Strona 1 z 2 • 1, 2
- Go??Gość
Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 06, 2012 8:56 pm
Lokalizacja: Łąka
- Opis domku:
- Konstrukcja domu przypomina raczej inną epokę. Różni się od budynków mieszkalnych w miastach. W żadnym razie nie jest kopulasta.
Dom jest prostokątny, dwupiętrowy w kolorze morelowym. Dach tradycyjny ceglanej barwy, może lekko bledszej.
Nie prowadza do niego żadne drogi. Otoczony pięknymi krajobrazami stoi po środku łąki pełnej pięknie pachnących kwiatów, za nim może z pięć kilometrów rozciąga się las. Na prawa od wejścia dwieście metrów dalej znajduje się jezioro. Nie jest nie wiadomo jak duże, kształt nieokreślony. Z góry przypomina kleksa. Rośnie przy nim olbrzymi, stary dąb z wyrytym na korze serce i zatartymi inicjałami.
Dom otacza płot. Niewysoki, mierzy z 120cm, biały tradycyjny. Po wejściu przez furtkę do drzwi prowadzi ścieżka z nieregularnych kamieni porośnięta w szczelinach mchem. Po obu stronach dróżki rozciąga się zielony dywan z krótko przystrzyżonej trawy o soczystej barwie. Gdzieniegdzie rosną na nim małe kępki barwinka. Prosto ścieżką dochodzi się do niewielkich stopni oddzielających zarys tarasu od natury, a na wprost znajdują się zdobne drzwi wejściowe. Są metalowe, lecz idealnie kryjący czekoladowy kolor stwarza iluzję drewna. Płaszczyzna nie jest jednolita, po środku widnieje duży witraż. Zmyślnie zaplanowany ukazuje barwne kwiaty. Dzięki czemu nadaje uroku oraz w słoneczne dni do wnętrza przedpokoju wpadają kolorowe promienie. Witraż jest wykonany z kuloodpornej szyby. Po obu stronach drzwi stoją dwie drewniane w stylu korynckim kolumny owinięte bluszczem. Podtrzymują one daszek współgrający z dachem domu.
Po przekroczeniu progu znajdujemy się w długim korytarzu, to tzw. przedpokój. Dobrze oświetlony dzięki wpadającym świetle przez witraż oraz trzy okna. Dwoma od strony drzwi i jednym na końcu korytarza. Po prawej stronie jak się wchodzi jest szafeczka na buty i wieszak. Obok wiszą na całej długości zdjęcia i osiągnięcia w formie dyplomów Neyi. Podłogę zakrywa długi dywan o pięknym barokowym zdobieniu. Od przedpokoju można dostać się do dwóch naprzeciwległych pomieszczeń oraz schodami na piętro.
Na prawo znajduje się kuchnio - jadalnia. Jest olbrzymia z pięcioma oknami. Po jednej stronie jest wyposażenie typowo kuchenne: lady, szafki ścienne sprzęt AGD itd. Z drugiej stój zastawiony śnieżnobiałym obrusem zakończonym koronką oraz wazonem pełnych łąkowych kwiatów. Wsuniętych jest do niego sześć krzeseł. Między dwoma współgrającymi ze sobą elementami tworzącymi jedno pomieszczenie, znajdując się na przeciw drzwi do niego szklane prowadzące na ganek. Jest niewielki, to tylko miejsce przed ukryciem się przed słońcem. Zejście z niego prowadzi po dwóch stopniach wgłąb ogrodu. Pełnego cudownych i niespotykanym w tym rejonie roślin oraz drzewek owocowych. Po środku na zielonym dywaniku z trawy rośnie błękitny słonecznik, ozdoba i chluba Faucet'ów. Stąd idealnie widać krajobraz jeziora i zachodzące na jego tle słońce na horyzoncie.
Wracając do przedpokoju, idąc w lewo wchodzimy do salonu. urządzonego nowocześnie, a jego piękno polega na istocie światła wpadającego przez dwa okna. Przy jednej ze ścian znajduje się się wieloelementowy segment. Na którym można znaleźć dosłownie każdą książkę z różnych dziedzina życia interesujących panią domu. Na przeciwległej od segmentu wisi obraz przedstawiający makowe pola, a pod nim znajduje się czteroosobowa kanapa i niska ława. Resztą pomieszczenia zajmują donice z egzotycznymi roślinami jak bonzai w kącie stoi pulpit na nuty.
Jak wcześniej było wspomniane w przedpokoju znajdują się jeszcze schody. Są one częścią ściany po lewej stronie i prowadzą na piętro. Znów znajdujemy się w korytarzu. niemal identycznego jak niżej. Jednak tu można dotrzeć do czterech pomieszczeń. Na prawo od wejścia schowek na graty, kolejno toaleta i duża łazienka, a po przeciwnej jej stronie jest pokój Neyi i sypialnia.
Zaczynając od łazienki pokrytej białymi w blado zielonym wzorze roślinnym kafelkami na podłodze i do połowy ściany. Jak na takie pomieszczenia jest sporych rozmiarów. Mieści się tu wanna (która pomieści trzy osoby) wyposażona we wszelkie wygody ja hydromasaż itd. Szafka na ręczniki połączona ze zlewem na którym widnieje lustro oświetlone po bokach. Dodatkowo w rogu stoi prysznic. Światło jakie wpada przez trzy niewielki okna sprawia mało przytulne wrażenie, lecz w nocy przy włączonym sztucznym światłe lekko przyciemnionym można stworzyć nastrój.
Sypialnia - intymny kącik domu (niegdyś); na wprost wejścia stoi duże łóżko. Na lewo wielka szafa i lustro, na prawo fotel, stojąca lampa i szafka z książkami. Tu jest tylko jedno okno, tapeta wiśniowa, pościel biała pokryta dodatkowo bordową koronką.
Pokój Neyi, niegdyś urządzony dla dwójki dzieci, teraz to typowe dziewczęce miejsce. Na drzwiach wywieszona tabliczka z napisem do kogo należy ozdobiona kwiatami i serduszkami. To najlepiej oświetlone pomieszczenie, duża dawka promieni słonecznych nadaje kolorom zastosowanym w nim jeszcze bledszy niż w rzeczywistości odcień. panele zasłania róża wykładzina, tapeta jest błękitna ozdobiona rysunkami. Pościel oraz meble są żółte. Jest tu raczej skromnie. Zaledwie jednoosobowe łóżko przy ścianie obok stolik nocny z lampką i budzikiem. Z metr dalej biurko i krzesło na przeciw komoda, lustro i regał z książkami. Na biurku można znaleźć komputer oraz stertę posegregowanych rysunków i parę zeszytów z nutami. Na komodzie magnetofon i futerał ze skrzypcami.
Dom skrywa jeszcze kilka tajemnic znanym tylko projektantce, czyli Jacket.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 06, 2012 9:36 pm
Dzień jak co dzień. Od rana nauka gry kolejnych utworów na skrzypcach w salonie, a później fajrant. Neya niezdecydowana, co mogłaby robić przez cały ten czas, poszła więc do swojego pokoju. Tam rozsiadła się wygodnie na łóżku i przedzwoniła do kilku koleżanek, by pogadać o pierdołach dla zabicia czasu. Kręciła się dobre pary godzin na nim kręcąc loczki palcem i wpatrując się przez okno na niebo. Nagle coś przeleciała z dużą szybkością po bezchmurnym błękicie. Wstała, pożegnała rozmówcę i podeszła do okna. Odsłoniła firankę i opierając się o parapet wyszukiwała tego dziwnego zjawiska. Podpierając głowę na łokciach westchnęła, kiedy to poczuła lekko wyczuwalny wstrząs. W jej główce zaczęły roić się różne pomysły i hipotezy. Nie wytrzymała długo, zaraz złapała plecach wyrzuciła z niego książki i przypory szkolne na łóżko i dobrze przemyślawszy wszystko spakowała apteczkę, kurtkę, latarkę, notes z ołówkiem i aparat. Dodatkowo pod spódniczkę do uda przypięła pas z pistoletem, a do skarpetki wsunęła zabezpieczony nóż, tak na wszelki wypadek. Założyła na ramię plecach i wybiegła z pokoju. Zbiegając po schodach wstąpiła cichutko jeszcze do kuchni i gwizdnęła kilka świeżo ubezpieczonych z blachy bułeczek. Włożyła z cztery do woreczka i spakowała do jednego z przedziałów plecaka, a jedną do ręki, tak na drogę. Przekraczając próg domu przeskoczyła stopnie i padając na kamienną ścieżkę wrzasnęła nadgryzając kawałek pięknie pachnącej bułeczki.
-Wrócę wieczorem... - przełknęła dodając. - Nie martw się... - biegła przed siebie kolejno przeskakując płot i ruszając w przeciwnym kierunku, by dotrzeć do prawdopodobnego jej zdaniem upadku meteorytu lub nawet jakiegoś kosmicznego odłamka.
Skakała jak króliczek przez wysokie trawy objadając się bułeczką, bardzo pomału zbliżając się do losu.
ZT--> LAs
-Wrócę wieczorem... - przełknęła dodając. - Nie martw się... - biegła przed siebie kolejno przeskakując płot i ruszając w przeciwnym kierunku, by dotrzeć do prawdopodobnego jej zdaniem upadku meteorytu lub nawet jakiegoś kosmicznego odłamka.
Skakała jak króliczek przez wysokie trawy objadając się bułeczką, bardzo pomału zbliżając się do losu.
ZT--> LAs
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Sie 18, 2012 9:24 pm
No cóż była zawstydzona sytuacją, podtrzymywania, ale to wszystko dla jej bezpieczeństwa.
Leciał wystarczająco szybko, by poczuła, co znaczy prędkość w szybkim samochodzie na pustej autostradzie. Widoki zachodzącego słońca i kolory jakie malowały się na niebie zachwycały mimo zimna. Wszystko było jakieś piękniejsze, gdy tak tuliła się do niego. Zbliżali się do łąki w niesamowitym tempie. Była szczęśliwa. Już niedługo czekała ją gorąca kąpiel i suche ubrania, a do tego coś do jedzenia. W brzuszku od jakiegoś czasu burczało cichutko.
Nareszcie, pomyślała widząc w oddali ukochany domek. Nie minęła chwila jak znaleźli się nad dachem, Neya cichutko szepnęła mu do ucha, by zbliżył się do jednego z okiem. Nie miała ochoty kręcić się po całym domu, by dojść do pokoju, gdzie było wszystko, co potrzebowała. Na szczęście saiyan posłuchał jej i zbliżając się do okna na piętrze zawsze otwartego, wleciał przez nie. Halfka jakby promieniała (to z radości), szybko zeszła z niego i zapaliła lampkę na stoliku nocnym. Pokój został rozświetlony nie wielką dawką światła, ale to wystarczyło. Neycia spojrzała na Nat'a zamyślona, aż odezwała się.
-Łazienka jest na tym piętrze... Jak wyjdziesz to drzwi dokładnie na wprost... jest tam wszystko, co potrzebujesz... emm... ręcznik dla gości jest w kolorze niebieskim... Ubrania włóż do pralki...
Westchnęła śmiejąc się i dodając jeszcze jedną informację dla bezpieczeństwa.
-To takie urządzenie... całe białe i ma otwór... są na nim naklejki z kwiatkami... albo jak coś to wołaj...
Podeszła do komody i wyciągnęła dla siebie piżamę. Spojrzała znów na niego. Zastanawiając się, co mu dać do przebrania, ale najpierw. Z łóżka zabrała wszystkie niepotrzebne pierdoły i położyła je na biurko, a na niego rzuciła piżamę. Ściągnęła plecak i najważniejszy wyciągnęła z niego aparat. Pstryknęła zdjęcie saiyanowi śmiejąc się. Odłożyła go na stoliku nocnym wraz z komórką.
Nat mógł na jednej ze ścian zauważyć pełno zdjęć chłopaków, a zwłaszcza jednego, którego było najwięcej. Pewnego blondyna. Neya kichnęła.
-Poszukam... Ci czegoś do ubrania...
Zbliżyła się do niego bardzo blisko i delikatnie przesuwając dłońmi po jego ciele lekko zarumieniona, ale w jaki inny sposób mogła mniej więcej ocenić, czy zmieści się w ubrania jej chłopaka? Byłego chłopaka? Mniejsza.
Mlasnęła i odsunęła się od niego podchodząc do torby stojącej obok komody i wyciągnęła z niej dresowe dość duże, szare spodnie.
-To niby do ćwiczeń... ale...
Wyciągnęła ręce ku Nat'owi w których trzymała spodnie uśmiechając się.
-Są twoje...
Czekała na reakcje.
Leciał wystarczająco szybko, by poczuła, co znaczy prędkość w szybkim samochodzie na pustej autostradzie. Widoki zachodzącego słońca i kolory jakie malowały się na niebie zachwycały mimo zimna. Wszystko było jakieś piękniejsze, gdy tak tuliła się do niego. Zbliżali się do łąki w niesamowitym tempie. Była szczęśliwa. Już niedługo czekała ją gorąca kąpiel i suche ubrania, a do tego coś do jedzenia. W brzuszku od jakiegoś czasu burczało cichutko.
Nareszcie, pomyślała widząc w oddali ukochany domek. Nie minęła chwila jak znaleźli się nad dachem, Neya cichutko szepnęła mu do ucha, by zbliżył się do jednego z okiem. Nie miała ochoty kręcić się po całym domu, by dojść do pokoju, gdzie było wszystko, co potrzebowała. Na szczęście saiyan posłuchał jej i zbliżając się do okna na piętrze zawsze otwartego, wleciał przez nie. Halfka jakby promieniała (to z radości), szybko zeszła z niego i zapaliła lampkę na stoliku nocnym. Pokój został rozświetlony nie wielką dawką światła, ale to wystarczyło. Neycia spojrzała na Nat'a zamyślona, aż odezwała się.
-Łazienka jest na tym piętrze... Jak wyjdziesz to drzwi dokładnie na wprost... jest tam wszystko, co potrzebujesz... emm... ręcznik dla gości jest w kolorze niebieskim... Ubrania włóż do pralki...
Westchnęła śmiejąc się i dodając jeszcze jedną informację dla bezpieczeństwa.
-To takie urządzenie... całe białe i ma otwór... są na nim naklejki z kwiatkami... albo jak coś to wołaj...
Podeszła do komody i wyciągnęła dla siebie piżamę. Spojrzała znów na niego. Zastanawiając się, co mu dać do przebrania, ale najpierw. Z łóżka zabrała wszystkie niepotrzebne pierdoły i położyła je na biurko, a na niego rzuciła piżamę. Ściągnęła plecak i najważniejszy wyciągnęła z niego aparat. Pstryknęła zdjęcie saiyanowi śmiejąc się. Odłożyła go na stoliku nocnym wraz z komórką.
Nat mógł na jednej ze ścian zauważyć pełno zdjęć chłopaków, a zwłaszcza jednego, którego było najwięcej. Pewnego blondyna. Neya kichnęła.
-Poszukam... Ci czegoś do ubrania...
Zbliżyła się do niego bardzo blisko i delikatnie przesuwając dłońmi po jego ciele lekko zarumieniona, ale w jaki inny sposób mogła mniej więcej ocenić, czy zmieści się w ubrania jej chłopaka? Byłego chłopaka? Mniejsza.
Mlasnęła i odsunęła się od niego podchodząc do torby stojącej obok komody i wyciągnęła z niej dresowe dość duże, szare spodnie.
-To niby do ćwiczeń... ale...
Wyciągnęła ręce ku Nat'owi w których trzymała spodnie uśmiechając się.
-Są twoje...
Czekała na reakcje.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Sie 18, 2012 10:10 pm
Lot nie trwał długo na szczęście gdyż Saiyan miał dość tego, iż jest cały we krwi i do tego stawał się coraz bardziej głodny, wleciał do domu przez okno zgodnie z prośbą dziewczyny, zaraz po tym jak wylądował dziewczyna zeszła z jego pleców i wydała mu instrukcje gdzie, co jest, jaki ma kolor i jak wygląda pralka, do której ma wrzucić swoje brudne ubrania. Chwilę później zaczęła czegoś szukać a potem użyła jakiegoś urządzenia śmiejąc się, nie wiedział skąd w niej tyle radości, ale co go to obchodziło. Rozejrzał się po pokoju i dostrzegł wiele obrazków przedstawiających jakichś mężczyzn a w większości jednego, Nat skrzywił się widząc jakiegoś blondyna, skrzywił się na ten widok. Kiedy Neya zaczęła jeździć po jego ciele dłońmi zdziwił się nieco a widząc, iż zrobiła się cała czerwona na twarzy odwrócił wzrok, chwilę później otrzymał jakieś dziwne spodnie, ale wzruszył jedynie ramionami.
-Eeee dzięki…
Wymamrotał i pomaszerował w stronę wcześniej wskazanej łazienki gdzie to przygotował sobie szybką kąpiel i pozbył się ubrań, z których wyjął kapsułki i położył je na pralce a ubrania wetkną do niej, sam zaś wskoczył do wanny i zmył z siebie tą całą krew, woda była przyjemnie ciepła aż nie miał najmniejszej ochoty wychodzić, ale jednak musiał zwolnić łazienkę. Po kąpieli wyszedł z wanny i owinął się ręcznikiem wokół pasa, wypuścił wodę z wanny i nie mając ochoty zakładać tych śmiesznych spodni opuścił łazienkę zabierając ze sobą jedynie dwie kapsułki, których wolał nigdzie nie zostawiać. Nat powolnym krokiem skierował się z powrotem do pokoju, w którym wcześniej przebywał i wszedł do środka, po czym od razu podszedł do jedynego krzesła, jakie zauważył i siadł na nim kładąc na blacie obok dwie kapsułki, zaczął intensywnie myśleć.
-Eeee dzięki…
Wymamrotał i pomaszerował w stronę wcześniej wskazanej łazienki gdzie to przygotował sobie szybką kąpiel i pozbył się ubrań, z których wyjął kapsułki i położył je na pralce a ubrania wetkną do niej, sam zaś wskoczył do wanny i zmył z siebie tą całą krew, woda była przyjemnie ciepła aż nie miał najmniejszej ochoty wychodzić, ale jednak musiał zwolnić łazienkę. Po kąpieli wyszedł z wanny i owinął się ręcznikiem wokół pasa, wypuścił wodę z wanny i nie mając ochoty zakładać tych śmiesznych spodni opuścił łazienkę zabierając ze sobą jedynie dwie kapsułki, których wolał nigdzie nie zostawiać. Nat powolnym krokiem skierował się z powrotem do pokoju, w którym wcześniej przebywał i wszedł do środka, po czym od razu podszedł do jedynego krzesła, jakie zauważył i siadł na nim kładąc na blacie obok dwie kapsułki, zaczął intensywnie myśleć.
- GośćGość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 19, 2012 4:10 pm
- ZT:
- Dzika Plaża
Szybkość chłopaka była tak niewyobrażalna, że nikt nie potrafił dostrzec, co aktualnie przeleciało nad nim. Wszyscy ludzie, zwierzęta i inne przedziwne stwory, tylko mogły spojrzeć na białą smugę na niebie, którą wojownik pozostawiał po sobie. Nikt by nie przypuszczał, że są jeszcze na świecie tak dziwne zjawiska. Kyoraku, może i nie był tutaj przez rok, ale nie oszczędzał się również, gdy był na obcej planecie. Co dzień walczył o życie, polował, a takie coś można nazwać porządną szkołą przetrwania. Tutaj na ziemi czegoś takiego już nie znajdzie, ponieważ nie wyczuwa w pobliżu żadnej osoby, która mogłaby równać się z nim siłą, a co dopiero poziomem mocy. Mimo wszystko musi zdobyć informacje, czy coś tutaj się przypadkiem nie wydarzyło. Przeczuwał, że przerwie komuś zabawę, ale ten ktoś będzie musiał przetrzymać jego obecność do pewnego czasu. Leciał, leciał, leciał ponad lasem, który minął i zbliżał się do wielkich gór. Taki lot pozwoli mu się odświeżyć. Przyzwyczajony już zresztą do takiej szybkości, nie obawiał się, gdy wiatr ocierał jego oczy. W końcu jednak musiał dotrzeć do celu, który okazał się być już niedaleko. Nie musiał się zatem śpieszyć, tak więc lekko zahamował i lewitował w znacznie wolniejszym tempie. Musiał się zastanowić, co powie nieznanym mu ludziom i o co ich zapyta. Przecież nie wparuje, od tak do czyjegoś domu, nie? Mimo, że energia, którą wyczuł od jednego z osobników, wydała mu się być znacznie potężniejsza od tej, którą posiadają zwykli ziemianie. Nie miał się jednak czego bać, bo nikt mu nie mógł zagrozić.
- A więc to już tutaj, hmm. Chyba pierw zajrzę przez jedno z okien, aby zobaczyć dokładnie, co to za istoty. Na pewno, to nie będą ziemianie, ponieważ ich energia znacznie się od nich różni. Potrafię to stwierdzić nawet po takim czasie... - Chłopak minął wielką górę i już dostrzegał wielką łąkę, na której był postanowiony jakiś domek. Energia pochodziła z wewnątrz, więc muszą tam aktualnie przebywać. Przyśpieszył swój lot, aby się tam zbliżyć, jednak zrobił to tak niezauważalnie, aby żaden z nich nic nie zobaczył. Wylądował lekko na dachu, po czym powoli zaczął lewitować w kierunku okna. Zatrzymał się przy jednym i zaczął rozglądać się wokoło. Widział tam dziewczynę, która przekazała jakiemuś chłopakowi ubranie. Ten za chwilę udał się do innego pomieszczenia, które prawdopodobnie musiało być łazienką. Posiedział tam chwilę, ale zaraz wrócił do pokoju, siadając na jednym z krzeseł w niebieskim ręczniku. Człowiek westchnął, ponieważ nie chciał im przerywać takich pięknych chwil, ale musiał o coś zapytać. Uchylił zatem lekko okno, ale nim Neya mogła cokolwiek dostrzec, to chłopak już dawno dostał się do środka i mierzył wzrokiem stojącą dziewczynę.
- Pani wybaczy, że przerywam urocze chwilę waszej dwójce, ale potrzebuje informacji. Nie było mnie tutaj wystarczająco długo i nie wiem, czy planeta została najechana przez jakiś kosmitów, czy innego rodzaju potwory. Ty pewnie mieszkasz tu już paru lat, prawda? Ja zniknąłem rok temu i chce, abyś mi odpowiedziała. - Dogłębnie wytłumaczył podchodząc bliżej, i chwytając dłoń Neyi. Spojrzał w jej oczy błagalnym wzrokiem i dodał. - Wybacz jeśli cię przestraszyłem. Jaa... Ja.. Na prawdę chce się ponownie odnaleźć w roli obrońcy ziemi, ale żeby do tego wrócić, to muszę wiedzieć, co się tutaj działo. Wytłumacz mi proszę i zniknę, zostawiając was w spokoju. - Cierpliwie czekał na jej reakcję, nie puszczając jej dłoni.
- Spoiler:
- Gome, ale cholernie mi się nudzi w fabule. Popiszcie ze mną chwilę, a później się wam zmyję, łok?
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 19, 2012 6:08 pm
Saiyan wziął jakoś mamrocząc spodnie, a przecież chciała być tylko miła. Chciała odwzajemnić, to jak zachował się po tym jak ją zamoczył. Darował jej koszulkę, którą wciąż miała na sobie. Czuła się niej dobrze, w głowie nawet miała zamiar ją sobie zostawić, gdy Nat postanowi ją opuścić. A nie chciała tego. W myślach kombinowała, by uśpić go i sprawdzić dokładnie jaki jest pod względem genetycznym. To było silniejsze od niej.
Saiyan wyszedł z pokoju, więc spokojnie podeszła do komody i włączyła magnetofon. Popłynęła przyjemna dla ucha cichutko piosenka, po czym udała się do stolika i złapała aparat. Z zaciekawianiem przeglądała się zdjęciom. Na których byli Haz oraz Nat, kolejne należały do wspólnie spędzonych chwil z na łące z Roy'em. Westchnęła sobie. Przez otwarte okno miło wlatywał chłodny wiaterek, gdy w pokoju panowało gorąco. Neycia miała dość, odłożyła aparat i zaczęła pomału ściągać koszulkę. Jednak jak tylko usłyszała kroki, a może to był nadepnięty próg. Nie ważne, naciągnęła w szybkim tempie z powrotem ją na siebie. Cała czerwona stała, w tym czasie saiyan przyszedł, usiadł na krześle i położył coś na biurko. Milczała, tylko zerknęła na niego, był w samym ręczniku. To ją zezłościło, już miała mu wygarnąć, że jego zachowanie jest przyzwoite w towarzystwie damy.
Nie zdążyła nic zrobić. Nie spodziewanie chyba przez okno dostał się do jej pokoju kolejny chłopak. Jak jej serce biło to nikt nie wie, gdyby matka była w domu to chyba zabiłaby ją. Gadał jak najęty. patrzyła przerażona na niego, a gdy pochwycił ją za rękę zadrżała. Spojrzała na Nat'a ten nie reagował, bała się. I choć jego wzrok nie sugerował, że ma złe zamiary to nigdy, ale to nigdy nie nic nie wiadomo. Z trudem przełknęła ślinę, poruszała ustami, ale nic z nich się nie wydobywało. Co miała powiedzieć? jego mowa była jakaś dziwna. Wzięła głęboki wdech i zaczęła brać się w garść. Jednak w myślach zastanawiała się, co ja podkusiło, by pójść do tego lasu. Od tego wszystko się zaczęło, a była taka szczęśliwa.
Jeszcze raz spojrzała w oczy przybyszowi. Była dużo spokojniejsza. Opanowana i sama miała do niego wiele pytań.
-Obrońcy ziemi? Najechana?
Zamilknęła. Postanowiła być bardziej wychowana i zacząć najpierw od wyjaśnień kilku rzeczy.
-Po pierwsze nie jestem żadną panią... Tylko Neya. Panią jest moja mama. Po drugie mieszkam tu od urodzenia, czyli jakieś siedemnaście lat. Co do najazdu obcych...nic o tym mi nie wiadomo...
Zawahała się. Dlaczego ma mówić prawdę? A jeśli to kolejny kosmita? Miała już dosyć tego wszystkiego, do tego burczało jej w brzuchu i marzyła o kąpieli. Znów się zdenerwowała, mógł to czuć. Dalej trzymał jej dłoń, nie wyrwała się. Bała się gwałtownych ruchów. Jednak. Nie lubiła kłamać.
-Powiem wszystko, co wiem jeśli mi nie zrobisz krzywdy...
Spojrzała na Nat'a, nie wiedział, co ma robić. Tylko jemu w tej chwili ufała.
Saiyan wyszedł z pokoju, więc spokojnie podeszła do komody i włączyła magnetofon. Popłynęła przyjemna dla ucha cichutko piosenka, po czym udała się do stolika i złapała aparat. Z zaciekawianiem przeglądała się zdjęciom. Na których byli Haz oraz Nat, kolejne należały do wspólnie spędzonych chwil z na łące z Roy'em. Westchnęła sobie. Przez otwarte okno miło wlatywał chłodny wiaterek, gdy w pokoju panowało gorąco. Neycia miała dość, odłożyła aparat i zaczęła pomału ściągać koszulkę. Jednak jak tylko usłyszała kroki, a może to był nadepnięty próg. Nie ważne, naciągnęła w szybkim tempie z powrotem ją na siebie. Cała czerwona stała, w tym czasie saiyan przyszedł, usiadł na krześle i położył coś na biurko. Milczała, tylko zerknęła na niego, był w samym ręczniku. To ją zezłościło, już miała mu wygarnąć, że jego zachowanie jest przyzwoite w towarzystwie damy.
Nie zdążyła nic zrobić. Nie spodziewanie chyba przez okno dostał się do jej pokoju kolejny chłopak. Jak jej serce biło to nikt nie wie, gdyby matka była w domu to chyba zabiłaby ją. Gadał jak najęty. patrzyła przerażona na niego, a gdy pochwycił ją za rękę zadrżała. Spojrzała na Nat'a ten nie reagował, bała się. I choć jego wzrok nie sugerował, że ma złe zamiary to nigdy, ale to nigdy nie nic nie wiadomo. Z trudem przełknęła ślinę, poruszała ustami, ale nic z nich się nie wydobywało. Co miała powiedzieć? jego mowa była jakaś dziwna. Wzięła głęboki wdech i zaczęła brać się w garść. Jednak w myślach zastanawiała się, co ja podkusiło, by pójść do tego lasu. Od tego wszystko się zaczęło, a była taka szczęśliwa.
Jeszcze raz spojrzała w oczy przybyszowi. Była dużo spokojniejsza. Opanowana i sama miała do niego wiele pytań.
-Obrońcy ziemi? Najechana?
Zamilknęła. Postanowiła być bardziej wychowana i zacząć najpierw od wyjaśnień kilku rzeczy.
-Po pierwsze nie jestem żadną panią... Tylko Neya. Panią jest moja mama. Po drugie mieszkam tu od urodzenia, czyli jakieś siedemnaście lat. Co do najazdu obcych...nic o tym mi nie wiadomo...
Zawahała się. Dlaczego ma mówić prawdę? A jeśli to kolejny kosmita? Miała już dosyć tego wszystkiego, do tego burczało jej w brzuchu i marzyła o kąpieli. Znów się zdenerwowała, mógł to czuć. Dalej trzymał jej dłoń, nie wyrwała się. Bała się gwałtownych ruchów. Jednak. Nie lubiła kłamać.
-Powiem wszystko, co wiem jeśli mi nie zrobisz krzywdy...
Spojrzała na Nat'a, nie wiedział, co ma robić. Tylko jemu w tej chwili ufała.
- OOC:
- aleś zrobił nam niespodziankę...
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 19, 2012 6:29 pm
Siedział spokojnie na krześle i już chciał coś powiedzieć kiedy to do pokoju niemal niezauważalnie wtargną jakiś osobnik, który do tego od razu zbliżył się do Neyi i zaczął o coś wypytywać, Nat skrzywił się iż ten tu jest taki nachalny, ale cóż on mógł zrobić? Nawet nie zauważył jak ten wszedł do tego wspominał coś iż chce odnaleźć się w roli obrońcy Ziemi, cóż skoro już wcześniej nim był to Nathaniel mógł sobie wywnioskować iż na pewno był o wiele silniejszy od niego, siedział więc spokojnie na tyłku starając się pokazać wzrokiem dla przerażonej Neyi by spokojnie mu odpowiedziała jeśli wie cokolwiek. Nie mówił sam nic tylko przyglądał się zaistniałej sytuacji z niezbyt zadowoloną miną, nie podobało mu się że ot tak wparował oknem choć mógł po prostu zapukać do drzwi. Wzruszył ramionami nie ruszając się z miejsca po prostu sobie w spokoju zastanawiał się jak dalej się potoczy obecna sytuacja.
*No cóż nieco popsuł mi plany, ale cóż*
Powiedział do siebie w myślach dalej przyglądając się pozostałej dwójce ziewając znudzony, miał zamiar za chwilę po prostu wyjść z pokoju i ubrać się zamiast siedzieć tu jedynie w ręczniku, zanosiło się na to iż nie prędko ten osobnik opuści ich. Nat stwierdził iż przynajmniej powinien ten osobnik się przedstawić.
-A możesz powiedzieć nam przynajmniej jak się nazywasz?
Rzucił w stronę przybysza ze zwykłej ciekawości? Czy też po prostu wolał wiedzieć jak kto się nazywa by nie mówić ciągle ty czy przybysz? Nie wiedział, westchną ciężko oczekując odpowiedzi na zadane pytanie.
*No cóż nieco popsuł mi plany, ale cóż*
Powiedział do siebie w myślach dalej przyglądając się pozostałej dwójce ziewając znudzony, miał zamiar za chwilę po prostu wyjść z pokoju i ubrać się zamiast siedzieć tu jedynie w ręczniku, zanosiło się na to iż nie prędko ten osobnik opuści ich. Nat stwierdził iż przynajmniej powinien ten osobnik się przedstawić.
-A możesz powiedzieć nam przynajmniej jak się nazywasz?
Rzucił w stronę przybysza ze zwykłej ciekawości? Czy też po prostu wolał wiedzieć jak kto się nazywa by nie mówić ciągle ty czy przybysz? Nie wiedział, westchną ciężko oczekując odpowiedzi na zadane pytanie.
- GośćGość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 19, 2012 7:03 pm
Chłopak nie miał pojęcia, że dziewczyna tak się speszy na jego widok. Może niepotrzebnie tak nachalnie się wprosił i jeszcze z zaskoczenia ją podszedł. Cóż, może żałować, ale co się stało, to się już nie odstanie. Nieco skulony puścił jej dłoń i odszedł nieco na bok, aby widzieć dokładnie dwójkę lokatorów. Rozluźnił dłonie i spróbował wymusić jakikolwiek uśmiech, jednakże nie mógł. Widać, że tą cechę odziedziczył od demona. Mimo wszystko musiał na spokojnie wytłumaczyć, że nie przybył tutaj w złych zamiarach.
- Denerwujesz się bardzo, a nie potrzebnie, bowiem nie przybyłem tutaj w złych zamiarach. Z mojej strony to było niegrzeczne wpraszać się oknem, za co przepraszam. Jak widać pobyt na obcej planecie nieco zmienił moje nawyki i zapomniałem o dobrych manierach. Cóż.. Pochodzisz z ziemi, mieszkasz tu, więc nie prawa zrobić krzywdy. Moją powinnością jest chronić mieszkańców tej wspaniałej planety. Jestem obrońcą ziemi i taką zamierzam wypełniać funkcję do końca życia. Nie wiem, czy mi uwierzysz, pewnie uznasz, że jestem jakimś kosmitą, hmm? To, co odstawiłem przed chwilą mogłoby na to wskazywać, ale powtórzę. Chcę tylko kilku informacji... - Rzekł, nabierając bezcennego do życia tlenu w płuca i ponownie kontynuując. - Specjalnie dla ciebie Saiya-jinie zdradzę swoje imię. Nazywam się Kyoraku, miło mi cię poznać Neyo. - Kończąc zdanie wymusił na swojej twarzy minimalną oznakę uśmiechu, który po chwili zniknął. Jak już wcześniej było wspomniane, on nie umie się już "tak" uśmiechać. Wszelka radość zniknęła przez widok cierpienia demona. Fuzja miała ze sobą plus do tego, że chłopak stał się niewyobrażalnie potężny, ale największym minusem było przyjęcie obrazów z życia Pryncprzypała. Nigdy się nie spodziewał, że dozna takich przykrości przez Buru'a, którego trzymał we własnych ciele. Ciężko jest mu to sobie wybaczyć, ale co się stało, to się już nie odstanie. Teraz musi żyć dalej i dalej kroczyć tą samą drogą, którą to właśnie on sobie wybrał.
- Nie wiem, czy moja mowa była przekonująca, ale liczę na to, że zyskam od ciebie pomoc i wszelkie informacje, prawda? - Dodał, ponownie spogladając na dziewczynę. Musiał przyznać, że nie wyglądała mu na ziemiankę. Ten kolor włosów, te "inne" oczy. Znacznie się to wszystko różniło od normalnych panienek, które raczył spotykać w miastach. Ahh.. jak mu brakowało zachęcanie urodą do podwózek. Pobujał chwilę w obłokach, po czym ponownie spojrzał na dwójkę lokatorów. Musiał od nich wycisnąć wszystkie potrzebne informacje, ponieważ jego następnym celem była wieża Korina. Brakowało mu tego starego kocura i chętnie sprawdzi, czy dalej żyje. Miał nadzieję, że zdoła od niego wycisnąć kilka fasolek, bo po tych wszystkich zdarzeniach zostało mu już bardzo mało. Z trzema nie nawojuje, a przecież trzeba mieć jakieś lekarstwo przy duszy. Tak, a to warzywko potrafi uleczyć i nawet zaspokoić głód. Teraz sobie pomyślicie pewnie, dlaczego chłopak głodował na obcej planecie, a nie raczył zjeść fasolki, hmm? Otóż odpowiedź jest prosta. On nie chciał tracić na byle taką błahostkę tak cennej rzeczy. Wolał żywić się padliną, niż stracić jedyną deskę ratunku. Kto wie, czy ta fasolka nie uratuje kiedyś czyjegoś życia. Jemu nie tylko chodzi o siebie. Ma zamiar troszczyć się o każdego potrzebującego. Może go nie było ponad rok, ale dalej rozpamiętywał miło spędzone chwile na ziemi i z jej mieszkańcami. Nawet Foxa, który mimo iż był dalej na niego zły, to i tak chętnie napił się z nim w knajpie. Chciał znowu z nim spędzić czas, ale jakoś nie potrafi go wyczuć. Może zginął, a może tylko się gdzieś ukrywa? Nie zdoła go odnaleźć i tu jest w tym najgorsze. No, ale dosyć o dawnej przeszłości. Chłopak czekał cierpliwie na reakcję obojga.
- Denerwujesz się bardzo, a nie potrzebnie, bowiem nie przybyłem tutaj w złych zamiarach. Z mojej strony to było niegrzeczne wpraszać się oknem, za co przepraszam. Jak widać pobyt na obcej planecie nieco zmienił moje nawyki i zapomniałem o dobrych manierach. Cóż.. Pochodzisz z ziemi, mieszkasz tu, więc nie prawa zrobić krzywdy. Moją powinnością jest chronić mieszkańców tej wspaniałej planety. Jestem obrońcą ziemi i taką zamierzam wypełniać funkcję do końca życia. Nie wiem, czy mi uwierzysz, pewnie uznasz, że jestem jakimś kosmitą, hmm? To, co odstawiłem przed chwilą mogłoby na to wskazywać, ale powtórzę. Chcę tylko kilku informacji... - Rzekł, nabierając bezcennego do życia tlenu w płuca i ponownie kontynuując. - Specjalnie dla ciebie Saiya-jinie zdradzę swoje imię. Nazywam się Kyoraku, miło mi cię poznać Neyo. - Kończąc zdanie wymusił na swojej twarzy minimalną oznakę uśmiechu, który po chwili zniknął. Jak już wcześniej było wspomniane, on nie umie się już "tak" uśmiechać. Wszelka radość zniknęła przez widok cierpienia demona. Fuzja miała ze sobą plus do tego, że chłopak stał się niewyobrażalnie potężny, ale największym minusem było przyjęcie obrazów z życia Pryncprzypała. Nigdy się nie spodziewał, że dozna takich przykrości przez Buru'a, którego trzymał we własnych ciele. Ciężko jest mu to sobie wybaczyć, ale co się stało, to się już nie odstanie. Teraz musi żyć dalej i dalej kroczyć tą samą drogą, którą to właśnie on sobie wybrał.
- Nie wiem, czy moja mowa była przekonująca, ale liczę na to, że zyskam od ciebie pomoc i wszelkie informacje, prawda? - Dodał, ponownie spogladając na dziewczynę. Musiał przyznać, że nie wyglądała mu na ziemiankę. Ten kolor włosów, te "inne" oczy. Znacznie się to wszystko różniło od normalnych panienek, które raczył spotykać w miastach. Ahh.. jak mu brakowało zachęcanie urodą do podwózek. Pobujał chwilę w obłokach, po czym ponownie spojrzał na dwójkę lokatorów. Musiał od nich wycisnąć wszystkie potrzebne informacje, ponieważ jego następnym celem była wieża Korina. Brakowało mu tego starego kocura i chętnie sprawdzi, czy dalej żyje. Miał nadzieję, że zdoła od niego wycisnąć kilka fasolek, bo po tych wszystkich zdarzeniach zostało mu już bardzo mało. Z trzema nie nawojuje, a przecież trzeba mieć jakieś lekarstwo przy duszy. Tak, a to warzywko potrafi uleczyć i nawet zaspokoić głód. Teraz sobie pomyślicie pewnie, dlaczego chłopak głodował na obcej planecie, a nie raczył zjeść fasolki, hmm? Otóż odpowiedź jest prosta. On nie chciał tracić na byle taką błahostkę tak cennej rzeczy. Wolał żywić się padliną, niż stracić jedyną deskę ratunku. Kto wie, czy ta fasolka nie uratuje kiedyś czyjegoś życia. Jemu nie tylko chodzi o siebie. Ma zamiar troszczyć się o każdego potrzebującego. Może go nie było ponad rok, ale dalej rozpamiętywał miło spędzone chwile na ziemi i z jej mieszkańcami. Nawet Foxa, który mimo iż był dalej na niego zły, to i tak chętnie napił się z nim w knajpie. Chciał znowu z nim spędzić czas, ale jakoś nie potrafi go wyczuć. Może zginął, a może tylko się gdzieś ukrywa? Nie zdoła go odnaleźć i tu jest w tym najgorsze. No, ale dosyć o dawnej przeszłości. Chłopak czekał cierpliwie na reakcję obojga.
- OCC:
- <3
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 19, 2012 8:46 pm
Gdy odsunął się puszczając ją, uśmiechnęła się nawet. I robiąc kilka kroków w stronę Nat'a stanęła za krzesłem na którym siedział. Złapała dłońmi za oparcie i ścisnęła je mocno. Słuchając, co ma do powiedzenia przybysz w dodatku całkowicie nie proszony. Zniszczył jej plany, teraz zaczęła myśleć racjonalnie. Uspokoiła się będąc tuż obok saiyana. Tak szczerze nie ufała żadnemu, ale wiedziała na, co stać Nat'a, ale ten tu nie jaki Kyoraku, kto to wie. Słowa to nie wszystko. Dziewczyna nie była ufna, nawet jak ktoś obdarowuje ja kwiatami czy miłymi słówkami. Cóż przez cały czas wszystko było kierowana do niej. Było to trochę dziwne. Czyżby miała zatargi z ta rasą? Zresztą, co ją to obchodziło. To w ogóle nie jej sprawa, a każdy nagle coś od niej oczekuje. Jest przecież tylko zwykłą nastolatką w dodatku za parę godzin idącą do szkoły. A jest nie przygotowana pewnie trochę zaziębiona to jeszcze nie dają jej spać.
Westchnęła i zaczęła myśleć, co ma tak szczerze powiedzieć. Nie słyszała w radiu czy też w mieście, ani w szkole, że ktoś napadł na Ziemię, czy też cokolwiek. Poprawiła włosy opadające na jej buzię i uśmiechając się wciąż odezwała się.
-Ciebie również miło poznać... Kyoraku. Mam dla ciebie dobrą nowinę.
Rozejrzała się po pokoju szukając czegoś nadgorliwie. Nie widząc tego spojrzała na niebiesko-włosego.
-Nie słyszałam o żadnych złych rzeczach dziejących się na Ziemi. Zresztą w szkole nie mówią za dużo. Tylko...
Wstrzymała się z odpowiedzią. Czy to, co ma zamiar powiedzieć oby nie zaszkodzi jej nowym znajomym. Nie chciałaby tego. Nic jej takiego nie zrobili, a przygoda zawsze miło kiedyś będzie wspominana ze znajomymi przy herbacie. Znów zaczęła czegoś wzrokiem szukać, aż zauważyła było tuż obok, a ona tak się denerwowała. Schyliła się znikając za krzesłem całkiem. Naciągnęła na tyłek gatki i znów się wyprostowała.
-Prócz tego, że wylądowali w lesie saiyanie... to nic nie wiem... przykro mi... nie jestem przydatną księgą wiedzy z tej dziedziny...
Westchnąwszy uśmiechnęła się i zaczęła iść w kierunku Kyoraku. Stanęła tuż przed nim poklepując go po ramieniu.
-Przykro mi... na prawdę... nie potrafię ci pomóc, choć bym chciała.
Nie wiedziała, co ma poradzić. Jej wiedza była ograniczona i to bardzo. Patrzyła na niego z uśmiechem, choć w oczach był widoczny smutek.
Westchnęła i zaczęła myśleć, co ma tak szczerze powiedzieć. Nie słyszała w radiu czy też w mieście, ani w szkole, że ktoś napadł na Ziemię, czy też cokolwiek. Poprawiła włosy opadające na jej buzię i uśmiechając się wciąż odezwała się.
-Ciebie również miło poznać... Kyoraku. Mam dla ciebie dobrą nowinę.
Rozejrzała się po pokoju szukając czegoś nadgorliwie. Nie widząc tego spojrzała na niebiesko-włosego.
-Nie słyszałam o żadnych złych rzeczach dziejących się na Ziemi. Zresztą w szkole nie mówią za dużo. Tylko...
Wstrzymała się z odpowiedzią. Czy to, co ma zamiar powiedzieć oby nie zaszkodzi jej nowym znajomym. Nie chciałaby tego. Nic jej takiego nie zrobili, a przygoda zawsze miło kiedyś będzie wspominana ze znajomymi przy herbacie. Znów zaczęła czegoś wzrokiem szukać, aż zauważyła było tuż obok, a ona tak się denerwowała. Schyliła się znikając za krzesłem całkiem. Naciągnęła na tyłek gatki i znów się wyprostowała.
-Prócz tego, że wylądowali w lesie saiyanie... to nic nie wiem... przykro mi... nie jestem przydatną księgą wiedzy z tej dziedziny...
Westchnąwszy uśmiechnęła się i zaczęła iść w kierunku Kyoraku. Stanęła tuż przed nim poklepując go po ramieniu.
-Przykro mi... na prawdę... nie potrafię ci pomóc, choć bym chciała.
Nie wiedziała, co ma poradzić. Jej wiedza była ograniczona i to bardzo. Patrzyła na niego z uśmiechem, choć w oczach był widoczny smutek.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 19, 2012 9:13 pm
Nat ani drgną ze swojego siedziska gdyż było mu tu zwyczajnie wygodnie, przybysz wyglądał na mówiącego szczerze, ale Nathaniela to nie obchodziło, przedstawił się i to mu wystarczało, sam także raczej powinien podać swoje imię i dodać do słów Neyi to, że tym saiyanem, jaki wylądował na ziemi był on sam, bo nie wiadomo, co może spotkać po takich informacjach błąkającego się po ziemi Hazard’a choć chłopakowi nie zrobiłoby różnicy czy chodzi gdzieś w jednym kawałku czy też pokroili go w szpitalu na malutkie kawałeczki. Nat odchrząkną patrząc na przybysza.
-Jestem Nathaniel tak dla formalności, a jedyny Saiyan, jaki tu ostatnio lądował to ja.
Dodał drobne sprostowanie do słów Neyi i podniósł się z krzesła kierując się powoli w stronę wyjścia z pokoju, według Saiyana nadeszła pora by się ubrać i zmiatać stąd do tej jaskini, bo raczej na jakiś nocleg nie miał, co liczyć a i jeszcze musi ponownie znaleźć Haz’a co mu się wcale nie podobało, choć mógłby zabawić tu sobie o wiele dłużej aczkolwiek niestety nie mógł sobie na to w tej chwili pozwolić. Miał ochotę machnąć na to wszystko ręką i nie przejmować się jakimiś duperelami, czemu tego do tej pory nie zrobił sam nie wiedział. Spojrzał na Kyoraku nieco zamyślony, spoważniał sam nie wiedział, dlaczego ale nie miał w tej chwili zaufania do kogokolwiek oprócz własnej osoby cóż tak już czasem bywa, ale Nat nie miał zamiaru zbyt długo nadużywać ani gościnności dziewczyny ani tej planety.
//coś dziś kiepsko//
-Jestem Nathaniel tak dla formalności, a jedyny Saiyan, jaki tu ostatnio lądował to ja.
Dodał drobne sprostowanie do słów Neyi i podniósł się z krzesła kierując się powoli w stronę wyjścia z pokoju, według Saiyana nadeszła pora by się ubrać i zmiatać stąd do tej jaskini, bo raczej na jakiś nocleg nie miał, co liczyć a i jeszcze musi ponownie znaleźć Haz’a co mu się wcale nie podobało, choć mógłby zabawić tu sobie o wiele dłużej aczkolwiek niestety nie mógł sobie na to w tej chwili pozwolić. Miał ochotę machnąć na to wszystko ręką i nie przejmować się jakimiś duperelami, czemu tego do tej pory nie zrobił sam nie wiedział. Spojrzał na Kyoraku nieco zamyślony, spoważniał sam nie wiedział, dlaczego ale nie miał w tej chwili zaufania do kogokolwiek oprócz własnej osoby cóż tak już czasem bywa, ale Nat nie miał zamiaru zbyt długo nadużywać ani gościnności dziewczyny ani tej planety.
//coś dziś kiepsko//
- GośćGość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 19, 2012 9:39 pm
Odpowiedź dziewczyny nie zadowoliła chłopaka, który zaczął intensywnie rozmyślać. Dziewczyna wydawała się nie wiedzieć o tym, że nie pochodzi z tego miejsca. To było łatwo wyczuć, jednak nie miał zamiaru jej o tym informować. Wymusił na sobie jakikolwiek uśmiech, zastanawiając się co odpowiedzieć. Coś musiał wymyślić i chyba, jedyne co wpadło mu do głowy do pożegnanie się. Postanowił odejść, zostawiając w spokoju tą dwójkę. Skoro tutaj nie udało mu się zdobyć informacji, to może u kocura zdoła? Mieszka już na tej swojej wieży dobre kilkaset lat i pewnie obserwuje z góry, co się tutaj wyprawiało. Więc już jakiś plan miał. Spojrzał jeszcze na Saiya-jina, który dopowiedział kilka słów. Kłamstwo jednak wyjdzie na jaw. Chłopak głupi nie był. Już wcześniej wyczuł różne silne energie, które nie należały do tych z ziemi. Gdy ten już miał odejść, to człowiek zaczął mówić.
- Tu cię zaskoczę, Nathanielu. Wyczułem w pobliżu wiele mocnych energii, które nie należą do mieszkańców ziemi. W takim razie sam tutaj nie wylądowałeś. - Rzekł, spoglądając po chwili na Neyę, bo przecież jej jeszcze nie odpowiedział. Mimo iż dziewczyna nic nie wiedziała, to jej słodka buźka potrafiła złagodzić każdą sytuację. - A jeśli chodzi o ciebie, Neyo to nie masz za co przepraszać. Zaczerpnę informacji u kogoś innego, a tobie życzę, żebyś dalej wiodła tak piękne życie. Bądź pewna, że o to będę walczył. - Przyrzekł, chwytając lekko dłoń dziewczyny, którą pocałował i skierował się w mgnieniu oka do okna, które zostało otwarte. Gdy już miał odlecieć, to po chwili sobie coś przypomniał. Zaczął grzebać w kieszeni, z której wyjął woreczek. Wysypał w nim do dłoni jedną fasolkę, którą po chwili rzucił w stronę dziewczyny. - Mały podarek, za gościnę i za pomoc. Może ci się wydawać, że to zwykłe warzywko, ale tak naprawdę to jest magiczna fasolka. Zjedź tylko wtedy, gdy będziesz w sytuacji bez wyjścia. Wyleczy twoje rany, a i zaspokoi głód na siedem dni. Wiem co mówię. - Rzekł, puszczając oczko na pożegnanie i znikając z pomieszczenia.
Chłopak doskonale wiedział, gdzie ma się teraz udać. Widać, że tutaj nie bardzo było od kogo zdobyć informacje, dlatego kocur jest jego ostatnią szansą. Po za tym nie miał nic do roboty i chętnie by się czymś zajął. Może Korin znajdzie dla niego jakieś zadanie? Tego nie wiedział, ale chętnie tam poleci, żeby się chociaż przywitać. Przecież rok go nie było i nie wiedział, jak wiele się tutaj mogło zmienić. Po za tym liczył na to, że dostanie jakieś fasolki. Teraz zostały mu już tylko dwie, a przecież z tyloma nie będzie miał zbytniej szansy na obronę ziemi, gdy zaatakują ją kosmici, których w prawdzie nie ma teraz. Ahh, jak on by chciał tamte czasy, kiedy to była walka z shadow'ami, albo kiedy toczył morderczy bój z demonem. Wtedy miał zajęcie i nie musiał się nudzić.
- Koniec rozmyślania! Muszę się pośpieszyć. - Rzekł, przyśpieszając do granic możliwości swój lot i znikając z tego pięknego miejsca. Miał nadzieję, że zbytnio nie popsuł im planów, bo jakoś wyglądało na to, że oboje chcieli spędzić ze sobą miłe chwile..
- Tu cię zaskoczę, Nathanielu. Wyczułem w pobliżu wiele mocnych energii, które nie należą do mieszkańców ziemi. W takim razie sam tutaj nie wylądowałeś. - Rzekł, spoglądając po chwili na Neyę, bo przecież jej jeszcze nie odpowiedział. Mimo iż dziewczyna nic nie wiedziała, to jej słodka buźka potrafiła złagodzić każdą sytuację. - A jeśli chodzi o ciebie, Neyo to nie masz za co przepraszać. Zaczerpnę informacji u kogoś innego, a tobie życzę, żebyś dalej wiodła tak piękne życie. Bądź pewna, że o to będę walczył. - Przyrzekł, chwytając lekko dłoń dziewczyny, którą pocałował i skierował się w mgnieniu oka do okna, które zostało otwarte. Gdy już miał odlecieć, to po chwili sobie coś przypomniał. Zaczął grzebać w kieszeni, z której wyjął woreczek. Wysypał w nim do dłoni jedną fasolkę, którą po chwili rzucił w stronę dziewczyny. - Mały podarek, za gościnę i za pomoc. Może ci się wydawać, że to zwykłe warzywko, ale tak naprawdę to jest magiczna fasolka. Zjedź tylko wtedy, gdy będziesz w sytuacji bez wyjścia. Wyleczy twoje rany, a i zaspokoi głód na siedem dni. Wiem co mówię. - Rzekł, puszczając oczko na pożegnanie i znikając z pomieszczenia.
Chłopak doskonale wiedział, gdzie ma się teraz udać. Widać, że tutaj nie bardzo było od kogo zdobyć informacje, dlatego kocur jest jego ostatnią szansą. Po za tym nie miał nic do roboty i chętnie by się czymś zajął. Może Korin znajdzie dla niego jakieś zadanie? Tego nie wiedział, ale chętnie tam poleci, żeby się chociaż przywitać. Przecież rok go nie było i nie wiedział, jak wiele się tutaj mogło zmienić. Po za tym liczył na to, że dostanie jakieś fasolki. Teraz zostały mu już tylko dwie, a przecież z tyloma nie będzie miał zbytniej szansy na obronę ziemi, gdy zaatakują ją kosmici, których w prawdzie nie ma teraz. Ahh, jak on by chciał tamte czasy, kiedy to była walka z shadow'ami, albo kiedy toczył morderczy bój z demonem. Wtedy miał zajęcie i nie musiał się nudzić.
- Koniec rozmyślania! Muszę się pośpieszyć. - Rzekł, przyśpieszając do granic możliwości swój lot i znikając z tego pięknego miejsca. Miał nadzieję, że zbytnio nie popsuł im planów, bo jakoś wyglądało na to, że oboje chcieli spędzić ze sobą miłe chwile..
- ZT:
- Korin + Jedno Senzu dla Neyi
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 20, 2012 8:36 pm
Wszystko działo się dość szybko, ale nadążyła. Po jej wypowiedzi wtrącił parę słów zaprzeczających istnienie innych saiyan na Ziemi, co było nie prawdę, ale milczała. Nat wstała i zaczął kierować się w stronę drzwi, co ja zaniepokoiło. Jeszcze z nim nie skończyła, lecz nie zdążyła nic zrobić jak Kyoraku zabrał głos. Uświadomił ich oboje, że jest więcej niż dwóch obcych w dodatku silnych na planecie. To zaciekawiło dziewczynę, wciąż patrzyła jednak na saiyana, by nie zniknął z jej oczu. Jednak spuściła go na chwilę jak chłopak przestał mówić. Dziwne, on też na nią patrzył. Jego słowa uszczęśliwiły ją, nawet nie mógł wiedzieć jak bardzo. Tylko jej życie takie jakie prowadziła po prostu zbrzydło. Miała nadzieję, że Nat je odmieni jak do tej pory. Kyoraku przyrzekając pochwycił jej dłoń i ucałował, to sprawiło znaczne rumieńce na policzkach i duży uśmiech u Neyci. Bowiem takiego dżentelmena dawno nie spotkała w swoim życiu. Chwilowo zauroczona jego zachowaniem zapomniała o wszystkim i wpatrywała się w niego jak w obrazem, gdy znalazł się w w mgnieniu oka pojawił się tuż przed oknem. Zatrzymał się, ale po co? Szukał czegoś po kieszeni. Dziewczynę naszły czarne myśli. Na szczęście się myliła. Z łatwością złapała rzucona przez niego rzecz prosto w jej dłonie. Po ich rozpostarciu ujrzała, fasolkę? Spojrzała zdziwiona na chłopaka, który szybko wyjaśnił jej, co to i do czego służy i puścił jej oczko. Była zszokowana, ale w ostatniej chwili odezwała się za nim całkiem nie zniknął rumieniąc się.
-Dzięku...ję
Westchnęła. Patrzyła na magiczną fasolkę z niezwykłą ciekawością. Nie mogła uwierzyć w jej moc, ale po cóż miał chłopak kłamać? Uśmiechnięta schowała ją w szufladzie biurka. Zdała sobie sprawę, ze została sam na sam z saiyanem. Do którego miała mnóstwo pytań. Obróciła się spokojnie w jego stronę poprawiając włosy za ucho, lekko przysuwając dłonią w stronę szyi. W jej spojrzeniu coś było tajemniczego. Wzięła głęboki wdech i kołysząc biodrami z szelmowskim uśmiechem podeszła do Nat'a. Zbliżyła się niebezpiecznie blisko i spojrzała mu w oczy mówiąc, jakby flirtowała.
-A ty gdzie?
Wtedy zaśmiała się i zrobiła krok do tyłu. Stając się znów ta samą dziewczynką. Nie chciała go peszyć, ale coś ją do tego czynu podkusiło. Co? A kto ma wiedzieć, co siedzi w głowie nastolatki. Stojącej przed mężczyzną w samym ręczniku.
Ponownie uśmiechnęła się przekrzywiając głowę lekko w bok.
-Najpierw... wstawię pranie. Wezmę kąpiel i zrobię coś do jedzenia, dobrze?
Patrzyła ufnym wzrokiem, jakby zapomniała kim jest ten tu przed nią.
-Dzięku...ję
Westchnęła. Patrzyła na magiczną fasolkę z niezwykłą ciekawością. Nie mogła uwierzyć w jej moc, ale po cóż miał chłopak kłamać? Uśmiechnięta schowała ją w szufladzie biurka. Zdała sobie sprawę, ze została sam na sam z saiyanem. Do którego miała mnóstwo pytań. Obróciła się spokojnie w jego stronę poprawiając włosy za ucho, lekko przysuwając dłonią w stronę szyi. W jej spojrzeniu coś było tajemniczego. Wzięła głęboki wdech i kołysząc biodrami z szelmowskim uśmiechem podeszła do Nat'a. Zbliżyła się niebezpiecznie blisko i spojrzała mu w oczy mówiąc, jakby flirtowała.
-A ty gdzie?
Wtedy zaśmiała się i zrobiła krok do tyłu. Stając się znów ta samą dziewczynką. Nie chciała go peszyć, ale coś ją do tego czynu podkusiło. Co? A kto ma wiedzieć, co siedzi w głowie nastolatki. Stojącej przed mężczyzną w samym ręczniku.
Ponownie uśmiechnęła się przekrzywiając głowę lekko w bok.
-Najpierw... wstawię pranie. Wezmę kąpiel i zrobię coś do jedzenia, dobrze?
Patrzyła ufnym wzrokiem, jakby zapomniała kim jest ten tu przed nią.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 20, 2012 9:08 pm
Słysząc odpowiedź Kyoraku zamrugał kilka razy, jak wyczuwa więcej mocnych energii nie należących do ziemian? Nie rozumiał tego, ale nim zdążył się ogarnąć by coś powiedzieć ten już znikną tak szybko jak i się pojawił. Nat podrapał się w głowę, miał w sumie nadzieję iż spotka go jeszcze i będzie mógł zapytać o to jak wyczuł jakieś energie i jak je w ogóle odróżnił.
Kiedy podeszła do niego Neya mówiąc w jego kierunku jakimś dziwnym tonem oparł się o drzwi patrząc na nią zdziwiony, nie wiedział co też może chodzić jej po głowie w tej chwili nawet nie mógł uporządkować własnych myśli przez słowa tego człowieka...obrońcy ludzkości. Ale cóż czasem tak bywa niestety musiał pogodzić się z tym, iż nie jest wszechwiedzący i nie może wiedzieć wszystkiego choć chciałby poznać odpowiedź na pytania które dręczą go w tej chwili. Otrząsną się ze swoich rozmyślań i spojrzał w oczy dziewczyny.
-Ten no ubrać się.
Podrapał się w głowę i głupkowato się uśmiechając, w końcu nie mógł ot tak odejść bo przecież Neya obiecała mu iż dostanie tu coś do jedzenia za to, że ją odprowadził, ale i tak będzie musiał wynieść się stąd jak tylko się posili i odzyska swoje ubrania. Na kolejne słowa dziewczyny skiną tylko potakująco głową i otworzył drzwi o które się opierał powoli się cofając pomaszerował do łazienki po ubrania które zostały mu pożyczone, będąc w łazience ubrał się i rzucając ręcznik na urządzenie zwane pralką po czym zwolnił łazienkę wracając do pokoju i rozkładając się ot tak na łóżku dziewczyny.
//wybacz wena uciekła muszem się naładować //
Kiedy podeszła do niego Neya mówiąc w jego kierunku jakimś dziwnym tonem oparł się o drzwi patrząc na nią zdziwiony, nie wiedział co też może chodzić jej po głowie w tej chwili nawet nie mógł uporządkować własnych myśli przez słowa tego człowieka...obrońcy ludzkości. Ale cóż czasem tak bywa niestety musiał pogodzić się z tym, iż nie jest wszechwiedzący i nie może wiedzieć wszystkiego choć chciałby poznać odpowiedź na pytania które dręczą go w tej chwili. Otrząsną się ze swoich rozmyślań i spojrzał w oczy dziewczyny.
-Ten no ubrać się.
Podrapał się w głowę i głupkowato się uśmiechając, w końcu nie mógł ot tak odejść bo przecież Neya obiecała mu iż dostanie tu coś do jedzenia za to, że ją odprowadził, ale i tak będzie musiał wynieść się stąd jak tylko się posili i odzyska swoje ubrania. Na kolejne słowa dziewczyny skiną tylko potakująco głową i otworzył drzwi o które się opierał powoli się cofając pomaszerował do łazienki po ubrania które zostały mu pożyczone, będąc w łazience ubrał się i rzucając ręcznik na urządzenie zwane pralką po czym zwolnił łazienkę wracając do pokoju i rozkładając się ot tak na łóżku dziewczyny.
//wybacz wena uciekła muszem się naładować //
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 20, 2012 9:39 pm
Zachowanie saiyana, który zgrywał jeszcze nie tak dawno pana, rozśmieszyło ją. Jednak ukryła to pod uśmiechem, który nie znikał z jej buzi. Kiedy zniknał na moment i poszedł do łazienki stała w bezruchu. Nie miał zresztą w tej chwili nic do roboty. Wsłuchiwała się jedynie w muzyczkę lecącą z magnetofonu. Była spokojna i bardzo odprężająca. Mignął nie postrzeżenie obok niej i rozwalił się na jej łóżku. Jak tak na niego patrzyła, aż chciała zamiany na tam tego. Pokręciła głową i ruszyła spokojnie do łazienki. Pierwsze, co złapała się za głowę na bajzel jaki zrobił. Wzdychając wrzuciła również ręcznik do pralki i wsypała trochę proszku i włączyła ją. Nie miała ochoty na na wycieranie podłogi, więc odkręciła kurki. Wanna napełniała się gorącą, aż parującą wodą, Neya pod wpływem emocji wlała sobie olejek o zapachu czekolady. Zakręcając kurki rozebrała się i wpierw sprawdzając koniuszkiem palców u stóp temperaturę z uśmiechem weszła cała. Układając się wygodnie zamoczyła się, aż do szyi. Cudowne uczucie, nie do opisania. Od razu jej organizm się rozgrzał i nabrała rumianych policzków. Rozluźniając się, zanurkowała. Była pod wodą kilka sekund. Wyłaniając się złapała szybko głęboki wdech. Posiedziała jeszcze trochę i zaczęła szorować się gąbeczką bardzo dokładnie. Itd...
Wyszła, wypuściła wodę i owinęła się białym ręcznikiem. Wzięła mopa i zaczęła pozbywać się kałuż z podłogi. Gdy to skończyła rozglądnęła się i nie widząc czegoś, co powinna tu mieć. Przeraziła się odrobinę. Walnęła facepalm. Wzięła głęboki wdech i pewnie, cała ociekająca wodą powędrowała do pokoju. Weszła tak cichutko, jej pewność siebie zniknęła. Na paluszkach, zawstydzona podeszła do łóżka. Stanęła przed Nat'em i ledwo słyszalnym głosem, nawet patrząc w inną stronę odezwała się.
-Leżysz na mojej piżamie...
Złapała się za ręcznik nieco mocniej, by ukryć trochę ciała. Przełknęła ślinę i spojrzała na niego zarumieniona.
Wyszła, wypuściła wodę i owinęła się białym ręcznikiem. Wzięła mopa i zaczęła pozbywać się kałuż z podłogi. Gdy to skończyła rozglądnęła się i nie widząc czegoś, co powinna tu mieć. Przeraziła się odrobinę. Walnęła facepalm. Wzięła głęboki wdech i pewnie, cała ociekająca wodą powędrowała do pokoju. Weszła tak cichutko, jej pewność siebie zniknęła. Na paluszkach, zawstydzona podeszła do łóżka. Stanęła przed Nat'em i ledwo słyszalnym głosem, nawet patrząc w inną stronę odezwała się.
-Leżysz na mojej piżamie...
Złapała się za ręcznik nieco mocniej, by ukryć trochę ciała. Przełknęła ślinę i spojrzała na niego zarumieniona.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 20, 2012 11:44 pm
Leżał sobie spokojnie na łóżku dziewczyny wpatrując się w sufit i zastanawiając nad tym, co dalej ma zrobić, czy wynieść się zaraz po tym jak będzie mógł coś zjeść czy też zostać trochę dłużej i lepiej poznać dziewczynę w końcu nie śpieszyło mu się aż tak bardzo na Vegetę by nie mógł sobie porozmawiać z Neyą po za tym musiał ponownie odszukać Haz’a co też zajmie trochę czasu. Wtedy dziwnie znów przeleciały mu przez głowę słowa nowo poznanego człowieka.
*Jak on mógł je wyczuć? Czy to w ogóle możliwe?*
Jego myśli krążył wciąż wokół jednego tematu, wyczuwanie energii, nie wiedział czy to w ogóle jest możliwe czy ten koleś po prostu na ściemniał z tym, iż wyczuł wiele mocnych energii na tej planecie? Nie mógł ocenić tego po zwyczajnych słowach, a tym bardziej pojąć jak on może odróżnić rodzaje energii.
*Cholera jasna! Niech to wynosi się z moich myśli!*
Saiyan ledwie powstrzymał się przed uderzeniem z całych sił pięścią w ścianę, miał już serdecznie dość myśli, które wirowały w jego głowie, chciał pozbyć się ich ze wszystkich sił pragną tego jak niczego innego na świecie, ale niestety Nathaniela nadal dręczyło pytanie jak on potrafi wyczuwać energię, nie dawało mu to spokoju ciekawość zżerała go od środka, a sam sobie nie potrafił odpowiedzieć, choć bardzo chciałby poznać odpowiedzi na pytania, jakie nie chcą dać mu spokoju. Zamkną oczy próbując pozbyć się krążących po jego głowie jak wygłodniałe sępy myśli. W tej chwili Nat wyglądał tak jakby spał z grymasem niezadowolenia na twarzy, tak mogłoby się wydawać dopóki w pokoju nie pojawiła się z powrotem Neya i zażądała zwrotu piżamy, na której właśnie leżał i nie miał zamiaru się podnosić póki, co planował nieco podręczyć Neye tym, iż nie zwróci jej piżamy i jest skazana na paradowanie w ręczniku. Otworzył oczy patrząc na dziewczynę nie miał najmniejszej ochoty podnosić się, łóżko było zbyt wygodne by miał odpuścić sobie wypoczynek. Zauważył, iż Neya się zaczerwieniła ze wstydu, czy to może skutek gorącej kąpieli? Nie robiło mu to różnicy i tak miał zamiar podroczyć się z nią w końcu to zawsze jakaś rozrywka.
-A, co jeśli nie oddam ci piżamy?
Wyszczerzył się nadal wpatrując się w nią jak w obrazek, był ciekaw jej reakcji w końcu nie łatwo będzie jej wyciągnąć z pod niego piżamę. Czekał na jakąkolwiek reakcję mierząc ją wzrokiem od góry do dołu, miała na sobie tylko ręcznik cóż zawsze to więcej niż jego koszulka, choć łatwiej pozbyć się ręcznika wystarczyłoby mu tylko szarpnąć gdyby miał taki sobie kaprys pozbawienia jej wszystkiego, co okrywa ciało. Ale, o czym on w ogóle zaczął myśleć?! Skarcił się za to w myślach mozolnie podnosząc się do siadu tak żeby ona nadal nie miała możliwości odebrania swojego stroju do spania. Uśmiechał się głupkowato a w jego głowie roiło się od knuć jakby ją jeszcze podręczyć nim zwróci jej własność.
*Jak on mógł je wyczuć? Czy to w ogóle możliwe?*
Jego myśli krążył wciąż wokół jednego tematu, wyczuwanie energii, nie wiedział czy to w ogóle jest możliwe czy ten koleś po prostu na ściemniał z tym, iż wyczuł wiele mocnych energii na tej planecie? Nie mógł ocenić tego po zwyczajnych słowach, a tym bardziej pojąć jak on może odróżnić rodzaje energii.
*Cholera jasna! Niech to wynosi się z moich myśli!*
Saiyan ledwie powstrzymał się przed uderzeniem z całych sił pięścią w ścianę, miał już serdecznie dość myśli, które wirowały w jego głowie, chciał pozbyć się ich ze wszystkich sił pragną tego jak niczego innego na świecie, ale niestety Nathaniela nadal dręczyło pytanie jak on potrafi wyczuwać energię, nie dawało mu to spokoju ciekawość zżerała go od środka, a sam sobie nie potrafił odpowiedzieć, choć bardzo chciałby poznać odpowiedzi na pytania, jakie nie chcą dać mu spokoju. Zamkną oczy próbując pozbyć się krążących po jego głowie jak wygłodniałe sępy myśli. W tej chwili Nat wyglądał tak jakby spał z grymasem niezadowolenia na twarzy, tak mogłoby się wydawać dopóki w pokoju nie pojawiła się z powrotem Neya i zażądała zwrotu piżamy, na której właśnie leżał i nie miał zamiaru się podnosić póki, co planował nieco podręczyć Neye tym, iż nie zwróci jej piżamy i jest skazana na paradowanie w ręczniku. Otworzył oczy patrząc na dziewczynę nie miał najmniejszej ochoty podnosić się, łóżko było zbyt wygodne by miał odpuścić sobie wypoczynek. Zauważył, iż Neya się zaczerwieniła ze wstydu, czy to może skutek gorącej kąpieli? Nie robiło mu to różnicy i tak miał zamiar podroczyć się z nią w końcu to zawsze jakaś rozrywka.
-A, co jeśli nie oddam ci piżamy?
Wyszczerzył się nadal wpatrując się w nią jak w obrazek, był ciekaw jej reakcji w końcu nie łatwo będzie jej wyciągnąć z pod niego piżamę. Czekał na jakąkolwiek reakcję mierząc ją wzrokiem od góry do dołu, miała na sobie tylko ręcznik cóż zawsze to więcej niż jego koszulka, choć łatwiej pozbyć się ręcznika wystarczyłoby mu tylko szarpnąć gdyby miał taki sobie kaprys pozbawienia jej wszystkiego, co okrywa ciało. Ale, o czym on w ogóle zaczął myśleć?! Skarcił się za to w myślach mozolnie podnosząc się do siadu tak żeby ona nadal nie miała możliwości odebrania swojego stroju do spania. Uśmiechał się głupkowato a w jego głowie roiło się od knuć jakby ją jeszcze podręczyć nim zwróci jej własność.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Wto Sie 21, 2012 8:47 pm
Jego słowa, jego zachowanie było dziwne. I znów ją denerwował, a przecież doskonale wiedział jaka potrafi być u wzięta. Nie lubiła jak coś idzie nie po jej myśli, gdy ktoś kombinuje zamiast jej posłuchać. Nic nie można poradzić była rozpuszczana przez od zawsze. Było tak jak chciała, dostawała to, co chciała i była zawsze tą najlepszą. A tu pojawia się on! Niszczy wszystko, do tego doprowadza ją do kresu wytrzymałości jej nerwów. To próba? Sprawdzana jest? Jejku, najlepiej palnęłaby go czymś, ale jest silniejszy. Jakby tego było mało jest w nim, a może w jego spojrzeniu coś, co sprawia, że ma ochotę walczyć. C o to? Bóg jeden wie.
Patrzyła na niego, na jej twarzy pojawił się grymas. Prawa brew lekko podniosła się do góry, jak i kącik ust. Westchnęła nabierając i wypuszczając nosem dużo powietrza. I co ona teraz mogła zrobić? Podtrzymywała ręcznik jedną ręką tuż pod biustem, by mieć pewność, że nie upuści go. Zrobiła krok do przodu i kolanem oparła się o łóżko, wolną ręką sięgnęła po kawałeczek wystającej koszulki zza Nat'a. Nie szarpała mocno, nie miała zamiaru rozciągnąć ją lub, co gorsza podrzeć. Tak, macie rację mogła z szuflady wyciągnąć drugą, ale ta była jej ulubiona i tą chciała ubrać. Ta była wyjątkowa. Koszulka z przewiewnego materiału w kolorze jasnego różu w białe serduszka oraz króciutkie spodenki.
Nachyliła się bardziej wchodząc na łóżko drugą nogą. Klęcząc tak siłowała się z wyjątkową delikatnością, ale wciąż tylko jedną ręką. Jej cierpliwość się kończyła z każdą sekundką. Zaciskała już zęby, by się na niego nie wydrzeć. Ciśnienie podniosło się, w żyłach buzowała krew. W myślach już go dusiła. I nagle odezwała się patrząc mu w oczy rozwścieczona.
-Proszę... Natuuuuuś...
I wszystko zniknęło. Jej minka zrobiła się, gdy wydała z siebie głos jakaś słodka. Patrzyła błagalnie trzepocząc powiekami, ust wpukliła jakby do pocałunku, a jednak pokazywała mini smutek. Przechyliła trochę głowę w bok opuszczając ramiona, nie puściła jednak części od piżamy. czy knuła? Oczywiście. Postanowiła go podejść, by zrobił tona, co miała ochotę za pomocą manipulacji. Pokazując oddanie i bezsilność. Kobiecość, tak to nią chciała zdobyć wszystko. Jak to robi na innych, by ulegli nawet najtrwalsi i spełniali jej zachcianki. To była jej broń, która nigdy jej nie zawiodła.
Patrzyła na niego, na jej twarzy pojawił się grymas. Prawa brew lekko podniosła się do góry, jak i kącik ust. Westchnęła nabierając i wypuszczając nosem dużo powietrza. I co ona teraz mogła zrobić? Podtrzymywała ręcznik jedną ręką tuż pod biustem, by mieć pewność, że nie upuści go. Zrobiła krok do przodu i kolanem oparła się o łóżko, wolną ręką sięgnęła po kawałeczek wystającej koszulki zza Nat'a. Nie szarpała mocno, nie miała zamiaru rozciągnąć ją lub, co gorsza podrzeć. Tak, macie rację mogła z szuflady wyciągnąć drugą, ale ta była jej ulubiona i tą chciała ubrać. Ta była wyjątkowa. Koszulka z przewiewnego materiału w kolorze jasnego różu w białe serduszka oraz króciutkie spodenki.
Nachyliła się bardziej wchodząc na łóżko drugą nogą. Klęcząc tak siłowała się z wyjątkową delikatnością, ale wciąż tylko jedną ręką. Jej cierpliwość się kończyła z każdą sekundką. Zaciskała już zęby, by się na niego nie wydrzeć. Ciśnienie podniosło się, w żyłach buzowała krew. W myślach już go dusiła. I nagle odezwała się patrząc mu w oczy rozwścieczona.
-Proszę... Natuuuuuś...
I wszystko zniknęło. Jej minka zrobiła się, gdy wydała z siebie głos jakaś słodka. Patrzyła błagalnie trzepocząc powiekami, ust wpukliła jakby do pocałunku, a jednak pokazywała mini smutek. Przechyliła trochę głowę w bok opuszczając ramiona, nie puściła jednak części od piżamy. czy knuła? Oczywiście. Postanowiła go podejść, by zrobił tona, co miała ochotę za pomocą manipulacji. Pokazując oddanie i bezsilność. Kobiecość, tak to nią chciała zdobyć wszystko. Jak to robi na innych, by ulegli nawet najtrwalsi i spełniali jej zachcianki. To była jej broń, która nigdy jej nie zawiodła.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Wto Sie 21, 2012 9:18 pm
Patrzył cały czas na niewiastę nie mając zamiaru odpuścić, chciał się z nią podroczyć ot tak dla zwykłej rozrywki, chociaż nie specjalnie chciałby tu wybuchła jakaś wojna, bo Neya coś źle zrozumie albo weźmie go za jakiegoś zboczeńca. Nat zastanawiał się, co zrobić patrząc w oczy dziewczyny knuł dalszą część tej zabawy, dalej siedział tyłkiem na jej piżamie, którą to próbowała wyciągnąć. Zastanawiał się nawet czy oddać jej tą piżamę czy dalej się droczyć, choć nie chciał ot tak odpuścić wyszczerzył się głupkowato wyciągając jej własność z pod swojego zacnego tyłka. Postanowił, iż zażąda czegoś w zamian albo zwyczajnie zapyta cóż ona może mu zaproponować w zamian za swoją piżamę.
-A, co proponujesz w zamian?
W końcu nie było nic na tym świecie za darmo i na wszystko trzeba zapracować, o czym ta dziewczyna nie miała zielonego pojęcia, ale Nathaniel postanowił nauczyć ją, że nie dostaje się czegoś ot tak. Nie obchodziło go to czy jej się to podoba czy też nie, chociaż wolałby się z nią podroczyć jeszcze przez jakiś czas, ale jak zaproponuje coś sensownego w zamian za piżamę to może odpuści, a może nie. Musiał to jeszcze przemyśleć, ale niestety był już tak głodny, że jego mózg nie miał ochoty pracować i zaczynał myśleć jedynie o czymś do jedzenia. Tym czasem musiał poczekać na odpowiedź Neyi, patrzył w jej oczy przez cały czas. Chociaż przez jego głowę przemkną pomysł by pozbawić ją również ręcznika, ale nie będzie aż takim potworem i tego nie zrobi a przynajmniej nie w tej chwili.
-A, co proponujesz w zamian?
W końcu nie było nic na tym świecie za darmo i na wszystko trzeba zapracować, o czym ta dziewczyna nie miała zielonego pojęcia, ale Nathaniel postanowił nauczyć ją, że nie dostaje się czegoś ot tak. Nie obchodziło go to czy jej się to podoba czy też nie, chociaż wolałby się z nią podroczyć jeszcze przez jakiś czas, ale jak zaproponuje coś sensownego w zamian za piżamę to może odpuści, a może nie. Musiał to jeszcze przemyśleć, ale niestety był już tak głodny, że jego mózg nie miał ochoty pracować i zaczynał myśleć jedynie o czymś do jedzenia. Tym czasem musiał poczekać na odpowiedź Neyi, patrzył w jej oczy przez cały czas. Chociaż przez jego głowę przemkną pomysł by pozbawić ją również ręcznika, ale nie będzie aż takim potworem i tego nie zrobi a przynajmniej nie w tej chwili.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Wto Sie 21, 2012 9:42 pm
Wyciągnął piżamkę z pod... siebie. Była wygnieciona, co ją dodatkowo poddenerwowało. I już myśląc, że wygrała usłyszała coś, co zabiło w niej człowieczeństwa. Źrenice powiększyły się, a ona patrzyła na niego już pustym spojrzeniem. Na jej ustach malował się wciąż uśmiech, który zanikał pomału. Dłoń zamknęła się tworząc mocno zaciśniętą pięść, która uderzyła w łóżko. Przełknęła ślinę i nie mrugając zaczęła myśleć. Bardzo intensywnie. O co mu chodzi? Czemu tak się z nią bawi?
Westchnęła, opuszczając głowę i zamykając oczy. Postanowiła spróbować ponownie delikatnie,a le jakby to nie pomogło miała z dwa asy w rękawie, tak na wszelki wypadek. Unosząc głowę zaczęła śpiewać ostrym tonem.
-Nigdy się nie poddam... Swoją wartość znam... Wiesz kobieta taka jak ja...Wojowniczki duszę ma...Nigdy się nie poddam... Swoją wartość znam... Waleczne serce w sobie mam...
Gdy skończyła szelmowski uśmieszek zagościł na jej buzi. Tym, chciała mu pokazać, że nie będzie dyktować jej, co ona ma robić. Tylko, czy on to zrozumiał? To ona rządzi, a on... no czas na zmiany. Chyba, że chce poznać jej prawdziwa naturę.
Neya zapomniała najwyraźniej kogo ma przed sobą i do czego jest zdolny. Najgorsze jednak było w jego głowie, a ona nawet nie przypuszczała, co to takiego on knuje. Rozluźniała dłoń i spokojnie się na niej opierała. Czekała na zmianę jego zachowania.
Westchnęła, opuszczając głowę i zamykając oczy. Postanowiła spróbować ponownie delikatnie,a le jakby to nie pomogło miała z dwa asy w rękawie, tak na wszelki wypadek. Unosząc głowę zaczęła śpiewać ostrym tonem.
-Nigdy się nie poddam... Swoją wartość znam... Wiesz kobieta taka jak ja...Wojowniczki duszę ma...Nigdy się nie poddam... Swoją wartość znam... Waleczne serce w sobie mam...
Gdy skończyła szelmowski uśmieszek zagościł na jej buzi. Tym, chciała mu pokazać, że nie będzie dyktować jej, co ona ma robić. Tylko, czy on to zrozumiał? To ona rządzi, a on... no czas na zmiany. Chyba, że chce poznać jej prawdziwa naturę.
Neya zapomniała najwyraźniej kogo ma przed sobą i do czego jest zdolny. Najgorsze jednak było w jego głowie, a ona nawet nie przypuszczała, co to takiego on knuje. Rozluźniała dłoń i spokojnie się na niej opierała. Czekała na zmianę jego zachowania.
- Do Natka:
- tekst piosenki: Gosia Andrzejewicz - Wojowniczka
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sro Sie 22, 2012 11:25 am
Nie miał zamiaru zwrócić jej teraz tej piżamy a jej zachowanie tylko wywoływało u niego dalszą chęć nękania dziewczyny i jeszcze brak chęci do odpuszczenia. Dziewczyna była naprawdę uparta, choć to podobało się Saiyanowi to zachowanie, jakby w jej żyłach płynęła krew wojowniczki, jakby tego było mało ta jeszcze zaczęła śpiewać. Nat zbaraniał i parzył na nią wielkimi ślepiami z otwartymi ustami. Kiedy tylko zamilkła on zamkną usta patrząc się na nią zdziwiony, co jej strzeliło do głowy, że zaczęła śpiewać? Nie rozumiał jej, ale trudno najwyraźniej kobiet nie da się zrozumieć nie ważne, w jakim są wieku ani jakiej rasy są. Wzruszył ramionami przyglądając się dalej Neyi, przejechał palcem po jej policzku z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.
-Zapomniałaś chyba, że ze mną nie wygrasz.
Chwycił dziewczynę za ramiona i już po chwili ta leżała na łóżku zaś on stał obok niego trzymając w ręku jej piżamę i głupkowato się szczerzył, co, jak co ale rozzłoszczona dziewczyna nie robiła na nim najmniejszego wrażenia wręcz miał ochotę jej jeszcze bardziej podokuczać niż do tej pory, chociaż powinien dać jej się przynajmniej ubrać, ale nie jeszcze nieco się z nią podroczy nie oddając piżamy właścicielce, nie miał zamiaru ot tak odpuścić w końcu była to dla niego w tej chwili jedyna rozrywka. Nathaniel wpatrywał się w dziewczynę powoli cofając się w stronę okna, za które wystawił jej ubrania.
-Jeśli chcesz odzyskać piżamę na pewno grożenie mi nie pomoże.
Roześmiał się nie spuszczając dziewczyny ani na chwilę z oczu, w końcu musiał widzieć każdy jej najmniejszy ruch wolałby nie zostać ponownie bez powodu zaatakowany jakimś narzędziem, bo to by skończyło się nieciekawie dla Neyi i na pewno byłoby to gorsze od tych klapsów, którymi ją potraktował, ale to już zależało od jej kolejnych posunięć im dłużej będzie próbowała odzyskać piżamę do tej pory będzie ją dręczył i nie odda ubrań. W sumie mógłby sobie odpuścić i jej zwrócić strój, ale za bardzo by się wtedy nudził, chociaż teraz też nie ma za bardzo, co robić oprócz tego, że trzyma piżamę Neyi za oknem. Westchną pogrążając się w rozmyślaniach jednocześnie przez cały czas obserwował swą „ofiarę”.
-Zapomniałaś chyba, że ze mną nie wygrasz.
Chwycił dziewczynę za ramiona i już po chwili ta leżała na łóżku zaś on stał obok niego trzymając w ręku jej piżamę i głupkowato się szczerzył, co, jak co ale rozzłoszczona dziewczyna nie robiła na nim najmniejszego wrażenia wręcz miał ochotę jej jeszcze bardziej podokuczać niż do tej pory, chociaż powinien dać jej się przynajmniej ubrać, ale nie jeszcze nieco się z nią podroczy nie oddając piżamy właścicielce, nie miał zamiaru ot tak odpuścić w końcu była to dla niego w tej chwili jedyna rozrywka. Nathaniel wpatrywał się w dziewczynę powoli cofając się w stronę okna, za które wystawił jej ubrania.
-Jeśli chcesz odzyskać piżamę na pewno grożenie mi nie pomoże.
Roześmiał się nie spuszczając dziewczyny ani na chwilę z oczu, w końcu musiał widzieć każdy jej najmniejszy ruch wolałby nie zostać ponownie bez powodu zaatakowany jakimś narzędziem, bo to by skończyło się nieciekawie dla Neyi i na pewno byłoby to gorsze od tych klapsów, którymi ją potraktował, ale to już zależało od jej kolejnych posunięć im dłużej będzie próbowała odzyskać piżamę do tej pory będzie ją dręczył i nie odda ubrań. W sumie mógłby sobie odpuścić i jej zwrócić strój, ale za bardzo by się wtedy nudził, chociaż teraz też nie ma za bardzo, co robić oprócz tego, że trzyma piżamę Neyi za oknem. Westchną pogrążając się w rozmyślaniach jednocześnie przez cały czas obserwował swą „ofiarę”.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sro Sie 22, 2012 8:36 pm
To wszytko było jakieś dziwne, ale jej sposób ją zawiódł pierwszy raz w życiu. Śliczne oczka, jej głos i nic? Już zaczęła się martwic o siebie, gdy wpadła na pomysł. To z nim było coś nie tak. Ta myśl podtrzymywała ją na duchu. Leżąc tak przypominał się jego uśmiech, to miała tylko przed oczyma. Podniosła się do siadu i spojrzała na niego inaczej niż zwykle. Z zaciekawieniem, jakoś piżama jej już nie interesowała. Zaśmiała się.
-Wyrzuć ją, jeśli chcesz... nie złamiesz mnie tym...
Postanowiła zgrywać cwaniarę i mieć nadzieję, ze odpuści lub chociaż jej ubranko wróci do pomieszczenia. Wstała poprawiając grzywkę, bo już ledwo go widziała zza tych włosów. Westchnęła. Szkoda byłoby stracić ulubioną piżamkę, ale jeśli to jedyny sposób, by przestał ją wkurzać to niech tak będzie. Podjęła decyzję, machnęła ręką prawie płacząc. Ona wcale nie miała ochoty na zabawę, ale jego głupkowaty uśmieszek tylko ja prowokował do złości. Nagle zrozumiała coś. Olśniło ją, jak grom z jasnego nieba. jeśli jest inny ma inne zachowania niż chłopcy z Ziemi. Musi być taka jak on, by coś zdziałać. Zamyśliła się i próbowała przypomnieć sobie każdy szczegół z obserwacji tego tu Nathaniela.
Trochę jego reakcji się przewinęło jak na jeden tylko dzień, który cały z nim spędziła, aż dziwne. Spędziła z chłopakiem calutki dzień, nawet Roy nie miał dla niej tyle czasu. Jednak szybko powróciła na tor, którym miała kierować swoje myślenie. Jak zachowuje się Nat? Jest agresywny? Nie, prędzej bawi się nią. Jest obojętny? Tak, znaczy nie! Przecież pocałował ją. To teraz kręciło się w jej głowie jakby była na karuzeli. Miała mętlik. Co o tym wszystkim myśleć? Westchnęła drapiąc się po głowie i patrząc na saiyana. Cóż, to był teraz jedyny sposób. Zaryzykować.
Zrobiła kilka kroków w jego stronę i wyciągając ręce ku niemu położyła dłonie na jego policzkach. Przybliżyła się jeszcze bardziej i stając na paluszkach przyciągnęła jego głowę bliżej swojej. Zamknęła oczy i pocałowała go.
-Wyrzuć ją, jeśli chcesz... nie złamiesz mnie tym...
Postanowiła zgrywać cwaniarę i mieć nadzieję, ze odpuści lub chociaż jej ubranko wróci do pomieszczenia. Wstała poprawiając grzywkę, bo już ledwo go widziała zza tych włosów. Westchnęła. Szkoda byłoby stracić ulubioną piżamkę, ale jeśli to jedyny sposób, by przestał ją wkurzać to niech tak będzie. Podjęła decyzję, machnęła ręką prawie płacząc. Ona wcale nie miała ochoty na zabawę, ale jego głupkowaty uśmieszek tylko ja prowokował do złości. Nagle zrozumiała coś. Olśniło ją, jak grom z jasnego nieba. jeśli jest inny ma inne zachowania niż chłopcy z Ziemi. Musi być taka jak on, by coś zdziałać. Zamyśliła się i próbowała przypomnieć sobie każdy szczegół z obserwacji tego tu Nathaniela.
Trochę jego reakcji się przewinęło jak na jeden tylko dzień, który cały z nim spędziła, aż dziwne. Spędziła z chłopakiem calutki dzień, nawet Roy nie miał dla niej tyle czasu. Jednak szybko powróciła na tor, którym miała kierować swoje myślenie. Jak zachowuje się Nat? Jest agresywny? Nie, prędzej bawi się nią. Jest obojętny? Tak, znaczy nie! Przecież pocałował ją. To teraz kręciło się w jej głowie jakby była na karuzeli. Miała mętlik. Co o tym wszystkim myśleć? Westchnęła drapiąc się po głowie i patrząc na saiyana. Cóż, to był teraz jedyny sposób. Zaryzykować.
Zrobiła kilka kroków w jego stronę i wyciągając ręce ku niemu położyła dłonie na jego policzkach. Przybliżyła się jeszcze bardziej i stając na paluszkach przyciągnęła jego głowę bliżej swojej. Zamknęła oczy i pocałowała go.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Czw Sie 23, 2012 6:28 pm
Nat chciał się jeszcze jakiś czas z nią podroczyć obserwował ją uważnie każdy jej najdrobniejszy gest, zrezygnowała z odzyskania piżamy? Nie wierzył w to tak do końca…nie odpuściłaby tak szybko? Machnęła ręką, zauważył, iż niemal się popłakała, ale w tej chwili nie miał zamiaru odpuścić i dalej uważnie ją obserwował. Jakoś nie widziało mu się, iż zrezygnowała z odzyskania ubrań, na pewno coś knuła, ale on nie miał pojęcia, co takiego może siedzieć w jej główce. Chociaż chciał jeszcze po testować jej cierpliwość to chyba ta nie miała już najmniejszej ochoty na to jego dogryzanie jej, cóż każda zabawa musi się kiedyś skończyć, ale dlaczego tak szybko? Czyżby już nie mogła wytrzymać tego jak Nat sobie żartuje? Nie wiedział, ale nie obchodziło go to.
-Na pewno już jej nie chcesz?
Mrukną wymachując piżamą za oknem, nie przestając patrzeć na Neye, jakby nie było chciałby się jeszcze, chociaż przez chwilę z nią podroczyć cokolwiek miałby zrobić i tak musiał jej jeszcze podokuczać, ale nie wiedział czy będzie miał do tego jakąkolwiek okazję. Jednak jej dalsze zachowanie bardzo go zdziwiło, zbliżyła się kładąc mu dłonie na policzkach i przyciągnęła do siebie zamknęła oczy i pocałowała?! Nat otworzył szeroko oczy był zaskoczony jeszcze bardziej niż w chwili, gdy ta zaczęła śpiewać. Zastanawiał się, co jej tym razem odbiło, ale co go to tam obchodziło? W sumie to akurat nieco powinno, dziewczyna najpierw prosi potem grozi do tego bez powodu zaczyna śpiewać a teraz jeszcze go całuje, cóż nie miał jednak nic przeciwko. Zdziwienie szybko minęło i odwzajemnił jej pocałunek wrzucając piżamę do pomieszczenia, chwycił Neye za tył głowy nie pozwalając jej się nawet odsunąć. Teraz to już się naprawdę wpakowała, Nathaniel nie miał najmniejszego zamiaru jej puścić, po dość krótkiej chwili chwycił Neye za pośladki i podniósł do góry. Spojrzał na nią. Skąd u niej nagła zmiana? Nie zamierzał dać się jej nabrać. Zapewne, gdyby odstawił ją na ziemie zaraz by wzięła piżamę. Tak łatwo to on nie da jej wygrać. Uniósł ją jeszcze wyżej. Może wyrzuci ją przez okno? Kusząca propozycja, ale jeszcze ciekawsze było to, co dalej ona zamierzała. Także odpuścił sobie wywalania dziewczyny. Uśmiechnął się mimowolnie. Skoro miał już zdobycz. To, dlaczego by nie skorzystać? Położył ją na łóżku. Pocałował długo i namiętnie. Ten czas mogli wykorzystać jakoś pożytecznie. Oczywiście każdy może mieć namyśli, co innego. Chyba nikt nie chciałby wiedzieć, co mu chodzi po głowie. Położył się koło niej. Odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Spojrzał w jej oczy, jakby chciał wyczytać coś z jej duszy. Przybliżył się do niej. Złożył kolejny pocałunek. Tym razem głębszy. Przytulił się. No ona sama się w to wpakowała. On nie będzie się z tym spierał. Przypomniał sobie, że dziewczyna ma na sobie tylko ręcznik. Jego zdaniem o tą jedną rzecz za dużo. Może by coś na to poradzi? Zajął się jej szyją. Zasypał pocałunkami. Jego ręce wędrowały po ciele Neyi. Teraz tylko pozostało mu czekanie na jej ruch.
-Na pewno już jej nie chcesz?
Mrukną wymachując piżamą za oknem, nie przestając patrzeć na Neye, jakby nie było chciałby się jeszcze, chociaż przez chwilę z nią podroczyć cokolwiek miałby zrobić i tak musiał jej jeszcze podokuczać, ale nie wiedział czy będzie miał do tego jakąkolwiek okazję. Jednak jej dalsze zachowanie bardzo go zdziwiło, zbliżyła się kładąc mu dłonie na policzkach i przyciągnęła do siebie zamknęła oczy i pocałowała?! Nat otworzył szeroko oczy był zaskoczony jeszcze bardziej niż w chwili, gdy ta zaczęła śpiewać. Zastanawiał się, co jej tym razem odbiło, ale co go to tam obchodziło? W sumie to akurat nieco powinno, dziewczyna najpierw prosi potem grozi do tego bez powodu zaczyna śpiewać a teraz jeszcze go całuje, cóż nie miał jednak nic przeciwko. Zdziwienie szybko minęło i odwzajemnił jej pocałunek wrzucając piżamę do pomieszczenia, chwycił Neye za tył głowy nie pozwalając jej się nawet odsunąć. Teraz to już się naprawdę wpakowała, Nathaniel nie miał najmniejszego zamiaru jej puścić, po dość krótkiej chwili chwycił Neye za pośladki i podniósł do góry. Spojrzał na nią. Skąd u niej nagła zmiana? Nie zamierzał dać się jej nabrać. Zapewne, gdyby odstawił ją na ziemie zaraz by wzięła piżamę. Tak łatwo to on nie da jej wygrać. Uniósł ją jeszcze wyżej. Może wyrzuci ją przez okno? Kusząca propozycja, ale jeszcze ciekawsze było to, co dalej ona zamierzała. Także odpuścił sobie wywalania dziewczyny. Uśmiechnął się mimowolnie. Skoro miał już zdobycz. To, dlaczego by nie skorzystać? Położył ją na łóżku. Pocałował długo i namiętnie. Ten czas mogli wykorzystać jakoś pożytecznie. Oczywiście każdy może mieć namyśli, co innego. Chyba nikt nie chciałby wiedzieć, co mu chodzi po głowie. Położył się koło niej. Odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Spojrzał w jej oczy, jakby chciał wyczytać coś z jej duszy. Przybliżył się do niej. Złożył kolejny pocałunek. Tym razem głębszy. Przytulił się. No ona sama się w to wpakowała. On nie będzie się z tym spierał. Przypomniał sobie, że dziewczyna ma na sobie tylko ręcznik. Jego zdaniem o tą jedną rzecz za dużo. Może by coś na to poradzi? Zajął się jej szyją. Zasypał pocałunkami. Jego ręce wędrowały po ciele Neyi. Teraz tylko pozostało mu czekanie na jej ruch.
- Do Neyi:
- Hehe sama zaczęłaś
Oho i znów wyjdę na napalonego xd
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Czw Sie 23, 2012 9:53 pm
Teraz w jej głowie tuż po zatchnięciu z jego ustami zastanawiała się czy plan się powiedzie. Czy watro jednak było zaczynać, to nad czym trudno zapanować? Dla piżamy? A może chodziło już o coś całkiem innego? Czuła jak przy połączeniu jego ciało przeszył dreszcz. To był szok. Jakby mogła zaśmiałaby się mu prosto w twarz. Jednak to było a wykonalne. Saiyan był szybszy, najwyraźniej źle zrobiła. Poczuła jak jego dłoń przeczesuje jej włosy i zatrzymuje się. Była unieruchomiona. W tej samej chwili otworzyła oczy, a w nich pojawiło się przerażenie. Nie mogła się wyrwać, a jego usta już nachalnie pieściły jej. Czy chciała czy nie, rumieniła się, a przez ciało przeszły dreszcze jak jego dłonie powędrowały wzdłuż jej i znalazły się na jej pośladkach. Po chwyceniu ich podnosząc ją mimowolnie jęknęła, zaciskając mocno powieki. Uniósł ją jeszcze wyżej, jej ręce opadły wzdłuż ciała, nie mogła nic zrobić. Dlaczego? To proste, choć nie podobało się jej jego zachowanie hormony szalały sprawiając, że ciało pragnęło więcej.
Trwali tak jakiś czas, aż niespodziewanie znalazła się na łóżku. Usta saiyana były nie z tego świata, dopieszczały ją tworząc między nimi jakąś nić połączenia. Albo tylko jej się tak wydawało. W jej głowie zaczęły tworzyć się naganne myśli. Nigdy nie posunęła się do tego, nawet gdy miała do tego okazję. I to nie raz.
Jej oczy wciąż były zaciśnięte, mięśnie napięte i napinały się z każdą kolejną sekundą. Leżąc poczuła jak położył się obok niej. Odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy w ten otworzyła je i spojrzała na niego. Jego oczy były w nią tak wpatrzone, że z trudem oddychała. Szukał czegoś w niej? Jej wzrok jednak się nie zmieniał pokazywał jednocześnie dwie emocje. Strach i zauroczenie. Dziwne połączenie jak na dziewczynę zazwyczaj wiedzącą czego chce.
Przybliżył się. Zadrżała. Znów zetknęli się ustami łącząc się w pocałunku, dużo bardziej dla niej emocjonującym niż Nat mógł przypuszczać. Mruczała. Jej oddech choć przez nos stawał się coraz bardziej ciężki. Objął ją, odległość między nimi zniknęła. I wszystko zapowiadało się doskonale. Jednak nie do końca. Kolejny ruch saiyana nie był zbyt przyjemny pod pewnym względem. Chciał ją za szybko, co ja przeraziło. Pocałunki były przyjemne, przez to jej ciało pulsowało napinając się coraz bardziej. Nagle zjechał niżej, całował jej szyję jej źrenice powiększyły się, jak tylko jego ręce dotykały ją w dość zbyt przyjemny sposób. To było dla niej dużo, a tym bardziej jak odwróciła wzrok w bok i ujrzała zdjęcia. Zrobiło się jej głupio. Jak ona mogła do tego dopuścić? Przecież to zdrada. Czuła się strasznie winna.
Może zbyt winna? Zaczęła się wyrywać, a miała z tym problem. Jego uścisk był niewiarygodnie silny, ale udało się jej wpaść na genialny pomysł uwolnienia się od niego. Zamachnęła się i uderzyła go mocno w głowę.
-Dość! Przestań!
Mówiła trochę od niechcenia, ale była zajęta, nie mogła ciągnąć tego dalej, choć jej wpadł w oko. Nat był niesamowity pod kilkoma względami, ale ona nie mogła. Uderzała go zamachując się, by tylko się od niego uwolnić. Żałowała tego, ale nie mogła.
Trwali tak jakiś czas, aż niespodziewanie znalazła się na łóżku. Usta saiyana były nie z tego świata, dopieszczały ją tworząc między nimi jakąś nić połączenia. Albo tylko jej się tak wydawało. W jej głowie zaczęły tworzyć się naganne myśli. Nigdy nie posunęła się do tego, nawet gdy miała do tego okazję. I to nie raz.
Jej oczy wciąż były zaciśnięte, mięśnie napięte i napinały się z każdą kolejną sekundą. Leżąc poczuła jak położył się obok niej. Odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy w ten otworzyła je i spojrzała na niego. Jego oczy były w nią tak wpatrzone, że z trudem oddychała. Szukał czegoś w niej? Jej wzrok jednak się nie zmieniał pokazywał jednocześnie dwie emocje. Strach i zauroczenie. Dziwne połączenie jak na dziewczynę zazwyczaj wiedzącą czego chce.
Przybliżył się. Zadrżała. Znów zetknęli się ustami łącząc się w pocałunku, dużo bardziej dla niej emocjonującym niż Nat mógł przypuszczać. Mruczała. Jej oddech choć przez nos stawał się coraz bardziej ciężki. Objął ją, odległość między nimi zniknęła. I wszystko zapowiadało się doskonale. Jednak nie do końca. Kolejny ruch saiyana nie był zbyt przyjemny pod pewnym względem. Chciał ją za szybko, co ja przeraziło. Pocałunki były przyjemne, przez to jej ciało pulsowało napinając się coraz bardziej. Nagle zjechał niżej, całował jej szyję jej źrenice powiększyły się, jak tylko jego ręce dotykały ją w dość zbyt przyjemny sposób. To było dla niej dużo, a tym bardziej jak odwróciła wzrok w bok i ujrzała zdjęcia. Zrobiło się jej głupio. Jak ona mogła do tego dopuścić? Przecież to zdrada. Czuła się strasznie winna.
Może zbyt winna? Zaczęła się wyrywać, a miała z tym problem. Jego uścisk był niewiarygodnie silny, ale udało się jej wpaść na genialny pomysł uwolnienia się od niego. Zamachnęła się i uderzyła go mocno w głowę.
-Dość! Przestań!
Mówiła trochę od niechcenia, ale była zajęta, nie mogła ciągnąć tego dalej, choć jej wpadł w oko. Nat był niesamowity pod kilkoma względami, ale ona nie mogła. Uderzała go zamachując się, by tylko się od niego uwolnić. Żałowała tego, ale nie mogła.
- Do Nat'a:
- szkoda, że ma taki charakter, a nie inny... zabawa by trwała
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pią Sie 24, 2012 10:35 pm
Zapowiadało się całkiem miło, ale jednak dziewczyna usiłowała się wyrwać zadając według Nathaniela tylko bardzo leciutkie uderzenia, Saiyan nie miał ochoty bawić się teraz z nią. Krzyczała żeby przestał, ale nie miał najmniejszego zamiaru jej odpuścić, sama się w to wpakowała, więc niech ma do siebie pretensje. Przy kolejnym jej „ataku” chwycił ją za ręce i umieścił obie nad jej głową przygniatając do poduszki, uśmiechał się patrząc na nią wygłodniałym wzrokiem, oj nie puści jej teraz, tak łatwo się go nie pozbędzie, a on weźmie sobie to, czego chce!
-Nie trzeba było mnie prowokować.
Przytrzymywał ją jedną ręką zaś drugą wolną ściągną z niej ręcznik i odrzucił go gdzieś na podłogę, nie pozwalał Neyi ani drgnąć choćby nie wiadomo, czego próbowałaby się wyrwać to na nic by zdały się jej trudy, z nim nie wygra nawet jakby bardzo tego chciała i tu w tej chwili miałaby się popłakać i go błagać by przestał i ją puścił. Nie wchodziło teraz w grę zrezygnowanie z takiej zabawy, przyglądał się nagiemu ciału dziewczyny. Trzymając jej ręce siadł na niej i pochylając się złożył na jej ustach namiętny i brutalny pocałunek wolną dłonią błądząc po jej nagim ciele, nie miał już zamiaru odpuścić jej. Mogła wyrywać się i krzyczeć, ale teraz już jej nic nie pomoże, a Nathaniel nie puści jej za żadne skarby świata.
Zresztą gdyby teraz jej odpuścił, co to by była za frajda z całej zabawy? Nie liczyło się w tej chwili, co dziewczyna myśli o tym wszystkim. Miała wcześniej czas na ucieczkę, teraz było za późno a sam Nathaniel był już na tyle podniecony, że nie miał ochoty niczego przerywać. Słabe ataki dziewczyny nie robiły na nim praktycznie żadnego znaczenia. Cały czas jej usta były zamknięte agresywnymi pocałunkami mężczyzny. Był silny, że utrzymał ją w ryzach jedną ręką, drugą zaś dotykał jej ciała. Chciał rozgrzać siebie nie ją, w końcu to jeszcze może być całkiem niezła zabawa dla niego. Ona zaś... Ona była dodatkiem, który sam prosił się o taki, a nie inny przebieg wydarzeń. Ale nie było, co przesadzać z tym też, zbadał dość dokładnie ciało rzucającej się dziewczyny a potem przerwał pocałunek by odsunąć się trochę od niej. Nie puszczając jej zdjął z siebie spodnie i rzucił je gdzieś na podłogę, nie miało to teraz znaczenia. Co do dziewczyny to ta cała zapłakana buzia, i jej błagania o to by przestał zaczynały go już irytować? Brutalnie przekręcił ją tak by położyła się na brzuchu a potem pokierował jej ciało tak by wypięła pupę. Tak było o wiele lepiej, uderzył ją mocno w pupę i powiedział głośno przekrzykując jej krzyki i błagania.
-Im głośniej krzyczysz tym bardziej będzie bolało...
******************************
Nie wasz interes ^^
******************************
Był zmęczony, ale gdyby chciał mógłby zrobić powtórkę, gdyby tylko chciał. Ale wolał zrobić coś zupełnie innego. Zszedł z łóżka i bez słowa ubrał się. Odwrócił się do dziewczyny i rozbawiony jej stanem przyglądał jej się przez chwilę. Podniósł z podłogi ręcznik i rzucił go na jej ciało ze słowami.
-To twoja wina, że do tego doszło. Masz nauczkę na przyszłość i lepiej byś ją dobrze zapamiętała. Następnym razem nie skończy się na łagodnym jednym razie.
Uśmiechnął się do dziewczyny i obserwował ją ze spokojem. Był gotowy na jej odpowiedź, ewentualny atak, który i tak nie zrobi na nim najmniejszego wrażenia, cokolwiek byle coś zrobiła.
-Nie trzeba było mnie prowokować.
Przytrzymywał ją jedną ręką zaś drugą wolną ściągną z niej ręcznik i odrzucił go gdzieś na podłogę, nie pozwalał Neyi ani drgnąć choćby nie wiadomo, czego próbowałaby się wyrwać to na nic by zdały się jej trudy, z nim nie wygra nawet jakby bardzo tego chciała i tu w tej chwili miałaby się popłakać i go błagać by przestał i ją puścił. Nie wchodziło teraz w grę zrezygnowanie z takiej zabawy, przyglądał się nagiemu ciału dziewczyny. Trzymając jej ręce siadł na niej i pochylając się złożył na jej ustach namiętny i brutalny pocałunek wolną dłonią błądząc po jej nagim ciele, nie miał już zamiaru odpuścić jej. Mogła wyrywać się i krzyczeć, ale teraz już jej nic nie pomoże, a Nathaniel nie puści jej za żadne skarby świata.
Zresztą gdyby teraz jej odpuścił, co to by była za frajda z całej zabawy? Nie liczyło się w tej chwili, co dziewczyna myśli o tym wszystkim. Miała wcześniej czas na ucieczkę, teraz było za późno a sam Nathaniel był już na tyle podniecony, że nie miał ochoty niczego przerywać. Słabe ataki dziewczyny nie robiły na nim praktycznie żadnego znaczenia. Cały czas jej usta były zamknięte agresywnymi pocałunkami mężczyzny. Był silny, że utrzymał ją w ryzach jedną ręką, drugą zaś dotykał jej ciała. Chciał rozgrzać siebie nie ją, w końcu to jeszcze może być całkiem niezła zabawa dla niego. Ona zaś... Ona była dodatkiem, który sam prosił się o taki, a nie inny przebieg wydarzeń. Ale nie było, co przesadzać z tym też, zbadał dość dokładnie ciało rzucającej się dziewczyny a potem przerwał pocałunek by odsunąć się trochę od niej. Nie puszczając jej zdjął z siebie spodnie i rzucił je gdzieś na podłogę, nie miało to teraz znaczenia. Co do dziewczyny to ta cała zapłakana buzia, i jej błagania o to by przestał zaczynały go już irytować? Brutalnie przekręcił ją tak by położyła się na brzuchu a potem pokierował jej ciało tak by wypięła pupę. Tak było o wiele lepiej, uderzył ją mocno w pupę i powiedział głośno przekrzykując jej krzyki i błagania.
-Im głośniej krzyczysz tym bardziej będzie bolało...
******************************
Nie wasz interes ^^
******************************
Był zmęczony, ale gdyby chciał mógłby zrobić powtórkę, gdyby tylko chciał. Ale wolał zrobić coś zupełnie innego. Zszedł z łóżka i bez słowa ubrał się. Odwrócił się do dziewczyny i rozbawiony jej stanem przyglądał jej się przez chwilę. Podniósł z podłogi ręcznik i rzucił go na jej ciało ze słowami.
-To twoja wina, że do tego doszło. Masz nauczkę na przyszłość i lepiej byś ją dobrze zapamiętała. Następnym razem nie skończy się na łagodnym jednym razie.
Uśmiechnął się do dziewczyny i obserwował ją ze spokojem. Był gotowy na jej odpowiedź, ewentualny atak, który i tak nie zrobi na nim najmniejszego wrażenia, cokolwiek byle coś zrobiła.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Sie 25, 2012 2:13 pm
To, co się stało... To, co się stało chwilę temu... było jak niekończący się koszmar. Jak przejście po rozżarzonych węglach boso mając bardzo wrażliwą skórę.
Potraktowana jak zabawka leżała czując, że umarła. Brutalność jaka kierowała saiyanem była nieprzewidywalnie okrutna. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo za pomocą kilku powtarzających się ruchom można kogoś zniszczyć. Zranić tak mocno.
Nawet nie wiedziała kiedy nastąpił koniec jej poniżenia. Dopiero jak otworzyła oczy dotarło to do niej. Jednak dalej czuła jego dotyk... smak... zapach jakby wciąż na niej leżał. Jak czerpie przyjemność z jej cierpienia. Ciało odczuwało w dalszym ciągu połączenie, tą przyjemność przeplataną ze straszliwym bólem. Pulsowało drżąc przez przepływające fale podniecenia. Tworzone w jej głowie, gdy powracały wspomnienia jego poczynań.
Napinające się wilgotne ciało powodowało bezwarunkowe ruchy ciała. Jej wzrok zatrzymał się w jakimś punkcie na suficie, ale nie nie kontaktowała. Siedziała w swoim umyśle, nie mrugając. Usta były otwarte błyszczące się od śliny. Dychała nadając tylko tempa poruszającej się z każdym oddechem klatki piersiowej. Jej cera była jeszcze bledsza niż normalnie, ale na policzkach widniały rumieńce. W oczach pustka połączona z wyczerpaniem. Wyglądała jak wrak człowieka po wielogodzinnych torturach. Nie słyszała nic, nawet muzyka lecąca w radiu była zagłuszona ciszą jaką stworzyła wokół siebie. Jedynie tykanie zegarka oddawało sposób w jaki sposób dreszcze przepływały przez jej ciało.
ŁZY... Nie miała czym już płakać.
KRZYK... Nie mogła wydać z siebie już żadnego dźwięku. W gardle zaschło od sapania i jęków jakie wydawała przez bardzo długi czas. Nasilając je, gdy saiyan zwiększał tempo.
Nie spodziewanie włączył się alarm w zegarku na stoliku nocnym. Wtem mrugnęła raz, drugi... trzeci, aż w końcu wróciła do siebie. Zamknęła usta, cichutko mlaskając przy ruchach języka, by wróciła jej flora bakteryjna. Kolor cery powrócił, gdy tylko pierwsze promyczki budzącego się słońca wpadły przez wciąż otwarte okno. Chłodny wiatr również otrzeźwił ją, powodując gęsia skórkę i uwydatnienie pewnych części ciała. Mruknęła przeciągając się i delikatnie sięgając ręką guzik wyłączający denerwujący alarm. Wygięła się do tyłu i spojrzała za okno. Niebo było pełne zachwycających barw od pomarańcz przechodzącą w żółć po ciemny fiolet w błękit. To było cudowne.
Neya tak patrząc usłyszała pierwsze ćwierkotanie ptaszków lecących po niebie. Z trudem podniosła się do siadu podpierając się na rękach, ale szybko łokcie zgięły się i z powrotem wylądowała na poduszce. Wyciągnęła je z pod siebie i spojrzała na nie. Nadgarstki były sine, westchnęła tylko obracając się spokojnie na bok. Ręka tak też noga zwisały z brzegu łóżka, gdzie leżała na brzuchu i patrzyła na saiyana. Była dziwnie opanowana. Mierzyła go wzrokiem wycieńczonej kochanki. Na jej pośladkach widniały wyraźne czerwone ślady dłoni, a ciało w tych miejscach pulsowało dość mocno. I co ona powinna teraz zrobić? Każdy zły ruch jak w partyjce szachów mozolnie zakańcza grę. Zbicia pionków, aż w końcu ból przegranej. Nie chciała dalej tego ciągnąć. Jedynym wyjściem było robić wszystko, co zażyczy sobie Nat i modlić się, by był zadowolony.
Powolnym ruchem zjechała na podłogę, klęcząc. Postawa jak i minka była potulnej owieczki. Po zastanowieniu, powędrowała na czworaka jak łaszący się kotek do swojego pana. Nie wiedziała, co robi, ale miała nadzieję go udobruchać. Nie zostało bowiem wiele czasu do powrotu matki, a niedługo musi iść do szkoły.
Położyła delikatnie dłonie na jego stopach i podnosząc się spokojnie przejechała po jego ciele od nich coraz to wyżej, aż zatrzymała się na torsie. Nie patrzyła mu w oczy, miała spuszczona głowę. Zamknęła powieki na chwilę, a gdy je otworzyła westchnęła przeciągle przekształcając ten odgłos w cichy jęk. Gładząc jego klatę przyglądała się temu jak pracują jej dłonie oraz jak na to reaguje jego ciało. Wiedziała teraz doskonale do czego dąży. Nie miała zamiaru pozostać tak sprawy swojego pierwszego razu jako traumatycznego przeżycia. Pragnęła czułości... obustronne przyjemności i tak nie miała już nic do stracenia.
Podniosła głowę i złapała go za rękę. Przytknęła wewnętrzną stronę jego dłoni do swojego policzka. Świadomie łasząc się do niej spoglądała mu w oczy. Od czasu do czasu tracąc kontakt wzrokowy mruczała zamykając powieki. Chciała poczuć w ten sposób trochę delikatności z jego strony. Nagle odezwała się cichutko, błagalnym tonem.
-Przepraszam...
Wciąż obejmując jego dłoń obiema swoimi tuląc się policzkiem do niej, a nawet składając drobne pocałunki liczyła na zmięknięcie jego serca. W jej zachowaniu nie było już podstępu. Nathaniel zniszczył w niej obronną powłokę pozostawiając niewinną istotkę, która potrzebowała miłości, by żyć.
Potraktowana jak zabawka leżała czując, że umarła. Brutalność jaka kierowała saiyanem była nieprzewidywalnie okrutna. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo za pomocą kilku powtarzających się ruchom można kogoś zniszczyć. Zranić tak mocno.
Nawet nie wiedziała kiedy nastąpił koniec jej poniżenia. Dopiero jak otworzyła oczy dotarło to do niej. Jednak dalej czuła jego dotyk... smak... zapach jakby wciąż na niej leżał. Jak czerpie przyjemność z jej cierpienia. Ciało odczuwało w dalszym ciągu połączenie, tą przyjemność przeplataną ze straszliwym bólem. Pulsowało drżąc przez przepływające fale podniecenia. Tworzone w jej głowie, gdy powracały wspomnienia jego poczynań.
Napinające się wilgotne ciało powodowało bezwarunkowe ruchy ciała. Jej wzrok zatrzymał się w jakimś punkcie na suficie, ale nie nie kontaktowała. Siedziała w swoim umyśle, nie mrugając. Usta były otwarte błyszczące się od śliny. Dychała nadając tylko tempa poruszającej się z każdym oddechem klatki piersiowej. Jej cera była jeszcze bledsza niż normalnie, ale na policzkach widniały rumieńce. W oczach pustka połączona z wyczerpaniem. Wyglądała jak wrak człowieka po wielogodzinnych torturach. Nie słyszała nic, nawet muzyka lecąca w radiu była zagłuszona ciszą jaką stworzyła wokół siebie. Jedynie tykanie zegarka oddawało sposób w jaki sposób dreszcze przepływały przez jej ciało.
ŁZY... Nie miała czym już płakać.
KRZYK... Nie mogła wydać z siebie już żadnego dźwięku. W gardle zaschło od sapania i jęków jakie wydawała przez bardzo długi czas. Nasilając je, gdy saiyan zwiększał tempo.
Nie spodziewanie włączył się alarm w zegarku na stoliku nocnym. Wtem mrugnęła raz, drugi... trzeci, aż w końcu wróciła do siebie. Zamknęła usta, cichutko mlaskając przy ruchach języka, by wróciła jej flora bakteryjna. Kolor cery powrócił, gdy tylko pierwsze promyczki budzącego się słońca wpadły przez wciąż otwarte okno. Chłodny wiatr również otrzeźwił ją, powodując gęsia skórkę i uwydatnienie pewnych części ciała. Mruknęła przeciągając się i delikatnie sięgając ręką guzik wyłączający denerwujący alarm. Wygięła się do tyłu i spojrzała za okno. Niebo było pełne zachwycających barw od pomarańcz przechodzącą w żółć po ciemny fiolet w błękit. To było cudowne.
Neya tak patrząc usłyszała pierwsze ćwierkotanie ptaszków lecących po niebie. Z trudem podniosła się do siadu podpierając się na rękach, ale szybko łokcie zgięły się i z powrotem wylądowała na poduszce. Wyciągnęła je z pod siebie i spojrzała na nie. Nadgarstki były sine, westchnęła tylko obracając się spokojnie na bok. Ręka tak też noga zwisały z brzegu łóżka, gdzie leżała na brzuchu i patrzyła na saiyana. Była dziwnie opanowana. Mierzyła go wzrokiem wycieńczonej kochanki. Na jej pośladkach widniały wyraźne czerwone ślady dłoni, a ciało w tych miejscach pulsowało dość mocno. I co ona powinna teraz zrobić? Każdy zły ruch jak w partyjce szachów mozolnie zakańcza grę. Zbicia pionków, aż w końcu ból przegranej. Nie chciała dalej tego ciągnąć. Jedynym wyjściem było robić wszystko, co zażyczy sobie Nat i modlić się, by był zadowolony.
Powolnym ruchem zjechała na podłogę, klęcząc. Postawa jak i minka była potulnej owieczki. Po zastanowieniu, powędrowała na czworaka jak łaszący się kotek do swojego pana. Nie wiedziała, co robi, ale miała nadzieję go udobruchać. Nie zostało bowiem wiele czasu do powrotu matki, a niedługo musi iść do szkoły.
Położyła delikatnie dłonie na jego stopach i podnosząc się spokojnie przejechała po jego ciele od nich coraz to wyżej, aż zatrzymała się na torsie. Nie patrzyła mu w oczy, miała spuszczona głowę. Zamknęła powieki na chwilę, a gdy je otworzyła westchnęła przeciągle przekształcając ten odgłos w cichy jęk. Gładząc jego klatę przyglądała się temu jak pracują jej dłonie oraz jak na to reaguje jego ciało. Wiedziała teraz doskonale do czego dąży. Nie miała zamiaru pozostać tak sprawy swojego pierwszego razu jako traumatycznego przeżycia. Pragnęła czułości... obustronne przyjemności i tak nie miała już nic do stracenia.
Podniosła głowę i złapała go za rękę. Przytknęła wewnętrzną stronę jego dłoni do swojego policzka. Świadomie łasząc się do niej spoglądała mu w oczy. Od czasu do czasu tracąc kontakt wzrokowy mruczała zamykając powieki. Chciała poczuć w ten sposób trochę delikatności z jego strony. Nagle odezwała się cichutko, błagalnym tonem.
-Przepraszam...
Wciąż obejmując jego dłoń obiema swoimi tuląc się policzkiem do niej, a nawet składając drobne pocałunki liczyła na zmięknięcie jego serca. W jej zachowaniu nie było już podstępu. Nathaniel zniszczył w niej obronną powłokę pozostawiając niewinną istotkę, która potrzebowała miłości, by żyć.
- Do Nat'a:
- wybacz za zrobienie z ciebie takiego potwora, ale mam nadzieję, że teraz to wynagrodzę xD
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Sie 25, 2012 6:18 pm
Przyglądał się wycieńczonej dziewczynie ani na chwilę nie spuszczając z niej wzroku, nie zbyt wiele czasu zajęło jej pozbieranie się po tym, co jej zrobił, w sumie nieco zaczął nawet zastanawiać się nad tym czy nie był dla niej zbyt brutalny w końcu to tylko delikatna dziewczyna. Ale nie ma, co teraz nad tym rozprawiać w końcu już nic nie zmieni zwłaszcza swojego postępowania, cóż jest w końcu Saiyanem a po za tym ona go do tego sprowokowała. Obserwował jej najdrobniejszy ruch, kiedy stoczyła się z łóżka i przywędrowała do niego na czworaka był nieco rozbawiony, chwilę później jej dłonie znalazły się na stopach Nathaniela i powędrowały w górę zatrzymując się na jego klatce piersiowej, Neya chyba nie do końca wiedziała, co robi, ale nie przerywał jej tylko uważnie obserwował każdy gest niewiasty, zastanawiał się czy ona przypadkiem nie dąży do czegoś. Kiedy już skończyła jeździć dłonią po jego torsie to dopadła jego rękę, która została przytknięta do jej policzka, Nat widział jak ta prosi się o choćby odrobinę czułości i delikatności po tym, jakiej brutalności doznała z jego strony? Słysząc jej słowa nie mógł nic powiedzieć pogładził jej policzek, nie chciał jej już krzywdzić chyba wystarczająco już się wycierpiała po tych jego brutalnych zagrywkach. W końcu nie miała, za co przepraszać a wręcz odwrotnie to Nat powinien przeprosić, chociaż został sprowokowany to nie powinien był tak reagować, ale już nie zmieni nic.
-Nic już nie mów.
Wyszeptał do jej uszka przeczesując jej włosy, chciał jej pokazać, iż nic więcej nie stanie się jej z jego strony, przesadził i to aż za bardzo chciał teraz po prostu sprawić by nie traktowała go po tym jak wroga, cóż nie chciałby skończyło to się w taki sposób, iż jej stanie się krzywda a on miałby być na to później zupełnie obojętny, w końcu przez cały czas miał się tylko z nią droczyć a wyszło jak wyszło. Nat przytulił ją tak by ona mogła w każdej chwili się po prostu cofnąć jakby jej to przeszkadzało, chociaż miał maleńką nadzieję, że zareaguje na to zupełnie inaczej.
//efekt odmóżdżenia//
-Nic już nie mów.
Wyszeptał do jej uszka przeczesując jej włosy, chciał jej pokazać, iż nic więcej nie stanie się jej z jego strony, przesadził i to aż za bardzo chciał teraz po prostu sprawić by nie traktowała go po tym jak wroga, cóż nie chciałby skończyło to się w taki sposób, iż jej stanie się krzywda a on miałby być na to później zupełnie obojętny, w końcu przez cały czas miał się tylko z nią droczyć a wyszło jak wyszło. Nat przytulił ją tak by ona mogła w każdej chwili się po prostu cofnąć jakby jej to przeszkadzało, chociaż miał maleńką nadzieję, że zareaguje na to zupełnie inaczej.
//efekt odmóżdżenia//
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach