Rajski las
+7
Colinuś
Kanade
KOŚCI
Xanas
Vitolo
Legumir
NPC.
11 posters
Rajski las
Sro Paź 10, 2012 7:44 pm
First topic message reminder :
Lasów na Namek jest mnóstwo, mimo tego ten ma w sobie coś niesamowitego. Jest dziewiczy, nikt jeszcze nigdy nie próbował ingerować w jego naturę. Pradawne wieści mówią, że tego, który odważy się niszczyć chociażby jedno drzewo, bądź zabiję jakąkolwiek istotę w tym rejonie, spotka okrutna klątwa. Mimo tego miejsce to jest często odwiedzane przez Nameków. Jest ono bowiem jedyną drogą, którą można dostać się do jeziora.
Lasów na Namek jest mnóstwo, mimo tego ten ma w sobie coś niesamowitego. Jest dziewiczy, nikt jeszcze nigdy nie próbował ingerować w jego naturę. Pradawne wieści mówią, że tego, który odważy się niszczyć chociażby jedno drzewo, bądź zabiję jakąkolwiek istotę w tym rejonie, spotka okrutna klątwa. Mimo tego miejsce to jest często odwiedzane przez Nameków. Jest ono bowiem jedyną drogą, którą można dostać się do jeziora.
- Soma
- Liczba postów : 265
Data rejestracji : 26/03/2014
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Lut 27, 2016 2:37 am
Udało się, a na twarzy Somy pojawił się uśmiech, jednak to nie był czas na popadanie w samozadowolenie. Jego zielony sojusznik też nie odpoczywał. Problemem niebianina był fakt, że wszystko wskazywało na to, że nawet jeżeli dołączy do Nameka, to prawdopodobnie będzie mu tylko przeszkadzał. Obaj osobnicy byli dla niego po prostu zbyt szybcy. Nie mógł tez stać jak kołek, a frontalny atak za pomocą Kami no Ikari, też nie wchodził w grę. Technika niosła za sobą zbyt duże ryzyko zranienia jego nowego towarzysza. Mógłby spróbować sparaliżować jaszczura za pomocą telekinezy, ale jednak szybko odrzucił tą opcję. Jego kiaiho, w które musiał włożyć dużo więcej energii niż się spodziewał jedynie sparowało jego atak, a nie odrzuciło go tak jak zamierzał. Spiczastouchy być może nie był orłem, ale nie był aż tak głupi, żeby nie rozumieć, że próba takiego zagrania z góry skazana jest na porażkę, a koszt jaki mógłby przez nie ponieść zbyt duży. Musiał wymyślić coś innego. Rozglądnął się szybko dookoła siebie. Nie zobaczył nic, poza zniszczonymi w trakcie walki drzewami. W całkiem szerokim promieniu nie ostało się zbyt wiele, wciąż stojących na swoim miejscu. Wiele z nich zostało przerobionych na drzazgi, a gdzieniegdzie leżały powalone pnie. Widok ten podsunął mu pewien pomysł. Skoncentrował się dokładnie tak samo jak jeszcze dosłownie chwile temu, gdy stał przed jaskinią, w której ukrył chłopca. Swoją mentalną mocą podniósł jedno z powalonych drzew. Dopiero co nauczył się tej techniki, więc nie szło mu to zbyt łatwo, a schody miały dopiero się zacząć. Ustabilizował przepływ swojej ki, a co za tym, również lewitujące drewno. Gdy tylko miał pewność, ze bez problemu utrzyma je w powietrzu, ze spokojem widocznym w jego ruchach podniósł drugie, znajdujące się dokładnie po drugiej stronie walczących w zwarciu. Gdy tylko zauważył odpowiedni moment, skierował oba obiekty, z dwóch przeciwległych stron na changlinga, tak żeby zderzyły się z nim końcami. Nie poprzestał jednak na tym. Skierował dodatkową dawkę energii po to, żeby wywrzeć dodatkowy nacisk, co zaowocowało efektownym zgnieceniem obu pni. Soma miał nadzieję, że nie tylko samo uderzenie zaboli przeciwnika, ale również pokaźna ilość kawałków drewna utkwi na stałe w jego ciele.
Koniec Treningu
OOC:
Użycie telekinezy, za którą nie wiem czy mam sobie odjąć ki. Jeżeli tak to nie wiem ile, 50 za uzycie, czy 100 za dwa obiekty przenoszone?
Przepraszam tez za zwłokę, postaram się odpisywac szybciej.
Koniec Treningu
OOC:
Użycie telekinezy, za którą nie wiem czy mam sobie odjąć ki. Jeżeli tak to nie wiem ile, 50 za uzycie, czy 100 za dwa obiekty przenoszone?
Przepraszam tez za zwłokę, postaram się odpisywac szybciej.
Re: Rajski las
Sob Lut 27, 2016 3:57 pm
Walka zmierzała do swojego końca nieubłaganie… Bowiem choć w furii, Changeling tracił swe siły, doświadczony wojownik mógł ujrzeć jak jego ruchy stają się ospalsze, wolniejsze. Ryczał wściekle próbując choć ich zadrasnąć, a ślepota w tym nie pomagała. Ciosy Fanalisa trafiały bezbłędnie, Jaszczur wił się, chcąc uniknąć ataku i jednocześnie zadać jak największe obrażenia. Oczywiście pozbawiony ważnego zmysłu nie widział co się dzieje, a tym bardziej co szykuje dlań Soma. Dwa wielkie pnie uderzyły w plecy i pierś, wbijając się w jego ciało. Uszkodzony kopniakiem bark również został zakleszczony, coś chrupnęło i Jaszczur ryknął. Spróbował się wyrwać akurat w momencie w którym Soma wzmocnił nacisk, powodując zgniecenie pni oraz karku przeciwnika. Jego bezwładne ciało opadło wraz z tym co zostało z drewna, gdy tylko młody bóg przestał używać swojej technik.
Na moment zapadła cisza…
Którą przerwała mucha. Mechaniczny owad zaczął latać nad głowami tymczasowych sojuszników, trzepocząc w euforii skrzydełkami i machając odnóżami.
- Zerozz nie żyje! Bzz..! Nawtz nie wiezcie jaki… Bzzz… Trach! Był okrpzny! – przestał wirować i zastygł mniej więcej na poziomie ich spojrzeń, bucząc cicho silniczkiem. – Ciezę szię, że bzzz wam zię udało! Sssaiyan tez już nie ma. N-nie pzedstawiłem się, jeztem Trach! Brzdęk! Polar. Fanaliz mniez bzzz zzzna!
No tak… Losy bywają poplątane i jak nie tworzy się podsłuchu, którzy koledzy z laboratoriów kradną i przymocowują do żab, to buduje się mechaniczne muchy…
OOC
Zero nie żyje
50 Ki styknie Soma
Na moment zapadła cisza…
Którą przerwała mucha. Mechaniczny owad zaczął latać nad głowami tymczasowych sojuszników, trzepocząc w euforii skrzydełkami i machając odnóżami.
- Zerozz nie żyje! Bzz..! Nawtz nie wiezcie jaki… Bzzz… Trach! Był okrpzny! – przestał wirować i zastygł mniej więcej na poziomie ich spojrzeń, bucząc cicho silniczkiem. – Ciezę szię, że bzzz wam zię udało! Sssaiyan tez już nie ma. N-nie pzedstawiłem się, jeztem Trach! Brzdęk! Polar. Fanaliz mniez bzzz zzzna!
No tak… Losy bywają poplątane i jak nie tworzy się podsłuchu, którzy koledzy z laboratoriów kradną i przymocowują do żab, to buduje się mechaniczne muchy…
OOC
Zero nie żyje
50 Ki styknie Soma
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Lut 27, 2016 8:38 pm
Do momentu ostatecznego pokonania Changelinga nie było można pozwolić sobie na frywolne go traktowania. Presja ciążąca na Fanalisie dopomogła mu w koncentracji i nie pozwoliła na błędy. To ważne, kiedy wojownik chce ciągle się rozwijać, a jest daleko za swoimi rówieśnikami. W końcu nie chodzi o samą dominację nad wrogimi rasami czy swoimi pobratymcami. Rywalizacja interesowała Fanalisa przede wszystkim jako czysta forma samodoskonalenia. Te mądre słowa nie pasowały do niego, toteż ograniczyć się można do cichej radości. Śmierć na planecie była znacząca. Być może największa od wielu dziejów, jakie niegdyś przyszło się jej mierzyć. Namek zachował powagę, w trakcie której nastała cisza. Mimo wszystko nie chciał jego śmierci, a miał nieodpartą chęć wypytania: dlaczego chcieli akurat małego Enyię? Oszałamiające zakończenie sprawiło, że postać Niebianina nie wypadła wcale tak źle. Nadal jednak kompletnie nic o nim nie wiedział.
- Uf, i po problemie. - westchnął z ulgą, bo wreszcie mógł skupić się na zadaniu. Nie mógł zwlekać, chociaż teoretycznie nigdzie się nie paliło i nie było spieszno do ucieczki. Spokojna dzicz tego miejsca nie wykazywała już żadnych oznak walki. Wtem dosłyszał niewyraźny głos, który coś mu mówił. Lampka zabłysnęła szybko, kiedy w miarę rozwoju wypowiedzi odkrył mechaniczną muchę i skojarzył w swojej głowie pokracznego Changa, Polara.
- Racja, my się znamy. Co słychać Polar? Wiesz może, dlaczego ten wściekły jaszczur chciał schwytać małego Nameczanina? - wypowiedział z entuzjazmem i zbliżył się do kolejnego, technologicznego tworu początkującego wynalazcy. Zawsze przyda się taki znajomy naukowiec, choćby z tego względu, że zawsze może trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, co dzieje się dookoła. Fanalis nieczęsto ma z tym problemy, żeby zdobywać wywiadowcze informacje ze świata.
W następnej kolejności odpuścił sobie martwienie się Enyią, który powinien w gruncie rzeczy nie ucierpieć od czekania. Gorzej, jeśli się obudzi i będzie przerażony. Z tego, co słyszał to dzieciak miał bojowe usposobienie. Może nawet był zadziorny i trudny w obyciu. Mimo wszystko w drugiej kolejności zerknął na nowego znajomego, nie z tej ziemi. Soma o nietypowym, błękitnym odcieniu skóry wydawał mu się jednak spokrewniony. Posiadali te same, spiczaste uszy i wzrok, jakby mierzący podobną odległość.
- Dzięki za pomoc. Ta ostatnia technika. Była świetna. - zagadał wprost do Niebianina, a wzrok zdradzał od razu, że jest zainteresowany takim sposobem walki. Nie wiedzieć dlaczego, ale być może podświadomie miał gdzieś w planach wyuczenie się już z góry wiadomych zdolności. Nie było jednak wiadomo, kiedy i jak natknie się na nie. Taka telekineza wywoływała same superlatywy i dawała niezłe możliwości.
- Uf, i po problemie. - westchnął z ulgą, bo wreszcie mógł skupić się na zadaniu. Nie mógł zwlekać, chociaż teoretycznie nigdzie się nie paliło i nie było spieszno do ucieczki. Spokojna dzicz tego miejsca nie wykazywała już żadnych oznak walki. Wtem dosłyszał niewyraźny głos, który coś mu mówił. Lampka zabłysnęła szybko, kiedy w miarę rozwoju wypowiedzi odkrył mechaniczną muchę i skojarzył w swojej głowie pokracznego Changa, Polara.
- Racja, my się znamy. Co słychać Polar? Wiesz może, dlaczego ten wściekły jaszczur chciał schwytać małego Nameczanina? - wypowiedział z entuzjazmem i zbliżył się do kolejnego, technologicznego tworu początkującego wynalazcy. Zawsze przyda się taki znajomy naukowiec, choćby z tego względu, że zawsze może trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, co dzieje się dookoła. Fanalis nieczęsto ma z tym problemy, żeby zdobywać wywiadowcze informacje ze świata.
W następnej kolejności odpuścił sobie martwienie się Enyią, który powinien w gruncie rzeczy nie ucierpieć od czekania. Gorzej, jeśli się obudzi i będzie przerażony. Z tego, co słyszał to dzieciak miał bojowe usposobienie. Może nawet był zadziorny i trudny w obyciu. Mimo wszystko w drugiej kolejności zerknął na nowego znajomego, nie z tej ziemi. Soma o nietypowym, błękitnym odcieniu skóry wydawał mu się jednak spokrewniony. Posiadali te same, spiczaste uszy i wzrok, jakby mierzący podobną odległość.
- Dzięki za pomoc. Ta ostatnia technika. Była świetna. - zagadał wprost do Niebianina, a wzrok zdradzał od razu, że jest zainteresowany takim sposobem walki. Nie wiedzieć dlaczego, ale być może podświadomie miał gdzieś w planach wyuczenie się już z góry wiadomych zdolności. Nie było jednak wiadomo, kiedy i jak natknie się na nie. Taka telekineza wywoływała same superlatywy i dawała niezłe możliwości.
- Soma
- Liczba postów : 265
Data rejestracji : 26/03/2014
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Nie Lut 28, 2016 3:26 am
Po wszystkim. Krótka chwila ciszy upłynęła Somie głównie na złapaniu oddechu, oraz otarciu potu z czoła. Był pod wrażeniem, tego jak skuteczny okazał się jego atak. Nawet zbyt skuteczny, nie czuł się dobrze z myślą, że zabił śmiertelnika. Gadająca mucha jednak szybko rozwiała jego poczucie winy.
-Skoro mówisz, że był taki okropny, to pewnie mu się należało- Po wcześniejszym zachowaniu jaszczura bez zawahania uwierzył owadowi. -Enma to co prawda stary pierdziel, ale na pewno wymyśli mu jakąś sprawiedliwą karę.- Na twarzy niebianina pojawił się szeroki uśmiech. Zanim jednak podjął jakiekolwiek następujące działania, z zainteresowaniem zaczął przysłuchiwać się ciekawej konwersacji pomiędzy jego nowymi znajomymi. Okazało się, że tak jak podejrzewał, gadające muchy w świecie śmiertelników musiały być czymś normalnym. postanowił, że jak będzie miał w przyszłości troszkę czasu dla siebie, to postara się o pozwolenie na ponowne odwiedziny tego dominum, gdyż musiało ono skrywać więcej fascynujących ciekawostek. Dodatkowo z rozmowy wynikło, że cała ta walka rozegrała się z powodu malca, którego ukrył w grocie.
"Może jest jakimś genialnym kucharzem? Tak to musi być to!"- Uśmiech na jego twarzy powiększył się jeszcze bardziej, na myśl o specjałach jakie muszą być tutaj serwowane. Jednak największą radość sprawiał mu fakt, że w końcu dowiedział się jak wygląda stan rzeczy związany z tymi całymi Saiyanami, a mianowicie, że nie ma ich już na planecie, co świadczyło o tym, że wywiązał się ze swojego zadania. No przecież nie mógł wątpić w słowa takiej życzliwej muchy. Z tego błogiego stanu wybiły go nagle podziękowania zielonego.
-Nie ma za co!- To było bardzo miłe uczucie, wdzięczność pierwszego śmiertelnika jakiemu pomógł. -Mówisz o telekinezie? Sam się nauczyłem tego... całkiem niedawno. W sumie jak chcesz to mogę ci pokazać jak to się robi.- Uznał, że jeżeli jego towarzysz przystanie na propozycję to treningiem będzie przeniesienie głazu zagradzającego wejście do jaskini.- Co prawda już się chyba przedstawiałem, ale nie zaszkodzi drugi raz. Jestem Soma, bardzo mi miło...- Spojrzał na zielonoskórego z nadzieją, że ten tez zdradzi swoje imię.
OOC:
W sumie to zapomniałem się tez wcześniej spytać ile kosztowało mnie Kiaiho, bo nawet jak teraz odejmę te 50 ki, to od razu mi się zregeneruje to za "bezpieczny" post, a myślę, że jednak jakiś wysiłek za tamtą akcję powinienem ponieść. Tak więc:
Regeneracja Hp 10% czyli +87
Regeneracja Ki w następnym poście.
P.S. Fanalis, ja nie mam niebieskiej skóry. ^^
-Skoro mówisz, że był taki okropny, to pewnie mu się należało- Po wcześniejszym zachowaniu jaszczura bez zawahania uwierzył owadowi. -Enma to co prawda stary pierdziel, ale na pewno wymyśli mu jakąś sprawiedliwą karę.- Na twarzy niebianina pojawił się szeroki uśmiech. Zanim jednak podjął jakiekolwiek następujące działania, z zainteresowaniem zaczął przysłuchiwać się ciekawej konwersacji pomiędzy jego nowymi znajomymi. Okazało się, że tak jak podejrzewał, gadające muchy w świecie śmiertelników musiały być czymś normalnym. postanowił, że jak będzie miał w przyszłości troszkę czasu dla siebie, to postara się o pozwolenie na ponowne odwiedziny tego dominum, gdyż musiało ono skrywać więcej fascynujących ciekawostek. Dodatkowo z rozmowy wynikło, że cała ta walka rozegrała się z powodu malca, którego ukrył w grocie.
"Może jest jakimś genialnym kucharzem? Tak to musi być to!"- Uśmiech na jego twarzy powiększył się jeszcze bardziej, na myśl o specjałach jakie muszą być tutaj serwowane. Jednak największą radość sprawiał mu fakt, że w końcu dowiedział się jak wygląda stan rzeczy związany z tymi całymi Saiyanami, a mianowicie, że nie ma ich już na planecie, co świadczyło o tym, że wywiązał się ze swojego zadania. No przecież nie mógł wątpić w słowa takiej życzliwej muchy. Z tego błogiego stanu wybiły go nagle podziękowania zielonego.
-Nie ma za co!- To było bardzo miłe uczucie, wdzięczność pierwszego śmiertelnika jakiemu pomógł. -Mówisz o telekinezie? Sam się nauczyłem tego... całkiem niedawno. W sumie jak chcesz to mogę ci pokazać jak to się robi.- Uznał, że jeżeli jego towarzysz przystanie na propozycję to treningiem będzie przeniesienie głazu zagradzającego wejście do jaskini.- Co prawda już się chyba przedstawiałem, ale nie zaszkodzi drugi raz. Jestem Soma, bardzo mi miło...- Spojrzał na zielonoskórego z nadzieją, że ten tez zdradzi swoje imię.
OOC:
W sumie to zapomniałem się tez wcześniej spytać ile kosztowało mnie Kiaiho, bo nawet jak teraz odejmę te 50 ki, to od razu mi się zregeneruje to za "bezpieczny" post, a myślę, że jednak jakiś wysiłek za tamtą akcję powinienem ponieść. Tak więc:
Regeneracja Hp 10% czyli +87
Regeneracja Ki w następnym poście.
P.S. Fanalis, ja nie mam niebieskiej skóry. ^^
Re: Rajski las
Pon Lut 29, 2016 10:09 pm
- Bzz… Nie mamz pojęzia. Niezmniezzzz Bzzzz brzdęk trach, cieszę się, żze Cię widzzę! BzzZZzzzZZzz… – mucha zakręciła się w kółko – Powinnizcie zzzstąd iśćz, Changi majązzz Bzzz trach, szcoutery. Mogą wazzz BzzZZzzzZZ namierzzyć. Zzero był ważny, trach, będąz zźli… Zzakłócę bzzz ich zsygnał, ale muszicie leciećz zzz.
Mechaniczny owad przemawiający głosem małego Jaszczura podleciał do swojej pułapki – czyli dwóch gładkich kul. Rozległo się metaliczne syczenie, ciche strzelani iskier i sfery uniosły się w powietrze. Wyglądało na to, że działały! … Rychło w czas, było przecież po walce… Obie diody świeciły się na czerwono i po jednej kuli wpadło w ręce Nameczanina i młodego boga.
- Maczie. Wam przydadzzą się bardzzzziej zzzBzzZZzz ode mniez. Musizcie mocno zz trach naciznąć światełko trach, brzdęk, bzzzzZzzz i rzucić kulą, a wtedy wybuchniezz.
Kulka, która znalazła się w dłoni Somy kopnęła go prądem. Mucha zapikała i podleciała bliżej.
- Akczelerator… Już zzzBzz jezt ok![ – owad bucząc wzleciał w górę – Mazskuję zzzsygnał. Zwiewajczie! Do zzzobaczzenia Fanalizs!
Po chwili go nie było.
OOC
Za całokształt ode mnie dostajecie po 10pktów oraz po metalicznej kulce od Polara. Jak tłumaczył, wybuchowa, możecie użyć jej w walce, choć bardziej przydać się może poza nią. Gdy już chcecie użyć jej na kimś, robi za normalną akcje ofensywną – atak energetyczny i może zostać zablokowana czy uniknięta jak każda inna technika. Daje 500dmg. Oczywiście jak wybuchnie nie możecie jej wykorzystać drugi raz bo zamieni się w pył.
Póki co jesteście wolni, odezwę się jeśli będzie potrzebna interakcja z NPCetem. Enya dalej jest nieprzytomny, (lepiej dla was, bo to okropny dzieciak) także na razie nie zaprzątajcie sobie nim głowy.
Mechaniczny owad przemawiający głosem małego Jaszczura podleciał do swojej pułapki – czyli dwóch gładkich kul. Rozległo się metaliczne syczenie, ciche strzelani iskier i sfery uniosły się w powietrze. Wyglądało na to, że działały! … Rychło w czas, było przecież po walce… Obie diody świeciły się na czerwono i po jednej kuli wpadło w ręce Nameczanina i młodego boga.
- Maczie. Wam przydadzzą się bardzzzziej zzzBzzZZzz ode mniez. Musizcie mocno zz trach naciznąć światełko trach, brzdęk, bzzzzZzzz i rzucić kulą, a wtedy wybuchniezz.
Kulka, która znalazła się w dłoni Somy kopnęła go prądem. Mucha zapikała i podleciała bliżej.
- Akczelerator… Już zzzBzz jezt ok![ – owad bucząc wzleciał w górę – Mazskuję zzzsygnał. Zwiewajczie! Do zzzobaczzenia Fanalizs!
Po chwili go nie było.
OOC
Za całokształt ode mnie dostajecie po 10pktów oraz po metalicznej kulce od Polara. Jak tłumaczył, wybuchowa, możecie użyć jej w walce, choć bardziej przydać się może poza nią. Gdy już chcecie użyć jej na kimś, robi za normalną akcje ofensywną – atak energetyczny i może zostać zablokowana czy uniknięta jak każda inna technika. Daje 500dmg. Oczywiście jak wybuchnie nie możecie jej wykorzystać drugi raz bo zamieni się w pył.
Póki co jesteście wolni, odezwę się jeśli będzie potrzebna interakcja z NPCetem. Enya dalej jest nieprzytomny, (lepiej dla was, bo to okropny dzieciak) także na razie nie zaprzątajcie sobie nim głowy.
- Fanalis
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 18/03/2015
Skąd : Wrocław
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Mar 05, 2016 9:31 pm
Pojawienie się Polara pod niezmienną, lecz nadal dziwną postacią mechanicznego owada wzbudziło w Fanalisie pozytywne emocje. Zaprzyjaźnił się z nim jakiś czas temu, kiedy to faktycznie grupa innych naukowców przywłaszczyła sobie jego zabawki i przykręciła je do niczego niewinnych żab. Zabawna historia, jak teraz na to spojrzeć. Tym samym Namek zyskał ważnego sprzymierzeńca i w zasadzie nie martwił się jego odmiennością rasową. Changi to czasami wredne stworzenia, jednakowoż widać, że nie każde.
- Ty również uważaj. Powodzenia. - odpowiedział na pożegnanie.
W porywie całego zamieszania i najazdu międzygalaktycznego zginęło sporo osób, jak widać także tym silniejszym. Jak na ironię Fan dawałby sobie nikłe szanse, ale oto tu stoi. Ciekawa kulka od rozwijającego się badacza Polara stanowiła kolejny dowód na to, że Fanalis zaczynał zbierać niezwykły arsenał. Całkiem niepodobny dla Nameka. W końcu miał jeszcze detektor od Changelinga oraz zestaw medykamentów. Nie wykorzystał z pośród całej apteczki nieopisanych trzech pigułek i strzykawek ze wzmacniaczem. Korciło go, żeby je przetestować, jednak nie był pod murem, żeby stawiać na coś, co może okazać się przydatne tylko w desperacji lub jako karta atutowa. Przez ciągły czas rozwijał swoje zdolności bojowe i to jak dotąd wystarczało.
Skupił się ponownie na Somie. Wyobrażenie jego wyglądu z innej perspektywy trochę mu nie wyszło i przesadził w swej twórczości. Niemniej na myśl przychodziło kilka nierozwiązanych zagadek. Może zdoła je rozwiązać, kiedy tylko oddalą się stąd. Przyjazna postawa Niebianina od razu przypadła mu do gustu. Na początku wydał mu się nazbyt ekscentryczny, ale to widać zależało od wczucia się w nową sytuację. Niecodziennie pewnie pojawia się w środku zagorzałej walki i nie usiłuje przekazać ważnych wieści. Dla Fanalisa nadal było to przybycie podobne do przylotu Sayian. W końcu przebywali na planecie i nijak się z niej wydostać. Nic zatem dziwnego, że myślenie miał bardzo przyziemne.
- Mnie mówią Fanalis. Lepiej faktycznie stąd lećmy, Soma. - zakomunikował przybyszowi z zaświatów. Mogli teraz wyruszyć gdziekolwiek, jednakże była tylko jedna ważna rzecz, która ich łączyła. Muszą choćby sprawdzić, czy Enyia nadal jest cały i zdrowy tam w jaskini nieopodal. Jak dotąd nie posiadał złego wyczucia w terenie, to myśl o szukaniu malucha wywoływała niestrawność. Mogło przecież okazać się, że nie wyszuka niczego pożytecznego albo, co faktycznie możliwe, nie zdoła zauważyć ważnych śladów. Różne opcje potrafiły mu przyjść do głowy. W trakcie odlotu pozwolił, żeby to Soma prowadził, bo znał mniej więcej drogę do miejsca docelowego. Jemu przypadło za to kontynuowanie rozmowy, której był niezmiernie ciekaw.
- Więc to nazywało się Telekineza czy jakoś tak? Wydawało się, jakbyś używał jej bardzo dobrze. - rozpoczął i napomknął o wcześniejszym ataku. Pod wpływem widowiska zapomniał o jakiejkolwiek urazie, bo nie chciał tak do końca dobijać przeciwnika. Wywarł podziw przyjemnym w odbiorze śmiechem.
- W dodatku zjawiłeś się dość nieoczekiwanie. To też sprawka tej twojej techniki? - w głównej mierze chodziło mu o prosty zwrot: skąd pochodzisz, ale w języku Nameków mogło to brzmieć nieco pokracznie. Oni zamieszkiwali jedną planetę i nie znali nic poza ciągle nasłonecznionym klimatem ogromnej, zielonej planety. Stąd pierwsze, co zainteresowało Fanalisa w Somie, to skromne zapytanie o jego pochodzeniu. Miał nadzieję, że go tym nie uraził, ani nie był zbyt nachalny. Nietutejszy wygląd był tego główną przyczyną.
zt. + Soma > Jaskinia w Rajskim Lesie
- Ty również uważaj. Powodzenia. - odpowiedział na pożegnanie.
W porywie całego zamieszania i najazdu międzygalaktycznego zginęło sporo osób, jak widać także tym silniejszym. Jak na ironię Fan dawałby sobie nikłe szanse, ale oto tu stoi. Ciekawa kulka od rozwijającego się badacza Polara stanowiła kolejny dowód na to, że Fanalis zaczynał zbierać niezwykły arsenał. Całkiem niepodobny dla Nameka. W końcu miał jeszcze detektor od Changelinga oraz zestaw medykamentów. Nie wykorzystał z pośród całej apteczki nieopisanych trzech pigułek i strzykawek ze wzmacniaczem. Korciło go, żeby je przetestować, jednak nie był pod murem, żeby stawiać na coś, co może okazać się przydatne tylko w desperacji lub jako karta atutowa. Przez ciągły czas rozwijał swoje zdolności bojowe i to jak dotąd wystarczało.
Skupił się ponownie na Somie. Wyobrażenie jego wyglądu z innej perspektywy trochę mu nie wyszło i przesadził w swej twórczości. Niemniej na myśl przychodziło kilka nierozwiązanych zagadek. Może zdoła je rozwiązać, kiedy tylko oddalą się stąd. Przyjazna postawa Niebianina od razu przypadła mu do gustu. Na początku wydał mu się nazbyt ekscentryczny, ale to widać zależało od wczucia się w nową sytuację. Niecodziennie pewnie pojawia się w środku zagorzałej walki i nie usiłuje przekazać ważnych wieści. Dla Fanalisa nadal było to przybycie podobne do przylotu Sayian. W końcu przebywali na planecie i nijak się z niej wydostać. Nic zatem dziwnego, że myślenie miał bardzo przyziemne.
- Mnie mówią Fanalis. Lepiej faktycznie stąd lećmy, Soma. - zakomunikował przybyszowi z zaświatów. Mogli teraz wyruszyć gdziekolwiek, jednakże była tylko jedna ważna rzecz, która ich łączyła. Muszą choćby sprawdzić, czy Enyia nadal jest cały i zdrowy tam w jaskini nieopodal. Jak dotąd nie posiadał złego wyczucia w terenie, to myśl o szukaniu malucha wywoływała niestrawność. Mogło przecież okazać się, że nie wyszuka niczego pożytecznego albo, co faktycznie możliwe, nie zdoła zauważyć ważnych śladów. Różne opcje potrafiły mu przyjść do głowy. W trakcie odlotu pozwolił, żeby to Soma prowadził, bo znał mniej więcej drogę do miejsca docelowego. Jemu przypadło za to kontynuowanie rozmowy, której był niezmiernie ciekaw.
- Więc to nazywało się Telekineza czy jakoś tak? Wydawało się, jakbyś używał jej bardzo dobrze. - rozpoczął i napomknął o wcześniejszym ataku. Pod wpływem widowiska zapomniał o jakiejkolwiek urazie, bo nie chciał tak do końca dobijać przeciwnika. Wywarł podziw przyjemnym w odbiorze śmiechem.
- W dodatku zjawiłeś się dość nieoczekiwanie. To też sprawka tej twojej techniki? - w głównej mierze chodziło mu o prosty zwrot: skąd pochodzisz, ale w języku Nameków mogło to brzmieć nieco pokracznie. Oni zamieszkiwali jedną planetę i nie znali nic poza ciągle nasłonecznionym klimatem ogromnej, zielonej planety. Stąd pierwsze, co zainteresowało Fanalisa w Somie, to skromne zapytanie o jego pochodzeniu. Miał nadzieję, że go tym nie uraził, ani nie był zbyt nachalny. Nietutejszy wygląd był tego główną przyczyną.
zt. + Soma > Jaskinia w Rajskim Lesie
- Soma
- Liczba postów : 265
Data rejestracji : 26/03/2014
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Pią Mar 18, 2016 7:29 pm
Mucha miała rację. W pobliżu mogło się czaić więcej takich przyjemniaczków, a walka z jednym wystarczająco dała do zrozumienia Somie, że śmiertelników na tej planecie nie powinno się lekceważyć. Jego uwagę na chwilę skupiła znajoma mu już metaliczna kulka. Dla młodego niebianina był to fascynujący rodzaj magii. Co prawda widział już podobne zdolności w Zaświatach, ale możliwość stosowania czegoś takiego bez wcześniejszej nauki i treningu, była czymś nowym. Ze słów insekta wynikało, ze po wciśnięciu czerwonego światełka powinna się uaktywnić. Jak zwykle zaczęło go korcić żeby wypróbować ustrojstwo, ale wystarczyło lekkie kopnięcie, które poczuł gdy wziął kulkę do ręki, oraz to, że sobie przypomniał jak doznał jej działania na własnej skórze ostatnim razem. Na koniec pomachał serdecznie gadatliwemu owadowi na pożegnanie, mając nadzieję, ze będzie w stanie się kiedyś odwdzięczyć.
-Tak, masz rację, za mną.- opowiedział Fanalisowi, po czym wzbił się w powietrze, obierając kierunek w stronę jaskini.
-Pod wpływem chwili chyba troszkę przesadziłem. Nie chciałem zabijać żadnego śmiertelnika podczas mojej pierwszej wizyty tutaj...- Na jego twarzy znowu pojawiło się lekkie zakłopotanie, ale po chwili ustąpiło. -... ale tak jak powiedziałem, nie wyglądał na dobrą osobe, więc Emna pewnie wysle go do piekła gdzie jego miejsce. Co do mojego pojawienia się, to tak jak mówiłem, zostałem tutaj wysłany żeby sprawdzić jak się sprawy mają przez Kaio. Zapewne jest bogiem opiekuńczym tej planety. Telekineza to coś zupełnie innego. Oho! Jesteśmy już prawie na miejscu.- Przyspieszył lekko w kierunku celu podróży.
Z/T Jaskinia w Rajskim lesie
-Tak, masz rację, za mną.- opowiedział Fanalisowi, po czym wzbił się w powietrze, obierając kierunek w stronę jaskini.
-Pod wpływem chwili chyba troszkę przesadziłem. Nie chciałem zabijać żadnego śmiertelnika podczas mojej pierwszej wizyty tutaj...- Na jego twarzy znowu pojawiło się lekkie zakłopotanie, ale po chwili ustąpiło. -... ale tak jak powiedziałem, nie wyglądał na dobrą osobe, więc Emna pewnie wysle go do piekła gdzie jego miejsce. Co do mojego pojawienia się, to tak jak mówiłem, zostałem tutaj wysłany żeby sprawdzić jak się sprawy mają przez Kaio. Zapewne jest bogiem opiekuńczym tej planety. Telekineza to coś zupełnie innego. Oho! Jesteśmy już prawie na miejscu.- Przyspieszył lekko w kierunku celu podróży.
Z/T Jaskinia w Rajskim lesie
Re: Rajski las
Czw Sty 04, 2018 2:18 pm
Kręcił się kręcił, aż demon padł na ziemię z hukiem z dużej wysokości. Zaraz za nim Wódz Ciupcia i Pokrak. Znajdowali się w Rajskim Lesie, a wokół kręciło się sporo Nameczan. Popatrzyli na przybyszy marszcząc czoła, ale nie skupiali się na nich zbyt długo. Szli dalej przed siebie w kierunku, gdzie lepiej widać było wydarzenia dziejące się na szczycie ukrytej w lesie świątyni. Tam w kółku zasiedli Wodzowie wiosek, a nad nimi ich wielki Guru. Mieli twarze zmarszczone w skupieniu, ręce splatali ze sobą, szeptali ustami bezdźwięczne czary. Oglądać to mógł każdy, kto tylko zdecydował się uczestniczyć w spektaklu.
- Chrak strak.
- Wodza mówi, że ty patrzeć, bo ważna wydarzenia. - wyjaśnił Pokrak
---
Oczywiście będziesz świadkiem sceny z opisu początkowego Możesz napisać, jak na to reagujesz.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Pią Sty 05, 2018 5:53 pm
[ Jedyny... Mistrz... ]
" A na środku kręgu Wodzów padł jeden z nich. Wódz Wioski Dwugwiezdnej Kuli, Lusc. Leżał na środku, a z ust ciekła mu stróżka krwi. Reszta zebranych rzuciła się w jego kierunku. Podnieśli go do pozycji siedzącej i patrzyli na niego z przerażeniem w oczach.. "
Nim się otrząsnął bym już w nowym miejscu, nie wiedząc jak, ale wódz mutantów przeniósł zgromadzonych. Wszystko było rozgrywane w jakimś przedziwnym rytuale, Van nie wiedział co się dzieje , jego myśli nie do końca były poukładane. Teleportacja kosztowała go wiele, zbyt wiele aby dojść tak szybko do siebie. Zdezorientowany rozglądał się, sceneria zapowiadała naprawdę coś ważnego, więc dlaczego On tu był...
" Wizja jaką dane mu było zobaczyć... Wprawiła go w osłupienie... Ogromny smok, przyniósł dziwne, zmieniające się obrazu... Scenariusze... Jego rasa upadnie... Postać zmiennokształtnego, była tak prawdziwie WYRAŹNA... Demon nie mógł uwierzyć że właśnie tak mogło by być... Miał żal i pałał szczerą nienawiścią do swoich pobratymców, ale widok ich upokorzenia, gdzieś pod stopami Changelinga... "
Poczuł ból, gdy się poruszył, ale ból był starym towarzyszem, poznanym i zapomnianym. Van zadrżał gdy dopadły go wątpliwości. Odczuwał dumę z dotychczasowych osiągnięć, dziesiątkując oddziały ogoniastych na Namek, mordując bezlitośnie każdego następnego wojownika.
" Krajobraz cieni i niewyraźnych kształtów, zmienił się w wyraźny obraz...Van nosił Czerń jako Demon i Biel jak Half... Uczeń Luscu... Ale świat nie jest taki prosty... Świat ma barwy, w tym wiele odcieni szarości... "
Wtedy ujrzał Luscu... Mistrz zasiadał miedzy starszyzną wiosek, był tam. Kiedy osunął się na ziemię... Ogoniasty przypomniał sobie jego słowa. Miał stanąć przed wyborami, tak ważnymi, że zależeć będzie od nich jego człowieczeństwo. Pełen emocji, na widok upadku staruszka, coś rozbiło go wewnętrznie...
" Ruszył ku niemu... Przecierał się przez zielonych, odpychając ich, instynktownie łapał w płuca powietrze... Chciał być tam szybciej, torując sobie drogę i grożąc tym co mu ją zagrozili własnym ciałem... Nawet tysięczna Armia nie była wstanie go teraz zatrzymać... Przebił się przez cały tłum, odpychając tych którzy stali przy Luscu... Nie mieli prawa go zatrzymać, aura wrzała mu Przejęciem... Obawą... Wstydem... Troską... Gniewem do tego co zobaczył na własne oczy... "
- Mistrzuuu... Słyszysz mniee... Byłem jak zwierzę z przysłoniętymi oczami, dostrzegałem tylko to, co zgadzało się z moimi przekonaniami, ignorując resztę. Słowa nie sprawią że to będzie rzeczywiste... Mój lud to głupcy, ale nikt nie zasługuję na taki koniec... Nie pod tyranią tych istot...
Re: Rajski las
Sob Sty 06, 2018 3:41 pm
- Ej, za kogo ty się masz? – słyszał za swoimi plecami Van’D, przedzierając się przez tłum niczym omamiony. Nie wahał się ani nie cofał, szedł przed siebie i nie zwracał uwagi na komentarze i niezadowolenie. Zaraz za nim przeciskał się Pokrak, jego wierny giermek. Wzbudzał obrzydzenie i zaciekawienie.
Gdy wchodzili po schodach na górę świątyni i stanęli u szczytu, Wodzowie wiosek piorunowali go spojrzeniami niechętnymi i nieufnymi. Tylko w oczach Lusca promieniało coś w rodzaju szczęścia. Wiedział bardzo wiele o Vanie, znał jego umysł, uczucia i rozterki. Wysłuchał jego słów z przejęciem, jakby nowa nadzieja rozgorzała w jego sercu. Jeśli demon przyklęknął przy nim, chwycił go za dłoń i ścisnął mocno.
- Kim jest ten demon, Luscu? – odezwał się dudniącym głosem Guru, górujący nam pozostałymi na wielkim tronie.
- To jest demon, którego Lusc obrał sobie na swojego nowego ucznia… - powiedział kpiącym głosem jeden z wodzów wiosek. Wyglądał na najstarszego spośród zebranych, oczywiście zaraz po Guru. – Tak, jakby brakowało nam młodych do wyszkolenia.
- To nie czas ani miejsce na takie komentarze, Vetusie. – w obronie Lusca stanął znany z uprzejmości Xinus.
- Czyżby, Xinusie? Zaspałeś w czasie wizji? Mamy ważniejsze sprawy na głowie, a Lusc traci czas na zabawę z kimś, kto z zimną krwią zabił naszych braci! – wykrzyknął Vetus, z nienawiścią w głosie. Wystąpił nawet krok bliżej Xinusa, jakby chciał go zaatakować.
- Otóż to, mamy ważniejsze sprawy! – odkrzyknął ten drugi.
- Nasza rasa zginie, rozumiesz?! ZGINIE a on się do tego przyczynia!!! – irytacja Vetusa sięgnęła zenitu. Wykrzyknął w furii wskazując palcem na Vana, a tłum widzów westchnął, oglądając tę scenę.
Gdy wchodzili po schodach na górę świątyni i stanęli u szczytu, Wodzowie wiosek piorunowali go spojrzeniami niechętnymi i nieufnymi. Tylko w oczach Lusca promieniało coś w rodzaju szczęścia. Wiedział bardzo wiele o Vanie, znał jego umysł, uczucia i rozterki. Wysłuchał jego słów z przejęciem, jakby nowa nadzieja rozgorzała w jego sercu. Jeśli demon przyklęknął przy nim, chwycił go za dłoń i ścisnął mocno.
- Kim jest ten demon, Luscu? – odezwał się dudniącym głosem Guru, górujący nam pozostałymi na wielkim tronie.
- To jest demon, którego Lusc obrał sobie na swojego nowego ucznia… - powiedział kpiącym głosem jeden z wodzów wiosek. Wyglądał na najstarszego spośród zebranych, oczywiście zaraz po Guru. – Tak, jakby brakowało nam młodych do wyszkolenia.
- To nie czas ani miejsce na takie komentarze, Vetusie. – w obronie Lusca stanął znany z uprzejmości Xinus.
- Czyżby, Xinusie? Zaspałeś w czasie wizji? Mamy ważniejsze sprawy na głowie, a Lusc traci czas na zabawę z kimś, kto z zimną krwią zabił naszych braci! – wykrzyknął Vetus, z nienawiścią w głosie. Wystąpił nawet krok bliżej Xinusa, jakby chciał go zaatakować.
- Otóż to, mamy ważniejsze sprawy! – odkrzyknął ten drugi.
- Nasza rasa zginie, rozumiesz?! ZGINIE a on się do tego przyczynia!!! – irytacja Vetusa sięgnęła zenitu. Wykrzyknął w furii wskazując palcem na Vana, a tłum widzów westchnął, oglądając tę scenę.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Nie Sty 07, 2018 6:55 pm
" Czas potępienia jeszcze nie minął... Jedyne czego nie znosił charakter Van'a, to właśnie to co zrobił ostatecznie jeden z wodzów... Wskazując na niego palcem, igrał z naturą Halfa, które potrafiła sięgnąć po okrucieństwo w przeciągu chwili... Mimo to scena ciągnęła się dalej... "
- A co ty uczyniłeś Wodzu Ventusie... Kiedy Twój pobratymiec Kazoo, ze swym wspólnikiem okradli i oszukali wioskę... Oceniłeś mnie równie szybko, jak Twoi bracia was zdradzili... Igrasz z rytuałem którego sam nie rozumiesz, a mimo to masz czelność, nazwać mnie " stratą czasu "...
Van podporządkował swoje życie jednemu celowi, chciał za wszelką cenę zemścić się na własnej rasie. Odczuwał dumę z dotychczasowych osiągnięć, ale nie zdołałby zaprzeczyć że wyrządził w wiosce wiele szkód. Demon otworzył usta, aby wyrazić wzbierający gniew, ale spokój ducha powrócił równie szybko. Doskonale zdawał sobie sprawę że swoją przed obliczem wielkiego Guru, a tuż obok jest mistrz Luscu. Był jego uczniem więc, jego obowiązkiem było wspomóc zielonych w walce. Ogoniasty skierował się w stronę Guru, robiąc saiyański ukłon.
- Jestem uczniem Czcigodnego Mistrz Luscu... Jeżeli waszym celem jest odzyskanie spokoju, zrobię wszystko aby wspomóc wasz lud Guru... Wierze ze z jakiegoś powodu się tu znalazłem... Stanę choćby do samotnej walki ze zmiennokształtnymi jeśli miało by was to uratować... Ta wizja jest zbyt okrutna aby mogła się okazać prawdą...
Kończąc, odwrócił głowę w kierunku staruszka tak aby ten mógł go dobrze zrozumieć. Wiele mu zawdzięczał, z pewnością było to życie. Jeśli miałby je poświęcić właśnie dla niego, zrobiłby to bez wahania. Ze szczerym uśmiechem zwrócił się do mistrza.
- Okazałem litość... I mi ją okazano... - powiedział, wskazując na Pokraka i Wodza Ciupcie.
- Kredowy wódz, oszczędził mnie mimo swej brutalnej i prymitywnej natury... A jego wojownik, nieustannie za mną podąża, nasze drogi się złączyły, Ja oszczędziłem jego... A On mnie... Poznałem więc co to litość Mistrzu... Jestem gotów stanąć ramię w ramię z Namekami, nawet jeśli czują do mnie odrazę...
Van zaczerpnął tchu, zebrał swój gniew i wypuścił go wraz z wydechem. Stając teraz na przeciw Vetusa, nawet nie drgnął, ale jego aura niewątpliwe się uspokoiła. Był gotów się z nim skonfrontować.
- Wasza natura Wodzu Vetusie zabrania wrogości... Wobec przybyszy ofiarujących pokój i pomoc... Jestem uczniem jednego z Twoich braci, uszanuj to. - wyrzucił z siebie Van, aby złapać starca w pułapkę logiczną.
Re: Rajski las
Pon Sty 08, 2018 2:36 pm
- Nie potrzeba nam teraz podziałów, bracia. – odezwał się w końcu Guru, uciszając zebranych.
Vetus zaczerwienił się, wpuszczał i wypuszczał z siebie powietrze, ale jednak usłuchał. Założył tylko ręce na piersi. Tymczasem Xinus pomógł wstać Luscowi. Ten drżał, ale ustał na nogach.
- Podział już istnieje od dawna. – skomentował Lusc, widocznie nie mając złudzeń co do zaistniałej sytuacji. – Dlatego nie zamierzam rezygnować z mojego ucznia. To niczego nie zmieni. – powiedział twardo, po czym położył rękę Vanowi na ramieniu. – Przybądź do mnie jak będziesz mógł. I nie szwendaj się z tymi dzikusami. – stwierdził, wskazując na Wodza Ciupcię daleko w tłumie - Oni są kanibalami.
Po tych słowach wzbił się w powietrze i odleciał. A za nim kolejni Wodzowie. Guru rozbłysnął jak lampki na choince i tak teleportował się. Tłum pod świątynią zaczął się rozchodzić.
- Idzie do Ciupcia. On woła! – rzekł Pokrak, ciągnąć Vana za ramię. Wódz wioski mutantów wyraźnie dawał temu wyraz, bo podskakiwał.
Vetus zaczerwienił się, wpuszczał i wypuszczał z siebie powietrze, ale jednak usłuchał. Założył tylko ręce na piersi. Tymczasem Xinus pomógł wstać Luscowi. Ten drżał, ale ustał na nogach.
- Podział już istnieje od dawna. – skomentował Lusc, widocznie nie mając złudzeń co do zaistniałej sytuacji. – Dlatego nie zamierzam rezygnować z mojego ucznia. To niczego nie zmieni. – powiedział twardo, po czym położył rękę Vanowi na ramieniu. – Przybądź do mnie jak będziesz mógł. I nie szwendaj się z tymi dzikusami. – stwierdził, wskazując na Wodza Ciupcię daleko w tłumie - Oni są kanibalami.
Po tych słowach wzbił się w powietrze i odleciał. A za nim kolejni Wodzowie. Guru rozbłysnął jak lampki na choince i tak teleportował się. Tłum pod świątynią zaczął się rozchodzić.
- Idzie do Ciupcia. On woła! – rzekł Pokrak, ciągnąć Vana za ramię. Wódz wioski mutantów wyraźnie dawał temu wyraz, bo podskakiwał.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Czw Sty 11, 2018 10:02 pm
" Guru.... Zabrzmiał i wszystko stało się jasne, Van mógł odegrać swoją rolę w całym tym przedstawieniu... Odczuł tylko dziwną niechęć, Luscu do Kredowego wodza i pokraka... Czego osobiście nie rozumiał... On sam był Demonem... Niestety... Ale był... "
Van przyglądał się zebranym w skupieniu, zaraz po słowach wodza, odetchnął z ulgą. Teraz mógł być pewien, że Guru jest przychylny wszelkiej pomocy. Jedyne co mogło niepokoić demona, to niezgoda ze strony jednego z wodzów. Kto wie w co mogli być zamieszani, Kazoo i Picco, wciąż byli na wolności. Mogło być wielu skorumpowanych nameków. Wizja nie pokazała mu jednoznacznej sytuacji zielonych, więc kto wie co się tak naprawdę stanie. Opcją jest upadek małp, co gorsza za sprawą odwiecznego wroga, lodowych. Tego Ogoniasty nie mógł przepuścić, zacisnął mocno pięści i się uśmiechnął, nadszedł czas wojny. W końcu spotka godnego przeciwnika, podniecenie wzrosło na myśl, że stanie do walki właśnie z kimś takim jak gady...
" Pokrak znów miał coś do zakomunikowania... Wódz Ciupcia się niecierpliwił... Lepiej nie kazać mu więcej czekać, Demon jeszcze raz musiał iść do tego specyficznego gościa... Luscu, kazał mu się z trzymać od nich na dystans... Niestety Van musiał przyznać, że ten lud go oszczędził, kredowi byli niebezpieczni ale Half również... "
Mroczny, podszedł do Ciupci odważnie i pewnym krokiem. Jeszcze przed podejściem zwrócił się do Pokraka, tak na wszelki wypadek. Musiał być pewien.
- Pokrak, mamy wiele do zrobienia... To będzie nowy rozdział... Będziemy potrzebować sił Wodza Ciupci... Nasz nowy wróg zły... Będzie za niego dużo jedzenia...
Van stał już teraz oko w oko z Kredowym Wodzem, miał na twarzy wymalowaną pewność siebie. Wiedział jaki będzie kolejny krok, uderzy na obóz Ogoniastych jeszcze raz, miał nadzieję że spotka tam zmiennokształtnych. Jeśli faktycznie wizja miała by się spełnić, jedynym celem jest właśnie garstka saiyan w obozie, ich dowódca jest oślepiony, jeden z wojowników był ciężko ranny. Nie wytrzymali by ataku jaszczurów. Więc tam Van uderzy najpierw, lecz po drodze spotka się jeszcze ze swoim mistrzem.
Re: Rajski las
Pią Sty 12, 2018 4:17 pm
- My zginąć to nie pojeść… - odparł Pokrak trwożnie.
Tymczasem Wódz Mutantów machał Vanowi i prowadził go w zaciszne miejsce, gdzie mogliby porozmawiać bez ryzyka, że ktoś ich podsłucha. Gdy weszli już głębiej w krzaki, gdzie, bez wątpienia, nikt inny w życiu nie chciałby się pchać, Ciupcia zaczął monolog, tłumaczony z grubsza przez Pokraka.
- Wodza mówi, on wszystko rozumia, ale nic nie wie. – tłumaczył Pokrak. – On mówi, wielka moca, wielka władza w zionąć smok. Van'D musi dowiadywać się więcej. – Pokrak częściowo demontował słowa Ciupci. – Ciupcia mówi, że ty i on razem wszystkich wychujać, jak być sprytna. Że wioska być armia dla Van’D. Ale! – Pokrak pomachał palcem na prawo i lewo. – Tylko jak ty przysięga tu i teraz być wierna Ciupcia i słucha jego rozkaza. Wtedy wielka chwała dla wioska!
Ciupcia czekał w napięciu na odpowiedź demona. I tak wysilił się na dyplomację, jak na niego. Pytanie, jak daleko sięga jego cierpliwość.
Tymczasem Wódz Mutantów machał Vanowi i prowadził go w zaciszne miejsce, gdzie mogliby porozmawiać bez ryzyka, że ktoś ich podsłucha. Gdy weszli już głębiej w krzaki, gdzie, bez wątpienia, nikt inny w życiu nie chciałby się pchać, Ciupcia zaczął monolog, tłumaczony z grubsza przez Pokraka.
- Wodza mówi, on wszystko rozumia, ale nic nie wie. – tłumaczył Pokrak. – On mówi, wielka moca, wielka władza w zionąć smok. Van'D musi dowiadywać się więcej. – Pokrak częściowo demontował słowa Ciupci. – Ciupcia mówi, że ty i on razem wszystkich wychujać, jak być sprytna. Że wioska być armia dla Van’D. Ale! – Pokrak pomachał palcem na prawo i lewo. – Tylko jak ty przysięga tu i teraz być wierna Ciupcia i słucha jego rozkaza. Wtedy wielka chwała dla wioska!
Ciupcia czekał w napięciu na odpowiedź demona. I tak wysilił się na dyplomację, jak na niego. Pytanie, jak daleko sięga jego cierpliwość.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sob Sty 13, 2018 12:00 pm
" Demon... Westchnął w myślach... Słowa Kredowego Wodza były stanie tylko go rozczarować... Ciupcia nie należał to nameków szczycących się logiką i wyraźną inteligencją... Jedyny przebłysk jego bystrości polegał na szansie, w której mógłby wszystkich wychujać... Choć sam pewnie do końca nie wiedział jak... Nie znał umysłów jakie mieszkają na tej planecie, szeregu intryg a mimo to chciał ich wszystkich przechytrzyć... Van miał mega problem... "
Half musiał szybko przemyśleć całą sytuację, niestety miał coraz więcej wątpliwości, cała rozgrywka o Planetę Namek się zmieniła. Wojownik miał mieszane uczucia względem Mistrza Luscu, jego słowa w tym miejscu, były chłodne i nijakie. Nie był pewien czy ze starcem wszystko w porządku, a musiał mieć na uwadze swoją sprawę. Wiele zawdzięcza Luscu, musiał być pewien że u niego wszystko w porządku, pora udać się do wioski. Pozostała tylko sprawa wodza Ciupci. Ten szalony umysł zbyt często wpadał na nowe pomysły, niekoniecznie bezpieczne dla Vana.
- Tłumacz pokrak... Ciupcia, na Planeta dużo wrogów, sprytnych i przebiegłych... Jeśli Wódz chcieć ich wszystkich wychujać, potrzebuje MNIE, całego i żywego... My zawrzeć Umowa życia i śmierci... My dziesiątkować wroga, jeden po drugim ramię w ramię albo nici z Chujanka... Wódz szykować Armia, ćwiczyć i gotować się na wielka chwała dla Wioska... A Ja dowiem się czego trzeba... Umowa ???
Demon, musiał brać poprawkę na to że wódz Ciupcia może chcieć i jego puścić kantem, kto wie co strzeli mu do łba. O to jednak Half się nie martwił, kredowy jest głupszy niż wszystkie znane mu stworzenia. Mimo to dobrze pokierowany, przyda mu się aby przejąć pierwsze skrzypce na Planecie. Nie będzie musiał obawiać się Zmiennokształtnych Ani Ogoniastych, idealny scenariusz. Zastanawiając się jeszcze chwilę, miał ostatni warunek dla Ciupci.
- Jeszcze Jedno... Nikomu z Dwu Gwiezdnej Wioski nie stać się krzywda... Ciupcia zabije tylko nameków których osobiście wskażę...
Mroczny chciał się zabezpieczyć na wypadek, gdyby Picco i Kazoo się uaktywnili, wtedy kredowy pośle ich do piachu. Taki scenariusz, wysuwa go na pewną pozycję, może się zacząć gra o Namek.
Re: Rajski las
Nie Sty 14, 2018 8:37 pm
Pokrak dwoił się i troił, tłumacząc słowa Vana. Drżał za każdym razem, gdy wódz Ciupcia choćby mruknął, w obawie przed rozzłoszczeniem go. Demon nie mógł mieć pełnej pewności, co mu tak naprawdę powiedział i to z różnych przyczyn. Bo przecież mutant mógł złagodzić słowa lub zniekształcić przekaz w sobie tylko znanym celu. Z drugiej strony kto wie, na ile język wykształcony w opuszczonej wiosce krwiożerczych kanibali w ogóle się rozwinął, by móc powiedzieć cokolwiek więcej co wykracza ponad codzienne życie w strachu przed zjedzeniem ze strony rodziny i przyjaciół.
Ciupcia natomiast najpierw przymrużył oczy podejrzliwie i chrumkał, gdy usłyszał o wrogach. Potem przytaknął i rozpromienił się, słysząc o dziesiątkowaniu wrogów. Na koniec fuknął i splunął w ziemię. Podszedł silnie do Vana, złapał go za ramiona, przymrużył oczy i syknął, plując w niekontrolowany sposób na prawo i lewo:
- Bara bara. Wdupanka wyruchanka. – po czym złapał Vana za rękę i uścisnął ją. Drugą rękę włożył za opaskę. Pogmerał nią chwilę, po czym wyciągnął z niej coś, co wyglądało na niepozorny kamień, który przekazał Vanowi.
- Wodza mówi, że mieć ja mam mieć patrzenie na ty i jeśli ty kłamać to Ciupcia zrobi… - Pokrak zawahał się, czy to tłumaczyć, po czym uzupełnił. – duża boli i upokorzenie. Ale umowa. I dostaje kamienia do przenoszenia do wioska, coby szybciej.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Pon Sty 15, 2018 8:58 pm
[ Event - Trening Fabularny - Nie_Wojownik Pokrak ] post # 1
" Udało się... Wódz Ciupcia został udobruchany... Lepiej było mieć tego szaleńca po swojej stronie, być może przyjdzie czas że Demon, będzie potrzebował kogoś takiego jak Kredowy Wódz... Teraz gdy wszystko wyszło na jaw, wizja, natura niektórych nameków... Van mógł obrać nową drogę... Całkowicie nową... "
- Wszystko Jasne... Zbieramy się Pokrak... Mamy wiele do zrobienia...
Van ukłonił się Wodzu Ciupci tak aby ten mógł napawać się chwilą triumfu choć trochę. W ten sposób mógł jeszcze bardziej wpłynąć na jego przychylność, która później okaże się kluczowa w finalnym przedstawieniu. Nie było czasu na bezczynne gadanie, demon skinął na Pokraka mając w namyśle że pora zbierać się do drogi. Ten kruchy mutant, mimo zdolności jakie posiadał, nie był wstanie zagrozić mrocznemu w walce. Nie wyszkolony, byłby tylko przeszkodą na którą half musiałby szczególnie uważać, nowy towarzysz musiał umieć się bronić. Lepszego nauczyciela ten biedak nie mógł sobie wymarzyć, ogoniasty postanowił zrobić z niego pierwszorzędnego kredowego wojownika...
***
Nie dało się dokładnie stwierdzić ile czasu przebywali w rajskim lesie. Van w zbliżeniu przyjmował kilka dni, taki dał sobie zapas aby wytrenować Pokraka. Wraz z nim podniósł swoje możliwości bojowe , lecz nie był pewien czy starczy mu sił aby ruszyć do Obozu Saiyan, ryzyko było ogromne. Idąc do Luscu, żaden z zielonych nigdy nie wyruszyłby z nim prosto w ręce wroga. Miał tylko kredowego mutanta i niestety to musiało wystarczyć...
***
- Walcz ! ... Jesteś z Kredowego Plemienia... Wstawaj i Walcz ! ... - Krzyknął demon.
Van wyszczerzył się w uśmiechu, gdy Pokrakowi udało się podnieść po kolejnym obaleniu. Musiał zdobyć wolę walki, przeciwnik nigdy by go nie oszczędził, więc i Demon wysyłał go na ziemię każdym kolejnym uderzeniem. Następnie czekał aż kredowy podniesie się i stanie na równe nogi, które zaczynały drżeć coraz bardziej. Postawa bitewna Pokraka była tak pełna błędów, że Van byłby wstanie zabić go już na ponad tuzin sposobów. Było przed nimi wiele pracy a tak mało czasu...
" Wątły towarzysz miał swoje plusy... Był wychudzony ale jego geny były spokrewnione z wielkim Wodzem Ciupcia... Ścięgna miał twarde niczym stal... Zręczność i nieprzewidywalność pozwalały mu na przeróżne kombinacje ciosów... Gdyby był odrobinę szybszy, Van musiałby się postarać aby zablokować coraz to nowsze schematy uderzeń... Niewiele myślał, co ciężej wpływało na rozgryzienie całej jego sekwencji ciosów... Którą wymyślał na bieżąco... Instynkt to piękna broń... "
Mimo to zawsze gubiła go niedokładność, łatwo dało się go oszukać, jeszcze prościej zadrwić. Mijały kolejne godziny a dwójka towarzyszy ćwiczyła nieustannie, ścierając się na nowo. Trening trwał w najlepsze, a sposób walki kredowego powoli się rysował. Miał być szybki, zręczny i nieprzewidywalny. Jego ciosy spadały falami, nie było w nich aż tyle siły, ale każdy groźny. Van znów był pod wrażeniem wytrzymałości fizycznej tych istot. Half nie był nowicjuszem, szybko wychwycił to czego Pokrak przez wiele lat by o sobie nie wiedział. Dostrzegł w jego oczach determinację. I w końcu w swoich Szacunek...
- Odpocznijmy chwilę... Wystarczy...
Van usiadł na ziemię, na czoło wystąpił mu pot, niebywałe ale kredowy wojownik był wstanie kondycyjnie dotrzymać mu kroku. Zadziwiająca zdolność, Half godzinami starał się przetłumaczyć Pokrakowi czym jest sens pojedynkowania się. Przekazał mu tylko część swojej wiedzy, tyle ile tak naprawdę by zrozumiał. Będzie potrafił się bronić, a instynkt pomoże mu w atakowaniu. Przyszła pora na część praktyczną, uczeń był gotów do egzaminu...
- Przygotuj się Pokrak... Zaczynamy... Przypomnij sobie wszystko co usłyszałeś, Gdy wrócisz do wioski będziesz prawdziwy Ciupcia Wojownik...
" Kredowy Mutant, nadal pozostaw chudy i żylasty... Ale silniejszy niż wcześniej... Mierzyli się już kwadrans i żadnemu z dwóch walczących nie udało się uzyskać przewagi... Pole popisu Pokraka zaczęło się zmniejszać, nie zdawał sobie sprawy że Van sprawdza tylko jego możliwości... Jego aura była spokojna i opanowana... Szukał kolejnych słabości nowego towarzysza... Do pewnego momentu... "
Half natarł gwałtownie, twarz miał jak z kamienia, gdy tylko sparował jedno z uderzeń nameka, postanowił zakończyć walkę. Wykonał zmysłowy obrót, zacisnął dłonie na ramieniu mutanta, wykręcił i z dziką siłą uniósł nad siebie. Słychać było trzask zanim jeszcze biedak uderzył o ziemię. Van bez wysiłku podniósł go po raz drugi i rzucił kawałek dalej, patrząc czy ten się podniesie. - Nie było już takiej opcji...
- Od tej pory... Naśladuj moje ruchy... Zapamiętuj i powtarzaj... Walcz tylko wtedy, kiedy to konieczne... Jeżeli każe Ci uciekać, ruszysz do wioski nie zastanawiając się...
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sro Sty 17, 2018 5:03 pm
" Ćwiczyli bez przerwy, Van starał się wyciągnąć z młodego towarzysza wszystko co mógł... Jeżeli mają razem ruszyć na przeciw wrogom, Pokrak, musi się wzmocnić... Nawet jeżeli kosztem było katowanie go do upadłego... "
Na twarzy Demona malował się spokój i zadowolenie, poświęcony czas nie poszedł na marne. Kredowy wojownik był częściowo gotów do nowej przygody. Van wyciągnął z niego maksymalny na ten moment potencjał. Poprak mógł walczyć instynktownie ale wpojone nawyki Halfa, dopracowały jego największe braki. Mutant z pewnością mógł mierzyć się z niejednym Kadetem w Akademii i to oczywiście z pozycji dominującej. Teraz jednak mieli wiele roboty, a tak mało czasu...
***
" Żebra zgrzytnęły, Gdy Pokrak się poruszył... Prawdę mówiąc, ledwo trzymał się na nogach... Był na skraju wykończenia... Ale silniejszy... Podparł się na łokciu, opanowując ból przeszywający nogi... W końcu udało mu się przyjąć odpowiednią postawę, ale na jak długo... Van nie miał litości... "
Atakował tylko rękoma, niestety to wystarczyło aby złamać obronę Pokraka, w tym mutant był najgorszy. Atakował Zawsze z zawziętością, na przeróżne sposoby, wyprowadzanie ciosów było spektakularne i nie do przewidzenia dla amatora. Jednak obrona przychodziła mu znacznie trudniej, raz zepchnięty do defensywy pozostawał tam do końca walki. Choć potrafił znieść bardzo dużą ilość ciosów, to nie wystarczyło. Raz za razem trafiał na twardy grunt po tym jak stracił kontrolę podczas starcia.
- Źle... Pokrak, musisz umieć się bronić... Tylko Atakujesz... Tam gdzie się wybieramy, nie będzie czasu na lekcje... Nikt nie okaże nam litości... Szykuj się... !!!
Demon jeszcze raz ruszył do kolejnego natarcia, najpierw zrównali się w wymianie ciosów. Szybkość kredowego była imponująca, dałby sobie radę z kadetami. Brakowało mu jednak siły, co do tego nie było wątpliwości. Nadrabiał to intensywnością uderzeń i widowiskowymi kombinacjami. Mieszał ciosy pięści i nóg coraz łatwiej, skacząc, robiąc przewroty, po wydłużanie kończyn... - Czego Van osobiście nienawidził. Mijał kwadrans za kwadransem a dwójka towarzyszy ćwiczyła w skupieniu. Aż nadszedł czas próby...
***
- Tyle musi wystarczyć, odpocznij... Niedługo się zbieramy i ruszymy załatwić parę spraw. Odwiedzimy Wodza Luscu, Jednej z wiosek na skraju jeziora... Będziesz miał czas zregenerować siły, a później niech stwórca ma nas w opiece... Udamy się do Obozu Saiyan, ostrzec ich przed nadciągającym wrogiem... Changelingami...
OCC: Koniec Treningu Fabularnego .
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Rajski las
Sro Sty 24, 2018 11:01 pm
" Upadł... Zdążył odruchowo oprzeć się o ziemię dłońmi... Coś się wydarzyło... Niemożliwe... Od rytuału w wiosce, Van był wstanie odczuć zmiany swojego Mistrza Luscu... Czuł że dzieje się coś strasznego, staruszek potrzebuje pomocy... Nie-Niemożliwe... "
Demon, zacisnął nerwowo pięści, wściekłość malowała mu się na twarzy, wybuchł gniewem tak widocznym że nawet Pokrak wzdrygnął się bojaźliwie szukając bezpiecznej kryjówki. Wojownik, nie wierzył własnym zmysłom, to było po prostu niemożliwe. Krzywda utkwiła mu tak głęboko w duszy, jakby sam Wódz wołał go o pomoc. Staruszek miał kłopoty a Van był daleko od wioski, gniew rósł a jego ciało zaczęło się podnosić...
***
Spojrzał gniewnie na Pokraka, któremu udało schować się za jednym z kamieni daleko poza zasięgiem gniewu Demona. Mroczna aura strzeliła na wszystkie strony, Van, wzbudził każdy ułamek mocy jaką posiadał.
- Ruszamy do Wioski Pokrak...
Wystrzelił prosto do Luscu, nie mógł tracić ani chwili. Jeżeli ktoś zaatakował wioskę, gorzko tego pożałuje, jedyne miejsce w którym Half zaznał prawdziwego Dobra... Jego Nowy Dom... Kto miał na tyle Odwagi...
ZT > Wioska 2 - gwiezdnej Kuli !!!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach