Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Święte ziemie u podnóża Wieży

Sro Maj 30, 2012 11:07 pm
First topic message reminder :

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 92292310
Są to bardzo żyzne i bardzo piękne ziemie, bogate w zwierzynę, w czyste źródła i wielowiekowe drzewa tworzące las. Chronione są przez małą populację Indian, którzy mogą pozwolić wejść na Świętą Wieżę, jeśli uznają danego delikwenta, iż godnym jest tego zaszczytu.

NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pon Paź 26, 2015 9:48 pm
Mogłoby się zdawać, że do dziewczęcia połowa wypowiedzianych przez ziemianina słów przepada gdzieś po drodze miedzy uszami, a mózgiem. Uśmiech nie schodził jej twarzyczki.

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 343-26


- OMG,, OMG! Sorasy, sorasy. Mam na imię Siódemka i jestem demonem. Mieszkam od setek lat w tym lesie. Wiesz co lubię Cię i postanowiłam Co potowarzyszyć. Wiesz czemuuuuuu? Bo jesteś dobry dla Ponpona. Pobaw się ze mną. Smutno mi samej tu mieszkać. Co lubisz jeść? Ja lubię ogórki i pianki wiesz. O juz wiem zróbmy sobie ognisko ze strasznymi historiami o duchach. Jesteś moim bohaterem wiesz.


Potok słów z dziecięcej buźki zdawał się być nie do opanowania. Niemniej szybko można było wywnioskować, że dziewczynka jest samotna i spragniona towarzystwa. Jedynym jej przyjacielem był ten dziwny króliko-rożec. Ale zaraz, zaraz, czy ona powiedziała, że jest demonem?! Powinien się bać, uciekać? W sumie Castiel mógł zorientować, w monecie, kiedy spotkał to dziwne zwierzę.

OOC:
Castiel robisz co chcesz ale jesteś skazany na rzep w postaci 7 Very Happy
Uwaga zmiana MG – jakby co pisz do Kuro.
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015


Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Czw Paź 29, 2015 5:06 pm
Castiel słuchał dziewczynki i zrobiło mu się jej żal. Nie potrafił wyczuć czy kłamie, ale wydawało mu się, że w pewnej chwili zobaczył samotne oczy i nie przeraził go ich dwukolorowy, straszny wygląd. Takie same, smutne, które on sam posiadał odkąd stracił swój największy skarb. Potrafił zrozumieć, że przez swój wygląd mogła nie mieć za wiele przyjaciół. I bardziej przeraziła go wizja towarzystwa tego królika niż to o czym mówiła Siódemka - że jest demonem i od setek lat mieszka w tym mieście. Skoro tak to prawdopodobieństwo, że jego przodkowie już się kiedyś z nią spotkali było duże. I może wcale nie była taka zła, na jaką podpowiadał mu jej demoniczny wygląd i diabelski towarzysz.
Młody indiański wojownik stał tak kątem oka spoglądając nieufnie w stronę dziwnego stwora z rogiem i starał się podjąć jakąś decyzję. Czy powinien się jej bać? "Być może... ale też mógłbym dać jej szansę..." - pomyślał, a później przez głowę przemknęła mu kolejna myśl, żeby zmienianie świata zacząć od samego siebie. Odwrócił głowę w stronę dziewczynki i ignorując jej ogon i skrzydła uśmiechnął się do niej. Pomału zrobił kilka kroków tak, że był już praktycznie przed nią.

- Skoro mnie lubisz, to chyba możemy zostać przyjaciółmi... - uśmiechając się do niej podniósł rękę i położył na jej głowie, mierzwiąc czarne włosy w radosnym geście.

Spoglądając na nią coś się w nim ruszyło. Nawet jeśli jest demonem, może mieć swoje wady, ale nie wyklucza tego, że będzie zła. W końcu spotkała go i nic mu nie zrobiła, co innego ten królik... Może po pewnym czasie zacznie traktować ją jak swoją własną, młodszą siostrę i chociaż w pewnym stopniu zapełni pustkę jaka w nim została. Po chwili dotarły do niego słowa, które do niego wypowiedziała i zaczęły krążyć w okół ogniska, historii o duchach i piance... tak jakby przywołała jego codzienność. Jeszcze raz zwrócił się w jej stronę.

- Mówisz, że masz ochotę na ognisko i historię o duchach? Tak się składa, że trafiłaś chyba najlepiej jak mogłaś, znam niesamowite miejsce! - po chwili jego zapał jakby przygasł gdy po raz kolejny pomyślał o króliku. Odetchnął, jakby podejmując ważną decyzję, kucnął, położył lekko ręce na ramionach dziewczynki i powiedział cichym głosem - Ale musisz obiecać mi, że ani Ty, ani Twój przyjaciel nie zrobicie nikomu krzywdy... - przerwał na moment jakby dobierał słowa - Zamierzam zabrać Cię do moich bliskich, mojego domu. Jesteśmy Strażnikami i nigdy nie wybaczyłbym sobie gdyby coś im się stało...

Wyprostował się czekając na decyzję dziewczynki, jednocześnie myśląc o swoich bliskich przy ognisku, o tym klimacie, ciepła ognia i blasku gwiazd. O historiach Starszego Wioski, które prawie zawsze przyprawiały go o dreszcze. Być może teraz z Siódemką będzie mu lepiej, będzie miał z kim cieszyć się tymi chwilami...
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Wto Lis 03, 2015 7:02 pm
Dziewczynka dziarskim krokiem ruszyła do przodu. Zasadniczo wzleciała kilka centymetrów w górę i podryfowała w powietrzu przed Ziemianinem. Ot sztuczka. W rękach tuliła, a raczej ściskała do utraty tchu PonPona.

- Co to znaczy zrobić komuś krzywdę? PonPon nie lubi ludzi, bo go zrobili takim jaki jest.

Wyraźnie się zasępiła, nie wiedząc co zrobić. Po chwili zachichotał, z jej ręki wystrzelił promień, a królik zmienił się w muffinkę. Schowała ciastko do małego plecaczka. Demonica skrywała wiele umiejętności, a Castiel poznał właśnie dwie kolejne. Chyba powinien bardziej uważać. Oby nie pozamieniała mieszkańców wioski w owe pianki w sam raz na ognisko. Może to nie najlepszy pomysł, aby ją sprowadzać. Może w wiosce krążyły jakieś legendy o mieszkającym w lesie demonie – dobrym lub złym. Widać, ze dziewczynka nie do końca pojmowała pewne kwestie ale może coś z tego będzie. Za to szeroki uśmiech zagościł na obliczu kilkusetletniej małej dziewczynki.

OOC:
Przepraszam, że tak drętwo ale próbuje się wczuć. Możesz nauczyć się od niej latać.
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Sro Lis 04, 2015 11:32 pm
Chłopak czekał przez chwilę na odpowiedź dziewczynki. Miał pewne obawy, ale postanowił zaryzykować. Domyślał się jednak jaką potęgą może dysponować - w końcu jest demonem. I to kilkusetletnim. "I prawdopodobnie nie poradziłbym sobie z nią, gdyby doszło do takiej sytuacji. Więc co innego mam zrobić? Przynajmniej spróbuję się z nią zaprzyjaźnić..." - myślał. Obu im wyjdzie to na dobre, może znajdą nić porozumienia w swoich klatkach samotności. Jego wzrok podążał za nią gdy wzniosła się w powietrze, jakby od niechcenia. Młodemu indianinowi aż oczy wyszły z orbit i oniemiały nie zwracał nawet uwagi na nieszczęsnego PonPona, który już prawie stracił oddech w ramionach Siódemki. Jej ruchy pojawiły mu się w głowie w zwolnionym tempie, a on starał się zaobserwować choćby najmniejsze drgania czy inne dziwne zjawiska i po prostu dojść prawdy na temat tej sztuczki. Z zamyślenia wyrwał go jej głos a odpowiedź jeszcze bardziej go zmieszała. Zarówno jedna jak i druga część - zdziwiło go, że dziewczynka nie zna znaczenia słowa 'krzywdzić' mimo iż żyje podobno już bardzo długo. A wiadomość o powstaniu jej zwierzęcia sprawiła, że trochę inaczej patrzył na królika. Nie wiedział jednak, czy chodziło jej o aspekty psychiczne, czy stworzyli go w dosłownym znaczeniu. Już miał coś odpowiedzieć gdy przed jego oczami stwór zamienił się w muffinkę dotknięty jakimś dziwnym promieniem wystrzelonym z ręki demona.
W jednej chwili zdumienie zmieniło się w przerażenie. Nie był pewien czy dobrze zrobi zabierając ją do ogniska skoro zna takie potężne sztuczki. "Ale z drugiej strony zneutralizowała tego potwora, czyli zrozumiała, że może on być zagrożeniem. Pójdziemy, ale i tak nie pozwolę jej nikogo skrzywdzić." - ta myśl pojawiła mu się w głowie razem z powrotem pewności siebie. Zamierzał zaryzykować i jej zaufać. Tego królika bał się bardziej i cieszył, że go zneutralizowała. Nie pozwalając by zmieniła zdanie odezwał się...

- No wiesz, po prostu bądź miła i nie denerwuj się, tak jak tu ze mną. Może pokażesz mi jeszcze raz jak pofrunęłaś jak ptaszek? - zachęcił ją radosnym głosem obserwując po raz kolejny jak unosi się w powietrzu. Zamyślił się i postanowił spróbować.

Łatwo mógł się domyślić do czego służy ta technika, o ile nie jest sztuczką. A jak bardzo by się przydało gdyby potrafił latać, o ile zaoszczędził by czasu i siły, mógłby przez to opracować nowe sposoby treningów razem ze swoim ojcem. Ile łatwiejsze będzie nauczenie się jej gdy ją widzi i może dokładnie zbadać. Po raz kolejny czas jakby zwolnił i obraz przed jego oczami zaczął zachowywać się jakby mógł go przewijać, spowalniać i przyspieszać. Czuł w środku radość, jakby miał do tego talent i adrenalinę związaną z czymś nowym. Ciekawość wzięła nad nim górą i stanął w szerokim rozkroku skupiając się na tym co czuł w sobie. Szybko bijące serce pompowało w niego to podniecenie. Poddał się mu pozwalając by było to częścią niego. Cały ten potencjał starał się ogarnąć umysłem, ale było tego tak wiele, że nie sposób mu było cokolwiek dosięgnąć, a gdy nawet udało mu się 'złapać' jakiś nurt płynący w nim - ten prześlizgiwał mu się przez palce i po krótkiej chwili chłopak zauważył, że cała ta adrenalina i podniecenie przerodziło się w złość. Nie potrafił sobie poradzić, choć czuł, że był już tak blisko. Po raz kolejny skupił się i wyobraził jakby zanurza się w swoją duszę czując energię w nim przepływającą...


OCC:
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pią Lis 06, 2015 2:25 pm
Energia wirowała w nim jak tornado wsysając wszystko do środka. Zajęło mu sporo czasu nim uspokoił się na tyle by móc się skupić. Próbował wiele razy, ale za każdym nie udawało mu się w końcowej fazie, tak jakby nie wiedział dokładnie o co chodzi, jakby brakowało mu jednego ostatniego składnika. Czuł jak krople potu spływają po bruzdach od skupienia na jego czole, przez moment wyobraził sobie jak te wodne kulki powoli spadają na ziemię i rozbijają się tworząc mgiełkę migoczących malutkich kropelek. W jednej chwili jego myśli zmieniły tor, przypominając sobie - po raz kolejny - gdy obserwował jak robi to dziewczynka i gdy zauważył wtedy podobną migocącą mgiełkę jakby zakrzywiony obraz, ledwo dostrzegalny. Wtedy przyszedł mu do głowy inny pomysł, żeby uwolnić tą energię którą usilnie w środku starał się złapać, a widok zakrzywionego obrazu tuż przy ciele podsunęło myśl w jaki sposób dokładnie to zrobić i uśmiechnął się pomimo coraz większej ilości potu na jego czole.
Odetchnął głęboko i wciąż z zamkniętymi oczami, w ten sam sposób w jaki wyobrażał sobie, że wchodzi w głąb duszy, starał się wypuścić swoją energię. Przed własnymi oczami stworzył obraz siebie, z które unosi się jakby dym, po czym prawie w tym samym momencie zamienia się w rozciągliwy materiał, który idealnie przylgnął do niego dopasowując się do każdego kształtu ciała. W następnej chwili wyobraził sobie jak unosi się przy pomocy tego materiału i poczuł jak jego ciało powoli wznosi się w powietrze. W jednym momencie otworzył oczy i po raz kolejny opanowała go fala podniecenia, które znikło tak samo szybko, jak się pojawiło, gdy opadł na ziemię tracąc przez to koncentrację. Tym razem wiedział już o co w tym chodzi i z nowym zapałem przystąpił do następnej próby.
Kolejnym razem udało mu się już szybciej i łatwiej - w końcu nie była to zbyt wymagająca technika. Jeszcze raz wzbił się w górę w pełni skupiony. Zaczął manewrować, a gdy po kilku chwilach robiło się to dla niego coraz łatwiejsze poczuł dziwne osłabienie, które zmusiło go do powrotu na zieloną trawę tych Świętych Ziem. "Mój organizm pierwszy raz się z tym spotyka, pewnie muszę się przyzwyczaić." - pomyślał Indianin ciesząc się z osiągnięcia jakie dokonał. Po krótkiej przerwie trenował raz za razem starając się w pełni opanować nową umiejętność, a gdy po jakimś czasie nie musiał już tak bardzo nad tym skupiać głowy, odetchnął świeżym powietrzem rozglądając dookoła i czując - poza zmęczeniem - relaks i wolność. W następnej chwili pomyślał o Ikarze i mitologii, którą czytał mieszkając w mieście. Zatrzymał się nad tym przez moment, ale po chwilo odrzucił od siebie złe myśli konsekwencji. Nie jest Ikarem i będzie leciał jak najdalej. Rozkoszując się przyjemnym wiatrem przemykającym między jego ciałem w locie i odprężającym zielonym kolorem lasów, jego wzrok napotkał różnobarwny wzrok Siódemki i uśmiechnął się. "To niesamowite. Znam ją od krótkiej chwili a już otwiera przede mną bramy nowych możliwości!" - pomyślał chłopak i obniżył lot stawiając kroki w stronę demona.

- Hej, dzięki Tobie nauczyłem się latać! Będziemy mogli bawić w chowanego i ganianego, tak jak wcześniej bawiłaś się z PonPonem! - powiedział do niej uradowany mając nadzieję, że sprawi jej to przyjemność, bo wydawało mu się, że ma bardzo dziecięcy charakter. Złapał kilka głębszych oddechów wciąż odczuwając skutki ubytku energii i kontynuował. - Ale najpierw pójdziemy do ogniska i poopowiadamy sobie historyjki, tak jak obiecałem, co Ty na to? - Odwracając się skupił myśli i wzniósł się lekko w powietrze nie mogąc nacieszyć się tą sztuczką.

Ruszył przed siebie słysząc jak dziewczynka podąża za nim. Wszelkie obawy, które wcześniej miał przyćmione zostały w jego umyśle ostatnimi wydarzeniami. Rozkoszując się przyjemnym wiatrem mierzwiącym jego czarnego irokeza próbował różne wariacje lotu. Po drodze chciał obserwować zachowanie Siódemki, ale ta zachowywała się normalnie jak na siebie - dziecinnie. Cały czas miał na uwadze stwierdzenie, że jest samotna i uczepił się tej myśli jakby była jedyną rzeczą, która ich łączyła. Gdy oboje znaleźli się w 'centrum' wioski widział spojrzenia ludzi, często przerażone, zszokowane widokiem dziewczyny. Rodzice nigdy nie powiedzieli Castielowi o incydencie, który wydarzył się w czasie jego narodzin, a on teraz przyprowadza demona w ich społeczność. I to lewitując! Chłopak podniósł ręce w neutralnym geście uspokajając ludzi i oświadczając im, że tego wieczoru mają gościa. Zdawał sobie sprawę, że pewnie będzie miał pogadankę ze swoim ojcem albo Starszym Wioski i odrzucając te myśli zaprosił Demonicę do dużego namiotu by tam mogła chwilę odpocząć. On sam potrzebował odpoczynku, gdyż używanie tej techniki wciąż stanowiło dla niego swego rodzaju problem. W międzyczasie pokazał jej gdzie może spać gdyby chciała zostać z nimi.
Nim się obejrzał słońce powoli zaczęło zachodzić poza horyzont a chłopak wyszedł z namiotu czując specyficzny zapach palonego drewna, słysząc iskrzące się drewno i śmiech młodszych przedstawicieli jego ludu. Inni zdążyli już wszystko przygotować i dostarczyć drwa na opał, a ten widok pomarańczowy w ostatnich blaskach zachodzącego słońca sprawił, że poczuł większą więź z domem niż zazwyczaj. Zobaczył ludzi gromadzących się w okół ogniska i poszedł tam razem z dziewczynką. Byli starsi ludzie, także dorośli i dzieci. Kilkoro młodych pięknych kobiet spojrzało na niego, gdy podeszli bliżej i usiedli w kręgu. Nie zwrócił na nie uwagi. Gdy zrobiło się ciemno a w okół był gwar Castiel wstał i rozmyślając o Siódemce i starając się ją rozgryźć, zaczął:

- Urodziła się z wadą serca co nie chciało bić w samotności. - zamilkł na moment pozwalając ostatnim głosom ucichnąć. Nie wiedział czemu przypomniał sobie akurat tą opowieść, ale skojarzyła mu się z sytuacją jaka zaszła. - To jej serce kalekie dla drugiego człowieka znało tylko uczucie miłości... Inna urodziła się z wadą wzroku. Była ślepo zachłanna na życie. Gdy wstawała o świcie oczy jej aż do zmroku miały trwać w nieustannym zachwycie. - Jego wzrok wędrował od człowieka do człowieka, spojrzenia do spojrzenia. Zdawało mu się, że każda osoba zwrócona jest w jego stronę i spija słowa z jego ust. - One budzą się z myślą, że nic nie jest na zawsze, ale czują, że to właśnie jest piękne. Zasypiają z nadzieją, że choć świata tak wiele, to im serce z radości nie pęknie. Urodziły się z wadą słuchu, bo do szczęścia brakuje im ciszy. A świat szepcze wciąż do nich swoją gęstą harmonię, której nigdy nikt inny nie słyszy. - chyba wszyscy znali tą historie, ale tym razem Indianin opowiedział ją z energią, która w nim drzemała i którą teraz dokładnie czuł. Dlatego każdy był tak zafascynowany, jakby odkrywał ją na nowo.

Zamilkł spuszczając głowę w dół by przez moment słuchać ciszy jaka nastąpiła. Rozmyślając o dziewczynce przypomniał sobie tą historię, a robiąc to wróciły jego wspomnienia straconej miłości. Po chwili jednak ktoś inny powoli podjął dalszą część jakby rozumiał co działo się z chłopakiem. Ale on już nie słuchał. Odnalazł wzrokiem dziewczynkę, wrócił na swoje miejsce siadając obok niej i uśmiechając się niemrawo, jakby w przepraszającym geście...

- Ja wiem, że to nie do końca była straszna historia, ale pamiętam jak się nad nią zastanawiałem gdy pierwszy raz ją usłyszałem... Zrozumiałem, że nie ważna jest sama potęga mięśni, lecz i umysłu. - Podniósł głowę w górę spoglądając w niebo. Robiło się coraz ciemniej a chłopak dostrzegł konstelacje i gwiazdy, które w tym odosobnionym od światła miejscu były bardzo widoczne. Zaciągnął się świeżym powietrzem myśląc, że to właśnie jest dom a do jego głowy napłynęły kolejne słowa, które wypowiedział tylko do Siódemki - To jest moje niebo, ledwie ponad ziemią. Moje przejaśnienia wśród burz... - prawie szeptał rozkoszując się widokiem gwiazd - To jest moje niebo. Nie chcę mieć innego bo blisko mi do niego. - przeniósł wzrok na dostojną wieżę wznoszącą się wysoko ponad chmury - Tuż, tuż...

Zamilkł z wzrokiem wpatrzonym w dal. Słowa, które ktoś wypowiadał przy ogniu wlatywały do jego głowy jednym uchem, a wylatywały drugim. Nie wiedział czemu, ale zaczął ufać Siódemce. Później przekona się co z tego wyniknie. Wyrwał się z zamyślenia i rozejrzał, wzrokiem przekraczając granicę blasku ognia, w ciemność starego lasu. Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął radośnie a z jego ust wyrwały się kolejne melodyjne słowa

- Cichy zapada zmrok,
idzie już ciemna noc.
Zostań, zostań wśród nas, bo już ciemno i mgła.
- podniósł rękę i pogłaskał ją po głowie mierzwiąc czarne włosy.
- Zostań, zostań wśród nas - tak jak byłaś za dnia...


OCC:
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pon Lis 09, 2015 10:13 pm
Siódemka dziarsko maszerowała przez gąszcz. Emanowała swoją energią i gadała jak nakręcona o czymś, co ogólnie nie miało wiele sensu albo miało lecz tylko w pojmowaniu samej demonicy. Jednak, gdy wstąpili na skraj wioski dziewczynka przylgnęła do nogi swojego nowego przyjaciela i już tak pozostała. Na pierwszy rzut oka widać było, że była inna. Mieszkańcy patrzyli to ze strachem, to z nieufnością. Dzieci, jak to dzieci chciały poznać nowego przybysza ale ich matki odciągały ich za rękę. Czy to ich wina, w końcu tylko Castiel miał to szczęście, że uczył się w mieście, miał szersze spojrzenie i wiedzę. Zresztą w mieście na każdym kroku było znacznie więcej nawet niegroźnych dziwadeł.  Przy wieczornym ognisku Siódemka zamieniała patyki i kamienie w najprzeróżniejsze słodycze. Demony właśnie odżywiały się w ten sposób, dlatego też piszczała z radości, gdy ziemianin przygotowywał specjalnie dla niej pianki z ogniska. To były jedyne momenty, w których przebywając w wiosce się uśmiechała. Cały wieczór atmosfera była napięta. Po opowieści przy ognisku starszyzna wezwała do swojego namiotu młodego wojownika. Mógł się tego spodziewać. Zapewne specjalnie dobiera słowa podczas swojej opowieści, lecz nie dotarły one do włodarzy. W namiocie siedziała cała starszyzna wioski, w ciemnym kącie ulokował się tylko szaman. Jeden ze starszych przemówił:


- Ratonhnhaké:ton dlaczego na teren Świętej Ziemi przyprowadziłeś bestię rodzącą się ze zła?!
– Pytanie brzmiało jak oskarżenie. Dlaczego narażasz nas na te demoniczne czary. Nie tylko nas ale i Boga tejże planety? Całe życie jesteś szkolony na Świętego Wojownika, a teraz zdradzasz swoich bliskich. Mam nadzieję, że to tylko młodzieńcza głupota.

OOC:

No to mamy konflikt na wysokim szczeblu. Sam decydujesz czy Siódemka jest z Tobą, czy np zostawiłeś ją z rodzicami.
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Wto Lis 24, 2015 1:41 pm
Castiel patrzył na dziewczynkę, która przylgnęła do jego nogi i zdawała się być zaniepokojona czy zmieszana. Później jednak zobaczył na jej twarzy uśmiech gdy dawał jej pianki i był przekonany, że właśnie dla takich chwil tu przybył. Z tą czerwoną opaska na głowie i strojem podobnym do indiańskiego, jedynie te różnokolorowe oczy i... ogon - nie pasowały do tego miejsca, ale tę myśl nie dopuszczał do siebie. "Skoro zwykłe pianki dają jej tyle przyjemności, musi być bardzo samotna..." - myślał chłopak i starał się zapamiętać każdą dobrą, radosną chwilę tego wydarzenia. Widział jednak niechęć i strach ludzi, a gdy później wezwano go do namiotu starszyzny czuł pewien niepokój. Przez ten wieczór atmosfera była napięta i dało się zobaczyć to po nerwowych ruchach ludzi. Wiedział już co się święci, ale chciał godnie stawić temu czoła. Jego decyzje i jego odpowiedzialność.
Schylając się nieznacznie wkroczył do namiotu. Wzrokiem przeleciał szybko po zebranych orientując się, że była tam prawie cała starszyzna. Jego oczom nie umknął także szaman, siedzący po cichu w ciemnym kącie. Jeden z nich zabrał głos a gdy skończył chłopak poczuł się trochę zawiedziony tym co usłyszał. Wprawdzie mógł się tego spodziewać - sprowadził demona na ich świętą Ziemię. Jednak on widział całą tą sytuację inaczej i słowa bliskich mu ludzi raniły go. Odetchnął głęboko i podniósł głowę starając się ostrożnie dobierać słowa, ale adrenalina i złość nabrzmiewały w jego ciele. Czuł je i starał się zachować spokój, wyjaśniając od początku i mając na uwadze słowa Starszego.

- Bestię powiadacie? Od kiedy to zaczęliście oceniać ludzi po wyglądzie? To dziwne, jak niewidzialność dla reszty świata popsuła Wam wzrok... - chłopak zatrzymał się na chwilę, nie chciał nikogo obrazić tylko dobitnie przedstawić swoją rację. - Widzicie ją i odpychacie, choć nic złego Wam nie zrobiła. Zło nie jest tym, co wchodzi do ust człowieka. Zło jest tym, co z nich wychodzi - sami mnie tego uczyliście a teraz każecie mi myśleć, że wszystko to było na pokaz.

Chłopak zorientował się, że szybkim krokiem chodzi w tą i z powrotem, a wzrok starszych podąża za nim i wyglądali jakby obserwowali mecz tenisa. Myśl ta rozbawiła go, ale po chwili sam się skarcił. Nie jest to odpowiednia sytuacja na żarciki. Szybko uspokoił się w duchu i po raz kolejny wzrokiem przeleciał przez wszystkich zebranych. Ciekawiło go co ma do powiedzenia szaman, który skryty w cieniu obserwował wszystko mądrymi oczami. Napięcie w powietrzu wydawało się osiągać maksymalną skalę i Castiel czując to usiadł po prostu na ziemi starając się uspokoić i kontynuować swoją wypowiedź. Emocje brały nad nim górę i nie chciał by to one rozwiązały cały spór i to w sposób, który nie był dla niego dobry. Powoli zaczął nabierać powietrza, głęboko, po czym wstrzymał je na kilka sekund i powoli wypuścił pozwalając opaść emocjom. Stara technika uspokajająca, której nauczył go ojciec. W jego głowie wciąż pobrzmiewały słowa Indianina, przepełnione nutą oskarżenia o zdradę...

- Boga tejże planety? - zaśmiał się na hipokryzję tych ludzi - Niebo samo nie spadnie, trzeba je osiągnąć - powiedział to i wykorzystując nową technikę uniósł się w górę na kilka centymetrów jakby na pokaz i po chwil opadł z powrotem na ziemię. - Bóg wysłuchuje tych, którzy proszą o łaskę zapomnienia dla nienawiści, lecz głuchy jest na głos tych, którzy chcą uciec przed miłością - odwrócił się w stronę szamana siedzącego w kącie - wszyscy nosimy w sobie iskrę bożą. W dziele stworzenia mamy wszyscy jeden cel - Miłość. Ale ta miłość nie powinna koncentrować się na jednej osobie, jest rozproszona po całym świecie i czeka na odkrycie. Obudź się na tę miłość. Co minęło, nie wróci. Co przyjdzie, musi być rozpoznane. Czyż nie takie były Twoje słowa do mnie, Szamanie? I to Wy teraz oskarżacie mnie o zdradę? - obrócił się dookoła osi w miejscu spoglądając po zebranych, opuścił głowę w dół i pokręcił nią smutno z dezaprobatą. Nie wiedział co ma teraz zrobić, jak postąpić. Wartości, które mu przekazywano, nagle zostały podważone.

- Wyszkoliliście mnie na Świętego Wojownika i myślę, że chyba bardziej pojmuję jej ideę od Was. - chłopak zamilkł i zastanawiał się nad dalszą decyzją swojego życia. Demonica pewnie siedzi gdzieś tam przed namiotem i czeka na niego przestraszona. - Jestem nim, więc wezmę odpowiedzialność za moje czyny i poniosę konsekwencje. Nie chcąc Was narażać - jak to sami powiedzieliście, zamierzam opuścić osadę z Siódemką. To już nie jest młodzieńcza głupota tylko odpowiedzialność dorosłego mężczyzny. Nie chcę jednak żegnać się z Wami w tych ponurych okolicznościach i nie chcę żegnać mojego domu na zawsze. Proszę więc Was o błogosławieństwo - nie mogę jej zostawić samej i jako Strażnik będę pilnował jej by nie robiła nikomu krzywdy, a i od Was zagrożenie oddalę. Zło dobrem zwyciężaj... - dając im czas na podjęcie decyzji i odpowiedź wstał i skierował swoje kroki ku wyjścia z namiotu, chciał zobaczyć się z demonicą. Gdy już był w przejściu przypomniała mu się kolejna nauka jaką otrzymał i odwracając głowę w ich stronę powiedział... - Nadszedł czas, w którym musimy wybierać między tym co słuszne, a tym, co łatwe, tak jak mówiliście. Ja wybieram to co słuszne, może to da Wam świadectwo, że Was nie zdradziłem a wręcz przeciwnie, wciąż podążam ścieżką waszych nauk. Czy któryś z Was były gotowy na takie poświęcenie? Zastanówcie się nad tym...

Gdy opuścił namiot nagle poczuł chłód nocy. Wzdrygając się jakby śmierć go obwąchała skierował swoje kroki prosto do Siódemki. W jego głowie buzowały różne myśli, nie szedł jednak za żadną z nich, by po chwili zamknąć się w szufladce i nie myśleć nic. Potrzebował spokoju i miał nadzieję, że chociaż jego nowa przyjaciółka ukoi jego duszę. Wmawiał sobie w duchu, że postąpił zgodnie ze swoim sumieniem, nie chciał jednak stracić swojego dziedzictwa. Wszystkiego, na co składało się jego jestestwo. Jego wzrok odnalazł dwukolorowe tęczówki Siódemki, jakby przestraszone. Patrzyła na niego tak, jakby całe jej życie zależało od jednego cieplejszego słowa. Uległ pokusie. Dobre słowo jest łatwą przysługą niewymagającą ani krzty poświęcenia, a czasem wartą więcej niż prawdziwy dobry uczynek...

- Nie przejmuj się wszystko będzie dobrze. Ja cię nie zostawię - złożył jej obietnicę i uśmiechnął się do niej.  - Przyjaźń nie potępia w chwilach trudnych, nie odpowiada zimnym rozumowaniem; gdybyś postąpił w ten czy tamten sposób... Otwiera szeroko ramiona i mówi: nie pragnę wiedzieć, nie oceniam, tutaj jest serce, gdzie możesz spocząć - otworzył szeroko ramiona i przytulił dziewczynkę starając się jej dodać otuchy, a może to bardziej sobie chciał dodać otuchy. Potrzebował jej, czuł się zagubiony. - Życia nie można zrozumieć bez miłosiernej wyrozumiałości, nie można go bez niej przeżyć... - dodał cicho jakby chciał dać lekcję swojej przyjaciółce...


OCC:
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Pią Lis 27, 2015 9:47 pm
W ciemnym kącie namiotu ni z tego ni z owego pojawił się szaman. Tajemniczy gość, jak to zwykle w przypadków szamanów bywa.

- Mylisz się, mężczyzna szeroko się uśmiechnął. Niebo może spaść nam na głowy. Potrafisz szerzej patrzeć na rzeczywistość. Wolałbym, żebyś został moim następcą ale cóż. Takich jak Ty wzywa świat. Zdradzę Ci sekret. Nad Wierzą Karina znajduje się zawieszony w powietrzu pałac Kamiego. Znajdują się tam aktualnie dwaj wojownicy z kosmosu, nazywają się Saiyanie. Starszyzna pozwoliła im przejść.

- Saiyanie są źli.
- Tak ale akurat nie Ci dwoje.
- Ale dwa dni temu Saiyanie zaatakowali Ziemię i córka króla demonów oddała życia aby ich zabić i uratować nas.
- Dużo wiesz maleńka.
- Wiem, bo to wszyscy czuli i nie jestem maleńka. I wiem więcej, uczeń króla demonów, który jest ziemianinem jest na planecie Saiyan i tam walczy.

Szaman uśmiechnął się dobrotliwie do dziewczynki i zwrócił się do Castiela.

- Pewnie Cię to zaskoczyło, świat jest bardziej zaskakujący niż może się wydawać. Ty musisz odejść, bynajmniej nie dlatego, że przyprowadziłeś tu dziewczynkę. Musisz odejść dla samego siebie, żeby być lepszym Jesteś ciekawy świata, więc nie możesz marnować się tutaj pilnując tej kupy kamieni, jaką jest wieża. Duchy przodków powiedziały mi, że jesteś przeznaczony do większych celów. Wykorzystałbym okazję i wdrapał się na wierze, kto wie może uda Ci się spotkać prawdziwych wojowników kosmosu. Taka okazja nie trafia się często.


OOC: Możesz iść na wieżę, albo w swoją stronę, albo co tam masz ochotę.
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 9tkhzk0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Left_bar_bleue0/0Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Sob Lis 28, 2015 4:34 pm
Castiel nawet nie zauważył gdy Szaman wyszedł z cienia. Spuścił głowę w geście szacunku i pokory, czekając na błogosławieństwo w podróży, może jakieś rady a zamiast tego usłyszał lekką krytykę swoich słów ale i pochwałę, którą uznał za osobisty sukces. Jeden z niewielu w jego życiu - a może i było ich więcej, ale ludzie - jak to ludzie - pamiętają tylko te gorsze rzeczy nie licząc tych dobrych. Gdy usłyszał o tajemnicy boskiego pałacu nad wieżą jego policzki zapiekły czerwienią ze wstydu. Przed chwilą krytykował wyższe istoty w rozmowie ze Starszyzną a teraz zostaje tam wysłany. Nie był do końca przekonany czy to prawda, przecież tyle czasu tu mieszkał i o tym nie słyszał. Wprawdzie kiedyś dowiedział się, że na szczycie Wieży również znajduje się chyba jakiś strażnik, ale to było dawno temu, a samego szczytu nie było widać z ziemi. Porzucając własne rozważania wrócił do rozmowy i będąc świadkiem wymiany zdań między Demonicą a Szamanem kompletnie zgłupiał. Zaskoczony wiedzą młodej dziewczynki, ale i Szamana, o którym wiedział, ze rozmawia z przodkami, ale myślał, że tylko na temat Wioski i ich społeczności. Przytłoczony nową wiedzą po chwili poczuł radość - po raz kolejny miał poznać jakiś nowy świat. Gdy był dzieckiem nie wiedział przecież, że istnieje inny świat poza wioską dopóki jakiś kupiec nie nauczył go czytać. Wtedy wyruszył w świat ludzi, normalnych jednak otoczonych wielką technologią i wygodami, co miało też i swoje złe strony. Teraz dowiaduje się o wojownikach z kosmosu, demonach i ich królach, bogach, świecie pełnym magicznych i potężnych mocy. Nie uwierzyły w to gdyby wcześniej nie nauczył się jak wykorzystywać swoja energię do latania, a i taki nadmiar informacji sprawił, że zaszumiało mu w głowie.

- Zaraz.. jak to.. wszyscy czuli? Ja nic nie czułem... - odezwał się w końcu i położył swoją rękę na brzuchu patrząc na nią, jakby miał nadzieję, że za chwile coś się stanie. Domyślał się jednak, że wykorzystywali moc o której myślał wcześniej i poczuł szczęście, gdy usłyszał że ma również w tym udział Ziemianin, szkolony przez jakiegoś króla demonów. To dawało mu nadzieję na przyszłość, że nawet zwykli Ziemianie mogą osiągnąć potęgę.

Od małego wiedział, że jest inny - nie wyjątkowy, ale inny. Widział to gdy przemierzał tereny wioski za młodu, gdy inni osadnicy patrzyli na niego dziwnie, czasami z odrazą, czasami z zaciekawieniem. Po jakimś czasie już nie zwracał nawet na to uwagi a i ludzie zobaczyli, że jest normalny i dali mu spokój. Wszystko się zmieniło gdy mając szesnaście lat opuścił wioskę jako jeden z nielicznych, potwierdzając obawy i niektóre domysły. A on odnalazł się w tym nowym świecie znakomicie ale i nie bez pomocy jego pięknej miłości, która ostatecznie przypieczętowała jego przynależność do cywilizowanego świata. Teraz gdy stał i słuchał słów Szamana wpadło mu do głowy, że historia zatacza krąg. Znowu jest uważany za tego złego gdy przyprowadził demoniczną dziewczynkę do ich wioski i po raz kolejny zamierzał opuścić te leśne tereny. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie straci najcenniejszej rzeczy w swoim życiu w wyniku tej decyzji, ale na chwilę obecną nie wiedział co za taką uważać. Myślami wrócił do rozmówców i wysłuchał ich do końca podejmując decyzję.

- A więc szczyt wieży. - powiedział i odwrócił głowę w jej stronę. Dostojność tej budowli nigdy nie przestawała go zadziwiać, nawet w świetle gwiazd pośród mroków nocy. Wracając w stronę indianina skinął mu głową z szacunkiem. - Dziękuję Szamanie, za pomoc i zrozumienie. Postaram się nie zawieźć i przynieść chwałę naszej wiosce, a przede wszystkim pokój... - spojrzał na Siódemkę z nadzieją że ta wybiera się tam z nim i uśmiechnął się do niej. Chciał się nią zaopiekować a okazało się, że jest o wiele mądrzejsza i potężniejsza niż się wydaje. Może ona będzie w stanie pomóc mu w doskonaleniu hartu ducha i ciała. - Niech Duchy tych co mieszkali tu wezmą nas za ręce, podpowiedzą dokąd wiedzie szlak... Bywaj. - jeszcze raz żegnając się z Szamanem odwrócił się i oddalił razem z dziewczynką.

Nie skierował się jednak od razu do wieży tylko do namiotu jego rodziny. Pożegnał się z z ojcem i matką, wyjaśniając im pokrótce o co chodzi i mając nadzieję, że więcej informacji uzyskają bezpośrednio od Szamana. Nie wiedział co ma ze sobą wziąć na tą wyprawę i koniec końców nie wziął nic. Kierował się w końcu do Pałacu Kamiego, wierzył, że dostanie tam chociaż coś do jedzenia. Gdy zatrzymał się u podnóża wieży czuł strach i niepewność. Nie czuł się na siłach by wdrapywać się na szczyt wieży. Znał o niej legendę, że tylko wielcy wojownicy tam dotarli zwieńczając tą podróż nową potęgą. Słabość ciała potęgowała strach przed porażką. Bał się, że jego mięśnie nie wytrzymają i spadnie kończąc swoje życie w tak marny sposób. W następnej chwili pomyślał jednak o umiejętności latania. Nie zamierzał wprawdzie jej używać bo słowa starego Indianina były wyraźne - miał się tam wspiąć, ale gdyby istniało zagrożenie życia, miał własne zabezpieczenie. Uczucie strachu w jednej chwili zastąpiła fala podniecenia i ciekawość na nowe wyzwania, ludzi i świat a to uczucie dało mu siłę by bezapelacyjnie poddać się nowej misji. Zaczął od rozgrzewki, o której nauczył się w szkole. Wymachy ramion w przód, w tył, na przemian. Przez kilka minut truchtał również między drzewami, a żeby nie zmęczyć się za bardzo przed dużo większym wysiłkiem zaczął wykonywać tzw. pajacyki w miejscu. Po kilku chwilach rozgrzał się na tyle, by krople potu spływały mu po czole i plecach, nie odczuwał jednak większego zmęczenia. Na koniec rozgrzał dobrze nadgarstki i mierzwiąc ręką czarnego irokeza wskoczył na wieżę chwytając się indiańskich zdobień wierząc, że mu się uda.
W tym momencie usłyszał gdzieś w oddali wycie wilka. Przeciągłe, dostojne. A może mu się tylko wydawało?
Chwytając coraz wyżej i wyżej wyszukiwał palcami miejsca gdzie mógłby je włożyć i podciągnąć się. Na razie szło mu gładko, w końcu z podciągnięciami i pompkami nigdy nie miał problemów, ale wiedział że droga przed nim daleka a mięśnie zdążą się zmęczyć. Trudności dodawał fakt, że była noc a księżyc na niebie nie był w pełni i światła dodawał tylko blask gwiazd. Cieszył się, że znajdowali się z dala od miejskich świateł i cywilizacji przez co niebo było jasne od gwiazd. Wbił wzrok w Siódemkę, która leciała powoli przed nim nie wspinając się, ale on zamierzał tam wejść. To też było dla niego doskonałym treningiem. W jego głowie ciągle pobrzmiewały słowa mówiące o nim, że jest przeznaczony do większych celów. Co to znaczyło? Co on sam niby powinien zrobić? Nie wiedział, ale miał nadzieję się dowiedzieć. Jeśli nie na szczycie wieży to u Kamiego. W końcu bóg powinien wiedzieć... Z każdym kolejnym metrem chłopak opadał z sił. Dawno nie wykonywał aż tak długotrwałego wysiłku. Mięśnie drgały mu z przemęczenia piekąc za każdym razem gdy po raz kolejny próbował ich użyć. Przylgnął ciałem do budowli prawie w pozycji pionowej by chwilę odpocząć. Samo opieranie się czubkami palcy sprawiało mu ból. Skurcz mięśni sprawiał że wzrastało w nim uczucie paniki. Postanowił to przeczekać i przytulony do wieży czekał aż może skurcz sam przejdzie. Gdy w końcu przeszedł Castiel poczuł ogromny chłód przeszywający jego ciało. Gdy przestał się ruszać ochłodził swoje ciało a wznosząc się coraz wyżej i wyżej nie zauważył spadku temperatury. Chłód nocy był niczym w porównaniu z chłodem na wysokościach. Chłopak przypomniał sobie regułkę spadku temperatury, 0,6 stopnia na 100 metrów w górę, której nauczył się w szkole. Zamykając oczy wyobraził sobie jak zanurza się w głębi swojej duszy poszukując energii. Nie zamierzał jednak latać, a zmusić swoją energię do krążenia w nim. Wirowała w jego środku a młody indianin wyobraził sobie jak ociepla go od środka przyjemnym ciepłem i miłym, lekkim blaskiem. Z sekundy na sekundę robiło mu się cieplej a on sam odpoczywał, gdy nagle usłyszał gruby głos. "Musisz iść, kurwa, iść w czasach trudnych..."

- Co? Co mówiłaś..? - otworzył oczy i odezwał się do Siódemki, jednak spostrzegł, że nie ma jej koło niego a gdy podniósł wzrok do góry mrok nocy nie pozwalał mu jej dostrzec - zapewne była już o wiele wyżej. Wziął pod uwagę majaki wywołane zmęczeniem, ale głos zdawał się podpowiadać mu zupełnie racjonalnie. Za jego namową spiął się w sobie i ruszył w górę po raz kolejny pomimo palących mięśni.

Gdy wstawał świt nie było miejsca na jego ciele, które nie byłoby mokre a mimo to wciąż parł w górę. Zawziął się wmawiając sobie, że jeśli tego nie dokona to nie jest wart nazywania Strażnikiem Świętych Ziem. Robił przerwy gdy już naprawdę nie mógł wytrzymać i przytulony do wieży trwał w bezruchu. Raz nawet udało mu się zasnąć wciąż uczepionym budowli jak leniwiec jakiś. Im wyżej wchodził tym bardziej odczuwał problemy z oddychaniem. Czasami wydawało mu się, że brakuje mu tlenu, że ciśnienie chce rozsadzić mu głowę, ale musiał się do tego przystosować. Gdy po następnych kilkunastu godzinach słońce po raz kolejny zachodziło za horyzontem powijając Ziemię w ciemności chłopak dojrzał zwieńczenie budowli oświetlane ostatnimi promieniami słońca. I choć do końca był jeszcze na prawdę spory kawał drogi uszczęśliwiony tym maluśkim widokiem wstąpiły w niego dodatkowe siły i z nowym zapałem chwytał kolejne krawędzie wchodząc w górę...

zt ----> Na Wieżę!

OCC:
Sponsored content

Święte ziemie u podnóża Wieży - Page 3 Empty Re: Święte ziemie u podnóża Wieży

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito