- GośćGość
Karta postaci WootenSon
Nie Maj 18, 2014 12:39 am
Imię i nazwisko - Wooten (nazwisko nieznane, więc będący pod dopiskiem Son)
Rasa - Saiyan
Wiek - 21 lat
Wygląd -
Charakter - Wooten ma dosyć ciężki charakter, ciężko go rozgryźć.
Jest zamknięty w sobie, milczy, mało mówi, woli słuchać. Nie wyraża żadnych uczuć, prawie cały czas patrzy zimnym wzrokiem. Łatwo wpada w szał, szybko można to zobaczyć w pierwszych minutach walki kiedy nie radzi sobie z przeciwnikiem. Lubi spokój, głos miasta to nie to, czego chce. Lubi puste miejsca, lasy, polany, opustoszałe miejsca. Tam, gdzie jest cicho. Jest trochę słabszy od innych saiyan, co go determinuje. Nie lubi o tym rozmawiać, po chwili takiej rozmowy wybucha złością. Nie zawiera wiele znajomości, nie każdemu potrafi zaufać. Unika większości rozmów.
Histroria - Ma być długa, więc spróbuję napisać jak najwięcej. Zacznę od samego początku.
Wooten urodził się jak każdy inny saiyan, przeszedł przez badania, które miały wykazać, czy dziecko jest zdolne do tego, czego się urodził. Wszystko wyszło prawie dobrze, gdyby nie jedna rzecz. Biorąc pod uwagę średnią moc niemowląt Woot miał dosyć niską. To świadczy o tym, że będzie słabszy od innych. Nie miał również ogona a to najbardziej zastanawiało doktorów.
Rodzice wychowywali go dosyć długo, nie pozwalali mu trenować. Czekali na odpowiedni moment. Jednak w dzieciństwie nie działo się nic ciekawego. Było raczej nudne. Gdy Wooten trochę podrósł, miał już chyba 7 lat, poszedł na pierwszy trening ze swoim ojcem. Zamierzali zrobić z niego wojownika, więc wcześniej nie chodził do żadnej szkoły.
Wyszliśmy z domu. Tata mnie prowadził, najwyraźniej wiedział, gdzie chce mnie zaprowadzić. Zaprowadził mnie na na jakieś pustkowie, piaszczysta równina. Wiał mały wiatr, wszędzie było go słychać. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, jak byśmy mieli stoczyć zaraz jakąś walkę. Nagle stanął w pozycji, jakby się koncentrował.
- Popatrz synu. Zaraz zobaczysz nieprawdo podobne zjawisko. Zaraz ujrzysz super wojownika.
Patrzałem na tatę i zastanawiałem się głęboko, co takiego chce mi pokazać. Było widać, że bardzo mocno się koncentruje. Po chwili było widać jakąś dziwną aurę wokół niego, włosy po woli unosiły się do góry a potem nagle wokół niego lekko wybuchła aura a włosy zmieniły kolor na złoty. Krzyczał cały ze złości, było widać to po jego twarzy a jego energia lekko odpychała mnie do tyłu. Po chwili ten dziwny efekt ustał. Odetchnął głęboko a następnie powiedział ;
-Widziałeś to? Jeżeli będziesz ciężko trenować to też kiedyś osiągniesz taki poziom. To co? Zaczynamy trening?
Zafascynowany tym ,,czymś'' nie mogłem mu odmówić, więc zaczęliśmy trening od zaraz.
Po treningu wróciliśmy do domu. Trenowaliśmy chyba cały dzień, nie było łatwo. Mieszkałem w białym bloku na trzecim piętrze. Zjedliśmy coś, rodzice zdziwili się, że mam taki apetyt. Zjadłem prawie dwa razy więcej od nich. I większość moich dni wyglądała podobnie. Cały czas trenowałem z tatą do czasu, kiedy musiał polecieć z misją na inną planetę. Ja miałem wtedy chyba już 14 lat. A wyglądało to dokładnie tak ;
Przyszedł raport o nowej misji. Ojciec miał się stawić u króla. Pomyślał, że to będzie dobry trening dla mnie więc postanowił zabrać mnie ze sobą. Zjawiliśmy się u niego. Klęknęliśmy przed nim a następnie powiedział ;
-Zjawiłem się królu. Przyniosłem ze sobą syna, ponieważ może to być dla niego doskonały trening. Czekam na dalsze instrukcje dotyczące przebiegu misji.
Najwyższy wyjaśnił mu wszystko, następnie skierowaliśmy się w stronę hangaru kapsuł kosmicznych. Wsiedliśmy do nich a następnie wyruszyliśmy w drogę. Podróż trwała godzinę, więc ta planeta nie musiała być daleko. Wylądowaliśmy na miejscu. Gdy wyszliśmy z kapsuł wszędzie był ciemny dym i było ciemno. Nic nie było widać. Nie wiedzieliśmy nawet, gdzie jesteśmy. Towarzysz uniósł się w powietrze, następnie włączył jakieś dziwne urządzenie, dzięki któremu namierzył członków drużyny. On leciał a ja biegłem za nim przez kłęby dymu i kurzu. Nagle zobaczyliśmy ich. Wymieniliśmy się informacjami kiedy nagle było słychać jakiś krzyk a potem ktoś zaczął strzelać z laserów. Ja kucnąłem, by mnie nie trafiło. Próbowali się bronić ale na nic, ponieważ nie było wiadomo skąd strzelają przez słabą widoczność a lasery były szybkie i dosyć potężne. Każdy oberwał a po chwili dostał mój tata. Padł przede mną, zakrwawił mnie i ziemię.
-Synu, uciekaj...ktoś musi powiadomić o tym, co się tutaj stało. Szybko!...
Nagle zamilkł, lasery nadal strzelały ze wszystkich stron. Zalały mnie łzy i nienawiść, lecz musiałem uciekać natychmiast, bo nie byłoby już kolejnej okazji. Szybko biegłem w stronę statków, wsiadłem do jednego, następnie szybko wpisałem współrzędne i odleciałem. Przez godzinę zastanawiałem się, co to mogło być, prawie mnie zabiło a tylko ja przeżyłem. Będę musiał pomścić ojca. Gdy tylko zjawiłem się na Vegecie, złożyłem raport o tym, co się stało na tej planecie. Następnie poszedłem do domu powiedzieć mamie o śmieci bliskiej nam osoby. Ta noc była ciężka.
Nad ranem obudził nas głośny huk. Spojrzałem przez okno i zobaczyłem dym wznoszący się w mieście i kilka rozwalonych budynków. Wybiegłem by zobaczyć to z bliska. Okazało się, że w mieście wylądowała identyczna kapsuła, jak nasze. Ze środka wyszedł wysoki potwór. Szedł po woli i rozglądał się wszędzie. To coś na pewno przyleciało za mną. Postanowiłem zaatakować to coś, ale to było silniejsze ode mnie. Zadałem mu kilka ciosów ale nawet nie poczuł. Zamachnął we mnie wielką ręką i padłem na ziemie. Inni saiyanie stoczyli z nim walkę ale nie oglądałem jej. Stanąłem z boku i wściekałem się tym, że jestem taki słaby. Postanowiłem uciec w jakieś pustkowie, by trenować w samotności.
Tak po woli mijały lata aż nadszedł odpowiedni moment, by wstąpić w szeregi armii.
Wyruszyłem w kierunku akademii. Po chwili zobaczyłem wysoki budynek. Wszedłem na jego teren i zobaczyłem pełno innych w różnych zbrojach. Wszedłem do środka i zobaczyłem kolejkę do punktu informatycznego. Na moje szczęście nie była ona długa. Stanąłem i czekałem, aż nadejdzie moja kolej...
OOC
Zt>do Pkt. informatyczny
Siła 11
Szybkość 9
Wytrzymałość 7
Energia 3
HP=105
KI=45
PL=236
Rasa - Saiyan
Wiek - 21 lat
Wygląd -
- Link:
Charakter - Wooten ma dosyć ciężki charakter, ciężko go rozgryźć.
Jest zamknięty w sobie, milczy, mało mówi, woli słuchać. Nie wyraża żadnych uczuć, prawie cały czas patrzy zimnym wzrokiem. Łatwo wpada w szał, szybko można to zobaczyć w pierwszych minutach walki kiedy nie radzi sobie z przeciwnikiem. Lubi spokój, głos miasta to nie to, czego chce. Lubi puste miejsca, lasy, polany, opustoszałe miejsca. Tam, gdzie jest cicho. Jest trochę słabszy od innych saiyan, co go determinuje. Nie lubi o tym rozmawiać, po chwili takiej rozmowy wybucha złością. Nie zawiera wiele znajomości, nie każdemu potrafi zaufać. Unika większości rozmów.
Histroria - Ma być długa, więc spróbuję napisać jak najwięcej. Zacznę od samego początku.
Wooten urodził się jak każdy inny saiyan, przeszedł przez badania, które miały wykazać, czy dziecko jest zdolne do tego, czego się urodził. Wszystko wyszło prawie dobrze, gdyby nie jedna rzecz. Biorąc pod uwagę średnią moc niemowląt Woot miał dosyć niską. To świadczy o tym, że będzie słabszy od innych. Nie miał również ogona a to najbardziej zastanawiało doktorów.
Rodzice wychowywali go dosyć długo, nie pozwalali mu trenować. Czekali na odpowiedni moment. Jednak w dzieciństwie nie działo się nic ciekawego. Było raczej nudne. Gdy Wooten trochę podrósł, miał już chyba 7 lat, poszedł na pierwszy trening ze swoim ojcem. Zamierzali zrobić z niego wojownika, więc wcześniej nie chodził do żadnej szkoły.
Wyszliśmy z domu. Tata mnie prowadził, najwyraźniej wiedział, gdzie chce mnie zaprowadzić. Zaprowadził mnie na na jakieś pustkowie, piaszczysta równina. Wiał mały wiatr, wszędzie było go słychać. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, jak byśmy mieli stoczyć zaraz jakąś walkę. Nagle stanął w pozycji, jakby się koncentrował.
- Popatrz synu. Zaraz zobaczysz nieprawdo podobne zjawisko. Zaraz ujrzysz super wojownika.
Patrzałem na tatę i zastanawiałem się głęboko, co takiego chce mi pokazać. Było widać, że bardzo mocno się koncentruje. Po chwili było widać jakąś dziwną aurę wokół niego, włosy po woli unosiły się do góry a potem nagle wokół niego lekko wybuchła aura a włosy zmieniły kolor na złoty. Krzyczał cały ze złości, było widać to po jego twarzy a jego energia lekko odpychała mnie do tyłu. Po chwili ten dziwny efekt ustał. Odetchnął głęboko a następnie powiedział ;
-Widziałeś to? Jeżeli będziesz ciężko trenować to też kiedyś osiągniesz taki poziom. To co? Zaczynamy trening?
Zafascynowany tym ,,czymś'' nie mogłem mu odmówić, więc zaczęliśmy trening od zaraz.
Po treningu wróciliśmy do domu. Trenowaliśmy chyba cały dzień, nie było łatwo. Mieszkałem w białym bloku na trzecim piętrze. Zjedliśmy coś, rodzice zdziwili się, że mam taki apetyt. Zjadłem prawie dwa razy więcej od nich. I większość moich dni wyglądała podobnie. Cały czas trenowałem z tatą do czasu, kiedy musiał polecieć z misją na inną planetę. Ja miałem wtedy chyba już 14 lat. A wyglądało to dokładnie tak ;
Przyszedł raport o nowej misji. Ojciec miał się stawić u króla. Pomyślał, że to będzie dobry trening dla mnie więc postanowił zabrać mnie ze sobą. Zjawiliśmy się u niego. Klęknęliśmy przed nim a następnie powiedział ;
-Zjawiłem się królu. Przyniosłem ze sobą syna, ponieważ może to być dla niego doskonały trening. Czekam na dalsze instrukcje dotyczące przebiegu misji.
Najwyższy wyjaśnił mu wszystko, następnie skierowaliśmy się w stronę hangaru kapsuł kosmicznych. Wsiedliśmy do nich a następnie wyruszyliśmy w drogę. Podróż trwała godzinę, więc ta planeta nie musiała być daleko. Wylądowaliśmy na miejscu. Gdy wyszliśmy z kapsuł wszędzie był ciemny dym i było ciemno. Nic nie było widać. Nie wiedzieliśmy nawet, gdzie jesteśmy. Towarzysz uniósł się w powietrze, następnie włączył jakieś dziwne urządzenie, dzięki któremu namierzył członków drużyny. On leciał a ja biegłem za nim przez kłęby dymu i kurzu. Nagle zobaczyliśmy ich. Wymieniliśmy się informacjami kiedy nagle było słychać jakiś krzyk a potem ktoś zaczął strzelać z laserów. Ja kucnąłem, by mnie nie trafiło. Próbowali się bronić ale na nic, ponieważ nie było wiadomo skąd strzelają przez słabą widoczność a lasery były szybkie i dosyć potężne. Każdy oberwał a po chwili dostał mój tata. Padł przede mną, zakrwawił mnie i ziemię.
-Synu, uciekaj...ktoś musi powiadomić o tym, co się tutaj stało. Szybko!...
Nagle zamilkł, lasery nadal strzelały ze wszystkich stron. Zalały mnie łzy i nienawiść, lecz musiałem uciekać natychmiast, bo nie byłoby już kolejnej okazji. Szybko biegłem w stronę statków, wsiadłem do jednego, następnie szybko wpisałem współrzędne i odleciałem. Przez godzinę zastanawiałem się, co to mogło być, prawie mnie zabiło a tylko ja przeżyłem. Będę musiał pomścić ojca. Gdy tylko zjawiłem się na Vegecie, złożyłem raport o tym, co się stało na tej planecie. Następnie poszedłem do domu powiedzieć mamie o śmieci bliskiej nam osoby. Ta noc była ciężka.
Nad ranem obudził nas głośny huk. Spojrzałem przez okno i zobaczyłem dym wznoszący się w mieście i kilka rozwalonych budynków. Wybiegłem by zobaczyć to z bliska. Okazało się, że w mieście wylądowała identyczna kapsuła, jak nasze. Ze środka wyszedł wysoki potwór. Szedł po woli i rozglądał się wszędzie. To coś na pewno przyleciało za mną. Postanowiłem zaatakować to coś, ale to było silniejsze ode mnie. Zadałem mu kilka ciosów ale nawet nie poczuł. Zamachnął we mnie wielką ręką i padłem na ziemie. Inni saiyanie stoczyli z nim walkę ale nie oglądałem jej. Stanąłem z boku i wściekałem się tym, że jestem taki słaby. Postanowiłem uciec w jakieś pustkowie, by trenować w samotności.
Tak po woli mijały lata aż nadszedł odpowiedni moment, by wstąpić w szeregi armii.
Wyruszyłem w kierunku akademii. Po chwili zobaczyłem wysoki budynek. Wszedłem na jego teren i zobaczyłem pełno innych w różnych zbrojach. Wszedłem do środka i zobaczyłem kolejkę do punktu informatycznego. Na moje szczęście nie była ona długa. Stanąłem i czekałem, aż nadejdzie moja kolej...
OOC
Zt>do Pkt. informatyczny
Siła 11
Szybkość 9
Wytrzymałość 7
Energia 3
HP=105
KI=45
PL=236
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Karta postaci WootenSon
Nie Maj 18, 2014 8:59 am
Twoja historia nie trzyma się kupy zbytnio... Wylecieliście z tej Vegety, a o powrocie nie ma mowy. Z resztą w godzinę raczej nigdzie nie dolecicie. Poza tym jeśli używasz pierwszej osoby do narracji to powinieneś wiedzieć ile lat miałeś kiedy coś się działo, a jeśli nie to nie pisać "chyba" tylko mniej więcej jak już. Ojciec nie miałby prawa zabrać Cię na żadną misję z wielu względów... ale zadam Ci pytanie... czy widziałeś kiedykolwiek żołnierza, który zabierałby a misję do powiedzmy Afganistanu, czy Iraku własnego bachora ? Poza tym ilu was było w końcu na tej misji ? Dwóch ? Mówisz o kimś w liczbie mnogiej... skoro ojciec nie żył to w takim razie z kim jeszcze tam byłeś ? Dziecko nie byłoby w stanie pilotować statku kosmicznego, najpewniej byś wysadził go jeśli zacząłbyś cokolwiek naciskać.
Na zakończenie dwie sprawy... myślisz, że jakiś kosmita robiłby na Ziemi doktorat jakikolwiek by potem można było go nazywać doktorem ? Może być medykiem, lekarzem... jest wiele synonimów na tych, którzy odwlekają śmierć.
Za to "ZT" powinienem Cię oskalpować, a przynajmniej za ogon powiesić.. ale go nie masz... mówiłem; "nie bądź szybki Bill", a Ty nadal swoje. W Twoim poście jest jeszcze więcej błędów, ale na razie nie będę ich wymieniał... skup się na tym co napisałem... Przypominam, że narracja trzecioosobowa zwykle jest wszechwiedząca...
Na zakończenie dwie sprawy... myślisz, że jakiś kosmita robiłby na Ziemi doktorat jakikolwiek by potem można było go nazywać doktorem ? Może być medykiem, lekarzem... jest wiele synonimów na tych, którzy odwlekają śmierć.
Za to "ZT" powinienem Cię oskalpować, a przynajmniej za ogon powiesić.. ale go nie masz... mówiłem; "nie bądź szybki Bill", a Ty nadal swoje. W Twoim poście jest jeszcze więcej błędów, ale na razie nie będę ich wymieniał... skup się na tym co napisałem... Przypominam, że narracja trzecioosobowa zwykle jest wszechwiedząca...
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Karta postaci WootenSon
Nie Maj 18, 2014 10:06 am
Na temat historii nie będę się wypowiadał, podepnę się pod to co napisał już Hiku. Ode mnie akcepta nie ma i raczej nie będzie, lecz z zupełnie innego powodu. Stworzyłeś już dwie postacie którymi chwilę się pobawiłeś, po czy zostawiałeś. Nie widzę sensu w dawaniu Ci do tego kolejne okazji. FoleyVor - możesz kontynuować fabułę tym Saiyan'em.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Karta postaci WootenSon
Nie Maj 18, 2014 11:56 am
Skoro tak to ta karta ląduj w koszu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach