Strona 1 z 2 • 1, 2
Rzeka
Sob Cze 02, 2012 8:06 am
Rzeka, czyli strumień wody często zimnej pochodzący ze źródła bardzo wysoko wylewającego się z jakiegoś szczytu w górach. Bardzo często przecinają cały kontynent by stracić swój impet gdzieś w morzu stając się jego częścią. Czym bliżej źródła, tym woda jest bardziej krystalicznie czysta.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Nie Sie 12, 2012 7:39 pm
z domu Alestrii
Wycieczka dla relaksu i celów turystycznych. Skoro została wygoniona z nowego domu, to skorzysta i spróbuje rozwinąć jak się da inne umiejętności. Postanowiła... powędkować.
Przysiadła na jednym z ostrych, niebezpiecznych krawędzi i szykowała żyłkę, którą wyciągnęła z plecaczka. Po drodze gdzieś znalazła kijek, który posłuży jej za wędkę. Tsu miała nie tylko nauczyć się łowić ryby, ale i poćwiczyć swoją cierpliwość, której często jej brakowało. Nabiła na haczyk skórkę od chleba i zarzuciła do wody.
Taki sposób spędzania wolnego czasu jest o tyle ciekawy i zajmujący, że można myśleć także o przyszłości. Na pierwszy ogień szła praca w obecnych warunkach. Tak, całkiem dobrze i miło pracuje się u państwa Dragonów. Rozmaite fuchy uatrakcyjniają i rozwijają zdolności dziewczyny. Mając rok życia już tyle umie. Zastanawiała się czy oni wiedzą, iż nie jest człowiekiem. Co prawda nie wygląda jakoś szczególnie inaczej od ludzi, jednak gdyby zapytano ją chociażby o wiek, to musiałaby przyznać, iż ma dopiero roczek. Czerwonowłosy facet, który obściskiwał Alestrię, wydawał się jej zdeczka podejrzany, ale Tsu nie obdarza specjalnym zaufaniem obce jej osoby. Już długo musiała przekonywać się do blondynki.
Ale, ale... młoda dziedziczka podkręciła w hybrydzie jeszcze jeden aspekt. Walka. Tak, chciała walczyć i wykorzystać to w nadarzających się okazjach. Nie to, żeby od razu być superbohaterką, bo to niemożliwe, ale raz za czasu być użyteczna i w tej dziedzinie. Na przykład gdyby jej ojciec pragnął zemścić się za niesubordynację córki i ją zabić, to miałaby atuty do podjęcia ryzykownego zadania zlikwidowania zagrożenia. Raz na własne oczy widziała jak demon używał swoich pełnych możliwości. Po wrogu nie było śladu, tylko krwista plama.
Łowiąc ryby spoglądała na spławik, który nie ruszał się ani trochę. Peszek.
Wycieczka dla relaksu i celów turystycznych. Skoro została wygoniona z nowego domu, to skorzysta i spróbuje rozwinąć jak się da inne umiejętności. Postanowiła... powędkować.
Przysiadła na jednym z ostrych, niebezpiecznych krawędzi i szykowała żyłkę, którą wyciągnęła z plecaczka. Po drodze gdzieś znalazła kijek, który posłuży jej za wędkę. Tsu miała nie tylko nauczyć się łowić ryby, ale i poćwiczyć swoją cierpliwość, której często jej brakowało. Nabiła na haczyk skórkę od chleba i zarzuciła do wody.
Taki sposób spędzania wolnego czasu jest o tyle ciekawy i zajmujący, że można myśleć także o przyszłości. Na pierwszy ogień szła praca w obecnych warunkach. Tak, całkiem dobrze i miło pracuje się u państwa Dragonów. Rozmaite fuchy uatrakcyjniają i rozwijają zdolności dziewczyny. Mając rok życia już tyle umie. Zastanawiała się czy oni wiedzą, iż nie jest człowiekiem. Co prawda nie wygląda jakoś szczególnie inaczej od ludzi, jednak gdyby zapytano ją chociażby o wiek, to musiałaby przyznać, iż ma dopiero roczek. Czerwonowłosy facet, który obściskiwał Alestrię, wydawał się jej zdeczka podejrzany, ale Tsu nie obdarza specjalnym zaufaniem obce jej osoby. Już długo musiała przekonywać się do blondynki.
Ale, ale... młoda dziedziczka podkręciła w hybrydzie jeszcze jeden aspekt. Walka. Tak, chciała walczyć i wykorzystać to w nadarzających się okazjach. Nie to, żeby od razu być superbohaterką, bo to niemożliwe, ale raz za czasu być użyteczna i w tej dziedzinie. Na przykład gdyby jej ojciec pragnął zemścić się za niesubordynację córki i ją zabić, to miałaby atuty do podjęcia ryzykownego zadania zlikwidowania zagrożenia. Raz na własne oczy widziała jak demon używał swoich pełnych możliwości. Po wrogu nie było śladu, tylko krwista plama.
Łowiąc ryby spoglądała na spławik, który nie ruszał się ani trochę. Peszek.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Czw Sie 16, 2012 10:00 pm
Ryb jak nie było tak nie ma i teraz. Żyłka na stroni powiększyła się dwukrotnie. Co jak co, ale takiego braku połowów nie spodziewała się. Nie miała nawet brania, a co dopiero o złowionej sztuce. Rzuciła to w cholerę, poderwała się na równe nogi i wsadziła ręce do kieszeni.
"Że też nic nie złowiłam... ksa!"
Kopnęła przydrożny kamyk i przemierzała bez celu dalsze kilometry. O wiele łatwiej byłoby pokonywać jej takie długie dystanse z towarzystwem, z drugiej strony wstydziłaby się swojej zerowej kondycji. Musiała nabrać tężyzny fizycznej, aby coś zrobić z fantem - jej ojcem. Wiedziała, że prędzej czy później dojdzie do konfrontacji, dlatego musiała być lepsza od niego. O wiele lepsza. Walka jeden na jeden musiała potoczyć się tylko po myśli Tsu. Zdana na siebie i swoje liche możliwości. Jeśli nie poćwiczy także w sferze psychiki, to będzie ciężko. Ogólnie miała przechlapane pod tym względem, lecz pal licho. I tak tylko pracuje w rodzinie Dragon, nikt nie będzie jej żałować jak zginie, dlatego tym bardziej powinna pokazać światu, iż powinni się liczyć z jej zdaniem. Nabierze sił, nabierze rozsądku i doświadczenia, a wtedy pokaże jak nienawidzi być ignorowana.
Z marszu przeszła na bieg i zniknęła za linią horyzontu.
z tematu
Post taki a nie inny, gdyż nie umiem pisać sama ze sobą.
"Że też nic nie złowiłam... ksa!"
Kopnęła przydrożny kamyk i przemierzała bez celu dalsze kilometry. O wiele łatwiej byłoby pokonywać jej takie długie dystanse z towarzystwem, z drugiej strony wstydziłaby się swojej zerowej kondycji. Musiała nabrać tężyzny fizycznej, aby coś zrobić z fantem - jej ojcem. Wiedziała, że prędzej czy później dojdzie do konfrontacji, dlatego musiała być lepsza od niego. O wiele lepsza. Walka jeden na jeden musiała potoczyć się tylko po myśli Tsu. Zdana na siebie i swoje liche możliwości. Jeśli nie poćwiczy także w sferze psychiki, to będzie ciężko. Ogólnie miała przechlapane pod tym względem, lecz pal licho. I tak tylko pracuje w rodzinie Dragon, nikt nie będzie jej żałować jak zginie, dlatego tym bardziej powinna pokazać światu, iż powinni się liczyć z jej zdaniem. Nabierze sił, nabierze rozsądku i doświadczenia, a wtedy pokaże jak nienawidzi być ignorowana.
Z marszu przeszła na bieg i zniknęła za linią horyzontu.
z tematu
Post taki a nie inny, gdyż nie umiem pisać sama ze sobą.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Pon Paź 13, 2014 6:38 pm
Pojawili się na opuszczonej przestrzeni dwaj wojownicy. Hikaru rozejrzał się po okolicy, a potem spojrzał w niebo. Prawie się przeraził patrząc na to w jakim stanie znajdował się Księżyc.... nie wyjdzie z tego. Po paru dniach, najdalej po paru tygodniach sam się rozpadnie, a jest duże prawdopodobieństwo, że spore odłamki spadną na Ziemię. Tak być nie mogło. Ktoś musiał zostać ukarany bo przysporzył ogromu pracy w najbliższym czasie.
- Zwiększ swoją Ki. Przestajemy się ukrywać. Wejdź na ssj. Rzucił w stronę wnuka i sam zwiększył moc do maksimum. Ustawiał sobie już strategię działania. Rikimaru był groźnym przeciwnikiem, jednak nie pokazał nawet połowy swoich zdolności podczas ich spotkania na Konack... Walczyłem z tym gościem... potrafi zamykać przeciwnika w naczyniu... technika nazywa się Mafuba i ludzie ją wypracowali do zamykania demonów panoszących się po Ziemi setki lat temu... właściwie tysiące lat temu. Ja będę ładował Genki Damę, a Ty będziesz skupiał na sobie jego ataki. Nie mogę walczyć kiedy ładuję takie ilości Ki. Mam senzu, więc nie martw się. Poradzimy sobie. Jeśli będziesz czuł, że nie dajesz rady po prostu oddaj reszty Ki i uciekaj. Ja dokończę dzieła. To była najlepsza opcja... gdyby Kuro nie chciał takiego planu to nie byłoby zbytnio innej opcji... Sam Hikaru nie zdążyłby naładować Genki bo to trwa bardzo długo... czasami nawet kilkanaście minut. A propos trzeba było zregenerować siły przed walką tak więc połknął jedną fasolkę i czekał.
- Zwiększ swoją Ki. Przestajemy się ukrywać. Wejdź na ssj. Rzucił w stronę wnuka i sam zwiększył moc do maksimum. Ustawiał sobie już strategię działania. Rikimaru był groźnym przeciwnikiem, jednak nie pokazał nawet połowy swoich zdolności podczas ich spotkania na Konack... Walczyłem z tym gościem... potrafi zamykać przeciwnika w naczyniu... technika nazywa się Mafuba i ludzie ją wypracowali do zamykania demonów panoszących się po Ziemi setki lat temu... właściwie tysiące lat temu. Ja będę ładował Genki Damę, a Ty będziesz skupiał na sobie jego ataki. Nie mogę walczyć kiedy ładuję takie ilości Ki. Mam senzu, więc nie martw się. Poradzimy sobie. Jeśli będziesz czuł, że nie dajesz rady po prostu oddaj reszty Ki i uciekaj. Ja dokończę dzieła. To była najlepsza opcja... gdyby Kuro nie chciał takiego planu to nie byłoby zbytnio innej opcji... Sam Hikaru nie zdążyłby naładować Genki bo to trwa bardzo długo... czasami nawet kilkanaście minut. A propos trzeba było zregenerować siły przed walką tak więc połknął jedną fasolkę i czekał.
Re: Rzeka
Wto Paź 14, 2014 9:02 pm
Kuro przysiadł nad brzegiem rzeki, wcale nie chciał tu być, ani tym bardziej walczyć, myślami nadal krążył wokół April. Przywołując te kilka wspomnień, aby Kaede mogła lepiej poznać Vegetę zrozumiał i upewnił się, że pragnie spędzić z April reistę życia. Ale teraz ...... no nic trudno, trzeba spełnić ten przykry obowiązek. Zastanawiał się czemu dziewczyny udały się na Vegetę, oby tylko nie było z tego jakiegoś dymu. Westchnął tylko i przepłukał gardło wodą, lepiej było nie pić, bo przy ewentualnym ciosie w brzuch nie będzie fajnie. Przemienił się w SSJ, jak prosił Hikaru ale nie emanował zbyt dużą aurą. Skinieniem głowy zaakceptował plan Mistika.
- Można się jakoś ochronić przed tym atakiem Mafuba?
Miał jeszcze małą wiedzę i wprawę w walce ale lepiej zapytać teraz niż kombinować na ostatnie sekundy.
Walka na śmierć i życie, kolejna. Dlaczego musiał być chłopcem od brudnej roboty. Czemu ma ryzykować życie za Ziemię. Pomyślał, że to chyba dlatego boginka zabrała April daleko. Brakowało mu wsparcia halfki ale może to i lepiej. Walka zapowiadała się na ciężką. Ta Ki zbliżała się już do nich. Co prawda czuł już tego Majina od jakiegoś czasu ale specjalnie nie skupiał się nim, skoro Hikaru był spokojny.
Srebrnowłosy saiyan nadal kucał nad przepaścią machając leniwie ogonem i oglądając pływające w dole ryby, zdawałoby się że olewa całą tą sytuację ale każdy mięsień był naprężony i gotowy. Chłonął sobą uważnie wszystkie informacje dookoła.
OOC:
Zaktualizuje dziś jeszcze punkty.
- Można się jakoś ochronić przed tym atakiem Mafuba?
Miał jeszcze małą wiedzę i wprawę w walce ale lepiej zapytać teraz niż kombinować na ostatnie sekundy.
Walka na śmierć i życie, kolejna. Dlaczego musiał być chłopcem od brudnej roboty. Czemu ma ryzykować życie za Ziemię. Pomyślał, że to chyba dlatego boginka zabrała April daleko. Brakowało mu wsparcia halfki ale może to i lepiej. Walka zapowiadała się na ciężką. Ta Ki zbliżała się już do nich. Co prawda czuł już tego Majina od jakiegoś czasu ale specjalnie nie skupiał się nim, skoro Hikaru był spokojny.
Srebrnowłosy saiyan nadal kucał nad przepaścią machając leniwie ogonem i oglądając pływające w dole ryby, zdawałoby się że olewa całą tą sytuację ale każdy mięsień był naprężony i gotowy. Chłonął sobą uważnie wszystkie informacje dookoła.
OOC:
Zaktualizuje dziś jeszcze punkty.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Wto Paź 14, 2014 9:57 pm
Z gór Paozu (Samotne drzewo)
Po długiej medytacji znacząco zwiększył swoją prędkość. Tym razem przelot na księżyc bez wątpienia zająłby mu jeszcze mniej, ale teraz... z księżyca niewiele zostało. Nie mniej jednak przelot z gór Paozu do tego miejsca zajął mu ułamki sekund. To już był poziom, którego długo nie osiągnie żaden Ziemianin poza Cheprim, który niedawno prawdopodobnie zsynchronizował swoje aury i opanował sztukę zwiększania każdego z aspektów. Nie mniej jednak nie wiadomo jeszcze w którą stronę pójdzie ów ziemianin, ale właśnie dlatego zjawił się tutaj Raion. Ciężko byłoby udawać kogoś kim nie jest, ale to bez sensu. Jego aura i tak ukazuje brak zła. Przynajmniej w większości. Kije, które miał za plecami wydzielały całkowicie przeciwstawną siłę. To mogło się zmieszać, ale ktoś o potężnej mocy mógł zauważyć to. Dźwięk zdecydowanie nie nadążał za nim, a chmury z kilometra ściągały się w rozciągnięty pas. Zderzając się, kotląc w jednym miejscu powodowały krótką, lecz gwałtowną ulewę.
Rzeka, przy której znajdowała się dwójka mocarnych wojowników płynęła bardzo spokojnie do czasu zjawienia się Raiona, zwanego czasami Rikimaru. Błysnął niczym piorun koło nieznajomego mu wojownika i przystanął na drugim brzegu. Całego jego ciało parowało, ale nie od gorąca, a od zimna... D. Rikimaru nie był świadom iż ta ciekawa nowa umiejętność to zdolność Raiona. Woda na brzegu obok pół-człowieka zamarzła, na kamieniach pojawił się szron, a trawka wyglądała jak wystające sople lodu.
Kaptur i szal skrywały prawdziwe oblicze wojownika, który po chwili wpatrywania się gdzieś w dal, gdy w końcu szum powietrza dotarł za nim, dogonił go po paru sekundach, a z tym przez niecałe dziesięć sekund walił grad i potężna ulewa zmniejszyła widoczność. Gdy to ustało odrzekł:
- Słabeusze. Ktoś taki nie obroni świata przed zagładą. - Powiedział to mówiąc o tym co może kiedyś nadejść. Kto wie czy Chepri nie połączy się z tym kimś, kto ukazał się niedawno obok niego. Aura była dość podobna. Kto wie, co się stanie w przyszłości. Dlatego podjudza tę dwójkę. Wyczuwa od nich pozytywną aurę, acz nieco zagmatwane zamiary. Oni słysząc to mogli odnieść się do tych słów jak do zamiarów Raiona wobec Ziemii... W końcu jeżeli powodem ich nagłego pojawienia się było zniszczenie księżyca przez Rikimaru to mogli obawiać się unicestwienia błękitnej planety.
Po długiej medytacji znacząco zwiększył swoją prędkość. Tym razem przelot na księżyc bez wątpienia zająłby mu jeszcze mniej, ale teraz... z księżyca niewiele zostało. Nie mniej jednak przelot z gór Paozu do tego miejsca zajął mu ułamki sekund. To już był poziom, którego długo nie osiągnie żaden Ziemianin poza Cheprim, który niedawno prawdopodobnie zsynchronizował swoje aury i opanował sztukę zwiększania każdego z aspektów. Nie mniej jednak nie wiadomo jeszcze w którą stronę pójdzie ów ziemianin, ale właśnie dlatego zjawił się tutaj Raion. Ciężko byłoby udawać kogoś kim nie jest, ale to bez sensu. Jego aura i tak ukazuje brak zła. Przynajmniej w większości. Kije, które miał za plecami wydzielały całkowicie przeciwstawną siłę. To mogło się zmieszać, ale ktoś o potężnej mocy mógł zauważyć to. Dźwięk zdecydowanie nie nadążał za nim, a chmury z kilometra ściągały się w rozciągnięty pas. Zderzając się, kotląc w jednym miejscu powodowały krótką, lecz gwałtowną ulewę.
Rzeka, przy której znajdowała się dwójka mocarnych wojowników płynęła bardzo spokojnie do czasu zjawienia się Raiona, zwanego czasami Rikimaru. Błysnął niczym piorun koło nieznajomego mu wojownika i przystanął na drugim brzegu. Całego jego ciało parowało, ale nie od gorąca, a od zimna... D. Rikimaru nie był świadom iż ta ciekawa nowa umiejętność to zdolność Raiona. Woda na brzegu obok pół-człowieka zamarzła, na kamieniach pojawił się szron, a trawka wyglądała jak wystające sople lodu.
Kaptur i szal skrywały prawdziwe oblicze wojownika, który po chwili wpatrywania się gdzieś w dal, gdy w końcu szum powietrza dotarł za nim, dogonił go po paru sekundach, a z tym przez niecałe dziesięć sekund walił grad i potężna ulewa zmniejszyła widoczność. Gdy to ustało odrzekł:
- Słabeusze. Ktoś taki nie obroni świata przed zagładą. - Powiedział to mówiąc o tym co może kiedyś nadejść. Kto wie czy Chepri nie połączy się z tym kimś, kto ukazał się niedawno obok niego. Aura była dość podobna. Kto wie, co się stanie w przyszłości. Dlatego podjudza tę dwójkę. Wyczuwa od nich pozytywną aurę, acz nieco zagmatwane zamiary. Oni słysząc to mogli odnieść się do tych słów jak do zamiarów Raiona wobec Ziemii... W końcu jeżeli powodem ich nagłego pojawienia się było zniszczenie księżyca przez Rikimaru to mogli obawiać się unicestwienia błękitnej planety.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Czw Paź 16, 2014 3:12 pm
Hikaru wiedział, że ujawnienie swojej Ki sprowadzi tego kogo szukał w całkiem szybkim tempie. Jednak zanim ten przybędzie musiał dać kilka wskazówek swemu wnukowi.
- Nigdy tego nie widziałem, ale moim zdaniem bariera powinna unieważnić mafubę. Być może też dużo większa siła zamykanego i energia, ale to tylko spekulacje. Pierwszy raz dopiero niedawno odczułem na sobie tą technikę, więc ciężko mi stwierdzić na pewno. Skup się. Ten gość raczej w technikach się nie lubował ostatnim razem, wolał atakować normalnie to jednak nie zmienia sprawy, że się mogło wszystko odmienić. Zbliż się do mnie jeśli będziesz potrzebował senzu, wolałbym nimi nie rzucać. Musi być dużo silniejszy od June, a ona przecież była całkiem mocna. Zginiesz jeśli będziesz myślał o dupach. To poważna sprawa. Najlepiej w ogóle nie myśl tylko zdaj się na instynkt małpy. Ledwo mistic skończył wypowiedź, a temperatura bardzo spadła, wszystko zaczęło zamarzać po przybyciu półludzia. Wzniósł oczy ku niebu na dźwięk jego słów błagając Kamiego o spokój.
- Ile to już razy słyszałem takie słowa ? A mimo to stoję tu przed Tobą. Zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania, jednak zamrażanie wszystkiego w koło mnie nie przestraszy. Ostatnio mówiłem Ci, że zabiję każdego kto zagrozi Ziemi. A to co żeś zrobił z Księżycem wymaga kary. Poza tym skrzywdziłeś moją dawną uczennicę. Nie będziesz się smażył w piekle. Po prostu znikniesz w nicości. Już ja o to zadbam. Mówił spokojnie nie dając się zbić z tropu. Zrobił krok w przód by zasłonić sobą Kurę, by ten przygotował się do walki. Ziemia zadrżała pod ich stopami kiedy moc mistica sięgnęła granic. Pojawiła się ciepła, błękitna aura, która rozwiała chłód jaki spowodował Rikimaru. Czy się bał ? Dawno już był pogodzony, że kiedyś umrze. Jednak tanio skóry nie sprzeda. Rozstawił topy szerzej by być gotowy do walki. Ogon wojownika światła lekko się kołysał jeszcze przez chwilę aż nie zwinął się w pasie dla bezpieczeństwa.
- Nigdy tego nie widziałem, ale moim zdaniem bariera powinna unieważnić mafubę. Być może też dużo większa siła zamykanego i energia, ale to tylko spekulacje. Pierwszy raz dopiero niedawno odczułem na sobie tą technikę, więc ciężko mi stwierdzić na pewno. Skup się. Ten gość raczej w technikach się nie lubował ostatnim razem, wolał atakować normalnie to jednak nie zmienia sprawy, że się mogło wszystko odmienić. Zbliż się do mnie jeśli będziesz potrzebował senzu, wolałbym nimi nie rzucać. Musi być dużo silniejszy od June, a ona przecież była całkiem mocna. Zginiesz jeśli będziesz myślał o dupach. To poważna sprawa. Najlepiej w ogóle nie myśl tylko zdaj się na instynkt małpy. Ledwo mistic skończył wypowiedź, a temperatura bardzo spadła, wszystko zaczęło zamarzać po przybyciu półludzia. Wzniósł oczy ku niebu na dźwięk jego słów błagając Kamiego o spokój.
- Ile to już razy słyszałem takie słowa ? A mimo to stoję tu przed Tobą. Zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania, jednak zamrażanie wszystkiego w koło mnie nie przestraszy. Ostatnio mówiłem Ci, że zabiję każdego kto zagrozi Ziemi. A to co żeś zrobił z Księżycem wymaga kary. Poza tym skrzywdziłeś moją dawną uczennicę. Nie będziesz się smażył w piekle. Po prostu znikniesz w nicości. Już ja o to zadbam. Mówił spokojnie nie dając się zbić z tropu. Zrobił krok w przód by zasłonić sobą Kurę, by ten przygotował się do walki. Ziemia zadrżała pod ich stopami kiedy moc mistica sięgnęła granic. Pojawiła się ciepła, błękitna aura, która rozwiała chłód jaki spowodował Rikimaru. Czy się bał ? Dawno już był pogodzony, że kiedyś umrze. Jednak tanio skóry nie sprzeda. Rozstawił topy szerzej by być gotowy do walki. Ogon wojownika światła lekko się kołysał jeszcze przez chwilę aż nie zwinął się w pasie dla bezpieczeństwa.
Re: Rzeka
Czw Paź 16, 2014 11:59 pm
Dalej nie zmieniał swojej pozycji ale uważnie słuchał Hikaru. Bariera zawsze była jakimś pomysłem, szkoda że kosztowała masę Ki. Nie spodziewał się, że ten kolo to taki poważny przeciwnik. Argument, że June została pokonana jakoś nie specjalnie powodował, że bardziej przejmował się przeciwnikiem. W zasadzie zastanawiał się, po co demonica pchała się do walki. Jednak, jeżeli miał w trakcie walki wzbogacać się senzu to Hikaru musiał się go poważnie obawiać. Chociaż zgodnie z planem to Kuro miał przyjmować na siebie ataki, to wsparcie fasolki bardzo się przyda. Z nieukrywana ciekawością patrzył na zamaskowanego oponenta i jego zadziwiającą umiejętność mrożenia wszystkiego dookoła. Deszcz z gradem siekł niemiłosiernie przez dłuższą chwilę. Nie lubił tego, będzie śmierdział mokrym futrem z ogona. Nadal kucał, kiedy wojownicy wymieniali uprzejmości. Wyszło na to, że się znają, przynajmniej pobieżnie, wiec oboje wiedzą na co ich stać i jakie ataki mają w swoim repertuarze. Kuro pozostawał nie odkrytą kartą i postanowił trzymać ten atut do samego końca. Spojrzał odruchowo w niebo, jakby szukając księżyca , który został zniszczony, a miał spędzić romantyczny wieczór z April. Ktoś na górze chyba specjalnie ostatnio wystawiał ich związek na próby.
Hikaru uaktywnił w pełni swoją aurę. Kuro wstał i zwinnym ruchem wskoczył na belkę mostu po stronie mentora. Niebieski znak „Hikaru” wyraźnie odbijał się na czarnym stroju młodego Saiyanina. Zbyt wyraźnie było widać czym był uczniem. Otrzepał się niczym pies z wody i pozostając nadal na takim samym niskim poziomie skakał niczym mapa po linach mostu. Balansował to przeskakiwał na drugą stronę, to uwieszał się na ogonie. Raz zbliżał się, raz oddalał od oponenta. Skacząc tak mówił spokojnie:
- A miałem mieć dzisiaj randevu przy księżycu. Kolo musiałeś niszczyć księżyc? Czemu zło nie ma ani odrobiny klasy... I jeszcze bić dziewczynki no wiesz ..... pewnie jesteś z siebie dumny jak cholera. Nie śmiem nawet umniejszać ani Twojej męskości, ani potęgi.
Kuro zachowywał się wręcz idiotycznie ale skupiał na sobie uwagę, żeby Hikaru mógł działać juz na starcie. Skacząc powoli zbliżał się do przeciwnika. Póki wojownik nie reagował uznając go za pchłę, to Saiyan mógł się spokojnie do niego zbliżać. Gdy był juz wystarczająco blisko wyskoczył w powietrze, natychmiast wyzwolił aurę przybierając formę SSJ 2 i dostając nagły zastrzyk Ki, siły oraz prędkości uformował atak. Grad ciosów w formie srebrzystego wilka posypał się na Majina.
OOC:
SSJ 2 + Silver Wolf
18421 dmgdla rikiego
- 20263 Ki dla mnie
Trening start
Hikaru uaktywnił w pełni swoją aurę. Kuro wstał i zwinnym ruchem wskoczył na belkę mostu po stronie mentora. Niebieski znak „Hikaru” wyraźnie odbijał się na czarnym stroju młodego Saiyanina. Zbyt wyraźnie było widać czym był uczniem. Otrzepał się niczym pies z wody i pozostając nadal na takim samym niskim poziomie skakał niczym mapa po linach mostu. Balansował to przeskakiwał na drugą stronę, to uwieszał się na ogonie. Raz zbliżał się, raz oddalał od oponenta. Skacząc tak mówił spokojnie:
- A miałem mieć dzisiaj randevu przy księżycu. Kolo musiałeś niszczyć księżyc? Czemu zło nie ma ani odrobiny klasy... I jeszcze bić dziewczynki no wiesz ..... pewnie jesteś z siebie dumny jak cholera. Nie śmiem nawet umniejszać ani Twojej męskości, ani potęgi.
Kuro zachowywał się wręcz idiotycznie ale skupiał na sobie uwagę, żeby Hikaru mógł działać juz na starcie. Skacząc powoli zbliżał się do przeciwnika. Póki wojownik nie reagował uznając go za pchłę, to Saiyan mógł się spokojnie do niego zbliżać. Gdy był juz wystarczająco blisko wyskoczył w powietrze, natychmiast wyzwolił aurę przybierając formę SSJ 2 i dostając nagły zastrzyk Ki, siły oraz prędkości uformował atak. Grad ciosów w formie srebrzystego wilka posypał się na Majina.
OOC:
SSJ 2 + Silver Wolf
18421 dmgdla rikiego
- 20263 Ki dla mnie
Trening start
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Pią Paź 17, 2014 10:09 pm
Aura Hikaru zderzyła się z tą Raiona i szybko warunki wróciły do stosunkowo naturalnych, ale długo to potrwać nie może, gdyż jego słowa wyraźnie wskazywały na chęć walki. W dodatku przez pewien czas niewzruszony wojownik obok niego nagle zwiększył swój poziom mocy. Teraz byli niemal na identycznym poziomie z tym jednym wyjątkiem, że ich było dwóch, a on jeden.
Nie chodziło jednak o to. Aby zrobić to co zamierzał, potrzebował starcia potężnych aur i wtedy spore zaburzenia sprawią, że czas i przestrzeń załamią się, ale do tego potrzebował czegoś jeszcze. Wyrocznia już pokazała mu tą technikę trzykrotnie, ale nie wątpił, iż Hikaru również może mu pomóc w wykonaniu jego planu. Przez moment zamyślenia wystawił się na atak, chociaż z drugiej strony było to celowe. Za pewne wszyscy tu obecni wiedzieli, że niewiele ich dzieli, ale Rikimaru mógł przetestować moc srebrzystowłosego i nieco zmniejszyć jego czujność. Kaptur pod gradem ciosów niemal się nie poruszył, ponieważ materiał usztywnił lód, a również materiał nie przeszkadzał w widoczności. Nie zsuwał się na oczy i pozostawiał widoczność taką jaka była na samym początku.
"Jak dobrze, że poprzez ostatnią medytację uwolniłem szybkość... Gdyby nie to zmasakrowałby mnie na samym początku atakiem fizycznym!" - Stwierdził w myślach pół-człowiek.
W końcu odleciał do tyłu na środek rzeki i nagle woda wokół Rikimaru rozsunęła się, a potem zaczęła się obracać tworząc wir w środku którego był wojownik.
- Powiedz mi Hikaru jedną rzecz. Potrafisz bardzo szybko znikać w jednym miejscu i pojawić się w innym. Jest to teleportacja, prawda? Mógłbyś to zademonstrować? - Poprosił dość uprzejmie jakby nigdy nic Rikimaru.
Po chwili wirująca woda nagle zawisła w powietrzu, aby w końcu opaść i odsłonić wojownika, któremu zza rękawów wystawały dziwne lodowe pazury, a za nim ciągnął się lodowy ogon jakby jaszczurki. Uniósł dość powoli ręce do góry krzyżując długie na długość dwóch dłoni lodowe ostrza.
- Nim to nastąpi... - Powiedział szybko... - Taiyoken!
Jasne światło rozbłysło na danym obszarze, oślepiając jego przeciwników... O tak. To mógł być najlepszy ruch na początek, gdyż każda inna technika, którą dysponował mogła zadziałać co najwyżej na jednego z jego przeciwników. Nim starcie mocy rozgorzeje na dobre potrzebna jest krótka rozgrzewka.
Śmignął do jak się domyślił wcześniej, saiyana i spróbował wbić lód w bark, ale udało się ledwie na dwa lub trzy centymetry nim ostrza stopiły się. "Jest twardy tak samo jak hardy. Jeżeli jest z Hikaru to znaczy, że może również dbać o pokój." - Pomyślał Raion. Następnie wycofał się, aby lodowe ostrza odrosły, ponieważ od nich wiele zależy. Samymi pięściami w takiej walce niewiele zdziała, a przy okazji dopracuje swoją technikę.
OoC:
Unik Kuro 1/6.
HP: bez zmian
Ice Sword -0,5%KI, -690KI
Taiyoken -400KI+10% szybkości przeciwnika(czyli -564 Kuro -572 Hik)= -1536KI
(W koszcie mojego Taiyokena wrzuciłem 10% szybkości Kuro i 10% Hika, ponieważ w sumie to oślepiam dwóch chyba, bo technika ma efekt globalny, a jeżeli tak nie uważacie to normalnie atakuj Hik... a wtedy będę mieć 572ki więcej po prostu)
CD paraliżu: 0/3 (jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o to: update paraliży)
Atak potężny na Kuro: 12185dmg
KI: 138 000-690-1536= 135774
Nie chodziło jednak o to. Aby zrobić to co zamierzał, potrzebował starcia potężnych aur i wtedy spore zaburzenia sprawią, że czas i przestrzeń załamią się, ale do tego potrzebował czegoś jeszcze. Wyrocznia już pokazała mu tą technikę trzykrotnie, ale nie wątpił, iż Hikaru również może mu pomóc w wykonaniu jego planu. Przez moment zamyślenia wystawił się na atak, chociaż z drugiej strony było to celowe. Za pewne wszyscy tu obecni wiedzieli, że niewiele ich dzieli, ale Rikimaru mógł przetestować moc srebrzystowłosego i nieco zmniejszyć jego czujność. Kaptur pod gradem ciosów niemal się nie poruszył, ponieważ materiał usztywnił lód, a również materiał nie przeszkadzał w widoczności. Nie zsuwał się na oczy i pozostawiał widoczność taką jaka była na samym początku.
"Jak dobrze, że poprzez ostatnią medytację uwolniłem szybkość... Gdyby nie to zmasakrowałby mnie na samym początku atakiem fizycznym!" - Stwierdził w myślach pół-człowiek.
W końcu odleciał do tyłu na środek rzeki i nagle woda wokół Rikimaru rozsunęła się, a potem zaczęła się obracać tworząc wir w środku którego był wojownik.
- Powiedz mi Hikaru jedną rzecz. Potrafisz bardzo szybko znikać w jednym miejscu i pojawić się w innym. Jest to teleportacja, prawda? Mógłbyś to zademonstrować? - Poprosił dość uprzejmie jakby nigdy nic Rikimaru.
Po chwili wirująca woda nagle zawisła w powietrzu, aby w końcu opaść i odsłonić wojownika, któremu zza rękawów wystawały dziwne lodowe pazury, a za nim ciągnął się lodowy ogon jakby jaszczurki. Uniósł dość powoli ręce do góry krzyżując długie na długość dwóch dłoni lodowe ostrza.
- Nim to nastąpi... - Powiedział szybko... - Taiyoken!
Jasne światło rozbłysło na danym obszarze, oślepiając jego przeciwników... O tak. To mógł być najlepszy ruch na początek, gdyż każda inna technika, którą dysponował mogła zadziałać co najwyżej na jednego z jego przeciwników. Nim starcie mocy rozgorzeje na dobre potrzebna jest krótka rozgrzewka.
Śmignął do jak się domyślił wcześniej, saiyana i spróbował wbić lód w bark, ale udało się ledwie na dwa lub trzy centymetry nim ostrza stopiły się. "Jest twardy tak samo jak hardy. Jeżeli jest z Hikaru to znaczy, że może również dbać o pokój." - Pomyślał Raion. Następnie wycofał się, aby lodowe ostrza odrosły, ponieważ od nich wiele zależy. Samymi pięściami w takiej walce niewiele zdziała, a przy okazji dopracuje swoją technikę.
OoC:
Unik Kuro 1/6.
HP: bez zmian
Ice Sword -0,5%KI, -690KI
Taiyoken -400KI+10% szybkości przeciwnika(czyli -564 Kuro -572 Hik)= -1536KI
(W koszcie mojego Taiyokena wrzuciłem 10% szybkości Kuro i 10% Hika, ponieważ w sumie to oślepiam dwóch chyba, bo technika ma efekt globalny, a jeżeli tak nie uważacie to normalnie atakuj Hik... a wtedy będę mieć 572ki więcej po prostu)
CD paraliżu: 0/3 (jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o to: update paraliży)
Atak potężny na Kuro: 12185dmg
KI: 138 000-690-1536= 135774
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Pon Paź 20, 2014 4:50 pm
Kuro porywczo szybko wbił ssj 2 i zaatakował człowieka błyskawicznym, wilczym atakiem. Hikaru także chciał to zrobić, ale musiał trzymać się planu. Pół demon użył Tayokena i oślepił obu obrońców Ziemi, jednak dla kogoś kto potrafi widzieć innymi zmysłami to nie jest wielki problem. Mistic nie posiadał swoich okularów teraz, więc całkiem oślepł na dłuższą chwilę, zapewne tak samo było z Kurą. Zamknął oczy i przemówił nie wiele robiąc sobie z oślepienia, bo i tak wszystko widział dzięki Ki.
- Być może to teleportacja. A być może nie. Nie mam powodu by pokazywać Ci co potrafię. Mój wnuk bez problemu sobie z Tobą poradzi. Wiem na co go stać bo sam go szkoliłem... poza tym ma moją krew. Ja tu tylko oglądam. Oczywiście zauważył jak wojownik stworzył lodowy ogon i pazury, jednak nie przejął się tym wcale. Nie miało to większego znaczenia dla przebiegu walki. Kuro też mógł używać ogona do walki jeśli tylko by chciał. Mistic postanowił połączyć umysł z umysłem Kury by kontaktować się na odległość w taki sposób by ich przeciwnik nie wiedział o tym. Trzeba było tworzyć pozory. Odskoczył od walczących na kilkanaście metrów i wyciągnął ręce ku górze. Rozesłał swoje myśli by przyciągnęły cząstki ki z całej planety. Do tego jeszcze ubrał prośbę w słowa i także ją wysłał w świat: Ziemio, pożycz mi swej energii, proszę. Ile tylko możesz. Po chwili poczuł jak malutkie cząsteczki, właściwie nie zauważalne nawet zmysłem wyczuwania Ki. To znaczy nie jeśli ktoś tego nie szuka. Tak samo jak z wyczuwaniem kogoś teleportującego się.
Oczywiście nie mógł zbierać energii tuż nad dłońmi. To zostałoby zauważone od razu jak tylko kula ki by przekroczyła rozmiar ziemskiej smoczej kuli. Dlatego gromadził Genki Damę wysoko nad poziomem morza. Prawie kilometr nad miejscem, na którym toczyła się walka. Zanim stracił wzrok widział na niebie chmury formujące się w szczelną pokrywę, chciał formować atak za tym szarym płaszczem. To niestety jednak potrwa, dobrze by było skontaktować się z June i innymi wojownikami by użyczyli mu swojej mocy, ale ona zniknęła, a reszty nie znał aż tak dobrze. Poza tym nie potrafił kontaktować się z wieloma osobami na raz telepatycznie. Mógł się skupić teraz jedynie na myślowej pomocy wnukowi w walce. "Słuchaj, zacząłem ładować Ki. Nie daj się mu podejść. Pamiętaj o wszystkich nie czystych sztuczkach jakie Ci pokazywałem w czasie treningów. "
occ oślepiony zaczynam ładować Ki na Giętką. + 6000 ki wysoko nad naszymi głowami. W następnym poście zmniejszę odległość pomiędzy sobą a kulą.
- Być może to teleportacja. A być może nie. Nie mam powodu by pokazywać Ci co potrafię. Mój wnuk bez problemu sobie z Tobą poradzi. Wiem na co go stać bo sam go szkoliłem... poza tym ma moją krew. Ja tu tylko oglądam. Oczywiście zauważył jak wojownik stworzył lodowy ogon i pazury, jednak nie przejął się tym wcale. Nie miało to większego znaczenia dla przebiegu walki. Kuro też mógł używać ogona do walki jeśli tylko by chciał. Mistic postanowił połączyć umysł z umysłem Kury by kontaktować się na odległość w taki sposób by ich przeciwnik nie wiedział o tym. Trzeba było tworzyć pozory. Odskoczył od walczących na kilkanaście metrów i wyciągnął ręce ku górze. Rozesłał swoje myśli by przyciągnęły cząstki ki z całej planety. Do tego jeszcze ubrał prośbę w słowa i także ją wysłał w świat: Ziemio, pożycz mi swej energii, proszę. Ile tylko możesz. Po chwili poczuł jak malutkie cząsteczki, właściwie nie zauważalne nawet zmysłem wyczuwania Ki. To znaczy nie jeśli ktoś tego nie szuka. Tak samo jak z wyczuwaniem kogoś teleportującego się.
Oczywiście nie mógł zbierać energii tuż nad dłońmi. To zostałoby zauważone od razu jak tylko kula ki by przekroczyła rozmiar ziemskiej smoczej kuli. Dlatego gromadził Genki Damę wysoko nad poziomem morza. Prawie kilometr nad miejscem, na którym toczyła się walka. Zanim stracił wzrok widział na niebie chmury formujące się w szczelną pokrywę, chciał formować atak za tym szarym płaszczem. To niestety jednak potrwa, dobrze by było skontaktować się z June i innymi wojownikami by użyczyli mu swojej mocy, ale ona zniknęła, a reszty nie znał aż tak dobrze. Poza tym nie potrafił kontaktować się z wieloma osobami na raz telepatycznie. Mógł się skupić teraz jedynie na myślowej pomocy wnukowi w walce. "Słuchaj, zacząłem ładować Ki. Nie daj się mu podejść. Pamiętaj o wszystkich nie czystych sztuczkach jakie Ci pokazywałem w czasie treningów. "
occ oślepiony zaczynam ładować Ki na Giętką. + 6000 ki wysoko nad naszymi głowami. W następnym poście zmniejszę odległość pomiędzy sobą a kulą.
Re: Rzeka
Sro Paź 22, 2014 12:22 am
Zaciekle atakował swojego przeciwnika, poznał znajomy ruch dłońmi ale był za wolny. Oczy przeszył oślepiający blask. Choć sam jej nie potrafił to znał technikę. Odruchowo zasłonił oczy i skulił nieznacznie. Oczy piekły i łzawiły. Dzięki o Kami za umiejętność wyczuwania Ki, nie musiał przejmować się tym, że nie widzi przeciwnika. Nie minęło kilak sekund, jak w ramieniu poczuł klujący ból. Ból był minimalny, mimo to nie bardzo wiedział czym został nadziany. Czuł w tym czymś Ki ale tak niewielką. To nie była część ciała ale mimo to przedmiot był organiczny i na pewno zimny.
Ten kolo był bardziej niebezpieczny niż mogłoby się wydawać. Trzeba przy nim jeszcze bardziej uważać. Jest jakby otoczony lodem. Saiyan w duchu miał nadzieję, że wychowanie na pustyni i cząstka demona Foxa we krwi nie pozwolą mu zamarznąć na kość. Zresztą przeciwnik i tak go olał i pomknął w stronę Hikaru. W sumie nie ma co się dziwić ale małpek nie można lekceważyć. Musiał go odciągnąć od Mistika, na gonitwę było za późno, przewaga przeciwnika w szybkości była niewielka ale wystarczająca aby zaniechać pościgu. Miał jeszcze niewielki wachlarz umiejętności ale potrafił być upierdliwy w walce. Idealnie wstrzelił się w moment końca dyskusji miedzy wojownikami. Udało mu się wpasować w rozmowę.
Nogi, ręce oraz tułów półczłowieka chwyciło kilkadziesiąt małych niewidzialnych rączek i pociągnęło w tył.
- Powinieneś najpierw zając wygodne miejsce – powiedział Saiyan i rzucił ciałem przeciwnika o najbliższe skały, pilnując aby owe rączki puściły oponenta jak najpóźniej. On sam za to nie ruszył się z miejsca nawet na centymetr. Zdążył jeszcze szybko odpowiedzieć Hikaru telepatycznie.
- Wiem, że to ciężki przeciwnik ale boję się, nie jego. Boję się, że się nie boję.
Kiedy był czas, żeby drażnić się z Mistikiem i robić mu na złość to był, teraz Kuro uważnie go słuchał i się nie wygłupiał. Mimo to z jednej strony Mentor był jego dziadkiem i chłopak uznał, że powinien podzielić się swoimi obawami. Kuro nigdy nie miał problemów z niedocenianiem przeciwnika, a to była wyjątkowo trudna i poważana walka, toczyły się tutaj losy świata Sam nie wiedząc czemu, Kuro traktował ją bardziej jak starcie, pojedynek. Nie rozumiał, że mimo tak przeszywająco mrocznej i zimnej aury przeciwnika się nie bał, nie drżał, walczył spokojnie. Hikaru juz wiedział co się świeci. Kuro zmierzał do kolejnego poziomu SSJ.
OOC: Post treningowy.
- 12185dmg dla mnie
- 9200 za Telekinesis
12773 dmg dla Rikiego
Ten kolo był bardziej niebezpieczny niż mogłoby się wydawać. Trzeba przy nim jeszcze bardziej uważać. Jest jakby otoczony lodem. Saiyan w duchu miał nadzieję, że wychowanie na pustyni i cząstka demona Foxa we krwi nie pozwolą mu zamarznąć na kość. Zresztą przeciwnik i tak go olał i pomknął w stronę Hikaru. W sumie nie ma co się dziwić ale małpek nie można lekceważyć. Musiał go odciągnąć od Mistika, na gonitwę było za późno, przewaga przeciwnika w szybkości była niewielka ale wystarczająca aby zaniechać pościgu. Miał jeszcze niewielki wachlarz umiejętności ale potrafił być upierdliwy w walce. Idealnie wstrzelił się w moment końca dyskusji miedzy wojownikami. Udało mu się wpasować w rozmowę.
Nogi, ręce oraz tułów półczłowieka chwyciło kilkadziesiąt małych niewidzialnych rączek i pociągnęło w tył.
- Powinieneś najpierw zając wygodne miejsce – powiedział Saiyan i rzucił ciałem przeciwnika o najbliższe skały, pilnując aby owe rączki puściły oponenta jak najpóźniej. On sam za to nie ruszył się z miejsca nawet na centymetr. Zdążył jeszcze szybko odpowiedzieć Hikaru telepatycznie.
- Wiem, że to ciężki przeciwnik ale boję się, nie jego. Boję się, że się nie boję.
Kiedy był czas, żeby drażnić się z Mistikiem i robić mu na złość to był, teraz Kuro uważnie go słuchał i się nie wygłupiał. Mimo to z jednej strony Mentor był jego dziadkiem i chłopak uznał, że powinien podzielić się swoimi obawami. Kuro nigdy nie miał problemów z niedocenianiem przeciwnika, a to była wyjątkowo trudna i poważana walka, toczyły się tutaj losy świata Sam nie wiedząc czemu, Kuro traktował ją bardziej jak starcie, pojedynek. Nie rozumiał, że mimo tak przeszywająco mrocznej i zimnej aury przeciwnika się nie bał, nie drżał, walczył spokojnie. Hikaru juz wiedział co się świeci. Kuro zmierzał do kolejnego poziomu SSJ.
OOC: Post treningowy.
- 12185dmg dla mnie
- 9200 za Telekinesis
12773 dmg dla Rikiego
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Sob Paź 25, 2014 11:50 pm
Później już nie zwracał uwagi na ich słowa, ponieważ zauważył, że ich droga prowadzi do obrony nawet, jeżeli nie samego życia innych to planet i ich otoczki. Zresztą nawet przy pierwszym spotkaniu z Hikaru wiedział, że jest ktoś kto chce w jakiś sposób dbać o to co się we wszechświecie dzieje. Wnuk i dziadek w jednej walce. Ciekawe wydarzenie i obaj posiadali większe pokłady mocy niż sądził. W dodatku srebrzystowłosy używał jakiś rodzaj dziwnej techniki. Cała ki w okolicy i przestrzeni zaczęła się dziwnie zachowywać. Nie był pewien czy on wzmacnia swoje ciało, czy też koncentruje się do użycia techniki. Cokolwiek to było, musiało pokrywać się z jego wizją. Jeżeli tak jest to nie powinien mu przerywać i dać to zrobić, ale żeby nie było podejrzane, że się wystawia i żeby nie stracili motywacji pociśnie ich jak nigdy! Oni również nie odstępowali, a przynajmniej nieznany mu z imienia pochwycił go za pomocą telekinezy całkiem mocno. Taka sztuczka jednak mu znacząco nie zaszkodzi, a przecież ma jeszcze w zanadrzu połowę magicznej fasolki!
Teraz nadszedł czas na pokazanie kunsztu szybkości i zwinności, które powinien posiadać każdy ceniący się wojownik. Ten styl mógłby nazwać magicznym błyskiem, ponieważ polegała na... Szkoda tłumaczyć, ponieważ niedługo to pokaże. Wymyślił to w czasie medytacji, w której wizualizował pojedynki ze swoim gorszym ja.
Niestety pierwszym, który odczuje moc tego kombo będzie wyglądający dość solidnie wojownik, którego moc zdawała się stale rosnąć. Cóż. Może potrzebuje odpowiedniej motywacji do rozrostu, ale przed tym jeszcze jedna rzecz. Musi to sprawdzić.
Rikimaru Raion skoncentrował ki-blasta w jednej dłoni, a potem w drugiej, a następnie wymierzył wprost na oponenta, który teoretycznie zagrażał mu najbardziej, a wszystko po to by rozkręcić tę walkę i zdenerwować tego drugiego, stojącego przed nim saiyana, który przed chwilą zaatakował go telekinezą. Po fuzji dowiedział się nieco więcej na temat tej rasy.
- Kame... Hame... Ha! - Zrobił ruch błyskawicznie. Technika Genialnego Żółwia sprawiała mu coraz mniej problemu, aż doszedł do takiej wprawy, że zbierał ogrom ki w parę chwil. Promień mknął wprost na Hikaru, ale nie była to pełna moc Rikimaru. Resztę zostawi na jego wnuka. Fala była krótka, acz moc skondensowana i w kierunku stojącego na uboczu Hikaru mknęła potężna kula. Trochę inna forma fali, która miała w cel uderzyć i eksplodować, a nie jak do tej pory używał, aby zepchnąć cel lub po prostu wbić się i rozcząstkować. Tym razem mogłaby to zrobić eksplozja gdyby fala była wystarczająco mocna...
Przyszedł czas na decydującą rozgrywkę, bo nim kamehame zderzy się z Hikaru to... Rzucił ki-blasta w kierunku jego wnuka, a gdy ten przeleciał nad nim Rikimaru zniknął w jednej chwili.
Pojawił się momentalnie nad przeciwnikiem. Magiczny błysk, czy też nowoczesna teleportacja? Póki co tylko i wyłącznie wykorzystanie zwinności i siły. Między kolejnymi atakami zmieniał pozycję w podobny sposób. Koło jego celu przelatywały tylko jego ki-blasty, a dzięki temu łatwiej mu było przemieścić się i robił to szybciej. Ki-blast jakby nakreślały w przestrzeni jego ki oraz aurę, tworząc w przestrzeni tunel. Było to może nie dopracowane, bo tak naprawdę ktoś szybszy mógł bezproblemu go znokautować. Był wtedy wystawiony na ataki lub ewentualną technikę do zatrzymania ataku. Nie mniej jednak posiadał dużą szybkość i starał się zrobić to wszystko w jak najkrótszym odcinku czasu.
Pajpierw Rogafufuken, a potem Ki-Sword, następnie Steel Hand, czyli potężne uderzenie dłonią w której tkwił kawał stali, wgniatające w podłożę i łamiące kości, wyrzucenie w górę za pomocą telekinezy z taką szybkością, że niejeden miałby mroczki i zasypanie gradem ki-blastów, czyli Rezoku Energy Dan. Dał z siebie maksimum w bardzo krótkim odstępie czasu, a wiadomo czym się kończy tak szybkie użycie mocy, ale jeszcze się trzymał.
Takie kombo miało pewną wadę, ponieważ było kombinacją ataków fizycznych i energetycznych, ale zasypany nią przeciwnik nie miał wielkiego pola manewru odnośnie obrony, a przynajmniej sporo ona by go kosztowała. W przypadku zablokowaniu wszystkiego wtedy im wszystkim pozostałaby walka fizyczna... To dopiero byłoby ciekawe zdarzenie.
Po tym wszystkim wrzucił w gardło połówkę fasolki od Genialnego Żołwia. Nagle siły mu wróciły i mógł wyczekiwać na rewanż z ich strony. Czuł, że ogromna ilość energii mknie w ich kierunku.
OoC:
HP: 81000-12773= 68227
Atak na Hika: Kamehame III (tylko 60% mocy) 50 000dmg; -40 000KI
Shiyoken dający wystarczająco więcej siły (897) oraz szybkości (687) od Kuro. -300KI
Dodatkowy atak na Kuro (5/5):
1. Rogafufuken 22510dmg; -24761ki
2. Ki-Sword 16455dmg; -16455ki
3. Steel-Hand 18710dmg; -23388ki
4. Telekinesis 16175dmg; -6695ki
5. RED 16560dmg; -17885ki
Razem: 90 410dmg; 89184(na Kuro)+40000(na Hika)-300= -129484ki
KI: 135774-129184= 6290
Biorę połówkę fasolki: Obalam Połówkę od Genialnego Żółwia. Post na samym dole 6stej strony.
HP: full
KI: 6290+69000=75290
Teraz nadszedł czas na pokazanie kunsztu szybkości i zwinności, które powinien posiadać każdy ceniący się wojownik. Ten styl mógłby nazwać magicznym błyskiem, ponieważ polegała na... Szkoda tłumaczyć, ponieważ niedługo to pokaże. Wymyślił to w czasie medytacji, w której wizualizował pojedynki ze swoim gorszym ja.
Niestety pierwszym, który odczuje moc tego kombo będzie wyglądający dość solidnie wojownik, którego moc zdawała się stale rosnąć. Cóż. Może potrzebuje odpowiedniej motywacji do rozrostu, ale przed tym jeszcze jedna rzecz. Musi to sprawdzić.
Rikimaru Raion skoncentrował ki-blasta w jednej dłoni, a potem w drugiej, a następnie wymierzył wprost na oponenta, który teoretycznie zagrażał mu najbardziej, a wszystko po to by rozkręcić tę walkę i zdenerwować tego drugiego, stojącego przed nim saiyana, który przed chwilą zaatakował go telekinezą. Po fuzji dowiedział się nieco więcej na temat tej rasy.
- Kame... Hame... Ha! - Zrobił ruch błyskawicznie. Technika Genialnego Żółwia sprawiała mu coraz mniej problemu, aż doszedł do takiej wprawy, że zbierał ogrom ki w parę chwil. Promień mknął wprost na Hikaru, ale nie była to pełna moc Rikimaru. Resztę zostawi na jego wnuka. Fala była krótka, acz moc skondensowana i w kierunku stojącego na uboczu Hikaru mknęła potężna kula. Trochę inna forma fali, która miała w cel uderzyć i eksplodować, a nie jak do tej pory używał, aby zepchnąć cel lub po prostu wbić się i rozcząstkować. Tym razem mogłaby to zrobić eksplozja gdyby fala była wystarczająco mocna...
Przyszedł czas na decydującą rozgrywkę, bo nim kamehame zderzy się z Hikaru to... Rzucił ki-blasta w kierunku jego wnuka, a gdy ten przeleciał nad nim Rikimaru zniknął w jednej chwili.
Pojawił się momentalnie nad przeciwnikiem. Magiczny błysk, czy też nowoczesna teleportacja? Póki co tylko i wyłącznie wykorzystanie zwinności i siły. Między kolejnymi atakami zmieniał pozycję w podobny sposób. Koło jego celu przelatywały tylko jego ki-blasty, a dzięki temu łatwiej mu było przemieścić się i robił to szybciej. Ki-blast jakby nakreślały w przestrzeni jego ki oraz aurę, tworząc w przestrzeni tunel. Było to może nie dopracowane, bo tak naprawdę ktoś szybszy mógł bezproblemu go znokautować. Był wtedy wystawiony na ataki lub ewentualną technikę do zatrzymania ataku. Nie mniej jednak posiadał dużą szybkość i starał się zrobić to wszystko w jak najkrótszym odcinku czasu.
Pajpierw Rogafufuken, a potem Ki-Sword, następnie Steel Hand, czyli potężne uderzenie dłonią w której tkwił kawał stali, wgniatające w podłożę i łamiące kości, wyrzucenie w górę za pomocą telekinezy z taką szybkością, że niejeden miałby mroczki i zasypanie gradem ki-blastów, czyli Rezoku Energy Dan. Dał z siebie maksimum w bardzo krótkim odstępie czasu, a wiadomo czym się kończy tak szybkie użycie mocy, ale jeszcze się trzymał.
Takie kombo miało pewną wadę, ponieważ było kombinacją ataków fizycznych i energetycznych, ale zasypany nią przeciwnik nie miał wielkiego pola manewru odnośnie obrony, a przynajmniej sporo ona by go kosztowała. W przypadku zablokowaniu wszystkiego wtedy im wszystkim pozostałaby walka fizyczna... To dopiero byłoby ciekawe zdarzenie.
Po tym wszystkim wrzucił w gardło połówkę fasolki od Genialnego Żołwia. Nagle siły mu wróciły i mógł wyczekiwać na rewanż z ich strony. Czuł, że ogromna ilość energii mknie w ich kierunku.
OoC:
HP: 81000-12773= 68227
Atak na Hika: Kamehame III (tylko 60% mocy) 50 000dmg; -40 000KI
Shiyoken dający wystarczająco więcej siły (897) oraz szybkości (687) od Kuro. -300KI
Dodatkowy atak na Kuro (5/5):
1. Rogafufuken 22510dmg; -24761ki
2. Ki-Sword 16455dmg; -16455ki
3. Steel-Hand 18710dmg; -23388ki
4. Telekinesis 16175dmg; -6695ki
5. RED 16560dmg; -17885ki
Razem: 90 410dmg; 89184(na Kuro)+40000(na Hika)-300= -129484ki
KI: 135774-129184= 6290
Biorę połówkę fasolki: Obalam Połówkę od Genialnego Żółwia. Post na samym dole 6stej strony.
HP: full
KI: 6290+69000=75290
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Nie Lis 02, 2014 1:04 pm
Hikaru nie widział jeszcze Rikimaru, który wykonuje tyle różnych technik w tak krótkim czasie. W dodatku atakował dwóch oddalonych od siebie wojowników. Co prawda sam mistic był potraktowany jedynie falą uderzeniową i na Kurze skupił całą resztę ataków, to mimo wszystko robiło wrażenie. Przy takiej wiązance nie miałby szans jeśli walczyłby sam. Niestety dla ziemianina walczył z dwoma wojownikami. A w Kuro drzemała moc dużo większa niż od tego czym dysponuje on czy nawet jego dziadek. Zanim jednak te wszystkie ataki zostały wykonane Hikaru poczuł jak leci w jego stronę duża dawka Ki. Poczuł ją zanim się zbliżyła i wiedział, że ten ładunek zasili Genki Damę. Nie potrafił rozpoznać tej energii, jednakże była na tyle duża, że musiał znać jej właściciela. Teraz jednak nie był czas na rozmyślania, kto mu pomaga bo właśnie atak zaczął się formować. Ki z planety i ki nieznajomej osoby połączyły się dając kulę czystej energii.
Na razie kula była niewielkich rozmiarów, ale z dodatkiem jego własnej i dodatkowej energii planety na pewno będzie wystarczająca. Dopiero po pojawieniu się sfery Hikaru wzleciał wyżej by zmniejszyć odległość między sobą, a ostatecznym ciosem. Ciężko było koncentrować się na tak dużej odległości. Wtedy właśnie fala Kamehameha poleciała prosto na wojownika o białych włosach. I co teraz ? Nie mógł normalnie uniknąć tego ataku. Zbyt szybko leciał. Przyjęcie tego na klatę raczej nie wchodziło w grę. Mógł jedynie stworzyć barierę wokół siebie bo to nie wymagało ruszania się. Wokół wojownika postał niewielki bąbel przezroczystej Ki z lekką jedynie domieszką błękitu. Prawie nie zauważalna. Jednak mistic był w lepszej pozycji niż można było się spodziewać. Otóż Genki Dama miała właściwość ochrony użytkownika... w pewnym sensie. Pochłaniała ataki Ki traktując je jak źródło pożywienia. Nie całkowicie, oczywiście, ale w połowie. Dzięki temu mistic nie straci aż tyle energii na ochronę siebie. Trzeba przyznać, że to ładny widok jak fala o tak dużej sile rozdziela się na dwoje, szkoda, że obrońca Ziemi nie miał popcornu... mógłby choćby i telekinetycznie podawać sobie go do ust. Natomiast sama Genki Dama powiększyła się od razu nabierając na sile. Teraz miała rozmiar autobusu. To jednak mogło nie wystarczyć, dlatego też będzie musiał dołożyć własnej Ki.
- Kuro podładuj się fasolką. Ostro Cię potraktował. Musisz wytrzymać jeszcze trochę, ale skup się na walce nie na strachu. Strach ogłupia nie ważne jest jego źródło. Staraj się go wyprowadzić z dala od ziemi. Jeśli trafię pod obecnym kątem tak silnym atakiem, zniszczę cała okolicę. Najlepiej żeby znalazł się nad nami. Przekazał telepatycznie swemu uczniowi.
occ tarcza - 15 000 ki + 25 000 do Genki Damy z ataku Rika + dodatkowe 6 k Ki od Ziemi i + 63 000 od June= 100 000 Ki dla Genki Damy. Chyba dobrze obliczyłem...
Na razie kula była niewielkich rozmiarów, ale z dodatkiem jego własnej i dodatkowej energii planety na pewno będzie wystarczająca. Dopiero po pojawieniu się sfery Hikaru wzleciał wyżej by zmniejszyć odległość między sobą, a ostatecznym ciosem. Ciężko było koncentrować się na tak dużej odległości. Wtedy właśnie fala Kamehameha poleciała prosto na wojownika o białych włosach. I co teraz ? Nie mógł normalnie uniknąć tego ataku. Zbyt szybko leciał. Przyjęcie tego na klatę raczej nie wchodziło w grę. Mógł jedynie stworzyć barierę wokół siebie bo to nie wymagało ruszania się. Wokół wojownika postał niewielki bąbel przezroczystej Ki z lekką jedynie domieszką błękitu. Prawie nie zauważalna. Jednak mistic był w lepszej pozycji niż można było się spodziewać. Otóż Genki Dama miała właściwość ochrony użytkownika... w pewnym sensie. Pochłaniała ataki Ki traktując je jak źródło pożywienia. Nie całkowicie, oczywiście, ale w połowie. Dzięki temu mistic nie straci aż tyle energii na ochronę siebie. Trzeba przyznać, że to ładny widok jak fala o tak dużej sile rozdziela się na dwoje, szkoda, że obrońca Ziemi nie miał popcornu... mógłby choćby i telekinetycznie podawać sobie go do ust. Natomiast sama Genki Dama powiększyła się od razu nabierając na sile. Teraz miała rozmiar autobusu. To jednak mogło nie wystarczyć, dlatego też będzie musiał dołożyć własnej Ki.
- Kuro podładuj się fasolką. Ostro Cię potraktował. Musisz wytrzymać jeszcze trochę, ale skup się na walce nie na strachu. Strach ogłupia nie ważne jest jego źródło. Staraj się go wyprowadzić z dala od ziemi. Jeśli trafię pod obecnym kątem tak silnym atakiem, zniszczę cała okolicę. Najlepiej żeby znalazł się nad nami. Przekazał telepatycznie swemu uczniowi.
occ tarcza - 15 000 ki + 25 000 do Genki Damy z ataku Rika + dodatkowe 6 k Ki od Ziemi i + 63 000 od June= 100 000 Ki dla Genki Damy. Chyba dobrze obliczyłem...
Re: Rzeka
Wto Lis 04, 2014 9:41 pm
Był po zupełnie przeciwnej stronie oponenta niż Hikaru. Nawet nie zareagował, gdy fala energii leciała w stronę Misitka, nie było sensu i tak by nie zdążył. Liczy, że dziadek poradzi sobie sam i poradził – wiadomo. Zestaw umiejętności i technik Mentora nadal zaskakiwał młodego Saiyana. Jednak, kiedy lodowy wojownik, jak w myślach nazwał go Kuro spojrzał ku niemu, chłopak wiedział, że teraz jego kolej. Szybkość oponenta od razu wprawiła chłopaka w niemałe osłupienie. Pierwsze spadające niczym lawina ciosy dal radę zablokować, potem następne techniki raniły jego ciało jedna po drugiej. Przyjmował je na siebie, bo tak miało być. W tej walce miał robić za tarczę i tak też robił, praktycznie nie stawiał oporu. Wciąż i wciąż spadały kolejne ciosy i o to chodziło, przeciwnik miał wypalić się z energii.
W efekcie ataków energetycznych dymiące ciało Saiyana poturlało się po Ziemi bezwładnie w stronę Mistika, niczym dzik na talerzu. Włosy powróciły do czarnego koloru i srebrna aura znikła. Cisze, która zapanowała zmącił tylko jęk rannego małpiszona. Pozornie niegroźne techniki skumulowane pod rząd dały się we znaki. Szczęściem leżał na tyle blisko Mistika, że ten mógł mu podać senzu bez obawy, ze zostanie przechwycone. Kuro nie połknął jej, lecz zacisnął fasolkę w dłoni. Powoli zaczął się podnosić i wstaw ociekając krwią. Mięśnie bolały, z wielu ranek sączyły się niewielkie stróżki krwi. Obrażenia dotkliwe, choć powierzchowne. Saiyanie to była niewiarygodnie wytrzymała rasa, wychowanie na pustynnej planecie robiło swoje. Kuro otarł nadgarstnikiem krew z twarzy i powoli ruszył w stronę Rikiego. Bolały mięśnie ale ból dawało się jakoś wytrzymać. Teraz rozumiał, czemu June została pokonana, sam zapewne też miałby marne szanse. Chociaż? Idąc ponownie powrócić do srebrzystej aury i wszedł na poziom SSJ 2, w zaciśniętej pięści ściskał swoją senzu. Nic nie powiedział, kiedy lodowy wojownik posilił się swoją. W sumie przeciwnik okazał się niesamowitym wojownikiem, czego Kuro nie zamierzał ukrywać.
- Cholercia niesamowity jesteś, chętnie nauczyłbym się wiele od Ciebie. Szkoda, że to wszystko musi się tak skończyć.
W głosie młodego Saiyana brzmiał autentyczny podziw wobec umiejętności Ziemianina. Czy to wszystko na prawdę musi tak być, w końcu Saiyanin też nosił w sobie Ki demona, który współgrał z jego energiczną naturą. Jednakże była to Ki demona Foxa, ognistego lisa, a lód zawsze roztopi się pod wpływem ognia. Kuro stał i nie atakował, nie zażył także swojej senzu, nadal prawie nie używał Ki do ataków energetycznych. Wgapiał się bezczelnie i znów Rikiego ścisnęły więzy niczym pnącza ale tym razem gdzieś bardziej w głębi więziły nie jego samego ale aurę. Saiyan tylko się uśmiechnął, czyżby nadal bawił się z przeciwnikiem ? Nadal na poważnie nie atakował, nie odsłaniał swoich kart. Niewątpliwie chłopak miał przewagę nad oponentem w starciu na pięści i właśnie to wykorzystał.
OOC:
- Rogafufuken - blok 1 z 6
- dmg dla mnie 66674 - pozostało 24491 HP
- dla Rikiego Telekineza Paraliżująca na dwie tury. Dla mnie - 13800 Ki oraz - 750 Ki za 3 tury SSJ 2 (wcześniej zapomniałem odjąć) Razem - 14550
W efekcie ataków energetycznych dymiące ciało Saiyana poturlało się po Ziemi bezwładnie w stronę Mistika, niczym dzik na talerzu. Włosy powróciły do czarnego koloru i srebrna aura znikła. Cisze, która zapanowała zmącił tylko jęk rannego małpiszona. Pozornie niegroźne techniki skumulowane pod rząd dały się we znaki. Szczęściem leżał na tyle blisko Mistika, że ten mógł mu podać senzu bez obawy, ze zostanie przechwycone. Kuro nie połknął jej, lecz zacisnął fasolkę w dłoni. Powoli zaczął się podnosić i wstaw ociekając krwią. Mięśnie bolały, z wielu ranek sączyły się niewielkie stróżki krwi. Obrażenia dotkliwe, choć powierzchowne. Saiyanie to była niewiarygodnie wytrzymała rasa, wychowanie na pustynnej planecie robiło swoje. Kuro otarł nadgarstnikiem krew z twarzy i powoli ruszył w stronę Rikiego. Bolały mięśnie ale ból dawało się jakoś wytrzymać. Teraz rozumiał, czemu June została pokonana, sam zapewne też miałby marne szanse. Chociaż? Idąc ponownie powrócić do srebrzystej aury i wszedł na poziom SSJ 2, w zaciśniętej pięści ściskał swoją senzu. Nic nie powiedział, kiedy lodowy wojownik posilił się swoją. W sumie przeciwnik okazał się niesamowitym wojownikiem, czego Kuro nie zamierzał ukrywać.
- Cholercia niesamowity jesteś, chętnie nauczyłbym się wiele od Ciebie. Szkoda, że to wszystko musi się tak skończyć.
W głosie młodego Saiyana brzmiał autentyczny podziw wobec umiejętności Ziemianina. Czy to wszystko na prawdę musi tak być, w końcu Saiyanin też nosił w sobie Ki demona, który współgrał z jego energiczną naturą. Jednakże była to Ki demona Foxa, ognistego lisa, a lód zawsze roztopi się pod wpływem ognia. Kuro stał i nie atakował, nie zażył także swojej senzu, nadal prawie nie używał Ki do ataków energetycznych. Wgapiał się bezczelnie i znów Rikiego ścisnęły więzy niczym pnącza ale tym razem gdzieś bardziej w głębi więziły nie jego samego ale aurę. Saiyan tylko się uśmiechnął, czyżby nadal bawił się z przeciwnikiem ? Nadal na poważnie nie atakował, nie odsłaniał swoich kart. Niewątpliwie chłopak miał przewagę nad oponentem w starciu na pięści i właśnie to wykorzystał.
OOC:
- Rogafufuken - blok 1 z 6
- dmg dla mnie 66674 - pozostało 24491 HP
- dla Rikiego Telekineza Paraliżująca na dwie tury. Dla mnie - 13800 Ki oraz - 750 Ki za 3 tury SSJ 2 (wcześniej zapomniałem odjąć) Razem - 14550
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Pią Lis 07, 2014 10:57 pm
W dalszej części walki nie będzie mieć wiele do gadania. Obaj rywale skonsultowali się ze sobą, coś chyba ustalili, a następnie wojownik o srebrnych włosach wykonał telekinezę. Podejrzewał, że jest on saiyanem, ale nie mógł być w stu procentach tego pewien. Rikimaru był całkowicie podatny na ich ataki i w zasadzie to go ucieszyło. Stał w bezruchu i nawet się nie szarpał. To i tak nic by nie dało.
Poza tym podczas gdy on był sparaliżowany, był również i D. Rikimaru. To jest dobra okazja, żeby Hikaru rzucił w niego tą wielką masą energii. Wyczuł to. Poznał tajniki podczas obserwacji. Wiedział, że do świata, do którego się uda... Zastąpi Kaio-Shinów albo wejdzie w ich szeregi. Będzie pilnował tam pokoju. Znajdzie taki wymiar, gdzie jego rozłączenie się z drugim ja nie zaszkodzi tak bardzo mieszkańcom wszechświata.
Przesłał za pomocą telepatii myśl do wyroczni. Wyczuwał jej słabą energię w miejscu, gdzie kilka razy już wyczuwał ruch osób teleportujących się. Było to miejsce ponad wszystkim. Być może to tam Kaio-shini mieli swoją bazę. Był już na tyle potężny, że wyczuwał takie miejsca.
Teraz pozostaje już tylko styczność z tą czystą energią. Niech wypali ona choć część zła D.Rikimaru.
OoC:
Sorry za poślizg. Brak czasu i krótko. Wstawki o rzeczach o których wiedzieć nie powinienem, ale whatever. Ostatnie me posty w fabule to se pozwalam, a że jestem sparaliżowany to wasz ruch.
Poza tym podczas gdy on był sparaliżowany, był również i D. Rikimaru. To jest dobra okazja, żeby Hikaru rzucił w niego tą wielką masą energii. Wyczuł to. Poznał tajniki podczas obserwacji. Wiedział, że do świata, do którego się uda... Zastąpi Kaio-Shinów albo wejdzie w ich szeregi. Będzie pilnował tam pokoju. Znajdzie taki wymiar, gdzie jego rozłączenie się z drugim ja nie zaszkodzi tak bardzo mieszkańcom wszechświata.
Przesłał za pomocą telepatii myśl do wyroczni. Wyczuwał jej słabą energię w miejscu, gdzie kilka razy już wyczuwał ruch osób teleportujących się. Było to miejsce ponad wszystkim. Być może to tam Kaio-shini mieli swoją bazę. Był już na tyle potężny, że wyczuwał takie miejsca.
Teraz pozostaje już tylko styczność z tą czystą energią. Niech wypali ona choć część zła D.Rikimaru.
OoC:
Sorry za poślizg. Brak czasu i krótko. Wstawki o rzeczach o których wiedzieć nie powinienem, ale whatever. Ostatnie me posty w fabule to se pozwalam, a że jestem sparaliżowany to wasz ruch.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Wto Lis 11, 2014 12:53 pm
Na tej fazie walki było już wiadomo, że nie potrwa długo. Hikaru jednak musiał naładować do końca Genki. Poczuł jak Ziemia dostarcza mu jeszcze odrobiny energii, po czym sam dołożył resztę jaką mógł jeszcze z siebie wykrzesać. Kula nad jego głową nieznacznie urosła jeszcze, akurat w chwili kiedy Kuro zatrzymał Rikimaru telekinezą. Mistic kombinował jak nie zniszczyć całej okolicy, pod tym kątem nie da rady nie trafić w ziemię. Unosił się kilkanaście metrów nad glebą, a jego przeciwnik stał na zamarzniętej trawie. Nie było wyjścia, trzeba było przenieść całą Genki Damę razem ze sobą co wydawałoby się niemożliwe... dla kogoś nieobeznanego. Wojownik wiedział, że szybkie przemieszczanie się z czymś tak pokaźnym jest trudne, ale nie niemożliwe. Zakończył ładowanie dzięki czemu Genki stała się twarda jak tytan, odporna na każdy pomniejszy atak energii.
Chwycił ostateczny atak mocno w dłonie zaciskając je jak na wielkiej plażowej piłce, niezbyt dopompowanej tak, że palce zagłębiły się w czystej energii. Poczuł jak nerwy przekazują do mózgu oznaki bólu wywołanego poparzeniami, ale całkowicie wyrzucił tą informację na plan dalszy. Wiedział na co się pisze. Kiedy już mocno chwycił wielka kulę napiął wszystkie swoje mięśnie i ruszył się z miejsca. W ciągu półtorej sekundy przebywając odległość między sobą a Rikimaru i ziemią stając stopami na trawie tak jak przeciwnik wysłanników światła. Dużo wolniej niż normalnie by się ruszał, poza tym nawet nie zniknął nikomu z oczu.
- Chciałeś bym pokazał Ci coś nowego ? Proszę bardzo. Zapamiętaj technikę, która całkowicie Cię zgładzi. Nic z Ciebie nie zostanie. Może spotkamy się w innych czasach, w innym życiu. Powiedział do pół człowieka-pół demona. Teraz stali w linii prostej, wzdłuż kanionu, który był utworzony przez pełną życia rzekę, oddalony jakieś dwadzieścia metrów od siebie. W ten sposób rzucenie tak silnego ataku nie zniszczy za wiele ziemi, ale zniszczy zagrożenie w postaci stojącego przed misticiem wojownika. Musiał tylko zrobić jedną rzecz.... Kuro, uciekaj. W powietrze leć czym szybciej, zrobi się tu duże bum. Ta walka już się skończyła. Przekazał swemu uczniowi wiadomość i odczekał kilka sekund by ten miał czas na zareagowanie.... wystarczyło uciec kilkaset metrów w górę, a nic nie powinno się stać.
Chwilę potem rzucił Genki Damę z całej siły by poleciała prosto do celu. Był gotów odpalić nawet Kaiokena i to też zrobił by nie mieć żadnych problemów jeśli pół człowiek chciałby siłować się z atakiem. Białowłosy krzyknął, a dźwięk ten był przepełniony energią, pojawiła się czerwona aura wokół wojownika, pojawiły się żyły na skórze, a także mięśnie jeszcze bardziej się naprężyły. Zrobił też kilka kroków w przód by jeszcze większy efekt niszczenia był w ataku ostatecznym. Teraz to wyglądało jakby pchał coś bardzo ciężkiego poparzonymi dłońmi. Po kilku chwilach atak strawił tego kto pokonał uczennicę Hikaru. Genki Dama strawiła go przelatując jeszcze kawałek po czym explodowała na pobliskim wzniesieniu niszcząc skałę wielkości wieżowca. Droga przemierzona przez wielki energetyczny pocisk była wypalona w glebie w formie podłużnego wgniecenia, coś na kształt płytkiego koryta rzeki.... ewentualnie śladu jaki zostawia lodowiec, kiedy chodzi na ląd podczas zlodowaceń, tylko odpowiednio mniejszy.
Hikaru padł na kolana, a aura czerwieni zniknęła. Wszystko go bolało, ale co dziwne, nie czuł w ogóle dłoni. Wewnętrzna ich strona była cała czarna, zwęglona. Kiedy wziął głęboki wdech poczuł swąd palonego ciała.... westchnął cicho. Ładowanie Genki było męczące, ale bez wątpienia Kuro dużo bardziej ucierpiał. Wstał z kolan i ruszył w stronę ucznia z dłońmi opuszczonymi wzdłuż ciała.
occ Genki Dama 176 000 dmgu dla Rika i zdaje się jego śmierć. Przyrost Ki do genki jeszcze pobrałem z Ziemi 6 k co wliczyłem, odjąłem od własnego Ki 70 k zostawiając sobie resztki - ileś tam ki i hp za kaiokena.. zdaje się po sto. Rik jak co to jeszcze napisz jak to wyglądało z Twojej strony. A co tam... odejmuje sobie też hp 5k za trzymanie Genki
- Spoiler:
Chwycił ostateczny atak mocno w dłonie zaciskając je jak na wielkiej plażowej piłce, niezbyt dopompowanej tak, że palce zagłębiły się w czystej energii. Poczuł jak nerwy przekazują do mózgu oznaki bólu wywołanego poparzeniami, ale całkowicie wyrzucił tą informację na plan dalszy. Wiedział na co się pisze. Kiedy już mocno chwycił wielka kulę napiął wszystkie swoje mięśnie i ruszył się z miejsca. W ciągu półtorej sekundy przebywając odległość między sobą a Rikimaru i ziemią stając stopami na trawie tak jak przeciwnik wysłanników światła. Dużo wolniej niż normalnie by się ruszał, poza tym nawet nie zniknął nikomu z oczu.
- Chciałeś bym pokazał Ci coś nowego ? Proszę bardzo. Zapamiętaj technikę, która całkowicie Cię zgładzi. Nic z Ciebie nie zostanie. Może spotkamy się w innych czasach, w innym życiu. Powiedział do pół człowieka-pół demona. Teraz stali w linii prostej, wzdłuż kanionu, który był utworzony przez pełną życia rzekę, oddalony jakieś dwadzieścia metrów od siebie. W ten sposób rzucenie tak silnego ataku nie zniszczy za wiele ziemi, ale zniszczy zagrożenie w postaci stojącego przed misticiem wojownika. Musiał tylko zrobić jedną rzecz.... Kuro, uciekaj. W powietrze leć czym szybciej, zrobi się tu duże bum. Ta walka już się skończyła. Przekazał swemu uczniowi wiadomość i odczekał kilka sekund by ten miał czas na zareagowanie.... wystarczyło uciec kilkaset metrów w górę, a nic nie powinno się stać.
Chwilę potem rzucił Genki Damę z całej siły by poleciała prosto do celu. Był gotów odpalić nawet Kaiokena i to też zrobił by nie mieć żadnych problemów jeśli pół człowiek chciałby siłować się z atakiem. Białowłosy krzyknął, a dźwięk ten był przepełniony energią, pojawiła się czerwona aura wokół wojownika, pojawiły się żyły na skórze, a także mięśnie jeszcze bardziej się naprężyły. Zrobił też kilka kroków w przód by jeszcze większy efekt niszczenia był w ataku ostatecznym. Teraz to wyglądało jakby pchał coś bardzo ciężkiego poparzonymi dłońmi. Po kilku chwilach atak strawił tego kto pokonał uczennicę Hikaru. Genki Dama strawiła go przelatując jeszcze kawałek po czym explodowała na pobliskim wzniesieniu niszcząc skałę wielkości wieżowca. Droga przemierzona przez wielki energetyczny pocisk była wypalona w glebie w formie podłużnego wgniecenia, coś na kształt płytkiego koryta rzeki.... ewentualnie śladu jaki zostawia lodowiec, kiedy chodzi na ląd podczas zlodowaceń, tylko odpowiednio mniejszy.
Hikaru padł na kolana, a aura czerwieni zniknęła. Wszystko go bolało, ale co dziwne, nie czuł w ogóle dłoni. Wewnętrzna ich strona była cała czarna, zwęglona. Kiedy wziął głęboki wdech poczuł swąd palonego ciała.... westchnął cicho. Ładowanie Genki było męczące, ale bez wątpienia Kuro dużo bardziej ucierpiał. Wstał z kolan i ruszył w stronę ucznia z dłońmi opuszczonymi wzdłuż ciała.
occ Genki Dama 176 000 dmgu dla Rika i zdaje się jego śmierć. Przyrost Ki do genki jeszcze pobrałem z Ziemi 6 k co wliczyłem, odjąłem od własnego Ki 70 k zostawiając sobie resztki - ileś tam ki i hp za kaiokena.. zdaje się po sto. Rik jak co to jeszcze napisz jak to wyglądało z Twojej strony. A co tam... odejmuje sobie też hp 5k za trzymanie Genki
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Wto Lis 11, 2014 4:30 pm
Tak jak oczekiwał. Hikaru był świetnym wojownikiem, a młody człowiek-demon wystawił go na próbę. Zresztą nie tylko jego. Uczeń i wnuk też sobie świetnie poradził, bo jego telekineza była całkiem mocna i przez moment nie był w stanie się ruszyć, co mogło zniweczyć jego plany. Jednak w momencie gdy Genki Dama znalazła się dostatecznie blisko młody wojownik zyskał siły. Jego ciało również zaczynało współgrać z naturą.
Dodatkowo poznał tajniki techniki teleportacji stosowanej przez Hikaru. Teraz mógł wszystko połączyć w jedno. Wielka kula ciśnięta przez rywala miała sporo czystej energii. Rikimaru zdołał z trudem przeciwstawiając się również telekinezie wystawić rękę oraz kij w którym zapieczętował Shin D. Ragona. Poleciał do tyłu, a wielka kula pchnęła go na wzgórza po czym eksplodowała. Tuż przed nią zrobił okrąg kijem zakreślając na kuli okrąg. Ciemna energia D. Ragona, a raczej obecnie D. Rikimaru ścięła się z nią i znaczna część została uszczuplona. Teraz przyłożył palce do czoła i skoncentrował się na tej czystej energii.
"Czas odejść do innego wymiaru." - Pomyślał, ale wtedy poczuł na swym ramieniu dotyk, a odwracając się ujrzał pewną postać, która przypominała mu kogoś. Podobny do Shin D. Ragona, ale miał białe włosy.
"Coś kiedyś poszło nie tak. Shin D.Ragon jest moim pra, pra, pra wnukiem i Ty poniekąd też. Przypnij ten kolczyk, a dowiesz się o wszystkim, bo sam sobie nie poradzisz nigdy z D.Rikimaru. Jestem Gin Yuki-Shin." (Pewnie go kojarzysz Hik xD)
Nastąpił wybuch, ale eksplozja nie była tak wielka jak być powinna, bo prawdę mówiąc taka ilość energii powinna wysadzić Ziemię, a rozwaliło tylko górkę. Spora część energii wsiąkła w tunel czasoprzestrzenny w który wszedł nowy super potężny wojownik. Gin Rikimaru xP
To byłoby na tyle, jeżeli chodzi o historię tego wojownika, która na sam koniec wydaje się nad wyrost przesadzona, ponieważ ileż mocy mógłby posiąść np. po fuzji za pomocą potara z mającym koło 300-400 lat kaioshinem?
Energia jego zniknęła. Można było wysnuć wniosek, że ostatecznie zginął, ale pojawienie się drugiej potężniejszej energii obok niego na moment mogło dać pewne domysły chociażby Hikaru. Tak czy owak zagrożenie ze strony D. Rikimaru również zniknęło.
Dziwna, pomieszana historia tego człowieko-stwora dobiega końca... w tym miejscu.
OoC:
Dzięki za grę w fabule i świetną walkę na koniec. Będę czasem zaglądał na SB.
Dodatkowo poznał tajniki techniki teleportacji stosowanej przez Hikaru. Teraz mógł wszystko połączyć w jedno. Wielka kula ciśnięta przez rywala miała sporo czystej energii. Rikimaru zdołał z trudem przeciwstawiając się również telekinezie wystawić rękę oraz kij w którym zapieczętował Shin D. Ragona. Poleciał do tyłu, a wielka kula pchnęła go na wzgórza po czym eksplodowała. Tuż przed nią zrobił okrąg kijem zakreślając na kuli okrąg. Ciemna energia D. Ragona, a raczej obecnie D. Rikimaru ścięła się z nią i znaczna część została uszczuplona. Teraz przyłożył palce do czoła i skoncentrował się na tej czystej energii.
"Czas odejść do innego wymiaru." - Pomyślał, ale wtedy poczuł na swym ramieniu dotyk, a odwracając się ujrzał pewną postać, która przypominała mu kogoś. Podobny do Shin D. Ragona, ale miał białe włosy.
"Coś kiedyś poszło nie tak. Shin D.Ragon jest moim pra, pra, pra wnukiem i Ty poniekąd też. Przypnij ten kolczyk, a dowiesz się o wszystkim, bo sam sobie nie poradzisz nigdy z D.Rikimaru. Jestem Gin Yuki-Shin." (Pewnie go kojarzysz Hik xD)
Nastąpił wybuch, ale eksplozja nie była tak wielka jak być powinna, bo prawdę mówiąc taka ilość energii powinna wysadzić Ziemię, a rozwaliło tylko górkę. Spora część energii wsiąkła w tunel czasoprzestrzenny w który wszedł nowy super potężny wojownik. Gin Rikimaru xP
To byłoby na tyle, jeżeli chodzi o historię tego wojownika, która na sam koniec wydaje się nad wyrost przesadzona, ponieważ ileż mocy mógłby posiąść np. po fuzji za pomocą potara z mającym koło 300-400 lat kaioshinem?
Energia jego zniknęła. Można było wysnuć wniosek, że ostatecznie zginął, ale pojawienie się drugiej potężniejszej energii obok niego na moment mogło dać pewne domysły chociażby Hikaru. Tak czy owak zagrożenie ze strony D. Rikimaru również zniknęło.
Dziwna, pomieszana historia tego człowieko-stwora dobiega końca... w tym miejscu.
OoC:
Dzięki za grę w fabule i świetną walkę na koniec. Będę czasem zaglądał na SB.
THE END
Rikimaru lubi tą wiadomość
Re: Rzeka
Czw Lis 13, 2014 9:21 pm
Dziwnie się porobiło, przynajmniej w ocenie Kuro. Przeciwnik całkowicie stracił wolę walki i nie atakował. Saiyan stał jak wryty i nie wiedział zbytnio co zrobić. Z początku cieszył się z użytego fortelu ale teraz czuł jakiś niesmak. Sam się dziwił, że źle mu z tym, że pozbawił przeciwnika możliwości walki i obrony? W walce na śmierć i życie z kolesiem pragnącym zniszczyć wszechświat raczej nie ma miejsca na fair play. Jeszcze nie przywykł do zabijania, nawet w imię pozytywnych wartości. Ciarki przeszły go po kręgosłupie, aż po koniuszek ogona, gdy odczuł moc ataku, szykowanego przez Hikaru. Czyli to koniec już, teraz, tak po prostu. Z wielkim smutkiem wykonał polecenie Mistika i wzleciał w powietrze.
Dalsza część walki była starciem tytanów. Ogromna kula energii pomknęła w stronę zmieniana i wybuchła. Pomimo, że był dość wysoko fala uderzeniowa próbowała go zdmuchnąć. W niemay szok wprawił go sam potężny atak. Walczy przez chwilę z wywołanym po wybuch wiatrem, a gdy kurz dostatecznie się rozwiał wylądował na pobojowisku. Gigantyczną dziurę powoli zalewała woda z płynącej rzeki tworząc niewielkie jezioro. Czuł ogromny smutek z powodu śmierci tego kolesia, nawet nie wiedział jak on miał na imię. Powrócił do podstawowego poziomu i wykonał tylko nad ziemią znak szacunku, jaki Saiyanie wykonują nad mogiłami poległych potężnych wojowników. Stał i ściskał w ręku swoją senzu, nie potrzebował jej przynajmniej teraz. Riki ostro przetrzepał mu skórę ale szkoda było marnować fasolkę na kilkanaście ran i siniaki. Nadal czuł spokój, który napawał go niepokojem no smutek. Czy to wszystko tak musi się kończyć? Nawet nie był podjarany mega potężną techniką w wykonaniu Mentora. Powlókł się do dziadka ze spuszczoną głową. Podszedł do Hikaru, kiedy, chwilę tak stali i milczeli, aż Kuro poczuł swąd spalonej skóry. Niby Hikaru to ukrywał ale sprytny Saiyan dostrzegł oparzenia. Szybko przełamał swoją fasolkę na pól, aby Misitk mógł telekinezą ją zjeść, Saiyanowi trzeba było tylko kilka metrów bandaża.
Chłopak spisał się w walce, miał być tarczą i był, ich ostatnie treningi na wytrzymałość dały efekty. Kuro spokojnie walczył i dobrze reagował na przebieg walki. Jedynym i największym mankamentem była głownie szybkość. Kuro był zbyt wolny na przeciwnika, jakim był Rikimaru i Hiakru już wiedział nad czym popracuje z wnukiem.
- Jak miał na imię ?
Zapytał tylko, sam nie wiedział czemu ale potrzebował to wiedzieć.
OOC: Przepraszam, że taki nijaki ten post.
Koniec treningu.
Dalsza część walki była starciem tytanów. Ogromna kula energii pomknęła w stronę zmieniana i wybuchła. Pomimo, że był dość wysoko fala uderzeniowa próbowała go zdmuchnąć. W niemay szok wprawił go sam potężny atak. Walczy przez chwilę z wywołanym po wybuch wiatrem, a gdy kurz dostatecznie się rozwiał wylądował na pobojowisku. Gigantyczną dziurę powoli zalewała woda z płynącej rzeki tworząc niewielkie jezioro. Czuł ogromny smutek z powodu śmierci tego kolesia, nawet nie wiedział jak on miał na imię. Powrócił do podstawowego poziomu i wykonał tylko nad ziemią znak szacunku, jaki Saiyanie wykonują nad mogiłami poległych potężnych wojowników. Stał i ściskał w ręku swoją senzu, nie potrzebował jej przynajmniej teraz. Riki ostro przetrzepał mu skórę ale szkoda było marnować fasolkę na kilkanaście ran i siniaki. Nadal czuł spokój, który napawał go niepokojem no smutek. Czy to wszystko tak musi się kończyć? Nawet nie był podjarany mega potężną techniką w wykonaniu Mentora. Powlókł się do dziadka ze spuszczoną głową. Podszedł do Hikaru, kiedy, chwilę tak stali i milczeli, aż Kuro poczuł swąd spalonej skóry. Niby Hikaru to ukrywał ale sprytny Saiyan dostrzegł oparzenia. Szybko przełamał swoją fasolkę na pól, aby Misitk mógł telekinezą ją zjeść, Saiyanowi trzeba było tylko kilka metrów bandaża.
Chłopak spisał się w walce, miał być tarczą i był, ich ostatnie treningi na wytrzymałość dały efekty. Kuro spokojnie walczył i dobrze reagował na przebieg walki. Jedynym i największym mankamentem była głownie szybkość. Kuro był zbyt wolny na przeciwnika, jakim był Rikimaru i Hiakru już wiedział nad czym popracuje z wnukiem.
- Jak miał na imię ?
Zapytał tylko, sam nie wiedział czemu ale potrzebował to wiedzieć.
OOC: Przepraszam, że taki nijaki ten post.
Koniec treningu.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Nie Lis 16, 2014 6:08 pm
Dwaj wojownicy stali tak przez parę minut naprzeciw siebie, ale Hikaru jakby odpłynął. Nie widział swego wnuka, a jako, że bólu spalonego ciała nie czuł z powodu spalonych nerwów mógł bez problemu przeszukać całą planetę. W czasie kiedy Genki Dama uśmiercała Rikimaru poczuł coś, bardzo słabego co prawda.... ale jednak. To była chwila i nie bardzo wiedział jak ją odczytać. Teraz jednak nie czuł nic. Po człowieczym wojowniku nie został żaden ślad. Jedynie ulotne wspomnienie, które z czasem się zatrze pewnie w jego umyśle. Stanie się jedynie odległym etapem jakich wiele miał w swoim trzystuletnim życiu. Mistic nie był pewien jak odbierze to wydarzenie Kuro, ale pewnie też nie specjalnie się tym przejmie. Wykonał po prostu niechciany obowiązek. Mimo wszystko dał sobie radę, mimo, że oberwał bardzo mocno. Dziadek dobrze wyszkolił swego wnuka.
Rozszerzył swoją świadomość na całą planetę w poszukiwaniu energii swej byłej uczennicy jednak po upłynięciu tych paru chwil niestety nie udało mu się to.... być może ukrywała swoją moc... ale ta energia zasilająca Genki.... kto miałby to zrobić ? Nie znał tej aury. Nie miał czasu namierzyć osoby, która ją wysłała... Oczywiście Hikaru wiedział, że June potrafi zmieniać wygląd i jej aury też się to tyczyło... stracił kontakt z nią w chwili zniszczenia Księżyca w walce z Rikimaru. Mało prawdopodobne by zginęła, ale mógł zrobić jedną rzecz by się upewnić. W ciągu ponad trzech wieków życia poznał wiele osób, a niektóre z nich miały wysoki stołek w zaświatach. Tylko jedna istota mogła mu powiedzieć czy demonica żyje. Wrócił zmysłami do ciała i zjadł senzu od Kury. Przekazał mu wiadomość o koleżance.
- Od dłuższego czasu nie czuję energii June. Wiem, że zniknęła kiedy walczyła z Rikimaru. W tym samym czasie zniszczyli Księżyc. Być może zginęła w tej walce, ale jak wiesz potrafi ukrywać swoją moc, a także zmieniać wygląd... także swoją aurę. Ktoś pomógł mi naładować Genki Damę, ale nie rozpoznałem tej energii. Kto mógłby ją wysłać ? Kto na Ziemi jest tak silny i chciał pomóc w walce z tym pół człowiekiem ? Muszę polecieć do Enmy Daio, on rozdziela dusze po śmierci na piekło i niebo. Jeśli demonica nie żyje to on na pewno ma ją w swej księdze. I dzięki za senzu. W czasie wypowiadanych słów do wnuka poczuł jak rozgryziona fasolka zaczęła działać i poczuł chłód powietrza na tworzącej się, nowej skórze. Była różowa i delikatna zanim nie przybrała wcześniejszych właściwości i nie postarzała się do odpowiedniego wieku. Pojawiły się nawet odciski od trzymania miecza a także wieloletnich treningów. Zacisnął kilka razy dłonie w pięści i rozprostował palce. Jeśli chcesz to leć zabrać swoje rzeczy od Kamiego. Tam się spotkamy. Potem zabiorę Cię z powrotem na Vegetę.
Po ostatnim zdaniu otworzył jedną z kapsułek, z których wyskoczył zestaw ubrań jakie nosił na codzień. Płaszcz, koszula, buty i spodnie, a nawet okulary ciemne. Pstryknął palcami i wykorzystując swoją szybkość przebrał się, zanim pudło, w które zapakowane było ubranie upadło na ziemię. Kiedy znalazło się na ziemi strój mistyczny znajdował się poskładany w jego wnętrzu. Schował znów skrzynkę w pach bach i wziął z ziemi. Teraz bez problemu mógł umieścić ją w kieszeni. Dwa palce przytknął do czoła i namierzył energię Enmy by zniknąć po chwili z tej rzeczywistości.
zt do Enmy! Staty full
Rozszerzył swoją świadomość na całą planetę w poszukiwaniu energii swej byłej uczennicy jednak po upłynięciu tych paru chwil niestety nie udało mu się to.... być może ukrywała swoją moc... ale ta energia zasilająca Genki.... kto miałby to zrobić ? Nie znał tej aury. Nie miał czasu namierzyć osoby, która ją wysłała... Oczywiście Hikaru wiedział, że June potrafi zmieniać wygląd i jej aury też się to tyczyło... stracił kontakt z nią w chwili zniszczenia Księżyca w walce z Rikimaru. Mało prawdopodobne by zginęła, ale mógł zrobić jedną rzecz by się upewnić. W ciągu ponad trzech wieków życia poznał wiele osób, a niektóre z nich miały wysoki stołek w zaświatach. Tylko jedna istota mogła mu powiedzieć czy demonica żyje. Wrócił zmysłami do ciała i zjadł senzu od Kury. Przekazał mu wiadomość o koleżance.
- Od dłuższego czasu nie czuję energii June. Wiem, że zniknęła kiedy walczyła z Rikimaru. W tym samym czasie zniszczyli Księżyc. Być może zginęła w tej walce, ale jak wiesz potrafi ukrywać swoją moc, a także zmieniać wygląd... także swoją aurę. Ktoś pomógł mi naładować Genki Damę, ale nie rozpoznałem tej energii. Kto mógłby ją wysłać ? Kto na Ziemi jest tak silny i chciał pomóc w walce z tym pół człowiekiem ? Muszę polecieć do Enmy Daio, on rozdziela dusze po śmierci na piekło i niebo. Jeśli demonica nie żyje to on na pewno ma ją w swej księdze. I dzięki za senzu. W czasie wypowiadanych słów do wnuka poczuł jak rozgryziona fasolka zaczęła działać i poczuł chłód powietrza na tworzącej się, nowej skórze. Była różowa i delikatna zanim nie przybrała wcześniejszych właściwości i nie postarzała się do odpowiedniego wieku. Pojawiły się nawet odciski od trzymania miecza a także wieloletnich treningów. Zacisnął kilka razy dłonie w pięści i rozprostował palce. Jeśli chcesz to leć zabrać swoje rzeczy od Kamiego. Tam się spotkamy. Potem zabiorę Cię z powrotem na Vegetę.
Po ostatnim zdaniu otworzył jedną z kapsułek, z których wyskoczył zestaw ubrań jakie nosił na codzień. Płaszcz, koszula, buty i spodnie, a nawet okulary ciemne. Pstryknął palcami i wykorzystując swoją szybkość przebrał się, zanim pudło, w które zapakowane było ubranie upadło na ziemię. Kiedy znalazło się na ziemi strój mistyczny znajdował się poskładany w jego wnętrzu. Schował znów skrzynkę w pach bach i wziął z ziemi. Teraz bez problemu mógł umieścić ją w kieszeni. Dwa palce przytknął do czoła i namierzył energię Enmy by zniknąć po chwili z tej rzeczywistości.
zt do Enmy! Staty full
Re: Rzeka
Pon Lis 24, 2014 8:16 pm
Adrenalina powoli opadała i Kuro zaczął już odczuwać ciężar zmęczenia i ból coraz dotkliwszy. Kiedy Hikaru powiedział o zniknięciu Ki June, chłopak miał mieszane uczucia, zresztą nie miał siły w tej chwili tego roztrząsać. Założył, że June w razie co poprosiłaby przecież o pomoc, to było dla niego oczywiste. Nie wierzył, że dałaby się pokonać, no i jak dostała się na księżyc? Mimo wszystko próbował się skupić i odnaleźć jej Ki oraz Ki Shigo. Efekt był taki, że głowa go rozbolała i nic nie znalazł.
- Jak możesz zapytaj jeszcze o Ki Shigo, też go nie czuję albo nie daję rady z tak małą Ki.
Chwilę zawzięcie bawił się małym kamykiem, kiedy Mistik zakładał czyste ubrania, sam wyglądał jak zakrwawiony obdartus i nie miał już nic zmianę.
- Tak, teraz wrócę do Kamiego, a na Vegete wrócę sam. Dostaliśmy przepustkę na 3 dni i nie mam ochoty robić sobie i innym problemy. Powinniśmy wrócić, tak jak przylecieliśmy, a teraz muszę coś wymyślić, żeby ukryć nieobecność April ale najpierw trochę odpocząć, nie spałem tej nocy
Ostatnie przeżycia związane z jego egzekucja na Vegecie powstrzymały Saiyana od nadmiernych wybryków. Teraz był odpowiedzialny na wiele osób, nie mógł szastać swoim życiem, obiecał to April.
Jakby myśl o ukochanej wywołała kontakt z ustęsknioną osobą. Ledwo nauczyła się telepatii, a już próbuje kontaktu międzyplanetarnego. Kuro uśmiechnął się i wzmocnił kontakt. Wiadomości od halfki posypały się niczym lawina.
- Cieszę się, że Cię słyszę. Też nie chcę Ci przeszkadzać. Co Ty u diabła robisz w Akademii? W co wyście się wpakowały? Postaram się być, jak najszybciej się da. Trzymajcie się i uważajcie na siebie. Kocham Cię mocniej Na zakończenie posłał April swój uśmiech, nieco posiniaczony i pokrwawiony ale pokrzepiający na duchu.
Nie miał nawet siły kłócić się, czemu tak na wariata wróciła na Vegetę, a nie legalnie. Bał się, że będą przez to mieli, a raczej on będzie miał nie lada kłopoty i oby nie spadły na mieszkańców wioski. No i co nagle wzięło ją na ten Namek. Nie było tajemnicą, ze Kurokara latał tam od kilku miesięcy, a można było się domyślać, że bratków tam nie szukał. Zdecydowanie nie miał teraz siły o tym wszystkim myśleć. Był zmęczony i zły sam nie wiedział na co. Kiedy rozmawiał z April telepatycznie Hikaru zniknął. Saiyan postanowił wrócić do Kamiego, było nie było tam zostały ich rzeczy, no i ukryty w plecaku pierścionek.
ZT - Pałac Kamiego.
Regeneracja 10 %
- Jak możesz zapytaj jeszcze o Ki Shigo, też go nie czuję albo nie daję rady z tak małą Ki.
Chwilę zawzięcie bawił się małym kamykiem, kiedy Mistik zakładał czyste ubrania, sam wyglądał jak zakrwawiony obdartus i nie miał już nic zmianę.
- Tak, teraz wrócę do Kamiego, a na Vegete wrócę sam. Dostaliśmy przepustkę na 3 dni i nie mam ochoty robić sobie i innym problemy. Powinniśmy wrócić, tak jak przylecieliśmy, a teraz muszę coś wymyślić, żeby ukryć nieobecność April ale najpierw trochę odpocząć, nie spałem tej nocy
Ostatnie przeżycia związane z jego egzekucja na Vegecie powstrzymały Saiyana od nadmiernych wybryków. Teraz był odpowiedzialny na wiele osób, nie mógł szastać swoim życiem, obiecał to April.
Jakby myśl o ukochanej wywołała kontakt z ustęsknioną osobą. Ledwo nauczyła się telepatii, a już próbuje kontaktu międzyplanetarnego. Kuro uśmiechnął się i wzmocnił kontakt. Wiadomości od halfki posypały się niczym lawina.
- Cieszę się, że Cię słyszę. Też nie chcę Ci przeszkadzać. Co Ty u diabła robisz w Akademii? W co wyście się wpakowały? Postaram się być, jak najszybciej się da. Trzymajcie się i uważajcie na siebie. Kocham Cię mocniej Na zakończenie posłał April swój uśmiech, nieco posiniaczony i pokrwawiony ale pokrzepiający na duchu.
Nie miał nawet siły kłócić się, czemu tak na wariata wróciła na Vegetę, a nie legalnie. Bał się, że będą przez to mieli, a raczej on będzie miał nie lada kłopoty i oby nie spadły na mieszkańców wioski. No i co nagle wzięło ją na ten Namek. Nie było tajemnicą, ze Kurokara latał tam od kilku miesięcy, a można było się domyślać, że bratków tam nie szukał. Zdecydowanie nie miał teraz siły o tym wszystkim myśleć. Był zmęczony i zły sam nie wiedział na co. Kiedy rozmawiał z April telepatycznie Hikaru zniknął. Saiyan postanowił wrócić do Kamiego, było nie było tam zostały ich rzeczy, no i ukryty w plecaku pierścionek.
ZT - Pałac Kamiego.
Regeneracja 10 %
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Czw Kwi 06, 2017 8:17 pm
Pięć minut po opuszczeniu wyspy.
Cuchnął krwią, której już nie mógł zedrzeć kłami i językiem ze swego ciała. Paliła go fizycznie, bo węch przyjmował za wiele bodźców, a wzrok nie mógł oderwać się od czerwieni. Paliła go również psychicznie, bo łaknął jej wciąż i wciąż pchając ku zezwierzęceniu. Znalazł się tutaj, aby zmyć siebie pierwsze symptomy szaleństwa. Kucnął na cztery kończyny i nachylił się nad taflą wody. Długie włosy spłynęły z barków do wody niszcząc jej nieskazitelność i przejrzystość karminowym barwnikiem. Z zaciśniętą szczęką zanurzył ręce do łokci i ze wstrętem zaraz cofnął się od jedynego detergentu mogącego chociaż powierzchownie oczyścić jego wizerunek. Rozmyty brud z posoki na nowo przykuł ślepia demona, który natychmiast głaskał ją zimnym językiem. Wyglądał i zachowywał się jak dzikus. Nie odbierał żadnych bodźców zmysłem Ki, które pomogłoby mu znaleźć rozwiązanie z tak beznadziejnej sytuacji. Jedynie rozejrzał się spode łba, czy nie ucieka mu jakaś ofiara z okolicznych chaszczy czy zbiorowiska drzew. Zwierzę czy człowiek na tym etapie zatracenia się nie miało dla niego znaczenia.
Z ust buchała zimna para, a oczy pozbawione rozumnych iskier spoglądały w swoje odbicie w rzece. Niby to był ten sam Red, a jednak nie do końca. Pozbawiony sojuszników i sposobności na zdobycie trzeciej z siedmiu Smoczych Kul tracił nadzieję, że wykaraska się z przepaści, w którą wpadł. Z drugiej strony te same ślepia patrząc wgłąb rzeki szukał pływających stworzeń, najlepiej takich z dużym pokładem ciepłej krwi. Ale natknęły się na coś innego.
Strużki posoki.
W dół rzeki spływała niczym plama oleju gęsta, chociaż rozdrobniona na kilkanaście ognisk, krew. Nie dbał o to, do kogo należała, dbał o to, by zaspokoić swój głód. Poderwał się na równe nogi i skręcił głowę w kierunku górnego nurtu. Dla pewności, że nie oszalał i nie przywidziało mu się, wciągnął nozdrzami nutę zapachową. Tymi dwoma tylko znakami skierował się czym prędzej ku źródła. Nie leciał, biegł. Momentami na cztery łapy jak tygrys. Długie włosy falowały mu w tyle zupełnie roztrzepane powiększając wizualnie jego sylwetkę. Już mu ślinka ciekła, nawet zbijała się w pianę. Byleby tylko dorwać łyk pożywnej substancji. Nie ważne jakim kosztem.
Dotarł na miejsce, ciało nie ruszało się a krwawiło przy brzegu rzeki, stąd krwawe strugi w wodzie. Idealnie. Czyli jednak nie był zupełnym pechowcem. Oblizał kły i sięgnął po pukiel włosów humanoida i szorując nim po ziemi jak worek ziemniaków rozglądał się za cichym zakątkiem, gdzie nikt mu nie przeszkodzi w konsumpcji. Tak długo siedział w mechanicznym bunkrze, że nie mógł przyzwyczaić się do światła. A może po prostu jego natura kazała mu skryć się w cieniu? Tak czy inaczej zataszczył posiłek pod wielki, wiekowy dąb o obwodzie dwunastu metrów. Wyciągnął łapę z pazurami, żeby wydrzeć prostym gestem dziurę w korze i pniu. Na tyle dużą, że mógł wejść do środka z nieprzytomną istotą i nikt by ich nie widział. Doskonale. Odchylił głowę nieprzytomnej do tyłu jakby była manekinem i łapczywie gryzł się w jej gorącą jak wulkan szyję.
Zaraz, zaraz...
Upił z dwa łyki nim zorientował się, do kogo należała posoka. Odchylił rogaty łeb od posiłku. Czy to... czy to sen? Jej Ki... bardzo dobrze znał energię dziewczyny, którą jeszcze bardziej osłabił po spożyciu krwi. Jak to możliwe, że przetrwała? Przecież jak był w bazie na wyspie, nie mógł wyczuć jej mocy, a ciut wcześniej zmierzyła się z o wiele silniejszym demonem! Najwyraźniej miała pomysł, jak uciec od potwora, tylko tracąc przytomność wpadła w szpony kolejnego. Tutejsza bestia utkwiła mroczne spojrzenie w oblicze Kisy. Wyraźnie blada od braku krwi w żyłach, ranna w kilku miejscach i to dość dotkliwie. Resztki ubioru także nie były reprezentatywne, tak jak aparycja Reda. Demon zacisnął kły, mięśnie się napięły. Miała tak pyszną posokę... tak wspaniale pachniała... mąciła zmysły bardziej niż jakakolwiek, jaką spożył do tej pory. Nie mógł przepuścić takiej okazji. Nie, nie wbił na nowo zębisk ostrych jak brzytwa. Wysunął tylko zimny jak lód język i nim oczyszczał krwiste rany wojowniczki. Czule, delikatnie, bo delektował się jak jakiś zboczeniec. Gdy skończył specyficzną higienę Małpiatki, nie mógł dopuścić, aby dalej ociekała z posoki. Przyłożył dwa palce na czoło Kisy, która przez sen mogła poczuć lekkie mrowienie, ale i regenerację obumarłych czy zniszczonych komórek lub organów wewnętrznych. Nie tylko to. Miał ją chronić, miał ją wspierać nie tylko jako sojusznik czy nauczyciel bez piątej klepki. Nie przybył na czas i Saiyanka pozostawiona na pastwę losu dostała w kość. Jedynie przekazując cząstkę swojej mocy mógł zadośćuczynić za ból i cierpienie. Jej tatuaż w postaci motyla z radością przyjmował Ki demona, który przemieścił dziewczynę z podłogi w swoje ramiona. Chciał mieć pewność, że nie uroni cennej Ki w przestrzeń, tylko Ogoniasta będzie mogła posiąść ów moc. Tak też się stało, lecz znużony Rogaty nie zdołał położyć na nowo na dnie legowiska w dębie. Uścisk zelżał i bezwiednie dłonie opadły z ciała Saiyanki wzdłuż ciała demona. Red nie zasnął, nie mniej był na skraju wyczerpania. O tyle dobrze, że mając na sobie Kisę było mu cieplej i nie zionął ziąbem z ust.
Ooc: Witaj!
1) Kaifuku/Healing = 34050 HP w cenie 102150 Ki
2) Butterfly Effect = 10500 Ki i 350 energii do statystyk, koszt 21000 Ki + efekt uboczy jak będzie
HP: bez zmian
KI: 213450 - 102150 - 21000 = 90300
Cuchnął krwią, której już nie mógł zedrzeć kłami i językiem ze swego ciała. Paliła go fizycznie, bo węch przyjmował za wiele bodźców, a wzrok nie mógł oderwać się od czerwieni. Paliła go również psychicznie, bo łaknął jej wciąż i wciąż pchając ku zezwierzęceniu. Znalazł się tutaj, aby zmyć siebie pierwsze symptomy szaleństwa. Kucnął na cztery kończyny i nachylił się nad taflą wody. Długie włosy spłynęły z barków do wody niszcząc jej nieskazitelność i przejrzystość karminowym barwnikiem. Z zaciśniętą szczęką zanurzył ręce do łokci i ze wstrętem zaraz cofnął się od jedynego detergentu mogącego chociaż powierzchownie oczyścić jego wizerunek. Rozmyty brud z posoki na nowo przykuł ślepia demona, który natychmiast głaskał ją zimnym językiem. Wyglądał i zachowywał się jak dzikus. Nie odbierał żadnych bodźców zmysłem Ki, które pomogłoby mu znaleźć rozwiązanie z tak beznadziejnej sytuacji. Jedynie rozejrzał się spode łba, czy nie ucieka mu jakaś ofiara z okolicznych chaszczy czy zbiorowiska drzew. Zwierzę czy człowiek na tym etapie zatracenia się nie miało dla niego znaczenia.
Z ust buchała zimna para, a oczy pozbawione rozumnych iskier spoglądały w swoje odbicie w rzece. Niby to był ten sam Red, a jednak nie do końca. Pozbawiony sojuszników i sposobności na zdobycie trzeciej z siedmiu Smoczych Kul tracił nadzieję, że wykaraska się z przepaści, w którą wpadł. Z drugiej strony te same ślepia patrząc wgłąb rzeki szukał pływających stworzeń, najlepiej takich z dużym pokładem ciepłej krwi. Ale natknęły się na coś innego.
Strużki posoki.
W dół rzeki spływała niczym plama oleju gęsta, chociaż rozdrobniona na kilkanaście ognisk, krew. Nie dbał o to, do kogo należała, dbał o to, by zaspokoić swój głód. Poderwał się na równe nogi i skręcił głowę w kierunku górnego nurtu. Dla pewności, że nie oszalał i nie przywidziało mu się, wciągnął nozdrzami nutę zapachową. Tymi dwoma tylko znakami skierował się czym prędzej ku źródła. Nie leciał, biegł. Momentami na cztery łapy jak tygrys. Długie włosy falowały mu w tyle zupełnie roztrzepane powiększając wizualnie jego sylwetkę. Już mu ślinka ciekła, nawet zbijała się w pianę. Byleby tylko dorwać łyk pożywnej substancji. Nie ważne jakim kosztem.
Dotarł na miejsce, ciało nie ruszało się a krwawiło przy brzegu rzeki, stąd krwawe strugi w wodzie. Idealnie. Czyli jednak nie był zupełnym pechowcem. Oblizał kły i sięgnął po pukiel włosów humanoida i szorując nim po ziemi jak worek ziemniaków rozglądał się za cichym zakątkiem, gdzie nikt mu nie przeszkodzi w konsumpcji. Tak długo siedział w mechanicznym bunkrze, że nie mógł przyzwyczaić się do światła. A może po prostu jego natura kazała mu skryć się w cieniu? Tak czy inaczej zataszczył posiłek pod wielki, wiekowy dąb o obwodzie dwunastu metrów. Wyciągnął łapę z pazurami, żeby wydrzeć prostym gestem dziurę w korze i pniu. Na tyle dużą, że mógł wejść do środka z nieprzytomną istotą i nikt by ich nie widział. Doskonale. Odchylił głowę nieprzytomnej do tyłu jakby była manekinem i łapczywie gryzł się w jej gorącą jak wulkan szyję.
Zaraz, zaraz...
Upił z dwa łyki nim zorientował się, do kogo należała posoka. Odchylił rogaty łeb od posiłku. Czy to... czy to sen? Jej Ki... bardzo dobrze znał energię dziewczyny, którą jeszcze bardziej osłabił po spożyciu krwi. Jak to możliwe, że przetrwała? Przecież jak był w bazie na wyspie, nie mógł wyczuć jej mocy, a ciut wcześniej zmierzyła się z o wiele silniejszym demonem! Najwyraźniej miała pomysł, jak uciec od potwora, tylko tracąc przytomność wpadła w szpony kolejnego. Tutejsza bestia utkwiła mroczne spojrzenie w oblicze Kisy. Wyraźnie blada od braku krwi w żyłach, ranna w kilku miejscach i to dość dotkliwie. Resztki ubioru także nie były reprezentatywne, tak jak aparycja Reda. Demon zacisnął kły, mięśnie się napięły. Miała tak pyszną posokę... tak wspaniale pachniała... mąciła zmysły bardziej niż jakakolwiek, jaką spożył do tej pory. Nie mógł przepuścić takiej okazji. Nie, nie wbił na nowo zębisk ostrych jak brzytwa. Wysunął tylko zimny jak lód język i nim oczyszczał krwiste rany wojowniczki. Czule, delikatnie, bo delektował się jak jakiś zboczeniec. Gdy skończył specyficzną higienę Małpiatki, nie mógł dopuścić, aby dalej ociekała z posoki. Przyłożył dwa palce na czoło Kisy, która przez sen mogła poczuć lekkie mrowienie, ale i regenerację obumarłych czy zniszczonych komórek lub organów wewnętrznych. Nie tylko to. Miał ją chronić, miał ją wspierać nie tylko jako sojusznik czy nauczyciel bez piątej klepki. Nie przybył na czas i Saiyanka pozostawiona na pastwę losu dostała w kość. Jedynie przekazując cząstkę swojej mocy mógł zadośćuczynić za ból i cierpienie. Jej tatuaż w postaci motyla z radością przyjmował Ki demona, który przemieścił dziewczynę z podłogi w swoje ramiona. Chciał mieć pewność, że nie uroni cennej Ki w przestrzeń, tylko Ogoniasta będzie mogła posiąść ów moc. Tak też się stało, lecz znużony Rogaty nie zdołał położyć na nowo na dnie legowiska w dębie. Uścisk zelżał i bezwiednie dłonie opadły z ciała Saiyanki wzdłuż ciała demona. Red nie zasnął, nie mniej był na skraju wyczerpania. O tyle dobrze, że mając na sobie Kisę było mu cieplej i nie zionął ziąbem z ust.
Ooc: Witaj!
1) Kaifuku/Healing = 34050 HP w cenie 102150 Ki
2) Butterfly Effect = 10500 Ki i 350 energii do statystyk, koszt 21000 Ki + efekt uboczy jak będzie
HP: bez zmian
KI: 213450 - 102150 - 21000 = 90300
Re: Rzeka
Czw Kwi 06, 2017 8:17 pm
The member 'Red' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Procent' : 37
'Procent' : 37
- GośćGość
Re: Rzeka
Pią Kwi 07, 2017 12:24 pm
___ - O rzesz Ty jasna... - to były pierwsze słowa, jakie wypowiedziała Kisa, gdy wróciła jej przytomność. Zabolała ją głowa, chwyciła się jej, po czym zaczęło docierać do niej, że coś tutaj nie pasuje. Do jej nosa doszedł mocny i wyraźny zapach drewna, po części mokrego przez ulewne deszcze, jakie napadły tą część planety przez ostatnie kilka godzin. W sumie... ile to już czasu minęło odkąd była nieprzytomna? Ciężko jest jej stwierdzić, nawet patrząc na to, gdzie się obecnie znajduje słońce, bardzo długo go nawet nie było, z resztą już od momentu wyjścia z komnaty ma miszmasz co do czasu.
Była mokra, od stóp do głów, jej ciało ociekało zimną, lodowatą wodą. Zaczęła się trząść, otwierając wolno oczy. Miała wrażenie jakby uleciało z niej zbyt wiele krwi, jakby ciało już nie chciało nawet ogrzewać się, bo uznało to za zbędne dla kogoś, kto zaraz umrze. Suchość w ustach była nie do zniesienia, pierwszy raz wolałaby umrzeć niż znosić ból. Było tu ciemno, ale na tyle jasno, by czarne oczy saiyanki dostrzegły postać nad nią. Patrzałki otworzyły się szerzej... nie możliwe! Czy ona majaczy przez tą utratę krwi, czy może umiera i to jest jedna z tych wspomnień przedśmiertnych? Nie...
Dotknęła twarz demona. Bez wątpienia to był Red, to zimno, oraz wyeksponowane policzki, nie ma mowy o pomyłce. Tylko co on tutaj robił?
___ - Red. - mruknęła, a widząc reakcję odetchnęła z ulgą. Jeden czarny motyl uleciał zza jej równie smolistych włosów. Więc to tak, przekazał jej część swojej KI, czym prawdopodobnie utrzymał ją przy życiu. Miała znów w sobie pełnię jego mocy, co za szczęście... roztrwoniła ją w komnacie w ostatni dzień bezsensownie. Pewnie gdyby ją posiadała podczas walki z Dragotem... wyglądałoby to zupełnie inaczej... nie... nawet to by ją nie uratowało, przecież nie dość, że oddał się Majinowi, to jeszcze uległ przemianie, która powiększyła jego moc. Czego by nie wymyśliła, jest do kitu, ale na szczęście jakimś cudem żyje.
Zatrzęsła się ponownie. Nie może teraz ogrzać się nawet swoją aurą, co za wstyd. Woli, aby Dragot myślał, że zabił ją w szale, tak będzie najlepiej. Nie chciałaby, aby ten psychol zaczął za nią gonić, choć pewnie w obecności Red'a jest bezpieczna, ale nie chce go narażać na ból psychiczny. To chyba najsłabszy punkt tego potężnego demona...
Przyjrzała się demonowi. Wyglądał okropnie. Rozczochrane na wszystkie strony, brudne włosy, oraz ten nieprzytomny wzrok mówiący 'nie spałem od tygodnia'. Najwyraźniej jest na głodzie, a ona, ubabrana krwią nie pomaga. W sumie nawet ona nie wygląda jak modelka w tym momencie. Woda z rzeki obmyła większość błota oraz zaschniętej krwi z jej ciała, ale nie wystarczyło by nie drażnić nosa demona tą perfumą. Fasolka senzu zdała swój egzamin, ale jako, że wzięła tylko jej połowę, to nie wszystkie rany zasklepiły się idealnie... zaraz jest całkowicie zdrowa, nie ma żadnych zadrapań! To nie senzu... to pewnie robota Red'a.
Właśnie, senzu.
Sięgnęła z nieudawanym trudem do swojej kieszeni, po czym wyciągnęła z niej drugą połowę fasolki. Spojrzała na demona, a potem z powrotem na magiczny przedmiot, na demona. Bez dalszego zastanawiania się wcisnęła ją demonowi do ust. Dzięki niej nawet nie czuje głodu, co jeśli Redowi pomoże podobnie? Warto spróbować, a Kisa dalej wyleczy się sama.
___ - Co tu robisz? - spytała. - Powinieneś szukać kul.
HP + 34050 od Reda/ FULL
KI +10%
boost dodam jak będzie 100% KI
Była mokra, od stóp do głów, jej ciało ociekało zimną, lodowatą wodą. Zaczęła się trząść, otwierając wolno oczy. Miała wrażenie jakby uleciało z niej zbyt wiele krwi, jakby ciało już nie chciało nawet ogrzewać się, bo uznało to za zbędne dla kogoś, kto zaraz umrze. Suchość w ustach była nie do zniesienia, pierwszy raz wolałaby umrzeć niż znosić ból. Było tu ciemno, ale na tyle jasno, by czarne oczy saiyanki dostrzegły postać nad nią. Patrzałki otworzyły się szerzej... nie możliwe! Czy ona majaczy przez tą utratę krwi, czy może umiera i to jest jedna z tych wspomnień przedśmiertnych? Nie...
Dotknęła twarz demona. Bez wątpienia to był Red, to zimno, oraz wyeksponowane policzki, nie ma mowy o pomyłce. Tylko co on tutaj robił?
___ - Red. - mruknęła, a widząc reakcję odetchnęła z ulgą. Jeden czarny motyl uleciał zza jej równie smolistych włosów. Więc to tak, przekazał jej część swojej KI, czym prawdopodobnie utrzymał ją przy życiu. Miała znów w sobie pełnię jego mocy, co za szczęście... roztrwoniła ją w komnacie w ostatni dzień bezsensownie. Pewnie gdyby ją posiadała podczas walki z Dragotem... wyglądałoby to zupełnie inaczej... nie... nawet to by ją nie uratowało, przecież nie dość, że oddał się Majinowi, to jeszcze uległ przemianie, która powiększyła jego moc. Czego by nie wymyśliła, jest do kitu, ale na szczęście jakimś cudem żyje.
Zatrzęsła się ponownie. Nie może teraz ogrzać się nawet swoją aurą, co za wstyd. Woli, aby Dragot myślał, że zabił ją w szale, tak będzie najlepiej. Nie chciałaby, aby ten psychol zaczął za nią gonić, choć pewnie w obecności Red'a jest bezpieczna, ale nie chce go narażać na ból psychiczny. To chyba najsłabszy punkt tego potężnego demona...
Przyjrzała się demonowi. Wyglądał okropnie. Rozczochrane na wszystkie strony, brudne włosy, oraz ten nieprzytomny wzrok mówiący 'nie spałem od tygodnia'. Najwyraźniej jest na głodzie, a ona, ubabrana krwią nie pomaga. W sumie nawet ona nie wygląda jak modelka w tym momencie. Woda z rzeki obmyła większość błota oraz zaschniętej krwi z jej ciała, ale nie wystarczyło by nie drażnić nosa demona tą perfumą. Fasolka senzu zdała swój egzamin, ale jako, że wzięła tylko jej połowę, to nie wszystkie rany zasklepiły się idealnie... zaraz jest całkowicie zdrowa, nie ma żadnych zadrapań! To nie senzu... to pewnie robota Red'a.
Właśnie, senzu.
Sięgnęła z nieudawanym trudem do swojej kieszeni, po czym wyciągnęła z niej drugą połowę fasolki. Spojrzała na demona, a potem z powrotem na magiczny przedmiot, na demona. Bez dalszego zastanawiania się wcisnęła ją demonowi do ust. Dzięki niej nawet nie czuje głodu, co jeśli Redowi pomoże podobnie? Warto spróbować, a Kisa dalej wyleczy się sama.
___ - Co tu robisz? - spytała. - Powinieneś szukać kul.
HP + 34050 od Reda/ FULL
KI +10%
boost dodam jak będzie 100% KI
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Pią Kwi 07, 2017 7:49 pm
Siedział tak z Kisą w dziupli dębu, który nasiąkł wilgocią od wielogodzinnego deszczu. Nie zmieniał za bardzo swojej pozycji, przypominało to bardziej medytację, ale do tego było mu daleko. Próbował odpędzić straszne dla jego resztek moralności zapędy, jak ponowne wbicie kłów w ciało wojowniczki. Wiedział, że to była jego przyjaciółka, lecz będąc znużony prym wiódł instynkt. Jeszcze osłabił się na rzecz wojowniczki, z własnej woli, ale i tu organizm był ślepy na takie zagranie i nie patrząc logiką... po prostu chciał na nowo zwilżyć gardło jej posoką.
Zastygnięcie w bezruchu zatem było formą obrony przed zdawało się nieuniknionym. Dobrze, że udało mu się odczekać, gdyż prawie zasypiając usłyszał Kisę i poczuł jej dotyk. Pierwsze zdanie słyszał jak przez mgłę. Mając przyklapnięte kocie uszy z trudem je wyprostował z próbą wysłuchania więcej jej głosu. Musiał wybudzić się z transu, a dotyk w tym pomógł. Skinął niemrawo łbem, że Saiyanka dobrze rozpoznała towarzysza. Przyglądała się mu, na co nie zareagował jakoś specjalnie, tylko zdawało się, że zaraz urwie się mu kontakt z rzeczywistością.
Na ratunek przybyła Ocalona, która bez lęku o utratę palców u ręki wetknęła demonowi w usta coś dziwnego.
Bezwiednie przegryzł to coś. Niesłychane, jakaś nowa moc wstąpiła w niego! Mętny wzrok ożył po fasolce, zresztą nie tylko spojrzenie. Mógł chociaż przez jakiś czas myśleć o czymś innym niż o głodzie, który tak jakby w ogóle nie istniał na ten moment. Na pytanie o ty, co go tu sprowadza i czemu przerwał poszukiwanie artefaktów, chwilę milczał. Szukał odpowiednich słów, zwłaszcza, że dopiero co myśli kłębiły się wokół jej szyi.
>Wybrałem Twoje zdrowie.
Powiedział cicho, bez cienia emocji w głosie patrząc na towarzyszkę. No ładne mi zdrowie, skoro wpierw nie mógł rozpoznać w niej sojuszniczki i chciał po prostu wrzucić ją na ząb. Całe szczęście, że Ki podpowiedziała otępiałemu demonowi, kogo śmiał tknąć. Pewnie podejrzewała, iż Red ją skonsumował, że mimo naprawienia ubytków w Ki i w witalności czegoś jej brakowało w żyłach. Mimo wszystko nie uciekała od niego, nawet nie zmieniła za bardzo pozycji. Dzięki temu teraz to jej głowa spoczywała na udach demona, a nie odwrotnie. Potwór o surowym, wyniszczonym wyrazie twarzy starał się nie wykonywać gwałtownych ruchów. Nie miał odwagi nawet zetknąć palców, tak jak przedtem Kisa, na twarzy wojowniczki. Trzymał szpony przy sobie, które utytłane w brudzie z posoki nie kojarzyły się z czymś przyjemnym. Jego włosy stanowiły coś na wzór baldachimu nad leżącą kumpelą, i tylko słyszalny oddech zdradzał, że Red nie był kompleksem wypoczynkowym.
Dzięki niepozornemu pożywieniu, które miał po raz pierwszy w ustach od dnia swoich narodzin (nikt nigdy nie częstował go też Senzu Beanem), mógł chociaż trochę poukładać chaotyczne myśli, które przedtem otoczyły się mgłą drapieżcy. Nie wiedział, jak długo ten stan będzie trwać, dlatego chciał naprawić swój błąd w postaci towarzyszeniu Kisy, aż uzyska pełnię sił i odbuduje jej się krew w żyłach. Potem nie będzie jej nękać, jeśli nie życzyłaby sobie jego towarzystwa. Lecz póki nie wyrażała sprzeciwu, ba, pomogła mu z głodem, pragnął z siebie wyrzucić kilka słów.
Nie zwierzyłby się nikomu innemu ze swoich przemyśleń, Czarnowłosa mogła być tego pewna. Pytanie tylko czy coś zrobi z tą wiedzą?
>Poniosłem porażkę. To, czego chciałem uniknąć, stało się za szybko.
Tu podniósł dłoń ze wspomnianymi wcześniej pazurami na wysokość swoich oczu i patrząc się na brudne paznokcie i palce nie miał wybrzydzającej miny jak dotąd. Jakby oswoił się za bardzo ze zwierzęcym instynktem i nie raził go taki widok. Wręcz wydawało się, że zaraz zetknie się jego zimny język z palcami i zliże posokę. Ostatecznie przy cichym sapnięciu spuścił rękę poza zasięg jego jarzących się ślepi. Nie chciał stawiać dziewczyny w mało komfortowej sytuacji, jak patrzenie się jak czyści szpony długie na trzy centymetry. Wrócił do zgubionego po drodze wątku.
>Trzecia kula była ponad moje siły. Doszedłem do wniosku, że tylko straciłem czas na szukanie Kul.
Mógł lepiej wykorzystać czas, na przykład pomagając dziewczynie z nierównym przeciwnikiem, który nie miał żadnych hamulców. Albo na znalezienie innego sposobu na realizację swoich marzeń. Zbyt łatwo wierzył, że zebranie Smoczych Kul będzie bułką z masłem. Borykał się też z innym problemem.
>Uwierzysz, że jeszcze kilka godzin temu łudziłem się, że dam radę? Że mogę żyć bez tej bordowej cieczy, którą pożarłem z Twojego ciała? Teraz wiem, jak bardzo się myliłem. Ale jakoś... wtedy przestało mnie to obchodzić. Właściwie nic się nie liczyło, oprócz pustoszącego głodu, który trzeba zabić. Dopiero jak natknąłem się na Ciebie...
Westchnął i zmrużył na moment powieki. Tu go zatkało, ponieważ nie miał odwagi powiedzieć, jak bardzo zasmakowała mu krew Kisy. Ani tego, że nie darowałby sobie życia, gdyby ją pozbawił żywota. Może zrozumie bez słów? Oby, bo z Reda kiepski mówca. Inna sprawa, że nie zrzeknie się tej diety, jednak zakiełkowała nadzieja po wciśnięciu przez wojowniczkę na siłę mu w usta roślinki. Nie chciał ulegać naiwności. Ciekawe skąd miała ów fasolkę.
Otworzył oczy i po ciszy, w której próbował wykrzesać z siebie coś milszego niż do tej pory mówił lub czynił.
>Lepiej się czujesz? Jeśli chcesz... pomogę Ci w zemście.
Heh, nie zabrzmiało to najmilej, najwyraźniej nie miał odpowiedniego nastroju. Chociaż naprawdę był szczęśliwy, że Czarnowłosa odzyskała przytomność i co najważniejsze przeżyła atak psychopatycznego arcydemona.
Ooc: Dzięki połówce fasolki od Kisy - Regeneracja połowy całej Ki, czyli Full licząc z 10% regeneracją za post
Zastygnięcie w bezruchu zatem było formą obrony przed zdawało się nieuniknionym. Dobrze, że udało mu się odczekać, gdyż prawie zasypiając usłyszał Kisę i poczuł jej dotyk. Pierwsze zdanie słyszał jak przez mgłę. Mając przyklapnięte kocie uszy z trudem je wyprostował z próbą wysłuchania więcej jej głosu. Musiał wybudzić się z transu, a dotyk w tym pomógł. Skinął niemrawo łbem, że Saiyanka dobrze rozpoznała towarzysza. Przyglądała się mu, na co nie zareagował jakoś specjalnie, tylko zdawało się, że zaraz urwie się mu kontakt z rzeczywistością.
Na ratunek przybyła Ocalona, która bez lęku o utratę palców u ręki wetknęła demonowi w usta coś dziwnego.
Bezwiednie przegryzł to coś. Niesłychane, jakaś nowa moc wstąpiła w niego! Mętny wzrok ożył po fasolce, zresztą nie tylko spojrzenie. Mógł chociaż przez jakiś czas myśleć o czymś innym niż o głodzie, który tak jakby w ogóle nie istniał na ten moment. Na pytanie o ty, co go tu sprowadza i czemu przerwał poszukiwanie artefaktów, chwilę milczał. Szukał odpowiednich słów, zwłaszcza, że dopiero co myśli kłębiły się wokół jej szyi.
>Wybrałem Twoje zdrowie.
Powiedział cicho, bez cienia emocji w głosie patrząc na towarzyszkę. No ładne mi zdrowie, skoro wpierw nie mógł rozpoznać w niej sojuszniczki i chciał po prostu wrzucić ją na ząb. Całe szczęście, że Ki podpowiedziała otępiałemu demonowi, kogo śmiał tknąć. Pewnie podejrzewała, iż Red ją skonsumował, że mimo naprawienia ubytków w Ki i w witalności czegoś jej brakowało w żyłach. Mimo wszystko nie uciekała od niego, nawet nie zmieniła za bardzo pozycji. Dzięki temu teraz to jej głowa spoczywała na udach demona, a nie odwrotnie. Potwór o surowym, wyniszczonym wyrazie twarzy starał się nie wykonywać gwałtownych ruchów. Nie miał odwagi nawet zetknąć palców, tak jak przedtem Kisa, na twarzy wojowniczki. Trzymał szpony przy sobie, które utytłane w brudzie z posoki nie kojarzyły się z czymś przyjemnym. Jego włosy stanowiły coś na wzór baldachimu nad leżącą kumpelą, i tylko słyszalny oddech zdradzał, że Red nie był kompleksem wypoczynkowym.
Dzięki niepozornemu pożywieniu, które miał po raz pierwszy w ustach od dnia swoich narodzin (nikt nigdy nie częstował go też Senzu Beanem), mógł chociaż trochę poukładać chaotyczne myśli, które przedtem otoczyły się mgłą drapieżcy. Nie wiedział, jak długo ten stan będzie trwać, dlatego chciał naprawić swój błąd w postaci towarzyszeniu Kisy, aż uzyska pełnię sił i odbuduje jej się krew w żyłach. Potem nie będzie jej nękać, jeśli nie życzyłaby sobie jego towarzystwa. Lecz póki nie wyrażała sprzeciwu, ba, pomogła mu z głodem, pragnął z siebie wyrzucić kilka słów.
Nie zwierzyłby się nikomu innemu ze swoich przemyśleń, Czarnowłosa mogła być tego pewna. Pytanie tylko czy coś zrobi z tą wiedzą?
>Poniosłem porażkę. To, czego chciałem uniknąć, stało się za szybko.
Tu podniósł dłoń ze wspomnianymi wcześniej pazurami na wysokość swoich oczu i patrząc się na brudne paznokcie i palce nie miał wybrzydzającej miny jak dotąd. Jakby oswoił się za bardzo ze zwierzęcym instynktem i nie raził go taki widok. Wręcz wydawało się, że zaraz zetknie się jego zimny język z palcami i zliże posokę. Ostatecznie przy cichym sapnięciu spuścił rękę poza zasięg jego jarzących się ślepi. Nie chciał stawiać dziewczyny w mało komfortowej sytuacji, jak patrzenie się jak czyści szpony długie na trzy centymetry. Wrócił do zgubionego po drodze wątku.
>Trzecia kula była ponad moje siły. Doszedłem do wniosku, że tylko straciłem czas na szukanie Kul.
Mógł lepiej wykorzystać czas, na przykład pomagając dziewczynie z nierównym przeciwnikiem, który nie miał żadnych hamulców. Albo na znalezienie innego sposobu na realizację swoich marzeń. Zbyt łatwo wierzył, że zebranie Smoczych Kul będzie bułką z masłem. Borykał się też z innym problemem.
>Uwierzysz, że jeszcze kilka godzin temu łudziłem się, że dam radę? Że mogę żyć bez tej bordowej cieczy, którą pożarłem z Twojego ciała? Teraz wiem, jak bardzo się myliłem. Ale jakoś... wtedy przestało mnie to obchodzić. Właściwie nic się nie liczyło, oprócz pustoszącego głodu, który trzeba zabić. Dopiero jak natknąłem się na Ciebie...
Westchnął i zmrużył na moment powieki. Tu go zatkało, ponieważ nie miał odwagi powiedzieć, jak bardzo zasmakowała mu krew Kisy. Ani tego, że nie darowałby sobie życia, gdyby ją pozbawił żywota. Może zrozumie bez słów? Oby, bo z Reda kiepski mówca. Inna sprawa, że nie zrzeknie się tej diety, jednak zakiełkowała nadzieja po wciśnięciu przez wojowniczkę na siłę mu w usta roślinki. Nie chciał ulegać naiwności. Ciekawe skąd miała ów fasolkę.
Otworzył oczy i po ciszy, w której próbował wykrzesać z siebie coś milszego niż do tej pory mówił lub czynił.
>Lepiej się czujesz? Jeśli chcesz... pomogę Ci w zemście.
Heh, nie zabrzmiało to najmilej, najwyraźniej nie miał odpowiedniego nastroju. Chociaż naprawdę był szczęśliwy, że Czarnowłosa odzyskała przytomność i co najważniejsze przeżyła atak psychopatycznego arcydemona.
Ooc: Dzięki połówce fasolki od Kisy - Regeneracja połowy całej Ki, czyli Full licząc z 10% regeneracją za post
- GośćGość
Re: Rzeka
Czw Kwi 13, 2017 12:39 pm
Już jestem, wybacz jeszcze raz za zwłokę, bo sama byłam zwłokami.
Nie wiedzieć czemu, serce Kisy zabiło mocniej, gdy usłyszała słowa demona. Pierwszy raz poczuła, że ktoś o nią dba i mówi to bez ogródek prosto z mostu, zamiast coś kręcić. Zrobiła się nawet lekko czerwona na niezwykle bladej twarzy, która zazwyczaj promieniała opalenizną. Młoda wojowniczka nigdy, przenigdy nie przywiązała się do kogoś tak jak do demona. Był dla niej kimś na prawdę ważnym, mentorem, nauczycielem, przyjacielem, choć często zachowywał się z dystansem do niej, ale rozumiała to w zupełności, bo chciał ją chronić przed samym sobą. To tylko sprawiało, że miała jeszcze więcej ochoty spędzać czas z Red'em. Czuła się tak swobodnie, mogła się szczerze uśmiechać, czego chyba jeszcze nikt inny nie widział na twarzy Kisy. Można powiedzieć, że czarnowłosy został mocno wyróżniony.
Słuchała go dalej, nawet nie ruszając się z miejsca, było jej dziwnie przyjemnie, a z resztą ten chory demon mógł gdzieś latać nad niebem i szukać młodej wojowniczki. Co prawda nie wyczuwała jego KI, ale kto wie, czy nie postanowił poszukać jej na piechotę, sprawdzając każdy kąt. Siedzenie w dziupli teraz było najlepszym pomyłem, choć przy Redzie była bezpieczna, ale nie chciała narażać go na gniew.
Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia słuchając ostatnich słów mężczyzny. Zacisnęła zęby w gniewie, zaczęła się trząść, jak ktoś, kto zaraz ma wybuchnąć krzykiem. Mówiła jednak spokojnie.
___ - Więc... zbierałeś smocze kule po to, by życzyć sobie uwolnienia od tego głodu? Sądzisz, że tylko one są w stanie Ci pomóc? A w dodatku... wybrałeś moje zdrowie nad swoje... Red... - zmarszczyła brwi w niebezpiecznym grymasie, a następnie po lekkim podniesieniu się uderzyła demona z otwartej dłoni w policzek. Widać, że była jeszcze bez siły i z lekka niespełna rozumu, skoro ponosiła rękę na kogoś, kto mógł zabić ją jednym ciosem w ułamek sekundy. - Głupi jesteś?! Ratujesz kogoś kto i tak niedługo rozpadnie się w nicość, kogoś, kto nawet nie ma duszy... możliwe, że to była jedyna droga dla Ciebie... - zaczął się załamywać jej głos, więc uniosła się dumą i zaczęła wyczłapywać z drzewa, byleby nie było widać jej wyrazu twarzy. Zerwała z siebie resztę strzępków ubrania, zostawiając w sportowej, czarnej bieliźnie i podeszła do strumienia wody. Spojrzała na swoje niewyraźne odbicie i skrzywiła się jakby zjadła cytrynę. Obmyła twarz lodowatą wodą, a następnie zanurzyła swój cały łepek. Trzymała go tak kilkanaście sekund, po czym wyciągnęła, łapiąc powietrze w płuca.
___ - Pomożesz... stać mi się silniejszą. Resztę wykonam sama. Płacę tym co zawsze. - to nie koniec. Trochę się poukrywa, będzie trenować tak długo, aż nie prześcignie tego samoluba. To nie powinno zająć długo w jej przypadku. - Red... chodź tutaj. - Spojrzała na demona kątem oka - Wyglądasz jak siedem nieszczęść, trzeba Cię doprowadzić do porządku, spójrz na swoje włosy... - w oczekiwaniu na demona zmyła resztę błota ze swojej skóry.
+10% KI
Nie wiedzieć czemu, serce Kisy zabiło mocniej, gdy usłyszała słowa demona. Pierwszy raz poczuła, że ktoś o nią dba i mówi to bez ogródek prosto z mostu, zamiast coś kręcić. Zrobiła się nawet lekko czerwona na niezwykle bladej twarzy, która zazwyczaj promieniała opalenizną. Młoda wojowniczka nigdy, przenigdy nie przywiązała się do kogoś tak jak do demona. Był dla niej kimś na prawdę ważnym, mentorem, nauczycielem, przyjacielem, choć często zachowywał się z dystansem do niej, ale rozumiała to w zupełności, bo chciał ją chronić przed samym sobą. To tylko sprawiało, że miała jeszcze więcej ochoty spędzać czas z Red'em. Czuła się tak swobodnie, mogła się szczerze uśmiechać, czego chyba jeszcze nikt inny nie widział na twarzy Kisy. Można powiedzieć, że czarnowłosy został mocno wyróżniony.
Słuchała go dalej, nawet nie ruszając się z miejsca, było jej dziwnie przyjemnie, a z resztą ten chory demon mógł gdzieś latać nad niebem i szukać młodej wojowniczki. Co prawda nie wyczuwała jego KI, ale kto wie, czy nie postanowił poszukać jej na piechotę, sprawdzając każdy kąt. Siedzenie w dziupli teraz było najlepszym pomyłem, choć przy Redzie była bezpieczna, ale nie chciała narażać go na gniew.
Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia słuchając ostatnich słów mężczyzny. Zacisnęła zęby w gniewie, zaczęła się trząść, jak ktoś, kto zaraz ma wybuchnąć krzykiem. Mówiła jednak spokojnie.
___ - Więc... zbierałeś smocze kule po to, by życzyć sobie uwolnienia od tego głodu? Sądzisz, że tylko one są w stanie Ci pomóc? A w dodatku... wybrałeś moje zdrowie nad swoje... Red... - zmarszczyła brwi w niebezpiecznym grymasie, a następnie po lekkim podniesieniu się uderzyła demona z otwartej dłoni w policzek. Widać, że była jeszcze bez siły i z lekka niespełna rozumu, skoro ponosiła rękę na kogoś, kto mógł zabić ją jednym ciosem w ułamek sekundy. - Głupi jesteś?! Ratujesz kogoś kto i tak niedługo rozpadnie się w nicość, kogoś, kto nawet nie ma duszy... możliwe, że to była jedyna droga dla Ciebie... - zaczął się załamywać jej głos, więc uniosła się dumą i zaczęła wyczłapywać z drzewa, byleby nie było widać jej wyrazu twarzy. Zerwała z siebie resztę strzępków ubrania, zostawiając w sportowej, czarnej bieliźnie i podeszła do strumienia wody. Spojrzała na swoje niewyraźne odbicie i skrzywiła się jakby zjadła cytrynę. Obmyła twarz lodowatą wodą, a następnie zanurzyła swój cały łepek. Trzymała go tak kilkanaście sekund, po czym wyciągnęła, łapiąc powietrze w płuca.
___ - Pomożesz... stać mi się silniejszą. Resztę wykonam sama. Płacę tym co zawsze. - to nie koniec. Trochę się poukrywa, będzie trenować tak długo, aż nie prześcignie tego samoluba. To nie powinno zająć długo w jej przypadku. - Red... chodź tutaj. - Spojrzała na demona kątem oka - Wyglądasz jak siedem nieszczęść, trzeba Cię doprowadzić do porządku, spójrz na swoje włosy... - w oczekiwaniu na demona zmyła resztę błota ze swojej skóry.
+10% KI
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach