Skalny Las
+11
Ósemka
Kanade
Hikaru
KOŚCI
Reito
April
Zerb
Khepri
Kuro
Red
NPC
15 posters
Skalny Las
Sob Cze 02, 2012 4:55 pm
First topic message reminder :
Miejsce stworzone przez matkę naturę, wieki całe drążenia dróg przez rzeki czy strumienie stworzyły coś co kojarzy się z kamiennym lasem. Mnóstwo wąskich, ale długich skał może rzeczywiście tak wyglądać.
Miejsce stworzone przez matkę naturę, wieki całe drążenia dróg przez rzeki czy strumienie stworzyły coś co kojarzy się z kamiennym lasem. Mnóstwo wąskich, ale długich skał może rzeczywiście tak wyglądać.
Re: Skalny Las
Pią Sie 16, 2013 2:57 pm
On... Zrobił unik? Choć Chepriemu nie chciało się w to wierzyć, to jednak była to prawda, jego przeciwnik odskoczył, jednocześnie unosząc się w powietrze.
-Dobra, dosyć tych żartów, czas powalczyć na poważnie.
Rzekłszy to, napiął mocno mięśnie, podkurczając ramiona i nogi. Skupił się na wewnętrznej mocy i... I coś mu przerwało to skupienie. Popełnił karygodny błąd, zapominając na chwilę o oponencie i taki oto był tego efekt. Metalowa pięść wbita w brzuch, znowu... Coś jednak było chyba nie tak. Człowiek powinien dosyć mocno odczuć uderzenie, a przynajmniej się skrzywić, a on... Nic, zero reakcji.
-To teraz się zabawimy - uśmiechnął się chytrze, w tym samym momencie pokryła go zielono-biało-czerwona poświata, mięśnie jego zaś jakby spuchły i nabrały czerwieńszej barwy. Dyszał ciężko. Ledwo co aktywował swoje aury, a tu proszę, już czuł ich cenę. Czasami żałował, że był człowiekiem. Ale... Chwila, co się dzieje? T1 zaczął wydawać jakieś dziwne dźwięki z siebie, po czym i jego okryła poświata, srebrna, tak się składało. Gdyby to było możliwe, to nad głową Ziemianina pojawiłby się dymek z trzema kropkami, ale nie było to możliwe.
-No bez jaj... -zmrużył oczy w geście zdegustowania. -To już przesada...
Zmarszczył brwi. Wokół jego dłoni pojawiła się zielona, wrzecionowata poświata. Już był gotowy do ataku, kiedy...
-"Zaraz... Skoro on kopiuje moje ruchy i nawet moje aury... "
Bez dodatkowego namysłu wyłączył tą aurę, która dawała mu większą wytrzymałość.
Po sekundzie był już prawie przy przeciwniku, wszystko działo się jak w zwolnionym tempie, obrót szkarłatnowłosego, jego Ki sword przejeżdżający po korpusie robota i głęboki ślad po nim, na koniec popchnięcie robota i wyhamowanie w powietrzu. Z bruzdy na środku metalowego pancerza, wystawały jakieś obwody i wyciekał olej.
OOC:
Ki Sword - 900 dmg
Aktywacja aur szybkości i energii - 100 HP
Moje HP: 1429 - (128 - 60 = 68 ) - 100 = 1261
Ki: 1658*3,5 = 5803 - 900 = 4903
HP Pancerza: 820
T1:
Siła: 128
Szybkość: 534
Wytrzymałość: 185
Energia: 538
PL: 8814
HP: 1896/2775
Ki: 2187/2310
(uniki/bloki/kontry - 1/0/1) - ma jeden unik dzięki zwiększonej szybkości
-Dobra, dosyć tych żartów, czas powalczyć na poważnie.
Rzekłszy to, napiął mocno mięśnie, podkurczając ramiona i nogi. Skupił się na wewnętrznej mocy i... I coś mu przerwało to skupienie. Popełnił karygodny błąd, zapominając na chwilę o oponencie i taki oto był tego efekt. Metalowa pięść wbita w brzuch, znowu... Coś jednak było chyba nie tak. Człowiek powinien dosyć mocno odczuć uderzenie, a przynajmniej się skrzywić, a on... Nic, zero reakcji.
-To teraz się zabawimy - uśmiechnął się chytrze, w tym samym momencie pokryła go zielono-biało-czerwona poświata, mięśnie jego zaś jakby spuchły i nabrały czerwieńszej barwy. Dyszał ciężko. Ledwo co aktywował swoje aury, a tu proszę, już czuł ich cenę. Czasami żałował, że był człowiekiem. Ale... Chwila, co się dzieje? T1 zaczął wydawać jakieś dziwne dźwięki z siebie, po czym i jego okryła poświata, srebrna, tak się składało. Gdyby to było możliwe, to nad głową Ziemianina pojawiłby się dymek z trzema kropkami, ale nie było to możliwe.
-No bez jaj... -zmrużył oczy w geście zdegustowania. -To już przesada...
Zmarszczył brwi. Wokół jego dłoni pojawiła się zielona, wrzecionowata poświata. Już był gotowy do ataku, kiedy...
-"Zaraz... Skoro on kopiuje moje ruchy i nawet moje aury... "
Bez dodatkowego namysłu wyłączył tą aurę, która dawała mu większą wytrzymałość.
Po sekundzie był już prawie przy przeciwniku, wszystko działo się jak w zwolnionym tempie, obrót szkarłatnowłosego, jego Ki sword przejeżdżający po korpusie robota i głęboki ślad po nim, na koniec popchnięcie robota i wyhamowanie w powietrzu. Z bruzdy na środku metalowego pancerza, wystawały jakieś obwody i wyciekał olej.
OOC:
Ki Sword - 900 dmg
Aktywacja aur szybkości i energii - 100 HP
Moje HP: 1429 - (128 - 60 = 68 ) - 100 = 1261
Ki: 1658*3,5 = 5803 - 900 = 4903
HP Pancerza: 820
T1:
Siła: 128
Szybkość: 534
Wytrzymałość: 185
Energia: 538
PL: 8814
HP: 1896/2775
Ki: 2187/2310
(uniki/bloki/kontry - 1/0/1) - ma jeden unik dzięki zwiększonej szybkości
Re: Skalny Las
Pią Sie 16, 2013 2:57 pm
The member 'Chepri' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Skalny Las
Pią Sie 16, 2013 5:28 pm
T1 przez chwilę lewitował w bezruchu. Nijak nie dało się określić co robi, ale wyglądało to trochę, jakby analizował to co się stało. Choć, to tylko przypuszczenia człowieka. Ostatni atak kosztował go dużo energii, ale i dał bardzo dobre rezultaty, wręcz niezwykłe. Niestety, sprawił też, że duma młodego wzięła górę i poczuł się zbyt pewnie.
-Wygląda na to, że to koniec... -uśmiechnął się chytrze chłopak.
Przestał być uważny, praktycznie całe skupienie zniknęło. I to był jego błąd, kolejny. Przeciwnik nie omieszkał tego wykorzystać i załatwić go, tak, jak on jego wcześniej - pięściami złączonymi w "młot". Posłał go tak prosto na kolumnę skalną. Ziemianin wbił się w nią, jednocześnie ją burząc. Spadające pokruszone jej fragmenty wyrzuciły w powietrze tuman kurzu, przez który niemal nic nie było widać. Wszystkiemu towarzyszył straszny rumor.
-Cholera... -mruknął zielonooki, wygrzebując się spod odłamków skalnych. -Au... - dodał, gdy na głowę spadł mu kamień.
-Czas to zakończyć! - wycedził przez zęby.
Otrzepał się nieco z pyłu. Przybrał pozycję do walki, ale inną, niż do tej pory. Prawą nogę wysunął do przodu, lewą miał zgiętą z tyłu. Ręce rozstawione szeroko, zgięte w łokciach. Tors pochylony trochę do przodu. Palce ułożone jak szpony dzikiej bestii.
-"No to wypróbujmy to w walce" -pomyślał.
Pochylił się bardziej ku ziemi, niemal dotykając ją dłońmi. Odbił się nagle od podłoża i tym jednym susem przebył z dobre osiem metrów. Stamtąd skoczył na jedną z kolumn. Z niej na kolejną i później na następną. Całkiem, jak podczas tamtego treningu. Zbliżał się bardzo szybko do przeciwnika. Szkarłatny wilk znajdował się właśnie za plecami robota. Zwolnił delikatnie, napiął mięśnie i skoczył na niego. Szpony i kły nie mogą się marnować, bo się stępią, a wtedy nic już po nich.
OOC:
Roga Fufu Ken - 985 dmg
Aury szybkości i energii - 100 HP
Moje HP: 1261 - (662 - 60) - 100 = 559
Ki: 4903 - 1084 = 3816
HP Pancerza: 780
T1:
Siła: 128
Szybkość: 534
Wytrzymałość: 185
Energia: 538
PL: 8814
HP: 996/2775
Ki: 2187/2310
(uniki/bloki/kontry - 1/0/1)
-Wygląda na to, że to koniec... -uśmiechnął się chytrze chłopak.
Przestał być uważny, praktycznie całe skupienie zniknęło. I to był jego błąd, kolejny. Przeciwnik nie omieszkał tego wykorzystać i załatwić go, tak, jak on jego wcześniej - pięściami złączonymi w "młot". Posłał go tak prosto na kolumnę skalną. Ziemianin wbił się w nią, jednocześnie ją burząc. Spadające pokruszone jej fragmenty wyrzuciły w powietrze tuman kurzu, przez który niemal nic nie było widać. Wszystkiemu towarzyszył straszny rumor.
-Cholera... -mruknął zielonooki, wygrzebując się spod odłamków skalnych. -Au... - dodał, gdy na głowę spadł mu kamień.
-Czas to zakończyć! - wycedził przez zęby.
Otrzepał się nieco z pyłu. Przybrał pozycję do walki, ale inną, niż do tej pory. Prawą nogę wysunął do przodu, lewą miał zgiętą z tyłu. Ręce rozstawione szeroko, zgięte w łokciach. Tors pochylony trochę do przodu. Palce ułożone jak szpony dzikiej bestii.
-"No to wypróbujmy to w walce" -pomyślał.
Pochylił się bardziej ku ziemi, niemal dotykając ją dłońmi. Odbił się nagle od podłoża i tym jednym susem przebył z dobre osiem metrów. Stamtąd skoczył na jedną z kolumn. Z niej na kolejną i później na następną. Całkiem, jak podczas tamtego treningu. Zbliżał się bardzo szybko do przeciwnika. Szkarłatny wilk znajdował się właśnie za plecami robota. Zwolnił delikatnie, napiął mięśnie i skoczył na niego. Szpony i kły nie mogą się marnować, bo się stępią, a wtedy nic już po nich.
OOC:
Roga Fufu Ken - 985 dmg
Aury szybkości i energii - 100 HP
Moje HP: 1261 - (662 - 60) - 100 = 559
Ki: 4903 - 1084 = 3816
HP Pancerza: 780
T1:
Siła: 128
Szybkość: 534
Wytrzymałość: 185
Energia: 538
PL: 8814
HP: 996/2775
Ki: 2187/2310
(uniki/bloki/kontry - 1/0/1)
Re: Skalny Las
Pią Sie 16, 2013 5:28 pm
The member 'Chepri' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Skalny Las
Pią Sie 16, 2013 6:06 pm
Robot niczego się nie spodziewał, jego pech. Kły i pazury wyrządziły mu zadziwiająco dużo szkody, a do tego dochodziła sama siła uderzenia. Koniec końców, miał liczne dziury w poszyciu, głębokie zadrapania i masę wgnieceń, co w połączeniu z wcześniejszym cięciem od Ki sworda, nie prezentowało się dobrze. Dobrze dla T1, znaczy się, bo Chepri miał powody do radości. To nie takie proste zadanie pokonać kogoś, kto jest od nas silniejszy i to bez względu na okoliczności. Maszyna nie miała już nawet siły latać i ciężko spadła na ziemię. Ale jeszcze zanim to się stało, wilk z niego zeskoczył, wracając do ludzkiej postaci. Zielonooki nie miał już się praktycznie czego obawiać, w końcu przeciwnik był w opłakanym stanie. Mógł mu jeszcze coś zrobić? Determinacja małego okazała się być jednak większa, niż jego zniszczenia. Nie dość, że jeszcze działał, to podniósł się, a nawet... Mógł walczyć? Wskazywała na to jego pozycja, ale z całego niego ciekł olej i smar. Do tego co chwila gdzieś na nim przechodził jakiś łuk elektryczny. Żeby tylko nie wybuchł, bo już całkiem będzie po nim.
Podbiegł do szesnastolatka, cofnął swoją mechaniczną pięść i już miał uderzyć. Coś jednak stanęło na jego drodze. Była to noga Ziemianina. Ze stoickim spokojem i skrzyżowanymi ramionami na piersi, zablokował atak sparing partnera.
-Daj spokój, już po wszystkim... -rzekł człowiek i zdezaktywował swoje aury.
OOC:
Blok ataku T1
Dezaktywacja aur - 100 HP
Moje HP: 559 - 100 = 459
Ki: 3816/3,5 = 1089
HP Pancerza: 780
T1:
Siła: 128
Szybkość: 153
Wytrzymałość: 185
Energia: 154
PL: 4230
HP: 11/2775
Ki: 2187/2310
(uniki/bloki/kontry - 1/0/1)
Koniec treningu
Koniec walki?
Podbiegł do szesnastolatka, cofnął swoją mechaniczną pięść i już miał uderzyć. Coś jednak stanęło na jego drodze. Była to noga Ziemianina. Ze stoickim spokojem i skrzyżowanymi ramionami na piersi, zablokował atak sparing partnera.
-Daj spokój, już po wszystkim... -rzekł człowiek i zdezaktywował swoje aury.
OOC:
Blok ataku T1
Dezaktywacja aur - 100 HP
Moje HP: 559 - 100 = 459
Ki: 3816/3,5 = 1089
HP Pancerza: 780
T1:
Siła: 128
Szybkość: 153
Wytrzymałość: 185
Energia: 154
PL: 4230
HP: 11/2775
Ki: 2187/2310
(uniki/bloki/kontry - 1/0/1)
Koniec treningu
Koniec walki?
Re: Skalny Las
Nie Sie 18, 2013 10:32 pm
Przez cały ten czas mentor i trener Chepriego stał na jednej ze skał przyglądając się walce. Nie drgnął nawet wtedy kiedy jakaś stara reklamówka nie wiadomo skąd rzuciła mu się na twarz. W końcu odleciała, a demon stał nie mrugając powieką. Założone ręce na klatce piersiowej pokazywały jak ważny jest Braska. Aż strach chociażby na niego spojrzeć.
- "Kurw... nikt nie przyleciał?" - Myślał. Liczył się z tym, że go tutaj ktoś odwiedzi jak z tym, że Chepri wygra z blaszanym kolegą. Niestety, na horyzoncie nawet żywej duszy. Cóż. Jeśli Mahomet nie chce przyjść do Góry, to Góra przyjdzie do Mahometa. Może być ciekawie.
Demon uniósł jeden kącik ust zapalając się swoim pomysłem. Nie mógł się doczekać kiedy swój demoniczny plan wniesie w to nudne Ziemskie życie.
- No brawo! - Zaczął klaskać w dłonie gdy Chepri skończył zabawę. Robot nagle zgasł wydając przy tym dziwny odgłos i znieruchomiał tak jak przed chwilą Braska przez spory czas. Demon dumnie teleportował się obok człowieka po czym położył wielką rękę na jego głowie. Zaczął go czochrać z szerokim uśmiechem na twarzy - Świetnie się spisałeś kolego, będą z Ciebie wojownicy jeśli potrafisz pokonać silniejszego od siebie z taką łatwością. Co chwila dajesz mi do zrozumienia, że dobrze wybrałem trenując Cię. A teraz wybacz... - zdjął rękę po czym machnął nią tak jakby miał zamiar uderzyć chłopaka lecz... to było tylko takie "rzucenie czaru". Wokół Chepriego pojawiło się coś w rodzaju bariery. Przyjemne ciepło bijące z niej leczyło jego rany. Powoli, ale leczyło. Nim się zorientował Braski już nie było. Ale za chwilę wróci...
POST 2:
Po chwili pojawił się. Nie zajęło to mu nawet piętnastu minut. Nie chował się nawet z energią, była ona jak zaproszenie. Liczył się z tym, że zaraz ktoś tutaj wróci by uratować biedną czarnowłosą.
- Yo, jestem Braska. A to jest Chepri. - Wskazał na czerwonowłosego odstawiając April na ziemię. Założył ręce na piersi. - Nawet nie myśl o ucieczce, jestem baaaaaaaardzo szybki.
OOC
Dostajesz 15 punktów w statystyki za walkę, które rozdasz sobie dopiero przy następnym treningu. (Dajesz informację o takich punktach przy zakończeniu treningu)
Leczysz się 3x szybciej dzięki aurze Braski.
Re: Skalny Las
Nie Sie 18, 2013 11:35 pm
Człowiek po swoim efektownym, acz nieco nieprzemyślanym bloku niemal natychmiast padł na ziemię. Nie miał już sił by ustać na nogach. Nie byłoby tak źle, gdyby się tak nie popisywał, ale cóż poradzić, szybki wzrost mocy związany z bardzo wydajnym treningiem mógł się rzucić na mózg. Z czasem przywyknie i będzie miał kontrolę. Pochwała Braski ucieszyła go i trochę podsyciła dumę, ale jego ogólny stan fizyczny skutecznie go utemperował, co objawiło się cichym syknięciem z bólu. Najprawdopodobniej było to to uszkodzone żebro. Każdy wdech i wydech zadawał ból. Chepri był jednak z siebie zadowolony, sam powątpiewał nieco w swoje umiejętności, ale jak widać niepotrzebnie. Chociaż jego strój też bardzo się przydał. Teraz już był niemal w strzępach. Cóż, służył dobrze.
Chłopak miał sporo farta, że jego Mistrz nałożył na niego tą dziwną aurę, bo dało się wręcz wyczuć, iż pomaga mu ona w naturalnym procesie leczenia. Gdyby nie ona, to powrót do zdrowia zająłby mu sporo czasu. Chociaż i tak miał się bardzo dobrze, w porównaniu do robota. Nieźle go urządził, trzeba było przyznać. Mimo słów demona, że ten naprawi się po walce, to naprawdę bardziej rozsądnym wydawało się wyrzucić go. Musiał jednak ufać mężczyźnie i właściwie, to nie miał powodów, by tego nie robić. Spojrzał w górę, skupiając wzrok na rozczochranych włosach. Bezsprzecznie musiał się ich pozbyć. Wcześniej nie sprawiały takiego problemu, ale kiedy miałby za przeciwnika jakiegoś chama, który nie gra czysto, to poprzez złapanie go za kitkę mógłby zyskać przewagę. Sprawę bólu już pomijając. Ale tym się zajmie po powrocie do domu, teraz odpoczynek.
Tylko... Gdzie się podział ciemnowłosy? Zielonooki rozglądał się nieco nerwowo po okolicy, jego natomiast ani widu, ani słychu. Przez chwilę chciał go poszukać przy pomocy swojego szóstego zmysłu, ale całkiem zapomniał, że nie zna właściwie sygnatury energetycznej swojego mistrza. No to klops. Będzie musiał na niego czekać. Oby nie za długo, bo nie minęła nawet minuta, a jemu już się nudziło. Położył się na twardej ziemi, jak kiedyś i spróbował zasnąć.
-"Drzemka mi nie zaszkodzi".
Tak jakby całkiem zapomniał, że ktoś może mu teraz zagrażać.
Zanim jednak cokolwiek mogło mu się stać, obudził go dziwny dźwięk. Szybko podniósł się do pozycji siedzącej. Po krótkiej analizie w mózgu skojarzył go ze zniknięciem demona. Ni stąd ni zowąd, rzeczony wojownik się pojawił. I to nawet nie sam. Pod pachą miał... Jakąś dziewczynę? Dooobrra... Co się tutaj działo? Szesnastolatek nie rozumiał tej sytuacji, więc zapyta o co chodzi. Ale hmm... Ona była dosyć silna, czyli to wojowniczka. O co w tym wszystkim chodziło? Nie miał pojęcia. Zdążył zostać przedstawiony przez Braskę.
-Yo... -rzekł, lekko unosząc rękę w geście przywitania. - Mistrzu, co się dzieje, kim ona jest i co tutaj robi?
OOC:
Regen 10% x3 = 30%
Chłopak miał sporo farta, że jego Mistrz nałożył na niego tą dziwną aurę, bo dało się wręcz wyczuć, iż pomaga mu ona w naturalnym procesie leczenia. Gdyby nie ona, to powrót do zdrowia zająłby mu sporo czasu. Chociaż i tak miał się bardzo dobrze, w porównaniu do robota. Nieźle go urządził, trzeba było przyznać. Mimo słów demona, że ten naprawi się po walce, to naprawdę bardziej rozsądnym wydawało się wyrzucić go. Musiał jednak ufać mężczyźnie i właściwie, to nie miał powodów, by tego nie robić. Spojrzał w górę, skupiając wzrok na rozczochranych włosach. Bezsprzecznie musiał się ich pozbyć. Wcześniej nie sprawiały takiego problemu, ale kiedy miałby za przeciwnika jakiegoś chama, który nie gra czysto, to poprzez złapanie go za kitkę mógłby zyskać przewagę. Sprawę bólu już pomijając. Ale tym się zajmie po powrocie do domu, teraz odpoczynek.
Tylko... Gdzie się podział ciemnowłosy? Zielonooki rozglądał się nieco nerwowo po okolicy, jego natomiast ani widu, ani słychu. Przez chwilę chciał go poszukać przy pomocy swojego szóstego zmysłu, ale całkiem zapomniał, że nie zna właściwie sygnatury energetycznej swojego mistrza. No to klops. Będzie musiał na niego czekać. Oby nie za długo, bo nie minęła nawet minuta, a jemu już się nudziło. Położył się na twardej ziemi, jak kiedyś i spróbował zasnąć.
-"Drzemka mi nie zaszkodzi".
Tak jakby całkiem zapomniał, że ktoś może mu teraz zagrażać.
Zanim jednak cokolwiek mogło mu się stać, obudził go dziwny dźwięk. Szybko podniósł się do pozycji siedzącej. Po krótkiej analizie w mózgu skojarzył go ze zniknięciem demona. Ni stąd ni zowąd, rzeczony wojownik się pojawił. I to nawet nie sam. Pod pachą miał... Jakąś dziewczynę? Dooobrra... Co się tutaj działo? Szesnastolatek nie rozumiał tej sytuacji, więc zapyta o co chodzi. Ale hmm... Ona była dosyć silna, czyli to wojowniczka. O co w tym wszystkim chodziło? Nie miał pojęcia. Zdążył zostać przedstawiony przez Braskę.
-Yo... -rzekł, lekko unosząc rękę w geście przywitania. - Mistrzu, co się dzieje, kim ona jest i co tutaj robi?
OOC:
Regen 10% x3 = 30%
Re: Skalny Las
Pon Sie 19, 2013 4:31 pm
Miał świadomość, że leci prosto w pułapkę, że Braska i jego schwytał podstępem, że Hikaru zrobi mu z dupy jesień średniowiecza ale to wszystko nie miało znaczenia. Liczyło się bezpieczeństwo April, bezpieczeństwo osoby należące do jego rodziny. Obiecał ją chronić.
Czerwona mgiełka przysłaniała mu oczy. Był wściekły ale musiał wykombinować plan.
Szybko doszedł do wniosku, ze nie ma co kalkulować, jego szanse są niskie, Saiyan nie ma co się mierzyć z Braską. Pozostało mu wykorzystać tylko element zaskoczenia swoją mocą demona i dać nogę. Na Reia nie miał co liczyć, na Hikaru pewnie tak, za to później wyleci z Hukiem. Trudno juz leciał i nie było odwrotu. Nie darowałby sobie, gdyby jej się coś stało.
Był zły, wściekły, mimo to starał się zapanować nad sobą. Odebrało mu już rozum ale oby nie do końca. Wiele nauczył się od Hikaru, szczególnie po ostatniej lekcji nauki pływania: „ haust wody Cię nie zabije ale panika zrobi to na pewno”.
Kontrolował swoja moc utrzymując ja na niskim poziomie, niemniej aurą rozwalał konary drzew lecąc niczym oszalałe zwierzę przez las. Miał jeszcze technikę w zanadrzu.
To wydarzenie było też możliwością dla Hikaru sprawdzenia jaki na prawdę jest Kuro i jak bardzo zmienił się przez ten rok w Komnacie.
Chłopak wpadł niczym rozwścieczony byk. April stała cała i zdrowa obok Braski. Był jeszcze jeden koleś ubrany w strój treningowy. Nie wyglądał na silnego ale pozory mogą mylić.
- Dwóch na jednego tak? Jeśli spadnie jej choćby włos z głowy to przysięgam, że kiedyś Cię wybebeszę! Czego od nas chcesz nic Ci nie zrobiliśmy, ani Tsu, ani tym bardziej ona
Oddawaj ją Skurwielu !!
Jego ogon o zjeżonej maksymalnie sierści poruszał się to w prawo to w lewo. Chłopak nieznacznie podwyższył poziom mocy. Jego koszmar właśnie przed nim stał. Braska w pełnej okazałości. Najpierw skrzywdził Tsu, a teraz miał April. Kuro starał się z całej siły nie okazywać strachu.
OOC:
Post treningowy.
PL: do 6 000 około
Czerwona mgiełka przysłaniała mu oczy. Był wściekły ale musiał wykombinować plan.
Szybko doszedł do wniosku, ze nie ma co kalkulować, jego szanse są niskie, Saiyan nie ma co się mierzyć z Braską. Pozostało mu wykorzystać tylko element zaskoczenia swoją mocą demona i dać nogę. Na Reia nie miał co liczyć, na Hikaru pewnie tak, za to później wyleci z Hukiem. Trudno juz leciał i nie było odwrotu. Nie darowałby sobie, gdyby jej się coś stało.
Był zły, wściekły, mimo to starał się zapanować nad sobą. Odebrało mu już rozum ale oby nie do końca. Wiele nauczył się od Hikaru, szczególnie po ostatniej lekcji nauki pływania: „ haust wody Cię nie zabije ale panika zrobi to na pewno”.
Kontrolował swoja moc utrzymując ja na niskim poziomie, niemniej aurą rozwalał konary drzew lecąc niczym oszalałe zwierzę przez las. Miał jeszcze technikę w zanadrzu.
To wydarzenie było też możliwością dla Hikaru sprawdzenia jaki na prawdę jest Kuro i jak bardzo zmienił się przez ten rok w Komnacie.
Chłopak wpadł niczym rozwścieczony byk. April stała cała i zdrowa obok Braski. Był jeszcze jeden koleś ubrany w strój treningowy. Nie wyglądał na silnego ale pozory mogą mylić.
- Dwóch na jednego tak? Jeśli spadnie jej choćby włos z głowy to przysięgam, że kiedyś Cię wybebeszę! Czego od nas chcesz nic Ci nie zrobiliśmy, ani Tsu, ani tym bardziej ona
Oddawaj ją Skurwielu !!
Jego ogon o zjeżonej maksymalnie sierści poruszał się to w prawo to w lewo. Chłopak nieznacznie podwyższył poziom mocy. Jego koszmar właśnie przed nim stał. Braska w pełnej okazałości. Najpierw skrzywdził Tsu, a teraz miał April. Kuro starał się z całej siły nie okazywać strachu.
OOC:
Post treningowy.
PL: do 6 000 około
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pon Sie 19, 2013 7:22 pm
Wszystko działo się naprawdę szybko. Nawet nie była w stanie czegokolwiek analizować. Na samym początku Hikaru przypiął ją jakimiś pasami, zdążyła się jeszcze uśmiechnąć do Kuro. Trochę obawiała się nowego treningu, zwłaszcza, że została sam na sam z tym gburem. Ciągle pamiętała jaką ją potraktował za pierwszym razem i nie miała zamiaru tego zapominać. Nadal uważała, że to był osobnik bez uczuć i mogła mu wiele zarzuć, ale póki co zamierzała go słuchać. W końcu chciała się stać silniejszą niż jest. Nic się jednak takiego nie stało, nawet się nie zorientowała, kiedy nagle pojawił się jakiś osobnik. Nie miała totalnie czasu, aby nawet krzyknąć w ramach sprzeciwu. Tsu? Nie rozumiała nic, ale nie podobało jej się to. Zwłaszcza, że stało się to, czego najbardziej się obawiała. Porwał ją! A ona nawet nie jest w stanie mu się przeciwstawić. Poczuła paraliż wszystkich kończyn i to nie bez powodu, pomimo, że nie potrafiła wyczuwać energii, to jednak coś dziwnego podpowiadało jej, że on jest niezwykłe silny, zresztą nic takiego nie musiało jej mówić. Bała się, co takiego teraz się z nią stanie, obwiniała się, że sama sobie nie potrafi poradzić. Co on z nią zrobi? Nie musiała się zbyt długo zastanawiać, bo tak szybko jak się pojawił w jednym miejscu, byli już w kolejnym. Postawił ją na ziemi, rozglądnęła się nerwowo. Byli na całkiem przyjemnym miejscu, zaczęła się obawiać jakie ma plany co do niej.
- Jestem April! Czego ode mnie chcecie? I kim była Tsu? – zapytała oczekując odpowiedzi, na jego słowa o tym, że jest bardzo szybki, przeszły ją nieprzyjemne dreszcze, nie miała zamiaru nawet próbować w takim razie. Spoglądała to na Braske, to na przedstawionego Chepriego. Chłopak wyglądał na w miarę spokojnego, czy on naprawdę jest zły? Nie potrafiła ułożyć w głowie żadnych odpowiedzi na pytania, które bezlitośnie kroiły jej tępym nożem serce pełne chaotycznych uczuć, pytania które szarpały ten wybijający rytm życia narząd na małe kawałeczki, duszę, która wyparowała gdzieś niczym poranna mgła, rozgoniona przez wiatr kłujący w oczy i prażące promienie słonce oraz głowę sprawiającą wrażenie gotowej do wybuchu od naporu niewyjaśnionych myśli, które dręczyły ją niemiłosiernie. Spoglądała na nich głośno przełykając ślinę, zaczynała czuć w sobie jakiś większy strach, zwłaszcza, że nie znała ich zamiarów. Po chwili jednak wystraszyła się na dobre. Kuro! Kuro na pewno za mną poleci! To jeszcze bardziej ją przeraziło niż to, że tutaj była, na pewno tak zrobi... A ona nie chciałaby, aby stała mu się krzywda, nie zniosłaby tego, że to przez nią. Co teraz będzie się działo? Ciężko sprecyzować. Nie wiele minęło, gdy pojawił się czarnowłosy. – Kuro!
Nie potrafiła na samym początku więcej wydusić z siebie. Miała ochotę się rozpłakać, ale tak nie robią wojownicy, nie ukazują swoich słabości. Cała dygotała. Serce chce jej wyskoczyć z piersi, czuła je w skroniach, uszach, a nawet w mięśniach na całym ciele. Jeszcze chwila, a zacznie szczękać zębami. Usta drżą i wyginają się w podkówkę.
- Natychmiast przestań! Słyszysz mnie?! Wracaj! Nie chcę, aby stała Ci się jakakolwiek krzywda! – wykrzyknęła do mężczyzny, czuła, że od Braski ogromne zło, zresztą niemu siała. Przypomniało jej się, że właśnie czarnowłosy wspominał o nim i o jego sile. Teraz zdawała sobie sprawę, że nie mają szans. Co teraz się stanie? Nie może przecież tak bezczynnie stać i patrzeć?! Chyba, że on miał jakiś plan? Na pewno nie, pojawił się tak szybko, że na pewno niczego nie analizował, a ona nie może pozwolić, aby stała mu się krzywda. Myśli szybko krążyły po jej głowie, Dlaczego tak się dzieje?! Bo go kocham?! Bo się w nim zakochałam?! Czuła wewnętrzną troskę o niego i teraz wręcz panicznie bała się, że przez nią on umrze, a nie może! Całe życie przed nim, nie może go skrzywdzić... NIE, NIE, NIE! Nie mogę na to pozwolić! Wewnątrz dziewczyny również toczyła się walka. Zaczęła się denerwować. - Wracaj!Szybko! Mówię do Ciebie!
- Jestem April! Czego ode mnie chcecie? I kim była Tsu? – zapytała oczekując odpowiedzi, na jego słowa o tym, że jest bardzo szybki, przeszły ją nieprzyjemne dreszcze, nie miała zamiaru nawet próbować w takim razie. Spoglądała to na Braske, to na przedstawionego Chepriego. Chłopak wyglądał na w miarę spokojnego, czy on naprawdę jest zły? Nie potrafiła ułożyć w głowie żadnych odpowiedzi na pytania, które bezlitośnie kroiły jej tępym nożem serce pełne chaotycznych uczuć, pytania które szarpały ten wybijający rytm życia narząd na małe kawałeczki, duszę, która wyparowała gdzieś niczym poranna mgła, rozgoniona przez wiatr kłujący w oczy i prażące promienie słonce oraz głowę sprawiającą wrażenie gotowej do wybuchu od naporu niewyjaśnionych myśli, które dręczyły ją niemiłosiernie. Spoglądała na nich głośno przełykając ślinę, zaczynała czuć w sobie jakiś większy strach, zwłaszcza, że nie znała ich zamiarów. Po chwili jednak wystraszyła się na dobre. Kuro! Kuro na pewno za mną poleci! To jeszcze bardziej ją przeraziło niż to, że tutaj była, na pewno tak zrobi... A ona nie chciałaby, aby stała mu się krzywda, nie zniosłaby tego, że to przez nią. Co teraz będzie się działo? Ciężko sprecyzować. Nie wiele minęło, gdy pojawił się czarnowłosy. – Kuro!
Nie potrafiła na samym początku więcej wydusić z siebie. Miała ochotę się rozpłakać, ale tak nie robią wojownicy, nie ukazują swoich słabości. Cała dygotała. Serce chce jej wyskoczyć z piersi, czuła je w skroniach, uszach, a nawet w mięśniach na całym ciele. Jeszcze chwila, a zacznie szczękać zębami. Usta drżą i wyginają się w podkówkę.
- Natychmiast przestań! Słyszysz mnie?! Wracaj! Nie chcę, aby stała Ci się jakakolwiek krzywda! – wykrzyknęła do mężczyzny, czuła, że od Braski ogromne zło, zresztą niemu siała. Przypomniało jej się, że właśnie czarnowłosy wspominał o nim i o jego sile. Teraz zdawała sobie sprawę, że nie mają szans. Co teraz się stanie? Nie może przecież tak bezczynnie stać i patrzeć?! Chyba, że on miał jakiś plan? Na pewno nie, pojawił się tak szybko, że na pewno niczego nie analizował, a ona nie może pozwolić, aby stała mu się krzywda. Myśli szybko krążyły po jej głowie, Dlaczego tak się dzieje?! Bo go kocham?! Bo się w nim zakochałam?! Czuła wewnętrzną troskę o niego i teraz wręcz panicznie bała się, że przez nią on umrze, a nie może! Całe życie przed nim, nie może go skrzywdzić... NIE, NIE, NIE! Nie mogę na to pozwolić! Wewnątrz dziewczyny również toczyła się walka. Zaczęła się denerwować. - Wracaj!Szybko! Mówię do Ciebie!
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pon Sie 19, 2013 8:13 pm
Pojawił się przed Kurą, który właśnie leciał na Braskę, przed April i demonem. Byli oddaleni od siebie o kilka metrów, Kuro trochę dalej, ale wciąż się zbliżał. Zobaczył jeszcze jakiegoś człowieka, ale nie znał go zupełnie, potrafił ocenić jego moc, nie był zbyt silny, ale był chyba na dobrej drodze by posiąść jakieś lepsze zdolności bojowe. Jego uwaga jednak stanęła na Brasce bo przybył tu właśnie z jego powodu.
-Zabrałeś mi ucznia już po raz drugi. Tym razem nie dam Ci jej stracić. Dotknij ją jeszcze raz, a Cię zabiję, Brasko. Myślałem, że ustaliliśmy, że zostawisz moją szkołę w spokoju jeśli Twoja córka będzie bezpieczna. Stał z założonymi rękami na piersi patrząc prosto w oczy demona. Jego twarz się nie zmieniła, ale oczy zaczęły wydzielać poświatę energii, jakby zaczęły mu płonąć. A ten dym błękitny wydzielał się spod okularów. Był ledwo widoczny, ale widoczny. Hikaru nie żartował. Tym razem naprawdę może polać się krew, jeśli Braska tego będzie chciał, a najwyraźniej chciał. Jakim byłby nauczycielem jakby nie zareagował teraz ?
-Zabrałeś mi ucznia już po raz drugi. Tym razem nie dam Ci jej stracić. Dotknij ją jeszcze raz, a Cię zabiję, Brasko. Myślałem, że ustaliliśmy, że zostawisz moją szkołę w spokoju jeśli Twoja córka będzie bezpieczna. Stał z założonymi rękami na piersi patrząc prosto w oczy demona. Jego twarz się nie zmieniła, ale oczy zaczęły wydzielać poświatę energii, jakby zaczęły mu płonąć. A ten dym błękitny wydzielał się spod okularów. Był ledwo widoczny, ale widoczny. Hikaru nie żartował. Tym razem naprawdę może polać się krew, jeśli Braska tego będzie chciał, a najwyraźniej chciał. Jakim byłby nauczycielem jakby nie zareagował teraz ?
Re: Skalny Las
Pon Sie 19, 2013 10:01 pm
A tak myślał! Kurcze, dlaczego Hikaru nie może przygruchać sobie jakiegoś słabego człowieczka tylko kobitki? One zawsze zadają dużo pytań, zwykle zbędnych gdyż jej łamigłówki zostają niedługo rozwiane. Nie miał zbytnio ochoty opowiadać o tym kim była Tsu. Hikaru powinien zrobić to za niego... cholera, czy on w ogóle dba o uczniów? Neh.
- Trochę cierpliwości April. - Mruknął nie ruszając nawet głową. Nie spojrzał. - Nic Ci nie zrobię. Nie o Ciebie mi chodzi. - zwrócił wzrok na Chepriego i uśmiechnął się nieco wrednie. W jego oczach pojawiła się dziecięca radość - A wiesz mój chłopcze, bawię się. Nie zostało mi zbyt wiele życia jak wiesz, więc chcę się jeszcze zabawić. Zobaczysz swojego demonicznego mistrza w akcji. Liczę, że kiedyś będziesz silniejszy ode mnie. - położył rękę na jego głowie i znowu ją poczochrał jak kwadrans temu. Ściągnął ją gdyż pojawił się...
Serio? On? Sądził, że pofatyguje się tutaj sam Mistyczny Wojownik Wielka Menda Hikaru. No dobra, pewnie ten młody ma w kieszeni parę asów. Braska wie, że saiyanie pod wpływem gniewu stają się znacznie silniejsi niż są. To spowodowało, że nie zdjął chłopaka od razu, da mu szansę. No... dobra, może też te płaczliwe krzyki halfki zadziałały na demona łagodząco. Nie miał serca pozbawiać życia kogoś kogo ona darzy uczuciem, jeszcze by się mu tutaj rozbeczała na dobre. Z resztą - jakby wypadł w oczach swojego ucznia? Kurcze, jest związany.
Kącik ust drgnął do góry, a Braska zaśmiał się gardłowo gdy Kuro wykrzyczał w jego stronę te zabawne słówka. Był bliski wybuchnięcia złością co bawiło demona jak nigdy. By go jeszcze troszeczkę podgotować położył dłoń na głowie April i poczochrał ją.
- Oh? - westchnął lakonicznie. - Nie krzycz tak, jak widzisz jest cała i zdrowa. Pełna energii saiyańska kobitka. - powiedział z szyderczym uśmieszkiem na twarzy.
HAHAHA! Za chwilę całe towarzystwo ze Szkoły Światła było w komplecie! Oczywiście poza pewną demonicą, ale to potem. Aż Braska wybuchł głośnym śmiechem gdy tylko zobaczył minę Hikaru. Był bardzo wściekły... będzie show.
- Spokojnie Białasku. To tylko moje durne zaczepki. - Wyciągnął ciężki miecz z ziemi i założył na bark nie zmieniając wrednego wyraziku na twarzy - Najpierw wyjaśnijmy sobie pewne rzeczy. Nie zabiłem Tsu. Trochę głupio postąpiła, bo ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nawet dla córki. - i tutaj zmarszczył brwi. - Znalazła na lodowcach zamrożonego w bryle lodu młodzieńca, którego postanowiła uwolnić. W zamian za jego życie oddała swoje, całkiem szlachetne, nieprawdaż? Można powiedzieć, że nadal żyje. W ciele owego chłopaka, którego uratowała. Znasz go bardzo dobrze Misticu, nazywa się Red. Tak więc śmierć Twojej uczennicy, a mojej córki nie poszła na marne. Powinniście się cieszyć. - Wzruszył ramionami. Mówił jakby to na nim nie robiło zbyt wielkiego wrażenia, ale Chepri dobrze wie jak to wydarzenie nim wstrząsnęło bo w końcu odwiedził go niedługo po tej całej akcji i widział jego zachowanie. Tak więc skoro już sobie wyjaśnili co-nieco mogą przejść dalej. A nie. - June bezpieczna? O ile dobrze czuję to teraz jest daleko od Twojej szkoły atakowana przez coś dziwnego. A co gorszaaaa! Jest z saiyaninem. To ma być "bezpieczeństwo"? - pokazał szereg kłów patrząc na Hikaru spode łba.
Wystawił rękę w stronę April, pochwycił kilka jej włosków po czym... wyrwał je. Szybko, niezbyt boleśnie. Następnie tak, żeby widzieli to Kuro z Hikaru wypuścił je powolutku na ziemię. W końcu odgrażali się, że jeśli jej choćby włos z głowy spadnie to zrobią mu kuku.
- Młody. - Powiedział do Kuro. - Dawaj, pokaż mi co w Szkole Światła uczą. - Poszerzył swój wredny uśmieszek. - "Chepri posłuchaj, zabierz April trochę dalej. Może być niebezpiecznie." - Powiedział telepatycznie do czerwonowłosego. Silniejszy wojownik będzie na deser.
OOC
Jak zaatakujecie podam statystyki.
Re: Skalny Las
Pon Sie 19, 2013 11:08 pm
Sytuacja już była zawiła, a to miał być dopiero początek. W prawdzie Mistrz zaczął mu tłumaczyć... Ale zaraz, czy on powiedział, że zostało mu mało życia? Wbrew temu co mówił, zdziwił go fakt, iż zostało mu mało życia, ale jakby spojrzeć na to z drugiej strony... słabo znał swojego mistrza i jeszcze wielu rzeczy nie rozumiał. Na przykład tego jak to się stało, że tak nagle się pojawiał i znikał. To jakaś technika? Jeśli tak, to wydawała się niezmiernie przydatna. Ale jeśli nią nie jest i to tylko jakaś umiejętność typowa dla demona, to nie miał sobie co tym głowę zaprzątać. Ale tego nie wiedział, nadal więc jego myśli w jakimś stopniu kręciły się wokół tego. Bardzo schlebiły mu słowa nauczyciela, pokładał w Cheprim duże nadzieje, ten zaś liczył na to, że nie zawiedzie oczekiwań Braski. Ale co to? jego szósty zmysł zaalarmował go, że ktoś zmierza w ich stronę. Na domiar bardzo szybko. Czyli porwanie tej dziewczyny, April, było przynętą. No tak, teraz wszystko układało się w logiczną całość. Demon od początku chciał zwabić tutaj swojego rywala, ale że ten się nie pojawił musiał użyć prowokacji. Tylko, że wojownik lecący tutaj nie wydawał się być przeciwnikiem dla mężczyzny. Chyba, że ukrywał moc, co było wysoce prawdopodobne. Już po chwili stał przed nimi. Człowiek szybkim rzutem oka zmierzył go od góry do dołu. Jego uwagę zwróciły dziwnie sterczące włosy i... Co to było...? Czy to ogon? Przecież... Chyba, że on wcale nie był człowiekiem. Wyglądał prawie zupełnie jak Ziemianin, gdyby nie właśnie te dwa szczegóły. Spojrzał jeszcze szybko na dziewczynę. Wyglądała jak zwykła Ziemianka, ale kto wie, też może była tym czymś. Bo z każdą sekundą nabierał coraz większej pewności, że oni nie są ludźmi... Więc czym? Jak się dowiedział, czarnowłosy miał na imię Kuro. Wyglądał na wściekłego. Porwanie April tak go wkurzyło? Najwidoczniej byli zżyci ze sobą. Nie minęła chwila, kiedy pojawił się jeszcze ktoś. Znikąd. Użył tego samego, co demon? Najwidoczniej. Dźwięk był taki sam. Czyli to faktycznie jakaś technika. To już miał ustalone. Spojrzał na nowoprzybyłego. Nawet bez sprawdzania jego mocy wiedział, że jest potężny, to było po prostu widać. Też miał ogon...
-"Czyli to on..." -pomyślał.
Aż zaczął oddychać ciężej, spodziewał się wielu rzeczy, ale to przechodziło jego wyobrażenia. Miał to dziwne wrażenie, że zderzył się z zupełnie obcym mu światem i to gwałtowniej, niż powinien. Tak właściwie było. Przełknął ślinę. Przez chwilę zastanawiał się, czy naprawdę powinien tutaj być, czy nie byłoby lepiej, gdyby wtedy nie poszedł do wulkanu w poszukiwaniu legendarnego demona, szybko jednak porzucił te myśli. Jakby nie patrzeć, raz się żyje, a ilu ludzi może się pochwalić w całej swojej egzystencji tym, co on przeżył przez ostatnie dni? To było po prostu niesamowite. Rozmowy wojowników słuchał jednym uchem, ale uważnie, także właściwie jej całość została przyswojona. Naprawdę zwrócił uwagę na nią, gdy padło to imię, Red. Właściwie, to mógł się spodziewać, że wszyscy oni się dobrze znają, w więcej niż jednym tych słów znaczeniu. Mimo to... Te wszystkie fakty... Córka Braski Tsu, jej śmierć, kiedy ratowała Reda, szkoła tego białowłosego, którego demon określił mianem "Mistic". W miarę rozwoju rozmowy faktów, nazw i wydarzeń przybyło. June... Czyli takie było imię tej córki ciemnowłosego. Saiyanin... Co to? Czy raczej kto? Bo brzmiało raczej jak osoba, choć kojarzyło się szesnastolatkowi z warzywami, trochę dziwne. Wtedy do głowy mu wpadło, że ci wojownicy mogę być właśnie Saiyaninami. Po tym jak powiedział to słowo jego mistrz, doszedł do wniosku, że nie przepadał za nimi... Choć równie dobrze mógł mu sie po prostu nie podobać fakt iż jego córka została zaatakowana. Obstawiał jednak tą pierwszą opcję, samemu nawet nie wiedząc dlaczego.
- "Chepri, zabierz April trochę dalej. Może być niebezpiecznie." - usłyszał w głowie. Co to było? Brzmiało jak Braska... A, no tak... Telepatia. Też przydatna rzecz, jakby nie patrzeć. Telefon w głowie i to bez abonamentu.
-"Dobrze, już się robi" - odpowiedział mu w myślach.
Podszedł do czarnowłosej.
-Słuchaj, nie skrzywdzę Cię, ale zaraz tu będzie gorąco, wiec wybacz, ale muszę to zrobić... - nie czekając na odpowiedź i jakąś reakcję, przerzucił April przez swoje ramię i natychmiast odleciał.
Ten dzień chyba na długo zapisze się w jego pamięci...
OOC:
regen 10% x3 = 30%
-"Czyli to on..." -pomyślał.
Aż zaczął oddychać ciężej, spodziewał się wielu rzeczy, ale to przechodziło jego wyobrażenia. Miał to dziwne wrażenie, że zderzył się z zupełnie obcym mu światem i to gwałtowniej, niż powinien. Tak właściwie było. Przełknął ślinę. Przez chwilę zastanawiał się, czy naprawdę powinien tutaj być, czy nie byłoby lepiej, gdyby wtedy nie poszedł do wulkanu w poszukiwaniu legendarnego demona, szybko jednak porzucił te myśli. Jakby nie patrzeć, raz się żyje, a ilu ludzi może się pochwalić w całej swojej egzystencji tym, co on przeżył przez ostatnie dni? To było po prostu niesamowite. Rozmowy wojowników słuchał jednym uchem, ale uważnie, także właściwie jej całość została przyswojona. Naprawdę zwrócił uwagę na nią, gdy padło to imię, Red. Właściwie, to mógł się spodziewać, że wszyscy oni się dobrze znają, w więcej niż jednym tych słów znaczeniu. Mimo to... Te wszystkie fakty... Córka Braski Tsu, jej śmierć, kiedy ratowała Reda, szkoła tego białowłosego, którego demon określił mianem "Mistic". W miarę rozwoju rozmowy faktów, nazw i wydarzeń przybyło. June... Czyli takie było imię tej córki ciemnowłosego. Saiyanin... Co to? Czy raczej kto? Bo brzmiało raczej jak osoba, choć kojarzyło się szesnastolatkowi z warzywami, trochę dziwne. Wtedy do głowy mu wpadło, że ci wojownicy mogę być właśnie Saiyaninami. Po tym jak powiedział to słowo jego mistrz, doszedł do wniosku, że nie przepadał za nimi... Choć równie dobrze mógł mu sie po prostu nie podobać fakt iż jego córka została zaatakowana. Obstawiał jednak tą pierwszą opcję, samemu nawet nie wiedząc dlaczego.
- "Chepri, zabierz April trochę dalej. Może być niebezpiecznie." - usłyszał w głowie. Co to było? Brzmiało jak Braska... A, no tak... Telepatia. Też przydatna rzecz, jakby nie patrzeć. Telefon w głowie i to bez abonamentu.
-"Dobrze, już się robi" - odpowiedział mu w myślach.
Podszedł do czarnowłosej.
-Słuchaj, nie skrzywdzę Cię, ale zaraz tu będzie gorąco, wiec wybacz, ale muszę to zrobić... - nie czekając na odpowiedź i jakąś reakcję, przerzucił April przez swoje ramię i natychmiast odleciał.
Ten dzień chyba na długo zapisze się w jego pamięci...
OOC:
regen 10% x3 = 30%
Re: Skalny Las
Wto Sie 20, 2013 5:23 pm
Hikaru już dawno był na miejscu i Kuro czuł od niego gniew, aż mu ciarki przeszły wzdłuż kręgosłupa po końcówkę ogona. Sam był wściekły. Braska drażnił się z nim podnosząc mu regularnie ciśnienie. Gdyby Kuro mógł w swojej nie małpiej wersji warczeć z pewnością teraz dałoby się to usłyszeć.
Za to zachowanie samej dziewczyny bardzo go zaskoczyło, a nawet nieco zażenowało. Zyskała u niego kilka punktów ujemnych. Pogrążyła ich oboje wskazując wrogowi jak mocna relacja ich łączy. Rozumiał, że chciała uratować mu życie ale przecież nie odwróci się na piecie i nie pójdzie w długą. Dziwne ...... W pierwszym odruchu miał ochotę przeciągnąć dłonią po twarzy ale sytuacja była zbyt poważna i milczał.
Opowieść o Tsu także go zadziwiła, nie spodziewał się, że stać ją na takie poświecenie. Odgryzła mu ogon i była taka twarda, niezależna. Saiyan się nieznacznie w niej zadłużył, a teraz skończyła jako facet ........
Na wzmiankę o June pozwolił sobie na małą złośliwość. Braska miał pretensje do Hikaru o to, ze jej nie pilnuje, a Kuro znał inną rzeczywistość.
- Robi co chce, łazi gdzie chce i ma wszystkich gdzieś .......... o a przed chwilą się obściskiwali ....
Mały manipulator wiedział, ze Braske to ruszy. Żaden tatuś nie lubi jak koło córuni kręci się adorator. Do tego chłopak miał nadal za złe June, że zostawiła April. Nie gniewał się tak jak rano ale mała zadra nadal nim pozostała. Do tego delikatnie zaznaczył, ze Mistik nie jest niczemu winien, jak nie jest wychowana. Saiyan żył w innej rzeczywistości. Chociaż sam nie był wzorem, to na Vegecie każdy Saiyan miał na drugie imię „Dyscyplina” i to od dziecka. Może też Braska spojrzy litościwszym okiem na Hikaru, że musi użerać się z takim trudnym małpkiem. Kuro nie był taki, jak uległy Chpepri. Ledwo to to odrasta od ziemi i ma meszek na brodzie, a już pyskuje.....
Młodemu Saipanowi nie spodobała się zabawa demona z odcinaniem kilku włosków April, chciał go wkurzyć aby ten się wściekle rzucił i na pewno poznał smak pięści. Może Kuro był niedoświadczonym wojownikiem ale nie do końca dał się złapać na ten haczyk. Zrobił tylko kilka kroków na przód. I ta zachęta do walki. Chłopak zdjął mentalne obciążenia i napiął mięśnie nóg. Kuro także się uśmiechnął do demona. Popatrzył przez chwilę na plecy mentora i przeniósł wzrok na Braskę. Moment, kiedy Chepri zabrał halfke zadecydował o dalszym działaniu. Tatuaż lisa z płonącą grzywą poczerwieniał na jego ramieniu.
- Może bardziej zainteresuje Cię, czego nauczyłem się od Ciebie.
Wyskoczył w bok, odbił się od skał i na pełnej mocy leciał w kierunku Chepriego. Niedobrze, od demona nauczył się atakować słabszych i ważne dla innych istoty. Zabawa Braski źle wpłynęła na młodego. To nie walczący z demonami od przeszło 300 lat Mistick, a Braska zaczął budować w chłopaku nienawiść do tej rasy. Dobrze by było, aby naprawił swój błąd nim Saiyan wyrośnie na demonicznego terminatora, a Chperi mu w tym nie przeszkodzi. Jak to mówią, czym skorupka za młodu .....
Kuro pędził w stronę czerwonowłosego z ogromną prędkością, przynajmniej dla tego pierwszego. W jego aurze nie dało się wyczuć chęci zabicia atakowanego, choć Kuro był wkurzony za to, że przerzucił halfkę jak worek kartofli. Póki ten trzymał dziewczynę, Saiyan nie mógł użyć żadnej techniki. Odległość miedzy nimi zmniejszała się. Czarne niczym smoła oczy wpatrywały się w swój cel. Kuro zamachnął się kantem dłoni w kark Chepriego aby tylko go ogłuszyć.
OOC:
Chepri - podstawowy i tak pewnie nie dojdzie do skutku.
Koniec treningu.
Statystyki na normalu.
Za to zachowanie samej dziewczyny bardzo go zaskoczyło, a nawet nieco zażenowało. Zyskała u niego kilka punktów ujemnych. Pogrążyła ich oboje wskazując wrogowi jak mocna relacja ich łączy. Rozumiał, że chciała uratować mu życie ale przecież nie odwróci się na piecie i nie pójdzie w długą. Dziwne ...... W pierwszym odruchu miał ochotę przeciągnąć dłonią po twarzy ale sytuacja była zbyt poważna i milczał.
Opowieść o Tsu także go zadziwiła, nie spodziewał się, że stać ją na takie poświecenie. Odgryzła mu ogon i była taka twarda, niezależna. Saiyan się nieznacznie w niej zadłużył, a teraz skończyła jako facet ........
Na wzmiankę o June pozwolił sobie na małą złośliwość. Braska miał pretensje do Hikaru o to, ze jej nie pilnuje, a Kuro znał inną rzeczywistość.
- Robi co chce, łazi gdzie chce i ma wszystkich gdzieś .......... o a przed chwilą się obściskiwali ....
Mały manipulator wiedział, ze Braske to ruszy. Żaden tatuś nie lubi jak koło córuni kręci się adorator. Do tego chłopak miał nadal za złe June, że zostawiła April. Nie gniewał się tak jak rano ale mała zadra nadal nim pozostała. Do tego delikatnie zaznaczył, ze Mistik nie jest niczemu winien, jak nie jest wychowana. Saiyan żył w innej rzeczywistości. Chociaż sam nie był wzorem, to na Vegecie każdy Saiyan miał na drugie imię „Dyscyplina” i to od dziecka. Może też Braska spojrzy litościwszym okiem na Hikaru, że musi użerać się z takim trudnym małpkiem. Kuro nie był taki, jak uległy Chpepri. Ledwo to to odrasta od ziemi i ma meszek na brodzie, a już pyskuje.....
Młodemu Saipanowi nie spodobała się zabawa demona z odcinaniem kilku włosków April, chciał go wkurzyć aby ten się wściekle rzucił i na pewno poznał smak pięści. Może Kuro był niedoświadczonym wojownikiem ale nie do końca dał się złapać na ten haczyk. Zrobił tylko kilka kroków na przód. I ta zachęta do walki. Chłopak zdjął mentalne obciążenia i napiął mięśnie nóg. Kuro także się uśmiechnął do demona. Popatrzył przez chwilę na plecy mentora i przeniósł wzrok na Braskę. Moment, kiedy Chepri zabrał halfke zadecydował o dalszym działaniu. Tatuaż lisa z płonącą grzywą poczerwieniał na jego ramieniu.
- Może bardziej zainteresuje Cię, czego nauczyłem się od Ciebie.
Wyskoczył w bok, odbił się od skał i na pełnej mocy leciał w kierunku Chepriego. Niedobrze, od demona nauczył się atakować słabszych i ważne dla innych istoty. Zabawa Braski źle wpłynęła na młodego. To nie walczący z demonami od przeszło 300 lat Mistick, a Braska zaczął budować w chłopaku nienawiść do tej rasy. Dobrze by było, aby naprawił swój błąd nim Saiyan wyrośnie na demonicznego terminatora, a Chperi mu w tym nie przeszkodzi. Jak to mówią, czym skorupka za młodu .....
Kuro pędził w stronę czerwonowłosego z ogromną prędkością, przynajmniej dla tego pierwszego. W jego aurze nie dało się wyczuć chęci zabicia atakowanego, choć Kuro był wkurzony za to, że przerzucił halfkę jak worek kartofli. Póki ten trzymał dziewczynę, Saiyan nie mógł użyć żadnej techniki. Odległość miedzy nimi zmniejszała się. Czarne niczym smoła oczy wpatrywały się w swój cel. Kuro zamachnął się kantem dłoni w kark Chepriego aby tylko go ogłuszyć.
OOC:
Chepri - podstawowy i tak pewnie nie dojdzie do skutku.
Koniec treningu.
Statystyki na normalu.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sro Sie 21, 2013 8:24 pm
Wszystko wymknęło się spod istniej kontroli. Pojawił się Hikaru, a ona sama nic z tego nie rozumiała, starała się nie okazywać jakiegokolwiek strachu, ale jak tego nie robić, przy takiej sytuacji? Nic nie rozumiała z tego co mówił Braska, coś o Tsu? Jakaś krótka historia, że pozostał w ciele chłopaka o imieniu Red? Gdy usłyszała, że June również grozi niebezpieczeństwo przestraszyła się. Ją i Rei’a traktowała równie blisko jak Kuro, teraz zupełnie zgłupiała... podniosła wzrok na mężczyznę. W tej chwili właśnie wyrwał jej kilka kosmyków włosów, nie było to zbyt bolesne, no i jeszcze zrobił to nagle, więc aż tak tego nie poczuła, ale na moment zamknęła oczy. Chciała wiedzieć, co się zaraz stanie, widziała po minie Kuro, że ten coraz bardziej się denerwował. Po chwili dotarło do niej, że Chepri zaczął do niej mówić, a następnie ją przerzucił przez ramię i zaczął odlatywać.
- Ej! Stój! O co w tym wszystkim chodzi? Mówię do Ciebie do jasnej cholery! – wykrzyknęła próbując się uwolnić, domagała się jakichkolwiek wyjaśnień z jego stron. – Tam jest Kuro! Nie mogę go zostawić, aby za mnie zginął! Wypuść mnie! Mam w dupie to co zaraz się tam stanie! Zależy mi na nim! Może i to nie jest dobre i on nie czuje tego samego, co ja do niego, ale jest dla mnie ważny! Nie mogę go zostawić!
Wciąż próbowała się uwolnić, nie mogła przecież tak odlecieć, zdziwiło ją to, że chłopak ją transportuje gdzieś dalej, najwyraźniej Brasce zależało na kimś innym, ale na kim? Na Kuro? Na Hikaru? Tego drugiego nawet nie żałowała, wśród obecnych zależało jej tylko i wyłącznie na czarnowłosym. Wiedziała, że ten jest zżyty z mistyczną mendą, ale ona nie zapomniała jak ją traktował na samym początku. I nie ważne, czy to nie był dobry moment, czy nie. W jej pamięci ciągle odzwierciedlały się jego niemiłe słowa, które bardzo dobrze utkwiły w niej. Ciągle próbowała bić swoimi małym piąstkami w plecy czerwonowłosego wojownika.
- Wiem, że nie chcesz mnie skrzywdzić, ale musisz mnie wypuścić, już nie wiem jak mam Cię przekonać, ale na pewno, to że odlecimy gdzieś dalej nie pomoże, bo wrócę tam, choćby nie wiem co, więc to bez sensu, zaoszczędzimy czas, słyszysz mnie? – zapytała dla pewności, już totalnie nie wiedziała, co ma zrobić, aby chłopak ją posłuchał. Ona nie mogła tutaj być bezczynnie, nieważne, że jest na tyle słaba, że byłaby nieprzydatna, ale sam fakt czekania gdzieś daleko ją przerażał. Przed oczami stanął jej moment, w którym chłopak ginie, a ona nawet nie mogła nic zrobić, nawet go nie widziała przed śmiercią, nawet nie zdążyła się pożegnać. Po jej całym ciele przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz. Westchnęła głośno, a łzy już prawie cisnęły jej się do oczu z tej całej, cholernej bezradności. Nie potrafiła nawet spojrzeć na to co się dzieje, bała się, bała się tego, co zaraz mogłaby zobaczyć. Mimowolnie jednak to zrobiła, jej oczy powoli robiły się zaszklone, ale nagle jakby oprzytomniała. Ujrzała go, leciał po nią! Tego jeszcze bardziej się bała, widziała, że będzie chciał zaatakować. Zdawała sobie sprawę, że nie może krzyknąć, nie może dawać nawet znaku, że coś jest nie tak, bo wojownik wyczuje i uniknie ciosu. Spojrzała prosto w jego oczy. Pierwszy raz widziała w nich taki gniew, były nim przepełnione. Zawsze uwielbiała w nie patrzeć, ale tym razem coś w nich ją odtrącało, natychmiast opuściła wzrok. Nie mogła dłużej, ta nienawiść, która w nich tkwiła była nie do przejścia. Widziała teraz jak chłopak się zamachnął... Wóz albo przewóz, uda się?
- Ej! Stój! O co w tym wszystkim chodzi? Mówię do Ciebie do jasnej cholery! – wykrzyknęła próbując się uwolnić, domagała się jakichkolwiek wyjaśnień z jego stron. – Tam jest Kuro! Nie mogę go zostawić, aby za mnie zginął! Wypuść mnie! Mam w dupie to co zaraz się tam stanie! Zależy mi na nim! Może i to nie jest dobre i on nie czuje tego samego, co ja do niego, ale jest dla mnie ważny! Nie mogę go zostawić!
Wciąż próbowała się uwolnić, nie mogła przecież tak odlecieć, zdziwiło ją to, że chłopak ją transportuje gdzieś dalej, najwyraźniej Brasce zależało na kimś innym, ale na kim? Na Kuro? Na Hikaru? Tego drugiego nawet nie żałowała, wśród obecnych zależało jej tylko i wyłącznie na czarnowłosym. Wiedziała, że ten jest zżyty z mistyczną mendą, ale ona nie zapomniała jak ją traktował na samym początku. I nie ważne, czy to nie był dobry moment, czy nie. W jej pamięci ciągle odzwierciedlały się jego niemiłe słowa, które bardzo dobrze utkwiły w niej. Ciągle próbowała bić swoimi małym piąstkami w plecy czerwonowłosego wojownika.
- Wiem, że nie chcesz mnie skrzywdzić, ale musisz mnie wypuścić, już nie wiem jak mam Cię przekonać, ale na pewno, to że odlecimy gdzieś dalej nie pomoże, bo wrócę tam, choćby nie wiem co, więc to bez sensu, zaoszczędzimy czas, słyszysz mnie? – zapytała dla pewności, już totalnie nie wiedziała, co ma zrobić, aby chłopak ją posłuchał. Ona nie mogła tutaj być bezczynnie, nieważne, że jest na tyle słaba, że byłaby nieprzydatna, ale sam fakt czekania gdzieś daleko ją przerażał. Przed oczami stanął jej moment, w którym chłopak ginie, a ona nawet nie mogła nic zrobić, nawet go nie widziała przed śmiercią, nawet nie zdążyła się pożegnać. Po jej całym ciele przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz. Westchnęła głośno, a łzy już prawie cisnęły jej się do oczu z tej całej, cholernej bezradności. Nie potrafiła nawet spojrzeć na to co się dzieje, bała się, bała się tego, co zaraz mogłaby zobaczyć. Mimowolnie jednak to zrobiła, jej oczy powoli robiły się zaszklone, ale nagle jakby oprzytomniała. Ujrzała go, leciał po nią! Tego jeszcze bardziej się bała, widziała, że będzie chciał zaatakować. Zdawała sobie sprawę, że nie może krzyknąć, nie może dawać nawet znaku, że coś jest nie tak, bo wojownik wyczuje i uniknie ciosu. Spojrzała prosto w jego oczy. Pierwszy raz widziała w nich taki gniew, były nim przepełnione. Zawsze uwielbiała w nie patrzeć, ale tym razem coś w nich ją odtrącało, natychmiast opuściła wzrok. Nie mogła dłużej, ta nienawiść, która w nich tkwiła była nie do przejścia. Widziała teraz jak chłopak się zamachnął... Wóz albo przewóz, uda się?
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Czw Sie 22, 2013 10:28 pm
Cała akcja podzieliła się jakby na dwie części. Kuro wraz z April i tym człowiekiem polecieli kawałek dalej, a Hikaru z Braską zostali tak czy siak na głównej scenie. W misticu rosła złość, ale nie ćmiła jego rozsądku. Tutaj stoczy kolejną swoją walkę. Pstryknął palcami i w mig jego stój zmienił się na strój do walki. Zniknął płaszcz, okulary i koszula zastępując ją dużo wytrzymalszym materiałem od bogów. Okulary zniknęły dzięki czemu ukazały się oczy mordercy. Cała jego furia właśnie w nich się kumulowała i wyciekała z nich w postaci błękitnego dymu. Został jedynie miecz na plecach.
- June jest silna przemieniła się ostatnio w swoją drugą formę. Jej moc jest na poziomie tego tu sayana, a jak potrenuje to stanie się silniejsza. Ojciec powinien się cieszyć z tego, że potrafi sobie poradzić. A skoro jest z Reiem to włos jej z głowy nie spadnie. Na Ziemi poza nami dwoma nie ma nic co mogłoby im zaszkodzić. Nauczyłbym ją czegoś, ale Twoja córka jest bardzo nie posłuszna. Choć ta wersja jest dużo lepsza od tej z czasów mojej młodości. Dobrze pamiętał Reda, który go kiedyś przecież dobił po śmiertelnej walce z Revanem.. to wszystko wydarzyło się tego samego dnia kiedy przylecieli z Nahan na Ziemię. Taaak.. dobrze pamiętał ten okres czasu.
Teraz jednak Red jakimś cudem przeżył zamarznięty na kość w lodzie a Tsu go odnalazła. Ciekawe. W dodatku nie było jej pisane żyć dłużej. Red jednak chodził po Ziemi i stanowił pewien rodzaj niebezpieczeństwa. Posłał myśli w świat by wyczuć znajomą Ki, wcześniej jej nie zauważył bo była bardzo niska. Właściwie kiedy już ją znalazł był mniej więcej na poziomie Tsu, być może Red był tylko pustą skorupą, a skoro ona oddała mu się w całości przejął jej siły i zaczął się rozwijać. To jasne. Kiedy już wrócił myślami do ciała dalej patrzył na Braskę. Zabawne, że przyniósł ze sobą kryształy zamykające demony, których użył kiedyś właśnie na Redzie.
-Zabawne, że wspominasz o Redzie. Przyniosłem coś co on dobrze znał swego czasu. Tu zrobił pauzę i zniknął materializując się pół metra nad ziemią przygotowany do zadania ciosu nogą w szyję demona jednocześnie rzucając pod nogi demona jeden z kryształków.
Zaraz potem owy kryształek ożył i przyssał się do ścięgna Achillesa Braski wkłuwając się w skórę jak komar. Kiedy mistyczna noga była już blisko celu, Hikaru zamachnął się swoim ogonem by zaraz poprawić liściem w twarz. Moc wzrosła mu w ułamku sekund dużo bardziej choć poza powiewem wiatru nie było żadnej aury.. tylko niebieski dym wydzielający się z oczu. Był także diabelnie cichy jak na wojownika. A co z kryształkiem-komarem ? Cóż, zaczął czerpać moc z Braski na razie pomalutku, ale za jakąś minutę powinno się to skończyć... Kiedy zaczął świecić także się zwiększył i rósł już całkiem szybko oplatając ciało Braski jak druga skóra.
Mistic w końcu wylądował kawałek od demona i patrzył w pozycji obronnej co się dzieje. Kiedy kryształ rozrósł się prawie na całe ciało zaczął czernieć i matowieć. Jakby cały naturalny blask został wyssany. Kryształ nie zajął jeszcze ramion i goleni jak przestał się rozwijać. Jedynie tors z kawałkiem rąk był zainfekowany kiedy nagle zaczął kruszeć i rozpadać się.. Rozpadał się strasznie powoli zostawiając czerwone ślady jak po pokrzywce czy innej malince... co się stało ? Demoniczne kryształy jakie otrzymał kiedyś przed trzystu laty straciły ważność ? Termin przydatności do spożycia minął ? Białowłosy nie dawał po sobie poznać tego jak bardzo był rozczarowany. Przyjął pozycję do RogaFufukena i czekał na Braskę. Powoli zaczęła się wokół wojownika światła pojawiać błękitna aura, ale bardziej w postaci dymu niż latarni.
OCC no to zaczynamy zabawę i pokaz zdolności.
- June jest silna przemieniła się ostatnio w swoją drugą formę. Jej moc jest na poziomie tego tu sayana, a jak potrenuje to stanie się silniejsza. Ojciec powinien się cieszyć z tego, że potrafi sobie poradzić. A skoro jest z Reiem to włos jej z głowy nie spadnie. Na Ziemi poza nami dwoma nie ma nic co mogłoby im zaszkodzić. Nauczyłbym ją czegoś, ale Twoja córka jest bardzo nie posłuszna. Choć ta wersja jest dużo lepsza od tej z czasów mojej młodości. Dobrze pamiętał Reda, który go kiedyś przecież dobił po śmiertelnej walce z Revanem.. to wszystko wydarzyło się tego samego dnia kiedy przylecieli z Nahan na Ziemię. Taaak.. dobrze pamiętał ten okres czasu.
Teraz jednak Red jakimś cudem przeżył zamarznięty na kość w lodzie a Tsu go odnalazła. Ciekawe. W dodatku nie było jej pisane żyć dłużej. Red jednak chodził po Ziemi i stanowił pewien rodzaj niebezpieczeństwa. Posłał myśli w świat by wyczuć znajomą Ki, wcześniej jej nie zauważył bo była bardzo niska. Właściwie kiedy już ją znalazł był mniej więcej na poziomie Tsu, być może Red był tylko pustą skorupą, a skoro ona oddała mu się w całości przejął jej siły i zaczął się rozwijać. To jasne. Kiedy już wrócił myślami do ciała dalej patrzył na Braskę. Zabawne, że przyniósł ze sobą kryształy zamykające demony, których użył kiedyś właśnie na Redzie.
-Zabawne, że wspominasz o Redzie. Przyniosłem coś co on dobrze znał swego czasu. Tu zrobił pauzę i zniknął materializując się pół metra nad ziemią przygotowany do zadania ciosu nogą w szyję demona jednocześnie rzucając pod nogi demona jeden z kryształków.
Zaraz potem owy kryształek ożył i przyssał się do ścięgna Achillesa Braski wkłuwając się w skórę jak komar. Kiedy mistyczna noga była już blisko celu, Hikaru zamachnął się swoim ogonem by zaraz poprawić liściem w twarz. Moc wzrosła mu w ułamku sekund dużo bardziej choć poza powiewem wiatru nie było żadnej aury.. tylko niebieski dym wydzielający się z oczu. Był także diabelnie cichy jak na wojownika. A co z kryształkiem-komarem ? Cóż, zaczął czerpać moc z Braski na razie pomalutku, ale za jakąś minutę powinno się to skończyć... Kiedy zaczął świecić także się zwiększył i rósł już całkiem szybko oplatając ciało Braski jak druga skóra.
Mistic w końcu wylądował kawałek od demona i patrzył w pozycji obronnej co się dzieje. Kiedy kryształ rozrósł się prawie na całe ciało zaczął czernieć i matowieć. Jakby cały naturalny blask został wyssany. Kryształ nie zajął jeszcze ramion i goleni jak przestał się rozwijać. Jedynie tors z kawałkiem rąk był zainfekowany kiedy nagle zaczął kruszeć i rozpadać się.. Rozpadał się strasznie powoli zostawiając czerwone ślady jak po pokrzywce czy innej malince... co się stało ? Demoniczne kryształy jakie otrzymał kiedyś przed trzystu laty straciły ważność ? Termin przydatności do spożycia minął ? Białowłosy nie dawał po sobie poznać tego jak bardzo był rozczarowany. Przyjął pozycję do RogaFufukena i czekał na Braskę. Powoli zaczęła się wokół wojownika światła pojawiać błękitna aura, ale bardziej w postaci dymu niż latarni.
OCC no to zaczynamy zabawę i pokaz zdolności.
Re: Skalny Las
Pią Sie 23, 2013 12:31 pm
Braska musiał puścić bokiem docinek o June. Sprawą tego, że zadaje się z saiyanem załatwi potem. Trzeba będzie dać dziewczynie nauczkę. Demon nie bardzo przepada za tą rasą - sprawy z przeszłości.
- Może i nie jest posłuszna, ale w porównaniu do jej dawnego 'ja' to anioł, nie? Cienko byłoby nam wszystkim gdyby wyrzuciła z siebie drugą Juvette. - odpowiedział Hikaru. Zaraz po tym coś przylepiło się do jego nogi. Mistyczna Małpa znowu coś knuła, co się nie spodobało Brasce. Na szczęście to dziwne coś zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Biały chyba zapomniał, że demony mogą się przemieszczać wewnątrz swoich ciał i wykurzenie czy zniszczenie takiego czegoś to pestka. To jak rak, wystarczy go pokonać od środka, a już nie zagraża. Chyba bardziej dotkliwy był atak mężczyzny, który demon bardzo dobrze poczuł na sobie. Chciał już coś zrobić lecz zauważył kątem oka, że coś jest nie tak. Kuro nie atakował Braski lecz Chepriego! A to było podłe zagranie.
Szybko rozleciał się na kawałeczki by zmaterializować się tuż przed nim. Dosłownie metr przed uderzeniem w Czerwonowłosego udało się demonowi stanąć na drodze i złapać jego rękę w swoją wielką łapę...
- Nie dotykaj MOJEGO UCZNIA, bo inaczej będę musiał cię ZABIĆ. - powiedział twardym głosem wyrażający czystą złość odginając nadgarstek chłopaka. - Chłopak jej nie skrzywdzi, jest dziwnie dobry. - uśmiechnął się wrednie i kopiąc niezbyt mocno posłał Kuro na jedną ze skalnych półek. To nawet nie powinno zaboleć. Jedyne co chciał to go odepchnąć od Chepriego. Spojrzał krótko na niego i April sprawdzając czy są cali i zdrowi po czym rozmywając się w powietrzu pojawił się blisko czarnowłosego młodzieńca. Spojrzał na Hikaru kątem oka:
- Łoł łoł łoł! Ktoś tutaj ma problemy z rozumowaniem? Biała małpo, chyba jasno się wyraziłem, no nie? Nie wtrącaj się, teraz zabawiam się z twoim uczniem. A jak jeszcze raz zagrasz nieczysto będę musiał zrobić ci kuku... Więc siedź grzecznie na swoim mistycznym TYŁKU. - spojrzał potem na Kuro. - Młody, atakuj. Nie każ mi czekać zbyt długo bo się znudzę. - ziewnął celowo chcąc podkurzyć przeciwnika.
OOC
Power Level: 149.648
Siła: 5334
Szybkość: 6581
Wytrzymałość: 4412
Energia: 4297
HP: 66.180
KI: 64.455
Jest o 15% silniejszy od Hika. To całkiem rozsądnie zważywszy, że was jest dwóch. Chepri walczył z przeciwnikiem silniejszym o 25% sam.
W walce z Kuro będę zmniejszać moc.
Aham, trzymać się kolejki bo będę zadawać krytki za wykraczanie.
Re: Skalny Las
Pią Sie 23, 2013 5:40 pm
Tak, jak wszystko przed chwilą zaczęło być zawiłe i niezrozumiałe, tak teraz było po prostu niebezpiecznie. Chłopak był niezłomny w wykonaniu polecania i mimo namów i prób wyrwania się dziewczyny, leciał dalej, jakby nigdy nic. Wiedział jak wygląda sytuacja i, że dla kogoś na poziomie jego, czy April, to może się źle skończyć, jeśli znajdą się zbyt blisko. Był już nawet taki moment, że chciał się zatrzymać i wyjaśnić jej wszystko, że to nie jest dobry pomysł, że chce tam wrócić, że to by rozpraszało Kuro, jak i pewnie po części Braskę. No i nie można zapomnieć o ewentualności, gdyby coś jej się im stało, wtedy już całkiem by to się skończyło źle. Widział, że zależy jej na czarnowłosym, ale trzeba zachować rozsądek. Był już gotowy to zrobić, ale w tym samym momencie szósty zmysł poinformował go, że w ich kierunku zmierza nie kto inny, niż właśnie Kuro. Mógł się tego spodziewać, w końcu już zdążył się przekonać, że i jemu zależy na niej. Aż trochę dziwne... Jeszcze nie tak dawno temu w ogóle by takich rzeczy nie zauważał, a teraz tak. Trening u Braski jak widać rozwinął go nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, stał się dojrzalszy. A przynajmniej potrafił to okazywać. Dziecinną naturę będzie miał zawsze i w czasach pokoju się ona przydaje, ale teraz bez skupienia i szczegółowego oceniania sytuacji może mocno oberwać, lub nawet zginąć. A przecież to nie on ma walczyć... Mniejsza jednak z tym, bo ten ogoniasty był już bardzo blisko! Serce zabiło mu dwa, czy nawet trzy razy szybciej, adrenalina buzowała w żyłach. Ale nie miał szans na uniknięcie ataku, przeciwnik był z dużo wyższej półki, wiedział o tym. Mentalnie przygotował się na przyjęcie ciosu, nawet chciał włączyć aurę, co by zwiększyło jego szanse na przeżycie, ale... No właśnie, ale. Coś się stało. Nauczyciel Chepriego zmaterializował się i obronił go. W zasadzie, to mógł się takiego przebiegu zdarzeń spodziewać. Utwierdziło go to jednak w przekonaniu, iż on i czarnowłosa są tam zbędni. Tak więc, leciał dalej. Wypatrzył miejsce, z którego będą nawet widzieć walkę, a które znajdowało się dostatecznie daleko w mniemaniu człowieka.
-Wiem, że się o niego boisz, ale mój mistrz go nie zabije, znam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że tego nie zrobi. Jego wrogiem jest ten białowłosy, nie Kuro - odezwał się w końcu, chcąc jakoś uspokoić dziewczynę. -Naprawdę lepiej będzie, jeśli pozwolimy im załatwić to między sobą... -dodał po chwili.
Przyśpieszył nieco lot. Choć jego twarz nie wyrażała chyba żadnej emocji, to w środku tworzyła się niezła mieszanina uczuć. Był podekscytowany z tego, że zobaczy walkę na takim poziomie, ale też się bał o siebie, szczególnie po tym co się dopiero co stało. Nie było w tym nic złego, czy nienormalnego. Każdy ma prawo się bać, a to była jedna z takich sytuacji, gdzie z tego prawa można jak najbardziej korzystać. Tak, długo tego dnia nie zapomni, to było pewne. Wylądował na wypatrzonej skalnej kolumnie i postawił dziewczynę, licząc, że ta nie zrobi głupstwa i nie poleci tam. Nie znał jej jednak i nie wiedział jak ona się zachowa. Z tego co jednak już usłyszał, to musiał przyznać, że zaimponowała mu odwagą i hartem ducha. Co jednak uczyni?
OOC:
Pozbawianie mnie przytomności nie jest już potrzebne, na szczęście...
Regen 10% x3 - HP i Ki full
-Wiem, że się o niego boisz, ale mój mistrz go nie zabije, znam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że tego nie zrobi. Jego wrogiem jest ten białowłosy, nie Kuro - odezwał się w końcu, chcąc jakoś uspokoić dziewczynę. -Naprawdę lepiej będzie, jeśli pozwolimy im załatwić to między sobą... -dodał po chwili.
Przyśpieszył nieco lot. Choć jego twarz nie wyrażała chyba żadnej emocji, to w środku tworzyła się niezła mieszanina uczuć. Był podekscytowany z tego, że zobaczy walkę na takim poziomie, ale też się bał o siebie, szczególnie po tym co się dopiero co stało. Nie było w tym nic złego, czy nienormalnego. Każdy ma prawo się bać, a to była jedna z takich sytuacji, gdzie z tego prawa można jak najbardziej korzystać. Tak, długo tego dnia nie zapomni, to było pewne. Wylądował na wypatrzonej skalnej kolumnie i postawił dziewczynę, licząc, że ta nie zrobi głupstwa i nie poleci tam. Nie znał jej jednak i nie wiedział jak ona się zachowa. Z tego co jednak już usłyszał, to musiał przyznać, że zaimponowała mu odwagą i hartem ducha. Co jednak uczyni?
OOC:
Pozbawianie mnie przytomności nie jest już potrzebne, na szczęście...
Regen 10% x3 - HP i Ki full
Re: Skalny Las
Sob Sie 24, 2013 9:00 pm
Szlag nie udało mu się, a był już tak blisko. Braska chwycił jego nadgarstek w swoją silną łapę. Chłopak starał się opierać sile demona siłując się z nim, kiedy ten trzymał go za nadgarstek. Różnica w poziomie mocy była znaczna ale Kuro starał się pokazać, że Braska nie da rady go złamać.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Zabrałeś Tsu, a teraz April. Zgadnij, gdzie ja poszukam zemsty!
Nie obchodziło go, że Chepri jest dobry. Chciał odebrać mu April i zabrać ją stąd jak najdalej. Nie powinni plątać się Hikaru pod nogami. Nie wiedział, że Chepri ma podobny pomysł, a zapewnieniom demona nie ufał z oczywistych względów. Robił dobrą minę do złej gry ale zagapił się na dwójkę odlatujących i oberwał. Cios nie był silny ale celny i odesłał go daleko. Saiyan uderzył plecami o skały i opadł na wąską półkę. Usiadł i spojrzał na Hikaru, nowy strój mentora i bijąca od niego aura przeraziły chłopaka. Teraz zdecydowanie wolałby mu nie podpaść. Zrozumiał też, ze do tej pory Mistick łagodnie się z nim obchodził, zbyt łagodnie.
Niestety nie było czasu na myśleniu, w kilak sekund później przed jego oczami pojawił się Braska. Saiyan był zapędzony w kozi róg. Jedyną drogę ucieczki dostrzegł miedzy nogami przeciwnika ale na Zanzokena Braska na pewno nie da się nabrać. Na atak energetyczny szkoda mu było Ki na ten moment. Kombinował, w jaki sposób dotrzeć do April. Myśl, Kuro myśl. Szukając w panice pomysłu na strategię jakoś wpadło mu do głowy jedno z powiedzonek ojca, które często słuchał jak był dzieckiem. „Zaczynaj z bańki i poprawiaj w podbródek”. W sumie to nie był taki zły pomysł. Siedział na ziemi i już szybko obmyślał strategię. Dobrze, ze pólka skalna była wąska, za pietami demona była tylko pusta przestrzeń.
Napiął mięśnie i skoczył tak, żeby głową uderzyć w brodę demona. Specjalnie pod kątem, aby jego ciało wygięło się w tył w przepaść. Wykorzystał to i wpakował mu w brzuch Kiaiho.
Obrażenia niewielkie ale bardziej zależało mu, żeby dostać się do April.
Niemal natychmiast przeszedł do stanu SSJ, aby nadać sobie prędkość. Tym razem przemiana przebiega wzorowo. Włosy i aura zalśniły złotem ale oczy pozostały srebrne, zimne niczym lód.
Pełną parą grzał w stronę Chepriego.
„Zabieraj od niej swoje łapska, bo jak Cię dopadnę, to wypruję flaki”
Przesłał ziemianinowi taka telepatyczną wiadomość. Nie miał zamiaru go krzywdzić, a chciał tylko zdekoncentrować. Zresztą teraz różnica mocy pomiędzy obojgiem uczniów była miażdżąca.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Zabrałeś Tsu, a teraz April. Zgadnij, gdzie ja poszukam zemsty!
Nie obchodziło go, że Chepri jest dobry. Chciał odebrać mu April i zabrać ją stąd jak najdalej. Nie powinni plątać się Hikaru pod nogami. Nie wiedział, że Chepri ma podobny pomysł, a zapewnieniom demona nie ufał z oczywistych względów. Robił dobrą minę do złej gry ale zagapił się na dwójkę odlatujących i oberwał. Cios nie był silny ale celny i odesłał go daleko. Saiyan uderzył plecami o skały i opadł na wąską półkę. Usiadł i spojrzał na Hikaru, nowy strój mentora i bijąca od niego aura przeraziły chłopaka. Teraz zdecydowanie wolałby mu nie podpaść. Zrozumiał też, ze do tej pory Mistick łagodnie się z nim obchodził, zbyt łagodnie.
Niestety nie było czasu na myśleniu, w kilak sekund później przed jego oczami pojawił się Braska. Saiyan był zapędzony w kozi róg. Jedyną drogę ucieczki dostrzegł miedzy nogami przeciwnika ale na Zanzokena Braska na pewno nie da się nabrać. Na atak energetyczny szkoda mu było Ki na ten moment. Kombinował, w jaki sposób dotrzeć do April. Myśl, Kuro myśl. Szukając w panice pomysłu na strategię jakoś wpadło mu do głowy jedno z powiedzonek ojca, które często słuchał jak był dzieckiem. „Zaczynaj z bańki i poprawiaj w podbródek”. W sumie to nie był taki zły pomysł. Siedział na ziemi i już szybko obmyślał strategię. Dobrze, ze pólka skalna była wąska, za pietami demona była tylko pusta przestrzeń.
Napiął mięśnie i skoczył tak, żeby głową uderzyć w brodę demona. Specjalnie pod kątem, aby jego ciało wygięło się w tył w przepaść. Wykorzystał to i wpakował mu w brzuch Kiaiho.
Obrażenia niewielkie ale bardziej zależało mu, żeby dostać się do April.
Niemal natychmiast przeszedł do stanu SSJ, aby nadać sobie prędkość. Tym razem przemiana przebiega wzorowo. Włosy i aura zalśniły złotem ale oczy pozostały srebrne, zimne niczym lód.
Pełną parą grzał w stronę Chepriego.
„Zabieraj od niej swoje łapska, bo jak Cię dopadnę, to wypruję flaki”
Przesłał ziemianinowi taka telepatyczną wiadomość. Nie miał zamiaru go krzywdzić, a chciał tylko zdekoncentrować. Zresztą teraz różnica mocy pomiędzy obojgiem uczniów była miażdżąca.
OOC:
- SSJ
- Podstawowy z poziomu normal + Kiaiho = 520 +chyba 0 = 520 dmg.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Sob Sie 24, 2013 11:34 pm
No i działo się... dokładnie tak jak myślała. Braska powstrzymał Kuro, nie zdążyła już złapać z nim kontaktu wzrokowego. Widziałby w jej oczach dziwny zawód, smutek... jej oczy przepełniały się nieopisanym uczuciem, które powodowały w środku niej ból. Gdy usłyszała od demona słowa o morderstwie, po całym ciele przeszła gęsia skórka, a ona sama zesztywniała. Jej piękne, ogromne, błękitne oczy zrobiły się szkliste i przerażone. Nigdy niczego nie bała się tak, jak utraty chłopaka. I zrozumiała to teraz, kiedy oboje byli w niebezpieczeństwie. Nie miała w sobie wiele siły, ale chciałaby go zawsze chronić, być zawsze tylko przy nim. Przez jej głowę przeszły różne obrazy, widziała różne obrazy- to jak razem z Kuro się uśmiechali, jak się droczyli, jak się śmiali. Widziała uśmiech i szczęście. I to jeszcze przed chwilą, zupełnie odwrotnie do tego, co działo się teraz. Zabierzcie mnie z tego cholernego koszmaru, błagam, niech to będzie sen... Proszę. Dotarli na miejsce, a Chepri próbował ją uspokoić.
- Zależało Ci kiedyś na kimś? Stałbyś i przyglądałbyś się, gdyby to była osoba dla Ciebie ważna? – Zapytała natychmiast spoglądając w jego oczy. – Wiem, że nie jestem silna i nie mam się, po co z nimi mierzyć, ale nie mogę, nie mogę tutaj stać i patrzeć na nich. Może faktycznie twój mistrz go nie zabije, skąd mam to wiedzieć? Nie mam ku temu gwarancji, a ja go...
Nie wiedziała, czy powinna kończyć, czy też nie. Przegryzła dolną wargę i posmutniała, zaczęła wpatrywać się w podłogę szukając czegokolwiek, co by jej pomogło, a tak naprawdę nie chciała, aby czerwono włosy to widział.
- Ja go kocham...tak...to uczucie...pierwszy raz coś takiego, czułam już podobne, ale nigdy tak silne. - wyszeptała bardzo cicho, tym razem bardziej do siebie niż do niego. Ciągle ukrywała głowę skierowaną w dół, poczuła ukucie w sercu, nie chciała go stracić, nie mogła. Tym razem na dobre zaczęła płakać, ale wcale nie głośno, po prostu czuła jak po policzku spływają jej łzy. Otarła je i znowu spojrzała w jego ślepia. – Ja chcę tylko żeby jemu nie stała się krzywda. Po prostu się o niego boję.
To było dziwne, mówiła mu o czymś, o czym zupełnie nie powinna, ale sytuacja też nie należała do normalnych, a wiedziała, że chłopak nie chce jej skrzywdzić, więc wolała wytłumaczyć, co o tym myśli. Zacisnęła z całej siły pięści, czuła się bezsilna w tej sytuacji. Obserwowała, co zdarzyło się dalej. Widziała jak trzyma go za nadgarstki i miała ochotę zamknąć oczy z bólu, który przeszywał ją od wewnątrz. Nie spodziewała się, że można coś takiego czuć do osoby, z którą nie jest się spokrewnionym, a najdziwniejsze, że zdała sobie z tego sprawę w takiej sytuacji. Wiedziała, że coś ją łączy z nim, ale nigdy nie spodziewałaby się, że to aż tak silne uczucie. Złość zaczęła się w niej kumulować, pragnęła tylko, aby wszyscy dali im spokój, żeby ich puścili i nie robili krzywdy. Patrzyła jak Kuro uderzył Braskę mocno z głowy w samą brodę, co spowodowało, że ten wygiął się, co mężczyzna wykorzystał. Gdyby byli w innej sytuacji, brunetka ucieszyłaby się, że tak doskonale to wykombinował, bo pomysł sam w sobie był niezły, ale nie było na to czasu. Zwłaszcza, gdy zobaczyła, że on pędził prosto w jej stronę.
- Kuro! – Wykrzyknęła tylko, gdy to zobaczyła, szybko obróciła się do stojącego obok niego mężczyzny. – Nie powstrzymasz mnie, nie możesz, przepraszam... zresztą, to i tak bez sensu.
Ledwo to powiedziała i z całej siły wypruła do niego, zdawała sobie sprawę, że pewnie nie uda im się nawet spotkać, ale to teraz się nie liczyła, chciała tylko, chociaż przez sekundę złapać go za dłoń, nic więcej. Nie myślała nawet w tym momencie trzeźwo, nie liczyło się nic oprócz Kuro, jest w stanie za niego zginąć, jeżeli jej marne życie pozwoli jemu żyć i go pokonać. Czuła, że z każdą sekundą zbliżają się do siebie, ale również coś wewnątrz podpowiadało jej, że oboje wiedzą, że nie zdążą się nawet stuknąć głowami. Nie wiedziała, że można się tak czuć, po raz pierwszy w niej odbywała się walka i jakiegoś rodzaju bodziec.
Occ: Następny post treningowy
- Zależało Ci kiedyś na kimś? Stałbyś i przyglądałbyś się, gdyby to była osoba dla Ciebie ważna? – Zapytała natychmiast spoglądając w jego oczy. – Wiem, że nie jestem silna i nie mam się, po co z nimi mierzyć, ale nie mogę, nie mogę tutaj stać i patrzeć na nich. Może faktycznie twój mistrz go nie zabije, skąd mam to wiedzieć? Nie mam ku temu gwarancji, a ja go...
Nie wiedziała, czy powinna kończyć, czy też nie. Przegryzła dolną wargę i posmutniała, zaczęła wpatrywać się w podłogę szukając czegokolwiek, co by jej pomogło, a tak naprawdę nie chciała, aby czerwono włosy to widział.
- Ja go kocham...tak...to uczucie...pierwszy raz coś takiego, czułam już podobne, ale nigdy tak silne. - wyszeptała bardzo cicho, tym razem bardziej do siebie niż do niego. Ciągle ukrywała głowę skierowaną w dół, poczuła ukucie w sercu, nie chciała go stracić, nie mogła. Tym razem na dobre zaczęła płakać, ale wcale nie głośno, po prostu czuła jak po policzku spływają jej łzy. Otarła je i znowu spojrzała w jego ślepia. – Ja chcę tylko żeby jemu nie stała się krzywda. Po prostu się o niego boję.
To było dziwne, mówiła mu o czymś, o czym zupełnie nie powinna, ale sytuacja też nie należała do normalnych, a wiedziała, że chłopak nie chce jej skrzywdzić, więc wolała wytłumaczyć, co o tym myśli. Zacisnęła z całej siły pięści, czuła się bezsilna w tej sytuacji. Obserwowała, co zdarzyło się dalej. Widziała jak trzyma go za nadgarstki i miała ochotę zamknąć oczy z bólu, który przeszywał ją od wewnątrz. Nie spodziewała się, że można coś takiego czuć do osoby, z którą nie jest się spokrewnionym, a najdziwniejsze, że zdała sobie z tego sprawę w takiej sytuacji. Wiedziała, że coś ją łączy z nim, ale nigdy nie spodziewałaby się, że to aż tak silne uczucie. Złość zaczęła się w niej kumulować, pragnęła tylko, aby wszyscy dali im spokój, żeby ich puścili i nie robili krzywdy. Patrzyła jak Kuro uderzył Braskę mocno z głowy w samą brodę, co spowodowało, że ten wygiął się, co mężczyzna wykorzystał. Gdyby byli w innej sytuacji, brunetka ucieszyłaby się, że tak doskonale to wykombinował, bo pomysł sam w sobie był niezły, ale nie było na to czasu. Zwłaszcza, gdy zobaczyła, że on pędził prosto w jej stronę.
- Kuro! – Wykrzyknęła tylko, gdy to zobaczyła, szybko obróciła się do stojącego obok niego mężczyzny. – Nie powstrzymasz mnie, nie możesz, przepraszam... zresztą, to i tak bez sensu.
Ledwo to powiedziała i z całej siły wypruła do niego, zdawała sobie sprawę, że pewnie nie uda im się nawet spotkać, ale to teraz się nie liczyła, chciała tylko, chociaż przez sekundę złapać go za dłoń, nic więcej. Nie myślała nawet w tym momencie trzeźwo, nie liczyło się nic oprócz Kuro, jest w stanie za niego zginąć, jeżeli jej marne życie pozwoli jemu żyć i go pokonać. Czuła, że z każdą sekundą zbliżają się do siebie, ale również coś wewnątrz podpowiadało jej, że oboje wiedzą, że nie zdążą się nawet stuknąć głowami. Nie wiedziała, że można się tak czuć, po raz pierwszy w niej odbywała się walka i jakiegoś rodzaju bodziec.
Occ: Następny post treningowy
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Nie Sie 25, 2013 12:12 pm
Wyglądało na to, że Hikaru nie miał wyboru. Nie chciał zdejmować obciążeń, ale Braska wyzwolił swoją moc i na pewno nie będzie się ograniczał w walce z nim. Tak, więc mistic też nie może. Musi walczyć na poważnie pierwszy raz od.. walki z shadowem jakiś czas temu. Ogon mu merdał z lewa na prawo, miarowo niczym metronom.
-Kai. Szepnął pod nosem po czym jego aura wzrosła natychmiast i rosła kiedy zdejmował frotki z nadgarstków i nóg. Rzucił je w dal bo nie były dla niego w żaden sposób potrzebne. W końcu jego moc urosła do poziomu Braski, to znaczy plus minus. Od mistica biła niewidzialna Ki robiąc kręgi na ziemi w promieniu kilkunastu metrów, a kamyki unosiły się na pół metra w górę. Zerknął na swoich uczniów, byli dość blisko by poczuć jego moc, ale nie byli na tyle blisko by musiał się obawiać o nich. Jednak Braska zaczął bawić się z Kurą na co nie mógł pozwolić.
-Zostaw małpę w spokoju. Ona jest moja! Chcesz walczyć to walcz ze mną demonie! Krzyknął do przeciwnika, a jego ogon stanął w miejscu. Chwilę później zawinął sobie go na pasie i jego błękitna aura zaczęła mrygać. Kiedy jego moc wzrosła maksymalnie aura zniknęła zupełnie, ale pozostała niewidzialna Ki, która wyglądała trochę dla nie wtajemniczonych jak wiatr.
Na jego twarzy malowała się zimna wściekłość, znów ustawił się w pozycji do walki po czym zniknął by pojawić się przed Braską markując podcięcie jego kolan nogą. Wtedy kiedy jego noga miała zetknąć się z ciałem demona znów zniknął by pojawić się kilkanaście centymetrów nad nim z wyciągniętym mieczem chcąc zadać pionowe uderzenie, jednak w chwili gdy miecz miał upaść na włochaty czerep Hikaru znów rozmazał się lekko by stanąć w powietrzu obok i zadał cięcie swoim szamszirem trzymanym oburącz w lewy bok przeciwnika. To jednak nie był koniec. Wykorzystując swoją szybkość białowłosy kiedy ciął w bok, jego ostrze zaraz zawróciło by na ukos ciąć znów. Potem by stworzyć krwawy trójkąt pociągnął swym ostrzem raz jeszcze kończąc na prawym boku. By odsunąć się od ofiary kopnął go w miarę lekko w tors by zrobić wyskok w tył i obrót by wylądować w pozycji do walki mieczem trzymanym oburącz.
- To Ty lepiej uważaj. Jeśli raz jeszcze tkniesz mojego ucznia, poślę Cię do nicości. Nie mam ochoty pozbawiać życia demona, który uważa się za ojca mojej uczennicy, ale jeśli jeszcze raz dotkniesz któregoś z nich to zabiję. A może wyślę tam gdzie posłałem Juvette ? Ona stamtąd nie wyjdzie i nawet Ty nie dasz rady szczególnie używając tego dziwnego klockowego teleportu. Twoje cząstki zostaną rozciągnięte i zmiażdżone i nigdy nie złożysz się w całość. A może nie chcesz zobaczyć córeczki już więcej ? Zerknął jeszcze na Kurę takim wzrokiem, żeby przypadkiem nie wpadło mu do głowy dalsze atakowanie demona.
OCC dmg dla Ciebie Brasko 5723 za szybki atak.
-Kai. Szepnął pod nosem po czym jego aura wzrosła natychmiast i rosła kiedy zdejmował frotki z nadgarstków i nóg. Rzucił je w dal bo nie były dla niego w żaden sposób potrzebne. W końcu jego moc urosła do poziomu Braski, to znaczy plus minus. Od mistica biła niewidzialna Ki robiąc kręgi na ziemi w promieniu kilkunastu metrów, a kamyki unosiły się na pół metra w górę. Zerknął na swoich uczniów, byli dość blisko by poczuć jego moc, ale nie byli na tyle blisko by musiał się obawiać o nich. Jednak Braska zaczął bawić się z Kurą na co nie mógł pozwolić.
-Zostaw małpę w spokoju. Ona jest moja! Chcesz walczyć to walcz ze mną demonie! Krzyknął do przeciwnika, a jego ogon stanął w miejscu. Chwilę później zawinął sobie go na pasie i jego błękitna aura zaczęła mrygać. Kiedy jego moc wzrosła maksymalnie aura zniknęła zupełnie, ale pozostała niewidzialna Ki, która wyglądała trochę dla nie wtajemniczonych jak wiatr.
Na jego twarzy malowała się zimna wściekłość, znów ustawił się w pozycji do walki po czym zniknął by pojawić się przed Braską markując podcięcie jego kolan nogą. Wtedy kiedy jego noga miała zetknąć się z ciałem demona znów zniknął by pojawić się kilkanaście centymetrów nad nim z wyciągniętym mieczem chcąc zadać pionowe uderzenie, jednak w chwili gdy miecz miał upaść na włochaty czerep Hikaru znów rozmazał się lekko by stanąć w powietrzu obok i zadał cięcie swoim szamszirem trzymanym oburącz w lewy bok przeciwnika. To jednak nie był koniec. Wykorzystując swoją szybkość białowłosy kiedy ciął w bok, jego ostrze zaraz zawróciło by na ukos ciąć znów. Potem by stworzyć krwawy trójkąt pociągnął swym ostrzem raz jeszcze kończąc na prawym boku. By odsunąć się od ofiary kopnął go w miarę lekko w tors by zrobić wyskok w tył i obrót by wylądować w pozycji do walki mieczem trzymanym oburącz.
- To Ty lepiej uważaj. Jeśli raz jeszcze tkniesz mojego ucznia, poślę Cię do nicości. Nie mam ochoty pozbawiać życia demona, który uważa się za ojca mojej uczennicy, ale jeśli jeszcze raz dotkniesz któregoś z nich to zabiję. A może wyślę tam gdzie posłałem Juvette ? Ona stamtąd nie wyjdzie i nawet Ty nie dasz rady szczególnie używając tego dziwnego klockowego teleportu. Twoje cząstki zostaną rozciągnięte i zmiażdżone i nigdy nie złożysz się w całość. A może nie chcesz zobaczyć córeczki już więcej ? Zerknął jeszcze na Kurę takim wzrokiem, żeby przypadkiem nie wpadło mu do głowy dalsze atakowanie demona.
OCC dmg dla Ciebie Brasko 5723 za szybki atak.
Re: Skalny Las
Nie Sie 25, 2013 9:59 pm
Nie bardzo wyszło zakochańcom to romantyczne spotkanie. Bowiem gdy już ich ręce miały się ze sobą zetknąć coś dziwnego się stało. Energetyczne kółka uderzyły wprost w April odpychając ją brutalnie do tyłu i przytwierdzając do słupa skalnego za nogi, tułów i szyję skutecznie unieruchamiając. Kuro natomiast mógł poczuć nagły spadek sił, bo coś chwyciło jego ogon. Tym czymś był nie kto inny jak Braska. Spojrzał na Chepriego złym wzrokiem karząc go tym samym za nieupilnowanie dziewczyny po czym zakręcił saiyanem jak lassem. Chciał go rzucić w przeciwną stronę , by nie wylądował przypadkiem obok April lecz.. BUM! Ogon po prostu... oderwał się wyrzucając Kuro daleko stąd. W ręku Braski został tylko kawałek brązowej futrzanej linki... wyrzucił ją.
Otarł podbródek z wyraźnym zadrapaniem po ciosie tej małpki. Trzeba przyznać, że był mocny kiedy tylko tego chciał. Walka z nim na dłuższą metę mogłaby mu przysporzyć trochę długotrwałych siniaków. Zabawmy się.
Coś zaczęło dziać się z biedną April. Mogła poczuć gwałtowne skurcze, ból, który parzył. To świetliste obręcze zaczęły wypalać jej skórę. Krzyk, przeraźliwe wrzaski przeszyły uszy Kuro. Mogło to być bardzo bolesne dla jego zakochanego serca. Każdy by był przerażony gdyby jego ukochana osoba cierpiała...
A to była tylko iluzja w głowie saiyana wytworzona przez Braskę. Taki myk, mała manipulacja jego umysłem. Prawdziwa April była cała i zdrowa. Tylko trochę unieruchomiona.
Braska uniósł brwi. Nagły wzrost energii u Hikaru zaniepokoił go. Ten znowu próbował szczęścia i ataku z zaskoczenia gdy demon zajmował się czyś innym. Kurcze, miał mu dać banana by się w końcu uspokoił czy jak? Nawet nie próbował się bronić. Dał się nawet pociąć, uderzyć. Dawno nie czuł na sobie tak silnego uderzenia. Dla niego to było niczym długo oczekiwany orgazm. (>D)
Hikaru nie chciał by Braska dobył swojego miecza. Powinien dobrze wiedzieć jak moc potrafi wzrosnąć gdy demon go materializuje w ręce. Ten stał wbity nadal w jeden ze skalnych filarów czekając na zbawienie. Chyba dzisiaj nie pochlasta sobie.
Demon odrzucony do tyłu robiąc ostatecznie kilka salt do tyłu stanął na równe nogi. Nie wyglądał na zbyt zmęczonego. W końcu to dopiero początek walki...
- Jakie podłe urzeczowienie swojego ucznia. Hoho, z tego co widzę nawet nie darzysz go szacunkiem, a co dopiero zaufaniem. Nie pozwalasz się wyszaleć chłopakowi, nie wierzysz w jego możliwości. Huhu, zły, zły Mistrzunio. - zaśmiał się wrednie grając w grę słów. Może skusi tym Kuro do ataku mimo groźby wzrokowej nauczyciela. Demon otrzepał się z kurzu. - Może nie wyjdzie z tej twojej nicości, ale nie jest wykluczone, że w ich wymiarze nie ma ich tam więcej. Demony są całkiem niezłym medium... szczególnie te złe. - chwilę później energia pewnego demona znajdującego się daleko stąd zaczęła rosnąć i czernieć... jak na zawołanie.
- A srał by cie pies Biała Małpko. Chepri, zwijamy się. Towarzystwo tutaj jest bardzo niewychowane. Dwóch na jednegoo... aż taki groźny jestem? - zaśmiał się. Oczywiście nie chciał się stąd ruszać...
OOC
Power Level: 149.648
Siła: 5334
Szybkość: 6581
Wytrzymałość: 4412
Energia: 4297
HP: 66.180 - 520 - 5.723 = 59.937
KI: 64.455
Atak podstawowy kontrolowany - 2.000 dla Kuro
Re: Skalny Las
Pon Sie 26, 2013 12:48 am
Zaraz po tym jak wylądowali, do Ziemianina doszła fala mocy bijąca od tego białowłosego. Taka była jego prawdziwa moc? Rzeczywiście mógł się mierzyć z demonem, chociaż zdawał się być nieco słabszy. Jakie to jednak miało znaczenie? Dla Chepriego żadne, no może takie, że zwiększało to szanse jego mistrza na wygraną. Oczywiście zakładając, że to pełnia jego możliwości. A do tego na pewno dojdzie pełen wachlarz technik, o jakich się zielonookiemu nie śniło i tyczyło się to zarówno Braski, jak i ogoniastego. Jednakże, to była walka dwóch na jednego, co zmieniało całą istotę sytuacji. Ciężka sytuacja, oj ciężka. Bez względu na wszystko, energie mistrza, jak i jego rywala, przyprawiały człowieka o gęsią skórkę. Wtem, zwróciła się do niego dziewczyna i... Zadała bardzo dobre pytanie. Zależało mu kiedyś na kimś? Nie musiał się nad tym długo zastanawiać, jednak sam nie wiedział, czy prawda jest taka, jakby chciał. Odpowiedź na drugie była dla niego oczywista...
-Niestety, nie miałem nigdy takiej osoby, ale rozumiem, że nie chcesz tutaj tak stać i czekać... - z niewiadomych mu jeszcze wtedy przyczyn posmutniał nieco, chciał nawet spuścić wzrok, ale powstrzymał się przed tym.
-...Ale naprawdę nie powinniśmy tam być. Co by było, gdyby coś Ci się stało? Pomyślałaś o tym...? - chciał mówić dalej, April jednak dokończyła swoje tłumaczenia.
-Ty go kochasz...? - zapytał raczej retorycznie, niż normalnie.
To był kolejny fakt, który zmieniał sytuację, niestety na gorsze, gdyż ją komplikował. Bo przecież kim był Chepri? Tylko jednym człowieczym wojownikiem, do tego niezbyt silnym. Czy to dawało mu prawo stawania na drodze miłości? I to chyba obustronnej, na co wskazywała zawziętość, z jaką walczył Kuro. Nie mógł tego zrobić... Prawda? Jasne, że nie mógł, co to za pytanie. Sam wierzył w miłość, a przynajmniej się starał, więc definitywnie nie powinien powstrzymywać zakochanych... Jakby tego było mało, czarnowłosa zaczęła płakać. Dla Ziemianina to był cios poniżej pasa.
-Hej no, nie płacz, jestem pewien, że nic mu nie będzie... - powiedział z wyraźną paniką w głosie.
-"...A przynajmniej nic, z czego by się nie dało go wyleczyć" - dodał w myślach.
Nie cierpiał widoku płaczącej dziewczyny, nie mógł tego znieść. Zawsze gdy tak się działo czuł się za to po części odpowiedzialny. Nie było wiele takich sytuacji, ale to wystarczająco okropne uczucie. Ehh... Ale to nie koniec niespodzianek. Ki czarnowłosego gwałtownie się podniosła i zaczęła bardzo szybko zbliżać do nich.
-"Cholera... To nie może się skończyć dobrze" - pomyślał, przełykając głośno ślinę.
Jakby na potwierdzenie tych słów otrzymał telepatyczny przekaz, od Saiyanina:
-Zabieraj od niej swoje łapska, bo jak Cię dopadnę, to wypruję flaki.
-"Nic jej nie zrobiłem i nie zrobię, miałem ją zabrać, bo tam jest zbyt niebezpiecznie" - odpowiedział Kuro bezzwłocznie, musiał się wytłumaczyć.
Nie minęło nawet pół minuty, kiedy to rzeczony wojownik pojawił się w zasięgu wzroku. Tylko, że... Wyglądał inaczej. Czyżby przeszedł jakąś transformację i dzięki temu jego moc wzrosła? Na to wyglądało. Pytaniem było, czy niebieskooka i ten białowłosy też mogli przejść taką przemianę. W przypadku tego drugiego wydawało mu się to mało prawdopodobne, przecież Braska nie prowokowałby go wtedy, nie jest głupi. A skoro aktualnie złotowłosy potrafił, to jego nauczyciel powinien tym bardziej. Tak podpowiadała mu logika i robiła to dobrze. Chociaż nie miał pojęcia o prawdziwym wyglądzie rzeczywistości. O pochodzeniu Saiyan, ich prawdziwej naturze, przemianach... I tych wszystkich innych sprawach tego uniwersum, których będzie musiał się dopiero dowiedzieć. Tak, czy inaczej, wściekły, dużo silniejszy kosmita chciał go zabić, a to już poważna sytuacja, jakby nie patrzeć. W końcu może umrzeć. Adrenalina raz jeszcze zmieszała się z jego krwią, a serce pompowało tą mieszaninę znacznie szybciej, niż normalnie.
April chciała lecieć do Kuro. Chepri nie zatrzymał jej, nie chciał i nie próbował. Częściowo zmiękczyły go słowa Halfki i jej łzy, a częściowo wolał uniknąć spotkania z ogoniastym, i to bardzo. Do akcji wkroczył, mniej lub bardziej nieoczekiwanie, Braska. Ziemianin nie wykazywał praktycznie żadnego zainteresowania tym co się działo, po prostu stał. Lekkimi zaledwie ruchami oczu utrzymywał wydarzenia w swoim polu widzenia, chociaż dzięki szóstemu zmysłowi nie musiał tego robić. Mizerny miał wyraz twarzy, trochę, jakby go brzuch bolał, a po spojrzeniu zafundowanym mu przez jego mistrza nawet gorszy. Dręczyło go pytanie, czy dobrze robi. Czy powinien tutaj być i robić wszystko co każe mu nauczyciel? W końcu to jego osobiste porachunki, nie Chepriego...
Dziwna technika użyta przez demona nie przykuła jego uwagi, ani nawet rosnąca Ki dobrze znanego mu demona. Zrobiło to dopiero jego imię, które padło z ust jego mistrza. Aż się zdziwił. Już sobie idą? Chociaż nie miało to dla niego takiego znaczenia. Ożywił się nagle i równie nagle dotarły do niego ostatnie wydarzenia. Nie dużo ich, ale były dosyć istotne.
-"Huh, co to za pierścienie? Całkiem ciekawa technika, ale zaraz... Czy to był Red? Tak, to przecież on. Co się z nim dzieje? Niby to jego energia, ale... Jest jakaś inna... Co się tu dzieje?"
Nie mógł wiedzieć, że to Tsuful wewnątrz demona obudził się, podobnie jak tego, że sam miał w sobie takiego samego, ten jednak na szczęście jeszcze spał i oby jego sen trwał jak najdłużej...
-Niestety, nie miałem nigdy takiej osoby, ale rozumiem, że nie chcesz tutaj tak stać i czekać... - z niewiadomych mu jeszcze wtedy przyczyn posmutniał nieco, chciał nawet spuścić wzrok, ale powstrzymał się przed tym.
-...Ale naprawdę nie powinniśmy tam być. Co by było, gdyby coś Ci się stało? Pomyślałaś o tym...? - chciał mówić dalej, April jednak dokończyła swoje tłumaczenia.
-Ty go kochasz...? - zapytał raczej retorycznie, niż normalnie.
To był kolejny fakt, który zmieniał sytuację, niestety na gorsze, gdyż ją komplikował. Bo przecież kim był Chepri? Tylko jednym człowieczym wojownikiem, do tego niezbyt silnym. Czy to dawało mu prawo stawania na drodze miłości? I to chyba obustronnej, na co wskazywała zawziętość, z jaką walczył Kuro. Nie mógł tego zrobić... Prawda? Jasne, że nie mógł, co to za pytanie. Sam wierzył w miłość, a przynajmniej się starał, więc definitywnie nie powinien powstrzymywać zakochanych... Jakby tego było mało, czarnowłosa zaczęła płakać. Dla Ziemianina to był cios poniżej pasa.
-Hej no, nie płacz, jestem pewien, że nic mu nie będzie... - powiedział z wyraźną paniką w głosie.
-"...A przynajmniej nic, z czego by się nie dało go wyleczyć" - dodał w myślach.
Nie cierpiał widoku płaczącej dziewczyny, nie mógł tego znieść. Zawsze gdy tak się działo czuł się za to po części odpowiedzialny. Nie było wiele takich sytuacji, ale to wystarczająco okropne uczucie. Ehh... Ale to nie koniec niespodzianek. Ki czarnowłosego gwałtownie się podniosła i zaczęła bardzo szybko zbliżać do nich.
-"Cholera... To nie może się skończyć dobrze" - pomyślał, przełykając głośno ślinę.
Jakby na potwierdzenie tych słów otrzymał telepatyczny przekaz, od Saiyanina:
-Zabieraj od niej swoje łapska, bo jak Cię dopadnę, to wypruję flaki.
-"Nic jej nie zrobiłem i nie zrobię, miałem ją zabrać, bo tam jest zbyt niebezpiecznie" - odpowiedział Kuro bezzwłocznie, musiał się wytłumaczyć.
Nie minęło nawet pół minuty, kiedy to rzeczony wojownik pojawił się w zasięgu wzroku. Tylko, że... Wyglądał inaczej. Czyżby przeszedł jakąś transformację i dzięki temu jego moc wzrosła? Na to wyglądało. Pytaniem było, czy niebieskooka i ten białowłosy też mogli przejść taką przemianę. W przypadku tego drugiego wydawało mu się to mało prawdopodobne, przecież Braska nie prowokowałby go wtedy, nie jest głupi. A skoro aktualnie złotowłosy potrafił, to jego nauczyciel powinien tym bardziej. Tak podpowiadała mu logika i robiła to dobrze. Chociaż nie miał pojęcia o prawdziwym wyglądzie rzeczywistości. O pochodzeniu Saiyan, ich prawdziwej naturze, przemianach... I tych wszystkich innych sprawach tego uniwersum, których będzie musiał się dopiero dowiedzieć. Tak, czy inaczej, wściekły, dużo silniejszy kosmita chciał go zabić, a to już poważna sytuacja, jakby nie patrzeć. W końcu może umrzeć. Adrenalina raz jeszcze zmieszała się z jego krwią, a serce pompowało tą mieszaninę znacznie szybciej, niż normalnie.
April chciała lecieć do Kuro. Chepri nie zatrzymał jej, nie chciał i nie próbował. Częściowo zmiękczyły go słowa Halfki i jej łzy, a częściowo wolał uniknąć spotkania z ogoniastym, i to bardzo. Do akcji wkroczył, mniej lub bardziej nieoczekiwanie, Braska. Ziemianin nie wykazywał praktycznie żadnego zainteresowania tym co się działo, po prostu stał. Lekkimi zaledwie ruchami oczu utrzymywał wydarzenia w swoim polu widzenia, chociaż dzięki szóstemu zmysłowi nie musiał tego robić. Mizerny miał wyraz twarzy, trochę, jakby go brzuch bolał, a po spojrzeniu zafundowanym mu przez jego mistrza nawet gorszy. Dręczyło go pytanie, czy dobrze robi. Czy powinien tutaj być i robić wszystko co każe mu nauczyciel? W końcu to jego osobiste porachunki, nie Chepriego...
Dziwna technika użyta przez demona nie przykuła jego uwagi, ani nawet rosnąca Ki dobrze znanego mu demona. Zrobiło to dopiero jego imię, które padło z ust jego mistrza. Aż się zdziwił. Już sobie idą? Chociaż nie miało to dla niego takiego znaczenia. Ożywił się nagle i równie nagle dotarły do niego ostatnie wydarzenia. Nie dużo ich, ale były dosyć istotne.
-"Huh, co to za pierścienie? Całkiem ciekawa technika, ale zaraz... Czy to był Red? Tak, to przecież on. Co się z nim dzieje? Niby to jego energia, ale... Jest jakaś inna... Co się tu dzieje?"
Nie mógł wiedzieć, że to Tsuful wewnątrz demona obudził się, podobnie jak tego, że sam miał w sobie takiego samego, ten jednak na szczęście jeszcze spał i oby jego sen trwał jak najdłużej...
Re: Skalny Las
Wto Sie 27, 2013 7:54 pm
Kuro usłyszał odpowiedź Chepriego, ale po doświadczeniach z Braską nie ufał ani na jotę. Szybko mu odpowiedział.
„Chrzań się, Braska porwał już drogą uczennicę Hikaru BEZ powodu. Mam ochotę teraz walnąć Cię ze skutkiem śmiertelnym. WON od Niej!!”
Niemniej Kuro pozazdrościł młodemu wojownikowi tak dobrego kontaktu z nauczycielem. On sam nie mógł na to liczyć.
Obaj uczniowie mieli takie same intencje, aby przede wszystkim zniknąć z pola walki ale rozmijali się. Wzrok wyrażający chęć mordu miał wpatrzony prosto w Ziemianina. Udało mu się, Chepri puścił April i dziewczyna zmierzała w stronę Saiyana. Dobrze, jeszcze tylko kawałek, złapie ją i odlecą stąd dając miejsce do popisu dla Hikaru. Nie umknęło jego uwadze spojrzenie Misticka, który ponaglał go do opuszczenia miejsca, a chłopak robił co w swojej mocy. Już prawie, zostało jeszcze kilka centymetrów. Już prawie mieli dotknąć swoich dłoni ale miedzy nimi zaczęły pojawiać się małe klocki tworzące postać Braski. Chłopak wiedział, że juz nie zdąży, nic z tego. April nagle została zaatakowana jakimiś energetycznymi obręczami i przytwierdzona nimi do skały. Skręcił jej kierunku ale nie doleciał. Poczuł mocne szarpniecie za ogon. Popełnił błąd luźno nosząc swoją kitę do walki. Zawsze tak robił ale od teraz musi to zmienić. W tej chwili czuł się bardzo niepewnie. Nie z powodu złapania za ogon, bo swój słaby punkt wytrenował w Komnacie ale czuł się przytłoczony mocą obu wojowników, mocą, której dotąd w swoim życiu nie poczuł. Bał się też obu wojowników. Całą noc trząsł się na myśl, że demon może przyjść do nich i wyrżnąć w pień. Oczyma wyobraźni widział, jak oręż Braski wchodzi w jego ciałko jak w masło.
Swoją chwile zwątpienia przypłacił młynkiem i ostrym lotem połączonym z silnym bólem w dolnej partii pleców. Wylądował bezpiecznie nieopodal. Spodnie pokryła mu plama krwi. Ogonem się nie martwił, odrośnie. Zresztą jego własny ból go nie denerwował, przywykł. Od dziecka nie raz został obity przez żołnierzy. Złapał oddech i popatrzył na wojowników szukając pomysłu na dostanie się do halfki i uwolnienie jej. Ale i na to nie było ani czasu ani możliwości. Energetyczne obręcze zaczęły wżynać się a raczej wtapiać w ciało April, dziewczyna cierpiała i krzyczała. Znowu działo się to samo, krzyk bólu, znów katowano kogoś na jego oczach, znowu powtarzała się historia z Shiro. Krzyki halfki wdzierały się do jego umysłu poruszając ciągle powracające wspomnienia ze śmierci brata, rozdrapując jeszcze świeże rany. Ale tym razem już nie był tak bezsilny, nie musiał biernie wszystkiemu się przyglądać, no i jeszcze był Hikaru. Wierzył w niego, skoro nie pozwolił jemu zginać, to nie pozwoli i April. Ruszył w ich kierunku, żeby dostać się do April musi przejść przez Braskę lub go zająć. Musiał zrobić cokolwiek, aby jej pomóc, aby nie cierpiała, aby nie zginęła, aby nie został znów sam.
- Zostaw ją !!!!
Chłopak był zdeterminowany, a tatuaż z lisem płonął czerwienia i emanowała z niego Ki Foxa. . Na demona spadła grad pięści i kopniaków. Kuro był zdenerwowany ale nie oszalał jeszcze z gniewu i pilnował ciosów. Nie były one chaotyczne, tak jak w furii, chłopak wiedział, gdzie chciał trafiać i był skoncentrowany. Nawet nie ubliżał demonowi, aby się nie dekoncentrować. Atakował zaciekle, tak jakby połknął tygrysa, albo i dwa. Nie posłuchał Hikaru, powinien zostać tam, gdzie wylądował ale dobrze było widzieć jak przez rok treningu chłopak się zmienił. Był pewniejszy siebie, nie bał się atakować i w walce nie nastawiał się już tylko na obronę. W czasie walki, jego włosy i aura przybrały srebrzysty kolor, a jego moc drgnęła i zaczęła się nieznacznie podnosić.
OCC:
Potężny - 2952 dmg
Sorka, kablówka wczoraj padła.
„Chrzań się, Braska porwał już drogą uczennicę Hikaru BEZ powodu. Mam ochotę teraz walnąć Cię ze skutkiem śmiertelnym. WON od Niej!!”
Niemniej Kuro pozazdrościł młodemu wojownikowi tak dobrego kontaktu z nauczycielem. On sam nie mógł na to liczyć.
Obaj uczniowie mieli takie same intencje, aby przede wszystkim zniknąć z pola walki ale rozmijali się. Wzrok wyrażający chęć mordu miał wpatrzony prosto w Ziemianina. Udało mu się, Chepri puścił April i dziewczyna zmierzała w stronę Saiyana. Dobrze, jeszcze tylko kawałek, złapie ją i odlecą stąd dając miejsce do popisu dla Hikaru. Nie umknęło jego uwadze spojrzenie Misticka, który ponaglał go do opuszczenia miejsca, a chłopak robił co w swojej mocy. Już prawie, zostało jeszcze kilka centymetrów. Już prawie mieli dotknąć swoich dłoni ale miedzy nimi zaczęły pojawiać się małe klocki tworzące postać Braski. Chłopak wiedział, że juz nie zdąży, nic z tego. April nagle została zaatakowana jakimiś energetycznymi obręczami i przytwierdzona nimi do skały. Skręcił jej kierunku ale nie doleciał. Poczuł mocne szarpniecie za ogon. Popełnił błąd luźno nosząc swoją kitę do walki. Zawsze tak robił ale od teraz musi to zmienić. W tej chwili czuł się bardzo niepewnie. Nie z powodu złapania za ogon, bo swój słaby punkt wytrenował w Komnacie ale czuł się przytłoczony mocą obu wojowników, mocą, której dotąd w swoim życiu nie poczuł. Bał się też obu wojowników. Całą noc trząsł się na myśl, że demon może przyjść do nich i wyrżnąć w pień. Oczyma wyobraźni widział, jak oręż Braski wchodzi w jego ciałko jak w masło.
Swoją chwile zwątpienia przypłacił młynkiem i ostrym lotem połączonym z silnym bólem w dolnej partii pleców. Wylądował bezpiecznie nieopodal. Spodnie pokryła mu plama krwi. Ogonem się nie martwił, odrośnie. Zresztą jego własny ból go nie denerwował, przywykł. Od dziecka nie raz został obity przez żołnierzy. Złapał oddech i popatrzył na wojowników szukając pomysłu na dostanie się do halfki i uwolnienie jej. Ale i na to nie było ani czasu ani możliwości. Energetyczne obręcze zaczęły wżynać się a raczej wtapiać w ciało April, dziewczyna cierpiała i krzyczała. Znowu działo się to samo, krzyk bólu, znów katowano kogoś na jego oczach, znowu powtarzała się historia z Shiro. Krzyki halfki wdzierały się do jego umysłu poruszając ciągle powracające wspomnienia ze śmierci brata, rozdrapując jeszcze świeże rany. Ale tym razem już nie był tak bezsilny, nie musiał biernie wszystkiemu się przyglądać, no i jeszcze był Hikaru. Wierzył w niego, skoro nie pozwolił jemu zginać, to nie pozwoli i April. Ruszył w ich kierunku, żeby dostać się do April musi przejść przez Braskę lub go zająć. Musiał zrobić cokolwiek, aby jej pomóc, aby nie cierpiała, aby nie zginęła, aby nie został znów sam.
- Zostaw ją !!!!
Chłopak był zdeterminowany, a tatuaż z lisem płonął czerwienia i emanowała z niego Ki Foxa. . Na demona spadła grad pięści i kopniaków. Kuro był zdenerwowany ale nie oszalał jeszcze z gniewu i pilnował ciosów. Nie były one chaotyczne, tak jak w furii, chłopak wiedział, gdzie chciał trafiać i był skoncentrowany. Nawet nie ubliżał demonowi, aby się nie dekoncentrować. Atakował zaciekle, tak jakby połknął tygrysa, albo i dwa. Nie posłuchał Hikaru, powinien zostać tam, gdzie wylądował ale dobrze było widzieć jak przez rok treningu chłopak się zmienił. Był pewniejszy siebie, nie bał się atakować i w walce nie nastawiał się już tylko na obronę. W czasie walki, jego włosy i aura przybrały srebrzysty kolor, a jego moc drgnęła i zaczęła się nieznacznie podnosić.
OCC:
Potężny - 2952 dmg
Sorka, kablówka wczoraj padła.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Wto Sie 27, 2013 9:08 pm
Zrobiło jej się żal czerwonowłosego, gdy powiedział, że nigdy nie miał takiej osoby, to musiało być przykre i doskonale o tym wiedziała. Kuro był dla niej wszystkim i jedyną osobą, na której jej zależało, matki nigdy nie znała, brat traktował ją jako zbędny balast, a ojcowie, jak to tatusiowe na Vegecie, mieli jej los gdzieś. Chciała mu jeszcze odpowiedzieć, że wolałaby zginąć za niego niż patrzeć na to jak umiera, to byłby cios poniżej pasa dla niej, nie chciała sobie nawet tego wyobrażać, dostawała białej gorączki na samą myśl o tym.
Widziała jego czarne oczy, które wpatrywały się prosto na nią. Było już tak blisko, że aż sama nie mogła w to uwierzyć- no i słusznie. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie, chciała go mieć w ramionach, chciała tylko jednego. Powoli zamknął swoje palce wokół moich. Teraz ja zastygłam w bezruchu, podczas gdy on zaczął rysować kciukiem linie na moim przegubie. Czułam ciepło i suchość jego skóry, a kiedy napotkałam jego spojrzenie- aż zatrzęsłam się w środku. Nie mogłam oderwać od niego oczu ani ruszyć ręką- czułam się jak zahipnotyzowana. Przechodziły mnie ciarki, bo chciałam go dotknąć, a jednocześnie się bałam. Ujął w obie dłonie moją twarz. Jego usta spoczywały na moich, delikatnie rozdzielał moje wargi. W końcu przycisnął mnie tak mocno, że miałam trudność ze złapaniem oddechu. Już są bezpieczni, zaraz ich tutaj nie będzie, a oni załatwią to pomiędzy sobą, bez nich. Tak się jednak nie stało. Poczuła jak coś brutalnie ich od siebie oddzieliło, nie interesował ją jednak ból, pierwszy raz widziała taką technikę. Próbowała się uwolnić, ale nie miała nawet jak, była za słaba, Chepri miał rację, tylko by tam przeszkadzała, ale z drugiej strony. Wolała umrzeć za Kuro niż patrzeć na to wszystko bezczynnie, to było najgorsze. Czuła jak adrenalina buzuje w jej krwi, przemieszcza się z niezwykłą prędkością trafiając w każdą cząstkę jej ciała. Niczym magiczny płyn trafiła w jej krwiobieg. Spojrzała ze złością w oczach na kółka, które ją unieruchomiły. Nigdy nie była wściekła w taki sposób, wszystko buzowało wewnątrz niej. Nie bardzo jednak obchodziło ją, co działo się właśnie z nią, a z Kuro! Braska chwycił go za ogon, czuła jak z każdą sekundą coraz bardziej się denerwowała. Gdy ujrzała jak się z nim obchodzi, jak stracił swój włochaty, brązowy ogon zamknęła oczy. Nie mogła na to patrzeć, chcąc nie chcąc czuła jak cała dygocze, a po jej policzku znowu spłynęła łza. Znowu pokazała, jaka jest słaba i jak bardzo nie ma na to wszystko wpływu. Zagotowała się w środku. Wewnątrz prowadziła walkę z samą sobą, pomiędzy jej stronami. Jedna podpowiadała: wyzwól swoje emocje, popatrz, co on robi z Twoim ukochanym, pozwolisz na to? Jaka z Ciebie kobieta! Tak bardzo go Kochasz, a nie potrafisz nic zrobić tylko płaczesz? Była jeszcze jedna, która była zdecydowanie słabsza i opanowana. Będąc w swoim umyśle czuła, jak dwie April dosłownie się biją. Pierwsza stała opierając ręce o biodra i patrzyła się z pogardą na tą drugą, tamta była cała czerwona od płaczu i w tym momencie wygrywała, ale nagle stało się coś zupełnie odwrotnego. Gdy zła strona wyskoczyła, aby zakończyć to kopniakiem, dobra wsunęła się pod nią, pierwsza wykorzystała to tym, że zarzuciła dźwignię... czuła jak budzi się w niej powoli jakaś furia, nie mogła znieść widoku, który znajdował się przed nią.
- Dlaczego! Dlaczego go tak krzywdzi?! Mówiłeś, że go nie zabije! A przymierza się do tego! – Wrzasnęła brunetka w stronę Chepriego próbując go oskarżyć za to wszystko. Na chwilę przestała o tym myśleć, bo poczuła i widziała jak wielką energią dysponuje Hikaru i jak podczas tego całego zamieszania zaatakował demona. Błękitnooka była pod wrażeniem, po raz pierwszy widziała coś takiego, no i Mistica w akcji. Ten jednak po tym ataku bardzo szybko otrząsnął się i również zaczął pokazywać swoją moc, jednak nie zrobił nic. Zaczął wchodzić w pogawędkę i próbując zdenerwować srebrnowłosego. Opamiętała się natychmiast, powinna myśleć i szukać wzrokiem Kuro, który oberwał. Dlaczego do tej pory go nie pocałowała? A co jeżeli nie będzie miała okazji? To jeszcze bardziej ją rozjuszało. Na jego szczęście wylądował bez żadnych większych obrażeń, ale widziała jego gniew w oczach, to ją wcale nie uspokoiła. Jego krzyk słychać było pewnie na dość sporą odległość. Ona wciąż walczyła z samą sobą, nie mogła znieść widoku krwi, chociaż widziała, że na chłopaku wcale nie robiło to wrażenia, nie ukazywał w żaden sposób bólu. Nie mogła znieść, że on walczy za nią, a co jeżeli naprawdę zginie lub stanie mu się krzywda? Tym razem to pytanie było już całkowicie postawione rozsądnie. Czuła jak fala zła się w niej budzi.
Occ: Koniec
Widziała jego czarne oczy, które wpatrywały się prosto na nią. Było już tak blisko, że aż sama nie mogła w to uwierzyć- no i słusznie. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie, chciała go mieć w ramionach, chciała tylko jednego. Powoli zamknął swoje palce wokół moich. Teraz ja zastygłam w bezruchu, podczas gdy on zaczął rysować kciukiem linie na moim przegubie. Czułam ciepło i suchość jego skóry, a kiedy napotkałam jego spojrzenie- aż zatrzęsłam się w środku. Nie mogłam oderwać od niego oczu ani ruszyć ręką- czułam się jak zahipnotyzowana. Przechodziły mnie ciarki, bo chciałam go dotknąć, a jednocześnie się bałam. Ujął w obie dłonie moją twarz. Jego usta spoczywały na moich, delikatnie rozdzielał moje wargi. W końcu przycisnął mnie tak mocno, że miałam trudność ze złapaniem oddechu. Już są bezpieczni, zaraz ich tutaj nie będzie, a oni załatwią to pomiędzy sobą, bez nich. Tak się jednak nie stało. Poczuła jak coś brutalnie ich od siebie oddzieliło, nie interesował ją jednak ból, pierwszy raz widziała taką technikę. Próbowała się uwolnić, ale nie miała nawet jak, była za słaba, Chepri miał rację, tylko by tam przeszkadzała, ale z drugiej strony. Wolała umrzeć za Kuro niż patrzeć na to wszystko bezczynnie, to było najgorsze. Czuła jak adrenalina buzuje w jej krwi, przemieszcza się z niezwykłą prędkością trafiając w każdą cząstkę jej ciała. Niczym magiczny płyn trafiła w jej krwiobieg. Spojrzała ze złością w oczach na kółka, które ją unieruchomiły. Nigdy nie była wściekła w taki sposób, wszystko buzowało wewnątrz niej. Nie bardzo jednak obchodziło ją, co działo się właśnie z nią, a z Kuro! Braska chwycił go za ogon, czuła jak z każdą sekundą coraz bardziej się denerwowała. Gdy ujrzała jak się z nim obchodzi, jak stracił swój włochaty, brązowy ogon zamknęła oczy. Nie mogła na to patrzeć, chcąc nie chcąc czuła jak cała dygocze, a po jej policzku znowu spłynęła łza. Znowu pokazała, jaka jest słaba i jak bardzo nie ma na to wszystko wpływu. Zagotowała się w środku. Wewnątrz prowadziła walkę z samą sobą, pomiędzy jej stronami. Jedna podpowiadała: wyzwól swoje emocje, popatrz, co on robi z Twoim ukochanym, pozwolisz na to? Jaka z Ciebie kobieta! Tak bardzo go Kochasz, a nie potrafisz nic zrobić tylko płaczesz? Była jeszcze jedna, która była zdecydowanie słabsza i opanowana. Będąc w swoim umyśle czuła, jak dwie April dosłownie się biją. Pierwsza stała opierając ręce o biodra i patrzyła się z pogardą na tą drugą, tamta była cała czerwona od płaczu i w tym momencie wygrywała, ale nagle stało się coś zupełnie odwrotnego. Gdy zła strona wyskoczyła, aby zakończyć to kopniakiem, dobra wsunęła się pod nią, pierwsza wykorzystała to tym, że zarzuciła dźwignię... czuła jak budzi się w niej powoli jakaś furia, nie mogła znieść widoku, który znajdował się przed nią.
- Dlaczego! Dlaczego go tak krzywdzi?! Mówiłeś, że go nie zabije! A przymierza się do tego! – Wrzasnęła brunetka w stronę Chepriego próbując go oskarżyć za to wszystko. Na chwilę przestała o tym myśleć, bo poczuła i widziała jak wielką energią dysponuje Hikaru i jak podczas tego całego zamieszania zaatakował demona. Błękitnooka była pod wrażeniem, po raz pierwszy widziała coś takiego, no i Mistica w akcji. Ten jednak po tym ataku bardzo szybko otrząsnął się i również zaczął pokazywać swoją moc, jednak nie zrobił nic. Zaczął wchodzić w pogawędkę i próbując zdenerwować srebrnowłosego. Opamiętała się natychmiast, powinna myśleć i szukać wzrokiem Kuro, który oberwał. Dlaczego do tej pory go nie pocałowała? A co jeżeli nie będzie miała okazji? To jeszcze bardziej ją rozjuszało. Na jego szczęście wylądował bez żadnych większych obrażeń, ale widziała jego gniew w oczach, to ją wcale nie uspokoiła. Jego krzyk słychać było pewnie na dość sporą odległość. Ona wciąż walczyła z samą sobą, nie mogła znieść widoku krwi, chociaż widziała, że na chłopaku wcale nie robiło to wrażenia, nie ukazywał w żaden sposób bólu. Nie mogła znieść, że on walczy za nią, a co jeżeli naprawdę zginie lub stanie mu się krzywda? Tym razem to pytanie było już całkowicie postawione rozsądnie. Czuła jak fala zła się w niej budzi.
Occ: Koniec
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Czw Sie 29, 2013 6:47 pm
Zaraz po zaatakowaniu Braski wyczuł coś w Ki. Mianowicie pertrubacje, nagły wzrost energii w jednym miejscu jednak nie tu, tylko daleko stąd. Ta ki miała zabarwienie stanowczo zła, ale Hikaru nie znał tego rodzaju. Poza tym ta aura była znajoma. Należała właśnie do Reda. Co on odpierdala ? Najpierw zmarchwiwstał, żeby teraz znowu zacząć świrować ? Nie ważne, wyczuł też, że June z Reiem się zbliżają do niego. Jednak po chwili jego energia zniknęła, ukrył się w Ki bez wątpienia by nie można było go wyśledzić. Jednak demonica widocznie naprawdę chciała być dobra.. chyba, że miała zamiar go wchłonąć by potem siać większe zniszczenie. Nie mógł dalej się tym przejmować, we dwójkę na pewno sobie poradzą mimo iż Red miał moc dwukrotnie większą niż June.
Teraz jednak musiał pokonać jej ojca-Braskę. Na pewno nigdzie mu nie ucieknie. Zn ów nie doczekał się ataku na siebie tylko na swojego ucznia. Kuro znów oberwał, widać było, że demon bawi się z nimi. Ki mistica znów explodowała by jego moc przekroczyła granicę mocy i znów chciał zwrócić na siebie uwagę odciągając ją od Kury. Wysłał mu mentalną wiadomość:
Zwiewaj stąd natychmiast! Wycisz Ki do zera i uciekaj ja się zajmę Braską. Zostaw dziewczynę, będzie Cię tylko spowalniać. Nic jej nie będzie. Nie wiedząc nawet tą wiadomością zniwelował iluzję Braski, która rozpłynęła się gdzieś w przestrzeni ukazując jedynie rzeczywistość, choć zanim skutki owej iluzji miną, minie jeszcze dobra chwila.
Zaraz po tej wiadomości Hikaru spojrzał na Braskę i skupił swoją Ki rozprzestrzenioną na całym terenie na nim. To jak zaciśnięcie niewidocznej pięści na przeciwniku całkiem go paraliżując. Nie zmieniając pozycji, którą dalej utrzymywał w defensywie zablokował ruchy Braski i podniósł go parę metrów nad ziemię. Wtedy wystartował niczym błyskawica napinając wszystkie mięśnie by zaatakować z pełną mocą. Kilka potężnych cięć znów zaorało ciało demona, kiedy skończył zniknął by pojawić się za przeciwnikiem tym razem z mieczem schowanym na plecach i znów zadać serię tym razem zwykłych ciosów kończąc wykopem i rzutem na skały. Po tylu ciosach Hikaru nie był nawet zmęczony, fakt że tamten nie oberwał ani razu był wkurzający.
occ użycie telekinezy -6445 Ki + telepatia za 10 ki= - 6455 i dwie tury paraliżu dla Brasuni.
Pierwsza tura potężny 10.362
druga tura szybki 5723 = 16.085 dmg dla Brasuni
Teraz jednak musiał pokonać jej ojca-Braskę. Na pewno nigdzie mu nie ucieknie. Zn ów nie doczekał się ataku na siebie tylko na swojego ucznia. Kuro znów oberwał, widać było, że demon bawi się z nimi. Ki mistica znów explodowała by jego moc przekroczyła granicę mocy i znów chciał zwrócić na siebie uwagę odciągając ją od Kury. Wysłał mu mentalną wiadomość:
Zwiewaj stąd natychmiast! Wycisz Ki do zera i uciekaj ja się zajmę Braską. Zostaw dziewczynę, będzie Cię tylko spowalniać. Nic jej nie będzie. Nie wiedząc nawet tą wiadomością zniwelował iluzję Braski, która rozpłynęła się gdzieś w przestrzeni ukazując jedynie rzeczywistość, choć zanim skutki owej iluzji miną, minie jeszcze dobra chwila.
Zaraz po tej wiadomości Hikaru spojrzał na Braskę i skupił swoją Ki rozprzestrzenioną na całym terenie na nim. To jak zaciśnięcie niewidocznej pięści na przeciwniku całkiem go paraliżując. Nie zmieniając pozycji, którą dalej utrzymywał w defensywie zablokował ruchy Braski i podniósł go parę metrów nad ziemię. Wtedy wystartował niczym błyskawica napinając wszystkie mięśnie by zaatakować z pełną mocą. Kilka potężnych cięć znów zaorało ciało demona, kiedy skończył zniknął by pojawić się za przeciwnikiem tym razem z mieczem schowanym na plecach i znów zadać serię tym razem zwykłych ciosów kończąc wykopem i rzutem na skały. Po tylu ciosach Hikaru nie był nawet zmęczony, fakt że tamten nie oberwał ani razu był wkurzający.
occ użycie telekinezy -6445 Ki + telepatia za 10 ki= - 6455 i dwie tury paraliżu dla Brasuni.
Pierwsza tura potężny 10.362
druga tura szybki 5723 = 16.085 dmg dla Brasuni
Re: Skalny Las
Pią Sie 30, 2013 3:05 pm
- Lubię wykorzystywać słabe punkty przeciwników... - Mruknął do siebie Braska widząc, że Kuro połknął haczyk. Nawet nie zorientował się, że to wszystko co widzi to zwykła iluzja i manipulacja w jego głowie. Trzeba przyznać, że z Braski to całkiem przystojna i cwana bestia. Mmm... no dobra.
Demon z nieukrytą łatwością omijał szaleńcze uderzenia Kuro, niekiedy też niestety obrywał, ale to tylko dla zasady by chłopak się nie zniechęcił. Jego uderzenia były coraz to silniejsze, imponowało to Brasce. Adrenalinka wzrosła. Cały czas pogarszał wizje Kuro, iluzja przerodziła się w istny koszmar, w którym utracił ukochaną... zginęła (a jak to już tobie zostawiam do opisania Kuro. Po tym iluzja znika).
Szkoda tylko, że znowu wtrącił się ten nieproszony Mistic. Widząc jak znowu próbuje się tu wtrącić odepchnął Kuro atakiem Kiaiho w skały. Chwilę później Braska wylądował na ziemi 'orając' ją własnym ciałem. Wstał nieco zirytowany. Spojrzał na Hikaru wzrokiem wściekłym jak u byka na widok czerwonej płachty po czym szybkim ruchem dłoni posłał w stronę białowłosego świetliste obręcze, które skutecznie unieruchomiły upierdliwą małpę na jakiś czas.
Demon wzleciał w powietrze trzymając złożone ręce na klatce.
- Jak jeszcze raz mnie zaatakujesz oberwiesz Magic Swordem. - powiedział twardo.
Coś dziwnego zaczęło dziać się z Cheprim. Jego energia zaczęła zmieniać się, przesiąkać dziwnym złem. Energia ta nie przypominała energii demonicznej lecz taką, jaką czuć daleko stąd w West City. Na szczęście chłopak znajduje się daleko od April, którą mógłby skrzywdzić...
A jakby niespodzianek było mało stało się coś jeszcze. Kuro został pomniejszony przez Braskę do rozmiarów dziecka na oko 10-cioletniego. Chyba za bardzo mu poszmamotał w tej głowie. Cóż. To powinno minąć po północy.
OOC
Power Level: 149.648
Siła: 5334
Szybkość: 6581
Wytrzymałość: 4412
Energia: 4297
HP: 59.937 - 16.085 - 2.952 = 40.900
KI: 64.455
Atak podstawowy kontrolowany - kolejne 2.000 dla Kuro (kiaiho)
Hikaru - Paraliż na turę + Atak potężny (11.915 DMG)Siedź na dupie. I nie ingeruj w moje zabawy z umysłem Kuro. Może Mistickiem jesteś, ale nie magikiem.
Chepri - Połowiczna zamiana w Tsufula. Nie mnóż jeszcze statystyk, nie zmieniaj za bardzo wyglądu.
Re: Skalny Las
Pią Sie 30, 2013 4:38 pm
A jednak, wcale się stąd nie ruszali. Mógł w się w sumie spodziewać, że to tylko podstęp. Przecież Braska tak łatwo by nie odpuścił. A teraz jeszcze Kuro wpadł w zupełny szał. Tylko czemu? Chociaż w sumie to nie takie istotne, najpewniej była to jakaś sztuczka demona. Możliwe, że coś związanego z telepatią, ale to też tylko jego przypuszczenia. On sam... Tak naprawdę nie wiedział dlaczego tu jest i co ma robić. Niby wszystko było jasne, jest tu z mistrzem i patrzy jak ten się popisuje, ale to tylko pozór. Chce być dobry, ale czy będąc tutaj zbliża się do celu? Jego mistrz przecież porwał April, która niczemu nie była winna i podobnie jak Chepriego, nie dotyczyły jej porachunki między wojownikami. A teraz wręcz bawi się z Kuro, zadając mu ból, pół saiyance przy okazji też. Walcząc z białowłosym też się wykazuje wyjątkową wredotą, aczkolwiek w tym jednym przypadku było to jeszcze do zrozumienia. Idąc zasadą "z kim przystajesz, takim się stajesz", to nie za ciekawy los go czekał i wcale mu się to nie podobało. Chciał być jak demon, ale pod względem mocy i umiejętności walki, nie charakteru. Trochę go to przerażało... Z drugiej jednak strony, przecież nie mógł się taki stać. Pewnie stopniowo przemieni się w kogoś takiego, ale to nie znaczy, że jest to nieuniknione i nie można z tym walczyć. Nie... O nie... On się nie podda, postanowił opowiedzieć się po stronie dobra i tego się będzie trzymał, choćby niewiadomo co. Po prostu to nie wchodziło w grę. Niestety, kiedy on na dobre wybrał ścieżkę życia, w jego wnętrzu coś zaczynało się budzić, coś co nigdy nie powinno tego robić. Tsuful... Kosmiczny glut, który to wpełzł do ciała Ziemianina zaraz po jego walce z Redem, którego spotkał taki sam los.
Najpierw zawroty głowy i lekkie nudności, tak się to zaczynało, wkrótce przeszyła go jak uderzenie błyskawicy fala bólu, posyłając na kolana.
-"Co się ze mną dzieje?!"
Złapał się za głowę. Miał wrażenie, jakby coś wpłynęło do jego czaszki i chciało ją rozsadzić od środka. Chciał wyć z bólu, ale coś go powstrzymywało. Poczuł uderzenie gorąca i... Nagle wszystko ustało.
Chwilę to zajęło zanim zdał sobie z tego sprawę. Spojrzał na swoje ręce, jeszcze drżały.
-"Co to było?" - zastanawiał się, co za przypadłość, co za licho mogło go dopaść, nie potrafił jednak znaleźć odpowiedzi, a tym bardziej dlaczego to ustało.
Ta krótka przerwa dobiegała już do swojego końca. Kosmiczny intruz zaatakował ponownie. Tym razem prawie bezboleśnie, Chepri poczuł jedynie lekkie ukłucie gdzieś w ciele, to jednak ostatnie co czuł. Stracił władzę nad swoim ciałem, jak i przytomność. Nie zdążył nawet upaść, bo obudził się i podparł rękoma. Ale to już nie był ten sam człowiek. Dało się to zobaczyć po jego oczach, w których dało się dostrzec pomarańczowy błysk zła. Wstał. Rozejrzał się po okolicy. Ze skrzyżowanymi na piersi rękoma zaczął się uważniej przyglądać walce Braski. Może się przecież dużo od niego nauczyć, podobnie jak i od tamtych wojowników. Miał świadomość, iż jego moc jest zbyt mała by coś... By cokolwiek zrobić. To się musi zmienić. Ale jeśli pozostanie tutaj to kicha. Trzeba uciec, ale jak? Zaraz by wykryli, gdyby po prostu odleciał, a nawet jak ukryje moc, to zauważą jego zniknięcie. Hmm... Może natrafi się dogodna okazja, gdy będą naprawdę zajęci? Tak. Zobaczą, że uciekł, ale nie od razu. A to mu da czas do obmyślenia jakiegoś planu działania. Tylko... Psia krew, przecież jego energia się zmieniła i na pewno to poczuli.
-"Niezwykłe sytuacje wymagają podjęcia niezwykłych kroków".
Glutowaty kosmita cofał się i kurczył, pozwalając zielonookiemu odzyskać częściową kontrolę nad ciałem. Jego energia praktycznie wróciła do normy.
-"Muszę uśpić ich czujność..."
Najpierw zawroty głowy i lekkie nudności, tak się to zaczynało, wkrótce przeszyła go jak uderzenie błyskawicy fala bólu, posyłając na kolana.
-"Co się ze mną dzieje?!"
Złapał się za głowę. Miał wrażenie, jakby coś wpłynęło do jego czaszki i chciało ją rozsadzić od środka. Chciał wyć z bólu, ale coś go powstrzymywało. Poczuł uderzenie gorąca i... Nagle wszystko ustało.
Chwilę to zajęło zanim zdał sobie z tego sprawę. Spojrzał na swoje ręce, jeszcze drżały.
-"Co to było?" - zastanawiał się, co za przypadłość, co za licho mogło go dopaść, nie potrafił jednak znaleźć odpowiedzi, a tym bardziej dlaczego to ustało.
Ta krótka przerwa dobiegała już do swojego końca. Kosmiczny intruz zaatakował ponownie. Tym razem prawie bezboleśnie, Chepri poczuł jedynie lekkie ukłucie gdzieś w ciele, to jednak ostatnie co czuł. Stracił władzę nad swoim ciałem, jak i przytomność. Nie zdążył nawet upaść, bo obudził się i podparł rękoma. Ale to już nie był ten sam człowiek. Dało się to zobaczyć po jego oczach, w których dało się dostrzec pomarańczowy błysk zła. Wstał. Rozejrzał się po okolicy. Ze skrzyżowanymi na piersi rękoma zaczął się uważniej przyglądać walce Braski. Może się przecież dużo od niego nauczyć, podobnie jak i od tamtych wojowników. Miał świadomość, iż jego moc jest zbyt mała by coś... By cokolwiek zrobić. To się musi zmienić. Ale jeśli pozostanie tutaj to kicha. Trzeba uciec, ale jak? Zaraz by wykryli, gdyby po prostu odleciał, a nawet jak ukryje moc, to zauważą jego zniknięcie. Hmm... Może natrafi się dogodna okazja, gdy będą naprawdę zajęci? Tak. Zobaczą, że uciekł, ale nie od razu. A to mu da czas do obmyślenia jakiegoś planu działania. Tylko... Psia krew, przecież jego energia się zmieniła i na pewno to poczuli.
-"Niezwykłe sytuacje wymagają podjęcia niezwykłych kroków".
Glutowaty kosmita cofał się i kurczył, pozwalając zielonookiemu odzyskać częściową kontrolę nad ciałem. Jego energia praktycznie wróciła do normy.
-"Muszę uśpić ich czujność..."
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach