Zbrojownia
+9
Joker
Atarashii Ame
Vita Ora
Raziel
Ósemka
Colinuś
Hazard
NPC.
NPC
13 posters
Zbrojownia
Sob Cze 02, 2012 3:58 pm
First topic message reminder :
W tym pomieszczeniu składowane są zbroje, urządzenia wojskowe, a także broń. Wszystko to wydaje kwatermistrz, a przy drzwiach stoi dwójka strażników w celu zapewnienia bezpieczeństwa.
W tym pomieszczeniu składowane są zbroje, urządzenia wojskowe, a także broń. Wszystko to wydaje kwatermistrz, a przy drzwiach stoi dwójka strażników w celu zapewnienia bezpieczeństwa.
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Wto Maj 20, 2014 7:39 pm
Nie czekałem długo na odpowiedź. Nastąpiła ona prawie że natychmiast, to był raczej krzyk. Wystraszyłem się, ponieważ magazynier znajdował się dosyć blisko, mimo czego nie zauważyłem go. Wstał, pogrzebał w kartonie i rzucił we mnie śmierdzącym kombinezonem a następnie wyszedł z pomieszczenia. Zanim założyłem nowy strój rozejrzałem się za jakimś dezodorantem, by choć trochę zakryć ten brzydki zapach. Zajrzałem do pierwszej lepszej szafki na początku pomieszczenia a w środku rzeczywiście był jakiś dezodorant. Popsikałem nim strój ale za bardzo dużo mi to nie dało. Rozebrałem się, stary strój wrzuciłem do otwartej już szafki, zamknąłem ją i założyłem na siebie ten kombinezon ;
Był dosyć wąski i uciskający, przez chwilę zawachałem się, czy nie dostałem za małego rozmiaru, ale raczej było okej. Te dziwne uczucie to przez to, że miałem przez cały czas luźny strój. Następnie wyszedłem z tego nie przyjemnego pomieszczenia i pobiegłem w kierunku sali treningowej tak, jak mi to mówił mój wcześniejszy trener. Nie wiedziałem jeszcze, na którym piętrze to się znajduje, więc trochę błądziłem po budynku, ale po chwili trafiłem w odpowiednie drzwi.
OOC;
Zt>do Sala Treningowa...
- Obrazek:
Był dosyć wąski i uciskający, przez chwilę zawachałem się, czy nie dostałem za małego rozmiaru, ale raczej było okej. Te dziwne uczucie to przez to, że miałem przez cały czas luźny strój. Następnie wyszedłem z tego nie przyjemnego pomieszczenia i pobiegłem w kierunku sali treningowej tak, jak mi to mówił mój wcześniejszy trener. Nie wiedziałem jeszcze, na którym piętrze to się znajduje, więc trochę błądziłem po budynku, ale po chwili trafiłem w odpowiednie drzwi.
OOC;
Zt>do Sala Treningowa...
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Sro Paź 08, 2014 6:17 pm
Harry szybko wszedł do magazynu. Nie mógł się doczekać otrzymania nowego stroju. W końcu to będzie pierwszy znak, że jest już kimś więcej, niż był jeszcze rok temu. Ten strój będzie symbolizował jego pierwszy krok na drodze do saiyańskiej elity i spełnienia jego celu. Nosząc nowy strój, jakikolwiek by on nie był, będzie już wyglądał jak członek saiyańskiej armii, wobec której należy czuć respekt i szacunek. Cały więc podekscytowany odezwał się głośno:
- Halo! Jestem nowym kadetem przyszedłem tutaj po swój ekwipunek.
- Halo! Jestem nowym kadetem przyszedłem tutaj po swój ekwipunek.
Re: Zbrojownia
Czw Paź 09, 2014 8:15 pm
Młody Half nie musiał czekać zbyt długo na odzew. Zanim echo jego słów przebrzmiało w olbrzymim pomieszczeniu, to zza drzwi prowadzących do kibelka wyszedł kwatermistrz. Jak zawsze był okropnie spocony, a w dłoni trzymał jedno ze swoich pisemek.
- Pierdolisz. – powiedział grubas sadowiąc się za biurkiem i biorąc jakąś starą kanapkę. – No co się tak lampisz? Wymiary dawaj.
Po tym jak Harry podał wszystkie potrzebne informacje, to grubas wstał i zaczął czegoś szukać po pudłach. Lecz zanim cokolwiek znalazł, to młody kadet mógł usłyszeć głośne burczenie z żołądka otyłego Saiyanina.
- Oż ty. Młody weź popilnuj mi interesu przez moment. – powiedział kwatermistrz, po czym poleciał pędem do toalety. Half został sam.
Occ:
Pilnujesz rzeczy i musisz obsługiwać jak ktoś przyjdzie po sprzęt. Zaczynamy zabawę.
- Pierdolisz. – powiedział grubas sadowiąc się za biurkiem i biorąc jakąś starą kanapkę. – No co się tak lampisz? Wymiary dawaj.
Po tym jak Harry podał wszystkie potrzebne informacje, to grubas wstał i zaczął czegoś szukać po pudłach. Lecz zanim cokolwiek znalazł, to młody kadet mógł usłyszeć głośne burczenie z żołądka otyłego Saiyanina.
- Oż ty. Młody weź popilnuj mi interesu przez moment. – powiedział kwatermistrz, po czym poleciał pędem do toalety. Half został sam.
Occ:
Pilnujesz rzeczy i musisz obsługiwać jak ktoś przyjdzie po sprzęt. Zaczynamy zabawę.
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Czw Paź 09, 2014 9:55 pm
Drzwi toalety zatrzasnęły się z wielkim hukiem i po chwili było zza nich słychać dziwne i jednocześnie przerażające odgłosy. Niestety nie zapowiadały one szybkiego powrotu grubego sayianina. Hmmm, teraz już rozumiem, dlaczego w przemowie król wspominał o tym, z jaką łatwością inne rasy infiltrują Vegetę. Jeśli pozostała cześć saiyańskiej armii jest podobna do recepcjonisty, czy tego grubasa, to albo co chwila się nawzajem zabijają, albo z toalety wychodzą tylko po papier toaletowy i nowe czasopisma. Myśl o czasopiśmie uzmysłowiła młodzieńcowi, że pisemko kwatermistrza cały czas leży na biurku. Chcąc sobie umilić czas oczekiwania na grubego saiyanina, Harry sięgnął po gazetkę i zaczął ją przeglądać. Nie było tam tego, czego się spodziewał. Spodziewał się bowiem jakiejś gazety sportowej. Gazeta nie była o sporcie, ale jednoznacznie była kierowana do mężczyzn, mimo że znajdowało się w niej mnóstwo zdjęć kobiet. Harry nigdy wcześniej nie widział nagiej kobiety, więc oglądał zdjęcia w czasopiśmie z tak wielkim zafascynowaniem, że kompletnie stracił rachubę czasu i kompletnie zapomniał, że jeszcze niedawno był podekscytowany otrzymaniem nowego ekwipunku.
Re: Zbrojownia
Pią Paź 10, 2014 9:25 pm
Dzieciak znalazłby wspólny język z kwatermistrzem, albo też dostałby solidnie po głowie za ruszanie jego cennych pisemek. Przecież to, które trzymał młody kadet pochodziło z edycji limitowanej i było podpisane przez największą gwiazdkę filmów dla dorosłych Saiyan, Mikene. Choć z tym można by polemizować, gdyż podpis się już dawno rozmazał pod wpływem spoconych palców grubasa i innych rzeczy. Lepiej nie wiedzieć jakich. Pewnym było to, że chłopak miał duże szczęście, iż Saiyanin siedział w kiblu. Jednak teraz Harry mógł spokojnie oddawać się lekturze, która chyba nie pozostawała obojętna dla młodego Saiyanina. Lecz zanim cokolwiek zaczął robić, doszły do niego głosy z korytarza. Ich właściciele po krótkiej chwili weszli w zasięg widzenia młodego wojownika wojsk Vegety. I tym razem młodzian mógł nie dowierzać oczom.
- A wtedy powiedziałam mu, żeby spadał. Frajer myślał, że się z nim umówię. – powiedziała wysoka Saiyanka z brązowymi włosami. Jej koleżanki parsknęły śmiechem.
- Oj tam Leah. – odparła ta w fioletowych włosach. – Mogłaś się z nim umówić. Szybki numerek nikomu nie zaszkodził.
- Jeśli mowa o numerkach, to patrzcie co mam. – rzekła trzecia wojowniczka, zwracając uwagę towarzyszek na kadeta. – Świeże mięsko.
Nashi zaczęły spoglądać na każdy cal ciała chłopaka. Co z tego mogło wyniknąć?
- Goście.:
- A wtedy powiedziałam mu, żeby spadał. Frajer myślał, że się z nim umówię. – powiedziała wysoka Saiyanka z brązowymi włosami. Jej koleżanki parsknęły śmiechem.
- Oj tam Leah. – odparła ta w fioletowych włosach. – Mogłaś się z nim umówić. Szybki numerek nikomu nie zaszkodził.
- Jeśli mowa o numerkach, to patrzcie co mam. – rzekła trzecia wojowniczka, zwracając uwagę towarzyszek na kadeta. – Świeże mięsko.
Nashi zaczęły spoglądać na każdy cal ciała chłopaka. Co z tego mogło wyniknąć?
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Sob Paź 11, 2014 12:20 am
Przez chwilę Harry nie rozumiejąc co się dzieje, spoglądał to na pisemko, to na Sayianki. Przez chwilę nie mógł dostrzec różnicy, jednak po chwili zorientował się, że nowo przybyłe kobiety są trochę inaczej ubrane od tych w czasopiśmie. No cóż, przede wszystkim po prostu są ubrane. Ubranie wskazywało też, że mają one rangę Nashi, czyli Gruszki. Myśląc o gruszkach chłopak znów na chwilę stracił kontakt z rzeczywistością, jednak szybko się otrząsnął. Złożyły się na to dwie rzeczy. Po pierwsze przeszło mu przez myśl, że będąc jedynie Nashi nie za bardzo będą one mogły pomóc mu w zrealizowaniu jego celu. Spodziewał się, że prędzej, czy później i tak otrzyma rangę Nashi, więc nie ma sensu ułatwiać sobie czegoś osiągalnego. Gdyby Saiyanki miały rangę Natto bądź, wyższą, wtedy można by spróbować dać im się wykorzystać, aby jednocześnie skrócić drogę do osiągnięcia celu. Te kobiety jednak miały zbyt niską rangę, aby Harry uznał za opłacalne to robić. Od tych rozmyślań ważniejsza jednak była druga rzecz, która pomogła młodzieńcowi odzyskać kontakt z rzeczywistością. Była to kolejna seria przerażających odgłosów dochodzących z toalety, od których wydawało się, że nawet ściany miękły. Harry szybko więc schował za siebie cały czas trzymane przez niego w rękach czasopismo, po czym zignorował zaczepkę czarnowłosej i powiedział trochę onieśmielony:
- Kwatermistrz w tej chwili jest eee... zajęty i jakoś tak wyszło, że poprosił mnie o chwilowe zastępstwo. W miarę możliwości chętnie więc wam pomogę.
Jednocześnie Harry zdawał sobie sprawę z tego, że jego możliwości są niewielkie. Jakby nie patrzeć, to bez rzucenia okiem na mapkę, nie potrafiłby nawet wyjaśnić jak wyjść z budynku. Z tyłu głowy zaczął się więc modlić o szybkie przybycie kwatermistrza. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że jest wysoce prawdopodobne, że robi to jako pierwszy kadet będący w tej zbrojowni.
- Kwatermistrz w tej chwili jest eee... zajęty i jakoś tak wyszło, że poprosił mnie o chwilowe zastępstwo. W miarę możliwości chętnie więc wam pomogę.
Jednocześnie Harry zdawał sobie sprawę z tego, że jego możliwości są niewielkie. Jakby nie patrzeć, to bez rzucenia okiem na mapkę, nie potrafiłby nawet wyjaśnić jak wyjść z budynku. Z tyłu głowy zaczął się więc modlić o szybkie przybycie kwatermistrza. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że jest wysoce prawdopodobne, że robi to jako pierwszy kadet będący w tej zbrojowni.
Re: Zbrojownia
Sro Paź 15, 2014 8:24 pm
Chłopak może i myślał dość rozsądnie, lecz na dłuższą metę nie mógł wiedzieć co go spotka. Jego poziom mocy ni był zbyt wysoki, więc w razie czego nie dałby sobie rady z jedną Nashi. A co dopiero z trzema? Wojowniczki patrzyły się na kadeta jak wilk na ofiarę. Nie wiadomo czy im się podobał, czy może chciały mu zrobić jakąś krzywdę. Niektóre kobiety z tej rasy były bardzo, ale to bardzo niebezpieczne. Fioletowowłosa podeszła powoli do Harrego, kręcąc prowokacyjnie biodrami. Miała olbrzymią pewność siebie i doskonale wiedziała jak to wykorzystać. Równocześnie uśmiechała się ciemnowłosego i delikatnie poprawiła włosy, które opadły jej na twarz.
- Więc mówisz słonko, że jesteśmy tu całkowicie sami, a grubas ma rozwolnienie? – powiedziała delikatnie się nad nim pochylając. Chłopak mógł zajrzeć pod jej pancerz, który delikatnie odstawał od jej klatki piersiowej. Była zdecydowanie za blisko. Saiyanin mógł poczuć jej zapach, oraz ciepły oddech. Zza pleców dziewczyny słyszał delikatny śmiech pozostałej dwójki. Sytuacja była dość dwuznaczna.
- Więc mówisz słonko, że jesteśmy tu całkowicie sami, a grubas ma rozwolnienie? – powiedziała delikatnie się nad nim pochylając. Chłopak mógł zajrzeć pod jej pancerz, który delikatnie odstawał od jej klatki piersiowej. Była zdecydowanie za blisko. Saiyanin mógł poczuć jej zapach, oraz ciepły oddech. Zza pleców dziewczyny słyszał delikatny śmiech pozostałej dwójki. Sytuacja była dość dwuznaczna.
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Czw Paź 16, 2014 2:42 pm
Harry czuł, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Pomimo iż twarz fioletowowłosej znajdowała się bardzo blisko twarzy młodzieńca, nie potrafił on spojrzeć jej w oczy. Nawet wkładając w to cały swój wysiłek, nie był w stanie skierować swojego wzroku gdzie indziej, niż dekolt Saiyanki. Ten widok oraz oddech kobiety na jego twarzy sprawił i zapach jej ciała, że nie potrafił on już myśleć racjonalnie i nawet kolejna serenada dźwięków dochodzących z toalety, która wcześniej zmiękczyła wszystkie jego mięśnie, tym razem odniosła dużo słabszy efekt. Krótko mówiąc, podniecenie Halfa cały czas rosło aż cały zadrżał z podniecenia. W wyniku tego drżenia wypuścił ukrywane za plecami czasopismo, które w powietrzu otworzyło się, po czym spadło na podłogę ukazując zdjęcie nagiej kobiety oraz artykuł z wielkim nagłówkiem "JAK ZASPOKOIĆ KAŻDĄ KOBIETĘ". Harry bał się, że gdy schyli się, aby podnieść gazetę, złamie sobie pewne zesztywniałe obecnie części ciała, więc aby odwrócić uwagę od pisemka, spróbował odpowiedzieć na pytanie fioletowowłosej. Nadal jednak nie był w stanie skupić się ze względu na bliską obecność Saiyanki, więc z wielkim trudem udało mu się w końcu wybąkać:
- Eeee... Tak... Kwatermistrz jest eee... w toalecie i eee... tak wydaje mi się, że eee... tak, rzeczywiście chyba eee... nikogo więcej tutaj nie ma.
Młodzieńcowi wydawało się, że ta odpowiedź jest w miarę rzeczowa i nie sugerująca nic z tego co działo się w tej chwili w jego głowie, a były to obrazy wprost wyciągnięte z leżącej właśnie na podłodze gazetki. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że to było wszystko na co go stać i niedługo nie będzie w stanie powstrzymać swojego podniecenia.
- Eeee... Tak... Kwatermistrz jest eee... w toalecie i eee... tak wydaje mi się, że eee... tak, rzeczywiście chyba eee... nikogo więcej tutaj nie ma.
Młodzieńcowi wydawało się, że ta odpowiedź jest w miarę rzeczowa i nie sugerująca nic z tego co działo się w tej chwili w jego głowie, a były to obrazy wprost wyciągnięte z leżącej właśnie na podłodze gazetki. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że to było wszystko na co go stać i niedługo nie będzie w stanie powstrzymać swojego podniecenia.
Re: Zbrojownia
Czw Paź 16, 2014 9:57 pm
Saiyanka oparła się jedną ręką o ścianę i w dalszym ciągu wbijała wzrok w oczy Harrego. Była zdecydowanie za blisko, o czym mogły świadczyć wypieki na twarzy kadeta oraz inne rzeczy, nad którymi jego ciało nie panowało. Fioletowowłosa też była nieźle nagrzana tą całą sytuacją. Kątem oka dostrzegła czasopismo, które wypadło młodemu kadetowi. Schyliła się, przy okazji pocierając piersiami o klatkę piersiową ciemnowłosego i podniosła pisemko.
- Piękne rzeczy tu sobie oglądasz. Popatrzcie dziewczyny. Mamy tu małego zboczuszka. – powiedziała, rzucając koleżanką pismo erotyczne. Te tylko uśmiechnęły się ironicznie, zaś ciemnowłosa wskazała na namiot w spodniach chłopaka.
- No chyba nie takiego małego Sarah. Chyba się podobasz chłopakowi. – powiedziała koleżanka. Ta nazwana Sarah, popatrzyła się w dół i lekko uśmiechnęła.
- Rzeczywiście. To napad, czy cieszysz się na mój widok? – rzekła i znienacka chwyciła chłopaka za czuły punkt. Takie właśnie były Saiyanki. Brutalne i bezkompromisowe. A młody żołnierz Vegety miał szczęście, lub nieszczęście trafić na dość napalone członkinie tej rasy. Dziewczyna puściła zawstydzonego kadeta po czym spojrzała mu ponownie głęboko w oczy i zdjęła z siebie napierśnik.
- Podobam ci się? Lubisz niegrzeczne dziewczynki? No to patrz. – rzekła i w tym momencie podniosła na chwilę koszulkę. Nie wiadomo czy mózg Harrego zrozumiał co się właśnie stało, ale to najprawdopodobniej była najlepsza chwila w jego dotychczasowym życiu. Po kilku sekundach Sarah opuściła koszulkę i uśmiechnęła się lubieżnie. – Podobało się?
Dzieciak nie miał czasu by odpowiedzieć, gdyż w tym właśnie momencie z kibla wyszedł kwatermistrz. Dziewczyny w jednej chwili znalazły się kilka metrów od Saiyanina rozmawiając ze sobą. Niby nic się nie zdarzyło. Naprawdę?
- Dobra młody. Masz tu ciuchy i won. – warknął grubas, dając kadetowi świeży kostium. Kiedy Harry podziękował i ruszył przed siebie to został zatrzymany jeszcze raz.
- Może kiedyś ponownie się zobaczymy mały. – powiedziała fioletowowłosa i pocałowała namiętnie kadeta w usta. Po chwili jednak odeszła z koleżankami, śmiejąc się cicho.
Occ:
Wybacz, ale nie mogłem się oprzeć Piszesz tutaj, a potem na Sali Treningowej.
- Piękne rzeczy tu sobie oglądasz. Popatrzcie dziewczyny. Mamy tu małego zboczuszka. – powiedziała, rzucając koleżanką pismo erotyczne. Te tylko uśmiechnęły się ironicznie, zaś ciemnowłosa wskazała na namiot w spodniach chłopaka.
- No chyba nie takiego małego Sarah. Chyba się podobasz chłopakowi. – powiedziała koleżanka. Ta nazwana Sarah, popatrzyła się w dół i lekko uśmiechnęła.
- Rzeczywiście. To napad, czy cieszysz się na mój widok? – rzekła i znienacka chwyciła chłopaka za czuły punkt. Takie właśnie były Saiyanki. Brutalne i bezkompromisowe. A młody żołnierz Vegety miał szczęście, lub nieszczęście trafić na dość napalone członkinie tej rasy. Dziewczyna puściła zawstydzonego kadeta po czym spojrzała mu ponownie głęboko w oczy i zdjęła z siebie napierśnik.
- Podobam ci się? Lubisz niegrzeczne dziewczynki? No to patrz. – rzekła i w tym momencie podniosła na chwilę koszulkę. Nie wiadomo czy mózg Harrego zrozumiał co się właśnie stało, ale to najprawdopodobniej była najlepsza chwila w jego dotychczasowym życiu. Po kilku sekundach Sarah opuściła koszulkę i uśmiechnęła się lubieżnie. – Podobało się?
Dzieciak nie miał czasu by odpowiedzieć, gdyż w tym właśnie momencie z kibla wyszedł kwatermistrz. Dziewczyny w jednej chwili znalazły się kilka metrów od Saiyanina rozmawiając ze sobą. Niby nic się nie zdarzyło. Naprawdę?
- Dobra młody. Masz tu ciuchy i won. – warknął grubas, dając kadetowi świeży kostium. Kiedy Harry podziękował i ruszył przed siebie to został zatrzymany jeszcze raz.
- Może kiedyś ponownie się zobaczymy mały. – powiedziała fioletowowłosa i pocałowała namiętnie kadeta w usta. Po chwili jednak odeszła z koleżankami, śmiejąc się cicho.
Occ:
Wybacz, ale nie mogłem się oprzeć Piszesz tutaj, a potem na Sali Treningowej.
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Pią Paź 17, 2014 8:36 pm
Podniecenie Harry'ego sięgnęło zenitu. Najpierw dotyk fioletowowłosej w kluczowym miejscu, a chwilę później widok jej nagiego torsu. Tego było już zbyt dużo. Bardzo starał się to powstrzymać, jednak wybuch jego siły sprawczej był już nieunikniony. Jak na ironię nastąpił on w momencie, gdy do pomieszczenia wszedł kwatermistrz. Na całe szczęście kwatermistrz, nawet nie uraczył młodzieńca dłuższym spojrzeniem, a Saiyanki były zbyt mocno zajęte udawaniem, że przed chwilą nic się nie wydarzyło, dlatego nikt nie zwrócił uwagi na chwilowo wykrzywioną w ekstazie twarz halfa oraz na jego mokre w kroku spodnie. Pragnąc uniknąć wykrycia przez innych tego wstydliwego faktu, szybko odebrał nowe ciuchy od kwatermistrza i skierował się do wyjścia. Zatrzymała go jednak fioletowłosa, zwana przez koleżanki Sarah'ą i pocałowała go. Z języczkiem. Pocałunek jednak nie sprawił, że Harry zapomniał o mokrych spodniach, więc młodzieniec szybko wyszedł z pomieszczenia, chcąc znaleźć niezanieczyszczoną przez kwatermistrza toaletę, aby mógł się przebrać w nowe ciuchy, które zaznaczały jego przynależność do armii oraz przy okazji nie miały mokrej plamy w kroku.
OOC
Zt/Do Sala treningowa
OOC
Zt/Do Sala treningowa
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Zbrojownia
Pią Sty 09, 2015 12:16 am
Było jej jakoś nieswojo.
- Prawdopodobnie długo się nie zobaczymy. – odezwała się po kilku minutach wspólnego spaceru do Zbrojowni Ósemka. Nie patrzyła na Raziela, tylko przed siebie. – Jak zaczniesz marudzić, że nie przeżyję dnia bez widzenia Twojej pięknej buźki, to Ci zęby powybijam...
Te niegroźne przekomarzanki były w pewien sposób ich tradycją i Vivian miała nieprzyjemne poczucie, że dużo czasu minie, nim znów będą mogli sobie dopiec. Tego też będzie jej brakować. I to również było bolesne na pewien sposób… Najpierw musiała szybko odlecieć z Ziemi i… Łapała się na tym, że parę razy bez kontroli myśli krążyły wokół jednej osoby, którą musiała opuścić. Teraz Raziel, z Vegety najbliższa, choć nie vice versa, osoba miała być oddelegowana do innego oddziału. Eve jest zajęta pracą, z resztą aż tak blisko z nią nie była… Vulfila była raczej znajomą, no i w obecnej chwili przebywała na Ziemi. Co do Kuro i Ap, to widywała oboje sporadycznie, w wolnych chwilach, a teraz…? Przełożonych też będzie mieć nowych. Może skończyć z kimś gorszym od Koszarowego.
To nie nastrajało optymistycznie.
Żołądek się jej ścisnął. Tak, dokładnie to samo uczucie jakiego doznawała poznając rytm Akademii, walcząc po raz pierwszy i pierwszy raz wylewając krew i pot na sali treningowej. Niepewność. Zacisnąć pieść, zmusić się do spokoju, nie sypać przez palce. To rozkaz.
- Przynajmniej nie będę słyszała Twojego chrapania zza ściany… – mruknęła jeszcze dziewczyna, wchodząc do Magazynu.
Zapamiętała go dobrze, bo bywała tu co jakiś czas po nową zbroję albo uniform. Nie rozbudowali pomieszczenia, tak jak wcześniej jeden na drugim walały się różnego rodzaje zbroje i kolorowe scoutery. Vivian wyjęła swój z kieszeni, ten z zielonym szkiełkiem. Służył jej długo… Sentymenty ją dopadły, psiakrew. Przetarła powieki lekko i schowała urządzenie. Cokolwiek będzie musiała włożyć na grzbiet, kurtka zostaje. Rozpada się, ledwie trzyma w szwach, ale na myśl o pozbyciu się tego starego łacha serce się jej ścisnęło.
Powinna dorosnąć i uniezależnić się od tego… Bo co to za rzecz, przywiązywać się tak do kawałka skóry? Ósemka dotknęła niemalże zatartego na amen znaczka na ramieniu. Żadnych cyfr już nie było widać. Jeśli zabraknie tej małej ostoi… Zostanie sama.
… O czym to ona?
Potarła energicznie skronie i skinęła głową na brata, gdy oboje podeszli do lady.
- Raziel Zahne, Vivian Deryth, Natto. Trener Red przysłał nas po nowe zbroje. – streściła krótko.
Mimowolnie, rozglądając się po sprzęcie, zastanawiała się czemu Trener musiał wysyłać wcześniej wytyczne do Kwatermistrza… Przykładowe zbroje ich rangi zalegały tutaj całe półki, można było je łatwo dopasować.
Spotkała zielone oczy Raziela i wzruszyła nieznacznie ramionami.
OOC
Jeszcze Raz i czekamy na Kwatermistrza~
- Prawdopodobnie długo się nie zobaczymy. – odezwała się po kilku minutach wspólnego spaceru do Zbrojowni Ósemka. Nie patrzyła na Raziela, tylko przed siebie. – Jak zaczniesz marudzić, że nie przeżyję dnia bez widzenia Twojej pięknej buźki, to Ci zęby powybijam...
Te niegroźne przekomarzanki były w pewien sposób ich tradycją i Vivian miała nieprzyjemne poczucie, że dużo czasu minie, nim znów będą mogli sobie dopiec. Tego też będzie jej brakować. I to również było bolesne na pewien sposób… Najpierw musiała szybko odlecieć z Ziemi i… Łapała się na tym, że parę razy bez kontroli myśli krążyły wokół jednej osoby, którą musiała opuścić. Teraz Raziel, z Vegety najbliższa, choć nie vice versa, osoba miała być oddelegowana do innego oddziału. Eve jest zajęta pracą, z resztą aż tak blisko z nią nie była… Vulfila była raczej znajomą, no i w obecnej chwili przebywała na Ziemi. Co do Kuro i Ap, to widywała oboje sporadycznie, w wolnych chwilach, a teraz…? Przełożonych też będzie mieć nowych. Może skończyć z kimś gorszym od Koszarowego.
To nie nastrajało optymistycznie.
Żołądek się jej ścisnął. Tak, dokładnie to samo uczucie jakiego doznawała poznając rytm Akademii, walcząc po raz pierwszy i pierwszy raz wylewając krew i pot na sali treningowej. Niepewność. Zacisnąć pieść, zmusić się do spokoju, nie sypać przez palce. To rozkaz.
- Przynajmniej nie będę słyszała Twojego chrapania zza ściany… – mruknęła jeszcze dziewczyna, wchodząc do Magazynu.
Zapamiętała go dobrze, bo bywała tu co jakiś czas po nową zbroję albo uniform. Nie rozbudowali pomieszczenia, tak jak wcześniej jeden na drugim walały się różnego rodzaje zbroje i kolorowe scoutery. Vivian wyjęła swój z kieszeni, ten z zielonym szkiełkiem. Służył jej długo… Sentymenty ją dopadły, psiakrew. Przetarła powieki lekko i schowała urządzenie. Cokolwiek będzie musiała włożyć na grzbiet, kurtka zostaje. Rozpada się, ledwie trzyma w szwach, ale na myśl o pozbyciu się tego starego łacha serce się jej ścisnęło.
Powinna dorosnąć i uniezależnić się od tego… Bo co to za rzecz, przywiązywać się tak do kawałka skóry? Ósemka dotknęła niemalże zatartego na amen znaczka na ramieniu. Żadnych cyfr już nie było widać. Jeśli zabraknie tej małej ostoi… Zostanie sama.
… O czym to ona?
Potarła energicznie skronie i skinęła głową na brata, gdy oboje podeszli do lady.
- Raziel Zahne, Vivian Deryth, Natto. Trener Red przysłał nas po nowe zbroje. – streściła krótko.
Mimowolnie, rozglądając się po sprzęcie, zastanawiała się czemu Trener musiał wysyłać wcześniej wytyczne do Kwatermistrza… Przykładowe zbroje ich rangi zalegały tutaj całe półki, można było je łatwo dopasować.
Spotkała zielone oczy Raziela i wzruszyła nieznacznie ramionami.
OOC
Jeszcze Raz i czekamy na Kwatermistrza~
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Zbrojownia
Pią Sty 09, 2015 9:58 pm
- Założę czapkę. Ale zapewne będziesz cholernie tęsknić i wyć mi pod oknem tudzież cały czas dzwonić na scouter. – rzekł Saiyanin uśmiechając się wrednie i po chwili uniknął lewego sierpowego od blondynki. Ciekawe czy dla tego rudzielca z Ziemi też bywa taka oschła? Po tym co Natto zdążył zauważyć i wyczuć to pomiędzy tą dwójką była jakaś chemia, która powodowała takie, a nie inne zachowanie Vi. Eve będzie musiała to od niej wyciągnąć i powiedzieć Razowi. No bo jeśli on się nie dowie, to matka go zatłucze, że się nie opiekuje jej drugim dzieckiem. Aryenne podczas ich ostatniego spotkania pokazała, że tęskniła za Razielem, jednak bardzo chciała się dowiedzieć czegokolwiek o swojej córce. Zahne był rozgoryczony na Konack wszystkimi informacjami jakie na niego spłynęły, lecz teraz zaczął rozumieć postępowanie swojej mamy. Chyba rozumiał jak ciężko jej było oddać tą małą księżniczkę zamiast wziąć ją do domu. Dziecko powinno mieć matkę, a przez ten pierdolony system wszyscy coś stracili. Zidarock żonę. Raziel matkę i siostrę. Aryenne dzieci i męża. Vivian rodzinę i szansę na szczęśliwe dzieciństwo. Odebrali im tak wiele. Szmaragdowooki popatrzył się na pannę Deryth, która teraz się uśmiechała. Nawet jeśli ich rozdzielą to będzie przy niej. Jest jego siostrą i umrze za nią jeśli trzeba.
- A ja nie będę cię musiał budzić z rana, bo oczywiście zaspałaś lub się nawaliłaś z Eve. Ona cię chyba wpędza w alkoholizm. – powiedział ciemnowłosy i znów uśmiechnął się sarkastycznie. Nie musiała znać wszystkich jego myśli.
Po kilku minutach marszu doszli wreszcie do magazynu, który równocześnie spełniał funkcję zbrojowni. Czas by zdać stary sprzęt i otrzymać nowy. Raz odpiął swój scouter i położył go na blacie. Służył mu dobrze i nie miał większych usterek. Jego zbroje też wiele przeszły i można by długo liczyć wszystkie pancerze, które zostały mocno uszkodzone lub zniszczone podczas sparingów lub walk. Kolejny etap, na którym musieli się pozbyć sentymentów. Posłuchał jak Vivian ich zameldowała i oparł się o ścianę. Jego oczy spokojnie szły po kolejnych egzemplarzach, których stosy znajdowały się w za ladą. Ciekawe jaki ekwipunek przydzielił im Trener Red.
- Tym razem wybierz coś, co będzie cię dobrze chroniło. – powiedział Zahne. Pancerz był ich kolejną linią obrony po gardzie. Często pozwalał uniknąć poważnych obrażeń. Wybór mógł być łatwy, ale w rzeczywistości wiele od niego znaczyło.
Occ:
Jezdem
Dawać itemy za ubicie Balroga
- A ja nie będę cię musiał budzić z rana, bo oczywiście zaspałaś lub się nawaliłaś z Eve. Ona cię chyba wpędza w alkoholizm. – powiedział ciemnowłosy i znów uśmiechnął się sarkastycznie. Nie musiała znać wszystkich jego myśli.
Po kilku minutach marszu doszli wreszcie do magazynu, który równocześnie spełniał funkcję zbrojowni. Czas by zdać stary sprzęt i otrzymać nowy. Raz odpiął swój scouter i położył go na blacie. Służył mu dobrze i nie miał większych usterek. Jego zbroje też wiele przeszły i można by długo liczyć wszystkie pancerze, które zostały mocno uszkodzone lub zniszczone podczas sparingów lub walk. Kolejny etap, na którym musieli się pozbyć sentymentów. Posłuchał jak Vivian ich zameldowała i oparł się o ścianę. Jego oczy spokojnie szły po kolejnych egzemplarzach, których stosy znajdowały się w za ladą. Ciekawe jaki ekwipunek przydzielił im Trener Red.
- Tym razem wybierz coś, co będzie cię dobrze chroniło. – powiedział Zahne. Pancerz był ich kolejną linią obrony po gardzie. Często pozwalał uniknąć poważnych obrażeń. Wybór mógł być łatwy, ale w rzeczywistości wiele od niego znaczyło.
Occ:
Jezdem
Dawać itemy za ubicie Balroga
Re: Zbrojownia
Pon Sty 12, 2015 11:18 pm
Siedzący za kontuarem osobnik pożerał ogromnego hamburgera i z niechęcią obdarzył nawet spojrzeniem nowo przybyłych. Podła robota, ciągle od niego coś chcą Ci gówniarze. Niestety przydział był do rangi Natto, z Redem też wolał nie zadzierać, więc musiał już nieco powstrzymać język,. Mlasnął głośno ostatni kęs umęczony życiem i poszedł na zaplecze.
Zlecenie dla chłopaka było mniejsze i na pierwszy ogień poszedł Raziel. Na blacie pojawił się nowy model zbroi, buty, rękawice, scouter i małe białe pudełeczko mocowane przy zbroi na biodrze.
Dopasowanie zbroi dla Vi było nieco bardziej problemowy. Kobiety mają biust i musi być im wygodnie, kto to wymyślił – magazynier marudził w myślach. Na zbroi dla dziewczyny widniał symbol. Do kompletu dostała także buty rękawice, scouter, nóż wojoskowy z opaską do noszenia na biodrze, gigantyczny karabin laserowy, torbę noszoną na pasie za plecami w której pobrzękiwały jakieś gadżety i wszystko sygnowane tym samym znakiem. Halfka otrzymała również identyczne białe pudełeczko.
- To co macie w tych pudełkach to "stimpak" ale to Wasi dowódcy powiedzą Wam, jak tego używać. Taki nowy wynalazek. Macie co kazano i dajcie mi spokój.
Zlecenie dla chłopaka było mniejsze i na pierwszy ogień poszedł Raziel. Na blacie pojawił się nowy model zbroi, buty, rękawice, scouter i małe białe pudełeczko mocowane przy zbroi na biodrze.
- Nowy model zbroi:
Dopasowanie zbroi dla Vi było nieco bardziej problemowy. Kobiety mają biust i musi być im wygodnie, kto to wymyślił – magazynier marudził w myślach. Na zbroi dla dziewczyny widniał symbol. Do kompletu dostała także buty rękawice, scouter, nóż wojoskowy z opaską do noszenia na biodrze, gigantyczny karabin laserowy, torbę noszoną na pasie za plecami w której pobrzękiwały jakieś gadżety i wszystko sygnowane tym samym znakiem. Halfka otrzymała również identyczne białe pudełeczko.
- Symbol na zbroi Vivian:
- To co macie w tych pudełkach to "stimpak" ale to Wasi dowódcy powiedzą Wam, jak tego używać. Taki nowy wynalazek. Macie co kazano i dajcie mi spokój.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Zbrojownia
Wto Sty 13, 2015 2:17 pm
Docinki sypały się gęsto i często jakby najbliższa okazja do rzucania sobie „łagodnych” obelg miała nastąpić za tysiąc lat. Tradycji czy raczej codziennemu rytuałowi stało się zadość – żadne z nich nie przepuściłoby okazji do odcięcia się. Ostre języki i wyszukane słownictwo było najwyraźniej rodzinne, co dawało do myślenia na temat Aryenne. Zidorack, którego Vivian miała okazję spotkać tylko raz mówił o niej „ostra kobieta”, co w pełni oddawało jej charakter. Jej dzieci były w formie, krótki wypad na Ziemię podziałał jak restart… Choć w przypadku Vivian sprawił, że była nieco otumaniona i mały cień ciągle za nią chodził...
Zerknęła z ukosa na przyrodniego brata. Wyglądał, jakby nic nigdy mu nie przeszkadzało, choć halfka nasłuchała się marudzenia z jego strony nie raz i nie dwa. Chłopak oparł się o ścianę, patrząc wzrokiem obserwatora na całe pomieszczenie. Znała tę zagrywkę – sama taką stosowała, często, ale z reguły na obcym terenie. Zdarzało się i w Akademii, że podpierała ściany, jednak gest miał na celu podkreślenie dystansu. Nie cierpiała skupiać na sobie zanadto uwagi, a nawet gdy nie tkwiła w kącie, umiała jakoś wtopić się w tłum i nie potrzebowała punktu obserwacyjnego, by wiedzieć, co się dookoła dzieje. Z drugiej strony jej charakter… Porąbaną Deryth nie trudno zauważyć i lepiej schodzić jej z drogi. Przeważnie nie gryzie.
Właściwie to nie gryzła, ale kreować się trzeba od startu.
Krótko i zwięźle Vivian powiedziała, czego potrzebują po czym zerknęła kątem oka jak grubas pożera resztę hamburgera i oblizuje ubabrane sosem wargi. Oblech pracował tu już kilka lat i zawsze zostawiał syf w Magazynie, resztki jedzenia oraz stos świerszczyków zalegały miejsce za ladą. Aż można się czuć nieswojo, że ktoś taki zajmuje się profesjonalnym sprzętem i jest odpowiedzialny za ekwipunek każdego wojownika. Z drugiej strony to dość wygodna praca – nie nadstawiasz karku, tylko ślęczysz w jednym miejscu spokojnie i pewnie, że nikt Cię stąd nie wyrzuci.
Na pierwszy ogień poszedł Raziel. Kwatermistrz wyłożył przed nim cały sprzęt, czyli klasyczny zestaw żołnierza. Pancerz wyglądał inaczej, widziała w nim rękę naukowców – różnił się nieco budową i typem materiałów. Nie zamierzała jednak pytać o szczegóły magazyniera, wątpiła, by cokolwiek wiedział. Saiyan po krótce coś zamamrotał i spojrzał w stronę halfki z niechęcią. Skąd ta mina? Zwykle bez krępacji gapił się na biust każdej żeńskiej postaci przebywającej z nim w jednym pomieszczeniu. Mrucząc pod nosem zaczął wykładać przed nią nowy ekwipunek. Ciemna zbroja w podobnej kolorystyce co Raziela, specyficzna, bo różniła się od znanych jej modeli, ale zawsze… Do tego rękawice, z których oczywiście odetnie palce, nowe buty oraz scouter. No i… Karabin? Wyuczoną kontrolą nad sobą udało się jej powstrzymać mięśnie twarzy przed wyrażeniem dogłębnego zdziwienia. Nowoczesny, drogi sprzęt straszył ilością przycisków i ustawień. Po co żołnierzowi Vegety taka broń? Czyż zamiast tego rodzaju lasera nie służyła im za to ich własna Ki? Nóż wojskowy z opaską na nogę mogła jeszcze zrozumieć, ale co to za mała, wypchana torba? Do tego zbroja miała kask. Jaki Natto nosi kask?! To nie wyglądało jak strój pokrój tego, który dostawał Natto. Może rangą się zgadzał, ale różnił się wyraźnie od standardowej wyprawki. Wojsko szarpnęło się na gadżety dla żołnierzy, pytanie tylko dlaczego dla niej. Ósemka przyjrzała się uniformowi - też wyglądał podejrzanie, materiał by inny, choć krój podobny do tego czarnego, który miała właśnie na sobie. A na wszystkim, mniej lub bardziej wyraźne widniał ten znak. Srebrny, wypłukały symbol złożony z przecinających się linii, jakiego Vivian nigdy wcześniej nie widziała, ani na Vegecie, ani w ogóle.
- Trochę dużo tego… – mruknęła bardzo cicho pod nosem, ważąc w dłoni białe pudełeczko z tajemniczym stimpakiem. Było lekkie. – Nie zabiorę się z tym, tak.
Wyciągnęła z kieszeni pustą kapsułkę i schowała do niej nowy uniform. Przebierze się potem, w kwaterze, jak wszystko spakuje. Uwinie się prędko, przecież niewiele rzeczy jest w jej pokoju... Nie wiele rzeczy ma na własność. Skryła kapsułkę w kieszeni kurtki i postawiła kołnierzyk. Automatyczny gest, gdy stawała się czegoś niepewna. Założyła tylko nowy scouter na ucho i odpaliło go, sprawdzając czas.
- Trzeba się jeszcze spakować… Za dziesięć minut przed kwaterami, co? Albo pół godziny, potrzebujesz czasu by zdjąć plakaty ze swoimi zdjęciami ze ścian. – zażartowała lekko i puknęła Raziela w ramię.
Ruszyli tak jak wcześniej, spokojnym krokiem na pierwsze piętro.
OOC ---> Koniec treningu
[zt] ---> Kwatera
Raz, piszemy w swoich tematach, ale i tak sobie pogadamy~
Zerknęła z ukosa na przyrodniego brata. Wyglądał, jakby nic nigdy mu nie przeszkadzało, choć halfka nasłuchała się marudzenia z jego strony nie raz i nie dwa. Chłopak oparł się o ścianę, patrząc wzrokiem obserwatora na całe pomieszczenie. Znała tę zagrywkę – sama taką stosowała, często, ale z reguły na obcym terenie. Zdarzało się i w Akademii, że podpierała ściany, jednak gest miał na celu podkreślenie dystansu. Nie cierpiała skupiać na sobie zanadto uwagi, a nawet gdy nie tkwiła w kącie, umiała jakoś wtopić się w tłum i nie potrzebowała punktu obserwacyjnego, by wiedzieć, co się dookoła dzieje. Z drugiej strony jej charakter… Porąbaną Deryth nie trudno zauważyć i lepiej schodzić jej z drogi. Przeważnie nie gryzie.
Właściwie to nie gryzła, ale kreować się trzeba od startu.
Krótko i zwięźle Vivian powiedziała, czego potrzebują po czym zerknęła kątem oka jak grubas pożera resztę hamburgera i oblizuje ubabrane sosem wargi. Oblech pracował tu już kilka lat i zawsze zostawiał syf w Magazynie, resztki jedzenia oraz stos świerszczyków zalegały miejsce za ladą. Aż można się czuć nieswojo, że ktoś taki zajmuje się profesjonalnym sprzętem i jest odpowiedzialny za ekwipunek każdego wojownika. Z drugiej strony to dość wygodna praca – nie nadstawiasz karku, tylko ślęczysz w jednym miejscu spokojnie i pewnie, że nikt Cię stąd nie wyrzuci.
Na pierwszy ogień poszedł Raziel. Kwatermistrz wyłożył przed nim cały sprzęt, czyli klasyczny zestaw żołnierza. Pancerz wyglądał inaczej, widziała w nim rękę naukowców – różnił się nieco budową i typem materiałów. Nie zamierzała jednak pytać o szczegóły magazyniera, wątpiła, by cokolwiek wiedział. Saiyan po krótce coś zamamrotał i spojrzał w stronę halfki z niechęcią. Skąd ta mina? Zwykle bez krępacji gapił się na biust każdej żeńskiej postaci przebywającej z nim w jednym pomieszczeniu. Mrucząc pod nosem zaczął wykładać przed nią nowy ekwipunek. Ciemna zbroja w podobnej kolorystyce co Raziela, specyficzna, bo różniła się od znanych jej modeli, ale zawsze… Do tego rękawice, z których oczywiście odetnie palce, nowe buty oraz scouter. No i… Karabin? Wyuczoną kontrolą nad sobą udało się jej powstrzymać mięśnie twarzy przed wyrażeniem dogłębnego zdziwienia. Nowoczesny, drogi sprzęt straszył ilością przycisków i ustawień. Po co żołnierzowi Vegety taka broń? Czyż zamiast tego rodzaju lasera nie służyła im za to ich własna Ki? Nóż wojskowy z opaską na nogę mogła jeszcze zrozumieć, ale co to za mała, wypchana torba? Do tego zbroja miała kask. Jaki Natto nosi kask?! To nie wyglądało jak strój pokrój tego, który dostawał Natto. Może rangą się zgadzał, ale różnił się wyraźnie od standardowej wyprawki. Wojsko szarpnęło się na gadżety dla żołnierzy, pytanie tylko dlaczego dla niej. Ósemka przyjrzała się uniformowi - też wyglądał podejrzanie, materiał by inny, choć krój podobny do tego czarnego, który miała właśnie na sobie. A na wszystkim, mniej lub bardziej wyraźne widniał ten znak. Srebrny, wypłukały symbol złożony z przecinających się linii, jakiego Vivian nigdy wcześniej nie widziała, ani na Vegecie, ani w ogóle.
- Trochę dużo tego… – mruknęła bardzo cicho pod nosem, ważąc w dłoni białe pudełeczko z tajemniczym stimpakiem. Było lekkie. – Nie zabiorę się z tym, tak.
Wyciągnęła z kieszeni pustą kapsułkę i schowała do niej nowy uniform. Przebierze się potem, w kwaterze, jak wszystko spakuje. Uwinie się prędko, przecież niewiele rzeczy jest w jej pokoju... Nie wiele rzeczy ma na własność. Skryła kapsułkę w kieszeni kurtki i postawiła kołnierzyk. Automatyczny gest, gdy stawała się czegoś niepewna. Założyła tylko nowy scouter na ucho i odpaliło go, sprawdzając czas.
- Trzeba się jeszcze spakować… Za dziesięć minut przed kwaterami, co? Albo pół godziny, potrzebujesz czasu by zdjąć plakaty ze swoimi zdjęciami ze ścian. – zażartowała lekko i puknęła Raziela w ramię.
Ruszyli tak jak wcześniej, spokojnym krokiem na pierwsze piętro.
OOC ---> Koniec treningu
[zt] ---> Kwatera
Raz, piszemy w swoich tematach, ale i tak sobie pogadamy~
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Zbrojownia
Czw Sty 15, 2015 9:54 pm
Do Raziela zaczynało powoli docierać, że ich wspólna droga dochodzi do rozwidlenia. Przez te dwa lata zżyli się ze sobą, że praktycznie działali jak jedno ciało. Kiedy myślałeś o Vivian to na drugą myśl przychodził Raziel. Byli praktycznie nierozłączni, zaś teraz ich współpraca dobiegała końca. Syn Aryenne mógł się tego spodziewać, lecz jakoś nie chciał dopuścić do siebie myśli, że awans zdobędą w najbliższym czasie. Kiedy myślał o zdobyciu rangi Natto, to w jego umyśle było to za kilka lat. Zielonooki spojrzał na Vivian i na jego usta wypłynął smutny uśmiech. Jego matka miała dokładnie taką samą rangę kiedy urodziła blondynkę. Miał nikłą nadzieję, że jego przybrana siostra nie podda się nagłemu uczuciu do tego ziemianina. Ciemnowłosy nie chciał by możliwe dziecko cierpiało. Już wystarczająco ona i jego matka się nacierpiały. Teraz przyszła kolej jego. Czas zmienić ten system by już nikt nigdy nie musiał się kryć w strachu. Kiedy tak czekali na kwatermistrza to Zahne miał czas by przyjrzeć się swojej siostrze w każdym aspekcie. Zmieniła się od czasu kiedy ją poznał i z każdym dniem stawała się coraz piękniejszą młodą kobietą. Syn Zidarocka podświadomie czuł, że panna Deryth próbuje znaleźć jak najmniej różnic pomiędzy sobą, a swoją rodzicielką. Może udawało jej się oszukać siebie, lecz pozostawał jeszcze on. A wojownik Natto widział dość sporo podobieństw między starszą Kiui i młodą Natto. Sposób poruszania się. Marszczenie brwi i nosa. Wzrok kiedy zapominała, że jest oschła i ukazywała cieplejsze wnętrze. Podobnymi ślepiami jego matka patrzyła na ojca, tak jak Vi patrzyła na tego rudzielca. Oprócz tego chód i kilka innych rzeczy. Vi przypominała Aryenne bardziej niż tego chciała. Genów się nie oszuka.
Kiedy młody Zahne tak rozmyślał to do pomieszczenia dotoczył się szef magazynu. Wojownik Vegety nie lubił osobiście tego kolesia, gdyż był cholernie obrzydliwy z tymi swoimi gazetkami i zachowaniem. Raz wolał już być obsługiwany przez blondynkę, która była o wiele lepszym pracownikiem. Lecz jak się nie ma co się lubi, to się bierze co się ma. Szmaragdowooki odbił się od ściany i ruszył w stronę lady, gdzie grubas zaczął układać jego nowy sprzęt. Ogoniasty zdziwił się lekko widząc taki pancerz. Wyglądał jakby wyszedł prosto z laboratorium. Dostali się do zespołów eksperymentalnych czy jak? Saiyanin wziął swój nowy pancerz i schował wszystekie przedmioty do kapsułki. Zrobił miejsce dla Pszczółki i szczerze mówiąc zgłupiał widząc co ląduje na ladzie. Hełm by zrozumiał, ale działo, plecak gadżetów i inne pierdóły? Może od razu dać jej czołg? Wojownik popatrzył na kwatermistrza jakby sądził, że popieprzyły mu się zlecenia, lecz ten tylko wzruszył ramionami i odszedł?
Ruszył za Vi, która zapakowała cały swój sprzęt jeszcze niedowierzając. Co tu się kurna wyrabia? Ciemnowłosy był coraz bardziej zdziwiony poczynaniami Trenerów.
-Sądzą, że nie umiesz walczyć i dają ci sprzęt? Czy może będziesz robiła jako żywe działo przeciwkosmiczne? - powiedział syn Aryenne uśmiechając się kpiąco, lecz w jego duszy była obawa. Coś tu wyraźnie zaczynało śmierdzieć. Prawie jak przed tą aferą z Tsufulem. Słysząc tekst blondynki o sprzątaniu pokoju poszerzył uśmiech.
-Sama byś takim nie pogardziła. Lecz daję głowę, że szybciej ogarnę siebie, niż ty znajdziesz wszystkie swoje rzeczy w tym swoim królestwie nieładu.
Wchodził na pierwsze piętro, by za kilka godzin już należeć do drugiego. Dziwota.
Occ:
z/t do Kwatery. Gonię cię.
Kiedy młody Zahne tak rozmyślał to do pomieszczenia dotoczył się szef magazynu. Wojownik Vegety nie lubił osobiście tego kolesia, gdyż był cholernie obrzydliwy z tymi swoimi gazetkami i zachowaniem. Raz wolał już być obsługiwany przez blondynkę, która była o wiele lepszym pracownikiem. Lecz jak się nie ma co się lubi, to się bierze co się ma. Szmaragdowooki odbił się od ściany i ruszył w stronę lady, gdzie grubas zaczął układać jego nowy sprzęt. Ogoniasty zdziwił się lekko widząc taki pancerz. Wyglądał jakby wyszedł prosto z laboratorium. Dostali się do zespołów eksperymentalnych czy jak? Saiyanin wziął swój nowy pancerz i schował wszystekie przedmioty do kapsułki. Zrobił miejsce dla Pszczółki i szczerze mówiąc zgłupiał widząc co ląduje na ladzie. Hełm by zrozumiał, ale działo, plecak gadżetów i inne pierdóły? Może od razu dać jej czołg? Wojownik popatrzył na kwatermistrza jakby sądził, że popieprzyły mu się zlecenia, lecz ten tylko wzruszył ramionami i odszedł?
Ruszył za Vi, która zapakowała cały swój sprzęt jeszcze niedowierzając. Co tu się kurna wyrabia? Ciemnowłosy był coraz bardziej zdziwiony poczynaniami Trenerów.
-Sądzą, że nie umiesz walczyć i dają ci sprzęt? Czy może będziesz robiła jako żywe działo przeciwkosmiczne? - powiedział syn Aryenne uśmiechając się kpiąco, lecz w jego duszy była obawa. Coś tu wyraźnie zaczynało śmierdzieć. Prawie jak przed tą aferą z Tsufulem. Słysząc tekst blondynki o sprzątaniu pokoju poszerzył uśmiech.
-Sama byś takim nie pogardziła. Lecz daję głowę, że szybciej ogarnę siebie, niż ty znajdziesz wszystkie swoje rzeczy w tym swoim królestwie nieładu.
Wchodził na pierwsze piętro, by za kilka godzin już należeć do drugiego. Dziwota.
Occ:
z/t do Kwatery. Gonię cię.
Re: Zbrojownia
Pon Kwi 06, 2015 2:19 pm
W trakcie drogi z recepcji do zbrojowni odbyła krótką wymianę myśli i obserwowała uważnie otoczenie. Zaskoczyło ją mile to, że jest wyraźnie więcej kobiet niż kiedyś, gdy zaczynała pierwszy raz swoją przygodę. Teraz będzie musiała udawadniać swoją przydatność na tle już nie tylko samych mężczyzn, ale również wielu kobiet co nieco ją radowało. Wewnętrznie czuła się z tego powodu szczęśliwa, ale na zewnątrz nie było tego po niej widać. Wyglądała raczej na lekko zasmuconą, nieśmiałą. Pewny krok i ruchy ciała zupełnie nie współgrały z jej wzrokiem i mimiką twarzy. Mogła tym zmieszać każdego, kto by zaczął ją obserwować. Na pierwszy rzut oka idąca przed siebie, a potem nagle nie do końca ułatwiony kontakt wzrokowy, a potem jakby nieśmiało rzucone spojrzenie. Lekko zalatujące czarowaniem. Ktoś kto lubił nieśmiałe mógłby zostać powalony tym wzrokiem, ale Ci silniejszy mogli uznać ją za słabiznę niewartą uwagi. Stanie się mocniejsza, ale będzie wciąż zachowywać się podobnie. Dzięki temu z zaskoczenia weźmie wielu poczuwających się za mężnych i potężnych.
Właśnie tak weszła do zbrojowni. Pewnym krokiem, ale z lekko opuszczonym wzrokiem. Rozejrzała się nieśmiało po pomieszczeniu i dość pewnie zapytała:
- Atarashii Ame melduje się po odbiór sprzętu.
Stanęła na baczność, głowa uniesiona, ale oczy wpatrujące się gdzieś w podłogę. Nie myślała za bardzo nad sprzętem, który tu otrzyma, ale liczyła, że w kwaterze będzie miała jakieś urządzenia, które pozwolą jej rozplanować kolejne modyfikacje ciała. Na obcej planecie opracowała mechanizm, dzięki któremu będzie w stanie szybciej zyskiwać energię oraz wpadła na trop materiału, którym będzie mogła wzmacniać mięśnie, a tym samym podnieść wytrzymałość na wyżyny. Już teraz miała o tyle dobrze, że ból będzie niczym, ale potrzebowała jeszcze wzmocnienia takiego, że jej stalowe kości nie złamią się od byle uderzenia. Poprzez poprawienie wytrzymałości mięśni sprawi, że stalowa konstrukcja zastępująca kości będzie niezniszczalna.
z korytarz
Właśnie tak weszła do zbrojowni. Pewnym krokiem, ale z lekko opuszczonym wzrokiem. Rozejrzała się nieśmiało po pomieszczeniu i dość pewnie zapytała:
- Atarashii Ame melduje się po odbiór sprzętu.
Stanęła na baczność, głowa uniesiona, ale oczy wpatrujące się gdzieś w podłogę. Nie myślała za bardzo nad sprzętem, który tu otrzyma, ale liczyła, że w kwaterze będzie miała jakieś urządzenia, które pozwolą jej rozplanować kolejne modyfikacje ciała. Na obcej planecie opracowała mechanizm, dzięki któremu będzie w stanie szybciej zyskiwać energię oraz wpadła na trop materiału, którym będzie mogła wzmacniać mięśnie, a tym samym podnieść wytrzymałość na wyżyny. Już teraz miała o tyle dobrze, że ból będzie niczym, ale potrzebowała jeszcze wzmocnienia takiego, że jej stalowe kości nie złamią się od byle uderzenia. Poprzez poprawienie wytrzymałości mięśni sprawi, że stalowa konstrukcja zastępująca kości będzie niezniszczalna.
z korytarz
Re: Zbrojownia
Pon Kwi 06, 2015 8:13 pm
Otyły Saiyan pochłaniał olbrzymią porcję bekonu, którego zapach roznosił się po całej zbrojowni. Nie znał najwyraźniej etyki przy stole, bo tłuszcz pobrudził mu ubranie i kąciki ust, chlapał nim również na blat przed sobą. Na widok dziewczyny zmierzył ją wzrokiem i niechętnie odstawił talerz. Odbiło mu się, poklepał się po żołądku z zadowoleniem.
- Masz szczęście, że prawie skończyłem. Nie cierpię gdy owieczki przerywają mi posiłek… – wymamrotał i odsunął się.
Po chwili przed dziewczyną wylądował kombinezon kadetki z ochraniaczami na kolana i łokcie, para butów i rękawic. Strój nie był nowy, wyraźnie ktoś go już nosił, o czym świadczyła cera na ramieniu. Niewątpliwie był czysty i pozbawiony plam, a co najważniejsze, nie śmierdział potem czy bekonem.
– Bierz i spadaj smarkulo.
- Masz szczęście, że prawie skończyłem. Nie cierpię gdy owieczki przerywają mi posiłek… – wymamrotał i odsunął się.
Po chwili przed dziewczyną wylądował kombinezon kadetki z ochraniaczami na kolana i łokcie, para butów i rękawic. Strój nie był nowy, wyraźnie ktoś go już nosił, o czym świadczyła cera na ramieniu. Niewątpliwie był czysty i pozbawiony plam, a co najważniejsze, nie śmierdział potem czy bekonem.
– Bierz i spadaj smarkulo.
Re: Zbrojownia
Pon Kwi 06, 2015 10:51 pm
Spotkanie z istotą w zbrojowni zapowiadało się niezwykle ciekawie. Nie tylko ze względu na wyjątkowe zachowanie, ale również kulturę otyłego sayana. Wcinał kawałki bekona aż mu się uszy trzęsły. Powiedzenie jesteś tym co jesz nabrało dla niej realnego znaczenia. Ten gość chyba nie znał umiaru, ponieważ naprawdę brakowało do tego tylko tyle, żeby mu się ogon zakręcił jak sprężyna i wyglądałby niczym różowiutkia tłusta świnia gotowa na ubój. Aż dziwiło ją, że ktoś taki pracuje, ale musiało to oznaczać, że nawet na mięso armatnie się nie nadaje, a więc musi być niemiłosiernie słaby.
- Żeby owca nie stała się wilkiem... - Burknęła bardzo cicho, gdy ten wstawal po rzeczy dla niej. Pewnie gdyby nie skrzypienie krzesła i mebli to mógłby to usłyszeć bardzo wyraźnie.
To co jej przyniósł zaskoczyło ją bardziej niż cokolwiek. Spodziewała się kostiumu niskiej jakości, ale znoszone tego typu ciuchy to było dopiero coś obrzydliwego. Mogła dziękować losowi, że dostała chociaż czyste i bez jakiegokolwiek zapachu. Buty typu sayańskiego jakoś jej nie pasowały, ale nie mogła być pewna co ją spotka później, gdy będzie miała na sobie swoje aktualne obuwie. Zabrała rzeczy z lady.
- Dziękować. - Skinęła głową i odrazu odwróciła się na pięcie. Nie miała ochoty dłużej przebywać w tym miejscu, ponieważ sam widok tego prosiaka sprawiał, że miała ochotę zmieść go za pomocą potężnej kuli energii. Dawno nie używała ki, a jej kiblasty nigdy nie były solidne, ale w takiej sytuacji mogłaby się postarać i zrobić porządną jagnięcinę. Niestety nie była w stanie określić mocy góry tłuszczu. Mogła zbyt wiele zaryzykować. Miała przeczucie, że lepiej stosować się do wewnętrznych założeń. Migiem znalazła się w drzwiach i odetchnęła czując chłodne powietrze piwnicznych korytarzy.
z/t korytarze.
- Żeby owca nie stała się wilkiem... - Burknęła bardzo cicho, gdy ten wstawal po rzeczy dla niej. Pewnie gdyby nie skrzypienie krzesła i mebli to mógłby to usłyszeć bardzo wyraźnie.
To co jej przyniósł zaskoczyło ją bardziej niż cokolwiek. Spodziewała się kostiumu niskiej jakości, ale znoszone tego typu ciuchy to było dopiero coś obrzydliwego. Mogła dziękować losowi, że dostała chociaż czyste i bez jakiegokolwiek zapachu. Buty typu sayańskiego jakoś jej nie pasowały, ale nie mogła być pewna co ją spotka później, gdy będzie miała na sobie swoje aktualne obuwie. Zabrała rzeczy z lady.
- Dziękować. - Skinęła głową i odrazu odwróciła się na pięcie. Nie miała ochoty dłużej przebywać w tym miejscu, ponieważ sam widok tego prosiaka sprawiał, że miała ochotę zmieść go za pomocą potężnej kuli energii. Dawno nie używała ki, a jej kiblasty nigdy nie były solidne, ale w takiej sytuacji mogłaby się postarać i zrobić porządną jagnięcinę. Niestety nie była w stanie określić mocy góry tłuszczu. Mogła zbyt wiele zaryzykować. Miała przeczucie, że lepiej stosować się do wewnętrznych założeń. Migiem znalazła się w drzwiach i odetchnęła czując chłodne powietrze piwnicznych korytarzy.
z/t korytarze.
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Nie Lip 12, 2015 10:43 pm
<< Z punktu informacyjnego
Dreptała pewnym krokiem przed siebie, dzierżąc w rękach mapkę elektroniczną, którą dostała od kolesia z recepcji. Nie podnosiła nawet głowy, tylko szła zgodnie z tym co widziała przed swoim nosem. O dziwo nie wpadała nawet na nikogo, omijała innych zgrabnymi ruchami, nie patrząc nawet. Zdziwiła się tym, że w pewnym momencie zaczęła schodzić do piwnic, lecz wzruszyła jedynie ramionami i szła dalej.
No i trafiła. Weszła do zbrojowni, stukając ciężkimi butami. Echo tutaj roznosiło się o wiele mocniej niż w recepcji co potęgowało rzucanie się w oczy dziewczyny. Z pozoru małe chucherko skrywało w sobie wielkie pokłady mocy, z których nawet nie do końca zdawała sobie sama sprawy. W trakcie jej marszu, zwiększyła się jej moc do poziomu trzech tysięcy jednostek, ale to tylko dlatego, że rozkojarzyła się szukając drogi tutaj. Nie bawiła się już więcej swoją mocą, zostawiła ją na takim poziomie na jakim jest teraz. Zbytnią zabawą z nią mogłaby zwrócić na siebie niepotrzebnie jeszcze więcej uwagi, a teraz tego nie potrzebuje.
___ - Oy... znaczy... Witam, melduję się po odbiór uniformu. Moje imię to Kisa. - stanęła wyprostowana, wyszukując istoty, która będzie odpowiedzialna za wydanie jej sprzętu. Nie wiedziała czego się spodziewać po osobie tutaj. Znów jakiś niemiły palant, czy może ktoś znacznie milszy? Atmosfera nawet na korytarzu była bardzo napięta, wszyscy byli mocno napuszeni, dumni i gburowaci. Jakby byli nie wiadomo kim i z nie wiadomo kim jedli z koryta. Z drugiej strony bardzo ją to jarało. Będzie tutaj sporo powodów do wszczynania bójek, a Kisa bójki lubi. Musi się tylko pilnować by nie oberwać za mocno oraz, by zbyt często wina nie spadała na nią. Chciałaby się zabawić, ale potem nie ponosić kary za to.
Jednakowosz... kara to dobry dodatkowy trening. Aaaah, jest taka podekscytowana! Nie może się doczekać pierwszego treningu i pierwszej walki! Saiyańska krew buzuje, chce nawalanki. Oj jaka Kisa jest naiwna... jeszcze się mocno zdziwi i zawiedzie.
Dreptała pewnym krokiem przed siebie, dzierżąc w rękach mapkę elektroniczną, którą dostała od kolesia z recepcji. Nie podnosiła nawet głowy, tylko szła zgodnie z tym co widziała przed swoim nosem. O dziwo nie wpadała nawet na nikogo, omijała innych zgrabnymi ruchami, nie patrząc nawet. Zdziwiła się tym, że w pewnym momencie zaczęła schodzić do piwnic, lecz wzruszyła jedynie ramionami i szła dalej.
No i trafiła. Weszła do zbrojowni, stukając ciężkimi butami. Echo tutaj roznosiło się o wiele mocniej niż w recepcji co potęgowało rzucanie się w oczy dziewczyny. Z pozoru małe chucherko skrywało w sobie wielkie pokłady mocy, z których nawet nie do końca zdawała sobie sama sprawy. W trakcie jej marszu, zwiększyła się jej moc do poziomu trzech tysięcy jednostek, ale to tylko dlatego, że rozkojarzyła się szukając drogi tutaj. Nie bawiła się już więcej swoją mocą, zostawiła ją na takim poziomie na jakim jest teraz. Zbytnią zabawą z nią mogłaby zwrócić na siebie niepotrzebnie jeszcze więcej uwagi, a teraz tego nie potrzebuje.
___ - Oy... znaczy... Witam, melduję się po odbiór uniformu. Moje imię to Kisa. - stanęła wyprostowana, wyszukując istoty, która będzie odpowiedzialna za wydanie jej sprzętu. Nie wiedziała czego się spodziewać po osobie tutaj. Znów jakiś niemiły palant, czy może ktoś znacznie milszy? Atmosfera nawet na korytarzu była bardzo napięta, wszyscy byli mocno napuszeni, dumni i gburowaci. Jakby byli nie wiadomo kim i z nie wiadomo kim jedli z koryta. Z drugiej strony bardzo ją to jarało. Będzie tutaj sporo powodów do wszczynania bójek, a Kisa bójki lubi. Musi się tylko pilnować by nie oberwać za mocno oraz, by zbyt często wina nie spadała na nią. Chciałaby się zabawić, ale potem nie ponosić kary za to.
Jednakowosz... kara to dobry dodatkowy trening. Aaaah, jest taka podekscytowana! Nie może się doczekać pierwszego treningu i pierwszej walki! Saiyańska krew buzuje, chce nawalanki. Oj jaka Kisa jest naiwna... jeszcze się mocno zdziwi i zawiedzie.
Re: Zbrojownia
Wto Lip 14, 2015 8:42 pm
Młoda dziewczyna była bacznie obserwowana przez recepcjonistę, kiedy ruszyła w stronę zbrojowni, po wcześniejszym obejrzeniu przemowy króla. Była bardzo ciekawa. Bardzo.
Całe szczęście, że Kisa miała jakiś wewnętrzny radar, albo masę szczęścia iż nie wpadła na żadnego żołnierza, czy też trenera, gdyż znając jej charakter mogło by się skończyć to dość kiepsko. I to nie tylko dla niej. Lawirowała między idącymi, choć raz czy dwa stanęła komuś na stopę. Na szczęście ruszała się tak szybko, że znikała w tłumie, zanim ktoś zdążył ją zidentyfikować. W końcu zaczęła schodzić na dół, aż znalazła się w miejscu, gdzie każdy kiedyś musiał ruszyć swoje szacowne cztery litery. Tutaj każdy żołnierz dostawał sprzęt, zbroję i inne zabawki, jeśli na nie zasłużył. Jak nie, to musiał pomagać grubemu Kwatermistrzowi, który najbardziej lubił brać na karę ładne i mające czym oddychać Saiyanki.
- Hmm. Nowa tak? Zestaw dla kadeta? Ok. – powiedziała dziewczyna, po czym zaczęła chodzić i szukać odpowiednich zestawów. Niestety Kisa byłą dość niska, więc blondynka musiała się trochę nagimnastykować.
- Proszę. Mam nadzieję, że będą odpowiednie. Jakby co zapraszam po nowe. – powiedziała dziewczyna, kładąc przed kadetką świeży kostium, buty i rękawice.
Occ:
Piszesz posta, a potem wbijam Razem.
Całe szczęście, że Kisa miała jakiś wewnętrzny radar, albo masę szczęścia iż nie wpadła na żadnego żołnierza, czy też trenera, gdyż znając jej charakter mogło by się skończyć to dość kiepsko. I to nie tylko dla niej. Lawirowała między idącymi, choć raz czy dwa stanęła komuś na stopę. Na szczęście ruszała się tak szybko, że znikała w tłumie, zanim ktoś zdążył ją zidentyfikować. W końcu zaczęła schodzić na dół, aż znalazła się w miejscu, gdzie każdy kiedyś musiał ruszyć swoje szacowne cztery litery. Tutaj każdy żołnierz dostawał sprzęt, zbroję i inne zabawki, jeśli na nie zasłużył. Jak nie, to musiał pomagać grubemu Kwatermistrzowi, który najbardziej lubił brać na karę ładne i mające czym oddychać Saiyanki.
- Blondyna:
- Hmm. Nowa tak? Zestaw dla kadeta? Ok. – powiedziała dziewczyna, po czym zaczęła chodzić i szukać odpowiednich zestawów. Niestety Kisa byłą dość niska, więc blondynka musiała się trochę nagimnastykować.
- Proszę. Mam nadzieję, że będą odpowiednie. Jakby co zapraszam po nowe. – powiedziała dziewczyna, kładąc przed kadetką świeży kostium, buty i rękawice.
Occ:
Piszesz posta, a potem wbijam Razem.
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Sro Lip 15, 2015 3:30 pm
Czarnowłosa spojrzała dość nieufnie na dziewczynę gdy wyciągała dłonie po swoje nowe ubrania. Niebieski kombinezon, białe rękawice oraz buty. Nie bardzo podobał się jej taki komplet, ale wolała jakoś nie marudzić skoro była już taka miła dla niej. Jak na złość żadnych wrednych zaczepek, a które by mogła odszczekać. Biedna Kisa, odchami się chyba tutaj.
Duże, jędrne piersi niemal wskoczyły na jej twarz. Saiyanka spojrzała na nie, nawet nie kryjąc się z tym w żaden sposób. Naburmuszyła się, najwidoczniej w świecie strzeliła focha. Znów jakaś baba ma piersi większe od niej, to jakaś zmowa czy masowa choroba? A gdyby tak zbadać ją...
Przez jej głowę przeszły chęci dotknięcia tych zwisających bąbelków, jednakże Kisa zatrzymała się na wyciągnięciu dłoni. Przypomniała sobie o tym, jak ostatnio się skończył dla niej taki gest. Do teraz ją boli policzek, a jak i tym pomyśli, to nawet podwójnie piecze. Także jedynie na chęciach się skończyło. Podrapała się w tyle głowy.
____- Super, dziękuję. - powiedziała jedynie i odwróciła się na pięcie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Żadnych szatni? No cóż. Trzeba się przebrać tutaj! Jak postanowiła, tak zrobiła. Usiadła w siadzie tureckim na podłodze i zaczęła się rozbierać. Ze ściąganiem glanów był chyba największy kłopot, ale potem poszło już bardzo szybko. Rozebrana do bielizny (co u niej bielizną były czarne bokserki i sportowy biustonosz) zastanawiała się jak tu przebrać łachy, by było po jej myśli, ale żeby inni się nie czepili.
W końcu jednak wybrała pewną metodę. Wcisnęła na siebie ciasny kombinezon, nałożyła rękawiczki, a na dolne partie ciała swoje bojówki oraz glany. Ha! Najwyżej się jej oberwie za nieposłuszeństwo, ale będzie bronić swoich ubrań rękami i nogami. To jest dla niej jak druga skóra. Muszą to zrozumieć.
____- Oddaję, proszę. - odstawiła buty, które teraz były jej zbędne. Swoją bordową koszulkę zaś zwinęła starannie w rulonik po czym wcisnęła do kieszeni szerokich spodni. Załatwione. To co ona miała teraz... Ah tak, kartka!
____- Ćwiczenia... Zobaczmy, sala treningowa czy coś w tym stylu... - mruczała do siebie mając wzrok wlepiony w mapkę, a gdy odnalazła juz drogę ruszyła do wyjścia z pomieszczenia.
Duże, jędrne piersi niemal wskoczyły na jej twarz. Saiyanka spojrzała na nie, nawet nie kryjąc się z tym w żaden sposób. Naburmuszyła się, najwidoczniej w świecie strzeliła focha. Znów jakaś baba ma piersi większe od niej, to jakaś zmowa czy masowa choroba? A gdyby tak zbadać ją...
Przez jej głowę przeszły chęci dotknięcia tych zwisających bąbelków, jednakże Kisa zatrzymała się na wyciągnięciu dłoni. Przypomniała sobie o tym, jak ostatnio się skończył dla niej taki gest. Do teraz ją boli policzek, a jak i tym pomyśli, to nawet podwójnie piecze. Także jedynie na chęciach się skończyło. Podrapała się w tyle głowy.
____- Super, dziękuję. - powiedziała jedynie i odwróciła się na pięcie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Żadnych szatni? No cóż. Trzeba się przebrać tutaj! Jak postanowiła, tak zrobiła. Usiadła w siadzie tureckim na podłodze i zaczęła się rozbierać. Ze ściąganiem glanów był chyba największy kłopot, ale potem poszło już bardzo szybko. Rozebrana do bielizny (co u niej bielizną były czarne bokserki i sportowy biustonosz) zastanawiała się jak tu przebrać łachy, by było po jej myśli, ale żeby inni się nie czepili.
W końcu jednak wybrała pewną metodę. Wcisnęła na siebie ciasny kombinezon, nałożyła rękawiczki, a na dolne partie ciała swoje bojówki oraz glany. Ha! Najwyżej się jej oberwie za nieposłuszeństwo, ale będzie bronić swoich ubrań rękami i nogami. To jest dla niej jak druga skóra. Muszą to zrozumieć.
____- Oddaję, proszę. - odstawiła buty, które teraz były jej zbędne. Swoją bordową koszulkę zaś zwinęła starannie w rulonik po czym wcisnęła do kieszeni szerokich spodni. Załatwione. To co ona miała teraz... Ah tak, kartka!
____- Ćwiczenia... Zobaczmy, sala treningowa czy coś w tym stylu... - mruczała do siebie mając wzrok wlepiony w mapkę, a gdy odnalazła juz drogę ruszyła do wyjścia z pomieszczenia.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Zbrojownia
Czw Lip 16, 2015 9:13 pm
Zahne zamknął drzwi od gabinetu Trenera i spokojnym krokiem udał się na dół, przy okazji pozdrawiając strażników przy drzwiach. Niestety, albo mieli wyraźne rozkazy, albo połknęli kije i teraz myśleli usilnie jak je wydalić. Krótko mówiąc miły gest chłopaka nie został zauważony, więc Saiyanin zaczął schodzić po schodach gwiżdżąc jakąś ziemską piosenkę, którą podsłuchał u April. Nie żeby wojownik słuchał tej muzyki, lecz jedna piosenka wpadła mu w ucho, więc od czasu do czasu sobie nią umilał czas. Humor Natto poprawił się dość znacznie po rozmowie z Redem, gdyż wiedział przynajmniej na jak cienkim lodzie stoi. Obawa o Vivian również była w jego duszy, lecz w tej chwili nie szykował planu odbicia jej. Oczywiście, że jak usłyszy lub zobaczy coś co mu się nie spodoba, to połamie gnojom wszystkie kończyny, lecz teraz chyba musi być miły. W końcu panna Deryth znalazła się w nowym otoczeniu i pewnie będzie chciała zacząć z czystą kartą, co w jej wypadku może być bardzo trudne. Vivian nie należała do towarzyskich osób. W gruncie rzeczy to nawet między nimi istniały tajemnice i sekrety. A przecież trzymali się chyba najdłużej ze wszystkich. No i jest jedynym żołnierzem, któremu nie chciała wybić zębów. Tutaj był ponad średnią, a właściwie to w ścisłej czołówce.
Raziel już był prawie przy korytarzu prowadzącym na Salę Treningową, kiedy nagle dostał wiadomość na swój scouter. Krótki i treściwy rozkaz. Miał się zająć jakąś gówniarą, którą co dopiero przyjęli do wojska. Podobno miała dość spory talent, który trzeba rozwijać. Więc zwalili to na niego, bo jego dowódca to skończony leń, a on ma zbierać doświadczenie skoro jest już Natto. Zielonooki westchnął po czym spojrzał lodowatym wzrokiem na grupkę kadetów, którzy zbyt głośno oddychali i ruszył w stronę zbrojowni, gdzie zapewne miała znajdować się ta mała kula u nogi. Wojownik nie spodziewał się po niej zbyt wiele, lecz pan karze, a sługa musi. Ciemnowłosy schodził powoli, aż w końcu znalazł się w magazynie. Pomachał do blondynki, która wydawała zbroje, ciesząc się, że nie ma grubasa i zaczął wyglądać swojej zguby. W końcu zobaczył ją. Niską Saiyankę z ciemnymi włosami, której postawa krzyczała, że nie będzie się słuchać rozkazów. Szykowała się ciężka orka. Z tą kurtką i glanami przypominała mu mniejszą i mniej obkolczykowaną wersję Axdry. Raz widział zdjęcie gościa i naprawdę się dziwił jak to się stało, że tak daleko zaszedł. Cóż, może miał szczęście, że trafił na jego matkę, która lubiła twarde charaktery. Niestety Axdra był martwy, a Aryenne musiała się ukrywać. Zahne zmierzył poziom mocy dziewczyny i musiał przyznać, że był dość spory. Kadetka z trzema tysiącami jednostek? Nieźle.
- Kisa Dragon? – rzucił, kiedy panienka ruszyła w jego stronę z miną jakby miała ochotę kogoś sprać. On sam utrzymywał poziom na pięciu tysiącach, więc nie było problemów. – Raziel Zahne. Mam się tobą zająć przez kilka dni. Krótko mówiąc podlegasz pode mnie i się mnie słuchasz. Jakieś pytania?
Ton jego głosu mówił jasno, że raczej nie zamierza wdawać się w pyskówki i nie ma na nie czasu. Więc niech lepiej dziewczyna pomyśli, zanim palnie jakąś głupotę, której później może żałować.
Occ:
Przybyłem
Raziel już był prawie przy korytarzu prowadzącym na Salę Treningową, kiedy nagle dostał wiadomość na swój scouter. Krótki i treściwy rozkaz. Miał się zająć jakąś gówniarą, którą co dopiero przyjęli do wojska. Podobno miała dość spory talent, który trzeba rozwijać. Więc zwalili to na niego, bo jego dowódca to skończony leń, a on ma zbierać doświadczenie skoro jest już Natto. Zielonooki westchnął po czym spojrzał lodowatym wzrokiem na grupkę kadetów, którzy zbyt głośno oddychali i ruszył w stronę zbrojowni, gdzie zapewne miała znajdować się ta mała kula u nogi. Wojownik nie spodziewał się po niej zbyt wiele, lecz pan karze, a sługa musi. Ciemnowłosy schodził powoli, aż w końcu znalazł się w magazynie. Pomachał do blondynki, która wydawała zbroje, ciesząc się, że nie ma grubasa i zaczął wyglądać swojej zguby. W końcu zobaczył ją. Niską Saiyankę z ciemnymi włosami, której postawa krzyczała, że nie będzie się słuchać rozkazów. Szykowała się ciężka orka. Z tą kurtką i glanami przypominała mu mniejszą i mniej obkolczykowaną wersję Axdry. Raz widział zdjęcie gościa i naprawdę się dziwił jak to się stało, że tak daleko zaszedł. Cóż, może miał szczęście, że trafił na jego matkę, która lubiła twarde charaktery. Niestety Axdra był martwy, a Aryenne musiała się ukrywać. Zahne zmierzył poziom mocy dziewczyny i musiał przyznać, że był dość spory. Kadetka z trzema tysiącami jednostek? Nieźle.
- Kisa Dragon? – rzucił, kiedy panienka ruszyła w jego stronę z miną jakby miała ochotę kogoś sprać. On sam utrzymywał poziom na pięciu tysiącach, więc nie było problemów. – Raziel Zahne. Mam się tobą zająć przez kilka dni. Krótko mówiąc podlegasz pode mnie i się mnie słuchasz. Jakieś pytania?
Ton jego głosu mówił jasno, że raczej nie zamierza wdawać się w pyskówki i nie ma na nie czasu. Więc niech lepiej dziewczyna pomyśli, zanim palnie jakąś głupotę, której później może żałować.
Occ:
Przybyłem
- GośćGość
Re: Zbrojownia
Czw Lip 16, 2015 10:35 pm
Była już niemal przy wyjściu gdy nagle do sali wpadł jakiś wysoki gościu, na którego czarnowłosa omal nie wpadła. Na szczęście w porę zauważyła oraz poczuła obecność faceta, więc się cofnęła i podniosła swoje czarne jak węgielki oczy. Mówiły teraz jasno i wyraźnie, że dziewczyna jest lekko poddenerwowana tym faktem. Śmiał jej kurde zajść drogę? No nieee…
___ - Ty ch... – już miała zacząć się rzucać jak okoń gdy usłyszała swoje imię oraz wymyślone przez nią nazwisko. Zdziwiła się mocno tym faktem, gdyż dopiero co tutaj wpadła, a już jej szukają. Czyżby wpadli na jej trop? Dowiedzieli się, że jest uciekinierem z laboratorium? Była gotowa użyć siły by dać nogę jeśli będzie trzeba…
Kolejne słowa sprawiły, że ciśnienie trochę dziewczynie zeszło. Zrobiła zdziwioną minę i podniosła wyżej brodę obserwując bacznie faceta. Był od niej znacznie wyższy, miał czarne włosy oraz bliznę na prawym oku. Niebrzydki wygląd trochę skrępował dziewczynę, jak również jego poziom mocy i zbroja. Jej dano jedynie kombinezon, więc On musiał stać znacznie wyżej. Powinna uważać na słowa? SKĄD! Nie byłaby sobą.
___ - Ta, jedno. – odpowiedziała. – Odsuniesz się? Chcę iść do sali treningowej bo TAM miałam iść zgodnie z TĄ karteczką. – wytknęła zadziornie język, pokazując kartkę, którą otrzymała w już na początku. Nie wierzyła jego słowom. Wpada tak nagle, mówi, że się ma nią zająć jak jakaś niańka i nie mówi, kto, po co i z jakiej paki. Trochę zamerdał tym Kisie jak czerwoną płachtą na bykowi. To był z lekka błąd.
Charakter Kisy był bardzo destrukcyjny. Nie raz, mało kto potrafił ją okiełznać w laboratorium. Jak ktoś ją zaczepił, przypadkowo popchnął barkiem lub powiedział o jedno słowo za dużo, wpadała w coś w rodzaju furii. Leciała od razu do bicia, biła bez opamiętania i wyzywała. Dopiero gdy wpadał ktoś silniejszy, albo dostała strzałem usypiającym z dawką jak dla robala Vegetańskiego, uspokajała się. Dawano jej nawet przez jakiś czas coś na uspokojenie, ale przeszkadzało to w treningach, więc zaprzestano tego. Po prostu naukowcy i inni uważali na dziewczynę. Zawsze dawano jej czekoladki lub coś do jedzenia gdy stawała się nerwowa i to działało.
Jak na zawołanie, właśnie w brzuchu dziewczyny zaburczało bardzo głośno. Chętnie by coś zjadła... od paru godzin nie miała nic pysznego w ustach. Zjadłaby sto misek zupy mięsnej! Ciekawe kiedy dostanie coś do jedzenia. Z pustym żołądkiem ciężej jest się skupić na ćwiczeniach i walce.
___ - Ty ch... – już miała zacząć się rzucać jak okoń gdy usłyszała swoje imię oraz wymyślone przez nią nazwisko. Zdziwiła się mocno tym faktem, gdyż dopiero co tutaj wpadła, a już jej szukają. Czyżby wpadli na jej trop? Dowiedzieli się, że jest uciekinierem z laboratorium? Była gotowa użyć siły by dać nogę jeśli będzie trzeba…
Kolejne słowa sprawiły, że ciśnienie trochę dziewczynie zeszło. Zrobiła zdziwioną minę i podniosła wyżej brodę obserwując bacznie faceta. Był od niej znacznie wyższy, miał czarne włosy oraz bliznę na prawym oku. Niebrzydki wygląd trochę skrępował dziewczynę, jak również jego poziom mocy i zbroja. Jej dano jedynie kombinezon, więc On musiał stać znacznie wyżej. Powinna uważać na słowa? SKĄD! Nie byłaby sobą.
___ - Ta, jedno. – odpowiedziała. – Odsuniesz się? Chcę iść do sali treningowej bo TAM miałam iść zgodnie z TĄ karteczką. – wytknęła zadziornie język, pokazując kartkę, którą otrzymała w już na początku. Nie wierzyła jego słowom. Wpada tak nagle, mówi, że się ma nią zająć jak jakaś niańka i nie mówi, kto, po co i z jakiej paki. Trochę zamerdał tym Kisie jak czerwoną płachtą na bykowi. To był z lekka błąd.
Charakter Kisy był bardzo destrukcyjny. Nie raz, mało kto potrafił ją okiełznać w laboratorium. Jak ktoś ją zaczepił, przypadkowo popchnął barkiem lub powiedział o jedno słowo za dużo, wpadała w coś w rodzaju furii. Leciała od razu do bicia, biła bez opamiętania i wyzywała. Dopiero gdy wpadał ktoś silniejszy, albo dostała strzałem usypiającym z dawką jak dla robala Vegetańskiego, uspokajała się. Dawano jej nawet przez jakiś czas coś na uspokojenie, ale przeszkadzało to w treningach, więc zaprzestano tego. Po prostu naukowcy i inni uważali na dziewczynę. Zawsze dawano jej czekoladki lub coś do jedzenia gdy stawała się nerwowa i to działało.
Jak na zawołanie, właśnie w brzuchu dziewczyny zaburczało bardzo głośno. Chętnie by coś zjadła... od paru godzin nie miała nic pysznego w ustach. Zjadłaby sto misek zupy mięsnej! Ciekawe kiedy dostanie coś do jedzenia. Z pustym żołądkiem ciężej jest się skupić na ćwiczeniach i walce.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Zbrojownia
Nie Lip 19, 2015 9:37 pm
Raziel spokojnie wszedł do pomieszczenia, gdzie wydawano sprzęt, a nie wpadł jak do Pewexu po mięso. On miał klasę i doświadczenie, którego innym brakowało. Dlatego też jego przełożony chciał go wkurzyć dając mu takie niewdzięczne zadanie. Przecież starał się być miły i zbytnio nie pokazywać debilizmu szefa. Niestety. Zahne podniósł brew słysząc początek uwagi, którą dziewczyna chciała skierować w jego stronę. Całe szczęście, że zdołała się powstrzymać i nie zasłużyć na obniżenie punktów u Saiyanina. Jak na razie posiadała czystą kartę. Ciekawe tylko jak długo. Zielone oczy spokojnie skanowały sylwetkę dziewczyny i jej zachowanie. Wyglądała na cholernie impulsywną i taką, która najpierw działa, potem dalej działa, a potem jeszcze opieprza i każe się przeprosić. A potem się jeszcze obrazi. Raz wierzył, że strach przed zebraniem łomotu sprawi, że kadetka będzie skora do współpracy. Jemu naprawdę się nie chciało tłuc dziewczyny, żeby go słuchała.
- Gówno mnie obchodzi twoja karteczka. Dostałem rozkaz, że mam się tobą zająć więc się mnie słuchasz chyba, że chcesz wkurzyć trenera. A na salę pójdziesz kiedy indziej. – powiedział Zahne. Coś w jego oczach mówiło, że dziś nie ma nastroju na pogaduszki przy herbatce. Lepiej więc go nie denerwować. Już chciał dodać coś, gdy nagle usłyszał doskonale znany odgłos. Dziewczyna była głodna i było to nawet zabawne. Taka mała, która mu się stawia, a równocześnie burczy jej w brzuszku. Ciemnowłosy nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu.
- Słyszę, że jesteś gotowa na pełny zabieg ćwiczeń. W taki razie ruszamy do Koszar, gdzie sprawdzę ile jesteś warta. Za mną. – powiedział Zahne, po czym ruszył przodem, cały czas skanując energię dziewczyny. Kiedy jednak znalazł się na schodach, to obrócił się do panny. – Jak się pospieszysz to możemy jeszcze zajrzeć do stołówki i coś przegryźć. Ale to wszystko zależy od ciebie.
Occ:
Z/t
June skoro nas tak pospieszają to wal już posta Skipowego
- Gówno mnie obchodzi twoja karteczka. Dostałem rozkaz, że mam się tobą zająć więc się mnie słuchasz chyba, że chcesz wkurzyć trenera. A na salę pójdziesz kiedy indziej. – powiedział Zahne. Coś w jego oczach mówiło, że dziś nie ma nastroju na pogaduszki przy herbatce. Lepiej więc go nie denerwować. Już chciał dodać coś, gdy nagle usłyszał doskonale znany odgłos. Dziewczyna była głodna i było to nawet zabawne. Taka mała, która mu się stawia, a równocześnie burczy jej w brzuszku. Ciemnowłosy nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu.
- Słyszę, że jesteś gotowa na pełny zabieg ćwiczeń. W taki razie ruszamy do Koszar, gdzie sprawdzę ile jesteś warta. Za mną. – powiedział Zahne, po czym ruszył przodem, cały czas skanując energię dziewczyny. Kiedy jednak znalazł się na schodach, to obrócił się do panny. – Jak się pospieszysz to możemy jeszcze zajrzeć do stołówki i coś przegryźć. Ale to wszystko zależy od ciebie.
Occ:
Z/t
June skoro nas tak pospieszają to wal już posta Skipowego
- Joker
- Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015
Identification Number
HP:
(2100/2100)
KI:
(0/0)
Re: Zbrojownia
Czw Gru 17, 2015 4:52 pm
Shadow szedł przez Akademie z przewodnikiem w ręku. powoli docierał do zbrojowni. Zgodnie z mapą zaraz zobaczy drzwi do tegoż miejsca. Podszedł do nich, Wziął krótki oddech i wkroczył do środka. podszedł do lady w pomieszczeniu. -Dzień dobry. Przepraszam że przeszkadzam ale chciałbym odebrać swój strój rekruta. Nazywam się Shadow. Shad grzecznie odezwał się do osoby za ladą i przedstawił się uprzejmie. Wiedział że prawdopodobnie będzie lepiej jeśli nie podpadnie mu. Half czekając spokojnie na odpowiedź rozejrzał się po pomieszczeniu. Zbrojownia jak zbrojownia. Pełno półek i kartonów zarówno na regałach jak i na podłodze. Niektóre z etykietami a niektóre ich nie posiadały. Zauważył kilka strojów leżących w kartonach.Z tego co słyszał w miarę wspinania się po hierarchii będzie otrzymywał lepszy ekwipunek a nawet własny statek. Na razie musiało mu wystarczyć to co dostanie teraz. Miał tylko nadzieję że nie trafi mu się jakiś zniszczony strój. Zastanawiał się jakie będzie jego 1 zadanie do wykonania. Miał nadzieję że uda mu się przetrwać kadectwo i awansować wyżej w drabinie rang. Na razie znał tylko jedną technikę ale z czasem nauczy się i ich coraz więcej. Chciał się doskonalić i trenować nad sobą. Musiał nauczyć się latać gdyż bez tej techniki nie będzie mógł walczyć w powietrzu. Z tego co pamiętał musiał udać się potem do Sali treningowej gdzie spotka swojego trenera oraz przełożonego. Czekając na odpowiedź poprawił sznurowadło butów.
Re: Zbrojownia
Pon Gru 21, 2015 9:57 pm
Pracownik zbrojowni nie zdążył wypowiedzieć słowa, gdyż do pomieszczenia wbiegła trójka rosłych Saiyan. Jeden z nich wystawił rękę i wystrzelił Ki Blastem w kierunku magazyniera. Mężczyzna, trafiony pociskiem, przeleciał kilka metrów dalej i z całym impetem wpadł na półki zawalone najróżniejszym ekwipunkiem. Wszystko spadło na ziemię, powodując przy tym ogromny hałas, ale przedewszystkim dobijając już i tak solidnie poturbowanego zbrojarza, który stracił przytomność, albo już nie żył.
- Przejmujemy ten interes! - ryknął największy z ogoniastych - dobra chłopaki, bierzemy się do roboty! Wynosimy ile się da, po wszystkim sprzedamy to za... - dopiero teraz dostrzegł, że znajduje się tu ktoś jeszcze. Mężczyzna zacmokał, po czym skinął krótko na swoich towarzyszy, którzy natychmiast obstawili drzwi.
- Te młody, a Ty coś za jeden?
- Przejmujemy ten interes! - ryknął największy z ogoniastych - dobra chłopaki, bierzemy się do roboty! Wynosimy ile się da, po wszystkim sprzedamy to za... - dopiero teraz dostrzegł, że znajduje się tu ktoś jeszcze. Mężczyzna zacmokał, po czym skinął krótko na swoich towarzyszy, którzy natychmiast obstawili drzwi.
- Te młody, a Ty coś za jeden?
- Joker
- Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015
Identification Number
HP:
(2100/2100)
KI:
(0/0)
Re: Zbrojownia
Wto Gru 22, 2015 4:59 pm
Nim pracownik zbrojowni zdążył powiedzieć słowa do środka nagle wbiegła 3 rosłych Sayian. Jeden z nich zabił zbrojmistrza. Z rozkazu wydanego przez jednego z nich wydawało się że to paserzy lub handlarze czarnorynkowi. Po chwili zorientowali się że Shad był z nimi w zbrojowni i widział wszystko. Kiedy jeden z nich się zapytał, ten wzruszył ramionami i rzekł - nikt ważny,Chciałem sobie po prostu wziąć strój. Przecież to nie jest zabronione. Widzę że panowie to poważni biznesmeni toteż nie będę przeszkadzał. Proszę się nie martwić o ewentualne problemy gdyż z mojej strony takowych nie znajdziecie. - Shadow powiedział to do 3 Sayian. Miał niemały problem, nie miał jak uciec. Musiał słownie wykaraskać się z tych tarapatów. W walce raczej miał małe szanse na wygraną. Może uda mu się przekonać trójkę jegomościów i uda mu się wyjść cało z opałów. Miał małą nadzieję że ktoś tu przyjdzie i obezwładni tych gości. Ale wątpił w to, musiał radzić sobie sam. Spróbować walki mógł w ostateczności kilku powodów. Było ich więcej, prawdopodobnie byli silniejsi od niego. Przyjrzał im się też uważnie aby zilustrować ich wygląd i cechy szczególne
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach