- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Drag - Historia Dilera
Czw Gru 10, 2015 9:54 pm
Miejsce Akcji:
Central City
Czas Akcji:
Rok przed narodzinami Demona Dragota - 21 lat przed teraźniejszością
Osoby Uczestniczące:
Drag
"Mam tak dużą sympatię do czynienia bólu, zdrady, manipulacji, i chamstwa, ponieważ z tego powstałem. Niektórzy twierdzą że demony to reinkarnacje ludzi. I przejmują ich złe cechy. Jeśli to prawda, to mój poprzednik musiał w tym wszystkim utonąć. "
- Dragot. Wioska Kuro - 08.07.2015.
Czwarta w nocy. Dźwięk zatrzaskujących się z hukiem drzwi od klatki mało nie obudził całego pierwszego piętra bloku, nie pierwszy raz z resztą. Nieprzespana noc sprawia że takie rzeczy jak dyskrecja wydają się człowiekowi błahe. Wchodząc po schodach na trzecie piętro mimowolnie zostawiłem po sobie ślad w postaci straszliwego smrodu oraz błotnistych śladów po butach. Mieszkańców tego bloku już to nawet nie dziwi, zawsze wiedzą kto za to odpowiada. Staruszki już parę razy mnie skarżyły, ale odkąd zagroziłem że je pozwę o dyskryminację na tle religijnym mam spokój. Sięgnąłem do kieszeni i z bałaganu papierów, śmieci, telefonu i leków wyciągnąłem klucze do pokoju numer 48. Czyli mojego. Oczywiście zamek znów musiał się zaciąć. Jeden z tych kłopotów które ignorujesz gdyż zdarzają się rzadko, ale gdy już się pojawiają to krew cie zalewa. Po dobrej minucie siłowania się w końcu były łaskawe się otworzyć. Z pośpiechem zatrzasnąłem je za sobą, zdjąłem zabłocone buty, idąc w kierunku sypialni zdjąłem z siebie brudne ciuchy. W końcu padłem bezwładnie na moje niepościelone podwójne łóżko, wreszcie mając okazje zmrużyć oczy i odpocząć od tego cholerstwa. W ciągu kilku sekund odpłynąłem do krainy snów, mając na sobie tylko dresowe spodnie, i zamówiony przez internet czarny podkoszulek na z wyszytym dużym napisem "D R A G".
***
Central City było miejscem na pozór wolnym od zepsucia i gangsterki która panowała w najbardziej wysuniętym na południe miasteczku. Wydostanie się stamtąd to chyba moje największe życiowe osiągnięcie. I zarazem jedyne które mogę wyjawić z czystym sumieniem. Tutaj można przejść się na spacer bez strachu o swoje życie. Powietrze jest tu czyste, a ulice są sprzątane wystarczająco często by natknięcie się na rozbite butelki piwa lub inne śmieci graniczyło z cudem. Były tutaj zabytki ciekawsze niż stosy pijanych ludzi. Sporo klimatycznych okolic, idealnych by udać się na piknik z rodziną, romantyczne spotkanie z drugą połówką czy też na spotkanie z dobrymi wieloletnimi znajomymi. Można tu było w jakimś stopniu ufać ludziom, bo dobroć i opieka nie opuściły tego miejsca tak jak to było z South City. Rynek pracy również stał na wysokim poziomie. Wykształcony człowiek może tu bez większych problemów znaleźć wymarzoną pracę, gdzie robiłby to co sprawia mu przyjemność. Większość żyło tutaj na standardowym poziomie, mieli ciepłe mieszkanko i po spłaceniu rachunków większości zostawało jeszcze dużo na własne zachcianki. Niektórzy nawet nie musieli pracować, tutaj jeszcze panowało takie zjawisko jak bogaci rodzice, którzy zapewnią dziecku wszystko czego mu trzeba, zwalniając go z obowiązku pracy.
Niestety nie dla wszystkich starczy chleba. Emigrantów z South City jest tu niewielu, ale wyróżniają się z tłumu. I mają bardzo niską reputacje. Nie ma tam jak zdobyć nawet podstawowego wykształcenia. A tutaj nawet na kasę nie chcą przyjąć kogoś takiego, ponieważ to prawie zawsze kończy się kradzieżami lub innymi kłopotami. Sam mój wygląd źle o mnie świadczył. Facet metr dziewięćdziesiąt, przeciętnej budowy, włosy długie do ramion, ciemne i brudne, choć niegdyś miały ładny odcień ciemnego blondu. Cały w bliznach i siniakach, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Nawet gdyby mnie przyjęli to pracowałbym dniami i nocami, i ledwo starczyłoby mi na rachunki. Co z tego że wydostałem się z piekła, jeśli nie mam jak się utrzymać poza nim. Piekło posłużyło mi też za szkołę przetrwania. Nauczyłem się tam między innymi że nie ważne jak ciężko pracujesz, w zgodzie ze swoim sumieniem i z kodeksem prawnym nigdy nic nie osiągniesz. Tyczy się to szczególnie osób takich jak ja. Wykreślanych na starcie za to gdzie się urodzili. A każde miasto ma swoją ciemną stronę, i właśnie tam musiałem się udać by móc tu przeżyć. A gdy z niej wyszedłem, moim zawodem było sprzedawanie narkotyków. Tutaj było to prostsze, było mniej klientów, ale znacznie więcej byli gotowi zapłacić by dostać swoją truciznę. Dragów potrzebuje każdy. Mam nawet w kontaktach jednego policjanta. Zarobki były nieregularne, ale nigdy nie spadały poniżej średniej miasta. Nie wybrałem pracy dilera trucizn, to ta praca wybrała mnie. A przynajmniej to staram się sobie wmawiać...
Dziewiąta rano. Spokój przerywa mi wibracja w lewej kieszeni której towarzyszył srogi metal ustawiony jako dzwonek. Cały kleiłem się od potu, zresztą całe moje mieszkanie przypominało ruinę. Walały się tu śmieci jeszcze z zeszłego roku, śmierdziało tu alkoholem i skarpetami wielokrotnego użytku. Miałem dość sporo pieniędzy jednak zwyczajnie byłem bałaganiarzem. Nie chciało mi się sprzątać. A jeśli mi się chciało to byłem zbyt zmęczony by to zrobić. Sięgnąłem w końcu po komórkę. Nieznany numer, co oznacza nowego klienta. Tak jak zawsze nastrajam się na spokojnego miłego człowieka którego obchodzi co ten palant ma mi do powiedzenia. Strzeliłem z kości w karku, I odbieram połączenie. Nie byłem wtedy jeszcze świadomy że popełniam największy błąd w moim - dość krótkim - życiu.
-Halo?
-...
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach