Skalny Las
+11
Ósemka
Kanade
Hikaru
KOŚCI
Reito
April
Zerb
Khepri
Kuro
Red
NPC
15 posters
Skalny Las
Sob Cze 02, 2012 4:55 pm
First topic message reminder :
Miejsce stworzone przez matkę naturę, wieki całe drążenia dróg przez rzeki czy strumienie stworzyły coś co kojarzy się z kamiennym lasem. Mnóstwo wąskich, ale długich skał może rzeczywiście tak wyglądać.
Miejsce stworzone przez matkę naturę, wieki całe drążenia dróg przez rzeki czy strumienie stworzyły coś co kojarzy się z kamiennym lasem. Mnóstwo wąskich, ale długich skał może rzeczywiście tak wyglądać.
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Wto Gru 29, 2015 4:10 pm
Co za przepiękny, surowy i cichy krajobraz. Brak ludzi, brak kogokolwiek, można było w spokoju usiąść na tym kamiennym drzewie, słupie, kopule, czy też jakkolwiek to by można nazwać i odpocząć. No.. Przynajmniej w teorii, bo po chwili Max zaczął się zastanawiać, czy nie ma jakiś omamów słuchowych. To pewnie przez zmęczenie, no bo chyba nie z innego powodu, co nie? Miał nadzieję, że to chodziło tylko o zmęczenie, jednak dla pewności podniósł się i zaczął rozglądać.
Znalazł ślady opon. I znów coś usłyszał, teraz już odrobinkę lepiej. Z jednej strony poczuł ulgę, no bo to by oznaczało, że nie ma żadnych omamów a z jego zdrowiem psychicznym było wszystko w porządku. No.. Ewentualnie, że nie było gorzej, niż do tej pory. Zaczął zmierzać jak najszybciej po tych śladach, aż wreszcie dotarł do tej konkretnej kopuły, spod którejś ktoś wołał. Biegnąc tutaj starał się rozeznać, czy jest to głos męski, czy żeński.
- Hej! - Zawołał, jak tylko tam dotarł, będąc gotowym do szybkiego odczepienia plecaka, w razie gdyby się okazało, że ta ewentualna pomoc ma być szybka.
- Co się dzieje? - Znów zawołał, starając się rozeznać co też pod tą kopułą się znajduje i w czym w razie czego należy pomóc. Oby się to nie okazało jakimś głupim żartem, albo pułapką.
Znalazł ślady opon. I znów coś usłyszał, teraz już odrobinkę lepiej. Z jednej strony poczuł ulgę, no bo to by oznaczało, że nie ma żadnych omamów a z jego zdrowiem psychicznym było wszystko w porządku. No.. Ewentualnie, że nie było gorzej, niż do tej pory. Zaczął zmierzać jak najszybciej po tych śladach, aż wreszcie dotarł do tej konkretnej kopuły, spod którejś ktoś wołał. Biegnąc tutaj starał się rozeznać, czy jest to głos męski, czy żeński.
- Hej! - Zawołał, jak tylko tam dotarł, będąc gotowym do szybkiego odczepienia plecaka, w razie gdyby się okazało, że ta ewentualna pomoc ma być szybka.
- Co się dzieje? - Znów zawołał, starając się rozeznać co też pod tą kopułą się znajduje i w czym w razie czego należy pomóc. Oby się to nie okazało jakimś głupim żartem, albo pułapką.
Re: Skalny Las
Wto Gru 29, 2015 6:24 pm
Po długiej chwili szukania, wśród kamieni zasłaniających skalną ścianę, dało się zobaczyć zamaskowane wejście. Oczywiście nie tak od razu. Najpierw trzeba by było odsunąć kilka kamlotów różnej wielkości i starych badyli, za nimi dopiero dojrzeć można było drzwi z krzywo przyciętych desek. Obok znajdowały się ślady opon, wyglądało na to, że ktoś tutaj często parkuje. Jakieś butelki po piwie zalegały kąty…. Lecz wróćmy do drzwi. To zza nich dobiegało wołanie.
- Na pomoc! – damski, przestraszony głos.
Po odsunięciu przeszkód, oczom Maxa ukazało się wejście… Kurz wirował w powietrzu. Słup światła wpadał do środka jaskini, oświetlając zagracone wnętrze. Nie był jedynym źródłem blasku, u sufitu wisiało kilka zakurzonych żarówek. U sufitu..? Tak, bo Max znalazł kryjówkę, pomieszczenie wykute w skale, wypełnione od góry do dołu skrzyniami, torbami i kontenerami. Jak okiem sięgnąć było zagracone, ktoś nieopatrznie zostawił otwartą skrzynkę. Światło sprawiło, że ukryte tam srebra zalśniły cudnym blaskiem.
W rogu, przywiązana do słupa, na brudnej ziemi leżała kobieta. Miała skrępowane kostki i nadgarstki, nie była w najlepszym stanie. Złamany obcas, podarta czarna, wydekoltowana suknia i przetarte wieczorowe rękawiczki. Brudna od kurzu, ze zmierzwionymi włosami i rozmazany makijaż wciąż była niezwykle urodziwą przedstawicielką płci pięknej. Oddychała szybko i płytko, wpatrując się najpierw ze strachem a potem i z zaskoczeniem w chłopaka.
- N-nie jesteś z n-nimi..? – zapytała drżąc na ciele.
- Na pomoc! – damski, przestraszony głos.
Po odsunięciu przeszkód, oczom Maxa ukazało się wejście… Kurz wirował w powietrzu. Słup światła wpadał do środka jaskini, oświetlając zagracone wnętrze. Nie był jedynym źródłem blasku, u sufitu wisiało kilka zakurzonych żarówek. U sufitu..? Tak, bo Max znalazł kryjówkę, pomieszczenie wykute w skale, wypełnione od góry do dołu skrzyniami, torbami i kontenerami. Jak okiem sięgnąć było zagracone, ktoś nieopatrznie zostawił otwartą skrzynkę. Światło sprawiło, że ukryte tam srebra zalśniły cudnym blaskiem.
W rogu, przywiązana do słupa, na brudnej ziemi leżała kobieta. Miała skrępowane kostki i nadgarstki, nie była w najlepszym stanie. Złamany obcas, podarta czarna, wydekoltowana suknia i przetarte wieczorowe rękawiczki. Brudna od kurzu, ze zmierzwionymi włosami i rozmazany makijaż wciąż była niezwykle urodziwą przedstawicielką płci pięknej. Oddychała szybko i płytko, wpatrując się najpierw ze strachem a potem i z zaskoczeniem w chłopaka.
- N-nie jesteś z n-nimi..? – zapytała drżąc na ciele.
- Spoiler:
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Wto Gru 29, 2015 8:56 pm
Pierwszą myślą, jaką miał Maxiu, gdy dotarł do tego miejsca i zanim zaczął odkopywać kamulce, było to, że może ktoś przejeżdżał i akurat miał pecha natknąć się na małą lawinę, która go zasypała. Czy też ją, sądząc po głosie. I chociaż nie był wybitnie altruistyczną osobą, to jednak miał przecież w sobie ludzkie odruchy, więc rzucił się zaraz na pomoc i zaczął odrzucać kamienie, uważając jednak, aby nie spadły te, które były wyżej. Nie wiele jednak czasu mu zajęło to odkopywanie, bo zaraz się przekonał, że jego pierwsze wrażenie było przynajmniej po części mylne. Tu były drzwi. A skoro są drzwi, to znaczy że za nimi będzie jakaś jaskinia, przerobiona na coś w rodzaju siedziby. Chociaż jeszcze mógł utrzymywać, że była lawina, zasypała drzwi i mieszkaniec nie mógł się wydostać. Ta jednak myśl zniknęła, jak tylko, ostrożnie, wszedł do środka.
- Z nimi..? - Spytał machinalnie, szybko rozglądając się po otoczeniu, oraz przyglądając się kobiecie. Czyli trafił do siedziby jakiejś szajki pewnie i tu właśnie znosili swoje łupy.
- Z kim? Nie, jestem tu sam.. - Dodał, troszkę niepewnie w pierwszym momencie, co wynikało z zaskoczenia jakiego doznał. Nie często się przecież natyka na takie siedziby i ewentualne damy w opresji. Ciekawe tylko, czy dziewczyna była tutaj sprowadzona bo jej porywacze chcieli mieć się na kim pozbawiać po akcjach, na co by świadczyła jej podarta suknia, czy też raczej dla potencjalnego okupu, na co by wskazywał jej ubiór.
- Zaraz Panią uwolnię. - Po chwili już był przy niej i wyciągnął nóż, aby przeciąć jej więzy. Oczywiście sporo filmów oglądał, w których się okazywało, że takie damy w opresji są członkiniami gangu, albo wręcz jakimiś upiorami a uwolnienie ich oznaczało wpadnięcie w pułapkę, ale to była rzeczywistość. Poza tym Max był gentlemanem i to przez duże DŻ, więc nie było innej opcji.
- Kim Pani jest i co tu się dzieje? - Zapytał, starając się, aby jego głos brzmiał ciepło, przyjaźnie, pocieszając, kończąc przy tym odcinanie jej od słupa i ewentualnie pomagając jej się podnieść. Trzymał ją jedną dłonią i zerkał co chwilę na drzwi. Na wszelki, jakby się okazało, że jej porywacze mają zamiar niedługo wrócić.
- Z nimi..? - Spytał machinalnie, szybko rozglądając się po otoczeniu, oraz przyglądając się kobiecie. Czyli trafił do siedziby jakiejś szajki pewnie i tu właśnie znosili swoje łupy.
- Z kim? Nie, jestem tu sam.. - Dodał, troszkę niepewnie w pierwszym momencie, co wynikało z zaskoczenia jakiego doznał. Nie często się przecież natyka na takie siedziby i ewentualne damy w opresji. Ciekawe tylko, czy dziewczyna była tutaj sprowadzona bo jej porywacze chcieli mieć się na kim pozbawiać po akcjach, na co by świadczyła jej podarta suknia, czy też raczej dla potencjalnego okupu, na co by wskazywał jej ubiór.
- Zaraz Panią uwolnię. - Po chwili już był przy niej i wyciągnął nóż, aby przeciąć jej więzy. Oczywiście sporo filmów oglądał, w których się okazywało, że takie damy w opresji są członkiniami gangu, albo wręcz jakimiś upiorami a uwolnienie ich oznaczało wpadnięcie w pułapkę, ale to była rzeczywistość. Poza tym Max był gentlemanem i to przez duże DŻ, więc nie było innej opcji.
- Kim Pani jest i co tu się dzieje? - Zapytał, starając się, aby jego głos brzmiał ciepło, przyjaźnie, pocieszając, kończąc przy tym odcinanie jej od słupa i ewentualnie pomagając jej się podnieść. Trzymał ją jedną dłonią i zerkał co chwilę na drzwi. Na wszelki, jakby się okazało, że jej porywacze mają zamiar niedługo wrócić.
Re: Skalny Las
Sro Gru 30, 2015 4:49 pm
Im bliżej chłopak podchodził, tym dostrzegł więcej szczegółów. Rozcięcie na czole pod czarnym włosami, krew brudząca skroń oraz policzek. Siniec pod okiem, zadrapania na szyi oraz ramionach, tam gdzie suknia była postrzępiona widać było krew. Kostka która zdobiła czarna szpilka z ułamanym obcasem była spuchnięta i zaczerwieniona, a sznur boleśnie wrzynał się w opuchliznę. Ktoś tutaj nie umiał za grosz obchodzić się z damami.
- Oni… Jakaś szajka. Jechałam do domu z aukcji charytatywnej. Napadli nas… Zabili mojego szofera i ochroniarzy, zaciągnęli tutaj. Znam się trochę na samoobronie, ale najwyraźniej… Za mało. – syknęła z bólu i ostrożnie rozmasowała zaczerwieniona nadgarstki. – Dziękuję. Zabrali tutaj wszystkie rzeczy, które kupiłam i zaciągnęli mnie… Nie wiem czy dla okupu cz-czy… – głos się jej załamał, przestraszony, ale pokręciła głową, odrzucając tą myśl.
Ujęła dłoń Maxa i powstała. Nie dała rady zrobić sama kilku kroków, bo zwichnięta kostka dała o sobie znać i zatoczyła się. Uniknęła spotkania z brudną podłogą tylko dlatego, że złapała chłopaka za ramię. Odsunęła się zaraz speszona, za wszelką cenę próbując zachować klasę, choć nie wiadomo jak strasznych rzeczy była świadkiem. Nie dała rady iść, dlatego usiadła na najbliższej skrzyni badając otarcia i swoje rany. Ostrożnie schyliła się i zrzuciła niewygodne szpilki.
- Nazywam się Anko Jigoku, córka Azuki Jigoku, żony premiera Ragnara Oniverella. Proszę Cię, wyjdźmy stąd najpierw. Boję się, że wrócą lada chwila, a mieli broń i zabiją Cię bez wahania. Muszę się dostać gdzieś do miasta by zadzwonić po kamerdynera, do ojca, odbierze mnie… – mówiła szybko i wyraźnie spięta. – Proszę, jak najszybciej… Nim wrócą… – zaczęła drżeć.
- Oni… Jakaś szajka. Jechałam do domu z aukcji charytatywnej. Napadli nas… Zabili mojego szofera i ochroniarzy, zaciągnęli tutaj. Znam się trochę na samoobronie, ale najwyraźniej… Za mało. – syknęła z bólu i ostrożnie rozmasowała zaczerwieniona nadgarstki. – Dziękuję. Zabrali tutaj wszystkie rzeczy, które kupiłam i zaciągnęli mnie… Nie wiem czy dla okupu cz-czy… – głos się jej załamał, przestraszony, ale pokręciła głową, odrzucając tą myśl.
Ujęła dłoń Maxa i powstała. Nie dała rady zrobić sama kilku kroków, bo zwichnięta kostka dała o sobie znać i zatoczyła się. Uniknęła spotkania z brudną podłogą tylko dlatego, że złapała chłopaka za ramię. Odsunęła się zaraz speszona, za wszelką cenę próbując zachować klasę, choć nie wiadomo jak strasznych rzeczy była świadkiem. Nie dała rady iść, dlatego usiadła na najbliższej skrzyni badając otarcia i swoje rany. Ostrożnie schyliła się i zrzuciła niewygodne szpilki.
- Nazywam się Anko Jigoku, córka Azuki Jigoku, żony premiera Ragnara Oniverella. Proszę Cię, wyjdźmy stąd najpierw. Boję się, że wrócą lada chwila, a mieli broń i zabiją Cię bez wahania. Muszę się dostać gdzieś do miasta by zadzwonić po kamerdynera, do ojca, odbierze mnie… – mówiła szybko i wyraźnie spięta. – Proszę, jak najszybciej… Nim wrócą… – zaczęła drżeć.
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Gru 30, 2015 5:10 pm
Szajka.. Uzbrojona grupa, nie mająca nic przeciwko temu, aby nie tylko coś ukraść, ale także aby porywać i zabijać. Niebezpieczni ludzie. Oczywiście Maxwell nie był pierwszym lepszym człowieczkiem, umiał walczyć, latać, strzelać energetycznymi pociskami, ale nie miał pojęcia jak się sprawdzi w walce przeciwko uzbrojonym bandziorom. Do tej pory sparingował się na treningach, ewentualnie tłukł się na ulicy, jeśli ktoś go napadł a z taką sytuacją nie miał jeszcze do czynienia. Poza tym nie ciągnęło go do tłuczenia się, chociaż na samą taką myśl pewnie jego ojciec i rodacy z jego strony by się za głowy łapali, więc uznał, że należy się stąd jak najszybciej ewakuować.
Gdy kobieta usiadła, chłopak stanął bokiem do drzwi, przyglądając się jej, ale co jakiś czas zerkając w stronę wejścia. Jak to się mówi, był koneserem kobiecej urody i ich wdzięków, więc nie mógł nie zauważyć tego, jak ta konkretna wyglądała. Jednak, chociaż w jego głowie, gdzieś w tam zakamarkach, pojawiła się bardziej kosmata myśl, skupił się bardziej na tym, w jakim ona jest stanie. Przy okazji rejestrował to co mówi. Córka żony premiera. Ważniejszą osobistość porwali. Kim byli ci ludzie?
Nie było czasu. Rzucił okiem na pomieszczenie jeszcze raz, patrząc czy nie ma jakiejś broni, jakiejkolwiek, apteczki, oraz kija, na którym Anko mogłaby się oprzeć, gdyby on akurat nie mógł jej służyć swoim ramieniem, jeśli podczas tych bardzo pobieżnych poszukiwań coś znalazł, to od razu zaanektował. I po chwili już stał przy niej.
- W takim razie zbierajmy się. Mam przy sobie telefon, ale nie wiem, czy złapiemy tutaj zasięg. Sprawdzimy to jak się nieco oddalimy. - Podobnie jak i sprawdzi co dokładnie jej jest i spróbuje udzielić jej pierwszej pomocy.
Nie zwlekając bardziej znów sięgnął do niej ręką i pomógł jej wstać, oraz, podpierając ją, doprowadził do drzwi. Tam wyjrzał ostrożnie, jeśli nic nie usłyszał i nie zobaczył, to powoli z nią wyszedł. W pierwszej chwili chciał się unieść w powietrze, ale wtedy rzucałby się w oczy, dlatego też wybrał marszrutę w kierunku przeciwnym, niż ten, w jaki kierowały się ślady opon. No.. Chyba, że bandyci wrócili zanim się wydostali a wtedy trzeba by wymyślać coś innego.
Gdy kobieta usiadła, chłopak stanął bokiem do drzwi, przyglądając się jej, ale co jakiś czas zerkając w stronę wejścia. Jak to się mówi, był koneserem kobiecej urody i ich wdzięków, więc nie mógł nie zauważyć tego, jak ta konkretna wyglądała. Jednak, chociaż w jego głowie, gdzieś w tam zakamarkach, pojawiła się bardziej kosmata myśl, skupił się bardziej na tym, w jakim ona jest stanie. Przy okazji rejestrował to co mówi. Córka żony premiera. Ważniejszą osobistość porwali. Kim byli ci ludzie?
Nie było czasu. Rzucił okiem na pomieszczenie jeszcze raz, patrząc czy nie ma jakiejś broni, jakiejkolwiek, apteczki, oraz kija, na którym Anko mogłaby się oprzeć, gdyby on akurat nie mógł jej służyć swoim ramieniem, jeśli podczas tych bardzo pobieżnych poszukiwań coś znalazł, to od razu zaanektował. I po chwili już stał przy niej.
- W takim razie zbierajmy się. Mam przy sobie telefon, ale nie wiem, czy złapiemy tutaj zasięg. Sprawdzimy to jak się nieco oddalimy. - Podobnie jak i sprawdzi co dokładnie jej jest i spróbuje udzielić jej pierwszej pomocy.
Nie zwlekając bardziej znów sięgnął do niej ręką i pomógł jej wstać, oraz, podpierając ją, doprowadził do drzwi. Tam wyjrzał ostrożnie, jeśli nic nie usłyszał i nie zobaczył, to powoli z nią wyszedł. W pierwszej chwili chciał się unieść w powietrze, ale wtedy rzucałby się w oczy, dlatego też wybrał marszrutę w kierunku przeciwnym, niż ten, w jaki kierowały się ślady opon. No.. Chyba, że bandyci wrócili zanim się wydostali a wtedy trzeba by wymyślać coś innego.
Re: Skalny Las
Pią Sty 01, 2016 5:36 pm
Rozglądając się po jaskini Max w rogu znalazł porzuconą łopatę. Jej metalowa część była całkowicie przerdzewiała, także odpadła gdy tylko dotknął narzędzia. Czyniło to poręczne wsparcie dla rannej dziewczyny. Anko z wdzięcznością oparła się na kiju, drugą dłonią biorąc chłopaka pod ramię. Może nieco zbyt mocno go objęła…
- Nie wiem skąd przyjechaliśmy, zamknęli mnie w bagażniku, lecz wracałam do West City z Central City… Gdzieś w połowie drogi nas napadli. – Anko wyraźnie próbowała się skupić by przywołać z pamięci ostatnie wydarzenia. – Zabrali też moje auto…
Wyszli szybko z kryjówki bandziorów, dziewczyna spojrzała na ślady opon. Rozumiało się samo przez się, że raczej nie należy iść ich tropem… Choć to byłaby najprawdopodobniej najszybsza droga do cywilizacji, a istniała możliwość, że po drodze wpadną na szajkę. Anko spojrzała niepewnie na chłopaka, po czym odkaszlnęła delikatnie.
- Sądzę, że trzeba wracać tak, byśmy złapali zasięg. Wtedy wyślę wiadomość i przyleci po nas mój helikopter…
Zachwiała się i znów niemal upadła na ziemię. Była słabsza niż jej duma kazałaby przyznać… Niebo pociemniało. Wypełniło się szarymi, ciężkimi chmurami, temperatura opadła gwałtownie.
- Nie wiem skąd przyjechaliśmy, zamknęli mnie w bagażniku, lecz wracałam do West City z Central City… Gdzieś w połowie drogi nas napadli. – Anko wyraźnie próbowała się skupić by przywołać z pamięci ostatnie wydarzenia. – Zabrali też moje auto…
Wyszli szybko z kryjówki bandziorów, dziewczyna spojrzała na ślady opon. Rozumiało się samo przez się, że raczej nie należy iść ich tropem… Choć to byłaby najprawdopodobniej najszybsza droga do cywilizacji, a istniała możliwość, że po drodze wpadną na szajkę. Anko spojrzała niepewnie na chłopaka, po czym odkaszlnęła delikatnie.
- Sądzę, że trzeba wracać tak, byśmy złapali zasięg. Wtedy wyślę wiadomość i przyleci po nas mój helikopter…
Zachwiała się i znów niemal upadła na ziemię. Była słabsza niż jej duma kazałaby przyznać… Niebo pociemniało. Wypełniło się szarymi, ciężkimi chmurami, temperatura opadła gwałtownie.
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pią Sty 01, 2016 7:43 pm
Mając dziewczynę przy swoim boku maszerował przez jakiś czas, dopasowywując tempo do jej możliwości. Podczas tej wycieczki, wciąż nasłuchiwał, czy nie słyszy samochodu, albo innych odgłosów świadczących o tym, że dana szajka się zbliża i rozglądał się cały czas, zachowując czujność. Wiedział, że to będzie trudne dla jego rannej towarzyszki, ale chciał odejść spory kawałek, zanim zatoczy koło i zacznie się kierować w stronę cywilizacji nieco inną drogą od tej, którą uczęszczali porywacze. Zresztą.. Może w międzyczasie uda się złapać zasięg i będą mogli się stąd wydostać helikopterem? Jeśli nie, to chyba trzeba będzie gdzieś znaleźć jakieś miejsce na nocleg, bo przy ich tempie marszu, oraz biorąc pod uwagę to, że dziewczyna była ranna, to na pewno zmierzch ich złapie.
Gdy odeszli już dostatecznie daleko według Maxia, ostrożnie posadził dziewczynę na jednym z kamieni.
- Odpocznij chwilkę a ja się zajmę Twoimi ranami. - Powiedział tylko i kucnął przed nią. Jeśli znalazł apteczkę, to z niej skorzystał, jeśli jednak nie, to skorzystał ze swojej, aby zabandażować jej nogę i zająć się na miarę jego możliwości innymi ranami i otarciami. Jego czujność i oglądanie się co jakiś czas nie zanikły jednak w tym czasie.
- Wiesz ilu ich jest, kto nimi dowodzi, co robią poza tym, że Cię porwali? I jak są uzbrojeni? - Dopytywał się, chcąc aby dziewczyna skupiła się na rozmowie z nim a nie na tym, że zapewne te oględziny i zajmowanie się nią niekoniecznie mogło być przyjemne. Chociaż oczywiście starał się być możliwie jak najdelikatniejszy a jego dotyk był wręcz pieszczotliwy. Po wszystkim podniósł się i sprawdził telefon. A nóż scyzoryk będzie miał zasięg?
Gdy odeszli już dostatecznie daleko według Maxia, ostrożnie posadził dziewczynę na jednym z kamieni.
- Odpocznij chwilkę a ja się zajmę Twoimi ranami. - Powiedział tylko i kucnął przed nią. Jeśli znalazł apteczkę, to z niej skorzystał, jeśli jednak nie, to skorzystał ze swojej, aby zabandażować jej nogę i zająć się na miarę jego możliwości innymi ranami i otarciami. Jego czujność i oglądanie się co jakiś czas nie zanikły jednak w tym czasie.
- Wiesz ilu ich jest, kto nimi dowodzi, co robią poza tym, że Cię porwali? I jak są uzbrojeni? - Dopytywał się, chcąc aby dziewczyna skupiła się na rozmowie z nim a nie na tym, że zapewne te oględziny i zajmowanie się nią niekoniecznie mogło być przyjemne. Chociaż oczywiście starał się być możliwie jak najdelikatniejszy a jego dotyk był wręcz pieszczotliwy. Po wszystkim podniósł się i sprawdził telefon. A nóż scyzoryk będzie miał zasięg?
Re: Skalny Las
Sob Sty 02, 2016 7:03 pm
Chłopak musiał jednak uszczuplić zawartość swojej apteczki. Anko szła wolniej z każdym krokiem, czarny materiał sukni tam, gdzie przetarcia były najgorsze ściemniał nieznacznie od krwi. Z ulgą przyjęła sugestię przerwy i z jego pomocą usiadła na kamieniach. Oddychała spokojnie, poddając się jego zabiegom. Syknęła tylko głośno gdy usztywnił jej kostkę i zabandażował, a gdy przeszedł do innych przetarć, zarumieniła się nieznacznie. Oczywiście udawała jak umiała najlepiej, że nie robi to na niej wrażenia, lecz Max musiał zająć się szramami na jej szyi i ramionach, mając zbyt dobry widok na okazały dekolt i biust. Nie wspominając o tym, że suknia spruła się nieco w strategicznym miejscu i na plecach. Westchnęła tylko i podziękowała gdy odłożył bandaż.
Spadły pierwsze krople deszczu, a okazało się, że zasięgu ani kreski.
- Deszcz może rozmyć nasze ślady oraz ślady ich aut. Co do nich… Nie pamiętam… – westchnęła i potarła zmęczona powieki. – Naliczyłam pięciu, czterech wysokich i umięśnionych, jeden był niższy ode mnie i chudy jak patyk. Pomyślałam, że on nimi dowodzi, taki mózg prowadzący… Przygłupich mięśniaków, ale to nie tak, współpracowali nieźle ze sobą. – spojrzała w niebo, zmartwiona i trochę przestraszona. – Robi się zimno… I ciemno…
OOC
Dwadzieścia metrów dalej jest coś w rodzaju skalistego wzgórze, robi się ciemno i zbiera się na burze. Znajdziecie na wzgórzu, ukrytą za skałami starą szopę. Anko nie jest w stanie iść dalej, tędy możesz sobie zrobić trening siłowy, niosąc ją tam. Dwa posty wystarczą, liczę na twą inwencję
Spadły pierwsze krople deszczu, a okazało się, że zasięgu ani kreski.
- Deszcz może rozmyć nasze ślady oraz ślady ich aut. Co do nich… Nie pamiętam… – westchnęła i potarła zmęczona powieki. – Naliczyłam pięciu, czterech wysokich i umięśnionych, jeden był niższy ode mnie i chudy jak patyk. Pomyślałam, że on nimi dowodzi, taki mózg prowadzący… Przygłupich mięśniaków, ale to nie tak, współpracowali nieźle ze sobą. – spojrzała w niebo, zmartwiona i trochę przestraszona. – Robi się zimno… I ciemno…
OOC
Dwadzieścia metrów dalej jest coś w rodzaju skalistego wzgórze, robi się ciemno i zbiera się na burze. Znajdziecie na wzgórzu, ukrytą za skałami starą szopę. Anko nie jest w stanie iść dalej, tędy możesz sobie zrobić trening siłowy, niosąc ją tam. Dwa posty wystarczą, liczę na twą inwencję
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sob Sty 02, 2016 8:39 pm
OOC: No to zaczynam!
Ech.. Okazały dekolt i biust.. Czyli coś, co Maxie na całym świecie lubią najbardziej.. Bo w końcu, czy jest coś piękniejszego niż okazały, jędrny i piękny kobiecy biust? Aż by się chciało w niego wtulić i takie tam.. Ale tak jakby to nie czas i nie miejsce na to, prawda? Więc starał się skupić bardziej na tym, co robi, no i na tym co ona mówi. Mały szef bandy i czterech mięśniaków. Musiał zakładać, że uzbrojeni w broń palną, więc należało na to uważać. Ciekaw był gdzie się obecnie znajdowali i jak wiele czasu minie zanim zorientują się, że ich ofiara uciekła, oraz zanim zaczną ją gonić.
- Skończyłem. - Powiedział podnosząc się i odruchowo pogłaskał ją po włosach. Jakby pocieszał małe dziecko, albo raczej chwalił je za to, że było dzielne. Dopiero po tym fakcie ogarnął, że może to nie było zbyt mądre, no ale co się stało, to się nie odstanie.
- I przepraszam, jeśli coś zabolało.. - Dodał z pewną skruchą, chociaż głównie po to, aby odwrócić uwagę od tego gestu. Wyprostował się po tym i zaczął pakować apteczkę z powrotem do plecaka. Niestety zasięgu nie miał a szkoda, bo przydałby się w końcu. Najłatwiej by było, gdyby ktoś teraz po nich przyleciał, ale ta sytuacja mimo wszystko była dość ciekawą okazją do treningu.
Rozejrzał się jeszcze, upewniając się, że są sami i rejestrując, iż zbliża się burza. Chłód, trudniejsze warunki, dla niego całkiem nieźle, ale gorzej z jego ranną towarzyszką. Przez moment stał nad nią, zastanawiając się co ma z tym fantem zrobić, wreszcie zdjął z siebie obciążniki i zaczął powoli zdejmować bluzę. Taki dość mocno ograniczony striptiz. A zdjął ją po to, żeby, z pewnym żalem, bo zasłonił przy okazji ten piękny dekolt, założyć ją dziewczynie i nasunąć kaptur na jej głowę. Dzięki temu będzie jej troszkę cieplej i przynajmniej troszkę osłoni ją od deszczu.
- Wybacz.. - Powiedział cicho zarówno dlatego, że sobie pozwolił na taką samowolkę, jak i dlatego, co miał zamiar zaraz zrobić. A mianowicie kucnął, złapał jej suknię i nagłym ruchem rozdarł ją z boku. Od dołu, aż do jej biodra. Tak samo zrobił z drugiej strony.
- Będę musiał Cię nieść a jeśli tego nie zrobię, to niestety nie będzie to w pełni możliwe. Albo też mało wygodne.. - Od razu się jej wytłumaczył, żeby nie uznała, iż ma jakieś niecne zamiary wobec niej. I zaczął jej tę suknię podwijać, aby ją związać wyżej, odwracając jednak przy tym głowę. Wystarczająco pewnie była speszona tą czynnością, jak i tym, że przy okazji jego dłonie przesuwały się momentami po jej łydkach i udach. Wreszcie mógł się podnieść, założyć z powrotem obciążniki na ręce, założyć plecak z przodu i wtedy pomógł się jej podnieść. Obrócił się kucając, żeby weszła mu na barana. Wreszcie mogli ruszyć!
OCC: Rozpoczęcie treningu.
Ech.. Okazały dekolt i biust.. Czyli coś, co Maxie na całym świecie lubią najbardziej.. Bo w końcu, czy jest coś piękniejszego niż okazały, jędrny i piękny kobiecy biust? Aż by się chciało w niego wtulić i takie tam.. Ale tak jakby to nie czas i nie miejsce na to, prawda? Więc starał się skupić bardziej na tym, co robi, no i na tym co ona mówi. Mały szef bandy i czterech mięśniaków. Musiał zakładać, że uzbrojeni w broń palną, więc należało na to uważać. Ciekaw był gdzie się obecnie znajdowali i jak wiele czasu minie zanim zorientują się, że ich ofiara uciekła, oraz zanim zaczną ją gonić.
- Skończyłem. - Powiedział podnosząc się i odruchowo pogłaskał ją po włosach. Jakby pocieszał małe dziecko, albo raczej chwalił je za to, że było dzielne. Dopiero po tym fakcie ogarnął, że może to nie było zbyt mądre, no ale co się stało, to się nie odstanie.
- I przepraszam, jeśli coś zabolało.. - Dodał z pewną skruchą, chociaż głównie po to, aby odwrócić uwagę od tego gestu. Wyprostował się po tym i zaczął pakować apteczkę z powrotem do plecaka. Niestety zasięgu nie miał a szkoda, bo przydałby się w końcu. Najłatwiej by było, gdyby ktoś teraz po nich przyleciał, ale ta sytuacja mimo wszystko była dość ciekawą okazją do treningu.
Rozejrzał się jeszcze, upewniając się, że są sami i rejestrując, iż zbliża się burza. Chłód, trudniejsze warunki, dla niego całkiem nieźle, ale gorzej z jego ranną towarzyszką. Przez moment stał nad nią, zastanawiając się co ma z tym fantem zrobić, wreszcie zdjął z siebie obciążniki i zaczął powoli zdejmować bluzę. Taki dość mocno ograniczony striptiz. A zdjął ją po to, żeby, z pewnym żalem, bo zasłonił przy okazji ten piękny dekolt, założyć ją dziewczynie i nasunąć kaptur na jej głowę. Dzięki temu będzie jej troszkę cieplej i przynajmniej troszkę osłoni ją od deszczu.
- Wybacz.. - Powiedział cicho zarówno dlatego, że sobie pozwolił na taką samowolkę, jak i dlatego, co miał zamiar zaraz zrobić. A mianowicie kucnął, złapał jej suknię i nagłym ruchem rozdarł ją z boku. Od dołu, aż do jej biodra. Tak samo zrobił z drugiej strony.
- Będę musiał Cię nieść a jeśli tego nie zrobię, to niestety nie będzie to w pełni możliwe. Albo też mało wygodne.. - Od razu się jej wytłumaczył, żeby nie uznała, iż ma jakieś niecne zamiary wobec niej. I zaczął jej tę suknię podwijać, aby ją związać wyżej, odwracając jednak przy tym głowę. Wystarczająco pewnie była speszona tą czynnością, jak i tym, że przy okazji jego dłonie przesuwały się momentami po jej łydkach i udach. Wreszcie mógł się podnieść, założyć z powrotem obciążniki na ręce, założyć plecak z przodu i wtedy pomógł się jej podnieść. Obrócił się kucając, żeby weszła mu na barana. Wreszcie mogli ruszyć!
OCC: Rozpoczęcie treningu.
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pon Sty 04, 2016 3:20 pm
Oczywiście mógł polecieć, ale z kilku powodów nie chciał. Po pierwsze nie chciał w sumie wszystkim wszem i wobec ogłaszać co potrafi, szczególnie, że istniała opcja, iż by ją tym przestraszył. Po drugie, to obawiał się, że jak wzniesie się w powietrze, to będą widoczni z daleka. A po trzecie, to przecież marszruta w ciężkich warunkach i z obciążeniem była całkiem niezłym treningiem. W końcu dla treningu tu przybył.
Ruszył więc przed siebie. Dłonie skierował do tyłu, splatając je ze sobą pod pośladkami dziewczyny, aby ją podeprzeć. Niespecjalnie wygodne, ale mówi się trudno, kocha się dalej. Nie znał tych okolic, więc szedł po prostu przed siebie, żeby obejść tych porywaczy, przez co zaraz zaczął wchodzić na jakieś wzgórze. Plecak, obciążniki, dziewczyna na plecach. Lekko nie było, chociaż nie było źle. Gorzej, że nie było to wygodne i ograniczało mu ruchy. Zresztą plecak z przodu ograniczał mu także widoczność. W dodatku był już mokry od deszczu, było dość zimno i z racji tego, że długo wędrował zanim w ogóle tę dziewczynę znalazł. Nie mówiąc już o tym, że bliskość tej pięknej kobiety również go rozpraszała. W końcu nie był z żadną kobietą już od wieków! Tygodnia, czy nawet dwóch..
Szedł. Prawa noga, lewa, powoli i ostrożnie, ale nie za wolno. Czuł jak jego mięśnie się przesuwają, jak się spinają przy każdym ruchu. Nic nie stało też na przeszkodzie, aby co chwila spinał i rozluźniał mięśnie w ramionach, oraz na klacie. Teoretycznie była to dość nudna wycieczka. Jednak okoliczności były interesujące. Aby dodatkowo też urozmaicić sobie ten marsz, zaczął koncentrować się na energii wewnątrz swojego ciała. Przemieszczał ją, wspomagał swoje ruchy. Gdy unosił prawą nogę, opierając się na lewej, przesyłał energię do tej, na której się opierał, aby ją w tym wesprzeć. Wpadł też na pomysł, aby przesłać ją do rąk, tak jakby chciał wystrzelić pocisk, jednak rozwiewał ją, zanim w ogóle ten blast zaczął się formować. Teoretycznie powinno mu to rozgrzać dłonie a ponieważ dziewczyna pośladkami się na nich opierała, to chociaż trochę ogrzał i ją.
Wspinał się coraz wyżej, szedł coraz dalej. Niestety brak pełnej widoczności zaczął pokutować. Jego stopa stanęła na ziemi i nie znalazła na niej oparcia. Podłoże się osunęło, poślizgnął się i musiał szybko zareagować, aby nie przewrócić się z nią, oraz nie stoczyć się z powrotem. Nagły przepływ energii, wybił się nogą, która stała jeszcze na pewniejszej ziemi i lekko uniósł się w powietrze, starając się, aby wyglądało to na niezgrabny skok na stabilniejsze miejsce. Odetchnął lekko i szedł dalej. Im ciemniej jednak było, im bardziej deszcz zacinał, tym mniej widział. Nie raz zdarzało mu się stracić na moment oparcie, gdzie ratował się w podobny sposób.
- Trzymaj się mnie mocno! - Nagle powiedział głośniej. Prosto na nich leciała mała lawina. Nic wielkiego, uniknąłby tego gdyby tylko nie miał oporów przed uniesieniem się w powietrze, ale jednak. Najwyraźniej jakiś kamień zaczął się toczyć, albo ziemia się osunęła, kolejne się poruszyły i wprost na nich leciała już całkiem spora ilość. Nie chciał polecieć, ręce miał splecione na plecach. Zaczął biec na lawinę. Starał się przewidzieć tor lotu kamieni, zarejestrować jak lecą te większe, na które mógł wskoczyć i wykorzystać do tego, żeby się od nich odbić. Z kolei te mniejsze, lecące wyżej traktował jak pociski skierowane na siebie. Leciał pierwszy, Max wyskoczył do góry i uniósł szybko nogę, kopiąc kamień, aby poleciał na bok. Opadając odbił się od jednego z większych kamieni, przesyłając energię tak, aby na moment się unieść i gwałtownie obrócił się unikając kolejnego. Przy jednym z kolejnych kamieni nieco się poślizgnął, udało mu się jednak gwałtownie pochylić, przez co któryś z mniejszych kamyczków przeleciał tuż nad plecami dziewczyny. Max sklął się w myślach, że niepotrzebnie ją naraża. Na szczęście cała ta zabawa nie trwała jakoś wyjątkowo długo i mężczyzna mógł spokojnie podjąć się dalszej wędrówki. Znalazł się na szczycie wzgórza, gdzie widać było stertę kamieni. Zapewne to właśnie z niej się coś osunęło a równocześnie odsłoniło deski. Kolejne drzwi? Oby nie kolejna siedziba bandytów. Ostrożnie zaczął się tam kierować, aż zobaczył starą szopę. Cisza.. Wszystko wskazywało na to, że jest pusta a ponieważ potrzebowali schronienia, to nie pozostawało nic innego im do roboty, jak wejść do środka.
OCC: Koniec treningu.
Ruszył więc przed siebie. Dłonie skierował do tyłu, splatając je ze sobą pod pośladkami dziewczyny, aby ją podeprzeć. Niespecjalnie wygodne, ale mówi się trudno, kocha się dalej. Nie znał tych okolic, więc szedł po prostu przed siebie, żeby obejść tych porywaczy, przez co zaraz zaczął wchodzić na jakieś wzgórze. Plecak, obciążniki, dziewczyna na plecach. Lekko nie było, chociaż nie było źle. Gorzej, że nie było to wygodne i ograniczało mu ruchy. Zresztą plecak z przodu ograniczał mu także widoczność. W dodatku był już mokry od deszczu, było dość zimno i z racji tego, że długo wędrował zanim w ogóle tę dziewczynę znalazł. Nie mówiąc już o tym, że bliskość tej pięknej kobiety również go rozpraszała. W końcu nie był z żadną kobietą już od wieków! Tygodnia, czy nawet dwóch..
Szedł. Prawa noga, lewa, powoli i ostrożnie, ale nie za wolno. Czuł jak jego mięśnie się przesuwają, jak się spinają przy każdym ruchu. Nic nie stało też na przeszkodzie, aby co chwila spinał i rozluźniał mięśnie w ramionach, oraz na klacie. Teoretycznie była to dość nudna wycieczka. Jednak okoliczności były interesujące. Aby dodatkowo też urozmaicić sobie ten marsz, zaczął koncentrować się na energii wewnątrz swojego ciała. Przemieszczał ją, wspomagał swoje ruchy. Gdy unosił prawą nogę, opierając się na lewej, przesyłał energię do tej, na której się opierał, aby ją w tym wesprzeć. Wpadł też na pomysł, aby przesłać ją do rąk, tak jakby chciał wystrzelić pocisk, jednak rozwiewał ją, zanim w ogóle ten blast zaczął się formować. Teoretycznie powinno mu to rozgrzać dłonie a ponieważ dziewczyna pośladkami się na nich opierała, to chociaż trochę ogrzał i ją.
Wspinał się coraz wyżej, szedł coraz dalej. Niestety brak pełnej widoczności zaczął pokutować. Jego stopa stanęła na ziemi i nie znalazła na niej oparcia. Podłoże się osunęło, poślizgnął się i musiał szybko zareagować, aby nie przewrócić się z nią, oraz nie stoczyć się z powrotem. Nagły przepływ energii, wybił się nogą, która stała jeszcze na pewniejszej ziemi i lekko uniósł się w powietrze, starając się, aby wyglądało to na niezgrabny skok na stabilniejsze miejsce. Odetchnął lekko i szedł dalej. Im ciemniej jednak było, im bardziej deszcz zacinał, tym mniej widział. Nie raz zdarzało mu się stracić na moment oparcie, gdzie ratował się w podobny sposób.
- Trzymaj się mnie mocno! - Nagle powiedział głośniej. Prosto na nich leciała mała lawina. Nic wielkiego, uniknąłby tego gdyby tylko nie miał oporów przed uniesieniem się w powietrze, ale jednak. Najwyraźniej jakiś kamień zaczął się toczyć, albo ziemia się osunęła, kolejne się poruszyły i wprost na nich leciała już całkiem spora ilość. Nie chciał polecieć, ręce miał splecione na plecach. Zaczął biec na lawinę. Starał się przewidzieć tor lotu kamieni, zarejestrować jak lecą te większe, na które mógł wskoczyć i wykorzystać do tego, żeby się od nich odbić. Z kolei te mniejsze, lecące wyżej traktował jak pociski skierowane na siebie. Leciał pierwszy, Max wyskoczył do góry i uniósł szybko nogę, kopiąc kamień, aby poleciał na bok. Opadając odbił się od jednego z większych kamieni, przesyłając energię tak, aby na moment się unieść i gwałtownie obrócił się unikając kolejnego. Przy jednym z kolejnych kamieni nieco się poślizgnął, udało mu się jednak gwałtownie pochylić, przez co któryś z mniejszych kamyczków przeleciał tuż nad plecami dziewczyny. Max sklął się w myślach, że niepotrzebnie ją naraża. Na szczęście cała ta zabawa nie trwała jakoś wyjątkowo długo i mężczyzna mógł spokojnie podjąć się dalszej wędrówki. Znalazł się na szczycie wzgórza, gdzie widać było stertę kamieni. Zapewne to właśnie z niej się coś osunęło a równocześnie odsłoniło deski. Kolejne drzwi? Oby nie kolejna siedziba bandytów. Ostrożnie zaczął się tam kierować, aż zobaczył starą szopę. Cisza.. Wszystko wskazywało na to, że jest pusta a ponieważ potrzebowali schronienia, to nie pozostawało nic innego im do roboty, jak wejść do środka.
OCC: Koniec treningu.
Re: Skalny Las
Wto Sty 05, 2016 4:54 pm
Max dzielnie się spisał i pokonał drogę pod górkę z ranną dziewczyną na plecach, wykazując się sporym heroizmem. Anko siedziała na jego plecach z rumieńcem, nie omieszkawszy podziękować gdy postawił ją na ziemi. Złapała go za ramię, niekoniecznie po to, by utrzymać równowagę i poprawiła bluzę, zerkając na niego spod kaptura. Na policzkach malował się rumieniec a w oczach podziw, lecz szybko spuściła wzrok gdy spojrzał w jej stronę.
- Robi się coraz ciemniej odpocznijmy gdzieś.
Szopa stała w dogodnym miejscu, schowana za skałą była niewidoczna ze strony z której przyszli, no i osłonięta od wiatru i deszczu. Co prawda dach był gdzieniegdzie dziurawy, a w środku panował mrok, nie można było narzekać. W środku było względnie sucho i jak okiem sięgnąć, pełno tutaj było nieco zatęchłego siana. Anko kichnęła kilka razy i potarła ramiona, rozglądając się po wnętrzu szopy.
- Można by się tutaj ukryć… Ogniska nie ma co rozpalać, bo spłoniemy żywcem, jeśli wcześniej nas bandyci nie znajdą… – mina jej zrzedła, starała się pokazać, że nie boi się. – W sianie może coś być… Jakieś węże… Albo i niedźwiedź… – ścisnęła mocniej jego ramię, niemal obejmując chłopaka, po czym zreflektowała się i odsunęła. – Przepraszam, panikuję… – odkaszlnęła. – Jak zasięg?
Zasięgu brak, do tego zapadła już noc. Oboje byli zmęczeni, a dziewczyna miała za sobą naprawdę obfity w wydarzenia, szczególnie te złe, dzień…
- Robi się coraz ciemniej odpocznijmy gdzieś.
Szopa stała w dogodnym miejscu, schowana za skałą była niewidoczna ze strony z której przyszli, no i osłonięta od wiatru i deszczu. Co prawda dach był gdzieniegdzie dziurawy, a w środku panował mrok, nie można było narzekać. W środku było względnie sucho i jak okiem sięgnąć, pełno tutaj było nieco zatęchłego siana. Anko kichnęła kilka razy i potarła ramiona, rozglądając się po wnętrzu szopy.
- Można by się tutaj ukryć… Ogniska nie ma co rozpalać, bo spłoniemy żywcem, jeśli wcześniej nas bandyci nie znajdą… – mina jej zrzedła, starała się pokazać, że nie boi się. – W sianie może coś być… Jakieś węże… Albo i niedźwiedź… – ścisnęła mocniej jego ramię, niemal obejmując chłopaka, po czym zreflektowała się i odsunęła. – Przepraszam, panikuję… – odkaszlnęła. – Jak zasięg?
Zasięgu brak, do tego zapadła już noc. Oboje byli zmęczeni, a dziewczyna miała za sobą naprawdę obfity w wydarzenia, szczególnie te złe, dzień…
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Sty 06, 2016 11:11 am
Szopa, nawet jeśli dziurawa w niektórych miejscach i nie można w niej było palić ognia, które pozwoliłoby się im rozgrzać, była jednak swego rodzaju darem od niebios. Osłonięci przed deszczem, w pewnej mierze przed zimnem, co było ważne szczególnie przez wzgląd na dziewczynę. A ponieważ kij od łopaty, który wcześniej zabrali, musieli zostawić, więc teraz cały czas ją obejmował jedną ręką, żeby mogła się na nim oprzeć.
- Zasięgu niestety wciąż nie ma.. Ale na niedźwiedzia to raczej nie licz. - Parsknął rozbawiony i delikatnie posadził ją w kącie. Wprawdzie wątpił, żeby coś większego się schowało w tym sianie, ale dla pewności wziął pierwszy lepszy badyl i zaczął je przeczesywać, sprawdzając, czy nic się tu nie kryje i płosząc ewentualnie wszelkie mniejsze stworzenia. Oczywiście uważał przy tym, żeby nic na niego nie wyskoczyło. Albo też był gotów, gdyby się jednak tak stało.
Był jednak pewien problem. Mieli mokre ubrania i było zimno. To nie było najlepsze połączenie. Teoretycznie powinni je zdjąć i rozwiesić.
- Anko.. - Zaczął powoli, wciąż swoją uwagę skupiając na sianie.
- Dobrze by było powiesić Twoje ubrania, aby trochę wyschły. I żebyś nie zmarzła.. Oczywiście nie będę patrzył! - Zapewnił ją od razu, po czym oderwał się od siana, aby zdjąć z siebie plecak i obciążniki. Odłożył je na bok i z plecaka wyszukał koc, który położył przy dziewczynie.
- Był w torbie, więc jest suchy, więc będziesz mogła się zakryć i ogrzać nieco. A jak skończę, to mam coś do przegryzienia. - I odwracając się, aby jej nie peszyć, jeśli zdecyduje się rozebrać, zaczął dalej sprawdzać siano.
- Zasięgu niestety wciąż nie ma.. Ale na niedźwiedzia to raczej nie licz. - Parsknął rozbawiony i delikatnie posadził ją w kącie. Wprawdzie wątpił, żeby coś większego się schowało w tym sianie, ale dla pewności wziął pierwszy lepszy badyl i zaczął je przeczesywać, sprawdzając, czy nic się tu nie kryje i płosząc ewentualnie wszelkie mniejsze stworzenia. Oczywiście uważał przy tym, żeby nic na niego nie wyskoczyło. Albo też był gotów, gdyby się jednak tak stało.
Był jednak pewien problem. Mieli mokre ubrania i było zimno. To nie było najlepsze połączenie. Teoretycznie powinni je zdjąć i rozwiesić.
- Anko.. - Zaczął powoli, wciąż swoją uwagę skupiając na sianie.
- Dobrze by było powiesić Twoje ubrania, aby trochę wyschły. I żebyś nie zmarzła.. Oczywiście nie będę patrzył! - Zapewnił ją od razu, po czym oderwał się od siana, aby zdjąć z siebie plecak i obciążniki. Odłożył je na bok i z plecaka wyszukał koc, który położył przy dziewczynie.
- Był w torbie, więc jest suchy, więc będziesz mogła się zakryć i ogrzać nieco. A jak skończę, to mam coś do przegryzienia. - I odwracając się, aby jej nie peszyć, jeśli zdecyduje się rozebrać, zaczął dalej sprawdzać siano.
Re: Skalny Las
Sro Sty 06, 2016 3:15 pm
Dziewczyna siedziała w kącie obserwując chłopaka i poprawiając rozdartą sukienkę. Trzęsła się z chłodu i niepewności... W ogóle, jej strój nie trzymał się kupy, tylko przemoczona bluza osłaniała jej wdzięki i chroniła przed zimnym deszczem. Kichnęła cienko i zaraz spojrzała na Maxa zarumieniona, gdy podał jej koc, nakazując się rozebrać. Chwilę się w niego wpatrywała, jakby chcąc zaoponować, po czym przyjęła okrycie. Odsunęła się nieco na bok i zdjęła z siebie najpierw bluzę, a potem to co zostało z balowej sukni i rękawic. Owijała się odkładnie kocem i wstała, chcąc coś powiedzieć, gdy skręcona kostka poślizgnęła się na wilgotnym sianie i dziewczyna poleciała na wybawiciela.
- Ałć... Moja noga... - wymamrotała ze speszeniem po czym oblała się krwistym rumieńcem gdy zdała sobie sprawę, że leży na nim a koc rozwinął się na tyle by pokazać zgrabne piersi zbyt dokładnie. Zasłoniła się rękoma. - N-n-nie patrz się tak!
Anko odsunęła się, mając sił tylko na to by usiąść obok na kupie siana, dostatecznie blisko by czuła ciepło jego ciała. Oddychała głęboko i nieco drżącą ręką poprawiła czarne loki, napuszone trochę od wilgoci.
- Strasznie zimno... A oddałeś mi koc... - zerknęła na niego spod kosmyków, błyszczącymi oczami. - Wiesz... Do tej pory nie powiedziałeś mi jak się nazywasz... Nie wiem komu zawdzięczać ratunek...
- Ałć... Moja noga... - wymamrotała ze speszeniem po czym oblała się krwistym rumieńcem gdy zdała sobie sprawę, że leży na nim a koc rozwinął się na tyle by pokazać zgrabne piersi zbyt dokładnie. Zasłoniła się rękoma. - N-n-nie patrz się tak!
Anko odsunęła się, mając sił tylko na to by usiąść obok na kupie siana, dostatecznie blisko by czuła ciepło jego ciała. Oddychała głęboko i nieco drżącą ręką poprawiła czarne loki, napuszone trochę od wilgoci.
- Strasznie zimno... A oddałeś mi koc... - zerknęła na niego spod kosmyków, błyszczącymi oczami. - Wiesz... Do tej pory nie powiedziałeś mi jak się nazywasz... Nie wiem komu zawdzięczać ratunek...
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Sty 06, 2016 5:55 pm
Chociaż go strasznie kusiło, to jednak nie zerkał na nią jak się rozbierała. Może w innych okolicznościach.. Skupił się na sprawdzaniu siana. Jak tylko skończył i się odwracał, znalazł się nagle na nim, obejmując dziewczynę i patrząc centralnie na jej biust. Jego ciało oczywiście zareagowało, no ale chłopak ciężko się silił, aby panować nad sobą. I chciał spytać jak jej noga, gdy ona wyskoczyła, żeby na nią nie patrzył. No tak.. Miało to sens.. Odwrócił nieco głowę pomagając jej usiąść obok. Przez chwilę siedział tak bez słowa, blisko niej, próbując skoncentrować się z powrotem na bandytach i ogólnej sytuacji.
- Mam na imię Max. - O.. To jest dobry i neutralny temat. No bo w końcu kontynuacja tego, że jest zimno a ona ma koc mogłaby prowadzić do tego, aby się pod nim znaleźli razem.
- Akurat z gór schodziłem, gdy usłyszałem Twój głos. - Dodał jeszcze, zerkając na nią z boku. Jego ręka przesunęła się tak, jakby chciał ją objąć, gdy na szczęście coś sobie przypomniał.
- Miałem Ci dać jedzenie! Nie mam go już za wiele, ale powinno nas trochę zaspokoić! - Powiedział nagle, podnosząc się i znów grzebiąc w swoim plecaku. Wyjął z niego trochę suszonego mięsa, sucharów i batonów, po czym większość położył przed dziewczyną. Samemu pakując sobie do ust pierwszy kęs, zaczął rozkładać jej ubranie, aby przez noc chociaż trochę wyschło. Tylko on musiał zrobić to samo.
- Hmm.. Odwrócisz się..? - Spytał bardziej dla zachowania pozorów. Nie należał do osób, które z rozbierania się przed kimś, szczególnie jeśli trzeba było, robiły aferę, no ale czasami można wstydliwego poudawać. I, bez względu na jej reakcję, on również zaczął się rozbierać. Buty, skarpetki, spodnie wraz z nożem przy pasku, który jednak przyciągnął zaraz w pobliże, koszula i czarne bokserki. Wszystko to rozłożył, zanim usiadł w miarę blisko niej i zabrał się za jedzenie. Bez koca i źródła ciepła zmarzł trochę, ale mówi się trudno.
- Mam na imię Max. - O.. To jest dobry i neutralny temat. No bo w końcu kontynuacja tego, że jest zimno a ona ma koc mogłaby prowadzić do tego, aby się pod nim znaleźli razem.
- Akurat z gór schodziłem, gdy usłyszałem Twój głos. - Dodał jeszcze, zerkając na nią z boku. Jego ręka przesunęła się tak, jakby chciał ją objąć, gdy na szczęście coś sobie przypomniał.
- Miałem Ci dać jedzenie! Nie mam go już za wiele, ale powinno nas trochę zaspokoić! - Powiedział nagle, podnosząc się i znów grzebiąc w swoim plecaku. Wyjął z niego trochę suszonego mięsa, sucharów i batonów, po czym większość położył przed dziewczyną. Samemu pakując sobie do ust pierwszy kęs, zaczął rozkładać jej ubranie, aby przez noc chociaż trochę wyschło. Tylko on musiał zrobić to samo.
- Hmm.. Odwrócisz się..? - Spytał bardziej dla zachowania pozorów. Nie należał do osób, które z rozbierania się przed kimś, szczególnie jeśli trzeba było, robiły aferę, no ale czasami można wstydliwego poudawać. I, bez względu na jej reakcję, on również zaczął się rozbierać. Buty, skarpetki, spodnie wraz z nożem przy pasku, który jednak przyciągnął zaraz w pobliże, koszula i czarne bokserki. Wszystko to rozłożył, zanim usiadł w miarę blisko niej i zabrał się za jedzenie. Bez koca i źródła ciepła zmarzł trochę, ale mówi się trudno.
Re: Skalny Las
Czw Sty 07, 2016 10:57 pm
- Dziękuję. – z wdzięcznością przyjęła suche racji, skubiąc zaledwie pół baton. Najwyraźniej stres zawiązał jej żołądek w supeł i przeżycia nie pozwalały głodu dojść do głosu, oddała tędy resztę Maxowi. Dziewczyna oczywiście odwróciła się skromnie, leczy siedząc stykali się plecami. Anko dmuchnęła w dłonie, chcąc je rozgrzać i otuliła się mocniej kocem. Trwali tak długo w milczeniu, dopóki nieśmiało dziewczyna nie przesunęła się bliżej, nieco w niego wtulając. Narzuciła mu koc na ramiona, po czym z rumieńcem odkasływała nerwowo, jakby wcale nie była to taka wielka rzecz.
- Będziesz chory. I nie ma nie, tak jest o wiele cieplej…
- Będziesz chory. I nie ma nie, tak jest o wiele cieplej…
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pią Sty 08, 2016 10:42 am
Gdy dziewczyna przytuliła się do niego, nakrywając go kocem, chłopak delikatnie się wysunął i podniósł.
- Przepraszam Cię na moment.. - Powiedział cicho i, nagi, zamknął drzwi zastawiając je czym się dało, po czym spróbował zabezpieczyć okna, o ile tu w ogóle jakieś były. Jeśli ci bandyci spróbowali ich szukać w taką pogodę i mimo tego, że deszcz zmywał ich ślady, udało im się odnaleźć tę szopę, to chciał, aby musieli chwilę poświęcić na dostanie się do środka. Chwilę, która będzie Maxowi potrzebna na rozbudzenie się i przygotowanie do walki.
Po tej czynności wrócił do dziewczyny, domyślając się, że jego odsunięcie mogła źle odebrać i, aby jej pokazać, że jej bliskość, oraz dotyk nie są dla niego niczym nie miłym, samemu ją do siebie przyciągnął siadając wcześniej w kącie. Usadowił się tak, aby widzieć wejścia do szopy, przytulając dziewczynę do swojej piersi. Oczywiście starał się ją tak przyciągnąć, aby pewna część jego ciała nie ocierała się o nią za bardzo. Nakrył ich oboje kocem i zaczął przesyłać energię po swoim ciele, chcąc rozgrzać siebie, oraz dać ciepło swojej towarzyszce.
- Spróbuj zasnąć.. Rano ruszymy dalej.. - Powiedział z pewną czułością w głosie do Anko, nachylając się lekko ku niej i delikatnie zaczął głaskać jej włosy. Pieszczotliwie, uspokajająco. Samemu pewnie się nie wyśpi, w końcu nie miał zamiaru zasnąć porządnie, tylko raczej czujnie drzemać, ale niech ona sobie wypocznie.
- Przepraszam Cię na moment.. - Powiedział cicho i, nagi, zamknął drzwi zastawiając je czym się dało, po czym spróbował zabezpieczyć okna, o ile tu w ogóle jakieś były. Jeśli ci bandyci spróbowali ich szukać w taką pogodę i mimo tego, że deszcz zmywał ich ślady, udało im się odnaleźć tę szopę, to chciał, aby musieli chwilę poświęcić na dostanie się do środka. Chwilę, która będzie Maxowi potrzebna na rozbudzenie się i przygotowanie do walki.
Po tej czynności wrócił do dziewczyny, domyślając się, że jego odsunięcie mogła źle odebrać i, aby jej pokazać, że jej bliskość, oraz dotyk nie są dla niego niczym nie miłym, samemu ją do siebie przyciągnął siadając wcześniej w kącie. Usadowił się tak, aby widzieć wejścia do szopy, przytulając dziewczynę do swojej piersi. Oczywiście starał się ją tak przyciągnąć, aby pewna część jego ciała nie ocierała się o nią za bardzo. Nakrył ich oboje kocem i zaczął przesyłać energię po swoim ciele, chcąc rozgrzać siebie, oraz dać ciepło swojej towarzyszce.
- Spróbuj zasnąć.. Rano ruszymy dalej.. - Powiedział z pewną czułością w głosie do Anko, nachylając się lekko ku niej i delikatnie zaczął głaskać jej włosy. Pieszczotliwie, uspokajająco. Samemu pewnie się nie wyśpi, w końcu nie miał zamiaru zasnąć porządnie, tylko raczej czujnie drzemać, ale niech ona sobie wypocznie.
Re: Skalny Las
Pon Sty 11, 2016 6:27 pm
Dziewczyna leżała spokojnie, skulona w jego ramionach, tylko głębokie oddechy miarowo unosiły jej piersią. Było to dość krępujące, tak trzymać blisko siebie śliczną pannę… Lecz Anko z wdzięcznością oparła głowę o jego ramię, wyraźnie odprężając się przy nim. Do nosa chłopaka mógł dotrzeć zapach damskich perfum, jej ciemne loki napuszyły się z wilgoci, a sama towarzyszka… Chyba nie potrafiła zasnąć, bo coś wyraźnie ją rozpraszała. Westchnęła cicho, objęła Maxa w pasie i nachylając się ku niemu wsparła policzek na jego piersi. Palcem delikatnie pogłaskała szyję chłopaka.
- Powiedz… – zaczęła speszona, po czym uniosła na niego oczy. Na policzkach odznaczał się rumieniec. – P-podobam Ci się..?
Wlepiła w niego błyszczące spojrzenie, oczekując odpowiedzi, nieświadomie przysuwając się znacznie bliżej.
OOC
Wiesz, jak chcesz zaszaleć, to ja Ci nie bronię
- Powiedz… – zaczęła speszona, po czym uniosła na niego oczy. Na policzkach odznaczał się rumieniec. – P-podobam Ci się..?
Wlepiła w niego błyszczące spojrzenie, oczekując odpowiedzi, nieświadomie przysuwając się znacznie bliżej.
OOC
Wiesz, jak chcesz zaszaleć, to ja Ci nie bronię
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pon Sty 11, 2016 8:40 pm
Jak miło, że ona się odprężyła. Max wręcz przeciwnie, był sztywny, w pewnym miejscu nawet za bardzo. Minęło przecież parę tygodni od ostatniego razu, gdy mógł spędzić miło czas z kobietą a tak potwornie długi celibat nie był zdrowy. Źle wpływał na psychikę, na samopoczucie, na wszystko.. Przymknął oczy chłonąc zapach swojej towarzyszki, czuł jej nagie ciało przy sobie, jego dłonie mocniej ją objęły. Pytanie go zaskoczyło. Spojrzał na nią, przez moment zastanawiając się nad powodem, zanim wreszcie odpowiedział.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem.. - I uznał, że ma wszystko gdzieś. Nachylił się ku niej, usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Długim, nie przerwanym nawet wtedy, gdy pchnął ją lekko, aby opadła na plecy. Oderwał się tylko po to, żeby schodzić nimi coraz niżej..
Dużo czasu zajęło im cieszenie się sobą, przeżyli naprawdę upojne chwile, zanim wreszcie dziewczyna mogła zasnąć w jego ramionach, wymęczona i zadowolona. On ją tulił do siebie, pilnując, żeby koc się nie zsunął, zamknął wreszcie oczy, odlatując do krainy snów. I tak im czas minął aż do rana.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem.. - I uznał, że ma wszystko gdzieś. Nachylił się ku niej, usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Długim, nie przerwanym nawet wtedy, gdy pchnął ją lekko, aby opadła na plecy. Oderwał się tylko po to, żeby schodzić nimi coraz niżej..
Dużo czasu zajęło im cieszenie się sobą, przeżyli naprawdę upojne chwile, zanim wreszcie dziewczyna mogła zasnąć w jego ramionach, wymęczona i zadowolona. On ją tulił do siebie, pilnując, żeby koc się nie zsunął, zamknął wreszcie oczy, odlatując do krainy snów. I tak im czas minął aż do rana.
Re: Skalny Las
Pon Sty 11, 2016 10:24 pm
Było miło. Anko zajęła się chłopakiem bardzo dobrze… Było wyjątkowo gorąco i przyjemnie, lecz jak coś się zaczęło, musi się skończyć… Gdy po wszystkim zmorzyło ich zmęczenie, Max zasnął kamiennym snem, dziewczyna leżała przy nim blisko, również śniąc.
Rankiem jednak zbudził się sam.
W dodatku zmęczony, z głową bolącą jak na ostrym kacu, czując się tak, jakby coś kompletnie pozbawiło go energii. Ze zdziwieniem mógł stwierdził, że leży goły na sianie, nieosłonięty nawet kocem. Nie tylko okrycia brakowało – wcześniej rozwieszone ubrania również znikły, te należące do chłopaka jak i te dziewczyny. Plecak ze swą zawartością tajemniczo wyparował, wraz z portfelem, komórką i wszystkim tym co Max przezornie zabrał w góry. Ba, gdyby sprawdził swoje konto, okazałoby się, że też bardzo wyszczuplało. Po Anko nie było śladu, ani w szopie ani na zewnątrz. Gdyby chłopak miał fantazje pójść tą samą drogą jaką tu przyszli, zobaczyłby, że ślady opon znikły. Kryjówka w której znalazł dziewczynę nie istniała – natrafiłby na kamienną ścianę, żadnych zamaskowanych drzwi.
Tak jakby to wszystko było tylko snem... Iluzją. A jednak było to jak najbardziej realne, bo wszystkie jego rzeczy znikły i nie miały zamiaru powrócić. Ani teraz, ani w przyszłym życiu.
Tylko para bokserek leżała litościwie obok początkującego wojownika, a na niej fioletowy prostokącik. Przy bliższym zbadaniu okazał się być wizytówką z ozdobnego papieru. Pachniała słodko damskimi, znanymi mu perfumami. Oprócz złotego serduszka z nietoperzymi skrzydełkami, różkami i ogonem zakończonym strzałką, obok wytłoczono ozdobny napis.
„Skradłam Ci serce i wszystko co masz~”
OOC
Koniec zadania
Za zostanie uwiedzionym przez sukkuba daję Ci 15pkt, upomnij się o nie w sesji treningowej
Jesteś wolny, leć, rób co chesz~
Rankiem jednak zbudził się sam.
W dodatku zmęczony, z głową bolącą jak na ostrym kacu, czując się tak, jakby coś kompletnie pozbawiło go energii. Ze zdziwieniem mógł stwierdził, że leży goły na sianie, nieosłonięty nawet kocem. Nie tylko okrycia brakowało – wcześniej rozwieszone ubrania również znikły, te należące do chłopaka jak i te dziewczyny. Plecak ze swą zawartością tajemniczo wyparował, wraz z portfelem, komórką i wszystkim tym co Max przezornie zabrał w góry. Ba, gdyby sprawdził swoje konto, okazałoby się, że też bardzo wyszczuplało. Po Anko nie było śladu, ani w szopie ani na zewnątrz. Gdyby chłopak miał fantazje pójść tą samą drogą jaką tu przyszli, zobaczyłby, że ślady opon znikły. Kryjówka w której znalazł dziewczynę nie istniała – natrafiłby na kamienną ścianę, żadnych zamaskowanych drzwi.
Tak jakby to wszystko było tylko snem... Iluzją. A jednak było to jak najbardziej realne, bo wszystkie jego rzeczy znikły i nie miały zamiaru powrócić. Ani teraz, ani w przyszłym życiu.
Tylko para bokserek leżała litościwie obok początkującego wojownika, a na niej fioletowy prostokącik. Przy bliższym zbadaniu okazał się być wizytówką z ozdobnego papieru. Pachniała słodko damskimi, znanymi mu perfumami. Oprócz złotego serduszka z nietoperzymi skrzydełkami, różkami i ogonem zakończonym strzałką, obok wytłoczono ozdobny napis.
„Skradłam Ci serce i wszystko co masz~”
OOC
Koniec zadania
Za zostanie uwiedzionym przez sukkuba daję Ci 15pkt, upomnij się o nie w sesji treningowej
Jesteś wolny, leć, rób co chesz~
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Wto Sty 12, 2016 9:16 pm
Obudził się, krzywiąc od razu. Nawet jak sporo wypił, co nie zdarzało się często, to nie czuł się tak źle.. Co się dzieje? Przeziębił się od tego deszczu, czy co..? Otworzył oczy i uniósł głowę. Dziewczyny nie było.. Głowa mu z powrotem opadła. Pewnie wstała wcześniej i poszła za potrzebą, albo cuś w tych okolicach. Raczej sama przecież by nigdzie nie poszła. Leżał tak dobre kilkanaście minut, gdy zaczął się martwić. Znów się podniósł, tym razem do pozycji siedzącej i wtedy dotarło coś do niego.. Nic nie było. Ani ubrań, ani plecaka, ani niczego innego. Zerwał się, chociaż przy jego dziwnym zmęczeniu to raczej źle powiedziane. Podniósł się, powoli i ociężale. O.. Bokserki, dobre i to.. I coś razem z nimi.. Przeczytał notkę i poczuł w pierwszej chwili ogarniającą go wściekłość. Okradła go! Ta.. Ta.. Hmm.. Wiedźma? Zaraz mu się skojarzyło z sukkubem, ale czy demony istniały? Poza tym, czy on by na takiego trafił? Skoro istniała magia i smoki, to demony pewnie też.. Zaraz złość mu opadła.. W sumie to co stracił nie było wiele dla niego warte, limit na karcie był, większych pieniędzy się nie wypłaci bez jego akceptacji, więc co mu tam.. Za to ta noc była naprawdę godna zapamiętania, szczególnie jeśli ta dziewczyna nie była w pełni człowiekiem.
No tylko teraz miał problem.. Ubrał się, co zajęło mu dość mało czasu zważywszy na to, że miał tylko bokserki i po dłuższym odpoczynku, podczas którego liczył, że trochę dojdzie do siebie, ruszył z tego miejsca w stronę najbliższego miasta. Jak tylko była taka możliwość, to uniósł się w powietrze i zwyczajnie poleciał. Tam musiał się dostać do filii którejś ze swoich firm, ogarnąć się, zablokować kartę, telefon, wyrobić duplikat.. Ech.. Życie jest męczące..
[z/t] - do najbliższego miasta..
No tylko teraz miał problem.. Ubrał się, co zajęło mu dość mało czasu zważywszy na to, że miał tylko bokserki i po dłuższym odpoczynku, podczas którego liczył, że trochę dojdzie do siebie, ruszył z tego miejsca w stronę najbliższego miasta. Jak tylko była taka możliwość, to uniósł się w powietrze i zwyczajnie poleciał. Tam musiał się dostać do filii którejś ze swoich firm, ogarnąć się, zablokować kartę, telefon, wyrobić duplikat.. Ech.. Życie jest męczące..
[z/t] - do najbliższego miasta..
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Sie 31, 2016 7:11 pm
Ze South City, wraz z April
Lecieli dość szybko, ale nie na złamanie karku. Demon musiał znaleźć dogodne miejsce, gdzie w spokoju zaczną rozwijać współpracę i poznawać siebie bliżej. Bez gapiów. Nie wiedzieć czemu, ale demona zawsze ciągnęło do skalistych terenów. Może dlatego, że to na skałach mógł dawniej wyładowywać złość i rosnącą agresję? Albo nikt mu nie przeszkadzał? Żadnej żywej duszy, tylko oni. Wojownicy, których złączyło przeznaczenie. Blue w końcu nie myślał jedynie o głodzie, a o kimś innym i o jego problemach, które trzeba było zwalczyć. Tylko w jaki sposób pomóc w zemście?
Dziewczyna na pewno wolała rozprawić się osobiście z tym, który pozbawił ją dziecka, a być może przyczynił się do jej przemiany. Red musiał improwizować. Co prawda opracował jedną możliwość, lecz jeszcze na nikim jej nie zastosował. Czyżby nadszedł czas na próbę generalną? Nie ma chwili do stracenia, a więcej pomoże niż zaszkodzi. Najwyżej samemu sobie.
Wylądowali wreszcie na poletku wśród skał, gdzie mogli dotknąć stopami jałowej ziemi i zmierzyć się z trudnościami, jakie na nich czekają. Nie ma co zwlekać - powie April o swojej technice.
>Jest pewien sposób, który wzmocni Cię na czas walki. Przekażę Ci część mojego Ki, ale musisz liczyć się z ryzykiem, że może zaboleć. Postaram się ograniczyć ból do minimum. Musisz mi zaufać.
Dlatego nawet nie dotknął wojowniczki, tylko jego kocie oczy rozbłysnęły intensywną czerwienią. Z ciała demona zaczęły uciekać roje motyli. Było ich tak wiele, że wnet otoczyły dwójkę szczelnym kokonem. Zupełnie jak wtedy, gdy Halfka poleciała do ogrodu Kaede, aby poznać Reda i nauczyła się Ki Feeling. Teraz demon musiał skupić się i skierować swoją moc tylko w jedną stronę. Motyle pocierając skrzydłami przenikały wgłąb ciała wojowniczki wypełniając każdy wolny zakamarek swoją mroczną aurą. Przez chwilę miał wrażenie, że jego Ki zrobiła się zbyt drapieżna, dlatego szybko dopadł Błękitnooką i objął ją rękoma do swojego zmoczonego potem torsu. Jedna z dłoni nawet powędrowała na czubek jej fryzury i starała się uspokoić towarzyszkę. Z trudem przemówił na głos:
>Moje Skarbeńki... Pomóżcie April tak, jakbyście mi pomogły...
Wciąż głaskał wojowniczkę po głowie i obejmował ku sobie, żeby nowo zagnieżdżona Ki była blisko demona i słuchała jego poleceń. A po drugie sam czuł mniejszy chłód, który go zapełnił od stóp do głów po sporym ubytku energii, kiedy delikatnie tulił dziewczynę. Dość głośno dyszał, aż odrobinę wystawały jego kły z ust. Po skroni perlił się zimny pot nawet już po przekazaniu swojej energii. Aż wreszcie puścił Błękitnooką, gdy uznał, że jego Ki w organizmie wojowniczki już nie buntowały się po zmianie miejsca zamieszkania. Nogi zrobiły mu się miękkie, że musiał usiąść po turecku i oprzeć się rękoma wyprostowanymi w łokciach z lekko pochyloną ku ziemi tułowiem i głową. Pozbycie się tak ogromnego zapasu mocy w krótkiej chwili przyprawiły demona o mroczki przed oczyma i szybsze tętno w czarnych, nabrzmiałych żyłach. Oby HalfSaiyanka nie ucierpiała za bardzo przy tym zabiegu, bo przecież chciał jej pomóc. Dać moc, której pragnęła. Musi ją jeszcze umieć okiełznać, ale jest zdolna - kwestia przyzwyczajenia się do niecodziennej sytuacji.
Ooc: zastosowanie Butterfly Effect na April (na starych zasadach)
Efekty:
1. przekazanie 75.000 Ki (masz nadwyżkę tej mocy - pamiętaj o tym w przyszłej walce, na przykład przytaczając ten post)
2. przekazanie energii, czyli ( 75.000 Ki / 15 ) / 4 = 1250 energii do puli statystyk (podstawowych moim zdaniem)
3. otrzymanie tatuażu w kształcie motyla - wielkość, kształt i lokalizacja według upodobać April ; )
Koszt: 75.000 Ki plus to, co wyjdzie z kości - w kolejnym poście
Ooc2: 10/10 post będąc Inwersją
Lecieli dość szybko, ale nie na złamanie karku. Demon musiał znaleźć dogodne miejsce, gdzie w spokoju zaczną rozwijać współpracę i poznawać siebie bliżej. Bez gapiów. Nie wiedzieć czemu, ale demona zawsze ciągnęło do skalistych terenów. Może dlatego, że to na skałach mógł dawniej wyładowywać złość i rosnącą agresję? Albo nikt mu nie przeszkadzał? Żadnej żywej duszy, tylko oni. Wojownicy, których złączyło przeznaczenie. Blue w końcu nie myślał jedynie o głodzie, a o kimś innym i o jego problemach, które trzeba było zwalczyć. Tylko w jaki sposób pomóc w zemście?
Dziewczyna na pewno wolała rozprawić się osobiście z tym, który pozbawił ją dziecka, a być może przyczynił się do jej przemiany. Red musiał improwizować. Co prawda opracował jedną możliwość, lecz jeszcze na nikim jej nie zastosował. Czyżby nadszedł czas na próbę generalną? Nie ma chwili do stracenia, a więcej pomoże niż zaszkodzi. Najwyżej samemu sobie.
Wylądowali wreszcie na poletku wśród skał, gdzie mogli dotknąć stopami jałowej ziemi i zmierzyć się z trudnościami, jakie na nich czekają. Nie ma co zwlekać - powie April o swojej technice.
>Jest pewien sposób, który wzmocni Cię na czas walki. Przekażę Ci część mojego Ki, ale musisz liczyć się z ryzykiem, że może zaboleć. Postaram się ograniczyć ból do minimum. Musisz mi zaufać.
Dlatego nawet nie dotknął wojowniczki, tylko jego kocie oczy rozbłysnęły intensywną czerwienią. Z ciała demona zaczęły uciekać roje motyli. Było ich tak wiele, że wnet otoczyły dwójkę szczelnym kokonem. Zupełnie jak wtedy, gdy Halfka poleciała do ogrodu Kaede, aby poznać Reda i nauczyła się Ki Feeling. Teraz demon musiał skupić się i skierować swoją moc tylko w jedną stronę. Motyle pocierając skrzydłami przenikały wgłąb ciała wojowniczki wypełniając każdy wolny zakamarek swoją mroczną aurą. Przez chwilę miał wrażenie, że jego Ki zrobiła się zbyt drapieżna, dlatego szybko dopadł Błękitnooką i objął ją rękoma do swojego zmoczonego potem torsu. Jedna z dłoni nawet powędrowała na czubek jej fryzury i starała się uspokoić towarzyszkę. Z trudem przemówił na głos:
>Moje Skarbeńki... Pomóżcie April tak, jakbyście mi pomogły...
Wciąż głaskał wojowniczkę po głowie i obejmował ku sobie, żeby nowo zagnieżdżona Ki była blisko demona i słuchała jego poleceń. A po drugie sam czuł mniejszy chłód, który go zapełnił od stóp do głów po sporym ubytku energii, kiedy delikatnie tulił dziewczynę. Dość głośno dyszał, aż odrobinę wystawały jego kły z ust. Po skroni perlił się zimny pot nawet już po przekazaniu swojej energii. Aż wreszcie puścił Błękitnooką, gdy uznał, że jego Ki w organizmie wojowniczki już nie buntowały się po zmianie miejsca zamieszkania. Nogi zrobiły mu się miękkie, że musiał usiąść po turecku i oprzeć się rękoma wyprostowanymi w łokciach z lekko pochyloną ku ziemi tułowiem i głową. Pozbycie się tak ogromnego zapasu mocy w krótkiej chwili przyprawiły demona o mroczki przed oczyma i szybsze tętno w czarnych, nabrzmiałych żyłach. Oby HalfSaiyanka nie ucierpiała za bardzo przy tym zabiegu, bo przecież chciał jej pomóc. Dać moc, której pragnęła. Musi ją jeszcze umieć okiełznać, ale jest zdolna - kwestia przyzwyczajenia się do niecodziennej sytuacji.
Ooc: zastosowanie Butterfly Effect na April (na starych zasadach)
Efekty:
1. przekazanie 75.000 Ki (masz nadwyżkę tej mocy - pamiętaj o tym w przyszłej walce, na przykład przytaczając ten post)
2. przekazanie energii, czyli ( 75.000 Ki / 15 ) / 4 = 1250 energii do puli statystyk (podstawowych moim zdaniem)
3. otrzymanie tatuażu w kształcie motyla - wielkość, kształt i lokalizacja według upodobać April ; )
Koszt: 75.000 Ki plus to, co wyjdzie z kości - w kolejnym poście
Ooc2: 10/10 post będąc Inwersją
Re: Skalny Las
Sro Sie 31, 2016 7:11 pm
The member 'Blue' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Procent' : 9
'Procent' : 9
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pią Wrz 02, 2016 10:31 pm
Byłam tak bardzo ciekawa wszystkie, ale nie chciałam dociekać. Słuchałam go z powagą, jego tłumaczeń odnośnie demona. Czy można powiedzieć, że z mojej złości narodziłby się demon? Ale jak to, z czego? Wzięłam kartkę, którą mi pokazał. Widziałam tam rysunek, dobrze, że mi go pokazał. Przynajmniej będę wiedzieć, że jeżeli spotkam taką osobę to oznacza, że to on. Ciekawe było to, że wyglądał zupełnie inaczej i raczej bym go nie poznała. Demon schował rysunek, co wywołało u mnie świecącą się lampkę nad głową. Ta rzeczy musiała być dla niego ważna. Demon tak bardzo mnie ciekawił, chciałam bardzo zgłębić jego moc oraz jego samego. Dowiedziałam się również co nieco o Hikaru. Tak miał na imię ten człowiek, małpa, wszystko jedno. Muszę go unikać, bo przysparza problemów i jego pseudo umoralniające kazania są nużące i nic nie wnoszące w życie. Zachowuje się jak jakiś stary dziad chociaż wygląda młodo.
Podobał mi się jego tok myślenia, to w jaki sposób przedstawiał mnie jako Gąsienicę. Jeżeli ten typ faktycznie traktował mnie w taki sposób to był po prostu ułomny. To, że kiedyś był moim trenerem to nie znaczy, że ciągle nim jest. Muszę się mieć na baczności, na pewno nie da mi tak łatwo spokoju. Obserwowałam każdy ruch gąsienicy, każde jej kolejny proces i motyla. Dokładnie takiego samego jak wtedy, chciałam się złapać, ale powstrzymałam się. Chciałam wiedzieć, skąd on tyle wie o nim o życiu, ale nie chciałam za bardzo wchodzić w jego strefę, tak samo jak on robił to z moją. Na tym właśnie polegała nasza relacja. Zwierzamy się wtedy, kiedy mamy na to ochotę, nie naciskamy. Podobało mi się, podobała mi się jego energia. Ciągnęło mnie do niego, dosłownie. Pierwsza taka osoba, który w jakiś sposób przyciągała mnie do siebie nie chcąc w zasadzie nic ode mnie. Chciałam być motylem, ale nie takim jakim sobie wyobrażacie, ale takim jakim pokazywał mi on. Był niesamowity, a gdy mówił można było się zamienić w słuch. Jego słowa dosłownie koiły cząstkę mnie. Z każdą chwilą spędzoną z nim czułam coraz większą potrzebę pójścia za nim z nim. Zabierz mnie stąd, proszę. Gdzieś, gdzie będziemy tylko my dwoje. Miałam wrażenie jakbyśmy rozumieli się bez słów, jakbyśmy ich w ogóle nie potrzebowali.
- Ufam Ci, chcę z Tobą współpracować – powiedziałam bardzo cicho, chociaż miałam wrażenie jakby mógł głos się podniósł. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek miała takie uczucie. Zaufanie. Tak, to co tak ciężko we mnie wypracować. Nie zaufałam nikomu od momentu mojej utraty pamięci. Nawet Hikaru. To co było niemożliwe, ten demon zrobił w kilka chwil. Wiedział dokładnie w jaki sposób to zrobić, jak się do mnie zbliżyć. Nie przeszkadzało mi to. Był dokładnie taki jak ja. Nikt nas nie rozumie na tym świecie, nikt nie chce nas zrozumieć, tylko oceniać.
Gdy zobaczyłam co się stało i usłyszałam nie mogłam uwierzyć. Nie było już gapiów tylko same koty. Zaśmiałam się. Sama lepiej bym tego nie załatwiła, bo bym nie potrafiła. Czy Ci wszyscy zamienili się od tak w zwierzęta? Podobało mi się to, widocznie oboje nie lubiliśmy zbytnio ludzi, za to zwierzęta to zupełnie co innego. Nie oceniają tylko są wierne. Chciałam zapytać jak to w ogóle możliwe i skąd tu jest ich aż tyle, ale im się mniej wie tym czasami lepiej. Wścibscy ludzie mieli nauczkę za swoje czyny. Ludzie, których sprałam wcześniej również zamienili się w koty. To było niesamowite. Stałam i nie mogłam aż w to wszystko uwierzyć. Ciągle się śmiałam. Tak ciężko w to uwierzyć, ale tak właśnie było. Nie pamiętam kiedy ostatnio raz miałam na swojej buzi prawdziwy uśmiech. Głupi ludzie, zasłużyli sobie na taki los.
- Na nas czas – powiedziałam chociaż wcale tego nie musiałam, demon już sam postanowił, że się przenosimy, a ja z kolei byłam skłonna polecieć z nim na koniec świata. Przekonał mnie w tym w stu procentach. Oderwałam się za nim kompletnie nie mając pojęcia, gdzie teraz polecimy, ale tak jak już wspomniałam nie przeszkadzało mi to zupełnie Wszędzie dookoła widziałam koty, przez co mimo powagi, która panowała, na ustach miałam uśmiech. Trochę szczęścia w tym wszystkim nigdy nikomu nie zaszkodziło. Wznosiliśmy się coraz wyżej i wyżej, po to aby następnie lecieć coraz szybciej i szybciej. Oboje lecieliśmy w milczeniu, ale wewnątrz mnie toczyła się walka, którą ciężko opisać. Byłam strasznie podniecona tym, co teraz się działo. Wewnątrz mnie wręcz adrenalina szalała w moim krwiobiegu. A ja sama miałam ochotę skakać z radości i euforii chociaż po mnie wcale nie było tego widać. Znalazłam kogoś, kto myślę sprosta mojemu wyzwaniu. Tak bardzo przecież pragnęłam tej zemsty. Być może gdyby to wszystko stało się inaczej, urodziłabym, a teraz byłabym matką szczęśliwego dziecka i moja historia wyglądałaby zupełnie inaczej niż teraz. Gdy tylko o tym pomyślałam to aż serce ścisnęło mi się z żalu. Nigdy nie sądziłam, że będę dobrą matką, ale mogłam nią być i to sprawdzić. Teraz już tego nigdy nie zaznam. Nie potrafię już obdarzyć nikogo miłością, nawet nie chcę tego robić.
Po dłuższej chwili zauważyłam skały. Przez to ciągłe moje zamyślenie nawet nie byłam pewna ile przelecieliśmy i jak daleko byliśmy od tego przeklętego miasta. Teren nad którym się znajdowaliśmy był bardzo skalisty. Powoli obniżaliśmy lot, więc wiedziałam, że to odpowiednie dla demona miejsce. Ja również podzielałam tą opinie, była cisza i spokój. Nikt nie mógł nam przeszkadzać i o to chodziło. Próbowałam znaleźć energię Hikaru, na szczęście ciągle był zajęty, więc na pewno nie będzie miał zamiaru tutaj przybyć. Stanęliśmy na powierzchni, ciągle byłam podekscytowana samą sytuacją, jednak bardzo cierpliwie patrzyłam na demona.
- Blue, żaden ból fizyczny nigdy nie zastąpi mi bólu, jaki poczułam gdy straciłam dziecko, wierz mi – powiedziałam to całkiem pewna siebie. Byłam ciekawa techniki, jaką zastosuje na nią. Gdzieś w głębi byłam nastawiona na ból, wręcz go pragnęłam tak jak nigdy niczego dotąd. To może dziwnie brzmieć, ale po bólu psychicznym pragnęłam poczuć ból fizyczny, który mnie wyzwoli. Przyglądałam się z ciekawości kolejnym krokom. Chciałam poznać ten sekret. – Ufam Ci.
Byłam też pewna tego co mówiłam. Moje zaufanie nie było niczym uzasadnione, ale po prostu było. Nie wiem, jakie mieliśmy relacje wcześniej, ale ten demon miał dar przekonywania, a przynajmniej do mnie. Po chwili od tego otoczyły nas motyle tworząc kokon. Rozglądałam się dookoła próbując uchwycić każdy moment tego zjawiska, to było piękne. Miałam wrażenie, jakby małe motylki przenikały we mnie, czułam jakby powoli przebijały się małe igiełki na wylot, a po chwili poczułam piekielny ból. Coś jakby chciało mnie rozsadzić, a może ugotować, spiec? Zrobiło mi się gorąco, zacisnęłam zęby i pięści. Nie potrafiłam zdefiniować, w którym to dokładnie miejscu. Na całym ciele! Trzymałam jednak i mimo moich cichych jęków sprawiało mi to wewnętrzne spełnienie. Po chwili dotarło do mnie, że demon mnie praktycznie przytulił. Było mi dobrze w jego ramionach, jakby przez chwilę ten ból, który mi towarzyszył trochę zszedł. To było niesamowite, jak silna była jego energia i jak jego dotyk potrafił dać przy tym ukojenie. Nie było łatwo, całe moje mięśnie były spięte, a ja sama czułam się jak petarda, która zaraz wybuchnie. Tykająca bomba. Widziałam, że jemu też nie było łatwo. Nie miałam pojęcia, co dokładnie się dzieje, ale wiedziałam, że oddaje mi część energii, co musiało dać mu się we znaki. Chciałam go zapytać, dlaczego mi pomaga, ale moment nie był na to odpowiedni, oboje walczyliśmy. Tego byłam zdecydowanie pewna, ból powoli przenosił się coraz wyżej i wyżej. Miałam wrażenie, jakbym straciła czucie w nogach i rękach. Co się ze mną działo? Po chwili jednak jakby wszystko minęło, uklękłam na ziemi. Kątem oka zerknęłam na demona, jemu również nie było łatwo. Ból i wszystko minęło. Cieszyłam się, ciężko było wytrzymać, ale równocześnie dawało mi to ukojenie i to dzięki temu nie zemdlałam, no i oczywiście dzięki Blue. Miałam wrażenie, jakby w moim ciele chodziły jakieś robaczki? Jakby przez mój krwiobieg się przemieszczały. Nawet nie byłam świadoma tego, że na plecach dostałam nową ozdobę. Pięknego, czarnego motyla.
OOC:
Ok... zabieram sobie 1250 do energii, ale póki co nigdzie tego nie wpisuję, rozpoczynam trening tym długim postem. Tatuaż mam na plecach, jest to czarny motyl. No i rzucam kośćmi!
Podobał mi się jego tok myślenia, to w jaki sposób przedstawiał mnie jako Gąsienicę. Jeżeli ten typ faktycznie traktował mnie w taki sposób to był po prostu ułomny. To, że kiedyś był moim trenerem to nie znaczy, że ciągle nim jest. Muszę się mieć na baczności, na pewno nie da mi tak łatwo spokoju. Obserwowałam każdy ruch gąsienicy, każde jej kolejny proces i motyla. Dokładnie takiego samego jak wtedy, chciałam się złapać, ale powstrzymałam się. Chciałam wiedzieć, skąd on tyle wie o nim o życiu, ale nie chciałam za bardzo wchodzić w jego strefę, tak samo jak on robił to z moją. Na tym właśnie polegała nasza relacja. Zwierzamy się wtedy, kiedy mamy na to ochotę, nie naciskamy. Podobało mi się, podobała mi się jego energia. Ciągnęło mnie do niego, dosłownie. Pierwsza taka osoba, który w jakiś sposób przyciągała mnie do siebie nie chcąc w zasadzie nic ode mnie. Chciałam być motylem, ale nie takim jakim sobie wyobrażacie, ale takim jakim pokazywał mi on. Był niesamowity, a gdy mówił można było się zamienić w słuch. Jego słowa dosłownie koiły cząstkę mnie. Z każdą chwilą spędzoną z nim czułam coraz większą potrzebę pójścia za nim z nim. Zabierz mnie stąd, proszę. Gdzieś, gdzie będziemy tylko my dwoje. Miałam wrażenie jakbyśmy rozumieli się bez słów, jakbyśmy ich w ogóle nie potrzebowali.
- Ufam Ci, chcę z Tobą współpracować – powiedziałam bardzo cicho, chociaż miałam wrażenie jakby mógł głos się podniósł. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek miała takie uczucie. Zaufanie. Tak, to co tak ciężko we mnie wypracować. Nie zaufałam nikomu od momentu mojej utraty pamięci. Nawet Hikaru. To co było niemożliwe, ten demon zrobił w kilka chwil. Wiedział dokładnie w jaki sposób to zrobić, jak się do mnie zbliżyć. Nie przeszkadzało mi to. Był dokładnie taki jak ja. Nikt nas nie rozumie na tym świecie, nikt nie chce nas zrozumieć, tylko oceniać.
Gdy zobaczyłam co się stało i usłyszałam nie mogłam uwierzyć. Nie było już gapiów tylko same koty. Zaśmiałam się. Sama lepiej bym tego nie załatwiła, bo bym nie potrafiła. Czy Ci wszyscy zamienili się od tak w zwierzęta? Podobało mi się to, widocznie oboje nie lubiliśmy zbytnio ludzi, za to zwierzęta to zupełnie co innego. Nie oceniają tylko są wierne. Chciałam zapytać jak to w ogóle możliwe i skąd tu jest ich aż tyle, ale im się mniej wie tym czasami lepiej. Wścibscy ludzie mieli nauczkę za swoje czyny. Ludzie, których sprałam wcześniej również zamienili się w koty. To było niesamowite. Stałam i nie mogłam aż w to wszystko uwierzyć. Ciągle się śmiałam. Tak ciężko w to uwierzyć, ale tak właśnie było. Nie pamiętam kiedy ostatnio raz miałam na swojej buzi prawdziwy uśmiech. Głupi ludzie, zasłużyli sobie na taki los.
- Na nas czas – powiedziałam chociaż wcale tego nie musiałam, demon już sam postanowił, że się przenosimy, a ja z kolei byłam skłonna polecieć z nim na koniec świata. Przekonał mnie w tym w stu procentach. Oderwałam się za nim kompletnie nie mając pojęcia, gdzie teraz polecimy, ale tak jak już wspomniałam nie przeszkadzało mi to zupełnie Wszędzie dookoła widziałam koty, przez co mimo powagi, która panowała, na ustach miałam uśmiech. Trochę szczęścia w tym wszystkim nigdy nikomu nie zaszkodziło. Wznosiliśmy się coraz wyżej i wyżej, po to aby następnie lecieć coraz szybciej i szybciej. Oboje lecieliśmy w milczeniu, ale wewnątrz mnie toczyła się walka, którą ciężko opisać. Byłam strasznie podniecona tym, co teraz się działo. Wewnątrz mnie wręcz adrenalina szalała w moim krwiobiegu. A ja sama miałam ochotę skakać z radości i euforii chociaż po mnie wcale nie było tego widać. Znalazłam kogoś, kto myślę sprosta mojemu wyzwaniu. Tak bardzo przecież pragnęłam tej zemsty. Być może gdyby to wszystko stało się inaczej, urodziłabym, a teraz byłabym matką szczęśliwego dziecka i moja historia wyglądałaby zupełnie inaczej niż teraz. Gdy tylko o tym pomyślałam to aż serce ścisnęło mi się z żalu. Nigdy nie sądziłam, że będę dobrą matką, ale mogłam nią być i to sprawdzić. Teraz już tego nigdy nie zaznam. Nie potrafię już obdarzyć nikogo miłością, nawet nie chcę tego robić.
Po dłuższej chwili zauważyłam skały. Przez to ciągłe moje zamyślenie nawet nie byłam pewna ile przelecieliśmy i jak daleko byliśmy od tego przeklętego miasta. Teren nad którym się znajdowaliśmy był bardzo skalisty. Powoli obniżaliśmy lot, więc wiedziałam, że to odpowiednie dla demona miejsce. Ja również podzielałam tą opinie, była cisza i spokój. Nikt nie mógł nam przeszkadzać i o to chodziło. Próbowałam znaleźć energię Hikaru, na szczęście ciągle był zajęty, więc na pewno nie będzie miał zamiaru tutaj przybyć. Stanęliśmy na powierzchni, ciągle byłam podekscytowana samą sytuacją, jednak bardzo cierpliwie patrzyłam na demona.
- Blue, żaden ból fizyczny nigdy nie zastąpi mi bólu, jaki poczułam gdy straciłam dziecko, wierz mi – powiedziałam to całkiem pewna siebie. Byłam ciekawa techniki, jaką zastosuje na nią. Gdzieś w głębi byłam nastawiona na ból, wręcz go pragnęłam tak jak nigdy niczego dotąd. To może dziwnie brzmieć, ale po bólu psychicznym pragnęłam poczuć ból fizyczny, który mnie wyzwoli. Przyglądałam się z ciekawości kolejnym krokom. Chciałam poznać ten sekret. – Ufam Ci.
Byłam też pewna tego co mówiłam. Moje zaufanie nie było niczym uzasadnione, ale po prostu było. Nie wiem, jakie mieliśmy relacje wcześniej, ale ten demon miał dar przekonywania, a przynajmniej do mnie. Po chwili od tego otoczyły nas motyle tworząc kokon. Rozglądałam się dookoła próbując uchwycić każdy moment tego zjawiska, to było piękne. Miałam wrażenie, jakby małe motylki przenikały we mnie, czułam jakby powoli przebijały się małe igiełki na wylot, a po chwili poczułam piekielny ból. Coś jakby chciało mnie rozsadzić, a może ugotować, spiec? Zrobiło mi się gorąco, zacisnęłam zęby i pięści. Nie potrafiłam zdefiniować, w którym to dokładnie miejscu. Na całym ciele! Trzymałam jednak i mimo moich cichych jęków sprawiało mi to wewnętrzne spełnienie. Po chwili dotarło do mnie, że demon mnie praktycznie przytulił. Było mi dobrze w jego ramionach, jakby przez chwilę ten ból, który mi towarzyszył trochę zszedł. To było niesamowite, jak silna była jego energia i jak jego dotyk potrafił dać przy tym ukojenie. Nie było łatwo, całe moje mięśnie były spięte, a ja sama czułam się jak petarda, która zaraz wybuchnie. Tykająca bomba. Widziałam, że jemu też nie było łatwo. Nie miałam pojęcia, co dokładnie się dzieje, ale wiedziałam, że oddaje mi część energii, co musiało dać mu się we znaki. Chciałam go zapytać, dlaczego mi pomaga, ale moment nie był na to odpowiedni, oboje walczyliśmy. Tego byłam zdecydowanie pewna, ból powoli przenosił się coraz wyżej i wyżej. Miałam wrażenie, jakbym straciła czucie w nogach i rękach. Co się ze mną działo? Po chwili jednak jakby wszystko minęło, uklękłam na ziemi. Kątem oka zerknęłam na demona, jemu również nie było łatwo. Ból i wszystko minęło. Cieszyłam się, ciężko było wytrzymać, ale równocześnie dawało mi to ukojenie i to dzięki temu nie zemdlałam, no i oczywiście dzięki Blue. Miałam wrażenie, jakby w moim ciele chodziły jakieś robaczki? Jakby przez mój krwiobieg się przemieszczały. Nawet nie byłam świadoma tego, że na plecach dostałam nową ozdobę. Pięknego, czarnego motyla.
OOC:
Ok... zabieram sobie 1250 do energii, ale póki co nigdzie tego nie wpisuję, rozpoczynam trening tym długim postem. Tatuaż mam na plecach, jest to czarny motyl. No i rzucam kośćmi!
Re: Skalny Las
Pią Wrz 02, 2016 10:31 pm
The member 'April' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Procent' : 72
'Procent' : 72
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Wto Wrz 06, 2016 7:11 pm
Nie przypuszczał, że tak łatwo namówi April do współpracy. Nie miał wobec niej niecnych czynów, pewnie gdyby tak było - Halfka wyczułaby podstęp i nie przyłączyłaby się do samotnika. Na czas trudów i znoi lepiej trzymać się razem, prawda? Zwłaszcza, że ich energie harmonizowały się na wyjątkowo wysokim poziomie, a charaktery wojowników - uzupełniały się. Ona potrzebowała mocy do zemsty nad tym, który pozbawił jej dziecka; on sojusznika na przyszłe, dalekosiężne plany. Ona wiedziała, co to za gehenna utraciwszy fizycznie i psychicznie potomstwo; on nigdy takiego nie może posiadać, lecz za bardzo lubił najmłodsze pokolenie, by przejść obok obojętnie wobec tragedii kompanki. Ona mu zaufała, a on jej, stąd pomysł, by ofiarować dość intymny rodzaj pomocy.
Z własnej krwawicy.
Rzeczywiście, nigdy nie poznał i nie pozna bólu spowodowanego utratą dziecka, nie mniej mógł narazić Czarnowłosą na innego rodzaju męki. Ale zgodziła się, odważnie i hardo. Skinął głową, że zrozumiał. Podjęła decyzję, nie ma więc odwrotu. Samo przekazanie mocy miało w sobie odrobinę rytualnego obrządku. Kapłan, w tym przypadku Blue, starał się jak mógł, aby poświęcona mroczną energią, w tym przypadku April, przyswoiła jak najlepiej nadane jej moce. Jak na pierwszy raz i charakter techniki poradziła sobie naprawdę wspaniale. Oczywiście też miała trudności podczas wewnętrznego gromadzenia się motyli i objawienia się tatuażu na plecach, lecz była dzielna. Właściwie wyglądała tak, jakby po katuszach odrodziła się na nowo. Przyjemnie było to dostrzec, chociaż Darczyńca o wiele gorzej znosił ten proces.
Nadal nie mógł podnieść się z ziemi, z ust skapywała ślina połączona z rozcieńczoną krwią. Cóż, niemal wydarł z siebie rój motyli, swoją cenną Ki, by dać je we władanie Błękitnookiej. Rogaty pozbył się też wewnętrznego termosu, który ogrzewał go odrobinę od środka. Zrobiło mu się ciężko, zwłaszcza w płucach przy oddychaniu. Sięgnął drżącą rękę do klatki piersiowej i starał się unormować oddech. Na nic to. W dodatku jego myśli, z tych zaplanowanych, racjonalnych, stawały się coraz bardziej okryte mgłą, nieobecne jak przez moment spojrzenie demona.
>Thy... khy... khyyy...
Zacisnął mocniej dłoń na torsie, niemalże przebił pazurami skórę. Skąd nagle pojawiło się w nim tyle nienawiści? I wobec kogo lub czego? Czyżby jego umiejętność miała sporo wad? Dobrze wiedzieć na przyszłość, lecz teraz musiał coś zrobić, inaczej zadławi się furią, która w nim rosła i rosła. Z ust buchał co jakiś czas lodowy obłok, odzwierciedlając jak w demonie musiał panować ziąb. Nie, istny lodowiec. Niesamowite, lecz bolesne odczucie, które nie chciało zniknąć. Zaciskał zęby i opatulił się rękoma zdając sobie sprawę, że coś się dzieje z jego ciałem. Mrowiło od stóp do głów, chłód powiększał się, nie był w stanie dłużej tego znieść. Ale co mógł zrobić w tej sytuacji?
Nim zdążył cokolwiek pomyśleć, trzepnął nim impuls, a potem kolejny, aż pazury powiększyły się i przebiły ubranie oraz zabarwiły się od czarnej posoki. Jego kolorystyka... wracała do normy. Białe jak mleko włosy sczerniały tak szybko jak zgaszenie światła wyłącznikiem, trochę dłużej trwało wybielenie skóry i zawładnięcie czerwieni nad niebieskością. Dobrze, że odzyskał dawny koloryt, ale czemu musiał mu wciąż towarzyszyć zimno? Ślepia zabłysnęły krwią, której pragnął, a przez cholernie cwany, ale dla Red'a trudny do zniesienia zabieg - za każdym razem jak głód dawał o sobie znać, do głowy napływały wizje osób, które cenił. le były zranione, ewidentnie od kłów Rogatego. Migały mu obrazki przed oczyma, nawet jak je zamknął, ale miał taką sieczkę w głowie od złości, od tego wszystkiego... musiał dać sobie upust.
>KHRAAAAAAAAAAAA!
Tak potężnie ryknął, że nie tylko rozdziabił usta na oścież z całym arsenałem kłów zamiast zwykłych zębów. Okolica zaczęła się trząść od mocy, która biła od demona zaślepionego niewyjaśnioną agresją. Skalne iglice i turnie zaczęły się kruszyć i sypać się wielkimi głazami na ich głowy. April musiała wykazać się dobrą kondycją, aby uniknąć zasypania. Młodzieńca zaś wnet zasypało po czubek głowy, lecz nie na długo. To, co go pogrzebało żywcem, rozrzucił na boki buchającą Ki. Na tym nie koniec atrakcji. Zaślepiony gniewem nie rozpoznawał wojowniczki, która miała być jego partnerką w bojach, na dobre i na złe. Za to jej moc została dostrzeżona i miała za zadanie zmaleć w oczach demona przy potyczce. Chociaż... dlaczego pachniała jego aurą? Zdezorientowany wściekał się jeszcze bardziej, a dawał tego upust miotając spontanicznie pociskami GENOCIDE ATTACK dookoła. Sypały się grady czarnych Ki zewsząd, a Red nie mógł wciąż uspokoić się, wręcz na ślepo atakował otoczenie. Nie bezpośrednio dziewczynę, gdyż miała w sobie coś, co w szaleństwie wyleciało wojownikowi z puchnącej od bólu głowy. Wyleciał też fakt, że miał jej pomóc, a nie przyczyniać się do jej osłabienia!
Ooc: no to stosuję Genocide Attack
Efekt: KI = DMG (max 12%KI), w tym przypadku 10% = 18750 Ki
Koszt: 135% dmg = 25313 Ki
Ooc2: przepraszam za zwłokę :c
Z własnej krwawicy.
Rzeczywiście, nigdy nie poznał i nie pozna bólu spowodowanego utratą dziecka, nie mniej mógł narazić Czarnowłosą na innego rodzaju męki. Ale zgodziła się, odważnie i hardo. Skinął głową, że zrozumiał. Podjęła decyzję, nie ma więc odwrotu. Samo przekazanie mocy miało w sobie odrobinę rytualnego obrządku. Kapłan, w tym przypadku Blue, starał się jak mógł, aby poświęcona mroczną energią, w tym przypadku April, przyswoiła jak najlepiej nadane jej moce. Jak na pierwszy raz i charakter techniki poradziła sobie naprawdę wspaniale. Oczywiście też miała trudności podczas wewnętrznego gromadzenia się motyli i objawienia się tatuażu na plecach, lecz była dzielna. Właściwie wyglądała tak, jakby po katuszach odrodziła się na nowo. Przyjemnie było to dostrzec, chociaż Darczyńca o wiele gorzej znosił ten proces.
Nadal nie mógł podnieść się z ziemi, z ust skapywała ślina połączona z rozcieńczoną krwią. Cóż, niemal wydarł z siebie rój motyli, swoją cenną Ki, by dać je we władanie Błękitnookiej. Rogaty pozbył się też wewnętrznego termosu, który ogrzewał go odrobinę od środka. Zrobiło mu się ciężko, zwłaszcza w płucach przy oddychaniu. Sięgnął drżącą rękę do klatki piersiowej i starał się unormować oddech. Na nic to. W dodatku jego myśli, z tych zaplanowanych, racjonalnych, stawały się coraz bardziej okryte mgłą, nieobecne jak przez moment spojrzenie demona.
>Thy... khy... khyyy...
Zacisnął mocniej dłoń na torsie, niemalże przebił pazurami skórę. Skąd nagle pojawiło się w nim tyle nienawiści? I wobec kogo lub czego? Czyżby jego umiejętność miała sporo wad? Dobrze wiedzieć na przyszłość, lecz teraz musiał coś zrobić, inaczej zadławi się furią, która w nim rosła i rosła. Z ust buchał co jakiś czas lodowy obłok, odzwierciedlając jak w demonie musiał panować ziąb. Nie, istny lodowiec. Niesamowite, lecz bolesne odczucie, które nie chciało zniknąć. Zaciskał zęby i opatulił się rękoma zdając sobie sprawę, że coś się dzieje z jego ciałem. Mrowiło od stóp do głów, chłód powiększał się, nie był w stanie dłużej tego znieść. Ale co mógł zrobić w tej sytuacji?
Nim zdążył cokolwiek pomyśleć, trzepnął nim impuls, a potem kolejny, aż pazury powiększyły się i przebiły ubranie oraz zabarwiły się od czarnej posoki. Jego kolorystyka... wracała do normy. Białe jak mleko włosy sczerniały tak szybko jak zgaszenie światła wyłącznikiem, trochę dłużej trwało wybielenie skóry i zawładnięcie czerwieni nad niebieskością. Dobrze, że odzyskał dawny koloryt, ale czemu musiał mu wciąż towarzyszyć zimno? Ślepia zabłysnęły krwią, której pragnął, a przez cholernie cwany, ale dla Red'a trudny do zniesienia zabieg - za każdym razem jak głód dawał o sobie znać, do głowy napływały wizje osób, które cenił. le były zranione, ewidentnie od kłów Rogatego. Migały mu obrazki przed oczyma, nawet jak je zamknął, ale miał taką sieczkę w głowie od złości, od tego wszystkiego... musiał dać sobie upust.
>KHRAAAAAAAAAAAA!
Tak potężnie ryknął, że nie tylko rozdziabił usta na oścież z całym arsenałem kłów zamiast zwykłych zębów. Okolica zaczęła się trząść od mocy, która biła od demona zaślepionego niewyjaśnioną agresją. Skalne iglice i turnie zaczęły się kruszyć i sypać się wielkimi głazami na ich głowy. April musiała wykazać się dobrą kondycją, aby uniknąć zasypania. Młodzieńca zaś wnet zasypało po czubek głowy, lecz nie na długo. To, co go pogrzebało żywcem, rozrzucił na boki buchającą Ki. Na tym nie koniec atrakcji. Zaślepiony gniewem nie rozpoznawał wojowniczki, która miała być jego partnerką w bojach, na dobre i na złe. Za to jej moc została dostrzeżona i miała za zadanie zmaleć w oczach demona przy potyczce. Chociaż... dlaczego pachniała jego aurą? Zdezorientowany wściekał się jeszcze bardziej, a dawał tego upust miotając spontanicznie pociskami GENOCIDE ATTACK dookoła. Sypały się grady czarnych Ki zewsząd, a Red nie mógł wciąż uspokoić się, wręcz na ślepo atakował otoczenie. Nie bezpośrednio dziewczynę, gdyż miała w sobie coś, co w szaleństwie wyleciało wojownikowi z puchnącej od bólu głowy. Wyleciał też fakt, że miał jej pomóc, a nie przyczyniać się do jej osłabienia!
Ooc: no to stosuję Genocide Attack
Efekt: KI = DMG (max 12%KI), w tym przypadku 10% = 18750 Ki
Koszt: 135% dmg = 25313 Ki
Ooc2: przepraszam za zwłokę :c
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Wrz 07, 2016 4:50 pm
To, co działo się z nami nie było takie proste. Myślałam, że już mi przeszło, ale klęcząc na ziemi, poczułam ponowne drętwienie całego ciała. Widziałam jak demon sam musiał się uspokoić. Moje ciało z kolei walczyło z intruzem, a tak przynajmniej ono reagowało. Chciało wyprzeć energię podarowaną przed demona. Ból przechodził przez każdy możliwy mięsień i każde poruszenie ciałem sprawiało mi dodatkowy ból. Chciałabym żeby on już się skończył, ale z drugiej strony karmiłam się nim. Stawałam się coraz silniejsza z każdą minutą. Organizm walczył, a ja oddawałam się tej fizycznej przyjemności. Nie mogłam się ruszyć, czułam jakby paraliż wszystkich kończyn mnie dopadł, na domiar złego demon zaczął się przeobrażać i wyglądał zupełnie inaczej niż wcześniej! Czy Blue wrócił do Reda? Sama zaczęłam się obawiać o swoją osobę, widziała, jak demon reagował. Nie zniósł tego dobrze, czy próbował wcześniej czegoś takiego, czy byłam jego królikiem doświadczalnym, tego nie wiem. Po jego reakcji wnioskuję, że byłam pierwsza. Byłam odwrócona w taki sposób, że niestety nie byłam w stanie dojrzeć, jak bardzo zmienił się demon. Miałam też zmartwienie swoje. Ciągle nie mogłam się ruszać, myślałam, że to zaraz przejdzie, ale miałam wrażenie jakbym straciła czucie w każdej kończynie. Walczyłam siłą woli i próbowałam się zmusić do podniesienia czegokolwiek, ale bezskutecznie. Ból ciągle rozchodził się po moim ciele. Komórki Reda łączyły się wraz z moimi w krwiobiegu. Czułam niesamowitą siłę, która we mnie wstąpiła, ale jednak nie mogłam się podnieść. Czy to już mój koniec? Na domiar złego demon zaczął wariować i rzucać energią gdzie popadnie. Mi również się dostało i nie obyło się bez syknięcia z bólu. Nie byłam jeszcze gotowa na kolejne dawki fizycznego bólu. Chciałam się podnieść i mu pomóc, ale fizycznie nie byłam do tego zdolna. Moja dusza mówiła tak, ale ciało zachowywało się całkowicie inaczej. Na domiar złego dostałam porządnie i straciłam przytomność. A może po prostu mój próg bólu został już osiągnięty i straciłam przytomność? Tego nie wiem i nie potrafię określić, ale obudziłam się dopiero po jakiejś chwili. Ciężko było mi powiedzieć, ile minęło, ale ku mojemu przerażeniu ciągle nie mogłam się ruszać. Tego było już za wiele.
- Dam radę – warknęłam sama do siebie zmuszając się do powstania, leżałam obrócona brzuchem do ziemi, powoli podniosłam się na czworaka. Krzyczałam ciągle z bólu, który przychodził do mnie wraz z siłą. Jak to możliwe? Na dodatek złego na plecach czułam przeraźliwe pieczenie skóry. – Wstawaj!
Podniosłam się na miękkich kolanach i patrzyłam na demona. Musiałam wyglądać żałośne i całkowicie wycieńczona, ale zdawałam sobie sprawę, że jeżeli teraz odpuszczę to poddam się i energia, którą podarował mi demon się ulotni. Musiałam po prostu nauczyć się jej czerpać. Słyszałam swój świszczący oddech. Miałam wrażenie jakby każda minuta była wiecznością, a moja walka toczyła się przez całe życie. Ja i cząstka jego łączyliśmy się w jedność i z każdą chwilą coraz bardziej się rozumieliśmy. Ponownie upadłam. Tym razem jednak z uśmiechem na ustach, byłam już pewna, że ujarzmiłam tą energię całkowicie. To dziwne i trudne do opisania uczucie, ale tak jakby nasze energię połączyły się w jedną, jeszcze inną niż moja. Tworzyły teraz nie dwie odrębne jednostki, a nową jedność. Leżąc patrzyłam na niebo śmiejąc się przeraźliwie. Osiągnęłam dokładnie to, czego chciałam. Moc. Moc, którą pragnęłam, aby odegrać się na Kuro, teraz pozostał mi proces jej pielęgnowania. Podniosłam się już tym razem pewnie na nogach stając pewnie i uśmiechając się. Byłam pewna siebie.
- Kuro, mam nadzieję, że czujesz jak wzrastam w siłę – warknęłam z nutą satysfakcji w głosie. Wiedziałam, że jeszcze mu nie dosięgam, ale byłam już bliżej. O parę kroków. Teraz tylko muszę pomóc demonowi doprowadzić się do porządku. Czułam ogromną moc, która przechodziła przez każdą moją komórkę, miałam ochotę tańczyć, nie czułam kompletnie tego, co przed chwilą owładnęło moim ciałem. - To ja Red, poznajesz mnie? Uspokój się.
Trzymałam bezpieczną odległość od demona, wiedziałam, że nie chce mi nic złego zrobić(inaczej nie obdarowywałby mnie swoją mocą), wiedziałam, że jego czyny nie są w pełni świadome. Albo raczej to negatywny skutek dla niego za podarowanie mi cząstki mocy.
OOC: Ja już po skutkach, odjęłam sobie HP za Twój atak.
Koniec treningu
- Dam radę – warknęłam sama do siebie zmuszając się do powstania, leżałam obrócona brzuchem do ziemi, powoli podniosłam się na czworaka. Krzyczałam ciągle z bólu, który przychodził do mnie wraz z siłą. Jak to możliwe? Na dodatek złego na plecach czułam przeraźliwe pieczenie skóry. – Wstawaj!
Podniosłam się na miękkich kolanach i patrzyłam na demona. Musiałam wyglądać żałośne i całkowicie wycieńczona, ale zdawałam sobie sprawę, że jeżeli teraz odpuszczę to poddam się i energia, którą podarował mi demon się ulotni. Musiałam po prostu nauczyć się jej czerpać. Słyszałam swój świszczący oddech. Miałam wrażenie jakby każda minuta była wiecznością, a moja walka toczyła się przez całe życie. Ja i cząstka jego łączyliśmy się w jedność i z każdą chwilą coraz bardziej się rozumieliśmy. Ponownie upadłam. Tym razem jednak z uśmiechem na ustach, byłam już pewna, że ujarzmiłam tą energię całkowicie. To dziwne i trudne do opisania uczucie, ale tak jakby nasze energię połączyły się w jedną, jeszcze inną niż moja. Tworzyły teraz nie dwie odrębne jednostki, a nową jedność. Leżąc patrzyłam na niebo śmiejąc się przeraźliwie. Osiągnęłam dokładnie to, czego chciałam. Moc. Moc, którą pragnęłam, aby odegrać się na Kuro, teraz pozostał mi proces jej pielęgnowania. Podniosłam się już tym razem pewnie na nogach stając pewnie i uśmiechając się. Byłam pewna siebie.
- Kuro, mam nadzieję, że czujesz jak wzrastam w siłę – warknęłam z nutą satysfakcji w głosie. Wiedziałam, że jeszcze mu nie dosięgam, ale byłam już bliżej. O parę kroków. Teraz tylko muszę pomóc demonowi doprowadzić się do porządku. Czułam ogromną moc, która przechodziła przez każdą moją komórkę, miałam ochotę tańczyć, nie czułam kompletnie tego, co przed chwilą owładnęło moim ciałem. - To ja Red, poznajesz mnie? Uspokój się.
Trzymałam bezpieczną odległość od demona, wiedziałam, że nie chce mi nic złego zrobić(inaczej nie obdarowywałby mnie swoją mocą), wiedziałam, że jego czyny nie są w pełni świadome. Albo raczej to negatywny skutek dla niego za podarowanie mi cząstki mocy.
OOC: Ja już po skutkach, odjęłam sobie HP za Twój atak.
Koniec treningu
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Wrz 07, 2016 6:17 pm
Najgorszy kac w życiu - tak mógłby określić oddanie swojej mocy koleżance. April też podjęła batalię z intruzem w jej ciele, lecz determinacja i jakby większa tolerancja na ból spowodowały, iż osiągnęła cel. U młodzieńca z rogami było o tyle gorzej, że co prawda już wiele cierpienia w swojej egzystencji przeżył, a mimo wszystko co nowe zdarzenie z udziałem bólu, to miał wrażenie, że gehenna jest coraz bardziej nie do zniesienia. Jeszcze silniejsza. Jeszcze dłuższa. Okraszona jeszcze mroźniejszym ciałem i jeszcze większym głodem. Tak jakby zapadł się w sobie, w czarnej dziurze swojej ogromnej mocy w chwili kryzysu.
Dobrze, że nie przyczynił się do większych uszczerbków na zdrowiu Halfki, ale i tak był na siebie wściekły, iż ją zranił. Wszak mogła uciec, albo oddać mu z nawiązką, lecz trwała dzielnie i mobilizowała kolegę do powrócenia na ziemię. Współpraca przebiegała wręcz książkowo. Krótkie polecenie, aby uspokoił się, poskutkowało jak zimny prysznic na głowę. Co prawda jeszcze dyszał i lekko drżał, jednak pochwycił znów nerwy na wodzy i nie pozwalał się rozszaleć, rozbestwić. Wyprostował się w kręgosłupie i patrząc się z lekko zmrużonymi ślepiami na dziewczynę w czerni, powiedział:
>Tak... wysapał słowo między jedną a drugą zadyszką, po czym przetarł zroszone zimnym potem czoło i dodał kolejne już spokojniej ...April.
Przytrzymywał ćmiącą słabnącym bólem głowę jedną ręką i pocierał palcami nabrzmiałą skroń. Cierp ciało, jak żeś chciało, ale efekty były zdumiewające. Poniósł koszta, lecz opłacało się. Ki towarzyszki buzowała od wigoru, chociaż rzeczywiście wcześniej sprawiała kłopoty. Aż oderwał dłoń od głowy i skrzyżował ręce na torsie ze skoncentrowaną uwagą na niej. Rubinowe oczy znów intensywnie wpatrywały się w wojowniczkę, jakby chciał wydusić nimi zeznania. Wreszcie przerwał milczenie.
>Okiełznałaś moc. Wiedziałem, że Ci się uda.
Powoli kroczył wokół wojowniczki i obserwował ją pod różnym kątem. Nie tylko wizualnie, lecz za pomocą Ki Feeling, aby wiedzieć jak rozłożyła się energia Czarnowłosej z jego ofiarowaną. O dziwo złączyło się w całość, zmieszało jednolicie, i równomiernie pokryło ciało dziewczyny. To znaczyło, że rzeczywiście teraz aura Halfki w zupełności należała do niej i nabrzmiała w ilości. Ciekawiły go plecy kompanki, od których biło przyjemne ciepło. Aż korciło go, by zetknąć dłoń do jej pleców, lecz tego nie zrobił. April mogłaby to źle odebrać lub po prostu sobie tego nie życzyć.
Przejdą niebawem do konkretów, a zapowiedzią do tego były słowa młodzieńca, który stanął przed jej obliczem w pełnym skupieniu.
>Pokaż swoją najlepszą przemianę i uderz mnie najsilniej jak potrafisz. Z pięści, bez pozbywania się Ki.
Pragnął poznać jej walory bitewne i taktyczne, dawno przecież nie widział kompanki w akcji. Nie śledził jej potyczki z Hikaru, bo akurat wtedy walczył na Vegecie. Zresztą będzie wiedzieć, w jakim aspekcie trzeba będzie przygotować przyjaciółkę do starcia z... no właśnie. Nie znał osoby, z którą miała się zmierzyć. Jak padło imię przedtem "Kuro" z ust Błękitnookiej, nie kontaktował za bardzo. Może jeszcze o tym wspomni? A może nie warto wiedzieć, żeby nie rozdrapywać bardziej rany, która zapewne nie zagoiła się?
Tak czy siak stanął wyprostowany i wysunął przedramiona przed siebie. To one będą mu służyły za tarcze podczas mierzenia mocy oponentki. W międzyczasie, jak się uda, zastanowi się jak jeszcze przysłużyć się dziewczynie w zemście, żeby później nie miała wyjścia i musiała mu pomóc. Nie to, że planował coś konkretnego, nie mniej szukał sprzymierzeńców, i April widział właśnie w tej roli. Więc jeśli teraz jej wspomoże, to potem jej siła i spryt będą działać na korzyść demona. Proste. Wrogów sobie narobił na Vegecie, chociaż były tam jeszcze dwie osoby, co do których pewności nie miał, że obrały odmienny front. I je powinien zachęcić do współpracy, być może April lub któraś z tych osób też będzie potrzebować rąk do mordobicia? Red póki co nie zdradzał, dlaczego pomógł dziewczynie, ale jeśli zapyta... będzie musiał, żeby utrzymać swoją wiarygodność.
Dobrze, że nie przyczynił się do większych uszczerbków na zdrowiu Halfki, ale i tak był na siebie wściekły, iż ją zranił. Wszak mogła uciec, albo oddać mu z nawiązką, lecz trwała dzielnie i mobilizowała kolegę do powrócenia na ziemię. Współpraca przebiegała wręcz książkowo. Krótkie polecenie, aby uspokoił się, poskutkowało jak zimny prysznic na głowę. Co prawda jeszcze dyszał i lekko drżał, jednak pochwycił znów nerwy na wodzy i nie pozwalał się rozszaleć, rozbestwić. Wyprostował się w kręgosłupie i patrząc się z lekko zmrużonymi ślepiami na dziewczynę w czerni, powiedział:
>Tak... wysapał słowo między jedną a drugą zadyszką, po czym przetarł zroszone zimnym potem czoło i dodał kolejne już spokojniej ...April.
Przytrzymywał ćmiącą słabnącym bólem głowę jedną ręką i pocierał palcami nabrzmiałą skroń. Cierp ciało, jak żeś chciało, ale efekty były zdumiewające. Poniósł koszta, lecz opłacało się. Ki towarzyszki buzowała od wigoru, chociaż rzeczywiście wcześniej sprawiała kłopoty. Aż oderwał dłoń od głowy i skrzyżował ręce na torsie ze skoncentrowaną uwagą na niej. Rubinowe oczy znów intensywnie wpatrywały się w wojowniczkę, jakby chciał wydusić nimi zeznania. Wreszcie przerwał milczenie.
>Okiełznałaś moc. Wiedziałem, że Ci się uda.
Powoli kroczył wokół wojowniczki i obserwował ją pod różnym kątem. Nie tylko wizualnie, lecz za pomocą Ki Feeling, aby wiedzieć jak rozłożyła się energia Czarnowłosej z jego ofiarowaną. O dziwo złączyło się w całość, zmieszało jednolicie, i równomiernie pokryło ciało dziewczyny. To znaczyło, że rzeczywiście teraz aura Halfki w zupełności należała do niej i nabrzmiała w ilości. Ciekawiły go plecy kompanki, od których biło przyjemne ciepło. Aż korciło go, by zetknąć dłoń do jej pleców, lecz tego nie zrobił. April mogłaby to źle odebrać lub po prostu sobie tego nie życzyć.
Przejdą niebawem do konkretów, a zapowiedzią do tego były słowa młodzieńca, który stanął przed jej obliczem w pełnym skupieniu.
>Pokaż swoją najlepszą przemianę i uderz mnie najsilniej jak potrafisz. Z pięści, bez pozbywania się Ki.
Pragnął poznać jej walory bitewne i taktyczne, dawno przecież nie widział kompanki w akcji. Nie śledził jej potyczki z Hikaru, bo akurat wtedy walczył na Vegecie. Zresztą będzie wiedzieć, w jakim aspekcie trzeba będzie przygotować przyjaciółkę do starcia z... no właśnie. Nie znał osoby, z którą miała się zmierzyć. Jak padło imię przedtem "Kuro" z ust Błękitnookiej, nie kontaktował za bardzo. Może jeszcze o tym wspomni? A może nie warto wiedzieć, żeby nie rozdrapywać bardziej rany, która zapewne nie zagoiła się?
Tak czy siak stanął wyprostowany i wysunął przedramiona przed siebie. To one będą mu służyły za tarcze podczas mierzenia mocy oponentki. W międzyczasie, jak się uda, zastanowi się jak jeszcze przysłużyć się dziewczynie w zemście, żeby później nie miała wyjścia i musiała mu pomóc. Nie to, że planował coś konkretnego, nie mniej szukał sprzymierzeńców, i April widział właśnie w tej roli. Więc jeśli teraz jej wspomoże, to potem jej siła i spryt będą działać na korzyść demona. Proste. Wrogów sobie narobił na Vegecie, chociaż były tam jeszcze dwie osoby, co do których pewności nie miał, że obrały odmienny front. I je powinien zachęcić do współpracy, być może April lub któraś z tych osób też będzie potrzebować rąk do mordobicia? Red póki co nie zdradzał, dlaczego pomógł dziewczynie, ale jeśli zapyta... będzie musiał, żeby utrzymać swoją wiarygodność.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach