Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Sala treningowa

+14
Joker
Atarashii Ame
Kanade
April
Hikaru
Vita Ora
Keruru
Raziel
Ósemka
Colinuś
NPC.
KOŚCI
Hazard
NPC
18 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Sala treningowa - Page 12 Empty Sala treningowa

Sro Maj 30, 2012 12:24 am
First topic message reminder :

"Mordownia" - Jak zwykli nazywać to pomieszczenie szczęściarze, którzy na zawsze je opuścili. Tu zaczynał każdy nowy, gnojony do potęgi entej przez wszelkiej maści trenerów.

Gość
Gość

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Sro Wrz 04, 2013 12:40 pm
Czarnowłosy zamykając za sobą drzwi, ruszył w kierunku sali treningowej. Był zmęczony, ale zdołał przynajmniej w części wypocząć, a nie może zadbać swojego treningu. Jeśli to zrobi, to na pewno nie będzie w stanie walczyć z zarażonymi przez szarego gluta zwanego inaczej Tsufulem. Chłopak westchnął. W ogóle nie spotkał jeszcze Blade'a tutaj. Czyżby był na misji? Całkiem możliwe. Oby tylko ten głupiec uważał na siebie i nie zginął. Choć znając Rivera, to pewnie będzie ciężkie. Poprawił dłonią swój scouter. Miał rozkaz go nie wyłączać, co oznacza, że zostanie jeszcze wezwany. Interesujące. Miał zamiar zapytać Hazarda o tamtą paraliżującą technikę, ale nieważne. Pewnie przesiaduje z Vuli więc nie będzie im przeszkadzać. Zamyślił się chwilę. Nienawidził treningów. Był osobą która wolała walczyć lub robić masę innych rzeczy, niż trenować, ale wiedział, że nie ma zbyt wielkiego wyboru i jeśli chce być silniejszy to musi się starać. Po paru minutach zdołał dotrzeć do sali. Jak zwykle już z oddali słyszał odgłosy walczących wojowników. Gdy przekroczył jej wejście to oprócz trenujących normalnie, zobaczył kadetów którzy trenowali technikę Big Bang Attack. Ciekawe, że trener tłumaczył, że kula lub fala zależy od rozstawienia palców. Czyżby słyszeli go w scouterze i to skopiowali? Nieważne. Zauważył wśród nich tamtego znajomego furiata, a w oddali trenowała Vivian. Jakoś nie czuł ochoty by rozmawiać. Co prawda Hazard i Blade zdołali zmienić jego osobę, ale kto wie. Może to znowu się zmieni i wróci do swojego starego charakteru. Poszukał jakiegoś wolnego miejsca gdzie mógłby zacząć trening. W końcu takie miejsce znalazł w pobliżu, toteż ruszył tam. Najpierw postanowił zacząć od małej rozgrzewki.

OOC:
Następny post treningowy
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Sro Wrz 04, 2013 6:13 pm
Cios za ciosem, kopniak za kopniakiem, gwałtowna zmiana stron, garda, ugięcie kolan, mocne uderzenie pięścią. Szybkie przejście na drugą stopę, obrót, cios z dołu, garda, atak. Cały trening sprowadzał się tylko do tego. Nie trzeba było myśleć, nie trzeba było rozważać. Żadnych decyzji do podjęcia, brak wyborów, jedynie instynktowne nawalanie w wypchany kamieniami wór. Jeden cel. Wybić z siebie tą gorycz, niepokój podjeżdżający do gardła i ból z głowy.
Nie dawała sobie chwili na odpoczynek. Dziewczyna niezmordowanie obijała tobół, czując jak siniaki pojawiają się na palcach. Kto wpadł na pomysł wypchania worka głazami? Chyba tylko Koszarowy. Cholerstwo było ciężkie i wisiało niewzruszenie, śmiejąc się ze wszystkich kadetów. Vivian uderzała w nań systematycznie i mocno. Na początku wór nie chciał się nawet ruszyć, ale pod naporem ciosów zaczął się kolebać.
Rozbitą wargę wykrzywił na moment grymas niezadowolenia.
Chrzanić wybory. Ósemka przychodząc do Akademii wiedziała, że nie dane będzie jej tylko obrywać na ćwiczeniach. Chcieli nauczyć ją trudnej sztuki podejmowania decyzji, czegoś, co jak sądziła, jest w pełni świadoma. Guzik. Na pewien sposób cieszyła się, że może teraz sama wybierać, że nikt nie musi jej wskazywać własnej drogi. To jest wolność, ale wolność sprowadza się do odpowiedzialności za własne czyny. Cokolwiek zrobi, musi za to zapłacić. Sama, ona jedna. Wiedziała o tym aż za dobrze. Tylko dlaczego ma decydować o innych? Na przykład o Ivanie? Dostał w mordę, jej rola się skończyła. Koniec, kropka.
Skóra na worku zaczynała pękać, gdy kadetka zaciekle uderzała w nią pięściami. Worek podrygiwał na grubym łańcuchu, gdy mocnym kopnięciem wyrzuciła go w powietrze. Zawirowała na prawej stopie, nadając ciału rozpęd i uderzyła mocno lewym sierpowym w opadający tobół. Energia kinetyczna zetknęła się z pięścią kadetki.
Dźwięk podobny do przerwania membrany w bębnie, z dodatkowym chrobotem kamieni, rozszedł się wokoło jak uderzenie dzwonu. Ktoś na nią warknął, ale nie miała ochoty się odwracać.
Uspokoiła worek, dysząc i przecierając powieki. Sekunda na odpoczynek nie zaszkodzi. Vivian przerywając nawalankę oparła się jednym ramieniem i czołem o zmaltretowany tobół. Z trudem łapała oddech. Pot spływał z policzków, czoła, skapywał z nosa. Na dole kilka kropel krwi znaczyło zniszczoną posadzkę, smugi czerwieni nieświadomie mówiły, że rozmazała posokę butami bijąc się z workiem.
Obejrzała dłoń. Nic. Żadna rana nie ciele kadetki nieokazała się być tak poważna by nagle się otworzyć. Dotknęła twarzy i zaklęła, czując coś innego niż pot. Kolejny krwotok z nosa, jak na złość i to w takim momencie… Powinna to przewidzieć, ale zagłuszała ćmienie w czaszce bólem mięśni. Wytarła twarz ze śladów czerwieni i jakby nic się nie stało, postanowiła wrócić do ćwiczeń.
Potarła swędzące kostki dłoni, przymierzając się do ciosu…
Kaboom.
Pocisk energetyczny śmignął w pobliżu Vivian, uderzając w ścianę kilka metrów za nią. Był jednak na tyle silny, że pchnął brutalnie kadetkę na ciężki worek. W powietrze posypały się kawałki ściany i mnóstwo pyłu. Odkaszlnęła, gdy kurz osadził się na jej ubraniu. Gdy bezpiecznie można było otworzyć powieki otrzepała odruchowo i tak zabrudzony kostium i spróbowała ocenić zniszczenia. Niewielkie biorąc pod uwagę błysk i moc, ale zerwało z łańcuchów ze dwa worki treningowe. Wchodząc na salę Vivian nie widziała dziury, którą zrobił Ivan podczas ich walki, to pewnie z tym jeszcze szybciej się uporają.
Dziewczyna odwróciła się mniej-więcej w stronę, z której mógł nadlecieć pocisk i ujrzała grupę kadetów z Trenerem na czele, obstawionych dziwacznymi maszynami. Ćwiczyli ataki energetyczne. Najwidoczniej komuś nie udało się odpowiednio kontrolować energii. Skąd ona to znała…
Wypadek przy pracy wywołał małe poruszenie, ale sądząc po zachowaniu Trenera i pokrzykiwaniu nie musi dodawać niczego od siebie. Biedaczysko. Ósemka nie miała pojęcia który z nich był tym nieszczęśnik, ale patrząc w tamtym kierunku, z niejako wyrozumiałym uśmiechem tylko puknęła się wymownie w czoło.
Halfka wróciła do maltretowania worka. Wyczyściła głowę ze wszelkich myśli, skupiając się tylko na ciosach. Nie potrafiła jednak do końca się wyciszyć. Ból głowy, może i gwar albo zwyczajnie aura Mordowni na to nie pozwalały. Za dużo emocji i myśli kłębiących się naokoło. Uderzając Vivian przymknęła powieki, wymuszając w sobie spokój. Regularny oddech, szybkie ciosy, ataki tak prędkie, że rozmywały się smugę.
Garda, cios, kopniak, pięści wyżej, głowa niżej, ugięcie kolan. Trzymać balans.
Tobół przeżywał prawdziwy horror podczas treningu Vivian. Skopała go mocno i dokładnie, przetarta skóra pękała, ukazując drugą warstwę ochraniającą kamloty. Jeszcze trochę i zamiast głazów zostanie pył. Nabierając prędkości i skupiając siłę, kadetka uderzyła pięścią, najmocniej jak potrafiła. Nie był to perfekcyjny cios, ale najlepszy na jaki było ją stać.
Przy odgłosie rozrywanego materiału, kadetka zatrzymała się raptownie. Jej atak przebił się przez powłokę worka trafiając w sam środek wnętrza. Ręka po łokieć ugrzęzła w wyłożonym kamieniami środku. Wzrok dziewczyny był jednak bardziej znużony niż zdziwiony. Uwolniła dłoń, zrobiła krok w tył i zakręciła się jak tancerz. Kopniak wystrzelił niespodziewanie. Vivian jednak źle zmierzyła siłę. Sflaczały worek odskoczył przy wdzięcznym towarzystwie dźwięku pękającego łańcucha. Uwolniony tobół poleciał radośnie w głąb sali treningowej, a Ósemka pognała za nim.
Wyleciała w powietrze, skupiając energię na worku, by zwolnić jego prędkość lotu. Chciała zapanować nad nim telekinezą, ale kontrola energii też była dla niej śliską sprawą. Nie udało się jej do końca, bowiem worek upadając przeturlał się ciężko po podłodze. Przynajmniej nie trafił nikogo w głowę.
Złapała za łańcuch i wyglądało na to, że będzie musiała taszczyć ten wór przez pół sali. Był za ciężki by go zarzucić na plecy, chociaż… Jeśli dobrze to rozegra za to pomocą telekinezy nie nadwyręży bardzo karku. Szurając ruszyła w odpowiednim kierunku.
Tak na środku sali kątem oka ujrzała czarnowłosego Nashi. Nie chciała mu przeszkadzać w treningu, ale przypomniało się jej coś, dlatego zatrzymała się przy ćwiczącym.
- Altair… Cześć. – Zaczęła zwyczajnie, bynajmniej nie skrępowana faktem, że wciąż wygląda jak po spotkaniu z Koszarowym a na dodatek ciągnie sflaczały worek treningowy. – Czy mógłbyś przekazać wiadomość Hazardowi? Nie wiem gdzie go znaleźć, a prawdopodobnie prędzej się na niego natkniesz niż ja.
Vivian dobrze pamiętała lekcje Trenera o przemianach Saiyanów oraz Halfów. Każdy etap zwiększał siłę, był jak ogromne doładowanie. Nie mogła określić ile osób potrafi tak zwiększyć swój poziom mocy, ale widok kogoś takiego na pewno przyciąga spojrzenia. Czasem nieprzychylne.
~U mnie nie będzie z tym problemu. Miną wieki, zanim coś podobnego osiągnę, a poza tym… Kolor włosów się nie zmieni. Mało kto zauważy różnice.~
- Trener prosił… – Zreflektowała się. Przełożony nie był typem, który o coś prosi. On wymaga i oczekuje. – To znaczy, Trener kazał powiedzieć Hazardowi by w stanie SSJ nie chodził po Akademii. – Dokończyła nieco ciszej.
Potarła włosy, zastanawiając się czy dodać część o wytłumaczeniu ręcznym, ale podarowała sobie. Skoro Hazard jest Nashi, na pewno zna wagę rozkazów Trenera. A w każdym razie konsekwencje ich niewykonywania.
- Jeśli go znajdę, oczywiście również mu to powtórzę. W każdym razie dzięki. A to? To… Cóż… Wypadło mi. – Vivian wskazała obity worek, uprzedzając pytanie. – Przepraszam za przerwanie treningu. Na razie. – Ostanie słowa padły gdy dziewczyna już się odwracała.
Dotargała worek na miejsce z którego go wybiła i zgodnie z prawdą poczuła, że ma dość wszelakich ćwiczeń na dziś. Rzuciła go pod ścianę i skrzywiła się lekko gdy dłonie trafiły na pustkę. Halfka znów chciała schować ręce w kieszeniach nieobecnej kurtki. Brakowało jej tego kawałka wytartej skóry. Drażnił ją jego brak, a zwłaszcza fakt, że ten wytarty kawałek skóry wisi sobie u Trenera w szafie. To tyle w tym temacie.
Kierując się do wyjścia, jej stopa coś potrąciła. Coś metalowego i owalnego…
Vivian ostrożnie uniosła medalion i dmuchnęła na niego pozbywając się pyłu. Obejrzała go pobieżnie. Nie był ciężki, a łańcuch się urwał. Pewnie w trakcie treningu ktoś nie zauważył jak wisiorek odlatuje. Musiał tu już chwilę leżeć i okrywać się kurzem.
Dylemat. Co się robi ze znalezionymi, cudzymi rzeczami? Oczywiście, jak piszą w podręcznikach dobrego wychowania – oddaje właścicielom. Ale na Vegecie? Prędzej je sobie ktoś przywłaszczy albo zniszczy. Vivian chciała oddać medalion. W końcu przecież niedawno miała pogadankę o wartości przedmiotów, a sama z miejsca wpadłaby w furię, gdyby zobaczyła kogoś w swojej kurtce. Oddać… Tylko jak?
W jej głowie narodziła się myśl, by zahaczyć o punkt informacyjny.
Ale najpierw kwatera. Wyżyła się i musi w końcu złapać oddech, tak więc bez namysłu poszła w kierunku swojego azylu.

OOC ---> Koniec treningu
---> + 10% HP
---> + 10% KI
[zt] ---> Kwatera Vivian
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk750/750Sala treningowa - Page 12 R0te38  (750/750)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Czw Wrz 05, 2013 6:51 pm
Żółto niebieska kula energii pomknęła w stronę manekina. Kiedy tylko dotknęła jego powierzchni energia, z której składał się pocisk został natychmiast wchłonięty. Całość nie trwała więcej niż kilka sekund, lecz dla młodego Saiyanina wydawała się wiecznością. Czuł jakby Big Bang Attack leciał tygodniami do celu. Czuł, jakby przed samym celem miał się rozpaść albo rozpłynąć w powietrzu. Na dodatek trener stojący za jego plecami i oceniający go nie poprawiał sytuacji. Raziel chciał pokazać mu, że nawet jeśli jest kadetem to jest przydatny. Że jest w stanie się czegoś nauczyć. Kiedy pocisk został wchłonięty już w całości, kruczowłosy odwrócił się w stronę trenera i czekał w napięciu. W głębi czuł, że dobrze wykonał technikę, choć nie doskonale. Ale od czegoś trzeba jednak zacząć. Trener obserwował go przez chwilę po czym kiwnął głową z aprobatą.
- Całkiem nieźle jak na kadeta. Jednak z tego co widzę, nie włożyłeś w atak tyle mocy ile jeszcze mogłeś. Nie bój się używać większych ilości energii. W czasie walki może Ci to uratować życie młody. Big Bang Attack jest techniką, która ma sieć w szeregach naszych wrogów śmierć. Więc im mocniejszy jesteś ty, tym potężniejsza jest twoja technika. – powiedział trener po czym ruszył dalej. Raziel nie wiedział, co myśleć o tym trenerze. Najpierw był dupkiem, a teraz nawet go pochwalił. Może zwyczajnie chce zmotywować ich do dalszej i cięższej pracy. Może właśnie na tym polega ich praca. oddzielają tych, którzy w przyszłości staną się chlubą Vegety, od tych którzy zdechną na pierwszej misji, albo ich koszarowy zabije. Syn Aryenne nie wiedział czy należy do pierwszej, czy też do drugiej grupy. Za to wiedział jedno. Nie zdechnie jak byle śmieć. Płynie w nim krew dwójki potężnych wojowników. Nie da się zabić jak byle ścierwo. Choćby miał gryźć ziemię to przeżyje.

Zajęcia trwały jeszcze trochę czasu. W końcu trener, stwierdził, ze podstawy, a nawet więcej mają opanowane. Dał sygnał do rozejścia się. Większość pozostałych kadetów ruszyła do wyjścia, jednak ciemnowłosy wybrał zupełnie przeciwny kierunek. Ruszył w stronę miejsca, gdzie walczyli wraz z Vernilem w ramię w ramię. Kiedy stanął już na miejscu pojedynku, które do tego czasu zdążyli posprzątać zaczął się rozglądać. Miał olbrzymią nadzieję, że jego wisiorek gdzieś tu leży. Jednak nadzieje były płonne. Minęło już tyle czasu, że albo medalion został zabrany przez kogoś, albo zwyczajnie zniszczył się w trakcie jakiejś walki. Zrezygnowany Saiyanin ruszył w stronę swojej kwatery.

Occ:
Koniec treningu.
z/t Kwatera Raziela.
Regeneracja 10% KI
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pią Wrz 06, 2013 5:47 pm
Ostatnia prosta. Spojrzał na korytarze. Dużo ludzi.  Zmieniali miejsce treningu na koszary? Vernil tylko wzruszył ramionami. Wszedł do środka. Rozejrzał się. Chciałby spotkać się z Razielem. Co, jak co ale w tym kombinezonie wyglądał komicznie. Ktoś jeszcze? Może Vivian. Dawno się z nią nie widział. Kto jeszcze…

-Cholera, jak nazywał się ten złotowłosy Saiyan… zapomniałeeem- podsumował krótko w myślach. Zazwyczaj cechował się dobrą pamięcią, jednak wtedy, gdy wojownik się przedstawiał, jego myśli były gdzieś indziej.  Pamiętał, twarz, jednak imię pozostanie zagadką.

Przeszedł się dokoła sali. Wzrokiem szukał kogoś znajomego. Niestety bezskutecznie. Zobaczył na siedzącego na ławce trenera. Jego starał się unikać. Nie ważne, że to nie koszarowy, ale jednak trener.

-WIEM! –Pomyślał –będę trenował przy drzwiach i jak wejdzie Vi, albo Raziel to ich od razu zaczepię –uśmiechnął się i wyskoczył tak wysoko jak mógł.  Rozprowadził energię i już lewitował. Zgrabnie minął wszystkich wojowników. Po lewo od wejścia stały manekiny. Chyba z jakimś defektem, albo zostały mocno zużyte. Wręcz prosiły o renowacje. Vernil chwycił jednego z nich, i postawił do pionu. Zaczął w niego energicznie uderzać. Z coraz większą siłą. Rytmicznie. Prawy sierpowy, lewy. Gdy zobaczył, że, i tak zdewastowany, manekin zaraz już nie będzie manekinem, podskoczył, napiął mięśnie i uruchomił Białą Aurę, a następnie kopnął go w coś, co ma przypominać głowę. Później skoncentrował energię w centrum klatki piersiowej i wypuścił ją z dużą siłą wykrzykując przy tym
-KIAI-HO!!  - A manekin doleciał do ściany i rozpadł się na kawałki. Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej i energicznie opuścił je, powodując lekką eksplozje białej energii…



OCC:
Regen ileś tam, tego i tamtego.
Anonymous
Gość
Gość

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 09, 2013 6:27 pm
z tematu Magazyn/zbrojownia

Wychodzenie, jak to zwykle wychodzenie,
okazało się znacznie większym wyzwaniem niż spadanie. Po pokonaniu całej masy schodów, skierowała się od razu na piętro i korytarzem - na zewnątrz. Niby przez głowę przeszła jej myśl, że toaleta powinna być raczej w budynku szkoły, ale nie zaprzątała sobie tym głowy przez długi czas. W końcu zobaczyła upragnione drzwi. Pędem ruszyła w ich kierunku i niemalże w biegu otworzyła je. Odskoczyły lekko. Zbyt lekko.
W jednej chwili poczuła się jakby właśnie ktoś oblał ją kubłem lodowatej wody. Postawiła dosłownie jeden malutki kroczek, kiedy w jej kierunku nadleciało coś. Coś, bo z taką szybkością zbliżyło się do Pofu, że ta nawet nie miała możliwości odskoczyć. Liczne odłamki zatrzymały się na powierzchni jej skóry i wszędzie gdzie jej dotknęły, wywołując przeszywający ból. Dzięki temu że zasłoniła pakunkiem twarz, chociaż ta część ciała została ocalona i wyszła z wypadku bez szwanku. Nie można było tego powiedzieć o zawartości worka. Opuściła go i otwarła. Rozwinęła ostrożnie niebieski kombinezon i uważnie się mu przyjrzała. Na jego powierzchni widniały liczne dziury i ślady rozerwania. Nie wyglądał na gotowy do użytku ani teraz ani kiedykolwiek.
Podniosła wzrok i zlustrowała wszystkich ćwiczących na sali. Jej oczy zwęziły się niebezpiecznie i zacisnęła pięści.

- Kto to zrobił? – zapytała cichutko, starając się powstrzymać przed wybuchem, ale w środku aż kipiała ze złości.Nie zauważyła, żeby jej pytanie wywarło na kimkolwiek wrażenie. Nikt nie odrywał się od swoich zajęć, uporczywie starając się je wypełnić. Jakby to właśnie teraz one były najważniejsze na całym świecie. Banda niewyżytych gburów! – pomyślała, ciskając kombinezonem o ziemię. Prawe ramię rozsypało się w drobny mak, ale cała reszta również nie wyglądała zachwycająco.

- KTO TO ZROBIŁ? – krzyknęła.  Tym razem zwróciła uwagę kilku osób. Postawiła kilka kroków na przód. – Tacy z was tchórze?
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 09, 2013 7:01 pm
Technika prosta. Niezbyt destrukcyjna. Można jej użyć bardziej ofensywnie. Teraz to było nie ważne. Fala energii i odłamki manekina uderzyły we wchodzącą osobę.  Brązowowłosy nie zauważył tego. Dopiero, gdy po raz wtóry chciał rozejrzeć się po Sali w poszukiwaniu kogoś znajomego. Usłyszał krzyk. Głośny krzyk, nieopodal niego. Ujrzał dziewczynę, na której twarzy namalowana była rządza mordu…. Nie wyglądało to zbyt ładnie, a już na pewno nie pasowało do czerwonowłosej Kadetki. Ta kontynuowała swoją wiązankę. Nazwała będących na Sali gburami i tchórzami. Vernil podszedł w kierunku Kadetki i aż zaniemówił. Gdy szedł, w jej kierunku jego uwagi przykuły piersi, które przykryte były czymś na rodzaj kamizelki. Przełknął ślinę. Zamknął oczy, by opanować się na chwile. Wiedział, że nie powinien się tam patrzeć, to niemiłe, a kobiety tego nie lubią. Był coraz bliżej. Zaczął wesoło merdać ogonem. Powoli otworzył oczy. Był dwa kroki przed rozzłoszczoną Saiyanką. Zrobił kolejny i… potknął się o jakąś większą część Manekina. Jego ciało zaczęło powoli opadać, aż jego głowa nie zatrzymała się na klatce piersiowej Czerwonowłosej. Poczuł błogość, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Na szczęście szybko się ogarnął. Chwycił obiema rękami za talię dziewczyny, tylko po to by odepchnąć się i stanąć na równe nogi. Gdy Saiyanka była w stanie ujrzeć twarz chłopaka, ta byłą już poważna…

-Chłopie opanuj się. Już wystarczająco siary było. Teraz może być tylko lepiej! Przeproś!Powiedział głos w głowie Vernila. Jego twarz przybrała zawstydzony wyraz. Było widać w nim skruchę. Ogon swobodnie opadł w dół. Chłopak opuścił głowę a prawą rękę wyciągnął przed siebie.

-Wybacz, to był wypadek. I to, że zepsułem Twój kombinezon, i ten wypadek… -powiedział smutnym głosem –Jestem Vernil i bardzo przepraszam –dodał po chwili.
Anonymous
Gość
Gość

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 09, 2013 7:55 pm
Nie taki diabeł straszny jak go malują.
Napastnik dosyć szybko zgłosił się do Pofu. Głupim wyrazem z Seri „To ja, to ja! To wszystko moja wina!” jeszcze bardziej zirytował Saiyankę. I to merdanie ogonem, jak jakiś szczeniak! Ponad to miał czelność patrzyć się w jej dekolt. Nie tylko patrzeć! On wręcz w nim się zatopił. Wszystko to trawo tak krótko, że kadetka nawet nie zdążyła się zasłonić, albo odsunąć. Wtedy wylądowałby na ziemi i tym samym dostałby za swoje, a tak oberwała znowu Pofu.

- Brakuje ci kłopotów, gościu? – warknęła, także mierząc go wzrokiem od czubków nieco zniszczonych butów, po sterczące włosy.
Została brutalnie pchnięta na podłogę!  Jęknęła cicho, bo tym razem oberwała w tył. Zgięta w pół wysłuchała słów przeprosin od Saiyanina.

- Zawsze tak traktujesz nowych ? – wysyczała. Jej zapał znacznie ostygł, ale i tak nie wyzbyła się całej złości. Wystarczył jeszcze jeden odpowiedni czynnik, a była gotowa na atak.
Zerknęła na ludzi na sali. Niektórzy patrzyli z politowaniem na jej prawie-zwłoki leżące na podłodze tuż obok rozwalonego manekina i kombinezonu. Inni albo starali się ukryć uśmieszki na twarzach, a znalazła się grupa takich, którzy bez oporów śmiali się z jej patowej sytuacji. Momentalnie się zaczerwieniła ze wstydu. Szybko wstała i biegiem ruszyła do drzwi wyjściowych, zostawiając worek z resztą przedmiotów w środku. To teraz nie ważne - usiłowała się nie rozpłakać.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 09, 2013 8:16 pm
Dziewczyna była nad wyraz bojowa. No fakt Saiyanka, przed naturą nie uciekniesz. Ale aż tak?! Vernil nie raz spotkał małych, nieumięśnionych, do których sam należał, istot, które potrafiły tak bić, że aż zabić. Dlatego wolał nie zadzierać. Jeden ruch i mogło być po nim. Kobieta nie wydawała się być zachwycona z tego, co się stało. No cóż, kto by był... Vernil zbłaźnił się na całej linii i to przy pierwszym kontakcie. Z uwagą wysłuchał tego, co ma mu do powiedzenia Czerwonowłosa. Po chwili ta podniosła się z podłogi i ruszyła w kierunku drzwi wejściowych. Chłopak z początku nie chciał za nią biec. Wiedział, że ona tego nie chce. Jednak.. Jeden impuls. Mały poryw chwili. Ogonem uderzył się w udo i ruszył w kierunku dziewczyny. Ta była już na korytarzu. Brązowooki okazał się dużo szybszy od nowej "koleżanki". Stanął przed nią. Ta cały czas biegła przed siebie. Chłopak chciał wyciągnąć ręce by chwycić dziewczynę za ramiona i zatrzymać ją. Ta jednak albo nie zauważyła Brązowookiego, albo coś... W każdym bądź razie wbiła się w jego ciało. Ten jednak nie przewrócił się.  Pod wpływem uderzenia, wypuścił z siebie całe powietrze, a jego ręce mimowolnie zaczęły lecieć " do środka", aż nie napotkały przeszkody. Zatrzymały się na plecach Pofu. Objął ją. Był zdziwiony. Nie wierzył w to, co robi, bo... Nie chciał tego zrobić. A ona to już na pewno..

-Wybacz. J-Ja nie chciałem. -Cofnął ręce, a po chwili zrobił krok w tył unosząc je w geście poddania się.

-Chciałem jeszcze raz przeprosić. Nie lubię jak inni są przeze mnie smutni, a tym bardziej tak piękne dziewczyny jak Ty -powiedział. Dopiero po chwili doszło do niego to, co wypłynęło z jego ust.

-CHŁOPIE OGARNIJ SIĘ!! -Wykrzyczał głos w jego głowie. Nie chciał wypowiedzieć tych słów -Dobra, jakby, co to potraktuje to, jako komplement, który miał ją pocieszyć -dopowiedział sobie w myślach. Spojrzał na dziewczynę. Wpatrywał się w jej oczy. Jego brązowe patrzałki wyrażały szczerą skruchę i smutek. Dokładnie taką mimikę miała cała twarz. Przeprosiny były szczere. A komplement? Tego twarz nie wyrazi... Jakby nie patrzeć dziewczyna chyba go teraz znienawidzi, ale cóż to... Życie Vernila to pasmo wielu niepowodzeń. Coś o tym świadczy? Chociażby fakt, w jakim stanie znajduje się jego, pożal się boże, kombinezon... Czekał na reakcje dziewczyny. Czas wydawał się płynąć jakby wolniej..
Anonymous
Gość
Gość

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 09, 2013 8:59 pm
Chciała się zapaść pod ziemie.
Pierwszy dzień okazał się kompletnym niewypałem i wręcz owocował samymi niesnaskami. Biegła nie przejmując się niczym. Zatapiając się wyłącznie w swoich myślach. Nie wyobrażała sobie, że zostanie w Akademii dłużej. Tutaj wszyscy byli rządni siły, władzy, szacunku i uznania. A Pofu to nie odpowiadało. Od A do Z ten system okazał się niewypałem. Nagle poczuła coś mięciutkiego i właśnie ta „rzecz” wyrwała ją ze swojego świata. W jednej chwili zapomniała o łzach, które już kręciły się w kącikach jej oczu.

- Czego Ty ode mnie chcesz? Nie możesz dać mi spokoju? Chcę tylko tu przetrwać. – wyszeptała cichutko, żeby nie zburzyć nastroju chwili, która niesamowicie dobrze wróżyła. Saiyanin się cofnął, a Pofu w momencie ogarnął chłód. Chłopak zaczął się tłumaczyć i to nie okazało się najlepszym rozwiązaniem.
- Przestań! Ty nic nie rozumiesz! – Chwyciła się za głowę i złapała za uszy, jakby nagle chciała przestać słuchać tych głupstw. – Pięknie dziewczyny? Czyli tylko masz ochotę ciągle cwaniaczyć? To że jestem tutaj nowa, nie znaczy,  że możesz ze mną robić co ci się żywnie podoba! – wykrzyczała mu prosto w twarz.
Stanęła przed nim na palcach i zamachnęła się, wyznaczając mu policzek dłonią. Nie żałowała, chociaż w jego oczach dojrzała coś dziwnego. Nie cieszył się z przebiegu sytuacji, nie bawiło go jej zirytowanie. Do głosu doszły wyrzuty sumienia, które stłumiła uderzając go po raz drugi, tym razem dłoń porządnie się odbiła, wyznaczając czerwoną szramę.

- Nie jestem jakąś lalunią, żebyś mnie tak tulił, bił i nie wiadomo co jeszcze! – powiedziała spokojnie, cofając się o kilka kroków. – Nie zamierzam sobie pozwolić na takie traktowanie. Nie jestem jakimś psem, żeby jeszcze wesoło machać ogonkiem, kiedy ktoś ma ochotę pobyć ze mną w towarzystwie – warknęła.
Badając grunt pod stopami, sprawdzała na ile sobie może jeszcze pozwolić, by oddalić się jak najbardziej od Saiyanina, a nie musieć się odwracać do niego plecami. Bóg wie co, mógłby jeszcze wymyślić.

OCC: Rozpoczęcie treningu.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Wto Wrz 10, 2013 7:39 pm
Pierwszy raz, podczas pierwszego spotkania z dziewczyną, Vernil był w tak dziwnym położeniu. Nie chciał zniszczyć jej kombinezonu. Nie chciał przewrócić się na dziewczynę. Nie chciał jej przytulić, chodź akurat to było bardzo miłe. Miał uczucia. Chciał to wszystko naprawić, przeprosić za swoje zachowanie. Jak się to skończyło? Stał z opuszczoną głową. Wysłuchiwał, jaki to zły z niego osobnik. Dostał spoliczkowany.

-Eee? To było dziwne -pomyślał. Pierwszy raz został uderzony przez dziewczynę. Ale nie tak jak podczas sparingu czy coś. Tak, za swoje przewinienie, za swoje zachowanie. Dopiero teraz dotarło do niego jak, bardzo Czerwonowłosa jest na niego zła. Zaczęła mówić, że nie jest lalunią do przytulania. Cały czas stojąc do niego przodem, zaczęła cofać się. Chłopak podniósł głowę. Dłoń położył na policzku, w które został uderzony. Następnie poprawił sobie grzywkę, by ta nie opadała mu na oczy. Spojrzał na twarz Saiyanki.

-Czy tak wygląda twarz mężczyzny, który jest zadowolony z tego, co zrobił? –Zapytał się dziewczyny, wskazując palcem na swoją facjatę –nie nie wygląda –dodał po chwili. Zrobił krok w przód. Nie poznawał sam siebie. Zazwyczaj był tak nieśmiały, że przy kontakcie z dziewczyną, zapominał języka w gębie. Co się działo teraz? Szedł przed siebie. Jaki był tego cel? Chęć przeprosin. Nie chciał być w oczach jakiejkolwiek dziewczyny postrzegany, jako typowy przedstawiciel rasy. Awanturnik, którego wymarzony dzień to zabicie jakiegoś słabeusza, ostra walka, a na sam koniec, gorący sex z pierwszą lepszą. Nie, Vernil nie był kimś takim. Może właśnie, dlatego, tak bardzo zależało mu na tych przeprosinach? To chyba to dało mu taką siłę i odwagę.

-Nie chciałem… Na prawdę nie chciałem zniszczyć Twojego kombinezonu. Nie chciałem przewrócić się na Ciebie. – Powiedział.  Chciał wydać z siebie coś jeszcze, jednak powstrzymał się. Może na szczęście..

Zrobił większy krok, dziewczyna cały czas cofała się. Nie chciała mieć z Brązowowłosym kompletnie nic do czynienia. Chłopak znów zrobił większy krok i chwycił dziewczynę za prawą rękę.

-Co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła? Nie chciałem, żeby tak wyszło-dopowiedział.


OCC:

Początek treningu
Anonymous
Gość
Gość

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Sro Wrz 11, 2013 6:53 pm
Co mogę zrobić?
- to najgorsze pytanie ze wszystkich, a szczególnie kiedy zadaje się jej dziewczynie, która nad sobą przestaje panować. A Pofu o ile starała się wcześniej hamować to teraz już nic jej nie powstrzymywało. Bariery pękły, a więzy którymi chciała spętać swój temperament skruszyły się w drobny mak.

- Nie obchodzi mnie, chłoptasiu, czego ty chcesz, a na co nie masz ochoty. Myślisz, że zwykłe przepraszam rozwiąże sprawę? Nie dość, że skompromitowałeś mnie na sali treningowej to na zewnątrz też się musisz nade mną pastwić? – Pofu dawno nie wyrzuciła z siebie tak wielu słów w tak krótkim czasie.

- Nie dotykaj mnie! – warknęła. Nie puścił, więc obróciła się, szarpiąc lewą rękę desperata, tak by jego ciało bezwładnie zatrzymało się na biodrze Pofu a potem gwałtownie się odwracając rzucić nim o ziemię. Starała się to robić szybko, tak żeby przeciwnik nie miał szans się obronić. W chwili kiedy oderwałby swoje nogi od powierzchni posadzki, nie miał już szans na zablokowanie przerzucenia.

- Nie waż się nigdy więcej mnie dotykać. – sapnęła. Pomimo że dzięki odpowiedniemu rozkładowi sił nie mogła się bardzo zmęczyć, to jednak jej kondycja pozostawiała wiele do życzenia i nawet takie proste czynności sprawiały jej kłopot. Szczególnie kiedy miała przed sobą faceta od siebie większego i jednak cięższego. Nie puszczała jego ręki i szybko, zanim zdążył się zorientować, znowu za nią pociągnęła, tym razem wykręcając jego ramię do tyłu. Przygwoździła go do podłogi kolanem, tak by ten nie mógł się ruszyć.


OCC: Kontynuacja treningu.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Sro Wrz 11, 2013 9:25 pm
Chciał chwycić ją za rękę. Po co? Chciał z nią na spokojnie porozmawiać... Nie udało się. Dziewczyna znów zaczęła go wyzywać. Chłopak wciąż był smutny. Nie widziała tego? A może nie chciała widzieć? Tylko jedna osoba o tym wie...

Dziewczyna chciała uwolnić się z uścisku. Siła chłopaka byłą jednak zbyt duża. Ale cóż, nie ma opresji, z której nie można się wyrwać. Dziewczyna z nienacka pociągnęła chłopaka. Ten upadł na jej biodro. Przerzuciła go na ziemię. Brązowowłosy był silniejszy, dużo silniejszy. Mógł się uwolnić z opresji, ale zrezygnował z tego posunięcia. Udowodniłby tylko, że jest dokładnie taki sam jak inni wojownicy z tej planety. Dokładnie taki, za jakiego postrzega go Czerwonowłosa Saiyanka.

-Dobra, odpuścisz? Nie chce się z Tobą bić-powiedział po cichu, gdy dziewczyna zaczęła mówić by jej nie dotykał. Na szczęście cały impet uderzenia przyjął na klatkę piersiową a nie na twarz… to zabolało by a tak? Nie poczuł za wiele. Dziewczyna wykręciła jego rękę i przygwoździła kolanem brązowookiego.

-Dobra to już? –Powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. Poczuł delikatny ból w stawach ręki, za którą trzymała go Saiyanka, jednak zignorował to. Rozprowadził energię po całym ciele i zaczął powoli się unosić. Się w górę. Najpierw na parę centymetrów. Skupił się na tym, by Czerwonowłosa się nie wierciła i nie spadła. Po chwili jednak, na jego twarzy pojawił się uśmiech i z wielką prędkością ruszył w górę. Zatrzymał się w ostatniej chwili, gdy włosy dziewczyny zetknęły się z sufitem. Wykorzystał moment lotu i uwolnił rękę z uścisku. Nagle chwycił Saiyankę za nadgarstek i okręcił się by „leżeć” bokiem. Spojrzał na twarz Kadetki, którą trzymał, kilka metrów nad ziemią, by nie spadła.

-Emm, no nigdy więcej nie miałem Cię dotykać, więc… -zaczął poluźniać chwyt, jednak cały czas ją trzymał. Jej ciężar był dla niego niczym. Przymknął oczy i uśmiechnął się szczerze. Dawno na jego twarzy nie gościł ten jakże charakterystyczny uśmiech. Dlaczego? To od czasu Tsufula. A właściwie po tym jak ten opuścił jego ciało i od Raziela dowiedział się, jaką krzywdę zrobił jemu i Ósemce. Posmutniał wtedy. Obwiniał się za wszystko. Co się działo później? Walka z osiłkiem w Sali treningowej, w której to dał ponieść się emocjom i furia przejęła nad nim panowanie. Musiał ratować życie przegranemu w walce i odprowadzić go do szpitala. A tam? Trwała walka o jego życie. Nie mógł się wtedy śmiać. Zbyt się przejmować. Następnie niewesołą przygoda w stołówce, z której niewiele pamięta. A teraz jakaś dziewczyna, z która skreśliła go przy pierwszym kontakcie. Nie chciał tak tego zostawić.

-To jak? Puścić? –Dodał po chwili, wpatrując się w oczy Czerwonowłosej.



OCC:
Kolejny post treningowy.
Anonymous
Gość
Gość

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Nie Wrz 15, 2013 8:43 pm
Jest jedna podstawowa zasada podczas walki:
Mierz siły na zamiary. Niestety do listy rzeczy, których Pofu nie potrafiła, można było spokojnie doliczyć również brak realnej oceny sytuacji. Liczyła na to, że dźwignia załatwi sprawę. Jednak nawet gdy chłopak był do niej odwrócony tyłem, wyczuwała, że nie pała radością. Nie potrafiła zmusić się żeby przestać. Ciągle miała w pamięci upokorzenie, którego dostarczył jej na Sali treningowej. Nie chciała bynajmniej zrobić mu krzywdy. Nie lubiła ranić ludzi.
Nagle poczuła coś dziwnego. Jej uścisk nie zelżał, ale chłopak zachowywał się zdecydowanie swobodniej. Zapewniał ciągle, że nie chce jej bić i emanował od niego nienaturalny spokój. W jego twarzy też coś się zmieniło.
Chwila ciągnęła się w nieskończoność. Pofu przywarła bliżej do Saiyanina i starała się jeszcze bardziej wykręcić jego rękę. Nic nie poprawiało jej samopoczucia. Swoją uwagę skupiła przede wszystkim na ramieniu Colina, więc nie zauważyła jak szybko się poruszają. Jednak i tak poranne śniadanie podskoczyło jej do gardła. Zerknęła na ziemię i jej tęczówki gwałtownie się rozszerzyły, a oczy niemalże wyszły z orbit.

- Co ty??? – pisnęła zdenerwowana. Zawsze stąpała mocno po ziemi i jeszcze nigdy nie widziała ani nie słyszała o takich cudach. Jak ktoś bez problemów mógł znaleźć się nagle w pod sufitem i zawisnąć w powietrzu? To jakaś sztuczka? Czy Colin znowu sobie z niej żartował?
Chłopak przewrócił się na bok i miała wrażenie, żę traci równowagę. Trzymał ją i czuła się przy nim bezpiecznie. A co dziwne w ogóle nie miała ochoty teraz, żeby ją puszczał.

- Nie ! – wrzasnęła, zapominając o wcześniejszych restrykcyjnych rozkazach. W momencie zrobiła się … jakby milsza. Niestety uśmiechu na jej twarzy można było szukać na próżno. Kurczowo zacisnęła swoje palce na ramieniu chłopaka. Jej palce wbiły się w jego skórę a knykcie pobielały. Czuła jak odpływa z nich krew. Wszystkie mięśnie się napieły, tak aby nie sprawić chłopakowi większych problemów. Wiedziała, że jest ciężka i że gdyby zaczęłaby się wiercić za pewne Saiyanin puściłby ją na ziemię. Na razie nie marzyła o takim zakończeniu sytuacji. Oczywiście gdyby Colin zrobiły to delikatnie…
Zerknęła na górę. Wygodniej było jej się wpatrywać w sufit, niż odległą, poruszającą się podłogę korytarza. Zauważyła, że prawie nad nią biegną rury, nie okryte niczy. Po ich powierzchni spacerowały sobie beztrosko stada pająków i innych tego typu robali, których Pofu się bała, więc skreśliła od razu to rozwiązanie i w myślach szukała lepszego. Niestety nic innego nie przychodziło jej do głowy.
Spojrzała w oczy Colinowi, a ten ponowił pytanie, na które wcześniej nie odpowiedziała chyba przekonująco. Niesamowicie się bała, ale z dwojga złego – wolała się już dostać na ziemię. Zapomniała o tym, że powinna być sztywna i nieco rozluźniła zbolałe mięśnie. Nie spodziewała się, że taki mały ruch, może tyle zdziałać. Zachwiała się, ale nie chciała znowu chwytać się  Sayianina. Już i tak narobił wielu szkód, a gdyby stał się pomocny musiałaby mu to wszystko wybaczyć. Zwinęła się w kłębek a potem szybko wyciągnęła przed siebie ręce. Złapała się za rurę, powstrzymując przed patrzeniem w górę. Poczuła, że zgniata jakieś robaczki, ale miała teraz większe problemy na głowie. Jej palce zaczęły się zsuwać ze śliskiej rurki. Zacisnęła je, napinając mięśnie. Odbiła się z impetem od ściany i poprawiła chwyt, a potem momentalnie wysunęła prawą nogę i zasadziła Colinowi kopniaka. Co prawda nie był jakoś szczególnie mocny, bo Pofu nie miała dużo siły, ale liczyła na efekt zaskoczenia. W końcu jej mocowanie się z rurą trwało dosłownie kilka sekund.
Kopiąc puściła się rurki i kiedy jej nogi dotknęły Colina odepchnęła się od niego. Pociągnęła nogi do tyłu, usiłując zrobić salto. Wsunęła głowę między ramiona i wyciągnęła przed siebie ręce, aby zamortyzować upadek, jeśli przewrót nie udałby się. Na szczęśliwie wylądowała na nogach. Pamiętała, żeby zgiąć je w kolanach, bo w innym wypadku doznałaby znowu urazu. Podparła się dłońmi.
Dopiero teraz zauważyła, że jej oddech przyśpieszył, a serce biło jak oszalałe. Miała wrażenie, że zaraz wyrwie się z jej piersi i to będzie jej słodki koniec. Pochyliła głowę i zatrzymała na moment oddech. Zacisnęła pięści i położyła ręce przed sobą. Wypuściła powietrze i dopiero po dłuższej chwili nabrała do płuc nową porcję.
Już niemalże spokojna otwarła oczy, podniosła głowę i wstała.

- Co Ty sobie wyobrażasz? To że jesteś tutaj dłużej wcale nie znaczy, że możesz traktować tak innych! Kim ty do cholery jesteś? Najpierw macasz mnie na sali treningowej, jakbym była jakąś pieprzoną lalką, a teraz jeszcze bawisz się w Alladyna! Jak w ogóle śmiesz mnie dotykać?! KTO DO K***Y NĘDZY POZWOLIŁ CI MNIE ODRYWAĆ OD ZIEMI? - po takim wywodzie Colinowi na pewno nie było miło, ale Pofu nie miała zamiaru się hamować. Nie dość, że miała lęk wysokości to jeszcze panicznie bała się pająków. Przy Saiyaninie miała okazję spróbować tych obu rzeczy, więc gość mógł liczyć tylko na jej wieczne potępienie.
Szkoła chyba nie jest miłym miejscem - pomyślała ze smutkiem.

OCC: Koniec treningu
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Wto Wrz 17, 2013 9:58 pm
Był miły i uprzejmy. To jednak nie zawsze skutkowało. To był tylko wypadek… Najwidoczniej Saiyanka nie mogła tego zrozumieć. Miała go za ucieleśnienie zła. Wszystko złego, co spotkało ją w akademii, to przez Vernila. Przynajmniej takie wrażenie odniósł chłopak.
Dziewczyna przeraziła się, gdy Brązowooki zaczął lecieć w górę. Dla niego nie było to nic dziwnego. Chciał trochę rozluźnić sytuacje. To samo chciał zrobić, obracając się i trzymając za rękę swoją nową „koleżankę”. Nic jednak nie wyszło po jego myśli. Co prawda ku jego uciesze, Kadetka mówiła, że nie ma go puszczać. Chciał zniżyć pułap, jednak Czerwonowłosa była od niego szybsza. Rozhuśtała się, zwinęła w kłębek, po czym, złapała się rur biegnących bezpośrednio nad głową Vernila. Ten cofnął się kawałek. Chciał, przygotować się, by złapać dziewczynę. Ta jednak poczęstowała go swoim butem. Cios, szybki, jednak nie należał do najsilniejszych, jakie otrzymał Brązowooki. Cofnął się jeszcze dalej, chwytając się za klatkę piersiową, w którą oberwał. Włączył na moment białą aurę. Robił się zły, nie przez uderzenie. Przez to, że stara się być miły, przeprasza, a dziewczyna ma to wszystko gdzieś. Uważa go za jakiegoś zbereźnika.

-OPANUJ SIĘ!! Bo skończy się jak kiedyś! -Powiedział sam sobie w głowie. Zaraz po tym energicznie wyprostował ręce, wyłączając biała aurę. Zaczął zniżać pułap lotu. Dziewczyna stała już na równych nogach. Stopy Vernila dopiero zetknęły się z podłogą. Saiyanka jednak nie próżnowała. Zaczęła, rzeczowo mówić, jaki to on nie jest. Lekki uśmiech wykręcił się w drugą stronę. Brązowooki opuścił głowę. Tak bardzo się starał, a dziewczyna miała go w swoich oczach za typowego mieszkańca Vegety. Walczyć, wrócić do domu, pobawić się ze swoją dziewczyną, zasnąć, wstać walczyć. I tak w kółko. Nieprzerwalna koło egzystencji na kamiennej planecie…

Vernil z uwagą wysłuchał wszystkiego, co powiedziała mu Saiyanka. Jeszcze nigdy nie czuł się tak.. źle. Owszem, tata nie raz skarcił go za zachowanie, ale teraz było nieco inaczej…

-Wiesz –Vernil na chwile zawiesił głos –nie chciałem… zresztą chwila. Dlaczego mam znowu przepraszać i ukazywać skruchę skoro Ty i tak na to nie reagujesz? –Powiedział, podnosząc głowę. Tam, już nie widniał smutek. Widniała złość. – Wypadek rozumiesz takie słowo? –Dopowiedział, sylabizując słowo. Zrobił krok w przód.

- Naprawdę uważasz, że moim celem, podczas uderzania w manekina było, zniszczenie Twojego kombinezonu? Naprawdę uważasz, że celowo na Ciebie upadłem, gdy do Ciebie szedłem?!- Powiedział, do Pofu. Powoli przestawał nad sobą panować.

-To, że się teraz na mnie wydzierasz, świadczy tylko o tym, że nie rozumiesz…, Kim jestem? Jestem kadetem tak jak Ty. Ale skoro narzekasz na mnie, przez jeden mały wypadek, to życzę Ci powodzenia w życiu w akademii. Ci tam –wskazał palcem na salę treningową, -są ode mnie dużo gorsi –dodał na koniec. Odwrócił się plecami do dziewczyny i zrobił pierwszy krok przed siebie. Ogon bezwładnie zwisał.

-Nie odwracaj się! To się może źle skończyć. Przestawałeś nad sobą panować… idź, idź, idź, idź…..- Powtarzał sobie w myślach. Zaczynał panować nad sobą. Dobrze się stało, że dowiedział się, o tym jak destrukcyjny wpływ na niego ma furia. Niby nic. Złość emanująca z ciała, a potrafi siać zniszczenie, nie tylko na, zewnątrz, ale i w organizmie młodego chłopaka.

Szedł korytarzem. Miał złe przeczucia. Coś.. Działo się, nie umiał tego wytłumaczyć. Przypomniał mu się Tsuful. Nie miał szans mu się przeciwstawić. Chciał udać się do trenera. Nie, nie do Sali. Do ich biura. Wyciągnął z kieszeni swojej kurtki mapkę. Wyszukał w niej biuro trenera. Tam chciał odbyć rozmowę z którymś z nich. Rozmowę, która powinna już dawno być faktem. Jej tematem miało być właśnie opanowanie przez Tsufula. Jak się przed nim ustrzec oraz jak z nim walczyć…


OCC:

Koniec treningu.

Z/t-> Biuro trenera
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Wto Wrz 17, 2013 11:56 pm
Dlaczego co jakiś czas, niepokój, rozdrażnienie, albo napięcie każe jej kierować się w stronę Mordowni, by coś rozwalić? Nie wiedziała, ale to był korzystny układ. O wiele lepszy niż pastwienie się nad słabszymi, bo tacy osobnicy są wyłącznie żałośni. A, że Vivian nie chciała być jeszcze bardziej żałosna, wolała obrócić w pył worek treningowy niźli rówieśnika. Poza tym, nigdy nie podniosła by ręki na słabszego. Wie, jak to boli.
Vivian coś w środku właśnie bolało i bardzo chciała się na czymś wyżyć.
Szła właśnie w stronę Sali, gdy doleciały ją podniesione głosy. Tak, pewnie kolejna rozróba, albo bójka ponieważ ktoś krzywo na kogoś spojrzał… Czemu nikt tutaj nie daje poważnych powodów? Ivan i chłopak, któremu wybiła jedynki w łazience, mają pełne prawo by ją nienawidzić. Głupio stworzyć sobie wroga, bo się kogoś szturchnęło, ale tak to bywa na tej planecie. Za rogiem głośną dyskusję prowadziła jakaś dwójka.
Zaraz.
To był Vernil.
Przystanęła. Brązowowłosy chłopak unosił się w powietrzu, wraz z nieznaną jej dziewczyną. Działo się to w połowie korytarza na Mordownie, więc nie sposób było nie zauważyć zjawiska. Prawdopodobnie dziewczyna była halfką, tyle mogła ocenić widzącym czerwone włosy. No i musiała być nowa. Chociaż biorąc pod uwagę podejście Ósemki do spraw socjalnych, to, że widzi ją po raz pierwszy nie musiało oznaczać, że jest tu nowicjuszką. Ha, tak to jest gdy nie angażujesz się w kontakty.
Krzyki dziewczyny były słyszane na całym korytarzu i wyraźnie widziała, że w całej sytuacji nie jest jej do śmiechu. Nie kontrolowała grymasu na twarzy, czytać można było z ciemnych oczu. Choćby to, jak spoglądała w dół czy łapała się rozpaczliwie rury, jasno pokazywało… Kiedyś będzie musiała nauczyć się latać i strach przed wysokością stanie się rzeczą drugorzędną, ale… Vivian widziała wstręt i niepewność. Była jeszcze w cywilnych ciuchach, nie miała na grzbiecie uniformu. Mało kto zwiedza w tych czasach Akademię, więc to na pewno przyszła kadetka.
Zdążyła akurat na moment, w którym dziewczyna lądowała na ziemi i do uszu halfki doleciała wiązka przekleństw rzuconych w stronę Vernila. Aj, musiał sobie chłopak nagrabić.
Stała na uboczu, nagle bierna i speszona tym, że widzi to wszystko, że jest świadkiem ostrej wymiany zdań. Odwróciła na moment wzrok, tylko po to by zaraz ponownie spojrzeć na tę dwójkę, gdy usłyszała podniesiony głos. W jej oczach na moment zagościło zdumienie.
Znała Vernila jako spokojnego i miłego chłopaka. Kadeta, który przepuszczał ją pierwszą w drzwiach, odprowadził do szpitala po tym jak przygniotło jej nogę i zgodził się na sparing. Chłopaka, który tak przejął się tym, że był narzędziem w rękach Tsufula… I właśnie teraz Vernil ma twarz wykrzywioną złością, a z oczu sypią mu się iskry. Z trudem nad sobą panował, nosiło go. Znała to uczucie, prawda, tylko u Ósemki nigdy nie doszło do tego, że wydzierała się na obcych. Teraz, krzycząc przypominał jej tego chłopaka z koszar, zainfekowanego i złowieszczego. Był do niego tak bardzo podobny, że to aż zabolało.
A przecież to nie ich wina! Nie ich! Tsuful atakował, ta podstępna, fioletowa maszkara o konsystencji glutów… Tylko posłużył się dwójką kadetów, i chcąc, nie chcąc, często widzi ich twarze jeśli myśli o tamtym ataku.
Stanowczo, musi wyprzeć sobie to z głowy. W końcu jest w tym dobra.
Nie widzieli Vivian… Patrzyła jak chłopak odwraca się i odchodzi. Dotarły do niej wszystkie słowa jego i tej czerwonowłosej dziewczyny. Wbrew sobie próbowała jakoś wykreować sytuację, która doprowadziła do tego zamieszania. Najpierw macasz mnie… Musiało być to coś w stylu komedii, albo raczej tragikomedii pomyłek, chociaż… Vivian potarła czuprynę, błądząc gdzieś myślami. Wyraz twarzy miała napięty. Chociaż… Nie wie co się stało, nie zna Vernila, nie zna tej dziewczyny. A coś ją do cholery boli bardziej niż wcześniej.
~Czemu był tak wściekły?~
Zwróciła spojrzenie na nieznajomą. Jeszcze jedna rzecz ubodła Ósemkę. Znała to harde spojrzenie i wyraz ust. Też tak wyglądała, gdy zmuszała się by ukryć cały lament, złość czy bezsilność głęboko, by nie dać po sobie poznać… Niczego. Jak była mała i robiła za worek treningowy tak się właśnie zachowywała. Gryzła każdą wystawioną w swoją stronę rękę i pluła jadem naokoło.
Czy Vernil naprawdę tego nie widział? Nie zauważył, że dziewczyna jest na krawędzi, że temperament, znacznie gorętszy niż Vivian, musi być po prostu zostawiony w spokoju? Im bardziej to drążył, tym bardziej musiała się czuć upokorzona. Gdy ktoś próbował z Ósemką kiedyś rozmawiać na temat jej brata, gdy jawnie dawała do zrozumienia, że ma dość, czuła się paskudnie. Ten chłystek każdym słowem obrażał Axdre i mówił jej, jak beznadziejną młodszą siostrą była... Może nie miał tego na myśli jednoznacznie, ale zwyczajnie miała wtedy dość. Dostał za to w mordę, ale to było z rok temu.
Przez ten rok wiele się zdarzyło, a od wstąpienia Ósemki do Akademii jeszcze więcej. Była inna, na swój sposób się zmieniła, może nawet zmądrzała i to, co kiedyś by zignorowała, było dlań widoczne. Bo coś w gestach dziewczyny, ruchach mówiło jej, że to typ choleryczny. Łatwo wybucha, nie potrafiąc stłamsić emocji, a mimo to ciągle próbuje… Tak… Nawet bardziej niż trochę jak ona.
A może tylko cierpi na nerwice. Kto tam wie?
Vivian podeszła do nieznajomej, nadając swojej twarzy neutralny wyraz, przyozdobiony jedynie w delikatnie uniesione kąciki warg. Gdy Ósemka wpadała w złość… Choć, szczerze, nigdy się tak strasznie nie zdenerwowała. Na tych wszystkich idiotów w Akademii tylko patrzyła z politowaniem, bo nie miała w swojej naturze wiele złości. Za to dużo szaleństwa. W każdym razie, po tym zdarzeniu miała wrażenie, że musi ostrożnie zacząć rozmowę. Nie wiedziała na czym stoi.
Uniosła lekko rękę w geście pozdrowienia i zatrzymała się metr przed dziewczyną.
- Nic Ci się nie stało? – Głupie pytanie, ale jedyne jakie przyszło jej do głowy. – Pierwszy dzień zawsze obfituje w atrakcje. Ósemka... Znaczy, Vivian. – Strzeliła i wyciągnęła na powitanie dłoń, próbując nawiązać nić porozumienia.
Najwyraźniej Vivian znów miała przeczucie… I w żadnym wypadku nie było ono złe.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk500/500Sala treningowa - Page 12 R0te38  (500/500)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Czw Wrz 19, 2013 10:39 am
Na sali treningowej panował jak zwykle spory hałas i rozgardiasz, spowodowany treningowymi zmaganiami wojowników, wydzielających z siebie tony dusznego potu. Wszyscy ćwiczyli w pocie czoła, żeby zwiększyć swoje umiejętności bojowe lub żeby po prostu nie podpaść nieubłaganemu panu Koszarowemu, którego KI-Blast zawsze bezbłędnie trafiał i boleśnie szczypał w zadek. Natomiast tego dnia Vulfila postanowiła wprowadzić w życie pierwszą część swojego złowieszczego planu wkupywania się w łaski opiekuna sali. Tak, to było ambitne wyzwanie. Ba! Niektórzy powiedzą, że niewykonalne, to jak porywanie się z motyką na słońce. Jednak do odważnych świat należy, być może ten odważny czyn Halfki zapisze się na kartach historii akademii pod tytułem: " Samobójcza misja przyszłej królowej Saiyan". Rzecz jasna proces zjednywania sobie Koszarowego wymagał czasu, samodyscypliny i stanowczości, ale tak długo, jak dziewczyna nie zwiększy swoich statystyk, będzie narażona na gniew Koszarowego, więc trzeba coś na to zaradzić.

W progu pojawiła się kudłata głowa Vulfili, wychylająca się lekko i badająca teren. Rozejrzała się w poszukiwaniu koszarowego i żeby dobrze rozeznać się w terenie oraz jego strategicznych punktach. Początkowo ciężko było znaleźć mężczyznę wśród nierzadko długowłosych saiyan. Dopiero po chwili Halfka spostrzegła go na środku sali, odwróconego tyłem do niej. Miał na sobie obcisłe majteczki, podkreślające twardą jak głaz pupcię oraz kształtne nogi z masywnymi jak u atlety udami i zarysowanymi łydkami. Szerokie ramiona skrywał pod pancerzem, a pod kitą imponująco grubych włosów ukrywał atletyczne plecy.

Vulfila ruszyła w jego stronę z rękami zaplecionymi za plecami. Stawiała długie, pociągłe kroki, sunąc bezgłośnie. Przy okazji rozglądała się w poszukiwaniu znanych sobie twarzy, jednocześnie wywijając beztrosko ogonkiem.

Myślała o Razielu i jego dziewczynie. Chyba trochę przesadziła z szorstkością wobec nieznajomej. W zasadzie scena w parku i pocałunek w rękę niewątpliwie mógł wyglądać dwuznacznie i ona na jej miejscu również mogłaby zareagować podobną zazdrością. Ciekawe, czy Eve zrobi awanturę swojemu chłopakowi. Halfka chciałaby to zobaczyć. W końcu było to o wiele ciekawsze niż oglądanie obcałowującej się parki. Pozostawało mieć jedynie nadzieję, że saiyanka nie będzie złośliwa wobec kadetki za scenę pożegnania. Bez ochroniarza Vulfila nie stanowiłaby dla niej najmniejszego wyzwania.

A teraz czas na... KURS: "Jak wkupić się w łaski koszarowego" by Vulfila Rogozin. Podejście pierwsze, lekcja pierwsza. Wszystkie prawa zastrzeżone.

1. Uprzejmie zagadaj

- Dzieńdobry, panie Koszarowy, jak mija dzień?- powiedziała, stając obok niego. Była znacznie niższa, ale ręce splotła za plecami, a ufnymi i jakże beztroskimi oczami patrzyła na reakcje mężczyzny. Chciała wywrzeć wrażenie rzeczywiście zainteresowanej dniem z życia koszarowego, jednocześnie sprawiając wrażenie bezbronnej i słodkiej, żeby mężczyzna nie zareagował zbyt ostro. W końcu to tak, jakby nakrzyczał na szczeniaczka. To bestialskie.

2. Komplementuj ile wlezie

- Ależ pan jest silny!- zakrzyknęła entuzjastycznie, niemalże chcąc dotknąć muskularnego ramienia mężczyzny.

3. Udaj bezradność, daj mężczyźnie możliwość wykazania swojej męskości. Niech poczuje się potrzebny

- Nie to co ja. Próbuję nauczyć się Galick Gun, ale kompletnie mi nie wychodzi. Mógłby mi pan pokazać, jak to się robi?- zagadnęła uprzejmie, wyrażając w swoim głowie smutek z powodu własnej nieporadności.

4. Dodaj słodyczy ile fabryka dała

- Ma pan bardzo ładne szorty.- chciała powiedzieć "majteczki", ale to za mało męskie określenie, mógłby się obrazić. Położyła ręce na biodrach. - Bardzo panu do twarzy w nich.- mówiła, w oczekiwaniu na decyzję w sprawie pomocy w treningu. Ważne, żeby brzmieć wiarygodnie.

5. Znajdź coś wspólnego

- Ja też noszę takie szorty. Sama je sobie wycięła, wie pan? Nogawki są bardzo niewygodne i tylko przeszkadzają w walce.- dokończyła.

Tak, teraz koszarowy powinien być bezbronny wobec tony lukru, jaki Vulfila na niego wylała. I nawet, jeśli zareaguje szorstko, będzie mu głupio, bo komu by nie było? Co więcej, zapamięta ją, a to już połowa sukcesu. A następnym razem zapewne uda się go ugłaskać.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Czw Wrz 19, 2013 5:25 pm
Sala treningowa - Page 12 Amathar_by_BK_81
W Sali panował chaos. Kilkanaście pojedynkujących się par, kadeci ćwiczący początkowe techniki powodując przy tym całą game mniejszych i większych eksplozji. Parunastu żołnierzy nie wytrzymywało trudów treningu i z grymasem bólu na twarzy opuszczali pomieszczenie. A wśród tego wszystkiego Koszarowy, obecnie jedyna osoba sprawująca pieczę nad tym wszystkim. Nic więc dziwnego, że jego uwaga nie skupiła się w całości na nowoprzybyłej dziewczynie. Spojrzał na nią kątem oka.

- Chu*owo jak zawsze - odburknął - a jak jeszcze raz zameldujesz się w ten sposób, to "Dzień Dobry" będziesz mówić Lekarzowi w szpitalu - dodał już nieco ostrzejszym tonem.

Dziwne, że zareagował tylko w ten sposób, wszak lubował się w pokazywaniu świeżakom w jaki sposób powinni prawidłowo się meldować. Prawdopodobnie w tym całym sajgonie nie chciał się skupiać na jednej osobie, bo jakiś idiota mógłby przez jego nieuwagę spowodować pożar. Tak więc uwagi Vulfili wchodziły jednym uchem a wychodziły drugim. Jednak przy wzmiance o szortach i mógł się powstrzymać i spojrzał na dziewczynę. Przez chwilę wodził łakomym wzrokiem w okolicach owych "wycięć", po czym przeniósł swój wzrok z powrotem na resztę.

-  Co Ty odpie*dalasz do jasnej cholery?! - wydarł się po chwili na jednego z kadetów ćwiczących obok - Czy ja nie tłumaczyłem JASNO jak to zrobić? Prędzej się zesrasz niż opanujesz to tym sposobem - odchrząknął i rzekł spokojniejszym tonem - Dobra młoda, mów czego chcesz, a potem won, jak widzisz muszę pilnować tę bandę zje*usów....


Ostatnio zmieniony przez NPC. dnia Pon Wrz 23, 2013 10:09 pm, w całości zmieniany 1 raz
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk750/750Sala treningowa - Page 12 R0te38  (750/750)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Czw Wrz 19, 2013 9:07 pm
Para Saiyan szła korytarzem, zupełnie nie reagując na uwagi i gwizdy w ich stronę. Większość nawoływań była skierowana do Eve i w głównej mierze, proponowała stosunek. Raziel już się przyzwyczaił, że większość armii Vegety to tępi zboczeńcy i psychopaci. Jednak co poradzić. Nie będzie walił każdego w pysk, bo w końcu nie na tym polegała jego rola w tej Akademii. Jednak jego dziewczyna nie była tak spokojna jak on. Kilka razy odszczeknęła się jakiemuś wojownikowi, a innym pogroziła pięścią. Na ich szczęście nie doszło do żadnej bójki. Przemierzali korytarz i gadali ze sobą. Raziel pokazywał właśnie teraz inną swoją twarz. Był miły i czuły. Jakby zupełnie nie on. Idąc i nie patrząc na drogę zaszli, aż w pobliże Sal treningowych. Raziel nie wiedział czego akurat trafił tutaj. Może już był na tyle przyzwyczajony, że przychodził tutaj jak maszyna. Jednak zanim zdążyli ruszyć, drogę zastąpił im dość rosły kadet. Nie miał żadnych włosów na głowie i wyglądał jakby cały składał się z mięśni. Pewnie jego idolem był Koszarowy. Podszedł do nich i uśmiechnął się lubieżnie spoglądając na biust Saiyanki.
- Ej laleczka, zostaw tego frajera i chodź ze mną. Ze mną przeżyjesz takie rzeczy, o jakich nigdy nie śniłaś. – powiedział po czym złapał Eve za tyłek. Dziewczyna uśmiechnęła się do kadeta, po czym spojrzała na Raziela. ten już wiedział co zamierza.
- Razem? – zapytała krótko dziewczyna.
- Razem. – odparł kruczowłosy.
- Eee, ale co razem? – zapytał łysol nie za bardzo rozumiejąc o co może chodzić parze. Widać jego mózg zanikł proporcjonalnie do rozrostu mięśni. W następnej chwili Eve i Raziel wymierzyli cios pięścią prosto w szczękę masywnego kadeta, posyłając go od razu na deski. Dziewczyna w zielonym topie podeszła do łysego, który był jeszcze przytomny.
- Zapamiętaj sobie raz na zawsze. Tylko nie laleczka. - -powiedziała, po czym kopnęła Saiyanina w twarz nokautując go. O tak. Dziewczyna pana Zahne była czasami brutalna. Syn Aryenne, wziął Eve pod rękę i jakby nie widząc leżącego cielska ruszyli przed siebie. Szmaragdowooki jakby przez przypadek stanął na twarz mięśniaka. Po kilku minutach zaczęli zbliżać się do Sali i spotkali dwie postacie. Obie były kadetkami. Jedną z nich była Vivian, zaś drugą była nieznana chłopakowi o zielonych oczach dziewczyna o czerwonych włosach. Raz podszedł do dziewczyn.
- Witaj ponownie Vivian. – powiedział kiwając dziewczyną głową i delikatnie się uśmiechając. – Poznajcie się. To jest Eve moja dziewczyna. Eve. To jest Vivian. Moja znajoma.
Eve popatrzyła się na Vivian i uśmiechnęła się wyciągając w jej kierunku dłoń. Pomimo nieprzyjemnego potraktowania ze strony Vulfili, nie mogła być nie miała dla tej dziewczyny.
- Miło mi poznać. Jestem Eve. – rzekła. Raziel w tym czasie popatrzył się na drugą dziewczynę, która była dziwnie zdenerwowana.
- Vi, może przedstawisz nam swoją znajomą. – powiedział zielonooki kadet.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk500/500Sala treningowa - Page 12 R0te38  (500/500)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Sob Wrz 21, 2013 1:08 am
W zasadzie nie było tak źle. Koszarowy jako taki wdał się w rozmowę. Jego odpowiedzi nie były co prawda tak entuzjastyczne jak Vulfila zakładała, ale nie spodziewała się też fajerwerków. To był prosty wojownik, nie dżentelmen, ale też złapał przynętę. Czas delikatnie zwinąć żyłkę.

Wkupywanie się w łaski koszarowego, lekcja 2, podejście 1.

1. Bądź samokrytyczny, niech czuje pseudowładzę.


- Ach, przepraszam, panie Koszarowy.- bąknęła odnośnie meldowania się.

2. Powiedz coś o sobie, niech cię zapamięta.

- Jestem tu nowa i nie wszystko jeszcze wiem.- stęknęła.

3. Pokaż wdzięki.

Jego niedyskretne spojrzenie skierowane niewątpliwie a łono Halfki nieco ją speszyło. Jak by nie było, koszarowy mógłby być jej ojcem! Ale też to zerknięcie wcale nie musiało być złym znakiem. Bowiem jak to powiedział pewnego dnia kolega Vulfili Sakamoto: "Jeśli masz władzę nad przyrodzeniem mężczyzny, masz nad nim całkowitą władzę".

4. Nie przesadzaj.

- Chciałabym nauczyć się Galick Gun- powiedziała już poważnie i konkretnie. Mężczyźna to prosty mechanizm, potrzebuje też prostych komunikatów, a ten był bezpośredni i oznaczał zainteresowanie treningiem- Mógłby mi pan pokazać?
Anonymous
Gość
Gość

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 23, 2013 9:22 pm
Czasami nasze czyny krzywdzą innych,
bardziej niż moglibyśmy przypuszczać. Oczy Saiyanina były teraz przepełnione smutkiem. Ten stan utrzymywał się dostatecznie długo, żeby zdążyło to zaniepokoić Pofu. Coś w niej drgnęło coś się złamało. Znała to spojrzenie. Czyżby to ona okazała się tą niesprawiedliwą suką, która starała się odpowiedzieć złem na zło?

- To nie.. to nie wyglądało jak wypadek… – przygryzła kurczowo dolną wargę, dodając nieco spokojniejszym tonem i być może nawet zbyt cicho. Chłopak wodził wzrokiem gdzieś obok niej, jakby nie chciał złapać z nią kontaktu wzrokowego. To sprawiło, że poczuła się niezręcznie. W prawdzie, nie dziwiła mu się. Po tym co mu zrobiła, mógł odpowiedzieć jej zdecydowanie czymś gorszym. Sam wskazywał na to, że w tej szkole pełno było typów spod ciemnej gwiazdy. Każdy tutaj chciał pokazać swoją siłę i utrzymać pozycję wśród rówieśników. W miarę jak chłopak ciągnął swoje tłumaczenia, Pofu ogarniała coraz większa niepewność. Budziły się w niej wyrzuty sumienia, z którymi nie potrafiła sobie poradzić. Pokonywała bez problemów kolejne poziomy opanowania, ale powrót znowu do spokojnej postawy, okazywał sięga każdym razem trudniejszym wyzwaniem.

- To mi nie wróci kombinezonu – rzuciła z wyrzutem, ciągle jeszcze niepewna co powinna czuć w stosunku do niego. Niemniej jednak nie mogła zaprzeczyć, że jego ucieczka bardzo ją zabolała. Ale jednocześnie nie bał się zwrócić do niej tyłem, co oznaczało, że nie straciła zupełnie jego uznania i nie oczekiwał na kolejny atak. I słusznie, bo Pofu stała teraz, zupełnie obezwładniona […] najprawdopodobniej swoją głupotą. Zacisnęła pięści, a usta zwęziły się w wąską linię. Sama nie wiedziała co tak naprawdę robi.
W momencie, wiedziona, chyba nagłym porywem serca, stanęła tuż obok niego. Złapała go za dłoń i zacisnęła na niej kurczowo palce. Nie pozwoliła mu puścić.

- Przepraszam, tak bardzo przepraszam – szepnęła, tak cicho, by tylko Ver mógł to usłyszeć. Jej głos chyba drgnął, bo Pofu czuła się niepewnie. Ale musiała to zrobić! W innym wypadku niepotrzebnie rozdrapywałaby stare rany. Gdy puściła Vernila, chłopak znowu zaczął iść. Żałowała, że pozwoliła na to i że nie zatrzymała go. Z drugiej strony wiedziała, że to mogłoby tylko pogorszyć obecną sytuację, która i tak nie malowała się najlepiej. Wiedziała, że nie może nikomu rozkazywać, bo każdy ma swój własny rozum. A Ver chyba potrzebował teraz chwili spokoju.

- Co? – Z zamyślenia wyrwało ją pytanie blondynki, która pojawiła się nie wiadomo skąd. Potem zauważyła jej wyciągniętą dłoń. A słowa: „Pierwszy dzień zawsze obfituje w atrakcje. Ósemka… Znaczy, Vivian.” głęboko utkwiły jej w pamięci. Sayianka nie wyglądała na złą osobę i nie emanowały z niej negatywne emocje. To wszystko nieco zdziwiły Pofu, a promienisty uśmiech dziewczyny nieco uspokoił zszargane sumienie czerwonowłosej.

- Jestem Pofu… chyba jestem cała, chociaż … Nie. Na pewno jestem cała. Miło mi cię poznać – dokończyła, przypominając sobie pytanie. O ile w głosie potrafiła jeszcze ukryć niepewność, to niechybnie oczy mogły ją zdradzić. Czy to co ją spotkało, można było nazwać atrakcjami? Na inną osobę pewnie prychnęłaby z niechęcią, ale tego dnia wyczerpała już ilość nowych wrogów. Chwyciła mocno dłoń Vi i potrząsnęła ją. Uśmiech wpełzł na jej twarz i ani myślał znikać!

- Nie określiłabym mojej sprzeczki z tym chłopakiem jako atrakcji, ale jeżeli tak mówisz to jestem w stanie ci uwierzyć. Jutro będzie gorzej? – spytała, puszczając rękę nowopoznanej dziewczyny. Rozpromieniona buzia wróżyła tylko i wyłącznie pozytywne zakończenie. Zapowiadał się całkiem niezły koniec dnia.
Obok niej pojawiła się także para kadetów. Wyglądali nienajgorzej, a wzor Pofu przykuły zielone oczy wojownika i idealna figura jego dziewczyny. Czekała spokojnie, aż przywitają się z Vi. Z tonu ich głosu i lekkości z jaką rozpoczęli rozmowę wywnioskowała, że znali się wcześniej. Kolejny raz tego dnia poczuła, że tutaj nie pasuje. Aby jak najszybciej zmyć z siebie to wrażenie wyciągnęła przed siebie dłoń najpierw do Eve a potem do… nieznajomego.

- Pofu. Wybaczcie ciekawość, ale co tutaj robicie? – wtrąciła się w słowo Vi. Chyba udało jej się zatrzeć niepewność na pewien czas. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, ale ciągle miała w pamięci niefortunne wydarzenia z poranka. Czyżby tęskniła za Vernilem? Tego nie wiedziała, ale obiecała sobie, że przeprosi go jeszcze raz i to tym razem porządnie i w jakimś, ze spokojnych miejsc.



OCC: Przepraszam za zatrzymywanie kolejki Sad
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 23, 2013 10:28 pm
Sala treningowa - Page 12 Amathar_by_BK_81
Koszarowy starał się obserwować poczynania wszystkich na sali, lecz wzrok co chwile uciekał mu w stronę młodej kadetki. W pewnym momencie drzwi auli otworzyły się i do środka wkroczył inny Trener. Skinął głową w stronę brodacza na znak, że i on rzuci okiem na ćwiczących. Oznaczało to, że mężczyzna mógł poświęcić chwilę Vulfili.

- Galick Gun tak? - spytał podchodząc do dziewczyny - zachciało się roz*ierdalać wszystko naokoło? Za mną - rzucił klepiąc kadetkę w tyłek.

Podeszli do jakichś urządzeń. Były to maszyny to ćwiczenia ataków energetycznych, te same na których całkiem niedawno uczył się Raziel. Ich rola polegała na tym, że wchłaniały falę lub pocisk dzięki czemu można było trenować nie wyrządzając nikomu krzywdy. Trener stanął przed jedną z takich machin i rozpoczął prezentację techniki. Charakterystycznie ułożone dłonie, skumulowanie odpowiedniej ilości Ki, po czym wystrzelenie w formie pocisku. Trafił w sam środek dużej tarczy, która pochłonęła energię. Stało się tak oczywiście dlatego, iż Koszarowy użył zaledwie ułamka mocy. Dysponował siłą, dzięki której mógł bez problemu roznieść całą Akademię w drobny mak. Ale nie na to pora, może kiedy indziej....

- Załapałaś? - ryknął dziewczynie do ucha - ch*j mnie strzela jak muszę się powtarzać. Twoja kolej.

Odszedł kawałek dalej by obserwować poczynania nie tylko Vulfili, ale i pozostałych. Ustawił się jednak w pozycji, w której miał doskonały widok na wdzięki kadetki. Jakoś trzeba sobie umilać nudne godziny spędzone na pilnowaniu nierozgarniętych żółtodziobów.

OCC:
Galick Gun do nauczenia z Trenerem.


Ostatnio zmieniony przez NPC. dnia Nie Wrz 29, 2013 9:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk0/0Sala treningowa - Page 12 R0te38  (0/0)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 23, 2013 11:59 pm
Nić jak nić. Wątła i słaba, ale zawsze, nie?
Vivian skinęła tylko głową słysząc jak dziewczyna nieskładnie się przedstawia. Pofu, tak? Ciekawe imię, chociaż szczerze nie miało Saiyanskiego wydźwięku. Brzmiało trochę jak puszyste zwierzątko, ale nie miała zamiaru mówić tego głośno. Chce jeszcze trochę pożyć. Dziewczyna uścisnęła jej dłoń mocno, nieco za mocno… Impulsywność. Brat byłby dumny, gdyby dowiedział się jak wprawiona jest Ósemka w wyczuwaniu charakterystycznych cech tylko przez uścisk dłoni. Cóż, od zawsze jest obserwatorem. To i owo umie… Niby.
- Że cała, to widać. Wzajemnie. – Uśmiechnęła się trochę szerzej kadetka. Choć jej głos pozostawał spokojny, to z niejakim rozbawieniem uniosła na moment brwi, widząc skołowanie w ciemnych oczach.
Nie wyglądało na to by Pofu zamierzała obrzucić i ją stekiem wyzwisk. Pierwsze wrażenie bywa mylne, ale oto chodziło w życiu Akademii by się na to nie nabierać. Jedna błędna ocena i już fala uderzeniowa rozwala czaszkę. W każdym razie dziewczyna musiała być nowa i zdezorientowana na dokładkę.
Na wzmiankę o Vernilu drgnęła lekko i wolno pokiwała głową. Korciło ją, by o niego zapytać, ale podziałał instynkt samozachowawczy. Dla niej jego zachowanie było zagadką, trapiła ją ta myśl. Chłopak, chociażby dzieciak sklepał ich w spiżarni, kucharka znęcała się nad nimi w stołówce, zawsze się uśmiechał, a teraz… Złość była nazbyt widoczna. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że może jest odwrotnie… Że zawsze był furiatem, a ona widziała tylko jego jedną stronę. Z drugiej ręki trudno wyobrazić sobie złośnika przepraszającego za Tsufula, za coś, na co kompletnie nie miał wpływu.
- Sprzeczka, tak?... – Mruknęła do siebie niedosłyszalnie, po czym odtrącając tę myśl, dodała trochę głośniej. – Znacznie gorzej. – Wypaliła. – Będziesz szorować kible własną szczoteczką do zębów.
Przez krótki moment twarz Vivian miała kamienny wyraz, po czym dziewczyna prychnęła krótkim, cichym śmiechem, jednoznacznie dając do zrozumienia, że to żart.
- Wybacz, nie mogłam się powstrzymać. – Uśmiechnęła się przepraszająco. Mimo to, w jej twarzy pozostało coś charakterystycznego dla rąbniętej kadetki. – To podobno jeden z najgorszych rodzajów kar. Moim pierwszym zadaniem było wysprzątanie Spiżarni, przez którą przeszedł huragan w postaci głodnego Saiyana. Musisz zwyczajnie być gotowa na niemożliwe i jeszcze więcej. A jeśli chodzi o atrakcje… Jest wielu traktujących nas jak wycieraczki. Czasem trzeba zacisnąć zęby, a czasem pogryźć do krwi.
Co się z nią stało?
Vivian nigdy z nikim nie rozmawiała swobodnie, nie lubiła się udzielać towarzysko, tkwiła całe życie w kącie. A teraz żartuje z ledwo co poznaną dziewczyną i do tego, czuje się całkiem dobrze. Brat kiedyś jej powiedział, że życie w Akademii wyjdzie jej na dobre. Coś chyba w tym jest… Brakowało pewnego rodzaju normalności, śmiechu, docinków. Trzy lata z nim wyuczyły ją ostrości języka, nie wspominając o dzieciństwie, ale nigdy nie miała z nikim porozmawiać. Z Razielem przez chwilę prowadziła wątpliwego rodzaju pogawędkę, a Vernil… Nieważne.
O wilku mowa. Witaj ponownie Vivian zabrzmiało oficjalnie, ale gdy dziewczyna odwróciła głowę, już wiedziała dlaczego. Raziel stał wyprostowany, jak zwykle zdystansowany, a jednak... Saiyanka z którą szedł pod rękę, odznaczała się świetną figurą, widocznymi wdziękami i ognistą aurą w spojrzeniu, mówiącą, że każdemu chętnemu skopie dupsko. Ósemce od razu przypadła do gustu.
Raziel zachowywał się bardziej szarmancko w towarzystwie swojej dziewczyny, ale to w pełni uzasadnione. Musiał czuć się swobodniej w jej towarzystwie. Vivian kiedyś ugryzła Axdrę w ogon, gdy ją brat rozzłościł, ale to był przykład ogromnej odwagi. Potem guzy długo nie chciały zejść z czerepa.
Kiwnęła głową, unosząc dwa palce do czoła, dając nimi znak powitania w rodzaju luźnego salutu. Nie była spięta, ani nieswoja… Zwyczajnie. Uśmiechnęła się, a coś w wyrazie twarzy kadetki nadawało jej łobuzerski wygląd. Za to Axdra czasem ciągnął ją za nos, mówiąc, że ma chochliki w oczach.
- Ósemka, Vivian, Ścierwo. A ostatnio doszła Pszczółka… Ale mów jak chcesz. – Wzięła jej dłoń. Uścisk Eve miała równie mocny jak spojrzenie.
Mało wie o osobach z którymi spędza dnie. W myślach mogłaby nazwać ich towarzyszami niedoli, ale chodziło o to, że nie wiedziała, że Raziel ma dziewczynę. Nie… Znów zaczyna rozwodzić się nad brakiem życia towarzyskiego. A niech to szlag. Trzeba otworzyć usta, a nie mamrotać pod nosem. Trafiła się Vivian okazja na potrenowanie aktywności socjalnej.
Pofu zdążyła się przedstawić, wtrącając sześć słów. Właśnie, co oni tu robili? Ósemka chciała coś rozwalić. Nie przeszła jej ochota na sklepanie jakiegoś manekina, ale pragnienie nie było już tak nachalne i nie szarpało żołądka. Dotknęła w zastanowieniu policzka, a potem kosmyka zmierzwionych włosów. Nie było już prawie śladu po bójce i cieszyła się z tego. Może ciemniejsza obwódka powieki i strup przy wardze zostały, ale w końcu ani trochę nie bolą. Pora zarobić nowe siniaki na treningu.
- Szłam do Mordowni, gdy wpadłam na Pofu. To tyle. Muszę rozwalić coś innego niż meble w mojej kwaterze.
Ostatnie zdanie było wypowiedziane spokojnie, jakby stwierdzała fakt i broń Kami, w formie żartu. Vivian często ma ochotę by coś roznieść w pył. Mebli oczywiście nie tknęła, bo nie miałaby na czym spać. Swoją drogą, powinna zacząć nad tym panować. Co, jak kiedyś nie wytrzyma i naprawdę zrobi komuś krzywdę? Chociaż… To zdanie brzmi idiotycznie w Akademii dla wojowników. Bardziej pasuję, skrzywdzi bardziej niż ustawa przewiduje.
Zwróciła znów spojrzenie na czerwonowłosą Saiyanke i zastanowiła chwilę.
- Jako kadet, po zapisaniu do Akademii powinnaś jak najszybciej pójść na Salę treningową i zameldować się Trenerowi. Znaczy, tak każą każdemu nowemu. – Przekrzywiła głowę na bok. Była pewna, że dziewczyna dołączyła w ich szeregi, ale pewność, jak pierwsze wrażenie bywa zawodna. – Tylko w kombinezonie. – Dodając, gdy uzmysłowiła sobie, czego brakuje.
Odwróciła głowę w stronę pary Saiyanów. Eve była… Ciekawa. Również po cywilu, a czuła się swobodnie w budynku Akademii. Zastanawiała się, czy również zamierza się tu zapisać. Wyglądała na silną i bojową. Raziel ma szczęście. Miło pewnie mieć kogoś znajomego w otoczeniu wykrzywionych złością i głodem gąb wojowników.
Rozmawiającą czwórkę mijały różne osoby, kadeci, Nashi, nawet Trener. Wśród tej grupy znalazł się jeden Saiyan, z naburmuszonym wyrazem twarzy. Nie zauważony przeszedł obok, do czasu, gdy znalazł się za plecami Ósemki i usłyszał jej głos. Syknął głośno.
- Ścierwo! – Warknął. Bez wątpienia była to obelga pod jej adresem. Wypluł to słowo, jakby w ustach miał coś wyjątkowo obrzydliwego.
Vivian odwróciła głowę nieśpiesznie, muskając spojrzeniem mijanego kadeta. Nie zatrzymał się nawet, jedynie zwrócił na nią nienawistne spojrzenie. Znała go. Zmienił się tylko przez to, że wstawiono mu parę lśniących jedynek w górny łuk szczęki.
- Ósemka, miło mi. – Odparowała spokojnie i bez namysłu.
Zwracając znów spojrzenie na rozmówców, nie dała po sobie poznać, że słyszy głośne prychnięcie wchodzącego do sali kadeta. Gdy znikł z pola widzenia podrapała się z lekkim zażenowaniem po policzku i wzruszyła ramionami. Cóż, nawet teraz halfy nie mają łatwego życia. A, mniejsza o to.
- Zamierzasz zapisać się do Akademii? – Zwróciła się bezpośrednio do Eve.
Konwersacje trzeba jakoś podtrzymać, a ciekawiła ją ta kwestia.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk500/500Sala treningowa - Page 12 R0te38  (500/500)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Wto Wrz 24, 2013 7:51 pm
Vulfila zarumieniła się i podskoczyła, kiedy koszarowy klepnął ją w pupę. Tego się nie spodziewała i jak by to ująć, nigdy ją coś podobnego nie spotkało. Zapewne gdyby to zrobił taki Raziel, to sprzedałaby mu plaskacza, ale... nie trenerowi, który zresztą łaskawie zdecydował się jej pomóc.

- Ja to nazywam obroną osobistą.- odpowiedziała na słowa Koszarowego odnośnie motywacji w treningu Gallick Gun. Nie zareagowała jednak w negatywny sposób. W zasadzie klepnięcie to w pewnym stopniu oznaka sympatii, prawda? Tak, Vulfila chciała w to wierzyć. Grzecznie podreptała  za nim do maszyn energetycznych, podskakując po dziecięcemu co któryś krok. Rozglądała się wokoło przy okazji sprawdzając, czy aby nikt nie widział tego ani nie słyszał klaśnięcia.

muzyczka:

Koszarowy odchylił ręce do tyłu. Lampa zawieszona tuż nad nim rzucała przytłumione świadło, podkreślające każde zagięcie w umięśnionym ciele. Miał już swoje lata, ale jego sylwetka wciąż pozostawała nienaganna. Gęsta kita włosów oraz zarost przysłaniały liczne bruzdy po doznanych dawniej obrażeniach, a jednocześnie dodawały mu groźnego wyrazu.

Po chwili skierował ręce przed siebie, wystrzeliwując świecącą wiązkę z dłoni. Całe jego ciało napięło się lekko, a KI skumulowała z precyzją zegarmistrza. Trafił w dziesiątkę, a Vulfila westchnęła.

- Tak wygląda prawdziwy mężczyzna.- pomyślała, wzdychając w myślach.- Szkoda, że dzisiejsi chłopcy nie mają w sobie tyle męskości.- dodała z żalem w myślach. Zamyśliła się dłuższą chwilę, kiedy Koszarowy znowu się odezwał, a w zasadzie ryklnął jej ogłuszająco do ucha. Ustawił się za nią, a ona wcale nie podejrzewała go o to, by zerkał nie tam gdzie trzeba. Nawet przez myśl jej do nie przeszło.

Vulfila stanęła przed celem i zamarła jak słóp soli. Dopiero w tym momencie zorientowała się, że chociaż Koszarowy użył zaledwie ułamka swojej mocy, byłą to ilość energii przewyższająca całość przez nią posiadaną. Pobladła w momencie. Dziś zachowywała się jak kameleon, co rusz rumieniąc się lub blednąc.

- Myśl, Vulfila, szybko!- krzyczała na siebie w myślach, zastanawiając się, jaką taktykę przyjąć. - Co robić, co robić?

Halfka odwróciła się znów przodem do Koszarowego. Zaśmiała sie głupkowato, a ręką podrapała się w tył głowy, mrużąc zakłopotana oczy.

- Wie pan co?- zaczęła, podchodząc bliżej. - A ja tak na łapu capu do pana poszłam, a przecież rozgrzewki nie zrobiłam!- wybuchła śmiechem, licząc na to, że Koszarowy puści jej to płazem. - A kto to widział, żeby ćwiczyć bez rozgrzewki! Już kiedyś tak zrobiłam i nabawiłam się kontuzji. - mówiła, chcąc zagadać mężczyznę, a jednocześnie wzbudzić w nim współczucie.- Do tej pory trochę boli mnie ręka.- wyciągnęła dłoń przed siebie i pokazała Koszarowemu, a chociaż nie było najmniejszych szans na to, by dojrzał w niej cokolwiek lub wyczuł faktyczną kontuzję, trzeba było grać realistycznie. Podobnie jak z Hazardem. - Może chciałby pan tak dla odmiany zrobić ze mną rozgrzewkę?- zapytała, choć obawiała się, że to, co dla niego rozgrzewką, dla niej byłoby pełnym treningiem lub co gorsze, ale nie było innego wyjścia. Musiała zwiększyć energię, zanim przejdzie do zaprezentowania Koszarowemu efektów jego prezentacji. - Chyba, że jest pan zajęty, to już sama się najpierw rozruszam!- znowu zaśmiała się nerwowo, mając nadzieję, że nie wyprowadzi trenera z równowagi.

OCC: Początek treningu
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk750/750Sala treningowa - Page 12 R0te38  (750/750)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Sro Wrz 25, 2013 8:22 pm
Miłość. Jedno słowo, a wiązało się z nim tak wiele znaczeń i uczuć. Kiedy kogoś kochasz, chcesz się troszczyć o tą osobę. Chcesz by nigdy nie czuła bólu, strachu. Miłość jest czymś dzięki, któremu można przenosić całe góry. I tak właśnie teraz czuł się Raziel. Uczucie, które wcześniej uważał za słabe powróciło do niego. Nie wiedział, co miał powiedzieć Eve tego dnia kiedy jego świat ponownie zaczął płonąć. Może był wtedy jeszcze za bardzo dziecinny, a może nie doceniał tego wszystkiego co miał. Strata matki skutecznie zniszczyła jego aktywność socjalną i opinie na świat. Ukrywał swoje uczucia, gdyż uważał je za słabość, a on nie chciał być słaby. Był wojownikiem i nie powinien znać wyższych uczuć. Powinien chcieć tylko zabijać i stawać się coraz bardziej potężnym. Przecież tak to właśnie działało. Lecz on nie mógł. Uczucia cały czas wracały do niego. Eve też się starała o to, by chłopak nie stał się bydlakiem. By w dalszym stopniu miał szacunek dla innych i samego siebie.  Kiedy znów ujrzał swoją dziewczynę poczuł ciepło w całym ciele. Cieszył się z tego, że jest tutaj. Cieszył się, że jest przy nim.

Vivian wymieniła wszystkie swoje ksywki, z których Raz znał tylko pierwsze. Ścierwo nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Wyzwiska były na porządku dziennym w Akademii Saiyan. Tutaj każdy wyzywał każdego. Trenerzy, uczniów. Wyżsi rangą klęli na tych niżej ich. Oczywiście wśród kadetów też było to bardzo modne. Ścierwo, szmata, śmieć, robak. Takie wyzwiska były bardzo popularne. Rzadko co niektórzy sili się na jakieś wymyślniejsze. Jak na razie na liście przebojów Raziela, był Koszarowy ze słynną sarenką Disneya. Zaś Pszczółka to było niecodzienne przezwisko. Brzmiało raczej przyjemnie, choć kto tam wie co wielkie i tępe małpy mają we łbie. Eve uśmiechnęła się. Podobała jej się ta Vivian. Była trochę jak ona. Zadziorna, mająca w oku to spojrzenie z lekką nutką bezczelności. Prawie jak jej siostra.
- Eve. Miło mi poznać. – powiedziała ściskając dłoń Vi i zaraz potem podnosząc ją w kierunku Pofu. Ta z kolei była słodka. Taka mała i bezbronna. Dziewczyna Raziela najchętniej wzięła by ją ze sobą by nie musiała obcować z tą zgrają. Dla Vivian też miejsce by się znalazło. Ciemnowłosa uważała, że armia to nie miejsce dla kobiet, a szczególnie tych pięknych. Jednak wolała tego nie mówić przy swoim chłopaku. Szmaragdowooki był dość wrażliwy na tym punkcie. – Ja nie mam żadnych tytułów. Nie, chwila wróć. Ostatnio zostałam nazwana laleczka. Więc jak chcesz to to się może wliczać. A co do tego co my tu robimy to nie wiem. Wpadłam odwiedzić swojego chłopaka, gdyż obiecał, że będzie pisał. Jednak ta menda zapomniała o mnie. Więc na razie zwiedzam z nim i poznaje jego znajomych. Jakby co mi powiecie, czy nic nie przeskrobał?
Cała wypowiedź dziewczyny była utrzymana w ciepłym i miłym tonie, zaś na koniec puściła oczko w stronę Pofu i Vi. Była zupełnym przeciwieństwem Raziela. On był lodem, zaś ona ogniem. Lecz mimo tego świetnie się dogadywali.
- Mordowni? A co to jest? – zapytała Eve w powietrze. Pytanie było skierowane do Pszczółki i do Raza. Kruczowłosy delikatnie westchnął. Musiał jej zrobić jakiś przewodnik na następny raz.
- Mordownią nazywają wszyscy kadeci i niektórzy wyżsi rangą Sale Treningową. Panuje tam taki rygor, że nie ma zmiłuj. – powiedział neutralnym tonem. Eve przytknęła palec do policzka zastanawiając się nad czymś, zaś po chwili klasnęła i podskoczyła do góry.
- Więc to pewnie tam rządzi ten tępy mięśniak. Ojciec mi mówił, że w Akademii jest taki psychol, którego powinno się unikać za wszelką cenę.  – powiedziała dziewczyna. Siedemnastolatek popatrzył na nią zaś po chwili parsknął śmiechem. Szczerym i niekontrolowanym śmiechem. Po kilku chwilach uspokoił się choć w jego zielonych oczach było tak rzadko widziane ciepło.
- No to pięknie trafiłaś. Opisałaś Koszarowego niemal bez zarzutu. Co nie Vi, ze pięknie to ujęła? – powiedział Zahne ciepłym i sympatycznym tonem. Brzmiał zupełnie nie jak on. Saiyanin nie odzywał się tak chyba od straty matki. Po chwili obok nich przeszedł oddział Saiyan, zaś wśród nich jeden z kadetów, którzy byli na spotkaniu kiedy Tsuful zaatakował. To nie było za dobre wspomnienie. Lecz przypominało młodzieńcowi o tym co zrobił i jaki był słaby. Teraz był silniejszy. Po chwili Vi zadała bardzo ciekawe pytanie.
- No właśnie Eve. Też bym chciał to wiedzieć. – rzekł Raz i popatrzył się na dziewczynę. Ta nawet się nie zmieszała pytaniem. Założyła sobie ręce za głowę i uśmiechnęła się szeroko. jej uśmiech mógł stopić największy lód.
- Czy ja wiem? Raczej nie będę próbowała swoich sił tutaj. Mój ojciec mówi, że powinnam, bo tak nakazuje rodzinna tradycja, ale szczerze mam go w dupie. Wystarczy, że on robi przy królu. Nie mam zamiaru się użerać z bandą mięśniaków, którzy uważają kobiety i halfów za podrzędny gatunek. Wolę iść w badania i technologie. To ma przyszłość. Im lepszych będziemy mieli naukowców, tym lepiej wojownicy będą walczyć. – powiedziała dziewczyna. – A wy dziewczyny dlaczego wstąpiłyście do Akademii?
Anonymous
Gość
Gość

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pią Wrz 27, 2013 6:05 pm
Życie to nie tylko smutek i łzy.
Zajmowanie się tylko negatywnymi przeżyciami tylko ciągnęło ją w dół. Nie dość, że zdecydowała się na tak heroiczny czyn, jak dołączenie do Szkoły, to od chwili przekroczenia przez jej progi, Pofu wplątywała się w sieć niezrozumiałych i smutnych dla niej wydarzeń. Wpadka już w recepcji, naprzykrzenie się jednemu z opiekunów, problemy z dostaniem kombinezonu a potem szereg następstw zniszczenia tego małego pakunku, nie wróżyły najlepiej. Ale chociaż początki w akademii nie wyglądały kolorowo, to Pofu obserwując Vi była spokojniejsza. Dziewczyna wręcz emanowała optymizmem. Nie znikający z jej twarzy uśmiech nakłaniał do obrania podobnej postawy, ale to nie zacisnęło klapek na oczach Pofu. Uwagę Ósemki wyraźnie zajmowało coś przykrego, ale starała się to przyćmić, albo ukryć. Jej zaduma trwała dosłownie momencik, a potem znowu się uśmiechnęła i to zmusiło Pofu to odrzucenia negatywnych odczuć. Nawet mała wzmianka o Vernilu nie zburzyła spokoju, który ogarnął ją od kiedy zaczęła rozmawiać z Vi, ale zapewnienie o niewesołej przyszłości i poniżających zadaniach wcale nie przysłużyło się do utrzymania tego nastroju zbyt długo. Pofu szeroko rozwarła źrenice i z przerażeniem czekała na dalsze wytłumaczenia. Twarz Vi też nagle znieruchomiała.

-Moją własną szczoteczką? Kible? – jęknęła ze strachem, wbijając w Vi tępe spojrzenie. Nie było jej do śmiechu i na początku nie zrozumiała intencji Vi, która po chwili obdarzyła jej uszy kolejną dawką soczystego brechtu. Dopiero jej przeprosiny uświadomiły jej, że dała się nabrać na jeden z żartów koleżanki.
- Czyli jednym zdaniem: wesoło nie jest. Ale mam nadzieję, że przynajmniej wytrzymam tutaj pierwszy tydzień, a potem to choćby sam Król wyzwał mnie na pojedynek, ale nie poddam się. – skwitowała. Pierwszy raz słyszała o takim typie odpowiedzialności i posłuszeństwie. Saiyanie, którzy stali wyżej w hierarchii bez przeszkód zrównywali kadetów z ziemią. I może nie byłoby to takie straszne, ale Pofu właśnie dołączyła do tej grupy. Sama wizja sprzątania po kimś innym, nie budziła radości, a przymus słuchania rozkazów innych osób, wywoływał złość. Jakim prawem – cisnęło się jej na usta, ale doskonale wiedziała, że bez sensu byłoby zadawanie tego pytania głośno. Na pewno takim pseudo-inteligentnym wyznaniem nie zaskarbiłaby sobie przychylności nawet innych kadetów.
Eve sprawiała wrażenie osoby, która nie ma takich zahamowań. Wydawała się bardzo opanowana i krytyczna. Jednak wzmianka o „laleczce”, przykuła uwagę Pofu. Od razu miała ochotę zapytać co takiego stało się z pomysłodawcą i jak bardzo zaawansowanej pomocy będzie potrzebował po odpowiedniej reakcji dziewczyny, ale zamiast tego zacisnęła mocniej usta. Niektóre wątpliwości będą musiały jeszcze długo poczekać na wyjaśnienie.

- Mordownia? Co to jest? – wyrzuciła z siebie w tym samym czasie co Eve. Z niesmakiem zerknęła w stronę Sali treningowej, o której mówił Raziel. Vivian trakowała to jako miejsce, w którym bez przeszkód mogła wyładować swoje emocje i dla Pofu było to od razu jasne, choć wyznanie przybrało formę żartu. W takich swobodnych wypowiedziach znajdowało się więcej prawdy niż w niejednych starannie przemyślanych słowach.
Zasugerowanie konieczności zjawienia się w „mordowni” – Pofu poznała nowe słowo! – sprawiło, że przerażenie silnie wyryło się na twarzyczce Pofu i wcale nie malało w trakcie rozwijania tematu przez Raziela i jego dziewczynę. Eve nieco zdenerwowana – jakby właśnie przypomniała sobie niemiłą sytuację – opowiadała o Koszarowym. Przed oczami Pofu od razu pojawiły się sceny jak z horroru. Czerwonowłosa czołgająca się przy stopach ohydnego trenera, Czerwonowłosa robiąca milionową pompkę, tak wyczerpana, że miałaby trudności z zamknięciem powiek, Czerwonowłosa uderzająca w worek treningowy, naznaczony krwawymi śladami jej dłoni, zmęczonych wysiłkiem. Żadna z wizji nie zachęciła Saiyanki do rozpoczęcia ćwiczeń na Sali.
- Jesteś pewna, że to konieczne? – pisnęła bez nadziei na usłyszenie dobrej wiadomości. – Właściwie to pewnie powiedziała mi to sekretarka, ale wyleciało mi to z głowy przy spotkaniu tej kobiety z… hmm spiżarni… spichlerza… magazynu? W każdym razie schodzi się na dół po takich długich schodach, a wyjście z powrotem to prawdziwa mordęga – ciągnęła nieco chaotycznie – Właściwie to ta kobieta dała mi kombinezon, ale kiedy szukałam toalety - a właściwie to byłam pewna, że ją znalazłam – to jakiś idiota rozwalił mi go na środku tej sali tortur, czy koszarach treningowych, a potem uciekł jak jakiś szczur – na samą myśl o Colinie krew się w niej wzburzyła, ale postarała się opanować nerwy i konturować. – W każdym razie zostałam pozbawiona tego ćwiczebnego ubrania i jeśli jest ono konieczne to treningu to chyba dobra wiadomość. Czyli jestem zwolniona z tych tortur? – dokończyła z niemałym uśmiechem na ustach. Puenta spodobała jej się, a sam tok rozumowania – dający jej nadzieję na opuszczenie okropnej części życia w akademii – napawał ją optymizmem i dumą, że udało jej się podobną myśl wypowiedzieć bez większych trudności.

-Czyli Eve nie jesteś kadetką? – spytała zdziwiona. W prawdzie nie liczyła na odpowiedź, bo było to oczywiste. Wysłuchała odpowiedzi dziewczyny, która zaskarbiła sobie nią jeszcze więcej szacunku Pofu. Odważnie mówiła o swoich odczuciach i nie bała się reakcji innych osób. W progach akademii stanowiło to nie lada wyczyn, z tego co opowiadała Vivian.

- Nie boisz się, że jakiś „cudowny” mięśniak zaraz postara ci się wybić z głowy twoje zdanie? Przecież w akademii liczy się tylko siła i umiejętności, a ty szastasz słowami, jakby to było wolne miejsce – stwierdziła Pofu. Matka Saiyanki preferowała podobny punkt widzenia i najczęściej to stawało się powodem kłótni z babcią. Matka twierdziła, że Pofu nie będzie tylko zwykła ofiarą systemu, tępa wojowniczką i nade wszystko starała się zapewnić dziewczynie inne warunki. Autorytet babci nie pozwolił jednak zapomnieć Pofu o tym typie kariery, która obrała jej krewna. Stała się bohaterką i na pewno jej imię wymawiano tutaj z dużą czcią, a przecież też była kobietą. Na początku też nie radziła sobie z wszystkim doskonale. Biorąc pod uwagę jej dokonania wydawało się to wręcz śmieszne, ale babunia nigdy nie okłamała Pofu, więc dziewczyna nie miała powodu, żeby przestać jej wierzyć w choćby tej kwestii.

- Tradycja rodzinna - rzuciła Pofu. Matka zawsze miała nikłą pozycję w jej rodzinie, choć była silną kobietą. Na tyle silną, że przez tyle lat chroniła swoją jedyną córkę, przed czymś co było przecież nieuchronne. Pofu na samą myśl o matce rozczuliła się. Pewnie teraz zachodziła w głowę co takiego stało się jej dziecku i dlaczego tak długo nie wracało do domu. Sayianka odrzuciła od siebie tą myśl – nie, to nie prawda: pewnie znalazła interesujące zajęcie, które pozwoliło jej zapomnieć o całym świecie. – Właściwie to moja babcia robiła tutaj karierę – uśmiechnęła się promiennie - Chcę być taka jak ona.
Palnęła się ręką w głowę: - Czekajcie, może wy mi powiecie – stwierdziła, gmerając po kieszeniach w poszukiwaniu jej nowego ekwipunku. Złapała w dłonie wszystko, co jej się w nich zmieściło i wyciągnęła na zewnątrz lustrując dokładnie zawartość. Chwyciła w dwa palce drugiej ręki elektroniczny gadżet, a resztę pospiesznie schowała. – Co to jest? Właściwie to do czego to służy, bo pierwszy raz na oczy widzę takie cuda – zapytała pokazując na otwartej dłoni mapkę hologramową. Oczywiście nieznajomość tak prostych i podstawowych urządzeń, mogła budzić zażenowanie, ale w tym momencie Pofu wolała otrzymać odpowiedź natychmiast, niż znowu próbować radzić sobie z problemem samotnie.

NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Nie Wrz 29, 2013 9:50 pm
Sala treningowa - Page 12 Amathar_by_BK_81
Vulfila trafiła pod zły adres. Koszarowy nie był tak delikatny jak kadet  którego spotkała wcześniej. Wieść o nieprzygotowaniu do ćwiczeń spowodowała typowy dla niego napad złości.

- Że co ku*wa?! Przychodzisz do mnie na trening nie zrobiwszy wcześniej rozgrzewki? W ch*ja ze mną lecisz?

Aż zrobił się czerwony na twarzy. Najwyraźniej miał jasno określone zasady dla młokosów którzy chcieli u niego trenować. Brak choćby krótkiej przebieżki, czy paru ćwiczeń rozciągających był błędem karygodnym. Spojrzał na dziewczynę spode łba i kontynuował:

- Boli Cię rączka? Wiesz gdzie to mam? W DUPIE! Trzeba było nie zabawiać się tyle z chłoptasiem! - wytworzył w obu dłoniach energetyczne kule i wymierzył w stronę Vulfili - Pomóc Ci z rozgrzewce? Proszę bardzo!

Wystrzelił pierwszy pocisk wprost pod nogi kadetki. Bo był jedyny sygnał ostrzegawczy. Kolejne były już celowane prosto w dziewczynę, której nie pozostało nic innego jak przystać na tę formę przygotowania do zajęć u Koszarowego. Może gdy udowodni mu, że traktuje te zajęcia serio to da jej spokój.

OCC:
Brodacz jak zwykle skory do pomocy. No to teraz opisz ładnie jak biegasz po całej sali i unikasz Ki Blastów. Kilka może, a raczej musi Cię trafić, w końcu atakuje Cie nie byle kto. Koszarowy nie odpuści, dopóki nie będziesz pływała w kałuży własnego potu Very Happy


Ostatnio zmieniony przez NPC. dnia Sro Paź 02, 2013 5:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Sala treningowa - Page 12 9tkhzk500/500Sala treningowa - Page 12 R0te38  (500/500)
KI:
Sala treningowa - Page 12 Left_bar_bleue0/0Sala treningowa - Page 12 Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Pon Wrz 30, 2013 4:45 pm
Vulfila pobladła jak kreda, słysząc ton koszarowego.

"O nie, tak niewiele brakowało!" jęczała do siebie w myślach. Jeszcze nie wszystko stracone, ale zrobiła zdecydowanie duży błąd.

Podskoczyła jak poparzona, uchylając się w ostatnim momencie przed KI- Blastem "Koszarowego Dreda". Bez protestów ruszyła do biegu wokół sali. Nie wysilała się zbytnio. Stawiała na średnie tempo, ale wytrzymały, długi bieg bo wiedziała, że Koszarowy jej nie odpuści i każe ćwiczyć do ostatniego tchu, a w joggingu należy przekładać siły na zamiary. Nie tyle szybkość co wytrwałość ma znaczenie.

Biegła z nastroszonym ogonem i przerażeniem wymalowanym na twarzy, bo musiała mieć oczy dookoła głowy, żeby nie zostać ustrzeloną przez trenera. Póki utrzymywała w miarę równe tempo, Koszarowy nie trafiał. Tyle, że dopiero wtedy Vulfila zorientowała się, że to nie ona nadaje tempo. Okazało się, że to Koszarowy zwiększa prędkość z każdym okrążeniem. W końcu przeszła od truchtu do średniego biegu. A wokoło saiyanie chodzili jak święte krowy. Zaczęła rozpychać się łokciami, żeby utorować sobie drogę. Wkrótce zauważyła grupkę stojącą jej na drodze. Raziel, kadet z parku, Eva, jego dziewczyna oraz jakaś obca saiyanka. Vulfila wpadła między nich jak oszalała.

- Z drogi!!!- krzyczała na całą salę. W końcu złapała Raziela i Ósemkę za ramiona, próbując ich jakoś odsunąć, ale to ją niestety spowolniło.

W tym momencie po sali treningowej rozniosło się wycie, jakie wydają z siebie wilki w czasie pełni księżyca. Vulfili łzy stanęły w oczach. KI- Blast bolał tak bardzo! Popatrzyła na koszarowego z wyrzutem, ale on zapalił bezwzględnie następnego KI-Blasta. Halfka ruszyłą dalej sprintem, sapiąc i ocierając czoło ramieniem. Była tak mokra, jakby co najmniej wyszła spod prysznica. Tylko rozchodzący się wokół niej zapach nie był już taki przyjemny.

Po chwili biegła już z maksymalną dla siebie prędkością. Nie mogła już długo wytrzymać przy takiej prędkości, ale cieszyła się w myślach, bo przecież nie wyjdzie z siebie, więc Koszarowy będzie musiał zakończyć jej katusze. Wtedy jednak znowu poczuła szczypanie na pupce, która z każdym KI-Blastem stawała się coraz bardziej czerwona.

- Już szybciej nie potrafię!- warknęłą do Koszarowego, tracąc powoli cierpliwość, ale jak można się było spodziewać, wtedy trafił ją kolejny pocisk. Łzy popłynęły jej po policzkach. Co robić? Zaczęła słabnąć, dyszała ciężko. Zacisnęła pięści, zakrzyknęła dziko na całą salę, aż ściany zadrżały, a jej ciało otoczyła niebieska, świetlista poświata. Przystanęła, ugięła nogi w kolanach i wybiła się w powietrze resztką sił. Wzniosła się w górę i zaczęła lecieć, co robiła zdecydowanie szybciej i dzięki czemu mogła sprawniej unikać KI-Blastów.

Po pewnym czasie zakręciło się Vulfili w głowie, zupełnie jak wtedy, gdy trenowała z Hazardem. Zwolniła tempo, a przed oczami dostała mroczki. Wypadła z rytmu, a kolejne KI-Blasty wprawiły ją w ruch spiralny. W końcu całkiem straciła panowanie nad torem lotu. Z zamkniętymi oczami w leciała w róg, gdzie leżały nieużywane materace i worki treningowe.

HUK, TUMULT, LATAJĄCE PRZEDMIOTY. Cisza. Z górki rozdartych materacy i puchu wystawała tylko zgięta noga, kawałek czerwonego pośladka i ogon, wyglądający na złamany.

- Aaaeee...

OCC: Koniec treningu.
Sponsored content

Sala treningowa - Page 12 Empty Re: Sala treningowa

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito