Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wejście do portu Empty Wejście do portu

Sob Cze 02, 2012 3:59 pm
Wejście, dzięki któremu można dostać się do jednego z najważniejszych miejsc na planecie-Portu Kosmicznego. Wejście szerokie na co najmniej trzech sayan z ogonami, wysokie na dwóch. Często przed wejściem stoi strażnik, który może wpuszczać lub nie sayańskich wojowników.
Anonymous
Go??
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Nie Sie 05, 2012 11:01 pm
Nat w drodze do portu wbiegł do swojej kwatery szybko się przebierając i zabierając ze sobą ubrania (w kapsułce) dzięki, którym nie będzie aż tak bardzo rzucał się w oczy pod czas tego krótkiego pobytu na Ziemi. Po krótkiej wizycie w kwaterze migiem ruszył do portu, kiedy tam dotarł zatrzymał się przy wejściu gdyż stał tam strażnik, który ot tak go nie wpuści bez sprawdzenia czy ma do wykonania jakąś misję czy też po prostu jest zwykłym zdrajcą próbującym uciec. Stanął przed strażnikiem jako iż był od niego wyższy rangą okazał mu odpowiedni szacunek
-Proszę o pozwolenie na wejście do portu, mam sprowadzić kadeta, który nie wraca z Ziemi.
Oczekiwał na wpuszczenie, musiał jak najszybciej wyruszyć, w końcu miał coś do roboty aż palił się do tego by w końcu udowodnić że jest wart dużo więcej niż wszyscy wokół myślą.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Nie Sie 05, 2012 11:19 pm
Strażnik przyjrzał się najpierw to Nathaniel'owi to zerknął na scouter, na którym widniało zezwolenie od trenera z sali na lot w kierunku planety Ziemia.
- Hmm... Nashi Nathaniel? W porządku możesz przejść. Kapsuła już na ciebie czeka. Stanowisko nr 6.
Kapsuła powoli wyłaniała się spod ziemi wydając przy tym sykliwe dźwięki wydostającego się pod dużym ciśnieniem powietrza. Gdy była już całkowicie na powierzchni, powoli otworzył się właz i kolejny raz dało się usłyszeć dźwięk sprężonego gazu.

OCC:
Możesz napisać od razu w lądowisku jak wsiadasz do kapsuły i odlatujesz.
Anonymous
Go??
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Sro Paź 24, 2012 2:48 pm
Maszerował korytarzami powoli kierując się w stronę portu, potrącał po drodze jakichś mizernych kadecików co to sami pchali mu się pod nogi, nie miał teraz ochoty ich omijać bo niby po co w końcu to oni powinni schodzić mu z drogi. Skrzywił się widząc jak pokraki zbierają się z podłogi westchną ciężko zastanawiając się jakim cudem oni jeszcze żyją skoro nawet z podłogi pozbierać się nie potrafią. Szedł dalej mijając po drodze kilku saiyan wyższych rangą oczywiście nie obyło się od tego że musiał zejść im z drogi jak i okazać należny szacunek, chcąc nie chcąc lepiej było to zrobić niż oberwać za niesubordynację czy jeszcze co tam innego. Będąc coraz bliżej wejścia prowadzącego do portu miał jedynie nadzieję że nie będzie musiał czekać jeszcze na kapsułę w końcu powinna już godzina minąć, a on nie chciał marnować swojego wolnego czasu oczekując aż znajdzie się dla niego jakaś wolna kapsuła. Podszedł do jednego z wyższych rangą pilnujących wejścia do portu stając na baczność i salutując.
-Nashi Nathaniel proszę o pozwolenie na wejście do portu.
Czekał spokojnie aż otrzyma pozwolenie na wejście do portu, by mógł w końcu polecieć na Ziemie gdzie będzie odpoczywał od rozkazów i pilnowania się na każdym kroku, miał tylko nadzieję że nie będą go za szybko ściągać z powrotem na Vegetę. Miał ochotę skrzywić się na samą myśl że musiałby wrócić tu zbyt szybko, ale powstrzymał się od tego czekając aż ktoś ruszy się by dać mu pozwolenie na wejście do portu.

OOC:
Czekam na pozwolenie
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Sro Paź 24, 2012 3:00 pm
Dwaj strażnicy stojący przy wejściu łypnęli w milczeniu na Nata i nic nie mówiąc jeden z nich zaczął sprawdzać dane w swoim scouterze. Nie zmieniając wyrazu twarzy ten z detektorem odezwał się do Saiyana:
-Nashi Nathaniel, pozwolenie potwierdzone. Jesteś na czas, kapsuła jest gotowa od paru minut. Stanowisko numer 13.- nic już nie mówiąc obaj się rozstąpili na boki by go przepuścić. Gdy tylko przeszedł, wrócili na swoje miejsca.


OOC:
pisz od razu w lądowisku
Anonymous
Gość
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Czw Lut 21, 2013 7:41 pm
Krwistooki ogoniasty wojownik kierował się w stronę jedynego portu który znajdował się na tej czerwonej planecie. To było coś dla niego bo w końcu odwiedzi inną planetę. Oczywiście o Namek trochę czytał, a i scouter miał ciekawe informacje, ale wszystko najlepiej sprawdzić samemu. Najpierw jednakże minął różne kwatery, i przeszedł przez długie korytarze, aż w końcu dotarł na sam parter. Trochę przyśpieszył kroku uważając by po drodze nikogo nie potrącić. Nie chciał być taki jak reszta która za nic ma swoich towarzyszy czy osoby niższe rangą, a tym bardziej wołał nie wpaść na jakąś elitę czy kogoś mającego jeszcze wyższy status. W końcu udało mu się dotrzeć do samego wyjścia i znalazł się dość szybko na placu. Scouter wskazał mu drogę jaką to też musiał podążyć. Na szczęście sam port nie znajdował się daleko od akademii, a był także blisko pałacu. Szedł coraz szybciej i szybciej, aż w końcu praktycznie biegł przed siebie. W pobliżu nikogo jednakże nie było...przynajmniej na razie to na nikogo też nie wpadł, ale gdy był już o wiele bliżej miejsca swojego przeznaczenia to zwolnił, a jego bieg na powrót zmienił się w chód. Miał tylko nadzieję, że jest na czas, ale raczej się nie spóźnił. Jak by przyszedł odrobinę wcześniej to najwyżej by poczekał, bo co to za problem. Bardzo go to ciekawiło, że dostał rozkaz z góry. Czyżby zwrócił na siebie czyjąś uwagę? A może po prostu chcieli kolejną osobę do podbicia planety, tak też mogło by być bo w końcu nie jest niczym innym jak zwykłym mięsem armatnim. W końcu udało mu się dotrzeć w pobliże portu, a przy samym wejściu widział parę strażników pilnujących tego aby nikt nie powołany się tu nie dostał, albo nie uciekł z planety. Stanął przy jednym na baczność salutując przy okazji i przemówił.
-Nashi Altair Drake. Chciałbym prosić o pozwolenie na wejście do portu. Dostałem rozkaz z góry by lecieć na Namek.
Wyprężył się i oddał szacunek mówiąc do osoby wyższej stopniem. Z pewnością był gotowy do misji, jakakolwiek by ona nie była. W końcu udowodni ile jest wart. Spokojnie jednakże czekał na pozwolenie nigdzie się nie śpiesząc, bo pośpiech to zły doradca, a woli wszystko zrobić dobrze, by nie sprowadzić na siebie hańby.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Nie Lut 24, 2013 10:57 pm
Altair stał przy wejściu do portu i czekał. Czekał w nieskończoność, aż ktoś raczy się nim zainteresować. Strażnicy byli pochłonięci klikam w swoich scouterach. Byś może czekali na potwierdzenie rozkazu wylotu młodego Saiyana, być może otrzymywali inne rozkazy,albo sobie w coś grali. W powietrzu dało się wyczuć napięcie. Nieopodal stojącego Altaira szybkim krokiem przez wejście przeszło dwóch elitarnych żołnierzy pogrążonych w rozmowie. Na ich widok strażnicy od razu wyprężyli się i zasalutowali. Jednak młody Nashi dalej czekał. Pewnie z nudów zaczął się rozglądać dookoła i jego uwagę przykuł jeden z telebimów znajdujący się nieopodal. Na ekranie leciała powtórka przemawiania Króla Zella, która odbyła się na Placu krótko po tym, jak Alt go opuścił. Chwilę potem przez wejście do portu przebiegł równym truchtem oddział składający się z 20 żołnierzy Natto na czele z dowodzącym nimi Kiui. Zdecydowanie szykuje się grubsza afera.


OOC:

Alt piszesz 2 posty przy wejściu do portu. Co widzisz, jakie wrażenie i myśli wywarło na tobie przemówienie króla. Wykaż się inwencją twórczą, opisz np zamieszanie i przygotowywanie statków do drogi (widzisz z oddali) albo, że jest jakaś bójka i ktoś się buntuje przeciw królowi wraz ze sprawnym aresztowaniem delikwenta. Wymyśl coś.
Anonymous
Gość
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Pon Lut 25, 2013 5:59 pm
Czarnowłosy saiyan-jin spokojnie czekał, aż wreszcie mu odpowiedzą. Czekał tak i czekał nie mogąc się doczekać a czas mijał. Nie wiedział ile już minęło ale chyba stoi tu już od godziny jak nie więcej. Chłopak cicho westchnął bo mu się strasznie nudziło to czekanie, a nic do roboty nie miał. Szkoda było dla niego, że na tym scouterze nie można w nic pograć dla zabicia czasu, ale nic to musi po prostu wykazać się cierpliwością i czekać dalej. Niestety czas mijał coraz szybciej a nic się nie działo...kompletnie nic. Nie miał pojęcia czemu nikt nie chce się nim zająć, czy choćby na niego spojrzeć. Zastanawiał się co mogą takiego ważnego robić, że nie zwracają na niego nawet uwagi. Widział jedyne, że coś klikają na swoich urządzeniach przenośnych. Nie miał pojęcia czy czekają na potwierdzenie rozkazu wylotu, czytali inne rozkazy, grali, czy też może coś sobie oglądali i po prostu olali młodego saiyana. Altair coraz bardziej się wkurzał tym czekaniem. Doskonale wiedział, że mógł jednak przeprowadzić trening z Vivian. No cóż ta miała misję, ale raczej sobie poradzi. Czuł bowiem, że dziewczyna ma w sobie spory potencjał...ale czy tylko to czuł? Z resztą wciąż się uczył o emocjach i uczuciach i nie poznał nawet części z nich. Nie miał pojęcia jakie one są, po co i jak je poznać, ani też czemu tak jest jak jest. Nawet nie miał pojęcia, czemu miał zamiar z nią akurat trenować kiedy wokół była masa innych kadetów czy Nashi, a także mógł trenować w samotności. To wszystko było dla niego takie dziwne i trudne do ogarnięcia. W końcu coś zaczęło się dziać, a saiyan jeszcze bardziej wyostrzył zmysły. Widział jak dość szybko idą jacyś elitarni żołnierze na których widok strażnicy, aż się wyprężyli i zasalutowali. Oczywiście młodzieniec także to zrobił, i wytężył następnie słuch używając także scoutera by podsłuchać o czym o ni rozmawiają bo widział jak żywo o czymś dyskutowali, ale niestety nie słyszał co. Zrozumiał z tego wszystkiego nie wiele na swoje nieszczęście. Coś tam mówili o podbiciu planety, jakiejś ważnej misji dla samego Króla i tym podobne sprawy. Wszystko wyglądało na ważne i ciekawe, no ale miał pecha i mało się dowiedział. Zawsze interesująca jest rozmowa dwóch wysoko postawionych osób, bo tacy mają dostęp do ważnych i tajnych informacji. Oczywiście nie dał po sobie poznać, że cokolwiek robił i nie wyglądało to nawet na podsłuchiwane. Z resztą i tak nic się nie dowiedział. Jego uwagę w końcu przyciągnął jakiś ciekawy przedmiot zwący się chyba telebim czy ekran. Cokolwiek to było wyglądało na ciekawe, a że i tak nie miał co robić to tam po prostu się udał by sobie coś obejrzeć. Akurat natrafił na coś ważnego. Widział dość znajome miejsce...plac w akademii! Te wydarzenie musiało się wydarzyć stosunkowo niedawno jak razem z Blade'm wrócili do akademii czy możliwe, że nadal wtedy trwało to całe zamierzanie związane z Kamaro. Z resztą postanowił o tym nie myśleć i oddał się oglądaniu, w końcu mając jakieś zajęcie. Na placu była masa osób, i chyba nigdzie nie było choćby trochę wolnego miejsca, a na dodatek wszędzie panował istny gwar i niemałe poruszenie. Dziwnym trafem rozładowywali emocje kłócąc się i lejąc drugiego po mordzie, no ale cóż to saiyanie...w większości dzikusy, a nie prawdziwi wojownicy. Wszystko widziane było przez Altaira z oddali, bo na pierwszym planie jakiś saiyan mówił o ważnym przemówieniu które się odbyło stosunkowo niedawno, w końcu zaczęło się.... Fanfary, odgłosy bębnów czy innych instrumentów. Zbliżenie na balkon. Parę osób i w środku nich jedna chyba ważna. Chłopak zachodził w głowę kim on jest, z nikim go nie kojarząc i widząc go pierwszy raz w życiu, ale coś czuł, że to była bardzo ważna osobistość.
"-Kim on jest...wygląda znajomo, chociaż go nigdy nie widziałem na oczy, tylko czemu mi coś mówi, że to jest jakaś bardzo ważna osoba....nie możliwe...czy to jest on? Zaraz wszystko się okaże."
Krwistooki widział chyba wchodzących elitarnych strażników czy nawet kapitanów, i w końcu dojrzał go....Króla Vegety. Władcę wszystkich saiyan, a jego imię brzmiało...Zell Junior. Bardzo dziwne imię jak na ogoniastego, no ale sam chłopak też był dziwny, więc co będzie oceniał książkę po okładce. Musiał być bardzo silny skoro się utrzymywał przy władzy. Miał na sobie wspaniałą czerwono-czarną zbroję z peleryną, a na twarzy miał dziwne urządzenie...potężniejsza i lepsza wersja scoutera? Pewnie prototyp, albo stworzony tylko dla przywódcy. Jego włosy...to go zastanawiało jaki ma kolor. Z jednej strony wyglądają na czarny...z drugiej na granatowy...a jeszcze inaczej wygląda jak ciemna purpura. Uznał jednakże, że ma czarne włosy. A jak ktoś się go zapyta to powie, że ciemne by się do niego nie przywalili. Nawet nie zaczął nic mówić, czy nie dał żadnego znaku, ale nastolatek spodziewał się, że to co powie będzie bardzo ważne i może zaważyć na istnieniu całej planety. W końcu dał pierwszy znak ręką by się uciszyli. W jednej chwili cały ten gwar i zamieszanie znikło, sprawiając, że hałas ustąpił miejsca wszechogarniającej ciszy. Nawet nikt nie ważył się wypuścić wstrzymywanego powietrza, a cały smar ucichł. Taką właśnie potęgą, strachem i szacunkiem dysponuje król. W końcu przywódca czerwonej skały się odezwał. Jak na razie nie mówił zbyt dużo ciekawych rzeczy. Mówił coś o tym, że zastanawiają się czemu ich tu wezwał, że sporo osób go widzi pierwszy raz, nazwał poddanymi itd. Czyli jednym słowem pierdoły, no ale takie musi być każde przemówienie. Każde słowo nawet najmniej ważne było wypowiedziane donośnym głosem, gdzie chyba było go słychać na całym placu. Ogólnie praktycznie to Altaira nie zaciekawiło, chociaż koniec jego wypowiedzi mówiący o śmierci wielu żołnierzy elity i uczczeniu ich pamięci minutą ciszy sprawił, że zamyślił się. Tak właśnie coś takiego miało miejsce, gdy sprzątał zniszczenia na placu. Masa ciał elitarnych żołnierzy, wszystko poniszczone...a on to razem z innymi musiał sprzątać. No cóż w końcu był kadetem. I tak trafił lepiej niż jego towarzysz dawna babka klozetowa. Miał nadzieję, że jak będzie sam to nie wpadnie w tarapaty, bo Altaira nie będzie ciągle przy nim by mu dupsko ratować z każdego zagrożenia. W końcu minuta minęła...chyba co do sekundy nawet. Ustawił sobie stoper w scouterze? Nie lubił chyba tracić czasu...ale co więc takiego innego robi. Raczej się nie dowie. W końcu zaczął kolejną część swojej wypowiedzi, tym razem wypowiadając słowa groźnie. To o czym teraz mówił bardzo zaciekawiło młodego saiyana. Władca winę zwalał na przedstawicieli innych ras czyli jednym słowem używał propagandy, dobrego przyjaciela każdego przywódcy. Jego oczy jednakże wyszły prawie z oczodołów gdy usłyszał to, że trzeba położyć temu kres. Zastanawiał się co to mogło znaczyć, ale długo myśleć o tym nie musiał, bo czarnowłosy szybko kontynuował dalej. Mówił coś o drapieżnikach i ofiarach, i że ogoniaste małpy muszą być tymi pierwszymi a ich przeciwnicy muszą za wszystko zapłacić...za pewne swoimi życiami. Ostatnie słowa jednakże wywarły na nim ogromne wrażenie, gdzie mówił, że zaczną podbijać nowe planety, gdzie najpierw padną te najbliższe, a potem reszta, a wszystkie rasy będą wiedzieć, że z nimi nie warto zadzierać oraz to, która rasa jest prawdziwym absolutnym władcą tego wszechświata. Ponownie powstało spore zamieszanie i sporo osób się z nim nie zgadzało, ale to byli pewnie jacyś głupcy. Cała reszta głośno skandowała imię czarnowłosego. Ponownie szybko zostali uciszeni znanym już mu gestem ręki. Krwistooki od razu polubił Króla ze względu na te słowa i wywarły u niego zdziwienie, że zaczęli myśleć. Nie dość, że potężny to jeszcze inteligentny. Bardzo ciekawiło wojownika jak to się wszystko potoczy, tym bardziej, że niedługo i on leci na misje. Jednakże to nie był koniec. Przemówienie było kontynuowane. Mówił o tym, że zostaną przydzieleni do specjalnych oddziałów i wyruszą na podbój. Tylko kadeci co nie awansowali zostaną na Vegecie. Czyli Blade i ten brązowowłosy chłopak robiący rozróbę na sali sobie nie polecą. Aczkolwiek szkoda było mu tej dziewczyny....ale czemu tak o niej myślał!? To było za dziwne jak dla niego. Jest w tym wymiarze od niedawna...dziwne, że nie mógł się pozbyć myśli o niej ze swojej głowy...cóż. Czy on...Z resztą tak czy siak nie zasługuje na żadne uczucia. Jest maszyną do zabijania, stworzoną do walki. Po za tym...problemem nadal jest Lethal, a on jej nie chce skrzywdzić. Czemu? Sam nie ma pojęcia. Te uczucia towarzyszące istotom żywym są zaprawdę bardzo dziwne. Ale czy stanowią one pomoc? Czy też przeszkodę? Co prawda, przez to, że ratował przyjaciela prawie zginał, ale on chyba odwdzięczyłby mu się tym samym. Tak, chyba może go nazywać przyjacielem. Nie przeszli razem zbyt dużo czasu. Ot jedna walka, wspólna misja i spotkanie. Parę razy zabrał go do szpitala, i często na niego wpadał. Ale chyba go polubił. Tylko co do dziewczyny...czuje coś zupełnie innego. Nie ma pojęcia co to, nie ma pojęcia czy to na prawdę czuje. Z resztą nie ma pewności, że wróci z zielonej planety. Po za tym nawet jakby zginął to by nikt za nim nie płakać, wszyscy mają go pewnie gdzieś, i jest nic nie wartym śmieciem...mięsem armatnim. Ale on im wszystkim jeszcze pokażę, a jego imię będzie znane wszędzie. Tylko od nich zależy czy będzie wypowiadane z przejęciem, szacunkiem i uwielbieniem...czy też może z pogardą i strachem. Pod koniec Zell Junior rzekł, że ich rasa będzie tą dominującą i razem stworzą nowy świat, po czym po prostu wrócił do pałacu. Na powrót powrócił hałas, i wykrzykiwanie jego imienia jeszcze przez spory okres czasu. To co oglądał to chyba były...Saiyańskie wiadomości, czy tam Wiadomości z Vegety, albo jeszcze miał ten program czy kanał inną nazwę. Nie obchodziło go to jednakże i wrócił na swoje miejsce nadal czekając. Nieźle się sprężył bo zaraz do jego uszu doszedł jakiś szmer, przeradzający się w tupot jakby biegła cała armia. Oczywiście o wiele się nie pomylił bo równym truchtem przebiegł cały oddział wojowników składający się z dwudziestu weteranów Natto którymi dowodził elitarny żołnierz Kiui. Szykowało się coś ważnego skoro tak ważni ludzie są wysyłani na misje, a niedawno stracili elitę. Tylko...wysłali nawet Natto. Ale czemu Altair leci sam? Nawet jakby dostał kogoś do pomocy, lub komuś komu to on ma pomagać to jednak to za mało. Chyba, że mieliby się spotkać na Namek z jakimś oddziałem. To wszystko było takie dziwne, no ale na razie nie miał innego wyboru jak tylko czekać.
Anonymous
Gość
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Pon Lut 25, 2013 7:55 pm
Chłopaka już reszta nie obchodziła, teraz jego myśli zaprzątało coś znacznie ważniejszego, a mianowicie jego misja i powód jego wysłania. To jest jasne, że go obserwują toteż uważa na to co robi i to co mówi, przez scouter go podsłuchują, to nawet na misjach nie ma prywatności. Oczywiście zawsze go można wyłączyć jeśli będzie trzeba, to nie problem, a potem zwali się winę na usterkę. Altair jednak potrafi myśleć inaczej niż reszta jaskiniowców, ale sądzi, że takich myślących jest więcej, tylko ich nie poznał. Z Blade'm bywa za to różnie. Raz pomyśli, raz zrobi coś zupełnie dziwnego a czasami coś rozwali, zepsuje bądź całkowicie zrobi coś idiotycznego za co potem obaj będą cierpieć, chociaż zawsze wtedy najbardziej cierpi krwistooki. W większości sytuacji jednak nie jest głupi...jest po prostu nieprzewidywalny i nie słucha się rozkazów. Jakby się chłopaka poprzednio słuchał to obaj mieli by łatwiej, i nie musiałby umawiać się z cwaniakiem i walczyć o życie Rivera. Na szczęście dla czarnowłosego kadeta wszystko skończyło się dobrze. Niestety awansu nie dostał, chociaż on sam prawie dorównuje sile Altairowi. To trochę dziwne, no ale wszystko sobie praktycznie zepsuł u trenera, może jednak jest szansa by to naprawić. Mała ale zawsze coś. Chociaż...jego towarzysz był sporo czasu w szpitalu, bywając tam prawie codziennie. Stały bywalec, nawet doktorek go polubił. Jego przyjaciel ma szczęście do kobiet. Najpierw ta różowowłosą szefowa...musi ją kiedyś odwiedzić jak będzie miał czas. Potem ta saiyanka....nie ma pojęcia jak się zwała, no i jakaś jeszcze inna z którą ją widział, i której podobno pomagał dzięki czemu zdobył ogony. Czasami dobre pomysły przychodziły mu do głowy, jak ten atak który on zrobił na nim...Lotos. Nazwę gdzieś słyszał i to chyba popularny atak, ale jednakże umie coś takiego zrobić, więc to już coś. Ale chyba najlepsze co powiedział to o kasynie dzięki czemu udało im się zdobyć ostatni artefakt...wilczy medalion, który Altair strasznie polubił. Krwistooki ponownie wyciągnął swój amulet i zaczął go jeszcze baczniej oglądać. Była to ciekawa rzecz, pamiątka, sporo warta na czarnym rynku, ale nie potrzebuje kasy. Po za tym to doskonała nagroda za jego pracę. A na dodatek on to zrobił sam z siebie, chociaż nie musiał, niczego robić dla akademii. Sporo osób w niej poza tym nienawidzi. Nagle do jego uszu dostał się jakiś szum, a on sam zostawił swój artefakt i obejrzał się w stronę z którego ów dźwięk dochodził. Gdy się obejrzał zauważył w oddali jakąś startującą kapsułę która bardzo szybko unosiła się w górę, a następnie poszybowała i znikła gdzieś daleko, lecąc na jakąś odległą planetę. Kolejny raz słyszał ten sam dźwięk, lecz bardziej natarczywy i głośniejszy...było go o wiele więcej. Spojrzał się w górę, a tam właśnie podnosiła się masa kapsuł lecąc zapewne z tamtym oddziałem Natto na jakąś ważną misję...interesującym do odnotowania faktem był pojazd elity. Był to dość spory biały statek mający sporo dział. Nie miał pojęcia czy to przypadkiem nie w nim leci cały oddział żołnierzy zważywszy, że sam Kiui tego pilotować raczej nie będzie. Do tego miał dostęp Elitarny wojownik? Altair otworzył oczy z dziwienia teraz, gdy widział go w pełnej okazałości. Spory ogromny statek kosmiczny straszący swoim wyglądem, a także pewnie działa które posiadał zamontowane nie były na pokaz i mają ogromną moc przebicia...ale po co one? A może jednak to nie były działa...w każdym razie był to wspaniały pojazd, ale krwistooki zamierzał zostać kapitanem. Co prawda demon chyba w co innego mierzył, ale to nie ważne. To na pewno wspaniałe mieć dostęp do takich rzeczy, a on nie zamierza być śmieciem. Nie zamierza tym bardziej zginąć na Namek! Ale na pewno nie podda się, ani nikogo nie poświęci by się ocalić. Nie zamierza być taki sam jak Lethal.
"-Nigdy się nie poddam, ale nie zamierzam też zginąć na tamtej zapomnianej przez Boga planecie. Ale też nie zamierzam być jak ten demon."
Ponownie coś dziwnego, się zaczęła dziać w porcie, wszystkich coś ostatnio nosiło, takie wrażenie na nich wywarło to przemówienie. Nastolatek ponownie spoglądał w stronę portu. Jakaś draka tam była. Najwidoczniej dwaj saiyanie się o coś kłócili, chyba o to kto poleci pierwszy kapsułą. Wytężył wzrok pomagając sobie scouterem. To chyba byli Nashi. Nagle doszło między nimi do bójki o miejsce w kapsule, i chyba żaden z nich nie zamierzał odpuścić. Po krótkim czasie przyszedł do nich jakiś inny ogoniasty...który chyba miał rangę Natto. Czarnowłosy brawie się roześmiał, gdy obu mężczyznom spuścił łomot, wywalił ich na zbity pysk z portu, a potem sam wsiadł do kapsuły. Ci szybko jednakże wstali i popędzili za nim prawie łamiąc sobie nogi i wsiedli do byle jakich kapsuł lecąc za nim. Był chyba ich dowódcą...no cóż całkiem ciekawy sposób rozwiązywania problemów. To była jednakże, tylko jedna z sytuacji które się tu zdarzyły. Kolejną którą jego czujny wzrok przyuważył było jeszcze inne zamieszanie, tym bardziej mechaników którzy się spieszyli z naprawą statków tak bardzo, że nawet ich nie zabierali nigdzie, tylko naprawiali na miejscu. Było to trochę straszne, bo większość z nich wyglądała jakby się miało rozpaść.
"-Super. Latające trumny, lepiej być nie mogło. Mam nadzieję, że do żadnej takiej nie wsiądę. Tym bardziej mam nadzieję, że żaden przyrząd nie będzie zepsuty, i nie trafie na jakiś meteor, planetoidę czy asteroidę albo nawet zupełnie inną planetę, gdzie też cała wina spadnie na mnie bo na kogo innego. Chociaż jakbym trafił na gwiazdę to byłoby gorzej..."
Mechanicy byli jednak dobrzy w tym co robią. To trochę dziwne dla niego, że ci jaskiniowcy mają jakiś naukowców, mechaników i tym podobnych ludzi, no ale cóż...powinni ich mieć bo inaczej byliby zupełnie beznadziejni.
"-Widzę, że ciężko pracują dla swojej planety, ciekawe jest tylko to, czy będzie ktoś o nich pamiętał...chociaż żadna praca nie hańbi, a mają pewnie na utrzymaniu rodziny...z resztą rodzina nie jest dla mnie. Nie jest dla takiego demona i potwora jak ja, tak samo jak te głupie uczucia. Jestem tylko maszyną do zabijania, chociaż Lethal uważa inaczej, to jednak robi zupełnie to samo...już przez niego zabiłem trzy osoby podczas mojej misji... nie licząc sześciu saibamenów."
Odzyskał więc swoją wiarę w nich, i całkiem możliwe, że to co mówił Król, ma dużą szansę się spełnić. Niestety przez takich jak ten trener z koszar, grubas z magazynu i głupi gruby kucharz, czy ten wielki recepcjonista sprawiają, że nie ma ochoty za nich walczyć i tak samo robią to inni saiyanie. Na szczęście są tacy dla których nie boi się walczyć na Namek, a tym bardziej zamierza wrócić.
To chyba nie był koniec na dziś, ale to natomiast było bardzo ciekawe. Widział jakiegoś saiyana w oddali który coś krzyczał. Dopiero po pewnym czasie dźwięk dotarł do jego uszu. Mężczyzna krzyczał precz z królem, mówiąc coś, że niszczy on tradycje planety Vegety i prowadzi ich lud ku zniszczeniu i zapomnieniu, a także to, że nie nadaje się na władcę, a ten przywilej należy do najsilniejszego. Długo tak ten buntownik nie krzyczał bo zaraz przybiegł jakiś patrol dwu osobowy i z łatwością podchwycili buntownika. Jeden zrobił mu nelsona, czy tam założył dźwignie. Dokładnie tego nie wiedział bo trochę to było daleko, ale widoczne było to jak drugi facet nawala krzykacza po brzuchu, a następnie obaj go wywalili i zaczęli kopać po całym ciele. Chyba im się to potem znudziło, bo go złapali i wyprowadzili z portu. Ten gość natomiast zemdlał z powodu odniesionych ran i chyba już tutaj nie wróci....jeśli w ogóle przeżyje. Szybko go złapali.
"-Nie wiem czemu mówiłeś, tak o swoim władcy tym bardziej, że wszystko jest pod monitoringiem. Pewnie cała planeta tak ma. Po za tym...on nie jest jaskiniowcem jak reszta...przynajmniej taką mam nadzieję, bo całkiem możliwe, że jest taki jak reszta. W każdym razie przynajmniej nie będzie nudno."
Tak właśnie działają te kamery. Całkiem przydatny jest ten system ochrony. Chłopak myślał, że już będzie spokój, gdy nagle wbiegł kolejny oddział żołnierzy, gdzie też ponownie wsiedli do kapsuł i odlecieli. Wojna na całego będzie trwała...cóż będzie ciekawie, ale wielu po prostu nie nadaje się do wojska. Nie opłaca się ich dawać jako mięso armatnie nawet. To już czysta głupota. Ale tak niestety działają ci jaskiniowcy. Nie chodzi mu oczywiście o równouprawnienie rang czy coś, ale nie powinni być oni traktowani jako nic nie warte śmiecie czy popychadła. Kiedyś on to zmieni...albo i nie on. W każdym razie, trzeba zrobić coś by to zmienić. Oczywiście bez mocy nic nie zdziała, czy też poparcia. Może na Namek znajdzie kogoś kto go czegoś nauczy? Albo wyzwoli w nim prawdziwą moc? A może jednak spotka jakiegoś przepotężnego przeciwnika. Może to lepiej dobrze, że Vivian z nim by nie leciała....zaraz....czemu o niej myśli? Nawet nie miał pojęcia, że mógłby ją zabrać na Namek. Z resztą i tak by mu nie pozwolili. Cicho westchnął, bo nadal go reszta olewała no i nic się na razie nie działo. Z resztą nadal był zafascynowany tymi słowami Króla. Szkoda, że nie słyszał go na żywo, no ale miał ważne sprawy na głowie takie jak misja, dla akademii. Czas płynął dalej, a on nie miał nic do roboty, mógł tylko rozmyślać nad pewnymi sprawami...przynajmniej tak sądził do czasu. Nagle usłyszał potężny dźwięk przewiercający mu głowę na wylot. Spojrzał się do góry, a tam widział ogromny czerwony statek kosmiczny z jakimś dziwnym znakiem. Czy to był statek kosmiczny Kapitanów? Było to ogromne! Chciał takie coś mieć. Ale czeka go długa droga i raczej nie jest to możliwe, by został Reishim. Ma na to mikroskopijne szanse, ale na pewno nie zamierza się poddać. Ma parę celi w życiu. Dziwne, że jego scoutera nie rozwaliło od nadmiaru energii...zaraz zaraz to było dziwne. Praktycznie żadna energia nie była wykrywalna. Tylko od Natto i Nashi scouter coś wyczuwał, a od Elity i Kapitanów zupełnie nic. Dziwne...jakby pozbyli się energii. Z resztą nieważne. Ponownie zasalutował do czekających strażników, mówiąc to samo co poprzednio mając nadzieję, że jego lot wreszcie się odbędzie. Nie obchodziło go to co tam spotka, zamierza sobie bowiem poradzić z każdym zadaniem jakiekolwiek by ono nie było.


Ostatnio zmieniony przez Altair Drake dnia Sro Lut 27, 2013 7:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wejście do portu 9tkhzk800/800Wejście do portu R0te38  (800/800)
KI:
Wejście do portu Left_bar_bleue0/0Wejście do portu Empty_bar_bleue  (0/0)

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Sro Lut 27, 2013 6:44 pm
Nie leciał zbyt długo. Moc Super Saiyan'a dawała niesamowitą moc, a co za tym idzie prędkość. Przez cały czas koncentrował się jak mógł, by utrzymać poziom Ki na jak najmniejszym stopniu. Będąc w ruchu nie wychodzilo mu to najlepiej i miał wrażenie, że jego PL skacze sobie w najlepsze. Gdyby ktoś teraz miał przy sobie scouter i mierzył poziom jego energii, to mocno by się zdziwił. Cyferki zmieniały by się co sekundę. Wreszcie w oddali zobaczył tereny portu. Będąc na wysokości wejścia zaczął lądować. Złota aura zanikła, lecz włosy pozostały w tym kolorze. Od czasu walki z Rik'iem cały czas był w tej formie. Po części dlatego, iż nie bardzo wiedział jak ma ponownie na nią "wskoczyć". Stopy dotknęły podłoża w ledwo słyszalnym tapnięciem. Rozejrzał się, ruch tutaj był ogromny. A więc podboje już się zaczęły. Dziesiątki Saiyan, złożonych zapewne w mniejsze zespoły, wsiadały w kapsuły i udawały się w różnych kierunkach. Większość z nich zapewne nigdy już tu nie wróci, ale taką trzeba zapłacić cenę za podbój planety. Hazard wolnym krokiem ruszył w stronę straży pilnującej tu porządku, jednak póki co nie zamierzał się meldować. Postanowił poczekać na Trenera, gdyż to od niego dostał rozkaz udania się do Portu. W międzyczasie przypomniał sobie swoją ostatnią wizytę w tym miejscu, oraz to jak został potraktowany. Stanął kilka metrów przy wejściu i omiótł wzrokiem stojących tam strażników. Nie rozpoznał wśród nich swojego oprawcy. Skrzyżował ramiona i stał w miejscu, będąc od czasu do czasu potrącany przez przechodzących Saiyan.
Anonymous
Gość
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Sro Lut 27, 2013 7:38 pm
Młody Nashi nadal sporo musiał czekać, żeby ktoś chciał się nim zająć. Niestety strażnicy chyba kogoś oczekiwali bo ponownie nic mu nie odpowiedzieli, toteż dał sobie z tym spokój mając nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni. Niestety czas nadal mijał a nic przez dłuższą chwilę się ciekawego nie działo. Ot nowi żołnierze przebiegający przez port i wsiadający do kapsuł. Oczywiście było ich sporo, a Altair wiedział czemu tak jest. Wszystko rozchodziło się o rozkaz władcy i teraz saiyanie masowo lecą na misje. Oczywiście szkoda mu było opuszczać Vegetę, choć to była czerwona skała bez niczego no ale to pierwsze miejsce w którym się zjawił, więc ma do niego sentyment. Szkoda mu było także opuszczać tą planetę dlatego, że poznał Blade'a no i Vivian. Nie miał pojęcia czy był samotnikiem czy też nie, ale nie lubił nudy. Mógł oczywiście czekać cierpliwie, ale jednak woli jak coś się dzieje...albo przynajmniej coś robić. Tworzenie planów nawet powolne, to jednak zawsze coś i przynajmniej się nie nudzi. Ciężko westchnął bo ponownie nic się nie działo przez większy okres czasu, gdy nagle usłyszał jakiś dźwięk. Coś musiało lecieć bardzo szybko, wręcz to była niewiarygodna prędkość, a przynajmniej tak wskazywał na to dźwięk. Ale może po prostu się przesłyszał. Jednakże tknęło go przeczucie i obrócił się. To co ujrzał nieźle go zdziwiło. W stronę portu leciał złotowłosy na pełnej prędkości. Cyferki w scouterze wręcz chaotycznie skakały, chociaż to nie były zbyt duże liczby co go zaciekawiło. Przecież ta złota forma miała niewiarygodną moc, więc scouter powinien mu już dawno wybuchnąć...Ale jeśli by się tak bliżej zastanowić, to sporo saiyan też miało praktycznie nie wyczuwalny Poziom mocy, ale wtedy był zajęty czymś ważniejszym, więc go aż tak to nie ciekawiło. Dopiero teraz gdy sobie o tym przypomniał zaczął rozmyślać, co może być tego przyczyną...zepsuty scouter? Niee na innych działa normalnie. Czyżby jakaś specjalna umiejętność? To w ogóle możliwe? Nie miał pojęcia, ale tylko na to wszystko wskazywało bo żadnych innych pomysłów nie miał. Nawet nie słyszał, gdy młody chłopak wylądował niedaleko wejścia, patrząc się na strażników. Miał pancerz, więc miał rangę Nashi zupełnie jak krwistooki. Ten ogoniasty jednakże wydawał mu się znajomy...zaraz co on tam widzi w oddali? Wytężył wzrok i dojrzał dziwną podłużną bliznę...Teraz już pamiętał! Widział tego mężczyznę walczącego z drugim saiyan-jinem. Nie miał pojęcia kto wygrał, czy w ogóle był zwycięzca, ale pamiętał równie potężną technikę którą to on użył...nosiła chyba nazwę Big Bang Attack. Czarnowłosy myślał, czy warto z nim porozmawiać i zadać mu parę pytań...z resztą i tak nie miał nic ciekawego do roboty. Widząc, że nikt się nim nie zamierza zająć ruszył w stronę nieznanego mu wojownika i stanął przed nim.
-Miło mi jestem Altair Drake.
Odezwał się z uśmiechem i wyciągnął rękę w kierunku rekruta, by się z nim przywitać.
-Kojarzę cię chyba z walki na sali treningowej, gdzie walczyłeś z jakimś innym saiyanem, tak było racja?
Zapytał się nie będąc sam pewnym, ale wszystko u niego się zgadzało...chociaż włosy miał inne. Ale twarz i blizna ta sama.
-W każdym razie to była wspaniała walka...nie miałbyś nic przeciwko jeśli bym ci zadał parę pytań?
Tutaj wojownik trochę przystopował jeszcze bardziej niż poprzednio, czekając na jego odpowiedź i jeśli by się zgodził to by kontynuował dalej.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wejście do portu 9tkhzk800/800Wejście do portu R0te38  (800/800)
KI:
Wejście do portu Left_bar_bleue0/0Wejście do portu Empty_bar_bleue  (0/0)

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Sro Lut 27, 2013 9:14 pm
Hazard stał tak i niechętnie obserwował to, co dzieje się wokół niego. Z chęcią zdrzemnąłby się na parę godzin, a najchętniej wyprałby się na stołówkę, nie jadł od dość dawna. No ale niestety, nie mógł poddać się tym przyjemnością, misja czeka. Po raz enty został trącony przez jakiegoś ogoniastego. Wolał tego nie komentować, bo jeszcze trafi mu się jakiś wyższy rangą i dostanie mu się za niewyparzony język. Postanowił jednak odejść kawałek dalej. Już miał zrobić krok w lewo, gdy przed jego oczyma pojawił się jakiś Saiyan i wyciągając w jego stronę rękę przedstawił się. Haz uniósł wysoko brwi i spojrzał na niego zaskoczony. Setka jego pobratymców łazi wte i wewte, a tu nagle jeden z nich podchodzi i rozpoczyna rozmowę. Kultura osobista wymagała odpowiedniego zachowania się w tej sytuacji, więc odchrząknął, uścisnął dłoń Altair'a o odrzekł:

- Hazard. Lub po prostu Haz, również mi miło.

Gdy tylko skończył mówić, czarnowłosy kontynuował. Otworzył szerzej oczy słysząc, iż kojarzy go z Sali Treningowej. Był pełen podziwu, że chłopak był w stanie go zapamiętać. Czyżby jego walka z Nat'em była aż tak ciekawa? Fakt, zrobili niemały rozgardiasz w mordowni i pewnie nie jedna osoba zwróciła na nich uwagę. Postanowił to skomentować.

- Hmm racja, to nie było tak dawno. Ciekawe, że udało Ci się to zapamiętać, ja nie zwracam za bardzo uwagi na to, kto prócz mnie znajduje się w sali.

Przyjrzał się nieco bardziej rozmówcy. Był wyższy od niego, szczupły, z charakterystycznymi dla Saiyan czarnymi włosami. Jednak to co w jego wyglądzie rzucało się w oczy najbardziej to oczy. Krwistoczerwone, budzące niemiłe uczucia. Pierwszy raz widział taki odcień. Czyżby gość był Half'em? U połówek inny kolor tęczówek to norma. Ale żeby czerwony.... Z tych rozważań wyrwał go głos Altair'a, który zamierzał spytać go o jeszcze parę spraw. Jako że i tak nie było nic innego do roboty, Haz wzruszył ramionami i rzekł:

- W sumie czemu nie. Pytaj.

Musiał przyznać, iż chłopak go zainteresował. Sądząc po zbroi nie był już kadetem, byli na tym samym poziomie w hierarchii wojskowej. O co może mu więc chodzić?
Anonymous
Gość
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Sro Lut 27, 2013 10:47 pm
Czarnowłosy czekał na odpowiedź nowo poznanego saiyana. Dopiero teraz z bliska widział, że jego uniform jest nieźle poniszczony, a zbroi praktycznie nie ma...chociaż nadal było widać, że jest to Nashi. Wojownik uścisnął jego dłoń, a siłę miał dość sporą na tej formie, aż dziw, że scouter nie wyczuwał praktycznie jego energii. Ogoniasty nosił imię Hazard. Chyba się trochę zdziwił tym, że go zapamiętał. Co prawda był pierwszą osobą którą widział podczas prawdziwej walki, no i ma charakterystyczny znak jakim jest blizna. Cóż tak po prawdzie trudno było go nie zauważyć, jak stało się praktycznie przy trenerze który obserwował ich walkę? Chociaż pewnie resztę to mało obchodziło, bo walka jest najważniejsza. Nie miał pojęcia czy mężczyzna jest taki jak reszta, ale sądząc po jego stylu wypowiadania się i to, że nie odzywał się gburowato, świadczyło o nim, że nie jest jaskiniowcem jak cała reszta. Takich poznał niestety niewielu, ale każdy taki jest na wagę złota. Z uśmiechem przyjął wiadomość, że chętnie odpowie na jego pytania. Altair miał ich kilka i nie wiedział o co zapytać najpierw, ale najbardziej oprócz złotej formy interesowało go to, że nie wykrywa u niego mocy. Chodził w tą i we w tą zastanawiając się jakie pytanie zadać najpierw. W końcu zatrzymał się i popatrzył na swojego rozmówcę.
-Mój scouter praktycznie nie wyczuwa u ciebie energii, albo wykrywa jej niewielkie ilości...jak to robisz?
To było pierwsze pytanie i oczywiście, czekał na odpowiedź by dopiero wtedy zadać kolejne.
-Kolejna sprawa...widzę, że osiągnąłeś złotowłosą formę....czy wiesz może jak ją osiągnąć? Co do tego jest potrzebne?
Nie miał pojęcia czy zdobył ją pod wpływem impulsu czy też nie, dlatego też wolał o to zapytać, by dopiero po dłuższej chwili kontynuować.
-Ostatnia sprawa...widziałem twój atak...wielka kula energii...zwało się to chyba Big Bang Attack, jak mnie pamięć nie myli...mógłbyś mnie go kiedyś nauczyć?
Zapytał się saiyan-jin stojąc w takim miejscu, by przypadkiem nie znajdować się na drodze innych wojowników. I tak to było ostatnie pytanie ale miał jeszcze jedno całkowicie nie związane z tematem.
-Gdzie lecisz? Dostałeś przydział na jakąś planetę?
To było pewnie głupie pytanie bo na pewno dostał jakąś misje, ale ciekawiło go, gdzie on też leci.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wejście do portu 9tkhzk800/800Wejście do portu R0te38  (800/800)
KI:
Wejście do portu Left_bar_bleue0/0Wejście do portu Empty_bar_bleue  (0/0)

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Czw Lut 28, 2013 12:03 am
Pierwsze pytanie jakoś wcale go nie zaskoczyło. Sam Trener powiedział mu, że to bardzo rzadka umiejętność, więc musiał spodziewać się tego typu pytań. Ze spokojem w głosie odrzekł:

- Nauczyłem się jak obniżać swoją Ki. Dzięki temu nie można za pomocą tego - wskazał na scouter Altair'a - określić mojej siły. Tyle, że nie opanowałem tego jeszcze zbyt dobrze, toteż może mi nie wychodzić....

Zastanawiał się jaki jest odczyt jego mocy. Czy jest w miarę stabilny, czy może zmienia się jak oszalały? To na pewno byłaby dla niego wskazówka. Nawet miał ochotę spytać o to chłopaka, lecz usłyszał kolejne pytanie, które nieco zbiło go z tropu. Przed oczami pojawił mu się obraz Rik'a. Jego bezlitosnego wyrazu twarzy. A także jego własne odczucie bezsilności i strachu.... Mimowolnie zacisnął pięści. Nie chciał o tym myśleć, gdyby mógł, to wymazałby te wspomnienia ze swojego umysłu. Spojrzał na krwistookiego i wyszeptał:

- Wybacz, ale nie chcę o tym rozmawiać. To....

Nie dokończył. Nie wiedział co ma powiedzieć, otwieranie się przy osobie którą dopiero co poznał nie było dobrym posunięciem. Wiedział z własnego doświadczenia, tak własnie było w dzieciństwie. Gdy tylko zaufał jakiemuś rówieśnikowi, ten po niedługim czasie odwracał się od niego wbijając mu nóż w plecy. Oczywiście nie znał Altair'a, nie wiedział jaką jest osobą, ale póki co powstrzyma się od mówienia o rzeczach osobistych. Przynajmniej dopóki go nie pozna, na co pewnie i tak okazji nie będzie. Z rozmyślań na ten temat wyrwało go kolejne, trzecie już pytanie młodego Nashi. Poprawiło mu to nieco humor, jak i również wprowadziło w zakłopotanie. On miałby kogoś uczyć? Sam niewiele wiedział, a tu nagle ktoś zwraca się do niego z taką prośbą. Drapiąc się w tył głowy odrzekł:

- A tak, Big Bang Attack, fajna technika. Wiesz, nigdy nikogo nie uczyłem, ale jeśli Ci tak na tym zależy, to mogę pokazać o co w tym chodzi. To nie jest trudne do opanowania, tak mi się wydaje.

Uśmiechnął się lekko. Już dawno nie rozmawiał z nikim tak swobodnie. Miła odmiana, musiał przyznać. Chłopak sprawiał wrażenie miłej osoby. Nie patrzył na niego z góry, jak większość populacji. Był ciekawski, ale jakoś nie uznawał tego za wadę. Usłyszał kolejne pytanie, niezwiązane z poprzednimi.

- Na... Namek o właśnie!. Ta planeta została mi przydzielona. To pewnie ma związek z tym przemówieniem Króla, dopiero co je widziałem. A Ty gdzie lecisz?

Ciekawiło go jakie jeszcze planety ma zamiar podbić Czerwona Planeta. Miał tylko nadzieję, że Ziemię ominie ta wątpliwa przyjemność. Za nim w świecie nie chciałby, Ziemianie jakkolwiek ucierpieli na skutek działań ogoniastych. Choć jakby się zastanowić, to ta planeta ma całkiem mocnych obrońców, których miał okazję nawet zobaczyć.
Anonymous
Gość
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Czw Lut 28, 2013 12:34 am
Saiyan-jin z wielką uwagą wsłuchiwał się w każde słowo nowo poznanego chłopaka. Dowiedział się tego, że nauczył się obniżać swoją energię i dlatego scouter praktycznie nic nie wyczuwa. Tak jak się spodziewał miał rację, to musiała być umiejętność. Ciekawiło go to czy w drugą stronę też to działa i można dzięki temu wyczuwać energię bez scoutera...Zaraz...on nie miał scoutera założonego, a mimo to tu trafił. Nasuwały mu się pewne odpowiedzi...stracił scouter, ma go schowany, pamięta drogę, a także...nauczył się wyczuwać energię. Każda odpowiedź była z resztą zgodna z prawdą, więc nie miał pojęcia jak jest na prawdę, ale skoro umie swoją moc wyciszyć to i pewnie umie ją wyczuć...chyba. W każdym razie dostał swoją odpowiedź na pierwsze pytanie. Niestety Hazard nic mu nie powiedział o złotej formie, a jedynie wyszeptał, że nie chce o tym rozmawiać. Kolejne skojarzenia to było to, że albo nie chce się podzielić wiedzą co jest oczywiście zrozumiałe...tak na prawdę się nie znają. Albo moc zdobywa się w jakiś trudny sposób...czyżby tu pierwsze skrzypce grały emocje? Jeśli tak to jakie. Nie wiele wiedział o tej złotowłosej formie. Co najwyżej mógł zaobserwować jego zachowania, ale tak po prawdzie nic mu to nie dawało. I wreszcie przyszedł czas na ostatnie pytanie. Mimowolnie uśmiechnął się słysząc, że chętnie go nauczy. Jednak zapamiętał nazwę techniki. Nie obchodziło go to, że nikogo nie uczył...on z resztą nie był inny chociaż miał trenować z Vivian. Od razu po tym postanowił podziękować za taką sposobność.
-Wielkie dzięki...za każdą odpowiedź. Nie jesteś jak reszta...tych ogoniastych. Miło słyszeć, że nie wszyscy są tacy...jak na przykład trener z koszar.
Zaśmiał się cicho. Słysząc to, że czarnowłosy też leci na zieloną planetę otworzył oczy szeroko ze zdziwienia.
-A to się ciekawie złożyło...bo też lecę na Namek. Coś tam mi gadali, że rozkaz z góry, znam swoją kapsułę i tyle wiem po prawdzie.
Spojrzał się ponownie na swojego rozmówcę i kontynuował.
-Widzę, że twój ubiór jest zniszczony, musiałeś mieć ciężką walkę.
Chwile się zastanowił czy warto jednak jeszcze się o coś pytać, ale reszta już nie była taka ważna. Był mu wdzięczny, że przynajmniej odpowiedział na większość z nich. Złotą formę na pewno kiedyś opanuje.
-Co do przemówienia Króla to widziałem, całkiem ciekawe. Dlatego pewnie masa osób leci na misje....ale oni lecą w pełnych oddziałach. My też przypadkiem nie powinniśmy lecieć w całych grupach? Coś mi tu nie pasuje...
Coś rzeczywiście było tu nie tak...ale co? A może się myli.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wejście do portu 9tkhzk800/800Wejście do portu R0te38  (800/800)
KI:
Wejście do portu Left_bar_bleue0/0Wejście do portu Empty_bar_bleue  (0/0)

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Czw Lut 28, 2013 11:25 am
Altair ponownie wprawił Haz'a w zakłopotanie. Młody Nashi poczuł, że się czerwieni.

- Eee nie no spoko, nie ma sprawy, to nie było nic wielkiego - odrzekł ponownie drapiąc się w tył głowy - Ty również wydajesz się być w porządku. Trenera z Koszar nie miałem okazji poznać osobiście, ale słyszałem, że nie ma z nim lekko.

Rozejrzał się po Porcie. Dostrzegł sporą grupkę Saiyan zmierzającą w ich stronę. Cofnął się o dwa kroki w tył, nie chciał ich spowalniać, a chyba bardzo się im śpieszyło. Wrócił na swoje miejsce i wysłuchał kolejnych słów Altair'a. To co usłyszał bardzo go zaskoczyło.

- No co Ty! Ciebie również wysłali na Namek? Chyba stworzymy jakiś oddział. My i pewnie kilku innych, bo nie sądzę aby wysłali dwójkę Nashi na podbój planety. Chociaż to wie co oni planują - mówiąc "oni" miał oczywiście na myśli Króla.

Uśmiechnął się lekko do rozmówcy. Dziwny zbieg okoliczności. Spotykają się dość przypadkowo, a tu okazuje się, iż najprawdopodobniej lecą razem na misję. Przynajmniej będzie z kim pogadać w wolnej chwili. A właśnie.... Skoncentrował się i spróbował wyczuć Ki chłopaka, jednocześnie nie ruszając z miejsca swojej. Niezbyt mu to wyszło, poczuł nagły wzrost swojej mocy do około 2 tysięcy jednostek. Wiedział jaką mniej więcej siłą dysponuje w zwykłej formie i porównał ją z energią Altair'a. Całkiem, całkiem. Haz był silniejszy, ale ten młody Nashi też nie był jakimś pierwszym lepszym żołnierzem. Będzie ciekawie, nie ma co. Szybko obniżył swą Ki do poprzedniego poziomu Słysząc wzmiankę o stroju zaśmiał się pod nosem. Fakt, jego uniform jest w strzępach, a po zbroi nie ma śladu. Uwagę przykuwała szczególnie goła klatka piersiowa. Przypomniało mu się jak przyjął na siebie potężną falę uderzeniową. Miał szczęście, że nie stało mu się nic poważnego. Ale swoją drogą trzeba będzie popracować nad tą techniką. Final Flash, coś o tej sile rażenia z pewnością mu się przyda.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Nie Mar 03, 2013 9:48 pm
Wejście do portu Commissionnoangelbysers
Nagle w odległości 100 metrów od rozmawiających młodych Nashi. Szedł spokojnym krokiem, a jego peleryna delikatnie powiewała za nim nadając postaci nieco majestatu. W prawej ręce trzymał dwa plecaki a w lewej pancerz dla Nashi, dodatkowo pod pachą dźwigał jakies teczki z papierzyskami. Szedł z poważną miną, a kiedy doszedł do dwójki Saiyan spojrzał w niebo, westchnął i niemalże dało się słyszeć jak przewraca oczami. To nie mogło wróżyć nic dobrego.

- Rozmawiacie tu sobie jak przekupki na targu! Baczność!!! Zapomnieliście chyba, gdzie się znajdujecie!! Słyszałem każde wasze słowo! Rozczarowaliście mnie. Mozie jeszcze każdemu napotkanemu przeciwnikowi będziecie zdradzać swoje tajemnice?! - Tu wymownie spojrzał na Hazarda. - Zawiedliście mnie dzieciaki. Żaden z Was nawet nie zainteresował się miejscem do którego macie lecieć, a co gorsza nie przygotowaliście się do tego. Myśleliście, że jakoś to będzie? Nie przyszło Wam do głowy, że tam może być – 40 stopni? Nie przeżylibyście! Wojownik powinien nie tylko tępo walić po mordzie ale także myśleć! Powinienem Was zdegradować!! Nie zasłużyliście na to aby Was gdziekolwiek wysyłać! Ale trudno rozkaz z góry. - Rzucił po plecaku Altowi i Hazardowi i kontynuował dalej.
- Hazard Twój wygląd jest obrazą dla wojskowego munduru, za to grozi karcer! Rzucił Hazowi nową zbroję dla Nashi z taką siłą, że biedak omal się nie przewrócił. Zawiodłeś mnie podwójnie, będziesz musiał od początku udowodnić, że zasłużyłeś na moje zaufanie, widzę, ze się zbytnio pospieszyłem i żałuję. Porozmawiamy sobie o ile wrócisz i o ile znajdziesz w sobie tyle odwagi, żeby stawić się przede mną.

Widać było, że wojownik się zdenerwował na obu żołnierzy i to nie były żarty. Mówił cały czas podniesionym głosem o chłodnym tonie. Saiyan czekało sporo pracy aby naprawili swój błąd. Trener westchnął i pokręcił głową , jego mina wyrażała rozczarowanie. Zabrał się za przeglądanie teczek i wybrał najcieńszą. Pierwsza na okładce zawierała zdjęcie Alta. Z jednej strony nic dziwnego, wiadomo, że kadeci są śledzeni ale Nashi...?

Trener lekko uśmiechnął się pod nosem:

- Yaro to ta stara małpa jeszcze żyje? Swojego czasu nauczył mnie kilku trików.? Byłem przekonany, że dawno już nie żyje. Jak się trzyma?
Pytanie wyraźnie było skierowane do Altaira.

Teraz trener zaczął przeglądać nieco grubszą teczkę Hazarda, wyraźnie zdradzało to imię i zdjęcie na okładce. Jednak po lewej stronie na dole nakreślony był znak 黒. Na razie trener milczał. Skończył z dokumentami Saiyana i sięgnął po najgrubszą z teczek. Opasłe tomisko na okładce miało napis Kuro & Shiro. Po imionami znajdowało się zdjęcie dwóch niemalże identycznych 18-latków, jeden z kitką drugi bez. Zdjęcie chłopaka bez kucyka było przekreślone, wiec najprawdopodobniej już nie żył. Jeśli Hazard przypatrzył się okładce dojrzał takie same znaki przy imionach braci jak u siebie. Z tą niemalże różnicą, ze przy imieniu Kuro znak widniał na górze po prawe a przy imieniu Shiro tak samo, jak u Hazarda na dole po lewej. Nie tylko to było dziwne. Pod fotografią bliźniaków była jeszcze jedna. W przybliżeniu pokazująca symbol na medalionie, który Altair nosił pod uniformem. Zdecydowanie pojawiło się zbyt dużo znaków zapytania. Dokument zawierał sporo kartek, wręcz niewiarygodnie dużo, jak na tak młode osoby. Tak rozrabiali albo byli wyjątkowo solidnie obserwowani. Z jakiego powodu? Trener co jakiś czas uśmiechał się pod nosem przeglądając spokojnie strony.

- Nie wpadł bym na to........ pomysłowe, niezłe ziółka....

Mruczał pod nosem. W końcu z jednej z ostatnich stron odpiął zdajecie i podał Hazardowi. Fotografia przedstawiała dobrze mu znanego z widzenia Saiyana z kitką. Chłopak ubrany był w mundur kadeta, a zdjęcie najwyraźniej wykonaną przy pomocy jednej z kamer w Sali Treningowej.

- Powiedz mi wszystko, co o nim wiesz?

Trener uważnie obserwował młodzika szukając wszelkich oznak kłamstwa. Jego ton był już nieco łagodniejszy.


OOC:
Na razie odpowiadacie, o zawartości plecaków i misji później.
Alt +6 pkt za posty
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wejście do portu 9tkhzk800/800Wejście do portu R0te38  (800/800)
KI:
Wejście do portu Left_bar_bleue0/0Wejście do portu Empty_bar_bleue  (0/0)

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Nie Mar 03, 2013 11:05 pm
Gawędził sobie w najlepsze z nowopoznanym Saiyan'em, gdy nagle spostrzegł, iż ktoś się do nich zbliża. Nie było wątpliwości, Trener przyszedł wyjaśnić im szczegóły, tak jak zresztą obiecał. W jednej ręce dwa plecaki, w drugiej zbroja, pod pachą jakieś teczki. Szykowało się coś większego. No właśnie.... Na dzień dobry solidny opieprz. Haz słysząc "baczność!" błyskawicznie się wyprostował. Słowa przełożonego nie były miłe, najbardziej uderzyły go te na temat jego wyglądu. No cóż, to nie jego wina, walczył na śmierć i życie i nie miał czasu patrzeć jak się prezentuje jego uniform. Ale z drugiej strony po wszystkim mógł wybrać się do magazynu i zaopatrzyć się w nowy zestaw, trochę czasu spędził w Porcie nic nie robiąc. Pomimo, iż był Super Saiyan'em, w tej chwili czuł się jak robaczek. Złapał plecak rzucony przez mentora, chwilę potem ledwo utrzymał się na nogach po "ciosie" zbroją. Gdy tylko nastała cisza, wpatrując się w swoje stopy wymamrotał:

- Przepraszam, to już nie nie powtórzy. W przyszłości będę zwracał większą uwagę na takie rzeczy.

Chciał zajrzeć do plecaka i obejrzeć jego zawartość, lecz Trener zaczął przeglądać teczki co odwróciłó jego uwagę od zaopatrzenia. Pierwsza, najcieńsza, była zbiorem informacji o stojącym obok Altairze. Sugerowało to jego nazwisko oraz zdjęcie na okładce. Po przestudiowaniu jej zawartości przełożony zadał Alt'owi pytanie. Haz nie wiedział o kogo chodzi, więc nie zabierał głosu. Następnie przyszła kolej na jego akta. Prócz nazwiska i zdjęcia na pierwszej stronie było coś jeszcze - symbol którego znaczenia złotowłosy nie znał. Czekał w napięciu, lecz w tym przypadku obyło się bez pytań. Ostatnia teczka, zdecydowanie najgrubsza i zawierająca najwięcej informacji, należała do dwójki młodych Saiyan. Zdjęcia przedstawiały niemal identycznych chłopaków, różniła ich tylko fryzura. Nie tyle bracia, co bliźniacy, tego był niemal pewien. Zastanawiający był fakt, iż również przy ich nazwiskach widniał ten sam symbol, co na karcie Hazard'a. Dziwne.... Trener z zainteresowaniem przeglądał zawartość akt mrucząc coś pod nosem. Wreszcie, z jednej z ostatnich stron odpiął zdjęcie, podał Haz'owi i zażądał, by ten powiedział wszystko co wie na jego temat.

Młody Nashi spojrzał na fotografię. Od razu wiedział, że gdzieś go już spotkał Tylko gdzie? Sięgnął głębiej do pamięci i po kilkunastu sekundach sobie przypomniał. Przecież to właśnie tego chłopaka próbował sprowadzić podczas swojej pierwszej misji. W towarzystwie Reito napotkali na dwójkę Ziemian. Spojrzał na teczkę. Kuro i Shiro. No tak, miał na imię Kuro! Z tego co wiedział został uprowadzony na Ziemię. Był tam nawet go szukać, jednak przez ponad miesiąc nie napotkał na żaden ślad. Chociaż szczerze mówiąc nie wysilił się zbytnio. Ponownie spojrzał na akta. A co z tym drugim, Shiro? Jego fotografia była przekreślona, więc prawdopodobnie nie żyje. Jego uwagę przykuł ten dziwny symbol, widniejący również na jego teczce. Czy to znaczy, że coś go z tą dwójką łączy? Ale co? Raz w życiu widział gościa na oczy.

- Na pewno? - odezwał się cichutki głos w jego głowie.

Bardzo realny sen, który zbudził go w połowie pewnej nocy spędzonej na błękitnej planecie. Dopiero teraz uświadomił sobie, że torturowany wtedy chłopak to Kuro.... Teraz pytanie, czy to był tylko sen, czy może coś więcej. Wizja? Przewidywanie przyszłości? Nie, raczej nie. Ale z drugiej strony ten symbol, coś go z tym Saiyan'em łączy, był tego pewien. Wydarzenia ze snu, czy to wydarzyło się naprawdę? Oderwał wzrok od fotografii i spojrzał na Trenera.

- Co o nim wiem? Cóż - utkwił wzrok w przełożonym - to Kuro, chłopak którego kiedyś miałem sprowadzić do Akademii, taką miałem misje. Nie udało Nam się i został on uprowadzony na Ziemię, takie przynajmniej były przypuszczenia wysyłającego Nas tam Saiyan'a. Jednak na tej planecie również nie natknąłem się na żaden ślad tego gościa. A Wy coś na ten temat wiecie? - spytał za nim zdążył ugryźć się w język.

Pragnienie dowiedzenia się o nim czegoś więcej było silniejsze, musiał zadać to pytanie. Co do informacji na temat wizji. Cóż, nie zamierzał dzielić się tą wiedzą. Był niemal z stu procentach pewien, że wydarzenia ze snu były prawdą. Pytanie tylko dlaczego doszło do tortur.
Anonymous
Gość
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Nie Mar 03, 2013 11:45 pm
Altair ze spokojem i ciekawością słuchał tego co opowiadał mu saiyan z blizną, będąc chyba troszeczkę zakłopotanym, a tak wskazywały na to jego ruchy. Najwidoczniej nie znał trenera z koszar...farciarz. Zrządzeniem losu okazało się to, że obaj zostali wysłani na Namek. To co powiedział złotowłosy miało sens. Może razem mają stworzyć oddział i czekać na resztę? Chociaż już dawno by ktoś do nich dotarł więc nie mniej było to trochę dziwne. Jeśli by ich wysłali tylko we dwójkę to oznacza to, że albo mieszkańcy planety są słabi, albo wcale nie mają jej podbijać. Zwiad? Pomoc jakimś żołnierzom? Kto wie, co im tam wymyślili. Nagle Hazard zaczął robić coś dziwnego, bo wyglądało to jakby się na czymś koncentrował i w jednej chwili jego moc wzrosła do dwóch tysięcy jednostek, by ponownie zmaleć. Nie miał pojęcia co on robił, ale nie miał scoutera...czyżby mógł wyczuwać energie? W każdym razie będzie do kogo się odezwać. Rozmawiając tak nawet się nie spostrzegł, że ktoś do nich podchodzi, a jedyne co usłyszał to słowo "baczność" na które momentalnie się wyprostował salutując, i spoglądając w stronę z którego usłyszał dobrze już mu znany głos. Tak jak się spodziewał widział trenera z sali który ich jednym słowem...opierdalał. Mówił między innymi, o tym, że nie zdradza się tajemnic nowo poznanej osobie oraz o tym, że się praktycznie nie przygotowali do wyprawy. Trochę wiedział o Namek, ale trener miał rację mógł wziąć coś na drogę, ale na pewno zapasowego uniformu by mu ten cholerny grubas nie dał. Kolejne słowa o degradacji bolały jeszcze bardziej...no nic będzie musiał lepiej myśleć niż ostatnio.
"-Kurde. Ledwo awansowałem i już chcą mnie degradować."
Pomyślał krwistooki wciąż chłonąć te słowa które do niego docierały, i szybkim ruchem złapał plecak, zanim ten by zdołał upaść na ziemię. Jednakże to co kapitan mówił o stroju Haza, było trochę śmieszne, ale nawet się nie uśmiechnął sporo było w tym jego winy odnośnie tego, że go tak wypytywał...no niestety ciekawość go zżerała. Na szczęście ogoniasty był miłym saiyanem, a nie jaskiniowcem jak sporo innych których niestety poznał. Trener rzucił mu dość mocno nowy uniform i zbroje, by zastąpić tamten zniszczony. Nieźle się na nich zdenerwował, ale i tak był spokojniejszy niż ten z koszar. Od tamtego to łomot, byłby najlżejsza karą jaką mogliby dostać. Gdy nastała wymowna cisza, a następnie jego znajomy przeprosił go, to i Altair nie zamierzał być inny.
-Przepraszam Sir. Obiecuję, że to się już nie powtórzy.
Powiedział cicho, ale na tyle głośno by go ich dowódca słyszał. On sam trzymał jakieś teczki i zaczął jedną z nich przeglądać. Po nazwisku i zdjęciu wiedział, że ta najcieńsza teczka jest o nim. W końcu usłyszał pytanie odnośnie dziadziusia Yarusia. Nie spodziewał się, że go trener zna tym bardziej mówiąc o tym, że go paru tricków nauczył. Gdy tylko miał szansę na odpowiedź od razu to zrobił.
-Lord Yaro, trzyma się lepiej niż wielu innych saiyan których poznałem, i sądzę, że jeszcze sporo sobie pożyje, Sir.
Odpowiedział czarnowłosemu wojownikowi. Kolejna teczka dotyczyła już Hazarda. Była o wiele grubsza, a przy jego nazwisku widniał jakiś dziwny znak, ale wolał w nic nie wnikać, bo to nie była jego sprawa. W końcu sięgnął po ostatnią i najgrubszą dotyczącą jakiś dwóch bliźniaczo do siebie podobnych ogoniastych. Jedno zdjęcie było przekreślone co znaczyło, że chyba już niestety nie żył. To co go zainteresowało to był medalion taki sam jak ten który to on nosi pod uniformem. On sam miał także przy sobie fałszywkę na jakąś specjalną okazję. To wszystko interesowało go coraz bardziej, aż w końcu trener zapytał złotowłosego o to co wie o tym chłopaku. Chyba już troszeczkę się uspokoił, ale czarnowłosy wolał się teraz nie odzywać i tylko czekał na to co będzie dalej.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Wto Mar 05, 2013 5:00 pm
Wejście do portu Commissionnoangelbysers
Trener stał spokojnie a jego kamienna juz twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jedynie lekko poruszający się ogon to w prawo to w lewo zdradzał pewne napięcie. Spodobała mu się postawa i odpowiedź Altaira, szkoda tylko, że młodego wojownika nie zaciekawiło skąd w jego aktach znalazła się taka informacja. Trener nic nie odpowiedział tylko wysłuchał Hazarda. Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, a następnie leki gniew na postawę młodego Saiyana.

- Wiesz tylko tyle? Dziwne.......

Przekartkował kilka ostatnich stron dokumentacji. Wszystko się zgadzało, mimo to jeszcze przez chwilę mężczyzna przyglądał się badawczo żołnierzowi. Zauważył coś ciekawego w jego wyglądzie.

- Interesujący kolor oczu, nie pokazuj go zbyt często, chyba że upewnisz się, że Twój przeciwnik tego nie przeżyje. Dziwi mnie, że nie wiesz nic więcej. Tym bardziej, że macie wspólnego przodka. Krew nie woda jesteście równie aroganccy. Naucz się trzymać na wodzy swoją młodzieńczą impulsywność. To jedno z zadań na najbliższe kilka dni, naucz się od kolegi jak należy zwracać się do wyższych rangą. Kuro już za to zapłacił, został uznany za zdrajcę i skazany na karę śmierci ale miał fart przeżył. To dobrze dla Ciebie, bo ty byłbyś następny...... Zobaczmy, imiona Twoich rodziców.......yhymm......... Nico...... yhym.......... hmmmm ......... Kurokara Co Wy kombinujecie........Trzymacie szczeniaka w odwecie? Ciekawe........

Trener mruczał do siebie. Z pewnością strzępki wypowiedzi mogły zaniepokoić Hazarda, każdego by w takiej sytuacji zaniepokoiły. Skrywano przed nim tajemnice i to z pewnością nie ulegało wątpliwości. Może wylot na Namek ma być dla niego miejscem na grób. Nie było teraz czasu na dalsze rozważania, bowiem po chwilowym milczeniu trener kontynuował dalej.

- Dobra dzieciaki, jak już mówiłem najchętniej nie wysłałbym Was ale rozkaz z góry. Za to zmienię nieco koncepcję. Na razie Wasze zadanie brzmi przeżyć i tyle. Wasze plecaki zawierają niewielki zapas prowiantu, żebyście potrafili sobie poradzić. Każdy plecak zawiera też holo-komputer. Każdy z Was ma mi raz dziennie napisać raport z tego co robicie, choćbyście mieli tylko siedzieć i pierdzieć. Urządzenie ładowane jest przez baterię słoneczną, a na Namek świecą trzy słońca i nie zapada tam noc. Jeśli nie przeżyjecie, to trudno. Ja tym czasem przedyskutuję cel misji jeszcze raz, gdyż po waszym zachowaniu stoi od pod znakiem zapytania. Skoro nie potraficie korzystać z Waszych mózgów, to nie widzę sensu dawania Wam poważniejszych zadań. Skontaktuję się z Wami za kilka dni. Wszystko zrozumiałe, jakieś pytania?

Wojownik wcale nie ukrywał rozczarowania, nawet zwracał się do młodych per „dzieciaki”


OOC:
W plecaku macie: manierkę z wodą, nóż wojskowy, po 3 paczki sucharków, komplet uniformu niebieskiego (Haz 2 komplety), po pół kilo suszonego mięsa, po kocu – ulubiony wszystkich żołnierzy – drapiący, po holo-komputezrze (wygląd do wyobraźni). To taka podstawa, może jeszcze się coś z czasem pojawi.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wejście do portu 9tkhzk800/800Wejście do portu R0te38  (800/800)
KI:
Wejście do portu Left_bar_bleue0/0Wejście do portu Empty_bar_bleue  (0/0)

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Wto Mar 05, 2013 5:44 pm
Trener najwidoczniej nie spodziewał się, iż wie tak mało na temat Saiyan'a o imieniu Kuro. Wyraz jego twarzy wyrażał rozczarowanie, może nawet lekki zawód. Podczas gdy ten wertował jego dokumentację, Haz zajrzał do plecaka, ciekawy co w nim znajdzie. Trochę jedzenia, woda, nóż, 2 nowe uniformy, koc oraz jakieś dziwne, płaskie urządzenie, które widział pierwszy raz w życiu. Zapiął zamek i zarzucił sobie tobołek na jedno ramię. W tym momencie Trener zaczął mówić ciekawe rzeczy. Stał i słuchał go, z każdym słowem otwierając szerzej usta. To był dla niego szok. Wydawało mu się, że Wujek Nico (którego imię również padło) jest jego ostatnim żyjącym krewnym. Nigdy nie słyszał o innym rodzeństwie swoich rodziców. A tu nagle okazuje się, że ten cały Kuro jest z nim spokrewniony. To Ci dopiero niespodzianka. Przy okazji dowiedział się że chłopak żyje. Tylko za co do cholery został uznany za zdrajcę i skazany na karę śmierci? Bo chyba nie za ucieczkę z Akademii. Znów wrócił myślami do swej wizji sprzed jakiegoś czasu. Może właśnie wtedy wykonywany był wyrok? Ale jak z tego wyszedł? Wiele pytań rodziło mu się w głowie, ale wiedział, że i tak nie otrzyma na nie odpowiedzi. Przynajmniej póki co. I czemu Wujek zataił przed nim ten fakt? Zamierzał go o to spytać. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Musi odnaleźć Kuro i wypytać go o to. Może wie coś więcej na temat ich pokrewieństwa. Także gdy tylko wróci z Namek poprosi o przepustkę na Ziemię, tak jak kiedyś zrobił to Nat. Jeśli oczywiście wróci....

- Nie mam żadnych pytań, jestem gotowy - rzekł salutując wyprostowany parę minut później.

Holo-komputer, niezły wynalazek. Zastanawiało go co ich czeka na Namek, skoro mają sporządzać codzienne raporty. Bo jakoś polecenie "przeżyć" do niego nie trafiało, coś jeszcze jest na rzeczy. Wpatrywał się badawczo w Trenera, analizując jego wcześniejsze słowa, oraz to, co powiedział na temat jego i Kuro. Aroganccy? Impulsywni? Tamten to jeszcze, pamiętał przecież jak wydzierał się na Rei'a. Ale on? Zawsze starał się odnosić z szacunkiem do wyższych rangą, nauczka z pierwszego dnia w Akademii zrobiła swoje. Zastanawiała go jeszcze jedna rzecz, a mianowicie wzmianka o kolorze oczu. Sam był zdziwiony, gdy w Pubie ujrzał swe odbicie. Czemu nie ma turkusowych a złote oczy? Przecież wszyscy Super Saiyan'ie mają taki właśnie kolor. Czy coś się za tym kryje? I to dziwne ostrzeżenie. Póki co nie zamierzał schodzić z tego stanu. Może i było to męczące, ale za bardzo się obawiał, że nie będzie potrafił znów wywołać złotej przemiany. Spojrzał na Altair'a. Jeśli nie będzie miał żadnych pytań, to mogą lecieć na Namek.
Anonymous
Gość
Gość

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Wto Mar 05, 2013 6:47 pm
Chociaż chłopak uważnie obserwował czarnowłosego trenera to po jego twarzy nie mógł wykryć niczego. Oczywiście nadal się uczył o emocjach i większość z nich dopiero poznawał, ale nie był też małym głupim dzieckiem. Tak jak się spodziewał kadeci i nashi są obserwowani praktycznie na każdym kroku niestety. Ale pytaniem było skąd się oni dowiedzieli o Yaro? Scoutery były wyłączone. A jeśli wiedzieli, to czemu im nie pomogli? Tyle pytań a odpowiedzi brak. Reishi nie ukrywał niezadowolenia z powodu tego, że Hazard nie za dużo wiedział o tym młodym saiyanie. Jedną z najbardziej ciekawych rzeczy jaką się dowiedział było to, że Haz ma ciekawy kolor oczu...rzeczywiście u Siegreina widział zupełnie inny kolor oczu, a jego towarzysz miał w całości złote. Chociaż nie powinien się dziwić bo jego są krwisto czerwone jak u jakiegoś demona...Trener tym razem bardziej mówił do Hazarda niż do niego, więc też by nie przeszkadzać przejrzał sobie zawartość plecaka, rozsuwając suwak. Była tam jakaś manierka z wodą, nóż...nie ma pojęcia po co bo ma przecież ki sworda, ale kto wie może się przydać, parę paczek wojskowych sucharów, uniform, mięso, a także koc i jakieś dziwne urządzenie...Kapitan nazywał ich dzieciakami czyli na prawdę musiał się na nich zawieść chociaż nic takiego złego nie zdążyli zrobić...chociaż Blade miał gorzej. Kolejny raz padło słowo rozkaz z góry ale na razie jedyne co im kazano to przeżyć. No i mniej więcej powiedział co plecaki zawierają. Samo urządzenie nazwane było holo komputerem i mieli na nim pisać raporty co robią. Na Namek jest masa słońc więc i zapewne jest tam gorąco jeśli są one stosunkowo blisko planety. Trochę to dziwne, że jest ich aż tyle...Gdy wszystko zostało zrozumiane to Altair zasalutował i odpowiedział.
-Nie Sir.
Tak po prawdzie był ciekawy co tam jest, bo same wiadomości wiele o planecie nie mówiły niestety, tylko jakieś urywki ale dobre i to. Czekał jednak nadal będąc wyprostowanym, na to co odrzeknie czarnowłosy wojownik.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Wto Mar 05, 2013 11:42 pm
Wejście do portu Commissionnoangelbysers
Najwyraźniej Hazard nie do końca zrozumiał sugestię trenera. Dlatego też wojownik postanowił dobitnie zaznaczyć o co mu chodzi. W tym celu dokończył wypowiedź młodego Nashi silnie akcentując słowo „Sir”. Po czym rzucił szybkie:

- Za mną!

Jego peleryna załopotała na wietrze, gdy minął dwoje młodych żołnierzy i skierował swoje kroki ku wejściu do portu. Strażnicy zasalutowali i stanęli na baczność stukając obcasami swoich butów, gdy ich mijał. Altair i Hazard podążający za trenerem słuchali jego dalszych poleceń.

- Podjęto decyzję, że na tej misji będzie dowodził Hazard. Zobaczymy, czy ujawni się u Ciebie pewna umiejętność. Mimo to, chciałbym abyście pracowali zespołowo, to gwarantuje Wam przetrwanie i powodzenie misji, jeśli ją otrzymacie. W holo-komputerach macie zawartą podstawową wiedzę dostępną dla Waszej rangi na temat planety Namek i żyjących tam istot. Radzę racjonalnie gospodarować prowiantem, gdyż jest tam mało stworzeń do upolowania, a głównym posiłkiem tamtejszych mieszkańców jest woda. No to wsiadajcie.

Powiedział trener, gdy znaleźli się przed dwiema na skraju lądowiska.

OOC:
Piszecie już na lądowisku. Wsiadacie i startujecie. Aha, w plecakach jeszcze są duże metalowe kubki do ugotowania wody lub zupy np z korzonek
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Wejście do portu 9tkhzk1127/1500Wejście do portu R0te38  (1127/1500)
KI:
Wejście do portu Left_bar_bleue0/0Wejście do portu Empty_bar_bleue  (0/0)

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Pon Gru 02, 2013 10:09 am
Widać dziewczyna chciała go sobie podporządkować tymi tekstami o tym by nie robił nic dziwnego, ale szczerze powiedziawszy Frost się tym nie przejął oraz nie miał zamiaru robić nic co by zagroziło ich współpracy. Przecież nie jest napalonym nastolatkiem który ogon wsadza dziewczyną pod spódniczki czy coś w ten deseń.
Oczywiście potrafił rozpoznać atrakcyjną kobietę, ale to nie był ani czas, ani miejsce na flirty.
Obawiał się również że dziewczyna go nie dźwignie, ale jakoś jej się to udało. W końcu ona była taka drobna że ten w pełni sił mógłby ją przez przypadek rozgnieść.
- Oczywiście że cię nie pocałuję skoro tak stawiasz sprawę. Ale ciekawe że ciągle o tamtym myślisz. - po tych słowach uśmiechnął się.
Lecieli tak przez cały czas, a Frost miał nadzieję że nikt ich nie wykryje, ani że przywrócili zasilanie w porcie. Miał dość energii by puścić jedną technikę, ale chciał by nie było to konieczne.
W końcu sam ujrzał pasy startowe kosmoportu więc polecił dziewczynie by wylądowała w pewnej odległości.
Gdy byli już na ziemi schował się tak by nikt go nie dojrzał z placówki po czym szepnął do dziewczyny.
- Dobra, to najpierw musimy zdobyć jakaś kartę do statku. Ja tu poczekam dobrze?
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Wejście do portu 9tkhzk500/500Wejście do portu R0te38  (500/500)
KI:
Wejście do portu Left_bar_bleue0/0Wejście do portu Empty_bar_bleue  (0/0)

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Pon Gru 02, 2013 2:53 pm
Vulfila była wściekła. Nie chciała jednak zwracać na siebie uwagę w locie, zwłaszcza, że właśnie transportowała pokiereszowanego wroga narodowego do miejsca, gdzie ten mógłby się ulotnić. Trudno powiedzieć, co saiyanie by jej zrobili, gdyby się o tym dowiedzieli. Zapewne po prostu skazaliby ją na śmierć, a temu typkowi zbierało się na żarty. Ona tu ryzykowała wszystko, mógłby to uszanować... W każdym razie jedyne, co widział w tym momencie Frost, to gotująca się w środku nastolatka, aż czerwona na twarzy ze złości. Być może bardzo go to bawiło, ale ją w żadnym wypadku.

Kiedy wreszcie wylądowali, nie mogła się powstrzymać. Znowu pukała go w tors, tym razem czubkiem nowego ogona, po czym zaczęła przemowę:

- Tak, myślę, bo wyobraź sobie, wyobrażałam sobie, że mój pierwszy pocałunek odbędzie się gdzieś nad jeziorem przy pełni księżyca z jakimś przystojnym saiyanem, a tymczasem zostałam nim obdarowana przez jaszczura bez ręki, który wybił połowę miasta, nie wspominając o akademii, znęcał się nade mną, wyrwał mi ogon i niemal doprowadził do wykrwawienia mojej koleżanki. - wyrzuciła z siebie jednym tchem, po czym naburmuszona odwróciła się i spojrzała na wejście na lotnisko.

Przy wejściu stało dwóch saiyan. Obaj kręcili się wokoło i co chwilę zajmowali osobami, alarmujacymi o wydarzeniach na polu bitwy.

- Masz jakiś pomysł, jak mam się przemknąć do środka?- zapytała, obserwując obu mężczyzn z daleka.
Sponsored content

Wejście do portu Empty Re: Wejście do portu

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito