Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk750/750Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (750/750)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Rodzinna Dona Hazarda

Sro Lut 26, 2014 10:01 pm


Muzyka grała w całym klubie. Młode dziewczyny tańczyły ze swoimi chłopakami. Związki na jedną noc, lub dłuższe. Osobiście go to nie obchodziło. Ci ludzie byli płotkami. Nic nie znaczyli. Nawet właściciel tego klubiku był małą rybką. Ale cóż. Pozory muszą być.
Ciemnowłosy mężczyzna schodził powoli po schodach. W dłoni trzymał teczkę. Ubrany był w czarny garnitur, skrojony na niego. Na głowie miał kapelusz, popularnie nazywany fedorą. Pod marynarką ukryty był pistolet. Zazwyczaj ochrona sprawdza gości. Ale po pierwsze. To byli jego ludzie. Po drugie był Vipem, jak to mówią na siebie niektóre celebrytki. Po kilku minutach znalazł się na dolnym piętrze, które przeznaczone było dla specjalnych gości. W teorii. W praktyce przesiadywał tam Hazard, albo on. Ostatecznie Kuro.
Już od wejścia powitała go salwa śmiechu. Jego szef, a zarazem przyjaciel siedział na kanapie, obitej brązową skórą i śmiał się z jakiegoś dowcipu opowiedzianego mu przez jego kuzyna. Obaj byli dość do siebie podobni. Czasem zachowywali się jak dzieci, a czasem byli śmiertelnie poważni. Dzisiaj mieli wolne i się bawili w klubi Dragota. Sam właściciel siedział przy barze i popijał drinka. Kiedy Raziel wszedł, od razu się podniósł, lecz ciemnowłosy usadził go ruchem dłoni. Wolnym krokiem podszedł do grupki. U boku mężczyzn były ich partnerki. April, czyli narzeczona Kury i aktualna dziewczyna Dona. Vulfilia. Laska była ładna i miała talent aktorski, ale raczej nie będzie nabytkiem dla rodziny. Kątem oka dostrzegł przy ścianie Reia i June. Para się kłóciła, a właściwie to June opieprzała Reia. Za chwilę się pogodzą i przyjdą do nich.
- Raz. Jak miło, że wpadłeś. – powiedział Haz wstając i podając dłoń swojemu doradcy. Kuro postąpił jak jego kuzyn, zaś panie tylko skinęły głowami i uśmiechnęły się. – Siadaj. Gdzieś ty był ponuraku.
- W przeciwieństwie do ciebie Haz, niektórzy pracują. – odparł chłodno, równocześnie uśmiechając się i biorąc od kelnerki kieliszek whisky. – Gdzie Vivian?
- Poszła do…a nieważne. Już idzie. – rzekła głowa rodziny i wskazał na nadchodzącą postać. Młoda kobieta o blond włosach upiętych w kok. Na sobie miała czarną sukienkę, zaś na nogach buty na niewielkim obcasie. Vivian Deryth. Osobista adiutantka Raziela i dawna zabójczynią na zlecenia. Aktualnie specjalistka od niewykonywalnych rzeczy w rodzinie Hazarda.
- Cześć szefie. – powiedziała i pocałowała go w policzek, po czym się usadowiła obok niego.
- A więc, gdzie byłeś Raziel? – zapytał ponownie Hazard pomiędzy pocałunkami z Vulfilią.
- Na spotkaniu z Hikiem. – odparł. – Powiedział, że chętnie rozpatrzy naszą ofertę. Lecz chciałby się spotkać jutro ze mną, tobą i Kuro.
- No dobra. Co ty o tym sądzisz Kuro? – zapytał Hazard swojego kuzyna, który teraz bawił się włosami April.
- Może to być dobry sojusznik. Hikaru ma wielu znajomych w Senacie i FBI. Może nam pomóc. Warto z nim pogadać. – odparł vice szef.
- Czyli mamy ustalone. Dragot! – pstryknął na właściciela. – Poprosimy kilka butelek szampana. Po tym możesz odejść.
Impreza się zaczynała.

Rodzinna Dona Hazarda Tumblr_mef6m4xtv11qj80teo1_r1_500
OCC:
Witam w fabule rodzinny Hazardo. Akcja rozgrywa się w roku 1950. Więc stroje i bronie są z tej epoki. Zabawa polega na tym, że Ci co chcą mogą pisać posty i prowadzić postacie swoje. Możecie zmieniać im charakter. To ma być zabawa i frajda. Ci, którym się nie chce, albo nie umieją wczuć się w klimat poprowadzę postacie. Oczywiście możecie mi wysyłać propozycje poprowadzenia fabuły na priv. Zapraszam do zabawy Very Happy
Na zdjęciach macie ciuchy. Very Happy
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk0/0Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (0/0)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Sro Lut 26, 2014 10:40 pm
Skąd wzięła się April w rodzinie mało kto wiedział. Wszyscy słyszeli tylko historię o tym, jak przez przypadek wpadła po bieganiu weszła do damskiej kabiny, a z niewiadomych przyczyn Kuro też tam był(twierdzi, że pomylił prysznice, ale czy tak było) No zobaczył ją w samym ręczniku, przy okazji zaliczając glebę i stojąc nago, to spłoszyło nieco dziewczynę, ale pomimo to chłopak próbował, aż w końcu mu się udało. O niej można było stwierdzić parę rzeczy- była niewinna, słodka, piękna i bezbronna. Była dobrą duszyczką i nikt, ale to nikt nawet nie śmiałby podejrzewać ją o cokolwiek. Z Kuro była już od jakiegoś czasu, aż w końcu wzięła z nim ślub dołączając już w pełni do rodziny. Nikt nigdy nie zajmował się nią jakoś dokładniej, nie zwracała na siebie najmniejszej uwagi. Każdy zawsze miał o niej mniemanie sympatycznej, skromnej i dobrej dziewczyny. Co prawda Kuro nie poznał jej rodziny, ale było to związane z historią April o ich śmierci. Czy tak jednak było naprawdę? Tak na dobrą sprawę nikt się tym nie zainteresował, czy mówiła prawdę czy też blefowała. Jedno jest na pewno- jeżeli żyła, to ich nie odwiedzała, zawsze była przy boku swojego mężczyzny. Czym się zajmowała? Pracowała w niewielkiej kwiaciarni, z której nie było wielkich zysków, ale nie o to przecież w życiu chodzi, aby pracować w wielkiej korporacji, ale żeby robić to, co się lubi. Powstają w takim układzie niedomówienia. Dlaczego zwykła kwiaciarka tak bardzo interesowała się różnorakim sportem? Jednak inną kwestią, która budziła wątpliwości było to, że jeżeli uprawiała tak marny zawód, to skąd miała pieniądze, aby wynajmować wcześniej apartament? Zawsze na to odpowiadała, że dostała w spadku dużą ilość pieniędzy, teraz przejdźmy do obecnych czasów.

Raziel przybył, dziewczyna bardzo się wówczas ożywiła zwłaszcza rozmową o Hikaru, ale bała się o cokolwiek zapytać, w końcu uchodziła za kobietę, które w ówczesnych czasach nie miały zbyt dużo do powiedzenia, każdy traktował je jak maskotki. Starała się jednak wszystko zapamiętywać. Zerknęła na Ósemkę, ta to była ostra kobita. Kiedy zaczęła się zabawa, wszyscy byli zajęcia tańcem, sobą lub alkoholem, brunetka po prostu się wymknęła... ból głowy jest taki straszny...
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk1000/1000Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (1000/1000)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Sro Lut 26, 2014 11:50 pm
fotka:

Wpatrywała się beznamiętnie w równo spiłowane paznokcie, siedząc z tyłu służbowego buicka. Chłopcy już niebawem powinni wrócić z… Z kolesiem od informacji. Noc nad miastem zapadła już na dobre, przenosząc życie na ulice i lokale o wątpliwej renomie. Kaede była porządną dziewczyną, a przede wszystkim wzorowym funkcjonariuszem wymiaru sprawiedliwości. Kochała swoją pracę u federalnych, przyczyniała się do oczyszczania miasta ze śmieci, jak lubiła nazywać tych, co w sposób bezkarny psują ład społeczny. A do tego nie musiała nosić tego beznamiętnego munduru. Tak, wyglądała powalająco w swoim dwuczęściowym kostiumie od najlepszych projektantów, zawsze ubierała się modnie i bogato, wydając znaczną część pieniędzy, aby wesprzeć przemysł ubierający snobów. W końcu każdego dnia ratuje tyłki wielu obywatelom, należy jej się coś od życia, a pensja agentki pozwala na wysokie standardy, a niezłomny kręgosłup moralny powodował, że należała do tych wyjątkowych, których nie da się przekupić. Prawo olewała tylko wtedy, gdy wymagało tego przyskrzynieni kogoś, kto wyjątkowo psocił. Takie śmiecie nie zasługiwały żeby je traktować zgodnie z procedurami, zwłaszcza że sami nie przestrzegają żadnych. Na korzyść dziewczyny działał fakt, że nit nie mógł jej zastraszyć, nie miała bliskich osób, była pracoholiczką w stu procentach poświęconą własnej pracy. To wszystko razem plus inteligencja, wybitne umiejętności strzelnicze i opanowany boks spowodowało, że szybko pięła się w górę po drabinie kariery, a teraz ma upragniony tytuł i zadanie o którym marzyła- przyskrzynić mafię.
Asystenci wrócili po pewnym czasie, pakując do buicka młodego chłopaka.
-Dawno się nie widzieliśmy Jimi!- zawołała radośnie, nie odrywając wzroku od paznokci. Różowy lakier byłby chyba lepszy… Pomyślała o tym, analizując perlisty kolor w kontraście z czarną skórą młodego dilera. –A więc wciąż jesteś na ciemnej drodze życia…
-Tak pani detektyw…- odpowiedział niepewnie, zastanawiając się czy to dobrze, czy źle. Należał do tych, którzy handlowali narkotykami, ale byli jedynie płotkami. Zniknięcie takich nigdy nie powodowało grubszej afery. Jako pionki byli jednak nie do zastąpienia. Ten egzemplarz śmiecia donosił. Donosił tak często, że  mimo oczywistych dowodów, które by go pogrążyły, agentom nie opłacało się go przyskrzynić.
-No to słucham Jimi, co tam w trawie piszczy?- tym razem obdarzyła go ciepłym spojrzeniem, niczym dobra psycholog, której można wyżalić się z głęboko skrywanych uczuć, widok łapał za serce. O ile ktoś je posiadał…
-Ja nic nie wiem!- krzyknął Murzyn, drżąc ze strachu.
-Chyba się nie rozumiemy.- spojrzenie stróża miasta stało się dużo bardziej surowe, taksujące śmiia od stóp do głowy, świdrujące go i wbijające się do duszy. –Szukam tych ludzi, którzy trzęsą nocnym interesem, a ty mi ich sprzedasz, żeby móc dalej prowadzić swoje zasrane życie. Lubisz je prawda? Byłoby szkoda, gdyby trafił ci się na przykład…- zrobiła pauzę udając, że się zastanawia. –Fred, co grozi za prowadzenie takiego zasranego życia?- zapytała swojego asystenta, małomówny, poczciwy Fred, o posturze olbrzyma.
-Komunia.- odpowiedział jednym słowem, a szefowa podziękowała mu uprzejmie.
-Komunia?- Jimi nie załapał.
-Sycylijczycy mówią, że idzie pływać z rybkami. Ale to nie do końca prawdziwa komunia, przecież ciało gdzieś pozostaje, nawet jeśli to dno oceanu. Zazwyczaj robimy więc to, co robi się ze śmieciami Jimi. Utylizacja…
-Dobrze! Powiem wam!...- zastraszanie podziałało. –Knajpa Dragota, tam musisz szukać, nic więcej nie wiem… Tylko dostaje prochy… Ale koledzy chwalili się, że to tam trafiają grube ryby…- sypał ile mógł. Sypał ile wiedział. Agenci byli zadowoleni.
-Świetnie Jimi, podrzucić cię gdzieś?- zapytała znów przybierając maskę życzliwości, ale chłopak pokiwał głową na nie. –Nogi masz jak z waty, ale twój wybór. Zejdź mi z oczu.- Chłopcy, którzy przyprowadzili kapusia otworzyli mu drzwi pozwalając wysiąść, dbając przy okazji o to, aby nie widział numerów tablic. Nie mógł ich sypnąć, wyszłoby na to że dał się złapać, a to oznacza śmierć. Z drugiej strony, gdyby nie współpracował, trafiłby do więzienia, gdzie koledzy traktowaliby go jak damę. Kaede również wysiadła udając się do budki telefonicznej, z której połączyła się z centralą.
-Cześć Suzan.- telefon jak zwykle odebrała jej sekretarka, zupełnie zwolniona z działań terenowych, po prostu prowadziła biuro. Jak każdy agent miała szczególną ochronę własną i całej rodziny. –Bar Dragota… potrzebuję informacji i wyślij tam kogoś… Chcę też nową kartotekę, muszę zatrudnić się tam jako kelnerka, stwórz mi jakąś nową uroczą tożsamość, ma to być grzeczna dziewczynka, żeby ci co będą węszyli, znaleźli co najwyżej pierwszy stosunek.- odłożyła słuchawkę i na wszelki wypadek rozwaliła aparat. –Jedziemy Fred! Do apartamentu proszę.- tą noc mogła już odhaczyć.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk500/500Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (500/500)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Nie Mar 02, 2014 11:09 pm
Vulfila miała sporo atutów. Wielkie... oczy, nogi do samej szyi. Kiedy człowiek rodzi się z tymi zaletami, mądrość czy inteligencja nie mają już znaczenia, nie są potrzebne. Piękna kobieta spojrzy na swojego partnera, a on zrobi wszystko. Ale tylko pod jednym warunkiem: "Musi stracić głowę."- jak mawiała świętej pamięci babcia aktorki. "Miej tyle bystrości, córcia, żeby sie nie zadać z byle kim." I tyle bystrości akurat dziewczyna miała. Znalazła najbogatszego mężczyznę w mieście, potem uwiodła, a następnie uzależniła od siebie. Potem pozostawało tylko przetrwać falę nieżyczliwości ze strony jego otoczenia, aż w końcu zrozumieją, że każda inna piękność może być rzucona, ale nie ona. I nie przez "Haziuniunia", jak Vulfila nazywała Dona w sypialni.

Czego szuka mężczyzna u kobiety? 1. Urody 2. Odrobiny charakteru (ale nie za dużo) 3. Dogadzania mu i szacunku oraz podziwu. I tego dostarczała Vulfila Donowi.

Teraz siedziała obok dumna, musiała mieć prezencję i być godną zasiadania obok takiej szychy. Notowała w umyśle każdy dialog i uśmiechała sie szeroko do znajomych Dona. A gdy ten na nią spojrzał, trzepotała rzęsami.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk0/0Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (0/0)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Nie Mar 02, 2014 11:27 pm
Droga do zasłużonej pozycji w Rodzinie była kręta i wyboista. Po pierwsze, trzeba było mieć nerwy. Ważny punkt, gdy naokoło latają flaki/kończyny/krew/kule/granaty(niepotrzebne skreślić) a za rogiem czają się bydlaki z konkurencyjnego półświatka. Po drugie, wizerunek. Vivian wypracowała go własnymi pięściami, za młodu bijąc się w piaskownicy, a następnie fachowo zakładając dźwignię każdemu przeciwnikowi podczas nielegalnych walk ulicznych. Po trzecie, znajomości.
Z tym było krucho. Dom dziecka w którym się wychowała był umiejscowiony niepokojąco blisko wielu podejrzanych spelun. Za rogiem organizowano walki uliczne, gdzie indziej młode dziewczęta zabierano do domów publicznych, reszta kończyła na ulicy.
Panna Deryth za nic nie chciała wylądować na ulicy, była zbyt dumna by zostać damą lekkich obyczajów i zbyt zacięta by nie spróbować w mordobiciu dla pieniędzy. Od dzieciństwa miała skłonności do bójek. Będąc nastolatką udało się jej znokautować mężczyznę werbującego, jak można się domyślić, dziewczęta do nierządu. Obiła go tak skutecznie i z wdziękiem, że wypluł niemal wszystkie zęby i do tej pory karmią go przez słomkę. Talent ten nie uszedł uwadze – ktoś zaproponował, że obstawi jej pojedynek. I dalej już się potoczyło.
Pomimo fachu Vivian pozostała zgrabną dziewczyną, której siłę i szybkość można było ujrzeć w akcji oraz delikatnie zarysowanych mięśniach ciała. Mniej więcej w tym czasie zaczęła mieć kontakt z bronią, nie rozstając się kastetem oraz Berettą. Czarna Mamba, zabójczo kobieca. A jednocześnie bezkompromisowa.
Mając osiemnastkę na karku dostała wiadomość o spotkaniu w starym magazynie. Niby nic, ale zawitawszy tam została napadnięta przez grupę mężczyzn w czarnych garniturach. Powiedzmy, że splamione krwią dzieła od Armaniego nie prezentują się tak elegancko jak w nienaruszonym stanie. Obcierając pięści, dziewczyna usłyszała za sobą ciche klaskanie. Pod ścianą stał młody mężczyzna, mierzący ją chłodnym, zielonym spojrzeniem.
W taki oto sposób zwerbował ją Raziel na polecenie Dona Hazarda. Ponad pięć lat wyrabiała się w zadaniach niemożliwych. Femme fatale, spec od mokrej roboty. Potrafi w pojedynkę wejść do banku, w którym banda złodziei zorganizowała napad i wyjść bez szwanku, pozostawiając na podłodze stygnące ciała. Zależnie od zlecenia, poleciło trochę krwi, albo wszystko robione było czysto. Wypadek przy pracy, tajemnicze zaginięcie całej rodziny… Nikt się nie domyślał, że stoi za tym jedna jasnowłosa osóbka, pod postacią Vivian Deryth. Nikt, oprócz jej przełożonych, ma się rozumieć.
Ale zostawmy pracę. Po godzinach zdarzało się jej nawet włożyć sukienkę. Klasyczna mała czarna, narzucona na ramiona garsonka i włosy spięte w elegancki kok. Kto się domyśli, że tak ubrana kobieta jest jednocześnie uzbrojona pod zęby?
Siedząc obok przełożonego wsparła brodę na złożonych dłoniach, przyglądając się dyskretnie otoczeniu. Lokal był bezpieczny, ale uwagi ostrożności nigdy za wiele. Vivian skinęła głową na kelnera, mocząc wargi w szampanie. Nigdy za wiele nie mówiła, nawyki z pracy wdrukowały się do życia codziennego. Teraz jednak rzuciła niedbałym spojrzeniem na drzwi lokalu, bar i okna. Coś chyba było nie tak…
- Sir. – delikatnie odgarnęła Razielowi czarny kosmyk za ucho i wyszeptała, muskając wargami policzek. – Dragot musiał wymienić naszych ochroniarzy. Albo to nowe twarze, których nie znam.
Coś się święci… Czuła to w kościach. Zabawa jednak trwała, a ona wydawała się nie słuchać rozmów o senatorze oraz innych sprawach rodziny. Nic bardziej mylnego. Niektóre informacje zbierała osobiście. Rozpoczęły się tańce, polał alkohol. Dyskretnie odprowadziła April wzrokiem. Tak, coś się święci… Gestem dała znać, by na siebie uważała, po czym wróciła do sączenia szampana i odgrywaniu roli damy do towarzystwa.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk0/0Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (0/0)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Pią Mar 07, 2014 3:21 pm
Siedzenie w barze i obslugiwanie rzadko kiedy trzezwych ludzi nie nalezy do prostej roboty w przeciwienstwie do tego co mówia. Co prawda uwielbiam to, ale nie o tym mówie. Musze stac za lada przez cala noc niezaleznie od tego czy chce mi sie spac. Musze uzerac sie z nie swoja ochrona która chyba jest tu za kare. W dodatku nie mam wplywu na muzyke, a ta potrafi skutecznie uprzykrzyc kazda noc.
-yyyy Szefie, potrzebujesz to zobaczyc.
Jakis baran przerwal mi rozmyslanie o mojej pracy. Ochroniaz z refleksem szachisty na emeryturze za kazdym razem zwraca sie do mnie o pomoc.
-Cholera, co tym razem...
Powiedzialem niemal automatycznie po wyjsciu zza lady. Prowadzil mnie przez klub, wchodzimy do meskiego kibla a tam widok niemilosierny. Na podlodze w tej lazience bowiem lezalo nieprzytomnych szescioro mezczyzn w garniturach, z opuszczonymi spodniami i w polowie rozpieta koszula. Po przyjrzeniu sie blizej(co nie bylo latwe) zobaczylem iz kazdy mezczyzna byl posiniaczony.
-Grubo, oj bardzo grubo.
-Co mamy zrobic? zostalo nam 3 strazników Panie szefie. Na pewno nie wystarczy to na tak wielki klub.
-To ze malo strazników to jedno, ale jesli w tym klubie jest osoba która moze sklonic 6 strazników do pójscia do jednej lazienki i skopania im dup.....to mamy przesrane.
Nie moglem jednak nic zrobic, przekazalem Stanislawowi by wyszedl z klubu i znalazl kogos kto nadaje sie na ochroniazy. Tymczasej wrócilem na miejsce, i od razu ktos do mnie podszedl. A byla to 13-letnia dziewczynka która ktos najwidoczniej po cos wyslal.
-butelke piwa i paczke cygar.
Ze co k"%^a?
-Przepraszam, ale w moim klubie nie wolno...
Nie pozwolila mi nawet dokonczyc
-Dawaj paczke cygar bo ci przywale!
-Najpierw..
przewrócilem sie po ciosie w nos przez lade. Gdy wstalem zobaczylem ze brakuje mi pod lada butelki i pudeleczka po cygarach.
-Co to za mlodziez? Ciekawe co bedzie za 50 lat...
A podobno lubie male dziewczynki...
-Panie Szefie, mamy kolejny klopot. Ludzie których zwerbowalem ukradli nam kajdanki i bronie!
-Skad ty ich brales, z pod mostu?
-skad wiedziales?

Po znokautowaniu Stanislawa bylem zdany kompletnie na laske losu. Potrzebowalem pomocy kogos kto jest jeszcze trzezwy. Bedac dosyc nerwowy podszedlem do miejsca gdzie siedzial Raziel i reszta.

-Sir Raziel, potrzebuje Pana pomocy, i byc moze nie tylko Pana. Prosze pójsc za mna. Zobaczy Pan sam.
Zaprowadzilem go do lazienki, która byla zamknieta z powodu zawartosci. Otworzylem ja kluczem i obydwoje mielismy przed soba krajobraz niecodzienny. (powyzej opis)
-Komentarz zbedny... musimy znalezc kobiete która to zrobila. Ochrony juz nie mamy, a zastepcza podpierniczyla nam kajdanki. Zostales mi ty, blagam pomóz mi z ta sytuacja..
Powiedzialem blagalnym tonem i czekalem na odpowiedz.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk0/0Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (0/0)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Sob Mar 08, 2014 8:14 pm
Muzyka wściekle dudniła gdzieś w oddali, nie przepadał za tym miejscem ale cóż zrobić. Na stole stał tylko alkohol a jemu kiszki marsza grały. Wolał spokojniejsze i zaciszne miejsca.
Przez dłuższą chwilę zastanawiał się, czego ten staruch może akurat od niego chcieć. To cud, ze trzyma się jeszcze na swoim stołku. Nic nie mówiąc skinął głową, że jutro pójdzie na spotkanie.
Kuro był raczej na uboczny rodziny, specjalnie. Miał być niepozornym, nieszkodliwym asem w rękawie. Zresztą miał zupełnie inne zadanie. Interesował się innymi rodzinami, a właściwie ich donami, poszukiwał ich słabostek i sekretów dla swego kuzyna. Ostatnio rozpracowywał rodzinę Bordone. W sumie miał dużo szczęścia. Okno było otwarte i cyknął focię na pamiątkę, gdzie szacowny Don zabawiał się bardzo ostro i w bardzo nieduwnacznej sytuacji z innym mężczyzną. To był jeden z tych momentów życiowych, w których Kuro doszedł do dwóch konkluzji:

A) Oni wszyscy powinni robić to w nocy.
B) Chyba mnie pojebało.

Kiedy April ich opuściła wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki szczelnie zamkniętą kopertę z odbitkami i w milczeniu podsunął Hazardowi. Ten zrobi z tym co będzie chciał: szantaż, haracz albo zniszczy konkurencję.

- Niestety widzieli mnie.

Musiał to powiedzieć, chociaż Hazard inwestował w sprzęt i nowinki technologiczne inaczej się nie dało. Zwisał z dachu na linie kiedy je robił. Wrzucił do pokoju jeszcze kilka petard sprowadzanych z Chin, głownie po to aby narobić zamieszania, a potem myk na górę i rajd po dachach aż zgubił te ślepowrony - ochronę dona Bordone. Problem polegał głownie na ty, czy go rozpoznali i wiedzą skąd jest, mógł być przecież tylko wolny strzelec lecz jeśli wiedzą na czyje zlecenie działał to jego kuzyn mógł się przynajmniej spodziewać jakiegoś ataku na któryś z lokali. Niestety to pewnie będzie główne zmartwienie Raziela.

Jakiś czas temu ożenił się z April, charakterną i bardzo piękną kobietką. Chociaż  nie musiała pracować postanowiła otworzyć kwiaciarnię. Czuła się tam dobrze i była szczęśliwa, a i on polubił zapach świeżo ściętych kwiatów unoszących się w domu. Wstał i poszedł za nią czekając nieopodal. Może skoro już wyszli to pójdą na jakąś romantyczną kolację. Burczało mu w brzuchu.

.........................................................................
Post wyedytowany


Ostatnio zmieniony przez Kuro dnia Nie Mar 09, 2014 5:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Siódemka
Siódemka
Ziemniak
Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013

Skąd : Lębork

Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk0/0Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (0/0)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Sob Mar 08, 2014 9:38 pm
„Ci dorośli są tacy nuuudni”-myślała bujając się na lampie. Nogami trzymała się złotej ramy, a głową zwisała w dół trzymając w drobnych rączkach karabin. Błyszczący, różowy, przepiękny karabin, który dostała na 8 urodziny. Dziewczyna ubrana w falbaniastą sukienkę w kolorze ciemnego różu, nie zwracała uwagi na zainteresowanie otoczenia czarnymi rajstopami. Lubiła obserwować mężczyzn i kobiety w eleganckich strojach, pachnących cygarem i tanim alkoholem. Szczególnie późno wieczorem oraz w środku nocy robi się tłoczno. O tej porze w ruch idą kobiety, hazard, oraz hektolitry alkoholu. Sama od tego ostatniego nie stroni. Mimo nastu lat, z łatwością przepija facetów przychodzących do klubu. Jednak, czegóż innego spodziewać się po sierocie wychowanej w klubie? Natomiast tańczyć nauczyła się od tancerek, które zachwycały się „Małą”, grać w pokera od samego Dona Hazarda, a robić drinki – Dragot. Całkiem niezły zestaw umiejętności jak na jedenastolatkę. Normalne dziewczyny w jej wieku takich rzeczy nie robią, ale dla czarnowłosej to codzienność.
Mlasnęła językiem. Jakaś dziwna atmosfera. „Coś się stanieee”-zanuciła. I nie mogła się doczekać. No dobra, nie ma na co czekać, trzeba działać! Złapała się oburącz obręczy żyrandola, puściła nogi, a następnie ręce i upadła miękko na bordowy dywan. Ignorując hałas dobiegający z toalety męskiej, ruszyła w kierunku stolika zajętego przez Dona z Vulfi i inne pary. Spośród tam zgromadzonych najwięcej czasu spędziła chyba z Vulfi, rozmawiając o najróżniejszych rzeczach. W końcu aktorka była najmłodsza, więc to z nią Alice najszybciej znalazła wspólny język. Po niedługim czasie, 7 zaczęła uważać ją za autorytet.
Z daleka słyszała śmiech znajomych. „Pewnie znowu te same dowcipy”-pomyślała brunetka, jak się okazało potem – trafnie. Oparła się o puste krzesło i zapytała:
„-Nad czym tak dyskutujecie? Coś się święci, co nie?” –W razie czego po chwili dodała –„ I nie, nie jestem za młoda.”

Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk750/750Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (750/750)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Pon Mar 10, 2014 10:14 pm
Rozmowa powoli zaczęła się rozluźniać. Im więcej wypili tym hamulce puszczały. Przynajmniej co niektórym osobom. Hazard i Vulfilia tańczyli na parkiecie wpatrując się w sobie w oczy. Obok nich Reito z June już pogodzeni trzymali się w ramionach i kołysali. Dłonie Reia dziwnym trafem powędrowały na kształtny tyłek rudej, ale ta jakoś nie zwróciła na to uwagi.
Raziel obserwował pary sącząc whisky i myśląc nad tym co się właśnie działo. Pięć lat temu zakończyła się jedna z najkrwawszych wojen. Teraz oni są u władzy i raczej nie chce tego zmieniać. Kiedy Vivian  szepnęła mu na ucho swoje ostrzeżenia lekko się uśmiechnął.
- Trzymaj broń w pogotowiu. Lepiej dmuchać na zimne.- szepnął cicho do swojej adiutantki. Wzrokiem odprowadził April i Kuro. Mężczyzna spisał się świetnie dostarczając fotki. Don Bordone od dawna był cierniem w ich boku. Teraz można będzie go usunąć. Lecz jeśli go widzieli, a co gorzej poznali trzeba będzie działać szybko. I wszystko się sprowadza do niego. Czasami zielonooki zastanawiał się jakim cudem wplątał się w to wszystko.
- Niech ktoś zabierze jej tą spluwę na wodę i odwiezie do domu. - powiedział Raz na widok Alice, która znowu się pojawiła przy Donie. Dziewczynka była psychopatyczna i za kilka lat na pewno będzie dobrym nabytkiem dla rodziny. Jeden z żołnierzy kiwnął głową i wziął Alice pod rękę chodź ta się wyrywała jak dzika,
Słysząc prośbę Dragota przeprosił towarzystwo i ruszył za mężczyzną, który zaprowadził go do kibla. Raziel już miał powiedzieć, że nie obchodzi go jak dużego kloca walnął, lecz dostrzegł sześć ciał. Goście leżeli w dość ciekawych pozycjach, spodnie mieli spuszczone, a jeden miał rozpiętą koszulę. Mała gejowska orgia.
- Świetnie kurwa. Po prostu znakomicie. – powiedział przecierając twarz dłonią. – To nie są moi ludzie. Powinni obstawiać cały budynek, a naliczyłem ich tylko dziesięciu. Również ochrona się zmniejszyła. Drag nie pogrywaj sobie ze mną, bo niczego nie ugrasz. Jak ta hołota się obudzi to ich wypieprz. Jutro przyjadą tu moi ludzie. Radzę się ich słuchać.
Po tych słowach ciemnowłosy wyszedł z kibla i ruszył w stronę imprezy. Po chwili usłyszał strzały. Nie myśląc długo wyjął broń i zaczął biec.

Kiedy Raziel wyszedł wszystko działo się tak jak wcześniej. Alkohol, muzyka, tańce, łatwe panienki dla żołnierzy. Jednak było coś co nie umknęło uwadze panny Deryth. Trzy obce twarze, które się zbliżyły. Za bardzo. Wszystko się zaczęło w ułamku sekundy i kiedy Raz i dwójka jego ludzi, którzy dopadli do niego przybyli na miejsce Vivian stała nad ostatnim zamachowcem celując mu w głowę. Hazard i Vulfilia leżeli na podłodze, tak samo jak June i Rei. Im nic się nie stało, czego nie można powiedzieć o dwóch żołnierzach z rodziny i dwóch zamachowcach.
- Stój!- warknął prawnik. – Ten śmieć będzie nam potrzebny. Chepri odwieź Hazarda i resztę. Vernil ty zostajesz ze mną i Vivian. – wydał rozkazy dwójce swoich ludzi. Oni tylko kiwnęli głowami i ruszyli. Po chwili było już pusto w tym miejscu. Ciała zostały usunięte, a podłoga była zmywana.

Kiedy April i Kuro wyszli z klubu od razu przystąpił do nich wysoki mężczyzna, który przywiózł Raziela. Otworzył drzwi przed panią i panem i zaraz potem ruszył tam gdzie mu kazali. Czyli na romantyczną kolację w najlepszym hotelu w mieście.

Gdy pani detektyw weszła do swojego apartamentu dźwięk telefonu rozdzierał ciszę. Kaede mogła być zmęczona, lecz musiała odebrać. Gdy to zrobiła w słuchawce rozległ się głos Suzan.
- Mamy problem. Kilka minut temu dostaliśmy wiadomość o strzelaninie u Dragota. Podobno ktoś zginął. Jakie wytyczne? – zapytała sekretarka swoją przełożoną.

Ciemny samochód wjechał na teren starej fabryki w dokach. Od kilku lat stała pusta i była zupełnie nieużywana. Idealna na dzisiejszy wieczór. Vernil szybko wyciągnął zabójcę z bagażnika i kilka minut później wysoki mężczyzna o krótkich rudych włosach siedział przywiązany do krzesła. Raziel wpatrywał się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy paląc papierosa.
- No dobra. – powiedział podchodząc do gościa.- Załatwmy to szybko. Kto?
- Wal się dupku! – warknął rudy i splunął szmaragdowookiemu w twarz. Ten się skrzywił i wytarł sobie ślinę chusteczką.
- A więc wybrałeś cięższą wersję. Szkoda. – powiedział po czym wyrzucił peta i ściągnął marynarkę którą położył na stole. Zaczął podwijać rękawy koszuli równocześnie dając znak Vernilowi i Vivian by zaczynali. Zapowiadała się długa noc.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk1000/1000Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (1000/1000)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Czw Mar 13, 2014 4:08 pm
W końcu czas, gdy mogła zostawić oznakę na nocnej szafce. Ciepły prysznic zmył z jej gładkiego ciała resztki plugastwa przestępczego świata, z którym na co dzień ma do czynienia, chronić świat przed takimi śmieciami jak przedstawiciele różnorakich mafii. Ale ich czas się skończy, przymkną wszystkie rodziny i nie dozwolą, aby dłużej terror oddziaływał na biednych mieszkańców miasta. Społeczeństwo musi być podane wspólnym regulacjom, a ci którzy nie chcą tego zaakceptować albo niech spadają do jakiejś afrykańskiej dziczy, albo kontynuują swoje zakichane życie za kratkami. Może warto namówić któregoś z donów na sypanie kolegów i przeniesienie swojej działalności na legalne peryferia? Ale to Sycylijczycy, ich głupia duma i omerta nigdy na to nie pozwolą. Tak, to wszystko powodowało, że nawet teraz, gdy już była po kąpieli, nie przestawała myśleć o pracy. Pewnie dlatego towarzysko nie ma swojego życia.
Dalsze rozważania przerwał telefon. O tej porze? Pewnie z pracy… Na ogół jak ktoś do niej dzwoni, to są to ludzie z pracy, więc właściwie ani trochę nie była zdziwiona.
-Tak?- zapytała lekko zaspanym głosem i słuchała przez dłuższy czas, przeciągając się na łóżku w swojej jedwabnej koszuli nocnej. –Awantura… U Draga…- potwierdzała, że wciąż słucha. Strzelanina, jeden trup, dlaczego do cholery od razu do federalnych? –Dzięki za info, ale codziennie ktoś ginie w ramach strzelaniny w jakimś klubie. Ciekawe, że akurat u Dragota, ale niech zajmą się tym zwykli gliniarze. Jak już zrobią swoje kroki, wyślij Freda, niech dowie się od nich co pieski wyniuchały.- wydała szybkie dyspozycje. Oczywiście, że nie do każdej sprawy powinna mieszać się specjalna jednostka, to by spowodowało, że przestępcy mieliby się na baczności. –Jak tam moja nowa tożsamość?- ostatnio infiltrowała kogoś na studiach, lekko kręciła ją myśl, że już niebawem znowu będzie agentem w incognito, czuła motyle w brzuchu i dużą euforię.
-Nazywa się Pani Emily Smith, rodowita amerykanka, świeżo po studiach. Spakowaliśmy Pani torebkę, jest w niej wszystko łącznie z pamiętniczkiem. Wrzuciliśmy nową książkę kontaktową i parę romantycznych listów z byłą dziewczyną. Wszystkie numery będą przekierowane do centrali, gdzie każdy zna swoją rolę. Aktywistka młodzieżowa, przez długie lata wolontariuszka w domu dziecka…- sekretarka podawała jeszcze wiele szczegółów, ucząc Kaede nowej tożsamości. Ogólnie miała grać naprawdę słodką i uroczą dziewuszkę, lubiącą róż i dziewczęcość, inteligentna ale trochę pusta w zachowaniu. Ludzie kochają kelnerki tego typu, teraz Dragot również musiał zakochać się w Emily.
Następnego dnia postarała się o naprawdę słodki image, miejsce szpilek zastąpiły zwykłe buty, luksusowy kostium odszedł na rzecz błękitnych spodni i białej bluzeczki, z pod której prześwitywał biały, koronkowy stanik. Delikatny makijaż odejmował jej z dwa lata, chociaż nie było to potrzebne, bo starość nie dotknęła jej boskiego ciała, niemalże wyjętego z plakatu. Ekipa stylistów zupełnie zmieniła jej włosy, farbując je na blond. Nowa twarz i prezencja czyniła z niej kompletnie inną osobę. Wyglądała bardzo dziewczęco i uroczo, na tyle że podskoczyła z radości i klasnęła w dłonie. Podjechała komunikacją miejską pod lokal Dragota. Wbiegła do niego, rozglądając się z błyskiem fascynacji w oczach. Miała przypominać niewinna lalunię, która pierwszy raz znajduje się w jaskini rozkoszy. Twarz pokryła się rumieńcem, na tyle realistycznym, że dostałaby oskara za rolę Emily. W rzeczywistości podekscytowała się myślą, że wyciąga giwerę i robi tutaj zamęt, wypleniając zło z jej ukochanego miasta, ale o tym wiedziała tylko ona, cała reszta bez wątpienia wzruszyła się jej niewinnością. Kątem oka dostrzegła dwóch policjantów, przesłuchujących obsługę klubu. Miała nadzieję, że jej ludzie nie przegapią efektów pracy „konkurencji”, zwykli gliniarze niechętnie dzielili się informacjami z federalnymi, ale Fred sobie poradzi. Podskoczyła na piętach, robiąc głęboki oddech zestresowanej studentki i ruszyła niepewnie do kolesia przy barze.
-Eee… Przepraszam…- podniosła dwa palce, zgłaszając się jak do odpowiedzi. –Można z szefem? Potrzebuję pracy…- nagle trzasnęła się w czoło. –A! Przepraszam, gdzie moje maniery. –podrapała się z zakłopotaniem z tyłu głowy i zaczęła bawić pasemkiem włosów. Jej ton cały czas brzmiał bardzo łagodnie i melodyjnie. –Emily Smith.- podała mu delikatnie dłoń, żeby ja ujął i pocałował, albo coś… Nagle jakiś kieszonkowiec, wyciągnął portfel z jej torebki i zaczął biec w strony wyjścia, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. –Ups… Przepraszam na chwileczkę…- powiedziała do barmana, zanim zdążył coś zrobić z jej dłonią i rzuciła się w stronę złodzieja, obezwładniając go bez problemu. To musiało zwrócić uwagę wszystkich na uroczą Emily.
-Nie będziesz mi tu rabował samotnych pań wstrętny rabusiu!- wydarła się na cały lokal, siedząc na swojej ofierze i wykręcając jej rękę, gdy po chwili zorientowała się, że wszyscy patrzą na zaistniałą sytuację. Szybko schowała swój portfel do torebki i z rumieńcem na twarzy zaczęła się tłumaczyć. –Ojej… Nie chciałam państwu przeszkodzić, właśnie starałam się o prace u Pana Dragota, gdy ten tutaj ukradł mi portfel…- tłumaczyła łagodnym i niepewnym głosem, ukrywając swoje spojrzenie. W rzeczywistości cała akcja była dobrze zaplanowana, a kieszonkowcem był jeden z jej ludzi. Wiedziała, że musi pozytywnie zaskoczyć nowego szefa, a po strzelaninie będzie zainteresowany kimś kto umie też w razie czego skopać tyłek. Teraz pozostawała nadzieja, że to poskutkuje, bo w przeciwnym razie…
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk500/500Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (500/500)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Wto Mar 18, 2014 2:29 pm
Toaleta? Raziel i Dragot poszli do toalety... A tam przecież leży zgraja pijanych, półnagich mężczyzn. Tak, Vulfila wiedziała o tym, była nawet pierwszą osobą, która zobaczyła ten pogrom w kiblu. I co gorsze, to właściwie była jej wina. A przynajmniej dziewczyna czuła sie winna temu po części. Ale Haziuniuniu o tym nie wiedział i tak powinno pozostać.

Chodziło o byłego chłopaka Vulfili, takiego, z którym umawiała się jeszcze zanim została znaną aktorką kina niemego i zanim poznała Hazarda. Wparował do klubu i zaczął urządzać dantejskie sceny, a niebawem miał pojawić się Don. Nie mógł przecież tego widzieć, więc Vulfila wymyśliła chytry plan.

- Chodź, napijmy się drinka i porozmawiajmy... - zaproponowała rozzłoszczonemu chłopakowi, który zatrudnił się tam jako ochroniarz.

Kiedy nie patrzył, dosypała mu środków nasennych, które stosowała czasem na nerwy. Drink jednak trafił do w niewłaściwe ręce, to znaczy innego pracownika klubu. A potem Vulfila juz nie wiedziała, który należy do jej byłego, więc dosypała do wszystkich na blacie... I tak się to skoczyło. Wszyscy na raz poczuli się słabo i udali się do toalety, gdzie padli w dziwnych pozach.

Spanikowana Vulfila wymyśliła coś na poczekaniu. Zabrała im bronie i wyrzuciła przez okienko toalety. Każdemu ściągnęła spodnie, pozorując grupową orgię... A potem wyszła z toalety niepostrzeżenie i udała się do stolika Hazarda. Nikt przeciez nie posądziłby jej o coś takiego, więc czuła się spokojna... do teraz, kiedy Raziel udał się do toalety z Dragotem...

Vulfili zatrzęsły się ręce, ale starała się niczego po sobie nie pokazać.

- Coś się święci? Nic się nie święci, złotko. - powiedziała do swojej małej ulubienicy, Alice - Chodź, zaplotę ci warkocz. - powiedziała, po czym przeszła do zaczęła układać dziewczynce włosy. - Dobrze zrobiłby ci olejek odżywczy na włosy. Przyjdź do mojego apartamentu, kiedy będziesz miała ochotę. Zrobimy sobie dzień spa w łazience Dona, co ty na to?- spytała, uśmiechając się do dziecka.

Kiedy Raziel wyprosił Alice z klubu, Vulfila wyciągnęła Dona do tańca. On był niezrównanym tancerzem, z nikim tak dobrze jej się nie tańczyło. Bawili się w najlepsze, kiedy nagle na parkiecie rozległy się strzały. Aktorka zamarła w bezruchu i przycisnęła swoje ciało do Hazarda odruchowo. Potem zauważyła krew i krzyki... to wystarczyło, by zemdlała mu w ramionach...
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Rodzinna Dona Hazarda 9tkhzk0/0Rodzinna Dona Hazarda R0te38  (0/0)
KI:
Rodzinna Dona Hazarda Left_bar_bleue0/0Rodzinna Dona Hazarda Empty_bar_bleue  (0/0)

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Wto Mar 25, 2014 6:08 pm
Było za spokojnie. Vivian nie podążyła wzrokiem za przełożonym, sam o siebie zadba. Za to dyskretnie obserwowała otoczenie. Tańczące pary, ochroniarzy, przelewający się tłum i miłosne pianie zakochanych nad uchem. Yhh… Podobno jest mało romantyczna, ale coś z przesłodzonych tonów i lejącego się miodu ją irytowało. Nie dając nic po sobie poznać upiła łyk szampana. Nieopodal ciemnowłosa dziewczynka piszczała aktorce nad uchem. Dziwne, szurnięte dziecko, mające zapędy do broni palnej. Może coś z niej jeszcze wyrośnie.
Siedziała właśnie, sprawiając wrażenie delikatnie znużonej, gdy do sali weszło kilka osób. Z jednej strony wrócił Raziel, wracając do ich stolika, z drugiej weszło trzech mężczyzn o byczych karkach. Dyskretni, to oni nie byli. Może i ubrali się w garnitury, ale oficerki i złote łańcuchy bezlitośnie zdradzały brak klasy i tępotę mózgu. Szli w kierunku Dona i jego zgrai. Za blisko…
Vivian przełknęła ostatni łyk drogiego szampana, po czym stuknęła nóżką wąskiego kieliszka o blat stołu. Okrąg szkła odleciał, pozostawiając ostry, szklany szpikulec, który z prędkością światła został wbity w skroń najbliższego zamachowca. Czarna Mamba wepchnęła go głębiej, aż do mózgu aż ofiara padła w konwulsjach na podłogę. Nie minął ułamek sekundy, a już trzymała w dłoni Colt'a M19111. Nikt nie wiedział jak, po prostu broń pojawiła się w jej dłoni. Celnie wymierzony kopniak strzaskał boleśnie nos jednemu, jednocześnie strzelając w pierś ostatniemu. Drugie ciało zwaliło się ciężko na podłogę, ktoś krzyknął, kobiety pisnęły, mężczyźni pobledli.
Celowała w głowę niewzruszenie temu, który przeżył, a ten wpatrywał się w Vivian przerażonymi oczyma. Dziewczyna z niewymuszoną elegancją odgarnęła jasny kosmyk, który miał czelność opuścić swoje miejsce na nienagannej fryzurze. Nie odwróciła nawet spojrzenia słysząc Raziela, wyłącznie kiwnęła głową. Bo czy trzeba było więcej? Miała bronić Rodziny – obroniła. Miała zostawić go przy życiu – zostawiła. Łatwo wypełniać polecenia.
Zamknęli rudzielca w samochodzie i pojechali.
Jak dobrze Vivian znała to miejsce… Stara fabryka, opuszczona, plugawa speluna, doskonałe miejsce na przesłuchania, albo innego rodzaju wyszukane tortury. Nerwy. Tak, trzeba je mieć. O ile gdy miała zabijać, wolała robić to bezboleśnie, o tyle wypełniała rozkazy, gdy trzeba było kogoś podduszać albo przypalać. No nic, ale od razu powiedziała Razielowi, że jeśli zwiążą na krześle kobietę albo dziecko, odmówi współpracy. Okazało się, że zabójca na zlecenia ma jednak czułe punkty…
Które maskowała ośmiokrotnie wyższą stawką za zabicie dziecka niż skorumpowanego polityka.
Nie zdążyli się przebrać po spotkaniu i Vivian została w czarnej sukience i butach na niewielkim obcasie. Raziel zapytał najprościej jak się dało, ale zabójca odmówił zeznań. W takim razie musieli rozpocząć zmiękczanie wstępne. Wymieniła spojrzenie z Vernilem, zdjęła garsonkę, odkładając na stół i zaczęła przeglądać swój asortyment… Gaz, niepotrzebny, chyba, że popsikać później rany, będzie bardziej piec. Kastet… W tym momencie również zbędny, Colt również. Pozostała siła perswazji, albo, jak inni mówią, tortury.
Vivian przerzucała leniwie z rąk do rąk scyzoryk z wyjątkowo lśniącym ostrzem. Uśmiechnęła się przy tym do więźnia, widząc, że śledzi wzrokiem refleksy światła na powierzchni.
- Czeczeński lifting, rosyjska sterylizacja, mołdawski biceps czy hiszpańskie buty? – wyrecytowała kilka nazw znanych jej tortur. Mężczyzna zbladł i zaczął rzucać klątwami – prawdopodobnie znał te terminy, albo domyślał się grozy, jaką w sobie kryją.
Jakby od niechęcenia Vivian obeszła krzesło kocim krokiem, stojąc za związanym i oparła ramiona o jego głowę, wzdychając teatralnie. Palcem wodziła po obwiązanym sznurami ramieniu, drugą ręką bawiąc się scyzorykiem.
- Naprawdę utrudniasz mi pracę… Za nadgodziny może i dobrze płacą, ale miałam dzisiaj zjeść z kimś kolację. – głos stał się miękki i delikatniejszy. – Pewnie ktoś tam na Ciebie czeka… Wystarczy parę słów by o tym zapomnieć…
Mężczyzna wytrzeszczył oczy i choć przełykał ślinę obserwując Czarną Mambę to panika wzięła górę. Szarpnął się, wrzasnął i wyrzucił wiązkę przekleństw, nazywając ją podłą suką oraz gorszymi epitetami.
Vivian nic sobie z tego nie robiła. Opuściła tylko nieznacznie dłoń,  po chwili rudy wrzasnął donośniej, gdy jego mały palec został ucięty gładkim ruchem i spadł na brudną podłogę. Vernil uderzył pięścią w żołądek. Z ust mężczyzny poleciała krew. Dziewczyna stanęła przed pojmanym, bawiąc się splamionym czerwienią ostrzem z lekkim uśmiechem. Drań znów zaczął bluźnić – trafił się im wyjątkowo narwany i tępy typ.
Kopniak zgruchotał do końca rozbity nos. Krople krwi poleciały na gołe nogi Czarnej Mamby podczas ataku. Zrobiła dwa kroki w tył, nie zwracając uwagi na rozbryzgi posoki na ciele.
Krążyła opinia, że Vivian odznacza się niespotykanym wdziękiem, nawet umazana krwią po łokcie i każdy zadany przez nią cios jest pełen gracji. Mówił tak jakiś młody narybek z trzy lata temu, a gdy te słowa doszły do uszu wyżej… Cóż, biedaczek zginął w jakiejś poważniejszej strzelaninie i trudno było stwierdzić, czy ktoś maczał w tym palce czy nie.
Wolno, choć systematycznie wraz z Vernilem ‘zmiękczała’ pojmanego, gdy zaś Raziel dał znak, odsunęli się na bok, pozostawiając wolną rękę szefowi. Rudy widocznie miał coś do niej, chyba śmierć kolegów, bo z trzy czwarte jego obelg było pod jej adresem. Zmierzyła go czystym, chłodnym spojrzeniem, mówiącym, że zlikwidowanie tamtych nie było dla niej wyzwaniem.
Taka praca.
Sponsored content

Rodzinna Dona Hazarda Empty Re: Rodzinna Dona Hazarda

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito