Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Wto Lis 27, 2018 4:18 pm
First topic message reminder :
Mistrz Gry: VVien
Miejsce: Kwatera mieszkalna #32 ekspedycji na "Łuskowym Szlaku"
Trójka istot ugrzęzła w jednej kwaterze mieszkalnej, ale nie musieli dzielić się zbytecznymi relacjami. Doborowe towarzystwo musiało tolerować siebie wzajemnie na czas podróży, ale ich kontakty ograniczyły się do paru słów przed przygotowaniem się i wejściem do kapsuł hibernacyjnych. Każdy miał własne miejsce do wypoczynku na czas podróży i dopiero koniec wędrówki mógł odmienić obecną sytuacje.
- Systemy witalne w normie, przeprowadzam rozszczelnienie kapsuł w celu przebudzenia drużyny nr. #32 łuskowego szlaku.
Gazy hibernacyjne z sykiem zaczęły się ulatniać z kapsuł by zasygnalizować zmiany ciśnieniowe między miejscem spoczynku, a kwaterą mieszkalną. Każda placówka socjalna dla podróżników dzieliła się kolejno na trzy małe sektory; salon w której znajdowały się kapsuły, kuchnie oraz łazienkę. Wszystko w pełni wyposażone i zrównane do standardów przeciętnego, ziemskiego mieszkańca. Musieli przebrać się i najwyraźniej android zupełnie to nie przeszkadzało, doglądając dla pewności nagie ciała, czy ich stan zdrowia nie jest odchylony od normy. Urządzenia hibernacyjne były bowiem jeszcze w fazie eksperymentalnej, a oni sami mogli czuć nudności i zawroty głowy.
- Panowie, jestem Soka#32, wasza personalna zarządczyni i przewodnik po łuskowym szlaku. - Odezwał się kobiecy android spoglądając na każdy z męskich okazów, już należycie ubranych we własne, wygodne stroje.
- Mamy obecnie temperaturę dwudziestu czterech stopni Celcjusza na statku, a dystans dzielący od pierwszej planety obejmuje trzy godziny czasu ziemskiego. W związku z niebezpiecznymi warunkami na zewnątrz każda ekspedycja dzieli wszystkich członków załogi na drużyny trzy osobowe. Mimo różnic poglądów, wyglądu, czy stref kulturalnych uwłaszcza się o współprace między sobą na czas przebywania na Łuskowym Szlaku.
Stanęła na baczność i rozejrzała się po wszystkich. Od smukłych nóg po oblicze okuta była w ciężki metalowy pancerz, ale wyglądem była niezmiernie zbliżona do typowych przedstawicieli rasy ludzkiej. Krótkie srebrzyste włosy powiewały mimo sztucznej grawitacji, a fragmenty granatowego kombinezonu wskazywały, że również była ubrana w ten sam egzemplarz co trójka zakwaterowanych podczas pobytu w kapsułach.
- Mamy usterkę w bazie i najwyraźniej przed podróżą została już ustalona nazwa waszej drużyny, ale wytyczne zniknęły w skutek awarii. Proszę podać nową lub ówcześnie utraconą nazwę w celu waszej przyszłej identyfikacji.
Mistrz Gry: VVien
Miejsce: Kwatera mieszkalna #32 ekspedycji na "Łuskowym Szlaku"
Trójka istot ugrzęzła w jednej kwaterze mieszkalnej, ale nie musieli dzielić się zbytecznymi relacjami. Doborowe towarzystwo musiało tolerować siebie wzajemnie na czas podróży, ale ich kontakty ograniczyły się do paru słów przed przygotowaniem się i wejściem do kapsuł hibernacyjnych. Każdy miał własne miejsce do wypoczynku na czas podróży i dopiero koniec wędrówki mógł odmienić obecną sytuacje.
- Systemy witalne w normie, przeprowadzam rozszczelnienie kapsuł w celu przebudzenia drużyny nr. #32 łuskowego szlaku.
Gazy hibernacyjne z sykiem zaczęły się ulatniać z kapsuł by zasygnalizować zmiany ciśnieniowe między miejscem spoczynku, a kwaterą mieszkalną. Każda placówka socjalna dla podróżników dzieliła się kolejno na trzy małe sektory; salon w której znajdowały się kapsuły, kuchnie oraz łazienkę. Wszystko w pełni wyposażone i zrównane do standardów przeciętnego, ziemskiego mieszkańca. Musieli przebrać się i najwyraźniej android zupełnie to nie przeszkadzało, doglądając dla pewności nagie ciała, czy ich stan zdrowia nie jest odchylony od normy. Urządzenia hibernacyjne były bowiem jeszcze w fazie eksperymentalnej, a oni sami mogli czuć nudności i zawroty głowy.
- Panowie, jestem Soka#32, wasza personalna zarządczyni i przewodnik po łuskowym szlaku. - Odezwał się kobiecy android spoglądając na każdy z męskich okazów, już należycie ubranych we własne, wygodne stroje.
- Mamy obecnie temperaturę dwudziestu czterech stopni Celcjusza na statku, a dystans dzielący od pierwszej planety obejmuje trzy godziny czasu ziemskiego. W związku z niebezpiecznymi warunkami na zewnątrz każda ekspedycja dzieli wszystkich członków załogi na drużyny trzy osobowe. Mimo różnic poglądów, wyglądu, czy stref kulturalnych uwłaszcza się o współprace między sobą na czas przebywania na Łuskowym Szlaku.
Stanęła na baczność i rozejrzała się po wszystkich. Od smukłych nóg po oblicze okuta była w ciężki metalowy pancerz, ale wyglądem była niezmiernie zbliżona do typowych przedstawicieli rasy ludzkiej. Krótkie srebrzyste włosy powiewały mimo sztucznej grawitacji, a fragmenty granatowego kombinezonu wskazywały, że również była ubrana w ten sam egzemplarz co trójka zakwaterowanych podczas pobytu w kapsułach.
- Mamy usterkę w bazie i najwyraźniej przed podróżą została już ustalona nazwa waszej drużyny, ale wytyczne zniknęły w skutek awarii. Proszę podać nową lub ówcześnie utraconą nazwę w celu waszej przyszłej identyfikacji.
- Maou
- Liczba postów : 40
Data rejestracji : 21/10/2018
Identification Number
HP:
(595/950)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Wto Gru 11, 2018 5:56 pm
Słuchając wypowiedzi swojego Boga o jego „Dumie”, był już uśmiechnięty. Przed chwilę zakopał nią w grobie gdzieś tam w oddali jego mózgoczaszki. „Tutaj spoczywa Duma. Nigdy nie używana. Nieprzydatna. Nigdy życia nie uratowała. Nigdy nie nakarmiła, gdy byłem głodny. Nie dało się jej przelecieć, gdy czułem pociąg seksualny. Chociaż usilnie próbowałem. Nie napoiła, gdy pragnąłem się napić alkoholu po odwyku. To były najstraszniejsze dwie godziny w moim życiu %%%%%%%%. ”
Dając się wypowiedzieć do końca swojemu mistrzowi wzruszył jedynie ramionami.
- To był tylko środek do osiągnięcia celu. Zrobiłem z siebie Błazna tylko przy pięknej pani Android.
Tutaj skinął głową i mrugnął do niej z uśmiechem. Głęboko w sercu już uważał ją za towarzyszkę. Nawet jeśli będzie robić za tragarza. Nawet taka niepozorna dziewczyna jak ona, może być wielce przydatna na misji. Jeśli się ją uszanuje, jest możliwość odwdzięczenia się chociażby uśmiechem. Nawet jeden miły gest może w przyszłości rozkwitnąć niczym piękna róża. Pewnie będzie miała od zajeban*ia kolców, ale cóż… Takie życie.
Zwrócił się ponownie do swojego Mentora.
- Niepotrzebnie boisz się o swoją reputację. Czyny jakie się robi w małym towarzystwie nie równają się tym przy mnogości ludzi. Inaczej bym się zachował, gdybym był w tłumie ludzi. Inną maskę bym zastosował. Wszystko ku twojej wspaniałości Drogi Nihiliusie.
- Wcale nie chciałem się przebrać za króliczka i w tym paradować całą misję. Nie to, ze moim celem od początku był strój zwierzaczka na misji, a nie pancerz… – Dodał w myślach Maou. Lekko pokiwał w myślach, wyrzucając te marzeni… Myśl. Tak właśnie! Wyrzucając tą Myśl.
Jednak pomyślcie o tym! Wielka prawa ręka Boga, o której krążą opowieści. Biały puchaty Królik umazany we krwi, który zarżną boginie gołymi rękami. Istota która z miłego przebrania robi opowieść o najpotężniejszym Demonie we wszechświecie.
[…]
Nihilius zająknął się o zakupie wyposażenia poprzez składkę. Maou tylko pokiwał głową przecząco, wyliczając dokładnie koszt tego co chce zakupić. Gdyby zaoferował tyle ile potrzebuje, nie zakupiłby własnych niezbędnych przedmiotów. Był trochę zawiedziony nie mogąc wyłożyć tyle ile rzadało jego bóstwo.
- Od siebie dam dwieście jednostek Smoczego Oddechu. Pięćdziesiąt przeznaczę na Zestaw Laboratoryjny typu SL w kapsułce. Do tego chciałbym domówić dron’a zwiadowczego o koszcie maksymalnym pięćdziesięciu jednostek Smoczego Oddechu. Może być nawet używany. Zapewne będzie sterowany przez moją osobę, ale nie będzie mi to wadzić. Mam głęboką nadzieję, że znajdziesz go w tej cenie. Niestety więcej wolnych środków nie posiadam. Musisz zrozumieć, że dla Handlarza bycie bez ani jednego SO przy duszy, jest haniebne. Wiele tym działaniem ryzykuję.
Odezwał się do Soki licząc na jej pomoc. Pewne było to, ze polegał na niej w tym aspekcie. Wyjął nawet jedną swoją prywatną rację żywnościową i jej podał. Lekko drapiąc się po głowie, powiedział zażenowany i zarumieniony na twarzy.
- Oto mój podarek dla ciebie. Nie jestem pewny czy posiadasz żywe wnętrzności i trochę tym czynem ryzykuję, ale i tak jestem na ekspedycji…
Znów złapał się za głowę drapiąc się. Jego nogi trochę się zginały pod ciężarem ciała. Czuł się jakby wyznawał swoją miłość robotowi. Jego kontakty z kobietami zawsze sprawiają u niego ból głowy. Z Kurwami przynajmniej nie trzeba rozmawiać, tylko zabierasz się do roboty. Zbieranie informacji, nawet grożąc czyjemuś życiu nie jest tak ciężkie jak uczucia i zmienność dziewczyn.
Mao czuł się jakby właśnie rozbrajał bombę, nie mając odpowiedniego przeszkolenia. Nie mając kombinezonu i licząc tylko na łut szczęścia, że uda mu się przeciąć odpowiedni kabel.
Jedno jest pewne, będzie miał przed sobą wybuchowe wrażenia. Przynajmniej trochę się rozerwie.
- Więc jeśli chciałabyś się pożywić moim skromnym jedzeniem… Byłbym wielce wdzięczny. Chciałbym abyś została moją towarzyszką…
Przez chwilę jego oczy wyrażały zaskoczenie własnymi słowami. Dla niego brzmiało to, jakby chciał się z nią umówić. Machał niekontrolowanie rękami, jakby chciał zaprzeczyć temu co powiedział.
- Miałem na myśli, osobę na której będę polegał na Misji.
Wepchnął jej paczkę żywnościową prosto w dłonie. Jego kilka wypowiedzi następowały niemal jednocześnie, więc nawet nie miała czasu odpowiedzieć, czy w ogóle jest w stanie jeść. Maou po tym szybko się odwrócił i oddalił panicznie. Położył swoją dłoń na ścianę oddychając niekontrolowanie. W jego oczach można było wyczytać przerażenie własnymi czynami. Sam się nawet tego po sobie nie spodziewał…
…
Nagle przypomniał sobie, że zapomniał poprosić boga o zniwelowanie braku tych 40 SO z własnej kieszeni.
- Te brakujące 40 SO… Jakoś ci się odwdzięczę Książe ciemności.
Więcej słów raczej nie potrzeba.
[…]
Maou leciał w kapsule przysłuchując się Androidce. Jego serce odrobinę szybciej biło gdy na nią patrzył. Ciekawe czemu…
Wyprostował się, gdy usłyszał opowieść o Ziołach. Jednak wiadomość trochę go zawiodła. Forma naparu była dla niego odrobinę nieodpowiednia.
- Liście czy kwiaty mają właściwości psychodeliczne? Dałoby się zastosować je same, bez naparu? Prawdopodobnie uległyby wywietrzeniu. Tak rozumiem przymus zrobienia tego w płynie, aby jak najdłużej zachować enzymy, które po zerwaniu prawdopodobnie przez działanie powietrza szybko by utraciły większość z możliwości.
Maou nie cieszył się na myśl, działania w ugrupowaniach religijnych, bo nie to było jego celem. Mógłby zastosować to w czasie walki. Przez dym ze spalania Kwiatów/liści, sprawić chmurę „Fazy” przez którą ograniczyłby możliwości swoich przeciwników.
Jednak utwierdził, się w przekonaniu… Byłoby możliwe zastosowanie tego w celach agresywnych. Wystarczyłoby zrobić z tego pigułkę. Problemem byłaby próba dostarczenia tego do ust wrogów. Dla chcącego nic trudnego.
[…]
Jakiś czas później. Maou sprawdził swoje pasy bezpieczeństwa. Poprawił swój fotel i pozycję bezpieczeństwa na wypadek silnego uderzenia. Słysząc odpowiednie miejsca patrzył się na panel. Po długim zastanowieniu myślał nad Nr. 2 ze względu na wysokie bezpieczeństwo. Jak i Nr. 4 aby udzielić pomocy. Wszystkie inne odpadały, bo Maou bał się o własne życie. Tyle razy stawiał czoła niebezpieczeństwom. Pomoc była też ryzykowna. Dodatkowo Nr 4 wybrał ten niepełnosprytny demon. Całym sercem chciałby wybrać bezpieczeństwo. Jednak coś w sercu podpowiadało mu aby wybrał NR4. Pomoc Bliźniemu, taki mały diabełek kusił go, aby zgodził się z DebiloMięśniakiem. Jakby nie będąc sobą podjął decyzję całym sercem! Wybierze kierunek Sygnału Ratunkowego! Jego ręka leciała na przycisk „4”. Będzie niósł pomoc, więc chciał jak najszybciej narysować na czole czerwony krzyż i polecieć w sam środek walki nie myśląc o niczym.
Jego ręka była już nad przyciskiem „4”.
Nagle słyszał, że jego Bóg się odezwał, mówiąc coś prosto do niego. Ten natychmiast zwrócił się ku niemu. Czuł jak jego ręka wylądowała na przycisku.
Z uśmiechem na ustach odpowiedział mu. Za chwilę Androidka powiedziała o miejscu lądowania. Nagle jego twarz zamarła. Ze skrzypem robota, jego głowa skierowała się w kierunku Panelu z wyborem. Zobaczył jak jego ręka leży idealnie na przycisku NR 3!
- Oooo kur!@%$@%!$!%%. Wybrałem NR 3 burze piaskową.
Jego ręce znalazły się na jego głowie. Z całą siłą uderzył łepetyną o panel winiąc swoją głupotę i chwilę nieuwagi. Jego żółwia skorupa w której się skrywał, właśnie się zniszczyła. Wybrał najgorszą opcję z możliwych, a stał murem za Kenzuranem, jakby to nie był on.
Jego decyzja po części wbrew woli… Jednak był mężczyzną i nigdy nie cofał swoich czynów. Wybrał Burzę Piaskową i musi spić całą śmietankę piwa, którego naważył.
Jednak w głębi serca uważał, ze wybór był słuszny. Stać murem za swoim Mistrzem. Dodatkowo chciał odwiedzić zniszczony akwedukt, bo pewnie tam może rosnąć ta roślina. Woda wylewająca się z tego miejsca mogłaby rozwinąć tam życie. Miał nikłą nadzieje, że znajdzie tam owe rośliny.
Jego źrenice się rozszerzyły. Przypomniał sobie o swoim wcześniejszym krzyku. Szybko naprostował swoją wypowiedz, kłamiąc w żywe oczy.
- Wybieram NR3. Pluję w oczy niebezpieczeństwu i nigdy się nie bałem. Jako Dumna istota u boku władcy wybieram Ryzyko, bo tak mam na drugie imię. Tak jak Matka kiedyś zaryzykowała wiążąc się z ojcem, tak ja teraz ryzykuję życiem jako roślina. Pewnie będę uwiązany przez całe życie i zginę tam, dając rady jeszcze spłodzić potomka. Jak DUMNA istota wskoczę prosto w ten morderczy ryj burzy i będę się przy tym śmiał mu prosto w twarz. W oku cyklonu będzie śmiejący się Debil.
Kończąc swoje narzekanie, poprawił się w fotelu. Gotując się, aby brać na klatę to co się stało.
Dając się wypowiedzieć do końca swojemu mistrzowi wzruszył jedynie ramionami.
- To był tylko środek do osiągnięcia celu. Zrobiłem z siebie Błazna tylko przy pięknej pani Android.
Tutaj skinął głową i mrugnął do niej z uśmiechem. Głęboko w sercu już uważał ją za towarzyszkę. Nawet jeśli będzie robić za tragarza. Nawet taka niepozorna dziewczyna jak ona, może być wielce przydatna na misji. Jeśli się ją uszanuje, jest możliwość odwdzięczenia się chociażby uśmiechem. Nawet jeden miły gest może w przyszłości rozkwitnąć niczym piękna róża. Pewnie będzie miała od zajeban*ia kolców, ale cóż… Takie życie.
Zwrócił się ponownie do swojego Mentora.
- Niepotrzebnie boisz się o swoją reputację. Czyny jakie się robi w małym towarzystwie nie równają się tym przy mnogości ludzi. Inaczej bym się zachował, gdybym był w tłumie ludzi. Inną maskę bym zastosował. Wszystko ku twojej wspaniałości Drogi Nihiliusie.
- Wcale nie chciałem się przebrać za króliczka i w tym paradować całą misję. Nie to, ze moim celem od początku był strój zwierzaczka na misji, a nie pancerz… – Dodał w myślach Maou. Lekko pokiwał w myślach, wyrzucając te marzeni… Myśl. Tak właśnie! Wyrzucając tą Myśl.
Jednak pomyślcie o tym! Wielka prawa ręka Boga, o której krążą opowieści. Biały puchaty Królik umazany we krwi, który zarżną boginie gołymi rękami. Istota która z miłego przebrania robi opowieść o najpotężniejszym Demonie we wszechświecie.
[…]
Nihilius zająknął się o zakupie wyposażenia poprzez składkę. Maou tylko pokiwał głową przecząco, wyliczając dokładnie koszt tego co chce zakupić. Gdyby zaoferował tyle ile potrzebuje, nie zakupiłby własnych niezbędnych przedmiotów. Był trochę zawiedziony nie mogąc wyłożyć tyle ile rzadało jego bóstwo.
- Od siebie dam dwieście jednostek Smoczego Oddechu. Pięćdziesiąt przeznaczę na Zestaw Laboratoryjny typu SL w kapsułce. Do tego chciałbym domówić dron’a zwiadowczego o koszcie maksymalnym pięćdziesięciu jednostek Smoczego Oddechu. Może być nawet używany. Zapewne będzie sterowany przez moją osobę, ale nie będzie mi to wadzić. Mam głęboką nadzieję, że znajdziesz go w tej cenie. Niestety więcej wolnych środków nie posiadam. Musisz zrozumieć, że dla Handlarza bycie bez ani jednego SO przy duszy, jest haniebne. Wiele tym działaniem ryzykuję.
Odezwał się do Soki licząc na jej pomoc. Pewne było to, ze polegał na niej w tym aspekcie. Wyjął nawet jedną swoją prywatną rację żywnościową i jej podał. Lekko drapiąc się po głowie, powiedział zażenowany i zarumieniony na twarzy.
- Oto mój podarek dla ciebie. Nie jestem pewny czy posiadasz żywe wnętrzności i trochę tym czynem ryzykuję, ale i tak jestem na ekspedycji…
Znów złapał się za głowę drapiąc się. Jego nogi trochę się zginały pod ciężarem ciała. Czuł się jakby wyznawał swoją miłość robotowi. Jego kontakty z kobietami zawsze sprawiają u niego ból głowy. Z Kurwami przynajmniej nie trzeba rozmawiać, tylko zabierasz się do roboty. Zbieranie informacji, nawet grożąc czyjemuś życiu nie jest tak ciężkie jak uczucia i zmienność dziewczyn.
Mao czuł się jakby właśnie rozbrajał bombę, nie mając odpowiedniego przeszkolenia. Nie mając kombinezonu i licząc tylko na łut szczęścia, że uda mu się przeciąć odpowiedni kabel.
Jedno jest pewne, będzie miał przed sobą wybuchowe wrażenia. Przynajmniej trochę się rozerwie.
- Więc jeśli chciałabyś się pożywić moim skromnym jedzeniem… Byłbym wielce wdzięczny. Chciałbym abyś została moją towarzyszką…
Przez chwilę jego oczy wyrażały zaskoczenie własnymi słowami. Dla niego brzmiało to, jakby chciał się z nią umówić. Machał niekontrolowanie rękami, jakby chciał zaprzeczyć temu co powiedział.
- Miałem na myśli, osobę na której będę polegał na Misji.
Wepchnął jej paczkę żywnościową prosto w dłonie. Jego kilka wypowiedzi następowały niemal jednocześnie, więc nawet nie miała czasu odpowiedzieć, czy w ogóle jest w stanie jeść. Maou po tym szybko się odwrócił i oddalił panicznie. Położył swoją dłoń na ścianę oddychając niekontrolowanie. W jego oczach można było wyczytać przerażenie własnymi czynami. Sam się nawet tego po sobie nie spodziewał…
…
Nagle przypomniał sobie, że zapomniał poprosić boga o zniwelowanie braku tych 40 SO z własnej kieszeni.
- Te brakujące 40 SO… Jakoś ci się odwdzięczę Książe ciemności.
Więcej słów raczej nie potrzeba.
[…]
Maou leciał w kapsule przysłuchując się Androidce. Jego serce odrobinę szybciej biło gdy na nią patrzył. Ciekawe czemu…
Wyprostował się, gdy usłyszał opowieść o Ziołach. Jednak wiadomość trochę go zawiodła. Forma naparu była dla niego odrobinę nieodpowiednia.
- Liście czy kwiaty mają właściwości psychodeliczne? Dałoby się zastosować je same, bez naparu? Prawdopodobnie uległyby wywietrzeniu. Tak rozumiem przymus zrobienia tego w płynie, aby jak najdłużej zachować enzymy, które po zerwaniu prawdopodobnie przez działanie powietrza szybko by utraciły większość z możliwości.
Maou nie cieszył się na myśl, działania w ugrupowaniach religijnych, bo nie to było jego celem. Mógłby zastosować to w czasie walki. Przez dym ze spalania Kwiatów/liści, sprawić chmurę „Fazy” przez którą ograniczyłby możliwości swoich przeciwników.
Jednak utwierdził, się w przekonaniu… Byłoby możliwe zastosowanie tego w celach agresywnych. Wystarczyłoby zrobić z tego pigułkę. Problemem byłaby próba dostarczenia tego do ust wrogów. Dla chcącego nic trudnego.
[…]
Jakiś czas później. Maou sprawdził swoje pasy bezpieczeństwa. Poprawił swój fotel i pozycję bezpieczeństwa na wypadek silnego uderzenia. Słysząc odpowiednie miejsca patrzył się na panel. Po długim zastanowieniu myślał nad Nr. 2 ze względu na wysokie bezpieczeństwo. Jak i Nr. 4 aby udzielić pomocy. Wszystkie inne odpadały, bo Maou bał się o własne życie. Tyle razy stawiał czoła niebezpieczeństwom. Pomoc była też ryzykowna. Dodatkowo Nr 4 wybrał ten niepełnosprytny demon. Całym sercem chciałby wybrać bezpieczeństwo. Jednak coś w sercu podpowiadało mu aby wybrał NR4. Pomoc Bliźniemu, taki mały diabełek kusił go, aby zgodził się z DebiloMięśniakiem. Jakby nie będąc sobą podjął decyzję całym sercem! Wybierze kierunek Sygnału Ratunkowego! Jego ręka leciała na przycisk „4”. Będzie niósł pomoc, więc chciał jak najszybciej narysować na czole czerwony krzyż i polecieć w sam środek walki nie myśląc o niczym.
Jego ręka była już nad przyciskiem „4”.
Nagle słyszał, że jego Bóg się odezwał, mówiąc coś prosto do niego. Ten natychmiast zwrócił się ku niemu. Czuł jak jego ręka wylądowała na przycisku.
Z uśmiechem na ustach odpowiedział mu. Za chwilę Androidka powiedziała o miejscu lądowania. Nagle jego twarz zamarła. Ze skrzypem robota, jego głowa skierowała się w kierunku Panelu z wyborem. Zobaczył jak jego ręka leży idealnie na przycisku NR 3!
- Oooo kur!@%$@%!$!%%. Wybrałem NR 3 burze piaskową.
Jego ręce znalazły się na jego głowie. Z całą siłą uderzył łepetyną o panel winiąc swoją głupotę i chwilę nieuwagi. Jego żółwia skorupa w której się skrywał, właśnie się zniszczyła. Wybrał najgorszą opcję z możliwych, a stał murem za Kenzuranem, jakby to nie był on.
Jego decyzja po części wbrew woli… Jednak był mężczyzną i nigdy nie cofał swoich czynów. Wybrał Burzę Piaskową i musi spić całą śmietankę piwa, którego naważył.
Jednak w głębi serca uważał, ze wybór był słuszny. Stać murem za swoim Mistrzem. Dodatkowo chciał odwiedzić zniszczony akwedukt, bo pewnie tam może rosnąć ta roślina. Woda wylewająca się z tego miejsca mogłaby rozwinąć tam życie. Miał nikłą nadzieje, że znajdzie tam owe rośliny.
Jego źrenice się rozszerzyły. Przypomniał sobie o swoim wcześniejszym krzyku. Szybko naprostował swoją wypowiedz, kłamiąc w żywe oczy.
- Wybieram NR3. Pluję w oczy niebezpieczeństwu i nigdy się nie bałem. Jako Dumna istota u boku władcy wybieram Ryzyko, bo tak mam na drugie imię. Tak jak Matka kiedyś zaryzykowała wiążąc się z ojcem, tak ja teraz ryzykuję życiem jako roślina. Pewnie będę uwiązany przez całe życie i zginę tam, dając rady jeszcze spłodzić potomka. Jak DUMNA istota wskoczę prosto w ten morderczy ryj burzy i będę się przy tym śmiał mu prosto w twarz. W oku cyklonu będzie śmiejący się Debil.
Kończąc swoje narzekanie, poprawił się w fotelu. Gotując się, aby brać na klatę to co się stało.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 16, 2018 9:20 pm
Mistrz Gry: VVien
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
- Maou, rozumiem, że wulgarny język miał być wyznacznikiem ekscytacji wybrania tak niebezpieczną pozycją? - spytała, bowiem wszyscy dokładnie słyszeli, jak omyłkowo demon nacisnął numer trzy, ale tylko robot czuł się najwyraźniej tym podekscytowany.
- Głosowanie zostało zakończone i została wybrana opcja numer trzy. Dość ryzykowna, gdyż burza piaskowa pochłonęła już wiele ofiar z naszej ekspedycji. Obecne żniwo tejże anomalii pogodowej to dwanaście drużynowych zgonów w skali miesięcznej. -
Nagle kapsuły się zatrzęsły, wszyscy mogli poczuć turbulencje i powolny wzrost temperatury. Nic w tym dziwnego, gdyż przystępowali do przekraczania kolejnych barier atmosfery.
- Doceniam twoją odwagę Maou! Możemy pośmiać się razem hahaha - przez interkom dobiegł niezbyt szczery i wyjątkowo sztuczny śmiech.
- Pragnę zaznaczyć, że pozwoliłam już sobie uregulować wszystkie płatności, zapewne spoglądając na wasze kapsułki dostrzeżecie znaczny spadek środków. Proszę się tym nie martwić, gdyż łuskowy szlak powinien z łatwością zwrócić tak małostkową kwotę. Pomyślcie o tym, jak o inwestycji w przyyyyyszłość! -
Przeciągnęła słowa, a wszyscy odczuli znaczne przeciążenie. Okno zostało natychmiastowo przyćmione przez piaskowy całun, a zakłócenia przyczyniły się do parominutowej ciszy radiowej. Grzmot i wszystko stanęło, a za przezroczystą barierą dało się dostrzec piaski pustyni na zasięg jednego metra.
- Przepraszam za utrudnienia, łączność została przywrócona. Podstawowa diagnoza, czy wszyscy bezpiecznie wylądowali? Proszę dać znać - Soka przemówiła, a następnie milczała dopóki każdy z osobna nie dał znaku życia. Po dopiero pięciu minutach kontynuowała, niezależnie od tego, czy ktoś postanowił dać znać, że żyje, czy też zamilkł na wieki.
- Zrzut będzie za dwadzieścia pięć minut. Proponuje pośpieszne opracowanie strategii przetrwania w burzy piaskowej. W związku ze znacznym ograniczeniem widoczności do maksymalnego zasięgu dwóch metrów, radzę nie oddalać się od kapsuł. Wylądowaliśmy stosunkowo blisko siebie, a więc powinniśmy bez większych problemów nawigować między kapsułami. -
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
- Maou, rozumiem, że wulgarny język miał być wyznacznikiem ekscytacji wybrania tak niebezpieczną pozycją? - spytała, bowiem wszyscy dokładnie słyszeli, jak omyłkowo demon nacisnął numer trzy, ale tylko robot czuł się najwyraźniej tym podekscytowany.
- Głosowanie zostało zakończone i została wybrana opcja numer trzy. Dość ryzykowna, gdyż burza piaskowa pochłonęła już wiele ofiar z naszej ekspedycji. Obecne żniwo tejże anomalii pogodowej to dwanaście drużynowych zgonów w skali miesięcznej. -
Nagle kapsuły się zatrzęsły, wszyscy mogli poczuć turbulencje i powolny wzrost temperatury. Nic w tym dziwnego, gdyż przystępowali do przekraczania kolejnych barier atmosfery.
- Doceniam twoją odwagę Maou! Możemy pośmiać się razem hahaha - przez interkom dobiegł niezbyt szczery i wyjątkowo sztuczny śmiech.
- Pragnę zaznaczyć, że pozwoliłam już sobie uregulować wszystkie płatności, zapewne spoglądając na wasze kapsułki dostrzeżecie znaczny spadek środków. Proszę się tym nie martwić, gdyż łuskowy szlak powinien z łatwością zwrócić tak małostkową kwotę. Pomyślcie o tym, jak o inwestycji w przyyyyyszłość! -
Przeciągnęła słowa, a wszyscy odczuli znaczne przeciążenie. Okno zostało natychmiastowo przyćmione przez piaskowy całun, a zakłócenia przyczyniły się do parominutowej ciszy radiowej. Grzmot i wszystko stanęło, a za przezroczystą barierą dało się dostrzec piaski pustyni na zasięg jednego metra.
- Przepraszam za utrudnienia, łączność została przywrócona. Podstawowa diagnoza, czy wszyscy bezpiecznie wylądowali? Proszę dać znać - Soka przemówiła, a następnie milczała dopóki każdy z osobna nie dał znaku życia. Po dopiero pięciu minutach kontynuowała, niezależnie od tego, czy ktoś postanowił dać znać, że żyje, czy też zamilkł na wieki.
- Zrzut będzie za dwadzieścia pięć minut. Proponuje pośpieszne opracowanie strategii przetrwania w burzy piaskowej. W związku ze znacznym ograniczeniem widoczności do maksymalnego zasięgu dwóch metrów, radzę nie oddalać się od kapsuł. Wylądowaliśmy stosunkowo blisko siebie, a więc powinniśmy bez większych problemów nawigować między kapsułami. -
- Nihilius Imperius
- Liczba postów : 330
Data rejestracji : 16/08/2018
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 16, 2018 10:32 pm
Początkowo słuchał tego co jeszcze miał mu do powiedzenia małpiasty wojownik. Miał nadzieję, że nie będzie problemem On i jego proste myślenie. Da mu coś do zabicia i tyle. Pewnie będzie masa golemów lub innych potworów które będzie mógł lać po pysku lub po innej rzeczy którą mają. Pewnie mu nie będzie to przeszkadzać. Imperius może i brałby udział w takich zabawach, ale na razie wiele nie może zrobić, więc będzie dowodził. Po za tym już miał parę walk za Sobą więc jakieś doświadczenie w tym miał. Pewnie jego kompan mu i tak nie uwierzy co do tego, ale trudno. Tak bywa. Nie musi. Przekona się o tym na własnej skórze lub podczas walki. Wtedy się przekona, że warto służyć komuś takiemu jak On. Po za tym pewnie ma doświadczenie w służbie u kogoś. W końcu saiyanie to byli i są żołnierzami czy też najemnikami. Czasem nawet zwykłymi bandytami, rzezimieszkami czy rabusiami co widać w charakterze tego jegomościa. Czarno na białym. Niestety. Przynajmniej wie, że nie powinien dostać nożem w plecy od kogoś o tak prostym charakterze którego obchodzi tylko walka i pieniądze na transport. Jak zginie to jego wola. Nie będzie się tym przejmował. W końcu to nie jego sprawa. Mimo to liczy, że tamten pójdzie po rozum do głowy i dołączy do frakcji Nihiliusa. Tak będzie najlepiej. Dla całej trójki. W każdym razie ten saiyan mówił, że jak zostanie królem to reszta nie ma wyboru i musi go słuchać bo inaczej zostaną uznani za dezerterów lub zdrajców. Ale w końcu to są buntownicy i rebelianci, więc niewiele się to różni. Mimo to jednak nie był tego wszystkiego pewien. Co go wcale nie dziwiło. Co do dorzucenia się to na szczęście powiedział, że się dorzuci. Nie jest taki głupi. Pokiwał głową. Cieszył się, że nie ma jakiegoś imbecyla w zespole. Chyba nie ma. Ale reszta to co mówił na temat tej sprawy to go rozbawiła. Sam Sobie poradzi? Mówił, że nie potrzebuje pomocy na tego stwora i sam da radę. Jasne. Zobaczymy. Chociaż kto wie. Może nie będzie wrogiem, ale przyjacielem. W co wątpił. Nie zabrania im jednakże dołączyć do walki. Zabawne. Potem przyznał, że jego rasa też używa chytrych sztuczek, a On sam nie poznał transformacji w wielką małpę! No do jasnej cholery jak to nie!? Imperius nie wiedział co o tym myśleć. Jak tamten nie potrafi się zamienić w goryla to będą znacznie słabsi od drużyny gdzie gość wie jak się w małpę zamienić. No to pięknie. Zarąbiście przydatny członek drużyny. Westchnął. Słyszał o tym, że niektórzy się nie potrafią zmieniać. Nie sądził tylko, że taki ktoś będzie w jego zespole. To zmienia postać rzeczy. Na gorsze.
Potem odezwał się na ten temat Maou. Środek do osiągnięcia celu. Też coś. Ale niech mu będzie. To o pięknej Pani android przemilczał. Najwidoczniej jego kompan starał się uwieść ich towarzyszkę niedoli. Niech się bawi. Jest w końcu młody. W sumie obaj są, bo się nie starzeją tak po prawdzie. Potem słuchał tego co dalej miał do powiedzenia. Podobno niepotrzebnie się bał o Swoją reputację. Na razie miał rację. Na razie. Jak zostanie Bogiem to jego reputacja będzie bardzo ważna. Nawet nie wie jak bardzo. Gdy usłyszał o zmianie maski na inną i, by wszystko było ku jego wspaniałości to, aż nie wiedział co powiedzieć! Tylko pokiwał głową i podrapał się po brodzie. Nie spodziewał się takich słów w tym wypadku chociaż musiał przyznać, że połechtały jego ego. Mimo wszystko dumnie je przyjął tak jak powinien zrobić to normalny władca. Jego mina znaczyła, że bardzo mu się spodobała ta odpowiedź. Następnie przyszła kolej na to, by wyłożyć kasę na stół. Powiedział co i po co potrzebuje i za ile. Słuchał tego z uwagą. Okazało się, że jako handlarz jest biedakiem. No niestety. On też był. Co zrobisz nic nie zrobisz. Przynajmniej jakoś wyłożyli smoczy oddech i ruszą z kopyta. Powiedział, że wiele tym działaniem ryzykuje. Nie zgadzał się z nim. Uważał, że ryzykowałby wiele bez tych rzeczy. Bez tego działania. Pewnie się o tym przekona. To co jednakże zobaczył dalej to nie wiedział czy się śmiać czy płakać. Zaczął podrywać androidke na ich oczach dając jej podarek. Jeszcze był czerwony na twarzy! No, no, no. Kto by się spodziewał. Postanowił tego jednakże nie komentować. Potem mówił, że chciałby, by została jego towarzyszką. Ciekawe czy na całe życie. Trochę to wyglądało jakby się oświadczał. Ciekawe czy będą małe Maou. Im więcej wyznawców tym lepiej! Oraz ciekawe, czy będzie zaproszony na ślub. Żarty żartami, ale ta sytuacja była co najmniej dziwna. Mimo to nie wtrącał się. Nawet nie reagował. Oszczędzi mu dalszego zażenowania. Potem usłyszał o pożyczce i tytuł księcia ciemności. Dobry tytuł do łechtania ego jak inne. Dlatego też dołożył mu się. W przeciwieństwie do nich zapewne nie uważał tego za stratę. Wierzył, że się i tak odbiję. Jak tylko zgarnie relikt to wtedy nawet mógłby zapłacić znacznie więcej! Tylko musi im to wszystko wyjść. Potem słyszał coś o tych liściach. Na pewno się to przyda i warto się dowiedzieć o tym jak najwięcej, by to wykorzystać w praktyce na ich wrogach.
Po pewnym dłużej nieokreślonym czasie cała reszta również wybierała, gdzie będą chcieli wylądować. Nihilius okazał się szaleńcem który wybrał najbardziej ryzykowne podejście. Ale jak to mówią. Im większe ryzyko tym większa nagroda! Miał nadzieję, że przy tym nie zginą na początku, ale jakoś dadzą radę. Na szczęście nie było daleko na inny biom, więc jakoś przejdą dalej. Dadzą radę. Wierzył w to.
Okazało się niestety, że nikt nie wierzył w jego wybór. Nawet Kenzuran. Nie wiedział, że ten okaże się zwyczajnym tchórzem. Prychnął na to. Uważał go za tchórza. Jest to nierozsądna decyzja o ile, by zginęli. Wątpił, że byli tacy słabi, że zginą przy pierwszej burzy piaskowej. Słaba widoczność to prawda. Ale od czego mają scoutery? A jak nie to od czego mają robota? Będą się po prostu mogli kierować w jedną stronę do zigguratów, albo zostać tam gdzie są. Co do wezwania pomocy to o mało co nie umarł ze śmiechu.
- Co jeśli te wezwanie pomocy to faktycznie pułapka. Kto wie, czy to nie jest blef i nie zaczają się na głupców o dobrych sercach. Wiesz, jakby to była sama pułapka to nie byłby to jakiś wielki problem nawet, jeśli mają czynnik zaskoczenia. To nie byłaby sprawiedliwa walka jak to lubisz nazywać. Nie wiem jak Tobie, ale nie uśmiecha mi się chodzić w środku pustyni. To jest znacznie gorsze od jakiejś tam zasadzki. Wolę się nie zgubić po drodze.
Więc potwierdził trochę słowa Kenzurana, ale i go poprawił. Mogliby się przecież zgubić. Zgubienie się na pustyni to jak wyrok śmierci. Tak naprawdę też się nad tym zastanawiał, ale jednak. Chodzić po środku pustyni? Lepiej nie. Nie potrzebne mu to. Samemu Maou jednakże też się to nie podobało. Tym bardziej, że wybrał to przypadkowo i wyszło na jego. Złorzeczył i klął, a potem udawał, że taki miał plan. Jasne. Chociaż jego słowa, humor i żarty go rozbawiły. Mimo to uważał, że tamten przesadza, ale nic to. Wybór został dokonany. Już niedługo wylądują.
Robot postanowił też dodać coś od Siebie na ten temat. Wyznacznik ekscytacji. Ta jasne. Coś takiego. Szczerze w to wątpił, ale nieważne. Głosowanie zakończone. Z resztą dodała, że to bardzo ryzykowne i wiele drużyn tam zginęło. Dobrze dla nich. Może coś znajdą po nich? To byłoby zacne.
- W takim razie coś tam może po nich być prawda? Jakieś dodatkowe rzeczy czy smoczy oddech. O ile byśmy ogarnęli ciała w tym piasku. Nie licząc burzy oczywiście.
Bo kto wie, może się okazać, że niczego nie znajdą. Tylko pytanie, czy jeśli burza piaskowa się skończy to ogarną te dawne drużyny. Chociaż co do tej odwagi i wspólnego śmiechu to, aż sam się zaśmiał. Uregulowała wszelką płatność. Doskonale. Sprawdził czy się wszystko zgadza. Tak czy inaczej zgadzał się z jej słowami. To była inwestycja w przyszłość!
Kapsuła powoli wchodziła w atmosferę. Od razu poczuł turbulencję i rosnącą temperaturę, a następnie usłyszał huk i odczuł uderzenie. Wreszcie byli na miejscu! Też im to zakomunikowała. Oczywiście nic nie widział przez burzę, ale na razie nie wychodził z kapsuły. Miał zakomunikować, że żyje. Nic prostszego!
- Myślę, więc Jestem!
Walnął żartem. Ciekawe czy ktoś to zrozumie. Wymyślił na poczekaniu. A może Sobie przypomniał? Kto tam wie. Czytał różne dziwne rzeczy w laboratorium.
Wysłuchał androidki dalej. Zrzut niedługo będzie. Postanowił podzielić się Swoimi przemyśleniami.
- Proponuję byśmy na razie byli w kapsułach o ile te, są w stanie wytrzymać burze piaskową. Można poczekać w nich, aż się skończy. Jeśli natomiast nie, są takie wytrzymałe to proponuję znaleźć, bądź zrobić jakieś schronienie oraz poczekać na zrzut. Pamiętajcie, że mamy przy Sobie kapsułki z domami.
Dom pośrodku piasków? Czemu nie. Nie takie rzeczy się widziało, bądź robiło.
- Można też ruszać zadki w bezpieczniejsze miejsce, ale to dopiero po zrzucie. Musimy najpierw do niego dotrwać, a następnie coś wymyślimy.
Jeśli się okaże, że kapsuły nie wytrzymają to zabiera je i stawia dom, o ile kobieta uzna, że to dobry pomysł. Niestety nie wiedział jak silna może być ta burza, ale w końcu jakoś tutaj inne zespoły padły prawda? Właśnie. W tym sęk. Oni będą inni! Poczeka też na propozycję innych. Dobry Bóg i Władca potrafią słuchać rad i z nich korzystać!
Potem odezwał się na ten temat Maou. Środek do osiągnięcia celu. Też coś. Ale niech mu będzie. To o pięknej Pani android przemilczał. Najwidoczniej jego kompan starał się uwieść ich towarzyszkę niedoli. Niech się bawi. Jest w końcu młody. W sumie obaj są, bo się nie starzeją tak po prawdzie. Potem słuchał tego co dalej miał do powiedzenia. Podobno niepotrzebnie się bał o Swoją reputację. Na razie miał rację. Na razie. Jak zostanie Bogiem to jego reputacja będzie bardzo ważna. Nawet nie wie jak bardzo. Gdy usłyszał o zmianie maski na inną i, by wszystko było ku jego wspaniałości to, aż nie wiedział co powiedzieć! Tylko pokiwał głową i podrapał się po brodzie. Nie spodziewał się takich słów w tym wypadku chociaż musiał przyznać, że połechtały jego ego. Mimo wszystko dumnie je przyjął tak jak powinien zrobić to normalny władca. Jego mina znaczyła, że bardzo mu się spodobała ta odpowiedź. Następnie przyszła kolej na to, by wyłożyć kasę na stół. Powiedział co i po co potrzebuje i za ile. Słuchał tego z uwagą. Okazało się, że jako handlarz jest biedakiem. No niestety. On też był. Co zrobisz nic nie zrobisz. Przynajmniej jakoś wyłożyli smoczy oddech i ruszą z kopyta. Powiedział, że wiele tym działaniem ryzykuje. Nie zgadzał się z nim. Uważał, że ryzykowałby wiele bez tych rzeczy. Bez tego działania. Pewnie się o tym przekona. To co jednakże zobaczył dalej to nie wiedział czy się śmiać czy płakać. Zaczął podrywać androidke na ich oczach dając jej podarek. Jeszcze był czerwony na twarzy! No, no, no. Kto by się spodziewał. Postanowił tego jednakże nie komentować. Potem mówił, że chciałby, by została jego towarzyszką. Ciekawe czy na całe życie. Trochę to wyglądało jakby się oświadczał. Ciekawe czy będą małe Maou. Im więcej wyznawców tym lepiej! Oraz ciekawe, czy będzie zaproszony na ślub. Żarty żartami, ale ta sytuacja była co najmniej dziwna. Mimo to nie wtrącał się. Nawet nie reagował. Oszczędzi mu dalszego zażenowania. Potem usłyszał o pożyczce i tytuł księcia ciemności. Dobry tytuł do łechtania ego jak inne. Dlatego też dołożył mu się. W przeciwieństwie do nich zapewne nie uważał tego za stratę. Wierzył, że się i tak odbiję. Jak tylko zgarnie relikt to wtedy nawet mógłby zapłacić znacznie więcej! Tylko musi im to wszystko wyjść. Potem słyszał coś o tych liściach. Na pewno się to przyda i warto się dowiedzieć o tym jak najwięcej, by to wykorzystać w praktyce na ich wrogach.
Po pewnym dłużej nieokreślonym czasie cała reszta również wybierała, gdzie będą chcieli wylądować. Nihilius okazał się szaleńcem który wybrał najbardziej ryzykowne podejście. Ale jak to mówią. Im większe ryzyko tym większa nagroda! Miał nadzieję, że przy tym nie zginą na początku, ale jakoś dadzą radę. Na szczęście nie było daleko na inny biom, więc jakoś przejdą dalej. Dadzą radę. Wierzył w to.
Okazało się niestety, że nikt nie wierzył w jego wybór. Nawet Kenzuran. Nie wiedział, że ten okaże się zwyczajnym tchórzem. Prychnął na to. Uważał go za tchórza. Jest to nierozsądna decyzja o ile, by zginęli. Wątpił, że byli tacy słabi, że zginą przy pierwszej burzy piaskowej. Słaba widoczność to prawda. Ale od czego mają scoutery? A jak nie to od czego mają robota? Będą się po prostu mogli kierować w jedną stronę do zigguratów, albo zostać tam gdzie są. Co do wezwania pomocy to o mało co nie umarł ze śmiechu.
- Co jeśli te wezwanie pomocy to faktycznie pułapka. Kto wie, czy to nie jest blef i nie zaczają się na głupców o dobrych sercach. Wiesz, jakby to była sama pułapka to nie byłby to jakiś wielki problem nawet, jeśli mają czynnik zaskoczenia. To nie byłaby sprawiedliwa walka jak to lubisz nazywać. Nie wiem jak Tobie, ale nie uśmiecha mi się chodzić w środku pustyni. To jest znacznie gorsze od jakiejś tam zasadzki. Wolę się nie zgubić po drodze.
Więc potwierdził trochę słowa Kenzurana, ale i go poprawił. Mogliby się przecież zgubić. Zgubienie się na pustyni to jak wyrok śmierci. Tak naprawdę też się nad tym zastanawiał, ale jednak. Chodzić po środku pustyni? Lepiej nie. Nie potrzebne mu to. Samemu Maou jednakże też się to nie podobało. Tym bardziej, że wybrał to przypadkowo i wyszło na jego. Złorzeczył i klął, a potem udawał, że taki miał plan. Jasne. Chociaż jego słowa, humor i żarty go rozbawiły. Mimo to uważał, że tamten przesadza, ale nic to. Wybór został dokonany. Już niedługo wylądują.
Robot postanowił też dodać coś od Siebie na ten temat. Wyznacznik ekscytacji. Ta jasne. Coś takiego. Szczerze w to wątpił, ale nieważne. Głosowanie zakończone. Z resztą dodała, że to bardzo ryzykowne i wiele drużyn tam zginęło. Dobrze dla nich. Może coś znajdą po nich? To byłoby zacne.
- W takim razie coś tam może po nich być prawda? Jakieś dodatkowe rzeczy czy smoczy oddech. O ile byśmy ogarnęli ciała w tym piasku. Nie licząc burzy oczywiście.
Bo kto wie, może się okazać, że niczego nie znajdą. Tylko pytanie, czy jeśli burza piaskowa się skończy to ogarną te dawne drużyny. Chociaż co do tej odwagi i wspólnego śmiechu to, aż sam się zaśmiał. Uregulowała wszelką płatność. Doskonale. Sprawdził czy się wszystko zgadza. Tak czy inaczej zgadzał się z jej słowami. To była inwestycja w przyszłość!
Kapsuła powoli wchodziła w atmosferę. Od razu poczuł turbulencję i rosnącą temperaturę, a następnie usłyszał huk i odczuł uderzenie. Wreszcie byli na miejscu! Też im to zakomunikowała. Oczywiście nic nie widział przez burzę, ale na razie nie wychodził z kapsuły. Miał zakomunikować, że żyje. Nic prostszego!
- Myślę, więc Jestem!
Walnął żartem. Ciekawe czy ktoś to zrozumie. Wymyślił na poczekaniu. A może Sobie przypomniał? Kto tam wie. Czytał różne dziwne rzeczy w laboratorium.
Wysłuchał androidki dalej. Zrzut niedługo będzie. Postanowił podzielić się Swoimi przemyśleniami.
- Proponuję byśmy na razie byli w kapsułach o ile te, są w stanie wytrzymać burze piaskową. Można poczekać w nich, aż się skończy. Jeśli natomiast nie, są takie wytrzymałe to proponuję znaleźć, bądź zrobić jakieś schronienie oraz poczekać na zrzut. Pamiętajcie, że mamy przy Sobie kapsułki z domami.
Dom pośrodku piasków? Czemu nie. Nie takie rzeczy się widziało, bądź robiło.
- Można też ruszać zadki w bezpieczniejsze miejsce, ale to dopiero po zrzucie. Musimy najpierw do niego dotrwać, a następnie coś wymyślimy.
Jeśli się okaże, że kapsuły nie wytrzymają to zabiera je i stawia dom, o ile kobieta uzna, że to dobry pomysł. Niestety nie wiedział jak silna może być ta burza, ale w końcu jakoś tutaj inne zespoły padły prawda? Właśnie. W tym sęk. Oni będą inni! Poczeka też na propozycję innych. Dobry Bóg i Władca potrafią słuchać rad i z nich korzystać!
- GośćGość
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 16, 2018 11:18 pm
Kenzuran odczuwał lekkie wstrząsy, ale to było normalne, oczywiście saiyańskie kapsuły były inne i oczywiście dzięki nim, ledwo co się odczuwało turbulencje. Te jednak były zupełnie inne, ponieważ nie były one takie same jak te, które należały do jego rodu, ale musiał się przyzwyczaić, nie miał innego wyboru. Po wytłumaczeniu wszystkiego swojemu demonowi, który mu towarzyszył, była dłuższa ciszy i za chwilę niestety to się skończyło, kiedy to Androidka na nowo przemówiła. Oczywiście wpierw to co zrobiła, opieprzyła młodszego demonika, który to wybrał także niestety opcje trzecią. Czarnowłosemu mimo to tak bardzo nie przeszkadzało, gdyż skoro był trenowany pod okiem swojego Staruszka, który go uczył walczyć ze szkarłatnymi burzami piaskowymi, to wiedział że to także wytrzyma. Pamiętał doskonale jak on oraz jego starsza Siostra Klen byli praktycznie sztywno przyciśnięci do czerwonej gleby, gdy burze piaskowe nadciągały w ich kierunku. Kolejne słowa cyborga padły na temat liczby ofiar, ale Ogoniasty wiedział że jemu to tak bardzo nie grozi, przeżywał gorsze rzeczy i na pewno nie podda się walki z kataklizmem, nie może się wycofać! Wojownik westchnął pod nosem i już miał zamiar to wszystko skomentować, ale strasznie robotka się rozgadała, jak na maszynę. Wytłumaczyła jeszcze, że wszystkie wpłaty zostały uregulowane, a potem na chwilę straciła z nimi łączność. To wiadomo, że było normalne, skoro wchodzili już w atmosferę i ich kapsuły delikatnie ukazywały jak bardzo mocno się żarzą. Młody Saiyanin już po raz ostatni usłyszał głos sztucznej inteligencji, która wytłumaczyła za ilę wyląduje i jak bardzo blisko siebie walną o glebę ich jednoosobowe transporty.
Po całkowitej wypowiedzi ze strony ze strony maszyny, w jego stronę odezwał się ponownie heretyk. Znowu będą rozmawiać o babci Maryni i innych bezsensownych rzeczach. Tylko prychnął, a potem odpowiedział:
-No właśnie o to mi chodzi, my będziemy lepsze zaskoczenie, ponieważ oni się będą spodziewać jakiś niewinnych istot, dlatego też byśmy zaatakowali pierwsi i byśmy mieli ich cały sprzęt oraz pieniądze, no i inne przydatne rzeczy, zawsze to by było coś... - skwitował i skrzyżował przedramiona na swoim torsie. Teraz była dłuższa cisza i można było bardziej odczuć jak ich pojazdy coraz bardziej mocniej są pokryte ognistym żarem wchodzenia w planetarną przestrzeń i coraz bliżej są do wylądowania. Syn Kellana usłyszał jeszcze to co miał do powiedzenia rogacz, a potem już była tylko cisza. Minęło kilka minut, aż wreszcie można było usłyszeć trzy porządne łupnięcia kapsuł o twardą powierzchnię planety, a przez szybę nie dało się nic zobaczyć. Za chwilę znowu w jego uszach zabrzmiał głos mrocznego gościa, który stwierdził że "myśli i jest". Brat Klen zupełnie tego nie zrozumiał, więc westchnął pod nosem i przycisnął przycisk by także zakomunikować, że jest cały:
-No dobra, to co? Wychodzimy czy nie? - to pytanie oczywiście kierował do robotki, która miała im zakomunikować najprawdopobodniej kiedy burza się osłabi i będą mieli lepsze szanse na przetrwanie. Oczywiście za chwilę znowu głos demona zabrzmiał, tylko który stwierdził że jeśli maszyny nie wytrzymają, to będzie trzeba je zabrać i wybudować prowizoryczne schronienie na pustyni, gdzie panuje pustynny chaos. W sumie to prawda, Kenzuran uważnie nie słuchał, ale przypomniał sobie że mają podobno w tych dziwnych kapsułach schowane mieszkania i mogą je wykorzystać na tą okazje. Teraz tylko kwestia czasu zanim wyruszą, no i zanim dopiero wylądują na miejsce.
- Maou
- Liczba postów : 40
Data rejestracji : 21/10/2018
Identification Number
HP:
(595/950)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Pon Gru 17, 2018 6:02 pm
Słysząc pytanie od Androidki, pokazał niepewny uśmiech. Zastanawiał się nad swoją pełną pasji ekscytacją. Wulgarne słowa i złość które pokazał, zostały mylnie odebrane. Jednak nie chcąc wyprowadzać jej z błędu i kłamać nadal, spróbował posłać szczery uśmiech. Mówiąc powoli i dokładnie do niej
- Byłem dzięki temu tak szczęśliwy, że zapomniałem o słownictwie przy pięknej - tak sześć na dziesięć -damie. - W połowie zdania wtrącił swoją ocenę podświadomie. Gdy już wyszło to z jego plugawych ust, miał ochotę ugryźć się w język za karę. co się stało to się nie odstanie. Po prostu zignorował sam siebie. Jakby to co powiedział nigdy nie miało miejsca. chwilę po tym usłyszał stwierdzenie robota. Dobrze wiedział co wybrał, bo był ogromnie zły na siebie. Nie wyraziłby tego nawet swymi słowami i tak byłyby samymi przekleństwami.
Słysząc o swojej wielkiej odwadze urosła jego duma i samoocena. Obrósł w piórka jak najpiękniejszy Paw. Był świadomy swojej nieskazitelności
-Hahaha
PYK (Zapięcie drugiego awaryjnego pasa bezpieczeństwa)
Był niesamowicie odważną i przepiękną osobą. Czułby się jakby mógł w każdej chwili rzucić się prosto w paszczę lwa. Zmieniłby swoje imię na "niebezpieczeństwo" bo był z nim za pan brat i pluł mu w twarz.
-Hahaha
PYK (Zapięcie trzeciego pasa Bezpieczeństwa)
Jego potężna i niezniszczalna osoba była doskonała. Jego Charakter odważnego jegomościa nie potrafiłby zmusić się do jakiegokolwiek tchórzliwego czynu.
-Hahaha
Maou Lekko uklepał poduszkę wciśnięta między pasy bezpieczeństwa. Poprawił też drugą za swoją głową, trzecią pod tyłkiem, czwartą pod plecami i piątą przed nogami.
Jego charakter nie pozwoliłby na wezwanie jakiejkolwiek pomocy. w końcu w każdej sytuacji dałby radę, przez swoją nieskazitelną odwagę.
-Hahaha
Sprawdził w Scouterze czy "sygnał SOS" jest nadal możliwy do wysłania. Sprawdził jego kod programistyczny, pod kontem błędów.
Kto odważny pomyślałby w ogóle o prowiancie i piciu? Taka osoba nie zawracałaby sobie tym tyłka, w końcu mogłaby ją znaleźć gdziekolwiek. Nieraz odwaga stawiała już tyle razy czoła niebezpieczeństwom, ze znalezienie tego miałby w małym palcu.
-Hahaha
Maou sprawdził swój prowiant i napitek. Kiwnął w końcu głową, będąc zadowolonym. Był dumny i "odważny". Jego robotyczny śmiech na siłę sprawił, ze zaschło mu w gardle. Jego "hahaha" było kompletnie nieszczere i wyjątkowo sztuczne.
W tym momencie zatrzęsło jego kapsułą. Złapał się mocniej za pasy, a z jego źrenic poleciała ledwie widoczna łezka. Jego łapy trzęsły się ze strach... Odwagi.
Na jego szczęście właśnie w tej chwili zemdlał...
Obudził się w czasie ciszy radiowej. Spanikowany odezwał się przez interkom.
- Dotarliśmy? HALO?! JEEEEST TAM KTO?!
Jego panika nagle się powiększyła jak nie dostawał odpowiedzi przez jakieś 20 sekund. Jego zapłakana twarz wpatrywała się w burze za pulpitem.
- Oni... Zginęli?!
Nie wiedział co począć. Odpiął się natychmiast, ale naokoło niego pozostały poduszki. Wyglądał jak związana puchata kulka z miejscem na oczy. Nie wiedział co począć to wywoływał wszystkich przez intercom. Niekiedy zdenerwowany irytował się i bluzgał na Lini.
- Imperiusie przestałeś być mi Bogiem
Cisza... Może słowa były za mało mocne?
- Plugawy demon jest idiotą... Idiotą... Idiotą
Nic cisza. Jednak wydawało mu się jakby interkom odzywał się alfabetem morsa, co po odszyfrowaniu brzmiało "prawda... prawda... Prawda...". Po takich słowach powinno nastąpić oburzenie a ten "umysłowy człowiek" powinien natychmiast zripostować. Maou podrapał się po głowie, nie wiedząc co robić dalej. Czuł żal po utracie dwóch jego kompanów. Androidki i Nihiliusa.
- Boże Nihiliusie ja rozumiem, że oprócz nas inteligentnych, na świecie musza być tez debile, ale nasz kompan to już przesada. Totalne pojechanie zadem po nieobrobionej bandzie z drewna do beczki pełnej spirytusu.
CISZA. NIE NO, za taki tekst już na pewno dostałby ripostę. Z Nihiliusem nie zadziałało, z "Dumnym i silnym" buraczkiem tez nie. Pozostała tylko jedna opcja... Jak to nie zadziała to już nie wie co...
Szt. Parominutowa cisza ustała i niemalże natychmiast dało się usłyszeć głos Maou na cały Interkom.
- SOKA KOCHAM CIEEEEEEEEEEEEEEEEEE
Bohater pogłaskał się po brwiach i dodał już ciszej.
-Znowu cisza... co jest z tym interkomem? Może to lepiej ze nikt tego nie słyszał...
Oczywiście powiedział to ponownie przez interkom kapsuły. Wzruszył ramionami.
HUK
Jego ciało uderzyło w sufit po grzmotnięciu Kapsuły w ziemię. Na szczęście pasy zahaczyły o jego poduszkowe ubranie i nie pozwoliły na zbytni cios. Po sekundzie było słychać ponowny Huk, gdy jego ciało opadło ponownie na ziemie. Na szczęście niż mu się nie stało, dzięki tylu zabezpieczeniom.
Naprawdę myślał, że jest już po nim. Był trochę obolały, ale wylizał się już po minucie. Wtedy też usłyszał głos w intercomie i był szczęśliwy. Chciał się odezwać, ale ugryzł się w język. postanowił udawać martwego. Usiadł w fotelu i się odprężył. Nieświadomy tego co zdarzyło się wcześniej.
- Byłem dzięki temu tak szczęśliwy, że zapomniałem o słownictwie przy pięknej - tak sześć na dziesięć -damie. - W połowie zdania wtrącił swoją ocenę podświadomie. Gdy już wyszło to z jego plugawych ust, miał ochotę ugryźć się w język za karę. co się stało to się nie odstanie. Po prostu zignorował sam siebie. Jakby to co powiedział nigdy nie miało miejsca. chwilę po tym usłyszał stwierdzenie robota. Dobrze wiedział co wybrał, bo był ogromnie zły na siebie. Nie wyraziłby tego nawet swymi słowami i tak byłyby samymi przekleństwami.
Słysząc o swojej wielkiej odwadze urosła jego duma i samoocena. Obrósł w piórka jak najpiękniejszy Paw. Był świadomy swojej nieskazitelności
-Hahaha
PYK (Zapięcie drugiego awaryjnego pasa bezpieczeństwa)
Był niesamowicie odważną i przepiękną osobą. Czułby się jakby mógł w każdej chwili rzucić się prosto w paszczę lwa. Zmieniłby swoje imię na "niebezpieczeństwo" bo był z nim za pan brat i pluł mu w twarz.
-Hahaha
PYK (Zapięcie trzeciego pasa Bezpieczeństwa)
Jego potężna i niezniszczalna osoba była doskonała. Jego Charakter odważnego jegomościa nie potrafiłby zmusić się do jakiegokolwiek tchórzliwego czynu.
-Hahaha
Maou Lekko uklepał poduszkę wciśnięta między pasy bezpieczeństwa. Poprawił też drugą za swoją głową, trzecią pod tyłkiem, czwartą pod plecami i piątą przed nogami.
Jego charakter nie pozwoliłby na wezwanie jakiejkolwiek pomocy. w końcu w każdej sytuacji dałby radę, przez swoją nieskazitelną odwagę.
-Hahaha
Sprawdził w Scouterze czy "sygnał SOS" jest nadal możliwy do wysłania. Sprawdził jego kod programistyczny, pod kontem błędów.
Kto odważny pomyślałby w ogóle o prowiancie i piciu? Taka osoba nie zawracałaby sobie tym tyłka, w końcu mogłaby ją znaleźć gdziekolwiek. Nieraz odwaga stawiała już tyle razy czoła niebezpieczeństwom, ze znalezienie tego miałby w małym palcu.
-Hahaha
Maou sprawdził swój prowiant i napitek. Kiwnął w końcu głową, będąc zadowolonym. Był dumny i "odważny". Jego robotyczny śmiech na siłę sprawił, ze zaschło mu w gardle. Jego "hahaha" było kompletnie nieszczere i wyjątkowo sztuczne.
W tym momencie zatrzęsło jego kapsułą. Złapał się mocniej za pasy, a z jego źrenic poleciała ledwie widoczna łezka. Jego łapy trzęsły się ze strach... Odwagi.
Na jego szczęście właśnie w tej chwili zemdlał...
Obudził się w czasie ciszy radiowej. Spanikowany odezwał się przez interkom.
- Dotarliśmy? HALO?! JEEEEST TAM KTO?!
Jego panika nagle się powiększyła jak nie dostawał odpowiedzi przez jakieś 20 sekund. Jego zapłakana twarz wpatrywała się w burze za pulpitem.
- Oni... Zginęli?!
Nie wiedział co począć. Odpiął się natychmiast, ale naokoło niego pozostały poduszki. Wyglądał jak związana puchata kulka z miejscem na oczy. Nie wiedział co począć to wywoływał wszystkich przez intercom. Niekiedy zdenerwowany irytował się i bluzgał na Lini.
- Imperiusie przestałeś być mi Bogiem
Cisza... Może słowa były za mało mocne?
- Plugawy demon jest idiotą... Idiotą... Idiotą
Nic cisza. Jednak wydawało mu się jakby interkom odzywał się alfabetem morsa, co po odszyfrowaniu brzmiało "prawda... prawda... Prawda...". Po takich słowach powinno nastąpić oburzenie a ten "umysłowy człowiek" powinien natychmiast zripostować. Maou podrapał się po głowie, nie wiedząc co robić dalej. Czuł żal po utracie dwóch jego kompanów. Androidki i Nihiliusa.
- Boże Nihiliusie ja rozumiem, że oprócz nas inteligentnych, na świecie musza być tez debile, ale nasz kompan to już przesada. Totalne pojechanie zadem po nieobrobionej bandzie z drewna do beczki pełnej spirytusu.
CISZA. NIE NO, za taki tekst już na pewno dostałby ripostę. Z Nihiliusem nie zadziałało, z "Dumnym i silnym" buraczkiem tez nie. Pozostała tylko jedna opcja... Jak to nie zadziała to już nie wie co...
Szt. Parominutowa cisza ustała i niemalże natychmiast dało się usłyszeć głos Maou na cały Interkom.
- SOKA KOCHAM CIEEEEEEEEEEEEEEEEEE
Bohater pogłaskał się po brwiach i dodał już ciszej.
-Znowu cisza... co jest z tym interkomem? Może to lepiej ze nikt tego nie słyszał...
Oczywiście powiedział to ponownie przez interkom kapsuły. Wzruszył ramionami.
HUK
Jego ciało uderzyło w sufit po grzmotnięciu Kapsuły w ziemię. Na szczęście pasy zahaczyły o jego poduszkowe ubranie i nie pozwoliły na zbytni cios. Po sekundzie było słychać ponowny Huk, gdy jego ciało opadło ponownie na ziemie. Na szczęście niż mu się nie stało, dzięki tylu zabezpieczeniom.
Naprawdę myślał, że jest już po nim. Był trochę obolały, ale wylizał się już po minucie. Wtedy też usłyszał głos w intercomie i był szczęśliwy. Chciał się odezwać, ale ugryzł się w język. postanowił udawać martwego. Usiadł w fotelu i się odprężył. Nieświadomy tego co zdarzyło się wcześniej.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 23, 2018 6:58 pm
Mistrz Gry: VVien
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
- Dwadzieścia minut do zrzutu - głos androida wydobył się z interkomu każdego członka drużyny. W milczeniu oczekiwali, a cisza radiowa przerywana była wyłącznie przez cichy szmer anomalii pogodowej. Szczelne kapsuły utrudniały ucieczkę jakiejkolwiek wokalnej paradzie, ale do środka był w stanie wtargnąć piaskowy potwór ze dźwięków. Regularne wycie na zewnątrz i poziom piasku się podnosił.
- Piętnaście minut do zrzutu - głos androida raz jeszcze się odezwał, to właśnie wtedy Kenzuran otrzymał należytą odpowiedź - możecie wyjść w każdej chwili.
- Dziesięć minut do zrzutu - interkom rozbrzmiewał, a poziom krzemowych drobin zasypał już połowę okna każdego ze drużyny...
Kapsuły co raz bardziej zapadały się pod naporem piasku. Kosmiczna rezydencja w wersji kompaktowej zaczęła się zsuwać z pagórka. Wielmożny Nihilius przekonał się o tym, gdy nagle całe wnętrze zaczęło wirować, jakby znajdował się w pralce. Na szczęście tuż po wylądowaniu zostawił wszelkie zabezpieczenia we spokoju, a więc mógł się cieszyć wirującą scenerią burzy piaskowej.
Maou również brakowało wrażeń, przez cały czas oczekiwania udawał martwego i wychodziło mu to na dobre. Mało kto się odezwał, ale irytująca muzyka grana z całunu krzemowych grajków zdecydowanie świdrowała mu uszy. W momencie, gdy robot skończył ze spokojem wspominać o odcinkach czasu nagle zapadła noc. Demon w zupełności nie był w stanie zrozumieć, czy został całkowicie zasypany przez piaski, czy też faktycznie zapadła na planecie pora nocna. Dopiero po minucie przekonał się, że nienaturalna ciemność miała powody istnienia poza bzdurną ideą obrotu owej piaskowej planetki. Przymocowany do pasów, dostrzegł za połowicznie zasypanej szybki czerń... ale ta czerń wydawała się zbliżać do niego. Nie mając zbytnio czemu się przypatrywać mógł tylko skupić na okienku wzrok, gdy co raz bardziej zapadał się w fotel...
Wielkie oko z krzaczastymi rzęsami zniweczyło ciemność, szeroka źrenica trzęsła się w drgawkach patrząc centralnie na małego demona.
Kenzuran za oknem dostrzegł ruch, a że android nie kwapiła się do podania informacji o stanie bezpieczeństwa to i mógł równie dobrze skupić wzrok na wpół zasypanym okienku. Jedyny szklisty fragment kapsuły ściemnił się, ale wiązki brązowego tła przecinały regularnie mrok, jakby saiyajin właśnie znajdował się w ruchu. Odczuwał to samo wrażenie, jak kiedyś przemierzał turbo tunel z pomocą nienaturalnie szybkiego pojazdu. Mimo dziwnego widoku nie miał odczucia, jakoby kapsuła się poruszyła nawet o centymetr. W końcu spektakl się skończył, a jego zwieńczeniem było ogromne owadzie odnóże, które uderzyło o okienko. Szyba to mocarne uderzenie wytrzymała co mogło świadczyć, że organizatorzy tej ekspedycji nie wcisnęli im przestarzałej tandety z drugiej ręki. Z pewnością pozostanie jednak rysa o długości szyi saiyajina, bo odnóże ze znaczną szybkością ześlizgnęło się i przepadło w odmętach burzy piaskowej.
Cała trójka zrozumiała, że minęło więcej, niżeli kolejne pięć minut. Soka#9 tym razem nie odezwała się ze swojej kapsuły.
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
- Dwadzieścia minut do zrzutu - głos androida wydobył się z interkomu każdego członka drużyny. W milczeniu oczekiwali, a cisza radiowa przerywana była wyłącznie przez cichy szmer anomalii pogodowej. Szczelne kapsuły utrudniały ucieczkę jakiejkolwiek wokalnej paradzie, ale do środka był w stanie wtargnąć piaskowy potwór ze dźwięków. Regularne wycie na zewnątrz i poziom piasku się podnosił.
- Piętnaście minut do zrzutu - głos androida raz jeszcze się odezwał, to właśnie wtedy Kenzuran otrzymał należytą odpowiedź - możecie wyjść w każdej chwili.
- Dziesięć minut do zrzutu - interkom rozbrzmiewał, a poziom krzemowych drobin zasypał już połowę okna każdego ze drużyny...
Kapsuły co raz bardziej zapadały się pod naporem piasku. Kosmiczna rezydencja w wersji kompaktowej zaczęła się zsuwać z pagórka. Wielmożny Nihilius przekonał się o tym, gdy nagle całe wnętrze zaczęło wirować, jakby znajdował się w pralce. Na szczęście tuż po wylądowaniu zostawił wszelkie zabezpieczenia we spokoju, a więc mógł się cieszyć wirującą scenerią burzy piaskowej.
Maou również brakowało wrażeń, przez cały czas oczekiwania udawał martwego i wychodziło mu to na dobre. Mało kto się odezwał, ale irytująca muzyka grana z całunu krzemowych grajków zdecydowanie świdrowała mu uszy. W momencie, gdy robot skończył ze spokojem wspominać o odcinkach czasu nagle zapadła noc. Demon w zupełności nie był w stanie zrozumieć, czy został całkowicie zasypany przez piaski, czy też faktycznie zapadła na planecie pora nocna. Dopiero po minucie przekonał się, że nienaturalna ciemność miała powody istnienia poza bzdurną ideą obrotu owej piaskowej planetki. Przymocowany do pasów, dostrzegł za połowicznie zasypanej szybki czerń... ale ta czerń wydawała się zbliżać do niego. Nie mając zbytnio czemu się przypatrywać mógł tylko skupić na okienku wzrok, gdy co raz bardziej zapadał się w fotel...
Wielkie oko z krzaczastymi rzęsami zniweczyło ciemność, szeroka źrenica trzęsła się w drgawkach patrząc centralnie na małego demona.
Kenzuran za oknem dostrzegł ruch, a że android nie kwapiła się do podania informacji o stanie bezpieczeństwa to i mógł równie dobrze skupić wzrok na wpół zasypanym okienku. Jedyny szklisty fragment kapsuły ściemnił się, ale wiązki brązowego tła przecinały regularnie mrok, jakby saiyajin właśnie znajdował się w ruchu. Odczuwał to samo wrażenie, jak kiedyś przemierzał turbo tunel z pomocą nienaturalnie szybkiego pojazdu. Mimo dziwnego widoku nie miał odczucia, jakoby kapsuła się poruszyła nawet o centymetr. W końcu spektakl się skończył, a jego zwieńczeniem było ogromne owadzie odnóże, które uderzyło o okienko. Szyba to mocarne uderzenie wytrzymała co mogło świadczyć, że organizatorzy tej ekspedycji nie wcisnęli im przestarzałej tandety z drugiej ręki. Z pewnością pozostanie jednak rysa o długości szyi saiyajina, bo odnóże ze znaczną szybkością ześlizgnęło się i przepadło w odmętach burzy piaskowej.
Cała trójka zrozumiała, że minęło więcej, niżeli kolejne pięć minut. Soka#9 tym razem nie odezwała się ze swojej kapsuły.
- Nihilius Imperius
- Liczba postów : 330
Data rejestracji : 16/08/2018
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 23, 2018 7:24 pm
Niestety Nihilius nie dowiedział się niczego nowego od Swoich towarzyszy. Żadnych pomysłów, ani dodatków. Uznali, że przeczekanie w kapsule będzie najlepszym pomysłem. Z jednej strony tak, z drugiej nie wiadomo jak to będzie. Liczył, że jakoś przetrzymają, aż burza się skończy. Kenzuran oczywiście dodał coś na temat zaskoczenia ich. Może nie głupie, ale jednak po co im to było. Może i coś mają, ale mogą i nie mieć nic. Lepiej nie ryzykować tego, że się zgubią. Na pytanie czy wychodzą to wiadomo nikt nie odpowiedział. Ale nie podobało mu się to wszystko. Zadał pytanie i androidka nie powiedziała czy warto przesiadywać w kapsule i czekać czy też nie. Nie dostał żadnej informacji od androidki. Nie miał pojęcia jakie warunki panują na tej planecie. Znaczy wiedział, ale nie do końca. Nie miał pełnych danych, jak silna jest burza piaskowa, i czy nie zapadną się pod piaskami. To co mówił Maou do robotki to olał tak samo jego szaleńczy śmiech. Potem usłyszał głos kumpla w Interkomie. Nie miał nawet serca mu przerywać, gdy ten myślał, że go nie słyszą. Nie było żadnych problemów i zakłóceń z dźwiękiem. Co prawda burza piaskowa robiła Swoje, ale byli na tyle wystarczająco blisko Siebie, że słyszał go idealnie. No może lekki zakłócenia były, ale nie takie, by mu umknęło chociaż jedno słowo. Wyłączył Swój interkom i wręcz się śmiał ze Swojego towarzysza. Prawie śmiał. Był to raczej cichy chichot. Olał to co powiedział o Nim. Uznał to za żart. Oby to był żart. Chociaż słowa o plugawym demonie nie kumał. Wybrał taki przydomek saiyanowi bo ich obrażał? Chyba tak. Wtedy miało sens. Na jego nieszczęście saiyan też go słyszał. Tym bardziej, gdy usłyszał końcówkę to się zaśmiał. Ale gdy usłyszał to co mówił o ich towarzyszce to wręcz wybuchł śmiechem. No nic przynajmniej miło spędził czas. Tak czy siak odpowiedział mu wystarczająco, że żyje. Gdy ten udawał martwego to wiedział doskonale, że tak nie było i spokojnie Sobie czekał na zrzut. Robot rozpoczął odliczanie. Niestety przez brak pozostałych informacji, jego kapsuła zaczęła się turlać tak, że czuł się jakby przeszedł przez jakiś wir. Jego tyłek był obolały. Na szczęście wylądował i jakoś czas upływał dalej. W końcu zapadła ciemność. Rozumiał, że burza piaskowa robi Swoje, ale tak nagle? Oraz tak nagle nastała ciemność, gdy nawet nie robiło się ciemno? Coś mu tu nie pasowało. Na dodatek robot się nie odzywał. Włączył interkom.
- Dobra grupo. Wychodzimy. Nie podoba mi się to wszystko. Mam obawy, że wiem co może oznaczać ta ciemność. Miejcie się na baczności. Całkiem możliwe, że znaleźliśmy się w jaskini, bądź jakimś gnieździe, ale to tylko Moje domysły. Przy okazji. Maou, wszystko słyszałem. Nie musisz udawać martwego. Soka żyjesz? Tak czy inaczej do wszystkich. Wychodzimy, czekamy na zrzut o ile jest i zabieramy się stąd.
Powiedział do reszty i wyszedł cicho z kapsuły. Na wszelki wypadek jak była dalej burza to zakrył się skrzydłami przed piaskiem, ale jeśli jest w jakimś dziwnym miejscu to stąpał ostrożnie. Zanim poszedł to zmienił kapsułkę w hoi poi i zabrał ze Sobą. Podejrzewał, że przez ten spadek i piasek wylądował w jakiejś jaskini, albo co gorsza. Gnieździe. W końcu słyszał wiele o robalach oraz czerwiach, czy innych pustynnych stworach. Jeśli tak będzie, to będą mieli problem. Gdyby jednakże to było normalne miejsce, to starał się znaleźć jakieś schronienie przed burzą i wyczekiwać zrzutu, a jak nie to po prostu na niego poczeka, weźmie co Jego i cóż zobaczy jak jego grupa zareaguje. Przy okazji stara się znaleźć kapsułę Soki i zobaczyć co z Nią jeśli się nie odezwała.
- Dobra grupo. Wychodzimy. Nie podoba mi się to wszystko. Mam obawy, że wiem co może oznaczać ta ciemność. Miejcie się na baczności. Całkiem możliwe, że znaleźliśmy się w jaskini, bądź jakimś gnieździe, ale to tylko Moje domysły. Przy okazji. Maou, wszystko słyszałem. Nie musisz udawać martwego. Soka żyjesz? Tak czy inaczej do wszystkich. Wychodzimy, czekamy na zrzut o ile jest i zabieramy się stąd.
Powiedział do reszty i wyszedł cicho z kapsuły. Na wszelki wypadek jak była dalej burza to zakrył się skrzydłami przed piaskiem, ale jeśli jest w jakimś dziwnym miejscu to stąpał ostrożnie. Zanim poszedł to zmienił kapsułkę w hoi poi i zabrał ze Sobą. Podejrzewał, że przez ten spadek i piasek wylądował w jakiejś jaskini, albo co gorsza. Gnieździe. W końcu słyszał wiele o robalach oraz czerwiach, czy innych pustynnych stworach. Jeśli tak będzie, to będą mieli problem. Gdyby jednakże to było normalne miejsce, to starał się znaleźć jakieś schronienie przed burzą i wyczekiwać zrzutu, a jak nie to po prostu na niego poczeka, weźmie co Jego i cóż zobaczy jak jego grupa zareaguje. Przy okazji stara się znaleźć kapsułę Soki i zobaczyć co z Nią jeśli się nie odezwała.
- GośćGość
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 23, 2018 10:13 pm
Kenzuran kiedy teraz wsłuchiwał się w głos androidki, reszta go nie obchodziła. Wiedział też, że niedługo będą lądować i nie wiadomo co ich tam może czekać. Doskonale rozumował powagę sytuacji w jakiej się znaleźli i co ich tam może czekać. Wojownik już wyrywało z siedzenia maszyny, żeby zająć czymś swoimi rękoma. Czarnowłosy odczuł, że chyba wreszcie trafili na litą twardą glebę i teraz tylko nie wiadomo czy mogli wyjść czy jednak nie. Niestety przez ten cały interkom doszedł głos ze strony młodszego Heretyka, który nie wiadomo co odwalał, jakieś najwyraźniej przedstawienie. Ogoniastego wcale to nie obchodziło i nie miał zamiaru się nawet odzywać co do tej sprawy, po prostu młodszy demon robił z siebie durnia i tyle. Syn Kellana jeszcze tak chwilę czekał i już miał zamiar wychodzić, aż tu nagle zrobiło się trochę ciemniej, co było dosyć dziwne. Wreszcie skoro mieli wlecieć w burzę piaskową, powinien być na tej planecie dzień, no i raczej można było usłyszeć odgłosy przemierzające piasku obok ich kapsuł. Odpiął bardzo cicho swoje pasy, aczkolwiek nie obchodziło go to czy ktoś to usłyszy czy jednak nie. Wreszcie usłyszał tekst ze strony skrzydlatego stworzenia, który jednak postanowił zaryzykować to wyjście. Brat Klen jednak nie ostrzegł go przed tym co zaatakował jego szybę, wkurzył się przez co nacisnął przycisk od włazu i także znalazł się na zewnątrz. Zamienił machinę w tą dziwną kapsułę hoi-poi, a potem rzekł szybko w stronę heretyka:
-Idioto, nie mogłeś chwilę zaczekać! Jakieś dziwne stworzenie zaatakowało szybę mojej kapsuły, bądź w gotowości. - Po tych słowach szybko doskoczył do mrocznego jegomościa i stanął do niego plecami, przybierając formę defensywną. Nie miał zamiaru się tutaj patyczkować, bo odczuwał wrażenie jakby coś ich obserwowało, no i nie wiedząc czemu, jego ciało delikatnie dygotało. Kenzuran już wiedział, że to jest ekscytacja bo od czasu walki w klatce, dawno z nikim nie walczył, a jego cel był prosty, zniszczyć Tytanicę która podobno jest uważana za boga. Czarnooki tylko się zaśmiał i powiedział krótko:
-Jeśli trafiliśmy do jakiegoś roju albo gniazda, lepiej dla nas. Mi zostawcie tą całą Tytanice, ty ze swoim lizodupem zajmiecie się jej dziećmi, jeśli to tak można nazwać. Wiem mniej więcej jak to działa, bo u nas Saiyańskie Czerwie działały podobnie, ale te mają coś na kształt odnóży, więc bądź czujny.. - powiedział i nie wiedząc czemu, chciał po części chronić dupsko tego zadufanego w sobie demona. Prychnął złowrogo i roniąc jedno kroplę potu ze swojego czoła, był gotów stanąć w szranki z przeciwnikami, którzy są tak naprawdę robalami.
-Idioto, nie mogłeś chwilę zaczekać! Jakieś dziwne stworzenie zaatakowało szybę mojej kapsuły, bądź w gotowości. - Po tych słowach szybko doskoczył do mrocznego jegomościa i stanął do niego plecami, przybierając formę defensywną. Nie miał zamiaru się tutaj patyczkować, bo odczuwał wrażenie jakby coś ich obserwowało, no i nie wiedząc czemu, jego ciało delikatnie dygotało. Kenzuran już wiedział, że to jest ekscytacja bo od czasu walki w klatce, dawno z nikim nie walczył, a jego cel był prosty, zniszczyć Tytanicę która podobno jest uważana za boga. Czarnooki tylko się zaśmiał i powiedział krótko:
-Jeśli trafiliśmy do jakiegoś roju albo gniazda, lepiej dla nas. Mi zostawcie tą całą Tytanice, ty ze swoim lizodupem zajmiecie się jej dziećmi, jeśli to tak można nazwać. Wiem mniej więcej jak to działa, bo u nas Saiyańskie Czerwie działały podobnie, ale te mają coś na kształt odnóży, więc bądź czujny.. - powiedział i nie wiedząc czemu, chciał po części chronić dupsko tego zadufanego w sobie demona. Prychnął złowrogo i roniąc jedno kroplę potu ze swojego czoła, był gotów stanąć w szranki z przeciwnikami, którzy są tak naprawdę robalami.
- Maou
- Liczba postów : 40
Data rejestracji : 21/10/2018
Identification Number
HP:
(595/950)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Pon Gru 24, 2018 8:49 am
Maou spoglądał na pulpit. Przez cały czas odliczania grał sobie naprzemiennie w Pacmana i Tetrisa. W tej drugiej gierce upodobał sobie stawianie dwóch cztero-kafelkowych pudełek :: a pośrodku tego zwykły prosty klocek. Wiadomo dwie kulki i armatka to najlepsza zabawa. W Pacmanie uwielbiał łykanie Extazy, bo po tym mógł zżerać swoich wrogów i pozostawiać po nich martwe piksele.
Nudził się przez ten czas niesamowicie. Nie był świadomy tego co dzieje się w około, przez ten czas. Oczekiwał głosu Androidki mówiącej, że pozostało "5 minut".
- Nie ma to jak bezpiecznie wylądować. W końcu jaka jest szansa, aby trafić prosto na potwory? Prawda?
Jego uśmiech nie schodził mu z twarzy. Był całkowicie odprężony. Lekko wtulił się w poduszkę pozostając w środku kapsuły. W pewnym momencie jego wzrok przykuło okno. Widział małą czerwoną kropkę, która się do niego zbliżała. Sylwetka była coraz bardziej widoczna. Nie wiedząc kiedy, zapadał się w fotelu, jakby chciał pozostać w środku na wieki.
W okienku otwarło się oko z wielkimi rzęsami. Maou nagle się wyprostował i podszedł do szklanego "przedmiotu". Chuchnął zimnym powietrzem w szybę, tworząc parę osiadającą na szybie. Szybkim ruchem narysował serduszko przez które patrzył się na niego potwór. Jego dłoń poleciała na wysokości oczu potwora, a jego dwa palce (wskazujący i środkowy) pokazały znak "Peaceful". Sam nie spodziewał się okazania gestu "pokoju" do nieznanego obiektu za szybą. Dodatkowo potwór widział go w ładnie narysowanym serduszku.
Wtedy też do głosu doszedł jego Pan i władca.
- Ja chwilkę jeszcze posiedzę, bo nie mam możliwości wyjścia. Potwór przygląda mi się przez szybę. Chciałbym, aby poszedł dalej w spokoju, aby zminimalizować szanse na walkę. Jednak jeśli nic się nie zmieni, stawię mu czoła.
Mówiąc to tym razem jego palce ułożyły się w obrazek Serca.
W końcu nie każdą sytuację da się rozwiązać wyłącznie siłą. Może nawet zdołałby go udomowić?!
Wpadając na ten pomysł przygotował rację żywnościową, na wszelki wypadek. Kto nie kombinuje niestandardowo ten nie osiągnie nigdy sukcesu.
Nudził się przez ten czas niesamowicie. Nie był świadomy tego co dzieje się w około, przez ten czas. Oczekiwał głosu Androidki mówiącej, że pozostało "5 minut".
- Nie ma to jak bezpiecznie wylądować. W końcu jaka jest szansa, aby trafić prosto na potwory? Prawda?
Jego uśmiech nie schodził mu z twarzy. Był całkowicie odprężony. Lekko wtulił się w poduszkę pozostając w środku kapsuły. W pewnym momencie jego wzrok przykuło okno. Widział małą czerwoną kropkę, która się do niego zbliżała. Sylwetka była coraz bardziej widoczna. Nie wiedząc kiedy, zapadał się w fotelu, jakby chciał pozostać w środku na wieki.
W okienku otwarło się oko z wielkimi rzęsami. Maou nagle się wyprostował i podszedł do szklanego "przedmiotu". Chuchnął zimnym powietrzem w szybę, tworząc parę osiadającą na szybie. Szybkim ruchem narysował serduszko przez które patrzył się na niego potwór. Jego dłoń poleciała na wysokości oczu potwora, a jego dwa palce (wskazujący i środkowy) pokazały znak "Peaceful". Sam nie spodziewał się okazania gestu "pokoju" do nieznanego obiektu za szybą. Dodatkowo potwór widział go w ładnie narysowanym serduszku.
Wtedy też do głosu doszedł jego Pan i władca.
- Ja chwilkę jeszcze posiedzę, bo nie mam możliwości wyjścia. Potwór przygląda mi się przez szybę. Chciałbym, aby poszedł dalej w spokoju, aby zminimalizować szanse na walkę. Jednak jeśli nic się nie zmieni, stawię mu czoła.
Mówiąc to tym razem jego palce ułożyły się w obrazek Serca.
- Gest Serduszka:
W końcu nie każdą sytuację da się rozwiązać wyłącznie siłą. Może nawet zdołałby go udomowić?!
Wpadając na ten pomysł przygotował rację żywnościową, na wszelki wypadek. Kto nie kombinuje niestandardowo ten nie osiągnie nigdy sukcesu.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Pon Gru 24, 2018 11:07 am
Mistrz Gry: VVien
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
Nihilius:
Silny podmuch wypełniony krzemowymi drobinami natychmiastowo wdarł się do wnętrza kapsuły Nihiliusa. Wszystko co drobne i złośliwe naprędce by wpadło mu do ust, nosa bądź oczu, gdyby to nie zasłonił się własnymi mizernymi skrzydłami. Nie dało się tak przemieszczać, ledwo wygramolił się z kapsuły i miał problemy z utrzymaniem równowagi.
- Twoja kapsuła się staczała - głos androida odezwał się tuż obok. Trzymała kulisty obiekt do podróży kosmicznych, a więc wyszła na zewnątrz by zapobiec potencjalnemu wypadkowi - jeszcze parę metrów i nie tylko zostałbyś zablokowany, ale prawdopodobnie pogrzebany żywcem - podkreśliła, ale brakowało w jej słowach ówczesnej nuty ekscytacji.
Okrzyki saiyana dało się usłyszeć na zewnątrz, mimo ogłuszającego wycia piaskowej burzy. Następnie nim nacisnął przycisk do zamknięcia kapsuły...w mniejszej kapsułce hoi poi doszedł jeszcze jeden komunikat. Maou miał najwyraźniej gości i nie wydawałoby się, a żeby za prędko mógł wyjść.
- Lepiej nie zwlekajmy, za minutę będzie zrzut - podsumował sytuacje android, gdy statek *PUF* był zabezpieczany przez Nihiliusa, ale pozostało czym prędzej odnaleźć resztę kompanów.
- Z wyjściem na zewnątrz wykryłam, że ta anomalia pogodowa nie powstała naturalnie... - wzdrygnęła się w reakcji na tyle naturalnej by zrobić krok bliżej Nihiliusa. Parę metrów za robotem właśnie przemierzały ogromne brudnożółte odnóża, każda z nich wystrzeliwała tabuny piasków w powietrze. Ze względu na ciemność i burze piaskową we wspólnym tańcu śmierci, nie było zdane określić, jak wielka jest istota.
Nagle odnóża się zatrzymały, a burza piaskowa lekko rozwarstwiła się co pozwoliło widzieć niespełna dziesięć metrów dalej. Android spoglądała na ciebie wyczekująco.
Kenzuran:
*PUF* kapsuła zasyczała skurczona do kompaktowej wersji. Saiyajin bez wahania zabezpieczył statek by nie szukać jedynego środka transportu, jak igły w stogu siana. Piasek był wszędzie! Kaleczył jego skórę, wcierał się we włosy i ogon, wpadał do oczu i nosa. Skulony musiał większość czasu poświęcić na zasłanianie się, a niżeli przygotowanie się do potencjalnej walki. Ciemność okryła go i nie był w stanie określić kierunku zaćmienia, ale coś wielkiego stanęło tuż przy nim i to było dostatecznie oczywiste. To jedno z natarczywych ostrzy, które zarysowało mu kapsułę, właśnie uderzyło o podłoże piasku zaledwie metr z frontu. Niewiele bliżej i zostałby nadziany na ostre, brudnożółte odnóże, jak zapiekany szaszłyk podawany do saiyańskiego stołu na małą przekąskę. Cokolwiek postanowiło zaparkować, było gigantyczne. Może właśnie jego życzenie się spełniło i oto w całej okazałości... nie raczej nie, jakby jeszcze cokolwiek widział, to może byłby w stanie określić rozmiary tego bytu.
Istota zatrzymała się i nie było oznak jakiegokolwiek jegomościa. Ustawił się do pozycji obronnej z nadzieją, że będzie gotów na ewentualne okoliczności, ale piaskowa burza nim miotała i ledwo mógł utrzymać równowagę. Burza się w końcu rozrzedziła i mógł łaskawie dostrzec na dziesięć metrów, a niżeli dwa. Poza wyciem, była cisza w eterze.
Maou:
Demon jasno dał do zrozumienia o zaistniałej sytuacji i próbował niecnymi uwodzicielskimi sztuczkami obłaskawić potwora. Niestety cała jego wiedza opierała się o ziemski film pornograficzny i z takowym taktem się zwrócił ku bestii. Jakby jeszcze na pierwszym miejscu stworzenie w ogóle rozumiało symbolikę serca. Wielgachne oko skupiło wzrok na nim, do tego stopnia, że źrenice drastycznie się zaczęły kurczyć. Oko zaczęło się oddalać parę metrów, a następnie ponownie przybliżać, jakby oceniało odległość lub chciało mieć bardziej wyraźny obraz. Maou wgniótł się w podusie do tego stopnia, że puchowość siedziska zaczęła mu przypominać o zamknięciu w żelaznej dziewicy pełnej kolców.
Statek się zatrząsł, a parę skrętek wystrzeliło z panelu kontrolnego, jakby poddane drastycznemu ciśnieniu. Jedno z nich o mało nie oberwał w oko, gdy odbijała się po kabinie niczym pocisk pistoletowy w stanie rykoszetowania. Piasek połowicznie zakrywający szybę opadł za sprawą grawitacji, a mocniejsze wbicie w fotel świadczyło, że zmieniał pozycje. Pokrótce burza piaskowa stawała się co raz rzadsza, aż w końcu znalazł się na przejrzystym nieboskłonie z białymi chmurkami leniwie wędrującymi po niebie. Para ślepi się mu przyglądała z nieznacznej odległości, ale na tyle, że trudno było co innego dostrzec spoza okna.
OOC:
Maou - uwodzenie obcej istoty - 10 % szans
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
Nihilius:
Silny podmuch wypełniony krzemowymi drobinami natychmiastowo wdarł się do wnętrza kapsuły Nihiliusa. Wszystko co drobne i złośliwe naprędce by wpadło mu do ust, nosa bądź oczu, gdyby to nie zasłonił się własnymi mizernymi skrzydłami. Nie dało się tak przemieszczać, ledwo wygramolił się z kapsuły i miał problemy z utrzymaniem równowagi.
- Twoja kapsuła się staczała - głos androida odezwał się tuż obok. Trzymała kulisty obiekt do podróży kosmicznych, a więc wyszła na zewnątrz by zapobiec potencjalnemu wypadkowi - jeszcze parę metrów i nie tylko zostałbyś zablokowany, ale prawdopodobnie pogrzebany żywcem - podkreśliła, ale brakowało w jej słowach ówczesnej nuty ekscytacji.
Okrzyki saiyana dało się usłyszeć na zewnątrz, mimo ogłuszającego wycia piaskowej burzy. Następnie nim nacisnął przycisk do zamknięcia kapsuły...w mniejszej kapsułce hoi poi doszedł jeszcze jeden komunikat. Maou miał najwyraźniej gości i nie wydawałoby się, a żeby za prędko mógł wyjść.
- Lepiej nie zwlekajmy, za minutę będzie zrzut - podsumował sytuacje android, gdy statek *PUF* był zabezpieczany przez Nihiliusa, ale pozostało czym prędzej odnaleźć resztę kompanów.
- Z wyjściem na zewnątrz wykryłam, że ta anomalia pogodowa nie powstała naturalnie... - wzdrygnęła się w reakcji na tyle naturalnej by zrobić krok bliżej Nihiliusa. Parę metrów za robotem właśnie przemierzały ogromne brudnożółte odnóża, każda z nich wystrzeliwała tabuny piasków w powietrze. Ze względu na ciemność i burze piaskową we wspólnym tańcu śmierci, nie było zdane określić, jak wielka jest istota.
Nagle odnóża się zatrzymały, a burza piaskowa lekko rozwarstwiła się co pozwoliło widzieć niespełna dziesięć metrów dalej. Android spoglądała na ciebie wyczekująco.
Kenzuran:
*PUF* kapsuła zasyczała skurczona do kompaktowej wersji. Saiyajin bez wahania zabezpieczył statek by nie szukać jedynego środka transportu, jak igły w stogu siana. Piasek był wszędzie! Kaleczył jego skórę, wcierał się we włosy i ogon, wpadał do oczu i nosa. Skulony musiał większość czasu poświęcić na zasłanianie się, a niżeli przygotowanie się do potencjalnej walki. Ciemność okryła go i nie był w stanie określić kierunku zaćmienia, ale coś wielkiego stanęło tuż przy nim i to było dostatecznie oczywiste. To jedno z natarczywych ostrzy, które zarysowało mu kapsułę, właśnie uderzyło o podłoże piasku zaledwie metr z frontu. Niewiele bliżej i zostałby nadziany na ostre, brudnożółte odnóże, jak zapiekany szaszłyk podawany do saiyańskiego stołu na małą przekąskę. Cokolwiek postanowiło zaparkować, było gigantyczne. Może właśnie jego życzenie się spełniło i oto w całej okazałości... nie raczej nie, jakby jeszcze cokolwiek widział, to może byłby w stanie określić rozmiary tego bytu.
Istota zatrzymała się i nie było oznak jakiegokolwiek jegomościa. Ustawił się do pozycji obronnej z nadzieją, że będzie gotów na ewentualne okoliczności, ale piaskowa burza nim miotała i ledwo mógł utrzymać równowagę. Burza się w końcu rozrzedziła i mógł łaskawie dostrzec na dziesięć metrów, a niżeli dwa. Poza wyciem, była cisza w eterze.
Maou:
Demon jasno dał do zrozumienia o zaistniałej sytuacji i próbował niecnymi uwodzicielskimi sztuczkami obłaskawić potwora. Niestety cała jego wiedza opierała się o ziemski film pornograficzny i z takowym taktem się zwrócił ku bestii. Jakby jeszcze na pierwszym miejscu stworzenie w ogóle rozumiało symbolikę serca. Wielgachne oko skupiło wzrok na nim, do tego stopnia, że źrenice drastycznie się zaczęły kurczyć. Oko zaczęło się oddalać parę metrów, a następnie ponownie przybliżać, jakby oceniało odległość lub chciało mieć bardziej wyraźny obraz. Maou wgniótł się w podusie do tego stopnia, że puchowość siedziska zaczęła mu przypominać o zamknięciu w żelaznej dziewicy pełnej kolców.
Statek się zatrząsł, a parę skrętek wystrzeliło z panelu kontrolnego, jakby poddane drastycznemu ciśnieniu. Jedno z nich o mało nie oberwał w oko, gdy odbijała się po kabinie niczym pocisk pistoletowy w stanie rykoszetowania. Piasek połowicznie zakrywający szybę opadł za sprawą grawitacji, a mocniejsze wbicie w fotel świadczyło, że zmieniał pozycje. Pokrótce burza piaskowa stawała się co raz rzadsza, aż w końcu znalazł się na przejrzystym nieboskłonie z białymi chmurkami leniwie wędrującymi po niebie. Para ślepi się mu przyglądała z nieznacznej odległości, ale na tyle, że trudno było co innego dostrzec spoza okna.
- ślepia:
OOC:
Maou - uwodzenie obcej istoty - 10 % szans
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Pon Gru 24, 2018 11:07 am
The member 'Vvien' has done the following action : Rzut kośćmi
'Procent' : 18
'Procent' : 18
- Nihilius Imperius
- Liczba postów : 330
Data rejestracji : 16/08/2018
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Czw Gru 27, 2018 12:25 am
Jeszcze za nim wyszedł to usłyszał słowa w interkomie od Maou o tym, że nie ma to jak wylądować i jaka jest szansa, że trafią na potwora. No cóż. Wykrakał. Z tego co mu się zdawało to chyba tak właśnie było, ale nie był tego wcale taki pewien. Potem usłyszał coś co potwierdziło jego obawy. Nie wychodził bo jakiś stwór przyglądał mu się przez szybę. Musiał być faktycznie bardzo blisko skoro go widział w takiej burzy piaskowej. No nic może jest dobrze i nie są wrogie. Postanowił mu szybko odpowiedzieć za nim poszedł dalej.
- Jeśli nie musisz to nie wychodź, ale uważaj, by się nie zapaść pod Ziemię. Dopóki nie atakuje to znaczy, że nie jest źle nastawiony. Jeśli zaatakuje to szybko otwórz kapsułę, zabierz ją i wiej. Spróbuj też jakoś dać znać gdzie jesteś. Użyj scoutera. Chyba mamy zbudowaną mapę to może Ci się uda zaznaczyć pozycję i Nam pokaże gdzie jesteś. Ty tak samo Kenzuranie. Wymieńmy się też na szybko danymi naszych scouterów oraz załóżcie je.
Następnie zrobił to co miał zrobić, wymienił danymi, wziął kapsułę ze Sobą i używając scoutera, dał po prostu znać gdzie też jest o ile oczywiście te dziwne rzeczy miały takie funkcje. Jak nie to trudno. Założył go też na oko i starał się patrzyć przez niego i sprawdzić, czy dzięki temu będzie lepiej widział. Niestety, gdy wyszedł to od razu się okazało jak bardzo przewalone mają. Silny podmuch prawie go wywalił, a na dodatek wszystko mu wpadało do ust oczu i uszu. Starał się jakoś zasłonić i wziął wyjął taką chustę którą zazwyczaj zakładał, by zakryć twarz przed innymi, w tym wypadku używał tego po to, by chronić twarz przed drobinkami. Miał nadzieję, że jego urządzenie pomoże mu z oczami, czy też okiem, o ile da rade, w co powątpiewał. Tak czy inaczej trudno mu było utrzymać równowagę, ale może jego ciało się przyzwyczai. Przy okazji wypatrywał zagrożenia. Ogon starał się wbić w ziemie jeśli dało radę, by pomóc z równowagą przynajmniej na początku, a skrzydłami dalej starał się jakoś zasłonić. W końcu usłyszał mu dobrze znany głos androidki, a następnie jakoś dojrzał ją samą. Gdy mówiła mu o tym, że jego kapsuła się staczała to zauważył to. Tak samo pogrzebanie żywcem zrozumiał, ale nic nie mówił. Wiedział na co się pisze. Wiedział czym ryzykuje. No i zaryzykował. Zobaczymy czy się to im opłaci. Słuchał jej dalej i nie przerywał. Za minutę zrzut. W takim razie wklepał dane i miał zamiar kierować się w stronę zrzutu. Postarał się też użyć możliwości tego urządzenia i dać znać reszcie. Miał tylko nadzieję, że założyli scoutery.
- Czy Wszyscy Mnie słyszą? Powtarzam. Słychać Mnie? Jeśli tak to wklepcie dane zrzutu i się tam kierujcie. O ile oczywiście mamy takie dane. Soka załatw to jeśli możesz i prowadź.
W końcu to Ona to wszystko zamawiała. Jeśli chociaż da im wszystkie dane to Sami tam też dojdą. Gdy powiedziała, że ta anomalia nie powstała naturalnie to pokiwał głową. Teraz mu się to wszystko układało w jedną całość.
- Rozumiem. Teraz wszystko jasne co spotkało pozostałe drużyny. Pamiętaj nie podawaj żadnych informacji dopóki nie dostaniesz na to zezwolenia. Automatycznie wszystko ma być ściśle tajne.
Zapewne było tyle śmierci drużyn tutaj właśnie z tego powodu. Część zginęła pogrzebana, część się zgubiła, a inną część pewnie zjadło, lub cholera wie co się z nimi stało. Postanowił resztę o tym fakcie poinformować.
- Uważajcie, ta burza piaskowa została sztucznie stworzona zapewne przez te stwory. Teraz wiemy czemu inne drużyny źle skończyły. Miejcie się na baczności.
Miał nadzieję, że było go słychać ponownie, bo jak nie to się wkurzy. Pewnie były zakłócenia dlatego jeśli będzie trzeba to podawał informację po parę razy. Jak to nie wyszło to próbował wysłać do nich wiadomość tekstową, a jak jeszcze nie to to zakomunikować klikając na mapę i miejsce zrzutu. Dopiero, gdy to zrobił wszystko to zobaczył co było za androidką. Wziął ją za rękę i szybko stamtąd zabrał.
- Wielkie bydle za Tobą. Olewamy je. Dopóki Nas nie atakuje, to My nie denerwujemy jego. Bierzemy co trzeba i się stąd wynosimy. Chociaż w ostateczności można spróbować Swoich sił i ogarnąć te potwory. Jeśli reszta nie zjawi się w głównym miejscu to idziemy najpierw po Maou o ile ten nie wyszedł, a następnie szukamy jaskiniowca. Szybko prowadź do miejsca zrzutu.
Powiedział, a następnie udał się za Nią starając się na wszelki wypadek ją osłaniać i patrzyć, czy nic nie chce ich po drodze wszamać.
- Jeśli nie musisz to nie wychodź, ale uważaj, by się nie zapaść pod Ziemię. Dopóki nie atakuje to znaczy, że nie jest źle nastawiony. Jeśli zaatakuje to szybko otwórz kapsułę, zabierz ją i wiej. Spróbuj też jakoś dać znać gdzie jesteś. Użyj scoutera. Chyba mamy zbudowaną mapę to może Ci się uda zaznaczyć pozycję i Nam pokaże gdzie jesteś. Ty tak samo Kenzuranie. Wymieńmy się też na szybko danymi naszych scouterów oraz załóżcie je.
Następnie zrobił to co miał zrobić, wymienił danymi, wziął kapsułę ze Sobą i używając scoutera, dał po prostu znać gdzie też jest o ile oczywiście te dziwne rzeczy miały takie funkcje. Jak nie to trudno. Założył go też na oko i starał się patrzyć przez niego i sprawdzić, czy dzięki temu będzie lepiej widział. Niestety, gdy wyszedł to od razu się okazało jak bardzo przewalone mają. Silny podmuch prawie go wywalił, a na dodatek wszystko mu wpadało do ust oczu i uszu. Starał się jakoś zasłonić i wziął wyjął taką chustę którą zazwyczaj zakładał, by zakryć twarz przed innymi, w tym wypadku używał tego po to, by chronić twarz przed drobinkami. Miał nadzieję, że jego urządzenie pomoże mu z oczami, czy też okiem, o ile da rade, w co powątpiewał. Tak czy inaczej trudno mu było utrzymać równowagę, ale może jego ciało się przyzwyczai. Przy okazji wypatrywał zagrożenia. Ogon starał się wbić w ziemie jeśli dało radę, by pomóc z równowagą przynajmniej na początku, a skrzydłami dalej starał się jakoś zasłonić. W końcu usłyszał mu dobrze znany głos androidki, a następnie jakoś dojrzał ją samą. Gdy mówiła mu o tym, że jego kapsuła się staczała to zauważył to. Tak samo pogrzebanie żywcem zrozumiał, ale nic nie mówił. Wiedział na co się pisze. Wiedział czym ryzykuje. No i zaryzykował. Zobaczymy czy się to im opłaci. Słuchał jej dalej i nie przerywał. Za minutę zrzut. W takim razie wklepał dane i miał zamiar kierować się w stronę zrzutu. Postarał się też użyć możliwości tego urządzenia i dać znać reszcie. Miał tylko nadzieję, że założyli scoutery.
- Czy Wszyscy Mnie słyszą? Powtarzam. Słychać Mnie? Jeśli tak to wklepcie dane zrzutu i się tam kierujcie. O ile oczywiście mamy takie dane. Soka załatw to jeśli możesz i prowadź.
W końcu to Ona to wszystko zamawiała. Jeśli chociaż da im wszystkie dane to Sami tam też dojdą. Gdy powiedziała, że ta anomalia nie powstała naturalnie to pokiwał głową. Teraz mu się to wszystko układało w jedną całość.
- Rozumiem. Teraz wszystko jasne co spotkało pozostałe drużyny. Pamiętaj nie podawaj żadnych informacji dopóki nie dostaniesz na to zezwolenia. Automatycznie wszystko ma być ściśle tajne.
Zapewne było tyle śmierci drużyn tutaj właśnie z tego powodu. Część zginęła pogrzebana, część się zgubiła, a inną część pewnie zjadło, lub cholera wie co się z nimi stało. Postanowił resztę o tym fakcie poinformować.
- Uważajcie, ta burza piaskowa została sztucznie stworzona zapewne przez te stwory. Teraz wiemy czemu inne drużyny źle skończyły. Miejcie się na baczności.
Miał nadzieję, że było go słychać ponownie, bo jak nie to się wkurzy. Pewnie były zakłócenia dlatego jeśli będzie trzeba to podawał informację po parę razy. Jak to nie wyszło to próbował wysłać do nich wiadomość tekstową, a jak jeszcze nie to to zakomunikować klikając na mapę i miejsce zrzutu. Dopiero, gdy to zrobił wszystko to zobaczył co było za androidką. Wziął ją za rękę i szybko stamtąd zabrał.
- Wielkie bydle za Tobą. Olewamy je. Dopóki Nas nie atakuje, to My nie denerwujemy jego. Bierzemy co trzeba i się stąd wynosimy. Chociaż w ostateczności można spróbować Swoich sił i ogarnąć te potwory. Jeśli reszta nie zjawi się w głównym miejscu to idziemy najpierw po Maou o ile ten nie wyszedł, a następnie szukamy jaskiniowca. Szybko prowadź do miejsca zrzutu.
Powiedział, a następnie udał się za Nią starając się na wszelki wypadek ją osłaniać i patrzyć, czy nic nie chce ich po drodze wszamać.
- GośćGość
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Czw Gru 27, 2018 1:28 am
Kenzuran nie spodziewał się takiego czegoś ze strony tej burzy piaskowej. Odczuwał, że piach ociera się o wszystkie odkryte części jego skóry, ale zbytnio się tym nie przejmował, gdyż wiedział że na jego planecie były podobne klimaty. Uśmiechnął się sam do siebie, a potem gdy już podniósł tą kapsułkę z gleby, jakoś ją fartownie łapiąc, starał się skupić wzrok na czymkolwiek. Wojownik niestety dawał się pokonywać burzy piaskowej, przez co na chwilę przykucnął ale starał się nasłuchiwać co się dzieję wokół jego osoby. Czarnowłosy ledwo się podnosząc, nie miał zamiaru dać się pokonać, wywodził się z rasy saiyańskich bojowników, nie mógł odpuścić, nie tutaj i nie teraz. Nie wiedział gdzie ma się udać, ponieważ jeszcze nie zaczepił sobie tego dziwnego holo-scoutera który przedtem dostał od tej całej mechanicznej kupy złomu. Po wygrzebaniu go wreszcie z kieszenie, doczepił do swojej skroni, tak by ten nie odpadł i akurat załapał się na dialog ze strony demo-niego skrzydlaka. Słuchał co tamten miał do powiedzenia, a potem bardzo szybko odpowiedział:
-Nie, nie słychać cie....coś przerywa....ten piasek....jest wszędzie!! - warknął i kiedy znowu się podniósł z piachu, odczuł tak jakby coś wbiło mu się praktycznie przed twarzą. Defensywnie odskoczył do tyłu delikatnie i z przymkniętymi oczami, starał się wiedzieć co to takiego jest. Pokazał swoje kły na światło dzienne, ponieważ wiedział że zaraz będzie miał z kimś walczyć, a odczuwał że to nie jest raczej żaden statek kosmiczny, żaden z pojazdów nie ma takich ostrych odnóży do lądowania. Czarnookiemu coś zapiszczało na nowoczesnym scouterze, który wskazał gdzie mają się konkretnie udać, ale niestety nie wiedział gdzie ma dokładnie iść.
Piach mu trochę przeszkadzał z widocznością, a na domiar tego, jeszcze miał zamiar z kimś walczyć. Kolejne informacje wybrzmiewały ze strony Rogatego gościa, który wytłumaczył daną sytuacje. Syn Kellana go zlał, ponieważ przecierając już któryś raz z rzędu oczy, wreszcie stanął twardo i wiedział gdzie ma zaatakować. Niestety nie chciał wyjść na dupka, dlatego też odchrząknął i odpowiedział herytkowi:
-Jakieś zakłócenia....sdhhhhhh....nie.....wiem.....federacja.........zakłócają...........systemy...... - po tej odpowiedzi się już rozłączył, gdyż nie miał zamiaru gadać z idiotą. Wreszcie cofając nogę do tyłu, wybił się z niej i wzbijając w powietrze, zamachnął się i miał zamiar że trafi swojego przeciwnika, który okazała się być jakimś robalem, które to potrafiły tworzyć burze piaskowe. Jeśli oczywiście by mu się udało trafić cel, wykona ponownie kilkadziesiąt ciosów swoimi pięściami w wielkiego robaka, ponieważ ma zamiar zrobić z niego bitki. Zapominając wyłączyć swój scouter, wszyscy ci co byli aktualnie na transmisji między sobą, mogli usłyszeć następujące okrzyki:
-YA TATATATATATATATATATATATAATTATATA, HYAAAAAAAAA!! - po wykonaniu specjalnej kombinacji ciosów, miał zamiar zrobić obrót i kopnąć potwora w łeb albo tułów, nie wiedział dokładnie na jaką wysokość się wybił i nie wiedział w co aktualnie trafia, ale odczuwał że wróg był dosłownie przed nim. Po wykonaniu tych wszystkich ataków, odbił się stopami od swojego przeciwnika i lądując ledwo na piachu, odkaszlnął porządnie. Trochę piasku wpadło mu do buzi, ale musiał to jakoś znieść, wreszcie jego okrzyki wykonywanych ciosów, musiałby być odpowiednio precyzyjne. Jeśli uda mu się załatwić gada, to będzie chciał od razu ruszyć do swoich demonich towarzyszy, musi niestety przetrwać z nimi, ale z tym oponentem poradzi sobie sam, jeśli ten przeżyje.
-Nie, nie słychać cie....coś przerywa....ten piasek....jest wszędzie!! - warknął i kiedy znowu się podniósł z piachu, odczuł tak jakby coś wbiło mu się praktycznie przed twarzą. Defensywnie odskoczył do tyłu delikatnie i z przymkniętymi oczami, starał się wiedzieć co to takiego jest. Pokazał swoje kły na światło dzienne, ponieważ wiedział że zaraz będzie miał z kimś walczyć, a odczuwał że to nie jest raczej żaden statek kosmiczny, żaden z pojazdów nie ma takich ostrych odnóży do lądowania. Czarnookiemu coś zapiszczało na nowoczesnym scouterze, który wskazał gdzie mają się konkretnie udać, ale niestety nie wiedział gdzie ma dokładnie iść.
Piach mu trochę przeszkadzał z widocznością, a na domiar tego, jeszcze miał zamiar z kimś walczyć. Kolejne informacje wybrzmiewały ze strony Rogatego gościa, który wytłumaczył daną sytuacje. Syn Kellana go zlał, ponieważ przecierając już któryś raz z rzędu oczy, wreszcie stanął twardo i wiedział gdzie ma zaatakować. Niestety nie chciał wyjść na dupka, dlatego też odchrząknął i odpowiedział herytkowi:
-Jakieś zakłócenia....sdhhhhhh....nie.....wiem.....federacja.........zakłócają...........systemy...... - po tej odpowiedzi się już rozłączył, gdyż nie miał zamiaru gadać z idiotą. Wreszcie cofając nogę do tyłu, wybił się z niej i wzbijając w powietrze, zamachnął się i miał zamiar że trafi swojego przeciwnika, który okazała się być jakimś robalem, które to potrafiły tworzyć burze piaskowe. Jeśli oczywiście by mu się udało trafić cel, wykona ponownie kilkadziesiąt ciosów swoimi pięściami w wielkiego robaka, ponieważ ma zamiar zrobić z niego bitki. Zapominając wyłączyć swój scouter, wszyscy ci co byli aktualnie na transmisji między sobą, mogli usłyszeć następujące okrzyki:
-YA TATATATATATATATATATATATAATTATATA, HYAAAAAAAAA!! - po wykonaniu specjalnej kombinacji ciosów, miał zamiar zrobić obrót i kopnąć potwora w łeb albo tułów, nie wiedział dokładnie na jaką wysokość się wybił i nie wiedział w co aktualnie trafia, ale odczuwał że wróg był dosłownie przed nim. Po wykonaniu tych wszystkich ataków, odbił się stopami od swojego przeciwnika i lądując ledwo na piachu, odkaszlnął porządnie. Trochę piasku wpadło mu do buzi, ale musiał to jakoś znieść, wreszcie jego okrzyki wykonywanych ciosów, musiałby być odpowiednio precyzyjne. Jeśli uda mu się załatwić gada, to będzie chciał od razu ruszyć do swoich demonich towarzyszy, musi niestety przetrwać z nimi, ale z tym oponentem poradzi sobie sam, jeśli ten przeżyje.
- Maou
- Liczba postów : 40
Data rejestracji : 21/10/2018
Identification Number
HP:
(595/950)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Czw Gru 27, 2018 10:01 pm
Demon próbował niecnymi uwodzicielskimi sztuczkami poderwać potwora. Jednak spoglądając przez okienko, nie widział aby jego zaloty odniosły skutek. Niestety cała wiedza Maou opierała się na filmie pornograficznym i wizycie u kurtyzan w Burdelu. Nie brał jednak poprawki, że potwór mógłby nie zrozumieć gestykulacji. Za bardzo naoglądał się produkcji, gdzie gość hydraulik wchodził do mieszkania i tym gestem podrywał kobiety. Była to cała seria filmów o cudnej nazwie "Hand Love". Niekiedy nawet używał dłoni jak miłosnego pistoletu, w końcu celując między nogi...
Aparycja Maou jednak nie była na tyle wyniosła aby przebić barierę między gatunkową. Właśnie dlatego spotkał go siarczysty zawód. Próba zauroczenia nie podziałała, więc Maou wpadł na inny pomysł.
Jego ciało wgniotło się w fotel, przez co nie mógł wyjść z podziwu. Ta istota była niesamowicie silna! Miał w kapsule małe trzęsienie ziemi. Ledwo co nie oberwał skrętką, ale jego oczy pozostały przymrużone. W obawie przed pociskiem.
Wreszcie poczuł walnięcie, przez grawitację. Okienko tym razem pokazywało Niebo. Wtedy też przepiękna istota pojawiła się w lufciku. Maou wiedział już co chce zrobić. Był tak nią zaaferowany, że założył scouter, chcąc zrobić pamiętne zdjęcie. W tle słyszał słowa Nihiliusa, ale był nią tak przejęty, że mało co zrozumiał.
Mimo odczuwania gorąca w kapsule, miał nikłą nadzieje, że przytrzyma jeszcze chociaż chwilkę. Zabrał długopis i kartkę z szuflady. Nie spodziewał się, że jednak się to przyda. Zabrał to ze statku, nie wiedząc do końca po co.
Szybkim ruchem narysował Ludzika na kolanach z wyciągniętymi rekami i pudełkiem w rękach. A przed nim istotę z rogami. Był to bardzo prosty rysunek, więc pokazał go przez okienko. Na wszelki wypadek włączył głośniki na zewnątrz (lub bardzo głośno w środku, jeśli nie byłoby ich na zewnątrz. Tak aby istota była w stanie go usłyszeć). Głośno i wyraźnie skierował swoje słowa do istoty
- Chciałbym zostać twoim przyjacielem.
Podbiegł do włazu wejściowego i szybko go otworzył. Wyrzucił przez niego otwartą porcję żywnościową. Natychmiast po tym zamknął właz.
Miał nikłą nadzieję, że istota przyjmie dar. Poczuł też delikatne ochłodzenie, gdy przez chwilę otworzył właz wpuszczając świeże powietrze.
OOC - Racja żywnościowa (-20 JE) jako dar dla istoty.
Próba nawiązania kontaktu i przyjaznych stosunków z Kobietą.
Aparycja Maou jednak nie była na tyle wyniosła aby przebić barierę między gatunkową. Właśnie dlatego spotkał go siarczysty zawód. Próba zauroczenia nie podziałała, więc Maou wpadł na inny pomysł.
Jego ciało wgniotło się w fotel, przez co nie mógł wyjść z podziwu. Ta istota była niesamowicie silna! Miał w kapsule małe trzęsienie ziemi. Ledwo co nie oberwał skrętką, ale jego oczy pozostały przymrużone. W obawie przed pociskiem.
Wreszcie poczuł walnięcie, przez grawitację. Okienko tym razem pokazywało Niebo. Wtedy też przepiękna istota pojawiła się w lufciku. Maou wiedział już co chce zrobić. Był tak nią zaaferowany, że założył scouter, chcąc zrobić pamiętne zdjęcie. W tle słyszał słowa Nihiliusa, ale był nią tak przejęty, że mało co zrozumiał.
Mimo odczuwania gorąca w kapsule, miał nikłą nadzieje, że przytrzyma jeszcze chociaż chwilkę. Zabrał długopis i kartkę z szuflady. Nie spodziewał się, że jednak się to przyda. Zabrał to ze statku, nie wiedząc do końca po co.
Szybkim ruchem narysował Ludzika na kolanach z wyciągniętymi rekami i pudełkiem w rękach. A przed nim istotę z rogami. Był to bardzo prosty rysunek, więc pokazał go przez okienko. Na wszelki wypadek włączył głośniki na zewnątrz (lub bardzo głośno w środku, jeśli nie byłoby ich na zewnątrz. Tak aby istota była w stanie go usłyszeć). Głośno i wyraźnie skierował swoje słowa do istoty
- Chciałbym zostać twoim przyjacielem.
Podbiegł do włazu wejściowego i szybko go otworzył. Wyrzucił przez niego otwartą porcję żywnościową. Natychmiast po tym zamknął właz.
Miał nikłą nadzieję, że istota przyjmie dar. Poczuł też delikatne ochłodzenie, gdy przez chwilę otworzył właz wpuszczając świeże powietrze.
OOC - Racja żywnościowa (-20 JE) jako dar dla istoty.
Próba nawiązania kontaktu i przyjaznych stosunków z Kobietą.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 30, 2018 5:34 pm
Mistrz Gry: VVien
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
Nihilius:
- Przeanalizuje potwora mimo zakłóceń, ale śmiem przypuszczać, że to jedna, ogromna istota - spojrzała na siebie, odnóża nadal stały nieruchomo, wbite głęboko w odmęty piaskowych pagórków.
- Jak wspominałam, póki jedna z osób w drużynie nie wyda zezwolenia, a pozostali nie zaprzeczą w dogodnej jednostce czasu. To nie dojdzie do jakiegokolwiek wycieku danych z mojej strony - zaczęła kierować się ku współrzędnym - kapsuła wylądowała, trzymaj się blisko mnie - dodała naprędce.
Przemierzali drogę wzdłuż wielkich odnóży, gęstwina ostrzy w harmonicznym rzędzie znajdowała się tuż z boku.
- Analiza zakończona, być może znaleźliśmy się w strefie wpływów tytana, radziłabym zminimalizować kontakt w związku z tym, że nie jest jeszcze świadoma naszej obecności... - jak bardzo się myliła, gdy na transmisji dało się usłyszeć głośne i wyraźne okrzyki saiyańskiego bojownika.
- ... Raczej już o nas wie, a w każdym przypadku o jednym z bardziej narwanych towarzyszy naszej drużyny - kucnęła przy wbitej w piasek, małej odmianie kapsuły podróżnej.
Wstukała kod i otworzyła ją, a następnie wyciągnęła zabezpieczoną zawartość i schowała ją do kabury w prawej nodze.
- Przesyłka zabezpieczona, ale musimy stąd uciekać. Najpierw odnajdźmy resztę... - rzekła z niepokojem, gdy nagle *Tonk* zabrzmiało w metalicznym odgłosie. Wielkie odnóża ruszyły się, a jedno z nich uderzyło ze znaczną siłą w pancerz androida. Robot tracąc równowagę zaczął się staczać z piaskowego pagórka.
Kenzuran:
Każdy cios wbijał się w chitynę, robiąc niewielkie dziury i nadkruszając pancerz. Każda piącha wpierw poczuła twardy opór, a następnie mięsistą papkę z wylewającą się jasnoczerwoną substancją w konsystencji przypominająca krew. Każde uderzenie wydawało się co raz wolniejsze, bo wbicie się pod cienki pancerz utrudniało następnie wyciągnięcie ręki z mięsnej żelatyny. Wybił się z piasku o mało nie tracąc równowagi i poszybował na kilkadziesiąt metrów wzwyż, ale nie widać było końca, ani szczytu bitego robala. Precyzyjne uderzenie nogą nie wbiło się tym razem w pancerz, co najwyraźniej świadczyło o tym, że grubsza warstwa chityny znajdowała się, im wyżej bił.
Masywne cielsko zaczęło się wierzgać i w momencie próby odbicia się od uderzonego celu, całą powierzchnia pancerza przykleiła się do ciała saiyajina. Poczuł mocne, choć zdecydowanie niechciane uderzenie i zleciał ówcześnie przemierzoną wysokość, aż do powierzchni krzemowych drobin. Piasek może zamortyzował upadek, ale wiedział gdzie wtargnąć mu do ust i nosa. Ciosy przyniosły możliwie jakiś skutek, ale rozmiar przeciwnika poddawałby niejedną osobę w wątpliwość, czy aby na pewno warto było kontynuować natarcie. Na dodatek wszystkie odnóża zaczęły się przesuwać w jego kierunku, a to mogłoby się skończyć jeśli nie okaleczeniem od odnóży, to małpiastym naleśnikiem od przesuwającego się cielska.
Maou:
Znajdując się jeszcze w kapsule, włączył głośniki na zewnątrz i wykrzyknął demoniczny gest przyjaźni. *PUF* otworzył kapsułkę w dłoniach uwalniając z jej oparów wielki koszyk piknikowy, a następnie wybrał z niego parę plastrów dorodnej szynki. *PUF* przy przyciśnięciu z boku koszyk natychmiastowo zniknął wessany przez kapsułkę JE. Uchylając drzwi do kapsuły porywisty wiatr wdarł się do środka i wydarł pokrywę z demonicznych dłoni. Szeroko otwarta kapsuła zapraszała go do wyjścia na zewnątrz i by zamknąć ponownie przejście musiałby stanąć na klapie. Porywisty wiatr w każdej chwili mógłby go zdmuchnąć, a wtedy czekałaby Maou długa droga powrotna do piaskowych rubieży. Do ramion wzwyż mógł dostrzec wielką kobiecą głowę o ogromnych rzęsach i burzy rudych włosów, ale na niższym pułapie gęsta burza piaskowa nie dawała żadnych szans na dostrzeżenie reszty ciała giganta. Niebo dla kontrastu wydawało się spokojne, a nieliczne chmurki rozkosznie kłębiły się nie sygnalizując o jakimkolwiek urwaniu pogody. Na próżno było obserwować w siną dal za jakimkolwiek punktem zainteresowania, burza piaskowa wszystko zasłaniała.
Wyszczerzyła kły i uśmiechnęła się szeroko, jakby z zamiarem konsumpcji. Na szczęście nie zbliżyła się do demona i tylko przyglądała mu się uważnie, by następnie wyciągnąć wolną rękę na którą to rzucona szynka opadła. Próbowała się przyjrzeć delikatnej sensacji na drobnej dłoni, biorąc na uwagę potencjalne standardy tytanów, ale ledwo mogła dostrzec zaoferowany dar.
- Wydajesz się większy, czemu nie miałabym ciebie zjeść, zamiast tejże błahej daniny? - spytała, ale w tych słowach dało się czuć mięsny i mdły oddech okrywający całe ciało demona. Szybko odwróciła się by spojrzeć wgłąb burzy piaskowej, jakby poczuła coś niepokojącego. Uśmiech naprędce zszedł z jej twarzy.
- Odwracasz moją uwagę!? Czuje ból na dole, ktoś mnie rani! Jeśli nie jesteś sam, to wiedz, że zmiażdżę ktokolwiek się uchował w moich piaskach! - zasyczała, wracając do Maou, który to próbował bezskutecznie schować się do kapsuły i zamknąć klapę. Wiele prób, żadna się nie powiodła.
OOC:
- 20 JE Maou [W razie czego, starajcie się śledzić własne fundusze, w niedalekiej przyszłości posegreguje wszystkie informacje związane z waszymi wydatkami]
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
Nihilius:
- Przeanalizuje potwora mimo zakłóceń, ale śmiem przypuszczać, że to jedna, ogromna istota - spojrzała na siebie, odnóża nadal stały nieruchomo, wbite głęboko w odmęty piaskowych pagórków.
- Jak wspominałam, póki jedna z osób w drużynie nie wyda zezwolenia, a pozostali nie zaprzeczą w dogodnej jednostce czasu. To nie dojdzie do jakiegokolwiek wycieku danych z mojej strony - zaczęła kierować się ku współrzędnym - kapsuła wylądowała, trzymaj się blisko mnie - dodała naprędce.
Przemierzali drogę wzdłuż wielkich odnóży, gęstwina ostrzy w harmonicznym rzędzie znajdowała się tuż z boku.
- Analiza zakończona, być może znaleźliśmy się w strefie wpływów tytana, radziłabym zminimalizować kontakt w związku z tym, że nie jest jeszcze świadoma naszej obecności... - jak bardzo się myliła, gdy na transmisji dało się usłyszeć głośne i wyraźne okrzyki saiyańskiego bojownika.
- ... Raczej już o nas wie, a w każdym przypadku o jednym z bardziej narwanych towarzyszy naszej drużyny - kucnęła przy wbitej w piasek, małej odmianie kapsuły podróżnej.
Wstukała kod i otworzyła ją, a następnie wyciągnęła zabezpieczoną zawartość i schowała ją do kabury w prawej nodze.
- Przesyłka zabezpieczona, ale musimy stąd uciekać. Najpierw odnajdźmy resztę... - rzekła z niepokojem, gdy nagle *Tonk* zabrzmiało w metalicznym odgłosie. Wielkie odnóża ruszyły się, a jedno z nich uderzyło ze znaczną siłą w pancerz androida. Robot tracąc równowagę zaczął się staczać z piaskowego pagórka.
Kenzuran:
Każdy cios wbijał się w chitynę, robiąc niewielkie dziury i nadkruszając pancerz. Każda piącha wpierw poczuła twardy opór, a następnie mięsistą papkę z wylewającą się jasnoczerwoną substancją w konsystencji przypominająca krew. Każde uderzenie wydawało się co raz wolniejsze, bo wbicie się pod cienki pancerz utrudniało następnie wyciągnięcie ręki z mięsnej żelatyny. Wybił się z piasku o mało nie tracąc równowagi i poszybował na kilkadziesiąt metrów wzwyż, ale nie widać było końca, ani szczytu bitego robala. Precyzyjne uderzenie nogą nie wbiło się tym razem w pancerz, co najwyraźniej świadczyło o tym, że grubsza warstwa chityny znajdowała się, im wyżej bił.
Masywne cielsko zaczęło się wierzgać i w momencie próby odbicia się od uderzonego celu, całą powierzchnia pancerza przykleiła się do ciała saiyajina. Poczuł mocne, choć zdecydowanie niechciane uderzenie i zleciał ówcześnie przemierzoną wysokość, aż do powierzchni krzemowych drobin. Piasek może zamortyzował upadek, ale wiedział gdzie wtargnąć mu do ust i nosa. Ciosy przyniosły możliwie jakiś skutek, ale rozmiar przeciwnika poddawałby niejedną osobę w wątpliwość, czy aby na pewno warto było kontynuować natarcie. Na dodatek wszystkie odnóża zaczęły się przesuwać w jego kierunku, a to mogłoby się skończyć jeśli nie okaleczeniem od odnóży, to małpiastym naleśnikiem od przesuwającego się cielska.
Maou:
Znajdując się jeszcze w kapsule, włączył głośniki na zewnątrz i wykrzyknął demoniczny gest przyjaźni. *PUF* otworzył kapsułkę w dłoniach uwalniając z jej oparów wielki koszyk piknikowy, a następnie wybrał z niego parę plastrów dorodnej szynki. *PUF* przy przyciśnięciu z boku koszyk natychmiastowo zniknął wessany przez kapsułkę JE. Uchylając drzwi do kapsuły porywisty wiatr wdarł się do środka i wydarł pokrywę z demonicznych dłoni. Szeroko otwarta kapsuła zapraszała go do wyjścia na zewnątrz i by zamknąć ponownie przejście musiałby stanąć na klapie. Porywisty wiatr w każdej chwili mógłby go zdmuchnąć, a wtedy czekałaby Maou długa droga powrotna do piaskowych rubieży. Do ramion wzwyż mógł dostrzec wielką kobiecą głowę o ogromnych rzęsach i burzy rudych włosów, ale na niższym pułapie gęsta burza piaskowa nie dawała żadnych szans na dostrzeżenie reszty ciała giganta. Niebo dla kontrastu wydawało się spokojne, a nieliczne chmurki rozkosznie kłębiły się nie sygnalizując o jakimkolwiek urwaniu pogody. Na próżno było obserwować w siną dal za jakimkolwiek punktem zainteresowania, burza piaskowa wszystko zasłaniała.
Wyszczerzyła kły i uśmiechnęła się szeroko, jakby z zamiarem konsumpcji. Na szczęście nie zbliżyła się do demona i tylko przyglądała mu się uważnie, by następnie wyciągnąć wolną rękę na którą to rzucona szynka opadła. Próbowała się przyjrzeć delikatnej sensacji na drobnej dłoni, biorąc na uwagę potencjalne standardy tytanów, ale ledwo mogła dostrzec zaoferowany dar.
- Wydajesz się większy, czemu nie miałabym ciebie zjeść, zamiast tejże błahej daniny? - spytała, ale w tych słowach dało się czuć mięsny i mdły oddech okrywający całe ciało demona. Szybko odwróciła się by spojrzeć wgłąb burzy piaskowej, jakby poczuła coś niepokojącego. Uśmiech naprędce zszedł z jej twarzy.
- Odwracasz moją uwagę!? Czuje ból na dole, ktoś mnie rani! Jeśli nie jesteś sam, to wiedz, że zmiażdżę ktokolwiek się uchował w moich piaskach! - zasyczała, wracając do Maou, który to próbował bezskutecznie schować się do kapsuły i zamknąć klapę. Wiele prób, żadna się nie powiodła.
OOC:
- 20 JE Maou [W razie czego, starajcie się śledzić własne fundusze, w niedalekiej przyszłości posegreguje wszystkie informacje związane z waszymi wydatkami]
- Nihilius Imperius
- Liczba postów : 330
Data rejestracji : 16/08/2018
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 30, 2018 6:38 pm
Gdy próbował się skontaktować z Kenzuranem to ten mówił, że są jakieś zakłócenia i coś o piasku. Chyba tylko On miał zakłócenia, bo On sam nie miał z tym problemów. Widać było, że robił go w konia. Cholerna małpa. Ale to co mówił dalej to lekko go irytowało. Zaczął nawijać coś o zakłóceniu i jakiejś federacji która zakłóca systemy. Cholera federacja... Zaraz. Jaka Federacja!? Bałwan małpa. Słuchał przy okazji co miał do powiedzenia Android na ten temat. Podobno to jeden wielki stwór. Czyli mieli takiego pecha, że wylądowali na tytance. Ogromna istota. A może to nie pech. Może to okazja?
- Przeanalizuj potwora i to jakie mamy szanse, by ją pokonać.
Powiedział po wysłuchaniu jej. Następnie coś mówiła dalej o tym niby zezwoleniu, i że sama nie może o ile drużyna na to nie pozwoli. No dobra to się jeszcze ogarnie. Zaczął się również przemieszczać razem z nią w kierunku współrzędnych, tak jak mówiła był blisko niej. Wolał nie wpaść prosto do nie wiadomo czego.
- Ta istota nie ma wyboru. Albo się pokłoni, albo zginie. Chociaż wolę, by do Mnie dołączyła.
Krótko to skwitował. Oczywiście tak by było, jak tytanica nie okaże się jakaś niewiadomo jak silna. Jeśli będzie o wiele silniejsza to po prostu uciekną i tyle. Chociaż zabicie jej też może coś da. Potem dalej jej słuchał. Gdy tylko powiedziała o tym, że jeszcze nie zostali zauważeni to od razu usłyszał krzyk Kenzurana w scouterze. Westchnął. Spodziewał się tego. Bałwan. Ale nic nowego. Musi jeszcze bardziej uważać. Soka, również to skwitowała, że jednak o nich wie. Gdy tylko dotarli na miejsce i android wstukał kod to On wykorzystał okazję, by powiadomić resztę. Włączył komunikator i powiedział do wszystkich.
- Mamy przesyłkę. Teraz pozostaje sprawa tytanicy. Zabijamy ją. Zostawiamy i uciekamy, albo postaram się, ją pozyskać do Naszych sił. Maou, nie wiem Co tam obok Ciebie jest, ale jeśli to część jej, to powiedz, że mamy dla niej propozycję, by dołączyła do Boga. Kenzuranie, jeśli ta się podda to nie zabijaj jej. Wynagrodzę Ci to walką z innymi grupami. Ta tytanica musi być Moja.
O ile oczywiście, są silniejsi od Niej. Tego nie wie. Gdy robot zabrał rzeczy ze Sobą oraz powiedziała, że powinni się wynosić oraz to, żeby najpierw odnaleźli resztę, to miał zamiar powiedzieć, by najpierw dała jego broń, to niestety nie zdążył tych słów wypowiedzieć. Usłyszał tylko dziwny metaliczny odgłos, by zobaczyć następnie zsuwającego się robota. Od razu rzucił się za nią. Po pierwsze była przewodniczką i jak ją stracą to będą w niezłej dupie. Po drugie miała ich rzeczy. Poleciał jak najszybciej mógł nawet pomagając Sobie skrzydłami jeśli trzeba była, oraz uważał na odnóża i inne ścierwa przy okazji. Jak tylko mógł to złapał ją za to co mógł, rękę, nogę, fraki, i tym podobne byleby nie spadła. Żeby On nie spadł razem z nią to wbił Swój ostro zakończony ogon w pagórek lub skałę, to co było na tyle twarde, by ich utrzymać i również się czegoś złapał drogą wolną ręką, bądź nawet nogami. Zależy czy mu się udało androidkę złapać czy też nie. Miał nadzieję, że nie spadnie. Jest aktualnie zbyt ważna dla powodzenia tej misji.
- Trzymaj się Mnie!
Rzekł do Niej na wszelki wypadek. W końcu to logiczny robot, raczej będzie wiedziała co robić i sama go złapie. Na szczęście tylko oberwała odnóży, więc jeśli wszystko dobrze pójdzie to wyprzedzi jej lot, zanim spadnie. W końcu dobry jego wyskok i reszta może załatwią sprawę. Jeśli spadnie to cóż. Wtedy będzie się martwił. Tak samo zaraz będzie musiał rozprawić się z tytanką. Jeśli, są silniejsi, to sprawi, że będzie Ona Mu posłuszna. Jeśli nie ulegnie to zginie. Jeśli jest silniejsza... to uciekną. Proste.
- Przeanalizuj potwora i to jakie mamy szanse, by ją pokonać.
Powiedział po wysłuchaniu jej. Następnie coś mówiła dalej o tym niby zezwoleniu, i że sama nie może o ile drużyna na to nie pozwoli. No dobra to się jeszcze ogarnie. Zaczął się również przemieszczać razem z nią w kierunku współrzędnych, tak jak mówiła był blisko niej. Wolał nie wpaść prosto do nie wiadomo czego.
- Ta istota nie ma wyboru. Albo się pokłoni, albo zginie. Chociaż wolę, by do Mnie dołączyła.
Krótko to skwitował. Oczywiście tak by było, jak tytanica nie okaże się jakaś niewiadomo jak silna. Jeśli będzie o wiele silniejsza to po prostu uciekną i tyle. Chociaż zabicie jej też może coś da. Potem dalej jej słuchał. Gdy tylko powiedziała o tym, że jeszcze nie zostali zauważeni to od razu usłyszał krzyk Kenzurana w scouterze. Westchnął. Spodziewał się tego. Bałwan. Ale nic nowego. Musi jeszcze bardziej uważać. Soka, również to skwitowała, że jednak o nich wie. Gdy tylko dotarli na miejsce i android wstukał kod to On wykorzystał okazję, by powiadomić resztę. Włączył komunikator i powiedział do wszystkich.
- Mamy przesyłkę. Teraz pozostaje sprawa tytanicy. Zabijamy ją. Zostawiamy i uciekamy, albo postaram się, ją pozyskać do Naszych sił. Maou, nie wiem Co tam obok Ciebie jest, ale jeśli to część jej, to powiedz, że mamy dla niej propozycję, by dołączyła do Boga. Kenzuranie, jeśli ta się podda to nie zabijaj jej. Wynagrodzę Ci to walką z innymi grupami. Ta tytanica musi być Moja.
O ile oczywiście, są silniejsi od Niej. Tego nie wie. Gdy robot zabrał rzeczy ze Sobą oraz powiedziała, że powinni się wynosić oraz to, żeby najpierw odnaleźli resztę, to miał zamiar powiedzieć, by najpierw dała jego broń, to niestety nie zdążył tych słów wypowiedzieć. Usłyszał tylko dziwny metaliczny odgłos, by zobaczyć następnie zsuwającego się robota. Od razu rzucił się za nią. Po pierwsze była przewodniczką i jak ją stracą to będą w niezłej dupie. Po drugie miała ich rzeczy. Poleciał jak najszybciej mógł nawet pomagając Sobie skrzydłami jeśli trzeba była, oraz uważał na odnóża i inne ścierwa przy okazji. Jak tylko mógł to złapał ją za to co mógł, rękę, nogę, fraki, i tym podobne byleby nie spadła. Żeby On nie spadł razem z nią to wbił Swój ostro zakończony ogon w pagórek lub skałę, to co było na tyle twarde, by ich utrzymać i również się czegoś złapał drogą wolną ręką, bądź nawet nogami. Zależy czy mu się udało androidkę złapać czy też nie. Miał nadzieję, że nie spadnie. Jest aktualnie zbyt ważna dla powodzenia tej misji.
- Trzymaj się Mnie!
Rzekł do Niej na wszelki wypadek. W końcu to logiczny robot, raczej będzie wiedziała co robić i sama go złapie. Na szczęście tylko oberwała odnóży, więc jeśli wszystko dobrze pójdzie to wyprzedzi jej lot, zanim spadnie. W końcu dobry jego wyskok i reszta może załatwią sprawę. Jeśli spadnie to cóż. Wtedy będzie się martwił. Tak samo zaraz będzie musiał rozprawić się z tytanką. Jeśli, są silniejsi, to sprawi, że będzie Ona Mu posłuszna. Jeśli nie ulegnie to zginie. Jeśli jest silniejsza... to uciekną. Proste.
- GośćGość
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Gru 30, 2018 8:19 pm
Kenzuran wiedział, że zaczął w coś trafiać, lecz utrudniała mu to cala pieprzona burza piaskowa. Odczuł po jakimś czasie atakowanie nieznanej bestii, że wreszcie natrafił na jakąś dziwną substancje albo maź, najwyraźniej to była krew tego stwora, aczkolwiek nie wiedział co to jeszcze jest. Po wykonaniu wreszcie potężnego kopniaka, poczuł że to zupełnie inne uczucie niż te które odczuwał przedtem na pięściach. Najwyraźniej natrafił na grubszą warstwę tego czegoś co chroniło swoją bestię, czyli coś na kształt pancerza. Wreszcie stworzenie się poruszyło i Ogoniasty musiał bardzo szybko działać, dlatego też starał się szybko zrobić unik i gdzieś uskoczyć obok, lecz otrzymał obrażenia i upadł ponownie na piasek. Do jego oczu i buzi trafiło się trochę piasku, przez co bardzo szybko to wszystko wypluł i musiało mu zająć chwilę na przeczyszczenie piąstkami swoich ślepi. Wojownik kiedy się ogarnął z przymrużonymi oczami, obserwował ledwo że chyba coś do niego idzie, a prędzej mógł to oczywiście usłyszeć. Przybrał szybko pozycję do walki i powoli zaczął się przyzwyczajać do pogody, gdyż za chwilę nie będzie zwracał na nią uwagi. Przechodził podobne testy i wyzwania, ponieważ Ojciec uczył go jak przetrwać w dziczy, a on już nie raz lądował na pustyni na której musiał uciekać przed czerwiami. Wspomnienia na chwilę zaatakowały głowę młodego Saiyanina, lecz bardzo szybko je wyrzucił w zapomnienie i skupił się na tym co jest tu i teraz. Za chwilę usłyszał dłuższą transmisje, która nawiązywała kontakt do niego oraz do tego młodszego demonka.
Nie mógł uwierzyć, że ten heretyk chciał się zaprzyjaźnić z potworem, który najprawdopodobniej zjadał inne drużyny, tak jak przedtem wspominała ta kupa złomu. Czarnookim rzucały myśli i przemyślenia co ma niby teraz zrobić, dlatego też od razu mu odpowiedział, olewając to że przedtem udawał zakłócenia przez burzę:
-Zwariowałeś chyba!! Nie sądzisz, że ta tytanica od tak się do nas przyłączy, słyszałeś androidkę. Zjadła już kilka drużyn, a teraz ma zamiar mnie wykończyć, a ja nie mam zamiaru tu zginąć! - odpowiedział i wyłączając hologram komunikatora, wzbił się w powietrze by uniknąć dzikich i ostrych odnóży. Kiedy znalazł się już w powietrzu, wypuszczając powietrze nosem, spojrzał na cień który był coraz bliże jego osoby i nadciągał w jego kierunku. Nie miał innego wyboru jak się bronić, więc od razu zaszarżował na bestię i dalej na nią mocno napierał, tylko tym razem atakował troszkę wyżej, w tym miejscu przez które jego noga nie przeszła. Wydawał okrzyki bojowe przy każdym ciosie, nie przestawiając i nie dając zrobić z siebie jakiejś papki na pustyni. Kenzuran dobrze o tym wiem, że jeśli ma zostać zjedzony, to nigdy tego tak nie zakończy i zginie podczas jakiejś bitki, dlatego też nie wycofa się.
Nie mógł uwierzyć, że ten heretyk chciał się zaprzyjaźnić z potworem, który najprawdopodobniej zjadał inne drużyny, tak jak przedtem wspominała ta kupa złomu. Czarnookim rzucały myśli i przemyślenia co ma niby teraz zrobić, dlatego też od razu mu odpowiedział, olewając to że przedtem udawał zakłócenia przez burzę:
-Zwariowałeś chyba!! Nie sądzisz, że ta tytanica od tak się do nas przyłączy, słyszałeś androidkę. Zjadła już kilka drużyn, a teraz ma zamiar mnie wykończyć, a ja nie mam zamiaru tu zginąć! - odpowiedział i wyłączając hologram komunikatora, wzbił się w powietrze by uniknąć dzikich i ostrych odnóży. Kiedy znalazł się już w powietrzu, wypuszczając powietrze nosem, spojrzał na cień który był coraz bliże jego osoby i nadciągał w jego kierunku. Nie miał innego wyboru jak się bronić, więc od razu zaszarżował na bestię i dalej na nią mocno napierał, tylko tym razem atakował troszkę wyżej, w tym miejscu przez które jego noga nie przeszła. Wydawał okrzyki bojowe przy każdym ciosie, nie przestawiając i nie dając zrobić z siebie jakiejś papki na pustyni. Kenzuran dobrze o tym wiem, że jeśli ma zostać zjedzony, to nigdy tego tak nie zakończy i zginie podczas jakiejś bitki, dlatego też nie wycofa się.
- Maou
- Liczba postów : 40
Data rejestracji : 21/10/2018
Identification Number
HP:
(595/950)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Pon Gru 31, 2018 2:20 pm
Dopiero jak zobaczył na zewnątrz jej głowę w całej okazałości, uświadomił sobie jej ogromne rozmiary. Lekko zmrużył oczy próbując dostrzec co znajduje się pod jej głową. Miał nadzieję na zobaczenie dwóch wielkich pagórków zwanych piersiami. Jednak burza piaskowa strasznie mu w tym przeszkadzała. Czuł jak jego marzenia rozpadają sie na miliony kawałków. I obraz jego wciśniętego między dwoma górami, musi pozostać na razie w sferze marzeń. Jego zawód był widoczny w jego oczach. Z wielkim bólem wyciągnął dłoń i zminimalizował swój "pojazd" w formę kapsuły. Przy tak silnym wietrze obawiał się o to, aby nie oddalił się przypadkowo od swojej machiny. Wszystko przez porywisty wiatr, który popsuł jego szyki, na skrywanie się w środku. Mając jeszcze w głowie zboczoną chęć zobaczenia jej ciała, podniósł głowę wysoko w górę patrząc się prosto na istotę.
- O wielmożna Pani. Mogłabyś odwołać buzę piaskową? O ile jest to fizycznie możliwe. Chce tego, ponieważ chciałbym zobaczyć cię w całej okazałości.
Powiedział przegryzając wargę. Wyprostował się, spoglądając nadal w oczy dziewczyny.
Po jakimś czasie istota przemówiła do niego. Rozumiał, że miała całkowitą rację. Jego prezent okazał się całkowicie nietrafiony. Pokazał swój ogromny smutek, przemawiając głośno
- Będąc w środku nie uświadomiłem sobie twojej wielkości. Jednak wydajesz się jeszcze piękniejsza niż wcześniej. W twoich standardach moje pożywienie jest niczym i wątpię nawet, abym ja mógł zaspokoić twój głód. Wyrażam jednak nadzieję, aby się tobie przypodobać. Ciągle prze naprzód stawiając czoła niebezpieczeństwu, nie po to aby przeżyć. Nie po to, aby zaspokoić twój głód. Tylko, aby stworzyć z tobą przyjazne relacje, lub nawet cię poderwać. Może jestem szalony... Może to co robię jest kompletnie głupie i niezrozumiałe, ale to jest moja odpowiedz po tym jak ciebie zobaczyłem. Spodobałaś się mi.
Jego włosy powiewały na wietrze. Ciasno dopasowany kombinezon, niemalże połyskiwał od drobinek piasku. Sam do końca nie rozumiał, co chciał zrobić. Jego słowa po prostu wyleciały z jego ust.
To była jego własna odpowiedz na słowa jego kompanów. Nie spodziewał się jednak tego, że jeden członek drużyny tak po prostu ją zaatakuje. Maou był zaskoczony jej słowami, więc szybko przeanalizował sytuację. Postanowił powiedzieć jej prawdę.
- Jesteśmy drużyną chcąca przeszukać Zigguraty. Mój narwany niemyślący znajomy, pewnie cię zaatakował, więc proszę o wybaczenie. Mogę w każdej chwili go zatrzymać, jeśli jesteś w stanie współpracować. Chciałbym się tobie przypodobać i liczę na owocną współpracę. Chcę usłyszeć twoja odpowiedz, czy nie ma nawet ułamka możliwości, abyśmy pozostali w przyjaznej relacji? Mam nadzieje że tak Piękna, Inteligentna i Silna istota jak Ty, nie będzie odbijać każdych słów, nie chcąc nawet na mnie spojrzeć i wysłuchać.
- O wielmożna Pani. Mogłabyś odwołać buzę piaskową? O ile jest to fizycznie możliwe. Chce tego, ponieważ chciałbym zobaczyć cię w całej okazałości.
Powiedział przegryzając wargę. Wyprostował się, spoglądając nadal w oczy dziewczyny.
Po jakimś czasie istota przemówiła do niego. Rozumiał, że miała całkowitą rację. Jego prezent okazał się całkowicie nietrafiony. Pokazał swój ogromny smutek, przemawiając głośno
- Będąc w środku nie uświadomiłem sobie twojej wielkości. Jednak wydajesz się jeszcze piękniejsza niż wcześniej. W twoich standardach moje pożywienie jest niczym i wątpię nawet, abym ja mógł zaspokoić twój głód. Wyrażam jednak nadzieję, aby się tobie przypodobać. Ciągle prze naprzód stawiając czoła niebezpieczeństwu, nie po to aby przeżyć. Nie po to, aby zaspokoić twój głód. Tylko, aby stworzyć z tobą przyjazne relacje, lub nawet cię poderwać. Może jestem szalony... Może to co robię jest kompletnie głupie i niezrozumiałe, ale to jest moja odpowiedz po tym jak ciebie zobaczyłem. Spodobałaś się mi.
Jego włosy powiewały na wietrze. Ciasno dopasowany kombinezon, niemalże połyskiwał od drobinek piasku. Sam do końca nie rozumiał, co chciał zrobić. Jego słowa po prostu wyleciały z jego ust.
To była jego własna odpowiedz na słowa jego kompanów. Nie spodziewał się jednak tego, że jeden członek drużyny tak po prostu ją zaatakuje. Maou był zaskoczony jej słowami, więc szybko przeanalizował sytuację. Postanowił powiedzieć jej prawdę.
- Jesteśmy drużyną chcąca przeszukać Zigguraty. Mój narwany niemyślący znajomy, pewnie cię zaatakował, więc proszę o wybaczenie. Mogę w każdej chwili go zatrzymać, jeśli jesteś w stanie współpracować. Chciałbym się tobie przypodobać i liczę na owocną współpracę. Chcę usłyszeć twoja odpowiedz, czy nie ma nawet ułamka możliwości, abyśmy pozostali w przyjaznej relacji? Mam nadzieje że tak Piękna, Inteligentna i Silna istota jak Ty, nie będzie odbijać każdych słów, nie chcąc nawet na mnie spojrzeć i wysłuchać.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Pią Sty 04, 2019 8:30 pm
Mistrz Gry: VVien
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
Nihilius:
- Trzymam się, ale najwyraźniej zapadamy się w ruchomych piaskach - skwitowała bezdusznie tracąc nogi pod powierzchnią łakomych piasków, zerknęła na niego bo w tej logicznej sytuacji trzeba by było puścić rękę robota. Reakcja demona na tyle szybko pozwoliła na chwyt tylko po to, by stwierdzić, że wpakował się w również wielkie kłopoty.
- Zaoferujmy coś - dodała powoli tracąc biodra w odwiecznej dziurze. Kto wie, czy znajdowało się cokolwiek pod pustynią, ale to mogła być nadal podróż w jedną stronę.
- Ostatecznie możemy dać się ponieść najbardziej skutecznej i zarazem najbardziej prymitywnej metodzie wychodzenia z tarapatów - zamilkła na moment.
- Mam na myśli krzyk i wołanie o pomoc, w końcu reszta powinna być niedaleko. Mogę podkręcić modulator do maksimum, istnieje szansa, że ktoś nas usłyszy - czekała wyłącznie na zgodę, ale mogło to się skończyć krwawieniem z uszu, jak po występie operetki z dosadnym głosem używającej potężnego megafonu.
Nagle zarys złocistych pazurów ukazał się nad głową Nihiliusa. Błysnęły pośród deszczu krzemowych drobin i chwyciły za wytrzymały kubrak by pociągnąć nie tylko demona, ale i androida ze sobą. Pokrótce wylądowali na wielkiej dłoni u boku Maou. Rudowłosa tytanica spoglądała na całą trójce ze wzgardą, swoimi złocistymi, święcącymi ślepiami. Najwyraźniej miała jeszcze zajętą wolną dłoń, ale nie trudno było się domyśleć, że poszukiwała Kenzurana.
Kenzuran:
Kolejne uderzenia przynosiły marny skutek, ale nogi dreptały i próbowały dźgać niczym sztylety wysuwające się spod płaszcza podejrzanego typa za ciemnej alejki numer trzynaście. Wielkie łapsko o rozmiarze trzykrotnym względem małpy wysunęło pazury i zamierzały go złapać, ale najwyraźniej Saiyajin miał inne plany. Zamierzał walczyć i tak też mogła rozpocząć się śmiertelna potyczka między złocistymi pazurami, a dzielnym wojownikiem o nadmiernej dumie. Łapsko przystąpiło do szturmu jako pierwsze, z nadzieją, że pochwyci małpę za cokolwiek. Celem okazał się jegoż ogon, jako najbardziej wystająca i ruchliwa część ciała. Złowieszcze łapsko stawało mu na drodze, ale na jego szczęście owadzie odnóża znieruchomiały.
Maou:
*Puf* Maou wcisnął przycisk by przekształcić kosmiczną kapsułę w małą kapsułkę. Mimo kłębów pary i dymu z łatwością ją pochwycił, ale gdy tylko minimalizacja dobiegła końca i chmurka opadła, mógł poczuć nienaturalną sensacje. Tak...jakby...stracił grunt pod nogami. Tytanica zdziwiła się bo kula nagle zniknęła za sprawą magicznej, być może niezrozumiałej dla niej sztuczki. Dopiero demon zdał sprawę ze własnej głupoty, że stał przecież na włazie od kapsuły, a więc pozostawała tylko jedna droga, wyjątkowa bolesna można dodać. Lot w dół zapowiadał się kusząco dopóki w desperacji nie ześlizgnął się po ręce Bogini. Chwyciła go wolną ręką i umiejscowiła na otwartej dłoni, ale niewiele brakowało od tego by owe pazurzaste kleszcza zamknęły się, a następnie zmiażdżyły go tu i teraz. Po łaskawym ratunku ze strony Pani goliat, przemówił i wygłosił swoją ode do pradawnych bogów gór mlecznych. Bo jego perwersja najwyraźniej nie znała granic, ale to wystarczyło by kupić trochę czasu.
- Nie odwołam - rzekła stanowczo, a demon nie miał za wiele do dodania. Postanowił jednak kontynuować swój wywód na co odparła z lekkim dystansem - mów dalej.
W końcu wywód się skończył, a kobieca bestia w zadumie spoglądała na kłębiące się na niebie chmurki. Ktokolwiek na nie spojrzał, wyjątkowo koiły nerwy i pozwalały się zrelaksować, o ile nie spoglądało się na palące słońce. Maou czuł, że stojąc na dłoni zaczął się z wolna pocić.
- Nie jesteś sam, przemówcie więc razem i oby to nie był podstęp - zagrzmiała drapieżnie po czym lekko pochyliła się, wolną dłonią zaczęła szukać czegoś po omacku w burzy piaskowej, ale przyglądając się złocistym oczom można jasno było stwierdzić, że nie miała problemów z podglądaniem przez piaskową kurtynę.
Prawie pełen komplet, kogo jednak brak?
- Sporo ważycie, jak na dwójkę śmiertelnych skałek - podkreśliła zrzucając Soke oraz Nihiliusa tuż obok Maou. Drużyna w końcu jest w komplecie, ale brakowało kogoś jeszcze. Pewnego nierozważnego i nadmiernie zadziornej małpy do kompletu, jak to ktoś o nadnaturalnym majestacie pewnego demona mógłby określić... maskotki drużyny, ale każdy mógł się z tą opinią mylić.
- Nie mogę...złapać... - skrzywiła się do tego stopnia, że aż wypięła jęzor na zewnątrz w napiętej chwili wielkiego, przedwiecznego skupienia. Gęsta para okrywała kubki smakowe olbrzymki i nie pachniały za nadto aromatycznie, ktokolwiek by pragnął złapać głębszy węch, to poczułby lekką zgniliznę mięsa z domieszką...mięty?
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - miejsce lądowania
Nihilius:
- Trzymam się, ale najwyraźniej zapadamy się w ruchomych piaskach - skwitowała bezdusznie tracąc nogi pod powierzchnią łakomych piasków, zerknęła na niego bo w tej logicznej sytuacji trzeba by było puścić rękę robota. Reakcja demona na tyle szybko pozwoliła na chwyt tylko po to, by stwierdzić, że wpakował się w również wielkie kłopoty.
- Zaoferujmy coś - dodała powoli tracąc biodra w odwiecznej dziurze. Kto wie, czy znajdowało się cokolwiek pod pustynią, ale to mogła być nadal podróż w jedną stronę.
- Ostatecznie możemy dać się ponieść najbardziej skutecznej i zarazem najbardziej prymitywnej metodzie wychodzenia z tarapatów - zamilkła na moment.
- Mam na myśli krzyk i wołanie o pomoc, w końcu reszta powinna być niedaleko. Mogę podkręcić modulator do maksimum, istnieje szansa, że ktoś nas usłyszy - czekała wyłącznie na zgodę, ale mogło to się skończyć krwawieniem z uszu, jak po występie operetki z dosadnym głosem używającej potężnego megafonu.
Nagle zarys złocistych pazurów ukazał się nad głową Nihiliusa. Błysnęły pośród deszczu krzemowych drobin i chwyciły za wytrzymały kubrak by pociągnąć nie tylko demona, ale i androida ze sobą. Pokrótce wylądowali na wielkiej dłoni u boku Maou. Rudowłosa tytanica spoglądała na całą trójce ze wzgardą, swoimi złocistymi, święcącymi ślepiami. Najwyraźniej miała jeszcze zajętą wolną dłoń, ale nie trudno było się domyśleć, że poszukiwała Kenzurana.
Kenzuran:
Kolejne uderzenia przynosiły marny skutek, ale nogi dreptały i próbowały dźgać niczym sztylety wysuwające się spod płaszcza podejrzanego typa za ciemnej alejki numer trzynaście. Wielkie łapsko o rozmiarze trzykrotnym względem małpy wysunęło pazury i zamierzały go złapać, ale najwyraźniej Saiyajin miał inne plany. Zamierzał walczyć i tak też mogła rozpocząć się śmiertelna potyczka między złocistymi pazurami, a dzielnym wojownikiem o nadmiernej dumie. Łapsko przystąpiło do szturmu jako pierwsze, z nadzieją, że pochwyci małpę za cokolwiek. Celem okazał się jegoż ogon, jako najbardziej wystająca i ruchliwa część ciała. Złowieszcze łapsko stawało mu na drodze, ale na jego szczęście owadzie odnóża znieruchomiały.
- Walka::
- Zaczyna przeciwnik, potem Kenzuran
Dłoń tytana - 600 punktów życia
Faza ataku:
Pochwycenie - Nie zadaje obrażeń, prawdopodobnie, traktuj jako cios zwykły
Maou:
*Puf* Maou wcisnął przycisk by przekształcić kosmiczną kapsułę w małą kapsułkę. Mimo kłębów pary i dymu z łatwością ją pochwycił, ale gdy tylko minimalizacja dobiegła końca i chmurka opadła, mógł poczuć nienaturalną sensacje. Tak...jakby...stracił grunt pod nogami. Tytanica zdziwiła się bo kula nagle zniknęła za sprawą magicznej, być może niezrozumiałej dla niej sztuczki. Dopiero demon zdał sprawę ze własnej głupoty, że stał przecież na włazie od kapsuły, a więc pozostawała tylko jedna droga, wyjątkowa bolesna można dodać. Lot w dół zapowiadał się kusząco dopóki w desperacji nie ześlizgnął się po ręce Bogini. Chwyciła go wolną ręką i umiejscowiła na otwartej dłoni, ale niewiele brakowało od tego by owe pazurzaste kleszcza zamknęły się, a następnie zmiażdżyły go tu i teraz. Po łaskawym ratunku ze strony Pani goliat, przemówił i wygłosił swoją ode do pradawnych bogów gór mlecznych. Bo jego perwersja najwyraźniej nie znała granic, ale to wystarczyło by kupić trochę czasu.
- Nie odwołam - rzekła stanowczo, a demon nie miał za wiele do dodania. Postanowił jednak kontynuować swój wywód na co odparła z lekkim dystansem - mów dalej.
W końcu wywód się skończył, a kobieca bestia w zadumie spoglądała na kłębiące się na niebie chmurki. Ktokolwiek na nie spojrzał, wyjątkowo koiły nerwy i pozwalały się zrelaksować, o ile nie spoglądało się na palące słońce. Maou czuł, że stojąc na dłoni zaczął się z wolna pocić.
- Nie jesteś sam, przemówcie więc razem i oby to nie był podstęp - zagrzmiała drapieżnie po czym lekko pochyliła się, wolną dłonią zaczęła szukać czegoś po omacku w burzy piaskowej, ale przyglądając się złocistym oczom można jasno było stwierdzić, że nie miała problemów z podglądaniem przez piaskową kurtynę.
Prawie pełen komplet, kogo jednak brak?
- Sporo ważycie, jak na dwójkę śmiertelnych skałek - podkreśliła zrzucając Soke oraz Nihiliusa tuż obok Maou. Drużyna w końcu jest w komplecie, ale brakowało kogoś jeszcze. Pewnego nierozważnego i nadmiernie zadziornej małpy do kompletu, jak to ktoś o nadnaturalnym majestacie pewnego demona mógłby określić... maskotki drużyny, ale każdy mógł się z tą opinią mylić.
- Nie mogę...złapać... - skrzywiła się do tego stopnia, że aż wypięła jęzor na zewnątrz w napiętej chwili wielkiego, przedwiecznego skupienia. Gęsta para okrywała kubki smakowe olbrzymki i nie pachniały za nadto aromatycznie, ktokolwiek by pragnął złapać głębszy węch, to poczułby lekką zgniliznę mięsa z domieszką...mięty?
- Nihilius Imperius
- Liczba postów : 330
Data rejestracji : 16/08/2018
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Pon Sty 07, 2019 5:41 pm
Miał na tyle pecha, że powoli zapadali się w piasek, a On nie miał w pobliżu żadnego kamienia, by się złapać. Ani nic takiego! Cała sprawa nie wyglądała zbyt dobrze. Niby mógł zostawić robota, ale jednak miała wszystkie ważne rzeczy. W tym jego broń. Cały ekwipunek. Nie mógł jej tak po prostu pozwolić spaść. Musiał coś wymyślić. Tym bardziej, gdy powiedziała wiadomą rzecz jaką było to, że się zapadają w ruchomych piaskach. No co Ona nie powie!
- Nie zauważyłem.
Odpowiedział równie bezdusznie i bez emocji co Ona. Niby się zapadali, ale jednak ruchome piaski często gdzieś prowadziły. Nie zawsze, ale cóż. W ostateczności ją zostawi i będzie się ratował, ale jeśli nie jest to koniecznie to na razie próbował ją uratować. Tak samo ich ekwipunek.
"- Czemu to akurat Mnie zawsze spotyka?"
Narzekał w duchu. Tyle dobrego, że nie zapadł się wcześniej razem z kapsułą. Byłoby ciężko się wydostać. Wtedy to dopiero miał problem. Nawet zastanawiał się, czy nie poświęcić ekwipunku i robota i ratować Swoje życie. Mimo to jednak tego nie zrobił. Jego myśli przepływały prędzej niż te ruchome piaski. Doskonale wiedział, że bez przewodnika i ekwipunku będą mieli przewalone. Mimo to nie żałował wyboru jakim było lądowanie tutaj. Sądził, że jeszcze coś może zyskać. Gdy usłyszał odnośnie zaoferowania czegoś to nie miał pojęcia o co jej chodziło. Mieli wskoczyć do tej dziury i liczyć, że coś tam jest? Ryzykowne, ale może nie być innego wyboru. Gdy usłyszał o najbardziej prymitywnej metodzie wychodzenia z tarapatów to od razu się domyślił, że pewnie chodziło o wołanie pomocy. Typowe dla takiej białogłowej, ale nie dla Boga. Tym bardziej, gdy usłyszał dalsze słowa. Podkręcenie głośników na maksa? Przecież mu bębenki padną! Nie ma mowy.
- Ani Mi się waż!
Uciszył ją jednym zdaniem. Mimo to, wciąż spadali. A co gorsze jego skrzydła nie dawały rady ich unieść.
" - Jest bardzo źle."
Cała ta sprawa wyglądała bardzo źle. Już miał zamiar ryzykować i tam spaść licząc na to, że gdzieś to prowadzi. Myślał nawet nad użyciem kapsuły w locie i ucieczce, ale wątpił, by dał radę to zrobić.
Gdy już miał podjąć decyzję to nagle poczuł chwyt i to jakby poleciał. Mimo to nie używał skrzydeł. Gdy się spojrzał do góry to widział jak długie pazury trzymają go za ubiór, a następnie wylądował przy dosyć znanej mu Osobie. Maou. Dobrze, że ten żyje. Był bardzo ważny. W sumie najważniejszy oraz był lojalny. Jego śmierć byłaby przeogromną stratą, a na dodatek zdążył go polubić. Wylądował na dłoni. I w tym momencie się odezwał.
- Jak tam flirt i podrywanie?
Pytanie oczywiście skierowane do Maou. Musiał się szybko zastanowić co zrobić. Spodziewał się, że to nie będzie dyplomatyczna pogawędka i raczej nie zostanie to rozwiązane pokojowo. Zostaje zabicie jej, albo zdominowanie. I nie takie jak ktoś może Sobie pomyśleć. Był na to stanowczo za mały! Dosłownie, nie w przenośni. Gdy Sobie spokojnie wylądował to wysłuchał najpierw tego co mówiła do Nich babka. Gdy była zajęta to szybko powiedział cicho do Soki.
- Znasz język migowy?
Zapytał robota szeptem. Jeśli odpowiedziała twierdząco to starał się przekazać jej na migi, by dała mu jego broń. Jeśli nie to cóż. Zrobił to normalnie. Również szeptem.
- Podaj Mi rzecz o której zakup prosiłem Cie osobiście.
Powiedział krótko i cicho jak gdyby od niechcenie i jakby to nic nie znaczyło. Na wszelki wypadek nie mówił co, ale gestem pokazywał jej broń. A poprosił ją osobiście o tylko jedną rzecz. Broń. By tytanka nie nabrała podejrzeń. A jak go usłyszy to trudno. Może mieć super słuch, dlatego szeptał do tamtej. Tym bardziej, gdy widział, że to jest okazja. Szybko rzekł do Maou.
- Na mój znak, za pomocą rąk, wyrzucisz mnie w powietrze, bym lepiej widział Naszą Piękną rozmówczynię.
Słowa mówiły jedno, ale gestem mu pokazywał jej krtań. Pokazywał jeszcze kąt, by ten nie wystrzelił go prosto do jej ust. Może i zabicie jej od środka jest lepszym pomysłem, ale woli nie ryzykować. Za to jeśli poleci prosto na jej krtań, to może da radę zrobić coś. Albo przynajmniej walnąć w oczy. Ale to ostateczność. W końcu jednakże się odezwał do tytanki.
- Jestem Nihilius Imperius. Przybyłem tutaj w poszukiwaniu artefaktów oraz reliktów, a także rzeczy które można sprzedać. Oprócz tego planuję z czasem podbić tę planetę. Sądzę, że nadawałabyś się na władczynie tej planety z Mojego ramienia. Czyli byś podlegała tylko mnie.
Mówił głośno i wyraźnie z dumą w głosie i potęgą, by ta go słyszała i nie dostrzegała, żadnej słabości. Po krótkiej chwili kontynuował.
- Mogę Ci zaproponować władzę w Moim Imieniu, nad planetą i jej mieszkańcami. Ochronę oraz jedzenie z czasem. Po za tym mogę Ci nawet pomóc teraz. Proponuję życie innych drużyn. Kierowałbym ich możliwie do Twojego miejsca, rozpuszczając plotkę. Co o tym sądzisz?
Był egoistą i nie obchodziło go życie kogoś kto nie był jego poddanym, ani wyznawcą. Z resztą im mniej drużyn tym lepiej.
- Ty ich zjesz, ale cały ekwipunek i wszystko co mieli przy Sobie, zostawisz i dasz Mi, albo będziesz to dla Mnie składować. Oprócz tego wymagam słuchania się Mnie i moich rozkazów. Oraz przede wszystkim wymagam lojalności! Sądzę, że taka inteligentna piękność jak Ty, zauważy, że to dobra umowa.
Zanim odpowiedziała, że nie to szybko dodał.
- Pewnie zapytasz, że czemu powinnaś się zgodzić, albo mnie słuchać. Odpowiedź jest prosta!
I tutaj z demonicznym uśmiechem na ustach, dumną i arogancką postawą, ogonem gotowym do ataku, skrzydłami otworzonymi tak, by wzbudzać strach, diabelskimi ostrymi rogami, zimnym, przeszywającym spojrzeniem krwistych oczu bez białek, gdzie wyglądało to tak jakby się ktoś patrzył w otchłań z pychą powiedział.
- Ponieważ Jestem Bogiem!
Użył Swojej mrocznej aury, by pokazać, że z Nim nie ma żartów. Każda istota czy to żyjąca czy nie mogła ją odczuwać. Ba nawet Ci w pobliżu niego, odczuwali tą złowrogą, mroczną i pełną strachu aurę. Ba. Gdyby piasek mógł to, by się przed nim ukrył. Co jak co, ale nawet Ona powinna to odczuć na Sobie. Pytanie czy to zadziała i ją da radę zdominować. Jeśli nie to cóż. Zabije ją i zje. Czyli zaabsorbuje. Jeśli okaże się za silna. Postara się zwiać. Niedługo wszystko się okaże.
- Nie zauważyłem.
Odpowiedział równie bezdusznie i bez emocji co Ona. Niby się zapadali, ale jednak ruchome piaski często gdzieś prowadziły. Nie zawsze, ale cóż. W ostateczności ją zostawi i będzie się ratował, ale jeśli nie jest to koniecznie to na razie próbował ją uratować. Tak samo ich ekwipunek.
"- Czemu to akurat Mnie zawsze spotyka?"
Narzekał w duchu. Tyle dobrego, że nie zapadł się wcześniej razem z kapsułą. Byłoby ciężko się wydostać. Wtedy to dopiero miał problem. Nawet zastanawiał się, czy nie poświęcić ekwipunku i robota i ratować Swoje życie. Mimo to jednak tego nie zrobił. Jego myśli przepływały prędzej niż te ruchome piaski. Doskonale wiedział, że bez przewodnika i ekwipunku będą mieli przewalone. Mimo to nie żałował wyboru jakim było lądowanie tutaj. Sądził, że jeszcze coś może zyskać. Gdy usłyszał odnośnie zaoferowania czegoś to nie miał pojęcia o co jej chodziło. Mieli wskoczyć do tej dziury i liczyć, że coś tam jest? Ryzykowne, ale może nie być innego wyboru. Gdy usłyszał o najbardziej prymitywnej metodzie wychodzenia z tarapatów to od razu się domyślił, że pewnie chodziło o wołanie pomocy. Typowe dla takiej białogłowej, ale nie dla Boga. Tym bardziej, gdy usłyszał dalsze słowa. Podkręcenie głośników na maksa? Przecież mu bębenki padną! Nie ma mowy.
- Ani Mi się waż!
Uciszył ją jednym zdaniem. Mimo to, wciąż spadali. A co gorsze jego skrzydła nie dawały rady ich unieść.
" - Jest bardzo źle."
Cała ta sprawa wyglądała bardzo źle. Już miał zamiar ryzykować i tam spaść licząc na to, że gdzieś to prowadzi. Myślał nawet nad użyciem kapsuły w locie i ucieczce, ale wątpił, by dał radę to zrobić.
Gdy już miał podjąć decyzję to nagle poczuł chwyt i to jakby poleciał. Mimo to nie używał skrzydeł. Gdy się spojrzał do góry to widział jak długie pazury trzymają go za ubiór, a następnie wylądował przy dosyć znanej mu Osobie. Maou. Dobrze, że ten żyje. Był bardzo ważny. W sumie najważniejszy oraz był lojalny. Jego śmierć byłaby przeogromną stratą, a na dodatek zdążył go polubić. Wylądował na dłoni. I w tym momencie się odezwał.
- Jak tam flirt i podrywanie?
Pytanie oczywiście skierowane do Maou. Musiał się szybko zastanowić co zrobić. Spodziewał się, że to nie będzie dyplomatyczna pogawędka i raczej nie zostanie to rozwiązane pokojowo. Zostaje zabicie jej, albo zdominowanie. I nie takie jak ktoś może Sobie pomyśleć. Był na to stanowczo za mały! Dosłownie, nie w przenośni. Gdy Sobie spokojnie wylądował to wysłuchał najpierw tego co mówiła do Nich babka. Gdy była zajęta to szybko powiedział cicho do Soki.
- Znasz język migowy?
Zapytał robota szeptem. Jeśli odpowiedziała twierdząco to starał się przekazać jej na migi, by dała mu jego broń. Jeśli nie to cóż. Zrobił to normalnie. Również szeptem.
- Podaj Mi rzecz o której zakup prosiłem Cie osobiście.
Powiedział krótko i cicho jak gdyby od niechcenie i jakby to nic nie znaczyło. Na wszelki wypadek nie mówił co, ale gestem pokazywał jej broń. A poprosił ją osobiście o tylko jedną rzecz. Broń. By tytanka nie nabrała podejrzeń. A jak go usłyszy to trudno. Może mieć super słuch, dlatego szeptał do tamtej. Tym bardziej, gdy widział, że to jest okazja. Szybko rzekł do Maou.
- Na mój znak, za pomocą rąk, wyrzucisz mnie w powietrze, bym lepiej widział Naszą Piękną rozmówczynię.
Słowa mówiły jedno, ale gestem mu pokazywał jej krtań. Pokazywał jeszcze kąt, by ten nie wystrzelił go prosto do jej ust. Może i zabicie jej od środka jest lepszym pomysłem, ale woli nie ryzykować. Za to jeśli poleci prosto na jej krtań, to może da radę zrobić coś. Albo przynajmniej walnąć w oczy. Ale to ostateczność. W końcu jednakże się odezwał do tytanki.
- Jestem Nihilius Imperius. Przybyłem tutaj w poszukiwaniu artefaktów oraz reliktów, a także rzeczy które można sprzedać. Oprócz tego planuję z czasem podbić tę planetę. Sądzę, że nadawałabyś się na władczynie tej planety z Mojego ramienia. Czyli byś podlegała tylko mnie.
Mówił głośno i wyraźnie z dumą w głosie i potęgą, by ta go słyszała i nie dostrzegała, żadnej słabości. Po krótkiej chwili kontynuował.
- Mogę Ci zaproponować władzę w Moim Imieniu, nad planetą i jej mieszkańcami. Ochronę oraz jedzenie z czasem. Po za tym mogę Ci nawet pomóc teraz. Proponuję życie innych drużyn. Kierowałbym ich możliwie do Twojego miejsca, rozpuszczając plotkę. Co o tym sądzisz?
Był egoistą i nie obchodziło go życie kogoś kto nie był jego poddanym, ani wyznawcą. Z resztą im mniej drużyn tym lepiej.
- Ty ich zjesz, ale cały ekwipunek i wszystko co mieli przy Sobie, zostawisz i dasz Mi, albo będziesz to dla Mnie składować. Oprócz tego wymagam słuchania się Mnie i moich rozkazów. Oraz przede wszystkim wymagam lojalności! Sądzę, że taka inteligentna piękność jak Ty, zauważy, że to dobra umowa.
Zanim odpowiedziała, że nie to szybko dodał.
- Pewnie zapytasz, że czemu powinnaś się zgodzić, albo mnie słuchać. Odpowiedź jest prosta!
I tutaj z demonicznym uśmiechem na ustach, dumną i arogancką postawą, ogonem gotowym do ataku, skrzydłami otworzonymi tak, by wzbudzać strach, diabelskimi ostrymi rogami, zimnym, przeszywającym spojrzeniem krwistych oczu bez białek, gdzie wyglądało to tak jakby się ktoś patrzył w otchłań z pychą powiedział.
- Ponieważ Jestem Bogiem!
Użył Swojej mrocznej aury, by pokazać, że z Nim nie ma żartów. Każda istota czy to żyjąca czy nie mogła ją odczuwać. Ba nawet Ci w pobliżu niego, odczuwali tą złowrogą, mroczną i pełną strachu aurę. Ba. Gdyby piasek mógł to, by się przed nim ukrył. Co jak co, ale nawet Ona powinna to odczuć na Sobie. Pytanie czy to zadziała i ją da radę zdominować. Jeśli nie to cóż. Zabije ją i zje. Czyli zaabsorbuje. Jeśli okaże się za silna. Postara się zwiać. Niedługo wszystko się okaże.
- OOC:
- Próba przekonania i w ostateczności dominacji używając ZASTRASZANIE (4)
- GośćGość
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Pon Sty 07, 2019 11:59 pm
Kenzuran nie miał zamiaru się poddać, zauważył że jeszcze bardziej rzuca się złowroga tytanica. Czarnowłosy szybkimi manewrami unikał jej ostrych odnóż i nie miał zamiar zostać zamieniony w Szysz kebab. Nie poddając się, na chwilę bardzo szybko wylądował na ziemi by złapać oddech, od bardzo dawna nie latał i trudno mu było się znowu do tego przyzwyczaić. Nie poddając się, znowu wzleciał do góry robiąc uniki i manewrując na lewo i prawo by nie zostać przebitym. Nie wiedział niestety gdzie są jego towarzysze, z chęcią by zobaczył jakby oni by sobie radzili przeciwko takiej wielkiej bestii. Niestety nie mógł teraz zbytnio porównać jego nowego wroga do Czerwia, nie był on niestety obok. Westchnąwszy pod nosem Ogoniasty ruszył w miejsce gdzie najwięcej uchodziło soku z ciała tego robala. Wiedział, że atakowanie twardszych punktów niestety nie pomoże, gdyś jej ciało jest tam bardzo odporne. Odczuwał tak jakby atakował we własny saiyański pancerz, jest elastyczny ale na domiar tego wytrzymały, praktycznie to samo uczucie. Nie wiedząc czemu, zauważył że coś wielkiego ruszyło w jego stronę, więc szybko odlatując kawałek, ta część ciała nie wyglądała jak ostre odnóża ale wielka gigantyczna łapa. Uśmiechając się złowrogo podleciał pod wielką rękę i miał zamiar trafić ją w nadgarstek by ten mógł się złapać po kilku solidnych ciosach oraz kopnięciach.
Jeśli to pomoże i tytanica wycofa swoje wielkie przerośnięte łapsko, to młody Saiyanin dalej wyruszy by atakować coraz mocniej słabe punkty, czyli tam gdzie się mógł normalnie przebić pięścią przez jej pancerz. Syn Kellana miał nadzieję, że wszystko się uda i wreszcie otrzyma pomoc od tych heretyków, ale tak coś odczuwał że będzie niestety musiał polegać tylko na sobie. Co mu przyszło do głowy, by namawiać te bezduszne ścierwa o pomoc w walce, oni byli tchórzami i mógł to właśnie zauważyć teraz, bo nie widział ich nigdzie. Brat Klen warknął i czasem robiąc chwilową przerwę by nie zostać pochwycony przez łapsko, jeśli te oczywiście miało zamiar ciągle go pochwycić, atakował je w nadgarstek, próbując je najlepiej złamać. Wojownik nie zdawał sobie sprawy ile jeszcze tak może pociągnąć, było dość ciepło no i piaski pustyni mu trochę przeszkadzały, ale jego ciało było przystosowane do takiej pogody, gdyż była praktycznie tak samo podobna jak na jego planecie. Kenzuran wreszcie znowu zakrzyknął i ponownie zaszarżował na większego od siebie przeciwnika, dając upust swoim emocjom i pokazaniu swojej potężnej sile co potrafi. Nie ma zamiaru zostać zjedzonym przez jakiegoś wielkiego robaka, ponieważ jego plany są bardzo dalekie za którymi stoi też odbicie Planety Vegety z rąk jaszczurów. Czarnooki był trochę zdziwiony, że kiedy ciągle atakował bestie, nie słyszał żadnych komunikatów, co było dość dziwne, przecież ten jego demoni towarzysz był rozgadany jak jasna cholera, pewnie mu się wreszcie gardło zmęczyło. Czarnowłosy był bardzo z tego zadowolony i zagrzewając się jeszcze bardziej do walki, przyśpieszał swoje ruchy i nie miał zamiaru przestać, no i czasami robił unik jak łapsko go miało zamiar ciągle atakować by zrobić unik i trafić w nadgarstek.
_ _ _
PL: 4260
HP: 1000
FO:
Nie bronie sie
FA:
Zwykły - 120DMG dla Tytanicy.
Tokeny: 2/1/0/1/1
Jeśli to pomoże i tytanica wycofa swoje wielkie przerośnięte łapsko, to młody Saiyanin dalej wyruszy by atakować coraz mocniej słabe punkty, czyli tam gdzie się mógł normalnie przebić pięścią przez jej pancerz. Syn Kellana miał nadzieję, że wszystko się uda i wreszcie otrzyma pomoc od tych heretyków, ale tak coś odczuwał że będzie niestety musiał polegać tylko na sobie. Co mu przyszło do głowy, by namawiać te bezduszne ścierwa o pomoc w walce, oni byli tchórzami i mógł to właśnie zauważyć teraz, bo nie widział ich nigdzie. Brat Klen warknął i czasem robiąc chwilową przerwę by nie zostać pochwycony przez łapsko, jeśli te oczywiście miało zamiar ciągle go pochwycić, atakował je w nadgarstek, próbując je najlepiej złamać. Wojownik nie zdawał sobie sprawy ile jeszcze tak może pociągnąć, było dość ciepło no i piaski pustyni mu trochę przeszkadzały, ale jego ciało było przystosowane do takiej pogody, gdyż była praktycznie tak samo podobna jak na jego planecie. Kenzuran wreszcie znowu zakrzyknął i ponownie zaszarżował na większego od siebie przeciwnika, dając upust swoim emocjom i pokazaniu swojej potężnej sile co potrafi. Nie ma zamiaru zostać zjedzonym przez jakiegoś wielkiego robaka, ponieważ jego plany są bardzo dalekie za którymi stoi też odbicie Planety Vegety z rąk jaszczurów. Czarnooki był trochę zdziwiony, że kiedy ciągle atakował bestie, nie słyszał żadnych komunikatów, co było dość dziwne, przecież ten jego demoni towarzysz był rozgadany jak jasna cholera, pewnie mu się wreszcie gardło zmęczyło. Czarnowłosy był bardzo z tego zadowolony i zagrzewając się jeszcze bardziej do walki, przyśpieszał swoje ruchy i nie miał zamiaru przestać, no i czasami robił unik jak łapsko go miało zamiar ciągle atakować by zrobić unik i trafić w nadgarstek.
_ _ _
PL: 4260
HP: 1000
FO:
Nie bronie sie
FA:
Zwykły - 120DMG dla Tytanicy.
Tokeny: 2/1/0/1/1
- Maou
- Liczba postów : 40
Data rejestracji : 21/10/2018
Identification Number
HP:
(595/950)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Sro Sty 09, 2019 7:19 pm
Maou był wściekły. Bardzo bardzo wściekły. Jego humor został właśnie rzucony o ścianę, gdzie egzekucję wykonał pluton SS (Super Sajan). Następnie został zakopany w ziemi w lesie obok dawno utraconej nadziei i "przystojnej aparycji". W jego głowie kotłowała się nienawiść w kierunku kobiety. Jej słowa bardzo go wściekły, że ledwo się powstrzymywał przed jej zgnojeniem tu i teraz. Jego nienawiść była o wiele większa, o wieleeeeeeee większa niż pewnej małpy w kierunku gada... W myślach krzyczał sam do siebie. "Jak to nie odwoła burzy piaskowej? Jak ja teraz zanurzę się w jej cudnych piersiach? NIE MOGĘ WYKONAĆ SKOKU WIARY, JAK PRAWDZIWY ASSASIN ZGREED. NOSZ JEGO KUR*A OTĘPIAŁA MAŁPOWATA NIENAWIDZĄCA GADÓW MAĆ. - Maou westchnął, nie widząc JEGO w pobliżu. Nie mógł posłać teraz jednoznacznego wzroku pogardy w kierunku jego małpowiatości.
W jego sercu płonęła czarna jak smoła nienawiść. Jego wspaniała wizja wykąpania się w całej obfitości nieznanego stworzenia zawiodła.
OCC OD AUTORA W ŚRODKU POSTA: Ładnie to tak niszczyć Marzenia?
Maou przez chwilę nie wiedział co się dzieje. Jego mózg przetwarzał zbyt dużo informacji będących jego ogromnym zawodem.
Takie cycki się zmarnowały...
Z jego konsternacji wyrwał go głos dobrze znanego mu jegomościa. Z ogromnym zawodem w oczach, gdzie prawie zbierały się łzy. JEgo źrenice były odrobinę zaszklone. Odpowiedział w kierunku swojego boga trochę zbyt emocjonalnie
- Kompletna porażka Flirtu i podrywania. Chciałem się wtulić w dwa ogromne wzgórza, ale ona podkopała moje ambicje i marzenia. Chciałem umrzeć jak przystało na Lannistera ze złotego Lwa na karmazynowym tle. Tylko nie między nogami dziwki, ale między dwoma pagórami w które wcisnąłbym się całym ciałem!
W tym momencie napotkał wzrok stworzenia i zaczął się pocić. Dopiero teraz zrozumiał co powiedział na głos i to w jej obecności.
Miał nadzieje, że jego zycie zostanie oszczędzone, więc wyjąkam tylko "prze-przepraszam".
[...]
Słysząc pytanie do Androidki o język migowy jego oczy się rozszerzyły. Pokazał w kierunku Nihiliusa znak "o nic się nie martw". Jakkolwiek by on wyglądał...
Gdy tylko jego Bóg zaczął wypowiadać słowa szeptem, Maou natychmiast krzyczał w kierunku istoty.
- Chciałabyś o wielka istoto po tym wszystkim wybrać się na randkę?
Maou nie zastanawiał się za bardzo nad swoimi słowami. Chciał jedynie, aby zagłuszyć słowa swojego Pana. Następnie usłyszał głos w swoim scouterze i szept Bogax2. Wypowiedział więc znów głośno
- Wybralibyśmy się na Zigguraty i przyglądali się zachodowi słońca. Ty byś pożerała inne ekipy które przybyły. Nihilius z błyskiem w oczach liczyłby swoje zdobyte Artefakty, Małpa w tle prałaby coś o ludzkiej sylwetce po mordzie, a ja zrobiłbym sobie gniazdo z twoich piers...
Urwał w połowie swojej wypowiedzi. Przy okazji za plecami pokazał uniesiony kciuk do góry, który miał pokazać przyjęty rozkaz - Nihiliusa.
W jego sercu płonęła czarna jak smoła nienawiść. Jego wspaniała wizja wykąpania się w całej obfitości nieznanego stworzenia zawiodła.
OCC OD AUTORA W ŚRODKU POSTA: Ładnie to tak niszczyć Marzenia?
Maou przez chwilę nie wiedział co się dzieje. Jego mózg przetwarzał zbyt dużo informacji będących jego ogromnym zawodem.
Takie cycki się zmarnowały...
Z jego konsternacji wyrwał go głos dobrze znanego mu jegomościa. Z ogromnym zawodem w oczach, gdzie prawie zbierały się łzy. JEgo źrenice były odrobinę zaszklone. Odpowiedział w kierunku swojego boga trochę zbyt emocjonalnie
- Kompletna porażka Flirtu i podrywania. Chciałem się wtulić w dwa ogromne wzgórza, ale ona podkopała moje ambicje i marzenia. Chciałem umrzeć jak przystało na Lannistera ze złotego Lwa na karmazynowym tle. Tylko nie między nogami dziwki, ale między dwoma pagórami w które wcisnąłbym się całym ciałem!
W tym momencie napotkał wzrok stworzenia i zaczął się pocić. Dopiero teraz zrozumiał co powiedział na głos i to w jej obecności.
Miał nadzieje, że jego zycie zostanie oszczędzone, więc wyjąkam tylko "prze-przepraszam".
[...]
Słysząc pytanie do Androidki o język migowy jego oczy się rozszerzyły. Pokazał w kierunku Nihiliusa znak "o nic się nie martw". Jakkolwiek by on wyglądał...
Gdy tylko jego Bóg zaczął wypowiadać słowa szeptem, Maou natychmiast krzyczał w kierunku istoty.
- Chciałabyś o wielka istoto po tym wszystkim wybrać się na randkę?
Maou nie zastanawiał się za bardzo nad swoimi słowami. Chciał jedynie, aby zagłuszyć słowa swojego Pana. Następnie usłyszał głos w swoim scouterze i szept Bogax2. Wypowiedział więc znów głośno
- Wybralibyśmy się na Zigguraty i przyglądali się zachodowi słońca. Ty byś pożerała inne ekipy które przybyły. Nihilius z błyskiem w oczach liczyłby swoje zdobyte Artefakty, Małpa w tle prałaby coś o ludzkiej sylwetce po mordzie, a ja zrobiłbym sobie gniazdo z twoich piers...
Urwał w połowie swojej wypowiedzi. Przy okazji za plecami pokazał uniesiony kciuk do góry, który miał pokazać przyjęty rozkaz - Nihiliusa.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Lut 03, 2019 9:34 pm
Mistrz Gry: VVien
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - Na dłoni Bogini?
Drapieżne pięści, potężne kopniaki i małpie ruchy nie miały najwyraźniej szans z wielkim pazurzastym łapskiem. Saiyajin poczuł, jak parę kości chrupnęło tak głośno, że dogodną możliwością byłaby komercja płatków śniadaniowych idealnych do głośnego chrupania. Dłoń zacisnęła się na całym jego ciele i uniosła wysoko wzwyż, aż do nieba. Śmierci się nie doczekał, bowiem oto został oswobodzony i wylądował na wielkiej dłoni w doborowym towarzystwie. Soka, Maou i Nihilius już na niego czekali, ale mieli większy dylemat. Kenzuran jako ostatni dopiero mógł dostrzec ogromną kobietę z którą to tak naprawdę walczył.
Maou skutecznie zwracał na siebie uwagę, ale Bóstwo z łatwością widziało całą czwórkę. Owadzia szabrowniczka piaskowych rubieży zniżyła głowę na poziom dłoni i zmarszczyła brwi. W skupieniu przyglądała się i słuchała wypowiadanych w jej stronę głupot, ale najwyraźniej nie dostrzegła tego, co stało się zaledwie parę sekund wcześniej.
- Przyjęłam i nie potrzeba bawić się na migi, obserwując reakcje już wiem, że tytan ma znaczne utrudnienia z zakresu słuchu i wzroku, jesteśmy dla niej zbyt mali i zbyt daleko - odparła Soka ukradkiem wręczając Nihiliusowi jego broń. Krótkie berło o metalicznej barwie zwieńczone niewyróżniającą się kulą.
- Czekam na znak - dodała naprędce pozostawiając kwestie rozstrzygnięcia tej sytuacji drużynie.
Maou poczuł dziwne mrowienie na czubku głowy, to każdy włosek na czerepie krzyczał w dziwnej ekscytacji na tak bliski widok dziewczęcego oblicza. Parsknęła nieznacznie okrywając go zgniłym wyziewem, jako oczywisty znak, że nie traktowała jego propozycji nazbyt poważnie.
Nihilius przemówił, a z każdym słowem jęzor Bogini co raz bardziej wychodził na wierzch, a zębiska na domiar złego nabierały posępnego i drapieżnego błysku. Zadrżała na słowa, jakoby tak marna i mała istota miałaby być Bogiem, ale uniosła się i spojrzała na nich z góry.
- Ty...Ty śmiesz kwestionować moją boskość tymi bagatelnymi słowami!? Wywalczyłam to miejsce spośród najgorętszych piasków tejże planety i nagle zjawiliście się wy! Robale z bożkiem na czele! - Oczy zapłonęły złotym blaskiem i w szerokim wyszczerzu ust, ukazała wszystkie podżółkłe kły.
- Pokaż swoją boskość! -- Zadrżały źrenice, ale te słowa nie brzmiały jak dominacja, a uległość i strach zasiany przez demona. Akt desperacji na stanowczy sprzeciw takiejże linii przeznaczenia. Jeśli miałaby komukolwiek służyć, to wpierw ktoś musiałby ją obłaskawić. Pełna gotowość drużyny pozwoliłaby wyegzekwować tamtejszy plan, może nawet i jakiś znak przewinął się w gniewie Bogini.
- Jam jest Tinu'Wag Vi! Pożre was wszystkich! - po gromkich słowach wszyscy stracili grunt pod nogami i zaczęli opadać. Na szczęście w siarczystej i nadmiernie wzmożonej zawiei byli w stanie wylądować na jednym z wyższych piaskowych pagórków. Cień tej, co zwała siebie Tinu i kryła się za kotarą potężnej burzy piaskowej.
OOC:
Walka start!
3/1/3/1/2 - Tinu'Wag Vi
[S]Boss[źródło: Tinu'Wag Vi] - Statystyki i Pula punktów życia nie jest widoczna dla graczy, tylko tokeny
[S]Gigant[źródło: Tinu'Wag Vi] - Pula punktów życia jest podwojona
[S]Horror[źródło: Nihilius] - 3 Tokeny zostają spalone z początkiem tury
[startowe tokeny Tinu'Wag Vi 4/1/4/2/2], [Spalone tokeny Tinu'Wag Vi: -1TS, -1TW, -1TE]
[S]Zapiaszczeni[źródło: Tinu'Wag Vi] - Burza piaskowa uniemożliwia ucieczkę. Każdy przebywający w burzy piaskowej może wykonać na początku swojej sekwencji rzut monetą, jeśli się powiedzie to do następnej tury posiada ona status ukryty i nie może być celem ataku. Ta czynność kosztuje 1 TKI niezależnie od wyniku rzutu monetą. Ataki wymierzone z poprzedniej sekwencji nadal są uwzględniane.
OOC:
Maou - Uwodzenie[0]
Baza 5 % szans:
-50 % Uwodzenie Bóstwa/Giganta
+10 % Bycie zabawnym i wyluzowanym przy akcie uwodzenia
Razem: -35 % szans - porażka
Nihilius Imperius - Zastraszanie[4]
Baza 75 % szans:
- 50 % Zastraszanie Bóstwa/Giganta
+5 % Dezorientujący Maou
+10 % Przekazanie swoich intencji/planu względem Bóstwa
+15 % Punkt kulminacyjny, mroczna aura i wypowiedź
Razem 55% szans
OOC2:
Berło zadaje obrażenia 0.5S + 0.5E, traktuj jako zwykły cios, który możesz bić bezpośrednio lub z dystansu wiązką energii.
Miejsce: Kwadrant OXO537 pustynna planeta - Na dłoni Bogini?
- Bóstwo:
Drapieżne pięści, potężne kopniaki i małpie ruchy nie miały najwyraźniej szans z wielkim pazurzastym łapskiem. Saiyajin poczuł, jak parę kości chrupnęło tak głośno, że dogodną możliwością byłaby komercja płatków śniadaniowych idealnych do głośnego chrupania. Dłoń zacisnęła się na całym jego ciele i uniosła wysoko wzwyż, aż do nieba. Śmierci się nie doczekał, bowiem oto został oswobodzony i wylądował na wielkiej dłoni w doborowym towarzystwie. Soka, Maou i Nihilius już na niego czekali, ale mieli większy dylemat. Kenzuran jako ostatni dopiero mógł dostrzec ogromną kobietę z którą to tak naprawdę walczył.
Maou skutecznie zwracał na siebie uwagę, ale Bóstwo z łatwością widziało całą czwórkę. Owadzia szabrowniczka piaskowych rubieży zniżyła głowę na poziom dłoni i zmarszczyła brwi. W skupieniu przyglądała się i słuchała wypowiadanych w jej stronę głupot, ale najwyraźniej nie dostrzegła tego, co stało się zaledwie parę sekund wcześniej.
- Przyjęłam i nie potrzeba bawić się na migi, obserwując reakcje już wiem, że tytan ma znaczne utrudnienia z zakresu słuchu i wzroku, jesteśmy dla niej zbyt mali i zbyt daleko - odparła Soka ukradkiem wręczając Nihiliusowi jego broń. Krótkie berło o metalicznej barwie zwieńczone niewyróżniającą się kulą.
- Czekam na znak - dodała naprędce pozostawiając kwestie rozstrzygnięcia tej sytuacji drużynie.
Maou poczuł dziwne mrowienie na czubku głowy, to każdy włosek na czerepie krzyczał w dziwnej ekscytacji na tak bliski widok dziewczęcego oblicza. Parsknęła nieznacznie okrywając go zgniłym wyziewem, jako oczywisty znak, że nie traktowała jego propozycji nazbyt poważnie.
Nihilius przemówił, a z każdym słowem jęzor Bogini co raz bardziej wychodził na wierzch, a zębiska na domiar złego nabierały posępnego i drapieżnego błysku. Zadrżała na słowa, jakoby tak marna i mała istota miałaby być Bogiem, ale uniosła się i spojrzała na nich z góry.
- Ty...Ty śmiesz kwestionować moją boskość tymi bagatelnymi słowami!? Wywalczyłam to miejsce spośród najgorętszych piasków tejże planety i nagle zjawiliście się wy! Robale z bożkiem na czele! - Oczy zapłonęły złotym blaskiem i w szerokim wyszczerzu ust, ukazała wszystkie podżółkłe kły.
- Pokaż swoją boskość! -- Zadrżały źrenice, ale te słowa nie brzmiały jak dominacja, a uległość i strach zasiany przez demona. Akt desperacji na stanowczy sprzeciw takiejże linii przeznaczenia. Jeśli miałaby komukolwiek służyć, to wpierw ktoś musiałby ją obłaskawić. Pełna gotowość drużyny pozwoliłaby wyegzekwować tamtejszy plan, może nawet i jakiś znak przewinął się w gniewie Bogini.
- Jam jest Tinu'Wag Vi! Pożre was wszystkich! - po gromkich słowach wszyscy stracili grunt pod nogami i zaczęli opadać. Na szczęście w siarczystej i nadmiernie wzmożonej zawiei byli w stanie wylądować na jednym z wyższych piaskowych pagórków. Cień tej, co zwała siebie Tinu i kryła się za kotarą potężnej burzy piaskowej.
- Podkład muzyczny:
OOC:
Walka start!
3/1/3/1/2 - Tinu'Wag Vi
[S]Boss[źródło: Tinu'Wag Vi] - Statystyki i Pula punktów życia nie jest widoczna dla graczy, tylko tokeny
[S]Gigant[źródło: Tinu'Wag Vi] - Pula punktów życia jest podwojona
[S]Horror[źródło: Nihilius] - 3 Tokeny zostają spalone z początkiem tury
[startowe tokeny Tinu'Wag Vi 4/1/4/2/2], [Spalone tokeny Tinu'Wag Vi: -1TS, -1TW, -1TE]
[S]Zapiaszczeni[źródło: Tinu'Wag Vi] - Burza piaskowa uniemożliwia ucieczkę. Każdy przebywający w burzy piaskowej może wykonać na początku swojej sekwencji rzut monetą, jeśli się powiedzie to do następnej tury posiada ona status ukryty i nie może być celem ataku. Ta czynność kosztuje 1 TKI niezależnie od wyniku rzutu monetą. Ataki wymierzone z poprzedniej sekwencji nadal są uwzględniane.
OOC:
Maou - Uwodzenie[0]
Baza 5 % szans:
-50 % Uwodzenie Bóstwa/Giganta
+10 % Bycie zabawnym i wyluzowanym przy akcie uwodzenia
Razem: -35 % szans - porażka
Nihilius Imperius - Zastraszanie[4]
Baza 75 % szans:
- 50 % Zastraszanie Bóstwa/Giganta
+5 % Dezorientujący Maou
+10 % Przekazanie swoich intencji/planu względem Bóstwa
+15 % Punkt kulminacyjny, mroczna aura i wypowiedź
Razem 55% szans
OOC2:
Berło zadaje obrażenia 0.5S + 0.5E, traktuj jako zwykły cios, który możesz bić bezpośrednio lub z dystansu wiązką energii.
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Nie Lut 03, 2019 9:34 pm
The member 'Vvien' has done the following action : Rzut kośćmi
'Procent' : 25
'Procent' : 25
- Nihilius Imperius
- Liczba postów : 330
Data rejestracji : 16/08/2018
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Wto Lut 05, 2019 10:42 pm
Zanim do wszystkiego doszło, to jego podwładny odpowiedział odnośnie jego nieudanego podrywu. No cóż. Bywa i tak. Teraz mieli ważniejszą sprawę na głowie. Musieli przygotować plan działania na wszelki wypadek, gdyby nie zgodziła się na jego propozycję. Miał nadzieję, że przedstawiony przez Niego plan się powiedzie i nie będą mieli zbytnich problemów przez to, a sama tytanka niczego się nie domyśli. Maou dosyć szybko zrozumiał o co Mu chodzi. Tego się właśnie spodziewał po Swoim wyznawcy numer jeden! Co prawda nie wiedział o co chodziło z tym całym Lannisterem i śmiercią pomiędzy nogami, ale postanowił to olać i się nie przejmować. Drugi z Imperiusów bywał niestety czasem dziwny. Oprócz tego chłopak od razu robił za przynętę, i odwracał uwagę babki Swoimi słowami. Znowu podryw. Zabawny podryw. Zigguranty, a raczej zigguraty i przyglądanie się zachodowi gwiazdy tej planety. Miał wyobraźnie. Tym bardziej o pożeraniu ekip. Za to podobały Mu się Jego słowa odnośnie liczenia zdobytych artefaktów, rozbawiło go wspomnienie o ich małpie, a ostatnie... postanowił zostawić bez komentarza. Mimo to wykonał Swoją robotę śpiewająco. Na razie był słaby, ale robił za bardzo dobre wsparcie. Soka również zrozumiała o co chodzi, i dodała, że nie ma co się bawić w migi bo i tak wróg ich nie widzi, ani nie słyszy. Bardzo przydatna informacja, którą wykorzysta. Otrzymał też broń. Była to czarna, metalowa krótka laska, przypominająca typowe berło, które nie wyglądała ani okazale, ani tym bardziej na silną broń. Niestety nie miał nic lepszego pod ręką, więc nie miał wyboru. Musi wykorzystać to co ma. Przyjął berło i był gotowy do akcji, a Soka powiedziała, że czeka na znak. Idealnie. Miał nadzieję, że przetrwa, bo bez Niej będzie ciężko dać Sobie radę. Chyba, że zamówią nową, ale wolał to uniknąć. Sama robako podobna istota chuchnęła na Maou. Biedny. Teraz strasznie przez Nią śmierdział. Stał się poważny. Wiedział, że jeśli się im nie powiedzie to skończą w wiadomym miejscu. Nie zamierzał zostać pożartym przez robactwo. Nie zamierzał tutaj zginąć. Dlatego była tylko jedna możliwość i żadna inna! Zwycięstwo! Nie ma drugiej opcji. Przygotował się do całej akcji i był gotowy, wprowadzić Swój plan w życie. Przy okazji zjawił się Kenzuran. Rychło w czas. Uśmiechnął się dumnie do Niego, pokazując mu, że zabawa dopiero się rozpoczyna.
Tak jak planował tak też postanowił uczynić. Używając wszelkich dostępnych mu środków, oraz mrocznej aury, starał się przekonać potwora do dołączenia do Niego. Niestety mu się to nie powiodło. Jej język z każdym jego słowem wychodził na wierzch, i pokazała Swoje zębiska drapieżnie starając się pokazać pewnie co zamierza z Nimi zrobić. Następnie uniosła się i patrzyła na Nich z góry. Dosłownie. Bo była ogromna. Mimo to nie zamierzał pokazać słabości inaczej wszystko to co zrobi, pójdzie na marne. Słowami starała się dodać Sobie otuchy, a ich morale zniszczyć. Mimo to była w błędzie. Jeśli myślała, że czymś takim ich przestraszy, to jest zabawna. Mówiła z pretensjami, że jak śmie kwestionować jej boskość. W sumie nie kwestionował, ale nieważne. Wywalczyła Sobie to miejsce. I dobrze. Lepiej dla Niego. Ale gdy powiedziała, że zjawili się Oni, czyli robale z bożkiem na czele to się zaśmiał. Dziwnym trafem jej oczy zaświeciły złotym blaskiem, i pokazała Swoje pożółkłe zęby. Będzie ciężko. Doskonale to wiedział. Ale był pozytywnie nastawiony. Sądził, że ich szanse na zwycięstwo wynoszą minimum pięćdziesiąt procent, ale mógł się mylić. Przy okazji Wciąż planował. Musiał zwyciężyć jeszcze inaczej. Ulegnie przed Nim. Czy tego chce, czy nie! Gdy wykrzyczała, by pokazał jej Swoją boskość to zauważył dosyć ciekawą sprawę. Jej źrenice zadrżały, a głos zaczął się jej łamać. Nie brzmiał wyniośle, czy dominująco, lecz ulegle i przepełniony strachem. Czyli to co zrobił, przyniosło skutki. Dlatego zamierzał kuć żelazo póki gorące. Przedstawiła się. Tinu'Wag Vi! Przy okazji powiedziała, ze ich pożre. Jej niedoczekanie. Mimo to stracili grunt pod nogami i zaczęli spadać. Pomógł Sobie skrzydłami i spowolnił upadek, po czym bezpiecznie wylądował na piaszczystym pagórku. Jej słowa które mówiły, by pokazał Swoją Boskość. Sądził, że w Nich było rozwiązanie. Tak też miał zamiar zrobić. Gdy wylądowali bezpiecznie to popatrzył się groźnie w stronę przeciwniczki która gdzieś zniknęła w oddali, ale dawał radę ją dostrzec. Wypowiedział w jej stronę pewne słowa.
- Możesz być boginią, bóstwem, bożkiem. Podległą Mnie. To ja Jestem Bogiem!
Uśmiechnął się dumnie i wypowiadał następne słowa z pasją i pewnością Siebie.
- Shag Shin Lean Valvon! Tinu'Wag Vi! Należysz Do Mnie!
Powiedział z pychą w głosie, mając na twarzy arogancki uśmieszek.
Ponownie używał Swojej mrocznej energii. Fałszywa Bogini mogła czuć tak, jakby Sam Bóg patrzył się w jej stronę i zamierzał ją ukarać za herezję wobec Jego Osoby. Uśmiechnął się niczym diabeł i pokazał Swoje ostre kiełki, które pasowały do opowieści o wampirach, a następnie wszyscy mogli usłyszeć śmiech. Demoniczny i mrożący krew w żyłach śmiech. Najgorzej miał ich przeciwnik. Śmiał się tak złowrogo, że wyglądało to tak, jakby to On był głównym Bossem. Głównym złym, a nie Ona. Starał się ją umniejszać, a Siebie powiększać w jej oczach, by pokazać jej, że to co mówił to była prawda. W końcu przestał się śmiać i patrzył się w jej kierunku. Boski wzrok ponownie był na jej Osobie, a jego czarne niczym pustka białka i krwiste oczy z pionowymi źrenicami, tylko dodawały mu diabelskości. Nie musiał nic robić. Wystarczyło, że stał i już to samo w Sobie mogło na wszystkich oddziaływać. Nie od dziś wiadomo, że najprostsze gesty działają najlepiej. W końcu użył Swoich skrzydeł, i wyglądało to tak jakby lewitował. Unosił się w powietrzu. Może nie jakoś wysoko, ale na tyle, by wystarczyło. Otworzył Swoje ręce które wcześniej miał schowane za plecami, tak jakby chciał pokazać w pełni Swoją Osobę. Jego rogi również dawały radę dodać mu uroku, a ogon wyglądał niczym broń gotowa do ataku.
Te wszystkie czynności miały jeden cel. Podkopać jej pewność Siebie, i zniszczyć jej opór wobec Niego, a tym samym zmusić do uległości. Tak by służyła mu, nie ze strachu, ale Sama z Siebie. Pokazywał tym samym, że jest Prawdziwym Jedynym Bogiem! Ona może być Boginią, ale zawsze to On będzie Najważniejszy! Wypowiedział pierwszy raz Swój pełny tytuł oraz Swoje imię. Nikt wcześniej tego nie słyszał w tym wymiarze. Ona i reszta byli pierwszymi.
- Jestem Nihil Daemon Deus Imperator Nihilius Imperius!
Wykrzyczał w jej kierunku, i reszta również doskonale to słyszała. Przemówił bowiem pełnym pychy i ambicji, wręcz demonicznym głosem, ale mogło się zdawać jakby to przemawiał Sam Bóg! Gdyby był głośniejszy, to każda rasa we wszechświecie, by mogła usłyszeć te słowa. Przynajmniej tak się zdawało reszcie, a tym bardziej tytanicy. Kuł żelazo póki gorące i kontynuował.
- Przyszły Władca Całego OmniWersum! OmniBóg!
Tym razem po tych słowach które były dominujące stał się zimny niczym rzeka w krainie umarłych.
- Ci którzy Mi się przeciwstawią, nie ulegną, i nie będą mnie wyznawać czeka tylko jedno przeznaczenie!
Popatrzył się groźnie w stronę przeciwniczki.
- Przeznaczenie gorsze niż Śmierć! Całkowite Unicestwienie! Anihilacja!
I tym samym zakończył Swoje słowa uwalniając całą Swoją mroczną aurę, która była skierowana właśnie w stronę robaka, a do tego dodał krzyk nawet głośniejszy niż ten Kenzurana!
- Wielb Mnie! Służ Mi! Uznaj Moją Wyższość! Ulegnij! Na Kolana!
Tym samym zakończył Swoją mowę i udał się w kierunku Soki, a w tym czasie wypowiadał rozkazy.
- Za Mną! Uderzcie w Nią, całą Swoją mocą!
Gdy tylko dobiegł do Soki to ta raczej wiedziała o co chodzi.
- Soka, Teraz!
Krzyknął do Niej i skoczył tak, by ta dała radę go wyrzucić w powietrze. Oczywiście nie przesadzał, bo chciał by dała mimo wszystko radę to zrobić. Gdy tylko został wyrzucony w powietrze, to dodał Sobie prędkości machając skrzydłami i pędził niczym błyskawica. To był Boski Gniew! Przeznaczony dla heretyków! Starał się pędzić z ogromną szybkością celując w jej gardło i mając zamiar walnąć Ją z całej Swojej mocy, a prędkość powinna mu w tym nawet pomóc. Jako Lider wykonał pierwszy ruch! Pewnie to się spodoba Kenzuranowi, a przy okazji pokaże robakowi, że jej miejsce jest na kolanach przed Nim! Nawet jeśli nie ma kolan. Miał zamiar z całą mocą walnąć ją w gardło, czy inne miejsce które było ważne. W końcu taka okazja była tylko jedna i wolał jej nie zaprzepaścić. Sama też nie powinna się tego spodziewać, a przy okazji i tak będzie miała większy problem, bo Jego wyznawcy również Ją zaatakują. Może być tylko jeden zwycięzca! Tylko Jeden Władca OmniWersum. Tylko Jeden OmniBóg. On!
Nihil Daemon Deus Imperator Nihilius Imperius!
- OOC:
- FAZA OBRONY:
NIHIL
FAZA ATAKU:
CIOS POTĘŻNY; [- 1 TS, + 1 TKI]; S + Z DMG; 100 + 100 = 200 DMG; TINU'WAG VI
TOKENY:
SIŁY: 2 - 1 = 1
ZRĘCZNOŚCI: 0
WYTRZYMAŁOŚCI: 2
ENERGII: 1
KI: 1 + 1 = 2
STATYSTYKI:
SIŁA: 100
ZRĘCZNOŚĆ: 100
WYTRZYMAŁOŚĆ: 100
ENERGIA: 180
PUNKTY:
ŻYCIA: 1000
PANCERZA: 0
OBRAŻEŃ: 200
- GośćGość
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Wto Lut 05, 2019 11:23 pm
Kenzuran kiedy tak atakował na ślepo swojego wroga, wiedział że to już długo nie potrwa. Wreszcie niestety na jego nieszczęście odczuł potężny ucisk na swoim całym ciele, aż zawył z bólu. To nie było bardzo miłe uczucie dla niego, ponieważ nie miał zamiaru tak umrzeć. Po niedługiej chwili, został wreszcie zrzucony na drugą otwartą dłoń tytanicy, a tam zobaczył że znajdowali się tutaj ci dwaj heretycy, którzy chyba mieli nieprzyjemną pogawędkę z wielkim potworem. Kiedy Ogoniasty zaczął się powoli podnosić, masował swój kark i niektóre jego miejsca, bo ścisk który przedtem odczuł od wielkiego łapska Boginki był niesamowicie bolesny. Po podniesieniu głowy, Czarnowłosy dopiero zrozumiał po chwili jak bardzo wielka jest ta bestia, co pobudziło jeszcze bardziej jego krew do działania i do walki z nią. Nie wiedział niestety o czym przedtem rozmawiali, ale przynajmniej nie musiał słuchać głupstw tego skrzydlatego demona. Wojownik zacisnął swoje pięści, był gotowy do działania, lecz tu nagle przemówiła wielka potwora, która chyba kierowała swoje słowa ku mrocznemu gościowi. Niezły pocisk dała rogatemu jegomościowi, który faktycznie, miał wieeeeeeelką manię boskości, to było widoczne dość mocno gołym okiem. Młody Saiyanin jednak nie zwracał na to uwagi, chciał już atakować, lecz był ciekaw co jeszcze wielka jaszczurka powie albo rzuci jakimś toksycznym słowem w jego stronę. Stwierdziła, żeby ten pokazał jej swoją boskość i po krótce przedstawiła im się. Czarnooki odczuł jak za chwilę znika pod nim wielkie łapsko bestii i zaczął wraz z towarzyszami opadać w dół. Kiedy wylądowali na twardym piaszczystym pagórku, brat Klen westchnął pod nosem, a potem dziko ryknął. Stworzył wokół siebie tak jakby krąg powietrza, ponieważ nie miał zamiaru dać za wygraną tej bestii. Gdyby tylko ktoś go nauczył tworzyć power balla i zamienić w wielką bestię OOzaru, może ich szansę byłyby znacznie większe. Zacisnął jeszcze bardziej swoje dłonie, jego kły wyszły na światło dzienne i z przymrużonymi oczami starał się dostrzec coś co mógłby zaatakować.
Największym jego celem chyba będą ślepia Tytanicy, które były najlepiej widoczne, w tej burzy było ciężko dostrzec resztę jej ciała. Wreszcie demon obok niego się odezwał w jej stronę, który stwierdził że on jest bogiem. Dla Kenzurana to była czysta głupota, ponieważ nie wyglądał nawet na takiego, był pieprzonym demonikiem, który zapewne niegdyś mieszkał na Makyo Star, ponieważ tak pamiętał te wszystkie mroczne cienie, które tam były. Czarnowłosy już chciał się rzucać, ale rogacz ciągle gadał do niej i nawijał bez przerwy. Mruknął pod nosem i wreszcie gdy to skrzydlaty jegomość rozkazał zaatakować, Ogoniastemu nie trzeba było dłużej powtarzać. Napinając jak najbardziej swoje stopy, wiedział że jeszcze nie przypomniał sobie jak się lata, ale wiedział że długo będzie mógł zawisnąć w powietrzu, więc gdy już odbił się od piaszczystego podłoża, ruszył w kierunku ślepi bestii. Wojownik podczas swojego lotu, odchylił swoje prawie przedramię jak najbardziej, a gdy zbliżył się już ku jej oczodołowi, wypchnął swoje całe ramię z zaciśnięta pięścią, która miała trafić ją w twarz. Miał nadzieję, że to się uda, ponieważ po wykonaniu tego ciosu, szybko obróci się i prawą stopą, odbijając się od jej policzka wyruszy z powrotem ku ziemi. Nie wiedział zbytnio gdzie ta może być, ale nie może się poddawać. Odczuwał, że uda mu się wylądować a jak nie, to po prostu przyfasoli porządnie swoją twarzą w piach i znowu będzie miał w ustach i w oczach tego sporo.
FAZA OBRONY:
-nic nie robię
FAZA ATAKU:
CIOS POTĘŻNY; [- 1 TS, + 1 TKI]; S + Z DMG; 140 + 150 = 290 DMG; Tinu'Wag Vi!
TOKENY:
SIŁY: 2 - 1 = 1
ZRĘCZNOŚCI: 1
WYTRZYMAŁOŚCI: 0
ENERGII: 1
KI: 1 + 1 = 2
PUNKTY:
ŻYCIA: 1400
PANCERZA: 0
OBRAŻEŃ: 290
- Maou
- Liczba postów : 40
Data rejestracji : 21/10/2018
Identification Number
HP:
(595/950)
KI:
(0/0)
Re: Łuskowy szlak - drużyna X - Nih, Kenzu, Maou
Sob Lut 09, 2019 5:33 pm
Maou czuł dziwne mrowienie, gdy jego każdy włos stawał na baczność. Jego sprzęt również salutował ku świetlanej przyszłości, jego boskiego flirtowania. To wszystko krzyczało w dziwnej ekscytacji na tak bliski widok tego dziewczęcego oblicza. Jego ciało było totalnie nabuzowane, a jego hormony i takie inne endorfiny robiły defiladę w jego mózgu. Był z siebie dumny, a jego ślina chciała eksplorować jej niezbadane tereny w ustach i wymieszać się florą bakteryjną przy głębokim pocałunku (Chociaż przy tych gabarytach z pewnością wpadłby cały do jej ust przy próbie czułości). Wszystko ku chwale swojej wspaniałości. I nie byłoby w tym wiele sprośności. Maou jest w końcu pełny Godności i nie ma w nim nawet krzty złości. Dałby rosnąć tej miłości Latorośli.
Już niemalże widział te piękne oślo-smocze dzieci... To znaczy Gąsienico-Maouowe dzieci.
Własnie wtedy zobaczył przed oczami tłuczone szkło. Jego wyobrażenie rozpadło się na miliardy kawałków.
Jego nos został zbombardowany zgniłym wyziewem, gorzej niż plaża w czasie lądowania na Normandii.
Ta piękna istota pierwszy raz odetchnęła w jego kierunku. Jeszcze fakt nasilił wiatr wiejący mu prosto w mordę, który zrzucał na niego kubeł zimnej wody.
- O ty kur*%#a, wiesz co to szczoteczka i pasta do zębów?! CZY TO TEŻ WPIERDOLI%$Ś?!
MAou z szewską pasją wyskoczył w powietrze.
- Nie waż się...
Jego pięść niemal zapłonęła zabójczą Aurą.
- ... Oddychać w...
PLASK Jego pięść niemal zagłębiła się w jej twarzy
- Moim Kur%#a kierunku!
Co zostanie wyrzucone w powietrze, musi w końcu spaść.
Jego Ciało powoli, niczym liść na wietrze opadało ku ziemi. Dało się zobaczyć lekka mgiełkę piasku, gdy jego ponętne i umięśnione ciało miało już wylądować. Dodawało to niesamowitą ilość punktów w skali bycia zajebistym.
Jego Błyszczące mięśnie były możliwe do pomylenia z kobiecymi gdy...
Wylądował prosto w ramionach Nihiliusa, będąc trzymanym przez niego jak księżniczka. Jego oczy błyszczały, a jego źrenice jednoznacznie się pomniejszyły. Lekkim ruchem jego dłoń smagała umięśniona klatkę Nihiliusa.
Ty mój bohaterze... Złapałeś mnie! chyba znów się zak...
W tym momencie jego Bóg wyrzucił go z ramion. Już nie był trzymany jak księżniczka, tylko potraktowany jak worek ziemniaków. Nie zdążył zauważyć mimiki Nihiliusa, bo jego głowa znów uderzyła w ciało Bogini-kobiety.
To już chyba ko...
To już chyba koniec małego epizodu o byciu odrzuconym przez Nihiliusa. Byciu zmieszanym z błotem.
FAZA OBRONY:
- Niczym żul spod biedronki. Brak obrony.
FAZA ATAKU:
CIOS POTĘŻNY; [- 1 TS, + 1 TKI]; S + Z DMG; 75 + 75 = 150 DMG; TINU'WAG VI
TOKENY:
SIŁY: 1 - 1 = 0
ZRĘCZNOŚCI: 0
WYTRZYMAŁOŚCI: 2
ENERGII: 1
KI: 1 + 1 = 2
STATYSTYKI:
SIŁA: 75
ZRĘCZNOŚĆ: 75
WYTRZYMAŁOŚĆ: 80
ENERGIA: 75
PUNKTY:
ŻYCIA: 800
PANCERZA: 0
OBRAŻEŃ: 150
OOC:
NPC VVI - Próba rozśmieszenia Maou[0]
Baza 0 % szans:
+5% za "Maou poczuł dziwne mrowienie na czubku głowy, to każdy włosek na czerepie krzyczał w dziwnej ekscytacji na tak bliski widok dziewczęcego oblicza. "
+120 % za "+10 % Bycie zabawnym i wyluzowanym przy akcie uwodzenia"
Razem: 125 % szans - Sukces
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach