Strona 1 z 2 • 1, 2
Makyo Star
Czw Maj 31, 2012 6:54 pm
- Spoiler:
Bliźniacza planeta Dark Star. Z tym, że klimat na niej jest znacznie bardziej surowy. Podobno tylko prawdziwy demon jest w stanie tam przebywać. Krążą nawet pogłoski, iż gdy znajduje się w jej pobliżu zyskuje dwukrotną siłę.
> Średnia Temperatura: 50 stopni
> Bardzo niewiele tlenu i pożywienia. Dosłownie jedni zjadają drugich by przeżyć.
> Bonusy dla każdego demona przebywającego na planecie: *1.5 do wszystkich statystyk.
> Dodatkowo można zdobyć tu różnorodny i ciekawy ekwipunek a także uwolnić swój potencjał (tylko demony i bio z komórkami demona).
Re: Makyo Star
Pon Maj 13, 2013 11:47 am
Na orbitę planety wleciał statek. Coś, a raczej atmosfera spowodowała, że licha kapsuła zaczęła się palić oraz topić nie wytrzymując gorąca tej planety, aż w końcu wybuchła wyrzucając pasażera gdzieś w dal z wysokości 70 metrów. Wbił się w skałę podnosząc tumany kurzu dookoła. Jeśli ta planeta jest zamieszkana, przez kogoś to z pewnością taki huk niczym spadający meteor przywoła mieszkańców. Na nieszczęście saiyana.
Na jego głowę spadło wielkie metalowe coś. To był kawałek włazu. Na nim znajdował się wyryty chyba nożem wielki napis:
- Ghha... saiya-jin, saiya-jin... - zdało się słyszeć dookoła. Gdy Blade się rozglądnął zobaczył obrazek rodem z horrorów o zombie, z którym będzie musiał się zmierzyć.
Masa przeciwników o niezliczonej sile sunęła wprost na siayana. W walce na pewno by tutaj przegrał. Powietrze jest prawie, że okradzione z tlenu. Pięćdziesiąt stopni celcjusza robi swoje.
OOC
Zostaje Ci 50HP. Nie jesteś nieprzytomny, radzę uciekać bo z takim HP daleko nie zajdziesz walcząc.
Na jego głowę spadło wielkie metalowe coś. To był kawałek włazu. Na nim znajdował się wyryty chyba nożem wielki napis:
"WYGNANY"
- Ghha... saiya-jin, saiya-jin... - zdało się słyszeć dookoła. Gdy Blade się rozglądnął zobaczył obrazek rodem z horrorów o zombie, z którym będzie musiał się zmierzyć.
- Spoiler:
Masa przeciwników o niezliczonej sile sunęła wprost na siayana. W walce na pewno by tutaj przegrał. Powietrze jest prawie, że okradzione z tlenu. Pięćdziesiąt stopni celcjusza robi swoje.
OOC
Zostaje Ci 50HP. Nie jesteś nieprzytomny, radzę uciekać bo z takim HP daleko nie zajdziesz walcząc.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Pon Maj 13, 2013 1:39 pm
Mrok, jednym słowem ciemność ogarnęła umysł Saiyana. Pamiętał tylko, że stawiał się trenerowi w koszarach, po czym...............nastała ogromna ciemność w jego podświadomości, możliwe że ów Blade został ogłuszony przez samego koszarowego, choć nie pamiętał co się dokładnie stało. Kiedy się wybudził, mógł zobaczyć siebie umieszczonego w kapsule saiyańskiej, nie miał na sobie żadnych ciuchów, na całe szczęście miał zapłonioną dolną część ciała, lecz górna część kombinezonu została rozszarpana.
Gdy tak leciał, mógł przeczytać koordynaty, ale ciężkie to było dla niego, ponieważ przez poważne rany i osłabiony organizm ledwo czytał. Dowiedział się jedynie, że leci na planetę zwaną Makyo Star, niestety nie wiedział jak zmienić koordynaty lotu, ponieważ nie przeszedł żadnych testów, związanych kapsułą. Czarnowłosy oparł się ponownie na siedzenie i czekał, aż doleci, bo zapewne podróż będzie trwała parę godzin, na dodatek, to jest jego pierwsza podróż kapsułą, możliwe że ostatnia jaką mógł mieć.
W tej chwili, Blade postanowił się zdrzemnąć, ponieważ nie miał nic lepszego do roboty, jakby wiedział, że w kapsułach są jakieś zapasowe ciuchy, od razu zaczął by szukać, lecz to tylko i wyłącznie strata czasu i nie ma sensu tego szukać.
Gdy tak leciał, mógł przeczytać koordynaty, ale ciężkie to było dla niego, ponieważ przez poważne rany i osłabiony organizm ledwo czytał. Dowiedział się jedynie, że leci na planetę zwaną Makyo Star, niestety nie wiedział jak zmienić koordynaty lotu, ponieważ nie przeszedł żadnych testów, związanych kapsułą. Czarnowłosy oparł się ponownie na siedzenie i czekał, aż doleci, bo zapewne podróż będzie trwała parę godzin, na dodatek, to jest jego pierwsza podróż kapsułą, możliwe że ostatnia jaką mógł mieć.
W tej chwili, Blade postanowił się zdrzemnąć, ponieważ nie miał nic lepszego do roboty, jakby wiedział, że w kapsułach są jakieś zapasowe ciuchy, od razu zaczął by szukać, lecz to tylko i wyłącznie strata czasu i nie ma sensu tego szukać.
Po wybudzeniu, Czarnowłosy mógł się zorientować, że kapsuła nagle przyśpieszał, co było trochę dość dziwne, zauważył, że wskaźniki pokazują przegrzanie kadłuba kapsuły, przez co powoli zaczęła nabierać temperatury. Saiyanowi strasznie było gorąco, nigdy nie czuł tak wielkiej temperatury, na dodatek z takiej odległości, zaraz po tym, powstała wielka eksplozja, przez co on sam wypadł z pojazdu i zaczął spadać w dół, na szczęście pojazd wybuchł dość nisko, żeby Blade nie miał zbyt poważnych obrażeń.
Powoli zaczął się podnosić, lecz nie czuł, że jego siły od razu wrócą, można było uznać, że Kadet przez niewiadome pojawienie się w kapsule, stracił połowę pamięci, możliwe też, że mógł zapomnieć o wyuczonych technikach. Gdy Czarnowłosy zaczął się rozglądać na boki, mógł dostrzec jakieś zmory, lecz wcześniej spadła na niego klapa od kapsuły z wyrytym napisem "WYGNANY".
Blade mógł spodziewać się, że został wygnany z planety, ale za co ? Sam niestety nie mógł sobie odpowiedzieć. Podniósł się ponownie, ponieważ spadł na niego właz od pojazdu, zaraz po tym, kiedy się zaczął rozglądać, dojrzał w mroku jakieś straszliwe monstra, upiory, nie wiedział co to dokładnie jest, mógł usłyszeć jakieś słowa, coś w stylu syi-saisaiy-ayinn... Ten język był dziwny do zrozumienia, Czarnowłosy spodziewał się najgorszego, niestety nie miał pojęcia czy te stwory są przyjazne czy wrogo nastawione, więc wolał tego nie sprawdzać i postanowił od razu uciec.
Uniósł się w powietrzu, nawet jak miał resztki sił, starał się oszczędzać je na dalsze uciekanie, od razu ruszył jak najszybciej w stronę skał i gór, które go uchowają przed tymi zmorami... Po niedługim czasie, Saiyan nie widział więcej tych bestii, musiał odpocząć na jakiejś przeogromnej skale, która nie musiała wydawać się skałą. Położył się, ale zaraz po tym klękał na obydwu kolanach i podpierał się obydwiema dłońmi, po to by sprawdzić, czy może gdzieś niedaleko znajduję się jakaś jaskinia, w której mógłby odpocząć i zregenerować siły.
Gdy już wstał, zaczął jej szukać, lecz nie było ani śladu żadnej dziury w skale, do której mógłby się wślizgnąć i przespać się odrobinę. Złapał się za lewą rękę, ponieważ czuł w niej przeogromny ból, nie wiedział jakie były temu przyczyny, miał straszny mętlik w głowie i chciał sobie przypomnieć co się stało przed tym, jak został wpakowany do kapsuły przez nie wiadomo kogo.
Podczas swojego powolnego chodu, można by uznać, że poruszał się jak zombie, Blade miał zamiar szybko odpocząć, bo czuł, że wszystkie siły go opuszczają i nie przetrwa, jak czegoś szybko nie znajdzie. Wreszcie, po pół godzinnej wędrówce, jak i poszukiwaniu, Czarnowłosy mógł znaleźć jakąś rozpadlinę w skalę, akurat mógł się do niej wcisnąć, więc i tak zrobił, położył się i po prostu zasnął.
W tej chwili, planeta mogła go zabić, lecz on musiał przetrwać, taki był cel jego zadania, więc poszedł spać, by zregenerować zbytą siłę z organizmu.
OCC:
Hp reg 10%
Re: Makyo Star
Wto Maj 14, 2013 8:41 pm
Blade spał sobie smacznie nie zważając nawet na czyhające niebezpieczeństwa. W tej chwili jednak chyba był bezpieczny. Póki co nikt się nim nie zainteresował. Możliwe, że był dobrze schowany. Nawet nie zauważył, iż całkiem niedaleko leżał nieco uszkodzony i brudny strój saiyański. A dokładnie strój Natto. Jednakże posiadał mały szczegół. Pokrywał szczątki jakiegoś wojownika. Pozostały po nim same kości. Nie wróżyło to nic dobrego...
OOC: Możesz zabrać uniform. Jego obrona taka jak w opisie w regulaminie. HP pozostało 2000.
OOC: Możesz zabrać uniform. Jego obrona taka jak w opisie w regulaminie. HP pozostało 2000.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Wto Maj 14, 2013 9:45 pm
Kiedy Blade tak sobie smacznie chrapał, nie wiedział niestety, że niedaleko tej rozpadliny w której teraz się znajduję, jak i śpi, leży saiyański trup z odzieniem zbroi Natto. Po paru godzinach wielmożnego snu, Saiyan wreszcie wyczołgał się z niewielkiej wyrwy w skale i rozciągnął się na rozbudzenie. Zaczął ponownie się rozglądać, ponieważ musiał uważać, nie chciał zważać na czyhające monstra w czeluści tej planety.
Czarnowłosy wreszcie swoim sokolim wzrokiem dojrzał jakieś truchło w zbroi saiyańskiej, możliwe że to też był jakiś wygnany koleś, lecz Blade niestety nie mógł się tego dowiedzieć, bo trupa nie zapyta jak się tutaj dostał. Od razu tam poszedł, sprawdził najpierw czy dycha, ale chyba szczątki nie potrafią oddychać, a można było uznać po nim, że przez kilka lat tutaj sobie leży, ponieważ zostały po nim same kości, jak i opancerzenie.
Kadet zaczął powoli zdejmować z niego uniform wojenny, po czym kiedy już rozebrał szkieletu do cna, poszedł pod rozpadlinę, ponieważ tam się czuł najbezpieczniej. Kiedy Czarnowłosy już tam doszedł, od razu zaczął sprawdzać czy kostium na niego pasuję, ponieważ to było jakieś ubranie, a ona niestety miał jakieś skrawki na sobie, która odsłaniały mu niektóre walory jego ciała.
Gdy Blade już ubrał na siebie pancerz, był z lekka przyciasny dla niego, ale to zawsze jakieś ubranie, nie będzie przecież latał nago po nieznanej mu planecie, zaczął się zastanawiać czy może na tej planecie istnieję jakaś cywilizacja, która by go ugościła, choć sądząc po wyglądzie tej planety, mógł uznać że nikt tutaj by nie przetrwał, chyba że by był z porządnym zapasem żywności.
Po tym jak już nie chciało mu się spać, wleciał na niewielką skałę Skała, która była na tej Makyo Star i zaczął się rozglądać czy też nie ma żadnej cywilizacji, jak i żywych organizmów, oczywiście poza tymi, które spotkał już wcześniej.
Niestety Saiyan niczego nie mógł dopatrzeć więc na razie usiadł sobie, ponieważ nie czuł, że może gdzieś lecieć z tak osłabionym organizmem, miał nadzieję, że znajdzie jakiś sposób na wydostanie się z tak mrocznej planety, jaką jest Makyo Star.
OCC:
Hp reg and ki 10%
Czarnowłosy wreszcie swoim sokolim wzrokiem dojrzał jakieś truchło w zbroi saiyańskiej, możliwe że to też był jakiś wygnany koleś, lecz Blade niestety nie mógł się tego dowiedzieć, bo trupa nie zapyta jak się tutaj dostał. Od razu tam poszedł, sprawdził najpierw czy dycha, ale chyba szczątki nie potrafią oddychać, a można było uznać po nim, że przez kilka lat tutaj sobie leży, ponieważ zostały po nim same kości, jak i opancerzenie.
Kadet zaczął powoli zdejmować z niego uniform wojenny, po czym kiedy już rozebrał szkieletu do cna, poszedł pod rozpadlinę, ponieważ tam się czuł najbezpieczniej. Kiedy Czarnowłosy już tam doszedł, od razu zaczął sprawdzać czy kostium na niego pasuję, ponieważ to było jakieś ubranie, a ona niestety miał jakieś skrawki na sobie, która odsłaniały mu niektóre walory jego ciała.
Gdy Blade już ubrał na siebie pancerz, był z lekka przyciasny dla niego, ale to zawsze jakieś ubranie, nie będzie przecież latał nago po nieznanej mu planecie, zaczął się zastanawiać czy może na tej planecie istnieję jakaś cywilizacja, która by go ugościła, choć sądząc po wyglądzie tej planety, mógł uznać że nikt tutaj by nie przetrwał, chyba że by był z porządnym zapasem żywności.
Po tym jak już nie chciało mu się spać, wleciał na niewielką skałę Skała, która była na tej Makyo Star i zaczął się rozglądać czy też nie ma żadnej cywilizacji, jak i żywych organizmów, oczywiście poza tymi, które spotkał już wcześniej.
Niestety Saiyan niczego nie mógł dopatrzeć więc na razie usiadł sobie, ponieważ nie czuł, że może gdzieś lecieć z tak osłabionym organizmem, miał nadzieję, że znajdzie jakiś sposób na wydostanie się z tak mrocznej planety, jaką jest Makyo Star.
OCC:
Hp reg and ki 10%
- GośćGość
Re: Makyo Star
Sro Maj 22, 2013 6:09 pm
Blade, kiedy tak siedział sobie, a jego nogi wisiały nad przeogromną skałą, postanowił wstać i rozpocząć jego trening. Przypomniał on sobie, że dawno nie trenował, ponieważ przez te wszystkie wydarzenia jakie stały się na jego ojczystej planecie, nie dopuściły go do ćwiczeń jego całego ciała.
Czarnowłosy od razu ruszył przed siebie, ponieważ nie znał tej planety, nie wiedział czy cokolwiek może tutaj znaleźć, czy w ogóle znajduję się tutaj jakaś cywilizacja. Gdy tak leciał, pomyślał sobie, że teraz jest sam, przypomniał sobie, gdy pierwszy raz został sam, jak jego Ojciec i Siostra wylecieli z Planety Vegety i nigdy nie wrócili na nią.
Nie wiedział co się z nimi stało, wiedział tylko, że może ich już nigdy nie spotkać, lecz nie wiadomo, czy umarli, czy przeżyli. Saiyan powoli zbliżał się do jakiejś równiny, w tej właśnie chwili, gdy zobaczył ją całą, widział iż wyrastają z niej Stalagmity, które wyrastały z podłoża planety.
Kadet pomyślał sobie, że to będą idealne zastępstwa za manekiny, na których trenował w Akademii, na swojej planecie. Powoli zaczął lądować, po czym wszędzie się dokładnie rozejrzał, po to by nie spotkać znowu tych zombie stworów, które wcześniej spotkały jego, gdy ten się rozbił kapsułą.
Na szczęście, Blade żadnego nie zauważył, więc przyśpieszył lot w dół, po czym stał już na pustynnej glebie planety, Makyo Star. Czarnowłosy zaczął chodzić między wielkimi słupami skały, nie wszystkie oczywiście były wielkie, były średnie, jak i takie małe, wielkości jego samego.
Nie wiedział dokładnie po co się rozglądał, może trzymał się bardzo na baczności, ponieważ nigdy nie wiadomo, co mogło na niego czyhać. Saiyan powoli miał nadzieję, że w okolicy nic na niego się nie rzuci, wiec postanowił od rozciągnięcia swoich kończyn, po to by nie mieć żadnych zakwasów.
Od razu na początek zrobił skrętoskłony, ponieważ wolał na początek coś lekkiego zacząć. Kiedy tak wymachiwał w te i wewte, myślał jak z tej planety się wydostanie, ale wiedział, że na pewno znajdzie sposób na powrót. Zrobił całe 50 skrętoskłonów, po czym ustawił się w pozycji do robienia pompek, po czym zaczął pompować.
Kadet niczemu nie miał zamiaru się opierać, zaczął je robić na swoich kostkach, ponieważ wiedział, że to będzie naprawdę ciekawe doświadczenie dla niego. Gdy tak pakował, przypomniał sobie także resztę upokorzeń jakie były na jego planecie, zwłaszcza to, że nie może osiągnąć formy Super złoto włos-ego wojownika, co naprawdę by chciał osiągnąć.
Po zrobieniu 100 pompek na kostkach, przerzucił się na pompki, które robił najpierw na jednej lewej dłoni, też miał zamiar ich zrobić 100. Blade'a cieszył sam fakt, że w ogóle wygodnie się ćwiczy w tej zbroi, z chęcią wyrwałby te naramienniki, ale nie ma zamiaru tego robić, bo czuję się jak wyższy rangą, a nie jak kadet.
Po skończeniu 100 pompek lewej dłoni, zaczął robić kolejne pompki, tym razem używając prawej ręki. Kiedy Czarnowłosy tak robił te ćwiczenie, zastanawiało go, czy jego dawny kompan wrócił na planetę, ponieważ niestety nie mógł tego określić, więc ciekawiło go to, czy może minęli się podczas podróży, ale nie miał zamiaru, żeby to męczyło jego myśli, najważniejsze były dla niego ćwiczenia i całkowity trening.
Kiedy już skończył te 100 pompek, całkowitych zrobił 300, postanowił od zrobienia brzuszków, więc położył się i zaczął je robić, na dodatek, dla utrudnienia, robił skręty w lewo i w prawo, żeby bardziej wszystko naciągnąć. Gdy Saiyan tak ćwiczył, myślał nad jego planetą, wreszcie jest ona w opałach, wszyscy jego rodacy mogą zginąć, nawet sam król jakby został przejęty przez tego potwora, stałoby się naprawdę niedobrze dla jego rodaków, jak i całej Vegety.
Blade zacisnął mocno zęby ze zdenerwowania, że nic nie może zrobić, przez co, wybudził w sobie adrenalinę i zaczął szybciej robić ćwiczenie, ponieważ musiał się wyżyć na stalagmitach, które rosły pomiędzy nim. Po piętnastu minutach, wreszcie skończył, więc wstał, otrzepał kawałek swoich pleców, jak i same dłonie i od razu zaczął walczyć z martwymi skałami.
Kiedy tak w nie walił, przypominał sobie wszystko, przez co musiał zaczynać, a na czym skończyć. Odłamki odrastających kamieni z gleby latały na każdą stronę, wiedział on, że może na swoją głowę sprowadzić mnóstwo tych stworów zombie, sam nie wiedział dokładnie co to jest, nie czytał o tej planecie, ani Ojciec nic mu o niej nie powiedział, więc był w kropce.
Blade jakże pięknie wymachiwał swoimi nogami, które rozcinały skały w drobny mak, jak i rozwalał je swoimi dłońmi, niestety dla niego nie były takie twarde, jak ulepszone bety manekina, na których zawsze ćwiczył. Po parunastu długich minutach, wreszcie połowa polany była pusta, ponieważ stalagmity, które tu przedtem rosły, zostały bezwzględnie zniszczone, przez oto Saiyana, który znajduję się uwięziony na Planecie.
Czarnowłosy nie mógł się pozbyć gniewu, jaki był w nim rozpalony, ponieważ wiedział, że dla niego źle się dzieję, jak i dla planety, może nawet dla jego kompana, też mogłyby go spotkać jakieś kłopoty. Kiedy Kadet tak zaciskał dłonie, usłyszał on jakiś jakby kawałek czegoś, który upadł niedaleko jego.
Gdy on tam podszedł, zobaczył on mikroskopijne wgniecenie, które ukazywało kawałek meteorytu, nim się obejrzał w górę, zobaczył, że właśnie przelatywał tędy pas asteroid, przez co meteoryty zaczęły ostrzeliwać tą planetę. Kadet od razu wzbił się z gleby i ruszył w stronę nadchodzących wielkich kamieni, które nie wiadomo z jaką szybkością, pędziły na planetę.
Blade od razu zaczął wystrzeliwać ki blasty, które miały za zadanie niszczyć nadchodzące wielkie głazy. Zapamiętał sobie technikę, którą trener z koszar pokazał mu kiedyś, gdy ten miał się nauczyć zanzokena, lecz najpierw ujawniony mu został atak zwany Renzoku Energy Dan.
Czarnowłosy wiedział, że to jedyna szansa, żeby uratować swoje życie, jak i nie zostać przygniecionym, przez skały. Meteor za meteorem zostały niszczone, lecz niestety Saiyan nie miał jak przyśpieszyć wystrzeliwanych pocisków ki, ale starał się jak najlepiej, wreszcie nie mógł zawieść siebie samego.
Zauważył iż atak zaczął przyśpieszać, więc jego grymas na buzi, zamieniał się w radosny delikatny uśmiech, lecz nie miał zamiaru się poddać. Niestety po zniszczonych parędziesięciu głazach, wreszcie Czarnowłosy nie mógł uniknąć największego, który może i leciał najwolniej, lecz atmosfera mu sprzyjała, wręcz wprost leciał na Saiyana, który niszczył pomniejsze meteoryty.
Blade wymierzył obydwie dłonie przed siebie i zaczął wystrzeliwać coraz szybciej pociski ki, które w innym znaczeniu, nazywały się Renzoku Energy Dan. Ostrzał był tak wielki, przez co wielki głaz wybuchł, dzięki czemu powstały inne mniejsze, które niestety trafiły kadeta, przez co zaczął spadać w stronę planety.
Czarnowłosy miał twarde lądowanie, ponieważ przebił się przez jakąś ogromną skałę, jak i stalagmity, które wcześniej niszczył, raniąc się przy tym niemiłosiernie. Powoli zaczął wyczołgiwać się z gruzów, które sam stworzył, ponieważ dostał odłamkami wielkiego meteorytu, który podzielił się na mniejsze części, przez co ów Saiyan był strasznie poraniony.
Kiedy tak jakby był na uklęczku, oparł się o kawałek stalagmitów, można by rzec, że teraz był tak jakby półką, na której leżała ręka Blade'a, ponieważ ten miał zamiar się podnieść, niestety nie miał siły na to.
-Czy ja coś do cholery robię nie tak !? - zapytał się samego z gniewem w głosie, ponieważ nawet nie mógł rozwalić potężnego meteorytu, który prawie go zabił, lecz ten na szczęście uszedł z życiem.
Czarnowłosy znów sobie przypomniał swoje najgorsze wypadki, jakie mu się zdarzyły, ciągle czuł się najsłabszy, poniżany, ośmieszany przez innych, ponieważ nie mógł dorównać innym swoją mocą.
-D-dlaczego wszyscy MUSZĄ BYĆ ODE MNIE LEPSI !! - Wydarł się głośno, nie zważając na to, czy te stwory zombie go usłyszą i przypałętają się do niego, miał je gdzieś, wiedział że mógł zginąć na tej planecie, ale wiedział też, że nie da się pokonać Makyo Star żywcem, będzie walczył do końca, jak na Saiyana przystało.
Walnął obydwie pięściami w glebę planety, po czym ciągle krzyczał jakieś zdania, które miały go podnieść na duchu, przez co czuł w sobie napór gniewu i adrenaliny, który oznaczał, że Saiyan mógł zaraz tak jakby eksplodować.
-CIĄGLE NA DNIE PIEPRZONE ŁAŃCUCHA POKARMOWEGO, NAJSŁABSZE OGNIWO, ŚMIEĆ, KTÓRY NIC NIE POTRAFI !! - poniżaj siebie, denerwując się coraz bardziej.
Zaczął nienawidzić swojego trenera z koszar, który wyrzucił go daleko w kosmos, wiedział że Koszarowy jest silniejszy od niego, ale chciał i tak z nim zawalczyć, jeśli będzie miał szansę wrócić na planetę. Kadet zacisnął mocno swoje zęby, po czym w niektórych miejscach na ciele, zaczęły mu wychodzić żyły, ponieważ całe jego ciało było napięte, więc to nie był żadnych dziwny efekt.
Można było od niego usłyszeć jakieś dziwne dźwięki, takie jak jęczenie czy harczenie, nie można było dokładnie określić co to za dźwięk, ale coś mnie więcej tak to brzmiało.
- NIE NADAJĘ SIĘ DO NICZEGO !! - Po tych słowach, robnął głową o ziemię Makyo Star, po czym powtórzył to kilkukrotnie. Można się było spodziewać, że Saiyan będzie miał przez to rozwalone czoło, jak i cieknącą z niego krew, która zalewała mu oczy, ale zaraz po tym wytarł lewą dłonią twarz, po to by mógł coś widzieć.
Blade podparł się jedną dłonią o glebę planety, zaczął powoli się podnosić, lecz niestety nie miał siły na nic, więc klęczał na swoich kolanach, a ręce zwisały mu w dół, po czym spojrzał się w górę i zaczął swój monolog, który mówi o jego żałosny życiu:
-I po co ja się starałem zostać kadetem, zostałem wydalony, pokonany przez kobietę, prawie zostałem zabity przez jakiegoś pieprzone ŁYSEGO SKUR****, którego mózg jest mniejszy niż orzech, na dodatek, wszystko co w burdelu, olało mnie, a chciałem pomóc w NAPRAWIE TEGO CAŁEGO BURDELU DO CHOLERY, a i jeszcze jedna sprawa..........., Jestem prawie najsłabszym Saiyaninem, nie licząc tych nowych kadetów, którzy z dnia na dzień stają się SILNIEJSI, PONIEWAŻ JA MUSZĘ CHODZIĆ NA JAKIEŚ PIEPRZONE MISJE ! - Kiedy skończył do siebie mówić, ponownie walnął zamkniętymi pięściami w glebę, jak i swoją głową.
-MAM DOŚĆ TEGO ŻYCIA, NIE CHCĘ TAK ŻYĆ, NIE CHCĘ BYĆ SŁABSZY, NAWET MOJA SIOSTRA W DZIECIŃSTWIE PRZEWYŻSZAŁA MNIE MOCĄ, CZY JA TUTAJ ZGINĘ, NIE ! MOJE ŻYCIE TO MOJA WŁASNA ŚCIEŻKA, MUSZĘ JĄ POPROWADZIĆ TAK, ŻEBY NIE ZGINĄĆ, GHAAAAAAAAAAAAAAAA !!! - na koniec tego monologu, ryknął tak, że w jego krzyku, można było usłyszeć zwierzęcy ryk małpy.
Nadal nie przestawał, ponieważ czuł, że wychodzi z niego jakaś ukryta energia. Wokół niego powstała wielka fala, a po tym powstał wielkich wybuch ki i światło, które mogło oślepić niektóre stwory, jakie były w pobliżu światła.
Wreszcie miał rozszerzone oczy na całość, po czym obejrzał swoje dłonie, poczuł w sobie potężną moc, której wcześniej nigdy nie czuł, to było coś dla niego nowego, jakże i fascynującego. Podparł się dłonią o jedno kolano, po czym wstał i spojrzał na wprost swojej otwartej dłoni, ponieważ zauważył złotą poświatę wokół niej, jak i na całym nim ona była.
Przeszedł kawałek, nie zauważył nawet, że wszystkie niegdyś stalagmity, zostały doszczętnie zniszczone, po czym zaczął się rozglądać, czy może nic do niego nie leci, lecz na razie nic nie widział nigdzie indziej. Blade ponownie przeszedł kawałek drogi, po czym zaczął zginać palce, po to by sprawdzić w jakim stanie się znajduję, może nie najlepszym, ale to zawsze coś.
Wreszcie czuł, że nie jest taki słaby, na jakiego się wydaję. Usiadł, po czym zastanawiał się, na jak długo może przebywać w tej formie, nie wiedział konkretnie czy utrzymuje ją gniewem czy czymś, lecz nadal czuł ciepło, przez tą wściekłość jaką z siebie uwolnił, nadal był zły, jak przypominał sobie te wszystkie złe rzeczy, te moce, które go przewyższały , jak on był jeszcze jakimś wypierdkiem.
Czuł, że niedługo coś lub ktoś do niego przyjdzie, a on na swoich resztkach sił, jak mocy nie będzie w stanie mógł nic zrobić. Saiyan miał tylko nadzieję, że szybko zregeneruję siły, ponieważ nie chciał stracić tej transformacji tak szybko.
OCC:
Początek Treningu.
Nauka Renzoku Energy Dan.
Próba osiągnięcia Super Saiyana.
Czarnowłosy od razu ruszył przed siebie, ponieważ nie znał tej planety, nie wiedział czy cokolwiek może tutaj znaleźć, czy w ogóle znajduję się tutaj jakaś cywilizacja. Gdy tak leciał, pomyślał sobie, że teraz jest sam, przypomniał sobie, gdy pierwszy raz został sam, jak jego Ojciec i Siostra wylecieli z Planety Vegety i nigdy nie wrócili na nią.
Nie wiedział co się z nimi stało, wiedział tylko, że może ich już nigdy nie spotkać, lecz nie wiadomo, czy umarli, czy przeżyli. Saiyan powoli zbliżał się do jakiejś równiny, w tej właśnie chwili, gdy zobaczył ją całą, widział iż wyrastają z niej Stalagmity, które wyrastały z podłoża planety.
Kadet pomyślał sobie, że to będą idealne zastępstwa za manekiny, na których trenował w Akademii, na swojej planecie. Powoli zaczął lądować, po czym wszędzie się dokładnie rozejrzał, po to by nie spotkać znowu tych zombie stworów, które wcześniej spotkały jego, gdy ten się rozbił kapsułą.
Na szczęście, Blade żadnego nie zauważył, więc przyśpieszył lot w dół, po czym stał już na pustynnej glebie planety, Makyo Star. Czarnowłosy zaczął chodzić między wielkimi słupami skały, nie wszystkie oczywiście były wielkie, były średnie, jak i takie małe, wielkości jego samego.
Nie wiedział dokładnie po co się rozglądał, może trzymał się bardzo na baczności, ponieważ nigdy nie wiadomo, co mogło na niego czyhać. Saiyan powoli miał nadzieję, że w okolicy nic na niego się nie rzuci, wiec postanowił od rozciągnięcia swoich kończyn, po to by nie mieć żadnych zakwasów.
Od razu na początek zrobił skrętoskłony, ponieważ wolał na początek coś lekkiego zacząć. Kiedy tak wymachiwał w te i wewte, myślał jak z tej planety się wydostanie, ale wiedział, że na pewno znajdzie sposób na powrót. Zrobił całe 50 skrętoskłonów, po czym ustawił się w pozycji do robienia pompek, po czym zaczął pompować.
Kadet niczemu nie miał zamiaru się opierać, zaczął je robić na swoich kostkach, ponieważ wiedział, że to będzie naprawdę ciekawe doświadczenie dla niego. Gdy tak pakował, przypomniał sobie także resztę upokorzeń jakie były na jego planecie, zwłaszcza to, że nie może osiągnąć formy Super złoto włos-ego wojownika, co naprawdę by chciał osiągnąć.
Po zrobieniu 100 pompek na kostkach, przerzucił się na pompki, które robił najpierw na jednej lewej dłoni, też miał zamiar ich zrobić 100. Blade'a cieszył sam fakt, że w ogóle wygodnie się ćwiczy w tej zbroi, z chęcią wyrwałby te naramienniki, ale nie ma zamiaru tego robić, bo czuję się jak wyższy rangą, a nie jak kadet.
Po skończeniu 100 pompek lewej dłoni, zaczął robić kolejne pompki, tym razem używając prawej ręki. Kiedy Czarnowłosy tak robił te ćwiczenie, zastanawiało go, czy jego dawny kompan wrócił na planetę, ponieważ niestety nie mógł tego określić, więc ciekawiło go to, czy może minęli się podczas podróży, ale nie miał zamiaru, żeby to męczyło jego myśli, najważniejsze były dla niego ćwiczenia i całkowity trening.
Kiedy już skończył te 100 pompek, całkowitych zrobił 300, postanowił od zrobienia brzuszków, więc położył się i zaczął je robić, na dodatek, dla utrudnienia, robił skręty w lewo i w prawo, żeby bardziej wszystko naciągnąć. Gdy Saiyan tak ćwiczył, myślał nad jego planetą, wreszcie jest ona w opałach, wszyscy jego rodacy mogą zginąć, nawet sam król jakby został przejęty przez tego potwora, stałoby się naprawdę niedobrze dla jego rodaków, jak i całej Vegety.
Blade zacisnął mocno zęby ze zdenerwowania, że nic nie może zrobić, przez co, wybudził w sobie adrenalinę i zaczął szybciej robić ćwiczenie, ponieważ musiał się wyżyć na stalagmitach, które rosły pomiędzy nim. Po piętnastu minutach, wreszcie skończył, więc wstał, otrzepał kawałek swoich pleców, jak i same dłonie i od razu zaczął walczyć z martwymi skałami.
Kiedy tak w nie walił, przypominał sobie wszystko, przez co musiał zaczynać, a na czym skończyć. Odłamki odrastających kamieni z gleby latały na każdą stronę, wiedział on, że może na swoją głowę sprowadzić mnóstwo tych stworów zombie, sam nie wiedział dokładnie co to jest, nie czytał o tej planecie, ani Ojciec nic mu o niej nie powiedział, więc był w kropce.
Blade jakże pięknie wymachiwał swoimi nogami, które rozcinały skały w drobny mak, jak i rozwalał je swoimi dłońmi, niestety dla niego nie były takie twarde, jak ulepszone bety manekina, na których zawsze ćwiczył. Po parunastu długich minutach, wreszcie połowa polany była pusta, ponieważ stalagmity, które tu przedtem rosły, zostały bezwzględnie zniszczone, przez oto Saiyana, który znajduję się uwięziony na Planecie.
Czarnowłosy nie mógł się pozbyć gniewu, jaki był w nim rozpalony, ponieważ wiedział, że dla niego źle się dzieję, jak i dla planety, może nawet dla jego kompana, też mogłyby go spotkać jakieś kłopoty. Kiedy Kadet tak zaciskał dłonie, usłyszał on jakiś jakby kawałek czegoś, który upadł niedaleko jego.
Gdy on tam podszedł, zobaczył on mikroskopijne wgniecenie, które ukazywało kawałek meteorytu, nim się obejrzał w górę, zobaczył, że właśnie przelatywał tędy pas asteroid, przez co meteoryty zaczęły ostrzeliwać tą planetę. Kadet od razu wzbił się z gleby i ruszył w stronę nadchodzących wielkich kamieni, które nie wiadomo z jaką szybkością, pędziły na planetę.
Blade od razu zaczął wystrzeliwać ki blasty, które miały za zadanie niszczyć nadchodzące wielkie głazy. Zapamiętał sobie technikę, którą trener z koszar pokazał mu kiedyś, gdy ten miał się nauczyć zanzokena, lecz najpierw ujawniony mu został atak zwany Renzoku Energy Dan.
Czarnowłosy wiedział, że to jedyna szansa, żeby uratować swoje życie, jak i nie zostać przygniecionym, przez skały. Meteor za meteorem zostały niszczone, lecz niestety Saiyan nie miał jak przyśpieszyć wystrzeliwanych pocisków ki, ale starał się jak najlepiej, wreszcie nie mógł zawieść siebie samego.
Zauważył iż atak zaczął przyśpieszać, więc jego grymas na buzi, zamieniał się w radosny delikatny uśmiech, lecz nie miał zamiaru się poddać. Niestety po zniszczonych parędziesięciu głazach, wreszcie Czarnowłosy nie mógł uniknąć największego, który może i leciał najwolniej, lecz atmosfera mu sprzyjała, wręcz wprost leciał na Saiyana, który niszczył pomniejsze meteoryty.
Blade wymierzył obydwie dłonie przed siebie i zaczął wystrzeliwać coraz szybciej pociski ki, które w innym znaczeniu, nazywały się Renzoku Energy Dan. Ostrzał był tak wielki, przez co wielki głaz wybuchł, dzięki czemu powstały inne mniejsze, które niestety trafiły kadeta, przez co zaczął spadać w stronę planety.
Czarnowłosy miał twarde lądowanie, ponieważ przebił się przez jakąś ogromną skałę, jak i stalagmity, które wcześniej niszczył, raniąc się przy tym niemiłosiernie. Powoli zaczął wyczołgiwać się z gruzów, które sam stworzył, ponieważ dostał odłamkami wielkiego meteorytu, który podzielił się na mniejsze części, przez co ów Saiyan był strasznie poraniony.
Kiedy tak jakby był na uklęczku, oparł się o kawałek stalagmitów, można by rzec, że teraz był tak jakby półką, na której leżała ręka Blade'a, ponieważ ten miał zamiar się podnieść, niestety nie miał siły na to.
-Czy ja coś do cholery robię nie tak !? - zapytał się samego z gniewem w głosie, ponieważ nawet nie mógł rozwalić potężnego meteorytu, który prawie go zabił, lecz ten na szczęście uszedł z życiem.
Czarnowłosy znów sobie przypomniał swoje najgorsze wypadki, jakie mu się zdarzyły, ciągle czuł się najsłabszy, poniżany, ośmieszany przez innych, ponieważ nie mógł dorównać innym swoją mocą.
-D-dlaczego wszyscy MUSZĄ BYĆ ODE MNIE LEPSI !! - Wydarł się głośno, nie zważając na to, czy te stwory zombie go usłyszą i przypałętają się do niego, miał je gdzieś, wiedział że mógł zginąć na tej planecie, ale wiedział też, że nie da się pokonać Makyo Star żywcem, będzie walczył do końca, jak na Saiyana przystało.
Walnął obydwie pięściami w glebę planety, po czym ciągle krzyczał jakieś zdania, które miały go podnieść na duchu, przez co czuł w sobie napór gniewu i adrenaliny, który oznaczał, że Saiyan mógł zaraz tak jakby eksplodować.
-CIĄGLE NA DNIE PIEPRZONE ŁAŃCUCHA POKARMOWEGO, NAJSŁABSZE OGNIWO, ŚMIEĆ, KTÓRY NIC NIE POTRAFI !! - poniżaj siebie, denerwując się coraz bardziej.
Zaczął nienawidzić swojego trenera z koszar, który wyrzucił go daleko w kosmos, wiedział że Koszarowy jest silniejszy od niego, ale chciał i tak z nim zawalczyć, jeśli będzie miał szansę wrócić na planetę. Kadet zacisnął mocno swoje zęby, po czym w niektórych miejscach na ciele, zaczęły mu wychodzić żyły, ponieważ całe jego ciało było napięte, więc to nie był żadnych dziwny efekt.
Można było od niego usłyszeć jakieś dziwne dźwięki, takie jak jęczenie czy harczenie, nie można było dokładnie określić co to za dźwięk, ale coś mnie więcej tak to brzmiało.
- NIE NADAJĘ SIĘ DO NICZEGO !! - Po tych słowach, robnął głową o ziemię Makyo Star, po czym powtórzył to kilkukrotnie. Można się było spodziewać, że Saiyan będzie miał przez to rozwalone czoło, jak i cieknącą z niego krew, która zalewała mu oczy, ale zaraz po tym wytarł lewą dłonią twarz, po to by mógł coś widzieć.
Blade podparł się jedną dłonią o glebę planety, zaczął powoli się podnosić, lecz niestety nie miał siły na nic, więc klęczał na swoich kolanach, a ręce zwisały mu w dół, po czym spojrzał się w górę i zaczął swój monolog, który mówi o jego żałosny życiu:
-I po co ja się starałem zostać kadetem, zostałem wydalony, pokonany przez kobietę, prawie zostałem zabity przez jakiegoś pieprzone ŁYSEGO SKUR****, którego mózg jest mniejszy niż orzech, na dodatek, wszystko co w burdelu, olało mnie, a chciałem pomóc w NAPRAWIE TEGO CAŁEGO BURDELU DO CHOLERY, a i jeszcze jedna sprawa..........., Jestem prawie najsłabszym Saiyaninem, nie licząc tych nowych kadetów, którzy z dnia na dzień stają się SILNIEJSI, PONIEWAŻ JA MUSZĘ CHODZIĆ NA JAKIEŚ PIEPRZONE MISJE ! - Kiedy skończył do siebie mówić, ponownie walnął zamkniętymi pięściami w glebę, jak i swoją głową.
-MAM DOŚĆ TEGO ŻYCIA, NIE CHCĘ TAK ŻYĆ, NIE CHCĘ BYĆ SŁABSZY, NAWET MOJA SIOSTRA W DZIECIŃSTWIE PRZEWYŻSZAŁA MNIE MOCĄ, CZY JA TUTAJ ZGINĘ, NIE ! MOJE ŻYCIE TO MOJA WŁASNA ŚCIEŻKA, MUSZĘ JĄ POPROWADZIĆ TAK, ŻEBY NIE ZGINĄĆ, GHAAAAAAAAAAAAAAAA !!! - na koniec tego monologu, ryknął tak, że w jego krzyku, można było usłyszeć zwierzęcy ryk małpy.
Nadal nie przestawał, ponieważ czuł, że wychodzi z niego jakaś ukryta energia. Wokół niego powstała wielka fala, a po tym powstał wielkich wybuch ki i światło, które mogło oślepić niektóre stwory, jakie były w pobliżu światła.
Wreszcie miał rozszerzone oczy na całość, po czym obejrzał swoje dłonie, poczuł w sobie potężną moc, której wcześniej nigdy nie czuł, to było coś dla niego nowego, jakże i fascynującego. Podparł się dłonią o jedno kolano, po czym wstał i spojrzał na wprost swojej otwartej dłoni, ponieważ zauważył złotą poświatę wokół niej, jak i na całym nim ona była.
Przeszedł kawałek, nie zauważył nawet, że wszystkie niegdyś stalagmity, zostały doszczętnie zniszczone, po czym zaczął się rozglądać, czy może nic do niego nie leci, lecz na razie nic nie widział nigdzie indziej. Blade ponownie przeszedł kawałek drogi, po czym zaczął zginać palce, po to by sprawdzić w jakim stanie się znajduję, może nie najlepszym, ale to zawsze coś.
Wreszcie czuł, że nie jest taki słaby, na jakiego się wydaję. Usiadł, po czym zastanawiał się, na jak długo może przebywać w tej formie, nie wiedział konkretnie czy utrzymuje ją gniewem czy czymś, lecz nadal czuł ciepło, przez tą wściekłość jaką z siebie uwolnił, nadal był zły, jak przypominał sobie te wszystkie złe rzeczy, te moce, które go przewyższały , jak on był jeszcze jakimś wypierdkiem.
Czuł, że niedługo coś lub ktoś do niego przyjdzie, a on na swoich resztkach sił, jak mocy nie będzie w stanie mógł nic zrobić. Saiyan miał tylko nadzieję, że szybko zregeneruję siły, ponieważ nie chciał stracić tej transformacji tak szybko.
OCC:
Początek Treningu.
Nauka Renzoku Energy Dan.
Próba osiągnięcia Super Saiyana.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Pią Maj 24, 2013 12:57 am
Wreszcie Blade'owi coś wyszło, lecz niestety mógł cieszyć się tą chwilą krótko. Ta ów przemiana, którą możliwe że osiągnął, po chwili wygasła, gasząc promyk jego nadziei w to, że też osiągnie ten sam poziom co dawna rywalka KouMei, czy też ten Saiyan, którego kiedyś widział, jak wchodził do baru.
Po chwili, Czarnowłosy znowu klęczał na ziemi, ponieważ jego organizm był w strasznym stanie, po ciosach trenera, jak i dodatkowej uciecze przed stworami, które pochodziły z Makyo Star.Saiyan nie zamierzał się poddać, nawet jak był prawie bliski śmierci, nie miał zamiaru kończyć treningu, który nie dawno zaczął.
Postanowił on, że nauczy się techniki defensywnej, której używał jego dawny kompan, podczas jednej z misji, innymi słowy, przypomniał sobie, że Altair użył techniki zwanej Kiaiho, która miała niesamowitą siłę odepchnięcia, dzięki czemu, można było się obronić przed atakiem.
Kadet powoli zaczął wstawać, ponieważ jego siły tak szybko do niego nie wrócą, na dodatek, zmarnował je, po to by transformować się w złotowłosego wojownika. Kiedy już Blade był na nogach, pokierował się powolnymi, wręcz ślamazarnymi ruchami w stronę ostałych stalgmitów, ponieważ musiał wypróbować tą technikę na jakimś martwym organizmie, niestety nie mógł walczyć z żadnymi stworami z tej planety, bo na pewno by go unicestwiły w drobny mak.
Gdy tak szedł, zastanawiał się, co może dziać się na jego planecie, myślał o tym, ponieważ wiedział, że Vegeta jest w niebezpieczeństwie, przez nowego wroga, który chcę ją zniszczyć lub przejąć dla siebie, sam Saiyan dokładnie nie wiedział o co chodzi. Po paru minutach, wreszcie znalazł jakieś ostałe skały, które odrastały od gleby tej planety, więc złapał kilka oddechów, starał się skupić ki, która w nim została, ponieważ trochę jej ubyło, przez próbę transformacji.
Chwilę Czarnowłosemu zajęło to, kiedy zbierze energię, po czym kiedy już to zrobił, wymierzył wpierw jedną rękę na wprost stalagmitu, którego miał przed twarzą i wypowiedział słowa, takie jak:
-kiaiho ! - niestety nic się nie stało, nawet nie poczuł, że jakaś niewidzialna fala wiatru zostaję wystrzeliwana z jego dłoni.
Wiedział on sam, że nie tak łatwo opanować wszystkie techniki, ale cóż, musiał się starać, po to by nie zostać w tyle z treningami, wreszcie nie miał zamiaru zginąć tutaj i nie wrócić. Kadet wiedział, że jak wróci, cały i zdrowy, to niektórzy będą mówić o nim jak o bohaterze, który przetrwał na nieznanej mu planecie, lecz to mogło też być jego wyobraźnią, wiedział, że jak wróci, nikt nie będzie go uważał za bohatera, przecież dla saiyanów to żaden wyczyn.
Lewa dłoń zwisała mu, jak u trupa, zaś druga, czyli prawa ręka była nadal wyprostowana, ponieważ miał zamiar z niej wystrzelić silny niewidoczny gołym okiem podmuch, który miał za zadanie zniszczyć skamielinę, która odrastała od planety. Blade ponownie wyprostował wzrok, spojrzał się na wprost i resztą siły, wykrzyknął ów słowa:
-KIAIHO ! - ponowna porażka ze strony Saiyana, który chciał wystrzelić fale wiatru.
Obydwie nogi Czarnowłosego zaczęły powoli drżeć, ponieważ czuł, że jego siły opuszczały go, lecz ten nie zamierzał się poddać jakiemuś tam osłabieniu stawów, nadal miał zamiar trenować. Lewa dłoń kadeta nagle tak jakby ożyła i pokierował się w stronę prawej, po to by ją podeprzeć, ponieważ czuł odrętwienie w prawym ręku. Można było od niego usłyszeć syczenie, możliwe, że przez silne osłabienie organizmu, Blade wydawał takie dźwięki.
Jego oczy robiły się przymrużone, wyglądało na to, że Czarnowłosy mógł w każdej chwili zasnąć i nie zakończyć swojego treningu, niestety nie miał zamiaru go zaprzestywać. Skupił swoją ki ponownie, wyprostował prawą rękę, lewa zaś podtrzymywała nadal, po czym ostatnimi resztkami siły, wykrzyknął:
-KIAIHO !! - mógł poczuć on, że jakaś niewidzialna fala wystrzeliwuję z jego dłoni, przez co stalagmit został zniszczony, lecz nie całkiem, tylko górna część odpadła, a podstawa została tam gdzie była.
Na twarzy kadeta pojawił się delikatny uśmiech, oznajmiający fakt, że udało mu się wreszcie użyć tego ataku. Niestety można było po nim zobaczyć, że jego siła go opuściła, lecz wiedział, że istniej jeszcze jak Kiaiho, wersja ofensywna, która może zranić przeciwnika, widział ją u trenera, który kiedyś użył jej na jakimś z kadecików za karę.
Ten postanowił wypróbować tą technikę na stalagmitach, ponieważ nie widział wokół żadnych z tych parszywych bestii, które spotkał kiedy rozbił się ów kapsułą, nawet zapamiętał jak dostał w łeb włazem od niej. Blade od razu ślamazarnym krokiem, ruszył w stronę ocalałych słupów, na których mógłby poćwiczyć.
Parę razy zdarzyło mu się kaszlnąć, ponieważ był bardzo zmęczony, nie wiedział jak długo wytrzyma jeszcze, ponieważ czuł, że straci niedługo przytomność. Kiedy Czarnowłosy wreszcie doczłapał się do tego ów stalagmitów, starał się wypróbować technikę Kiaiho ofensywną, lecz tym razem, używając tylko i wyłącznie lewej ręki, wreszcie musiał umieć używać korzystać z obydwu dłoni.
Powolnym ruchem, wykierował rękę i namierzył nią cel, czyli innymi słowy stalagmit, który miał zostać przez niego zniszczony, niestety, nie zauważył, że ta skała jest znacznie większa, niż ta którą wcześniej zniszczył. Kiedy Kadet już namierzył słup, który wystawał z podłoża planety, skupił swoją energię ki i starał się wystrzelić.
Niestety nie wyszło mu to, tak jak z poprzednią wersją, lecz nie zamierzał się poddawać. Tym razem Saiyan, podparł prawą dłonią, lewą rękę, która był wycelowana w skałę, ponieważ miał zamiar ją zniszczyć. Ponownie można było usłyszeć od Blade'a jakieś dźwięki, które wydawał przez cierpienie osłabienia i bólu. Wreszcie uniósł głowę, tak by widzieć co robi i skupił całą resztkę siły w ręku, po czym spróbował wystrzelić podmuch ki, który niestety nie wypalił.
-C-czy ja coś.......rrrrrobię nie tak.... ? - Mówił zmęczonym głosem, na który też nie miał za bardzo siły, więc starał się nic nie mówić. Zacisnął na chwilę zęby, po to by się rozbudzić, lecz to też nic nie pomogło, więc użył ponownie całej energii, naprawdę całej siły jaką miał w sobie i pokierował do dłoni, po czym wykrzyknął ostatnią resztką sił:
-KIAIHO !! - silna ofensywna fala, zniszczyła podstawę stalagmitu, który był bardzo wielki, po czym góra skały leciała w stronę saiyana, lecz ten tylko miał banana na buzi, przez co górna część stalagmitu zawaliła się na niego, na szczęście, przygniatając go, miał szczęście że go nie zabiło.
Blade był tylko uwięziony pod łukiem skały, który go przygniatał, w każdej chwili mógł się z niego wyczołgać, lecz ten uniósł kawałek rękę, pokazał do samego siebie kciuk udanego treningu i powiedział:
-A-altairze, bądź ze mnie duuuuumny, , za-zawiodłem cię, m-miałem nie zginąć, aaaa w c-co się wwwpakowałem . - Po tych słowach, Saiayn niestety zemdlał, ponieważ nowe rany, które mu się zrobiły, jak i stare osłabiły jego organizm, jego życie zależało teraz od jakiejś dobrej istoty, która żyła by na tej planecie i pomogła mu.
OCC:
Koniec Treningu.
Nauka Kiaiho
Zostaję mi 100 HP i 500 Ki.
Po chwili, Czarnowłosy znowu klęczał na ziemi, ponieważ jego organizm był w strasznym stanie, po ciosach trenera, jak i dodatkowej uciecze przed stworami, które pochodziły z Makyo Star.Saiyan nie zamierzał się poddać, nawet jak był prawie bliski śmierci, nie miał zamiaru kończyć treningu, który nie dawno zaczął.
Postanowił on, że nauczy się techniki defensywnej, której używał jego dawny kompan, podczas jednej z misji, innymi słowy, przypomniał sobie, że Altair użył techniki zwanej Kiaiho, która miała niesamowitą siłę odepchnięcia, dzięki czemu, można było się obronić przed atakiem.
Kadet powoli zaczął wstawać, ponieważ jego siły tak szybko do niego nie wrócą, na dodatek, zmarnował je, po to by transformować się w złotowłosego wojownika. Kiedy już Blade był na nogach, pokierował się powolnymi, wręcz ślamazarnymi ruchami w stronę ostałych stalgmitów, ponieważ musiał wypróbować tą technikę na jakimś martwym organizmie, niestety nie mógł walczyć z żadnymi stworami z tej planety, bo na pewno by go unicestwiły w drobny mak.
Gdy tak szedł, zastanawiał się, co może dziać się na jego planecie, myślał o tym, ponieważ wiedział, że Vegeta jest w niebezpieczeństwie, przez nowego wroga, który chcę ją zniszczyć lub przejąć dla siebie, sam Saiyan dokładnie nie wiedział o co chodzi. Po paru minutach, wreszcie znalazł jakieś ostałe skały, które odrastały od gleby tej planety, więc złapał kilka oddechów, starał się skupić ki, która w nim została, ponieważ trochę jej ubyło, przez próbę transformacji.
Chwilę Czarnowłosemu zajęło to, kiedy zbierze energię, po czym kiedy już to zrobił, wymierzył wpierw jedną rękę na wprost stalagmitu, którego miał przed twarzą i wypowiedział słowa, takie jak:
-kiaiho ! - niestety nic się nie stało, nawet nie poczuł, że jakaś niewidzialna fala wiatru zostaję wystrzeliwana z jego dłoni.
Wiedział on sam, że nie tak łatwo opanować wszystkie techniki, ale cóż, musiał się starać, po to by nie zostać w tyle z treningami, wreszcie nie miał zamiaru zginąć tutaj i nie wrócić. Kadet wiedział, że jak wróci, cały i zdrowy, to niektórzy będą mówić o nim jak o bohaterze, który przetrwał na nieznanej mu planecie, lecz to mogło też być jego wyobraźnią, wiedział, że jak wróci, nikt nie będzie go uważał za bohatera, przecież dla saiyanów to żaden wyczyn.
Lewa dłoń zwisała mu, jak u trupa, zaś druga, czyli prawa ręka była nadal wyprostowana, ponieważ miał zamiar z niej wystrzelić silny niewidoczny gołym okiem podmuch, który miał za zadanie zniszczyć skamielinę, która odrastała od planety. Blade ponownie wyprostował wzrok, spojrzał się na wprost i resztą siły, wykrzyknął ów słowa:
-KIAIHO ! - ponowna porażka ze strony Saiyana, który chciał wystrzelić fale wiatru.
Obydwie nogi Czarnowłosego zaczęły powoli drżeć, ponieważ czuł, że jego siły opuszczały go, lecz ten nie zamierzał się poddać jakiemuś tam osłabieniu stawów, nadal miał zamiar trenować. Lewa dłoń kadeta nagle tak jakby ożyła i pokierował się w stronę prawej, po to by ją podeprzeć, ponieważ czuł odrętwienie w prawym ręku. Można było od niego usłyszeć syczenie, możliwe, że przez silne osłabienie organizmu, Blade wydawał takie dźwięki.
Jego oczy robiły się przymrużone, wyglądało na to, że Czarnowłosy mógł w każdej chwili zasnąć i nie zakończyć swojego treningu, niestety nie miał zamiaru go zaprzestywać. Skupił swoją ki ponownie, wyprostował prawą rękę, lewa zaś podtrzymywała nadal, po czym ostatnimi resztkami siły, wykrzyknął:
-KIAIHO !! - mógł poczuć on, że jakaś niewidzialna fala wystrzeliwuję z jego dłoni, przez co stalagmit został zniszczony, lecz nie całkiem, tylko górna część odpadła, a podstawa została tam gdzie była.
Na twarzy kadeta pojawił się delikatny uśmiech, oznajmiający fakt, że udało mu się wreszcie użyć tego ataku. Niestety można było po nim zobaczyć, że jego siła go opuściła, lecz wiedział, że istniej jeszcze jak Kiaiho, wersja ofensywna, która może zranić przeciwnika, widział ją u trenera, który kiedyś użył jej na jakimś z kadecików za karę.
Ten postanowił wypróbować tą technikę na stalagmitach, ponieważ nie widział wokół żadnych z tych parszywych bestii, które spotkał kiedy rozbił się ów kapsułą, nawet zapamiętał jak dostał w łeb włazem od niej. Blade od razu ślamazarnym krokiem, ruszył w stronę ocalałych słupów, na których mógłby poćwiczyć.
Parę razy zdarzyło mu się kaszlnąć, ponieważ był bardzo zmęczony, nie wiedział jak długo wytrzyma jeszcze, ponieważ czuł, że straci niedługo przytomność. Kiedy Czarnowłosy wreszcie doczłapał się do tego ów stalagmitów, starał się wypróbować technikę Kiaiho ofensywną, lecz tym razem, używając tylko i wyłącznie lewej ręki, wreszcie musiał umieć używać korzystać z obydwu dłoni.
Powolnym ruchem, wykierował rękę i namierzył nią cel, czyli innymi słowy stalagmit, który miał zostać przez niego zniszczony, niestety, nie zauważył, że ta skała jest znacznie większa, niż ta którą wcześniej zniszczył. Kiedy Kadet już namierzył słup, który wystawał z podłoża planety, skupił swoją energię ki i starał się wystrzelić.
Niestety nie wyszło mu to, tak jak z poprzednią wersją, lecz nie zamierzał się poddawać. Tym razem Saiyan, podparł prawą dłonią, lewą rękę, która był wycelowana w skałę, ponieważ miał zamiar ją zniszczyć. Ponownie można było usłyszeć od Blade'a jakieś dźwięki, które wydawał przez cierpienie osłabienia i bólu. Wreszcie uniósł głowę, tak by widzieć co robi i skupił całą resztkę siły w ręku, po czym spróbował wystrzelić podmuch ki, który niestety nie wypalił.
-C-czy ja coś.......rrrrrobię nie tak.... ? - Mówił zmęczonym głosem, na który też nie miał za bardzo siły, więc starał się nic nie mówić. Zacisnął na chwilę zęby, po to by się rozbudzić, lecz to też nic nie pomogło, więc użył ponownie całej energii, naprawdę całej siły jaką miał w sobie i pokierował do dłoni, po czym wykrzyknął ostatnią resztką sił:
-KIAIHO !! - silna ofensywna fala, zniszczyła podstawę stalagmitu, który był bardzo wielki, po czym góra skały leciała w stronę saiyana, lecz ten tylko miał banana na buzi, przez co górna część stalagmitu zawaliła się na niego, na szczęście, przygniatając go, miał szczęście że go nie zabiło.
Blade był tylko uwięziony pod łukiem skały, który go przygniatał, w każdej chwili mógł się z niego wyczołgać, lecz ten uniósł kawałek rękę, pokazał do samego siebie kciuk udanego treningu i powiedział:
-A-altairze, bądź ze mnie duuuuumny,
OCC:
Koniec Treningu.
Nauka Kiaiho
Zostaję mi 100 HP i 500 Ki.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Wto Cze 04, 2013 12:38 am
Po paru godzinach nieprzytomności, Saiyan wreszcie odzyskał przytomność, po czym zauważył, że jest prawie przygnieciony przez stalagmit, który wcześniej został przez niego zniszczony. Starał się ruszyć, lecz nawet po długiej utracie przytomności, nie miał siły, więc postanowił się jednak podnieść. Blade'owi nie było łatwo, jego ciało było poważnie zmęczone, lecz nie miał zamiaru zginąć na tej planecie, jak i poddać się.
Powoli wyczołgiwał się z pod stalagmitu, kiedy już to zrobił, starał się od razu wstać, lecz to też nie było łatwe dla niego. Czarnowłosy podczołgał się pod stalagmit, który go wcześniej prawie przygniatał, po czym złapał się jedną ręką skały, dzięki czemu mógł się podciągnąć i wstać. Po paru minutach, wreszcie ledwo ustał na nogach, nie wyglądał w bardzo dobrym stanie, lecz nie postanawiał dać się pokonać planecie, więc od razu ruszył z tego pola, wiedział że mogą go znaleźć dziwne monstra, które mogłyby go zabić, spodziewał się także demonów, jak i demonice na głowie.
Kadet po chwili, zobaczył że jego zbroja w niektórych miejscach jest popękana, a jeden naramiennik jest oderwany, ale jakoś nie zwracał na to uwagi, ważne że to okrycie zasłaniało najważniejsze miejsca na ciele, jak i te intymne. Blade chciał ruszyć w stronę szczeliny, którą nie dawno znalazł, dokładnie nie wiedział jak długo był nieprzytomny, jak i nie wiedział prędkości czasu na planecie, bo mógłby być inny niż ten na Vegecie.
Saiyan przeszedł tak pół godziny, lecz nadal nie widział nigdzie swojej rozpadliny w skale, niestety słyszał jakieś dziwne jęki, która mógł słyszeć za sobą, niektóre bliżej, niektóre dalej, martwiło go to strasznie, wiedział że z takim osłabieniem, nie dałby rady, chyba że znalazłby jakieś dobre demony, ale to nie możliwe, one nigdy nie były dobre. Trochę czasu zajęło Czarnowłosemu dojście do tych gór, które mu naprawdę przypominały te, przy których była szczelina w jednej z nich, więc od razu przyśpieszył krok w ich stronę, lecz martwiły go ciągłe hałasy tych przeraźliwych stworów.
Kiedy Kadet widział przed sobą wyrwę w skale, był uradowany, bo tam tylko był bezpieczny, niestety upadł z utraty reszty sił, zaczął się czołgać w stronę szczeliny, która była dla niego jak dom. Po chwili, Blade znalazł się pod nią i tylko tutaj mógł wypocząć, oparł głowę o podłoże szczeliny i ponownie zasnął, ponieważ chciał wypocząć.
OCC:
Reg HP & Ki 10%
Powoli wyczołgiwał się z pod stalagmitu, kiedy już to zrobił, starał się od razu wstać, lecz to też nie było łatwe dla niego. Czarnowłosy podczołgał się pod stalagmit, który go wcześniej prawie przygniatał, po czym złapał się jedną ręką skały, dzięki czemu mógł się podciągnąć i wstać. Po paru minutach, wreszcie ledwo ustał na nogach, nie wyglądał w bardzo dobrym stanie, lecz nie postanawiał dać się pokonać planecie, więc od razu ruszył z tego pola, wiedział że mogą go znaleźć dziwne monstra, które mogłyby go zabić, spodziewał się także demonów, jak i demonice na głowie.
Kadet po chwili, zobaczył że jego zbroja w niektórych miejscach jest popękana, a jeden naramiennik jest oderwany, ale jakoś nie zwracał na to uwagi, ważne że to okrycie zasłaniało najważniejsze miejsca na ciele, jak i te intymne. Blade chciał ruszyć w stronę szczeliny, którą nie dawno znalazł, dokładnie nie wiedział jak długo był nieprzytomny, jak i nie wiedział prędkości czasu na planecie, bo mógłby być inny niż ten na Vegecie.
Saiyan przeszedł tak pół godziny, lecz nadal nie widział nigdzie swojej rozpadliny w skale, niestety słyszał jakieś dziwne jęki, która mógł słyszeć za sobą, niektóre bliżej, niektóre dalej, martwiło go to strasznie, wiedział że z takim osłabieniem, nie dałby rady, chyba że znalazłby jakieś dobre demony, ale to nie możliwe, one nigdy nie były dobre. Trochę czasu zajęło Czarnowłosemu dojście do tych gór, które mu naprawdę przypominały te, przy których była szczelina w jednej z nich, więc od razu przyśpieszył krok w ich stronę, lecz martwiły go ciągłe hałasy tych przeraźliwych stworów.
Kiedy Kadet widział przed sobą wyrwę w skale, był uradowany, bo tam tylko był bezpieczny, niestety upadł z utraty reszty sił, zaczął się czołgać w stronę szczeliny, która była dla niego jak dom. Po chwili, Blade znalazł się pod nią i tylko tutaj mógł wypocząć, oparł głowę o podłoże szczeliny i ponownie zasnął, ponieważ chciał wypocząć.
OCC:
Reg HP & Ki 10%
- GośćGość
Re: Makyo Star
Pią Cze 07, 2013 8:15 pm
Parę godzin później
Imię i nazwisko: Blade River
Rodzinna Planeta: Vegeta
Ranga: Budou
Zarzut: Nie wykonanie rozkazu trenera + degradacja z rodzinnej planety.
Dzień 6, godzina nieznana. Zostałem zdegradowany przez trenera z koszar, wiedziałem, że nie warto się pisać, by pójść do szkrzydła szpitalnego, czułem że czycha tam niebezpieczeństwo, nie posłuchałem rozkazu i gdzie wylądowałem, na planecie demonów, jak na razie, nie spotkałem żadnych dobry form życia, same bez rozumne zombie demony, które są powolne, lecz w każdej chwili mogą wyczuć moją krew, a potem poczuję ich zimny oddech na mojej gardzieli, a wtedy..............zginę. Mam nadzieję, że ktoś przeczyta ten dziennik na wyrytej skale, choć za pewne mądrzejsze demony tylko go przeczytają. Koniec Transmisji
Imię i nazwisko: Blade River
Rodzinna Planeta: Vegeta
Ranga: Budou
Zarzut: Nie wykonanie rozkazu trenera + degradacja z rodzinnej planety.
Dzień 6, godzina nieznana. Zostałem zdegradowany przez trenera z koszar, wiedziałem, że nie warto się pisać, by pójść do szkrzydła szpitalnego, czułem że czycha tam niebezpieczeństwo, nie posłuchałem rozkazu i gdzie wylądowałem, na planecie demonów, jak na razie, nie spotkałem żadnych dobry form życia, same bez rozumne zombie demony, które są powolne, lecz w każdej chwili mogą wyczuć moją krew, a potem poczuję ich zimny oddech na mojej gardzieli, a wtedy..............zginę. Mam nadzieję, że ktoś przeczyta ten dziennik na wyrytej skale, choć za pewne mądrzejsze demony tylko go przeczytają. Koniec Transmisji
Po napisaniu tego dziennika, młody Saiyan postanowił rozpocząć swój trening, mimo iż jeszcze nie zregenerował sił. Kiedy tak dokładnie się rozejrzał, na szczęście nigdzie nie było śladu demonów zombie, lecz ryki można było słyszeć zewsząd. Zaczął swoją rozgrzewkę, jak to zwykle on. Wpadł na pewien pomysł, wskoczył na skałę, w której znajdowała się wyrwa, gdzie zazwyczaj spał, pozostawił on tam niewielki ki blast, który wskaże mu drogę powrotu do tak jakby jego domu.
Gdy Czarnowłosy pozostawił po sobie cząstkę ki, zeskoczył z paroma obrotami w powietrzu i z gracją wylądował na ciemnej powierzchni planety. Już po wylądowaniu na czarnej glebie, poszedł biegać, dlatego na celu zostawił ten promyk swojej energii, po to by jakoś wrócić. Uwielbiał biegać, nie sprawiało mu to żadnych problemów, dlatego też użył siły swoich nóg i przyśpieszył bieg do jak najszybszego.
Różne przeskoki przez skały, głazy, czy też jakieś wystające stalagmity z podłoża planety, mijał je z łatwością. Po parunastu minutach, mógł on przebiec połowę planety, jak nie 1/3, sam dokładnie nie wiedział dokładnie ile. Wiedział tylko, że jest strasznie daleko, choć mu dostrzec swoje światło nadziei powrotu do szczeliny, które było dla niego schronem, jak i domem.
Skręcił swoją szyję, a to na lewo, a to na prawo, ponieważ też ją musiał rozciągnąć. Po tym, zaczął robić skrętoskłony, chciał dokładnie naciągnąć dokładnie każdy mięsień swojego ciała, po to by potem nie mieć żadnych zakwasów. Kiedy zrobił serię 50 skrętoskłonów, ustawił się w pozycji do pompek, po czym zaczął pompować. Saiyan nawet się nie zmachał, zauważył, że z dnia na dzień staję się coraz lepszy, jak i silniejszy, co go bardzo cieszyło.
Minęło trochę czasu, zanim skończył robić pompki, czuł że temperatura tej planety strasznie czasem doskwiera, nie było łatwe tutaj żyć, zwłaszcza dla niego, demony to tutaj miały luksus. Wreszcie, po jakimś nieokreślonym czasie, skończył pompki, zaczął od pompek na samych dłoniach, więc ów kadet stanął na rękach i zaczął pompować tylko i wyłącznie na swoich dłoniach.
Nie było mu łatwo, ta temperatura, na dodatek, czuł w niektórych miejscach bóle po K.O koszarowego, który sprawił mu olbrzymi ból. Jego pamięć powoli się przywracała, cieszył się bardzo z tego, bo naprawdę zapomniał co się stało wtedy na sali treningowej. Mijał szybko, czasem wolno czas, wreszcie skończył robić 50 pompek na samych dłoniach, wnet zrobił obrót w powietrzu i z powrotem stał na swoich nogach.
Kiedy Blade stanął z powrotem, zastanawiał się co mógłby teraz poćwiczyć, miał zamiar nauczyć się drugiej wersji kiaiho, która raniła przeciwnika, miał szczęście, że widział ją u dawnego kompana Altaira. Miał zamiar teraz wrócić do swojego niewielkiego gniazdka, lecz coś go zatrzymało, zauważył, że znalazł się ponownie przy rozbitej kapsule, do której został wsadzony, dokładnie przeczesał teren.
Nie było nic specjalnego, niestety nie mógł w jej żaden sposób naprawić, czy też skleić, była doszczętnie zniszczona. Z niewiadomych przyczyn, Czarnowłosy zaczął się rozglądać, po czym znalazł drzwi od kapsuły, na której był wyryty napis "WYGNANY. Dokładnie przypomniał sobie ten moment, kiedy pierwszy raz przeczytał ten napis, czuł się strasznie, że został wygnany, ale wiedział, że jak wróci na planetę, będzie miał zamiar wyzwać Koszarowego na pojedynek.
Kiedy tak patrzył się na te glodzie od kapsuły, powiedział sam do siebie:
- Moja siostra pewnie by teraz się ze mnie śmiała, choć z drugiej strony, to ona pierwsza opuściła Vegetę, szczęściara.... może ją kiedyś spotkam, jestem ciekawy czy ona w ogóle żyję, nie mogę patrzeć w przeszłość, ale straszne mi jej brakuję, mojej kochanej siostrzyczki, Ojca też brak, nie jestem twardym saiyanem, nie umiem opanować uczuć.....CHOLERA !! - Pod koniec krzyknął, po czym zgniótł w rękach kawałek tych drzwi, dokładnie rzecz biorąc, zostawił po sobie wgniecenia swoich dłoni we włazie od kapsuły.
Przez chwilę tak stał, po czym Saiyan wpadł na pewien pomysł, miał zamiar użyć tych grodzi do zasłonięcia szczeliny w której zazwyczaj śpi, ponieważ czułby się wtedy bardziej bezpiecznej. Niestety nie miał jak sobie przywiązać tych drzwi na plecy, więc ustawił sobie je na plecach, niestety musiał je ciągle trzymać, kiedy już ustawił się w wygodnej pozycji do dźwigania włazu, od razu ruszył w stronę prawie niewidocznego złotego światełka.
To był świetny trening, dzięki czemu trenował wszystkie mięśnie, ponieważ drzwi od jego statku kosmicznego nie były lekkie, dzięki czemu trenował siłę, jak i wytrzymałość jego wszystkich mięśni. Kiedy tak przeskakiwał ze skały na głaz, i tak na zmianę, zastawiał się, czy w ogóle ktoś się nim zainteresuję, bo coś przeczuwa, że teraz on nikogo nie obchodzi.
Czarnowłosy powolnymi krokami, zbliżał się do końca swojego punktu docelowego, drzwi stawały się coraz cięższe, lecz nie mógł teraz ulec wadze grodzi od kapsuły. Wreszcie, po długiej półgodzinnej wędrówce, wreszcie dotarł do swojego światła, które po chwili szybko pochłonął z powrotem do swojego ciała, tak aby inne słabe demony go nie dostrzegły.
Blade od razu zeskoczył, tam gdzie znajdowała się niewielka wyrwa w której spał, wbił w skałę drzwi od jego dawnego rozwalonego pojazdu , po czym odchylił je kawałek do tyłu, dzięki czemu mógł wejść do środka i wypocząć po tym zacnym rozgrywkowym treningu. Miał zamiar zdrzemnąć się, po czym zacząć trening kiaiho, które rani przeciwników, tak jak to widział u swojego dawnego kompana misji, Altair'a.
OCC:
Star Treningu
Reg HP & Ki 10%
- GośćGość
Re: Makyo Star
Nie Cze 09, 2013 3:37 am
Po sporym wypoczynku w swojej ulepszonej dziurze w skale, postanowił on wreszcie nauczyć się Kiaiho, które już kiedyś widział u swojego dawnego zacnego ziomka, Altair'a. Odchylił ponownie właz od jego dawnej zniszczonej kapsuły, wyskoczył on z kapsuły, oczywiście zrobił parę obrotów w powietrzu, po czym wylądował na czarnym gruncie.
Gdy Czarnowłosy już stał na ziemi, postanowił on znaleźć kolejną polanę ze stalagmitami, na których najłatwiej było trenować nowe techniki, dzięki którym szybko się można było ich nauczyć. Po chwili, Blade znajdował się już w powietrzu, po czym pozostawił znowu na szczycie cząstkę swojego niewielkiego złotego światełka, po czym poleciał teraz w inną stronę, żeby być bardziej zorientowany w terenie, szedł po prostu na ułatwienie i tyle.
Kiedy tak leciał, a ciepło planety przygrzewało, Saiyan mógł ujrzeć pod sobą mnóstwo zombie demonów, które dziwnym trafem coś jadły, nie wyglądało to dość apetycznie, ale to wyglądało tak, jakby te wolne demony zjadały te mocniejsze. Kadet nie wiedział dokładnie co one mogą jeść, ale jakoś go to nie obchodziło. Po paru minutach lotu, Blade wreszcie mógł ujrzeć jakąś bardzo małą grupkę stalagmitów na niewielkiej części planety.
Powoli zaczął lądować, oczywiście musiał na siebie uważać, nie miał zamiaru zostać zaatakowany, a co dopiero przez wielką bandę demonów zombiech. Kiedy już wylądował, zaczął chodzić między wielkimi słupami skał, po czym wybrał sobie jeden odpowiedni, na którym będzie trenował technikę ofensywną, Kiaiho. Parę razy walnął pięściami w stalagmit, po czym zdecydowanie wybrał go na najbardziej odpowiedni do treningu.
Odskoczył kawałek do tyłu, po czym wymierzył swoją otwartą dłoń, skupił dokładnie trochę ki w ręku, po czym wystrzelił podmuch w stronę, lecz niestety nic się nie stało. Wiedział dokładnie, że stalagmit zapewne pęknie jak wystrzeli udane Kiaiho, a tak się niestety nie stało, więc nie miał zamiaru na tym zaprzestawać, chciał wytrenować do końca tą technikę, Ponawiał to parę razy, lecz niestety bez skutku, sam nie wiedział dokładnie co mu wychodzi nie tak.
Chwilę przemyślał sytuację niewychodzenia techniki, po czym wreszcie wpadł na pomysł, musiał sobie wyobrazić, że uderza kogoś tak jakby z pięści, lecz tak naprawdę wystrzeliwuję w niego silny podmuch, który go rani. Czarnowłosy miał nadzieję, że to podziała, więc zgniótł prawą dłoń w pięść, a lewą rękę wyprostował, po czym dał w nią trochę ki, zaraz po tym, wystrzelił podmuch, lecz nadal można było zobaczyć, że nic się nie stało.
Trochę go to denerwowało, nie miał zamiaru zawieść siebie samego, że nie wychodzi mu ofensywna technika, zwłaszcza że znak defensywną wersję. Nie rozumiał czemu od razu nie może się nauczyć wszystkiego od razu, musiał się ciągle męczyć nad tym i nad tym. Kadeta to trochę zaczęło wpieniać, postanowił się wyżyć na chudszych posturą stalagmitach, po czym od razu je wszystkie zaczął rozwalać swoimi pięściami.
Niektóre tak szybko pękały, że nawet można było tego nie zauważyć, lecz Saiyan to widział, ponieważ to wreszcie były jego szybkie ataki. Parę stalagmitów potem, odetchnął parę razy, po czym ponownie podszedł do solidnego stalagmitu, który miał zamiar być rozwalony przez niego. Wypuścił powietrze ustami, po czym na chwilę zamknął oczy, wymierzył znów lewą otwartą dłoń, zaś drugą ponownie zamienił w pięść, po czym skupił trochę więcej ki w lewym ręku, chwilę po tym, wystrzelił podmuch, lecz nadal stalagmit stał nienaruszony.
-Dlaczego mi nie wychodzi ? - Zapytał sam siebie Saiyan, po czym usiadł na pozostałości jakiegoś tam stalagmitu, musiał przemyśleć całą tą sytuację. Blade wpadł na pomysł, może mógł użyć tylko tej techniki, jeśli zostanie wpakowany w poważne tarapaty, wtedy by ta technika zadziałała, ale sam nie wiedział czy rzucać się z osłabionym ciałem na chmarę zombie demonów, które można było prawie spotkać na całej planecie, choć on nawet nie sprawdził połowy Makyo Star.
Czarnowłosy jednak powiedział "Nie", po czym ponownie ustawił się w tej samej pozycji, gdyż chciał wreszcie nauczyć się tej ów techniki. Minęła chwilę czasu do przygotowania się wystrzelenia niewidzialnej fali ki, zaś nagle usłyszał bardzo głośno ryk, gdy się odwrócił demona, który rzucił się na niego, przypominał mu tamtego ,co ujrzał po rozbiciu, może ten zombie demon, go śledził ?
Sam Saiyan dokładnie nie wiedział, lecz demon był z lekka silny, zwłaszcza, że kadet był zaciśnięty przez jego łapska, lecz ten zaraz walnął mu parę razy łokcia w brzuch, odskoczył w stronę solidnej skały, którą chciał zniszczyć, po czym skupił energię ki i wystrzelił ofensywne kiaiho, które wcześniej nie wychodziło na stalagmicie.
-A jednak moje przemyślenia się sprawdziły.. - powiedział do siebie Czarnowłosy, ponieważ wcześniej sobie powiedział, że będzie mógł użyć ofensywnego kiaiho, tylko wtedy kiedy będzie w zagrożeniu, tak się nawet stało.
Nagle ni stąd ni zowąd, wyłoniły się zza pozostałych stalagmitów zombie demony, które chyba miały ochotę zjeść Blade'a. Ten zaś tylko zacisnął obydwie pięści, uśmiechnął się jak psychol i powiedział:
-Czy takie demony jak wy, czuły kiedyś strach, hehehe ? - Można było zobaczyć wokół niego powoli zmieniającą się złotą-białą aurę, kawałki stalagmitów i kamyczków unosiły się w powietrzu, po czym można było usłyszeć wielki ryk Saiyana, po czym można było dostrzec złotowłosego kadeta.
Na twarzy Blade'a nadal był psycho uśmiech, po czym zaczął używać ofensywnego kiaiho w każdego przeciwnika, lecz do niektórych podlatywał i poważnie ich zabijał, bo tylko to mógł z nimi zrobić. Może nie był aż tak bardzo na siłach, lecz nie miał zamiaru zostać pożarty żywcem, zapewne jakby Altair z nim by był, to pewnie by go znowu uratował, lecz nie, tym razem mógł sam sobie zapewnić ochronę, dzięki nowo poznanej przemianie.
Kop za kopem, pieść za pięścią szły od Czarnowłosego w stronę demonów, które jeden za drugim padały jak muchy, nagle zaprzestał mordu, ponieważ poczuł ból w niektórych miejscach na jego ciele, wiedział że jeszcze się nie zregenerował po K.O trenerze z koszar. Wykończony Blade, wyszedł ze stanu super wojownika, po czym wskoczył w aurę i szybko uciekł w stronę swojej dziupli.
Paręnaście minut potem, mógł się już znajdować u siebie, lecz ten widok, jaki mógł dostrzec na dole, nie było za bardzo ciekawy. Może i pozostawił światło, lecz to światło zwabiło kolejne zombie demony, które chyba chciały zjeść Saiyana. Lecz na szczęście miał pomysł, wystrzelił bardzo daleko od swojego tak jakby "domu" ki blasta, który odciągnął głodne stwory, po czym od razu pojawił się nad nimi, używając renzoku energy dan, przez co wszystkie zostały zmiecione przez technikę. Kiedy Kadet wiedział, że jest już bezpieczne, mógł wylądować, po czym schować się do szczeliny, zasłonił drzwi, żeby nikt nie mógł się do niego dostać i ponownie poszedł spać, żeby zregenerować swoje siły. Kiedy jeszcze nie postanowił spać, pomyślał przez chwilę i powiedział sam do siebie:
-Heh, nowa moc, nowe techniki, Siostra i Ojciec na pewno byliby ze mnie dumni, jeśli Siostra jeszcze żyję, chciałbym ją kiedyś spotkać, a jak nie, zapewne jak zginę na tej planecie, spotkam ją w piekle, czy też niebie, sam dokładnie nie wiem. Zawsze lubiłem w niej to, że wykłócała się kto będzie miał dłuższe włosy, hehehe. - Powiedział do siebie Blade, po czym jedna łza spłynęła mu z oka, odwrócił się na bok, po czym zasnął, marząc żeby spotkać swoją Siostrę, jak i swojego Ojca, który zapewne byłby dumny z syna.
OCC:
Koniec Treningu
Nauka Kiaiho defensywno-Ofensywnego.
Gdy Czarnowłosy już stał na ziemi, postanowił on znaleźć kolejną polanę ze stalagmitami, na których najłatwiej było trenować nowe techniki, dzięki którym szybko się można było ich nauczyć. Po chwili, Blade znajdował się już w powietrzu, po czym pozostawił znowu na szczycie cząstkę swojego niewielkiego złotego światełka, po czym poleciał teraz w inną stronę, żeby być bardziej zorientowany w terenie, szedł po prostu na ułatwienie i tyle.
Kiedy tak leciał, a ciepło planety przygrzewało, Saiyan mógł ujrzeć pod sobą mnóstwo zombie demonów, które dziwnym trafem coś jadły, nie wyglądało to dość apetycznie, ale to wyglądało tak, jakby te wolne demony zjadały te mocniejsze. Kadet nie wiedział dokładnie co one mogą jeść, ale jakoś go to nie obchodziło. Po paru minutach lotu, Blade wreszcie mógł ujrzeć jakąś bardzo małą grupkę stalagmitów na niewielkiej części planety.
Powoli zaczął lądować, oczywiście musiał na siebie uważać, nie miał zamiaru zostać zaatakowany, a co dopiero przez wielką bandę demonów zombiech. Kiedy już wylądował, zaczął chodzić między wielkimi słupami skał, po czym wybrał sobie jeden odpowiedni, na którym będzie trenował technikę ofensywną, Kiaiho. Parę razy walnął pięściami w stalagmit, po czym zdecydowanie wybrał go na najbardziej odpowiedni do treningu.
Odskoczył kawałek do tyłu, po czym wymierzył swoją otwartą dłoń, skupił dokładnie trochę ki w ręku, po czym wystrzelił podmuch w stronę, lecz niestety nic się nie stało. Wiedział dokładnie, że stalagmit zapewne pęknie jak wystrzeli udane Kiaiho, a tak się niestety nie stało, więc nie miał zamiaru na tym zaprzestawać, chciał wytrenować do końca tą technikę, Ponawiał to parę razy, lecz niestety bez skutku, sam nie wiedział dokładnie co mu wychodzi nie tak.
Chwilę przemyślał sytuację niewychodzenia techniki, po czym wreszcie wpadł na pomysł, musiał sobie wyobrazić, że uderza kogoś tak jakby z pięści, lecz tak naprawdę wystrzeliwuję w niego silny podmuch, który go rani. Czarnowłosy miał nadzieję, że to podziała, więc zgniótł prawą dłoń w pięść, a lewą rękę wyprostował, po czym dał w nią trochę ki, zaraz po tym, wystrzelił podmuch, lecz nadal można było zobaczyć, że nic się nie stało.
Trochę go to denerwowało, nie miał zamiaru zawieść siebie samego, że nie wychodzi mu ofensywna technika, zwłaszcza że znak defensywną wersję. Nie rozumiał czemu od razu nie może się nauczyć wszystkiego od razu, musiał się ciągle męczyć nad tym i nad tym. Kadeta to trochę zaczęło wpieniać, postanowił się wyżyć na chudszych posturą stalagmitach, po czym od razu je wszystkie zaczął rozwalać swoimi pięściami.
Niektóre tak szybko pękały, że nawet można było tego nie zauważyć, lecz Saiyan to widział, ponieważ to wreszcie były jego szybkie ataki. Parę stalagmitów potem, odetchnął parę razy, po czym ponownie podszedł do solidnego stalagmitu, który miał zamiar być rozwalony przez niego. Wypuścił powietrze ustami, po czym na chwilę zamknął oczy, wymierzył znów lewą otwartą dłoń, zaś drugą ponownie zamienił w pięść, po czym skupił trochę więcej ki w lewym ręku, chwilę po tym, wystrzelił podmuch, lecz nadal stalagmit stał nienaruszony.
-Dlaczego mi nie wychodzi ? - Zapytał sam siebie Saiyan, po czym usiadł na pozostałości jakiegoś tam stalagmitu, musiał przemyśleć całą tą sytuację. Blade wpadł na pomysł, może mógł użyć tylko tej techniki, jeśli zostanie wpakowany w poważne tarapaty, wtedy by ta technika zadziałała, ale sam nie wiedział czy rzucać się z osłabionym ciałem na chmarę zombie demonów, które można było prawie spotkać na całej planecie, choć on nawet nie sprawdził połowy Makyo Star.
Czarnowłosy jednak powiedział "Nie", po czym ponownie ustawił się w tej samej pozycji, gdyż chciał wreszcie nauczyć się tej ów techniki. Minęła chwilę czasu do przygotowania się wystrzelenia niewidzialnej fali ki, zaś nagle usłyszał bardzo głośno ryk, gdy się odwrócił demona, który rzucił się na niego, przypominał mu tamtego ,co ujrzał po rozbiciu, może ten zombie demon, go śledził ?
Sam Saiyan dokładnie nie wiedział, lecz demon był z lekka silny, zwłaszcza, że kadet był zaciśnięty przez jego łapska, lecz ten zaraz walnął mu parę razy łokcia w brzuch, odskoczył w stronę solidnej skały, którą chciał zniszczyć, po czym skupił energię ki i wystrzelił ofensywne kiaiho, które wcześniej nie wychodziło na stalagmicie.
-A jednak moje przemyślenia się sprawdziły.. - powiedział do siebie Czarnowłosy, ponieważ wcześniej sobie powiedział, że będzie mógł użyć ofensywnego kiaiho, tylko wtedy kiedy będzie w zagrożeniu, tak się nawet stało.
Nagle ni stąd ni zowąd, wyłoniły się zza pozostałych stalagmitów zombie demony, które chyba miały ochotę zjeść Blade'a. Ten zaś tylko zacisnął obydwie pięści, uśmiechnął się jak psychol i powiedział:
-Czy takie demony jak wy, czuły kiedyś strach, hehehe ? - Można było zobaczyć wokół niego powoli zmieniającą się złotą-białą aurę, kawałki stalagmitów i kamyczków unosiły się w powietrzu, po czym można było usłyszeć wielki ryk Saiyana, po czym można było dostrzec złotowłosego kadeta.
Na twarzy Blade'a nadal był psycho uśmiech, po czym zaczął używać ofensywnego kiaiho w każdego przeciwnika, lecz do niektórych podlatywał i poważnie ich zabijał, bo tylko to mógł z nimi zrobić. Może nie był aż tak bardzo na siłach, lecz nie miał zamiaru zostać pożarty żywcem, zapewne jakby Altair z nim by był, to pewnie by go znowu uratował, lecz nie, tym razem mógł sam sobie zapewnić ochronę, dzięki nowo poznanej przemianie.
Kop za kopem, pieść za pięścią szły od Czarnowłosego w stronę demonów, które jeden za drugim padały jak muchy, nagle zaprzestał mordu, ponieważ poczuł ból w niektórych miejscach na jego ciele, wiedział że jeszcze się nie zregenerował po K.O trenerze z koszar. Wykończony Blade, wyszedł ze stanu super wojownika, po czym wskoczył w aurę i szybko uciekł w stronę swojej dziupli.
Paręnaście minut potem, mógł się już znajdować u siebie, lecz ten widok, jaki mógł dostrzec na dole, nie było za bardzo ciekawy. Może i pozostawił światło, lecz to światło zwabiło kolejne zombie demony, które chyba chciały zjeść Saiyana. Lecz na szczęście miał pomysł, wystrzelił bardzo daleko od swojego tak jakby "domu" ki blasta, który odciągnął głodne stwory, po czym od razu pojawił się nad nimi, używając renzoku energy dan, przez co wszystkie zostały zmiecione przez technikę. Kiedy Kadet wiedział, że jest już bezpieczne, mógł wylądować, po czym schować się do szczeliny, zasłonił drzwi, żeby nikt nie mógł się do niego dostać i ponownie poszedł spać, żeby zregenerować swoje siły. Kiedy jeszcze nie postanowił spać, pomyślał przez chwilę i powiedział sam do siebie:
-Heh, nowa moc, nowe techniki, Siostra i Ojciec na pewno byliby ze mnie dumni, jeśli Siostra jeszcze żyję, chciałbym ją kiedyś spotkać, a jak nie, zapewne jak zginę na tej planecie, spotkam ją w piekle, czy też niebie, sam dokładnie nie wiem. Zawsze lubiłem w niej to, że wykłócała się kto będzie miał dłuższe włosy, hehehe. - Powiedział do siebie Blade, po czym jedna łza spłynęła mu z oka, odwrócił się na bok, po czym zasnął, marząc żeby spotkać swoją Siostrę, jak i swojego Ojca, który zapewne byłby dumny z syna.
OCC:
Koniec Treningu
Nauka Kiaiho defensywno-Ofensywnego.
Re: Makyo Star
Nie Cze 09, 2013 10:00 pm
Meteor. Olbrzymi kamień bezwładnie dryfujący w kosmicznej przestrzeni. Przeciętny mieszkaniec galaktyki niema z nimi za wiele do czynienia. W końcu nie każdy wylatuje w kosmos a tylko tam można się z nimi spotkać. Jednak czasami, jednostka jest w stanie zobaczyć coś takiego. A właściwie smugę, ogon, jaki zostawia za sobą meteoryt, gdy przelatuje niedaleko planety. Wtedy nazywa się to spadającą gwiazdą. Widzimy ją tylko przez moment.
Na ciemnym niebie Makyo Star, także czasami „spadają gwiazdy”. Na niespełna ułamek sekundy pojawia się jakby wielka kula a za nią jasny ogon. Było ją widać przez ułamek sekundy. Zniknęła… Jednak po chwili znów się pojawiła. Zdawało się, że leci w stronę planety. Nie trzeba było wytężać wzroku by ją dostrzec. Cały czas z ogromną prędkością zbliżała się do planety Demonów. Spadające „coś” zdawało się coraz bardziej powiększać. Było coraz bliżej. Zmieniło nieco wygląd. Teraz nie przypominało jakiegoś kamienia czy głazu, a płomień o owalnym kształcie. Nie można było dokładnie rozpoznać, czym to było, jednak spowodowało ogromny huk, gdy zderzyło się z ziemią. Hałas był na tyle głośny, że wymęczony, Saiyan przechadzający się spory kawałek od miejsca zderzenia, słyszał przeraźliwy dźwięk.
Na ciemnym niebie Makyo Star, także czasami „spadają gwiazdy”. Na niespełna ułamek sekundy pojawia się jakby wielka kula a za nią jasny ogon. Było ją widać przez ułamek sekundy. Zniknęła… Jednak po chwili znów się pojawiła. Zdawało się, że leci w stronę planety. Nie trzeba było wytężać wzroku by ją dostrzec. Cały czas z ogromną prędkością zbliżała się do planety Demonów. Spadające „coś” zdawało się coraz bardziej powiększać. Było coraz bliżej. Zmieniło nieco wygląd. Teraz nie przypominało jakiegoś kamienia czy głazu, a płomień o owalnym kształcie. Nie można było dokładnie rozpoznać, czym to było, jednak spowodowało ogromny huk, gdy zderzyło się z ziemią. Hałas był na tyle głośny, że wymęczony, Saiyan przechadzający się spory kawałek od miejsca zderzenia, słyszał przeraźliwy dźwięk.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Nie Cze 09, 2013 11:08 pm
Saiyan podczas swojego snu, mógł słyszeć jakiś hałas, jakby coś leciało w stronę planety, więc postanowił obudzić się i sprawdzić, co to takiego może być. Odchylił swoje wbite w skałę drzwi rozwalonej kapsuły, po czym zrobił jak zwykle wyskok wraz z saltem, po czym wskoczył na tą skałę, w której zazwyczaj spał. Zobaczył on coś co ciągle zmieniało wygląd, nie wiedział co to dokładnie jest, słychać było dźwięk sunącego w dół wielkiego meteorytu, lecz niestety Blade widział co innego, nie żadną wielka skałę, tylko coś co się ciągle przemienia w coś innego.
Czarnowłosy postanowił tam od razu ruszyć, więc skoczył w przepaść i poszybował w stronę tego dziwnego czegoś. Na szczęście, kadet nie musiał lecieć daleko, ponieważ to coś dziwnego rozbiło się niedaleko, więc bez trudu tam doleciał, mógł on zobaczyć wszędzie czarną krew wokół rozbitego meteorytu, który zmienia wygląd. Blade wszędzie mógł widzieć mnóstwo dymu po tej wielkiej spadającej skale.
Gdy tak stał, miał zamiar wiedzieć co się wyłoni za wielkiego kłębu dymu, który na pewno po czasie zniknie. Zaraz po tym, Czarnowłosy rozejrzał się, po to by nie zostać zaatakowany przez bandę zombie demonów, choć po tym wybuchu i wbiciu meteorytu w ziemie, żaden ze stworów tutaj nie podejdzie.
Wreszcie Saiyan powoli mógł zobaczyć, co znajduję się w tej wielkiej mrocznej zadymionej dziurze po meteorycie, był strasznie ciekawy co może spotkać.
OCC:
Twój ruch Colin ^^
za poprzedni post x2 reg HP & ki 20%
Czarnowłosy postanowił tam od razu ruszyć, więc skoczył w przepaść i poszybował w stronę tego dziwnego czegoś. Na szczęście, kadet nie musiał lecieć daleko, ponieważ to coś dziwnego rozbiło się niedaleko, więc bez trudu tam doleciał, mógł on zobaczyć wszędzie czarną krew wokół rozbitego meteorytu, który zmienia wygląd. Blade wszędzie mógł widzieć mnóstwo dymu po tej wielkiej spadającej skale.
Gdy tak stał, miał zamiar wiedzieć co się wyłoni za wielkiego kłębu dymu, który na pewno po czasie zniknie. Zaraz po tym, Czarnowłosy rozejrzał się, po to by nie zostać zaatakowany przez bandę zombie demonów, choć po tym wybuchu i wbiciu meteorytu w ziemie, żaden ze stworów tutaj nie podejdzie.
Wreszcie Saiyan powoli mógł zobaczyć, co znajduję się w tej wielkiej mrocznej zadymionej dziurze po meteorycie, był strasznie ciekawy co może spotkać.
OCC:
Twój ruch Colin ^^
za poprzedni post x2 reg HP & ki 20%
Re: Makyo Star
Wto Cze 11, 2013 6:42 pm
Wielki, wręcz ogromy krater w miejscu zderzenia jeszcze niezidentyfikowanego czegoś, z ziemią. Za tym trochę węższy ślad jakby ktoś czymś szurał po ziemi. Gleba była wręcz przeorana. W całej tej "ścieżce" wyróżniały się dwa jeszcze głębsze, bardzo wąskie ślady. Rozryta ziemia ciągnęła się przez kilka, może kilkanaście metrów. Na jej końcu znajdowało się coś co jeszcze przed chwilą mogło mylić się z meteorytem. Wielki statek przewrócony na bok. Był białego koloru, nie płonął. Z bliska było widać na nim kilka wgnieceń, jednak jego poszycie nie było podziurawione.
OCC:
Daruj sobie te komentarze z cyklu "twój ruch"...
OCC:
Daruj sobie te komentarze z cyklu "twój ruch"...
- GośćGość
Re: Makyo Star
Wto Cze 11, 2013 9:18 pm
Wreszcie po chwili, Ów Saiyan mógł dostrzec co wyłoniło się zza wielkiej chmury kurzu. Mógł zobaczyć, jakieś biały statek, który miał jakieś wgniecenia, co prawda dziwił go sam fakt, że pojazd nie płonął, tylko był z lekka poobijany. Po dłuższej chwili czekania, cały dym zniknął, można było zobaczyć całą konstrukcję pojazdu, który był w sporym kraterze planety.
Czarnowłosy postanowił sprawdzić czy nie ma gdzieś jakiś przecieków czy też może większych dziur w sobie, wreszcie mógłby użyć go do odlotu z tej planety. Nagle saiyan'owi wpadł do głowy pomysł, przecież mógł przemienić się w tą dziwną transformację, która dawała mu napływ siły. Zacisnął od razu obydwie dłonie w pięści, po czym skupił swoją energię w ciele, po czym wydarł swój małpi okrzyk z klatki piersiowej, po czym przemienił się w super wojownika.
Starał się nad tym panować, lecz to nie było dla niego zbyt łatwe. Kiedy już się przemienił, wskoczył do dziury, która została stworzona przez wbity statek, mógł zobaczyć, że pojazd miał jakieś specjalne podstawy, na których lądował, można było zobaczyć krągłe kształty wbite w ziemie. Postanowił on więc, wyciągnąć statek z gruntu, po to by postawić go gdzieś.
Trochę miał z tym problem, lecz co to było dla niego, wcześniej trenował na dwóch ciężkich kulkach z prozanu, które ważyły po kilka ton każda, więc statek miał być dla niego problemem, skądże znowu. Po paru minutach, męczenia się, Blade wreszcie czuł efekt ciężkiej pracy, po czym mógł unieść już w go swoich dłoniach, niestety jeszcze nie miał dość siły, więc podleciał tam gdzie była jego dziupla do spania, po czym postawił go obok skały, w której zazwyczaj spał.
Odetchnął parę razy, po czym złota forma z niego zeszła. Wreszcie kadet mógł dokładnie obejrzeć, czy kadłub, jak i reszta statku nadaję się na daleką podróż. Mógł on zobaczyć na nim niewielkie obicia, stłuczenia, czy też jakieś rysy, ale zapewne musiał przebyć bardzo długą drogę. Był ciekaw, jak można było wejść do tego statku, nie wiedział co to była za technologia, wiedział tylko, że jego rasa takiego czegoś nie tworzy, więc przypuszczenia mogły być różne.
Blade sprawdzał dokładnie wszystkie miejsca na pojeździe, lecz nigdzie nie widział wejścia do niego. Trochę to było z początku dla niego dziwne, ponieważ jak pojazd nie mógł mieć żadnego włazu czy czegoś, żeby móc dostać się do środka. Trochę zajęło czasu saiyan'owi by rozgryźć jak otworzyć dziwny statek. Czarnowłosy nie miał na nic pomysłu, mógł po prostu go gdzieś uszkodzić czy coś, żeby go otworzyć, lecz nie miał zamiaru tego robić, bo wiedziałby, że jakby opuścił tą planetę, udusiłby się przez brak tlenu w kosmosie.
-Może trzeba coś powiedzieć, żeby się otworzył, hmm.. - powiedział do siebie sam Saiyan, który był strasznie zaciekawiony jak otworzyć dziwną maszynę, która za pewne gdzieś go poniesie.
Ta zagadka była dla niego bardzoe ciekawa, jeśli mógł nazwać to zagadką, ponieważ sam nie wiedział co to dokładnie jest. Dla Kadeta było to dość skomplikowane, bo chciałby najszybciej opuścić to miejsce, lecz chyba nic z tego nie wyjdzie, bo mógł zauważyć, że na planecie robi się ciemniej niż zwykle, zapewne będzie musiał przeczekać do następnego dnia, więc wszedł do swojej norki, po czym zamknął drzwi od zniszczonej kapsuły i udał się na spoczynek, czyli innymi słowy, poszedł spać.
Po zostawionej drugiej wiadomości na skale, Blade postanowił wysilić się trochę na otworzenie tego sprzętu, ponieważ wiedział, że silniejsze demony tylko czekają, aż wreszcie straci czujność, po czym zostanie złapany w macki stworów. Ciągle wypowiadał różne hasła np: "Otwórz się" czy też inne wypowiedziane przez niego hasła.
Ponownie zbliżył się do maszyny, która stała na ów 4 odnóżach, po czym dokładnie wzrokiem zaczął wszystko sprawdzać. Nagle zauważył na jednej z nóg pojazdu, że kawałek metalu jest bardziej wypukły, odstający od reszty, więc podszedł do niego i przycisnął, po czym wielki okrągły właz otworzył się, wylądował na ciemnej glebie planety.
Zaraz po tym, stanął na płycie, która po chwili uniosła się w góra, dzięki czemu statek zamknął się automatycznie. Wreszcie Czarnowłosy znalazł się w pojeździe, był nawet sporawy jak na siebie. Zaczął się dokładnie po nim rozglądać, mógł znaleźć jakieś pomieszczenie, gdzie można było się przespać, lecz to go teraz nie obchodziło.
Saiyan po chwili, znalazł panel sterowania, lecz był dla niego w jakimś dziwnym języku, nie pojętym dla niego, postanowił nacisnąć różne przyciski, miał nadzieję, że coś się stanie. Poczuł on delikatnie drżenie, więc wiedział, że pojazd się uruchomił, poczuł nagle dziwne uczucie w brzuchu, kiedy zobaczył przez szybę maszyny, zobaczył że znajduję się nad planetę. To było dla kadeta niesamowite, znaleźć dziwny statek.
Podszedł do dziwnej konsoli, po czym ponownie nacisnął jakiś żółty przycisk, który wystartował statek. Nie wiedział dokładnie, jaki statek miał obrane trajektoria, ale miał nadzieję, że doleci nim na swoją rodzinną planetę, Vegetę. Blade rozsiadł się na fotelu, który był przy panelu sterowania, po czym siedział i czekał, aż wreszcie maszyna doleci.
OCC:
Nie wiedziałem, czy to opisywać czy nie, ale tak chyba będzie szybciej
Reg HP & Ki 10%
Czarnowłosy postanowił sprawdzić czy nie ma gdzieś jakiś przecieków czy też może większych dziur w sobie, wreszcie mógłby użyć go do odlotu z tej planety. Nagle saiyan'owi wpadł do głowy pomysł, przecież mógł przemienić się w tą dziwną transformację, która dawała mu napływ siły. Zacisnął od razu obydwie dłonie w pięści, po czym skupił swoją energię w ciele, po czym wydarł swój małpi okrzyk z klatki piersiowej, po czym przemienił się w super wojownika.
Starał się nad tym panować, lecz to nie było dla niego zbyt łatwe. Kiedy już się przemienił, wskoczył do dziury, która została stworzona przez wbity statek, mógł zobaczyć, że pojazd miał jakieś specjalne podstawy, na których lądował, można było zobaczyć krągłe kształty wbite w ziemie. Postanowił on więc, wyciągnąć statek z gruntu, po to by postawić go gdzieś.
Trochę miał z tym problem, lecz co to było dla niego, wcześniej trenował na dwóch ciężkich kulkach z prozanu, które ważyły po kilka ton każda, więc statek miał być dla niego problemem, skądże znowu. Po paru minutach, męczenia się, Blade wreszcie czuł efekt ciężkiej pracy, po czym mógł unieść już w go swoich dłoniach, niestety jeszcze nie miał dość siły, więc podleciał tam gdzie była jego dziupla do spania, po czym postawił go obok skały, w której zazwyczaj spał.
Odetchnął parę razy, po czym złota forma z niego zeszła. Wreszcie kadet mógł dokładnie obejrzeć, czy kadłub, jak i reszta statku nadaję się na daleką podróż. Mógł on zobaczyć na nim niewielkie obicia, stłuczenia, czy też jakieś rysy, ale zapewne musiał przebyć bardzo długą drogę. Był ciekaw, jak można było wejść do tego statku, nie wiedział co to była za technologia, wiedział tylko, że jego rasa takiego czegoś nie tworzy, więc przypuszczenia mogły być różne.
Blade sprawdzał dokładnie wszystkie miejsca na pojeździe, lecz nigdzie nie widział wejścia do niego. Trochę to było z początku dla niego dziwne, ponieważ jak pojazd nie mógł mieć żadnego włazu czy czegoś, żeby móc dostać się do środka. Trochę zajęło czasu saiyan'owi by rozgryźć jak otworzyć dziwny statek. Czarnowłosy nie miał na nic pomysłu, mógł po prostu go gdzieś uszkodzić czy coś, żeby go otworzyć, lecz nie miał zamiaru tego robić, bo wiedziałby, że jakby opuścił tą planetę, udusiłby się przez brak tlenu w kosmosie.
-Może trzeba coś powiedzieć, żeby się otworzył, hmm.. - powiedział do siebie sam Saiyan, który był strasznie zaciekawiony jak otworzyć dziwną maszynę, która za pewne gdzieś go poniesie.
Ta zagadka była dla niego bardzoe ciekawa, jeśli mógł nazwać to zagadką, ponieważ sam nie wiedział co to dokładnie jest. Dla Kadeta było to dość skomplikowane, bo chciałby najszybciej opuścić to miejsce, lecz chyba nic z tego nie wyjdzie, bo mógł zauważyć, że na planecie robi się ciemniej niż zwykle, zapewne będzie musiał przeczekać do następnego dnia, więc wszedł do swojej norki, po czym zamknął drzwi od zniszczonej kapsuły i udał się na spoczynek, czyli innymi słowy, poszedł spać.
Parę godzin później
Zostawiam kolejny wyryty dziennik na tej skale, dla potomnych, mam nadzieję, że to kiedyś ktoś znajdzie, bardzo by mnie to cieszyło. Po moim treningu, dziwny obiekt spadł na planetę zwaną Makyo Star, wygląda na jakiś statek kosmiczny, który wyciągnął z krateru, który został stworzony przez ten pojazd.
Nie wiem niestety jak go otworzyć, ponieważ chcę się do niego dostać, pewnie mogę tu dłużej pobalować, ale co to dla mnie, wreszcie zostałem wygnany, po co ja komu do szczęścia, no nic, będę się zbierał, jeszcze mam sporo pomysłów jak otworzyć ten złom. Koniec Transmisji.
Zostawiam kolejny wyryty dziennik na tej skale, dla potomnych, mam nadzieję, że to kiedyś ktoś znajdzie, bardzo by mnie to cieszyło. Po moim treningu, dziwny obiekt spadł na planetę zwaną Makyo Star, wygląda na jakiś statek kosmiczny, który wyciągnął z krateru, który został stworzony przez ten pojazd.
Nie wiem niestety jak go otworzyć, ponieważ chcę się do niego dostać, pewnie mogę tu dłużej pobalować, ale co to dla mnie, wreszcie zostałem wygnany, po co ja komu do szczęścia, no nic, będę się zbierał, jeszcze mam sporo pomysłów jak otworzyć ten złom. Koniec Transmisji.
Po zostawionej drugiej wiadomości na skale, Blade postanowił wysilić się trochę na otworzenie tego sprzętu, ponieważ wiedział, że silniejsze demony tylko czekają, aż wreszcie straci czujność, po czym zostanie złapany w macki stworów. Ciągle wypowiadał różne hasła np: "Otwórz się" czy też inne wypowiedziane przez niego hasła.
Ponownie zbliżył się do maszyny, która stała na ów 4 odnóżach, po czym dokładnie wzrokiem zaczął wszystko sprawdzać. Nagle zauważył na jednej z nóg pojazdu, że kawałek metalu jest bardziej wypukły, odstający od reszty, więc podszedł do niego i przycisnął, po czym wielki okrągły właz otworzył się, wylądował na ciemnej glebie planety.
Zaraz po tym, stanął na płycie, która po chwili uniosła się w góra, dzięki czemu statek zamknął się automatycznie. Wreszcie Czarnowłosy znalazł się w pojeździe, był nawet sporawy jak na siebie. Zaczął się dokładnie po nim rozglądać, mógł znaleźć jakieś pomieszczenie, gdzie można było się przespać, lecz to go teraz nie obchodziło.
Saiyan po chwili, znalazł panel sterowania, lecz był dla niego w jakimś dziwnym języku, nie pojętym dla niego, postanowił nacisnąć różne przyciski, miał nadzieję, że coś się stanie. Poczuł on delikatnie drżenie, więc wiedział, że pojazd się uruchomił, poczuł nagle dziwne uczucie w brzuchu, kiedy zobaczył przez szybę maszyny, zobaczył że znajduję się nad planetę. To było dla kadeta niesamowite, znaleźć dziwny statek.
Podszedł do dziwnej konsoli, po czym ponownie nacisnął jakiś żółty przycisk, który wystartował statek. Nie wiedział dokładnie, jaki statek miał obrane trajektoria, ale miał nadzieję, że doleci nim na swoją rodzinną planetę, Vegetę. Blade rozsiadł się na fotelu, który był przy panelu sterowania, po czym siedział i czekał, aż wreszcie maszyna doleci.
OCC:
Nie wiedziałem, czy to opisywać czy nie, ale tak chyba będzie szybciej
Reg HP & Ki 10%
Re: Makyo Star
Sro Cze 12, 2013 4:57 pm
Statek był bardzo ciężki, na tyle, że Blade próbujący go przenieść, nie sprostał temu zadaniu. Jednak miał on asa w rękawie. Zacisnął ręce, zaczął krzyczeć. Jego włosy powoli zmieniały kolor, a jego energia wciąż rosła i rosła... Zwiększyła się na tyle, że Czarnowłosy z wielkimi trudnościami przeniósł statek w inne miejsce. Poszedł do swojej groty, która była jego tutejszym domem. Gdy wrócił zaczął mówić jakieś zdania w swoim języku. Statek na to nie reagował. Później wzrokiem błądził po nogach statku, na nich też nic nie znalazł. Jednak znalazł coś innego. Najwidoczniej przy odkładaniu statku na miejsce, coś od niego odpadło. Kawałek materiału, z którego był zbudowany statek leżał blisko nogi stojącej naprzeciw Blade'a. Biały fragment poszycia nie był duży, jednak przykrywał on stertę jakiś kabelków. Każdy z nich miał indywidualny kolor. Jeden z nich był przerwany. Nagromadzenie kabli, tworzyło istną ścianę. Po prawej stronie od kolorowych wężyków znajdowała się niewielka wajcha.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Sro Cze 12, 2013 6:04 pm
Saiyan mógł zauważyć, że od statku coś odpadło, chyba to była jakaś biała stalowa płyta, która odsłoniła jakieś multum kabli. Nie wiedział dokładnie jak to naprawić, nie znał się na mechanice czy czymś takim, nie wiedział dokładnie co ma z tym zrobić. Po chwili, Czarnowłosy zobaczył też jakąś wajchę, która była przyczepiona obok ściany mnóstwa kabli, sam nie wiedział dokładnie do czego ona jest, ale miał nadzieję, że to szybko odkryję.
Blade był w kropce, nie znał się na tym kompletnie, od razu połączył kabel z drugą samotną końcówką, to akurat było dla niego łatwe, ale gorszym problemem dla niego było przymocowanie kawałka metalu do statku, żeby niechcący podczas lotu, kable nie zostały zniszczone. Saiyan musiał trochę się zastanowić, zanim weźmie się do pracy, wreszcie nie był dobry z mechaniki czy też z nano technologii, albo jeszcze jakiegoś fachu, znał się tylko na mordobiciu i trenowaniu, nic innego się nie uczył.
Kadet zastanawiał się jakby mógł to naprawić, więc postanowił poruszyć tą wajchę. Kiedy już to zrobił, chyba nic się nie stało, więc już ją zostawił, tak by może po czasie się coś uruchomi. Niestety chyba nic się nie uruchomiło, więc Blade postanowił zobaczyć czy nic nigdzie jeszcze nie zostało zniszczone. Po chwili przeszukiwania, kadet nic nie znalazł, jeśli chodziło o jakieś zniszczone rzeczy.
Czarnowłosy miał dylemat, ponieważ nie wiedział jak wejść do statku, jak i go naprawić, tak naprawdę ten złom nie nadawał się do niczego, jeśli chodzi w przypadku niego. Czarnowłosy postanowił pozbyć się kupy złomu, która niepotrzebnie spadała z kosmosu, ponieważ nie jest zdatna do żadnego lotu.
Ponownie przemienił się w super wojownika, tak jak to zrobił ostatnio, żeby wyciągnąć ten statku z krateru, który został stworzony przez ów pojazd, złapał go dokładnie, miał nadzieję, że mu się nie wyślizgnie, po czym poleciał z nim z powrotem do tego krateru, nie było łatwo, bo złapał za okrągłą część pojazdu. Czarnowłosy wrzucił ponownie pojazd do krateru, po czym odleciał kawałek, żeby naładować atak.
położył zewnętrzną część lewej dłoni na prawej wewnętrznej części dłoni, po czym delikatnie odchylił się do tyłu, można było zobaczyć wokół niego wielką fioletową falę, przez którą przechodziły wyładowania elektryczne. Zaraz po tym ładowaniu, Saiyan mógł zobaczyć duże skupisko demonów zombie, które otoczyły krater w którym leżał statek, nie wiedział dokładnie po co go otoczyły, może chciały go zjeść, kto wie co dokładnie demony jadły, ale jakoś go to nie obchodziło, po prostu starał się naładować jak najszybciej atak, miał nadzieję że poskutkuję.
Kadet czuł, że jego atak już jest porządnie naładowany, po czym wykrzyknął:
-GALICK GUN, HAAAAAAA !!! - potężny fioletowy promień ki wystrzelił w kierunku białego złomu, po czym nastała potężna eksplozja, która odepchnęła i zabiła zapewne wszystkie stojące obok zombie demony, które spoglądały na niegdyś dawny biały statek. Niestety Saiyan nie wiedział, czy zniszczył go czy nie, ale miał nadzieję, że nigdy ponownie nie znajdzie żadnego statku, który będzie zniszczony, bo będzie tylko i jedynie do zniszczenia. powoli zaczął lądować, nawet nie musiał używać formy super wojownika, no chyba że tylko do przeniesienia.
Kiedy wylądował, nadal był dym, ale wolał poczekać i zobaczyć czy jego atak chociaż poskutkował, a jak nie zadziałał, będzie nadal próbował niszczyć go na różne sposoby.
OCC:
Reg HP & Ki 10%
Ruch MG.
Blade był w kropce, nie znał się na tym kompletnie, od razu połączył kabel z drugą samotną końcówką, to akurat było dla niego łatwe, ale gorszym problemem dla niego było przymocowanie kawałka metalu do statku, żeby niechcący podczas lotu, kable nie zostały zniszczone. Saiyan musiał trochę się zastanowić, zanim weźmie się do pracy, wreszcie nie był dobry z mechaniki czy też z nano technologii, albo jeszcze jakiegoś fachu, znał się tylko na mordobiciu i trenowaniu, nic innego się nie uczył.
Kadet zastanawiał się jakby mógł to naprawić, więc postanowił poruszyć tą wajchę. Kiedy już to zrobił, chyba nic się nie stało, więc już ją zostawił, tak by może po czasie się coś uruchomi. Niestety chyba nic się nie uruchomiło, więc Blade postanowił zobaczyć czy nic nigdzie jeszcze nie zostało zniszczone. Po chwili przeszukiwania, kadet nic nie znalazł, jeśli chodziło o jakieś zniszczone rzeczy.
Czarnowłosy miał dylemat, ponieważ nie wiedział jak wejść do statku, jak i go naprawić, tak naprawdę ten złom nie nadawał się do niczego, jeśli chodzi w przypadku niego. Czarnowłosy postanowił pozbyć się kupy złomu, która niepotrzebnie spadała z kosmosu, ponieważ nie jest zdatna do żadnego lotu.
Ponownie przemienił się w super wojownika, tak jak to zrobił ostatnio, żeby wyciągnąć ten statku z krateru, który został stworzony przez ów pojazd, złapał go dokładnie, miał nadzieję, że mu się nie wyślizgnie, po czym poleciał z nim z powrotem do tego krateru, nie było łatwo, bo złapał za okrągłą część pojazdu. Czarnowłosy wrzucił ponownie pojazd do krateru, po czym odleciał kawałek, żeby naładować atak.
położył zewnętrzną część lewej dłoni na prawej wewnętrznej części dłoni, po czym delikatnie odchylił się do tyłu, można było zobaczyć wokół niego wielką fioletową falę, przez którą przechodziły wyładowania elektryczne. Zaraz po tym ładowaniu, Saiyan mógł zobaczyć duże skupisko demonów zombie, które otoczyły krater w którym leżał statek, nie wiedział dokładnie po co go otoczyły, może chciały go zjeść, kto wie co dokładnie demony jadły, ale jakoś go to nie obchodziło, po prostu starał się naładować jak najszybciej atak, miał nadzieję że poskutkuję.
Kadet czuł, że jego atak już jest porządnie naładowany, po czym wykrzyknął:
-GALICK GUN, HAAAAAAA !!! - potężny fioletowy promień ki wystrzelił w kierunku białego złomu, po czym nastała potężna eksplozja, która odepchnęła i zabiła zapewne wszystkie stojące obok zombie demony, które spoglądały na niegdyś dawny biały statek. Niestety Saiyan nie wiedział, czy zniszczył go czy nie, ale miał nadzieję, że nigdy ponownie nie znajdzie żadnego statku, który będzie zniszczony, bo będzie tylko i jedynie do zniszczenia. powoli zaczął lądować, nawet nie musiał używać formy super wojownika, no chyba że tylko do przeniesienia.
Kiedy wylądował, nadal był dym, ale wolał poczekać i zobaczyć czy jego atak chociaż poskutkował, a jak nie zadziałał, będzie nadal próbował niszczyć go na różne sposoby.
OCC:
Reg HP & Ki 10%
Ruch MG.
Re: Makyo Star
Pią Cze 14, 2013 5:02 pm
Czarnowłosego przerosło naprawianie statku. W sumie nigdzie nie było napisane, że będzie łatwo. Połączył kabelki, zero efektu. Jednak po pociągnięciu wajchy można było usłyszeć, dziwny dźwięk u dołu statku.. Mechanizm jakby na chwile zadziałał, jednak wejście nie wysunęło się. Blade obejrzał statek dokoła, po czym, przemienił się w super wojownika. Chwycił statek i wrzucił go do krateru. Na jego nieszczęście statek wbił się w ziemię skosem, w taki sposób, że Blade ze swojego położenia nie mógł zobaczyć, że wejście u dołu statku zaczyna się otwierać. Coś po prostu zablokowało się a wstrząs podczas zderzenia maszyny z glebą spowodował na tyle mocne drgania, że wejście powoli i bezgłośnie zaczęło się wysuwać. W tym czasie Czarnowłosy zaczął kumulować Ki w dłoniach i krzycząc przy tym posłał fioletowy promień w kierunku statku. Przebił się on na wylot przy okazji powodując ogromną eksplozję. Wszystko, co było dokoła zostało zniszczone. Podmuch powietrza powstały przy eksplozji, posłał na wszystkie strony drobinki kamieni oraz części statku. Niektóre trafiły także Wygnanego a rozpędzone powietrze odrzuciło go na znaczną odległość. Pełno, dymu, kurzu i drobinek ziemi. W miejscu statku powstał jeszcze większy krater. Gdy widoczność poprawiła się, można było zauważyć, że wejście do "domu" Blade'a także zostało uszkodzone. Fragment górnej części złamał się, zasypując wejście do groty.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Sob Cze 15, 2013 12:59 am
Kiedy Blade tak wisiał w powietrzu i czekał aż wreszcie cała tak chmura dymu zniknie, rozglądał się wszędzie dookoła po to by sprawdzić, czy nie kręcą się te demoniczne bestie, jakie chciałyby zapewnić szybką śmierć Saiyanowi. Miał szczęście, że fala po wybuchu zmiotła większość zombie demonów, które pokierowały się w statek, który wydał przed eksplozją jakiś dźwięk otwierania czegoś, lecz Czarnowłosy nie wiedział co to dokładnie jest.
Kadet zaczął powoli lądować i zdrapywać z siebie odłamki kawałków po rozwalonej maszynie, którą sam przed chwilą wysadził ze swojego nauczonego Gulick Guna. Kiedy już stał na ciemnej glebie planety, postanowił on znaleźć sobie nowe miejsce do zamieszkania, ponieważ mógł on zauważyć, że poprzednia jego mała siedziba została zawalona przez falę, którą stworzył wybuch statku. Blade pokierował się w stronę zawalonej dziupli, ponieważ chciał tylko wyciągnąć grodzie od dawnej zniszczonej kapsuły, która wybuchła przy lądowaniu, ponieważ miał zamiar nadal używać jej do zasłaniania nowo znalezionych miejsc spoczynkowych.
Nie minęło sporo czasu, gdy tak przekopywał ten gruz, znajdujący się w jego jaskini, po czym mógł już widzieć, jak drzwi odstają pomiędzy małymi kamyczkami gruzu, po czym złapał i szybkim ruchem wyciągnął z przygniecionych kamieni. Można było powiedzieć, że Saiyan tak jakby położył je sobie na plecy, a tak naprawdę po prostu je trzymał, tylko że na plecach i pokierował się przed siebie, by znaleźć nowe miejsce do zamieszkania, jak i przeżycia tam reszty swoich dni.
Kiedy tak szedł, rozmyślał trochę nad swoją głupota, jak i nad swoją dawną przeszłością:
-Ehh, widzisz w co ja się wpakowałem siostro, pewnie teraz bym od ciebie usłyszał "Ty głupku". Bardzo tęsknię za tobą, mam nadzieję, że niedługo się spotkamy, jeśli kiedykolwiek przeżyję, a jak nie, no to cóż, pewnie ci powiedzą gdzie zmarłem.........Siostro - Po tym dialogu ciągle kierował się na przód, ponieważ wiedział, że nie będzie szedł tak w nieskończoność.
Czarnowłosy nie wiedział co może ze sobą zrobić, domyślał się, że po czasie może umrzeć od głodu, ponieważ te jedzenie, które jadł ostatnio, to było przed incydentem w koszarach z samym koszarowym. Blade na razie jeszcze nie czuł głodu, miał zamiar jak najdłużej wytrzymać, gdyż nie chciał zginąć tutaj z głodu. Nie chciało mu się iść, więc wybił się i od razu pobiegł w stronę którą idzie, czyli przed siebie.
Gdy tak biegł, nadal zastanawiało go to, dlaczego jego własna siostrzyczka była od niego silniejsza, nie mógł sobie tego po prostu wyobrazić ani przystosować się do tego. Starał się o tym jak najszybciej zapomnieć, ponieważ mógł mieć jakieś wizję ze swoją dawną siostrą, starał się o tym tak ponadto nie myśleć.
Paręnaście minut później, wreszcie mógł znaleźć jakąś jaskinię, jakby norkę w ziemi, trochę była dla niego dziwna i straszna, lecz i tak wskoczył, pozostawiając na górze swoją drzwiową blachę od kapsuły, w której leciał na tą planetę. Czarnowłosy powoli zjeżdżał na dół, domyślił się, że ta norka, to jednak nie jest norka, tylko tunel, albo inaczej nora.
Wreszcie szedł, mógł się znaleźć w wielkiej jaskini, która idealnie nadawała się na domek, ponieważ nawet był taki jakby dziwny kamień, który przypominał z wyglądu łóżko i można się było na nim położyć, a pomieszczenie było jak kwatera kadeta. Wreszcie mógł on odpocząć, ale nie dawno przecież spał, no cóż, nie czuł się zbytnio na siłach, żeby gdziekolwiek dalej iść, więc położył się na dziwnym kamulec, który wygląda jak łóżko i resztę dnia miał zamiar spać.
OCC:
Reg HP & KI 10%
Ja mam pisać czy czekam na odpis ?
Kadet zaczął powoli lądować i zdrapywać z siebie odłamki kawałków po rozwalonej maszynie, którą sam przed chwilą wysadził ze swojego nauczonego Gulick Guna. Kiedy już stał na ciemnej glebie planety, postanowił on znaleźć sobie nowe miejsce do zamieszkania, ponieważ mógł on zauważyć, że poprzednia jego mała siedziba została zawalona przez falę, którą stworzył wybuch statku. Blade pokierował się w stronę zawalonej dziupli, ponieważ chciał tylko wyciągnąć grodzie od dawnej zniszczonej kapsuły, która wybuchła przy lądowaniu, ponieważ miał zamiar nadal używać jej do zasłaniania nowo znalezionych miejsc spoczynkowych.
Nie minęło sporo czasu, gdy tak przekopywał ten gruz, znajdujący się w jego jaskini, po czym mógł już widzieć, jak drzwi odstają pomiędzy małymi kamyczkami gruzu, po czym złapał i szybkim ruchem wyciągnął z przygniecionych kamieni. Można było powiedzieć, że Saiyan tak jakby położył je sobie na plecy, a tak naprawdę po prostu je trzymał, tylko że na plecach i pokierował się przed siebie, by znaleźć nowe miejsce do zamieszkania, jak i przeżycia tam reszty swoich dni.
Kiedy tak szedł, rozmyślał trochę nad swoją głupota, jak i nad swoją dawną przeszłością:
-Ehh, widzisz w co ja się wpakowałem siostro, pewnie teraz bym od ciebie usłyszał "Ty głupku". Bardzo tęsknię za tobą, mam nadzieję, że niedługo się spotkamy, jeśli kiedykolwiek przeżyję, a jak nie, no to cóż, pewnie ci powiedzą gdzie zmarłem.........Siostro - Po tym dialogu ciągle kierował się na przód, ponieważ wiedział, że nie będzie szedł tak w nieskończoność.
Czarnowłosy nie wiedział co może ze sobą zrobić, domyślał się, że po czasie może umrzeć od głodu, ponieważ te jedzenie, które jadł ostatnio, to było przed incydentem w koszarach z samym koszarowym. Blade na razie jeszcze nie czuł głodu, miał zamiar jak najdłużej wytrzymać, gdyż nie chciał zginąć tutaj z głodu. Nie chciało mu się iść, więc wybił się i od razu pobiegł w stronę którą idzie, czyli przed siebie.
Gdy tak biegł, nadal zastanawiało go to, dlaczego jego własna siostrzyczka była od niego silniejsza, nie mógł sobie tego po prostu wyobrazić ani przystosować się do tego. Starał się o tym jak najszybciej zapomnieć, ponieważ mógł mieć jakieś wizję ze swoją dawną siostrą, starał się o tym tak ponadto nie myśleć.
Paręnaście minut później, wreszcie mógł znaleźć jakąś jaskinię, jakby norkę w ziemi, trochę była dla niego dziwna i straszna, lecz i tak wskoczył, pozostawiając na górze swoją drzwiową blachę od kapsuły, w której leciał na tą planetę. Czarnowłosy powoli zjeżdżał na dół, domyślił się, że ta norka, to jednak nie jest norka, tylko tunel, albo inaczej nora.
Wreszcie szedł, mógł się znaleźć w wielkiej jaskini, która idealnie nadawała się na domek, ponieważ nawet był taki jakby dziwny kamień, który przypominał z wyglądu łóżko i można się było na nim położyć, a pomieszczenie było jak kwatera kadeta. Wreszcie mógł on odpocząć, ale nie dawno przecież spał, no cóż, nie czuł się zbytnio na siłach, żeby gdziekolwiek dalej iść, więc położył się na dziwnym kamulec, który wygląda jak łóżko i resztę dnia miał zamiar spać.
OCC:
Reg HP & KI 10%
Ja mam pisać czy czekam na odpis ?
- GośćGość
Re: Makyo Star
Nie Cze 16, 2013 9:10 pm
Wreszcie, po kolejnych kilku godzinach snu, Blade wybudził się, można było po nim zobaczyć, że ma odgniecenia na twarzy, jak i na odsłoniętych partiach ciała, oznaczało to, że porządnie się wyspał. Po chwili, wyprostował się i zszedł z kamiennej łóżko-podobnej płyty, po czym zaczął się rozciągać, ponieważ nie chciał, żeby potem go coś bolało. Kiedy Czarnowłosy przestał się rozciągać, postanowił wyjść ze swojej jaskini, miał nadzieję, że za szybko się ona nie zawali, ponieważ nie chciał ponownie szukać nowego mieszkanka.
Powoli zaczął lecieć w stronę góry, po czym mógł zobaczyć, że jego drzwi od dawnej wysadzonej kapsuły na szczęście nadal są, zawsze je ktoś może ukraść, ponieważ na tej planecie żyją głupie, jak i mądre demony oraz jest może płeć przeciwna. Wreszcie otworzył grodzie, po czym już był na powierzchni planety, niestety wszędzie było tak jak normalnie, ponuro i mrocznie, a gleba też niestety nie zmieniła koloru, była nadal czarna jak popiół.
Saiyan dokładnie nie wiedział co może teraz robić, pewnie już by dawno opuścił planetę, lecz niestety nie znał się na mechanice, a że statek nawet nie zareagował, to niestety bardzo go zmartwiło, ale cóż, musiał się jeszcze trochę czasu pomęczyć, zanim zobaczyć jakiś statek handlowy, jeśli takie coś istnieję w ogóle. Kiedy tak zwiedzał, mógł zobaczyć nieliczną grupkę demonów, liczącą aż 5 osób.
Według niego strasznie dziwnie się zachowywały. Mógł on po chwili zauważyć, że wszystkie spojrzały się na niego, jeden był większy od wszystkich, a jego wygląd był taki Większy Demon. Blade'a za bardzo go to nie przerażało, ale widać, że nie był taki głupi jak pozostałe, mógł on widzieć, że ten cienisty demon zjada te mniejsze, przez co się powiększa, wokół niego latały chyba jacyś słudzy, a ich wygląd był taki Pomniejszy Demon.
Czarnowłosy nawet nie poczuł krzty strachu w sobie, a to jednak było coś, co powodowało go bycie silniejszym i twardszym, postanowił on więc powalczyć sobie z tymi demonami. Podleciał do nich powoli, kiedy ten największy żarł jakiegoś zombie demona. Gdy już był na tyle blisko, że go usłyszał, powiedział do nich:
- Witajcie demony, postanowiłem z wami zawalczyć, chyba że się boicie ? - Powiedział to z perfidnym uśmiechem na twarzy, po czym czekał, aż wysoki cienisty demon wreszcie coś powie. Nie minęła chwila, gdy ten wreszcie coś powiedział:
-Chyba źle zrobiłeś, zaczepiając nas........S-saiyan-jinie. - powiedział to demonicznym schrypłym głosem, po czym przeszedł parę kroków w stronę Saiyana. Kadet nie ustępował, nie bał się tam jakiś demonów, lecz nie zdawał sobie sprawy, że ten duży ma w sobie sporo mocy. Blade też nie stawiał oporów, podszedł kilka kroków, można było powiedzieć, że stał tuż przed samym demonicznym Cieniem, który był większy o 15cm.
Czarnowłosy od razu przybrał postawę poboją, lecz po demonie było widać, że miał obydwie rozłożone dłonie na niewielką szerokość od swojego torsu.
- Pokaż swoje możliwości, Ścierwisty Saiyanie - powiedział po czym, można było zobaczyć wokół niego wielką ciemną fioletową aurę, nawet jakieś wyładowania elektryczne przechodziły przez jego ciało. Blade mógł zauważyć, że mini demony miały taką jakby białą aurę z czarnymi wiązkami elektrycznymi, które przechodziły przez ich ciała.
Nagle pomniejsze demony ze skrzydłami, ruszyły w jego stronę, zaatakowały go równocześnie. trudno mu się było bronić, więc użył kiaiho, które odepchnęło tylko dwa, na dodatek je poraniło, niestety reszta nadal go biła. Robił różne uniki, manewry, starał się za bardzo od nich nie dostać, nie miał zamiaru tutaj zginąć, a nie wiedział jakie one miały ataki. Saiyan zobaczył, że wszystkie kawałek od niego odleciały, ustawiły się w tak jakby trójkąt, można było zobaczyć, że tak jakby miały coś one w ustach, po czym wystrzeliły czarne pociski z ich gardzieli.
Kadet szybko zareagował, zasłaniając twarz rękoma, ustawiając je w pozycji X, po czym poczuł on na plecach, na rękach jak i lewym boku wybuch. Ciało Blade'a drgało, ponieważ trochę mógł poczuć na sobie te ataki, ale zaraz po tym, poleciał do jednego z małych demonów, wjechał mu z kolankiem w brzuch, po czum złożył razem dłonie, robiąc z nich młot i wbijając małą gnidę w ciemną glebę planety.
Zerknął szybko w inną stronę, wiedział że dwa kolejne demonki, które się ostały od razu na niego poleciały, lecz ten zostawił tylko po sobie swoje widmo. Kiedy demoniczne stworki go tak szukały, ten były za nimi, jak i nad nimi, po czym wykonywał magiczne gesty obydwie dłoniami, łącząc je w taki jakby trójkąt czy też coś na kształt tego, po czym krzyknął:
-BURNING ATTACK ! - pomarańczowa kula ki poleciała w stronę dwóch demonów, lecz niestety tylko jeden tym dostał i został zniszczony.
Drugi zaś pojawił się nad Czarnowłosym, po czym mógł poczuć mocne kopnięcie w tył głowy, to spowodowało jego upadek w stronę ciemnej ziemi Makyo Star. Trochę przyorał gleby, po czym od razu kiedy się otrząsnął po tym ataku, poleciał w stronę małego ścierwa, żeby je zniszczyć. Gdy już znalazł się przed stworkiem, zostawił od razu po sobie zanzoken, po czym wystrzelił pocisk ki w stronę demona, dostał prosto w plecy, po czym eksplodował.
Saiyan od razu spojrzał się na największego demona, który on tylko ostał przy życiu, od razu do niego podleciał i szybko wylądował, przybrał postawę do walki. Na demoniej twarzy, pojawił się uśmiech, po czym powiedział:
-Jesteś silny Saiyański psie, lecz czy na tyle, żeby pokonać jednego z przodków Demo-nich książąt Darkinów ? - wokół demona pojawił się olbrzymia ciemno-fioletowa aura, która mogła naprawdę przerażać, lecz Blade nie wiedział co to strach, chyba że naprawdę był w krytycznym przypadku.
Rozłożył obydwie ręce na bok, jego nogi też bardziej się poszerzyły, po czym odpowiedział demonowi:
-Hehehe, ciekawe, więc ja ci teraz zadam pytanie. Czy taki demon jak ty, czuł kiedyś stach ? - można było wywnioskować to przez uśmiech kadeta na twarzy, po czym wokół niego zaczęły się unosić niewielkie kamyczki, jak i powstała wokół niego aura. Jego włosy zaczęły się unosić, z pod jego stóp powstały kręgi podmuchu, a wszystko przez tą aurę.
Nagle wydał się krzyk, po czym jego włosy zmieniły kolor na złoty, a oczy przeszły na kolor błękitny. Oczy demona rozszerzyły się ze zdziwienia, ten od razu zapytał:
-C-co to ma być ? Saiyan-jinowie nie mieli żadnej magii, ani czegoś takiego, potrafili zmieniać się wielkie małpy, KIM TY DO CHOLERY JESTEŚ !? - Demon wpadł w gniew, jak i strach, także się ustawił do pozycji bojowej, ponieważ nie wiedział z jakim Saiyanem ma do czynienia. Czarnowłosy spojrzał mu prosto w oczy, po czym powiedział:
- Jesteś głupi, myśląc, że Saiyanie potrafili się zmieniać tylko w małpy, o niej mój drogi, ta forma to super wojownik, mogę to też nazwać Super Saiyan, nie wiem która nazwa lepsza, ale chyba ta druga, a wymyśliłem ją dopiero teraz. Chcesz tego czy nie, ale i tak tutaj będzie twój grób. - Po tych słowach zostawił zanzokena, od razu znalazł się za demonem, po czym wysoko w górę go wykopał, złapał go szybko za nogę i miotnął nim o ciemną glebę, przez co powstał niewielki krater po wielkim demonie.
Ten cienisty demon od razu się otrzepał, po czym jego ręka wydłużyła się i złapała Blade'a za szyję, przez co został tak jakby rzucany na skały, lecz demon nadal go nie puszczał, dusił go przy tej zabawie. Wreszcie, po paru minutach, puścił go, zostawiając go pół przytomnego w skale, lecz Czarnowłosy aktywował aurę, przez co skała wybuchła, a on znajdywał się na powierzchni. Od razu poleciał w stronę swojego demonicznego przeciwnika, po czym trafił najpierw w jego twarz, potem w brzuch, a na koniec podciął go i wykopał go, kopiąc go w brzuch.
Cieniste ścierwo demona przebiło się przez parę stalagmitów, czyli znowu znaleźli się na polanie rosnących skał w górę. Kadet od razu poleciał wysoko w górę, kiedy znalazł się na odpowiedniej wysokości, załadował w obydwu dłoniach energię ki, po czym użył szybkich ki blastów, które poleciały w stronę demona, innymi słowy, użył techniki Renzoku Energy Dan. Masa ki pocisków, trafiała tam, gdzie leżał demon, lecz nie wiadomo czy nadal tam leżał, czy może już się stamtąd zmył.
Saiyana jakoś go to nie obchodziło, po prostu walił tyle pocisków ile może. Wreszcie, po chwili stworzył jeden większy, żeby zdetonować wielką kopułę ki, po czym nastał wielki wybuch. Blade patzył z uśmiechem, ale nie wiedział czy opłaca się jeszcze cieszyć, skoro nie wiadomo, czy pozbył się plugawego demona. Nagle usłyszał głośny śmiech za nim, od razu obrócił się w tamtą stronę, mógł zobaczyć demoniczny cień, który stał na jednej z wysokich gór:
-Twierdzisz, że to mnie miało zabić, to mnie tylko połaskotało, wywodzę się z rodziny najsilniejszego demona w całej galaktyce, myślisz, że możesz mnie pokonać, mnie, Zeratula, Pana ciemności, który pochałania takie ścierwa jak ty w mgnieniu oka. - przybrał ponownie postawę do walki, lecz Blade nie atakował, chciał się dowiedzieć trochę więcej o tym innym najsilniejszym demonie.
Odetchnął świeżym powietrzem, a raczej Makyo Starnym powietrzem, po czym zaczął mówić:
- Najsilniejszy demon powiadasz, ta ? Może jest silniejszy ode mnie, co ? Nie boję się tam jakiegoś króla demonów, po pokonaniu ciebie, postaram się go kiedyś znaleźć, heheh - Na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek, po czym znalazł się swoim kolanem wciśniętym w brzuch demona. Ten zaś wypluł jakąś czarną krew i odszedł parę kroków do tyłu. Zeratul otarł swoją ciemną krew z ust, po czym uniósł jedną dłoń do góry, można było zauważyć, że jego cala ręka świeci się na ciemno fioletowy kolor, ale nie wiedział co demonisty cień dokładnie robi.
Nagle z dłoni demona wystrzelona została salwa mnóstwa ciemno fioletowych pocisków ki, które za cel wybrały sobie saiyan-jina, który nie miał jak się obronić. Mnóstwo pocisków trafiło saiyana, przez co zbroja mogła zostać uszkodzona w niektórych miejscach, wiadomo że na pewno naramienników nie dało się odzyskać, jak i tych dolnych, które są przy udach. Blade zacisnął swoję zęby, po czym wydarł się strasznie głośno, wokół niego pojawił się złotawa aura, jak i niewielkie kamienie, które leciały w górę, miał wredną twarz.
Kiedy Czarnowłosy się tak jakby ładował, od razu poleciał w stronę przeciwnika, po czym trafił go z łokcia w twarz, a potem zaczął go bić w różne miejsca na jego ciele, nie miał zamiaru przestać. Demon wreszcie złapał jedną rękę Blade'a, po czym wyrzucił go za siebie, szybko odwrócił się w jego stronę i nabrał do ust masy powietrza, można było rzec, że jego buzia Zeratula wygląda jak wielki balon.
Po chwili, Saiyan wreszcie podniósł się z czarnej ziemi, mógł zobaczyć, że twarz demona strasznie napuchła, po czym wypluł w niego masę ognia, która otoczyła go, powstała wielka kula ognia, w której utknął kadet. Nie miał żadnego pomysłu, a czuł że podnosi się temperatura, a na dodatek , jeszcze z planety na której się przebywa, była strasznie wysoka temperatura, zdatna tylko dla demonów.
Blade czuł się teraz jak w piekarniku, nie wiedział jak stąd uciec, słyszał tylko śmiech demona i jakieś jego słowa:
- Z tego na pewno nie uciekniesz, Saiyan-jinie, moja kula ognia wszystko SPALI, GGHHGHHAHRHAHH ! - można było słyszeć śmiech jego demonicznego przeciwnika, lecz kadet nie miał zamiaru się poddać. Wymierzył obydwiema dłoniami w stronę czarnej gleby, po czym wystrzelił pocisk ki, zaraz po tym, wskoczył do dziury, którą zrobił z ki, znalazł się ponownie w swojej norce, która była pod ziemią.
Na szczęście, Czarnowłosy wiedział, że jego demoniczny rywal nie wiedział nic o jego jaskini pod ziemią, więc od razu poleciał do wyjścia z jaskini, poleciał jak najwyżej, po to by załadować atak. Wokół Saiyana powstała fioletowa aura, już wiadomo, że ładował swój atak, zwany galick gunem. Ni stąd ni zowąd, demon zorientował się jakimś dziwnym sposobem, że jego Saiyański rywal ładuję atak nad nim, Blade nawet się trochę zdziwił, jak mógł on wiedzieć gdzie się teraz znajduję.
Demon od razu złączył obydwie zacisnięte pięści razem, też można było zauważyć, że coś ładuję, Czarnowłosemu za bardzo się to nie podobało. Starał się to jak najszybciej załadować, lecz Zeratul chyba swój atak ładował szybciej, ponieważ otoczyła go silna ciemno fioletowa aura. Nagle Demon rozszerzył oczy, po czym krzyknął:
- THUNDER CRAAAAAAAAAAASH !! - fala ognia poleciała w stronę Saiyan'a ,lecz ten też krzyknął, ponieważ nie miał zamiaru zostać spalony:
-GALICK GUN ! - silna fioletowa fala, zderzyła się z żywym ogniem, przez który bez problemu mogła się przebić, wiec demon miał nie lada wyzwanie, żeby jej teraz uniknąć.
Blade jeszcze głośniej krzyknął, przez co jego atak stał się mocniejszy, a aura wokół niego, powiększyła się, a demon raczej nie mógł uniknąć tego ataku. Kiedy już to doleciało, demon skrzyżował dłonie gdzieś na wysokości swojej twarzy, żeby się zasłonić, lecz niestety został tak jakby zmieciony przez atak, dzięki czemu, powstał średniej wielkości krater po wybuchu ataku kadeta. Nie było śladu po demonie, Czarnowłosy zaczął powoli lądować, po czym wyszedł ze swojej formy super saiyana.
Gdy już stał na czarnym podłożu planety, rozejrzał się dookoła, lecz nigdzie nie było widać znaku życia Zeratula. Kadet chciał stąd odchodzić, lecz coś go zatrzymało, jakieś pochrapywanie i kaszel, który można było usłyszeć w dziurze po jego ataku. Po chwili, podszedł tam, mógł zobaczyć pół ciała demona, który chyba najwyraźniej starał się wyczołgiwać z dziury, którą stworzył Blade swoim atakiem ki.
-P-pomóż mi ch-chłopcze, n-nie doceniłem cie......... N-nie wszystkie dddemony są złe, s-są i demony, jjjjak i d-demonice dobre, k-które żżyją w zzzakątkach g-galaktyki. D-dobił m-mnie, nnnnnie chcę sssię mmmęczyć..... - demon na serio nie wyglądał za dobrze, a wiedział czego chciał, wiedział że Saiyan by go nie uratował, bo to jest naprawdę okrutna rasa, która niszczy i plądruję inne planety.
Blade spojrzał się na niego z poważnie smutną miną, po czym wymierzył w niego dłoń, lecz jeszcze coś powiedział:
- Nie muszę tego robić, nie wiedział, że są dobre demony, ale demonice ? Pierwsze słyszę, że jest forma żeńska demonów, ale mnie to nie obchodzi, mogę oszczędzić twoje życie, nasza rasa nie jest zła, nie wszyscy, nieliczni z nas mają dobre serca i czasem mogą pomóc komuś innemu... - Kiedy skończył swój monolog, chciał po prostu zostawić demona, lecz ten złapał go za nogę, zaczął dalej mówić:
-Z-zabij mnie d-do cholery, NIE BĄDŹ TCHÓRZEM ! - te słowa miały zmotywować saiyana, niestety tak się stało, po czym odkopał z powrotem demona i wystrzelił w niego Burning attack, który wysadził demona na drobne kawałeczki.
Nagle po chwili, szybko poleciał w stronę swojej jaskini, po czym jak już doleciał, zamknął swoimi drzwiami od dawnej kapsuły, pokierował się w stronę łóżka, ponieważ chciał odpocząć po tej ekscytującej walce.
OCC:
zostaję mi 450 HP i 850 Ki.
Powoli zaczął lecieć w stronę góry, po czym mógł zobaczyć, że jego drzwi od dawnej wysadzonej kapsuły na szczęście nadal są, zawsze je ktoś może ukraść, ponieważ na tej planecie żyją głupie, jak i mądre demony oraz jest może płeć przeciwna. Wreszcie otworzył grodzie, po czym już był na powierzchni planety, niestety wszędzie było tak jak normalnie, ponuro i mrocznie, a gleba też niestety nie zmieniła koloru, była nadal czarna jak popiół.
Saiyan dokładnie nie wiedział co może teraz robić, pewnie już by dawno opuścił planetę, lecz niestety nie znał się na mechanice, a że statek nawet nie zareagował, to niestety bardzo go zmartwiło, ale cóż, musiał się jeszcze trochę czasu pomęczyć, zanim zobaczyć jakiś statek handlowy, jeśli takie coś istnieję w ogóle. Kiedy tak zwiedzał, mógł zobaczyć nieliczną grupkę demonów, liczącą aż 5 osób.
Według niego strasznie dziwnie się zachowywały. Mógł on po chwili zauważyć, że wszystkie spojrzały się na niego, jeden był większy od wszystkich, a jego wygląd był taki Większy Demon. Blade'a za bardzo go to nie przerażało, ale widać, że nie był taki głupi jak pozostałe, mógł on widzieć, że ten cienisty demon zjada te mniejsze, przez co się powiększa, wokół niego latały chyba jacyś słudzy, a ich wygląd był taki Pomniejszy Demon.
Czarnowłosy nawet nie poczuł krzty strachu w sobie, a to jednak było coś, co powodowało go bycie silniejszym i twardszym, postanowił on więc powalczyć sobie z tymi demonami. Podleciał do nich powoli, kiedy ten największy żarł jakiegoś zombie demona. Gdy już był na tyle blisko, że go usłyszał, powiedział do nich:
- Witajcie demony, postanowiłem z wami zawalczyć, chyba że się boicie ? - Powiedział to z perfidnym uśmiechem na twarzy, po czym czekał, aż wysoki cienisty demon wreszcie coś powie. Nie minęła chwila, gdy ten wreszcie coś powiedział:
-Chyba źle zrobiłeś, zaczepiając nas........S-saiyan-jinie. - powiedział to demonicznym schrypłym głosem, po czym przeszedł parę kroków w stronę Saiyana. Kadet nie ustępował, nie bał się tam jakiś demonów, lecz nie zdawał sobie sprawy, że ten duży ma w sobie sporo mocy. Blade też nie stawiał oporów, podszedł kilka kroków, można było powiedzieć, że stał tuż przed samym demonicznym Cieniem, który był większy o 15cm.
Czarnowłosy od razu przybrał postawę poboją, lecz po demonie było widać, że miał obydwie rozłożone dłonie na niewielką szerokość od swojego torsu.
- Pokaż swoje możliwości, Ścierwisty Saiyanie - powiedział po czym, można było zobaczyć wokół niego wielką ciemną fioletową aurę, nawet jakieś wyładowania elektryczne przechodziły przez jego ciało. Blade mógł zauważyć, że mini demony miały taką jakby białą aurę z czarnymi wiązkami elektrycznymi, które przechodziły przez ich ciała.
Nagle pomniejsze demony ze skrzydłami, ruszyły w jego stronę, zaatakowały go równocześnie. trudno mu się było bronić, więc użył kiaiho, które odepchnęło tylko dwa, na dodatek je poraniło, niestety reszta nadal go biła. Robił różne uniki, manewry, starał się za bardzo od nich nie dostać, nie miał zamiaru tutaj zginąć, a nie wiedział jakie one miały ataki. Saiyan zobaczył, że wszystkie kawałek od niego odleciały, ustawiły się w tak jakby trójkąt, można było zobaczyć, że tak jakby miały coś one w ustach, po czym wystrzeliły czarne pociski z ich gardzieli.
Kadet szybko zareagował, zasłaniając twarz rękoma, ustawiając je w pozycji X, po czym poczuł on na plecach, na rękach jak i lewym boku wybuch. Ciało Blade'a drgało, ponieważ trochę mógł poczuć na sobie te ataki, ale zaraz po tym, poleciał do jednego z małych demonów, wjechał mu z kolankiem w brzuch, po czum złożył razem dłonie, robiąc z nich młot i wbijając małą gnidę w ciemną glebę planety.
Zerknął szybko w inną stronę, wiedział że dwa kolejne demonki, które się ostały od razu na niego poleciały, lecz ten zostawił tylko po sobie swoje widmo. Kiedy demoniczne stworki go tak szukały, ten były za nimi, jak i nad nimi, po czym wykonywał magiczne gesty obydwie dłoniami, łącząc je w taki jakby trójkąt czy też coś na kształt tego, po czym krzyknął:
-BURNING ATTACK ! - pomarańczowa kula ki poleciała w stronę dwóch demonów, lecz niestety tylko jeden tym dostał i został zniszczony.
Drugi zaś pojawił się nad Czarnowłosym, po czym mógł poczuć mocne kopnięcie w tył głowy, to spowodowało jego upadek w stronę ciemnej ziemi Makyo Star. Trochę przyorał gleby, po czym od razu kiedy się otrząsnął po tym ataku, poleciał w stronę małego ścierwa, żeby je zniszczyć. Gdy już znalazł się przed stworkiem, zostawił od razu po sobie zanzoken, po czym wystrzelił pocisk ki w stronę demona, dostał prosto w plecy, po czym eksplodował.
Saiyan od razu spojrzał się na największego demona, który on tylko ostał przy życiu, od razu do niego podleciał i szybko wylądował, przybrał postawę do walki. Na demoniej twarzy, pojawił się uśmiech, po czym powiedział:
-Jesteś silny Saiyański psie, lecz czy na tyle, żeby pokonać jednego z przodków Demo-nich książąt Darkinów ? - wokół demona pojawił się olbrzymia ciemno-fioletowa aura, która mogła naprawdę przerażać, lecz Blade nie wiedział co to strach, chyba że naprawdę był w krytycznym przypadku.
Rozłożył obydwie ręce na bok, jego nogi też bardziej się poszerzyły, po czym odpowiedział demonowi:
-Hehehe, ciekawe, więc ja ci teraz zadam pytanie. Czy taki demon jak ty, czuł kiedyś stach ? - można było wywnioskować to przez uśmiech kadeta na twarzy, po czym wokół niego zaczęły się unosić niewielkie kamyczki, jak i powstała wokół niego aura. Jego włosy zaczęły się unosić, z pod jego stóp powstały kręgi podmuchu, a wszystko przez tą aurę.
Nagle wydał się krzyk, po czym jego włosy zmieniły kolor na złoty, a oczy przeszły na kolor błękitny. Oczy demona rozszerzyły się ze zdziwienia, ten od razu zapytał:
-C-co to ma być ? Saiyan-jinowie nie mieli żadnej magii, ani czegoś takiego, potrafili zmieniać się wielkie małpy, KIM TY DO CHOLERY JESTEŚ !? - Demon wpadł w gniew, jak i strach, także się ustawił do pozycji bojowej, ponieważ nie wiedział z jakim Saiyanem ma do czynienia. Czarnowłosy spojrzał mu prosto w oczy, po czym powiedział:
- Jesteś głupi, myśląc, że Saiyanie potrafili się zmieniać tylko w małpy, o niej mój drogi, ta forma to super wojownik, mogę to też nazwać Super Saiyan, nie wiem która nazwa lepsza, ale chyba ta druga, a wymyśliłem ją dopiero teraz. Chcesz tego czy nie, ale i tak tutaj będzie twój grób. - Po tych słowach zostawił zanzokena, od razu znalazł się za demonem, po czym wysoko w górę go wykopał, złapał go szybko za nogę i miotnął nim o ciemną glebę, przez co powstał niewielki krater po wielkim demonie.
Ten cienisty demon od razu się otrzepał, po czym jego ręka wydłużyła się i złapała Blade'a za szyję, przez co został tak jakby rzucany na skały, lecz demon nadal go nie puszczał, dusił go przy tej zabawie. Wreszcie, po paru minutach, puścił go, zostawiając go pół przytomnego w skale, lecz Czarnowłosy aktywował aurę, przez co skała wybuchła, a on znajdywał się na powierzchni. Od razu poleciał w stronę swojego demonicznego przeciwnika, po czym trafił najpierw w jego twarz, potem w brzuch, a na koniec podciął go i wykopał go, kopiąc go w brzuch.
Cieniste ścierwo demona przebiło się przez parę stalagmitów, czyli znowu znaleźli się na polanie rosnących skał w górę. Kadet od razu poleciał wysoko w górę, kiedy znalazł się na odpowiedniej wysokości, załadował w obydwu dłoniach energię ki, po czym użył szybkich ki blastów, które poleciały w stronę demona, innymi słowy, użył techniki Renzoku Energy Dan. Masa ki pocisków, trafiała tam, gdzie leżał demon, lecz nie wiadomo czy nadal tam leżał, czy może już się stamtąd zmył.
Saiyana jakoś go to nie obchodziło, po prostu walił tyle pocisków ile może. Wreszcie, po chwili stworzył jeden większy, żeby zdetonować wielką kopułę ki, po czym nastał wielki wybuch. Blade patzył z uśmiechem, ale nie wiedział czy opłaca się jeszcze cieszyć, skoro nie wiadomo, czy pozbył się plugawego demona. Nagle usłyszał głośny śmiech za nim, od razu obrócił się w tamtą stronę, mógł zobaczyć demoniczny cień, który stał na jednej z wysokich gór:
-Twierdzisz, że to mnie miało zabić, to mnie tylko połaskotało, wywodzę się z rodziny najsilniejszego demona w całej galaktyce, myślisz, że możesz mnie pokonać, mnie, Zeratula, Pana ciemności, który pochałania takie ścierwa jak ty w mgnieniu oka. - przybrał ponownie postawę do walki, lecz Blade nie atakował, chciał się dowiedzieć trochę więcej o tym innym najsilniejszym demonie.
Odetchnął świeżym powietrzem, a raczej Makyo Starnym powietrzem, po czym zaczął mówić:
- Najsilniejszy demon powiadasz, ta ? Może jest silniejszy ode mnie, co ? Nie boję się tam jakiegoś króla demonów, po pokonaniu ciebie, postaram się go kiedyś znaleźć, heheh - Na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek, po czym znalazł się swoim kolanem wciśniętym w brzuch demona. Ten zaś wypluł jakąś czarną krew i odszedł parę kroków do tyłu. Zeratul otarł swoją ciemną krew z ust, po czym uniósł jedną dłoń do góry, można było zauważyć, że jego cala ręka świeci się na ciemno fioletowy kolor, ale nie wiedział co demonisty cień dokładnie robi.
Nagle z dłoni demona wystrzelona została salwa mnóstwa ciemno fioletowych pocisków ki, które za cel wybrały sobie saiyan-jina, który nie miał jak się obronić. Mnóstwo pocisków trafiło saiyana, przez co zbroja mogła zostać uszkodzona w niektórych miejscach, wiadomo że na pewno naramienników nie dało się odzyskać, jak i tych dolnych, które są przy udach. Blade zacisnął swoję zęby, po czym wydarł się strasznie głośno, wokół niego pojawił się złotawa aura, jak i niewielkie kamienie, które leciały w górę, miał wredną twarz.
Kiedy Czarnowłosy się tak jakby ładował, od razu poleciał w stronę przeciwnika, po czym trafił go z łokcia w twarz, a potem zaczął go bić w różne miejsca na jego ciele, nie miał zamiaru przestać. Demon wreszcie złapał jedną rękę Blade'a, po czym wyrzucił go za siebie, szybko odwrócił się w jego stronę i nabrał do ust masy powietrza, można było rzec, że jego buzia Zeratula wygląda jak wielki balon.
Po chwili, Saiyan wreszcie podniósł się z czarnej ziemi, mógł zobaczyć, że twarz demona strasznie napuchła, po czym wypluł w niego masę ognia, która otoczyła go, powstała wielka kula ognia, w której utknął kadet. Nie miał żadnego pomysłu, a czuł że podnosi się temperatura, a na dodatek , jeszcze z planety na której się przebywa, była strasznie wysoka temperatura, zdatna tylko dla demonów.
Blade czuł się teraz jak w piekarniku, nie wiedział jak stąd uciec, słyszał tylko śmiech demona i jakieś jego słowa:
- Z tego na pewno nie uciekniesz, Saiyan-jinie, moja kula ognia wszystko SPALI, GGHHGHHAHRHAHH ! - można było słyszeć śmiech jego demonicznego przeciwnika, lecz kadet nie miał zamiaru się poddać. Wymierzył obydwiema dłoniami w stronę czarnej gleby, po czym wystrzelił pocisk ki, zaraz po tym, wskoczył do dziury, którą zrobił z ki, znalazł się ponownie w swojej norce, która była pod ziemią.
Na szczęście, Czarnowłosy wiedział, że jego demoniczny rywal nie wiedział nic o jego jaskini pod ziemią, więc od razu poleciał do wyjścia z jaskini, poleciał jak najwyżej, po to by załadować atak. Wokół Saiyana powstała fioletowa aura, już wiadomo, że ładował swój atak, zwany galick gunem. Ni stąd ni zowąd, demon zorientował się jakimś dziwnym sposobem, że jego Saiyański rywal ładuję atak nad nim, Blade nawet się trochę zdziwił, jak mógł on wiedzieć gdzie się teraz znajduję.
Demon od razu złączył obydwie zacisnięte pięści razem, też można było zauważyć, że coś ładuję, Czarnowłosemu za bardzo się to nie podobało. Starał się to jak najszybciej załadować, lecz Zeratul chyba swój atak ładował szybciej, ponieważ otoczyła go silna ciemno fioletowa aura. Nagle Demon rozszerzył oczy, po czym krzyknął:
- THUNDER CRAAAAAAAAAAASH !! - fala ognia poleciała w stronę Saiyan'a ,lecz ten też krzyknął, ponieważ nie miał zamiaru zostać spalony:
-GALICK GUN ! - silna fioletowa fala, zderzyła się z żywym ogniem, przez który bez problemu mogła się przebić, wiec demon miał nie lada wyzwanie, żeby jej teraz uniknąć.
Blade jeszcze głośniej krzyknął, przez co jego atak stał się mocniejszy, a aura wokół niego, powiększyła się, a demon raczej nie mógł uniknąć tego ataku. Kiedy już to doleciało, demon skrzyżował dłonie gdzieś na wysokości swojej twarzy, żeby się zasłonić, lecz niestety został tak jakby zmieciony przez atak, dzięki czemu, powstał średniej wielkości krater po wybuchu ataku kadeta. Nie było śladu po demonie, Czarnowłosy zaczął powoli lądować, po czym wyszedł ze swojej formy super saiyana.
Gdy już stał na czarnym podłożu planety, rozejrzał się dookoła, lecz nigdzie nie było widać znaku życia Zeratula. Kadet chciał stąd odchodzić, lecz coś go zatrzymało, jakieś pochrapywanie i kaszel, który można było usłyszeć w dziurze po jego ataku. Po chwili, podszedł tam, mógł zobaczyć pół ciała demona, który chyba najwyraźniej starał się wyczołgiwać z dziury, którą stworzył Blade swoim atakiem ki.
-P-pomóż mi ch-chłopcze, n-nie doceniłem cie........
Blade spojrzał się na niego z poważnie smutną miną, po czym wymierzył w niego dłoń, lecz jeszcze coś powiedział:
- Nie muszę tego robić, nie wiedział, że są dobre demony, ale demonice ? Pierwsze słyszę, że jest forma żeńska demonów, ale mnie to nie obchodzi, mogę oszczędzić twoje życie, nasza rasa nie jest zła, nie wszyscy, nieliczni z nas mają dobre serca i czasem mogą pomóc komuś innemu... - Kiedy skończył swój monolog, chciał po prostu zostawić demona, lecz ten złapał go za nogę, zaczął dalej mówić:
-Z-zabij mnie d-do cholery, NIE BĄDŹ TCHÓRZEM ! - te słowa miały zmotywować saiyana, niestety tak się stało, po czym odkopał z powrotem demona i wystrzelił w niego Burning attack, który wysadził demona na drobne kawałeczki.
Nagle po chwili, szybko poleciał w stronę swojej jaskini, po czym jak już doleciał, zamknął swoimi drzwiami od dawnej kapsuły, pokierował się w stronę łóżka, ponieważ chciał odpocząć po tej ekscytującej walce.
OCC:
zostaję mi 450 HP i 850 Ki.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Czw Cze 20, 2013 11:51 pm
Godziny snu Blade'a strasznie szybko mijały, dlatego iż po tych długich, lecz przyjemnych godzinach spania, Saiyan postanowił wreszcie się wybudzić, po to by sobie powspominać cudowne chwilę na swojej dawnej planecie, ponieważ chciał sobie przypomnieć wszystkie ważne momenty, zebrać je w całość, przypomnieć sobie jak wyglądał Siostra z Ojcem. Po chwili, wreszcie usiadł, po czym wstał z kamiennej płyty i zaczął się przechadzać po całym tym pomieszczeniu, czyli innymi słowy, jaskini.
Kiedy tak chodził, Czarnowłosy wreszcie usiadł z powrotem na swoim kamiennym łożu, po czym oparł się o ściany tej zacnej jaskini, gdyż zaczął wspominać wszystko, jak to kiedyś było w przeszłości.
Przeszłość
6 lat wcześniej
Planeta:Vegeta
Lokacja:Dom Rodzinny River.
Spokojny dzień na Planecie Vegecie. Jak zwykle nic dziwnego się nie działo, no może poza bójkami w mieście, ale oczywiście żołnierze Vegety jak zwykle musieli improwizować. Przenieśmy się do Rodzinnego domu Blade'a Rivera, który żył bardzo młodo i wiódł szczęśliwe życie ze swoją kochaną rodziną. Właśnie mieli przygotowywać się do rodzinnego obiadu, oczywiście dzieci jak zwykle bawiły się na podwórzu, nie zawsze miały na to czas, ponieważ Ojciec chciał zrobić z nich najtwardszych wojowników w kosmosie.
Niestety Matka Klen nie mogła przebywać na Vegecie, ponieważ nie uznawali tutaj ziemian, jak i changelingów i Nameków. Nieliczni mogli przebywać na Vegecie, chyba że przebywali w slamsach, burdelach, nie mogli opuszczać okolic miast. Właśnie zaczynała się godzina obiadowa we włościach Shigeki. Matka jak zwykle przygotowała pyszny obiad, gdzie zaś tatuś trenował na niewielkim podwórku, gdzie dzieciaki mogły spoglądać jak ich dumny Tata trenuję, lecz też mogły się bawić z innymi rówieśnikami, którzy żyli na Vegecie.
Wreszcie obiad został ugotowany przez saiyańską matkę Blade'a ,Klen zaś w tym czasie siedziała pod drzewem, leniwie podrzucając niewielką piłką nieco znudzona, nie była zbytnio mile widziana w towarzystwie innych dzieci z powodu jej "inności", czyli bycia pół człowiekiem ale musiała sobie z tym radzić, w zasadzie nie miała żadnych przyjaciół-była wyrzutkiem,gdy ktoś jej dokuczał to zazwyczaj odwracała się i odchodziła..., chyba że ktoś ją atakował, wtedy udowadniała już jako 10 letnie dziecko że zwinność i szybkość może pokonać brutalną siłę.
Ich dumny Ojciec, Kelan właśnie zaczynał kroić baraninę, zaś cudowna Matka, Ilene właśnie wołała dzieciaki na obiad. Wszyscy siedzieli w cudownym rodzinnym gronie, po czym powiedział Ojciec:
- Więc dzieci, co planujecie robić jak już będziecie dorosłe ?
Zaraz po tym pytaniu, odpowiedź nadeszła od młodego saiyan-jina, Blade'a:
- Ja mam zamiar pójść do Akademii, żeby stać się najsilniejszym żołnierzem, po to by jej chronić.
Ojciec wpadł w szał śmiechu, po czym złapał się za brzuch, aż tak się uśmiał, napił się swoich ziółek i dalej zaczął konwersować z rodziną:
- Synek, ty to potrafisz rozśmieszyć, jesteś słabszy od właśnie Siostry, jeszcze śmiesz twierdzić, że chcesz zostać "Obrońcą" Vegety, to poważna odpowiedzialność, możesz stracić przy tym swoje własne życie, czy też narazić kogoś innego na śmierć.
Była chwila ciszy, kiedy przestał mówić do młodego Blade'a, po czym zjadł kawałek mięsa, odwrócił się w stronę Klen i jej zadała pytanie:
- Klen, moja droga, a ty co planujesz robić, jak wejdziesz w wiek dorosłej dziewczyny ?
Klen zaś zaraz po tym odpowiedziała:
- Co planuję...nie wiem jeszcze...na pewno odlecę z Vegety. Nie jestem tu ani mile widziana ani...bez obrazy ale nie chcę być masą mięśni stworzoną tylko do walki, a tylko to na mnie tu czeka...wszyscy mnie nienawidzą tylko i wyłącznie dlatego że nie jestem taka jak reszta...nazywają mnie plugawym mieszańcem który niema prawa tu być....tęsknię za czasem gdy wszystko było takie kolorowe.
Ojciec się trochę zdziwił, lecz nie dziwił się swojej jedynej córce, której Matka była na planecie o nazwie Ziemia. Podszedł do niej, pogłaskał ją po jej długich, pięknych, czarnych włosach, po czym rzekł do niej:
- Oj nie przesadzaj koteczku, zostaniesz wojowniczką, tak jak twój nieudolny brat, na pewno dasz radę, wierze w ciebie, tak jak twoja Matka na Ziemi - uśmiechnął się do niej, po czym dalej zaczął konsumować wielkie tłuste mięso. Po zjedzeniu wytrawnego posiłku, Matka odeszła pierwsza od stołu, po czym podeszła do drzwi, zatrzymując się przed nimi, powiedziała do całej gromady przy stole:
- Niedługo będę, idę trochę potrenować, no i pewnie po jakieś zakupy, niedługo będę - uśmiechnęła się po czym wyszła z posiadłości. Ojciec wreszcie po spałaszowaniu obiadu, wyszedł razem z dziećmi na podwórze, po to by pokazać im jakieś nowe wykopy, jak i wymachnięcia.
Podszedł na środek ogródka i zaczął im pokazywać różne triki, kopnięcia, wymachy , salta z różnymi atakami. Wreszcie kiedy skończył im przedstawiać jak wygląda codzienny trening Saiyana, zajęło mu to co najmniej godzinę czasu, otarł pot z czoła, podszedł do maluchów i zaczął mówić:
- Tak przebiega trening Saiyan-jina w wojsku, pokażcie mi czego się nauczyliście.. - Odszedł parę kroków pod jedyne drzewo w tym ogródku, po czym powoli dzieci pokazały się na środku tego niewielkiego podwórka. Klen od razu ruszyła z kopyta, na dzień dobry, Blade dostał parę porządnych kopów na brzuch i z pół obrotu na twarz, przez co pokierowało go w drugą stronę i zaliczył mocny upadek na czerwonej trawie. Otarł swoje usty ze stróżki krwi, która ściekała mu wcześniej z ust, po czym podniósł się i wyskoczył w stronę pół krwistej siostrzyczki, lecz ta unikała każdego jego nadchodzącego ataku.
Nagle, niespodziewanie Halfka zaatakowała z zaskoczenia, skontrowała pięści Czarnowłosego, po czym ponownie dostał od niej z kolana z brzuch, złapała za jego głowę i walnęła go z dyńki, przez co znowu przyorał trochę czerwonej ziemi. Długo nie trwało, kiedy chłopak zaczął wstawać, kiedy to robił, masował się przy okazji po czole, ponieważ nieźle oberwał od własnej siostry. Ta zaś przystanęła przy nim, skrzyżowała dłonie i powiedziała:
-Jak zwykle te same błędy...ty sie nigdy nie nauczysz nie? Szarżując na mnie dziko NIGDY nawet mnie nie dotkniesz...liczy się strategia,zwinność i szybkość a nie tylko siła...chodź przejść się gdzieś. Blade był zdziwiony tym, że Klen chcę z nim gdzieś iść, lecz no cóż, rodziny się nie wybiera. Po kilku minutach, znaleźli się w parku, po czym Klen chyba prowadziła młodego Saiyanina w stronę fontanny. Usiadła razem z nim, po czym zaczęli rozmawiać o różnych sprawach rodzinny, ogólnie o wszystkim, pierwszy zaczął młodzik z Czarnymi włosami:
- Więc Klen, o czym chciałaś ze mną porozmawiać ?
Ta zaś odetchnęła powietrzem, po czym zaczęła mówić:
- O niczym w zasadzie...chciałam odpocząć od tego wszystkiego...chyba nie musiał być żaden powód prawda?
- Nie, nie musiał.... Dlaczego ty zawsze jesteś ode mnie lepsza, nie rozumiem tego, przecież jetem Saiyanem, a ty.... - Nie chciał dalej kończyć zdania, ponieważ nie chciał obrażać swojej siostry, bał się że dostanie ponownie od niej w twarz, bo mogło tak być. Ona tak siedziała, lecz wreszcie podniosła głowa i dalej zaczęła mówić:
-...chciałeś powiedzieć "a ty mieszańcem" mam racje? Nie sądziłam że i ty tak myślisz! Wracam do domu! Nawet nie zatrzymuj mnie o ile znów nie chcesz dostać!
Po czym wstała i pokierowała się w stronę domu, myślała że miło spędzi dzień ze swoim bratem, lecz on chyba niestety nie umiał dobrać odpowiednich słów. Oczywiście młody Blade poszedł za nią, kiedy ta szła takim wściekłym krokiem, po czym On złapał ją za rękę i krzyknął:
-PRZEPRASZAM ! Nie chciałem nic takiego powiedzieć, może i znowu oberwę od ciebie, nie obchodzi mnie to, ale widzę że bardzo tęsknisz za domem, wybacz mi, nie powinienem nic takiego mówić.... - Po tych słowach, puścił ją, ponieważ wiedział, że po chwili by mu się wyrwała. Była chwila ciszy, po czym Klen jednak coś powiedziała:
- Mam ci tak po prostu po tym wybaczyć, że chciałeś mnie nazwać odmieńcem, tak jak większość populacji Vegety, po prostu, może i nie mamy czystej krwi, ale jednak cząstka tego Saiyana jest w nas, więc jeśli łaska wynoś mi się sprzed oczu. - Powiedziała to ostrymi słowami, po czym odeszła od niego szybkim krokiem. Blade niestety nie wytrzymał jej wściekłości, przez co uklęknął na swoich kolanach, zaczął płakać ze swojej głupoty, że obraził jedyne rodzeństwo jakie miał. Nie mógł sobie tego wybaczyć, przez co, pogorszył swoje warunki ze swoją Siostrą, nawet z Ojcem, który po czasie się o tym dowiedział.
Pamiętał jeszcze tylko, że wrócił do domu, widział jak jego siostra trenuję na worku treningowym, który został potem zniszczony i nie do użytku.
Czas Teraźniejszy
Planeta: Makyo Star
Lokacja: Jaskinia Pod Powierzchnią Planety
Kiedy Blade sobie wszystkie swoje wspomnienia z przeszłości przypominał, nagle dziwne drganie ziemi na planecie, przerwało mu wspominanie nad rodziną i Planetą. Nie wiedział dokładnie co to może być, miał nadzieję, że to będzie jakiś statek, czy coś w tym rodzaju, najlepiej jakby był to jakiś transport, który by go stąd zabrał.
Od razu zszedł z kamiennego łoża, po czym poszybował w stronę wyjścia z jaskini, odsunął w bok dawne drzwi od rozwalonej kapsuły, żeby wiedzieć co się dzieję, lecz niestety nic nie przeleciało nad planetę, może przeleciało, tylko poleciało już dawno daleko stąd. Czarnowlosego głowa opadła w dół ze zdołowania, ponieważ nie mógł dorwać przelatującej maszyny, która mogłaby go stąd zabrać. Wrócił z powrotem do jaskini, zasłonił ją grodziem od kapsuły, po czym zaczął powoli spadać w dół, po czym wylądował na twardym gruncie groty. Podszedł ponownie pod płytę, która przypominała łóżko, po czym się położył, mimo iż go wszystko bolalo, jak na nim pleżał, to i tak poszedł spać.
OCC:
Nadal mam sam do siebie pisać ?
Reg HP & KI 10%
Kiedy tak chodził, Czarnowłosy wreszcie usiadł z powrotem na swoim kamiennym łożu, po czym oparł się o ściany tej zacnej jaskini, gdyż zaczął wspominać wszystko, jak to kiedyś było w przeszłości.
Przeszłość
6 lat wcześniej
Planeta:Vegeta
Lokacja:Dom Rodzinny River.
Spokojny dzień na Planecie Vegecie. Jak zwykle nic dziwnego się nie działo, no może poza bójkami w mieście, ale oczywiście żołnierze Vegety jak zwykle musieli improwizować. Przenieśmy się do Rodzinnego domu Blade'a Rivera, który żył bardzo młodo i wiódł szczęśliwe życie ze swoją kochaną rodziną. Właśnie mieli przygotowywać się do rodzinnego obiadu, oczywiście dzieci jak zwykle bawiły się na podwórzu, nie zawsze miały na to czas, ponieważ Ojciec chciał zrobić z nich najtwardszych wojowników w kosmosie.
Niestety Matka Klen nie mogła przebywać na Vegecie, ponieważ nie uznawali tutaj ziemian, jak i changelingów i Nameków. Nieliczni mogli przebywać na Vegecie, chyba że przebywali w slamsach, burdelach, nie mogli opuszczać okolic miast. Właśnie zaczynała się godzina obiadowa we włościach Shigeki. Matka jak zwykle przygotowała pyszny obiad, gdzie zaś tatuś trenował na niewielkim podwórku, gdzie dzieciaki mogły spoglądać jak ich dumny Tata trenuję, lecz też mogły się bawić z innymi rówieśnikami, którzy żyli na Vegecie.
Wreszcie obiad został ugotowany przez saiyańską matkę Blade'a ,Klen zaś w tym czasie siedziała pod drzewem, leniwie podrzucając niewielką piłką nieco znudzona, nie była zbytnio mile widziana w towarzystwie innych dzieci z powodu jej "inności", czyli bycia pół człowiekiem ale musiała sobie z tym radzić, w zasadzie nie miała żadnych przyjaciół-była wyrzutkiem,gdy ktoś jej dokuczał to zazwyczaj odwracała się i odchodziła..., chyba że ktoś ją atakował, wtedy udowadniała już jako 10 letnie dziecko że zwinność i szybkość może pokonać brutalną siłę.
Ich dumny Ojciec, Kelan właśnie zaczynał kroić baraninę, zaś cudowna Matka, Ilene właśnie wołała dzieciaki na obiad. Wszyscy siedzieli w cudownym rodzinnym gronie, po czym powiedział Ojciec:
- Więc dzieci, co planujecie robić jak już będziecie dorosłe ?
Zaraz po tym pytaniu, odpowiedź nadeszła od młodego saiyan-jina, Blade'a:
- Ja mam zamiar pójść do Akademii, żeby stać się najsilniejszym żołnierzem, po to by jej chronić.
Ojciec wpadł w szał śmiechu, po czym złapał się za brzuch, aż tak się uśmiał, napił się swoich ziółek i dalej zaczął konwersować z rodziną:
- Synek, ty to potrafisz rozśmieszyć, jesteś słabszy od właśnie Siostry, jeszcze śmiesz twierdzić, że chcesz zostać "Obrońcą" Vegety, to poważna odpowiedzialność, możesz stracić przy tym swoje własne życie, czy też narazić kogoś innego na śmierć.
Była chwila ciszy, kiedy przestał mówić do młodego Blade'a, po czym zjadł kawałek mięsa, odwrócił się w stronę Klen i jej zadała pytanie:
- Klen, moja droga, a ty co planujesz robić, jak wejdziesz w wiek dorosłej dziewczyny ?
Klen zaś zaraz po tym odpowiedziała:
- Co planuję...nie wiem jeszcze...na pewno odlecę z Vegety. Nie jestem tu ani mile widziana ani...bez obrazy ale nie chcę być masą mięśni stworzoną tylko do walki, a tylko to na mnie tu czeka...wszyscy mnie nienawidzą tylko i wyłącznie dlatego że nie jestem taka jak reszta...nazywają mnie plugawym mieszańcem który niema prawa tu być....tęsknię za czasem gdy wszystko było takie kolorowe.
Ojciec się trochę zdziwił, lecz nie dziwił się swojej jedynej córce, której Matka była na planecie o nazwie Ziemia. Podszedł do niej, pogłaskał ją po jej długich, pięknych, czarnych włosach, po czym rzekł do niej:
- Oj nie przesadzaj koteczku, zostaniesz wojowniczką, tak jak twój nieudolny brat, na pewno dasz radę, wierze w ciebie, tak jak twoja Matka na Ziemi - uśmiechnął się do niej, po czym dalej zaczął konsumować wielkie tłuste mięso. Po zjedzeniu wytrawnego posiłku, Matka odeszła pierwsza od stołu, po czym podeszła do drzwi, zatrzymując się przed nimi, powiedziała do całej gromady przy stole:
- Niedługo będę, idę trochę potrenować, no i pewnie po jakieś zakupy, niedługo będę - uśmiechnęła się po czym wyszła z posiadłości. Ojciec wreszcie po spałaszowaniu obiadu, wyszedł razem z dziećmi na podwórze, po to by pokazać im jakieś nowe wykopy, jak i wymachnięcia.
Podszedł na środek ogródka i zaczął im pokazywać różne triki, kopnięcia, wymachy , salta z różnymi atakami. Wreszcie kiedy skończył im przedstawiać jak wygląda codzienny trening Saiyana, zajęło mu to co najmniej godzinę czasu, otarł pot z czoła, podszedł do maluchów i zaczął mówić:
- Tak przebiega trening Saiyan-jina w wojsku, pokażcie mi czego się nauczyliście.. - Odszedł parę kroków pod jedyne drzewo w tym ogródku, po czym powoli dzieci pokazały się na środku tego niewielkiego podwórka. Klen od razu ruszyła z kopyta, na dzień dobry, Blade dostał parę porządnych kopów na brzuch i z pół obrotu na twarz, przez co pokierowało go w drugą stronę i zaliczył mocny upadek na czerwonej trawie. Otarł swoje usty ze stróżki krwi, która ściekała mu wcześniej z ust, po czym podniósł się i wyskoczył w stronę pół krwistej siostrzyczki, lecz ta unikała każdego jego nadchodzącego ataku.
Nagle, niespodziewanie Halfka zaatakowała z zaskoczenia, skontrowała pięści Czarnowłosego, po czym ponownie dostał od niej z kolana z brzuch, złapała za jego głowę i walnęła go z dyńki, przez co znowu przyorał trochę czerwonej ziemi. Długo nie trwało, kiedy chłopak zaczął wstawać, kiedy to robił, masował się przy okazji po czole, ponieważ nieźle oberwał od własnej siostry. Ta zaś przystanęła przy nim, skrzyżowała dłonie i powiedziała:
-Jak zwykle te same błędy...ty sie nigdy nie nauczysz nie? Szarżując na mnie dziko NIGDY nawet mnie nie dotkniesz...liczy się strategia,zwinność i szybkość a nie tylko siła...chodź przejść się gdzieś. Blade był zdziwiony tym, że Klen chcę z nim gdzieś iść, lecz no cóż, rodziny się nie wybiera. Po kilku minutach, znaleźli się w parku, po czym Klen chyba prowadziła młodego Saiyanina w stronę fontanny. Usiadła razem z nim, po czym zaczęli rozmawiać o różnych sprawach rodzinny, ogólnie o wszystkim, pierwszy zaczął młodzik z Czarnymi włosami:
- Więc Klen, o czym chciałaś ze mną porozmawiać ?
Ta zaś odetchnęła powietrzem, po czym zaczęła mówić:
- O niczym w zasadzie...chciałam odpocząć od tego wszystkiego...chyba nie musiał być żaden powód prawda?
- Nie, nie musiał.... Dlaczego ty zawsze jesteś ode mnie lepsza, nie rozumiem tego, przecież jetem Saiyanem, a ty.... - Nie chciał dalej kończyć zdania, ponieważ nie chciał obrażać swojej siostry, bał się że dostanie ponownie od niej w twarz, bo mogło tak być. Ona tak siedziała, lecz wreszcie podniosła głowa i dalej zaczęła mówić:
-...chciałeś powiedzieć "a ty mieszańcem" mam racje? Nie sądziłam że i ty tak myślisz! Wracam do domu! Nawet nie zatrzymuj mnie o ile znów nie chcesz dostać!
Po czym wstała i pokierowała się w stronę domu, myślała że miło spędzi dzień ze swoim bratem, lecz on chyba niestety nie umiał dobrać odpowiednich słów. Oczywiście młody Blade poszedł za nią, kiedy ta szła takim wściekłym krokiem, po czym On złapał ją za rękę i krzyknął:
-PRZEPRASZAM ! Nie chciałem nic takiego powiedzieć, może i znowu oberwę od ciebie, nie obchodzi mnie to, ale widzę że bardzo tęsknisz za domem, wybacz mi, nie powinienem nic takiego mówić.... - Po tych słowach, puścił ją, ponieważ wiedział, że po chwili by mu się wyrwała. Była chwila ciszy, po czym Klen jednak coś powiedziała:
- Mam ci tak po prostu po tym wybaczyć, że chciałeś mnie nazwać odmieńcem, tak jak większość populacji Vegety, po prostu, może i nie mamy czystej krwi, ale jednak cząstka tego Saiyana jest w nas, więc jeśli łaska wynoś mi się sprzed oczu. - Powiedziała to ostrymi słowami, po czym odeszła od niego szybkim krokiem. Blade niestety nie wytrzymał jej wściekłości, przez co uklęknął na swoich kolanach, zaczął płakać ze swojej głupoty, że obraził jedyne rodzeństwo jakie miał. Nie mógł sobie tego wybaczyć, przez co, pogorszył swoje warunki ze swoją Siostrą, nawet z Ojcem, który po czasie się o tym dowiedział.
Pamiętał jeszcze tylko, że wrócił do domu, widział jak jego siostra trenuję na worku treningowym, który został potem zniszczony i nie do użytku.
Czas Teraźniejszy
Planeta: Makyo Star
Lokacja: Jaskinia Pod Powierzchnią Planety
Kiedy Blade sobie wszystkie swoje wspomnienia z przeszłości przypominał, nagle dziwne drganie ziemi na planecie, przerwało mu wspominanie nad rodziną i Planetą. Nie wiedział dokładnie co to może być, miał nadzieję, że to będzie jakiś statek, czy coś w tym rodzaju, najlepiej jakby był to jakiś transport, który by go stąd zabrał.
Od razu zszedł z kamiennego łoża, po czym poszybował w stronę wyjścia z jaskini, odsunął w bok dawne drzwi od rozwalonej kapsuły, żeby wiedzieć co się dzieję, lecz niestety nic nie przeleciało nad planetę, może przeleciało, tylko poleciało już dawno daleko stąd. Czarnowlosego głowa opadła w dół ze zdołowania, ponieważ nie mógł dorwać przelatującej maszyny, która mogłaby go stąd zabrać. Wrócił z powrotem do jaskini, zasłonił ją grodziem od kapsuły, po czym zaczął powoli spadać w dół, po czym wylądował na twardym gruncie groty. Podszedł ponownie pod płytę, która przypominała łóżko, po czym się położył, mimo iż go wszystko bolalo, jak na nim pleżał, to i tak poszedł spać.
OCC:
Nadal mam sam do siebie pisać ?
Reg HP & KI 10%
- GośćGość
Re: Makyo Star
Sro Cze 26, 2013 9:03 pm
Po paru godzinach długiego snu, młody Saiyan-jin obudził się, rozciągnął się na całą szerokość, po chwili wstając z łóżka i pójść odetchnąć świeżym powietrzem. Porozglądał się po całym pomieszczeniu, jakim była jaskinia, lecz niestety nikogo w tej jamie nie było, więc postanowił wreszcie zacząć swój trening, którego oczywiście nie ma zamiaru zaniedbywać. Założył na siebie znaleziony strój Natto, dokładnie go sprawdził, czy jest okay, może i był w niektórych miejscach zniszczony, lecz niestety nie miał jak go naprawić, nie był żadnym kowalem, nie znał się na odbudowie pancerzy, nawet nie miał do tego żadnych narzędzi.
Zgniótł obydwie dłonie, po czym wybił się z ciemnej gleby lokum, gdyż leciał w górę, gdzie znajdowało się jego grodzie od dawno zniszczonej kapsuły, w której się niestety tutaj rozbił. Minęła chwila, Blade znalazł się już na powierzchni, zaraz po tym, zasłonił z powrotem dziurę do jego domu, ponieważ nie chciał, aby ktoś od tak sobie wszedł do jego mieszkania, inaczej przecież nie mógł tego nazwać. Strzelił sobie z karku, po czym rozejrzał się po całej okolicy, była w części zniszczona przez jego ostatnią walkę z dziwnym demonem, który uważał się za najsilniejszego z rodu, choć niestety tak nie było.
Wzniósł się w powietrze, gdyż chciał znaleźć sobie jakieś ustronne miejsce do treningu, niestety nie miał za dużego wyboru, gdyż nie znał tej planety i nie wiedział co na niej się znajduję. Nie zamierzał zaprzestać na poszukiwaniu, lecz czasem martwiło go to, że nie znajdziesz z powrotem swojego domostwa, jakim jest ów Jaskinia, nad którą właśnie lewituję. Czarnowłosy sobie stworzył jedną kulkę ki, po czym umieścił ją w powietrzu, po to by odnaleźć potem jej blask, który będzie wskazywał dom.
Kadet skupił wzrok w jednym miejscu planety, po czym szybkim pędem, poleciał w tamtą stronę. Blade leciał z tak szybkim impetem, że można go było nie zauważyć, manewrował w lewo, czy też w prawo, robił pętle, latał pomiędzy wielkimi skałami, jak i górami znajdującymi się na Makyo Star. Wreszcie, parę minut krótkiego lotu, ów Czarnowłosy znalazł odpowiednie miejsce do treningu, znalazł miejsce, które było dla niego bardzo dziwne, jakieś białe gazy wylatujące z dziur w glebie planety.
Kiedy już wylądował, Saiyan dostrzegł, że pod jego nogami czuć można było delikatnie drżenie, po czym wielki wybuch pary prawie go trafił. Nie wiedział o tym, że natrafił na masę gejzerów, wreszcie demony uwielbiały takie temperatury, lecz niestety on o tym nie wiedział. To było idealne miejsce na trening, no może niezbyt genialne, choć ciekawe. Kadet od razu napiął wszystkie swoje mięśnie na ciele, po czym wydał głośny okrzyk, przemieniając się w formę złotego wojownika. Miał zamiar ją trenować, choć do końca nie wiedział czy da opanować się ją w perfekcji.
Blade chciał po prostu nie marnować zbyt dużo energii na niej, bo ona naprawdę jest pomocna w trudnych chwilach. Czuł się silnie, nie wiedział dokładnie jak opisać ten stan mocy, ale naprawdę myślał, że jest wielki. Zaczął atakować powietrze jak szalony, różne techniki, wymachy, ciągle co innego, piąć w górę, żeby stać się silny. Nie minęło 10 minut, a Saiyan nawet się nie zmęczył, ale czuł się dziwnie pomiędzy taką ilością pary, jaka co jakiś czas wystrzeliwała z podłoża planety.
Zaraz po chwili zastanowienia się nad gejzerami, Czarnowłosy zaczął robić pompki, ponieważ wiedział, że te ćwiczenia to dla niego kaszka z mleczkiem. Na Super Saiyanie, mógł nie odczuwać żadnego zmęczenia, jak i bólu mięśni. 100, 200, 500 pompek, a on nadal nie miał zamiaru przestać, pompował tak do tysiąca, na samych dłoniach, ponieważ tylko na nich się podpierał. Po 20 minutach, wreszcie dopiął swojego i zrobił 1000 pompek na samych dłoniach, zaraz po skończeniu, wybił się z rąk, zrobił parę obrotów w powietrzu, po czym wylądował na nogach.
Podrapał się po głowie, ponieważ te jego nowe włosy, swędziały go z lekka, ale starał się tym nie przejmować. Zaraz po chwili, gdy się odwrócił, para buchnęła mu w twarz, przez co nic nie widział, potknął się o wystający kamień i upadł na tył swojej głowy, robiąc sobie przy tym guza.
Gdy Blade zaczął powoli wstawać, nagle sobie przypomniał dalszy ciąg, jak to było z trenerem, zobaczył w swojej wizji, że trener użył jakiejś dziwnej techniki na niego, która go tak pokiereszowała, to był bardzo dziwny atak, ale wiedział mniej więcej jak można go użyć, niestety musiał wejść głębiej w swój umysł, żeby sobie przypomnieć jaką trener wypowiedział nazwę.
Saiyan złapał się za głowę, ponieważ poczuł silny nacisk bólu we wnętrzu czaszki, po czym słyszał szmery, takie jak "Busss Cannn". On sam nie wiedział co to dokładnie znaczy, trochę to był dziwny atak, jak na aż tak silny. Kadet ponownie skupił się na przypomnieniu tamtego fragmentu, wreszcie mógł on usłyszeć całą nazwę, ciężko mu było strasznie sobie ją przypomnieć, lecz udało mu się.
Nazwa brzmiała "Buster Cannon", niestety Blade nie wiedział o tym ataku za dużo, ale wiedział jak się nazywa i jak ułożyć dłonie, po to by z niego skorzystać. Czarnowłosy wciągnął powietrze nosem, gdyż wyczekiwał na moment, kiedy większość gejzerów wybuchnie, po to by wyciszyć swój umysł i użyć ki do użycia ataku energetycznego.
Minuty tykały, lecz żaden z podziemnych kraterów nie chciał wybuchać, przez co Saiyan mógł się troszeczkę niecierpliwić, ale cóż, niestety nie miał innego wyjścia, wolał poczekać, bo co innego mogło by go odprężać, jak nie zdrowa para. Wreszcie, po długim oczekiwaniu, buchnęła para z dziury, po czym Blade załadował dłonie energią ki, po czym starał się użyć techniki, miał zamiar ją po prostu wystrzelić przed siebie.
Wreszcie po chwili, kiedy czuł, że energia jest na tyle wystarczająca, skupił się na wystrzeleniu tego, po czym wypowiedział słowa:
- Buster Cannon - Niestety nic się nie stało, a energia ki nadal tkwiła w dłoniach Saiyana co było dość dziwne. Czemu nie wyszło ? Dlaczego go to zawiodło i nie wystrzeliło ? Mnóstwo pytań, na które niestety Czarnowłosy nie mógł sobie odpowiedzieć.
Ponownie poczekał na erupcję jednego z gejzerów, po to by jego umysł był czysty, bez żadnych brudnych myśli. Wreszcie, znowu po czasie, powstał wybuch jednego z kraterów, mnóstwo białego dymu było wszędzie, po czym tym razem Blade wykrzyknął słowa techniki:
- BUSTER CANNON ! - Znowu to samo, klapa. Nic nie wystrzeliło z rąk kadeta, co naprawdę doprowadzało go do furii, wściekł się na siebie, ponieważ zazwyczaj szybko nowo poznane techniki wychodziły mu od razu. Zamknął na chwilę oczy, powiedział sobie w myślach, że mu się uda, po czym wziął wdech, po czym wypuścił całe powietrze, jakie wciągnął nosem.
Dodał także odrobiny ki do swoich dłoni, bo może było jej bardzo mało, dlatego mu to nie wychodziło. Zacisnął swoje zęby, jego złoty blask aury mógł zwabić tu niechcianych gości, lecz nie obchodziło go to, bo wiedział że biały dym zasłoni jego złote światło. Wreszcie powstał ponowny wybuch, po czym Czarnowłosy krzyknął:
- BUSTER CANNON ! - niebieski pocisk ki leciał w kierunku za pewne jakiejś skały, która chyba teraz została przez to zniszczona. Wreszcie udało mu się użyć tej techniki, która była wykorzystana na niego samego, przez wrednego koszarowego trenera.
Opuścił on dłonie, gdyż trochę zdrętwiały, gdy je tak przez dłuższy czas trzymał w powietrzu. Wyprostował się, po czym miał zamiar dalej trenować, miał zamiar nauczyć się techniki, która by mu prawie poderżnęła gardło, gdyby nie jego dobry kompan misji, Altair. A była to technika zwana Ki swordem, dokładnie nie wiedział czy tak to się wymawia, ale chciał się jej nauczyć, przydatna technika do obrony, jak i do ataku.
Blade miał nadzieję, że niedługo powróci na planetę, dokonać zemsty na swoim trenerze, lecz nie wiedział czy podoła się temu wyzwaniu, żeby go pokonać, wiedział iż trener jest za pewne x2 silniejszy od niego, ale nie zważał na to, tylko na samo szczęście i siłę drzemiącą w nim, która pomoże mu przezwyciężyć trenera, który jest jak tyran.
OCC:
Początek Treningu.
Nauka Buster Cannon
Zgniótł obydwie dłonie, po czym wybił się z ciemnej gleby lokum, gdyż leciał w górę, gdzie znajdowało się jego grodzie od dawno zniszczonej kapsuły, w której się niestety tutaj rozbił. Minęła chwila, Blade znalazł się już na powierzchni, zaraz po tym, zasłonił z powrotem dziurę do jego domu, ponieważ nie chciał, aby ktoś od tak sobie wszedł do jego mieszkania, inaczej przecież nie mógł tego nazwać. Strzelił sobie z karku, po czym rozejrzał się po całej okolicy, była w części zniszczona przez jego ostatnią walkę z dziwnym demonem, który uważał się za najsilniejszego z rodu, choć niestety tak nie było.
Wzniósł się w powietrze, gdyż chciał znaleźć sobie jakieś ustronne miejsce do treningu, niestety nie miał za dużego wyboru, gdyż nie znał tej planety i nie wiedział co na niej się znajduję. Nie zamierzał zaprzestać na poszukiwaniu, lecz czasem martwiło go to, że nie znajdziesz z powrotem swojego domostwa, jakim jest ów Jaskinia, nad którą właśnie lewituję. Czarnowłosy sobie stworzył jedną kulkę ki, po czym umieścił ją w powietrzu, po to by odnaleźć potem jej blask, który będzie wskazywał dom.
Kadet skupił wzrok w jednym miejscu planety, po czym szybkim pędem, poleciał w tamtą stronę. Blade leciał z tak szybkim impetem, że można go było nie zauważyć, manewrował w lewo, czy też w prawo, robił pętle, latał pomiędzy wielkimi skałami, jak i górami znajdującymi się na Makyo Star. Wreszcie, parę minut krótkiego lotu, ów Czarnowłosy znalazł odpowiednie miejsce do treningu, znalazł miejsce, które było dla niego bardzo dziwne, jakieś białe gazy wylatujące z dziur w glebie planety.
Kiedy już wylądował, Saiyan dostrzegł, że pod jego nogami czuć można było delikatnie drżenie, po czym wielki wybuch pary prawie go trafił. Nie wiedział o tym, że natrafił na masę gejzerów, wreszcie demony uwielbiały takie temperatury, lecz niestety on o tym nie wiedział. To było idealne miejsce na trening, no może niezbyt genialne, choć ciekawe. Kadet od razu napiął wszystkie swoje mięśnie na ciele, po czym wydał głośny okrzyk, przemieniając się w formę złotego wojownika. Miał zamiar ją trenować, choć do końca nie wiedział czy da opanować się ją w perfekcji.
Blade chciał po prostu nie marnować zbyt dużo energii na niej, bo ona naprawdę jest pomocna w trudnych chwilach. Czuł się silnie, nie wiedział dokładnie jak opisać ten stan mocy, ale naprawdę myślał, że jest wielki. Zaczął atakować powietrze jak szalony, różne techniki, wymachy, ciągle co innego, piąć w górę, żeby stać się silny. Nie minęło 10 minut, a Saiyan nawet się nie zmęczył, ale czuł się dziwnie pomiędzy taką ilością pary, jaka co jakiś czas wystrzeliwała z podłoża planety.
Zaraz po chwili zastanowienia się nad gejzerami, Czarnowłosy zaczął robić pompki, ponieważ wiedział, że te ćwiczenia to dla niego kaszka z mleczkiem. Na Super Saiyanie, mógł nie odczuwać żadnego zmęczenia, jak i bólu mięśni. 100, 200, 500 pompek, a on nadal nie miał zamiaru przestać, pompował tak do tysiąca, na samych dłoniach, ponieważ tylko na nich się podpierał. Po 20 minutach, wreszcie dopiął swojego i zrobił 1000 pompek na samych dłoniach, zaraz po skończeniu, wybił się z rąk, zrobił parę obrotów w powietrzu, po czym wylądował na nogach.
Podrapał się po głowie, ponieważ te jego nowe włosy, swędziały go z lekka, ale starał się tym nie przejmować. Zaraz po chwili, gdy się odwrócił, para buchnęła mu w twarz, przez co nic nie widział, potknął się o wystający kamień i upadł na tył swojej głowy, robiąc sobie przy tym guza.
Gdy Blade zaczął powoli wstawać, nagle sobie przypomniał dalszy ciąg, jak to było z trenerem, zobaczył w swojej wizji, że trener użył jakiejś dziwnej techniki na niego, która go tak pokiereszowała, to był bardzo dziwny atak, ale wiedział mniej więcej jak można go użyć, niestety musiał wejść głębiej w swój umysł, żeby sobie przypomnieć jaką trener wypowiedział nazwę.
Saiyan złapał się za głowę, ponieważ poczuł silny nacisk bólu we wnętrzu czaszki, po czym słyszał szmery, takie jak "Busss Cannn". On sam nie wiedział co to dokładnie znaczy, trochę to był dziwny atak, jak na aż tak silny. Kadet ponownie skupił się na przypomnieniu tamtego fragmentu, wreszcie mógł on usłyszeć całą nazwę, ciężko mu było strasznie sobie ją przypomnieć, lecz udało mu się.
Nazwa brzmiała "Buster Cannon", niestety Blade nie wiedział o tym ataku za dużo, ale wiedział jak się nazywa i jak ułożyć dłonie, po to by z niego skorzystać. Czarnowłosy wciągnął powietrze nosem, gdyż wyczekiwał na moment, kiedy większość gejzerów wybuchnie, po to by wyciszyć swój umysł i użyć ki do użycia ataku energetycznego.
Minuty tykały, lecz żaden z podziemnych kraterów nie chciał wybuchać, przez co Saiyan mógł się troszeczkę niecierpliwić, ale cóż, niestety nie miał innego wyjścia, wolał poczekać, bo co innego mogło by go odprężać, jak nie zdrowa para. Wreszcie, po długim oczekiwaniu, buchnęła para z dziury, po czym Blade załadował dłonie energią ki, po czym starał się użyć techniki, miał zamiar ją po prostu wystrzelić przed siebie.
Wreszcie po chwili, kiedy czuł, że energia jest na tyle wystarczająca, skupił się na wystrzeleniu tego, po czym wypowiedział słowa:
- Buster Cannon - Niestety nic się nie stało, a energia ki nadal tkwiła w dłoniach Saiyana co było dość dziwne. Czemu nie wyszło ? Dlaczego go to zawiodło i nie wystrzeliło ? Mnóstwo pytań, na które niestety Czarnowłosy nie mógł sobie odpowiedzieć.
Ponownie poczekał na erupcję jednego z gejzerów, po to by jego umysł był czysty, bez żadnych brudnych myśli. Wreszcie, znowu po czasie, powstał wybuch jednego z kraterów, mnóstwo białego dymu było wszędzie, po czym tym razem Blade wykrzyknął słowa techniki:
- BUSTER CANNON ! - Znowu to samo, klapa. Nic nie wystrzeliło z rąk kadeta, co naprawdę doprowadzało go do furii, wściekł się na siebie, ponieważ zazwyczaj szybko nowo poznane techniki wychodziły mu od razu. Zamknął na chwilę oczy, powiedział sobie w myślach, że mu się uda, po czym wziął wdech, po czym wypuścił całe powietrze, jakie wciągnął nosem.
Dodał także odrobiny ki do swoich dłoni, bo może było jej bardzo mało, dlatego mu to nie wychodziło. Zacisnął swoje zęby, jego złoty blask aury mógł zwabić tu niechcianych gości, lecz nie obchodziło go to, bo wiedział że biały dym zasłoni jego złote światło. Wreszcie powstał ponowny wybuch, po czym Czarnowłosy krzyknął:
- BUSTER CANNON ! - niebieski pocisk ki leciał w kierunku za pewne jakiejś skały, która chyba teraz została przez to zniszczona. Wreszcie udało mu się użyć tej techniki, która była wykorzystana na niego samego, przez wrednego koszarowego trenera.
Opuścił on dłonie, gdyż trochę zdrętwiały, gdy je tak przez dłuższy czas trzymał w powietrzu. Wyprostował się, po czym miał zamiar dalej trenować, miał zamiar nauczyć się techniki, która by mu prawie poderżnęła gardło, gdyby nie jego dobry kompan misji, Altair. A była to technika zwana Ki swordem, dokładnie nie wiedział czy tak to się wymawia, ale chciał się jej nauczyć, przydatna technika do obrony, jak i do ataku.
Blade miał nadzieję, że niedługo powróci na planetę, dokonać zemsty na swoim trenerze, lecz nie wiedział czy podoła się temu wyzwaniu, żeby go pokonać, wiedział iż trener jest za pewne x2 silniejszy od niego, ale nie zważał na to, tylko na samo szczęście i siłę drzemiącą w nim, która pomoże mu przezwyciężyć trenera, który jest jak tyran.
OCC:
Początek Treningu.
Nauka Buster Cannon
- GośćGość
Re: Makyo Star
Pią Cze 28, 2013 11:49 am
Blade właśnie zaczynał się szykować trenować nad techniką, która prawie poderżnęła mu gardło, a nazywała się ona ki sword. Wiedział on, że nie będzie jej łatwo opanować, ponieważ trzeba skupić dużą ilość ki w dłoni, żeby w ogóle stworzyć coś takiego. Czarnowłosy miał nadzieję, że mu się uda szybko ją oswobodzić, bo wiedział, że ta broń będzie idealna do asasynacji przeciwnika czy też jakiegoś zwierza. Nadal był w formie Super Saiyana, dostosowywał się do nie, chciał wiedzieć czy da się obniżyć limity przebywania w tej formie, bardzo był ciekaw czy jest taka możliwość.
Kadeta zastanawiało tylko jedno, dlaczego gdy był bardzo zły na coś, przemieniał się w tą formę, trochę to było dla niego nie zrozumiałe, ogólnie dla niego ta transformacja wydawała się dziwna. Wiedział tylko, że jego rasa przemieniała się w wielkie małpy i to wszystko, a ta forma to nowy akt w jego życiu, jak i dalszej przeszłości. Postanowił on znaleźć jakieś idealne miejsce na staraniu się nauczenia tej ów techniki zwanej mieczem ki. Uniósł się w górę, po czym zaczął szukać jakiś skał stalagmitów czy też czegoś może żywego do treningu.
5, 10, 15 minut lotu, nadal nic nie mógł znaleźć, jakieś gejzery, skały, czy też góry, które tylko wymijał, po to by znaleźć jakieś dobre miejsce do trenowania. Wreszcie, po tych 20 minutach lotu, znalazł on jakąś ciemną nizinę z mnóstwem zombie demonów, które spotkał tutaj po twardym lądowaniu. Saiyan postanowił wytrenować technikę na nich, więc obniżył lot, po czym by otoczony przez głupawe demony.
Mógł zobaczyć, że wszystkie patrzą w kierunku jego osoby, więc ustawił się w pozycji do walki, po czym ruszył na ów stwory. Wybijał jeden za drugim, lecz starał się użyć ki i stworzyć ostrze, którym będzie mógł przecinać swoich przeciwników, których właśnie znalazł, z którymi teraz toczy walkę. Blade'a zastanawiał fakt, dlaczego zawsze miał problem z nauczaniem się technik, ponieważ nie były one trudne do nauczenia, wystarczyło odrobinę wiary i bum , technika wyuczona w perfekcji. Unik, wyskok, kopniak, różne uniki, manewry przeciwko tym demonom, które go atakowały, aż dziw że nie było tutaj tych mądrzejszych.
Zauważył, że jest coraz trudniej, mógł zauważyć, że niektóre zombie demony wychodziły z podziemi, niektóre nadlatywały z wysoka, nawet nie wiedział skąd one mogą przylatywać, ale wiedział, że robiło się ich coraz więcej, dla niego było to nawet dość ciężkie i stanowiło wielki problem. Bał się, że jeden go ugryzie, to dostanie jakiejś alergii czy czegoś innego, lecz starał się nie dotknąć przez demoniczne bestie.
Kolejne minuty, czy też nawet godziny mijały, lecz niestety Czarnowłosy nadal nie mógł aktywować ki sworda, którego chciał użyć na demonach. Niektóre go nawet łapały za nogi, lecz zaraz, gdy się zorientował, kopał je gdzieś z dala od niego, coraz ciężej, coraz więcej demonów nadchodziło z każdej strony, lecz nie wiedział przez co. Wreszcie, po chwili zastanawiania się, kadet domyślił się, że to przez jego złotą poświatę mogą te demony nadchodzić, może one po prostu wyczuwały jego energię ki, ale czy to jest w ogóle możliwe.
Sam dokładnie o tym nie wiedział, ponieważ użył scoutera do wyczytywania energii ki. Wreszcie uniósł się w górę, a tu nagle, ni stąd ni zowąd pojawiły się dziwne Inkuby, które wyglądały dość groźne. Wreszcie zauważył, że ów przeciwnicy zaczęli wystrzeliwać w niego jakieś ogniste fale ognia piekielnego, które nadchodziły z ich ust, na szczęście Saiyan miał zanzokena, którego użył do uniknięciu nadchodzącego ognia.
Kiedy tego uniknął, zaczął lecieć w stronę swoich przeciwników, których oczywiście chciał zniszczyć. Starał się wytworzyć miecz z energii ki, lecz niestety nadal mu to nie wychodziło, przez co był bardzo zdenerwowany. Demony nie zamierzały przestać, z ich paszczy wydobywał się piekielny ogień, który mógł spalić Saiyana, który zaciekle się bronił przed nimi. Blade wiedział o tym, że na pewno mu się uda osiągnąć swój cel, dlatego iż, starał się go jak najszybciej zaliczyć, ponieważ nie chciał tego przeciągać, gdyż nie wiedział czy kolejne demony mogą nadejść, bo przecież wreszcie to było planeta tych parszywych bestii.
Czarnowłosy nie zamierzał się z nimi już dłużej bawić, postanowił wziąć się w garść i stworzyć ten sword z ki, który mu ciągle nie wychodził. Skupił większą energię ki, tym razem nie na transformacji, którą osiągnął, lecz na swojej prawej dłoni, która miała jakieś przebłyski światła. Zatrzymał się w powietrzu, po czym zamknął oczy, ponieważ miał zamiar naładować swoją rękę energią ki. Wreszcie, po chwili, gdy już to zrobił, mógł zauważyć, że ogień, który został wystrzelony z pysków demonów, leciał z niesamowitym impetem w jego stronę, lecz coś się stało.
Tak, Kadet rozciął nadchodzący ogień, swoim ki swordem, który mienił się złotym blaskiem energii. Gdy wreszcie Saiyanowi wyszło, to co chciał osiągnąć, zostawił po sobie tylko zanzoken, po czym pojawiał się za demonami, żeby je porozcinać wszystkie. Po paru minutach, Blade wreszcie pozałatwiał wszystkie ścierwa, która chciały go zabić, lecz niestety im nie wyszło, gdyż unicestwił je swoim ki swordem.
Gdy wylądował, pozabijał również te zombie demony, które nie potrafiły latać i które stały ciągle pod Saiayanem, jak i Inkubami, które zostały zgładzone przez niego samego. Demony zaczęły się na niego rzuca, lecz bez skutku, ponieważ Czarnowłosy wszystkie rozcinał ki swordem, wszystkie zginęły. Kiedy skończył rozprawiać się z zombie demonami, dezaktywował swój miecz z ki, po czym także wyszedł ze złotej formy, coraz bardziej przyzwyczajał się do niej, gdyż czuł że traci mniej ki na nią.
Zaraz po tym, wzniósł się w powietrze, po czym poleciał w stronę pozostawionego ki blasta, gdzieś bardzo daleko, miał nadzieję, że leci w dobrą stronę, gdyż nie chciał spędzić nocy na dworze, nie wiedział jakie silniejsze demony czają się w pełnym mroku tej planety. 15 minut zajęło mu znalezienie jego własnej energii, gdyż musiał tylko i wyłącznie posługiwać się wzrokiem, ponieważ nie miał ze sobą swojego scoutera, którym od razu wykryłby swoją pozostawioną przez siebie cząstkę ki.
Wreszcie, po wylądowaniu, pochłonął niewielką kulkę ki, po czym wszedł do swojej podziemnej jaskini, po to by zdrzemnąć się i wypocząć po ciężkim i długim treningu. Pokierował się w stronę kamiennego łoża, po czym ułożył się na nim wygodnie i zamarł w długi sen.
OCC:
Koniec Treningu
Nauka Buster Cannon
Nauka Ki Sword.
Reg HP & KI 20%, ponieważ za poprzedni post nie dodałem.
Kadeta zastanawiało tylko jedno, dlaczego gdy był bardzo zły na coś, przemieniał się w tą formę, trochę to było dla niego nie zrozumiałe, ogólnie dla niego ta transformacja wydawała się dziwna. Wiedział tylko, że jego rasa przemieniała się w wielkie małpy i to wszystko, a ta forma to nowy akt w jego życiu, jak i dalszej przeszłości. Postanowił on znaleźć jakieś idealne miejsce na staraniu się nauczenia tej ów techniki zwanej mieczem ki. Uniósł się w górę, po czym zaczął szukać jakiś skał stalagmitów czy też czegoś może żywego do treningu.
5, 10, 15 minut lotu, nadal nic nie mógł znaleźć, jakieś gejzery, skały, czy też góry, które tylko wymijał, po to by znaleźć jakieś dobre miejsce do trenowania. Wreszcie, po tych 20 minutach lotu, znalazł on jakąś ciemną nizinę z mnóstwem zombie demonów, które spotkał tutaj po twardym lądowaniu. Saiyan postanowił wytrenować technikę na nich, więc obniżył lot, po czym by otoczony przez głupawe demony.
Mógł zobaczyć, że wszystkie patrzą w kierunku jego osoby, więc ustawił się w pozycji do walki, po czym ruszył na ów stwory. Wybijał jeden za drugim, lecz starał się użyć ki i stworzyć ostrze, którym będzie mógł przecinać swoich przeciwników, których właśnie znalazł, z którymi teraz toczy walkę. Blade'a zastanawiał fakt, dlaczego zawsze miał problem z nauczaniem się technik, ponieważ nie były one trudne do nauczenia, wystarczyło odrobinę wiary i bum , technika wyuczona w perfekcji. Unik, wyskok, kopniak, różne uniki, manewry przeciwko tym demonom, które go atakowały, aż dziw że nie było tutaj tych mądrzejszych.
Zauważył, że jest coraz trudniej, mógł zauważyć, że niektóre zombie demony wychodziły z podziemi, niektóre nadlatywały z wysoka, nawet nie wiedział skąd one mogą przylatywać, ale wiedział, że robiło się ich coraz więcej, dla niego było to nawet dość ciężkie i stanowiło wielki problem. Bał się, że jeden go ugryzie, to dostanie jakiejś alergii czy czegoś innego, lecz starał się nie dotknąć przez demoniczne bestie.
Kolejne minuty, czy też nawet godziny mijały, lecz niestety Czarnowłosy nadal nie mógł aktywować ki sworda, którego chciał użyć na demonach. Niektóre go nawet łapały za nogi, lecz zaraz, gdy się zorientował, kopał je gdzieś z dala od niego, coraz ciężej, coraz więcej demonów nadchodziło z każdej strony, lecz nie wiedział przez co. Wreszcie, po chwili zastanawiania się, kadet domyślił się, że to przez jego złotą poświatę mogą te demony nadchodzić, może one po prostu wyczuwały jego energię ki, ale czy to jest w ogóle możliwe.
Sam dokładnie o tym nie wiedział, ponieważ użył scoutera do wyczytywania energii ki. Wreszcie uniósł się w górę, a tu nagle, ni stąd ni zowąd pojawiły się dziwne Inkuby, które wyglądały dość groźne. Wreszcie zauważył, że ów przeciwnicy zaczęli wystrzeliwać w niego jakieś ogniste fale ognia piekielnego, które nadchodziły z ich ust, na szczęście Saiyan miał zanzokena, którego użył do uniknięciu nadchodzącego ognia.
Kiedy tego uniknął, zaczął lecieć w stronę swoich przeciwników, których oczywiście chciał zniszczyć. Starał się wytworzyć miecz z energii ki, lecz niestety nadal mu to nie wychodziło, przez co był bardzo zdenerwowany. Demony nie zamierzały przestać, z ich paszczy wydobywał się piekielny ogień, który mógł spalić Saiyana, który zaciekle się bronił przed nimi. Blade wiedział o tym, że na pewno mu się uda osiągnąć swój cel, dlatego iż, starał się go jak najszybciej zaliczyć, ponieważ nie chciał tego przeciągać, gdyż nie wiedział czy kolejne demony mogą nadejść, bo przecież wreszcie to było planeta tych parszywych bestii.
Czarnowłosy nie zamierzał się z nimi już dłużej bawić, postanowił wziąć się w garść i stworzyć ten sword z ki, który mu ciągle nie wychodził. Skupił większą energię ki, tym razem nie na transformacji, którą osiągnął, lecz na swojej prawej dłoni, która miała jakieś przebłyski światła. Zatrzymał się w powietrzu, po czym zamknął oczy, ponieważ miał zamiar naładować swoją rękę energią ki. Wreszcie, po chwili, gdy już to zrobił, mógł zauważyć, że ogień, który został wystrzelony z pysków demonów, leciał z niesamowitym impetem w jego stronę, lecz coś się stało.
Tak, Kadet rozciął nadchodzący ogień, swoim ki swordem, który mienił się złotym blaskiem energii. Gdy wreszcie Saiyanowi wyszło, to co chciał osiągnąć, zostawił po sobie tylko zanzoken, po czym pojawiał się za demonami, żeby je porozcinać wszystkie. Po paru minutach, Blade wreszcie pozałatwiał wszystkie ścierwa, która chciały go zabić, lecz niestety im nie wyszło, gdyż unicestwił je swoim ki swordem.
Gdy wylądował, pozabijał również te zombie demony, które nie potrafiły latać i które stały ciągle pod Saiayanem, jak i Inkubami, które zostały zgładzone przez niego samego. Demony zaczęły się na niego rzuca, lecz bez skutku, ponieważ Czarnowłosy wszystkie rozcinał ki swordem, wszystkie zginęły. Kiedy skończył rozprawiać się z zombie demonami, dezaktywował swój miecz z ki, po czym także wyszedł ze złotej formy, coraz bardziej przyzwyczajał się do niej, gdyż czuł że traci mniej ki na nią.
Zaraz po tym, wzniósł się w powietrze, po czym poleciał w stronę pozostawionego ki blasta, gdzieś bardzo daleko, miał nadzieję, że leci w dobrą stronę, gdyż nie chciał spędzić nocy na dworze, nie wiedział jakie silniejsze demony czają się w pełnym mroku tej planety. 15 minut zajęło mu znalezienie jego własnej energii, gdyż musiał tylko i wyłącznie posługiwać się wzrokiem, ponieważ nie miał ze sobą swojego scoutera, którym od razu wykryłby swoją pozostawioną przez siebie cząstkę ki.
Wreszcie, po wylądowaniu, pochłonął niewielką kulkę ki, po czym wszedł do swojej podziemnej jaskini, po to by zdrzemnąć się i wypocząć po ciężkim i długim treningu. Pokierował się w stronę kamiennego łoża, po czym ułożył się na nim wygodnie i zamarł w długi sen.
OCC:
Koniec Treningu
Nauka Buster Cannon
Nauka Ki Sword.
Reg HP & KI 20%, ponieważ za poprzedni post nie dodałem.
Re: Makyo Star
Pią Lip 12, 2013 5:39 pm
Młody sayianin kończył trening, jednakże był zbyt pochłonięty samodoskonaleniem się by dostrzec dziwny zniekształcony cień, poruszający się po czarnej powierzchni Makyo Star. Z oddali czarnej niczym smoła pustyni można było usłyszeć skowyt dzikich istot żyjących na tym mrocznym i niegościnnym terenie.
Nagle młody wojownik usłyszał potupywanie dobiegające zza pleców jednakże nim zdążył zareagować otrzymał bolesny cios zadany pazurami wymierzony w żebra. Chłopak miał tylko sekundę by ujrzeć napastnika, była nim bestia którą sprowadził poziom mocy generowany przez sayianina:
Od razu w momencie zetknięcia się ich wzroku, bestia wypuściła z paszczy dziwną pomarańczowo-zieloną kulę która pomknęła ku chłopakowi.
OOC:
短気者 (Tanki-sha/Spitfire/Piekielnik)
siła: 600
zr: 600
hp: 2600/2600
ki: 3000/3000
Zdolności specjalne:
-???? - ?????
-???? - ?????
Zodlności pasywne:
-????-?????
-????-?????
OOC II:
Atak z zaskoczenia - otrzymujesz 400 dmg z góry na start.
Masz I turę na podjęcie decyzji na temat zaistniałej sytuacji.
Nagle młody wojownik usłyszał potupywanie dobiegające zza pleców jednakże nim zdążył zareagować otrzymał bolesny cios zadany pazurami wymierzony w żebra. Chłopak miał tylko sekundę by ujrzeć napastnika, była nim bestia którą sprowadził poziom mocy generowany przez sayianina:
Od razu w momencie zetknięcia się ich wzroku, bestia wypuściła z paszczy dziwną pomarańczowo-zieloną kulę która pomknęła ku chłopakowi.
OOC:
短気者 (Tanki-sha/Spitfire/Piekielnik)
siła: 600
zr: 600
hp: 2600/2600
ki: 3000/3000
Zdolności specjalne:
-???? - ?????
-???? - ?????
Zodlności pasywne:
-????-?????
-????-?????
OOC II:
Atak z zaskoczenia - otrzymujesz 400 dmg z góry na start.
Masz I turę na podjęcie decyzji na temat zaistniałej sytuacji.
- GośćGość
Re: Makyo Star
Sob Lip 13, 2013 10:58 pm
Saiyan po ciężkim, lecz zarazem długim treningu, poczuł on złe przeczucia, przez co Blade szybko odwrócił wzrok i zobaczył jakiegoś dziwnego dinozaura, który zaczął szarżować w jego stronę. Dzięki jego szybkości, użył zanzokena, dzięki czemu uniknął ataku bestii. Czarnowłosy wisiał nad nim, po czym chyba nie zamierzał przejmować się bestią, więc aktywował swoją błękitną aurę, po czym uciekł bestii w siną dal.
Miał nadzieję, że pozbył się monstra, lecz nie wiedział czy ten potwór nie podążał za nim. Kadet był na szczęście szybszy, wiedział że szczęście mu doskwiera i może uciec bestii, lecz nie był na tyle pewien czy na pewno jej ucieknie. Blade po przeleceniu parunastu kilometrów z dala od demona, wreszcie po jakimś czasie wylądował, niestety jak na razie przy jego domu nie było bezpiecznie, gdyż demoniczna bestia, ziejąca zielono pomarańczowymi kulami ognia było w pobliżu.
Czarnowłosy postanowił znaleźć sobie nowe miejsce do odpoczynku, czuł że po tak ciężkim treningu przyda mu się sen, a zwłaszcza że niedługo będzie mu doskwierać głód. Kadet miał dość tak łażenia po tych pustkowiach, więc postanowił udać się na skaliste tereny, miał nadzieję, że tam go nie capnie ten ognik. Po parunastu długich krokach, wreszcie Saiyan mógł znaleźć kolejną wydrążono niewielką jaskinie w której będzie mógł odpocząć.
Wszedł do niej, po czym aktywował na dłoni ki sworda, po to by mu robił za światło w tej ciemności, jaka była w ponurej grocie. Usiadł on sobie przy ścianie i zaczął sobie drzemać, ów gdy skończył przeszukiwać pomieszczenie, stwierdził że jest ona opuszczona, postanowił on się zdrzemnąć.
OCC:
Reg HP & Ki 10%
Miał nadzieję, że pozbył się monstra, lecz nie wiedział czy ten potwór nie podążał za nim. Kadet był na szczęście szybszy, wiedział że szczęście mu doskwiera i może uciec bestii, lecz nie był na tyle pewien czy na pewno jej ucieknie. Blade po przeleceniu parunastu kilometrów z dala od demona, wreszcie po jakimś czasie wylądował, niestety jak na razie przy jego domu nie było bezpiecznie, gdyż demoniczna bestia, ziejąca zielono pomarańczowymi kulami ognia było w pobliżu.
Czarnowłosy postanowił znaleźć sobie nowe miejsce do odpoczynku, czuł że po tak ciężkim treningu przyda mu się sen, a zwłaszcza że niedługo będzie mu doskwierać głód. Kadet miał dość tak łażenia po tych pustkowiach, więc postanowił udać się na skaliste tereny, miał nadzieję, że tam go nie capnie ten ognik. Po parunastu długich krokach, wreszcie Saiyan mógł znaleźć kolejną wydrążono niewielką jaskinie w której będzie mógł odpocząć.
Wszedł do niej, po czym aktywował na dłoni ki sworda, po to by mu robił za światło w tej ciemności, jaka była w ponurej grocie. Usiadł on sobie przy ścianie i zaczął sobie drzemać, ów gdy skończył przeszukiwać pomieszczenie, stwierdził że jest ona opuszczona, postanowił on się zdrzemnąć.
OCC:
Reg HP & Ki 10%
Re: Makyo Star
Sob Lip 13, 2013 11:12 pm
Podczas snu młodego wojownika w celu zregenerowania ran, nagle pod ciężarem jego ciała, zawaliła się gleba, wojownik niespodziewanie zapadł się pod ziemię, w międzyczasie, pod wpływem zawału ziemi cała jaskinia stała się niestabilna, po czym sufit zwalił się, zaś ogromne odłamki sufitu runęły na wprost na chłopaka wgniatając go w dno dziury jaka powstała.
OOC:
Blade Kara - 1200 dmg.
Jesteś uwięziony pod stertą głazów, w ciemnej zawalonej jaskini bez wyjścia.
OOC:
Blade Kara - 1200 dmg.
Jesteś uwięziony pod stertą głazów, w ciemnej zawalonej jaskini bez wyjścia.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach