Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Pomieszczenie Najwyższej Rady

Nie Sie 05, 2012 7:54 pm

Pomieszczenie Najwyższej Rady Vlcsnap284261
Jest to wydzielona część Pałacu Królewskiego w kształcie koła. Na samym środku znajduje się krzesło, na którym zostaje usadzony i przykuty oskarżony. Dookoła zasiada Najwyższa Rada składająca się z 50 członków i jednego Sędziego głównego. To tu wraz z porozumieniami przedstawicieli ważnych rodów Vegety zapadają decyzje, jak i również zostają osądzeni złoczyńcy.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Nie Sie 05, 2012 9:00 pm
Kuro został gwałtownie posadzony na specjalnym krześle gdzie zostały skrępowane jego kończyny i przytwierdzone do owego mebla. Padło na niego oślepiające światło. W tym pomieszczeniu miał zostać osądzony za swoje czyny.

Jeszcze przez moment słychać było gwarę obecnych tam osób, którą w pewnym momencie uciszył dźwięk młotka uderzającego o drewniany blat.
- Proszę o ciszę. – Zawołał Sędzia główny. – Oskarżony kadet Kuro syn Kurokary o opuszczenie planety Vegeta bez zezwolenia w dziwnych okolicznościach wraz z niezidentyfikowanymi towarzyszami z innej planety na planetę Ziemia. Bez skrupułów dopuścił się obrazy członków akademii w tym wyższych rangą trenerów. Ponadto jest oskarżony o kradzież kupieckiego statku komicznego, którym miał czelność wrócić na Vegetę samemu mimo, iż została po niego wysłana specjalna grupa poszukiwawcza.. Zatem słuchamy… Co masz na swoją obronę?
Trudno było dostrzec twarze członków rady ukryte w mroku nie mniej jednak głos Sędziego był szorstki i zdawać by się mogło nie znający litości.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Pomieszczenie Najwyższej Rady 9tkhzk0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady R0te38  (0/0)
KI:
Pomieszczenie Najwyższej Rady Left_bar_bleue0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Pon Sie 06, 2012 11:07 pm
Kuro drzemiąc niespokojnie usłyszał kroki. Nasłuchiwał uważnie ale zbytnio się nie przejął, ciągle ktoś chodził na korytarzu. Kroki były coraz głośniejsze, ktoś się zbliżał, zapewne przejdą i pójdą dalej – pomyślał chłopak. Kroki ucichły niedaleko i gdy padł krótki rozkaz „Otwórz”, dreszcz przeszedł kadetowi po plecach i szybko chciał chwycić swój plecak leżący pod pryczą. Przy aresztowaniu miał wszystkie swojej rzeczy. Nawet zdziwiło go, że nikt mu nic nie odebrał. Z drugiej strony i tak nie miał nic wartościowego, a drewniany łuk oraz strzały, które dostał od Indianina na Vegecie mogły co najwyżej robić za wykałaczki, a nie za broń. Wychylił się ale nie zdążył chwycić swojego dobytku. Natychmiast poczuł jak opuszczają go wszystkie siły i runął bezwładnie jak kłoda twarzą w betonową posadzkę. Nie miał daleko do ziemi, więc nic mu się nie stało. W następnej chwili bransolety złączyły jego ręce za plecami. W asyście strażników został wywleczony i poprowadzono go korytarzem dalej. Minęli schody i poszli na piętro. Chłopak był bardzo zdziwiony tak liczną obstawą, przecież w zasadzie jego siła nie była żadnym zagrożeniem. Wreszcie zatrzymali się przed całkiem sporymi mosiężnymi dwuskrzydłowymi drzwiami, które otworzyły się z głośnym skrzypieniem. Wprowadzono go do olbrzymiej sali, strażnicy kierowali go prosto na środek powieszenia, gdzie stało krzesło z wysokim oparciem.

O w mordę – wymknęło się chłopakowi, na szczęście w panującym gwarze usłyszeli go tylko strażnicy. Nie trzeba być głupim, żeby się nie domyślić dla kogo jest przeznaczone to miejsce. Mocnym pchnięciem został posadzony na krześle, jego nadgarstki i kostki zostały sprawnie umieszczone w przytwierdzonych do mebla kajdan. Kuro aż oniemiał czując Ki tych wszystkich osób zgromadzonych wokół niego. Zakładał, że tak jak poprzednio wprowadzą go do małego pokoiku i trzech znudzonych swoją praca prokuratorów wojskowych będzie go maglować. On powykrzykuje swoje racje, oni obiją go jak śliwkę i każdy ruszy w swoją drogą. Strach zakradł się do jego umysłu. Wdepnął w niezłe bagno i to po uszy, a w zasadzie nie wiedział za co. Do rzeczywistość sprowadził go odgłos młotka sędziego. Zaległa cisza a Kuro wysłuchał aktu oskarżenia. Rozszerzyły mu się oczy ze zdziwienia: „opuścił planetę bez zezwolenia w dziwnych okolicznościach, i to że miał czelność wrócić na Vegetę”. Te zwroty wprowadziły go w osłupienie. Połowa jego strategii legła w gruzach, niczym domek z kart na wietrze. Od dwóch dni nie czuł się najlepiej. Dobrze, że miał czas przemyśleć w miarę ostatnie wydarzenia i ułożyć kilka strategii ale na coś takiego nie był przygotowany. Musi się maksymalnie skupić i uważać co mówi.

- Nie to nie tak……znaczy po części tak, a po części nie. yyyyyyyy. Nie ukradłem nikomu kapsuły.

Zaczął się początkowo jąkać i z nerwów i po to, żeby kupić sobie więcej czasu. Myślał od czego by tu zacząć, nie miał pojęcia jaki raport mógł złożyć Reito ale i tak na pewno nie mógł się minąć z tym, co dało się słyszeć przez scouter. Najlogiczniej będzie od początku, byleby tylko pozwolono mu skończyć.

To… ja może zacznę po kolei od początku…….. Trenowałem w nocy w Skalnym Lesie i znikąd pojawił się nagle przede mną jakiś koleś przypominający zwierzę z pomarańczowymi odstającymi futrzastymi uszami i rudą kitą z białą końcówką. Był boso, tylko w samych zielonych spodniach i jeszcze miał dziwne czarne wzory na ciele. Dopadł mnie i przycisnął do drzewa, wypytywał się o to ilu jest Saiyan i halfów na planecie i jacy jesteśmy potężni. Odpowiedziałem, że nie mam dostępu do takich informacji o liczebności naszej rasy i że siła każdego z setek naszych wojowników przekracza moją wyobraźnię. A on na to, że nie ugnie się nawet przed samym mistrzem tej planety. Nie mam pojęcia, po co i jak się znalazł na Vegecie. Powiedział też, że zainteresowała go moja Ki, nie mam pojęcia z jakich powodów. Groził mi śmiercią, jeżeli tylko będę próbował coś kombinować. Miał jakieś dziwne magiczne zdolności, potrafił zamieniać kamienie w ciastka.
Potem przyleciał inny chyba wojownik, bo miał miecz na plecach, czarny płaszcz, srebrne oczy i włosy. Iiii oni rozmawiali tak jakby znali się od lat. Zaskoczyło mnie to, że obaj czuli się na naszej planecie jak w domu, bardzo swobodnie. Do tego ten rudy nazwał srebrnowłosego „obrońcą Ziemi”, a ten srebrnowłosy dopytywał się rudego, co wie o saiyanach i czy, czy ma zamiar zrobić ze mnie swoją zabawkę. Ten srebrnowłosy też miał jakieś niesamowite umiejętności jednym ruchem ręki z pomiędzy drzew podniósł na wysokość kilkunastu metrów ukrywająceych się jakieś 20 metrów żołnierza Reito i jakiegoś kadeta.


Kuro wziął głęboki wdech, serce w piersi mu łomotało. W sumie jak dotąd powiedział prawdę. Starał się, żeby to miało ręce i nogi ale był zbyt zdenerwowany i chyba nie bardzo mu to wychodziło. Nawet czasem głos i tak nadal zachrypnięty mu się łamał. Po krótkiej przerwie mówił dalej.

Ten srebrnowłosy zabrał żołnierzowi scouter i kpił, że jesteśmy zapatrzeni tylko w cyferki, potem nie wiem o czym rozmawiali, nie słyszałem. Reito powiedział, że przyszedł z rozkazem, abym wracał do Akademii ale Rudy popchnął mnie za siebie i nie chciał puścić. Powiedział mi, że jak zrobię coś nie tak to i ich zabije. Potem wypowiedziałem słowa, które nie powinny nigdy paść z ust żadnego żołnierza. W pełni przyznaje się do tego, w jak arogancki sposób zbezcześciłem dobre imię szacownych trenerów Akademii i bardzo tego żałuję. Ale to była moja strategia……ja wiem jak to głupio brzmi ale to prawda. Chciałem zrobić cokolwiek, żeby im uratować tyłki, mieli mnie i to powinno im wystarczyć. Miałem takie wrażenie, po sposobie zachowania tych obcych, że to wprawni wojownicy i że mają dużą moc. Tak mi się wtedy zdawało. Specjalnie na początku zdania powiedziałem „Ej Ty nieznajomy!” bo to było nieprawdą. Kilka godzin wcześniej miałem okazję powalczyć z Reito w koszarach, więc się znaliśmy. Nooo tak w miarę. Chciałem, żeby zwrócił na mnie uwagę. Liczyłem, że te karygodne bluźnierstwa, które wypowiedziałem zwrócą jego uwagę. Przecież miał scouter, a ja wiedziałem, że to wszystko na pewno zostanie nagrane. Naprawdę myślałem, że to dobra strategia. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie wygadywałby takich rzeczy specjalnie wiedząc, że wszystko będzie nagrane. Na koniec powiedziałem jak najogólniej przyszło mi do głowy, ze nie ma takiej opcji, żebym się stąd ruszył. Nie mogłem mu powiedzieć prosto z mostu jak wygląda sytuacja. Nie chciałem, żebyśmy wszyscy tam poginęli. Wtedy wydawał mi się to dobry pomysł.........
Wiedziałem, co mówiłem i nie wypieram się tych słów, nawet jeśli było to w dobrej wierze. Jestem gotów ponieść za te obelżywe słowa pełną odpowiedzialność. Głęboko żałuje tego, co wtedy powiedziałem.


Dalej bardzo się denerwował, powtarzał niektóre części wypowiedzi. Zdawało mu się, że mówi zbyt chaotycznie. Nie wiedział, czy niechcący pominął jakieś szczegóły.
I tak nie było sensu wypierać się tej wypowiedzi, przecież i tak mieli nagrania. Więc chłopak obrał strategię przyjęcia winy na siebie i pokazania szczerej skruchy. To powinno w miarę korzystnie wpłynąć na jego wizerunek.


Niestety ten żołnierz chyba mnie nie zrozumiał, a jakby tego było mało lekkomyślnie prowokował jeszcze bardziej obu wojowników do walki. Zauważyłem, że tatuaże na ciele tego rudego robią się coraz większe i im bardziej był rozzłoszczony coraz więcej czerni pokrywało jego ciało. Do tego rudy mnie przejrzał i zrobił to, co zapowiedział. Poczułem jak zrzuca mnie ze skalnego grzyba na ziemię, przygniata własnym ciałem, wbija mi pazury w szyję i skręca kark. Straciłem przytomność, w zasadzie byłem pewien, że umieram ale do końca starałem się powiedzieć Reito, żeby uciekał.


Jakby na potwierdzenie tych słów pochylił głowę w dół, aby pokazać pięć dziurek w uniformie na karku dookoła których na materiale nadal była niesprana plama krwi.

Nie wiem jakim cudem w ogóle to przeżyłem, ani ile dni byłem nieprzytomny, ani jak znalazłem się na planecie o nazwie Ziemia. Na prawdę nie wiem. Kiedy się ocknąłem byłem na jakiejś wysokiej wieży i gadał do mnie biały kot.
(Teraz to pomyślą, że jestem co najmniej wariatem, wącham coś albo daję sobie w żyłę - pomyślał Kuro).
I ten kot powiedział mi, że ten srebrnowłosy sprowadził mnie na Ziemię, nie wiem w jaki sposób ani tym bardziej w jakim celu i powiedział też, że ten rudy jest ognistym demonem. Potem kazał mi się wynosić, bo Saiyanie nie są mile widziani na tej planecie.
Zszedłem na dół. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, poszedłem przed siebie w nadziei, że do głowy przyjdzie mi jakieś rozwiązanie, jak wrócić do domu. Kilka godzin później znowu nagle z krzaków wyskoczył ten demon, napadł na mnie i ściskał mi krtań, aż przestałem się ruszać tracąc dopływ tlenu. Trzymał mnie na takiej granicy, żebym nie stracił przytomności a jednocześnie nie miał siły zbyt gwałtownie się z nim szarpać. Przez to teraz mam taki chrapliwy głos, uszkodził mi krtań.


Kuro miał siny ślad na szyi, co prawda to za sprawą Hikaru a nie Foxa ale kto to sprawdzi. Niestety w ciągu miesiąca znaczna część już się zagoiła i teraz niewiele było widać. Przynajmniej trochę poprawił mu się głos. Nie chrypiał już, jak stary palacz ale niewielka chrypka mu pozostała i teraz raczej brzmiał tak jakby ciągle jeszcze przechodził mutację. Przynajmniej ta papka, którą mu dawali do jedzenia przechodziła przez jego spuchnięte gardło łatwo, w trakcie jego pierwszych dni pobytu w więziennej celi. Inne urazy też się już zdążyły zagoić, jak podbite oko, pozdzierane kolana, chociaż na materiale pozostały ślady krwi. Nie prowokował strażników, więc aktualnie poza pozdzieranymi do krwi kostkami rąk trenując uderzenia w ścianę nie miał innych obrażeń. Poniżej ran od Foxa też miał pozdzierany uniform, tam gdzie w plecy dwukrotnie zaatakował go Saibamen. Plus tej sytuacji był taki, że na materiale pozostały plamy z krwi i było widać, że przynajmniej coś się z tym kadetem działo.

Trzymając mnie tak drugą ręką wypalił mi swoim ogniem na żywca ten tatuaż na lewym ramieniu. Powiedział, że jest w nim zawarta cząstka jego własnej KI ale po co to nie wiem. Uratował mnie ten srebrnowłosy jegomość z mieczem na plecach. Potem coś mówili, że muszą dokończyć rozpoczętą walkę. Po jakimś czasie przyleciał ten srebrnowłosy i powiedział mi, że zabił tego demona i że musi rozprawić się z jakimś złem czy coś i zniknął. Rozpłyną się niczym magik w miejscu, w którym stał.
No to szedłem po prostu przed siebie. Nie miałem pojęcia, że kogoś po mnie wysłany. Nawet się tego nie spodziewałem, myślałem że spisano mnie na straty. Naprawdę nie wiem jak to się stało, że żyję. Przecież Reito i jego podopieczny widzieli jak ten demon skręca mi kark i chrupnięcie moich kręgów zapewne też słyszeli. Dla mnie to też jest poza wszelkimi prawami logiki. Byłem nieprzytomny, a w zasadzie prawie sztywny i byłem całkowicie nieświadom tego, że opuszczam planetę. Nie dopuściłbym się opuszczenia planety z własnej woli, przenigdy.
Szedłem przed siebie i dotarłem w jakieś góry. Tam znalazłem pustą kapsułę, a obok niej martwe ciało Saibamena. Jestem w stanie to udowodnić, pogrzebałem go. Siedziałem tak ze dwa dni obok statku ale nikt tam się nie pojawił, nooo to po prostu wsiadłem i poleciałem. Znałem na pamięć koordynaty naszej planety. Miałem dużo szczęścia, nie znam się na pilotażu. Nikomu tego statku nie ukradłem.
Ale przynajmniej już teraz wiem, że jak taki statek kiedyś mi wpadnie w ręce to nie będę wierny wojsku i absrtachując od tego, że nie umiem pilotować polatam sobie po kosmosie, przynajmniej się czegoś nauczę i figa z makiem tak mnie znajdziecie. Nie wiem ile osób po mnie wysłano, ale to nie mój problem, że mnie te ofiary nie znalazły.
Wiem, że lista moich przewinień jest długa ale nigdy nie uciekałem od odpowiedzialności ani nie migałem się od kar i tym razem też tego nie zrobiłem. To nie mój problem, że mieszkańcy kosmosu przylatują sobie spokojnie na Vegetą i robią co chcą, jakby byli u siebie w domu bez interwencji kogokolwiek. Ja wiem, że jestem tylko głupim kadetem i się nie znam ale w głowie mi się nie mieści, że statki kupieckie są jednoosobowe. To co ten kupiec kupował, piasek z pustyni do kuwety dla kota, czy pchły z ogona sprzedawał, bo tam się nic innego nie mieści. Chyba ktoś kogoś ostro w balona zrobił. I za dziury w systemie obronnym portu musi oczywiście odpowiadać jeden kadet………….. Przepraszam… poniosło mnie ……. Proszę o wybaczenie.......... przerasta mnie ta sytuacja. Nie rozumiem dlaczego jestem winny całego zła. Nigdy niedopuściłbym się tak karygodnych czynów.


Nie wytrzymał, a tak mu dobrze szło. Przynajmniej na czas zdążył ugryźć się w język, nim całkowicie się rozkręcił. Zirytował go sposób w jaki go oskarżono. Miał swoje za uszami ale nigdy zbyt daleko się nie posunął w swoich wybrykach. Nie przypuszczał jak źle może skończyć za zwykłe pyskowanie. Tym raczej nikomu krzywdy nie robił. I do tego zamiast chociaż pochwalić, że samemu udało mu się przeżyć na całkowicie nieznanej planecie i wrócić. Oskarżają go o zdradę i ganią jednocześnie za wierność służbie wojskowej. To czego w zasadzie chcą od niego, przecież wracał do domu w dobrej wierze. Kuro nie rozumiał, ogarniała go rozpacz. To nie tak miało być. wyobraźnie nie podsuwała mu nawet takiego scenariusza. Nie miał pojęcia o istnieniu takiego miejsca.
Niemniej powiedział praktycznie prawdę, no pomijając część morderczych zapędów Foxa, no i oczywiście kłamał w sprawie zdobycia kapsuły. Niemniej wydawało mu się, że historyjka z martwym Saibanem to ciekawy wątek.Wina zrzucona na uprawniaka ale nie wprost, tylko na zasadzie domysłów.
Nie przyznał się jednak, jak dobrze zna Foxa i Hikaru i że w zasadzie to obaj zostali jego nauczycielami. Fox nie żyje, a z Mistrzem nie miał kontaktu od miesiąca. Zresztą jakby powiedział, że poznał 300-letniego halfa zapewne zapakowaliby go w kaftan i zamknęli w pokoju bez klamek. Do tego nie miał pojęcia, jaką sławą cieszy się tu mentor, dobrą czy złą. Lepiej nie ujawniać, że za dużo się wie lub umie.
Kuro musiał jakoś ratować swój własny tyłek. Początek był niezły, w środku nabrał nieco pewności siebie ale pod koniec przegiął pałę i to ostro. To go z pewnością pogrążyło. Trudno, powiedział, co powiedział.
Zresztą, co miał do stracenia……. poza życiem. Kilka szczegółów pominął, np. to że dał nogę z Akademii i że spotkał Amalę. Wolał się z tym nie wyrywać, jak zapytają sami to odpowie.
Mówił dosyć długo. Zaschło mu w gardle, bardzo chciało mu się pić. Przez kajdany zdrętwiały mu nogi i ręce. Świecące nad nim światło, powodowało, że nic nie widział i to jeszcze bardziej go rozdrażniało. Do tego od światła było mu gorąco, chyba że bierze go gorączka. Teraz tylko jeszcze nieco bardziej podkulił ogon.

OCC:
Przypomnienie tej wypowiedzi:
„- Ej Ty nieznajomy żołnierzyku! Który to durny buc z akademii przysłał Cię tu po mnie? Cóż za zaszczyt mnie kopnął? Ten trener neandertalczyk z koszar, już się za mną stęsknił? Zawijaj więc kitę krzywa mordo wraz ze swoim przydupasem i złóż meldunek, że nie pali mi się aby polerować jego buty. Nie ma takiej opcji, żebym się z stąd ruszył!”

- Poprawiłem literówki i rozpisałem szerzej ostatni akapit.


Ostatnio zmieniony przez Kuro dnia Pią Sie 17, 2012 6:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Pią Sie 10, 2012 11:31 am
Obecni na Sali na początku ze spokojem słuchali tego co miał do powiedzenia Kuro. Po pewnym czasie zaś ich szmery stawały się coraz głośniejsze a po tym jak już saiyan skończył mówić, członkowie rady wybuchli śmiechem. Jeden z nich odezwał się do oskarżonego:
- Demon zmieniający kamienie w ciastka? Gadający kot? – Nie mógł powstrzymać swojego śmiechu przez co musiał zrobić krótką pauzę. – W życiu nie słyszałem większych bzdur. Myślisz, że ktoś ci w to uwierzy? Mogłeś się bardziej postarać przy wymyślaniu tej całej historyjki.
Wtem znów rozszedł się po Sali dźwięk młotka sędziowskiego.
- Cisza!!! Proszę o spokój…- Wykrzyczał sędzia główny.
Wtem wstał jeden z członków rady. – Jeśli mogę coś powiedzieć, chciałbym zadać oskarżonemu parę pytań. – Niech pan mówi. – odrzekł sędzia.
- Niewątpliwie obecność owego demona jest niepodważalna jak i również jego wygląd potwierdza się z tym, który został nam opisany w raporcie grupy poszukiwawczej. Zatem przejdę do rzeczy… Czy oskarżony wie w jaki sposób owy demon dostał się na Vegetę? Czy ten srebrnowłosy wojownik z mieczem również był demonem? W jaki sposób zginęli członkowie grupy poszukiwawczej, w tym Reito, o którym wspominałeś? Czy to nie czasem ty i ten demon przyczyniliście się do ich śmierci?
- Przepraszam, że panu przerywam ale chciałbym odnieść się do jednego z zeznań oskarżonego. – Odezwał się inny z członków rady. Następnie kierując swoje słowa w stronę Kuro kontynuował – Zostały przeprowadzone oględziny owej kapsuły, którą tu przyleciałeś, jak również zbadano kod DNA z włosów i innych pozostałości po jej użytkownikach. Teraz cię zaskoczę. Żaden z nich nie pasuje do saibamenów. Ponadto wcześniejszym użytkownikiem kapsuły był również saiyan a jeszcze wcześniejszym nieznana istota. Prawdopodobnie tym Saiyanem był kupiec, któremu skradziono kapsułę choć jego DNA budzi nie małe kontrowersje. Jeśli pytasz co mógł przewozić w tak małej kapsule to ja również tego nie wiem. Może to były jakieś kapsułki, leki, cokolwiek. Nadal jednak nie sprawdzono jego tożsamości ale nasi ludzie już nad tym pracują. – ostatnie słowa skierował do Sędzi Głównego
- Dziękuje panu za te informacje. Proszę informować mnie na bieżąco o postępach… - Zrobił krótką pauzę po czym odwrócił wzrok w stronę wcześniejszego mówcy. - Zatem proszę kontynuować. – Dziękuję ale nie mam więcej pytań. – Zatem głos ma oskarżony. Proszę mówić…
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Pomieszczenie Najwyższej Rady 9tkhzk0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady R0te38  (0/0)
KI:
Pomieszczenie Najwyższej Rady Left_bar_bleue0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Pią Sie 10, 2012 10:27 pm
Kuro miał bardzo długą historię przewinień na swoim kacie i zapewne teczka z dokumentacją braci pękała w szwach. Największą część skarg zajmowały raporty o wyciąganiu chłopców z najprzeróżniejszych szczelin i zakamarków miejsc, w których z pewnością nie powinni się znajdować: Akademia, port, hangary, złomowisko i masa przeróżnych innych miejsc. Młodzi Saiyanie szybko znaleźli dobre drogi do przemieszczania się. Vegeta to planeta o wysokiej temperaturze, więc konieczne jest zapewnienie dobrego dostępu powietrza, na to potrzebna jest rozbudowana sieć wentylacji z ciągami wentylacyjnymi o sporych rozmiarach. Dziury w ogrodzeniach i szczeliny miedzy budynkami też nie były dla nich przeszkodą. Ciekawość nosiła ich wszędzie tam, gdzie nie mogli wejść. Nic nie robili i nikomu nie szkodzi, po prostu obserwowali z ukrycia np. robotników pracujących przy konserwacji myśliwca lub innego statku. W efekcie wywołało to szereg kar wymierzanych braciom. Chłopcy krzywd nie zapominali i brali odwet. Konstruowali przeciw swoim oprawcom drobne i proste pułapki. Niejedna ich psota została uwieczniona na kamerach. Chłopcy upatrzyli sobie za cel szczególnie jednego Kapitana, który regularnie prał im skórę. Raz nocą zakradli się do jego gabinetu i pieczołowicie poobwijali wszystkie meble i przedmioty folią bąbelkową. Oczywiście wszystko zostało nagrane, a chłopców aresztowano natychmiast kiedy po przepracowanej nocy opuszczali pomieszczenie. Dopiero z wiekiem przyszło zrozumienie, że biedny kapitan nie był niczemu winny ale tylko wykonywał rozkazy.
Nim Shiro ściął włosy bracia zdążyli przyprawić o nerwicę niejednego żołnierza zamieniając się co chwilę imionami. Jako bliźnięta jednojajowe byli praktycznie nie do odróżnienia. Gdy Kuro zaczął interesować się pierwszą pomocą i medycyną ogólnie musiał zaglądać też do podręczników chemii. Szybko posiadł wiedzę, o tym jak z prostych składników zrobić bardzo mocny klej, obrzydliwego gluta, czy barwnik, który schodzi dopiero po kilku kąpielach. Zrozumiał też wtedy jak taka wiedza może być niebezpieczna. Z paczki papierosów, zestawu małego chemika i pistoletu na wodę mógł stworzyć w domowych warunkach i bez najmniejszego problemu truciznę w postaci oleistego syropu, która po wystrzeleniu na twarz przeciwnika wchłaniała się przez skórę. Po 20 sekundach ofiara traci przytomność, a kilka minut później umiera. Chłopak na szczęście nie był zainteresowany uśmiercam kogokolwiek. Natomiast Shiro z racji zainteresowań mechaniką rozwijał swoje umiejętności w budowaniu prostych mechanizmów pułapek, uruchamianych najczęściej poprzez naprężenie żyłki. Bracia często zakradali się na złomowisko, aby Shiro mógł wzbogacać swoje zbiory o nowe części i konstruować inne dziwne przedmioty. Ich ofiarami padali najczęściej, Ci co zaleźli im za skórę lub w jakiś sposób dokuczyli ich znajomym. Nigdy nie kierowali swojej zemsty przeciw nieświadomym niczego zwykłym obywatelom. Ich ojciec Kurokara, po zaginięciu żony musiał się zająć niesfornymi braćmi sam, jednak często wylatywał na misje i zdarzało się, że przez kilka tygodni nie wracał. Chłopcy pozostawiani tak sami sobie sumiennie odbywali codzienny trening, a potem z nudów kombinowali i pakowali się w kolejne kłopoty.
Po latach zyskali cichego wspólnika, Zorę. Halfka nie dysponowała mocą do walki ale jej rodzice byli kupcami i dzięki temu podróżując po różnych planetach mogła po cichu dostarczać im części i składników, które były trudno dostępne na Vegecie. Raz nawet sprowadziła im karabinek do paintballu. Niezłą mieli zabawę, póki karabinek nie został zarekwirowany, a rodzina Zory miała z tego tytułu nieprzyjemności. Mimo braku umiejętności walki Zora była zwinna i mieściła się tam, gdzie podrastający chłopcy przestali móc wejść.
Tak w wielkim skrócie przestawiała się zawartość dokumentów obu braci. Mieli jedną teczkę, bo nikt ich i tak nie rozróżniał……

***

Gdy Kuro skończył mówić na Sali rozległ się śmiech. Tak jak przypuszczał w gadającego kota nikt nie uwierzył, a to akurat była prawda. Na tej sali skłamał po raz pierwszy w życiu. Zwykle bracia były przyłapywani na gorącym uczynku lub dopadły ich gdzieś kamery. Zresztą oni nie przejmowali się systemem monitoringu i tym, czy zostaną nagrani czy nie. Zdziwiło go to bardzo, ze nikt nawet nie odniósł się do tego, w jaki sposób zakończył swoją wypowiedź. Nawet nikt nie zapytał o to, co robił w nocy poza murami akademii, kiedy powinien spać w swojej kwaterze. Nie kumał tych Saiyan……i są zjadliwie uprzejmi. To go bardzo niepokoiło.
Wysłuchał pytań skierowanych do niego przez mężczyzn, których nie widział i na wieść o tym jak zapytano, go czy był sprawcą śmierci całej trójki. Grunt zaczął mu się palić pod nogami. Sporo wiedzą, że Rei nie żyje, to wiedzą też, że rozmawiał z Amalą. Przynajmniej był na tyle kryty, że ona nie powiedziała mu po co jest na Ziemi, a on cały czas mówił, że próbuje jakoś wrócić do domu, a potem nim safari dał mu statek ona zniszczyła scouter. Ale nie pomyślał o jednym, nagrała się kłótnia Amali i Safa. Na tę myśl zmroziło go całkowicie. Nie miał pomysłu jak z tego wybrnąć, gdy padnie takie pytanie. Teraz musiał pilnować każdego słowa, które wypowie. Poczekał aż ponownie zapadnie cisza dając sobie trochę czasu na przemyślenia. Najpierw skierował głowę w stronę w stronę wojownika, który wrodził się nad pojazdem, którym przyleciał chłopak. Tym razem mówił powoli.

- Tak jak powiedziałem znalazłem kapsułę stojącą w górach, a obok ciało Saibamena, nie mam pojęcia czy i jaki mają ze sobą związek. Hmmmm jak sobie przypominam to ten Saibamen wyglądał inaczej. Był brązowy i miał ochraniacze na nadgarstkach. Może to jakiś stopień rozkładu ich ciała po śmierci czy coś, nie wiem. Jeśli jej właścicielem był jakiś Saiyan to przypuszczam, że miał do niej pilota. Mógłby zawrócić ją w każdej chwili ze mną na pokładzie. Tak przypuszczam. Tak jak powiedziałem siedziałem przy niej ze dwa dni Ziemskie i nic się nie wydarzyło więc tak jak powiedziałem wsiadłem i poleciałem.

Nadal podtrzymywał swoją wersję, podając ogólne szczegóły, bo nie było dowodu na to, że coś łączyło go z Safari. Ale jak go tylko dorwę, to powyrywam mu te farbowane kudły, cholerna małpa – pomyślał Kuro
Gorzej było z odpowiedzią na tamte pytania. Kuro spuścił głowę milczał dłuższą chwilę, bardzo chciało mu się pić. Przełknął kilka razy ślinę i ponowie mówił dalej.

- Nie wiem w jaki sposób ten demon się znalazł na naszej planecie. Ale nie zdziwiłbym się, jakby przyleciał sobie od tak i spokojnie wyładował. Skupiłem się bardzo na treningu i nie słyszałem w jaki sposób pojawił się obok mnie w Skalnym Lesie. Dopiero gdy usłyszałem szelest odwróciłem się i zobaczyłem jak grzebie mi w plecaku i wyjada batony energetyczne…….zaraz folią, w które były zapakowane…….Głupio mi………. Dałem się podejść.
Zdaję sobie dobrze sprawę, jak niedorzecznie brzmi ta wzmianka o gadającym kocie ale on naprawdę istnieje. Zapytałem się go, czy ten srebrnowłosy wojownik jest demonem ale powiedział, że nie jest. Nie powiedział jakiej jest rasy, czy skąd pochodzi. Ale dał mi jeszcze ostrzeżenie, że jeżeli coś zrobię niewłaściwego na Ziemi to ten srebrnowłosy w bolesny sposób zakończy moje nędzne życie. Ale ten srebrnowłosy miał takie same oczy jak …..(tu mu się nieco załamał głos)…….. jak Ci co zabili mojego brata.


Kot nie powiedział nic o Hikaru, dopiero mentor wyjawił mu kim jest z pochodzenia. Tak, nie tylko groźba Karina ale oczy mentora przerażały młodego kadeta najbardziej. Starał się wyglądać na zaskoczonego i zaszokowanego mówiąc dalej.

- Reito nie żyje nie spodziewałbym się tego. Nie wiem co się stało, kiedy w Skalnym Lesie straciłem przytomność. Możecie to sprawdzić, nawet to miesiącu na skalnym podłożu powinna pozostać moja krew. Gdy demon zrzucił mnie z wierzchołka grzyba rozbiłem sobie głowę o kamień. Nie wiem co zrobił ten demon i nie mogę odpowiadać za jego czyny. Ja nie miałbym szans w walce z Reito, jest ode mnie silniejszy i bardziej doświadczony w walce, był wyższy rangą przecież. Za sprzeciw miałbym jeszcze większe kłopoty.
Nie wiem, co im się mogło stać, ja nic im nie zrobiłem. Na Ziemi nie spotkałem żadnego pełnokrwistego Saiya-jina.


Mówiąc te kilka najważniejszych zdań musiał się najbardziej pilnować. Czuł, że próbują go złapać w jakaś pułapkę i czekają na jego błąd. Nikt nie powiedział, o która grupą poszukiwawczą chodzi. Przecież obaj potem trafili na Ziemię. Dla bezpieczeństwa mówił tylko o szatynie i jego kompanie kadecie, których spotkał w Skalnym Lesie.
Domyślał się, że Rei zginał na ziemi, ale żeby ten jego kadet i Amala też Zostawił ją samą, mógł nie prosić ją o ofiarowanie Ki dla Hikaru. Była o niego dwukrotnie silniejsza, powinna sobie poradzić, co się tam do cholery mogło stać. Będzie miał ich teraz na sumieniu.. Nie mógł nic powiedzieć na ten temat, bo to uruchomiłoby szereg innych zdarzeń - skąd wiedział, kto nauczył go tej techniki. Jeszcze by tego brakowało, żeby go oskarżono go o spisek przeciw królowi. Siedział w spokoju na Ziemi i uczy się technik, a nie walczył o życie.
Ostatnie zdania też wypowiedział z największą rozwagą. Przemyślane oświadczenie. Hikaru i Amala byli halfami, Saf – cholera wie kim był. Miał czarno-czerwone włosy więc czystej saiyańskiej krwi nie miał, a Reito na Ziemi na oczy nie widział, wyczuwał jego Ki innymi zmysłami.
To trwało już tyle, że miał naprawdę dość. Był już bardzo zmęczony, pod rażącym i piekącym światłem nie czuł się coraz gorzej. Jak długo będzie w stanie jeszcze pilnować tego, co mówi. Przygniotło go poczucie winy z powodu śmierci całej trójki, gdy skończył mówić spuścił głowę i prztyknął oczy. Musi jakoś z tego wybrnąć, musi żyć, żeby pomścić brata, nie ważne co przyjdzie mu zrobić i z kim walczyć.


Ostatnio zmieniony przez Kuro dnia Pią Sie 17, 2012 6:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Pon Sie 13, 2012 7:04 pm
Ponownie zawrzało na Sali rozpraw. Tym razem nawet i sędzia wdał się w dyskusje z innymi członkiami rady. Po chwili zaś rozmowy ustały i sędzia główny znów zabrał głos.
- Miał oczy jak ci co zabili twojego brata… Hmm ciekawe… Zatem można przypuszczać, iż był half-saiyanem… - odniósł się do ostatnich słów wypowiedzianych przez Kuro. Po chwili zaś dodał:
- Z doniesień kilku świadków, w tym trenera z Sali Treningowej wynika, iż na Ziemi przebywał jeszcze jeden saiyan. Safari… mówi ci coś te imię? Można by podejrzewać go o zabójstwo Amali gdyż jej ostatnią rozmowa jaką udało nam się nagrać była kłótnia z owym Saiyanem. Następnie sygnał się urwał i można się domyślić co się tam wydarzyło. – Sędzia zrobił krótką pauzę by napić się wody po czym kontynuował zerkając co chwila w kartkę: - Reito wdał się w znajomość z androidem o imieniu Dastan. Co ciekawe owy android był uczniem Demona, który jak twierdzisz Cię porwał. O nim też nic ci nie wiadomo? – Z kamienną twarzą i lekką pogardą zadawał Kuro masę pytań. Widać było, że Sędzia próbuje wywrzeć na nim presję i zmusić go by ten przyznał się do winy. W końcu nie można zmyślać w nieskończoność - tak twierdził.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Pomieszczenie Najwyższej Rady 9tkhzk0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady R0te38  (0/0)
KI:
Pomieszczenie Najwyższej Rady Left_bar_bleue0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Wto Sie 14, 2012 9:37 pm
Przesłuchanie trwało już kilka godzin. Młodzik doszedł do wniosku, że jak jeszcze trochę tu posiedzi, to skończy wyschnięty niczym rodzynek. Kuro miał zupełnie inną wizję i plany swojego powrotu. Teraz musiał kombinować, żeby przeżyć. Szlag, by to wszystko. Jest winny całej sytuacji, która rozegrała się wokół niego. Stał się zabawką w rękach dwóch potężnych wojowników i nikt tego nie widzi... W momencie gdy na sali rozległ się gwar rozmów, chłopak zaczął się nieznacznie kręcić na swoim miejscu. Po takim długim czasie siedzenia zdrętwiały mu nogi ręce i nawet tyłek go bolał. Kiedy będą kazali mu wstać, będzie niczym skamieniały posąg. Zaczął wysłuchiwać kolejnych pytań. Drgnął i podniósł głowę w stronę sędziego głównego, gdy usłyszał wzmiankę o halfach i śmierci Shiro. Niemożliwe, coś wiedzą, czy próbują go zbajerować. Co jak co ale przez myśl, by mu nie przeszło, żeby mordercami mogli być mieszkańcy Vegety. Ale jeśli tak się sprawy mają i będzie zmuszony przetrząsnąć niejedno miejsce tutaj i obalić kilka dup wygodnie siedzących na swoich wysokich stołkach to był na to gotów. Jeśli tylko wywinie się z tego jakoś to da im wszystkim jeszcze popalić.
Ojciec zawsze powtarzał mu: „kiedy wpadniesz w tarapaty, przejmij inicjatywę”. Dobra rada, ale tylko z początku. Obmyślił w miarę dobry plan, wszystko trzymało się w miarę logicznej całości, a teraz wszystko się sypie. Mieszają mu w głowie, ciągle zadają pytania sprzeczne ze sobą. Czekają aż sam poplącze się w zeznaniach, a on już nie ma siły myśleć. Niby nic takiego się nie działo. On sobie siedzi, a oni zadawali mu pytania. Na poprzednim przesłuchaniu zadawali mu fizyczny ból, a on to znosił. A teraz miał już dość, miesiąc w celi zrobił swoje. Chciało mu się pić, choć nie był głodny i kołowało mu się w głowie od tego gorąca ale nie będzie jęczał, że chce szklankę wody, ani że mu źle. Miał w sobie więcej Saiyańskiej dumy, którą tak gardził, niż się sam spodziewał. Nie da im tej satysfakcji.
Odchylił głowę do tyłu i oparł ją o wysokie oparcie i zamknął oczy, żeby nie patrzeć na światło. Najpierw odpowiedział na pytanie związane z Foxem.

- Nic mi nie wiadomo o tym, aby ten demon miał jakichś uczniów. Nie spotkałem na Ziemi ani nikogo o imieniu Destan, ani żadnego androida. W sumie w życiu żadnego androida nie widziałem. Nie spodziewałbym się, że ktokolwiek został wysłany na Ziemie, aby mnie odnaleźć ale z Reito się tam na pewno nie spotkałem. Przed chwilą chyba była mowa, że on nie żyje…..

Z tą częścią było łatwiej , tu nie musiał kłamać ani zmyślać. Z pytaniem dotyczącym Safa było znacznie gorzej. O ile dobrze pamiętał zaraz po kłótni z Amali i Saiya-jina to Kuro z nią rozmawiał, a potem ona sama zniszczyła scouter. Więc wiedzą, że z nią rozmawiał i spotkał Safa ale nie mówią tego wprost. Wiedzą, że Kuro kłamie, w takiej sytuacji musiał się przyznać. Jak i tak wiedzą to nierozsądnie byłoby brnąć dalej kłamstwo, akurat w przypadku tej części historii. Przynajmniej, co do tego co powiedział Amali był kryty i to musi wykorzystać, dziewczyna nic mu nie powiedziała dlaczego znalazła się na Ziemi. Obiecał jej, że na Vegecie powie wszystkim, że ona nie żyje. Obiecał powiedzieć jej ojcu, elitarnemu wojownikowi w czerwieni.
Kuro milczał zastanawiając się nad tym wszystkim. Był pod wrażeniem, jakie dowody i materiały potrafili zabrać.

- Tak Neya kłóciła się z Safarim ale on chyba jej nie zabił, tak sadzę, chociaż może...... Jak siedziałem tych w górach na Ziemi to przyleciał do mnie Saiyajin o imieniu Safari, powiedział że przyleciał bo wyczuł znajomą demoniczną Ki, która ponoć jest w tym tatuażu. Już wtedy miałem uszkodzone gardło i nie byłem w stanie prawie mówić ale zapytałem się co robi na Ziemi, a on odpowiedział, że tu mieszka. Powiedziałem mu też, że staram się wrócić na Vegetę. Potem przyleciała Amala, oni zaczęli się kłócić, więc chyba się znali. Nie wiem o czym rozmawiali. Nie przysłuchiwałem się. Następnie ja z nią rozmawiałem. Nie miała na sobie kadeckiego uniformu…… była ubrana tak…… że było jej widać nerki. Myślałem, że dała nogę czy coś. Zapytałem ją o to ale mi nic nie powiedziała na ten temat. Sama rozdeptała scouter z własnej woli, uważam że to było nierozsądne….. ale cóż. Potem podszedł do nas Safari i dał mi swój statek. O nic go nie prosiłem, nawet nie przypuszczałem, że może takowy mieć. Powiedział, że już mu nigdy więcej nie będzie potrzebny, przyłożył dwa palce do czoła i po prostu zniknął. Znikał tak samo jak ten srebrnowłosy. Wsiadłem w kapsułę i odleciałem, zostawiłem Amalę na Ziemi. Wiem, że skłamałem i się tego nie wypieram. Ale to prawda i niestety jest jeszcze bardziej niewiarygodna niż historyjka, którą zmyśliłem i ośmieliłem się tu przedstawić. Raczej niecodziennie jakiś Saiya-jin oddaje swoją kapsułę marnemu kadetowi od tak bez słowa. Miałem po prostu szczęście, udało mi się i tyle.
Przed odlotem oddałem jeszcze Amali mięso zwierzaka, które upolowałem i upiekłem na ognisku, żeby się nie zmarnowało. Nikt mnie nie upoważnił do bycia jej niańką, powinna sama umieć o siebie zadbać. A propos, gdzie tak właściwie jest żołnierz Claymore, który dostał rozkaz żeby mieć mnie na oku? Może, gdyby nie miał mnie gdzieś głęboko w dupie to teraz bym tu nie siedział.

Ostatnie słowa wypowiedział po części po to aby odwrócić uwagę od historii z Safarim. Przynajmniej niech Klej odpowie za to, że tak sobie go olał i zwymyślał młodego kadeta jak tylko upuścili salę treningową. Było mu głupio, bo naprawdę żałował śmierci całej trójki, a teraz wkopał halfkę bez skrupułów. Ciężko przychodziło mu usprawiedliwienie, że już nie ma siły i nie przestał panować nad co mówi. Czuje jak twarz piecze go od gorączki i był skołowany. Nadstawił karku za nią w koszarach, a ona mu nawet nie pomogła się podnieść po ataku trenera, tylko uciekała z podkulonym ogonem. Głupie wymówki nieco zagłuszyły poczucie winy. Było nie był tym razem powiedział prawdę…. Zresztą skoro sędziowie wiedzą coś o śmierci jego brata, to Kuro musiał przeżyć, nie było innego wyjścia.


Ostatnio zmieniony przez Kuro dnia Pią Sie 17, 2012 6:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Czw Sie 16, 2012 7:35 pm
Sędzia z kamienną twarzą wysłuchał tego co Kuro miał do powiedzenia. Wypił jeszcze łyk wody i młotkiem ponownie uciszył gwar znajdujących się tam osób.
-Proszę nie mieszać w tą sprawę osób trzecich. – Rzekł do Kuro. - Wiemy już wszystko. Za godzinę zostanie ogłoszony wyrok tymczasem proszę zabrać stąd tego Saiyana. Rada musi się naradzić.
Chwilę po tym strażnicy podeszli do skrępowanego oskarżonego. Ponownie skuli jego ręce i wyprowadzili z Sali. Kuro dobrze znał już tą trasę. Znów został wrzucony do celi, w której miał czekać na werdykt sędziów.

OCC:
ZT do więzienia. Pisz od razu tam.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Nie Sie 19, 2012 11:48 pm
Wnętrze Sali wyglądało tak samo jak zwykle. Może tylko z jedną różnicą. Dookoła krzesła, na którym ponownie miał zasiąść Kuro stała cała masa strażników w stanie gotowości. To nie wróżyło niczego dobrego… Wkrótce po tym pojawił się Sędzia główny wraz ze swoją świtą. Zasiadł na fotelu podwijając pelerynę. Jeszcze przez moment słychać było gwar i szmery, które szybko zostały uciszone przez młotek sędziego.
- Proszę o Ciszę! Niniejszym zostanie ogłoszony wyrok… - Nagle na całej sali zapadła cisza. Dość długa pauza w wypowiedzi najważniejszego członka rady powodowała jeszcze większy niepokój na twarzy saiyana. – Kuro synu Kurokary! – rzekł chrapliwym głosem z mocno odczuwalną pogardą. – Ze względu na popełnione przez ciebie czyny podparte niezaprzeczalnymi dowodami zostajesz uznany za zdrajcę! Zasługujesz na najwyższy wymiar kary… Śmierć! – Echo potężnego głosu sędziego rozeszło się po całej Sali. Nikt z członków rady nie odważył się w tym momencie wydać choć najmniejszego szmeru ze swoich ust. – Zaprowadźcie go na salę egzekucyjną. – Odrzekł ostatnie słowa z lekkim uśmiechem jakby „szaleńca”. Strażnicy zamienili swoje dłonie w ki-swordy. Eskorta kilku z nich brutalnie podniosła Kuro na nogi i zadając mu ciosy pięściami i nogami kierowali go w stronę Sali egzekucyjnej.


OCC: Napisz jednego posta tutaj opisując swoje emocje itd.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Pomieszczenie Najwyższej Rady 9tkhzk0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady R0te38  (0/0)
KI:
Pomieszczenie Najwyższej Rady Left_bar_bleue0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Wto Sie 21, 2012 12:59 am
Nie zwracał uwagi na upływ czasu. Nie miał pojęcia, czy faktycznie upłynęła godzina, czy trenował znacznie dużej. Niemniej jednak długo nie dane było mu odpocząć, gdyż kilak minut po tym jak zmęczony padł na pryczę pojawili się strażnicy. Ściągnęli go z łózka, ponownie zakuli w kajdany i poprowadzili dobrze znana mu drogą. Chłopak był już bardzo zmęczony i szedł powłócząc noga za nogą. Przy ogólnym zmęczeniu obciążenia od Mistika były niczym buty z cementu dla tonącego. Przynajmniej odzyskał względny spokój. Spodziewał się kary, rozumiał, że po części na nią zasłużył ale ocenia swoją sytuację względnie dobrze jednak wbrew zewnętrznemu spokojowi serce w szybszym tempie biło mu w piersi.
Kiedy ponownie otworzono przed nim wielkie mosiężne drzwi młody Saiya-jin dostrzegł grupkę kolejnych strażników stojących przy miejscu, przeznaczonym dla oskarżonego. Kuro nie przejął się tym zbytnio, doszedł do wniosku, że prawdopodobnie w ramach wyroku czekają go jakieś tortury, czy lanie. Po tylu karach jakie otrzymywał już od dziecka przywykł do bicia, w końcu siniaki prędzej, czy później zawsze się zagoją.
Tym razem go nie posadzono, stał otoczony strażnikami. Aż sam się dziwił, jaką obstawę ma zwykły słaby kadet. Minęła dłuższa chwila, nim pojawił się sędzia główny i wszyscy wojownicy usiedli na wyznaczonych im miejscach. Dla chłopaka czas zaczął się koszmarnie dłużyć, a niepewność i obawa zaczęły się chyłkiem wkradać w jego serce. Nieznośnie pauzy w wypowiedzi sędziego powodowały coraz to szybsze bicie serca w piersi.
Ostatnio słowo wyroku odbiły mu się jak echo w głębi czaszki. Czuł jak uginają się pod nim nogi i osunął się na kolana. Przytłoczyła go ta informacja. Dalszej części wypowiedzi już nie usłyszał. Miał wrażenie, jakby czas wokół niego się zatrzymał. Nie dowierzał. Nie rozumiał w jaki sposób mógłby dopuścić się zdrady. Przecież był wierny, starał się wrócić na Vegetę, tak jak tylko potrafił. Nie był okazem dyscypliny ale wykonywał wszystkie rozkazy solidnie, jak potrafił najlepiej. Nie wszczął buntu przecież…………. Dlaczego został uznany za zdrajcę.
Z początku ogarnął go żal, a rozpacz rozdzierała mu serce. Nie z powodu samej śmierci. Tyle razy był bliski zgonu, ostatnio jak zaatakował go Fox. Wiedział jak to jest, co się czuje. Żałował głownie tego, że nie będzie mógł osiągnąć tego co sobie postanowił, pomścić brata. To był cel w jego życiu, tylko dlatego wstąpił do Akademii i ciężko trenował. Żałował też, że nie będzie mógł pożegnać się z ojcem i Zorą, odwiedzić grobu brata. Między innymi po to tu wrócił. Na koniec pożałował, że próbował wrócić. Zarówno o Foxie i Hikaru mógł powiedzieć więcej złego niż dobrego ale oni przynajmniej zwrócili na niego uwagę. Nie olewali go tak jak trenerzy, którzy ciągle kazali mu biegać kółka. W Akademii nie nauczył się niczego, a dzięki radom lisiego demona i nadzorowi nowego mentora w kilka godzin opanował prawdopodobnie najlepszą technikę, jaka istnieje.
Z zamyślenia wyrwało go ostre szarpniecie. Silnym pociągnięciem został postawiony na nogi na nogi, a wokół dłoni strażników zobaczył energetyczne Ki-swordy. Nie miał się kto za nim wstawić, liczył po cichu na obronę od trenera z sali, z nim nie miał większych zatargów, szanował go ale najwidoczniej się przeliczył. Teraz pożałował też tego, że przez ostatnia godzinę w celi tak ostro ćwiczył. Nie miał za dużo siły, ani poprzedniej werwy na stawienie oporu. Przez cały miesiąc pobytu na niewielkim wikcie, przy morderczym treningu schudł i zmizerniał. Był blady i miał sine worki pod oczami od niewyspania. Od wczorajszego wieczora nic nie jadł i nie pił, kilkugodzinne przesłuchanie wycisnęło z niego sporo zasobów siły.
Strażnicy pociągnęli go w stronę wyjścia. Już po kilku krokach odczuł otrzymane od nich pierwsze ciosy, bardzo bolesne. Był w ich rękach niczym szmaciana lalka. Szybko doszedł do wniosku, że nie ma zamiaru pogodzić się z wyrokiem. Miał ochotę powiedzieć w stronę sędziów, "że gdzie się nie obróci, wszędzie jakiś zasrany dupek stoi mu na drodze ale się powstrzymał". Ograniczył się tylko do słów:
- Nie jestem zdrajcą!!!
Słowa te i tak szybko uwięzły w gardle i pod wpływem ciosów strażników zamieniły się w okrzyki bólu. Postanowił, że jeszcze pokazie im jak kadet może stanąć kością w gardle. Nim opuścili pomieszczenie, chłopak zaczął się szamotać niczym dziki zwierz i też bić ogonem i kopać na oślep, byle któregoś trafić. Jednego udało mu się walnąć ogonem w twarz, drugiego kopnął z rozpędu w klejnoty. A jeśli akurat nie wierzgał niczym narowiste źrebie to zapierał się nogami o posadzkę.
Gdy wyprowadzono go za drzwi wokół niego zrobiła się szamotanina i miał okazję ugryźć trzeciego ze strażników w ogon. Złapał, zacisnął zęby i nie puszczał. Z jednej strony to był akt desperacji, z drugiej Kuro nigdy nie składał broni do samego końca. Był niczym upierdliwa mała wesz.

OCC:
Rei nie urwij mi za to ogona - pliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiz Very Happy
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Czw Sie 23, 2012 10:37 am
___Kuro szamotał się i próbował coś zdziałać. To kopnął jednego z strażników, to uderzył drugiego w klejnoty. Innego nawet ugryzł w ogon. – Aaa! Dziabnął mnie! – Wykrzyczał poszkodowany cienkim głosem. – Zabierzcie to cholerstwo! – szamotał się to w lewo to w prawo z Kuro uczepionym jego ogona. Pozostali próbowali go odciągnąć lecz na nic się to zdało. W końcu ktoś sparaliżował go urządzeniem sterującym bransoletkami. Saiyan padł na ziemię jak kłoda ślepo patrząc się w jakiś punkt na ścianie. – Gdyby nie to, że i tak za chwilę zginiesz to bym ci nogi z dupy powyrywał wraz z tym ogonem a zęby powybijał. – rzekł donośnym głosem kolejny ze straży. Tak sparaliżowanego przekopali z każdej strony by już nie miał sił się więcej szamotać. Zaciągnęli niczym szmatę do pomieszczenia zwanego „Salą Egzekucyjną”


ZT--> Sala Egzekucyjna
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Pomieszczenie Najwyższej Rady 9tkhzk0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady R0te38  (0/0)
KI:
Pomieszczenie Najwyższej Rady Left_bar_bleue0/0Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Pią Sie 24, 2012 3:02 pm
Kuro był żywotny jak karaluch. Jak postanowił, tak zrobił i dał na koniec jeszcze popalić strażnikom. Szamotanina trwała dłuższą chwilę nim któryś ze strażników poszedł po rozum do głowy i skorzystał z opcji sparaliżowana więźnia. Poczuł jak opuszcza go nagle siła i jego ciało wygina się bezwładnie do tyłu kierowane przyciąganiem planety nieubłaganie ku ziemi.
Chłopak padł bez sił na kamienną posadzkę uderzając głową, aż na chwilę go zamroczyło.
Niemniej zareagował natychmiast na słowa wykrzyczane mu do ucha przez kolejnego ze strażników i odpowiedział uśmiechając się złośliwie:

- Za to kolega zapamięta mnie do końca swojego życia hehe

Odwrócił głowę w stronę ofiary ugryzienia i przyglądał się śladowi jaki pozostawił na jego ogonie. Szybko przyszło mu zapłacić za stawiany opór. Najpierw zarobił kopalniaka w nerkę od strażnika, który przed chwilą się do niego odezwał. Zachęcona zemstą pozostała część ekipy dołączyła się do zabawy. Kuro otrzymywał razy w takim tempie, że nie był wstanie zdążyć nawet nabrać powietrza aby krzyknąć z bólu. Czuł jak pękają mu żebra, a usta wypełniają się napływającą krwią. Jego sparaliżowane ciało podrygiwało niczym piłka, a tępy ból zdawać by się mogło rozrywał wszystkie kości. Kopnięcia były wymierzane nie tylko w klatkę piersiową, ale też w barki, miednicę i biodra. Tylko głowa młodego Saiya-jina pozostawała nie naruszona, najprawdopodobniej dlatego, żeby przedwcześnie nie stracił przytomności. Cierpiał ale w jego oczach nie było łez, odwodniony organizm nie miał już nawet z czego ich wyprodukować. Przestali kiedy zachłysnął się krwią i omal nie udusił. Strażnicy podnieśli zmaltretowane ciało kadeta i powlekli go korytarzami w kierunku „Sali Egzekucyjnej”. Ciągnione ciało pozastawiało za sobą ślady smug krwi i kilku strzępków materiału z kadeckiego uniformu.

ZT--> Sala Egzekucyjna

OCC:
- Na razie - 50% obecnego HP - potem zobaczy się, co bedzie dalej
- Wieczorem druga część posta
Sponsored content

Pomieszczenie Najwyższej Rady Empty Re: Pomieszczenie Najwyższej Rady

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito