Wioska Jednogwiezdnej kuli
+8
Druid
Hikaru
Kuro
April
Kanade
Colinuś
Red
NPC.
12 posters
Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sro Maj 30, 2012 5:26 pm
First topic message reminder :
Największa i teoretycznie najważniejsza z wiosek. Znajdują się tu zarówno silni wojownicy, jak i wprawni medycy. Przywódcą jest Vetus - najstarszy syn Saichoro. Mieszkańcy mają rozległą wiedzę, którą podzielą się z każdym, o ile obdarzą go zaufaniem. |
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sro Kwi 15, 2015 1:21 am
The member 'Druid' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Kwi 26, 2015 12:10 pm
Słyszał coraz lepiej, a jego umiejętności poprawiały się z każdą sekundą walki. Obserwował kątem oka swoich braci jak walczą z wrogiem. Dzięki temu przyswoił trochę techniki innej niż dotychczas widział. Odniósł wrażenie, że w każdej wiosce występuje trochę inny styl walki. Uznał to za dobry znak, że będzie mógł porównać różne style i najlepsze rzeczy z każdego przyjąć do swojej sztuki walki. Z takim wrogiem jaki stanął naprzeciw rodowi nameków warto znać dużo sposobów na walkę.
- Teraz Ci pokażę zielony ludku. Nie zasługujecie na tę planetę. Macie trzy słońca, a nie korzystacie z ich energii.
- Co masz na myśli, że nie korzystamy z ich energii? Po co mielibyśmy to robić?
Druid nie był pewien co ma na celu rozmowa z tym wrogiem, ale postanowił kontynuować, ponieważ nie rozumiał intencji robienia inwazji. Wojna z changelingami była wyniszczająca, a kolejna może być tragiczna w skutkach.
- Czy nie mogą nasze ludy się dogadać?
- Zgodnie z raportem. Wasz lud jest bardzo opóźniony w rozwoju. Wy tylko egzystujecie! Nie znacie świata tak jak my. Dlatego takie robaki muszą zginąć.
Po tych słowach dla nameczanina stało się jasne, że na dialog nie ma co liczyć, ponieważ przeciwnik obrał jasną drogę i ścieżkę. Będą do tego dążyć i wybiją nameczan, ponieważ uważają ich za słabszych. Druidowi pojawiły się pewne wątpliwości w głowie. Pragnął bronić swój lud i pokonać wroga, jeżeli to potrzebne, ale słowa czarnowłosego przeciwnika dały mu sporo do myślenia. Egzystują. Nie znają świata. Te słowa były jak strzał w serce, ale Druid częściowo domyślał się o co chodzi. Dążenie do siły, do stania się opiekunem albo obrońcą. Miał pewien obrany cel, a dążenie do niego może być długie. Długie i monotonne, a to go przerażało. Widząc pozostałych braci nie widział w nich siebie. Od zawsze pragnął czegoś zupełnie innego, a teraz staje naprzeciw wroga, który przybywa z innej planety i uważa, że nameczanie są nudni. Są jak robaki, a robaki wszystko robiły jak im natura kazała. Po prostu robiły wszystko żeby przeżyć. Żyły sobie spokojnie w ziemi i na roślinach. Zbierają jedzenie i żyją, a potem umierają. Jedyna ich przygoda to przypadkowe zdeptanie przez nameczanina albo uniknięcie tego.
- Nie znam świata. Jestem robakiem.
- Dokładnie.
Druid wyszeptał te słowa pod nosem, a wróg skorzystał w tej chwili zamyślenia i podleciał do nameczanina. Następnie potężny cios w brzuch i uderzenie z łokcia w twarz. Krew trysnęła z ust nameczanina, a kości twarzy gruchnęły. Poczuł ból w szczęce. Cofnął się kilka kroków do tyłu z trudem łapiąc równowagę, ale zrobił zamach ręką, a nogami stąpał mocniej, aby zatrzymać się. Wyhamował, a impet uderzenia przeciwnika odrzucił mu głowę do tyłu, a następnie opadła lekko do przodu. Stał chwilę pochylony do przodu czując piekący ból, ale narastało w nim poczucie siły i silnej woli. Pragnął pokonać tego czarnowłosego wojownika, aby móc dowiedzieć się czym jest świat i odkryć prawdziwą moc. Jego ciało lekko się zaczerwieniło. Zieleń przygasła, a czerwone części na jego ciele były lekko rozświetlone. Ciało lekko dymiło, a mięśnie wydawały się teraz większe. Podskoczył do góry i cofnął do tyłu nogę. Zrobił zamach i rozciągnął nogę na około 10 metrów robiąc uderzenie od boku niczym kosą. Nauczy wroga, że nie należy lekceważyć nameczan.
1. Wróg potężny 300dmg. Moje HP= 900-300= 600
2. Biała aura +50 siły. -80ki
2. Mystic Attack 1,5*siła(150) + szybkość= 375dmg; koszt: 50% dmg=-188ki Wróg HP= 450-375= 75.
3. Moje KI: 548-188-80= 280
4. Start trening.
- Teraz Ci pokażę zielony ludku. Nie zasługujecie na tę planetę. Macie trzy słońca, a nie korzystacie z ich energii.
- Co masz na myśli, że nie korzystamy z ich energii? Po co mielibyśmy to robić?
Druid nie był pewien co ma na celu rozmowa z tym wrogiem, ale postanowił kontynuować, ponieważ nie rozumiał intencji robienia inwazji. Wojna z changelingami była wyniszczająca, a kolejna może być tragiczna w skutkach.
- Czy nie mogą nasze ludy się dogadać?
- Zgodnie z raportem. Wasz lud jest bardzo opóźniony w rozwoju. Wy tylko egzystujecie! Nie znacie świata tak jak my. Dlatego takie robaki muszą zginąć.
Po tych słowach dla nameczanina stało się jasne, że na dialog nie ma co liczyć, ponieważ przeciwnik obrał jasną drogę i ścieżkę. Będą do tego dążyć i wybiją nameczan, ponieważ uważają ich za słabszych. Druidowi pojawiły się pewne wątpliwości w głowie. Pragnął bronić swój lud i pokonać wroga, jeżeli to potrzebne, ale słowa czarnowłosego przeciwnika dały mu sporo do myślenia. Egzystują. Nie znają świata. Te słowa były jak strzał w serce, ale Druid częściowo domyślał się o co chodzi. Dążenie do siły, do stania się opiekunem albo obrońcą. Miał pewien obrany cel, a dążenie do niego może być długie. Długie i monotonne, a to go przerażało. Widząc pozostałych braci nie widział w nich siebie. Od zawsze pragnął czegoś zupełnie innego, a teraz staje naprzeciw wroga, który przybywa z innej planety i uważa, że nameczanie są nudni. Są jak robaki, a robaki wszystko robiły jak im natura kazała. Po prostu robiły wszystko żeby przeżyć. Żyły sobie spokojnie w ziemi i na roślinach. Zbierają jedzenie i żyją, a potem umierają. Jedyna ich przygoda to przypadkowe zdeptanie przez nameczanina albo uniknięcie tego.
- Nie znam świata. Jestem robakiem.
- Dokładnie.
Druid wyszeptał te słowa pod nosem, a wróg skorzystał w tej chwili zamyślenia i podleciał do nameczanina. Następnie potężny cios w brzuch i uderzenie z łokcia w twarz. Krew trysnęła z ust nameczanina, a kości twarzy gruchnęły. Poczuł ból w szczęce. Cofnął się kilka kroków do tyłu z trudem łapiąc równowagę, ale zrobił zamach ręką, a nogami stąpał mocniej, aby zatrzymać się. Wyhamował, a impet uderzenia przeciwnika odrzucił mu głowę do tyłu, a następnie opadła lekko do przodu. Stał chwilę pochylony do przodu czując piekący ból, ale narastało w nim poczucie siły i silnej woli. Pragnął pokonać tego czarnowłosego wojownika, aby móc dowiedzieć się czym jest świat i odkryć prawdziwą moc. Jego ciało lekko się zaczerwieniło. Zieleń przygasła, a czerwone części na jego ciele były lekko rozświetlone. Ciało lekko dymiło, a mięśnie wydawały się teraz większe. Podskoczył do góry i cofnął do tyłu nogę. Zrobił zamach i rozciągnął nogę na około 10 metrów robiąc uderzenie od boku niczym kosą. Nauczy wroga, że nie należy lekceważyć nameczan.
1. Wróg potężny 300dmg. Moje HP= 900-300= 600
2. Biała aura +50 siły. -80ki
2. Mystic Attack 1,5*siła(150) + szybkość= 375dmg; koszt: 50% dmg=-188ki Wróg HP= 450-375= 75.
3. Moje KI: 548-188-80= 280
4. Start trening.
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Kwi 26, 2015 12:11 pm
Zapomniałem o kości. Riki, usuniesz tego posta.
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Kwi 26, 2015 12:11 pm
The member 'Druid' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Nauka Sai Sei
Nie Kwi 26, 2015 1:10 pm
Tak mocnego przeciwnika jeszcze nie miał. To była kolejna jego prawdziwa walka na śmierć i życie. Dawno temu z changelingami, a teraz stawał naprzeciw kolejnego wroga, który miał zamiar zagarnąć namek dla siebie, ale nie mógł odpuścić. Znalazł kolejny cel. Pozna wszechświat, a następnie udowodni mu, że nameczanie nie są robakami. Żeby móc bronić planety przed zagrożeniem, będzie musiał pokazać się w wielu miejscach i tam ukazać potęgę nameczańskich wojownik. Ten wróg przed nim będzie pierwszym, który dowie się, że z nameczanami się nie zadziera. Zablokowanie takiego kopniaka to nie lada wyzwanie, a ten czarnowłosy wojownik zrobił to. Dowiódł swojej mocy i tego, że jest to nie lada przeciwnik. Najgorszym był szybki ruch kosmiczego wroga. Aura na jego ręce była złowroga i mocna, a szybki ruch ręką był jasnym przekazem zamiaru. Rozciągnięta noga, którą złapał wróg między ręką, a tułowiem była łatwym celem. Ostra aura rozcięła ją z dużą łatwością. Ból był przeraźliwy, ale nameczanin już miał okazję go poczuć niedawno. Trolls Lolo niemal podobnie urwał mu rękę, a teraz w walce na śmierć i życie traci nogę. Tuż po odcięciu jej części skróciła się i wiedział już ile mu brakuje. Dokładnie nad kolanem, a więc sporej części. Nie mógł normalnie ustać, a więc nie miał wyjścia. Musi zregenerować swoje siły, bo inaczej nie wygra z wrogiem o takiej mocy.
- Hahaha. Przegrałeś! Bez ręki i bez nogi. Niczym mrowce powyrywam kończyny. Będziesz cierpiał.
- Czy ja wyglądam na kogoś kto kona w cierpieniu? Czy wydaje Ci się, że moje siły opadły? Czy myślisz, że wy najeźdźcy możecie z nami tak łatwo wygrać? Przekonacie się kim są nameczanie.
Powiedział to spluwając krew. Podleciał do góry, żeby skoncentrować swoją ki, ale najpierw musiał być pewien, że przez chwilę wróg mu nie będzie przeszkadzać. Podleciał do niego i uderzył z dużą szybkością z główki w bańkę tamtego. Druidowi gwiazdy przeleciały przed oczami po tym ataku, ale nie miał wątpliwości, że dzięki temu zysk na czasi, bo tamtemu musiało przydzwonić jeszcze lepiej.
Teraz zaczął koncentrować się z całych sił na swojej ki wewnątrz ciała. Zbierał ją w miejscu, gdzie znajdowały się rozerwane i pokrwawione mięśnie. Postanowił, że zregeneruje obie kończyny, ponieważ nie może lekceważyć tak mocnego przeciwnika. Nie może tak szybko zginąć, ponieważ to by oznaczało, że zawsze był słaby, a jego wola nie była wystarczająco silna. Całe jego ciało drżało przez dłuższą chwilę, a mięśnie wokół zniszczonych tkanek paliły tak bardzo, że prawie zemdlał. Utrzymywała go jedynie niezłomna wola przetrwania i przezwyciężenia własnych ograniczeń. Mięśnie te zaczęły jakoś dziwnie się zwężać i rozszerzać, a komórki w miejscu, gdzie były zerwane ścięgna i kości zmieniały swój kształt. Pojął jak działa mistyczny atak nameczan i jaki ma to wpływ na organizm. Mistyczny atak zabierał niesamowite ilości ki wbrew wszelkim pozorom, a taki rodzaj leczenia wymaga niemal tyle samo ki. Tutaj nie ma czego wydłużyć. Komórki się nie wydłużają, ale muszą ulec przekształceniu.
- Dlatego to musi tak boleć? Czy to tylko za pierwszym razem? O nie. Ja mdleję. Tylko nie teraz. Nie mogę. Nie polegnę w tej walce. Przezwyciężę ten ból!
Walczył przez chwilę z własnym organizmem, bólem i słabościami. Hart jego ducha nie malał. Był już na granicy, ale wzmógł swoją energię do granic. Jego komórki przyspieszyły. Zaczęły się szybciej zmieniać, ewoluować. Nagle krew trysnęła z nogi, a wraz z nią przeźroczysty płyn i duża grupa mięśni. Nowa kończyna pojawiła się w miejsce starej, bez ran, bez zadrapań. Podobnie stało się też z ręką. Już zrośnięta skóra rozerwała się sprawiając bardzo dużo cierpienia przy tym, ale przetrwał. Świeża ręka zginała się idealnie i miała takie funkcje jak dawniej. Zacisnął obie pięści i wylądował w odległości kilkudziesięciu metrów od swojego wroga.
- Pożałujecie, że z nami zadarliście. Pożałujecie swoich czynów. Pożałujesz słów, które wypowiedziałeś.
1. Wróg blokuje. HP wroga= 450
2. Wróg robi ki-sword. 205dmg. -205ki. KI wroga= 750-205= 545
3. Moje HP= 600-205= 395. Mam 37%.
4. Atak szybki 150dmg. HP wroga= 300.
5. Trening Sai Sei.
- Hahaha. Przegrałeś! Bez ręki i bez nogi. Niczym mrowce powyrywam kończyny. Będziesz cierpiał.
- Czy ja wyglądam na kogoś kto kona w cierpieniu? Czy wydaje Ci się, że moje siły opadły? Czy myślisz, że wy najeźdźcy możecie z nami tak łatwo wygrać? Przekonacie się kim są nameczanie.
Powiedział to spluwając krew. Podleciał do góry, żeby skoncentrować swoją ki, ale najpierw musiał być pewien, że przez chwilę wróg mu nie będzie przeszkadzać. Podleciał do niego i uderzył z dużą szybkością z główki w bańkę tamtego. Druidowi gwiazdy przeleciały przed oczami po tym ataku, ale nie miał wątpliwości, że dzięki temu zysk na czasi, bo tamtemu musiało przydzwonić jeszcze lepiej.
Teraz zaczął koncentrować się z całych sił na swojej ki wewnątrz ciała. Zbierał ją w miejscu, gdzie znajdowały się rozerwane i pokrwawione mięśnie. Postanowił, że zregeneruje obie kończyny, ponieważ nie może lekceważyć tak mocnego przeciwnika. Nie może tak szybko zginąć, ponieważ to by oznaczało, że zawsze był słaby, a jego wola nie była wystarczająco silna. Całe jego ciało drżało przez dłuższą chwilę, a mięśnie wokół zniszczonych tkanek paliły tak bardzo, że prawie zemdlał. Utrzymywała go jedynie niezłomna wola przetrwania i przezwyciężenia własnych ograniczeń. Mięśnie te zaczęły jakoś dziwnie się zwężać i rozszerzać, a komórki w miejscu, gdzie były zerwane ścięgna i kości zmieniały swój kształt. Pojął jak działa mistyczny atak nameczan i jaki ma to wpływ na organizm. Mistyczny atak zabierał niesamowite ilości ki wbrew wszelkim pozorom, a taki rodzaj leczenia wymaga niemal tyle samo ki. Tutaj nie ma czego wydłużyć. Komórki się nie wydłużają, ale muszą ulec przekształceniu.
- Dlatego to musi tak boleć? Czy to tylko za pierwszym razem? O nie. Ja mdleję. Tylko nie teraz. Nie mogę. Nie polegnę w tej walce. Przezwyciężę ten ból!
Walczył przez chwilę z własnym organizmem, bólem i słabościami. Hart jego ducha nie malał. Był już na granicy, ale wzmógł swoją energię do granic. Jego komórki przyspieszyły. Zaczęły się szybciej zmieniać, ewoluować. Nagle krew trysnęła z nogi, a wraz z nią przeźroczysty płyn i duża grupa mięśni. Nowa kończyna pojawiła się w miejsce starej, bez ran, bez zadrapań. Podobnie stało się też z ręką. Już zrośnięta skóra rozerwała się sprawiając bardzo dużo cierpienia przy tym, ale przetrwał. Świeża ręka zginała się idealnie i miała takie funkcje jak dawniej. Zacisnął obie pięści i wylądował w odległości kilkudziesięciu metrów od swojego wroga.
- Pożałujecie, że z nami zadarliście. Pożałujecie swoich czynów. Pożałujesz słów, które wypowiedziałeś.
1. Wróg blokuje. HP wroga= 450
2. Wróg robi ki-sword. 205dmg. -205ki. KI wroga= 750-205= 545
3. Moje HP= 600-205= 395. Mam 37%.
4. Atak szybki 150dmg. HP wroga= 300.
5. Trening Sai Sei.
Nauka Sai Sei
Nie Kwi 26, 2015 1:10 pm
The member 'Druid' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Kwi 26, 2015 3:37 pm
Regeneracja przebiegała pomyślnie. Odzyskał kończyny i do tego rany powoli się zasklepiały. Najgorszy ból już prawie minął, a mięśnie nabierały wyrazistości. Musiał tylko poruszać dobrze wszystkim, żeby poczuć przepływ krwi, która również zaczęła się regenerować i dzielić. Po krótkim czasie wypełniła nowe kończyny i mógł nimi normalnie poruszać. Pojawiłą się duża wada. Przez moment zrobiło mu się słabo, a nie był pewien ile to trwa. Wystarczająco dla jego wroga, który wystrzelił z kurzu i uderzył z pięści, a potem kilka szybkich kopniaków w tors nameczanina, który nie był w stanie się jeszcze bronić. Zaczynało dziać się źle, ponieważ żadne z ciosow Druida nie robiły efektu na wytrzymałym agresorze, a tamten zadawał całkiem spory ból młodemu niebieskookiemu zielonemu, który czuł słabnące mięśnie. Do tego zaryzykował użycia tej trudnej techniki przez co pozostał zdekoncentrowany i osłabiony przez chwilę.
- Co teraz nameczaninie? Chyba chciałeś mi pokazać coś. Tak beznadziejnego przeciwnika nie miałem od dawna. Nawet nie potrafisz mnie trafić błaźnie.
Słowa jego wroga miały wystarczającą moc, żeby pobudzić Druida i wzmóc w nim ukryte pokłady mocy. Odetchnął głęboko, a następnie odleciał od przeciwnika unikających dalszych dewastujących uderzeń. Tym razem żeby wygrać musiał poddać się frustracji, która narastała w nim od kiedy to nawet ze zwiększoną mocą nie był w stanie celnie uderzyć swojego przeciwnika. Przekroczył już pewien stopień niemocy i teraz musiał wyzwolić swoją złość. Ona mogła mu dodać tak dużo sił na dalszą walkę, że może to zakończyć teraz. Raz, a dobrze i bez dalszych ceregieli. Musiał to zrobić dla dobra swojego ludu i dla swoich marzeń. Pozostali nie byli w stanie mu pomóc, ponieważ sami toczyli zacięte i trudne walki. To wszystko rozgrywało się w bardzo złym kierunku i nie potrafił tego w prosty sposób odmienić. Musiał obrać inną drogę w niepewności. Pójść zakazaną poniekąd przez jego mistrza ścieżką. Nie wiedział czy Trolls dalej będzie go po tym trenował, ale musi zrozumieć sytuację. On sam pewnie będzie stawał przed trudnym wyborem niewyobrażalnie trudnej walki.
Nadszedł ten moment.
- Wybacz. Trolls. Nie mam wyboru.
Zamknął oczy i zacisnął mocniej zęby. Powstrzymywał się od kilku chwil przed tym, ale teraz pozwolił uwolnić się tej ukrytej w nim złości. Niebieska aura nagle wystrzeliła spod jego nóg, a następnie całe ciało oświetliła niebieskawa poświata. Nagle jego moc urosła do niewyobrażalnych dla niego rozmiarów. Jeżeli wróg był w stanie odczytać moc to również mógł to zauważyć. Moc Druida urosła prawie dwukrotnie. Przewaga stała się w tym momencie niemal oczywista i musiał to wykorzystać. Ta niesamowita moc pożerała niewyobrażalne pokłady ki, a do tego słabł po ciosach swojego wroga. Postawił wszystko na jedną kartę. Szybka reakcja w tej chwili to podstawa do wygrania tej walki. Wyrzucił dwie ręce do przodu w stronę swojego wroga. Jedną celując w brzuch, a drugą łapiąc za kark czarnowłosego wojownika. Błyskawicznie przybliżył się do niego i wytworzył na swojej nodze miecz z ki. Podobnie jak przy treningu z Trollsem Lolo tak teraz postanowił wykorzystać do jednego, szybkiego kończącego ataku wszystkie swoje umiejętności. Wycelował nogą w biodro. Ten atak musiał to zakończyć. Tu i teraz. Przegra tą walkę z kretesem, jeżeli zawiedzie w tej chwili. Przeznacza swoje wszystkie siły, a tak naprawdę nadal nie wie czy ta mała bitwa w ogóle o czym kolwiek przesądzi. Przecież nie on jeden walczy. Przeciwników jest znacznie więcej. Po tym przyjdą kolejni, a on będzie w stanie ledwo walczyć. To nie może się za dobrze skończyć. Nagle zrozumiał, że ta wojna jest nie do wygrania.
- Trolls. Dziękuje za trening, ale to nic nie dało. Jeżeli Ty czegoś nie zrobisz, to kto?
1. Wróg blokuje. HP wroga= 450
2. Wróg robi szybki. 150dmg
3. Moje HP= 395-150=245. Mam 23%.
4. Furia +120 siły (220), szybkości (270), energii (170). Moc= 5460j. KI= 37% z 2550. KI= 944
5. Mystic Attack 150+150= 300dmg. -150*2= -300KI.
6. Dodatkowy atak= Ki-sword 322dmg; -322*2= 544ki. Moje KI= 944-300-644= 0
7. Trening Sai Sei i fizyczny.
- Co teraz nameczaninie? Chyba chciałeś mi pokazać coś. Tak beznadziejnego przeciwnika nie miałem od dawna. Nawet nie potrafisz mnie trafić błaźnie.
Słowa jego wroga miały wystarczającą moc, żeby pobudzić Druida i wzmóc w nim ukryte pokłady mocy. Odetchnął głęboko, a następnie odleciał od przeciwnika unikających dalszych dewastujących uderzeń. Tym razem żeby wygrać musiał poddać się frustracji, która narastała w nim od kiedy to nawet ze zwiększoną mocą nie był w stanie celnie uderzyć swojego przeciwnika. Przekroczył już pewien stopień niemocy i teraz musiał wyzwolić swoją złość. Ona mogła mu dodać tak dużo sił na dalszą walkę, że może to zakończyć teraz. Raz, a dobrze i bez dalszych ceregieli. Musiał to zrobić dla dobra swojego ludu i dla swoich marzeń. Pozostali nie byli w stanie mu pomóc, ponieważ sami toczyli zacięte i trudne walki. To wszystko rozgrywało się w bardzo złym kierunku i nie potrafił tego w prosty sposób odmienić. Musiał obrać inną drogę w niepewności. Pójść zakazaną poniekąd przez jego mistrza ścieżką. Nie wiedział czy Trolls dalej będzie go po tym trenował, ale musi zrozumieć sytuację. On sam pewnie będzie stawał przed trudnym wyborem niewyobrażalnie trudnej walki.
Nadszedł ten moment.
- Wybacz. Trolls. Nie mam wyboru.
Zamknął oczy i zacisnął mocniej zęby. Powstrzymywał się od kilku chwil przed tym, ale teraz pozwolił uwolnić się tej ukrytej w nim złości. Niebieska aura nagle wystrzeliła spod jego nóg, a następnie całe ciało oświetliła niebieskawa poświata. Nagle jego moc urosła do niewyobrażalnych dla niego rozmiarów. Jeżeli wróg był w stanie odczytać moc to również mógł to zauważyć. Moc Druida urosła prawie dwukrotnie. Przewaga stała się w tym momencie niemal oczywista i musiał to wykorzystać. Ta niesamowita moc pożerała niewyobrażalne pokłady ki, a do tego słabł po ciosach swojego wroga. Postawił wszystko na jedną kartę. Szybka reakcja w tej chwili to podstawa do wygrania tej walki. Wyrzucił dwie ręce do przodu w stronę swojego wroga. Jedną celując w brzuch, a drugą łapiąc za kark czarnowłosego wojownika. Błyskawicznie przybliżył się do niego i wytworzył na swojej nodze miecz z ki. Podobnie jak przy treningu z Trollsem Lolo tak teraz postanowił wykorzystać do jednego, szybkiego kończącego ataku wszystkie swoje umiejętności. Wycelował nogą w biodro. Ten atak musiał to zakończyć. Tu i teraz. Przegra tą walkę z kretesem, jeżeli zawiedzie w tej chwili. Przeznacza swoje wszystkie siły, a tak naprawdę nadal nie wie czy ta mała bitwa w ogóle o czym kolwiek przesądzi. Przecież nie on jeden walczy. Przeciwników jest znacznie więcej. Po tym przyjdą kolejni, a on będzie w stanie ledwo walczyć. To nie może się za dobrze skończyć. Nagle zrozumiał, że ta wojna jest nie do wygrania.
- Trolls. Dziękuje za trening, ale to nic nie dało. Jeżeli Ty czegoś nie zrobisz, to kto?
1. Wróg blokuje. HP wroga= 450
2. Wróg robi szybki. 150dmg
3. Moje HP= 395-150=245. Mam 23%.
4. Furia +120 siły (220), szybkości (270), energii (170). Moc= 5460j. KI= 37% z 2550. KI= 944
5. Mystic Attack 150+150= 300dmg. -150*2= -300KI.
6. Dodatkowy atak= Ki-sword 322dmg; -322*2= 544ki. Moje KI= 944-300-644= 0
7. Trening Sai Sei i fizyczny.
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Kwi 26, 2015 3:37 pm
The member 'Druid' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Wto Maj 12, 2015 8:08 pm
Dla Druida było to wyzwanie gorsze niż przeciw changelingom. Zablokowany taki atak to szok, ale tylko dzięki wzmocnieniu go przez ki zadał wrogu poważne rany, którymi było odcięcie kończyn od ud w dół. Teraz napastnik albo się wykrwawi, albo Druid go dobije. Miał rządzę mordu, a aura wokół niego wciąż narastała ukazując prawdziwą ukrytą moc.
- Co za głupi zielony ludek. Wzywaj swego pana na daremne. Zaraz tu zginiesz. Pożałujesz tego!!!
Krzyczał na cały głos i wściekłość tamtego również była spora. Krew z jego nóg nie ciekła tak jak nameczanin się spodziewał. Pewnie zablokował to za pomocą ki, a może oni również posiadają zdolności regeneracji. Unosząc się w powietrzu mógł walczyć dalej i mógł bez problemu zaskoczyć Druida po raz kolejny atakiem ki-sworda, ale tym razym obyło się bez obrażeń, ponieważ nameczanin pod wpływem złości i nieświadomie uzył kiaiho, którym odrzucił wroga od siebie. Frustracja narastała, a dzięki niej adrenalina dostarczała pokłady mocy, które głęboko drzemały w Druidzie.
- Ten głupi ludek Cię zabije!!!
Wrzasnął na całe gardło czym zwrócił uwagę nie tylko wrogów, ale również swoich, którzy z pewnym przerażeniem spojrzeli na swojego pobratymca. Mało który nameczanin wypowiadał takie słowa, a prawie żaden nie miał zamiaru zabijać. Wielu jego ziomków nie dobijało wroga. Pozostawiali ich ledwie żywych, a to może być zgubne.
Zamiary Druida mógł wyczuć każdy, ale za tymi zamiarami napływały do niego kolejne zasoby ukrytej siły, a te pozwalały mu dokończyć walkę z wymagającym wrogiem. Ten z przerażeniem teraz patrzył na młodego nameczanina, który podleciał do swojego oprawcy i wymierzył kopniakiem. Tamten jeszcze próbował zasłonić się rękami, ale żeby słowa mogły się spełnić nameczanin zaczął rzucać raz po razie ki-blastem. Ostatniego rzucił z pełną premedytacją i złością prosto w serce. Kula przebila się przez tors. Skłonił się po tym lekko. Czuł niesamowite zmęczenie. Zabicie kogoś przyniosło mu niezwykłą ulgę. Odetchnął głęboko, zrobił kilka głębokich wdechów, a ta aura powoli zanikła, a negatywne nastawienie już nie było odczuwalne.
- Zabiłem... sukinsyna. Ktoś jeszcze?!
Druid chciał pójść za ciosem. Był gotów załatwić każdego na swojej drodze lub zginąć w chwale ku obronie planety. Przynajmniej jego życie nie pójdzie na marne jak zabije kilku takich.
1. Wróg blokuje Mystic Attack. HP wroga= 450-322= 128
2. Wróg robi ki-sword. 205dmg. -205ki. KI wroga= 545-205= 340
2. Ja Kiaiho. Anulowanie ataku. -41KI
3. Moje HP= 245. Mam 23%.
4. Furia +120 siły (220), szybkości (270), energii (170). Moc= 5460j. KI= 944-41-110-380=413
5. Atak podstawowy 1/2 siły= 110dmg. -110KI.
6. Dodatkowy ki-blast 17dmg*8 sztuk= 136dmg; -190*2ki= -380ki
7. Trening Sai Sei i fizyczny. Trening koniec.
- Co za głupi zielony ludek. Wzywaj swego pana na daremne. Zaraz tu zginiesz. Pożałujesz tego!!!
Krzyczał na cały głos i wściekłość tamtego również była spora. Krew z jego nóg nie ciekła tak jak nameczanin się spodziewał. Pewnie zablokował to za pomocą ki, a może oni również posiadają zdolności regeneracji. Unosząc się w powietrzu mógł walczyć dalej i mógł bez problemu zaskoczyć Druida po raz kolejny atakiem ki-sworda, ale tym razym obyło się bez obrażeń, ponieważ nameczanin pod wpływem złości i nieświadomie uzył kiaiho, którym odrzucił wroga od siebie. Frustracja narastała, a dzięki niej adrenalina dostarczała pokłady mocy, które głęboko drzemały w Druidzie.
- Ten głupi ludek Cię zabije!!!
Wrzasnął na całe gardło czym zwrócił uwagę nie tylko wrogów, ale również swoich, którzy z pewnym przerażeniem spojrzeli na swojego pobratymca. Mało który nameczanin wypowiadał takie słowa, a prawie żaden nie miał zamiaru zabijać. Wielu jego ziomków nie dobijało wroga. Pozostawiali ich ledwie żywych, a to może być zgubne.
Zamiary Druida mógł wyczuć każdy, ale za tymi zamiarami napływały do niego kolejne zasoby ukrytej siły, a te pozwalały mu dokończyć walkę z wymagającym wrogiem. Ten z przerażeniem teraz patrzył na młodego nameczanina, który podleciał do swojego oprawcy i wymierzył kopniakiem. Tamten jeszcze próbował zasłonić się rękami, ale żeby słowa mogły się spełnić nameczanin zaczął rzucać raz po razie ki-blastem. Ostatniego rzucił z pełną premedytacją i złością prosto w serce. Kula przebila się przez tors. Skłonił się po tym lekko. Czuł niesamowite zmęczenie. Zabicie kogoś przyniosło mu niezwykłą ulgę. Odetchnął głęboko, zrobił kilka głębokich wdechów, a ta aura powoli zanikła, a negatywne nastawienie już nie było odczuwalne.
- Zabiłem... sukinsyna. Ktoś jeszcze?!
Druid chciał pójść za ciosem. Był gotów załatwić każdego na swojej drodze lub zginąć w chwale ku obronie planety. Przynajmniej jego życie nie pójdzie na marne jak zabije kilku takich.
1. Wróg blokuje Mystic Attack. HP wroga= 450-322= 128
2. Wróg robi ki-sword. 205dmg. -205ki. KI wroga= 545-205= 340
2. Ja Kiaiho. Anulowanie ataku. -41KI
3. Moje HP= 245. Mam 23%.
4. Furia +120 siły (220), szybkości (270), energii (170). Moc= 5460j. KI= 944-41-110-380=413
5. Atak podstawowy 1/2 siły= 110dmg. -110KI.
6. Dodatkowy ki-blast 17dmg*8 sztuk= 136dmg; -190*2ki= -380ki
7. Trening Sai Sei i fizyczny. Trening koniec.
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Czw Maj 14, 2015 8:33 pm
Pozostali nameczanie również się długo męczyli z wrogiem i ich walki wciąż trwały. Druid miał więc chwilę na wytchnienie. Sytuacja wokół tej wioski jakoś zaczynała się klarować. Było tu wystarczająco dużo wojowników, a do tego zachowanie Druida niekoniecznie sprzyjało jego osobie. Kamu w pewnym momencie zabił jednego z nich, a drugi uciekł. Mananu wciąż walczył ze swoim przeciwnikiem, który już nie miał zamiaru odpuścić.
- Kamu! Dobij go. Przyprowadzi następnych. - Krzyknął walczący nameczanin.
- Nie. On już odpuścił.
- Kretynie. Nie widzisz jaki jest ich cel? Druid omal nie zginął, Ty ledwo dawałeś radę... - W tym momencie Mananu otrzymał dość mocny energetyczny cios w brzuch, który go przebił. Zaczął pluć krwią. Nameczanin wściekł się, a jego moc również skoczyła znacząco. Złość również dodała mu sił, dzięki którym potężną falą z ust spopielił swojego wroga.
Mananu opadł na dół i złapał się za brzuch. Uderzenie było krytyczne, ale Kanu przeszedł szybko do leczenia. - ... a co dopiero sobie mamy radę dać z większą ekipą. Druid. Weź część mojej energii i dobij go. Szybko!
- Zostaw go. Jest niegroźny. Stracił swoją wolę walki.
Ich zdanie było różne i każdy miał swoje racje. Druid musiał podjąć jakąś decyzję.
OoC:
Dostajesz +200 ki od Mananu jako przekazanie.
Technika użyta Chou Makohou. Jak chcesz możesz się jej uczyć za 1pkt mniej, ale tylko teraz (ważność oferty do końca tej sesji).
Saiyanin kieruję się na Wzgórza
Zapomniałem o kwestii punktacji za walkę:
Druid WINS
Uwagi dodatkowe:
O punkty upomnisz się przy treningu.
- Kamu! Dobij go. Przyprowadzi następnych. - Krzyknął walczący nameczanin.
- Nie. On już odpuścił.
- Kretynie. Nie widzisz jaki jest ich cel? Druid omal nie zginął, Ty ledwo dawałeś radę... - W tym momencie Mananu otrzymał dość mocny energetyczny cios w brzuch, który go przebił. Zaczął pluć krwią. Nameczanin wściekł się, a jego moc również skoczyła znacząco. Złość również dodała mu sił, dzięki którym potężną falą z ust spopielił swojego wroga.
Mananu opadł na dół i złapał się za brzuch. Uderzenie było krytyczne, ale Kanu przeszedł szybko do leczenia. - ... a co dopiero sobie mamy radę dać z większą ekipą. Druid. Weź część mojej energii i dobij go. Szybko!
- Zostaw go. Jest niegroźny. Stracił swoją wolę walki.
Ich zdanie było różne i każdy miał swoje racje. Druid musiał podjąć jakąś decyzję.
OoC:
Dostajesz +200 ki od Mananu jako przekazanie.
Technika użyta Chou Makohou. Jak chcesz możesz się jej uczyć za 1pkt mniej, ale tylko teraz (ważność oferty do końca tej sesji).
Saiyanin kieruję się na Wzgórza
Zapomniałem o kwestii punktacji za walkę:
Druid WINS
NPC Zadane DMG: 1310 Ilość postów: ---- Styl: - Bonus: - Uwagi: - Ogółem: ---------- | Druid Początkowe punkty: 10 Zadane DMG: 1998 Ilość postów: 6 Styl: +6 Bonus: +6 (poziom trudności i pomysły w walce z furią i łączeniem ataków) Uwagi: Ładnie opisana walka i ze sporymi zwrotami akcji. Duża trudność z blokami przeciwika. Kości dały w kość ale znalazłeś wyjście. Ogółem: +22 |
O punkty upomnisz się przy treningu.
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Pią Wrz 04, 2015 11:00 pm
Nameczanin po długim zastanowieniu stwierdził, że posłucha Manu, który odradzał dalszej walki. Młody Druid musiał nieco ochłonąć. Niemal zapomniał co mu doradzał Trolls Lolo i jego dawny trener. Nie mógł się poddawać emocjom, ponieważ nameczanin, który zachowuje spokój zyskuje prawdziwą siłę. Taka droga jest prawidłową ścieżką dla wojowników. On jako osobnik, który został wygnany ze względu na utarczki z changelingami musiał teraz nadrobić zaufanie względem innych braci i odkupić winy. Walka z wrogiem, który przybył na namek była teraz pewną odskocznią, a zauważył tu szansę wyrównania szans wobec changelingów. Przyszedł mu właśnie do głowy pomysł. Był może głupi, a może to było coś nietypowego. Spojrzał na Kamu i Mananu, a potem na swojego wroga. Podszedł do niego i chwycił za ubranie, a następnie rzucił nim parę metrów dalej.
- Zajmę się nim. Nie zabiję go Kamu. Znajdę innych jego pobratymców w podobnym stanie i przekonam ich, aby więcej z nami nie zadzierali i zostawili naszą planetę.
Wolnym krokiem podszedł do przeciwnika. Czekał na to, aż ten się zacznie wycofywać. Ruszył za nim. Gonił go przez pewien czas, licząc na to, że oddalą się na niesłyszalną dla reszty nameczan odległość.
- Mam propozycję dla was. Zostawcie nameczan, a wystawię wam changelingi. Przystajesz na połączenie sił?
Druid przeklinał swoich oprawców. Może nie widać tego było tak bardzo kilka dni lub miesięcy temu, ale w ostatnim czasie stwierdził, że wszelkie tak agresywne rasy wymagają eksterminacji.
Sorka Rik, że nie pisałem. Sam wiesz dlaczego, teraz postaram się pisać.
- Zajmę się nim. Nie zabiję go Kamu. Znajdę innych jego pobratymców w podobnym stanie i przekonam ich, aby więcej z nami nie zadzierali i zostawili naszą planetę.
Wolnym krokiem podszedł do przeciwnika. Czekał na to, aż ten się zacznie wycofywać. Ruszył za nim. Gonił go przez pewien czas, licząc na to, że oddalą się na niesłyszalną dla reszty nameczan odległość.
- Mam propozycję dla was. Zostawcie nameczan, a wystawię wam changelingi. Przystajesz na połączenie sił?
Druid przeklinał swoich oprawców. Może nie widać tego było tak bardzo kilka dni lub miesięcy temu, ale w ostatnim czasie stwierdził, że wszelkie tak agresywne rasy wymagają eksterminacji.
Sorka Rik, że nie pisałem. Sam wiesz dlaczego, teraz postaram się pisać.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Wrz 06, 2015 1:24 am
Saiyanin ruszył w ucieczkę, ale Druid podążał za nim. Obaj byli przeraźliwie zmęczeni, ale ich moc nie różniła się znacząco. Kosmiczny przybysz wyrywał się z rąk Druida i w pewnym momencie był gotów na zabicie nameczanina używając całej swej pozostałej ki, ale wtedy usłyszał z ust zielonego propozycję i momentalnie się zatrzymał. Był gotów do walki, ale również do wysłuchania.
- Co masz na myśli, wystawienia changelingów? Jak chcesz to zrobić i myślisz, że coś we dwóch zdziałamy?
OoC:
Jak znów znikniesz bez słowa to będę Cię męczył kościami aż się znudzi i mi i Tobie.
Nie licz na ambitne posty i zadania do czasu aż nie będziesz regularnie pisać.
- Co masz na myśli, wystawienia changelingów? Jak chcesz to zrobić i myślisz, że coś we dwóch zdziałamy?
OoC:
Jak znów znikniesz bez słowa to będę Cię męczył kościami aż się znudzi i mi i Tobie.
Nie licz na ambitne posty i zadania do czasu aż nie będziesz regularnie pisać.
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Wrz 06, 2015 10:38 am
Druid jeszcze sam do końca nie wiedział co chce zrobić. Wystawienie changelingów to bardzo ogólna idea, która przyszła mu na poczekaniu. Mógł wykorzystać jedynie fakt, że już był w ich bazie i był przetrzymywany i torturowany tam, ale nic poza tym. Może posłużyć jako przynęta, ale lodowych jest tam bardzo dużo. Co prawda nie są tak silni, a może tylko niektórzy, ale jeżeli zbierze się większa grupa saiyan to będą w stanie walczyć. Wykoszą się nawzajem. To będzie najlepsze rozwiązanie. Obejrzał się czy nie ma nigdzie żadnego z jego braci, a następnie skierował swoje słowa do wroga.
- Mam z nimi pewne utarczki. Wiem, gdzie szkoli się pewna grupa. Używali mnie jak worka treningowego i pewnie jak mnie zobaczą to chętnie znów skorzystają. Ja bym odciągnął ich uwagę, a wy w tym czasie zaatakujecie ich. Oczywiście wpierw sprawdzę ich możliwości. W końcu, jeżeli będą za silni to wy padniecie jak muchy. Dasz radę zebrać swoich ludzi z reszty planety? Dlaczego walczycie w tak małych grupkach?
Nie liczył, że jakoś sprawnie pójdzie ta rozmowa i rozpoczęcie wspólnego działania, ale warto spróbować. Liczy, że faktycznie saiyanie wycofają się od walk z nameczanami i zbiorą razem, aby zaatakować wskazaną przez Druida bazę. Nie martwił się tym, czy akurat on padnie ofiarą przeciwnika. Tamten raczej też powinien dojść do wniosku że nic mu po jednym marnym nameczaninie. Jak dobrze pójdzie, to część wiosek zostanie odciążona lub uratowana, a dwie inne rasy wykończą się i nameczanie znów będą mieć spokój na swojej planecie.
- Mam z nimi pewne utarczki. Wiem, gdzie szkoli się pewna grupa. Używali mnie jak worka treningowego i pewnie jak mnie zobaczą to chętnie znów skorzystają. Ja bym odciągnął ich uwagę, a wy w tym czasie zaatakujecie ich. Oczywiście wpierw sprawdzę ich możliwości. W końcu, jeżeli będą za silni to wy padniecie jak muchy. Dasz radę zebrać swoich ludzi z reszty planety? Dlaczego walczycie w tak małych grupkach?
Nie liczył, że jakoś sprawnie pójdzie ta rozmowa i rozpoczęcie wspólnego działania, ale warto spróbować. Liczy, że faktycznie saiyanie wycofają się od walk z nameczanami i zbiorą razem, aby zaatakować wskazaną przez Druida bazę. Nie martwił się tym, czy akurat on padnie ofiarą przeciwnika. Tamten raczej też powinien dojść do wniosku że nic mu po jednym marnym nameczaninie. Jak dobrze pójdzie, to część wiosek zostanie odciążona lub uratowana, a dwie inne rasy wykończą się i nameczanie znów będą mieć spokój na swojej planecie.
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sro Gru 23, 2015 8:37 am
Druid zauważył, że rozmowa się nie klei i pewnie nie będzie z tego nic dobrego. Czas jego odejścia zbliżał się. Dalsza droga ujawni mu co powinien dalej robić i jak działać. Być może swoimi ostatnimi czynami zbratał się ze swoim ludem, ale dalej wisi widmo zagrożenia. Najpierw changelingi, a teraz ludzie z ogonami. Najchętniej poleciałby na ich statek i wysadził się tam, żeby zabić jak najwięcej z nich, ale może uda mu się przekonać tego wroga na wspólną walkę przeciw innemu wrogowi. Druidowi zależało jedynie na zniszczeniu bazy changelingów, która sprawiła mu sporo kłopotów i równocześnie jest ona problemem dla pozostałych mieszkańców planety. Zielonych i fioletowych.
- Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Tak mawiał czasem mój mistrz, a wy walczycie tutaj ze wszystkimi, ale czy nie lepiej się zjednoczyć i zniszczyć changelingi? Co wy na to? Jak was zwą przybysze?
Próbował ciągnąć rozmowę, zdobyć więcej informacji i sobie trochę poukładać w głowie. Czas leciał, a jego bracia giną. Spoglądał z nieufnością na tego wojownika. Miał ogon, który kręcił się. Znał to. Podobnie zachowywały się changelingi kiedy były czymś zainteresowane. Dotarło do niego jak prosty jest jego wróg. Będzie w stanie odczytać jego zamiary. Zamarcie ogona i brak jakiejkolwiek odpowiedzi oznacza chęć walki. Na razie było spokojnie.
1. Myślę, że wrócę do pisania nieco częściej. Przeprowadzałem się za granicę. Mam nadzieję, że to nie problem, żebym wrócił do pisania?
2. Póki ktoś nie będzie chciał ze mną pisać to popróbuję kości.
3. Liczby to statystyki.
- Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Tak mawiał czasem mój mistrz, a wy walczycie tutaj ze wszystkimi, ale czy nie lepiej się zjednoczyć i zniszczyć changelingi? Co wy na to? Jak was zwą przybysze?
Próbował ciągnąć rozmowę, zdobyć więcej informacji i sobie trochę poukładać w głowie. Czas leciał, a jego bracia giną. Spoglądał z nieufnością na tego wojownika. Miał ogon, który kręcił się. Znał to. Podobnie zachowywały się changelingi kiedy były czymś zainteresowane. Dotarło do niego jak prosty jest jego wróg. Będzie w stanie odczytać jego zamiary. Zamarcie ogona i brak jakiejkolwiek odpowiedzi oznacza chęć walki. Na razie było spokojnie.
1. Myślę, że wrócę do pisania nieco częściej. Przeprowadzałem się za granicę. Mam nadzieję, że to nie problem, żebym wrócił do pisania?
2. Póki ktoś nie będzie chciał ze mną pisać to popróbuję kości.
3. Liczby to statystyki.
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sro Gru 23, 2015 8:37 am
The member 'Druid' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Procent' : 13, 8, 91, 80
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
#1 'Procent' : 13, 8, 91, 80
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sob Gru 26, 2015 6:31 pm
Druid miał ten zmysł wojownika nameczańskiego. Nigdy nie pasowała do niego rola farmera, który potrafił wyczuć zmianę wiatru lub deszcz. On tak daleko nie wybiegał swoim zmysłem w przyszłość. Ciągle badał otoczenie wokół siebie tu i teraz i nigdy, ale to przenigdy nie lekceważył pewnych znaków. Mistrz próbował mu wielokrotnie wmówić, że powinien iść razem z naturą. Powinna go prowadzić, ale nie za bardzo to łapał. Czy nawet wyczucie tego, że komuś się ogon przestaje ruszać oznacza, że wciągnął się w pęd natury?
Jego wróg właśnie szykował atak. To było pewne, ale ten cios był byle jaki. Przeciwnik może i był zmęczony, ale to nie tylko to. On chyba badał zachowanie Druida, który ujrzał uśmiech na twarzy mężczyzny. Nie potrafił odczytywać emocji innych albo nie chciał. Dla niego to było zupełnie nieistotne. Jeżeli ktoś atakuje to znaczy, że szuka walki. Skoro szuka walki to trzeba dać mu tę przyjemność, a nameczanin od samego początku swojego treningu dążył do jak najszybszego kończenia pojedynków. Mimo chęci pozostania wojownikiem, a nie farmerem pragnął jak najszybciej zwyciężać. Tym samym walka musiała być krótka, a wojownik każdej innej rasy pragnął długiej i morderczej walki. Powoli budziła w nim się ta prawdziwa cecha stróża planety, który pragnie uniknąć zniszczenia i śmierci. Niepotrzebnej straty sił, czasu i krwi na głupie i nic nie znaczące walki. Szczególnie, jeżeli walczy przeciw takim, którzy chcą krzywdzić innych lub niszczyć coś tworzone przez nameczan i coś o co dbają z wszelką starannością.
Odetchnął głęboko, ponieważ wiedział, że to będzie strata czasu. Oczywiście chodziło o rozmowę, dlatego tę walkę postara się zakończyć szybko. Tym razem swój mistyczny atak wykorzystał w zupełnie inny sposób. Wystrzelił rękę obok głowy swojego przeciwnika, a drugą ręką ją szarpnął, a ta zaczęła falować i owinęła się na tułowiu mężczyzny. Następnie szarpnął i ściągnął do siebie rozciągniętą rękę. Tak zawirował swoim przeciwnikiem, że zawroty głowy murowane. Z kolejnym atakiem już nie będzie taki delikatny, chyba że przeciwnik zdecyduje się na propozycję rzuconą przez Druida przed momentem.
1. Wróg atakuje potężnym. 21dmg. HP moje: 1050-21= 1029
2. Ja atakuję Mystic Attack. 300dmg. KI moje: 750-150= 600
3. HP wroga: 1365-300= 1065
4. Trening Start
5. Trochę słaby przeciwnik wyszedł. 2 wartości pokazują wzrost jego siły i szybkości.
Jego wróg właśnie szykował atak. To było pewne, ale ten cios był byle jaki. Przeciwnik może i był zmęczony, ale to nie tylko to. On chyba badał zachowanie Druida, który ujrzał uśmiech na twarzy mężczyzny. Nie potrafił odczytywać emocji innych albo nie chciał. Dla niego to było zupełnie nieistotne. Jeżeli ktoś atakuje to znaczy, że szuka walki. Skoro szuka walki to trzeba dać mu tę przyjemność, a nameczanin od samego początku swojego treningu dążył do jak najszybszego kończenia pojedynków. Mimo chęci pozostania wojownikiem, a nie farmerem pragnął jak najszybciej zwyciężać. Tym samym walka musiała być krótka, a wojownik każdej innej rasy pragnął długiej i morderczej walki. Powoli budziła w nim się ta prawdziwa cecha stróża planety, który pragnie uniknąć zniszczenia i śmierci. Niepotrzebnej straty sił, czasu i krwi na głupie i nic nie znaczące walki. Szczególnie, jeżeli walczy przeciw takim, którzy chcą krzywdzić innych lub niszczyć coś tworzone przez nameczan i coś o co dbają z wszelką starannością.
Odetchnął głęboko, ponieważ wiedział, że to będzie strata czasu. Oczywiście chodziło o rozmowę, dlatego tę walkę postara się zakończyć szybko. Tym razem swój mistyczny atak wykorzystał w zupełnie inny sposób. Wystrzelił rękę obok głowy swojego przeciwnika, a drugą ręką ją szarpnął, a ta zaczęła falować i owinęła się na tułowiu mężczyzny. Następnie szarpnął i ściągnął do siebie rozciągniętą rękę. Tak zawirował swoim przeciwnikiem, że zawroty głowy murowane. Z kolejnym atakiem już nie będzie taki delikatny, chyba że przeciwnik zdecyduje się na propozycję rzuconą przez Druida przed momentem.
1. Wróg atakuje potężnym. 21dmg. HP moje: 1050-21= 1029
2. Ja atakuję Mystic Attack. 300dmg. KI moje: 750-150= 600
3. HP wroga: 1365-300= 1065
4. Trening Start
5. Trochę słaby przeciwnik wyszedł. 2 wartości pokazują wzrost jego siły i szybkości.
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sob Gru 26, 2015 6:31 pm
The member 'Druid' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Procent' : 74, 49
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
#1 'Procent' : 74, 49
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sob Gru 26, 2015 6:55 pm
- Nieźle walczysz. Jeżeli naprawdę możesz wystawić nam kilku changelingów to chętnie załatwimy ich. Ale jaką mam gwarancję, że to nie będzie zasadzka?
- Myślałem, że Twoja bezmyślna walka to chęć ujrzenia śmierci, a jednak jesteś gotów na rozmowy?
- Chcę sprawdzić Twoją siłę. Mój oddział padł w walce z wami, a wielu z naszych albo zginęło albo zwiało w popłochu się leczyć. Niektórzy szukają waszych baz. Udowodnij mi, że się przydasz, a Cię posłucham. Może.
Następnie wokół jego ciała pojawiła się srebrna aura i jego mięśnie się powiększyły i wyskoczyły żyły. Druid wiedział co to oznacza. W końcu sam doskonale opanował zdolność koncentracji ki na takim poziomie, żeby zwiększyć moc mięśni, a tym samym uderzać lepiej i siać spustoszenie. Pod warunkiem, że jego wróg nie był zbyt mocny. Wtedy to na nic się zda dwóch takich jak on. Wiedział co się teraz stanie. Nagle przeciwnik przyspieszył, ale wciąż był wolniejszy od nameczanina, który szybciej zgromadził ki wokół siebie i utworzył niewidzialną tarczę, a gdy tamten zbliżył się rozstawił ręce i fala ki odrzuciła wroga na parę metrów i wtedy ruszył za nim. Wokół jego ręki pojawiła się niebieskawa aura, która nabrała ostrych kształtów i machnął się wzdłuż tułowia zostawiając płytką ciętą ranę przez całą długość. Zbroja na ciele przeciwnika pękła i spadła na ziemię. Mężczyzna odchylił się i zrobił salto na bok, żeby uciec od nameczanina i zasięgu jego rąk. Druid był niezwykle groźny w walce w bliiskim kontaktcie.
1. Przeciwnik: Siła: 13+74= 97, Szybkość: 8+49= 57, Wytrzymałość: 91, Energia: 80
2. Przeciwnik atakuje podstawowym: 97dmg. -15ki. Robię Kiaiho defensywno-ofensywe +50dmg.
3. Atakuję Ki-Sword: 150+55= 205dmg. Moje KI: 600-15-205= 380
4. HP przeciwnika: 1065-50-205= 810
- Myślałem, że Twoja bezmyślna walka to chęć ujrzenia śmierci, a jednak jesteś gotów na rozmowy?
- Chcę sprawdzić Twoją siłę. Mój oddział padł w walce z wami, a wielu z naszych albo zginęło albo zwiało w popłochu się leczyć. Niektórzy szukają waszych baz. Udowodnij mi, że się przydasz, a Cię posłucham. Może.
Następnie wokół jego ciała pojawiła się srebrna aura i jego mięśnie się powiększyły i wyskoczyły żyły. Druid wiedział co to oznacza. W końcu sam doskonale opanował zdolność koncentracji ki na takim poziomie, żeby zwiększyć moc mięśni, a tym samym uderzać lepiej i siać spustoszenie. Pod warunkiem, że jego wróg nie był zbyt mocny. Wtedy to na nic się zda dwóch takich jak on. Wiedział co się teraz stanie. Nagle przeciwnik przyspieszył, ale wciąż był wolniejszy od nameczanina, który szybciej zgromadził ki wokół siebie i utworzył niewidzialną tarczę, a gdy tamten zbliżył się rozstawił ręce i fala ki odrzuciła wroga na parę metrów i wtedy ruszył za nim. Wokół jego ręki pojawiła się niebieskawa aura, która nabrała ostrych kształtów i machnął się wzdłuż tułowia zostawiając płytką ciętą ranę przez całą długość. Zbroja na ciele przeciwnika pękła i spadła na ziemię. Mężczyzna odchylił się i zrobił salto na bok, żeby uciec od nameczanina i zasięgu jego rąk. Druid był niezwykle groźny w walce w bliiskim kontaktcie.
1. Przeciwnik: Siła: 13+74= 97, Szybkość: 8+49= 57, Wytrzymałość: 91, Energia: 80
2. Przeciwnik atakuje podstawowym: 97dmg. -15ki. Robię Kiaiho defensywno-ofensywe +50dmg.
3. Atakuję Ki-Sword: 150+55= 205dmg. Moje KI: 600-15-205= 380
4. HP przeciwnika: 1065-50-205= 810
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sob Gru 26, 2015 6:55 pm
The member 'Druid' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Gru 27, 2015 8:13 pm
Jego przeciwnik już się przekonał, że ma do czynienia z nie byle kim, ale dlaczego sprawdzając podejmował walkę z taką agresją. Przecież jak tak dalej pójdzie to nie będą w stanie dalej walczyć z kimkolwiek.
- Co przyniesie dalsza walka? Jak Ty chcesz później walczyć mężczyzno?
Pytanie poszło jak w próżnię, ponieważ saiyanin dalej atakował. Doskoczył do zielonego i walnął go złożonymi pięściami w bark, aż zabolało, ale nie na tyle, żeby Druid nie mógł walczyć. Takie ataki to pestka w porównaniu do ucisku jaki przeżył pod rygorem changelingów. To była jak piesza wycieczka na jezioro. Przynajmniej w czasach, gdy był trzykrotnie mniejszy takie wycieczki sprawiały mu tyle wysiłku co aktualna walka. Teraz już zdecydował również pokazać co potrafi na maksa. Skoncentrował swoją energię i jego mięśnie przybrały rozmiarów, a żyły były lepiej widoczne. Teraz miał taką siłę, że zdecyduje się wymierzyć dokładny i najmocniejszy cios z bliskiego dystansu. Zrobił zamach nogą, ale wróg zauważył to i się odsunął. W ostatniej chwili machnął mocno ręką i kantem dłoni walnął prosto w szczękę przeciwnika. Coś chrupnęło. Nie był pewien u kogo, ale odskoczył, ponieważ w następnym ruchu postanowił znów zrobić mocne uderzenie, ale w nieco innym stylu.
- Odpowiadaj, ponieważ widzę, że nie powinienem się wahać! Jak mnie wykiwasz to zginiesz!
Obserwował, ale kurz nieco przysłonił na moment arenę, a do tego coś gdzieś eksplodowało. To zaburzyło nieco koncentracje Druida. Walka nabierała brutalności.
0. Przeciwnik: Siła: 97, Szybkość: 57, Wytrzymałość: 91, Energia: 80
1. Wróg robi podstawowym 97dmg. Moje HP: 1029-97= 932
2. Biała aura -80ki. Moja Siła: 100+50= 150. Moje KI: 380-80= 300
3. Atakuję potężnym 300dmg. HP przeciwnika: 810-300= 510
4. Koniec treningu.
- Co przyniesie dalsza walka? Jak Ty chcesz później walczyć mężczyzno?
Pytanie poszło jak w próżnię, ponieważ saiyanin dalej atakował. Doskoczył do zielonego i walnął go złożonymi pięściami w bark, aż zabolało, ale nie na tyle, żeby Druid nie mógł walczyć. Takie ataki to pestka w porównaniu do ucisku jaki przeżył pod rygorem changelingów. To była jak piesza wycieczka na jezioro. Przynajmniej w czasach, gdy był trzykrotnie mniejszy takie wycieczki sprawiały mu tyle wysiłku co aktualna walka. Teraz już zdecydował również pokazać co potrafi na maksa. Skoncentrował swoją energię i jego mięśnie przybrały rozmiarów, a żyły były lepiej widoczne. Teraz miał taką siłę, że zdecyduje się wymierzyć dokładny i najmocniejszy cios z bliskiego dystansu. Zrobił zamach nogą, ale wróg zauważył to i się odsunął. W ostatniej chwili machnął mocno ręką i kantem dłoni walnął prosto w szczękę przeciwnika. Coś chrupnęło. Nie był pewien u kogo, ale odskoczył, ponieważ w następnym ruchu postanowił znów zrobić mocne uderzenie, ale w nieco innym stylu.
- Odpowiadaj, ponieważ widzę, że nie powinienem się wahać! Jak mnie wykiwasz to zginiesz!
Obserwował, ale kurz nieco przysłonił na moment arenę, a do tego coś gdzieś eksplodowało. To zaburzyło nieco koncentracje Druida. Walka nabierała brutalności.
0. Przeciwnik: Siła: 97, Szybkość: 57, Wytrzymałość: 91, Energia: 80
1. Wróg robi podstawowym 97dmg. Moje HP: 1029-97= 932
2. Biała aura -80ki. Moja Siła: 100+50= 150. Moje KI: 380-80= 300
3. Atakuję potężnym 300dmg. HP przeciwnika: 810-300= 510
4. Koniec treningu.
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Gru 27, 2015 8:13 pm
The member 'Druid' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Druid
- Liczba postów : 142
Data rejestracji : 05/07/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Sro Gru 30, 2015 1:54 pm
Druid trochę stracił pewności, ponieważ zaczynał odczuwać efekt tych wszystkich walk. Jego moc nadal wzrastała. Jak tak dalej pójdzie to nastąpi prawdziwe przebudzenie mocy, którą na początku ciężko mu będzie kontrolować. Nie za bardzo widzi zabijanie tego gościa, skoro może z nim nawiązać pewną współpracę i skierować wojnę na tory najeźdźca - changelingi. Dla nameczan będzie to na ręke i może w końcu zapanuje pokój, a im mniej będzie jaszczurów na namek, tym lepiej będzie im się żyło. Co najważniejsze w spokoju. Miał dziwne wrażenie, że walczy nawet więcej niż najpotężniejszy nameczański wojownik o którym słyszał, strażnik wielkiego wodza. Bardzo chętnie spotkałby się z nim i dowiedział co nieco, jak stać się lepszym nameczańskim stróżem. Tamten też z wodzem żyje na pustkowiu z dala od innych i sporadycznie się tylko z kimś spotyka. Niemal zupełnie jak Druid, który byłby gotów sam stanąć na straży najważniejszego nameczanina. Póki co musi pokierować swoją intrygę na właściwe tory. Skoncentrował się lepiej i naparł na swojego przeciwnika i przygniótł go do skały.
- DOŚĆ! - Krzyknął mu prosto w zakrwawioną twarz po tym jak po użyciu białej aury, a w jego przypadku bardziej niebieskiej, przed momentem zauważył znacznie większy przypływ siły, a do tego niesamowicie urosła mu prędkość.
- Zachowaj siły głupcze, ponieważ chciałbym żebyśmy teraz znaleźli Twoich, zregenerowali siły i ruszyli na bazę changelingów, którą wam wskaże. Myślę, że sam mógłbym stawić czoła kilku bydlakom, ale ich będzie tam kilkudziesięciu. Rozumiesz?
Perswazja zadziałała od razu. Jego przeciwnik odpuścił dalszej walki i po chwili zaczął szukać komunikacji z innymi swoimi.
- Tak. Jakaś baza na odludziu. Lodowych, którzy nie powinni być super silni, ale jest ich dużo. Możemy ubić wielu changelingów zanim zostaną wydane inne rozkazy.
Na moment zapadla cisza. Nameczanin wytężył swój słuch, który również nabierał mocy. Do tej pory miewał z tym problemy. Każdy jego pobratymiec potrafił usłyszeć kogoś nawet kilkadziesiąt metrów dalej. To była jedna z wielu zalet nameczan, ale Druidowi nie poszczęściło się tak bardzo. Potrafił co najwyżej usłyszeć kilka metrów dalej, a teraz zauważył nieznaczną poprawę. Jego tymczasowy sojusznik się powoli oddalał od nameczanina, nie wiedząc co on potrafi.
- Dobrze, u nas jest trzech, a z innym oddziałem się kontaktowałem i tam było ich jeszcze dwóch. Dolecimy do Ciebie.
- Słyszę Cię wyraźnie. Zostałem sam, ale spotkałem się z oddziałem 16-stym. Została ich dwójka, dowódca poległ. Dostali od tych gadów. Spotkammy się z Tobą.
- Jesteśmy w tymczasowej bazy. Statek zwiadowczy i paru się leczy, ale będą niedługo gotowi. Trzech dowódców i ich kilku podwładnych... Ilu?... Będzie 19. Plus ja i moi ludzie. Razem 23.
- Świetnie. Wszyscy słyszeli. Spotkamy się w punkcie X100, Z213, Y03. Nameczanin nas zaprowadzi do ich bazy i ich wybijemy z zaskoczenia. Otoczymy skubańców. Spróbujemy później z niego wycisnąć dane o tym czymś wszechpotężnym co słyszałem w jednej z wiosek, którą zniszczyliśmy.
Druid zacisnął pięść wiedząc, że jego sojusznik zabił jego braci i planuje go na koniec zdradzić. W takim przypadku Druid musiał pomyśleć jak dać changelingom znać o ataku, żeby obie strony odniosły jak najwięcej strat, a tym samym mógł w pewnej chwili zniknąć. A może zrobi zupełnie coś innego? Byś może jest na to gotów. Zabijając wielu wrogów na raz uratuje swoją planetę. Sojusznik machnął ręką na znak, żeby Druid poleciał za nim. Niedługo zacznie się bitwa, więc powinny lecieć spokojnie, żeby obaj się trochę zregenerowali.
1. Kończę walkę z saiyaninem.
2. Regeneracja. Po 10%. +150HP, +120KI. HP: 932+150=1082, KI: 300+120=420
3. z/t Wzgórza
- DOŚĆ! - Krzyknął mu prosto w zakrwawioną twarz po tym jak po użyciu białej aury, a w jego przypadku bardziej niebieskiej, przed momentem zauważył znacznie większy przypływ siły, a do tego niesamowicie urosła mu prędkość.
- Zachowaj siły głupcze, ponieważ chciałbym żebyśmy teraz znaleźli Twoich, zregenerowali siły i ruszyli na bazę changelingów, którą wam wskaże. Myślę, że sam mógłbym stawić czoła kilku bydlakom, ale ich będzie tam kilkudziesięciu. Rozumiesz?
Perswazja zadziałała od razu. Jego przeciwnik odpuścił dalszej walki i po chwili zaczął szukać komunikacji z innymi swoimi.
- Tak. Jakaś baza na odludziu. Lodowych, którzy nie powinni być super silni, ale jest ich dużo. Możemy ubić wielu changelingów zanim zostaną wydane inne rozkazy.
Na moment zapadla cisza. Nameczanin wytężył swój słuch, który również nabierał mocy. Do tej pory miewał z tym problemy. Każdy jego pobratymiec potrafił usłyszeć kogoś nawet kilkadziesiąt metrów dalej. To była jedna z wielu zalet nameczan, ale Druidowi nie poszczęściło się tak bardzo. Potrafił co najwyżej usłyszeć kilka metrów dalej, a teraz zauważył nieznaczną poprawę. Jego tymczasowy sojusznik się powoli oddalał od nameczanina, nie wiedząc co on potrafi.
- Dobrze, u nas jest trzech, a z innym oddziałem się kontaktowałem i tam było ich jeszcze dwóch. Dolecimy do Ciebie.
- Słyszę Cię wyraźnie. Zostałem sam, ale spotkałem się z oddziałem 16-stym. Została ich dwójka, dowódca poległ. Dostali od tych gadów. Spotkammy się z Tobą.
- Jesteśmy w tymczasowej bazy. Statek zwiadowczy i paru się leczy, ale będą niedługo gotowi. Trzech dowódców i ich kilku podwładnych... Ilu?... Będzie 19. Plus ja i moi ludzie. Razem 23.
- Świetnie. Wszyscy słyszeli. Spotkamy się w punkcie X100, Z213, Y03. Nameczanin nas zaprowadzi do ich bazy i ich wybijemy z zaskoczenia. Otoczymy skubańców. Spróbujemy później z niego wycisnąć dane o tym czymś wszechpotężnym co słyszałem w jednej z wiosek, którą zniszczyliśmy.
Druid zacisnął pięść wiedząc, że jego sojusznik zabił jego braci i planuje go na koniec zdradzić. W takim przypadku Druid musiał pomyśleć jak dać changelingom znać o ataku, żeby obie strony odniosły jak najwięcej strat, a tym samym mógł w pewnej chwili zniknąć. A może zrobi zupełnie coś innego? Byś może jest na to gotów. Zabijając wielu wrogów na raz uratuje swoją planetę. Sojusznik machnął ręką na znak, żeby Druid poleciał za nim. Niedługo zacznie się bitwa, więc powinny lecieć spokojnie, żeby obaj się trochę zregenerowali.
1. Kończę walkę z saiyaninem.
2. Regeneracja. Po 10%. +150HP, +120KI. HP: 932+150=1082, KI: 300+120=420
3. z/t Wzgórza
- Yotar
- Liczba postów : 45
Data rejestracji : 31/08/2017
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Nie Wrz 10, 2017 12:43 pm
Yotar powolnym krokiem opuścił swój dom i wyszedł na zewnątrz. Udał się na mały spacer po wiosce z której pochodził. Nie mógł powstrzymać uśmiechu który pojawił się na jego ustach gdy widział znajome twarze oraz budynki. Panował tu spokój chociaż nie tak dawno temu Namek stanęło w ogniu wojny. Młody Nameczanin po cichu liczył, że jeszcze kiedyś uda mu się zmierzyć z jakimś Saiyaninem. Niektórzy pobratymcy Yotara twierdzili, że część najeźdźców przeżyła i ukryła się gdzieś na planecie. No cóż, plotki mają w sobie zazwyczaj ziarno prawdy. Chociaż Yotarowi nie było dane na razie spotkać jednego z ocalałych. Nie mógł też szukać zwady z Changelingami bo Wielki Wódz wydał surowy zakaz atakowania, mogli się tylko bronić. Musiał więc zadowalać się treningami w samotności i medytacją.
Czasem rozważał zaproszenie na wspólny trening jednego z przedstawicieli klanu Wojowników ale cóż.... z pewnością by odmówili. Walka z silniejszym byłaby wyzwaniem i pewnie skończyłaby się nie ciekawie dla Yotara ale on się zbytnio tym nie przejmował. Czasem trzeba przegrać bo to najlepiej pokazuje gdzie popełnia się błędy. Poza tym, walka ze słabszym od siebie to żadna przyjemność, co najwyżej rozgrzewka.
Oparł się o ścianę jednego z budynków i założył ręce na piersi. Wodził wzrokiem po okolicy jakby kogoś szukał. Dawno już nie wdział się ze swoim dawnym nauczycielem. Kiedyś nawet o niego wypytywał ale albo nikt nie wiedział gdzie znajduje się Dimdi albo nie chciano mu powiedzieć. Yotar znał dosyć dobrze swojego dawnego opiekuna i skłaniał się raczej ku tej pierwszej opcji.
-Ciekawe co się z nim dzieje...
Brakowało mu zajęć, z niecierpliwością rozglądał się za jakimś zadaniem. Odczuwał nudę i był lekko zawiedziony. Opuścił głowę i wbił spojrzenie w ziemię. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Nameczanin zamknął oczy i ktoś inny mógłby uznać, że Yotar odpoczywa. Może nie korzystał teraz z wzroku ale nadal nasłuchiwał. Nic go raczej nie zaskoczy....
Czasem rozważał zaproszenie na wspólny trening jednego z przedstawicieli klanu Wojowników ale cóż.... z pewnością by odmówili. Walka z silniejszym byłaby wyzwaniem i pewnie skończyłaby się nie ciekawie dla Yotara ale on się zbytnio tym nie przejmował. Czasem trzeba przegrać bo to najlepiej pokazuje gdzie popełnia się błędy. Poza tym, walka ze słabszym od siebie to żadna przyjemność, co najwyżej rozgrzewka.
Oparł się o ścianę jednego z budynków i założył ręce na piersi. Wodził wzrokiem po okolicy jakby kogoś szukał. Dawno już nie wdział się ze swoim dawnym nauczycielem. Kiedyś nawet o niego wypytywał ale albo nikt nie wiedział gdzie znajduje się Dimdi albo nie chciano mu powiedzieć. Yotar znał dosyć dobrze swojego dawnego opiekuna i skłaniał się raczej ku tej pierwszej opcji.
-Ciekawe co się z nim dzieje...
Brakowało mu zajęć, z niecierpliwością rozglądał się za jakimś zadaniem. Odczuwał nudę i był lekko zawiedziony. Opuścił głowę i wbił spojrzenie w ziemię. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Nameczanin zamknął oczy i ktoś inny mógłby uznać, że Yotar odpoczywa. Może nie korzystał teraz z wzroku ale nadal nasłuchiwał. Nic go raczej nie zaskoczy....
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Pon Wrz 11, 2017 3:41 pm
Wioska, do której należał Yotar, była największa spośród wszystkich nameczańskich osad. Skupiała się wokół sporej wielkości placu, nad którym górowała wykonana z gliny chata Wodza Vetusa. W okolicy był również wielki szpital, gdzie niemal każdy mógł prosić o porady najlepszych nameczańskich medyków oraz wytyczony, sporej wielkości plac, gdzie wojownicy trenowali i uczyli się tajnych technik walki. W odróżnieniu do innych wiosek, panował tu zwykle spory harmider, ciężko było znaleźć miejsce odludne, sprzyjające medytacji. Osoby różnych ras i pochodzenia czasem kręciły się po głównym placu, poszukując informacji czy też w innych celach i zaburzały naturalny rytm planety. Dlatego właśnie mentalność nameczan pierwszej wioski była trochę odmienna od reszty. Wywodzący się stąd Nameczanie charakteryzowali się większą tolerancją względem obcych i zwykle miała szerszą wiedzę na temat obcych planet czy narodowości.
Wioską dowodził Vetus, najstarszy syn Sichoro i równocześnie najstarszy brat Yotara. Nie odnosili się jednak do siebie w rodzinny sposób, ponieważ wielu z Nameczan było ze sobą blisko spokrewnionych, a nawet się nie znało. Tylko synowie poprzedniego Guru i być może jeszcze wcześniejszego byli jakoby z innej gałęzi rodowodowej. Wszyscy więc mieszkańcy traktowali Vetusa z najwyższą czcią, wiedzieli bowiem, że któregoś dnia to on zasiądzie na nameczańskim tronie.
Wojna z Saiyanami minęła już jakiś czas temu. Yotar jako dziecię Namek wyczuwał, że tragiczne wydarzenia tamtego okresu zmieniły nie tylko sposób myślenia Nameczan o obcych, ale też w pewien sposób zaburzyły dotychczasowe funkcjonowanie planety. Trudno było powiedzieć, co dokładnie się zmieniło. Czasem przy medytacji, gdzieś daleko od głośnej wioski, mógłby przysiąc, że wyczuwa jątrzącą się ranę w korpusie ziemi. Nie był jednak na tyle doświadczony w mistycyzmie, by wiedzieć, co to wywołuje.
Gdy Yotar otworzył oczy, zobaczył twarz znanego mu Nameczanina, Balali. To był jeden z bardziej doświadczonych wojowników w wiosce, utalentowanym. Vetus wybrał go sobie na swojego ochroniarza i czasem wykorzystywał jako chłopca na posyłki.
- Witaj, Yotarze. Nie chciałem ci przeszkadzać w skupieniu. Nad czym dumasz? – zapytał, poprawiając jedno z czułek. – Yotarze, wzywa cię do siebie Vetus. Chciał porozmawiać z tobą na osobności.
Wioską dowodził Vetus, najstarszy syn Sichoro i równocześnie najstarszy brat Yotara. Nie odnosili się jednak do siebie w rodzinny sposób, ponieważ wielu z Nameczan było ze sobą blisko spokrewnionych, a nawet się nie znało. Tylko synowie poprzedniego Guru i być może jeszcze wcześniejszego byli jakoby z innej gałęzi rodowodowej. Wszyscy więc mieszkańcy traktowali Vetusa z najwyższą czcią, wiedzieli bowiem, że któregoś dnia to on zasiądzie na nameczańskim tronie.
Wojna z Saiyanami minęła już jakiś czas temu. Yotar jako dziecię Namek wyczuwał, że tragiczne wydarzenia tamtego okresu zmieniły nie tylko sposób myślenia Nameczan o obcych, ale też w pewien sposób zaburzyły dotychczasowe funkcjonowanie planety. Trudno było powiedzieć, co dokładnie się zmieniło. Czasem przy medytacji, gdzieś daleko od głośnej wioski, mógłby przysiąc, że wyczuwa jątrzącą się ranę w korpusie ziemi. Nie był jednak na tyle doświadczony w mistycyzmie, by wiedzieć, co to wywołuje.
Gdy Yotar otworzył oczy, zobaczył twarz znanego mu Nameczanina, Balali. To był jeden z bardziej doświadczonych wojowników w wiosce, utalentowanym. Vetus wybrał go sobie na swojego ochroniarza i czasem wykorzystywał jako chłopca na posyłki.
- Witaj, Yotarze. Nie chciałem ci przeszkadzać w skupieniu. Nad czym dumasz? – zapytał, poprawiając jedno z czułek. – Yotarze, wzywa cię do siebie Vetus. Chciał porozmawiać z tobą na osobności.
- Yotar
- Liczba postów : 45
Data rejestracji : 31/08/2017
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Pon Wrz 11, 2017 9:07 pm
Yotar szczerze mówiąc nie spodziewał się odwiedzin Balaliego. Czego mógł od niego chcieć prywatny ochroniarz Vetusa? Kiwnął głową na znak powitania i spojrzał mu w oczy.
-Nie przeszkadzasz
Odpowiedział tym swoim bez uczuciowym głosem. Nie widział powodu by mówić o powodzie swej zadumy. Pewnie i tak nie zainteresowałaby Nameczańskiego ochroniarza. Yotar przesunął dłonią po swoim czole. A więc przywódca wioski i jednocześnie najstarszy brat wzywa go do siebie. Ciekawe w jakim celu? Chyba niczego nie przeskrobał.... może jakieś zadanie? Nie miał zbyt wiele czasu na zastanowienie się a poza tym po co się męczyć skoro można po prostu pójść i się dowiedzieć?
-A więc nie dajmy Vetusowi czekać
Kiwnął głową w stronę Balaliego i udał się w stronę glinianej chaty przywódcy Wioski Jednogwiezdnej Kuli. Nie śpieszył się bo nie chciał uciec swojemu towarzyszowi. Chociaż ten z całą pewnością był szybszy od Yotara. No cóż byli w wiosce a nie na torze wyścigowym. To chyba nieodpowiednie miejsce dla biegów na złamanie karku.
Gdy mijali szpital Nameczanin zatrzymał się i spojrzał na budynek po czym opuścił głowę i najbliższe osoby mogły usłyszeć nawet ciche westchnięcie. Spojrzał raz jeszcze na posłańca i ruszył w dalszą drogę. Zazwyczaj wybierał dla siebie drogę tak by przechodzić obok szpitala. Coś go tam zawsze ciągnęło, marzenie które nie mogło się ziścić. Niektórzy rodzili się z darem do dawania życia a inni do odbierania. Jak było z Yotarem? Może posiadał oba, może żadnego. Do tej pory jednak los wyraźnie dawał mu do zrozumienia, że wybrano dla niego ścieżkę wojownika.
Zatrzymał się ponownie, tym razem przed wejściem do chaty wodza. Odetchnął i na chwilkę się zamyślił.
-Nie przeszkadzasz
Odpowiedział tym swoim bez uczuciowym głosem. Nie widział powodu by mówić o powodzie swej zadumy. Pewnie i tak nie zainteresowałaby Nameczańskiego ochroniarza. Yotar przesunął dłonią po swoim czole. A więc przywódca wioski i jednocześnie najstarszy brat wzywa go do siebie. Ciekawe w jakim celu? Chyba niczego nie przeskrobał.... może jakieś zadanie? Nie miał zbyt wiele czasu na zastanowienie się a poza tym po co się męczyć skoro można po prostu pójść i się dowiedzieć?
-A więc nie dajmy Vetusowi czekać
Kiwnął głową w stronę Balaliego i udał się w stronę glinianej chaty przywódcy Wioski Jednogwiezdnej Kuli. Nie śpieszył się bo nie chciał uciec swojemu towarzyszowi. Chociaż ten z całą pewnością był szybszy od Yotara. No cóż byli w wiosce a nie na torze wyścigowym. To chyba nieodpowiednie miejsce dla biegów na złamanie karku.
Gdy mijali szpital Nameczanin zatrzymał się i spojrzał na budynek po czym opuścił głowę i najbliższe osoby mogły usłyszeć nawet ciche westchnięcie. Spojrzał raz jeszcze na posłańca i ruszył w dalszą drogę. Zazwyczaj wybierał dla siebie drogę tak by przechodzić obok szpitala. Coś go tam zawsze ciągnęło, marzenie które nie mogło się ziścić. Niektórzy rodzili się z darem do dawania życia a inni do odbierania. Jak było z Yotarem? Może posiadał oba, może żadnego. Do tej pory jednak los wyraźnie dawał mu do zrozumienia, że wybrano dla niego ścieżkę wojownika.
Zatrzymał się ponownie, tym razem przed wejściem do chaty wodza. Odetchnął i na chwilkę się zamyślił.
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Wto Wrz 12, 2017 4:16 pm
Balal poprowadził Yotara do środka pomieszczenia. Dom Wodza, choć był wykonany z gliny, robił wrażenie. Strzegło go dwóch umięśnionych wojowników. Wywyższał się ponad resztę zabudowań, wyglądał jak świątynia. Wewnątrz znaleźli się w małym przedsionku, oświetlonym rozłożonymi wokół i wypalającymi się powoli świecami. Nie było tu dostępu światła słonecznego, tylko bielone, surowe, nierówne ściany.
Do dalszego pomieszczenia prowadziły masywne, drewniane drzwi. Wyryte na nich były jakieś sceny, przedstawiające Nameczan oddających hołdy, walczących i posługujących się magicznymi przedmiotami. Z Sali za nimi dochodziły dźwięki, wzburzonych męskich głosów.
- Musimy poczekać chwilę... – uprzedził Balal, zakładając ręce przed sobą i opierając się o jedną ze ścian. W przedsionku znajdowało się kilka zdobionych poduszek, na których można spocząć.
Nagle drzwi rozwarły się z hukiem i uderzyły o ściany, prawie zderzając się z Yotarem. Ze środka wyszedł stary ale krzepki Nameczanin. Miał twarz przeoraną zmarszczkami, ale wciąż silne mięśnie na rękach.
- Ostrzegam cię, Luscu! – krzyczał z wnętrza starczy głos, należący do Vetusa. – Nie masz pojęcia, z czym igrasz! Niszczysz naszą jedność. Zdradzasz własny naród!
- Jedności już dawno nie ma. – skomentował, ale nie czekając na odpowiedź minął Balala oraz Yotara i wyszedł.
Balal spojrzał nieśmiało przez otwarte drzwi do drugiej Sali. Odpowiedział mu głos Vetusa.
- A, tak, Yotar. – rzekł niecierpliwym głosem. Scena przed chwilą wyraźnie wyprowadziła go z równowagi. – Chodź, chodź tu do mnie i zamknij drzwi.
Gdy Yotar znalazł się już w środku, jego oczom ukazała się wielka sala, prawie jak tronowa. Bielone ściany osłaniały arrasy, na środku leżał dywan, prowadzący do samego tronu, na którym siedział Vetus. Starzec zszedł z niego. Jak niemal każdy wiekowy nameczanin kurczył się z wiekiem i teraz sięgał chłopakowi do ramienia. Podszedł do niego i złapał za ramię. Zaczął prowadzić po pomieszczeniu w kółko.
- Yotarze, zastanawiałem się nad twoim losem. Poszukiwałem twojego dotychczasowego nauczyciela, jednak niestety przepadł jak kamień w wodę. Nie muszę chyba mówić, że jest to niepokojące. Nie chciałem zmieniać ci opiekuna, ponieważ to zwykle powoduje pewne komplikacje. I wbrew temu, czy czujesz się gotowy czy nie, twoje nauki muszą przyśpieszyć... – mówił w zasadzie bardziej do siebie, w pełni zamyślony. W końcu jakby wybudził się z letargu i dodał. – Czujesz to, prawda? Czujesz, że zbliża się coś niepokojącego? – Vetus popatrzył na chłopaka z nadzieją i strachem w oczach. – Ja to czuję... – wyznał szczerze i sam stwarzał przy tym poczucie zagrożenia. – Jaką ścieżką chciałbyś podążać, bracie? Myślałeś o tym? Może dotychczasowa droga wojownika nie jest dla ciebie dobra? Może wolałbyś spełniać się jako medyk? – Zamilknął na chwilę, po czym dodał – Ja bym cię widział w roli mistyka...
- Yotar
- Liczba postów : 45
Data rejestracji : 31/08/2017
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Jednogwiezdnej kuli
Wto Wrz 12, 2017 10:00 pm
Gdy tylko weszliśmy do wnętrza budynku rozejrzałem się. Byłem już tu kilka razy ale zawsze się rozglądałem w poszukiwaniu jakieś zmiany. Kiwnąłem głową w stronę strażników którzy pilnowali wejścia. Nie spodziewał się od nich słów powitania i nawet ich nie oczekiwał.
Spojrzał na swojego towarzysza gdy tylko do jego uszu dobiegły głosy z sali. Czyżby komuś udało się zdenerwować Vetusa?
-Oczywiście
Kiwnął głową i oparł się o jedną ze ścian po czym założył ręce na piersi i opuścił głowę. Wciąż rozmyślałem nad powodem dla którego tu jestem. Może dawny opiekun Yotara - Dimdi się odnalazł? A może wręcz przeciwnie? A może Vetus chciał porozmawiać na temat tych dziwnych uczuć które Nameczanin wyczuwał gdy oddalał się od wioski. Nie mógł ich zrozumieć, zostawiał to starszym i bardziej doświadczonym od siebie.
Gdy delikwent o imieniu Luscu postanowił opuścić salę Vetusa o mało nie uderzając Yotara ten spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. Sytuacji nie poprawił też sposób w jaki wcześniej wspomniany pan pożegnał się z przywódcą wioski.
-...przez takich jak ty Luscu
Dodał swoje trzy grosze w myślach po czym wszedł do pomieszczenia które łudząco przypominało salę tronową, gdy Vetus go zaprosił oczywiście. Yotar zamknął za sobą drzwi i ukłonił się
-Czemu po mnie posłałeś? - zapytał z należnym Vetusowi szacunkiem.
Na twarzy Yotara pojawił się smutek gdy dowiedział się o rezultatach poszukiwań. Miał nadzieję, że Dimdiemu nic się nie stało. Zdziwił go też fakt, że jego nauki musza przyśpieszyć. Co mogło się stać?
Kiwnął twierdząco głową gdy usłyszał pierwsze pytanie przywódcy wioski. Oczywiście, że coś wyczuwał ale co to mogło być? Poczekał cierpliwie aż Vetus skończy i da się odezwać swojemu młodszemu bratu.
-Cóż...
Zaczął z wyraźnym wahaniem. Nie udało mu się podjąć ostatecznej decyzji. Każda z tych trzech opcji posiadała coś co kusiło i przyciągało Yotara. Medyk ratował życie a wojownik i mistyk zajmowali się ochroną rasy Nameczan.
-Proszę nie odbierz tego za przejaw głupiej ambicji ale... chciałbym opanować zarówno ścieżkę mistyka jak i wojownika. Wierzę, że mnie to nie przerośnie. Medykiem nie zostanę choć perspektywa ratowania życia bardzo mnie kusi. Nie widzę się jednak w tej roli. Uczono mnie i przygotowano do tego by stanąć wraz z innymi w obronie ludu Nameczan.
Spojrzał na swojego towarzysza gdy tylko do jego uszu dobiegły głosy z sali. Czyżby komuś udało się zdenerwować Vetusa?
-Oczywiście
Kiwnął głową i oparł się o jedną ze ścian po czym założył ręce na piersi i opuścił głowę. Wciąż rozmyślałem nad powodem dla którego tu jestem. Może dawny opiekun Yotara - Dimdi się odnalazł? A może wręcz przeciwnie? A może Vetus chciał porozmawiać na temat tych dziwnych uczuć które Nameczanin wyczuwał gdy oddalał się od wioski. Nie mógł ich zrozumieć, zostawiał to starszym i bardziej doświadczonym od siebie.
Gdy delikwent o imieniu Luscu postanowił opuścić salę Vetusa o mało nie uderzając Yotara ten spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. Sytuacji nie poprawił też sposób w jaki wcześniej wspomniany pan pożegnał się z przywódcą wioski.
-...przez takich jak ty Luscu
Dodał swoje trzy grosze w myślach po czym wszedł do pomieszczenia które łudząco przypominało salę tronową, gdy Vetus go zaprosił oczywiście. Yotar zamknął za sobą drzwi i ukłonił się
-Czemu po mnie posłałeś? - zapytał z należnym Vetusowi szacunkiem.
Na twarzy Yotara pojawił się smutek gdy dowiedział się o rezultatach poszukiwań. Miał nadzieję, że Dimdiemu nic się nie stało. Zdziwił go też fakt, że jego nauki musza przyśpieszyć. Co mogło się stać?
Kiwnął twierdząco głową gdy usłyszał pierwsze pytanie przywódcy wioski. Oczywiście, że coś wyczuwał ale co to mogło być? Poczekał cierpliwie aż Vetus skończy i da się odezwać swojemu młodszemu bratu.
-Cóż...
Zaczął z wyraźnym wahaniem. Nie udało mu się podjąć ostatecznej decyzji. Każda z tych trzech opcji posiadała coś co kusiło i przyciągało Yotara. Medyk ratował życie a wojownik i mistyk zajmowali się ochroną rasy Nameczan.
-Proszę nie odbierz tego za przejaw głupiej ambicji ale... chciałbym opanować zarówno ścieżkę mistyka jak i wojownika. Wierzę, że mnie to nie przerośnie. Medykiem nie zostanę choć perspektywa ratowania życia bardzo mnie kusi. Nie widzę się jednak w tej roli. Uczono mnie i przygotowano do tego by stanąć wraz z innymi w obronie ludu Nameczan.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach