Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Dżungla

+11
Red
Kuro
April
Hikaru
Rikimaru
Kanade
Xanas
NPC
Ósemka
Khepri
NPC.
15 posters
Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Dżungla - Page 4 Empty Dżungla

Wto Sie 26, 2014 11:19 pm
First topic message reminder :

Dżungla - Page 4 300px-Triceratops_Jungle
Dżungla nieprzebyta przez żadnego człowieka, przynajmniej cywilizowanego. Dziwi to tym bardziej, że znajduje się praktycznie rzut kamieniem od miasta tak dużego ja West City. Obfituje w zwierzęta i różnej maści rośliny, od leczniczych po zabójczo trujące. O niezmienność tego terenu pieczołowicie dbają mieszkańcy małej wioski w samym sercu tej gęstwiny i kilku innych, otaczających. Mieszkańcy tej pierwszej bardziej, niż czegokolwiek nie lubią obcych na swoim terenie, do tego stopnia, że mało kto się tutaj kręci, a ci, którzy mają dość odwagi by tu dotrzeć, znikają w tajemniczych okolicznościach. Podobno w tych lasach mieszka pradawna i bardzo silna magia, jej świadectwem ma być cicha melodia, słyszalna w najcichsze noce...

Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Pon Paź 10, 2016 4:44 pm
Słyszała jakieś mocne zmagania się Raziela z czymś, gdy chciała się już odwrócić by na niego nawrzeszczeć, że po cholerę się rusza skoro jest ranny, oraz powyzywać go od głupków trochę, zauważyła, że ten był już przy niej. Zdążyła tylko otworzyć szerzej oczy. Zupełnie ją sparaliżował gest saiyanina, dlatego nie poruszyła się nawet na chwilę, ani nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Dodatkowo jego słowa sprawiły, że dziewczyna momentalnie zalała się na twarzy rumieńcem... nie, burakiem. Cała jej twarz była czerwona, jakby miała wysoką gorączkę. W sumie to i pewnie temperatura jej ciała się zwiększyła w takiej sytuacji, a pod kopułą stworzyło ciśnienie.
Kłamie! Na pewno kłamał! Przecież i tak miał tutaj przylecieć, tylko pod jej nadzorem by móc odczynić czar Rukeia i znów być facetem... ale skoro już nim jest... nie ważne, kłamca!
___ - G-g-g-g-g-głupek! - krzyknęła nagle, gdy mogła już wziąć jakiś wdech w płuca. Odepchnęła od siebie mężczyznę, uderzając chyba łokciem w brzuch, choć sam prawie już opadał. Dziewczyna odsunęła się jak skrzywdzony psiak, spuszczając wzrok w dół. Zasłoniła twarz bujnymi włosami, by jej nie widział w takim stanie. Jeszcze sobie pomyśli, by sobie później żarty z niej postroić - Kłamca... - wydusiła z siebie jeszcze i spojrzała ukradkiem na Raziela, który od tego wysiłku chyba poczuł się gorzej. Dziewczyna szybkim i chyba obrażonym krokiem poczłapała w kierunku kapsuły mężczyzny. Gdy do niej dotarła, zaczęła ją przeszukiwać. Na podłożu leżała nie użyta strzykawka oraz jakaś marna apteczka pierwszej pomocy. Powinno to wystarczyć jak na początek.
Wróciła do niego i nakazała mu leżeć. Zawartość strzykawki - która chyba miała zostać przez Niego użyta, ale z jakichś powodów nie została - wstrzyknęła w ramię mężczyzny, zapewne to był lek, coś takiego nie raz widywała. Wacik nasączyła płynem dezynfekującym i zaczęła nim dotykać ran mężczyzny. Te bardziej krwawe, po wyczyszczeniu obwiązała bandażem, oraz ostatnimi kawałkami jego górnej części stroju.
___ - Mam nadzieję, że masz zapasowy kostium. - mruknęła. Nie żeby się martwiła... giń...
Przesłała mu również kolejną dawkę swojej energii życiowej. Sama od tego poczuła się słabiej, dlatego człapnęła zmęczona obok. - To powinno pomóc, zdrzemnij się, zamknij oczy, czy coś. - odwróciła głowę znów się rumieniąc na sytuację sprzed chwili. Jak śmiał ją dotknąć - Nie odejdę stąd dopóki nie osiągnę drugiego poziomu.

OOC
Przekazuję 5000HP, dochodzi do Ciebie 2500.
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013


Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk750/750Dżungla - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Pon Paź 10, 2016 9:19 pm
Takiego gestu na bank się nie spodziewała. Na dodatek nie ze strony Raziela. No on też się nie spodziewał, że osobą, która będzie go ratować, będzie właśnie Kisa. Ogólnie obydwoje zachowywali się dziwnie i o ile u Raza można to wytłumaczyć poprzez ciężkie rany, to u Kisy już raczej nie. No, ale było to nawet przyjemne. Do czasu kiedy ciemnowłosa nie potraktowała rannego łokciem w brzuch. Całe szczęście, że ten już opadał, wiec siła ciosu nie była aż tak szkodliwa. I tak spieprzył tym, że wykonywał takie akcje z takimi ranami. Matka i ojciec dali by mu do wiwatu. Przegrał z demonem, a na dodatek nie szanuje swoich ran. Świetnie Raziel, świetnie. Po prostu pogratulować. No, ale trzeba było przyznać, że Kisa była nawet urocza z tym kolorem twarzy. Chyba też nie uwierzyła w to co powiedział Raz, ale nie miał jej tego za złe. Przecież co mógł tu tutaj robić? Saiyanka poszła gdzieś, a Natto leżał na trawie, gdzie strumyk płynął z wolna, a wokół szumiał las. Obok rosła stokrotka, a na górze śpiewał ptak. Ślicznie tu nawet było i Raz nawet by się zachwycił, gdyby nie to, że go wszystko tak kurewsko bolało. Po kilku minutach tego wrastania w glebę wróciła Kisa, która krótkimi żołnierskimi słowami wytłumaczyła mu dlaczego ma się teraz nie ruszać. Kiedy lekarstwo dostało się do jego żył poczuł się znacznie lepiej. Teraz jego szanse na przeżycie wzrosną. Kisa zajęła się jego ranami z dużą starannością i niepodobną do niej delikatnością. Czyżby drugie oblicze?
- Mam. – powiedział i uśmiechnął się błogo. Jej energia połączona z lekiem naprawdę pomagały. Skąd takie zachowanie? – Mam też dla ciebie pancerz. Choć widzę, że ktoś ci zafundował nowe ciuchy. Do czego cię potrzebowali? Zrobił ci coś ten Hikaru? Jak go znajdę to z nim pogadał. – powiedział Raziel i zamilknął słuchając Kisy. Ach tak.
- Mówiłem, że mogę ci z tym pomóc. Ale nie chciałaś czekać. – powiedział lekko przymykając oczy. – SSJ2 jest bardzo obciążające. Jednak jeśli rzeczywiście go potrzebujesz to musisz zdać sobie sprawę z tego, że może wiązać się ze stratą czegoś. Nic nie jest za darmo Kisa. Nic.
Anonymous
Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Wto Paź 11, 2016 8:11 pm
___ - Nie, tylko mnie tu teleportował i sobie poszedł. Niezbyt rozmowny typ. Co do ciuchów, pancerz wezmę, przyda się do treningów. - podrapała się w tyle głowy. Jakoś nigdy nie była chyba, aż tak bardzo rozgadana. Zazwyczaj odbąkiwała coś tylko i to była z nią rozmowa.
___ - Nie pomożesz. - pokręciła głową. - Jestem... jestem troszeczkę inna niż Ty... nie, bardzo inna. - westchnęła ciężko - Nie jestem saiyaninem, nie takim jak Ty, czy cała reszta na Vegecie. - zrobiła dłuższą pauzę, a na twarzy pojawił się grymas, jakby cytrynę zjadła. Sięgnęła do tyłu, wyciągnęła spod gatek kombinezonu zwiniętą karteczkę*, która przeżyła chyba już wiele - Masz. Chciałam Ci to dać wcześniej. - położyła papier obok Raziela i odeszła kawałek, tak jakby chciała ewentualnie mieć szansę po tym wszystkim uciec, jakby saiyanin zachciał ją zaciukać za to, kim jest, czy też za zdradę Vegety. Nah.
___ - Red o wszystkim wiedział, dlatego chce mi pomóc. - dodała - Jeśli zerwę pakt, zginę. Dlatego muszę być przy Nim. Jestem w stanie osiągnąć poziom drugi bez utraty kogoś mi bliskiego. Jakby nie patrzeć, nikogo nie mam... - zacisnęła pięści. Zapewne gdyby Raz umarł, Kisa by się wściekła, ale czy ta wściekłość, byłaby na tyle silna i mocna, by transformować się poziom wyżej? Od samego początku trzyma się od mężczyzny z daleka, nigdy niczego o sobie nie powiedziała, nawet o tym, jaki kolor najbardziej lubi, albo potrawkę. Zawsze milczała, była zdystansowana, furczała i warczała.
Zerknęła na mężczyznę kątem oka. Zastanawiała się jaka będzie jego reakcja na to, że jego podwładna jest eksperymentem, który ma dopiero dwa i pół roku. Stwierdziła, że to będzie najlepszy moment na ujawnienie się, jest ledwo żywy, nie będzie miał siły za nią biegać jakby coś. Zawsze jej wmawiano, że nie powinna się przyznawać jawnie do tego kim jest, bo nigdy nie zostanie zaakceptowana, stąd też jej dystans do wszystkich oraz ciągłe obawy o odrzucenie.
Nagle, jej ciało rozbłysło jasnym światłem. Lekko zdezorientowana dziewczyna spojrzała na swoje ręce, które... zaczęły maleć, tak jak i ona sama. Zawirowało jej w głowie oraz żołądku, czuła jakby miała zaraz zwrócić wczorajszą kolację. Nieprzyjemne uczucie zniknęło wraz z światłem otaczającym dziewczynę. Gdy zniknęło, ukazało Kisę, dawną, niską dziewuchę o lekko spłaszczonym biuście, choć chyba był większy niż przedtem.
Najwyraźniej... czarne motyle z KI Red'a zniwelowały magię Rukeia. Fajnie znów być we własnym ciele, ale nawet jakby została w tym starym, to by się nic wielkiego nie stało.

OOC
*Tu jest post z treścią karteczki https://dbng.forumpl.net/t1167-kwatera-raziela-natto#20130

Jam
Jest
Ksisica, znów.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk750/750Dżungla - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sro Paź 12, 2016 9:49 pm
- Przynajmniej tyle. Ale i tak utnę sobie z nim pogawędkę. – powiedział Raziel podnosząc się lekko na łokciach. Zaczynał się czuć lepiej, więc już raczej nie musiał leżeć na trawce, choć i tak trochę potrwa zanim w ogóle rozpocznie cięższe treningi. Załatwił go ten demon, ale popełnił ten sam błąd co Raziel miesiące temu. Nie dobił go, choć w tym wypadku Dragot nie miał okazji. Następnym jednak razem Zahne upewni się, że już nie spotka go. Nie będzie to zemsta, gdyż Raziel nie nienawidził demona. Po prostu go irytował. Jak pluskwa, lub upierdliwy kundel. A takie rzeczy się likwiduje. Pokazał mu już swój pełny potencjał, lecz nawet nie wie co Natto ma jeszcze w rękawie. Prawdziwa moc dopiero czeka na uwolnienie i Zahne się upewni, że będzie na czym ją wykorzystać. Teraz jednak nie musiał myśleć o tym gnojku. Dostał tą swoją zemstę i niech się cieszy jak tak mu bardzo ego podbudowało.
- O czym ty mówisz? – zapytał Zahne patrząc na Kisę. Zachowywał się inaczej. Coś jej leżało na sercu i chyba próbowała to powiedzieć, ale było to ciężkie. Zrobiła tą swoją normalną minę i wyciągnęła ze spodni jakąś kartkę. Chyba była ważna, gdyż dziewczyna by jej nie ukrywała. Chwila, czy to nie jest ten papier, który upuściła wtedy u Reda? Być może, lecz co tam było, że Kisa tak się tego obawiała? Saiyanin wziął kartkę do ręki i zaczął czytać, a w międzyczasie panna Dragon mówiła mu o Redzie. Klon? Inżynieria genetyczna? Eksperymenty? Wszystko za panowania Zella. Chciał mieć psychol bandę posłusznych piesków? Jakby już jego elita nie wystarczyła. Raz skończył czytać i zastanawiał się chwilę. W tej chwili Kisa przeszła bolesną, ale powrotną przemianę do własnego ciała. Czyli i u niej magia Rukeia przestała działać. Książę podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na dziewczynę dokładnie. Zacisnął dłoń na kartce, a ta spłonęła. Brak dowodów to najlepsza obrona.
- Nikt się o tym nie może dowiedzieć. Jesteś Saiyanką i tak pozostaje. – powiedział spokojnie Raz. Nie obchodziło go, że dziewczyna ma raptem trzy lata, choć wredna była jak stare babsko. Każdy ma jakieś sekrety. – Poznałem cię jako taką osobę i żadna karteczka tego nie zmienia. Co z tego, że jesteś klonem. Masz uczucia, cele i własną osobowość. Nie daj sobie wmówić, że jesteś gorsza.
Raziel stał się bardzo milutki i troskliwy. Czyżby dorastał do roli, którą miał pełnić w przyszłości, a może zwyczajnie taki był, bo chodziło o kogoś na kim mu zależało? Nie wiadomo. Wiadomym jest, że dziewczyny nie da skrzywdzić.
- To co teraz? – zapytał. Jego planem było odnalezienie Kisy, ale to już można wymazać. Musiał jeszcze dojść do siebie, ale z tym problemu nie powinno być większego. Wystarczą mu leki i dobre żarcie.

OOC:
10% Regeneracji HP i KI
Anonymous
Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Pią Paź 14, 2016 6:59 pm
Wykonała kilka ciosów skierowanych w powietrze. Świetnie, wróciła jej dawna zwinność, jakoś nie mogła się przyzwyczaić do tych paru kilogramów więcej. Woli swoje, czterdzieści cztery i ani grama więcej. To daje jej na szybkości.
Raziel przeczytał to, co zawierała karteczka od Kisy, po czym jakby zaczął się zastanawiać. Bicie jej serca przyspieszyło się, gdy zobaczyła, jak ten spala papier. Zamienił się w pył, pozostawił tylko po sobie to dziwne zamieszanie na twarzy saiyanki. Nie była  zła za zniszczenie dowodu, raczej trzymała go tylko na taką okazję, by pokazać Razielowi. Od dawna czuła, że powinna się była przyznać do tego kim jest,  choćby dla ulżenia swojej własnej duszy. Także istnienie papierka zaraz po przeczytaniu go przez saiyanina było zbędne i obojętne czarnowłosej.
Wysłuchała jego słów, spuściła głowę, chowając twarz.
___ - Nie mówiłam, że jestem gorsza. Jestem lepsza od was wszystkich. - i tutaj dało się dostrzec w niej tą starą, wredną jak kot srający obok kuwety, Kisę.  Zarumieniła się na ryjku po chwili - N-nie myśl sobie, że sobie zaplusowałeś u mnie cz-czy coś... g-głupku! - jakoś jej ulżyło. Obawiała się odrzucenia, takiego, jakie jej wpajano przez cały pobyt w laboratorium, a tu proszę, okazało się to kłamstwem... trzy razy! Red, April, a teraz Raziel - przyjęli to ze spokojem. No, może jeszcze można doliczyć matkę tamtej Kisy, ale ona od początku była w to wmieszana.
___ - Jak to co? Nie zabiorę Cię do Red'a, gdy krwawisz. Nie chcesz chyba, by powtórzyła się sytuacja z wczoraj, gdy ten wpadł w szał. Dopóki nie zasklepią Ci się wszystkie rany, nie podchodzisz do Niego. Ty leżysz, ja trenuję. Znajdę może jakieś śniadanie. - spojrzała na niego z lekkim gniewem w oczach. Jeszcze by się pchał gdzieś iść teraz, jeszcze co. - Chcesz znaleźć jakichś ziemian? Może Cię uleczą, chyba mają maszyny leczące, czy coś, prawda? - zaczęła się rozglądać dodatkowym zmysłem. Niedaleko stąd wyczuwała małe skupisko bardzo słabych KI, zapewne to była swojego rodzaju osada ziemian. Jeżeli posiadają jakieś umiejętności leczące, dobra ich, a jeśli nie... dupa blada. Pozostaje czekać, aż organizm Raziela sam się uleczy. Są w końcu saiyaninami, szybko wracają do zdrowia.

OOC
Trening sztart
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk750/750Dżungla - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sob Paź 15, 2016 9:08 pm
Wszystko na tą chwilę zostało powiedziane. Kartka spłonęła, a wraz z nią niewygodne informacje odnośnie prawdziwego pochodzenia Kisy. Były sobie informacje i puff, nie ma informacji. Czasem trzeba podejmować trudne decyzje, a czasem ma się na to mało czasu. Raziel podjął decyzję, która w jego mniemaniu była najlepsza. Klon, nie klon nie miało to już znaczenia. Kisa była jedną z nich. Czy tego się właśnie bała? Że ktoś odkryje tą tajemnice i zostanie odrzucona? Wyjaśniłoby to jej wcześniejsze zachowanie i te zgryźliwe dogryzki. Choć nie. Kisa po prostu była wredna, lecz z tego co zauważył już Saiyanin to otwierała się przy osobach, którym ufała. Wtedy zaś pokazywała zupełnie inną twarz. I teraz trzeba było się zastanowić, która twarz była tą prawdziwą. No, ale ego to ona ma spore.
- Tak. Jeśli wierzymy w bajki. – powiedział Raziel uśmiechając się lekko. Kiedy zaś zauważył rumieniec Kisy i usłyszał jej niezgrabną wypowiedź to uśmiech utrzymał się jeszcze. Była nawet urocza kiedy tak robiła. Rany powoli zaczynały się zasklepiać, więc Raziel postanowił wstać. Próby były dość nieporadne, więc po trzecim upadku na tyłek postanowił jeszcze chwilę poczekać. W międzyczasie Kisa mu łaskawie wyjaśniła dlaczego nie zabierze go do Reda. No tak. Nie chciał skończyć jako żarcie dla drugiego demona. Kisa zaś zrobiła się bardzo zaradna i uczynna. Normalnie jak mamusia, albo żonka. Jeszcze jej tylko fartuszek dać.
- Nie. Wyleczę się sam. Poza tym muszę spotkać się z jednym i myślę, że będzie to wystarczające. Ta planeta jest naprawdę upierdliwa. – powiedział Zahne zamykając na chwilę oczy i zaczął szukać sygnatury rudego. Miał szczęście, że był sam. Gdyby wyczuł obok niego inną energię, to nie dałby tam Vivian. Albo lepiej. Poleciałby i pokazał dziewczynie jakim dupkiem jest ten ziemianin. No, ale zachowywał się grzecznie i może jednak był porządnym kolesiem.
- I nie myśl, że tak łatwo się mnie pozbędziesz. Nie po to leciałem przez pół galaktyki i walczyłem z jakimś debilem psychopatą, którego nie kochała mamusia, żebyś sobie poszła. Trzymamy się razem Kisa. – powiedział Raziel i wstał, lecz musiał trzymać się drzewa. Może nie jest jeszcze na siłach, żeby ćwiczyć, ale jego doświadczenie bojowe może pomóc Kisie.

OOC:
Regeneracja Hp 10%
Trening start
Anonymous
Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Nie Paź 16, 2016 7:21 pm
___ - Upierdliwa? - powtórzyła za mężczyzną, mrugając kilka razy. Możliwe, ale chyba nie tak bardzo jak Vegeta. Tutaj tak jakby istoty żywe miały większą swobodę życia, nie to co na jej rodzimej planecie. Ciekawe co miał na myśli określając Ziemię upierdliwą. No nic, nie dojdzie do tego raczej, a dopytywać już nie ma ochoty.
Machnęła ogonem od niechcenia parę razy, po czym ziewnęła bardzo długo.
___ - To po co zabierałeś debilapsychopatę ze sobą? - zapytała z mocnym sarkazmem w głosie. Nadymała policzki, a następnie odwróciła się na pięcie. - I po co wstajesz? Nie ucieknę przecież. Możemy trzymać się razem na odległość, PA! -  zamachała mu tylko pospiesznie po czym uaktywniając złotą aurę, wystrzeliła mocno w powietrze. W razie, gdyby coś się działo Razielowi była gotowa od razu zawrócić, miała na oku jego KI, a jednocześnie oglądała obszar przed sobą. Jej wcześniej rzucona kula zrobiła sporo zniszczeń w tym krajobrazie, z deczka peszek. Wyczuła poruszenie z tegoż powodu, dlatego zawisła w powietrzu i przyjrzała się miejscu, gdzie kula zniknęła. Stało tam trzech, wysokich, bardzo skąpo ubranych mężczyzn, którzy trzymali w ręku dzidy. Coś gadali w zupełnie niezrozumiałym dla niej języku, ale po ich nerwowych ruchach, nie byli chyba za bardzo zadowoleni. No cóż, ktoś zniszczył ich las, więc byli źli, to normalne.
Nagle, jeden z nich dostrzegł sylwetkę młodej saiyanki w powietrzu i coś krzyknął. Po chwili, zobaczyła jak wszystkie trzy dzidy lecą w jej stronę. Kisa lekko zdezorientowana uniknęła prymitywnych broni i spojrzała na tubylców z góry. Zaczęli huczeć, buczeć, wymachiwać rękoma jak małpy. Chyba chcieli powiedzieć saiyance, żeby się wynosiła...
___ - Ziemianie... są dziwni. - skomentowała tylko po czym odleciała dalej. Wyszukiwała wzrokiem czegoś podobnego do dinozaura, z którym walczyła niedawno. Zwierzę wyglądało na takie, które jest bardzo mięsiste, jeżeliby usmażyć je... będzie co jeść! Tylko... chyba tylko jakimś cudem tutaj zabłądził, bo nigdzie nie widziała niczego tak dużego. Zdenerwowała się i postanowiła wylądować, by dalej iść na piechotę. Chodziła tak jakiś czas, bez skutku, ta dżungla była niby tak żywa, a martwa. Żywej duszy nie było.
W końcu... jej oczom ukazał się dziwny obiekt, a raczej kilka dziwnych obiektów. Wielkie na dwa metry okrągłe, białe przedmioty przypominały jaja robali pustynnych, ale te były o wiele potężniejsze. Jeśli to były jaja, nadawały się do spożycia. Miała ochotę na mięsko, ale i to ujdzie. Niewiele jej trzeba by dogodzić.
Już zacierała ręce, by ukraść nieswoją rzecz, gdy nagle zatrzęsła się ziemia. Raz... drugi... trzeci... brzmiało to zupełnie jak powolne kroki, zwiększające na sile. Odwróciła się, a za nią stała jeszcze większa bestia niż sprzed chwili, ale bardzo podobna, na pewno należała do tego samego gatunku.
___ - Oh... - westchnęła, a wtedy dinozaur ryknął i postanowił zgnieść małego insekta szponiastą łapą. Mogłoby się przez chwilę wydawać, że doszło do skutku, ale po chwili potwór zdziwił się, widząc, jak jego narzędzie zbrodni zaczyna się podnosić. Kisa z lekkim trudem podniosła się na nogi. To cholerstwo ważyło chyba z dziesięć ton! Na szczęście, nadal była na poziomie super saiyanina, więc jakoś nie zmęczyła się. - Ty kutwo cholerna! - zawarczała, po czym zakręciła stworem i wyrzuciła go daleko, daleko w przestworza, na drugi koniec dżungli. CHOLERA! WYRZUCIŁA OBIAD!

___ - Masz... - powiedziała, stawiając dwa jaja przed Razielem. - Pewnie głodny jesteś... - naburmuszyła się bez powodu. Była zła na siebie, że drugi raz zmarnowała dobre jedzonko, a że Razielowi się oberwie to cóż, nie poradzi nic na to.

Koniec Treningu
Stoję na FPSSJ.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk750/750Dżungla - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Wto Paź 18, 2016 9:09 pm
Ich dyskusja przybierała na sile. Może nie krzyczeli, ale wymieniali się argumentami i rozmawiali ze sobą dłużej niż normalnie. Bez uszczypliwości, groźby kopnięcia, czy też przekleństwa. Normalnie urocza parka. Kisa zachowywała się nadzwyczaj miło w stosunku do Raziela. Czyżby dlatego, że zachował się w porządku w stosunku do niej? Czy też może wychodziła jej prawdziwa natura?
- Niestety nie miałem wyboru. Ale sobie pogadam z Trenerem. Czekaj. – rzekł Raziel i kiedy kończył wypowiedź to jego towarzyszka zwiała. Czuł jej energię Ki i mógł się założyć, że ona kontrolowała jego stan. Jednakże miała rację. Nie musieli latać za rączkę. No i aktualnie Raz został sam. Czuł jak energia Kisy i lekarstwo robiły dobrą robotę. Dzięki temu nie czuł się już jak na łożu śmierci. Jednakże jeśli chodzi o porządny trening czy próbę przemiany to jeszcze do tego było daleko. Mógłby spróbować przemienić się w Super Saiyanina pierwszego poziomu, ale na drugi nawet nie miał zamiaru tracić sił. Doskonale zdawał sobie sprawę z obciążeń i w jego stanie byłoby to niewskazane. No dobra. Najpierw wypada się jakoś ogarnąć i sprawdzić co z Vivian. No właśnie. Zahne podniósł się powoli wspomagając się drzewem i powoli dokuśtykał do kapsuły. Vivian spała sobie w niej najlepsze. To było po prostu coś niezwykłego. Przetrwali lądowanie awaryjne, a kot postanowił uciąć sobie drzemkę. Trzeba będzie ją zabrać do tego rudego. Raz w aktualnym stanie nie zapewni jej bezpieczeństwa. Uśmiechnął się lekko i wziął rzeczy na przebranie, oraz porcję żelu energetycznego. To ostatnie może i nie było smaczne, ale uzupełniało składniki, których organizm Saiyanina potrzebował. Typowe wyposażenie każdej kapsuły. Zahne zamknął pojazd, żeby jego siostrzyczka nie chciała zwiać, a sam usiadł pod drzewem i zaczął jeść. Po opróżnieniu wszystkich trzech torebek zamknął oczy. Skupił się na otaczającym go miejscu i można powiedzieć, że było tu inaczej niż na Vegecie. Wcześniej nie miał czasu, żeby się skupić, lecz teraz mógł wyczuć setki mniejszych lub większych energii ki. Zwierzęta, ludzie, wojownicy. Różne rasy. Ziemia tętniła życiem wszędzie, a nie tylko w ośrodkach aglomeracji. Może planeta sama w sobie nie była taka zła? Osobniki, które ją zamieszkiwały mogły być upierdliwe, ale nie wszystkie takie chyba były. Tak samo jak na Vegecie. Jednakże silniejsze skupiska Ki były oddalone od nich, lecz pomimo tego to Raziel wyczuwał mniejsze energie wokół siebie. Energie, które należały do zwierząt i innych istot zamieszkujących miejsce, w którym się znaleźli. Co ciekawe April w dalszym ciągu była z Redem. Czyżby nie chcieli przeszkadzać Kisie? A może nie wiedzieli jakie Raziel ma zamiary. No w aktualnym stanie nie podbiłby planety, choć nawet jakby chciał to robić to nie w pojedynkę i nie na własną rękę. No dobrze. Skoro już przeskanowaliśmy całą planetę wzdłuż i wszerz to wypada zabrać się za siebie. Rany na ciele Księcia zamknęły się i trzeba było zmyć z siebie zaschniętą krew, brud i oparzenia schłodzić. Dobrze, że obok była woda. Niezbyt głęboka, ale na tyle by móc się w niej zanurzyć. Zahne zrzucił z siebie ciuchy i wszedł do chłodnego zbiornika. Na początku poparzona skóra go zapiekła, ale z upływem czasu było lepiej, aż w końcu ciało Saiyanina przyzwyczaiło się do temperatury. Przez chwilkę siedział spokojnie jakby relaksując się, by po tym czasie zabrać się za czyszczenie ciała. I można powiedzieć, że wejście Kisy nastąpiło na sam koniec zabiegu.
- Masz wejście. Nie ma co. – powiedział Saiyanin stojąc w wodzie. Całe szczęście, że sięgała mu do pasa, choć Kisa i tak miała dobry widok na jego ciało do pasa.
- Gdzieś je znalazła? – zapytał po tym jak wyszedł i ubrał się w nowy kostium. Zbroi na razie nie zakładał. Spojrzał na dwa jaja. Przesunął jedno w stronę Kisy. – Też zjedz.
Patrzcie no jaki milusi. No, ale Raz zawsze dbał o swoich.

OOC:
Regeneracja 10% HP
Trening koniec - taki bardziej na rozmyślanie
Anonymous
Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Czw Paź 20, 2016 7:00 pm
___ - Kilkanaście kilometrów stąd... - powiedziała dość wymijająco. Nie było się o co martwić, właścicielka jajek raczej się nie pokaże, o ile jeszcze żyje po ataku młodej wojowniczki. Chyba, że drugi rodzic, ale... no nie ważne, w razie czego to żaden przeciwnik dla dziewczyny. - Ludzie są tacy... skąpi. Noszą tylko rośliny na biodrach... - chwyciła się za swoje ramiona, robiąc się lekko fioletowa na twarzy. Takiego zacofania się nie spodziewała, ale w sumie to dosyć urocze. Takie to wszystko... zgodne z naturą. Na Vegecie rośliny to się nie znajdzie, nawet jakby ze świecą obszukać każdy zakamarek.
Znaczy... takie to było jej pierwsze wrażenie, jeszcze pewnie pozna resztę tej planety i zobaczy, że się myliła.
Westchnęła ciężko. Chciała odmówić jedzenia, ale wtedy w tym samym momencie rozległo się jej dość głośne burczenie w brzuchu. Kogo ona chce oszukać? Brzusio domagał się jedzenia, więc nie można mu zabierać! Podgrzała więc jajko za pomocą swojej KI, dotykając skorupki dłonią, po czym zrobiła u góry dziurkę, przechyliła i wszystko szybko i sprawnie wypiła. Pustą skorupę wyrzuciła za siebie, a swój pyszczek wytarła do czysta.

___ - Kurwa... - warknęła nagle, zaciskając pięści oraz zęby. Zmarszczyła czółko i spojrzała w stronę, skąd wyczuwała KI Dragota, a raczej w miejsce, w które się kierował, bo potem KI wszystkich tajemniczo zniknęła - Poleciał do Red'a i April, zajebie. - powiedziała ze złością w głosie. Nie może być, czego ta pała tam szukała? Guza? Chce zdenerwować Red'a, skusić krwią? Niech tylko spróbuje, wypruje z niego flaki. Może jest słabsza od niego, ale znajdzie sposób, aby go zniszczyć, niekoniecznie grając siłowo.
___ - Lecę tam. - powiedziała, zaciskając mocniej pięści. Pojawiły się wyładowania elektryczne wokół jej ciała.

OOC
Jestem...bez...weny.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk750/750Dżungla - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sob Paź 22, 2016 9:50 pm
Raziel uśmiechnął się lekko słuchając Kisy. To, że podwędziła jakieś jaja, albo zabiła matulę to nie przeszkadzało mu. W końcu przecież zasada zjedz, albo zostaniesz zjedzonym nie powstała by tylko pięknie wyglądać. Silniejszy wygrał i teraz on się posili. Najstarsza zasada dziczy. Kiedy jednak Kisa wysnuła swoją teorię o ludziach, to Zahne parsknął cicho ze śmiechu. No tak. Dziewczyna nie była w mieście i raczej nie widziała innych osób. Zastanawiał się czy utwierdzać ją w tym przekonaniu i narazić się na jej późniejszy gniew, ale mieć odrobinę dobrej zabawy, czy też wyprowadzić ją z tego ślepego punktu. Tyle możliwości. Może poczeka i zobaczy jak się rozwinie cała sytuacja. Kisa czasami była bardzo kochana, jak chciała go skopać na śmierć. Raziel podgrzał swoje jajko tak samo jak jego towarzyszka, lecz potrzymał je dłużej, dzięki czemu miał jajko na twardo. Było o wiele lepsze od żelu, gdyż miało smak. No, ale dla Saiyan takie coś było jak zwykła przekąska. Ich ciała zużywały olbrzymie pokłady energii, którą trzeba było regenerować. Jedzenie było najlepszą i najsmaczniejszą opcją. Także więc kiedy skończył się posilać to też wytarł twarz i położył się na trawie. Było to nawet przyjemne, gdyby nie ten cały burdel, który dział się wokół nich.
- Uspokój się. – powiedział Raz, w dalszym ciągu mając zamknięte oczy. On też wyczuł energię demona. W chwili kiedy Kisa przeklęła on już go miał na skanerze. Koleś może i był silny i trochę zmądrzał, ale zapominał o ukrywaniu Ki w ważnych momentach. Poza tym ten jego smród Saiyanin już może wyczuć na kilometry. Jednakże aktualnie Natto i Nashi nie mieli jak ruszyć z odsieczą. Dlaczego?
- Myślę, że Red da sobie radę jak zacznie knuć. Poza tym teraz i tak im nie pomożemy. Nie czujesz, że ich energie zniknęły? To jego pieprzony wymiar, w którym zapewne się onanizuje i bawi ze swoimi chorymi wymysłami. Nawet gdybyś tam poleciała to byś ich nie znalazła. Jedyną opcją by wyjść z tego wymiaru jest przeładowanie go energią, albo czas kiedy się ten frajer znudzi. I wybacz, ale aktualnie nic byś mu nie zrobiła. Mogę się założyć, że nawet byś go nie trafiła. Sam mam ochotę urwać mu łeb, ale trzeba poczekać na to. – powiedział spokojnie Raziel, a następnie wstał. Czuł się już o niebo lepiej i chyba może powoli coś potrenować.
- Dlatego też musisz się przygotować. Pomogę ci opanować drugi poziom Super Saiyanina, lecz najpierw muszę pewną osobę gdzieś przenieść. To co? Chcesz ze mną potrenować? – zapytał Zahne. Dawał Kisie propozycję. Czy z niej skorzysta to już jej decyzja.

OOC:
Reg 10% HP
Anonymous
Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Pon Paź 24, 2016 7:19 pm
Wymiar?
Spojrzała na Raziela zupełnie niezrozumiałym wzrokiem. Nie wiedziała o jaki wymiar chodzi, ale... chyba bez jakiegoś ciekawego sposobu się przez nią nie przebije, choćby miała sobie włosy z głowy wyrywać. Trudno, choć ciężko jej jest teraz utrzymać dupę na miejscu, to zdecydowała się, że zostanie tutaj. Postanowiła jednak, że będzie cały czas mieć na oku tamte okolice, by móc w każdej chwili polecieć tam z pomocą.  Może z jej poziomem mocy niewiele zdziała teraz, ale...
Co znaczy onanizować się?
___ - Niby jak chcesz mi pomóc opanować drugi poziom? - spojrzała na mężczyznę dość nieufnym spojrzeniem. Rzucał słowa na wiatr jak chciał. Skoro sam uważał, że ten poziom osiąga się jakimś bodźcem, poprzez gniew... jak ma zamiar doprowadzić Kisę do takiego stanu? Ona przecież zawsze jest gniewna.
Nie mniej jednak, pomysł chyba bardzo spodobał się dziewczynie, a trening?
___ - Masz Ty w ogóle siły na jakikolwiek trening? Spójrz na siebie. Chodźmy lepiej od razu tam, gdzie chcesz iść i miejmy to z głowy. Im szybciej, tym lepiej. - powiedziała, będąc chyba pełną energii, ale za chwilę poczuła nieprzyjemny chłód zmieszany z wilgocią powietrza. Zapowiadało się chyba powoli na deszcz, bo niebo zaczynało ciemnieć. Niezbyt przyzwyczajona do zimna Kisa, zaczęła mieć dreszcze. Niestety w tym aspekcie, Ziemia nie jest zbyt fajnym miejscem na spędzanie wolnego czasu. Pogoda tutaj jest zmienna bardziej niż sama młoda wojowniczka. - A tak w ogóle... - powiedziała nagle, odwracając wzrok. Zrobiła teraz dość niewinną minę - ... po coś jeszcze tutaj przyleciałeś, prócz odbicia mnie i zrobienia... tego co masz zrobić? - podrapała się w tyle głowy. Dało się zauważyć na jej twarzy lekkie zażenowanie, oraz zawstydzenie samym pytaniem o to.  Po chwili jednak znikąd zdenerwowała się - Ah! Nie ważne z resztą! Idziesz, czy nie!? Nudzi mi się! - spaliła buraka, po czym zaczęła iść w losową stronę, bez zastanowienia. Ah, Kisy. Kto je zrozumie.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk500/500Dżungla - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sro Paź 26, 2016 7:08 pm
>>Ze Skalnego Lasu, wraz z April i przemienionym w cukierka Dragotem

To nie było jedno z tych nagłych pojawień się wojowników, przy których zmienia się w tle pogoda, ścieżka dźwiękowa, czy wieje grozą, a wszyscy dotąd obecni muszą odrywać się od swoich czynności, by chłonąć ów zmianę fabuły całym sobą. Owszem, dało się ich zauważyć (prócz Dragota, który siedział w kieszeni demona jako ciastko), wyczuć aurę, ale czy aby na pewno nie podejrzewano już wcześniej, że zjawią się i przeszkodzą parce w Dżungli ów istoty? Może stąd brak większego napięcia, bo było to wszystko po prostu do przewidzenia. A jeśli nie spodziewali się wizytacji - wszak i tak znali się, niemal wszyscy. Już mieli wcześniej ze sobą styczność, mogli więc śmiało zakładać tezy, że zrobi to lub tamto, albo będzie unikać tego i tamtego. Ale czy aby na pewno?
Czarnowłosa Saiyanka musiała wiedzieć, że prędzej czy później demon upomni się o nią, skoro zadeklarowała mu lojalność. Znamię na plecach "odezwało się" wraz z przybyciem April i Red'a, więc trudno było jej ten fakt przeoczyć. Mogła w zasadzie uniknąć krótkiego przeszycia chłodem i przybycia Red'a do dżungli - chociażby zapewniając go telepatycznie, co zamierza począć. Nie musiały być to wielkie konkrety, ale cokolwiek, co mogłoby nakierować Rogatego. Bo przecież bez powodu nie opuściła ich, prawda? A tym powodem był tutaj oto ranny Książę. Tyle to sam zgadł, ale co kryło się za tym zamiarem? Podzielenie się informacją? Jaką? Uleczenie czy tylko dogryzanie Razielowi? Sądząc po opatrunkach - dziewczynie musiało zależeć w jakiś sposób na Zielonookim. Ceniła wyżej jego szczęście nad swoje? Na pewno nie robiła tego dlatego, że był wysoko w hierarchii społecznej Vegety. Jej lekko rumiany policzek zdradzał, że wychodząc poniekąd na przeciw znanym jej wojownikom - przedtem musiała wyrazić jakieś uczucia wobec Raziela. To nie objaw choroby.
>Ole.
Przywitał się w nieco dziwny sposób ze sojuszniczką, po czym wykonał kilka kroków w jej stronę, a po drodze łamiąc bosą stopą jakąś gałąź z trzaskiem w końcu stanął jakieś dwa metry od Kisy. Kilkanaście Ki w czarnych, owadzich kształtach szeleściło delikatnie skrzydełkami wokół jego sylwetki, tak jak w ciałach dziewczyn. Można było wyczuć nastrój Reda - nieco wzburzony, ale zimno spokojny. Jakby nie spojrzeć cieszył się, iż Ogoniastej nic złego się nie stało. Nie to, że w nią wątpił, nie mniej o swoich trzeba dbać, zwłaszcza kiedy łączy ich niepowtarzalna więź. No i że Kisa mogła być już nakłaniana do powrotu na Vegetę, co nijak miało się z planem Rogatego.
>Martwiłem się, że tak długo nie wracasz. Ominęły Cię dwa treningi, przydałoby się nadrobić zaległości. Pomyślałem więc, że sprawdzę, jak miewasz się...
Czyżby wyniuchał w powietrzu krew, skoro urwał nagle myśl? Ki Raziela było nieopodal, może to on, może to przez nich upolowane zwierzę, albo miał już omamy węchowo-smakowe. Coraz więcej motyli ulatniało się z ciała demona i otaczała najbliższe trzy osoby, właściwie cztery licząc Dragota. Aura Red'a stopniowo nabierała nerwowości, chociaż pilnował się jak mógł. Głód dawał o sobie znać, lecz walczył z nałogiem. Dla zwiększenia komfortu i podratowania resztek dobrego samopoczucia oparł się plecami o pień drzewa i wykonał cichy wdech i wydech powietrza. Nic na siłę, nie mógł nikogo przymusić do współpracy, ale zawarcie paktu miało w sobie znamię zobowiązania dziewczyny wobec niego, i vice versa.
>Pomogłem Ci i chcę nadal pomagać w zwiększaniu mocy, lecz muszę wiedzieć, czy Ty nadal tego chcesz i w jaki sposób. Czy znalazłaś inny cel, ważniejszy od samej siebie. Inaczej przestaniemy sobie ufać.
Bo na przykład - czy w ramach lojalności i ufności Kisa zaprowadziłaby go teraz do rannego wojownika? Dziewczyna mogła mieć ku temu wątpliwości, a skoro już w drobnych rzeczach mają konflikty, to co dopiero będzie w poważnych sprawach? Walkach? Życie i śmierć? Po głowie demona krążyły różne myśli, i nie chciał widzieć ich wspólną przyszłość w czarnych barwach. Co zrobił nie tak, iż Ogoniasta zdecydowała się na odłożenie samorealizacji na dalszy plan?
Wtedy uderzyła go ponownie woń posoki, która sprawiła, że aż zadrżał na ciele, a wzrok zatonął we mgle. To nie była krew Raziel'a, a jakiegoś zwierzęcia czającego się w zaroślach. Musiał być ranny, skoro próbował zaszyć się w krzakach przed drapieżnikiem.
>Zaraz... do Was... wrócę...
Miał nawet problem z oddechem, a jego Ki szalała i wręcz wymuszała na Redzie pewne działania. Odlepił się plecami od drzewa i lekko przykucnął przy ziemi. Wnet jego sylwetka nabrała innych kształtów, innych konturów i maści. W akompaniamencie pomruków i syknięć młodzieniec przybrał kotowatą postać, która mniej więcej wyglądała jak na załączonym rysunku.
Spoiler:
Przy przemianie wypadło mu Drago-ciastko pod nogi, a właściwie pod kudłate łapy. Znaki na futrze przerośniętego tygrysa o czarnej maści świeciły się intensywnie na krwisty czerwień - jak jego ślepia. Kilka czarnych motyli fruwało nad upiornym zwierzęciem i pognało za nim wgłąb dżungli. Dziki zew porwał demona do natychmiastowego ugaszenia pragnienia. Oby tylko nie było powtórki z rozrywki z Vegety.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk750/750Dżungla - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sro Paź 26, 2016 9:33 pm
Wymiar.
Raziel nie miał zamiaru jej tego tłumaczyć, gdyż zeszłoby na to zbyt wiele czasu, a ten przecież można spożytkować o wiele lepiej niż tylko na zwykłe gadanie. Poza tym jeśli Kisa zdobędzie tyle doświadczenia bojowego co Zahne to będzie wiedziała, że zawsze jest ktoś kto może zaskoczyć czymś nowym. Chwila, w której jesteś pewny, że widziałeś już wszystko to chwila twojej śmierci. Przed nimi zaś było jeszcze trochę tego życia. Zahne czuł się o wiele lepiej, gdyż na Saiyanach rany goiły się bardzo szybko. Dlatego też byli tak groźnym przeciwnikiem. Jeśli nie upewnisz się, że rany są ciężkie, albo małpa jest martwa, to musisz mieć się na baczności. Walki tylko ich wzmacniają, więc im więcej tym lepiej. Na razie jednak trzeba zająć się Vivian i potem pomóc Kisie.
- Jest kilka sposobów. Gniew to jeden z nich. Bardzo pomaga, ale przy kolejnych przemianach nie możesz pomagać tylko na tej jednej emocji. Musisz być pewna, że jesteś gotowa, gdyż inaczej… energia rozerwie cię. – powiedział Raziel. Sam doskonale o tym wiedział, gdyż opanował drugi poziom, a gniew był tylko katalizatorem. Jednakże Zahne wiedział, że nie potrzeba akurat tej emocji. Po prostu musi być silna potrzeba.
- Dam sobie radę. Nie takie rany miałem i musiałem walczyć. – powiedział Zahne i nagle do jego umysłu doszedł impuls. Wymiar padł, lecz energia tego gnojka była mała. Prawie niewyczuwalna. Czyżby Red wyręczył Księcia i urwał łeb Dragotowi? Szkoda. Raziel sam chciał to zrobić, a aktualnie nie miał jak. No, ale darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby, czy jakoś tak. Jednakże energie April i Reda zmierzały w ich stronę. Czyżby szykowało się spotkanko? A może Red chce zabrać Kisę? Jeśli tak, to ma problem, bo Raz nie odda jej jeśli będzie choć cień szansy na to, że będzie w niebezpieczeństwie. Aktualnie zaś istniała taka szansa, więc wybaczcie, ale Natto nie było jakoś szczególnie radosny. Poza tym jeśli Red będzie chciał zabrać Kisę traktując ją jako swoją własność to nie będzie miło.
- Można powiedzieć, że ty byłaś głównym powodem. – powiedział i uśmiechnął się po raz kolejny. Kisa znów się zarumieniła i zmieniła temat. – Poczekaj tutaj chwilę. Muszę coś wziąć.
Po tych słowach ruszył w stronę kapsuły, gdzie powinna leżeć Vivian. Trochę oddalili się od miejsca lądowania, ale pojazd był tam gdzie był. Jednak jego siostry w nim nie było. Super. Matka go zabije. Zgubił młodą na Ziemi. Na dodatek w formie kota. Zeżre ją coś. Raz to już może sobie nie wracać do domu. Szatyn skupił się na energii Vi. Miał nadzieję, że wyczuje ją, gdzieś w pobliżu. Może poszła się załatwić, albo zjeść coś? I wyczuł. Jednak nie w pobliżu. Była dalej i chyba leciała. Wydzielała sporo energii. Czyżby wróciła do swojej formy oryginalnej? I kiedy tak Księciuniu zadawał sobie pytania to Red i April pojawili się przy Kisie, a Vivian wysłała mu mentalną wiadomość. Wyjaśniała mu powody dla, których odlatywała i prosiła, żeby nie interweniował. Chce zacząć żyć po swojemu. I Zahne chyba ją nawet rozumiał.
- Trzymaj się Vivian. Bądź szczęśliwa. Będę za tobą tęsknił. – powiedział cicho do siebie, zaciskając pięści. Nie chciał się rozmazać, jednakże coś w środku wojownika pękło. Po raz kolejny stracił osobę, na której mu zależało. Musiał się jednak wziąć w garść. Będzie musiał jakoś matkę spacyfikować, kiedy dowie się co córka zrobiła. Tyle rzeczy, a kolejne wciąż napływały. Raziel czuł energie nowo przybyłych, ale jeszcze nie szedł ich przywitać. Musiał się przygotować. Przetarł oczy, żeby się upewnić iż nie było w nich łez i wyciągnął z kapsuły torbę. Na nogi ubrał buty Natto i spodnie. Jednak zamiast zbroi na torsie pojawiła się czarna kurtka. To była ta, którą kupił wtedy na Ziemi. No dobrze. Czas zacząć show. Raziel ruszył w stronę Kisy i znajomych. Trafił akurat na moment kiedy Red dostał pierdolca i zamienił się w kota, żeby polecieć za czerwoną kropką. Jednak April i Kisa dalej były. Gdyby nie energia to Zahne nigdy by nie poznał dziewczyny. Zmieniła się, lecz nie wiedział czy na lepsze czy na gorsze. Wyglądała inaczej.
- Witaj April. Dobrze cię znów widzieć. – powiedział Natto w stronę dziewczyny, a następnie spojrzał na drugą. – Wszystko w porządku Kisa?
Zaczęło się.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk0/0Dżungla - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sro Paź 26, 2016 10:42 pm
Demon nie był zbyt rozmowny, ale to wcale nie przeszkadzało mi walczyć. Otoczenie, które tworzył demon było zmienne, nie miałam pojęcia co to za technika, ale wiedziałam, że macza w niej swoje palce i zmienia otoczenie. Po jakimś czasie ciężko było mi wytrzymać, zwłaszcza, że demon nie odpuszczał w swojej sile i szybkości. To już drugi sparing, więc mimo dodania poprzednio siły przez demona, trochę odczuwałam zmęczenie, które teraz z każdą sekundą się nasilało. Można było zauważyć, że moje ruchy stały się trochę wolniejsze, a mi samej ciężko było się skupić przez co obrywałam. Zdecydowanie jednak nie zmniejszyło to mojej bojowości i nie zamierzałam równocześnie aż tak bardzo odstawać od demona. Ciosy szły jeden za drugim, czułam już że oboje przekroczyliśmy pewną granicę, na mojej twarzy widać było już zadrapania i krew. Demon po przeciwnej stronie wcale nie wyglądał lepiej, widać było, że również zależy mu na pojedynku. Oboje się w zasadzie gimnastykowaliśmy, aby tylko złapać rywala. Mimo mojego odstawania można powiedzieć, że na swój poziom dotrzymywałam mu kroku. Jedno jego złe posunięcie, a ja już atakowałam, on nie pozostał mi dłużny. Pokazywał mi tym samym moje wady, to nad czym muszę popracować. Pojedynek odbywał się w zasadzie w ciszy, było tylko słuchać nasze ruchy i coraz głębsze oddechy. Usłyszałam gdzieś w otchłani słowa Reda, chciałam przestać, ale demon z kolei ciągle napierał, więc nie mogłam dać się. Nie będę workiem treningowym dla niego. Nagle w zasadzie ni stąd ni z owąd Red pojawił się pomiędzy nami. Stanęłam natychmiast jak oparzona, jakbym dopiero co obudziła się ze snu. Krew. No tak, zupełnie o niej zapomniałam, poczułam jak tatuaż zapłonął na moich plecach. Drugi demon nie chciał dać za wygraną, leciał wprost na Reda, obserwowałam całą sytuację chcąc interweniować, ale to było zupełnie niepotrzebnie. Jego pięść niemalże wbiła się w czerwonookiego. Kurde! Niesamowite! Co te demony potrafią?! Jednak najlepsza jatka miała dopiero miejsce w chwilę po tym wszystkim. Demon zamienił się w ciastko! W kształcie motyla. Przetarłam oczy ze zdziwienia, jak to w ogóle było możliwe. Usłyszałam również słowa jego skierowane właśnie do owego ciastka. Czyli demon nie umarł. Ale moment. Można było go tak po prostu wsunąć? Zjeść? Strawić? Jak zwykłe ciastko? Red podszedł do mnie, a wraz z nim przybyła do mnie jego kojąca moc. Matko jakie to było wspaniałe uczucie, zaczynało się od palców u stóp i rąk, a następnie przechodziło powoli, przez każdą część ciała. To cholernie przyjemne uczucie, nie mogłam się znowu oprzeć i zamknęłam oczy. Rozkosz rozpływała się wręcz po mnie.

- Nie jestem do końca z siebie zadowolona, niczego nie wygrałam – powiedziałam odpowiadając na jego słowa, zerknęłam na ciastko. – Ekstra numer z tym ciastkiem. Bałabym się je zjeść, bo na pewno dostałabym jakiś niestrawności.

Zaśmiałam się poprawiając włosy. Nagle usłyszałam całkowicie poważne słowa demona odnośnie Kisy. Dopiero teraz wyczułam jej energię, dalej była z tym typem. Kiwnęłam tylko głową. Zrobię to, nie chciałam opuszczać Reda. Po pierwsze dlatego, że przy nim w końcu zaczęłam się czegoś uczyć i rosłam na mocy, a po drugie stał się dla mnie kimś bliskim. Miałam w końcu kogoś, kto mnie rozumie, nie oczekuje zwierzania i akceptuje taką jaką jestem. Każdy potrzebuje drugiego człowieka, bo inaczej by po prostu zwariował. Wzrokiem obserwowałam jak Red zabiera nasz obóz. Podejrzewałam, że zmywamy się stąd na dłużej. Nie interesowało mnie w zasadzie gdzie, byle z Redem. Po chwili milczenia zauważyłam jego wzrok. Tak bardzo przenikliwy, jakby próbował odczytać całą mnie.

- Red jest wszystko w porządku. Uwierz mi, że jestem bardzo szczera, co zauważyłeś. Jak tylko coś mi się nie podoba to komentuje. – zdziwiły mnie jego słowa. Nie wiedziałam, czy mogę sobie na to pozwolić, ale przecież nie byłam nieśmiałą April, więc wzięłam jego dłonie w swoje – Nie stracisz. Zawsze będę czuła Twoją energię. Zawsze będziesz przy mnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Gdy coś Ci się stanie, będę wiedziała. Nie chcę odchodzić.

Wiedziałam o co mu chodzi, a być może tylko podejrzewałam? Tak mnie też łączyła więź z Redem i wcale nie była do końca związana z energią, którą mi podarował. On po prostu był osobą, która częściowo była podobna do mnie. Oboje ruszyliśmy, po drodze zdołałam się przemienić i wrócić na pierwsze stadium. Pędziliśmy w miarę szybko, wiatr wiał po oczach, ale szybko znaleźliśmy się dokładnie w miejscu, w którym była ona. Stanęliśmy tuż obok niej. Postanowiłam milczeć, kiedy mogłam trzymać język za zębami wychodziłam na tym lepiej. Obserwowałam tylko dwójkę, która rozpoczęła rozmowę. Nie wtrącałam się w zasadzie do niej, jedyne co zrobiłam to nieśmiało pomachałam Kisie, ostatnio mnie zjechała, dlatego to była lepsza strategia. Nagle demon postanowił się wycofać. Coś musiało się stać, tylko co do jasnej cholery?

- Red, w porządku? – zapytałam, a moje pytanie odbiło się echem, nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Nagle Demon stał się tak po prostu…. Kotem? Bardzo niemiłym kotem. Nawet nie zauważyłam, kiedy do naszego grona dołączył i on, kolejny przyjemniaczek do kolekcji poznanych. Wysoki, umięśniony o krótko ostrzyżonych włosach i zielonych błyszczących oczach. No i moje postanowienie o odzywaniu się szlag trafił. – Nie pamiętam Cię pięknisiu, pewnie zapomniałeś wysłać mi kartki na święta, tak jak pozostali znajomi.

Wzruszyłam ramionami. Wszyscy o mnie zapomnieli, a nagle zaczęli wyrastać jak grzyby po deszczu. Koto-Red nagle zaczął biec, zostawiając przy okazji drugiego demona.

- Dobra, pogadamy potem, a teraz muszę was opuścić, zaraz wrócę, Kisa pomożesz mi zanim się stanie komuś krzywda?! Szeryfie też pomożesz, czy będziesz tak stał? – wykrzyknęłam pod wpływem impulsu podbiegając do ciastka, które leżało na Ziemi – A ty cwaniaku nie myśl, że o Tobie zapomniałam, nakarmię Tobą kruki.

Schowałam go do kieszeni, wydawało mi się, że się lekko nadkruszył, ale to nie było teraz istotne, pobiegłam za Redem, obawiałam się, że to może się źle skończyć. Nie wiedziałam, co takiego może wyrządzić krew, jedynie wiedziałam, że jest jej spragniony. Gdy zauważyłam go na horyzoncie przyśpieszyłam, skubany był szybki.

- Red! Tu April! Nakazuję Ci się natychmiast zatrzymać! – wykrzyknęłam, nie liczyłam na to, że to go powstrzyma, ale może chociaż się zatrzyma, a wtedy go złapię, dotykiem i spojrzeniem na pewno udałoby mi się ugrać więcej.


OOC: Trening koniec Razz bonjorno![/color] Kisa, Raz, zapraszam do zabawy!
Anonymous
Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sob Paź 29, 2016 5:59 pm
Młoda najwyraźniej poszła w dobrą stronę, bo Raziel jakoś nie wołał za nią, aby zawróciła lub coś w tym stylu. Spuściła głowę w dół, z dość zażenowaną miną, wciąż trawiąc ostatnie słowa mężczyzny do niej. Kompletnie ją poryło od jakiegoś czasu i albo to jakieś błędy w genetyce, albo po prostu Kisa przechodzi przez okres dorastania, czy coś w tym stylu.
Przeszła tak kawałek, aż za chwilę do jej umysłu doszły prądy, dające znać, że ktoś się zbliża do nich, a konkretnie do niej, bo Raziel został daleko w tyle. Młoda nim się ogarnęła, żeby jakoś ukryć może swoją obecność, bo nie chciała dostać opiernicza od Red'a... ten zdążył pojawić się na horyzoncie w towarzystwie April, więc małpiatka uznała, że w tym momencie lepiej nie uciekać, po ptokach. Pozostało jej tylko zatrzymać się i spróbować jakoś zachować spokój. Przełknęła głośno ślinę, patrząc jak zbity piesek na demona, który powoli kroczył w jej stronę. Widziała tą jego minę. Minę ojca, który przyszedł ukarać córkę za włóczenie się po nocy.
Wysłuchała jego słów, z każdą kolejną sylabą, dziewczyna coraz bardziej spuszczała głowę, a ogon zawinął się pod spód, jak u psiaka. Mało kiedy... nie, nigdy nie dało się zobaczyć tak bardzo skruszonej przed kimś Kisy. Gdyby przed nią stał jakiś z trenerów Vegety, małpiatka na pewno by zaraz wystawiła do niego język, powiedziała parę irytujących słów, a potem spróbowała uciec, w efekcie czego dostałaby karę. Nic dziwnego, Red'a szanuje... nauczył ją tak wiele przez te niecałe pół roku, przywiązała się do demona. Raziel mniej z nią spędził czasu, dlatego do Niego jeszcze ma jakiś dystans.
Przy okazji nikt nie zauważył, że złotowłosa (tak, bo nadal jest w ssj) nie jest już wysoką cyckowatą panienką, tylko z powrotem wrednym karłem.
Zacisnęła pięści.
___ - Chcę. Odeszłam tylko na chwilę. - na jej twarzy pojawił się z lekka gniew. Jak mógł pomyśleć, że próbowała zdezerterować? Nie zrobiłaby czegoś takiego, zaraz po zaakceptowaniu jego mocy i warunku, jaki ustalili wspólnie. Poleciała do Raziel'a, to fakt, ale nie ma zamiaru z nim wracać na Vegetę, nie teraz przynajmniej. Spojrzała na bok. - Nic się przecież nie stało i nie stanie. - burknęła, po czym spojrzała za siebie. Pojawił się i Książę Vegety we własnej osobie. Długo kazał na siebie czek... o nie. Jego rany się nadal w pełni nie zasklepiły, widać to na jego bandażach, które zaszły krwią, już wyschniętą, ale zawsze. Tak bardzo przejęła się tym tematem, że nie zauważyła tego, że Raziel zna April, ale już w drugą stronę to nie działa. Po niedługim czasie Red zareagował na obecność posoki, zamieniając się w jakieś dziwne zwierze, którego Kisa nie potrafiła zrozumieć. Było to coś w rodzaju większego kota, jakim się stawał demon niekiedy.
Wpadł w szał.
Przez nią.
Gdy April pobiegła za Nim, ona stała, nie mogąc się ruszyć. Właśnie klnęłą na siebie, że przez nią, przez jej nieumyślność doprowadziła demona do takiego stanu, ale co miała zrobić? Nie mogła przecież pozwolić Razielowi wykrwawić się tutaj na śmierć, musiała tutaj przylecieć.
Przypomniała sobie wczorajszą rozmowę przy ognisku z demonem. Powiedziała mu, że może się napić jej krwi kiedy będzie chciał, a raczej miało być to formą zapłaty za trenowanie. Wpadła więc na pomysł, że pierwszą ratę spłaci właśnie teraz. Może gdyby demon się napił jej krwi... to by się uspokoił.
Uniosła dłoń, przytknęła ją do szyi, uprzednio odchylając kawałek stroju. Użyła własnej KI, do uformowania czegoś w rodzaju noża, nacinając skórę. Z nacięcia natychmiast wypełzła jej gorąca, czerwona krew. Skwasiła się na twarzy. Szczypało.



Mwheheheihfhehehe...
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk500/500Dżungla - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sob Paź 29, 2016 8:16 pm
Kisa potulnie wysłuchiwała, co Red miał do powiedzenia na temat jej zniknięcia i konsekwencji jej decyzji. Można powiedzieć, że wręcz czekała na wymierzenie kary, chociaż kara nie byłaby rozwiązaniem. I nie doczekała się jej - demon także respektował jej zdanie, jednak był zawiedziony, że dziewczyna nie o wszystkim chciała mu powiedzieć. A przynajmniej nakierować na właściwy tok rozumowania z jej postępowaniem, stąd wydawało mu się, że znalazła lepszą alternatywę u boku Raziel'a. Dopiero jej słowa sprawiły, że to teraz Red był w kropce. Spojrzał ukradkiem na April jakby szukając w niej wsparcia, ale przecież sam zaczął rozmowę, to i on powinien dokończyć, lub odnieść się do słów Kisy. Halfka najwyraźniej zraziła się ostatnim komentarzem wobec Saiyanki, skoro milczała. Miała do tego prawo. Westchnął więc cicho i sam podjął ciężar związany z przyznaniem się częściowym do winy.
>Rzeczywiście, zbyt pochopnie podjąłem decyzję... zależy mi na Tobie.
I tyle zdołał odpowiedzieć nim do jego nozdrzy dotarł zapach jedzenia. Płynnego, bordowego, świeżego. Raziel zjawił się tak nagle, akurat w najgorszym dla demona momencie, bo był na granicy między wojowniczym i w miarę rozsądnym, a zwierzęcym bytem, który łaknął wciąż i wciąż więcej posoki. Na domiar złego Książę miał na sobie bandaże z tym, co nęciło zmysły Red'a. Jeśli rzeczywiście Raziel był kimś więcej dla Kisy, to dla trwałości sojuszu musiał odrzucić opcję rzucenia się na niego z kłami i pazurami. To stąd ostatecznie pojawiła się przemiana w dzikie zwierzę i ruszenie za innym, nieopodal znajdującym się celem. Wielki tygrys o magmowych znamionach mknął przez dżunglę jak po swoim królestwie i tylko czekał na chwilę wtopienia kłów w ciało zakrwawionej zwierzyny.
Gęstwina po kilkudziesięciu metrach przerzedziła się, i wtedy właśnie na jego drodze stanęła April. Właściwie wpierw przeleciała przed pyskiem, a potem zagrodziła drogę ku zdobyczy. To wystarczyło, by złapać kontakt wzrokowy. Padły słowa o uspokojeniu się, i może demon życzył sobie tego, lecz bestia, która bardzo mocno scaliła się z Redem i właściwie byli już jednością od dłuższego czasu - chciała swojej zapłaty, swojego jedzenia. Krótka chwila zawahania bydlaka wystarczyła, by Czarnowłosa mogła pochwycić go za fałdkę na grzbiecie albo zetknąć się z karkiem. Nie mogła jednak być w stu procentach pewna czy to poskutkowało, ponieważ akcja toczyła się szybko, i na horyzoncie zjawiła się Kisa. Jej plan był zgoła inny od Błękitnookiej, a polegał na przecięciu skóry na szyi i... i oddalenie głodu przez spożycie jej krwi, zamiast kogoś innego w dżungli. Tygrys ryknął obdarzając zębiska i rozświetlonymi ślepiami pożerał odważną Saiyankę. Nie mógł opędzić się od zapachu, od widoku posoki. Teraz żaden opór nie mógł stanąć na drodze tygrysa, który wskoczył na Kisę i powalił ją przednimi łapami na ziemię. Co ciekawe - zwierzę traciło kocie rysy i powróciło do szarawej sylwetki demona z długimi włosami. Mimo wszystko wyglądał przerażająco: chudy jak patyk; z wystającymi żebrami; drżący; z wydłużonymi pazurami, które wbił w ramiona wojowniczki; z gorejącymi ślepiami, które wlepiał wygłodniały; lodowaty jak najsroższa z zim na Ziemi. Rozwarł szczęki na oścież, z których buchała zimna para, a które wbił soczyście w szyję Kisy. Aż słychać było lekkie chrupnięcie od miażdżonych tkanek. Nie potrafił bronić się przed tą czynnością, zwłaszcza jak zasmakował pierwszych kropel. Gorących, sytych, pyszniutkich. To musiało być dziwne uczucie - odczuwać odrobinę ciepła od lodowego ciała demona, którego to źródłem była właśnie spijana krew dziewczyny. Mogła wyłapać zmysłami jak jego organizm na nowo ożywał szumiąc od transportującej żyłami posoki. Drapieżny uchwyt zelżał, już nie wbijał tak mocno pazurów w skórę Ogoniastej. Oddech powoli stabilizował się, aż mógł ostrożnie wyciągnąć szereg kłów z jej ciała i oblizać ranę, z czcią, swoim zimnym językiem. Prawie że rozszarpał jej szyję tym gryzem, ale całe szczęście, że nie uszkodził ani kręgosłupa ani krtani. Miał nadal Kisę w swoich objęciach, musiała na pewno czuć się słabo, więc okrył jej plecy swoimi ramionami i wtulił do siebie, jakby chroniąc ją. Ale od czego? Przecież to z jego powodu było jej źle, cierpiała. Niby sama sprowokowała, jednak mogła przypuszczać, że będzie delikatniejszy, tak jak ostatnio. Niestety dzisiaj wypił znacznie więcej posoki niż przedtem. Gdyby nie jej gasnąca Ki, mogłaby nie przetrwać konsekwencji swojej darowizny.
Wziął na ręce Kisę i trzymał w ramionach spoglądając ukradkiem w jej drobne, zmęczone oblicze. Zrobiła się taka krucha, taka lekka, taką jaką pamiętał z pierwszego spotkania. Nie mniej wiedział, ile siedziało w niej zapału, iskry, charakteru, determinacji i szaleństwa. Bo kto normalny posunąłby się do ofiarowania swojej posoki komuś takiemu jak Red? Wyszedł z dziewczyną z ukrycia, chyba że April i Raziel podążyli za nimi nawet podczas aktu spijania krwi. Długa grzywka przysłaniała wzrok demona, na reszcie oblicza panowała powaga zmieszana ze wstrętem na samego siebie. Przeszedł obok Błękitnookiej bojąc się na nią spojrzeć. Przecież równie dobrze to ona mogła paść ofiarą jego nieposkromionego głodu, prawda? A mimo wszystko... pamiętał jej słowa. Chciała mu towarzyszyć, nawet jeśli fizycznie nie będzie jej tuż obok. Halfka była w stanie zrozumieć, że naprawdę nie chciał tego robić? Wszak uczynił to - wgryzł, wypił niemal do cna, dopuszczając do cierpienia sojuszniczki. Co, jeśli April będzie następną? Nikt nie życzył sobie śmierci w tak okrutny sposób.
Długie milczenie zagłuszone jedynie krokami bosych stóp demona. Czyżby zabrakło mądrości, tłumaczeń, dogryzania, przekonywania co do swojej wersji zdarzeń? Nie tyle zabrakło, co były zbędne. Wszyscy obecni przecież są istotami rozumnymi i wszystko pojęli w mig. Książę miał więc solidne podstawy, by chronić Kisę przed demonem, ale czy aby na pewno to jedyne rozwiązanie? Jakby zależało Red'owi na zabijaniu - nie patyczkowałby się dłużej z Saiyanką. Coś musiało być na rzeczy. Ale nie podzieli się komuś, któremu bandaże nasiąknęły pożywką dla jego wewnętrznej bestii, która tę rundę wygrała z rozsądkiem Red'a.
Suma sumarum oddalił się od April i Raziela na około dziesięć metrów, po czym klęknął przy ziemi i ułożył Kisę tak, aby jej głowa spoczywała na jego kolanach. Takie małe deja vu, wcześniej to Małpiatka podkładała swoje uda jako poduszki pod głowę demona. Kciukiem poprawił jej kosmyki z czoła i utkwił wąskie, kocie źrenice w jej bladej twarzy. Później ten sam kciuk zjechał z czoła na szyję i pobudził do regeneracji tkanek mięsnych i skórnych od rany zadanej przez zębiska. Bez słowa siedział tak w tej pozycji w bezruchu. W milczeniu. Obawiał się, że cokolwiek powie, będzie nie na miejscu, niestosowne, krzywdzące dla każdego, nawet dla April, która dzielnie trwała przy nieobliczalnym Red'zie. Może nie tak ekstremalnie nieobliczalnym jak Dragot, nie mniej mogła stracić w niego ufność po czymś takim. Z drugiej strony zaś... jej obecność podtrzymywała Rogatego na duchu, bo tak jak twierdziła - czuł jej energię, przez co bliskość, chociaż nie musiała fizycznie klęczeć obok i patrzeć na to, co wyczynił. Zawsze to jakieś pocieszenie, lecz mogło do tego nie dojść. Tylko jak? Problem przerastał jego możliwości, nawet Rukei'a, który ingerował w ten głód swoimi czarami. Miał - tak jak rzekł pobratymca - przestać przejmować się tym faktem i zmienić świat, żeby taka sytuacja była codziennością? Pogubił się w tym wszystkim.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk0/0Dżungla - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sob Paź 29, 2016 9:55 pm
Zapamiętałem April jako istotę na istotę na porównywalnym, lub wyższym poziomie co ja jeśli chodzi o umiejętności bitewne. I taką ją też zastałem tym razem. Z paroma różnicami. Wydawała się znacznie agresywniejsza, nawet widziałem w jej stylu trochę z metod walki jakich używają demony. To było dla mnie coś nowego, i edukującego. Pół Saiyanka ewidentnie nie miała oporów by uderzyć pierwsza, i dawała z siebie wszystko od samego początku. Ja  Czas szybko przestał być odczuwalny, a ja coraz bardziej dawałem się ponieść. Zarówno korzystając z Netheru na swoją korzyść, zmieniając gwałtownie klimat, manipulując oświetleniem, czy tworząc macki z moich ulubionych drutów kolczastych. Jednak wciąż mieściło się to w chwytach dozwolonych. Gorzej zrobiło się gdy zaczęła lać się krew. Na tym etapie trochę się zapomniałem. Ale zrozumiałem swój błąd dopiero gdy nie wyhamowałem, i wywaliłem boksa Redowi. To był ten moment w którym wiedziałem że czekają mnie konsekwencje.

Ale nie zamierzałem płakać jak dziecko z tego powodu. Demony takie jak ja z natury kończą walkę dopiero po śmierci i pożarciu przeciwnika, więc nawet teraz czasem potrafię przekroczyć granicę. Choć gdybym nie miał w pobliżu czułego na tą aromatyczną ciecz ultra potężnego Demona, to dalej bym się z nią lał. Lecz niestety to co mnie lada chwila spotkało, to upokorzenie które tylko demon potrafi zaserwować. A była tym zamiana w ciastko. Samemu jeszcze nigdy nie miałem okazji tego poczuć. Utrata czucia w calutkim ciele, i stanie się słodkim wypiekiem to niezbyt miłe uczucie. Choć to co ja robię z użyciem tej techniki jest czymś znacznie gorszym. Usłyszałem że mam się uspokoić, więc dokładnie to zamierzałem zrobić. Jako ciastko nie miałem wiele do powiedzenia, więc postanowiłem przespać ten smutny okres w moim życiu, gdy leżę w ciepłej kieszeni spodni znacznie silniejszego ode mnie, ale niewiele mniej chorego psychicznie demona.

W końcu jednak coś mnie wytrąciło z tego jakże błogiego stanu hibernacji. A konkretnie były to mocne wibracje wywołane wypadnięciem ciastka na ziemie. Wtedy zacząłem wszelkimi sposobami skanować otoczenie, i doszedłem do wniosku że jestem gdzieś zupełnie indziej. A wokół mnie znajduje się jeszcze więcej osób niż ostatnio. A mój zmysł Ki wskazał na bardzo znane mi Ki, o charakterystycznej woni. Zaraz mnie to rozbudziło, i skłoniło do myślenia nad strategią zachowań. Ku mojej uciesze, zaklęcie chocolate beam osłabło już wystarczająco, by móc je złamać. Jednak najpierw musiałem zbadać sytuację. Bowiem z Redem ewidentnie działo się coś niedobrego. Skubaniec chyba znowu poczuł krew i ... chyba się jakoś zmienił. Zrobił się dym, podczas którego niebezpiecznie było się wychylać. A więc nie zamierzałem tego robić. Miast tego wciąż obserwowałem sytuację, która rozwiązała się ciekawie. April próbowała zatrzymać nowo powstałą kreaturę, podczas gdy ktoś inny postanowił zrobić z siebie obiad. I bycie tego świadkiem było niezwykle przyjemne. Wręcz rozkoszowałem się każdą kropelką krwi opuszczającą jej ciało w równym stopniu co Red. W końcu jednak sytuacja się trochę uspokoiła. Red wrócił do siebie, i zaczął leczyć swój obiad, w czym nie widziałem żadnego sensu. I to był ten moment, w którym czułem się na tyle dobrze, i sytuacja była na tyle dogodna, że mogłem w końcu się uwolnić.

(Telepatia -> wszyscy w temacie)-Oooh.... Jakie to słodkie.  
Właśnie to zdanie przerwało trwającą wtedy ciszę. Kilka sekund później ciastko w kształcie motyla wyfrunęło z kieszeni April, i zaczęło w szybkim tempie emitować coraz to większą aurę w kolorze czarnym, która zaraz potem niczym kurtyna odsłoniła moje oblicze. Stałem wtedy kilka metrów od leżącej Kisy, Reda, i reszty, a z mojego wyrazu twarzy jak zwykle nie dało się nic wywnioskować, bo nie sposób przewidzieć kogoś takiego jak ja. Z racji jednak na w miarę dobry humor który załatwił mi sparing z April oraz drzemka, postaram się być bardziej dyplomacyjny. Co jednak w moim wypadku nie jest wielkim pocieszeniem.
-Jak zwykle Cię nie rozumiem, Red. Po co leczyć swoje jedzenie? Nie lepiej zamiast tego pożreć kogoś innego, dla różnorodności smaku?
Powiedziałem to wykazując się sporą dawką pogardy, i braku empatii. Co nikogo nie powinno zaskakiwać. Potem jednak spojrzałem na jeszcze jedną osobę, z którą mam mniej pozytywne wspomnienia. Wówczas wycelowałem swoją ręką w najbliższe drzewo, i wystrzeliłem w nie promień chocolate beam który bynajmniej nie zamienił tego drzewa w czekoladę. A w coś nieco mniej kojarzącego się z dziećmi. Choć zależy w jakim mieście.
-Oto i flaszka wzorowej jakości trunku, dla naszego ukochanego Bohatera który własną klatą uchronił planetę od straszliwej śmierci z rąk złego demona. Twoje Zdrowie, Księciuniu wszystkich Saiyan.

Drzewo zmieniło się we flaszkę wódki, i parę lampek coby tego trunku skosztować, z czego jedna telekinezą pognała do mnie by zostać przeze mnie bezceremonialnie wypita. A reszta do pozostałych przesiadujących tu osobówek. I ponownie trudno było stwierdzić czy była to jednoznaczna drwina z osoby o której mówię, czy zwyczajne wygłupy. I nawet ja sam tego nie wiem. Jednak po wypiciu szota smacznego trunku i wyrzuceniu lampki musiałem w końcu przejść do czego innego. Zwróciłem wzrok ponownie w kierunku Reda, tym razem jednak zmieniając mimiką próbując okazać współczucie i zrozumienie. I w sumie to było nawet szczere. Zacząłem do niego powoli podchodzić, klękając potem na jedno kolano obok niego.
-Red, nie miałem okazji tego zrobić wcześniej. Ale chciałem Cię wyjątkowo szczerze jak na demona - przeprosić. To był błąd mieszać Cię w ten skok na Więzienie. Nie miałem w planach wyrządzić ci takiej krzywdy. Czy jest coś, co mogę zrobić by ci to wynagrodzić?
Wyglądało to nienaturalnie, ja mówiący takie rzeczy. Trochę w tym było prawdziwych uczuć, sporo też manipulacji. Red to było zagrożenie. Musiałem się go pozbyć. Skoro nie siłą, to w taki sposób.

OOC:
wychodzę z cukierka. Dzięki za wyrozumiałość.

regeneracja 10% - w tej turze podliczę wszytkie do tej pory.

fabularne chocolate beam - wielka flaszka wódki z drzewa - telekinezą podtykam shoty.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk750/750Dżungla - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Nie Paź 30, 2016 9:12 pm
Spotkanie z nowoprzybyłymi nie przebiegło chyba tak jak sobie wszystkie strony to zaplanowały. No, ale już tak było to trzeba było to jakoś zdzierżyć. W końcu sami chcieli się skonfrontować i doskonale wiedzieli, że będzie to wcześniej niż później. Dlatego tez nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem tylko wziąć się w garść. Samo pojawienie się Reda i April nie stanowiło wielkiego problemu. Problem stanowiły intencje przybyłej dwójki. Zahne nie wiedział czego mogą chcieć, ale był pewny, że dotyczy to Kisy w większym lub mniejszym stopniu. I to się Księciu Saiyan nie podobało. Nie wiedział co Red robił z ciemnowłosą, ale jeśli jej wkładał do głowy jakieś durnoty, lub coś robił to mu coś zrobi. I nie obchodziło go, że Red może rozwalić mu głowę samym machnięciem dłoni. Utrzymywanie kogoś przy sobie za pomocą przysług lub winny, nie było niczym innym niż nową formą niewolnictwa. A właśnie przed tym Kisa uciekała. Więc wybaczcie, że zielonooki nie skakał jak sarenka Disneya na widok gości i nie powitał ich ciasteczkami. Poza tym miał swoje problemy, takie jak nieznaczne otworzenie się ran na jego torsie o czym świadczyło przemalowanie bandaży. I to chyba była przyczyna pierdolca, który opanował Reda. Jednakże to co Kisa zrobiła przeszło zupełnie założenia Raza. Czy ona zgłupiała?

Polowanie na Reda, który postanowił obudzić w sobie zwierzęce instynkty było naprawdę głupie. Ale głupsze jeszcze było to co jego podopieczna zrobiła. Czy ona zdaje sobie sprawę z tego co może jej grozić. Raziel chciał zareagować, ale nie zdążył, gdyż Red rzucił się już na Kisę. W tym momencie każda próba zwalenia demona, mogła skończyć się dla Saiyanki śmiercią. Więc Szeryf jak go April ładnie określiła musiał czekać, aż Red skończy wysysać krew z Kisy. Zahne zaciskał pięści ze wściekłości, a jego aura emanowała tą emocją. Nie przemienił się, ale gdyby musiał, to pewnie w tym momencie stałby się Super Wojownikiem. Dawno się na nikogo tak nie wkurzył jak na Reda. Kisa uważała go za przyjaciela, Vivian też. Z tego co widział dawanie mu krwi, nie różniło się niczym od dawania prochów ćpunowi, albo wódy alkoholikowi. Tylko go utrzymywały w tym. I było to nagminne. Kisę rozumiał, gdyż dziewczyna pewnie chciała się odwdzięczyć za coś, ale Reda już nie. Był kurwa starszy i mądrzejszy. Powinien umieć panować nad sobą, a nie liczyć na to, że ktoś się nad nim zlituje lub jebnie go w łeb. Na nic później przepraszanie, smutny wzrok czy też uciekanie, jeśli dziewczynie stanie się coś poważnego. Trzeba kurna brać odpowiedzialność za swoje czyny, a tego Red jeszcze nie umiał. Teraz tylko zdrowie Kisy zaprzątało mu głowę. Zachowanie April, a właściwie jej oziębłość zostawimy na później. W końcu Red skończył się pożywiać i wrócił do normalnej postaci. Chuj z tym skoro energia Kisy była ledwo wyczuwalna. I co? Teraz będziemy smutać i przepraszać, a potem udawać, że nic się nie stało? Stało się i trzeba powiedzieć o tym. Kisa mogła zginąć przez Reda. To był kurwa ostatni raz. Red teraz ułożył się z Kisą i ją delikatnie głaskał. Zahne oddychał głęboko. Przez ten cały czas nie wypowiedział, ani jednego słowa, ale teraz nadszedł czas. Podszedł szybko do dwójki i ukląkł przy nich.

- Odsuń się. – powiedział lodowatym głosem i przeniósł głowę Kisy na swoje nogi. Red już rozpoczął leczenie, ale w tym tempie chuja to da. Ona za chwilę się wykrwawi. Natto przywołał za pomocą telekinezy strzykawkę ze swojej kapsuły. To już prawie ostatnia, ale nie było czasu na zastanawianie się. Tutaj liczyła się każda sekunda. Znalazł żyłę dziewczyny i wprowadził lekarstwo do jej organizmu. Z mocą Reda powinno podziałać jeszcze lepiej. Przesłał jej też swoją moc. O ironio wcześniej to ona go ratowała po spotkaniu z demonem. Zagrożenie chyba jednak powoli mijało. Miał przynajmniej taką nadzieję.
- Red. – rzekł spokojnie. Nie patrzył jednak na demona, gdyż jego wzrok był w dalszym ciągu wbity w Kisę. – Rozumiem, że Kisa jest ci coś winna, lub chce ci pomóc. Nie zmuszę jej by tego zaprzestała, ale powiem ci jedno. Jeśli jeszcze raz skrzywdzisz ją, to cię zniszczę. Nie wiem jak i kiedy, ale znajdę sposób. Jesteś w porządku, ale takie zachowania są niedopuszczalne. Dlatego panuj nad swoim głodem i dbaj o nią. Wiem, że zależy ci na Kisie i April, ale ostrzegam cię. Nie pozwolę im cierpieć z powodu słabości. Musimy je pokonywać.
Przez całą wypowiedź Księcia Saiyan jego aura docierała do obecnych tutaj. Była pełna wściekłości. On mówił na poważnie i choćby miał zginąć, to nie da ranić osób, na których mu zależy. Red musi to zrozumieć. Bo jeśli będzie poddawał się głodowi, to będzie tylko zwykłymi zwierzakiem. A chyba chciał być czymś więcej. W tym momencie doszedł do jego świadomości znany już głos. Zapomniał o tej mendzie. Tylko gdzie się podziewała, że nie wyczuwał jego energii? Odpowiedź na swoje pytanie dostał dość szybko, gdyż ciastko, które wydawało się zwykłą przekąską zaczęło wydzielać olbrzymią ilość ki, by po chwili zamienić się w dobrze znanemu księciu demona. U Raza coś się przewaliło w żołądku jak zobaczył tą mordę. Raziel zacisnął zęby kiedy ten śmieć zaczął mówić do nich, ale nie zrobił nic. Nie mógł tu wywoływać walki, poza tym w dalszym ciągu nie doszedł do siebie po ostatniej potyczce. Ale słowa o tym, że to Dragot wyzwolił w Redzie ten pierdolony głód krwi, jeszcze bardziej spotęgowały negatywne uczucia Saiyanina do demona. Po części to Dragot był winny aktualnego stanu Kisy. Kiedy Dragot przepraszał Reda, to w pod koniec jego wypowiedzi pięć metrów od nich uderzył piorun. Gdy spojrzeli na Raza, to dostrzegli złotą aurę, która go otaczała, ale jeszcze nie zmienił koloru włosów.
- Nadejdzie taki dzień, kiedy zmiotę twoje istnienie z powierzchni Ziemi. Bez zabawy, bez darowania życia. Zginiesz. A teraz jeśli chcecie się pozabijać to proszę, ale nie tutaj. – rzekł Zahne i wziął Kisę na ręce, żeby przenieść ją dalej. Nie mógł odlecieć, bo Red i April pewnie zaraz by zanim polecieli, ale te kilkanaście metrów mógł odejść. Teraz siedział obok Kisy i czekał aż się obudzi. Zastanawiał się co jej powiedzieć i czy w ogóle powiedzieć. Wszystko zaczynało się plątać.

OOC:
Regeneracja HP 10%
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk0/0Dżungla - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Wto Lis 01, 2016 6:24 pm
Może i bym miała szansę na złapanie Reda, jakkolwiek to dziwnie brzmi, widziałam jego spojrzenie, ale to co stało się potem ścięło mnie z nóg. Tak. Totalnie. Kisa poświęciła się zupełnie oddając mu swoją krew. Sama zachęcałam Reda, aby spróbował krwi ale to nie powinna być ona, tylko ktoś mniej ważny, nie obchodziło mnie, co działo się z ludźmi na tej planecie, którzy nic dla mnie nie znaczyli, ale nie Kisa, która nie tak dawno zwierzyła nam się z paru spraw, tak jak ja jej. Widziałam i szeryfa, który stanął obok mnie. Wpatrywaliśmy się oboje z totalnej bezsilności na to co wyczyniał demon. Czułam obok energię mężczyzny, która z chwilą coraz bardziej się zwiększała. Ta dziewczyna musiała być dla niego kimś ważnym, być może to jego siostra? Albo dziewczyna? Albo po prostu podopieczna, która jest słabsza i on postanowił ja ochraniać jak własne dziecko. Dziecko. Coś we mnie tknęło i wpatrując się w Kisę widziałam w niej dziewczynkę, dziecko. Sama nie byłam jakaś dorosła, ale poczułam cholerne ukucie w sercu, zrobiłam kilka kroków do tyłu. Zapomniałam o moim ciastku, które w zasadzie pragnęło się wydostać na zewnątrz. Tyle emocji w jednej chwili.

- Son of a bitch – tylko w zasadzie udało się mi się powiedzieć przegryzając dolną wargę aż do krwi, gdy usłyszałam jego głos. Zacisnęłam mocniej pięści, Red wziął Kisę gdzieś na ubocze, widziałam jak ją głaskał.

- Red coś Ty narobił? Kisa ma Twoją energię. Chciałam Cię powstrzymać, ale to co Tobą kierowało było silniejsze – przesłałam mu za pomocą telepatii, nie chciałam aby wszyscy to słyszeli. To było zbyt osobiste i obnażało jego wady, a nie chodziło mi o to żeby na tle wszystkich jeździć po nim. To była moja osobista porażka, demon chciał żebym go w razie W powstrzymała, a ja tego nie zrobiłam, nie byłam w stanie. W tym samym czasie Raziel zabrał Kisę. Było mi jej w tym najbardziej szkoda, wyrywali sobie ją niczym zabawkę.

- Przyjemniaczku, ładniej Ci było w poprzedniej wersji – powiedziałam opierając ręce o biodra i obserwując go uważnie, jak niemalże wyczarowywał sobie alkohol. Widziałam kieliszek, który tylko latał obok mojej twarzy, wzięłam go bez wahania i wylałam zawartość – Przyjemniaczku, piłeś, nie lataj.

Słuchałam demona uważnie, w zasadzie dobrze wpasowałam się z nazwaniem go szeryfem. No tak, przecież przed chwilą oni oboje ze sobą walczyli. Koniec końców zielonooki również nie wytrzymał i zaczynało być gorąco.

- Patrząc na sytuację pełną miłości i rzygających słodkości kucyków proponuję rozejście się, inaczej nie skończy się to wesoło. -  Ciągle obserwowałam faceta, który zajmował się dziewczyną i demona. Podeszłam do Reda, nie podobało mi się to, że ten demon cokolwiek do niego mówi, kucnęłam i zerknęłam w te czerwone oczy. Oj Red nie wyglądał zbyt dobrze, w zasadzie to było delikatne określenie jego obecnego stanu. Złapałam go za dłonie, unikał mojego spojrzenia, ale ja byłam twarda i nieugięta.

- Chyba powinniśmy stąd iść. Nie jesteśmy tutaj mile widziani obecnie. Nie wiadomo, jak Kisa zareaguje po przebudzeniu. Myślę, że spłaciła swój dług aż z zadatkiem. Nie chcesz jej bardziej skrzywdzić – wyszeptałam pewnym siebie i stanowczym tonem. Po chwili dodałam już tylko w myślach do niego -– Musimy zabrać ze sobą tego demona. Red, stało się, teraz musisz ponieść konsekwencje, pomogę Ci.
Anonymous
Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sro Lis 02, 2016 8:11 pm
Zamknęła mocno oczy i napięła mięśnie, przygotowując się na to, co sama sobie sprezentowała. Widać, że się bała, a jak. Kto by się nie bał na jej miejscu? W końcu, mogła teraz zgiąć, jeśli jej plan by nie wypalił, a Red się nie uspokoił po napojeniu jej krwią. Mógł ją przecież rozszarpać i co by jej przyszło z obecności Raziela i April, nikt by nie powstrzymał rozjuszonego, głodnego krwi demona.
Ale jednak... przecież... gdyby nie ona, Red by pożarł Raziela lub April...
Demon naskoczył na nią, będąc jeszcze w formie dużego kota, upadła na ziemię, blednąc na twarzy. Chyba pierwszy raz dało się dostrzec w oczach młodej wojowniczki prawdziwy strach oraz obawę przed czymś. Gdy ten wbił kły, jęknęła z bólu, czując jak za chwilę połamie się jej szyja. Spojrzała wtedy na Raziela, nie chciała, żeby podchodził, odganiała go wzrokiem, kazała uciekać, ale żadne słowa nie wyszły z jej ust więc pozostało jej mieć nadzieję, że chłopak ją zrozumie. Stróżka łez popłynęła jej z prawego oka, z każdą kolejną wypitą kroplą stawała się coraz słabsza, wzrok zamglił się, stał się mocno niewyraźny, aż w końcu miała przed sobą całkowite ciemności. Tak będzie wyglądał jej koniec? Nie chciała umierać, przed nią przecież było jeszcze tyle życia, tyle świata do zwiedzenia, tyle uczuć do odkrycia.
Wyglądała już jak trup, nawet jej włosy wróciły do czarnego koloru. Straciła kontakt z rzeczywistością, ale jakąś tam trzeźwość utrzymywała, nie chciała stracić przytomności całkowicie, bo wiedziała, że dla niej to oznacza teraz koniec. Walczyła z całych sił, co chwilę marszczyła brwi, nie poddawała się, chciała podnieść. Słyszała szmery, chyba głos Raziela, potem April i kogoś jeszcze.
Było jej zimno, cholernie zimno. Zaczęła nawet trząść się, ale nie tylko z zimna. Nie wiedziała jak długo była poza tym światem, ale ktoś najwyraźniej chciał jej pomóc. Napływała do niej energia, trochę kojąca, było jej nieco cieplej, ale nie pomogło to w zwalczeniu drgawek. Dostała raz wiele pomocy i chyba tylko ta natychmiastowa reakcja utrzymała ją w tym momencie przy życiu. Kto by pomyślał, że Red będzie, aż tak potężny. Jeszcze bardziej zapragnęła zostać przy Nim i uczyć się od Niego.
Po chwili do jej świadomości coś dotarło. Podsłuchała pewne zdanie. Konkretnie chodziło o przyznanie się Dragota, że to z jego winy Red jest teraz tym kim jest, że to przez Niego tak teraz cierpi. Coś w dziewczynie zagotowało się.
Najpierw był piorun, wściekłość Raziela, a po tym wszystkim znikąd pojawił się KI Blast, wystrzelony prosto w niechcianego tutaj demona. Nie był mocny, pewnie nawet go nie poczuł, albo to było raczej coś w rodzaju oberwania zapałką. Nie miała siły na więcej gestów, to i tak już dużo, że dała radę podnieść się na jednej dłoni, zamienić w super saiyanina i wystrzelić kulę.
___ - ... z-zabiję... co mu z-zrobiłeś... - wydukała z siebie, drżącym głosem, z jej ust buchnęła zimna para, a ona opadła ponownie, oddychając ciężko, jak po maratonie. Utrzymywała złote włosy, mogą się jeszcze przydać...
Uchyliła jedno oko, by spojrzeć na osobę nad nią. Raziel. Nie spodziewałaby się po Nim takiego gestu, chciał ją ochronić? W takim razie to miłe, jakoś by zareagowała, dała kopa w piszczel i powiedziała, że jest głupkiem, ale... no nie mogła.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk500/500Dżungla - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Czw Lis 03, 2016 6:37 pm
Nienawidził, jak ktoś inny miał rację, a Zielonooki miał jej aż za wiele. Nie miał śmiałości spojrzeć mu w oczy, nawet kiedy odebrał mu Saiyankę z kolan. To, co mówił, stawiało go w nieco innym świetle niż dotychczas. Dlaczego niby lubił Red'a? Nie dawał mu ku temu powodu, ba - omal go nie zabił przy ostatnim spotkaniu, i vice versa. A mimo wszystko pouczał, jako ostrzeżenie. Bolało bardziej od pięści wbitej w ciało. Do tego doszło do mowy Dragota, który zdołał w międzyczasie uwolnić się z ciastka i jątrzyć rany psychiczne Rogatego. Nie musiał wspominać na głos o tym Więzieniu, uniknąłby komentarzy o śmierci, czy wręcz rękoczynu. To znaczyło, że jednak im zależy na Redzie. Znów - dlaczego? April też nie siedziała w kącie, tylko podeszła do niego i wręcz wymusiła na nim, by spojrzał na nią, kiedy mówiła. Była pewna siebie, zdeterminowana, i co najdziwniejsze - część winy wzięła na siebie i chciała mu pomóc z konsekwencjami swego głodu. Nie było tego w umowie, nie musiała tego robić, ale jej inicjatywa podnosiła go na duchu. Nie mogła jednak tego dostrzec w żarzących się ślepiach, w których tonęły kocie tęczówki. Tyle i więcej rzeczy się działo, Dragot nawet przemienił drzewo w barek z procentowymi trunkami. A on co?
Nie odezwał się żadnym słowem, ani na głos, ani telepatycznie. Ale słuchał uważnie przez podkulone, kocie uszy, a pazurami zacisnął materiał na spodniach. Trawił wszystkie słowa obecnych bijąc się nimi ze swoimi czarnymi myślami. Musiał je skryć, skoro były za silne na unicestwienie. Każda więc dobra rada, pocieszne słowo lub niezwykły gest umacniały Red'a, aby nie dał się porwać własnej mocy, która niczym rak zżerała ciało właściciela od swego ogromu i trudności w jej okiełznaniu. Ta moc, przez wielu pożądana, w jego sytuacji prędzej czy później pochłonie go żywcem, ale póki miał dla kogo istnieć - nie podda się. Dlatego chciał nauczać, trenować, przejmować się problemami innych, aby chociaż trochę przyćmić zło, jakie w nim siedziało. I po części objawiało się tatuażami, które dotąd nie rzucały się w oczy, a teraz paliły się niczym tygrysie wzory. Jak na tej bestii, którą był przez krótki, burzliwy czas. Mimo wszystko nie odzywał się.
Nie umknęło mu uwadze, jak do życia wróciła w swoim oryginalnym stylu Kisa, która poczęstowała Dragota kulką energetyczną własnej roboty. Całe szczęście, że ocknęła się, nie mniej nie mógł być z siebie dumny. Nie po tym, co narozrabiał. Ostrożnie zdjął z siebie czerwoną kamizelkę i przesłał ją telepatycznie tak, by opatulić nią Kisę przed zimnem. To niewiele, lecz niech wie, iż jej czyn został w pełni doceniony przez demona. W ten sposób dał także znać, że jest mile widziana w każdym momencie, nawet jeśli wizyta wiązała się jedynie z oddaniem kamizelki. Bo tak jak powiedziała April - Saiyanka spłaciła swój dług, i tylko od niej zależy, czy zechce kontynuować nauki i kiedy. Bał się podejść do Czarnowłosej, ponieważ wciąż pachniała krwią, nawet jeśli już nie krwawiła. Miał zbyt wyostrzone zmysły, aby ryzykować zbliżeniem się do dziewczyny. Zresztą w ramionach Księcia była bezpieczniejsza.
No i przyszła pora na Arcydemona. Co powinien zrobić? Był chaotyczny, mroczny, lecz miał moc, która mogłaby zostać w inny sposób wykorzystana niż do siania nienawiści czy wplątania innych wojowników w tarapaty. Lecz Red nie był tym, kto byłby w stanie zapanować nad jego żywiołem. Czy powinien ukarać go? Miał wiele na swoim sumieniu, jednak i Rogaty przewinił za wiele, by rozliczać go osobiście. Co prawda to on przyczynił się do jego łaknienia krwi, lecz czy bez pomocy Dragota nie wpadłby na ten sam idiotyczny pomysł z posoką? Sam nie wiedział, co o nim sądzić. Kiedy mówił prawdę, kiedy szydził - też nie potrafił rozróżnić. Może gdyby dobre czyny Ostatniego Drakoniana były chwalone, albo chociażby zauważone, nie dochodziłoby do tylu innych, krzywdzących chwil z jego udziałem? Może dać mu ostatnią szansę? Red dostawał wiele szans od wojowników. Co mógłby zrobić więc w ramach pokuty? Coś, co byłby w stanie uczynić bez ingerencji zła... Eh, nic nie przychodziło mu do głowy. O wiele łatwiej czynić krzywdę niż przysługę, znał to z autopsji.
Nałożył kciukiem maskę na usta i nos. Znamiona na rękach i odsłoniętych częściach ciała nadal świeciły się intensywnym kolorem szkarłatu. Skoro zdobył pożywkę ze smacznej krwi Kisy, nie mógł jej trwonić bez celu. Trzeba zacząć myśleć, co dalej. Właściwie miał pewien plan, lecz dwójka z tu obecnych, i to obaj płci męskiej, nie może dowiedzieć się o tym. Wszak też nie byli związani paktem. No i przez swoje dzikie żądze osłabił znacząco Czarnooką. Powoli wstał na nogi, a spojrzenie tonęło w piekielnym blasku, i które wydawało się być nieobecne. Bił się sam ze sobą, żeby nie podchodzić do Raziela, który nadal trzymał przy sobie Saiyankę. Zew krwi był ogromny. Nadal nie był w stanie nic powiedzieć, jednak gestem lub zachowaniem mógł wyrazić swoje myśli. Tak jak wcześniej z kamizelką dla odważnej Kisy; czy głębokim skłonem tułowia w trakcie przemowy zielonookiego Księcia Vegety, który tłukł do jego głowy mowę o jego nałogu i tym, że następnym razem zabije go; albo wtedy, gdy April kazała mu patrzeć się na nią, kiedy nakreślała wiernie sytuację i radziła co robić dalej; a nawet głębokim milczeniem względem deklaracji Dragota, który za swoje winę chciał wręczyć nagrodę Redowi. Zadarł głowę ku górze spoglądając w kontrastowe co do jego oczu niebo, jakby szukając natchnienia do dalszych postępowań. Spod maski drgnęły mu lekko wagi, które niemo wypowiedziały krótkie słowo.
June.
Tak bardzo za nią tęsknił. Ona wiedziałaby, co zrobić z rozszalałą naturą demona, która i ją przecież dopadła, a znalazła ukojenie w rodzinie. W jej synku. Była dla niego kimś więcej niż przyjaciółką. Nie bez powodu trzymał jej obrazek w swoim ciele. Rozumiała go jak mało kto, ale za mało razy dał jej temu wyraz. Pewnie nigdy nie wiedziała, że on... Bezwiednie objął rękoma ramiona i zadrżał przy cichym westchnieniu. Potrzebował tego momentu zadumy nad Rudowłosą, bo zazwyczaj to pomagało mu podjąć dalsze kroki. I tak było i tym razem.
Mimo, że organizm buntował się i nie przestawał świecić się jak czerwona choinka przez te znamiona, postanowił działać. Skoro Kisa przegapiła dwie lekcje z walk - niech chociaż nadrobi to widowiskiem. Dla poszerzenia sceny mocą telekinezy wyplewił kilkanaście drzew z ziemią i korzeniami na bok, aby została łysa polana z wywaloną gliną. Tu spojrzał wymownie na April i Dragota. Będą mieć drugą rundę dla siebie, dla rozładowania napięcia, no i przy okazji wymienią się czułościami, jakimi siebie darzą. Książę będzie mieć też podgląd na to, jak mocna jest Halfka po długim rozstaniu. Red będzie robić za sędziego i dodatkowo za ochroniarza dla widzów, którzy może szybciej wrócą do zdrowia mogąc chociaż w pośredni sposób brać udział w walce. Nim zszedł z areny uderzył pięścią w otwartą dłoń, czyli wskazał sposób potyczki. Bez użycia mocy, bez przelewu krwi. Dragot miał szansę na rehabilitację, jeśli będzie trzymać się reguł. A jeśli nie - zostanie pozbawiony życia bez ostrzeżenia. Ciekawe zadośćuczynienie, co nie?
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk0/0Dżungla - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sob Lis 05, 2016 12:23 pm
Mój niepowtarzalny urok osobisty uderzył chyba we wszystkich w pobliżu. Miałem wrażenie że każdy poza Redem najchętniej zabiłby mnie dla większego dobra. Red jednak nie ma prawa być aż tak jednostronny, i dobrze o tym wiedziałem. Jest spora szansa że ten demon wyrządził więcej szkód niż ja. On też zabijał w tym więzieniu, nikt nim nie sterował wówczas, a sam był silniejszy ode mnie. Poza tym, on zna mnie z tego towarzystwa najdłużej. Pamięta mnie zza czasów gdy niewiele różniłem się od człowieka swoją moralnością. Pamięta również gdy stałem się bardzo popsuty. A teraz widzi mnie, gdy niestety jest już za późno. Zmarli odebrali mi mą duszę, a pokusy wyrwały się z pod mojej kontroli. I niezależnie od tego czy chciałem dla siebie takiej przyszłości czy nie, stałem się czystym złem. I nawet resocjalizacja w postaci mojej śmierci nie przyniesie rezultatów, ponieważ wówczas piekło zostanie przeze mnie pożarte, a ja sam w końcu znajdę sposób by wrócić, niczym siła natury istniejąca od zarania dziejów. To co dało mi narodziny, było moim przeznaczeniem od samego początku. Manifestacja wszystkich ludzkich grzechów.

-(telepatia --> Raziel) Nadejdzie taki dzień, w którym nie będziesz w stanie obronić Kisy i Vivian, przed posłużeniem mi za spagetti z żył. Jedyny powód dla którego pozwoliłem ci żyć, to byś mógł zobaczyć ich resztki na własne oczy, i poczuć zapach ich ciał dobiegający z mojej paszczy gdy w końcu postanowię skrócić twoje cierpienia. Więc nie oszczędzaj na treningach, bo przyjmuję twoją ofertę.
Raziel postanowił trochę wybuchnąć gdy ja próbowałem naprawić swoje relacje z przyjacielem, a więc i ja nie byłem dłużny. Jako że to co zamierzałem powiedzieć nie było zbyt miłe, to przekazałem to tylko jemu. Jak się jednak okazało, nie tylko on miał problemy z panowaniem nad sobą. Jedzenie Reda postanowiło zobrazować to, jak bardzo mnie uwielbia, i wyszeptać obietnicę nie do pokrycia. Ki blast który we mnie posłała przyjąłem bez nawet drgnięcia, ponieważ nie miałem powodu by na niego inaczej zareagować. I na tym etapie zrozumiałem pewien ciekawy fakt, z którym postanowiłem podzielić się z resztą. Wstałem z kolan, wciąż z wyrazem twarzy i sposobem zachowywania się który pozwalał na jakąkolwiek sympatię do mojej osoby. A następnie wykonałem dwa kroki w kierunku Kisy i Raziela, patrząc się na pierwsze. Postanowiłem uchylić nieco rąbka tajemnicy na mój temat.
-Może i dokonałem w przeszłości głupoty, która stała się reakcją łańcuchową i pchnęła Reda w kierunku złych czynów. Przyznaję się do tego. Jednak to TY, i inne niewdzięczne, irytujące istoty są zapalnikiem które popchnęły mnie do transformacji, i powstania nowego mnie. Red zna mnie stąd najdłużej, i może potwierdzić że byłem kiedyś szlachetną istotą, nie zdolną do wyrządzenia krzywdy. Dlatego rany które posiadał jeszcze niedawno Raziel, oraz zagrożenie dla życia tylu istnień są tylko i wyłącznie twoją zasługą. A więc jeśli chcesz spróbować mnie zabić, droga wolna. Ale czy ta nienawiść którą teraz emanujesz, nie jest tak naprawdę nienawiścią do samej siebie?

Znałem ludzką i podobną jej psychikę jak własną kieszeń. I nawet jeśli powie co innego, to w głębi serca nie przejdzie to obojętnie. I niczym hiena korzystałem z faktu, że jest teraz słaba, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Jednocześnie to co mówiłem było kierowane do wszystkich wokół, by ukazać moją osobą w nieco innym świetle, choć dalej nie zmieniało to mojej sytuacji, w której byłem chodzącym celem. Dobierałem słowa tak by nie zabrzmieć ofensywnie, ani groźnie. A jedynie powiedziałem kilka słów prawdy. Wtedy jednak Red zrobił z sympatycznego miejsca z ogniskiem na coś wyglądającego na pole walki. Nie chcąc się odzywać, prostymi gestami zasugerował że chciał bym ponownie walczył z April, czysto. Widocznie taką widział dla mnie metodę bym zyskał w jego oczach. Niechetnie do tego podchodziłem, ale osiągnięcie celu było ważniejsze. Posiadając najpotężniejszego demona na swoim ogonie, nie osiągnę na tej planecie nic. Dlatego skurczyłem swoje skrzydła, i bez emanowania przesadnej Ki stanąłem w odpowiednim miejscu i przyjąłem leniwie gardę. Jednak przed tym coś mi przyszło do głowy. Tutaj jest ktoś komu bardzo nie podoba się moja obecność. Pojedynek mógłby nie być czysty. A jeden mój fałszywy ruch, i Red będzie chciał mnie zmiażdżyć. Dlatego gestem poprosiłem o chwilkę, po czym cieniutkim, i bardzo szybkim promieniem zmieniłem większość powierzchni rąk i nóg Kisy w nieruchomą czekoladę, uniemożliwiającą używanie przez nią Ki. Spojrzałem się wówczas na Reda z miną mówiącą "zaufaj mi" i dodałem krótko:
-Spokojnie, to tylko dla pewności że sparing będzie czysty. Odczaruję gdy skończymy. Obiecuję, że nic nie odwalę.
Nie wiedziałem jak na to zareagują, ale nie było to nic złego, ani nie zmieniłem jej całej w czekoladę. Było to bardzo logiczne i sprawiedliwe. Dlatego spodziewałem się zrozumienia w tej kwestii. W końcu jednak przeszedłem do tego o co prosił mnie Red. Zacząłem sparing z April, tym razem czysto gimnastyczny, ale z jedną jeszcze różnicą. Używałem tylko ciosów innych wojowników. Sposoby ruchów April, Raziela, oraz mojego niegdyś towarzysza - Rikimaru. A to po to, by samemu uniknąć bycia zeskanowanym. I to pomimo tego że mój styl walki jest nieprzewidywalny. Wówczas każdy mógłby się do tego przygotować. Powiedziałem wtedy April, jednocześnie uważając na wszystkich w pobliżu i uderzając raczej lekko:
-Tak poza tym, to ja nie piję. Jestem wzorowym obywatelem.

OOC:

Paraliż Kisy Chocolate Beam, uniemożliwiając używanie KI - a odejmę sobie to 2000 KI, by nie było że czysto fabularnie.

telepatia - 500 KI

Trening Start
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk750/750Dżungla - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Nie Lis 06, 2016 8:25 pm
Nie podobało mu się to co się tutaj działo. Demony przyciągały kłopoty, a teraz można powiedzieć, że znajdowali się w ich centrum. Red zachowywał się bezmyślnie dając panować rządzy krwi nad sobą. Musiał on sobie zadać pytanie kim chce być. Osobą, na której można polegać czy też zwykłym tchórzem, który nie da rady pokonać własnych słabości. Może i był najpotężniejszą istotą na tej planecie, ale w zupełności tego nie pokazywał. Brak mu było opanowania, zimnej krwi i brania odpowiedzialności za swoje uczynki. Może i Vegeta była brutalna, szowinistyczna, rasistowska i bezwzględna, ale uczyła, że jak coś spieprzysz to wyłącznie twoja wina. Musiałeś uczyć się na swoich błędach i jeśli chciałeś coś osiągnąć to nie liczyć na poklepywanie po główce. Może i byli barbarzyńscy, ale wiedzieli, że wszystko ma swoją cenę. Red tego nie wiedział i Raziel teraz go uświadamiał. Musi zacząć myśleć o tym, że ktoś kiedyś mu nie wybaczy lub nie uzna jego zachowania za wypadek. Nie można przecież do końca świata jechać na cudzej żałości. Może potem Raza pobić, jego sprawa. Zahne powiedział prawdę i nie ma co tutaj szukać wymówek.  Trzeba się wziąć za siebie. Drugą sprawą był Dragot, który usilnie sprawiać chciał wrażenie kogoś poważnego i mrocznego. Może i dla nieznanych osób taki był, ale Raziel za wiele razy się z nim potykał, żeby dać się nabrać. Może demon nie był już błaznem, ale w dalszym ciągu nie osiągał poziomu Rukeia. Nie wytwarzał aury niebezpieczeństwa i potęgi, które potrafią tworzyć osoby przy władzy i mające poważanie. Koleś był zwykłym psycholem i pojebem. Bawiło go ranienie innych i granie na nerwach. Jego wiadomość też miała przestraszyć Raza, ale tylko wywołała uśmieszek na twarzy następcy tronu.
(telepatia do Draga)- Marz sobie, bo w końcu twoje pięć minut się skończy. Jesteś robakiem, a robaki mają zdychać tam gdzie ich miejsce. W błocie.
Prosta odpowiedź. Gość mógł teraz być silniejszy, ale osiągnął już pełny potencjał. Skoro więc Raziel radził sobie z nim całkiem nieźle na drugim poziomie, to trzeci będzie tylko formalnością. Jednakże nie wiedział dlaczego w dalszym ciągu tutaj się znajduje. Co on nie ma znajomych? Chyba nie, skoro praktycznie wszystkich chciał zabić. Na całe szczęście Kisa wracała do świata żywych, choć jak to ona musiała czymś zabłysnąć. Tym czymś był ki blast skierowany w plecy Dragota. Nie żeby to jakoś denerwowało Raza. Nie chciał, żeby się osłabiała.
- Wyluzuj. W tym stanie nikogo nie zabijesz. – powiedział cicho do dziewczyny, przytrzymując ją, co nie było zbyt trudnym zadaniem. Lekarstwo działało, ale tak samo jak w jego przypadku musi odczekać chwilę, aż krew się uzupełni. To, że w dalszym ciągu utrzymywała SSJ było całkiem imponujące. Jednakże ten ciul musiał się do nich zwrócić. Serio? Jego tekst o zapalnikach tylko rozśmieszył Zahne’a. Nie ma to jak obwiniać wszystkich za swoje działania. Pewnie. To wasza wina, że jestem psychiczny i wpieprzam się w nie w swoje interesy. Vegeta na pewno nie prosiła go o pomoc, więc proszę wybaczyć, żeś kurna nie dostał nagrody. Miał szczęście, że nie wysłano oddziału, który by go zdezintegrował. No, ale lepiej płakać, bo to innych wina. Jeszcze niech doda tekst, że go mama nie kochała i będzie pełna żenada.
- Nie wycieraj sobie gęby innymi. Wszystko to co zrobiłeś lub kim się stałeś to tylko twoja zasługa. Nie przypisuj swoich klęsk innym, gdyż to jest żałosne. Weź kurna odpowiedzialność za to, że jesteś niezrównoważony. Jeśli byłbyś dobry, to starałbyś się być. Zło tworzymy my. – odpowiedział Raziel demonowi. Może wreszcie coś zrozumie. A jeśli nie, to jego sprawa. Saiyanin ma już zbyt dużo swoich problemów. Red też chyba jeszcze nie doszedł do siebie, gdyż zaproponował sparing. Może nie dokładnie powiedział to, ale wyplenienie kilkudziesięciu drzew i znane doskonale ruchy dały znać co się szykuje. Czy on do reszty zdurniał? Może i tak, ale Raz nie da narażać Kisy i siebie. Utworzył wokół nich barierę, co jak się okazało było świetnym pomysłem, gdyż ten ciul postanowił ich zamienić w czekoladki. Jeśli Red tak będzie ich chronił to nie dostanie nagrody. Walka, walką, ale Raza bardziej obchodził stan Kisy. Popatrzył się na nią i przesłał jej jeszcze trochę energii. Ciekawe odwrócenie ról, nieprawdaż?
- Jak się czujesz? – zapytał. Durne pytanie, ale przecież coś musi wiedzieć.

OOC:
Bariera i chronię przed promieniem. – 2000 Ki
Regeneracja 10% HP i KI
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk0/0Dżungla - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Wto Lis 08, 2016 7:04 am
Wszyscy oprócz mnie, tutaj chyba wiedzieli co Dragot zrobił Redowi. Czyli prawdopodobnie byli przy tym obecni, ja niestety nie miałam pojęcia lub też po prostu nie byłam tego świadoma. Musiało to być coś groźnego skoro nawet Kisa swoimi resztkami energii zaatakowała demona. Postanowiłam o to zapytać, ale już na osobności, nie teraz przy wszystkich. W ogóle miałam wrażenie, że robi się z tego wszystkiego tak naprawdę wielka szopka. Red ciągle milczał, a ja nie chciałam w żadnym wypadku zmuszać go do mówienia. Zaś za to drugi demon nawijał jak najęty o swojej transformacji i o tym, że kiedyś taki nie był. Ciekawe. Kolejną rzeczą, jaką mogłam się dowiedzieć było to, że demony mogą ulec transformacji. W zasadzie nawet to widziałam, kiedy Red był Blue, ale nigdy nie myślałam o tym w tych kategoriach. Szeryf także nie pozostał dłużny w zaczepce słownej. Obserwowałam to wszystko w zasadzie w zupełnym milczeniu. Nagle Red postanowił wykonać arenę do walki. Nie byłam jakoś tym zachwycona, mimo regeneracji moje siły nie były wciąż takie same jak na początku. Poza tym walka przy wszystkich jakoś budziła we mnie niechęć. Postanowiłam jednak nic nie mówić i być w pełni honorowa. Jak trzeba, to trzeba i nie ma zbędnego gadania. Wdrapałam się na powierzchnię i w zasadzie czekałam. Jednak to co zrobił demon trochę mnie zirytowało, gdyż zamienił część Kisy po prostu w czekoladę. Demony nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Po chwili uwaga Dragota została skierowana tylko i wyłącznie na mnie.

- Sądzę, że czekoladowe czary-mary nie było potrzebne – miałam tu na myśli przede wszystkim to, że nie mieliśmy w zamiarze zdradzania swoich ruchów, to był tym razem czysty sparing. Wcześniej oboje mocno się w niego wkręciliśmy, teraz emanował od nas zupełny spokój. Gdy wykonał pierwszy ruch uśmiechnęłam się – Ja również jestem wzorową obywatelką, jak na załączonym obrazku.

Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, oboje zaczęliśmy od prostych uderzeń nie przechodząc jeszcze do mocniejszych ciosów. Wiedziałam, że czy wcześniej, czy później będę musiała odpalić przemianę, ale w pierwszej fazie oboje pozwalaliśmy sobie na delikatne ciosy w ramach ponownego rozgrzania. W końcu po byciu ciastkiem wypadałoby rozprostować kości i stawy. Z każdą minutą oboje zaczynaliśmy dawać z siebie coraz więcej, ciosy zaczynały być coraz szybsze, mocniejsze i celniejsze. Wiedziałam jednak jedno, walczył trochę inaczej niż poprzednio, więc i ja nie pozostawałam dłużna. Gdy po raz pierwszy mi się oberwało natychmiast odpaliłam pierwszą przemianę. Wiedziałam, że demon nie daje z siebie wszystkiego. Był ode mnie lepszy nawet w moim drugim stadium przemiany, widziałam jak wcześniej walczy, była to zupełnie inna walka, wtedy nawzajem się pochłanialiśmy i walczyliśmy można powiedzieć na całego, teraz ruchy były wyważone, przemyślane. Nie chciałam wnikać dlaczego tak się stało, postanowiłam być w takim razie dokładnie tak jak on. Kiedy w końcu zderzyliśmy się porządnie przeszłam na przemianę drugą. Oboje się uśmiechaliśmy i był to bardzo specyficzny uśmiech. Wymienialiśmy się ciosami, dało się odczuć jego przewagę mimo, że nie dawał z siebie tego, co ostatnio. Ale nie można też powiedzieć, że ja z kolei nie dawałam z siebie wszystkiego, starałam się szybko reagować. Po prostu oboje nie walczyliśmy na pełnych obrotach.

- Nie odpowiedziałeś mi na wcześniejsze pytanie – powiedziałam bardzo pewna siebie blokując jego uderzenie – Po co wtedy tak naprawdę do nas przyleciałeś. Nurtuje mnie to.

Chciałam usłyszeć jego wersję, bez żadnego krętactwa, bez żadnej oceny biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Nie wiedziałam dokładnie, co Dragot uczynił Redowi i dlaczego. Ale wiedziałam jedno musi być ziarenko prawdy z tego co mówił demon i z tego, co mówił zielonooki. Chciałam to po prostu ocenić swoim okiem. Demon może mieć wrażenie, że go nie znoszę, jednak ja tak naprawdę dopiero co badałam teren. Jedyne co źle na mnie zadziałało to chęć skrzywdzenia Reda. Jak zauważyłam ma on wielką moc, którą ktoś może chcieć wykorzystać na swoje własne cele, a to już mi się nie podobało.


OOC: Trening start, wybaczcie za jakość posta
Anonymous
Gość
Gość

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sro Lis 09, 2016 4:28 pm
Kurwa, że też musiała się znaleźć w takiej pozycji. Nie, żeby zaczęła żałować tego, że dała wyssać Redowi z siebie krew, zapewne gdyby nie to, skończyłoby się to wszystko znacznie gorzej, a przynajmniej Kisa chciała tak sądzić, że nie zrobiła tego na darmo. Nie dobijać leżącego.
___ - Tss... winny się tłumaczy. - tyle tylko powiedziała na cały ten wywód Dragota.  Raziel z resztą wyczerpał temat. Zwalanie winy za swój charakter na wszystkich wokół, zachowanie godne nastolatka, albo po prostu bachora. - Słabiak. - mruknęła i spróbowała się podnieść, udało się jej zmienić pozycję na siedzącą i tylko tyle, bo zakręciło się jej w głowie. Wtedy pojawił się promień, mający na celu skutecznie uniemożliwić Kisie ingerencję w walkę Dragota z April. Na szczęście jej przełożony był czujny i za wczas utworzył barierę, co było strzałem w dziesiątkę. Promień nie dotknął jej. Obdarzyła demona iście morderczym spojrzeniem. W tym momencie obiecała sobie, że gdy tylko wzmocni się wystarczająco mocno... ZABIJE. Już miała na swoich rękach czyjąś krew, więc kolejne barachło w tą, czy w tą... nie zrobi jej wielkiej różnicy, szczególnie jeżeli ktoś na prawdę zasługuje na śmierć i wręcz się o nią prosi. Dostanie ją. Jeśli nie od niej, to pewnie od kogoś innego. Beznadziejny przypadek.
Raziel spytał o jej samopoczucie. Pomasowała dwoma palcami okolice zatok, próbując dojść do siebie oraz jakoś wyrzucić ze swojej głowy mordercze myśli małego psychopaty.
___ - Jak po pyskówce do Koszarowego. - odpowiedziała, po czym dodała - Bywało lepiej... - głęboki wdech, a następnie kolejna próba podniesienia się, była teraz na jednym kolanie, a jej wzrok padł na demona Red'a. W jej oczach pojawiło się coś na wzór krzyku, chęci zrozumienia, smutek - to wszystko na raz teraz wypełniało jej seledynowe patrzałki. Uaktywniła aurę, która buchnęła w powietrze jak ogień w pomieszczeniu wypełnionym gazem. Przygryzła dolną wargę i postanowiła pogadać z Nim telepatycznie.
___- "Red! Dlaczego... dlaczego nie zabiłeś Dragota jak miałeś ku temu okazję?! Co się z Tobą dzieje?! On przecież prawie zniszczył Ziemię...! Zabił nas, skrzywdził Cię!" - tutaj pojawiła się pauza, dziewczyna zbierała się w sobie by powiedzieć coś... - "Zawiodłam się na Tobie..." - wtedy odwróciła swój wzrok od demona, nie chcąc spojrzeć mu w oczy. Odniosła wrażenie, że w tym momencie jest mniej ważna dla demona niż sam Dragot. Może go nie rozumiała, może byli tak bardzo różni od siebie, może nie była w stanie mu pomóc... on przecież sam nie chciał dać sobie pomóc, więc dlaczego miałaby wciąż i wciąż naciskać? Przecież nie jest mu dobrze z tym, kim się stał, więc...? Ah! To za trudne dla kogoś takiego jak Kisa, ona przecież żyje dopiero dwa lata, żyła pod ziemią, w laboratorium, wiodąc życie idealne. Nie miała pojęcia jakimi z problemami mierzą się zwykli ludzie, nie może ich zrozumieć, nawet jakby chciała. Chyba najlepiej by było gdyby nigdy nie wyszła z tej klatki w podziemiach.
No nic, pora się stąd zmyć, jak najdalej stąd, zanim ktoś mądry wpadnie na pomysł, żeby ją zaatakować BY NIE WTRĄCAŁA SIĘ W CZYJĄŚ WALKĘ.
Chciała wstać na nogi, ale gdy tylko podjęła się takiej próby, poczuła jakby jej szkity były z waty i ponownie wylądowała na jednym kolanie. Przeklęła siarczyście pod nosem.
___- Raziel! Zanieś mnie! - krzyknęła nagle, po czym spuściła wzrok oraz ton - Przydaj się na coś... - już nie miała sił na nic.

OOC
Telepatia -10
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk500/500Dżungla - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sro Lis 09, 2016 7:29 pm
Jak... jak miał być spokojny, skoro Dragot chciał zaatakować Kisę? Nie czuł w niej cząstki Red'a? A w April też nie? To były jego jedyne sojuszniczki, nie pozwoli im na krzywdę czy smutek. A skoro Dragot zagroził Saiyance, a Halfka nie miała aż takiej ochoty na walkę przed innymi - trzeba przerwać tą farsę.
Dziewczyna nie skorzystała z kamizelki Red'a, więc ją sobie zabrał z powrotem i założył bez słowa. Dostał kosza od wszystkich, nawet od April, która nie podzielała entuzjazmu demona w sprawie bijatyki w środku dżungli. Było mu jeszcze bardziej przykro za niesprawiedliwe słowa Kisy, która obarczyła jego ciężarem, aby to on zajął się Dragiem - samotnie. Ewidentnie jego wskazała jako głównego kata, nikogo więcej. Żadne "zabijmy go razem", tylko "dlaczego nie zabiłeś". Już miał dość ochrzanów, z jakiejkolwiek strony. Może i nie myślał logicznie, ale przecież śmierć demona nie zmieni za wiele. Pojawi się i zaatakuje z podwójną siłą, już bez żadnego pohamowania. Co prawda nie daruje mu tknięcie Kisy, sprawienie ran ciętych April, a także chęci zdetonowania Ziemi, lecz zabójstwo nie jest lekarstwem dla demonów. Wiedział to po sobie. Najwyraźniej musiał dostać taką karę, do której ustosunkuje się natychmiast, skoro nawet zwykły sparing przychodził mu z trudem, ponieważ widział, że olewał sprawę. To nie był ten sam styl walki, co jak walczył sam na sam z Błękitnooką. Kruczoczarna, w zasadzie teraz Blondwłosa, nie powinna marnować siły na coś, co nie sprawia jej przyjemności.
Stanął więc nagle między wojownikami chwytając ich pięści w swoje dłonie jakby złapał piłki baseballowe. O ile dłoń April zaraz delikatnie opuścił ku dołowi dając do zrozumienia, że nie musi się już zmuszać do walki, o tyle rękę Dragota ciągle trzymał. I trzymał. I nie puszczał. Nawet unieśli się razem nad ziemią. Nie, to nie żadna randka, lecz nie miał ochoty ani puścić mu płazem tego, co zamierzał zrobić Kisie, ani na walkę z nim. Nie to, że bagatelizował jego moc, po prostu sam psychicznie nie czuł się najlepiej. Na dobrą sprawę powinien zająć się czymś innym niż potyczkami, chociażby swoim cholernym głodem. Już i tak pojechali po nim jak po łysej kobyle, pewnie mieli rację. Ale miał po prostu dość. Nie zrozumieją go, ledwie sam ze sobą się dogaduje. Zacisnął tak mocno rękę na pięści demona, że wbił pazury, po czym wystrzelił z nim wgłąb dżungli. Tam starał się obić o niemal każde drzewo pobratymca, a na końcu cisnąć nim w jakieś skały. Cierpliwość Red'a skończyła się, czy komuś to się podoba czy nie. Czas uciekał, a on nic nie zdziałał, jeśli chodzi o panowanie nad swoim zdziczałym ja. Nie miał też odwagi o tym powiedzieć, lepiej będzie, jak po prostu zniknie im z oczu. I tak przez niego mają nerwy na wierzchu. Nie zmusi April, by za nim leciała. Ani tym bardziej Kisy, która i tak skreśliła go - w jego prostym odbiorze. Wokół jego ciała pojawiła się czarna aura, z którą wystrzelił ku niebu i leciał w kierunku jednego z miast. Nie wiedział skąd, ale miał wrażenie, że tam była znana mu moc. Może już ma bzika, może nie. Sprawdzi to, a potem zajmie się trudnym w pojedynkę zadaniem.

z tematu - do Icey'a, jak April chcesz możesz lecieć za Red'em ale nie zmuszam

Ooc: przepraszam za jakość posta, tak średnio mam wenę na pisanie.
Ooc2: Mała zemsta za April, Kisę i Ziemię - kolejność alfabetyczna
Atak potężny plus atak podstawowy jako dodatkowy
Znając życie zechcesz zablokować pierwszy atak, mimo wszystko rozpiszę jak trzeba.
DMG 1 (potężny) = siła + szybkość = 11100 + 11100 = 22200 dmg
DMG 2 (podstawowy) = siła = 11100 dmg
Łącznie 33300 dmg dla Draga.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Dżungla - Page 4 9tkhzk0/0Dżungla - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Dżungla - Page 4 Left_bar_bleue0/0Dżungla - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Sro Lis 09, 2016 9:18 pm
Muszę przyznać że byłem nieco zaskoczony reakcją na moje słowa. Kisa zrobiła to co zwykle, ale Raziel wziął sobie za punkt honoru wygłosić mi przemowę bohatera. I co ciekawe obyło się bez szczeniackich wyzwisk. Wcześniej nie wykazywał się zbytnią kreatywnością, czy to gdy próbował mnie obrazić lub sprowokować, czy to odpowiadając na obietnice o których wie że mogą się spełnić. Dlatego zrobił na mnie wrażenie, i nawet sprawił że przez ułamek sekundy zastanowiłem się czy nie ma w tym co mówi ziarnka prawdy. Jednak nie zajęło mi długo dojście do własnych wniosków. I tym razem nie zamierzałem przesadnie się wysilać z tworzeniem długiej wypowiedzi. Po krótkiej ciszy odpowiedziałem:
-Możliwe że masz rację. Jednak nic to już w tym momencie nie znaczy. Ostateczny rezultat jest taki sam, a to czy spełnienie moich zachcianek będzie wymagało czynów bezdusznych wciąż nie robi mi różnicy. Ale faktycznie, nie ma sensu szukać tutaj innego winnego, niż mnie.
Powiedziałem to z satysfakcją sugerującą że nic nie zostało osiągnięte. A może nawet nakręcono mnie jeszcze bardziej. Co mi z tego czy moje akcje są zrozumiałe, czy zupełnie bez sensu. Powstałem i żyłem w nieustannym chaosie, nienawiści i okrucieństwie. Obecnie składam się z niczego innego, i będę zarażał tymi elementami wszystko do czego się zbliżę, czerpiąc z tego największą możliwą przyjemność. Może i była inna droga, i przez swoją słabość i niestabilność psychiczną zszedłem na swoją obecną. Jednak teraz już za późno by się wracać. Zamierzam się tylko rozpędzać.

-Skoro tak to powtórzę jeszcze raz. Przyleciałem by się bawić. A zabawy dobrze wpływają na rozwój dzieci takich jak ja. Poza tym chciałem się pogodzić z...
Odpowiedziałem April pomiędzy luźną wymianą ciosów. Red niestety nie podzielał moich poglądów. Walka chwilę potrwała, ale w pewnym momencie ewidentnie coś w nim pękło. Zupełnie wtedy nie wiedziałem o co chodzi. Nie czułem bym wyrządził coś złego. Właściwie nigdy tego nie czułem. Moja moralność umarła wraz z moją duszą, teraz już tylko myślę swoją logiką. A ta nie wskazywała bym zrobił coś złego. Dlatego gdy tylko Red mnie chwycił za ręke, z zaskoczenia przeszedłem na powagę, a na mojej twarzy pojawiła się złość, ukazana głównie wzrokiem i brwiami. Powiedziałem dość napiętym głosem:
-Red, puść mnie.
Zupełnie nie wiedziałem o co mu chodzi. Chciałem przecież zachować się dobrze. Przeprosiłem go. Sparing był czysty. Czemu znowu nikt nie docenia tego co robię? Czemu zawsze się to tak kończy!? Ten jednak zamiast mnie posłuchać, czy chociaż jakkolwiek się odezwać by chociaż powiedzieć co jego zdaniem zrobiłem źle, zaczął się ze mną unosić. Ja z coraz większą siłą próbowałem się temu opierać.
-Red, PUŚĆ MNIE.
Powiedziałem jeszcze głośniej, i coraz bardziej grożącym tonem. Miałem w dupie jak silny jest ten demon. Potrafię się obronić. Miałem tak bardzo dość takiego czegoś. Cały cel dla którego tu przyleciałem upadł. I nie zamierzałem płakać, jaki to ja biedny, niedoceniany, i że chciałem dobrze. Nie tym razem. Raz miał rację, tak zachowują się zwykłe pipy. Pod wpływem coraz mocniejszego ucisku Reda na mojej łapie, ja zacząłem emanować coraz większą, wścieklejszą, i bardziej intensywną Ki. Za trzecim razem już nie mogłem nad sobą panować. A ten poleciał ze mną wgłąb dżungli, i zaczął niszczyć mną drzewa ze sporą siłą.

-REEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEED!!!!!
Darłem się przez cały proces, niemal growlując swoim niskim głosem i powodując oddalenie się wszystkich zwierząt. Gdy już miałem zostać rzucony w kierunku skały, stała się rzecz która zaskoczyła nawet mnie. Moja Aura wybuchła z taką siłą, że sam Red został odepchnięty wysoko poza korony drzew. Nie zadrasnęło go to nawet, ale nie miało. Miałem jedynie wyjść z jego żelaznego chwytu, i samo to jest dla mnie wyczynem. Jak on śmiał. Po tym co dla niego zrobiłem. Po tym jak nadstawiałem dla niego karku na Vegecie. Nie zamierzam się z nim godzić. Nie potrafi sobie radzić z ćpaniem krwi prosto z ludzi którzy są dla niego ważni, i jeszcze mnie chce sprawiedliwość pokazywać. Gdyby było sprawiedliwie, obydwoje bylibyśmy martwi. Ale póki co nie jesteśmy, a jego moralność będzie tylko słabością. Zawsze jest. Tak więc wylądowałem na nogi, z czarną aurą na coraz intensywniejszych obrotach. Pierwszy raz wyprowadzony z równowagi od czasu transformacji. Pierwszy raz pozbawiony spokoju. Byłem złamany. Teraz jestem rozdarty na kawałki. I była tylko jedna rzecz o której potrafiłem myśleć.

-DOŚĆ!
Krzyczałem na całą dżunglę, jednak nie to przyciągnąć mogło uwagę. A fakt że na niebie pojawiły się fajerwerki. . Pocisków były tysiące, była to technika którą można by bez problemu wyrżnąć miasto. Było ich tak dużo i leciały z tak wielu kierunków, że zablokowanie połowy z nich wydawało się wyzwaniem. Szedłem sobie tak z aurą wystrzeliwującą te wielokolorowe pociski, na twarzy mojej widniała czysta nienawiść to wszystkiego. Jednak co dziwne, pociski te nie trafiały w dżunglę, w ludzi którzy w niej żyją, ani też w osoby pochodzenia pozaziemskiego w otoczeniu których byłem chwile temu. A ta technika była przecież do tego przeznaczona. Pękło we mnie coś jeszcze. I to coś sprawiało że nie mogłem pozwolić pociskom by wyrządziły jakieś zniszczenia. Było ich mnóstwo. Przechodziły powoli w setki tysięcy. A jednak leciały tylko coraz wyżej. Leciały czasem w dół, by zawrócić unikając trafienia w zwierze lub człowieka. Zaczynałem się męczyć, jednak wciąż je wystrzeliwałem. Idąc jednocześnie z powrotem na miejsce ogniska. W momencie w którym do niego doszedłem, moja aura wyglądała jakbym był skrajnie zmęczony, to samo można było wyczytać z mojej twarzy. Mimo że fizycznie mógłbym zaczynać walkę. To psychicznie ledwo widziałem. Moje oczy zaczęły przelewać się czerwienią, krew zaczęła zalewać mi twarz, i spływać po czarnej zbroi z pentagramem. Nie rozumiejąc co się właściwie stało, ani czemu moja nienawiść do wszystkiego przekształciła się nagle w potworny ból, który skłonił mnie do wyrzucenia z siebie większości energii, podjąłem decyzję o zrobieniu ruchu głupiego, jednak do którego zrobienia coś wewnątrz mnie zmuszało.

-To...zbyt...dużo...

Powiedziałem z twarzą zakrytą włosami, będąc wtedy na jednym kolanie kilkanaście metrów od osób które czekają tylko na okazje by mnie zabić. Moja Ki w nienaturalny sposób zmieniała swoje odczucie, stając się nieco mniej czarna. Wtedy utworzyłem na dwóch złączonych palcach 30 centymetrowego ki sworda, którego wbiłem sobie w szyję, upewniając się że moja forma pozostanie przy organicznej. Wyłączyłem technikę, jednocześnie tracąc przytomność. Zostawiając niemal na pastwę losu. Wyglądalem pewnie wyjątkowo żałośnie. We mnie działa się obecnie wewnętrzna bitwa. Która skończyć się może tylko klęską obojgu stron. Bycie niezrównoważonym ma właśnie takie konsekwencje. Niezależnie po której staniesz stronie barykady, część Ciebie zawsze będzie chciała Cię za to zabić. Byłem świadomy że praktycznie skazuję się na śmierć. Ale wszystko to straciło teraz znaczenie. Jedyne co czułem, to wewnętrzny konflikt, i krew ulatującą z mojego ciała.

OOC:

Trening koniec
Kiaiho defensywne na atak potężny- 4440 KI
Ki Sword w swą szyję - 20.000 HP plus utrata przytomności i szybko słabnące siły życiowe fabularnie
Sponsored content

Dżungla - Page 4 Empty Re: Dżungla

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito