Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pole
Czw Lis 08, 2012 4:48 pm
First topic message reminder :
Kawałek ziemi uprawnej dość daleko od miastowego zgiełku by móc uprawiać pszenice, żyto i wiele innych roślin. Z góry to wszystko wygląda niczym szachownica. Hektary kolorowych kwadratów czy prostokątów. Uroczy widok.
Kawałek ziemi uprawnej dość daleko od miastowego zgiełku by móc uprawiać pszenice, żyto i wiele innych roślin. Z góry to wszystko wygląda niczym szachownica. Hektary kolorowych kwadratów czy prostokątów. Uroczy widok.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Pią Maj 09, 2014 6:48 pm
Była szczęśliwa dolatując na obszar, gdzie nikt nie naruszał jej prywatności, gdzie ludzie nie wchodzili na nią, potykali się, popychali i zabierali jej przestrzeń. W mieście zdecydowanie nie można oddychać. Na dodatek wszystko toczy się tam wszystko- każdy ma swoje życie, swoje problemy, a ona była tam jako jedna, malutka mrówka spośród dzikiej populacji. Na samą myśl o tym aż się wzdrygnęła. To było coś w rodzaju zamkniętej klatki, w której Ci ludzie żyli sami się w niej zamykając. Co innego ona. Była całkowicie wolna, wolna wśród ptaków, które mijała, gdy tylko miała ochotę polecieć trochę niżej. W takim momencie jej radość była całkowicie nie na miejscu, ale to było wszystko związane z uwolnieniem z tego przeklętego miejsca. Pomyślała o Kuro. Przegryzła dolną wargę, przecież miała o nim zapomnieć, oddać go w niepamięć, a mimo wszystko nie mogła. Musiała natychmiast zmienić swoje myśli na inny tor, niezależny. Pech chciał, że zeszły się na jej brata. Jej fizjonomia wyrażała w tym momencie coś ciekawego- na jej zwykle spąsowiałych policzkach pojawił się bliżej nie zdefiniowany uśmiech, a tak przynajmniej wydawało się z daleka. Z bliska można było zauważyć jej niezwykle sardoniczny uśmiech. Zawsze czuła w swojej głowie tumult, jednak tym razem było inaczej. Straciła wszystko, co kochała w życiu i nie zależało jej co się z nią stanie. Nie zamierzała umierać, ale mentalnie w tym momencie była gotowa na spotkanie z nim. Żałowała, że nie może się z nim spotkać, żeby po prostu porozmawiać o wszystkim, w końcu oboje byli pokrzywdzeni tą sytuacją, ale znała go dosyć dobrze i wiedziała, że pomimo prób przekonania i tak skończyłoby się wszystko walką- był zbyt uparty i na dodatek bardzo pragnął jej śmierci. Była tego w pełni świadoma, czuła czasami w nocy jego poziom nienawiści budząc się w nocy cała spocona. Zawsze tłumaczyła to sobie koszmarem, ale prawda była gdzieś indziej. Czuła jego złość w stosunku do niej, czuła każde pobudzenie jego ciała, tak jakby to ona sama w nim była. Nigdy nie mówiła o tym Kuro, bała się, że weźmie ją za wariatkę i chociaż wiedziała, że nikt w to nie uwierzy, ona sama czuła negatywne emocje brata, który był daleko od niej, była z nim związana w dziwny sposób. Często w nocy wyobrażała sobie ich spotkanie, to jak to wszystko będzie wyglądać, czy pozna go po latach? Pamiętała go jeszcze z czasów igrzysk, gdy miał włosy lekko do ramion, jego oko przykrywała grzywka. Ciemne spojrzenie, które dokładnie ją przeszywały, jego cichy, ale stanowczy i niski głos, aż w końcu naszyjnik. Dokładnie taki sam jak nosiła ona.
Dotarła na miejsce, wiatr przyjemnie łaskotał ją po szyi, tańcząc z jej włosami, bezwiednie położyła się na wysokiej trawie, która praktycznie ją zakryła, poczuła jak dmuchawce, które były tuż obok niej pod wpływem wiatru łaskotały ją w nos. Rozkoszowała się błękitnym niebem, które wzbudzały w niej spokój, zamknęła oczy. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie, za to kochała Ziemię.
Był deszcz, spływał po jej wesołej buźce, biegła, ale wcale nie śpieszyła się. Małe nóżki, krótkie włosy, granatowa sukienka, poczuła jak ktoś łapie ją od tyłu i sadza sobie na barkach. Zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Daichi puszczaj! Sama dobiegnę, już blisko! – wyszeptała mu do ucha pochylając się nad nim. Doskonale pamiętała to wspomnienie, miała sześć lat, a on dziewięć. W odpowiedzi zobaczyła tylko uśmiech, ale nie zamierzał jej odstawić. Poirytowana zaczęła wierzgać nóżkami, aż ten bardzo szybko przerzucił ją przez ramię, mając ją dosłownie naprzeciwko, ona oplotła się wokół niego wpatrując się w jego kruczoczarne, radosne oczy. Ich twarze stykały się, czuła doskonale jego oddech, nagle przybliżył się i pocałował ją w usta.
- Kocham Cię i obiecuję, że zawsze będę to robił. Nie oddam Cię nigdy w niczyje ręce, będę świetnie walczył, aby zawsze móc ochraniać Cię przed złem. Dlatego nigdzie Cię nie puszczę, jesteś na zawsze moja, a teraz trzymaj się mocno, bo czekają na nas już z obiadem.
Poczuła wiatr, który przeszkadzał jej w patrzeniu, na dodatek cały ten deszcz, obraz natychmiast się rozmył, ale w jego miejsce pojawił się kolejny. Też spoczywała na czyichś barkach, ale była całkiem inna pogoda. Mężczyzna był wysoki, dobrze umięśniony, a długie włosy swobodnie opadały mu z tyłu. Ona już też nie była sześciolatką. Przypomniała sobie, że to było niedawno, szli wtedy w jakąś długą podróż w góry, na dodatek umówili się, że nie wykorzystują swoich mocy w pełni, zresztą było to po ciężkim treningi, więc też nie miała ich za wiele. Kuro zawsze o nią dbał, jakby ona była całym jego światem
- Obudziłaś się już? – spytał zatrzymując się i stawiając ją na nogi, po czym bardzo szybko przytulił do siebie gładząc po włosach. – Już prawie jesteśmy na miejscu, nie chciałem Cię budzić.[color]
Stanęła na placach, ale to nie pomogło, więc delikatnie uniosła się na wysokość jego twarzy.
Sen, w którym momenty z jej życia zaczęły ją oplatać natychmiast się przerwał.
Poczuła energię. Nie znała jej. Poderwała się natychmiast i zaczęła szukać jej źródła. Czuła jak jest coraz bliżej i bliżej...
Dotarła na miejsce, wiatr przyjemnie łaskotał ją po szyi, tańcząc z jej włosami, bezwiednie położyła się na wysokiej trawie, która praktycznie ją zakryła, poczuła jak dmuchawce, które były tuż obok niej pod wpływem wiatru łaskotały ją w nos. Rozkoszowała się błękitnym niebem, które wzbudzały w niej spokój, zamknęła oczy. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie, za to kochała Ziemię.
Był deszcz, spływał po jej wesołej buźce, biegła, ale wcale nie śpieszyła się. Małe nóżki, krótkie włosy, granatowa sukienka, poczuła jak ktoś łapie ją od tyłu i sadza sobie na barkach. Zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Daichi puszczaj! Sama dobiegnę, już blisko! – wyszeptała mu do ucha pochylając się nad nim. Doskonale pamiętała to wspomnienie, miała sześć lat, a on dziewięć. W odpowiedzi zobaczyła tylko uśmiech, ale nie zamierzał jej odstawić. Poirytowana zaczęła wierzgać nóżkami, aż ten bardzo szybko przerzucił ją przez ramię, mając ją dosłownie naprzeciwko, ona oplotła się wokół niego wpatrując się w jego kruczoczarne, radosne oczy. Ich twarze stykały się, czuła doskonale jego oddech, nagle przybliżył się i pocałował ją w usta.
- Kocham Cię i obiecuję, że zawsze będę to robił. Nie oddam Cię nigdy w niczyje ręce, będę świetnie walczył, aby zawsze móc ochraniać Cię przed złem. Dlatego nigdzie Cię nie puszczę, jesteś na zawsze moja, a teraz trzymaj się mocno, bo czekają na nas już z obiadem.
Poczuła wiatr, który przeszkadzał jej w patrzeniu, na dodatek cały ten deszcz, obraz natychmiast się rozmył, ale w jego miejsce pojawił się kolejny. Też spoczywała na czyichś barkach, ale była całkiem inna pogoda. Mężczyzna był wysoki, dobrze umięśniony, a długie włosy swobodnie opadały mu z tyłu. Ona już też nie była sześciolatką. Przypomniała sobie, że to było niedawno, szli wtedy w jakąś długą podróż w góry, na dodatek umówili się, że nie wykorzystują swoich mocy w pełni, zresztą było to po ciężkim treningi, więc też nie miała ich za wiele. Kuro zawsze o nią dbał, jakby ona była całym jego światem
- Obudziłaś się już? – spytał zatrzymując się i stawiając ją na nogi, po czym bardzo szybko przytulił do siebie gładząc po włosach. – Już prawie jesteśmy na miejscu, nie chciałem Cię budzić.[color]
Stanęła na placach, ale to nie pomogło, więc delikatnie uniosła się na wysokość jego twarzy.
Sen, w którym momenty z jej życia zaczęły ją oplatać natychmiast się przerwał.
Poczuła energię. Nie znała jej. Poderwała się natychmiast i zaczęła szukać jej źródła. Czuła jak jest coraz bliżej i bliżej...
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Pią Maj 09, 2014 7:48 pm
-Pogoda na Ziemi jest strasznie dezorientująca. Wystarczy że zmienie swoję położenie, to niebo zmienia kolor jak na cholernej tęczy. Czy tutaj nie może być zawsze ciemno? Po coś ludzie wynaleźli te latarnie....
Powiedziałem sam do siebie gdy w trakcie lotu do nikąd niebo zaczęło robić się coraz bardziej błękitne. Może powinienem nosić te okulary nawet w formie demonicznej? Nie musiałbym znosić rażenia za każdym razem gdy wstaje świt. Dobrze że w wiosce zawsze jest noc bo inaczej potrzebowałbym nad nią dachu, a tego raczej nie przewidzieli właściciele. towarzyszyła mi czarno - złota poświata towarzyszyła mi podczas przemieszczania się również tym razem. Leciałem dość nisko by mieć doskonałą widoczność, lecz nie na tyle bym sam był widoczny. Minąłem po swojej drodze las deszczowy, pare dróg na których człowiek ma przerąbane bo nie przejeżdza nimi żaden pojazd i w końcu dotarłem do istnego nieba na Ziemi. Czy ja naprawdę tu trenowałem? Bez ciężkich warunków, bez zagrożenia, z delikatną powierzchnią? Mimo wszystko jest jedno zastosowanie takich miejsc. A jest nim odpoczynek po stoczonych bitwach, a ja po transformacji nadal nie wydobrzałem.
W końcu wylądowałem na delikatnej ziemi, ledwo wytrzymującej mój ciężar. Uklęknąłem na jedno kolano zaraz po jej dotknięciu, i podparłem się lewą ręką. Wziąłem pare cięższych oddechów i dostrzegłem, że trawa której dotknąłem zaczęla więdnąć w ciekawym tempie. Czyżby minus nowej rangi? Nie jestem przekonany, ponieważ nie darzę roślinności sympatią. Jeśli przyśpieszy mój powrót do zdrowia, może się to zmienić. Irytację natomiast wciąż wywoływały promienie słońca które w tą część roku stały się nadzwyczaj silne. Wstałem z powrotem na nogi by pójść w jakieś inne miejsce, lecz czekała mnie niemiła niespodzianka.
-Gdzie ja jestem!?
Powiedziałem ponownie sam do siebie, gdy zmysły ponownie mnie zawiodły. Widziałem przed sobą spaloną słońcem kamienną powierzchnię, pod czarnym niebem i gęstą mgłą. To nie mógł być Nether, to inna planeta.Wszystko zdawało się być idealne, zero słońca. Zero roślin, żadnego człowieka. Temperatura śmiertelna dla człowieka, a tlenu prawie nie ma. To tutaj musiałem przyjść na świat. Uszy moje odbierały kroki, ale nie byłem w stanie stwierdzić czy to z wizji czy z rzeczywistości. Tak samo jak nie byłem pewien, czy mój trening nie był wizją. Poczułem drganie ziemi pod stopami, a oczom moim po chwili ukazało się trzech demonów. Gdy się ich przyjrzałem, zobaczyłem iż to oni. Rasa której się pozbyłem, nadal żyje. Nie pomściłem swojego ludu! Dostałem tytuł za nic! Podniosłem swoją rękę w górę i skoncentrowałem energię. Nadrobię straty by przestaly egzystować. Zasłużyłem na tą transformację, zapracowałem na tę moc! Udowodnię to zabijając ostatniego z nich.
OOC:
Drag stoi z pustym wzrokiem i ładuje Genocide attack/Ki blast.
Regeneracja 10% HP i KI.
HP: 5000 + 1500 = 6500
KI: 4725 + 1890 = 6615
Powiedziałem sam do siebie gdy w trakcie lotu do nikąd niebo zaczęło robić się coraz bardziej błękitne. Może powinienem nosić te okulary nawet w formie demonicznej? Nie musiałbym znosić rażenia za każdym razem gdy wstaje świt. Dobrze że w wiosce zawsze jest noc bo inaczej potrzebowałbym nad nią dachu, a tego raczej nie przewidzieli właściciele. towarzyszyła mi czarno - złota poświata towarzyszyła mi podczas przemieszczania się również tym razem. Leciałem dość nisko by mieć doskonałą widoczność, lecz nie na tyle bym sam był widoczny. Minąłem po swojej drodze las deszczowy, pare dróg na których człowiek ma przerąbane bo nie przejeżdza nimi żaden pojazd i w końcu dotarłem do istnego nieba na Ziemi. Czy ja naprawdę tu trenowałem? Bez ciężkich warunków, bez zagrożenia, z delikatną powierzchnią? Mimo wszystko jest jedno zastosowanie takich miejsc. A jest nim odpoczynek po stoczonych bitwach, a ja po transformacji nadal nie wydobrzałem.
W końcu wylądowałem na delikatnej ziemi, ledwo wytrzymującej mój ciężar. Uklęknąłem na jedno kolano zaraz po jej dotknięciu, i podparłem się lewą ręką. Wziąłem pare cięższych oddechów i dostrzegłem, że trawa której dotknąłem zaczęla więdnąć w ciekawym tempie. Czyżby minus nowej rangi? Nie jestem przekonany, ponieważ nie darzę roślinności sympatią. Jeśli przyśpieszy mój powrót do zdrowia, może się to zmienić. Irytację natomiast wciąż wywoływały promienie słońca które w tą część roku stały się nadzwyczaj silne. Wstałem z powrotem na nogi by pójść w jakieś inne miejsce, lecz czekała mnie niemiła niespodzianka.
-Gdzie ja jestem!?
Powiedziałem ponownie sam do siebie, gdy zmysły ponownie mnie zawiodły. Widziałem przed sobą spaloną słońcem kamienną powierzchnię, pod czarnym niebem i gęstą mgłą. To nie mógł być Nether, to inna planeta.Wszystko zdawało się być idealne, zero słońca. Zero roślin, żadnego człowieka. Temperatura śmiertelna dla człowieka, a tlenu prawie nie ma. To tutaj musiałem przyjść na świat. Uszy moje odbierały kroki, ale nie byłem w stanie stwierdzić czy to z wizji czy z rzeczywistości. Tak samo jak nie byłem pewien, czy mój trening nie był wizją. Poczułem drganie ziemi pod stopami, a oczom moim po chwili ukazało się trzech demonów. Gdy się ich przyjrzałem, zobaczyłem iż to oni. Rasa której się pozbyłem, nadal żyje. Nie pomściłem swojego ludu! Dostałem tytuł za nic! Podniosłem swoją rękę w górę i skoncentrowałem energię. Nadrobię straty by przestaly egzystować. Zasłużyłem na tą transformację, zapracowałem na tę moc! Udowodnię to zabijając ostatniego z nich.
OOC:
Drag stoi z pustym wzrokiem i ładuje Genocide attack/Ki blast.
Regeneracja 10% HP i KI.
HP: 5000 + 1500 = 6500
KI: 4725 + 1890 = 6615
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Pią Maj 09, 2014 10:46 pm
Była cholernie zaniepokojona tą energią, nie znała jej, nie potrafiła wyczuć jej aury, co jej się nie zdarzyło. Nie był to zwykły ziemianin, to nie był ten typ, co jak co, ale posiadała niezwykłe zmysł identyfikowania KI w stosunku do jej właściciela. Czasami potrafiła nawet rozpatrzeć ją pod względem nastroju danej osoby. Wszystko co dzieje się w naszym ciele jest niezwykłe- inaczej KI zachowuje się pod wpływem negatywnych emocji, a inaczej z pozytywnych. Tej aury nie potrafiła jednak zdefiniować, tak jak by chciała, co wprawiło ją w drżączkę. Dobrze, że opanowała do perfekcji ukrywanie swojej energii i emocji. Nie dało się zbyt wiele odczytać z jej KI, oprócz tego, że na obecnym poziomie dorównywała zwykłej ziemskiej kobiecie i tak też postanowiła się zachowywać przez czas, gdy nieznajomy tutaj będzie. Nie zamierzała się zdradzać ze swoją siłą, zwłaszcza, że nie potrafiła wyczuć jego intencji. Zostawiła swój miecz w miejscu, w którym leżała i powoli ruszyła w stronę energii. Po drodze rozpuściła włosy i zaczęła je tarmosić w rękach- chciała wyglądać jak zwykła ziemianka, która po prostu wraca do domu w tym czasie. Na jej szczęście miała zwykłą sukienkę, która również nie przykuwała uwagi.
Podchodziła coraz bliżej i z każdym krokiem czuła, że popełniła błąd, ale teraz nie miała już innego wyjścia, znalazła go w zasięgu swojego wzroku. Podeszła bliżej, nie widział jej, była za nim, parędziesiąt kroków, ale zatrzymała się. Stał dziwnie celując w niebo- pewnie chciał wypuścić energię. Pozwolić mu?
- Halooo! Potrzebuje Pan pomocy? Czy coś się stało? – odważyła się w końcu coś powiedzieć widząc jego zamiary. Nie wiedziała kompletnie dlaczego to robi, ale miał dziwny wyraz twarzy, który ją przeraził. Nie podobał jej się, był dziwny. – Co robisz na tych terenach? Takie osobniki jak Ty się tutaj często nie zjawiają, wiem coś o tym, bo kiedyś widziałam takiego! Co więcej gościłam takiego w domu, był niesamowicie silny i żaden znany mi człowiek mu nie dorównywał.
Powiedziała, chciała zabrzmieć bardzo realistycznie, udawała jakby gdzieś tutaj mieszkała, a tak naprawdę zdefiniowała bliżej, że to osobnik rasy demonów. Poznała w swoim życiu trzech demonów, a o jednym dodatkowo słyszała- Braska, June, Red i Tsu, więc rozpoznanie kolejnym nie było dla niej trudne. Stanęła bardzo pewna siebie, oczekiwała odpowiedzi od przybysza, równocześnie była gotowa do ataku. Nie chciała, aby jej moc wyciekła, bo wtedy Kuro mógłby ją znaleźć, zareagować, ale jeżeli nie będzie miała wyjścia. Nie chciała jednak na chwilę obecną wykazywać jakichkolwiek mocy, tak będzie bezpiecznie, może dowie się coś więcej o przybyszu? Ciekawe, czy wiedział, że tutaj jest? Ale to niemożliwe, wyciszała swoją KI jak tylko mogła, nie ma możliwości, aby ją wyczuł. Jej długie, czarne włosy oplatały całą jej buzię, a błękitne oczy lustrowały go z góry na dół. Stała w bezpiecznej odległości.
- Tylko mnie nie okłamuj. Widziałam takich jak Wy, takich, którzy strzelacie z rąk czymś niesamowicie potężnym. Masz złe intencje? – zrobiła krok do tyłu, a usta lekko się rozchyliły. Miała niemalże pewność, że się nie zorientuje kim jest, gorzej będzie jak zaatakuje. Wtedy nic już się nie ukryje. Czy przybysz chce ją zabić?
Podchodziła coraz bliżej i z każdym krokiem czuła, że popełniła błąd, ale teraz nie miała już innego wyjścia, znalazła go w zasięgu swojego wzroku. Podeszła bliżej, nie widział jej, była za nim, parędziesiąt kroków, ale zatrzymała się. Stał dziwnie celując w niebo- pewnie chciał wypuścić energię. Pozwolić mu?
- Halooo! Potrzebuje Pan pomocy? Czy coś się stało? – odważyła się w końcu coś powiedzieć widząc jego zamiary. Nie wiedziała kompletnie dlaczego to robi, ale miał dziwny wyraz twarzy, który ją przeraził. Nie podobał jej się, był dziwny. – Co robisz na tych terenach? Takie osobniki jak Ty się tutaj często nie zjawiają, wiem coś o tym, bo kiedyś widziałam takiego! Co więcej gościłam takiego w domu, był niesamowicie silny i żaden znany mi człowiek mu nie dorównywał.
Powiedziała, chciała zabrzmieć bardzo realistycznie, udawała jakby gdzieś tutaj mieszkała, a tak naprawdę zdefiniowała bliżej, że to osobnik rasy demonów. Poznała w swoim życiu trzech demonów, a o jednym dodatkowo słyszała- Braska, June, Red i Tsu, więc rozpoznanie kolejnym nie było dla niej trudne. Stanęła bardzo pewna siebie, oczekiwała odpowiedzi od przybysza, równocześnie była gotowa do ataku. Nie chciała, aby jej moc wyciekła, bo wtedy Kuro mógłby ją znaleźć, zareagować, ale jeżeli nie będzie miała wyjścia. Nie chciała jednak na chwilę obecną wykazywać jakichkolwiek mocy, tak będzie bezpiecznie, może dowie się coś więcej o przybyszu? Ciekawe, czy wiedział, że tutaj jest? Ale to niemożliwe, wyciszała swoją KI jak tylko mogła, nie ma możliwości, aby ją wyczuł. Jej długie, czarne włosy oplatały całą jej buzię, a błękitne oczy lustrowały go z góry na dół. Stała w bezpiecznej odległości.
- Tylko mnie nie okłamuj. Widziałam takich jak Wy, takich, którzy strzelacie z rąk czymś niesamowicie potężnym. Masz złe intencje? – zrobiła krok do tyłu, a usta lekko się rozchyliły. Miała niemalże pewność, że się nie zorientuje kim jest, gorzej będzie jak zaatakuje. Wtedy nic już się nie ukryje. Czy przybysz chce ją zabić?
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Sob Maj 10, 2014 4:30 pm
.........................Jestem idiotą. Mimo takiego tytułu jak dziecko dałem sobie wmówić prawdziwość bajki. Messengerzy nie żyją, a już na pewno na tej planecie. To może być jednak znak, że będę musiał dokończyć dzieła gdzie indziej. Jestem nadal na Ziemi, nie tutaj. Nie stracę kontroli po tym jak otrzymałem za to nagrodę. Dalej Dragot, przebudź się. Przebudź się!
Powróciłem do przytomności w ostatnim momencie zanim dokonałbym rękoczynu na niemałą skalę. Genocide Attack który chciałem wystrzelić w wizji pojawiłby się naprawdę, a cel mógł być dowolny. Równie dobrze mógł rozwalić wioskę, puszczę, czy jakieś miasto i ściągnąć mi na głowę pół świata. Co za głupota, mam psychikę całej wioski i muszę ją wykorzystać by przełamać te sny. Ale to już kwestia na kiedy indziej, od razu po przebudzeniu zastałem Ludzką Kobietę która pytała mnie co tutaj robię. No i to było całkiem nie głupie pytanie. Anulowałem atak i obniżyłem rękę z powrotem, po czym zmierzyłem ją wzrokiem i byłem już prawie pewny swojej wersji. Ziemianka, a przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ma gdzieś ogon? Wolę uznać że mam rację aniżeli to sprawdzać. Potem znowu zaczęła coś mówić i brzmiało to ewidentnie tak jakby nie miała nic wspólnego z innymi rasami. Ale czy ja wiem czy to nie jest.... podstęp? Muszę odpocząć.
-Z kim mówię?
Powiedziałem tonem który wskazywał na to że nie jestem chętny do dyskusji. Po pokonaniu potwora morskiego powinienem się czuć potężniejszy niż kiedykolwiek, a teraz będę oceniany przez człowieka. Niewiele jest do naprawiania ponieważ nigdy żadnego nie zabiłem, i to był jeden z powodów dla których Egzekutor się zgodził na transformację. Zaraz zaraz, co ta kobieta powiedziała!?
-Gościłaś w domu kogoś podobnego do mnie!?
Powiedziałem jak po usłyszeniu nie małego absurdu. Demon w ludzkim domu. Myślałem że nadal mam wizję. Chyba że wiem o kim mówi. Pamiętam tylko jednego Demona który nie zabiłby człowieka na sam jego widok. Archanioł to Archanioł, jego tutaj nie ma. Hudini to idiota, więc też nie ma co o nim wspominać. Był jeszcze pewien dzieciak którego spotkałem razem z Hudym, który nauczył mnie Zankokena. Jego też nie mam zamiar wspominać, jak on mnie przypomina? Bliżej mi do ziemskiej kozy niż do dziecka.
-Czy jego imie brzmiało RED?
Powiedziałem już znacznie mniej zszokowany, jakbym był w stanie zaakceptować taki przebieg wydarzeń. Kurcze, widziałem go tylko Raz i to dwa lata temu. Był w wiosce razem z Bio Androidem Novą, i w trójkę zmierzyliśmy się z wyzwaniem jakim był Nether. Musieliśmy odpierać ataki potworów, szukać drogi do wyjścia. I ostatecznie tylko szczęście uratowało nas przed zostaniem tam. Lecz ten jeden osobnik zbiegł przed nami, używając techniki której go nauczyłem. Nigdy mu nie wybaczyliśmy że nas tam zostawił, i nie mamy zamiaru. Jeśli kiedyś go spotkam, to będzie znacznie mniej przyjemna konwersacja. Jeśli nadal jest na Ziemi, to może jej mieszkanka powie mi gdzie go znajdę. Będę mógł wyjaśnić sobię z tym tchórzem pare spraw. A teraz kiedy zostałem Arcydemonem, byłaby to dla mnie prawdziwa przyjemność naprawić kolejny swój błąd.
OOC:
regeneracja HP i KI 10%
HP: 6500 + 1500 = 8000
KI:6615 + 1890 = 8505
Powróciłem do przytomności w ostatnim momencie zanim dokonałbym rękoczynu na niemałą skalę. Genocide Attack który chciałem wystrzelić w wizji pojawiłby się naprawdę, a cel mógł być dowolny. Równie dobrze mógł rozwalić wioskę, puszczę, czy jakieś miasto i ściągnąć mi na głowę pół świata. Co za głupota, mam psychikę całej wioski i muszę ją wykorzystać by przełamać te sny. Ale to już kwestia na kiedy indziej, od razu po przebudzeniu zastałem Ludzką Kobietę która pytała mnie co tutaj robię. No i to było całkiem nie głupie pytanie. Anulowałem atak i obniżyłem rękę z powrotem, po czym zmierzyłem ją wzrokiem i byłem już prawie pewny swojej wersji. Ziemianka, a przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ma gdzieś ogon? Wolę uznać że mam rację aniżeli to sprawdzać. Potem znowu zaczęła coś mówić i brzmiało to ewidentnie tak jakby nie miała nic wspólnego z innymi rasami. Ale czy ja wiem czy to nie jest.... podstęp? Muszę odpocząć.
-Z kim mówię?
Powiedziałem tonem który wskazywał na to że nie jestem chętny do dyskusji. Po pokonaniu potwora morskiego powinienem się czuć potężniejszy niż kiedykolwiek, a teraz będę oceniany przez człowieka. Niewiele jest do naprawiania ponieważ nigdy żadnego nie zabiłem, i to był jeden z powodów dla których Egzekutor się zgodził na transformację. Zaraz zaraz, co ta kobieta powiedziała!?
-Gościłaś w domu kogoś podobnego do mnie!?
Powiedziałem jak po usłyszeniu nie małego absurdu. Demon w ludzkim domu. Myślałem że nadal mam wizję. Chyba że wiem o kim mówi. Pamiętam tylko jednego Demona który nie zabiłby człowieka na sam jego widok. Archanioł to Archanioł, jego tutaj nie ma. Hudini to idiota, więc też nie ma co o nim wspominać. Był jeszcze pewien dzieciak którego spotkałem razem z Hudym, który nauczył mnie Zankokena. Jego też nie mam zamiar wspominać, jak on mnie przypomina? Bliżej mi do ziemskiej kozy niż do dziecka.
-Czy jego imie brzmiało RED?
Powiedziałem już znacznie mniej zszokowany, jakbym był w stanie zaakceptować taki przebieg wydarzeń. Kurcze, widziałem go tylko Raz i to dwa lata temu. Był w wiosce razem z Bio Androidem Novą, i w trójkę zmierzyliśmy się z wyzwaniem jakim był Nether. Musieliśmy odpierać ataki potworów, szukać drogi do wyjścia. I ostatecznie tylko szczęście uratowało nas przed zostaniem tam. Lecz ten jeden osobnik zbiegł przed nami, używając techniki której go nauczyłem. Nigdy mu nie wybaczyliśmy że nas tam zostawił, i nie mamy zamiaru. Jeśli kiedyś go spotkam, to będzie znacznie mniej przyjemna konwersacja. Jeśli nadal jest na Ziemi, to może jej mieszkanka powie mi gdzie go znajdę. Będę mógł wyjaśnić sobię z tym tchórzem pare spraw. A teraz kiedy zostałem Arcydemonem, byłaby to dla mnie prawdziwa przyjemność naprawić kolejny swój błąd.
OOC:
regeneracja HP i KI 10%
HP: 6500 + 1500 = 8000
KI:6615 + 1890 = 8505
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Sob Maj 10, 2014 6:36 pm
Wyczuwała w nim jakąś ciemną energię, ale równocześnie nic złego ani dobrego. Jednak miała wrażenie, że otacza go ciemna aura, a jeszcze bardziej denerwowało ją to, że nie potrafi jej zdefiniować jakoś dogłębnie. Przegryzła dolną wargę, aż pociekła z niej krew. Intrygował, tak cholernie ją intrygował swoją tajemniczością, nieznajomością. Pierwszy raz miała takie odczucie odkąd nauczyła się wyczuwać energię. Starała się obserwować każdy jego gest, chociażby najmniejszy. Równocześnie nie mogła dać po sobie poznać, że ma cokolwiek związanego z walką, nie wiadomo jakby zareagował, a może zechciałby walczyć albo ją zabić? Zareagujesz tylko w ostateczności- myślała, ale sama nie była pewna, czy jej się uda. Starała się przez te całe dwa lata być oazą spokoju, schować gdzieś swoje ADHD, które zawsze prowadziło ją do kłopotów.
- Jestem April, a Ty nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytania, mieszkam tutaj niedaleko. – powiedziała pewna swojego, trudno było ją rozgryźć, kłamała, czy nie. – Wracałam ze spotkania z chłopakiem... z sąsiedniej wioski i natrafiłam na Ciebie, jeśli chcesz tutaj coś zniszczyć jak tamten demon to nie rób tego, bo będę musiała powstrzymać Cię ze wszystkich swoich sił. Może nie jestem taka potężna jak ty, ćwiczę tutaj na Ziemi, ale ta wioska jest dla mnie wszystkim, ludzie tutaj dali mi schronienie.
Patrzyła na jego reakcję, musiała kłamać jak z nut, wiedziała, że są tutaj dwie wioski, bo mijała je po drodze, to była dobra wymówka. Nie była pewna, czy aby dobrze robi, ale musiała zaryzykować. W razie czego rozpocznie walkę, nagle jednak stanęła jak długa. Red.
- Skąd znasz Reda?! – spytała podnosząc tym razem ton głosu, nie potrafiła się opanować, jednak demony znają się bardzo dobrze. Nie powinna zdecydowanie tak reagować. Tym razem jej nadwrażliwość i porywczość wygrały. Według nowego April powinna zacząć się zastanawiać, po czym podać twierdząca odpowiedź, a tak zachowała się jakby sama sobie strzeliła w kolano. – To mój przyjaciel, odwiedza mnie często. Skąd go znasz? Kim Ty jesteś?
Starała się, aby jej przykrywka nadal funkcjonowała, znowu popełniła gafę mówiąc, że chłopak jest bliską dla niej osobą. Musiała się z tego jakoś wykręcić, chociaż nie będzie łatwo, wpakowała się w niezłe bagno i to na swoje własne życzenie. Teraz żałowała, że nie wzięła swojego miecza, który został na polanie, w razie niebezpieczeństwa szybko się tam znajdzie będzie w trochę lepszej pozycji. Nie znała mocy przeciwnika, Kuro przy niej nie było musiała radzić sobie sama. Była zdana tylko i wyłącznie sama na siebie.
- Poznałam go już dawno, ponad dwa lata temu... kiedy ktoś zły próbował zrobić mi krzywdę pilnował mnie i uratował dzięki temu mu życie, za co jestem mu wdzięczna. Długo się już przyjaźnimy, ale ostatnio jak go widziałam wyglądał inaczej – dodała bardzo szybko, pamiętała pierwsze spotkanie z demonem, ale i pamiętała również Vegetę, na której ją chronił, gdy walczyła z Tsufulem, dlatego wolała wprowadzić tą wersję. Byłaby bardziej prawdopodobna , oczekiwała na ruch demona jakby na jakiś wyrok. Część z tego co mówiła było faktem- jak choćby też jego zmiana, w końcu osiągnął nową, lepszą formę i chciał kogoś wchłonąć, ale tego już nie zamierzała dodawać. Jej lazurowe oczy dokładnie go lustrowały i czekały na jego dalszy ruch, był nieprzewidywalny i to w tym wszystkim było najgorsze. Na jej szczęście było widać po nim, że jest lekko wyczerpany, gdyby doszło do konfrontacji dzięki temu ma jakieś szanse.
- Jestem April, a Ty nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytania, mieszkam tutaj niedaleko. – powiedziała pewna swojego, trudno było ją rozgryźć, kłamała, czy nie. – Wracałam ze spotkania z chłopakiem... z sąsiedniej wioski i natrafiłam na Ciebie, jeśli chcesz tutaj coś zniszczyć jak tamten demon to nie rób tego, bo będę musiała powstrzymać Cię ze wszystkich swoich sił. Może nie jestem taka potężna jak ty, ćwiczę tutaj na Ziemi, ale ta wioska jest dla mnie wszystkim, ludzie tutaj dali mi schronienie.
Patrzyła na jego reakcję, musiała kłamać jak z nut, wiedziała, że są tutaj dwie wioski, bo mijała je po drodze, to była dobra wymówka. Nie była pewna, czy aby dobrze robi, ale musiała zaryzykować. W razie czego rozpocznie walkę, nagle jednak stanęła jak długa. Red.
- Skąd znasz Reda?! – spytała podnosząc tym razem ton głosu, nie potrafiła się opanować, jednak demony znają się bardzo dobrze. Nie powinna zdecydowanie tak reagować. Tym razem jej nadwrażliwość i porywczość wygrały. Według nowego April powinna zacząć się zastanawiać, po czym podać twierdząca odpowiedź, a tak zachowała się jakby sama sobie strzeliła w kolano. – To mój przyjaciel, odwiedza mnie często. Skąd go znasz? Kim Ty jesteś?
Starała się, aby jej przykrywka nadal funkcjonowała, znowu popełniła gafę mówiąc, że chłopak jest bliską dla niej osobą. Musiała się z tego jakoś wykręcić, chociaż nie będzie łatwo, wpakowała się w niezłe bagno i to na swoje własne życzenie. Teraz żałowała, że nie wzięła swojego miecza, który został na polanie, w razie niebezpieczeństwa szybko się tam znajdzie będzie w trochę lepszej pozycji. Nie znała mocy przeciwnika, Kuro przy niej nie było musiała radzić sobie sama. Była zdana tylko i wyłącznie sama na siebie.
- Poznałam go już dawno, ponad dwa lata temu... kiedy ktoś zły próbował zrobić mi krzywdę pilnował mnie i uratował dzięki temu mu życie, za co jestem mu wdzięczna. Długo się już przyjaźnimy, ale ostatnio jak go widziałam wyglądał inaczej – dodała bardzo szybko, pamiętała pierwsze spotkanie z demonem, ale i pamiętała również Vegetę, na której ją chronił, gdy walczyła z Tsufulem, dlatego wolała wprowadzić tą wersję. Byłaby bardziej prawdopodobna , oczekiwała na ruch demona jakby na jakiś wyrok. Część z tego co mówiła było faktem- jak choćby też jego zmiana, w końcu osiągnął nową, lepszą formę i chciał kogoś wchłonąć, ale tego już nie zamierzała dodawać. Jej lazurowe oczy dokładnie go lustrowały i czekały na jego dalszy ruch, był nieprzewidywalny i to w tym wszystkim było najgorsze. Na jej szczęście było widać po nim, że jest lekko wyczerpany, gdyby doszło do konfrontacji dzięki temu ma jakieś szanse.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Nie Maj 11, 2014 4:13 pm
Nie okazywałem jakiegokolwiek uczucia ani nie przejawiałem jakiegokolwiek zamiaru, tak jak zazwyczaj. Mierzyłem tą April wzrokiem i przetwarzałem jej słowa. Mieszka w wioscę niedaleko i właśnie wracała ze spotkania. Ciekawie, chce mnie powstrzymać? Trenuje tutaj na Ziemi? jeszcze ciekawiej. Tutejsze kobiety raczej nie palą się do walki, jedyna o takich przejawach była pół saiyanką. To się łączy, ale nie działajmy przedwcześnie. W momencie gdy wspomniałem o Redzie rozmowa się ożywiła. April była zszokowana że o nim wiem, pytała skąd go znam i kim jestem. Jedyną odpowiedzią był przybierający na głośności śmiech skierowany do trawy. I nie był on wywołany szczęściem, a satysfakcją i zdecydowanie nie wywołałby spokoju u kogoś innego. Był on zarazem pierwszym okazaniem emocji jaki ta kobieta ujrzała. W czasie gdy ona się tłumaczyła, ja wykonałem kilka powolnych kroków w stronę boku tak, że nie mogliśmy sobie popatrzeć w oczy. Kobieta która trenuje, nie boi się i gotowa jest obronić tej planety. Red ocalił ją i się zaprzyjaźnił. A ostatnio wygląda inaczej, słodko. Jeśli czerwony musiał ją ocalić, to już nie mam co się domyślać. Miałem zamknięte oczy, głowę opuszczoną w dół i bardzo nietypowy uśmiech.
-Czy twój przyjaciel nie powiedział ci, żeby nie igrać z obcym demonem? Saiyanko?
Powiedziałem równie demonicznie, nakładając szczególny akcent na ostatnie słowo które powiedziałem z satysfakcją. Cichy chichot nie znikał ani na chwile, lecz nie wskazywał on wcale na to że jestem dumny z tego odkrycia. Zrobiłem krótką pauzę, po czym odwróciłem się z nieco mniej miłym wyrazem twarzy.
-Chciałaś zrobić ze mnie idiote!? To może teraz moja kolej na pytania, co TY tu robisz!? Na Vegecie za mało dla was miejsca?
Powiedziałem tonem który był na granicy kontroli, a złota poświata wskazywała na niemały problem. Ile ich jeszcze jest? to już trzecia małpa jaką widzę na tej planecie, równie dobrze może ich tutaj być już piećset. Skoro są największą potęgą kosmosu, to może czas to zmienić? Teraz są na moim terenie, i nie są tu mile widziani. A już szczególnie przez Arcydemona, może powinienem sprawdzić czy rzeczywiście są takim zagrożeniem? A może porwać przedstawicielkę rasy.... Wiele mam jeszcze pomysłów. Zaraz zobaczymy co mi powie. Upieranie się w ludzkiej wersji skończy się na badaniu DNA. W mojej własnej odmianie.
OOC:
fail matematyczny przy ostatnich obliczeniach ._. no i dodane punkty
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 11925 + 2250 = 13975
KI: 10125 + 2250 = 12375
-Czy twój przyjaciel nie powiedział ci, żeby nie igrać z obcym demonem? Saiyanko?
Powiedziałem równie demonicznie, nakładając szczególny akcent na ostatnie słowo które powiedziałem z satysfakcją. Cichy chichot nie znikał ani na chwile, lecz nie wskazywał on wcale na to że jestem dumny z tego odkrycia. Zrobiłem krótką pauzę, po czym odwróciłem się z nieco mniej miłym wyrazem twarzy.
-Chciałaś zrobić ze mnie idiote!? To może teraz moja kolej na pytania, co TY tu robisz!? Na Vegecie za mało dla was miejsca?
Powiedziałem tonem który był na granicy kontroli, a złota poświata wskazywała na niemały problem. Ile ich jeszcze jest? to już trzecia małpa jaką widzę na tej planecie, równie dobrze może ich tutaj być już piećset. Skoro są największą potęgą kosmosu, to może czas to zmienić? Teraz są na moim terenie, i nie są tu mile widziani. A już szczególnie przez Arcydemona, może powinienem sprawdzić czy rzeczywiście są takim zagrożeniem? A może porwać przedstawicielkę rasy.... Wiele mam jeszcze pomysłów. Zaraz zobaczymy co mi powie. Upieranie się w ludzkiej wersji skończy się na badaniu DNA. W mojej własnej odmianie.
OOC:
fail matematyczny przy ostatnich obliczeniach ._. no i dodane punkty
Regeneracja 10% HP i KI
HP: 11925 + 2250 = 13975
KI: 10125 + 2250 = 12375
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Pon Maj 12, 2014 9:29 am
Powiedziała zdecydowanie za dużo i nie mogła już tego odwrócić. Zastanawiała się jak wybrnąć z tej sytuacji, w którą wpadła nieoczekiwanie, może nie powinna pchać się do tego demona? Nie był on taki jak Red, czy June, był całkiem inny- spaczony i zły. Jego dziki rechot przeraził ją, na ciele pojawiły się drgawki i zawahała się. Popełniła błąd, na który nie mogła nic zaradzić, była w sytuacji bez wyjścia. Wzięła parę głębokich wdechów, musiała się uspokoić. Pamiętała jak Kuro mówił jej kiedyś, że przeciwnik nie mógł wyczuć jej strachu. Zamknęła na sekundę oczy i policzyła do pięciu. Była to jej stara metoda- przez te pięć sekund może jeszcze się bać. Jeden... dwa... trzy... cztery... pięć...
Stała już przed nim pewna siebie, patrzyła beznamiętnym wzrokiem. Nie obawiała się jego, przynajmniej na chwilę obecną, nawet podniesienie jego tonu głosu oraz aura nie wyrwały ją z tego, co postanowiła. Musiała opanować swoje emocje, inaczej będzie na przegranej pozycji, teraz jako oaza spokoju tylko obserwowała. Nagle ni stąd, ni z owąd ruszyła w jedną ze stron. W milczeniu. Skoro wiedział już, że nie jest zwykłą osobą mogła odebrać swój miecz, który leżał niedaleko. Każdy jej ruch był wolny i odpowiednio stonowany. Nie chciała nagle robić czegokolwiek, co wywołałoby walkę– przynajmniej na razie. Pochyliła się i chwyciła swoją ogromną zdobycz, którą zwykle miała w zwyczaju umieszczać na plecach. Nie wyciągała go, znaczyłoby to, że wywołuje walkę. Co było dziwne z tym samym stoickim spokojem wróciła na miejsce, widziała, że jeszcze trochę, a on pęknie i nie wiadomo co się stanie.
- Nie mówił, co więcej na swojej drodze spotkałam jeszcze jedną demonicę, która też nie objawiała takich przejawów jak ty. – powiedziała cichym, spokojnym głosem, bez nuty jakiegokolwiek strachu. – Mówisz do mnie saiyanko? Mówisz o Vegecie. Wiem, co to za miejsce, usłyszałam od paru innych małp o tym, zdziwisz się jednak, bo mieszkam tutaj na Ziemi od zawsze i tutaj trenowałam, nigdy tam nie byłam. Również dla Twojej informacji o tym, że mam w sobie krew małpy dowiedziałam się od innej, z którą miałam przyjemność walczyć. Niczego przed Tobą nie ukrywałam, czuję się ziemianką, bo tutaj się wychowałam i moje pochodzenie nie ma najmniejszego znaczenia. Nie wiem, co chcesz wskórać swoim zachowaniem, nie jestem nastawiona negatywnie, a tym bardziej bojowo. Chcę znać tylko Twoje zamiary, czy przyszedłeś zniszczyć tą wioskę? Poczułam Twoją energię, która się zbliżała, więc wyszłam Ci naprzeciwko. Jeżeli nie masz złych zamiarów ani w moją stronę, ani w bezbronnych ludzi, którzy tu mieszkają nasze drogi po prostu się rozejdą.
Nie wiedziała jak na to wszystko zareaguje, ważne, że udało jej się pokonać samą siebie. Stara April sprzed dwóch lat natychmiast wyskoczyłaby do ataku, nawet się nie zastanawiając. Była nerwowa i porywcza. Nowa jednak, starała się być całkiem inna, to była jej pierwsza próba samej siebie i póki co, była zadowolona z efektu.
Stała już przed nim pewna siebie, patrzyła beznamiętnym wzrokiem. Nie obawiała się jego, przynajmniej na chwilę obecną, nawet podniesienie jego tonu głosu oraz aura nie wyrwały ją z tego, co postanowiła. Musiała opanować swoje emocje, inaczej będzie na przegranej pozycji, teraz jako oaza spokoju tylko obserwowała. Nagle ni stąd, ni z owąd ruszyła w jedną ze stron. W milczeniu. Skoro wiedział już, że nie jest zwykłą osobą mogła odebrać swój miecz, który leżał niedaleko. Każdy jej ruch był wolny i odpowiednio stonowany. Nie chciała nagle robić czegokolwiek, co wywołałoby walkę– przynajmniej na razie. Pochyliła się i chwyciła swoją ogromną zdobycz, którą zwykle miała w zwyczaju umieszczać na plecach. Nie wyciągała go, znaczyłoby to, że wywołuje walkę. Co było dziwne z tym samym stoickim spokojem wróciła na miejsce, widziała, że jeszcze trochę, a on pęknie i nie wiadomo co się stanie.
- Nie mówił, co więcej na swojej drodze spotkałam jeszcze jedną demonicę, która też nie objawiała takich przejawów jak ty. – powiedziała cichym, spokojnym głosem, bez nuty jakiegokolwiek strachu. – Mówisz do mnie saiyanko? Mówisz o Vegecie. Wiem, co to za miejsce, usłyszałam od paru innych małp o tym, zdziwisz się jednak, bo mieszkam tutaj na Ziemi od zawsze i tutaj trenowałam, nigdy tam nie byłam. Również dla Twojej informacji o tym, że mam w sobie krew małpy dowiedziałam się od innej, z którą miałam przyjemność walczyć. Niczego przed Tobą nie ukrywałam, czuję się ziemianką, bo tutaj się wychowałam i moje pochodzenie nie ma najmniejszego znaczenia. Nie wiem, co chcesz wskórać swoim zachowaniem, nie jestem nastawiona negatywnie, a tym bardziej bojowo. Chcę znać tylko Twoje zamiary, czy przyszedłeś zniszczyć tą wioskę? Poczułam Twoją energię, która się zbliżała, więc wyszłam Ci naprzeciwko. Jeżeli nie masz złych zamiarów ani w moją stronę, ani w bezbronnych ludzi, którzy tu mieszkają nasze drogi po prostu się rozejdą.
Nie wiedziała jak na to wszystko zareaguje, ważne, że udało jej się pokonać samą siebie. Stara April sprzed dwóch lat natychmiast wyskoczyłaby do ataku, nawet się nie zastanawiając. Była nerwowa i porywcza. Nowa jednak, starała się być całkiem inna, to była jej pierwsza próba samej siebie i póki co, była zadowolona z efektu.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Sro Maj 14, 2014 3:59 pm
Byłem już niemal pewien tego, jak skończy się dzień. Byłem przekonany że opuszczę to miejsce z Saiyańską krwią na rękach. Myliłem się. Mimo początkowej reakcji April ta niespodziewanie się opanowała. Początkowo myślałem że chce się oddalić, ale przecież nie w takim tempie i nie przede mną. Wzięła jakiś oręż jakby się szykowała do walki, jednak ku mojemu zaskoczeniu nie wyciągnęła go i od razu po tym wróciła do poprzedniej lokacji. Byłem nieco skołowany, ale nie dałem tego po sobie poznać. Wtedy Saiyanka zaczęła się z nietypowym spokojem tłumaczyć. Najpierw powiedziała że spotkała tu demonicę która nie zachowywała się jak ja, co skojarzyć mi się mogło z tylko jedną osobą.
-June.
Powiedziałem cicho lecz zrozumiale. Jeśli mówi o kimś innym, lepiej bym o tym wiedział. Obok tej demonicy kręcił się Inny Saiyan. Ale nie chcę wspominać czasów w których ich zobaczyłem. Prawdopodobnie w tym samym momencie wioska była mieszana z błotem. Ta kobieta próbowała mi wytłumaczyć że nigdy nie była na Vegecie, czuje się Ziemianką i nie chce mnie zaatakować. Wszystko fajnie pięknie, aurę wyłączyłem tylko że....
-Oczekujesz bym ci zaufał?
Powiedziałem może już nie tak rozzłoszczony, ale mój głos ani trochę nie wskazywał na to bym odłożył broń na bok. Zrobiłem kilka kroków w jej stronę nie szykując jednak żadnego ataku.
-Może oczekujesz że po tym jak chciałaś bym uwierzył że jesteś zwykłą dziewczyną z wioski, teraz łyknę to co przyszykowałaś. Te wioski nie mają dla mnie żadnej wartości, ale skoro tak ci zależy bym się do nich nie zbliżał to może jednak należy zapobiec niespodziankom? Na twoje własne życzenie.
Psychologia to ludzka słabość. April doskonale wie że jestem nieobliczalny a już z pewnością jest pewna że nie byłoby problemem zniszczyć wioskę czy dwie. Już raz próbowała zrobić ze mnie idiotę, to o jeden raz za dużo. Drugi raz może skończyć się dużo bardziej tragicznie nie tylko dla niej. Nie wiem jak silna jest, ale na pewno nie na tyle by zatrzymać tysiące pocisków z nieba przed uderzeniem w dwa punkty. Byłem do niej zbliżony na jakieś pół metra, jakby się przyjrzeć, to można ocenić że przyjemność sprawiało mi mówienie tych słów. Nie wykazałem absolutnie żadnego zrozumiania ani współczucia tej kobiecie, to nie człowiek więc mam całkowicie wolne ręce. Już sam fakt jej pochodzenia sprawia że nie zasłużyła na mój szacunek, a jeszcze próbowała mnie okłamać i być może robi to po raz kolejny.
Dotychczas zachowała stoicki spokój, zobaczymy jak się w tym stanie utrzyma gdy życie jej znajomych będzie na szali. Nie wiem dlaczego, ale gdy na nią patrzyłem miałem wrażenie że kogoś mi przypomina. Za nic jednak nie mogłem sobie przypomnieć kogo.
OOC:
10% regeneracji HP i KI
HP: 13975 + 2250 = 16025
HP: 12375 + 2250 = 15425
-June.
Powiedziałem cicho lecz zrozumiale. Jeśli mówi o kimś innym, lepiej bym o tym wiedział. Obok tej demonicy kręcił się Inny Saiyan. Ale nie chcę wspominać czasów w których ich zobaczyłem. Prawdopodobnie w tym samym momencie wioska była mieszana z błotem. Ta kobieta próbowała mi wytłumaczyć że nigdy nie była na Vegecie, czuje się Ziemianką i nie chce mnie zaatakować. Wszystko fajnie pięknie, aurę wyłączyłem tylko że....
-Oczekujesz bym ci zaufał?
Powiedziałem może już nie tak rozzłoszczony, ale mój głos ani trochę nie wskazywał na to bym odłożył broń na bok. Zrobiłem kilka kroków w jej stronę nie szykując jednak żadnego ataku.
-Może oczekujesz że po tym jak chciałaś bym uwierzył że jesteś zwykłą dziewczyną z wioski, teraz łyknę to co przyszykowałaś. Te wioski nie mają dla mnie żadnej wartości, ale skoro tak ci zależy bym się do nich nie zbliżał to może jednak należy zapobiec niespodziankom? Na twoje własne życzenie.
Psychologia to ludzka słabość. April doskonale wie że jestem nieobliczalny a już z pewnością jest pewna że nie byłoby problemem zniszczyć wioskę czy dwie. Już raz próbowała zrobić ze mnie idiotę, to o jeden raz za dużo. Drugi raz może skończyć się dużo bardziej tragicznie nie tylko dla niej. Nie wiem jak silna jest, ale na pewno nie na tyle by zatrzymać tysiące pocisków z nieba przed uderzeniem w dwa punkty. Byłem do niej zbliżony na jakieś pół metra, jakby się przyjrzeć, to można ocenić że przyjemność sprawiało mi mówienie tych słów. Nie wykazałem absolutnie żadnego zrozumiania ani współczucia tej kobiecie, to nie człowiek więc mam całkowicie wolne ręce. Już sam fakt jej pochodzenia sprawia że nie zasłużyła na mój szacunek, a jeszcze próbowała mnie okłamać i być może robi to po raz kolejny.
Dotychczas zachowała stoicki spokój, zobaczymy jak się w tym stanie utrzyma gdy życie jej znajomych będzie na szali. Nie wiem dlaczego, ale gdy na nią patrzyłem miałem wrażenie że kogoś mi przypomina. Za nic jednak nie mogłem sobie przypomnieć kogo.
OOC:
10% regeneracji HP i KI
HP: 13975 + 2250 = 16025
HP: 12375 + 2250 = 15425
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Czw Maj 15, 2014 6:28 pm
Usłyszała imię June. Więc ją też znał. Tym razem postanowiła nie popełniać tego samego błędu i nie przyznawać się do większych kontaktów z nią. Przy jakiejś okazji będzie musiała ją spytać o niego albo Reda. To wszystko było dziwne... chciała stąd uciec, ale duma jej nie pozwalała. Stała spokojna niczym ocean, który powoli się kołysze, jednak w środku działo się coś całkiem innego- tak cholernie się tego bała. I nie mogła dać po sobie tego poznać. Jeszcze chwilę, a eksploduje z nadmiaru emocji, wszystko się w niej kotłowało, mieliło. Wybuchnie, czy nie? Powstrzyma się, da radę? Po chwili usłyszała pytanie o zaufaniu, wiedziała, że nie może zasługiwać na nie z jego strony, wiedziała też, że to był inny demon niż do tej pory spotkała. Nie potrafiła go jasno określić, przecież gdyby był zły do szpiku kości już dawno zniszczyłby wioski, a z drugiej strony, gdyby był dobry nawet nie byłoby tej całej rozmowy. Dla niej była to nowa sytuacja i nie wiedziała jak się w niej zachować. Na dodatek dało zauważyć się, że nie przepadał za jej rasą. Czyżby mu coś zrobili? Całkiem prawdopodobne, ojciec opowiadał jej, zresztą sama wiedziała, że to była rasa podbojów, niesamowicie silna zwłaszcza w grupie, co było całkowitą prawdą. Chociaż nie była taka silna jak Kuro, gdy razem przy treningach współdziałali ich siła jakby się potroiła co najmniej.
Zapaliła się w niej lampka, a wściekłość wdrożyła się w jej krwiobieg. Jeżeli on kogokolwiek skrzywdzi, już ona mu da popalić. Nie będzie się cackała ani trochę. Długo wychowywała się na Ziemi zanim przyleciała na Vegetę i to tę planetę uważała za swój dom i nikt nie będzie tego kwestionował. Każde życie miało dla niej znaczenie. Ponownie obudziła się w niej wojownicza krew. Będzie walczyć jeżeli zostanie do tego zmuszona, ale nikt tutaj nie zginie przez to, że nic nie zrobiła. O na pewno nie.
- Nie chcę wojny jak już mówiłam, ale jeżeli kogokolwiek skrzywdzisz z tej wioski poznasz mój gniew. Wykonujesz podstawowy błąd, nie doceniasz siły przeciwnika, z którym walczysz, mój mistrz mi o tym wiele razy powtarzał, dlatego w Ja w przeciwieństwie do Ciebie bardzo Cię szanuje i doceniam, co wiąże się z tym, że chcę pokojowego rozwiązania. – powiedziała zaciskając pięści. Nie mogła znieść, że przez nią ktokolwiek mógłby umrzeć. – Obiecałam chronienie ich ponad własne życie, jest tam osoba, którą kocham i która kocha mnie, jestem w stanie zrobić dla niej wszystko, żeby tylko ją uchronić, żeby mogła być bezpieczna. To dla mnie priorytet i to jest dla mnie najważniejsze. Dlatego nie chcę rozlewu krwi, co Ci to da? Satysfakcję z zabicia niewinnych osób? Chcesz zrobić komuś krzywdę niech to nie będą bezbronni ludzie.
Mówiąc o ukochanym miała na myśli Kuro, dlatego była tak cholernie przekonująca w tym co mówiła. Co prawda nie mieszkał w tej wiosce, ale tak bardzo go kochała i o nim myślała, że to była pierwsza osoba, która przyszła jej na myśl. Na dodatek mówiła całkowitą prawdę odnośnie jego, co dało się ewidentnie wyczuć. Była w pełni szczera mówiąc o uczuciach. Wiedziała, że nie powinna, bo właśnie on jest gdzieś indziej, a ona tutaj, ale nie potrafiła o nim zapomnieć. Ciągle siedział jej w głowie, co robi? Gdzie jest? Czy jej szuka? Czy naprawdę coś dla niego znaczyła? Czy nadal ją kocha? Musiała się uspokoić, bo to nie było temat jej rozmowy i spotkania z obcym osobnikiem. Sama nie wiedziała, jak to się skończy, ale tak bardzo chciała odciągnąć nieznajomego demona od rozlewu krwi, sama jednak nie wiedziała, czego może się po nim spodziewać. Wyglądał na nieobliczalnego, a ona sama nie wybaczyłaby sobie krzywdy ludzkiej.
Occ: Trening start
Zapaliła się w niej lampka, a wściekłość wdrożyła się w jej krwiobieg. Jeżeli on kogokolwiek skrzywdzi, już ona mu da popalić. Nie będzie się cackała ani trochę. Długo wychowywała się na Ziemi zanim przyleciała na Vegetę i to tę planetę uważała za swój dom i nikt nie będzie tego kwestionował. Każde życie miało dla niej znaczenie. Ponownie obudziła się w niej wojownicza krew. Będzie walczyć jeżeli zostanie do tego zmuszona, ale nikt tutaj nie zginie przez to, że nic nie zrobiła. O na pewno nie.
- Nie chcę wojny jak już mówiłam, ale jeżeli kogokolwiek skrzywdzisz z tej wioski poznasz mój gniew. Wykonujesz podstawowy błąd, nie doceniasz siły przeciwnika, z którym walczysz, mój mistrz mi o tym wiele razy powtarzał, dlatego w Ja w przeciwieństwie do Ciebie bardzo Cię szanuje i doceniam, co wiąże się z tym, że chcę pokojowego rozwiązania. – powiedziała zaciskając pięści. Nie mogła znieść, że przez nią ktokolwiek mógłby umrzeć. – Obiecałam chronienie ich ponad własne życie, jest tam osoba, którą kocham i która kocha mnie, jestem w stanie zrobić dla niej wszystko, żeby tylko ją uchronić, żeby mogła być bezpieczna. To dla mnie priorytet i to jest dla mnie najważniejsze. Dlatego nie chcę rozlewu krwi, co Ci to da? Satysfakcję z zabicia niewinnych osób? Chcesz zrobić komuś krzywdę niech to nie będą bezbronni ludzie.
Mówiąc o ukochanym miała na myśli Kuro, dlatego była tak cholernie przekonująca w tym co mówiła. Co prawda nie mieszkał w tej wiosce, ale tak bardzo go kochała i o nim myślała, że to była pierwsza osoba, która przyszła jej na myśl. Na dodatek mówiła całkowitą prawdę odnośnie jego, co dało się ewidentnie wyczuć. Była w pełni szczera mówiąc o uczuciach. Wiedziała, że nie powinna, bo właśnie on jest gdzieś indziej, a ona tutaj, ale nie potrafiła o nim zapomnieć. Ciągle siedział jej w głowie, co robi? Gdzie jest? Czy jej szuka? Czy naprawdę coś dla niego znaczyła? Czy nadal ją kocha? Musiała się uspokoić, bo to nie było temat jej rozmowy i spotkania z obcym osobnikiem. Sama nie wiedziała, jak to się skończy, ale tak bardzo chciała odciągnąć nieznajomego demona od rozlewu krwi, sama jednak nie wiedziała, czego może się po nim spodziewać. Wyglądał na nieobliczalnego, a ona sama nie wybaczyłaby sobie krzywdy ludzkiej.
Occ: Trening start
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Sob Maj 17, 2014 4:42 pm
Była w trudnym położeniu. Z jednej strony chciała go zaatakować, obawiała się o życie swoje i pobliskich mieszkańców, zaś z drugiej strony nie robił póki co nic strasznego, więc jakikolwiek atak z jej strony byłby bezpodstawny, a takich rzeczy się nie robi. Stała naprzeciwko niego, a jej myśli były strasznie zmieszane. Kuro wiedziałby, co zrobić, brakowało jej go. Musiała jednak wziąć się w garść, ale przecież to nie było takie łatwe, skoro nie wiedziała, co powinna z tym wszystkim zrobić. Sytuacja trochę ją przerastała, a ona miała problemy z poradzeniem sobie. Nagle poczuła niezdefiniowany, ale mocny ból w okolicach skroni. Przymknęła oczy na moment, a po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Poczuła jak nagle zaczyna się pocić, a ból nie ustępował ani na chwilę. Tak jakby nagle była chora. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, po raz pierwszy opanowało ją takie uczucie. Czuła jakby w jej głowie pracowało jakieś małe urządzenie, które zaraz doprowadzi ją do totalnego dna. Czy on coś w tym mieszał? Nie wiedziała, ale nie potrafiła nawet zareagować, czuła jakby sparaliżowało całe jej ciało.
- Zabij, zabij, zabij, będziesz silniejsza. – powtarzał ciągle w głowie jej głos, znała go do doskonale, ale nie potrafiła tego stłumić. Nie wiedziała skąd się to wzięło, czy on właśnie przejął kontrolę nad jej umysłem. Dlaczego jej to robi? Czego teraz chce? Uklęknęła trzymając się za głowę. Ból się nasilał, parę włosów wyrwała swoim mocnym uściskiem. – Zrób to szybko. Jesteście o podobnej sile, dasz sobie rade. Jak wygrasz będziesz dużo silniejsza, a przecież o to Ci chodzi, chcesz ze mną wygrać, czy też nie? Jeżeli nie zaryzykujesz to nigdy niczego nie wygrasz. Pomogę Ci, powiem Ci co powinnaś zrobić, ale po prostu zamień się i zaatakuj. Jeden cios, szybki...
A może jej się tylko wydaje, może to wszystko jest wyimaginowane? Chciała w to uwierzyć, próbowała się uspokoić, ale ból nie ustępował, jego zimny i chłodny głos też nie. Jeszcze chwila, a głowa jej pęknie. Zaczęła zgrzytać zębami podtrzymując się rękami podłoża. Była już totalnie na czworaka, cała czerwona, dało się tylko zauważyć jak jej medalion w kształcie łzy lekko się podniósł i zrobił cały niebieski, wręcz tryskał tym kolorem. Wyglądała jakby właśnie z kimś walczyła, jej oddech stał się płytki, a energia balansowała. Raz się podnosiła raz obniżała. Od czasu do czasu pojawiała się złota poświata, a w chwilę potem jej nie było. Czuła jak jej KI jest jej obce, jakby nie należało do niej, nie mogła powstrzymywać swojej własnej mocy.
- Odejdź, nie chcę Cię tu teraz, zrobię po swojemu, a Tobie nic do tego, to moja sprawa co z nim zrobię. Daj mi zadecydować, odejdź! – wykrzyknęła i w tym momencie ziemia pod nią się zatrzęsła, a ona na dobre podwyższyła swój poziom mocy. Jej włosy stały się złote, dookoła niej świeciła mocno aura, a oczy stały się turkusowe, a widać w nich było jakąś nienawiść.
W głowie słyszała ciągły jego śmiech, ciągły ból. Nie wytrzyma tego, niech on już przestanie! Nie może teraz osłabnąć, a co się stanie jeżeli będzie musiała walczyć z demonem? W tym stanie na pewno nic nie zdziała i przegra od razu, a co się wtedy z nią stanie? Nie wiedziała, ale podejrzewała śmierć. Poczuła jak ktoś bardzo mocno łapie ją za kark z tyłu, demon nikogo nie widział, to działo się w niej. Jej moce zaczęły ją opuszczać.
- Jesteś wciąż taka słaba. – mruknął jej do ucha. Widziała, że był dużo silniejszy, widziała jak dookoła niego ziemia aż wibruje, a co jakiś czas pojawiały się elektrowstrząsy. – W takim razie zostawiam Cię. Radź sobie sama, wiedz jednak, że chciałem Ci pomóc, kiedy się na to zdecydujesz będziesz wiedziała gdzie mnie znaleźć. Dam Ci siłę o jakiej marzysz, następny poziom transformacji przyjdzie Ci z łatwością, doprowadzę Cię do niego.
Z ostatnim słowem wszystko przeszło. Czy to możliwe? Czy to się stało jest w jakimś stopniu realne? Dlaczego miał mentalną władzę nad nią? Wiedziała, że nie stała się słabsza, a jednak nie miała już na nic siły, po prostu upadła bezwładnie na ziemię wracając do swojego naturalnego wyglądu. Pomyślała tylko
Kuro, błagam, pomóż, potrzebuję Cię, przepraszam. – po jej policzku popłynęła łza, a po chwili jej ciało stało się bezwładne.
- Zabij, zabij, zabij, będziesz silniejsza. – powtarzał ciągle w głowie jej głos, znała go do doskonale, ale nie potrafiła tego stłumić. Nie wiedziała skąd się to wzięło, czy on właśnie przejął kontrolę nad jej umysłem. Dlaczego jej to robi? Czego teraz chce? Uklęknęła trzymając się za głowę. Ból się nasilał, parę włosów wyrwała swoim mocnym uściskiem. – Zrób to szybko. Jesteście o podobnej sile, dasz sobie rade. Jak wygrasz będziesz dużo silniejsza, a przecież o to Ci chodzi, chcesz ze mną wygrać, czy też nie? Jeżeli nie zaryzykujesz to nigdy niczego nie wygrasz. Pomogę Ci, powiem Ci co powinnaś zrobić, ale po prostu zamień się i zaatakuj. Jeden cios, szybki...
A może jej się tylko wydaje, może to wszystko jest wyimaginowane? Chciała w to uwierzyć, próbowała się uspokoić, ale ból nie ustępował, jego zimny i chłodny głos też nie. Jeszcze chwila, a głowa jej pęknie. Zaczęła zgrzytać zębami podtrzymując się rękami podłoża. Była już totalnie na czworaka, cała czerwona, dało się tylko zauważyć jak jej medalion w kształcie łzy lekko się podniósł i zrobił cały niebieski, wręcz tryskał tym kolorem. Wyglądała jakby właśnie z kimś walczyła, jej oddech stał się płytki, a energia balansowała. Raz się podnosiła raz obniżała. Od czasu do czasu pojawiała się złota poświata, a w chwilę potem jej nie było. Czuła jak jej KI jest jej obce, jakby nie należało do niej, nie mogła powstrzymywać swojej własnej mocy.
- Odejdź, nie chcę Cię tu teraz, zrobię po swojemu, a Tobie nic do tego, to moja sprawa co z nim zrobię. Daj mi zadecydować, odejdź! – wykrzyknęła i w tym momencie ziemia pod nią się zatrzęsła, a ona na dobre podwyższyła swój poziom mocy. Jej włosy stały się złote, dookoła niej świeciła mocno aura, a oczy stały się turkusowe, a widać w nich było jakąś nienawiść.
W głowie słyszała ciągły jego śmiech, ciągły ból. Nie wytrzyma tego, niech on już przestanie! Nie może teraz osłabnąć, a co się stanie jeżeli będzie musiała walczyć z demonem? W tym stanie na pewno nic nie zdziała i przegra od razu, a co się wtedy z nią stanie? Nie wiedziała, ale podejrzewała śmierć. Poczuła jak ktoś bardzo mocno łapie ją za kark z tyłu, demon nikogo nie widział, to działo się w niej. Jej moce zaczęły ją opuszczać.
- Jesteś wciąż taka słaba. – mruknął jej do ucha. Widziała, że był dużo silniejszy, widziała jak dookoła niego ziemia aż wibruje, a co jakiś czas pojawiały się elektrowstrząsy. – W takim razie zostawiam Cię. Radź sobie sama, wiedz jednak, że chciałem Ci pomóc, kiedy się na to zdecydujesz będziesz wiedziała gdzie mnie znaleźć. Dam Ci siłę o jakiej marzysz, następny poziom transformacji przyjdzie Ci z łatwością, doprowadzę Cię do niego.
Z ostatnim słowem wszystko przeszło. Czy to możliwe? Czy to się stało jest w jakimś stopniu realne? Dlaczego miał mentalną władzę nad nią? Wiedziała, że nie stała się słabsza, a jednak nie miała już na nic siły, po prostu upadła bezwładnie na ziemię wracając do swojego naturalnego wyglądu. Pomyślała tylko
Kuro, błagam, pomóż, potrzebuję Cię, przepraszam. – po jej policzku popłynęła łza, a po chwili jej ciało stało się bezwładne.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Sob Maj 17, 2014 9:10 pm
Wszystko szło po mojej myśli. To co mówiłem przynosiło zamierzony skutek. Saiyanka mogła jedynie wmawiać sobie że jest w błogim spokoju, próbować oszukać mnie pokrywą. Ale chowanie strachu ma swoje granice, ludzie mają to do siebie że gdy na szali znajduje się życie ich znajomych tracą z głowy wszystko czego ich nauczono. A ja mając wspomnienia kilkudziesięciu demonów, doskonale widziałem co trzeba powiedzieć. April powiedziała że nie chce wojny, szuka pokojowego rozwiązania i że nie mam powodu by zabić tych ludzi. Pytała czy da mi to satysfakcje z zabicia niewinnych osób. Uśmiechałem się coraz bardziej, tylko dlatego że chciałem by to widziała.
-Jeśli zabiję tych ludzi, zyskam twoją "sympatię". Szacunek z twojej strony jest niczym pospolita obelga, która wyklucza pokojowe rozwiązanie. W mojej wersji nie ma szczęśliwego zakończenia.
Powiedziałem całkowicie przekonany o prawidłowości, ale tak naprawdę nadal stosowałem manipulację.
-Czy chcę zrobić krzywdę niewinnym? Zaczynasz nie dawać mi wyboru. A mówiąc że jest tam ktoś kogo kochasz, tylko mnie zachęciłaś.
Gdy już myślałem że nareszcie mnie zaatakuję, coś zaczęło się dziać. Ktoś ją zaatakował? nic nie widzialem, gruz w majtach? też bym usłyszał... Jej naszyjnik zaczął emanować błękitne światełko, a reakcja zaczęła przypominać bliskość posłańców. Są tutaj? rozejrzałem się i wytężyłem słuch wyglądając przy tym jakbym kompletnie zignorował to co dzieje się z nią dzieje. Padła na kolana, i to co działo się po tym mnie urzekło. Jej moc widocznie się wachała, a jej aura zaczynała mieć barwę złotą. To by jeszcze tak nie szokowało, ale jej włosy i oczy również zmieniały barwę? zmieniała się?! jej moc się zwiększała, mogę nie mieć wyboru. Załadowałem zaklęcie które przy trawieniu zmieniłby ją w tabliczkę czekolady, ale nie wystrzeliwałem tylko nadal obserwowałem.
przez chwile była w opisanym stanie, z wyraźnie potrojoną mocą od zwyczajnej postaci która zdawała się być porównywalna z moją. To nie mieściło się w głowie, ich kobiety są niemal tak silne jak ja. Coraz bardziej słabła, chyba coś do siebie nawet krzyczała, ale nic z tego nie zrozumiałem. W końcu padła całkowicie nieprzytomna, wracając do poprzedniego stanu. czyżby ta transformacja była...chwilowa? jak biała aura. To może być to. Znałem jej stan, też miałem takie przeżycia. Nie wiem co tam u niej się działo, ale teraz nie ma to znaczenia. Hmm, i co teraz zrobić. Podszedłem bliżej niej, i trąciłem jej głowę nogą by zobaczyć jej stan. Będzie zyła, tylko straciła przytomność. Mam teraz szansę ją zabić i wykonać pierwszy punkt do zera dla mnie. Ale może mi się jeszcze przydać. Poza tym gdy na nią patrzyłem nadal nie traciłem wrażenia że nie powinienem tego robić. Wciąż jednak nie wiedziałem dlaczego. Nie mam jednak najmniejszego zamiaru czekać tutaj by dostać informacje o tym co się działo. MUSZĘ dowiedzieć się o tej rasie tak dużo jak tylko mogę, a to jest idealna kandydatka.
W wiosce będę u siebie w domu, zaś ona....trochę mniej mile widziana. Wychowała się na ziemi, i nie chce mnie zabić. To wystarczy by nie wywołać gniewu przodków. Do tej pory nie przyjrzałem się zmianom w tym miejscu, będę mieć okazję. Używając telekinezy chwyciłem jej aurę KI, i uniosłem wyżej. Następnie obrałem kierunek Mrocznej Puszczy, prowadząc tam jednocześnie pierwszą żywą istotę która nie jest demonem. To czy ją wypuszczę będzie zależało tylko i wyłącznie od niej.
OOC:
Z/t x 2 do Wioska Drakonian
-Jeśli zabiję tych ludzi, zyskam twoją "sympatię". Szacunek z twojej strony jest niczym pospolita obelga, która wyklucza pokojowe rozwiązanie. W mojej wersji nie ma szczęśliwego zakończenia.
Powiedziałem całkowicie przekonany o prawidłowości, ale tak naprawdę nadal stosowałem manipulację.
-Czy chcę zrobić krzywdę niewinnym? Zaczynasz nie dawać mi wyboru. A mówiąc że jest tam ktoś kogo kochasz, tylko mnie zachęciłaś.
Gdy już myślałem że nareszcie mnie zaatakuję, coś zaczęło się dziać. Ktoś ją zaatakował? nic nie widzialem, gruz w majtach? też bym usłyszał... Jej naszyjnik zaczął emanować błękitne światełko, a reakcja zaczęła przypominać bliskość posłańców. Są tutaj? rozejrzałem się i wytężyłem słuch wyglądając przy tym jakbym kompletnie zignorował to co dzieje się z nią dzieje. Padła na kolana, i to co działo się po tym mnie urzekło. Jej moc widocznie się wachała, a jej aura zaczynała mieć barwę złotą. To by jeszcze tak nie szokowało, ale jej włosy i oczy również zmieniały barwę? zmieniała się?! jej moc się zwiększała, mogę nie mieć wyboru. Załadowałem zaklęcie które przy trawieniu zmieniłby ją w tabliczkę czekolady, ale nie wystrzeliwałem tylko nadal obserwowałem.
przez chwile była w opisanym stanie, z wyraźnie potrojoną mocą od zwyczajnej postaci która zdawała się być porównywalna z moją. To nie mieściło się w głowie, ich kobiety są niemal tak silne jak ja. Coraz bardziej słabła, chyba coś do siebie nawet krzyczała, ale nic z tego nie zrozumiałem. W końcu padła całkowicie nieprzytomna, wracając do poprzedniego stanu. czyżby ta transformacja była...chwilowa? jak biała aura. To może być to. Znałem jej stan, też miałem takie przeżycia. Nie wiem co tam u niej się działo, ale teraz nie ma to znaczenia. Hmm, i co teraz zrobić. Podszedłem bliżej niej, i trąciłem jej głowę nogą by zobaczyć jej stan. Będzie zyła, tylko straciła przytomność. Mam teraz szansę ją zabić i wykonać pierwszy punkt do zera dla mnie. Ale może mi się jeszcze przydać. Poza tym gdy na nią patrzyłem nadal nie traciłem wrażenia że nie powinienem tego robić. Wciąż jednak nie wiedziałem dlaczego. Nie mam jednak najmniejszego zamiaru czekać tutaj by dostać informacje o tym co się działo. MUSZĘ dowiedzieć się o tej rasie tak dużo jak tylko mogę, a to jest idealna kandydatka.
W wiosce będę u siebie w domu, zaś ona....trochę mniej mile widziana. Wychowała się na ziemi, i nie chce mnie zabić. To wystarczy by nie wywołać gniewu przodków. Do tej pory nie przyjrzałem się zmianom w tym miejscu, będę mieć okazję. Używając telekinezy chwyciłem jej aurę KI, i uniosłem wyżej. Następnie obrałem kierunek Mrocznej Puszczy, prowadząc tam jednocześnie pierwszą żywą istotę która nie jest demonem. To czy ją wypuszczę będzie zależało tylko i wyłącznie od niej.
OOC:
Z/t x 2 do Wioska Drakonian
- GośćGość
Re: Pole
Pon Sie 25, 2014 12:19 pm
Bardzo szybko znalazła się na zamieszkałych częściach planety. Jej mały dżentelmen siedział na plecach demonicy, śmiejąc się głośno z tego, że fruwa jak ptaszek. Wcale nie miał lęku wysokości, wręcz przeciwnie - kochał wysokość! Dla takich chwil jak te, rudowłosa czuła, że warto żyć. Niestety jednak powolnymi kroczkami zbliżał się ku nim kres. Miała pewien cel, który chciała teraz zrealizować.
Hektary pól rozciągały się pod dziewczyną. Wśród pszenicy, jęczmienia, kukurydzy czy żyta szukała gospodarstwa, w którym mieszkają właściciele tego dobra. Szybko natrafiła na bardzo elegancki budynek, obok którego pasły się konie, kury, biegały psy, a koty wylegiwały się w słońcu. Wylądowała gdzieś za grubym drzewem i przyczaiła się. Shigo zajął się kolegą motylkiem, więc mogła w spokoju ocenić kto tu mieszka. Pies wyniuchał obcy zapach przez co zaczął szczekać w kierunku drzewa. Nie chcąc być zdemaskowana przez byle kundla, posłała w niego promień, który natychmiast ułożył go spać. Spokojnie, nie zabiła go. To coś w rodzaju zastrzyku usypiającego. Powinien wybudzić się gdy odeśpi pyskowanie.
Głośne szczekanie psa wywabiło z domku właścicieli. W pierwszej chwili dostrzegła blondwłosą kobietę w średnim wieku. Była śliczna, ale w 'swoim' wieku. Wyglądała jak typowa mama. Zaś za nią wyszedł przysiwy mężczyzna z licznymi zmarszczkami. Rozglądali się, jakby czegoś szukali, lecz gdy nic nie dostrzegli, kobieta wyraźnie posmutniała. Nadstawiła ucho.
___ - Myślałam, że to on... - powiedziała prawie się rozklejając.
___ - Przestań, on nie wróci. Przecież wiesz... - przytulił ją mężczyzna i poklepał po plecach.
___ - Synuś mój kochany, był taki młody. - całkowicie się rozkleiła, a demonica przyglądająca się temu wszystkiemu spuściła wzrok. Odwróciła się i zsunęła w dół siadając na trawie. Musieli stracić syna. Nie wyobrażała sobie jaki to może być dla nich ból. Gdyby Shigo przydarzyło się coś podobnego... popadłaby w rozpacz, przestałaby nad sobą panować, a pewnie i nawet widzieć sens w życiu. Był dla niej wszystkim, chciała go chronić za wszelką cenę.
___ - Mam nadzieję, że mi to kiedyś wybaczysz, Kocham Cię. - uśmiechnęła się smutno, a następnie spojrzała w złote oczy malucha. Na pewno nie rozumiał co mówiła jego mama, gaworzył radośnie i wymachiwał piąstkami. Wyglądał przesłodko w koszuli należącej do Kuro. Ostatni raz ucałowała synka w policzek oraz przytuliła go. Robiąc to, użyła swoich demonicznych mocy by bezboleśnie pozbyć się jego ogona, stworzyć karteczkę z imieniem i zapieczętować jego drobne moce. Dla kogoś tak silnego była to kaszka z mleczkiem. Dzięki temu wyglądał jak zwykły ziemianin. Wyciszona moc sprawi, że źli i bezwzględni złoczyńcy będą się trzymać od tego miejsca z daleka. W końcu wokół jest tyle ciekawszych KI.
Ułożyła chłopca wygodnie na mchu, po czym rzuciła kamień w pobliskie krzaki. Hałas sprawił, że drugi pies zaczął szczekać i biec w tą stronę. W tym czasie demonica zniknęła, zostawiając Shigo dwójce rolników. Tak było najlepiej...
Z daleka przyglądała się jak mężczyzna z kobietą znajdują podrzutka. Starała się wytrzymać jakoś krzyki syna, który nawoływał mamę i płakał gorzko. Nowi rodzice początkowo zdziwieni, szybko zaczynają się cieszyć. Wypełniła się pustka w ich sercach, znów zaczęli czerpać radość z życia, a June wręcz przeciwnie. Jeszcze większy smutek ogarnął jej umysł.
Oddaliła się od tego miejsca na około dwadzieścia kilometrów. Znalazła sobie wielką górę siana, na którą usiadła po turecku, oddając się medytacji. Analizowała. Myślała co teraz...
Hektary pól rozciągały się pod dziewczyną. Wśród pszenicy, jęczmienia, kukurydzy czy żyta szukała gospodarstwa, w którym mieszkają właściciele tego dobra. Szybko natrafiła na bardzo elegancki budynek, obok którego pasły się konie, kury, biegały psy, a koty wylegiwały się w słońcu. Wylądowała gdzieś za grubym drzewem i przyczaiła się. Shigo zajął się kolegą motylkiem, więc mogła w spokoju ocenić kto tu mieszka. Pies wyniuchał obcy zapach przez co zaczął szczekać w kierunku drzewa. Nie chcąc być zdemaskowana przez byle kundla, posłała w niego promień, który natychmiast ułożył go spać. Spokojnie, nie zabiła go. To coś w rodzaju zastrzyku usypiającego. Powinien wybudzić się gdy odeśpi pyskowanie.
Głośne szczekanie psa wywabiło z domku właścicieli. W pierwszej chwili dostrzegła blondwłosą kobietę w średnim wieku. Była śliczna, ale w 'swoim' wieku. Wyglądała jak typowa mama. Zaś za nią wyszedł przysiwy mężczyzna z licznymi zmarszczkami. Rozglądali się, jakby czegoś szukali, lecz gdy nic nie dostrzegli, kobieta wyraźnie posmutniała. Nadstawiła ucho.
___ - Myślałam, że to on... - powiedziała prawie się rozklejając.
___ - Przestań, on nie wróci. Przecież wiesz... - przytulił ją mężczyzna i poklepał po plecach.
___ - Synuś mój kochany, był taki młody. - całkowicie się rozkleiła, a demonica przyglądająca się temu wszystkiemu spuściła wzrok. Odwróciła się i zsunęła w dół siadając na trawie. Musieli stracić syna. Nie wyobrażała sobie jaki to może być dla nich ból. Gdyby Shigo przydarzyło się coś podobnego... popadłaby w rozpacz, przestałaby nad sobą panować, a pewnie i nawet widzieć sens w życiu. Był dla niej wszystkim, chciała go chronić za wszelką cenę.
___ - Mam nadzieję, że mi to kiedyś wybaczysz, Kocham Cię. - uśmiechnęła się smutno, a następnie spojrzała w złote oczy malucha. Na pewno nie rozumiał co mówiła jego mama, gaworzył radośnie i wymachiwał piąstkami. Wyglądał przesłodko w koszuli należącej do Kuro. Ostatni raz ucałowała synka w policzek oraz przytuliła go. Robiąc to, użyła swoich demonicznych mocy by bezboleśnie pozbyć się jego ogona, stworzyć karteczkę z imieniem i zapieczętować jego drobne moce. Dla kogoś tak silnego była to kaszka z mleczkiem. Dzięki temu wyglądał jak zwykły ziemianin. Wyciszona moc sprawi, że źli i bezwzględni złoczyńcy będą się trzymać od tego miejsca z daleka. W końcu wokół jest tyle ciekawszych KI.
Ułożyła chłopca wygodnie na mchu, po czym rzuciła kamień w pobliskie krzaki. Hałas sprawił, że drugi pies zaczął szczekać i biec w tą stronę. W tym czasie demonica zniknęła, zostawiając Shigo dwójce rolników. Tak było najlepiej...
Z daleka przyglądała się jak mężczyzna z kobietą znajdują podrzutka. Starała się wytrzymać jakoś krzyki syna, który nawoływał mamę i płakał gorzko. Nowi rodzice początkowo zdziwieni, szybko zaczynają się cieszyć. Wypełniła się pustka w ich sercach, znów zaczęli czerpać radość z życia, a June wręcz przeciwnie. Jeszcze większy smutek ogarnął jej umysł.
Oddaliła się od tego miejsca na około dwadzieścia kilometrów. Znalazła sobie wielką górę siana, na którą usiadła po turecku, oddając się medytacji. Analizowała. Myślała co teraz...
"Co robić?"
- GośćGość
Re: Pole
Sro Sie 27, 2014 5:12 pm
Medytacja miała na celu uspokojenie chaotycznych myśli June. Miała w głowie mętlik, całkowity mętlik. Żałowała swojego czynu, ale wiedziała, że to było najlepsze i najrozsądniejsze wyjście jakie mogło ujrzeć światło dzienne. Tak myślała. Już sobie kilkaset razy tłumaczyła, że to dla dobra Shigo. Chciała wyzbyć się poczucia winy, ale jakoś nie mogła do końca tego zrobić.
Nawet nie zauważyła, gdy jej rozgrzane ciało spowodowało zapłon w suchym sianie, na którym siedziała. Dopiero zapach spalenizny, który doszedł do jej nosa spowodował, że demonica oprzytomniała. Otworzyła oczy, a wtedy zobaczyła wokół siebie słupy ognia. Nie czuła tego. Ogień nie robi na niej najmniejszego wrażenia, był jak wiatr dla zwykłego śmiertelnika. Jej płomienie były tysiąc razy gorętsze. No, ale nie powinna pozwalać tak zabójczemu żywiołowi niszczyć czegoś, co może być dla kogoś bardzo ważne. W dodatku kawałki siana unoszone z wiatrem kierowały się w stronę lasu, przez co mogłaby stać się większa tragedia. Niewiele czekając, rudowłosa zaczęła gasić pożar. Nie tradycyjnymi sposobami, a bardziej uniwersalnymi. Ponownie zamknęła oczy, a wtedy jej ciało zaczęło się świecić lekkim światłem. Płomienie zaczęły się zasysać powoli do jej wnętrza. Po kilkunastu sekundach było po wszystkim. Trochę siana ubyło, ale uratowała sporą większość.
Na pewno ktoś z daleka zauważył dym, więc ogoniasta zeskoczyła z góry, by następnie wolnym krokiem udać się w losową stronę. Wsadziła ręce w kieszenie i pomaszerowała na nagich stopach tam gdzie poniosły ją oczy. Z zawieszoną głową wciąż myślała. Myślała co zrobić ze swoim życiem. Powinna wziąć statek i...
Poczuła, że coś ma w kieszeni. Wyciągnęła rękę, a w niej.... zdjęcie.
Stanęła.
Otworzyła szerzej oczy.
Zadrżały.
Zobaczyła, jak pojedyncza słona kropla spada na fotografię, a za nią następne. Coś w niej pękło. Stała tak tylko wpatrując się w wydrukowaną twarz Reito. Serce przyspieszyło. Ten skrawek papieru był dla niej studnią wspomnień. Zrobili je gdy dowiedzieli się o tym, że będą mieli dziecko. Cieszyli się, razem. To były wspaniałe chwile.
Jednak.
Teraz już ich nie ma.
I nie będzie.
Zgniotła fotografię i wcisnęła z powrotem do kieszeni. Jeszcze nie ruszyła, stała tak wpatrując się tępym wzrokiem w ziemię. Depresja ogarniała jej umysł, nie mogła sobie z tym poradzić. Nikt nie może...
Start Treningu
Z tematu
Nawet nie zauważyła, gdy jej rozgrzane ciało spowodowało zapłon w suchym sianie, na którym siedziała. Dopiero zapach spalenizny, który doszedł do jej nosa spowodował, że demonica oprzytomniała. Otworzyła oczy, a wtedy zobaczyła wokół siebie słupy ognia. Nie czuła tego. Ogień nie robi na niej najmniejszego wrażenia, był jak wiatr dla zwykłego śmiertelnika. Jej płomienie były tysiąc razy gorętsze. No, ale nie powinna pozwalać tak zabójczemu żywiołowi niszczyć czegoś, co może być dla kogoś bardzo ważne. W dodatku kawałki siana unoszone z wiatrem kierowały się w stronę lasu, przez co mogłaby stać się większa tragedia. Niewiele czekając, rudowłosa zaczęła gasić pożar. Nie tradycyjnymi sposobami, a bardziej uniwersalnymi. Ponownie zamknęła oczy, a wtedy jej ciało zaczęło się świecić lekkim światłem. Płomienie zaczęły się zasysać powoli do jej wnętrza. Po kilkunastu sekundach było po wszystkim. Trochę siana ubyło, ale uratowała sporą większość.
Na pewno ktoś z daleka zauważył dym, więc ogoniasta zeskoczyła z góry, by następnie wolnym krokiem udać się w losową stronę. Wsadziła ręce w kieszenie i pomaszerowała na nagich stopach tam gdzie poniosły ją oczy. Z zawieszoną głową wciąż myślała. Myślała co zrobić ze swoim życiem. Powinna wziąć statek i...
Poczuła, że coś ma w kieszeni. Wyciągnęła rękę, a w niej.... zdjęcie.
Stanęła.
Otworzyła szerzej oczy.
Zadrżały.
Zobaczyła, jak pojedyncza słona kropla spada na fotografię, a za nią następne. Coś w niej pękło. Stała tak tylko wpatrując się w wydrukowaną twarz Reito. Serce przyspieszyło. Ten skrawek papieru był dla niej studnią wspomnień. Zrobili je gdy dowiedzieli się o tym, że będą mieli dziecko. Cieszyli się, razem. To były wspaniałe chwile.
Jednak.
Teraz już ich nie ma.
I nie będzie.
Zgniotła fotografię i wcisnęła z powrotem do kieszeni. Jeszcze nie ruszyła, stała tak wpatrując się tępym wzrokiem w ziemię. Depresja ogarniała jej umysł, nie mogła sobie z tym poradzić. Nikt nie może...
Start Treningu
Z tematu
Re: Pole
Pon Gru 29, 2014 11:33 pm
Leciał wysoko na niebie prosto do celu, gdzie wróci na Vegetę. Słońce raziło go w niewyspane oczy ale wolałby zmęczony i szybciej wrócić do domu. Wylądował przy wiejskich zabudowaniach. Gospodarstwo z zewnątrz było idealna przykrywką. Kuro najpierw udał się do wuja, właściciela statku transportowego i zapalonego handlarza, żeby rozwiązać problem April. Wuj, a właściwie dobry przyjaciel ojca i tym samym ojciec Zory szybko znalazł rozwiązanie, choć Kuro pominął kilka kwestii, a i mężczyzna nie wypytywał jakim sposobem halfka jest już na Vegecie. O dziwo było rozwiazanie, manekin + peruka + jednoczęściowy kombinezon tragarza jaki nosili z czapka z daszkiem + kapka jej perfum i ściema, że ma chorobę stanu nieważkości. W końcu dokumentu April miał przy sobie. Kuro miał nieodparte wrażenie, że wuj robił taki numer nie raz ale przezornie postanowił milczeć.
Ubrał kombinezon i zabrał się do pracy w załadunku magazynów w poszczególnych grodziach. W koncu wuj bardzo poszedł im na rękę, należy się odwdzięczyć. Transportowiec ukryty był na polu kukurydzy. Teraz wiadomo skąd na ziemi wzięły się kręgi w zbożu itp. Dzięki pracy przynajmniej przestał myśleć o zmęczeniu, trzeba było się dobrze skupić na mocowaniu skrzyń, aby nie latały po statku podczas lotu. Powoli zbliżało się południe i moment odlotu. Saiyanin już nie mógł się doczekać powrotu do domu i lepszego kontaktu z April. Nadal przebywała na terenie Akademii. Oszukiwał sam siebie, że na razie nie wpadła w żadne kłopoty. Był nawet za daleko, żeby zdążyć jej pomóc. Miała dobre serce i za to miedzy innymi ją kochał ale czasem działała tak impulsywnie i nie myślała o skutkach. Martwił się też o nią w związku z wydarzeniami ostatnich trzech dni. Na pewno ani przez chwilę nie zadbała o siebie.
Westchnął i podźwignął skrzynię pełną pachnących pomarańczy.
OOC:
Post treningowy
Cheps czekam na Ciebie
Ubrał kombinezon i zabrał się do pracy w załadunku magazynów w poszczególnych grodziach. W koncu wuj bardzo poszedł im na rękę, należy się odwdzięczyć. Transportowiec ukryty był na polu kukurydzy. Teraz wiadomo skąd na ziemi wzięły się kręgi w zbożu itp. Dzięki pracy przynajmniej przestał myśleć o zmęczeniu, trzeba było się dobrze skupić na mocowaniu skrzyń, aby nie latały po statku podczas lotu. Powoli zbliżało się południe i moment odlotu. Saiyanin już nie mógł się doczekać powrotu do domu i lepszego kontaktu z April. Nadal przebywała na terenie Akademii. Oszukiwał sam siebie, że na razie nie wpadła w żadne kłopoty. Był nawet za daleko, żeby zdążyć jej pomóc. Miała dobre serce i za to miedzy innymi ją kochał ale czasem działała tak impulsywnie i nie myślała o skutkach. Martwił się też o nią w związku z wydarzeniami ostatnich trzech dni. Na pewno ani przez chwilę nie zadbała o siebie.
Westchnął i podźwignął skrzynię pełną pachnących pomarańczy.
OOC:
Post treningowy
Cheps czekam na Ciebie
Re: Pole
Sob Sty 03, 2015 11:39 pm
Przez całe to zamieszanie zapomniałem o śniadaniu, a, że zawsze uważałem tę część dnia, za ważną (bez względu na godzinę, o której wstawałem), to uniknięcie jej zadziałało na mnie negatywnie. Zarówno mój nastrój, jak i moja moc przybierały przygnębiające wartości. Nie zapowiadało się, bym mógł zaspokoić głód przed podróżą i wkrótce po dotarciu na miejsce... Cóż... To nie wróżyło dobrze nikomu, kto będzie chciał mnie wkurzyć... Głodny robie się drażliwy, a dzisiaj i tak już byłem...
To mi przypomniało sytuację, która miała miejsce jeszcze na Makyo.
OOC:
Przepraszam za opóźnienia
Trening koniec
To mi przypomniało sytuację, która miała miejsce jeszcze na Makyo.
- Retrospekcja:
- Po jednym z napadów Demonów na moją kryjówkę musiałem poszukać nowej, ale ciężko mi to przychodziło, bo niektórzy tubylcy postanowili mnie śledzić. To był ten najbardziej nieprzyjemny okres, gdy ki Braski, którą nasiąknąłem, znikała. Czuć mnie było człowiekiem na wiele kilometrów i to nie tylko z powodu ki, ale i zapachu, a niektóre Demony miały bardzo czułe zmysły. Zmuszony warunkami ukryłem się w znalezionej przypadkiem jaskini, zionęła wręcz zimnem, więc dwa razy zastanowiłem się, czy chce tam wejść, ale głośny ryk zza moich pleców skutecznie przyśpieszył mój wybór. Brr... Makyo zdawało się być planetą skrajności, albo bardzo gorąco, albo bardzo zimno. Wewnątrz groty już po przejściu kilkunastu metrów zauważyłem lód i szron, bardzo niecodzienny widok na tej planecie. Niemniej, wydawało się, że to naturane zjawisko tam, oraz, że ktoś nie ma nic przeciwko temu, bo tam nawet mieszka. Niezbitym dowodem ku temu zdawały się być płonące pochodnie wewnątrz długiego tunelu. Nie mając lepszej opcji poszedłem wgłąb niego. Prześladowcy najwyraźniej dali sobie spokój, najwidoczniej nie lubili zimna tak samo jak ja, ale nie byli tak zdesperowani... Im dalej się zapuszczałem, tym ziemniej się robiło. Już wtedy z mojego stroju pozostały tylko podarte spodnie i bluzka, więc o ochronie przed zimnem mogem zapomnieć, a cały zgrzany powierzchniowym powietrzem to już w ogóle. Cała ta jaskinia była dziwna, wydawała się być zrobiona z jakiegoś innego rodzaju skały, który dobrze izolował ciepło z zewnątrz, to nieco zachwiało moją teorię, jakoby cała ta planeta była zrobiona z jednej masy skalnej, która miejscami uległa metamorfozie. Przypominała trochę wydrążony meteoryt, który spadł miliony lat temu i zespolił się z kamieniem otaczającym go. Jak to faktycznie było nigdy się nie dowiedziałem, ale inne informacje zdobyte tam były aż zanadto przydatne. Po około dwudziestu minutach, w których bym się pewnie wychłodził, gdyby nie podstawy ogrzewania się ki, dotarłem do wielkich kamiennych wrót. Nie zastanawiałem sie długo i otwarłem je kopniakiem, tu się zdziwiłem, bo choć kopnąłem mocno, to skalne płyty przesunęły się raptem o pół metra. Ile one ważyły, kilkanaście ton? Tak czy inaczej, wszedłem do środka i zobaczyłem coś, czego się nie spodziewałem zobaczyć tam, ani w sumie nigdzie indziej na Makyo - cywilizację. Regały z książkami, dywan, kanapy... Kominek? Fotel i jegomość w szlafroku czytający jakiś zwój. Osobnik odbiegał od większości mieszkańców planety, był szczupłym humanoidem porośniętym w całości gęstą białą sierścią, sponiędzy której wyglądała para błękitnych białek, gdyż nie posiadał tęczówek i źrenic. Nie miałem jednak wątpliwości, był Demonem.
-Zamknij drzwi, takiego zimna nawet ja nie lubię - powiedział, jego twarz nie wykonała żadnego ruchu, nie dało się z niej wyczytać emocji, już ta jego cecha mnie zaniepokoiła.
Wykonałem polecenie i podszedłem bliżej. Rzeczywiście było w nim cieplej, choć na moje standardy nadal chłodno, około dziewiętnastu stopni celsjusza.
-Co to za miejsce? -zapytałem.
-To mój dom.
No i tak to się zaczęło, Demon przedstawił się jako Buriku, ostatni z rodu zimnokrwistych demonów. Od wielu lat mieszkał z dala od innych współrasowców, bo ich najzwyklej w świecie nie trawił i nie widział sensu w przebywaniu z nimi, w czym mu się nie dziwiłem. Wychylał się tylko na moment, by poszukać nowych informacji o kosmosie. Jak można zgadnąć, bardzo się ucieszył dowiedziawszy się, że przyszła do niego skarbnica wiedzy o kolejnej planecie i zamieszkujących ją rasach... O dziwo, nie miał żadnych problemów z tym, że jestem Ziemianinem, ale czy po prostu, czy z powodu informacji ode mnie, nie wiem. Mimo jego chłodnego podejścia do wszystkiego poza wiedzą, wydał się być całkiem przyjazny. Podejrzewam, że umarłbym z nudów od tych wszystkich pytań, nawet jeśli początkowo chętnie odpowiadałem, gdyby nie jedno pytanie, które przykuło moją uwagę - "Jak silna jest twoja rasa?". Odpowiedź na nie była dla mnie wręcz zawstydzająca, nie licząc kilku przypadków, które mogłem policzyć na palcach jednej dłoni, ale jego następstwem było pytanie "A ty?". Do czego to doprowadziło nie muszę mówić, zmierzyliśmy się w pojedynku. Pojedynek ów przegrałem z kretesem, ale musiałem porażkę przyjąć, a nie było takim wstydem przegrać z kimś, kto od setek lat poznawał różne style walki z całego kosmosu. Mój był mu bardzo obcy, ale mimo to szybko go rozpracował i mnie rozbroił... Poszłoby mi lepiej, gdyby pole walki nie było tak zimne, pomieszczenie, w którym walczyliśmy przylegało od zachodu do salonu i były w nim tylko gołe skały... Gdy było już po wszystkim zaproponował mi kilka wskazówek, jako zapłatę za informacje, które mu dałem, jednak jego chojność okazała się złódna, bo zaznaczył, że mogę zapytać tylko o dwie rzeczy. W pierwszej kolejności poprosiłem o wskazówki co do ogrzewania się Ki, nie mógł mi pomóc, bo sam nie potrafił tego, gdyż nie musiał, zimno mu nie przeszkadzało. Zamiast tego zaproponował mi inną sztukę, kontrolę temperatury wokół za pomocą Ki, jak twierdził, obie sztuki są podobne, więc mogłem sam wpaść na sposób opanowania obu. Technika polegała na skupieniu energii wokół siebie i wtłoczenie jej we własne ciało, w mięśnie i płuca. Szło mi to raczej opornie, choć głownie przez fakt, że mało było energii w powietrzu i otoczeniu, poza tym im więcej jej absorbowałem, tym zimniej się robiło, więc odruchowo przestawałem. W pewnym momencie nauki doszło do czegoś dziwnego, poczułem w płucach ból i usyszałem guchy stukot, zacząłem kaszleć dymem. Co się stało? Okazało się, że miałem płuca tak nasiąknięte siarką, że podgrzewanie tlenu w nich doprowadziło do zapłonu. Na tym skończyła się moja nauka, ale tylko pochłaniania ciepła, razem z Burikiem wpadliśmy na inny pomysł, zianie ogniem. Zasada była podobna jak przy demonicznym Hanoo, technikę tę widziałem wilokrotnie, choć nie sądziłem, że będę móg ją wykorzystać, do tego nawet efektywniej (i efektowniej); początkowo napełniałem płuca powietrzem, najlepiej już z siarką, następnie musiałem je lekko zawirować, by się odpowiednio wymieszało i wydychałem je, przy pomocy Ki podpalałem mieszankę przy wyjściu z przełyku i wspierałem dalej Ki z własnego organizmu formując promień. Każda inna opcja zniszczyłaby mój układ oddechowy, więc musiałem pozostać przy tej, choć miała ona kilka wad konstrukcyjnych. O drugą rzecz nie zdążyłem w sumie spytać, bo po dwóch zdaniach jego wyjaśnień ktoś zaatakował nas. Kilkanaście silnych Demonów wtargnęło do jasnini i mimo zimna przedarły się do domu Burika. Było ciężko, mieli przewagę, powiedziałem, byśmy uciekali, ale on stwierdził, że nie zostawi domu i książek oraz, że da radę, więc mam uciekać sam... Tak zrobiłem...
Nie wiem, czy mówił prawdę, czy tylko blefował, ale nie spotkałem go później, jaskinia też jakby zninęła, bo nigdzie jej nie mogłem znaleźć...
OOC:
Przepraszam za opóźnienia
Trening koniec
Re: Pole
Pon Sty 05, 2015 11:35 pm
Próbując przekierować myśli na inny tor i przy okazji uczynić pracę lżejszą, Kuro pogwizdywał pod nosem. Zresztą tak jak większość pogwizdywała jakieś saiyańskie pieśni pod nosem. W tym czasie kilka scuterów wyłapało obecność gościa. Raczej nie było szans, żeby się tu ukrył ktoś niepowołany. Szczęściem Kuro szybko rozpoznał właściciela Ki i zajął się Ziemianinem. Okazało, że Chepri chciałby zwiedzić Vegetę. W zasadzie czemu nie, bez problemu mógłby się zatrzymać w domu ojca Saiyanina. Większym problemem było raczej dostanie się na Vegetę. Jedyną osobą, która mogła temu zaradzić, był właściciel owego statku. Kuro poszedł więc razem z Cheprim do wuja, który żył i zajmował się właśnie handlem.
Krótka rozmowa rzuciła światło na wiele spraw. Z Chepriego da się zrobić halfa o ile obniży swoją moc i będzie udawał, że jego największym osiągnięciem jest stworzenie pojedynczego ki-blasta. To tak na początek, dla kogoś, kto właśnie odkrył swoją moc i został w porę wykryty nim narobił na ziemi większego bałaganu. Okazało się także, ze farma dobrze funkcjonowała jako przykrywka pod sztandarem zakładu zatrudniającego byłych więźniów, dając im możliwość powrotu do społeczeństwa. Patrząc na 20 napakowanych chłopa z kolorowymi i fantazyjnymi fryzurami + tu i ówdzie tatuażyk. Na pewno nikt nie śmiał nawet się tu zbliżyć. Dodatkowo tak jak przypuszczał Ziemianin, Saiyanie wymieniali kruszec na tutejszą walutą, co im się mocno opłacało. Do tego sprzedawali części swojej technologii. Niby wyprzedzali Ziemian technologicznie o lata świetlne ale było nie było wszystko i tak składa się ze śróbek, nakrętek i gwoździ. Tajemnica polegała na tym, że saiyańskie stopy metali były odporniejsze na warunki atmosferyczne i trwalsze. Kuro był pod niemałym wrażeniem organizacji takiego przedsięwzięcia, które w zasadzie mogło trwać dziesiątki lat o ile juz nie trwało więcej. Chepri dostał zielony kombinezon robotniczy, w końcu za darmo nikt nie powoli mu lecieć, a kiedy zdążył się już ubrać akurat głośne walenie chochlą o patelnie oznajmiło porę obiadu. Oto dźwięk przyjemny dla wszystkich żołądków.
Weszli do doku i w głównej izbie stały już dwa rzędy stołów i ławy do siedzenia. Jedzenie było proste – pieczyste pod różną postacią: kurczaki, wieprzowina, harmonia żeberek. Do tego ziemniaki i świeży chleb. Niczego więcej prości robotnicy nie potrzebowali poza dobrym jadłem dającym energię do pracy. Można było sobie nakładać ile dusza zapragnie. Kuro z lubością pałaszował świeżo upieczone pieczywo. Wszyscy zajadali w spokoju i nikt nawet zbytnio nie zwracał na Ziemianina uwagi. Pełna micha zamykała małpiszonom usta. Do czasu. Do czasu, aż ktoś kogoś niechcący nadepnął na ogon i zawrzało. Zaraz dwóch innych ogoniastych wyprowadziło skłóconych na podwórze i wszyscy wrócili obici po 10 minutach, jak gdyby nic się nie stało. Reszta towarzystwa bardziej była zainteresowana zawartością talerzy.
Po posiłku popracowali jeszcze z godzinę wnosząc pozostałe towary. Zabrali swoje rzeczy i ulokowali się na fotelach w części pasażerskiej. Obok Kuro przy oknie manekin imitujący April, a z drugiej strony Saiyana usiadł Chepri. Po drodze chłopak opowiadaj co i jak na Vegecie odpowiadając na szereg pytań.
OOC:
Post treningowy
ZT x2- Orbita - Chepri pisz od razy na orbicie.
Krótka rozmowa rzuciła światło na wiele spraw. Z Chepriego da się zrobić halfa o ile obniży swoją moc i będzie udawał, że jego największym osiągnięciem jest stworzenie pojedynczego ki-blasta. To tak na początek, dla kogoś, kto właśnie odkrył swoją moc i został w porę wykryty nim narobił na ziemi większego bałaganu. Okazało się także, ze farma dobrze funkcjonowała jako przykrywka pod sztandarem zakładu zatrudniającego byłych więźniów, dając im możliwość powrotu do społeczeństwa. Patrząc na 20 napakowanych chłopa z kolorowymi i fantazyjnymi fryzurami + tu i ówdzie tatuażyk. Na pewno nikt nie śmiał nawet się tu zbliżyć. Dodatkowo tak jak przypuszczał Ziemianin, Saiyanie wymieniali kruszec na tutejszą walutą, co im się mocno opłacało. Do tego sprzedawali części swojej technologii. Niby wyprzedzali Ziemian technologicznie o lata świetlne ale było nie było wszystko i tak składa się ze śróbek, nakrętek i gwoździ. Tajemnica polegała na tym, że saiyańskie stopy metali były odporniejsze na warunki atmosferyczne i trwalsze. Kuro był pod niemałym wrażeniem organizacji takiego przedsięwzięcia, które w zasadzie mogło trwać dziesiątki lat o ile juz nie trwało więcej. Chepri dostał zielony kombinezon robotniczy, w końcu za darmo nikt nie powoli mu lecieć, a kiedy zdążył się już ubrać akurat głośne walenie chochlą o patelnie oznajmiło porę obiadu. Oto dźwięk przyjemny dla wszystkich żołądków.
Weszli do doku i w głównej izbie stały już dwa rzędy stołów i ławy do siedzenia. Jedzenie było proste – pieczyste pod różną postacią: kurczaki, wieprzowina, harmonia żeberek. Do tego ziemniaki i świeży chleb. Niczego więcej prości robotnicy nie potrzebowali poza dobrym jadłem dającym energię do pracy. Można było sobie nakładać ile dusza zapragnie. Kuro z lubością pałaszował świeżo upieczone pieczywo. Wszyscy zajadali w spokoju i nikt nawet zbytnio nie zwracał na Ziemianina uwagi. Pełna micha zamykała małpiszonom usta. Do czasu. Do czasu, aż ktoś kogoś niechcący nadepnął na ogon i zawrzało. Zaraz dwóch innych ogoniastych wyprowadziło skłóconych na podwórze i wszyscy wrócili obici po 10 minutach, jak gdyby nic się nie stało. Reszta towarzystwa bardziej była zainteresowana zawartością talerzy.
Po posiłku popracowali jeszcze z godzinę wnosząc pozostałe towary. Zabrali swoje rzeczy i ulokowali się na fotelach w części pasażerskiej. Obok Kuro przy oknie manekin imitujący April, a z drugiej strony Saiyana usiadł Chepri. Po drodze chłopak opowiadaj co i jak na Vegecie odpowiadając na szereg pytań.
OOC:
Post treningowy
ZT x2- Orbita - Chepri pisz od razy na orbicie.
- Zotto
- Liczba postów : 9
Data rejestracji : 04/07/2017
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Czw Lip 06, 2017 12:21 am
~PEWNA KAPSUŁA OPADA POWOLI NA POWIERZCHNIĘ PLANETY ZIEMIA, NA NIESZCZĘŚCIE KOKPIT SKIEROWANY JEST OKNEM DO GÓRY, TAJEMNICZY PASAŻER NIE WIDZI GDZIE SPADA, PRZED STARTEM POWIEDZIANO MU, ŻE TRAFI NA ZIEMIE, GDZIE MIESZKAJĄ LUDZIE I ROSNĄ ZIEMNIAKI, ALE TO NIEWIELE MU MÓWIŁO~
Pole widzenia za szybą kokpitu kapsuły zasłaniały chmury, biało było, cały czas biało. Na powierzchni z resztą osadzało się coraz więcej małych kropelek, była to spora różnica - wcześniej było tylko czarno i jakieś małe świecące punkty.
-Od kiedy opuściłem ojca Tuptupa minęło sporo czasu, ale jednocześnie rozumiem coraz więcej, choć ani razu nie wyszedłem z kapsuły-myślał sobie Zotto pod wpływem drastycznej zmiany otoczenia, a właściwie drastycznej zmiany widoku za oknem. Wszystko odbywało się spokojnie, lecz w pewnym momencie sytuacja musiała stać się napięta.
Wnętrze kokpitu stawało się coraz głośniejsze. Ekrany do okoła okrągłej fioletowej głowy Zotto szalały, migając na różne kolory, a zwłaszcza na czerwono. Różnorodne pikanie i trzeszczenie nie dawały chłopakowi spokoju.
-Krutzi co jest nie tak z tym komputerem....o co chodzi co się dzieje...zepsuli mi coś..kto to zrobił?!?-rozwścieczony Zotto krzyczał do hałasującej aparatury. Po chwili przypomniało mu się szkolenie w zakresie pilotażu maszyn latających i szybujących, poklikał parę przecisków, podotykał ekraniki i wszystko ucichło.
Nagle zrobiło się niebiesko, potem zielono, a na końcu ciemno. Maszyna wydała jeszcze komunikat -Uwaga przygotowujemy się do nieregulaminowego lądowania
Zotto usłyszał potem już tylko ogromny huk i poczuł, że całym nim strasznie zatrzęsło, po tym stracił przytomność.
Po jakimś czasie fioletowy grubasek w kolorowych szatach ocknął się. Zauważył, że szyba jego kokpitu wyleciała na zewnątrz z cały włazem. Oddychało mu się trochę inaczej niż wcześniej. Przed nim rozciągał się przedziwny widok... ogrom czarnej ziemi, w której znajdowały się rózne, większe lub mniejsze organiczne bulwy. Zotto wstał wreszcie z fotela, w którym spędził ilość czasu zbyt wielką by teraz policzyć, rozciągnął się i zrobił krok po za kapsułę. Jego pulchna stopa zatopiła się w miękkim gruncie sypkiego, wilgotnego, zdrowego czarnoziemu. Przeszedł jeszcze kilka kroków i pochylił się nad jedną z bulw. Podniósł ją i obwąchał. -Czy to są ziemniaki, o których mówił Tuptup?- zapytał sam siebie, próbując zbadać językiem smak ubrudzonej grudkami ziemi ziemniaczanej bulwy.
Re: Pole
Czw Lip 06, 2017 11:42 pm
Różowy ludzik powolnym tempem dotknął brudnej pokrytej ziemią powierzchni ziemniaka całą zewnętrzną stroną języka, po czym pociągnął ozór do góry. Zotto poczuł jak granulki piachu, ziemi, kurzu i kamyków przetaczają się przez jego kubki. Ku jego rozczarowaniu smak był, cierpki i nieprzyjemny. W głowie pojawiła się myśl "Smakuje tak jak pachnie", która całkiem dobrze odwzorowywała doznania z lizania bulwy.
Grubasek smakując warzywo, o którym posiadał ogólną wiedzę dostrzegł iż rozbił się najwyraźniej na jakiejś plantacji ziemniaków, nieopodal znajdował się dziwaczny domek. Część struktury był to kanciasty konstrukt z trójkątnym dachem wykonany z drewna oraz cegieł. Jego lewe i prawe skrzydła miało kształt kopuły, z czego lewa miała okrągłe okna natomiast prawa miała dodatkowo drzwi oraz najwyraźniej były napakowane technologią. Płuca Zotta wypełniło świeże powietrze oraz zapach trawy i pobliskich drzew natomiast jego otaczał dźwięk śpiewających ptaków.
Nagle! Z oddali dobiegał głośny hałas, który stawał się co raz głośniejszy. Brzmiał on niczym rycząca głośna maszyna prymitywnego projektu. Wnet! Z pomiędzy krzaków wyskoczył pędzący pickup, który jechał z ogromną prędkością w kierunku Zotta. Kierowca zauważył osobnika i wcisnął gwałtownie hamulec, niestety pojazd wpadł w poślizg przez co dalej pędzi w kierunku łysawego grubaska.
OOC:
Dobra, przede wszystkim przepraszam, że dopiero post o tej godzinie, miałem blokadę weny i chciałem bardzo napisać post, żebyś nie czekał, mam nadzieję że jest dobry na początek.
Ponieważ lubię urozmaicać grę moim graczom zanotowałem sobie twoje statystyki i postanowiłem zastosować małe nowe rozwiązanie. Nie jest ono mechaniką gry, po prostu chcę ci urozmaicić nieco grę.
Pędzi w twoim kierunku rozpędzony pojazd, dysponujesz nieco ponad ludzkimi możliwościami z twoimi cechami jednak nie wszystko może ci się udać. Możesz wykonać następujące czynności:
Próba zablokowania uderzenia, odejmę sobie 1 pkt z twojej wytrzymałości na moich notatkach ( nie nie odejmuj ich z cech w kp czy profilu) w zmian zablokujesz 50% dmg z uderzenia, opcjonalnie możesz podjąć się blokowania bez punktów, wtedy rzucę sobie kostką i lost zdecyduje czy ci się udało.
Próba wykonania uniku. Odejmę 1 pkt z twojej szybkości na moich notatkach, w zamian uchylisz się od pędzącego pojazdu, możesz również podjąć się próby bez zużycia punktów, wtedy też poleci kość w ruch.
Opcja trzecia, własne rozwiązanie, jeżeli masz inny pomysł, możesz spróbować go wprowadzić w czyn, jednak efekty tego są nie do przewidzenia, jednak jeżeli mnie zaskoczysz od ręki dostaniesz punkty za fabułę
Twoje Cechy (moja notatka):
Siła: 5
Szybkość: 10
Wytrzymałość: 5
Energia: 10
Grubasek smakując warzywo, o którym posiadał ogólną wiedzę dostrzegł iż rozbił się najwyraźniej na jakiejś plantacji ziemniaków, nieopodal znajdował się dziwaczny domek. Część struktury był to kanciasty konstrukt z trójkątnym dachem wykonany z drewna oraz cegieł. Jego lewe i prawe skrzydła miało kształt kopuły, z czego lewa miała okrągłe okna natomiast prawa miała dodatkowo drzwi oraz najwyraźniej były napakowane technologią. Płuca Zotta wypełniło świeże powietrze oraz zapach trawy i pobliskich drzew natomiast jego otaczał dźwięk śpiewających ptaków.
Nagle! Z oddali dobiegał głośny hałas, który stawał się co raz głośniejszy. Brzmiał on niczym rycząca głośna maszyna prymitywnego projektu. Wnet! Z pomiędzy krzaków wyskoczył pędzący pickup, który jechał z ogromną prędkością w kierunku Zotta. Kierowca zauważył osobnika i wcisnął gwałtownie hamulec, niestety pojazd wpadł w poślizg przez co dalej pędzi w kierunku łysawego grubaska.
OOC:
Dobra, przede wszystkim przepraszam, że dopiero post o tej godzinie, miałem blokadę weny i chciałem bardzo napisać post, żebyś nie czekał, mam nadzieję że jest dobry na początek.
Ponieważ lubię urozmaicać grę moim graczom zanotowałem sobie twoje statystyki i postanowiłem zastosować małe nowe rozwiązanie. Nie jest ono mechaniką gry, po prostu chcę ci urozmaicić nieco grę.
Pędzi w twoim kierunku rozpędzony pojazd, dysponujesz nieco ponad ludzkimi możliwościami z twoimi cechami jednak nie wszystko może ci się udać. Możesz wykonać następujące czynności:
Próba zablokowania uderzenia, odejmę sobie 1 pkt z twojej wytrzymałości na moich notatkach ( nie nie odejmuj ich z cech w kp czy profilu) w zmian zablokujesz 50% dmg z uderzenia, opcjonalnie możesz podjąć się blokowania bez punktów, wtedy rzucę sobie kostką i lost zdecyduje czy ci się udało.
Próba wykonania uniku. Odejmę 1 pkt z twojej szybkości na moich notatkach, w zamian uchylisz się od pędzącego pojazdu, możesz również podjąć się próby bez zużycia punktów, wtedy też poleci kość w ruch.
Opcja trzecia, własne rozwiązanie, jeżeli masz inny pomysł, możesz spróbować go wprowadzić w czyn, jednak efekty tego są nie do przewidzenia, jednak jeżeli mnie zaskoczysz od ręki dostaniesz punkty za fabułę
Twoje Cechy (moja notatka):
Siła: 5
Szybkość: 10
Wytrzymałość: 5
Energia: 10
- Zotto
- Liczba postów : 9
Data rejestracji : 04/07/2017
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Pią Lip 07, 2017 5:39 pm
Kolorowy grubasek poczuł bardzo wyraźnie smak ziemniaczanej bulwy. Nie było to przyjemne, aczkolwiek cała intensywność doznania, pierwsze zetknięcie z powierzchnią planety Ziemia, jej atmosferą przenikało go jak nic nigdy wcześniej. Było to za pewne najintensywniejsze doznanie od początku jego powstania. Wszystkie procesory jego cybernetcznej części pożenionej z dna jaszczurzych istot szalały, analizując wszystkie informacje sczytywane z receptorów rozmieszczonych na całej powierzchni jego ciała, jak i w jego wnętrzu. Ta część, która się opiera digitalnej redukcji, stwarzająca wrażliwą duszę wewnątrz tego barwnego zjawiska, również była wniebowzięta, wypełniona rozmaitymi emocjami. Na pulchnym fioletowym poliku pojawiła się drobna stróżka łez, drobna kropla rozbłysła świetlnym refleksem, po czym zaraz zniknęła równie szybko jak kometa przecinająca nocne sierplniowe niebo.
Wielkie uczucia otwierająca się przed Zotto nagle zostały stłumione. Przedziwna była forma jaką skrywało jego wnętrze. Samo stłumienie nie podważyło faktu, iż ten odczuwał to wszystko niezwykle mocno, wszystko zapisywało się w nieskończonym banku danych splecionym z organicznym bankiem danych. Chwilę potrwało zanim wszystko przetrawił. Konkluzją całego skomplikowanego procesu ostatecznie była jedna prosta reakcja.
- Fe !! Co to za niedobre coś...Tuptup inaczej wspominał ziemniaki-wykrzyczał Zotto i rzucił ziemniakiem o ziemię, o ziemię na planecie Ziemia...tak właśnie pomyślał, cały ten łańcuch znaczeń wydawał mu się dziwny i śmieszny za razem, wir kontekstów znów go lekko skołował.
Całe to emocjonalne zamieszanie nie pozwoliło mu zauważyć wcześniej, że w jego stronę zmierza spory - na pewno większy od niego. Systemy odpowiadające za reakcje były jednak wciąż sprawne i pozwoliły mu na odpowiedź. Zotto automatycznie uskoczył na bok najszybciej jak tylko mógł, sprawnie tak, jak działały jego systemy. Zaraz po uskoku odezwał się.
- Co to? Kto to? Tak nie wolno !! Mam cię zabić !!- wykrzyczał, po czym uniósł wyprostowane ramię w stronę maszyny i wskazując ją palcem, którym zazwyczaj robią to wszystkie stworzenia o pięciopalczastych kończynach chwytnych.
-Mój palic cie pokazuje i ja tym palicem moge cie strzelić !-krzyknął dalej i czekał na to co może się stać. Nie wiadomo jak, kto kolwiek może zareagować na groźby ze strony tak dziwnej istoty.
Wielkie uczucia otwierająca się przed Zotto nagle zostały stłumione. Przedziwna była forma jaką skrywało jego wnętrze. Samo stłumienie nie podważyło faktu, iż ten odczuwał to wszystko niezwykle mocno, wszystko zapisywało się w nieskończonym banku danych splecionym z organicznym bankiem danych. Chwilę potrwało zanim wszystko przetrawił. Konkluzją całego skomplikowanego procesu ostatecznie była jedna prosta reakcja.
- Fe !! Co to za niedobre coś...Tuptup inaczej wspominał ziemniaki-wykrzyczał Zotto i rzucił ziemniakiem o ziemię, o ziemię na planecie Ziemia...tak właśnie pomyślał, cały ten łańcuch znaczeń wydawał mu się dziwny i śmieszny za razem, wir kontekstów znów go lekko skołował.
Całe to emocjonalne zamieszanie nie pozwoliło mu zauważyć wcześniej, że w jego stronę zmierza spory - na pewno większy od niego. Systemy odpowiadające za reakcje były jednak wciąż sprawne i pozwoliły mu na odpowiedź. Zotto automatycznie uskoczył na bok najszybciej jak tylko mógł, sprawnie tak, jak działały jego systemy. Zaraz po uskoku odezwał się.
- Co to? Kto to? Tak nie wolno !! Mam cię zabić !!- wykrzyczał, po czym uniósł wyprostowane ramię w stronę maszyny i wskazując ją palcem, którym zazwyczaj robią to wszystkie stworzenia o pięciopalczastych kończynach chwytnych.
-Mój palic cie pokazuje i ja tym palicem moge cie strzelić !-krzyknął dalej i czekał na to co może się stać. Nie wiadomo jak, kto kolwiek może zareagować na groźby ze strony tak dziwnej istoty.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Sob Lip 08, 2017 6:26 pm
Ti podróżowała na tyle długo, że opuściła miejski zgiełk na rzecz polnych drug i przepięknych krajobrazów. Próbowała poradzić sobie na porządku dziennym, ale zamiast znajdywania śmiałych zadań mogących przynieść jej zapewnić pożywienie musiała prędzej uciekać przestraszona wiewiórką z pobliskiego krzaka. Cóż spodziewała się czegoś większego, ale tak dla pewności wolała wpierw uciec, a potem zaglądać co faktycznie czyhało w szeleszczącym buszu.
Trzymała się za brzuszek czując, jak burczący brzuch sygnalizował o nadtrawiającym się żołądku. Zapewne proces obumierania się zaczął, nie miała już w ustach pożywienia od kilku dni, ale całe szczęście podróżowała blisko rzeki. Wody pitnej nie brakowało, ale w desperacji była zdolna nawet zacząć skubać trawę. Nie mogła też niczego złapać bo niby czym, nie posiadała ni broni, ni refleksu by dogonić wszelkie leśne stworzonka, a te większe...cóż by prędzej ją upolowały.
-Czy...to pole ziemniaków? - spytała wskakując do najbliższego stogu siana.
-Oh gosh, oh gosh...ile bym dała za pieczonego ziemniaka. Tylko, co jak mnie złapią? Nie powinnam brać cudzego... - zaczęła rozmyślać kojona ciepłem grzejącej słomy. Noce potrafiły być chłodne, ale za dnia nie było za nadto lepiej. Do sweterka wlepiały się fragmenty siana, a niektóre nawet wplątywały jej się we włosy.
-Chyba właściciel jest na polu, widzę traktor. Na pewno mnie złapie i kto wie jaka kara będzie mnie czekać. Co jak trafie do więzienia? A może to zboczeniec czyhający na taką szczególną okazje...Kami-sama wszystkich gier dopomóż! - szeptała co raz głośniej, aż stóg zaczął się kołysać od jej niezbyt energicznych ruchów. Traktor właśnie zaczął się od niej oddalać ze znaczną prędkością, to mogłaby być jej okazja.
-Flat Snake, tak...j...j...jestem jak flat snake z tej skradanki - przypomniała sobie stary trick z kryciem się pośród krzaka. Oczywiście taki krzak nie znajdował się pod ręką, ale zamiast tego wypchała się pod swetrem masą przesuszonych traw oraz chwyciła w dłonie dwa wielkie fragmenty siana. Czołgając się powolutku w kierunku pola ziemniaków, zasłaniała nieudolnie ciało pokryte przesuszonym pokarmem dla zwierząt. Wygrzebie tylko parę ziemniaków, wróci z powrotem do stogu siana, a następnie ucieknie. To jest plan, mission success ot co.
Trzymała się za brzuszek czując, jak burczący brzuch sygnalizował o nadtrawiającym się żołądku. Zapewne proces obumierania się zaczął, nie miała już w ustach pożywienia od kilku dni, ale całe szczęście podróżowała blisko rzeki. Wody pitnej nie brakowało, ale w desperacji była zdolna nawet zacząć skubać trawę. Nie mogła też niczego złapać bo niby czym, nie posiadała ni broni, ni refleksu by dogonić wszelkie leśne stworzonka, a te większe...cóż by prędzej ją upolowały.
-Czy...to pole ziemniaków? - spytała wskakując do najbliższego stogu siana.
-Oh gosh, oh gosh...ile bym dała za pieczonego ziemniaka. Tylko, co jak mnie złapią? Nie powinnam brać cudzego... - zaczęła rozmyślać kojona ciepłem grzejącej słomy. Noce potrafiły być chłodne, ale za dnia nie było za nadto lepiej. Do sweterka wlepiały się fragmenty siana, a niektóre nawet wplątywały jej się we włosy.
-Chyba właściciel jest na polu, widzę traktor. Na pewno mnie złapie i kto wie jaka kara będzie mnie czekać. Co jak trafie do więzienia? A może to zboczeniec czyhający na taką szczególną okazje...Kami-sama wszystkich gier dopomóż! - szeptała co raz głośniej, aż stóg zaczął się kołysać od jej niezbyt energicznych ruchów. Traktor właśnie zaczął się od niej oddalać ze znaczną prędkością, to mogłaby być jej okazja.
-Flat Snake, tak...j...j...jestem jak flat snake z tej skradanki - przypomniała sobie stary trick z kryciem się pośród krzaka. Oczywiście taki krzak nie znajdował się pod ręką, ale zamiast tego wypchała się pod swetrem masą przesuszonych traw oraz chwyciła w dłonie dwa wielkie fragmenty siana. Czołgając się powolutku w kierunku pola ziemniaków, zasłaniała nieudolnie ciało pokryte przesuszonym pokarmem dla zwierząt. Wygrzebie tylko parę ziemniaków, wróci z powrotem do stogu siana, a następnie ucieknie. To jest plan, mission success ot co.
Re: Pole
Nie Lip 09, 2017 12:55 am
Zotto:
Pojazd stał przez chwilę w ciszy, cały umorusany ziemią z pola uprawnego. Nagle drzwi samochodu otworzyły się, a z niego wyłonił się średniej wysokości, muskularny i zarazem grubawy mężczyzna odziany w koszulę bez ramiączek, pobrudzone spodnie oraz kompletnie pokryte ziemią gumofilce, których koloru nie dało się zidentyfikować. Farmer miał duży nos, pod którym był meszek, grubawą twarz z kwadratową szczęką oraz krótkie włosy w nieładzie.
Rolnik szybko podbiegł do wskazującego w kiego kierunku palcem grubaska i przyjrzał mu się dokładnie, po chwili odzywając się do niego:
-BOZIU! Nic panu nie jest!? Wracałem do domu i nagle coś dymiącego uderzyło w moje pole ziemniaków. Od razu wziąłem gaz do dechy, ale nie sądziłem że wpadnę w poślizg. Najmocniej przepraszam! Zakładam że pan przyszedł w sprawie zakupu ziemniaków, a tu takie nieszczęście.
Na twarzy człowieka widać było zaniepokojenie, najwyraźniej statek Zotta uderzył w jego własność, natomiast sam ziemianin jak widać pomylił go z kimś innym.
Vvien
Wolnym tempem, ostrożnie i cierpliwie Ti czołgała się przez trawę. Wszystko szło doskonale i nim się zorientowała, już znajdowała się na polu uprawnym. Jednak dla pewności czołgała się dalej zbliżając do źródła jedzenia. Głód i burczenie w brzuchu były tak uciążliwe, iż nie zwracała uwagi iż ziemia była mokra i chyba niedawno zastosowano na niej nawóz. Tikoriko zmierzając do celu zapaćkała się cała mokrą i lepką ziemią, na domiar złego zdała sobie sprawę, iż ta gleba śmierci kupą..... . Pomimo tych wszystkich nieprzyjemności w końcu znalazła się w śród rosnących bulw ziemniaczanych, a że była bardzo ostrożna, może śmiało położyć swoje dłonie na blinach.
OOC:
Dobrze Zotto, zatem zużyłeś 1 pkt szybkości na unik okej. Poza tym jesteś cały i spotkałeś farmera
Vvien, jesteś u celu i masz w zasięgu ręki ziemniaki. Acha i jesteś cała brudna od ziemi oraz pachniesz fekaliami (nawóz).
Punkty Zotto:
Siła: 5
Szybkość: 9
Wytrzymałość: 5
Energia: 10
Pojazd stał przez chwilę w ciszy, cały umorusany ziemią z pola uprawnego. Nagle drzwi samochodu otworzyły się, a z niego wyłonił się średniej wysokości, muskularny i zarazem grubawy mężczyzna odziany w koszulę bez ramiączek, pobrudzone spodnie oraz kompletnie pokryte ziemią gumofilce, których koloru nie dało się zidentyfikować. Farmer miał duży nos, pod którym był meszek, grubawą twarz z kwadratową szczęką oraz krótkie włosy w nieładzie.
- Famer (obrazek pomocniczy):
Rolnik szybko podbiegł do wskazującego w kiego kierunku palcem grubaska i przyjrzał mu się dokładnie, po chwili odzywając się do niego:
-BOZIU! Nic panu nie jest!? Wracałem do domu i nagle coś dymiącego uderzyło w moje pole ziemniaków. Od razu wziąłem gaz do dechy, ale nie sądziłem że wpadnę w poślizg. Najmocniej przepraszam! Zakładam że pan przyszedł w sprawie zakupu ziemniaków, a tu takie nieszczęście.
Na twarzy człowieka widać było zaniepokojenie, najwyraźniej statek Zotta uderzył w jego własność, natomiast sam ziemianin jak widać pomylił go z kimś innym.
Vvien
Wolnym tempem, ostrożnie i cierpliwie Ti czołgała się przez trawę. Wszystko szło doskonale i nim się zorientowała, już znajdowała się na polu uprawnym. Jednak dla pewności czołgała się dalej zbliżając do źródła jedzenia. Głód i burczenie w brzuchu były tak uciążliwe, iż nie zwracała uwagi iż ziemia była mokra i chyba niedawno zastosowano na niej nawóz. Tikoriko zmierzając do celu zapaćkała się cała mokrą i lepką ziemią, na domiar złego zdała sobie sprawę, iż ta gleba śmierci kupą..... . Pomimo tych wszystkich nieprzyjemności w końcu znalazła się w śród rosnących bulw ziemniaczanych, a że była bardzo ostrożna, może śmiało położyć swoje dłonie na blinach.
OOC:
Dobrze Zotto, zatem zużyłeś 1 pkt szybkości na unik okej. Poza tym jesteś cały i spotkałeś farmera
Vvien, jesteś u celu i masz w zasięgu ręki ziemniaki. Acha i jesteś cała brudna od ziemi oraz pachniesz fekaliami (nawóz).
Punkty Zotto:
Siła: 5
Szybkość: 9
Wytrzymałość: 5
Energia: 10
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Nie Lip 09, 2017 10:47 am
Łezka zakręciła jej się w oku, dlaczego właśnie to miał być tak okrutny dzień. Wróci do rzeki i się wymyje, a póki co parę ziemniaków może decydować o jej życiu. Jej usta skrzywiły się w zapaszku, zawsze miała słaby węch i dopiero teraz uświadomiła sobie, że ta wada na coś mogłaby się zdać. Taka cecha ułomności nadana przez kreator tworzenia postaci, ale cóż nie ona była odpowiedzialna za przydzielanie jej atrybutów życiowych. Odetchnęła i zaczęła gromadzić pod swetrem, jak najwięcej ziemniaków. Uciskając prawą dłonią tak by nie wypadły spod grubego materiału, a lewą zaczęła powoli odpychać się w kierunku uprzedniego stogu siana. Zasłaniając się wolną ręką z dzierżonym sianem, to była kwestia chwili by mogła się skryć w bezpiecznym miejscu, a następnie przysłowiowo dać dyla.
-Jeszcze trochę, a potem...odprawie grindowanie skilli survivalowych - rozmarzyła się na samą myśl o smaku pieczonego ziemniaka. Zebrała ich pokaźną ilość przez co poruszała się wolniej, ale skoro plan zadziałał w jedną stronę to powinien zadziałaś w drugą.
-Jeszcze trochę, a potem...odprawie grindowanie skilli survivalowych - rozmarzyła się na samą myśl o smaku pieczonego ziemniaka. Zebrała ich pokaźną ilość przez co poruszała się wolniej, ale skoro plan zadziałał w jedną stronę to powinien zadziałaś w drugą.
- Zotto
- Liczba postów : 9
Data rejestracji : 04/07/2017
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Nie Lip 09, 2017 1:45 pm
Ziemniaki, ludzie i maszyny na kółkach, na planecie ziemia nie było tak bezpiecznie i beztrosko jak myślał Zotto. Przepyszne powietrze i piękny zapach zieleni został zakłócony przez człowieka. Niewysoki kolorowy grubasek po prostu bezproblemowo uskoczył na bok. Ciężarówka pojechała kawałeczek dalej dalej i wreszcie jej koła wkręciły się w sypki grunt ziemniaczanego pola. Z maszyny wyszedł spocony, niewysoki człowiek półci męskiej. Na twarzy miał dziwny grymas - mieszaninę przerażenia i współczucia. Zotto natychmiastowo skopiował ten grymas, odbijając go jak lustro na swojej twarzy, nie zdejmując palca wskazującego z celu, po czym podszedł do człowieka na dwa kroki.
-Nie chcę twoich ziemniaków, są gorzkie i śmierdzą. Przestań kombinować...mogę cie zabić w każdej chwili !-krzyknął.
Drugą ręką wskazał na kapsułę, z której przed paroma chwilami wyszedł. Nad działaniami Zotto kontrolę przejmowała jego cybernetyczna skłonność do szybkiego rozwiązywania problemów, a napotkany człowiek zadawał mu się właśnie być takim nierozwiązanym problemem.
-To ja spadłem z nieba-poinformował farmera, po czym na jego palcu wskazującym, wycelowanym w ludzkie czoło zaczęła zbierać się energia ki, by zaraz przestrzelić cel na wylot.
-Mówiłem poważnie-powie gdy uda mu się zabić człowieka i zacznie się rozglądać do okoła, czy nie widzieli go inni ludzie i czy w ogóle coś nie rusza się w okolicy.
-Po wystrzale ki mój palec zawsze robi się taki słodki-pomyślał i wsadził lekko ciepły od energii palec do ust, zastanawiając się co zrobić w obecnej sytuacji.
OCC
DEATH BEAM na czoło farmera z odległosci dwóch metrów.
Potem rozglądam się w poszukiwaniu innych istot.
-Nie chcę twoich ziemniaków, są gorzkie i śmierdzą. Przestań kombinować...mogę cie zabić w każdej chwili !-krzyknął.
Drugą ręką wskazał na kapsułę, z której przed paroma chwilami wyszedł. Nad działaniami Zotto kontrolę przejmowała jego cybernetyczna skłonność do szybkiego rozwiązywania problemów, a napotkany człowiek zadawał mu się właśnie być takim nierozwiązanym problemem.
-To ja spadłem z nieba-poinformował farmera, po czym na jego palcu wskazującym, wycelowanym w ludzkie czoło zaczęła zbierać się energia ki, by zaraz przestrzelić cel na wylot.
-Mówiłem poważnie-powie gdy uda mu się zabić człowieka i zacznie się rozglądać do okoła, czy nie widzieli go inni ludzie i czy w ogóle coś nie rusza się w okolicy.
-Po wystrzale ki mój palec zawsze robi się taki słodki-pomyślał i wsadził lekko ciepły od energii palec do ust, zastanawiając się co zrobić w obecnej sytuacji.
OCC
DEATH BEAM na czoło farmera z odległosci dwóch metrów.
Potem rozglądam się w poszukiwaniu innych istot.
Re: Pole
Pon Lip 10, 2017 1:26 am
Vvien
Zbieranie ziemniaków zajęło dziewczynie kilka chwil. Dzięki nadzwyczajnemu refleksowi Tika zebrała około dwudziestu ziemniaków, a zadźwięczawszy grubo ponadprzeciętnej sile bez problemu ruszyła z nowo zdobytym skarbem ku stercie słomy. Zapach odchodów był nie do wytrzymania, jednak głód motywował kobietę do parcia przodem przed siebie, ostrożnie by nie zwrócić na siebie uwagi. Gdy już znajdowała się przy stogu usłyszała hałas tłuczonego szkła i gniecionego metalu.
Zotto
Farmer nie rozumiał o czym bredził Zotto, jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, lub zareagować został trafiony cieniutkim promieniem purpurowej energii prosto w czoło. Jego ciało uderzyło z dużą siłą w pickupa. Od naporu masy oraz mocy z jaką uderzył ten człowiek w pojazd, drzwi z lewej strony wgniotły się, a okna zbiły. Nagle cały pojazd przechylił się do tyłu i wywrócił. Nastąpiła cisza, fioletowy grubasek ponownie był sam, otoczony przez pola ziemniaków oraz naturę.
Oboje
Oboje bohaterów usłyszeli w dalekiej dali nikły, acz dostatecznie wyraźny ryk, który spłoszył pobliskie ptaki.....
OOC:
Vvien zbliżyłaś się do stogu siana, słyszysz hałas, smród kupy się nasila.
Zotto, trafiłeś farmera, jesteś znowu sam na środku pola niedaleko domu. Drobna uwaga następnym razem jak użyjesz techniki pamiętaj o obliczeniu obrażeń i kosztów, wiem iż fabularnie acz techniki jednak kosztują ki.
Zbieranie ziemniaków zajęło dziewczynie kilka chwil. Dzięki nadzwyczajnemu refleksowi Tika zebrała około dwudziestu ziemniaków, a zadźwięczawszy grubo ponadprzeciętnej sile bez problemu ruszyła z nowo zdobytym skarbem ku stercie słomy. Zapach odchodów był nie do wytrzymania, jednak głód motywował kobietę do parcia przodem przed siebie, ostrożnie by nie zwrócić na siebie uwagi. Gdy już znajdowała się przy stogu usłyszała hałas tłuczonego szkła i gniecionego metalu.
Zotto
Farmer nie rozumiał o czym bredził Zotto, jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, lub zareagować został trafiony cieniutkim promieniem purpurowej energii prosto w czoło. Jego ciało uderzyło z dużą siłą w pickupa. Od naporu masy oraz mocy z jaką uderzył ten człowiek w pojazd, drzwi z lewej strony wgniotły się, a okna zbiły. Nagle cały pojazd przechylił się do tyłu i wywrócił. Nastąpiła cisza, fioletowy grubasek ponownie był sam, otoczony przez pola ziemniaków oraz naturę.
Oboje
Oboje bohaterów usłyszeli w dalekiej dali nikły, acz dostatecznie wyraźny ryk, który spłoszył pobliskie ptaki.....
OOC:
Vvien zbliżyłaś się do stogu siana, słyszysz hałas, smród kupy się nasila.
Zotto, trafiłeś farmera, jesteś znowu sam na środku pola niedaleko domu. Drobna uwaga następnym razem jak użyjesz techniki pamiętaj o obliczeniu obrażeń i kosztów, wiem iż fabularnie acz techniki jednak kosztują ki.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Pon Lip 10, 2017 7:16 pm
-U...udało się, teraz tylko...- wzdrygnęła się na głos tłuczonego szkła, aż cały stóg siana się zachwiał. -Co...co to było? - odsłoniła kosmyk słomy, by się przyjrzeć okolicy, cóż a raczej drodze ucieczki. Drobne nozdrza wychwyciły paskudną woń, dopiero zdała sobie sprawę, że aż tak bardzo śmierdzi. "Ugh...burf, teraz pamiętam, to kolejny z powodów nie wychodzenia na zewnątrz" pomachała dłonią, ale było to daremne, w końcu cała już była brudna. Donośny ryk w oddali przeszył insekta serią ciarek, miała już tego dość, w jej myśli pojawiło się nowe, jakże trafne znaczenie dla tej sytuacji "RUN, B***C RUN!" tak też pędem w nogach pobiegła w kierunku miejsca, gdzie jeszcze pamiętała znajdowała się rzeka. Tam powinna być w miarę bezpieczna, przy brzegu, pod ziemistą skarpą. Wędrowała regularnie jak najbliżej rzeki, bo nie miała pojęcia jak inaczej pozyskać wodę nadającą się do picia, a tą z kałuży nie zamierzała nawet tykać. Taka mulista i odstręczająca, a na dodatek dobrze pamiętała posmak piasku, jak to raz próbowała jeść jagody z ziemi i nie miała jak ich opłukać. Sweterek zaokrągliła w formę przypominającą worek, niczym to gospodyni nosząca kurze jajka z kurnika, a w każdym razie tak widziała na jednych z tych popularnych na zachodzie gier, to jest symulatora farmera kapsułowego trzeciej generacji. Nie rozumiała ludzi grających w to, ale prędko doszła do wniosku, dlaczego tak dużą popularnością się cieszyły...bowiem brutalność, seks, fantastyka i kwestie fikcyjne, choć nadal niemoralne były zakazane. "Czy...czy jestem już dość daleko?" Zastanawiała się ciągle myśląc nad tym, że zaraz to ktoś ruszy w pościg, a to jeszcze się przewróci o jakiś konar albo okaże się, że te ziemniaki nie będą nadawać się nawet do spożycia albo że właściwie nie ma pojęcia jak rozniecić ogień jeszcze. Cóż tej nocy będzie musiała spróbować, a raczej przed zaćmieniem, bo zwykle wdrapywała się na drzewo z nadzieją, że będzie spała w spokoju i nic ją nie pożre.
Re: Pole
Pon Lip 17, 2017 9:25 pm
Ze względu na dłuższą nieobecność Zotto zostanie on na razie pominięty:
Viven
Ruszyła przed siebie drogą, którą według jej wspomnień prowadziła do polany z jeziorem. Tika wkroczyła w głąb lasu. Na szczęście była piękna słoneczna pogoda, której towarzyszyło ciepełko dzięki czemu pośród drzew ziemianka nie odczuwała zimna. Wielkie pnące się ku niebu zielone drzewa, z pośród których liści wydobywały się promienie światła padające na twarz Tikoriko ogrzewając jej skórę. Wewnątrz lasu było spokojnie, słyszeć można było śpiew ptaków oraz dźwięki różnych owadów, natomiast płuca kobiety wypełniał zapach świeżego powietrza relaksując całe ciało ziemianki. W końcu dziewczyna dotarła do końca, a wyłoniwszy się z pośród drzew jak oczom ukazał się piękny obraz polany, na której znajdowało się wielkie jezioro skąpane w promieniach słońca. Woda była krystalicznie czysta, aż przyjemnie było się w nią wpatrywać, to miejsce emanowało wyjątkowym pięknem. Tika poczuła się bezpiecznie i odczuła w końcu spokój. Znalazła miejsce gdzie mogła się obmyć i odsapnąć oraz nacieszyć się zdobytym skarbem.
OOC:
Dotarłaś do jeziora, masz na razie trochę spokoju, możesz się obmyć, przygotować ognisko, cokolwiek. Postaram się dostosować do podjętej przez ciebie decyzji.
Viven
Ruszyła przed siebie drogą, którą według jej wspomnień prowadziła do polany z jeziorem. Tika wkroczyła w głąb lasu. Na szczęście była piękna słoneczna pogoda, której towarzyszyło ciepełko dzięki czemu pośród drzew ziemianka nie odczuwała zimna. Wielkie pnące się ku niebu zielone drzewa, z pośród których liści wydobywały się promienie światła padające na twarz Tikoriko ogrzewając jej skórę. Wewnątrz lasu było spokojnie, słyszeć można było śpiew ptaków oraz dźwięki różnych owadów, natomiast płuca kobiety wypełniał zapach świeżego powietrza relaksując całe ciało ziemianki. W końcu dziewczyna dotarła do końca, a wyłoniwszy się z pośród drzew jak oczom ukazał się piękny obraz polany, na której znajdowało się wielkie jezioro skąpane w promieniach słońca. Woda była krystalicznie czysta, aż przyjemnie było się w nią wpatrywać, to miejsce emanowało wyjątkowym pięknem. Tika poczuła się bezpiecznie i odczuła w końcu spokój. Znalazła miejsce gdzie mogła się obmyć i odsapnąć oraz nacieszyć się zdobytym skarbem.
OOC:
Dotarłaś do jeziora, masz na razie trochę spokoju, możesz się obmyć, przygotować ognisko, cokolwiek. Postaram się dostosować do podjętej przez ciebie decyzji.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Pole
Sob Lip 22, 2017 12:42 am
Zarumieniła się widząc cudowne jezioro, nie spodziewała się, że zamiast rzeki odnajdzie tak wspaniały i cichy zakątek. Rumieńce nie ustępowały, bo wyobraziła sobie coś więcej niżeli czystą tafle wody, bo czymże byłoby jezioro bez Pani z Jeziora... no cóż dobrze, że jej nie ma bo w obecnym stanie odstręczyła by każdego. Rozwinęła sweter i wysypała stertę ziemniaków na jedną kupkę, w dołku niedaleko brzegu, a żeby nie przeturlały się nigdzie.
"Ciekawe, czy jest głęboko" przeszło jej przez myśl, gdy przycupnęła nad krawędzią brzegu, wydawało by się, że ziemia łagodnie opada pod powierzchnie wody, ale pamiętała jeszcze nieszczęśliwą sytuacje, gdy z płycizny od razu wdepnęła na głęboką wodę. Jeden krok dzielił ją od utonięcia bo pływak z niej był...żaden.
Rozejrzała się wokół lekko przygarbiona, jakby w obawie, że ktoś mógłby ją podglądać. Wydawało się, że teren był czysty i żadna zasadzka nie zepsułaby tego i tak niedogodnego dzionka. "Co jeśli ktoś postanowi mnie podglądać? A jak ktoś mi zabierze sweter i będę musiała paradować w samych majtkach? To byłoby dopiero zawstydzające!" nie mogła się powstrzymać, za wiele myślała o tym co się mogłoby wydarzyć zamiast w końcu wskoczyć do wody. Minuta rozmyślania w końcu skończyła się, ostrożnym krokiem zanurzyła nagą stopę w wodzie. Chłód przeszył jej ciało, aż wzdrygnęła się na delikatne mrowienie w nogach. Ciało powoli się przyzwyczajało, gdy wolnym krokiem zanurzała się co raz bardziej. Sweter nasiąkał wodą, ale dobrze, że chociaż jego syntetyka i walory materialne bardzo odbiegały od typowej wełny. Wiedziała co wybiera, nie chciałaby, żeby pranie nagle się jej skurczyło. W końcu będąc zanurzona do pasa rozejrzała się ostatni raz z niepokojem i wolnym ruchem dłoni zaczęła zdejmować z siebie sweter. Fioletowe majtki w białe kropki to nie jedyne co można było zobaczyć, cała górna partia ciała była wolna od cywilizacyjnych materii i niestety nie mogła na to jakkolwiek poradzić.
"Tego...no najpierw ten sweter chociaż" skwitowała o mało nie dostając szczękościsku od zdenerwowania. Ocierała, wytrzepywała i moczyła głęboko ubranie próbując pozbyć się każdej gródki świeżej ziemi, słomy i łajna. Na szczęście nie wszystko zdążyło jeszcze zaschnąć, a więc i pranie powinno okazać się dużo prostsze. Ukradkiem zerknęła na ziemniaki, ale miała tą świadomość...nie, musiała skupić się na sobie. Nie mogła myśleć i zamęczać ciągle wizją, że ktoś nagle przyjdzie i podwędzi żarcie. To nie pizza, burger, czy karmelowa loka bola, ale może ktoś także byłby na tyle zdesperowany...o nie, jak już o desperacji myśl, to raczej o inny głód by z pewnością chodziło. Przymknęła oczy nie dowierzając, że o tym właśnie myśli, co za katorga, czemu nie może choć raz oczyścić tego umysłu.
Pranie trwało, a następnie przyszła kolej na ciało. Z tym na szczęście było mniej problemów bo to sweter był najbardziej poszkodowany. Oby tylko nie dostała od chłodnej wody kataru, bo w końcu jak w takich warunkach miałaby się leczyć. Nogi, ręce, tułów, piersi...dopiero jak była pewna, że reszta była dostatecznie czysta mogła skupić się na twarzy. Co jakiś czas przemieszczała się po brzegu jeziora w płyciźnie. Nie chciała bowiem mieć do czynienia z jakimkolwiek bródem, któryż to właśnie zmyła. "Nadal nie mogę przestać myśleć o tym, że odsłaniam piersi, żadna ze mnie wodna nimfa, rusałka czy cóś bajkowego. Zaraz...skąd te mity, skoro powinnaś się martwić nie wyglądem, a tym co wokół ciebie może się dziać". Puknęła się w głowę i zamrugała parokrotnie. No masz ci los, że wpadło jej również coś do oka, może owad, czy jaka inna trocina, to kolejne minuty, a czas mijał i nie miała poczucia jego upływu. "Teraz lepiej" zamrugała parokrotnie upewniając się jedynie, że już nie było czegokolwiek innego w jej lewym oku.
OCC:
Trening Start
"Ciekawe, czy jest głęboko" przeszło jej przez myśl, gdy przycupnęła nad krawędzią brzegu, wydawało by się, że ziemia łagodnie opada pod powierzchnie wody, ale pamiętała jeszcze nieszczęśliwą sytuacje, gdy z płycizny od razu wdepnęła na głęboką wodę. Jeden krok dzielił ją od utonięcia bo pływak z niej był...żaden.
Rozejrzała się wokół lekko przygarbiona, jakby w obawie, że ktoś mógłby ją podglądać. Wydawało się, że teren był czysty i żadna zasadzka nie zepsułaby tego i tak niedogodnego dzionka. "Co jeśli ktoś postanowi mnie podglądać? A jak ktoś mi zabierze sweter i będę musiała paradować w samych majtkach? To byłoby dopiero zawstydzające!" nie mogła się powstrzymać, za wiele myślała o tym co się mogłoby wydarzyć zamiast w końcu wskoczyć do wody. Minuta rozmyślania w końcu skończyła się, ostrożnym krokiem zanurzyła nagą stopę w wodzie. Chłód przeszył jej ciało, aż wzdrygnęła się na delikatne mrowienie w nogach. Ciało powoli się przyzwyczajało, gdy wolnym krokiem zanurzała się co raz bardziej. Sweter nasiąkał wodą, ale dobrze, że chociaż jego syntetyka i walory materialne bardzo odbiegały od typowej wełny. Wiedziała co wybiera, nie chciałaby, żeby pranie nagle się jej skurczyło. W końcu będąc zanurzona do pasa rozejrzała się ostatni raz z niepokojem i wolnym ruchem dłoni zaczęła zdejmować z siebie sweter. Fioletowe majtki w białe kropki to nie jedyne co można było zobaczyć, cała górna partia ciała była wolna od cywilizacyjnych materii i niestety nie mogła na to jakkolwiek poradzić.
"Tego...no najpierw ten sweter chociaż" skwitowała o mało nie dostając szczękościsku od zdenerwowania. Ocierała, wytrzepywała i moczyła głęboko ubranie próbując pozbyć się każdej gródki świeżej ziemi, słomy i łajna. Na szczęście nie wszystko zdążyło jeszcze zaschnąć, a więc i pranie powinno okazać się dużo prostsze. Ukradkiem zerknęła na ziemniaki, ale miała tą świadomość...nie, musiała skupić się na sobie. Nie mogła myśleć i zamęczać ciągle wizją, że ktoś nagle przyjdzie i podwędzi żarcie. To nie pizza, burger, czy karmelowa loka bola, ale może ktoś także byłby na tyle zdesperowany...o nie, jak już o desperacji myśl, to raczej o inny głód by z pewnością chodziło. Przymknęła oczy nie dowierzając, że o tym właśnie myśli, co za katorga, czemu nie może choć raz oczyścić tego umysłu.
Pranie trwało, a następnie przyszła kolej na ciało. Z tym na szczęście było mniej problemów bo to sweter był najbardziej poszkodowany. Oby tylko nie dostała od chłodnej wody kataru, bo w końcu jak w takich warunkach miałaby się leczyć. Nogi, ręce, tułów, piersi...dopiero jak była pewna, że reszta była dostatecznie czysta mogła skupić się na twarzy. Co jakiś czas przemieszczała się po brzegu jeziora w płyciźnie. Nie chciała bowiem mieć do czynienia z jakimkolwiek bródem, któryż to właśnie zmyła. "Nadal nie mogę przestać myśleć o tym, że odsłaniam piersi, żadna ze mnie wodna nimfa, rusałka czy cóś bajkowego. Zaraz...skąd te mity, skoro powinnaś się martwić nie wyglądem, a tym co wokół ciebie może się dziać". Puknęła się w głowę i zamrugała parokrotnie. No masz ci los, że wpadło jej również coś do oka, może owad, czy jaka inna trocina, to kolejne minuty, a czas mijał i nie miała poczucia jego upływu. "Teraz lepiej" zamrugała parokrotnie upewniając się jedynie, że już nie było czegokolwiek innego w jej lewym oku.
OCC:
Trening Start
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach