Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Wioska Drakonian
Pią Wrz 13, 2013 10:18 pm
Lokalizacja: Mroczna Puszcza
Obszar trzech kilometrów dawniej pełen drewnianych domków ciemnego drewna.Po transformacji Dragota całość została odbudowana oraz zaklęta. Obszar jest równie dobrze ukryty co reszta Puszczy, nie da się jej zlokalizować z lotu ptaka. Jej nierozłącznym elementem jest mgła która skutecznie ogranicza widoczność. Klimat wioski jest porównywalny ze starym cmentarzem, ludzie nie są tu zazwyczaj mile widziani. Miejsce to dodatkowo jest nawiedzane przez jej mroczną, wynaturzoną wersję - Nether.
Motyw Wioski
Obszar trzech kilometrów dawniej pełen drewnianych domków ciemnego drewna.Po transformacji Dragota całość została odbudowana oraz zaklęta. Obszar jest równie dobrze ukryty co reszta Puszczy, nie da się jej zlokalizować z lotu ptaka. Jej nierozłącznym elementem jest mgła która skutecznie ogranicza widoczność. Klimat wioski jest porównywalny ze starym cmentarzem, ludzie nie są tu zazwyczaj mile widziani. Miejsce to dodatkowo jest nawiedzane przez jej mroczną, wynaturzoną wersję - Nether.
Motyw Wioski
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Sob Wrz 14, 2013 5:03 pm
Już po chwili Zacząłem odzyskiwać zmysły, postać która pozbawiła mnie przytomności przestała mnie ciągnąć po ziemi. Słyszałem sporo postaci przybliżających się do mojego ciała z ciekawością. Podczas gdy ja się ogarniałem, pare osób przybliżyło się do mojego ciała i oglądało je ze zdziwieniem. Jeden z nich kucnął obok mojej głowy, co dziwnie się zapowiadało. Wyciągnął ręke w stronę moich oczu jakby chciał je siłą otworzyć. Jednak Ja go uprzedziłem. Otworzyłem gwałtownie oczy po czym używając bukujutsu wzniosłem się na równe nogi i rozejrzałem. Znajdowałem się w jakiejś wiosce, nietypowej i zupełnie innej niż ludzkie. Większość tutejszych wyglądała jak ludzie, ale nie do końca. No i mój zmysł podpowiadał mi że mam do czynienia z Demonami. Byłem dość zdezorientowany, wokół mnie przebywało blisko czterdziestu demonów. Większość była raczej przestraszona i nie wyglądali na wrogo nastawionych. Ale Archanioł uprzedzał mnie bym powiedział tą formułke do ich przywódcy. Nie miałem więc wyboru jak kazać im się tam zaprowadzić.
-Zaprowadźcie mnie proszę do przywódcy tej wioski!
Mówiłem demonicznie, nie miałem po co się tutaj ukrywać. Pewien Demon wyglądający na oko trzydziestoletniego mężczyznę z długimi włosami Podszedł do mnie z zamiarem wykonania mojej prośby.
Głos miał raczej spokojny i inteligentny, jak na porządnego Demona przystało. Mówił głośno, krótko i wyraźnie. Tyle mi wystarczało. Po chwili reszta się odsunęła a ja i długowłosy osobnik poszliśmy do domu z czarnego Drewna, wydocznie pochodzącego z tutejszych drzew. Klimat był strasznie dziwny, mgła panująca w obozie jeszcze to podsycała. Budzi uczucie całkowitej izolacji od świata poza puszczą i wioską. Jakby wszystko inne miało pomniejsze znaczenie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem... Puki nie powiem przywódcy hasła wszyscy będą mnie traktować jak obcego...tak czy tak będą mnie tak traktować. W końcu skończyliśmy spacel, dom z czarnego Drewna, zdający się w pewnych miejscach cały w krwi...nie mam pojęcia czyjej.
-Jakiś przybysz chce się z tobą spotkać!
Krzyknął prowadzący mnie do wnętrza Domu. Było słychać kroki w stronę drzwi. Po chwili stanął w nich demon z białymi, długimi włosami choć krótszymi niż ten który mnie prowadził, mieczem na plecach, czerwonym płaszczem i dość zdobionym ubiorem.
-Nie mam pojęcia, Valtiel go przyprowadził do wioski nieprzytomnego.
Wtedy postanowiłem się odezwać.
-"Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko."
Przywódcy mało szczena nie opadła, widocznie wiedział co to znaczy. Miał założoną ręke na rękę i stał prosto ale teraz dodałem do tego minę jakby zorientował się że ma kleksa w gaciach. Po chwili przełknął ślinę i wydawał się spokojny. ten który mnie tu doprowadził wyglądał jakby nie wiedział o co chodzi.
-Więc ty musisz być Dragot... Archanioł mówił prawdę.
-Mówisz o tym błękitnym Demonie który wygląda jak ja?
-Tak, to on. Musiał objawić się nam obu. Dragot, ta wioska to pozostałość z twojej rodzinnej rasy. Jesteś jednym z Drakonian. Jesteś jednym z nas.
Mówiąc to położył mi ręke na ramieniu, po bratersku. Wtedy dotarło do mnie wszystko. Wszystkie wizje i czapy które miałem dostały wyjaśnienie. D w kościele którym odwiedziłem musiało byś skrótem od Drakonian. Tamten wszystko załapał gdy przywódca nazwał mnie po imieniu, muszą mnie znać! Odwróciłem się i spojrzałem na kilkunastu ciekawskich którzy przyszli za nami.
-Ten przybysz to Dragot! Powrócił do nas po dwóch latach nieobecności!
Dwóch latach nieobecności? jeden przez który byłem w Krwawym Berle i jeden gdy byłem zamrożony... to musiało się zdarzyć przed moją amnezją... Tylko co się wydarzyło? dlaczego straciłem pamięć? Dlaczego opuściłem rodzinną wioskę? Nie mogłem się pogodzić z tym co się stało. Wszystkie demony które to usłyszały wniosły ręce i wykrzykiwali moje imię. Nie rozumiałem niczego, nic mi nie wyjaśnili. Zamiast tego dali mi jeszcze więcej pytań... To będą ciężkie dni.
-Zaprowadźcie mnie proszę do przywódcy tej wioski!
Mówiłem demonicznie, nie miałem po co się tutaj ukrywać. Pewien Demon wyglądający na oko trzydziestoletniego mężczyznę z długimi włosami Podszedł do mnie z zamiarem wykonania mojej prośby.
- Demon:
Głos miał raczej spokojny i inteligentny, jak na porządnego Demona przystało. Mówił głośno, krótko i wyraźnie. Tyle mi wystarczało. Po chwili reszta się odsunęła a ja i długowłosy osobnik poszliśmy do domu z czarnego Drewna, wydocznie pochodzącego z tutejszych drzew. Klimat był strasznie dziwny, mgła panująca w obozie jeszcze to podsycała. Budzi uczucie całkowitej izolacji od świata poza puszczą i wioską. Jakby wszystko inne miało pomniejsze znaczenie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem... Puki nie powiem przywódcy hasła wszyscy będą mnie traktować jak obcego...tak czy tak będą mnie tak traktować. W końcu skończyliśmy spacel, dom z czarnego Drewna, zdający się w pewnych miejscach cały w krwi...nie mam pojęcia czyjej.
-Jakiś przybysz chce się z tobą spotkać!
Krzyknął prowadzący mnie do wnętrza Domu. Było słychać kroki w stronę drzwi. Po chwili stanął w nich demon z białymi, długimi włosami choć krótszymi niż ten który mnie prowadził, mieczem na plecach, czerwonym płaszczem i dość zdobionym ubiorem.
- Przywódca Wioski:
-Nie mam pojęcia, Valtiel go przyprowadził do wioski nieprzytomnego.
Wtedy postanowiłem się odezwać.
-"Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko."
Przywódcy mało szczena nie opadła, widocznie wiedział co to znaczy. Miał założoną ręke na rękę i stał prosto ale teraz dodałem do tego minę jakby zorientował się że ma kleksa w gaciach. Po chwili przełknął ślinę i wydawał się spokojny. ten który mnie tu doprowadził wyglądał jakby nie wiedział o co chodzi.
-Więc ty musisz być Dragot... Archanioł mówił prawdę.
-Mówisz o tym błękitnym Demonie który wygląda jak ja?
-Tak, to on. Musiał objawić się nam obu. Dragot, ta wioska to pozostałość z twojej rodzinnej rasy. Jesteś jednym z Drakonian. Jesteś jednym z nas.
Mówiąc to położył mi ręke na ramieniu, po bratersku. Wtedy dotarło do mnie wszystko. Wszystkie wizje i czapy które miałem dostały wyjaśnienie. D w kościele którym odwiedziłem musiało byś skrótem od Drakonian. Tamten wszystko załapał gdy przywódca nazwał mnie po imieniu, muszą mnie znać! Odwróciłem się i spojrzałem na kilkunastu ciekawskich którzy przyszli za nami.
-Ten przybysz to Dragot! Powrócił do nas po dwóch latach nieobecności!
Dwóch latach nieobecności? jeden przez który byłem w Krwawym Berle i jeden gdy byłem zamrożony... to musiało się zdarzyć przed moją amnezją... Tylko co się wydarzyło? dlaczego straciłem pamięć? Dlaczego opuściłem rodzinną wioskę? Nie mogłem się pogodzić z tym co się stało. Wszystkie demony które to usłyszały wniosły ręce i wykrzykiwali moje imię. Nie rozumiałem niczego, nic mi nie wyjaśnili. Zamiast tego dali mi jeszcze więcej pytań... To będą ciężkie dni.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Nie Wrz 15, 2013 6:07 pm
Dziennik Dragota, godzina 03:10, 3 roku ery Drakonian. Jest to mój pierwszy wpis. Krótki czas po tym jak przywódca odkrył kim jestem, mieszkańcy wioski Drakonian postanowili z tej okazji urządzić...imprezo....spotkanio.....popijawę. Dowiedziałem się tym samym jak wygląda podziemie....czy też jak wygląda jego malutka część. To coś w rodzaju wielkiej sali oraz korytarzy prowadzących do pomieszczeń o treści podobnej do ludzkich, takich jak taverna w której odbywało się spotkanie z okazji mojego odnalezienia. Sporo się też wtedy dowiedziałem, czas jaki uznają Drakonianowie to tylko jedna z nich.
Taverna "Pod ludzkim monopolowym" to miejsce w którym panuje zupełnie inna atmosfera niż na powierzchni. Zamiast poczucia niepewności panuje nieprzerwany spokój. Ciemną atmosferę zastąpiło pomarańczowe światło pochodni, zaś uczucie izolacji zostało przytłoczone poczuciem przebywania z krewnymi. Dawno nie było takiej chwili w której mógłbym nazwać siebie "szczęśliwym". Ale czuje, że takowa właśnie nadeszła.
-Za potęgę rasy Drakonian oraz za to, by Dragot nie był jedynym który do nas dołączy.
Takie słowa usłyszałem od Przywódcy wioski zanim wzniósł kufel....pewnie piwa, chociaż nie mam bladego pojęcia co to jest. A razem z nim reszta siedząca razem z nami przy dziesięcio - osobowym stole prostokątnym. Był tam również ten który mnie przyprowadził, obydwoje byli już nieco podpici, ale nie przeszkadzało mi to specjalnie, od pijanego łatwiej wyłudzić informacje. Taverna była zbudowana z ciemnego drewna, jak cała reszta. Wystrój przypominał średniowiecze.
-Więc przywódco, może zdradzisz mi imię swoje i tego który mnie przyprowadził?
-Aaaah, pewnie. Ja nazywam się Ozymandias, ale możesz mi mówić Ozzie.
-W porządku....A demon który mnie do ciebie przyprowadził?
-Ach, no tak. ekhem, to jest Garond. Mój kapitan, sprawuje kontrolę gdy mnie nie ma i zajmuje się ochroną wioski.
-To chyba kiepską ochroną skoro jest teraz w karczmie...
-To wyjątkowa okazja Dragot, a poza tym głównym zadaniem strażników jest sparaliżowanie celu do czasu aż ja przybędę. Oczywiście o ile sami nie są w stanie pokonać zagrożenia.
-Tak tak, rozumiem. Dlaczego wyglądacie jak ludzie, przecież jestem jednym z was?
-Maskujemy się w ten sposób, oraz jest to wygodne.Ty jeszcze nie opanowałeś naszej techniki. Kiedyś cie jej nauczymy.
-Taaa, nauczymy.
Minęło pół godziny, Ozzie i Garond wypili co nieco, o ile można tak nazwać 8 i 14 kuflów... Ja po jakimś czasie też się skusiłem, jednak mnie starczyło po trzecim. To było strasznie dziwne w smaku, coś pomiędzy ludzkim winem, a gorącą czekoladą. Na szczęście Ozymandias był jeszcze w miarę rozmowny, to znaczy zrozumiały. Dla Garonda impreza już się skończyła.... pod stołem.
-Dragot, powiedz no mnie co tyś wyrabiał przez tyle lat?
-No cóż, straciłem pamięć więc działo się sporo. Założyłem grupę najsilniejszych osób na Ziemi, straciłem moc walcząc z nowo narodzonym Demonem, wystrzeliliśmy go w kosmos, i jestem na etapie zbierania mocy na kolejny pojedynek z nim.
-Ha!, wiedziałem że nie zaliczyłeś!
Wtedy mnie rozbroił, mówie mu o sprawach całej planety, o tym że założyłem drużynę złożoną z najsilniejszych a ten....ech.
-Coś ty powiedział?
Z niedowierzaniem dodałem, zastanawiałem się czy się aby nie przesłyszałem.
-No że.... że do tej pory się ni-
wzniosłem ręce i dystansowo powiedziałem:
-Zwolnij! wiem jak ludzie mówią, wiem co to znaczy! Tylko nie mam pojęcia co to ma do tego co mówiłem, tak w ogóle to nasza rasa ma odpowiednie...
Byłem dość zakłopotany gdy o tym mówiłem, i gdy mówię zakłopotany mam na myśli BARDZO ZAKŁOPOTANY.
-Ależ oczywiście, że ma. Ale w przypadku gdy masz oryginalną formę musisz zmienić kształt i tyle.
-Mam nadzieję że ta informacja mi się nie przyda... Korzystając z tego że jesteś jeszcze przytomny mógłbyś mi powiedzieć jakie jeszcze pomieszczenia są w podziemiach?
Ozzie'mu trochę zajęło przeanalizowanie tego co powiedziałem, albo przypominał sobie reszte. Zaczynałem być coraz bardziej zmęczony, i to nie jak wtedy gdy walczyłem z Demonem.
-A więc mamy tą taverne, kilkaset pokoi mieszkalnych które rezerwujemy dla najsłabszych osobników. Ze względu ochrony. Mamy rzeźnie, kluby o różnych tematykach, w tym ze striptizem. Mamy też laboratorium alchemiczne, oraz salę zebrań. To z tych które pamiętam.
Parę z tych miejsc być może odwiedzę jutro, mam tu na myśli laboratorium Alchemiczne, na kluby przyjdzie czas.
Zegar ścienny zrobiony na bazie ludzkiego wskazywał godzinę 02:50. Miałem już dosyć, poprosiłem przywódcę by zaprowadził mnie do mojej chaty na zewnątrz. Ledwo ledwo, ale udało mu się dojść na górę i wskazać która chata jest wolna. Po krótkim czasie i po napisaniu pierwszego wpisu w moim dzienniku, którym uczyniłem pewną pustą książke leżącą na widoku. Zaraz potem położyłem się spać, i to była ostatnia czynność którą wykonałem tej nocy.
- Muzyczka w Tavernie:
Taverna "Pod ludzkim monopolowym" to miejsce w którym panuje zupełnie inna atmosfera niż na powierzchni. Zamiast poczucia niepewności panuje nieprzerwany spokój. Ciemną atmosferę zastąpiło pomarańczowe światło pochodni, zaś uczucie izolacji zostało przytłoczone poczuciem przebywania z krewnymi. Dawno nie było takiej chwili w której mógłbym nazwać siebie "szczęśliwym". Ale czuje, że takowa właśnie nadeszła.
-Za potęgę rasy Drakonian oraz za to, by Dragot nie był jedynym który do nas dołączy.
Takie słowa usłyszałem od Przywódcy wioski zanim wzniósł kufel....pewnie piwa, chociaż nie mam bladego pojęcia co to jest. A razem z nim reszta siedząca razem z nami przy dziesięcio - osobowym stole prostokątnym. Był tam również ten który mnie przyprowadził, obydwoje byli już nieco podpici, ale nie przeszkadzało mi to specjalnie, od pijanego łatwiej wyłudzić informacje. Taverna była zbudowana z ciemnego drewna, jak cała reszta. Wystrój przypominał średniowiecze.
-Więc przywódco, może zdradzisz mi imię swoje i tego który mnie przyprowadził?
-Aaaah, pewnie. Ja nazywam się Ozymandias, ale możesz mi mówić Ozzie.
-W porządku....A demon który mnie do ciebie przyprowadził?
-Ach, no tak. ekhem, to jest Garond. Mój kapitan, sprawuje kontrolę gdy mnie nie ma i zajmuje się ochroną wioski.
-To chyba kiepską ochroną skoro jest teraz w karczmie...
-To wyjątkowa okazja Dragot, a poza tym głównym zadaniem strażników jest sparaliżowanie celu do czasu aż ja przybędę. Oczywiście o ile sami nie są w stanie pokonać zagrożenia.
-Tak tak, rozumiem. Dlaczego wyglądacie jak ludzie, przecież jestem jednym z was?
-Maskujemy się w ten sposób, oraz jest to wygodne.Ty jeszcze nie opanowałeś naszej techniki. Kiedyś cie jej nauczymy.
-Taaa, nauczymy.
***
Minęło pół godziny, Ozzie i Garond wypili co nieco, o ile można tak nazwać 8 i 14 kuflów... Ja po jakimś czasie też się skusiłem, jednak mnie starczyło po trzecim. To było strasznie dziwne w smaku, coś pomiędzy ludzkim winem, a gorącą czekoladą. Na szczęście Ozymandias był jeszcze w miarę rozmowny, to znaczy zrozumiały. Dla Garonda impreza już się skończyła.... pod stołem.
-Dragot, powiedz no mnie co tyś wyrabiał przez tyle lat?
-No cóż, straciłem pamięć więc działo się sporo. Założyłem grupę najsilniejszych osób na Ziemi, straciłem moc walcząc z nowo narodzonym Demonem, wystrzeliliśmy go w kosmos, i jestem na etapie zbierania mocy na kolejny pojedynek z nim.
-Ha!, wiedziałem że nie zaliczyłeś!
Wtedy mnie rozbroił, mówie mu o sprawach całej planety, o tym że założyłem drużynę złożoną z najsilniejszych a ten....ech.
-Coś ty powiedział?
Z niedowierzaniem dodałem, zastanawiałem się czy się aby nie przesłyszałem.
-No że.... że do tej pory się ni-
wzniosłem ręce i dystansowo powiedziałem:
-Zwolnij! wiem jak ludzie mówią, wiem co to znaczy! Tylko nie mam pojęcia co to ma do tego co mówiłem, tak w ogóle to nasza rasa ma odpowiednie...
Byłem dość zakłopotany gdy o tym mówiłem, i gdy mówię zakłopotany mam na myśli BARDZO ZAKŁOPOTANY.
-Ależ oczywiście, że ma. Ale w przypadku gdy masz oryginalną formę musisz zmienić kształt i tyle.
-Mam nadzieję że ta informacja mi się nie przyda... Korzystając z tego że jesteś jeszcze przytomny mógłbyś mi powiedzieć jakie jeszcze pomieszczenia są w podziemiach?
Ozzie'mu trochę zajęło przeanalizowanie tego co powiedziałem, albo przypominał sobie reszte. Zaczynałem być coraz bardziej zmęczony, i to nie jak wtedy gdy walczyłem z Demonem.
-A więc mamy tą taverne, kilkaset pokoi mieszkalnych które rezerwujemy dla najsłabszych osobników. Ze względu ochrony. Mamy rzeźnie, kluby o różnych tematykach, w tym ze striptizem. Mamy też laboratorium alchemiczne, oraz salę zebrań. To z tych które pamiętam.
Parę z tych miejsc być może odwiedzę jutro, mam tu na myśli laboratorium Alchemiczne, na kluby przyjdzie czas.
***
Zegar ścienny zrobiony na bazie ludzkiego wskazywał godzinę 02:50. Miałem już dosyć, poprosiłem przywódcę by zaprowadził mnie do mojej chaty na zewnątrz. Ledwo ledwo, ale udało mu się dojść na górę i wskazać która chata jest wolna. Po krótkim czasie i po napisaniu pierwszego wpisu w moim dzienniku, którym uczyniłem pewną pustą książke leżącą na widoku. Zaraz potem położyłem się spać, i to była ostatnia czynność którą wykonałem tej nocy.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Pią Wrz 20, 2013 4:05 pm
Nic mi się nie śniło tej nocy, ale i tak nie mogę nazwać jej przyjemną. Przez tą dziwną atmosferę tak bardzo odmienną od znanych ludziom miałem bardzo nieprzyjemne odczucia. Otworzyłem swe oczy i po kilkunastu głębokich wdechach zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na wygląd całego mieszkania, w ramach rozgrzewki mózgowej. Było zbudowane w większości z ciemnego drewna, ale widać było że sporo rzeczy podpierniczają ludziom. Moje łóżko było na lewo od wejścia, 2,5 metra wysokości i 1,5 szerokości. W tej chatce, w przeciwieństwie do większości są drzwi. moje łóżko zajmowało 2/3 długości chaty, a zaraz za nim był regał na którym leży mój dziennik. Na przeciwko mnie znajdowała się kuchenka do podgrzewania potraw w lewym rogu, oraz stół dwu osobowy zajmujący resztę powierzchni. Po mojej prawej, na wprost od wejścia znajdowała się skrzynia na przedmioty sporej wielkości. Nad nią był powieszony obraz przykrywający 1/3 ściany przedstawiający czerwoną literę D na czarnym tle. Widocznie nasze godło.
Klimat był dla mnie tak depresyjny i ciężki że ciężko tam tam wytrzymać. Mo że gdybym żył tu od początku, ale zbyt mocno za klimatyzowałem się z ludźmi. Musiałem stąd uciec, przynajmniej na razie. Będę tu często wpadał, ale na dłuższą metę ta atmosfera zrobi mi papkę z mózgu. Powoli otworzyłem drzwi i wzniosłem się na 20M w górę. Stamtąd skierowałem się w stronę lodowca. Tamtejsze warunki powinny mi pomóc w uspokojeniu się oraz w treningu. Miałem sporo czasu na przemyślenie czego się nauczyć. Nie miałem zamiaru znowu trenować z Archaniołem, nie mam jeszcze takich problemów. Zacząłem się coraz bardziej oddalać od wioski, czułem coraz większą ulgę...
OOC:
Z/t do Lodowiec
Regeneracja 10%KI
Moje KI: 1215 + 150 = 1365
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Sro Paź 16, 2013 11:09 pm
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w Mrocznej Puszczy. Zapamiętałem pozycję drzew, które ukrywały wioskę przed byciem zauważonym z powietrza. Drzewa były tutaj wysokie na jakieś 4 -7 metrów. No i mój zmysł przyczynił się do znalezienia powierzchni na której mogę lądować. Upewniłem się że Nova za mną podąża, że nie jest w tyle i zacząłem lądować. nie poruszałem się już do przodu a całkiem w stronę gruntu. W końcu wylądowaliśmy. Kilku strażników akurat patrolowało ten obszar wioski. Popatrzyli się na mnie niepewnie, oraz na Novę. Wymieniliśmy się spojrzeniami, kiwnąłem głową na znak że jest ze mną. Po czym zacząłem iść w stronę domu Ozymandiaka.
-Idziemy do przywódcy wioski, musi zwołać zebranie. Długo mnie tu nie było, trzeba wyjaśnić sprawę tych napastników. Nie powinno to potrwać długo. Możesz iść ze mną, albo poprosić strażnika by przydzielił ci mieszkanie. Ale pewnie ciekawi Cię kim był napastnik. W chatce tylko byś się nudziła.
Panowała lekka mgiełka, ale tak tu jest zawsze. To był jeden z tych normalnych dni. Mijaliśmy namioty i niewielkie chatki, zamieszkane przez Demony. Wyglądali jak ludzie, dzięki użyciu techniki.
Po chwili dotarłem do tej charakterystycznej chatki, była największa oraz miała wywieszone godło Drakonianów. Czerwona litera D na czarnym tle. Zapukałem do drzwi, choć nie wiem czy demony tak robią. Po chwili otworzył nie kto inny jak Kapitan Garond.
-O, to ty Dragot. Gdzieś się...
Wtedy zobaczył Novę, która przybyła tu ze mną. Popatrzył się na nią, czy też raczej na nie....
Po czym się ogarnął i powrócił do tematu.
-Em, nieważne. Ozziego nie ma, jest na polowaniu. W czym mogę ci pomóc?
Trochę mnie to zirytowało. Nova będzie mieć mi za złe że ją tu przyprowadziłem.
-Po pierwsze, to Nova jest moją przyjaciółką którą poznałem kiedy stąd zniknąłem. Nie życzę sobię byś ty ani ktokolwiek inny tak na nią patrzył.Czy to jest jasne?
Wyraziłem się stanowczo, podkreślając że mam dość wysoko postawione korzenie. Na popijaw... znaczy imprezie z okazji mojego przybycia powiedzieli mi że byłem w rodzinie królewskiej. Ale co się dalej stało nie powiedzieli... Garond z nieco przepraszającym wzrokiem odpowiedział:
-W porządku, w porządku. Nie wiedziałem. Hmm, przyjaciółka Dragota... za pół godziny mamy zebranie. Powiem im przy okazji, by nie pozwalali sobie z nią za bardzo... Będzie tu wpuszczana.
-Miło to słyszeć. Zebranie to dokładnie to czego potrzebuję. Jest pewna rzecz którą muszę z wami omówić. To poważne.
-Oczywiście, zebranie będzie w pomieszczeniu 307. Strażnicy mogą was tam zaprowadzić. Nie są typowymi gorylami z kwadratową gębą, to w porządku demony.
Dobrze się zapowiadało.
-Dziękuję.
-Ależ proszę.
Garond to w porządku koleś. Powiedziałem mu by się ogarnął, to to zrobił i pokazał się z nieco lepszej strony. Poprosiliśmy strażnika by nas zaprowadził, i to właśnie zrobił. Sala była dość mało oddalona od wejścia do podziemi. Pewnie mają takich tysiące... Było to drewniane prostokątne pomieszczenie, mniej więcej 10M długości i 6 szerokości. Znajdywał się prostokątny stół, z 20 krzesłami. Zajęliśmy miejsca, i czekaliśmy aż przyjdzie reszta.
OOC:
Poproszę teraz o posta zawierającego reakcję na obydwa poprzednie. Większość możesz skrócić podobnie jak ja ostatnie wydarzenia. Proszę o skupienie się na dialogach, resztę można skrócić.
-Idziemy do przywódcy wioski, musi zwołać zebranie. Długo mnie tu nie było, trzeba wyjaśnić sprawę tych napastników. Nie powinno to potrwać długo. Możesz iść ze mną, albo poprosić strażnika by przydzielił ci mieszkanie. Ale pewnie ciekawi Cię kim był napastnik. W chatce tylko byś się nudziła.
Panowała lekka mgiełka, ale tak tu jest zawsze. To był jeden z tych normalnych dni. Mijaliśmy namioty i niewielkie chatki, zamieszkane przez Demony. Wyglądali jak ludzie, dzięki użyciu techniki.
Po chwili dotarłem do tej charakterystycznej chatki, była największa oraz miała wywieszone godło Drakonianów. Czerwona litera D na czarnym tle. Zapukałem do drzwi, choć nie wiem czy demony tak robią. Po chwili otworzył nie kto inny jak Kapitan Garond.
- Kapitan Garond:
-O, to ty Dragot. Gdzieś się...
Wtedy zobaczył Novę, która przybyła tu ze mną. Popatrzył się na nią, czy też raczej na nie....
Po czym się ogarnął i powrócił do tematu.
-Em, nieważne. Ozziego nie ma, jest na polowaniu. W czym mogę ci pomóc?
Trochę mnie to zirytowało. Nova będzie mieć mi za złe że ją tu przyprowadziłem.
-Po pierwsze, to Nova jest moją przyjaciółką którą poznałem kiedy stąd zniknąłem. Nie życzę sobię byś ty ani ktokolwiek inny tak na nią patrzył.Czy to jest jasne?
Wyraziłem się stanowczo, podkreślając że mam dość wysoko postawione korzenie. Na popijaw... znaczy imprezie z okazji mojego przybycia powiedzieli mi że byłem w rodzinie królewskiej. Ale co się dalej stało nie powiedzieli... Garond z nieco przepraszającym wzrokiem odpowiedział:
-W porządku, w porządku. Nie wiedziałem. Hmm, przyjaciółka Dragota... za pół godziny mamy zebranie. Powiem im przy okazji, by nie pozwalali sobie z nią za bardzo... Będzie tu wpuszczana.
-Miło to słyszeć. Zebranie to dokładnie to czego potrzebuję. Jest pewna rzecz którą muszę z wami omówić. To poważne.
-Oczywiście, zebranie będzie w pomieszczeniu 307. Strażnicy mogą was tam zaprowadzić. Nie są typowymi gorylami z kwadratową gębą, to w porządku demony.
Dobrze się zapowiadało.
-Dziękuję.
-Ależ proszę.
Garond to w porządku koleś. Powiedziałem mu by się ogarnął, to to zrobił i pokazał się z nieco lepszej strony. Poprosiliśmy strażnika by nas zaprowadził, i to właśnie zrobił. Sala była dość mało oddalona od wejścia do podziemi. Pewnie mają takich tysiące... Było to drewniane prostokątne pomieszczenie, mniej więcej 10M długości i 6 szerokości. Znajdywał się prostokątny stół, z 20 krzesłami. Zajęliśmy miejsca, i czekaliśmy aż przyjdzie reszta.
OOC:
Poproszę teraz o posta zawierającego reakcję na obydwa poprzednie. Większość możesz skrócić podobnie jak ja ostatnie wydarzenia. Proszę o skupienie się na dialogach, resztę można skrócić.
- GośćGość
Re: Wioska Drakonian
Czw Paź 17, 2013 5:26 pm
Zatkał ją! Normalnie ją zatkał! Zatrzymała się w miejscu patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami i ustami, nie wiedząc co powiedzieć. Jego słowa ją uderzyły, zabolały bardziej niż jego cios. - Ty... Ty... Jak śmiesz!? - Wydusiła w końcu i wrzasnęła. Była przyjazną istotą, dziewczyną o wielkim sercu, chętną do pomocy i dobrą, ale była też Saiyanką, a każdy Saiyanin miał swoją dumę nie zależnie od tego jaki charakter prezentował! Każdy! Każdziutki! Demon w tym momencie ta dumę uraził, dopiekł dziewczynie do żywego! -O co Ci chodzi!? Widziałeś kiedyś kapsułę!? Miałeś styczność z nasza technologią!? NIE?! No właśnie! Kapsuły to nie są zwykłe statki kosmiczne, które sobie wyobrażasz! Są szybkie i wytrzymałe. Nie jest w stanie zniszczyć ich uderzenie o powierzchnię planety! Pilot jest bezpieczny wewnątrz! Może kapsuła... może się rozbiła, z jakiegoś powodu, została zestrzelona, albo miała kraksę z asteroidą... może wysiadłam z niej ranna, albo coś, a obudziłam się dalej od niej! Nie wiesz tego! Ja też nie! A ja chcę się dowiedzieć! Nie znasz mojej rasy, nie znasz mnie, a od początku coś insynuujesz! Nie rozumiem Cię! Nie rozczulamy się nad kadetami, uczniami i słabszymi, każdy musi sobie wywalczyć siłę i pozycję! Tego też nie rozumiesz! Liczy się dla Ciebie tylko potęga, którą Ty dysponujesz i przez jej pryzmat oceniasz innych! - Krzyczała. Gdy skończyła dyszała głośno, a po policzkach spływały pojedyncze łzy. To się młoda wściekła, nie ma co.
Ten jednak leciał dalej. Jaki wybór miała ona? Lecieć za nim, albo go zostawić. Poleciała...
Miała szansę czegoś się nauczyć, poznać nowe miejsce i ludzi, do Zachodniej Stolicy może wrócić i dalej szukać. Jeśli znalazłaby swoją kapsułę naprawdę dużo rzeczy mogłaby się dowiedzieć. Przez resztę drogi nie odezwała się do demona. Leciała z założonymi na piersi ramionami za nim. Myślała wciąż nad tym co jej powiedział. Co on podsuwał? Wiedział coś, ale ukrywał? Nie, nie, no jakby mógł coś o niej wiedzieć... to niemożliwe.
Gdy wylądowali i zaczął jej mały wykład, kiwnęła tylko głową. Nie miała ochoty otworzyć gęby, żeby coś odpowiedzieć. Wciąż była zła i nie mogła przestać zastanawiać się nad inna przyczyną swojej obecności tutaj i tej cholernej amnezji.
Kiedy mijali dziwne domki, chatki i namioty rozglądała się zaciekawiona, ale kiedy zatrzymali się, znowu powrócił zły humor i nawet nie zauważyła, że ktoś gapił się na jej cycki, swoją drogą całkiem nie najgorsze. Milczała w dalszym ciągu, od czasu do czasu rzucając gdzieś, bądź na kogoś szybkie spojrzenie, cały czas jednak oczami wyobraźni oglądała okolicę Zachodniej Stolicy. Nie mogła się skupić. -Idę z Tobą. - warknęła, kiedy przyszło jej podjąć tą oczywistą decyzję. Nie miała zamiaru siedzieć w jakimś namiocie, kiedy on będzie szukał odpowiedzi na własne pytania. Jej temperament i ciekawość by tego nie zniosły. -Jestem za Tobą. Prowadź. - Dodała krótko i rzeczowo, zupełnie niepodobnie do gadatliwej i napalonej Novusi, ale cóż, humor nie zawsze sprzyjał...
Ten jednak leciał dalej. Jaki wybór miała ona? Lecieć za nim, albo go zostawić. Poleciała...
Miała szansę czegoś się nauczyć, poznać nowe miejsce i ludzi, do Zachodniej Stolicy może wrócić i dalej szukać. Jeśli znalazłaby swoją kapsułę naprawdę dużo rzeczy mogłaby się dowiedzieć. Przez resztę drogi nie odezwała się do demona. Leciała z założonymi na piersi ramionami za nim. Myślała wciąż nad tym co jej powiedział. Co on podsuwał? Wiedział coś, ale ukrywał? Nie, nie, no jakby mógł coś o niej wiedzieć... to niemożliwe.
Gdy wylądowali i zaczął jej mały wykład, kiwnęła tylko głową. Nie miała ochoty otworzyć gęby, żeby coś odpowiedzieć. Wciąż była zła i nie mogła przestać zastanawiać się nad inna przyczyną swojej obecności tutaj i tej cholernej amnezji.
Kiedy mijali dziwne domki, chatki i namioty rozglądała się zaciekawiona, ale kiedy zatrzymali się, znowu powrócił zły humor i nawet nie zauważyła, że ktoś gapił się na jej cycki, swoją drogą całkiem nie najgorsze. Milczała w dalszym ciągu, od czasu do czasu rzucając gdzieś, bądź na kogoś szybkie spojrzenie, cały czas jednak oczami wyobraźni oglądała okolicę Zachodniej Stolicy. Nie mogła się skupić. -Idę z Tobą. - warknęła, kiedy przyszło jej podjąć tą oczywistą decyzję. Nie miała zamiaru siedzieć w jakimś namiocie, kiedy on będzie szukał odpowiedzi na własne pytania. Jej temperament i ciekawość by tego nie zniosły. -Jestem za Tobą. Prowadź. - Dodała krótko i rzeczowo, zupełnie niepodobnie do gadatliwej i napalonej Novusi, ale cóż, humor nie zawsze sprzyjał...
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Czw Paź 17, 2013 6:39 pm
Nie jestem typem złego człowieka. Nie byłem też typem złego Demona. Bylem po prostu Demonem, miałem naturę bezmyślnego mordercy i zaspokajania głodu. Byłem inny od pozostałych, po tym co powiedziała Nova nie byłem zadowolony z rezultatów. Zapomniałem, że rozmawiam z osobą dumną. Gdy ta wypominała mi co powiedziałem, nawet nie drgnąłem. Byłem w tym samym miejscu z lekko opuszczoną głową. Z tym samym bezpłciowym wyrazem twarzy. Czy to dlatego że jestem Demonem? Czy nigdy nie będę w stanie rozmawiać z ludźmi, nie krzywdząc ich? W sali zebrań, gdy czekaliśmy wyglądałem identycznie jak wcześniej. W końcu korzystając z tego że nie ma jeszcze nikogo, postanowiłem się odezwać.
-Przepraszam........ za to co powiedziałem. Może rzeczywiście liczy się dla mnie tylko potęga. Może tak ślepo pędzę, by odzyskać to co straciłem, że tracę z oczu wszelkie inne wartości. Nie powinienem był ci tego mówić.
Nie okazywałem uczuć mówiąc tego, nie potrafiłem tego. Mówiłem tak samo jak zawsze. Nie oczekiwałem że mi wybaczy. Chciałem jedynie by zrozumiała. Gdyby była na Vegecie, nie krzyczała by przecież na swojego trenera. Gdyby była teraz ze swoimi, najpewniej byłaby zraniona. I to nie tylko psychicznie. A jednak pokazanie logiki, a jednak przekazanie mojego punktu widzenia. Zawsze znajdzie się coś z mojej wypowiedzi, co może kogoś urazić. Może nigdy nie osiągnę poziomu człowieka? Może zawsze będę robił coś złego, niezależnie od intencji. Po 5 minutach drzwi pomieszczenia się otworzyły. Weszli do niego Garond, Ozzie(zdjęcie wyżej, przywódca wioski) oraz 8 strażników w takich pancerzach. Wszyscy usiedli, miejsc było wystarczająco wiele. Ozzie dał mi znak bym rozpoczął dyskusję. oparłem ręce o stół, zwracając nieco ich uwagę na zmianę w moim pancerzu, po czym powiedziałem.
-Nie wiem jak u was wyglądają zebrania. Nie wiem co zazwyczaj się na nich dzieję. Ale teraz to nie ma znaczenia. Jesteście strażnikami tej wioski. Ostatnio ja, Drakonian napotkałem dwóch przeciwników o podobnym wyglądzie i motywacjach. Pierwszy z nich był czarno biały i nie miał rogów. Miał za to szpony większe od naszych. Drugi był czarno czerwony, i mówił że jestem zdrajcą domu.
Zrobiłem krótką przerwę, na przemyślenie co powiedzieć dalej. Wywołałem mieszany wyraz twarzy u Ozziego i Garonda. Reszta zdawała się nie wiedzieć o czym mówię.
-Żadnego z nich nie zabiłem. Pierwszy mi się wymknął, a drugiego absorbowałem. Mam go w sobie do tej pory. Stąd ta zmiana barwy...
Uniosłem nieco ręke, by zwrócić uwagę na ciemno czerwony pancerz na niej. W końcu Ozzie przejął głos.
-Dragot, wiem kto to jest. Ci których napotkałeś to Messengerzy. Wysłannicy Mak...
Wiem co chciał powiedzieć, dodałem wyrażając nieco ciekawość:
-Makyo?
Wywołałem tym niemałe osłupienie wśród wszystkich obecnych Demonów. Garond zapytał:
-Wiesz gdzie jest Makyo?
Znałem jedynie nazwę, ze wspomnień czerwonego Messengera.
-Nie wiem. Znam jedynie tą nazwę.
-I tak musi zostać. Przynajmniej dopóki nie urośniesz wystarczająco w siły.
Nie wiedziałem o co im chodzi. Nova pewnie tym bardziej.
-Zanim straciłeś pamięć najprawdopodobniej zdradziłeś swoich, bo nie chciałeś zaatakować Ziemi. Z tego co wiem to powstrzymałeś wszystkie oddziały przed jej zaatakowaniem. To ostatnie co o tobie słyszałem.
To stawało się jasne, ale on się tylko domyślał. Nie będę przyjmował że to słuszna teoria.
Po chwili Garond dodał coś jeszcze. Miał dość przejętą minę.
-Dragot... jest coś co powinieneś wiedzieć. Godzinę po tym jak wyleciałeś z wioski, kilkunastu czerwonych messengerów zaatakowało naszą wioskę. straty były minimalnę, ale porwali jedną osobę...
Cholera! zamiast stać tam i walczyć w obronie mojej wioski trenowałem na lodowcu, a potem bawiłem się z nowo poznaną Kobietą! W dodatku kogoś porwali, oby to nie był ktoś ważny.
-Kogo porwali?
Dodałem z nieco odczuwalnym przejęciem w moim głosie.
-Roodakę. To twoja była żona Dragot. Straciłeś pamięć, dwa lata cię nie było. Zapomnieliśmy jej powiedzieć że wróciłeś...
Wtedy osłupiałem... Opuszczałem powoli głowę, nadal nie można było wyczuć w mojej twarzy żadnej emocji. Lecz w głębi serca czułem żal.... Czekała na mnie dwa lata. Nie byłem świadom jej istnienia. A teraz została porwana, i nie wiadomo czy żyje. Garond po chwili dodał:
-Nie chcieliśmy ci o niej mówić, bo o niej nie wiedziałeś. Nie wywołało by to u ciebie takiej reakcji jak teraz...
-Jest dobrze. Jak tylko dowiedzie się gdzie jest, powiedzcie mi....
Powiedziałem z niemałym żalem, Garond też źle się czuł z tym co powiedział. Znowu, krzywdzenie nawzajem...
- I strażnicy, tej oto przyjaciółki Dragota nie macie prawa tknąć. Należy jej się szacunek, gdy o coś poprosi macie jej to dać. To tyle ode mnie. Macie też natychmiast zawiadomić Dragota o położeniu Roodaki gdy ją znajdziecie. Masz coś jeszcze do powiedzenia Dragot?
- To wszystko, możecie iść...
Wkrótce, po paru dodatkowych słowach wszyscy wyszli. Ja jednak nie byłem w stanie stąd wyjść. Miałem głębokie przemyślenia na temat tego co się stało. Nadal siedziałem przy stole, z opartymi o nie rękoma i głową spuszczoną w dół.
Jeśli Nova chciała wyjść, to poprosiłem ją by poczekała na zewnątrz.
OOC:
Teraz Dragot ma powody do refleksji. W następnym poście wyjdzie już na zewnątrz. Niedługo Red do nas dołączy.
-Przepraszam........ za to co powiedziałem. Może rzeczywiście liczy się dla mnie tylko potęga. Może tak ślepo pędzę, by odzyskać to co straciłem, że tracę z oczu wszelkie inne wartości. Nie powinienem był ci tego mówić.
Nie okazywałem uczuć mówiąc tego, nie potrafiłem tego. Mówiłem tak samo jak zawsze. Nie oczekiwałem że mi wybaczy. Chciałem jedynie by zrozumiała. Gdyby była na Vegecie, nie krzyczała by przecież na swojego trenera. Gdyby była teraz ze swoimi, najpewniej byłaby zraniona. I to nie tylko psychicznie. A jednak pokazanie logiki, a jednak przekazanie mojego punktu widzenia. Zawsze znajdzie się coś z mojej wypowiedzi, co może kogoś urazić. Może nigdy nie osiągnę poziomu człowieka? Może zawsze będę robił coś złego, niezależnie od intencji. Po 5 minutach drzwi pomieszczenia się otworzyły. Weszli do niego Garond, Ozzie(zdjęcie wyżej, przywódca wioski) oraz 8 strażników w takich pancerzach. Wszyscy usiedli, miejsc było wystarczająco wiele. Ozzie dał mi znak bym rozpoczął dyskusję. oparłem ręce o stół, zwracając nieco ich uwagę na zmianę w moim pancerzu, po czym powiedziałem.
-Nie wiem jak u was wyglądają zebrania. Nie wiem co zazwyczaj się na nich dzieję. Ale teraz to nie ma znaczenia. Jesteście strażnikami tej wioski. Ostatnio ja, Drakonian napotkałem dwóch przeciwników o podobnym wyglądzie i motywacjach. Pierwszy z nich był czarno biały i nie miał rogów. Miał za to szpony większe od naszych. Drugi był czarno czerwony, i mówił że jestem zdrajcą domu.
Zrobiłem krótką przerwę, na przemyślenie co powiedzieć dalej. Wywołałem mieszany wyraz twarzy u Ozziego i Garonda. Reszta zdawała się nie wiedzieć o czym mówię.
-Żadnego z nich nie zabiłem. Pierwszy mi się wymknął, a drugiego absorbowałem. Mam go w sobie do tej pory. Stąd ta zmiana barwy...
Uniosłem nieco ręke, by zwrócić uwagę na ciemno czerwony pancerz na niej. W końcu Ozzie przejął głos.
-Dragot, wiem kto to jest. Ci których napotkałeś to Messengerzy. Wysłannicy Mak...
Wiem co chciał powiedzieć, dodałem wyrażając nieco ciekawość:
-Makyo?
Wywołałem tym niemałe osłupienie wśród wszystkich obecnych Demonów. Garond zapytał:
-Wiesz gdzie jest Makyo?
Znałem jedynie nazwę, ze wspomnień czerwonego Messengera.
-Nie wiem. Znam jedynie tą nazwę.
-I tak musi zostać. Przynajmniej dopóki nie urośniesz wystarczająco w siły.
Nie wiedziałem o co im chodzi. Nova pewnie tym bardziej.
-Zanim straciłeś pamięć najprawdopodobniej zdradziłeś swoich, bo nie chciałeś zaatakować Ziemi. Z tego co wiem to powstrzymałeś wszystkie oddziały przed jej zaatakowaniem. To ostatnie co o tobie słyszałem.
To stawało się jasne, ale on się tylko domyślał. Nie będę przyjmował że to słuszna teoria.
Po chwili Garond dodał coś jeszcze. Miał dość przejętą minę.
-Dragot... jest coś co powinieneś wiedzieć. Godzinę po tym jak wyleciałeś z wioski, kilkunastu czerwonych messengerów zaatakowało naszą wioskę. straty były minimalnę, ale porwali jedną osobę...
Cholera! zamiast stać tam i walczyć w obronie mojej wioski trenowałem na lodowcu, a potem bawiłem się z nowo poznaną Kobietą! W dodatku kogoś porwali, oby to nie był ktoś ważny.
-Kogo porwali?
Dodałem z nieco odczuwalnym przejęciem w moim głosie.
-Roodakę. To twoja była żona Dragot. Straciłeś pamięć, dwa lata cię nie było. Zapomnieliśmy jej powiedzieć że wróciłeś...
Wtedy osłupiałem... Opuszczałem powoli głowę, nadal nie można było wyczuć w mojej twarzy żadnej emocji. Lecz w głębi serca czułem żal.... Czekała na mnie dwa lata. Nie byłem świadom jej istnienia. A teraz została porwana, i nie wiadomo czy żyje. Garond po chwili dodał:
-Nie chcieliśmy ci o niej mówić, bo o niej nie wiedziałeś. Nie wywołało by to u ciebie takiej reakcji jak teraz...
-Jest dobrze. Jak tylko dowiedzie się gdzie jest, powiedzcie mi....
Powiedziałem z niemałym żalem, Garond też źle się czuł z tym co powiedział. Znowu, krzywdzenie nawzajem...
- I strażnicy, tej oto przyjaciółki Dragota nie macie prawa tknąć. Należy jej się szacunek, gdy o coś poprosi macie jej to dać. To tyle ode mnie. Macie też natychmiast zawiadomić Dragota o położeniu Roodaki gdy ją znajdziecie. Masz coś jeszcze do powiedzenia Dragot?
- To wszystko, możecie iść...
Wkrótce, po paru dodatkowych słowach wszyscy wyszli. Ja jednak nie byłem w stanie stąd wyjść. Miałem głębokie przemyślenia na temat tego co się stało. Nadal siedziałem przy stole, z opartymi o nie rękoma i głową spuszczoną w dół.
- Muzyka po wyjściu Demonów:
Jeśli Nova chciała wyjść, to poprosiłem ją by poczekała na zewnątrz.
OOC:
Teraz Dragot ma powody do refleksji. W następnym poście wyjdzie już na zewnątrz. Niedługo Red do nas dołączy.
- GośćGość
Re: Wioska Drakonian
Pią Paź 18, 2013 7:13 pm
Siedziała przy stole bez słowa. Oparła się łokciem o blat, a brodę złożyła na dłoni. Nie interesowało jej otoczenie - no przynajmniej póki co. Wciąż i wciąż myślała o tym co jej powiedział i o tym co mogło się stać... dlaczego pamięta tak niewiele, dlaczego obudziła się tak daleko od domu, dlaczego skoro już, to nie znajdowała się w, albo przy swojej kapsule. To było nielogiczne, to jedno musiała Dragotowi przyznać, coś się tu nie trzymało ostro kupy.
Z zamyślenia sprowadził ją dopiero głos demona. "Przepraszam", rzekł. Przepraszam!? Podniosła głowę i spojrzała na towarzysza. Przytaknęła, a sama odezwała się dopiero po krótszej chwili. - Oboje przegięliśmy pałę. Może masz trochę racji w tym co mówiłeś. To wszystko u mnie nie trzyma się za nic jakiegoś ładu. Żadnej logiki. Nie rozumiem tego i dlatego muszę znaleźć odpowiedzi. A to co mówiłam... to na dobrą sprawę są tylko moje domysły, jak mogło... albo chociaż powinno być. Nie potrafię sobie wyobrazić nic innego. Musi być jakieś logiczne wyjaśnienie tego, że ostatnie co pamiętam to próg akademii na Vegecie. - Westchnęła po tych słowach i uśmiechnęła się lekko. To tak szybko nie da jej spokoju, oj sprawa jest bardziej jak pewna.
Gdy do pomieszczenia wmaszerowały inne demony Novej wróciła jej standardowa prezencja. Uśmiech, żywe zainteresowanie rozmówcami i robaki w dupie. Wierciła się na krześle, zmieniając pozycję by patrzeć na tego, który aktualnie zabierał głos. Sama milczała, bo przecież nie znała sprawy, ani tych osób, nie miała nic do powiedzenia. Niektóre informacje ją zszokowały, ale ograniczyła się ewentualnie do głośnych westchnięć, lub krótkich "Co!?". Nic więcej. Była gościem.
-HEJ! Nova jestem! - Zawołała radośnie, gdy zwrócono się w końcu i do niej, albo raczej o niej. Przedstawiła się i pomachała wszystkim. Czuła się swobodnie... w zasadzie niemal jak zawsze. Włosy miała rozczochrane, a ogon majtał jej się za plecami wesoło.
Gdy narada się zakończyła, skinęła głową jak reszta i wstała. Poczekała aż wszyscy wyjdą, podeszła do Dragota i przygryzając wargę niemo dała mu znak, że zaczeka na zewnątrz. Mimo, że miał na twarzy swoją twardą maskę spokoju i obojętności, Nova potrafiła wyczuć takie rzeczy... demon miał do pomyślenia, niech zostanie chwilę sam ze swoimi myślami. Ścisnęła mu dłonią ramię na otuchę, po czym wyszła.
Na zewnątrz, dzięki poprawionemu nieco humorowi zwróciła większą uwagę na otoczenie. Namioty i demony w koło. Czuła się tutaj dziwnie i nieswojo, ale niezbyt to ją krępowało. Była przyjacielską i otwartą osobą, która raczej nie robiła sobie wrogów jak karabin maszynowy.
-Hej! Co tam?! Jak się macie? - Przywitała się z jednym z demonów ze spotkania, tym, który wychodził jakoś na końcu i nie zdążył się jeszcze oddalić. -Jak się żyje w takim miejscu? Wszyscy jesteście demonami prawda? takimi jak Dragot tak? Był u was ktoś spoza waszej rasy? wszyscy patrzą się na mnie jakoś dziwnie. - Wyrzuciła z siebie pytania z uśmiechniętą japą.
Z zamyślenia sprowadził ją dopiero głos demona. "Przepraszam", rzekł. Przepraszam!? Podniosła głowę i spojrzała na towarzysza. Przytaknęła, a sama odezwała się dopiero po krótszej chwili. - Oboje przegięliśmy pałę. Może masz trochę racji w tym co mówiłeś. To wszystko u mnie nie trzyma się za nic jakiegoś ładu. Żadnej logiki. Nie rozumiem tego i dlatego muszę znaleźć odpowiedzi. A to co mówiłam... to na dobrą sprawę są tylko moje domysły, jak mogło... albo chociaż powinno być. Nie potrafię sobie wyobrazić nic innego. Musi być jakieś logiczne wyjaśnienie tego, że ostatnie co pamiętam to próg akademii na Vegecie. - Westchnęła po tych słowach i uśmiechnęła się lekko. To tak szybko nie da jej spokoju, oj sprawa jest bardziej jak pewna.
Gdy do pomieszczenia wmaszerowały inne demony Novej wróciła jej standardowa prezencja. Uśmiech, żywe zainteresowanie rozmówcami i robaki w dupie. Wierciła się na krześle, zmieniając pozycję by patrzeć na tego, który aktualnie zabierał głos. Sama milczała, bo przecież nie znała sprawy, ani tych osób, nie miała nic do powiedzenia. Niektóre informacje ją zszokowały, ale ograniczyła się ewentualnie do głośnych westchnięć, lub krótkich "Co!?". Nic więcej. Była gościem.
-HEJ! Nova jestem! - Zawołała radośnie, gdy zwrócono się w końcu i do niej, albo raczej o niej. Przedstawiła się i pomachała wszystkim. Czuła się swobodnie... w zasadzie niemal jak zawsze. Włosy miała rozczochrane, a ogon majtał jej się za plecami wesoło.
Gdy narada się zakończyła, skinęła głową jak reszta i wstała. Poczekała aż wszyscy wyjdą, podeszła do Dragota i przygryzając wargę niemo dała mu znak, że zaczeka na zewnątrz. Mimo, że miał na twarzy swoją twardą maskę spokoju i obojętności, Nova potrafiła wyczuć takie rzeczy... demon miał do pomyślenia, niech zostanie chwilę sam ze swoimi myślami. Ścisnęła mu dłonią ramię na otuchę, po czym wyszła.
Na zewnątrz, dzięki poprawionemu nieco humorowi zwróciła większą uwagę na otoczenie. Namioty i demony w koło. Czuła się tutaj dziwnie i nieswojo, ale niezbyt to ją krępowało. Była przyjacielską i otwartą osobą, która raczej nie robiła sobie wrogów jak karabin maszynowy.
-Hej! Co tam?! Jak się macie? - Przywitała się z jednym z demonów ze spotkania, tym, który wychodził jakoś na końcu i nie zdążył się jeszcze oddalić. -Jak się żyje w takim miejscu? Wszyscy jesteście demonami prawda? takimi jak Dragot tak? Był u was ktoś spoza waszej rasy? wszyscy patrzą się na mnie jakoś dziwnie. - Wyrzuciła z siebie pytania z uśmiechniętą japą.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Pią Paź 18, 2013 7:59 pm
Oh, trudno zliczyć jak długo przemierzał przestrzeń powietrzną, by znaleźć jakikolwiek trop Bogini, lub jej nowej koleżanki. Na nic zdawało się wyczuwanie energii, tak sprytnie zakamuflowała się, że przepadła jak kamień w wodę. Musiał więc kierować się skojarzeniami z Ki jej towarzyszki. Była młoda, niewysoka, uśmiechnięta, speszona, ale... miała w sobie cząstkę demonicznej energii. I pod tym kątem przeczesywał Ziemię, żeby zlokalizować źródło nieznanej demonicznej mocy. Podejrzewał, iż Alice nie potrafiła skrywać Ki, stąd też mógł chociaż w ten sposób odnaleźć zgubę. To zagranie mogło być nie fair w stosunku do Kaioshinki, ale to ona zniknęła bez słowa ze swojej posesji.
Podczas lotu zaintrygowało go dziwne skupisko mocy. Dziwne, gdyż w swej strukturze molekularnej tak bardzo zbliżoną do jego, iż był wielce pod wrażeniem, że aż tyle demonów zjawia się w jednym miejscu. Dla pozorów obniżył swoją Ki do 1000 jednostek, i jak najciszej mógł podleciał do lasu okrytego bardzo gęstą mgłą. Zaiste, można było zbierać opary łyżką jak lody śmietankowe. Na szczęście nie kierował się wzrokiem, co ów szóstym zmysłem, i bez trudu, ale cicho, przemierzał kolejne metry na bosaka. Wyprostowana postura wcale nie okazywała rozluźnienia, wręcz przeciwnie - miał się na baczności. Demony są różne, najczęściej nie kryją swojego oburzenia z powodu naruszenia prywatności, czy swojego terytorium.
Po może pół kilometrowym spacerku napotkał pierwszych żywych obywateli tego niegościnnego przylądka (ale musiał przyznać, że design mieszkań mieli nieprzeciętny - skórzane namioty wskazywałyby na koczowniczy tryb życia), którzy podejrzliwie lustrowali przybysza, niektórzy nawet przystanęli w miejscach i szemrali między sobą. Brunet nie skomentował to zachowanie niczym karygodnym, ale odwdzięczał się przenikliwym spojrzeniem, aż przystanął w pewnym momencie. Przed największym namiotem zgromadziło się kilka Białowłosych osobników, dlatego widząc Długowłosą dziewczynę z małpim ogonem zmrużył lekko powieki przyglądając się nieznajomej nieco dłużej niż pozostałym.
>Hm... nie, tak nie wyglądała...
Mruknął coś do siebie, po czym obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni w lewo i zerknął w kierunku obywateli tej wioski. W większości mężczyźni nie wyglądali na zadowolonych swobodnym wkroczeniem w ich włości. Red spoważniał i lekko zmarszczył brwi. Trzeba by coś powiedzieć do zebranych, jakieś wyjaśnienia...? Przez chwilę myślał nad doborem słów, chociaż podczas spaceru próbował rozkminić co powinien rzec do, jakby nie spojrzeć, współbratymców. Tyle że Albinosów.
>Dobra, może przejdę od razu do rzeczy, zanim zjecie mnie oczami... Poszukuję pewnej małej dziewczynki, w której płynie demoniczna krew. Dużo mniejsza od tej wojowniczki. -Tu wzrok utkwił dłużej w Novej, jakby zastanawiając się czy mogła aż tak szybko urosnąć, po czym znów się odezwał- Najlepiej, jakbym mógł porozmawiać z Waszym szefem.
Nadal utrzymywał swój poziom energii na 1000 jednostek, żeby nie wzbudzać jeszcze większych podejrzeń. Eh, oby nie stawiali oporów, wszak to jego krewni. Szkoda byłoby przywoływać wspomnienia z morderstwa ludności West City właśnie na demonach, które jeszcze nie rzuciły się na niego do ataku. Już chciał zapomnieć o tamtej masakrze.
Podczas lotu zaintrygowało go dziwne skupisko mocy. Dziwne, gdyż w swej strukturze molekularnej tak bardzo zbliżoną do jego, iż był wielce pod wrażeniem, że aż tyle demonów zjawia się w jednym miejscu. Dla pozorów obniżył swoją Ki do 1000 jednostek, i jak najciszej mógł podleciał do lasu okrytego bardzo gęstą mgłą. Zaiste, można było zbierać opary łyżką jak lody śmietankowe. Na szczęście nie kierował się wzrokiem, co ów szóstym zmysłem, i bez trudu, ale cicho, przemierzał kolejne metry na bosaka. Wyprostowana postura wcale nie okazywała rozluźnienia, wręcz przeciwnie - miał się na baczności. Demony są różne, najczęściej nie kryją swojego oburzenia z powodu naruszenia prywatności, czy swojego terytorium.
Po może pół kilometrowym spacerku napotkał pierwszych żywych obywateli tego niegościnnego przylądka (ale musiał przyznać, że design mieszkań mieli nieprzeciętny - skórzane namioty wskazywałyby na koczowniczy tryb życia), którzy podejrzliwie lustrowali przybysza, niektórzy nawet przystanęli w miejscach i szemrali między sobą. Brunet nie skomentował to zachowanie niczym karygodnym, ale odwdzięczał się przenikliwym spojrzeniem, aż przystanął w pewnym momencie. Przed największym namiotem zgromadziło się kilka Białowłosych osobników, dlatego widząc Długowłosą dziewczynę z małpim ogonem zmrużył lekko powieki przyglądając się nieznajomej nieco dłużej niż pozostałym.
>Hm... nie, tak nie wyglądała...
Mruknął coś do siebie, po czym obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni w lewo i zerknął w kierunku obywateli tej wioski. W większości mężczyźni nie wyglądali na zadowolonych swobodnym wkroczeniem w ich włości. Red spoważniał i lekko zmarszczył brwi. Trzeba by coś powiedzieć do zebranych, jakieś wyjaśnienia...? Przez chwilę myślał nad doborem słów, chociaż podczas spaceru próbował rozkminić co powinien rzec do, jakby nie spojrzeć, współbratymców. Tyle że Albinosów.
>Dobra, może przejdę od razu do rzeczy, zanim zjecie mnie oczami... Poszukuję pewnej małej dziewczynki, w której płynie demoniczna krew. Dużo mniejsza od tej wojowniczki. -Tu wzrok utkwił dłużej w Novej, jakby zastanawiając się czy mogła aż tak szybko urosnąć, po czym znów się odezwał- Najlepiej, jakbym mógł porozmawiać z Waszym szefem.
Nadal utrzymywał swój poziom energii na 1000 jednostek, żeby nie wzbudzać jeszcze większych podejrzeń. Eh, oby nie stawiali oporów, wszak to jego krewni. Szkoda byłoby przywoływać wspomnienia z morderstwa ludności West City właśnie na demonach, które jeszcze nie rzuciły się na niego do ataku. Już chciał zapomnieć o tamtej masakrze.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Pią Paź 18, 2013 9:03 pm
Dziennik Dragota, godzina 13:50, 3 rok ery Drakonian. Nova miała pecha. Ten do którego się odezwał to nikt inny jak Jasper "Krzychu" salared.
Był niesławny w wiosce, ale Nova o tym nie wiedziała. Ja zresztą też. Ponadto poznałem kolejną personę w swojej podróży. Po raz pierwszy zobaczyłem "piekło" na własne oczy...
Odpowiedział na jej wesołe pytanie. Krzychu nie należał do osób śmiałych, ani inteligentnych... Był jąkałą, i to nie z tych specjalnie mądrych.
-W tym mmiejscu żyje się do...yyyy....dobrzy. Mo...ii bracia są dedemonami, tak jjak ja. Ale Dra.....dratagotta długo z nami nie było, ale teraz ju...ju...już z nymi jest. Ni...nigdydy nie widziałem przeds....przedys....przedkst...przedstawi...ciela innej rarasy niż demony.
Miał wyjątkowo tępy głos, gdy mówił do Novy robił się lekko czerwony. Sprzedałem mu kopa jak dowiedziałem się jak przekręcił moje imie...Chociaż domyślam się dlaczego. Dodał jeszcze:
-Ni...nigdy też nie wid..widziałem takiej ładnnej dziewczyny...
Ten to się nie powstrzymywał. Wyobraźcie sobie moją brechtę gdy mi powiedział że to....powiedział. Jednak gdy ja byłem w podziemiach akcja nie była taka wesoła.
Nadal byłem w tym samym miejscu. Nic mi nie powiedzieli, a w tym samym czasie Roodaka czekała na mój powrót. Gdy ja byłem w centrum i nawalałem się z demonem, ona została porwana. Znowu postawiłem na potęgę. Co zyskałem? nic. Co straciłem? Byłą żonę która czekała na mnie do tej pory. A co jeśli się nie doczeka... jeśli ją zawiodłem i w tym momencie umiera w męczarniach. Z rąk Demonów, z rąk tych prawdziwych demonów. Ja taki nie jestem! Nie zabijam dla zaspokojenia żądzy krwi! nie absorbuje ludzi z pragnienia potęgi! Oni nie mają zasad, jedyne czego ich nauczyli to jak zabijać... jak krzywdzić. Nova teraz wyszła, zostawiła mnie sama z moją psychiką. A ta jest w krytycznym stanie. Dlaczego Archanioł mi nie powiedział!? Dlaczego milczał!? Jaki jest cel by Roodaka zginęła!? Nie mogłem tego pojąć. Lecz akurat gdy nad tym myślałem drzwi się otworzyły, i stanął w nich Ozzie. (jego wygląd w pierwszym poście)
-Dragot, myślę że powinieneś rzucić na coś okiem.
Humor nieco mi się już poprawił, przez pare minut siedziałem, i się dołowałem. Starałem się z tym pogodzić, i wybaczyć sobie.
-O co chodzi?
-Ktoś tu przyleciał, możesz go znać. Ja jestem przywódcą ale też powinieneś rzucić na niego okiem.
-Skoro tak mówisz...
Wstałem i poszedłem za Ozzie'm zastanawiałem się, kto to mógł być. Bas? Rikimaru? A może mniej pozytywnie Xanas czy Hudini ... Miło się zaskoczyłem.
(koniec muzyki)
Gdy wyszedłem, ujrzałem grupkę demonów gapiących się na kogoś kto zapewne był nowo przybyłym. Mężczyzna, z czarnymi długimi włosami, dość ozdobnym ubiorem i czerwonymi oczami. Nie zdawało mi się żebym go kiedyś wcześniej zobaczył... Wyszeptaliśmy do siebie z Przywódcą wioski:
-Znasz tego kolesia?
-Pierwszy raz go widzę na oczy.
(Do Reda)- Witaj przybyszu, jak ci na imię? I przepraszam w moim imieniu jeśli tutejsi się naprzykrzyli. Ciężko wszystko kontrolować. Chociaż ja tu nie mam władzy wcale...
Odwróciłem głowę w stronę i zapytałem:
-Ja mam tutaj jakąś władzę?
-Biorę pod uwagę twoje zdanie, ale oficjalnie wciąż ja rządze.
-Okej
Przybysz mógł wziąć pod uwagę wyjątkowo nie ludzki głos którym się posługiwałem. Słuchem starałem się też dowiedzieć o położeniu Novy, nie chciałem jej stracić z uwagi ani na chwilę jeśli tylko mogę. Nie po tym co się działo gdy ostatnio straciłem uwagę...
OOC:
Głos w odpowiednim temacie jest. Powodzenia
Był niesławny w wiosce, ale Nova o tym nie wiedziała. Ja zresztą też. Ponadto poznałem kolejną personę w swojej podróży. Po raz pierwszy zobaczyłem "piekło" na własne oczy...
- Krzychu(bez zbroi):
Odpowiedział na jej wesołe pytanie. Krzychu nie należał do osób śmiałych, ani inteligentnych... Był jąkałą, i to nie z tych specjalnie mądrych.
-W tym mmiejscu żyje się do...yyyy....dobrzy. Mo...ii bracia są dedemonami, tak jjak ja. Ale Dra.....dratagotta długo z nami nie było, ale teraz ju...ju...już z nymi jest. Ni...nigdydy nie widziałem przeds....przedys....przedkst...przedstawi...ciela innej rarasy niż demony.
Miał wyjątkowo tępy głos, gdy mówił do Novy robił się lekko czerwony. Sprzedałem mu kopa jak dowiedziałem się jak przekręcił moje imie...Chociaż domyślam się dlaczego. Dodał jeszcze:
-Ni...nigdy też nie wid..widziałem takiej ładnnej dziewczyny...
Ten to się nie powstrzymywał. Wyobraźcie sobie moją brechtę gdy mi powiedział że to....powiedział. Jednak gdy ja byłem w podziemiach akcja nie była taka wesoła.
Podziemia, sala 307, w tym samym czasie.
Nadal byłem w tym samym miejscu. Nic mi nie powiedzieli, a w tym samym czasie Roodaka czekała na mój powrót. Gdy ja byłem w centrum i nawalałem się z demonem, ona została porwana. Znowu postawiłem na potęgę. Co zyskałem? nic. Co straciłem? Byłą żonę która czekała na mnie do tej pory. A co jeśli się nie doczeka... jeśli ją zawiodłem i w tym momencie umiera w męczarniach. Z rąk Demonów, z rąk tych prawdziwych demonów. Ja taki nie jestem! Nie zabijam dla zaspokojenia żądzy krwi! nie absorbuje ludzi z pragnienia potęgi! Oni nie mają zasad, jedyne czego ich nauczyli to jak zabijać... jak krzywdzić. Nova teraz wyszła, zostawiła mnie sama z moją psychiką. A ta jest w krytycznym stanie. Dlaczego Archanioł mi nie powiedział!? Dlaczego milczał!? Jaki jest cel by Roodaka zginęła!? Nie mogłem tego pojąć. Lecz akurat gdy nad tym myślałem drzwi się otworzyły, i stanął w nich Ozzie. (jego wygląd w pierwszym poście)
-Dragot, myślę że powinieneś rzucić na coś okiem.
Humor nieco mi się już poprawił, przez pare minut siedziałem, i się dołowałem. Starałem się z tym pogodzić, i wybaczyć sobie.
-O co chodzi?
-Ktoś tu przyleciał, możesz go znać. Ja jestem przywódcą ale też powinieneś rzucić na niego okiem.
-Skoro tak mówisz...
Wstałem i poszedłem za Ozzie'm zastanawiałem się, kto to mógł być. Bas? Rikimaru? A może mniej pozytywnie Xanas czy Hudini ... Miło się zaskoczyłem.
(koniec muzyki)
Gdy wyszedłem, ujrzałem grupkę demonów gapiących się na kogoś kto zapewne był nowo przybyłym. Mężczyzna, z czarnymi długimi włosami, dość ozdobnym ubiorem i czerwonymi oczami. Nie zdawało mi się żebym go kiedyś wcześniej zobaczył... Wyszeptaliśmy do siebie z Przywódcą wioski:
-Znasz tego kolesia?
-Pierwszy raz go widzę na oczy.
(Do Reda)- Witaj przybyszu, jak ci na imię? I przepraszam w moim imieniu jeśli tutejsi się naprzykrzyli. Ciężko wszystko kontrolować. Chociaż ja tu nie mam władzy wcale...
Odwróciłem głowę w stronę i zapytałem:
-Ja mam tutaj jakąś władzę?
-Biorę pod uwagę twoje zdanie, ale oficjalnie wciąż ja rządze.
-Okej
Przybysz mógł wziąć pod uwagę wyjątkowo nie ludzki głos którym się posługiwałem. Słuchem starałem się też dowiedzieć o położeniu Novy, nie chciałem jej stracić z uwagi ani na chwilę jeśli tylko mogę. Nie po tym co się działo gdy ostatnio straciłem uwagę...
OOC:
Głos w odpowiednim temacie jest. Powodzenia
- GośćGość
Re: Wioska Drakonian
Sob Paź 19, 2013 6:35 pm
Taka fajna dziewczyna a miała takiego pecha. Trafiła na nieco nieogarniętego jąkałę. Trudno, trzeba zmierzyć się i z tym fantem! Przecież go chamsko nie spławi, ani nic z tych rzeczy, była zbyt przyjacielską osobą. Zostało jej prowadzić ta trudną rozmowę. - Wasza wioska różni się od miast ludzi. Pełno tu skórzanych namiotów i ta zimna mgła normalnie przyprawia o dreszcz! - Zawołała w odpowiedzi, gestykulując żywo. -NAPRAWDĘ!? Nie było tu nikogo poza waszą rasą?! Jestem pierwsza!? HA! Fart! Niesamowicie, to pewnie część z was jak i Ty pierwszy raz na oczy widzi kogoś nie będącego demonem. W sumie nie ma co się dziwić, gdyby Dragot mnie tu nie sprowadził, to w życiu bym tego miejsca nie znalazła! Korony tych wielkich drzew wszystko zasłaniają! - Mówiła dalej, podekscytowana. Już zapomniała, że jej rozmówca jest jąkała. Zupełnie jej to nie przeszkadzało. Zaskoczył ją ten fakt na początku, ale w ogóle jej nie przeszkadzał. - Oj przestań, na świecie są ładniejsze dziewczyny ode mnie! No tylko zobacz! Mam włosy, których nigdy nie jestem w stanie normalnie uczesać, sterczą uparte jak chcą, do tego mam kudłaty brązowy ogon, który mi do niczego nie pasuje! - Zaśmiała się. Lubiła żartować, nawet w taki sposób. Nawet z własnego ogona, który tak uwielbiała i którym zawsze wesoło kręciła za plecami. -Na... - Nie dokończyła, bo zrobiło się małe zamieszanie. Do wioski przyleciał ktoś nowy, patrzył na nią od czasu do czasu, do tego z namiotu wylazł też Dragot i razem ze swoim kolegą szli w kierunku przybysza. Sama też uśmiechnęła się do jąkały i pobiegła w tamtym kierunku. Przepchnęła się do pierwszego rzędu by wszystko widzieć i słyszeć.
Nieznajomy zdradził cel swojej wizyty, a gdy nazwał Novuś wojowniczką, machnęła szczęśliwa ogonem i uśmiechnęła się leciutko. Wojowniczka! Poznał się! Już go lubiła! Ale kogo on szukał? Dziewczynki z demoniczną krwią? Nie znała nikogo takiego. O ironio, a sama miała w sobie demoniczną krew, szkoda tylko, że nie miała o tym bladego pojęcia. Ci jednak, co potrafili swoje, mogli to wyczuć w jej energii. Dziewczyna nie odezwała się, dużymi oczami obserwowała wszystko i z żywym zainteresowaniem słuchała wymiany zdań.
Nieznajomy zdradził cel swojej wizyty, a gdy nazwał Novuś wojowniczką, machnęła szczęśliwa ogonem i uśmiechnęła się leciutko. Wojowniczka! Poznał się! Już go lubiła! Ale kogo on szukał? Dziewczynki z demoniczną krwią? Nie znała nikogo takiego. O ironio, a sama miała w sobie demoniczną krew, szkoda tylko, że nie miała o tym bladego pojęcia. Ci jednak, co potrafili swoje, mogli to wyczuć w jej energii. Dziewczyna nie odezwała się, dużymi oczami obserwowała wszystko i z żywym zainteresowaniem słuchała wymiany zdań.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Sob Paź 19, 2013 7:17 pm
Nie musiał długo czekać na wezwanie przywódcy, któremu towarzyszył jegomość o długich rogach na głowie, czarnej karnacji skóry i sylwetce prawdziwego, walecznego demona. To właśnie istny ochroniarz szefa zgromadzenia zabrał pierwszy głos, chociaż coś szemrał do swojego przełożonego. Próbował wychwycić najmniejsze słówka, lecz tylko pojawił się lekki grymas niezadowolenia, iż coś mówią za jego plecami. No tak, nie jest jednym z nich, ale jeśli omawiali sygnał do ataku, to powinien mieć się na baczności. Może i był silniejszy od pojedynczego osobnika, jednak nie dałby rady całej nacji demonów. Zresztą nawet nie chciał walczyć - obawiał się niepowstrzymanego szaleństwa, które od czasu do czasu dawało o sobie znać w najgorszej chwili.
Jak tak dłużej przyglądał się nie przywódcy, a jego podwładnemu, to powoli zaczął kojarzyć tą osobę. Tak, widział go już kiedyś! Był na wyprawie w górach z innymi osobnikami, wypatrywał ich z ukrycia. Wtedy jeszcze Red miał czerwone włosy i dziecięcą aparycję. Nie zbliżył się do nieznanych wojowników, ponieważ nie znał ich poziomu mocy. Poza tym miał pewne obawy co do zawierania bliższych znajomości z mieszkańcami tego globu. Chociaż i to zmieniał w ostatnim czasie.
Nie do końca chciał podawać swoje prawdziwe imię, wolałby być anonimowy. Dodatkowo, mogli słyszeć jakieś pogłoski o demonie z takim imieniem, który nieźle narozrabiał na Ziemi, teraz lub przed 300 laty. To była jedna i ta sama osoba.
>Mówcie mi Red. Tak jak mówiłem, szukam pewnej dziewczynki ze znamionami demona, która mogłaby mieszkać wśród Was. Jeśli ją kryjecie, to nie obawiajcie się - nie mam złych zamiarów. Po prostu wskażcie mi, gdzie się znajduję, a dam Wam spokój.
Był niemal pewny, że to tutaj znajdzie swój obiekt poszukiwań. Tak naprawdę, od tej dziewczynki chciał dowiedzieć się o położeniu innej osoby, bliższej jego sercu. Nienawidził, kiedy sprawy tak się komplikowały, iż trzeba było krok po kroku, bardzo powoli zbliżać się do realizacji swojej małej misji. Gorzej, jeśli nie będą chcieli współpracować. Będzie musiał osobiście spenetrować ten teren, już bez zgody ich mieszkańców.
>Z tego co pamiętam, nazywa się Alice.
Dodał po chwili namysłu, by jak najlepiej określić cel nieoczekiwanej wizyty. Coś w tej wiosce nie dawało mu spokoju, toteż mina była wciąż poważna, a postura spięta. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek natknął się na kolonię demonów na Ziemi w jednym miejscu. To było podejrzane. Swój niepokój wyrażał ściśniętymi pięściami i tym, że jego rubin na biżuterii na szyi rozjaśniał od Ki, które chciało wydobyć się z Czarnowłosego. Te ozdoby na jego szyi i rękach były swego rodzaju artefaktami chroniącymi przed impulsywnym rozprzestrzenianiem swojej aury, ale nie zawsze dawały radę przed furią demona.
Jak tak dłużej przyglądał się nie przywódcy, a jego podwładnemu, to powoli zaczął kojarzyć tą osobę. Tak, widział go już kiedyś! Był na wyprawie w górach z innymi osobnikami, wypatrywał ich z ukrycia. Wtedy jeszcze Red miał czerwone włosy i dziecięcą aparycję. Nie zbliżył się do nieznanych wojowników, ponieważ nie znał ich poziomu mocy. Poza tym miał pewne obawy co do zawierania bliższych znajomości z mieszkańcami tego globu. Chociaż i to zmieniał w ostatnim czasie.
Nie do końca chciał podawać swoje prawdziwe imię, wolałby być anonimowy. Dodatkowo, mogli słyszeć jakieś pogłoski o demonie z takim imieniem, który nieźle narozrabiał na Ziemi, teraz lub przed 300 laty. To była jedna i ta sama osoba.
>Mówcie mi Red. Tak jak mówiłem, szukam pewnej dziewczynki ze znamionami demona, która mogłaby mieszkać wśród Was. Jeśli ją kryjecie, to nie obawiajcie się - nie mam złych zamiarów. Po prostu wskażcie mi, gdzie się znajduję, a dam Wam spokój.
Był niemal pewny, że to tutaj znajdzie swój obiekt poszukiwań. Tak naprawdę, od tej dziewczynki chciał dowiedzieć się o położeniu innej osoby, bliższej jego sercu. Nienawidził, kiedy sprawy tak się komplikowały, iż trzeba było krok po kroku, bardzo powoli zbliżać się do realizacji swojej małej misji. Gorzej, jeśli nie będą chcieli współpracować. Będzie musiał osobiście spenetrować ten teren, już bez zgody ich mieszkańców.
>Z tego co pamiętam, nazywa się Alice.
Dodał po chwili namysłu, by jak najlepiej określić cel nieoczekiwanej wizyty. Coś w tej wiosce nie dawało mu spokoju, toteż mina była wciąż poważna, a postura spięta. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek natknął się na kolonię demonów na Ziemi w jednym miejscu. To było podejrzane. Swój niepokój wyrażał ściśniętymi pięściami i tym, że jego rubin na biżuterii na szyi rozjaśniał od Ki, które chciało wydobyć się z Czarnowłosego. Te ozdoby na jego szyi i rękach były swego rodzaju artefaktami chroniącymi przed impulsywnym rozprzestrzenianiem swojej aury, ale nie zawsze dawały radę przed furią demona.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Sob Paź 19, 2013 10:59 pm
Dziewczynka ze znamionami demona... Znam tylko jedną taką osobę. Alice miała w sobie z pewnością krew Demona.Zanim jednak się odezwałem, Przybysz potwierdził moje myśli. Podszedłem ze dwa kroki bliżej w jego stronę rozkładając ręce i je rozluźniając. Po czym się odezwałem.
-Powiem krótko i wyraźnie, bez zbędnego proszenia o informację: Nie widziałem Alice odkąd odszedłem od pewnej grupy i nie wiem gdzie jest teraz.......poczekaj chwilkę./
Te szepty i agresywna reakcja reszty zaczęła mnie wkurzać, to przecież nie był nikt zły. Potrafiłem wyczuć dobro w ludziach, i nie tylko. Słyszałem co o nim szeptali, niczym o śmieciu lub byle szumowinie która zgubiła drogę. On nie skrzywdziłby nikogo bez powodu. Jasne, też mam furię w której mógłbym zniszczyć wszystko na swojej drodze, ale nie jest to nic czego nie da się okiełznać. To Demony, ale jak mnie okazują szacunek, to mają go okazywać też nowo przybyłym. Odwróciłem się do reszty i powiedziałem głośno i wyraźnie:
-Po co te szepty, po co to agresywne nastawienie? To jest gość, w dodatku z naszej rasy! Macie przyjąć Reda z otwartymi ramionami, a jeśli usłyszę że nadal traktujecie go jak śmiecia, osobiście wam wpoję dlaczego Ozymandiak ceni moją opinię. Nie każę wam klękać przed nieznajomym. Ale póki Dragot tu jest, ma mu być okazywany należny szacunek..Jeszcze wam to wynagrodzę.
Przeciętni mieszkańcy nie byli specjalnie silni. Każdy mnie posłucha, jedni bo jestem silniejszy, drudzy ze względu na moją posadę i szacunek. Hmmm, coś dawno nie trenowałem, ale może dla odmiany czas wreszcie nauczyć innch? Obiecałem to Novie, i może Redowi? Dimension Hole to dobra technika, sprawdzę jego intencję wpierw. Odwróciłem głowę do Ozziego i zapytałem:
-Ozzie, gdzie tutaj jest jakiś plac na którym możemy potrenować? Mam na myśli techniki.
Ten z dość humorystycznym wyrazem twarzy odpowiedział:
-Mogę was zaprowadzić do placu, tam są dobre warunki. Kogo chcesz tam zabrać?
-Novę i....
Odwróciłem się z powrotem do Reda. Popatrzyłem na niego chwilę, mógłbym go nauczyć telekinezy, na nią na pewno ma wymagania. A jeśli ma ich wystarczająco, mogę spróbować nauczyć go Dimension Hole.
-Red, miałbyś ochotę nauczyć się pewnej techniki? Nie pożałujesz.
Jeśli odpowiedział twierdząco to Ozymandiak dodał:
-Doskonale. Nova, Chodź z nami!
Po czym poszliśmy na południe od wejścia do podziemi. Po około 2 minutach spaceru dotarliśmy.
Było tu kilkanaście działek oddzielonych płotem z czarnego drewna. Każda miała wymiary około 10 x 10M. W każdej były 3 tarcze, dwa równie solidne manekiny oraz małe jeziorko o średnicy nie większej niż metr. Jakby nie patrzeć, woda jest przydatna do treningu KI.
-Dobra, tutaj was zostawiam. Mam trochę roboty do zrobienia. Wiecie, te striptizerki same się nie utrzymają...
Parsknąłem nieco śmiechem jak to usłyszałem, wiedziałem że musiał zrobić co innego. A przynajmniej miałem taką nadzieję... Wskoczyłem do działki i usiadłem na płotku.
-No dobra, obydwoje gotowi?
Zapytałem, byłem podekscytowany tą sytuacją. Nigdy jeszcze nie uczyłem kogoś techniki. Testowanie jej się nie liczy...
OOC:
Krzychu nic nie odpowiedział, próbował coś wymówić ale mu przerwała sytuacja.
-Powiem krótko i wyraźnie, bez zbędnego proszenia o informację: Nie widziałem Alice odkąd odszedłem od pewnej grupy i nie wiem gdzie jest teraz.......poczekaj chwilkę./
Te szepty i agresywna reakcja reszty zaczęła mnie wkurzać, to przecież nie był nikt zły. Potrafiłem wyczuć dobro w ludziach, i nie tylko. Słyszałem co o nim szeptali, niczym o śmieciu lub byle szumowinie która zgubiła drogę. On nie skrzywdziłby nikogo bez powodu. Jasne, też mam furię w której mógłbym zniszczyć wszystko na swojej drodze, ale nie jest to nic czego nie da się okiełznać. To Demony, ale jak mnie okazują szacunek, to mają go okazywać też nowo przybyłym. Odwróciłem się do reszty i powiedziałem głośno i wyraźnie:
-Po co te szepty, po co to agresywne nastawienie? To jest gość, w dodatku z naszej rasy! Macie przyjąć Reda z otwartymi ramionami, a jeśli usłyszę że nadal traktujecie go jak śmiecia, osobiście wam wpoję dlaczego Ozymandiak ceni moją opinię. Nie każę wam klękać przed nieznajomym. Ale póki Dragot tu jest, ma mu być okazywany należny szacunek..Jeszcze wam to wynagrodzę.
Przeciętni mieszkańcy nie byli specjalnie silni. Każdy mnie posłucha, jedni bo jestem silniejszy, drudzy ze względu na moją posadę i szacunek. Hmmm, coś dawno nie trenowałem, ale może dla odmiany czas wreszcie nauczyć innch? Obiecałem to Novie, i może Redowi? Dimension Hole to dobra technika, sprawdzę jego intencję wpierw. Odwróciłem głowę do Ozziego i zapytałem:
-Ozzie, gdzie tutaj jest jakiś plac na którym możemy potrenować? Mam na myśli techniki.
Ten z dość humorystycznym wyrazem twarzy odpowiedział:
-Mogę was zaprowadzić do placu, tam są dobre warunki. Kogo chcesz tam zabrać?
-Novę i....
Odwróciłem się z powrotem do Reda. Popatrzyłem na niego chwilę, mógłbym go nauczyć telekinezy, na nią na pewno ma wymagania. A jeśli ma ich wystarczająco, mogę spróbować nauczyć go Dimension Hole.
-Red, miałbyś ochotę nauczyć się pewnej techniki? Nie pożałujesz.
Jeśli odpowiedział twierdząco to Ozymandiak dodał:
-Doskonale. Nova, Chodź z nami!
Po czym poszliśmy na południe od wejścia do podziemi. Po około 2 minutach spaceru dotarliśmy.
Było tu kilkanaście działek oddzielonych płotem z czarnego drewna. Każda miała wymiary około 10 x 10M. W każdej były 3 tarcze, dwa równie solidne manekiny oraz małe jeziorko o średnicy nie większej niż metr. Jakby nie patrzeć, woda jest przydatna do treningu KI.
-Dobra, tutaj was zostawiam. Mam trochę roboty do zrobienia. Wiecie, te striptizerki same się nie utrzymają...
Parsknąłem nieco śmiechem jak to usłyszałem, wiedziałem że musiał zrobić co innego. A przynajmniej miałem taką nadzieję... Wskoczyłem do działki i usiadłem na płotku.
-No dobra, obydwoje gotowi?
Zapytałem, byłem podekscytowany tą sytuacją. Nigdy jeszcze nie uczyłem kogoś techniki. Testowanie jej się nie liczy...
OOC:
Krzychu nic nie odpowiedział, próbował coś wymówić ale mu przerwała sytuacja.
- GośćGość
Re: Wioska Drakonian
Sob Paź 19, 2013 11:21 pm
Alice? Alice? Nova zmarszczyła brwi usiłując sobie coś przypomnieć, ale zyskała tylko ukłucie bólu w skroniach. Tak było za każdym razem jak wytężała pamięć. Strasznie irytujące. Podrapała się do skroniach i westchnęła. No nic, ona takiej dziewczynki nie znała. - Możecie mi wyjaśnić jedną rzecz? Co dokładnie macie na myśli mówiąc, że ta Alice, ma znamię demona, że ma w sobie demoniczną krew? To jest dziecko demona i człowieka czy jak? - Zapytała. Może wydało się to mało rozgarnięte, bo być może pytała o oczywistą oczywistość, ale cóż... nie miała na ten temat bladego pojęcia! Niech sobie myślą co chcą.
Szepty i pomruki, gdy się przedstawił zignorowała. Pomachała mu krótko na powitanie. Ale nie zdążyła sama się przedstawić, bo Dragot zmył łby swoim pobratymcom. Dobrze zrobił. Co oni mogli wiedzieć?! Nasłuchali się czegoś, jakiś pogłosek, albo legend i teraz mruczeli pod nosem jak jakieś stare przekupy, tak naprawdę kolesia nie znając.
Na szczęście jego słowa ukróciły szybko szmery, a i Red poznał jej imię. Gdy ono padło znowu mu pomachała i wyszczerzyła doń białe ząbki na znak, że Nova to właśnie ona. Ach, ona nie potrafiła usiedzieć na miejscu, a gdy usłyszała o treningu i nauce czegoś nowego, to krzyknęła z radości podskakując jak dzieciak. -HA! Widziałeś jak szybko nauczyłam się latać! Dawaj co tam masz! - Zakrzyknęła podekscytowana i pierwsza wystrzeliła za prowadzącym ten niecodzienny pochód.
Gdy dotarli na plac znowu się uśmiechnęła. Niezłe miejsce, fajnie wyposażone, do tego dość miejsca na ćwiczenie.
Dragot zajął swoje miejsce, nie minęła sekunda, jak Nova przeskoczyła płotek i zajęła własne pole. Klasnęła w dłonie, roztarła je i machnęła energicznie ogonem. -No to co pokażesz!? - Zawołała. Ona dopiero była podekscytowana. Miała okazję się czegoś nauczyć! Znowu! Przynajmniej w tym wszystkim były jakieś plusy, mimo, że doskwierał jej brak pamięci i wiedzy, uczyła się szybko wszystkich nowości jakich tylko była w stanie! Zawsze trzeba szukać pozytywów z przekichanych sytuacjach no nie?
Szepty i pomruki, gdy się przedstawił zignorowała. Pomachała mu krótko na powitanie. Ale nie zdążyła sama się przedstawić, bo Dragot zmył łby swoim pobratymcom. Dobrze zrobił. Co oni mogli wiedzieć?! Nasłuchali się czegoś, jakiś pogłosek, albo legend i teraz mruczeli pod nosem jak jakieś stare przekupy, tak naprawdę kolesia nie znając.
Na szczęście jego słowa ukróciły szybko szmery, a i Red poznał jej imię. Gdy ono padło znowu mu pomachała i wyszczerzyła doń białe ząbki na znak, że Nova to właśnie ona. Ach, ona nie potrafiła usiedzieć na miejscu, a gdy usłyszała o treningu i nauce czegoś nowego, to krzyknęła z radości podskakując jak dzieciak. -HA! Widziałeś jak szybko nauczyłam się latać! Dawaj co tam masz! - Zakrzyknęła podekscytowana i pierwsza wystrzeliła za prowadzącym ten niecodzienny pochód.
Gdy dotarli na plac znowu się uśmiechnęła. Niezłe miejsce, fajnie wyposażone, do tego dość miejsca na ćwiczenie.
Dragot zajął swoje miejsce, nie minęła sekunda, jak Nova przeskoczyła płotek i zajęła własne pole. Klasnęła w dłonie, roztarła je i machnęła energicznie ogonem. -No to co pokażesz!? - Zawołała. Ona dopiero była podekscytowana. Miała okazję się czegoś nauczyć! Znowu! Przynajmniej w tym wszystkim były jakieś plusy, mimo, że doskwierał jej brak pamięci i wiedzy, uczyła się szybko wszystkich nowości jakich tylko była w stanie! Zawsze trzeba szukać pozytywów z przekichanych sytuacjach no nie?
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Nie Paź 20, 2013 10:04 am
Szlag by to! Nie to chciał usłyszeć z ust rogatego wojownika, ale najwyraźniej nie kłamał. Skrzywił minę, gdy ktoś rzekł głośniej nieprzychylne słowo w stronę przybysza. W Redzie już gotowała się krew - przecież powiedział wyraźnie, że chce załatwić tą sprawę na spokojnie! Nie chciał dać się wyprowadzić z równowagi, a to przychodzi mu niestety zbyt łatwo ostatnimi czasy. Na szczęście do akcji wkroczył jeden z mieszkańców namiotowego miasteczka.
Wtedy też ze zdenerwowania przechodził w stan zaskoczenia. Jaki trzeba mieć tupet, by bronić kogoś obcego przed swoimi kolegami? Gdy skończył przemawiać, powiedział cicho, ale dobitnie:
>Nie musiałeś się za mnie wstawiać, niemniej jednak doceniam ten gest.
Wolał i tak unikać kontaktu wzrokowego z tymi, którzy wcześniej szemrali przeciwko niemu. Nawet rozkaz nie jest w stanie wyplewić z ich umysłu myśli krzywdzących dla demona, wiedział o tym doskonale. Dlatego będzie rozmawiać i przebywać tylko w otoczeniu tych, którzy tolerowali jego obecność. Pod tym względem zaimponował mu mężczyzna... właśnie, nie poznał jego imienia. Może jeszcze przyjdzie okazja do zapytania, teraz nie chciał odzywać się nad to, co oznajmił. Zresztą zaraz dowiedział się o innej możliwości spędzenia czasu niż na bezowocnym poszukiwaniu dziewczynki i jej tymczasowej opiekunki. Jeśli będą chcieli, to odnajdą demona po jego niegasnącej energii.
Padła propozycja o wspólnym treningu, na co demon ze zdziwieniem wsłuchiwał się w słowa ochroniarza przywódcy zgromadzenia. Przecież nie znali Reda tak dobrze, by mu zaufać. Mrugnął parokroć powiekami, aż powoli przytaknął, iż zgadza się. Chętnie sprawdzi możliwości nowych znajomych.
Oddalił się od zgromadzenia wraz z dziewczyną i pomysłodawcą, a gdy już się wydawało, że liczne pytania Brunetki przeszły bez echa, Red wciąż myślał nad trafną odpowiedzią. Cóż, musiał być szczery. Nie chciał też przeszkadzać podczas rozmowy demonów z wojowniczką, która bardzo paliła się do ćwiczeń. Okazywała wysoki poziom entuzjazmu, który mógł właściwie przyćmić jej pamięć o tym, że wcześniej zadała szereg zagadnień do rozmyślenia. Gdy wyraziła już swoje stanowisko gotowości do zajęć w plenerze, Długowłosy podszedł bliżej do ich kompanki w treningu.
>Poczekaj Nova... powiedział nagle przytrzymując delikatnie dziewczynę za naramiennik- Pytałaś się o tą dziewczynkę - nie za bardzo znam Alice. Nie wiem czy demonska krew płynie z powodu jej urodzenia, czy badań genetycznych. Mogę tylko powiedzieć, że wyczuwam w Twoim ciele podobną aurę.
Powiedział na tyle cicho, żeby tylko ona i Dragot mogli usłyszeć, nikt więcej. W oczach dało się wyczytać, że mówił prawdę. Bo co można powiedzieć o istotce, którą widziało się przez kilka minut? Ta niepozorna osoba mogła być jedynym kluczem do odnalezienia Kaede. Skoro jej tutaj nie ma, będzie musiał wymyślić inny sposób na dotarcie do Kaioshinki. Nawet jakby miał ponownie zniszczyć jakieś miasto, by przykuć na siebie uwagę Bogini. Najwyraźniej tylko w ten sposób ujawni się przed nim Białowłosa. Jakim trzeba być desperatem, aby czynić takie rzeczy tylko po to, by wyjaśnić sprawę z bliską mu osobą?
Tak czy inaczej, musiał wyciszyć swoje skrajne, negatywne emocje, a taki trening mógł być wielce pomocny. Przy okazji dał sobie ograniczenie, że za żadne skarby nie pozwoli na podniesienie swojej Ki. Taki dodatkowy balast w trakcie ćwiczeń. Wkroczył na teren ogrodzony płotek i przystanął przyglądając się rekwizytom. Zmarszczył nieco brwi chcąc skupić się na poleceniach.
>Także jestem gotów.
Wtedy też ze zdenerwowania przechodził w stan zaskoczenia. Jaki trzeba mieć tupet, by bronić kogoś obcego przed swoimi kolegami? Gdy skończył przemawiać, powiedział cicho, ale dobitnie:
>Nie musiałeś się za mnie wstawiać, niemniej jednak doceniam ten gest.
Wolał i tak unikać kontaktu wzrokowego z tymi, którzy wcześniej szemrali przeciwko niemu. Nawet rozkaz nie jest w stanie wyplewić z ich umysłu myśli krzywdzących dla demona, wiedział o tym doskonale. Dlatego będzie rozmawiać i przebywać tylko w otoczeniu tych, którzy tolerowali jego obecność. Pod tym względem zaimponował mu mężczyzna... właśnie, nie poznał jego imienia. Może jeszcze przyjdzie okazja do zapytania, teraz nie chciał odzywać się nad to, co oznajmił. Zresztą zaraz dowiedział się o innej możliwości spędzenia czasu niż na bezowocnym poszukiwaniu dziewczynki i jej tymczasowej opiekunki. Jeśli będą chcieli, to odnajdą demona po jego niegasnącej energii.
Padła propozycja o wspólnym treningu, na co demon ze zdziwieniem wsłuchiwał się w słowa ochroniarza przywódcy zgromadzenia. Przecież nie znali Reda tak dobrze, by mu zaufać. Mrugnął parokroć powiekami, aż powoli przytaknął, iż zgadza się. Chętnie sprawdzi możliwości nowych znajomych.
Oddalił się od zgromadzenia wraz z dziewczyną i pomysłodawcą, a gdy już się wydawało, że liczne pytania Brunetki przeszły bez echa, Red wciąż myślał nad trafną odpowiedzią. Cóż, musiał być szczery. Nie chciał też przeszkadzać podczas rozmowy demonów z wojowniczką, która bardzo paliła się do ćwiczeń. Okazywała wysoki poziom entuzjazmu, który mógł właściwie przyćmić jej pamięć o tym, że wcześniej zadała szereg zagadnień do rozmyślenia. Gdy wyraziła już swoje stanowisko gotowości do zajęć w plenerze, Długowłosy podszedł bliżej do ich kompanki w treningu.
>Poczekaj Nova... powiedział nagle przytrzymując delikatnie dziewczynę za naramiennik- Pytałaś się o tą dziewczynkę - nie za bardzo znam Alice. Nie wiem czy demonska krew płynie z powodu jej urodzenia, czy badań genetycznych. Mogę tylko powiedzieć, że wyczuwam w Twoim ciele podobną aurę.
Powiedział na tyle cicho, żeby tylko ona i Dragot mogli usłyszeć, nikt więcej. W oczach dało się wyczytać, że mówił prawdę. Bo co można powiedzieć o istotce, którą widziało się przez kilka minut? Ta niepozorna osoba mogła być jedynym kluczem do odnalezienia Kaede. Skoro jej tutaj nie ma, będzie musiał wymyślić inny sposób na dotarcie do Kaioshinki. Nawet jakby miał ponownie zniszczyć jakieś miasto, by przykuć na siebie uwagę Bogini. Najwyraźniej tylko w ten sposób ujawni się przed nim Białowłosa. Jakim trzeba być desperatem, aby czynić takie rzeczy tylko po to, by wyjaśnić sprawę z bliską mu osobą?
Tak czy inaczej, musiał wyciszyć swoje skrajne, negatywne emocje, a taki trening mógł być wielce pomocny. Przy okazji dał sobie ograniczenie, że za żadne skarby nie pozwoli na podniesienie swojej Ki. Taki dodatkowy balast w trakcie ćwiczeń. Wkroczył na teren ogrodzony płotek i przystanął przyglądając się rekwizytom. Zmarszczył nieco brwi chcąc skupić się na poleceniach.
>Także jestem gotów.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Nie Paź 20, 2013 11:41 am
Wiedziałem, ja ku*** wiedziałem! Wiedziałem że ci wszyscy u których mój zmysł zawiódł nie byli w pełni demonami, musieli być mieszanką! Podniosłem brwi gdy Red o tym wspomniał. Albo genetycznie, albo urodzenia. Ale żeby połączyć Demona z czymś innym... Nie wiem, jak dziwnym Demonem, albo porąbanym naukowcem trzeba być...to jest gwałt na naturze. Za gwałty ludzie karają, a Demony nie są grzeczniejsze. W większości spraw. Ok, wszyscy gotowi. Wpierw musiałem potwierdzić to, że mają dość energii. Wystariłem otwartą dłoń przed siebie, kierując ją w górę. Stworzyłem kulę energii, która była biała z fioletową powłoką. Była mocno skoncentrowana. Popchnąłem ją nieco w lewo, i tam została. Podczas gdy wisiała w powietrzu ja w krótkim czasie wytworzyłem 5 identycznych kul. Ułożyły się w jednej linii. Spróbowałem jeszcze jedną, lecz nie byłem w stanie. 6 kul w jednej linii. Sprawiłem że zgasły po czym przemówiłem:
-Im bardziej panujesz nad energią, tym więcej kul możesz utrzymać jednocześnie bez pomocy specjalnej techniki. Nova: By nauczyć się tej techniki której chcę Cię nauczyć, musisz umieć stworzyć 2 kule. Red: Mam dla ciebie coś specjalnego, by móc się tego nauczyć musisz umieć stworzyć dokładnie tyle samo kul, czyli 6. Spróbujcie.
Starałem się wyraźnie i czytelnie wszystko wytłumaczyć. Nie było to trudne ćwiczenie, jestem pewien że uda im się wytworzyć tyle ile im przyznałem.
Po zaliczeniu przez nich testu dodałem:
-Jestem pod wrażeniem, nie sądziłem że przyjdzie to tak szybko. Szczególnie u ciebie Nova. Lecz teraz możemy przejść do właściwego treningu. Nova:
Powiedziałem, by zwrócić jej uwagę po czym wycelowałem ręką w miniaturowy staw. Zacząłem ją unosić a reszta mogła zauważyć jak woda niczym w próżni wypływa w górę. Po kilku sekundach cały staw był pusty, a woda w postaci bąbla wisiała w powietrzu tam gdzie wskazywałem palcem. Po chwili, by pokazać kontrolę tej techniki sprawiłem że bąbel wody zmienił kształt i po chwili stał się fruwającym w powietrzu wodnym napisem "NOVA" . Po kilku sekundach jednak z powrotem skierowałem wodę do stawu, a ten wyglądał jakby nic mu się nigdy nie stało.
-To, jest telekineza. Ja uczyłem się jej samemu, ale z moją pomocą powinno przyjść dużo łatwiej. To polega na tym samym co latanie, jednak zamiast przemieszczać swoje ciało, przemieszczamy za pomocą identycznej energii przedmiot lub inną osobę. Takie Bukujutsu na odległość.
Zrobiłem przerwę, by wszyscy mnie zrozumiała co powiedziałem. I by złapać oddech, choć nie był mi do życia potrzebny. Ale inaczej nie mogę mówić...
-W porządku. Red, technikę której chcę Cię nauczyć sam stworzyłem i opracowałem. Nie znajdziesz jej w żadnej książce ani u żadnego mistrza. Tylko u mnie. Lecz zanim Cię jej nauczę, musisz przysiąc, że użyjesz ją wyłącznie dla własnej lub czyjejś obrony.
Miałem nadzieję że to zrobi, w końcu nie proszę by podpisała cyrograf własną krwią. To i tak technika defensywna. Po tym jak to zrobiła, zaprezentowałem technikę. Wstałem, po czym wyzionąłem płomień o sporej średnicy w górę. Stężyłem Ki w taki sposób by opadło niczym prawdziwy ogień. Zanim doleciał do mnie doleciał, wycelowałem rękę w górę(jak do genocide attack)
I mówiąc "Dimension Hole!" stworzyłem portal o średnicy 20cm. Przypominał mniej portal a bardziej czarną dziurę, i tak samo zachowało się gdy płomień z KI do mnie doleciał. Nawet iskra mnie nie dotknęła, płomień zostawał wsysany do czarnej dziury o barwie fioletu. Niektóre chciały się wydostać lecąc na boki, ale siła wsysania czarnej dziury powoduje że nawet światło z KI nie dałoby rady uciec. Po chwili cały atak został wessany a na mnie ani na nikim innym nie było nawet zadrapania. Znowu usiadłem i popatrzyłem na dość zszokowane miny Novy i Reda. Chrząknąłem i powiedziałem:
-To, jest Dimension Hole. Technika która przy dość niskim koszcie chroni użytkownika przez atakami energetycznymi. Zasada jest zadziwiająco prosta, gdy tworzysz kulę energii, z 0 przechodzisz na 1. By stworzyć czarną dziurę która wsysa KI, musisz z 0 przejść -1. Działać odwrotnie normalnie, zamiast tworzyć KI, w tym samym miejscu zabierz ją, aż powstanie próżnia. W końcu powstanie minus. Sam to opracowałem.
Znowu zrobiłem krótką przerwę, popatrzyłem się na Novę, a potem na Reda. Zapytałem:
-Gotowi? W razie czego pytać a wam pomogę. Będę obserwował wasze starania.
Siedziałem dalej, i obserwowałem jak z różnym rezultatem próbowali powtórzyć moje dzieło. Byłem z siebie dumny, po raz pierwszy od długiego czasu.
OOC:
Nova - możesz nauczyć się Telekinezy wersji neutralno ofensywnej. W tym poście zaczynasz trening.
Red - Możesz nauczyć się mojej techniki Dimension Hole. W tym poście zaczynasz trening.
Powodzenia, trening powinien składać się z kilku postów. Będę wam pomagał, bo od czego jest "trener".
-Im bardziej panujesz nad energią, tym więcej kul możesz utrzymać jednocześnie bez pomocy specjalnej techniki. Nova: By nauczyć się tej techniki której chcę Cię nauczyć, musisz umieć stworzyć 2 kule. Red: Mam dla ciebie coś specjalnego, by móc się tego nauczyć musisz umieć stworzyć dokładnie tyle samo kul, czyli 6. Spróbujcie.
Starałem się wyraźnie i czytelnie wszystko wytłumaczyć. Nie było to trudne ćwiczenie, jestem pewien że uda im się wytworzyć tyle ile im przyznałem.
Po zaliczeniu przez nich testu dodałem:
-Jestem pod wrażeniem, nie sądziłem że przyjdzie to tak szybko. Szczególnie u ciebie Nova. Lecz teraz możemy przejść do właściwego treningu. Nova:
Powiedziałem, by zwrócić jej uwagę po czym wycelowałem ręką w miniaturowy staw. Zacząłem ją unosić a reszta mogła zauważyć jak woda niczym w próżni wypływa w górę. Po kilku sekundach cały staw był pusty, a woda w postaci bąbla wisiała w powietrzu tam gdzie wskazywałem palcem. Po chwili, by pokazać kontrolę tej techniki sprawiłem że bąbel wody zmienił kształt i po chwili stał się fruwającym w powietrzu wodnym napisem "NOVA" . Po kilku sekundach jednak z powrotem skierowałem wodę do stawu, a ten wyglądał jakby nic mu się nigdy nie stało.
-To, jest telekineza. Ja uczyłem się jej samemu, ale z moją pomocą powinno przyjść dużo łatwiej. To polega na tym samym co latanie, jednak zamiast przemieszczać swoje ciało, przemieszczamy za pomocą identycznej energii przedmiot lub inną osobę. Takie Bukujutsu na odległość.
Zrobiłem przerwę, by wszyscy mnie zrozumiała co powiedziałem. I by złapać oddech, choć nie był mi do życia potrzebny. Ale inaczej nie mogę mówić...
-W porządku. Red, technikę której chcę Cię nauczyć sam stworzyłem i opracowałem. Nie znajdziesz jej w żadnej książce ani u żadnego mistrza. Tylko u mnie. Lecz zanim Cię jej nauczę, musisz przysiąc, że użyjesz ją wyłącznie dla własnej lub czyjejś obrony.
Miałem nadzieję że to zrobi, w końcu nie proszę by podpisała cyrograf własną krwią. To i tak technika defensywna. Po tym jak to zrobiła, zaprezentowałem technikę. Wstałem, po czym wyzionąłem płomień o sporej średnicy w górę. Stężyłem Ki w taki sposób by opadło niczym prawdziwy ogień. Zanim doleciał do mnie doleciał, wycelowałem rękę w górę(jak do genocide attack)
I mówiąc "Dimension Hole!" stworzyłem portal o średnicy 20cm. Przypominał mniej portal a bardziej czarną dziurę, i tak samo zachowało się gdy płomień z KI do mnie doleciał. Nawet iskra mnie nie dotknęła, płomień zostawał wsysany do czarnej dziury o barwie fioletu. Niektóre chciały się wydostać lecąc na boki, ale siła wsysania czarnej dziury powoduje że nawet światło z KI nie dałoby rady uciec. Po chwili cały atak został wessany a na mnie ani na nikim innym nie było nawet zadrapania. Znowu usiadłem i popatrzyłem na dość zszokowane miny Novy i Reda. Chrząknąłem i powiedziałem:
-To, jest Dimension Hole. Technika która przy dość niskim koszcie chroni użytkownika przez atakami energetycznymi. Zasada jest zadziwiająco prosta, gdy tworzysz kulę energii, z 0 przechodzisz na 1. By stworzyć czarną dziurę która wsysa KI, musisz z 0 przejść -1. Działać odwrotnie normalnie, zamiast tworzyć KI, w tym samym miejscu zabierz ją, aż powstanie próżnia. W końcu powstanie minus. Sam to opracowałem.
Znowu zrobiłem krótką przerwę, popatrzyłem się na Novę, a potem na Reda. Zapytałem:
-Gotowi? W razie czego pytać a wam pomogę. Będę obserwował wasze starania.
Siedziałem dalej, i obserwowałem jak z różnym rezultatem próbowali powtórzyć moje dzieło. Byłem z siebie dumny, po raz pierwszy od długiego czasu.
OOC:
Nova - możesz nauczyć się Telekinezy wersji neutralno ofensywnej. W tym poście zaczynasz trening.
Red - Możesz nauczyć się mojej techniki Dimension Hole. W tym poście zaczynasz trening.
Powodzenia, trening powinien składać się z kilku postów. Będę wam pomagał, bo od czego jest "trener".
- GośćGość
Re: Wioska Drakonian
Nie Paź 20, 2013 12:49 pm
Novuś faktycznie pochłonięta myślą o treningu tymczasowo zapomniała o swoim pytaniu odnośnie tej demonicznej cząstki w poszukiwanej przez przybysza dziewczynce. Temat z pewnością wróci po treningu. Teraz stała w gotowości czekając na to czego chciał ich nauczyć Dragot. Drgnęła zaskoczona gdy Red podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu. Miała na sobie Ludzkie GI, więc poczuła jego dotyk bez problemu. Popatrzała na niego, a ten przypomniał jej pytanie, które zadała kilka minut wcześniej. Kiwnęła głową i czekała z zaciekawieniem na odpowiedź. Ta jednak jej nie usatysfakcjonowała, a zaskoczyła, może nawet przeraziła. -C... co...? - Wyjąkała zaskoczona ledwo pamiętając o tym by wziąć kolejny oddech. Czarnymi oczami wierciła Reda. Nie wyglądał jakby kłamał czy głupio żartował. -O czym Ty mówisz? Jestem Saiyanką, nie możesz wyczuwać we mnie żadnej demonicznej krwi! - Zawołała starając się bronić swojej pozycji, ale czuła, że serce zaczyna jej gwałtownie przyspieszać. -T... To niemożliwe, coś musiało Ci się pomylić... - wydusiła, ale Dragot zawołał, że zaczynają ćwiczyć. Popatrzyła to na jednego to na drugiego. Nie mogła przepuścić okazji do nauki, ale nie miała zamiaru zostawić bez zainteresowania słów Reda. -Po treningu wyjaśnisz mi co miałeś na myśli. - rzuciła twardo. Nie popuści, nawet jak będzie miała gonić tego demona na drugi koniec świata! Ma jej to wyjaśnić i już! Trochę rozkojarzona i wyprowadzona z równowagi stanęła znowu w gotowości. Słuchała Dragota, ale skupienie nie przychodziło jej łatwo. Wciąż słyszała w głowie słowa Reda. Co mógł mieć na myśli? Kpił z niej? Naprawdę coś czuł? Ale jak? Dlaczego? Przecież była Saiyanką do cholery! Nie mógł wyczuwać w niej demona prawda? Wróciła do siebie kiedy zobaczyła przed sobą wodny napis "NOVA". Wytrzeszczyła oczy i wsłuchała się w wyjaśnienia. - Telekineza... - mruknęła przytakując. Gdy Dragot mówił do drugiego demona ona wróciła na chwilę do swoich rozważań. Skoro wyczuwa weń energię demoniczną... musiała go zapytać jaką jeszcze! Przecież dokładnie pamiętała swoje dzieciństwo na Vegecie!
-Gotowa. - Skłamała i zwróciła się z kwaśną miną w stronę stawu. Gapiła się w wodę jak sroka w gnat i nic. O ile stworzenie dwóch energetycznych kul przyszło jej łatwo tak teraz była rozbita i nie mogła zebrać swojej energii.
Wyciągnęła rękę w stronę stawu, potem dołączyła drugą, żeby sobie pomóc, ale jedyne co jej się udało to zrobić niewielkie fale na powierzchni wody. Zazgrzytała zębami i zaczęła chodzić w koło zbiornika jak wściekła kotka. Ogon miała nastroszony, a pięści zaciśnięte. Dawno nie była tak wyprowadzona z równowagi, tak zła. Nie mogła pozbyć się słów Reda ze swoich myśli, a przez to nie mogła skupić się na telekinezie, a niepowodzenie ją irytowało i złościło dodatkowo i tak kółeczko się zamykało, z każdym obrotem wzmagając gniew nastolatki.
OOC:
Trening start!
-Gotowa. - Skłamała i zwróciła się z kwaśną miną w stronę stawu. Gapiła się w wodę jak sroka w gnat i nic. O ile stworzenie dwóch energetycznych kul przyszło jej łatwo tak teraz była rozbita i nie mogła zebrać swojej energii.
Wyciągnęła rękę w stronę stawu, potem dołączyła drugą, żeby sobie pomóc, ale jedyne co jej się udało to zrobić niewielkie fale na powierzchni wody. Zazgrzytała zębami i zaczęła chodzić w koło zbiornika jak wściekła kotka. Ogon miała nastroszony, a pięści zaciśnięte. Dawno nie była tak wyprowadzona z równowagi, tak zła. Nie mogła pozbyć się słów Reda ze swoich myśli, a przez to nie mogła skupić się na telekinezie, a niepowodzenie ją irytowało i złościło dodatkowo i tak kółeczko się zamykało, z każdym obrotem wzmagając gniew nastolatki.
OOC:
Trening start!
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Nie Paź 20, 2013 6:13 pm
Nova nie wiedziała o swoich korzeniach? Jej reakcja wskazywała na to, że nie. Mówiła, iż jest w pełni Saiyanką, a doskonale umiał rozróżnić tą demoniczną część. Sam był demonem, czarno na białym wyczuwał ten pokład many. Nie była także zadowolona ów wiadomością, dlatego nie skomentował nic więcej, i grzywka przysłoniła jego wzrok. Nie chciał nikomu zepsuć życia, potrzebował porównania do sprecyzowania swoich myśli, ale gdyby wiedział jak to mogło zaszkodzić wojowniczce, wymyśliłby inny sposób. Skinął wolno głową, że porozmawiają o tym później, aczkolwiek nie był przekonany czy powinien bardziej mieszać w jej głowie kolejnymi stwierdzeniami, na które miał poparcie w praktyce. KI Feeling jeszcze nigdy nie chybiło co do przypuszczeń.
Musieli przełożyć dyskusję na później, nadszedł czas treningu dla obojga. Red był wielce zawzięty w zajęciach tego typu, dlatego skupił się bez większych problemów i wytworzył sześć, identycznej wielkości co te od Dragota, kuli z energii. Dryfowały obok siebie, otoczone dziwną aurą przypominające rój owadów. To była jego mroczna Ki, którą wyzbywał się z siebie, aby mieć oczyszczone ciało i umysł. Rozwiały się kule w powietrzu po zaliczeniu pierwszego etapu.
Krótki, rzeczowy instruktarz w pierwszej kolejności otrzymała Nova, która manipulując swoją energią miała sprawić, aby mogła unieść duży zbiornik wody ze stawu i przekształcić w inną strukturę. Przyglądał się z zaciekawieniem tej umiejętności. Nie znał czegoś takiego, więc tym bardziej badawczo obserwował każde ułożenie dłoni, każe zachwianie energii demona, by zrozumieć jak to działa. Ale... to była technika dla koleżanki, nie dla niego.
Red miał przysiąc, że użyje tej tajemnej techniki tylko w obronie własnej lub innej osoby. No cóż, nie wahał się długo zważywszy, iż przydałaby mu się technika defensywna, a ta na takową się kreowała. Poza tym jeśli ta zdolność mogłaby uratować komuś życie, to czym prędzej zechciał znać jej działanie.
>Przysięgam.
Odpowiedział krótko (to taki typ milczka), ale rzeczowo i poważnie. Tyle mógł obiecać, zwłaszcza iż chciał przyczynić się do poprawy jakości życia na Ziemi.
Rogaty ochroniarz przywódcy wioski zaDEMONstrował coś niesamowitego. Od razu rozchylił wargi w niemym zachwycie widząc co wyczynia Dragot. Sama właściwość oczarowała Czarnowłosego, a wykonanie wyglądało na dopracowane do perfekcji. Słuchał każdego słowa trenera i próbował poukładać informacje w głowie. Przejść w drugą stronę Ki? Ale nie z pozytywnej na negatywną, a odwrócić proces. Tak jakby porwać Ki z otoczenia w jednym, konkretnym miejscu.
Nie czekając na oklaski zabrał się do ćwiczeń na swoim skrawku ziemi. Skoncentrowany, by nie uronić więcej energii niż to konieczne, miał problemy z wykonaniem polecenia. Aura chciała rozsadzić Reda od środka, gdy tylko dawał jej lekki upust. Powinien najpierw na tyle się postarać, aby nie wybić się z Ki ponad program. Przy nieumiejętnym wykorzystaniu techniki Dimension Hole mógłby zrobić sobie i innym krzywdę, a przecież obiecywał działać zgodnie z przysięgą. Unormował oddech i zmrużył oczy, by wyciągnąć dłonie nad sobą i trwał tak nieruchomo starając się dotrzeć swoim przekazem do przestrzeni tuż przed jego rękami. Miała przecież ugiąć się pod jego wpływem i przeobrazić się w czarną dziurę. Niestety, energia była na poziomie +1, a nie -1, z czego musiał odsyłać ku górze, nad swoją głową, Ki w postaci kuli. Pierwsza nie była groźna, lewitowała nad demonem i nie stwarzała zagrożenia. Gorzej, gdy przy drugiej, trzeciej, czwartej... kolejnej próbie wciąż nie mógł uchwycić tego niuansu i następne wysyłane Ki Blasty nad sobą łączyły się nad głową w coraz większy twór.
[post treningowy - pierwszy post]
Musieli przełożyć dyskusję na później, nadszedł czas treningu dla obojga. Red był wielce zawzięty w zajęciach tego typu, dlatego skupił się bez większych problemów i wytworzył sześć, identycznej wielkości co te od Dragota, kuli z energii. Dryfowały obok siebie, otoczone dziwną aurą przypominające rój owadów. To była jego mroczna Ki, którą wyzbywał się z siebie, aby mieć oczyszczone ciało i umysł. Rozwiały się kule w powietrzu po zaliczeniu pierwszego etapu.
Krótki, rzeczowy instruktarz w pierwszej kolejności otrzymała Nova, która manipulując swoją energią miała sprawić, aby mogła unieść duży zbiornik wody ze stawu i przekształcić w inną strukturę. Przyglądał się z zaciekawieniem tej umiejętności. Nie znał czegoś takiego, więc tym bardziej badawczo obserwował każde ułożenie dłoni, każe zachwianie energii demona, by zrozumieć jak to działa. Ale... to była technika dla koleżanki, nie dla niego.
Red miał przysiąc, że użyje tej tajemnej techniki tylko w obronie własnej lub innej osoby. No cóż, nie wahał się długo zważywszy, iż przydałaby mu się technika defensywna, a ta na takową się kreowała. Poza tym jeśli ta zdolność mogłaby uratować komuś życie, to czym prędzej zechciał znać jej działanie.
>Przysięgam.
Odpowiedział krótko (to taki typ milczka), ale rzeczowo i poważnie. Tyle mógł obiecać, zwłaszcza iż chciał przyczynić się do poprawy jakości życia na Ziemi.
Rogaty ochroniarz przywódcy wioski zaDEMONstrował coś niesamowitego. Od razu rozchylił wargi w niemym zachwycie widząc co wyczynia Dragot. Sama właściwość oczarowała Czarnowłosego, a wykonanie wyglądało na dopracowane do perfekcji. Słuchał każdego słowa trenera i próbował poukładać informacje w głowie. Przejść w drugą stronę Ki? Ale nie z pozytywnej na negatywną, a odwrócić proces. Tak jakby porwać Ki z otoczenia w jednym, konkretnym miejscu.
Nie czekając na oklaski zabrał się do ćwiczeń na swoim skrawku ziemi. Skoncentrowany, by nie uronić więcej energii niż to konieczne, miał problemy z wykonaniem polecenia. Aura chciała rozsadzić Reda od środka, gdy tylko dawał jej lekki upust. Powinien najpierw na tyle się postarać, aby nie wybić się z Ki ponad program. Przy nieumiejętnym wykorzystaniu techniki Dimension Hole mógłby zrobić sobie i innym krzywdę, a przecież obiecywał działać zgodnie z przysięgą. Unormował oddech i zmrużył oczy, by wyciągnąć dłonie nad sobą i trwał tak nieruchomo starając się dotrzeć swoim przekazem do przestrzeni tuż przed jego rękami. Miała przecież ugiąć się pod jego wpływem i przeobrazić się w czarną dziurę. Niestety, energia była na poziomie +1, a nie -1, z czego musiał odsyłać ku górze, nad swoją głową, Ki w postaci kuli. Pierwsza nie była groźna, lewitowała nad demonem i nie stwarzała zagrożenia. Gorzej, gdy przy drugiej, trzeciej, czwartej... kolejnej próbie wciąż nie mógł uchwycić tego niuansu i następne wysyłane Ki Blasty nad sobą łączyły się nad głową w coraz większy twór.
[post treningowy - pierwszy post]
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Nie Paź 20, 2013 7:24 pm
Nova widać przejęła się tymi słowami. Nie mogła się skupić na technice. Kurna, kto ma większe zmartwienia? Moja żona została porwana podczas gdy ja biłem się z silnymi gośćmi, waliłem browary i imprezowałem. Czekała na mnie 2 chędożone lata, a ona przejmuje się tym że może mieć w sobie cząstkę demona? Teraz jej się przypomniało by złapać doła? Nie pojmuję tego. W końcu, gdy jej marne próby treningu telekinezy zaczęły powodować u mnie zdenerwowanie, podszedłem i z wyjątkowo poważnym wyrazem twarzy powiedziałem:
-Możesz przestać się tym przejmować? Jeśli ja jestem w stanie was uczyć mimo porwania mojej żony, to spróbuj się skupić mimo tego że masz w sobie demoniczną krew!
Mówiłem tak samo jak wcześniej, logicznie i spokojnie.Wróciłem do siedzenia na płotku i przypatrywałem się nadal ich różnie udanym próbom. Nie byłem w stanie im tego dokładniej wytłumaczyć, więc wolałem siedzieć cicho. Jednak gdy już miałem pomóc nieco Redowi, zaskoczył mnie krzyk obcego mi wtedy Demona.
-Łap sztatatange szmatto!
Odwróciłem się w stronę krzykacza, ale zanim cokolwiek zobaczyłem lecąca z dużą prędkością sztanga uderzyła mnie w twarz... Przewróciło mnie w powietrzu, padłem jak kawka. Niczym ragdoll padłem bezwładnie na glebę. Demon który we mnie rzucił sztangą to nikt inny jak....
Krzychu. Po dwóch sekundach odzyskałem przytomność, ale postanowiłem udać że nadal mam śpiocha. Poiedziałem jednak w miarę wyraźnie:
-Kontynuujcie trening, ja sobię tu chwilę poleżę.......
Jak tylko sprawca podejdzie, to dopiero wtedy wstane i zasadze mu takiego kopa że poleci na Księżyc bez skafandra...
OOC:
Dragot leży po dostaniu kilkutonową sztangą. Dalej trenujecie.
TRENING START
-Możesz przestać się tym przejmować? Jeśli ja jestem w stanie was uczyć mimo porwania mojej żony, to spróbuj się skupić mimo tego że masz w sobie demoniczną krew!
Mówiłem tak samo jak wcześniej, logicznie i spokojnie.Wróciłem do siedzenia na płotku i przypatrywałem się nadal ich różnie udanym próbom. Nie byłem w stanie im tego dokładniej wytłumaczyć, więc wolałem siedzieć cicho. Jednak gdy już miałem pomóc nieco Redowi, zaskoczył mnie krzyk obcego mi wtedy Demona.
-Łap sztatatange szmatto!
Odwróciłem się w stronę krzykacza, ale zanim cokolwiek zobaczyłem lecąca z dużą prędkością sztanga uderzyła mnie w twarz... Przewróciło mnie w powietrzu, padłem jak kawka. Niczym ragdoll padłem bezwładnie na glebę. Demon który we mnie rzucił sztangą to nikt inny jak....
Krzychu. Po dwóch sekundach odzyskałem przytomność, ale postanowiłem udać że nadal mam śpiocha. Poiedziałem jednak w miarę wyraźnie:
-Kontynuujcie trening, ja sobię tu chwilę poleżę.......
Jak tylko sprawca podejdzie, to dopiero wtedy wstane i zasadze mu takiego kopa że poleci na Księżyc bez skafandra...
OOC:
Dragot leży po dostaniu kilkutonową sztangą. Dalej trenujecie.
TRENING START
- GośćGość
Re: Wioska Drakonian
Nie Paź 20, 2013 9:11 pm
Może demony były inne od ludzi, z pewnością były! Dlatego nie potrafił zrozumieć co czuła dziewczyna. Do tego nie miał pojęciach o Saiyanach, o ich naturze wojownika, ciągłej potrzebie samodoskonalenia, a przede wszystkim o ich dumie! Mogła mieć w sobie krew demona? To było okropne! Znaczyło, ze nie była Saiyanką a jakimś cholernym mutantem! Odszczepieńcem! Kim byli w takim razie jej rodzice!? Co to wszystko ma znaczyć?! Dziewczynie o mało co dym z uszu nie szedł, a tu jeszcze musiał wtrącić się Dragot. Zatrzymał ją i przemówił. -Zamknij się!! Zamknij! Nic nie rozumiesz! - Wrzasnęła w odpowiedzi. Takiej złości nigdy wcześniej nie czuła. Pamiętała walki w sierocińcu ze starszakami, pamiętała jaki łomot czasami obrywała, jak bywała wściekła... to uczucie teraz było inne, pochodziło z jej wnętrza i nie była w stanie nad tym zapanować. Dziwne i bardzo niepokojące. No ale mniejsza o to uczucie... Nova miała ochotę przyłożyć demonowi, jej energia została uwolniona, ubranie zaczęło jej łopotać jak na silnym wietrze, a czarne kłaki uniosły się wraz z ogonem do góry. Trawa położyła się zaś pod jej nogami plackiem. -Skupić się!? Skupić!? - Zawyła raz jeszcze i odwróciła się do tego cholernego stawu. Wbiła oczy w falującą taflę wody i wyciągnęła w jej stronę obie dłonie. Podświadomie czuła, że może wykorzystać swój gniew do tego by lepiej kontrolować KI, by ukształtować je i wykorzystać tak jak chciała. Uderzyła nim w wodę. Ta na samym środku rozstąpiła się trochę wylewając bokami, ale po dwóch sekundach, poziom się wyrównał. Dziewczyna krzyknęła ze złości i irytacji! Musiało jej się udać! Ponownie naparła energią na wodę, tym razem nie uderzając tafli o obejmując ją. Wyobrażała sobie bańkę, w którą zamyka wodę. Wiedziała, że to już się stało, ale jak teraz to unieść!? Krzyknęła znowu, przypomniała sobie, że to jest prawie jak latanie, tylko KI działa na coś innego, nie jej ciało. Skoncentrowała się warcząc z frustracji i udało się! Woda podniosła się tworząc falującą masę bez konkretnego kształtu. Nie miała zamiaru układać wody w literki, co to to nie. Była wściekła, gniew przysłaniał jej oczy, musiała się wyładować! Zazgrzytała zębami, a potem ponownie krzyknęła unosząc wodę jeszcze wyżej i przenosząc ją nad siebie. Odwróciła się do Dragota. Bił od niej gniew, to dało się czuć. Stęknęła z wysiłku ręce kierując na demona, a co za tym idzie także wodną bańkę. Niestety, w tym momencie za ich plecami pojawił się Krzychu, wyjąkał coś i rzucił sztangą, którą w twarz oberwał trener. To ją rozwaliło, straciła koncentrację, a bańka zwaliła się na nią. Padła na kolana pod naporem wody. Była przemoczona,a le to ostudziło jej złość. Będąc na czworakach cicho zaczęła chichotać... coraz głośniej i głośniej aż w końcu zanosząc się głośnym śmiechem obaliła się na plecy. Trzymając się na brzuch tarzała się po mokrej trawie wyjąc ze śmiechu, zarówno ze swojej bańki, ciosu sztangą, jak i min wszystkich w koło.
OOC:
koniec treningu
OOC:
koniec treningu
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Nie Paź 20, 2013 9:55 pm
Akcja była dynamiczna. Nie tylko po jego stronie. Właściwie to był błąd, że zaczął spoglądać na to co działo się w sąsiedztwie. Naprawdę zaczynał żałować, iż podzielił się ze swoim spostrzeżeniem dotyczących przynależności genowych koleżanki. Wybuchła na miejscu, a słowa Dragota nie złagodziły stanowiska Novej. Z jednej strony obawiał się, iż zaraz stanie się tu apokalipsa, ale z drugiej strony żywo zainteresował się rozmową między wojownikami. Do tego stopnia, iż zapomniał, że nad sobą ma coś, czego nie powinien spuszczać z oczu.
Technika zaprezentowana przez trenera nie przypominała tego, co w tej chwili dzierżył nad sobą przybysz z nieznanego zakątka wszechświata. To tak jakby droczył się z Szaroskórym wojownikiem. W rzeczywistości po prostu zagapił się i...
>Khyyy...
Zacisnął zęby z wyraźnie wyrysowanymi kłami. Musiał to zrobić, musiał zapobiec eksplozji na miejscu, dlatego też dał upust swojej energii, by odesłać niebezpieczną bombę Ki ku wszechświatowi. Była zbyt wielka, by móc ją rozproszyć po atmosferze. Miał tylko nadzieję, że kula energii nie zniszczy żadnej planety po swoim torze lotu i nie spowoduje deszczu meteorów. Dobra, możliwe iż szybciej rozsypie się na drobne kawałki, ale i tak sporo ryzykował. W silniejszym niż dotychczas polu siłowym wytworzonym wokół niego pojawiały się czarne skrzydlate owady, które odrywały się od ciemnej aury Reda. Cofnął ku sobie rękę zginając ją w łokciu, aby "wypiąstkować" kulę energii ku niebiosom, a samemu przysiąść na chwilę na ziemi ze zmęczonym obliczem. Nie, nie podda się! Zdenerwowany wyraz twarzy Długowłosego trwał do chwili, gdy unormował oddech, a widok tarzającej się ze śmiechu dziewczyny wbił młodzieńca na inny tok myślenia.
Powinien wyluzować się, to po pierwsze. Wziął się w garść i ponownie podźwignął się na nogi. Jeszcze raz odtwarzał w głowie scenę z prezentacji Dragota (który nie może mu w tej chwili podać wskazówek, gdyż...zasnął?), by krok po kroku powtórzyć każdy gest. Wypuścił próbkę swojej energii w formie Ki Blasta, jako cel do wchłonięcia przez Dimension Hole. Uniósł ku górze obie ręce i wytworzył między palcami takie wyładowanie many, iż poczuł mrowienie w dłoniach, inne niż dotychczas. Wykrzyczał krótko, ale dobitnie hasło-klucz i po sekundzie to co zgromadził w palcach przeistoczyło się w rosnący na boki dysk. Czuł jak wsysa w siebie maluteńkie drobinki. Musiał więc zmobilizować swoje dzieło do "zjedzenia" większej porcji Ki. Odciął się myślami od otoczenia (co przyszło z trudem), a potem tylko kwestia czasu sprawiła, iż czarna dziura zwiększyła się do rozmiaru 20 centymetrów średnicy i pochłonęła wrogi cel. Po tym wyczynie opuścił bezwładnie dłonie wzdłuż ciała, dyszał słyszalnie od wysiłku, ale czerwonymi patrzałkami wędrował po obecnych. Będzie musiał podszlifować wiele elementów, lecz musi chwilkę odpocząć. A przede wszystkim zrozumieć jak zwykła woda potrafiła ostudzić gniew młodej dziewczyny.
[post treningowy drugi]
Technika zaprezentowana przez trenera nie przypominała tego, co w tej chwili dzierżył nad sobą przybysz z nieznanego zakątka wszechświata. To tak jakby droczył się z Szaroskórym wojownikiem. W rzeczywistości po prostu zagapił się i...
- Dimension Hole w wykonaniu Reda, spod kontroli:
>Khyyy...
Zacisnął zęby z wyraźnie wyrysowanymi kłami. Musiał to zrobić, musiał zapobiec eksplozji na miejscu, dlatego też dał upust swojej energii, by odesłać niebezpieczną bombę Ki ku wszechświatowi. Była zbyt wielka, by móc ją rozproszyć po atmosferze. Miał tylko nadzieję, że kula energii nie zniszczy żadnej planety po swoim torze lotu i nie spowoduje deszczu meteorów. Dobra, możliwe iż szybciej rozsypie się na drobne kawałki, ale i tak sporo ryzykował. W silniejszym niż dotychczas polu siłowym wytworzonym wokół niego pojawiały się czarne skrzydlate owady, które odrywały się od ciemnej aury Reda. Cofnął ku sobie rękę zginając ją w łokciu, aby "wypiąstkować" kulę energii ku niebiosom, a samemu przysiąść na chwilę na ziemi ze zmęczonym obliczem. Nie, nie podda się! Zdenerwowany wyraz twarzy Długowłosego trwał do chwili, gdy unormował oddech, a widok tarzającej się ze śmiechu dziewczyny wbił młodzieńca na inny tok myślenia.
Powinien wyluzować się, to po pierwsze. Wziął się w garść i ponownie podźwignął się na nogi. Jeszcze raz odtwarzał w głowie scenę z prezentacji Dragota (który nie może mu w tej chwili podać wskazówek, gdyż...zasnął?), by krok po kroku powtórzyć każdy gest. Wypuścił próbkę swojej energii w formie Ki Blasta, jako cel do wchłonięcia przez Dimension Hole. Uniósł ku górze obie ręce i wytworzył między palcami takie wyładowanie many, iż poczuł mrowienie w dłoniach, inne niż dotychczas. Wykrzyczał krótko, ale dobitnie hasło-klucz i po sekundzie to co zgromadził w palcach przeistoczyło się w rosnący na boki dysk. Czuł jak wsysa w siebie maluteńkie drobinki. Musiał więc zmobilizować swoje dzieło do "zjedzenia" większej porcji Ki. Odciął się myślami od otoczenia (co przyszło z trudem), a potem tylko kwestia czasu sprawiła, iż czarna dziura zwiększyła się do rozmiaru 20 centymetrów średnicy i pochłonęła wrogi cel. Po tym wyczynie opuścił bezwładnie dłonie wzdłuż ciała, dyszał słyszalnie od wysiłku, ale czerwonymi patrzałkami wędrował po obecnych. Będzie musiał podszlifować wiele elementów, lecz musi chwilkę odpocząć. A przede wszystkim zrozumieć jak zwykła woda potrafiła ostudzić gniew młodej dziewczyny.
[post treningowy drugi]
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Pon Paź 21, 2013 3:36 pm
Nie miałem pojęcia co się dzieje wokół mnie nie czułem nic.A to dlatego że ktoś skorzystał z tego że bezwładnie leżałem i....
-Cholera jasna Archanioł! Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś!?
-Tak musiało się stać. Gdybym dopuścił do waszego spotkania, zaprzestałbyś treningu. Nie mogę ci na to pozwolić.
Co za bzdury? czy on myśli że ja byłem typem farmera który utrzymuję swoją rodzinę? Myślał że stracę wolę walki gdy spotkam się z żoną?
-Nigdy nie zaprzestałbym treningu, nie ze względu na Roodakę! Twoje domysły niszczą mi życie!
-Wolisz by twoje zniszczyły Ziemię?
Wtedy mnie zatkało. Nienawidziłem tego, ale on miał rację! Nie chciałem tego pojąć ale tak musiało się stać! Logika stała się moim przekleństwem. Może to właśnie to czuła Nova? wiedziała że taka jest prawda, ale nie chciała się z nią pogodzić? Nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Tak jak ja teraz.
-Zapłacisz mi za to!
Wystrzeliłem w jego stronę z włączoną aurą o barwie.... czerwonej! Już nie fioletowej a czerwonej, co to może oznaczać? Archanioł używając swojego miecza zablokował mój cios, rozległ się huk zderzenia. Jednak na tym nie poprzestałem. Rozpocząłem kolejną nawałnicę ciosów, starając się za wszelką cenę trafić Archanioła. Wszystkie moje ruchy płynnie łączyły się w jedną kombinację, nie pozwalającą odpocząć nawet na sekundę. Jednak nie walczyłem z byle kim. Archanioł to nie byle przeciwnik, to najszybszy wojownik jaki widziałem. Przez dobrą godzinę czasu w Heaven(30godzin tutaj to jedna minuta na ziemi) starałem się nie tracić woli walki, wiedziałem w głębi serca że to logiczne, ale i tak chciałem się zemścić! Przez następne 3 godziny podejmowałem równie nieskuteczne próby trafienia go czy to fizycznie, czy techniką. Niby walczyłem z nim, niby próbowałem trafić jego, ale tak naprawdę toczyłem walkę z samym sobą. Walkę o zaakceptowanie rzeczywistości.
OOC:
Pierwszy post treningowy
-Cholera jasna Archanioł! Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś!?
- wygląd Archanioła:
-Tak musiało się stać. Gdybym dopuścił do waszego spotkania, zaprzestałbyś treningu. Nie mogę ci na to pozwolić.
Co za bzdury? czy on myśli że ja byłem typem farmera który utrzymuję swoją rodzinę? Myślał że stracę wolę walki gdy spotkam się z żoną?
-Nigdy nie zaprzestałbym treningu, nie ze względu na Roodakę! Twoje domysły niszczą mi życie!
-Wolisz by twoje zniszczyły Ziemię?
Wtedy mnie zatkało. Nienawidziłem tego, ale on miał rację! Nie chciałem tego pojąć ale tak musiało się stać! Logika stała się moim przekleństwem. Może to właśnie to czuła Nova? wiedziała że taka jest prawda, ale nie chciała się z nią pogodzić? Nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Tak jak ja teraz.
-Zapłacisz mi za to!
Wystrzeliłem w jego stronę z włączoną aurą o barwie.... czerwonej! Już nie fioletowej a czerwonej, co to może oznaczać? Archanioł używając swojego miecza zablokował mój cios, rozległ się huk zderzenia. Jednak na tym nie poprzestałem. Rozpocząłem kolejną nawałnicę ciosów, starając się za wszelką cenę trafić Archanioła. Wszystkie moje ruchy płynnie łączyły się w jedną kombinację, nie pozwalającą odpocząć nawet na sekundę. Jednak nie walczyłem z byle kim. Archanioł to nie byle przeciwnik, to najszybszy wojownik jaki widziałem. Przez dobrą godzinę czasu w Heaven(30godzin tutaj to jedna minuta na ziemi) starałem się nie tracić woli walki, wiedziałem w głębi serca że to logiczne, ale i tak chciałem się zemścić! Przez następne 3 godziny podejmowałem równie nieskuteczne próby trafienia go czy to fizycznie, czy techniką. Niby walczyłem z nim, niby próbowałem trafić jego, ale tak naprawdę toczyłem walkę z samym sobą. Walkę o zaakceptowanie rzeczywistości.
OOC:
Pierwszy post treningowy
- GośćGość
Re: Wioska Drakonian
Pon Paź 21, 2013 4:28 pm
Gdy Nova wreszcie się uspokoił wstała na klęczki, a potem usiadła na swoich nogach, na mokrej trawie. Rozejrzała się. - Co jest?- zapytała patrząc to na Krzycha, to na nieprzytomnego demona, to na Reda, który kończył wchłaniać swój własny atak nową techniką. Dragot powinien tak leżeć jak kłoda? -Hej! Dlaczego go uderzyłeś!? - Zapytała z wyrzutem jąkały. O co tu chodziło? Dziwne są te demony, cios miał oznaczać coś innego niż agresję i chęć zrobienia krzywdy? Normalnie wszędzie tak było no nie? -Umm... dlaczego on jest nieprzytomny... taki cios niewiele powinien mu zrobić. Nawet krew mu z nosa nie leci... on w ogóle ma nos?... - Mruknęła, ale nie ruszyła się z miejsca. Po fali gniewu i późniejszym ataku niekontrolowanego śmiechu, teraz łapało ją dziwne uczucie zwątpienia i braku przynależności. Samotność to koszmarna sprawa. Wstała powoli. Wykręciła w dłoniach ogon, włosy i co mogła ze swojego GI, po czym otrząsnęła się jak kot. Włosy i sierść na ogonie nastroszyły jej się, ale nie przejęła się tym ani troszeczkę. Raz jeszcze popatrzała po otaczających ją demonach. -Ja... ja chyba będę już szła... nie czuję się dobrze. Mam dużo pytań, na które muszę znaleźć odpowiedzi... - Westchnęła niemrawo po kilku chwilach. Gdyby nie ogon, świadczący o jej saiyańskiej krwi, wyglądałaby teraz jak zagubiona i przestraszona dziewczynka - tak też się czuła. Chyba pierwszy raz w życiu doświadczyła takiego uczucia bezsilności, zagubienia... -Głowa mi chyba zaraz od tego wszystkie eksploduje.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Drakonian
Pon Paź 21, 2013 5:27 pm
Tak, zaiste, to wyglądało dziwnie - trener, który miał nauczać, właśnie ucinał sobie mocną drzemkę. Spojrzał groźnie na jąkałę, ale to wojowniczka ochrzaniła go przed Redem. Długowłosy tylko zbliżył się do Krzycha i dał jasny przekaz, aby wyniósł się czym prędzej z tego miejsca. Świadczyła o tym pięść, którą wymachiwał na boki, niby rozgrzewkę, lecz co to za rozgrzewka w środku zajęć? Przez to i poprzednie zdarzenie, to jest wprowadzenie koleżanki w meandry swoich myśli o swojej tożsamości, nie miał nastroju do igraszek. Niech lepiej zabiera swe szanowne cztery litery, póki nie wpadnie w gniew.
Podszedł bliżej Dragota i kucnął przy nim trząsając jego ramię, aby się ocknął. Nie reagował, nietypowa sprawa. Zbadał palcami puls, żył tylko spał jak zabity. Usypiające sztangi mają taką moc?
>Zasnął, w środku treningu...
Oznajmił niepewnie i wstał z kucek, by chwycić go za górne kończyny i przenieść pod płot. Tak po prostu, żeby przypadkiem nie zrobili mu krzywdy podczas ćwiczeń, które... dla dziewczyny chyba się zakończyły nieprzychylnym akcentem. Powinien się tym zająć, ponieważ usłyszał słowa Novej, które dotyczyły swojego jestestwa, o tym, że narobił jej kłopotów (nie bezpośrednio, jednak głupi nie był - z jego winy koleżanka przestała emanować entuzjazmem). Nie chciał zranić nowo poznanej dziewczyny swoją mową. Jak widać nie tylko umiał ranić pięściami, ale ostatnio coraz częściej gestem lub słowami. Skrzywił minę i skierował twarz na oblicze towarzyszki w treningu.
>Jestem Ci coś winien, skoro przeze mnie straciłaś pewność siebie. Jeśli masz pytania, może chociaż na część z nich byłbym w stanie odpowiedzieć. Nie chcę, byś przechodziła przez to samo co ja.
Owszem, Red też miał dylemat i problem z ustaleniem swojej tożsamości. Liczne absorpcje żywych lub umierających istot ukształtowały demona, który zatracił w dużej mierze swoje własne geny. Nie wyglądał jak dawniej - kiedy to jeszcze imię było adekwatne go wyglądu. Z czerwieni zostały mu tylko oczy, a przecież wcześniej mógł pochwalić się bujną, rubinową czupryną, wielkimi szkarłatnymi patrzałkami i dziecięcą aparycją, do której przywykł z dawnych czasów. Ale teraz... nikogo z własnych ofiar nie przypominał, ani siebie tym bardziej. To mroczna energia, będącą efektem ubocznym wszelkich wchłaniań istot odbiła na nim i jego psychice ogromne piętno. Na przykład teraz nie potrafił się śmiać, bo będąc podatny na wpływ tsufulskich genów zabił setki, jak nie tysiące osób zamieszkujących West City. I jak ma być uśmiechnięty, skoro czynił ciągle źle? Właśnie dlatego były szmery wśród innych demonów co do jego osoby.
Westchnął cicho i spuścił głowę. Wzrok schował się za gęstą grzywką, a usta wykreśliły
>Zresztą... może masz rację... może rzeczywiście powinnaś przemyśleć na spokojnie o wszystkim, co Cię dręczy... ale... jakby coś... jestem do usług.
Odwrócił się na pięcie i oddalił się jakieś dwadzieścia metrów, gdzie usiadł po turecku i zmrużywszy oczy próbował się wyciszyć. W taki też sposób zakończył swój trening, na kolejne ćwiczenia Dimension Hole przyjdzie czas, gdy pomysłodawca tej techniki wybudzi się ze snu.
[post treningowy -trzeci, ostatni]
Podszedł bliżej Dragota i kucnął przy nim trząsając jego ramię, aby się ocknął. Nie reagował, nietypowa sprawa. Zbadał palcami puls, żył tylko spał jak zabity. Usypiające sztangi mają taką moc?
>Zasnął, w środku treningu...
Oznajmił niepewnie i wstał z kucek, by chwycić go za górne kończyny i przenieść pod płot. Tak po prostu, żeby przypadkiem nie zrobili mu krzywdy podczas ćwiczeń, które... dla dziewczyny chyba się zakończyły nieprzychylnym akcentem. Powinien się tym zająć, ponieważ usłyszał słowa Novej, które dotyczyły swojego jestestwa, o tym, że narobił jej kłopotów (nie bezpośrednio, jednak głupi nie był - z jego winy koleżanka przestała emanować entuzjazmem). Nie chciał zranić nowo poznanej dziewczyny swoją mową. Jak widać nie tylko umiał ranić pięściami, ale ostatnio coraz częściej gestem lub słowami. Skrzywił minę i skierował twarz na oblicze towarzyszki w treningu.
>Jestem Ci coś winien, skoro przeze mnie straciłaś pewność siebie. Jeśli masz pytania, może chociaż na część z nich byłbym w stanie odpowiedzieć. Nie chcę, byś przechodziła przez to samo co ja.
Owszem, Red też miał dylemat i problem z ustaleniem swojej tożsamości. Liczne absorpcje żywych lub umierających istot ukształtowały demona, który zatracił w dużej mierze swoje własne geny. Nie wyglądał jak dawniej - kiedy to jeszcze imię było adekwatne go wyglądu. Z czerwieni zostały mu tylko oczy, a przecież wcześniej mógł pochwalić się bujną, rubinową czupryną, wielkimi szkarłatnymi patrzałkami i dziecięcą aparycją, do której przywykł z dawnych czasów. Ale teraz... nikogo z własnych ofiar nie przypominał, ani siebie tym bardziej. To mroczna energia, będącą efektem ubocznym wszelkich wchłaniań istot odbiła na nim i jego psychice ogromne piętno. Na przykład teraz nie potrafił się śmiać, bo będąc podatny na wpływ tsufulskich genów zabił setki, jak nie tysiące osób zamieszkujących West City. I jak ma być uśmiechnięty, skoro czynił ciągle źle? Właśnie dlatego były szmery wśród innych demonów co do jego osoby.
Westchnął cicho i spuścił głowę. Wzrok schował się za gęstą grzywką, a usta wykreśliły
>Zresztą... może masz rację... może rzeczywiście powinnaś przemyśleć na spokojnie o wszystkim, co Cię dręczy... ale... jakby coś... jestem do usług.
Odwrócił się na pięcie i oddalił się jakieś dwadzieścia metrów, gdzie usiadł po turecku i zmrużywszy oczy próbował się wyciszyć. W taki też sposób zakończył swój trening, na kolejne ćwiczenia Dimension Hole przyjdzie czas, gdy pomysłodawca tej techniki wybudzi się ze snu.
[post treningowy -trzeci, ostatni]
- GośćGość
Re: Wioska Drakonian
Pon Paź 21, 2013 6:20 pm
Nastolatka nie miała bladego pojęcia co zrobić. Zostać, lecieć? A jak lecieć to gdzie? Do Zachodniej Stolicy? To ogromne miasto... ruiny, jak miała przeszukać teren w koło nich? A jeśli nie było żadnej kapsuły? To w ogóle możliwe?
Gdy Red przemówił do niej, patrzała na niego czarnymi, błyszczącymi patrzałkami i przygryzała namiętnie wargę. Wyglądała uroczo, normalnie, aż chciało się ja pogłaskać! Z początku nic nie odpowiedziała. Nie wiedziała co, najzwyczajniej w świecie. Zawsze była pyskata, dużo ględziła i wszędzie było jej pełno, a teraz... żal dupę ściskał, jak to mówią ludzie. Dopiero po jego kolejnych zdaniach drgnęła. Zacisnęła pięści i wzięła głęboki oddech. Musiała się pozbierać do jasnej anielki! Nie była jakimś rozpieszczonym smarkiem! Była wojowniczką! Urodziła się na Vegecie! Będzie walczyć, będzie się rozwijać, bo jest Saiyanką i nie ważne co ktoś w niej wyczuwał... to co ją tak wyprowadziło z równowagi musiała przekuć w swoją siłę inaczej była skazana na porażkę. Trzeba było sobie jakoś radzić no nie? Gdy ten odszedł i usiadł, dziewczyna pociągnęła nosem i przetarła oczy po czym podbiegła do Reda i objeła go z tyłu za szyję. -Dzięki. - Mruknęła mu do ucha, po czym przeskoczyła nad nim i usiadła po turecku naprzeciw niego. - I pomyśleć, że pierwsze życzliwe mi osoby spotkane na tej planecie są demonami. - Westchnęła. -No ale nic, skoro się zaoferowałeś, to skorzystam z Twojej pomocy i zamęczę Cię pytaniami. - Zaczęła i przytaknęła, żeby podkreślić swoje słowa. -Po pierwsze możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tym czuciem? Mówiłeś, że czujesz we mnie coś z demona. Jak to możliwe, jakie mogą być tego przyczyny? Co to znaczy? Dokładnie pamiętam swoje dzieciństwo, Vegetę, sierociniec. No i... czy wyczuwasz coś jeszcze? Przecież nie jestem demonem, wiedziałabym o tym... prawda... - Zapytała. Tak konkretniej to wyrzuciła z siebie cały szereg pytań i mimo, że siedziała, to ogon za jej plecami wyczyniał niezłe ewolucje, a serce waliło jej tak mocno, jakby chciało wyskoczyć z piersi!
Gdy Red przemówił do niej, patrzała na niego czarnymi, błyszczącymi patrzałkami i przygryzała namiętnie wargę. Wyglądała uroczo, normalnie, aż chciało się ja pogłaskać! Z początku nic nie odpowiedziała. Nie wiedziała co, najzwyczajniej w świecie. Zawsze była pyskata, dużo ględziła i wszędzie było jej pełno, a teraz... żal dupę ściskał, jak to mówią ludzie. Dopiero po jego kolejnych zdaniach drgnęła. Zacisnęła pięści i wzięła głęboki oddech. Musiała się pozbierać do jasnej anielki! Nie była jakimś rozpieszczonym smarkiem! Była wojowniczką! Urodziła się na Vegecie! Będzie walczyć, będzie się rozwijać, bo jest Saiyanką i nie ważne co ktoś w niej wyczuwał... to co ją tak wyprowadziło z równowagi musiała przekuć w swoją siłę inaczej była skazana na porażkę. Trzeba było sobie jakoś radzić no nie? Gdy ten odszedł i usiadł, dziewczyna pociągnęła nosem i przetarła oczy po czym podbiegła do Reda i objeła go z tyłu za szyję. -Dzięki. - Mruknęła mu do ucha, po czym przeskoczyła nad nim i usiadła po turecku naprzeciw niego. - I pomyśleć, że pierwsze życzliwe mi osoby spotkane na tej planecie są demonami. - Westchnęła. -No ale nic, skoro się zaoferowałeś, to skorzystam z Twojej pomocy i zamęczę Cię pytaniami. - Zaczęła i przytaknęła, żeby podkreślić swoje słowa. -Po pierwsze możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tym czuciem? Mówiłeś, że czujesz we mnie coś z demona. Jak to możliwe, jakie mogą być tego przyczyny? Co to znaczy? Dokładnie pamiętam swoje dzieciństwo, Vegetę, sierociniec. No i... czy wyczuwasz coś jeszcze? Przecież nie jestem demonem, wiedziałabym o tym... prawda... - Zapytała. Tak konkretniej to wyrzuciła z siebie cały szereg pytań i mimo, że siedziała, to ogon za jej plecami wyczyniał niezłe ewolucje, a serce waliło jej tak mocno, jakby chciało wyskoczyć z piersi!
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach