Równina
+6
Yuki
Hikaru
Burzum
Raziel
Rikimaru
NPC
10 posters
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Równina
Sro Maj 30, 2012 4:46 pm
First topic message reminder :
Nigdzie na tej planecie nie znajdziecie lepszego miejsca do epickiego starcia pojedynczych wojowników lub nawet armii. Owe miejsce jest tak wydeptane, że nawet mchy i porosty nie chcą tu rosnąć, jakby bały się uderzenia z ciężkiego buta.
Nigdzie na tej planecie nie znajdziecie lepszego miejsca do epickiego starcia pojedynczych wojowników lub nawet armii. Owe miejsce jest tak wydeptane, że nawet mchy i porosty nie chcą tu rosnąć, jakby bały się uderzenia z ciężkiego buta.
- GośćGość
Re: Równina
Sob Lis 08, 2014 2:10 pm
Skocznie, jakoś pojawiła się w miejscu, w którym wyczuwała teraz bardzo wyraźne wibracje KI. Obydwie silne, obydwie w bojowym nastroju. Chciała przypilnować ich, by nie zniszczyli zbyt wiele, ale, że znajdowali się na pustkowiu to była bardzo spokojna. W takim miejscu nie ma obaw, że będą ofiary w niewinnych cywilach. No, była jeszcze ciekawość, która nakazywała jej przyjrzeć się obydwóm postacią. Nie cieszyła się z faktu, że musiała pójść za burzową chmurą, która przed chwilą przeszła z miejsca, w którym siedziała, ale ciekawska natura demonicy była silniejsza niż rozsądek.
By nie straszyć swoim wyglądem, zmieniła go do wersji z poprzedniej przemiany. Skakanie jak pchła było bardzo męczące, ale gdyby użyła techniki latania, uwolniłaby swoją moc, a to by ją skazało na odtajnienie tego, że nie jest jednak martwa. Nie ma jakoś ochoty użerać się z gniewem Hika za zniszczony księżyc. Przynajmniej nie teraz.
Choć lało jak z cebra, to rudowłosa nie była wcale mokra. Krople deszczu spadające na jej ciało, od razu parowały, pozostawiając dziewczynę suchą. Po godzinie, lub też dwóch, znalazła się na równinie. Przystanęła na płaszczyźnie, machając ogonem jak ciekawskie dziecko. Rozglądnęła się, a wtedy...
Kawałek z postu Raziel'a:
- To za moją matkę. – powiedział, uderzając go w brodę.
- To za ojca. – cios poszedł w brzuch.
- To za moją dziewczynę i przyjaciółkę. – seria uderzeń i kopniak w zęby, który posłał jego wroga w niebo.
- A to za mnie. – powiedział cicho i uniósł dłoń do góry. Na wnętrzu pojawiła się pulsująca kula energii, która wielkością nie przekraczała piłeczki do golfa. – Żegnam.
Kiedy zakończył mówić kuleczka wystrzeliła z olbrzymią prędkością w stronę jego wroga. Jednak kilka metrów przed zaczęła zwiększać swoje rozmiary, by przy uderzenie stała się złotą kulą, wielkością dorównującą dorosłemu człowiekowi.
Otworzyła szerzej oczy. Kojarzyła tego demona, którego saiyan masakrował. Na pewno ten się nie podniesie po czymś takim. Było jej szkoda współrasowca, ale nie miała najmniejszego zamiaru się wtrącać, bo to nie jej walka i - jak usłyszała - nie jej porachunki. Ten najwyraźniej zrobił coś złego rodzinie oraz bliskich tego saiyana, więc nauczka by mu się za to przydała.
Huh? A co to? Włosy tego wojownika... to był na pewno super saiyan, lecz nie taki, jaki widziała u Reito. To było coś wyższego, lepszego. Dziewięćdziesiątdwie jednostki - całkiem pokaźny wynik. Demon był bez szans. Nauczy się, że tych małp nie należy doprowadzać do wściekłości, bo to ma fatalne skutki. Przekonała się o tym nie jeden raz.
OOC
Paczę.
By nie straszyć swoim wyglądem, zmieniła go do wersji z poprzedniej przemiany. Skakanie jak pchła było bardzo męczące, ale gdyby użyła techniki latania, uwolniłaby swoją moc, a to by ją skazało na odtajnienie tego, że nie jest jednak martwa. Nie ma jakoś ochoty użerać się z gniewem Hika za zniszczony księżyc. Przynajmniej nie teraz.
Choć lało jak z cebra, to rudowłosa nie była wcale mokra. Krople deszczu spadające na jej ciało, od razu parowały, pozostawiając dziewczynę suchą. Po godzinie, lub też dwóch, znalazła się na równinie. Przystanęła na płaszczyźnie, machając ogonem jak ciekawskie dziecko. Rozglądnęła się, a wtedy...
Kawałek z postu Raziel'a:
- To za moją matkę. – powiedział, uderzając go w brodę.
- To za ojca. – cios poszedł w brzuch.
- To za moją dziewczynę i przyjaciółkę. – seria uderzeń i kopniak w zęby, który posłał jego wroga w niebo.
- A to za mnie. – powiedział cicho i uniósł dłoń do góry. Na wnętrzu pojawiła się pulsująca kula energii, która wielkością nie przekraczała piłeczki do golfa. – Żegnam.
Kiedy zakończył mówić kuleczka wystrzeliła z olbrzymią prędkością w stronę jego wroga. Jednak kilka metrów przed zaczęła zwiększać swoje rozmiary, by przy uderzenie stała się złotą kulą, wielkością dorównującą dorosłemu człowiekowi.
Otworzyła szerzej oczy. Kojarzyła tego demona, którego saiyan masakrował. Na pewno ten się nie podniesie po czymś takim. Było jej szkoda współrasowca, ale nie miała najmniejszego zamiaru się wtrącać, bo to nie jej walka i - jak usłyszała - nie jej porachunki. Ten najwyraźniej zrobił coś złego rodzinie oraz bliskich tego saiyana, więc nauczka by mu się za to przydała.
Huh? A co to? Włosy tego wojownika... to był na pewno super saiyan, lecz nie taki, jaki widziała u Reito. To było coś wyższego, lepszego. Dziewięćdziesiątdwie jednostki - całkiem pokaźny wynik. Demon był bez szans. Nauczy się, że tych małp nie należy doprowadzać do wściekłości, bo to ma fatalne skutki. Przekonała się o tym nie jeden raz.
OOC
Paczę.
- GośćGość
Re: Równina
Pią Lis 21, 2014 10:12 pm
Demonica stała spokojnie, z rękami założonymi na bokach, przyglądała się potyczce, która miała miejsce. Ostatecznie wygrał saiyan - co było do przewidzenia. Demon zniknął jej z oczu. Zmrużyła oczy, a potem nie przejmując się współrasowcem, prychnęła i odwróciła, chcąc odejść. Nie została zauważona, cóż. Już się do tego przyzwyczaiła. Albo jej nie zauważają i olewają, albo zostawiają samą. Wszyscy. Tchórze, frajerzy...
Poczuła ból w głowie, było to jak wbicie gwoździa wielkim młotkiem. Pulsujące katusze były upierdliwe, rudowłosa trzymając się obiema dłońmi za głowę rzucała się z boku na bok, nie wiedząc nawet gdzie stawia nagie stopy. Jakieś głosy namawiały ją do zemsty na tych, którzy ośmielili się ją olać, zranić te wszystkie bliskie jej osoby, pomścić swoje zranione uczucia... Zgięła się wydając z ust głośny krzyk. Słowa były kuszące, ale nie chciała tego robić. Tłumaczyła sobie to tym, że to ich wybór, że to jej wina, wina tym, kim jest.
___ - NIE DOSTANIESZ MNIE! - Krzyknęła prostując się momentalnie, a wtedy cała jej moc została wyrzucona, w postaci wybuchu, który przypominał wybuch bomby. Nagły powiew powietrza mógł być wyczuty nawet trzy kilometry od miejsca, gdzie stała demonica. Wypuściła ukrywaną energię, ale przynajmniej pozbyła się tych złych głosów i bólu. Oddychając ciężko wpatrywała się tępym czarnozłotym wzrokiem w płaską przestrzeń przed nią. Przełknęła ślinę. Teraz wszyscy wiedzą, że jednak żyje, cholera.
Machnęła ogonem, po czym spojrzała na swoje dłonie. Drżały. Kim ona się staje?
Nie chciała się rozwodzić nad swoim ciałem i tym, co się dzieje wewnątrz niej. Przypomniała sobie o demonie, który tutaj toczył walkę. Wyostrzyła swoje zmysły wyczuwania KI i odnalazła współrasowca. Zaczęła wolnym krokiem iść w jego kierunku, nie spiesząc się. Choć był w opłakanym stanie to na pewno nie zginie, jej rasa jest zbyt silna by zdechnąć jak pies.
Spalone pół ciała, drugie pół rozerwane - taki widok zastał ją gdy doszła do celu. Po bliższym przyjrzeniu się, doszła do wniosku, że już gdzieś go widziała, ale nie do końca mogła skojarzyć gdzie i w jakich to było okolicznościach. Skleroza nie boli, co?
___ - Pokonała Cię małpa... - mruknęła tak jakby bardziej do siebie. Skrzyżowała ręce pod piersiami i wbiła czarno-złoty wzrok w demona. Uśmiechnęła się szyderczo - Zemsta byłaby całkiem niezła, nie?
OOC
Uwolnienie PL
Start treningu
Poczuła ból w głowie, było to jak wbicie gwoździa wielkim młotkiem. Pulsujące katusze były upierdliwe, rudowłosa trzymając się obiema dłońmi za głowę rzucała się z boku na bok, nie wiedząc nawet gdzie stawia nagie stopy. Jakieś głosy namawiały ją do zemsty na tych, którzy ośmielili się ją olać, zranić te wszystkie bliskie jej osoby, pomścić swoje zranione uczucia... Zgięła się wydając z ust głośny krzyk. Słowa były kuszące, ale nie chciała tego robić. Tłumaczyła sobie to tym, że to ich wybór, że to jej wina, wina tym, kim jest.
"Szufladkują cię, pozwolisz sobie na to?"
___ - NIE DOSTANIESZ MNIE! - Krzyknęła prostując się momentalnie, a wtedy cała jej moc została wyrzucona, w postaci wybuchu, który przypominał wybuch bomby. Nagły powiew powietrza mógł być wyczuty nawet trzy kilometry od miejsca, gdzie stała demonica. Wypuściła ukrywaną energię, ale przynajmniej pozbyła się tych złych głosów i bólu. Oddychając ciężko wpatrywała się tępym czarnozłotym wzrokiem w płaską przestrzeń przed nią. Przełknęła ślinę. Teraz wszyscy wiedzą, że jednak żyje, cholera.
Machnęła ogonem, po czym spojrzała na swoje dłonie. Drżały. Kim ona się staje?
Nie chciała się rozwodzić nad swoim ciałem i tym, co się dzieje wewnątrz niej. Przypomniała sobie o demonie, który tutaj toczył walkę. Wyostrzyła swoje zmysły wyczuwania KI i odnalazła współrasowca. Zaczęła wolnym krokiem iść w jego kierunku, nie spiesząc się. Choć był w opłakanym stanie to na pewno nie zginie, jej rasa jest zbyt silna by zdechnąć jak pies.
Spalone pół ciała, drugie pół rozerwane - taki widok zastał ją gdy doszła do celu. Po bliższym przyjrzeniu się, doszła do wniosku, że już gdzieś go widziała, ale nie do końca mogła skojarzyć gdzie i w jakich to było okolicznościach. Skleroza nie boli, co?
___ - Pokonała Cię małpa... - mruknęła tak jakby bardziej do siebie. Skrzyżowała ręce pod piersiami i wbiła czarno-złoty wzrok w demona. Uśmiechnęła się szyderczo - Zemsta byłaby całkiem niezła, nie?
OOC
Uwolnienie PL
Start treningu
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Nie Lis 23, 2014 5:37 pm
Nie chciałem śmierci. Jestem odpowiedzialny za zbyt wiele osób by je zostawić. Ale jeszcze bardziej nie chciałem utraty honoru. Wolałem być zapamiętany jako zabity w walce niż oszczędzony przez Obcego którego nie byłem w stanie pokonać. Jak upośledzone dziecko któremu możesz kupić sto wspomagaczy, pokazać mu jak to się robi i tłumaczyć przez rok a ten idiota i tak nie będzie w stanie samemu chodzić. Przegrałem swoją największą walkę, a jednak w głębi duszy odczuwam satysfakcję.
Gwałtownym ruchem przebiłem oczy posągu na wylot, obserwując jak odłamki wysypują się z drugiej strony. Zacząłem się śmiać, całkowicie wciągnięty w obłęd. Gdy je wyciągałem, postarałem się o to by zrobić to BARDZO powoli. I zadać tyle bólu ile to tylko możliwe.
-Nie martw się, zaklęcie jeszcze nie osłabło. Wciąż mamy czas na zabawę.
Gdy zamknięto mnie w podziemiach wioski, bez tlenu, kontaktu ze światem i w ciągłym niebezpieczeństwie ze strony posłańców, wiele zła zalęgło się w moim sercu. Gdy przez długi czas odczuwałem ból i samotność, te przeradzały się w nienawiść. A ona raz wprowadzona już nigdy nie ucieka. Podczas walki z tym Saiyanem nienawiść do reszty przejęła nade mną kontrolę. Jesteśmy stworzeni z ludzkiej nienawiści. Z sadyzmu, okrócieństwa i agresji. Dlatego czułem ogromną ekstazę gdy zadawałem mu najgorszy ból w jego życiu. Potrzebowałem tego tak samo jak wrażliwy człowiek potrzebuje miłości.
Jakiej dumy bym jednak nie czuł, zostawiono mnie w stanie krytycznym.Brałem głębokie oddechy by rozpocząć regeneracje. Usiadłem na ziemi zabłoconej przez długo padający deszcz.Był przedświt i gwiazdy zaczynały być powoli zdejmowane z granatowego nieba. Zanim pomyślę o wyruszeniu gdziekolwiek, muszę doprowadzić się do używalności. Nawet jeśli użyję maski i zmienię swój wygląd to nie dam rady ustać na nogach a co dopiero gdzieś polecieć. Nie ma co planować. Skorzystam z tego że jestem w bezpiecznym miejscu i .... poczekam spokojnie aż sprawca pobliskiego wybuchu przyjdzie mnie zabić.Oczy otworzyłem szeroko bowiem siła eksplozji była ogromna. Kilka minut wcześniej walczyłem z Super Saiyaninem drugiego poziomu, ale to może być ktoś równie silny. To już ten etap na którym ustawiają się do mnie w kolejce? Zdołałem usłyszeć z oddali kobiecy głos, więc to nie Siwowłosy. Nie wydaje mi się również by była to April. Mam dziwne wrażenie że już kiedyś słyszałem tą osobę. To zły znak.
-Co ona tutaj robi?
Powiedziałem cicho do siebie. Już kiedyś spotkałem tą rudą. Nie była wroga wobec mnie, bardziej niepokojące było to że widziałem iż towarzyszył jej Saiyanin. Kiepski początek znajomości. To było kawał czasu temu, ale i tak będę miał na nią oko. Gdy tylko mi się zregeneruje. Powiedziała że zostałem pokonany przez małpę, co nie było niczym odkrywczym. Ani nie poprawiło mi nastroju. Ale czy obecnie mam jakieś wyjście? Gdyby powiedział to człowiek bez namysłu zmieniłbym go w cukierka. Ale stała teraz przede mną demonica. A z takimi lepiej nie zaczynać... Popatrzyłem się w jej kierunku gdy wspomniała o zemście.
-Zemsta? W swoim czasie. Z pewnością pożałuje że mnie nie wykończył.
Powiedziałem podczas gdy srebrzysty płyn zaczynał spływać po moich kończynach, tworząc nową tkankę i naprawiając zniszczoną.
-Co tutaj robisz? Chcesz dokończyć jego dzieło? A może absorbować osłabionego demona? Nic nie stoi ci na drodze.
Mówiłem psychicznym, manipulacyjnym głosem wystawiając ręce w tył. Miałem na sobie równie psychiczny uśmiech. Uwielbiałem bawić się cudzym umysłem. Choć ostatnie wydarzenia powinny mnie nauczyć że można tego gorzko pożałować.
OOC:
Regeneracja HP i KI + 10 %
Gwałtownym ruchem przebiłem oczy posągu na wylot, obserwując jak odłamki wysypują się z drugiej strony. Zacząłem się śmiać, całkowicie wciągnięty w obłęd. Gdy je wyciągałem, postarałem się o to by zrobić to BARDZO powoli. I zadać tyle bólu ile to tylko możliwe.
-Nie martw się, zaklęcie jeszcze nie osłabło. Wciąż mamy czas na zabawę.
Gdy zamknięto mnie w podziemiach wioski, bez tlenu, kontaktu ze światem i w ciągłym niebezpieczeństwie ze strony posłańców, wiele zła zalęgło się w moim sercu. Gdy przez długi czas odczuwałem ból i samotność, te przeradzały się w nienawiść. A ona raz wprowadzona już nigdy nie ucieka. Podczas walki z tym Saiyanem nienawiść do reszty przejęła nade mną kontrolę. Jesteśmy stworzeni z ludzkiej nienawiści. Z sadyzmu, okrócieństwa i agresji. Dlatego czułem ogromną ekstazę gdy zadawałem mu najgorszy ból w jego życiu. Potrzebowałem tego tak samo jak wrażliwy człowiek potrzebuje miłości.
Jakiej dumy bym jednak nie czuł, zostawiono mnie w stanie krytycznym.Brałem głębokie oddechy by rozpocząć regeneracje. Usiadłem na ziemi zabłoconej przez długo padający deszcz.Był przedświt i gwiazdy zaczynały być powoli zdejmowane z granatowego nieba. Zanim pomyślę o wyruszeniu gdziekolwiek, muszę doprowadzić się do używalności. Nawet jeśli użyję maski i zmienię swój wygląd to nie dam rady ustać na nogach a co dopiero gdzieś polecieć. Nie ma co planować. Skorzystam z tego że jestem w bezpiecznym miejscu i .... poczekam spokojnie aż sprawca pobliskiego wybuchu przyjdzie mnie zabić.Oczy otworzyłem szeroko bowiem siła eksplozji była ogromna. Kilka minut wcześniej walczyłem z Super Saiyaninem drugiego poziomu, ale to może być ktoś równie silny. To już ten etap na którym ustawiają się do mnie w kolejce? Zdołałem usłyszeć z oddali kobiecy głos, więc to nie Siwowłosy. Nie wydaje mi się również by była to April. Mam dziwne wrażenie że już kiedyś słyszałem tą osobę. To zły znak.
-Co ona tutaj robi?
Powiedziałem cicho do siebie. Już kiedyś spotkałem tą rudą. Nie była wroga wobec mnie, bardziej niepokojące było to że widziałem iż towarzyszył jej Saiyanin. Kiepski początek znajomości. To było kawał czasu temu, ale i tak będę miał na nią oko. Gdy tylko mi się zregeneruje. Powiedziała że zostałem pokonany przez małpę, co nie było niczym odkrywczym. Ani nie poprawiło mi nastroju. Ale czy obecnie mam jakieś wyjście? Gdyby powiedział to człowiek bez namysłu zmieniłbym go w cukierka. Ale stała teraz przede mną demonica. A z takimi lepiej nie zaczynać... Popatrzyłem się w jej kierunku gdy wspomniała o zemście.
-Zemsta? W swoim czasie. Z pewnością pożałuje że mnie nie wykończył.
Powiedziałem podczas gdy srebrzysty płyn zaczynał spływać po moich kończynach, tworząc nową tkankę i naprawiając zniszczoną.
-Co tutaj robisz? Chcesz dokończyć jego dzieło? A może absorbować osłabionego demona? Nic nie stoi ci na drodze.
Mówiłem psychicznym, manipulacyjnym głosem wystawiając ręce w tył. Miałem na sobie równie psychiczny uśmiech. Uwielbiałem bawić się cudzym umysłem. Choć ostatnie wydarzenia powinny mnie nauczyć że można tego gorzko pożałować.
OOC:
Regeneracja HP i KI + 10 %
- GośćGość
Re: Równina
Nie Lis 23, 2014 6:30 pm
___Przechyliła głowę w bok, jak psiak, który stara się zrozumieć co mówi do niego właściciel. Zmarszczyła lekko brwi, a szyderczy uśmieszek spełzł z jej twarzy. Przypomniała sobie okoliczności spotkania tego demona. Odmieniła cukierkowego Rikimaru, gdy ten toczył pojedynek z ... Dragotem. Tak się nazywał. Trochę się zmienił, ale to na pewno on. Ale to nie to spowodowało lekki wzrost zdenerwowania u June. Bardziej chodziło o przypomnienie sobie o osobie, która jej wtedy towarzyszyła - Reito. Na szczęście zamknięcie oczu i kilka głębszych wdechów uspokoiły rudowłosą.
___ - Nie jestem hieną, która zjada padlinę. - odpowiedziała równie wrednie co on - Poza tym wchłonięcie Ciebie nie dałoby mi nic nadzwyczajnego. - westchnęła ciężko przykładając do twarzy dłoń. Machnęła ogonem kilka razy, po czym po krótkim namyśle wysunęła rękę w stronę Dragota. Co chciała zrobić? Wystrzelić ki blasta by skrócić cierpienia chorej zwierzyny? Nic z tych rzeczy. Leczący promień otoczył współrasowca, lecząc go trochę. Nie przesadzała, bo KI była dla niej bardzo cenna, szczególnie teraz, gdy prawdopodobnie wszyscy już wiedzą o tym, że dziewczyna jednak żyje. Spojrzała w górę, gdzie powinien być księżyc. Na jego miejscu zamiast okrągłego satelity były błyszczące się kawałki skał. Dla niesprawnego oka to tylko jakieś dalekie gwiazdy, ale dla kogoś, kto ma lepszy wzrok jasne byłoby czym to jest. Zacisnęła pięść.
Spojrzała na demona. Wysunęła rękę w bok, a następnie stworzyła w niej długi, dwukolorowy miecz (wygląd jego w moich technikach). Ekspresowym ruchem, ostrze znalazło się pod gardłem Dragota. Złote tęczówki zaświeciły wściekle odbijając światło pojawiającego się powoli słońca.
___ - Wstań i bierz się za treningi, a potem fikaj do saiyanów. Twoja moc jest śmieszna, każda małpa by Cię pokonała jeśli się tylko wkurzy. To ich napęd. - ziarno nienawiści zasiało się w umyśle demonicy. Pomyśleć, że kiedyś jednego saiyana kochała i narodził się owoc tej miłości. Od dawna ta rasa była nastawiona negatywnie do demonów jak z resztą do wszystkiego co nie ma małpiego ogona, więc dlaczego one nie mogą nienawidzić siayan? Vice versa kochani.
Wyprostowała się, a miecz w jednej chwili spłonął, jakby był wykonany z papieru. Odwróciła się plecami do demona po czym odeszła kawałek. Stojąc, bawiła się nagimi stopami, zatapiając je w błocie. Może wydawać się głupie, ale to było całkiem przyjemne uczucie. W pewnej chwili znudzona, użyła swojej ki, by całkowicie wysuszyć to miejsce. Oczywiście przesadziła, bo trawa stała się żółta, a drzewa uschły i utraciły liście.
___ - Oh.
OOC
KAIFUKU/HEALING - 3KI=1HP
30.000KI - 10.000HP dla Ciebie
___ - Nie jestem hieną, która zjada padlinę. - odpowiedziała równie wrednie co on - Poza tym wchłonięcie Ciebie nie dałoby mi nic nadzwyczajnego. - westchnęła ciężko przykładając do twarzy dłoń. Machnęła ogonem kilka razy, po czym po krótkim namyśle wysunęła rękę w stronę Dragota. Co chciała zrobić? Wystrzelić ki blasta by skrócić cierpienia chorej zwierzyny? Nic z tych rzeczy. Leczący promień otoczył współrasowca, lecząc go trochę. Nie przesadzała, bo KI była dla niej bardzo cenna, szczególnie teraz, gdy prawdopodobnie wszyscy już wiedzą o tym, że dziewczyna jednak żyje. Spojrzała w górę, gdzie powinien być księżyc. Na jego miejscu zamiast okrągłego satelity były błyszczące się kawałki skał. Dla niesprawnego oka to tylko jakieś dalekie gwiazdy, ale dla kogoś, kto ma lepszy wzrok jasne byłoby czym to jest. Zacisnęła pięść.
Spojrzała na demona. Wysunęła rękę w bok, a następnie stworzyła w niej długi, dwukolorowy miecz (wygląd jego w moich technikach). Ekspresowym ruchem, ostrze znalazło się pod gardłem Dragota. Złote tęczówki zaświeciły wściekle odbijając światło pojawiającego się powoli słońca.
___ - Wstań i bierz się za treningi, a potem fikaj do saiyanów. Twoja moc jest śmieszna, każda małpa by Cię pokonała jeśli się tylko wkurzy. To ich napęd. - ziarno nienawiści zasiało się w umyśle demonicy. Pomyśleć, że kiedyś jednego saiyana kochała i narodził się owoc tej miłości. Od dawna ta rasa była nastawiona negatywnie do demonów jak z resztą do wszystkiego co nie ma małpiego ogona, więc dlaczego one nie mogą nienawidzić siayan? Vice versa kochani.
Wyprostowała się, a miecz w jednej chwili spłonął, jakby był wykonany z papieru. Odwróciła się plecami do demona po czym odeszła kawałek. Stojąc, bawiła się nagimi stopami, zatapiając je w błocie. Może wydawać się głupie, ale to było całkiem przyjemne uczucie. W pewnej chwili znudzona, użyła swojej ki, by całkowicie wysuszyć to miejsce. Oczywiście przesadziła, bo trawa stała się żółta, a drzewa uschły i utraciły liście.
___ - Oh.
OOC
KAIFUKU/HEALING - 3KI=1HP
30.000KI - 10.000HP dla Ciebie
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Pon Lis 24, 2014 6:17 pm
Zaufania do niej nie miałem, nie mam I raczej nigdy nie będę miał. Ale chwilowo wydaje się w porządku. Już dawno nie miałem do czynienia z innym demonem, przynajmniej czystej krwi. Właściwie to z niewieloma osobami miałem kontakt odkąd przeszedłem transformacje. Poza krótkim spotkaniem z April, jej przyjacielem i siwowłosym, widziałem już tylko moją córkę. Ciekawe co się teraz z nią dzieję, dokąd poszła gdy uciekłem. Czy tym razem zdoła się obronić przed atakiem ze strony ludzi. A może wcale się stamtąd nie ruszyła, i czeka teraz w wiosce.Krzywi mnie gdy o tym myślę. To bardzo kontrastowe odczucie. Mniej niż godzinę temu torturowałem innego wojownika i sprawiało mi to małpią wręcz radość, a teraz coś w duchu mi podpowiada że powinienem okazać więcej troski osobie którą pierwszy raz widzę na oczy. Sam już nie wiem która z tych osobowości to prawdziwy ja.
Miło wreszcie spotkać kogoś z tej samej rasy, jej odpowiedź była bardzo w moim stylu. Z chwili na chwile coraz bardziej mnie intrygowała. Nie chce mnie zabić, więc czego tu jeszcze szuka? Pozwiedzać coś? Ukryć się przed kimś? Nie wygląda mi na kogoś kto nie potrafiłby sobie poradzić z armią. Ludzką czy demonów. Zapach krwi posłańców wciąż istnieje w mojej pamięci, to była długa noc...
Znam technikę uzdrawiającą. Jednak została ona stworzona z myślą o uleczeniu kogoś innego, więc nie wchodzi ona w rachubę. A nawet jeśli znalazłbym sposób by użyć jej na sobie, nie mam wystarczająco Ki by zregenerować się w znaczącym stopniu. I w tym fragmencie nieoczekiwanie pojawia się pomoc od rudowłosej. Uzdrawiający strumień energii wypłynął z jej dłoni i okrył moje ciało, sprawiając że tkanki zaczęły odrastać w oczach. Przekazała mi bardzo dużą ulość energii, za której pomocą w kilkanaście sekund wróciłem do stanu użyteczności.
-Jestem ci za to dłużny.....June.
Przypomniałem sobie jej imię, uleczenie kogoś w tak krytycznej sytuacji jest nie lada szlachetnością. Lecz jeśli będzie trzeba, pozbędę się wszystkich swych zasad by osiągnąć swój cel. Jednak wciąż byłem ciekawy prawdziwego powodu Jej przybycia.
-Co tutaj ro..
Wielki czerwony miecz u mojej szyi przerwał mi pytanie. Wzrok tej co go wytworzyła był jeszcze groźniejszy. Powiedziała bym wziął się za treningi zanim postanowię walczyć z Saiyanami. Aha, więc moja moc jest śmieszna. A już zaczynałem nabierać nastroju. Ale w tej sytuacji, chyba nie mogę się z tym nie zgodzić. Ten Saiyanin był nikim w porównaniu z towarzyszami April. A jeśli June naprawdę się przed kimś ukrywa, to znaczy że jest coraz gorzej. Ostrze wkrótce się zdematerializowało, zostawiając jej właścicielkę bez zajęcia. Postanowiłem że posłucham jej rady. Gdy się oddaliła ja zacząłem wstęp do mojego treningu.
Nie ruszając się z miejsca rozluźniłem mięśnie, i zamknąłem oczy.Niewiele Ki zostało w obrębie mojego ciała, musi ona do mnie sama powrócić. Skoncentrowałem się, rozmyślając nad tym co mógłbym zrobić by zwiększyć moje szanse na zwycięstwo z Saiyanem. Moja wiedza o psychice szybko przysłała mi odpowiedź. Otworzyłem oczy i spojrzałem na oddaloną June, zajętą obecnie zabawą w taplanie się w błocie. Skoncentrowałem się na szczegółach, a także na rzeczach takich jak puls. Obserwowałem ją tak wyglądając jak pomnik nie ruszający się nawet na milimetr z miejsca. Po minucie byłem już pewien, że coś ją trapi. Widziałem to już wcześniej.Wyczułem stres pod przykrywką beztroski. Denerwowała się. Wyczytałem że ludzie denerwują się przy rozmowie najczęściej z dwóch powodów. Albo są tchórzami, albo coś ukrywają. Warto spróbować czy działa to też na demony.
-Ukrywasz się przed kimś? Z pewnością umiesz wyczuwać KI. Mam propozycję.
Zrobiłem chwilę przerwy, robiąc wszystko by ją zainteresować.
-Wiesz, dominowałem pierwszą połowę tej walki. Jednak nie mogłaś tego zobaczyć, ponieważ potrafię skryć zarówno siebie jak i pobliskie osoby tak, że nawet podczas walki nikt nie da rady nas wyczuć. Mogę to zrobić ponownie, ale w zamian chciałbym byś nauczyła mnie jak wyczuwać cudzą energię. To jak?
OOC:
Regeneracja HP i KI + 10%
Trening Start
Miło wreszcie spotkać kogoś z tej samej rasy, jej odpowiedź była bardzo w moim stylu. Z chwili na chwile coraz bardziej mnie intrygowała. Nie chce mnie zabić, więc czego tu jeszcze szuka? Pozwiedzać coś? Ukryć się przed kimś? Nie wygląda mi na kogoś kto nie potrafiłby sobie poradzić z armią. Ludzką czy demonów. Zapach krwi posłańców wciąż istnieje w mojej pamięci, to była długa noc...
Znam technikę uzdrawiającą. Jednak została ona stworzona z myślą o uleczeniu kogoś innego, więc nie wchodzi ona w rachubę. A nawet jeśli znalazłbym sposób by użyć jej na sobie, nie mam wystarczająco Ki by zregenerować się w znaczącym stopniu. I w tym fragmencie nieoczekiwanie pojawia się pomoc od rudowłosej. Uzdrawiający strumień energii wypłynął z jej dłoni i okrył moje ciało, sprawiając że tkanki zaczęły odrastać w oczach. Przekazała mi bardzo dużą ulość energii, za której pomocą w kilkanaście sekund wróciłem do stanu użyteczności.
-Jestem ci za to dłużny.....June.
Przypomniałem sobie jej imię, uleczenie kogoś w tak krytycznej sytuacji jest nie lada szlachetnością. Lecz jeśli będzie trzeba, pozbędę się wszystkich swych zasad by osiągnąć swój cel. Jednak wciąż byłem ciekawy prawdziwego powodu Jej przybycia.
-Co tutaj ro..
Wielki czerwony miecz u mojej szyi przerwał mi pytanie. Wzrok tej co go wytworzyła był jeszcze groźniejszy. Powiedziała bym wziął się za treningi zanim postanowię walczyć z Saiyanami. Aha, więc moja moc jest śmieszna. A już zaczynałem nabierać nastroju. Ale w tej sytuacji, chyba nie mogę się z tym nie zgodzić. Ten Saiyanin był nikim w porównaniu z towarzyszami April. A jeśli June naprawdę się przed kimś ukrywa, to znaczy że jest coraz gorzej. Ostrze wkrótce się zdematerializowało, zostawiając jej właścicielkę bez zajęcia. Postanowiłem że posłucham jej rady. Gdy się oddaliła ja zacząłem wstęp do mojego treningu.
Nie ruszając się z miejsca rozluźniłem mięśnie, i zamknąłem oczy.Niewiele Ki zostało w obrębie mojego ciała, musi ona do mnie sama powrócić. Skoncentrowałem się, rozmyślając nad tym co mógłbym zrobić by zwiększyć moje szanse na zwycięstwo z Saiyanem. Moja wiedza o psychice szybko przysłała mi odpowiedź. Otworzyłem oczy i spojrzałem na oddaloną June, zajętą obecnie zabawą w taplanie się w błocie. Skoncentrowałem się na szczegółach, a także na rzeczach takich jak puls. Obserwowałem ją tak wyglądając jak pomnik nie ruszający się nawet na milimetr z miejsca. Po minucie byłem już pewien, że coś ją trapi. Widziałem to już wcześniej.Wyczułem stres pod przykrywką beztroski. Denerwowała się. Wyczytałem że ludzie denerwują się przy rozmowie najczęściej z dwóch powodów. Albo są tchórzami, albo coś ukrywają. Warto spróbować czy działa to też na demony.
-Ukrywasz się przed kimś? Z pewnością umiesz wyczuwać KI. Mam propozycję.
Zrobiłem chwilę przerwy, robiąc wszystko by ją zainteresować.
-Wiesz, dominowałem pierwszą połowę tej walki. Jednak nie mogłaś tego zobaczyć, ponieważ potrafię skryć zarówno siebie jak i pobliskie osoby tak, że nawet podczas walki nikt nie da rady nas wyczuć. Mogę to zrobić ponownie, ale w zamian chciałbym byś nauczyła mnie jak wyczuwać cudzą energię. To jak?
OOC:
Regeneracja HP i KI + 10%
Trening Start
- GośćGość
Re: Równina
Pon Lis 24, 2014 7:04 pm
Myślała, że ten demon sobie odleci, gdy tylko June odejdzie kawałek - wszyscy tak robili. Ostatnio większość czasu spędza w samotności niż z kimś. Może właśnie dlatego dostaje świra, a wokół głowy latają przedziwne myśli. No, ale wróćmy do Dragota. Zdziwił ją fakt, że pamięta jeszcze jej imię. Nie uleczyła go chcąc tym samym sprawić by miał u niej dług. To była zwykłą pomoc. To samo zrobiła z tym rannym changelingiem w lesie. Przecież June nie jest zła, nie potrafi zostawić kogoś na pewną śmierć. Jak kiedyś... pewnego naukowca... a, dawna historia.
Złote oczy spoczęły na czerwonym demonie, ciut zdziwione. Co ja co, może dał się pokonać małpie, ale był całkiem sprytny i rozpracował dziewczynę. Machnęła ogonem dwa razy po czym odwróciła się w jego stronę całym ciałem. Założyła ręce na biodrach, słuchając uważnie tego, co jej ma do powiedzenia. Na jej ustach pojawił się zwycięski uśmiech gdy tej skończył mówić.
__ - Cóż, bardzo kusząca propozycja, nie powiem, ale jest jedna sprawa - nie ruszając się z miejsca, zaczęła świecić delikatnym światłem, jak ledwo już żarząca się żarówka. Po kilku sekundach jej wygląd zaczął się zmieniać. Była niską blondynką o niebieskich oczach, staruszką sprzedającą słoiki z konfiturami, dojrzałą kobietą w stylu biznes-woman... zmieniała się jak przy wyborze postaci do gry w simsy. Wróciła do swojej normalnej postaci - Potrafię się zamaskować idealnie, do tego posiadam zdolność ukrywania KI... między innymi. Zdemaskowałam się przypadkiem. Ale nie martw się. Podzielę się z Tobą swoją mocą. Orientuj się. - powiedziała, a następnie szybko zniknęła, by po chwili pojawić się za demonem, złapać go stopą za głowę i uderzyć o ziemię. Odskoczyła jak baletnica po czym wylądowała ze dwa metry dalej. Wyciągnęła z kieszeni spodni kawałek chusty. Rzuciła ją demonowi - Załóż to na oczy. Od teraz wzrok nie będzie Ci potrzebny. Spróbuj zblokować mój cios. Uważaj, jestem cichsza od kota. Nie skupiaj się na tym co słyszysz, widzisz, próbuj mnie wyczuć, wydzielam całkiem sporą energię. - rzekła, po czym zniknęła ponownie. Miała zamiar wykonywać ciosy z zaskoczenia. Jeśli nie będzie dawał rady, to wróci do punktu wyjścia - umierania. June nie ma zamiaru się powstrzymywać, nie będzie żadnej ulgi. Fajnie sobie przy okazji urozmaiciła trening, od tygodnia nie trenowała z kimś żywym. Zwykle to były walki wewnętrzne.
Kontynuuacja treningu
Złote oczy spoczęły na czerwonym demonie, ciut zdziwione. Co ja co, może dał się pokonać małpie, ale był całkiem sprytny i rozpracował dziewczynę. Machnęła ogonem dwa razy po czym odwróciła się w jego stronę całym ciałem. Założyła ręce na biodrach, słuchając uważnie tego, co jej ma do powiedzenia. Na jej ustach pojawił się zwycięski uśmiech gdy tej skończył mówić.
__ - Cóż, bardzo kusząca propozycja, nie powiem, ale jest jedna sprawa - nie ruszając się z miejsca, zaczęła świecić delikatnym światłem, jak ledwo już żarząca się żarówka. Po kilku sekundach jej wygląd zaczął się zmieniać. Była niską blondynką o niebieskich oczach, staruszką sprzedającą słoiki z konfiturami, dojrzałą kobietą w stylu biznes-woman... zmieniała się jak przy wyborze postaci do gry w simsy. Wróciła do swojej normalnej postaci - Potrafię się zamaskować idealnie, do tego posiadam zdolność ukrywania KI... między innymi. Zdemaskowałam się przypadkiem. Ale nie martw się. Podzielę się z Tobą swoją mocą. Orientuj się. - powiedziała, a następnie szybko zniknęła, by po chwili pojawić się za demonem, złapać go stopą za głowę i uderzyć o ziemię. Odskoczyła jak baletnica po czym wylądowała ze dwa metry dalej. Wyciągnęła z kieszeni spodni kawałek chusty. Rzuciła ją demonowi - Załóż to na oczy. Od teraz wzrok nie będzie Ci potrzebny. Spróbuj zblokować mój cios. Uważaj, jestem cichsza od kota. Nie skupiaj się na tym co słyszysz, widzisz, próbuj mnie wyczuć, wydzielam całkiem sporą energię. - rzekła, po czym zniknęła ponownie. Miała zamiar wykonywać ciosy z zaskoczenia. Jeśli nie będzie dawał rady, to wróci do punktu wyjścia - umierania. June nie ma zamiaru się powstrzymywać, nie będzie żadnej ulgi. Fajnie sobie przy okazji urozmaiciła trening, od tygodnia nie trenowała z kimś żywym. Zwykle to były walki wewnętrzne.
Kontynuuacja treningu
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Sro Lis 26, 2014 6:32 pm
Zaklęcie uzdrawiające którego użyła nie tylko pozwolił mi zregenerować rany, ale umożliwił mi zaczęcie treningu od razu po przegranej walce. Bez pomocy June spędziłbym kilka dni czekając na powrót tkanek. A teraz jestem o krok od nauczenia się techniki która może znacząco zwiększyć moje szanse. Wiele z moich podstępów które użyłem w walce z Razielem zakończyło się fiaskiem właśnie dlatego że umiał wyczuwać energię. Ponadto może mi to udzielić informacji co do stopnia niebezpieczeństwa. Nie docenianie przeciwnika może wyprowadzić go z równowagi i doprowadzić do popełnienia błędu, lecz wielu z moich rodaków zginęło przez tą taktykę. Jeśli rudowłosa przystanie na moją propozycję, nie będę musiał jej już stosować.
Wkrótce przekonałem się że June również zna pare ciekawych sztuczek. Technika zmiany wyglądu którą mi pokazała wywarła na mnie niemałe wrażenie. Też chciałbym coś takiego umieć. Lecz jak widać Mistrzyni jest tylko jedna...
Nie spodziewałem się tak nagłego ataku. Myślałem że jak to kobiety, zwyczajnie mi to wytłumaczy. Tym razem nie będzie tak łatwo. Najszybciej jak tylko mogłem podniosłem się z ziemi, tylko po to by dostać kawałek chusty z poleceniem założenia go na oczy. Zabawa w ciuciubabkę z Arcydemonem, to będą ciężkie dni.
Wykonałem polecenie i zabrałem się do dzieła. Muszę uniknąć jej ataków nie korzystając ze zmysłów. Powiedziała że emituje energię, muszę ją tylko wyczuć. Zanim zdołałem coś z tego wyciągnąć dostałem na dzieńdobry z buta. Dosłownie, rzuciła we mnie butem. Trzeba spróbować ponownie. Wyskakuje na nogi i zaczynam lecieć czy też lewitować metr nad ziemią starając się nie zostać w miejscu. Energia, energia, szukaj energii. Musi być jakiś sposób by to odblokować. Już prawie... Jest! Mam to. Jeśli niedokładne ustalenie kierunku najbliższej energii uznać można za sukces. Czułem jakieś drgania, taki podświadomy kompas. Nie wystarczyło to jednak by uniknąć kolejnego ciosu. A jej dłonie choć lekkie na zewnątrz to mogą przebić mnie jak steropian jeśli nie będę ostrożny. Musze się skupić, skoncentrować pomimo ciągłych ataków. Saiyanin nie da mi minuty na koncentracje, i ona o tym dobrze wie.
Szło mi coraz lepiej, zaczynałem coraz dokładniej rozpoznawać w którym kierunku się znajduje. I chociaż wciąż zostałem trafiany w nierzadko kreatywny sposób, to byłem coraz bliżej do wykonania sprawnego uniku. W końcu jednak, prawdopodobnie z powodu trafienia w głowę doznałem dziwnego olśnienia. Jakbym mial wizję, a jednak wciąż wszystko kontrolowałem. Miałem zamknięte oczy a zdawało mi się że coś widzę. To musiała być jej KI. Była bardzo charakterystyczna, nie mógłbym jej pomylić z żadną inną rasą. Jej esencja była czysto demoniczna, z widocznymi przejaśnieniami zła. To bardzo dziwny zmysł, jakby połączenie wszystkich poprzednich. Smak, zapach i dotyk połączone w zupełnie innej postaci. To uczucie wciąż się wahało, jednak tym razem czulem się gotów. Leżałem przez pare sekund na ziemi, po czym ponownie wskoczyłem na nogi. Skupiłem całą swoją uwagę na tym zmyśle, który z każdą chwilą był dokładniejszy. Tym razem zaatakowałem pierwszy. Cała seria uderzeń z użyciem szponów została uniknęta, jednak tym razem widać było że nie celowałem w powietrze przede mną. Zmieniła swoją lokację, więc podążyłem za nią. Tylko trenowaliśmy, jednak wcale nie wyglądałem jakby to był sparing treningowy. Atakowałem tak jak zawsze, czyli by zabić. Nie widziałem z kim walczę więc zachowałem się jakbym walczył z wrogiem. W końcu nadeszła chwila prawdy, nadeszła pora na jej atak. Wyczuj to, wyczuj to, wyczuj to!
June wyraźnie była zirytowana moimi atakami, czułem to. Jej Ki stawała się agresywniejsza, to jak obserwowanie czyjejś duszy. I gdy zamierzała przywrócić mnie do porządku przyśpieszonym uderzeniem otwartą dłonią w twarz, zdołałem tego uniknąć. W stylu Matrix'a wygiąłem się do stopnia w którym stałem pomimo niemalże całkiem ugiętych kolan by uniknąć trafienia, po czym jak sprężyna odbiłem się z powrotem z przyszykowanymi palcami o długości bananów. Tym razem nie byłem nawet blisko. W połowie wykonywania ataku demonica była już poza zasięgiem. Wtedy już wiedziałem że udało mi się opanować tą technikę. Jej aura się uspokoiła. Byłem trochę zdyszany, delikatnie zmęczony lecz pełen satysfakcji. Zmieniłem ręce z powrotem i ściągnąłem chustę. Uśmiechnąłem się.
-Dziękuje. Teraz pora na resztę KI.
Tym razem sam zamknąłem oczy, napiąłem mięśnie i skoncentrowałem się tak mocno jak to tylko możliwe, wydzielając delikatną ledwie widoczną błękitną poświatę. Wyciągnąłem tyle ile to tylko możliwe z energii June, ale to nie wystarczy. Muszę móc wyczuć to z odległości. Nic...nic... i nic.. Mam. Ta Ki należy do Saiyana z którym przegrałem. Już nie jest na transformacji. Energia Małp bardzo różni się od demonicznych. Czuć ducha walki, pierwotne instynkty i arogancje. Jego siła to jakieś 10 jednostek Drakonian. (10K). Mógłbym go teraz zabić z zaskoczenia... Nie, nie dałbym rady. Jedna technika i po mnie. Ale interensujące jest to co wyczułem niedaleko niego. Jednego człowieka którego już wcześniej spotkałem, wyraźnie silniejszego. Mnóstwo małych istot w miastach, o mikroskopijnej wręcz mocy. Kazda nie wyróżniająca się z pozoru. W pozostałych miastach jest jeszcze ciekawiej. W South City wyczułem Sonję. Teraz siedzi nad jakimiś dokumentami, wyraźnie zestresowana. Potem widzę kolejnych Saiyan. Co nie jest dobrą wieścią. Bardzo silny samiec oraz Samica o niewielkiej mocy. Ale takim partnerem to może postraszyć. Kogo jeszcze mamy szczególnego... Wyczułem Kuro. Lecz nie dało mi to zbyt wiele informacji, gdyż potrafi ukrywać swoją moc. No i nie wiem ile przemian ma opanowanych. U Hikaru zresztą to samo. Wiem jednak jedno, póki co nie powinienem z nimi zadzierać. To chyba wszyscy najsilniejsi, choć nie zeskanowałem całej planety. Mam teraz dodatkowo dokładny obraz potęgi June. Ponad 180 Jednostek. Wiele bym dał by posiadać taką moc.
Została jeszcze ostatnia rzecz, skoro oni potrafią ukryć swoją energię, to może mnie też się uda. Uspokoiłem swoją Ki, jak maszyna zmniejszająca obroty. I udało mi się, lecz tylko trochę. Jakaś 1/4 mojej energii pozostaje w ukryciu. To i tak bardzo wiele. Resztę Ki wyczułem, technika opanowana.
-Już zapomniałem jakie to uczucie.
OOC:
Koniec Treningu Techniki KI FEELING
Regeneracja HP i KI + 10%
Z/T na Wielkie Jezioro
Wkrótce przekonałem się że June również zna pare ciekawych sztuczek. Technika zmiany wyglądu którą mi pokazała wywarła na mnie niemałe wrażenie. Też chciałbym coś takiego umieć. Lecz jak widać Mistrzyni jest tylko jedna...
Nie spodziewałem się tak nagłego ataku. Myślałem że jak to kobiety, zwyczajnie mi to wytłumaczy. Tym razem nie będzie tak łatwo. Najszybciej jak tylko mogłem podniosłem się z ziemi, tylko po to by dostać kawałek chusty z poleceniem założenia go na oczy. Zabawa w ciuciubabkę z Arcydemonem, to będą ciężkie dni.
Wykonałem polecenie i zabrałem się do dzieła. Muszę uniknąć jej ataków nie korzystając ze zmysłów. Powiedziała że emituje energię, muszę ją tylko wyczuć. Zanim zdołałem coś z tego wyciągnąć dostałem na dzieńdobry z buta. Dosłownie, rzuciła we mnie butem. Trzeba spróbować ponownie. Wyskakuje na nogi i zaczynam lecieć czy też lewitować metr nad ziemią starając się nie zostać w miejscu. Energia, energia, szukaj energii. Musi być jakiś sposób by to odblokować. Już prawie... Jest! Mam to. Jeśli niedokładne ustalenie kierunku najbliższej energii uznać można za sukces. Czułem jakieś drgania, taki podświadomy kompas. Nie wystarczyło to jednak by uniknąć kolejnego ciosu. A jej dłonie choć lekkie na zewnątrz to mogą przebić mnie jak steropian jeśli nie będę ostrożny. Musze się skupić, skoncentrować pomimo ciągłych ataków. Saiyanin nie da mi minuty na koncentracje, i ona o tym dobrze wie.
Szło mi coraz lepiej, zaczynałem coraz dokładniej rozpoznawać w którym kierunku się znajduje. I chociaż wciąż zostałem trafiany w nierzadko kreatywny sposób, to byłem coraz bliżej do wykonania sprawnego uniku. W końcu jednak, prawdopodobnie z powodu trafienia w głowę doznałem dziwnego olśnienia. Jakbym mial wizję, a jednak wciąż wszystko kontrolowałem. Miałem zamknięte oczy a zdawało mi się że coś widzę. To musiała być jej KI. Była bardzo charakterystyczna, nie mógłbym jej pomylić z żadną inną rasą. Jej esencja była czysto demoniczna, z widocznymi przejaśnieniami zła. To bardzo dziwny zmysł, jakby połączenie wszystkich poprzednich. Smak, zapach i dotyk połączone w zupełnie innej postaci. To uczucie wciąż się wahało, jednak tym razem czulem się gotów. Leżałem przez pare sekund na ziemi, po czym ponownie wskoczyłem na nogi. Skupiłem całą swoją uwagę na tym zmyśle, który z każdą chwilą był dokładniejszy. Tym razem zaatakowałem pierwszy. Cała seria uderzeń z użyciem szponów została uniknęta, jednak tym razem widać było że nie celowałem w powietrze przede mną. Zmieniła swoją lokację, więc podążyłem za nią. Tylko trenowaliśmy, jednak wcale nie wyglądałem jakby to był sparing treningowy. Atakowałem tak jak zawsze, czyli by zabić. Nie widziałem z kim walczę więc zachowałem się jakbym walczył z wrogiem. W końcu nadeszła chwila prawdy, nadeszła pora na jej atak. Wyczuj to, wyczuj to, wyczuj to!
June wyraźnie była zirytowana moimi atakami, czułem to. Jej Ki stawała się agresywniejsza, to jak obserwowanie czyjejś duszy. I gdy zamierzała przywrócić mnie do porządku przyśpieszonym uderzeniem otwartą dłonią w twarz, zdołałem tego uniknąć. W stylu Matrix'a wygiąłem się do stopnia w którym stałem pomimo niemalże całkiem ugiętych kolan by uniknąć trafienia, po czym jak sprężyna odbiłem się z powrotem z przyszykowanymi palcami o długości bananów. Tym razem nie byłem nawet blisko. W połowie wykonywania ataku demonica była już poza zasięgiem. Wtedy już wiedziałem że udało mi się opanować tą technikę. Jej aura się uspokoiła. Byłem trochę zdyszany, delikatnie zmęczony lecz pełen satysfakcji. Zmieniłem ręce z powrotem i ściągnąłem chustę. Uśmiechnąłem się.
-Dziękuje. Teraz pora na resztę KI.
Tym razem sam zamknąłem oczy, napiąłem mięśnie i skoncentrowałem się tak mocno jak to tylko możliwe, wydzielając delikatną ledwie widoczną błękitną poświatę. Wyciągnąłem tyle ile to tylko możliwe z energii June, ale to nie wystarczy. Muszę móc wyczuć to z odległości. Nic...nic... i nic.. Mam. Ta Ki należy do Saiyana z którym przegrałem. Już nie jest na transformacji. Energia Małp bardzo różni się od demonicznych. Czuć ducha walki, pierwotne instynkty i arogancje. Jego siła to jakieś 10 jednostek Drakonian. (10K). Mógłbym go teraz zabić z zaskoczenia... Nie, nie dałbym rady. Jedna technika i po mnie. Ale interensujące jest to co wyczułem niedaleko niego. Jednego człowieka którego już wcześniej spotkałem, wyraźnie silniejszego. Mnóstwo małych istot w miastach, o mikroskopijnej wręcz mocy. Kazda nie wyróżniająca się z pozoru. W pozostałych miastach jest jeszcze ciekawiej. W South City wyczułem Sonję. Teraz siedzi nad jakimiś dokumentami, wyraźnie zestresowana. Potem widzę kolejnych Saiyan. Co nie jest dobrą wieścią. Bardzo silny samiec oraz Samica o niewielkiej mocy. Ale takim partnerem to może postraszyć. Kogo jeszcze mamy szczególnego... Wyczułem Kuro. Lecz nie dało mi to zbyt wiele informacji, gdyż potrafi ukrywać swoją moc. No i nie wiem ile przemian ma opanowanych. U Hikaru zresztą to samo. Wiem jednak jedno, póki co nie powinienem z nimi zadzierać. To chyba wszyscy najsilniejsi, choć nie zeskanowałem całej planety. Mam teraz dodatkowo dokładny obraz potęgi June. Ponad 180 Jednostek. Wiele bym dał by posiadać taką moc.
Została jeszcze ostatnia rzecz, skoro oni potrafią ukryć swoją energię, to może mnie też się uda. Uspokoiłem swoją Ki, jak maszyna zmniejszająca obroty. I udało mi się, lecz tylko trochę. Jakaś 1/4 mojej energii pozostaje w ukryciu. To i tak bardzo wiele. Resztę Ki wyczułem, technika opanowana.
-Już zapomniałem jakie to uczucie.
OOC:
Koniec Treningu Techniki KI FEELING
Regeneracja HP i KI + 10%
Z/T na Wielkie Jezioro
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Sro Lis 26, 2014 9:01 pm
Pojawił się jakieś 50 metrów za dwójką demonów, którzy najwidoczniej trenowali. June jakby nigdy nic szkoliła jakąś demoniczną pokrakę. Wiatr rozwiewał dolną część jego płaszcza akurat na prawą stronę. Jak na poranny wiatr na takiej równinie wiało całkiem słabo i było względnie ciepło. Długie cienie poranka sięgały na paręnaście metrów wyolbrzymiając przedmioty czy istoty, które są ich właścicielami. Zastanawiał się czy trenująca dwójka w ogóle go zauważyła. Nie ważne. Rozejrzał się dokoła i zaczekał jeszcze chwilę. W końcu jednak miał dość czekania i odezwał się na tyle głośno by było go słychać.
- June! Zaczął by demonica zwróciła na mistica uwagę. Nawet jeśli nie przerwie trenowania ledwo znanego sobie demona, zawsze lepiej dać chwilę na podzielenie uwagi. Kiedy Twoja Ki zniknęła po walce z Rikimaru wiedziałem, że nie mogłaś zginąć, przecież Cię trenowałem. Mimo to byłem u Enmy Daio, powiedziałby mi jeśli bym się mylił. Co Ci w ogóle strzeliło do tego ognistego łba by stawać do walki samej ? Czy czegokolwiek się nauczyłaś pod moim okiem ? Starałem się wam wbić do głów zasady współpracy. Wystarczyło się odezwać do kogokolwiek z nas a pomoglibyśmy. W taki sposób nie naraziłabyś swojego życia w tak głupi sposób. Poza tym.... Tu Hikaru przerwał i wskazał palcem w niebo, w miejsce gdzie powinien być księżyc jeszcze widoczny na zachodzie, teraz jedynie ledwo widoczna masa pyłu i skał. Jak mogliście zniszczyć Księżyc ? Jesteś strasznie nierozważna.
Teraz dopiero podszedł na wyciągnięcie ogona do dwójki demonów i spojrzał na swoją byłą uczennicę. Drugiego jegomościa obecnie całkowicie olewał. Teraz zajmował się dziewczyną, a nie tym zamaskowanym gościem. Wiedział, że nie stanowi zagrożenia w tej chwili. Poza tym zdaje się toczył niedawno walkę. Zdaje się zawziętą, choć nauczyciel nie mógł jej wyczuć w większości bo toczyła się w innym wymiarze.
- I co zrobiłaś z synem ? Nie wyczuwam go nigdzie. Tak młody potrafi chować energię ? Nie myśl sobie, że fakt posprzątania przeze mnie Twojego burdelu z tym pół człowiekiem całkowicie kończy sprawę. Swoją drogą podziękuj Kurze, to on odwalił największą robotę i zajmował go walką... ale pewnie o tym wiesz bo śledziłaś walkę, czyż nie ? Dalej nie był pewien czy to June wysłała mu Ki z ukrycia dzięki czemu doładował Genki Damę, ale podejrzewał, że tak właśnie było. Po prostu nikt inny na Ziemi nie wiedział by o tym jak i dlaczego miałby to zrobić. Westchnął głośno po czym zakończył: Słuchaj, nie jesteś już w Szkole Światła, ale możesz liczyć jeśli masz problemy. Szczególnie jeśli chodzi o obronę Ziemi. Zawsze stanę do walki jeśli będzie trzeba. Myślę, że na Kuro także można liczyć. Następnym razem przemyśl to zanim zaczniesz działać. Nie zawsze między nami było dobrze, ale teraz jest teraz. Dawne czasy nie mają takiego znaczenia.
- June! Zaczął by demonica zwróciła na mistica uwagę. Nawet jeśli nie przerwie trenowania ledwo znanego sobie demona, zawsze lepiej dać chwilę na podzielenie uwagi. Kiedy Twoja Ki zniknęła po walce z Rikimaru wiedziałem, że nie mogłaś zginąć, przecież Cię trenowałem. Mimo to byłem u Enmy Daio, powiedziałby mi jeśli bym się mylił. Co Ci w ogóle strzeliło do tego ognistego łba by stawać do walki samej ? Czy czegokolwiek się nauczyłaś pod moim okiem ? Starałem się wam wbić do głów zasady współpracy. Wystarczyło się odezwać do kogokolwiek z nas a pomoglibyśmy. W taki sposób nie naraziłabyś swojego życia w tak głupi sposób. Poza tym.... Tu Hikaru przerwał i wskazał palcem w niebo, w miejsce gdzie powinien być księżyc jeszcze widoczny na zachodzie, teraz jedynie ledwo widoczna masa pyłu i skał. Jak mogliście zniszczyć Księżyc ? Jesteś strasznie nierozważna.
Teraz dopiero podszedł na wyciągnięcie ogona do dwójki demonów i spojrzał na swoją byłą uczennicę. Drugiego jegomościa obecnie całkowicie olewał. Teraz zajmował się dziewczyną, a nie tym zamaskowanym gościem. Wiedział, że nie stanowi zagrożenia w tej chwili. Poza tym zdaje się toczył niedawno walkę. Zdaje się zawziętą, choć nauczyciel nie mógł jej wyczuć w większości bo toczyła się w innym wymiarze.
- I co zrobiłaś z synem ? Nie wyczuwam go nigdzie. Tak młody potrafi chować energię ? Nie myśl sobie, że fakt posprzątania przeze mnie Twojego burdelu z tym pół człowiekiem całkowicie kończy sprawę. Swoją drogą podziękuj Kurze, to on odwalił największą robotę i zajmował go walką... ale pewnie o tym wiesz bo śledziłaś walkę, czyż nie ? Dalej nie był pewien czy to June wysłała mu Ki z ukrycia dzięki czemu doładował Genki Damę, ale podejrzewał, że tak właśnie było. Po prostu nikt inny na Ziemi nie wiedział by o tym jak i dlaczego miałby to zrobić. Westchnął głośno po czym zakończył: Słuchaj, nie jesteś już w Szkole Światła, ale możesz liczyć jeśli masz problemy. Szczególnie jeśli chodzi o obronę Ziemi. Zawsze stanę do walki jeśli będzie trzeba. Myślę, że na Kuro także można liczyć. Następnym razem przemyśl to zanim zaczniesz działać. Nie zawsze między nami było dobrze, ale teraz jest teraz. Dawne czasy nie mają takiego znaczenia.
- GośćGość
Re: Równina
Czw Lis 27, 2014 5:39 pm
___Nie dawała demonowi najmniejszych for. Ulgi są dobre dla słabych, jeśli się chce do czegoś na prawdę dojść, to trzeba wylać siódme poty. Skakała jak zwinna sarenka z prawej na lewą, z góry na dół, wymierzając demonowi kolejne razy. Czuła nieziemskie zmęczenie, nie wysypiała się zbyt dobrze ostatnimi czasy, dlatego niekiedy jej ruchy stawały się słabsze. Widząc, że jej przeciwnik walczy na serio, starała się nie dać złej marze sennej. Powiedziała sobie w myślach, że zaraz po tej zabawie uda się w ustronne miejsce pokryte puszystym mchem i zdrzemnie się solidnie.
Rozmyślając sobie o odpoczynku, zupełnie zdezorientowała się, usłyszała szelest, dlatego zwróciła głowę w stronę owego dźwięku. Nie zdziwiła się widząc znajomą twarz i znajome białe włosy. Odwiedziny Hikaru były tylko kwestią czasu, jej energia była jak lep na muchy. Nie miała zamiaru przerywać treningu, który również był dla niej. Kolejne jej ciosy jak zauważyła były mniej skuteczne, bo demon zaczął załapywać o co chodzi. W końcu, po parunastu minutach jej pięść została całkowicie uniknięta ruchem matrixowskim. Stanęła prosto na ziemi bosymi stopami oddychając głęboko.
___- Jeśli potrenujesz jeszcze trochę, to będziesz w stanie całkowicie maskować swoją Ki. - odpowiedziała jeszcze po czym usłyszała swoje imię. Wzdrygnęła się trochę, a po plecach przeszły ją ciarki. Przeczuwała co się teraz wydarzy - Jak chcesz to idź. Nic Cię tu już nie trzyma. - rzuciła w stronę Dragota, po czym odwróciła się w stronę Hikaru. Grymas zniesmaczenia pojawił się na twarzy rudowłosej wojowniczki. Była senna, a słuchanie jaka to ona jest zła i nieodpowiedzialna było ostatnim czego by chciała doświadczyć przed drzemką. Tak jak myślała - właśnie to usłyszała.
Zacisnęła pięści, a czarnozłote oczy ze wściekłością patrzyły w jasne oczy Hikaru.
___ - MILCZ. - warknęła w końcu wymachując ręką poziomo - Gdzie byliście?! Pytam się, gdzie byliście w czasie, gdy moje życie wisiało na włosku?! Z resztą, kto by się przejął moją śmiercią... Sami chętnie byście mnie zabili. Mówisz, że miałam się do was zwrócić, poprosić o pomoc, ale jak do czorta? Zostawiliście mnie, nie było was na Ziemii, a ja nie znam telepatii. Poza tym jestem honorową istotą, jak walczę to jeden na jednego, do końca. Współpraca, też mi coś. Jakbym miała z kim. Wszyscy mnie zostawiacie... od Reito zaczynając. - powiedziała ledwie słyszalnie. Zacisnęła zęby - A księżyc został zniszczony, bo mnie tam wysłał Rikimaru. Wolałam już toczyć walkę tam, niż wplątywać w walkę ludzi z West City. Już raz stracili życie. Rozumiesz? - wzięła w płuca głęboki wdech. Zaczynała czuć gniew, wściekłość, miała ochotę rozwiązać tą sprawę siłowo, uderzyć Mistica. Tak jej coś podpowiadało, ale wiedziała, że to złe, więc się nie dawała. Jeszcze tego by brakowało, by ten się kapnął, że majin się o nią ubiega. Jednak mimo wszystko kilka elektrycznych wyładowań pojawiło się wokół ciała demonicy. Na pytanie o Shigo speszyła się. Spuściła wzrok zastanawiając się jak ubrać to, co zrobiła w sensowne słowa. Po jakimś czasie wydusiła z siebie - Jest w bezpiecznym miejscu, na razie. - Niedługo go odbierze, zajmie się nim. Tylko majin musi się odchrzanić od jej ciała.
___ - Nie chcę być sama... - powiedziała ledwie słyszalnie kładąc dłoń na miejsce serca. Zaczęło ją boleć.
OOC
Koniec treningu
Rozmyślając sobie o odpoczynku, zupełnie zdezorientowała się, usłyszała szelest, dlatego zwróciła głowę w stronę owego dźwięku. Nie zdziwiła się widząc znajomą twarz i znajome białe włosy. Odwiedziny Hikaru były tylko kwestią czasu, jej energia była jak lep na muchy. Nie miała zamiaru przerywać treningu, który również był dla niej. Kolejne jej ciosy jak zauważyła były mniej skuteczne, bo demon zaczął załapywać o co chodzi. W końcu, po parunastu minutach jej pięść została całkowicie uniknięta ruchem matrixowskim. Stanęła prosto na ziemi bosymi stopami oddychając głęboko.
___- Jeśli potrenujesz jeszcze trochę, to będziesz w stanie całkowicie maskować swoją Ki. - odpowiedziała jeszcze po czym usłyszała swoje imię. Wzdrygnęła się trochę, a po plecach przeszły ją ciarki. Przeczuwała co się teraz wydarzy - Jak chcesz to idź. Nic Cię tu już nie trzyma. - rzuciła w stronę Dragota, po czym odwróciła się w stronę Hikaru. Grymas zniesmaczenia pojawił się na twarzy rudowłosej wojowniczki. Była senna, a słuchanie jaka to ona jest zła i nieodpowiedzialna było ostatnim czego by chciała doświadczyć przed drzemką. Tak jak myślała - właśnie to usłyszała.
Zacisnęła pięści, a czarnozłote oczy ze wściekłością patrzyły w jasne oczy Hikaru.
___ - MILCZ. - warknęła w końcu wymachując ręką poziomo - Gdzie byliście?! Pytam się, gdzie byliście w czasie, gdy moje życie wisiało na włosku?! Z resztą, kto by się przejął moją śmiercią... Sami chętnie byście mnie zabili. Mówisz, że miałam się do was zwrócić, poprosić o pomoc, ale jak do czorta? Zostawiliście mnie, nie było was na Ziemii, a ja nie znam telepatii. Poza tym jestem honorową istotą, jak walczę to jeden na jednego, do końca. Współpraca, też mi coś. Jakbym miała z kim. Wszyscy mnie zostawiacie... od Reito zaczynając. - powiedziała ledwie słyszalnie. Zacisnęła zęby - A księżyc został zniszczony, bo mnie tam wysłał Rikimaru. Wolałam już toczyć walkę tam, niż wplątywać w walkę ludzi z West City. Już raz stracili życie. Rozumiesz? - wzięła w płuca głęboki wdech. Zaczynała czuć gniew, wściekłość, miała ochotę rozwiązać tą sprawę siłowo, uderzyć Mistica. Tak jej coś podpowiadało, ale wiedziała, że to złe, więc się nie dawała. Jeszcze tego by brakowało, by ten się kapnął, że majin się o nią ubiega. Jednak mimo wszystko kilka elektrycznych wyładowań pojawiło się wokół ciała demonicy. Na pytanie o Shigo speszyła się. Spuściła wzrok zastanawiając się jak ubrać to, co zrobiła w sensowne słowa. Po jakimś czasie wydusiła z siebie - Jest w bezpiecznym miejscu, na razie. - Niedługo go odbierze, zajmie się nim. Tylko majin musi się odchrzanić od jej ciała.
___ - Nie chcę być sama... - powiedziała ledwie słyszalnie kładąc dłoń na miejsce serca. Zaczęło ją boleć.
OOC
Koniec treningu
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Pią Lis 28, 2014 8:45 pm
June czekała na burę i ją dostała, ale ona także nie pozostała dłużna. Miała rację, nie znała telepatii, ale przecież miała Braskę i Reda. Ci cały czas byli na Ziemi. Hikaru jednak miał już kontr, kontr ripostę.
- Byłem z Kurą na Nameku w jednej sprawie. Nie jesteś sama przecież na tym świecie. Masz ojca i Reda. Poza tym wiesz gdzie mieszka Kami, on zna telepatię wystarczyło się z nim skontaktować. Zanim postanowiłaś rozprawić się z Rikimaru. Pamiętasz poprzednie wcielenie, prawda ? Znałaś honorowych wojowników zapewne. I co się z nimi stało ? Honor jest dobry dla rycerzy zakutych w zbroje ratujących królewny z wież.... nie dla wojowników walczących o życie. Mogłaś uniknąć takich obrażeń jakie odniosłaś, a także zniszczeń jakie powstały. Myślisz, że dlaczego porzuciłem sayańską dumę ? Bo wiem, że czasem trzeba działać z głową. Zawsze starałem się tak robić, June. Po to stworzyłem szkołę by obrońców tej planety było więcej. Tu się zatrzymał i spojrzał na demona stojącego trochę za demonicą.
Odsunął się w cień przysłowiowy, nie chciał przeszkadzać. Widocznie wyczuł, że nie powinien się wtrącać. Mistic znał tą istotę, spotkali się przynajmniej raz, tamten też wiedział kim jest białowłosy, ogoniasty wojownik. Westchnął cicho by powrócić do rozmowy z byłą uczennicą.
- Zamiast umierać honorowo, lepiej jest żyć by móc pokonać przeciwnika. Szczególnie jeśli walczysz z zemsty... bo to pewnie Tobą kierowało ? Śledziłem Twoją walkę i miałem nadzieję, że Ci się uda. Wyciągnij wnioski ze swojej porażki. Więcej błędów nie popełnisz, prawda ? Znasz takie ziemskie powiedzenie- zemsta smakuje najlepiej na zimno ? To prawda. Złość i furia tylko ćmią umysł i wtedy dajesz dupy w walce. Opanowany wojownik ma większe szanse niż brutal nie kontrolujący emocji. Jeśli chciałabyś ukryć swego syna pieczętując jego moc.... musiałabyś mieć go na oku przez cały czas. Pieczętowanie mocy nie jest łatwe, a w przypadku mieszańców-nie trwałe. Szczególnie jeśli pacjent nie jest świadom ukrytej mocy. Wtedy może ona sama znaleźć drogę, a wtedy może nastąpić wybuch. W dosłownym znaczeniu-niszcząc całe miasto i ludzi mieszkającym w nim. Pieczęć taką trzeba odnawiać co jakiś czas, znałem kiedyś parę takich przypadków. Tu przerwał bo jak zwykle się rozgadał, ale też sprawa tego wymagała. Widać było zmęczenie dziewczyny, widać miała za sobą ciężki czas.
Hikaru nie był świadom co June zrobiła z synem, ale wiedział na tyle dużo o życiu, że pieczętowanie mocy wydaje się być niezłym pomysłem jeśli kogoś chce się ukryć dla ochrony... oczywiście dla kogoś nie wtajemniczonego. Sam mistic nigdy tego nie robił jednak widział efekty takich działań i nie zawsze kończyły się dobrze. Nie był pewien czy potrafiłby się nauczyć czegoś takiego.... to już raczej pogranicza magii, a w tym wojownik się nie specjalnie wyznawał. Teraz jednak skupił się na umyśle dziewczyny i wszedł własną świadomością w jej jaźń.
Mogę Cię nauczyć telepatii by takie coś się nigdy nie powtórzyło. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, przybędę jeśli tylko będę mógł. Jeśli chcesz to zamknij oczy i skup się na moim głosie. Telepatia to mowa niewerbalna i znacznie szybsza. Oparta jest na obrazach, przynajmniej na początku. Potem można przesyłać słowa i zdania, a potem całe wypowiedzi podkreślając je emocjami. Nie jest to trudne dla kogoś o Twojej mocy. Po prostu musisz się skupić. Ostatnim etapem nauki jest blokada myśli i niepozwolenie na wdarcie się w swój umysł. Na razie nie potrafisz tworzyć takich barier mentalnych, ale z czasem się nauczysz. Przemówił do byłej uczennicy telepatycznie.
OCC możesz się uczyć myśl-mowy.
- Byłem z Kurą na Nameku w jednej sprawie. Nie jesteś sama przecież na tym świecie. Masz ojca i Reda. Poza tym wiesz gdzie mieszka Kami, on zna telepatię wystarczyło się z nim skontaktować. Zanim postanowiłaś rozprawić się z Rikimaru. Pamiętasz poprzednie wcielenie, prawda ? Znałaś honorowych wojowników zapewne. I co się z nimi stało ? Honor jest dobry dla rycerzy zakutych w zbroje ratujących królewny z wież.... nie dla wojowników walczących o życie. Mogłaś uniknąć takich obrażeń jakie odniosłaś, a także zniszczeń jakie powstały. Myślisz, że dlaczego porzuciłem sayańską dumę ? Bo wiem, że czasem trzeba działać z głową. Zawsze starałem się tak robić, June. Po to stworzyłem szkołę by obrońców tej planety było więcej. Tu się zatrzymał i spojrzał na demona stojącego trochę za demonicą.
Odsunął się w cień przysłowiowy, nie chciał przeszkadzać. Widocznie wyczuł, że nie powinien się wtrącać. Mistic znał tą istotę, spotkali się przynajmniej raz, tamten też wiedział kim jest białowłosy, ogoniasty wojownik. Westchnął cicho by powrócić do rozmowy z byłą uczennicą.
- Zamiast umierać honorowo, lepiej jest żyć by móc pokonać przeciwnika. Szczególnie jeśli walczysz z zemsty... bo to pewnie Tobą kierowało ? Śledziłem Twoją walkę i miałem nadzieję, że Ci się uda. Wyciągnij wnioski ze swojej porażki. Więcej błędów nie popełnisz, prawda ? Znasz takie ziemskie powiedzenie- zemsta smakuje najlepiej na zimno ? To prawda. Złość i furia tylko ćmią umysł i wtedy dajesz dupy w walce. Opanowany wojownik ma większe szanse niż brutal nie kontrolujący emocji. Jeśli chciałabyś ukryć swego syna pieczętując jego moc.... musiałabyś mieć go na oku przez cały czas. Pieczętowanie mocy nie jest łatwe, a w przypadku mieszańców-nie trwałe. Szczególnie jeśli pacjent nie jest świadom ukrytej mocy. Wtedy może ona sama znaleźć drogę, a wtedy może nastąpić wybuch. W dosłownym znaczeniu-niszcząc całe miasto i ludzi mieszkającym w nim. Pieczęć taką trzeba odnawiać co jakiś czas, znałem kiedyś parę takich przypadków. Tu przerwał bo jak zwykle się rozgadał, ale też sprawa tego wymagała. Widać było zmęczenie dziewczyny, widać miała za sobą ciężki czas.
Hikaru nie był świadom co June zrobiła z synem, ale wiedział na tyle dużo o życiu, że pieczętowanie mocy wydaje się być niezłym pomysłem jeśli kogoś chce się ukryć dla ochrony... oczywiście dla kogoś nie wtajemniczonego. Sam mistic nigdy tego nie robił jednak widział efekty takich działań i nie zawsze kończyły się dobrze. Nie był pewien czy potrafiłby się nauczyć czegoś takiego.... to już raczej pogranicza magii, a w tym wojownik się nie specjalnie wyznawał. Teraz jednak skupił się na umyśle dziewczyny i wszedł własną świadomością w jej jaźń.
Mogę Cię nauczyć telepatii by takie coś się nigdy nie powtórzyło. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, przybędę jeśli tylko będę mógł. Jeśli chcesz to zamknij oczy i skup się na moim głosie. Telepatia to mowa niewerbalna i znacznie szybsza. Oparta jest na obrazach, przynajmniej na początku. Potem można przesyłać słowa i zdania, a potem całe wypowiedzi podkreślając je emocjami. Nie jest to trudne dla kogoś o Twojej mocy. Po prostu musisz się skupić. Ostatnim etapem nauki jest blokada myśli i niepozwolenie na wdarcie się w swój umysł. Na razie nie potrafisz tworzyć takich barier mentalnych, ale z czasem się nauczysz. Przemówił do byłej uczennicy telepatycznie.
OCC możesz się uczyć myśl-mowy.
- GośćGość
Re: Równina
Sob Lis 29, 2014 2:13 pm
___ - Phy. - prychneła olewczo - Oh czekaj, nie bij mnie, muszę polecieć do Kamiego by poprosić go o pomoc, nie zniszcz Ziemii w tym czasie. - powiedziała ironicznie patrząc wściekłym wzrokiem na Hikaru. Nie pojmował jaka była wtedy tam sytuacja, przecież niemożliwe było by poleciała sobie szukając pomocy. Co za palant...
Skoro mowa o poprzednim wcieleniu...
Uśmiechnęła się szyderczo.
___ - Pamiętam... pamiętam też, że mieliśmy na pieńku. - w jej wzroku było coś innego. Złowrogiego. I to nie chodziło o sam wygląd jej patrzałek, ale o to, co siedziało w jej umyśle - Od początku chciałeś mnie tylko pilnować, trzymać swojego dawnego wroga na smyczy. Nie miałeś najmniejszego zamiaru stawać się moim przyjacielem! Nie będę więcej dawać sobą kierować. Nie Twoja sprawa z kim walczę i z jakich powodów. Nie potrzebuję pomocy. - wycedziła przez zęby końcówkę swojej wypowiedzi. - Mam Shigo na oku, nie martw się o to. Jeśli ktoś mu zrobi krzywdę, zabiję go. - dodała już nieco spokojniej po czym wyprostowana przyglądała się jakąś chwilę Hikaru w milczeniu. Zastanawiała się jaki był cel jego wizyty - podnieść ją na duchu, czy jeszcze bardziej wkurzyć? Ma już wystarczająco dużego doła przez to, że zostawił ją Reito. To w sumie był główny napęd jej gniewu, nie wliczając już dobijania się majina, który wszystkie jej problemy wyolbrzymiał. Mimowolnie była zła na wszystkich przedstawicieli jego rasy - saiyan.
Potrzebowała czegoś, co ją uspokoi. Jak na razie wszystko wokół chce by dziewczyna popadła w niekontrolowany gniew, żeby powtórzyła się sytuacja sprzed trzystu lat gdy to Juvette pod wpływem magii Majin szerzyła strach i spustoszenie. Czy tego chce Ziemia?
Machnęła mocno ogonem po czym odwróciła się plecami do Hikaru i zaczęła iść wolnym, aczkolwiek nerwowym krokiem przed siebie. Używając swojej mocy, cofnęła swój wygląd do czasów drugiej formy. Pomyślała, że jeśli będzie zajmować swoje ciało czymś innym to nie będzie myśleć nadmiernie o tych rzeczach, które ją irytują. Po drodze kopnęła kamień, który jak rakieta wystrzelił prosto w niebo i tam najprawdopodobniej spalił się na pewnej wysokości. Pomyślała o Shigo. On wprowadzał do jej duszy spokój, zajmowała się nim, troszczyła się, kochała. Może gdyby znów wzięła go w swoje ramiona to wszystko co złe by się odwaliło od June? Warto spróbować.
Co do telepatii to nauczy się jej, ale na pewno nie teraz... chociaż... może takim sposobem by odnalazła Reito? Hmm.
Przystanęła nagle. Wzięła głęboki wdech po czym odwróciła wzrok w kierunku mistica. Tym razem jej oczy już nie emanowały tym złem co wcześniej. Nie wiadomo czy to przez formę jaką teraz mają, czy coś innego miało na to wpływ. W każdym bądź razie było w nich coś na wzór niewerbalnego "przepraszam". Poszła dalej.
Skoro mowa o poprzednim wcieleniu...
Uśmiechnęła się szyderczo.
___ - Pamiętam... pamiętam też, że mieliśmy na pieńku. - w jej wzroku było coś innego. Złowrogiego. I to nie chodziło o sam wygląd jej patrzałek, ale o to, co siedziało w jej umyśle - Od początku chciałeś mnie tylko pilnować, trzymać swojego dawnego wroga na smyczy. Nie miałeś najmniejszego zamiaru stawać się moim przyjacielem! Nie będę więcej dawać sobą kierować. Nie Twoja sprawa z kim walczę i z jakich powodów. Nie potrzebuję pomocy. - wycedziła przez zęby końcówkę swojej wypowiedzi. - Mam Shigo na oku, nie martw się o to. Jeśli ktoś mu zrobi krzywdę, zabiję go. - dodała już nieco spokojniej po czym wyprostowana przyglądała się jakąś chwilę Hikaru w milczeniu. Zastanawiała się jaki był cel jego wizyty - podnieść ją na duchu, czy jeszcze bardziej wkurzyć? Ma już wystarczająco dużego doła przez to, że zostawił ją Reito. To w sumie był główny napęd jej gniewu, nie wliczając już dobijania się majina, który wszystkie jej problemy wyolbrzymiał. Mimowolnie była zła na wszystkich przedstawicieli jego rasy - saiyan.
Potrzebowała czegoś, co ją uspokoi. Jak na razie wszystko wokół chce by dziewczyna popadła w niekontrolowany gniew, żeby powtórzyła się sytuacja sprzed trzystu lat gdy to Juvette pod wpływem magii Majin szerzyła strach i spustoszenie. Czy tego chce Ziemia?
Machnęła mocno ogonem po czym odwróciła się plecami do Hikaru i zaczęła iść wolnym, aczkolwiek nerwowym krokiem przed siebie. Używając swojej mocy, cofnęła swój wygląd do czasów drugiej formy. Pomyślała, że jeśli będzie zajmować swoje ciało czymś innym to nie będzie myśleć nadmiernie o tych rzeczach, które ją irytują. Po drodze kopnęła kamień, który jak rakieta wystrzelił prosto w niebo i tam najprawdopodobniej spalił się na pewnej wysokości. Pomyślała o Shigo. On wprowadzał do jej duszy spokój, zajmowała się nim, troszczyła się, kochała. Może gdyby znów wzięła go w swoje ramiona to wszystko co złe by się odwaliło od June? Warto spróbować.
Co do telepatii to nauczy się jej, ale na pewno nie teraz... chociaż... może takim sposobem by odnalazła Reito? Hmm.
Przystanęła nagle. Wzięła głęboki wdech po czym odwróciła wzrok w kierunku mistica. Tym razem jej oczy już nie emanowały tym złem co wcześniej. Nie wiadomo czy to przez formę jaką teraz mają, czy coś innego miało na to wpływ. W każdym bądź razie było w nich coś na wzór niewerbalnego "przepraszam". Poszła dalej.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Pon Gru 01, 2014 7:52 pm
- Owszem, chciałem Cię od początku mieć na smyczy. Nie chciałem by to co się wydarzyło, powtórzyło się w dzisiejszych czasach. Jednak zauważyłem, że teraz jesteś inna. Tamtej June już nie ma i nie będzie. Choćby dlatego, że nie lubisz się powtarzać... nie staniesz się taka jak wtedy.... Mogła stać się dużo gorsza, chciał dopowiedzieć, ale powstrzymał się. To nie byłby dobry pomysł by mówić o takich rzeczach w takim momencie. Właściwie jeśli mistic chce by demonica zachowała spokój nie powinien w ogóle drażnić ją przytykami. Z demonami na prawdę bywało różnie... skutecznie nie można było pozbyć się z nich zła bo przecież one są zrodzone z chaosu... to tak jakby z człowieka chciało się zabrać węgiel czy wodę. Siła "dobrego" demona leży tylko w jego psychice i tylko ona powstrzymuje to gorsze ja demona przed wyjściem na światło dnia.
Na jednego demona jeden sposób może zadziałać, ale już drugi nie. Tak jak Red miał predyspozycje do zamykania go w krysztale, tak Braska był całkiem na to nie wrażliwy. Być może też i June była nie wrażliwa. Z początku była upośledzona psychicznie i zachowywała się jak rozwydrzone dziecko, teraz jednak dorosła i zyskała moc. Zdaje się panuje nad nią, poza tym ma wiedzę z przeszłości. Co Hikaru zrobi jeśli będzie powtórka z rozrywki ? Pewnie zginie. Nie byłby w stanie raczej pokonać demonicy w otwartej walce jeden na jednego choć w ciągu tych paru wieków nauczył się nowych sztuczek to jednak one zdadzą się na nic jeśli w June wejdzie coś pokroju Shadow-Juvette.
Zrobił kilka kroków w stronę demonicy, ale nie zbliżał się zbyt agresywnie. Ręce miał w kieszeni i po prostu czekał. Na co ? Nie wiedział. Na odpowiedź dziewczyny ? Na gwiazdkę z nieba ? A może po prostu na to co przyniosą następne sekundy. Nie wiedział w jaki sposób jego była uczennica może stać się szczęśliwa jeśli Reito zniknął a ona porzuciła gdzieś na Ziemi syna. Raczej nie jest w stanie nic zrobić w tej sprawie... tylko może jak zwykle obserwować i działać kiedy już coś się wydarzy. Dał możliwość nauki telepatii swej byłej uczennicy i tylko tyle mógł zrobić na chwilę obecną.
Na jednego demona jeden sposób może zadziałać, ale już drugi nie. Tak jak Red miał predyspozycje do zamykania go w krysztale, tak Braska był całkiem na to nie wrażliwy. Być może też i June była nie wrażliwa. Z początku była upośledzona psychicznie i zachowywała się jak rozwydrzone dziecko, teraz jednak dorosła i zyskała moc. Zdaje się panuje nad nią, poza tym ma wiedzę z przeszłości. Co Hikaru zrobi jeśli będzie powtórka z rozrywki ? Pewnie zginie. Nie byłby w stanie raczej pokonać demonicy w otwartej walce jeden na jednego choć w ciągu tych paru wieków nauczył się nowych sztuczek to jednak one zdadzą się na nic jeśli w June wejdzie coś pokroju Shadow-Juvette.
Zrobił kilka kroków w stronę demonicy, ale nie zbliżał się zbyt agresywnie. Ręce miał w kieszeni i po prostu czekał. Na co ? Nie wiedział. Na odpowiedź dziewczyny ? Na gwiazdkę z nieba ? A może po prostu na to co przyniosą następne sekundy. Nie wiedział w jaki sposób jego była uczennica może stać się szczęśliwa jeśli Reito zniknął a ona porzuciła gdzieś na Ziemi syna. Raczej nie jest w stanie nic zrobić w tej sprawie... tylko może jak zwykle obserwować i działać kiedy już coś się wydarzy. Dał możliwość nauki telepatii swej byłej uczennicy i tylko tyle mógł zrobić na chwilę obecną.
- GośćGość
Re: Równina
Wto Gru 02, 2014 4:43 pm
__W pewnym momencie dziewczyna przystanęła. Machnęła kilka razy ogonem, a następnie odwróciła się za siebie jeszcze raz. Ku jej zdziwieniu sylwetka Hikaru wciąż była na horyzoncie. Zmrużyła lekko powieki. Patrzył sobie, czy demonica zaraz nie dostanie jakiegoś szału, he? Ciut zdołowały ją jego ostatnie słowa. W duchu liczyła, miała malutką nadzieję na to, że jednak nie miała racji, mówiąc, że ten chciał ją mieć tylko na oku jako byłego wroga. Niestety - jak ją uczyło życie - nadzieja matką głupich. Jeszcze przez jakiś czas te słowa odbijały się echem w jej łepetynce.
Było w tym drugie dno. Tak czuła. To nie miał być komplement. Poczuła jak gorące łzy spływają po jej policzkach, ale nikt nie mógł tego zobaczyć, była tu sama. Chyba, że Mistic ma w oczach lunetę, w co wątpię. Kilka kroków w jej stronę ją lekko speszyło. Cofnęła się, lecz za chwilę zmrużyła niebezpiecznie oczy i podniosła rękę
__ - Sho, sho. - machnęła odganiając go jak upierdliwego kocura. Pewnie jej nie słyszał, ale gest mówił więcej niż słowa.
"Nie staniesz się taka jak wtedy"
Było w tym drugie dno. Tak czuła. To nie miał być komplement. Poczuła jak gorące łzy spływają po jej policzkach, ale nikt nie mógł tego zobaczyć, była tu sama. Chyba, że Mistic ma w oczach lunetę, w co wątpię. Kilka kroków w jej stronę ją lekko speszyło. Cofnęła się, lecz za chwilę zmrużyła niebezpiecznie oczy i podniosła rękę
__ - Sho, sho. - machnęła odganiając go jak upierdliwego kocura. Pewnie jej nie słyszał, ale gest mówił więcej niż słowa.
Re: Równina
Wto Gru 02, 2014 7:02 pm
Soundtrack
Od kiedy nastolatka opuściła miasto, po jej głowie krążyły najróżniejsze myśli. Może powinna ponownie zawitać do rodzimej wioski, by zobaczyć swoich rodziców? To spotkanie najprawdopodobniej nie skończyłoby się jednak na przytuleniu ze łzami w oczach. O ile rodzina mogłaby wybaczyć tyle lat nieobecności z oczywistych powodów, tak reszta mieszkańców Kyarott chciałaby poddać dziewczynę publicznej egzekucji, wysyłając jej głowę do odpowiednich służb z żądaniem nagrody. Banda wieśniaków... "Normalnie" myślących można byłoby zliczyć chyba na palcach jednej ręki, ewentualnie dwóch, jeżeli w ciągu minionych lat, na świat przyszedł jakiś rudy geniusz. Powrócić do kradzieży? Nie, nie chciała tym razem działać na oślep, by znowu nie ściągnąć na siebie uwagi jakiejś niebezpiecznej kreatury. Teraz nie uzyskałaby pomocy od "księcia na białym koniu", bądź ewentualnie, jakiegoś różowego demona. Oczywiście, że planowała wrócić do swojego "hobby", o ile można tak nazwać dokonywanie wszelkiego rodzaju rabunków. Musiała jednak zacząć działać z głową. Czy w grę mogłyby wchodzić zlecenia na dokonanie jakiejś grabieży? Jasne. Lecz tutaj także pojawiał się pewien problem - to ryzykowna robota. Mogłaby zostać wrobiona i schwytana, lub w ostateczności zabita na miejscu. Postanowiła nasłuchiwać - skupiać się na tym, co jest wokół niej. Ludzie dużo mówią. Czasami zdecydowanie za dużo. Lądując gdzieś na równinach, rozejrzała się dookoła. Kilka drzew, których liście poruszały się pod wpływem słabego wietrzyka czy wolno stojące krzaczki. Nie widziała nikogo na tak rozległym terenie, toteż postanowiła usiąść sobie spokojnie na trawie. Być może, będzie to doskonałe miejsce do jakiegoś treningu za kilkanaście minut. Teraz jednak chciała odrobinę odpocząć. Nie tylko lot tutaj ją troszkę zmęczył, ale również ostatnie wydarzenia odbiły się gdzieś głęboko w jej psychice.
OOC: Brak jakiejkolwiek żywej duszy dookoła. Równiny to rozległy teren, nie? xd
W każdym bądź razie, post być może i przeciętny lub nawet stosunkowo słaby, ale następny planuję treningowy - wypadałoby w końcu zacząć.
Od kiedy nastolatka opuściła miasto, po jej głowie krążyły najróżniejsze myśli. Może powinna ponownie zawitać do rodzimej wioski, by zobaczyć swoich rodziców? To spotkanie najprawdopodobniej nie skończyłoby się jednak na przytuleniu ze łzami w oczach. O ile rodzina mogłaby wybaczyć tyle lat nieobecności z oczywistych powodów, tak reszta mieszkańców Kyarott chciałaby poddać dziewczynę publicznej egzekucji, wysyłając jej głowę do odpowiednich służb z żądaniem nagrody. Banda wieśniaków... "Normalnie" myślących można byłoby zliczyć chyba na palcach jednej ręki, ewentualnie dwóch, jeżeli w ciągu minionych lat, na świat przyszedł jakiś rudy geniusz. Powrócić do kradzieży? Nie, nie chciała tym razem działać na oślep, by znowu nie ściągnąć na siebie uwagi jakiejś niebezpiecznej kreatury. Teraz nie uzyskałaby pomocy od "księcia na białym koniu", bądź ewentualnie, jakiegoś różowego demona. Oczywiście, że planowała wrócić do swojego "hobby", o ile można tak nazwać dokonywanie wszelkiego rodzaju rabunków. Musiała jednak zacząć działać z głową. Czy w grę mogłyby wchodzić zlecenia na dokonanie jakiejś grabieży? Jasne. Lecz tutaj także pojawiał się pewien problem - to ryzykowna robota. Mogłaby zostać wrobiona i schwytana, lub w ostateczności zabita na miejscu. Postanowiła nasłuchiwać - skupiać się na tym, co jest wokół niej. Ludzie dużo mówią. Czasami zdecydowanie za dużo. Lądując gdzieś na równinach, rozejrzała się dookoła. Kilka drzew, których liście poruszały się pod wpływem słabego wietrzyka czy wolno stojące krzaczki. Nie widziała nikogo na tak rozległym terenie, toteż postanowiła usiąść sobie spokojnie na trawie. Być może, będzie to doskonałe miejsce do jakiegoś treningu za kilkanaście minut. Teraz jednak chciała odrobinę odpocząć. Nie tylko lot tutaj ją troszkę zmęczył, ale również ostatnie wydarzenia odbiły się gdzieś głęboko w jej psychice.
OOC: Brak jakiejkolwiek żywej duszy dookoła. Równiny to rozległy teren, nie? xd
W każdym bądź razie, post być może i przeciętny lub nawet stosunkowo słaby, ale następny planuję treningowy - wypadałoby w końcu zacząć.
Re: Równina
Nie Gru 07, 2014 3:23 pm
Podczas obserwowania nieba, dziewczyna wyraźnie się wyciszyła. Przemyślała kilka różnych spraw na spokojnie, dochodząc do wniosku, że teraz i tak nic nie zrobi. Przede wszystkim, musiała stać się potężniejsza. Być na tyle silną, by działać swobodnie, w taki sposób, by nikt za nią nie nadążał. Po kilku minutach siedzenia, podniosła tyłek z ziemi, otrzepując spodnie z niewielkiej ilości kurzu.
Pośpiech nie ma sensu. Czasu i tak nie przyśpieszę, więc muszę żyć chwilą. Dobra, zacznijmy od krótkiego treningu! – pomyślała, nieznacznie się uśmiechając. Wykonując lekki rozkrok, czarnowłosa wymierzyła kilkanaście szybkich uderzeń w powietrze, dodając do tego po chwili również serię kopnięć. Najważniejszym elementem ćwiczeń było przede wszystkim rozruszanie swojego ciała. Zaprzestając wykonywania owej czynności, zaczęła kierować się podstawami. A to kilkadziesiąt pompek, przysiadów czy brzuszków, a to zwykłe rozciąganie. W tej chwili, młodej kobiecie nie zależało na umiejętnym kontrolowaniu energii - była skupiona jedynie na fizycznych aspektach. Po niedługiej rozgrzewce przyszedł czas na prawdziwe tortury dla organizmu. Skupiwszy się, czarnowłosa zamierzała wykonać serię szybkich uderzeń w miejsca, gdzie opór powietrza będzie największy. Podskakując, zawisła w powietrzu. Robiła to samo co do tej pory, z tymże, do pakietu doszły również kopnięcia. Szybkie ataki przed siebie nie sprawdzą się jednak przy oponentach nie będących zwykłymi ludźmi. Wykorzystując Bukujutsu, przeszła do robienia salt, półobrotów i tym podobnych czynności, nie zaniedbując przy tym ciągle wymierzanych w powietrze ataków. Dziewczyna miała powody do tego, by zyskać znacznie większą moc. Nie, nie chodziło wcale o to, że dzięki temu jej kradzieże będą znacznie bardziej skuteczne, choć to również jest ważny motyw. Zdawała sobie sprawę z tego, iż będzie trafiała na coraz to większy opór podczas wszelkiego rodzaju niecnych działań. Nikt przecież nie pozwoli „ot tak” kraść osobie posiadającej nadludzkie zdolności. Takie jednostki najczęściej były unicestwiane lub próbowano przekonać je do czynienia dobra i walce w obronie ludzkości. Pieprzyć ludzkość - Yuki nie zawdzięcza ludziom nic poza faktem, że przyszła na świat. I to też była odrobinę naciągana historia, gdyż jest mieszaniną „kosmity” oraz człowieka. Lądując na ziemi, szybko wypatrzyła jakąś niewielką skałę. Podchodząc do niej, zamknęła oczy i skupiła się jedynie na celu. Wymierzywszy cios „kantem dłoni”, sprawiła sobie jedynie niewielki ból. Ponawiała próbę kilka razy - dopiero przy siódmym albo ósmym podejściu, dziewczynie udało się rozwalić kamień na dwie części, „przecinając” go w poziomie. Zadowolona, zaprzestała wykonywania dalszych czynności treningowych i położyła się na ziemi. Po kilku minutach zasnęła z uśmiechem na twarzy.
Koniec posta treningowego.
OOC: Chciałem napisać coś dłuższego, ale jestem cholernie śpiący i mam lekkiego kaca. A jak na złość, jeżeli dzisiaj bym tego nie napisał, prawdopodobnie w tygodniu też bym tego nie zrobił przez brak czasu na cokolwiek.
Pośpiech nie ma sensu. Czasu i tak nie przyśpieszę, więc muszę żyć chwilą. Dobra, zacznijmy od krótkiego treningu! – pomyślała, nieznacznie się uśmiechając. Wykonując lekki rozkrok, czarnowłosa wymierzyła kilkanaście szybkich uderzeń w powietrze, dodając do tego po chwili również serię kopnięć. Najważniejszym elementem ćwiczeń było przede wszystkim rozruszanie swojego ciała. Zaprzestając wykonywania owej czynności, zaczęła kierować się podstawami. A to kilkadziesiąt pompek, przysiadów czy brzuszków, a to zwykłe rozciąganie. W tej chwili, młodej kobiecie nie zależało na umiejętnym kontrolowaniu energii - była skupiona jedynie na fizycznych aspektach. Po niedługiej rozgrzewce przyszedł czas na prawdziwe tortury dla organizmu. Skupiwszy się, czarnowłosa zamierzała wykonać serię szybkich uderzeń w miejsca, gdzie opór powietrza będzie największy. Podskakując, zawisła w powietrzu. Robiła to samo co do tej pory, z tymże, do pakietu doszły również kopnięcia. Szybkie ataki przed siebie nie sprawdzą się jednak przy oponentach nie będących zwykłymi ludźmi. Wykorzystując Bukujutsu, przeszła do robienia salt, półobrotów i tym podobnych czynności, nie zaniedbując przy tym ciągle wymierzanych w powietrze ataków. Dziewczyna miała powody do tego, by zyskać znacznie większą moc. Nie, nie chodziło wcale o to, że dzięki temu jej kradzieże będą znacznie bardziej skuteczne, choć to również jest ważny motyw. Zdawała sobie sprawę z tego, iż będzie trafiała na coraz to większy opór podczas wszelkiego rodzaju niecnych działań. Nikt przecież nie pozwoli „ot tak” kraść osobie posiadającej nadludzkie zdolności. Takie jednostki najczęściej były unicestwiane lub próbowano przekonać je do czynienia dobra i walce w obronie ludzkości. Pieprzyć ludzkość - Yuki nie zawdzięcza ludziom nic poza faktem, że przyszła na świat. I to też była odrobinę naciągana historia, gdyż jest mieszaniną „kosmity” oraz człowieka. Lądując na ziemi, szybko wypatrzyła jakąś niewielką skałę. Podchodząc do niej, zamknęła oczy i skupiła się jedynie na celu. Wymierzywszy cios „kantem dłoni”, sprawiła sobie jedynie niewielki ból. Ponawiała próbę kilka razy - dopiero przy siódmym albo ósmym podejściu, dziewczynie udało się rozwalić kamień na dwie części, „przecinając” go w poziomie. Zadowolona, zaprzestała wykonywania dalszych czynności treningowych i położyła się na ziemi. Po kilku minutach zasnęła z uśmiechem na twarzy.
Koniec posta treningowego.
OOC: Chciałem napisać coś dłuższego, ale jestem cholernie śpiący i mam lekkiego kaca. A jak na złość, jeżeli dzisiaj bym tego nie napisał, prawdopodobnie w tygodniu też bym tego nie zrobił przez brak czasu na cokolwiek.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Pon Gru 08, 2014 12:11 am
Vulfila leciała z prędkością, jakiej jeszcze nigdy nie udało jej się osiągnąć w locie. Nie za wysoko, żeby dokładnie widzieć mijane miasto i jego przedmieścia, a potem rozprzestrzeniającą się wokoło Równinę, o której mówił Raziel. Ściskała w locie pięści, a całe jej ciało przechodziły zimne dreszcze, lecz nie wywołane przez znacznie niższą w tej partii atmosfery temperaturę, ale z powodu tego, co działo się w tym momencie w jej głowie. Jedyne, gościło jej w myślach w tym momencie była nieokiełznana złość z powodu tego, że nie było jej w chwili, gdy potrzebował ją Aleksander. Miała ochotę złapać tę dziewczynę, przez którą doznała tyle krzywd i wbić jej głowę w jałową ziemię. Serce wprost kawaliło jej na myśl o tym, że przez nią już nigdy nie zobaczy Rogozina, ba! Nigdy już nie poczuje jego ciepła i pocieszającej dłoni na swoich włosach. Kto teraz będzie wskazywał jej właściwą ścieżkę? Nie miała na świecie nikogo, poza tym jedynym człowiekiem, jakiemu zależało na niej wbrew jej trudnemu charakterowi. Jeszcze niedawno wydawało jej się, że mogłaby znaczyć coś dla Hazarda, ale jego uczucia szybciej wygasły niż mogłaby się spodziewać, potęgując wszechobecne poczucie żalu. Czy mogłaby czuć się kiedykolwiek bardziej samotna niż w tym momencie?
Teraz leciała do tej dziewczyny, wyobrażając sobie, co dokładnie jej zrobi i co jej powie, co chwilę wpadając na lepszy pomysł. I co uczyni, kiedy już się z nią upora. Zabić czy poznęcać się? Czy związać i zostawić na pastwę losu? Co zrobić, żeby poczuła się tak fatalnie, jak Vulfila w tym momencie? Co zrobić, żeby ulżyć sobie... A jednak nie wszystko było takie oczywiste, a Halfka wcale nie była taka pewna siebie. Wciąż gdzieś w cieniu umysłu przewijały się jej wątpliwości. A jeśli... Jeśli ona będzie silniejsza? Jeśli... okaże się, że sobie nie poradzi? A jeśli zostanie pokonana... obdarta z godności i miłości? Po raz drugi w życiu... Tak samo jak przez Katsu... Panna Rogozin przełknęła ślinę, przecierając łzy, które samoistnie tryskały jej z oczy na tę myśl. Bała się tak bardzo. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy zbliżała się kilometr po kilometrze do celu. Do miejsca, gdzie rozegrać się miało wszystko.
Dziewczyna zwolniła nieco tempo, rozglądając się uważniej za rudowłosą czupryną. Mijała zmokły po deszczu, jałowy teren, który tak doskonale odzwierciedlał jej emocje. W pobliżu tylko kilka drzew, bujających się leniwie pod wpływem słabego wietrzyka, i krzewy. Wtedy nagle zauważyła osamotnioną postać. Nie wyglądała jednak na June, ale czy to przypadek, że siedziała akurat tutaj i to sama? Wątpliwe.
Rozwścieczona Vulfila ledwie panowała nad swoimi emocjami. Podleciała do postaci, która nijak nie wyglądała znajomo. Leżała na boku i słodko chrapała, doprowadzając ją do szału. Co więcej wyglądała Rogozin na sayankę, choć nie miała ogona. Może to tylko zbieg okoliczności, a może nie? Halfka opadła na ziemię zaraz przez dziewczyną i wzbudziła ją ze snu, łapiąc ją za kołnierz i tak podnosząc sobie na wysokość oczu.
- Gdzie jest June?- zapytała, potrząsając nią energicznie. Kiedy dziewczyna otworzyła senne i zdziwione oczy, Vulfila nie mogąc wytrzymać z nerwów, wymierzyła jej siarczysty policzek, żeby jakoś pobudzić ją do życia. Nie miała czasu na tere fere. Jednak przyniosło to odmienny skutek. Yuki ledwie otworzyła oczy, otrzymała za silny cios i jej głowa opadła bezładnie na klatkę piersiową. - Co jest? Zadałam ci pytanie!- krzyczała Halfka, ale nieznajoma już się nie obudziła, a na jej twarzy został wielki, czeewony ślad. - Cholera!- warknęła Rogozin, po czym jeszcze bardziej rozwścieczona rzuciła dziewczynę jak kukłę na ziemię i wzbiła się znów w powietrze.- Jak sie okaże, że jesteś sayanką, to wrócę tu z Koszarowym po ciebie.- oświadczyła do obezwładnionej dziewczyny.
"Muszę się śpieszyć... Żeby June nie odleciała."- Mówiła do siebie w myślach wciąż niezwykle pobudzona. Poleciała w przeciwnym kierunku, chciała jak najszybciej znaleźć przeciwniczkę, a skoro nie było jej w tych rejonach równin, musiała być w przeciwnych. Wypatrywała demonicy uważnie przez dłuższy czas, aż wreszcie znalazła. Nie mogła się pomylić... nie w tym przypadku. Serce zaczęło walić jej jak oszalałe, chcąc jakby wyrwać się z piersi. Jednocześnie zimny dreszcz przeszywał całe ciało. Strach... złość...
"Jest..."- wymamrotała do siebie, zatrzymując się w miejscu w powietrzu. Widziała zarys postaci. Była stosunkowo wysoka, a całe jej ciało oplatały długie, marchewkowe włosy.- "Jak płomienie piekielne" - komentowała w myślach, a z każdą sekundą jej nienawiść rosła do niebotycznych wymiarów, jakich nie mogła już powstrzymać. Rzadko kiedy czuła się aż tak, ale zaślepiona jedynym celem pobicia do nieprzytomności swojej przeciwniczki, nic innego nie istniało w jej życiu. Sayańska natura dawała o sobie znać, a energia wprost tryskała z jej ciała, chcąc się uwolnić.
Podleciała piorunująco szybko naprzeciw June i wbiła się niemal w podłoże dziesięć metrów przed nią, powodując niewielkie drganie. Stanęła wtedy w pozie niemal identycznej do swojego mistrza- nogi szeroko rozstawione, ręce założone przed sobą. Mina groźna, wąskie, migdałowe oczy spoglądały na rodowłosą z niewypowiedzianą nienawiścią, a usta zwinięte w trąbkę wyrażały kompletny brak cierpliwości. I nawet pomimo tego, że demonica z pewnością czuła dzielącą je przepaść w KI i widziała staromodną sukienkęna ciele Vulfili, pasującą przykładnej amiszce, musiała wyczuć też powagę sytuacji. Klatka piersiowa Rogozin wznosiła się i opadała długo, zanim wydusiła z siebie to jedno słowo:
- Ty POTWORZE!- wydusiła z siebie. Nie tak to miało wyglądać. Kompletnie inaczej wyobrażała sobie tę chwilę jeszcze w czasie lotu, ale jednak zabrakło jej cierpliwości. Wzbiła się w powietrze, podnosząc ręce nad siebie. Kumulowała KI ile tylko mogła, dłonie drżały jej przy tym, pażące energią z głębi jej serca. A jednak Vulfila czuła, ze to jeszcze mało. Przelała z siebie ile tylko mogła, a kula urosła do pokaźnych rozmiarów, więc Halfka wiedziała, że będzie musiała wypuścić ją z siebie, a jednak czuła wciąż ogromny niedosyt.- Galick gun!- wykrzyczała na całe gardło, być może nawet ponownie budząc ze snu Yuki. Całe jej ciało rozświetliła poświata błękitnej KI, sprawiając, że jej oczy wydały się demoniczne. Pokierowała strumień powietrza, ryjąc w ziemi spory tunel, który prowadzić do samej June, w końcu rozbryzgując się na jej ciebie jak na ścianie z betony.
Kiedy Vulfila skończyła, dysząco spojrzała na swoją przeciwniczkę, która niewzruszona stała dalej na swoim miejscu.
"Czemu..."- myślała, czując, że nadchodzi ten gorszy scenariusz. Jej przeciwniczka jest od niej silniejsza. Przetarła czoło ręką, a potem skierowała dłoń na oko i policzek, przecierając samoistnie toczące się łzy złości i bezradności. "Prędzej dam się zabić niż pozwolę jej tak iść..."- warknęła do siebie i targana nienawiścią rzuciła się w bezsensowną walkę z June. Uderzała najszybciej jak mogła. Dokładnie tak jak trenowała przez wszystkie lata nauki w akademii. Cios za ciosem. Już dawno czułaby zmęczenie, ale nie w tym przypadku. Nie, dopóki nie pomści Aleksandra...
Teraz leciała do tej dziewczyny, wyobrażając sobie, co dokładnie jej zrobi i co jej powie, co chwilę wpadając na lepszy pomysł. I co uczyni, kiedy już się z nią upora. Zabić czy poznęcać się? Czy związać i zostawić na pastwę losu? Co zrobić, żeby poczuła się tak fatalnie, jak Vulfila w tym momencie? Co zrobić, żeby ulżyć sobie... A jednak nie wszystko było takie oczywiste, a Halfka wcale nie była taka pewna siebie. Wciąż gdzieś w cieniu umysłu przewijały się jej wątpliwości. A jeśli... Jeśli ona będzie silniejsza? Jeśli... okaże się, że sobie nie poradzi? A jeśli zostanie pokonana... obdarta z godności i miłości? Po raz drugi w życiu... Tak samo jak przez Katsu... Panna Rogozin przełknęła ślinę, przecierając łzy, które samoistnie tryskały jej z oczy na tę myśl. Bała się tak bardzo. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy zbliżała się kilometr po kilometrze do celu. Do miejsca, gdzie rozegrać się miało wszystko.
Dziewczyna zwolniła nieco tempo, rozglądając się uważniej za rudowłosą czupryną. Mijała zmokły po deszczu, jałowy teren, który tak doskonale odzwierciedlał jej emocje. W pobliżu tylko kilka drzew, bujających się leniwie pod wpływem słabego wietrzyka, i krzewy. Wtedy nagle zauważyła osamotnioną postać. Nie wyglądała jednak na June, ale czy to przypadek, że siedziała akurat tutaj i to sama? Wątpliwe.
Rozwścieczona Vulfila ledwie panowała nad swoimi emocjami. Podleciała do postaci, która nijak nie wyglądała znajomo. Leżała na boku i słodko chrapała, doprowadzając ją do szału. Co więcej wyglądała Rogozin na sayankę, choć nie miała ogona. Może to tylko zbieg okoliczności, a może nie? Halfka opadła na ziemię zaraz przez dziewczyną i wzbudziła ją ze snu, łapiąc ją za kołnierz i tak podnosząc sobie na wysokość oczu.
- Gdzie jest June?- zapytała, potrząsając nią energicznie. Kiedy dziewczyna otworzyła senne i zdziwione oczy, Vulfila nie mogąc wytrzymać z nerwów, wymierzyła jej siarczysty policzek, żeby jakoś pobudzić ją do życia. Nie miała czasu na tere fere. Jednak przyniosło to odmienny skutek. Yuki ledwie otworzyła oczy, otrzymała za silny cios i jej głowa opadła bezładnie na klatkę piersiową. - Co jest? Zadałam ci pytanie!- krzyczała Halfka, ale nieznajoma już się nie obudziła, a na jej twarzy został wielki, czeewony ślad. - Cholera!- warknęła Rogozin, po czym jeszcze bardziej rozwścieczona rzuciła dziewczynę jak kukłę na ziemię i wzbiła się znów w powietrze.- Jak sie okaże, że jesteś sayanką, to wrócę tu z Koszarowym po ciebie.- oświadczyła do obezwładnionej dziewczyny.
"Muszę się śpieszyć... Żeby June nie odleciała."- Mówiła do siebie w myślach wciąż niezwykle pobudzona. Poleciała w przeciwnym kierunku, chciała jak najszybciej znaleźć przeciwniczkę, a skoro nie było jej w tych rejonach równin, musiała być w przeciwnych. Wypatrywała demonicy uważnie przez dłuższy czas, aż wreszcie znalazła. Nie mogła się pomylić... nie w tym przypadku. Serce zaczęło walić jej jak oszalałe, chcąc jakby wyrwać się z piersi. Jednocześnie zimny dreszcz przeszywał całe ciało. Strach... złość...
"Jest..."- wymamrotała do siebie, zatrzymując się w miejscu w powietrzu. Widziała zarys postaci. Była stosunkowo wysoka, a całe jej ciało oplatały długie, marchewkowe włosy.- "Jak płomienie piekielne" - komentowała w myślach, a z każdą sekundą jej nienawiść rosła do niebotycznych wymiarów, jakich nie mogła już powstrzymać. Rzadko kiedy czuła się aż tak, ale zaślepiona jedynym celem pobicia do nieprzytomności swojej przeciwniczki, nic innego nie istniało w jej życiu. Sayańska natura dawała o sobie znać, a energia wprost tryskała z jej ciała, chcąc się uwolnić.
Podleciała piorunująco szybko naprzeciw June i wbiła się niemal w podłoże dziesięć metrów przed nią, powodując niewielkie drganie. Stanęła wtedy w pozie niemal identycznej do swojego mistrza- nogi szeroko rozstawione, ręce założone przed sobą. Mina groźna, wąskie, migdałowe oczy spoglądały na rodowłosą z niewypowiedzianą nienawiścią, a usta zwinięte w trąbkę wyrażały kompletny brak cierpliwości. I nawet pomimo tego, że demonica z pewnością czuła dzielącą je przepaść w KI i widziała staromodną sukienkęna ciele Vulfili, pasującą przykładnej amiszce, musiała wyczuć też powagę sytuacji. Klatka piersiowa Rogozin wznosiła się i opadała długo, zanim wydusiła z siebie to jedno słowo:
- Ty POTWORZE!- wydusiła z siebie. Nie tak to miało wyglądać. Kompletnie inaczej wyobrażała sobie tę chwilę jeszcze w czasie lotu, ale jednak zabrakło jej cierpliwości. Wzbiła się w powietrze, podnosząc ręce nad siebie. Kumulowała KI ile tylko mogła, dłonie drżały jej przy tym, pażące energią z głębi jej serca. A jednak Vulfila czuła, ze to jeszcze mało. Przelała z siebie ile tylko mogła, a kula urosła do pokaźnych rozmiarów, więc Halfka wiedziała, że będzie musiała wypuścić ją z siebie, a jednak czuła wciąż ogromny niedosyt.- Galick gun!- wykrzyczała na całe gardło, być może nawet ponownie budząc ze snu Yuki. Całe jej ciało rozświetliła poświata błękitnej KI, sprawiając, że jej oczy wydały się demoniczne. Pokierowała strumień powietrza, ryjąc w ziemi spory tunel, który prowadzić do samej June, w końcu rozbryzgując się na jej ciebie jak na ścianie z betony.
Kiedy Vulfila skończyła, dysząco spojrzała na swoją przeciwniczkę, która niewzruszona stała dalej na swoim miejscu.
"Czemu..."- myślała, czując, że nadchodzi ten gorszy scenariusz. Jej przeciwniczka jest od niej silniejsza. Przetarła czoło ręką, a potem skierowała dłoń na oko i policzek, przecierając samoistnie toczące się łzy złości i bezradności. "Prędzej dam się zabić niż pozwolę jej tak iść..."- warknęła do siebie i targana nienawiścią rzuciła się w bezsensowną walkę z June. Uderzała najszybciej jak mogła. Dokładnie tak jak trenowała przez wszystkie lata nauki w akademii. Cios za ciosem. Już dawno czułaby zmęczenie, ale nie w tym przypadku. Nie, dopóki nie pomści Aleksandra...
- GośćGość
Re: Równina
Pon Gru 08, 2014 12:52 pm
Ktoś się zbliżał. Demonica tylko otworzyła na ułamek sekundy na wpół oczy po czym je znów zamknęła. Nie była to jakoś specjalnie duża energia, a w dodatku nieznajoma więc nie powinna się zbytnio przejmować nią. Tak przynajmniej myślała. Myślała też, że owa energia przeleci nad nią i sobie zniknie za horyzontem, ale...
JEBUT.
Usłyszała za sobą huk więc odwróciła zdziwione, ale wciąż spokojne mimo wszystko spojrzenie na istotę, która postanowiła ją odwiedzić. Zmarszczyła brwi. Saiyan. Czego może chcieć od niej obcy saiyan? Saiyanka raczej. Długie włosy, czarne jak smoła oczy świecące paciorkami. Nie było w nich nic pozytywnego. Były wściekłe jakby demonica co najmniej zabiła jej rodzinę (ha!). Nie przyleciała tu prosto z małpiej planety, miała na sobie ziemski ubiór. Całkiem ładny ziemski ubiór...
___ - Oooo... gdzie ją kupi... - chciała spytać lecz usłyszała jej oskarżycielskie słowa wykrzyczane w taki sposób, że mimo iż była od niej stukroć słabsza to po ciele demonicy przeszły ciarki. Otworzyła nieco szerzej złote patrzałki - He? - mruknęła. Potworem? Ona? To prawda, że June nie była do końca aniołkiem ostatnimi czasy, ale nie zasługiwała też na miano potwora. No, może w połowie. Odwróciła się całym ciałem w kierunku halfki gdy zaczęła ładować dziwną technikę. - Yare, yare. - westchnęła i stanęła prosto obserwując jak fala mknie w jej stronę. Nawet się nie spięła za bardzo, wystarczył lekki powiew kiaiho by nawet smuga techniki jej nie tknęła. Wglądało to niemal tak, jakby rzuciła w nią tylko mąką. Jedyne zniszczenia jakie powstały to te na gruncie. Nie wyglądało tu już zbyt ładnie - Wy małpy na prawdę jesteście nerwowe... - powiedziała tak jakby bardziej do siebie i machnęła ogonem. Podrapała się w tyle głowy. Ta jej całkowicie nie słuchała, więc rudowłosa mogła darować sobie słowa. Będzie trzeba najpierw jakoś ją uspokoić. Tylko jak?
Była pod wrażeniem. Mimo, że dziewczyna zobaczyła jak jej prawdopodobnie najsilniejszy atak nie przyniósł nawet najdrobniejszego skutku to postanowiła walczyć dalej. Duma saiyan jest silniejsza niż ich rozsądek jak widać.
___ - Hej... słuchaj... nie wiem... co masz... do mnie... ale... możesz... - mówiła unikając zwinnie jej ciosów. Krzywdy większej zrobić jej nie chciała, ale chyba nie pozostawiała jej najmniejszego wyboru. Chyba tylko siłą dotrze do niej - ... szlag by to... MOŻESZ SIĘ USPOKOIĆ?! - w końcu uniosła się głosem po czym chwyciła jedną oraz drugą jej pięść w swoje dłonie. W jednej sekundzie białka demonicy całkowicie sczerniały, a ona sama przybrała demoniczną formę, którą poprzedził jasny błysk. Przeszyła ją chłodnym spojrzeniem po czym zdzieliła kolanem prosto w brzuch. Musiała maksymalnie zniżyć swój poziom mocy by jej nie zabić przypadkowo. Cisnęła nią o ziemię, a następnie za sprawą magnetycznych obręczy skrępowała jej ręce oraz nogi. Rudowłosa odetchnęła z ulgą po czym wolnym krokiem podeszła do furiatki. Ukucnęła, wracając do swojej normalnej formy.
___ - A teraz mów dlaczego jestem dla Ciebie potworem. - rozkazała.
OOC
500dmg łap.
JEBUT.
Usłyszała za sobą huk więc odwróciła zdziwione, ale wciąż spokojne mimo wszystko spojrzenie na istotę, która postanowiła ją odwiedzić. Zmarszczyła brwi. Saiyan. Czego może chcieć od niej obcy saiyan? Saiyanka raczej. Długie włosy, czarne jak smoła oczy świecące paciorkami. Nie było w nich nic pozytywnego. Były wściekłe jakby demonica co najmniej zabiła jej rodzinę (ha!). Nie przyleciała tu prosto z małpiej planety, miała na sobie ziemski ubiór. Całkiem ładny ziemski ubiór...
___ - Oooo... gdzie ją kupi... - chciała spytać lecz usłyszała jej oskarżycielskie słowa wykrzyczane w taki sposób, że mimo iż była od niej stukroć słabsza to po ciele demonicy przeszły ciarki. Otworzyła nieco szerzej złote patrzałki - He? - mruknęła. Potworem? Ona? To prawda, że June nie była do końca aniołkiem ostatnimi czasy, ale nie zasługiwała też na miano potwora. No, może w połowie. Odwróciła się całym ciałem w kierunku halfki gdy zaczęła ładować dziwną technikę. - Yare, yare. - westchnęła i stanęła prosto obserwując jak fala mknie w jej stronę. Nawet się nie spięła za bardzo, wystarczył lekki powiew kiaiho by nawet smuga techniki jej nie tknęła. Wglądało to niemal tak, jakby rzuciła w nią tylko mąką. Jedyne zniszczenia jakie powstały to te na gruncie. Nie wyglądało tu już zbyt ładnie - Wy małpy na prawdę jesteście nerwowe... - powiedziała tak jakby bardziej do siebie i machnęła ogonem. Podrapała się w tyle głowy. Ta jej całkowicie nie słuchała, więc rudowłosa mogła darować sobie słowa. Będzie trzeba najpierw jakoś ją uspokoić. Tylko jak?
Była pod wrażeniem. Mimo, że dziewczyna zobaczyła jak jej prawdopodobnie najsilniejszy atak nie przyniósł nawet najdrobniejszego skutku to postanowiła walczyć dalej. Duma saiyan jest silniejsza niż ich rozsądek jak widać.
___ - Hej... słuchaj... nie wiem... co masz... do mnie... ale... możesz... - mówiła unikając zwinnie jej ciosów. Krzywdy większej zrobić jej nie chciała, ale chyba nie pozostawiała jej najmniejszego wyboru. Chyba tylko siłą dotrze do niej - ... szlag by to... MOŻESZ SIĘ USPOKOIĆ?! - w końcu uniosła się głosem po czym chwyciła jedną oraz drugą jej pięść w swoje dłonie. W jednej sekundzie białka demonicy całkowicie sczerniały, a ona sama przybrała demoniczną formę, którą poprzedził jasny błysk. Przeszyła ją chłodnym spojrzeniem po czym zdzieliła kolanem prosto w brzuch. Musiała maksymalnie zniżyć swój poziom mocy by jej nie zabić przypadkowo. Cisnęła nią o ziemię, a następnie za sprawą magnetycznych obręczy skrępowała jej ręce oraz nogi. Rudowłosa odetchnęła z ulgą po czym wolnym krokiem podeszła do furiatki. Ukucnęła, wracając do swojej normalnej formy.
___ - A teraz mów dlaczego jestem dla Ciebie potworem. - rozkazała.
OOC
500dmg łap.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Pon Gru 08, 2014 4:27 pm
Przestał iść za June by dać jej tak upragniony spokój. Z resztą powiedział wszystko co miał powiedzieć. Nagle poczuł zmęczenie, więc podszedł do skały wyglądającego jak nagrobek, podobnej też wielkości, i usiadł przy nim. Hikaru jeszcze przez pewien czas śledził dziewczynę wzrokiem, ale oczy mu się zamknęły i jego świadomość gdzieś uleciała. Po chwili już drzemał. Bądź co bądź nie spał już od dawna. Nie można wiecznie odwlekać tej czynności. Mózg był na tyle zmęczony, że nawet nie chciało mu się tworzyć jakichś konkretnych snów, jedynie poszczególne obrazy jakie zapamiętał podczas aktywności ciała. Po mniej więcej dziewięćdziesięciu minutach mistic otworzył oczy i zeskanował teren w poszukiwaniu zagrożenia... wyczuł June oddaloną o kilka kilometrów... i jeszcze kogoś. Vulfi. Młodą halfkę, którą poznał dwa lata temu na Vegecie. Co ona tu robiła ? Zdaje się jest wkurzona, jej aura rozbudzona i chyba atakowała demonicę.
Wybrała zły moment by ją atakować, ale chyba już zdążyła na to wpaść. Jego była uczennica była raczej bezpieczna, gorzej mogło być z samą małpiatką. Nie miał zamiaru ingerować. Przecież i tak dużo czasu już zmarnował, miał przecież odwieźć Kurę na Vegetę. Gdzie on teraz był ? Białowłosy znalazł go daleko od Kamiego... był z innymi aurami, ale nie wiedział co tam robi.... pora najwyższa go zabrać. Wstał i otrzepał się z kurzu by po chwili zniknąć z tej pieprzonej równiny prosto do wnuka.
ZT do Kury
Wybrała zły moment by ją atakować, ale chyba już zdążyła na to wpaść. Jego była uczennica była raczej bezpieczna, gorzej mogło być z samą małpiatką. Nie miał zamiaru ingerować. Przecież i tak dużo czasu już zmarnował, miał przecież odwieźć Kurę na Vegetę. Gdzie on teraz był ? Białowłosy znalazł go daleko od Kamiego... był z innymi aurami, ale nie wiedział co tam robi.... pora najwyższa go zabrać. Wstał i otrzepał się z kurzu by po chwili zniknąć z tej pieprzonej równiny prosto do wnuka.
ZT do Kury
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Nie Gru 14, 2014 2:06 pm
Słowa June rozpierzchały się gdzieś w powietrzu, kompletnie nie docierając do młodej Rogozin. Nie to, że jej nie słuchała. To, co się działo w jej wnętrzu zaczęło przerastać Vulfilę. Jakby zasłona zapadała jej na oczy i na słuch, w kółko w jej głowie huczały tylko hasła, których nie mogła pozbyć się w żaden sposób, ba! Nawet nie chciała tego robić.
"Zabiła go, zabiła..." - hasła krążyły w jej myślach jak trucizna, budząc uśpioną, sayańską naturę dziewczyny. Niemalże czuła, jak jej żyły pulsują od adrenaliny, skaczącej do niebezpiecznych poziomów. - "Nie wytrzymam tego dłużej..." myślała, a gniew roznosił ją do tego stopnia, że kiedy spojrzała na rudowłosą przeciwniczkę, mrużyła oczy wściekle, mając ochotę dać upust swojej żądzy zemsty.
June przybrała demoniczną postać, która tylko utwierdzała Vulfilę w przekonaniu, że zabijanie musi sprawiać jej wiele radości. Czy inaczej miałaby taki wężowy wzrok? Oczy czarne jak piekielna otchłań i tęczówki soczysto żółte jak ostrzegawcze kolory na skórze węża? Demonica zdzieliła Halfkę ciosem w brzuch, cisnęła bez problemu na ziemię, a potem związała jak marionetkę
Vulfila opuściła głowę, machając przecząco. Była teraz w takim amoku, że więzy na jej kończynach nic dla niej nie znaczyły, a słowa June huczały echem gdzieś w oddali. Dawno już nie czuła się tak jak teraz. Ostatnim razem... To było... Tak...
To było wtedy, kiedy miała wrażenie, że czas płynie w morderczo wolnym tempie. Jakby tysiąclecia ciągnęły się sekunda po sekundzie. Ale świadomość czasem budziła się tylko po to, by zadać dziewczynie ból w zmrożonych kończynach, aby nie straciła w nich władzy. Ale krew sączyła się zbyt wolno w jej żyłach, by mogła choć spiąć mięśnie, jedyne, co czuła to przeszywające cierpienie we wszystkich komórkach ciała. I tak leżała w bryle lodu przez niezliczoną ilość lat, sama nie była w stanie tego oszacować, zapadając co rusz w nowy letarg.
Aż do tego dnia, kiedy wszystko się zmieniło. Bryła lodu stopniała powoli, pod wpływem działania jakichś maszyn. Vulfila otworzyła oczy z trudem, ponieważ jej rzęsy skleiły się od osadzonych sopli lodu. Widziała, jak grupa ludzi stoi wokół, a wielkie urządzenie z laserowym promieniem topi otaczającą ją zmarzlinę. Trwało to jakiś czas, aż w końcu padła na zmarznięte podłoże, ledwie trzymając się na czworakach. Całe jej ciało drżało widocznie, starając się przezwyciężyć to uczucia, a przeszywające zimno wystąpiło na jej skórze w postaci gęsiej skórki. I wtedy czuła to samo. Nie wiedziała, skąd to uczucie. Czy zmroziło się wraz z nią w lodowej bryle? Czy to po prostu gdzieś głęboko w jej naturze gościła ta mroczna strona, budząca się do życia wraz z jej zamarzniętym ciałem? To nie miało dla niej żadnego znaczenia. Powoli przestała odczuwać zimno i ból. A drżenie całkiem ustąpiło, kiedy krew zaczęła docierać do jej świadomości. Powstała wtedy na równe nogi, obserwując z nieokiełznaną furią wszystkie te robaczki, które z fascynacją na nią patrzyły. Nie wiedziała czemu, ale nienawidziła ich od pierwszego wejrzenia. Jeden z nich zbliżył się do niej nieco trwożliwie.
- Witaj wśród żywych. - powiedział i to było już znacznie za dużo, Vulfila uderzyła go z całej siły, aż poszybował w stronę zamarzniętej ściany. Wtedy miała jeszcze w sobie tę siłę, która z czasem całkiem zanikła. Wszyscy wokoło cofnęli się przerażeni, ale nie byli w stanie uciec przed nią i ona o tym wiedziała. Z błyskawiczną szybkością podfrunęła do Aleksandra, to był on, doskonale pamiętała to. Wzniosła go z kołnierz do góry, unosząc się w powietrzu. - Będziesz mi służył, zrozumiano?- rzekła i już chciała go spoliczkować, kiedy poczuła ukłucie na swoim posladku. Odwróciła się i zauważyła strzałkę usypiającą. - Co do...
Więcej nie pamiętała z tamtego dnia. Być może świadomość wymazała resztę, a już w szczególności to fatalne uczucie pragnienia władzy, chyba tylko dla jej własnego dobra... A może to Rogozin wyprał jej mózg, żeby tylko nie wypuścić na Ziemię niszczycielskiego potwora. A może chciał tylko móc na niej eksperymentować. Gdyby wyzwoliła się i zaczęła atakować miasto, musiano by ją zabić. Tylko czy Aleksander wychowywał ją faktycznie po to, by mieć wspaniały obiekt badań? Czy faktycznie kochał ją, jak mówił? Ile z tego było prawdą? Te wątpliwości tylko zaciemniały cały wizerunek zmarłego ojca, powodując coraz większą wściekłość w Saiyance.
Tak czuła się też Vulfila w tej chwili, gdy June zadawała jej pytania. W ogóle do niej nie docierały, choć starała się opanować tę furię. Pomachała głową jeszcze raz to w prawo to w lewo.
- Nienawidzę cię.- wysyczała, czując, że albo zaraz zemdleje albo wybuchnie. - Zabiłaś go... Zabiłaś go! Zabiłaś!- każde kolejne słowo mówiła coraz głośniej, aż krzyknęła przeraźliwie. Serce waliło jej w piersi, KI rozsadzało ją od wewnątrz. Dziewczyna przecierała ręce, więzy parzyły ją, musiała się uwolnić. Kurz z podłoża wokół niej zaczął wznosić się faliście, jak tafla wody, kiedy wrzuci się do jeziora kamień. Wokół dziewczyny zaczęła rozświetlać się dziwna aura. Jakby oślepiająco słoneczna, a jednocześnie lekko elektryzująca. Halfka zaczęła warczeć z cicha, a jej oczy zaszły mgłą. - Zem...szczę... się... - wysapała z siebie, nie mogąc nawet przetrzeć potu, który ciurkiem spływaj po jej twarzy. Włosy dziewczyny zaczęły błyskać co chwilę blond odcieniem. A oczy z czarnych przeradzały się w lazurowe.
"Nie wytrzymam tego dłużej..."- to było ostatnie, co przeszło jej przez myśl, a potem wrzasnęła na całe gardło, wybuchając KI i rozbłyskając złotą aurą. Włosy Halfki uniosły się do góry i zmieniły odcień na złoty blond, jednocześnie więzy June pękły, a Vulfila stanęła na nogi, mając wciąż lekko opuszczoną głowę. Zaciskała dłonie wściekle, próbując przyzwyczaić się do tego nowego uczucia, podobnego za zaczerpnięcia powietrza po długim nurkowaniu.
- Powiem to tylko raz. - wywarczała, a kręciło jej się w głowie od tej siły, jaką nabyła. - Nie odejdziesz stąd tak po prostu po tym, jak zabiłaś mojego ojca.
Spojrzała swoimi nowymi oczami na June. Wzrok Vuflili był bardziej pański niż wściekły. Nie czekała na odpowiedź zbyt długo. Znowu zaczęła generować tę samą energię, którą z nikłym skutkiem posmerała demonicę ostatnim razem. Tym razem jednak skumulowała w w tej samej kuli znacznie większą energię, a mimo tego nie czuła, że nie może jej utrzymać w rękach, wręcz przeciwnie. Wydawać by się mogło, że wszystkie znane jej denefsywne techniki są już za słabe, ale co robić? Wzniosła się w powietrze i rzuciła znowu energią po ziemi, drążąc tunel, celując w swoją przeciwniczkę. A kiedy juz ją trafiła, znowu rzuciła się na nią z pięściami, bijąc najszybciej i najsilniej, jak tylko mogła.
CC: Chyba mogę liczyć na zaakceptowanie tej przemiany?
"Zabiła go, zabiła..." - hasła krążyły w jej myślach jak trucizna, budząc uśpioną, sayańską naturę dziewczyny. Niemalże czuła, jak jej żyły pulsują od adrenaliny, skaczącej do niebezpiecznych poziomów. - "Nie wytrzymam tego dłużej..." myślała, a gniew roznosił ją do tego stopnia, że kiedy spojrzała na rudowłosą przeciwniczkę, mrużyła oczy wściekle, mając ochotę dać upust swojej żądzy zemsty.
June przybrała demoniczną postać, która tylko utwierdzała Vulfilę w przekonaniu, że zabijanie musi sprawiać jej wiele radości. Czy inaczej miałaby taki wężowy wzrok? Oczy czarne jak piekielna otchłań i tęczówki soczysto żółte jak ostrzegawcze kolory na skórze węża? Demonica zdzieliła Halfkę ciosem w brzuch, cisnęła bez problemu na ziemię, a potem związała jak marionetkę
Vulfila opuściła głowę, machając przecząco. Była teraz w takim amoku, że więzy na jej kończynach nic dla niej nie znaczyły, a słowa June huczały echem gdzieś w oddali. Dawno już nie czuła się tak jak teraz. Ostatnim razem... To było... Tak...
To było wtedy, kiedy miała wrażenie, że czas płynie w morderczo wolnym tempie. Jakby tysiąclecia ciągnęły się sekunda po sekundzie. Ale świadomość czasem budziła się tylko po to, by zadać dziewczynie ból w zmrożonych kończynach, aby nie straciła w nich władzy. Ale krew sączyła się zbyt wolno w jej żyłach, by mogła choć spiąć mięśnie, jedyne, co czuła to przeszywające cierpienie we wszystkich komórkach ciała. I tak leżała w bryle lodu przez niezliczoną ilość lat, sama nie była w stanie tego oszacować, zapadając co rusz w nowy letarg.
Aż do tego dnia, kiedy wszystko się zmieniło. Bryła lodu stopniała powoli, pod wpływem działania jakichś maszyn. Vulfila otworzyła oczy z trudem, ponieważ jej rzęsy skleiły się od osadzonych sopli lodu. Widziała, jak grupa ludzi stoi wokół, a wielkie urządzenie z laserowym promieniem topi otaczającą ją zmarzlinę. Trwało to jakiś czas, aż w końcu padła na zmarznięte podłoże, ledwie trzymając się na czworakach. Całe jej ciało drżało widocznie, starając się przezwyciężyć to uczucia, a przeszywające zimno wystąpiło na jej skórze w postaci gęsiej skórki. I wtedy czuła to samo. Nie wiedziała, skąd to uczucie. Czy zmroziło się wraz z nią w lodowej bryle? Czy to po prostu gdzieś głęboko w jej naturze gościła ta mroczna strona, budząca się do życia wraz z jej zamarzniętym ciałem? To nie miało dla niej żadnego znaczenia. Powoli przestała odczuwać zimno i ból. A drżenie całkiem ustąpiło, kiedy krew zaczęła docierać do jej świadomości. Powstała wtedy na równe nogi, obserwując z nieokiełznaną furią wszystkie te robaczki, które z fascynacją na nią patrzyły. Nie wiedziała czemu, ale nienawidziła ich od pierwszego wejrzenia. Jeden z nich zbliżył się do niej nieco trwożliwie.
- Witaj wśród żywych. - powiedział i to było już znacznie za dużo, Vulfila uderzyła go z całej siły, aż poszybował w stronę zamarzniętej ściany. Wtedy miała jeszcze w sobie tę siłę, która z czasem całkiem zanikła. Wszyscy wokoło cofnęli się przerażeni, ale nie byli w stanie uciec przed nią i ona o tym wiedziała. Z błyskawiczną szybkością podfrunęła do Aleksandra, to był on, doskonale pamiętała to. Wzniosła go z kołnierz do góry, unosząc się w powietrzu. - Będziesz mi służył, zrozumiano?- rzekła i już chciała go spoliczkować, kiedy poczuła ukłucie na swoim posladku. Odwróciła się i zauważyła strzałkę usypiającą. - Co do...
Więcej nie pamiętała z tamtego dnia. Być może świadomość wymazała resztę, a już w szczególności to fatalne uczucie pragnienia władzy, chyba tylko dla jej własnego dobra... A może to Rogozin wyprał jej mózg, żeby tylko nie wypuścić na Ziemię niszczycielskiego potwora. A może chciał tylko móc na niej eksperymentować. Gdyby wyzwoliła się i zaczęła atakować miasto, musiano by ją zabić. Tylko czy Aleksander wychowywał ją faktycznie po to, by mieć wspaniały obiekt badań? Czy faktycznie kochał ją, jak mówił? Ile z tego było prawdą? Te wątpliwości tylko zaciemniały cały wizerunek zmarłego ojca, powodując coraz większą wściekłość w Saiyance.
Tak czuła się też Vulfila w tej chwili, gdy June zadawała jej pytania. W ogóle do niej nie docierały, choć starała się opanować tę furię. Pomachała głową jeszcze raz to w prawo to w lewo.
- Nienawidzę cię.- wysyczała, czując, że albo zaraz zemdleje albo wybuchnie. - Zabiłaś go... Zabiłaś go! Zabiłaś!- każde kolejne słowo mówiła coraz głośniej, aż krzyknęła przeraźliwie. Serce waliło jej w piersi, KI rozsadzało ją od wewnątrz. Dziewczyna przecierała ręce, więzy parzyły ją, musiała się uwolnić. Kurz z podłoża wokół niej zaczął wznosić się faliście, jak tafla wody, kiedy wrzuci się do jeziora kamień. Wokół dziewczyny zaczęła rozświetlać się dziwna aura. Jakby oślepiająco słoneczna, a jednocześnie lekko elektryzująca. Halfka zaczęła warczeć z cicha, a jej oczy zaszły mgłą. - Zem...szczę... się... - wysapała z siebie, nie mogąc nawet przetrzeć potu, który ciurkiem spływaj po jej twarzy. Włosy dziewczyny zaczęły błyskać co chwilę blond odcieniem. A oczy z czarnych przeradzały się w lazurowe.
"Nie wytrzymam tego dłużej..."- to było ostatnie, co przeszło jej przez myśl, a potem wrzasnęła na całe gardło, wybuchając KI i rozbłyskając złotą aurą. Włosy Halfki uniosły się do góry i zmieniły odcień na złoty blond, jednocześnie więzy June pękły, a Vulfila stanęła na nogi, mając wciąż lekko opuszczoną głowę. Zaciskała dłonie wściekle, próbując przyzwyczaić się do tego nowego uczucia, podobnego za zaczerpnięcia powietrza po długim nurkowaniu.
- Powiem to tylko raz. - wywarczała, a kręciło jej się w głowie od tej siły, jaką nabyła. - Nie odejdziesz stąd tak po prostu po tym, jak zabiłaś mojego ojca.
Spojrzała swoimi nowymi oczami na June. Wzrok Vuflili był bardziej pański niż wściekły. Nie czekała na odpowiedź zbyt długo. Znowu zaczęła generować tę samą energię, którą z nikłym skutkiem posmerała demonicę ostatnim razem. Tym razem jednak skumulowała w w tej samej kuli znacznie większą energię, a mimo tego nie czuła, że nie może jej utrzymać w rękach, wręcz przeciwnie. Wydawać by się mogło, że wszystkie znane jej denefsywne techniki są już za słabe, ale co robić? Wzniosła się w powietrze i rzuciła znowu energią po ziemi, drążąc tunel, celując w swoją przeciwniczkę. A kiedy juz ją trafiła, znowu rzuciła się na nią z pięściami, bijąc najszybciej i najsilniej, jak tylko mogła.
CC: Chyba mogę liczyć na zaakceptowanie tej przemiany?
- GośćGość
Re: Równina
Nie Gru 14, 2014 3:26 pm
Parsknęła zdenerwowana. June starała się być spokojna w tej sytuacji, ale upartość tej małpy wprawiała ją w nie lada zdenerwowanie. Nie słuchała jej, czuła się tak, jakby gadała do ściany, albo na prawdę do małpy, która zajada się bananem i ma w nosie innych. Chyba będzie musiała ją zdrowo zdzielić ręką po twarzy by w końcu otrzeźwiała. Zmarszczyła brwi. Chciała stąd lecieć by dotrzeć do swojego syna, przytulić go, a tu wtrąca się ktoś, kogo widzi pierwszy raz w życiu i obarcza o nie wiadomo co... no właśnie.
Jej energia zaczęła buzować. Chłodny wzrok demonicy nie zmieniał się nawet przez chwilę. Rudowłosa się cofnęła nieznacznie i stanęła wyprostowana z dłońmi założonymi na piersiach. No proszę. Przed chwilą ostrzegała Dragota, żeby nie wkurzać przedstawicieli tejże rasy, a teraz ją spotyka to samo. Wiedziała bardzo dobrze, że w gniewie przestają być sobą i zdobywają moc, o jakiej zwykli ludzie mogą tylko pomarzyć. Ta chyba nigdy wcześniej nie posiadła mocy super saiyana, dlatego się teraz tak męczy. To zadziwiające, widziała tą przemianę milion razy u Reito, ale jakoś nigdy nie dane jej było przyglądać się tej pierwszej, najpierwszewszej. Mogła być teraz świadkiem tego zadziwiającego zjawiska. Była nad wyraz spokojna. Chyba wiedziała, że nawet, jak się przemieni to nie będzie w żaden sposób zagrożona.
Była pod wrażeniem, że udało się jej zerwać obręcze. Nie należały one do najsilniejszych, ale i tak w myślach jej gratulowała. Co ona jej takiego zrobiła, że tak jej nienawidzi, jak to wykrzyczała?
___ - Zabiłam... kogo? - powtórzyła nie mogąc jakoś uwierzyć w jej słowa. Pomyliła ją z kimś? Halfka obarczała ją o zabicie jej ojca, lecz... Cała scenka nie trwała zbyt długo. Złość kumulowała się w jej młodym ciele i wystrzeliła nagle pod postacią złotej aury, która ją oplotła. Złote włosy uniesione ku górze falowały jak woda nad morzem, a lazurowy wzrok wściekle wpatrywał się w June. Posiadła moc równą blisko osiemnastu tysiącom jednostek, ale to nadal nie było niczym w porównaniu do mocy demonicy. Mogła ją zmieść kiedy tylko chciała. Unikała tylko jej pięści...
Zrobiła szybkie kalkulacje. Czy zabiła kiedyś jakąś małpiatkę? Nie przypomina sobie. Nie pamięta za dobrze jak to było w trakcie ataku tsufula na Vegetę, ale podobno nie zabiła tam nikogo. Tak słyszała przynajmniej od innych. W ostatnich latach też nie skrzywdziła niewinnej duszy. Jej ataki na ludzi ograniczały się do rabusiów, ale i nawet ich nie zabijała, tylko sklepała im mordy po czym wrzuciła do policyjnego radiowozu.
Nie miała innego wyjścia jak sklepać teraz halfkę, a potem wyciągnąć od niej potrzebne informacje. Potem ją uleczy, więc na pewno nic się nie stanie.
___ - Koniec. - mruknęła unikając kolejnych jej ciosów. Na kolejną lecącą w jej kierunku falę energii zareagowała machnięciem nogi, po czym ta jak piłka odleciała w stronę kosmosu, gdzie najprawdopodobniej straci moc i zniknie. Wściekły wzrok skierował się na złotowłosą, która natarła na nią z furią. Tym razem rudowłosa nie uniknęła jej ciosu. Napięła mięśnie i pozwoliła, by jej pięść uderzyła ją w policzek. Rozległ się huk oraz podmuch powietrza. Demonica nie zareagowała, nie ruszyła się o milimetr, nie poczuła tego, ten sam chłodny wzrok nie przenosił się z jej twarzy - Wrzuć na luz młoda... - westchnęła po czym z otwartej dłoni uderzyła ją prosto w policzek, posyłając na kwiecistą łączkę. Zaorała ziemię i zatrzymała się po kilku metrach. Rudowłosa na tym nie poprzestała. Doskoczyła do niej, usiadła jej bezczelnie na plecach całym ciałem i siedziała tak sobie - Uspokój się i powiedz mi kim był Twój ojciec. Podaj mi dowody. Jeśli nie był przestępcą, mordercą czy nie zagrażał Ziemii to nie zabiłam go. Nie jestem złym demonem, walczę w obronie tej planety. - myślami przeszła do pewnego dnia. Ziemię wtedy zaatakowała dziwna jaszczurzopodobna bestia, ale to na pewno nie był jej ojciec. Chociaż kto wie.
OOC
Dodaj post z przemianą do odpowiedniego działu
Jej energia zaczęła buzować. Chłodny wzrok demonicy nie zmieniał się nawet przez chwilę. Rudowłosa się cofnęła nieznacznie i stanęła wyprostowana z dłońmi założonymi na piersiach. No proszę. Przed chwilą ostrzegała Dragota, żeby nie wkurzać przedstawicieli tejże rasy, a teraz ją spotyka to samo. Wiedziała bardzo dobrze, że w gniewie przestają być sobą i zdobywają moc, o jakiej zwykli ludzie mogą tylko pomarzyć. Ta chyba nigdy wcześniej nie posiadła mocy super saiyana, dlatego się teraz tak męczy. To zadziwiające, widziała tą przemianę milion razy u Reito, ale jakoś nigdy nie dane jej było przyglądać się tej pierwszej, najpierwszewszej. Mogła być teraz świadkiem tego zadziwiającego zjawiska. Była nad wyraz spokojna. Chyba wiedziała, że nawet, jak się przemieni to nie będzie w żaden sposób zagrożona.
Była pod wrażeniem, że udało się jej zerwać obręcze. Nie należały one do najsilniejszych, ale i tak w myślach jej gratulowała. Co ona jej takiego zrobiła, że tak jej nienawidzi, jak to wykrzyczała?
___ - Zabiłam... kogo? - powtórzyła nie mogąc jakoś uwierzyć w jej słowa. Pomyliła ją z kimś? Halfka obarczała ją o zabicie jej ojca, lecz... Cała scenka nie trwała zbyt długo. Złość kumulowała się w jej młodym ciele i wystrzeliła nagle pod postacią złotej aury, która ją oplotła. Złote włosy uniesione ku górze falowały jak woda nad morzem, a lazurowy wzrok wściekle wpatrywał się w June. Posiadła moc równą blisko osiemnastu tysiącom jednostek, ale to nadal nie było niczym w porównaniu do mocy demonicy. Mogła ją zmieść kiedy tylko chciała. Unikała tylko jej pięści...
Zrobiła szybkie kalkulacje. Czy zabiła kiedyś jakąś małpiatkę? Nie przypomina sobie. Nie pamięta za dobrze jak to było w trakcie ataku tsufula na Vegetę, ale podobno nie zabiła tam nikogo. Tak słyszała przynajmniej od innych. W ostatnich latach też nie skrzywdziła niewinnej duszy. Jej ataki na ludzi ograniczały się do rabusiów, ale i nawet ich nie zabijała, tylko sklepała im mordy po czym wrzuciła do policyjnego radiowozu.
Nie miała innego wyjścia jak sklepać teraz halfkę, a potem wyciągnąć od niej potrzebne informacje. Potem ją uleczy, więc na pewno nic się nie stanie.
___ - Koniec. - mruknęła unikając kolejnych jej ciosów. Na kolejną lecącą w jej kierunku falę energii zareagowała machnięciem nogi, po czym ta jak piłka odleciała w stronę kosmosu, gdzie najprawdopodobniej straci moc i zniknie. Wściekły wzrok skierował się na złotowłosą, która natarła na nią z furią. Tym razem rudowłosa nie uniknęła jej ciosu. Napięła mięśnie i pozwoliła, by jej pięść uderzyła ją w policzek. Rozległ się huk oraz podmuch powietrza. Demonica nie zareagowała, nie ruszyła się o milimetr, nie poczuła tego, ten sam chłodny wzrok nie przenosił się z jej twarzy - Wrzuć na luz młoda... - westchnęła po czym z otwartej dłoni uderzyła ją prosto w policzek, posyłając na kwiecistą łączkę. Zaorała ziemię i zatrzymała się po kilku metrach. Rudowłosa na tym nie poprzestała. Doskoczyła do niej, usiadła jej bezczelnie na plecach całym ciałem i siedziała tak sobie - Uspokój się i powiedz mi kim był Twój ojciec. Podaj mi dowody. Jeśli nie był przestępcą, mordercą czy nie zagrażał Ziemii to nie zabiłam go. Nie jestem złym demonem, walczę w obronie tej planety. - myślami przeszła do pewnego dnia. Ziemię wtedy zaatakowała dziwna jaszczurzopodobna bestia, ale to na pewno nie był jej ojciec. Chociaż kto wie.
OOC
Dodaj post z przemianą do odpowiedniego działu
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Pon Gru 15, 2014 7:34 pm
Vulfila biła pięściami jak oszalała, nie dając sobie nawet chwili wytchnienia. Nie czuła najmniejszego zmęczenia, ani nie dostrzegała bezsensu swojej walki. Demonica przeważała nad nią w stopniu, który nie dawał Halfce najmniejszych szans na powodzenie. A jednak Rogozin nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. Była na to zbyt dumna. Za bardzo też pragnęła zemsty. Za mało miała do stracenia, żeby nie postawić wszystkiego na jedną kartę.
-Będziesz musiała mnie zabić, bo ja się nie poddam. - oświadczyła ozięble, bijąc dalej przeciwniczkę, a raczej odbijając swoje pięści od niej jak od worka treningowego, który jest w stanie znieść wszystko. Dopiero po pewnym czasie udało jej się siarczyście spoliczkować June. A jednak ta nie odczuła tego nijak mocniej niż uderzenia w twarz nadmorską bryzą.
Vulfila zatrzymała się dysząc i zaciskając pięści. Patrzyła na demonicę nienawistnie. Nim zdążyła zaplanować kolejny ruch, June sama wymierzyła Halfce w odwecie cios w policzek, który pozostał na jej twarzy jak czerwone znamię. Rogozin krzyknęła z bólu, lecąc w stronę kwiecistej łączki. Kręciło jej się w głowie. Całym ciałem wryła się w ziemię, aż kawałki zbitych grud latały wokoło, przysłonięte sporą dawką kurzu. Cała umorusana, upokorzona i wciąż nabuzowana leżała w tym kraterze, oddychając głęboko i czując, że niebawem bolącesiniaki dadzą o sobie znać. A jednak rudowłosa nie dawała jej chwili na zastanowienie. Podleciała i usiadła Półsaiyance na plecach nonszalancko.
- Nie wierzę ci. - wysapała, wypluwając z ust ziemię. - Pan Hauru mówił, że to ty. Jestem pewna. Nie znam drugiej demonicy o rudych włosach, za to ciebie kojarzę z Vegety. Wtedy dałaś się opętać Tsufulowi, kto wie, co opętało cię wtedy, że zniszczyłaś mój dom. Takich jak ty powinno się zamykać w klatkach.
Młoda Halfka mówiła do bólu szczerze, nie miała powodu koloryzować. Nie zależało jej na tym, by przeciwniczka ją wypuściła. Nie tak zachowywałby się prawdziwy wojownik, nie tak uczył ją jej Mistrz. Prędzej da się zaszlachtować na miejscu, niż uspokoi się i będzie rozmawiała z demonicą jak równy z równym. Tym bardziej, że pewna była swoich racji. Zbieg okoliczności byłby zbyt duży, gdyby to nie June stała za wydarzeniami, o których opowiadał Pan Hauru. A Rogozin nie zamierzała odpuścić. Wymęczona po ostatnim uderzeniu, starała się podnieść lub strącić z siebie kobietę.
CC: To teraz chyba czas na Haza
-Będziesz musiała mnie zabić, bo ja się nie poddam. - oświadczyła ozięble, bijąc dalej przeciwniczkę, a raczej odbijając swoje pięści od niej jak od worka treningowego, który jest w stanie znieść wszystko. Dopiero po pewnym czasie udało jej się siarczyście spoliczkować June. A jednak ta nie odczuła tego nijak mocniej niż uderzenia w twarz nadmorską bryzą.
Vulfila zatrzymała się dysząc i zaciskając pięści. Patrzyła na demonicę nienawistnie. Nim zdążyła zaplanować kolejny ruch, June sama wymierzyła Halfce w odwecie cios w policzek, który pozostał na jej twarzy jak czerwone znamię. Rogozin krzyknęła z bólu, lecąc w stronę kwiecistej łączki. Kręciło jej się w głowie. Całym ciałem wryła się w ziemię, aż kawałki zbitych grud latały wokoło, przysłonięte sporą dawką kurzu. Cała umorusana, upokorzona i wciąż nabuzowana leżała w tym kraterze, oddychając głęboko i czując, że niebawem bolącesiniaki dadzą o sobie znać. A jednak rudowłosa nie dawała jej chwili na zastanowienie. Podleciała i usiadła Półsaiyance na plecach nonszalancko.
- Nie wierzę ci. - wysapała, wypluwając z ust ziemię. - Pan Hauru mówił, że to ty. Jestem pewna. Nie znam drugiej demonicy o rudych włosach, za to ciebie kojarzę z Vegety. Wtedy dałaś się opętać Tsufulowi, kto wie, co opętało cię wtedy, że zniszczyłaś mój dom. Takich jak ty powinno się zamykać w klatkach.
Młoda Halfka mówiła do bólu szczerze, nie miała powodu koloryzować. Nie zależało jej na tym, by przeciwniczka ją wypuściła. Nie tak zachowywałby się prawdziwy wojownik, nie tak uczył ją jej Mistrz. Prędzej da się zaszlachtować na miejscu, niż uspokoi się i będzie rozmawiała z demonicą jak równy z równym. Tym bardziej, że pewna była swoich racji. Zbieg okoliczności byłby zbyt duży, gdyby to nie June stała za wydarzeniami, o których opowiadał Pan Hauru. A Rogozin nie zamierzała odpuścić. Wymęczona po ostatnim uderzeniu, starała się podnieść lub strącić z siebie kobietę.
CC: To teraz chyba czas na Haza
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Wto Gru 16, 2014 9:57 pm
Mijały kolejne sekundy, a on leciał najszybciej jak potrafił, klnąc po nosem. Że też akurat w takim momencie jego nowa, wspaniała wydawać by się mogło, technika go zawiodła. Nawet nie próbował teleportować się ponownie. Wiedział doskonale, że jego Ki nadal nie jest wystarczającą spokojna by umożliwić mu błyskawiczną podróż. Nie pozostawało mu nic innego jak monitorować przebieg walki Vulfili i June za pomocą Ki Feeling. W pewnym momencie wyczuł nagły skok mocy Saiyan'ki, co mogło oznaczać tylko jedno - przemieniła się. Zastanawiało go co musiało się zdarzyć, że wstrząsnęły nią tak silne emocje. Zamierzała przecież spotkać się z Ojcem.
- Czyżby...?
Otworzył szerzej oko. Jeśli to prawda, jeśli to naprawdę się zdarzyło... A on opuścił ją w tak ważnym momencie. Powinien być przy niej, wspierać ją. I na dodatek dziewczyna znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W tym samym momencie energia Panny Rogozin zmniejszyła się o połowę. Szlag by to, źle to wygląda. Najwyraźniej June przestała się bawić. Nie była to oczywiście jej pełna moc, ale jeśli się nie pośpieszy, to wszystko zakończy się tragicznie. Przelatywał właśnie nad jakimś miastem. Jeszcze około 20km. 15,10,5. Zaraz będzie na miejscu, wyczuwał to. Niemal miał je przed sobą.
I w końcu dotarł na miejsce. Dostrzegł rudowłosą demonicę. Spotkał ją tylko raz, będąc kontrolowany przez Tsufula. Zdawał sobie sprawę z jej mocy. Vulfila leżała pod nią, była na skraju sił. Najpierw musi ją uwolnić. Wiedział co dokładnie zrobić. Na wysokości czoła ułożył dłonie w charakterystyczny sposób, skupił się, a następnie:
- Taiyoken!
Nie zwalniając, niczym pocisk mknął w kierunku June. Wbił się w nią potężnym kopniakiem, zmuszając by zsiadła z Saiyan'ki. Nawet nie spojrzał gdzie ją poniosło. Jednym, szybkim ruchem zgarnął Vulfi i odskoczył z nią kilkanaście metrów dalej. Trzymając ukochaną na rękach, nie mógł powstrzymać złości. Była w fatalnej kondycji. Liczne sińce, zadrapania i stłuczenia. A to wszystko robota rudej. Pokręcił głową, zaciskając zęby. Przypomniał sobie ich niedawną kłótnię. Przez taką głupotę ona musiała teraz cierpieć. Bo gdyby był przy niej, za nic w świecie nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Zwykłe "przepraszam" wydało mu się w tym momencie po prostu żałosne. Delikatnie odstawił ją na ziemię, upewniając się, że jest w stanie poruszać się o własnych siłach. Zrobił krok do przodu.
- Schowaj się gdzieś dobrze? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jeszcze Ci się stało...
Spojrzał na June. Momentalnie ogarnęła go niezwykle silna złość, granicząca z nienawiścią. Normalnie nic by do niej nie miał, lecz w momencie w którym skrzywdziła tak ważną dla niego osobę, postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Tak silne emocje przesłaniały mu zdrowy rozsądek. Przecież demonica była od niego dużo silniejsza. Niewiele go to jednak w tej chwili obchodziło. Liczyło się tylko jedno - zemsta. Jego moc rosła drastycznie, wokół sylwetki pojawiły się wyładowania elektryczne. Już kiedyś tak było - ponad 2 lata temu, krótko po tym jak dowiedział się prawdy o Tsufulu i wyrządzonych przez niego szkodach. Wtedy udało mu się osiągnąć drugi stopień Super Saiyan'a. Od tamtej pory go nie używał, po części dlatego, że nie było takiej konieczności. Lecz największym problemem był brak bodźca pozwalającego wyzwolić tę moc. Wielokrotnie próbował, lecz nie był w stanie przetransformować się ot tak. Teraz jednak było inaczej. Targały nim silne emocje i oto na oczach dziewczyn, Hazard wydarł się wniebogłosy, wzbijając potężną falę kurzu i pyłu. Spiczaste włosy uniosły się jeszcze wyżej, pozostawiając jedynie jeden opadający kosmyk. Zwiększyły się mięśnie, co sprawiło złudne wrażenie, iż niewysoki chłopak urósł o kilka centymetrów. Wyładowania elektryczne przybrały na intensywności, otaczając całą jego sylwetkę. Najważniejszy był jednak przyrost mocy. Długo się nie zastanawiając, ruszył z impetem na June. Wytworzył na obu dłoniach energetyczne ostrza i zaatakował nimi oponentkę, celując w punkty witalne. Może i nie był tak silny i szybki jak ona, lecz doświadczeniem w walce zapewne nad nią górował.
OCC:
Taiyoken - paraliż na jedną turę. Koszt - 988 Ki.
Ki Sword za 7412 dmg i tyle wynosi też koszt dla mnie.
No i minus 250 Ki za turę SSJ2.
Trening start.
Ach jak dawno już nie walczyłem
- Czyżby...?
Otworzył szerzej oko. Jeśli to prawda, jeśli to naprawdę się zdarzyło... A on opuścił ją w tak ważnym momencie. Powinien być przy niej, wspierać ją. I na dodatek dziewczyna znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W tym samym momencie energia Panny Rogozin zmniejszyła się o połowę. Szlag by to, źle to wygląda. Najwyraźniej June przestała się bawić. Nie była to oczywiście jej pełna moc, ale jeśli się nie pośpieszy, to wszystko zakończy się tragicznie. Przelatywał właśnie nad jakimś miastem. Jeszcze około 20km. 15,10,5. Zaraz będzie na miejscu, wyczuwał to. Niemal miał je przed sobą.
I w końcu dotarł na miejsce. Dostrzegł rudowłosą demonicę. Spotkał ją tylko raz, będąc kontrolowany przez Tsufula. Zdawał sobie sprawę z jej mocy. Vulfila leżała pod nią, była na skraju sił. Najpierw musi ją uwolnić. Wiedział co dokładnie zrobić. Na wysokości czoła ułożył dłonie w charakterystyczny sposób, skupił się, a następnie:
- Taiyoken!
Nie zwalniając, niczym pocisk mknął w kierunku June. Wbił się w nią potężnym kopniakiem, zmuszając by zsiadła z Saiyan'ki. Nawet nie spojrzał gdzie ją poniosło. Jednym, szybkim ruchem zgarnął Vulfi i odskoczył z nią kilkanaście metrów dalej. Trzymając ukochaną na rękach, nie mógł powstrzymać złości. Była w fatalnej kondycji. Liczne sińce, zadrapania i stłuczenia. A to wszystko robota rudej. Pokręcił głową, zaciskając zęby. Przypomniał sobie ich niedawną kłótnię. Przez taką głupotę ona musiała teraz cierpieć. Bo gdyby był przy niej, za nic w świecie nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Zwykłe "przepraszam" wydało mu się w tym momencie po prostu żałosne. Delikatnie odstawił ją na ziemię, upewniając się, że jest w stanie poruszać się o własnych siłach. Zrobił krok do przodu.
- Schowaj się gdzieś dobrze? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jeszcze Ci się stało...
Spojrzał na June. Momentalnie ogarnęła go niezwykle silna złość, granicząca z nienawiścią. Normalnie nic by do niej nie miał, lecz w momencie w którym skrzywdziła tak ważną dla niego osobę, postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Tak silne emocje przesłaniały mu zdrowy rozsądek. Przecież demonica była od niego dużo silniejsza. Niewiele go to jednak w tej chwili obchodziło. Liczyło się tylko jedno - zemsta. Jego moc rosła drastycznie, wokół sylwetki pojawiły się wyładowania elektryczne. Już kiedyś tak było - ponad 2 lata temu, krótko po tym jak dowiedział się prawdy o Tsufulu i wyrządzonych przez niego szkodach. Wtedy udało mu się osiągnąć drugi stopień Super Saiyan'a. Od tamtej pory go nie używał, po części dlatego, że nie było takiej konieczności. Lecz największym problemem był brak bodźca pozwalającego wyzwolić tę moc. Wielokrotnie próbował, lecz nie był w stanie przetransformować się ot tak. Teraz jednak było inaczej. Targały nim silne emocje i oto na oczach dziewczyn, Hazard wydarł się wniebogłosy, wzbijając potężną falę kurzu i pyłu. Spiczaste włosy uniosły się jeszcze wyżej, pozostawiając jedynie jeden opadający kosmyk. Zwiększyły się mięśnie, co sprawiło złudne wrażenie, iż niewysoki chłopak urósł o kilka centymetrów. Wyładowania elektryczne przybrały na intensywności, otaczając całą jego sylwetkę. Najważniejszy był jednak przyrost mocy. Długo się nie zastanawiając, ruszył z impetem na June. Wytworzył na obu dłoniach energetyczne ostrza i zaatakował nimi oponentkę, celując w punkty witalne. Może i nie był tak silny i szybki jak ona, lecz doświadczeniem w walce zapewne nad nią górował.
OCC:
Taiyoken - paraliż na jedną turę. Koszt - 988 Ki.
Ki Sword za 7412 dmg i tyle wynosi też koszt dla mnie.
No i minus 250 Ki za turę SSJ2.
Trening start.
Ach jak dawno już nie walczyłem
- GośćGość
Re: Równina
Sro Gru 17, 2014 4:57 pm
Prychnęła wściekła. Zaczęła tracić nad swoimi nerwami kontrolę. Jeśli ta dalej będzie sobie pogrywać tak z demonicą, to w pewnej chwili pęknie i zrobi jej na prawdę krzywdę. Saiyanka była uparta, cholernie uparta. Jeszcze dodatkowo podirytowały ją słowa o tym, że DAŁA SIĘ opętać tsufulowi. Zmarszczyła brwi po czym podniosła lekko tyłek przy przewrócić ją na plecy. Chwyciła ją za szmaty i podsunęła pod swoją twarz. Wściekły demoniczny wzrok wbił się w jej lazurowe spojrzenie:
___ - Słuchaj no. Tsuful mógł opętać zarówno Ciebie jak i mnie, to był cwany glut, a w dodatku cała wasza małpia planeta dała mu się podejść. Thy. - chwila moment poczuła kolejną KI zbliżającą się do niej. Była tak samo wściekła jak ta, którą teraz trzymała za ubranie. No, puściła ją - Zaraz... o jakim domu Ty mówisz? - Zdała sobie nagle sprawę z tego co powiedziała przy okazji jeszcze. Nie kojarzyła imienia Hauru, ale też nie pamięta by niszczyła jakieś domostwa na Vegecie, no... tak się jej wydawało, że chodzi o Vegetę. Nie miała pojęcia, że mówi o Ziemi.
Jej zdezorientowanie i zamyślenie spowodowało, że zupełnie zapomniała o owej KI, która się do niej zbliżyła. Efektem było to, że oberwała po oczach mlekiem, apotem oberwała z kopniaka lecąc jakieś kilkanaście metrów po ziemi. Zatrzymała się tuż przy wystającej skale. Zawarczała groźnie, zdejmując kwiatki oraz trawę ze swoich ślicznych włosów. Nie mogła otworzyć oczu, ale co to była za przeszkoda gdy potrafi wyczuwać moc? Cóż. Dobry element zaskoczenia trzeba przyznać. Podniosła się powoli i stanęła prosto, otrzepując ubranie oraz skórę z brudu. Musi się umyć nim pójdzie po Shigo.
W tym czasie gdy zamyśliła się bezczelnie, jej przeciwnik zaczął wzrastać na sile. Nie pojęła za bardzo kto to jest, zapewne przez to, że nie znała jego 'zapachu' KI, kojarzyła go tylko gdy był pod władaniem tsufula. Whateva.
___ - Wy beznadziejne małpy, dlaczego najpierw atakujecie, a potem, jak się was pobije niemal do nieprzytomności to gadacie? Gdyby Twoja ukochanica nie zaczęła mnie atakować jak mucha żarówkę to by była cała i zdrowa. Ja się tylko bronię. Żeby mi było to jasne. - powiedziała, próbując otworzyć oczy, lecz dalej nie mogła tego zrobić. Ciekawe czy tym razem ją słuchali...
Usłyszała ruch, uskoczyła w bok, lecz jednak wzrok był jej potrzebny, coś ostrego przecięło jej skórę oraz ramiączko od bluzki. Dlaczego ten diabeł ją atakował? No błagam. Nie mają w zwyczaju rozmawiać? W sumie patrząc na Reito to... nie mają.
W końcu mogła otworzyć oczy. Zobaczyła swojego nowego oponenta. Jego siła była ogromna, ale nadal miała przewagę. Czarnozłote oczy zmrużyły się lekko z zażenowania po czym dziewczyna chwyciła saiyana obiema dłońmi za nadgarstek prawej ręki i przerzuciła przez plecy, uderzając mocno o ziemię. Wytworzył się pod nimi duży lej, szpecący dalej ten krajobraz. Cofnęła jedną rękę po czym wysunęła palec środkowy i wskazujący. Wytworzyła galaktyczne obręcze, które go skrępowały. Były silniejsze niż te, które użyła na dziewczynie. Zanim jednak zabierze się do mówienia, postanowiła zmęczyć blondasa. Chwila... znała go. To Hazard, prawda? Ten, który był Królem wśród zainfekowanych tsufulem na Vegecie, dwa lata temu.
___ - Miło, że wpadłeś. - mruknęła po czym wzięła zamach nogą i z normalną siłą kopnęła chłopaka w brzuch. Pewnie to było bolesne mimo, że demonica nie nosi butów - Głupi saiyanie. - warknęła wysuwając palec prosto w twarz Hazarda. Wyglądało to tak, jakby szykowała się do wystrzelenia czegoś na wzór promienia. Spojrzała na Vulfi - Jeśli jeszcze raz mnie zaatakujesz, to zrobię wyjątek i zabiję niewinną osobę. Uspokój się dziecko i powiedz mi, powoli, po kolei dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz. Jeszcze raz mówię, że nikogo nie zabiłam. Czekam. Spieszę się, muszę odebrać syna. Nie wkurzajcie samotnej matki... - widać, że była bardzo znudzona. Nie miała na to po prostu czasu, chciała w końcu zobaczyć i przytulić Shigo.
OOC
Jakby nie patrzeć, Vulf też powinna oślepnąć xD
GALACTIC DONUT/ KINOTSURUGI
Paraliż na 2 tury
Koszt: -30% siły przeciwnika (-897KI)
1. Tura (przed Kinotsurugi, rzut przez głowę, tak sobie pozwoliłam...)
Atak potężny: 13180 DMG
2. Tura (po Kinotsurugi)
Atak podstawowy: 7300 DMG
Razem: 20480 DMG lol
Start Treningu
___ - Słuchaj no. Tsuful mógł opętać zarówno Ciebie jak i mnie, to był cwany glut, a w dodatku cała wasza małpia planeta dała mu się podejść. Thy. - chwila moment poczuła kolejną KI zbliżającą się do niej. Była tak samo wściekła jak ta, którą teraz trzymała za ubranie. No, puściła ją - Zaraz... o jakim domu Ty mówisz? - Zdała sobie nagle sprawę z tego co powiedziała przy okazji jeszcze. Nie kojarzyła imienia Hauru, ale też nie pamięta by niszczyła jakieś domostwa na Vegecie, no... tak się jej wydawało, że chodzi o Vegetę. Nie miała pojęcia, że mówi o Ziemi.
Jej zdezorientowanie i zamyślenie spowodowało, że zupełnie zapomniała o owej KI, która się do niej zbliżyła. Efektem było to, że oberwała po oczach mlekiem, apotem oberwała z kopniaka lecąc jakieś kilkanaście metrów po ziemi. Zatrzymała się tuż przy wystającej skale. Zawarczała groźnie, zdejmując kwiatki oraz trawę ze swoich ślicznych włosów. Nie mogła otworzyć oczu, ale co to była za przeszkoda gdy potrafi wyczuwać moc? Cóż. Dobry element zaskoczenia trzeba przyznać. Podniosła się powoli i stanęła prosto, otrzepując ubranie oraz skórę z brudu. Musi się umyć nim pójdzie po Shigo.
W tym czasie gdy zamyśliła się bezczelnie, jej przeciwnik zaczął wzrastać na sile. Nie pojęła za bardzo kto to jest, zapewne przez to, że nie znała jego 'zapachu' KI, kojarzyła go tylko gdy był pod władaniem tsufula. Whateva.
___ - Wy beznadziejne małpy, dlaczego najpierw atakujecie, a potem, jak się was pobije niemal do nieprzytomności to gadacie? Gdyby Twoja ukochanica nie zaczęła mnie atakować jak mucha żarówkę to by była cała i zdrowa. Ja się tylko bronię. Żeby mi było to jasne. - powiedziała, próbując otworzyć oczy, lecz dalej nie mogła tego zrobić. Ciekawe czy tym razem ją słuchali...
Usłyszała ruch, uskoczyła w bok, lecz jednak wzrok był jej potrzebny, coś ostrego przecięło jej skórę oraz ramiączko od bluzki. Dlaczego ten diabeł ją atakował? No błagam. Nie mają w zwyczaju rozmawiać? W sumie patrząc na Reito to... nie mają.
W końcu mogła otworzyć oczy. Zobaczyła swojego nowego oponenta. Jego siła była ogromna, ale nadal miała przewagę. Czarnozłote oczy zmrużyły się lekko z zażenowania po czym dziewczyna chwyciła saiyana obiema dłońmi za nadgarstek prawej ręki i przerzuciła przez plecy, uderzając mocno o ziemię. Wytworzył się pod nimi duży lej, szpecący dalej ten krajobraz. Cofnęła jedną rękę po czym wysunęła palec środkowy i wskazujący. Wytworzyła galaktyczne obręcze, które go skrępowały. Były silniejsze niż te, które użyła na dziewczynie. Zanim jednak zabierze się do mówienia, postanowiła zmęczyć blondasa. Chwila... znała go. To Hazard, prawda? Ten, który był Królem wśród zainfekowanych tsufulem na Vegecie, dwa lata temu.
___ - Miło, że wpadłeś. - mruknęła po czym wzięła zamach nogą i z normalną siłą kopnęła chłopaka w brzuch. Pewnie to było bolesne mimo, że demonica nie nosi butów - Głupi saiyanie. - warknęła wysuwając palec prosto w twarz Hazarda. Wyglądało to tak, jakby szykowała się do wystrzelenia czegoś na wzór promienia. Spojrzała na Vulfi - Jeśli jeszcze raz mnie zaatakujesz, to zrobię wyjątek i zabiję niewinną osobę. Uspokój się dziecko i powiedz mi, powoli, po kolei dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz. Jeszcze raz mówię, że nikogo nie zabiłam. Czekam. Spieszę się, muszę odebrać syna. Nie wkurzajcie samotnej matki... - widać, że była bardzo znudzona. Nie miała na to po prostu czasu, chciała w końcu zobaczyć i przytulić Shigo.
OOC
Jakby nie patrzeć, Vulf też powinna oślepnąć xD
GALACTIC DONUT/ KINOTSURUGI
Paraliż na 2 tury
Koszt: -30% siły przeciwnika (-897KI)
1. Tura (przed Kinotsurugi, rzut przez głowę, tak sobie pozwoliłam...)
Atak potężny: 13180 DMG
2. Tura (po Kinotsurugi)
Atak podstawowy: 7300 DMG
Razem: 20480 DMG lol
Start Treningu
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Sro Gru 17, 2014 7:43 pm
A jednak Vulfili udało się choć w części osiągnąć swój cel. June przewróciła ją na plecy i zmierzyła jadowitym spojrzeniem. Ta szpilka musiała trafić idealnie, w końcu to i dla demonicy musiało być ciężkim wspomnieniem, kiedy została opętana przez Tsufula. Być może miała nawet jakieś śladowe wyrzuty sumienia za to, co się stało, choć Halfka szczerze w to wątpiła, interpretowała jej zachowanie raczej jako zranioną dumę niż prawdziwy żal.
- Mnie nie opętał.- syknęła z cicha, igrając z ogniem.
Zdawała sobie sprawę z tego, że może zginąć od jednego ciosu przeciwniczki, a jednak pobudzona do stanu ssj, nie czuła oporów przed niczym. Opadła znów na ziemię, ale wcale nie miała zwycięskiej czy też pewnej siebie miny, odwróciła głowę na bok, żeby nie musieć patrzeć w wężowe oczy oponentki. Usta wykrzywiła, mając ochotę bardziej płakać niż rozmawiać czy licytować się z demonicą. Żal rozsadzał jej serce na myśl o tym, że Alexander nie żyje, a ona nawet nie może pomścić jego śmierci. Ale gdzieś tam w podświadomości wiedziała też, że nawet, jeśli zabiłaby June, nie przyniosłoby jej to żadnego ukojenia. Zbierała się chwilę, żeby cokolwiek z siebie wydusić. Słowa więzły jej w gardle, a wypowiedzenie czegokolwiek więcej na ten temat wiązałoby się z wybuchem płaczu, czego wolałaby uniknąć, więc nie powiedziała nic. I już prawie zebrała się na odwagę...
- To...by...ło...- jąkała z siebie, a każdy wyraz przerywany był kolejnym spazmem, gdy nagle gdzieś w górze rozległ się donośny, męski krzyk. A potem wszystko wokół zalało się jasnym światłem.
Vulfila zakryła oczy, choć to wcale nie pomagało. Poczuła, że ciężar June spada z niej, ale nie miała pojęcia, co się dzieje. Zwinęła się w kulkę mimowolnie. Chwilę potem czuła, że ktoś bierze ją na ręce. Chciała się bronić, w końcu nie wiedziała, kto to był. Nie miała jednak na to siły, przetarła oczy rękami i zamrugała kilkakrotnie i dopiero wtedy spostrzegła, w czyich ramionach właśnie leżała. Nad nią zza mlecznobiałej poświaty wyłaniał się znany kształt ze sterczącymi blond włosami. Serce zabiło jej mimowolnie mocniej, tego się nie spodziewała. Co Hazard tutaj robił? Przecież rozeszli się na pasażu, więc ...
Całkiem speszona sytuację, ochłonęła w momencie zmieniły kolor na ciemnobrązowy i opadły znów na ramiona, oczy pociemniały w ten sam sposób. Za dużo działo się w tej chwili. Alexander, June, Hazard. Vulfila położyła głowę zrezygnowana na torsie blondyna, pozwalając mu trzymać się przez chwilę w tej pozycji, a ogon oplotła mu wokół przedramienia. Gdyby tylko to wszystko nie miało nigdy miejsca. Gdyby mogła być przy Alexandrze, gdyby Tsuful nigdy nie opanował nikogo, gdyby demonica nie zniszczyła jej domu, a Hazard nigdy jej nie opuścił, jak dawniej. A jednak zdarzyło się zbyt wiele, by jej umysł był w stanie szybko uporać się z tym. Więc nie miała siły oponować w momencie, gdy Saiyan z sobie tylko wiadomych przyczyn przybył jej na ratunek. Nie chciała go powstrzymywać, choć powinna zrobić to od razu, widząc jego wściekłość, która przerażała ją i sprawiała przykrość. To z jej powodu tak się wzburzył. Dla niej będzie walczył z kimś od siebie potężniejszym. Sam nauczył ją wyczuć KI przeciwników, więc wiedziała, że June nie będzie się powstrzymywać. Jeśli zadecyduje, że trzeba będzie mocno go pobić, nie będzie się wahała.
Vulfila pozwoliła położyć się w trawie. Milczała cały czas. Cała sytuacja przerosła ją za bardzo. Kiedy złość nieco ustąpiła, wyrzuty sumienia zaatakowały ją ze zdwojoną siłą. Powinna była zostać na ziemi, nie powinna kłócić się z Hazardem, a on nie powinien walczyć za nią. Skuliła się w sobie jak nastolatka, mocno poharatana przez June. Nic jednak nie zrobiła z tymi wszystkimi myślami.
Włosy zafalowały jej wraz ze strzępami sukienki, pod wpływem fali energii, jaką uwolnił z siebie Hazard. Był piekielnie wściekły, to mogła Vufila wyczuć. Nie obserwowała jednak walki. Byc może znowu za bardzo wzburzyłaby się, a to mogłoby się źle skończyć, patrząc na jej zmęczenie po tym wysiłku. Dopiero kiedy June skrępowała chłopaka, Halfka odwróciła głowę w tamtym kierunku przerażona. Demonica skrępowała go podobną obręczą i mierzyła w niego palcami. Saiyankę przeszedł zimny dreszcz, jej oddech stał się krótki i urywany. Ich wzrok spotkał się i w tym momencie trudno było stwierdzić, czyj był bardziej nienawistny.
Zmrużyła oczy i wypuściła powietrze. Przewróciła się na brzuch, żeby zebrać się trzęsąco na czworaki. Przetarła czoło, a następnie zaczęła podnosić się ciężko, wspierając się na własnych kolanach.
- Zostaw go, on nie ma z tym nic wspólnego. - rzekła, w końcu stając na równe nogi. Złapała się z ramię, na którym zdarła sobie sporo naskórka. Czego jak czego, ale podnoszenia się z ziemi Koszarowy nauczył ją znakomicie. Choćby czuła się jak przejechana walcem, zawsze musiała zebrać się, kiedy tylko jej rozkazał. I kto by pomyślał, że przyda się to akurat w tej chwili. - Uwolnij go, demonie.- rzuciła, nie traktując June jak żywej istoty. Obrażania i traktowania z góry jej wspaniały trener też doskonale ją nauczył- Nie będę z tobą dyskutować, dopóki będziesz w niego mierzyć, zrozumiano?- mówiła stanowczo i pewnie siebie, mierząc w June groźnie palcem. Jak to saiyanka. Nie było to najlepszą taktyką, bo jednak Hazardowi wiele groziło, ale z dumną żadna małpa nie mogła się pożegnać.
Vulfila odczekała, aż June spełni jej żądanie, zanim zaczęła mówić cokolwiek więcej. Stała z nogami rozstawionymi i rękami założonymi przed sobą, jaką to pozę często widywała u Raziela. Usta zwinęła poważnie, a oczy miała lekko przymrużone. Ciężko było jej patrzeć na przeciwniczkę w tym momencie. W zaistniałej sytuacji było to konieczne. Zamiotła ogonem, aż kurz wzburzył się z ziemi.
- Mnie nie opętał.- syknęła z cicha, igrając z ogniem.
Zdawała sobie sprawę z tego, że może zginąć od jednego ciosu przeciwniczki, a jednak pobudzona do stanu ssj, nie czuła oporów przed niczym. Opadła znów na ziemię, ale wcale nie miała zwycięskiej czy też pewnej siebie miny, odwróciła głowę na bok, żeby nie musieć patrzeć w wężowe oczy oponentki. Usta wykrzywiła, mając ochotę bardziej płakać niż rozmawiać czy licytować się z demonicą. Żal rozsadzał jej serce na myśl o tym, że Alexander nie żyje, a ona nawet nie może pomścić jego śmierci. Ale gdzieś tam w podświadomości wiedziała też, że nawet, jeśli zabiłaby June, nie przyniosłoby jej to żadnego ukojenia. Zbierała się chwilę, żeby cokolwiek z siebie wydusić. Słowa więzły jej w gardle, a wypowiedzenie czegokolwiek więcej na ten temat wiązałoby się z wybuchem płaczu, czego wolałaby uniknąć, więc nie powiedziała nic. I już prawie zebrała się na odwagę...
- To...by...ło...- jąkała z siebie, a każdy wyraz przerywany był kolejnym spazmem, gdy nagle gdzieś w górze rozległ się donośny, męski krzyk. A potem wszystko wokół zalało się jasnym światłem.
Vulfila zakryła oczy, choć to wcale nie pomagało. Poczuła, że ciężar June spada z niej, ale nie miała pojęcia, co się dzieje. Zwinęła się w kulkę mimowolnie. Chwilę potem czuła, że ktoś bierze ją na ręce. Chciała się bronić, w końcu nie wiedziała, kto to był. Nie miała jednak na to siły, przetarła oczy rękami i zamrugała kilkakrotnie i dopiero wtedy spostrzegła, w czyich ramionach właśnie leżała. Nad nią zza mlecznobiałej poświaty wyłaniał się znany kształt ze sterczącymi blond włosami. Serce zabiło jej mimowolnie mocniej, tego się nie spodziewała. Co Hazard tutaj robił? Przecież rozeszli się na pasażu, więc ...
Całkiem speszona sytuację, ochłonęła w momencie zmieniły kolor na ciemnobrązowy i opadły znów na ramiona, oczy pociemniały w ten sam sposób. Za dużo działo się w tej chwili. Alexander, June, Hazard. Vulfila położyła głowę zrezygnowana na torsie blondyna, pozwalając mu trzymać się przez chwilę w tej pozycji, a ogon oplotła mu wokół przedramienia. Gdyby tylko to wszystko nie miało nigdy miejsca. Gdyby mogła być przy Alexandrze, gdyby Tsuful nigdy nie opanował nikogo, gdyby demonica nie zniszczyła jej domu, a Hazard nigdy jej nie opuścił, jak dawniej. A jednak zdarzyło się zbyt wiele, by jej umysł był w stanie szybko uporać się z tym. Więc nie miała siły oponować w momencie, gdy Saiyan z sobie tylko wiadomych przyczyn przybył jej na ratunek. Nie chciała go powstrzymywać, choć powinna zrobić to od razu, widząc jego wściekłość, która przerażała ją i sprawiała przykrość. To z jej powodu tak się wzburzył. Dla niej będzie walczył z kimś od siebie potężniejszym. Sam nauczył ją wyczuć KI przeciwników, więc wiedziała, że June nie będzie się powstrzymywać. Jeśli zadecyduje, że trzeba będzie mocno go pobić, nie będzie się wahała.
Vulfila pozwoliła położyć się w trawie. Milczała cały czas. Cała sytuacja przerosła ją za bardzo. Kiedy złość nieco ustąpiła, wyrzuty sumienia zaatakowały ją ze zdwojoną siłą. Powinna była zostać na ziemi, nie powinna kłócić się z Hazardem, a on nie powinien walczyć za nią. Skuliła się w sobie jak nastolatka, mocno poharatana przez June. Nic jednak nie zrobiła z tymi wszystkimi myślami.
Włosy zafalowały jej wraz ze strzępami sukienki, pod wpływem fali energii, jaką uwolnił z siebie Hazard. Był piekielnie wściekły, to mogła Vufila wyczuć. Nie obserwowała jednak walki. Byc może znowu za bardzo wzburzyłaby się, a to mogłoby się źle skończyć, patrząc na jej zmęczenie po tym wysiłku. Dopiero kiedy June skrępowała chłopaka, Halfka odwróciła głowę w tamtym kierunku przerażona. Demonica skrępowała go podobną obręczą i mierzyła w niego palcami. Saiyankę przeszedł zimny dreszcz, jej oddech stał się krótki i urywany. Ich wzrok spotkał się i w tym momencie trudno było stwierdzić, czyj był bardziej nienawistny.
Zmrużyła oczy i wypuściła powietrze. Przewróciła się na brzuch, żeby zebrać się trzęsąco na czworaki. Przetarła czoło, a następnie zaczęła podnosić się ciężko, wspierając się na własnych kolanach.
- Zostaw go, on nie ma z tym nic wspólnego. - rzekła, w końcu stając na równe nogi. Złapała się z ramię, na którym zdarła sobie sporo naskórka. Czego jak czego, ale podnoszenia się z ziemi Koszarowy nauczył ją znakomicie. Choćby czuła się jak przejechana walcem, zawsze musiała zebrać się, kiedy tylko jej rozkazał. I kto by pomyślał, że przyda się to akurat w tej chwili. - Uwolnij go, demonie.- rzuciła, nie traktując June jak żywej istoty. Obrażania i traktowania z góry jej wspaniały trener też doskonale ją nauczył- Nie będę z tobą dyskutować, dopóki będziesz w niego mierzyć, zrozumiano?- mówiła stanowczo i pewnie siebie, mierząc w June groźnie palcem. Jak to saiyanka. Nie było to najlepszą taktyką, bo jednak Hazardowi wiele groziło, ale z dumną żadna małpa nie mogła się pożegnać.
Vulfila odczekała, aż June spełni jej żądanie, zanim zaczęła mówić cokolwiek więcej. Stała z nogami rozstawionymi i rękami założonymi przed sobą, jaką to pozę często widywała u Raziela. Usta zwinęła poważnie, a oczy miała lekko przymrużone. Ciężko było jej patrzeć na przeciwniczkę w tym momencie. W zaistniałej sytuacji było to konieczne. Zamiotła ogonem, aż kurz wzburzył się z ziemi.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Czw Gru 18, 2014 12:15 pm
Udało mu się zranić June, jednak były to tylko powierzchowne rany. Pomimo oślepienia, demonica potrafiła wyczuwać Ki co w tej sytuacji pozwoliło jej na częściowe uniknięcie jego ataków. Złotowłosy dał się zaskoczyć, czego efektem było bolesne lądowanie na ziemi. Nim zdążył się podnieść, rudowłosa unieruchomiła go energetycznymi obręczami. Znał tę technikę dlatego wiedział, że trudno będzie mu się uwolnić. Napiął mięśnie, próbując rozerwać "pasy", lecz nie był w stanie. W międzyczasie otrzymał potężnego kopniaka w brzuch. Zgiął się wpół, wypluwając trochę krwi.
- Tyyy... - warknął, patrząc na przeciwniczkę spode łba - Gdybyś nic nie zrobiła, to na pewno nie zostałabyś zaatakowana.
No bo kto normalny rzuca się na kogoś kilkunastokrotnie silniejszego? Jego również ciekawiło dlaczego Vulfila zachowała się tak lekkomyślnie. Jedno było pewne - została w jakiś sposób sprowokowana. Nadal walczył o wolność, czego efektem było kolejne spotkanie z ziemią. Miał tak mocno skrępowane kostki, że wystarczył jeden zły ruch i stracił równowagę. June mierzyła teraz w niego palcem, jakby zamierzała go przedziurawić. Co ciekawe, najwyraźniej rozpoznała go, na co wskazywałaby jej słowa. Czyżby i jej Tsuful pozostawił wspomnienia. To by było w jego stylu. W międzyczasie pojawiła się Vulfi, stając w jego obronie. Haz z trudem poderwał się do pozycji siedzącej.
- Mówiłem Ci żebyś się gdzieś schowała! - zawołał wściekły.
Znajdował się teraz w dosyć niekorzystnym położeniu, które nie pozwalało mu na obronę Saiyan'ki. Jednak w tym samym momencie poczuł, że ucisk obręczy słabnie. Najwyraźniej technika przestawała działać. Nie dał jednak poznać po sobie, że za chwilę będzie wolny. Siedział dalej, czekają na odpowiedni moment. Ruda odwróciła się na moment od niego, wygrażając brunetce. Teraz! Poderwał się błyskawicznie, rozrywając pozostałości po kajdanach. Odpłacił demonowi pięknym za nadobne, częstując go kopniakiem w brzuch. Następnie podbił jej pięścią podbródek i skończył kopem z półobrotu.
- Od kiedy to takie potwory jak Ty przejmują się swoimi dzieciakami? - rzucił, chcąc dopiec jej za wcześniejsze słowa o ogoniastych.
Następnie przystawił 2 palce do czoła i teleportował się do Vulfili, stając przed nią w pozycji obronnej. Rudowłosa może natychmiast chcieć skontrować.
- Co tak w ogóle się tutaj dzieje? - spytał towarzyszkę, nie odwracając do niej głowy - Kogo ona według Ciebie zabiła? Chyba nie mówisz o... Twoim Ojcu? - dokończył nieco ciszej.
OCC:
Potężny za 7085 dmg.
Shunkanido - eee niech będzie 500 Ki za przemieszczenie się w obrębie tematu.
- Tyyy... - warknął, patrząc na przeciwniczkę spode łba - Gdybyś nic nie zrobiła, to na pewno nie zostałabyś zaatakowana.
No bo kto normalny rzuca się na kogoś kilkunastokrotnie silniejszego? Jego również ciekawiło dlaczego Vulfila zachowała się tak lekkomyślnie. Jedno było pewne - została w jakiś sposób sprowokowana. Nadal walczył o wolność, czego efektem było kolejne spotkanie z ziemią. Miał tak mocno skrępowane kostki, że wystarczył jeden zły ruch i stracił równowagę. June mierzyła teraz w niego palcem, jakby zamierzała go przedziurawić. Co ciekawe, najwyraźniej rozpoznała go, na co wskazywałaby jej słowa. Czyżby i jej Tsuful pozostawił wspomnienia. To by było w jego stylu. W międzyczasie pojawiła się Vulfi, stając w jego obronie. Haz z trudem poderwał się do pozycji siedzącej.
- Mówiłem Ci żebyś się gdzieś schowała! - zawołał wściekły.
Znajdował się teraz w dosyć niekorzystnym położeniu, które nie pozwalało mu na obronę Saiyan'ki. Jednak w tym samym momencie poczuł, że ucisk obręczy słabnie. Najwyraźniej technika przestawała działać. Nie dał jednak poznać po sobie, że za chwilę będzie wolny. Siedział dalej, czekają na odpowiedni moment. Ruda odwróciła się na moment od niego, wygrażając brunetce. Teraz! Poderwał się błyskawicznie, rozrywając pozostałości po kajdanach. Odpłacił demonowi pięknym za nadobne, częstując go kopniakiem w brzuch. Następnie podbił jej pięścią podbródek i skończył kopem z półobrotu.
- Od kiedy to takie potwory jak Ty przejmują się swoimi dzieciakami? - rzucił, chcąc dopiec jej za wcześniejsze słowa o ogoniastych.
Następnie przystawił 2 palce do czoła i teleportował się do Vulfili, stając przed nią w pozycji obronnej. Rudowłosa może natychmiast chcieć skontrować.
- Co tak w ogóle się tutaj dzieje? - spytał towarzyszkę, nie odwracając do niej głowy - Kogo ona według Ciebie zabiła? Chyba nie mówisz o... Twoim Ojcu? - dokończył nieco ciszej.
OCC:
Potężny za 7085 dmg.
Shunkanido - eee niech będzie 500 Ki za przemieszczenie się w obrębie tematu.
- GośćGość
Re: Równina
Sob Gru 20, 2014 12:37 pm
___Wiedziała, że obręcze długo nie będą działały na maksymalnych obrotach. Jak wszystko w naturze i one z czasem słabną, dlatego potrafiła wyczuć moment, w którym Hazard poczuł się wolny. Zblokowanie jego ciosów nie było trudne. Kolanem zablokowała jego kolano, dłonią pięść, a łokciem kopniak. Eh, Ci zawsze znajdą okazję by być tym, kto zada ostatni cios. Nie miała jednak zamiaru znów go lać, bo jak widać ile by siniaków nie miał, to nie uspokoi się.
Jego słowa nieco ją zirytowały. Zmarszczyła brwi, lecz za chwilę na jej twarzy pojawiło się zdziwienie gdy zobaczyła TEN gest. Do tej pory technikę teleportacji widziała jedynie u Hikaru. Nigdy nie pytała gdzie i jak się tego nauczył. Nawet nie sądziła, że ktoś jeszcze to zna. Jak widać - tak.
___ - Od kiedy taki nieodpowiedzialny ojciec jak saiyan zwany Reito uciekł od rodzicielstwa... - warknęła zakładając ręce na torsie. Dobra, a teraz spokojnie. Demonica wzięła głęboki wdech w płuca, a następnie wypuściła powietrze wracając do swojej łagodnej formy. Wężowe oczy zmieniły się w łagodny, wręcz dziewczęcy złoty wzrok, masa ciała wraz z wzrostem się zmniejszyła, ubranie znormalniało, a tatuaże zniknęły z jej ciała. Związała przecięte kawałki ramiączka jej bluzki, by czasem nie zsunęła się za bardzo po czym zsunęła się na ziemię. Była zmęczona, dawno nie spała. Nawet odrobina wody na jej twarzy byłaby zbawienna.
Przeczesała rozczochrane we wszystkie strony włosy palcami po czym podniosła głowę na Hazarda.
___ - Gdybym była taka zła jak mnie tu oskarżacie... czy próbowałabym rozmawiać? Mogłam was zabić bardzo łatwo, a jednak starałam się to wyjaśnić. - powiedziała już łagodnie, bez nerwów. Ludzie kochają plotkować. Już nie raz spotkała się z tym. Chcąc zrobić coś dobrze, wychodziło na to, że to ona była zła. Niby przywykła, ale jednak nadal gdzieś ją to kłuje gdy ktoś ją oskarża o coś, tylko dlatego, że jest demonem. Ostatni raz... ostatni raz to miało miejsce jakieś dwa lata temu. W tym dniu, chcąc uratować pewnego starca usłyszała za plecami krzyki: "Morderca!", "Potwór!". Jednak jego rany to nie była jej wina - Czy ten dom... - odezwała się nagle. Przystawiła rękę do kępki trawy, która za chwilę pod wpływem kiaiho zniknęła zostawiając jej płaskie, wyłożone ziemią miejsce. Palcem wskazującym zaczęła rysować wizerunek domu. Domu, który wtedy ucierpiał, gdzie znajdował się owy starzec - ... wyglądał tak? - spytała gdy skończyła po czym odsunęła się na kilka metrów by Vulfilia mogła się przyjrzeć jej szkicowi. Jeśli to ten dom to już wie o co chodzi. Chciałaby jeszcze tylko dowiedzieć się gdzie to było i jak wyglądał jej ojciec. Będzie miała wtedy pewność.
OOC
Hazard - blok
Koniec Treningu
Jego słowa nieco ją zirytowały. Zmarszczyła brwi, lecz za chwilę na jej twarzy pojawiło się zdziwienie gdy zobaczyła TEN gest. Do tej pory technikę teleportacji widziała jedynie u Hikaru. Nigdy nie pytała gdzie i jak się tego nauczył. Nawet nie sądziła, że ktoś jeszcze to zna. Jak widać - tak.
___ - Od kiedy taki nieodpowiedzialny ojciec jak saiyan zwany Reito uciekł od rodzicielstwa... - warknęła zakładając ręce na torsie. Dobra, a teraz spokojnie. Demonica wzięła głęboki wdech w płuca, a następnie wypuściła powietrze wracając do swojej łagodnej formy. Wężowe oczy zmieniły się w łagodny, wręcz dziewczęcy złoty wzrok, masa ciała wraz z wzrostem się zmniejszyła, ubranie znormalniało, a tatuaże zniknęły z jej ciała. Związała przecięte kawałki ramiączka jej bluzki, by czasem nie zsunęła się za bardzo po czym zsunęła się na ziemię. Była zmęczona, dawno nie spała. Nawet odrobina wody na jej twarzy byłaby zbawienna.
Przeczesała rozczochrane we wszystkie strony włosy palcami po czym podniosła głowę na Hazarda.
___ - Gdybym była taka zła jak mnie tu oskarżacie... czy próbowałabym rozmawiać? Mogłam was zabić bardzo łatwo, a jednak starałam się to wyjaśnić. - powiedziała już łagodnie, bez nerwów. Ludzie kochają plotkować. Już nie raz spotkała się z tym. Chcąc zrobić coś dobrze, wychodziło na to, że to ona była zła. Niby przywykła, ale jednak nadal gdzieś ją to kłuje gdy ktoś ją oskarża o coś, tylko dlatego, że jest demonem. Ostatni raz... ostatni raz to miało miejsce jakieś dwa lata temu. W tym dniu, chcąc uratować pewnego starca usłyszała za plecami krzyki: "Morderca!", "Potwór!". Jednak jego rany to nie była jej wina - Czy ten dom... - odezwała się nagle. Przystawiła rękę do kępki trawy, która za chwilę pod wpływem kiaiho zniknęła zostawiając jej płaskie, wyłożone ziemią miejsce. Palcem wskazującym zaczęła rysować wizerunek domu. Domu, który wtedy ucierpiał, gdzie znajdował się owy starzec - ... wyglądał tak? - spytała gdy skończyła po czym odsunęła się na kilka metrów by Vulfilia mogła się przyjrzeć jej szkicowi. Jeśli to ten dom to już wie o co chodzi. Chciałaby jeszcze tylko dowiedzieć się gdzie to było i jak wyglądał jej ojciec. Będzie miała wtedy pewność.
OOC
Hazard - blok
Koniec Treningu
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Równina
Nie Gru 21, 2014 3:13 pm
Vulfila wyraźnie podkuliła ogon, słysząc rozkaz ze strony Hazarda. Nie znała go od tej strony, ale też nie dziwiło jej jego zachowanie, był saiyanem, więc okazywał swoją wyższość nad kobietą. Tyle, że i Panna Rogozin miała w swoich żyłach wojowniczą krew, więc z natury rzeczy musiała również stawiać opory w takich sytuacjach.
Nawet szybciej udało się Hazardowi uwolnić niż Halfka przypuszczała. Zakrył ją tez błyskawicznie swoim ciałem, najpierw próbując znowu ugodzić June, ta jednak skutecznie blokowała wszystkie jego próby. Vuflila nie odpowiedziała jednak na pytania chłopaka, kiedy zadał je chwilę później.
June najwidoczniej jednak nie chciała walczyć, co dość zdziwiło Vulfilę. Nie zastanawiała się jednak nad tym. Interesował ją tylko los Aleksandra. Skupiła się jednak na rysunku, jaki na ziemi wykonała demonica.
"A więc jednak wie, o czym mowa."- przeszło jej przez myśl.
- Dom na przedmieściach Westcity, suburbia, jednorodzinny. Sąsiedzi mówili mi, że widzieli cię walczącą i spadłaś prosto na niego. - powiedziała Vulfila, znacznie pewniejsza w towarzystwie Hazarda. - W środku znajdował się mężczyzna, około 38 lat, czarne włosy, chudy jak patyk. Znając jego miał na sobie flanelową bluzę i okulary. - tłumaczyła dalej, patrząc na June oskarżycielsko - Zgliszcza musiały go przygnieść...- mówiąc to wsunęła Hazardowi swoją dłoń w jego rękę i ścisnęła.
Nawet szybciej udało się Hazardowi uwolnić niż Halfka przypuszczała. Zakrył ją tez błyskawicznie swoim ciałem, najpierw próbując znowu ugodzić June, ta jednak skutecznie blokowała wszystkie jego próby. Vuflila nie odpowiedziała jednak na pytania chłopaka, kiedy zadał je chwilę później.
June najwidoczniej jednak nie chciała walczyć, co dość zdziwiło Vulfilę. Nie zastanawiała się jednak nad tym. Interesował ją tylko los Aleksandra. Skupiła się jednak na rysunku, jaki na ziemi wykonała demonica.
"A więc jednak wie, o czym mowa."- przeszło jej przez myśl.
- Dom na przedmieściach Westcity, suburbia, jednorodzinny. Sąsiedzi mówili mi, że widzieli cię walczącą i spadłaś prosto na niego. - powiedziała Vulfila, znacznie pewniejsza w towarzystwie Hazarda. - W środku znajdował się mężczyzna, około 38 lat, czarne włosy, chudy jak patyk. Znając jego miał na sobie flanelową bluzę i okulary. - tłumaczyła dalej, patrząc na June oskarżycielsko - Zgliszcza musiały go przygnieść...- mówiąc to wsunęła Hazardowi swoją dłoń w jego rękę i ścisnęła.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach