Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Pokoje szpitalne

+6
Red
Raziel
Ósemka
Colinuś
NPC.
NPC
10 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Pokoje szpitalne

Sob Cze 02, 2012 1:19 pm
First topic message reminder :

Mnóstwo łóżek i mnóstwo pacjentów. Głównie kadetów i piechoty. Nie ma podziału na męską i żeńską część toteż niekiedy wychodzi stąd więcej osób niż tam trafiło.

Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Pokoje szpitalne - Page 4 9tkhzk800/800Pokoje szpitalne - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Pokoje szpitalne - Page 4 Left_bar_bleue0/0Pokoje szpitalne - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Wto Sty 24, 2017 7:21 pm
***W głowie***

Właśnie miała rozpocząć się rozmowa, kiedy nagle w ciemnym pomieszczeniu pojawiło się wszędzie wokół oślepiające światło. Było tak silne, że aż poczułem przez nie ból w głowie, który rozszedł się po całym ciele, aż po chwili nie było nic widać.

***


Kiedy światło zaczęło znikać, a jasność zaczęła wracać do normy pojawiłem się ponownie w sali. Ku moim oczom ukazał się widok wielkiej strzykawki z nieznanym dla mnie w tamtej chwili płynem, który był właśnie wstrzykiwany mi prosto w kanał. Nie przeszkadzałem lekarzom w swojej robocie, ponieważ ufałem im jako nielicznym i nie miałem zamiaru utrudniać im pracy. Zdenerwowało mnie to, że własnie miałem rozmawiać z demonicą, która siedzi w moim ciele przez ten dziwny stan wejścia do swojej głowy, a oni właśnie wybudzili mnie ze snu. Kiedy pielęgniarka skończyła robić zastrzyk i zaczęła odnosić wielką igłę złapałem ją za fartuch, aby nie odeszła. Spojrzałem się na nią agresywnym wzrokiem i spokojnym, aczkolwiek złowrogim tonem zwróciłem się do niej.
- Dlaczego mnie obudziliście?... - Po chwili zacząłem czuć ukojenie oraz drętwienie w kończynach, przez które nieumyślnie puściłem pielęgniarkę, a ona bez odpowiedzi poszła robić swoje. Drętwota zaczęła po woli łapać coraz większą część mojego ciała, aż praktycznie nie mogłem się później ruszać. Moje machnięcia rękoma były sztywne, nie mogłem zgiąć palców u rąk, a moje nerwy jakby nagle zniknęły, wyluzowałem się kompletnie, czas płynął wolno. Nie potrafiłem wtedy już złościć się na nic, byłem bardzo spokojny. Nie mogłem nawet nic wypowiedzieć z ust, a jeśli mi się udało, to było to bardzo niewyraźne. Lekarze dalej robili swoje, aż w końcu doszli do błędnego wniosku, że brałem jakieś substancje wzmacniające.
- Nic nie brałem... - Powiedziałem do lekarza niewyraźnie zaciskając zęby, ale wątpię, aby to usłyszał bądź zrozumiał, co powiedziałem. Lekarze dalej zaczęli robić swoje. Przeniesiono mnie na dziwny, szpitalny pojazd, którym zawieziono mnie do sali toksykologii. Prowadzono mnie przez długi korytarz, kiedy słuchałem dialogu lekarzy na temat dopingów. Idioci... detoks nic nie da... kiedy postawicie mnie już na nogi to je wam z dupy powyrywam... - Mówiłem w myślach spokojnie, nie mogłem się na nic denerwować. To było bardzo dziwne uczucie, niby miałem świadomość tego, co się dzieje, a byłem nadzwyczaj spokojny i nie mogłem nic zrobić. Poczułem się w pewnej chwili jak warzywo. Czekałem wtedy tylko na ten moment, kiedy coś ze mną zrobią, bo odchodziłem już od zmysłów. W pewnym momencie już nawet nie myślałem o niczym, wyłączyłem się kompletnie. Byłem obecny tylko ciałem, a jeśli patrzeć na ten drugi element, to jakby mnie kompletnie tu nie było, jak bym był obecny gdzie indziej. Zanieśli mnie już tam, gdzie zanieść chcieli, dalej robili swoje. Już nawet nie wiem co, nie myślałem kompletnie o niczym, w głowie panowała kompletna pustka, kiedy nagle znowu usłyszałem głos w głowie.
Wracaj.
Zacząłem widzieć coraz jaśniej, aż blask jasności kompletnie mnie oślepił, znowu przestałem odczuwać ból.


***W głowie***

Kiedy jasność stopniowo znowu wracała do normalności znowu pojawiłem się w swojej głowie. Byłem wtedy w pozycji siedzącej, dalej na krześle stworzonym z wody. Siedziałem rozparty szeroko nogami, a rękoma trzymałem się mocno za rączki krzesła. Demonica stała schylona nade mną ''trzymając'' mnie swoją ręką na moim czole, choć pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to zwisające przed moimi oczyma jej kobiecy atut. Całą sytuacja wyglądała na taką, jakby ona znowu przywołała mnie tutaj. Po chwili zabrała swoją rękę i ponownie usiadła na krześle, jej wyraz twarzy zmienił się na poważny i nieco przemęczony. Ugiąłem się w brzuchu lekko uchylając się w dół, głowę oparłem o rękę. To było zbyt wiele jak na tak krótkim czasie, dlatego potrzebowałem chwili, aby zrozumieć, co się dzieje i gdzie jestem. Chwilę tak posiedziałem, po czym przetarłem zmęczone oczy nadgarstkiem i usiadłem znowu w tej samej pozycji, kiedy usiadłem na te krzesło pierwszy raz.
- Już? - Zapytała z troską o mnie, po czym kontynuowała swoją wypowiedź. - Nie spodziewałam się, że tak szybko będą próbowali ciebie obudzić. Nie mam pojęcia, ile mamy jeszcze czasu dla siebie, dlatego przejdę od razu do szczegółów. Zostałam uwięziona w twoim ciele, byłam w nim uśpiona przez kilka lat. Zła aura grzechu, który popełniłeś sprawiła, że się obudziłam. Jest mi bardzo ciasno w twoim ciele. Nie mogę się w nim odnaleźć, dlatego musisz mi pomóc. Musisz popełnić jeszcze więcej złych rzeczy. Musisz sprawić, aby zła przepełniała mnie coraz bardziej, wtedy będę miała dostatecznie dużo sił, aby wydostać się z twojego ciała. - To wszystko było bardzo interesujące. Miałem do niej kilka pytań, które mogłyby rozwinąć moje wątpliwości co do niektórych spraw, których nie rozumiem. Ona może być odpowiedzią na moje wszystkie pytania. Jako, że nigdy nie byłem nastawiany na pozytyw, ani nie potrafiłem łatwo komuś zaufać, nasunęła mi się wątpliwość.
- A czy wtedy twoja ucieczka z mojego ciała mnie nie zabije? Nie rozerwie mojego ciała na strzępy? A może ty chcesz w ten sposób przejąć kontrolę nad moim ciałem? Przecież wcześniej już to zrobiłaś, wtedy podczas walki, więc dlaczego nie miałabyś znowu tego zrobić, tyle, żeby zabrać mi całkowitą władzę nad ciałem?
- Możesz mi ufać, w końcu jestem cząstką ciebie. Jeśli zginiesz to i ja umrę, a na to ci nie pozwolę. Moje wyjście z twojego ciała nie spowoduje u ciebie śmierci, nie musisz się o to bać. Nie pragnę również odebrać ci całkowitej władzy nad ciałem. Mówiłam już, że czuję się tutaj ciasno, co przyprawia mnie o okropny ból. Wolę swoje ciało. - Rozmawiając z nią czułem, że mogę jej stuprocentowo zaufać. Czułem się, jak bym rozmawiał z kimś mocno spokrewnionym. To uczucie powstaje może dlatego właśnie, że ona jest cząstką mnie. To by oznaczało, że jestem po części demonem?
- Jeśli chodzi o spełnienie kilku złych uczynków to raczej nie będzie z tym problemu. To będzie dla mnie błahostka. Jeśli to najważniejsza kwestia, to ja mam parę pytań. Mam nadzieję, że udzielisz mi na nie odpowiedzi w zamian za to, co robię dla ciebie? - Przytaknęła z pogodnym uśmiechem na twarzy, wtedy zacząłem mówić dalej. - Jak to się stało, że pojawiłaś się w moim ciele?
- To dosyć... fantastyczna historia... możesz mi w nią nie uwierzyć, ani ja nie chcę w tej chwili zbytnio tracić czasu na mówienie o pierdołach, więc tylko powiem, jak głównie się tutaj znalazłam. Próbowałam uciec z piekła. Znalazłam pewien sposób, ale był bardzo niepewny... W świecie żywych moi przyjaciele mieli znaleźć odpowiednie ciało i pozbyć się z niego duszy, aby było puste. Wtedy moja dusza miała opuścić swoje ciało, a wejść do nowego, tylko że... nie mam pojęcia, dlaczego pojawiłam się w twoim ciele. Coś musiało pójść nie tak, ale nie teraz o tym. Nie jestem pewna, czy to rozumiesz, bo to trudne. Nie przesiaduję u ciebie długo, ale też nie mogę stwierdzić, ile już czasu tutaj jestem. Popadłam w sen. Może zauważyłeś, że nagle coś się zmieniło w twoim życiu albo wyglądzie? - Zacząłem głęboko zastanawiać się łapiąc się za głowę i uchylając ją w dół. Siedziałem tak i myślałem, myślałem, myślałem. Cofałem się w przeszłość myślami coraz dalej, aż w końcu natrafiłem na pewne zdarzenie.
- Tak. W sumie to nawet całkiem niedawno zacząłem się o tym zastanawiać. Pojawiły się u mnie wystające, wilcze kły. Pamiętam, że nie były one od zawsze, ale też nie pamiętam, w którym momencie to się zmieniło, ponieważ to było dawno... no i jakby mój charakter się zmienił, na bardziej zły, mroczny.
- Tak... to całkiem możliwe. - Zaczęliśmy razem zastanawiać się nad tym wszystkim. Ja bardziej na zdarzeniach, które miały ostatnio miejsce w moim życiu, natomiast ona zapewne rozmyślała o swoich sprawach. Pomyślałem, że pomogę demonicy, chociażby ze względu na to, że cholernie czuję się z nią powiązany i coś w środku nie mogło mi pozwolić na to, aby cierpiała.
Wciąż pozostawało kilka pytań, ale czas chyba właśnie się już skończył. W pomieszczeniu znowu zaczęło robić się coraz jaśniej, aż światło ponownie zaczęło mnie oślepiać. Wzrastało szybko, ale w pewnej chwili stopniowo jasność opadła tak, że widziałem, jak ''trzyma'' mnie znowu ręką na czole i przytrzymuje mnie tutaj jeszcze przez chwilę. Najwyraźniej było jeszcze coś pilnego, co chciała powiedzieć.
- Nie mam już mocy, aby rozmawiać z tobą w głowie, ani żeby przemawiać do ciebie. Osłabłam! Musisz szybko napełnić mnie złą aurą, która da mi siłę! Wtedy znowu się spotkamy!... - Nie dokończyła dalej. Białe światło znowu się nasiliło do takiego stopnia, że nie był nic widać, a głos krzyczącej demonicy jakby oddalał się ode mnie echem. Znowu wracam do realiów...

***
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Wto Sty 24, 2017 9:47 pm
Gdy Kurisu otworzył lekko oczy, oślepiło go poranne światło bijące z okna na przeciwległej ścianie. Z tego miejsca miał widok na cały pokój - niewielką salę, w której jakimś cudem zmieszczono biurko i aż cztery łóżka.
Szybko zauważył, że jest podpięty do szpitalnych aparatur i kroplówki. Jego rany były świeżo zabandażowane. Odczuwał lekki ból po ostatniej walce. Kręciło mu się też w głowie i miał mdłości, być może spowodowane silnymi lekami, jakie zaaplikowano mu w nocy.
Na sali panowało poruszenie. Młoda pielęgniarka oraz saiyański dryblas w stroju salowego, wisieli nad łóżkiem jednego z pacjentów - dwudziestoparoletniego halfa. Na drugim łóżku leżał inny chłopak, ogoniasty z bandażem na głowie.

- Nie idę, nie chcę, nie zmusicie mnie! - krzyczał half. Jego metalowe łóżko, które widziało już chyba niejedną wojnę na Vegecie, uderzało rytmicznie o ścianę od jego podrygiwania. Salowy przyciskał go do materaca.
- Zamknij ryj! - krzyknął zniecierpliwiony.
- Arni, proszę się tak nie wyrażać! - zganiła go pielęgniarka, pograżając palcem. - a Pan, Panie Lont, proszę się nie awanturować. Być może to już ostatni raz, kiedy aplikujemy Panu Palixados. Ale o tym musi zdecydować lekarz.
- Wiecie, gdzie to mam? WIECIE? I tak będę brał! I tak... blumumumum.

Pokoje szpitalne - Page 4 15176a53

Salowy wetknął chłopakowi w usta gumową kulkę i z pomocą pielęgniarki przypiął do łóżka. Po tym bez słowa wyprowadził łóżko przez główne wejście na korytarz.
Pielęgniarka przetarła czoło i zapisała coś w swoim notatniku. Po chwili podeszła do drugiego pacjenta.
- Pan Lux... Widzę, że czuje się Pan już dużo lepiej.
Chłopak miał na twarzy wymalowany szeroki uśmiech od ucha do ucha.

Pokoje szpitalne - Page 4 Db5c119eb8f3b1849442760052f84c9d

- Tak, widzi Pani? Nie stawiam oporu.
- Tak, jest Pan tez dużo grzeczniejszy niż wczoraj. Leki uspokajające zadziałały?
- Czuję się bardzo dobrze. Nie wiem, jak to opisać. - zastanowił się przez krótką chwilę - Po prostu świat wydaje się taki piękny i dobry! - powiedział, a Pielęgniarka czule pogłaskała go po głowie.
- To wspaniale.

Nikt nie zauważył do tej pory, że Kurisu się obudził.

Wygląd pielęgniarki:
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Pokoje szpitalne - Page 4 9tkhzk800/800Pokoje szpitalne - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Pokoje szpitalne - Page 4 Left_bar_bleue0/0Pokoje szpitalne - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Sro Sty 25, 2017 7:53 pm
Blask światła stopniowo ustąpił, a mi ukazał się w oczach rozmyty obraz pokoju szpitalnego. Podniosłem rękę nad twarzą, aby zakryć oślepiające mnie promienie słońca bijące przez okno w moje oczy. Zacząłem się rozglądać i dobudzać swoje ciało po znieczuleniu wykonując drobne i małe ruchy. Cały czas miałem rozmyty obraz, który stopniowo i powoli się wyostrzał. Postanowiłem jeszcze przez chwilę poleżeć, kiedy w pokoju, w którym aktualnie byłem, był przeprowadzany rekonesans.

Kiedy zabrali już tego psychola z sali - pielęgniarka podeszła do drugiego pacjenta. Miałem już dosyć leżenia, więc opierając się rękoma o łóżko podniosłem się, następnie przeciągnąłem nogi na bok na podłogę i siedziałem na boku łóżka. Wyciągnąłem nieco swoje dłonie przed siebie i popatrzyłem się na nie. Moje ciało nieco się trzęsło, ale to nie było spowodowane drgawkami, lecz tym, że byłem bardzo osłabiony. Szumiło mi w głowie, nieco bujałem się na boki, kiedy opierałem głowę o rękę. Czułem się dalej słabo, ale już dochodziłem do siebie. Zachciało mi się mocno pić. Zauważyłem wtedy, że na stoliczku przy łóżku stał plastikowy kubeczek z ciepłą, miętową herbatą. Wziąłem ją i niezwłocznie z pragnienia zacząłem ją całą wypijać. Była strasznie gorzka, ale nie przeszkadzało mi to, kiedy byłem strasznie spragniony. Zgniotłem w dłoni plastikowy kubeczek, wytarłem morką buzię nadgarstkiem tej samej ręki. Pośpiech, w jakim piłem herbatkę sprawił, że nieco się oblałem na twarzy. Zgnieciony kubek, który trzymałem w ręce wrzuciłem do kosza przede mną będąc ciągle w siedzącej pozycji. Po wypiciu herbatki poczułem się nieco lepiej, kiedy nagle dostałem odruchu wymiotnego. Mdłości spowodowały, że rzuciłem się na kosz, do którego zwymiotowałem. Kiedy już mi przeszło odsunąłem go na bok i znowu usiadłem na łóżko. Wytarłem buzię kawałkiem szmatki wydartej z moich spodni, którą potem również wrzuciłem do kosza. Chwilę jeszcze posiedziałem, aby nieco siły do mnie powróciły.

Kiedy chciałem wstać przeszkadzały mi w tym aparatury szpitalne, więc je po odłączałem, prócz kroplówki. Była ona zawieszona na metalowym wieszaku na kółkach, przez co wcale nie utrudniało mi w przemieszczaniu się. Kiedy wstałem - spojrzałem się na drugiego małpiszona, który przebywał również w tym samym pokoju. Jego idiotyczny uśmiech wprawiał mnie w zdenerwowanie, ale nie mogłem zdenerwować się aż tak, aby było widać ją na mojej twarzy. Można było z niej wyczytać zmęczenie i spokój. Odwróciłem się znów w stronę okna i podszedłem do niego trzymając w ręce stojak z kroplówką. Zacząłem spoglądać przez nie rozmyślając o sytuacji, która wcześniej zaistniała. To wszystko było skomplikowane i spotkało mnie na raz, tak więc musiałem to sobie wszystko na spokojnie poukładać w całość i dojść do wniosku, na czym aktualnie stoję.

Kiedy już sobie wszystko na spokojnie poukładałem i nieco powróciłem do sił spojrzałem się na swoje odbicie w oknie. Wyglądam okropnie, powinienem odpocząć i wrócić do sił. Te bandaże serio sprawiają wrażenie, jak bym został solidnie poskładany... to jest żałosne... Uczucie monotonności przegranej znowu do mnie powracało, na co nie mogłem pozwolić. Przecież wygrałem, byłem lepszy, to dlaczego te uczucie mnie nie chce opuścić?... Dobrze wiedziałem, co muszę zrobić, ale to nie była sprawa na chwilę obecną. Najpierw zdrowie, potem inne sprawy - tak sobie właśnie wmawiałem. Odwróciłem się tyłem do okna służące mi za lustro, ale twarzą dalej byłem do niego skierowany. Spoglądałem na swoje obandażowane plecy, przez co moje blizny wielkich szpon były w tamtym momencie zakryte, ale bardziej skupiłem się wtedy na miejscu po ogonie. Już go nie posiadałem, czułem się nieco, jak bym stracił coś ważnego, choć zarazem nie aż tak bardzo istotnego. Zacząłem macać się wolną ręką po miejscu po ogonie. Jak to się mogło stać? Dlaczego się go pozbyłem? Ona... przejęła nade mną wtedy kontrolę... tak, to ona zrobiła. Ale dlaczego? Poczuła się zbyt pewnie w moim ciele, że posunęła się do tego? Skoro to zrobiła, to najwyraźniej tak miało właśnie być, a poza tym to dla mnie nowa zmiana, która może mi się nawet spodoba. Zaburczało mi wtedy w brzuchu. Łapiąc się ręką za niego właśnie mi się przypomniało, że od dawna nic nie jadłem, a głód jeszcze bardziej sprawiał brak apetytu oraz uczucie mdłości. Nie nastawiałem się w tej chwili na jedzenie, ponieważ w przeciwieństwie do innych małp nie posiadałem wilczego apetytu, a kiedy już coś jadłem to z przymusu, ponieważ naprawdę nie znosiłem tego robić, ale również nie mogę pozwolić sobie na śmierć z głodu. Ignorowałem burczenie w brzuchu.

Kiedy przestałem już oglądać się w odbiciu właśnie skończyła się już kroplówka, tak więc postanowiłem, że udam się do pielęgniarki, aby ją o tym powiadomić, tak też zrobiłem. Zwróciłem się do niej spokojnym tonem i można by powiedzieć, że ze smutkiem na twarzy, który był spowodowany przez zmęczenie.
- Kroplówka już się skończyła. - Pozwoliłem jej działać to, co powinna, a następnie ponownie zwróciłem się się do niej. - Są już wyniki badań? Jeśli tak, to zapewne już wiecie, że nie brałem niczego. Jeśli byście mnie tak szybko nie znieczulili, to bym zdążył wam powiedzieć, że drgawek dostałem przez ból, ale wy przecież jesteście mądrzejsi... - Powiedziałem ironicznie, po czym dalej kontynuowałem wypowiedź. - To co teraz ze mną zrobicie?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Sro Sty 25, 2017 10:15 pm
Pielęgniarka rzuciła Kurisu krótkie spojrzenie, udając, że nie widzi, jak chłopak odłącza się od aparatury i podchodzi do okna. Znała już dobrze saiyański temperament. Rzadko który pacjent wykazywał się cierpliwością, nie mówiąc już o uprzejmości. W milczeniu sprawdzała opatrunki drugiego chłopaka. Odezwala się dopiero po słowach Kurisu.
- Dzień dobry. - powiedziała na wstępie. Specjalnie zaakcentowała oba wyrazy z prowokującym tonem. Kurisu musiał się jednak domyślić, o co jej chodziło. Typowa zagrywka płci pięknej. - Skoro skończyła się Panu kroplówka, to proszę ją sobie odpiąć, tak samo jak bez pytania odłączył się Pan od aparatury... - dodała.
Przez dosłownie 30 sekund nie mówiła nic, ale widać nie potrafiła długo zatrzymać w sobie emocji.
- Na nocnej zmianie była inna pielęgniarka, - ciągnęła - proszę do niej składać zażalenia. Chociaż, jak dla mnie, to powinien Pan być jej wdzięczny, że udzieliła Panu pierwszej pomocy.
Po tych słowach poprawiła wzburzona poduszkę drugiego pacjenta. Uderzając w nią rękami przypadkiem zahaczyła dłonią o ranę saiyanina.
- Auć... - jęknął.
Dziewczyna wcale się tym nie przejęła. Powędrowała do biurka i usiadła za ekranem staromodnego komputera.
- Analiza wyników badań należy do doktora Palusa. Zaprosi Pana zaraz do gabinetu. - oświadczyła, patrząc Kurisu prosto w oczy-  Jeśli badania coś wykażą, pójdzie Pan na detoks, a szpital będzie zmuszony wezwać służby mundurowe. Zostaną Panu postawione zarzuty. Taka jest procedura. Odkąd władze na Vegecie się zmieniły, zażywanie środków psychotropowych jest zabronione. - skierowała wzrok na komputer i zaczęła coś w nim klikać. - A jeśli badania nic nie wykażą... to w sumie nie wiem. Rzadko kiedy tak się zdarza. Doktor Paulus skieruje Pana pewnie na dalsze badania lub obserwację. Nie da się ukryć, że został Pan znaleziony w ciężkim stanie. A objawy w momencie przyjęcia na izbę przyjęć wskazywałyby na jakieś zaburzenia. Trudno mi powiedzieć.- wyjaśniła - Musi Pan chwilę zaczekać, więc zrobimy w międzyczasie krótki wywiad lekarski. Z rzeczy formalnych: Proszę o Pańskie imię, nazwisko, status wojskowy, aktualny adres zamieszkania. - notowała wszystko, co jej powiedział. - A następnie proszę o opis tego, w jaki sposób doszło do wypadku. - oderwała wzrok na chwilę zza monitora i spojrzała nieustępliwie na Kurisu - Nie ukrywam, że te informacje zostaną przekazane do Pańskiego przełożonego, więc radziłabym nie kłamać. - ostrzegła, po czym powróciła do zapisywania - Proszę podać również, czy zażywał Pan środki psychotropowe oraz co, według Pana, spowodowało omdlenie. I proszę opisać doskwierające Panu objawy.
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Pokoje szpitalne - Page 4 9tkhzk800/800Pokoje szpitalne - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Pokoje szpitalne - Page 4 Left_bar_bleue0/0Pokoje szpitalne - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Czw Sty 26, 2017 7:49 pm
Witając mnie dziwnym akcentem i tonem mogłem jedynie dojść do wniosku, że pielęgniarka próbowała wymusić na mnie uprzejmość lub szacunek. Przez ten czyn nie mogła już raczej liczyć na jedno ani drugie, gdyż takie zachowanie wymuszania szacunku czy manier wymuszało na mnie zdenerwowanie. Zamierzałem ukazać szacunek oraz podziękowanie dopiero po wyleczeniu mnie, ale teraz raczej niech na to nie liczy. To była jedna z moich zalet, a zarazem wad - nie da się mną kierować, ani zmusić do czegoś, jeśli sam tego nie chcę. Spojrzałem się na nią zdenerwowanym wyrazem twarzy, wtedy kontynuowała swoją wypowiedź.

Nie chciała odłączyć mi kroplówki. Miałem zrobić to sam, tak też zrobiłem. Odczepiłem plastikową rurkę od wenflonu i szybko zakręciłem w nim koreczek, aby mi nie wyleciała krew przez dziurkę. Następnie puste pudełko po kroplówce razem z plastikową, przeźroczystą rurką wrzuciłem z miejsca do kosza idealnie trafiając od niego. Następnie zaczęła się tłumaczyć, że to nie ona była na poprzedniej zmianie.

Wynik badań posiadał jakiś tam doktorek, na którego miałem czekać, aż zaprosi mnie do swojego gabineciku. Wtedy przerwałem jej na chwilę w mówieniu.
- Mów mi na ''Ty''. - Następnie pozwoliłem mówić jej dalej.
Oświadczyła mnie o zagrożeniu, jakie mnie czeka, jeśli podjąłem się czynu brania narkotyków. Wyglądało to na ostrzeżenie, ale bardziej przyjął mi się taki motyw, że próbowali mnie nastraszyć w niewiadomym mi celu, ponieważ nic na mnie nie mają. Następnie poinformowała mnie krótko, co mnie będzie czekać, jeśli rzeczywiście nic nie brałem. Okazało się, że jednak nie skończyły się ostatecznie badania i czeka mnie ich jeszcze parę, a to oznacza, że posiedzę sobie jeszcze tutaj jakiś czas. Potem powiedziała o dziwnych, nieznanych dolegliwościach. Pewnie jej chodziło o ten dziwny stan mojego, umysłowego kontaktu z demonem, ale nie zamierzałem jej o tym mówić, bo po co? Ignorowałem, co mówiła udając, że nie wiem o co chodzi, i że wszystko jest w porządku.

Poprosiła mnie o informacje dla formalności do zapisania w komputerze szpitalnym.
- Jestem Kurisu. Nazwisko... - Zacząłem się zastanawiać, ponieważ nie pamiętałem swojego nazwiska. Moi rodzice szybko zmarli, a z bratem nigdy nie poruszałem tego tematu. Dodatkowo w spisie, tym z biblioteki, o ważniejszych osobowościach Vegety tam też były zatuszowane nazwiska mojej rodziny. Nawet w recepcji, gdy przybyłem tutaj pierwszy raz nie podałem swojego nazwiska. Zastanawiałem się przez chwilę, co jej powiedzieć, aby nie narobić sobie wstydu. - Nie posiadam nazwiska. - Powiedziałem krótko i na temat. Guzik mnie to obchodził, czy mi wtedy uwierzy, czy nie. Nie miałem zamiaru spowiadać się jej z moich ciężkich chwil z życia. - Jestem kadetem, a jeśli chodzi o miejsce zamieszkania... cóż, wcześniej mieszkałem w rodzinnym mieszkaniu w jednym z bloków mieszkalnych w mieście centralnym, natomiast teraz mieszkam sobie w kwaterze akademickiej, pokój kadeta. Do wypadku doszło w normalny sposób. W trakcie wykonywania śledczej misji zostałem nakryty, tak więc musiałem zabić jaszczurkę, aby nie poinformowała bazy o potencjalnym wrogu. Odbyła się ciężka walka, w której odniosłem poważne obrażenia, w dodatku straciłem koncentrację, co skończyło się przebiciem mnie pociskiem KI. - Nie zamierzałem mówić jej o demonie ani o tym, że przejął częściowo nade mną kontrolę w tamtym momencie, tak więc wymyśliłem na szybko króciutką bajeczkę, że wybuchłem gniewem i skończyło się tak, a nie inaczej.

Poinformowała mnie potem, że wszystkie informacje trafią do przełożonego, i że lepiej, abym nie kłamał, ale po co miałbym kłamać? Przecież to chyba widać.
- Proszę bardzo. Moim przełożonym jest trener Czarny. Był podczas misji informowany o wszystkich sytuacjach mających u mnie miejsce zdalnie przez scouter, więc raczej wie o wszystkim. Czekam na pochwałę od niego za profesjonalnie wykonaną robotę. - To ostatnie dodałem do samego siebie. Następnie zaczęła zadawać kolejne pytania. To zaczęło robić się już denerwujące, ale jak mus to mus. Muszę przez to przejść, cierpliwość będzie tutaj największym aspektem, choć po woli już mi się wyczerpywała. Zacząłem odpowiadać dalej lekko zdenerwowanym i oburzonym tonem.
- Nie, nic nie brałem. Moim zdaniem to przez wybuch gniewu oraz osłabienie organizmu spowodowane przez walkę. Czuję się już nieco lepiej, ale dalej boli mnie cholernie ciało po jego atakach, no i czuję nieco mdłości, ale to jest spowodowane brakiem apetytu i tym, że od długiego czasu niczego nie jadłem. Nie to, żebym się wygładzał, czy coś w tym stylu. Po prostu ja nie cierpię jeść, nic mi nie smakuje, ale te dolegliwości mam już od znacznie dłuższego czasu, to kwestia kilku, albo nawet kilkunastu lat. - Starałem się odpowiadać precyzyjnie na jej pytania oczekując dalej na tego doktorka. Czy oni kiedyś się za mnie wezmą, do cholery?
- Coś jeszcze? - Dodałem na sam koniec nastawiony na kolejne, moim zdaniem całkiem niepotrzebne pytania.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Pią Sty 27, 2017 11:02 am
Pielęgniarka nie komentowała tego, co mówił jej Kurisu. Zapisywała wszystko w formularzu. Rzuciła mu tylko wymowne spojrzenie, kiedy powiedział, że nie ma nazwiska. Uśmiechneła się kącikiem ust. Widział, jak zapisała w polu ‘nazwisko’ wyraz ‘NoName’.

- Tyle chyba wystarczy. – odpowiedziała – Przekażę informację do trenera, żeby wiedział, jaki jest status.

Nagle rozległ się głos dzwonka w telefonie komórkowym.

- O, przepraszam. – pisnęła pielęgniarka, po czym odebrała połączenia. – Ooo, cześć kotuś. Jak się masz? – chwila milczenia – O matko? Naprawdę? – przez chwilę z głośnika słuchawki telefonu wydobywał się dźwięk męskiego, podniesiongo głosu – Czekaj, sprawdzę. Już...

Pielęgniarka wybiegła z pomieszczenia. Nie wracała przez jakiś czas.

- Strasznie się rzucałeś w nocy, wiesz? – powiedział drugi pacjent obecny w pokoju. – Wybuch gniewu to chyba nie dość dobre alibi. Myślę, że ciebie też naszprycują Palixadosem.
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Pokoje szpitalne - Page 4 9tkhzk800/800Pokoje szpitalne - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Pokoje szpitalne - Page 4 Left_bar_bleue0/0Pokoje szpitalne - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Sob Sty 28, 2017 3:15 pm
Gdy już pielęgniarka oznajmiła, że to wszystko, odszedłem wtedy od niej z powrotem do mojego łóżka siadając na nie. Po chwili jeszcze dodała, że informacje zostaną przekazane trenerowi.
- Oczywiście. - Odpowiedziałem jej siedząc plecami w jej stronę w ogóle nie odwracając się. Po chwili po sali rozległ się głośny dzwonek telefonu, przez który lekko wzdrygnąłem się. Pielęgniarka odebrała połączenie, po czym zaczęła rozmawiać. Postawą ciała udawałem, że mnie to nie obchodzi, ale tak naprawdę siedząc dalej tak samo starałem się podsłyszeć co nieco, o czym trwa rozmowa. Nie było to nic specjalnie interesującego, dostała wezwanie od kogoś do innej sali, choć po jej pierwszych słowach mógłbym przysiąc, że rozmawia ze swoją drugą połówką. Po jej wyjściu z sali nastała krępująca cisza.

Zacząłem już dochodzić do siebie. Czułem się już trochę lepiej, ale dalej czekałem na tego lekarza i na dalsze badania. Zacząłem rozmyślać wtedy o niej, o Noce. Ciekaw byłem, co teraz robi, ale nie mogłem wtedy tego wiedzieć. Mogłem domyślić się po ostatniej rozmowie z nią o tym, że zajmuje się czymś codziennym. Wypadałoby odwiedzić ją znowu. Niby dawno u niej nie byłem, ale chciałbym znowu się z nią spotkać. Problemem w tym była moja obecna sytuacja i brak wolnego czasu na przyjemności. Rozmyślałem tak sobie przez pewien czas, kiedy odezwał się do mnie drugi pacjent leżący obok. Nie odwracając się do niego odpowiedziałem mu siedząc plecami w jego stronę.
- Nie interesuje mnie to. Ja chcę tylko wrócić znowu do zdrowia, a jak na razie jest coraz gorzej. Nie wrobią mnie w żadne narkotyki. - Mówiłem spokojnym tonem. Nie miałem już sił, aby się złościć i było mi to już obojętne. Chciałem jak najszybciej powrócić do pełni sił i dalej kontynuować swoją pracę nad sobą. Nie było mowy o zatrzymywaniu się w miejscu, pragnąłem jak najlepiej rozwinąć i zrobić to jak najszybciej. Miałem w tym pewny interes, muszę kogoś pokonać.
- To nie jest żadne alibi, tylko taka jest prawda. Poza tym nie powinieneś interesować się moimi sprawami. - Byłem stale niedostępny dla wszystkich. Moja postawa nie była spowodowana zdenerwowaniem, czy brakiem zaufania. Po prostu już taki jestem. Kiedy mówił dalej powiedział dziwne słowo, które pierwszy raz usłyszałem. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, którego i tak nie mógł zauważyć, ponieważ siedziałem do niego plecami. Mógł domyślić się jedynie po tym, kiedy cicho hihnąłem pod nosem.
- Hah, ''naszprycują'', dobre słowo. - Lekko mnie rozbawił, ale nie na długo. Po chwili na mojej twarzy znów wróciła powaga, kiedy odwróciłem się w jego stronę.
- Tak w ogóle... co to jest ten Palixados? Pierwszy raz słyszę tą nazwę. - Zastanawiało mnie, co to za substancja, której tak się jej tutaj obawiają. Nigdy o niej nie słyszałem. Interesowało mnie, co ona takiego robi. Po chwili wstałem i podszedłem do leżącego zakładając swoje ręce na klatce piersiowej w swoją charakterystyczną pozę.
- W przeciwieństwie do ciebie ja nie jestem ćpunem, ani niczego nie brałem. Jestem czysty. Mogą sobie robić różne badania, jakie chcą, jeśli chcą marnować na nie swój czas. Nie wiem, jaki mają w tym interes, aby mnie wrabiać w ćpanie, ale ja na to nie pozwolę. Ja chcę tylko wrócić do zdrowia. - Powiedziałem mu wszystko, co myślałem o tej całej, żałosnej sytuacji. Czułem się tutaj dziwnie i szybko chciałem już opuścić to miejsce. Stałem obok drugiego pacjenta niecierpliwie oczekując na lekarza.


OOC:
10% regeneracja HP
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Sob Sty 28, 2017 7:46 pm
- Ok, ok, nie wnikam. – odpowiedział saiyanin, podnosząc obie dłonie w geście obronnym. Ton Kurisu nie był zbyt przyjacielski, a obandażowanego chłopaka wcale nie interesowało jego życie osobiste na tyle, żeby bardziej dopytywać. Łypnął tylko na niego wzrokiem, bo jego zachowanie sugerowało, że jednak ma coś do ukrycia, tym bardziej, że temu usilnie zaprzecza i unika pytań. Uśmiechnął się jednak lekko, słysząc krótki chichot. Wprawdzie w pierwszej reakcji miał zamiar nic mu nie mówić, skoro jest taki zamknięty w sobie, ale ten śmiech jakoś przełamał lody.- Wiesz co, nie wiem, co robi ten Palidox, ale gadałem z tamtym kolesiem i on twierdzi, że wywołuje silne bóle i halucynacje. I że niby tak chcą od niego wyciągnąć informacje, skąd bierze dragi. Ale wiesz, nie znam gościa. Nie wiem, czy on sam nie ma nierówno pod sufitem. Nie wyglądał na zbyt zrównoważonego. A ta pielęgniarka, swoją drogą niezła dziunia, mówiła, że ten lek to tylko wspomaga detoks.

Kiedy Kurisu wstał i podszedł do drugiego chłopaka, ten lekko się wzburzył i usiadł na łóżku.

- Słuchaj, koleś, kto ci powiedział, że niby jestem ćpunem? Licz się ze słowami, dobra?

Nagle drzwi do Sali otworzyły się z hukiem, uderzając o ścianę. Wszedł umięśniony salowy. Stanął w drzwiach.

- Następny! – warknął, rozejrzał się po Sali, a gdy nie znalazł w niej pielęgniarki, spojrzał na swoja listę – K… u… r… - zaczął literować, najwyraźniej nie czytał zbyt płynnie. – A dupa! – zniecierpliwił się, zgniótł kartkę, odgryzł jej kawałek, a resztę rzucił za siebie. – Ty!- wskazał na Kurisu palcem, wypluwając przy tym odgryziony kawałek papieru. – Chodź no tu. – zaczął zbliżać się do chłopaka, stawiając twarde kroki. Najwidoczniej chciał go unieruchomić i zaprowadzić do lekarza tak samo, jak poprzedniego pacjenta.
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Pokoje szpitalne - Page 4 9tkhzk800/800Pokoje szpitalne - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Pokoje szpitalne - Page 4 Left_bar_bleue0/0Pokoje szpitalne - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Sob Sty 28, 2017 8:56 pm
Zacząłem z uwagą słuchać o tym dziwnym środku nazywanym Palixadosem. Hmm... niedobrze. Jeśli mi go wczepią znowu będę się męczyć z okropnym bólem, a w dodatku te halucynacje... to nie brzmiało dobrze. Nie obawiałem się tego, że zacznę paplać pod wpływem tego środku, raczej chodziło i o kwestię samopoczucia. Już dosyć się nacierpiałem przez ostatnie chwile, zresztą dalej mnie wszystko boli. Jeśli mi go wczepią będę musiał już jakoś się z tym przemęczyć i przez to przejść, choć sama myśl i świadomość tego wywoływała u mnie niechęć.
- Rzeczywiście wyglądał na jakiegoś nienormalnego. - Po chwili dodałem jeszcze od siebie. - Lekarze zawsze tak mówią, żeby nie wzbudzać paniki czy innych emocji u pacjenta, aby nie bronił się przed podaniem leku, co nie zawsze jest prawdą. Pomyśl - dlaczego przed ukłuciem igłą zawsze tłumaczą, że to jest niczym ukąszenie komara? -

Rozmawialiśmy dalej, kiedy nagle wzburzył się i naskoczył na moje ego. Zrobiłem krzywą minę i po chwili odezwałem się do niego.
- No w sumie to nie wiem, jak tutaj trafiłeś, ani co tutaj robisz, ale tamten szajbus wywarł na mnie takie wrażenie, że jestem w jakimś nienormalnym miejscu. - Po chwili ciszy dodałem jeszcze od siebie. - Wyciągnąłem zbyt pochopne wnioski, ale to wcale nie oznacza, że to miejsce jest przeznaczone dla mnie. - Jego złość nie wywarła na mnie żadnych wrażeń. Spoglądałem na niego obojętnym wzrokiem. Zbyt szybko wyciągnąłem pochopne wnioski, przez co nasunąłem błędne informacje. Nie zamierzałem go za to przepraszać, wolałem to zapamiętać, aby więcej nie popełnić tego samego błędu.

Kiedy usłyszałem huk drzwi uderzających o ścianę mój wzrok od razu skupił się na wejściu do sali. Przez wejście przyszedł po mnie wysoki dryblas, który nawet nie potrafił przeczytać mojego imienia. Sytuacja sprawiła, że w umyśle śmiałem się z tego imbecyla, zaś na zewnątrz trzymałem powagę. Wiedziałem, że takie rzeczy potrafią zezłościć takich, jak on, lecz nie zamierzałem tego robić, co najwyżej nie w tej chwili, gdy byłem tak osłabiony fizycznie i mentalnie. Kazał mi podejść, zaś sam zaczął iść w moją stronę stawiając twarde kroki. Czyżby teraz moja kolej do doktorka? Dobrze wiedziałem, że nie mam się czego obawiać. Już zdążyłem się przekonać, że wielkie mięśnie wcale nie oznaczają dużej siły, natomiast nie zamierzałem również szarpać się z nim. Podszedłem do niego bliżej. Najwyraźniej chciał mnie unieruchomić, jak tamtego wariata i zaprowadzić mnie gdzieś. Czas na mnie. Spojrzałem się na szpitalnego pachołka krzywo i z niechęcią na twarzy.
- Eh? Czy zapinanie mnie jest konieczne? Nie zamierzam rzucać się jak tamten dziwak, czy stawiać wam opór. Zresztą to ja sam do was tutaj przyszedłem. - Patrzyłem się na niego żałosną miną, po chwili ciszy dodałem jeszcze od siebie. - No cóż... jeśli takie są procedury, no to trudno. - Stanąłem tak, aby nie utrudniać pracy szpitalnemu i robiłem to, co musiałem robić.


OOC:
Regeneracja HP 10%
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Sob Sty 28, 2017 9:54 pm
Dryblas nie zamierzał się patyczkować.

- Dobra, dobra, mądralo. – po czym złapał potulnego Kurisu za fraki i bez zapinania i kneblowania wyprowadził na korytarz. Szli kawałek dalej, aż w końcu zatrzymali się przy dwóch mężczyznach w kitlach lekarskich. Jeden był nameczaninem, a drugi najwyraźniej halfem.

- Wspaniałe wieści, doktorze. – powiedział matowym głosem nameczanin. Nie dało się w im wyczuć ani krztyny entuzjazmu. –Czekamy więc z… - szukał słowa – ...niecierpliwością. – zakończył.

- Najważniejszy jest słuszny cel, doktorze. – odpowiedział mu Half.

- O, kolejny pacjent. Zapraszam do gabinetu. – przepuścił salowego i Kurisu do środka. – Wybaczy Pan, doktorze, ale obowiązki wzywają. – rzekł, po czym sam wszedł do środka i zatrzasnął drzwi. – Dupek. – syknął, nie mogąc się powstrzymać. – Możesz iść, Arnoldzie.

Salowy opuścił pomieszczenie, a lekarz usiadł przy komputerze. W tym momencie Kurisu mógł lepiej mu się przyjrzeć. Był to już stary mężczyzna. Miał wprawdzie pomarszczoną twarz, a na rękach widać było odstające żyły, a jednak biła od niego jeszcze trzeźwość umysłu.

- Kolejny na detoks tak? – spytał się Kurisu dosyć oschłym tonem.
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Pokoje szpitalne - Page 4 9tkhzk800/800Pokoje szpitalne - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Pokoje szpitalne - Page 4 Left_bar_bleue0/0Pokoje szpitalne - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Sob Sty 28, 2017 10:57 pm
Dryblas złapał mnie za ramię i zaczął prowadzić przez długi korytarz.
- Spokojnie, przestań mnie popychać. Mam świeże szwy. - Rzuciłem oburzony do dryblasa, kiedy popychał mnie do przodu, gdy mój krok zwalniał. Szliśmy przez pewien czas, aż dotarliśmy do dwojga osób, prawdopodobnie lekarzy. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to to, że jeden z nich był nameczaninem.
- N-nameczanin? - Zająknąłem się wyduszając z siebie i zatrzymując się spojrzałem się na niego z zadziwieniem. Co prawda, wcześniej na zajęciach w akademii widziałem na slajdach przedstawicieli tej rasy, ale to coś innego, niż zobaczyć takiego na własne oczy. Obejrzałem go całego od góry do dołu wzrokiem, to ciekawe. Przedstawiciele tej rasy wyglądają zupełnie inaczej, niż inne formy życia. Kiedy rozmyślałem tak sobie dryblas pchnął mnie do przodu za ramię, abym się nie ociągał.

Z tego, co mi mówiono byłem nastawiony na sympatyczne powitanie ze strony nameczanina, lecz stało się trochę inaczej. Zdziwiłem się, gdy nie można było znaleźć w jego wymowie ani szczypty entuzjazmu. O co chodzi? Może jest zmęczony, albo smutny? To już nie moja sprawa. Drugi lekarz był half-saiyaninem. Odbył się krótki dialog lekarzy, w którym nawet nie rozumiałem, o co im chodziło. Stając obok drzwi i otworzył je wysuwając rękę, następnie gestem i słowem wprosił mnie do środka, tak więc wszedłem. Zamykając drzwi rzucił obrażającym słowem w stronę swojego kolegi z pracy, kiedy ten nie mógł już go usłyszeć. Wypraszając z pokoju Arnolda zasiadł za biurkiem do komputera. Przyjrzałem mu się dokładnie jeszcze raz, kiedy stukał coś na klawiaturze. W pokoju panowała cisza, którą nieco zagłuszało stukanie przycisków w klawiaturze, wtedy po chwili padło pytanie w moją stronę.

- Tak... to znaczy nie! To znaczy... - Pogubiłem się już sam, po co ja tutaj jestem. Przyszedłem po jedno, a robię tutaj kompletnie co innego, niż powinienem. Lekarz też nie wie, po co tutaj przyszedłem? - Nie wiesz, po co mnie tutaj przyprowadzono? - Zacząłem zastanawiać się. Może to byłaby okazja na to, aby skłamać? Po krótszej myśli doszedłem do wniosku, że lepiej nie, ponieważ znając moje szczęście byłbym potem w jeszcze większej dupie, niż jestem teraz.
- W zasadzie, to przyszedłem tutaj, ponieważ byłem ciężko ranny, gdzie rany odniosłem podczas walki. Myślałem, że mi pomożecie, a tym czasem szlajam się po toksykologii bez celu, bo uznaliście, że ćpałem... - Mówiąc stopniowo wzrastało moje zdenerwowanie, aż w końcu zamknąłem się odwracając głowę na bok i zamykając oczy, aby uspokoić się. Nerwy na nic tutaj nie zdadzą się, mogą jeszcze pogorszyć sytuację, w której się znajduję. Po chwili ciszy i uspokajania się znów zwróciłem swój wzrok w stronę lekarza i odniosłem się do niego już spokojniejszym tonem z zapytaniem.
- Macie chociaż już jakieś wyniki badań? - Oczekiwałem... w zasadzie już sam nawet nie wiedziałem na co. Czas tutaj strasznie mi się dłużył. Miałem już dosyć siedzenia tutaj. Ciągle czekam na coś, co wyciągnie mnie stąd, a nie zastanawiałem się, na co tak naprawdę czekałem. Nie wiem, co mnie teraz czeka. Oby lekarz miał jakieś dobre nowiny. Chociaż tylko tyle... Od dawna nie spotkało mnie nic miłego, więc cicho liczyłem przynajmniej na to.


OOC:
Regeneracja HP 10%
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Nie Sty 29, 2017 11:01 am
Nameczanin rzucił Kurisu krótkie spojrzenie, kiedy ten nie mógł się zdecydować, czy powinien iść na detoks. Po dłuższym wyjaśnieniu powiedział jednak:

- Aaa, już wiem. To Pana przyjęto w nocy. - pisał coś na klawiaturze. – Mhmm, mhmm... – mruczał chwilę, czytając dane z komputera. – Są wyniki. – powiedział w końcu. - I jest Pan czysty. – rzekł stanowczo.

Wstał z krzesła, wyciągnął z szafki aparat do mierzenia ciśnienia. Podszedł do Kurisu i wykonał badanie. Rozszerzył też jego powieki i poświecił w oczy latarką.

- Mhmm. – mruknął, patrząc na wynik.

Ponownie usiadł na krześle. Zapisał wyniki w komputerze.

- Panie Kurisu. – zaczął, patrząc się dalej na komputer. Po chwili jednak skierował się w stronę saiyanina. Ręce złożył na biurku. Miał poważną minę i bezemocjonalny ton głosu. – Jest Pan zdrowy. A przynajmniej na takiego Pan dzisiaj wygląda. Wyniki piorwszorzędne. – postukał palcami po blacie biurka. -  Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie zwrócił na pewne sprawy uwagi. Znaleziono Pana w drgawkach, krzyczącego i mdlejącego. Lekarz z nocnej zmiany obawiał się o stan agonalny i w pierwszej kolejności przypuścił zarzycie narkotyków. Podano Panu leki pobudzające i został Pan podpięty do aparatury. Miał Pan rozszerzone źrenice, przekrwione oczy, a przez noc pielęgniarka zauważyła niepokój. – zamilkł i obserwował reakcje Kurisu na te słowa. – A dzisiaj budzi się Pan w doskonałym stanie, wyniki w normie. Chyba coś tu nie gra, nie sądzi Pan? – lekarz zwinął usta w trąbkę. – Powinieniem skierować Pana na dalsze badania. Pańska szczerość byłba bardzo pomocna w diagnozie. Bo... – popatrzył na formularz w komputerze, który wypełniała pielęgniarka. – „wybuch gniewu oraz osłabienie organizmu spowodowane przez walkę”, jak to Pan powiedział, generalnie nie daje takich objawów. – nameczanim westchnął. – Niemniej jednak nie ukrywam, że nie jestem nadgorliwcem i nie czuję się w obowiązku leczyć Pana na siłę, jak to często praktykuje się na Vegecie. Procedury nakazują mi wysłać Pana jeszcze na badanie psychiatryczne w celu wykluczenia zaburzeń na tle psychologicznym. – nameczanim robił co jakiś czas krótkie przerwy. – Uprzedzam Pana jednak, że stan medycyny na Vegecie nie jest na najwyższym poziomie, a wszyscy lekarze zatrudnieni w pionie psychiatrycznym to radykalni saiyanie. Stawia się tu nacisk wyłącznie na taką medycynę, która może wspomóc wojowników w walce, na przykład szybka regeneracja, wzmocnienie, odporność na przeciążenia... Psychiatria to raczej alternatywa dla więzienia. Zapewne postawią Panu diagnozę od razu, a potem zaczną dopisywać do niej teorię, grzebiąć w Pańskiej przeszłości i tak dalej. – podrapał się po szyi. – Więc albo zna Pan kogoś wpływowego, kto Pana stad wyciągnie, albo może Pan liczyc na swoje szczęście albo będzie Pan doskonałym obiektem eksperymentów psychiatrycznych. Tym bardziej, że... – spojrzał jeszcze raz na formularz. – Jest Pan tylko kadetem i nawet nie ma nazwiska.- nameczanin zmarszczył usta. Wydawał się naprawdę przejęty zaistniałą sytuacją. – Tak jak mówiłem, nie jestem nadgorliwcem i mogę Pana wypisać nawet od ręki. Mógłbym wpisać Panu w akta, że miał Pan jakąś substancję chemiczną w organiźmie, że podałem Panu Palixados. Będzie Pan miał smród w aktach, ale zawsze to lepsze niż wylądować u tych konowałów z psychiatrii. – znów westchnął – Tylko, że to dla mnie zawsze pewne ryzyko. Gdyby takie praktyki wyszły na jaw, to ... niech mi Pan wierzy, Saiyanie by się ze mną nie cackali. Już nie raz chcieli mnie powiesić, jeszcze za czasów tego drugiego króla, tego ohydnego tyrana. Więc...- spojrzał Kurisu prosto w oczy. – musiałby mi Pan wyświadczyć przysługę.
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Pokoje szpitalne - Page 4 9tkhzk800/800Pokoje szpitalne - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Pokoje szpitalne - Page 4 Left_bar_bleue0/0Pokoje szpitalne - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Nie Sty 29, 2017 12:29 pm
Kiedy sytuacja się wyjaśniła z uwagą słuchałem, co lekarz miał mi do powiedzenia. Stanąłem naprzeciwko niego zakładając ręce na klatce piersiowej przechodząc do swojej charakterystycznej, zamkniętej pozy. Poszukał przez chwilę coś w komputerze i za chwilę zaczął mówić.

Poczułem ulgę, gdy usłyszałem, że jestem zdrowy i czysty, ale to nie było wszystko, co lekarz ma mi do powiedzenia. W środku cieszyłem się z dobrej nowiny, ale nie na aż tak tyle, aby było to widać z zewnątrz, ponieważ moje pesymistyczne nastawienie sugerowało, że zaraz zaczną się te złe wiadomości. I tak, jak moje założenia się pojawiły, tak okazały się być prawdą. Lekarz zauważył, że było ze mną coś nie tak, i że to nie było spowodowane odniesionymi ranami podczas walki. Aż tak się rzucałem? - Pomyślałem sobie. W takim razie wcale się nie dziwię, że uznali, że jestem po jakiś środkach. Z mojej twarzy można było wyczytać wtedy wewnętrzne zamyślenie obecną sprawą oraz pełną powagę sytuacji.

Trochę mnie denerwowało, że wszyscy mówili tutaj do mnie na per ''Pan'', ale zapomniałem już, że to naturalne w takich miejscach, jak to. Byłem za bardzo oddalony od tej drugiej społeczności, a za bardzo wciągnąłem się w typowe zachowania saiyan w akademii.

Lekarz zarzucił mi, czy to nie jest dziwne, że pierwszego dnia trafiam tutaj w okropnym stanie, a następnego dnia budzę się cały zdrowy. Po krótkim namyśle odpowiedziałem mu.
- No... rzeczywiście nie wygląda to najlepiej. - Po chwili zaczął mówić dalej. Moja wymówka rzeczywiście była słaba i nie przekonująca. Powiedział, że powinien skierować mnie na dalsze badania na podłożu psychicznym, więc... skoro powinien, to znaczy, że nie chciałby tego robić?

- To oznacza, że...? - Dodałem od siebie w stronę lekarza, kiedy zaczął tłumaczyć dalej. Zaczął opowiadać o warunkach szpitali na Vegecie oraz o oddziale psychiatrycznym. Mówił to w taki sposób, że odniosłem wrażenie, że mówi o jakimś więzieniu, gdzie torturuje się saiyan, a nie o szpitalu. Stwierdził, że zamknęliby mnie tam, a następnie przeprowadzali własne badania na moim ciele i umyśle. To nie brzmiało zbyt dobrze. Zacząłem zastanawiać się. Cholera. Nie znam tutaj nikogo. W przeszłości nie miałem zbyt wielu styczności z innymi saiyanami. W tej chwili właśnie uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nie nie mam nikogo, na kim mógłbym polegać... no, prawie nikogo. Pozostaje jeszcze Noka, ale ona nie zapuszcza się nawet do miasta.

Kiedy powiedział, że może wypisać mnie od ręki, jakby nagle zapaliło się dla mnie światełko nadziei na to, że to już prawie koniec mojego pobytu tutaj. Zaczął tłumaczyć mi, co mógłby zrobić dla mojego dobra, a ja z jeszcze większym skupieniem słuchałem, co mówi. Zarzucił wtedy dla mnie pewną propozycję, a mianowicie przysługę, za przysługę. Robienie zamieszania w papierach wiązało się również z pewnym ryzykiem, o którym miałem pełną świadomość. Zacząłem zastanawiać się przez krótką chwilę łapiąc się ręką za podbródek, następnie stanąłem ponownie w swojej pozie.
- Rozumiem, z czym to się wiąże. Jeżeli byłaby taka możliwość, to zróbmy tak. W razie czego będę ciebie kryć i sprawiać wrażenie, jakby taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce. Oczywiście chodzi mi o to, co zostanie w aktach. Prawda pozostanie wyłącznie pomiędzy nami. Jeżeli chodzi o jakieś ryzyko ze strony saiyan to stanę w twojej obronie. Nikt ciebie nie dotknie, tylko musisz dać mi wtedy znać. - Zacząłem zastanawiać się przez chwilę jeszcze o tym układzie wahając się przed podjęciem ostatecznej decyzji, ale po krótkim namyśle i tak doszedłem do wniosku, że taka okazja na wyjście stąd nie może się zmarnować. - Niech będzie. Zróbmy tak. - Po chwili dodałem jeszcze od siebie. - A więc jaka to przysługa? - Cicho liczyłem na to, że nameczanin nie będzie oczekiwał ode mnie zbyt wiele, jak np. mojej wolności, czy czegoś bardziej wartościowszego. Nie miałem w zwyczaju rzucać swoich słów na wiatr, nawet, jeśli zostały one wypowiedziane pod wpływem emocji. Zawsze starałem się dotrzymać raz danego słowa, czy obietnicy. To szlifowało moją siłę, a zarazem sprawiało, że wyróżniałem się od innych, którzy jedno mówią, a drugie robią.


OOC:
Regeneracja HP 10% (Choć chyba powinienem wpisywać regenerację 15%, bo pokoje szpitalne są miejscem bezpiecznym? 0_o )
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Nie Sty 29, 2017 9:02 pm
Lekarz uśmiechnął się kącikiem ust, słysząc zapewnienia ze strony saiyana. Nie skrtykował jego słów jednak ani nie podziękował za zobowiązania. Zaczął pisać coś piórem na kartce papieru.

- Mów mi Paulus. – Nameczanin przedstawił się i przeszedł na 'ty' z Kurisu - Widziałeś tego lekarza na korytarzu? Halfa?– zaczął mówić, nie odrywając się od pisania.- Kończy on właśnie pisanie swojej pracy doktorskiej. Chciałbym, żebyś wykradł mu tę pracę i wszystko, co się z tym wiąże i przekazał do mnie. A kopie na jego dysku skasował.

Nameczanim skończyl pisać. Kartkę papieru zwieńczył swoim zamaszystym podpisem i przybił pieczątką. Po tym ponownie spojrzał na Kurisu, składając ręce na biurku.

- Przekażę ci jego dane i adres. Dokonaj tego tak, jak chcesz. Nie wnikam. Powiem ci wszystko, co wiem i pomogę na tyle, ile mogę. Nie obawiaj się też tego, jak zamaskuję twoje wyjście ze szpitala, to jest w mojej części umowy.

Paulus wstał z miejsca, podszedł do saiyanina i wyciągnął do niego rękę. Trzymał w niej kartkę papieru, która miała dać mu wolność. Glejt wypisujący ze szpitala...

- To jak, umowa stoi? – Nameczanin zapytał ostatni raz, patrząc Kurisu głęboko w oczy.

OCC: Jak weźmiesz papier, możesz wychodzić ze szpitala, ale ciąży na tobie to zobowiązanie. Dane tego lekarza dostaniesz na scouter w odpowiedniej porze. Najlepiej po twoim najbliższym treningu.
avatar
Kurisu
Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016


Identification Number
HP:
Pokoje szpitalne - Page 4 9tkhzk800/800Pokoje szpitalne - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Pokoje szpitalne - Page 4 Left_bar_bleue0/0Pokoje szpitalne - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Pon Sty 30, 2017 8:33 pm
Gdy nameczanin przedstawił mi swoje imię od razu poczułem się spokojniejszy, bo wiedziałem, że już raczej nie spotka mnie tutaj nic przykrego. Słuchałem, co miał mi do powiedzenia.

Zaproponował mi pewien układ. Mianowicie chciał, abym wykradł pracę doktorską konkurencyjnemu z nim lekarzowi, którego widziałem wcześniej tuż przy wejściu do tego gabinetu. W sumie to nic prostrzego. Moje umiejętności śledcze pomogłyby mi zrobić to w trymiga, tak więc nie widziałem w sumie żadnego powodu, aby tego nie robić. Zastanawiało mnie tylko co takiego tam jest napisane, że chce, abym mu to wykradł i dostarczył. Może zależał od tego ich awans wyżej? Nie wiem.

Nie widziałem powodu, aby nie pomagać nameczanowi. Zależała też od tego moja wolność, tak więc byłoby to dosyć korzystne posunięcie zważywszy na moją obecną sytuację. Wszystkie dane miały zostać przekazane mi za pewien czas. Tymczasem wypisując dla mnie papierek zapewniał mnie, abym nie martwił się niczym. To był chyba mój pierwszy taki układ, co sprawiało mi lekki dreszczyk adrenaliny.

Kiedy skończył podszedł do mnie trzymając w jednej ręce glejt przede mną. Wolnym ruchem wziąłem glejt do ręki, następnie składając go w pół schowałem do kieszeni. Na mojej twarzy pojawił się arogancki uśmieszek skierowany w stronę nameczanina.
- Miło robi się z tobą interesy, Paulus. - Powiedziałem do niego przyjaznym tonem. - A więc postanowione. Spodziewaj się niedługo prezentu ode mnie. - Powiedziałem do niego pół żartem, a pół serio kodując nieco, co chciałem mu przekazać. Kiedy słowna umowa została pomiędzy nami ustalona, postanowiłem, że już czas na mnie, tak więc zacząłem zmierzać w stronę wyjścia z gabinetu. Zanim jeszcze wyszedłem stąd zwróciłem się ostatni raz do Paulusa trzymając za klamkę zamkniętych drzwi i odwracając głowę bokiem w jego stronę ponownie z aroganckim uśmiechem.
- Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze się kiedyś zejdą. - Po czym opuściłem miejsce zamykając za sobą drzwi.

Zmierzając długim korytarzem zostałem zaczepiony przez jednego z ochroniarzy. Stanął przede mną wysuwając do przodu otwartą dłoń na znak, że mam się zatrzymać.
- Stać! A ty dokąd? Przejścia nie ma.
- Wychodzę stąd. - Odpowiedziałem mu spokojnie patrząc się na niego obojętną miną.
- A to niby pod jakim prawem?
- Pod takim, że mam przepustkę. - Odezwałem się już nieco agresywniej wyjmując kartkę z kieszeni, którą dostałem wcześniej od Paulusa, następnie przekazałem ją muskularnemu i wysokiemu pachołkowi.
- Hmmm, hmmm... - Próbował coś przeczytać z niej przekręcając kartkę na boki, ale jakby nie mógł tego zrobić. Nie miałem pojęcia, czy to było spowodowane tym, że ten również nie potrafi czytać, czy tym, że po prostu lekarz ma nieczytelne pismo. Po chwili wykrzesał coś z siebie zabierając karteczkę dla siebie.
- Dobra. Jest pieczątka - można iść. Obyś nie wracał tutaj szybko. - Powiedział troskliwie, następnie odsuwając się na bok zrobił przejście dalej. Szedłem dalej, było widać już wyjście ze szpitalnego, akademickiego bloku.

Po opuszczeniu szpitala zacząłem kierować się prosto przed plac akademii. Trochę się tutaj działo, muszę się jakoś wyżyć. Muszę też sprawdzić, jak z moją kondycją i siłami. Niby nie powróciłem jeszcze całkowicie do zdrowia, ale to wcale nie oznacza, że mam się zatrzymywać w miejscu przez taką błahostkę. Poza tym mam pewną sprawę do załatwienia - muszę naprawić coś, co zepsułem jakiś czas temu. To czas na dalsze samodoskonalenie się, nauczenia podstawowych technik walki, a przede wszystkim latania, przez którego brak mogłem zginąć. Nie ma na co czekać i należy jak najszybciej zabrać się za naukę. Im szybciej - tym lepiej.


OOC:
Regeneracja HP 10%
Wychodzę ze szpitala w samych spodniach, pasie i butach. Resztę mam dalej obandażowaną.
Przyjmuję umowę nameczanina i niedługo się z niej wywiążę.
Zt>do plac przed akademią
Sponsored content

Pokoje szpitalne - Page 4 Empty Re: Pokoje szpitalne

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito