- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Szpital im. dr. Krzysztofa Amare (Przygody Hazarda i Vulfili)
Pią Lis 13, 2015 9:08 pm
Uczestnicy: Hazard, Vulfila
Początek w temacie: szpital
Pielęgniarka nie dawała za wygraną. Sprawiała wręcz wrażenie, że podkręca ją postawa Saiyana. Jednak nie traktowała jego oziębłości jako wyzwania. Pewność siebie i tego, że Hazard sam jeszcze błagać ją będzie o więcej, aż buchało od niej. Zachowywała przy tym całkowity spokój.
- W takim razie muszę zawołać koleżankę…- powiedziała, z ostentacyjnie udawanym żalem w głosie. Wpisała krótką informację na swoim telefonie. Nie minęło więcej, niż dwie minuty, kiedy drzwi do sąsiadującego pomieszczenia otworzyły się dyskretnie. Wyszła z nich kobieta, którą Hazard i Vulfila widzieli już wcześniej w recepcji. Miała na sobie dość ściśle związany kilt lekarski i ekstremalnie wysokie, lśniące szpilki. Zamknęła drzwi za sobą i ruszyła powabnym krokiem za parawan.
Vulfila nie mogla uwierzyć własnym oczom, widząc przedstawienie, jakie wykonały cienie za parawanem. Pani doktor… a przynajmniej na to wszystko wskazywało, kucnęła w rozkroku przez pielęgniarką, wodząc rękami po jej ciebie, aż znalazła się na wysokości pełnych bioder. Tam napotkała na związaną kokardkę. Rozwiązała ją… zębami, a potem zsunęła z koleżanki z uwielbieniem resztę fartuszka. Potem kobiety odwróciły się do siebie przodem i uściskały wdzięcznie, chichocząc przy tym. Odgarniały sobie włosy czule.
-Wrrr! Argh! – Vulfila warknęła wściekle, nie mogąc już patrzeć na to marne przedstawienie. Pełna furii chwyciła lampkę, stojącą na biurku i cisnęła nią z całej siły o ścianę. Kobiety pisnęły i spłyszyły się. – Szybciej, nie mam czasu! – dodała na swoje usprawiedliwienie, bo jej zachowanie było jednak agresywne i zapewne niespodziewane. Mimo to nadal chciała udawać, że wcale zazdrość nie wyżera jej dziury w sercu. Nieco ochłonęła, kiedy lekarka wyszła zza parawanu z fartuszkiem i bagdem dla niej. Vulfila wyrwała go kobiecie z ręki z całej siły, aż prawie go rozerwała.
- Musisz iść wzdłuż korytarza, a potem w… - lekarka zaczęła tłumaczyć głębokim, kobiecym głosem, ale Vulfila jej przerwała.
- Poradzę sobie. – burknęła, zarzuciła na siebie niedbale znacznie za duży kilt, po czym wyszła z trzaskiem.
Zdezorientowana lekarka popatrzyła na Hazarda pytająco.
- Może chcesz, żebym jej towarzyszyła? Może zgubić się wśród korytarzy. – zaproponowała. Dopiero teraz Hazard miał szansę przyjrzeć się jej z bliska. Była starsza niż Pielęgniarka. Miała około 35 lat i chociaż wiek był widoczny, nie można było odmówić jej pociągającej urody. Jej nogi wydawały się nie mieć końca, skrywane pod króciutkim fartuszkiem lekarskim. Jej talia i jędrny biust wspaniale współgrały, lekko zakryte rozpuszczonymi, czarnymi włosami.
Początek w temacie: szpital
Pielęgniarka nie dawała za wygraną. Sprawiała wręcz wrażenie, że podkręca ją postawa Saiyana. Jednak nie traktowała jego oziębłości jako wyzwania. Pewność siebie i tego, że Hazard sam jeszcze błagać ją będzie o więcej, aż buchało od niej. Zachowywała przy tym całkowity spokój.
- W takim razie muszę zawołać koleżankę…- powiedziała, z ostentacyjnie udawanym żalem w głosie. Wpisała krótką informację na swoim telefonie. Nie minęło więcej, niż dwie minuty, kiedy drzwi do sąsiadującego pomieszczenia otworzyły się dyskretnie. Wyszła z nich kobieta, którą Hazard i Vulfila widzieli już wcześniej w recepcji. Miała na sobie dość ściśle związany kilt lekarski i ekstremalnie wysokie, lśniące szpilki. Zamknęła drzwi za sobą i ruszyła powabnym krokiem za parawan.
Vulfila nie mogla uwierzyć własnym oczom, widząc przedstawienie, jakie wykonały cienie za parawanem. Pani doktor… a przynajmniej na to wszystko wskazywało, kucnęła w rozkroku przez pielęgniarką, wodząc rękami po jej ciebie, aż znalazła się na wysokości pełnych bioder. Tam napotkała na związaną kokardkę. Rozwiązała ją… zębami, a potem zsunęła z koleżanki z uwielbieniem resztę fartuszka. Potem kobiety odwróciły się do siebie przodem i uściskały wdzięcznie, chichocząc przy tym. Odgarniały sobie włosy czule.
-Wrrr! Argh! – Vulfila warknęła wściekle, nie mogąc już patrzeć na to marne przedstawienie. Pełna furii chwyciła lampkę, stojącą na biurku i cisnęła nią z całej siły o ścianę. Kobiety pisnęły i spłyszyły się. – Szybciej, nie mam czasu! – dodała na swoje usprawiedliwienie, bo jej zachowanie było jednak agresywne i zapewne niespodziewane. Mimo to nadal chciała udawać, że wcale zazdrość nie wyżera jej dziury w sercu. Nieco ochłonęła, kiedy lekarka wyszła zza parawanu z fartuszkiem i bagdem dla niej. Vulfila wyrwała go kobiecie z ręki z całej siły, aż prawie go rozerwała.
- Musisz iść wzdłuż korytarza, a potem w… - lekarka zaczęła tłumaczyć głębokim, kobiecym głosem, ale Vulfila jej przerwała.
- Poradzę sobie. – burknęła, zarzuciła na siebie niedbale znacznie za duży kilt, po czym wyszła z trzaskiem.
Zdezorientowana lekarka popatrzyła na Hazarda pytająco.
- Może chcesz, żebym jej towarzyszyła? Może zgubić się wśród korytarzy. – zaproponowała. Dopiero teraz Hazard miał szansę przyjrzeć się jej z bliska. Była starsza niż Pielęgniarka. Miała około 35 lat i chociaż wiek był widoczny, nie można było odmówić jej pociągającej urody. Jej nogi wydawały się nie mieć końca, skrywane pod króciutkim fartuszkiem lekarskim. Jej talia i jędrny biust wspaniale współgrały, lekko zakryte rozpuszczonymi, czarnymi włosami.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Szpital im. dr. Krzysztofa Amare (Przygody Hazarda i Vulfili)
Sro Lis 25, 2015 2:24 pm
No to się porobiło. Został sam z dwoma naprawdę seksownymi laskami. Większość facetów zapewne marzyłaby o tym, żeby znaleźć się teraz w jego położeniu, ale sytuacja była dość skomplikowana. Hazard'owi zależało na tym, by nie dać towarzysce więcej powodów do złości, ale... to będzie ciężkie zadanie. Vulfili tak bardzo zależało na zdobyciu informacji na temat Ojca, że nawet się nie obejrzała - trzasnęła drzwiami i już jej nie było. Haz zastanawiał się co teraz. Nie ulegało wątpliwości, że Pani Doktor i pielęgniarka nie pozostaną obojętne na jego obecność w tym pomieszczeniu. Po tym jak zachowywały się wcześniej, był pewien, iż przedstawienie które przed chwilą odegrały, było skierowane w jego stronę. Kiedyś śnił aby znaleźć się w takiej sytuacji, lecz teraz miał inne priorytety.
- Hmm no dobra, trzeba to na spokojnie przemyśleć i opracować plan działania - powiedział sobie w myślach, ale widok dwóch skąpo odzianych kobiet, w dodatku robiących w jego stronę maślane oczy wcale mu w tym nie pomagał.
- Okej, jedna sama dała pretekst aby opuścić gabinet, tyle żeeee... jeśli teraz pójdzie za Vulfilą, to ona pomyśli sobie że zostałem tu sam na sam z tą drugą. Najlepiej byłoby, żeby obie poszły jej towarzyszyć, ale raczej na to nie pójdą. W takim razie muszę pozbyć się jakoś tej drugiej...
- Myślę, że to dobry pomysł Pani Doktor - odrzekł uprzejmie, gdy już wszystko sobie zaplanował - koleżanka dość łatwo gubi się w większych pomieszczeniach - po czym zanim lekarka zdążyła opuścić pokój, zwrócił się do drugiej kobiety - czy byłaby siostra tak miła i zaparzyła dla mnie herbaty? Najlepiej zielonej. Och, ale widzę że takowej tu nie posiadacie, jednak na najniższym piętrze, w aptece widziałem na nią promocję. Oczywiście nie chciałbym nadużywać gościnności, jednakże po porannym bieganiu mam trochę obolałe nogi. Więc jak? - spytał, przechylając lekko głowę na bok i robiąc słodkie oczy. W ten sposób wykurzy stąd obie, a w dodatku lekarka jest świadkiem, że został w gabinecie sam i jeśli Vulfila ją o to spyta, będzie mogła potwierdzić. Hazard pogratulował sam sobie znakomitego pomysłu godnego wielkiego uczonego
- Hmm no dobra, trzeba to na spokojnie przemyśleć i opracować plan działania - powiedział sobie w myślach, ale widok dwóch skąpo odzianych kobiet, w dodatku robiących w jego stronę maślane oczy wcale mu w tym nie pomagał.
- Okej, jedna sama dała pretekst aby opuścić gabinet, tyle żeeee... jeśli teraz pójdzie za Vulfilą, to ona pomyśli sobie że zostałem tu sam na sam z tą drugą. Najlepiej byłoby, żeby obie poszły jej towarzyszyć, ale raczej na to nie pójdą. W takim razie muszę pozbyć się jakoś tej drugiej...
- Myślę, że to dobry pomysł Pani Doktor - odrzekł uprzejmie, gdy już wszystko sobie zaplanował - koleżanka dość łatwo gubi się w większych pomieszczeniach - po czym zanim lekarka zdążyła opuścić pokój, zwrócił się do drugiej kobiety - czy byłaby siostra tak miła i zaparzyła dla mnie herbaty? Najlepiej zielonej. Och, ale widzę że takowej tu nie posiadacie, jednak na najniższym piętrze, w aptece widziałem na nią promocję. Oczywiście nie chciałbym nadużywać gościnności, jednakże po porannym bieganiu mam trochę obolałe nogi. Więc jak? - spytał, przechylając lekko głowę na bok i robiąc słodkie oczy. W ten sposób wykurzy stąd obie, a w dodatku lekarka jest świadkiem, że został w gabinecie sam i jeśli Vulfila ją o to spyta, będzie mogła potwierdzić. Hazard pogratulował sam sobie znakomitego pomysłu godnego wielkiego uczonego
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Szpital im. dr. Krzysztofa Amare (Przygody Hazarda i Vulfili)
Czw Lis 26, 2015 8:22 pm
Pani Doktor rzuciła okiem na swoją koleżankę, poszukując jej aprobaty. Wymieniły wymowne spojrzenia, jakby czytały sobie w myślach, po czym przytaknęły sobie wzajemnie.
- Dobrze, to pozostawię Pana pod opieką Pani Pielęgniarki. Jak tylko skończę, wrócę do was. – oświadczyła, po czym wyszła z pomieszczenia, kręcąc ponętnie wdziękami. Musiała mieć duże doświadczenie na wybiegach.
Tymczasem Pani Pielęgniarka, zostawszy sama z Hazardem, zdawała się ignorować jego słowa. Wyszła zza parawanu w samej, czarnej bieliźnie. Jej biust niemal wylewał się z ściśniętego, opinającego stanika. Pas do pończoch utrzymywał natomiast ozdobne pończochy na swoim miejscu. Podeszła do drzwi prowadzących do pokoju obok. Otworzyła je i wskazała środek saiyanowi.
- Ależ oczywiście. Herbatkę mogę Panu przynieść. Zapraszam jednak za mną do magazynu. Miał mi Pan pomóc nosić ciężkie paczki. Pokaże Panu co i jak, a potem zrobię coś do picia. – zaproponowała.
Tymczasem Vulfila szła wściekła jak osa. Za dużo działo się w jej głowie, by mogła myśleć trzeźwo. Parła przed siebie prosto korytarzem, nie myśląc zbyt trzeźwo. Chciała tylko dostać się do Aleksandra i uciec stąd jak najszybciej.
„Jaki dupek.” Mówiła do siebie w myślach. „Babcie Eve to taka mądra kobieta. Nigdy więcej zakochiwania się. Musisz tylko pozbyć się tego czegoś, co pcha cię w stronę Haza, a będzie dobrze.” – pocieszała się.
- Proszę Pani, Proszę Pani! Proszę zaczekać!
Za plecami Vulfila usłyszała znany już sobie głos Pani Doktor. Zatrzymała się i odwróciła, żeby zobaczyć, co ma jej do powiedzenia. Choć wcale nie miała na to ochoty.
- Dobrze, to pozostawię Pana pod opieką Pani Pielęgniarki. Jak tylko skończę, wrócę do was. – oświadczyła, po czym wyszła z pomieszczenia, kręcąc ponętnie wdziękami. Musiała mieć duże doświadczenie na wybiegach.
Tymczasem Pani Pielęgniarka, zostawszy sama z Hazardem, zdawała się ignorować jego słowa. Wyszła zza parawanu w samej, czarnej bieliźnie. Jej biust niemal wylewał się z ściśniętego, opinającego stanika. Pas do pończoch utrzymywał natomiast ozdobne pończochy na swoim miejscu. Podeszła do drzwi prowadzących do pokoju obok. Otworzyła je i wskazała środek saiyanowi.
- Ależ oczywiście. Herbatkę mogę Panu przynieść. Zapraszam jednak za mną do magazynu. Miał mi Pan pomóc nosić ciężkie paczki. Pokaże Panu co i jak, a potem zrobię coś do picia. – zaproponowała.
***
Tymczasem Vulfila szła wściekła jak osa. Za dużo działo się w jej głowie, by mogła myśleć trzeźwo. Parła przed siebie prosto korytarzem, nie myśląc zbyt trzeźwo. Chciała tylko dostać się do Aleksandra i uciec stąd jak najszybciej.
„Jaki dupek.” Mówiła do siebie w myślach. „Babcie Eve to taka mądra kobieta. Nigdy więcej zakochiwania się. Musisz tylko pozbyć się tego czegoś, co pcha cię w stronę Haza, a będzie dobrze.” – pocieszała się.
- Proszę Pani, Proszę Pani! Proszę zaczekać!
Za plecami Vulfila usłyszała znany już sobie głos Pani Doktor. Zatrzymała się i odwróciła, żeby zobaczyć, co ma jej do powiedzenia. Choć wcale nie miała na to ochoty.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach