Rajski las
+7
Colinuś
Kanade
KOŚCI
Xanas
Vitolo
Legumir
NPC.
11 posters
Rajski las
Sro Paź 10, 2012 7:44 pm
First topic message reminder :
Lasów na Namek jest mnóstwo, mimo tego ten ma w sobie coś niesamowitego. Jest dziewiczy, nikt jeszcze nigdy nie próbował ingerować w jego naturę. Pradawne wieści mówią, że tego, który odważy się niszczyć chociażby jedno drzewo, bądź zabiję jakąkolwiek istotę w tym rejonie, spotka okrutna klątwa. Mimo tego miejsce to jest często odwiedzane przez Nameków. Jest ono bowiem jedyną drogą, którą można dostać się do jeziora.
Lasów na Namek jest mnóstwo, mimo tego ten ma w sobie coś niesamowitego. Jest dziewiczy, nikt jeszcze nigdy nie próbował ingerować w jego naturę. Pradawne wieści mówią, że tego, który odważy się niszczyć chociażby jedno drzewo, bądź zabiję jakąkolwiek istotę w tym rejonie, spotka okrutna klątwa. Mimo tego miejsce to jest często odwiedzane przez Nameków. Jest ono bowiem jedyną drogą, którą można dostać się do jeziora.
Re: Rajski las
Wto Maj 21, 2013 9:58 pm
W wiosce nastała cisza. Mieszkańcy cofnęli się o krok i spojrzeli ze strachem na Frost'a, jakby się bali, że zarazi ich na odległość. Niski głos zacmokał, po czym rzekł:
- Pierwszy raz słyszę o takiej chorobie. Zgaduję, iż jest zakaźna, inaczej nie pojawilibyście się tu we dwójkę. Co też Wy wyczyniacie w tych swoich laboratoriach....
Na dźwięk słowa "zakaźna" większość tutejszych przeraziła się na serio i pochowała w swym domkach. Jedynie kilku odważniejszych, a może ciekawskich, stanęło w progu i obserwowało całe zajście.
- Monis, wpuść ich proszę.
- Ale... nie! Nie możemy, to zbyt duże ryzyko!
- Monis, zaufaj mi, wiem co robię.
Jego głos był bardzo spokojny. Uwierzył w historię Jaszczurów i być może pomoże im w ich beznadziejnej sytuacji. Nameczanin będący dotąd negatywnie nastawiony do obcych, westchnął zrezygnowany, po czym spełnił wolę swego przywódcy. Wykonał kilka energicznych gestów dłońmi, szepcząc coś pod nosem. Rozległ się dziwny dźwięk, a bariera zaczęła wyparowywać, aż znikła całkowicie.
- Właźcie - rzekł, wskazując dom usytuowany w samym centrum osady.
W środku znajdował się wiekowy mieszkaniec planety Namek.
- Mam dwie wiadomości, jedną dobrą i jedną złą. Dobra jest taka, że jestem w stanie pomóc. A zła, że niestety tylko Tobie. Dla Twego przyjaciela to już koniec, zjawiliście się o kilkadziesiąt minut za późno.
Po raz pierwszy otworzył oczy i spojrzał na rozmówcę przenikliwym wzrokiem. Sprawiał teraz wrażenie jakby umiał czytać w myślach. A być może posiada taką zdolność? Kto to wie.
- Mam jeden warunek. Jeśli się na niego zgodzisz - wyleczę Cię.
- Pierwszy raz słyszę o takiej chorobie. Zgaduję, iż jest zakaźna, inaczej nie pojawilibyście się tu we dwójkę. Co też Wy wyczyniacie w tych swoich laboratoriach....
Na dźwięk słowa "zakaźna" większość tutejszych przeraziła się na serio i pochowała w swym domkach. Jedynie kilku odważniejszych, a może ciekawskich, stanęło w progu i obserwowało całe zajście.
- Monis, wpuść ich proszę.
- Ale... nie! Nie możemy, to zbyt duże ryzyko!
- Monis, zaufaj mi, wiem co robię.
Jego głos był bardzo spokojny. Uwierzył w historię Jaszczurów i być może pomoże im w ich beznadziejnej sytuacji. Nameczanin będący dotąd negatywnie nastawiony do obcych, westchnął zrezygnowany, po czym spełnił wolę swego przywódcy. Wykonał kilka energicznych gestów dłońmi, szepcząc coś pod nosem. Rozległ się dziwny dźwięk, a bariera zaczęła wyparowywać, aż znikła całkowicie.
- Właźcie - rzekł, wskazując dom usytuowany w samym centrum osady.
W środku znajdował się wiekowy mieszkaniec planety Namek.
- Spoiler:
- Mam dwie wiadomości, jedną dobrą i jedną złą. Dobra jest taka, że jestem w stanie pomóc. A zła, że niestety tylko Tobie. Dla Twego przyjaciela to już koniec, zjawiliście się o kilkadziesiąt minut za późno.
Po raz pierwszy otworzył oczy i spojrzał na rozmówcę przenikliwym wzrokiem. Sprawiał teraz wrażenie jakby umiał czytać w myślach. A być może posiada taką zdolność? Kto to wie.
- Mam jeden warunek. Jeśli się na niego zgodzisz - wyleczę Cię.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Wto Maj 21, 2013 11:05 pm
Gdy opisałem chorobę w wiosce nastała cisza. Wyglądali na przerażonych, coś czułem że to co usłyszę nie będzie miłe. Okazało się że albo ci tutaj nie słyszeli nigdy o takiej chorobie, albo kłamali. Nie widziałem jednak powodu by robili to z tej drugiej opcji ponieważ koniec końców nasz żywot i tak chylił się ku końcowi.
Zdziwiłem się jednak niezmiernie gdy Nameczanin pozwolił nam wejść. Skoro choroba była zakaźna, a oni nie potrafili nam pomóc to po co ryzykować.
Nie mając jednak pojęcia co robić wziąłem mojego kompana pod ramię i przeszedłem przez barierę która teraz nie sprawiała żadnych kłopotów. Muszę przyznać że bardzo ciekawa technika, ciekawe skąd ją znają.
Przeszedłem do wnętrza i wreszcie go zobaczyłem. Musiał być przywódcą wioski skoro reszta się go słuchała tak pokornie. Musiał być też dosyć stary. W sumie to był jeszcze promyk nadziei, może jej nie znał ale może był uzdrowicielem. Trzymając się tej myśli czekałem aż zakończy swoje badanie.
Na jego słowa wzruszyłem ramionami i położyłem mojego "martwego" znajomego na ziemi. Ja nic nie mogłem zrobić, ważne było dla mnie teraz że ja mogłem przeżyć. Nawet powieka mi nie drgneła.
- Powiedz mi co to za warunek Nameczaninie. Pewnie i tak nie mam wyboru i musiałbym się na niego zgodzić. - odrzekłem sucho.
Byłem dość rozdrażniony, ale to pewnie przez tę wysypkę i trzeba było mi wybaczyć.
Zdziwiłem się jednak niezmiernie gdy Nameczanin pozwolił nam wejść. Skoro choroba była zakaźna, a oni nie potrafili nam pomóc to po co ryzykować.
Nie mając jednak pojęcia co robić wziąłem mojego kompana pod ramię i przeszedłem przez barierę która teraz nie sprawiała żadnych kłopotów. Muszę przyznać że bardzo ciekawa technika, ciekawe skąd ją znają.
Przeszedłem do wnętrza i wreszcie go zobaczyłem. Musiał być przywódcą wioski skoro reszta się go słuchała tak pokornie. Musiał być też dosyć stary. W sumie to był jeszcze promyk nadziei, może jej nie znał ale może był uzdrowicielem. Trzymając się tej myśli czekałem aż zakończy swoje badanie.
Na jego słowa wzruszyłem ramionami i położyłem mojego "martwego" znajomego na ziemi. Ja nic nie mogłem zrobić, ważne było dla mnie teraz że ja mogłem przeżyć. Nawet powieka mi nie drgneła.
- Powiedz mi co to za warunek Nameczaninie. Pewnie i tak nie mam wyboru i musiałbym się na niego zgodzić. - odrzekłem sucho.
Byłem dość rozdrażniony, ale to pewnie przez tę wysypkę i trzeba było mi wybaczyć.
Re: Rajski las
Czw Maj 23, 2013 4:55 pm
Mędrzec spojrzał na leżące ciało Pudas'a. Życie uchodziło z niego z każdą sekundą. Nie było dla niego ratunku.
- Monis! - zawołał.
Po chwili do środka wkroczył młody Nameczanin. Omiótł wzrokiem scenerię, a jego wzrok zatrzymał się dłużej na pół-martwej istocie.
- Zadbaj o jego godny pochówek. Potem wróć do mnie.
Gdy już zostali sami, starzec spojrzał uważnie na Frost'a. Położył rękę na jego głowie i zamknął oczy. Na chwilę zapadła cisza, po czym rzekł:
- Obiecaj mi, że póki żyjesz, nigdy nie skrzywdzisz żadnego przedstawiciela mojej rasy. Miałeś w przeszłości do czynienia z moimi krajanami i obyło się bez rozlewu krwi. Niech tak zostanie.
- Monis! - zawołał.
Po chwili do środka wkroczył młody Nameczanin. Omiótł wzrokiem scenerię, a jego wzrok zatrzymał się dłużej na pół-martwej istocie.
- Zadbaj o jego godny pochówek. Potem wróć do mnie.
Gdy już zostali sami, starzec spojrzał uważnie na Frost'a. Położył rękę na jego głowie i zamknął oczy. Na chwilę zapadła cisza, po czym rzekł:
- Obiecaj mi, że póki żyjesz, nigdy nie skrzywdzisz żadnego przedstawiciela mojej rasy. Miałeś w przeszłości do czynienia z moimi krajanami i obyło się bez rozlewu krwi. Niech tak zostanie.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Czw Maj 23, 2013 5:11 pm
Patrzyłem przez chwilę jak nameczanin wlókł gdzieś ciało Pudas'a. Nawet oko mi nie drgneło. Nasza rasa już dawno pozbyła się współczucia dla innych. Ciekawe dlaczego tak było? Czy naszą rolą w galaktyce musiało być tylko sianie zniszczenia?
Potrząsnąłem głową i spojrzałem na swojego rozmówce mrużąc oczy. Walka sprawiała mi przyjemność, walka na równi, a nie wyżynanie wiosek czy słabych mieszkańców.
Dla innych to zabawa, dla mnie to strata ponieważ niektórzy z nich mogliby wyrosnąć na wspaniałych wojowników. Nie czułem do nich przyjaźni, nie czułem nienawiści. Szczerze to ich los był mi obojętny.
- Czytasz mi w myślach? - spojrzałem na niego nerwowo.
Nigdy nikomu nie powiedziałem że pomogłem Nameczaninowi wcześniej. Nie czerpałem radości z wybijania tych słabych zielonków. No, jakby mnie wkurzyli to istotnie bym ich wybił.
Zresztą , teraz liczyło się tylko by przeżyć.
- Niech tak będzie. I tak nie czerpię radości z zabijania słabych. Teraz mam inny cel. Zemścić się na paru osobach. Moi krajanie mi to zrobili i nie zamierzam popuścić tym kilku którzy doprowadzili do mojego stanu. Pomożesz mi? A jeśli pomożecie stać mi się silniejszym to mogę wam nawet pomóc się bronić, słyszałem że w waszym społeczeństwie też zdarzają się silni wojownicy.
Wiedział już że swój gniew skieruje na doktorze który go wsadził do tej celi jak i tego naukowca który kazał mu nosić te worki z łajnem. Dla mnie ta cała akcja z nameczaninami to był tylko biznes. Nie wiedziałem jak mnie przyjmą w bazie po powrocie zdrowym, bo jeśli mnie nie przyjmą to może chociaż poznam tutejszych silnych wojowników.
Potrząsnąłem głową i spojrzałem na swojego rozmówce mrużąc oczy. Walka sprawiała mi przyjemność, walka na równi, a nie wyżynanie wiosek czy słabych mieszkańców.
Dla innych to zabawa, dla mnie to strata ponieważ niektórzy z nich mogliby wyrosnąć na wspaniałych wojowników. Nie czułem do nich przyjaźni, nie czułem nienawiści. Szczerze to ich los był mi obojętny.
- Czytasz mi w myślach? - spojrzałem na niego nerwowo.
Nigdy nikomu nie powiedziałem że pomogłem Nameczaninowi wcześniej. Nie czerpałem radości z wybijania tych słabych zielonków. No, jakby mnie wkurzyli to istotnie bym ich wybił.
Zresztą , teraz liczyło się tylko by przeżyć.
- Niech tak będzie. I tak nie czerpię radości z zabijania słabych. Teraz mam inny cel. Zemścić się na paru osobach. Moi krajanie mi to zrobili i nie zamierzam popuścić tym kilku którzy doprowadzili do mojego stanu. Pomożesz mi? A jeśli pomożecie stać mi się silniejszym to mogę wam nawet pomóc się bronić, słyszałem że w waszym społeczeństwie też zdarzają się silni wojownicy.
Wiedział już że swój gniew skieruje na doktorze który go wsadził do tej celi jak i tego naukowca który kazał mu nosić te worki z łajnem. Dla mnie ta cała akcja z nameczaninami to był tylko biznes. Nie wiedziałem jak mnie przyjmą w bazie po powrocie zdrowym, bo jeśli mnie nie przyjmą to może chociaż poznam tutejszych silnych wojowników.
Re: Rajski las
Nie Maj 26, 2013 9:28 pm
Stary Nameczanin wysłuchał słów rozmówcy. Złożył ręce jak do modlitwy i przez dłuższą chwilę nie odzywał się, koncentrując energię w dłoniach. Pojawiła się na nich jasnozielona poświata, najwyraźniej to za jej pomocą Frost miał zostać wyleczony. Starzec spojrzał Jaszczurowi głęboko w oczy i rzekł:
- Nasze rasy od jakiegoś czasu żyją we wrogich stosunkach. To Wasza wina, my z własnej woli nie zaatakowalibyśmy Was. Pozwoliliśmy Twoim pobratymcom osiedlić się na Naszej ziemi, oddaliśmy Wam spory kawałek Namek. A to i tak za mało, ciągle jesteśmy atakowani, zmuszani do walki i opuszczania rodzinnych wiosek. Może i nie jesteś taki jak inni, lecz ostatnią rzeczą jaką bym zrobił byłoby wchodzenie w układy z przedstawicielem rasy Changeling'ów. Pomogę, wyleczę Cię z tej straszliwej choroby, a wtedy odejdziesz i miejmy nadzieję nigdy już tu nie powrócisz.
Bo tym szczerym monologu, przystawił rozświetlone na zielono dłonie do klatki piersiowej Frost'a. W następnej chwili Jaszczur został jakby przyssany do palców mędrca. Jednocześnie wysypka bladła, przyjmując naturalny odcień skóry wojownika. Paraliż ustępował, wracało czucie w kończynach. Ten niespotykany zabieg trwał blisko minutę. Nameczanin dysząc ciężko oderwał dłonie z ciała ogoniastego. Ta cała czynność kosztowała go chyba sporo sił, gdyż cofnął się i cały roztrzęsiony zasiadł na zajmowanym wcześniej tronie. Minęła chwila zanim się odezwał.
- Skończyłem. Jesteś zdrowy, możesz odejść. Pamiętaj o złożonej obietnicy. Niech Cię diabli jeśli ją złamiesz....
OCC:
Tyle jeśli chodzi o questa - 20 pkt. Poproś któregoś z adminów o dodanie. Rób co chcesz, jakbyś coś jeszcze chciał porobić w tej wiosce to Ci odpisze.
- Nasze rasy od jakiegoś czasu żyją we wrogich stosunkach. To Wasza wina, my z własnej woli nie zaatakowalibyśmy Was. Pozwoliliśmy Twoim pobratymcom osiedlić się na Naszej ziemi, oddaliśmy Wam spory kawałek Namek. A to i tak za mało, ciągle jesteśmy atakowani, zmuszani do walki i opuszczania rodzinnych wiosek. Może i nie jesteś taki jak inni, lecz ostatnią rzeczą jaką bym zrobił byłoby wchodzenie w układy z przedstawicielem rasy Changeling'ów. Pomogę, wyleczę Cię z tej straszliwej choroby, a wtedy odejdziesz i miejmy nadzieję nigdy już tu nie powrócisz.
Bo tym szczerym monologu, przystawił rozświetlone na zielono dłonie do klatki piersiowej Frost'a. W następnej chwili Jaszczur został jakby przyssany do palców mędrca. Jednocześnie wysypka bladła, przyjmując naturalny odcień skóry wojownika. Paraliż ustępował, wracało czucie w kończynach. Ten niespotykany zabieg trwał blisko minutę. Nameczanin dysząc ciężko oderwał dłonie z ciała ogoniastego. Ta cała czynność kosztowała go chyba sporo sił, gdyż cofnął się i cały roztrzęsiony zasiadł na zajmowanym wcześniej tronie. Minęła chwila zanim się odezwał.
- Skończyłem. Jesteś zdrowy, możesz odejść. Pamiętaj o złożonej obietnicy. Niech Cię diabli jeśli ją złamiesz....
OCC:
Tyle jeśli chodzi o questa - 20 pkt. Poproś któregoś z adminów o dodanie. Rób co chcesz, jakbyś coś jeszcze chciał porobić w tej wiosce to Ci odpisze.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Nie Maj 26, 2013 11:43 pm
Z każdą sekundą czułem jak paraliż ustępuje, a w moje ciało wstępuje życiodajna energia. zabieg trwał minutę , a ja rozkoszowałem się każdą chwilą tego leczenia gdyż było to bardzo przyjemne. Każdy lodowy changeling zapewne zaraz po tym by zaatakował wioskę i wybił ją do nogi ale nie ja. Wioska wyświadczyła mi przysługę więc jeśli teraz dotrzymam obietnicy będą skorzy pomóc mi w przyszłości.
Dalej mi nie ufali, co było oczywiste, ale teraz po prostu bardziej opłacało mi się by żyli niż umarli. Gdy leczenie dobiegło końca nie miałem na sobie ani trochę wysypki.
Spojrzałem na swą dłoń i zacisnąłem ją mocno. Czułem się dziwnie spokojny, wyglądało tak jakby mój umysł był bardziej odświeżony jak nigdy dotąd.
Zapewne była to zasługa tego nameczanina. Ich techniki leczące były na bardzo dużym poziomie. Nie pamiętam by ktoś na naszej ojczystej planecie posługiwał się takimi. Jak na moje powinniśmy żyć się z nimi w zgodzie i nauczyć się takich technik od nich.
Wtedy to maszyny leczące zostałyby zastąpione takim szybkim leczeniem. Parę minut i jesteś zdrów jak ryba. Szkoda tylko że reszta mego ludu tego nie widzi.
Miałem teraz inne zmartwienia, musiałem albo zacząć się ukrywać, albo wrócić do bazy i wyjaśnić cała tą sprawę. Zastanawiało mnie czy dowódca wie w ogóle o tych eksperymentach.
Czułem sie jednak jak młody bóg więc postanowiłem wykorzystać najpierw czas na naukę tej techniki której nie mogłem opanować wcześniej. Możliwe też iż ten wycieńczający lot wzmocnił jakoś mój organizm co było bardzo prawdopodobne. Tak czy inaczej czułem się świetnie.
Uśmiechnąłem się złowieszczo do wodza Nameczan i rzekłem.
- Jasne, nie zapomnę wam tego. Teraz mam jednak coś do zrobienia.
Mówiąc te słowa w odwróciłem się do reszty zgromadzonego tłumu i wystrzeliłem w górę nawet nie sprawdzając czy odpowiednio zajęli się Pudasem. Tak samo nie interesował mnie changeling który został z tyłu, ponieważ ja byłem zdrowy i to się tylko liczyło.
Wleciałem pomiędzy drzewa i stanąłem w środku lasu. To było idealne miejsce na trening i zamierzałem wykorzystać odświeżone ciało by zapanować nad techniką.
Tak jak ostatnio najpierw usiadłem po turecku i zamknąłem oczy. Skupiłem się na przepływie Ki w moim ciele. Prawidłowe formowanie KI było bardzo ważne i już wiedziałem o tym w poprzednich próbach ale czegoś mi brakowało.
Odświeżony umysł sprawił że czułem swoje pokłady mocy o wiele wyraźniej. otworzyłem oczy i skupiłem duże pokłady Ki w swojej prawej ręce. Światło zamigotało gdy energia zmaterializowała się w mojej dłoni. Trzymałem ją przez chwilę gromadząc jej większe ilości.
Gdy zaczęło mnie szczypać wypuściłem ją z dłoni. Kula ta była większa niż normalny Ki blast i poleciała prosto na drzewo. Jednak po chwili skręciła wybuchając na innym.
Zakląłem, w końcu udało mi się zgromadzić odpowiednia ilość energii i nią cisnąć, jednakże problemem teraz było prowadzenie pocisku. Energia była o wiele większa niż normalny blast przez co trudniej ją kontrolować w locie.
Wiedziałem jednak że to kwestia treningu. Kolejne godziny spędziłem na rzucaniu tymi lepszymi kulami energii i starałem się je dobrze kontrolować w locie. Wiele było prób i wiele niepowodzeń lecz każda następna coraz lepiej rysowała tor lotu.
W końcu pociski zaczęły idealnie trafiać w wybrane drzewa sprawiając że te przewracały się z hukiem.
W końcu opadłem z sił i zacząłem odpoczywać. Wiedziałem że po wielu dniach udało mi się okiełznać tą wymagającą technikę. Teraz potrzeba było mi chwilę przerwy po czym ruszę w kierunku bazy Słonecznych.
-trening
Dalej mi nie ufali, co było oczywiste, ale teraz po prostu bardziej opłacało mi się by żyli niż umarli. Gdy leczenie dobiegło końca nie miałem na sobie ani trochę wysypki.
Spojrzałem na swą dłoń i zacisnąłem ją mocno. Czułem się dziwnie spokojny, wyglądało tak jakby mój umysł był bardziej odświeżony jak nigdy dotąd.
Zapewne była to zasługa tego nameczanina. Ich techniki leczące były na bardzo dużym poziomie. Nie pamiętam by ktoś na naszej ojczystej planecie posługiwał się takimi. Jak na moje powinniśmy żyć się z nimi w zgodzie i nauczyć się takich technik od nich.
Wtedy to maszyny leczące zostałyby zastąpione takim szybkim leczeniem. Parę minut i jesteś zdrów jak ryba. Szkoda tylko że reszta mego ludu tego nie widzi.
Miałem teraz inne zmartwienia, musiałem albo zacząć się ukrywać, albo wrócić do bazy i wyjaśnić cała tą sprawę. Zastanawiało mnie czy dowódca wie w ogóle o tych eksperymentach.
Czułem sie jednak jak młody bóg więc postanowiłem wykorzystać najpierw czas na naukę tej techniki której nie mogłem opanować wcześniej. Możliwe też iż ten wycieńczający lot wzmocnił jakoś mój organizm co było bardzo prawdopodobne. Tak czy inaczej czułem się świetnie.
Uśmiechnąłem się złowieszczo do wodza Nameczan i rzekłem.
- Jasne, nie zapomnę wam tego. Teraz mam jednak coś do zrobienia.
Mówiąc te słowa w odwróciłem się do reszty zgromadzonego tłumu i wystrzeliłem w górę nawet nie sprawdzając czy odpowiednio zajęli się Pudasem. Tak samo nie interesował mnie changeling który został z tyłu, ponieważ ja byłem zdrowy i to się tylko liczyło.
Wleciałem pomiędzy drzewa i stanąłem w środku lasu. To było idealne miejsce na trening i zamierzałem wykorzystać odświeżone ciało by zapanować nad techniką.
Tak jak ostatnio najpierw usiadłem po turecku i zamknąłem oczy. Skupiłem się na przepływie Ki w moim ciele. Prawidłowe formowanie KI było bardzo ważne i już wiedziałem o tym w poprzednich próbach ale czegoś mi brakowało.
Odświeżony umysł sprawił że czułem swoje pokłady mocy o wiele wyraźniej. otworzyłem oczy i skupiłem duże pokłady Ki w swojej prawej ręce. Światło zamigotało gdy energia zmaterializowała się w mojej dłoni. Trzymałem ją przez chwilę gromadząc jej większe ilości.
Gdy zaczęło mnie szczypać wypuściłem ją z dłoni. Kula ta była większa niż normalny Ki blast i poleciała prosto na drzewo. Jednak po chwili skręciła wybuchając na innym.
Zakląłem, w końcu udało mi się zgromadzić odpowiednia ilość energii i nią cisnąć, jednakże problemem teraz było prowadzenie pocisku. Energia była o wiele większa niż normalny blast przez co trudniej ją kontrolować w locie.
Wiedziałem jednak że to kwestia treningu. Kolejne godziny spędziłem na rzucaniu tymi lepszymi kulami energii i starałem się je dobrze kontrolować w locie. Wiele było prób i wiele niepowodzeń lecz każda następna coraz lepiej rysowała tor lotu.
W końcu pociski zaczęły idealnie trafiać w wybrane drzewa sprawiając że te przewracały się z hukiem.
W końcu opadłem z sił i zacząłem odpoczywać. Wiedziałem że po wielu dniach udało mi się okiełznać tą wymagającą technikę. Teraz potrzeba było mi chwilę przerwy po czym ruszę w kierunku bazy Słonecznych.
-trening
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Wto Maj 28, 2013 7:39 pm
Potrzebowałem chwili by zregenerować Ki i swoje siły witalne. Nie mogłem lecieć do bazy nieprzygotowany ponieważ mogło zdarzyć się tak że szef nie będzie chciał mnie nawet wysłuchać i od razu skaże na śmierć. Mogło też być także on o niczym nie wie i nawet wynagrodzi mnie za poinformowanie go o tym. To wszystko jednak wiązało się z pewnym ryzykiem. Jeśli on był w to też zamieszany moje szanse na przeżycie zależały od przygotowania.
Zacisnąłem pięść, czułem się o wiele lepiej po nameczańskim leczeniu oraz treningu. Byłem co prawda zmęczony, lecz moje ciało było silniejsze i sprawniejsze niż przedtem. Czułem też że moja kontrola Ki jest o wiele lepsza niż poprzednio. Dowodem na to było to że potrafiłem nauczyć się silniejszej techniki niż zwyczajny Ki blast. Zapewne za jego pomocą mógłbym przebić się przez niejedną barierę, jednak teraz nie było mi to potrzebne.
Przesiedziałem pod drzewem przez kilka godzin, do czasu aż byłem pewien że moje ciało odpoczęło wystarczająco by nie mieć problemów w ewentualnej walce. Podniosłem się powoli i rozejrzałem wokół. Wszędzie walały się połamane drzewa, a także było pełno dziur po nieudanych pociskach. Wzruszyłem ramionami, to tylko kilka drzew, nic wielkiego.
Ruszyłem przed siebie, by za chwilę wnieść się do lotu jednakże w pewnym momencie przez moje ciało przeszedł dość spory dreszcz. Dodatkowo zacząłem czuć mrowienie we wszystkich kończynach. Zląkłem się nie wiedząc czy to nie nawrót wysypki. Dokładnie zbadałem swoje ciało, ale objawów takich jak przy poprzedniej chorobie było brak.
Po chwili jednak ustąpiło i się nie pojawiło. Przeszedłem kilka kolejnych kroków i znów wydarzyło się to samo, tym razem było silniejsze. Nagłe poczułem także ból w brzuchu, zgiąłem się wpół i padłem na wilgotna ziemię skracając się mocno.
Ten ból był nieziemski, czułem się tak jakby mój żołądek eksplodował. Po chwili jakby nie było gorzej to moja skóra zaczęła robić się gorąca.
- C-co.. się dzieje?! - sapnąłem zaciskając zęby.
Spazmy trwały w najlepsze i co chwila dochodziły kolejne objawy. Następnie poczułem że moja Ki zaczęła wariować, nie mogłem jej kontrolować i czułem jakby chciała wydostać się na zewnątrz. Nie miałem siły jej powstrzymać i po chwili moja energia zaczęła wyparowywać ze mnie w i wielkich ilościach. Ki objęła mnie od zewnątrz i ból zelżał. Sapałem głośno, a energia wokół mnie gęstniała cały czas . W końcu nie byłem wstanie zobaczyć niczego poza czernią, moje ciało przeszedł kolejny spazm. Tym razem było to jednak zupełnie inne niż poprzednio. Czułem się rozrywany. Krzyknąłem głośno, ale wątpiłem by ktokolwiek mnie usłyszał w tym wielkim lesie. Czułem się rozciągany, czułem jak każda komórka mojego ciała jest deformowana.
Bolało jak diabli i trwało to bardzo długo. Na zewnątrz powietrze drżało od wyzwalanej energii. Drzewa drżały od nagromadzonej mocy, a nawet kawałki ziemi odrywały się od podłoża. Nie widziałem tego ponieważ kula ciemności w której się znajdowałem nie przepuszczała niczego. Nie byłbym nawet wstanie podziwiać żadnych widoków. Cokolwiek się ze mną działo nie należało do najprzyjemniejszych.
- ARGH!!!! - wrzasnąłem gdy poczułem jakby ktoś rozrywał mój mózg.
Przed oczami zamajaczyły mi białe plamki, a ja ledwo uniknąłem padnięcia nieprzytomnie na ziemię.
Po minutach które trwały jak wieki wszystko ustało. Nie czułem żadnych nieprzyjemności ani bólu który przed chwilą dominował nade mną. Energia która mnie otaczała rozleciała się z wielkim hukiem sprawiając niewielką falę uderzeniową w każdym możliwym kierunku.
oddychając głęboko zacząłem opadać na ziemię. Moje ciało mimo że doświadczało przed chwilą wielu cierpień zdawało się dalej w dobrej formie. Po tych nieprzyjemnych chwilach zostało tylko wspomnienie. Odetchnąłem ponownie i rozejrzałem się ponownie. Moja energia wywołała jeszcze większe zniszczenia lasu niż były tu wcześniej. Nie obchodziło mnie to, zrobiłem krok do przodu i nagle zamarłem. Nie wiedzieć czemu patrzyłem na ziemię z zupełnie innego kąta niż zazwyczaj. Spojrzałem w dół, na swoje ciało.
Oczy mi się rozszerzyły i ruszyłem do strumyka który wypatrzyłem niedaleko. Gdy byłem już nad wodą przejrzałem się w tafli jak w lustrze. Zaniemówiłem, moje ciało wyglądało zupełnie inaczej. Byłem wyższy, zniknęła też kość która przesłaniała mi zawsze usta, mięśnie zrobiły mi się dwa razy większe a moja twarz uległa całkowitej zmianie.
Przez chwilę przeglądałem się sobie w milczeniu, aż wreszcie na moje oblicze wypełzł demoniczny uśmiech i zacząłem się śmiać. Zrozumiałem co się stało. Każdemu jaszczurowi mówiono za młodu że im silniejszy będzie tym jego ciało będzie się zmieniało ponieważ obecna forma nie będzie wstanie utrzymać takich pokładów energii jakie w sobie uwalniają z biegiem czasu.
To musiała być moja pierwsza transformacja, czułem się silniejszy niż kiedykolwiek w swoim całym życiu. Czułem że jestem niezwyciężony, że mógłbym góry przenosić. Teraz byłem pewny że mogę wrócić do bazy i rozprawić się z kilkoma parszywcami. Teraz stanowiłem liczącą się siłę i prawdopodobnie szefowi nie opłacałoby się mnie pozbywać w obecnej sytuacji.
Napiąłem mięśnie i odbiłem się do gruntu wystrzeliwując w niebo szybciej niż dotychczas. Za cel obrałem sobie bazę Słonecznych. Wracałem do domu.
OOC:
Nowy wygląd:
http://th00.deviantart.net/fs70/PRE/i/2013/138/3/a/db_heroes_gm_freezer_render_by_metamine10-d65q3ed.png
II forma i
Z/t -> https://dbng.forumpl.net/t127-zamek-slonecznych-wejscie
Zacisnąłem pięść, czułem się o wiele lepiej po nameczańskim leczeniu oraz treningu. Byłem co prawda zmęczony, lecz moje ciało było silniejsze i sprawniejsze niż przedtem. Czułem też że moja kontrola Ki jest o wiele lepsza niż poprzednio. Dowodem na to było to że potrafiłem nauczyć się silniejszej techniki niż zwyczajny Ki blast. Zapewne za jego pomocą mógłbym przebić się przez niejedną barierę, jednak teraz nie było mi to potrzebne.
Przesiedziałem pod drzewem przez kilka godzin, do czasu aż byłem pewien że moje ciało odpoczęło wystarczająco by nie mieć problemów w ewentualnej walce. Podniosłem się powoli i rozejrzałem wokół. Wszędzie walały się połamane drzewa, a także było pełno dziur po nieudanych pociskach. Wzruszyłem ramionami, to tylko kilka drzew, nic wielkiego.
Ruszyłem przed siebie, by za chwilę wnieść się do lotu jednakże w pewnym momencie przez moje ciało przeszedł dość spory dreszcz. Dodatkowo zacząłem czuć mrowienie we wszystkich kończynach. Zląkłem się nie wiedząc czy to nie nawrót wysypki. Dokładnie zbadałem swoje ciało, ale objawów takich jak przy poprzedniej chorobie było brak.
Po chwili jednak ustąpiło i się nie pojawiło. Przeszedłem kilka kolejnych kroków i znów wydarzyło się to samo, tym razem było silniejsze. Nagłe poczułem także ból w brzuchu, zgiąłem się wpół i padłem na wilgotna ziemię skracając się mocno.
Ten ból był nieziemski, czułem się tak jakby mój żołądek eksplodował. Po chwili jakby nie było gorzej to moja skóra zaczęła robić się gorąca.
- C-co.. się dzieje?! - sapnąłem zaciskając zęby.
Spazmy trwały w najlepsze i co chwila dochodziły kolejne objawy. Następnie poczułem że moja Ki zaczęła wariować, nie mogłem jej kontrolować i czułem jakby chciała wydostać się na zewnątrz. Nie miałem siły jej powstrzymać i po chwili moja energia zaczęła wyparowywać ze mnie w i wielkich ilościach. Ki objęła mnie od zewnątrz i ból zelżał. Sapałem głośno, a energia wokół mnie gęstniała cały czas . W końcu nie byłem wstanie zobaczyć niczego poza czernią, moje ciało przeszedł kolejny spazm. Tym razem było to jednak zupełnie inne niż poprzednio. Czułem się rozrywany. Krzyknąłem głośno, ale wątpiłem by ktokolwiek mnie usłyszał w tym wielkim lesie. Czułem się rozciągany, czułem jak każda komórka mojego ciała jest deformowana.
Bolało jak diabli i trwało to bardzo długo. Na zewnątrz powietrze drżało od wyzwalanej energii. Drzewa drżały od nagromadzonej mocy, a nawet kawałki ziemi odrywały się od podłoża. Nie widziałem tego ponieważ kula ciemności w której się znajdowałem nie przepuszczała niczego. Nie byłbym nawet wstanie podziwiać żadnych widoków. Cokolwiek się ze mną działo nie należało do najprzyjemniejszych.
- ARGH!!!! - wrzasnąłem gdy poczułem jakby ktoś rozrywał mój mózg.
Przed oczami zamajaczyły mi białe plamki, a ja ledwo uniknąłem padnięcia nieprzytomnie na ziemię.
Po minutach które trwały jak wieki wszystko ustało. Nie czułem żadnych nieprzyjemności ani bólu który przed chwilą dominował nade mną. Energia która mnie otaczała rozleciała się z wielkim hukiem sprawiając niewielką falę uderzeniową w każdym możliwym kierunku.
oddychając głęboko zacząłem opadać na ziemię. Moje ciało mimo że doświadczało przed chwilą wielu cierpień zdawało się dalej w dobrej formie. Po tych nieprzyjemnych chwilach zostało tylko wspomnienie. Odetchnąłem ponownie i rozejrzałem się ponownie. Moja energia wywołała jeszcze większe zniszczenia lasu niż były tu wcześniej. Nie obchodziło mnie to, zrobiłem krok do przodu i nagle zamarłem. Nie wiedzieć czemu patrzyłem na ziemię z zupełnie innego kąta niż zazwyczaj. Spojrzałem w dół, na swoje ciało.
Oczy mi się rozszerzyły i ruszyłem do strumyka który wypatrzyłem niedaleko. Gdy byłem już nad wodą przejrzałem się w tafli jak w lustrze. Zaniemówiłem, moje ciało wyglądało zupełnie inaczej. Byłem wyższy, zniknęła też kość która przesłaniała mi zawsze usta, mięśnie zrobiły mi się dwa razy większe a moja twarz uległa całkowitej zmianie.
Przez chwilę przeglądałem się sobie w milczeniu, aż wreszcie na moje oblicze wypełzł demoniczny uśmiech i zacząłem się śmiać. Zrozumiałem co się stało. Każdemu jaszczurowi mówiono za młodu że im silniejszy będzie tym jego ciało będzie się zmieniało ponieważ obecna forma nie będzie wstanie utrzymać takich pokładów energii jakie w sobie uwalniają z biegiem czasu.
To musiała być moja pierwsza transformacja, czułem się silniejszy niż kiedykolwiek w swoim całym życiu. Czułem że jestem niezwyciężony, że mógłbym góry przenosić. Teraz byłem pewny że mogę wrócić do bazy i rozprawić się z kilkoma parszywcami. Teraz stanowiłem liczącą się siłę i prawdopodobnie szefowi nie opłacałoby się mnie pozbywać w obecnej sytuacji.
Napiąłem mięśnie i odbiłem się do gruntu wystrzeliwując w niebo szybciej niż dotychczas. Za cel obrałem sobie bazę Słonecznych. Wracałem do domu.
OOC:
Nowy wygląd:
http://th00.deviantart.net/fs70/PRE/i/2013/138/3/a/db_heroes_gm_freezer_render_by_metamine10-d65q3ed.png
II forma i
Z/t -> https://dbng.forumpl.net/t127-zamek-slonecznych-wejscie
- GośćGość
Re: Rajski las
Czw Maj 30, 2013 3:00 pm
Changeling czuł że słabnie do tego tak okropna wysypka już całkowicie sparaliżowała jego rękę, czuł że zginie lecz nie chciał dać się pożreć, kołysał się delikatnie na nogach a jego głowa wirowała. Nie wiedział co się z nim dzieje czuł tylko ucisk na całym ciele, tak jakby zamykało się w środku, jakby coś go wciągało. Nim się zorientował dino potraktował go ogonem w tułów kilka razy wyrzucając tym samym changa kilka metrów dalej w gruz. Czas mijał, a Krazgel nie dawał oznaków życia, ziemia zaczynała się trząść pod ciężarem zbliżającego się dinozaura...
W głowie changelinga wirowało, widział obrazu których sobie nie przypominał, nie wiedział gdzie jest w dodatku ten ból od wewnątrz jakby go coś rozrywało. Leżał teraz pod stertą gruzu gdzieś w jakimś dole, a raczej ukrytej jaskini. Mógłby uciec ale wysypka mu na to nie pozwalała, stawał się bez silny, jego los zdawał się być przesądzony. W dodatku te obrazy, bitwy o których nigdy nie słyszał, w których nigdy nie brał udziału w planeta która się rozpada? Czy to halucynacje wywołane chorobą?
Obraz przed jego oczami zamazywał się, czuł że odchodzi, nie potrafił ruszyć ręką, która była cała od wysypki. Krew wypływała z jego ust, nie mógł tak skończyć, obrazy w jego głowie uświadamiały mu że nie tak giną wojownicy. Jego duma nie mogła upaść, jeszcze nikt o nim nie usłyszał, co z jego sławą? Próbował skupić wzrok i opanować omamy nie było to łatwe, wymagało niesamowitej energii której nie miał. Na jego twarzy jak i na całym ciele pojawiły się widoczne żyły a krew w nich pulsowała jakby chciała je rozerwać. Krazgel zacisnął zęby z których tryskała uchodząca fioletowa maź, mięśnie się napięły a on sam zaczął krzyczeć. W tym momencie obraz się rozjaśnił chociaż nadal widział wszystko zamazane. Obrazy przeistaczały się w myśli, że nie może się teraz poddać, że czekają go wielkie bitwy i że to on będzie potężnym wojownikiem i dowódcą a może nawet władcą. Myśli te sprawiały, iż napływały do niego siły, miał już powstać z gruzu i rozwalić bestie gdy nagle ból przeszył jego ciało a on upadł ponownie zakrwawiony. Wysypka dawała o sobie znać mimo , lecz on nie mógł tak zginać, nie był zwykłym changelingiem, honor mu nie pozwalał. Złość buzowała w jego głowie jakby chciała ją rozsadzić i to właśnie się stało w miejscu gdzie znajdowały się rogi wytrysła krew i coś wyrywało się z jego głowy tak jakby ktoś wyciągał mu je. Ból wywołał u Krazgela niesamowity wybuch energii, ciało było otoczone fioletową aurą emanującą z changa. Nie wyobrażalny ból rozchodził się w jego ciele, czuł się rozrywany, czyżby dinozaur właśnie go pożerał? Nie mógł otworzyć oczu, czuł jak krew je zalewa, w efekcie stracił przytomność...
Gdy się obudził był pod stertą gruzu nie czuł się wcale zmęczony a tym bardziej ranny, w dodatku ręką którą miał zarażoną znów była w jego władaniu. Nie miał pojęcia co się stało, wyskoczył w powietrze rozwalając zapadlisko. Jego ciało było większe, bardziej umięśnione a do tego był wyższy i to dwukrotnie, posiadał teraz większy zasięg rąk i nóg co dawało mu pewną przewagę. Pomacał się pogłowie, jego rogi także urosły i delikatnie się zakrzywiły. Nie potrafił ukryć zadowolenia z swojej nowej postury...
Miał wrażenie, że jest nie do pokonania, przeszedł przemianę o jakiej nigdy mu się nie śniło. Żaden trening nie dał takich efektów, zarówno wizualnych jak i duchowych. Krazgel wiedział, że długa droga jeszcze przed nim ale postanowił trenować dalej by doskonalić swoją, jakże wspaniałą moc i posturę. W tym momencie emanował energią która dawała mu przewagę nad wieloma wojownikami w kwaterze jednak nie miał zamiaru wracać tam by pokazać że jest doskonalszy...
Uśmiech na jego twarzy sugerował jedno czas zniszczyć wroga. Dinozaur już się oddalał pewnie zrezygnowany próbą odnalezienie pożywienia. W ten Changeling rzucił w niego kamienie skutecznie zwracając jego uwagę. Walka wciąż trwała a Krazgel czekał na atak by odpowiedzieć z nową, lepszą siłą...
OCC:
Dane odnoście ataku zaktualizuje później
W głowie changelinga wirowało, widział obrazu których sobie nie przypominał, nie wiedział gdzie jest w dodatku ten ból od wewnątrz jakby go coś rozrywało. Leżał teraz pod stertą gruzu gdzieś w jakimś dole, a raczej ukrytej jaskini. Mógłby uciec ale wysypka mu na to nie pozwalała, stawał się bez silny, jego los zdawał się być przesądzony. W dodatku te obrazy, bitwy o których nigdy nie słyszał, w których nigdy nie brał udziału w planeta która się rozpada? Czy to halucynacje wywołane chorobą?
Obraz przed jego oczami zamazywał się, czuł że odchodzi, nie potrafił ruszyć ręką, która była cała od wysypki. Krew wypływała z jego ust, nie mógł tak skończyć, obrazy w jego głowie uświadamiały mu że nie tak giną wojownicy. Jego duma nie mogła upaść, jeszcze nikt o nim nie usłyszał, co z jego sławą? Próbował skupić wzrok i opanować omamy nie było to łatwe, wymagało niesamowitej energii której nie miał. Na jego twarzy jak i na całym ciele pojawiły się widoczne żyły a krew w nich pulsowała jakby chciała je rozerwać. Krazgel zacisnął zęby z których tryskała uchodząca fioletowa maź, mięśnie się napięły a on sam zaczął krzyczeć. W tym momencie obraz się rozjaśnił chociaż nadal widział wszystko zamazane. Obrazy przeistaczały się w myśli, że nie może się teraz poddać, że czekają go wielkie bitwy i że to on będzie potężnym wojownikiem i dowódcą a może nawet władcą. Myśli te sprawiały, iż napływały do niego siły, miał już powstać z gruzu i rozwalić bestie gdy nagle ból przeszył jego ciało a on upadł ponownie zakrwawiony. Wysypka dawała o sobie znać mimo , lecz on nie mógł tak zginać, nie był zwykłym changelingiem, honor mu nie pozwalał. Złość buzowała w jego głowie jakby chciała ją rozsadzić i to właśnie się stało w miejscu gdzie znajdowały się rogi wytrysła krew i coś wyrywało się z jego głowy tak jakby ktoś wyciągał mu je. Ból wywołał u Krazgela niesamowity wybuch energii, ciało było otoczone fioletową aurą emanującą z changa. Nie wyobrażalny ból rozchodził się w jego ciele, czuł się rozrywany, czyżby dinozaur właśnie go pożerał? Nie mógł otworzyć oczu, czuł jak krew je zalewa, w efekcie stracił przytomność...
Gdy się obudził był pod stertą gruzu nie czuł się wcale zmęczony a tym bardziej ranny, w dodatku ręką którą miał zarażoną znów była w jego władaniu. Nie miał pojęcia co się stało, wyskoczył w powietrze rozwalając zapadlisko. Jego ciało było większe, bardziej umięśnione a do tego był wyższy i to dwukrotnie, posiadał teraz większy zasięg rąk i nóg co dawało mu pewną przewagę. Pomacał się pogłowie, jego rogi także urosły i delikatnie się zakrzywiły. Nie potrafił ukryć zadowolenia z swojej nowej postury...
Miał wrażenie, że jest nie do pokonania, przeszedł przemianę o jakiej nigdy mu się nie śniło. Żaden trening nie dał takich efektów, zarówno wizualnych jak i duchowych. Krazgel wiedział, że długa droga jeszcze przed nim ale postanowił trenować dalej by doskonalić swoją, jakże wspaniałą moc i posturę. W tym momencie emanował energią która dawała mu przewagę nad wieloma wojownikami w kwaterze jednak nie miał zamiaru wracać tam by pokazać że jest doskonalszy...
Uśmiech na jego twarzy sugerował jedno czas zniszczyć wroga. Dinozaur już się oddalał pewnie zrezygnowany próbą odnalezienie pożywienia. W ten Changeling rzucił w niego kamienie skutecznie zwracając jego uwagę. Walka wciąż trwała a Krazgel czekał na atak by odpowiedzieć z nową, lepszą siłą...
OCC:
Dane odnoście ataku zaktualizuje później
- GośćGość
Re: Rajski las
Sob Cze 08, 2013 12:40 pm
Changeling wyskoczył do Dinozaura i zadał mu serię silnych ciosów w w tułów a nastąpnię złapał za ogon i wyrzucił daleko w stertę gruzu. Czuł się niesamowicie silny a w dodatku bestia zaczynała krwawić co dawało mu niezwykłą satysfakcję. Jakby tego wszystkiego było mało transformacja pomogła mu zwalczyć zakażenie, nie było po nim śladu, bynajmniej na razie.
Potwór wstał i spojrzał na Krazgela, nie poznawał swojej ofiary ale nadal miał ogromny apetyt. Apetyt posiadał także changeling, chciał dopiąć swego i zwyciężyć, rolę łowcy i zwierzyny się odwróciły.
OCC
Dino
HP=565
Krazgel
Hp=1320
Atak potężny 164 dmg
Potwór wstał i spojrzał na Krazgela, nie poznawał swojej ofiary ale nadal miał ogromny apetyt. Apetyt posiadał także changeling, chciał dopiąć swego i zwyciężyć, rolę łowcy i zwierzyny się odwróciły.
OCC
Dino
HP=565
Krazgel
Hp=1320
Atak potężny 164 dmg
Re: Rajski las
Sob Cze 08, 2013 12:40 pm
The member 'Krazgel' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Walka automat ' :
#3 Result :
--------------------------------
#4 'Walka automat ' :
#4 Result :
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Walka automat ' :
#3 Result :
--------------------------------
#4 'Walka automat ' :
#4 Result :
- GośćGość
Re: Rajski las
Sob Cze 08, 2013 12:56 pm
Dinozaur rozpędził się w kierunku changa, zbliżał się z dużą szybkością a jego ciężar powodował iż ziemia pod nimi się trzęsła. Gdy Krazgel odskoczył aby nie zostać sparaliżowany otrzymał cios z ogonu, który powalił go na ziemię. Nie czekając długo doskoczył do bestii i silnym kopem w potężny dziub przewrócił ją na bok.
Nim zdążył wylądować z tego samego dziobu który przed chwilą leżał na ziemi został odepchnięty na bok jednak to nie zrobiło na nim dużego wrażenia i ponownie uderzył w to samo miejsce powodując wywrócenie dinozaura, który szybko jednak stanął na nogach. Nim changeling się zorientował znów otrzymał cios, kolejny bez większego skutku, zdenerwowany takim mizernym atakiem wyprowadził serię ciosów w tułów poczym odskoczył patrząc jak bestia dławi się krwią...
Widać było że walka jest już przesądzona a zwycięstwo należy do changa, mimo to dino zaatakował poraz kolejny szybki zamachem ogona, wytrącając z równowagi Krazgela poczym zaczął uciekać jednak tym razem changeling nie miał zamiaru dać zwiać wrogowi, wzbił się w powietrze i zanurkował wprost w tułów dinozaura przebijając się przez niego, powodując jago ostateczną klęskę. Potwór padł martwy a Krazgel miał powód do dumy...
OCC
Dino
I tura
atak potężny 100 dmg
Hp=401
II Tura
atak zwykły 70 dmg
Hp= 304
III tura
szybki 30 dmg
HP= 207
IV Tura
szybki 30 dmg
HP=0
Krazgel
I tura
atak zwykły 97 dmg
II tura
atak zwykły 97 dmg
III tura
atak szybki 67 dmg
IV tura
atak potężny 164 dmg
HP=1090
Nim zdążył wylądować z tego samego dziobu który przed chwilą leżał na ziemi został odepchnięty na bok jednak to nie zrobiło na nim dużego wrażenia i ponownie uderzył w to samo miejsce powodując wywrócenie dinozaura, który szybko jednak stanął na nogach. Nim changeling się zorientował znów otrzymał cios, kolejny bez większego skutku, zdenerwowany takim mizernym atakiem wyprowadził serię ciosów w tułów poczym odskoczył patrząc jak bestia dławi się krwią...
Widać było że walka jest już przesądzona a zwycięstwo należy do changa, mimo to dino zaatakował poraz kolejny szybki zamachem ogona, wytrącając z równowagi Krazgela poczym zaczął uciekać jednak tym razem changeling nie miał zamiaru dać zwiać wrogowi, wzbił się w powietrze i zanurkował wprost w tułów dinozaura przebijając się przez niego, powodując jago ostateczną klęskę. Potwór padł martwy a Krazgel miał powód do dumy...
OCC
Dino
I tura
atak potężny 100 dmg
Hp=401
II Tura
atak zwykły 70 dmg
Hp= 304
III tura
szybki 30 dmg
HP= 207
IV Tura
szybki 30 dmg
HP=0
Krazgel
I tura
atak zwykły 97 dmg
II tura
atak zwykły 97 dmg
III tura
atak szybki 67 dmg
IV tura
atak potężny 164 dmg
HP=1090
- GośćGość
Re: Rajski las
Czw Cze 13, 2013 3:08 pm
Mimo iż changeling odniósł zwycięstwo nie dawała mu to pełnej satysfakcji, musiał bowiem przejść transformację aby osiągnąć zamierzony cel. Nadal był zbyt słaby by cokolwiek zdziałać. Miejsce w którym się znajdował było dogodne aby rozpocząć trening, dookoła rozpościerało się pustkowie i w dodatku pełno gruzu, który można wykorzystać. Czuł się tutaj pewnie i bezpiecznie lecz teraz musiał poważnie skupić się na swoich umiejętnościach...
OCC:
OCC:
- Post Treningowy:
- Changling rozpoczął tradycyjnie od rozgrzewki, kilka wymachów ramion, nóg, przerzucania niewielkich głazów. Wioska była strasznie zniszczona a Krazgel wzmacniając swoje ciało mógł tutaj troszkę posprzątać. Zabrał się za zbieranie mniejszych głazów, biegnąc jak najszybciej i schylając się po nie, nie wydawało się to trudnym zadanie ale po dłuższym czasie okazywało się to męczące.Kolejnym zadaniem jakie sobie wyznaczył było przerzucenie wszystkich dużych głazów na jedną stertę tak aby później łatwo można było je rozkruszyć... Nie duże skały były lekkie i changeling spokojnie sobie je rzucał, roztrzaskując jedno o drugie, większe wymagały od niego włożenia większego wkładu lecz gdy natknął się na naprawdę solidne i potężne płyty kamienia musiał wymyślić coś innego. Próbował pociskami KI ale zbyt długo by to trwało a on nie miał całej wieczności. Próbował łączyć pociski ale bez skutku, postanowił stworzyć większą kule lub coś podobnego na rozłożonej dłoni, uniósł ją ponad głowę i gromadził energię aby móc stworzyć pocisk. Efektem była smuga energii, której nawet robak by się nie przestraszył, jednak próby trwały aż do czasu gdy udało mu się stworzyć coś w postaci niezbyt foremnej tarczy.Mimo efektu gromadził energię dalej, pełen skupienia a następnie zamachnął się rzucając nią w głaz, który się rozerwał jednak nie wpół lecz na skrajnym jego końcu. Stworzenie dysku nie było jednym z najtrudniejszych zadań, changeling musiał nad nim jeszcze zapanować...
- GośćGość
Re: Rajski las
Sro Cze 19, 2013 2:46 pm
Praca a tym samym trening szybko przerodził się w pouczającą rozrywkę...
Changeling po odpoczynku postanowił poszukać towarzyszy, miał nadzieję że ich znajdzie...
- Post treningowy:
- Rzucanie dyskiem KI szło coraz lepiej w dodatku przerzucał z łatwością stertę gruzu jaki pozostawał. Mimo to im dłużej ćwiczył tym trudniej mu szło ze względu na zmęczenie i krążek KI wymykał się z pod kontroli siejąc zniszczenie gdzie popadnie. To tym bardziej motywowało changelinga do pracy na sobą i większego skupienie, które w efekcie przyniosło oczekiwany rezultat. Brak sił i chęci nie sprawiały już problemów, rzucał tarczą jak popadnie i zawsze celnie. Dosyć szybko uporał się z pozostałościami po wiosce zostawiają stertę gruzu...
Changeling po odpoczynku postanowił poszukać towarzyszy, miał nadzieję że ich znajdzie...
Re: Rajski las
Sro Cze 19, 2013 8:48 pm
Nagle zza najbliższych drzew wybiegł... Nameczanin. Nie powinno to aż tak zdziwić Krazgel'a, wszak to teren należący to tej właśnie rasy. Na widok ogoniastego zamarł w bezruchu z wyrazem przerażenia na twarzy.
- Aaaa! Co tu robisz!? Nie możesz tu być, to Nasza ziemia!
Jednak nie był zbyt skory do wyrzucania stąd Jaszczura. Powoli cofał się, czekając na odpowiedni moment do ucieczki. Najwyraźniej spodziewał się jakiegoś ruchu ze strony nieznajomego.
- Aaaa! Co tu robisz!? Nie możesz tu być, to Nasza ziemia!
Jednak nie był zbyt skory do wyrzucania stąd Jaszczura. Powoli cofał się, czekając na odpowiedni moment do ucieczki. Najwyraźniej spodziewał się jakiegoś ruchu ze strony nieznajomego.
- GośćGość
Re: Rajski las
Pon Cze 24, 2013 12:33 pm
Changeling spokojnymi ruchami obrócił się do przybysza. Przyjrzał się mu i czuł że to jego szansa na pełne uzdrowienie. Zrobił kilka wolnych kroków w stronę nameczanina...
Witaj, nie bój się mnie. Jestem pokojowo nastawiony, sam walczę z moją rasą. Myślę, że możemy sobie pomóc. Wiem, że to wasza ziemia, tak jak całą planeta ale potrzebuje waszej pomocy w zamian oferuje wsparcie oraz ochronę...
Krazgel obawiał się, że nieznajomy będzie próbował uciekać, nie wyglądał na takiego, który lubił walczyć...
Zwę się Krazgel....
Liczył, iż jego gest skłonni nameczanina aby ten chodź trochę obdarzył go zaufaniem...
Witaj, nie bój się mnie. Jestem pokojowo nastawiony, sam walczę z moją rasą. Myślę, że możemy sobie pomóc. Wiem, że to wasza ziemia, tak jak całą planeta ale potrzebuje waszej pomocy w zamian oferuje wsparcie oraz ochronę...
Krazgel obawiał się, że nieznajomy będzie próbował uciekać, nie wyglądał na takiego, który lubił walczyć...
Zwę się Krazgel....
Liczył, iż jego gest skłonni nameczanina aby ten chodź trochę obdarzył go zaufaniem...
Re: Rajski las
Sro Cze 26, 2013 2:45 pm
Nameczanin, z początku zdenerwowany, uspokoił się po słowach Krazgela. Ten zapewnił ochrone, a to było to czego potrzebował bezbronny mieszkaniec planety.
Moje imię to Garshin- powiedział Zielonoskóry robiąc kilka ostrożnych kroków w kierunku Ogoniastego. Jego wzrok przykóła wysypka wyraźnie widoczna na ramieniu Changelinga.
Nie wygląda to za ciekawie- powiezdiał wskazująca palcem na wysypkę- zrobimy tak. Odprowadzisz mnie do wioski. Jeśli oboje przezyjemy to na miejscu zbadamy cię i wyleczymy. Co Ty na to?-dodał na koniec.
Moje imię to Garshin- powiedział Zielonoskóry robiąc kilka ostrożnych kroków w kierunku Ogoniastego. Jego wzrok przykóła wysypka wyraźnie widoczna na ramieniu Changelinga.
Nie wygląda to za ciekawie- powiezdiał wskazująca palcem na wysypkę- zrobimy tak. Odprowadzisz mnie do wioski. Jeśli oboje przezyjemy to na miejscu zbadamy cię i wyleczymy. Co Ty na to?-dodał na koniec.
- GośćGość
Re: Rajski las
Sro Cze 26, 2013 3:48 pm
Krazgel uśmiechnął się widząc, iż zdobył zaufanie nameczanina. Miał racje twierdząc, że są sobie nawzajem potrzebni, lecz nie był pewny co ich czeka. Wysypka dawała o sobie znać mimo transformacji, musiał szybko ją wyleczyć...
Pozostaje mi coś innego do wyboru?
Uśmiechnął się...
Ruszajmy w drogę Garshinie nim pojawi się tutaj coś co będzie trzeba zniszczyć... Prowadź towarzyszu, mam nadzieję, że nie oferujesz tylko pustych słów.
Krazgel rozprostował kości, gotów ruszać w drogę czekał, aż Garshin zaprowadzi go do ich wioski.
Pozostaje mi coś innego do wyboru?
Uśmiechnął się...
Ruszajmy w drogę Garshinie nim pojawi się tutaj coś co będzie trzeba zniszczyć... Prowadź towarzyszu, mam nadzieję, że nie oferujesz tylko pustych słów.
Krazgel rozprostował kości, gotów ruszać w drogę czekał, aż Garshin zaprowadzi go do ich wioski.
Re: Rajski las
Czw Cze 27, 2013 1:37 pm
Coś Ty. My Nameczanie dotrzymujemy danego słowa-powiedział Garshin po czym zrobił kilka kroków w przód. Szedł przed Changelingiem, jednak co jakiś czas odwracał się za siebie by sprawdzić, czy jego towarzysz cały czas za nim idzie.
Możesz powiedzieć mi coś o sobie? Czeka nas długa droga, warto byłoby umilić ją jakąś rozmową- powiedział nameczanin, skręcając w lewo za bardzo dużym i dorodnym drzewem.
A, no i ta wysypka. Skąd ją masz?- dodał po chwili.
Możesz powiedzieć mi coś o sobie? Czeka nas długa droga, warto byłoby umilić ją jakąś rozmową- powiedział nameczanin, skręcając w lewo za bardzo dużym i dorodnym drzewem.
A, no i ta wysypka. Skąd ją masz?- dodał po chwili.
- GośćGość
Re: Rajski las
Pon Lip 01, 2013 8:12 pm
CHangeling nie był skłonny do rozmów, interesowało go raczej jak najszybsze dostanie się do wioski nameczan. Choroba się nasilała i dokuczała Krazgelowi a on miał problem aby się powstrzymać. Wyczuwał lęk dochodzący od przewodnika, najwidoczniej czegoś się obawiał i chyba nie był to changeling.
O sobie nie wiele mogę powiedzieć. Zostałem zdradzony i zarażony tą wysypką podczas pracy. Moja rasa jest niewdzięczna, zapłacą mi za to, zemszczę się....
Krazgel zacisnął pięści, emanowała od niego energia, którą dało się łatwo wykryć...
Towarzyszyło mi jeszcze dwóch ale gdy gubiłem pościg oddalili się i znikli zostawiając mnie samego ich też muszę dopaść...
CHangeling nudził się tą drogą lecz starał się nie marudzić jednak nie wytrzymał
Nie moglibyśmy polecieć? Będzie o wiele szybciej...
O sobie nie wiele mogę powiedzieć. Zostałem zdradzony i zarażony tą wysypką podczas pracy. Moja rasa jest niewdzięczna, zapłacą mi za to, zemszczę się....
Krazgel zacisnął pięści, emanowała od niego energia, którą dało się łatwo wykryć...
Towarzyszyło mi jeszcze dwóch ale gdy gubiłem pościg oddalili się i znikli zostawiając mnie samego ich też muszę dopaść...
CHangeling nudził się tą drogą lecz starał się nie marudzić jednak nie wytrzymał
Nie moglibyśmy polecieć? Będzie o wiele szybciej...
Re: Rajski las
Wto Lip 02, 2013 10:14 pm
-Niestety, tak to w życiu bywa, że Ci, którzy powinni być nam najbliżsi odwracają się od nas plecami-podsumował krótko Nameczanin. Szedł powoli, i wsłuchiwał się w słowa Krazgela, który mówił o niewdzięczności swojej rasy. Nie komentował tego. Nie miał zamiaru mówić o tym, że chęć ukarania ich nie jest dobrym pomysłem. Po chwili ciszy, Changeling zaproponował lot. Zielonoskóry na moment zatrzymał się i spojrzał w gęsty las. Wodził palcem po drzewach i liczył je po cichu.
-Tam!-powiedział głośniej-aa wybacz. No to nie wchodzi w grę. Z góry nasza wioska jest średnio widoczna-powiedział, po czym ruszył w głąb lasu. Powoli omijał to większe to mniejsze drzewa. Po parunastu metrach natrafili na ścieżkę-Poza tym już prawie jesteśmy na miejscu.-dopowiedział.
Z ciałem Krazgela znów zaczęło się coś dziać. Na początek dziwne drętwienia górnych kończyn. Pierwsze były palce, którymi nie mógł poruszać tak szybko jak zwykle. Wszystko postępowało w zatrważającym tempie a spadek zdolności manualnych przerzucił się na całe ręce. Gdy wszedł na ścieżkę, jego dłonie już nie reagowały, mógł jednak poruszać przedramionami i ramionami, choć nie z taką szybkością i precyzją, jak normalnie. Paraliż postępował…
-Tam!-powiedział głośniej-aa wybacz. No to nie wchodzi w grę. Z góry nasza wioska jest średnio widoczna-powiedział, po czym ruszył w głąb lasu. Powoli omijał to większe to mniejsze drzewa. Po parunastu metrach natrafili na ścieżkę-Poza tym już prawie jesteśmy na miejscu.-dopowiedział.
Z ciałem Krazgela znów zaczęło się coś dziać. Na początek dziwne drętwienia górnych kończyn. Pierwsze były palce, którymi nie mógł poruszać tak szybko jak zwykle. Wszystko postępowało w zatrważającym tempie a spadek zdolności manualnych przerzucił się na całe ręce. Gdy wszedł na ścieżkę, jego dłonie już nie reagowały, mógł jednak poruszać przedramionami i ramionami, choć nie z taką szybkością i precyzją, jak normalnie. Paraliż postępował…
- Vitolo
- Liczba postów : 95
Data rejestracji : 29/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Lip 13, 2013 11:12 pm
Po przebiegnięciu kilku kilometrów Vitolo w końcu dojrzał na horyzoncie las, już dawno przestał słyszeć krzyki goniących go strażników dlatego też zwolnił bieg i zaczął iść bardzo spokojnym tempem w kierunku drzew. Miał wiele rzeczy do przemyślenia, w przeciągu kilku dni stało się tyle rzeczy, a jego życie obróciło swój bieg o 180 stopni. Vit liczył na to, że uda mu się w lesie znaleźć jakąś kryjówkę i tam na spokojnie wszystko przemyśleć. Po kilkunastu minutach młody nameczanin znajdował się już w lesie. Natychmiast zaczął rozglądać się za jakimś odpowiednim miejscem na ukrycie się i pochłonięcie się treningowi.
Jednakże długie poszukiwania nie dały żadnego odpowiedniego miejsca na kryjówkę. Niszczenie drzew i ułożenie z ich gałęzi jakiegoś szałasu odpadało, Vit miał wystarczająco dużo na głowie. Nie chciał mieć dodatkowo klątwy, która najprawdopodobniej jeszcze bardziej zniszczyła by mu dzień. Jedynym wyjściem wydawało się po prostu ukrycie się w koronach drzew i stworzenie tam prowizorycznego miejsca gdzie namek mógłby odpoczywać. Wiedząc już co ma zrobić Vitolo zaczął iść szukać dobrego drzewa aby móc spełnić swój obmyślony plan. Szukał przez kilkadziesiąt minut, jednak dopiero po obejrzeniu około połowy lasu, Vit znalazł drzewo, które miało odpowiednio grube gałęzie by można było je wykorzystać jako łózko oraz dość gęsto rozsiane liście by zakrywały one wszystko co dzieje się w koronie. Vit chcąc jak najszybciej odpocząć wskoczył na wybrane przez siebie drzewo i natychmiast zasnął.
Vitolo bardzo szybko się obudził, przez cały czas jego snu dręczyły go koszmary. Cały czas widział przed oczyma martwego nameczanina, o którego morderstwo Vit był oskarżony. Wiedząc że nawet sen nie da mu wypoczynku młody wojownik przysiadł na swojej gałęzi i zaczął przyglądać się powiewającym na wietrze liściom. To w jakiś sposób go uspokajało, jednak oprócz nich Vit nie mógł zobaczyć nic więcej. Chcąc dowiedzieć się czy dzieje się coś ciekawego zeskoczył z drzewa. Miał zamiar udać się na obchód, jednak nie wiedział czy trafi później do tego samego drzewa dlatego też musiał zaryzykować obłożenie klątwą i natychmiast chwycił jeden z kamieni i uderzył w korę na drzewie żłobiąc średniej wielkości X. Zaraz po tym ruszył przed siebie by zobaczyć co ciekawego dzieje się na terenie lasu.
Jednakże długie poszukiwania nie dały żadnego odpowiedniego miejsca na kryjówkę. Niszczenie drzew i ułożenie z ich gałęzi jakiegoś szałasu odpadało, Vit miał wystarczająco dużo na głowie. Nie chciał mieć dodatkowo klątwy, która najprawdopodobniej jeszcze bardziej zniszczyła by mu dzień. Jedynym wyjściem wydawało się po prostu ukrycie się w koronach drzew i stworzenie tam prowizorycznego miejsca gdzie namek mógłby odpoczywać. Wiedząc już co ma zrobić Vitolo zaczął iść szukać dobrego drzewa aby móc spełnić swój obmyślony plan. Szukał przez kilkadziesiąt minut, jednak dopiero po obejrzeniu około połowy lasu, Vit znalazł drzewo, które miało odpowiednio grube gałęzie by można było je wykorzystać jako łózko oraz dość gęsto rozsiane liście by zakrywały one wszystko co dzieje się w koronie. Vit chcąc jak najszybciej odpocząć wskoczył na wybrane przez siebie drzewo i natychmiast zasnął.
Godzinę później
Vitolo bardzo szybko się obudził, przez cały czas jego snu dręczyły go koszmary. Cały czas widział przed oczyma martwego nameczanina, o którego morderstwo Vit był oskarżony. Wiedząc że nawet sen nie da mu wypoczynku młody wojownik przysiadł na swojej gałęzi i zaczął przyglądać się powiewającym na wietrze liściom. To w jakiś sposób go uspokajało, jednak oprócz nich Vit nie mógł zobaczyć nic więcej. Chcąc dowiedzieć się czy dzieje się coś ciekawego zeskoczył z drzewa. Miał zamiar udać się na obchód, jednak nie wiedział czy trafi później do tego samego drzewa dlatego też musiał zaryzykować obłożenie klątwą i natychmiast chwycił jeden z kamieni i uderzył w korę na drzewie żłobiąc średniej wielkości X. Zaraz po tym ruszył przed siebie by zobaczyć co ciekawego dzieje się na terenie lasu.
- GośćGość
Re: Rajski las
Sro Lip 17, 2013 7:20 pm
Chciala się przejść , bo w sumie nie wiedzial co ma robić czułą się nieco samotna i zgubiona, nie widziala nikogo z swoje rasy , a to ją dobijało. Szla przed siebie, a raczej leciała w końcu zauważyła przed sobą las do ktorego wleciała miedzy drzewa. Usiadla na jednym z gałęzi i opuściła głowę, lekko machala nogami i zastanawiała się co też może porobić, może i byla wojowniczką, miała to w krwi, ale też byla dziewczyną, kobietą w dodatku bardzo samotną ,a to ją nieco dobijało.
Od paru dni czuje się obca na tej planecie , nie widziała nikogo z swojej rasy, a to ją zaczelo niepokoić, ale co ona może ? NA razie jest za słaba by komuś pomóc musi się stać silniejsza by mogła komukolwiek pomóc, a na to potrzeba czasu i bardzo dużo treningów z jej strony.
Od paru dni czuje się obca na tej planecie , nie widziała nikogo z swojej rasy, a to ją zaczelo niepokoić, ale co ona może ? NA razie jest za słaba by komuś pomóc musi się stać silniejsza by mogła komukolwiek pomóc, a na to potrzeba czasu i bardzo dużo treningów z jej strony.
Re: Rajski las
Czw Lip 18, 2013 7:45 pm
Haru
Las był gęsty, łatwo było się tu zgubić. Nie widziałaś w bazie nikogo ze swej rasy pewnie dlatego że połowa jest zarażona tym dziwnym wirusem który opanował niedawno pół społeczeństwa. Byłaś jedną z tych która oparła się zarazie. Reasumując połowa jest zarażona i jest w kwarantannie, w tym twój ojciec. Po drugie część silnych changów odleciała kapsułami na poszukiwanie antidotum, a trzecia cześć stara się pomóc swoim cierpiącym towarzyszom. To że tobie nic nie zlecili ponieważ dopiero byłaś kadetem, lub ktoś cię przeoczył.
Teraz wisiałaś tak sobie nudząc się i merdając ogonem. Tak się zamyśliłaś że nie zauważyłaś jak ktoś zaczał krzyczeć na ciebie z dołu.
- Hejjj, ty tam! Złaź tu zaraz i mów ktoś ty, z której bazy jesteś ! - krzyknął męski głos.
Spojrzałaś w dół i zobaczyłaś innego changelinga. Który był tak samo niski jak ty, jednak jego ubiór wskazywał że nie był wojownikiem. Jego skóra miała fioletowy kolor.
Las był gęsty, łatwo było się tu zgubić. Nie widziałaś w bazie nikogo ze swej rasy pewnie dlatego że połowa jest zarażona tym dziwnym wirusem który opanował niedawno pół społeczeństwa. Byłaś jedną z tych która oparła się zarazie. Reasumując połowa jest zarażona i jest w kwarantannie, w tym twój ojciec. Po drugie część silnych changów odleciała kapsułami na poszukiwanie antidotum, a trzecia cześć stara się pomóc swoim cierpiącym towarzyszom. To że tobie nic nie zlecili ponieważ dopiero byłaś kadetem, lub ktoś cię przeoczył.
Teraz wisiałaś tak sobie nudząc się i merdając ogonem. Tak się zamyśliłaś że nie zauważyłaś jak ktoś zaczał krzyczeć na ciebie z dołu.
- Hejjj, ty tam! Złaź tu zaraz i mów ktoś ty, z której bazy jesteś ! - krzyknął męski głos.
Spojrzałaś w dół i zobaczyłaś innego changelinga. Który był tak samo niski jak ty, jednak jego ubiór wskazywał że nie był wojownikiem. Jego skóra miała fioletowy kolor.
- GośćGość
Re: Rajski las
Czw Lip 18, 2013 8:00 pm
Siedziała tak zamyślona i zaskoczona zamrugała kilkakrotnie . kiedy usłyszała cudzy głos. Była zaskoczona ,że zobaczyła innego changelinga. po chwili namysłu zeskoczyła na dół bardzo cicho lądując na ziemi. -Co się stało czemu tak krzyczysz ?. Spytała zdziwiona, chłopak wyglądał tak jak ona znaczy był takiego samego wzrostu, jednak nie do końca wiedziała z kim ma do czynienia, dlatego wolała być na baczności i mówić mało , a na temat.W sumie byla jedynym chłopakiem jej rasy co ją zaskoczyło , bo nie widział nikogo od dłuższego czasu, ciekawiło ją co chłopak robi w tej okolicy.
Re: Rajski las
Czw Lip 18, 2013 8:11 pm
Changeling nie wyglądał na młodzieniaszka. Przeciwnie, jeden róg miał pokruszony, spojrzenie stare lecz ostre. Jakby się przełożyło na lata ziemskie to mógł mieć z 30 -40 lat. Nie każdy osiąga następne formy. wiele changów żyje w swojej podstawowej formie przez całe życie. Tylko wielcy wojownicy osiągają kolejne stopnie w drodze do perfekcji i to wiedziałaś.
Facet był ubrany w biały fartuch i przy pasie miał trochę dziwnych urządzeń. Widać jednak że był z wojska. Zmierzył ją dosyć groźnym wzrokiem, od razu zauważył że ma do czynienia z młódką.
- Kurcze, wy młodziki nie zdajecie sobie sprawy z powagi sytuacji. jesteś ze słonecznej? Musiałaś wiedzieć że jest kwarantanna. Nikt nie przydzielił ci żadnego zadania że tak się tutaj obijasz? - przyjrzał się jej i założył ręce na piersi.
Facet był ubrany w biały fartuch i przy pasie miał trochę dziwnych urządzeń. Widać jednak że był z wojska. Zmierzył ją dosyć groźnym wzrokiem, od razu zauważył że ma do czynienia z młódką.
- Kurcze, wy młodziki nie zdajecie sobie sprawy z powagi sytuacji. jesteś ze słonecznej? Musiałaś wiedzieć że jest kwarantanna. Nikt nie przydzielił ci żadnego zadania że tak się tutaj obijasz? - przyjrzał się jej i założył ręce na piersi.
- GośćGość
Re: Rajski las
Czw Lip 18, 2013 8:34 pm
Krazgel czuł że jego możliwości zaczynają się kurczyć, nie mógł o tym informować nameczanina gdyż bał się że zostanie pozostawiony na pewną śmierć, wolał improwizować. Tracił czucie w ręce, w dodatku dziwnie się czuł, jego mózg nie funkcjonował normalnie.
Proszę czy możemy przyspieszyć? czuje się gorzej nie chcę tutaj zgnić... Wasza wioska pewnie jest dobrze ukryta... Wyleczą mnie w niej ?
Changeling był pełen nadziei na uzyskanie zdrowia i dotarcie jak najszybciej do wioski, droga była męcząca a w dodatku choroba się rozwijała. Nie brzmiało to dobrze a tym bardziej nie wyglądało... CZuł się ociążały a ręka stała się dla niego tylko i wyłącznie cieżarem...
Proszę czy możemy przyspieszyć? czuje się gorzej nie chcę tutaj zgnić... Wasza wioska pewnie jest dobrze ukryta... Wyleczą mnie w niej ?
Changeling był pełen nadziei na uzyskanie zdrowia i dotarcie jak najszybciej do wioski, droga była męcząca a w dodatku choroba się rozwijała. Nie brzmiało to dobrze a tym bardziej nie wyglądało... CZuł się ociążały a ręka stała się dla niego tylko i wyłącznie cieżarem...
- GośćGość
Re: Rajski las
Czw Lip 18, 2013 8:37 pm
Spojrzała na mężczyznę ,a dokładnie w jego oczy widziała w nich mądrość taką jakby..ludzką tak to dobre określenie.Co prawda nie lubiła takiego spojrzenia na sobie takiego groxnego, jednak teraz zrobiła z twarzy maskę by owy mężczyzna nie mógł odczytac jej uczuć. Zdziwiła się na jego pytanie.
- Tak jestem z słonecznej i wiem ,że jest kwarantanna, jestem odporna na ten wirus.
Odpowiedziała i łagodnym i nieco suchym tonem była neico zirytowana jego pytaniami.
- Jestem za młoda i zbyt nie doświadczona by ktoś mógł mi dać zadanie.
Odpowiedziała w sumie tak jak było z prawdą.
- Tak jestem z słonecznej i wiem ,że jest kwarantanna, jestem odporna na ten wirus.
Odpowiedziała i łagodnym i nieco suchym tonem była neico zirytowana jego pytaniami.
- Jestem za młoda i zbyt nie doświadczona by ktoś mógł mi dać zadanie.
Odpowiedziała w sumie tak jak było z prawdą.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach