North City
+6
Vita Ora
Burzum
Atarashii Ame
Red
Reito
NPC
10 posters
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
North City
Sro Maj 30, 2012 1:09 am
First topic message reminder :
Kolejne miasto, jedne z niewielu na tej planecie. North City odznacza się wybrzeżem oraz sporą ilością pamiątek. Podobno Burmistrz nie jest człowiekiem, a wścibscy, którzy koniecznie chcieli to sprawdzić, budzili się w rynsztokach z amnezją. Nadzy.
Kolejne miasto, jedne z niewielu na tej planecie. North City odznacza się wybrzeżem oraz sporą ilością pamiątek. Podobno Burmistrz nie jest człowiekiem, a wścibscy, którzy koniecznie chcieli to sprawdzić, budzili się w rynsztokach z amnezją. Nadzy.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Pią Mar 28, 2014 10:26 pm
Vulfili najwyraźniej podobał się masaż, na co wskazywało ciche pomrukiwanie, oraz ruchy ogona. Nie przestawał więc, schodząc nieco niżej do łopatek. Reakcja dziewczyny na jego opowieść o utracie oka była dość zabawna. Wynikało z niej, iż uznawała go za jakąś nadludzką istotę. Bez przesady, fakt był silny, ale znał przynajmniej kilku wojowników, do których jeszcze sporo mu brakowało.
- Chyba można tak to nazwać - odpowiedział na porównanie bestii do "jaszczurki z pazurami" - Po co walczyłem? Zwiedziłem sporo planet i spotkałem najróżniejsze stworzenia, akurat ten potwór nie był jakiś nadzwyczajny. Byłem dość rozkojarzony, to było przecież krótko po opuszczeniu Vegety, moja psychika nie była w najlepszym stanie.
Brzmiało to tak, jakby tłumaczył się przed nią z tego, że dał się trafić. A przecież wcale tak nie było. Nie było doskonały, zdarzały mu się wpadki, chociaż na szczęście częściowe oślepienie było najpoważniejszą rzeczą, jaka mu się do tej pory trafiła. I oby tak pozostało. Vulfi podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła uważnie mu się przypatrywać, skupiając się na twarzy. Z początku mu to nie przeszkadzało, lecz po jakimś czasie zaczął odczuwać skrępowanie. Uciekał wzrokiem na bok, co jakiś czas spoglądając też na dziewczynę. W końcu Saiyan'ka wypowiedziała się na temat jego wyglądu, co spowodowało, że poczuł się pewniej. Uważała go za męskiego? Przez myśl przeszło mu, by wyprostować się i wypiąć klatkę piersiową do przodu, ukazując swą muskulaturę w całej okazałości. To było by jednak dziecinne. Przeniósł wzrok na Vulfile, przyglądając się jej twarzy. Była śliczna to jasne, lecz było też coś co nieco psuło ten idealny obrazek. Złotowłosy podniósł dłoń i przejechał palcem po bliźnie widocznej na policzku dziewczyny. Pamiętał jak do tego doszło. Przypomniał sobie ten jeden moment, gdy na chwilę odzyskał świadomość będąc opanowanym przez Katsu.
- Drań - rzekł, myśląc o Hikaru - Odpłacę mu za to.
Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w dziewczynę, gładząc mimowolnie ślad po uderzeniu ogonem, po czym westchnął i położył się znowu na swoim miejscu. Wokół nich przechadzali się inni plażowicze, dzieciaki budowały zamki z piasku, grupka nastolatków grała w siatkówkę plażową. Przypatrywał się im przez chwilę z zainteresowaniem, zapoznając się z zasadami gry. Miał wielką ochotę spróbować samemu, oczywiście pamiętając o tym, aby maksymalnie hamować się z użyciem siły. W końcu odwrócił się z powrotem w stronę towarzyszki, która właśnie zapoznawała go z ofertą rzeczy jakie mogli jeszcze dziś zrobić. Wzruszył ramionami i rzekł:
- Zdaję się na Ciebie, chociaż z chęcią bym popływał. Woda musi być naprawdę przyjemna - spojrzał na ocean - Ach no i ciekawi mnie to - wskazał palcem na boisko do siatkówki, oddalone od nich o klikanaście metrów - ale nie wiem czy się do tego nadaje. No wiesz, mógłbym komuś niechcący zrobić krzywdę.
Położył się na brzuchu, wysłuchując opowieści Vulfili. Bardzo go to zaintrygowałoa Zastanawiał się dlaczego nie pamięta swojej rodziny. Był w podobnej sytuacji, nie zdawał sobie sprawy z tego, że będąc małym dzieckiem często bawił się ze swoimi kuzynami. Gdyby nie fotografia ze spotkania rodzinnego, do dziś uważałby, iż on i Kuro nigdy jeszcze się nie spotkali.
- Nikogo nie znasz? Pewnie byłaś za mała żeby ich zapamiętać. Pewnie chciałabyś odwiedzić swojego przyszywanego Ojca? Dlatego zdecydowałaś się tu przylecieć?
Było mu trochę głupio, bo miał wrażenie, że wypowiedział to wszystko dosyć natarczywym tonem, a po prostu był ciekaw przeszłości Vulfi. Chciał dowiedzieć się też czegoś o jej rodzicach, lecz uznał, że może być to dla niej bolesna sprawa. Sama mu powie jeśli zechce.
- Chyba można tak to nazwać - odpowiedział na porównanie bestii do "jaszczurki z pazurami" - Po co walczyłem? Zwiedziłem sporo planet i spotkałem najróżniejsze stworzenia, akurat ten potwór nie był jakiś nadzwyczajny. Byłem dość rozkojarzony, to było przecież krótko po opuszczeniu Vegety, moja psychika nie była w najlepszym stanie.
Brzmiało to tak, jakby tłumaczył się przed nią z tego, że dał się trafić. A przecież wcale tak nie było. Nie było doskonały, zdarzały mu się wpadki, chociaż na szczęście częściowe oślepienie było najpoważniejszą rzeczą, jaka mu się do tej pory trafiła. I oby tak pozostało. Vulfi podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła uważnie mu się przypatrywać, skupiając się na twarzy. Z początku mu to nie przeszkadzało, lecz po jakimś czasie zaczął odczuwać skrępowanie. Uciekał wzrokiem na bok, co jakiś czas spoglądając też na dziewczynę. W końcu Saiyan'ka wypowiedziała się na temat jego wyglądu, co spowodowało, że poczuł się pewniej. Uważała go za męskiego? Przez myśl przeszło mu, by wyprostować się i wypiąć klatkę piersiową do przodu, ukazując swą muskulaturę w całej okazałości. To było by jednak dziecinne. Przeniósł wzrok na Vulfile, przyglądając się jej twarzy. Była śliczna to jasne, lecz było też coś co nieco psuło ten idealny obrazek. Złotowłosy podniósł dłoń i przejechał palcem po bliźnie widocznej na policzku dziewczyny. Pamiętał jak do tego doszło. Przypomniał sobie ten jeden moment, gdy na chwilę odzyskał świadomość będąc opanowanym przez Katsu.
- Drań - rzekł, myśląc o Hikaru - Odpłacę mu za to.
Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w dziewczynę, gładząc mimowolnie ślad po uderzeniu ogonem, po czym westchnął i położył się znowu na swoim miejscu. Wokół nich przechadzali się inni plażowicze, dzieciaki budowały zamki z piasku, grupka nastolatków grała w siatkówkę plażową. Przypatrywał się im przez chwilę z zainteresowaniem, zapoznając się z zasadami gry. Miał wielką ochotę spróbować samemu, oczywiście pamiętając o tym, aby maksymalnie hamować się z użyciem siły. W końcu odwrócił się z powrotem w stronę towarzyszki, która właśnie zapoznawała go z ofertą rzeczy jakie mogli jeszcze dziś zrobić. Wzruszył ramionami i rzekł:
- Zdaję się na Ciebie, chociaż z chęcią bym popływał. Woda musi być naprawdę przyjemna - spojrzał na ocean - Ach no i ciekawi mnie to - wskazał palcem na boisko do siatkówki, oddalone od nich o klikanaście metrów - ale nie wiem czy się do tego nadaje. No wiesz, mógłbym komuś niechcący zrobić krzywdę.
Położył się na brzuchu, wysłuchując opowieści Vulfili. Bardzo go to zaintrygowałoa Zastanawiał się dlaczego nie pamięta swojej rodziny. Był w podobnej sytuacji, nie zdawał sobie sprawy z tego, że będąc małym dzieckiem często bawił się ze swoimi kuzynami. Gdyby nie fotografia ze spotkania rodzinnego, do dziś uważałby, iż on i Kuro nigdy jeszcze się nie spotkali.
- Nikogo nie znasz? Pewnie byłaś za mała żeby ich zapamiętać. Pewnie chciałabyś odwiedzić swojego przyszywanego Ojca? Dlatego zdecydowałaś się tu przylecieć?
Było mu trochę głupio, bo miał wrażenie, że wypowiedział to wszystko dosyć natarczywym tonem, a po prostu był ciekaw przeszłości Vulfi. Chciał dowiedzieć się też czegoś o jej rodzicach, lecz uznał, że może być to dla niej bolesna sprawa. Sama mu powie jeśli zechce.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sob Mar 29, 2014 9:42 am
Vulfila otworzyła jedno oko i popatrzyła na Hazarda w oślepiających promieniach letniego słońca. Woda szumiała kojąco, wokoło gwar ludzi. Nie była to nadzwyczajna jaszczura... musiał długo wyrzucać sobie ten błąd. Kosztował go oko...
Kiedy Hazard przetarł palcami po policzku Vulfili, aż cała zalała się rumieńcem. Sama nie czuła się zbytnio skrępowana, kiedy go dotykała. Ten gest jednak był bardzo intymny. Bardziej, niż się spodziewała, a jednak wciąż nie chciała budzić jego nadziei. W końcu postanowiła, że zwalczy uczucie do niego i choć to nie było łatwe, będzie musiała się powstrzymywać. Tak samo nie chciała, żeby chłopak karmił się myślą, że mogą być razem. Halfka zamknęła znów oczy. Dotrzyma obietnicy złożonej Nico. Obietnicy, przez którą będzie przeżywała te wszystkie katusze, w których umysł walczył z porywami serca.
- To nie mój trener- odpowiedziała spokojnym głosem. Przypuszczała, że Hazard miał na myśli Koszarowego, bo to przez niego miała przetarte knykcie i inne ślady walki. Blondyn był pod wpływem Tsufula, kiedy Hikaru uderzył ją ogonem w policzek, więc nie mógł wiedzieć, że to sprawka Piernika. - To dostałam za brak dyscypliny. Należało mi się. Teraz już bym się tak nie zachowała. - oświadczyła. Dyscyplina była jedną z głównych cech jej treningu. Dzięki niej nauczyła się dostosowywania i widziała w tym sens. - Nie, ja... nie byłam za mała. Ja... po prostu nic nie pamiętam. - powiedziała, nie wiedząc, jak ubrać to w słowa. Usiadła i spojrzała znów na Hazarda. - Wiem, że pewnie w to nie uwierzysz, ale Rogozin znalazł mnie zamarzniętą w bryle lodu. I kiedy mnie przywrócił do życia, ja już nic nie pamiętałam. Wciąż nie pamiętam, mam tylko pewne strzępy wspomnień. - powiedziała nieco przytłumionym głosem. Nie zmartwionym lub zasmuconym, raczej nieobecnym. - Tak, chcę lecieć do Aleksandra. On mieszka w Westcity. - wyjaśniła, po czym popatrzyła na grających nieopodal- Siatkówki pewnie nie znasz zasad. To gra zespołowa, trzeba być zgranym i znać technikę gry. Poza tym nie mamy z kim grać. Ale chętnie popływam, jeśli masz ochotę.- uśmiechnęła się ciepło.
Kiedy Hazard przetarł palcami po policzku Vulfili, aż cała zalała się rumieńcem. Sama nie czuła się zbytnio skrępowana, kiedy go dotykała. Ten gest jednak był bardzo intymny. Bardziej, niż się spodziewała, a jednak wciąż nie chciała budzić jego nadziei. W końcu postanowiła, że zwalczy uczucie do niego i choć to nie było łatwe, będzie musiała się powstrzymywać. Tak samo nie chciała, żeby chłopak karmił się myślą, że mogą być razem. Halfka zamknęła znów oczy. Dotrzyma obietnicy złożonej Nico. Obietnicy, przez którą będzie przeżywała te wszystkie katusze, w których umysł walczył z porywami serca.
- To nie mój trener- odpowiedziała spokojnym głosem. Przypuszczała, że Hazard miał na myśli Koszarowego, bo to przez niego miała przetarte knykcie i inne ślady walki. Blondyn był pod wpływem Tsufula, kiedy Hikaru uderzył ją ogonem w policzek, więc nie mógł wiedzieć, że to sprawka Piernika. - To dostałam za brak dyscypliny. Należało mi się. Teraz już bym się tak nie zachowała. - oświadczyła. Dyscyplina była jedną z głównych cech jej treningu. Dzięki niej nauczyła się dostosowywania i widziała w tym sens. - Nie, ja... nie byłam za mała. Ja... po prostu nic nie pamiętam. - powiedziała, nie wiedząc, jak ubrać to w słowa. Usiadła i spojrzała znów na Hazarda. - Wiem, że pewnie w to nie uwierzysz, ale Rogozin znalazł mnie zamarzniętą w bryle lodu. I kiedy mnie przywrócił do życia, ja już nic nie pamiętałam. Wciąż nie pamiętam, mam tylko pewne strzępy wspomnień. - powiedziała nieco przytłumionym głosem. Nie zmartwionym lub zasmuconym, raczej nieobecnym. - Tak, chcę lecieć do Aleksandra. On mieszka w Westcity. - wyjaśniła, po czym popatrzyła na grających nieopodal- Siatkówki pewnie nie znasz zasad. To gra zespołowa, trzeba być zgranym i znać technikę gry. Poza tym nie mamy z kim grać. Ale chętnie popływam, jeśli masz ochotę.- uśmiechnęła się ciepło.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sob Mar 29, 2014 11:01 am
Gdy dotknął policzka dziewczyny dostrzegł, iż ta oblała się rumieńcem. Wydawało mu się to słodkie, choć pamiętał, że on sam zareagował podobnie. Zapewne minie jeszcze sporo czasu nim przyzwyczają się do takich gestów. Oczywiście jeśli będzie im dane je okazywać.
- Doskonale wiem kto Ci to zrobił - odrzekł - Wtedy, gdy padłaś nieprzytomna... To było jakby zbudził się z długiego snu. Byłem uwięziony we własnym umyśle, tak wiem że to dziwnie brzmi, ale tak było naprawdę. W każdym razie odzyskałem na chwilę świadomość, a w głowie miałem tylko ten jeden obraz - jak ten padalec Cię uderza. Byłem wściekły i próbowałem uwolnić się od Tsufula. Był taki moment, kiedy już myślałem że odzyskałem wolność. Ale jemu udało się mnie powstrzymać. To jedyne MOJE wspomnienie z tamtych wydarzeń.
Tak, prócz tego pamiętał już tylko to, co Katsu zrobił posługując się jego ciałem. Chociaż minęły 2 lata, nadal widział to bardzo wyraźnie. Miał wrażenie, że to nigdy nie zniknie z jego umysłu i co najgorsze nie wyblaknie. Nawet za 50 lat będzie pamiętał każdy szczegół, każdą wyrządzoną krzywdę, każde odebrane życie. Musi nauczyć się z tym żyć, nie ma innego wyboru.
Trudno było mu uwierzyć w słowa Vulfili na temat tego, iż przez nieokreślony okres czasu była uwięziona w bryle lodowej. Wiedział, że w takich warunkach żywe organizmy są w stanie przetrwać nawet kilkaset lat, a już tym bardziej niezwykle wytrzymali Saiyanie. Było to trochę dziwne, Vulfi wyglądała na jego rówieśniczkę, a miała być może kilkaset lat. Nie przeszkadzało mu to jednak.
- West City? Byłem tak kiedyś, podczas mojej pierwszej wizyty na Ziemi. Możemy się tam udać kiedy tylko zechcesz. Ale może na razie... popływajmy?
Wstał i wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny, pomagając jej wstać. Razem przeszli przez plażę, kierując się w stronę oceanu. Haz rzucił tęskne spojrzenie w stronę boiska do siatkówki. Miał wrażenie, że załapał podstawy poprzez samą obserwację. Ale racja, nie mają z kim grać. Wolał nie ryzykować i nie angażować w to Ziemian, bo jeszcze komuś stałaby się krzywda. Dotarli nad brzeg. Złotowłosy pierwszy wszedł do wody. Była niezwykle przyjemna, nie za zimna, w sam raz. Natychmiast rzucił się przed siebie i zanurzył cały. Otworzył oczy i rozejrzał się. Z dna wyrastały jakieś zielonkawe rośliny, a pomiędzy nimi przemykały różnokolorowe rybki. Niesamowity widok. Wynurzył się na powierzchnię i pomachał ręką do Vulfili.
- Chodź, woda jest wspaniała!
Pływał dookoła towarzyszki, starając się robić to najwolniej jak potrafił. Widok gościa, będącego w stanie dorównać prędkością motorówce, na pewno wydałby się Ziemianom niepokojący. Gdy już znaleźli się z dala od brzegu, wpadł na pomysł by oblać Vulfi wodą. Niestety, zrobił to zbyt gwałtownie i fala jaką wytworzył, w całości zalała biedną Saiyankę, pchając ją na same dno. Czym prędzej zanurkował, pomagając jej wypłynąć na powierzchnię.
- Oj wybacz mi, chyba jestem zbyt podekscytowany i nie panuję nad siłą - rzekł przepraszającym tonem.
Zabawa była przednia. Raz po raz zanurzał się, podpływał blisko dziewczyny i niespodziewanie łapał ją za kostki. Po raz pierwszy od śmierci Wuja, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Niezbyt szeroki, ale jednak.
- Doskonale wiem kto Ci to zrobił - odrzekł - Wtedy, gdy padłaś nieprzytomna... To było jakby zbudził się z długiego snu. Byłem uwięziony we własnym umyśle, tak wiem że to dziwnie brzmi, ale tak było naprawdę. W każdym razie odzyskałem na chwilę świadomość, a w głowie miałem tylko ten jeden obraz - jak ten padalec Cię uderza. Byłem wściekły i próbowałem uwolnić się od Tsufula. Był taki moment, kiedy już myślałem że odzyskałem wolność. Ale jemu udało się mnie powstrzymać. To jedyne MOJE wspomnienie z tamtych wydarzeń.
Tak, prócz tego pamiętał już tylko to, co Katsu zrobił posługując się jego ciałem. Chociaż minęły 2 lata, nadal widział to bardzo wyraźnie. Miał wrażenie, że to nigdy nie zniknie z jego umysłu i co najgorsze nie wyblaknie. Nawet za 50 lat będzie pamiętał każdy szczegół, każdą wyrządzoną krzywdę, każde odebrane życie. Musi nauczyć się z tym żyć, nie ma innego wyboru.
Trudno było mu uwierzyć w słowa Vulfili na temat tego, iż przez nieokreślony okres czasu była uwięziona w bryle lodowej. Wiedział, że w takich warunkach żywe organizmy są w stanie przetrwać nawet kilkaset lat, a już tym bardziej niezwykle wytrzymali Saiyanie. Było to trochę dziwne, Vulfi wyglądała na jego rówieśniczkę, a miała być może kilkaset lat. Nie przeszkadzało mu to jednak.
- West City? Byłem tak kiedyś, podczas mojej pierwszej wizyty na Ziemi. Możemy się tam udać kiedy tylko zechcesz. Ale może na razie... popływajmy?
Wstał i wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny, pomagając jej wstać. Razem przeszli przez plażę, kierując się w stronę oceanu. Haz rzucił tęskne spojrzenie w stronę boiska do siatkówki. Miał wrażenie, że załapał podstawy poprzez samą obserwację. Ale racja, nie mają z kim grać. Wolał nie ryzykować i nie angażować w to Ziemian, bo jeszcze komuś stałaby się krzywda. Dotarli nad brzeg. Złotowłosy pierwszy wszedł do wody. Była niezwykle przyjemna, nie za zimna, w sam raz. Natychmiast rzucił się przed siebie i zanurzył cały. Otworzył oczy i rozejrzał się. Z dna wyrastały jakieś zielonkawe rośliny, a pomiędzy nimi przemykały różnokolorowe rybki. Niesamowity widok. Wynurzył się na powierzchnię i pomachał ręką do Vulfili.
- Chodź, woda jest wspaniała!
Pływał dookoła towarzyszki, starając się robić to najwolniej jak potrafił. Widok gościa, będącego w stanie dorównać prędkością motorówce, na pewno wydałby się Ziemianom niepokojący. Gdy już znaleźli się z dala od brzegu, wpadł na pomysł by oblać Vulfi wodą. Niestety, zrobił to zbyt gwałtownie i fala jaką wytworzył, w całości zalała biedną Saiyankę, pchając ją na same dno. Czym prędzej zanurkował, pomagając jej wypłynąć na powierzchnię.
- Oj wybacz mi, chyba jestem zbyt podekscytowany i nie panuję nad siłą - rzekł przepraszającym tonem.
Zabawa była przednia. Raz po raz zanurzał się, podpływał blisko dziewczyny i niespodziewanie łapał ją za kostki. Po raz pierwszy od śmierci Wuja, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Niezbyt szeroki, ale jednak.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sob Mar 29, 2014 8:36 pm
Vulfila nie wierzyła zbytnio w opowieść Hazarda. Przypuszczała, że być może ktoś powiedział mu o tym, że Hikaru uderzył ją ogonem, ale nie zamierzała brnąć w ten temat.
- Może nie mówmy o tym?- ucięła, ponieważ faktycznie nie chciała przypominać sobie tego pięknego dnia o tym, co wydarzyło się w czasie ataku Tsufula. - Fajnie, że wiesz, gdzie jest West City. Ja też, jak by nie było...ooooo!- krzyknęła, nie dokończywszy zdania, bo Hazard pociągnął ja do wody, po drodze obsypując kilka osób piaskiem spod stóp.
Z chlustem wbiegli do wody, a zaraz potem nie czekając zbyt długo i nie bojąc się szoku termicznego wskoczyli w falę i popłynęli nieco dalej. Potem Haz bez wyczucia posłał jej taką falę, że nakryła się nogami i tylko stopy wystawały jej z wody. Bulgocząco, szokująco. Kiedy wyłowił halfkę, ta miała nienawiść w oczach.
- Ty...- wysyczała, po czym rzuciła się z całym impetem na jaki ją było stać na Hazarda, chcąc wepchnąć go do wody i podtopić, trzymając za głowę, żeby nie mógł wypłynąć. Jeśli to nie skutkowało, starała się opleść go nogami w pasie i masą swojego ciała wytrącić z równowagi, żeby razem z nią wpadł do wody.
Siłowała się z nim jakiś czas, ale to raczej nie było skuteczne, ponieważ chłopak był od niej większy i silniejszy, więc z obrażoną miną wyprostowała się i dodała
- Skoro taki jesteś, to patrz na to. - rzuciła, złapała w płuca powietrze, a potem zanurkowała. Przeniosła się na poziom pasa Hazarda, a potem jednym ruchem, tak szybko, jak to było możliwe, ściągnęła mu kąpielówki do kolan. Chciała zrobić to z zaskoczenia, żeby nie zdążył jej przeszkodzić.
- Może nie mówmy o tym?- ucięła, ponieważ faktycznie nie chciała przypominać sobie tego pięknego dnia o tym, co wydarzyło się w czasie ataku Tsufula. - Fajnie, że wiesz, gdzie jest West City. Ja też, jak by nie było...ooooo!- krzyknęła, nie dokończywszy zdania, bo Hazard pociągnął ja do wody, po drodze obsypując kilka osób piaskiem spod stóp.
Z chlustem wbiegli do wody, a zaraz potem nie czekając zbyt długo i nie bojąc się szoku termicznego wskoczyli w falę i popłynęli nieco dalej. Potem Haz bez wyczucia posłał jej taką falę, że nakryła się nogami i tylko stopy wystawały jej z wody. Bulgocząco, szokująco. Kiedy wyłowił halfkę, ta miała nienawiść w oczach.
- Ty...- wysyczała, po czym rzuciła się z całym impetem na jaki ją było stać na Hazarda, chcąc wepchnąć go do wody i podtopić, trzymając za głowę, żeby nie mógł wypłynąć. Jeśli to nie skutkowało, starała się opleść go nogami w pasie i masą swojego ciała wytrącić z równowagi, żeby razem z nią wpadł do wody.
Siłowała się z nim jakiś czas, ale to raczej nie było skuteczne, ponieważ chłopak był od niej większy i silniejszy, więc z obrażoną miną wyprostowała się i dodała
- Skoro taki jesteś, to patrz na to. - rzuciła, złapała w płuca powietrze, a potem zanurkowała. Przeniosła się na poziom pasa Hazarda, a potem jednym ruchem, tak szybko, jak to było możliwe, ściągnęła mu kąpielówki do kolan. Chciała zrobić to z zaskoczenia, żeby nie zdążył jej przeszkodzić.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sob Mar 29, 2014 10:01 pm
Vulfila nie była zachwycona, gdy pomógł jej wynurzyć się na powierzchnię. Natychmiast zechciała się zemścić. Zachichotał tylko przy pierwszej próbie, gdzie z całej siły naciskała na jego głowę. Natomiast prawie jej się to udało, gdy nagle rzuciła się na niego, oplatając nogi wokół jego pasa. Był zaskoczony tym zachowaniem, przez co opuścił gardę. Zachwiał się niebezpiecznie, lecz ostatecznie się dał się podtopić. Spłonął rumieńcem, lecz zanim zdążył zareagować, Vulfi zeskoczyła z niego i zanurkowała. Haz wiedział gdzie jest, wyczuwał to. Ciekawiło go co też Vulfila wymyśliła. Nagle jej palce zacisnęły się na jego kąpielówkach, a następnie poczuł nagle szarpnięcie.
- Ej! Co Ty robisz?! - zawołał kompletnie zszokowany.
Tego się nie spodziewał. Czym prędzej podkurczył kolana i odwrócił się tyłem do Saiyanki. Co też strzeliło jej do głowy, by robić takie rzeczy? Chciał jak najszybciej podciągnąć gatki na właściwą wysokość, lecz zbytnio się śpieszył, co skończyło się tym, że ostatecznie "wyłożył się" jak długi i wedle wcześniejszych chęci towarzyszki wylądował pod wodą. W końcu poprawił kąpielówki. Wynurzył się i rzucił wściekłe spojrzenie Vulfili.
- Mam nadzieję, że podobało Ci się to co widziałaś. Wracam na plażę.
Przedzierał się przez fale, kołysząc ramionami. Wreszcie poczuł grunt pod stopami, a po chwili szedł już w stronę ich miejscówki, podskakując co jakiś czas na nagrzanym piasku. Właśnie mijał jakąś dziewczynkę budującą zamek.
- Pseplasam Pana, pomoze mi Pan zlobić fosę?
- Eee no dobra, ale co dokładnie mam zrobić?
- Plosę wykopać nieco piasku naokoło zamku.
Haz wsadził dłoń jakieś pół metra poniżej ziemi i jednym zgrabnym ruchem zrobił to, o co prosiło go dziecko. Mała zrobiła szerokie oczy.
- Łaaał, a mojemu Tatusiowi zablało to całe pietnaście minut.
W końcu dotarł na miejsce. Wyciągnął ręcznik i zaczął wycierać sobie nim włosy i uszy. Spojrzał na zegarek. Zbliżała się 16. Ciekawe jak długo jeszcze tu zabawią. Vulfila wspominała o tylu rzeczach które mogą jeszcze dziś zrobić. Może nie starczyć im na wszystko czasu.
- Ej! Co Ty robisz?! - zawołał kompletnie zszokowany.
Tego się nie spodziewał. Czym prędzej podkurczył kolana i odwrócił się tyłem do Saiyanki. Co też strzeliło jej do głowy, by robić takie rzeczy? Chciał jak najszybciej podciągnąć gatki na właściwą wysokość, lecz zbytnio się śpieszył, co skończyło się tym, że ostatecznie "wyłożył się" jak długi i wedle wcześniejszych chęci towarzyszki wylądował pod wodą. W końcu poprawił kąpielówki. Wynurzył się i rzucił wściekłe spojrzenie Vulfili.
- Mam nadzieję, że podobało Ci się to co widziałaś. Wracam na plażę.
Przedzierał się przez fale, kołysząc ramionami. Wreszcie poczuł grunt pod stopami, a po chwili szedł już w stronę ich miejscówki, podskakując co jakiś czas na nagrzanym piasku. Właśnie mijał jakąś dziewczynkę budującą zamek.
- Pseplasam Pana, pomoze mi Pan zlobić fosę?
- Eee no dobra, ale co dokładnie mam zrobić?
- Plosę wykopać nieco piasku naokoło zamku.
Haz wsadził dłoń jakieś pół metra poniżej ziemi i jednym zgrabnym ruchem zrobił to, o co prosiło go dziecko. Mała zrobiła szerokie oczy.
- Łaaał, a mojemu Tatusiowi zablało to całe pietnaście minut.
W końcu dotarł na miejsce. Wyciągnął ręcznik i zaczął wycierać sobie nim włosy i uszy. Spojrzał na zegarek. Zbliżała się 16. Ciekawe jak długo jeszcze tu zabawią. Vulfila wspominała o tylu rzeczach które mogą jeszcze dziś zrobić. Może nie starczyć im na wszystko czasu.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Nie Mar 30, 2014 7:10 pm
Vulfila nie nurkowała po to, żeby zobaczyć, co Hazard ukrywa w spodniach, ale to chłopakowi chyba umknęło. Choć też nie mogła powiedzieć, że nie była ciekawa takich rzeczy, lecz "naoglądanie się" nie było jej zamiarem w tej właśnie chwili. W zasadzie to nic nie widziała w zmętniałym, podwodnym obrazie, tylko ogólny kształt, zresztą zaraz potem natychmiast wypłynęła na powierzchnię, śmiejąc się w głos, łapiąc się za brzuch i niemal wywracając się w wodzie, taka była rozbawiona.
Widząc, jak wraca na plażę, wzruszyła tylko ramionami i zrobiła zdziwioną minę.
"Co to była za reakcja? Czego on się tak zawstydził? Czy... krzywy, mały? A może ta jaszczura coś innego też mu obcięła?"- zastanowiła się Vulfi, drapiąc się po głowie, ale ostatecznie nie zaprzątała sobie tym głowy i wróciła na plażę.
Vulfila i Hazard spędzili na plaży cały dzień. Halfka bała się trochę, że chłopak będzie miał popażenia, ponieważ nie nasmarował się kremem i leżał plackiem cały dzień. Ale na pewno złapał trochę słońca i jego skóra przybierze przyjemnego, oliwkowego koloru, zasłaniając nieco wszystkie blizny.
Plaża powoli pustoszała. Światła lamp ledowych oświetlały ścieżki wzdłóż skąpanej w ciemności plaży. Wokoło było już niewielu ludzi, którzy gromadzili się wspólnie na okrąglakach, prowizorycznych, drewnianych barach z hamakami. Rozchodziła się wokół nich muzyka letnich hitów, przeszywana szumem fal, wpływających na piasek. Było wciąż ciepło i duszno, choć skwar przeminął, dając przyjemny powiew chłodu.
Vulfila pociągnęła Hazarda do jednego z barów, gdzie znajdowało się tylko kilku gości, głównie rozbawione, pijane nastolatki, korzystające z pierwsyzch chwil wolności. Ogoniasta zasiadła na stołku barowym przy ladzie i zaczęła studiować dostępne drinki. W końcu podszedł barman, był to młody chłopak w jej wieku. Miał na nosie czarne okulary, na ustach szeroki, biały uśmiech, a na ramieniu tatuaż. Zaczął doradzać jej w wyborze.
- Mamy mnóstwo ciekawych drinków. - spojrzał na nią. - Myslę, że sex on the beach bardzo by ci zasmakował. - uśmiechnał się szeroko, puszczając do niej oczko. Vulfila odwzajemniła uśmiech i zakręciła ogonem.
- Być może, ale wolałabym coś egzotycznego. - powiedziała, a chłopak oparł się o ladę tak, żeby mogła zobaczyć jego tatuaż z napisem "Kosmos"
- Może kosmos, jak to mówią, w pół godziny na orbitę. - powiedział, podnosząc i puszczając brwi, kiedy patrzył na Vulfi, która zaśmiała się z tego żartu w głos.
Widząc, jak wraca na plażę, wzruszyła tylko ramionami i zrobiła zdziwioną minę.
"Co to była za reakcja? Czego on się tak zawstydził? Czy... krzywy, mały? A może ta jaszczura coś innego też mu obcięła?"- zastanowiła się Vulfi, drapiąc się po głowie, ale ostatecznie nie zaprzątała sobie tym głowy i wróciła na plażę.
***
Vulfila i Hazard spędzili na plaży cały dzień. Halfka bała się trochę, że chłopak będzie miał popażenia, ponieważ nie nasmarował się kremem i leżał plackiem cały dzień. Ale na pewno złapał trochę słońca i jego skóra przybierze przyjemnego, oliwkowego koloru, zasłaniając nieco wszystkie blizny.
Plaża powoli pustoszała. Światła lamp ledowych oświetlały ścieżki wzdłóż skąpanej w ciemności plaży. Wokoło było już niewielu ludzi, którzy gromadzili się wspólnie na okrąglakach, prowizorycznych, drewnianych barach z hamakami. Rozchodziła się wokół nich muzyka letnich hitów, przeszywana szumem fal, wpływających na piasek. Było wciąż ciepło i duszno, choć skwar przeminął, dając przyjemny powiew chłodu.
Vulfila pociągnęła Hazarda do jednego z barów, gdzie znajdowało się tylko kilku gości, głównie rozbawione, pijane nastolatki, korzystające z pierwsyzch chwil wolności. Ogoniasta zasiadła na stołku barowym przy ladzie i zaczęła studiować dostępne drinki. W końcu podszedł barman, był to młody chłopak w jej wieku. Miał na nosie czarne okulary, na ustach szeroki, biały uśmiech, a na ramieniu tatuaż. Zaczął doradzać jej w wyborze.
- Mamy mnóstwo ciekawych drinków. - spojrzał na nią. - Myslę, że sex on the beach bardzo by ci zasmakował. - uśmiechnał się szeroko, puszczając do niej oczko. Vulfila odwzajemniła uśmiech i zakręciła ogonem.
- Być może, ale wolałabym coś egzotycznego. - powiedziała, a chłopak oparł się o ladę tak, żeby mogła zobaczyć jego tatuaż z napisem "Kosmos"
- Może kosmos, jak to mówią, w pół godziny na orbitę. - powiedział, podnosząc i puszczając brwi, kiedy patrzył na Vulfi, która zaśmiała się z tego żartu w głos.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Nie Mar 30, 2014 10:57 pm
Aż do wieczora siedzieli na plaży. Hazard nadal był nieco obruszony na Vulfile za to co zrobiła, ale starał się tego nie okazywać. W gruncie rzeczy to był bardzo przyjemny dzień. Widział jak dziewczyna stara się, by chociaż na chwilę zapomniał o wszystkich przykrych rzeczach jakie go ostatnio spotkały. I był jej za to bardzo wdzięczny. Z każdą godziną słońce chyliło się coraz bardziej ku zachodowi, aż zapadł zmrok. Wszystkich wywiało z plaży, nie inaczej było z parą Saiyan. Vulfi zaciągnęła go do baru. Nigdy nie był w takim miejscu, toteż czuł się niepewnie, lecz z ciekawością rozglądał się dookoła siebie. Zajęli miejsca tuż przy barze, niedaleko jakichś młodych Ziemianek. Jego towarzyszka natychmiast wdała się w rozmowę z barmanem. Widać było, że gość od początku stara się jej zaimponować. Haz ziewnął ostentacyjnie, dając do zrozumienia, iż jego żarty go nie rozbawiły.
- Dla mnie Godfather - rzucił, wypowiadając nazwę drinka tak, jak się ją pisze, co spowodowało chichoty dziewczyn siedzących nieopodal.
Złotowłosy zignorował je. Skąd miał wiedzieć jak dokładnie wymawia się to słowo? Pewnie małolaty pomyślały, że jest jakimś średnio rozgarniętym cudzoziemcem. Barman niechętnie odszedł od Vulfili i zabrał się za przygotowywanie drinków. Po chwili postawił przed nim szklankę. Hazard wziął ją do ręki i przystawił do ust, biorąc tęgi łyk. Skrzywił się i zakaszlał. Pijane nastolatki wybuchnęły śmiechem.
- Dziwny smak - pomyślał - oni naprawdę piją to na co dzień?
Rzucił dziewczynom groźne spojrzenie. Natychmiast zamilkły, wpatrując się w niego z przerażeniem. Najwyraźniej dopiero teraz dostrzegły bliznę na oku. Nie przejmując się nimi, popijał dalej drinka. Nie zauważył, że do Ziemianek podeszło dwóch łysych, dobrze zbudowanych chłopaków. Ich partnerki natychmiast naskarżyły na złotowłosego. Haz nie zdawał sobie z niczego sprawy, dopóki jeden z "koksików" nie klepnął go w ramię.
- Ej masz jakiś problem?
- Nie wiem o co Ci chodzi - odrzekł, obrzucając go krótkim spojrzeniem.
- Podobno byłeś niemiły dla Naszych dziewczyn - rzucił drugi.
- Nonsens. Jedyne co mi przeszkadza to to, że zachowują się trochę zbyt głośno.
Było to prawdą, bo nastolatki wydzierały się tak, iż momentami nie był w stanie usłyszeć do Vulfila do niego mówi. Łysola najwyraźniej strasznie to zdenerwowało. Zamachnął się na Saiyan'a, lecz zatrzymał pięść parę centymetrów od jego twarzy. Na jego twarzy pojawił się wyraz zdziwienia, gdy Hazard nie zasłonił się, ani nie próbował zrobić uniku.
- Słuchaj, naprawdę nie mam ochoty na bójkę - westchnął, odwracając się w ich stronę - po prostu zapomnijmy o wszystkim okej?
- Taki z Ciebie kozak? A co powiesz na mały pojedynek? Siłowanie na rękę, wchodzisz w to?
Haz spojrzał na towarzyszkę, mając ochotę klepnąć się otwartą dłonią w czoło. Gość nie dawał za wygraną, chcąc koniecznie dowieść swej wyższości. Chyba nic się nie stanie jeśli sprowadzi go na ziemię? Co prawda nie uśmiechało mu się zostawiać Vulfi w towarzystwie barmana, który wyraźnie miał na nią ochotę. Ale jeśli teraz poświęci tym przygłupom troszkę swojego czasu, potem nie będą musieli się z nimi użerać.
- Dobra, niech będzie. Ale jak wygram to dasz mi spokój - wstał ze stołka - zaraz wracam - mruknął do Vulfili.
Udali się do jednego z drewnianych stolików, które stały parę metrów od baru. Zasiadł z łysolem po przeciwległych stronach i przygotowali się do pojedynku. Zwarli ręce, przypatrując się sobie groźnie.
- 3,2,1 jazda! - krzyknął oponent.
Haz nie zareagował, czekając na ruch przeciwnika. Ten napierał na niego z całych sił, lecz Saiyan oczywiście tego nie odczuwał. Mięśniak był już czerwony na twarzy, na skroni pulsowała mu żyła.
- Co jest, myślałem że już zaczęliśmy - złotowłosy udawał zdziwionego - skoro nie zamierzasz nic zrobić, pozwól nie przejmę inicjatywę.
Szybkim ruchem przeciągnął rękę przeciwnika w dół, jednak zrobił to z takim impetem, że stolik się przewrócił, a gość wylądował na ziemi. Dziewczyny pisnęły przerażone, a jego kumpel rzucił się, by pomóc mu wstać.
- Oszukiwał! - krzyknął koksik, celując oskarżycielsko paluchem w Hazard'a - widziałem jak drugą ręką trzymał się krawędzi stołu! Chodźcie - wstał i skinął głową na swoje towarzystwo - niedaleko stąd jest fajniejszy bar.
Ogoniasty wrócił na miejsce, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie sądził, że na tej planecie spotka takich idiotów, jakich pełno było na Vegecie. Dopił swojego drinka i poprosił o następnego. Nie było już tak ciepło jak w ciągu dnia, gdy świeciło słońce. Lekki wietrzyk mógł jednak spowodować pewne odczucie chłodu. Haz spojrzał na Vulfilę, zastanawiając się czy może ona tak to odczuwa.
- Nie jest Ci czasem trochę zimno? - spytał - Może chcesz założyć moją koszulę?
Wyjął już z rękawa jedną rękę, lecz zatrzymał się, oczekując na reakcję dziewczyny. Może jest nazbyt troskliwy i ogoniasta wcale nie potrzebuje niczego by się ogrzać?
- Dla mnie Godfather - rzucił, wypowiadając nazwę drinka tak, jak się ją pisze, co spowodowało chichoty dziewczyn siedzących nieopodal.
Złotowłosy zignorował je. Skąd miał wiedzieć jak dokładnie wymawia się to słowo? Pewnie małolaty pomyślały, że jest jakimś średnio rozgarniętym cudzoziemcem. Barman niechętnie odszedł od Vulfili i zabrał się za przygotowywanie drinków. Po chwili postawił przed nim szklankę. Hazard wziął ją do ręki i przystawił do ust, biorąc tęgi łyk. Skrzywił się i zakaszlał. Pijane nastolatki wybuchnęły śmiechem.
- Dziwny smak - pomyślał - oni naprawdę piją to na co dzień?
Rzucił dziewczynom groźne spojrzenie. Natychmiast zamilkły, wpatrując się w niego z przerażeniem. Najwyraźniej dopiero teraz dostrzegły bliznę na oku. Nie przejmując się nimi, popijał dalej drinka. Nie zauważył, że do Ziemianek podeszło dwóch łysych, dobrze zbudowanych chłopaków. Ich partnerki natychmiast naskarżyły na złotowłosego. Haz nie zdawał sobie z niczego sprawy, dopóki jeden z "koksików" nie klepnął go w ramię.
- Ej masz jakiś problem?
- Nie wiem o co Ci chodzi - odrzekł, obrzucając go krótkim spojrzeniem.
- Podobno byłeś niemiły dla Naszych dziewczyn - rzucił drugi.
- Nonsens. Jedyne co mi przeszkadza to to, że zachowują się trochę zbyt głośno.
Było to prawdą, bo nastolatki wydzierały się tak, iż momentami nie był w stanie usłyszeć do Vulfila do niego mówi. Łysola najwyraźniej strasznie to zdenerwowało. Zamachnął się na Saiyan'a, lecz zatrzymał pięść parę centymetrów od jego twarzy. Na jego twarzy pojawił się wyraz zdziwienia, gdy Hazard nie zasłonił się, ani nie próbował zrobić uniku.
- Słuchaj, naprawdę nie mam ochoty na bójkę - westchnął, odwracając się w ich stronę - po prostu zapomnijmy o wszystkim okej?
- Taki z Ciebie kozak? A co powiesz na mały pojedynek? Siłowanie na rękę, wchodzisz w to?
Haz spojrzał na towarzyszkę, mając ochotę klepnąć się otwartą dłonią w czoło. Gość nie dawał za wygraną, chcąc koniecznie dowieść swej wyższości. Chyba nic się nie stanie jeśli sprowadzi go na ziemię? Co prawda nie uśmiechało mu się zostawiać Vulfi w towarzystwie barmana, który wyraźnie miał na nią ochotę. Ale jeśli teraz poświęci tym przygłupom troszkę swojego czasu, potem nie będą musieli się z nimi użerać.
- Dobra, niech będzie. Ale jak wygram to dasz mi spokój - wstał ze stołka - zaraz wracam - mruknął do Vulfili.
Udali się do jednego z drewnianych stolików, które stały parę metrów od baru. Zasiadł z łysolem po przeciwległych stronach i przygotowali się do pojedynku. Zwarli ręce, przypatrując się sobie groźnie.
- 3,2,1 jazda! - krzyknął oponent.
Haz nie zareagował, czekając na ruch przeciwnika. Ten napierał na niego z całych sił, lecz Saiyan oczywiście tego nie odczuwał. Mięśniak był już czerwony na twarzy, na skroni pulsowała mu żyła.
- Co jest, myślałem że już zaczęliśmy - złotowłosy udawał zdziwionego - skoro nie zamierzasz nic zrobić, pozwól nie przejmę inicjatywę.
Szybkim ruchem przeciągnął rękę przeciwnika w dół, jednak zrobił to z takim impetem, że stolik się przewrócił, a gość wylądował na ziemi. Dziewczyny pisnęły przerażone, a jego kumpel rzucił się, by pomóc mu wstać.
- Oszukiwał! - krzyknął koksik, celując oskarżycielsko paluchem w Hazard'a - widziałem jak drugą ręką trzymał się krawędzi stołu! Chodźcie - wstał i skinął głową na swoje towarzystwo - niedaleko stąd jest fajniejszy bar.
Ogoniasty wrócił na miejsce, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie sądził, że na tej planecie spotka takich idiotów, jakich pełno było na Vegecie. Dopił swojego drinka i poprosił o następnego. Nie było już tak ciepło jak w ciągu dnia, gdy świeciło słońce. Lekki wietrzyk mógł jednak spowodować pewne odczucie chłodu. Haz spojrzał na Vulfilę, zastanawiając się czy może ona tak to odczuwa.
- Nie jest Ci czasem trochę zimno? - spytał - Może chcesz założyć moją koszulę?
Wyjął już z rękawa jedną rękę, lecz zatrzymał się, oczekując na reakcję dziewczyny. Może jest nazbyt troskliwy i ogoniasta wcale nie potrzebuje niczego by się ogrzać?
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Pon Mar 31, 2014 8:52 am
Vulfila wcale nie zwracała uwagi na fochy Hazarda. Nawet ich nie zauważyła. Ale kiedy blondyn pomylił się w nazwie, a wszyscy wiedzieli, że przyszedł tam z nią, zrobiła się czerwona i zaśmiała się z cicha, bo faktycznie nie dziwiła się tej grupce dziewczyn, która uznała to za zabawne.
- Haziu, mówi sie Godfather.- poprawiła go z poprawnym angielskim akcentem, a do barmana rzuciła - On nie jest stąd. - powiedziała spokojnie, po czym już miała wrócić do dalszej rozmowy z barmanem, kiedy blondyn się zakrztusił. Wtedy dopiero zorientowała się, że coś jest nie tak i chłopak chyba nie jest w najlepszym nastroju. - Haziu, nie pij tak łapczywie, bo sie udławisz. - skomentowała, śmiejąc się znów, choć w zasadzie trochę się za niego wstydziła.
Wtedy do towarzystwa dołączyło dwóch osiłków, z którymi Hazard poszedł mierzyć się na rękę. Vulfila nie rozumiała, czego to niby miało dowodzić, ale wiedziała, że nigdy nie zrozumie mężczyzn i ich toku rozumowania. Nie miała absolutnie nic przeciwko, żeby blondyn doprowadził natrętów do porządku, ale też nie pasjonował jej ten pojedynek, ponieważ doskonale wiedziała kto wygra. Ona sama położyłaby obu tych typów jedną ręką, a co dopiero Haz. W związku z tym nie odeszła na bok, lecz została na swoim miejscu przy barze.
Barman postawił na ladę przed Vulfi zamówione malibu. Dziewczyna podziękowała i uśmiechnęła się miło.
- Twój kolega to chyba jakiś furiat. - stwierdził barman, opierając się rękami o ladę i patrząc w kierunku pojedynkujących się. - Ten facet, z którym się mierzy, on wygrał chyba wszystkie lokalne turnieje w siłowaniu się na rękę i występuje w strongmenach. Nie przypadkiem zaproponował akurat siłowanie się na rękę.
- Może wygrać nawet mistrzostwa świata, a nawet ja położyłabym go na rękę. - skomentowała oschle, bo ten temat raczej jej nie interesował.
- Ooo, mówisz, że jesteś taka silna? Jak Xena, wojownicza księżniczka. - powiedział, a na jego ustach znów zagościł szeroki uśmiech od ucha do ucha.
Vulfila zaśmiała się znowu głośno, ponieważ podszyte flirtem żarciki barmana bardzo przypadły jej do gustu.
- Księżniczka może nie, ale Imperatorowa jak najbardziej.- odpowiedziała, puszczając do barmana oczko.
Hazard właśnie wracał, a do jego uszu doszedł strzęp ostatniego zdania, które rzucił barman, starając się przechylić do Vulfi, żeby nie było go słychać, ale mimo tego dało się zrozumieć, o co pytał.
- Co robisz jutro? Może byśmy gdzieś wyskoczyli razem. Pokazałbym ci okolicę.- wyszeptał, a potem dodał głośno. - Stary, nieźle pokazałeś tym typom. Gdzie ty się tak nauczyłeś siłować?
Potem jednak dosiadł się Hazard i zaproponował dziewczynie swoją koszulę.
- Nie martw się, kolego. - powiedział barman do Hazarda, klepiąc do po ramieniu, wychylając się zza lady baru. - Już ja się zatroszczyłem, żeby się rozgrzała. - rzucił i nie wiadomo było, czy chodzi mu o drinki czy coś więcej. Zaśmiał się głośno, a Vulfila popatrzyła na obu mężczyzn niewinnym wzrokiem. Dopiła malibu.
- W sumie od tego alkoholu robi mi się coraz goręcej, fakt. - odpowiedziała.
- Haziu, mówi sie Godfather.- poprawiła go z poprawnym angielskim akcentem, a do barmana rzuciła - On nie jest stąd. - powiedziała spokojnie, po czym już miała wrócić do dalszej rozmowy z barmanem, kiedy blondyn się zakrztusił. Wtedy dopiero zorientowała się, że coś jest nie tak i chłopak chyba nie jest w najlepszym nastroju. - Haziu, nie pij tak łapczywie, bo sie udławisz. - skomentowała, śmiejąc się znów, choć w zasadzie trochę się za niego wstydziła.
Wtedy do towarzystwa dołączyło dwóch osiłków, z którymi Hazard poszedł mierzyć się na rękę. Vulfila nie rozumiała, czego to niby miało dowodzić, ale wiedziała, że nigdy nie zrozumie mężczyzn i ich toku rozumowania. Nie miała absolutnie nic przeciwko, żeby blondyn doprowadził natrętów do porządku, ale też nie pasjonował jej ten pojedynek, ponieważ doskonale wiedziała kto wygra. Ona sama położyłaby obu tych typów jedną ręką, a co dopiero Haz. W związku z tym nie odeszła na bok, lecz została na swoim miejscu przy barze.
Barman postawił na ladę przed Vulfi zamówione malibu. Dziewczyna podziękowała i uśmiechnęła się miło.
- Twój kolega to chyba jakiś furiat. - stwierdził barman, opierając się rękami o ladę i patrząc w kierunku pojedynkujących się. - Ten facet, z którym się mierzy, on wygrał chyba wszystkie lokalne turnieje w siłowaniu się na rękę i występuje w strongmenach. Nie przypadkiem zaproponował akurat siłowanie się na rękę.
- Może wygrać nawet mistrzostwa świata, a nawet ja położyłabym go na rękę. - skomentowała oschle, bo ten temat raczej jej nie interesował.
- Ooo, mówisz, że jesteś taka silna? Jak Xena, wojownicza księżniczka. - powiedział, a na jego ustach znów zagościł szeroki uśmiech od ucha do ucha.
Vulfila zaśmiała się znowu głośno, ponieważ podszyte flirtem żarciki barmana bardzo przypadły jej do gustu.
- Księżniczka może nie, ale Imperatorowa jak najbardziej.- odpowiedziała, puszczając do barmana oczko.
Hazard właśnie wracał, a do jego uszu doszedł strzęp ostatniego zdania, które rzucił barman, starając się przechylić do Vulfi, żeby nie było go słychać, ale mimo tego dało się zrozumieć, o co pytał.
- Co robisz jutro? Może byśmy gdzieś wyskoczyli razem. Pokazałbym ci okolicę.- wyszeptał, a potem dodał głośno. - Stary, nieźle pokazałeś tym typom. Gdzie ty się tak nauczyłeś siłować?
Potem jednak dosiadł się Hazard i zaproponował dziewczynie swoją koszulę.
- Nie martw się, kolego. - powiedział barman do Hazarda, klepiąc do po ramieniu, wychylając się zza lady baru. - Już ja się zatroszczyłem, żeby się rozgrzała. - rzucił i nie wiadomo było, czy chodzi mu o drinki czy coś więcej. Zaśmiał się głośno, a Vulfila popatrzyła na obu mężczyzn niewinnym wzrokiem. Dopiła malibu.
- W sumie od tego alkoholu robi mi się coraz goręcej, fakt. - odpowiedziała.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Pon Mar 31, 2014 6:08 pm
Haz stanął jak wryty. Po tym co usłyszał, zagotowało się w nim. Miał wielką ochotę chwycić tego pajaca za kołnierz, wyciągnąć go zza lady i wyrzucić gdzieś daleko tak, by nie musieć go więcej oglądać. Wypuścił głośno powietrze ustami. Przecież może to rozegrać inaczej, bez brudzenia sobie rąk i przede wszystkim w taki sposób, by Vulfila niczego się nie domyśliła. Starając się przywołać na twarz jej normalny wyraz, usiadł z powrotem na stołku. Na pytanie barmana odrzekł:
- No jak to gdzie? W wojsku.
Następnie zabrał się za powolne sączenia swojego drinka, tak jak mu powiedziała towarzyszka. Założył z powrotem koszulę na drugie ramię. Znów miał chwilę słabości, gdy gość za ladą pozwolił sobie na ten dwuznaczny komentarz. Zacisnął pięści, lecz opanował się w porę by mu nie przywalić.
- Taak masz rację - rzekł drżącym głosem, siląc się na spokój - mi też zrobiło się gorąco.
Nie dodał tylko, że z zupełnie innego powodu. Ponownie zdjął górną część ubrania, przewieszając ją sobie przez prawe ramię, tak że było teraz widać jego tatuaż. Odczekał chwilę, czekając na dobrą okazję, do "kontrataku". Gdy barman wyjął spod lady jakieś nieznane mu urządzenie, wychylił się w jego stronę, jakby chciał przyjrzeć się temu ustrojstwu z bliska i podejrzeć co jeszcze ciekawego kryje się po drugiej stronie. Cel był jednak inny - gdy był już wystarczająco blisko mężczyzny, spojrzał na niego spode łba i mruknął:
- Skończ te swoje zaloty, albo pokażę Ci czego naprawdę uczą Komandosów. Dam Ci małą podpowiedź - ma to związek z bólem.
Gdy już usadowił się z powrotem na stołku, spostrzegł, że gość wpatruje się w niego zszokowany. Może myśli, że złotowłosy wybuchnie zaraz śmiechem, mówiąc mu że żartuje? Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Barman wyraźnie zbladł.
- Dzięki za dotrzymanie towarzystwa mojej koleżance - zagadnął pogodnie - ale chyba powinieneś wrócić do swojej pracy, klienci czekają.
Mężczyzna pokiwał gorliwie głową i czym prędzej oddalił się, by obsłużyć grupkę, która właśnie sadowiła się przy barze parę metrów dalej. Najwyraźniej groźba na niego podziałała, gdyż już więcej się im nie naprzykrzał. Haz zadowolony spojrzał na Vulfile.
- Wyglądasz naprawdę ślicznie w tym kostiumie - rzekł przymilnie - może potem przejdziemy się po plaży? Taki nocny spacer wzdłuż oceanu, to musi być coś wyjątkowego.
- No jak to gdzie? W wojsku.
Następnie zabrał się za powolne sączenia swojego drinka, tak jak mu powiedziała towarzyszka. Założył z powrotem koszulę na drugie ramię. Znów miał chwilę słabości, gdy gość za ladą pozwolił sobie na ten dwuznaczny komentarz. Zacisnął pięści, lecz opanował się w porę by mu nie przywalić.
- Taak masz rację - rzekł drżącym głosem, siląc się na spokój - mi też zrobiło się gorąco.
Nie dodał tylko, że z zupełnie innego powodu. Ponownie zdjął górną część ubrania, przewieszając ją sobie przez prawe ramię, tak że było teraz widać jego tatuaż. Odczekał chwilę, czekając na dobrą okazję, do "kontrataku". Gdy barman wyjął spod lady jakieś nieznane mu urządzenie, wychylił się w jego stronę, jakby chciał przyjrzeć się temu ustrojstwu z bliska i podejrzeć co jeszcze ciekawego kryje się po drugiej stronie. Cel był jednak inny - gdy był już wystarczająco blisko mężczyzny, spojrzał na niego spode łba i mruknął:
- Skończ te swoje zaloty, albo pokażę Ci czego naprawdę uczą Komandosów. Dam Ci małą podpowiedź - ma to związek z bólem.
Gdy już usadowił się z powrotem na stołku, spostrzegł, że gość wpatruje się w niego zszokowany. Może myśli, że złotowłosy wybuchnie zaraz śmiechem, mówiąc mu że żartuje? Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Barman wyraźnie zbladł.
- Dzięki za dotrzymanie towarzystwa mojej koleżance - zagadnął pogodnie - ale chyba powinieneś wrócić do swojej pracy, klienci czekają.
Mężczyzna pokiwał gorliwie głową i czym prędzej oddalił się, by obsłużyć grupkę, która właśnie sadowiła się przy barze parę metrów dalej. Najwyraźniej groźba na niego podziałała, gdyż już więcej się im nie naprzykrzał. Haz zadowolony spojrzał na Vulfile.
- Wyglądasz naprawdę ślicznie w tym kostiumie - rzekł przymilnie - może potem przejdziemy się po plaży? Taki nocny spacer wzdłuż oceanu, to musi być coś wyjątkowego.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Pon Mar 31, 2014 11:25 pm
Vulfila nie wiedziała, czemu Hazowi drżał głos. Podejrzewała, że może chodzi o emocje związane z pojedynkiem na ręce. Nie słyszała też nic z tego, co blondyn powiedział do barmana, ale tamten szybko się zmył, więc wyglądało to dość podejrzanie. Na szczęście i tak nie była zainteresowana kimś tak słabym, więc nie zamierzała robić wyrzutów swojemu towarzyszowi.
Kiedy Hazard ją skomplementował, uśmiechnęła się delikatnie. Nigdy jeszcze nie zdarzyło jej się, żeby w ciągu jednego dnia wzbudzała aż takie zainteresowanie chłopców.
- Dziękuję. - odpowiedziała i zakręciła ogonem z tyłu. - A tobie ładnie w koszuli.- po tym zeskoczyła z barowego stołka. Była nieco niższa niż Hazard. - Świetny pomysł, uwielbiam spacery po plaży. - powiedziała, uśmiechając się szeroko.
Na niebie ani jednej chmurki. Nad głowami jaśniał księżyc z lekko ugryzionym bokiem i całe mrowie błyszczących gwiazd. Po prawej ocean, sięgający daleko za horyzont. Delikatne fale wpływały na piasek plaży, zmywając nagie stopy pianą. Woda szumiała równym rytmem. W oddali słychać było dźwięki muzyki baru, który Vulfila i Hazard opuścili. Piasek po stopami nie był już tak gorący, ale rozgniatał się przyjemnie, masująco.
Vulfila oplotła ręce przed sobą. Jej włosy rozwiewały się delikatnie przy ramionach. Miała na sobie kolorowy staniczek, a dół kostiumu przysłaniała plażowa chusta.
Tyle emocji jednego dnia. Kto by pomyślał, że będzie dziś chodzić po piasku na Ziemi. Ziemi! Którą opuściła tak dawno. Jednak tęskniła za tą planetą, czuła się na niej jak w domu. I Hazard szedł obok niej. To musiał być sen, nic innego nie było tutaj prawdopodobne. Zerknęła z ukosa na Hazarda, ale nie natrętnie. Tylko, żeby wybadać, jakie ma samopoczucie.
Kiedy Hazard ją skomplementował, uśmiechnęła się delikatnie. Nigdy jeszcze nie zdarzyło jej się, żeby w ciągu jednego dnia wzbudzała aż takie zainteresowanie chłopców.
- Dziękuję. - odpowiedziała i zakręciła ogonem z tyłu. - A tobie ładnie w koszuli.- po tym zeskoczyła z barowego stołka. Była nieco niższa niż Hazard. - Świetny pomysł, uwielbiam spacery po plaży. - powiedziała, uśmiechając się szeroko.
***
Na niebie ani jednej chmurki. Nad głowami jaśniał księżyc z lekko ugryzionym bokiem i całe mrowie błyszczących gwiazd. Po prawej ocean, sięgający daleko za horyzont. Delikatne fale wpływały na piasek plaży, zmywając nagie stopy pianą. Woda szumiała równym rytmem. W oddali słychać było dźwięki muzyki baru, który Vulfila i Hazard opuścili. Piasek po stopami nie był już tak gorący, ale rozgniatał się przyjemnie, masująco.
Vulfila oplotła ręce przed sobą. Jej włosy rozwiewały się delikatnie przy ramionach. Miała na sobie kolorowy staniczek, a dół kostiumu przysłaniała plażowa chusta.
Tyle emocji jednego dnia. Kto by pomyślał, że będzie dziś chodzić po piasku na Ziemi. Ziemi! Którą opuściła tak dawno. Jednak tęskniła za tą planetą, czuła się na niej jak w domu. I Hazard szedł obok niej. To musiał być sen, nic innego nie było tutaj prawdopodobne. Zerknęła z ukosa na Hazarda, ale nie natrętnie. Tylko, żeby wybadać, jakie ma samopoczucie.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Wto Kwi 01, 2014 12:11 am
Uśmiechnął się i również podziękował za komplement z jej strony. Spojrzał na ogoniastą nieco zaskoczony, gdy ta zeskoczyła ze stołka, chcąc udać się na plażę już teraz. Sądził, że posiedzą tu jeszcze trochę i wypiją jeszcze parę drinków. Pozbył się już tych rozwrzeszczanych małolat, łysych cwaniaków i, co najlepsze, tego pajaca za ladą, a muszą już stąd iść. Ale nie będzie narzekał, spacer tylko we dwoje również wydawał się miłą perspektywą. Dlatego zsiadł ze swojego siedziska i idąc obok Vulfili, udali się w stronę oceanu.
Niebo prezentowało się wspaniale, z milionami gwiazd i księżycem (na szczęście nie w pełni). Słychać było szum fal i odgłosy ugniatanego piasku, gdy szli powolutku wzdłuż oceanu. Haz na razie milczał, jakoś nie potrafił wymyślić tematu o którym mogli by porozmawiać. Zauważył, że dziewczyna spogląda na niego co jakiś czas. Gdy udało mu się ją na tym przyłapać i ich spojrzenia spotkały się na chwilę, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Wiesz - zagadnął w końcu - To był naprawdę wspaniały dzień. Może nie było tego po mnie widać, ale świetnie się bawiłem. To oczywiście Twoja zasługa, dlatego chcę Ci podziękować. Pozostawiony samemu sobie pewnie zadręczałbym się teraz jakimiś przykrymi myślami. A w Twoim towarzystwie jestem w stanie się uśmiechać. Dziękuję.
Po tych słowach mimowolnie zmniejszył dzielący ich dystans. Co jakiś czas ocierali się nawzajem rękoma. Złotowłosy miał wielką ochotę chwycić jej dłoń, lecz nie był w stanie zebrać w sobie tyle odwagi by to zrobić. Poza tym obawiał się jej negatywnej reakcji, co zepsuło by cały ten nastrój. Szli więc dalej, aż nagle w oddali zauważyli ciekawe zjawisko. Ku górze wznosiły się jakieś złotawe, okrągłe kształty. Patrząc na nie miało się wrażenie, że płoną od wewnątrz.
Lampiony. Pareset metrów dalej, przy dużym ognisku stała grupka Ziemian, wypuszczająca je jeden po drugim. Nim do nich doszli, na niebie unosiła się już ich cała masa. Widok był naprawdę wspaniały. Haz spojrzał zaciekawiony na całą procedurę. Nie wydawała się skomplikowana, poza tym zajmowała się tym czwórka specjalistów, chętnym zostawało tylko trzymanie klosza i wypuszczenie go w odpowiednim momencie.
- Masz ochotę spróbować? - spytał Vulfilę.
Niebo prezentowało się wspaniale, z milionami gwiazd i księżycem (na szczęście nie w pełni). Słychać było szum fal i odgłosy ugniatanego piasku, gdy szli powolutku wzdłuż oceanu. Haz na razie milczał, jakoś nie potrafił wymyślić tematu o którym mogli by porozmawiać. Zauważył, że dziewczyna spogląda na niego co jakiś czas. Gdy udało mu się ją na tym przyłapać i ich spojrzenia spotkały się na chwilę, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Wiesz - zagadnął w końcu - To był naprawdę wspaniały dzień. Może nie było tego po mnie widać, ale świetnie się bawiłem. To oczywiście Twoja zasługa, dlatego chcę Ci podziękować. Pozostawiony samemu sobie pewnie zadręczałbym się teraz jakimiś przykrymi myślami. A w Twoim towarzystwie jestem w stanie się uśmiechać. Dziękuję.
Po tych słowach mimowolnie zmniejszył dzielący ich dystans. Co jakiś czas ocierali się nawzajem rękoma. Złotowłosy miał wielką ochotę chwycić jej dłoń, lecz nie był w stanie zebrać w sobie tyle odwagi by to zrobić. Poza tym obawiał się jej negatywnej reakcji, co zepsuło by cały ten nastrój. Szli więc dalej, aż nagle w oddali zauważyli ciekawe zjawisko. Ku górze wznosiły się jakieś złotawe, okrągłe kształty. Patrząc na nie miało się wrażenie, że płoną od wewnątrz.
Lampiony. Pareset metrów dalej, przy dużym ognisku stała grupka Ziemian, wypuszczająca je jeden po drugim. Nim do nich doszli, na niebie unosiła się już ich cała masa. Widok był naprawdę wspaniały. Haz spojrzał zaciekawiony na całą procedurę. Nie wydawała się skomplikowana, poza tym zajmowała się tym czwórka specjalistów, chętnym zostawało tylko trzymanie klosza i wypuszczenie go w odpowiednim momencie.
- Masz ochotę spróbować? - spytał Vulfilę.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Wto Kwi 01, 2014 9:22 am
Vulfila zerkała na Hazarda krótkim, wstydliwym spojrzeniem. Uśmiechała się nieznacznie i spokojnie. Przy okazji starała się zapamiętać tę chwilę, zapach w powietrzu, muzykę morza i tę nieuchwytną atmosferę. Ona, on, bezkresne wody i brak przytłaczających zmartwień.
- Cieszę się, że się zrelaksowałeś. - powiedziała, patrząc znów na niego. Jego włosy stały do góry nieruchomo. Złote. Chciałaby go zobaczyć kiedyś w ciemnych włosach, naturalnie, tak jak wtedy. - Haziu, zawsze chodzisz w tym stanie super saiyana? Ja go nie osiągnęłam. Chyba po prostu jako halfka nie potrafię. Chodzisz czasem w naturalnym wyglądzie? Czasem zastanawiam się, czy ... - zamilkła, bo zrozumiała, że nieco zapędziła się w swoich słowach.
Kawałek dalej nierówne promienie ogniska migotały wokoło, rzucając łunę na piasek. Lampiony wznosiły się w powietrze, zdobiąc niebo nad nimi. Wyglądało to czarująco.
Vulfila odeszła nieco od morza, żeby nie dosięgły jej fale. Potem zdjęła chustę z biodra i rozprostowała na piasku. usiadła na niej, a potem ręce założyła za głowę i położyła się na piasku. Odległe gwiazdy migotały. Niebo wyglądało jak szafirowy aksamit wysadzany diamentami. Lampiony wznosiły się w górę, jakby chciały dosięgnąć materiały firmamentu. Vulfila zakopała stopy w piasku.
- Nie, ale chętnie pooglądam. Jak chcesz, to puść jakiś lampion, ja mogę chwilę poczekać.
- Cieszę się, że się zrelaksowałeś. - powiedziała, patrząc znów na niego. Jego włosy stały do góry nieruchomo. Złote. Chciałaby go zobaczyć kiedyś w ciemnych włosach, naturalnie, tak jak wtedy. - Haziu, zawsze chodzisz w tym stanie super saiyana? Ja go nie osiągnęłam. Chyba po prostu jako halfka nie potrafię. Chodzisz czasem w naturalnym wyglądzie? Czasem zastanawiam się, czy ... - zamilkła, bo zrozumiała, że nieco zapędziła się w swoich słowach.
Kawałek dalej nierówne promienie ogniska migotały wokoło, rzucając łunę na piasek. Lampiony wznosiły się w powietrze, zdobiąc niebo nad nimi. Wyglądało to czarująco.
Vulfila odeszła nieco od morza, żeby nie dosięgły jej fale. Potem zdjęła chustę z biodra i rozprostowała na piasku. usiadła na niej, a potem ręce założyła za głowę i położyła się na piasku. Odległe gwiazdy migotały. Niebo wyglądało jak szafirowy aksamit wysadzany diamentami. Lampiony wznosiły się w górę, jakby chciały dosięgnąć materiały firmamentu. Vulfila zakopała stopy w piasku.
- Nie, ale chętnie pooglądam. Jak chcesz, to puść jakiś lampion, ja mogę chwilę poczekać.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sro Kwi 02, 2014 11:16 am
Hazard dmuchnął powietrzem do góry tak, że opadający mu na czoło złoty kosmyk włosów zachybotał się. Już kiedyś go o to spytała, wtedy na stołówce. Chociaż nie chodziło o to samo, po prostu zwróciła uwagę na kolor jego czupryny. Nigdy by mu do głowy nie przyszło, że chciałaby go zobaczyć w naturalnym stanie. Czysta ciekawość, czy może coś innego? Kręcąc głową skomentował jej wątpliwości co do jej przemiany.
- To że jesteś Half'ką nie ma żadnego znaczenia. Jeśli masz w sobie choćby kroplę krwi Saiyan to możesz poddać się transformacji. Po porostu - zawahał się przez chwilę - Nie miałaś dotąd okazji.
Spuścił wzrok na swoje stopy. Co prawda nie wiedział wiele o przeszłości Vulfili, lecz był pewien, iż jeśli znalazłaby się w sytuacji bez wyjścia i potrzebowała mocy, z pewnością poddałaby się przemianie Tyle że Haz... miał co do tego mieszane odczucia. Z jednej strony chciał by dziewczyna była silniejsza i potrafiła się sama bronić. Jednakże przejście w formę Super Saiyan'a wiązało się zawsze z negatywnymi uczuciami. Bólem, złością, poczuciem bezsilności. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, aby ona kiedykolwiek znalazła się w takiej sytuacji. Przecież obiecał sobie, iż uczyni ją szczęśliwą, bez zmartwień i trosk. Gdyby faktycznie kiedyś osiągnęła tę formę, znaczyło by to, że zawiódł.
I na Vulfi widok lampionów unoszących się na tle gwiaździstego nieba wywarł spore wrażenie. Odmówiła jednak wspólnego wypuszczenia jednego z nich w górę. Hazard obserwował jak kładzie się na piasku. Cóż, jeśli ona nie chce, to zrobi to sam. Ustawił się w kolejce i czekał, rzucając co jakiś czas okiem na towarzyszkę. W końcu chwycił za klosz, a po chwili obserwował jak żółtawa plamka wznosi się coraz wyżej i wyżej. Nie spuszczając z niej wzroku, wrócił do Vulfili. W międzyczasie "zdjął" z siebie Super Saiyan'a i jego włosy opadły, wracając do naturalnego, czarnego koloru. Chociaż nie odczuł absolutnie żadnej zmiany w mocy czy czymkolwiek innym, czuł się jakoś dziwnie. Pochylił się nad leżącą dziewczyną, uśmiechając się do niej.
- I jak wyglądam? - spytał, ciekaw jej reakcji.
Następnie położył się obok niej, w taki sposób, iż ich ramiona stykały się ze sobą. Spojrzał na niebo i uniósł do góry rękę.
- Popatrz, to ten - wskazał palcem - Nie, czekaj... a może ten - westchnął - No nie, wszystkie wyglądają tak samo. Mogłem go jakoś oznaczyć, w końcu jest dla Ciebie...
Nie chodziło tu o namalowanie na lampionie pisakiem wielkiej litery "V" bo i tak z tej odległości by tego nie zobaczyli. Mógł jednak pozostawić na materiale cząstkę swojej Ki, wiedziałby teraz doskonale gdzie ona się znajduje. Nagle kątek oka dojrzał coś dziwnego. Jakąś srebrną smugę poruszającą się z dużą prędkością.
- Hej, a co to takiego? - spytał, znowu wskazując palcem.
Była to spadająca gwiazda, lecz Haz nie mógł tego wiedzieć. Zaniepokoił się, gdyż może to być Saiyan'ska kapsuła, która zaraz wyląduje gdzieś na tej planecie. Czy to możliwe, by Vegeta tak szybko wysłała tu kogoś po nich? A raczej po Vulfile, bo jego nikt nie będzie szukał skoro uważają go za martwego. Nie wyczuwał jednak żadnej, niepokojącej energii. Przygryzł nerwowo wargi.
- To że jesteś Half'ką nie ma żadnego znaczenia. Jeśli masz w sobie choćby kroplę krwi Saiyan to możesz poddać się transformacji. Po porostu - zawahał się przez chwilę - Nie miałaś dotąd okazji.
Spuścił wzrok na swoje stopy. Co prawda nie wiedział wiele o przeszłości Vulfili, lecz był pewien, iż jeśli znalazłaby się w sytuacji bez wyjścia i potrzebowała mocy, z pewnością poddałaby się przemianie Tyle że Haz... miał co do tego mieszane odczucia. Z jednej strony chciał by dziewczyna była silniejsza i potrafiła się sama bronić. Jednakże przejście w formę Super Saiyan'a wiązało się zawsze z negatywnymi uczuciami. Bólem, złością, poczuciem bezsilności. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, aby ona kiedykolwiek znalazła się w takiej sytuacji. Przecież obiecał sobie, iż uczyni ją szczęśliwą, bez zmartwień i trosk. Gdyby faktycznie kiedyś osiągnęła tę formę, znaczyło by to, że zawiódł.
I na Vulfi widok lampionów unoszących się na tle gwiaździstego nieba wywarł spore wrażenie. Odmówiła jednak wspólnego wypuszczenia jednego z nich w górę. Hazard obserwował jak kładzie się na piasku. Cóż, jeśli ona nie chce, to zrobi to sam. Ustawił się w kolejce i czekał, rzucając co jakiś czas okiem na towarzyszkę. W końcu chwycił za klosz, a po chwili obserwował jak żółtawa plamka wznosi się coraz wyżej i wyżej. Nie spuszczając z niej wzroku, wrócił do Vulfili. W międzyczasie "zdjął" z siebie Super Saiyan'a i jego włosy opadły, wracając do naturalnego, czarnego koloru. Chociaż nie odczuł absolutnie żadnej zmiany w mocy czy czymkolwiek innym, czuł się jakoś dziwnie. Pochylił się nad leżącą dziewczyną, uśmiechając się do niej.
- I jak wyglądam? - spytał, ciekaw jej reakcji.
Następnie położył się obok niej, w taki sposób, iż ich ramiona stykały się ze sobą. Spojrzał na niebo i uniósł do góry rękę.
- Popatrz, to ten - wskazał palcem - Nie, czekaj... a może ten - westchnął - No nie, wszystkie wyglądają tak samo. Mogłem go jakoś oznaczyć, w końcu jest dla Ciebie...
Nie chodziło tu o namalowanie na lampionie pisakiem wielkiej litery "V" bo i tak z tej odległości by tego nie zobaczyli. Mógł jednak pozostawić na materiale cząstkę swojej Ki, wiedziałby teraz doskonale gdzie ona się znajduje. Nagle kątek oka dojrzał coś dziwnego. Jakąś srebrną smugę poruszającą się z dużą prędkością.
- Hej, a co to takiego? - spytał, znowu wskazując palcem.
Była to spadająca gwiazda, lecz Haz nie mógł tego wiedzieć. Zaniepokoił się, gdyż może to być Saiyan'ska kapsuła, która zaraz wyląduje gdzieś na tej planecie. Czy to możliwe, by Vegeta tak szybko wysłała tu kogoś po nich? A raczej po Vulfile, bo jego nikt nie będzie szukał skoro uważają go za martwego. Nie wyczuwał jednak żadnej, niepokojącej energii. Przygryzł nerwowo wargi.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sro Kwi 02, 2014 7:08 pm
Hikaru po chwili pojawił się nad morzem nie daleko Nort City, tak więc nie było tu bardzo gorąco, ale mikroklimat tego miejsca widać stworzył całkiem miły raj dla ludzi. Rzeczywiście ludzi było tu bardzo wielu. Niektórzy grali w siatkę na plaży, niektórzy w wodna piłkę, a jeszcze inni pływają na desce tnąc fale. Sam Hikaru zastanawiał się czy ktokolwiek zauważył jego przybycie,ale raczej nie. Nie pojawił się w samym środku plaży tylko bardziej z boku. Założył swoje okulary i rozejrzał się. Wybrał to miejsce ze względu na to, że kiedyś tu bywał ze swoją uczennicą, Nahan, zanim odeszła. No cóż, minęło wiele lat odkąd był tu po raz ostatni. Warto było pojawić się tu. Ruszył w stronę brzegu rozglądając się kątem oka na te wszystkie opalone sylwetki. Dostrzegł nadlatującą piłkę z lewej strony, więc chwycił ją wyciągniętą ręką. Ktoś mocno musiał ją wybić i mistic o tym wiedział, choć dla niego to było nic. Kogoś taki strzał mógł przyprawić o mroczki przed oczami, oczywiście licząc na ludzką skalę. Te istoty były takie delikatne.. a mimo to bardzo wojownicze. Taka natura niestety. Dzięki genom człowieka Hikaru był taki jaki jest. To pozwoliło mu przeżyć tyle lat, sayańskie geny zwykle żądają krwi i mordu, ale z tym już dawno sobie poradził. Popatrzył na trzymaną piłkę plażową po czym odrzucił ją chłopakom grającym w siatkę. Zrobił to od niechcenia, ale chłopak, który przyjął ją odleciał pół metra w tył lądując na dolnej części pleców, tam gdzie kończy się ich szlachetna nazwa. Nic tamtemu się nie stało, ale może da do myślenia pozostałym by uważali.
-Silny jesteś, zagraj z nami, zią. Krzyknął jeden z nich, a mistic uśmiechnął się półgębkiem i poszedł do nich. Taka rozrywka może mu się przydać.
-Silny jesteś, zagraj z nami, zią. Krzyknął jeden z nich, a mistic uśmiechnął się półgębkiem i poszedł do nich. Taka rozrywka może mu się przydać.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sro Kwi 02, 2014 8:11 pm
Hazard poszedł wypuścić w powietrze lampion. Ten poleciał w towarzystwie innych wysoko w górę, migocząc i wznosząc się płynnym ruchem nad dalekie fale oceanu. A Vulfila myślała, miała chwilę na refleksję. Po tych wakacjach wróci do swojego życia? Pewnie dostanie jakąś misję, którą będzie pieczołowicie wykonywać, żeby zwiększyć swoją moc i znowu awansować? Tylko pytanie brzmi, po co i co jej to da? Jaki był jej cel w życiu? Do czego chciała dążyć? Czy pięcie się w karierze wojskowej ją zadowoli? I czy po powrocie na Vegetę jeszcze kiedyś spotka Hazarda? I... co z obietnicą? Miała się o niego zatroszczyć...
Hazard wrócił na miejsce, wytrącając Vulfilę z zamyślenia. Kiedy halfka na niego spojrzała, ten w mgnieniu oka całkiem się zmienił. Jego włosy pociemniały do kruczej czerni, wydłużyły się i opadły, swobodnie na czoło i kark. Wciąż miały niesforny, potargany charakter, ale teraz dawały się bardziej ugłaskać. Jego złote oko stało się tak głębokie jak bezdenna studnia. Vulfila znieruchomiała i patrzyła w nie jak zaczarowana. Uśmiechał się tak ciepło, dając niesamowite poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Dziewczyna znieruchomiała, kiedy chłopak pochylił się nad nią. Znowu doznała tego uczucia, kiedy tętno całkiem niespodziewanie wzrasta, a po całym ciele przechodzi przyjemna i zawstydzająca fala. Hazard był nie do poznania. Gdyby minęła go na ulicy, w ogóle by go nie rozpoznała. Ale też wyglądał prawie tak samo jak wtedy, kiedy trzymała jego głowę na kolanach i przeczesywała włosy ręką, mając nadzieję, że otworzy oczy. Tylko teraz miał w sobie iskierkę życia.
Vulfila zarumienia się znów z powodu swoich myśli i tego, co się z nią mimowolnie działo. Przerwała tę dłuższą chwilę, kiedy patrzyli na siebie wzajemnie, ale powiedziała:
- Bardzo ci do twarzy w czarnych włosach, wiesz? - powiedziała niewinnie, choć miała ochotę wykrzyczeć - "Jesteś taki piękny, że mogłabym godzinami na ciebie patrzeć."- oczywiście nie zrobiła tego, ale tak myślała.
Gdy Hazard położył się obok Vulfili, a ich ramiona zetknęły się, dziewczynę przeszedł dreszcz. Mimowolnie przyciągnęła do siebie rękę, a chłopakowi rzuciła krótkie spojrzenie. Pierwszy raz w życiu była tak zawstydzona. Coraz bardziej i coraz częściej zdarzało jej się to w jego obecności.
- A jakie to jest uczucie być super saiyanem?- zapytała, żeby jakoś zając myśli czymś innym. Zabrzmiało to jednak trochę mniej zdecydowanie niż chciała.
Popatrzyła na lampiony w oddali i nie mogła już wydobyć z siebie słowa. Starała się pozbierać, bo wciąż miała w pamięci, że przecież nie może pozwolić sobie na uczucia dla Hazarda. I tak samo powinno być z jego strony.
- Miło mi, że puściłeś mi lampion, ale nie trzeba było. - wykrztusiła z siebie w końcu, poczuła ciepło na twarzy. - Trzeba było go puścić dla Nico. A nie dla mnie. Ja nie zasługuję na takie gesty. - powiedziała, uśmiechając się blado.
- Nie widziałeś nigdy spadającej gwiazdy?- zaciekawiła się. Obróciła głowę w jego stronę. - Na sierpniowym niebie często się pojawiają. Tak mnie uczyła pani na fizyce w szkole. Mówi się, że jeśli się pomyśli życzenie i nikomu nie powie, to spadająca gwiazda je spełni.
Hazard wrócił na miejsce, wytrącając Vulfilę z zamyślenia. Kiedy halfka na niego spojrzała, ten w mgnieniu oka całkiem się zmienił. Jego włosy pociemniały do kruczej czerni, wydłużyły się i opadły, swobodnie na czoło i kark. Wciąż miały niesforny, potargany charakter, ale teraz dawały się bardziej ugłaskać. Jego złote oko stało się tak głębokie jak bezdenna studnia. Vulfila znieruchomiała i patrzyła w nie jak zaczarowana. Uśmiechał się tak ciepło, dając niesamowite poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Dziewczyna znieruchomiała, kiedy chłopak pochylił się nad nią. Znowu doznała tego uczucia, kiedy tętno całkiem niespodziewanie wzrasta, a po całym ciele przechodzi przyjemna i zawstydzająca fala. Hazard był nie do poznania. Gdyby minęła go na ulicy, w ogóle by go nie rozpoznała. Ale też wyglądał prawie tak samo jak wtedy, kiedy trzymała jego głowę na kolanach i przeczesywała włosy ręką, mając nadzieję, że otworzy oczy. Tylko teraz miał w sobie iskierkę życia.
Vulfila zarumienia się znów z powodu swoich myśli i tego, co się z nią mimowolnie działo. Przerwała tę dłuższą chwilę, kiedy patrzyli na siebie wzajemnie, ale powiedziała:
- Bardzo ci do twarzy w czarnych włosach, wiesz? - powiedziała niewinnie, choć miała ochotę wykrzyczeć - "Jesteś taki piękny, że mogłabym godzinami na ciebie patrzeć."- oczywiście nie zrobiła tego, ale tak myślała.
Gdy Hazard położył się obok Vulfili, a ich ramiona zetknęły się, dziewczynę przeszedł dreszcz. Mimowolnie przyciągnęła do siebie rękę, a chłopakowi rzuciła krótkie spojrzenie. Pierwszy raz w życiu była tak zawstydzona. Coraz bardziej i coraz częściej zdarzało jej się to w jego obecności.
- A jakie to jest uczucie być super saiyanem?- zapytała, żeby jakoś zając myśli czymś innym. Zabrzmiało to jednak trochę mniej zdecydowanie niż chciała.
Popatrzyła na lampiony w oddali i nie mogła już wydobyć z siebie słowa. Starała się pozbierać, bo wciąż miała w pamięci, że przecież nie może pozwolić sobie na uczucia dla Hazarda. I tak samo powinno być z jego strony.
- Miło mi, że puściłeś mi lampion, ale nie trzeba było. - wykrztusiła z siebie w końcu, poczuła ciepło na twarzy. - Trzeba było go puścić dla Nico. A nie dla mnie. Ja nie zasługuję na takie gesty. - powiedziała, uśmiechając się blado.
- Nie widziałeś nigdy spadającej gwiazdy?- zaciekawiła się. Obróciła głowę w jego stronę. - Na sierpniowym niebie często się pojawiają. Tak mnie uczyła pani na fizyce w szkole. Mówi się, że jeśli się pomyśli życzenie i nikomu nie powie, to spadająca gwiazda je spełni.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sro Kwi 02, 2014 10:20 pm
To zainteresowanie jego naturalnym wyglądem było dla Haz'a zaskakujące. Spełnił życzenie, pokazał się jej w czarnych włosach. Chyba zrobił na niej wrażenie, bo nie spuszczała z niego wzroku przez dłuższa chwilę, wpatrując się w Saiyan'a jak urzeczona. Trochę go to zawstydziło, zawsze tak reagował, gdy Vulfila dłużej mu się przypatrywała. Chociaż sam mógłby obserwować ją godzinami.
- To miłe, dzięki - odrzekł - Skoro tak myślisz, to może częściej będę Ci się pokazywał w tej formie.
Vulfi rzuciła mu krótkie spojrzenie i przykurczyła do siebie rękę, gdy położył się obok. Chyba zaskoczyło ją to, że nagle znalazł się tak blisko. Nie było to dla niego przyjemne, taka reakcja na pewno nie sprawiła mu radości. Starał się jednak zrozumieć zachowanie dziewczyny. Nie widzieli się tak długo... A nie, nie będzie się teraz tym zadręczał. To miał być dzień bez żadnych trosk. Może to wcale nie z jego powodu odsunęła rękę? Może po prostu zrobiło jej się niewygodnie? Teraz to nieważne. Pytanie które mu zadała było ciekawe. Potrzebował jednak trochę czasu by na nie odpowiedzieć. To nie było takie łatwe.
- Cóż, nie jest to takie przyjemne jakby mogło się wydawać. Przynosi to ból, zarówno fizyczny jak i psychiczny. W pierwszej chwili tego nie odczuwasz, ale gdy opadną emocje, Twoje ciało daje o sobie znać. Reaguje w ten sposób, gdyż nie przywykło do mieszczenia w sobie tak dużej energii. Potrzebuje czasu by się przystosować. Natomiast w głowie masz najróżniejsze myśli, ale żadna z nich nie jest pozytywna. Bo ta transformacja możliwa jest tylko w przypadku odczucia naprawdę negatywnych emocji. W moim przypadku to był strach, rezygnacja, ale i trochę złości, a w zasadzie furii. A po samej przemianie i moja osobowość uległa chwilowej zmianie. Nie chciałbym, żeby zdarzyło mi się to jeszcze raz w Twojej obecności.
A niestety było to bardzo prawdopodobne. Bo jeśli znalazłby się w sytuacji, w której ktoś zraniłby Vulfile, ktoś sprawiłby, że znalazłaby się ona w śmiertelnym niebezpieczeństwie - czy potrafiłby nad sobą zapanować? Czy znowu pokazałby się jako chłodny, rządny krwi wojownik? Co pomyślałaby gdyby zobaczyła go w takim stanie? Wolałby do tego nie dopuścić.
Obserwowali lampiony sunące po niebie. Wzmianka o Wujku spowodowała lekkie ukłucie w sercu chłopaka. Minęło ledwie kilkanaście godzin od jego śmierci. Ciekawe co się tam teraz dzieje? Czy Chujitsuna już go pochował? A może nie jest jeszcze w stanie i siedzi zapłakany przy stole, zapijając smutki? Był osobą niezwykle wrażliwą. Niezbyt przydatna cecha dla wojownika, lecz dzięki temu zaprzyjaźnił się z Nico, który uważał, iż to jego największa zaleta. Poza tym staruszek, jak Haz zwykł go nazywać, miał pewne problemy z alkoholem. Wielokrotnie zdarzało mu się miewać z tego powodu problemy. Oby wstrząs, jakim była utrata kogoś tak ważnego, nie obudził w nim dawnych nałogów.
- Dla niego zrobię coś innego. Sama wiesz co, bo byłaś świadkiem tej obietnicy. A dla Ciebie... chciałbym nazwać jedną z tych gwiazd Twoim imieniem. Albo lepiej - całą galaktykę. "Galaktyka Vulfili" - wyobrażasz to sobie? - zaśmiał się lekko pod nosem - Żarty żartami, ale mówię poważnie. Zasługujesz na szczęście, na to by być zawsze uśmiechnięta.
Spadająca gwiazda? Życzenie? Miał tylko jedno i wiązało się z osobą leżącą obok, ściśle z tym co przed chwilą powiedział. Odwrócił głowę i uśmiechnął się do niej. Nie wierzył zbytnio w takie zabobony. Wolał sam wziąć sprawy w swoje ręce i zrealizować to pragnienie.
- To miłe, dzięki - odrzekł - Skoro tak myślisz, to może częściej będę Ci się pokazywał w tej formie.
Vulfi rzuciła mu krótkie spojrzenie i przykurczyła do siebie rękę, gdy położył się obok. Chyba zaskoczyło ją to, że nagle znalazł się tak blisko. Nie było to dla niego przyjemne, taka reakcja na pewno nie sprawiła mu radości. Starał się jednak zrozumieć zachowanie dziewczyny. Nie widzieli się tak długo... A nie, nie będzie się teraz tym zadręczał. To miał być dzień bez żadnych trosk. Może to wcale nie z jego powodu odsunęła rękę? Może po prostu zrobiło jej się niewygodnie? Teraz to nieważne. Pytanie które mu zadała było ciekawe. Potrzebował jednak trochę czasu by na nie odpowiedzieć. To nie było takie łatwe.
- Cóż, nie jest to takie przyjemne jakby mogło się wydawać. Przynosi to ból, zarówno fizyczny jak i psychiczny. W pierwszej chwili tego nie odczuwasz, ale gdy opadną emocje, Twoje ciało daje o sobie znać. Reaguje w ten sposób, gdyż nie przywykło do mieszczenia w sobie tak dużej energii. Potrzebuje czasu by się przystosować. Natomiast w głowie masz najróżniejsze myśli, ale żadna z nich nie jest pozytywna. Bo ta transformacja możliwa jest tylko w przypadku odczucia naprawdę negatywnych emocji. W moim przypadku to był strach, rezygnacja, ale i trochę złości, a w zasadzie furii. A po samej przemianie i moja osobowość uległa chwilowej zmianie. Nie chciałbym, żeby zdarzyło mi się to jeszcze raz w Twojej obecności.
A niestety było to bardzo prawdopodobne. Bo jeśli znalazłby się w sytuacji, w której ktoś zraniłby Vulfile, ktoś sprawiłby, że znalazłaby się ona w śmiertelnym niebezpieczeństwie - czy potrafiłby nad sobą zapanować? Czy znowu pokazałby się jako chłodny, rządny krwi wojownik? Co pomyślałaby gdyby zobaczyła go w takim stanie? Wolałby do tego nie dopuścić.
Obserwowali lampiony sunące po niebie. Wzmianka o Wujku spowodowała lekkie ukłucie w sercu chłopaka. Minęło ledwie kilkanaście godzin od jego śmierci. Ciekawe co się tam teraz dzieje? Czy Chujitsuna już go pochował? A może nie jest jeszcze w stanie i siedzi zapłakany przy stole, zapijając smutki? Był osobą niezwykle wrażliwą. Niezbyt przydatna cecha dla wojownika, lecz dzięki temu zaprzyjaźnił się z Nico, który uważał, iż to jego największa zaleta. Poza tym staruszek, jak Haz zwykł go nazywać, miał pewne problemy z alkoholem. Wielokrotnie zdarzało mu się miewać z tego powodu problemy. Oby wstrząs, jakim była utrata kogoś tak ważnego, nie obudził w nim dawnych nałogów.
- Dla niego zrobię coś innego. Sama wiesz co, bo byłaś świadkiem tej obietnicy. A dla Ciebie... chciałbym nazwać jedną z tych gwiazd Twoim imieniem. Albo lepiej - całą galaktykę. "Galaktyka Vulfili" - wyobrażasz to sobie? - zaśmiał się lekko pod nosem - Żarty żartami, ale mówię poważnie. Zasługujesz na szczęście, na to by być zawsze uśmiechnięta.
Spadająca gwiazda? Życzenie? Miał tylko jedno i wiązało się z osobą leżącą obok, ściśle z tym co przed chwilą powiedział. Odwrócił głowę i uśmiechnął się do niej. Nie wierzył zbytnio w takie zabobony. Wolał sam wziąć sprawy w swoje ręce i zrealizować to pragnienie.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: North City
Pią Kwi 04, 2014 4:25 pm
Grał w siatkówkę kilka godzin, aż do zajścia słońca. Kiedy gwiazda zaczęła znikać z nieba, chłopacy z wieloma siniakami na ciałach zabrali piłkę i poszli w swoją stronę. Opalający się także zaczęli odchodzić i Hikaru został sam. Właściwie to od wieków był sam, ale chodziło tu o coś bardziej płytkiego... coraz mniej osób było na plaży. Chłopak poszedł nad wodę by opłukać ciało z piasku. Teraz bez problemu wyczuwał energię. Znajoma aura należała do .. dziewczyny z Vegety.. nie pamiętał jak się nazywała, w każdym razie pyskowała, więc dostała z ogona po twarzy tracąc przytomność. Obok niej był ktoś jeszcze. Aura była słaba, na poziomie ludzi, ale znajoma. Mało tego. Wydawała się być bliźniacza do tej Kuro, ale jednak miała w sobie cząstkę innego koloru. No tak, przepowiednia o złocie i srebrze.. to musi być członek rodziny jego wnuka. No dobrze, tylko co tu robił, na Ziemi ? W dodatku z tą dziewczyną ?
Hikaru wskoczył do morza i zaczął płynąć w ich stronę. Jego szamszir cały dzień spoczywał w sayi na jego plecach. Musiał przepłynąć kilkaset metrów w linii prostej, co nie zajęło mu więcej niż minutę, jednak zboczył trochę wgłąb morza. W świetle księżyca wyskoczył z wody niczym duża ryba dokładnie przed zakochanymi, tyle że będąc oddalony od nich o jakieś kilkadziesiąt metrów. Wylądował znów w wodzie by przybliżyć się do nich i wyjść z wody jakieś dziesięć metrów od gości na Ziemi. Mistic doskonale wiedział, gdzie są, ale nie patrzył w ich kierunku. Przecież nie musiał. Kiedy wyszedł z wody woda spływała po jego prawie nagim ciele cienkimi strumyczkami, a chwilę później zamieniły się w krople. Jego biały ogon poruszył się dwa razy w prawo i lewo strzepując wodę z sierści na piasek. Teraz już na plaży byli tylko oni, więc Hikaru mógł sobie pozwolić na małą drzemkę nie daleko brzegu. Wyciągnął z kieszeni złożone wcześniej okulary i założył je na oczy. Teraz tylko położyć się na piasku i zamknąć oczy.. wróć.. kilka centymetrów nad piaskiem żeby znów nie przylepiły się malutkie, żółte kamyczki piasku. Unosząc się tyle właśnie nad ziemią mistic machał leniwie ogonem niczym opalający się kot.
Hikaru wskoczył do morza i zaczął płynąć w ich stronę. Jego szamszir cały dzień spoczywał w sayi na jego plecach. Musiał przepłynąć kilkaset metrów w linii prostej, co nie zajęło mu więcej niż minutę, jednak zboczył trochę wgłąb morza. W świetle księżyca wyskoczył z wody niczym duża ryba dokładnie przed zakochanymi, tyle że będąc oddalony od nich o jakieś kilkadziesiąt metrów. Wylądował znów w wodzie by przybliżyć się do nich i wyjść z wody jakieś dziesięć metrów od gości na Ziemi. Mistic doskonale wiedział, gdzie są, ale nie patrzył w ich kierunku. Przecież nie musiał. Kiedy wyszedł z wody woda spływała po jego prawie nagim ciele cienkimi strumyczkami, a chwilę później zamieniły się w krople. Jego biały ogon poruszył się dwa razy w prawo i lewo strzepując wodę z sierści na piasek. Teraz już na plaży byli tylko oni, więc Hikaru mógł sobie pozwolić na małą drzemkę nie daleko brzegu. Wyciągnął z kieszeni złożone wcześniej okulary i założył je na oczy. Teraz tylko położyć się na piasku i zamknąć oczy.. wróć.. kilka centymetrów nad piaskiem żeby znów nie przylepiły się malutkie, żółte kamyczki piasku. Unosząc się tyle właśnie nad ziemią mistic machał leniwie ogonem niczym opalający się kot.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Pią Kwi 04, 2014 9:22 pm
Vulfila uśmiechnęła się gorzko i spojrzała na Hazarda krótko. Chłopak ewidentnie robił sobie spore nadzieje, a to niedobrze.
- Kiedyś, kiedy już będę Imperatorową, nazwę wszystkie planety od nowa.- powiedziała pewna siebie. - I to nie żarty. - dodała poważnym tonem, jakby sama wierzyła święcie w to, co mówi. Oczywiście to było pół żartem pół serio, ale wcale nie wykluczała takiej ewentualności. - Narazie nie wiem nawet, kim byłam w przeszłości. A jeśli byłam potężnym zagrożeniem dla świata i dlatego zamrożono mnie w bryle lodu? Co byś wtedy zrobił?
Vulfila podniosła się na rękach tak nieco do góry, żeby spojrzeć w morze. Mieniło sie w świetle księżyca, a na samym końcu czerniało i zlewało się z niebem na horyzoncie. Nagle z fal w oddali cos wyskoczyło. Wyglądało to jak jakiś delfin albo inna duża ryba. Było to dość zaskakujące, ale nashi uznała, że to najpewniej całkiem normalne zjawisko w tych stronach.
Saiyanka zamknęła oczy, a po chwili znów otworzyła. A jednak nie przywidziało jej się, coś wystawało z wody. I... właściwie to wynurzyło się. Stanęło na nogi jak morski potwór ociekający z wody. Nashi zwęziła powieki, żeby się temu przyjrzeć. To był mężczyzna. Umięśniony, bez koszuli. Woda po nim wpływała. Miał długie, białe włosy. Na plecach coś mu wystawało... Kiedy zbliżył się do niej i Hazarda wystarczająco blisko, dziewczyna skojarzyła go w mgnieniu oka. W sekundzie skamieniała w bezruchu, serce zaczęło jej panicznie walić. Wybałuszyła oczy.
"Jak... to... możliwe... Co jeszcze zdarzy się dzisiaj. To musi być sen, musi..."- mamrotała do siebie panicznie w myślach, kiedy ten stary piernik, który dwa lata temu znokautował ją i zostawił ślad na policzku ni z tego ni z owego wyszedł z wody i ... zaczął lewitować nad piaskiem.
Vulfila zaczęła macać na oślep lewą ręką, nie odrywając wzroku od Hikaru, jakby bojąc się spuścić go choćby na chwile z oka. Trafiła dłonią na coś twardego, ścisnęła mocniej i zaczęła mamrotać bez ładu i składu:
- To on... to on...matko...- mówiła, zbierając się z piasku nieporadnie i tak szybko, jak to było możliwe. - Co on tu robi? - pytała samą siebie, a kiedy wstała, obeszła Hazarda za plecy i ciągnęła za ramię. - Chodź, uciekajmy!
Ostatnim razem spotkanie z Hikaru nie należało do najprzyjemniejszych. Vulfila była w wielkim szoku, widząc tu tego osobnika, bo czy to mógł być przypadek, że znalazł się na tej samej plaży, tego samego dnia i o tej samej porze w tym samym miejscu co ona i Hazard? Prawdopodobieństwo zbiegu okoliczności nie było zbyt duże. Co prawda Nashi nieco sie wzmocniła, ale i tak różnica między nimi była tak kolosalna, że nie miałaby szans w pojedynku. A skoro "Stary Piernik" pofatygował się, żeby ją odnaleźć, wolała nie wiedzieć z jakiego powodu i uciekać, póki jeszcze była szansa się ukryć.
- Kiedyś, kiedy już będę Imperatorową, nazwę wszystkie planety od nowa.- powiedziała pewna siebie. - I to nie żarty. - dodała poważnym tonem, jakby sama wierzyła święcie w to, co mówi. Oczywiście to było pół żartem pół serio, ale wcale nie wykluczała takiej ewentualności. - Narazie nie wiem nawet, kim byłam w przeszłości. A jeśli byłam potężnym zagrożeniem dla świata i dlatego zamrożono mnie w bryle lodu? Co byś wtedy zrobił?
Vulfila podniosła się na rękach tak nieco do góry, żeby spojrzeć w morze. Mieniło sie w świetle księżyca, a na samym końcu czerniało i zlewało się z niebem na horyzoncie. Nagle z fal w oddali cos wyskoczyło. Wyglądało to jak jakiś delfin albo inna duża ryba. Było to dość zaskakujące, ale nashi uznała, że to najpewniej całkiem normalne zjawisko w tych stronach.
Saiyanka zamknęła oczy, a po chwili znów otworzyła. A jednak nie przywidziało jej się, coś wystawało z wody. I... właściwie to wynurzyło się. Stanęło na nogi jak morski potwór ociekający z wody. Nashi zwęziła powieki, żeby się temu przyjrzeć. To był mężczyzna. Umięśniony, bez koszuli. Woda po nim wpływała. Miał długie, białe włosy. Na plecach coś mu wystawało... Kiedy zbliżył się do niej i Hazarda wystarczająco blisko, dziewczyna skojarzyła go w mgnieniu oka. W sekundzie skamieniała w bezruchu, serce zaczęło jej panicznie walić. Wybałuszyła oczy.
"Jak... to... możliwe... Co jeszcze zdarzy się dzisiaj. To musi być sen, musi..."- mamrotała do siebie panicznie w myślach, kiedy ten stary piernik, który dwa lata temu znokautował ją i zostawił ślad na policzku ni z tego ni z owego wyszedł z wody i ... zaczął lewitować nad piaskiem.
Vulfila zaczęła macać na oślep lewą ręką, nie odrywając wzroku od Hikaru, jakby bojąc się spuścić go choćby na chwile z oka. Trafiła dłonią na coś twardego, ścisnęła mocniej i zaczęła mamrotać bez ładu i składu:
- To on... to on...matko...- mówiła, zbierając się z piasku nieporadnie i tak szybko, jak to było możliwe. - Co on tu robi? - pytała samą siebie, a kiedy wstała, obeszła Hazarda za plecy i ciągnęła za ramię. - Chodź, uciekajmy!
Ostatnim razem spotkanie z Hikaru nie należało do najprzyjemniejszych. Vulfila była w wielkim szoku, widząc tu tego osobnika, bo czy to mógł być przypadek, że znalazł się na tej samej plaży, tego samego dnia i o tej samej porze w tym samym miejscu co ona i Hazard? Prawdopodobieństwo zbiegu okoliczności nie było zbyt duże. Co prawda Nashi nieco sie wzmocniła, ale i tak różnica między nimi była tak kolosalna, że nie miałaby szans w pojedynku. A skoro "Stary Piernik" pofatygował się, żeby ją odnaleźć, wolała nie wiedzieć z jakiego powodu i uciekać, póki jeszcze była szansa się ukryć.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sob Kwi 05, 2014 12:17 pm
Ciekawe plany miała Vulfila. Naprawdę chciała zostać imperatorową? Nie podejrzewał, że ma tak władcze zamiary. Nie było tego po niej widać. Uśmiechnął się na wzmiankę o nowych nazwach dla planet. Po głowie chodziły mu różne myśli jak by to wyglądało. To mogłoby być całkiem zabawne. Sam zastanawiał się co on zrobiłby, gdyby faktycznie zaczęła realizować swoje ambicje. Po której stronie by stanął? Poparłby ją i pomógł, czy może wystąpił przeciwko niej? Zapewne wszystko zależałoby od tego, jak wyglądałoby jej dążenie do władzy. Dobrze, że na razie nie musi się tym przejmować. Pomyśli o tym, gdy stanie przed takim wyborem.
- Ty zagrożeniem dla świata? - spytał, gdy podzieliła się z nim swoimi przemyśleniami na temat przeszłości - Cóż, jeśli faktycznie tak było... To stare dzieje. Teraz jesteś inna i tylko to się liczy, na tym się skupiam.
Ułożył się wygodniej, wyciągając na piasku. To było naprawdę przyjemne, cisza, spokój, orzeźwiający wietrzyk, a oni leżą tu sobie, nic ani nikt im nie przeszkadza. Gdzieś od strony wody wyczuł Ki na poziomie człowieka, lecz uznał, że to po prostu jakaś duża ryba. A może by tak złowić podobny okaz, rozpalić ognisko, upiec zdobycz i zjeść? Jak o tym pomyślał, natychmiast odczuł głód. Wszak był Saiyan'em, ta rasa potrzebowała tony pokarmu by mieć siły na walkę. Vulfila też pewnie by coś przekąsiła, ona również ma w sobie krew ogoniastych. Podniósł się do siadu i odwrócił głowę w stronę dziewczyny. Chciał ją spytać, czy ma ochotę na bardzo późną kolację. Zaskoczył go wyraz niedowierzania na jej twarzy. Spojrzał w tym samym kierunku, po czym wybałuszył oczy. Z początku wydawało mu się, że ma zwidy. Bo niby ja to możliwe, aby ON był akurat tutaj, w tym samym miejscu co oni? Nie było jednak wątpliwości. To był Hikaru, obrońca tej planety, wojownik, którego ostatni raz widział na Vegecie ponad dla lata temu, nie licząc tego "spotkania", gdy był kontrolowany przez Tsufula.
- Co on tu...? - wyszeptał.
Vulfi była przerażona, wyczuwał to w niej. Wstała i pociągnęła go za ramię. Chciała się stąd jak najszybciej wynieść. Haz wstał, lecz dalej się nie ruszył. Wpatrywał się w Mistica bez zmrużenia okiem. Sam zamierzał się do niego wybrać, tyle że nie w towarzystwie dziewczyny. Skoro sam się do niego pofatygował, to czemu by z tego nie skorzystać? Zrobił krok w jego stronę, wyswobadzając rękę z uścisku towarzyszki. Zacisnął pięści. W jego umyśle pojawiło się wspomnienie, jedyne należące do niego samego z czasów opętania przez Katsu. Białowłosy uderzający Vulfile ogonem w twarz, powodując jej omdlenie. Hazard'a zalała fala gniewu. Jego sylwetkę spowiła delikatna, złota aura, oświetlając miejsce w którym stali. Włosy uniosły się w górę i również zmieniły kolor. Zdjął koszulę i podał brunetce.
- Załóż to.
Nie chciał by paradowała przed Hikaru w samym stroju kąpielowym. Ruszył w jego stronę. Nie spojrzał czy Vulfi poszła za nim, czy wolała zostać tam gdzie ją zostawił. Tak czy siak nie pozwoli zrobić jej krzywdy, nie tym razem. Stanął nad Mistikiem. Opuścił głowę w dół i spojrzał na niego wściekłym wzrokiem.
- Co Ty tu do cholery robisz?
- Ty zagrożeniem dla świata? - spytał, gdy podzieliła się z nim swoimi przemyśleniami na temat przeszłości - Cóż, jeśli faktycznie tak było... To stare dzieje. Teraz jesteś inna i tylko to się liczy, na tym się skupiam.
Ułożył się wygodniej, wyciągając na piasku. To było naprawdę przyjemne, cisza, spokój, orzeźwiający wietrzyk, a oni leżą tu sobie, nic ani nikt im nie przeszkadza. Gdzieś od strony wody wyczuł Ki na poziomie człowieka, lecz uznał, że to po prostu jakaś duża ryba. A może by tak złowić podobny okaz, rozpalić ognisko, upiec zdobycz i zjeść? Jak o tym pomyślał, natychmiast odczuł głód. Wszak był Saiyan'em, ta rasa potrzebowała tony pokarmu by mieć siły na walkę. Vulfila też pewnie by coś przekąsiła, ona również ma w sobie krew ogoniastych. Podniósł się do siadu i odwrócił głowę w stronę dziewczyny. Chciał ją spytać, czy ma ochotę na bardzo późną kolację. Zaskoczył go wyraz niedowierzania na jej twarzy. Spojrzał w tym samym kierunku, po czym wybałuszył oczy. Z początku wydawało mu się, że ma zwidy. Bo niby ja to możliwe, aby ON był akurat tutaj, w tym samym miejscu co oni? Nie było jednak wątpliwości. To był Hikaru, obrońca tej planety, wojownik, którego ostatni raz widział na Vegecie ponad dla lata temu, nie licząc tego "spotkania", gdy był kontrolowany przez Tsufula.
- Co on tu...? - wyszeptał.
Vulfi była przerażona, wyczuwał to w niej. Wstała i pociągnęła go za ramię. Chciała się stąd jak najszybciej wynieść. Haz wstał, lecz dalej się nie ruszył. Wpatrywał się w Mistica bez zmrużenia okiem. Sam zamierzał się do niego wybrać, tyle że nie w towarzystwie dziewczyny. Skoro sam się do niego pofatygował, to czemu by z tego nie skorzystać? Zrobił krok w jego stronę, wyswobadzając rękę z uścisku towarzyszki. Zacisnął pięści. W jego umyśle pojawiło się wspomnienie, jedyne należące do niego samego z czasów opętania przez Katsu. Białowłosy uderzający Vulfile ogonem w twarz, powodując jej omdlenie. Hazard'a zalała fala gniewu. Jego sylwetkę spowiła delikatna, złota aura, oświetlając miejsce w którym stali. Włosy uniosły się w górę i również zmieniły kolor. Zdjął koszulę i podał brunetce.
- Załóż to.
Nie chciał by paradowała przed Hikaru w samym stroju kąpielowym. Ruszył w jego stronę. Nie spojrzał czy Vulfi poszła za nim, czy wolała zostać tam gdzie ją zostawił. Tak czy siak nie pozwoli zrobić jej krzywdy, nie tym razem. Stanął nad Mistikiem. Opuścił głowę w dół i spojrzał na niego wściekłym wzrokiem.
- Co Ty tu do cholery robisz?
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sob Kwi 05, 2014 5:29 pm
Leżakował tak dobre parę minut, aż nie został namierzony przez Hazarda. Sayanka najwidoczniej nie miała ochoty zbytnio się zbliżać i tylko sam wojownik ruszył w kierunku mistica, który z kolei dalej machał leniwie ogonem. Doskonale wiedział co się dzieje wokół nawet nie otwierając oczu. Niestety małpa zasłoniła światło księżyca, więc po trochu rumakowanie się skończyło. Zadał pytanie, a białowłosy zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią. Tak właściwie nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Miał kilka opcji.
-A może najpierw przywitaj się szczeniaku. Zdefiniuj "tu". Chodzi Ci o plażę, czy planetę ? W tej kolejności, zażywałem kąpieli księżycowych póki mi nie zasłoniłeś satelity. No i mieszkam tu od ponad trzech stuleci i mogę powiedzieć, że to moja planeta. To raczej ja powinienem zapytać co TY tu robisz, małpo ? W dodatku zagadujesz mieszkańców planety i wbijasz się z buciorami uwalonymi błotem do czyjegoś domu. Wasze pokolenie jest bardzo niegrzeczne. Jeśli nie chcesz wylądować twarzą w piasku i ośmieszyć się przed samicą, to lepiej grzeczniej się zachowuj. Jeśli zaczniesz rozrabiać pożałujesz tego. Nie obchodzi mnie, że jesteś z rodziny Kuro. Ta planeta należy do mnie i nie pozwolę gówniarzom zabijać ludzi. Powiedz to swej pannie. Najlepiej znikajcie stąd. Jak zwykle Hikaru mówił spokojnie, słychać było lenistwo w jego głosie, choć to było mydlenie oczu. Chłopak był czujny jak zawsze, jego ogon miarowo merdał w lewo i prawo. Był gotowy sprowadzić do parteru tego dzieciaka jeśli zajdzie taka potrzeba. Przy okazji wyczuł jakiś czas temu znajomą energię przylatującą na Ziemię. Kuro lądował gdzieś na planecie, może odwiedzi swego dziadka, a może nie. To się dopiero okaże. Tak właściwie wnuk może go nie znaleźć, przecież jego aura jest niewyczuwalna na taką odległość.
-A może najpierw przywitaj się szczeniaku. Zdefiniuj "tu". Chodzi Ci o plażę, czy planetę ? W tej kolejności, zażywałem kąpieli księżycowych póki mi nie zasłoniłeś satelity. No i mieszkam tu od ponad trzech stuleci i mogę powiedzieć, że to moja planeta. To raczej ja powinienem zapytać co TY tu robisz, małpo ? W dodatku zagadujesz mieszkańców planety i wbijasz się z buciorami uwalonymi błotem do czyjegoś domu. Wasze pokolenie jest bardzo niegrzeczne. Jeśli nie chcesz wylądować twarzą w piasku i ośmieszyć się przed samicą, to lepiej grzeczniej się zachowuj. Jeśli zaczniesz rozrabiać pożałujesz tego. Nie obchodzi mnie, że jesteś z rodziny Kuro. Ta planeta należy do mnie i nie pozwolę gówniarzom zabijać ludzi. Powiedz to swej pannie. Najlepiej znikajcie stąd. Jak zwykle Hikaru mówił spokojnie, słychać było lenistwo w jego głosie, choć to było mydlenie oczu. Chłopak był czujny jak zawsze, jego ogon miarowo merdał w lewo i prawo. Był gotowy sprowadzić do parteru tego dzieciaka jeśli zajdzie taka potrzeba. Przy okazji wyczuł jakiś czas temu znajomą energię przylatującą na Ziemię. Kuro lądował gdzieś na planecie, może odwiedzi swego dziadka, a może nie. To się dopiero okaże. Tak właściwie wnuk może go nie znaleźć, przecież jego aura jest niewyczuwalna na taką odległość.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sob Kwi 05, 2014 9:36 pm
Vulfila obserwowała to, co działo się z Hazardem z mieszanką przerażenia i zaciekawienia. Nie widziała go dotąd zdenerwowanego, a ewidentnie ciśnienie podskoczyło mu tak nagle, że aż włosy znowu wzniosły mu się do góry i zapłonęły żółcią, a wokół jego sylwetki zaświeciła się ta wyczuwalna wręcz aura. Z jego twarzy biła nienawiść, widocznie ledwie nad tym zapanował.
Saiyan zdjął z siebie koszulę i podał towarzyszce. Pierwszy raz jego ton nie znosił sprzeciwu. Vulfilę aż przeszedł zimny dreszcz. Wzięła od niego ubranie, patrząc ulegle spod opuszczonej głowy. Nie chciała zakładać na siebie ubrań, było jej już teraz zbyt gorąco, a co dopiero z kolejną warstwą na sobie, ale bała się, że wyprowadzi Hazarda z równowagi jeszcze bardziej. Mógł przecież odwrócić się do niej targany furią i wstrząsnąć ją za ramiona za to, że jest nieposłuszna. Zostawiłby jej pewnie sińce na ramionach. Ale treningi z Koszarowym nauczyły Rogozin jednego- że należy okiełznać krnąbrny charakter, jeśli mq się do czynienia z kimś o wiele silniejszym od siebie. Nie należy wnosic sprzeciwu, jeśli to nie jest konieczne. Włożyła ręce w jeden, a następnie drugi rękaw. Zapięła się, pozostawiając tylko dwa górne guziki odpięte, bo inaczej byłoby jej znacznie za gorąco. Ubranie było zdecydowanie za duże na nią, zasłaniało ją dokładnie do biodra, a na rękach sięgało do przedramion. Jak by nie było, różnica wzrostu pomiędzy nią a Hazardem była spora.
Po tym Vulfila zastanawiała się, co zrobić. Czy powinna uciec? Czy może zostać w miejscu i poczekać? Sam widok białowłosego halfa sprawiał, że miała szczere obawy o swoje życie, ale z drugiej strony z tego, co pamiętała, bardzo ważne było dla niego to, czy ktoś ma dobre maniery. Właściwie z podobnego powodu zdzielił ją ogonem. Czy więc nie uznałby za niegrzeczne, gdyby się nie przywitała?
Ostatecznie podreptała za Hazardem. Trzymała się za jego plecami i na tyle daleko, żeby obcy half nie mógł jej dosięgnąć ogonem. Prawdę powiedziawszy niewiele to znaczyło, bo jakby chciał, to i tak by ja znokautował. I nie mogłaby na to nic poradzić, czy by uciekała czy by próbowała walczyć.
Hazard rzucił do Hikaru ostre słowa, a Vulfila popatrzyła na to z paniką w oczach. Bała się. O siebie i o niego, mimo wszystko. Złapała blondyna za ramię i wysunęła się przed niego. Kto by pomyślał, że treningi u największego psychopaty Vegety zaowocują w takiej chwili. Ile to razy musiała się przed nim korzyć. Teraz wiedziała, że najlepiej byłoby załagodzić sytuacje, skoro i tak są na straconej pozycji. Wyszła przed saiyana i powiedziała:
- Konbanwa Senshi-sama - po tym cała czerwona na twarzy ze wstydu ukłoniła się w pas najlepiej, jak potrafiła. Na jej skórze widać było gęsią skórkę. Wielokrotnie w przeszłości zastanawiała się nad tym, czy słusznie zachowała się przed dwoma laty w stosunku do tego mężczyzny. Może half nie powinien był bić ją tak upokarzająco ogonem, ale z drugiej strony jej ton nie był na miejscu. Teraz pozostawało tylko w jego gestii, czy uzna ten gest za uprzejmy czy postanowi ponownie sprowadzić ją do parteru, dlatego właśnie wciąż obawiała się jego ruchu.
Potem znowu schowała się za plecami Hazarda. Tam czuła się mimo wszystko znacznie bezpieczniejsza. Złapała go znów za rękę, jak w domu jego wuja i tak słuchała z opuszczoną głową, co ma do powiedzenia Hikaru. Przy okazji obejrzała sobie jego ogon. Był zupełnie inny niż jej własny. Dłuższy, grubszy i całkiem biały. Miał lekko nastroszone futerko. Vulfila, gdyby tylko mogła, macnęłaby go, żeby poczuć jego fakturę. Oczywiście nie mogła tego zrobić i musiała się powstrzymywać. Chyba nigdy nie uda jej się całkiem wyzbyć tego nałogu, pchającego ją tylko w kłopoty. Ale... tak bardzo lubiła ogony! Całe szczęście ogon Koszarowego nie był zbyt ładny i nie miała ochoty go dotykać. Gdyby było inaczej, być może odebrałby to dwuznacznie, a tego już by było za wiele.
Vulfila wysłuchała z opuszczoną głową całej tyrady Hikaru. Co zabawne miał rację. Tylko nie był zbyt uprzejmy, a wręcz ośmieszył w jej oczach Hazarda, który przecież też nie dorównywał mu siłą. Halfka natomiast miała ochotę kilka razy zaprotestować lub coś wtrącić, ale wciąż obawiała się, że to jeszcze za wcześnie i Hikaru źle to odbierze. Dopiero, jeśli on zrobi jakiś pokojowy gest, wtedy dziewczyna poczuje, że nic jej nie grozi i będzie mogła normalnie z nim porozmawiać. Tymczasem zostawiła głoś Hazardowi.
Saiyan zdjął z siebie koszulę i podał towarzyszce. Pierwszy raz jego ton nie znosił sprzeciwu. Vulfilę aż przeszedł zimny dreszcz. Wzięła od niego ubranie, patrząc ulegle spod opuszczonej głowy. Nie chciała zakładać na siebie ubrań, było jej już teraz zbyt gorąco, a co dopiero z kolejną warstwą na sobie, ale bała się, że wyprowadzi Hazarda z równowagi jeszcze bardziej. Mógł przecież odwrócić się do niej targany furią i wstrząsnąć ją za ramiona za to, że jest nieposłuszna. Zostawiłby jej pewnie sińce na ramionach. Ale treningi z Koszarowym nauczyły Rogozin jednego- że należy okiełznać krnąbrny charakter, jeśli mq się do czynienia z kimś o wiele silniejszym od siebie. Nie należy wnosic sprzeciwu, jeśli to nie jest konieczne. Włożyła ręce w jeden, a następnie drugi rękaw. Zapięła się, pozostawiając tylko dwa górne guziki odpięte, bo inaczej byłoby jej znacznie za gorąco. Ubranie było zdecydowanie za duże na nią, zasłaniało ją dokładnie do biodra, a na rękach sięgało do przedramion. Jak by nie było, różnica wzrostu pomiędzy nią a Hazardem była spora.
Po tym Vulfila zastanawiała się, co zrobić. Czy powinna uciec? Czy może zostać w miejscu i poczekać? Sam widok białowłosego halfa sprawiał, że miała szczere obawy o swoje życie, ale z drugiej strony z tego, co pamiętała, bardzo ważne było dla niego to, czy ktoś ma dobre maniery. Właściwie z podobnego powodu zdzielił ją ogonem. Czy więc nie uznałby za niegrzeczne, gdyby się nie przywitała?
Ostatecznie podreptała za Hazardem. Trzymała się za jego plecami i na tyle daleko, żeby obcy half nie mógł jej dosięgnąć ogonem. Prawdę powiedziawszy niewiele to znaczyło, bo jakby chciał, to i tak by ja znokautował. I nie mogłaby na to nic poradzić, czy by uciekała czy by próbowała walczyć.
Hazard rzucił do Hikaru ostre słowa, a Vulfila popatrzyła na to z paniką w oczach. Bała się. O siebie i o niego, mimo wszystko. Złapała blondyna za ramię i wysunęła się przed niego. Kto by pomyślał, że treningi u największego psychopaty Vegety zaowocują w takiej chwili. Ile to razy musiała się przed nim korzyć. Teraz wiedziała, że najlepiej byłoby załagodzić sytuacje, skoro i tak są na straconej pozycji. Wyszła przed saiyana i powiedziała:
- Konbanwa Senshi-sama - po tym cała czerwona na twarzy ze wstydu ukłoniła się w pas najlepiej, jak potrafiła. Na jej skórze widać było gęsią skórkę. Wielokrotnie w przeszłości zastanawiała się nad tym, czy słusznie zachowała się przed dwoma laty w stosunku do tego mężczyzny. Może half nie powinien był bić ją tak upokarzająco ogonem, ale z drugiej strony jej ton nie był na miejscu. Teraz pozostawało tylko w jego gestii, czy uzna ten gest za uprzejmy czy postanowi ponownie sprowadzić ją do parteru, dlatego właśnie wciąż obawiała się jego ruchu.
Potem znowu schowała się za plecami Hazarda. Tam czuła się mimo wszystko znacznie bezpieczniejsza. Złapała go znów za rękę, jak w domu jego wuja i tak słuchała z opuszczoną głową, co ma do powiedzenia Hikaru. Przy okazji obejrzała sobie jego ogon. Był zupełnie inny niż jej własny. Dłuższy, grubszy i całkiem biały. Miał lekko nastroszone futerko. Vulfila, gdyby tylko mogła, macnęłaby go, żeby poczuć jego fakturę. Oczywiście nie mogła tego zrobić i musiała się powstrzymywać. Chyba nigdy nie uda jej się całkiem wyzbyć tego nałogu, pchającego ją tylko w kłopoty. Ale... tak bardzo lubiła ogony! Całe szczęście ogon Koszarowego nie był zbyt ładny i nie miała ochoty go dotykać. Gdyby było inaczej, być może odebrałby to dwuznacznie, a tego już by było za wiele.
Vulfila wysłuchała z opuszczoną głową całej tyrady Hikaru. Co zabawne miał rację. Tylko nie był zbyt uprzejmy, a wręcz ośmieszył w jej oczach Hazarda, który przecież też nie dorównywał mu siłą. Halfka natomiast miała ochotę kilka razy zaprotestować lub coś wtrącić, ale wciąż obawiała się, że to jeszcze za wcześnie i Hikaru źle to odbierze. Dopiero, jeśli on zrobi jakiś pokojowy gest, wtedy dziewczyna poczuje, że nic jej nie grozi i będzie mogła normalnie z nim porozmawiać. Tymczasem zostawiła głoś Hazardowi.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Sob Kwi 05, 2014 11:22 pm
Tego się spodziewał po Hikaru. Spokojny, opanowany, ale też wyluzowany. Tak samo konwersował wtedy, w Skalnym lesie, mając do czynienia z trzema Saiyan'skimi chłystkami i lisim demonem. Akurat towarzystwo tego ostatniego mogło przyprawiać o dreszcze, lecz na Misticu nie robiło to wrażenia, nawet gdy ten stracił nad sobą panowanie i zaatakował Kuro. To wszystko wyprowadziło Haz'a z równowagi. Jeszcze mocniej zacisnął pięści i zazgrzytał zębami. Miał wielką ochotę wbić białowłosego w piach, nad którym się teraz unosił. Jednak po pierwsze, nie uśmiechało mu się atakować leżącego, po drugie każdy nieprzemyślany ruch mógł go wiele kosztować. Z wypowiedzi ObrońcyZiemi można było wywnioskować, iż traktuje ich jak intruzów i nie zawaha się zaatakować jeśli będzie taka potrzeba. Złotowłosy nie zdążył jednak ugryźć się w język. Prychnął i odrzekł podniesionym głosem:
- Przestań się zgrywać! Na tej planecie jest tysiące plaż, przypadkiem wybrałeś się na tą, gdzie akurat jesteśmy my? Nie wydaje mi się!
Dopiero teraz przez myśl przeszło mu, że Hikaru zwyczajnie ich szpieguje, a raczej pilnuje. Zaślepiała go złość, nie był w stanie myśleć trzeźwo. Zapewne gdy tylko dowiedział się o obecności obcych na swojej planecie, wyruszył by sprawdzić kto to. Hazard kontynuował jednak, mówiąc coraz głośniej:
- Wbijam się uwalonymi buciorami do czyjegoś domu? Przypomnieć Ci kto kiedyś rozpieprzył cały plac przed Akademią, pozbawiając życia setkę niewinnych żołnierzy? Nie było mnie wtedy na Vegecie, ale słyszałem o tym zajściu, od razu skojarzyłem to z Tobą. Nie uważasz, że i TY nadużyłeś swego czasu NASZEJ gościnności?
Dyszał ciężko, wyrzucając to wszystko z siebie. Ciężko mu było utrzymać koncentracje, a przecież Mistic mógł w każdej chwili zaatakować go z niezwykłą prędkością. W międzyczasie podeszła Vulfila, ubrana w jego koszulę. Była dla niej zdecydowanie za duża. Stanęła przed nim. Haz natychmiast chciał wystąpić naprzód i ją zasłonić, lecz nim zdążył to zrobić, dziewczyna powiedziała coś do białowłosego i ukłoniła się w geście szacunku. Hazard spojrzał na nią zaskoczony. Wydawało mu się, że będzie równie wściekła na Hikaru jak on, a może nawet bardziej. Tymczasem, mając w pamięci ich ostatnie spotkanie, nadal nosząc na twarzy ślad po tamtym wydarzeniu, ona z pokorą kłaniała mu się, okazując respekt. Przez chwilę się nie ruszał, myśląc o tym co się właśnie stało. Vulfi czym prędzej czmychnęła za niego. Nadal się w nim gotowało, nie mógł znieść faktu, że ten staruch uderzył kiedyś Saiyan'kę. Po raz pierwszy jednak pomyślał o tym, iż może ona sobie na to zasłużyła? Nie wiedział dokładnie co się wtedy zdarzyło, pamiętał tylko sam moment uderzenia. Skoro ona najwyraźniej nie ma mu tego aż tak za złe, to czy on powinien tak reagować? Poczuł jak dziewczyna chwyta go za dłoń, tak samo jak wtedy, gdy odwiedzali Nico. Ten gest zadziałał na niego uspokajająco. Odetchnął głęboko, rozwarł palce drugiej dłoni, które cały czas mocno zaciskał. Złość ustępowała.
- Nie zrobiłem i nie zamierzam zrobić krzywdy mieszkańcom tej planety - rzekł, już dużo spokojniej - I jeśli zajdzie taka potrzeba, będę ich bronić.
Hikaru najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że ma do czynienia z niezbyt "Saiyan'skim" ogoniastym. Widział w nim stereotypowego, żądnego krwi, aroganckiego i nieobliczalnego mieszkańca Vegety. Być może nie uwierzy w jego słowa i trudno mu się dziwić. W tej chwili ostatnią rzeczą jakiej chciał złotowłosy było narażanie się Mistikowi. Vulfila miała rację, powinni od razu stąd odlecieć, nie nawiązywać z nim kontaktu. Wydawało mu się, że dorósł, że potrafi panować nad swoimi emocjami. A tymczasem przy pierwszej lepszej okazji wydarł się na Obrońcę Ziemi, nie będąc nawet pewnym, czy oskarżenia wobec niego mają jakieś podstawy. Spuścił głowę. Żałował swojego wybuchu. Ścisnął mocniej dłoń towarzyszki. To ona w tej sytuacji zachowała się dojrzalej, powinien wziąć z niej przykład.
W wypowiedzi rozmówcy pojawiło się imię, które go zainteresowało. Chodziło, rzecz jasna o jego kuzyna. Zastanawiał się, czy nadal jest podopiecznym białowłosego.
- Wiesz gdzie jest teraz Kuro?
Nie był do końca pewien czy uzyska odpowiedź. Ba, skłaniał się ku temu, że niczego się nie dowie z powodu swojego wcześniejszego wybuchu. Ale musiał spróbować. Być może otrzyma jakiś trop z którego będzie mógł skorzystać podczas poszukiwań.
- Przestań się zgrywać! Na tej planecie jest tysiące plaż, przypadkiem wybrałeś się na tą, gdzie akurat jesteśmy my? Nie wydaje mi się!
Dopiero teraz przez myśl przeszło mu, że Hikaru zwyczajnie ich szpieguje, a raczej pilnuje. Zaślepiała go złość, nie był w stanie myśleć trzeźwo. Zapewne gdy tylko dowiedział się o obecności obcych na swojej planecie, wyruszył by sprawdzić kto to. Hazard kontynuował jednak, mówiąc coraz głośniej:
- Wbijam się uwalonymi buciorami do czyjegoś domu? Przypomnieć Ci kto kiedyś rozpieprzył cały plac przed Akademią, pozbawiając życia setkę niewinnych żołnierzy? Nie było mnie wtedy na Vegecie, ale słyszałem o tym zajściu, od razu skojarzyłem to z Tobą. Nie uważasz, że i TY nadużyłeś swego czasu NASZEJ gościnności?
Dyszał ciężko, wyrzucając to wszystko z siebie. Ciężko mu było utrzymać koncentracje, a przecież Mistic mógł w każdej chwili zaatakować go z niezwykłą prędkością. W międzyczasie podeszła Vulfila, ubrana w jego koszulę. Była dla niej zdecydowanie za duża. Stanęła przed nim. Haz natychmiast chciał wystąpić naprzód i ją zasłonić, lecz nim zdążył to zrobić, dziewczyna powiedziała coś do białowłosego i ukłoniła się w geście szacunku. Hazard spojrzał na nią zaskoczony. Wydawało mu się, że będzie równie wściekła na Hikaru jak on, a może nawet bardziej. Tymczasem, mając w pamięci ich ostatnie spotkanie, nadal nosząc na twarzy ślad po tamtym wydarzeniu, ona z pokorą kłaniała mu się, okazując respekt. Przez chwilę się nie ruszał, myśląc o tym co się właśnie stało. Vulfi czym prędzej czmychnęła za niego. Nadal się w nim gotowało, nie mógł znieść faktu, że ten staruch uderzył kiedyś Saiyan'kę. Po raz pierwszy jednak pomyślał o tym, iż może ona sobie na to zasłużyła? Nie wiedział dokładnie co się wtedy zdarzyło, pamiętał tylko sam moment uderzenia. Skoro ona najwyraźniej nie ma mu tego aż tak za złe, to czy on powinien tak reagować? Poczuł jak dziewczyna chwyta go za dłoń, tak samo jak wtedy, gdy odwiedzali Nico. Ten gest zadziałał na niego uspokajająco. Odetchnął głęboko, rozwarł palce drugiej dłoni, które cały czas mocno zaciskał. Złość ustępowała.
- Nie zrobiłem i nie zamierzam zrobić krzywdy mieszkańcom tej planety - rzekł, już dużo spokojniej - I jeśli zajdzie taka potrzeba, będę ich bronić.
Hikaru najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że ma do czynienia z niezbyt "Saiyan'skim" ogoniastym. Widział w nim stereotypowego, żądnego krwi, aroganckiego i nieobliczalnego mieszkańca Vegety. Być może nie uwierzy w jego słowa i trudno mu się dziwić. W tej chwili ostatnią rzeczą jakiej chciał złotowłosy było narażanie się Mistikowi. Vulfila miała rację, powinni od razu stąd odlecieć, nie nawiązywać z nim kontaktu. Wydawało mu się, że dorósł, że potrafi panować nad swoimi emocjami. A tymczasem przy pierwszej lepszej okazji wydarł się na Obrońcę Ziemi, nie będąc nawet pewnym, czy oskarżenia wobec niego mają jakieś podstawy. Spuścił głowę. Żałował swojego wybuchu. Ścisnął mocniej dłoń towarzyszki. To ona w tej sytuacji zachowała się dojrzalej, powinien wziąć z niej przykład.
W wypowiedzi rozmówcy pojawiło się imię, które go zainteresowało. Chodziło, rzecz jasna o jego kuzyna. Zastanawiał się, czy nadal jest podopiecznym białowłosego.
- Wiesz gdzie jest teraz Kuro?
Nie był do końca pewien czy uzyska odpowiedź. Ba, skłaniał się ku temu, że niczego się nie dowie z powodu swojego wcześniejszego wybuchu. Ale musiał spróbować. Być może otrzyma jakiś trop z którego będzie mógł skorzystać podczas poszukiwań.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: North City
Nie Kwi 06, 2014 10:00 am
Jakby ktoś w tym momencie popatrzył na mistica spokojnie mógłby stwierdzić, że jego ciało zachowuje się jak liść na wodzie. Wiatr jaki tworzył Złotowłosy zaburzało lewitacje mistica przez co zachowywał się jak taki liść na zburzonej wodzie. Zaczął unosić się w górę i dół lekko jak na falach a także odpływać lekko od młodej małpy. Hikaru sobie na to pozwalał bo to pokazywało jego wyluzowanie. Nie wiedział czy rozmówca i jego kobieta to zauważą, ale jemu to nie robiło różnicy. Takie zachowanie także pozwalało na wytrącenie jeszcze bardziej z równowagi kogoś wkurzonego. Bardzo lubił w ten sposób się bawić. Odkąd stał się misticiem poznał co to prawdziwy spokój i czym jest zimna furia. Nie widział w swoim życiu wielu osób, które poznały te same cechy. Kiedy już znalazł pauzę Hazarda, w która mógł się wbić, postanowił mówić dalej spokojnie nie przejmując się jeśli hałas go zagłuszy. To w końcu nie sprawa chłopaka tylko Hazardowi zależało.
- Nie będę się spowiadał co robię. To mój dom, mogę robić co chcę i kiedy chcę. Skoro Cię wtedy nie było na Vegecie to gówno wiesz w takim razie. Opowiem jak to było, bo pewnie nikt Ci najwyraźniej tego nie powiedział. To, że zrobiłem burdel na planecie małp to była sprawka Twojego kuzynka. Kiedy zostawiałem go na miesiąc na Ziemi prosiłem by został i uczył się tej planety. On jednak postanowił polecieć do domciu pierwszym statkiem. Kiedy wróciłem i nigdzie go nie było, poleciałem na waszą planetę, po swojego wnuka. Wiedziałem, że jeśli tak szybko wróci wpadnie w kłopoty. Swoją drogą polecam Ci Karola Darvina. To Ziemianin, który wpadł na to czym rządzi się ewolucja, to na co wpadły małpy na samym początku istnienia. Przetrwa najsilniejszy. Tamtego dnia zabiłem może dwie setki, nie więcej. Za moich czasów zginęło dużo więcej Połówek bo wy pełnokrwiści ich nie tolerowaliście. Czystość rasowa i tak dalej. Jak widać Połówki mają więcej do powiedzenia. Tu zrobił pauzę bo właśnie przypomniał sobie pogrom, w którym brał udział jako młoda małpeczka, w którym zginęła jego najlepsza przyjaciółka. To właśnie dzięki niej Hikaru przeżył tamtą masakrę.
Po chwili jednak podeszła Vulfila i ukłoniła się, witając jednocześnie białowłosego. Widać spokorniałą przez te dwa lata. Widać jednak nie była taka głupia. Choć dużo słabsza od Hazarda, wykazywała się zimną krwią, mimo wszystko. Tak to czasem było, samce myślały kuśkami i testosteronem, a samice logiką... no dobra.. swoją logiką, ale jednak. Często przecież było tak, że to nie król rządził danym królestwem, tylko jego żona. A samiec był instrumentem w jej rękach. Czasami dosłownie. Mistic postanowił nauczyć młodą małpkę czegoś o ukłonach. Wysłał w jej stronę ładunek telekinezy o mocy pomiędzy szarpnięciem huraganu, a liściem w twarz, skierowanym w czoło. Wyszło to w taki sposób, że dziewczyna została zmuszona do odchylenia głowy od niewidocznego uderzenia. Nie było mocne, miało służyć jako puknięcie w czoło niesfornego dziecka.
-Zapamiętaj sobie dziewczyno jedną rzecz. Nigdy nie spuszczaj oka z osoby, z którą się witasz, tym bardziej kiedy się kłaniasz. Kiedy tego nie zrobisz, a witający może stać się wrogiem i w sekundę skrócić o tą śliczną łepetynkę. Cóż, Hikaru znów zamieniał się w nauczyciela. Tylko pytanie: czy dziewczyna to doceni ? Czy wyciągnie wnioski i zapamięta sobie ? Tego już nie wiedział. Mimo wszystko mistic nie potrafił czytać w przyszłości, choć potrafił przewidywać. Teraz mógł wrócić do rozmowy ze złotowłosym.
- Tamtego dnia poszedłem po mojego wnuka, a ci którzy zginęli stali mi na drodze. Ja tylko szedłem, nie podniosłem nawet ręki na nich. Ginęli od mojej aury, atakując mnie to tak jakby atakowali reaktor atomowy lub gwiazdę. Zabierając Kurę ze sobą zastrzegłem, że jest pod moją opieką mając nadzieję, że już nikt po niego nie poleci na Ziemię. Wasza gościnność raczej była dość słaba w każdym razie. Tylko ja mam prawo krzywdzić swoich uczniów. Tu skończył wywód, a jego ciało uspokoiło się, kiedy Hazard uciszył się trochę. To co zrobiła Vulfi chyba dało do myślenia złotowłosemu bo jego aura zaczęła maleć i mniej już falowała. Ciało Hikaru wróciło na poprzednią pozycję i przestało już tak falować. Dalej nie otwierał oczu/ Kiedy zapytał o Kurę, Hikaru rzucił jedynie krótko.
- Wiem. Hazard nie spytał białowłosego przecież gdzie on jest, tylko czy wie o jego lokacji. Oczywiście jeśli by chciał to dziadek potrafiłby wyczuć wnuka nawet na drugim końcu kosmosu. Mimo próśb by chował swoją aurę do końca, to on zawsze pozostawiał jeden, charakterystyczny poziom. Natomiast April w ogóle nie przejmowała się tym. Cóż zrobić... nie miał na nią prawie żadnego wpływu.. ah ta młodzież.
- Nie będę się spowiadał co robię. To mój dom, mogę robić co chcę i kiedy chcę. Skoro Cię wtedy nie było na Vegecie to gówno wiesz w takim razie. Opowiem jak to było, bo pewnie nikt Ci najwyraźniej tego nie powiedział. To, że zrobiłem burdel na planecie małp to była sprawka Twojego kuzynka. Kiedy zostawiałem go na miesiąc na Ziemi prosiłem by został i uczył się tej planety. On jednak postanowił polecieć do domciu pierwszym statkiem. Kiedy wróciłem i nigdzie go nie było, poleciałem na waszą planetę, po swojego wnuka. Wiedziałem, że jeśli tak szybko wróci wpadnie w kłopoty. Swoją drogą polecam Ci Karola Darvina. To Ziemianin, który wpadł na to czym rządzi się ewolucja, to na co wpadły małpy na samym początku istnienia. Przetrwa najsilniejszy. Tamtego dnia zabiłem może dwie setki, nie więcej. Za moich czasów zginęło dużo więcej Połówek bo wy pełnokrwiści ich nie tolerowaliście. Czystość rasowa i tak dalej. Jak widać Połówki mają więcej do powiedzenia. Tu zrobił pauzę bo właśnie przypomniał sobie pogrom, w którym brał udział jako młoda małpeczka, w którym zginęła jego najlepsza przyjaciółka. To właśnie dzięki niej Hikaru przeżył tamtą masakrę.
Po chwili jednak podeszła Vulfila i ukłoniła się, witając jednocześnie białowłosego. Widać spokorniałą przez te dwa lata. Widać jednak nie była taka głupia. Choć dużo słabsza od Hazarda, wykazywała się zimną krwią, mimo wszystko. Tak to czasem było, samce myślały kuśkami i testosteronem, a samice logiką... no dobra.. swoją logiką, ale jednak. Często przecież było tak, że to nie król rządził danym królestwem, tylko jego żona. A samiec był instrumentem w jej rękach. Czasami dosłownie. Mistic postanowił nauczyć młodą małpkę czegoś o ukłonach. Wysłał w jej stronę ładunek telekinezy o mocy pomiędzy szarpnięciem huraganu, a liściem w twarz, skierowanym w czoło. Wyszło to w taki sposób, że dziewczyna została zmuszona do odchylenia głowy od niewidocznego uderzenia. Nie było mocne, miało służyć jako puknięcie w czoło niesfornego dziecka.
-Zapamiętaj sobie dziewczyno jedną rzecz. Nigdy nie spuszczaj oka z osoby, z którą się witasz, tym bardziej kiedy się kłaniasz. Kiedy tego nie zrobisz, a witający może stać się wrogiem i w sekundę skrócić o tą śliczną łepetynkę. Cóż, Hikaru znów zamieniał się w nauczyciela. Tylko pytanie: czy dziewczyna to doceni ? Czy wyciągnie wnioski i zapamięta sobie ? Tego już nie wiedział. Mimo wszystko mistic nie potrafił czytać w przyszłości, choć potrafił przewidywać. Teraz mógł wrócić do rozmowy ze złotowłosym.
- Tamtego dnia poszedłem po mojego wnuka, a ci którzy zginęli stali mi na drodze. Ja tylko szedłem, nie podniosłem nawet ręki na nich. Ginęli od mojej aury, atakując mnie to tak jakby atakowali reaktor atomowy lub gwiazdę. Zabierając Kurę ze sobą zastrzegłem, że jest pod moją opieką mając nadzieję, że już nikt po niego nie poleci na Ziemię. Wasza gościnność raczej była dość słaba w każdym razie. Tylko ja mam prawo krzywdzić swoich uczniów. Tu skończył wywód, a jego ciało uspokoiło się, kiedy Hazard uciszył się trochę. To co zrobiła Vulfi chyba dało do myślenia złotowłosemu bo jego aura zaczęła maleć i mniej już falowała. Ciało Hikaru wróciło na poprzednią pozycję i przestało już tak falować. Dalej nie otwierał oczu/ Kiedy zapytał o Kurę, Hikaru rzucił jedynie krótko.
- Wiem. Hazard nie spytał białowłosego przecież gdzie on jest, tylko czy wie o jego lokacji. Oczywiście jeśli by chciał to dziadek potrafiłby wyczuć wnuka nawet na drugim końcu kosmosu. Mimo próśb by chował swoją aurę do końca, to on zawsze pozostawiał jeden, charakterystyczny poziom. Natomiast April w ogóle nie przejmowała się tym. Cóż zrobić... nie miał na nią prawie żadnego wpływu.. ah ta młodzież.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Nie Kwi 06, 2014 12:37 pm
Vulfila podczas ukłonu poczuła na sobie jakąś dziwną siłę. Na początku była tym nieco zdziwiona, ale szybko skojarzyła fakty, to Hikaru manipulował KI. Puknął ją w głowę i dodał, że powinna patrzeć w oczy każdemu, komu się kłania.
- Hai!- przytaknęła mężczyźnie i cofnęła się za Hazarda. Widać taktyka się opłaciła, a Hikaru, jak przwidywała halfka, lubił komplementy i nawet sztuczną uległość. Tak jak wielu silnych wojowników, wobec których niewiele pozostaje poza oddaniem szacunku lub wręcz przeciwnie- stawianiem bezsensownego oporu. Wiele czasu zajęło jej dochodzenie do tych wniosków, trener musiał ją niejednokrotnie skatować, żeby w końcu to zrozumiała i chociaż z powodu porywczego charakteru zawsze trochę bolał ja fakt, że musi czasem okazać skruchę lub uznać czyjąś wyższość, była to bardzo skuteczna metoda.
Ostatecznie jednak gest ze strony Hikaru był, można by rzec, pojednawczy. Może faktycznie trochę się wymądrzał, ale z drugiej strony dał Vulfili prostą, ale niewątpliwie przydatną radę, a tego nie robi się w stosunku do wroga lub osoby, której nie darzy się sympatia. Oczywiście halfka czuła się wciąż niepewnie. Napięcie w rozmowie powodowało, że w każdej chwili mogła przerodzić się w konfrontację, więc dziewczyna wciąż zachowywała spokój i starała sie nie wtrącać, szczególnie, że nie wiedziała o czym wojownicy rozmawiają, a nie ma nic gorszego niż ośmieszenie się z powodu niewiedzy.
Vulfila trzymała się cały czas za plecami Hazarda, ale wszystko dokładnie słuchała, o czym mówili mężczyźni. Wyczuwała co chwilę, jak blondyn zaciskał rękę, widać całe to spotkanie było dla niego równie emocjonujące co dla niej samej.
"Może dwie setki?!" - Vulfila była przerażona. Co ten Hikaru opowiada. Naprawdę tyle istnień nie ma dla niego najmniejszego znaczenia? Czy potęga całkiem pomieszała mu w głowie? To, że nie podniósł nawet ręki wcale go nie usprawiedliwiało. Nashi zacisnęła dłoń, którą przymała Hazarda. Gdyby tylko mogła odezwać się w tej dyskusji...
Ostatecznie Vulfila postanowiła się odezwać. Hazard nie był najlepszym dyplomatą, jak widać, więc zdecydowała wziąć sprawy w swoje ręce.
- Senshi-sama, nie musisz obawiać się niczego z naszej strony. Sama też pochodzę z Ziemi, więc nie zależy mi na jej zniszczeniu czy podbiciu. - nie była to do końca prawda, ale tego Hikaru nie musiał wiedzieć. - Przylecieliśmy na Ziemię tylko w kilku sprawach. Długo tu nie zabawimy, nawet nie spostrzeżesz naszej obecności tutaj. - stwierdziła, a potem zastanowiła się chwilę. Bała się tego typa i nie chciała mieć z nim zbyt wiele wspólnego tak długo, jak ten stanowił dla niej zagrożenie. Jednak Vulfila często kierowała się wyższą logiką nad emocjami. Znajomość z kimś tak potężnym mogła dla niej kiedyś zaprocentować. A gdyby udało się jej nawiązać z nim lepsze relacje, może nie śledziłby jej na każdym kroku. - Tymczasem wybieraliśmy się do miasta na drinka. Być może to zbyt bezpośrednia propozycja, ale Pańskie towarzystwo byłoby dla nas niezwykle miłe.
- Hai!- przytaknęła mężczyźnie i cofnęła się za Hazarda. Widać taktyka się opłaciła, a Hikaru, jak przwidywała halfka, lubił komplementy i nawet sztuczną uległość. Tak jak wielu silnych wojowników, wobec których niewiele pozostaje poza oddaniem szacunku lub wręcz przeciwnie- stawianiem bezsensownego oporu. Wiele czasu zajęło jej dochodzenie do tych wniosków, trener musiał ją niejednokrotnie skatować, żeby w końcu to zrozumiała i chociaż z powodu porywczego charakteru zawsze trochę bolał ja fakt, że musi czasem okazać skruchę lub uznać czyjąś wyższość, była to bardzo skuteczna metoda.
Ostatecznie jednak gest ze strony Hikaru był, można by rzec, pojednawczy. Może faktycznie trochę się wymądrzał, ale z drugiej strony dał Vulfili prostą, ale niewątpliwie przydatną radę, a tego nie robi się w stosunku do wroga lub osoby, której nie darzy się sympatia. Oczywiście halfka czuła się wciąż niepewnie. Napięcie w rozmowie powodowało, że w każdej chwili mogła przerodzić się w konfrontację, więc dziewczyna wciąż zachowywała spokój i starała sie nie wtrącać, szczególnie, że nie wiedziała o czym wojownicy rozmawiają, a nie ma nic gorszego niż ośmieszenie się z powodu niewiedzy.
Vulfila trzymała się cały czas za plecami Hazarda, ale wszystko dokładnie słuchała, o czym mówili mężczyźni. Wyczuwała co chwilę, jak blondyn zaciskał rękę, widać całe to spotkanie było dla niego równie emocjonujące co dla niej samej.
"Może dwie setki?!" - Vulfila była przerażona. Co ten Hikaru opowiada. Naprawdę tyle istnień nie ma dla niego najmniejszego znaczenia? Czy potęga całkiem pomieszała mu w głowie? To, że nie podniósł nawet ręki wcale go nie usprawiedliwiało. Nashi zacisnęła dłoń, którą przymała Hazarda. Gdyby tylko mogła odezwać się w tej dyskusji...
Ostatecznie Vulfila postanowiła się odezwać. Hazard nie był najlepszym dyplomatą, jak widać, więc zdecydowała wziąć sprawy w swoje ręce.
- Senshi-sama, nie musisz obawiać się niczego z naszej strony. Sama też pochodzę z Ziemi, więc nie zależy mi na jej zniszczeniu czy podbiciu. - nie była to do końca prawda, ale tego Hikaru nie musiał wiedzieć. - Przylecieliśmy na Ziemię tylko w kilku sprawach. Długo tu nie zabawimy, nawet nie spostrzeżesz naszej obecności tutaj. - stwierdziła, a potem zastanowiła się chwilę. Bała się tego typa i nie chciała mieć z nim zbyt wiele wspólnego tak długo, jak ten stanowił dla niej zagrożenie. Jednak Vulfila często kierowała się wyższą logiką nad emocjami. Znajomość z kimś tak potężnym mogła dla niej kiedyś zaprocentować. A gdyby udało się jej nawiązać z nim lepsze relacje, może nie śledziłby jej na każdym kroku. - Tymczasem wybieraliśmy się do miasta na drinka. Być może to zbyt bezpośrednia propozycja, ale Pańskie towarzystwo byłoby dla nas niezwykle miłe.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: North City
Nie Kwi 06, 2014 4:31 pm
A więc to tak. Dopiero teraz poznał szczegóły ten masakry. Faktycznie, było to możliwe. Zapewne w pierwszym rzędzie posłali na Hikaru żołnierzy najniższej rangi, słabych i niedoświadczonych. Mistic ze swoją potęgą nie musiał się nawet wysilać, sama jego moc wystarczała by padali jeden po drugim. Poza tym cieszył go fakt, że białowłosy tak dbał o Kuro. Gdyby miał go gdzieś, raczej nie fatygował się za nim na Vegete i nie ostrzegał innych ogoniastych by zaprzestali pościgu. Nie miał pojęcia jakie stosunki ich łączą, ale można było założyć, że Mistrz dna o swego ucznia, a uczeń darzy szacunkiem swego Mistrza. Jednakże było coś w słowach Obrońcy Ziemi co nie tylko go zaskoczyło, ale spowodowało, iż otworzył szeroko oczy i rozdziawił paszczę.
- Wnuka...? A więc jesteś jego... dziadkiem?
Był to dla niego szok. Szybko przeliczył w myślach - Kuro jest niewiele starszy od niego, jego Ojciec musi mieć z kilkadziesiąt lat, a facet stojący przed nim? Ponad trzysta. Jakoś nie mieściło mu się to w głowie, ale jednak było to prawdopodobne. Ale zaraz, zaraz. Przecież Kurokara miał braci. A jeden z nich też miał syna, Hazard'a. Jeśli Hikaru był dziadkiem jego kuzyna od strony Ojca, czy to oznacza...
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć - rzekł powoli, nadal z tym samym wyrazem twarzy - że Ty i ja... że jesteś również moim...
Nie był w stanie dokończyć. Był lekko otumaniony. Gdyby okazało się to prawdą, byłby to największy szok jakiego doznał w życiu. Ten Mistic, niewyobrażalnie silny wojownik, obrońca planety na której się znajdują, miałby być jego przodkiem? Znowu musiał wziąć parę głębszych oddechów na uspokojenie. Pewnie cały czas zaprzątałby sobie tym głowę, gdyby jego "szósty zmysł" nie dałby mu znać o ciekawym zjawisku. Otóż bardzo daleko, na wschód stąd, do powierzchni planety zbliżały się dwie charakterystyczne Ki. Obie należały do Saiyan, przynajmniej w jakiejś części. Jedna z nich była dość spora, przewyższająca energie Vulfili. Druga przekraczała ogólny poziom Ziemian, lecz coś mówiło mu, że jest tłumiona. I było w niej coś znajomego.
- No to mamy kolejne małpy do towarzystwa - mruknął.
Zaobserwował jeszcze jedno zjawisko. Nieco bardziej na południu toczyła się walka. Ścierało się ze sobą dwoje silnych wojowników. Pierwszego zupełnie nie kojarzył, natomiast w drugim natychmiast rozpoznał Reito - ogoniastego, z którym kiedyś już tu przyleciał z misją odszukania Kuro. W ich okolicy znajdowały się jeszcze 2 osoby, z czego jedna również włączyła się do walki. O co może chodzić?
- Ta walka - spojrzał na Hikaru - nie powinniśmy jakoś zareagować? Przy tym poziomie mocy może dojść do sporych zniszczeń, pomimo tego, iż walczą na odludziu.
Jeszcze przez chwilę koncentrował się na tym pojedynku. Dopiero po słowach Vulfili, odwrócił się do niej i spojrzał na nią ostro. Wypad na miasto z Misticiem? Nie wyobrażał sobie tego. Dziewczyna zapewne chciała być miła, ale to była chyba przesada. Nie mógł jednak jej tego powiedzieć. Co prawda pozostała mu telepatia, lecz wolał poczekać na odpowiedź białowłosego. Może nie będzie mieć ochoty na ich towarzystwo?
- Wnuka...? A więc jesteś jego... dziadkiem?
Był to dla niego szok. Szybko przeliczył w myślach - Kuro jest niewiele starszy od niego, jego Ojciec musi mieć z kilkadziesiąt lat, a facet stojący przed nim? Ponad trzysta. Jakoś nie mieściło mu się to w głowie, ale jednak było to prawdopodobne. Ale zaraz, zaraz. Przecież Kurokara miał braci. A jeden z nich też miał syna, Hazard'a. Jeśli Hikaru był dziadkiem jego kuzyna od strony Ojca, czy to oznacza...
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć - rzekł powoli, nadal z tym samym wyrazem twarzy - że Ty i ja... że jesteś również moim...
Nie był w stanie dokończyć. Był lekko otumaniony. Gdyby okazało się to prawdą, byłby to największy szok jakiego doznał w życiu. Ten Mistic, niewyobrażalnie silny wojownik, obrońca planety na której się znajdują, miałby być jego przodkiem? Znowu musiał wziąć parę głębszych oddechów na uspokojenie. Pewnie cały czas zaprzątałby sobie tym głowę, gdyby jego "szósty zmysł" nie dałby mu znać o ciekawym zjawisku. Otóż bardzo daleko, na wschód stąd, do powierzchni planety zbliżały się dwie charakterystyczne Ki. Obie należały do Saiyan, przynajmniej w jakiejś części. Jedna z nich była dość spora, przewyższająca energie Vulfili. Druga przekraczała ogólny poziom Ziemian, lecz coś mówiło mu, że jest tłumiona. I było w niej coś znajomego.
- No to mamy kolejne małpy do towarzystwa - mruknął.
Zaobserwował jeszcze jedno zjawisko. Nieco bardziej na południu toczyła się walka. Ścierało się ze sobą dwoje silnych wojowników. Pierwszego zupełnie nie kojarzył, natomiast w drugim natychmiast rozpoznał Reito - ogoniastego, z którym kiedyś już tu przyleciał z misją odszukania Kuro. W ich okolicy znajdowały się jeszcze 2 osoby, z czego jedna również włączyła się do walki. O co może chodzić?
- Ta walka - spojrzał na Hikaru - nie powinniśmy jakoś zareagować? Przy tym poziomie mocy może dojść do sporych zniszczeń, pomimo tego, iż walczą na odludziu.
Jeszcze przez chwilę koncentrował się na tym pojedynku. Dopiero po słowach Vulfili, odwrócił się do niej i spojrzał na nią ostro. Wypad na miasto z Misticiem? Nie wyobrażał sobie tego. Dziewczyna zapewne chciała być miła, ale to była chyba przesada. Nie mógł jednak jej tego powiedzieć. Co prawda pozostała mu telepatia, lecz wolał poczekać na odpowiedź białowłosego. Może nie będzie mieć ochoty na ich towarzystwo?
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: North City
Nie Kwi 06, 2014 7:06 pm
Właściwie główną swoją uwagę skupiał na Hazardzie, ale nie mogło mu ujść koło ucha to co powiedziała Vulfi. Zapraszała go na drinka... cóż Hikaru dawno już nie pił, ale nie miał zamiaru z nimi gdziekolwiek iść. Zignorował więc to co powiedziała. Wyszło na to, że złotowłosy nie wiedział o pokrewieństwie mistica i Kury. A to znaczyło, że mógł się zabawić kosztem niedowiarka. Otworzył oczy i skoncentrował na nim swój wzrok.
- Tak, chce to powiedzieć. Jesteśmy spokrewnieni. Mówił to dalej spokojnie i wyluzowanym tonem, praktycznie nic się nie zmieniło. Dalej lewitował kilka centymetrów nad piaskiem, choć właściwie całe jego ciało było już suche. Dopiero po dłuższej chwili wylądował i usiadł na piasku z podkulonymi nogami. Teraz widać było lepiej jego szamszir na plecach. Przeciągnął się i wstał otrzepując kąpielówki z paru ziarenek krzemu. Popatrzył znów na Hazarda, po czym wybuchł śmiechem. Nie mógł i nie chciał się powstrzymać, a mina wojownika była bezcenna. Istny derp... dla takich chwil człowiek żyje... znaczy mistic... przez te lata życia na różnych planetach chyba narodził się w nim mały Kaio z jego głupkowatymi dowcipami. Oczywiście żartuje. Nie bój się. Nie patrz takim przerażonym wzrokiem. Przetarł łezkę, która pojawiła się od śmiechu i po chwili wyprostował. Rzeczywiście na Ziemi toczyła się walka. Mało tego- walczyli Rei i June z kimś, miał mroczną aurę, ale mistic nie miał pojęcia kim była ta istota. Nie była jednak zbyt silna.
- Reito i June poradzą sobie. Ten przeciwnik nie jest aż tak silny. Nie mogę ingerować w każdą walkę na tej planecie. Walk jest mnóstwo. Całe miliony. A propos walk. Skoro Hazard się uspokoił wypadałoby by zmienił kolor włosów. Hikaru jednak o takie rzeczy nie prosi, tamten jednak mógłby tego nie posłuchać. Strata czasu. Chwycił sayana za czoło otwartą dłonią i wyrzucił z siebie okrzyk napełniony potężną ki. Jego poziom mocy błyskawicznie wzniósł się na wyżyny i przekroczył sto tysięcy PL. Taka fala w postaci wiatru miała na celu zdmuchnąć moc z wojownika. Hikaru już raz tego dokonał, choć teraz było to trudniejsze dużo. Teraz miał przed sobą mimo wszystko bardziej doświadczonego wojownika niż wtedy jak to robił z Kuro. Całe szczęście opuścił trochę swój poziom, inaczej sztuczka mogłaby się nie udać. Na piasku pojawiły się fale w postaci kręgów wychodzące od mistica i Hazarda. Trwało to dłużej niż ostatnio, ale w końcu się powiodło. Ledwo widoczna ki, o lekkim zabarwieniu błękitu przeszyła sayana pozbawiając go złotej fryzury i aury. Vulfila stojąca za nim musiała się lekko cofnąć od podmuchu ki, ale obojgu w gruncie rzeczy nic się nie stało. Tyle ki zmarnować by zaszpanować... cóż.. niby spychologia ma dużo do powiedzenia w walce, ale nie zawsze się sprawdza. teraz Hikaru był bardziej zmęczony niż można było po nim poznać. Westchnął cicho. Poziom jego mocy znów wrócił do poziomu 4 PL
- Tak wyglądasz dużo lepiej, sayanie. SSJ nie będzie Ci potrzebny na tej planecie, jeśli naprawdę jesteś tu w pokojowych zamiarach. Znów się uśmiechnął i odsunął kilka kroków w bok i tył. Przytrzymał lekko sayana telekinezą by ten nie padł na kolana, bo pewnie poczuje lekkie zawroty głowy, albo nawet osłabienie. Na bank czegoś takiego jeszcze nie przeżył.
- Tak, chce to powiedzieć. Jesteśmy spokrewnieni. Mówił to dalej spokojnie i wyluzowanym tonem, praktycznie nic się nie zmieniło. Dalej lewitował kilka centymetrów nad piaskiem, choć właściwie całe jego ciało było już suche. Dopiero po dłuższej chwili wylądował i usiadł na piasku z podkulonymi nogami. Teraz widać było lepiej jego szamszir na plecach. Przeciągnął się i wstał otrzepując kąpielówki z paru ziarenek krzemu. Popatrzył znów na Hazarda, po czym wybuchł śmiechem. Nie mógł i nie chciał się powstrzymać, a mina wojownika była bezcenna. Istny derp... dla takich chwil człowiek żyje... znaczy mistic... przez te lata życia na różnych planetach chyba narodził się w nim mały Kaio z jego głupkowatymi dowcipami. Oczywiście żartuje. Nie bój się. Nie patrz takim przerażonym wzrokiem. Przetarł łezkę, która pojawiła się od śmiechu i po chwili wyprostował. Rzeczywiście na Ziemi toczyła się walka. Mało tego- walczyli Rei i June z kimś, miał mroczną aurę, ale mistic nie miał pojęcia kim była ta istota. Nie była jednak zbyt silna.
- Reito i June poradzą sobie. Ten przeciwnik nie jest aż tak silny. Nie mogę ingerować w każdą walkę na tej planecie. Walk jest mnóstwo. Całe miliony. A propos walk. Skoro Hazard się uspokoił wypadałoby by zmienił kolor włosów. Hikaru jednak o takie rzeczy nie prosi, tamten jednak mógłby tego nie posłuchać. Strata czasu. Chwycił sayana za czoło otwartą dłonią i wyrzucił z siebie okrzyk napełniony potężną ki. Jego poziom mocy błyskawicznie wzniósł się na wyżyny i przekroczył sto tysięcy PL. Taka fala w postaci wiatru miała na celu zdmuchnąć moc z wojownika. Hikaru już raz tego dokonał, choć teraz było to trudniejsze dużo. Teraz miał przed sobą mimo wszystko bardziej doświadczonego wojownika niż wtedy jak to robił z Kuro. Całe szczęście opuścił trochę swój poziom, inaczej sztuczka mogłaby się nie udać. Na piasku pojawiły się fale w postaci kręgów wychodzące od mistica i Hazarda. Trwało to dłużej niż ostatnio, ale w końcu się powiodło. Ledwo widoczna ki, o lekkim zabarwieniu błękitu przeszyła sayana pozbawiając go złotej fryzury i aury. Vulfila stojąca za nim musiała się lekko cofnąć od podmuchu ki, ale obojgu w gruncie rzeczy nic się nie stało. Tyle ki zmarnować by zaszpanować... cóż.. niby spychologia ma dużo do powiedzenia w walce, ale nie zawsze się sprawdza. teraz Hikaru był bardziej zmęczony niż można było po nim poznać. Westchnął cicho. Poziom jego mocy znów wrócił do poziomu 4 PL
- Tak wyglądasz dużo lepiej, sayanie. SSJ nie będzie Ci potrzebny na tej planecie, jeśli naprawdę jesteś tu w pokojowych zamiarach. Znów się uśmiechnął i odsunął kilka kroków w bok i tył. Przytrzymał lekko sayana telekinezą by ten nie padł na kolana, bo pewnie poczuje lekkie zawroty głowy, albo nawet osłabienie. Na bank czegoś takiego jeszcze nie przeżył.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: North City
Pon Kwi 07, 2014 12:00 am
Im dłużej mężczyźni rozmawiali, tym Vulfila robiła coraz bardziej zaskoczoną minę. Hikaru i Hazard byli spokrewnieni? Widać nic nie dzieje się przypadkiem. Co więcej gdzieś w oddali ktoś walczył. Oni to wyczuwali, halfka nie. I nie wiedziała też co dzieje dokładnie dzieje i o kim mowa.
Na ostre spojrzenie Hazarda, Vulfila bezgłośnie zrobiła zdziwioną i lekko obrażoną minę, a potem puściła jego rękę.
"Co on sobie myśli, może będzie mi jeszcze dyktował, co mam robić?" - pomyślała, po czym zamachała ogonem i okręciła go sobie wokół pasa.
Potem Vulfila z zaciekawieniem obserwowała poczynania Hikaru. Podszedł do Hazarda, złapał go za twarz, potem zmanipulował KI tak, że na piasku zaczęły robić się koliste fale. Dziewczyna zaczęła się cofać od podmuchu, zasłoniła ręką twarz i starała sie oprzeć temu zjawisku. Po chwili wszystko się uspokoiło, a kolor włosów i oczy Hazarda powróciły do normalności. Halfka stanęła w rozkroku i popatrzyła na tę scenę z kpiącym uśmieszkiem.
Vulfile zaczęła powoli nudzić ta rozmowa. Hikaru nie chciał iść z nimi, nie wiedziała o czym mowa i w zasadzie nic jej tu nie dotyczyło. Kiedy skończyli, popatrzyła na nich z pożałowaniem, po czym rzekła:
- Nic tu po mnie, panowie. Jeśli chcecie, rozmawiajcie na osobności. Ja idę do miasta. Znajdziecie mnie po moim KI, jeśli chcecie.
Na ostre spojrzenie Hazarda, Vulfila bezgłośnie zrobiła zdziwioną i lekko obrażoną minę, a potem puściła jego rękę.
"Co on sobie myśli, może będzie mi jeszcze dyktował, co mam robić?" - pomyślała, po czym zamachała ogonem i okręciła go sobie wokół pasa.
Potem Vulfila z zaciekawieniem obserwowała poczynania Hikaru. Podszedł do Hazarda, złapał go za twarz, potem zmanipulował KI tak, że na piasku zaczęły robić się koliste fale. Dziewczyna zaczęła się cofać od podmuchu, zasłoniła ręką twarz i starała sie oprzeć temu zjawisku. Po chwili wszystko się uspokoiło, a kolor włosów i oczy Hazarda powróciły do normalności. Halfka stanęła w rozkroku i popatrzyła na tę scenę z kpiącym uśmieszkiem.
Vulfile zaczęła powoli nudzić ta rozmowa. Hikaru nie chciał iść z nimi, nie wiedziała o czym mowa i w zasadzie nic jej tu nie dotyczyło. Kiedy skończyli, popatrzyła na nich z pożałowaniem, po czym rzekła:
- Nic tu po mnie, panowie. Jeśli chcecie, rozmawiajcie na osobności. Ja idę do miasta. Znajdziecie mnie po moim KI, jeśli chcecie.
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach