Strona 2 z 2 • 1, 2
- Go??Gość
Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 06, 2012 8:56 pm
First topic message reminder :
Lokalizacja: Łąka
Lokalizacja: Łąka
- Opis domku:
- Konstrukcja domu przypomina raczej inną epokę. Różni się od budynków mieszkalnych w miastach. W żadnym razie nie jest kopulasta.
Dom jest prostokątny, dwupiętrowy w kolorze morelowym. Dach tradycyjny ceglanej barwy, może lekko bledszej.
Nie prowadza do niego żadne drogi. Otoczony pięknymi krajobrazami stoi po środku łąki pełnej pięknie pachnących kwiatów, za nim może z pięć kilometrów rozciąga się las. Na prawa od wejścia dwieście metrów dalej znajduje się jezioro. Nie jest nie wiadomo jak duże, kształt nieokreślony. Z góry przypomina kleksa. Rośnie przy nim olbrzymi, stary dąb z wyrytym na korze serce i zatartymi inicjałami.
Dom otacza płot. Niewysoki, mierzy z 120cm, biały tradycyjny. Po wejściu przez furtkę do drzwi prowadzi ścieżka z nieregularnych kamieni porośnięta w szczelinach mchem. Po obu stronach dróżki rozciąga się zielony dywan z krótko przystrzyżonej trawy o soczystej barwie. Gdzieniegdzie rosną na nim małe kępki barwinka. Prosto ścieżką dochodzi się do niewielkich stopni oddzielających zarys tarasu od natury, a na wprost znajdują się zdobne drzwi wejściowe. Są metalowe, lecz idealnie kryjący czekoladowy kolor stwarza iluzję drewna. Płaszczyzna nie jest jednolita, po środku widnieje duży witraż. Zmyślnie zaplanowany ukazuje barwne kwiaty. Dzięki czemu nadaje uroku oraz w słoneczne dni do wnętrza przedpokoju wpadają kolorowe promienie. Witraż jest wykonany z kuloodpornej szyby. Po obu stronach drzwi stoją dwie drewniane w stylu korynckim kolumny owinięte bluszczem. Podtrzymują one daszek współgrający z dachem domu.
Po przekroczeniu progu znajdujemy się w długim korytarzu, to tzw. przedpokój. Dobrze oświetlony dzięki wpadającym świetle przez witraż oraz trzy okna. Dwoma od strony drzwi i jednym na końcu korytarza. Po prawej stronie jak się wchodzi jest szafeczka na buty i wieszak. Obok wiszą na całej długości zdjęcia i osiągnięcia w formie dyplomów Neyi. Podłogę zakrywa długi dywan o pięknym barokowym zdobieniu. Od przedpokoju można dostać się do dwóch naprzeciwległych pomieszczeń oraz schodami na piętro.
Na prawo znajduje się kuchnio - jadalnia. Jest olbrzymia z pięcioma oknami. Po jednej stronie jest wyposażenie typowo kuchenne: lady, szafki ścienne sprzęt AGD itd. Z drugiej stój zastawiony śnieżnobiałym obrusem zakończonym koronką oraz wazonem pełnych łąkowych kwiatów. Wsuniętych jest do niego sześć krzeseł. Między dwoma współgrającymi ze sobą elementami tworzącymi jedno pomieszczenie, znajdując się na przeciw drzwi do niego szklane prowadzące na ganek. Jest niewielki, to tylko miejsce przed ukryciem się przed słońcem. Zejście z niego prowadzi po dwóch stopniach wgłąb ogrodu. Pełnego cudownych i niespotykanym w tym rejonie roślin oraz drzewek owocowych. Po środku na zielonym dywaniku z trawy rośnie błękitny słonecznik, ozdoba i chluba Faucet'ów. Stąd idealnie widać krajobraz jeziora i zachodzące na jego tle słońce na horyzoncie.
Wracając do przedpokoju, idąc w lewo wchodzimy do salonu. urządzonego nowocześnie, a jego piękno polega na istocie światła wpadającego przez dwa okna. Przy jednej ze ścian znajduje się się wieloelementowy segment. Na którym można znaleźć dosłownie każdą książkę z różnych dziedzina życia interesujących panią domu. Na przeciwległej od segmentu wisi obraz przedstawiający makowe pola, a pod nim znajduje się czteroosobowa kanapa i niska ława. Resztą pomieszczenia zajmują donice z egzotycznymi roślinami jak bonzai w kącie stoi pulpit na nuty.
Jak wcześniej było wspomniane w przedpokoju znajdują się jeszcze schody. Są one częścią ściany po lewej stronie i prowadzą na piętro. Znów znajdujemy się w korytarzu. niemal identycznego jak niżej. Jednak tu można dotrzeć do czterech pomieszczeń. Na prawo od wejścia schowek na graty, kolejno toaleta i duża łazienka, a po przeciwnej jej stronie jest pokój Neyi i sypialnia.
Zaczynając od łazienki pokrytej białymi w blado zielonym wzorze roślinnym kafelkami na podłodze i do połowy ściany. Jak na takie pomieszczenia jest sporych rozmiarów. Mieści się tu wanna (która pomieści trzy osoby) wyposażona we wszelkie wygody ja hydromasaż itd. Szafka na ręczniki połączona ze zlewem na którym widnieje lustro oświetlone po bokach. Dodatkowo w rogu stoi prysznic. Światło jakie wpada przez trzy niewielki okna sprawia mało przytulne wrażenie, lecz w nocy przy włączonym sztucznym światłe lekko przyciemnionym można stworzyć nastrój.
Sypialnia - intymny kącik domu (niegdyś); na wprost wejścia stoi duże łóżko. Na lewo wielka szafa i lustro, na prawo fotel, stojąca lampa i szafka z książkami. Tu jest tylko jedno okno, tapeta wiśniowa, pościel biała pokryta dodatkowo bordową koronką.
Pokój Neyi, niegdyś urządzony dla dwójki dzieci, teraz to typowe dziewczęce miejsce. Na drzwiach wywieszona tabliczka z napisem do kogo należy ozdobiona kwiatami i serduszkami. To najlepiej oświetlone pomieszczenie, duża dawka promieni słonecznych nadaje kolorom zastosowanym w nim jeszcze bledszy niż w rzeczywistości odcień. panele zasłania róża wykładzina, tapeta jest błękitna ozdobiona rysunkami. Pościel oraz meble są żółte. Jest tu raczej skromnie. Zaledwie jednoosobowe łóżko przy ścianie obok stolik nocny z lampką i budzikiem. Z metr dalej biurko i krzesło na przeciw komoda, lustro i regał z książkami. Na biurku można znaleźć komputer oraz stertę posegregowanych rysunków i parę zeszytów z nutami. Na komodzie magnetofon i futerał ze skrzypcami.
Dom skrywa jeszcze kilka tajemnic znanym tylko projektantce, czyli Jacket.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Sie 25, 2012 2:13 pm
To, co się stało... To, co się stało chwilę temu... było jak niekończący się koszmar. Jak przejście po rozżarzonych węglach boso mając bardzo wrażliwą skórę.
Potraktowana jak zabawka leżała czując, że umarła. Brutalność jaka kierowała saiyanem była nieprzewidywalnie okrutna. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo za pomocą kilku powtarzających się ruchom można kogoś zniszczyć. Zranić tak mocno.
Nawet nie wiedziała kiedy nastąpił koniec jej poniżenia. Dopiero jak otworzyła oczy dotarło to do niej. Jednak dalej czuła jego dotyk... smak... zapach jakby wciąż na niej leżał. Jak czerpie przyjemność z jej cierpienia. Ciało odczuwało w dalszym ciągu połączenie, tą przyjemność przeplataną ze straszliwym bólem. Pulsowało drżąc przez przepływające fale podniecenia. Tworzone w jej głowie, gdy powracały wspomnienia jego poczynań.
Napinające się wilgotne ciało powodowało bezwarunkowe ruchy ciała. Jej wzrok zatrzymał się w jakimś punkcie na suficie, ale nie nie kontaktowała. Siedziała w swoim umyśle, nie mrugając. Usta były otwarte błyszczące się od śliny. Dychała nadając tylko tempa poruszającej się z każdym oddechem klatki piersiowej. Jej cera była jeszcze bledsza niż normalnie, ale na policzkach widniały rumieńce. W oczach pustka połączona z wyczerpaniem. Wyglądała jak wrak człowieka po wielogodzinnych torturach. Nie słyszała nic, nawet muzyka lecąca w radiu była zagłuszona ciszą jaką stworzyła wokół siebie. Jedynie tykanie zegarka oddawało sposób w jaki sposób dreszcze przepływały przez jej ciało.
ŁZY... Nie miała czym już płakać.
KRZYK... Nie mogła wydać z siebie już żadnego dźwięku. W gardle zaschło od sapania i jęków jakie wydawała przez bardzo długi czas. Nasilając je, gdy saiyan zwiększał tempo.
Nie spodziewanie włączył się alarm w zegarku na stoliku nocnym. Wtem mrugnęła raz, drugi... trzeci, aż w końcu wróciła do siebie. Zamknęła usta, cichutko mlaskając przy ruchach języka, by wróciła jej flora bakteryjna. Kolor cery powrócił, gdy tylko pierwsze promyczki budzącego się słońca wpadły przez wciąż otwarte okno. Chłodny wiatr również otrzeźwił ją, powodując gęsia skórkę i uwydatnienie pewnych części ciała. Mruknęła przeciągając się i delikatnie sięgając ręką guzik wyłączający denerwujący alarm. Wygięła się do tyłu i spojrzała za okno. Niebo było pełne zachwycających barw od pomarańcz przechodzącą w żółć po ciemny fiolet w błękit. To było cudowne.
Neya tak patrząc usłyszała pierwsze ćwierkotanie ptaszków lecących po niebie. Z trudem podniosła się do siadu podpierając się na rękach, ale szybko łokcie zgięły się i z powrotem wylądowała na poduszce. Wyciągnęła je z pod siebie i spojrzała na nie. Nadgarstki były sine, westchnęła tylko obracając się spokojnie na bok. Ręka tak też noga zwisały z brzegu łóżka, gdzie leżała na brzuchu i patrzyła na saiyana. Była dziwnie opanowana. Mierzyła go wzrokiem wycieńczonej kochanki. Na jej pośladkach widniały wyraźne czerwone ślady dłoni, a ciało w tych miejscach pulsowało dość mocno. I co ona powinna teraz zrobić? Każdy zły ruch jak w partyjce szachów mozolnie zakańcza grę. Zbicia pionków, aż w końcu ból przegranej. Nie chciała dalej tego ciągnąć. Jedynym wyjściem było robić wszystko, co zażyczy sobie Nat i modlić się, by był zadowolony.
Powolnym ruchem zjechała na podłogę, klęcząc. Postawa jak i minka była potulnej owieczki. Po zastanowieniu, powędrowała na czworaka jak łaszący się kotek do swojego pana. Nie wiedziała, co robi, ale miała nadzieję go udobruchać. Nie zostało bowiem wiele czasu do powrotu matki, a niedługo musi iść do szkoły.
Położyła delikatnie dłonie na jego stopach i podnosząc się spokojnie przejechała po jego ciele od nich coraz to wyżej, aż zatrzymała się na torsie. Nie patrzyła mu w oczy, miała spuszczona głowę. Zamknęła powieki na chwilę, a gdy je otworzyła westchnęła przeciągle przekształcając ten odgłos w cichy jęk. Gładząc jego klatę przyglądała się temu jak pracują jej dłonie oraz jak na to reaguje jego ciało. Wiedziała teraz doskonale do czego dąży. Nie miała zamiaru pozostać tak sprawy swojego pierwszego razu jako traumatycznego przeżycia. Pragnęła czułości... obustronne przyjemności i tak nie miała już nic do stracenia.
Podniosła głowę i złapała go za rękę. Przytknęła wewnętrzną stronę jego dłoni do swojego policzka. Świadomie łasząc się do niej spoglądała mu w oczy. Od czasu do czasu tracąc kontakt wzrokowy mruczała zamykając powieki. Chciała poczuć w ten sposób trochę delikatności z jego strony. Nagle odezwała się cichutko, błagalnym tonem.
-Przepraszam...
Wciąż obejmując jego dłoń obiema swoimi tuląc się policzkiem do niej, a nawet składając drobne pocałunki liczyła na zmięknięcie jego serca. W jej zachowaniu nie było już podstępu. Nathaniel zniszczył w niej obronną powłokę pozostawiając niewinną istotkę, która potrzebowała miłości, by żyć.
Potraktowana jak zabawka leżała czując, że umarła. Brutalność jaka kierowała saiyanem była nieprzewidywalnie okrutna. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo za pomocą kilku powtarzających się ruchom można kogoś zniszczyć. Zranić tak mocno.
Nawet nie wiedziała kiedy nastąpił koniec jej poniżenia. Dopiero jak otworzyła oczy dotarło to do niej. Jednak dalej czuła jego dotyk... smak... zapach jakby wciąż na niej leżał. Jak czerpie przyjemność z jej cierpienia. Ciało odczuwało w dalszym ciągu połączenie, tą przyjemność przeplataną ze straszliwym bólem. Pulsowało drżąc przez przepływające fale podniecenia. Tworzone w jej głowie, gdy powracały wspomnienia jego poczynań.
Napinające się wilgotne ciało powodowało bezwarunkowe ruchy ciała. Jej wzrok zatrzymał się w jakimś punkcie na suficie, ale nie nie kontaktowała. Siedziała w swoim umyśle, nie mrugając. Usta były otwarte błyszczące się od śliny. Dychała nadając tylko tempa poruszającej się z każdym oddechem klatki piersiowej. Jej cera była jeszcze bledsza niż normalnie, ale na policzkach widniały rumieńce. W oczach pustka połączona z wyczerpaniem. Wyglądała jak wrak człowieka po wielogodzinnych torturach. Nie słyszała nic, nawet muzyka lecąca w radiu była zagłuszona ciszą jaką stworzyła wokół siebie. Jedynie tykanie zegarka oddawało sposób w jaki sposób dreszcze przepływały przez jej ciało.
ŁZY... Nie miała czym już płakać.
KRZYK... Nie mogła wydać z siebie już żadnego dźwięku. W gardle zaschło od sapania i jęków jakie wydawała przez bardzo długi czas. Nasilając je, gdy saiyan zwiększał tempo.
Nie spodziewanie włączył się alarm w zegarku na stoliku nocnym. Wtem mrugnęła raz, drugi... trzeci, aż w końcu wróciła do siebie. Zamknęła usta, cichutko mlaskając przy ruchach języka, by wróciła jej flora bakteryjna. Kolor cery powrócił, gdy tylko pierwsze promyczki budzącego się słońca wpadły przez wciąż otwarte okno. Chłodny wiatr również otrzeźwił ją, powodując gęsia skórkę i uwydatnienie pewnych części ciała. Mruknęła przeciągając się i delikatnie sięgając ręką guzik wyłączający denerwujący alarm. Wygięła się do tyłu i spojrzała za okno. Niebo było pełne zachwycających barw od pomarańcz przechodzącą w żółć po ciemny fiolet w błękit. To było cudowne.
Neya tak patrząc usłyszała pierwsze ćwierkotanie ptaszków lecących po niebie. Z trudem podniosła się do siadu podpierając się na rękach, ale szybko łokcie zgięły się i z powrotem wylądowała na poduszce. Wyciągnęła je z pod siebie i spojrzała na nie. Nadgarstki były sine, westchnęła tylko obracając się spokojnie na bok. Ręka tak też noga zwisały z brzegu łóżka, gdzie leżała na brzuchu i patrzyła na saiyana. Była dziwnie opanowana. Mierzyła go wzrokiem wycieńczonej kochanki. Na jej pośladkach widniały wyraźne czerwone ślady dłoni, a ciało w tych miejscach pulsowało dość mocno. I co ona powinna teraz zrobić? Każdy zły ruch jak w partyjce szachów mozolnie zakańcza grę. Zbicia pionków, aż w końcu ból przegranej. Nie chciała dalej tego ciągnąć. Jedynym wyjściem było robić wszystko, co zażyczy sobie Nat i modlić się, by był zadowolony.
Powolnym ruchem zjechała na podłogę, klęcząc. Postawa jak i minka była potulnej owieczki. Po zastanowieniu, powędrowała na czworaka jak łaszący się kotek do swojego pana. Nie wiedziała, co robi, ale miała nadzieję go udobruchać. Nie zostało bowiem wiele czasu do powrotu matki, a niedługo musi iść do szkoły.
Położyła delikatnie dłonie na jego stopach i podnosząc się spokojnie przejechała po jego ciele od nich coraz to wyżej, aż zatrzymała się na torsie. Nie patrzyła mu w oczy, miała spuszczona głowę. Zamknęła powieki na chwilę, a gdy je otworzyła westchnęła przeciągle przekształcając ten odgłos w cichy jęk. Gładząc jego klatę przyglądała się temu jak pracują jej dłonie oraz jak na to reaguje jego ciało. Wiedziała teraz doskonale do czego dąży. Nie miała zamiaru pozostać tak sprawy swojego pierwszego razu jako traumatycznego przeżycia. Pragnęła czułości... obustronne przyjemności i tak nie miała już nic do stracenia.
Podniosła głowę i złapała go za rękę. Przytknęła wewnętrzną stronę jego dłoni do swojego policzka. Świadomie łasząc się do niej spoglądała mu w oczy. Od czasu do czasu tracąc kontakt wzrokowy mruczała zamykając powieki. Chciała poczuć w ten sposób trochę delikatności z jego strony. Nagle odezwała się cichutko, błagalnym tonem.
-Przepraszam...
Wciąż obejmując jego dłoń obiema swoimi tuląc się policzkiem do niej, a nawet składając drobne pocałunki liczyła na zmięknięcie jego serca. W jej zachowaniu nie było już podstępu. Nathaniel zniszczył w niej obronną powłokę pozostawiając niewinną istotkę, która potrzebowała miłości, by żyć.
- Do Nat'a:
- wybacz za zrobienie z ciebie takiego potwora, ale mam nadzieję, że teraz to wynagrodzę xD
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Sie 25, 2012 6:18 pm
Przyglądał się wycieńczonej dziewczynie ani na chwilę nie spuszczając z niej wzroku, nie zbyt wiele czasu zajęło jej pozbieranie się po tym, co jej zrobił, w sumie nieco zaczął nawet zastanawiać się nad tym czy nie był dla niej zbyt brutalny w końcu to tylko delikatna dziewczyna. Ale nie ma, co teraz nad tym rozprawiać w końcu już nic nie zmieni zwłaszcza swojego postępowania, cóż jest w końcu Saiyanem a po za tym ona go do tego sprowokowała. Obserwował jej najdrobniejszy ruch, kiedy stoczyła się z łóżka i przywędrowała do niego na czworaka był nieco rozbawiony, chwilę później jej dłonie znalazły się na stopach Nathaniela i powędrowały w górę zatrzymując się na jego klatce piersiowej, Neya chyba nie do końca wiedziała, co robi, ale nie przerywał jej tylko uważnie obserwował każdy gest niewiasty, zastanawiał się czy ona przypadkiem nie dąży do czegoś. Kiedy już skończyła jeździć dłonią po jego torsie to dopadła jego rękę, która została przytknięta do jej policzka, Nat widział jak ta prosi się o choćby odrobinę czułości i delikatności po tym, jakiej brutalności doznała z jego strony? Słysząc jej słowa nie mógł nic powiedzieć pogładził jej policzek, nie chciał jej już krzywdzić chyba wystarczająco już się wycierpiała po tych jego brutalnych zagrywkach. W końcu nie miała, za co przepraszać a wręcz odwrotnie to Nat powinien przeprosić, chociaż został sprowokowany to nie powinien był tak reagować, ale już nie zmieni nic.
-Nic już nie mów.
Wyszeptał do jej uszka przeczesując jej włosy, chciał jej pokazać, iż nic więcej nie stanie się jej z jego strony, przesadził i to aż za bardzo chciał teraz po prostu sprawić by nie traktowała go po tym jak wroga, cóż nie chciałby skończyło to się w taki sposób, iż jej stanie się krzywda a on miałby być na to później zupełnie obojętny, w końcu przez cały czas miał się tylko z nią droczyć a wyszło jak wyszło. Nat przytulił ją tak by ona mogła w każdej chwili się po prostu cofnąć jakby jej to przeszkadzało, chociaż miał maleńką nadzieję, że zareaguje na to zupełnie inaczej.
//efekt odmóżdżenia//
-Nic już nie mów.
Wyszeptał do jej uszka przeczesując jej włosy, chciał jej pokazać, iż nic więcej nie stanie się jej z jego strony, przesadził i to aż za bardzo chciał teraz po prostu sprawić by nie traktowała go po tym jak wroga, cóż nie chciałby skończyło to się w taki sposób, iż jej stanie się krzywda a on miałby być na to później zupełnie obojętny, w końcu przez cały czas miał się tylko z nią droczyć a wyszło jak wyszło. Nat przytulił ją tak by ona mogła w każdej chwili się po prostu cofnąć jakby jej to przeszkadzało, chociaż miał maleńką nadzieję, że zareaguje na to zupełnie inaczej.
//efekt odmóżdżenia//
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Sie 25, 2012 9:17 pm
Chyba się jej udało. Wyczuła jak żałował tego, co jej uczynił. Mimo to była jego, a nie on jej. To bardzo ciekawe zawsze była milutka, ale arogancka, co do mężczyzn. Nie pozwalała im sobą rządzić, a tu taka niespodzianka. Zmiana o sto osiemdziesiąt stopni. Cała należała do saiyana, nie mogła tego zaprzeczyć. Gdy ją objął po jej policzkach popłynęły stróżki słonych łez. Musiała się wyżalić z tego jak cierpiała, a nie miała komu innemu jak swojemu oprawcy. Do którego coś czuła? To chore, ale swój do swego ciągnie. Nie patrząc była pół saiyanką, inaczej odczuwała większość rzeczy otaczających ją. I choć wychowana na sto procentową ziemiankę różniła się od nich ludzi tejże planety. Pragnęła przygód, była straszna jak coś nie szło zgodnie po jej myśli czy była nie wyżyta i brutalna w sportach.
Wtuliła się w niego mocno, zamknęła oczy i łka coś, ale nie było to w żaden sposób do zrozumienia. Czuła się dziwnie, ale była z tym, całkiem sama. To, co panowało w jej głowie to jeden wielki bajzel. Myśli biły się i zaprzeczały naukowemu podejściu jaki zawsze nią kierował. Była teraz z nim, a przecież ją skrzywdził. Czy to normalne? Z pewnością nie, ale ona była inna i przeczyła normą tego świata. A z drugiej strony, co jest normalne.
Trwali tak długo, nie miała najmniejszej ochoty, by teraz odkleić się od niego, gdy czuła się coraz lepiej. Jej ciało uspokajało się, tylko psychika ubolewała. Wszystko zapowiadało się już dobrze. Panująca cisza wokoło wzmagała kojący zmysły spokój. Płynąca muzyka w tle była idealnym dodatkiem. Czas płynął.
Westchnęła, gdy po domu rozległ się głos.
-Neyciuuuu!?
Zerwała się otwierając oczy jak najszerzej można, wtuliła się do Nat'a jeszcze mocniej i spojrzała w stronę drzwi. Była przerażona, jak wyda się, co się tu stało będzie bardzo nie dobrze. Przełknęła ślinę i odsunęła się delikatnie od niego pozostawiając dłonie na jego torsie i spojrzała mu w oczy.
-Ona nie może Cię tu znaleźć...
Patrzyła drżąc raz na niego, a raz w stronę drzwi. Nie wiedziała, co ma zrobić. Odezwać się czy udawać nieobecną, gdy ponownie usłyszała głos.
-Neyaaaa! Musimy porozmawiać!
Dziewczyna podeszła zdenerwowana do łóżka i owinęła się ręcznikiem. Zgryzła dolną warkę ust i rozglądając się wokoło rozmyślała. Bawiąc się jednocześnie wisiorkiem na szyi. Opanowała się na chwilę mówiąc cicho.
-Co teraz? Co ja mam zrobić?
Cała chodziła bojąc się reakcji mamy na ogólnie chłopaka w jej pokoju, co dopiero saiyana. A jakby zareagowała na jej strój i to, ze spędziła z nim noc. Zakryła dłońmi twarz masując czoło od myślenia.
Wtuliła się w niego mocno, zamknęła oczy i łka coś, ale nie było to w żaden sposób do zrozumienia. Czuła się dziwnie, ale była z tym, całkiem sama. To, co panowało w jej głowie to jeden wielki bajzel. Myśli biły się i zaprzeczały naukowemu podejściu jaki zawsze nią kierował. Była teraz z nim, a przecież ją skrzywdził. Czy to normalne? Z pewnością nie, ale ona była inna i przeczyła normą tego świata. A z drugiej strony, co jest normalne.
Trwali tak długo, nie miała najmniejszej ochoty, by teraz odkleić się od niego, gdy czuła się coraz lepiej. Jej ciało uspokajało się, tylko psychika ubolewała. Wszystko zapowiadało się już dobrze. Panująca cisza wokoło wzmagała kojący zmysły spokój. Płynąca muzyka w tle była idealnym dodatkiem. Czas płynął.
Westchnęła, gdy po domu rozległ się głos.
-Neyciuuuu!?
Zerwała się otwierając oczy jak najszerzej można, wtuliła się do Nat'a jeszcze mocniej i spojrzała w stronę drzwi. Była przerażona, jak wyda się, co się tu stało będzie bardzo nie dobrze. Przełknęła ślinę i odsunęła się delikatnie od niego pozostawiając dłonie na jego torsie i spojrzała mu w oczy.
-Ona nie może Cię tu znaleźć...
Patrzyła drżąc raz na niego, a raz w stronę drzwi. Nie wiedziała, co ma zrobić. Odezwać się czy udawać nieobecną, gdy ponownie usłyszała głos.
-Neyaaaa! Musimy porozmawiać!
Dziewczyna podeszła zdenerwowana do łóżka i owinęła się ręcznikiem. Zgryzła dolną warkę ust i rozglądając się wokoło rozmyślała. Bawiąc się jednocześnie wisiorkiem na szyi. Opanowała się na chwilę mówiąc cicho.
-Co teraz? Co ja mam zrobić?
Cała chodziła bojąc się reakcji mamy na ogólnie chłopaka w jej pokoju, co dopiero saiyana. A jakby zareagowała na jej strój i to, ze spędziła z nim noc. Zakryła dłońmi twarz masując czoło od myślenia.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 26, 2012 6:59 pm
Nie wypuszczał jej z objęć póki ona nie próbowała się odsunąć, najwidoczniej ona chciała żeby ją w tej chwili przytulił, pozwalał jej w spokoju wypłakać się skoro tego potrzebowała, przeczesywał przez ten czas jej włosy nie mówiąc ani słowa czekał aż się uspokoi albo będzie dalej rozpaczać. Nie miał i tak się, do czego śpieszyć w końcu nie mógł ot tak zostawić Neyi i odlecieć, bo chyba przy pierwszej nadarzającej się okazji chciałaby go zabić. Głaskał jej główkę bawiąc się jej włosami nie wypuszczał jej z objęć. Kiedy tak jak ona usłyszał czyjś głos aż mu się wszystkie włosy zjeżyły, dziewczyna jeszcze bardziej się do niego przytuliła, czuł jak drżała z przerażenia, zaś on zastanawiał się czy rozsądne jest teraz stanie tu bezczynnie zamiast zwiewać za okno w końcu Neya sama stwierdziła, iż osoba zawzięcie jej szukająca nie może go zobaczyć, Nat, kiedy tylko dziewczyna od niego odeszła chwycił rzeczy należące do niego.
-To ty się tam tłumacz.
Wyskoczył przez okno i wleciał na dach, na którym usiał, wolał przeczekać aż ta wrzeszcząca kobieta już rozmówi się z Neyą sam nie miał zamiaru się wtrącać w końcu to nie jego sprawa, w ogóle był na tej planecie jedynie gościem w prawdzie nieproszonym, ale cóż niebawem i tak przyjdzie mu odlecieć na rodzinną planetę gdzie to znów będzie musiał wypełniać nawet najgłupsze rozkazy tych, co są wyżej od niego, ale miał nadzieję, że nie będzie wiecznie kimś, kim można pomiatać. Chciał być kimś więcej niż mięsem armatnim, które posyła się przeważnie na pewną śmierć, ale wiedział, że jeśli się postara na pewno będzie mógł wspiąć się jeszcze wyżej w hierarchii. Pogrążony w rozmyślaniach siedział i czekał aż będzie mógł bezpiecznie zabrać resztę swoich rzeczy, które jakby nie było zostały w łazience, a nie chciał stracić jedynych ciuchów, dzięki którym nie wyróżniał się aż tak bardzo z tłumów ziemian, nie chciał nawet wspominać swojej pierwszej wizyty na tej planecie, chociaż już wtedy miał ochotę zostać tu na dużo dłużej aczkolwiek nie pozwolono mu na to, bo jakaś durna baba przysłała swoich koleżków po niego.
Oparł się rękoma patrząc w niebo, żałował tego, że nie może tu zostać, chociaż nawet, jeśli zostałby tu to prędzej czy później znaleźliby go i nie miałby nic do gadania dostałby w łeb albo w ogóle znalazłby się na tamtym świecie niestety nie mógł aż tak ryzykować. Siedział na tym dachu gapiąc się w niebo i rozmyślając, niebawem będzie musiał szukać Hazard’a i razem z nim wracać na ojczystą planetę, na której nie czuł się tak dobrze jak na Ziemi.
-To ty się tam tłumacz.
Wyskoczył przez okno i wleciał na dach, na którym usiał, wolał przeczekać aż ta wrzeszcząca kobieta już rozmówi się z Neyą sam nie miał zamiaru się wtrącać w końcu to nie jego sprawa, w ogóle był na tej planecie jedynie gościem w prawdzie nieproszonym, ale cóż niebawem i tak przyjdzie mu odlecieć na rodzinną planetę gdzie to znów będzie musiał wypełniać nawet najgłupsze rozkazy tych, co są wyżej od niego, ale miał nadzieję, że nie będzie wiecznie kimś, kim można pomiatać. Chciał być kimś więcej niż mięsem armatnim, które posyła się przeważnie na pewną śmierć, ale wiedział, że jeśli się postara na pewno będzie mógł wspiąć się jeszcze wyżej w hierarchii. Pogrążony w rozmyślaniach siedział i czekał aż będzie mógł bezpiecznie zabrać resztę swoich rzeczy, które jakby nie było zostały w łazience, a nie chciał stracić jedynych ciuchów, dzięki którym nie wyróżniał się aż tak bardzo z tłumów ziemian, nie chciał nawet wspominać swojej pierwszej wizyty na tej planecie, chociaż już wtedy miał ochotę zostać tu na dużo dłużej aczkolwiek nie pozwolono mu na to, bo jakaś durna baba przysłała swoich koleżków po niego.
Oparł się rękoma patrząc w niebo, żałował tego, że nie może tu zostać, chociaż nawet, jeśli zostałby tu to prędzej czy później znaleźliby go i nie miałby nic do gadania dostałby w łeb albo w ogóle znalazłby się na tamtym świecie niestety nie mógł aż tak ryzykować. Siedział na tym dachu gapiąc się w niebo i rozmyślając, niebawem będzie musiał szukać Hazard’a i razem z nim wracać na ojczystą planetę, na której nie czuł się tak dobrze jak na Ziemi.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Sie 26, 2012 8:25 pm
Na dźwięk jego głosu odsłoniła twarz i spojrzała na niego. Zobaczyła jak wyleciał przez okno chciała go zatrzymać, by nie zostawiał jej z tym wszystkim samej. Zrobiła zaledwie krok do przodu i wyciągnęła ręku ku oknie, jak odwróciła momentalnie głowę w stronę drzwi jak usłyszała głos matki. Szybko stanęła równo i uśmiechnęła się jakby nigdy nic. Jednak jej mina nie sugerowała nic dobrego. Neycia przeczesała włosy za ucho i podbiegła do nie, po czy wtuliła się w nią powstrzymując płacz. Jacket patrzyła na nią z otwartymi ustami, gdy je zamknęła przytuliła córeczkę i pogłaskała ją po głowie. Nic już nie chciała mówić tylko rozejrzała się po pokoju bardzo uważnie. Zdziwiło ją wszystko, a najbardziej ten nieporządek nie podobny do Neyi. Zawsze pilnowała porządku, by wszystko było na swoim miejscu, a nawet była poskładane. A tu taka niespodzianka? Jacket intensywnie zaczęła myśleć o tym. Nie chciała się jej wierzyć, że od tak mogła się zmienić. Co tu nie grało. Tylko czyja to sprawka? Zaczęła od myśli o jej koleżaneczka, ale wykluczyła je na wstępie. A może to Roy źle na nią działa? Pokręciła przecząco głową. To nie możliwe... Nie ośmieliłby się przyjść do nich do domu w nocy jest zbyt dobrze wychowany. Więc kto?
Wciąż przeczesywała jej włoski, patrząc uważnie na piżamę leżącą na podłodze, wymiętoloną pościel i otwarte okno. Odsunęła córkę od siebie i podeszła spokojnie, ale bardzo ostrożnie do okna. Położyła dłonie na parapet i wychyliła się bacznie sprawdzając teren na dole i ściany domu. Wzdychając odwróciła się w stronę halfki. I patrząc zamyślona spytała wprost.
-Gdzie byłaś tyle czasu? Czekałam z kolacją. Roy przyszedł nawet, a ty gdzie się podziewałaś?
Przerwała opierając ręce na biodrach i tupiąc w podłogę nogą trochę się rumieniąc.
-I jeszcze jedno... Neyciu wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim?
Podeszła do niej wpatrując się w jej oczka, przytuliła ją mocno i pocałowała w główkę.
-Kto tu był w nocy wraz z Tobą? I co Ci ten ktoś zrobił?
Dziewczynie źrenice powiększyły się automatycznie na te pytania, tak bardzo chciała jej powiedzieć, ale ugryzła się w jeżyk i zaczęła zmyślać. Spojrzała na mamę i uśmiechnęła się.
-Nikogo tu nie było mamusiu... Wwwwpadłam w małą wściekłość... boooo... byłam w lesie i zniszczyłam ubrania... wwwwwpadając do do... dołu.
Zamilknęła przewracając oczami i dumając, co tu jeszcze dodać.
-A ten.... i nie miałam zasięgu, więc nie miałam jak zadzwonić... przepraszam mamo
Zrobiła słodką minkę. Jacket uśmiechnęła się wzdychając, co miała dodać jak by nie patrząc dlaczego miałaby nie wierzyć córce, która nigdy jej nie oszukała. Poczochrała jej włosy i ruszyła w stronę drzwi, nagle oparła się o próg.
-Masz dwadzieścia minut... bo się spóźnisz do szkoły...
Wyszła i powędrowała na dół pewnie do kuchni.
Neyi serce waliło jak oszalałe, szybko, ale na paluszkach poszła od razu do łazienki, wyciągnęła z pralki ubrania saiyana oraz pozbierała te które leżały na kafelkach i złapała jeszcze jego czarną koszulkę. Po powrocie do pokoju zamknęła drzwi. Wzięła głęboki wdech i zaczęła się pakować. Nie mogła dalej tu tkwić, życie płynęła dalej. Złapała swój plecak i wyrzuciła z niego zawartość do kosza. Kładąc go na łóżko w pospiechu wrzucała najpotrzebniejsze rzeczy. Z szuflady wyciągnęła "magiczną" fasolkę i nóż myśliwski, które w pierwszej kolejności spakowała. Nie zastanawiając się wzięła jeszcze aparat, nową apteczkę, bluzę i pudełko z kapsułkami. Sama natomiast włożyła bieliznę, czarną koszulkę saiyana i białe do kolan leginsy, skarpetki i tenisówki. Podchodząc do okna włożyła jeszcze jego suche ubrania do plecaka. Weszła na parapet i półszeptem zaczęła wołać.
-Nat! Nat! Chodź tu...
Oglądała się co róż za siebie bojąc się nagłego wkroczenia matki do pokoju. Doskonale wiedziała, że czas na zmiany. Jedynym wyjściem była ucieczka.
Wciąż przeczesywała jej włoski, patrząc uważnie na piżamę leżącą na podłodze, wymiętoloną pościel i otwarte okno. Odsunęła córkę od siebie i podeszła spokojnie, ale bardzo ostrożnie do okna. Położyła dłonie na parapet i wychyliła się bacznie sprawdzając teren na dole i ściany domu. Wzdychając odwróciła się w stronę halfki. I patrząc zamyślona spytała wprost.
-Gdzie byłaś tyle czasu? Czekałam z kolacją. Roy przyszedł nawet, a ty gdzie się podziewałaś?
Przerwała opierając ręce na biodrach i tupiąc w podłogę nogą trochę się rumieniąc.
-I jeszcze jedno... Neyciu wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim?
Podeszła do niej wpatrując się w jej oczka, przytuliła ją mocno i pocałowała w główkę.
-Kto tu był w nocy wraz z Tobą? I co Ci ten ktoś zrobił?
Dziewczynie źrenice powiększyły się automatycznie na te pytania, tak bardzo chciała jej powiedzieć, ale ugryzła się w jeżyk i zaczęła zmyślać. Spojrzała na mamę i uśmiechnęła się.
-Nikogo tu nie było mamusiu... Wwwwpadłam w małą wściekłość... boooo... byłam w lesie i zniszczyłam ubrania... wwwwwpadając do do... dołu.
Zamilknęła przewracając oczami i dumając, co tu jeszcze dodać.
-A ten.... i nie miałam zasięgu, więc nie miałam jak zadzwonić... przepraszam mamo
Zrobiła słodką minkę. Jacket uśmiechnęła się wzdychając, co miała dodać jak by nie patrząc dlaczego miałaby nie wierzyć córce, która nigdy jej nie oszukała. Poczochrała jej włosy i ruszyła w stronę drzwi, nagle oparła się o próg.
-Masz dwadzieścia minut... bo się spóźnisz do szkoły...
Wyszła i powędrowała na dół pewnie do kuchni.
Neyi serce waliło jak oszalałe, szybko, ale na paluszkach poszła od razu do łazienki, wyciągnęła z pralki ubrania saiyana oraz pozbierała te które leżały na kafelkach i złapała jeszcze jego czarną koszulkę. Po powrocie do pokoju zamknęła drzwi. Wzięła głęboki wdech i zaczęła się pakować. Nie mogła dalej tu tkwić, życie płynęła dalej. Złapała swój plecak i wyrzuciła z niego zawartość do kosza. Kładąc go na łóżko w pospiechu wrzucała najpotrzebniejsze rzeczy. Z szuflady wyciągnęła "magiczną" fasolkę i nóż myśliwski, które w pierwszej kolejności spakowała. Nie zastanawiając się wzięła jeszcze aparat, nową apteczkę, bluzę i pudełko z kapsułkami. Sama natomiast włożyła bieliznę, czarną koszulkę saiyana i białe do kolan leginsy, skarpetki i tenisówki. Podchodząc do okna włożyła jeszcze jego suche ubrania do plecaka. Weszła na parapet i półszeptem zaczęła wołać.
-Nat! Nat! Chodź tu...
Oglądała się co róż za siebie bojąc się nagłego wkroczenia matki do pokoju. Doskonale wiedziała, że czas na zmiany. Jedynym wyjściem była ucieczka.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 27, 2012 7:24 pm
Siedział sobie spokojnie na dachu pogrążony w rozmyślaniach a właściwie wszystkie myśli stały w jednym punkcie, chciał po prostu zostać na tej planecie jednak nie było to niestety możliwe, bo prędzej czy później znaleźliby go i najprawdopodobniej oskarżyli dodatkowo o zdradę. Nie przejmował się jednak tym w tej chwili zwyczajnie siedząc na dachu chłoną piękno tej planety. Zastanawiał się również nad tym, kiedy zabrać się za szukanie Haz’a ale jakoś nie specjalnie miał na to ochotę, kiedy to z rozmyślań wyrwało go wołanie Neyi westchnął przeciągając się i zsunął się z dachu zlatując na wysokość okna, przy którym stała dziewczyna z plecakiem, gdzie to się ona miała zamiar wybrać nie wiedział, ale w sumie nie obchodziło go to. Chociaż był nieco ciekaw, bo znając życie będzie musiał robić jej za transport albo jeszcze za ochroniarza czy co tam innego, nie robiło mu to różnicy.
-Gdzieś się wybierasz?
Mrukną przyglądając jej się uważnie bądź, co bądź, ale nie widziało mu się ciągłe robienie za podwózkę dla dziewczyny, mógłby ją w sumie nauczyć jak się lata, chociaż nie wiedział czy ma ona do tego predyspozycje aczkolwiek na pewno będzie mógł to sprawdzić. Nie mając większego wyboru zleciał nieco niżej i odwrócił się plecami do dziewczyny by mogła na nie wskoczyć, co, jak co ale ponownie będzie czuł się jak jakieś zwierzę zaprzęgowe. Nie mógł na to nic w tej chwili poradzić, ale na pewno będzie musiał wymyślić coś by dalej nie taszczyć jej na plecach.
-Tylko nie wierć mi się i mów gdzie lecimy.
Wymamrotał czekając aż dziewczyna raczy wejść na jego plecy, chociaż nie specjalnie miał ochotę na jakieś wycieczki, miał na sobie tylko jakieś spodnie, do których jeszcze nie przywykł, choć były całkiem wygodne, cóż będą musieli się gdzieś po drodze zatrzymać by mógł w spokoju wskoczyć w swoje łachy, bo tak paradować nie miał zamiaru a zwłaszcza, jeśli Neyi zachce się lecieć w jakieś zaludnione miejsce gdzie to Nathaniela prześladował ostatnim razem straszliwy pech.
-Gdzieś się wybierasz?
Mrukną przyglądając jej się uważnie bądź, co bądź, ale nie widziało mu się ciągłe robienie za podwózkę dla dziewczyny, mógłby ją w sumie nauczyć jak się lata, chociaż nie wiedział czy ma ona do tego predyspozycje aczkolwiek na pewno będzie mógł to sprawdzić. Nie mając większego wyboru zleciał nieco niżej i odwrócił się plecami do dziewczyny by mogła na nie wskoczyć, co, jak co ale ponownie będzie czuł się jak jakieś zwierzę zaprzęgowe. Nie mógł na to nic w tej chwili poradzić, ale na pewno będzie musiał wymyślić coś by dalej nie taszczyć jej na plecach.
-Tylko nie wierć mi się i mów gdzie lecimy.
Wymamrotał czekając aż dziewczyna raczy wejść na jego plecy, chociaż nie specjalnie miał ochotę na jakieś wycieczki, miał na sobie tylko jakieś spodnie, do których jeszcze nie przywykł, choć były całkiem wygodne, cóż będą musieli się gdzieś po drodze zatrzymać by mógł w spokoju wskoczyć w swoje łachy, bo tak paradować nie miał zamiaru a zwłaszcza, jeśli Neyi zachce się lecieć w jakieś zaludnione miejsce gdzie to Nathaniela prześladował ostatnim razem straszliwy pech.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 27, 2012 8:07 pm
Spoglądała na drzwi jak usłyszała jego głos. Odwróciła się uśmiechając, choć coś nadal w niej bało się go. Zrobiła tylko niezdecydowaną minkę, jednak jego kolejne posunięcie uradowało ją, że nie musiała w tej chwili tłumaczyć się ze swojej decyzji. Westchnęła spokojnie wchodząc mu na plecy, oczywiście bardzo ostrożnie, by nie wylecieć przez okno. Objęła go mocno za szyję, oplątała nogi wokół jego pasa i tuląc się policzkiem do jego szepnęła pewna swojego wyboru.
-Nie wiem... wiem tylko, że nie możemy tu nadal zostać...
Wtuliła się, pokazując po twarzy, a nawet w głosie radość, ale serce bolało myśląc, że opuszcza matkę i dom. Robiąc krok na przód, by zobaczyć inny świat. Ryzykowała wszystko, a zwłaszcza życie. Nigdy nie mogła być pewna prawdziwych zamiarów saiyana. Czasem miły, nawet uroczy, a potrafił zamienić się dosłownie w jednej chwili w potwora. Zranił ją? Tak, bardzo dotkliwie. Czemu wybrała jego za towarzysza podróży? To nie ona go wybrała, tylko on ją. Kiedy zabrał ją ze sobą w pierwsza podniebną podróż, która skończyła się kąpielą. Gdy oddał jej swoją koszulkę, może to ten pierwszy pocałunek? Trudno powiedzieć, co sprawiło, że obudził w niej coś nad czym sama przestała panować. Szybko wyrzuciła z siebie złość, nienawiść do niego, chciała zmian. I na to liczyła w jego towarzystwie. Na małą adrenalinę którą podświadomie zawsze szukała w sowim już byłym chłopaczku.
-Nie wiem... wiem tylko, że nie możemy tu nadal zostać...
Wtuliła się, pokazując po twarzy, a nawet w głosie radość, ale serce bolało myśląc, że opuszcza matkę i dom. Robiąc krok na przód, by zobaczyć inny świat. Ryzykowała wszystko, a zwłaszcza życie. Nigdy nie mogła być pewna prawdziwych zamiarów saiyana. Czasem miły, nawet uroczy, a potrafił zamienić się dosłownie w jednej chwili w potwora. Zranił ją? Tak, bardzo dotkliwie. Czemu wybrała jego za towarzysza podróży? To nie ona go wybrała, tylko on ją. Kiedy zabrał ją ze sobą w pierwsza podniebną podróż, która skończyła się kąpielą. Gdy oddał jej swoją koszulkę, może to ten pierwszy pocałunek? Trudno powiedzieć, co sprawiło, że obudził w niej coś nad czym sama przestała panować. Szybko wyrzuciła z siebie złość, nienawiść do niego, chciała zmian. I na to liczyła w jego towarzystwie. Na małą adrenalinę którą podświadomie zawsze szukała w sowim już byłym chłopaczku.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pon Sie 27, 2012 8:25 pm
Nie musiał długo czekać aż ta wejdzie na jego plecy, kiedy już weszła podtrzymał ją by nie spadła, a nawet, jeśli miałaby spaść to złapałby ją w końcu nie może jej się więcej już stać krzywda. Nie wiedziała, dokąd chce lecieć cóż, więc polecą w jedno miejsce gdzie znajduje się coś, co zostawił podczas swojej pierwszej wizyty na tej planecie. Nat przytrzymując ją powoli oddalił się od miejsca zamieszkania niewiasty, miał nadzieję, że, mimo iż teraz chce stąd gdzieś wiać to wróci do domu wraz z chwilą, kiedy on będzie musiał opuścić tą piękną planetę, leciał powoli coraz bardziej oddalając się od tego miejsca. Wolał jednak jej uświadomić fakt, że będzie musiała wrócić do domu, do rodziny w jednym kawałku tak czy owak na pewno ktoś będzie jej szukał.
-Wiesz doskonale, że będziesz musiała tu wrócić, kiedy odlecę.
Wymamrotał jakby od niechcenia to zdanie, w sumie mógłby zabrać ją ze sobą, ale raczej nikt nie byłby z tego faktu zadowolony zaś dziewczyna miałaby problem z przyzwyczajeniem się do grawitacji. Przyśpieszył lot zmierzając w kierunku gdzie pozostawił jedną rzecz, w prawdzie nie do końca sprawną aczkolwiek na pewno da się naprawić.
z/t x2 ----> Dom Saf’a
-Wiesz doskonale, że będziesz musiała tu wrócić, kiedy odlecę.
Wymamrotał jakby od niechcenia to zdanie, w sumie mógłby zabrać ją ze sobą, ale raczej nikt nie byłby z tego faktu zadowolony zaś dziewczyna miałaby problem z przyzwyczajeniem się do grawitacji. Przyśpieszył lot zmierzając w kierunku gdzie pozostawił jedną rzecz, w prawdzie nie do końca sprawną aczkolwiek na pewno da się naprawić.
z/t x2 ----> Dom Saf’a
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sro Paź 31, 2012 8:13 pm
W oddali widać było nareszcie cel tej morderczej podróży. Smoczek zmęczony machał skrzydełkami coraz wolniej, a zmarznięta i przemoczona do suchej nitki halfka leżała w bezruchu na jego grzbiecie. Drżała i szczebiotała zębami, w dłoni trzymając urządzenie. Mrużyła powieki przez zacinający deszcz, ale wiedząc gdzie już dotarli uśmiech pojawił się na jej buzi.
Kiseki wylądował w ogrodzie, chowając się od razu pod dachem tarasu, a dygocząca dziewczyna powędrowała przez kuchnię na korytarz nie zatrzymując się ani na chwilę, by dotrzeć do łazienki. Już stanęła na pierwszym stopniu schodów prowadzących na piętro, gdy niespodziewanie ktoś pociągnął ją za rękę. Przyciągnięta do kogoś i przytulona bardzo mocno stała nie wiedząc, co się dzieje. Była dezorientowana jeszcze jakiś czas, po wzięciu głębokiego wdechu wszystko do niej dotarło. Objęła swoją mamę będąc szczęśliwa, że jest już przy niej. Ta krótka chwila trwała dla niej wiecznie, ale wszystko ma swój kres.
W pewnym momencie została odepchnięta i zanim zrozumiała czemu to miała służyć dostała w twarz.
-Co ty sobie wyobrażasz?!
Jacket darła się jak oszalała potrząsając nią jak koktajlem owocowym. Neya z trudem rozumiała większość zdań wykrzykiwanych przez matkę. Czuła jedynie jak policzek pulsuje jej od uderzenia.
-Zamartwiałam się na śmierć! Neya, co się z tobą stało?!Wpadłaś w jakąś sektę?! Pomogę ci! Powiedz tylko coś, rozumiesz?!
Zapadła cisza. Wydawała się taka głucha, było słychać tylko tykanie zegara na ścianie. Przedłużała się, wręcz męczyła. Jacket z niecierpliwością czekała na odpowiedź córki, ale nie doczekała się. Halfka stała jak wryta drżąc z zimna. Kompletnie nie reagowała.
Nie zwracając uwagi, że ktoś czeka w salonie na jej córkę, by z nią pilnie porozmawiać, Jacket ponownie zamachnęła się. Na szczęście dla jej ręka została zatrzymana tuż przed policzkiem dziewczyny. Tym kimś był nie kto inny, niż tylko Roy. Trzymał mocno nadgarstek kobiety z poważną miną patrząc na swoją dziewczynę, która była jak w transie.
-Pani Faucets, ja z nią porozmawiam...
Spokojnie puścił rękę kobiety dalej przyglądając się niezadowolony ukochanej. Jacket westchnęła ciężko i powędrowała do kuchni zrobić sobie coś na uspokojenie, herbatkę czy coś. Roy w tym czasie zaciągnął na górę Neye. Zdenerwowany wszedł do jej pokoju i mocno ją pociągnąwszy rzucił na łóżko. Przerażona upuściła komórkę, która spadła na podłogę i odwrócił się w stronę rozzłoszczonego chłopaka. Roy westchnął ciężko i zaciskając dłoń zbliżył się do łóżka. Stając przed nią złapał ją agresywnie za włosy i uniósł, by jej twarz była na wysokość jego. Dziewczyna zacisnęła zęby łapiąc go za rękę, którą robił jej krzywdę. On tylko zetknął ich czoła.
-Nie skończyliśmy naszej rozmowy... Kim do cholery jest Nat!!!
Dziewczyna przymknęła powieki jak się wydarł zaciskając dalej zęby.
-Im dłużej się nie odzywasz tym bardziej będzie bolało!
Neya otworzyła szeroko oczy, źrenice zmniejszyły się, a usta otworzyły się odrobinę. Te słowa już gdzieś słyszała, była tego pewna na sto procent, a może nawet więcej. Szok zniknął, a na twarzy pojawiła się wściekłość. Postanowiła za żadne skarby świata nie odzywać się. Nawet za cenę życia i honoru. Roy zrozumiał, że nie wyciśnie z niej nic i zły odrzucił ją na poduszkę. Odwrócił się i pomaszerował do drzwi przed ich zamknięciem od zewnątrz spojrzał na nią jeszcze raz.
-Nie wyjdziesz stąd!
Zatrzasnął je omal nie wyrywając z futryny. Halfka wzięła głęboki wdech i ocierając łzy podniosła z podłogi komórkę. Nagle, ta zaczęła dzwonić. Po odebraniu usłyszała bardzo nie miłe i niecenzuralne słowa, które sprawi jej jeszcze większą przykrość. Gdy się rozłączyła zrozumiała, że nawet jej przyjaciółki mają ją głęboko w poważaniu.
Została całkiem sama. W dodatku przemoczona i roztrzęsiona tym wszystkim. Za oknem przestało już padać, słońce wyszło zza chmur i zapowiadała się piękna pogoda. Ona jednak straciła sens życia. Rozebrała się, wytarła do sucha pozostawiając włosy trochę wilgotne. Rzuciła kapsułkę, z której pojawił się plecak i wyciągnęła wszystko z niego na biurko łącznie z komórką. Nie wiedziała, co ma z sobą zrobić. Łzy płynęły jej po policzkach, ale śmiała się na widok kostiumu wiszącego na krześle. Dla zabawy i poprawy humoru włożyła go. i Usiadła na łóżku. Znów różowe urządzenie dało o sobie znać. Podniosła się odczytując dostaną wiadomość. Po czym wyrzuciła je i rzuciła się na łóżku z powrotem cała rozbeczana, a przeczytana wiadomość dźwięcznie prowokowała do łez.
"Już koniec z naszą przyjaźnią!!! Cleo&Nadia"
Była sama...
Kiseki wylądował w ogrodzie, chowając się od razu pod dachem tarasu, a dygocząca dziewczyna powędrowała przez kuchnię na korytarz nie zatrzymując się ani na chwilę, by dotrzeć do łazienki. Już stanęła na pierwszym stopniu schodów prowadzących na piętro, gdy niespodziewanie ktoś pociągnął ją za rękę. Przyciągnięta do kogoś i przytulona bardzo mocno stała nie wiedząc, co się dzieje. Była dezorientowana jeszcze jakiś czas, po wzięciu głębokiego wdechu wszystko do niej dotarło. Objęła swoją mamę będąc szczęśliwa, że jest już przy niej. Ta krótka chwila trwała dla niej wiecznie, ale wszystko ma swój kres.
W pewnym momencie została odepchnięta i zanim zrozumiała czemu to miała służyć dostała w twarz.
-Co ty sobie wyobrażasz?!
Jacket darła się jak oszalała potrząsając nią jak koktajlem owocowym. Neya z trudem rozumiała większość zdań wykrzykiwanych przez matkę. Czuła jedynie jak policzek pulsuje jej od uderzenia.
-Zamartwiałam się na śmierć! Neya, co się z tobą stało?!Wpadłaś w jakąś sektę?! Pomogę ci! Powiedz tylko coś, rozumiesz?!
Zapadła cisza. Wydawała się taka głucha, było słychać tylko tykanie zegara na ścianie. Przedłużała się, wręcz męczyła. Jacket z niecierpliwością czekała na odpowiedź córki, ale nie doczekała się. Halfka stała jak wryta drżąc z zimna. Kompletnie nie reagowała.
Nie zwracając uwagi, że ktoś czeka w salonie na jej córkę, by z nią pilnie porozmawiać, Jacket ponownie zamachnęła się. Na szczęście dla jej ręka została zatrzymana tuż przed policzkiem dziewczyny. Tym kimś był nie kto inny, niż tylko Roy. Trzymał mocno nadgarstek kobiety z poważną miną patrząc na swoją dziewczynę, która była jak w transie.
-Pani Faucets, ja z nią porozmawiam...
Spokojnie puścił rękę kobiety dalej przyglądając się niezadowolony ukochanej. Jacket westchnęła ciężko i powędrowała do kuchni zrobić sobie coś na uspokojenie, herbatkę czy coś. Roy w tym czasie zaciągnął na górę Neye. Zdenerwowany wszedł do jej pokoju i mocno ją pociągnąwszy rzucił na łóżko. Przerażona upuściła komórkę, która spadła na podłogę i odwrócił się w stronę rozzłoszczonego chłopaka. Roy westchnął ciężko i zaciskając dłoń zbliżył się do łóżka. Stając przed nią złapał ją agresywnie za włosy i uniósł, by jej twarz była na wysokość jego. Dziewczyna zacisnęła zęby łapiąc go za rękę, którą robił jej krzywdę. On tylko zetknął ich czoła.
-Nie skończyliśmy naszej rozmowy... Kim do cholery jest Nat!!!
Dziewczyna przymknęła powieki jak się wydarł zaciskając dalej zęby.
-Im dłużej się nie odzywasz tym bardziej będzie bolało!
Neya otworzyła szeroko oczy, źrenice zmniejszyły się, a usta otworzyły się odrobinę. Te słowa już gdzieś słyszała, była tego pewna na sto procent, a może nawet więcej. Szok zniknął, a na twarzy pojawiła się wściekłość. Postanowiła za żadne skarby świata nie odzywać się. Nawet za cenę życia i honoru. Roy zrozumiał, że nie wyciśnie z niej nic i zły odrzucił ją na poduszkę. Odwrócił się i pomaszerował do drzwi przed ich zamknięciem od zewnątrz spojrzał na nią jeszcze raz.
-Nie wyjdziesz stąd!
Zatrzasnął je omal nie wyrywając z futryny. Halfka wzięła głęboki wdech i ocierając łzy podniosła z podłogi komórkę. Nagle, ta zaczęła dzwonić. Po odebraniu usłyszała bardzo nie miłe i niecenzuralne słowa, które sprawi jej jeszcze większą przykrość. Gdy się rozłączyła zrozumiała, że nawet jej przyjaciółki mają ją głęboko w poważaniu.
Została całkiem sama. W dodatku przemoczona i roztrzęsiona tym wszystkim. Za oknem przestało już padać, słońce wyszło zza chmur i zapowiadała się piękna pogoda. Ona jednak straciła sens życia. Rozebrała się, wytarła do sucha pozostawiając włosy trochę wilgotne. Rzuciła kapsułkę, z której pojawił się plecak i wyciągnęła wszystko z niego na biurko łącznie z komórką. Nie wiedziała, co ma z sobą zrobić. Łzy płynęły jej po policzkach, ale śmiała się na widok kostiumu wiszącego na krześle. Dla zabawy i poprawy humoru włożyła go. i Usiadła na łóżku. Znów różowe urządzenie dało o sobie znać. Podniosła się odczytując dostaną wiadomość. Po czym wyrzuciła je i rzuciła się na łóżku z powrotem cała rozbeczana, a przeczytana wiadomość dźwięcznie prowokowała do łez.
"Już koniec z naszą przyjaźnią!!! Cleo&Nadia"
Była sama...
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pią Lis 02, 2012 3:06 pm
Latał przez dłuższy czas po miejscach, w których bywał wcześniej, ale jakoś nie napotkał nigdzie osoby, której szukał i nie był z tego powodu zadowolony. Sprawdzenie kilkakrotnie zaledwie kilku miejsc zirytowało saiyana aż w końcu wpadł na pewien pomysł, w końcu dziewczyna mieszka tu od urodzenia, więc raczej wróciła do swojego domu. Zawisł w powietrzu i pacną się ręką w głowę, że też wcześniej o tym nie pomyślał, rozejrzał się szukając odpowiedniego kierunku i ruszył do domu wcześniej poznanej niewiasty. Nie śpieszył się gdyż nie miał ku temu powodów, leciał spokojnie ciesząc się każdą chwilą wolnego czasu. Był ciekaw czy dziewczyna go w ogóle rozpozna po tej niewielkiej zmianie fryzury, ale raczej aż tak bardzo nie wpłynęło to na jego wygląd. Ziewną przyśpieszając lot, gdy dostrzegł znajomy dom stojący samotnie na łące, podleciał do okna, przez które ostatnio ulatniał się z owego domostwa, widział leżącą na łóżku dziewczynę w dziwnym stroju, przez chwilę przyglądał się jej przez okno aż w końcu delikatnie zapukał kilka razy w szybę uważając by jej nie rozbić. Czekał przed oknem na ewentualną reakcję dziewczyny, chociaż miał nadzieję, że nie przestraszy się na jego widok, bądź, co bądź była to niezapowiedziana wizyta, ale cóż poradzić. Przyglądał się dziewczynie wymachując ogonkiem, był ciekaw, dlaczego ubrała się w taki dziwny strój, rozmyślając wlepiał wzrok w dziewczynę czekając na ewentualne wpuszczenie go do domu.
OOC:
Niespodzianka ^^
//sorki po tym masakrycznym bólu łba nie myślę//
OOC:
Niespodzianka ^^
//sorki po tym masakrycznym bólu łba nie myślę//
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pią Lis 02, 2012 3:51 pm
Halfka ryczała w dalszym ciągu w poduszkę załamana całą tą przytłaczającą sytuacją. Użalając się dobre paręnaście minut jak nie więcej nad swoim losem, lekko podniosła się na łokciach i otarła łzy z policzków. Wzięła głęboki wdech i patrząc w jakiś punkt na pościeli zamyśliła się. Przed jej oczami pojawiały się smutne sytuacje chwilę sprzed jej uwięzienia w pokoju. Wrzeszcząca matka, wredny Roy... i tylko dlatego to całe zamieszanie, że uciekła... kłamała, aż w końcu milczała. Westchnęła ciężko znów padając twarzą na poduszkę. Już miała spokojnie zasnąć jak krystaliczną cisze przerwał jej nieprzyjemny dla ucha dźwięk, niby tylko uderzenie w szybkę okna, ale jednak. Z początku ją w ogóle to nie zainteresowało, dopiero jak przypomniała sobie o smoczku, który możliwe, że jest głodny i prosi o jedzenie. Spokojnie zerwała podnosząc się na klęczki, przetarła oczka i ziewnęła przeciągając się.
Pokręciła głowę we wszystkie strony i miauknęła uśmiechając się. Nie patrząc w stronę okna schodziła z łózka, na jej nieszczęście zaplątała się nogą w prześcieradle i robiąc nie ostrożnie krok runęła na podłogę. Leżała tak przez chwilę wzdychając, po czym podniosła się poprawi kocie uszka zbliżyła się do okna zamyślona. Była zmęczona i przestawała kontaktował, wyciągnęła ręku ku oknie i pociągnęła za klamkę. Otworzyła je szeroko, a zimny wiaterek przywitał ją lekko wybudzając. Nie zadowolona skwasiła się dostając gęsiej skórki.
Zamknęła oczka, a otwierając je ponownie przed nią zamiast smoka ujrzała mężczyznę. Była w szoku. Zrobiła duże oczy, źrenice zmniejszyły się, a nogi same ruszyły do tyłu. Cofnęła się kilka kroków patrząc na niego. Chwilę później już przyklejona była do drzwi, a usta otwierały się, by zacząć krzyczeć.
OOC: biedna nie kontaktuje....
Pokręciła głowę we wszystkie strony i miauknęła uśmiechając się. Nie patrząc w stronę okna schodziła z łózka, na jej nieszczęście zaplątała się nogą w prześcieradle i robiąc nie ostrożnie krok runęła na podłogę. Leżała tak przez chwilę wzdychając, po czym podniosła się poprawi kocie uszka zbliżyła się do okna zamyślona. Była zmęczona i przestawała kontaktował, wyciągnęła ręku ku oknie i pociągnęła za klamkę. Otworzyła je szeroko, a zimny wiaterek przywitał ją lekko wybudzając. Nie zadowolona skwasiła się dostając gęsiej skórki.
Zamknęła oczka, a otwierając je ponownie przed nią zamiast smoka ujrzała mężczyznę. Była w szoku. Zrobiła duże oczy, źrenice zmniejszyły się, a nogi same ruszyły do tyłu. Cofnęła się kilka kroków patrząc na niego. Chwilę później już przyklejona była do drzwi, a usta otwierały się, by zacząć krzyczeć.
OOC: biedna nie kontaktuje....
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pią Lis 02, 2012 7:26 pm
Czekał przyglądając się dziewczynie, najwyraźniej nie miała zbyt dobrego nastroju, skrzywił się widząc jej upadek w ogóle jej zachowanie było dla Nathaniela jakieś dziwne, aż w końcu, kiedy otworzyła okno przyjrzał się jej uważnie, wszystko wskazywało na to, że płakała. Jednak jej reakcja na jego widok nie zadowoliła saiyana, cofała się w stronę drzwi, skrzywił się powoli wlatując do jej pokoju i zbliżając się do niej, w chwili, gdy jej usta otwierały się by ta mogła krzyknąć zatkał je delikatnie dłonią uśmiechając się do niej. Chciał ją jakoś uspokoić by nie krzyczała, ale nie miał zielonego pojęcia jak ma to uczynić, bądź, co bądź miała prawo się go bać nie rozpoznać go po zmianie fryzury, ale w końcu nie zmienił się aż tak bardzo przez niewielką zabawę z ki swordem. Patrzył w oczy dziewczyny myśląc jak ją uspokoić, ale nic nie przychodziło mu do głowy oprócz jednego mało inteligentnego pytania.
-Neya nie poznajesz mnie?
Zabrał dłoń z jej ust patrząc cały czas w jej oczy, miał nadzieję, że rozpozna go i przestanie robić głupie sceny, ale cóż w razie gdyby wciąż go nie poznawała musiał powiedzieć jej bez ogródek, kim jest, bo inaczej zacznie tu wydzierać się jak opętana. Jako że był w tej chwili na urlopie nie musiał martwić się tym, że na Vegecie go teraz sobie legalnie podsłuchują, o czym doskonale wiedział od pierwszej swojej wizyty na tej planecie i cudownym odnalezieniu przez znajomych babki z magazynu, ale teraz było to tak nieistotne, że miał to głęboko w poważaniu.
-Neya to ja Nat..
Wyszeptał starając się dalej jakoś uspokoić dziewczynę, wystarczająco się go już przestraszyła w ciągu bardzo krótkiej chwili, ale nie mógł pozwolić na to by teraz ze świrowała ze strachu na sam jego widok.
-Neya nie poznajesz mnie?
Zabrał dłoń z jej ust patrząc cały czas w jej oczy, miał nadzieję, że rozpozna go i przestanie robić głupie sceny, ale cóż w razie gdyby wciąż go nie poznawała musiał powiedzieć jej bez ogródek, kim jest, bo inaczej zacznie tu wydzierać się jak opętana. Jako że był w tej chwili na urlopie nie musiał martwić się tym, że na Vegecie go teraz sobie legalnie podsłuchują, o czym doskonale wiedział od pierwszej swojej wizyty na tej planecie i cudownym odnalezieniu przez znajomych babki z magazynu, ale teraz było to tak nieistotne, że miał to głęboko w poważaniu.
-Neya to ja Nat..
Wyszeptał starając się dalej jakoś uspokoić dziewczynę, wystarczająco się go już przestraszyła w ciągu bardzo krótkiej chwili, ale nie mógł pozwolić na to by teraz ze świrowała ze strachu na sam jego widok.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Pią Lis 02, 2012 8:08 pm
Podejrzany osobnik wleciał do pokoju i zbliżał się niebezpiecznie do niej. W jej oczach pojawiły się łzy... bała się śmiertelnie. Serce waliło coraz mocniej, a gdy chciała właśnie wydać z siebie przeraźliwy krzyk uniemożliwił jej to. Zatkał jej usta dłonią dziwnie uśmiechając się, dziewczyna omal nie dostała zawału.
Po głowie chodziły jej różne pomysły, ale jeden tylko wydał się w tej chwili odpowiedni. Już zacisnęła pięść, by zaatakować, gdy osobnik zadał jej pytanie. Usłyszała swoje imię. Trochę uspokoiła się i uważniej przyglądała się mężczyźnie. Czyżby go znała? Skądś ta twarz była jej znajoma, już ja widziała. To było pewne.
Nie pewnie wyciągnęła rękę ku niemu patrząc przez cały czas osobnikowi w oczy. Wahając się delikatnie dotknęła palcami jego policzka. Dotykała zwłaszcza blizny bardzo ostrożnie. Uśmiechnęła się nie wiedząc nawet sama dlaczego. Już było dobrze, dopóki nie usłyszała szeptu. W jej głowie powróciły ja żywe sceny związane z saiyanem. Wszystko wróciło. Wzięła głęboki wdech i nie pokazując przerażenia dalej się uśmiechała. Zabrała dłoń z jego twarzy i myślała. Nie wiedziała, co kompletnie ma zrobić. Nie spodziewała się tak naprawdę, że kiedyś on wróci na Ziemię. I będzie ją pamiętał.
Przybył prędzej niż ktokolwiek mógł się domyślać. Stała jak wryta z uśmiechem na twarzy. Zapanowała niezręczna cicha. Przyklejona do drzwi patrzyła na niego i nadziwić się nie mogła. Jego nowa fryzura jakoś bardziej mu pasowała. Wyglądał nawet dużo przystojniej. Jak zajarzyła o czym w ogóle myśli źrenice zmniejszyły się. Chrząknęła.
-Witaj... Nat
Wlepiona w niego wzrokiem dumała, po czym zażartowała.
-Tak mnie kochasz, że wróciłeś tak szybko?
Zaśmiała się odklejając się od drzwi wodząc palcem po jego klacie patrząc mu w oczy. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. I na chwilę zapomniała, co stało się jej, po płaczu znikały wszelkie oznaki. Wszystko miała już za sobą.
Po głowie chodziły jej różne pomysły, ale jeden tylko wydał się w tej chwili odpowiedni. Już zacisnęła pięść, by zaatakować, gdy osobnik zadał jej pytanie. Usłyszała swoje imię. Trochę uspokoiła się i uważniej przyglądała się mężczyźnie. Czyżby go znała? Skądś ta twarz była jej znajoma, już ja widziała. To było pewne.
Nie pewnie wyciągnęła rękę ku niemu patrząc przez cały czas osobnikowi w oczy. Wahając się delikatnie dotknęła palcami jego policzka. Dotykała zwłaszcza blizny bardzo ostrożnie. Uśmiechnęła się nie wiedząc nawet sama dlaczego. Już było dobrze, dopóki nie usłyszała szeptu. W jej głowie powróciły ja żywe sceny związane z saiyanem. Wszystko wróciło. Wzięła głęboki wdech i nie pokazując przerażenia dalej się uśmiechała. Zabrała dłoń z jego twarzy i myślała. Nie wiedziała, co kompletnie ma zrobić. Nie spodziewała się tak naprawdę, że kiedyś on wróci na Ziemię. I będzie ją pamiętał.
Przybył prędzej niż ktokolwiek mógł się domyślać. Stała jak wryta z uśmiechem na twarzy. Zapanowała niezręczna cicha. Przyklejona do drzwi patrzyła na niego i nadziwić się nie mogła. Jego nowa fryzura jakoś bardziej mu pasowała. Wyglądał nawet dużo przystojniej. Jak zajarzyła o czym w ogóle myśli źrenice zmniejszyły się. Chrząknęła.
-Witaj... Nat
Wlepiona w niego wzrokiem dumała, po czym zażartowała.
-Tak mnie kochasz, że wróciłeś tak szybko?
Zaśmiała się odklejając się od drzwi wodząc palcem po jego klacie patrząc mu w oczy. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. I na chwilę zapomniała, co stało się jej, po płaczu znikały wszelkie oznaki. Wszystko miała już za sobą.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Lis 03, 2012 4:12 pm
Nat czekał aż ona się opanuje, nie robił nic by jej przypadkiem nie przestraszyć tylko czekał aż w końcu do niej dotrze, że nic jej nie grozi z jego strony. Miał tylko nadzieję, że jak już do niej wszystko dotrze to nie zacznie uciekać chociażby przez okno aczkolwiek drzwi miała tuż za plecami. W chwili, gdy się z nim przywitała uśmiechną się, ale to, co powiedziała później zwaliło go z nóg na szczęście nie dosłownie, patrzył uważnie na każdy jej najmniejszy ruch.
-No pewnie.
Odpowiedział na jej ostatnie zdanie patrząc uważnie na to jak zareaguje na jego odpowiedź, był bardzo ciekaw jej reakcji oczywiście jak zwykle w końcu zawsze jakoś go zaskakiwała nawet w tej chwili jej zachowanie było bardzo interesujące. Położył dłoń na jej policzku delikatnie go głaszcząc patrzył w jej oczy zastanawiając się, co ona teraz zrobi, jakby nie było obiecał jej, że wróci na Ziemię, chociaż nie powiedział dokładnie, kiedy, mogło to równie dobrze nastąpić dużo później tak, że ona raczej już by zapomniała o nim i jeszcze bardziej przestraszyłaby się na sam jego widok. Patrzył jej w oczy smyrając ją jednocześnie ogonkiem tu i ówdzie głupkowato się szczerzył, nie za bardzo wiedział, co ma mówić, więc milczał chcąc nie chcą nie był zbyt wygadanym saiyanem wolał słuchać niż bezsensownie gadać, wolałby się w ogóle nie odzywać, jeśli nie ma takiej potrzeby. Teraz jednak nie musiał już nic więcej mówić wystarczyło, że spełnił swoją obietnicę i miał czyste konto, nie musiał przejmować się tym, że nie dotrzyma danego jej słowa.
//tak jakoś ....ehhh wypociny//
-No pewnie.
Odpowiedział na jej ostatnie zdanie patrząc uważnie na to jak zareaguje na jego odpowiedź, był bardzo ciekaw jej reakcji oczywiście jak zwykle w końcu zawsze jakoś go zaskakiwała nawet w tej chwili jej zachowanie było bardzo interesujące. Położył dłoń na jej policzku delikatnie go głaszcząc patrzył w jej oczy zastanawiając się, co ona teraz zrobi, jakby nie było obiecał jej, że wróci na Ziemię, chociaż nie powiedział dokładnie, kiedy, mogło to równie dobrze nastąpić dużo później tak, że ona raczej już by zapomniała o nim i jeszcze bardziej przestraszyłaby się na sam jego widok. Patrzył jej w oczy smyrając ją jednocześnie ogonkiem tu i ówdzie głupkowato się szczerzył, nie za bardzo wiedział, co ma mówić, więc milczał chcąc nie chcą nie był zbyt wygadanym saiyanem wolał słuchać niż bezsensownie gadać, wolałby się w ogóle nie odzywać, jeśli nie ma takiej potrzeby. Teraz jednak nie musiał już nic więcej mówić wystarczyło, że spełnił swoją obietnicę i miał czyste konto, nie musiał przejmować się tym, że nie dotrzyma danego jej słowa.
//tak jakoś ....ehhh wypociny//
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Lis 03, 2012 6:38 pm
Uradowana tym, że swoim zachowanie speszy saiyana uśmiecha się bardziej. Jednak przeliczyła się dosłownie chwilę później. Wystarczyły dwa słowa wypowiedziane prze niego, by jej oczy powiększyły się, a źrenice pomniejszyły. Zatkało ją diametralnie. Zarżała robiąc się cała czerwona, rozbieganym spojrzeniem patrzyła w jego oczy nie mogąc nic z siebie wydusić. Zamiast go zakłopotać on obrócił to przeciwko niej. Teraz milczała szukając odpowiednich słów, by zgasił jego odpowiedź. Niestety nic nie przychodziło jej do głowy, prócz myśli krążących w jej. Ciągle obijających się w jej uszach.
Jeszcze chwilę czuła się nieswojo, ale ten stan minął. Jak tylko jego dłoń dotknęła jej policzka, uśmiechnęła się szczerze. Nie przestając patrzeć się w jego cudne czarne oczy. Gładził jej policzek tak bardzo delikatnie, że rumiana kotka pomrukiwała jak zahipnotyzowana. W pewnym momencie przymrużyła powieki łasząc się do jego dłoni. Wszystko jednak prysnęła jak poczuła jego ogonek zaśmiała się, bo ją łaskotał. Otworzyła wtem szeroko oczy, a widząc jego dość dziwny uśmiech przekrzywiła głowę. Dumała, o czym on może teraz myśleć?
I wtedy do niej to dotarło. Kłamca. Oszust. Wredna małpa! Na jej słodkiej buzi pojawił się grymas. W oczkach zapłonęła złość jak dwie świeczki.
-Kłamiesz!
Odepchnęła go uderzając się o drzwi. Patrzyła pogardliwie w jego niby uczciwie źrenice. W jednej chwili bajka prysła jak mydlana bańka. Dychała niezadowolona zaciskając pięści.
-Nie kochasz mnie! Nie wierzę! Każdy mi tylko kłamie! Nie jestem idiotką! Wyglądam na blondynkę!
Zaczęła okładać go pięściami w klatę. Nagle szybko minęła go i podeszła do okna. W oczach zbierały się łzy, gdy patrzyła w horyzont, w daleki świat. Myślała, co ona powiedziała i zrobiła. jednak to było silniejsze od niej, musiała się na kimś wyżyć. Buzowała w niej taka wściekłość, a nie mogła znaleźć ujścia z tak drobnego ciałka. Pokręciła głową i westchnęła, już milczała.
W każdej gotował ponownie wybuchnąć bez najmniejszej zaczepki.
Jeszcze chwilę czuła się nieswojo, ale ten stan minął. Jak tylko jego dłoń dotknęła jej policzka, uśmiechnęła się szczerze. Nie przestając patrzeć się w jego cudne czarne oczy. Gładził jej policzek tak bardzo delikatnie, że rumiana kotka pomrukiwała jak zahipnotyzowana. W pewnym momencie przymrużyła powieki łasząc się do jego dłoni. Wszystko jednak prysnęła jak poczuła jego ogonek zaśmiała się, bo ją łaskotał. Otworzyła wtem szeroko oczy, a widząc jego dość dziwny uśmiech przekrzywiła głowę. Dumała, o czym on może teraz myśleć?
I wtedy do niej to dotarło. Kłamca. Oszust. Wredna małpa! Na jej słodkiej buzi pojawił się grymas. W oczkach zapłonęła złość jak dwie świeczki.
-Kłamiesz!
Odepchnęła go uderzając się o drzwi. Patrzyła pogardliwie w jego niby uczciwie źrenice. W jednej chwili bajka prysła jak mydlana bańka. Dychała niezadowolona zaciskając pięści.
-Nie kochasz mnie! Nie wierzę! Każdy mi tylko kłamie! Nie jestem idiotką! Wyglądam na blondynkę!
Zaczęła okładać go pięściami w klatę. Nagle szybko minęła go i podeszła do okna. W oczach zbierały się łzy, gdy patrzyła w horyzont, w daleki świat. Myślała, co ona powiedziała i zrobiła. jednak to było silniejsze od niej, musiała się na kimś wyżyć. Buzowała w niej taka wściekłość, a nie mogła znaleźć ujścia z tak drobnego ciałka. Pokręciła głową i westchnęła, już milczała.
W każdej gotował ponownie wybuchnąć bez najmniejszej zaczepki.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Lis 03, 2012 8:05 pm
Obrócił to, że chciała go zakłopotać przeciw niej i nawet mu się udało chwilę czekał na jej reakcję, ale to, że nazwała go kłamcą ani trochę mu się nie spodobało mimo to pozwolił jej się nieco wyżyć, jej uderzenia były dla niego niczym łaskotki nie przejmował się tym jednak w końcu to była tylko delikatna dziewczyna, gdy go minęła zdjął z ucha scouter i położył na blacie biurka, zastanawiał się, co też takiego się wydarzyło w życiu dziewczyny po tym jak odleciał na swoją ojczystą planetę, ale nie miał, co się teraz na tym rozwodzić bardziej go obchodziło, dlaczego nazwała go kłamcą w końcu w żadnym wypadku nie okłamał jej. Nie wiedział za bardzo, co ma myśleć o jej zachowaniu aczkolwiek wiele się przez domysły nie dowie wolałby posłuchać jak się żali niż rozmyślać nad powodami takiej a nie innej reakcji
-Dlaczego nazwałaś mnie kłamcą?
Podszedł do Neyi stojącej przy oknie kładąc dłoń na jej plecach i przesuwając ją powoli w górę na kark dziewczyny. Odwrócił ją w swoją stronę i przyciągnął do siebie, nawet, jeśli stawiałaby jakiekolwiek opory to były by na nic, przytulił ją nie zwracając zupełnie uwagi na jej sprzeciwy. Zresztą ona powinna już od dawna wiedzieć doskonale, że z nim nie wygra nawet jeśliby próbowała wszystkich możliwych sposobów.
//to nie mój dzień na pisanie //
-Dlaczego nazwałaś mnie kłamcą?
Podszedł do Neyi stojącej przy oknie kładąc dłoń na jej plecach i przesuwając ją powoli w górę na kark dziewczyny. Odwrócił ją w swoją stronę i przyciągnął do siebie, nawet, jeśli stawiałaby jakiekolwiek opory to były by na nic, przytulił ją nie zwracając zupełnie uwagi na jej sprzeciwy. Zresztą ona powinna już od dawna wiedzieć doskonale, że z nim nie wygra nawet jeśliby próbowała wszystkich możliwych sposobów.
//to nie mój dzień na pisanie //
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sob Lis 03, 2012 8:58 pm
Była załamana, nie potrafiła już nikomu zaufać. Wszyscy tylko przez chwilę bawią się jej głupią naiwną naturą. Dlaczego i tym razem miała zaufać komuś kogo zna bardzie niewiele. Tam tych od lat. Cleo i Nadia kumpele od piaskownicy, wiernie zdradzały sobie wszystkie sekrety, były jak siostry, jak rodzeństwo którego nie miała, a chciała. Były bliskie jej sercu, choć niejednokrotnie były zazdrosne o jej życie to i tak trzymały się razem. Teraz to wszystko zniknęło zostawiając pustkę w jej sercu. Roy to chłopak, ktoś, kto ponoć ją kocha. tylko zbyt bliskie kontakty z jej matką doprowadzają ją do szaleństwa. Wszystko o niej wie. Matka, niby dba o jej bezpieczeństwo, ale zrobiła z niej niewolnika. Trzyma na uwięzi i nic nie pozwala. To nie życie, to piekło... a ona jeszcze nie dawno uważała, ze tak musi być. Dobrze, że poznała Kyoraku i Nat'a. Pokazali jej coś nowego. Teraz wiedziała, każdy, nawet ona może stać się kimś innym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Wzdychała tak myśląc nad wszystkim i o niczym. Wybudził ją z tego jego głos. Pytanie. Nie miała ochoty w ogóle się odzywać, naburmuszyła się na dobre. Nagle mruknęła czując jak przejeżdża dłonią po jej plecach, kierując się w górę. Nawet nie zauważyła kiedy już ją tulił. Była w jego ramionach lekko zdezorientowana. Milczała.
Westchnęła, doskonale wiedziała, że nie ucieknie od niego. Emocje zebrały się i zamiast zamienić je w gniew, rozczuliła się nad sobą. Popłynęły łzy wielkości grochu po policzkach. Wtuliła się w niego plącząc jakby ktoś jej umarł. Ktoś bardzo bliski, może nawet najważniejszy w jej życiu. Wciąż milczała.
Minęła kilka minut, gdy z jej ust wydobyły się słowa bólu niczym szpila raniąca jej serduszku. Najpierw trochę niewyraźnie zaczęła. Sama nie wiedziała, co plecie. Pomału słowa były zrozumiałą, a nawet miały sens.
-Nikt mnie nie kocha... wszyscy się na mnie wyżywają... wszyscy których uważałam za rodzinę... mama mnie uderzyła i krzyczała na mnie... bałam się... Roy pociągnął mnie za włosy i krzyczał... przyjaciółki porzuciły mnie nie wyjaśniają czemu... jestem sama...
Podniosła lekko główkę i spojrzała rozpłakana w jego oczy.
-... więc dlaczego ty miał byś mnie kochać?
Opuściła główkę ściskając w dłoniach jego bluzkę bardzo mocno.
-Ja tylko zażartowałam... z tym pytaniem...
Wzdychała tak myśląc nad wszystkim i o niczym. Wybudził ją z tego jego głos. Pytanie. Nie miała ochoty w ogóle się odzywać, naburmuszyła się na dobre. Nagle mruknęła czując jak przejeżdża dłonią po jej plecach, kierując się w górę. Nawet nie zauważyła kiedy już ją tulił. Była w jego ramionach lekko zdezorientowana. Milczała.
Westchnęła, doskonale wiedziała, że nie ucieknie od niego. Emocje zebrały się i zamiast zamienić je w gniew, rozczuliła się nad sobą. Popłynęły łzy wielkości grochu po policzkach. Wtuliła się w niego plącząc jakby ktoś jej umarł. Ktoś bardzo bliski, może nawet najważniejszy w jej życiu. Wciąż milczała.
Minęła kilka minut, gdy z jej ust wydobyły się słowa bólu niczym szpila raniąca jej serduszku. Najpierw trochę niewyraźnie zaczęła. Sama nie wiedziała, co plecie. Pomału słowa były zrozumiałą, a nawet miały sens.
-Nikt mnie nie kocha... wszyscy się na mnie wyżywają... wszyscy których uważałam za rodzinę... mama mnie uderzyła i krzyczała na mnie... bałam się... Roy pociągnął mnie za włosy i krzyczał... przyjaciółki porzuciły mnie nie wyjaśniają czemu... jestem sama...
Podniosła lekko główkę i spojrzała rozpłakana w jego oczy.
-... więc dlaczego ty miał byś mnie kochać?
Opuściła główkę ściskając w dłoniach jego bluzkę bardzo mocno.
-Ja tylko zażartowałam... z tym pytaniem...
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Lis 04, 2012 1:18 pm
Nie wypuszczał jej z objęć przeczesując jej włosy, w chwilę zaczęła płakać a potem żalić się, słuchał spokojnie tego, co chciała z siebie wyrzucić głaszcząc jej głowę. Zastanawiał się, co takiego odbiło tym wszystkim ludziom, że bez powodu tak ją potraktowali, nie podobało mu się to jak ją potraktowali wręcz zdenerwowało go to i natychmiast chciał rozmówić się z tym człowieczkiem, co to się nazywa Roy, skrzywił się samo imię przyprawiło saiyana o chęć zwymiotowania, ale nie było to istotne. Pozwolił się dziewczynie wyżalić i wypłakać, bo cóż innego miał zrobić, kiedy spojrzała w jego oczy zadając kolejny razy pytanie, nie wiedział, co ma tak naprawdę powiedzieć w końcu nie myślał w ogóle nad sensem poprzedniej odpowiedzi na pytanie. Wziął głęboki wdech patrząc dziewczynie w oczy wolałby nie kłamać, ale nie musiał w końcu mówić do końca prawdy, musiał się jakoś wyplątać z tej sytuacji, ale nie wiedział jak ma to zrobić w ogóle nie przychodziły mu do głowy żadne pomysły. Wypuścił głośno powietrze ocierając policzki dziewczyny z łez, zapłakała mu całą koszulę i cóż mógł na to poradzić, nic skoro potrzebowała to musiał pozwolić jej wyrzucić z siebie te wszystkie żale i dać się wypłakać. Kiedy w końcu wymyślił coś, co mógł powiedzieć uśmiechną się wciąż patrząc w jej oczy i niepewnie zaczął mówić.
-Ja nie żartowałem z odpowiedzią...
Powiedział dość niepewnie, nie wiedział jak na to zareaguje aczkolwiek wolałby żeby znów nie zaczęła nazywać go kłamcą czy jeszcze czymś gorszym, chociaż szczerze mało go obchodziło, co może ona wykrzyczeć, gdy się wścieknie. Aczkolwiek zastanawiał się nad tym czy dobrze zrobił odpowiadając w taki sposób na pytanie powiedziane do niego w żarcie, nie musiał na to w ogóle odpowiadać no cóż stało się rozpaplał się nie mogąc już nic zrobić ani wycofać się z tego, co powiedział, musiał się, chociaż jakoś z tego wyplątać bądź zakończyć ten temat.
//o Dende wcięło mi mózg...//
-Ja nie żartowałem z odpowiedzią...
Powiedział dość niepewnie, nie wiedział jak na to zareaguje aczkolwiek wolałby żeby znów nie zaczęła nazywać go kłamcą czy jeszcze czymś gorszym, chociaż szczerze mało go obchodziło, co może ona wykrzyczeć, gdy się wścieknie. Aczkolwiek zastanawiał się nad tym czy dobrze zrobił odpowiadając w taki sposób na pytanie powiedziane do niego w żarcie, nie musiał na to w ogóle odpowiadać no cóż stało się rozpaplał się nie mogąc już nic zrobić ani wycofać się z tego, co powiedział, musiał się, chociaż jakoś z tego wyplątać bądź zakończyć ten temat.
//o Dende wcięło mi mózg...//
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Nie Lis 04, 2012 2:21 pm
Zapadła głęboka cisza... Nawet za oknem jakby wszystko zamarło... Patrzyła mu w oczy, po usłyszeniu jednego na pozór prostego zdania. Na pozór? Trudno było jej w to wszystko uwierzyć. Jej oczka błyszczały jak dwie gwiazdki na niebie, skóra na jej śnieżnobiałej cerze wokół oczu była czerwona, w dodatku policzki nabierały rumieńców. Pomału zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli kłamie mówi to tak przekonująco, że ona mu wierzy mimowolnie.
Wpatrzeni w siebie możliwe, że nie zauważyli jak tkwili w tym stanie jakąś dłuższą chwilę... nawet parę minut. Dalej wpatrzona w niego jak w obrazek myślała nad jego słowami. Teraz zaczęła się prawdziwa wojna w jej umyśle. Czy jego uczucia mają jakieś wielkie znaczenie? Czy miłość Roy'a i ich związek ma przyszłość? Czy warto walczyć o przyjaciółki? Czy powinna wszystko wyjaśnić matce? Kogo to obchodzi!
Westchnęła. Wciąż milczała. Nagle świat ruszył ponowie... Ptaszki za oknem świergotały fruwając wokół siebie, wiatr szumiał poruszając drzewa w ogórku. Przemyślawszy chyba wszystko mlasnęła cichutko uśmiechając się do niego mrużąc oczka. Tyle chciała powiedzieć, a razem nic nie przychodziło jej na ślinę. Jej wzrok w pewnym momencie uciekł na ścianę. Widziała zdjęcia, ale na nich już nie było tego samego mężczyzny. Wróciła wzrokiem na saiyana i również ujrzała inną osobę. Patrzyła na niego pytająco szukając odpowiedzi. Dziwiąc się jednocześnie. Roy z kochanego stał się niezrozumiałym prostakiem, a Nat z agresywnego chama zmienił się w... delikatnego i zrozumiałego. I jak tu można zrozumieć mężczyzn?
Tuliła się dalej do niego patrząc mu w oczy, ale nie potrafiła już nic z siebie wydobyć, ani jednego słowa, ani jednego zdania. Tylko się rumieniła, czując jak jej serduszko bije w rytmie serca saiyana. Słyszała doskonale, tylko nasuwała się jedno pytanie. Czy jej bije dla niego?
Wpatrzeni w siebie możliwe, że nie zauważyli jak tkwili w tym stanie jakąś dłuższą chwilę... nawet parę minut. Dalej wpatrzona w niego jak w obrazek myślała nad jego słowami. Teraz zaczęła się prawdziwa wojna w jej umyśle. Czy jego uczucia mają jakieś wielkie znaczenie? Czy miłość Roy'a i ich związek ma przyszłość? Czy warto walczyć o przyjaciółki? Czy powinna wszystko wyjaśnić matce? Kogo to obchodzi!
Westchnęła. Wciąż milczała. Nagle świat ruszył ponowie... Ptaszki za oknem świergotały fruwając wokół siebie, wiatr szumiał poruszając drzewa w ogórku. Przemyślawszy chyba wszystko mlasnęła cichutko uśmiechając się do niego mrużąc oczka. Tyle chciała powiedzieć, a razem nic nie przychodziło jej na ślinę. Jej wzrok w pewnym momencie uciekł na ścianę. Widziała zdjęcia, ale na nich już nie było tego samego mężczyzny. Wróciła wzrokiem na saiyana i również ujrzała inną osobę. Patrzyła na niego pytająco szukając odpowiedzi. Dziwiąc się jednocześnie. Roy z kochanego stał się niezrozumiałym prostakiem, a Nat z agresywnego chama zmienił się w... delikatnego i zrozumiałego. I jak tu można zrozumieć mężczyzn?
Tuliła się dalej do niego patrząc mu w oczy, ale nie potrafiła już nic z siebie wydobyć, ani jednego słowa, ani jednego zdania. Tylko się rumieniła, czując jak jej serduszko bije w rytmie serca saiyana. Słyszała doskonale, tylko nasuwała się jedno pytanie. Czy jej bije dla niego?
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sro Lis 07, 2012 7:12 pm
Cisza, jaka zapadła po tym, co powiedział zaczęła robić się nieznośna dla saiyana, mimo iż lubił ciszę teraz czuł się bardzo zakłopotany w końcu przez niego zapadła ta męcząca niezręczna cisza, którą musiał jakoś przerwać aczkolwiek nie miał zielonego pojęcia jak miałby to zrobić. Po długim czasie w końcu nie mógł już wytrzymać tego sterczenia bezczynnie i słuchanie jedynie tego, co działo się za oknem, szczerze nie obchodziło go, w jaki sposób odgoni tą ciszę byle tylko nie trwała wiecznie, milcząc przesuwał dziewczynę w stronę łóżka, na którym ją posadził. Przez chwilę zastanawiał się nad tym, co mógłby w ogóle powiedzieć aczkolwiek miał pustkę w głowie, ale zaczynało go irytować to jak zwykły człowieczek potraktował w taki sposób tą waleczną dziewczynę, skrzywił się na samą myśl i miał ochotę osobiście rozerwać tą osobę na strzępy. Kucną przed Neyą patrząc jej w oczy, zastanawiał się czy nie wypytać jej gdzie może być ten człowieczek, ale postanowił darować to sobie. Podniósł się przez chwilę zastanawiając się nad tym cóż mógłby zrobić bez zostawiania dziewczyny na pastwę matki jak i tego chłoptasia, co ją tu zamkną i więzi. Po chwili zastanowienia podszedł do biurka i chwycił swój scouter zakładając go na ucho spojrzał ponownie na Neye szczerząc się.
-Chwytaj jakieś inne ciuchy i zmywamy się stąd.
Ziewną przeciągając się i czekał aż dziewczyna się ruszy, nie miał zamiaru siedzieć tu przez całą swoją przepustkę w końcu miał pozwiedzać sobie tą planetę a nie siedzieć w czyimś pokoju i nudzić się jak mops pocieszając niewiastę. Po chwili podszedł do okna i czekał aż dziewczyna łaskawie się przebierze.
//jak zwykle to samo -.- //
-Chwytaj jakieś inne ciuchy i zmywamy się stąd.
Ziewną przeciągając się i czekał aż dziewczyna się ruszy, nie miał zamiaru siedzieć tu przez całą swoją przepustkę w końcu miał pozwiedzać sobie tą planetę a nie siedzieć w czyimś pokoju i nudzić się jak mops pocieszając niewiastę. Po chwili podszedł do okna i czekał aż dziewczyna łaskawie się przebierze.
//jak zwykle to samo -.- //
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sro Lis 07, 2012 8:01 pm
Siedziała dumając, czy w ogóle ma ochotę gdziekolwiek się wybrać. W końca ma karę, a jej ucieczka tylko pogorszy sytuację. Załamana nie miała pojęcia, co ma zrobić. Słuchać się jego czy matki? Kolejne dylematy, kolejne rozkazy... miała już dość. Doskonale wiedziała, że ma prawo decydować o swoim losie, ale dla wygody robiła to za nią Jacket. Teraz wie, to był błąd!
Wzięła głęboki wdech podnosząc się. Podeszła spokojnie do komody i nastawiła stację na jakąś piosenkę, by nie było zbyt ciszo. Podrapała się po głowie i zamyśliła. Przeszukując szafki wyciągnęła pierwsze rzeczy jakie się nawinęły. Ściągnęła szybko koci strój i włożyła białą sukienkę z różowymi dodatkami, ciemne rajstopy, trampki oraz pasujący kolor spinek, Przejrzała się w lusterku,a będąc zadowolona ze swojego wyglądu uśmiechnęła się malując usta błyszczykiem. Nie zastanawiając się dłużej zbliżyła się do biurka. Pozbierała niezbędne przedmioty z powrotem do placka, którego zamieniła w kapsułkę i włożyła w "bezpieczne miejsce".
Chrząknęła podchodząc na saiyana i odsunęła go od okna, po czym zrobiła kilka kroków do tyłu, aż do samych drzwi. Zamknęła i otworzyła oczy, pewna siebie zaczęła biec w stronę okna, podnosząc wysoko nogę stanęła na parapecie i odpychając się wyskoczyła przez nie. Przez chwilę czuła się jakby latała. Rozpostarła szeroko ręce.
-KISEKI!
Wydarła się z uśmiechem na twarzy, w tym samym momencie z tarasu wygramolił się smoczek który widząc, przyjaciółkę w niebezpieczeństwie wzbił się w powietrze i znajdując się pod nią w mgnieniu oka. Dziewczyna bez trudu znalazła się na jego grzbiecie i tuląc się pokierowała nim, by podleciał na wysokość okna. Neya wyprostowała się patrząc na wnętrze pokoju wciąż uśmiechnięta. Czuła nadchodzącą wolność.
-To gdzie lecimy?
Swobodnie rzuciła w stronę saiyana, czekając na interesującą odpowiedź.
Wzięła głęboki wdech podnosząc się. Podeszła spokojnie do komody i nastawiła stację na jakąś piosenkę, by nie było zbyt ciszo. Podrapała się po głowie i zamyśliła. Przeszukując szafki wyciągnęła pierwsze rzeczy jakie się nawinęły. Ściągnęła szybko koci strój i włożyła białą sukienkę z różowymi dodatkami, ciemne rajstopy, trampki oraz pasujący kolor spinek, Przejrzała się w lusterku,a będąc zadowolona ze swojego wyglądu uśmiechnęła się malując usta błyszczykiem. Nie zastanawiając się dłużej zbliżyła się do biurka. Pozbierała niezbędne przedmioty z powrotem do placka, którego zamieniła w kapsułkę i włożyła w "bezpieczne miejsce".
Chrząknęła podchodząc na saiyana i odsunęła go od okna, po czym zrobiła kilka kroków do tyłu, aż do samych drzwi. Zamknęła i otworzyła oczy, pewna siebie zaczęła biec w stronę okna, podnosząc wysoko nogę stanęła na parapecie i odpychając się wyskoczyła przez nie. Przez chwilę czuła się jakby latała. Rozpostarła szeroko ręce.
-KISEKI!
Wydarła się z uśmiechem na twarzy, w tym samym momencie z tarasu wygramolił się smoczek który widząc, przyjaciółkę w niebezpieczeństwie wzbił się w powietrze i znajdując się pod nią w mgnieniu oka. Dziewczyna bez trudu znalazła się na jego grzbiecie i tuląc się pokierowała nim, by podleciał na wysokość okna. Neya wyprostowała się patrząc na wnętrze pokoju wciąż uśmiechnięta. Czuła nadchodzącą wolność.
-To gdzie lecimy?
Swobodnie rzuciła w stronę saiyana, czekając na interesującą odpowiedź.
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sro Lis 07, 2012 8:25 pm
Czekał niezbyt długo aż dziewczyna się przebierze, ale to, co robiła później zdziwiło go nawet bardzo, ale cóż on może poradzić, gdy Neya wyskoczyła przez okno on wyjrzał sprawdzić, czemu tak pewnie skoczyła widząc jakieś zwierzątko podniósł brew do góry niezadowolony z obecności jeszcze tego stworzonka, ale cóż mógł na to poradzić? Nic, a wyglądało na to, iż owy zwierzak jest pupilkiem Neyi, wzruszył ramionami i spokojnie wyleciał z pomieszczenia oczywiście przez okno. Nie podobał mu się fakt obecności tego stworzenia, ale cóż musiał to znieść, wisząc w powietrzu zastanawiał się gdzie mogliby polecieć, ale nie miał zielonego pojęcia w końcu nie znał w ogóle tej planety, niby trzeci raz przebywa na Ziemi, jednak zna zaledwie kilka miejsc. Skrzywił się niezadowolony z tego, że nie mógł wymyślić gdzie mogliby polecieć, więc po prostu ruszył przed siebie pokazując dziewczynie by na tym swoim zwierzaczku leciała za nim
z/t ---> ?? (ee nie wiem)
//sorki że tak krótko//
z/t ---> ?? (ee nie wiem)
//sorki że tak krótko//
- Go??Gość
Re: Domek Rodziny Faucet's
Sro Lis 07, 2012 9:28 pm
Czuła gdzieś pod skórą, że saiyan nie jest zachwycony z obecnej sytuacji. Halfka jednak zrobiła się strasznie nieufną istotką. Leciała tylko i wyłącznie za nim, by wyrwać się z domu, a jakby coś zwalić, że została porwana. Opis porywacza w pewnym sensie miała idealnie przedstawiony i leciała na Kiseki'm tuż za nim.
Smoczek machał coraz mniej skrzydełkami i polegał na sile wiatru, oporu i słuchał cichych wskazówek dziewczyny. Przyjemnie było znów czuć powiewy świeżego powietrza we włosach i na buzi. Przymrużając oczy patrzyła jak szybko ucieka im saiyan. Choć nie wiem jak bardzo smoczek się starał nie potrafił dotrzymać tempa obcemu.
Neya jednak zrezygnowała patrzenia przed siebie i spojrzała na dom. Łąkę od której w szybko się oddalała. Od matki, którą znów zostawia. Westchnąwszy wtuliła się w Kiseki'ego wymazując wszystko za sobą i wyznaczając nowe celi i ciekawszą ścieżkę życia niż bycie prezesem Genetic Corp. Myśli zaćmiewało zostaniem wojownikiem i nauka i opanowanie niezwykłych zdolności jakie pokazał jej Kyoraku. Pragnęła poznać więcej i udowodnić Roy'owi, że jest tylko nędznym robakiem, który nie ma prawa ją tak traktować.
ZT ---> za Natkiem ^^
Smoczek machał coraz mniej skrzydełkami i polegał na sile wiatru, oporu i słuchał cichych wskazówek dziewczyny. Przyjemnie było znów czuć powiewy świeżego powietrza we włosach i na buzi. Przymrużając oczy patrzyła jak szybko ucieka im saiyan. Choć nie wiem jak bardzo smoczek się starał nie potrafił dotrzymać tempa obcemu.
Neya jednak zrezygnowała patrzenia przed siebie i spojrzała na dom. Łąkę od której w szybko się oddalała. Od matki, którą znów zostawia. Westchnąwszy wtuliła się w Kiseki'ego wymazując wszystko za sobą i wyznaczając nowe celi i ciekawszą ścieżkę życia niż bycie prezesem Genetic Corp. Myśli zaćmiewało zostaniem wojownikiem i nauka i opanowanie niezwykłych zdolności jakie pokazał jej Kyoraku. Pragnęła poznać więcej i udowodnić Roy'owi, że jest tylko nędznym robakiem, który nie ma prawa ją tak traktować.
ZT ---> za Natkiem ^^
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach