- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Rzeka
Sob Gru 23, 2023 6:29 pm
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Pią Gru 29, 2023 4:36 pm
Właściwie warto było wrócić w te strony. Cicho, spokojnie, bez mnóstwa gapiów jak w mieście. Było to też miejsce, w którym poznał Kisę, a która to zdecydowała się rozbić tutaj obóz na noc. Dzień chylił się ku zmierzchowi, toteż Red zdecydował się chociaż w najmniejszym stopniu wesprzeć znajomą, zanim nastaną całkowite ciemności. Nie bał się ciemności jako takiej - wzrok miał doskonały, gdy na niebie będzie chociażby najmniejsze źródło światła, aby przejrzało się we ślepiach demona. Nie mniej ta pora doby ziemskiej bardzo przypominała mu wiecznie mroczną planetę Dark Star, a wraz z nastaniem nocy zazwyczaj polował na swoje ofiary. A teraz nie dość, że był głodny, to jeszcze jego kocia postać nie była w stanie zapewnić mu odpowiednich umiejętności, aby pozyskać krew siłowo. I co gorsze - mógłby rzucić się na Saiyankę, bowiem była jedynym źródłem pokarmu. Jak już się przekonał, szansa że w takich okolicznościach dostanie wpierdol od niezależnej i silnej wojowniczki oscylowała w okolicach stu procent.
Dlatego też dla własnego bezpieczeństwa chciał rozświetlić otoczenie, aby nie kusić swoich zmysłów do czegoś głupiego. A czemu po prostu nie zostawi Kisy w spokoju? Nie mógł, po prostu nie mógł. Odkąd znalazł się na tej planecie, nigdy nie spotkał się z kimś, kto mógł przechodzić przez to samo co on, w jakimś stopniu Czarnowłosa stała się jego pokrewną duszą. Zresztą w samotności nie nauczy się tak szybko o innych istotach jak od kogoś prawdziwie żywego, a nie wyimaginowanego. Jakoś nie miał ochoty wracać do swojej samotni. A tak... może i Saiyance będzie raźniej?
Jako, że był tylko kotem, zbieranie patyków sprawiało sporo wysiłku, ale udało mu się przyciągnąć około dwudziestu sztuk, aby uformować coś na wzór ogniska. Manewrowanie ogonem i łapkami w celu ustabilizowanie stosu gałęzi nie należało do najprostszych zadań. Był jednak na tyle zdeterminowany, że nie przestawał układać w jednym miejscu zgromadzonego dobra. Dopiero, kiedy był już naprawdę zmęczony, a patyki nie rozwalały się przy najmniejszym podmuchu wiatru, mógł usiąść i przyglądać się, jak za obozowisko brała się towarzyszka. Mimo, że przyglądał się uważnie ruchom i działaniom Kisy, Red wydawał się być nieobecny. Gdzieś w tyle kudłatego łebka czaiła się myśl, aby wreszcie zaspokoić swój głód, a to pomogłoby mu przemienić się w ludzką postać i cokolwiek powiedzieć. Nie należał do wygadanych osób, ale... ale przy Ogoniastej nawet odważył się podać powód swojej pracy we szkole. Ona też uchyliła rąbka tajemnicy o sobie. Chciał więcej. Chciał więcej tej nici porozumienia, jaka się zawiązała między Nimi.
Był na tyle zmotywowany, że jeszcze raz Red zamknął ślepia i naprężył koci grzbiet, aby otworzyć swoją energię na przemianę.
Aaagrh! Nic z tego! Jest do niczego!
Dlatego też dla własnego bezpieczeństwa chciał rozświetlić otoczenie, aby nie kusić swoich zmysłów do czegoś głupiego. A czemu po prostu nie zostawi Kisy w spokoju? Nie mógł, po prostu nie mógł. Odkąd znalazł się na tej planecie, nigdy nie spotkał się z kimś, kto mógł przechodzić przez to samo co on, w jakimś stopniu Czarnowłosa stała się jego pokrewną duszą. Zresztą w samotności nie nauczy się tak szybko o innych istotach jak od kogoś prawdziwie żywego, a nie wyimaginowanego. Jakoś nie miał ochoty wracać do swojej samotni. A tak... może i Saiyance będzie raźniej?
Jako, że był tylko kotem, zbieranie patyków sprawiało sporo wysiłku, ale udało mu się przyciągnąć około dwudziestu sztuk, aby uformować coś na wzór ogniska. Manewrowanie ogonem i łapkami w celu ustabilizowanie stosu gałęzi nie należało do najprostszych zadań. Był jednak na tyle zdeterminowany, że nie przestawał układać w jednym miejscu zgromadzonego dobra. Dopiero, kiedy był już naprawdę zmęczony, a patyki nie rozwalały się przy najmniejszym podmuchu wiatru, mógł usiąść i przyglądać się, jak za obozowisko brała się towarzyszka. Mimo, że przyglądał się uważnie ruchom i działaniom Kisy, Red wydawał się być nieobecny. Gdzieś w tyle kudłatego łebka czaiła się myśl, aby wreszcie zaspokoić swój głód, a to pomogłoby mu przemienić się w ludzką postać i cokolwiek powiedzieć. Nie należał do wygadanych osób, ale... ale przy Ogoniastej nawet odważył się podać powód swojej pracy we szkole. Ona też uchyliła rąbka tajemnicy o sobie. Chciał więcej. Chciał więcej tej nici porozumienia, jaka się zawiązała między Nimi.
Był na tyle zmotywowany, że jeszcze raz Red zamknął ślepia i naprężył koci grzbiet, aby otworzyć swoją energię na przemianę.
Aaagrh! Nic z tego! Jest do niczego!
- June
- Liczba postów : 15
Data rejestracji : 18/11/2023
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Wto Sty 02, 2024 8:49 pm
Dotarli nad znajomą już im rzeczkę. To tutaj postanowiła zrobić sobie przystanek na posiłek, a teraz będzie to jej przystankiem na porządny sen przed jutrzejszym dniem pełnym wrażeń i nowych twarzy. Jakoś na tą myśl poczuła dziwne zawirowanie w żołądku, w końcu do tej pory była odludkiem, który bardzo rzadko kontaktował się z drugą osobą. Cały swój wolny czas spędzała na trenowaniu swojego ciała, techniki walk i szybkości. Wiedza, że jutro będzie wokół niech masa nowych, ciekawskich osób - przytłaczała ją. Wszyscy w wiosce, obok której mieszkała interesowali się mocno jej małpim ogonem, ponieważ nie znali nikogo kto by takowy miał. Tutaj będzie na pewno tak samo. Nawet przez chwilę brała pod uwagę urwanie go, ale... to jej część.
Rozłożyła swoje rzeczy i z zaciekawieniem na twarzy patrzyła jak Red coś składa. Ciągał za sobą kije, najwyraźniej chcąc uformować ognisko. Nie pomagała mu. Z czystej wredoty. Bawił ją ten widok, był po prostu przekomiczny. Gdy widziała, że ten już się poddaje, w końcu łaskawie podniosła swój kuper, aby mu pomóc. Zaczęła zwinnie zbierać większe patyki, jeszcze na zapas, aby dokładać trochę gdy będzie dogasał. Gdy ognisko zostało uformowane, dziewczyna wznieciła ogień energią KI ze swojej ręki, a potem usiadła obok, wpatrując się w milczeniu w tańczące gorące języki. W końcu spojrzała na swojego towarzysza, zaciekawiona.
Kim był? To jest zagadka. Żaden człowiek, którego znała nie zamieniał się w kota. Znaczy, przyszedł do wioski kiedyś cyrk obwoźny, mieli tam świnię, która potrafiła zmieniać swój wygląd na zawołanie. Musiała wtedy im pogrozić, bo wykorzystali te umiejętności by nakraść w domach mieszkańców. Może Red jest czymś podobnym? Oooh?
Noc zapowiadała się bezchmurna, więc mogła pozwolić sobie na spanie w śpiworze przy ognisku. Rozłożyła najpierw matę, która miała wstrzymywać chłód i wilgoć od ziemi, a dopiero potem położyła na to śpiwór, w który szybko wskoczyła. Z kurtki zrobiła sobie poduszkę. Skierowana wciąż twarzą do ognia zaczęła myśleć... o przeszłości i przyszłości.
Rozłożyła swoje rzeczy i z zaciekawieniem na twarzy patrzyła jak Red coś składa. Ciągał za sobą kije, najwyraźniej chcąc uformować ognisko. Nie pomagała mu. Z czystej wredoty. Bawił ją ten widok, był po prostu przekomiczny. Gdy widziała, że ten już się poddaje, w końcu łaskawie podniosła swój kuper, aby mu pomóc. Zaczęła zwinnie zbierać większe patyki, jeszcze na zapas, aby dokładać trochę gdy będzie dogasał. Gdy ognisko zostało uformowane, dziewczyna wznieciła ogień energią KI ze swojej ręki, a potem usiadła obok, wpatrując się w milczeniu w tańczące gorące języki. W końcu spojrzała na swojego towarzysza, zaciekawiona.
Kim był? To jest zagadka. Żaden człowiek, którego znała nie zamieniał się w kota. Znaczy, przyszedł do wioski kiedyś cyrk obwoźny, mieli tam świnię, która potrafiła zmieniać swój wygląd na zawołanie. Musiała wtedy im pogrozić, bo wykorzystali te umiejętności by nakraść w domach mieszkańców. Może Red jest czymś podobnym? Oooh?
Noc zapowiadała się bezchmurna, więc mogła pozwolić sobie na spanie w śpiworze przy ognisku. Rozłożyła najpierw matę, która miała wstrzymywać chłód i wilgoć od ziemi, a dopiero potem położyła na to śpiwór, w który szybko wskoczyła. Z kurtki zrobiła sobie poduszkę. Skierowana wciąż twarzą do ognia zaczęła myśleć... o przeszłości i przyszłości.
Red lubi tą wiadomość
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Rzeka
Sob Sty 06, 2024 7:31 pm
Uf całe szczęście, że Saiyanka z trudem ale zlitowała się nad bezradnym Redo-kotem, który już miał dość targania gałęzi, chociaż bardzo chciał sam ogarnąć ognisko. Już niebawem mogli cieszyć się językami ognia i tryskającymi iskrami dookoła. Trzaski palonego drewna tworzyły dodatkowy klimat, już nie mówiąc o zapachu unoszącym się ku górze. Ale to płomienie przykuwały uwagę demona, a przynajmniej w tamtą stronę miał skierowany pyszczek. Chwilowa euforia wzniecenia ognia dzięki Kisie ulegała szybkiej degradacji. Wpadł w trans rozmyślania, które przechodziły z pozytywnych wibracji dotyczących Czarnowłosej i Jej tajemniczości i chęci ugryzienia jak największy kęs Jej doświadczenia, aż powędrowały ku drodze jaki to jest beznadziejny, że nie daje rady wrócić do swojej ludzkowatej skóry, że jest głodny i nie wiedział, jak jutro potoczy się jego pierwszy dzień w pracy, skoro ciągle jest kotem. Nie mniej w pewnym momencie poczuł wzrok Kisy na sobie i dość gwałtownie skierował ślepia na koleżankę. Jakby przestraszył się, zapominając na moment, że te czarne jak węgle oczy były już mu znane, a nie że ktoś zupełnie obcy obserwował go. W pierwszej więc chwili zamarł tak, jakby został nakryty na czymś niedozwolonym, później speszył się i uciekł wzrokiem na bok zupełnie nie mając pojęcia, co powinien zrobić. Bezradność do kwadratu.
Towarzyszka zdecydowała się wykorzystać chwilę zawieszenia demona i schować się pod ciepłym śpiworem. Red po raz pierwszy widział coś takiego jak śpiwór, więc dłuuugo wahał się, lecz ciekawość była silniejsza i podszedł do Kisy. Najpierw obszedł cudaczny kokon dookoła Saiyanki, a później podszedł jeszcze bliżej, zetknął nosek do tkaniny, poniuchał, następnie podotykał łapką zewnętrznego materiału śpiwora. Miękkość i dziwna śliskość miały o dziwo dobrą symbiozę, aż miał ochotę wyciągnąć obie łapki i pomarszczyć materiał. Po inspekcji zdystansował się, by wreszcie bardzo ostrożnie wrócić do kokonu i oprzeć się pleckami o kompankę we śpiworze na wysokości Jej kolan. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek spał na czymś tak miękkim. Zdarzała mu się słoma w stodole na wsi, albo ciepła podłoga u pierwszego człowieka, z jakim miał do czynienia, ale puchatość śpiwora bardzo przypadła mu do gustu. Zamruczał głośno bezwiednie, tym samym zrzucił ze swoich barków odrobinę napięcia, jakie w nim siedziało. Zerknął nieśmiało w bok na Kisę, czy mu pozwoli tak tu zostać, a po drugie sprawdzał, co robiła. Teraz to Ona zanurzyła się w rozmyślaniach. Czy wciąż o tęsknocie za rodziną? Za planetą? O jutrzejszym dniu w szkole? O kimś, o kim mógł nie wiedzieć? Przez jakiś czas ukradkiem obserwował dziewczynę, lecz nie wiedział kiedy zamknął powieki i zasnął jak niemowlę wtulony do śpiwora.
Jak niemowlę to dobre porównanie, bo dzieci w takim stadium rozwoju śpią często a krótko. Red ocknął się nagle po dwóch godzinach snu i dysząc próbował łapkami przegonić przed oczami ostatnie złe chwile koszmaru, jaki zrodził się w jego kociej główce. Dla pewności spojrzał na Kisę, która wydawało się, że spała smacznie. To o Niej śnił. Śniło mu się, że zakradł się do Niej podczas snu, wgramolił się ostrożnie na Jej bujne włosy (w których prawie utonął, ale mniejsza) i wbił kły w Jej szyję, a potem do cna spił Jej pyszną, wojowniczą krew. Nie czuł posmaku posoki w pyszczku, lecz między zębami zawinęły się jak źdźbła trawy pojedyncze czarne włosy dziewczyny. Czym prędzej wypluł je i zadarł ślepia ku gwieździstemu niebu próbując się uspokoić.
Bezchmurne niebo ukazało masę gwiazd utkanych na atłasie wszechświata. Migotały i pozdrawiały swym światłem każdego, kto na nie spojrzał. Nawet takiego demona, który o mało co nie ugryzł dziewczyny. Nie wiedział, dlaczego nie dokończył scenariusza takiego jak z koszmaru, ale był poniekąd wdzięczny ogniu, który musiał na nowo buchnąć mocniejszym płomieniem oddalając zupełne ciemności, które tylko podsycały głód Reda. Nie pamiętał nic, może to Saiyanka dodała do ognia kilka gałęzi, a może wędrowny wiatr rozdmuchał iskry... To była jego ostatnia szansa, aby oddalić się od dziewczyny i nie zepsuć swoją żądzą krwi wszystkiego, czego doświadczył u boku Kisy. Poderwał się na chwiejne cztery łapki, jeszcze raz odwrócił łebek na koleżankę, po czym pobiegł przed siebie. Kodował sobie w głowie: byle przed siebie, nie zawracaj, szukaj prędko jedzenia. Im bardziej oddalał się od źródła ognia, tym kłusy były dłuższe i bardziej agresywne, a myśli demona spowite tylko najprostszym instynktem.
Krew.
Krew.
Krew.
Parę minut później już był schylony ku obcej osobie, którą jedną ręką kneblował usta, a drugą przybijał do ziemi, żeby nie wstawała. Red musiał wypić sporo posoki ofiary, skoro odzyskał swoje humanoidalne ciało. Jego umięśnione ciało triumfowało nad nieprzytomnym nastolatkiem, który dał się zaskoczyć niewinnej aparycji kotka chcąc go pogłaskać. Demon mimo idealnego polowania i zatarcia swoich śladów chowając rannego człowieka w pobliskich krzakach i wylizując do końca krew z rany, popełnił jednak błąd. Zorientował się dopiero wtedy, kiedy zamierzał oddalić się od miejsca ataku. Jego nogi były dziwnie chwiejne, a obraz przed sobą dwoił się i troił. Red nie wiedział, że jego ofiara była pod wpływem alkoholu, a co za tym idzie - jego spore stężenie znajdowało się we krwi, którą wypił bez pamięci. Może wyjaśni mu to Kisa? Zresztą musi wrócić do Niej po swoje ciuchy. Ale jak tu wrócić do obozowiska, skoro droga powrotna wyglądała zupełnie inaczej niż poprzednio? Wzrok szwankował, powonienie od alkoholu i krwi także, więc wytężył słuch i nasłuchiwał rzeki. Była niedaleko, ale podróż ciągnęła się jak flaki z olejem, bowiem dopadała go dziwna senność. Potrzebował śpiwora pod swoją głowę jak nigdy, puchła mu niemiłosiernie.
Towarzyszka zdecydowała się wykorzystać chwilę zawieszenia demona i schować się pod ciepłym śpiworem. Red po raz pierwszy widział coś takiego jak śpiwór, więc dłuuugo wahał się, lecz ciekawość była silniejsza i podszedł do Kisy. Najpierw obszedł cudaczny kokon dookoła Saiyanki, a później podszedł jeszcze bliżej, zetknął nosek do tkaniny, poniuchał, następnie podotykał łapką zewnętrznego materiału śpiwora. Miękkość i dziwna śliskość miały o dziwo dobrą symbiozę, aż miał ochotę wyciągnąć obie łapki i pomarszczyć materiał. Po inspekcji zdystansował się, by wreszcie bardzo ostrożnie wrócić do kokonu i oprzeć się pleckami o kompankę we śpiworze na wysokości Jej kolan. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek spał na czymś tak miękkim. Zdarzała mu się słoma w stodole na wsi, albo ciepła podłoga u pierwszego człowieka, z jakim miał do czynienia, ale puchatość śpiwora bardzo przypadła mu do gustu. Zamruczał głośno bezwiednie, tym samym zrzucił ze swoich barków odrobinę napięcia, jakie w nim siedziało. Zerknął nieśmiało w bok na Kisę, czy mu pozwoli tak tu zostać, a po drugie sprawdzał, co robiła. Teraz to Ona zanurzyła się w rozmyślaniach. Czy wciąż o tęsknocie za rodziną? Za planetą? O jutrzejszym dniu w szkole? O kimś, o kim mógł nie wiedzieć? Przez jakiś czas ukradkiem obserwował dziewczynę, lecz nie wiedział kiedy zamknął powieki i zasnął jak niemowlę wtulony do śpiwora.
Jak niemowlę to dobre porównanie, bo dzieci w takim stadium rozwoju śpią często a krótko. Red ocknął się nagle po dwóch godzinach snu i dysząc próbował łapkami przegonić przed oczami ostatnie złe chwile koszmaru, jaki zrodził się w jego kociej główce. Dla pewności spojrzał na Kisę, która wydawało się, że spała smacznie. To o Niej śnił. Śniło mu się, że zakradł się do Niej podczas snu, wgramolił się ostrożnie na Jej bujne włosy (w których prawie utonął, ale mniejsza) i wbił kły w Jej szyję, a potem do cna spił Jej pyszną, wojowniczą krew. Nie czuł posmaku posoki w pyszczku, lecz między zębami zawinęły się jak źdźbła trawy pojedyncze czarne włosy dziewczyny. Czym prędzej wypluł je i zadarł ślepia ku gwieździstemu niebu próbując się uspokoić.
Bezchmurne niebo ukazało masę gwiazd utkanych na atłasie wszechświata. Migotały i pozdrawiały swym światłem każdego, kto na nie spojrzał. Nawet takiego demona, który o mało co nie ugryzł dziewczyny. Nie wiedział, dlaczego nie dokończył scenariusza takiego jak z koszmaru, ale był poniekąd wdzięczny ogniu, który musiał na nowo buchnąć mocniejszym płomieniem oddalając zupełne ciemności, które tylko podsycały głód Reda. Nie pamiętał nic, może to Saiyanka dodała do ognia kilka gałęzi, a może wędrowny wiatr rozdmuchał iskry... To była jego ostatnia szansa, aby oddalić się od dziewczyny i nie zepsuć swoją żądzą krwi wszystkiego, czego doświadczył u boku Kisy. Poderwał się na chwiejne cztery łapki, jeszcze raz odwrócił łebek na koleżankę, po czym pobiegł przed siebie. Kodował sobie w głowie: byle przed siebie, nie zawracaj, szukaj prędko jedzenia. Im bardziej oddalał się od źródła ognia, tym kłusy były dłuższe i bardziej agresywne, a myśli demona spowite tylko najprostszym instynktem.
Krew.
Krew.
Krew.
Parę minut później już był schylony ku obcej osobie, którą jedną ręką kneblował usta, a drugą przybijał do ziemi, żeby nie wstawała. Red musiał wypić sporo posoki ofiary, skoro odzyskał swoje humanoidalne ciało. Jego umięśnione ciało triumfowało nad nieprzytomnym nastolatkiem, który dał się zaskoczyć niewinnej aparycji kotka chcąc go pogłaskać. Demon mimo idealnego polowania i zatarcia swoich śladów chowając rannego człowieka w pobliskich krzakach i wylizując do końca krew z rany, popełnił jednak błąd. Zorientował się dopiero wtedy, kiedy zamierzał oddalić się od miejsca ataku. Jego nogi były dziwnie chwiejne, a obraz przed sobą dwoił się i troił. Red nie wiedział, że jego ofiara była pod wpływem alkoholu, a co za tym idzie - jego spore stężenie znajdowało się we krwi, którą wypił bez pamięci. Może wyjaśni mu to Kisa? Zresztą musi wrócić do Niej po swoje ciuchy. Ale jak tu wrócić do obozowiska, skoro droga powrotna wyglądała zupełnie inaczej niż poprzednio? Wzrok szwankował, powonienie od alkoholu i krwi także, więc wytężył słuch i nasłuchiwał rzeki. Była niedaleko, ale podróż ciągnęła się jak flaki z olejem, bowiem dopadała go dziwna senność. Potrzebował śpiwora pod swoją głowę jak nigdy, puchła mu niemiłosiernie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach