Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)
+3
Ósemka
Red
Rota
7 posters
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)
Pon Kwi 04, 2016 9:15 pm
First topic message reminder :
Edycja 6.08.2016 rok. Poczynione zmiany przez demona Dragilli (Dragota): https://dbng.forumpl.net/t1153p50-legowisko-reda#20002
- Dawny wygląd Legowiska Reda:
- Dawny Wygląd:
Niedaleko Skalnego Lasu znajduje się cmentarzysko kosmicznych statków, które niegdyś odważyły się najechać na planetę Vegetę. Największy z pojazdów, wbity w twardą ziemię aż na sto metrów, widoczny jest z daleka i przypomina o klęsce najeźdźcy. Dookoła widoczne są części i wraki mniejszych obiektów latających, które przeżarte rdzą nie nadają się do pozyskania surowców wtórnych. Tereny te sięgają kilka kilometrów kwadratowych, chociaż można również spenetrować popękane podłoże skalne z licznymi osuwiskami, tąpnięciami czy urwiskami.
Dziób największego statku pokonanej floty międzygalaktycznej, wkopany niemalże sto metrów wgłąb planety, stanowił dom dla demona zwanego Redem. Zamieszkał tutaj, by mieć blisko na polowanie na gigantyczne robale żyjące nieopodal. Pomieszczenie, które w żaden sposób nie przypominało kajuty kapitana, przywłaszczył jako miejsce do nieudolnych medytacji. Pragnął uspokoić wewnętrzny głód targający każdym nerwem demona, a który doprowadzał go do zwierzęcego obłędu. Siedział w ciemnościach, po turecku, z otwartymi oczyma bez blasku - zimnymi jak lód. Nie wiadomo jak długo tkwił tak w jednej pozycji, lecz atmosfera dookoła nie usypiała czujności. Ubrudzony od kurzu i zeschniętej krwi, swojej i ofiar, z rozwianym włosem i podartym ubiorem w kilku miejscach zdawał się być myślami gdzieś indziej. Słychać było oddech zdziczałego wojownika. Nierówny, dość głośny, charczący jakby coś mu tkwiło w gardle. Co jakiś czas zaciskał szponiaste palce na kostkach od stóp, które pochwycił i nie puszczał. Niekiedy dało się usłyszeć burczenie żołądka, które łaknęło sytego posiłku, nawet jak jadł dwie godziny temu. Nieposkromiony głód pustoszył demona od środka, odbierając ostatnie zakamarki umysłu zarezerwowane dla istoty myślącej. Cienie pod powiekami zdradzały, że nie uciął nawet najkrótszej drzemki od dobrych kilku tygodni, więc skąd miał mieć siły na regenerację?
Nie drgnął ani na milimetr w tejże pozycji z ciemnego zakamarka, nawet uszy postawione na sztorc nie reagowały na bodźce z zewnątrz. Czyżby ktoś go zahipnotyzował? Albo przemienił w żywy posąg? Najwyraźniej spróbował przetrzymać głodówkę jak najdłużej było to tylko możliwe. Tylko po co? Skończy się jak ostatnia próba dwie godziny temu - rzuci się pędem do wyjścia i zacznie tropić kolejne robale. Ale czy i tym razem nie spotka żadnego Saiyanina, którego mógłby ukrócić żywot? Przecież zawsze istniało ryzyko... a co jeśli ów Saiyaninem okaże się ktoś, kogo zna? I ten ktoś Reda? Sam nie wiedział, dlaczego jeszcze nie skusił się na pożywną krew mieszkańców Vegety... może żeby nie narobić jeszcze większych kłopotów niż te, które sam nosi na swych barkach?
Edycja 6.08.2016 rok. Poczynione zmiany przez demona Dragilli (Dragota): https://dbng.forumpl.net/t1153p50-legowisko-reda#20002
- wygląd budowli Dragilli w paintcie - pozostałość statku zaznaczona czerwonym:
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)
Sro Sie 10, 2016 11:33 pm
W mojej głowie dalej do końca się nie poukładało co się przed chwilą odwaliło. Kurde uratowałem dziewczyneęktóra usiadła tyłkiem na mojej głowie i to z takim naciskiem, że mógłbym zrobić rzeźbę 1:1 tego tyłka z dokładnością co do krostki. Potem walczyłem z cholernym Redem, i co ciekawe przeżyłem tą konfrontacje. Walczyłem przy tym po jednej stronie z Razielem, by potem znaleźć wspólny język z jakimś Królem demonów. A potem stałem się laską. Tak, odpoczynek był mi naprawdę potrzebny. Lemoniada była pyszna, zachód słońca też nie brzydki. Pogoda jak na wakacjach. Brakowało mi okularów przeciwsłonecznych, niby miałem gogle ale to nie to samo. I tak się relaksowałem aż poczułem niepokojące drgania powietrza, i wzrost Ki. Już dotarło do mnie że mam kłopoty, ale gdy otworzyłem oczy i zobaczyłem lecącą we mnie piłeczkę KI - zrobiłem minę jakby ktoś wsadził mi drąga z zaskoczenia.
-blokuj blokuj BLOKUJ!
Pomyślałem jednocześnie wstawając i ładując dimension hole który w ostatniej chwili zdążył wejść w fazę aktywną, powstrzymując kulę która nabrała gargantuicznych rozmiarów będąc blisko celu. Kula zatrzymała się jakby przechwycona, a następnie zaczęła powoli zmniejszać swoje rozmiary by kilka sekund później pozostało po niej już tylko światło wydobywające się z portalu utworzonego na przed moją dłonią. Z wysokim pulsem, szokiem, zaskoczeniem, i wszystkim co tylko niefajne, dopiero po chwili zaczęło do mnie docierać kto był sprawcą tego zamachu na mnie i moją konstrukcje.
-Kisaaaa.....
Powiedziałem zaciskając zęby coraz mocniej w miarę przedłużania samogłoski. Jednocześnie spojrzałem w malutką kropkę na horyzoncie będącym odlatującą w dal saiyanką. Jak ona śmiała? Pieprzyć wdzięczność, nie oczekiwałem jej. Najpierw szampan, teraz chciała rozwalić mój dom na tej obcej planecie. Gdybym nazwał ją zimną suką to obraziłbym wszystkie zimne suki które poznałem na Ziemi. Ona nie zasługuje by żyć. Nie zasługuje by mieć kogokolwiek za rodzinę, ani za przyjaciół. Nie pamiętam kiedy ktoś tyle razy napluł mi w twarz w tak krótkim czasie.
-Zapłacisz mi za to.....Za.....Zapłacisz mi za to!!!
W tym całym mętliku złych myśli, straciłem kontrolę nad swoją chaotyczną Ki, i w efekcie pojawiła się wokół mnie agresywna, czarna aura która następnie zaczęła samoistnie wystrzeliwać na oślep pociski KI. Ale byłem tak wpieniony że nawet tego nie widziałem. Część z nich trafiała w moją nowo wybudowaną konstrukcje, tworząc w niej pęknięcia i dziury. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie zdążę jej teraz dogonić zanim trafi do terenów zamieszkanych. A więc ponownie nie mogę nic zrobić. Nie dam rady. Nie potrafię. Nie poskromię tego gniewu. Ta nienawiść do wszystkiego co żyje. Czuję jak coś się we mnie zmienia. Moja aura staje się coraz większa i większa. Cała ogromna stalowa czaszka drżała od podmuchów KI. Zacząłem czuć głód. Chcę mięsa. Chce mięsa ludzi albo Saiyan. Chce pić prosto z ich żył i żuć ich jelita. Poczułem jak mimowolnie zaczynam się unosić wyżej, coraz mniej przypominając istotę przypominającą ziemiankę, a bardziej jak jakiś stwór z destrukcyjnej KI. Muszę przestać. Muszę natychmiast przestać, bo nic mnie nie zatrzyma. Zniszczę wszystko w okolicy, i będe to robił dopóki ktoś mnie nie zabije co nastąpi prędko. Mój gniew tylko rośnie. Mój głód rośnie. Nie mogę już nic zrobić by się uspokoić. Najchętniej wyruszyłbym teraz za Kisą choćby to oznaczało przebić się prosto do komnaty Króla po raz kolejny. Zacząłem czuć jakby moje plecy zaczynały pękać, jakby coś zaczęło z nich wychodzić. Energia zaczęła mnie wypełniać, i czułem jakbym miał pęknąć. I wtedy...
...Coś się stało. Poczułem jak prawie cała ta nagromadzona energia, nienawiść, i nieskończony gniew który wypływał ze mnie jak z nieskończonego źródła, wychodzi ze mnie... i coś tworzy. Lecz nie jestem w stanie stwierdzić co to było. A przynajmniej nie byłem. Ale gdy po krótkiej utracie przytomności otworzyłem swe gały będąc tak zniszczony jak po kilku tygodniowej balandze, dostrzegłem coś co mnie zmroziło. Cztery ciemne sylwetki odlatujące w kierunku Wioski Kuro. Zanim ukryli Ki, wyczułem od nich to samo co biło ode mnie. Kilka minut trzeźwienia, i łączenia wątków później, powiedziałem pierwsze co mi przyszło do głowy.
-Ja... Urodziłam dzieci.
Po czym wystrzeliłem w pogoń do Wioski Kuro.
OOC:
nieudana Próba transformacji na Perfect Form.
Rodzę 4 dzieci. Who would've guess it?
zt do Wioska Kuro
-blokuj blokuj BLOKUJ!
Pomyślałem jednocześnie wstawając i ładując dimension hole który w ostatniej chwili zdążył wejść w fazę aktywną, powstrzymując kulę która nabrała gargantuicznych rozmiarów będąc blisko celu. Kula zatrzymała się jakby przechwycona, a następnie zaczęła powoli zmniejszać swoje rozmiary by kilka sekund później pozostało po niej już tylko światło wydobywające się z portalu utworzonego na przed moją dłonią. Z wysokim pulsem, szokiem, zaskoczeniem, i wszystkim co tylko niefajne, dopiero po chwili zaczęło do mnie docierać kto był sprawcą tego zamachu na mnie i moją konstrukcje.
-Kisaaaa.....
Powiedziałem zaciskając zęby coraz mocniej w miarę przedłużania samogłoski. Jednocześnie spojrzałem w malutką kropkę na horyzoncie będącym odlatującą w dal saiyanką. Jak ona śmiała? Pieprzyć wdzięczność, nie oczekiwałem jej. Najpierw szampan, teraz chciała rozwalić mój dom na tej obcej planecie. Gdybym nazwał ją zimną suką to obraziłbym wszystkie zimne suki które poznałem na Ziemi. Ona nie zasługuje by żyć. Nie zasługuje by mieć kogokolwiek za rodzinę, ani za przyjaciół. Nie pamiętam kiedy ktoś tyle razy napluł mi w twarz w tak krótkim czasie.
-Zapłacisz mi za to.....Za.....Zapłacisz mi za to!!!
W tym całym mętliku złych myśli, straciłem kontrolę nad swoją chaotyczną Ki, i w efekcie pojawiła się wokół mnie agresywna, czarna aura która następnie zaczęła samoistnie wystrzeliwać na oślep pociski KI. Ale byłem tak wpieniony że nawet tego nie widziałem. Część z nich trafiała w moją nowo wybudowaną konstrukcje, tworząc w niej pęknięcia i dziury. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie zdążę jej teraz dogonić zanim trafi do terenów zamieszkanych. A więc ponownie nie mogę nic zrobić. Nie dam rady. Nie potrafię. Nie poskromię tego gniewu. Ta nienawiść do wszystkiego co żyje. Czuję jak coś się we mnie zmienia. Moja aura staje się coraz większa i większa. Cała ogromna stalowa czaszka drżała od podmuchów KI. Zacząłem czuć głód. Chcę mięsa. Chce mięsa ludzi albo Saiyan. Chce pić prosto z ich żył i żuć ich jelita. Poczułem jak mimowolnie zaczynam się unosić wyżej, coraz mniej przypominając istotę przypominającą ziemiankę, a bardziej jak jakiś stwór z destrukcyjnej KI. Muszę przestać. Muszę natychmiast przestać, bo nic mnie nie zatrzyma. Zniszczę wszystko w okolicy, i będe to robił dopóki ktoś mnie nie zabije co nastąpi prędko. Mój gniew tylko rośnie. Mój głód rośnie. Nie mogę już nic zrobić by się uspokoić. Najchętniej wyruszyłbym teraz za Kisą choćby to oznaczało przebić się prosto do komnaty Króla po raz kolejny. Zacząłem czuć jakby moje plecy zaczynały pękać, jakby coś zaczęło z nich wychodzić. Energia zaczęła mnie wypełniać, i czułem jakbym miał pęknąć. I wtedy...
...Coś się stało. Poczułem jak prawie cała ta nagromadzona energia, nienawiść, i nieskończony gniew który wypływał ze mnie jak z nieskończonego źródła, wychodzi ze mnie... i coś tworzy. Lecz nie jestem w stanie stwierdzić co to było. A przynajmniej nie byłem. Ale gdy po krótkiej utracie przytomności otworzyłem swe gały będąc tak zniszczony jak po kilku tygodniowej balandze, dostrzegłem coś co mnie zmroziło. Cztery ciemne sylwetki odlatujące w kierunku Wioski Kuro. Zanim ukryli Ki, wyczułem od nich to samo co biło ode mnie. Kilka minut trzeźwienia, i łączenia wątków później, powiedziałem pierwsze co mi przyszło do głowy.
-Ja... Urodziłam dzieci.
Po czym wystrzeliłem w pogoń do Wioski Kuro.
OOC:
nieudana Próba transformacji na Perfect Form.
Rodzę 4 dzieci. Who would've guess it?
zt do Wioska Kuro
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)
Sro Wrz 28, 2016 9:56 pm
Mimo że wciąż ukrywałem swój poziom mocy, zauważyłem sporą poprawę w swojej szybkości. Widać nie tylko transformacja, ale i treningi ukazały swój efekt. Zawsze był to ten jeden element który miałem wybrakowany, potrafiłem zadać mocny cios, przetrwać lawinę, i wystrzelić niszczycielską technikę, ale gdy przychodziło co do czego gdy trzeba było zrobić unik lub tego przeciwnika trafić. Teraz pozbyłem się tej wady. I byłem z tego bardzo dumny. Doleciałem na miejsce znacznie szybciej, niż zwykle potrzebowałem na taki odcinek drogi. Z daleka wielka pół czaszka ze starej stali prezentowała się wyjątkowo okazale. Aż szkoda będzie ją zostawiać, ale nie można mieć wszystkiego na raz. Wylądowałem na samym środku szczytu czaszki, czyli najlogiczniejszego punktu z którego można by mnie odebrać.
Wtedy najzwyczajniej w świecie zasnąłem. Zamknąłem oczy, pochyliłem głowę zakrywając biało niebieskimi włosami niemal całą facjatę, i od tak, na stojąco oddałem się w stan hibernacji, przypominając realistyczną rzeźbę. Nie tylko dlatego że nic lepszego do robienia aktualnie nie miałem, ale też by wykorzystać każdą okazję do zregenerowania swojej energii. Wkrótce będę jej potrzebował. Każdej kropelki ze źródełka. Stu procent, i więcej. Będę miał tylko jedną szansę. I nie wolno mi jej zmarnować. Jednak tak samo jak ludzi obudzą głośne dźwięki, tak również ja ocknę się tak szybko jak wyczuję w pobliżu dobrze znaną mi KI. Ciekawiło mnie, jaką bryką przyleci po mnie Księciuniu. I jak będzie wyglądał lot, gdyż jak na razie moja jedyna podróż między planetami to była teleportacja. Będzie ciekawie.
-*Czekam, The Negative One. *
Powiedziałem sobie w myślach, tuż przed odejściem w stan uśpienia.
OOC
regeneracja 10% hp i KI
Dawaj popis na szosie
Wtedy najzwyczajniej w świecie zasnąłem. Zamknąłem oczy, pochyliłem głowę zakrywając biało niebieskimi włosami niemal całą facjatę, i od tak, na stojąco oddałem się w stan hibernacji, przypominając realistyczną rzeźbę. Nie tylko dlatego że nic lepszego do robienia aktualnie nie miałem, ale też by wykorzystać każdą okazję do zregenerowania swojej energii. Wkrótce będę jej potrzebował. Każdej kropelki ze źródełka. Stu procent, i więcej. Będę miał tylko jedną szansę. I nie wolno mi jej zmarnować. Jednak tak samo jak ludzi obudzą głośne dźwięki, tak również ja ocknę się tak szybko jak wyczuję w pobliżu dobrze znaną mi KI. Ciekawiło mnie, jaką bryką przyleci po mnie Księciuniu. I jak będzie wyglądał lot, gdyż jak na razie moja jedyna podróż między planetami to była teleportacja. Będzie ciekawie.
-*Czekam, The Negative One. *
Powiedziałem sobie w myślach, tuż przed odejściem w stan uśpienia.
OOC
regeneracja 10% hp i KI
Dawaj popis na szosie
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Świątynia Grzechu (dawniej Legowisko Reda)
Czw Wrz 29, 2016 6:56 pm
Raz pilotował kapsułę ze stoickim spokojem. Znał już praktycznie na pamięć jej systemy i funkcję, więc nie obawiał się, że zaraz przypierdzieli w jakąś ścianę i będzie trzeba go zeskrobywać. Jednakże w dalszym ciągu zastanawiał się jak przetransportuje tego demona. Najwyżej go przywiąże do kapsuły i będzie ciągnął za nią. Może akurat trafi się jakieś skupisko szczątków asteroidy to sobie go poobija. Najważniejsze to dotrzeć do miejsca spotkania i wziąć gościa. Że też Red kazał mu się bawić w jakiegoś kierowcę dla upośledzonych ruchowo istot. Nie dość miał swoich problemów na głowie? Musiał znaleźć Kisę i sprawić by Vivian odzyskała swoją formę. Przecież nie będzie ona kotem do końca życia. Matka by go zabiła, a następnie wskrzesiła, żeby kazać mu pomóc siostrze. Taki jego los. No i jeszcze ten ciul Hikaru, o którym mówił Trener. Jakim prawem teleportuje się do nich i porywa jego podwładną. Trzeba porozmawiać z ojcem na temat założenia bariery przeciw teleportacji na terenie Akademii. Zahne wiedział, że taka bariera otacza pałac, więc równie dobrze można, by umieścić taką w budynku, gdzie stacjonuje spora liczba żołnierzy. Ciemnowłosy zapisał sobie kolejny punkt do zrobienia na Ziemi. Znaleźć dupka i sobie z nim pogadać na temat szanowania granic terytorialnych. Raz miał gdzieś kim był ten koleś. Mógł sobie być nawet wielką krową w brązowe łaty, która nosi okulary przeciwsłoneczne. Nikt nie wpada na Vegetę i nikt nie porywa osób, które są ważne dla Księcia. Dzięki tym przemyśleniom Natto nawet nie spostrzegł, kiedy doleciał na miejsce spotkania, gdzie demon już czekał. No właściwie to koleś spał i zmienił się lekko. Czyżby efekty zaklęcia Rukeia? Diabli wiedzą. Saiyanin wylądował pięć metrów od kapsułostopowicza i otworzył właz.
- Lecisz czy śpisz?! – rzucił zmęczonym tonem Raz. Najwyraźniej Dragot nie miał mocnego snu, gdyż szybko otworzył oczy i podszedł do kapsuły, rzucając jakiś tekst. Szybko też wyjaśniła się sprawa miejsca. Demon zamienił się w srebrną ciecz i usadowił się na suficie, równocześnie ograniczając energię. Raziel sam zwiększył swoją, tak żeby zamaskować inne. Teraz mogli ruszać.
OOC:
Na orbitę Vegety
- Lecisz czy śpisz?! – rzucił zmęczonym tonem Raz. Najwyraźniej Dragot nie miał mocnego snu, gdyż szybko otworzył oczy i podszedł do kapsuły, rzucając jakiś tekst. Szybko też wyjaśniła się sprawa miejsca. Demon zamienił się w srebrną ciecz i usadowił się na suficie, równocześnie ograniczając energię. Raziel sam zwiększył swoją, tak żeby zamaskować inne. Teraz mogli ruszać.
OOC:
Na orbitę Vegety
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach