Central City
+5
April
Reito
Khepri
KOŚCI
NPC
9 posters
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Re: Central City
Sob Sty 25, 2014 7:43 pm
___Niezbyt przyjemne to było miejsce. June mimo, że wydawała się delikatną istotą to doskonale potrafiła sobie poradzić z natrętnymi facetami. O to Rei się nie martwił. Nie było człowieka na Ziemi silniejszego saiyana i demonicy. Przynajmniej taki nie był wyczuwalny. Opuścili niezbyt przyjemny lokal po czym udali się do wskazanego przez jegomościa miejsca. Mimo, że było już całkiem ciemno to ulice tętniły życiem. Wiele się to nie różniło od Vegety choć noc tam występowała raczej rzadziej. Ludzie jakby w ogóle nie spali. Ciągle się coś działo. Również klub „Mordownia” tętnił życiem. Głośna muzyka zapewne miała zagłuszyć dochodzące z piwnicy jęki. Tańce i pijaństwo jak to bywa w takich miejscach. Rei bez wahania podszedł do barmana i zadał pytanie tak jak został poinstruowany. Na co barman nieco się zdziwił i odpowiedział:
- Nie szukamy nowych pracowników.
Zdziwienie również ukazało się na twarzy Reia jednak nie zamierzał tak łatwo odpuścić.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. Nie szukam pracy.
Po czym postukał palcem wskazującym w blat tym samym jakby pokazując dokąd chce się udać. Barman zorientował się po tym geście w jakiej sprawie przychodzi do niego saiyan ale nadal był podejrzliwy. Kto wie czy można zaufać pierwszej lepszej osobie, która skądś znalazła informacje na temat nielegalnych bijatyk. A może to ktoś z policji? Tego nie mógł być pewien póki Reia nie sprawdzi. Przecierał dalej kieliszki po czym nalał do jednego z nich jakiegoś trunku i postawił przed nosem brązwłosego.
- Na koszt firmy.
Co to mogło oznaczać? Wypić czy odmówić? Reito zaczął analizować w głowie możliwe wersje wydarzeń. A jeśli to jakaś trucizna? Ciekawe czy i na saiyana by zadziałała. W sumie co nie zabije to wzmocni. Wziął kieliszek do ręki i pewnym ruchem wychylił go wypijając całą jego zawartość. Od razu poczuł palący w gardle smak ale prócz tego żadnych innych nieoczekiwanych objawów. Barman odszedł od lady a po chwili obok Reia pojawiła się jakaś dziewczyna. Wyglądała na prostytutkę. Pociągnęła saiyana za ramię i zaczęła prowadzić w głąb klubu. June z pewnością mogło się to nie spodobać.
- Dokąd idziemy?
- Zabawić się. – Odpowiedziała uwodzicielskim głosem.
- Nie przyszedłem tu w tym celu, o którym myślisz.
- Spokojnie. Skąd wiesz, że myślimy o tym samym? Hm? – Zrobiła ładne oczka i zaprowadziła go do pewnego pokoju po czym szczelnie zamknęła drzwi.
- Dobra tu już nas nikt nie usłyszy. – Zmieniła nagle ton na poważny. – Jak chcesz się bić to za tymi drzwiami są schody prowadzące do piwnicy. Ale pamiętaj, że wchodzisz tam na własną odpowiedzialność. Za Twoją śmierć nikt tu nie będzie odpowiadał.
- Nie sądzę by można było mnie tak łatwo zabić… - Powiedział półtonem po czym zniknął za wskazanymi przez kobietę drzwiami. Schody były dosyć kręte i bardzo wąskie. Z każdym stopniem słychać było coraz to głośniejsze jęki walczących i wiwaty gapiów.
- Ciekawe co June sobie pomyśli. Znając ją pewnie za chwilę się tu zjawi choć to raczej nie jest miejsce dla kobiet…
Gdy dotarł na miejsce wiwat stał się jeszcze głośniejszy. Jeden gość już umierał duszony przez drugiego na tzw. „arenie”. A właściwie była to jedynie pusta przestrzeń, wokół której zgromadziła się masa ludzi.
- Żygolak na deskach! Zwycięża Mr. Batman! Czy jest ktoś, kto będzie w stanie go pokonać...!? Zdaje się, że mamy nowego zawodnika! Proszę Państwa powitajmy go gromkimi brawami!
Był tam nawet komentator jak widać. Od razu podszedł do Reito zadając dyskretne pytanie:
- Jaki jest Twój pseudonim?
- Hm? Pseudonim? Nie mam…
- W takim razie zostaw to mi.
Jego wzrok przykuł merdający wbrew woli Reia ogon. Zdradzał jego lekkie zestresowanie ale jednocześnie podekscytowanie.
- Proszę Państwa! A o to przed wami „Wściekły szympans!”.
- Że co kurwa? – Zaklął jak się potem okazało sam do siebie gdyż nikt nie był w stanie w tym gwarze usłyszeć jego słów.
- A niech wam będzie. Ja chcę tylko kasę.
Stanął naprzeciw zmęczonego nieco Mr. Batmana ale jak widać nadal pełnego wigoru gdyż owy jegomość wydarł się na cały głos podnosząc ręce do góry tak jakby zapowiadając z góry swoje zwycięstwo.
- URAAAAAAA!!!
Brzmiał jak przepity żul. No ale czego się nie robi dla publiczności.
- Gotowi? Fight!
- Co za żenujący gość... - pomyślał patrząc na spikera. Nie zorientował się nawet, że jego przeciwnik już zaczął walkę okładając go ciosami co dla saiyana było jak ukąszenie komara.
- Hej! Ja jeszcze nie powiedziałem, że jestem gotowy!
Bez większego trudu złapał obie ręce Batmana po czym siarczystym kopem wbił go w ścianę. Wielkie zdziwienie i kompletna cisza. Dopiero jak gość odkleił się od ściany ludzie zaczęli wiwatować.
- NIE-SA-MO-WI-TE!! Wściekły szympans powalił swojego przeciwnika jednym ciosem! Czyżbyśmy mieli nowego lidera?
Reito zawołał gestem dłoni komentatora.
- Ile zarobiłem?
- O pieniądze się nie martw. Dostaniesz na koniec tyle, że nie będziesz w stanie ich unieść.
Spiker zacierał już ręce. Doskonale wiedział, że takiej żyły złota jakim był Reito nie można od tak wypuścić z rąk.
- Nie mam zamiaru siedzieć tu całą noc…
- Czy są jacyś chętni? Czy nikt nie odważy się zmierzyć ze Wściekłym szympansem?
Ludzie zaczęli się rozglądać jeden na drugiego. W końcu wyłonił się z tłumu tęgi kark. Rozpychał się próbując dojść do areny i przy okazji wziął ze sobą krzesło, którym rzucił w saiyana z pełnym zamachem.
OOC: Start trening. Cdn…
- Nie szukamy nowych pracowników.
Zdziwienie również ukazało się na twarzy Reia jednak nie zamierzał tak łatwo odpuścić.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. Nie szukam pracy.
Po czym postukał palcem wskazującym w blat tym samym jakby pokazując dokąd chce się udać. Barman zorientował się po tym geście w jakiej sprawie przychodzi do niego saiyan ale nadal był podejrzliwy. Kto wie czy można zaufać pierwszej lepszej osobie, która skądś znalazła informacje na temat nielegalnych bijatyk. A może to ktoś z policji? Tego nie mógł być pewien póki Reia nie sprawdzi. Przecierał dalej kieliszki po czym nalał do jednego z nich jakiegoś trunku i postawił przed nosem brązwłosego.
- Na koszt firmy.
Co to mogło oznaczać? Wypić czy odmówić? Reito zaczął analizować w głowie możliwe wersje wydarzeń. A jeśli to jakaś trucizna? Ciekawe czy i na saiyana by zadziałała. W sumie co nie zabije to wzmocni. Wziął kieliszek do ręki i pewnym ruchem wychylił go wypijając całą jego zawartość. Od razu poczuł palący w gardle smak ale prócz tego żadnych innych nieoczekiwanych objawów. Barman odszedł od lady a po chwili obok Reia pojawiła się jakaś dziewczyna. Wyglądała na prostytutkę. Pociągnęła saiyana za ramię i zaczęła prowadzić w głąb klubu. June z pewnością mogło się to nie spodobać.
- Dokąd idziemy?
- Zabawić się. – Odpowiedziała uwodzicielskim głosem.
- Nie przyszedłem tu w tym celu, o którym myślisz.
- Spokojnie. Skąd wiesz, że myślimy o tym samym? Hm? – Zrobiła ładne oczka i zaprowadziła go do pewnego pokoju po czym szczelnie zamknęła drzwi.
- Dobra tu już nas nikt nie usłyszy. – Zmieniła nagle ton na poważny. – Jak chcesz się bić to za tymi drzwiami są schody prowadzące do piwnicy. Ale pamiętaj, że wchodzisz tam na własną odpowiedzialność. Za Twoją śmierć nikt tu nie będzie odpowiadał.
- Nie sądzę by można było mnie tak łatwo zabić… - Powiedział półtonem po czym zniknął za wskazanymi przez kobietę drzwiami. Schody były dosyć kręte i bardzo wąskie. Z każdym stopniem słychać było coraz to głośniejsze jęki walczących i wiwaty gapiów.
- Ciekawe co June sobie pomyśli. Znając ją pewnie za chwilę się tu zjawi choć to raczej nie jest miejsce dla kobiet…
Gdy dotarł na miejsce wiwat stał się jeszcze głośniejszy. Jeden gość już umierał duszony przez drugiego na tzw. „arenie”. A właściwie była to jedynie pusta przestrzeń, wokół której zgromadziła się masa ludzi.
- Żygolak na deskach! Zwycięża Mr. Batman! Czy jest ktoś, kto będzie w stanie go pokonać...!? Zdaje się, że mamy nowego zawodnika! Proszę Państwa powitajmy go gromkimi brawami!
Był tam nawet komentator jak widać. Od razu podszedł do Reito zadając dyskretne pytanie:
- Jaki jest Twój pseudonim?
- Hm? Pseudonim? Nie mam…
- W takim razie zostaw to mi.
Jego wzrok przykuł merdający wbrew woli Reia ogon. Zdradzał jego lekkie zestresowanie ale jednocześnie podekscytowanie.
- Proszę Państwa! A o to przed wami „Wściekły szympans!”.
- Że co kurwa? – Zaklął jak się potem okazało sam do siebie gdyż nikt nie był w stanie w tym gwarze usłyszeć jego słów.
- A niech wam będzie. Ja chcę tylko kasę.
Stanął naprzeciw zmęczonego nieco Mr. Batmana ale jak widać nadal pełnego wigoru gdyż owy jegomość wydarł się na cały głos podnosząc ręce do góry tak jakby zapowiadając z góry swoje zwycięstwo.
- URAAAAAAA!!!
Brzmiał jak przepity żul. No ale czego się nie robi dla publiczności.
- Gotowi? Fight!
- Co za żenujący gość... - pomyślał patrząc na spikera. Nie zorientował się nawet, że jego przeciwnik już zaczął walkę okładając go ciosami co dla saiyana było jak ukąszenie komara.
- Hej! Ja jeszcze nie powiedziałem, że jestem gotowy!
Bez większego trudu złapał obie ręce Batmana po czym siarczystym kopem wbił go w ścianę. Wielkie zdziwienie i kompletna cisza. Dopiero jak gość odkleił się od ściany ludzie zaczęli wiwatować.
- NIE-SA-MO-WI-TE!! Wściekły szympans powalił swojego przeciwnika jednym ciosem! Czyżbyśmy mieli nowego lidera?
Reito zawołał gestem dłoni komentatora.
- Ile zarobiłem?
- O pieniądze się nie martw. Dostaniesz na koniec tyle, że nie będziesz w stanie ich unieść.
Spiker zacierał już ręce. Doskonale wiedział, że takiej żyły złota jakim był Reito nie można od tak wypuścić z rąk.
- Nie mam zamiaru siedzieć tu całą noc…
- Czy są jacyś chętni? Czy nikt nie odważy się zmierzyć ze Wściekłym szympansem?
Ludzie zaczęli się rozglądać jeden na drugiego. W końcu wyłonił się z tłumu tęgi kark. Rozpychał się próbując dojść do areny i przy okazji wziął ze sobą krzesło, którym rzucił w saiyana z pełnym zamachem.
OOC: Start trening. Cdn…
- GośćGość
Re: Central City
Nie Sty 26, 2014 9:25 pm
___Tym razem Rudowłosa postanowiła zostać przed barem, by przypadkiem nie wdać się w niepotrzebną bójkę jak paręnaście minut temu. Rzuciła tylko krótkim spojrzeniem na Reito po czym ten wszedł do środka, a ona usiadła na ławce obok okna. Miała bardzo dobry wgląd na to, co się dzieje w tym burdelu. Machnęła ogonem rozglądając się po okolicy. Było tu pełno zniszczonych, starych samochodów oraz motorów wszelakiej marki. Po jej prawej i lewej stronie roiło się od grupek zapijaczonych chwastów, trzymających za tyłki jakieś wyszpachlowane lalunie w ubraniach bardziej skąpych niż June.
Tak czy siak, przewróciła oczami, po czym obejrzała się za siebie by dowiedzieć się na czym stoi Reito i ewentualnie ile jeszcze czasu przyjdzie jej czekać. Lekkie zdziwienie pojawiło się na twarzy demonicy gdy zobaczyła jakąś ladacznicę przy saiyanie. Po krótkiej rozmowie gdzieś się razem udali, a rudowłosa wstała momentalnie z ławki po czym wpadła jak rakieta do baru. Na twarzy June malowało się diabelne zdenerwowanie. Zacisnęła zęby oraz zmarszczyła brwi pokazując swoje niezadowolenie z takiego obrotu spraw. Przepychając się przez grupę ludzi, jaka tu balowała udała się prosto w to samo miejsce, w które zabrała Reito ta lafirynda.
___ - HALO! Tam nie wolno! - Usłyszała nagle za sobą po czym się zatrzymała. Chłodne spojrzenie przeniosła na barmana, który wzdrygnął się lekko. - Nie wolno. - Powtórzył jakby niepewnie.
___ - Gówno mnie to obchodzi. - Odpyskowała po czym odwróciła się z zamiarem pójścia w swoją stronę, lecz odbiła się od czegoś wielkiego i miękkiego. Przetarła oczy, a następnie podniosła wzrok wyżej, na dwóch goryli. Chyba nie za bardzo chcieli wpuścić June do przedziwnego pokoiku. - Wpuśćcie mnie, albo połamię wam nogi. - zawarczała, ale Ci w odpowiedzi buchnęli bardzo głośnym śmiechem, a zawtórowały im osoby znajdujące się obok. Rudowłosa poprawiła grzywkę, która zaczęła zalatywać jej na oczy po czym udała przez chwilę, że rezygnuje, lecz... - KIAIHO! - krzyknęła nie ruszając się z miejsca, a wtedy wielki podmuch energii popchnął wielkoludów na drzwi wywarzając je. Buchnęli do środka przelatując przez cały pokój. Zatrzymali się dopiero na betonowej ścianie. Wyglądali na nieprzytomnych.
Zostawiając zdziwionych gapiów weszła do środka. Od razu dostrzegła tą kobietę, którą widziała z Reito. Mignęła, by po chwili znaleźć się tuż przed nią i chwycić ją za gardło. Uderzyła nią o ścianę z impetem, tak, by na prawdę zabolało po czym warknęła wściekle:
___ - Gdzie on jest? - przeszyła ją lodowatym spojrzeniem, a ta wskazała jej drzwi. Demonica puściła ją - Następnym razem Cię wypatroszę. - powiedziała jeszcze na odchodne po czym zeszła do 'areny'. Usiadła krętych schodach by mieć lepszy widok na to, co się dzieje w okręgu. Widziała tam Reito. Lekko naburmuszona na twarzy patrzała na niego, merdając leniwie ogonkiem na boki. Było widać wyraźnie po niej, że już coś nabroiła... albo nabroi.
Miejsce wyglądało na dziwne. Osoby ryczące przedziwnie nawet nie zauważyły rudowłosej gdy weszła do pomieszczenia. Wyglądali na bardzo podekscytowanych walkami, jakie się tu rozgrywają. Energie nie były tu zbyt silne, więc zapewne widowisko też nie mroziło krwi w żyłach. Wszystkich tu zebranych powaliłaby sama na minimalnym zużyciu siły, więc pewnie i Reito to długo nie zajmie.
Tak czy siak, przewróciła oczami, po czym obejrzała się za siebie by dowiedzieć się na czym stoi Reito i ewentualnie ile jeszcze czasu przyjdzie jej czekać. Lekkie zdziwienie pojawiło się na twarzy demonicy gdy zobaczyła jakąś ladacznicę przy saiyanie. Po krótkiej rozmowie gdzieś się razem udali, a rudowłosa wstała momentalnie z ławki po czym wpadła jak rakieta do baru. Na twarzy June malowało się diabelne zdenerwowanie. Zacisnęła zęby oraz zmarszczyła brwi pokazując swoje niezadowolenie z takiego obrotu spraw. Przepychając się przez grupę ludzi, jaka tu balowała udała się prosto w to samo miejsce, w które zabrała Reito ta lafirynda.
___ - HALO! Tam nie wolno! - Usłyszała nagle za sobą po czym się zatrzymała. Chłodne spojrzenie przeniosła na barmana, który wzdrygnął się lekko. - Nie wolno. - Powtórzył jakby niepewnie.
___ - Gówno mnie to obchodzi. - Odpyskowała po czym odwróciła się z zamiarem pójścia w swoją stronę, lecz odbiła się od czegoś wielkiego i miękkiego. Przetarła oczy, a następnie podniosła wzrok wyżej, na dwóch goryli. Chyba nie za bardzo chcieli wpuścić June do przedziwnego pokoiku. - Wpuśćcie mnie, albo połamię wam nogi. - zawarczała, ale Ci w odpowiedzi buchnęli bardzo głośnym śmiechem, a zawtórowały im osoby znajdujące się obok. Rudowłosa poprawiła grzywkę, która zaczęła zalatywać jej na oczy po czym udała przez chwilę, że rezygnuje, lecz... - KIAIHO! - krzyknęła nie ruszając się z miejsca, a wtedy wielki podmuch energii popchnął wielkoludów na drzwi wywarzając je. Buchnęli do środka przelatując przez cały pokój. Zatrzymali się dopiero na betonowej ścianie. Wyglądali na nieprzytomnych.
Zostawiając zdziwionych gapiów weszła do środka. Od razu dostrzegła tą kobietę, którą widziała z Reito. Mignęła, by po chwili znaleźć się tuż przed nią i chwycić ją za gardło. Uderzyła nią o ścianę z impetem, tak, by na prawdę zabolało po czym warknęła wściekle:
___ - Gdzie on jest? - przeszyła ją lodowatym spojrzeniem, a ta wskazała jej drzwi. Demonica puściła ją - Następnym razem Cię wypatroszę. - powiedziała jeszcze na odchodne po czym zeszła do 'areny'. Usiadła krętych schodach by mieć lepszy widok na to, co się dzieje w okręgu. Widziała tam Reito. Lekko naburmuszona na twarzy patrzała na niego, merdając leniwie ogonkiem na boki. Było widać wyraźnie po niej, że już coś nabroiła... albo nabroi.
Miejsce wyglądało na dziwne. Osoby ryczące przedziwnie nawet nie zauważyły rudowłosej gdy weszła do pomieszczenia. Wyglądali na bardzo podekscytowanych walkami, jakie się tu rozgrywają. Energie nie były tu zbyt silne, więc zapewne widowisko też nie mroziło krwi w żyłach. Wszystkich tu zebranych powaliłaby sama na minimalnym zużyciu siły, więc pewnie i Reito to długo nie zajmie.
Re: Central City
Czw Sty 30, 2014 9:10 pm
___Reito zauważył schodzącą po schodach June. To był znak, że czas najwyższy skończyć tą szopkę. Na jego nieszczęście, zapatrzony na lubą, dostał krzesłem prosto w głowę. Te rozsypało się na drobne kawałeczki. Jednak większego uszczerbku na zdrowiu saiyan nie doznał poza niewielkim siniakiem. Odwrócił się gwałtownie do swojego przeciwnika.
- Ooh… Co ja widzę!? King Kong rzucił wyzwanie Wściekłemu szympansowi! Walka dwóch naczelnych! Póki co prowadzi King Kong! Wykorzystując element zaskoczenia zranił swojego przeciwnika!
Reito zmierzył wzrokiem kupę mięsa stojącą przed nim. Nagle pięść saiyana znalazła się po łokieć w brzuchu jegomościa. Było to tak szybkie, że wyglądało jakby po prostu się teleportował.
- Koniec widowiska…
Ludzie zamilkli a brązwłosy przerzucił swojego przeciwnika przez plecy prosto w tłum. Był już nieprzytomny. Po czym zabrał mikrofon spikerowi.
- Atakujcie wszyscy na raz jak chcecie.
Rozejrzał się dookoła. Nikt się nie wychylił. Nie było nikogo na tyle odważnego. Wtedy Reito odwrócił się do komentatora.
- Czy teraz już otrzymam swoją kasę?
- Eee… aa… oczywiście.
Rzucił mu mikrofon dodając:
- Nie mam zamiaru długo czekać.
Spiker pospiesznie chwycił za mikrofon o mało nie wypuszczając go z ręki.
- Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału. W związku z brakiem innych chętnych wygrywa wściekły szympans.
Zdecydowanie brakowały w tej wypowiedzi wcześniejszej euforii. Widać nie łatwo było mu się rozstać z taką sumą pieniędzy. Komentator wręczył Reiowi walizkę wypełnioną po brzegi. Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić lecz w tym tłumie pojawiło się też kilka kobiet. Podeszły zalotnie do saiyana masując jego ramiona i klatkę piersiową.
- Na pewno jesteś zmęczony tą całą bijatyką.
- Chodź z nami. Pomożemy Ci się odprężyć <3
Powiedziały zalotnym tonem ciągnąc go za ręce. Usilnie jakby próbując odwrócić jego uwagę od trzymanej w nich walizki.
OOC: Koniec treningu.
- Ooh… Co ja widzę!? King Kong rzucił wyzwanie Wściekłemu szympansowi! Walka dwóch naczelnych! Póki co prowadzi King Kong! Wykorzystując element zaskoczenia zranił swojego przeciwnika!
Reito zmierzył wzrokiem kupę mięsa stojącą przed nim. Nagle pięść saiyana znalazła się po łokieć w brzuchu jegomościa. Było to tak szybkie, że wyglądało jakby po prostu się teleportował.
- Koniec widowiska…
Ludzie zamilkli a brązwłosy przerzucił swojego przeciwnika przez plecy prosto w tłum. Był już nieprzytomny. Po czym zabrał mikrofon spikerowi.
- Atakujcie wszyscy na raz jak chcecie.
Rozejrzał się dookoła. Nikt się nie wychylił. Nie było nikogo na tyle odważnego. Wtedy Reito odwrócił się do komentatora.
- Czy teraz już otrzymam swoją kasę?
- Eee… aa… oczywiście.
Rzucił mu mikrofon dodając:
- Nie mam zamiaru długo czekać.
Spiker pospiesznie chwycił za mikrofon o mało nie wypuszczając go z ręki.
- Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału. W związku z brakiem innych chętnych wygrywa wściekły szympans.
Zdecydowanie brakowały w tej wypowiedzi wcześniejszej euforii. Widać nie łatwo było mu się rozstać z taką sumą pieniędzy. Komentator wręczył Reiowi walizkę wypełnioną po brzegi. Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić lecz w tym tłumie pojawiło się też kilka kobiet. Podeszły zalotnie do saiyana masując jego ramiona i klatkę piersiową.
- Na pewno jesteś zmęczony tą całą bijatyką.
- Chodź z nami. Pomożemy Ci się odprężyć <3
Powiedziały zalotnym tonem ciągnąc go za ręce. Usilnie jakby próbując odwrócić jego uwagę od trzymanej w nich walizki.
OOC: Koniec treningu.
- GośćGość
Re: Central City
Pią Sty 31, 2014 5:38 pm
___ Demonica spokojnie patrzała na przedstawienie. Trzeba przyznać, że Reito znalazł bardzo prosty i widowiskowy sposób na zarobienie pieniędzy. Można się przy tym pobawić, choć nie do końca, bo ludzie nie są zbyt silną rasą. Saiyana to też pewnie zasmuca tak jak i June. W końcu małpiaści są bardzo wojowniczy. Jak nie jedzenie to walka. Ciekawe kiedy przyjdzie im spotkać kogoś silnego na swojej drodze...
Nagle, rudowłosa wzdrygnęła się podnosząc na chwilę głowę. Dziwny, masywny ziemianin właśnie zamachnął się krzesłem na głowę brązowowłosego. June przymknęła jedno oko tak jakby z bólu, lecz nie z powodu guza Reito, tylko tego co stało się z jego przeciwnikiem. Wystarczył jeden siny cios by kolos runął nieprzytomny. Zapadła grobowa cisza przerwana głośnym śmiechem demonicy co nie było raczej na miejscu. Musiała się opanować, bo nie chciała robić niepotrzebnego zamieszania. Jeszcze by pojawiły się niepotrzebne ofiary.
Cały spektakl zakończył się zdobyciem oczekiwanej kasy. Dziewczyna musiała zejść ze schodów bo chmara ludzi zmierzała właśnie ku wyjściu najwyraźniej nie chcąc się podwinąć nowemu mistrzowi. Sama chciała już wyjść, lecz bursztynowe oczy rudej dostrzegły, że kolejne lafiryndy kleją się do jej lubego jak baba do witryny sklepowej z przeceną. Aż żyłka na czole wyskoczyła dziewczynie z nerwów. Ledwo się pozbyła jednej, a za chwilę pojawiło się ich więcej. Powinni jak najszybciej opuścić to miejsce, a najlepiej miasto. Mieszkanie na odludziu było bardzo dobrym pomysłem. Pomyśleć, że gdyby mieszkali w takim tłoku jak tu, to takie sceny byłyby codziennością. Aż ciarki przechodzą na samą myśl.
Rudowłosa zawarczała groźnie jak na demona przystało machając końcówką ogona na boki jak kot szykujący się do ataku. Powoli podeszła do Reito. Lampucary spojrzały na nią pytającym wzrokiem.
___ - Co jest, butów szukasz? HAHA - zaśmiała się jedna z nich, a wtedy demonica nie wytrzymała napięcia. Na początku chciała być miła, ale tego było za wiele. W mig zwinnymi ciosami uderzyła wszystkie dziewczyny po kolei pięścią w brzuch. Dla normalnego oka to było jak "ręka boska", bo June wcale nie drgnęła z miejsca. Tak to przynajmniej wyglądało. Reito zapewne widział wszystko.
Gdy tapeciary obaliły się na ziemię przestając rechotać jak żaby to rudowłosa spojrzała na Szatyna lekko zdenerwowanym wzrokiem. Napełniła policzki powietrzem czerwieniąc się jak burak. Musiała wyglądać teraz przesłodko mimo groźnej miny.
___ - J...ja jestem zazdrosna... - wydukała z siebie odwracając speszony wzrok. - Chcę Cię tylko dla siebie... - dodała jeszcze po czym odwróciła się na pięcie wychodząc z tego pomieszczenia. Nie przejmując się krzykami barmana oraz narzekaniem innych przez szkody jakie wyrządziła wymknęła się przed bar. Było już ciemno. Szybko mija czas gdy ma się coś do roboty.
Nagle, rudowłosa wzdrygnęła się podnosząc na chwilę głowę. Dziwny, masywny ziemianin właśnie zamachnął się krzesłem na głowę brązowowłosego. June przymknęła jedno oko tak jakby z bólu, lecz nie z powodu guza Reito, tylko tego co stało się z jego przeciwnikiem. Wystarczył jeden siny cios by kolos runął nieprzytomny. Zapadła grobowa cisza przerwana głośnym śmiechem demonicy co nie było raczej na miejscu. Musiała się opanować, bo nie chciała robić niepotrzebnego zamieszania. Jeszcze by pojawiły się niepotrzebne ofiary.
Cały spektakl zakończył się zdobyciem oczekiwanej kasy. Dziewczyna musiała zejść ze schodów bo chmara ludzi zmierzała właśnie ku wyjściu najwyraźniej nie chcąc się podwinąć nowemu mistrzowi. Sama chciała już wyjść, lecz bursztynowe oczy rudej dostrzegły, że kolejne lafiryndy kleją się do jej lubego jak baba do witryny sklepowej z przeceną. Aż żyłka na czole wyskoczyła dziewczynie z nerwów. Ledwo się pozbyła jednej, a za chwilę pojawiło się ich więcej. Powinni jak najszybciej opuścić to miejsce, a najlepiej miasto. Mieszkanie na odludziu było bardzo dobrym pomysłem. Pomyśleć, że gdyby mieszkali w takim tłoku jak tu, to takie sceny byłyby codziennością. Aż ciarki przechodzą na samą myśl.
Rudowłosa zawarczała groźnie jak na demona przystało machając końcówką ogona na boki jak kot szykujący się do ataku. Powoli podeszła do Reito. Lampucary spojrzały na nią pytającym wzrokiem.
___ - Co jest, butów szukasz? HAHA - zaśmiała się jedna z nich, a wtedy demonica nie wytrzymała napięcia. Na początku chciała być miła, ale tego było za wiele. W mig zwinnymi ciosami uderzyła wszystkie dziewczyny po kolei pięścią w brzuch. Dla normalnego oka to było jak "ręka boska", bo June wcale nie drgnęła z miejsca. Tak to przynajmniej wyglądało. Reito zapewne widział wszystko.
Gdy tapeciary obaliły się na ziemię przestając rechotać jak żaby to rudowłosa spojrzała na Szatyna lekko zdenerwowanym wzrokiem. Napełniła policzki powietrzem czerwieniąc się jak burak. Musiała wyglądać teraz przesłodko mimo groźnej miny.
___ - J...ja jestem zazdrosna... - wydukała z siebie odwracając speszony wzrok. - Chcę Cię tylko dla siebie... - dodała jeszcze po czym odwróciła się na pięcie wychodząc z tego pomieszczenia. Nie przejmując się krzykami barmana oraz narzekaniem innych przez szkody jakie wyrządziła wymknęła się przed bar. Było już ciemno. Szybko mija czas gdy ma się coś do roboty.
- GośćGość
Re: Central City
Sro Lip 16, 2014 4:26 pm
Sama nie rozumiała, czemu musiało do tego dojść. Dlaczego ona, czemu to ją spotkało? Nie wiedziała, nie pojmowała tego. Jeszcze niedawno się cieszyła normalną pracą w cyrku, ćwiczyła akrobacje... A teraz, jedyne co jej pozostało to zemsta. Również, kiedyś usłyszała pewne przysłowie, że "zemsta najlepiej smakuje na zimno". Ciekawiło ją, ile jest w tym prawdy. Nie zamierzała mu tego darować, nigdy. Nie interesowało ją, co będzie potem z nią. Dla niej, nie będzie nigdzie miejsca. W całym cyrku, wyróżniała się czymś szczególnym. Kto wszak widział kiedyś człowieka z ogonem, takim, jaki ona posiadała? Była inna, aczkolwiek pozostawała zawsze sobą. Nie była już tą wesołą dziewczyną co kiedyś, teraz jest inna. Delikatnie poprawiła swój płaszcz, zapinając praktycznie wszystkie guziki. Robiła wszystko, aby ukryć swój ogon. Dzisiaj, oprócz szkarłatnego płaszcza miała na sobie swe ulubione kimono. Wszak, jest japonką, kultura wymaga. W każdym bądź razie, zastanawiała się, co porabia w mieście. Nie przepadała za miastami, były takie... Duże? Tak, to dobre określenie. I bardzo tłoczne, co ją irytowało. Nie przepadała za towarzystwem ludźmi. Kiedyś tak, ale teraz to co innego.
- Ludzie.. są tacy irytujący... - burknęła cicho pod nosem, zirytowana do potęgi drugiej. Teraz jej zamiarem pozostanie tylko zemsta, a potem co będzie? Nie planowała tego, gdyż wiedziała, że może nie przeżyć spotkania z osobą, którą zamierza zabić. Zaakceptuje to, nie ma innego wyboru przecież. Śmierć, czy też nie... Tak, zaakceptuje to. Jeżeli będzie żyła, to na pewno odejdzie gdzieś daleko. Nie chciała szukać swoich biologicznych rodziców, przecież jej nie chcieli. Dla niej rodziną był cyrk, w którym się wychowywała. Wiec nic dziwnego, że pragnie zemsty na zabójcach. Nie jest tą samą osobą i raczej nie będzie już nigdy. Pamiętała, jak obiecała sobie zerwać z przeszłością i to zrobiła. Lecz zemścić się musi. To jest jej powinność, której dokona za wszelką cenę.
- Ludzie.. są tacy irytujący... - burknęła cicho pod nosem, zirytowana do potęgi drugiej. Teraz jej zamiarem pozostanie tylko zemsta, a potem co będzie? Nie planowała tego, gdyż wiedziała, że może nie przeżyć spotkania z osobą, którą zamierza zabić. Zaakceptuje to, nie ma innego wyboru przecież. Śmierć, czy też nie... Tak, zaakceptuje to. Jeżeli będzie żyła, to na pewno odejdzie gdzieś daleko. Nie chciała szukać swoich biologicznych rodziców, przecież jej nie chcieli. Dla niej rodziną był cyrk, w którym się wychowywała. Wiec nic dziwnego, że pragnie zemsty na zabójcach. Nie jest tą samą osobą i raczej nie będzie już nigdy. Pamiętała, jak obiecała sobie zerwać z przeszłością i to zrobiła. Lecz zemścić się musi. To jest jej powinność, której dokona za wszelką cenę.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Sro Lip 16, 2014 9:06 pm
Sama nie rozumiała dlaczego opuściła domek June. Znaczy wróci tam, ale mimo tego, co mówił Hikaru nie mogła się powstrzymać chciała wiedzieć, co Kuro robi w mieście. June medytowała, Red też gdzieś poszedł, a ona nie mogła usiedzieć w jednym miejscu, cały czas ją nosiło. W końcu zdenerwowana opuściła wyspę z zamiarem powrotu. Głowa bolała ją niemiłosiernie, niepotrzebnie pila ten alkohol, kiedy to przejdzie? Dopiero jutro, to było najgorsze. Miała problemy z identyfikacją energii chłopaka, wszystko dookoła jakby jej przeszkadzało. Aura Kuro nie była dla niej jasna jak zwykle, niby ją czuła, tak jak i tego drugiego, ale ciężko było jej ją zlokalizować. Na pewno był w mieście, starała się lecieć dosyć wysoko, aby nie zwracać na siebie uwagi. Wydawało jej się na początku, że dobrze trafiła, ale coraz silniejszy ból nie pozwalał jej na dalsze wyczucie KI. Postanowiła poszukać go na ziemi, tak będzie bezpiecznie. Z dala od wszystkich wylądowała gdzieś na poboczu. Ubrana jak zwykła ziemianka w sukienkę nie zwracała na siebie uwagi. No może z wyjątkiem mężczyzn, którzy co chwile coś do niej mówili. Starała się nie reagować na żadne zaczepki słowne, do fizycznych na szczęście nie doszło na szczęście tych mężczyzn, bo jakby się zdenerwowała to przerobiłaby ich na pasztet. To chyba nie był dobry pomysł, aby się oddalać, po chłopaku ani śladu, nie mogła go wyczuć. Potrafiła bez problemu wrócić do domku, ale postanowiła jeszcze trochę pochodzić, może gdzieś tutaj będzie. Wydawało jej się, że to w tym mieście czuła jego energię, czyżby się pomyliła. Szła powoli chodnikiem mijając różnych ludzi, nie zwracała na nich uwagi, była zbyt zamyślona. Usłyszała znowu jakąś zaczepkę słowną w swoim kierunku tym razem ta była wulgarna, więc dziewczyna odwróciła się.
- Jeszcze słowo, a będziesz zbierał swoje zęby z chodnika! – wykrzyknęła i w tym momencie właśnie w kogoś weszła. Była lekko zdezorientowana kim była ta osoba, ale wiedziała jedno- skończy się to upadkiem. Dwie postacie z impetem uderzyły o twardą nawierzchnię. – Przepraszam, to przez tego idiotę, który coś za mną wykrzykiwał, jak go dorwę...
Nie dokończyła, powoli wstała zahaczając zamkiem od sukienki o płaszcz dziewczyny. Nie zwróciła nawet jak wygląda, trochę jej się spieszyło, a upadek to nie była jej wina. W tym momencie pociągnęła próbując oswobodzić się z jej płaszcza i wtedy lazurowe oczy zaświeciły się i powiększyły. Oddaliła się na parę metrów przyjmując pozycję do walki. Patrzyła na nią uważnie, miała ogon! Była małpą, tak jak ona! Krótkie kasztanowe włosy, ciemne oczy. Wyglądała niepozornie. Co ona tutaj do jasnej cholery robiła? Obserwowała jej ogon i jego właścicielkę.
- Kim jesteś? Kto Cię tutaj przysłał? Śledzisz mnie? – spytała poważnym i nieprzyjemnym tonem. Nie znała jej, pierwszy raz widziała ją na oczy, ale wiedziała jedno. Była z Vegety. Ludzie stamtąd nie kręcą się tak bez powodu po Ziemi jak gdyby nigdy nic. Jakie miała zamiary, kim była? Czy naprawdę ich śledziła, czy to kwestia przypadku? – Jeżeli zostałaś przez kogoś przesłana to mów przez kogo. Załatwimy to między sobą, ale nie tutaj. W tym miejscu jest za dużo ludzi, nie chcę niewinnych ofiar. Mów kto Cię wysłał i dlaczego spotykamy się w tutaj jakby nigdy nic, myślisz, że uwierzę w zbieg okoliczności?
Wolała zachować ostrożność i przede wszystkim dystans. Nie wiedziała jak dziewczyna jest silna, normalnie mogłaby to wyczuć, ale przecież wiele osób ukrywa swoje moce albo sporo je zmniejsza. Była na tym punkcie zbyt przewrażliwiona.
- Jeszcze słowo, a będziesz zbierał swoje zęby z chodnika! – wykrzyknęła i w tym momencie właśnie w kogoś weszła. Była lekko zdezorientowana kim była ta osoba, ale wiedziała jedno- skończy się to upadkiem. Dwie postacie z impetem uderzyły o twardą nawierzchnię. – Przepraszam, to przez tego idiotę, który coś za mną wykrzykiwał, jak go dorwę...
Nie dokończyła, powoli wstała zahaczając zamkiem od sukienki o płaszcz dziewczyny. Nie zwróciła nawet jak wygląda, trochę jej się spieszyło, a upadek to nie była jej wina. W tym momencie pociągnęła próbując oswobodzić się z jej płaszcza i wtedy lazurowe oczy zaświeciły się i powiększyły. Oddaliła się na parę metrów przyjmując pozycję do walki. Patrzyła na nią uważnie, miała ogon! Była małpą, tak jak ona! Krótkie kasztanowe włosy, ciemne oczy. Wyglądała niepozornie. Co ona tutaj do jasnej cholery robiła? Obserwowała jej ogon i jego właścicielkę.
- Kim jesteś? Kto Cię tutaj przysłał? Śledzisz mnie? – spytała poważnym i nieprzyjemnym tonem. Nie znała jej, pierwszy raz widziała ją na oczy, ale wiedziała jedno. Była z Vegety. Ludzie stamtąd nie kręcą się tak bez powodu po Ziemi jak gdyby nigdy nic. Jakie miała zamiary, kim była? Czy naprawdę ich śledziła, czy to kwestia przypadku? – Jeżeli zostałaś przez kogoś przesłana to mów przez kogo. Załatwimy to między sobą, ale nie tutaj. W tym miejscu jest za dużo ludzi, nie chcę niewinnych ofiar. Mów kto Cię wysłał i dlaczego spotykamy się w tutaj jakby nigdy nic, myślisz, że uwierzę w zbieg okoliczności?
Wolała zachować ostrożność i przede wszystkim dystans. Nie wiedziała jak dziewczyna jest silna, normalnie mogłaby to wyczuć, ale przecież wiele osób ukrywa swoje moce albo sporo je zmniejsza. Była na tym punkcie zbyt przewrażliwiona.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Czw Lip 17, 2014 4:18 pm
Zbyt późno jaszczur zdał sobie sprawę że pilotowanie statku różni się od pilotowania kapsuły która w gruncie rzeczy zawsze wszystko robiła sama. Mimo wszystko prócz wiedzy teoretycznej Frost nie miał żadnej wiedzy praktycznie odnośnie lądowania statkiem. Planował wylądować na obrzeżach miasta, ale maszyna nie chciała się słuchać go tak jak tego by chciał. Postanowił po prostu postawić ją pionowo w dół, by przypadkiem nie uszkodzić maszyny.
Dopiero gdy opadał szybko i minął chmury zorientował się że leci prosto na miasto mieszkańców ziemi. Jaszczur zaklął i spróbował zmienić kurs, ale to tylko wprowadziło maszynę w wirowanie przez co zrobiło mu się niedobrze. Po prostu teraz starał się ustabilizować lot, ale oczywiście trzeba było obić się o budynek przez co maszyna już w ogóle nie reagowała.
Mimo to Frost szarpnął stery, a silniki jęknęły i w końcu maszyna spadła z hukiem niedaleko miejscówki Yuuki oraz April. Z bloku o który się obił zaczęły spadać kawałki konstrukcji, a w statku było pełno dymu. Jaszczur kaszląc podszedł do włazu i nacisnął przycisk odpowiedzialny na otworzenie się włazu wyjściowego, ale oczywiście ten nie zadziałał przez co ten znów zaklął mocno.
W ręku pojawił mu się pocisk Ki i po prostu wysadził wejście by móc się wydostać. Wreszcie mógł odetchnąć powietrzem i popatrzeć na ogólny stan statku.
Dookoła ludzie panikowali, a blok o który zahaczył zaczął się chwiać niebezpiecznie i cegły zaczęły z niego odpadać.
Frost odrapał się po karku.
- No i jak ja to wyjaśnię dowództwu. - mruknął poprawiając scouter na oku, a mając na myśli pewnie wrak statku, a nie okolicy.
Dopiero gdy opadał szybko i minął chmury zorientował się że leci prosto na miasto mieszkańców ziemi. Jaszczur zaklął i spróbował zmienić kurs, ale to tylko wprowadziło maszynę w wirowanie przez co zrobiło mu się niedobrze. Po prostu teraz starał się ustabilizować lot, ale oczywiście trzeba było obić się o budynek przez co maszyna już w ogóle nie reagowała.
Mimo to Frost szarpnął stery, a silniki jęknęły i w końcu maszyna spadła z hukiem niedaleko miejscówki Yuuki oraz April. Z bloku o który się obił zaczęły spadać kawałki konstrukcji, a w statku było pełno dymu. Jaszczur kaszląc podszedł do włazu i nacisnął przycisk odpowiedzialny na otworzenie się włazu wyjściowego, ale oczywiście ten nie zadziałał przez co ten znów zaklął mocno.
W ręku pojawił mu się pocisk Ki i po prostu wysadził wejście by móc się wydostać. Wreszcie mógł odetchnąć powietrzem i popatrzeć na ogólny stan statku.
Dookoła ludzie panikowali, a blok o który zahaczył zaczął się chwiać niebezpiecznie i cegły zaczęły z niego odpadać.
Frost odrapał się po karku.
- No i jak ja to wyjaśnię dowództwu. - mruknął poprawiając scouter na oku, a mając na myśli pewnie wrak statku, a nie okolicy.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Wto Lip 22, 2014 10:02 am
Mogła nie wyściubiać swojego nosa z domku June. Najpierw tajemnicza dziewczyna z ogonem. Przecież po Ziemi od tak sobie nie chodzą małpy, czy też halfy. To po prostu tak nie działa. A ona była ciekawa kim jest ta dziewczyna i jak bardzo jest silna, w jakim celu tutaj przyleciała? Jakaś misja, ona chciała dociekać jaka. Ale ledwo brunetka zdążyła przyjąć waleczną postawę, a coś mocno uderzyło w Ziemię powodując krzyki i panikę ludzi. Co to mogło być.
- Chodź! Ruszaj się, sprawdzimy co to! – nie czekając na dziewczynę popędziła w tamtym kierunku. Było łatwo trafić, dym unosił się nad miastem, a ludzie uciekali i krzyczeli. Nie wiedziała, czy tajemnicza dziewczyna za nią podąża, jednak była jej rodaczką i w razie gdyby wybuchł jakiś konflikt mogłaby jej pomóc w walce. Miała tylko nadzieję, że nie była słaba, bo wtedy sprawy się komplikują. Dobiegła na miejsce lekko zdyszana, była sama. Sama z kimś dziwnym. Zawsze to ona myślała, że jest niska, ale ten osobnik był jeszcze niższy niż ona! Zdziwiona się wyprostowała i zerknęła na niego. Nie wiedziała kim on jest. Po raz pierwszy widziała takiego osobnika. Ale co zwróciło jej uwagę, miał ich kapsułę! Co jest do cholery, najpierw ona, a teraz on? Może są w zmowie? Chcą zniszczyć Ziemię? Nie może na to pozwolić, Kuro na pewno wyczuje walkę, a miała nadzieję w razie czego przytrzymać go do przylotu chłopaka.
- Hej! Kim jesteś i co tutaj robisz?! – krzyknęła z bezpiecznej odległości, wolała póki co nie podchodzić bliżej niego. Chciała zapytać o kapsułę, ale powstrzymała się. Od razu by rozszyfrował kim jest. – Nie możesz od tak niszczyć sobie Ziemi! Tutaj mieszkają ludzie!
Bała się jego reakcji, ale był dziwny. Nie ukrywał swojej mocy, co więcej używał jeszcze scoutera, dziwne. Teraz większość jest w stanie wyczuć energię. Postanowiła nie prowokować walki, a swoją energię wyciszyć do stanu minimalnego, aby przypadkiem nie zorientował się, że ma jej trochę więcej. Nie podobał jej się ten przybysz, nie wyglądał jakby miał pokojowe zamiary, widziała go tylko z daleka, ale podejrzewała kim on może być. Co prawda, sama osobiście nigdy tej rasy na oczy nie widziała, ale kiedyś brat opowiadał jej o dziwnie wyglądających stworach, które idealnie wpasowywał się w ich rysopis.
- A więc jesteś changelingiem... - mruknęła bardziej do siebie niż do niego. Wiedziała, że to złowroga rasa, jedną sztuczką potrafiłby zniszczyć całą planetę. Są naprawdę silne, chociaż tak bardzo niepozorne. Musiała mieć się na baczności. Ten skacowany dzień może się niezbyt dobrze zakończyć. A mogła jednak zostać, eh po co się pchała. Jak zwykle popadała w tarapaty, z których potem Kuro będzie musiał ją wyciągać.
- Hej! Mówię przecież do Ciebie!– wykrzyknęła jeszcze głośniej, miała wrażenie jakby on ją ignorował. W końcu jednak ich spojrzenia się spotkały. Gdzie ta cholerna dziewczyna? Stchórzyła? Zwiała? Jak nie przyjdzie i nie pomoże to może być marnie, a nawet bardzo.- pomyślała.
Occ: Yuuki jak chcesz do dołącz do nas...
Trening start
- Chodź! Ruszaj się, sprawdzimy co to! – nie czekając na dziewczynę popędziła w tamtym kierunku. Było łatwo trafić, dym unosił się nad miastem, a ludzie uciekali i krzyczeli. Nie wiedziała, czy tajemnicza dziewczyna za nią podąża, jednak była jej rodaczką i w razie gdyby wybuchł jakiś konflikt mogłaby jej pomóc w walce. Miała tylko nadzieję, że nie była słaba, bo wtedy sprawy się komplikują. Dobiegła na miejsce lekko zdyszana, była sama. Sama z kimś dziwnym. Zawsze to ona myślała, że jest niska, ale ten osobnik był jeszcze niższy niż ona! Zdziwiona się wyprostowała i zerknęła na niego. Nie wiedziała kim on jest. Po raz pierwszy widziała takiego osobnika. Ale co zwróciło jej uwagę, miał ich kapsułę! Co jest do cholery, najpierw ona, a teraz on? Może są w zmowie? Chcą zniszczyć Ziemię? Nie może na to pozwolić, Kuro na pewno wyczuje walkę, a miała nadzieję w razie czego przytrzymać go do przylotu chłopaka.
- Hej! Kim jesteś i co tutaj robisz?! – krzyknęła z bezpiecznej odległości, wolała póki co nie podchodzić bliżej niego. Chciała zapytać o kapsułę, ale powstrzymała się. Od razu by rozszyfrował kim jest. – Nie możesz od tak niszczyć sobie Ziemi! Tutaj mieszkają ludzie!
Bała się jego reakcji, ale był dziwny. Nie ukrywał swojej mocy, co więcej używał jeszcze scoutera, dziwne. Teraz większość jest w stanie wyczuć energię. Postanowiła nie prowokować walki, a swoją energię wyciszyć do stanu minimalnego, aby przypadkiem nie zorientował się, że ma jej trochę więcej. Nie podobał jej się ten przybysz, nie wyglądał jakby miał pokojowe zamiary, widziała go tylko z daleka, ale podejrzewała kim on może być. Co prawda, sama osobiście nigdy tej rasy na oczy nie widziała, ale kiedyś brat opowiadał jej o dziwnie wyglądających stworach, które idealnie wpasowywał się w ich rysopis.
- A więc jesteś changelingiem... - mruknęła bardziej do siebie niż do niego. Wiedziała, że to złowroga rasa, jedną sztuczką potrafiłby zniszczyć całą planetę. Są naprawdę silne, chociaż tak bardzo niepozorne. Musiała mieć się na baczności. Ten skacowany dzień może się niezbyt dobrze zakończyć. A mogła jednak zostać, eh po co się pchała. Jak zwykle popadała w tarapaty, z których potem Kuro będzie musiał ją wyciągać.
- Hej! Mówię przecież do Ciebie!– wykrzyknęła jeszcze głośniej, miała wrażenie jakby on ją ignorował. W końcu jednak ich spojrzenia się spotkały. Gdzie ta cholerna dziewczyna? Stchórzyła? Zwiała? Jak nie przyjdzie i nie pomoże to może być marnie, a nawet bardzo.- pomyślała.
Occ: Yuuki jak chcesz do dołącz do nas...
Trening start
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Sro Lip 23, 2014 9:28 pm
Nic nie mogło nigdy pójść dobrze. Jego statek był wrakiem. Ogólnie miał podobna strukturę do kapsuł, ale był o wiele większy. Ktoś kto znał wygląd kapsuł mógł je pomylić, ale tylko na pierwszy rzut oka. W tej pewnie zmieściłoby się nawet pięć osób. Oczywiście teraz był tylko wrakiem który rozpadł się na trochę kawałków.
Na szczęście Changowi został komunikator wbudowany w scouter, dzięki czemu nie był całkowicie odcięty od bazy. Mógłby poprosić o nowy statek, ale chyba by go ukatrupili za zniszczenie statku który by ł jednym z niewielu którymi dysponowała pozostałość jego rasy. Frost skrzywił się i obrócił.
- Może ktoś na tej zacofanej planecie będzie miał statek kosmiczny.... - mruknął do siebie gdy nagle usłyszał że ktoś na niego wrzeszczy.
Skierował głowę w tamtą stronę i spojrzał na kobietę rasy ludzkiej. Scouter od razu ją przeskanował od stóp do głowy wykrywając jej poziom mocy, a na liczniku pojawił się licznik: 12876 jednostek. Siła zdawkowa i nie powinna sprawić mu żadnych problemów w ewentualnej walce. Wiedział jednak że przekonać te istoty do współpracy może tylko siła. Tak było z Rikimaru i tym demonem. Każdego musiał pierw zlać, by chcieli się do niego przyłączyć.
Założył ręce na piersi i zaczął się wznosić powoli nie spuszczając oczu z April. Jego ogon majtał spokojnie w powietrzu. Wzrok miał chłodny i po chwili unosił się nad ziemią z pół metra przed nią tak że byli sobie na wyciągniecie dłoni.
Widać kobieta była impulsywna, kolejna z dziwnych cech ich rasy ludzi.
- Nie krzycz na mnie ludzka kobieto. - strzelił ją na odlew z plaskacza w twarz. - Ograniczone myślenie... na pewno sam rozwaliłem swój statek.
--------
Trening start, nie pisałem więcej, bo może będziesz chciała zareagować. Takie tam fabularne spoliczkowanie.
Na szczęście Changowi został komunikator wbudowany w scouter, dzięki czemu nie był całkowicie odcięty od bazy. Mógłby poprosić o nowy statek, ale chyba by go ukatrupili za zniszczenie statku który by ł jednym z niewielu którymi dysponowała pozostałość jego rasy. Frost skrzywił się i obrócił.
- Może ktoś na tej zacofanej planecie będzie miał statek kosmiczny.... - mruknął do siebie gdy nagle usłyszał że ktoś na niego wrzeszczy.
Skierował głowę w tamtą stronę i spojrzał na kobietę rasy ludzkiej. Scouter od razu ją przeskanował od stóp do głowy wykrywając jej poziom mocy, a na liczniku pojawił się licznik: 12876 jednostek. Siła zdawkowa i nie powinna sprawić mu żadnych problemów w ewentualnej walce. Wiedział jednak że przekonać te istoty do współpracy może tylko siła. Tak było z Rikimaru i tym demonem. Każdego musiał pierw zlać, by chcieli się do niego przyłączyć.
Założył ręce na piersi i zaczął się wznosić powoli nie spuszczając oczu z April. Jego ogon majtał spokojnie w powietrzu. Wzrok miał chłodny i po chwili unosił się nad ziemią z pół metra przed nią tak że byli sobie na wyciągniecie dłoni.
Widać kobieta była impulsywna, kolejna z dziwnych cech ich rasy ludzi.
- Nie krzycz na mnie ludzka kobieto. - strzelił ją na odlew z plaskacza w twarz. - Ograniczone myślenie... na pewno sam rozwaliłem swój statek.
--------
Trening start, nie pisałem więcej, bo może będziesz chciała zareagować. Takie tam fabularne spoliczkowanie.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Czw Lip 24, 2014 9:28 am
Kiedy ją uderzył jej włosy przez moment zmieniły kolor na złoty, jednak tak szybko jak się zmieniły, tak szybko powróciły do swojego czarnego koloru. Wiedziała, że musi opanować swoje emocje, a to wymknęło się spod jej kontroli. Miała nadzieję, że on tego nie zauważył, bo mogłoby już być gorzej. Ta dziewczyna nie przychodziła, najwyraźniej stchórzyła i April została pozostawiona sama sobie. Jak zwykle zresztą. Jej wpadanie w tarapaty było czymś normalnym.
- Sam najwyraźniej jesteś ograniczony skoro nawet nie potrafiłeś poprawnie wylądować nie niszcząc kapsuły. Do tego trzeba mieć naprawdę talent, uwierz mi. – powiedziała spoglądając na niego. Nie podobało jej się to wszystko. Co na Ziemi mógł robić przedstawiciel jego rasy? Nie wyglądało to zbyt dobrze, na szczęście kac poprzez adrenalinę już jej przeszedł. – Po co tutaj przyleciałeś? Jeżeli masz złe zamiary, to nie jesteś tu mile widziany, a ja będę musiała Cię powstrzymać. Ostrzegam Cię, że obecnie na Ziemi znajduje się masa wojowników, która gdy tylko poczuje, że walczymy przyleci tutaj, więc na Twoim miejscu, wycofałabym się.
W końcu mówiła zgodnie z prawdą. W chwili obecnej na Ziemi znajdował się Kuro, Hikaru, June, Vernil oraz Red. I była wręcz przekonana, że gdyby poczuli napływ energii z dwóch stron przylecieliby, a on wówczas na pewno nie miałby szans. Sama wyszacowała, że nawet po przemianie jest od niego słabsza, ale czas przybycia innych będzie w stanie go powstrzymać. Miała tylko nadzieję, że te całe Changelingi nie przechodzą jeszcze dodatkowych przemian, tak jak ona, bo wtedy jej szanse zdecydowanie maleją.
Była strasznie ciekawa w jakim celu on tutaj przybył i skąd do cholery jasnej miał tą cholerną kapsułę. Czyżby zabił wcześniej jakiegoś saiyana i ją sobie przywłaszczył? A może był na Vegecie? Chociaż to bardzo mało prawdopodobne, ale sama była po prostu ciekawa, ale nie mogła go zapytać od tak. Zorientowałby się, że coś nie gra, o ile już tego nie zrobił. Powinna trzymać swoje nerwy na wodzy, ale nigdy tego nie umiała, była dosyć wybuchowa. I przez to teraz może cierpieć. Czekała na jego reakcję. Nie była do końca przekonana, czy dobrze zrobiła.
Occ: 1 post treningowy
- Sam najwyraźniej jesteś ograniczony skoro nawet nie potrafiłeś poprawnie wylądować nie niszcząc kapsuły. Do tego trzeba mieć naprawdę talent, uwierz mi. – powiedziała spoglądając na niego. Nie podobało jej się to wszystko. Co na Ziemi mógł robić przedstawiciel jego rasy? Nie wyglądało to zbyt dobrze, na szczęście kac poprzez adrenalinę już jej przeszedł. – Po co tutaj przyleciałeś? Jeżeli masz złe zamiary, to nie jesteś tu mile widziany, a ja będę musiała Cię powstrzymać. Ostrzegam Cię, że obecnie na Ziemi znajduje się masa wojowników, która gdy tylko poczuje, że walczymy przyleci tutaj, więc na Twoim miejscu, wycofałabym się.
W końcu mówiła zgodnie z prawdą. W chwili obecnej na Ziemi znajdował się Kuro, Hikaru, June, Vernil oraz Red. I była wręcz przekonana, że gdyby poczuli napływ energii z dwóch stron przylecieliby, a on wówczas na pewno nie miałby szans. Sama wyszacowała, że nawet po przemianie jest od niego słabsza, ale czas przybycia innych będzie w stanie go powstrzymać. Miała tylko nadzieję, że te całe Changelingi nie przechodzą jeszcze dodatkowych przemian, tak jak ona, bo wtedy jej szanse zdecydowanie maleją.
Była strasznie ciekawa w jakim celu on tutaj przybył i skąd do cholery jasnej miał tą cholerną kapsułę. Czyżby zabił wcześniej jakiegoś saiyana i ją sobie przywłaszczył? A może był na Vegecie? Chociaż to bardzo mało prawdopodobne, ale sama była po prostu ciekawa, ale nie mogła go zapytać od tak. Zorientowałby się, że coś nie gra, o ile już tego nie zrobił. Powinna trzymać swoje nerwy na wodzy, ale nigdy tego nie umiała, była dosyć wybuchowa. I przez to teraz może cierpieć. Czekała na jego reakcję. Nie była do końca przekonana, czy dobrze zrobiła.
Occ: 1 post treningowy
- GośćGość
Re: Central City
Sob Lip 26, 2014 2:22 pm
Cała zaistniała sytuacja jej wcale nie bawiła. Liczyła na to, że spędzi dzień w spokoju, że nic się nie wydarzy a tu.. Ktoś na nią wyskoczył i obalił na ziemię. Czyżby ludzie zapomnieli, jak się chodzi? Najwyraźniej. Wszystko jest beznadziejne, przynajmniej ona tak uważała. Aczkolwiek... reakcja niskiej dziewczyny ją zaskoczyła. Z początku miła, a teraz skąd ta agresja? Zagryzła wargę, po czym mocniej zasłoniła się szkarłatnym płaszczem. Lecz po chwili znowu wszystko się zmieniło, gdyż coś trzasnęło o tyle mocno w ziemię, że ludzie zaczęli panikować.
- Całe życie z wariatami... - wyszeptała cicho, sama do siebie idąc powoli za brunetką. Nie podobała jej się ta sytuacja. Co się dzieje? Najpierw ta dziewczyna, teraz wrzaski ludzi... Wzdychając, ruszyła za nią, lecz szła bardzo powoli. Chciała rozpoznać się z sytuacją, ogólnie dowiedzieć o co tu chodzi. Ani trochę się jej to nie podobało, gdyż nie rozumiała tego. Po chwili dotarła na miejsce i zastygła w bezruchu. Co to ma być...?! Owy przybysz na pewno nie był człowiekiem, nigdy nie widziała takiej istoty, a widziała już dosyć sporo. W każdym bądź razie, tak sądziła. Słyszała ich rozmowę. Lecz największy szok przybył po chwili, kiedy nieznajomy uderzył dziewczynę w twarz. Tego było już za dużo, chciała wkroczyć, lecz przystanęła. To nie była jej sprawa, jej problem. Co ją to obchodzi, co się może stać z tą dziewczyną i tym nieznajomym? Nic, tak naprawdę. Po prostu nic. Wiedziała, że "stara" Yuuki dawno by już skoczyła na ratunek, lecz ty na nowsza ma już w swym sercu coś takiego jak współczucie? Nie. Wyzbyła się tych uczuć, dlatego też po prostu jak na razie stała i patrzyła, jak sytuacja się rozwinie. Kolejnym szokiem było to, kiedy włosy brunetki na chwilę zrobiły się złote. Przetarła odruchowo oczy. Tutaj naprawdę działo się coś dziwnego i postanowiła się dowiedzieć co, lecz bez wtrącania się. Postanowiła zaobserwować rozwój zaistniałej sytuacji, w której się aktualnie musiała znaleźć. Dzisiaj jej szczęście nie sprzyjało, o nie.
- Całe życie z wariatami... - wyszeptała cicho, sama do siebie idąc powoli za brunetką. Nie podobała jej się ta sytuacja. Co się dzieje? Najpierw ta dziewczyna, teraz wrzaski ludzi... Wzdychając, ruszyła za nią, lecz szła bardzo powoli. Chciała rozpoznać się z sytuacją, ogólnie dowiedzieć o co tu chodzi. Ani trochę się jej to nie podobało, gdyż nie rozumiała tego. Po chwili dotarła na miejsce i zastygła w bezruchu. Co to ma być...?! Owy przybysz na pewno nie był człowiekiem, nigdy nie widziała takiej istoty, a widziała już dosyć sporo. W każdym bądź razie, tak sądziła. Słyszała ich rozmowę. Lecz największy szok przybył po chwili, kiedy nieznajomy uderzył dziewczynę w twarz. Tego było już za dużo, chciała wkroczyć, lecz przystanęła. To nie była jej sprawa, jej problem. Co ją to obchodzi, co się może stać z tą dziewczyną i tym nieznajomym? Nic, tak naprawdę. Po prostu nic. Wiedziała, że "stara" Yuuki dawno by już skoczyła na ratunek, lecz ty na nowsza ma już w swym sercu coś takiego jak współczucie? Nie. Wyzbyła się tych uczuć, dlatego też po prostu jak na razie stała i patrzyła, jak sytuacja się rozwinie. Kolejnym szokiem było to, kiedy włosy brunetki na chwilę zrobiły się złote. Przetarła odruchowo oczy. Tutaj naprawdę działo się coś dziwnego i postanowiła się dowiedzieć co, lecz bez wtrącania się. Postanowiła zaobserwować rozwój zaistniałej sytuacji, w której się aktualnie musiała znaleźć. Dzisiaj jej szczęście nie sprzyjało, o nie.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Sob Lip 26, 2014 8:43 pm
Frost miał dość jej tonu. Była pewna siebie, a nie miała mocy która by pozwoliła jej wywyższać się nad innymi. Szczególnie nad żołnierzem Słonecznych który miał zadanie do wykonania. Kiedy jej włosy zmieniły się na kolor zloty na chwilę changeling podniósł brew. On mógł niedowidzieć, ale scouter powiedział mu prawdę. jej moc na sekundę wzrosła do innego poziomu. Spotykał już takie osoby które są wstanie podnosić i zmniejszać swoją moc poprzez tymczasowe przemiany. On sam próbował się tego nauczyć, ale jak na razie nie wychodziło mu to. Zanotował mimo wszystko że ta samica wcale nie jest tak słaba jak mówiło teraz urządzenie.
Na wzmiankę o innych silnych ludziach, Frost odpalił większy zasięg skanowania ale nic nie wykrył niepokojącego. Więc albo ukrywali swoją moc, albo ona kłamała lub po prostu byli za daleko.
- Mój statek uległ uszkodzeniu, zresztą nie muszę się ci tłumaczyć. - W międzyczasie wykrył inna osobę, znów samicę która miała bardzo małą moc, ale i jej poświęcił chwilę uwagi.
Nie mógł zignorować nikogo kogo moc przekraczałaby kilkaset jednostek. W końcu widać że w tym układzie zmniejszanie mocy to powszechna praktyka.
- Co do twoich wojowników którymi mnie straszysz.... nie sądzisz ze to trochę poniżające że starasz się wydawać pewna siebie i swojej mocy, a z drugiej strony chowasz się za pleckami innych. - wyszczerzył się ironicznie do niej chociaż co chwilę przenosił wzrok na Yuuki, by nie tracić z oczu potencjalnego wroga. - Ale by uspokoić twoje sumienie to nie, nie planuję zniszczyć tej planety. Byłoby to straszne marnotrawstwo waszych surowców których potrzebuję. Jestem Frost z gado Kirin. Żołnierz wielkiego Imperium Changelingów.
Przedstawił się pełnym statusem mimo iż wielkie Imperium nie istniało to wiedział że lepiej nie mówić o tym potencjalnym wrogom.
- Przysłano mnie tutaj w poszukiwaniu surowców mineralnych które mogłyby nam pomóc w budowach, ponieważ nasza planeta nie oferuje nam odpowiednich. Myślisz że możecie mi pomóc zdobyć odpowiednie dane? - spytał ją po prostu.
Nie lubił obijać w bawełnę, a dla niego zawsze liczył się czas. Mimo wszystko wiedział że pewnie zostanie na tej planecie trochę czasu. Zbadanie jej całej zabierze dużo energii.
Na wzmiankę o innych silnych ludziach, Frost odpalił większy zasięg skanowania ale nic nie wykrył niepokojącego. Więc albo ukrywali swoją moc, albo ona kłamała lub po prostu byli za daleko.
- Mój statek uległ uszkodzeniu, zresztą nie muszę się ci tłumaczyć. - W międzyczasie wykrył inna osobę, znów samicę która miała bardzo małą moc, ale i jej poświęcił chwilę uwagi.
Nie mógł zignorować nikogo kogo moc przekraczałaby kilkaset jednostek. W końcu widać że w tym układzie zmniejszanie mocy to powszechna praktyka.
- Co do twoich wojowników którymi mnie straszysz.... nie sądzisz ze to trochę poniżające że starasz się wydawać pewna siebie i swojej mocy, a z drugiej strony chowasz się za pleckami innych. - wyszczerzył się ironicznie do niej chociaż co chwilę przenosił wzrok na Yuuki, by nie tracić z oczu potencjalnego wroga. - Ale by uspokoić twoje sumienie to nie, nie planuję zniszczyć tej planety. Byłoby to straszne marnotrawstwo waszych surowców których potrzebuję. Jestem Frost z gado Kirin. Żołnierz wielkiego Imperium Changelingów.
Przedstawił się pełnym statusem mimo iż wielkie Imperium nie istniało to wiedział że lepiej nie mówić o tym potencjalnym wrogom.
- Przysłano mnie tutaj w poszukiwaniu surowców mineralnych które mogłyby nam pomóc w budowach, ponieważ nasza planeta nie oferuje nam odpowiednich. Myślisz że możecie mi pomóc zdobyć odpowiednie dane? - spytał ją po prostu.
Nie lubił obijać w bawełnę, a dla niego zawsze liczył się czas. Mimo wszystko wiedział że pewnie zostanie na tej planecie trochę czasu. Zbadanie jej całej zabierze dużo energii.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Nie Lip 27, 2014 11:49 am
- Ufasz temu? Zamiast temu co czujesz – odpowiedziała odnośnie scoutera, nie była sama pewna, czy zrozumiał. Pewnie nie, był dosyć dziwny, nigdy nie ufała urządzeniom. – Jak zauważyłeś ja i nie tylko ja mogę powiększać swoją siłę i zmniejszać. Poprzez swoje ograniczenie scoutera nie wiesz, kto tu zaraz może przylecieć. Za bardzo ufasz jemu, zamiast samemu sobie.
Sama nie wiedziała, po co i w jakim celu to mówi. To miała być jakaś lekcja? Nawet jeżeli, to właśnie udzielała ją potencjalnemu wrogowi, więc postanowiła zamilczeć na jakiś czas. On nie wyczuł, ale za to ona doskonale wiedziała, że zbliżają się tutaj dwie siły. Kuro i ta drugą, którą znała, ale nie potrafiła zdefiniować skąd. Na pewno już ją gdzieś kiedyś spotkała. Nie wróżyło to niczemu dobremu, oznaczało to, że ten changeling faktycznie może być niebezpieczny. Nie działoby się tak, gdyby miał dobre zamiary, wtedy chłopak na pewno tutaj nie przylatywał. Obejrzała się za Yuuki. Nie była silna, po prostu znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie, a jej obowiązkiem przez to, że ją zaczepiła była w tym momencie ochrona dziewczyny.
- Uważam, że pomoc innych w obronie planety, którą uważasz za swój dom nie jest poniżająca. Tym bardziej, że ja doceniam przeciwników, zawsze. Czego jak widać Tobie trochę brakuje.
Powiedziała lekko uśmiechając się sardonicznie. Fakt była bardzo zarozumiała, ale była pewna, że ma rację. Hikaru wielokrotnie jej powtarzał, że największą głupotą jest niedocenianie swojego przeciwnika nie znając jego mocy, to może doprowadzić nawet do śmierci. Drugą ważną dla niej rzeczą było to, aby nie uwalniać swojej siły od razu. Nie powinno się pokazywać przeciwnikowi na co Cię stać. Wtedy jest on w stanie to oszacować i wykorzystać to przeciwko Tobie.
Gdy usłyszała, że nie zamierza zniszczyć tej planety trochę kamień spadł jej z serca, ale czy aby na pewno? Czy może tylko ją kantował, nie wiadomo się stanie, jeżeli obydwoje rozejdą się w swoje strony- o ile to się w ogóle stanie bez walki. Surowce, no tak, Ziemia zawsze słynęła z tego, że była bogata w złoża, których inni potrzebowali. Nie była na tej planecie zbyt długo, ale zdążyła nauczyć się paru rzeczy tutaj, jak chociażby życia. Co do dalszej wypowiedzi postanowiła przemilczeć. Ze względów, że nie znała się na tej rasie, nie wiedziała co to za imperium. Był on pierwszym changelingiem, którego widziała, więc albo blefuje i wcale nie jest ich aż tak dużo albo miała szczęście w swoim życiu.
- Surowce mineralne... - zamyśliła się na chwilę, wiedziała, że i tak czy siak musi mu coś powiedzieć, bo pewnie zacznie zabijać tych wszystkich ludzi. – Wiele osób tutaj przylatuje po to. Nie wiem dokładnie o jakie Ci chodzi, naprawdę jest wiele odmian, więc musiałyby to być konkrety, ale jeżeli nie przybyłeś tutaj w celach pokojowych. Mam na myśli, że chcesz je ukraść poprzez śmierć niewinnych ludzi, a nie kupić to wiedz, że nie masz tu czego szukać. Nie pozwolę na zabijanie istot, które na to nie zasłużyły.
Nie ufała mu. Znała tą planetę dosyć dobrze, może nie na tyle, aby określić dokładnie miejsce czego potrzebuje, ale mniej więcej mogłaby to zrobić. Ale po prostu czuła, że nie ma dobrych intencji, w środku coś jej mówiło, że on je ukradnie, przywłaszczy, po prostu zabierze.
Occ: Koniec treningu
Sama nie wiedziała, po co i w jakim celu to mówi. To miała być jakaś lekcja? Nawet jeżeli, to właśnie udzielała ją potencjalnemu wrogowi, więc postanowiła zamilczeć na jakiś czas. On nie wyczuł, ale za to ona doskonale wiedziała, że zbliżają się tutaj dwie siły. Kuro i ta drugą, którą znała, ale nie potrafiła zdefiniować skąd. Na pewno już ją gdzieś kiedyś spotkała. Nie wróżyło to niczemu dobremu, oznaczało to, że ten changeling faktycznie może być niebezpieczny. Nie działoby się tak, gdyby miał dobre zamiary, wtedy chłopak na pewno tutaj nie przylatywał. Obejrzała się za Yuuki. Nie była silna, po prostu znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie, a jej obowiązkiem przez to, że ją zaczepiła była w tym momencie ochrona dziewczyny.
- Uważam, że pomoc innych w obronie planety, którą uważasz za swój dom nie jest poniżająca. Tym bardziej, że ja doceniam przeciwników, zawsze. Czego jak widać Tobie trochę brakuje.
Powiedziała lekko uśmiechając się sardonicznie. Fakt była bardzo zarozumiała, ale była pewna, że ma rację. Hikaru wielokrotnie jej powtarzał, że największą głupotą jest niedocenianie swojego przeciwnika nie znając jego mocy, to może doprowadzić nawet do śmierci. Drugą ważną dla niej rzeczą było to, aby nie uwalniać swojej siły od razu. Nie powinno się pokazywać przeciwnikowi na co Cię stać. Wtedy jest on w stanie to oszacować i wykorzystać to przeciwko Tobie.
Gdy usłyszała, że nie zamierza zniszczyć tej planety trochę kamień spadł jej z serca, ale czy aby na pewno? Czy może tylko ją kantował, nie wiadomo się stanie, jeżeli obydwoje rozejdą się w swoje strony- o ile to się w ogóle stanie bez walki. Surowce, no tak, Ziemia zawsze słynęła z tego, że była bogata w złoża, których inni potrzebowali. Nie była na tej planecie zbyt długo, ale zdążyła nauczyć się paru rzeczy tutaj, jak chociażby życia. Co do dalszej wypowiedzi postanowiła przemilczeć. Ze względów, że nie znała się na tej rasie, nie wiedziała co to za imperium. Był on pierwszym changelingiem, którego widziała, więc albo blefuje i wcale nie jest ich aż tak dużo albo miała szczęście w swoim życiu.
- Surowce mineralne... - zamyśliła się na chwilę, wiedziała, że i tak czy siak musi mu coś powiedzieć, bo pewnie zacznie zabijać tych wszystkich ludzi. – Wiele osób tutaj przylatuje po to. Nie wiem dokładnie o jakie Ci chodzi, naprawdę jest wiele odmian, więc musiałyby to być konkrety, ale jeżeli nie przybyłeś tutaj w celach pokojowych. Mam na myśli, że chcesz je ukraść poprzez śmierć niewinnych ludzi, a nie kupić to wiedz, że nie masz tu czego szukać. Nie pozwolę na zabijanie istot, które na to nie zasłużyły.
Nie ufała mu. Znała tą planetę dosyć dobrze, może nie na tyle, aby określić dokładnie miejsce czego potrzebuje, ale mniej więcej mogłaby to zrobić. Ale po prostu czuła, że nie ma dobrych intencji, w środku coś jej mówiło, że on je ukradnie, przywłaszczy, po prostu zabierze.
Occ: Koniec treningu
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Czw Lip 31, 2014 8:46 pm
- Ufam na tyle na ile wiem że to urządzenie i może się mylić. Technologia jest po to by jej używać. - Nie wiedział o co jej chodzi z tym żeby ufać temu co widzi. Zresztą kto zrozumie kosmitów. Może mają jakieś DNA które pozwala im naturalnie widzieć energię przeciwników?
Zresztą to nie było ważne. Nie obchodziło go za bardzo co za technika ona się posługuje. Scoutery miały wiele ważnych funkcji, jak na przykład bazę danych czy komunikator bez którego nie mógłby się porozumieć ze swoim dowództwem.
- Odnosisz się do mnie jak do wroga, a widzę że was, barbarzyńców nie nauczyli dobrego wychowania. Jak mam się do ciebie zwracać ludzka samico? Gdybym chciał zniszczyć planetę zrobiłbym to z orbity. Na cholerę mi takie coś. - strzyknął karkiem i wylądował na ziemi.
Teraz widać było jak bardzo mały jest w porównaniu do April. I aż dziw że tak niska istota była zdolna uderzyć ją z plaskacza. Zadarł głowę w górę i znów spojrzał jej w oczy.
- Po twojej energii mimo wszystko wnioskuję że jesteś wojowniczką. Od wielu dni jestem w podroży i muszę rozprostować kości. Chciałabyś potowarzyszyć mi w treningu? Sprawami mojej rasy możemy zając się później. Chyba że... tchórzysz... - uśmiechnął się ironicznie. - I tak przewiduję że mój pobyt na tej planecie zajmie około miesiąca wiec mamy dużo czasu.
Miał nadzieję że dziewczyna przyjmie wyzwanie. Naprawdę dawno nie walczył z kimkolwiek, a to by było miłą odmianą od bezczynności.
Zresztą to nie było ważne. Nie obchodziło go za bardzo co za technika ona się posługuje. Scoutery miały wiele ważnych funkcji, jak na przykład bazę danych czy komunikator bez którego nie mógłby się porozumieć ze swoim dowództwem.
- Odnosisz się do mnie jak do wroga, a widzę że was, barbarzyńców nie nauczyli dobrego wychowania. Jak mam się do ciebie zwracać ludzka samico? Gdybym chciał zniszczyć planetę zrobiłbym to z orbity. Na cholerę mi takie coś. - strzyknął karkiem i wylądował na ziemi.
Teraz widać było jak bardzo mały jest w porównaniu do April. I aż dziw że tak niska istota była zdolna uderzyć ją z plaskacza. Zadarł głowę w górę i znów spojrzał jej w oczy.
- Po twojej energii mimo wszystko wnioskuję że jesteś wojowniczką. Od wielu dni jestem w podroży i muszę rozprostować kości. Chciałabyś potowarzyszyć mi w treningu? Sprawami mojej rasy możemy zając się później. Chyba że... tchórzysz... - uśmiechnął się ironicznie. - I tak przewiduję że mój pobyt na tej planecie zajmie około miesiąca wiec mamy dużo czasu.
Miał nadzieję że dziewczyna przyjmie wyzwanie. Naprawdę dawno nie walczył z kimkolwiek, a to by było miłą odmianą od bezczynności.
Re: Central City
Pią Sie 01, 2014 11:07 pm
W kilka chwil później obaj wojownicy zjawili się obok April. W trakcie lotu Kuro uwolnił swój małpi ogon spod koszuli i teraz machał nim nieznacznie na boki z wyraźnie zjeżoną sierścią. Nie spodobała mu się ani obecność intruza, ani otarcie na policzku halfki. Już zdążył wyczuć, co się stało. Podszedł do dziewczyny i pocałował delikatnie zraniony policzek.
- Ech, a myślałem, że uda mi się Ciebie zaprosić na miłe śniadanko. Głodny jestem – jakby na potwierdzenie słów zaburczało mu w brzuchu. My chyba nie mamy szans żyć sobie spokojnie, a miały to być tylko nasze trzy dni. To jest Chepi, uczeń Braski, kojarzysz go pewnie z momentu, kiedy Braska zamienił mnie w10-latka? Spotkaliśmy się w mieście i obgadaliśmy kilka spraw. Postanowiliśmy być ponad tym, co serwują nam nasi mistrzowie. Później Ci wszystko opowiem.
Pachniał nieco wodą rzeczną. Ostatnie zdanie miało znaczyć, żeby na razie nie dopytywała się o szczegóły, przyjdzie czas to sam jej wszystko wyjaśni. Wiedział, że nie odpuści ale zasadniczo zamierzał powiedzieć prawdę, pomijając część o kupnie pierścionka. Przecież było nie było przechadzał się z Ziemianom po mieście i rozmawiali. Wiedział, że Chepri go nie wyda, na pewno się zorientował że Saiyan duma jeszcze nad organizacją romantycznej chwili. No i kupował pierścionek sam, a nie ze swoją ukochaną.
Spokojnie rozmawiał z April, tak jakby Changelinga nie było obok. Niemniej po wygładzie otoczenia, nie dało się nie zauważyć, że przybysz miał twarde lądowanie. Choć bezczelnie wylądował w obrębach miasta i nie krył się ze swoim przybyciem, jak to zwykle robili nawet saiyane. Ech te jaszczury. W końcu odwrócił się do Xanasa i przez chwilę przypatrywał, gdyby nie jego Ki, nie poznał by go.
- Zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania sprzed dwóch lat. Nie są to miłe wspomnienia. Dogadajmy się, chciałbym spędzić spokojny dzień, wiec bądź uprzejmy zabrać swój statek naprawić i odlecieć do domciu dobra? Tutaj nie masz czego szukać.
Dwa lata temu changeling nie był dla niego wyzwanie, mimo to dał saiyanowi popalić. Takiego przeciwnika nie można lekceważyć.
OOC: Koniec treningu.
- Ech, a myślałem, że uda mi się Ciebie zaprosić na miłe śniadanko. Głodny jestem – jakby na potwierdzenie słów zaburczało mu w brzuchu. My chyba nie mamy szans żyć sobie spokojnie, a miały to być tylko nasze trzy dni. To jest Chepi, uczeń Braski, kojarzysz go pewnie z momentu, kiedy Braska zamienił mnie w10-latka? Spotkaliśmy się w mieście i obgadaliśmy kilka spraw. Postanowiliśmy być ponad tym, co serwują nam nasi mistrzowie. Później Ci wszystko opowiem.
Pachniał nieco wodą rzeczną. Ostatnie zdanie miało znaczyć, żeby na razie nie dopytywała się o szczegóły, przyjdzie czas to sam jej wszystko wyjaśni. Wiedział, że nie odpuści ale zasadniczo zamierzał powiedzieć prawdę, pomijając część o kupnie pierścionka. Przecież było nie było przechadzał się z Ziemianom po mieście i rozmawiali. Wiedział, że Chepri go nie wyda, na pewno się zorientował że Saiyan duma jeszcze nad organizacją romantycznej chwili. No i kupował pierścionek sam, a nie ze swoją ukochaną.
Spokojnie rozmawiał z April, tak jakby Changelinga nie było obok. Niemniej po wygładzie otoczenia, nie dało się nie zauważyć, że przybysz miał twarde lądowanie. Choć bezczelnie wylądował w obrębach miasta i nie krył się ze swoim przybyciem, jak to zwykle robili nawet saiyane. Ech te jaszczury. W końcu odwrócił się do Xanasa i przez chwilę przypatrywał, gdyby nie jego Ki, nie poznał by go.
- Zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania sprzed dwóch lat. Nie są to miłe wspomnienia. Dogadajmy się, chciałbym spędzić spokojny dzień, wiec bądź uprzejmy zabrać swój statek naprawić i odlecieć do domciu dobra? Tutaj nie masz czego szukać.
Dwa lata temu changeling nie był dla niego wyzwanie, mimo to dał saiyanowi popalić. Takiego przeciwnika nie można lekceważyć.
OOC: Koniec treningu.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Nie Sie 03, 2014 10:58 am
- Dobre wychowanie... - prychnęła głośno uśmiechając się pod nosem. – Jestem April, chociaż zapewne niewiele Ci to powie. Nie zniszczyłbyś jej z orbity, to coś więcej niż myślisz. Ludzie tutaj będą bronili tej planety jak samego siebie.
- Nie tchórzę, ja nigdy nie tchórzę! – warknęła chociaż wiedziała, że nie powinna. Hikaru wielokrotnie jej powtarzał, że nie powinna się denerwować. Ale nie ta jaszczurka ją zdenerwowała tylko coś innego. Spojrzała na naszyjnik. Lekko się unosił i mienił się niebieskim światłem. Przestraszyła się. Co to może znaczyć? Czyżby coś złego? Czyżby już? Czy znowu zaatakuje ją tak jak wtedy, gdy była z demonem. Póki co nic się nie działo, a na jej szczęście pojawił się Kuro. Zrobiła się blada, czuła jakby zbliżało się niebezpieczeństwo niemożliwe do wykrycia.
Uśmiechnęła się, gdy mężczyzna ją powałową, lubiła to bardzo.
- Jak sam widzisz, my nigdy nie możemy mieć spokoju. – starała się być spokojna, ale nie potrafiła. Czuła, że to jej czas. – Tak pamiętam go, ale co wy robiliście razem? Zresztą nieważne.
Zamyśliła się. Poczuła te KI, nie wiedziała, czy inni też to mają w świadomości czy tylko ona. Może tylko ona ze względu na więzi, na naszyjnik?
- Ja... Kuro... wybacz mi, ty Chepri też i Ty również.– zwróciła się do changelinga. Była bardzo poważna. – Muszę załatwić pewne sprawy rodzinne, czuje, że to już. Pamiętam, cokolwiek by się działo muszę załatwić to sama, nie możesz ingerować.
Zwróciła się do mężczyzny bardzo mocno się do niego przytulając. Nie wiedziała, czy to tak naprawdę, czy tylko jej się wydaje. Musiała to sprawdzić, zanim on zacznie siać zniszczenie z gniewu, że ona nie przybyła. Czuła jakby przytulała go po raz ostatni.
Occ: Totalnie przepraszam za zwłokę i tak badziewnego posta- brak weny oraz wyjeżdżam w środę i nie będę miała możliwości odpisu... wybaczcie.
Pustkowie
zt--> gdzieś tam na Ziemi, w poniedziałek lub we wtorek jeszcze napisze gdzie.
- Nie tchórzę, ja nigdy nie tchórzę! – warknęła chociaż wiedziała, że nie powinna. Hikaru wielokrotnie jej powtarzał, że nie powinna się denerwować. Ale nie ta jaszczurka ją zdenerwowała tylko coś innego. Spojrzała na naszyjnik. Lekko się unosił i mienił się niebieskim światłem. Przestraszyła się. Co to może znaczyć? Czyżby coś złego? Czyżby już? Czy znowu zaatakuje ją tak jak wtedy, gdy była z demonem. Póki co nic się nie działo, a na jej szczęście pojawił się Kuro. Zrobiła się blada, czuła jakby zbliżało się niebezpieczeństwo niemożliwe do wykrycia.
Uśmiechnęła się, gdy mężczyzna ją powałową, lubiła to bardzo.
- Jak sam widzisz, my nigdy nie możemy mieć spokoju. – starała się być spokojna, ale nie potrafiła. Czuła, że to jej czas. – Tak pamiętam go, ale co wy robiliście razem? Zresztą nieważne.
Zamyśliła się. Poczuła te KI, nie wiedziała, czy inni też to mają w świadomości czy tylko ona. Może tylko ona ze względu na więzi, na naszyjnik?
- Ja... Kuro... wybacz mi, ty Chepri też i Ty również.– zwróciła się do changelinga. Była bardzo poważna. – Muszę załatwić pewne sprawy rodzinne, czuje, że to już. Pamiętam, cokolwiek by się działo muszę załatwić to sama, nie możesz ingerować.
Zwróciła się do mężczyzny bardzo mocno się do niego przytulając. Nie wiedziała, czy to tak naprawdę, czy tylko jej się wydaje. Musiała to sprawdzić, zanim on zacznie siać zniszczenie z gniewu, że ona nie przybyła. Czuła jakby przytulała go po raz ostatni.
Occ: Totalnie przepraszam za zwłokę i tak badziewnego posta- brak weny oraz wyjeżdżam w środę i nie będę miała możliwości odpisu... wybaczcie.
Pustkowie
zt--> gdzieś tam na Ziemi, w poniedziałek lub we wtorek jeszcze napisze gdzie.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Nie Sie 03, 2014 4:33 pm
Po chwili do kobiety podlecieli dwaj inni mężczyźni. Jednego z nich kojarzył z Namek, a więc ten stąd pochodził lub też został wysłany z misją. następnie ocenił postawność drugiego. Mówił że jest mistrzem tego którego kojarzył, a wiec musiał być silniejszy. Scouter nie pokazywał u nich wielkiej siły, ale wiedział już że ci potrafią oszukiwać ich scoutery. Mimo wszystko zaintrygowało go to że niby ci go znali, a on sam nie mógł ich skojarzyć. Ta cała April mówiła tak jakby już się kiedyś spotkali, ale on za nic nie mógł sobie tego przypomnieć.
W końcu jednak ten cały Kuro zwrócił na niego uwagę, ale jego słowa nie spodobały sie jaszczurowi. Gość chyba uważał się za najwyższego pana i władcę, ale changeling odpowiadał tylko przed swoimi dowódcami. Nerwowo machnął ogonem i doszedł do wniosku że z tymi ludźmi nie da się normalnie dogadać. Kobieta, odleciała, a ten cały Kuro najwyraźniej nie był zbyt przyjaźnie nastawiony,
- Nie będziesz mi rozkazywał. Mam tu swoje zadanie i nie wyniosę się póki go nie wykonam. Twoją samicę poinformowałem o szczegółach więc nie będę tracił czasu na wyjaśnianie wszystkiego od nowa. Jeśli chcesz wiedzieć to nie przyszedłem tu niszczyć, a co do statku.. raczej już nienaprawialny. Zajmę się nim jak będę miał wystarczająco informacji by opuścić tę planetę. Widzę jednak że się nie dogadamy więc idę szukać na własną rękę. Nie przeszkadzajcie mi to wyniosę się szybciej.
Po tych słowach uruchomił mapę planety w scouterze i spojrzał w górę. Musiał przeskanować okoliczne góry i wykonać spis tutejszych złóż. Tak naprawdę nie było wiadomo czy tutaj znajdzie potrzebne jego nacji minerały.
- Do następnego. - rzekł i wystrzelił w górę. Nie miał czasu tłumaczyć każdemu tego samego. Jak chce znać jego zamiary niech się spyta samicy.
koniec treningu
z/t -> Pasmo górskie
W końcu jednak ten cały Kuro zwrócił na niego uwagę, ale jego słowa nie spodobały sie jaszczurowi. Gość chyba uważał się za najwyższego pana i władcę, ale changeling odpowiadał tylko przed swoimi dowódcami. Nerwowo machnął ogonem i doszedł do wniosku że z tymi ludźmi nie da się normalnie dogadać. Kobieta, odleciała, a ten cały Kuro najwyraźniej nie był zbyt przyjaźnie nastawiony,
- Nie będziesz mi rozkazywał. Mam tu swoje zadanie i nie wyniosę się póki go nie wykonam. Twoją samicę poinformowałem o szczegółach więc nie będę tracił czasu na wyjaśnianie wszystkiego od nowa. Jeśli chcesz wiedzieć to nie przyszedłem tu niszczyć, a co do statku.. raczej już nienaprawialny. Zajmę się nim jak będę miał wystarczająco informacji by opuścić tę planetę. Widzę jednak że się nie dogadamy więc idę szukać na własną rękę. Nie przeszkadzajcie mi to wyniosę się szybciej.
Po tych słowach uruchomił mapę planety w scouterze i spojrzał w górę. Musiał przeskanować okoliczne góry i wykonać spis tutejszych złóż. Tak naprawdę nie było wiadomo czy tutaj znajdzie potrzebne jego nacji minerały.
- Do następnego. - rzekł i wystrzelił w górę. Nie miał czasu tłumaczyć każdemu tego samego. Jak chce znać jego zamiary niech się spyta samicy.
koniec treningu
z/t -> Pasmo górskie
Re: Central City
Czw Sie 07, 2014 5:42 pm
I kolejne jego starania prysły niczym bańka mydlana. Odleciała, zostawiła go, nawet ostatni uścisk był jakiś nijaki. Po prostu nie rozumiał jej zachowania. Wiedział tylko tyle, ze chce wałczyć z bratem ale za cholerę nie rozumiał czemu chce zrobić to sama. Nawet nie pozwalała mu być przy sobie w tak ważnej dla niej chwili. Już od dawna uczynił halfkę częścią swojego życia, a ona nadal nie chciała zrobić tego samego z nim. Ledwo przylecieli na Ziemię, a niczym nie winiąc otrzymał dwa ciosy w serce. Ogon opadł dotykając ziemi, obecność jaszczura nie ma już znaczenia. Wszystko przestało się liczyć, czuł się zawiedziony, niekochany, wykorzystany. Odprowadził dziewczynę smutnym spojrzeniem. Westchnął ciężko pełen sprzecznych myśli i uczuć. Na słowa changelinga również westchnął, gad chyba nie wiedział na jakiej jest planecie. Nic nie mówiąc pozwolił mu odlecieć. Chepri pewnie się zdziwił, ze kolejny przedstawiciel ras kosmicznej traktuje Ziemię, jak przystanek w podróży. Zachowywał się jeszcze bardziej arogancko niż typowy Saiyanin. Kuro powstrzymał Ziemianina przed lotem za obcym, to nie miało sensu i tak mieli nad nim przewagę. Przybysz nie potrafił wyczuwać ani maskować swojej ki. Saiyan wyjął z plecaka scuter, który otrzymał po lądowaniu na tej planecie i objaśnił Chepriemu jego działanie. Urządzenie ułatwiało życie, szczególnie komunikację, były tam i mapy różnych planet ale ... nie było w stanie zmierzyć prawdziwej ki przeciwnika, a pod wpływem jej wzrostu niszczyło się. Niemniej taki gadżet to atut w funkcjonowaniu saiyańskich wojsk.
- Za to mamy inny problem. Znasz może kogoś, kto naprawiłby mu statek i nie uciekł w panice na jego widok.
Nie było wyboru, jeśli jaszczur miałby stad odlecieć trzeba było pomyśleć za niego. Jeśli tak jak rozmawiali z Ziemianinem wcześniej na planecie żyło od groma Saiyan i Halfów, to w przeciwieństwie do tego tu changelinga siedzieli cicho i nie afiszowali się ze swoim istnieniem.
- Idę się przespacerować.
Może to podłe z jego strony, że zostawił chłopaka samego z tym bałaganem ale myśli Saiyana nieuchronnie krążyły wokół April. Dopiero co się cieszył z zakupionego pierścionka. Na odchodne Chepri przypomniał mu jeszcze o ogonie, wiec Kuro ulokował go znowu pod T-shirtem. Szedł gdzieś przed siebie, aż dotarł do pobliskiego parku. Na chwilę się zatrzymał obserwując ludzi, bawiące się dzieci, spacerujące pary, staruszków siedzących na ławkach. Usiadł samotnie pod drzewem zastanawiając się, czemu on nie może prowadzić takiego życia. Znajome Ki rozproszyły się po Ziemi, Red z Hachi, jaszczur natrafił na Kaede – Kuro już w duchu kibicował dziewczynie, żeby dała mu popalić, nawet Raziel wylądował na Ziemi, no i June z nieznaną Ki i to na poważnie o sile niemalże równej Saiyanowi. Co się tam działo, już chciał tam polecieć gdy poczuł wybuch dwóch innych Ki, w tym jednej bardzo dobrze mu znanej, April. Przewaga sił była miażdżąca. Stał w miejscu patrząc się w dal i zaciskał pięści. Nie wiedział co ma zrobić, nie chciała go tam ale mimo to jej kibicował. Hikaru z pewnością także śledził walkę, skoro się jeszcze nie ruszył to znaczyło, że jest spokojny o dziewczynę, że to jeszcze nie moment w którym należy się bać. Tak racja, więcej wiary, przecież Kuro wielokrotnie jej mówił, że sobie poradzi. Niemniej i tak waliło mu serce, aż do kulminacyjnego momentu wybuchu mocy. Nie czekał do końca walki już tam leciał.
ZT - do April
- Za to mamy inny problem. Znasz może kogoś, kto naprawiłby mu statek i nie uciekł w panice na jego widok.
Nie było wyboru, jeśli jaszczur miałby stad odlecieć trzeba było pomyśleć za niego. Jeśli tak jak rozmawiali z Ziemianinem wcześniej na planecie żyło od groma Saiyan i Halfów, to w przeciwieństwie do tego tu changelinga siedzieli cicho i nie afiszowali się ze swoim istnieniem.
- Idę się przespacerować.
Może to podłe z jego strony, że zostawił chłopaka samego z tym bałaganem ale myśli Saiyana nieuchronnie krążyły wokół April. Dopiero co się cieszył z zakupionego pierścionka. Na odchodne Chepri przypomniał mu jeszcze o ogonie, wiec Kuro ulokował go znowu pod T-shirtem. Szedł gdzieś przed siebie, aż dotarł do pobliskiego parku. Na chwilę się zatrzymał obserwując ludzi, bawiące się dzieci, spacerujące pary, staruszków siedzących na ławkach. Usiadł samotnie pod drzewem zastanawiając się, czemu on nie może prowadzić takiego życia. Znajome Ki rozproszyły się po Ziemi, Red z Hachi, jaszczur natrafił na Kaede – Kuro już w duchu kibicował dziewczynie, żeby dała mu popalić, nawet Raziel wylądował na Ziemi, no i June z nieznaną Ki i to na poważnie o sile niemalże równej Saiyanowi. Co się tam działo, już chciał tam polecieć gdy poczuł wybuch dwóch innych Ki, w tym jednej bardzo dobrze mu znanej, April. Przewaga sił była miażdżąca. Stał w miejscu patrząc się w dal i zaciskał pięści. Nie wiedział co ma zrobić, nie chciała go tam ale mimo to jej kibicował. Hikaru z pewnością także śledził walkę, skoro się jeszcze nie ruszył to znaczyło, że jest spokojny o dziewczynę, że to jeszcze nie moment w którym należy się bać. Tak racja, więcej wiary, przecież Kuro wielokrotnie jej mówił, że sobie poradzi. Niemniej i tak waliło mu serce, aż do kulminacyjnego momentu wybuchu mocy. Nie czekał do końca walki już tam leciał.
ZT - do April
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Sro Sty 20, 2016 7:37 pm
Leci bocian ponad lasem, wymachując swym.. Ogonem, bo zobaczył z dala żonę. W obecnej sytuacji to właśnie powiedzonko mu się przypomniało, gdy leciał nad Skalnym Lasem. To było trochę dziwne uczucie. Podróżowanie nago, czy też w samych bokserkach, było co najmniej dziwne. Czegoś takiego jeszcze nie przeżył. No.. Jeśli nie liczyć sytuacji, gdy mając piętnaście lat musiał się ewakuować przez okno, bo ojciec jego ówczesnej "przyjaciółki" wrócił wcześniej do domu. Jedyne co zdążył złapać to właśnie bokserki, ale wtedy było ciepło, ciemno na dworze, no i wcale nie miał daleko do domu. Obecnie natomiast miał daleko do każdego miejsca, w którym mógłby zaradzić swoim problemom, w dodatku nie było wcale tak ciepło.
Wbrew pozorom nie był zły na tę dziewczynę. Noc była niezapomniana a on zwyczajnie dał się podejść. Można powiedzieć, że zasłużył na to, chociaż jeśli faktycznie była demonem, w co był skłonny uwierzyć, to jakoś miał wrażenie, że bez większej wiedzy o tej "rasie" nic innego by nie mógł zrobić. Mimo to miał nadzieję, że natknie się jeszcze kiedyś na Anko, chociaż wolałby aby to spotkanie skończyło się tak, że będzie się miał w co ubrać. Jeśli był na coś zły, to tylko na to, że tak daleko miał do domu, bądź też do jakiejkolwiek siedziby którejś ze swoich firm.
Wreszcie jednak doleciał do miasta. W końcu. Dobrze, że była już noc, to mógł lecieć w ciemnościach, chowając się chmurach przy okazji, dzięki czemu nie zwracał na siebie uwagi. Jakoś nie specjalnie by się chciał tłumaczyć, gdyby nagle go zobaczyła grupa małych dziewczynek, bądź też jakaś staruszka. Wylądował tuż przed bocznymi drzwiami miejscowej siedziby jego korporacji i, znając kody dostępu, dostał się do środka. Pierwsze co zrobił to wysłał informacje o skradzionym telefonie, oraz karcie, przez co obie te rzeczy były natychmiast zablokowane. Dobrze, że bez jego autoryzacji nie można było operować większą ilością pieniędzy a ustawiony dzienny limit nie był za duży. Dla niego to było kompletnie nie zauważalne. Potem dorwał się do jedzenia i spałaszował kilkudniową porcję. I.. Wreszcie poszedł spać. Odpoczywał kilka dni, potrzebował tego. W tym czasie jego pracownicy kupili dla niego ubrania, załatwili formalności związane z wydaniem duplikatów kart, kupili inne rzeczy. Minął tydzień od całej przygody, gdy Max, ubrany w ciemne jeanse, sportowe buty, czarną koszulkę, rozpinaną czarno-żółtą bluzę dresową z kapturem i czarną kurtkę skórzaną, trzymając w kieszeniach nowy telefon, portfel z dokumentami i mając z tyłu nóż, wyruszył na miasto chcąc nacieszyć się tym, że wrócił do cywilizacji.
Wbrew pozorom nie był zły na tę dziewczynę. Noc była niezapomniana a on zwyczajnie dał się podejść. Można powiedzieć, że zasłużył na to, chociaż jeśli faktycznie była demonem, w co był skłonny uwierzyć, to jakoś miał wrażenie, że bez większej wiedzy o tej "rasie" nic innego by nie mógł zrobić. Mimo to miał nadzieję, że natknie się jeszcze kiedyś na Anko, chociaż wolałby aby to spotkanie skończyło się tak, że będzie się miał w co ubrać. Jeśli był na coś zły, to tylko na to, że tak daleko miał do domu, bądź też do jakiejkolwiek siedziby którejś ze swoich firm.
Wreszcie jednak doleciał do miasta. W końcu. Dobrze, że była już noc, to mógł lecieć w ciemnościach, chowając się chmurach przy okazji, dzięki czemu nie zwracał na siebie uwagi. Jakoś nie specjalnie by się chciał tłumaczyć, gdyby nagle go zobaczyła grupa małych dziewczynek, bądź też jakaś staruszka. Wylądował tuż przed bocznymi drzwiami miejscowej siedziby jego korporacji i, znając kody dostępu, dostał się do środka. Pierwsze co zrobił to wysłał informacje o skradzionym telefonie, oraz karcie, przez co obie te rzeczy były natychmiast zablokowane. Dobrze, że bez jego autoryzacji nie można było operować większą ilością pieniędzy a ustawiony dzienny limit nie był za duży. Dla niego to było kompletnie nie zauważalne. Potem dorwał się do jedzenia i spałaszował kilkudniową porcję. I.. Wreszcie poszedł spać. Odpoczywał kilka dni, potrzebował tego. W tym czasie jego pracownicy kupili dla niego ubrania, załatwili formalności związane z wydaniem duplikatów kart, kupili inne rzeczy. Minął tydzień od całej przygody, gdy Max, ubrany w ciemne jeanse, sportowe buty, czarną koszulkę, rozpinaną czarno-żółtą bluzę dresową z kapturem i czarną kurtkę skórzaną, trzymając w kieszeniach nowy telefon, portfel z dokumentami i mając z tyłu nóż, wyruszył na miasto chcąc nacieszyć się tym, że wrócił do cywilizacji.
Re: Central City
Czw Sty 21, 2016 10:50 pm
- Hej! Oddawaj to gnojku!
Po drugiej strony ulicy wybuchło małe zamieszanie. Młody mężczyzna porwał torebkę jakiejś kobiety i rzucił się pognał ile sił przed siebie. Trzeba było przyznać, że pędził niczym profesjonalny sprinter. Dwójka przechodniów próbowała pomóc, lecz po paru metrach odpuściła, nie wierząc w dogonienie złodzieja. Sama poszkodowana także wystartowała, lecz na starcie miała dobrych kilkanaście metrów straty. Tutaj był potrzebny ktoś naprawdę wysportowany.
Po drugiej strony ulicy wybuchło małe zamieszanie. Młody mężczyzna porwał torebkę jakiejś kobiety i rzucił się pognał ile sił przed siebie. Trzeba było przyznać, że pędził niczym profesjonalny sprinter. Dwójka przechodniów próbowała pomóc, lecz po paru metrach odpuściła, nie wierząc w dogonienie złodzieja. Sama poszkodowana także wystartowała, lecz na starcie miała dobrych kilkanaście metrów straty. Tutaj był potrzebny ktoś naprawdę wysportowany.
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Pią Sty 22, 2016 8:50 am
- Ona czuje we mnie piniądz.. Wystroiła się jak Beyonce.. - Jak pomyślał o dziewczynie, którą spotkał w Skalnym lesie, to akurat ta piosenka przychodziła mu na myśl. A przychodziła też dlatego, że w ostatnie dni ją bardzo dużo razy słyszał, przez co non stop chodziła mu po głowie. To było.. Wkurzające na dłuższą metę. Jak to jest, że często się w myślach nuci coś, co się nam nie podoba, tylko po prostu ktoś puścił i akurat wpadła w ucho..?
- Patrzy na mnie drinka pijąc, bo wyczuła we mnie piniądz.. - Nie bardzo wiedział dokąd ma się skierować, więc na razie szedł zwyczajnie przed siebie. Jednak nagle coś usłyszał a chwilę potem zobaczył jak jakiś łepek ucieka ze skradzioną torebką. No to co miał zrobić? Od razu wyrwał za złodziejaszkiem. Zresztą.. Lubił biegać. W mistrzostwach szkoły zajmował zawsze pierwsze miejsce! Czy to na krótki dystans, czy na długi. Teraz więc połączył przyjemne z pożytecznym. Nie miał zamiaru krzyczeć, żeby złodziej się zatrzymał, chciał go po prostu dogonić i łopatologicznie wyjaśnić mu, że okradanie kobiet z ich torebek nie jest zajęciem godnym szanującego się faceta.
- Patrzy na mnie drinka pijąc, bo wyczuła we mnie piniądz.. - Nie bardzo wiedział dokąd ma się skierować, więc na razie szedł zwyczajnie przed siebie. Jednak nagle coś usłyszał a chwilę potem zobaczył jak jakiś łepek ucieka ze skradzioną torebką. No to co miał zrobić? Od razu wyrwał za złodziejaszkiem. Zresztą.. Lubił biegać. W mistrzostwach szkoły zajmował zawsze pierwsze miejsce! Czy to na krótki dystans, czy na długi. Teraz więc połączył przyjemne z pożytecznym. Nie miał zamiaru krzyczeć, żeby złodziej się zatrzymał, chciał go po prostu dogonić i łopatologicznie wyjaśnić mu, że okradanie kobiet z ich torebek nie jest zajęciem godnym szanującego się faceta.
Re: Central City
Sob Sty 23, 2016 5:55 pm
- Z drogi!
Złodziej wyciągnął wolną rękę by odepchnąć Max'a, który był ostatnią przeszkodą, na bok. Na rozmowy już chyba za późno. Jeśli ominie chłopaka, będzie mieć wolną drogę. Tymczasem właścicielka torebki odpadła z pościgu - potknęła się i gdyby nie pomoc mężczyzny obok którego akurat przebiegała, zapewne przewróciłaby się na twarz. Cała nadzieja w czarnowłosym chłopaku.
Złodziej wyciągnął wolną rękę by odepchnąć Max'a, który był ostatnią przeszkodą, na bok. Na rozmowy już chyba za późno. Jeśli ominie chłopaka, będzie mieć wolną drogę. Tymczasem właścicielka torebki odpadła z pościgu - potknęła się i gdyby nie pomoc mężczyzny obok którego akurat przebiegała, zapewne przewróciłaby się na twarz. Cała nadzieja w czarnowłosym chłopaku.
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Nie Sty 24, 2016 8:04 am
Skoro złodziejaszek sam wyciągnął dłoń w stronę czarnowłosego chłopaka, to aż się prosił, żeby ją właśnie złapać. Dlatego też Max sięgnął, aby go chwycić w nadgarstku i wykręcić mu rękę. Podczas tej czynności uderzył szybko pięścią w bok głowy złodzieja, aby go nieco ogłuszyć i ewentualnie jeszcze kopnął go w kolano. Po wszystkim po prostu go przytrzymał, żeby móc przekazać policji jak ta się zjawi, oraz zabrał torebkę, aby ją wręczyć właścicielce.
- Proszę.. - Powiedział tylko, przypominając sobie swoje ostatnie przeżycia i mając nadzieję na to, że tym razem pomoc jakiejś kobiecie nie skończy się tak, że znajdzie się w samych bokserkach gdzieś na jakimś pustkowiu. Niestety Maxiu był dość czuły i wrażliwy na kobiece wdzięki..
Jeśli jednak po złapaniu za rękę złodzieja okazało się, że Max ma do czynienia z kimś, kto potrafi się całkiem nieźle bić i tak łatwo nie da się go pokonać, to cóż.. Trzeba się będzie nieco pomęczyć.
- Proszę.. - Powiedział tylko, przypominając sobie swoje ostatnie przeżycia i mając nadzieję na to, że tym razem pomoc jakiejś kobiecie nie skończy się tak, że znajdzie się w samych bokserkach gdzieś na jakimś pustkowiu. Niestety Maxiu był dość czuły i wrażliwy na kobiece wdzięki..
Jeśli jednak po złapaniu za rękę złodzieja okazało się, że Max ma do czynienia z kimś, kto potrafi się całkiem nieźle bić i tak łatwo nie da się go pokonać, to cóż.. Trzeba się będzie nieco pomęczyć.
Re: Central City
Pon Sty 25, 2016 11:05 pm
Max albo nie zdawał sobie sprawy jak ma się jego siła do wytrzymałości ciała zwykłego człowieka, albo chciał dać solidną nauczkę złodziejaszkowi. Tak czy siak rozległy się 2 dość głośne chrupnięcia - najpierw w nadgarstku, potem w kolanie mężczyzny, a od pękniecia czaszki uratował go twardy łeb.
- Auuaaaaa! Ku*wa, coś Ty mi zrobił!? Auuuaaa jak boli!
Nawet nie było sensu pilnować go do przyjazdu policji, bo w tym stanie daleko by nie zaszedł. Tymczasem właścicielka torebki zdążyła się pozbierać i dobiegła do centrum zdarzenia. Teraz Max mógł przyjrzeć się jej bliżej. Na oko miała 18/19 lat. Typ chłopczycy - niezbyt hojnie obdarzona przez naturę, ale całkiem ładna z buzi, ubrana na sportowo. Podeszła bliżej, spojrzała ze wstrętem na wijącego się złodziejaszka, a potem, z już nieco łagodniejszym wyrazem twarzy, na swego wybawiciela. Jednak nadal się nie uśmiechała. Zamiast tego...
- Sama bym sobie poradziła! - zawołała, wyrywając swoją torebkę z dłoni halfa, a zrobiła to nadzwyaczaj szybko - gdybym tylko nie potknęła się o ten głupi krawężnik... tak czy siak nie oczekuj ode mnie niewiadomo czego, o nic Cię nie prosiłam!
Jej pewność siebie i niezależność nie objawiała się jednak w mowie ciała. Z każdym słowem odsuwała się o centymetr od Max'a i jakby mizerniała, kuląc się coraz bardziej. Co bardziej spostrzegawczy mogli nawet dostrzec lekki rumieniec na jej twarzy, niewiadomego pochodzenia. Część widowni natomiast nie podzielała jej zachowania. Kilku Panów pokręciło z dezaprobatą głowami, kilka Pań głośno wyraziło swoje zdanie na temat braku kultury, a paru kilkunasto-letnich chłopców "doradzało" dziewczynie oddanie przysługi w naturze. Może stąd jej dziwne zachowanie?
- Auuaaaaa! Ku*wa, coś Ty mi zrobił!? Auuuaaa jak boli!
Nawet nie było sensu pilnować go do przyjazdu policji, bo w tym stanie daleko by nie zaszedł. Tymczasem właścicielka torebki zdążyła się pozbierać i dobiegła do centrum zdarzenia. Teraz Max mógł przyjrzeć się jej bliżej. Na oko miała 18/19 lat. Typ chłopczycy - niezbyt hojnie obdarzona przez naturę, ale całkiem ładna z buzi, ubrana na sportowo. Podeszła bliżej, spojrzała ze wstrętem na wijącego się złodziejaszka, a potem, z już nieco łagodniejszym wyrazem twarzy, na swego wybawiciela. Jednak nadal się nie uśmiechała. Zamiast tego...
- Sama bym sobie poradziła! - zawołała, wyrywając swoją torebkę z dłoni halfa, a zrobiła to nadzwyaczaj szybko - gdybym tylko nie potknęła się o ten głupi krawężnik... tak czy siak nie oczekuj ode mnie niewiadomo czego, o nic Cię nie prosiłam!
Jej pewność siebie i niezależność nie objawiała się jednak w mowie ciała. Z każdym słowem odsuwała się o centymetr od Max'a i jakby mizerniała, kuląc się coraz bardziej. Co bardziej spostrzegawczy mogli nawet dostrzec lekki rumieniec na jej twarzy, niewiadomego pochodzenia. Część widowni natomiast nie podzielała jej zachowania. Kilku Panów pokręciło z dezaprobatą głowami, kilka Pań głośno wyraziło swoje zdanie na temat braku kultury, a paru kilkunasto-letnich chłopców "doradzało" dziewczynie oddanie przysługi w naturze. Może stąd jej dziwne zachowanie?
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Wto Sty 26, 2016 9:30 am
Ups.. Przegiął.. Skrzywił się nieco słysząc te chrupnięcia. Nie dlatego, żeby sam ten odgłos go jakoś specjalnie deprymował, bo nawet musiał przyznać przed samym sobą, że mu się to spodobało, ale dlatego, że nie zapanował nad sobą tak jak powinien. Zawsze był lepszy od swoich rówieśników i nawet jak więcej czasu spędzał nad książkami, to wygrywał z najlepszymi sportowcami, ale też dawno się nie był i nie sparingował z nikim, więc nieco zapomniał o tym, jak sobie dobrze radzi. No i ten trening w górach zrobił swoje, czuł różnicę, ale z rozpędu nie zwrócił na nią uwagi. Cóż, zawsze mógł się cieszyć, że nie zadał szczeniakowi jakiś naprawdę poważnych obrażeń, albo nawet go nie zabił. Wtedy by się musiał sporo tłumaczyć i miałby troszkę problemów.
- Nie jęcz.. Tego typu obrażenia są czymś, czego należy się spodziewać w Twoim "zawodzie".. Ale nie martw się, na komisariacie się Tobą już odpowiednio zajmą i zapewnią Ci taką opiekę, na jaką zasłużyłeś. - Mruknął do chłopaka i spojrzał na dziewczynę, przyglądając się jej uważniej. Chłopczyca, więc pewnie krótkie włosy, mały biust, ubrana dość nie dziewczęco. A więc zupełnie nie jego typ. Oczywiście, jak przystało na prawdziwego gentlemana i to takiego przez duże DŻ, z łóżka to by jej nie wygonił. Wręcz przeciwnie.. Ale na ulicy oglądałby się zazwyczaj za kimś innym. Chociaż, zważywszy na to, że od jego ostatniego i dość ciekawego razu minęło ładnych kilka dni, to z tą konkretną dziewczyną by się naprawdę chętnie bliżej zapoznał. Przechylił lekko głowę, marszcząc przy tym brwi. Przez moment zastanawiał się, skąd miał tę fazę na kobiece piersi i na jakim etapie jego życia ukształtował mu się ulubiony typ kobiecej urody, zaraz jednak wrócił myślami do tego co się działo wokół niego.
- Nic od Ciebie nie oczekuję. Pomogłem Ci dla samej idei pomagania i dlatego, że nie lubię takich jak on. - Powiedział dość neutralnym głosem, pokazując przy tym na niedoszłego złodziejaszka. Zaraz jednak rozłożył lekko ręce i uśmiechnął się do niej przyjaźnie, chcąc rozładować atmosferę.
- Zresztą.. Jak byśmy poszli na piwo, colę, do kina, czy na siłownię, to wolałbym, abyś zrobiła to dla samej chęci pójścia ze mną a nie dlatego, że czujesz się mi winna, więc nie musisz się obawiać, że zaraz zacznę coś od Ciebie wymagać w zamian za to. - Dodał jeszcze i znów spojrzał na złodziejaszka. Jeśli przyjedzie policja, to pewnie mu zajmą trochę czasu, będzie musiał spisać zeznania, mogą mu marudzić, że przedobrzył a mimo wszystko nie miał na to ochoty. Z kolei ten łepek raczej samemu daleko nie zajdzie, więc mógł go swobodnie zostawić. Dlatego ruszył, w stronę dziewczyny i, mijając ją, nachylił się ku niej, mówiąc ciszej.
- Wybacz, ale wolę się nie tłumaczyć z tego, czemu się za bardzo rozpędziłem zatrzymując go, więc wolałbym już stąd odejść.. - No i, jak tylko to powiedział, zaczął się spokojnie ewakuować z tego miejsca.
- Nie jęcz.. Tego typu obrażenia są czymś, czego należy się spodziewać w Twoim "zawodzie".. Ale nie martw się, na komisariacie się Tobą już odpowiednio zajmą i zapewnią Ci taką opiekę, na jaką zasłużyłeś. - Mruknął do chłopaka i spojrzał na dziewczynę, przyglądając się jej uważniej. Chłopczyca, więc pewnie krótkie włosy, mały biust, ubrana dość nie dziewczęco. A więc zupełnie nie jego typ. Oczywiście, jak przystało na prawdziwego gentlemana i to takiego przez duże DŻ, z łóżka to by jej nie wygonił. Wręcz przeciwnie.. Ale na ulicy oglądałby się zazwyczaj za kimś innym. Chociaż, zważywszy na to, że od jego ostatniego i dość ciekawego razu minęło ładnych kilka dni, to z tą konkretną dziewczyną by się naprawdę chętnie bliżej zapoznał. Przechylił lekko głowę, marszcząc przy tym brwi. Przez moment zastanawiał się, skąd miał tę fazę na kobiece piersi i na jakim etapie jego życia ukształtował mu się ulubiony typ kobiecej urody, zaraz jednak wrócił myślami do tego co się działo wokół niego.
- Nic od Ciebie nie oczekuję. Pomogłem Ci dla samej idei pomagania i dlatego, że nie lubię takich jak on. - Powiedział dość neutralnym głosem, pokazując przy tym na niedoszłego złodziejaszka. Zaraz jednak rozłożył lekko ręce i uśmiechnął się do niej przyjaźnie, chcąc rozładować atmosferę.
- Zresztą.. Jak byśmy poszli na piwo, colę, do kina, czy na siłownię, to wolałbym, abyś zrobiła to dla samej chęci pójścia ze mną a nie dlatego, że czujesz się mi winna, więc nie musisz się obawiać, że zaraz zacznę coś od Ciebie wymagać w zamian za to. - Dodał jeszcze i znów spojrzał na złodziejaszka. Jeśli przyjedzie policja, to pewnie mu zajmą trochę czasu, będzie musiał spisać zeznania, mogą mu marudzić, że przedobrzył a mimo wszystko nie miał na to ochoty. Z kolei ten łepek raczej samemu daleko nie zajdzie, więc mógł go swobodnie zostawić. Dlatego ruszył, w stronę dziewczyny i, mijając ją, nachylił się ku niej, mówiąc ciszej.
- Wybacz, ale wolę się nie tłumaczyć z tego, czemu się za bardzo rozpędziłem zatrzymując go, więc wolałbym już stąd odejść.. - No i, jak tylko to powiedział, zaczął się spokojnie ewakuować z tego miejsca.
Re: Central City
Wto Sty 26, 2016 10:44 pm
Max zdążył przejść juz kilkadziesiąt metrów, gdy usłyszał za sobą szybkie kroki. To dziewczyna od torebki najwyraźniej miała coś jeszcze do powiedzenia. Obiegła chłopaka i stanęła mu na drodze zmuszając by się zatrzymał.
- Mhmm no może nie potraktowałam Cię zbyt dobrze... - zaczęła, nie patrząc jednak rozmówcy w oczy i nadal lekko się rumieniąc - tak jak powiedziałam, poradziłabym sobie sama! - ostatnie 3 słowa powiedziała już znacznie głośniej, jakby chciała by ten przekaz dobrze trafił do Max'a. I w końcu spojrzała na niego, co spowodowało, że oblała się jeszcze większym rumieńcem - ...no ale jednak mi pomogłeś, więc należą Ci się... Dziękuję... - to ostatnie dość ciężko przeszło jej przez gardło - i może w ramach podziękowań - znów miałą problem z tym słowem - poszedłbyś ze mną do mnie do domu...
Teraz jej twarz była koloru dojrzałeś wiśni. Natychmiast dotarło do niej co powiedziała i jak musiało to zabrzmieć. Pisnęła i zaczęła wymachiwać rękoma jak oszalała.
- Znaczy to nie tak! Nie wyobrażał sobie nie wiadomo czego! Nie o to mi chodziło! Mój Ojciec prowadzi w domu mały bar sushi, pomyślałam, że może miałbyś ochotę coś zjeść! - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu.
Dysząc ciężko, oparła się o ścianę najbliższego budynku. To wszystko wiele ją kosztowało.
- Mhmm no może nie potraktowałam Cię zbyt dobrze... - zaczęła, nie patrząc jednak rozmówcy w oczy i nadal lekko się rumieniąc - tak jak powiedziałam, poradziłabym sobie sama! - ostatnie 3 słowa powiedziała już znacznie głośniej, jakby chciała by ten przekaz dobrze trafił do Max'a. I w końcu spojrzała na niego, co spowodowało, że oblała się jeszcze większym rumieńcem - ...no ale jednak mi pomogłeś, więc należą Ci się... Dziękuję... - to ostatnie dość ciężko przeszło jej przez gardło - i może w ramach podziękowań - znów miałą problem z tym słowem - poszedłbyś ze mną do mnie do domu...
Teraz jej twarz była koloru dojrzałeś wiśni. Natychmiast dotarło do niej co powiedziała i jak musiało to zabrzmieć. Pisnęła i zaczęła wymachiwać rękoma jak oszalała.
- Znaczy to nie tak! Nie wyobrażał sobie nie wiadomo czego! Nie o to mi chodziło! Mój Ojciec prowadzi w domu mały bar sushi, pomyślałam, że może miałbyś ochotę coś zjeść! - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu.
Dysząc ciężko, oparła się o ścianę najbliższego budynku. To wszystko wiele ją kosztowało.
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Central City
Sro Sty 27, 2016 8:51 am
Odszedł już jakiś kawałek, dochodząc do wniosku, że całkiem zabawnie było wrócić do cywilizacji. W końcu w lesie, czy też w górach raczej takich urozmaiceń nie miał. No.. Jeśli nie liczyć seksu z demonem, bo to chyba już zawsze będzie jednym z ciekawszych wspomnień w jego życiu. Jego myśli już zaczęły schodzić na jakiś nowy tor, gdy nagle usłyszał, że ta dziewczyna go goni i zaraz faktycznie został przez nią zatrzymany. Patrzył na nią z rozbawieniem, gdy ona zaczynała się tłumaczyć i próbowała mu podziękować. Wbrew jej wyglądowi zachowywała się dość dziewczęco i uroczo. Aż się chciało przez moment ją przytulić mocno i wymiziać.
Zaraz jednak spojrzał na nią zaskoczony. No.. On by nie miał nic przeciwko zawarciu bliższej znajomości, ale kompletnie nie spodziewał się, że ona go tak wprost do siebie zaprosi. Ba.. Że będzie go goniła, zatrzymywała i tak bez owijania w bawełnę zaproponuje małe spotkanko u niej..
- Aaaach.. A już myślałem, że strasznie odważna jesteś.. - Wyszczerzył się wyraźnie rozbawiony tym wszystkim, gdy dziewczyna już rozwinęła swoją myśl i powiedziała o co dokładnie chodzi z tym pójściem do jej domu. No tak, taka opcja mu jakoś bardziej do niej pasowała. No i samo patrzenie na to jak ona się tłumaczy, było rozbrajające.
- Jasne. Skoro chodzi o sushi i ewentualnie jakieś wspólne jedzenie, to chętnie z Tobą pójdę. - Nie żeby nie poszedł jeszcze chętniej, gdyby chodzi o skonsumowanie jej. W pewnym sensie. No i, chociaż nigdy wielkim fanem surowej ryby z wodorostami nie był, to jednak mógł to zjeść, skoro go zapraszano. Zresztą.. Może będą mieli ramen, albo coś ostrego..? A takie rzeczy to już bardzo lubił.
- To prowadź w takim razie. - Rzucił jeszcze, oglądając się przy tym na miejsce, gdzie zostawił złodziejaszka, aby sprawdzić co on robi, ile tam jest jeszcze osób i czy nie widać policji w okolicy.
Zaraz jednak spojrzał na nią zaskoczony. No.. On by nie miał nic przeciwko zawarciu bliższej znajomości, ale kompletnie nie spodziewał się, że ona go tak wprost do siebie zaprosi. Ba.. Że będzie go goniła, zatrzymywała i tak bez owijania w bawełnę zaproponuje małe spotkanko u niej..
- Aaaach.. A już myślałem, że strasznie odważna jesteś.. - Wyszczerzył się wyraźnie rozbawiony tym wszystkim, gdy dziewczyna już rozwinęła swoją myśl i powiedziała o co dokładnie chodzi z tym pójściem do jej domu. No tak, taka opcja mu jakoś bardziej do niej pasowała. No i samo patrzenie na to jak ona się tłumaczy, było rozbrajające.
- Jasne. Skoro chodzi o sushi i ewentualnie jakieś wspólne jedzenie, to chętnie z Tobą pójdę. - Nie żeby nie poszedł jeszcze chętniej, gdyby chodzi o skonsumowanie jej. W pewnym sensie. No i, chociaż nigdy wielkim fanem surowej ryby z wodorostami nie był, to jednak mógł to zjeść, skoro go zapraszano. Zresztą.. Może będą mieli ramen, albo coś ostrego..? A takie rzeczy to już bardzo lubił.
- To prowadź w takim razie. - Rzucił jeszcze, oglądając się przy tym na miejsce, gdzie zostawił złodziejaszka, aby sprawdzić co on robi, ile tam jest jeszcze osób i czy nie widać policji w okolicy.
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach