Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Kwatera Raziela

Pon Sie 05, 2013 9:54 pm
Kwatera Raziela była typową klitką dla kadetów. Trzy pomieszczenia na które składały się pokój główny, kuchnia i łazienka. Był one przedzielone drzwiami, które przesuwało się na boki. Same drzwi wyglądały jakby nieraz były wyciągane z zawiasów. Samo główne pomieszczenie było wyposażone dość skromnie. Jedno biurko, jedno łóżko, jedno krzesło. Ot kwatera dla karalucha, którymi są kadeci. W łazience znajdowała się umywalka, kibelek i prysznic, zero wygód. Natomiast w kuchni, jeśli można tak nazwać to małe pomieszczenie były lodóweczka, mała kuchenka oraz zlew. Na szczęście wszystko było całe. Rzeczy osobiste nowego mieszkańca, były zostawione na samym środku pokoju. Na drzwiach znajdowała się tabliczka z imieniem i nazwiskiem lokatora.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Pon Sie 05, 2013 9:57 pm
Raziel posuwał się w dość szybkim tempie po korytarzach, pomimo zmęczenia, jakie odczuwał po walce. Mijał kolejne grupki Saiyan zmierzające w różnych kierunkach. Czasami dostrzegł wzrok kilku dziewczyn patrzących się na niego lubieżnie. Widok był rzeczywiście ciekawy. Młody, przystojny i dobrze zbudowany chłopak był jakąś odmianą od napompowanych mięśniami idiotów. Ponad to scouter na uchu, pancerz w dłoni robiły swoje. Dziewczyny leciały na drogie przedmioty. Jednak kruczowłosy nie zwracał uwagi na śmiechy i zalotne spojrzenia tylko uparcie pruł naprzód. Dzięki holo mapie, którą otrzymał w recepcji bez problemu dostał się na pierwsze piętro, na którym znajdowały się kwatery kadetów. Wszedł dość po schodach i ruszył przed siebie korytarzem, czytając od niechcenia tabliczki na drzwiach. „Drake, Kuro, Hazard, River” – czytał w myślach idąc. Większość z tych nazwisk nie znał, choć kilka nazwisk wpadło mu w oko. Widział kwatery Blade’a, Vernila, lecz dopiero przy ostatniej coś w nim drgnęło. Kiedy mijał drzwi z tabliczką, na której napisane było „Vivian Deryth” poczuł dziwne ciepło w środku. Jednak nie rozmyślał nad tym. Potrząsnął głową i ruszył przed siebie. Daleko jednak nie zaszedł, gdyż na następnych drzwiach dostrzegł swoje imię i nazwisko. Nie podobało mu się to za bardzo. Wolał nie afiszować się swoim pochodzeniem. Ale jak znał życie już wszyscy trenerzy są poinformowani, że ten kruczowłosy kadet, o oczach zimnych jak lód to syn tej parki. Jednak co się dziwić. Oboje z rodziców Raziela posiadali wysoką pozycję w armii i byli dość znani, zaś jego nazwisko zapisało się już w kronikach. Lecz chłopak nie chciał budować swojej przyszłości na osiągnięciach rodziców. Chciał być szanowany za to czego sam dokona.

Otworzył drzwi i wszedł do swojego nowego pokoju. Chłodnym wzrokiem przeleciał po pokoju. Nie było najgorzej. Położył pancerz i scouter na biurku, a kombinezony rzucił na łóżko. Zauważył, że jego rzeczy zostały już dostarczone. W tym także plecak chłopaka. Otworzył go i wyjął ciuchy, w których przybył do Akademii. Musiał wyprać swoje kombinezony, a jak na razie nie miał innych ciuchów. Przeszukując lodówkę wyciągnął jedną kanapkę i butelkę chłodnej wody. Na razie musiało mu to wystarczyć. Ruszył do łazienki. Szybko wyszorował trójkę kombinezonów z potu i kurzu. Wyczyścił nawet kombinezon Vernila, który ten zapomniał. No cóż, jak już coś robić to porządnie. Mokre kombinezony zostawił w umywalce i sam wskoczył pod prysznic. Czuł ulgę, gdy krople wody spłukiwały z jego ciała pot, krew, kurz i powierzchowne zmęczenie. Kiedy skończył zakręcił wodę i wytarł się ręcznikiem. Rozwiesił szybko na sznurkach kombinezony i ruszył do swego salonu. Ubrał swoje czarne spodnie, zaś koszulkę zostawił na krześle. I tak pół goły wszamał kanapkę i popił ją chłodną wodą. Dopiero po chwili do mózgu szmaragdowookiego dotarło, że nie ma na szyi wisiorka. Zaczął przeszukiwać wszystkiego swoje szpargał lecz na nic. Naszyjnika nie było. Położył się na łóżku i zaczął zastanawiać się gdzie mógł mu urwać się. Nawet nie zauważył kiedy zasnął.

Occ:
Regeneracja 15% HP i KI
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Pon Sie 12, 2013 8:41 pm
Powoli otworzył oczy. Czuł się świetnie. Jakby tymi kilkoma godzinami snu, nadrobił tydzień treningów. Wstał powoli i przeciągnął się. Po chwili dotarł do niego brak wisiorka. Wyskoczył z łóżka i zaczął przeszukiwać wszystkie swoje rzeczy. Torby, plecak, pancerz, a nawet kombinezony. Naszyjnika ze zdjęciem Aryenne nie było. Raziel przeklął cicho pod nosem. Musiał się udać jak najszybciej na Salę treningową i tam rozpocząć swe poszukiwania. Może jest szansa, że nikt jeszcze nie znalazł błyskotki należącej do siedemnastolatka. Chłopak westchnął i zaczął codzienną porcję ćwiczeń. Kilkadziesiąt pompek i przysiadów i Saiyanin był już gotowy na nowe wyzwania. Ruszył w stronę łazienki wolnym krokiem i wziął szybki prysznic. Kombinezony przez czas kiedy kruczowłosy spał zdążyły wyschnąć. Młodzieniec ubrał na siebie ten, który Vernil przyniósł ze zbrojowni. Był w dobrym stanie, a kiedy pozbyło się już zapachu potu wyglądał jak nówka. Przez chwilę zastanawiał się nad ubraniem pancerza i scoutera, ale stwierdził, że te przedmioty rozliczą z Verem później. Wyszedł z kwatery i zamknął drzwi, zaś klucz schował do kieszeni. Jednak w połowie korytarza poczuł olbrzymi głód, zaś żołądek szmaragdowookiego żałosnym stęknięciem przypomniał o sobie. Chcąc nie chcąc musiał na początek coś zjeść.

Occ:
z/t --> Stołówka
Regeneracja 15% HP i KI
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Czw Wrz 05, 2013 7:16 pm
Raziel przemierzał korytarze ze spuszczoną głową. Szedł przed siebie niczym lodołamacz, jednak omijał większe grupy, bądź wyższych ranga. raz czy dwa nawet kogoś potrącił, jednak nie zatrzymywał się by przeprosić. Krzyki jakiś kadetów mało go obchodziły, chociaż był jednym z nich. Ale czy na pewno. Wstąpił do tej Akademii nie z miłości do króla czy Vegety. Nie z tego, ze chciał mieć szacunek i pozycję. Mordowanie, gwałcenie i podbijanie też za bardzo go nie interesowały. Wstąpił do Saiyańskiej Akademii by zdobyć siłę i wiedzę. Wiedzę na temat prowadzenia walki oraz różnych technik. Musiał umieć zabijać. Musiał wiedzieć jak walcz najefektywniej. Potrzebował wiedzy by idealnie wykorzystać nabytą siłę i moc. Zaś siły i mocy potrzebował by zemścić się na osobie, która podniosła rękę na jego bliskich. Taki na początku przyświecał mu cel. Jednak w trakcie ćwiczeń. Kiedy walczył z Tsufulem i poznał Vernila i Vivan doszło coś jeszcze. Wspomnienia, które próbował zamknąć w pudełku z napisem „Zbyt bolesne. Nie zaglądać.” Jednak wróciły do niego. I chyba już był na tyle dojrzały, żeby je wreszcie jakoś uporządkować. I tak rozmyślając o swojej matce narodził się kolejny cel. Dowiedzieć się co się z nią stało. I w razie możliwości pomścić ją.

Szmaragdowooki wszedł na korytarz prowadzący do Kwatery. W dalszym ciągu zatopiony w rozmyślaniach wyjął klucz i wszedł do swojego lokum. Wszystko było tak jak to zostawił, czyli niewypakowane rzeczy, napierśnik oraz scouter na biurku. Z cichym westchnieniem zamknął drzwi i usiadł na krześle. W głębi serca czuł smutek. Stracił jedyną pamiątkę po swojej matce. Może dla kogoś innego był to bezwartościowy kawałek metalu, jednak dla Raza, było to coś więcej. Dzięki temu medalionowi czuł się jakby jego mama cały czas była przy nim. Nawet inskrypcja wyryta na wisiorku o tym przypominała. Młody Saiyanin wstał i zaczął chodzić po pokoju. Pomagało mu się to uspokoić. W pewnym momencie uderzył w ścianę. Musiał jakoś wyrazić to co czuł. Lecz niestety nie miał nikogo, z kim by porozmawiał. Mogłoby się wydawać, ze taki lodowy dupek jak kruczowłosy nikogo nie potrzebuje. Lecz tu był właśnie pies pogrzebany. Ci, którzy starają się oddalić od innych i mówią, że nikogo nie potrzebują, właśnie potrzebują innych najbardziej.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk0/0Kwatera Raziela R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Czw Wrz 05, 2013 7:32 pm
Niby tabliczki wisiały na drzwiach, ale zanim zorientowała się czyj pokój jest czyj minęło kilka minut. Powinien być tu jakiś dodatkowy plan, mówiący gdzie można znaleźć czyje kwatery, w których korytarzach i zaułkach się znajdują. Ilu w końcu kadetów jest w Akademii? Oj, tego nie sposób zliczyć.
Niemniej, Vivian stała pięć minut pod drzwiami z napisem Vernil. Zapukała raz, drugi i trzeci, ale nic się nie zdarzyło. Chłopaka najwyraźniej nie było w środku. I po co ona się przejmuje… Zganiła się w duchu, zastanawiając, gdzie z kolei jest kwatera Raziela. Patrząc na plątaninę korytarzy odechciewało się jej poszukiwań, ale chciała oddać medalion. Wiedziała jak to jest, nie mieć przy sobie czegoś ważnego…
Oczywiście, najciemniej jest pod latarnią. Pokój chłopaka znajdował się obok jej własnego. Ósemka poczuła się jak ignorantka, bo nie raczyła wcześniej nawet sprawdzić z kim sąsiaduje. Wcześniej wydawało się jej to nieistotne. A w takim razie, Raziel musiał być tym, który uderzał w ściany. Kadetce zdarzało się znęcać nad meblami w napadzie złego humoru, ale w spokoju zostawiała ściany. W końcu trzeba gdzieś mieszkać. A z resztą…
Trzymając wisiorek w jednej dłoni, uniosła drugą na wysokość twarzy i zapukała w drzwi. Oczy przykuł napis Raziel Zahne.
~Zahne, Zahne… Słyszałam gdzieś to. I coś jeszcze w tym jest… Znałam…~ Nie potrafiła sprecyzować jedynie co, ale nazwisko wydawało się jej znane. Gdzieś je słyszała… Od kogoś… Kiedyś. Axdra chyba coś mówił.
Jak bardzo amnezja potrafi być dokuczliwa w takich momentach.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Pią Wrz 06, 2013 6:48 pm
Chodził po pokoju jak dzikie zwierzę w klatce. Rzucił trzymaną książką tak ze trafiła w ścianę nad łóżkiem i wylądowała na pryczy młodzieńca. To była kolejna cecha odróżniająca chłopaka od przeciętnych Saiyan. Lubił zwyczajnie w życiu czytać. Jego rodzice przywozili czasami z misji różnego rodzaju książki. Czytał je w młodości między treningami, lecz z biegiem lat jego miłość trochę zmalała. Do Akademii wziął ze sobą tylko kilka ulubionych pozycji, które zostały przywiezione z Ziemi. Zawsze lubił książki z tamtego zakątka wszechświata. Jednak nie mógł się rozczulać nad wspomnieniami. Był teraz tu i nic nie wskazywało by miał czas na powrót do domu, albo do Eve. Musiał się wziąć w garść. Jest w końcu czystej krwi wojownikiem, nie może dawać się ponosić emocją. Po prostu nie może.

Z zamyślenia wyrwało Raziela pukanie do drzwi. Zdziwił się delikatnie, gdyż nie wiedział kto miałby jakikolwiek interes w odwiedzaniu go. Podszedł powoli do drzwi. Ogon wcześniej zaciśnięty na pasie, zwisał sobie teraz bezwładnie. Włosy Saiyanina były delikatnie postawione do góry, by nie przysłaniały prawego oka i niestety blizny. nacisnął klamkę i już miał powiedzieć coś zjadliwego na temat nie proszonego gościa, kiedy w progu ujrzał osobę, której najmniej się spodziewał. Vivan stała trochę niezdecydowana na progu. W oczy syna Aryenne od razu rzuciły się siniaki i rany na twarzy dziewczyny. I były to dość świeże ślady. Dziewczyna najpewniej nie dawno stoczyła jakąś walkę. A przecież nie tak dawno oberwała od niego i Vernila. Czy na tej popieprzonej planecie kadeci nie mogą mieć nawet chwili spokoju od prześladowania. Dłonie szmaragdowookiego niemal automatycznie zacisnęły się w pięści, jednak chwilę później Raz zdołał się opanować.
- Cześć Vivian. Potrzebujesz czegoś? – zapytał Saiyanin, lecz po chwili zreflektował się. Pierwsza zasada. Nigdy nie rozmawiaj z nikim w progu. Szczególnie jeśli jest to dziewczyna. Raziel odsunął się i gestem ręki zaprosił kadetkę do pokoju. – Wejdź jeśli masz czas. Lepiej nie gadać na korytarzu.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk0/0Kwatera Raziela R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Pią Wrz 06, 2013 7:46 pm
Odgłosy, dźwięki szamotania. A może się jej zdawało…
Drzwi otworzyły się nagle, a Raziel formował w ustach coś kąśliwego do osoby mającej nieszczęście pukać w drzwi. Vivian wiedziała to, ledwie jej wzrok zahaczył o twarz chłopaka. Znała się na tym, wargi kształtowały się w sposób ostry i nieprzyjemny, jakby wyzywający…Sama tak często robiła, co tu kryć, plując kwasem naokoło. I nagle wyraz twarzy Raziela zmienił się na kompletnie neutralny. Tak go zaskoczyła obita facjata Ósemki? Potarła jasny kosmyk.
- Cześć. – Wypaliła bez zastanowienia.
Słowa… Niby obojętne, grzeczne, a jakoś… Nie, za mocno Ivan uderzył ją w głowę podczas bójki. Wszędzie się dopatruje drugiego dna, jakby całe życie było pełne dwuznaczności. Szlag. Kadetka weszła do pokoju raczej odruchowo – chciała oddać przedmiot, zapytać o coś i iść, a tak znalazła się w środku. Było w tym też trochę ciekawości, czy tylko jej klitka przypomina dziurę.
Nie do końca. Pomieszczenie było małe, ale jakimś cudem większe od jej i wyglądało na to, że kadet wprowadził się tu całkiem niedawno. Na łóżku leżała niedbale rzucona książka, na stole widziała scouter i pancerz. Zaraz, pancerz u kadeta? … Przecież to nie jej sprawa. Znów włożyła dłoń we włosy. Podłogi pilnowały kartony. Hm, możliwe, że tak jak Ósemka chłopak nie śpieszył się z rozpakowywaniem. W każdym razie nie było tu niczego niezwykłego, chociaż czego mogła się dziewczyna spodziewać w cudzej kwaterze? Smoka?
Krótka chwila, podczas której Vivian stała jak ten cieć na środku pokoju, błądząc wzrokiem gdzieś po suficie. Dopiero gdy napotkała spojrzenie Raziela zreflektowała się.
- A, przepraszam. Słabo ostatnio u mnie z koncentracją. – Uśmiechnęła się przepraszająco i wysunęła rękę. Na dłoni Ósemki wisiał owalny medalion na naprawionym łańcuszku.
Wysunęła go w kierunku kadeta z blizną.
- Przyszłam oddać zgubę. Zakładając, że należy do Ciebie. Zajrzałam do środka… – Zawahała się, zastanawiając czy Razielowi mogłaby się nie spodobać ta myśl. – Jesteś jedyną osobą o tym imieniu jaką tu znam, tak więc... Oddaję. – Wzruszyła lekko ramionami, nawet nie speszona nieskładnym doborem słów.
To wszystko, a zdawało się jej, że coś pominęła. Halfka przeszukała szufladki w głowie i kolejne imię wypłynęło na powierzchnię zmąconych myśli. A właściwie dwa imiona.
- Aryenne Zahne to Kiui… Z Oddziału Siedemnastego? – Przerwała ciszę.
Osoba na zdjęciu, co jest oczywiście pewne, była matką Raziela, Aryenne. Brat jej mówił, że ich dowódca jest kobietą i to o nie byle jakim charakterku. Tak, Kiui z Siedemnastki. Brat jej mówił… Axdra wspominał o tym, że nieźle sobie u niej grabił bezczelnością. A potem… Coś się stało. Nie pamiętała tylko co.
- Siedemnastka zginęła na misji dwa lata temu… – Powiedziała bardziej do siebie niż do chłopaka przed sobą Vivian. Jeśli zawodny proces zwany myśleniem jej nie zawiódł, to wraz z jej bratem musiał zginąć i dowódca. W końcu z Oddziału Siedemnastego został sam pył, przelewający się po kosmosie.
Dotknęła nagle skroni, jakby chciała popchnąć wyjątkowo nurtującą dziewczynę myśl. To chyba nie tak było, nie tak.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Pią Wrz 06, 2013 9:14 pm
Raziel obserwował jak Vivian omiata wzrokiem jego pokój. Jak na razie jeszcze się nie wypakował więc panował jako taki porządek. Podszedł do kartonów i przesunął je delikatnie do kąta, by nie walały się na środku pokoju. Kiedy uniósł wzrok w górę, zobaczył jak Vivian przygląda się sufitowi z taką ciekawością, jakby tańczył tam koszarowy w samej bieliźnie. Po chwili znowu spojrzała na Raziela, zaś zielone oczy spotkały się z brązem. W odpowiedzi na słowa Vivian o słabej koncentracji uśmiechnął się lekko. „A kto tu może nie mieć słabej koncentracji po tylu godzinach ćwiczeń.” pomyślał sarkastycznie młodzieniec, jednak chwilę później zamarł. Blondynka na wyciągniętej dłoni trzymała medalion. Medalion jego matki. Już pogodził się z myślą, że go stracił. A tu nagle zjawia się ona i niczym anioł ratuje go z opresji. Miał szczęście, ze umiał się dostatecznie mocno kontrolować bo chciał przytulic dziewczynę. Jednak po chwili zreflektował się, że było by to dziwne i dla niej i dla niego. Drżącymi dłońmi wziął do ręki medalion i otworzył wieczko. Jego matka uśmiechała się do niego ze środka, zaś inskrypcja w dalszym stopniu tam była. Wisiorek był delikatnie poobijany lecz oprócz tego był cały. Przesuwając palcami po łańcuszku wyczuł delikatne zgrubienie. W tym miejscu najpewniej doszło do zerwania się ogniw. Vivian naprawiła go.
-Dziękuje bardzo. Ten medalion wiele dla mnie znaczy. To wszystko co zostało po mojej mamie. – powiedział cicho Raziel. – Może usiądziesz? Będzie Ci wygodniej.
Kiedy obydwoje usiedli kruczowłosy w dalszym stopniu wpatrywał się to w medalion, a to w Vi. Był jej naprawdę wdzięczny, za oddanie zguby. Chwilę później brązowooka kadetka przerwała ciszę i po raz kolejny zaskoczyła młodzieńca. Wspomniała imię jego mamy, oraz oddział, którym dowodziła. Możliwe, ze znała kogoś z tego oddziału. Jest to jednak mało realne gdyż wszyscy są martwi.
- Tak. To właśnie moja matka. Aryenne Zahne. Dowódczyni oddziału Siedemnastego wojsk Vegety w randzie Kiui. – powiedział cicho. Było mu straszni żal, tego że już nigdy nie pozna matki. Po chwili Vi kontynuowała.
- Masz rację, Siedemnastka zginęła dwa lata temu, jednak to już nie był ten oddział. Byli to prawie sami kadeci i może kilku Nashi. Cała elita została wyrżnięta siedem lat temu na jakiejś planecie. W tym moja matka. Jej ciała nigdy nie odnaleziono. – powiedział cicho zaciskając dłonie na medalionie. – A ty znałaś kogoś z tego oddziału, czy tylko o nim słyszałaś?
Cała wypowiedź Raza była cicha i taka neutralna. Prawie nie było czuć lodowego tonu, jaki często u niego był. Saiyanin wyglądał teraz jak małe dziecko, które tęskni za matką. Jeszcze nigdy wcześniej nie brakowało mu tak matki.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk0/0Kwatera Raziela R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Pią Wrz 06, 2013 11:05 pm
Medalion należał do niego. Było to widać po sposobie w jakim ujął wisiorek w dłonie. Jak go badał. Znał każdą krawędź, każde ogniwo, wystarczyło, że przesunął po nim palcem. Tak samo ze zdjęciem. Rysy na twarzy kobiety, ułożenie włosów, uśmiech… Vivian widziała i wiedziała. Miała tak samo ze starym, spłowiałym zdjęciem jej i brata, oraz zniszczoną kurtką wojskową, która w tej chwili wisi sobie w biurze Trenera..
Niezauważalnie odwróciła wzrok. Chwila w której ktoś wita się z pamiątką nie zawsze potrzebuje obserwatora. Przymknęła lekko oczy, siadając na łóżku Raziela, balansując gdzieś w umyśle pomiędzy drażliwymi pytaniami.
Czy słyszałaś o Siedemnastce? Też pytanie. No, może zbyt pewna była ta myśl – technicznie znała tylko jedną osobę, o kilku słyszała. Brat nie był zbyt rozmowny, nie w tej kwestii. Wolał trzymać z dala od poważniejszych wieści pewnego przewrażliwionego bachora póki ten nie zmądrzeje.
- Oddział Siedemnasty. Tak… Axdra Yon, Nashi. Znałam go. – Zamilkła na moment, opuszczając lekko głowę.
Axdra przecież mówił o tym. Ich twardą dowódczynie zabito parę lat przed ich spotkaniem, zostawiając Siedemnastkę z grupą kadetów i Nashi. Od tamtej pory osławiony Oddział tracił na reputacji, do czasu aż znikł kompletnie, wymordowany podczas tajnej misji. A przynajmniej, tyle jej powiedzieli, bo kto powiedziałby halfce prawdę? Całą surową prawdę? Przecież nawet imion jej rodziców nie chcieli zdradzić, a brat przez rozkaz mógł być zobowiązany do zachowania milczenia. Nie miała pojęcia czy faktycznie wierzy w coś realnego, czy próbuje złapać dym gołymi rękoma.
Współczucie. Vivian nigdy nie miała rodziców, a jej jedyną opoką, przez mizerne trzy lata był Axdra właśnie. Bolało gdy zginął i był moment, gdy Ósemka myślała, że się nie pozbiera. Z rodzicami jest się bliżej i ma o wiele trwalszą więź. Strata matki... To musiało być boleśniejsze od tego, co przeżyła dziewczyna. W brązowych oczach pojawił się dziwny wyraz. Vivian dotknęła głowy i nieświadomie krzywo uśmiechnęła do własnych, pokrętnych myśli.
Siedząc tak w kwaterze Raziela w jej głowie pojawiały się obrazy brata. Wysoki Saiyan, zawsze z łobuzerskim, kpiącym uśmiechem. Buntownik jakich mało, z jednej strony golił czarne kłaki na głowie, by nadać sobie ów wygląd rebelianta. Miał kolczyki w uszach, brwiach i nosie i gdy ktokolwiek skomentował to w zły sposób, gotowy był zdzielić ignoranta po łbie. Nie był zły, tylko… Specyficzny. Ten rodzaj osoby, która nauczy kogoś pływać poprzez wepchnięcie go do bardzo zimnej i wyjątkowo głębokiej wody.
- Mój starszy brat. Nie z krwi, skąd. Przybrany, ale… Brat. Znał twoją matkę, o ile dobrze pamiętam wymyślił porzekadło U Aryenne nie zginiesz. – Ironia. – Dwa lata temu, podczas tajnej misji... Nie wiem gdzie, nie wiem jak, ale zginął i… Ciała też nie odnaleziono.
Potarła ramiona. Nagle wykwitła na nich gęsia skórka.

OOC
Pozwoliłam sobie nieco zmienić posta, ale wątpię, by zmiany były aż tak widoczne.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Sob Wrz 07, 2013 6:50 pm
Trzymał medalion i delikatnie gładził kciukiem wieczko. Robił to machinalnie. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego. Jego oczy były utkwione w twarzy Vivian. Obitej i poranionej twarzy. Może powinien się nie przejmować. Może powinien odpuścić, ale nie mógł. W tej dziewczynie było coś takiego, co sprawiało, że Raziel chciał przy niej być. Chciał chronić ją nawet za cenę życia. Mogło wydawać się to głupie i banalne, ale tak było. Znał tą kadetkę od niedawna, a już chce przyjmować za nią ciosy. Działo się z nim coś dziwnego i niewytłumaczalnego.  Tsuful coś zrobił z nim. Może odblokował jakieś uczucia. Może powrócił instynkt i troska o innych. Kruczowłosy tego nie wiedział i szczerze powiedziawszy miał to teraz w dupie. Ważne, ze mógł porozmawiać z nią. Ona tez pewnie mogła zauważyć, ze był jakiś inny. Milszy, cieplejszy, cichszy. Bardziej delikatny. Kiedy usłyszał nazwisko Nashiego, który pochodził z oddziału Aryenne przygryzł delikatnie wargę. Yon Axdra. To imię i nazwisko coś mu mówiło. Jego matka coś wspominała o bezczelnym gówniarzu, który za nic ma autorytety. Miał być to jakiś buntownik, który potrafił się odszczeknąć nawet Kiui, przez co często miał szlabany i kary. I nagle w jednej chwili przypomniał sobie. Było to kiedy miał osiem lat. Po raz pierwszy został zabrany przez matkę do Akademii. Wtedy pierwszy raz w życiu widział drugie oblicze mamy. W domu miła i kochająca kobieta, zaś w pracy silna i nieugięta. Z kamienną twarzą kazała wykonywać swoim ludziom karkołomne ćwiczenia, lecz była też sprawiedliwa. Jeśli widziała, że jakiś kadet nie daje rady podchodziła i mu coś tłumaczyła. Nigdy się nie znęcała nad słabszymi, za to uwielbiała tłuc tych, którzy to robili. Wtedy też pierwszy raz widział jak jego matka, krzyczy na kogoś. Był to właśnie wysoki Saiyanin czarnych jak smoła włosach, które były wygolone po bokach. Dodatkowo wszędobylskie kolczyki miały nadawać mu charakter jakiegoś buntownika. Z kpiącym uśmiechem na ustach słuchał reprymendy z ust Aryenne. Ręce trzymał w kieszeni. Wyglądał jakby się świetnie bawił. Lecz w jego oczach było coś innego. Nie widać było ani strachu, czy gniewu jaki często gości w oczach kadetów czy Nashi. Była tam hardość oraz coś na kształt szacunku do swojej dowódczyni. Kiedy Vi wytłumaczyła mu stopień pokrewieństwa z Axdrą uśmiechnął się delikatnie.
- A więc ten buntownik to był Twój brat? Niezła rodzinka naprawdę. Pamiętam jak moja matka się z nim raz użerała na Sali. Miałem wtedy jakieś osiem lat, ale pamiętam to jak dziś. – powiedział Raziel, zaś w jego głosie było lekkie rozbawienie. Po chwili zaczął opowiadać dziewczynie historię ze swojej pierwszej wizyty. Kiedy skończył westchnął cicho i wstał. Zaczął chodzić po pokoju. Coś tu nie grało. Matka też miała tajną misję. Po kilku minutach podszedł do Vivian.
- Wiesz, nie chcę niczego tutaj nadinterpretowywać ale coś mi nie pasuje. Oddział Siedemnasty jest jednym z najlepszych na Vegecie. I nagle całe jego dowództwo zostaje wysłane na tajną misję. W jej czasie wszyscy zostają wyrżnięci w pień. Nie wiadomo jak i przez kogo. Przecież to byli swego czasu najpotężniejsi wojownicy Vegety. Moja matka potrafiłaby zniszczyć jedną planetę, gdyby chciała. I tak nagle zginęli? I dziwne jest, ze wysłali tylko ich. Przecież ten oddział był niczym samodzielna armia. Wcześniej nie było takich zagrywek. A najlepsze, ze pięć lat po tej misji, reszta Siedemnastki poleciała, na równie tajną misję i tez zginęli. Jak na mój nos coś tu śmierdzi. Tylko co? – powiedział Raziel rzeczowym tonem. To nie mógł być zbieg okoliczności.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk0/0Kwatera Raziela R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Sob Wrz 07, 2013 9:21 pm
- Heh. Spotkałeś go? – Zaczęcie opisu od słowa buntownik od razu upewniało ją, że chodziło o Axdre. Bo niby który kadet byłby na tyle mądry by kłócić się z Kiui? Tylko jej brat miał na tyle bezczelności i uporu by ciągnąć dyskusje z kimś, kto mógłby go zmiażdżyć małym palcem.
Coś jednak po nim odziedziczyła… Ha. A w każdym razie przyswoiła sobie pewne zachowania. Miała taką nadzieję. Upór, butność. Pobicie Nashi… Axdrze pewnie by się to spodobało, poczochrałby jej włosy, zaśmiał się i stwierdził, że ma teraz przerąbane i musi spać z nożem pod poduszką.
- Rodzinka… Tak. Ja genetycznie przyciągam kłopoty. – Uśmiechnęła się niemrawo dziewczyna. Już trzy osoby chciały mnie zabić.
Nie, nie powinna za nic tak myśleć. Tam w koszarach ani Vernil ani Raziel… Obaj nie byli sobą. Vivian pamiętała co się tam zdarzyło, oprócz tego, co działo się z nią samą przez krótką chwilę gdy Tsuful wślizgnął się do jej ciała. Była świadoma tylko wrażenia obcości, a potem odkryła, że leży na ziemi nie potrafiąc stwierdzić gdzie jest góra gdzie dół.
A Tsuful… Gdzieś jest w murach Akademii.
Ósemka wysłuchała opowieści Raziela. Widziała drobne zmiany, które w miarę jak mówił, były coraz wyraźniejsze. Nieświadomie uniesiony kącik warg, mniej chłodne spojrzenie. Wspomnienie musiało być drogie i z rodzaju tych, do których wraca się z chęcią.
Minął moment od zakończenia rozmowy, podczas którego chłopak wstał i chodził po pokoju. Vivian lekko przechyliła głowę, przyglądając mu się z cieniem zdziwienia. Bądź co bądź, to ona miała problemy z głową, a tu wyglądało na to, że kadeta również coś męczy…
Gdy w końcu Raziel się odezwał Ósemka podeszła do sprawy z większym dystansem. Dotknęła palcem wskazującym wargi i schyliła czoło, myśląc.
- Był. Był najlepszy. Siedemnastki już nie ma. – Zaczęła raczej mało optymistycznie. – Axdra wspominał mi o tym, że Aryenne i kilku Natto zabito zanim mnie poznał. Sam zginął wraz z tymi którzy się uchowali. Nie znam się aż tak na sprawach wojskowych, ale podejrzane jest tylko to, że rozłączyli Oddział, wysyłając na misję najbardziej reprezentatywnych. Mogli to zrobić oczywiście przez to, że Nashi i kadeci swoim poziomem spowalnialiby misję i tym samym naraziliby ją na niepowodzenie. Nie wiemy co czai się na innych planetach. A co do zadania, to, skoro uczestniczyła tam osoba z rangi Kiui, musiało być poufne. Możliwe, że tak tajne, że nie można nawet ujawnić informacji o sposobie ich śmierci. – Mówiła dziewczyna, starannie dobierając słowa. Nie chciała przez pośpiech powiedzieć czegoś, co mogłoby zabrzmieć dwuznacznie. – Weź na przykład mnie. Na misję wysłano samych kadetów i Nashi, a gdy próbowałam się dowiedzieć co zaszło, powiedziano mi jedynie, że reszta Siedemnastki zginęła na rekonesansie. Misja niskiej wagi skoro posłali mięso armatnie. - Z ostatniego zdania wylewała się gorycz. – Jednak mogło się zdarzyć coś ważnego. Możemy się tylko domyślać i może kiedyś, w przyszłości ktoś raczy nam odpowiedzieć. Nie wiem nic, a na pewno nie podzielą się taką informacją z trzeciorzędną kadetką.
Gorzkie, gorzkie słowa. Co Vivian właściwie miała z tego, że jest w Akademii? Dach nad głową, codzienne treningi do upadłego i jedzenie z kanciapy. Brat jako-tako wdrażał ją w codzienność szkoły wojskowej, jednak teorię od praktyki oddziela wielka przepaść.
Nie zdradzili nawet imion jej rodziców, nie powiedzieli jak zginął brat… Pamiętała, że mając kilka lat, bardzo chciała się dowidzieć jak wygląda jej rodzina. Zbyto ją śmiechem, drwiną i groźbami. Nie mówiąc już o tym dniu, gdy dowiedziała się o śmierci Axdry.
- Dość… Z teoriami spiskowymi. – Mięśnie na twarzy kadetki drgnęły znacznie, gdy poczuła jakby ktoś wbijał jej szpilkę w skroń.
Przyłożyła dłonie do twarzy, niby ją obcierając, ale dyskretnie sprawdzała czy znienawidzony krwotok znów się nie pojawił. Szczęśliwie nie miała ani odrobiny krwi na rękach. Ale to jej o czymś przypomniało…
- Chciałam oddać medalion i spytać jak się czujesz. Tsuful… – Zamilkła na moment, zdając sobie sprawę, że słowa wypowiada na głos, nie w umyśle. Klepnęła się w czoło i z przepraszającym uśmiechem uniosła głowę. – Tsuful na pewno nie jest czymś, co wślizguję się do umysłu i zostawia go w idealnym stanie. Ja widziałam jak was… - ZainfekowałA więc… Jak się czujesz?
Na twarzy Vivian nie odmalowało się skrępowanie, jedynie lekki smutek, współczucie i…
~Beznadziejnie to rozegrałaś dziewczyno. Beznadziejnie~
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Nie Wrz 08, 2013 8:04 pm
Usiadł obok dziewczyny z zasępioną twarzą. Poniekąd miała rację. Byli raptem kadetami. Zwykłym mięsem, które będzie rzucone na rzeź i nikt po większości nie zapłacze. Niektórzy tak jak Raziel czy Vivian mają szanse by przetrwać dzięki swojemu nastawieniu do świata. Dziewczyna reaguje na docinki oraz ataki ze strony innych bezczelnością i zadziwiającą odwagą. Miała w sobie coś takiego, że nie da sobą pomiatać. Dzięki właśnie tej cesze może uda jej się przetrwać. Raziel natomiast miał swój lodowy mur, który oddzielał go od reszty społeczeństwa. Alienował się i dzięki temu się nie wychylał ani nie podpadał silniejszym od siebie. Starał się robić wszystko porządnie, by nikt nie miał wątpliwości co do jego pracy. Jednak odkąd poznał Vivian zaczęło się z nim dziać coś dziwnego. Jakby jego lodowa zasłona zaczynała topnieć pod dziwnym uczuciem do Vivian. Uczuciem. Tak to była dobra nazwa. Nie wiedział co to jest, ale wiedział, że czuje coś do tej dziewczyny z blond szopą na głowię. Czy była to miłość, czy może przyjaźń tego nie wiedział. Wiedział tylko, że zależy mu na niej, jakby była kimś, kto zawsze z nim był.

Słuchając słów dziewczyny było mu jej żal. Od zawsze była sama. Bez rodziców, opiekunów, zdana tylko na siebie. Podobno to najwcześniejsze lata życia kształtują osobowość. Vivian musiał mieć całkiem ciężko patrząc po jej zachowaniu. Po za tym to, ze była Halfem też się jakoś dopisywało. Potem los dał jej kogoś, kogo mogła nazwać bratem i równie szybko jej go odebrał. Lecz w przeciwieństwie do młodego Saiyanina nie zamknęła się aż tak na świat. „Może powinienem się od niej uczyć?” pomyślał Raziel. Położył dziewczynie rękę na ramieniu.
- Może teraz nam nie mówią tego, ale obiecuję Ci kiedyś się dowiemy. Oboje straciliśmy kogoś na kim nam zależało. Ja matkę, a ty brata. Wcześniej myślałem, że spotkało mnie coś najgorszego na świecie. Jednak okazało się, że ty nie miałaś łatwiej, a można by rzec, że gorzej. Nie znałaś swoich rodziców, straciłaś brata. Byłaś od zawsze sama. Lecz teraz się to zmienia. Jeśli będziesz kiedyś czegoś potrzebowała to wiedz, ze zawsze Ci pomogę. – powiedział młodzieniec po czym wstał i podszedł do biurka. – Musimy się trzymać razem, panno Deryth.
Po tych słowach kruczowłosy wyjął z biurka długopis oraz notatnik i zaczął coś w nim pisać. Kiedy zaś usłyszał słowa Vi, delikatnie się wzdrygnął. Tsuful. Rzecz, o której by najchętniej zapomniał. Jednak nie mógł. Powracał do niego w snach, zaś myśli o tym, ze ten paskudny glut czai się gdzieś w rejonach Akademii była jeszcze gorsza. Odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Jak się czuję? – powiedział chłopak. Nie spodziewał się takiego pytania ze strony dziewczyny. Oczywiście, ze byli razem w koszarach i razem stawiali opór temu czemuś. Ale nikt oprócz lekarzy nie pytał ich o to jak się czują. W końcu byli Saiyanami. Ważne, że nadają się do walki. Reszta jest mało ważna. Zaczął powoli, dobierając rozważnie słowa. – Tsuful jest czymś okropnym. Wszedł w moje ciało i zabrał mi je, a ja nic nie mogłem zrobić. Musiałem to obserwować. musiałem patrzeć jak posługuje się moim ciałem by Cię skrzywdzić i gdyby nie Koszarowy, to nie wiem co bym zrobił. Zaraziłbym innych, a może i kogoś zranił. Fizycznie się czuję lepiej, ale minie trochę czasu, zanim uda mi się to zapomnieć.
Słowa chłopaka były wypowiadane cichym tonem. Szmaragdowooki żałował swoich uczynków. Żałował, że był słaby. Odwrócił się ponownie do biurka i zaczął coś pisać w notesie. Po chwili wyrwał kartkę i podał ją dziewczynie. Na kartce wyraźnym pismem było napisane „Jeśli chcesz, możemy połączyć siły by odkryć prawdę o Siedemnastce. Dowiemy się co tak naprawdę spotkało naszych bliskich.” Wolał dać swój pomysł na kartce, bo wiedział, ze kadeci są wiecznie obserwowani i podsłuchiwani. Kiedy dziewczyna skończyła czytać, młody Saiyanin zreflektował się. Ona się pytała o jego zdrowie, a ten zupełnie olał jej. Zachował się jak dupek. Usiadł ponownie na łóżku i zwrócił swoje zielone oczy na twarz dziewczyny. Widać było na niej siniaki jeszcze po Koszarach. Życie jest do bani.
- Jednak ja nie miałem tak źle. Ty oberwałaś gorzej. Więc powiedz mi teraz szczerze. Jak się naprawdę czujesz. Bo jestem pewny, że musiałaś zrobić coś szalonego, żeby ten fioletowy glut Cię zostawił. A więc?
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk0/0Kwatera Raziela R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Nie Wrz 08, 2013 11:42 pm
Nie. To nie było w jej ton, to nie uderzyło w jej sposób bycia.
Zamyślenie odbiło się na twarzy halfki, zaraz po tym jak skończyła przemawiać. Dziwnie jej było na duszy i znów chciała coś dodać, gdy zaraz poczuła dłoń na ramieniu. Dziewczyna wzdrygnęła się mimowolnie, dając jasno do zrozumienia, że nie lubi jak się jej dotyka. W pierwszym odruchu chciała prosić by zdjął rękę, gdy dotarło do niej co mówi. Dłuższą chwilę umysł Vivian analizował słowa kadeta.
Szlag.
Spotkało ją coś najgorszego na świecie? Jest sama? Prawda, tylko… Kąciki warg drgnęły ironicznie gdy Vivian ostrożnie zdjęła z ramienia dłoń Raziela. W jakiś idiotyczny sposób poczuła się dotknięta. Wstała z łóżka, westchnęła lekko i potarła blond czuprynę, zwracając się do chłopaka.
- Cztery miesiące. Tyle trwało, nim byłam w stanie spędzić z moim bratem więcej niż dwie godziny dziennie i to nie z powodu trudnego charakteru. Na zaufanie trzeba czasu. – Nie będzie łatwo. – Raziel, nie znam Ciebie, a ty mnie. Prawda, byłam, jestem sama, ale nie znaczy to od razu, że spotkało mnie coś najgorszego. Gdzieś na świecie zdarzają się gorsze tragedie, a skrzywdzone osoby idą do przodu z uniesionym czołem. Ja nie będę płakać.
Skąd u Vivian ten ton? Mówiła o wszystkim spokojnie, nie zimno czy z nutą obojętności, ale zwyczajnie spokojnie… Jakby stwierdzała suchy fakt. Nieświadomie pokazała pewną hardość ducha i zdecydowanie Saiyan. W końcu, choć pół na pół, to dziedzictwo jej krwi. Spojrzenie choć bystre i żywe, miało w sobie coś ze znużenia. A potem Raziel powiedział to jedno zdanie, przez które cała sylwetka kadetki drgnęła, a pięści zacisnęły mimowolnie.
Musimy się trzymać razem, panno Deryth.
- Szesnaście lat dawałam sobie radę sama, więc drugie tyle też. – To akurat zabrzmiało oschle, ale ton uspokoił się zaraz potem. – Dziękuję Ci Raziel. Obiecuję, że będę o tym pamiętać, ale to co się stało, nie sprawiło tak nagle, że możemy sobie ufać, jakbyśmy znali się całe życie. – Mówiła ciszej, z dystansem a jednocześnie z lekkim, niemal niewyczuwalnym zniecierpliwieniem. Uniosła dłoń. – Poza tym, przywykłam do działania solo. – Dodała na zakończenie, siadając.
Wtedy nikt nie będzie po mnie płakał.
Niecodzienna propozycja, a miała dość tego tematu. Vivian nie znała Raziela, widział go trzeci raz w życiu. Teraz, w szpitalu i po raz pierwszy w Koszarach, gdy próbował ją zabić wraz z Vernilem. Wszystkie spotkania były krótkie, a cała ta sprawa z Siedemnastką nie dawała dobrego tła… Ósemka nie miałaby nic przeciwko towarzystwu chłopaka, który nie zamierza rzucić w nią ki-blasta przy pierwszej okazji, ale powiedział to dużo za wcześnie. Dla niej sprawa brata była delikatnym tematem, a Raziel niemal natychmiast wyczuł, że coś jest z tym nie tak i chciał działać. I ona miała dziwne przeczucie, młot w piersi, ale nie będzie się rzucać na głęboką wodę. Zwłaszcza z osobą, której technicznie nie zna.
Tak… Działa solo. By stworzyć partnera trzeba czasu, chęci i poświęcenia. Przynajmniej tak się Ósemce, słusznie zdawało.
Czy stałaby się bezwolnym narzędziem mając Tsufula w głowie? Pewnie tak, ale świadomość ta była straszniejsza tym bardziej, że widziała ten proces w akcji. Tak… Vivian też długo tego nie zapomni. Nie zapomni również wielkich plam krwi na piachu w koszarach.
Przed zmrużonymi oczyma pojawiła się kartka. Vivian otworzyła szeroko powieki – umysł niechcący odpłynął a nagły widok papieru podziałał jak kubeł wody. Zaskoczona szybko przeczytała napis i zacisnęła usta w wąską kreskę. Od razu zrozumiała po co ta strona.
Oczywiście, że chciała wiedzieć. Niemniej, cała sprawa była zbyt podejrzana. Wojsko ma swoje tajemnice jak każdy urząd i nie wydrą ich na siłę ani podstępem. Zasłużeni dowiadują się więcej niż szarzy kadeci, a więc jedynym sposobem jest wspinaczka na szczeblach kariery. Potrwa to w nieskończoność.
Mogą coś zdziałać, prawda, tylko jak? Vivian wierzyła w swoje siły, w szybkość i w jakiś tam spryt. Jednak, jakie ma szansę z osobami o wiele bardziej doświadczonymi? Nie zdarzy się cud, nie wyrwie im z gardeł tego, co chce wiedzieć. Nie mają pojęcia nawet gdzie zacząć, nie wiedzą co zrobić. Nie wiedzą jak będzie im się współpracowało. Nie znają się. Ten ostatni fakt był sprawą kluczową. Ósemkę bolało to, że zawsze, zawsze, zawsze czegokolwiek by nie dotknęła, okazuje się to mieć drugie dno. Źle się to kończyło.
Nie wiedziała co zrobić. Uciekała spojrzeniem, widocznie się wahała, a na końcu przytaknęła niepewnie. W oczach widać było to, że bardzo chce wiedzieć, ale nie umknął z nich wyraz niepokoju.
I kolejne pytanie. Tym razem odnośnie czegoś, od czego również bolała głowa. Ku zdziwieniu Raziela parsknęła lekkim śmiechem, zupełnie nie pasującym do sytuacji.
- To przesłuchanie? – W uśmiechu Vivian pojawiło się coś zadziornego, ale zaraz znikło, gdy wzrok dziewczyny umknął w górę. – Tak szczerze, to nie pamiętam.
Pokręciła głową. Zepsuty umysł, zszywanie wspomnień kawałek po kawałku. Migreny, słabość, krwawienie z nosa i paskudne uczucie, jakby zdzielono ją w tył głowy.
- Chciałam by tylko zostawił wszystkich w spokoju. Zrobiło się ciemno, musiałam stawiać opór, ale nic więcej nie wiem. Potem odkryłam, że siedzę na piachu i krzyczy na mnie Koszarowy. A jak ja się czuję… Hm. Nie mam pojęcia co zrobiłam, ale oprócz zmęczenia nie mogę się niczym innym skarżyć. – Skłamała gładko, znów z tym uśmiechem.
Było znacznie gorzej, ale Vivian spychała to na drugi plan i funkcjonowała jakby nic się nie stało. Zawsze tak robiła i zawsze się to sprawdzało. W końcu nikt nie zajrzy jej do głowy, by sprawdzić co faktycznie się tam kryje…
…Prawda?
Potarła powieki. Stanowczo, za dużo dzisiaj miała wrażeń i jak na złość, rozmywał się jej obraz przed oczami. Kolory traciły ostrość, płowiały i nie miała pojęcia dlaczego. Uznała, że musi wyjść. Dopiero gdy wstała, poczuła, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa, ale zacisnęła zęby.
Kolejne rzeczy do przemyślania. Siedemnastka, Ivan, misja, Tsuful. Jakby jej głowa już nie zaliczyła przejścia wewnętrznego tornada i tylko domagała kolejnej burzy mózgu. Jak dobrze byłoby to wszystko wykasować i pójść spać. Dziewczyna nawet nie wiedziała ile kosztowała ją ta rozmowa.
- Idę. Do zobaczenia Raziel. – Rzuciła przez ramię, a przez twarz Vivian przebiegł cień.
Dajcie mi spokój.
Wyszła z jego kwatery, zamykając za sobą cicho drzwi i zrobiła dwa kroki stając przed własną. Modliła się tylko o długi i głęboki sen, który choć na moment pozwoli jej o tym całym bałaganie zapomnieć.

OOC
[zt] ---> Kwatera Vivian
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Czw Wrz 12, 2013 8:34 pm
- Do zobaczenia Vivian. – powiedział cicho młodzieniec, po czym zamknął drzwi za dziewczyną. Usiadł na łóżku wśród panującej ciszy. Patrzył się w jeden punkt na ścianie i myślał. Co się z nim dzieje. Przecież nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Czuł się jakby przed chwilą jego ruchami i mową panował ktoś inny. Jakby jakaś obca osoba wypowiadała słowa. Zimny cynizm i opanowanie Raziela poszły do diabła. Zachował się jak jakiś gówniarz, który pierwszy raz usłyszał o czymś ważnym i już chciał to obwieścić całemu światu. Wyskoczył z tym poszukiwaniem prawdy jak oparzony. Kto wie, może jednak się pomylił. Może nie ma żadnych spisków. Przez siedem lat żył ze świadomością, że stracił swoją matkę przez jakaś głupotę. Zaś teraz kiedy usłyszał o tym Axdrze i o tym, ze Vivian również wiedziała co nieco o Siedemnastce napalił się.
- Weź się w garść debilu. Nie masz żadnych dowodów.- powiedział do siebie cicho młody Zahne. Po chwili wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Puścił wodę w umywalce i kilka razy chlapnął chłodną wodą sobie na twarz. Kiedy wycierał twarz ręcznikiem spojrzał w lustro. Patrzył na niego młody Saiyanin o czarnych włosach, których ustawienie miało delikatnie zasłaniać zranione oko. Z zielonych oczu biło przeraźliwe zimno i obojętność. Lecz było tam coś jeszcze. Jakby smutek i żal. Syn Aryenne delikatnie potrząsnął głową, po czym wyszedł z łazienki i ruszył w stronę drzwi. Musiał zaczerpnąć powietrza.

Occ:
z/t Plac przed Akademią
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Wto Lut 25, 2014 8:54 pm
Trener udał się prosto do kwatery Raziela, zapukał i wszedł do środka. Przynajmniej tu był porządek godny żołnierza. Machnął ręka i pozwolił spocząć chłopakowi.

- Godna podziwu werwa Panie Zhane, szkoda że tak późno. Spodziewałem się po Tobie trochę więcej. Skoro, jak to dumnie i głośno wyrażasz jestem potomkiem najstarszego rodu to trochę nieelegancko wyrażasz się w tej planecie nazywając ją ”zapchlona”. Ściany mają uszy, a Twój ojciec może mieć z Tego powodu duże problemy. Do Tego koleżanka o którą tak się martwisz, Vivian w przeciwieństwie do Ciebie nie ma tak wspaniałej rodziny, ba od dziecka nie ma żadnej rodziny. Chyba przez Twój ostatni komentarz posypały się relacje miedzy Wami. Myśl chłopie, to jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
No ale Twoje dzisiejsza postawa na polu walki pozytywnie mnie zaskoczyła. Niewielu miało odwagę stawić czoła Tsufulowi. Brawo. Oto nagroda.


Mężczyzna wyciągnął z kieszeni wcześniej przygotowaną kapsułę, nacisnął i rzucił Razielowi na łóżko. W kapsułce krył się uniform i zbroja Nashi. Trener zasalutował młodzikowi.

- Moje gratulacje Nashi Raziel. Odwiedź Vivian w nagrodę ma Cię nauczyć ciekawej techniki.

OOC::
Raz biegnij do 8 i ucz się Ki-feelinga
Raziel awans na Nashi
Wszyscy, biorący udział w akcji z karcerem dostaną ode mnie punkty dodatkowe za quest – dodam Wam w treningach.
Jak skończycie to róbcie Skipa.
To mój ostatni post NPC – dziękuję za grę.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Raziela 9tkhzk750/750Kwatera Raziela R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Raziela Left_bar_bleue0/0Kwatera Raziela Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Pią Sty 16, 2015 10:14 pm
W ciszy doszli do swoich kwater mieszkalnych i tylko skinięciami głów pożegnali się na te chwile, które im będą potrzebne do uporządkowania swojego życia. Raziel otworzył drzwi i cicho je zamknął. Zielone spojrzenie omiotło tą klitkę. Spędził tu ponad dwa lata swojego życia i teraz musiał się spakować i przenieść piętro wyżej. Pokoje elity i prawdziwych wojowników. Młody Zahne wiedział, że bycie kadetem i Nashi to tylko pierwsze kroki, lecz przyzwyczaił się do tego pokoju i obecności Pszczółki za ścianą. Wszystko się zmienia i człowiek musi iść naprzód. Wojownik ściągnął swój pancerz i położył go na stoliku. Kilka innych ćwiczebnych leżało pod ścianą. Niektóre były zniszczone, lub już przestarzałem. Eve uwielbiała na nim eksperymentować, więc zazwyczaj to on i Vivian musieli sprawdzać jej nowe pancerze. Zanim zaczął się pakować poszedł do łazienki o umył twarz i głowę. Zakrzepła krew nie chciała puścić, lecz po kilku minutach pod wodą i ona zniknęła w odpływie. Nie wycierał sobie włosów, tylko pozwolił by zostały mokre. Czuł się jakby znów był w trakcie deszczu. Zacisnął nieznacznie pięści przypominając sobie potyczkę z demonem. Nigdy więcej nie da się komuś tak zabawić swoimi uczuciami.
Westchnął i rozpoczął pakowanie się. Na szczęście pudła, które miał podczas przybycia do Akademii nie zostały podwędzone więc miał gdzie schować książki i swoje rzeczy. Robił to bardzo powoli, jakby z pewnym namaszczeniem. Każda rzecz przypominała mu o jakimś fragmencie życia. Zdjęcia, albumy czy też sprzęt wylądowały w pudełkach, gdzie poleciały jeszcze ubrania kupione na Ziemi. Był ciekaw jak Eve zareaguje na nie. W końcu cały pokój był taki jak przed jego przybyciem. No jeśli się przymknie oko na kilka dziur, uszczerbków i plam krwi. Nowy lokator będzie się tu czuł dobrze. Reklamacji nie przyjmował.
W końcu przyszedł czas na ubranie nowego pancerza. Młody Saiyanin otworzył kapsułkę, a na łóżku pojawiła się zbroja i jej elementy. Była ona zupełnie inna od tych, w której paradowali znani mu Natto. Lecz może wojsko postanowiło wprowadzić lepszy ekwipunek dla Natto, gdyż oni byli siłą z którą należało się liczyć. A ciężko wyszkolić kolejnych kadetów na te pozycje. Ogoniasty ściągnął buty i opaskę na ręce. Był to prezent od Eve i stale mu towarzyszył. Przyzwyczaił się do niej jak Vi do kurtki Axdry. Każdy ma swoje małe przedmioty czyż nie? Nowy buty były na tyle dziwne, że kiedy je założył to od razu przylgnęły do jego ciała, jakby były drugą skórą. Były o wiele lżejsze i jak szybko się przekonał na ścianie wytrzymalsze i twardsze od starych. Następnie przyszła kolej na opaski. Jedną wykopał, gdyż wolał swoją. Na dłonie poszły rękawice, które też chyba wzmocnili. Zupełnie nie przypominało to sprzętu dla Nashi. Na sam koniec zostawił zbroję. Przypomniała jego poprzednie i dość dobrze leżała. Kiedy zamontował też pudełeczko na boku to prawy naramiennik się poruszył i zakrył jego ramię i część przedramienia. Drugi zrobił to samo, a po chwili z dołu zbroi wyjechały pancerze na biodra. Ciekawa ochrona, którą jak syn Aryenne rozumiał mógł uruchamiać kiedy chciał. Powrócił do zwykłego trybu i już miał wychodzić kiedy jego wzrok spoczął na małej rzeczy na biurku i kartce. Byłby zapomniał. Podszedł do mebla i zgarnął przedmiot do kieszeni. "Wszystko tak jak chciałeś. Całuję i tęsknie. Eve" Ciemnowłosy uśmiechnął się do siebie i wyszedł z kwatery zakładając nowy scouter na ucho, a naszyjnik chowając pod kostiumem i zbroją. Jego przedmioty zostaną zabrane na drugie piętro do nowego pokoju.
Jak zawsze to on musiał czekać na swoją siostrunię, która pewnie teraz miała swoją fazę na melancholię i wspominanie. Chłopak z nudów uruchomił urządzenie i zobaczył, że jest o wiele lepsze od jego starego modelu. Nie ma co, rozpieszczali ich. W końcu Vivian udało się wyjść, a na jej widok Raz parsknął śmiechem.
-Space Patrol Delta, melduje się Natto Vivian. Czy wie pan o ile przekroczył prędkość. Może dostaniesz jeszcze jakiś motocykl. - mówił szmaragdowooki patrząc na zażenowaną siostrę. I jeszcze ten kask. Równocześnie uśmiechnął się na komplement. Ona też nie wyglądała kiepsko. Można by rzec, że była już dorosła i godna swojej rangi.
-Mam kilka asów w rękawie, o których mało kto wie. Dam sobie radę. Lecz bardziej martwiłbym się o ciebie Księżniczko. Nie będziesz tęsknić?
Uśmiechał się, lecz w głębi duszy martwił się o nią. Czy da sobie radę w nowym środowisku? Vi nie była przebojowa. Przynajmniej nie zawsze. Zdzwił się kiedy przylgnęła do niego, lecz odwzajemnił uścisk. Była jego młodszą siostrą i nic tego nie zmieni. Położył dłoń na czubku jej głowy i przycisnął do piersi.
-Obiecuję mała. Ty też uważaj na siebie. Już raz cię straciliśmy. Lepiej nam nie znikaj z radarów. - rzekł i złapał ją za dłoń w uścisku. W jego oczach był radosny płomyk. Po ostatnim pożegnaniu ruszył do przed siebie w stronę Laboratoriów. Jeśli Vivian włożyła dłonie do kurtki to wyczułaby jego prezent. Mał medalion, w którym były zdjęcia Axdry i Aryenne. Niech pamięta skąd pochodzi i kto jej pomógł. Eve się spisała jak zawsze.

Occ:
Koniec Treningu
Z.t do labo
Sponsored content

Kwatera Raziela Empty Re: Kwatera Raziela

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito