dla half'ów natomiast przeznaczona jest przemiana Mistic. Co ciekawe jedyną osobą, której na przestrzeni ostatnich 300 lat udało się opanować tę formę jest srebrnowłosy wojownik Hikaru, którego Hazard miał okazję poznać właśnie tu. Trzeba przyznać, że dostąpił zaszczytu.
Po skończonym posiłku przyszedł czas na drugą część treningu. I tu czekała na nich niespodzianka. Otóż dwójka Nashi miała nauczyć Vivian po jednej technice. Był to, jak powiedział Trener, pierwszy sprawdzian na wyższa rangę. Ciekawe było również to, że dziewczyna miała lecieć na swoją pierwszą misję na planetę o nazwie Ziemia - tę samą którą on ostatnio zwiedził. Przynajmniej będzie mógł podzielić się swą wiedzą z Vi. Na pierwszy ogień poszedł Altair. Haz zaczął zastanawiać się nad techniką i po chwili jego wybór padł na Zanzoken'a. Pech chciał, że czerwonooki również wybrał tę technikę. A więc musi kombinować dalej. Przyglądał się postępom Vivian. Musiał przyznać, że całkiem szybko opanowała sztukę iluzji. Pod koniec trenowała wraz z Alt'em i o mały włos nie trafiłaby czarnowłosego, pomimo iż znacznie ustępowała mu pod względem szybkości. Całkiem nieźle. Teraz przyszła pora na niego. Podjął już decyzję w kwestii nauki techniki. Przy okazji wpadł mu do głowy inny pomysł, lecz później zapyta o to Trenera. Zszedł na dół, minął się z Altair'em i stanął na przeciwko Ósemki.
- A więc zanim przejdziemy do treningu - zaczął - chciałbym powiedzieć Ci parę słów na temat planety Ziemia, gdyż tak się składa, że byłem tam jakiś czas temu. Jest to piękna planeta, przeważają ogromne zbiorniki wodne, oraz lasy. Klimat jest dużo łagodniejszy niż na Naszej Vegecie. Ciążenie jest tam 10x mniejsze, co znaczy, że będziesz się czuła 10x lżejsza. Całkiem przyjemne uczucie. Międzyinnymi z tego powodu Saiyan'ie są silniejszą rasą od Ziemian, dorastają w trudniejszych warunkach co przekłada się na ich siłę. Musisz jednak pozostać ostrożna, natknąłem się tam na co najmniej kilku bardzo silnych wojowników. Generalnie Ziemianie są pokojowo nastawioną rasą, lecz bądź czujna.
Zrobił krótką pauzę, podczas której zastanawiał się jak przekazać Vivian istotę umiejętności, której zamierzał ją nauczyć.
- W porządku, przejdźmy teraz do nauki techniki. Telekineza - powiedział głośno i wyraźnie - sztuka kontrolowania danego przedmiotu, a nawet osoby. Przydatna zarówno w walce jak i w zwykłych czynnościach. Z doświadczenia wiem, że jest również nieoceniona w sztuce przetrwania, co na pewno Ci się przyda. Cała sztuczka polega na wysłaniu niewidzialnej wiązki Ki, przez co oddziałujesz na każdą cząsteczką danego przedmiotu. Wymaga to dość dobrej kontroli Ki, lecz jestem pewien, że uda Ci się to opanować.
Haz spojrzał uważnie na kadetkę. Sam był niewiele od niej silniejszy, gdy uczył się telekinezy. Nie przyszło mu to łatwo, lecz w końcu dał radę.
- Okej, pokażę teraz jak to wygląda - podniósł dłoń nieco wyżej i skierował ją w stronę sporej wielkości kamienia leżącego nieopodal - skupiasz się na danym przedmiocie, starając się "otoczyć" go swoją energią - wokół dłoni złotowłosego pojawił się lekki zarys złotawej Ki - gdy w końcu Ci się to uda jesteś w stanie zrobić z nim co tylko chcesz - rozległ się trzask, gdy głaz oderwał się od podłoża i zawisł kilka metrów nad ziemią - góra, dół, prawa, lewa - kontynuował, a kamlot posłusznie poruszał się w danym kierunku, Odstawił go na swoje miejsce, po czym skierował palce w stronę Vivian - to samo można zrobić z przeciwnikiem.
Dziewczyna uniosła się o kilkadziesiąt centymetrów do góry. Haz przypomniał sobie właśnie chwile, gdy on sam został w ten sposób "przemieszczony" przez Hikaru. Niezbyt przyjemne uczucie, toteż nie zamierzył męczyć koleżanki zbyt długo. Odstawił ją z powrotem na ziemię i dodał:
- W zasadzie nie da się tego w żaden sposób uniknąć, lecz z przeciwnikiem dysponującym większą mocą zapewne mogą wystąpić pewne problemy. Lecz jeśli już przejmiesz kontrolę nad jego ciałem, możesz z nim zrobić co dusza zapragnie. Ja np. mogłem posłać Cię na tamte skały i okaleczyć, lecz z wiadomego powodu tego nie zrobiłem. W porządku, to chyba wszystko. Chyba, że masz jakieś pytania, jeśli tak to słucham.
Uśmiechnął się lekko, chcąc dodać Ósemce pewności siebie.
Po skończonym posiłku przyszedł czas na drugą część treningu. I tu czekała na nich niespodzianka. Otóż dwójka Nashi miała nauczyć Vivian po jednej technice. Był to, jak powiedział Trener, pierwszy sprawdzian na wyższa rangę. Ciekawe było również to, że dziewczyna miała lecieć na swoją pierwszą misję na planetę o nazwie Ziemia - tę samą którą on ostatnio zwiedził. Przynajmniej będzie mógł podzielić się swą wiedzą z Vi. Na pierwszy ogień poszedł Altair. Haz zaczął zastanawiać się nad techniką i po chwili jego wybór padł na Zanzoken'a. Pech chciał, że czerwonooki również wybrał tę technikę. A więc musi kombinować dalej. Przyglądał się postępom Vivian. Musiał przyznać, że całkiem szybko opanowała sztukę iluzji. Pod koniec trenowała wraz z Alt'em i o mały włos nie trafiłaby czarnowłosego, pomimo iż znacznie ustępowała mu pod względem szybkości. Całkiem nieźle. Teraz przyszła pora na niego. Podjął już decyzję w kwestii nauki techniki. Przy okazji wpadł mu do głowy inny pomysł, lecz później zapyta o to Trenera. Zszedł na dół, minął się z Altair'em i stanął na przeciwko Ósemki.
- A więc zanim przejdziemy do treningu - zaczął - chciałbym powiedzieć Ci parę słów na temat planety Ziemia, gdyż tak się składa, że byłem tam jakiś czas temu. Jest to piękna planeta, przeważają ogromne zbiorniki wodne, oraz lasy. Klimat jest dużo łagodniejszy niż na Naszej Vegecie. Ciążenie jest tam 10x mniejsze, co znaczy, że będziesz się czuła 10x lżejsza. Całkiem przyjemne uczucie. Międzyinnymi z tego powodu Saiyan'ie są silniejszą rasą od Ziemian, dorastają w trudniejszych warunkach co przekłada się na ich siłę. Musisz jednak pozostać ostrożna, natknąłem się tam na co najmniej kilku bardzo silnych wojowników. Generalnie Ziemianie są pokojowo nastawioną rasą, lecz bądź czujna.
Zrobił krótką pauzę, podczas której zastanawiał się jak przekazać Vivian istotę umiejętności, której zamierzał ją nauczyć.
- W porządku, przejdźmy teraz do nauki techniki. Telekineza - powiedział głośno i wyraźnie - sztuka kontrolowania danego przedmiotu, a nawet osoby. Przydatna zarówno w walce jak i w zwykłych czynnościach. Z doświadczenia wiem, że jest również nieoceniona w sztuce przetrwania, co na pewno Ci się przyda. Cała sztuczka polega na wysłaniu niewidzialnej wiązki Ki, przez co oddziałujesz na każdą cząsteczką danego przedmiotu. Wymaga to dość dobrej kontroli Ki, lecz jestem pewien, że uda Ci się to opanować.
Haz spojrzał uważnie na kadetkę. Sam był niewiele od niej silniejszy, gdy uczył się telekinezy. Nie przyszło mu to łatwo, lecz w końcu dał radę.
- Okej, pokażę teraz jak to wygląda - podniósł dłoń nieco wyżej i skierował ją w stronę sporej wielkości kamienia leżącego nieopodal - skupiasz się na danym przedmiocie, starając się "otoczyć" go swoją energią - wokół dłoni złotowłosego pojawił się lekki zarys złotawej Ki - gdy w końcu Ci się to uda jesteś w stanie zrobić z nim co tylko chcesz - rozległ się trzask, gdy głaz oderwał się od podłoża i zawisł kilka metrów nad ziemią - góra, dół, prawa, lewa - kontynuował, a kamlot posłusznie poruszał się w danym kierunku, Odstawił go na swoje miejsce, po czym skierował palce w stronę Vivian - to samo można zrobić z przeciwnikiem.
Dziewczyna uniosła się o kilkadziesiąt centymetrów do góry. Haz przypomniał sobie właśnie chwile, gdy on sam został w ten sposób "przemieszczony" przez Hikaru. Niezbyt przyjemne uczucie, toteż nie zamierzył męczyć koleżanki zbyt długo. Odstawił ją z powrotem na ziemię i dodał:
- W zasadzie nie da się tego w żaden sposób uniknąć, lecz z przeciwnikiem dysponującym większą mocą zapewne mogą wystąpić pewne problemy. Lecz jeśli już przejmiesz kontrolę nad jego ciałem, możesz z nim zrobić co dusza zapragnie. Ja np. mogłem posłać Cię na tamte skały i okaleczyć, lecz z wiadomego powodu tego nie zrobiłem. W porządku, to chyba wszystko. Chyba, że masz jakieś pytania, jeśli tak to słucham.
Uśmiechnął się lekko, chcąc dodać Ósemce pewności siebie.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pon Lip 29, 2013 7:57 pm
Lwia część treningu prawdopodobnie za nią. Z wielgachnym naciskiem na słowo prawdopodobnie. Odkąd stopa Ósemki dotknęła skalistego podłoża, nauczyła się dwóch technik i w kolejce czekała trzecia. Mało który kadet miał szansę by tak poszerzyć swoją wiedzę, ale miało to swoją cenę. Nie mogła powiedzieć nie, cieszyła się z tych zdolności, choć okupywała je potem i pieczeniem mięśni. Trzymał ją na nogach wewnętrzny upór oraz zaciętość, bo o siłach nie było mowy. Z chęcią położyłaby się tak jak stała, na spękanej ziemi, ale nie było rady. Nauka czeka.
Wyprostowała się, słysząc kroki i głos Hazarda. Teraz to on przejął rolę nauczyciela. Vivian nie mogła zrozumieć lekkiego niepokoju, coś jak zadra czy drzazga w stanie ducha, gdy patrzyła na chłopaka. Zdarzały się jej dziwne przeczucia, raczej bardziej irytujące niż pomocne, chociaż…. Nieszczęśliwe się sprawdzały. Czy powinna mieć powody do wzmożonej czujności? Złootoki był sympatyczny i zaskakująco na Saiyana miły. Być może zwyczajnie ze zmęczenia kadetce mieszają się zmysły, to znaczy, bardziej niż zazwyczaj.
Uważnie wysłuchała wskazówek i rad. Fakt, że Hazard był już na Ziemi dał jej pewność, że nie zsyłają dziewczyny na same krańce piekieł. Osobiście sprawdzi dostępne informacje na temat błękitnej planety. A czujność… W Akademii zza każdego rogu może wyskoczyć osobnik pragnący wybić ci zęby za to, że oddychasz jego powietrzem. Z tym raczej nie będzie problemu, ale oczywiście, nie odpuści sobie. Ogromna czeluść zionie między teorią a praktyką.
Co do teorii…
Telekineza, zdolność przemieszczania obiektów i osób za pomocą Ki pomieszanej z siłą woli. Wymaga wielkiego nakładu sił wewnętrznych do kontrolowania energii. Ósemka poczuła jak chęci, które w niej pozostały wraz z całym zapałem opadają jak przekłuty balon, ale żaden mięsień nie drgnął na twarzy kadetki. Również oprócz cichego Ups gdy Nashi uniósł ją w powietrze, nie padło z jej ust.
Manipulowanie energią było jej słabym punktem. Wymykało się z rąk, nie umiała do końca nad mocą zapanować, a tu pojawia się technika polegająca wyłącznie na tym. Bądź co bądź, musiałaby się z tym zmierzyć, ale dlaczego właśnie teraz? Z drugiej strony marudzenie jeszcze nikomu żadnego pożytku nie przyniosło, dlatego Vivian wzięła się w garść.
- Nie mam pytań. – Wyprodukowała półuśmiech i zaczęła trening.
Niczyja wina, że opadała z sił. Znużenie psychiczne i fizyczne dodatkowo odpierało jej energię, ale zmusiła się do ćwiczeń. Jeśli się podda, to nigdy sobie tego nie wybaczy, a kto wie… Nie, musi wykrzesać z siebie jeszcze trochę entuzjazmu, no i sił, tego przede wszystkim.
Zaczęła od niewielkich przedmiotów, czyli od kamieni wielkości pięści. Jeden leżał nieopodal. Vivian wyciągnęła rękę i wbiła wzrok w niewinny głaz jakby chciała go przewiercić na wylot. Skupiła się na Ki, każąc jej wypłynąć z dłoni i otoczyć przedmiot. Oczywiście nie zdziwiła się, że nic się nie stało. Nie czuła energii w ręce, nie było tego przepływu mocy. A przecież wszystko co ćwiczyła do tej pory, Kienzan, Zanzoken wymagało jej użycia.
Szlag by trafił.
Stojąc w lekkim rozkroku, Vivian podniosła mniejszy kamień i podrzuciła go w dłoni. Pewnie to najniższy próg z możliwych, ale lepiej zacząć sposobem małych kroków niż rzucić się w przepaść. Wyprostowała palce i zamknęła powieki, czując delikatny ciężar kamyka.
Rusz się! Rusz!
Nic się nie działo.
Leć!
Równie dobrze mogłaby nim rzucić.
~Nie no, wrzeszcząc na kamień niczego nie zyskasz dziewczyno~
Wyobraziła sobie, że głaz wzlatuje w powietrze, unoszony energią. Ósemka tego nie widziała, ale wokół jej dłoni moc zaczęła z wolna drżeć. Trwało to kilka długich minut, nim energia skupiła się dostatecznie otaczając kamień. Była niewidoczna, usiana delikatnymi, bladozielonymi smugami. Kadetka opanowywał tą sztukę wolno, ostrożnie i , przynajmniej miała taką nadzieję, z rozwagą. Nie chciała niczego robić gwałtownie. Obiekt zatrząsł się i pchnięty Ki sturlał się z jej dłoni. W odpowiednim momencie Vivian otworzyła brązowe oczy i złapała kamień drugą ręką.
Coś na kształt postępów jest. Druga próba sprawiła, że brunatny otoczek podskoczył. Przy trzeciej halfka postanowiła być śmielsza i użyła większej dawki mocy. Kamień wystrzelił z dłoni jak z procy i poszybował wysoko w górę, po tym jak zaskoczona dziewczyna straciła nad nim kontrolę. Było to tak nagłe, że poczuła ukłucie w skroni.
- Poniosło mnie. – Przyznała, obcierając spod nosa nitkę krwi.
Musi to robić nieco wolniej, ale zostawiła kamyki i zajęła się głazami. Gdy znalazła punkt zaczepienia, odpowiednią ilość energii i sposób jej użycia zaczynała się prawdziwa praktyka. I zaczęło się… Zanim opanowała odpowiednią regulację Ki kamienie spadały w locie, nagle hamowały, albo gwałtownie podrygiwały to w górę to w dół. Trzaski i odgłosy kolizji znów pokazywały całej Vegecie, że to Ósemka robi raban podczas treningu. Nie było jednak cichszego sposobu.
Każde podskoczenie, podniesienie albo opuszczenie pułapy sprawiało, że kamienie umykały jej Ki. Musiała się zmuszać by utrzymać stały poziom energii. Nie było tak źle. Choć pot z niej spływał, to cały trening przestał być męczący gdy zrozumiała jak manipulować mocą. Nie był to doprawdy tak wielki wyczyn, ale wystarczał na opanowanie podstaw. Dalej się zobaczy.
Na zwieńczenie treningu Vivian pozwoliła sobie unieść większy kamlot i swobodnie przenieść go o kilkanaście metrów. Tor lotu upłynnił się, ruchy były spokojniejsze i bardziej pewne, chociaż coś w ruchach zdradzało, że to świeżo nauczona technika.
Ósemka odetchnęła i pozwoliła sobie oprzeć się o kamienną ścianę. Wymęczona jak nigdy, ale dokonała tego. Nikt nie powinien mieć jej za złe tej krótkiej przerwy na sam koniec.
OOC ---> Koniec Treningu
Hazzy-sensei, tobie również dziękuję za poświęcony czas i naukę.
Howgh
Wyprostowała się, słysząc kroki i głos Hazarda. Teraz to on przejął rolę nauczyciela. Vivian nie mogła zrozumieć lekkiego niepokoju, coś jak zadra czy drzazga w stanie ducha, gdy patrzyła na chłopaka. Zdarzały się jej dziwne przeczucia, raczej bardziej irytujące niż pomocne, chociaż…. Nieszczęśliwe się sprawdzały. Czy powinna mieć powody do wzmożonej czujności? Złootoki był sympatyczny i zaskakująco na Saiyana miły. Być może zwyczajnie ze zmęczenia kadetce mieszają się zmysły, to znaczy, bardziej niż zazwyczaj.
Uważnie wysłuchała wskazówek i rad. Fakt, że Hazard był już na Ziemi dał jej pewność, że nie zsyłają dziewczyny na same krańce piekieł. Osobiście sprawdzi dostępne informacje na temat błękitnej planety. A czujność… W Akademii zza każdego rogu może wyskoczyć osobnik pragnący wybić ci zęby za to, że oddychasz jego powietrzem. Z tym raczej nie będzie problemu, ale oczywiście, nie odpuści sobie. Ogromna czeluść zionie między teorią a praktyką.
Co do teorii…
Telekineza, zdolność przemieszczania obiektów i osób za pomocą Ki pomieszanej z siłą woli. Wymaga wielkiego nakładu sił wewnętrznych do kontrolowania energii. Ósemka poczuła jak chęci, które w niej pozostały wraz z całym zapałem opadają jak przekłuty balon, ale żaden mięsień nie drgnął na twarzy kadetki. Również oprócz cichego Ups gdy Nashi uniósł ją w powietrze, nie padło z jej ust.
Manipulowanie energią było jej słabym punktem. Wymykało się z rąk, nie umiała do końca nad mocą zapanować, a tu pojawia się technika polegająca wyłącznie na tym. Bądź co bądź, musiałaby się z tym zmierzyć, ale dlaczego właśnie teraz? Z drugiej strony marudzenie jeszcze nikomu żadnego pożytku nie przyniosło, dlatego Vivian wzięła się w garść.
- Nie mam pytań. – Wyprodukowała półuśmiech i zaczęła trening.
Niczyja wina, że opadała z sił. Znużenie psychiczne i fizyczne dodatkowo odpierało jej energię, ale zmusiła się do ćwiczeń. Jeśli się podda, to nigdy sobie tego nie wybaczy, a kto wie… Nie, musi wykrzesać z siebie jeszcze trochę entuzjazmu, no i sił, tego przede wszystkim.
Zaczęła od niewielkich przedmiotów, czyli od kamieni wielkości pięści. Jeden leżał nieopodal. Vivian wyciągnęła rękę i wbiła wzrok w niewinny głaz jakby chciała go przewiercić na wylot. Skupiła się na Ki, każąc jej wypłynąć z dłoni i otoczyć przedmiot. Oczywiście nie zdziwiła się, że nic się nie stało. Nie czuła energii w ręce, nie było tego przepływu mocy. A przecież wszystko co ćwiczyła do tej pory, Kienzan, Zanzoken wymagało jej użycia.
Szlag by trafił.
Stojąc w lekkim rozkroku, Vivian podniosła mniejszy kamień i podrzuciła go w dłoni. Pewnie to najniższy próg z możliwych, ale lepiej zacząć sposobem małych kroków niż rzucić się w przepaść. Wyprostowała palce i zamknęła powieki, czując delikatny ciężar kamyka.
Rusz się! Rusz!
Nic się nie działo.
Leć!
Równie dobrze mogłaby nim rzucić.
~Nie no, wrzeszcząc na kamień niczego nie zyskasz dziewczyno~
Wyobraziła sobie, że głaz wzlatuje w powietrze, unoszony energią. Ósemka tego nie widziała, ale wokół jej dłoni moc zaczęła z wolna drżeć. Trwało to kilka długich minut, nim energia skupiła się dostatecznie otaczając kamień. Była niewidoczna, usiana delikatnymi, bladozielonymi smugami. Kadetka opanowywał tą sztukę wolno, ostrożnie i , przynajmniej miała taką nadzieję, z rozwagą. Nie chciała niczego robić gwałtownie. Obiekt zatrząsł się i pchnięty Ki sturlał się z jej dłoni. W odpowiednim momencie Vivian otworzyła brązowe oczy i złapała kamień drugą ręką.
Coś na kształt postępów jest. Druga próba sprawiła, że brunatny otoczek podskoczył. Przy trzeciej halfka postanowiła być śmielsza i użyła większej dawki mocy. Kamień wystrzelił z dłoni jak z procy i poszybował wysoko w górę, po tym jak zaskoczona dziewczyna straciła nad nim kontrolę. Było to tak nagłe, że poczuła ukłucie w skroni.
- Poniosło mnie. – Przyznała, obcierając spod nosa nitkę krwi.
Musi to robić nieco wolniej, ale zostawiła kamyki i zajęła się głazami. Gdy znalazła punkt zaczepienia, odpowiednią ilość energii i sposób jej użycia zaczynała się prawdziwa praktyka. I zaczęło się… Zanim opanowała odpowiednią regulację Ki kamienie spadały w locie, nagle hamowały, albo gwałtownie podrygiwały to w górę to w dół. Trzaski i odgłosy kolizji znów pokazywały całej Vegecie, że to Ósemka robi raban podczas treningu. Nie było jednak cichszego sposobu.
Każde podskoczenie, podniesienie albo opuszczenie pułapy sprawiało, że kamienie umykały jej Ki. Musiała się zmuszać by utrzymać stały poziom energii. Nie było tak źle. Choć pot z niej spływał, to cały trening przestał być męczący gdy zrozumiała jak manipulować mocą. Nie był to doprawdy tak wielki wyczyn, ale wystarczał na opanowanie podstaw. Dalej się zobaczy.
Na zwieńczenie treningu Vivian pozwoliła sobie unieść większy kamlot i swobodnie przenieść go o kilkanaście metrów. Tor lotu upłynnił się, ruchy były spokojniejsze i bardziej pewne, chociaż coś w ruchach zdradzało, że to świeżo nauczona technika.
Ósemka odetchnęła i pozwoliła sobie oprzeć się o kamienną ścianę. Wymęczona jak nigdy, ale dokonała tego. Nikt nie powinien mieć jej za złe tej krótkiej przerwy na sam koniec.
OOC ---> Koniec Treningu
Hazzy-sensei, tobie również dziękuję za poświęcony czas i naukę.
Howgh
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Wto Lip 30, 2013 6:26 pm
Vivian najwyraźniej załapała o co chodzi gdyż nie miała żadnych pytań. Podleciał nieco wyżej i usadowił się na półce skalnej obok Altair'a, by obserwować poczynania kadetki. Wyglądało to niemal identycznie jak jego nauka telekinezy. Na początku nic, potem niewielkie postępy, aż przyszedł punkt kulminacyjny gdy udało się wreszcie opanować tę przydatną sztukę. Haz monitorował naukę Vi, lecz cały czas myślał nad jedną sprawą. Zastanawiał się czy poprosić o coś Trenera. Nauczył go już jednej techniki, prośba o rozwinięcie kolejnej to może być za dużo. W końcu jednak przekonał sam siebie, że jeśli teraz nie spróbuje to później może tego żałować. Udał się w miejsce, gdzie siedział dowódca, stanął na baczność i zasalutował. Następnie odchrząknął i rzekł:
- Mam do Pana pytanie. Gdy uczyłem się telekinezy powiedział Pan coś o trzecim jej zastosowaniu. Wtedy nie byłem jeszcze gotowy na jej opanowanie. Czy teraz dam sobie radę?
Spojrzał niepewnie na przełożonego. Zastanawiał się czy w ogóle pamięta tamtą sytuacje. Może zamierzał go podszkolić innym razem, może czekał na odpowiedni moment? Zaraz się okaże.
- Mam do Pana pytanie. Gdy uczyłem się telekinezy powiedział Pan coś o trzecim jej zastosowaniu. Wtedy nie byłem jeszcze gotowy na jej opanowanie. Czy teraz dam sobie radę?
Spojrzał niepewnie na przełożonego. Zastanawiał się czy w ogóle pamięta tamtą sytuacje. Może zamierzał go podszkolić innym razem, może czekał na odpowiedni moment? Zaraz się okaże.
Re: Skalny Las
Sro Lip 31, 2013 10:40 pm
Trener spojrzał przenikliwym wzrokiem na Hazarda, jakby czytał mu w duszy. Wstał i otrzepując się z kurzo odpowiedział.
- Pamiętam. Kolejny poziom telekinezy opiera się niemalże na tych samych zasadach, co technika, której właśnie się nauczyłeś. Różnica jest tylko taka, ze nie używa się pierścienia i nie jest w stanie zobaczyć, czy twój przeciwnik wydostał się spod jej wpływu i czeka na Twój moment nieuwagi, aby zaatakować czy nie. Jak pokombinujesz to sam wpadniesz na rozwiązanie problemu.
Dobra dzieciaki zbiórka! No muszę przyznać, że jestem z Was zadowolony, cieszę się, że zostaje Wam w głowach to co mówię i nie produkuje się na próżno.. Zaliczam Wam zadanie. Ale .... mam kilka uwag na przyszłość. Altair ceni się, że chcesz przekazać Vivian jak najwięcej wiedzy, ale jej nie strasz. Na tym poziomie kadet musi umieć podejmować proste decyzje. Musi wiedzieć, że jeżeli dzieje się to, to ma wyjście A lub B i zadanego innego. Dopiero nabrawszy doświadczenia sama dojdzie do sposobów C i D. A jeśli opowiesz o wszystkich możliwych wyjściach to w sytuacji realnego zagrożenie będzie stać i zastanawiać się co zrobić i w rezultacie nie zrobi nic.
Hazard z kolei Ty rzuciłeś dziewczynę na głęboką wodę. Szczerze, to nie wierzyłem Vivian, ze sobie poradzisz, gratuluję. Jednak, jak myślisz, co by się stało, gdyby nie podołała? Co by się stało gdybyś komuś w swoim oddziale wyznaczył zbyt ciężkie zadanie? Nie miałbyś z niego pożytku, załamałby się i był kulą u nogi dla całego oddziału, a także dla misji.
Ostatnia sprawa. Spójrzcie na dziewczynę. Jest tak wykończona, że ledwo trzyma się na nogach. Po takim treningu nic w tym dziwnego ale jako dowódcy powinniście dbać o nawet najsłabszego członka załogi. Żaden z Was, kiedy ciężko trenowała, a Wy odpoczywaliście nie zostawił jej ani łyka wody.
Vivian, dopracuj techniki jeszcze, jak odpoczniesz. Na pewno to sprawdzę.
- Teraz czas na zadanie numer dwa poćwiczymy technikę i transformację w Ozaru. To ćwiczenie nie jest przymusowe. Kto jest chętny na trening? Mówiłem, że dziś będzie ciężko.
OOC:
Alt + 15 ptk. za naukę.
Haz + 10 ptk i możesz douczyć się Telekinezy ale bez trenera.
Vi po takiej nauce zostaje ci tylko tyle Ki abyś była w stanie latać.
Vi, Haz zostajecie lub nie, trener nie będzie miał za złe.
- Pamiętam. Kolejny poziom telekinezy opiera się niemalże na tych samych zasadach, co technika, której właśnie się nauczyłeś. Różnica jest tylko taka, ze nie używa się pierścienia i nie jest w stanie zobaczyć, czy twój przeciwnik wydostał się spod jej wpływu i czeka na Twój moment nieuwagi, aby zaatakować czy nie. Jak pokombinujesz to sam wpadniesz na rozwiązanie problemu.
Dobra dzieciaki zbiórka! No muszę przyznać, że jestem z Was zadowolony, cieszę się, że zostaje Wam w głowach to co mówię i nie produkuje się na próżno.. Zaliczam Wam zadanie. Ale .... mam kilka uwag na przyszłość. Altair ceni się, że chcesz przekazać Vivian jak najwięcej wiedzy, ale jej nie strasz. Na tym poziomie kadet musi umieć podejmować proste decyzje. Musi wiedzieć, że jeżeli dzieje się to, to ma wyjście A lub B i zadanego innego. Dopiero nabrawszy doświadczenia sama dojdzie do sposobów C i D. A jeśli opowiesz o wszystkich możliwych wyjściach to w sytuacji realnego zagrożenie będzie stać i zastanawiać się co zrobić i w rezultacie nie zrobi nic.
Hazard z kolei Ty rzuciłeś dziewczynę na głęboką wodę. Szczerze, to nie wierzyłem Vivian, ze sobie poradzisz, gratuluję. Jednak, jak myślisz, co by się stało, gdyby nie podołała? Co by się stało gdybyś komuś w swoim oddziale wyznaczył zbyt ciężkie zadanie? Nie miałbyś z niego pożytku, załamałby się i był kulą u nogi dla całego oddziału, a także dla misji.
Ostatnia sprawa. Spójrzcie na dziewczynę. Jest tak wykończona, że ledwo trzyma się na nogach. Po takim treningu nic w tym dziwnego ale jako dowódcy powinniście dbać o nawet najsłabszego członka załogi. Żaden z Was, kiedy ciężko trenowała, a Wy odpoczywaliście nie zostawił jej ani łyka wody.
Vivian, dopracuj techniki jeszcze, jak odpoczniesz. Na pewno to sprawdzę.
- Teraz czas na zadanie numer dwa poćwiczymy technikę i transformację w Ozaru. To ćwiczenie nie jest przymusowe. Kto jest chętny na trening? Mówiłem, że dziś będzie ciężko.
OOC:
Alt + 15 ptk. za naukę.
Haz + 10 ptk i możesz douczyć się Telekinezy ale bez trenera.
Vi po takiej nauce zostaje ci tylko tyle Ki abyś była w stanie latać.
Vi, Haz zostajecie lub nie, trener nie będzie miał za złe.
- GośćGość
Re: Skalny Las
Czw Sie 01, 2013 5:31 pm
Czarnowłosy nie wiele mówił. Można by rzec, że stronił od towarzystwa jak zawsze. Od czasu do czasu coś do kogoś powiedział ale tak na prawdę był samotnym wilkiem. Ciekawe czy to się zmieni. Oczywiście to nie znaczy, że nie lubi misji z Hazardem. Po prostu...większość na niego dziwnie patrzy. Jakby trochę poprzez strach i nienawiść. Z resztą on sam unikał innych dość często a to dlatego, że może być dla innych wielkim zagrożeniem, a raczej Lethal może nim być. Tak jak wtedy z Oozaru. Wystarczyła chwila nieuwagi i kłopoty gotowe. Kto wie co by się stało, gdyby złotooki go nie powstrzymał. Zniszczyłby większość życia na Icebergu? Tak, to było całkiem możliwe. Jako niemyśląca, bezmyślna i bezwzględna bestia mógł zniszczyć każdą wioskę i zapewne poradzić sobie ze wszystkim co było na lodowej planecie. Gdy w końcu wstał ze swojego miejsca widział dość spore zmęczenie u Vivian, lecz u niego zmęczenie podczas treningu zawsze było o wiele większe i częstsze. No nic tak to jest jak się chce być wojownikiem lecz...mała pomoc nie zaszkodzi. Uśmiechnął się więc do dziewczyny i powiedział.
-Całkiem dobrze sobie poradziłaś.
Pochwalił ją? Powiedzmy. Choć techniki to największa nagroda jaką mogła dostać to od samego saiyana też "coś" otrzymała. Kątem oka jeszcze dojrzał Hazarda rozmawiającego o czymś z kapitanem ale mało się tym interesował. W każdym razie trener zrobił im niezłe kazanie. On jak zawsze był zmęczony, to nikogo to nawet w małym stopniu nie obchodziło...tym bardziej trenerów. W końcu jak się jest zmęczonym, znaczy, że się nie oszczędzało i dobrze się wykonało to co mu kazano. Zrobił ogromne oczy, gdy dowiedział się, że dostali jakąś wodę. A jednak przypomniał sobie, że dostali to podczas przerwy, ale wtedy każdy dostał, więc jak mieli dać jej łyka, skoro każdy wypił swoją porcje wcześniej? Może był zbyt mało kumaty. Cóż bywa i tak. Przynajmniej się dowiedział co on i złotooki zrobili nie tak. Przyda im się to na przyszłość. Gdy dowódca zaczął mówić o technice i transformacji w małpę to chłopak można by rzec lekko się ucieszył.
-Sir, zgaduję, że to ja jestem tym "chętnym" w końcu sam o to Pana prosiłem. I za co dziękuję.
Odpowiedział dowódcy z pewną dozą wdzięczności. Nie obchodziło go to, że będzie ciężko. Był na to gotowy.
-Całkiem dobrze sobie poradziłaś.
Pochwalił ją? Powiedzmy. Choć techniki to największa nagroda jaką mogła dostać to od samego saiyana też "coś" otrzymała. Kątem oka jeszcze dojrzał Hazarda rozmawiającego o czymś z kapitanem ale mało się tym interesował. W każdym razie trener zrobił im niezłe kazanie. On jak zawsze był zmęczony, to nikogo to nawet w małym stopniu nie obchodziło...tym bardziej trenerów. W końcu jak się jest zmęczonym, znaczy, że się nie oszczędzało i dobrze się wykonało to co mu kazano. Zrobił ogromne oczy, gdy dowiedział się, że dostali jakąś wodę. A jednak przypomniał sobie, że dostali to podczas przerwy, ale wtedy każdy dostał, więc jak mieli dać jej łyka, skoro każdy wypił swoją porcje wcześniej? Może był zbyt mało kumaty. Cóż bywa i tak. Przynajmniej się dowiedział co on i złotooki zrobili nie tak. Przyda im się to na przyszłość. Gdy dowódca zaczął mówić o technice i transformacji w małpę to chłopak można by rzec lekko się ucieszył.
-Sir, zgaduję, że to ja jestem tym "chętnym" w końcu sam o to Pana prosiłem. I za co dziękuję.
Odpowiedział dowódcy z pewną dozą wdzięczności. Nie obchodziło go to, że będzie ciężko. Był na to gotowy.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pią Sie 02, 2013 10:42 am
Koniec, to chyba naprawdę był koniec. Vivian zdołała ukryć ulgę i fakt, że trudno jej stać prosto. Przetarła powieki i zrobiła krótki bilans. Kończyny miała otępiałe, barki i kark piekły a włosy przykleiły się do czaszki. Nie ma to jak ćwiczyć w prażącym słońcu Vegety.
Trener zarządził zbiórkę, mogła w końcu odetchnąć – jej trening się skończył. Przełożony miał rację, to były ciężkie ćwiczenia. Na pewno miały wyższy poziom niż przewiduje się dla początkującej kadetki i choć pot z niej spływał, czuła satysfakcję, że tyle dokonała.
Zamknęła na moment oczy, biorąc głęboki, uspokajający oddech.
Proste decyzje. Eh, Ósemka poczuła się nieco urażona, że ktoś tak ocenia jej poziom inteligencji. Z drugiej strony nigdy nie była w poważnych tarapatach, nie wspominając o Tsufulu rzecz jasna. Kilka opcji i którą wybrać? Zawsze trzeba liczyć się z konsekwencjami, z powodami i to ty musisz stawić im czoła. Tak samo jak w koszarach. Podejmowanie decyzji nie jest taką łatwą sprawą. Może dla własnego dobra, niech ma nadzieję, że to będą te proste decyzje.
Cóż, Telekineza była trudną do opanowania sztuką, ale dała jakoś radę. Szczerze, niejakie problemy w kontroli Ki się pojawiały, ale mogła mieć tylko nadzieję, że przenoszone przez nią głazy spadną nagle przeciwnikowi na łeb. A co do tego, że ledwie stoi… Tu nawet nie było wątpliwości. Najcięższy trening jaki do tej pory miała dla Nashi musiał być porównywalny do rozgrzewki. I jak tu dowieść własnej wartości, gdy dla potężniejszych, chociażbyś stanął na głowie, nie robisz nic znaczącego?
- Tak jest, Sir. – Odparła gdy zwrócił się bezpośrednio do kadetki.
Dopracować. Tak… Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Napotkała czerwone spojrzenie Altaira i skinęła lekko głową. Bogowie raczą wiedzieć jak jej poszło. Wiedziała, że wiele jej brakuje, nie wiedziała tylko jak wiele by mogła siebie uważać za silną. Dużo czasu minie, dużo wody upłynie nim zacznie się uważać za wojowniczkę. A to, że nieźle sobie poradziła… W odpowiedzi wzruszyła lekko ramionami.
Przemiany w Oozaru raczej jej nie dotyczą. Brak ogona uniemożliwiał jej zmianę w ogromną małpę. Jeśli Trener chciał ćwiczyć razem z Saiyanami tą transformacje, lepiej bez Ósemki w pobliżu. W tym stanie potrafi tylko latać i to niezbyt szybko. Jeszcze jakaś małpa by ją zdeptała niechcący.
- To nie dla mnie Trenerze. – Vivian zwróciła się do wojownika. – Odmeldowuje się, Sir.
OOC ---> Nie wiem czy mam czekać na pozwolenie na powrót do Akademii, bo Hazzy miał mnie odprowadzić podobno, no i w sumie nie wiem już jak ma to wyglądać. Jak mi powiecie to zmodyfikuję posta
Trener zarządził zbiórkę, mogła w końcu odetchnąć – jej trening się skończył. Przełożony miał rację, to były ciężkie ćwiczenia. Na pewno miały wyższy poziom niż przewiduje się dla początkującej kadetki i choć pot z niej spływał, czuła satysfakcję, że tyle dokonała.
Zamknęła na moment oczy, biorąc głęboki, uspokajający oddech.
Proste decyzje. Eh, Ósemka poczuła się nieco urażona, że ktoś tak ocenia jej poziom inteligencji. Z drugiej strony nigdy nie była w poważnych tarapatach, nie wspominając o Tsufulu rzecz jasna. Kilka opcji i którą wybrać? Zawsze trzeba liczyć się z konsekwencjami, z powodami i to ty musisz stawić im czoła. Tak samo jak w koszarach. Podejmowanie decyzji nie jest taką łatwą sprawą. Może dla własnego dobra, niech ma nadzieję, że to będą te proste decyzje.
Cóż, Telekineza była trudną do opanowania sztuką, ale dała jakoś radę. Szczerze, niejakie problemy w kontroli Ki się pojawiały, ale mogła mieć tylko nadzieję, że przenoszone przez nią głazy spadną nagle przeciwnikowi na łeb. A co do tego, że ledwie stoi… Tu nawet nie było wątpliwości. Najcięższy trening jaki do tej pory miała dla Nashi musiał być porównywalny do rozgrzewki. I jak tu dowieść własnej wartości, gdy dla potężniejszych, chociażbyś stanął na głowie, nie robisz nic znaczącego?
- Tak jest, Sir. – Odparła gdy zwrócił się bezpośrednio do kadetki.
Dopracować. Tak… Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Napotkała czerwone spojrzenie Altaira i skinęła lekko głową. Bogowie raczą wiedzieć jak jej poszło. Wiedziała, że wiele jej brakuje, nie wiedziała tylko jak wiele by mogła siebie uważać za silną. Dużo czasu minie, dużo wody upłynie nim zacznie się uważać za wojowniczkę. A to, że nieźle sobie poradziła… W odpowiedzi wzruszyła lekko ramionami.
Przemiany w Oozaru raczej jej nie dotyczą. Brak ogona uniemożliwiał jej zmianę w ogromną małpę. Jeśli Trener chciał ćwiczyć razem z Saiyanami tą transformacje, lepiej bez Ósemki w pobliżu. W tym stanie potrafi tylko latać i to niezbyt szybko. Jeszcze jakaś małpa by ją zdeptała niechcący.
- To nie dla mnie Trenerze. – Vivian zwróciła się do wojownika. – Odmeldowuje się, Sir.
OOC ---> Nie wiem czy mam czekać na pozwolenie na powrót do Akademii, bo Hazzy miał mnie odprowadzić podobno, no i w sumie nie wiem już jak ma to wyglądać. Jak mi powiecie to zmodyfikuję posta
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pią Sie 02, 2013 10:02 pm
Na szczęście Trener pamiętał o obietnicy. Techniki go nie nauczy, lecz dał mu podpowiedzi, dzięki którym może sam ją opanować. To wystarczy. Następnie przyszła kolej na małą porcję krytyki. Jemu dostało się za wybór trudnej zdolności. Owszem, mógł wybrać coś z czym Vi poradziłaby sobie bez problemu, lecz koniec końców dała radę i zyskała spory atut w walce. Rozumiał jednak słowa przełożonego i będzie o nich pamiętał w przyszłości. Co do wody.... Cóż, nie było jest zbyt dużo, złotowłosy wypił zawartość swojej butelki jednym haustem i nawet przez myśl mu nie przeszło by zostawić nieco na później. Ósemka faktycznie wyglądała na wyczerpaną, być może będzie trzeba jej pomóc w powrocie do Akademii. Dowódca zaskoczył ich jednak po raz kolejny, okazało się, że to jeszcze nie koniec. Ostatnia część treningu to nauka przemiany w Oozaru, a może nawet umiejętność kontrolowania swoich poczynań w tej formie. Altair od razu się zgłosił, wszak niedawno próbował zmierzyć się z tą transformacją i niestety nie wyszedł z tego pojedynku zwycięsko, o czym Haz przekonał się na własnej skórze. Być może to wciąż tkwi w jego świadomości, a teraz gdy pojawiła się okazja by się zrehabilitować, z chęcią z niej skorzysta. Vi nie była tak skora do ćwiczeń, podobne zdanie w tej kwestii miał młody Nashi. Skoro miał dwie złotowłose przemiany, to Oozaru mu nie potrzebna. Problem może pojawił się gdy będzie świadkiem pełni księżyca, no ale cóż....
- Ja również podziękuję - rzekł stając na baczność i kłaniając się lekko.
A wiec to chyba koniec treningu. Nie ruszał się jeszcze z miejsca, gdyż czekał na oficjalny rozkaz. Kto wie, może przełożony jeszcze czymś ich zaskoczy.
- Ja również podziękuję - rzekł stając na baczność i kłaniając się lekko.
A wiec to chyba koniec treningu. Nie ruszał się jeszcze z miejsca, gdyż czekał na oficjalny rozkaz. Kto wie, może przełożony jeszcze czymś ich zaskoczy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach