Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Czerwona Pustynia

+11
Vam
NPC.
Kanade
Hikaru
April
Kuro
Raziel
Burzum
Khepri
Hazard
NPC
15 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Czerwona Pustynia

Wto Maj 29, 2012 11:44 pm
First topic message reminder :

Rubinowa poświata odbijanego światła słonecznego. Coś pięknego. Całość czerwonego piasku pokrywa większość planety, dosłownie prócz jednego miasta i gór. Gdzieś pod piaskami zakopano podobno inne miasto, wraz z mieszkańcami, żywcem, ale najprawdopodobniej to tylko opowiastka, służąca straszeniu małych dzieci.

Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk0/0Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Sro Mar 16, 2016 11:37 pm
To ciepło jej pomagało, tak jak nigdy wcześniej. Biła z niego otucha grzejąca odrętwiałe ciało i spękaną duszę, koiło ból fizyczny i psychiczny i było tak blisko w żywej oprawie kochanego człowieka… Wszystkie zmysły chciały się skupić na tej bliskości i chłonąć ją, zapamiętać dokładnie tę jedną chwilę. Dotyk materiału i temperaturę, cichy oddech unoszący pierś, smak pocałunku, jego zapach, widok, lekki choć wymowny uśmiech, spojrzenie tych szmaragdowych, rozpalonych czułością oczu… Vivian nie była świadoma, że i w jej tęczówkach chłopak może przejrzeć na wylot te wszystkie rozkochane uczucia, a nawet gdyby, nie przejęła się tym. Całe życie nosiła swoje maski i kryła się ze słabościami, przez które, tak jak i teraz, potrafiła lać łzy. Z jednak pewną różnicą. Miała słabość do Chepriego, ale nie był on jej słabością… Bo wszystko to, przez co przechodziła przez osiemnaście lat swego życia, te podłości oraz własne lęki i wyrzuty, nie miały już takiego znaczenia. Były niezmiennie, ale mniejsze, mniej czarne, mniej zębiaste, mniej straszne, gdy miała kogoś przy kim mogła odpocząć i nabrać sił.
Dziewczyna przymknęła na moment oczy, kładąc swoją dłoń na jego, gdy pogłaskał brudny policzek. Lekki uśmiech zabarwił i jej wargi, serce rosło w piersi jakby było mu tam za ciasno i chciało się nim podzielić… A przecież, przecież… Znów się w niego wtuliła, nieco mocniej, splatając ramiona za plecami, kryjąc twarz w piersi, gdzie niedaleko policzka biło mocno rozpalone serce. Słyszała ciepły stukot. Jej serce, jego… Albo te dźwięki nałożyły się na siebie i zsynchronizowały, kojąc.
Tak wiele się działo przez ten czas, że nie miała pojęcia, że można tak za kimś tęsknić… I tak cieszyć się z czyjejś bliskości. Puściła nawet mimo uszu wycie demona i mamrotanie brata przyrodniego, by nie popsuć tej chwili, ale nie dane było im jednak napawać się swoimi objęciami tak długo jakby tego chcieli.
Ósemka zrobiła krok w bok, odsuwając się od Ziemianina, patrząc na całą scenę z pewnym dystansem osoby mającej świadomość, że choć jest “tematem” sprawy, to nie należy się do niej mieszać. I rzeczywiście, przyjęła starą i zaufaną pozycję obserwatora, i gdy nieco ochłonęła po miłosnych endorfinach a różowa mgiełka w głowie opadła, zaczęła łączyć pewne fakty.
Dopiero w tym momencie, słuchając słów Dragota, zrozumiała skąd jeszcze zna jego energię. Gdy była na Ziemi, po raz pierwszy spotykając czerwonowłosego, Raziel wciągnął się w jakąś walkę z mroczną i wzbudzającą dreszcze Ki, która należała do owego demona. Motyw postępowania Pana Eyeless’a w walce przeciwko Zellowi pozostawał tym bardziej niejasny...Przecież nie miał żadnego interesu na Vegecie, mógł równie dobrze czekać aż małpy same się pozabijają w swojej czerwonej piaskownicy. A mimo to był tutaj… Z własnego kaprysu czy coś nim kierowało..? Niemniej, nie Vivian osądzać ani drążyć temat, do którego nie może tworzyć sobie praw czy to ciekawością czy kalkulacją. Demona nie potrafiła rozgryźć.
Za to Raziel był sobą do bólu.
Ta scena bardzo przypominała starcie jakichś dwóch bestii. Chepri i Raziel, obaj zielonoocy, poranieni i równie wściekli. Braciszek został przyparty praktycznie i w teorii do muru, a w Cheprim mimo spokoju wyraźnie się gotowało. Halfka słuchała w milczeniu ich rozmowy, nie mając siły by skomentować w żaden sposób ich słów. Mogła się domyślić, że gdy u Ziemianina poszła na moment do drugiego pokoju, Raziel zdążył już go ostrzec przed zgubnym skutkiem zachodzenia jej za skórę. Nie, żeby sama nie umiała o siebie zadbać… Po prostu on by to chętnie dokończył... Teraz jednak role się odwróciły, i choćby wbrew swojej woli to brat został jej katem. Chepri chciał jej bronić…
Nie zdążyła do końca się rozczulić z powodu, że ktoś dał jasno do zrozumienia, że jest ważna i nie zamierza dać jej skrzywdzić, bo cichy trzask przeszył powietrze. Paniczowi, nowemu Księciu Vegety nie zachciało się przestrzegać, jak zwykle z resztą, kultury osobistej i oprócz pyskowania i straszenia, przeszedł do rękoczynów. Głową.
Zdążyła podchwycić jeszcze spojrzenie brata nim odleciał. Jak zawsze dumny i niepokorny. Skinęli sobie głowami, bez słów, wiedząc doskonale, że to co się stało równie dobrze może nigdy nie wrócić między nimi w rozmowie. I żadne z nich nie będzie miało z tym problemu.
- Jak zawsze najpierw powie, potem pomyśli.. - skomentowała Aryenne, patrząc na odlatującą sylwetkę syna. Matka i córka spojrzały na siebie. Ich kontakt nie został jeszcze skrystalizowany, obie czuły dystans. Jedna z przekory, druga przez niechęć tej młodszej...
Vivian wskazała głową kierunek Pałacu. Było to tak wymowne, że kobieta wyraźnie nie wiedziała co odpowiedzieć, aż dziewczyna odezwała się w końcu po długiej chwili milczenia.
- Leć. Chcesz go zobaczyć, prawda? Leć. - westchnęła cicho, jej mimika mówiła coś na kształt ”Czekałaś z dziesięć lat” - Mi nic nie będzie.
Zdawało się, że Aryenne Zahne jeszcze ze sobą walczy, po czym lekko porwała swój ekwipunek i uprzedzając, by wyciszyli energię, wyłączyła złotawą mgłę. Nie było już czerwonego księżyca, rozproszona ciemność nocy miała odchodzić z wolna przez moc palącego słońca Vegety. Ex-Kiui szybko wzbiła się w powietrze i znikła im z pola widzenia.
Zapadła krótka cisza.
- Dziękuję wam. - powiedziała nagle cicho Vivian. Odwróciła głowę patrząc na demona, który w dalszym ciągu sprawiał, jakby wiedział, że jest nie na miejscu na tej planecie i doskonale przy tym bawił. - Za pomoc… Uleczyłeś mnie. Dziękuję też za Raziela i Chepriego.
Przeniosła oczy na Chepriego i jej wzrok ponownie rozmył się od pewnej nieskrywanej czułości. Uniosła dłoń i teraz ona pogłaskała jego policzek, muskając kciukiem okazałego siniaka u podstawy nosa, odcinającego się na karmelowej skórze. Raziel… Westchnienie uniosło jej pierś, przysunęła swoje wargi do tych czerwonowłosego, po czym ucałowała obolałe miejsce… Pod koniec tego jeszcze raz, subtelnie smakując jego ust.
Odsunęła głowę.
- Przepraszam was za niego. Normalnie chociaż stwarza pozory, że ma jakieś tam wychowanie…Teraz będzie jeszcze gorzej. - przymknęła powieki, mogąc cieszyć się niemal całkowitą ulgą, bo to był koniec. Koniec…
- ... To jeszcze nie koniec… Teraz trzeba posprzątać ten bałagan.

OOC
Przepraszam za zwłokę, ale choroba i słabe samopoczucie nie idą w parze.
Do tego przepraszam za jakoś i długość postu… Bo to tak strasznie nie w moim stylu dawać takie ;-;
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk0/0Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Czw Mar 17, 2016 2:45 pm
-Weź bo się zarumienie... Nie składa się obietnic bez pokrycia... Raziel.
Powiedziałem wściekłego Saiyana, bardzo złego na mnie za to co zrobiłem. Ależ on sie uroczo denerwuje. A to mnie zarzucają zachowywanie się jak szczeniak. Jednak niestety ziemianin nie potrafi myśleć. Zużyłem całą tą energię na jego sparaliżowanie, i na uleczenie, a ten cieć nie dość że kazał mi go odczarować, to po tym jak to zrobiłem zaczął mu rzucać groźne słówka jak do dostawcy Pizzy który pozwolił sobie wpierdzielić jeden kawałek po drodze. Nie dowierzałem własnym oczom. Z zażenowania padłem na piach jednocześnie mocno uderzając otwartą dłonią w czoło.
-Jeszcze mu  kur*a grzecznie wytłumacz że jak jeszcze raz zabije tyle osób to będziesz niemiły i surowy i dasz mu klapsa, czy coś. Chepri ty reggae czempionie dać ci fajke pokoju? Bo widzę że na inne rozwiązanie konfliktu nie można od ciebie oczekiwać.
Powiedziałem część tego co mi leżało na sercu w tej sytuacji, podobno szczerość jest doceniana. Choć w moim wypadku trzymanie języka za zębami pozbawiłoby mnie baaardzo wielu kłopotów w przeszłości, jak i teraz. Ale niestety nie mam planu zmieniać swojego stylu życia. Jestem zadowolony z myślą że każdego dnia moja niewyparzona gęba i bezmyślność może mnie kosztować życie. Jeśli to nie jest wykorzystanie go w 100% to nie wiem jak inaczej to zrobić.
-Czyli nigdy. No trudno, miło było zamienić z tobą to jedno zdanie.
Powiedziałem po czym odskoczyłem na pare metrów od Aryenne. Widać piękna przyszłość nie była nam dana. Teraz wiem po kim Raziel odziedziczył charyzme. Zabawna sytuacja, w sumie czego ja się spodziewałem. W międzyczasie mój rywal postanowił ze nie zajara fajki pokoju, i wskoczył na drugi poziom Super Saiyanina. Mimowolnie odepchnęło mnie nieco, a ja sam dostałem ciarek pod wpływem wspomnień.

pare tygodni wcześniej:
To była ta wyjątkowa karta którą wygrał nasze starcie. Dalej pamiętam siłę jego uderzeń, i destrukcje jaką wywoływały jego techniki gdy był na tym stadium. W pewnym stopniu obawiam się tej przemiany. Moją jedyną szansą sukcesu jest przerośnięcie jej przez moją własną, która miejmy nadzieje nastąpi już niedługo.

-A gdzie złote tornado? Co?
Zapytałem ironicznie korzystając z okazji że znów jesteśmy na tej samej planecie. Choć tym razem już na jego Ziemi. Ciekawe gdzie pobijemy się następnym razem. Może jeszcze gdzieś indziej. Będą musieli zrobić dla nas nową planetę, bo szkoda dokonywać takich destrukcji na jednej z naszych rodzinnych planet. A może trzeba będzie ogłosić remis, bo po zniszczeniu planety obydwoje zginiemy w próżni? Co mogę powiedzieć. Jestem cholernie podekscytowany.
-Mała glista jest od ciebie wyższa o głowę. I już się nie mogę doczekać.
Powiedziałem nim złotowłosy wystrzelił w górę i zniknął z radaru. Wszystko co dobre szybko się kończy. No to co mi teraz zostało. Aryenne nas opuściła i zostali tutaj blondwłosa pół Saiyanka oraz mistrz rozwiązywania sporów z Saiyanami Chepri Makonen. Mógłbym go nie lubić za sam fakt że widział jak zostałem pokonany przez cukierka. I za to że jest silniejszy ode mnie, mimo żałosnej ziemskiej moralności. A jednak okazanie mojej opinii o nim w całej okazałości nie jest opłacalne dla żadnej ze stron, dlatego powiedzmy że jesteśmy w pokojowych relacjach.  Niezręczną ciszę przerwała Ósemka. Wow. Bardzo dawno nie słyszałem od kogoś podziękowań.
June wzięła mnie tu za ryj siłą, potem wzięła do worka, potem zmusiła bym pomógł, potem zrobiłem tyle dla ich planety i gówno z tego mam, uwaga skupiła się na wszystkich tylko nie na mnie. Czyli jak zwykle. Pewnie już nie pamiętają że uczestniczyłem w rebelii. Pośpiesznie podniosłem telekinezą trochę piachu z ziemi i chocolate beamem zamieniłem ten piach w 3 puszki świeżej aromatycznej latte. Mocą podałem puszkę każdemu z nas po czym otworzyłem i wziąłem łyka. Od razu poprawiło mi humor.

-Ty, właśnie. Paruwo, czemu mi nie podziękowałeś za leczenie?
Zapytałem komicznym tonem głosu Chepriego. Ale nie dlatego że serio tego oczekiwałem, po prostu bardzo mnie cisnęło by to powiedzieć. Jednak odpowiednim gestem zasugerowałem obojgu że to tylko żart,i przeszedłem do szczerej odpowiedzi.
-To drobiazg Vivian. Jeśli będziesz jeszcze kiedyś na Ziemi wiesz gdzie mnie szukać. Nie jestem zwykłym demonem. Osoby takie jak ty zawsze znajdą w mojej wiosce schronienie i pomoc.
W sumie skoro już mówię o rebelii to chyba czas to sobie podsumować. Wziąłem kolejne pare łyków przepysznej kawy po czym odpowiedziałem na jej dalsze słowa.  
-Nie wiem co przez to rozumiesz, ale mam wrażenie że mnie to już nie dotyczy. Przenieśli mnie tu z Ziemi i nadstawiałem karku za twoją planetę, nawet jeśli nikt nie zamierzał tego docenić. Ale taka jest rola demona. Niczego więcej nie oczekiwałem. Nie bierz tego do siebie ale sama szansa wtopienia moich kłów w szyje słynnych wojowników z Vegety jest dla mnie sowitą zapłatą. Nowy król został wyłoniony, ptaszki śpiewają, myślę więc że moja rola na tej planecie dobiegła końca. Liczę że jeszcze się kiedyś spotkamy. Żegnaj Vivian, i Chepri. Zostawiam was teraz samych. Zasłużyliście na odrobinę ostrego seks...prywatności.

Powiedziałem, po czym ponownie włączyłem swą czarną aurę, a moje oczy pod wpływem nagłego skoku mocy zmieniły swój kolor na całkowicie czarny, dając ciekawy efekt wizualny. Wtem podobnie jak Raziel wystrzeliłem wysoko w górę, z tym że ja odbiłem w kierunku skalnego lasu na którym obecnie przebywa mój siwowłosy znajomy. Może nawet znajdę po drodzę czas by coś przećwiczyć?
OOC:
fabularne użycie chocolate beam - macie po puszce z waniliową latte. Dziękuję za tą krótką ale jakże treściwą grę Very Happy

regeneracja 10% KI
Trening Start
Z/t na Skalny Las

Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk0/0Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Pią Mar 25, 2016 1:58 pm
Mocne uderzenie, które zapewnił mi Raziel swoją głową skutecznie mnie ocuciło. Ból miał te przydatną właściwość, że szybko poniesione emocjami i hormonami myśli wracały do pierwotnego porządku. To i słowa Saiyanina pozwoliły mi zrozumieć coś bardzo ważnego. Popełniałem wielki błąd...
Mogłem się tak rozwodzić nad tą sprawą do następnego tygodnia i szczegółowo opisywać wszystko co planuje zrobić, jeśli ten bydlak spróbuje choćby tknąć Vivian, jednakże... Wtedy już wiedziałem, że nic bym tak nie osiągnął. On tak czy inaczej odpowiedziałby tak samo. Każdy człowiek zrozumiałby wymowność moich słów i zachowania, nawet gdybym mówił w obcym języku, choćby z obawy o to, że mu się oberwie. Ale ja przecież nie rozmawiałem z człowiekiem...
Jakoś tak się stało, że zapomniałem kim jest osoba, której dopiero co się wygrażałem, czy bardziej, którą ostrzegałem. Patrząc na to przez tą soczewkę nie ma co się dziwić, że tak zareagował. Urażona duma uniosła się nad rozum... Nawet bardziej, niż wcześniej. To przekreśliło jakiekolwiek szanse na rozwiązanie tego pokojowo. Niemniej, powinienem był od samego początku się nie patyczkować i skopać mu dupę, jak tylko miałem okazję. Jedyny tego plus jest chyba taki, że wtedy nie mogliśmy uniknąć już konfrontacji, więc jako tako miałem możliwość naprawienia moich błędów... Poniekąd...

Bardziej martwiące okazało się co innego. Brakowało mi nadal czegoś... Czegoś bardzo ważnego, bez czego nie mogłem ze spokojem patrzeć w kierunku jutra i wschodzącego słońca. Musiałem znaleźć w sobie tę siłę i ten gniew, które pozwolą mi uchronić ją przed wszystkimi szkodami. Nie mogłem sobie pozwolić na słabość wtedy. Nie miałem dość sił. Musiałem to w sobie zmienić. Bo... Bo ja... Ja za bardzo ją kochałem.
I choć dawało to ulgę w życiu, to zarazem wywoływało strach, taki jak niedawno, gdy poczułem, że walczą ze sobą...
Serce mi zadrgało. Potrzebowałem więcej mocy. Więcej i więcej, by stawić czoło każdemu i wyjść z tego bez jej szwanku. Każda odrobina energii się liczyła.
Zacisnąłem pięść.
Dla niej chciałem żyć i dla niej walczyć. Ją chciałem bronić. Za wszelką cenę...

Westchnąłem.
On zupełnie nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi, pomyślałem widząc odlatującego Raziela, elitę bufonów.
A skoro on nie rozumiał, to dobrze, że ja tak. Choć to oznaczało, że najbliższa wieczność zapowiada się ciężkim kawałkiem czarnego chleba. Jeśli natomiast miało to się udać, to żaden wysiłek nie wydawał się zbyt wielki.
Nie planowałem otwarcie oznajmiać jej co zamierzam, znałem ją na tyle dobrze, że domyślałem się jak zareaguje najpierw i po przemyśleniu tego. Przynajmniej na razie musiałem pozostawić to moim małym sekretem.

Towarzystwo się przerzedziło znacząco, tak, że zostałem już tylko ja, Vivian i Dragot.
Na zaczepkę Demona odpowiedziałem momentalnie.
-Jeszcze tu jesteś? Myślałem, że zagrzebałeś się w piachu po tym, jak dostałeś kosza - rzekłem z nieco wyzywającym uśmiechem, sugerującym sarkazm. Bez względu na to, czy w jego mniemaniu usłyszałem to, lub też byłem zbyt odurzony smakiem ust Halfki... Na czego wspomnienie się nieco zarumieniłem... To instynktownie, wręcz podświadomie zwracałem uwagę na więcej rzeczy, niż sądziłem. Choć nie brakowało mi wtedy zajęcia, to nadal doszły do mnie informacje o poczynaniach Demona.
-Niemniej... Dzięki Dragot. Dzięki za to i za sam fakt, że chciałeś pomóc w tym naszym planie, nawet jeśli nie mnie wypada za to dziękować. Może jednak nie jesteś taki zły - ostatnie zdanie wypowiedziałem celowo w taki sposób by brzmiało to poważnie, choć wiedziałem, że to wcale nie ucieszy mojego rozmówcy.

Koniec końców... Zostaliśmy sami z Vivian...
Słowa Demona chyba miały być formą odgryzienia się za moją wcześniejszą docinkę, ale nawet jeśli nie, to... Zadziałały...
Wystarczyło, że spojrzałem na Vivian i mimo usilnych starań nie mogłem przegapić nawet najmniejszego rozdarcia w jej kombinezonie... Ku własnemu zażenowaniu. Trochę zdziwiłem się, że wcześniej nawet ich nie zauważałem, ale też żałowałem, że nie mogłem powrócić do tego stanu. Przez liczne dziury w materiału mogłem dobrze zobaczyć jej zadziwiająco gładką, jasną skórę i... Jak już zdążyłem się przekonać... Miękką... Tak przyjemnie pachnącą...
Musiałem się otrząsnąć... Moje myśli za bardzo przyśpieszały i dziczały... Przeradzały się w wizje senne niczym letnie wieczory po deszczu... Czułem, jak się czerwienie i...
Nie...
Mentalnie zdzieliłem się po twarzy, co wsparłem telekinetycznym ukłuciem. Radykalne środki stały się wymogiem, zwłaszcza po jej niedawnym pocałunku.

Koniec końców to i tak wszystko poszło się... Gdy Demon znikł z pola widzenia zdjąłem z siebie swoje poncho i podałem je dziewczynie by się okryła. Gdy to zrobiła odruchowo złapałem ją za dłoń i wtuliłem w siebie mocno, jednocześnie nie tak silnie, by było to dla niej bolesne. Paradoksalnie, wystarczająco wyraźnie, bym czuł ją bardzo dokładnie przy swojej skórze i pod palcami... Kiedy już raz się zwróciło na coś uwagę, to czasami trudno przestać to widzieć, a ja nie mogłem tego przeoczyć... Zamykanie oczu tylko pogarszało sprawę, bo wyobraźnia chciała obrazować to, co dla oczu niewidoczne.
Nerwy i myśli uspokoiły się trochę, kiedy poczułem jak mocno ona się wtula w mnie. Otoczyłem ją ramionami łagodnie, troskliwie, czule...
Spokojniej wdychałem jej zapach, nadal wymieszany z metaliczną wonią krwi.
Musiałem przyznać, że mimo kilku niewygód... Takie trwanie było bardzo przyjemne...
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk0/0Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Sob Mar 26, 2016 9:57 pm
Teraz czekało ją sporo rzeczy do zrobienia. Śmierć Zell'a nie była jednoznaczna z końcem tyranii, na Vegecie sporo małp nie pogodzi się z nowym porządkiem o ile... Na ile mogła dziewczyna ocenić zachowanie ojca Raziela, to nie zostawi za sobą równie krwawego szlaku jak jego poprzednik, lecz czy będzie przychylny by wprowadzić zmiany... Gorzej nie będzie. Niemniej, czy wszystkie jej ciche pragnienia o bezpieczeństwie na Vegecie i względnym spokoju zostaną spełnione czy też nie, zależy to wszystko od nowego króla. Miała jednak wrażenie, że będzie rządził twardą ręką, nie dając poczynać sobie innym tak jak chcą, gorzej, że elita pewne sprawy widzi inaczej niż niepewnego pochodzenia halfka z plebsu. Może nawet nie uznać pewnych rzeczy za problem, skupiony na łagodzeniu sprzeciwu wysokiej rangi wojowników. Vivian westchnęła cicho w duchu, wpatrując się w stronę pałacu. Cokolwiek będzie się teraz działo na krwawym globie, miała szczerą nadzieję, że idzie ku lepszemu...
Jednak dalej miała swoje obowiązki, prawda?
Mrugnęła odruchowo gdy w jej dłonie wsunęła się gorąca puszka z parującym płynem. Dopiero teraz Ósemka poczuła, jak suche ma wargi i jak bardzo była spragniona. Przyjęła kawę z wdzięcznością, wypijając ją w trzech łykach, po czym odetchnęła, zwilżając obolałe gardło i pozbywając się posmaku krwi z ust. Pusta puszka zniknęła gdzieś w piachu, pierś uniosło westchnienie. Gasząc pragnienie uświadomiła sobie również to, że ostatni posiłek jadła prawdopodobnie dwa dni temu, nie mogąc z nerwów nic innego przełknąć. Niedobór snu też był normą, choć jej organizm został uleczony to była zmęczona... Walką, a przede wszystkim ciągłą bitwą z systemem, Razielem, samą Vegetą, sobą... I tak jak Dragot powiedział, tak wiedziała, że to dokładnie ich sprawa, demona, Chepriego już w to nie liczyła. To sprawa Saiyan i halfów. Teraz trzeba będzie walczyć by utrzymać porządek, powstrzymać falę niepokoju i niechęci, niezadowolenie elity, chęć zemsty pozbawionych pozycji. Nim wszystko się ustabilizuje, minie trochę czasu... Czasu wypełnionego pracą i kolejnymi nerwami.
Vivian ścisnęło w dołku. Nie tak jak kiedyś, bowiem gorzka świadomość zwycięstwa na swój sposób przynosiła ulgę, że zaszła jakaś zmiana, ale... Ale przecież nie wyobrażała sobie nagle siebie wolnej. Miała swoje obowiązki i musi je wypełniać. Jak nie ona, to kto?
Głowa jej opadła o kilka milimetrów, wpatrując się w czerwony jak krew piach, gdzieniegdzie mokry jeszcze od posoki i wylanych łez.
Kto by przypuszczał, że w całym tym bałaganie jednak znalazł się ktoś, kto powiedział jej kilka spokojnych słów i uznał za... Godną? Żadne inne słowo nie chciało jej przyjść do głowy. Za godną zaufania i zaoferował obietnicę pomocy. Vivian nie pozostało nic innego jak podziękować demonowi, choćby to było już trzecie Dziękuję pod adresem niestabilnie psychicznego demona, jakie padło z jej ust. Wysłuchała go, skinęła głową, zaczerwieniając się nieco na ostatnie dogryzienie i odprowadziła Dragota Eyeless'a wzrokiem.
Zostali sami. Ostatni taki moment miał miejsce gdy Raziel i Kuro wyszli z mieszkania Chepriego by mogli się ze sobą pożegnać. Zaczęli jako nieznajomi, potem się do siebie przyzwyczaili, do tego stopnia, że żegnając się zachowywali się jak bliscy... A powitali się już wiedząc, dlaczego na myśl o tym drugim serce tak pali. Vivian spojrzała na Chepriego. Po pomocy Dragota wyglądał lepiej, na dłoniach nie mogła zobaczyć żadnych ran, choć dalej były czerwone od krwi, ale miała wrażenie, że nie był w żadnym stopniu ranny. Patrzyła na muśniętą kurzem i zmęczeniem twarz, na iskrzące oczy i rozczochrane pasma długich włosów. Nieświadomie kąciki warg uniosły się w tym delikatnym, zdradzającym rozczulenie uśmiechu. Nie potrafiła ubrać w słowa tego, jak cieszyła się, że tu jest. I choć mogło brzmieć to miałko, to nie wiedziała, co by się z nią stało, gdyby nie sama świadomość, że był na tej planecie, nie wspominając o tym, że przyleciał tutaj... Do niej. Dla niej. Czuła, że emocje ponownie łapią ją za gardło, pochyliła głowę, licząc, że jej twarz zakryje postrzępiona grzywka i odwróciła się nieco, ukradkiem wycierając łzy. Tak to jest, gdy ma się problemy z okazywaniem uczuć... Albo czując ulgę rzuca mu się na szyję albo roztkliwia się i przeciera powieki, mając nadzieję, że nie zauważy.
Materiał musnął jej dłoń. Spojrzała na trzymane przez Chepriego czarne ponczo i przyjęła je bezwiednie, patrząc na niego pytająco, lecz widząc jak próbuje panować nad rumieńcem, zrozumiała. Spojrzała po sobie, na ledwie trzymający się kostium, a praktycznie jego strzępy i nieświadomie jej policzki też zabarwiły się czerwienią. Cała zbroja, wszystko co miała, uległo zniszczeniu, stała boso na piasku. Ostrożnie wciągnęła ubranie przez głowę, wzdychając z pewną przyjemnością. Było ciepłe i przesycone zapachem chłopaka. Poczuła się lepiej okryta ponczem, ciemny materiał sięgał połowy jej ud i technicznie mogła owinąć się nim jak swoją starą, za dużą kurtką. Cóż, kurtka nie zsuwała się jej tak z ramienia... Chciała mu podziękować, lecz ubiegł ją, przyciągając do siebie, do nagiej, rozgrzanej piersi, przez co kolejny rumieniec zabarwił jej policzki. Stężała na moment speszona, czując, że robi się jej goręcej, a twarz piecze ją ze zmieszania... Ale jego objęcie było kojące. Po raz pierwszy ktoś ją trzymał i podtrzymywał i nie była... Nie była do końca w tym sama.
Wysunęła dłonie spod fałd ponczo i przytuliła się do Chepriego, opierając czoło o jego ramię. Vivian oddychała głęboko, drżąc subtelnie, ponownie tracąc złudną kontrolę nad swoimi uczuciami. Teraz nie była sama, ale czerwonowłosy nie pozostanie długo na Vegecie. Ją czeka praca, kolejne dni zlewające się w jedno, teraz będą doprawione solidną dawką tęsknoty... Za nim. Za jego uśmiechem, wizją sprawiedliwości i uporem, za jego ciepłem, za tym uczuciem spokoju w jego pobliżu. Łzy spłynęły po karmelowej skórze. Całe napięcie i strach znajdowały ujście właśnie teraz... Przecież nie bez powodu szukała komfortu w jego ramionach. Na początku z trudem się do tego przyznawała, ale było jej przy nim dobrze... A teraz, gdyby Raziel powtórzył swoje słowa, że jest tylko zwykłym człowiekiem, którego lubi, sprostowałaby, mówiąc, że nie jest taki zwykły... I, że kocha go tak mocno, że nie wie, jak wcześniej mogła żyć bez niego. Przy nim mogła wypłakać smutek, obejmując go mocniej, kurczowo, lejąc łzy bezgłośnie. Nie chciała puścić... Czuła się osłabiona walkami jakie prowadziła całe swoje życie, czuła się zmęczona ciągnięciem tej gry i zmuszaniem się do dalszego działania... Wiedziała, że z lżejszym sercem wróci do swoich zajęć, odpocznie, nabierze sił, ale teraz, w tej chwili... W tej właśnie chwili, choć przeżyła walkę na śmierć i życie z bratem, choć wiele miała za sobą, choć udało się jej coś zdziałać, czuła się mała. I bardzo potrzebowała tego krzepiącego ciepła i czułej bliskości.
Zmęczenie i łzy wzięły górę. Nogi Vivian zmiękły, łagodnie osunęła się na Chepriego, w końcu dając za wygraną i usilnie nie starając się być twarda. Przy nim mogła. Zemdlała, zasnęła głęboko w jego ramionach.

OOC
[zt]x2
Za trzy posty aktualizacja HP i KI, plus leczenie od Dragota
Bo wcześniej zapomniałam uwzględnić ^ ^'
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Wto Maj 24, 2016 10:52 pm
Neko kończył właśnie wszystkie książki, które były w pokoju uroczej małpiastej. Wypił też szklankę mleka, myśląc o tym jak niekumaci są mieszkańcy Vegety. Koty na ziemi nie trawią laktozy, co innego on, ale czemu wszyscy częstują białym płynem? W biblioteczce znalazł kilka ciekawych pozycji, dowiedział się paru nowych rzeczy, chociaż szału nie było. O ile mięśnie nie były jego najlepszą stroną, to umysł miał biegły. Mimo wszystko siedzenie w tym pokoju, chociaż było wygodne, nie było szczytem jego ambicji.
Podszedł do okna, wpatrując się w dal. Miał sporo ekwipunku z zaświatów, kilka gadżetów i swój wvelkv intelekt. Wbrew temu co mówił podręcznik do geografii na Vegecie ciężko było żyć. Przynajmniej godnie żyć. Westchnął ciężko, drapiąc futro, które miał na twarzy. Niebieska sierść zostawiła ślad w pokoju Vivian. Normalnie by posprzątał, ale poczuł dreszczyk emocji na myśl o tym, że małpy wpadłyby na jego trop. Po rozważeniu tej sytuacji nie chciał jej robić kłopotu i starannie uprzątnął pokój.
W końcu Kuro wrócił, jego nieskalana głębszym myśleniem gębą ukazała się w oknie. Neko spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem. Może go źle oceniał? Romeo poprosił go o podanie jakiegoś listu, który włożył do plecaka. Ale zaraz po tym kazał również jemu tam skoczyć. Spojrzenie kota zdradzało wszystko, ale czy miał lepszy pomysł?

Znaleźli się na szczerej pustyni. Z ulgą nasz bohater (mowa o Neko) wyszedł z plecaka i przeciągnął się z radosnym mruknięciem. Dalej to było już standardowe działanie, kapsułka zrobiła bum, Neko wskoczył na pokład i pokazał Kuro, że ma do niego dołączyć.
-No dobra towarzyszu, daj królowi pa pa i spadamy na najlepsze miejsce w kosmosie. Jedyne w swoim rodzaju. Napijemy się czegoś dobrego i pogadamy.- uśmiechnął się na samą myśl.- niebawem zaczął przegląd potrzebnych części. Licznik paliwa w normie, silniki sprawne, odpalił wielki hologram z mapami i ustawił kurs na zupełnie odległą galaktykę.

OCC:
No dobra małpeczko, jedziemy z tym. Piszesz tutaj, ale od razu dajesz ZT na kosmos. W kosmosie też możesz zacząć od swojego posta, gdzie poznajesz statek itp.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk0/0Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Pią Cze 03, 2016 10:45 pm
Dopiero teraz Kuro miał okazję spojrzeć na statek kota w jego pełnej okazałości. Nie ma co, maszyna że mucha nie siada. Swoją drogą te koty Kaede były nieźle wyposażone. Gdyby pół roku temu zaoferowała mu, że zabierze na ten statek mieszkańców wioski walka z Zellem to byłaby zupełnie inna mowa. Chłopak wszedł na pierwszych kilka stopni platformy schodów i odwrócił się przodem do planety. W oddali migały światła wiosek, zbliżał się wieczór. W domu siedział Kurokara, leczył rany, po jakiejś ostatniej misji, a do tego chodził wściekły jak osa – rzucał palenie. Saiyan miał wrażenie, że rodziciel miał na oku chyba jakąś małpkę. Nie miał nic przeciw, co prawda mama zaginęła ale minęło już z 15 lat. Zasalutował w zasadzie sam do siebie i wszedł na pokład statku.

Kot siedział już na miejscu pilota. Nie bardzo wiedząc co zrobić chłopak usiadł w fotelu drugiego pilota i zapiał pasy. Nie uraczył kocura odpowiedzią, za bardzo się denerwował. W zasadzie była to jego trzecia w życiu podróż w kosmos. Raz z ojciec zabrał jego oraz Shiro, kiedy byli mali i obchodzili ósme urodziny na krótką podróż do galaktycznego baru na wielkie hamburgery. Drugi raz wracał z Ziemi na Vegetę pożyczonym statkiem, który okazał się kradziony i wsadzili go do paki. O pilotażu miał zerowe pojecie. Za to jego nieżyjącemu bratu świeciłyby się oczy na widok każdego ustrojstwa w tym statku.

Ledwo wystartowali, a już złapał ich promień z jednej z wież. Od czasu panowania Zidarocka, granice planety stały się bardziej szczelne, nawet nad pustynią latało znacznie więcej patroli niż kiedyś. Kuro zgodnie z poleceniem odpowiedział strażnikom i po otrzymaniu potwierdzenia o zgodzie na odlot silniki nabrały moc, a statek opuścił orbitę planety. Chłopak miał wrażenie, że kocur wręcz pragnie już uciec z Vegety. On sam zaś smutnym wzrokiem patrzy na rodzinną planetę podśpiewując pod nosem jedną z żołnierskich pieśni: „Żegnajcie nam dziś Saiyańskie dziewczyny” ....... i smak waszych ust Saiyańskie dziewczyny w noc ciemną nam będzie się śnił. Leniwie popłyną znów lotu godziny, wspomnienie ust Waszych przysporzy nam sił.

OOC
ZT -> Kosmos
Nie robię treningu w tej sesji.
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Pią Sty 06, 2017 3:22 pm
Po opuszczeniu akademii a następnie miasta centralnego udałem się prosto na czerwoną pustynię tak, jak postanowiłem. Musiałem się pośpieszyć, aby nie pominąć transportu. Po pewnym czasie biegnięcia znalazłem się mniej więcej gdzieś na tej pustyni. Wiem, że rozsądniejsze byłoby latanie, ale nie pomyślałem wcześniej nawet o nauczeniu się tego... Zacząłem się rozglądać wokół, ale nie było widać niczego, oprócz piaszczystego horyzontu, słońca powodującego zniekształcenie obrazu poprzez większą temperaturę powietrza no i miasto za mną, z którego tutaj się pojawiłem. Nie zauważę w ten sposób transportu, muszę wejść na większy punkt obserwacji. W tym celu zacząłem biec dalej i rozglądać się w poszukiwaniu jakiejś większej zaspy piachu lub po prostu czegoś innego wysokiego, na co mógłbym wejść i obserwować z daleka okolicę. Niedaleko obok była jedna wysoka zaspa, więc postanowiłem wspiąć się na nią. Zacząłem rozglądać się wokół siebie przysłaniając ręką promienie słońca padające na moją twarz. Po chwili w moje oczy rzucił się widok wbitej w piasek satelity. To nie to, czego szukam, ale postanowiłem, że to zbadam. Zjechałem stopami z piaszczystej skarpy na dół do satelity i podszedłem do niej badając ją. Wokół satelity unosiła się delikatna para, co by wskazywało na to, że ta satelita musiała dopiero co wypaść z orbity i spaść na Vegetę. To nie jest to, czym miałem się zająć, ale pomyślałem, że co mi szkodzi poinformować o tym. Może ją zabiorą do miasta i okaże się przydatna do czegoś? Zacząłem szukać po kieszeniach scoutera, który dostałem od Blacka, ale nie mogłem go znaleść. Zacząłem potem w panice przeszukiwać siebie całego. Cholera! Zgubiłem go?! Musi gdzieś tutaj być! Zacząłem szukać i rozglądać się po piasku, wracałem się wolnym krokiem w stronę skarpy, z której zjechałem. Wtedy dostrzegłem kawałek szkiełka wystającego z piasku. Podbiegłem i przykucnąłem dotykając kolanami rozgrzanego piasku, zacząłem wygrzebywać scouter spod piasku. Wyciągnąłem go i potrząsnąłem nim, aby piasek z niego zleciał. W miejscu nakładanym na ucho dmuchnąłem kilka razy, aby wydmuchać pozostały piasek. Wstałem i założyłem scouter na ucho, nacisnąłem w nim przycisk odpowiedni za komunikację z Blackiem.

- Ej, Houston. Jestem już na czerwonej pustyni i właśnie zaczynam obserwację za transportem. Wiem, że to może okazać się nie istotne, ale znalazłem tutaj jakąś satelitę, co prawdopodobnie dopiero tutaj spadła z orbity. Pomyślałem, że będziecie mogli ją jakoś wykorzystać jeszcze. Łapcie tutaj zdjęcia i współrzędne tej satelity. Tym czasem ja wykorzystam ją do obserwacji. - Odwróciłem się w stronę satelity i zrobiłem jej zdjęcie, następnie fotografię jak i współrzędne przesłałem Blackowi. Satelita miała bardzo wysokie pręty odstające nieco po skosie, dlatego miałem zamiar wykorzystać to, aby wspiąć się na górę i obserwować stamtąd okolicę. Zacząłem wspinać się na satelitę. Była ona nieco gorąca, ale nie przeszkadzało mi to. Po chwili wspiąłem się na szczyt i stając stopami na końcówkach prętów zacząłem bacznie obserwować okolicę, ale nic się nie działo. Nie było nikogo widać ani nic słychać poza szumem ciepłego wiatru. Włączyłem scouter naciskając przycisk i zacząłem skanować teren wokół, ale scoutrer nie wykrył nikogo. Stałem tak jakiś czas, nic się nie działo, promienie słońca ogrzewały mnie po głowie i karku.

Po paru godzinach stania i wpatrywania się dostrzegłem unoszony się kurz przemieszczający się przez pustynię. Był już ciemny wieczór, dlatego łatwo można było to przeoczyć. Wcisnąłem przycisk w scouterze, aby ponownie skontaktować się z Czarnym.
- Houston, chyba dostrzegłem transport. Zaczynam go śledzić. - Ześliznąłem się stopami po satelicie, która była wbita w piach na skos. Nie chciałem zeskakiwać na dół, ponieważ przez większy ciężar, jakim jest mój kilkunasto kilogramowy obciążnik, wbiłbym się w piasek i narobił przy tym hałasu, nie mówiąc już o niepotrzebnym wzniecaniu kurzu. Kiedy znalazłem się już bezpiecznie na dole zacząłem niezwłocznie biec w stronę dostrzeżonego przeze mnie punktu. Zacząłem biec w stronę transportu, ale tak, abym nie został zauważony przez transportującego. To tajna misja, dlatego nikt nie ma prawa wiedzieć o tym, że tutaj jestem. Transport jechał kawał przede mną a ja spokojnie przemieszczałem się w jego stronę po śladach opon pozostawionych za nim na piasku. Utrzymywałem stale pewien dystans pomiędzy pojazdem a mną, aby nie zostać dostrzeżonym przez niego przez wsteczne lusterko. Mrok wieczoru zmniejszał w dodatku pole widzenia oraz szansę na zauważenie mnie przez kogoś. Dalej szedłem i bacznie obserwowałem wóz, aż w pewnym momencie zatrzymał się. Również się zatrzymałem i bacznie obserwowałem całe zdarzenie z daleka. Szybko przygotowałem się również do robienia zdjęć scouterem. Wtedy zauważyłem czterech osobników innej rasy. Nie mogłem dostrzec dokładniej z jakiej są rasy. Dostrzegłem jedynie, że mają ogony i że dwóch osobników ma te pistolety laserowe nałożone na lewej ręce. Wykorzystali idealnie moment i ukształtowanie terenu. Zaatakowali pojazd, kiedy ten przemieszczał się pomiędzy dwoma urwiskami. Jeden zeskoczył z urwiska na dach pojazdu i uchylając się otworzył drzwi od strony kierowcy, drugi wtedy ześlizgnął się po skarpie na kolanach i w odpowiednim momencie odbił się od niej wskakując idealnie na otwarte wejście do pojazdu. Złapał kierowcę i brutalnie wyrzucił go z pojazdu. Teraz była kolej tych z pistoletami laserowymi nałożonymi na ręce. Obaj zeskoczyli w tym samym czasie - jeden za tył pojazdu, a drugi obok leżącego na ziemi saiyana, który był kierowcą. Wycelował w jego klatkę piersiową i wystrzelił laserem ze swojego pistoletu, przez co zabił kierowcę. Nawet nie zdążył wydusić z siebie żadnego słowa. Następnie cofnął się na tył pojazdu do swojego kolegi i zaczęli się rozglądać, czy nie ma żadnych świadków. Wtedy ze strachu przed wykryciem przykucnąłem lekko. Chwilę postali i wszyscy wsiedli do pojazdu i zaczęli jechać dalej, nawet nie postarali się już o schowanie ciała. Zacząłem iść wolnym krokiem dalej za śladami pojazdu, aż zbliżyłem się do martwego ciała. Zrobiłem mu zdjęcie. W ciągu całej tej akcji udało mi się zrobić parę ładnych zdjęć na dowód złapania na gorącym uczynku. Po krótkim zatrzymaniu się i chwilę patrzenia na martwe ciało ruszyłem dalej za pojazdem. Skurwysyny. I tak nie mogłem nic zrobić, mnie tutaj nie ma. To ma być misja z ukrycia. - powiedziałem agresywnie spoglądając przed siebie. Nacisnąłem przycisk w scouterze i ponownie skontaktowałem się z Czarnym mówiąc cichym i tajemniczym głosem.
- Houston, byłem świadkiem napadu na ten transport. Porobiłem ładne zdjęcia im z daleka. Kostury sylwetki były nieco przykryte, ale mam obawy podejrzewać, że to jaszczurki. Brutalnie zabili kierowcę, nie ma co po nim zbierać. Łap zdjęcia, ja idę dalej za nimi. Zaraz prześlę ci zdjęcia z ich kryjówki. -  Zacząłem spokojnie zmierzać za nimi dalej, kiedy nagle zmienili kurs prosto w głąb pustyni. Podróż do ukrytej bazy potrwa jakiś czas.

Po pewnym czasie pojazd dotarł do ukrytej kryjówki. Była już ciemna noc. Pojazd wjechał już na teren kryjówki. Cały teren wokół był górzysty, więc wdrapałem się na jedną ze skarp na wyższy punkt, aby mieć widok na całą bazę. Zacząłem robić zdjęcia i od razu je przesłałem razem ze współrzędnym geograficznym ich bazy. Cała ich baza była przykryta plandeką o rdzawym kolorze, podobnym do piasku, co miało służyć jak kamuflaż. Część bazy znajduje się również pod ziemią w rozkopanej skalnej skarpie. Teren bazy wyglądał na stale rozbudowywany a obok niej znajdowała się okazała kopalnia. Wszędzie kręciły się jaszczurki odziane w dziwne, typowo pustynne szaty z kapturem na głowie. Liczba jaszczurek w bazie wynosiła na oko z... 30 osobników?
- Houston, czy ty to widzisz? Nie do wiary, ile się ich tutaj naroiło. Dobra, ja już tutaj nic więcej nie dam rady zrobić. Dostałeś to - co chciałeś. Wracam do akademii. - Zacząłem zbierać się już z powrotem do mojego ''domu'', kiedy nagle mój scouter się włączył i ze swoim charakterystycznym dźwiękiem zaczął skanować teren wokół mnie. Co jest? Popsuł się? - pomyślałem. Scouter wykrył, że jakaś siła zbliża się w moją stronę za moimi plecami. Nie mogłem w tej chwili pozwolić na wykrycie mnie. Niedaleko obok wystawały z piasku skały, więc mogłem się za jedną z nich schować. Bezszelestnie i szybko przemieściłem się za jedną z nich opierając się o nią plecami i rękoma, delikatnie wystawiając głowę na bok. Po chwili i jego scouter zaczął skanować, mogłem to wywnioskować po charakterystycznym dźwięku scoutera. Rozglądał się, ale nie mógł mnie znaleźć. To zapewne ich patrol. Postanowił wtedy, że strzeli ki-blastem w skałę, aby ją roztrzaskać i zobaczyć, co za nią jest, ale wykorzystałem idealnie moment wzniecenia kurzu do niezauważalnego przemieszczenia się bardziej do tyłu. Jaszczur próbował jeszcze przez jakiś czas znaleźć mnie roztrzaskując kolejne skały oddalając się coraz bardziej od bazy. Nie miałem zielonego pojęcia, jak ukryć się przed scouterem, dlatego postanowiłem, że zagram na zwłokę i oddalę się razem z nim od bazy najdalej jak się da. W pewnym momencie wysunęliśmy się już daleko od bazy, skały się już kończyły. Nie mogę pozwolić na zaalarmowanie bazy, tak więc wychyliłem się i strzeliłem ki-blastem prosto w jego scouter, aby go zniszczyć. W ten sposób nie zaalarmuje nikogo. Nie widziałem już dalszego sensu krycia się i wyszedłem naprzeciw niemu.
- Nie mogę cię puścić żywego, bo zaalarmujesz bazę. Jestem zmuszony cię zabić. Sprawdźmy, jaką masz moc bojową. - Mówiłem do niego ze spokojem na twarzy. Włączyłem scouter i zacząłem mierzyć jego PL.


OOC:
Misja zakończona powodzeniem. Masz już przesłane wszystkie dane o bazie, jej lokacji i wszystkie potrzebne fotografie.
Z jaszczurką oddaliliśmy się kawał od bazy, krzyczenie nic nie da.
Scouterem też nie powiadomisz o alarmie, bo ci go zniszczyłem fabularnym ki-blastem.
Nie myśl o ucieczce do bazy, bo i tak ci nie pozwolę na to.
Jestem zmuszony do zabicia jaszczurki, jak chcesz możesz wezwać wsparcie ale wątpię, by było one potrzebne do zdeptania jednego robaka. (Wsparcie, o którym mówił Czarny.)
I na koniec jak chcesz możesz też po odpowiadać na moje ciągłe zdawane relacje Czarnemu. Razz
MG
MG
Liczba postów : 97
Data rejestracji : 07/11/2016

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Pią Sty 06, 2017 5:34 pm
Black nie komentował w żaden sposób odkryć których dokonał młody Sayian. Na szczęście wszystkie jego czynności zostały skutecznie wykonane. Można powiedzieć że robota wykonana przez Kurisu była fachowa, tymczasem dwaj wrogowie stanęli naprzeciw siebie. Odezwał się jaszczur-Eeee? to tylko jakaś miernota, lepiej uciekaj do mamy synu, bo zrobisz sobie krzywdę. Uśmiechnął się paskudnie i czekał aż jego przeciwnik go zaatakuję. Będzie problem jak tamci postanowią wysłać jeszcze kogoś aby sprawdził dlaczego ich kumpel nie wraca. Ale nie czas aby się tym martwić. W takiej sytuacji chyba będzie potrzebne wsparcie, ale na razie chłopak może sobie dać radę sam.


Occ:
Walka kośćmi, atakujesz pierwszy bo jesteś szybszy

Staty jaszczura:

Siła:120
Szybkość: 70
Wytrzymałość:70
Energia: 70
Hp: 1050
KI:1050

Jak wypadnie technika to atakuję podstawowym. Ty i przeciwnik macie po 3 uniki. Powodzenia
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Sob Sty 07, 2017 2:47 pm
Kiedy mierzyłem jego moc scouterem coś do mnie powiedział, ale już nawet go nie słuchałem, bo mało co mnie obchodziło, czy ma coś do powiedzenia, czy nie. To miało być zabójstwo, a nie kolejna sprzeczka dwóch równych sobie sił. Widząc wcześniej dokonane przez jego kolegów zabójstwo jednego z naszych saiyan nie miałem obaw, aby powstrzymywać się od dokonania okropnego aktu zbrodni. Jego moc zaczęła mierzyć się na 1.800 PL i stale rosła ku górze. Zaczęła mierzyć już w granicach 2.000 jednostek, aż nagle nastąpiła eksplozja scoutera. Wybuch mnie nie zranił, aczkolwiek nieco ogłuszył w ucho. Złapałem się za bolące ucho, a następnie spojrzałem na jaszczura. Gapił się na mnie tym swoich ohydnym wzrokiem. Jest aż tak silny? To niemożliwe...

- Może i jesteś ode mnie silniejszy, ale to wcale nie oznacza, że będę wahać się przy następnych swoich ruchach. Znasz może takie pojęcie, jak ''saiyańska duma''? To te uczucie, które mi nie pozwala teraz odejść w spokoju i które wprawia mnie w nienawiść na twój widok. Ilekroć staniemy przed przeciwnikiem, tak stale się dostosowujemy do poziomu walki. Nie jesteś dla mnie żadnym wyzwaniem. - Po chwili ciszy dodałem jeszcze coś od siebie mówiąc już ciszej do samego siebie. - Ale po co ja ci to tak w ogóle mówię? I tak zaraz cię zabiję. - Wtedy zdenerwowany gad wyraził swoje zdanie.

- Denerwujesz mnie małpo! Teraz nieźle oberwiesz za to! - Spojrzałem się na niego z agresywnością wypisaną na twarzy. Miałem już go dosyć, a to dopiero był początek.

- Zamknij mordę. Twój głos jest męczarnią dla mych uszu. - Zacząłem wyciągać swoją obciążnikową koszulkę spod pasa, a następnie próbowałem całkowicie ją z siebie zdjąć. Z trudem próbowałem ją przeciągnąć przez górną część ciała, jaszczur wtedy patrzył się na mnie z lekkim zdziwieniem, jak na dziwoląga. Nie wiedział wtedy, dlaczego tak ciężko było mi zdjąć tę koszulkę. Kiedy już udało mi się ją zdjąć z siebie upuściłem ją z wysokości klatki piersiowej. Ziemia lekko się zatrzęsła, wokół wzniecił się kurz, a temu towarzyszył lekki hałas. Złapałem się ręką za kark i ścisnąłem go mocno kiwając głową na boki, aby rozluźnić kark. Było słuchać dosyć głośne strzelanie kości, wtedy jaszczur z niedowierzaniem patrzył się na koszulę. Spojrzałem się na niego agresywnie.
- Hm? Szczena opadła? - Strzeliłem jeszcze palcami w oby dwóch dłoniach wspomagając się drugą ręką w zaciskaniu pięści. Jeżeli chciałem go zabić to musiałem być ostrożny, wytrwały i dać z siebie wszystko. To nie jest zwykła potyczka, czy szarpanina. Tutaj chodzi już o grubszą sprawę. Nie miałem ochoty wcale zawalać swojej misji. Musiałem być przebiegły, ponieważ Changi to sprytne istoty, a przynajmniej za takie się uważają. Wiedziałem, że muszę zacząć działać i to ostro. Ruszyłem prosto na jaszczura bez żadnego słowa, czy ostrzeżenia. Zacząłem uderzać go z całej siły po klatce a potem brzuchu. Ciosy były silne i precyzyjne. Potem zacząłem nawalać go po gębie. Przesuwaliśmy się do przodu, wtedy wykonałem mocne kopnięcie, aby jaszczur wbił się w jedną z wystających skał. Kiedy się z nią zderzył cała się rozpadła. Szybko przemieściłem się do niego o złapałem go za głowę. Szybkim i mocnym ruchem rozwaliłem skałę obok jego twarzą. Kiedy miał już dosyć wyrwał mi się z rąk, wtedy złapałem za kawałek skały, który miałem pod ręką i mocno uderzyłem nią w twarz jaszczura. Zaczął uciekać do tyłu. Chciał się zapewne wycofać, aby wyrwać się spod ataku i móc mnie zaatakować.
- Myślisz, że pozwolę ci odetchnąć?


OOC:
Mój scouter ulega zniszczeniu.
Potężny - 172 DMG dla jaszczura

Staty jaszczura:

Siła:120
Szybkość:70
Wytrzymałość:70
Energia:70

Hp:1050-172=878
KI:1050

Mamy dalej po 3 uniki


Ostatnio zmieniony przez Kurisu dnia Sob Sty 07, 2017 2:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Sob Sty 07, 2017 2:47 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Blokpo10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Sob Sty 07, 2017 7:13 pm
- Aaah! Myślisz, że jesteś taki dobry?! Wy - małpy nie macie za grosz honoru! W plecy też mnie zaatakujesz, jak nie będę patrzeć?! - Patrzyłem na niego agresywnie. Jego wypowiedź była żenująca.

- Jesteś żałosny. Próbujesz połączyć honor z zabójstwem. Jesteś ślepy, jeśli nie widzisz tutaj sprzeczności. - Chciałem ponownie zaatakować, ale zwinny jaszczur wyprzedził mój ruch i sam zaatakował pierwszy. Zaczął zadawać mi szybkie, jak i silne ciosy. Wtedy dopiero poczułem, jaką siłą dysponuje ten osobnik. Zaczął zadawać mi ciosy, których nie było sposób uniknąć. Po chwili dołożył do swojej serii kopnięcia, a na koniec wykonał uderzenie ogonem wykonując obrót. Odleciałem na pewną odległość do tyłu, ale zaparłem się o piach nogami. Zachwiałem się do tyłu, kiedy zatrzymałem swój lot i straciłem na chwilę równowagę, ale od razu uchyliłem się w przód, aby stanąć potem prosto. Zacząłem się rozglądać, ale zniknął mi kompletnie z oczu. Uciekł?! - pierwsza myśl nasunęła mi się do głowy. Wtedy poczułem pod stopami, jak coś pod ziemią przemieszcza się w moim kierunku. Przemieściło się pode mną, a następnie wyrwało się z ziemi za moimi plecami. To był ten jaszczur. Postanowił, że zaatakuje mnie z zaskoczenia. Nim zdążyłem się odwrócić w jego stronę owinął mnie swoim ogonem wokół szyi i podniósł mnie do góry ściskając mocno gardło.
- KHEE!! KHHH!!! - Dusiłem się, nie mogłem złapać powietrza, ani wypuścić go w drugą stronę, ściskał mnie w szyi swoim ogonem tak mocno, że prawie mógłby mi kark złamać. Patrzyłem agresywnie przed siebie, ponieważ przeciwnik był za mną. Otwierałem szeroko swoją buzię, aby wydrzeć się w gniewie, ale nic z tego.

- Jesteście doprawdy prymitywną rasą. Nie macie do zaoferowania nic, prócz ten wasz ślepy szał nienawiści. - Próbował się wywyższyć, głupi gad nie zna swego miejsca. Podduszał mnie dalej, zaczynał zamazywać mi się obraz. Próby uwalniania się rękoma były nadaremne. Wtedy dostrzegł moje liczne blizny, które mam na plecach. - A cóż to za blizny? Wyglądasz okropnie. Jesteś brzydszy, niż inne małpy, haha. - Bezczelnie mnie wyśmiał. Podburzył tylko moje negatywne emocje, przez co popełnił błąd. Wydarłem się wniebogłosy, czego tak naprawdę nie można było usłyszeć, ponieważ nie mogłem nawet wypuścić powietrza przez gardło. Na twarzy zrobiłem się czerwony. Jakimś cudem udało mi się wykrzesać ze swojego ciała odrobinę energii, która spowodowała powietrzną falę, która odepchnęła lekko jaszczura. Siła powietrznego uderzenia nie była aż tak silna, aby zadać obrażenia, ale za to była wystarczająca, aby wybić gada z równowagi i żeby rozluźnił swój ogon. Upadłem na kolana, następnie opierając się jedną ręką o piasek drugą złapałem się za gardło ponownie łapiąc powietrze. Po chwili powoli wstałem i dalej trzymając się za gardło odwróciłem się w stronę jaszczura. Patrzyłem na niego gniewnie sapiąc i nabierając ponownie powietrza do płuc. Od razu zrobiło mi się lepiej.

- Co to było? Jak to zrobiłeś? Byłem pewny, że się udusisz. - Nie mogłem znieść jego głosu. Przeszedłem do pozycji atakującej. Zacząłem nacierać prosto na jaszczura zmuszając go do defensywy.

- Zdenerwowałeś mnie! Pożałujesz tego, wredny gadzie, że stanąłeś na mojej drodze! Szykuj się na śmierć!!! - Wykrzyczałem to do niego ciągle nacierając na niego. Zacząłem go atakować szybkimi ciosami, napierałem na niego, przez co przemieszczaliśmy się coraz dalej oddalając się jeszcze dalej od tajnej bazy. Mój atak sprawił, że przemieszczaliśmy się nieustannie prosto w głąb pustyni. Za nami tylko się kurzyło.

Czerwona Pustynia - Page 4 Latest?cb=20120728004208

Moje ataki początkowo starał się unikać, ale po pewnym czasie wybiłem go z rytmu i zacząłem nawalać w niego jak w worek treningowy.


OOC:
Moje hp 1050-120=930
Atak szybki - 102 DMG


Staty jaszczura:

Siła: 120
Szybkość: 70
Wytrzymałość: 70
Energia: 70

Hp: 878-102=776
KI: 1050

Dalej mamy po 3 uniki
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Sob Sty 07, 2017 7:13 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Podsta10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Wto Sty 10, 2017 5:09 pm
Moja seria ciosów leciała niczym grad piorunów. Wszystkie ciosy weszły prosto w gada, kiedy po pewnym czasie postanowiłem przerwać atak, aby nie wyczerpać wszystkich swoich sił. Gad oddalił się na parę metrów do tyłu a następnie stanął w agresywnej pozie.
- Na początku chciałem ci popuścić, ale teraz nie będziesz miał już odwrotu. Zaraz zademonstruję ci swoją siłę. - Postanowiłem wtedy, że odpuszczę sobie zbieranie ciosów po mordzie i przyjmę pozę bardziej taktowną, tak więc przeszedłem do defensywy.
- A dasz radę w ogóle mnie dotknąć? Próbuj. - Powiedziałem, aby bardziej podbudować jego nerwy, aby przez wściekłość zaczął popełniać błędy. Zdenerwowany jaszczur rzucił się na mnie i zaczął atakować. Jego ciosy nie były skuteczne, ponieważ zacząłem robić przed nimi uniki. Próbował różnie mnie zaatakować, ale nadaremno, ponieważ przed każdym jego ruchem wykonałem unik. Kiedy zaczął denerwować się tym, że nie może mnie trafić zacząłem jeszcze dołączać do uników ataki kopnięciami, ponieważ to ja powinienem go złapać, a nie on mnie. Wykonał kilka ciosów, które uniknąłem a następnie zadałem kilka kopnięć w różne części ciała i tak nieustannie. Wtedy zacząłem zastanawiać się, jaki błąd popełniłem, gdy trenując nie szkoliłem żadnych technik. Zapomniałem, że znajomość różnorodnych technik jest tak samo równie ważna, jak ogólny rozwój ciała. W tej chwili mogłem jedynie polegać na sile swoich mięśni, szybkości i zwinności ruchów, wytrzymałości ciała i na masenku.


OOC:
Moje HP 930 bez zmian (unik)
Atak szybki - 102 DMG


Staty jaszczura:

Siła: 120
Szybkość: 70
Wytrzymałość: 70
Energia: 70

HP: 776-102= 674
KI: 1050

Zostały mi jeszcze 2 uniki, jaszczurowi 3.
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Wto Sty 10, 2017 5:09 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Potaan10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Wto Sty 10, 2017 7:39 pm
Jaszczur próbował mnie zranić, ale marne były jego starania. Przed jego ciosami wykonywałem uniki, a w dodatku w momentach jego wychylenia się wprowadzałem kopnięcia. Kiedy był już zmęczony próbowaniem mnie trafić wykonałem serię kopnięć a następnie odbijając się nogą od jego twarzy wykonałem kilka salt w powietrzu, a następnie odbijając się od ziemi przemieszczałem się do tyłu. Jaszczur był bardzo zdenerwowany tym, że jestem od niego o wiele szybszy.
- Grasz mi już na nerwach! Teraz się ciebie pozbędę! Żadna małpa nie będzie mną pomiatać! - Krzyczał zdenerwowany. Stanął szeroko i zacisnął pięści, zaczął napinać swoje mięśnie stając w charakterystycznej pozie jak przy transformacji. Był bardzo zdenerwowany, mocno zaciskał zęby jęcząc przy tym z nienawiścią. Wtedy zrobił krok do tyłu, aby nabrać rozpędu i ruszył prosto na mnie. Lekko się przeraziłem jego niespodziewanym i gniewnym atakiem, ale szybko zdążyłem przejść ponownie do defensywy. Z ledwością udawało mi się robić uniki przed jego gniewnymi ciosami. Wpadł w furię, która sprawiła, że jego ataki stały się o wiele efektywniejsze, ale nadal był zbyt wolny, żeby mnie trafić. Wykonywał ciosy tylko pięściami, przez co łatwo można było je przewidzieć. Chwilę wykonywał swoje serie, kiedy po chwili karta się odwróciła i się zmęczył a ja wykorzystując moment zaatakowałem. Wykonywałem szybkie serie ciosów i kopnięć. Zasłonił się rękoma przed moimi ciosami, wtedy naprzemiennie zmieniałem pozycje z lewej na prawą, aby atakować go po bokach. Szybkość i zwinność wprawiała w tej walce sporą przewagę.


OOC:
Moje HP 930 bez zmian (unik)
Atak szybki - 102 DMG


Staty jaszczura:

Siła: 120
Szybkość: 70
Wytrzymałość: 70
Energia: 70

HP: 674-102= 572
KI: 1050

Zostały mi jeszcze jeden unik, jaszczurowi 3.
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Wto Sty 10, 2017 7:39 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Techni10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Sro Sty 11, 2017 2:04 pm
Walka z jaszczurem stopniowo zbliżała się ku końcowi. Kiedy zacząłem już odczuwać lekkie wykończenie wykonywanymi seriami. Odskoczyłem na pewną odległość do tyłu, aby nieco odsapnąć. Może i jestem szybki, ale moja kondycja nie jest na równi z moimi możliwościami, przez co szybko atakuję i szybko się męczę. Zaczął mi wtedy doskwierać ból w klatce, przez co lekko ugiąłem się głową w dół do przodu a ręką złapałem się za bolące miejsce. Zacząłem sapać ze zmęczenia, ale jaszczur też był już zmęczony. Oberwał o wiele bardziej, niż ja od niego. Mimo tego, że jest silniejszy to doskonale daje sobie z nim radę. Tak jak mówiłem - to właśnie oznacza saiyańska potęga. Gad wykonał szybkie ruchy rękoma, następnie przeszedł do pozycji atakującej. Wyglądało to nieco jakby miał właśnie wykonać jakąś technikę siłową, bądź sekwencję ciosów. Ruszył na mnie, wtedy poczułem silniejszy, chwilowy ucisk w klatce, który sparaliżował mnie na chwilę, przez co nie zdążyłem przejść do defensywy. Włożył we mnie serię szybkich ciosów razem z kopnięciami. Żeby go zatrzymać po chwili złapałem za jedną, lecącą pięść prosto na mnie, a następnie wolną ręką złapałem za kolejną. Przez chwilę próbowaliśmy się siłować i odpychać się od siebie w ten sposób, na mojej twarzy było pełno złości. Można było zauważyć wtedy moje wystające, wampirze kły. Wychyliłem się głową do tyłu i wykonałem uderzenie głową. Atak lekko go omamił, przez co mogłem kontynuować swoje działania. Wykonałem silne uderzenie pięścią przeprowadzając rękę w dołu do góry uderzając gada w brzuch, przez co lekko wyniosło go niewysoko w powietrze nade mną. Odskoczyłem od ziemi i rękoma stając na niej wykonałem kopnięcie obiema nogami w jego plecy powodując jego lot w górę. Ponownie stanąłem na nogi odbijając się nieco rękoma od ziemi i robiąc niskie przykucnięcie odbiłem się nogami od powierzchni w stronę jaszczura. Moje odbicie sprawiło, że znalazłem się nieco nad nim. Złożyłem razem swoje pięści i przesunąłem je górą za siebie. Kiedy znalazł się przede mną wykonałem silne uderzenie oburącz, które spowodowało, że gad z wielką prędkością zaczął opadać na dół i z wielką siłą wbił się w ziemię.

Czerwona Pustynia - Page 4 Latest?cb=20130726185230&path-prefix=es

Kurz po jego wbiciu się uniósł się wysoko, piasek wystrzelił w różne strony i nastąpiło lekkie zatrzęsienie się ziemi. Zanim zdążyłem zrobić cokolwiek dalej po woli opadałem sobie na dół. Nie mogłem znaleźć się na dole szybciej, ponieważ nie potrafiłem jeszcze latać. Byłem w tym momencie wystawiony na ataki, ale wątpię, by w tej chwili jaszczur mógł mnie zaatakować.


OOC:
Moje HP 930-120= 810
Atak potężny - 172 DMG


Staty jaszczura:

Siła: 120
Szybkość: 70
Wytrzymałość: 70
Energia: 70

HP: 572 (zrobił unik)


Został mi jeszcze jeden unik, jaszczurowi 2.


Ostatnio zmieniony przez Kurisu dnia Sro Sty 11, 2017 2:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Sro Sty 11, 2017 2:04 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Unikte10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Czw Sty 12, 2017 7:37 pm
Kiedy opadałem na dół obserwowałem dokładnie kłąb dymu na dole przede mną. Nie liczyłem w tej chwili na atak ze strony jaszczura, lecz jednak myliłem się i z kłębu kurzu wyleciał prosto w stronę mojej twarzy promień KI o średnicy pięści. W ostatniej chwili udało mi się zrobić przed nią unik uchylając głowę mocno do tyłu. Żeby ją zwrócić ponownie do przodu musiałem posunąć się całym ciałem. Spojrzałem się na kłąb dymu agresywnie. Po chwili już wylądowałem na ziemi uginając nogi w kolanach i podpierając się ręką o ziemię. Wstałem wolnym ruchem prosto, wtedy zobaczyłem, jak z kłęby dymu wydostał się jaszczur zmierzając w moją stronę. Oberwałem prosto w brzuch, następnie wykonał serię skomplikowanych uderzeń. Kiedy wykonywał atak zauważyłem błąd, który popełnił i złapałem go za rękę, a następnie przemieszczając się za niego cały czas trzymając go za rękę wygiąłem mu ją i przylegając nią do jego pleców stale ją wyginałem, następnie wolną ręką objąłem go za szyję i ciągnąłem do siebie przyduszając go. Miałem cichą nadzieję, że moja postawa załatwi wszystko, ale nie udało mi się go dodusić do końca, ponieważ złapał mnie ogonem za nogę i pociągnął, przez co go puściłem i poleciałem na ziemię na plecy. Odruchowo złapałem się rękoma za siebie przekładając ręce nad sobą. Gad robił wtedy atak tąpnięciem, ale udało mi się zrobić unik przyciągając dolną część ciała do siebie. Kiedy spudłował wyprostowałem się wykonując kopnięcie przylegającymi do siebie stopami. Odbiłem się wtedy rękoma, aby się ponownie stanąć do prawidłowej postawy, wtedy zaczął się atak pięściami. Utworzyłem serię, którą zakończyłem uderzeniem w tors otwartą dłonią. Atak spowodował, że przeciwnik odsunął się na pewien dystans do tyłu. Łapiąc się za klatkę piersiową i uchylając się w dół słuchałem co do mnie mówi.
- Myślisz, że twoje ataki coś dają? Lepiej się poddaj, a może oszczędzę twój marny żywot. - Spojrzałem się na niego z obrzydzeniem.
- Jesteś żałosny. Spójrz na siebie. Zaraz nastąpi twój koniec. Uświadom sobie to, że zaraz nastąpi twój koniec. - Jaszczur dostrzegł wtedy, że jest coś ze mną nie tak.
- A cóż to? Coś cię boli? Coś z twoim serduszkiem nie tak? - Zapytał się sarkastycznie z aroganckim uśmieszkiem na twarzy.
- Na twoim miejscu martwiłbym się o siebie.


OOC:
Moje HP: 810-120= 690
Atak szybki - 102 DMG


Staty jaszczura:

Siła: 120
Szybkość: 70
Wytrzymałość: 70
Energia: 70

HP: 572-102= 470


Został mi jeszcze jeden unik, jaszczurowi 2.


Ostatnio zmieniony przez Kurisu dnia Czw Sty 12, 2017 7:39 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Czw Sty 12, 2017 7:37 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Potaan10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Pią Sty 13, 2017 5:18 pm
Obaj byliśmy już nieco poobijani i zmęczeni walką. Jaszczur nie okazał się jednak tak silny, na jakiego wskazywało na samym początku walki. To prawda, że przeciwnika da się ograniczyć, trzeba tylko wiedzieć, w jaki sposób to zrobić. Rzuciliśmy się ponownie do walki. Wyrwaliśmy się z ziemi w tym samym momencie i przy spotkaniu wymieniliśmy się serią ciosów, które nas odepchnęły do tyłu i odbijając się ponownie od ziemi znowu wymieniliśmy się ciosami i tak w kółko. Można było rzec, że walczyliśmy w powietrzu. Nasze ruchy były tak szybkie, że normalny osobnik nie dałby rady nas zauważyć. Było tylko słychać dźwięk przecinającego powietrza. Po chwili staczanej walki opadłem na ziemię. Wtedy jaszczur zaatakował z powietrza. Zrobiłem blok rękoma układając je w znak ''X'', wtedy odparłem jego atak. Chciałem go zaatakować, ale przy pomocy techniki latania zdołał uciec do góry. Uniósł się wyżej, a następnie zatrzymał się stając w powietrzu. Spojrzał się na mnie.
- Czemu nie lecisz? Strach cię obleciał? - Patrzyłem na niego z nienawiścią nie podnosząc głowy do góry. Nic nie mówiłem, nie miałem zamiaru wyjawiać mu swojej słabej strony, ale ten parszywy gad i tak po chwili sam na to wpadł.
- ...a może ty po prostu nie umiesz latać? - Uśmiechnął się swoim aroganckim uśmiechem a następnie rozłożył swoje ręce wytwarzając w nich kule energii.
- Hahahaha! Los się uśmiechnął! Giń! - Wysunął ręce z kulami za siebie mocno się wyginając, a następnie wygiął się w moją stronę celując rękoma we mnie i wykonał swój energetyczny atak. Chmara pocisków KI zaczęła lecieć w moją stronę. Nie było sensu ich odbijać, wykonałem swój blok rękoma przed nimi. Początkowo pierwsze nawet mnie nie trafiły, wybuchały gdzieś obok, ale co chwila jakiś uderzył we mnie raniąc mnie. Co teraz zrobić? Nie ma sensu go atakować, wystawię się na ataki jeszcze bardziej. Muszę się jakoś chronić i go zmęczyć. Wiem. Po prostu będę robić uniki. Zacząłem robić przed nimi uniki na boki, ale wybuchy obok sprawiały, że było coraz trudniej poruszać mi się w jednym miejscu, tak więc zacząłem uciekać robiąc uniki przed jego pociskami.


OOC:
Wyszedł mu potężny, ale nie może zaatakować teraz nim, ponieważ właśnie mijała dopiero 3 tura, tak więc przyjmijmy, że zaatakował podstawowym.

Moje HP: 690-120= 570
Atak szybki - 102 DMG


Staty jaszczura:

Siła: 120
Szybkość: 70
Wytrzymałość: 70
Energia: 70

HP Jaszczura: 470-102= 368


Został mi jeszcze jeden unik, jaszczurowi 2.
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Pią Sty 13, 2017 5:18 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Podsta10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Nie Sty 15, 2017 9:37 pm
Uciekałem dalej przed gadem robiąc uniki na boki. Gad miał przewagę nade mną przez co byłem zmuszony bronić się, lecz nie wiedziałem w jaki sposób. Zmierzałem prosto ku wystające skały spod piasku, tak więc postanowiłem, że się za nią ukryję i przemyślę sytuację na chłodno. Podbiegłem do niej i schowałem się za nią przed jaszczurem, ale skała długo nie wytrzymała. Zaledwie kilka uderzeń pociskami wytrzymała, a po ostatnim uderzeniu rozpadła się całkowicie odrzucając mnie na glebę, przy czym zaryłem twarzą o piasek. Wtedy jaszczur przestał atakować. Mogłem to wywnioskować po tym, że przestałem odczuwać wstrząsy i słyszeć wybuchy. Zaparłem się rękoma o ziemię i odpychając się podniosłem się górną częścią ciała, a następnie obróciłem się w drugą stronę siadając na tyłku, aby mieć widok na jaszczura upierając się rękoma z tyłu o ziemię. Jaszczur wtedy zaczął kumulować jedną kulę KI, która wyglądała na silniejszą. Wtedy nasunęła mi się myśl. Kiedyś brat przecież uczył mnie, jak odbija się pociski KI, ale problem tkwi w tym, że nadal nie rozumiem, jak to się robi. Jaszczur szykował się do rzucenia swojej kuli.
- Zaraz się ciebie pozbędę! - Wykrzyknął, ale bez siania paniki w moim umyśle. Wystawiłem ręce przed siebie i starałem się symulować trening z moim bratem. Kiedy jaszczur rzucił swoją kulę uderzyła mocno w moje dłonie, ale nie rozproszyła się. Wgniotła mnie nieco w piach, a siła sprawiała, że kula napierała coraz mocniej na mnie. Starałem się ją odpychać z całej siły, aż do momentu, kiedy moje ręce nie wyprostowały się. Wtedy krzyknąłem zwiększając swoją siłę i wolę, przez co kula KI odbiła się prosto w stronę jaszczura. Nie zdołał się przed nią ukryć, tak więc oberwał swoim własnym atakiem i zaczął bezwładnie opadać na ziemię. Zacząłem się wygrzebywać spod piasku, a kiedy już mi się udało zacząłem się wytrzepywać z niego i kaszleć. Zauważyłem wtedy, że gad już podnosi się i próbuje unieść się w powietrze ponownie.
- A TY GDZIE?! - Głośno i gniewnie wykrzyknąłem nacierając szybko na jaszczurkę. Lekko zdołała unieść się do góry, ale wyskoczyłem z ziemi i złapałem go za ogon. Następnie łapiąc jeszcze drugą ręką i chwytając go mocniej wykonałem silny ruch w dół, przez co rzuciłem nim o ziemię. Dalej trzymając go ciągle powtarzałem swój ruch wyrywając go z ziemi nad siebie mocnym ruchem rękoma do tyłu, a następnie w dół waląc nim o piach. Powtarzałem tą czynność cały czas, jest coraz bardziej poobijany. Chciałem robić tak do momentu, kiedy coś nie zrobi, ale właśnie przestał się ruszać. Czy ja go już zabiłem?


OOC:
Moje HP: 570-120= 450
Atak szybki - 102 DMG


Staty jaszczura:

Siła: 120
Szybkość: 70
Wytrzymałość: 70
Energia: 70

HP: 368-102= 266


Został mi jeszcze jeden unik, jaszczurowi 2.
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Nie Sty 15, 2017 9:37 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Blokpo10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Wto Sty 17, 2017 8:35 pm
Zbliżał się coraz bardziej koniec walki. Kiedy jaszczur się nie ruszał, a ja zmęczyłem się już waleniem nim o ziemię zamachnąłem nim i odwracając się za siebie rzuciłem go mocno w jedną z wystających skał na pustyni. Ciśnięcie nim sprawiło, że skała się złapała w pół a jaszczur wbił się w ziemię i kawałek o nią zaszorował. Lekko zipałem, dalej czułem nieznośny ucisk w sercu, robiło mi się nieco słabo. Nie czuję się najlepiej, muszę to jak najszybciej zakończyć. Jaszczur ciężko wstawał z ziemi. Już obaj mieliśmy dosyć tej walki, byliśmy cali poobijani. Trzymając się ręką za klatkę piersiową po woli zmierzałem w stronę gada lekko chwiejąc się na boki.
- Wstawaj... muszę cię zabić... - Powiedziałem do niego zmęczonym głosem, wtedy on odkrzyknął.
- Cholerne małpy!
- Przestań się pogrążać... - Stałem już przed nim, wtedy energicznie wyrwał się z ziemi i zaczął swój atak. Serie ciosów były wymierzane w moją stronę. Nacisk wywierany przez gada sprawiał, że musiałem odsuwać się do tyłu, ale po chwili karta się odwróciła. Przemieszczając się do tyłu natrafiłem nogą na kawałek odłamanej skały. Wsunąłem pod nią swoją stopę i ruszając nią podrzuciłem kawałek skały do góry na poziomie jego twarzy. Wykonałem uderzenie w skałę otwartą dłonią, dzięki czemu wbiła się ona mu prosto w twarz. Sytuacja jak i ból go zdekoncentrowały, przez co mogłem teraz ja atakować. Jedną ręką złapałem go za jego szmaty, a drugą wymierzałem potężne ciosy w twarz. Trzymałem go, aby mi nie uciekł, mocne zamachy i silne ciosy sprawiały dobry atak. Jego twarz była coraz mocniej obita, zaczęła mu lecieć krew z nosa, jak i buzi i innych miejsc na twarzy. Wprowadziłem tak kilka ciosów, do kiedy nie zaczął wyglądać tak żałośnie, że miałem dosyć tak bliskiego spotkanie z nim. Wtedy puściłem go, wybiłem się nogami nieco od powierzchni i wykonałem silne kopnięcie oby dwoma nogami przylegając obiema stopami do siebie, aż odleciał. Odbiłem się wtedy w powietrze odbijając się od ziemi ręką, zrobiłem kilka salt i zatrzymałem lecącego gada upadając na niego mocno znowu złączonymi ze sobą stopami. Gad wypuścił trochę krwi ze swojej paszczy, to znaczy, że atak był silny. Stałem tak na nim i założyłem swoje ręce na klatce przechodząc do swojej, charakterystycznej, zamkniętej pozy.


OOC:
Moje HP: 450-120= 330
Atak potężny - 172 DMG


Staty jaszczura:

Siła: 120
Szybkość: 70
Wytrzymałość: 70
Energia: 70

HP: 266-172= 94
Został mi jeszcze 1 unik, jaszczurowi 2.
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Wto Sty 17, 2017 8:35 pm
The member 'Kurisu' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Czerwona Pustynia - Page 4 Walka_11
Result :
Czerwona Pustynia - Page 4 Potaan10
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Czerwona Pustynia - Page 4 9tkhzk800/800Czerwona Pustynia - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Czerwona Pustynia - Page 4 Left_bar_bleue0/0Czerwona Pustynia - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Pią Sty 20, 2017 4:38 pm
Stałem na nim, jaszczur ciężko sapał, był cały poobijany. Nawet już jego tandetna szata dawno się porwała. Kiedy na niego spoglądałem z góry - rzygać mi się chciało na jego żałosny widok i wyraz twarzy.
- Wy - małpy jesteście wszystkie takie same. Używacie swojej brutalnej siły, a inteligencji w was zero. Jedyne, co potraficie, to podbijać i mordować. Nie macie za grosz honoru, nawet w plecy nóż potraficie komuś wbić. Myślisz, że to wasza duma dodaje wam siły. Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. To tylko i wyłącznie wasza brutalna siła, która rośnie wtedy, gdy jesteście pod presją. Czekam na ten dzień, kiedy grubo się zawiedziesz na swoich możliwościach... - Nie dałem mu dalej dokończyć. Coś się w tym momencie stało... coś innego i coś niespotykanego. Pojawił się błysk w moich oczach, a następnie zmieniły one swój kolor na czerwony, jak u demona. Coś jakby zawładnęło moim ciałem, przez co samo wykonywało ruchy, a ja nawet nie zastanawiałem się wtedy, dlaczego. Moja noga się podniosła, a następnie mocno stąpnęła na twarzy gada, przez co nie mógł mówić dalej. Wtedy ja zacząłem mówić, ale mój głos również stał się jakiś inny, niespotykany nigdy dotąd. To było coś, jakby dwie osoby próbowały przemówić przez jedno ciało, przez jedną buzię i usta. Efekt ten sprawiał, że głos był nieczysty, chaotyczny i złowieszczy. Brzmiało to niczym przemowa jakiegoś okropnego demona.
- Mylisz się. Nie jestem saiyaninem, ani trochę się nim nie czuję. To, że posiadam ciało małpy wcale nie oznacza, że nią jestem. Próbowałeś mnie zabić, a więc ja również teraz zabiję ciebie. Przekonasz się, co oznacza wielki gniew Saem Fedro. - Nie wiedziałem kompletnie, co mówię i dlaczego. Nie mogłem się oprzeć, byłem sterowany niczym kukiełka pociągana za sznurki. Po wypowiedzi wychodziłoby na to, że ktoś lub coś siedzi we mnie. Saem Fedro? To chyba imię tego czegoś. Można byłoby się tylko domyślać tego, że siedział we mnie jakiś demon, który przejął nade mną władzę. Mimo tego, że przejął nade mną kontrolę to jednak nie oznacza tego, że przestałem odczuwać ból spowodowany obrażeniami nabytych podczas walki. Czułem dalej ucisk w sercu, a głowa mało co mi nie eksplodowała. Moja noga co chwile się podnosiła i uderzała mocno po twarzy gada. Nie mógł wytrzymać tego i złapał mnie ogonem za nogę przeciągając ją na bok, abym stracił równowagę. Lekko zachwiałem się na bok, ale szybko znowu stanąłem prosto. Gad w tym momencie dał radę szybko wydostać się spod mych nóg i uciec kilka metrów przede mnie. Trzymał się jedną ręką za głowę, a w oczach było widać strach. On również nie miał bladego pojęcia, co się dzieje. Moja ręka złapała za mój ogon przeciągając go przed siebie.
- Myślisz, że jestem małpą, bo wyglądam jak inne małpy? Jesteś w błędzie. Patrz na mnie, nie jestem żadnym saiyaninem. - Druga ręka również złapała za ogon, mocno go ścisnęła, przez co lekko straciłem siły i lekko ugięły mi się nogi w kolanach, a następnie moje ręce energicznie pociągnęły za ogon. Siła, z jaką moje ręce pociągnęły za ważny element mojego ciała sprawiła, że włochaty ogon oderwał się od mojego ciała. Trochę krwi trysnęło na piasek, a ja upadłem na kolana i puszczając ogon oparłem się rękoma o ziemię. Już chyba wróciłem do normy, moje oczy wyglądają jak wcześniej i znowu czuję władzę w mięśniach, tyle, że jestem w tej chwili bardzo osłabiony, ponieważ właśnie straciłem swój ogon, który stanowi ważny element w ciele każdego saiyanina.
- Co... co się dzieje?... - Straciłem całkowicie rachubę w obrocie akcji. Czułem się bardzo słabo, czułem dalej ucisk w sercu i ból w głowie. Próbowałem wstać na nogi, ale nie mogłem. Jaszczurowi zmienił się po chwili wyraz twarzy z przerażenia znowu na jego żałosny uśmieszek, nawet się zaśmiał przez chwilę.
- Hahahaha, a tobie co? Rozdwojenie jaźni? Ale żałośnie teraz wyglądasz. Dobra moja. W takim razie już idę, na mnie pora. Czekają na mnie w bazie. - Jego mowa dodała mi trochę sił, ponieważ nie mogłem do tego dopuścić, aby wrócił. Wstałem na nogi, ale dalej byłem bardzo osłabiony i przechylałem się na wszystkie strony świata próbując iść za gadem.
- Stój!... Nie uciekniesz... - Nie miałem dosyć sił, aby go złapać. Wtedy się zatrzymał i odwrócił się bokiem.
- Zostań tutaj. - Podniósł swoją rękę i wycelował we mnie palcem. Pojawił się błysk fioletowej KI, a następnie przebił mnie na wylot w klatce piersiowej pociskiem KI o małej objętości. Poczułem ból, wytrzeszczyłem oczy, trochę krwi wyleciało przez moje usta i upadłem na ziemię plecami. Usłyszałem jego zaśmianie się i kolejne kroki. Już miałem tego kompletnie dosyć. Ból wzmagał gniew rosnący we mnie. Moje oczy błysnęły i ponownie zmieniły swój znowu na czerwone. Znowu tajemnicza siła zawładnęła nade mną. Oparłem się rękoma z tyłu i podniosłem się do góry patrząc na gada.
- Śmierć. - Słowo padło z moich ust. Bardzo szybkim i zwinnym ruchem wybiłem się z ziemi i zacząłem zmierzać prosto ku gadowi. Zanim zdążył się obejrzeć za siebie przebiłem go na wylot zadanym ciosem z prostej dłoni. Trochę krwi trysnęło, trochę wypluł ustami. Nie mogłem zobaczyć jego przerażenia w oczach, ponieważ stałem tyłem do niego. To był definitywny koniec gada. Próbował coś powiedzieć, ale nie mógł. Zachłysnął się krwią. Ucisk w moim sercu ustąpił. Zamiast tego poczułem jakby motylki w brzuchu, tyle, że w sercu. To cudowne uczucie wypełniało mnie od środka, czułem się świetnie.
- Tak... tak. Kocham to uczucie. Wypełniaj mnie na nowo... - Słowa przestały już wychodzić z moich ust, znowu przywrócono mi władzę w ciele, oczy znów wróciły do pierwotnego koloru. Usłyszałem wtedy ostatnie słowa jaszczura ciężko wypowiedziane przez niego.
- Jesteś... potworem... - Wtedy jego głowa przechyliła się w dół i już się nie ruszał. Położyłem swoją rękę na jego plecy, a następnie pchając go do przodu i ciągnąc wbitą rękę w jego ciało do siebie próbowałem ją z niego wyciągnąć. Wtedy kolejna porcja krwi trysnęła na ziemię, a trochę na mnie. Ciało gada spadło na ziemię jak worek ziemniaków. Wysunąłem nieco swoje ręce przed siebie uginając je w łokciach i spoglądałem na nie z zadziwieniem. Co to do cholery było? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem... nie byłem sobą... Coś siedzi we mnie? A może coś próbuje nade mną zawładnąć? Ta sytuacja wydaje mi się koszmarna, ale przynajmniej już nie czuję ucisku w sercu. Złapałem się za klatkę piersiową, następnie spojrzałem do góry na gwieździste niebo. Ten ucisk... to nie była żadna choroba. Coś mnie trzymało za serce? Pytań pojawiało się coraz więcej, a odpowiedzi brak. Jeśli chodzi o moje zadanie, to je już ukończyłem i nic już tutaj po mnie. Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu za moim koszulkowym obciążnikiem, ale nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest. Zgubiłem go gdzieś wcześniej. Pewnie jest gdzieś dalej przysypany piaskiem, ciężko będzie go znaleźć bez latania, tym bardziej, że jest już noc i nic nie widzę. Nie mam jak się skontaktować z akademią, scouter uległ zniszczeniu. Po krótkiej chwili rozglądania się dojrzałem dalekie światło. To prawdopodobnie miasto centralne. Nie ma na co czekać. Im szybciej się tam dostanę, tym prędzej odpocznę. Jestem już tym zmęczony. Właśnie miałem zacząć iść, wtedy poczułem cały ból, który doświadczyłem podczas walki. Byłem cały poobijany, ale najbardziej bolała mnie część, gdzie zostałem przebity wiązką KI na wylot. Złapałem się rękoma za ramiona i skulony przez ból próbowałem dostać się do miasta idąc w jego kierunku i chwiejąc się na boki. Co chwilę wiał wiatr, który na chwilę zatrzymywał mnie. Podróż do miasta będzie trwała długo... Jeszcze po chwili znowu rozbolała mnie głowa, złapałem się ręką. Ból był potworny, przymykałem jedno oko. Słyszałem w głowie niewyraźne głosy, jakby kobiecy ton, ale bardzo zniekształcony, chaotyczny, cierpiący, przez co wydawał mi się demoniczny.

Popełniłeś... szósty grzech... obudziłeś mnie...
Rozglądałem się na boki i w okół siebie, ale nikogo nie było.
- Kim jesteś?! Wynoś się z mojej głowy!!! - Krzyczałem mocno, ale nic to nie dawało. Głosy nawracały, a mocniejszy, wiejący wiatr sprawiał, że nieco zagłuszał moje wołanie.
Uwolnij mnie... chcę wyjść! Uwolnij... popełnij pozostałe grzechy!
Nie miałem zielonego pojęcia, o co chodzi temu czemuś. Chciałem jak najszybciej udać się po pomoc. Nie wiedziałem, że to kiedyś nastąpi... niestety, ale czuję się tak koszmarnie, że potrzebuję czyjejś pomocy.


OOC w spoilerze, ponieważ nieco się rozpsałem:
Sponsored content

Czerwona Pustynia - Page 4 Empty Re: Czerwona Pustynia

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito