Strona 1 z 2 • 1, 2
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sob Cze 22, 2013 2:35 pm
Duży dom zamieszkiwany przez Kaede
i jej 10 dzieciaków, położony na przedmieściach South City.
Zamieszkują tutaj:
Tomoya, Aki, Hidemichi, Masahide, Kijuro, Aiko, Yusuke, Chikuma, Koneko, Miliko
i jej 10 dzieciaków, położony na przedmieściach South City.
Zamieszkują tutaj:
Tomoya, Aki, Hidemichi, Masahide, Kijuro, Aiko, Yusuke, Chikuma, Koneko, Miliko
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sro Cze 26, 2013 10:30 pm
Nagła wiadomość od szefa ucieszyła Kaede. Szczerze, to czuła się dość ograniczona jako opiekunka do dzieci. Wiedziała jak dużą wartość może to mieć dla ziemi. Dobrze wyszkoleni wojownicy, z zasadami i wolą pomocy innym z pewnością przydadzą się tej planecie, a właśnie tak zamierzała wychować swoje młode. Mimo to, zaniedbywała swój trening i własny rozwój przez osiadły tryb życia, a jakaś wyprawa wyjdzie jej na dobre. Na szczęście Kaioshin trafił z terminem najlepiej jak mógł, to dzisiaj właśnie cała gromadka jedzie na wycieczkę szkolną, więc nie będzie ich przez dwa tygodnie. W tym czasie może spokojnie zrobić wszystko.
-Dzień dobry Kaede!- po chwili dom rozbrzmiał wesołym wołaniem podopiecznych, zbudzonych dźwiękiem budzika.
-Cześć dzieciaki.- odpowiedziała niebianka i zgarnęła je na poranne ćwiczenia. Jak codziennie każde z nich miało zrobić pół godzinny zestaw ćwiczeń, jaki pokazała im podczas pierwszych dni pobytu z nią. Dopiero potem miały się umyć i zejść na śniadanie. Poranek upłynął w radosnej, rodzinnej atmosferze, zdawało się, że sierotki zapomniały już o życiu na ulicy. Szczęście jakie zafundowała im bogini było bardzo wartościowe.
Po dwóch godzinach została sama i mogła w końcu zająć się sobą. Miała w planach znaleźć jakąś opiekę dla podopiecznych na dłuższą metę, przecież ma na głowie całą ziemię, póki co jednak niech cieszą się jej obecnością. To dopiero tydzień jak są razem, a zdawało by się, że upłynęła cała wieczność. Nie rozważając długo, zamknęła dom i wyleciała w trasę, która wyświetliła się jej w wizji od szefa.
ZT--> Urnai Baba
-Dzień dobry Kaede!- po chwili dom rozbrzmiał wesołym wołaniem podopiecznych, zbudzonych dźwiękiem budzika.
-Cześć dzieciaki.- odpowiedziała niebianka i zgarnęła je na poranne ćwiczenia. Jak codziennie każde z nich miało zrobić pół godzinny zestaw ćwiczeń, jaki pokazała im podczas pierwszych dni pobytu z nią. Dopiero potem miały się umyć i zejść na śniadanie. Poranek upłynął w radosnej, rodzinnej atmosferze, zdawało się, że sierotki zapomniały już o życiu na ulicy. Szczęście jakie zafundowała im bogini było bardzo wartościowe.
Po dwóch godzinach została sama i mogła w końcu zająć się sobą. Miała w planach znaleźć jakąś opiekę dla podopiecznych na dłuższą metę, przecież ma na głowie całą ziemię, póki co jednak niech cieszą się jej obecnością. To dopiero tydzień jak są razem, a zdawało by się, że upłynęła cała wieczność. Nie rozważając długo, zamknęła dom i wyleciała w trasę, która wyświetliła się jej w wizji od szefa.
ZT--> Urnai Baba
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Nie Lip 28, 2013 12:30 pm
Lot do domu trwał zadziwiająco krócej, niż lot w drugą stronę, nowe siły, jakie zdobyła podczas tego epizodu przygody dawały jej zdecydowanie większą szybkość i pewnie lepsze przyłożenie.
-Firma materiały Budowlane?- zapytała rozmawiając przez telefon z uroczą sekretarką. –Chciałam się upewnić, że moje zamówienie dotrze na czas.- milczała przez chwilę nasłuchując odpowiedzi i uśmiechnęła się słodko, słysząc, że wszystko jest pod kontrolą. –Dziękuję, fakturę ureguluję tuż przy odbiorze.
Musiała zwiększyć tempo, jeśli chce dotrzeć na czas dostawy do sanktuarium. Trzeba skończyć budowę schronu, żeby dzieciaki były bezpieczne i miały gdzie się wyszaleć.
Wylądowała na terenie własnej działki równocześnie z przybyciem ciężarówek z towarami. Rozliczyła się szybko i mogła przystąpić do budowy, we wcześniej wytworzonym dole. Pracowała szybciej niż cała ekipa budowlana, z łatwością wylała fundamenty i mogła a nich przymocować pustaki. Zaledwie po paru godzinach, duża podziemna hala była wykończona, zakryta ziemią i trawnikiem, a jedyne wyjście to wąski tunel, połączony z piwnicą jej domu.
Dzieciaki powinny wrócić za tydzień, więc ma jeszcze trochę czasu dla siebie. Dzwoniła do nich niedawno i wiedziała, że są szczęśliwe i pełne pozytywnych wrażeń. Dobrze, że wyrwały się ze slamsów i przywykły do normalnego życia.
Kwestia Reda wciąż pozostała nie rozwiązana, niby ma sposób w jaki być może uda przywrócić się mu serce, lecz co jak się nie uda? A poza tym, to gdzie go szukać…
Usiadła wyczerpana w fotelu, zastanawiając się nad własnymi rozterkami.
-Firma materiały Budowlane?- zapytała rozmawiając przez telefon z uroczą sekretarką. –Chciałam się upewnić, że moje zamówienie dotrze na czas.- milczała przez chwilę nasłuchując odpowiedzi i uśmiechnęła się słodko, słysząc, że wszystko jest pod kontrolą. –Dziękuję, fakturę ureguluję tuż przy odbiorze.
Musiała zwiększyć tempo, jeśli chce dotrzeć na czas dostawy do sanktuarium. Trzeba skończyć budowę schronu, żeby dzieciaki były bezpieczne i miały gdzie się wyszaleć.
Wylądowała na terenie własnej działki równocześnie z przybyciem ciężarówek z towarami. Rozliczyła się szybko i mogła przystąpić do budowy, we wcześniej wytworzonym dole. Pracowała szybciej niż cała ekipa budowlana, z łatwością wylała fundamenty i mogła a nich przymocować pustaki. Zaledwie po paru godzinach, duża podziemna hala była wykończona, zakryta ziemią i trawnikiem, a jedyne wyjście to wąski tunel, połączony z piwnicą jej domu.
Dzieciaki powinny wrócić za tydzień, więc ma jeszcze trochę czasu dla siebie. Dzwoniła do nich niedawno i wiedziała, że są szczęśliwe i pełne pozytywnych wrażeń. Dobrze, że wyrwały się ze slamsów i przywykły do normalnego życia.
Kwestia Reda wciąż pozostała nie rozwiązana, niby ma sposób w jaki być może uda przywrócić się mu serce, lecz co jak się nie uda? A poza tym, to gdzie go szukać…
Usiadła wyczerpana w fotelu, zastanawiając się nad własnymi rozterkami.
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pon Lip 29, 2013 7:01 pm
Nagle za fotelem rozległ się charakterystyczny dla pewnej zdolności odgłos. To Kaioshin zjawił się w Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini.
- Hej Kaede! - zawołał na powitanie - wybacz, ale musimy udać się w pewne miejsce. Mam nadzieję, że to nie koliduje z Twoimi planami....
Wątpliwy był jednak fakt, czy to w ogóle obchodzi mieszkańca zaświatów. Nim Kaede zdążyła wypowiedzieć choć słowo, poczuła na ramieniu dłoń zwierzchnika, a następnie stała wraz z nim pośrodku jakiejś polanki.
Z/T x2 --> https://dbng.forumpl.net/t132-raj. Na miejscu piszesz pierwsza.
- Hej Kaede! - zawołał na powitanie - wybacz, ale musimy udać się w pewne miejsce. Mam nadzieję, że to nie koliduje z Twoimi planami....
Wątpliwy był jednak fakt, czy to w ogóle obchodzi mieszkańca zaświatów. Nim Kaede zdążyła wypowiedzieć choć słowo, poczuła na ramieniu dłoń zwierzchnika, a następnie stała wraz z nim pośrodku jakiejś polanki.
Z/T x2 --> https://dbng.forumpl.net/t132-raj. Na miejscu piszesz pierwsza.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pon Wrz 02, 2013 11:37 am
Wróciła więc na Ziemię, gdzie musiała stać się na moment kurą domową. Przygotowanie obiadku dla jedenastu osób, to nie lada wyzwanie, przecież po wycieczce dzieci wrócą głodne jak wilki. Dobrze, że zapomniały już o swojej dawnej bezdomności i życiu, które kiedyś toczyły, teraz są normalną rodziną… No prawie… Otworzyła lodówkę i wyciągnęła potrzebne składniki, do zrobienia włoskiej pasty z kawałkami kurczaka. Nagotowała makaronu, przyrządziła dodatki i sos, ale myślami cały czas była gdzie indziej. „Tsuful zagraża ziemi…” nawet sama nazwa rasy brzmi jak zaraza, musiała to sobie przyznać. Była przekonana, że musi działać, a z drugiej strony bała się, bardzo możliwe, że zrażeni będą silniejsi od niej. Chciała mieć teraz przy sobie Reda, młody demon byłby cennym wsparciem, a od chwili rozstania praktycznie nie ma pojęcia co się z nim stało, a tym bardziej nie wie, jak sprawa z jego sercem. Czuła się samotna w swojej misji i nie wiedziała gdzie powinna iść. Czuła kilka większych energii na tej planecie, niektóre tak wielkie, że jej własna wydawała się przy tym minimalna…
Obiad już był prawie zrobiony, aż nagle do domu wpadła cała gromadka jej dzieci.
-Cześć Kaede!- przywitał ją gwarny chór dziecięcych głosów.
-Cześć dzieciaki, fajnie było?- odpowiedziała im uśmiechając się i tuląc każdego. Głosy podopiecznych przekrzykiwały się w opowiadaniach i wrażeniach. Poznały nowych przyjaciół, zwiedziły dużo ciekawych miejsc itp. Kaede słuchała z uwagą, kończąc przygotowywać posiłek.
-Cieszę się, że było fajnie. Słuchajcie będę musiała popracować przez parę dni, dlatego rozpisałam wam obowiązki i zostaniecie same w domu. Umiecie gotować, więc poradzicie sobie. W razie niebezpieczeństwa, znacie drogę do schronu, tam nic wam się nie stanie.- przekazała im instrukcje na najbliższe kilka dni.
-Kaede? Słyszałam, że ktoś niszczy całe West City…- zaczęła jedna z dziewczynek.
-Tak, wiem, idę mu skopać tyłek.- powiedziała to z duża pewnością siebie, tak że dzieciaki nie mogły wątpić w powodzenie misji opiekunki.
Po godzinie rozmów z dziećmi włożyła swój mundur, schowała mały flakonik wody i wyleciała z domu. Punktem docelowym było West City, w którym prawdopodobnie szalało już wszelkie zło. Musiała naocznie się przekonać co się dzieje i czy tym czymś nie jest przypadkiem tsuful.
ZT-->Skalny Las
Obiad już był prawie zrobiony, aż nagle do domu wpadła cała gromadka jej dzieci.
-Cześć Kaede!- przywitał ją gwarny chór dziecięcych głosów.
-Cześć dzieciaki, fajnie było?- odpowiedziała im uśmiechając się i tuląc każdego. Głosy podopiecznych przekrzykiwały się w opowiadaniach i wrażeniach. Poznały nowych przyjaciół, zwiedziły dużo ciekawych miejsc itp. Kaede słuchała z uwagą, kończąc przygotowywać posiłek.
-Cieszę się, że było fajnie. Słuchajcie będę musiała popracować przez parę dni, dlatego rozpisałam wam obowiązki i zostaniecie same w domu. Umiecie gotować, więc poradzicie sobie. W razie niebezpieczeństwa, znacie drogę do schronu, tam nic wam się nie stanie.- przekazała im instrukcje na najbliższe kilka dni.
-Kaede? Słyszałam, że ktoś niszczy całe West City…- zaczęła jedna z dziewczynek.
-Tak, wiem, idę mu skopać tyłek.- powiedziała to z duża pewnością siebie, tak że dzieciaki nie mogły wątpić w powodzenie misji opiekunki.
Po godzinie rozmów z dziećmi włożyła swój mundur, schowała mały flakonik wody i wyleciała z domu. Punktem docelowym było West City, w którym prawdopodobnie szalało już wszelkie zło. Musiała naocznie się przekonać co się dzieje i czy tym czymś nie jest przypadkiem tsuful.
ZT-->Skalny Las
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pią Wrz 13, 2013 2:23 pm
Po powrocie do domu mogła być naprawdę dumna dzieciaków. Wszystkie były radosne i robiły swoje zajęcia wg. grafiku. Jedna grupa zmywała, inna grała na konsoli, niektóre się uczyły, ale przede wszystkim panowała atmosfera szczęśliwości i rodzinne ciepło. Gdy tylko weszła do środka, cała gromadka rzuciła się w jej stronę, aby przytulić ją i przywitać. Panował przy tym spory hałas, tak że ciężko było ogarnąć co które z dzieci do niej mówi. Niektóre wykazały się niesamowitą błyskotliwością…
-Kaede ma chłopaka…- zaczęły szeptać do siebie dziewczynki, widząc Reda. Niebianka podrapała się z zakłopotaniem z tyłu głowy i popatrzyła przepraszająco na Reda, jakby chciała wyjaśnić, że to tylko dzieci.
-Skopałaś tyłek potworowi z West City?- zapytali podekscytowani chłopcy. Widocznie media nie podawały twarzy potwora terrorysty, więc nie skojarzyły, że to Red, a jej było teraz niezręcznie, zwłaszcza, że stał tuż obok. Nagle wymyśliła co by tu odpowiedzieć.
-Wyprzedził mnie nasz gość wiecie? Nazywa się Red i jest mega siłaczem! Sam skopał tyłek temu paskudnemu terroryście z West City!- rzuciła ściemę, czyniącą z Reda bohatera i natychmiast wzrok dzieciaków przeniósł się na nieznajomego. Patrzyły na niego z podziwem i zaczęły zadawać mu tysiące pytań, a w tym czasie Kaede zostawiła ich samych i poszła przebrać się w coś luźnego. Gdy wróciła do reszty, w dresie i koszulce, cieszyła się widokiem demona bawiącego dzieci.
(Red tutaj masz miejsce na wykazanie się, opis rozmowy i zabaw z całą gromadką)
W tym samym czasie, Kaede zamówiła cztery rodzinne pizze, za które miała zamiar zapłacić kartą kredytową Kaioshina. „Uwielbiam to uczucie.” Pomyślała z satysfakcją z chwilą wydawania nieswoich pieniędzy. W krótce zapach pizzy doleciał do nozdrzy domowników, gdy trafiła ona na stół, przy którym jadali posiłki.
-Pamiętajcie, że to tylko dlatego, że mamy gościa, normalnie nie jadamy o tej porze.- przypomniała podstawy zdrowego żywienia. –Red ty też się częstuj, dzieciaki mają małe żołądki.- zachęciła gościa, sama siadając do stołu i delektując się kawałkiem pizzy. Chciała zrobić wszystko, aby demon również poczuł się jak w domu, zaznał elementów życia rodziny, zasługiwał na to. Chyba jej się udało.
-Kaede ma chłopaka…- zaczęły szeptać do siebie dziewczynki, widząc Reda. Niebianka podrapała się z zakłopotaniem z tyłu głowy i popatrzyła przepraszająco na Reda, jakby chciała wyjaśnić, że to tylko dzieci.
-Skopałaś tyłek potworowi z West City?- zapytali podekscytowani chłopcy. Widocznie media nie podawały twarzy potwora terrorysty, więc nie skojarzyły, że to Red, a jej było teraz niezręcznie, zwłaszcza, że stał tuż obok. Nagle wymyśliła co by tu odpowiedzieć.
-Wyprzedził mnie nasz gość wiecie? Nazywa się Red i jest mega siłaczem! Sam skopał tyłek temu paskudnemu terroryście z West City!- rzuciła ściemę, czyniącą z Reda bohatera i natychmiast wzrok dzieciaków przeniósł się na nieznajomego. Patrzyły na niego z podziwem i zaczęły zadawać mu tysiące pytań, a w tym czasie Kaede zostawiła ich samych i poszła przebrać się w coś luźnego. Gdy wróciła do reszty, w dresie i koszulce, cieszyła się widokiem demona bawiącego dzieci.
(Red tutaj masz miejsce na wykazanie się, opis rozmowy i zabaw z całą gromadką)
W tym samym czasie, Kaede zamówiła cztery rodzinne pizze, za które miała zamiar zapłacić kartą kredytową Kaioshina. „Uwielbiam to uczucie.” Pomyślała z satysfakcją z chwilą wydawania nieswoich pieniędzy. W krótce zapach pizzy doleciał do nozdrzy domowników, gdy trafiła ona na stół, przy którym jadali posiłki.
-Pamiętajcie, że to tylko dlatego, że mamy gościa, normalnie nie jadamy o tej porze.- przypomniała podstawy zdrowego żywienia. –Red ty też się częstuj, dzieciaki mają małe żołądki.- zachęciła gościa, sama siadając do stołu i delektując się kawałkiem pizzy. Chciała zrobić wszystko, aby demon również poczuł się jak w domu, zaznał elementów życia rodziny, zasługiwał na to. Chyba jej się udało.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pią Wrz 13, 2013 5:06 pm
Zerknął kątem oka na Kaede, która najwyraźniej zakłopotała się bardziej od niego. Nie rozumiał pojęcia "mieć chłopaka" w sensie "być w związku", tylko dosłownie. Dopiero po krótkim namyśle doszedł do prawidłowego wniosku, na co speszył się nie na żarty. Ale gorzej być nie mogło, gdy Kaioshinka... palnęła coś co zamurowało go od stóp do głowy. Chciał się z tego wycofać czym prędzej!
>K-Kaede!? To nie tak...!
Ale nie zdążył wyprostować wypowiedzi Bogini, ponieważ zewsząd otoczyły go dzieciaki, a gospodyni domu zostawiła go na pastwę małych ludzi. Były oczarowane, gdyż pokładały całą ufność w swoją opiekunkę, dlatego bezgranicznie dały wiarę w taki bieg wydarzeń pokrótce przedstawiony przez Białowłosą Ślicznotkę. Już nie mógł za bardzo odkręcić słów Kaede, musiał więc coś wymyślić, zwłaszcza że widać było po malcach chęć dowiedzenia się o wszystkim i o wszystkich. Już kminił nad ewentualnymi odpowiedziami na postawione pytania, gdy kilka dziewczęcych łapek chwyciło demona za końcówkę jego kudłów.
-Ooo ale masz długie włosyyy... możemy zrobić Ci fryzurę?- skrzyknęły się jednocześnie dziewczynki i otoczyły młodzieńca ze wszelkiej strony. Nie miał za bardzo doświadczenia z małymi osobnikami i nie do końca wiedział jak się z takimi należy obchodzić, lecz nie mógłby uwierzyć, iż mają złe intencje. Skinął głową, że się zgadza na ten zabieg fryzjerski, to od razu został ściągnięty na podłogę przez silne szarpnięcie za jego warkocz i poprzedni warkocz właśnie odchodził w niepamięć. Dziewczynki z zapałem i zaangażowaniem planowały i analizowały kondycję włosów demona, kiedy to mali mężczyźni usiedli tuż przed Red'em i zasypywali go mnóstwem pytań dotyczących zdarzeń w West City. "Panie fryzjerki" też słuchały co gość przeżył w sterroryzowanym mieście.
-Co się dokładnie stało? Byłeś sam? Terrorysta był silny? Kaede Ci pomogła? -te i masa innych pytań popłynęły w kierunku zdezorientowanego i małomównego demona, który chwilę milczał starając się jakoś ominąć kłopotliwe zagadnienia. Musiał z nich jakoś wybrnąć...
>Macie naprawdę skromną opiekunkę, to ona jest prawdziwą bohaterką. Uratowała mi życie - uleczyła mnie, wzięła tutaj dając dach nad głową...
-Eeeej, powiedz coś więcej o walce! -dopominali się chłopcy, którzy wyczuli, iż Red nie chciał opowiadać o tym co było w mieście. Demon spuścił wzrok na buty i zamilknął, a dziewczynki właśnie skończyły układanie włosów i pochwaliły się swoim dziełem. Zamiast jednego długiego warkocza pojawiły się dwa kucyki i mnóstwo kolorowych spinek. Widząc to w lustrze w pierwszej chwili prawie się załamał, lecz nie chcąc zrobić przykrości fryzjerkom pogłaskał każdą z osobna po główce i już miał wstać szukać Kaede, gdy znów dzieci poprosiły Długowłosego o zabawę z nimi. Po długich namowach przełamał się i zabrał dzieciaki poza budynek na świeże powietrze. Bawili się w to co zaproponowali mali gospodarze, w tym w: chowanego, piłkę nożną, berka. Nie był pewny czy może pokazywać swoje umiejętności odbiegających od normy, toteż starał się nie rozciągać swojego ciała jak gumę przy staniu na bramce i strzeżeniu jej przed goalami przeciwników. Mnóstwo pisków i wrzasków raczej udanej zabawy rozchodziło się dookoła, a wciąż Red wydawał się być skupionym na tym co wyczynia. Z początku po prostu wolał nie nawiązywać zbyt mocnego kontaktu z podopiecznymi Bogini, żeby później miał łatwiejsze rozstanie się z nimi w razie kłopotów Reda z prawem moralnym czy jakimkolwiek. Z czasem jednak trzymanie fasonu rozpływało się, i z coraz większym zaangażowaniem i rozrywką oddawał się zabawom wymyślonym przez dzieci. Wtedy też ktoś wpadł na pomysł, aby wskoczyć na demona i załaskotać go na śmierć. Przygnieciony przez dzieciaków nie miał szans na uniknięcie gilgotania, i po raz pierwszy dało się słyszeć dziwny, bo nieco tłumiony, śmiech demona. Zarówno chłopcom i dziewczynkom podobał się osiągnięty efekt i chcieli więcej. Na szczęście głos Białowłosej wołającej na obiad przyniosło Redowi ulgę, gdyż dzieciaki poleciały do jadalni, a młodzieniec jeszcze chwilę siedział na ziemi chcąc unormować oddech i rozglądając się za kamykami...
Po dwóch minutach wolnym krokiem wszedł gość i zobaczył ładny obrazek, aż oparł się ramieniem o framugę drzwi i uśmiechnął się lekko. Podszedł do stołu po namowie Kaede i zajął wolne krzesełko spoglądając na pizze. Nim wziął się za jedzenie podpatrzył szybciutko jak to się powinno spożywać i nie krępując się dłużej smakował ciasta ciągnącego się na różne strony z serkiem. Mniam (aż mi się zachciało zjedzenia pizzy...)! Słyszał kilka uwag, że nie zjadł całego serka, który zwisał z kącika ust, lecz nie przejmując się tak bardzo z radością w oczach wciągnął serek niczym makaron spaghetti. Dzieci swój przydział także przetrawiły i już chciały ponownie zawołać Reda do zabawy, lecz demon odezwał się przed nimi:
>Możecie dać mi kilkadziesiąt minut? Chciałbym porozmawiać z Kaede, dobrze?
Niechętnie, ale przytaknęły i rozeszły się po swoich zajęciach, a Długowłosy zabrał Boginię do innego pokoju, gdzie mogli pobyć chwilę na osobności. Sam na sam, w cztery oczy. Tyle się rzeczy zdarzyło, a dopiero teraz zyskał więcej odwagi niż przedtem.
>Nie zdążyłem Ci podziękować za wszystko. Doceniam to co robisz dla mnie, chociaż nie umiem się zrewanżować... ale... mogę pomóc stać Ci się silniejszą.
Sięgnął palcem do rysów twarzy Bogini i patrząc się w Jej różowe oczka pogłaskał boskie lico z lekkim uśmiechem.
>Wspólne treningi powinny przynieść skutek, prawda?
>K-Kaede!? To nie tak...!
Ale nie zdążył wyprostować wypowiedzi Bogini, ponieważ zewsząd otoczyły go dzieciaki, a gospodyni domu zostawiła go na pastwę małych ludzi. Były oczarowane, gdyż pokładały całą ufność w swoją opiekunkę, dlatego bezgranicznie dały wiarę w taki bieg wydarzeń pokrótce przedstawiony przez Białowłosą Ślicznotkę. Już nie mógł za bardzo odkręcić słów Kaede, musiał więc coś wymyślić, zwłaszcza że widać było po malcach chęć dowiedzenia się o wszystkim i o wszystkich. Już kminił nad ewentualnymi odpowiedziami na postawione pytania, gdy kilka dziewczęcych łapek chwyciło demona za końcówkę jego kudłów.
-Ooo ale masz długie włosyyy... możemy zrobić Ci fryzurę?- skrzyknęły się jednocześnie dziewczynki i otoczyły młodzieńca ze wszelkiej strony. Nie miał za bardzo doświadczenia z małymi osobnikami i nie do końca wiedział jak się z takimi należy obchodzić, lecz nie mógłby uwierzyć, iż mają złe intencje. Skinął głową, że się zgadza na ten zabieg fryzjerski, to od razu został ściągnięty na podłogę przez silne szarpnięcie za jego warkocz i poprzedni warkocz właśnie odchodził w niepamięć. Dziewczynki z zapałem i zaangażowaniem planowały i analizowały kondycję włosów demona, kiedy to mali mężczyźni usiedli tuż przed Red'em i zasypywali go mnóstwem pytań dotyczących zdarzeń w West City. "Panie fryzjerki" też słuchały co gość przeżył w sterroryzowanym mieście.
-Co się dokładnie stało? Byłeś sam? Terrorysta był silny? Kaede Ci pomogła? -te i masa innych pytań popłynęły w kierunku zdezorientowanego i małomównego demona, który chwilę milczał starając się jakoś ominąć kłopotliwe zagadnienia. Musiał z nich jakoś wybrnąć...
>Macie naprawdę skromną opiekunkę, to ona jest prawdziwą bohaterką. Uratowała mi życie - uleczyła mnie, wzięła tutaj dając dach nad głową...
-Eeeej, powiedz coś więcej o walce! -dopominali się chłopcy, którzy wyczuli, iż Red nie chciał opowiadać o tym co było w mieście. Demon spuścił wzrok na buty i zamilknął, a dziewczynki właśnie skończyły układanie włosów i pochwaliły się swoim dziełem. Zamiast jednego długiego warkocza pojawiły się dwa kucyki i mnóstwo kolorowych spinek. Widząc to w lustrze w pierwszej chwili prawie się załamał, lecz nie chcąc zrobić przykrości fryzjerkom pogłaskał każdą z osobna po główce i już miał wstać szukać Kaede, gdy znów dzieci poprosiły Długowłosego o zabawę z nimi. Po długich namowach przełamał się i zabrał dzieciaki poza budynek na świeże powietrze. Bawili się w to co zaproponowali mali gospodarze, w tym w: chowanego, piłkę nożną, berka. Nie był pewny czy może pokazywać swoje umiejętności odbiegających od normy, toteż starał się nie rozciągać swojego ciała jak gumę przy staniu na bramce i strzeżeniu jej przed goalami przeciwników. Mnóstwo pisków i wrzasków raczej udanej zabawy rozchodziło się dookoła, a wciąż Red wydawał się być skupionym na tym co wyczynia. Z początku po prostu wolał nie nawiązywać zbyt mocnego kontaktu z podopiecznymi Bogini, żeby później miał łatwiejsze rozstanie się z nimi w razie kłopotów Reda z prawem moralnym czy jakimkolwiek. Z czasem jednak trzymanie fasonu rozpływało się, i z coraz większym zaangażowaniem i rozrywką oddawał się zabawom wymyślonym przez dzieci. Wtedy też ktoś wpadł na pomysł, aby wskoczyć na demona i załaskotać go na śmierć. Przygnieciony przez dzieciaków nie miał szans na uniknięcie gilgotania, i po raz pierwszy dało się słyszeć dziwny, bo nieco tłumiony, śmiech demona. Zarówno chłopcom i dziewczynkom podobał się osiągnięty efekt i chcieli więcej. Na szczęście głos Białowłosej wołającej na obiad przyniosło Redowi ulgę, gdyż dzieciaki poleciały do jadalni, a młodzieniec jeszcze chwilę siedział na ziemi chcąc unormować oddech i rozglądając się za kamykami...
Po dwóch minutach wolnym krokiem wszedł gość i zobaczył ładny obrazek, aż oparł się ramieniem o framugę drzwi i uśmiechnął się lekko. Podszedł do stołu po namowie Kaede i zajął wolne krzesełko spoglądając na pizze. Nim wziął się za jedzenie podpatrzył szybciutko jak to się powinno spożywać i nie krępując się dłużej smakował ciasta ciągnącego się na różne strony z serkiem. Mniam (aż mi się zachciało zjedzenia pizzy...)! Słyszał kilka uwag, że nie zjadł całego serka, który zwisał z kącika ust, lecz nie przejmując się tak bardzo z radością w oczach wciągnął serek niczym makaron spaghetti. Dzieci swój przydział także przetrawiły i już chciały ponownie zawołać Reda do zabawy, lecz demon odezwał się przed nimi:
>Możecie dać mi kilkadziesiąt minut? Chciałbym porozmawiać z Kaede, dobrze?
Niechętnie, ale przytaknęły i rozeszły się po swoich zajęciach, a Długowłosy zabrał Boginię do innego pokoju, gdzie mogli pobyć chwilę na osobności. Sam na sam, w cztery oczy. Tyle się rzeczy zdarzyło, a dopiero teraz zyskał więcej odwagi niż przedtem.
>Nie zdążyłem Ci podziękować za wszystko. Doceniam to co robisz dla mnie, chociaż nie umiem się zrewanżować... ale... mogę pomóc stać Ci się silniejszą.
Sięgnął palcem do rysów twarzy Bogini i patrząc się w Jej różowe oczka pogłaskał boskie lico z lekkim uśmiechem.
>Wspólne treningi powinny przynieść skutek, prawda?
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sob Wrz 14, 2013 12:18 pm
z/t ---> Pasmo Górskie
~~~Jeszcze w paśmie~~~
Po kilku godzinach poczułam zmęczenie, a w oddali nie było widać niczego poza drzewami i skałami. Monotonny krajobraz sprawił, że jeszcze bardziej miałam dość. Wspięłam się na większy głaz, żeby z jego wysokości obejrzeć okolicę. Już myślałam, że zgubiłam się jeszcze bardziej, ale nie! W oddali było widać jakieś budynki i zarysy wieżowców. Szczęśliwa ruszyłam w tamtym kierunku, zapominając o tym, że jestem bez płaszcza.
~~~Już na terenie Sanktuarium ~~~
Teraz już całkiem wyraźnie widziałam budowle. Jedną z nich był duży, piętrowy i zadbany dom. Zaciekawiona podeszłam bliżej, przy okazji przeskakując przez płot. Przywarłam do jednego z okien i zaczęłam przyglądać się wnętrzu. Dziecięce obrazki ukazujące kolorowe plamy na ścianach, jakieś zabawki leżące na podłodze... Emanowało z tego domu ciepło, a mnie coś ścisnęło w sercu. Poczułam to, czego nigdy nie lubiłam. Pragnienie domu, świadomości, że ma się do czego wracać, kochającej rodziny i... bycia dzieckiem. Wylądowałam w tym dorosłym świecie bez przygotowania i mimo, że przez tyle lat powinnam go poznać, jeszcze tego nie rozumiem. Nie byłam niczym innym, niż zagubionym dzieciakiem, który ze wszystkich sił stara się przetrwać na obcym podwórku. Zacisnęłam oczy, by nie pociekły łzy. Nienawidziłam tych chwil słabości, momentów, w których emocje biorą górę.
Nagle usłyszałam radosne krzyki i piski. Skierowałam się w tamtą stronę, mając nadzieję, na kolejny miły widok. Nie przeliczyłam się, z okna widziałam sporą grupkę dzieci i czarnowłosego chłopaka. Miał parę czerwonych oczu, co mnie zaintrygowało. Kilka młodszych dziewczynek bawiło się jego włosami rozplątując warkocza i wpinając kolorowe spinki, co wyglądało dość zabawnie. Przed nimi siedziało pięciu chłopaków wpatrując się w niego z zaciekawieniem i fascynacją. Cała ta scena sprawiła, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Wtem przez uchylone okno usłyszałam, że mają zamiar pograć w piłkę. Przestraszyłam się, bo to znaczyło, że wyjdą na zewnątrz. Nie mogą mnie zobaczyć, więc wspięłam się na drzewo rosnące na terenie posesji. Schowałam się wśród liści i na szczęście nie było mnie widać. Po chwili przybiegli i zajęli miejsca na trawniku. Okrzyki dobrej zabawy sprawiły, że zaczęłam również nabierać dobrego humoru. Później rzucili się na młodzieńca i łaskotali go, sprawiając, że po raz pierwszy mogłam usłyszeć jego śmiech. Ja też się zaśmiałam, bo widząc poszkodowanego nie dało się zareagować inaczej.
Niestety, zabawa się skończyła, gdy miły, kobiecy głos zawołał na obiad. Dzieciaki pobiegły, a Czarnowłosy został i leżał na trawie. Już mi prawie nogi odpadły przez niewygodną pozycję w której siedziałam i myślałam, że zaraz spadnę obok niego. Na szczęście, po chwili wstał i ruszył w kierunku tym samym co poprzednicy. Gdy zniknął za drzwiami zeskoczyłam i rozprostowałam nogi. Spojrzałam na czarno-białą piłkę, która została na trawie. Niewiele myśląc, kopnęłam ją prosto do bramki. Spodobało mi się to miejsce, jednak na ziemi jest dość niebezpiecznie. W każdej chwili mogą przyjść i mnie przyłapać, na co nie mogłam pozwolić. Wróciłam więc na drzewo, a stamtąd przeskoczyłam na dach. Mam nadzieję, że nie było tego słychać... Nie zastanawiając się dłużej nad tym usadowiłam się wygodnie na dachu i wystawiłam twarz do słońca.
~~~Jeszcze w paśmie~~~
Po kilku godzinach poczułam zmęczenie, a w oddali nie było widać niczego poza drzewami i skałami. Monotonny krajobraz sprawił, że jeszcze bardziej miałam dość. Wspięłam się na większy głaz, żeby z jego wysokości obejrzeć okolicę. Już myślałam, że zgubiłam się jeszcze bardziej, ale nie! W oddali było widać jakieś budynki i zarysy wieżowców. Szczęśliwa ruszyłam w tamtym kierunku, zapominając o tym, że jestem bez płaszcza.
~~~Już na terenie Sanktuarium ~~~
Teraz już całkiem wyraźnie widziałam budowle. Jedną z nich był duży, piętrowy i zadbany dom. Zaciekawiona podeszłam bliżej, przy okazji przeskakując przez płot. Przywarłam do jednego z okien i zaczęłam przyglądać się wnętrzu. Dziecięce obrazki ukazujące kolorowe plamy na ścianach, jakieś zabawki leżące na podłodze... Emanowało z tego domu ciepło, a mnie coś ścisnęło w sercu. Poczułam to, czego nigdy nie lubiłam. Pragnienie domu, świadomości, że ma się do czego wracać, kochającej rodziny i... bycia dzieckiem. Wylądowałam w tym dorosłym świecie bez przygotowania i mimo, że przez tyle lat powinnam go poznać, jeszcze tego nie rozumiem. Nie byłam niczym innym, niż zagubionym dzieciakiem, który ze wszystkich sił stara się przetrwać na obcym podwórku. Zacisnęłam oczy, by nie pociekły łzy. Nienawidziłam tych chwil słabości, momentów, w których emocje biorą górę.
Nagle usłyszałam radosne krzyki i piski. Skierowałam się w tamtą stronę, mając nadzieję, na kolejny miły widok. Nie przeliczyłam się, z okna widziałam sporą grupkę dzieci i czarnowłosego chłopaka. Miał parę czerwonych oczu, co mnie zaintrygowało. Kilka młodszych dziewczynek bawiło się jego włosami rozplątując warkocza i wpinając kolorowe spinki, co wyglądało dość zabawnie. Przed nimi siedziało pięciu chłopaków wpatrując się w niego z zaciekawieniem i fascynacją. Cała ta scena sprawiła, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Wtem przez uchylone okno usłyszałam, że mają zamiar pograć w piłkę. Przestraszyłam się, bo to znaczyło, że wyjdą na zewnątrz. Nie mogą mnie zobaczyć, więc wspięłam się na drzewo rosnące na terenie posesji. Schowałam się wśród liści i na szczęście nie było mnie widać. Po chwili przybiegli i zajęli miejsca na trawniku. Okrzyki dobrej zabawy sprawiły, że zaczęłam również nabierać dobrego humoru. Później rzucili się na młodzieńca i łaskotali go, sprawiając, że po raz pierwszy mogłam usłyszeć jego śmiech. Ja też się zaśmiałam, bo widząc poszkodowanego nie dało się zareagować inaczej.
Niestety, zabawa się skończyła, gdy miły, kobiecy głos zawołał na obiad. Dzieciaki pobiegły, a Czarnowłosy został i leżał na trawie. Już mi prawie nogi odpadły przez niewygodną pozycję w której siedziałam i myślałam, że zaraz spadnę obok niego. Na szczęście, po chwili wstał i ruszył w kierunku tym samym co poprzednicy. Gdy zniknął za drzwiami zeskoczyłam i rozprostowałam nogi. Spojrzałam na czarno-białą piłkę, która została na trawie. Niewiele myśląc, kopnęłam ją prosto do bramki. Spodobało mi się to miejsce, jednak na ziemi jest dość niebezpiecznie. W każdej chwili mogą przyjść i mnie przyłapać, na co nie mogłam pozwolić. Wróciłam więc na drzewo, a stamtąd przeskoczyłam na dach. Mam nadzieję, że nie było tego słychać... Nie zastanawiając się dłużej nad tym usadowiłam się wygodnie na dachu i wystawiłam twarz do słońca.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pon Wrz 16, 2013 5:03 pm
Widok demona bawiącego się z dziećmi lekko ją wzruszył. Patrzyła z dystansu na gromadkę, dbając o swoje paznokcie. Pilniczek i bezbarwny lakier poszły w ruch, przywracając im nienaganny wygląd, zniszczony nieco przygodami. Gdy po chwili wszyscy wyszli grać w piłkę, zaparzyła sobie kawę i relaksowała się pod kocykiem, myśląc o tym co się wydarzyło ostatnio. Jej życie zmieniło się o sto procent, z samotnej i beztroskiej niebianki stała się opiekunką dziesięciu dzieciaków, demona i całej Ziemi. Westchnęła z ulgą, przypatrując się jak dobrze bawią się jej podopieczni. Zasługują na te chwile szczęścia, zarówno one jak i Red, nie mieli w życiu łatwo.
Nagle wyczuła większą niż normalnie wśród ludzi energie na jej posesji. Była przekonana, że Red też to wyczuł, więc nie przejmowała się bezpieczeństwem dzieci. Ponad to siła nieznanej postaci była nieznacznie większa od wojowników na Ziemi, lecz było w niej coś, co dawało do zrozumienia, że człowiek to to nie jest. Kaede z uwagą śledziła ruchy kogoś nieznajomego, przez analizowanie w głowie gdzie dokładnie znajduje się gość. Prawdopodobnie przybysz nie miał złych zamiarów, przypatrywał się chwilę grającym w piłkę, a potem wskoczył na dach i siedział tam sobie spokojnie. Bogini nie miała zamiaru go wypraszać, bo niby czemu. Kochające serce kazało jej jednak nakarmić zabłąkanego, może nie ma co ze sobą zrobić, ani co zjeść.
Gdy dzień się już kończył, przyszła zamówiona pizza, a dzieci wróciły do domu wraz z Redem. Wszyscy zasiedli do kolacji. Dziewczyna ponownie z lekkim wzruszeniem przypatrywała się radosnej, rodzinnej idylli, skupiając się cały czas na gościu, siedzącym na dachu. Gdy już wszyscy się najedli, Red chciał zostać z nią sam na sam, wbrew woli dzieciaków, które wciąż chciały się bawić.
-Czas do spania, jutro do szkoły!- pogoniła je Kaede, miały dziś czas wszystko, więc pora wrócić do dyscypliny. –Myć się i spać, bo jak sprawdzę za godzinę, że nie jesteście w łóżkach, jutrzejsza rozgrzewka będzie jak w piekle. Byłam tam to wiem!- czasami trzeba było nastraszyć, zrobiła minę niczym diabeł i pogroziła dzieciom, które ze śmiechem rzuciły się do wykonania zadania.
-Trening? Czemu nie…- odpowiedziała Redowi. –Mam tutaj salę treningową, pod boiskiem, to znaczy schron podziemny, odporny na ataki ki.- pochwaliła się swoim schronem, nad którym pracowała przed wyruszeniem na tsufule. –Ale najpierw…- przerwała w pół zdania, wlatując do kominka i przelatując nim na dach z trzema kawałkami pizzy. Kominiarz niedawno miał czyścić cały komin, więc wiedziała, że się nie pobrudzi. Jej oczom ukazała się kolejna dziewczynka, z dwoma różnymi oczyma, lecz poza tym wyglądała jak normalna dziewczynka, prawdopodobnie nieco starsza od jej dzieci.
-Cześć jestem Kaede.- przywitała się z nieznajomą. –Chcesz pizze? Może wejdziesz do środka? Drzwi są otwarte.- powiedziała spokojnie, kładąc dając jej pudełko pizzy i zlatując do drzwi sanktuarium. Nie ma co straszyć dziecka, da jej czas na decyzję, czy chce zejść do domu, czy siedzieć tu na dachu, ważne żeby nie była głodna.
Nagle wyczuła większą niż normalnie wśród ludzi energie na jej posesji. Była przekonana, że Red też to wyczuł, więc nie przejmowała się bezpieczeństwem dzieci. Ponad to siła nieznanej postaci była nieznacznie większa od wojowników na Ziemi, lecz było w niej coś, co dawało do zrozumienia, że człowiek to to nie jest. Kaede z uwagą śledziła ruchy kogoś nieznajomego, przez analizowanie w głowie gdzie dokładnie znajduje się gość. Prawdopodobnie przybysz nie miał złych zamiarów, przypatrywał się chwilę grającym w piłkę, a potem wskoczył na dach i siedział tam sobie spokojnie. Bogini nie miała zamiaru go wypraszać, bo niby czemu. Kochające serce kazało jej jednak nakarmić zabłąkanego, może nie ma co ze sobą zrobić, ani co zjeść.
Gdy dzień się już kończył, przyszła zamówiona pizza, a dzieci wróciły do domu wraz z Redem. Wszyscy zasiedli do kolacji. Dziewczyna ponownie z lekkim wzruszeniem przypatrywała się radosnej, rodzinnej idylli, skupiając się cały czas na gościu, siedzącym na dachu. Gdy już wszyscy się najedli, Red chciał zostać z nią sam na sam, wbrew woli dzieciaków, które wciąż chciały się bawić.
-Czas do spania, jutro do szkoły!- pogoniła je Kaede, miały dziś czas wszystko, więc pora wrócić do dyscypliny. –Myć się i spać, bo jak sprawdzę za godzinę, że nie jesteście w łóżkach, jutrzejsza rozgrzewka będzie jak w piekle. Byłam tam to wiem!- czasami trzeba było nastraszyć, zrobiła minę niczym diabeł i pogroziła dzieciom, które ze śmiechem rzuciły się do wykonania zadania.
-Trening? Czemu nie…- odpowiedziała Redowi. –Mam tutaj salę treningową, pod boiskiem, to znaczy schron podziemny, odporny na ataki ki.- pochwaliła się swoim schronem, nad którym pracowała przed wyruszeniem na tsufule. –Ale najpierw…- przerwała w pół zdania, wlatując do kominka i przelatując nim na dach z trzema kawałkami pizzy. Kominiarz niedawno miał czyścić cały komin, więc wiedziała, że się nie pobrudzi. Jej oczom ukazała się kolejna dziewczynka, z dwoma różnymi oczyma, lecz poza tym wyglądała jak normalna dziewczynka, prawdopodobnie nieco starsza od jej dzieci.
-Cześć jestem Kaede.- przywitała się z nieznajomą. –Chcesz pizze? Może wejdziesz do środka? Drzwi są otwarte.- powiedziała spokojnie, kładąc dając jej pudełko pizzy i zlatując do drzwi sanktuarium. Nie ma co straszyć dziecka, da jej czas na decyzję, czy chce zejść do domu, czy siedzieć tu na dachu, ważne żeby nie była głodna.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pon Wrz 16, 2013 6:04 pm
Właściwie to głupie, ale nie zwrócił uwagę na większe źródło Ki na posesji Kaede. Był tak zaabsorbowany nowym otoczeniem, iż umknęła mu nieznajoma. Może to i lepiej, bo gdyby wiedział, że zaniedbał taki obowiązek jak strzeżenie Bogini i jej podopiecznych, to nie podarowałby sobie tego. I tak dowiedział się niebawem, gdy Białowłosa zostawiła go z urwanym zdaniem w sypialni. Patrzył jak gospodyni czmycha przez komin na dach i z kimś tam rozmawia. Nie chciał przeszkodzić w nawiązywaniu dialogu, lecz z ciekawości wyczulił zmysły i zidentyfikował nieznaną osobę. To ktoś zupełnie nowy, nigdzie wcześniej nie spotkał się z ów istotą.
W czasie gdy Kaede przebywała z gościem na dachu, on zamienił wcześniej pozbierane kamienie na boisku w słodycze i położył do miski będąc w kuchni. Akurat wleciała przez otwarte drzwi Kaioshinka, do której podszedł szybszym krokiem z przekręconą głową.
>Z kim rozmawiałaś na dachu?
Nim usłyszał odpowiedź, to sam podreptał w kilku krokach na zewnątrz i zadarł głowę do góry. Ujrzał drobną, dziewczęcą sylwetkę, a później nietypowe oczy i niepewną minkę. Nie wiedział dlaczego, ale miał wrażenie, że jest mu w pewnym sensie bliższa niż pozostałe dzieci. Miała w sobie coś, czego nie znał. Odcień Ki tak zbliżony do energii demona... a jednak posiadała także pokłady ludzkie. Niesamowite. Nie wiedział co powinien zrobić, coś go krępowało. Chyba dzienny limit dobroci i uprzejmości wyczerpał się, mimo wszystko pomachał ręką do nieznajomej dziewczynki i wrócił do sanktuarium. Przemierzył w milczeniu przedpokój i zasiadł na kanapie tonąc w refleksjach.
Wybaczcie, nie mam weny
W czasie gdy Kaede przebywała z gościem na dachu, on zamienił wcześniej pozbierane kamienie na boisku w słodycze i położył do miski będąc w kuchni. Akurat wleciała przez otwarte drzwi Kaioshinka, do której podszedł szybszym krokiem z przekręconą głową.
>Z kim rozmawiałaś na dachu?
Nim usłyszał odpowiedź, to sam podreptał w kilku krokach na zewnątrz i zadarł głowę do góry. Ujrzał drobną, dziewczęcą sylwetkę, a później nietypowe oczy i niepewną minkę. Nie wiedział dlaczego, ale miał wrażenie, że jest mu w pewnym sensie bliższa niż pozostałe dzieci. Miała w sobie coś, czego nie znał. Odcień Ki tak zbliżony do energii demona... a jednak posiadała także pokłady ludzkie. Niesamowite. Nie wiedział co powinien zrobić, coś go krępowało. Chyba dzienny limit dobroci i uprzejmości wyczerpał się, mimo wszystko pomachał ręką do nieznajomej dziewczynki i wrócił do sanktuarium. Przemierzył w milczeniu przedpokój i zasiadł na kanapie tonąc w refleksjach.
Wybaczcie, nie mam weny
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sro Wrz 18, 2013 8:16 pm
Wlepiając wzrok w chmury, zastanawiałam się czy jeden obłoczek jest bardziej podobny do ziemniaka czy do kartofla*. Tkwiłam tak dłuższą chwilę, gdy nagle przed sobą zobaczyłam postać. Dziewczyna miała białe włosy, różowe oczy i skórę oraz miły uśmiech na twarzy. Przywitała się ze mną i przedstawiła się. Nie wyglądała na zdziwioną moją obecnością, ja za to jej bardzo. Zaprosiła mnie do środka i dała pudełko pizzy. Nie czekając na moją reakcję zleciała z dachu.
Gdy już uzmysłowiłam sobie, co się przed chwilą wydarzyło, uśmiechnęłam się do siebie. Tak dawno nikt jej nic nie dał bezinteresownie... Otworzyłam pudełko i zobaczyłam trzy w środku apetyczne kawałki. Dopiero jak poczułam zapach, uświadomiłam sobie, że nie jadłam od wczoraj wieczorem i jestem bardzo głodna. Podarunek od Białowłosej zjadłam w kilka sekund; był o wiele smaczniejszy od niedźwiedzia. Z przyjemnym uczuciem sytości wstałam i przeciągnęłam się.
Zastanawiałam się, co dalej? Czy skorzystać z zaproszenia? Nie zaszkodzi, a może wyniknie z tego coś miłego? Siedziałam tak kilka minut analizując wszystkie za i przeciw. W końcu zdecydowałam się, wzięłam puste pudełko i podleciałam pod drzwi... Popchnęłam je i weszłam cicho do środka. W środku dom był jeszcze ładniejszy niż z zewnątrz. Idąc przez korytarz słyszałam stłumione głosy moich rówieśników. Nie widziałam mojej znajomej, a chciałam jej podziękować za pizzę.
„-Halooo?” – nieśmiało zawołałam.
Gdy już uzmysłowiłam sobie, co się przed chwilą wydarzyło, uśmiechnęłam się do siebie. Tak dawno nikt jej nic nie dał bezinteresownie... Otworzyłam pudełko i zobaczyłam trzy w środku apetyczne kawałki. Dopiero jak poczułam zapach, uświadomiłam sobie, że nie jadłam od wczoraj wieczorem i jestem bardzo głodna. Podarunek od Białowłosej zjadłam w kilka sekund; był o wiele smaczniejszy od niedźwiedzia. Z przyjemnym uczuciem sytości wstałam i przeciągnęłam się.
Zastanawiałam się, co dalej? Czy skorzystać z zaproszenia? Nie zaszkodzi, a może wyniknie z tego coś miłego? Siedziałam tak kilka minut analizując wszystkie za i przeciw. W końcu zdecydowałam się, wzięłam puste pudełko i podleciałam pod drzwi... Popchnęłam je i weszłam cicho do środka. W środku dom był jeszcze ładniejszy niż z zewnątrz. Idąc przez korytarz słyszałam stłumione głosy moich rówieśników. Nie widziałam mojej znajomej, a chciałam jej podziękować za pizzę.
„-Halooo?” – nieśmiało zawołałam.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pon Wrz 23, 2013 10:59 am
-Wejdź, śmiało- zachęciła gościa, obserwując ją z uśmiechem. –Jest bardzo podobna do ciebie Red prawda?- zapytała swojego towarzysza, wyczuwając w dziewczynce coś, co było podobne do posmaku demona. –Jestem Kaede, z rasy bogów, żyje tu gościnnie, ale już raczej nie rozstanę się z Ziemią.- przedstawiła się obcej, po czym postanowiła przedstawić Reda. –Ten przystojniak to Red, demon, ale bardzo milutki.- puściła do niego oko. Lubiła wprowadzać go w lekkie zakłopotanie. –A ty dokąd zmierzasz, gdzie twoi rodzice? Jesteś zupełnie sama?- przecież też chciała się dowiedzieć czegoś o tej dziewczynce. Dzieci już spały, więc w sanktuarium nie musiała niczego ukrywać. Czuła, że stojąca przed nią nie jest normalnym dzieckiem, ale lekko niepokoiło Kaede kim właściwie jest tajemnicza osóbka, a nie wyglądała na taką, która prowadzi normalny ludzki żywot. „Jak to jest, że los non stop podrzuca mi ludzi, którymi trzeba się zająć?” zaczęła się zastanawiać, dochodząc do istoty tego czym jest bycie boginią- nieustanna troska o podopiecznych. Uśmiechnęła się do swoich myśli.
-Możesz czuć się jak u siebie w domu. Bez obaw, bogowie są po to, żeby zdjąć z innych wszystkie troski, więc możesz mi ufać.- pozytywna i pełna ciepła aura Kaede rozbrzmiała do ciepła i dobroci wyczuwalnego przez innych. Dała tym informacje, że można od niej czerpać tyle miłości ile się zaprganie.
-Możesz czuć się jak u siebie w domu. Bez obaw, bogowie są po to, żeby zdjąć z innych wszystkie troski, więc możesz mi ufać.- pozytywna i pełna ciepła aura Kaede rozbrzmiała do ciepła i dobroci wyczuwalnego przez innych. Dała tym informacje, że można od niej czerpać tyle miłości ile się zaprganie.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Wto Wrz 24, 2013 8:10 am
Uniósł spojrzenie na drzwi, w których pojawiła się sylwetka nieznanej dziewczynki. Była onieśmielona, i zapewne bardzo niepewna tego co zastanie w środku Sanktuarium. Na szczęście Kaede umiała zająć się gościem - przywitała z uśmiechem na twarzy gościa w nie-tak-skromnych progach i przedstawiła siebie, oraz demona. Odwrócił wzrok na bok, gdy Bogini ewidentnie chciała wprowadzić go w zakłopotanie. Nie jest miłym demonem - to jedno z drugim się gryzie w jego przypadku. Starał się po prostu więcej nie czynić zła, już dość nabroił ostatnimi czasy. Wolał nie narażać dobrego imienia Kaioshinki nie czyniąc popraw w swoim życiu.
Na szczęście uwaga była całkowicie skupiona nie na nim, a na Dwukolorowookiej. Wyglądała pozornie na ludzką osóbkę, lecz energia krążąca w jej ciele nie była pozbawiona demonicznych wpływów. Ukradkiem spoglądał na dziewczynę, nie chcąc krępować jej dodatkowo. I tak dostała serię pytań, na które mogła mieć kłopoty z odpowiedzią. Wszak nie znała ani nie mogła przewidzieć w stu procentach zachowania Kaede i Reda. Boska aura Bogini po chwili zdominowała pomieszczenie, na co młodzieniec nie mógł wytrzymać dłużej przebywać w jednym pokoju. I tak od ostatniego czasu zrobił duże postępy, niemniej jednak musiał, po prostu musiał, odreagować zbyt intensywną dawkę dobroci jak na demonskie ciało. Nowe serce radowało się, lecz reszta ciała buntowała się. Poczekał tylko na to co odpowiedziała drobna istotka (ciekawość go zżerała, ale nie chciał dawać tego po sobie widzieć), po czym wstał z kanapy i kierując się bliżej dwóch niewiast oznajmił cicho:
>Pogadajcie sobie na spokojnie. Będę trenować w ogrodzie jak coś.
Zanim wyszedł z domu, udał się po swoje codzienne ubranie (to jest spodnie alladynki i krótki t-shirt), żeby nie zabrudzić wdzianka od Kaede. Po minucie już bez słowa wyszedł na zewnątrz, gdzie działka tonęła już w ciemnościach. Było późno, stąd taki mrok. Co prawda w pewnym sensie ćwiczył już z dzieciakami podczas szereg zabaw, lecz teraz mógł skupić się na innych dziedzinach rozwoju ciała wojownika. Mianowicie chciał okiełznać nową umiejętność. Rozbudził czarną aurę wokół siebie i wkroczył w zupełnie nieoświetlony kawałek gruntu, gdzie najpierw zajmie się medytacją.
[post treningowy - pierwszy]
Na szczęście uwaga była całkowicie skupiona nie na nim, a na Dwukolorowookiej. Wyglądała pozornie na ludzką osóbkę, lecz energia krążąca w jej ciele nie była pozbawiona demonicznych wpływów. Ukradkiem spoglądał na dziewczynę, nie chcąc krępować jej dodatkowo. I tak dostała serię pytań, na które mogła mieć kłopoty z odpowiedzią. Wszak nie znała ani nie mogła przewidzieć w stu procentach zachowania Kaede i Reda. Boska aura Bogini po chwili zdominowała pomieszczenie, na co młodzieniec nie mógł wytrzymać dłużej przebywać w jednym pokoju. I tak od ostatniego czasu zrobił duże postępy, niemniej jednak musiał, po prostu musiał, odreagować zbyt intensywną dawkę dobroci jak na demonskie ciało. Nowe serce radowało się, lecz reszta ciała buntowała się. Poczekał tylko na to co odpowiedziała drobna istotka (ciekawość go zżerała, ale nie chciał dawać tego po sobie widzieć), po czym wstał z kanapy i kierując się bliżej dwóch niewiast oznajmił cicho:
>Pogadajcie sobie na spokojnie. Będę trenować w ogrodzie jak coś.
Zanim wyszedł z domu, udał się po swoje codzienne ubranie (to jest spodnie alladynki i krótki t-shirt), żeby nie zabrudzić wdzianka od Kaede. Po minucie już bez słowa wyszedł na zewnątrz, gdzie działka tonęła już w ciemnościach. Było późno, stąd taki mrok. Co prawda w pewnym sensie ćwiczył już z dzieciakami podczas szereg zabaw, lecz teraz mógł skupić się na innych dziedzinach rozwoju ciała wojownika. Mianowicie chciał okiełznać nową umiejętność. Rozbudził czarną aurę wokół siebie i wkroczył w zupełnie nieoświetlony kawałek gruntu, gdzie najpierw zajmie się medytacją.
[post treningowy - pierwszy]
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sob Wrz 28, 2013 2:35 pm
Nie czekałam długo na odpowiedź, zaraz dziewczyna zareagowała i zaprosiła mnie. Jej uprzejmość i bardzo przyjazne nastawienie trochę mnie dezorientowało. W pomieszczeniu znajdował się też ten chłopak, który wcześniej bawił się z dziećmi. Zauważyła we mnie coś podobnego do niego, ale to chyba nie chodziło o kolor włosów. Przedstawiła siebie i chłopaka. Białowłosa Kaede – bogini i Czarnowłosy Red – demon. Demon bawiący się z dziećmi... Nie dziwię się, czemu Kaede nazwała go milutkim. Ciekawie się dobrali, ale przeciwieństwa się przecież przyciągają. Czułam, że zaciekawiłam nowych znajomych, nie mieli pojęcia kim jestem. W sumie... Sama tego nie wiem.
"Mam coś do załatwienia. A rodziców i innych bliskich nie mam...” – odpowiedziałam na zadane przez Boginię pytanie. Po chwili zastanowienia dodałam - „Jestem Alice.”
Po mojej wypowiedzi Red wstał i udał się na trening, zostawiając nas same. Dziewczyna mi powiedziała, że mogę się tu czuć jak u siebie w domu i mogę jej ufać, tylko... Ja nie mam domu i chyba nigdy nie miałam, więc nie wiem jak to jest.
„Dziękuję Ci za wszystko” – powiedziałam cicho odwracając wzrok. „Ja teraz... Ja pójdę spać. Gdzie nie będę przeszkadać?”
Przepraszam, że musiałyście czekać i że tak krótko, ale jestem po wyjeździe byłam padnięta, a muszę jeszcze nadrobić cały tydzień ;_;
"Mam coś do załatwienia. A rodziców i innych bliskich nie mam...” – odpowiedziałam na zadane przez Boginię pytanie. Po chwili zastanowienia dodałam - „Jestem Alice.”
Po mojej wypowiedzi Red wstał i udał się na trening, zostawiając nas same. Dziewczyna mi powiedziała, że mogę się tu czuć jak u siebie w domu i mogę jej ufać, tylko... Ja nie mam domu i chyba nigdy nie miałam, więc nie wiem jak to jest.
„Dziękuję Ci za wszystko” – powiedziałam cicho odwracając wzrok. „Ja teraz... Ja pójdę spać. Gdzie nie będę przeszkadać?”
Przepraszam, że musiałyście czekać i że tak krótko, ale jestem po wyjeździe byłam padnięta, a muszę jeszcze nadrobić cały tydzień ;_;
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Nie Wrz 29, 2013 12:25 am
„Kolejna osoba, która nie ma rodziców, jak to możliwe, że trafiam na same takie…” zaczęła zastanawiać się nie mogąc pojąc tego faktu. Ale Alice, zdawała się ufać bogini, więc Kaede zrobi to co zawsze, przygarnie pod swoje troskliwe skrzydła kolejną zabłąkaną duszyczkę.
-Chcesz się przespać? Hm… Pomyślmy…- zastanawiała się chwilę, gdzie położyć gościa, miała tylko jeden gościnny pokój, a gości dwóch, przecież nie położy ich razem. –Prześpisz się w pokoju gościnnym, a Red na kanapie w salonie!- zakomunikowała zadowolona z pomysłu na rozegranie sytuacji. Jej pokój był różowy, więc Red pewnie i tak wolałby kanapę, a nie położy go z dziewczynką… -Chodź, zaprowadzę cię.- dodała po chwili, ruszając po schodach na górę. (7 opisz sobie jak wygląda pokój)
Gdy wszystko było już pozałatwiane, sama postanowiła uczynić to samo co Red- udać się na trening, a najlepszym miejscem na to był oczywiście jej podziemny schron. Tam też udała się, po wcześniejszym przebraniu się w treningowy dres.
Wspomnienie androida wciąż budziło w niej odrobinę lęku. Rozgrzewała swoje mięśnie, mając przed oczami technikę przepełnionego złem robota. „Wyglądało to tak, jakby strzelał z działa…” pomyślała, przypominając sobie dokładnie jak wyglądała jego walka. „To jakby wypuszczał bardzo szybko ki blasty…” pomyślała znowu, wypuszczając jednego na próbę. Skupiła się i przeniosła wewnętrzną energię na swoje dłonie, z zamiarem wypuszczenia kilku naraz, lecz po wystrzeleniu jednego, kolejny nie chciał się uformować. „Dlaczego?!” zapytała samą siebie z lekką irytacją, po czym ponowiła próbę. Ściany podziemnego schronu, który wybudowała spełniały swoją rolę, nawet wiele pocisków wypuszczonych w to samo miejsce, nie wytworzyło żadnej rysy, mogła więc dalej napieprzać.
Po dwóch godzinach była w stanie wypuścić już około dziesięciu kulek na raz. Co prawda jej wersja techniki, nieco różniła się od androida, ale też czyniła ten sam efekt. O ile on składał ręce razem i wypuszczał z nich całą serie, ona rzucała najpierw blastem z jednej dłoni, po czym, ładowała go w drugiej i rzucała w ślad za pierwszym. Było to dość męczące i wymagało szybkiej pracy rąk. Mijały długie minuty na ćwiczeniu tego zabiegu, gdy nagle wpadła na zupełnie inny pomysł. Wyciągnęła dwie dłonie przed siebie i uformowała średniej wielkości energetyczną kulę, po czym skupiła całą siłę woli i umiejętności manipulacji energią, aby z tej jednej wyleciały mniejsze blasty jak z karabinu maszynowego. „Oby tylko się udało…” pomyślała z determinacją, wytężając umysł, a z utworzonej kuli wyleciało dwadzieścia pocisków.
-Super!!!!- Krzyknęła z radością, cała w euforii, lecz wiedziała, że to nie wystarczy, trzeba ćwiczyć dalej.
Po trzech i pół godziny, była już zadowolona z efektu techniki i przekonana o tym, że poradziłaby sobie w sytuacji zagrożenia. Techniki to jednak nie wszystko, podstawą są mięśnie i siła fizyczna, oraz oczywiście szybkość. Upadła na ziemię i zaczęła robić pompki, tysiąc jak na pierwszą serię wystarczy. Pompowała ile wlezie, a krople potu kapały na posadzkę, z jej czoła i mokrych od wysiłku włosów. Gdy skończyła to ćwiczenie, wzięła się za brzuszki, nie może przecież pozwolić, aby na jej płaskim brzuchu, widać było odrobinę tłuszczu. Tak właśnie, mniej tłuszczu niż modelki, to jest ambicja, chociaż jej ciało to były ładnie wyrobione mięśnie i akurat o to, nie musiała się troszczyć. Po tysięcznym brzuszku, klasyczna bokserska walka z cieniem. Grunt to praca nóg, szybkość i dynamika kopnięć i odchyleń podczas uników. Cios, cios, blok, kopnięcie. Utrwalony schemat każdego wojownika. Nie mogła zapomnieć jak się walczy, nawet gdy ma wokół ochroniarzy. Dobrze rozciągnięte i wygimnastykowane ciało, pełna dynamika połączona z siłą i pięknem. Do tego dobra dieta i przepis na wojownika gotowy.
Podczas treningu nie mogła jednak zapomnieć o aspekcie duchowym. Ciało to jedno, ale bez ducha, to może sobie naskoczyć. Ile razy przecież to determinacja i pokład wewnętrzny ocalił jej tyłek. Po wysiłku więc fizycznym, usiadła w powietrzu w pozycji kwiat lotosu i oddała się spokojnej medytacji. Powoli wszelkie myśli, niepokoje, ekscytacje uległy rozprężeniu i przeszły w nicość, dając miejsce dla spokoju umysłu. Naturalna energia witalna czerpała teraz z ukojonego umysłu, niczym z kroplówki, tak że całe jej ki pęczniało delikatnie w pudełku mentalnym, w którym przetrzymywała swój potencjał. Mięśnie zaczęły się powoli regenerować, lecz szybciej niż w trakcie normalnego odpoczynku. Siła medytacji, wyostrzyła wszystkie mięśnie bogini, a również wrażliwość jej serca, napełniając je długo upragnionym brakiem trosk. Kwitła, jak kwitnie lotos, oddając się chwili. Ktoś mógłby powiedzieć, że to żaden trening, lecz wnętrze kipiło nowymi zapasami energii pozyskanymi w ten sposób, a ona sama była taka szczęśliwa…
OCC: post treningowy 1
-Chcesz się przespać? Hm… Pomyślmy…- zastanawiała się chwilę, gdzie położyć gościa, miała tylko jeden gościnny pokój, a gości dwóch, przecież nie położy ich razem. –Prześpisz się w pokoju gościnnym, a Red na kanapie w salonie!- zakomunikowała zadowolona z pomysłu na rozegranie sytuacji. Jej pokój był różowy, więc Red pewnie i tak wolałby kanapę, a nie położy go z dziewczynką… -Chodź, zaprowadzę cię.- dodała po chwili, ruszając po schodach na górę. (7 opisz sobie jak wygląda pokój)
Gdy wszystko było już pozałatwiane, sama postanowiła uczynić to samo co Red- udać się na trening, a najlepszym miejscem na to był oczywiście jej podziemny schron. Tam też udała się, po wcześniejszym przebraniu się w treningowy dres.
Wspomnienie androida wciąż budziło w niej odrobinę lęku. Rozgrzewała swoje mięśnie, mając przed oczami technikę przepełnionego złem robota. „Wyglądało to tak, jakby strzelał z działa…” pomyślała, przypominając sobie dokładnie jak wyglądała jego walka. „To jakby wypuszczał bardzo szybko ki blasty…” pomyślała znowu, wypuszczając jednego na próbę. Skupiła się i przeniosła wewnętrzną energię na swoje dłonie, z zamiarem wypuszczenia kilku naraz, lecz po wystrzeleniu jednego, kolejny nie chciał się uformować. „Dlaczego?!” zapytała samą siebie z lekką irytacją, po czym ponowiła próbę. Ściany podziemnego schronu, który wybudowała spełniały swoją rolę, nawet wiele pocisków wypuszczonych w to samo miejsce, nie wytworzyło żadnej rysy, mogła więc dalej napieprzać.
Po dwóch godzinach była w stanie wypuścić już około dziesięciu kulek na raz. Co prawda jej wersja techniki, nieco różniła się od androida, ale też czyniła ten sam efekt. O ile on składał ręce razem i wypuszczał z nich całą serie, ona rzucała najpierw blastem z jednej dłoni, po czym, ładowała go w drugiej i rzucała w ślad za pierwszym. Było to dość męczące i wymagało szybkiej pracy rąk. Mijały długie minuty na ćwiczeniu tego zabiegu, gdy nagle wpadła na zupełnie inny pomysł. Wyciągnęła dwie dłonie przed siebie i uformowała średniej wielkości energetyczną kulę, po czym skupiła całą siłę woli i umiejętności manipulacji energią, aby z tej jednej wyleciały mniejsze blasty jak z karabinu maszynowego. „Oby tylko się udało…” pomyślała z determinacją, wytężając umysł, a z utworzonej kuli wyleciało dwadzieścia pocisków.
-Super!!!!- Krzyknęła z radością, cała w euforii, lecz wiedziała, że to nie wystarczy, trzeba ćwiczyć dalej.
Po trzech i pół godziny, była już zadowolona z efektu techniki i przekonana o tym, że poradziłaby sobie w sytuacji zagrożenia. Techniki to jednak nie wszystko, podstawą są mięśnie i siła fizyczna, oraz oczywiście szybkość. Upadła na ziemię i zaczęła robić pompki, tysiąc jak na pierwszą serię wystarczy. Pompowała ile wlezie, a krople potu kapały na posadzkę, z jej czoła i mokrych od wysiłku włosów. Gdy skończyła to ćwiczenie, wzięła się za brzuszki, nie może przecież pozwolić, aby na jej płaskim brzuchu, widać było odrobinę tłuszczu. Tak właśnie, mniej tłuszczu niż modelki, to jest ambicja, chociaż jej ciało to były ładnie wyrobione mięśnie i akurat o to, nie musiała się troszczyć. Po tysięcznym brzuszku, klasyczna bokserska walka z cieniem. Grunt to praca nóg, szybkość i dynamika kopnięć i odchyleń podczas uników. Cios, cios, blok, kopnięcie. Utrwalony schemat każdego wojownika. Nie mogła zapomnieć jak się walczy, nawet gdy ma wokół ochroniarzy. Dobrze rozciągnięte i wygimnastykowane ciało, pełna dynamika połączona z siłą i pięknem. Do tego dobra dieta i przepis na wojownika gotowy.
Podczas treningu nie mogła jednak zapomnieć o aspekcie duchowym. Ciało to jedno, ale bez ducha, to może sobie naskoczyć. Ile razy przecież to determinacja i pokład wewnętrzny ocalił jej tyłek. Po wysiłku więc fizycznym, usiadła w powietrzu w pozycji kwiat lotosu i oddała się spokojnej medytacji. Powoli wszelkie myśli, niepokoje, ekscytacje uległy rozprężeniu i przeszły w nicość, dając miejsce dla spokoju umysłu. Naturalna energia witalna czerpała teraz z ukojonego umysłu, niczym z kroplówki, tak że całe jej ki pęczniało delikatnie w pudełku mentalnym, w którym przetrzymywała swój potencjał. Mięśnie zaczęły się powoli regenerować, lecz szybciej niż w trakcie normalnego odpoczynku. Siła medytacji, wyostrzyła wszystkie mięśnie bogini, a również wrażliwość jej serca, napełniając je długo upragnionym brakiem trosk. Kwitła, jak kwitnie lotos, oddając się chwili. Ktoś mógłby powiedzieć, że to żaden trening, lecz wnętrze kipiło nowymi zapasami energii pozyskanymi w ten sposób, a ona sama była taka szczęśliwa…
OCC: post treningowy 1
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Nie Wrz 29, 2013 5:22 pm
Kiedy jest się samemu, można skupić się tylko na sobie. Nie to, że miał dość towarzystwa Kaede i jej podopiecznych, czy też nowo poznanej dziewczyny, ale bywają takie chwile, gdy trzeba ćwiczyć na osobności. Sposób treningu mógł nie spodobać się osobie trzeciej, ponieważ był brutalny, tak jakby chciał zrównoważyć to jak traktował dobrze wszystkich wokół w ciągu tego dnia. Musiał balansować swoją naturę, która dopominała się o swoje.
Walcząc z June i Reito poznał ciekawe, przede wszystkim nowe, umiejętności, które zaimponowały mu. Ognista powłoka wokół ciała demonicy albo odnowienie ciała za pomocą energii Super Saiyana to coś co brakowało mu w spisie technik. Zdecydował się na regenerację, ponieważ ogień nie był jego żywiołem, nie czuł się w nim komfortowo. Ale jak przeprowadzić sukcesywnie ćwiczenie tej zdolności będąc zupełnie zdrowym na ciele? Właśnie dlatego nie chciał mieć świadków. Nie chciał nikogo prosić o porządne lanie, wybrał więc opcję najmniej dotkliwą dla otoczenia.
Znalazł w ogrodzie gruby patyk, który wcisnął w szczękę. Usiadł po turecku i zamykając oczy wyzwolił z siebie energię przypominającą chmarę czarnych ciem. To one buzowały jako aura wokół demona, i to ich zadaniem będzie solidne zranienie Reda. Osiadły na młodzieńcu i przy zetknięciu się z jego ciałem zżerały go żywcem. Ściskał zębami coraz mocniej gałąź, aby nie krzyknąć, ani nie zwrócić niczyjej uwagi na siebie. Ki coraz bardziej wgłębiała się w organizm działając destrukcyjnie, aż prawie że zemdlał z wykrwawienia. Po wybraniu dogodnego momentu odgonił jedną myślą czarne motyle, które jako tym razem lecznicze jednostki wniknęły w Czarnowłosego. Teraz miał naprawdę dobrą motywację, żeby natychmiast wziąć się do dzieła. Skoncentrował się ile umiał i zmieniał ładunek energii Ki z ujemnej (walczącej) na dodatnią (leczącą). Nie był pewny, czy taka sztuczka uda się, lecz był dobrej myśli. Przez godzinę tylko siedział po turecku i szukał bodźca, który ułatwiłby mu stymulowanie własnej Ki do uzdrowienia. Nadgryziony demon odnalazł takie źródło dzięki aurze Kaede, która nie odwróciła się od niego, tylko pomogła odzyskać serce. Taka motywacja musiała przynieść skutek. Wokół ramion, nóg, skrwawione ciało zasklepiało się, ubytki powolutku uzupełniały się, aż doszedł do całości w ciągu kolejnej godziny. To było zbyt wolne! Musiał poprawić szybkość regeneracji, dlatego powtórzył masochistyczne działanie, by znów wykazać się leczeniem własnego organizmu.
Tym razem Ki od razu wiedziała co ma robić, pospiesznie załatała ubytki i ulżyła Redowi w cierpieniu. Obejrzał dokładnie każdy fragment swojego ciała i naprawdę był pełen zdziwienia, że w niespełna minutę dokonał takich radykalnych postępów. Był jednak tak zmęczony, że zasnął na trawie twardym snem, pod gołym niebem. Nie było mu tu źle, lubił otwarte przestrzenie. Miękkie posłanie z zielonych źdźbeł trawy utulało go do głębokiego, potrzebnego snu.
[post treningowy - drugi, ostatni]
Walcząc z June i Reito poznał ciekawe, przede wszystkim nowe, umiejętności, które zaimponowały mu. Ognista powłoka wokół ciała demonicy albo odnowienie ciała za pomocą energii Super Saiyana to coś co brakowało mu w spisie technik. Zdecydował się na regenerację, ponieważ ogień nie był jego żywiołem, nie czuł się w nim komfortowo. Ale jak przeprowadzić sukcesywnie ćwiczenie tej zdolności będąc zupełnie zdrowym na ciele? Właśnie dlatego nie chciał mieć świadków. Nie chciał nikogo prosić o porządne lanie, wybrał więc opcję najmniej dotkliwą dla otoczenia.
Znalazł w ogrodzie gruby patyk, który wcisnął w szczękę. Usiadł po turecku i zamykając oczy wyzwolił z siebie energię przypominającą chmarę czarnych ciem. To one buzowały jako aura wokół demona, i to ich zadaniem będzie solidne zranienie Reda. Osiadły na młodzieńcu i przy zetknięciu się z jego ciałem zżerały go żywcem. Ściskał zębami coraz mocniej gałąź, aby nie krzyknąć, ani nie zwrócić niczyjej uwagi na siebie. Ki coraz bardziej wgłębiała się w organizm działając destrukcyjnie, aż prawie że zemdlał z wykrwawienia. Po wybraniu dogodnego momentu odgonił jedną myślą czarne motyle, które jako tym razem lecznicze jednostki wniknęły w Czarnowłosego. Teraz miał naprawdę dobrą motywację, żeby natychmiast wziąć się do dzieła. Skoncentrował się ile umiał i zmieniał ładunek energii Ki z ujemnej (walczącej) na dodatnią (leczącą). Nie był pewny, czy taka sztuczka uda się, lecz był dobrej myśli. Przez godzinę tylko siedział po turecku i szukał bodźca, który ułatwiłby mu stymulowanie własnej Ki do uzdrowienia. Nadgryziony demon odnalazł takie źródło dzięki aurze Kaede, która nie odwróciła się od niego, tylko pomogła odzyskać serce. Taka motywacja musiała przynieść skutek. Wokół ramion, nóg, skrwawione ciało zasklepiało się, ubytki powolutku uzupełniały się, aż doszedł do całości w ciągu kolejnej godziny. To było zbyt wolne! Musiał poprawić szybkość regeneracji, dlatego powtórzył masochistyczne działanie, by znów wykazać się leczeniem własnego organizmu.
Tym razem Ki od razu wiedziała co ma robić, pospiesznie załatała ubytki i ulżyła Redowi w cierpieniu. Obejrzał dokładnie każdy fragment swojego ciała i naprawdę był pełen zdziwienia, że w niespełna minutę dokonał takich radykalnych postępów. Był jednak tak zmęczony, że zasnął na trawie twardym snem, pod gołym niebem. Nie było mu tu źle, lubił otwarte przestrzenie. Miękkie posłanie z zielonych źdźbeł trawy utulało go do głębokiego, potrzebnego snu.
[post treningowy - drugi, ostatni]
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Nie Wrz 29, 2013 6:59 pm
Miała nadzieję, że kieruje się w dobrym kierunku. W sumie nie licząc pierwszego dnia, po raz pierwszy poruszała się sama po Ziemi. Znowu odkrywała jej piękno, czyste bezchmurne niebo tylko zachęcało, aby wznosić się coraz wyżej i wyżej. Rozprostowała ręce i czuła się wolna jak ptak, ona sama pośród tego wszystkiego, co ją otaczało. Dla kogoś to może być to całkiem normalne i nienadzwyczajne, ale nie dla niej. Chłonęła to wszystko jak gąbka. Od czasu, do czasu opadała na dół, aby chociażby przelecieć nad strumieniem i czuć jak delikatnie, pojedyncze krople spływają na jej ciało. Była to niesamowita ulga i każde obcowanie z naturą w spokoju cieszyły ją. Na Vegecie nie było takich nowin, co prawda, podczas turnieju wszystko wyglądało podobnie, ale wtedy nie było czasu na podziwianie, wtedy liczyła się walka. Teraz może sobie na to pozwolić, połączyć przyjemne z pożytecznym. Przy następnym treningu musi wziąć pod uwagę wskazówki, które dała jej June i nauczyć się wyczuwać energię drugiej osoby. Już dawno Hikaru powinien jej to przekazać, ale tego nie zrobił. Zawiodła się na tym, na dodatek jeszcze ten cios, który widziała jak używał Kuro, no i Braska te dziwne wiązania przeciwnika. To na pewno jej się przyda w przyszłości, ale nie czas o tym myśleć. Chciała jak najszybciej znaleźć się obok Reda. Coś niewytłumaczalnego ją ciągnęło do niego. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale jakaś dziwna siła nakazywała jej go odnaleźć. Nie chciała też wierzyć w słowa Misticka, wyglądał na dobrego, na pewno taki jest, tylko po prostu przez to, że jest demonem. W końcu każdy popełnia błędu, a jeżeli Tsu oddała za niego życie, musi być coś warty. Co prawda nie znała wcześniej demonicy, ale wszyscy dobrze się o niej wypowiadali. Spodziewała się odnaleźć również i Kaede, poznaną Boginkę, która również była dla niej miła i nawet dała jej ciastko, które było pyszne. Z każdą minutą czuła jak zbliża się do celu, nagle zatrzymała się. Z daleka już go widziała. Oprócz nich ku jej oczom ukazał się ogromny dom. To na pewno tutaj- pomyślała i jeszcze szybciej popędziła w tym kierunku. Stanęła na trawie rozglądając się, wylądowała troszkę dalej. Postanowiła część przejść pieszo, bo może gospodyni nie życzyć sobie jej wizyty, a na pewno odpowiednio wcześniej wyczułaby jej energię, która powoli się zbliżała.
- Haaaaalo, jest ktoś tutaj? – zapytała stosunkowo głośno, nie chciała z kolei też się wydzierać, bo nie była pewna do końca, kto jeszcze może być w tym domku. – Red? Kaede? Jesteście tutaj? To ja April ze Szkoły Hikaru. Odezwijcie się, proszę.
Czuła się trochę jak intruz i nie była do końca przekonana, czy powinna iść dalej dlatego się zatrzymała i czekała na odpowiedź kogokolwiek. Była ciekawa tego, co się wydarzy. Adrenalina wzrosła, po raz pierwszy była sama poza szkołą będąc już w niej. Było to ciekawe uczucie, zresztą nie mogła się doczekać, aż zobaczy mężczyznę. Przełknęła głośno ślinę i westchnęła głośno. Ciągle odpowiadała jej cisza, dlatego zrobiła jeszcze parę kroków do przodu w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby udzielić jej jakiś informacji. Już powoli traciła nadzieję, czy na pewno dobrze trafiła, a co jeśli się pomyliła i to nie tu? Będzie musiała wtedy wyruszyć w dalsze poszukiwania.
- Haaaaalo, jest ktoś tutaj? – zapytała stosunkowo głośno, nie chciała z kolei też się wydzierać, bo nie była pewna do końca, kto jeszcze może być w tym domku. – Red? Kaede? Jesteście tutaj? To ja April ze Szkoły Hikaru. Odezwijcie się, proszę.
Czuła się trochę jak intruz i nie była do końca przekonana, czy powinna iść dalej dlatego się zatrzymała i czekała na odpowiedź kogokolwiek. Była ciekawa tego, co się wydarzy. Adrenalina wzrosła, po raz pierwszy była sama poza szkołą będąc już w niej. Było to ciekawe uczucie, zresztą nie mogła się doczekać, aż zobaczy mężczyznę. Przełknęła głośno ślinę i westchnęła głośno. Ciągle odpowiadała jej cisza, dlatego zrobiła jeszcze parę kroków do przodu w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby udzielić jej jakiś informacji. Już powoli traciła nadzieję, czy na pewno dobrze trafiła, a co jeśli się pomyliła i to nie tu? Będzie musiała wtedy wyruszyć w dalsze poszukiwania.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Wto Paź 01, 2013 10:36 pm
Z medytacji została wybudzona przez krzyk Yusuke, dobiegający z pokoju dziewczynek. Dopiero teraz mogła sprawdzić ile dał trening.
-Kaede, na dworze ktoś jest!- natychmiast wyrwała się z podziemnego schrony i znalazła obok małej, zabierając ją z pokoju, gdzie reszta dzieci wciąż spała. Jej nowa szybkość była czymś imponującym, tak jakby przyrost wewnętrzne mocy przełożył się na każdą komórkę je ciała. Było to trochę dziwne, że ktoś o tej wieczorowej porze postanowił ich odwiedzić. Niosąc na rękach małą Yusuke wyszła na dwór, rozglądając się za przybyszem. Po chwili spotkała tą dziewczynę ze szkoły Hika.
-Już spokojnie Yusuke, to nikt groźny, spójrz nie ma żadnego potwora.- uspokajała dziecko, patrząc z lekkim wyrzutem na April, która pobudziła przynajmniej jedno dziecko. I gdzie podziewa się Red, że od tak ktoś sobie krzyczy na podwórku. –Co cię do mnie sprowadza April?- zapytała po chwili swoim naturalnym, ciepłym tonem.
Occ: Yusuke http://www.elftown.com/stuff/aj/190343/1360814615.jpg?jpg=y
Koniec treningu
-Kaede, na dworze ktoś jest!- natychmiast wyrwała się z podziemnego schrony i znalazła obok małej, zabierając ją z pokoju, gdzie reszta dzieci wciąż spała. Jej nowa szybkość była czymś imponującym, tak jakby przyrost wewnętrzne mocy przełożył się na każdą komórkę je ciała. Było to trochę dziwne, że ktoś o tej wieczorowej porze postanowił ich odwiedzić. Niosąc na rękach małą Yusuke wyszła na dwór, rozglądając się za przybyszem. Po chwili spotkała tą dziewczynę ze szkoły Hika.
-Już spokojnie Yusuke, to nikt groźny, spójrz nie ma żadnego potwora.- uspokajała dziecko, patrząc z lekkim wyrzutem na April, która pobudziła przynajmniej jedno dziecko. I gdzie podziewa się Red, że od tak ktoś sobie krzyczy na podwórku. –Co cię do mnie sprowadza April?- zapytała po chwili swoim naturalnym, ciepłym tonem.
Occ: Yusuke http://www.elftown.com/stuff/aj/190343/1360814615.jpg?jpg=y
Koniec treningu
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pon Paź 07, 2013 12:57 pm
Spojrzała na boginkę i zaczerwieniła się. Fakt, wizyta była stosunkowo późno, no i na dodatek bez zapowiedzi. To niezbyt ładne z jej strony, ale cóż poradzić? Musiała się z nim zobaczyć jak najszybciej, wszelakie sprawy się komplikowały. Rei i June odchodzą, nie mogła tego dopuścić do swoich myśli, a może po prostu nie chciała? Zżyła się z tą dwójką i ich odejście zabolało ją. Doskonale zdawała sobie również sprawę z tego, że nie powinna tutaj przebywać, Hikaru i Kuro będą wściekli. Co prawda, dała słowo, że będzie się słuchała Misticka, ale to nie daje mu prawa do kierowania jej decyzjami, życiem, czy nawet zwykłą rozmową. Szanowała go jako nauczyciela, ale nikt, ale to dosłownie nikt nie będzie mówił jej co ma robić, jeżeli dotyczy to strony prywatnej. To tak jakby On miał prawo im powiedzieć, że w przyszłości ona i Kuro mogą mieć jedno dziecko. To absurd!
Rozejrzała się dookoła i spojrzała na dziecko i pogodnie próbowała się uśmiechnąć do przestraszonej dziewczynki.
- Wybacz, że Cię wystraszyłam, nie miałam złych zamiarów. Jestem April, a ty? - podała jej rączkę, a następnie spojrzała na Kaede. - Przepraszam za niespodziewane i późne najście, ale chciałam się zobaczyć z Redem, możesz mnie do niego zaprowadzić, bardzo Cię proszę. Nie będę zajmowała Wam dużo czasu, ani przeszkadzała, tylko z nim porozmawiam i mnie nie ma.
Rozejrzała się dookoła i spojrzała na dziecko i pogodnie próbowała się uśmiechnąć do przestraszonej dziewczynki.
- Wybacz, że Cię wystraszyłam, nie miałam złych zamiarów. Jestem April, a ty? - podała jej rączkę, a następnie spojrzała na Kaede. - Przepraszam za niespodziewane i późne najście, ale chciałam się zobaczyć z Redem, możesz mnie do niego zaprowadzić, bardzo Cię proszę. Nie będę zajmowała Wam dużo czasu, ani przeszkadzała, tylko z nim porozmawiam i mnie nie ma.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pon Paź 07, 2013 6:11 pm
>O czym chciałaś porozmawiać?
Z ciemności powoli wyłaniała się sylwetka młodzieńca, któremu w pierwszej chwili było widać tylko błyszczące się szkarłatną barwą oczy. Właśnie skończył trening, kiedy nie mógł skupić się już na medytacji w ogrodzie. Nie odzywał się z początku, bo nie był pewny czy słyszał ten dialog między April a Kaede w rzeczywistości, czy podczas ćwiczeń dla umysłu. Na ciele miał kilka sinych miejsc, w których komórki demona jeszcze regenerowały się po ubytkach. O tak, to był bolesny, ale jakże pouczający trening. Był trochę spięty obecnością Halfki, tak jakby wywarła na nim sporą presję tym, aby nie zniszczyć w miarę dobrego, pierwszego wrażenia. Yusuke tuliła smukłą talię Bogini, a wcisnęła się mocniej, gdy poczuła krótkie, ale intensywne spojrzenie demona. Nie powinni go widzieć tuż po trudnym treningu, po którym jego energia nie do końca emanowała czystością. Niemniej jednak nie mógł być zły z powodu niezapowiedzianej wizyty.
>Wolałbym porozmawiać w cztery oczy.
Odwrócił się tyłem do obecnych i wycofał się znów do ciemnego ogrodu. Prawie bezszelestnie stawiał kroki bosymi stopami po trawie, która z pewnym momencie była coraz bardziej wilgotna. Nie od wody, ale od jego świeżo przelanej krwi. Oparł się plecami o drzewo rosnące w kącie posesji Kaede i krzyżując ręce na torsie oczekiwał spotkania sam na sam z April. Musiał w tej chwili uspokoić się na tyle, aby móc w przyjaznej atmosferze odbyć rozmowę. Ale czy Hikaru i Kuro zdążyli włożyć do jej umysłu informacje mogące w znacznym stopniu skrzywić obraz demona? Nie znał do końca celu wizyty, podejrzewał tylko, iż w obecności Hikaru nie mogli się nawet wymienić poglądów o pogodzie. Tutaj wreszcie może nastąpić przełom.
[Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale rozchorowałam się...]
Z ciemności powoli wyłaniała się sylwetka młodzieńca, któremu w pierwszej chwili było widać tylko błyszczące się szkarłatną barwą oczy. Właśnie skończył trening, kiedy nie mógł skupić się już na medytacji w ogrodzie. Nie odzywał się z początku, bo nie był pewny czy słyszał ten dialog między April a Kaede w rzeczywistości, czy podczas ćwiczeń dla umysłu. Na ciele miał kilka sinych miejsc, w których komórki demona jeszcze regenerowały się po ubytkach. O tak, to był bolesny, ale jakże pouczający trening. Był trochę spięty obecnością Halfki, tak jakby wywarła na nim sporą presję tym, aby nie zniszczyć w miarę dobrego, pierwszego wrażenia. Yusuke tuliła smukłą talię Bogini, a wcisnęła się mocniej, gdy poczuła krótkie, ale intensywne spojrzenie demona. Nie powinni go widzieć tuż po trudnym treningu, po którym jego energia nie do końca emanowała czystością. Niemniej jednak nie mógł być zły z powodu niezapowiedzianej wizyty.
>Wolałbym porozmawiać w cztery oczy.
Odwrócił się tyłem do obecnych i wycofał się znów do ciemnego ogrodu. Prawie bezszelestnie stawiał kroki bosymi stopami po trawie, która z pewnym momencie była coraz bardziej wilgotna. Nie od wody, ale od jego świeżo przelanej krwi. Oparł się plecami o drzewo rosnące w kącie posesji Kaede i krzyżując ręce na torsie oczekiwał spotkania sam na sam z April. Musiał w tej chwili uspokoić się na tyle, aby móc w przyjaznej atmosferze odbyć rozmowę. Ale czy Hikaru i Kuro zdążyli włożyć do jej umysłu informacje mogące w znacznym stopniu skrzywić obraz demona? Nie znał do końca celu wizyty, podejrzewał tylko, iż w obecności Hikaru nie mogli się nawet wymienić poglądów o pogodzie. Tutaj wreszcie może nastąpić przełom.
[Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale rozchorowałam się...]
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sro Paź 09, 2013 9:15 am
Nie musiała nawet czekać na odpowiedź Bogini, bo zjawił się Red, co niesamowicie ucieszyło dziewczynę. Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę. Wiedziała, że nie powinna tutaj być, ale z drugiej strony musiała, czuła, że powinna. Hikaru i Kuro traktują go jako wroga, a ona wewnętrznie czuje, że nim nie jest. Poprosił ją o rozmowę w samotności, brunetkę nawet to ucieszyło, bo też wolała rozmawiać w takich warunkach. Udała się za chłopakiem w ustronne miejsce, popatrzyła na niego z dołu, emanowała w nim jakaś niesamowita energia, której ona nie potrafiła rozszyfrować, był spokojny i oczekiwał na jej odpowiedź w jakim celu się tutaj zjawiła.
- Wiem, że się mnie tutaj nie spodziewałeś, June pomogła mi Ciebie odnaleźć, bo odeszła z naszej szkoły. W sumie nawet nie wiem od czego zacząć. - zawahała się i spoglądnęła na niego. Był taki spokojny jak do niego mówiła. - Widzę, że z Tobą już lepiej i tym całym Tsufulem, cieszy mnie to bardzo. W ogóle to ja wierzę w Twoją niewinność, nie wiem dlaczego, nie potrafię tego wszystkiego wytłumaczyć, ale ufam Ci niesamowicie. Wszyscy określili Cię nalepką demona, czyli tego co najgorsze, ja tak jednak nie uważam.
Skończyła, przynajmniej na jakiś czas i przyłożyła swoją rękę na jego tors, na pewno będzie zdziwiony i nie wiedziała totalnie jak się zachowa, ale w końcu mogli spotkać się sam na sam, na co dziewczyna długo czekała.
- Pamiętasz jak u nas byłeś? Chciałeś mi coś powiedzieć, ale Hikaru nam przerwał, mógłbyś to dokończyć? - zapytała trochę nieśmiało, ale była tak tego ciekawa, że to wygrało. Zerkała na niego co jakiś czas oczekując pozytywnej reakcji.
Occ: Trening start
- Wiem, że się mnie tutaj nie spodziewałeś, June pomogła mi Ciebie odnaleźć, bo odeszła z naszej szkoły. W sumie nawet nie wiem od czego zacząć. - zawahała się i spoglądnęła na niego. Był taki spokojny jak do niego mówiła. - Widzę, że z Tobą już lepiej i tym całym Tsufulem, cieszy mnie to bardzo. W ogóle to ja wierzę w Twoją niewinność, nie wiem dlaczego, nie potrafię tego wszystkiego wytłumaczyć, ale ufam Ci niesamowicie. Wszyscy określili Cię nalepką demona, czyli tego co najgorsze, ja tak jednak nie uważam.
Skończyła, przynajmniej na jakiś czas i przyłożyła swoją rękę na jego tors, na pewno będzie zdziwiony i nie wiedziała totalnie jak się zachowa, ale w końcu mogli spotkać się sam na sam, na co dziewczyna długo czekała.
- Pamiętasz jak u nas byłeś? Chciałeś mi coś powiedzieć, ale Hikaru nam przerwał, mógłbyś to dokończyć? - zapytała trochę nieśmiało, ale była tak tego ciekawa, że to wygrało. Zerkała na niego co jakiś czas oczekując pozytywnej reakcji.
Occ: Trening start
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sro Paź 09, 2013 12:33 pm
Nie czekał długo, wpierw usłyszał ciche, spokojne kroki stawiane przez pewny chód dziewczyny, która naprawdę nie cofnęła się przed swoim celem. Rzeczywiście chciała porozmawiać z nim na osobności, nawet jeśli było w tym miejscu zupełnie ciemno. No może niezupełnie - księżyc zaczynał przebijać się przez wolno rozpływające się chmury.
Aż tak spokojny może nie był, lecz starał się nie pokazywać po sobie, że trochę martwiła go tematyka pogaduszek. Okazało się, że bardziej zaskoczyła niżeli przyczyniła się do złego. Uważnie słuchał każdego zdania wypowiedzianego przez rozmówczynię. Zaraz, zaraz... ona się martwiła o stan zdrowia demona? W ogóle sposób jej postępowania zupełnie zmienił przebieg myśli z negatywnych na te, które miał podczas ich pierwszego spotkania. Tyle nieoczekiwanych spostrzeżeń dziewczyny na jego temat powodowała, że nie wiedział dlaczego April wstawiała się za nim. Mówiła owszem, że mu ufa na swój dziwny sposób, lecz już od ich pierwszego skrzyżowania spojrzeń nie lękała się go. Nawet słowa Hikaru i Kuro umniejszający jej entuzjazm do Reda nie zniknął. Oni znali powody, dla którego był w ich oczach złem, wojowniczka na szczęście jeszcze nie miała okazji się o tym przekonać. Chciał to jakoś naprostować, jak fakt, że jest demonem z krwi i kości.
Jak June.
Która to umie być dobra.
>April, ale...
...April wszelkie dyskutowanie na ten temat skutecznie uniemożliwiła jednym gestem, który spowodował zamilknięcie demona. N-nie mógł uwierzyć, że Halfka nie bała się go, ba, wręcz przyłożyła dłoń do jego torsu będąc tak zdeterminowaną i pewną swojego czynu... Lekkie zetknięcie się jej rączki z demonem wywarło na nim ogromne wrażenie. Tak był zaskoczony, że nie mógł nawet myśleć o odpowiedzi, o czymkolwiek, tylko z szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w dłoń Błękitnookiej. Mogła dziewczyna poczuć, że tempo wdechów i wydechów powietrza odrobinkę przyspieszyło się. Ocknął się z tego niespodziewanego zdarzenia dopiero po usłyszeniu pierwszego pytania April. Ponownie skierował źrenice na jej twarz ze zmieszanym obliczem. Kolejny szok.
To co powiedziała Half-Saiyanka... pamiętała o tej małej niezręczności demona, kiedy chciał, ale nie zdobył się na odpowiedź. Dlaczego?
Zawiesił się na moment w próżni, po prostu z jednego zdziwienia wchodził w drugie, i musiał się jakoś pozbierać.
>T-tak, pamiętam... -spuścił na moment głowę na dół, bo nie był do końca pewny czy powinien był mówić o tamtejszej myśli; po chwili i przełknięciu śliny nabrał odwagi i powagi do swoich następujących słów: >Chciałem Ci wtedy powiedzieć, że...
Oho, czyżby znów nie będzie w stanie dokończyć zdania? I cała misja przybycia April, z dużymi konsekwencjami za niesubordynację wobec Szkoły, pójdzie na marne? Nie, nie może tego dłużej trzymać w sobie. Ona też ma prawo wiedzieć, dlaczego aż tak zaintrygowała demona.
W tym samym czasie bardzo wolno podniósł swoją prawą dłoń i kierował jeszcze bardziej ostrożnie na April. Zbliżył swoją rękę do jej twarzy i delikatnie usadowił palce na jej lewym policzku. Po sekundzie skrzywił palce tak, aby mógł wtulić dłoń w jej gładkim owalu twarzy, a kciuk zsunął się subtelnie w kierunku kącika jej ust. Spojrzał centralnie w jej duże, lazurowe patrzałki. Musiał to powiedzieć.
I powiedział.
>...masz piękny uśmiech.
Jej wyraz twarzy emanował takim samym dobrem, jakie April posiadała w sobie. Wtedy jeszcze nie doceniał wagi słów, aby wymówić je na głos w tamtej chwili. Kaede i jej podopieczni pokazali mu, że każdy powinien być uśmiechnięty. Ale to właśnie tam, gdy po raz pierwszy spotkał Błękitnooką i dostrzegł jej entuzjazm wobec demona, Red uwierzył w moc radości. Tylko dobre i radosne istoty umiejące dostrzec szczęście w nawet najmniejszej cząstce życia są odporne na wszelkie zło, choroby typu Tsuful... to jest prawdziwa moc Ki. I mimo tej wiedzy jeszcze nie jest w stanie przekroczyć granicy między dobrem a złem. Stoi po środku, a nowe serce od Bogini pomoże mu wybrać, lecz to czyny Reda zdecydują.
Chciał ostrzec dziewczynę przed tym niebezpieczeństwem, bo wiedział, że nie tylko demony mają problemy z dokonaniem wyboru na daną sytuację. I naprawdę tylko ogromne szczęście sprawiło, iż Red otrzymał kolejną szansę na pokutę.
>Mam nadzieję, że zawsze będziesz dbała o ten skarb. Niech liczne treningi i walki nie sprawią, iż zapomnisz jak to jest być radosnym. Inaczej staniesz się mną.
Uniósł wzrok na wielki księżyc prawie w pełni nad ich głowami. Nawet on zdawał się potwierdzać, że jaśniejsza strona planety jest piękniejsza od tej mrocznej, zanurzoną gdzieś w kosmosie. To właśnie ów blask odbijał się w jego -zdawało się- spokojnych tęczówkach, które to rozświetliły się szkarłatną barwą, a aura wokół demona rozdrabniała się w rój czarnych motyli oplatających sylwetkę zarówno Reda jak i April. Były na tyle rzadko rozsiane dookoła, że blask księżyca dochodził do dwójki wojowników w postaci migającego światła. Ich spojrzenia ponownie skrzyżowały się, tym razem były w siebie jeszcze bardziej zakotwiczone niż do tej pory. Tak jakby świat wokół nich na chwilę przestał istnieć. Nawet motyle zwalniały trzepotanie skrzydełek i szybowały nieruchomo dookoła dwójki bohaterów.
Lekko drgnęły wargi młodzieńca, który nachylił się subtelnie do jej ucha i wyszeptał cicho:
>Dziękuję, że jesteś.
Dopiero teraz ostrożnie wycofał dłoń z jej oblicza i spuścił rękę wzdłuż swojego ciała. Nie odrywając oczu od drobnej twarzyczki towarzyszki napełniał się jej pogodnym duchem, lecz linia ust nadal pozostawała niewzruszona. Tak jakby to co się działo było nieszczere, a przecież było jak najbardziej autentyczne i zamierzone. Przytłoczony tą myślą zdawał się być mniej pewny czy był godny przebywać w otoczeniu April, aby nie skazić jej dobrego serca. Mimo wszystko chciał... jeszcze odrobinkę... czuć się lekko... w jej obecności. Niepewność uzewnętrzniła się w jego postawie, już nawet chciał zrobić krok do tyłu...
[post treningowy - pierwszy]
Aż tak spokojny może nie był, lecz starał się nie pokazywać po sobie, że trochę martwiła go tematyka pogaduszek. Okazało się, że bardziej zaskoczyła niżeli przyczyniła się do złego. Uważnie słuchał każdego zdania wypowiedzianego przez rozmówczynię. Zaraz, zaraz... ona się martwiła o stan zdrowia demona? W ogóle sposób jej postępowania zupełnie zmienił przebieg myśli z negatywnych na te, które miał podczas ich pierwszego spotkania. Tyle nieoczekiwanych spostrzeżeń dziewczyny na jego temat powodowała, że nie wiedział dlaczego April wstawiała się za nim. Mówiła owszem, że mu ufa na swój dziwny sposób, lecz już od ich pierwszego skrzyżowania spojrzeń nie lękała się go. Nawet słowa Hikaru i Kuro umniejszający jej entuzjazm do Reda nie zniknął. Oni znali powody, dla którego był w ich oczach złem, wojowniczka na szczęście jeszcze nie miała okazji się o tym przekonać. Chciał to jakoś naprostować, jak fakt, że jest demonem z krwi i kości.
Jak June.
Która to umie być dobra.
>April, ale...
...April wszelkie dyskutowanie na ten temat skutecznie uniemożliwiła jednym gestem, który spowodował zamilknięcie demona. N-nie mógł uwierzyć, że Halfka nie bała się go, ba, wręcz przyłożyła dłoń do jego torsu będąc tak zdeterminowaną i pewną swojego czynu... Lekkie zetknięcie się jej rączki z demonem wywarło na nim ogromne wrażenie. Tak był zaskoczony, że nie mógł nawet myśleć o odpowiedzi, o czymkolwiek, tylko z szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w dłoń Błękitnookiej. Mogła dziewczyna poczuć, że tempo wdechów i wydechów powietrza odrobinkę przyspieszyło się. Ocknął się z tego niespodziewanego zdarzenia dopiero po usłyszeniu pierwszego pytania April. Ponownie skierował źrenice na jej twarz ze zmieszanym obliczem. Kolejny szok.
To co powiedziała Half-Saiyanka... pamiętała o tej małej niezręczności demona, kiedy chciał, ale nie zdobył się na odpowiedź. Dlaczego?
Zawiesił się na moment w próżni, po prostu z jednego zdziwienia wchodził w drugie, i musiał się jakoś pozbierać.
>T-tak, pamiętam... -spuścił na moment głowę na dół, bo nie był do końca pewny czy powinien był mówić o tamtejszej myśli; po chwili i przełknięciu śliny nabrał odwagi i powagi do swoich następujących słów: >Chciałem Ci wtedy powiedzieć, że...
Oho, czyżby znów nie będzie w stanie dokończyć zdania? I cała misja przybycia April, z dużymi konsekwencjami za niesubordynację wobec Szkoły, pójdzie na marne? Nie, nie może tego dłużej trzymać w sobie. Ona też ma prawo wiedzieć, dlaczego aż tak zaintrygowała demona.
W tym samym czasie bardzo wolno podniósł swoją prawą dłoń i kierował jeszcze bardziej ostrożnie na April. Zbliżył swoją rękę do jej twarzy i delikatnie usadowił palce na jej lewym policzku. Po sekundzie skrzywił palce tak, aby mógł wtulić dłoń w jej gładkim owalu twarzy, a kciuk zsunął się subtelnie w kierunku kącika jej ust. Spojrzał centralnie w jej duże, lazurowe patrzałki. Musiał to powiedzieć.
I powiedział.
>...masz piękny uśmiech.
Jej wyraz twarzy emanował takim samym dobrem, jakie April posiadała w sobie. Wtedy jeszcze nie doceniał wagi słów, aby wymówić je na głos w tamtej chwili. Kaede i jej podopieczni pokazali mu, że każdy powinien być uśmiechnięty. Ale to właśnie tam, gdy po raz pierwszy spotkał Błękitnooką i dostrzegł jej entuzjazm wobec demona, Red uwierzył w moc radości. Tylko dobre i radosne istoty umiejące dostrzec szczęście w nawet najmniejszej cząstce życia są odporne na wszelkie zło, choroby typu Tsuful... to jest prawdziwa moc Ki. I mimo tej wiedzy jeszcze nie jest w stanie przekroczyć granicy między dobrem a złem. Stoi po środku, a nowe serce od Bogini pomoże mu wybrać, lecz to czyny Reda zdecydują.
Chciał ostrzec dziewczynę przed tym niebezpieczeństwem, bo wiedział, że nie tylko demony mają problemy z dokonaniem wyboru na daną sytuację. I naprawdę tylko ogromne szczęście sprawiło, iż Red otrzymał kolejną szansę na pokutę.
>Mam nadzieję, że zawsze będziesz dbała o ten skarb. Niech liczne treningi i walki nie sprawią, iż zapomnisz jak to jest być radosnym. Inaczej staniesz się mną.
Uniósł wzrok na wielki księżyc prawie w pełni nad ich głowami. Nawet on zdawał się potwierdzać, że jaśniejsza strona planety jest piękniejsza od tej mrocznej, zanurzoną gdzieś w kosmosie. To właśnie ów blask odbijał się w jego -zdawało się- spokojnych tęczówkach, które to rozświetliły się szkarłatną barwą, a aura wokół demona rozdrabniała się w rój czarnych motyli oplatających sylwetkę zarówno Reda jak i April. Były na tyle rzadko rozsiane dookoła, że blask księżyca dochodził do dwójki wojowników w postaci migającego światła. Ich spojrzenia ponownie skrzyżowały się, tym razem były w siebie jeszcze bardziej zakotwiczone niż do tej pory. Tak jakby świat wokół nich na chwilę przestał istnieć. Nawet motyle zwalniały trzepotanie skrzydełek i szybowały nieruchomo dookoła dwójki bohaterów.
Lekko drgnęły wargi młodzieńca, który nachylił się subtelnie do jej ucha i wyszeptał cicho:
>Dziękuję, że jesteś.
Dopiero teraz ostrożnie wycofał dłoń z jej oblicza i spuścił rękę wzdłuż swojego ciała. Nie odrywając oczu od drobnej twarzyczki towarzyszki napełniał się jej pogodnym duchem, lecz linia ust nadal pozostawała niewzruszona. Tak jakby to co się działo było nieszczere, a przecież było jak najbardziej autentyczne i zamierzone. Przytłoczony tą myślą zdawał się być mniej pewny czy był godny przebywać w otoczeniu April, aby nie skazić jej dobrego serca. Mimo wszystko chciał... jeszcze odrobinkę... czuć się lekko... w jej obecności. Niepewność uzewnętrzniła się w jego postawie, już nawet chciał zrobić krok do tyłu...
[post treningowy - pierwszy]
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sro Paź 09, 2013 2:44 pm
Powoli obserwowała to co się dzieje, jak przylatuje ta halfka i wziąwszy Reda na bok zaczynają się uwodzić… Poczuła niesamowitą gorycz i coś zaczęło ściskać jej gardło, a w oczach stanęły łezki. Miała jednak na rękach dziecko, które nie mogło widzieć jak opiekunka słabnie, lecz dziewczynka okazała się dużo bystrzejsza, niż można było tego oczekiwać.
-Podrywa twojego chłopaka Kaede, ja bym ją zabiła.- powiedziała Yusuke do swojej opiekunki, a Kaede tylko odpowiedziała jej uśmiechem.
-Masz racje myszko, to podłe, ale zazdrość jest bardzo zła, musisz mi obiecać że zawsze będziesz z nią walczyła, dobrze? Inaczej twoje serduszko przestanie być takie słodkie i czarujące. Chodź, idziemy do domu, a ci… Chrzanić ich i nie mów nic reszcie, jutro ich nie będzie tutaj…- zaniosła małą do jej łóżeczka, a sama poszła przebrać się w swój mundur. Złość ogarniała jej serce, w sposób niebezpieczny. Zapieczętowała już dawno swoją negatywną stronę i nie mogła teraz pozwolić, aby ona znów się aktywowała, mimo że pewnie dodałaby jej sporo sił. Gdy była już gotowa do działania, a wszystkie dzieci spały, zostawiła im karteczkę informującą o tym, że musi na jakiś czas wylecieć. Miała zaufanie, że poradzą sobie, nie pierwszy raz zostają same. Wyłożyła im na stół trochę pieniędzy i poszła po Alice. Dziewczynka wciąż spała, ale nie była częścią tej społeczności, postanowiła zabrać ją ze sobą. Co dalej z Redem i April? Miała to gdzieś, w podły sposób zakpili z jej uczuć i totalnie zignorowali ją, mimo że znajdują się w jej domu. Upewniła się, że do domu nie da się wejść, nie włamując się do środka, po czym sama przez tajne przejście jej działki zabrała Alice i poleciała tam, gdzie już dawno powinna zajść- pałacu wszechmogącego. Liczyła na to, że przejście do obowiązków przybocznej kaioshina odwróci jej myśli od zranienia sercowego, które otrzymała na własnym podwórku. Miała słuszny żal do April, jak śmiała przylatywać na jej posesje i traktować ją w ten sposób? Bolało ją, że jak tylko wyłonił się Red, ona przestała się dla nich liczyć. Gdy tylko załatwi wszystko, co trzeba w związku z tsufulami, poprosi o przeniesienie na jakąś inną planetę, przełożony powinien się zgodzić umieścić ją na przykład na Vegecie, czy Namek. Pozostawało pytanie co zrobi z dziećmi? Może wszechmogący coś wymyśli…
Odlatywała ze śpiącą Alice na plecach, pozostawiając daleko za sobą miasto, a jej zupełnie ukryta ki, dawała jej pewność, że nikt jej nie odnajdzie.
ZT--> plac przed pałacem ja i Siódemka
-Podrywa twojego chłopaka Kaede, ja bym ją zabiła.- powiedziała Yusuke do swojej opiekunki, a Kaede tylko odpowiedziała jej uśmiechem.
-Masz racje myszko, to podłe, ale zazdrość jest bardzo zła, musisz mi obiecać że zawsze będziesz z nią walczyła, dobrze? Inaczej twoje serduszko przestanie być takie słodkie i czarujące. Chodź, idziemy do domu, a ci… Chrzanić ich i nie mów nic reszcie, jutro ich nie będzie tutaj…- zaniosła małą do jej łóżeczka, a sama poszła przebrać się w swój mundur. Złość ogarniała jej serce, w sposób niebezpieczny. Zapieczętowała już dawno swoją negatywną stronę i nie mogła teraz pozwolić, aby ona znów się aktywowała, mimo że pewnie dodałaby jej sporo sił. Gdy była już gotowa do działania, a wszystkie dzieci spały, zostawiła im karteczkę informującą o tym, że musi na jakiś czas wylecieć. Miała zaufanie, że poradzą sobie, nie pierwszy raz zostają same. Wyłożyła im na stół trochę pieniędzy i poszła po Alice. Dziewczynka wciąż spała, ale nie była częścią tej społeczności, postanowiła zabrać ją ze sobą. Co dalej z Redem i April? Miała to gdzieś, w podły sposób zakpili z jej uczuć i totalnie zignorowali ją, mimo że znajdują się w jej domu. Upewniła się, że do domu nie da się wejść, nie włamując się do środka, po czym sama przez tajne przejście jej działki zabrała Alice i poleciała tam, gdzie już dawno powinna zajść- pałacu wszechmogącego. Liczyła na to, że przejście do obowiązków przybocznej kaioshina odwróci jej myśli od zranienia sercowego, które otrzymała na własnym podwórku. Miała słuszny żal do April, jak śmiała przylatywać na jej posesje i traktować ją w ten sposób? Bolało ją, że jak tylko wyłonił się Red, ona przestała się dla nich liczyć. Gdy tylko załatwi wszystko, co trzeba w związku z tsufulami, poprosi o przeniesienie na jakąś inną planetę, przełożony powinien się zgodzić umieścić ją na przykład na Vegecie, czy Namek. Pozostawało pytanie co zrobi z dziećmi? Może wszechmogący coś wymyśli…
Odlatywała ze śpiącą Alice na plecach, pozostawiając daleko za sobą miasto, a jej zupełnie ukryta ki, dawała jej pewność, że nikt jej nie odnajdzie.
ZT--> plac przed pałacem ja i Siódemka
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Sro Paź 09, 2013 6:50 pm
Kaede nie robiła problemu z mojej prośby, powiedziała, że mogę zająć pokój gościnny. Podziękowałam jej, weszłam na korytarz i otworzyłam drzwi wybrane na chybił-trafił. Trafiło na łazienkę. Przydatna informacja, wiedzieć gdzie jest, ale przecież nie tego szukam. Nacisnęłam klamkę do następnego pomieszczenia i znalazłam się w pokoju gościnnym.
Duży, w barwach beżu i brązu, z drewnianymi meblami. Sporych rozmiarów łóżko z pachnącą pościelą postawione przed oknem, kusiło mnie, żeby się zaraz na nie rzucić. I, co tu dużo nie gadać, udało mu się. Nie mogłam się powstrzymać, w biegu, zrzuciłam z siebie buty i skoczyłam na nie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mogłam spać na czymś tak miękkim. Zasnęłam chyba zanim położyłam głowę na poduszkę. Śniły mi się ziemniaki... Nie wiem, co to miało znaczyć.
Z/t Plac
Duży, w barwach beżu i brązu, z drewnianymi meblami. Sporych rozmiarów łóżko z pachnącą pościelą postawione przed oknem, kusiło mnie, żeby się zaraz na nie rzucić. I, co tu dużo nie gadać, udało mu się. Nie mogłam się powstrzymać, w biegu, zrzuciłam z siebie buty i skoczyłam na nie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mogłam spać na czymś tak miękkim. Zasnęłam chyba zanim położyłam głowę na poduszkę. Śniły mi się ziemniaki... Nie wiem, co to miało znaczyć.
Z/t Plac
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sanktuarium Ciasteczkowej Bogini i jej gromadki
Pią Paź 11, 2013 1:24 pm
Czuła bliskość z Redem, traktowała go jako kogoś bliskiego, jak przyjaciela lub brata. Nie wiedziała dlaczego, ale coś wewnątrz jej tak właśnie jej podpowiadało. Gdy objął w dłoniach jej twarz czuła się strasznie bezpiecznie w jego ramionach i mogła tak zostać długo. Gdy usłyszała pierwszy komplement zaczerwieniła się i miała ochotę spuścić głowę w dół, ale on ciągle ją trzymał, więc odpowiedziała uśmiechem.
- Nie zapomnę o tym, co więcej również chcę, abyś był wesoły. Nie rozumiem, nie potrafię tego wytłumaczyć, ale w sercu, gdzieś głęboko czuję, że jesteś moją bratnią duszą, że jesteś dobry. – powiedziała to na jednym tchu bez zastanowienia nawet. Z boku co prawda mogło to wyglądać dziwnie, w końcu zachowywali się jak parka, ale żadne z nich nie miało niczego takiego na myśli. Pamiętała o wskazówkach, które dała June na temat wyczuwania energii. Musiała się tego nauczyć, bo nie wiedziała, co dzieje się obecnie w szkole, a miała taką ochotę. Miała trochę nadziei, że tam ją zrozumieją, tutaj chodziło o coś więcej. Przytuliła się do mężczyzny, gdy ten tylko zauważyła jego zachwianie. – To ja dziękuję, że dzięki Tobie nie tracę wiary w to wszystko.
Ciemność to wszystko potęgowała, czuła, że nie może, nie powinna go zostawiać. Stojąc wtulona w niego rozpoczęła swoją próbę wyczuwania. Próbowała skoncentrować się na jednej jednostce, ale to nie było zbyt proste, wszystko dookoła ją rozpraszało. Tyle energii w jednym miejscu i jak tu to wszystko wyciszyć, aby słyszeć, widzieć tą jedyną, jedyną. Z tym jest jak z atomami występującymi w przyrodzie.
-To gdzie masz ten haczyk? Przy pomocy którego Połączysz się ze mną w cząsteczkę? - spytał się atom drugiego atomu.
- Ale ty jesteś staroświecki! Haczyki to miały atomy za czasów greckich filozofów - odezwał się zapytany - Czy nie wiesz, że teraz łączenie się to sprawa zmniejszania energii swobodnej Gibbsa?
Haczyki to wszystko dookoła, a energia swobodnego Gibbsa to kluczowe pojęcie. Przymknęła oczy, aby poczuć się trochę pewniej, trochę luźniej, uścisk mężczyzny jeszcze to potęgował. Powoli zaczęła wyciszać wszystko dookoła, na samym początku w jej najbliższym otoczeniu. Poczuła energię wszystkich dzieciaków Kaede, które spały w domu, musiało to być słodkie, ale potem stało się coś gorszego. Otworzyła szeroko oczy i zerknęła na nią. Czy to co jej się wydawało jest prawdą? Odleciała tak sobie? Chyba sobie nic złego nie pomyślała.
- Nie wiem, nie jestem w tym dobra, dopiero się uczę, ale miałam wrażenie, że… że Kaede się obraziła, nawet nie ma jej w okolicy, czy to przeze mnie? Nie chcę was skłócać, wiesz nie wiem co ona sobie pomyślała, nie chcę być dla was problemem. – rzekła szybko spoglądając w jego oczy. Źrenice lekko jej się rozszerzyły, starała się poczuć to głębiej w sobie. Musiała się jeszcze raz skupić, dokładniej i jeszcze bardziej. Czy to na pewno była prawda? Znowu musiała przechodzić przez etap wyciszania wszystkiego dookoła, co zajęło chwilkę, ale dokładnie poczuła jak się coś się oddala, dokładnie z tego miejsca(energia siódemki). Nie znała tej Ki.. Natychmiast próbowała przenieść swoje myśli i odczucia trochę dalej do szkoły. June i Rei’a już tam nie było, czuła dwie energie, ale bardzo słabo. Skup się! – pomyślała i wzięła się do roboty. Tak tam był Kuro, nie wiedziała jednak jak bardzo nauczyciel jest na nią wściekły i czy nawet tam jest, bo go nie wyczuła, bo była na to za słaba, ale nie zrobiła nic złego, musiała zobaczyć się z Red’em, gdyby on wiedział jakie to dla niej ważne, nie rozumiał tego, widział tylko siebie. Wciąż nie była pewna, czy to opanowała, sprawiało jej to wielką trudność odnalezienie kogokolwiek, a wiedziała, że innym przychodzi to jakoś łatwiej i szybciej. – Ktoś, kogo nie znam oddalił się z tego miejsca prawdopodobnie, nie jestem pewna, bo jak już powiedziałam, dopiero się uczę, może powinniśmy to sprawdzić?
Occ: Pierwszy post treningowy i pierwsza próba Ki Feeling
- Nie zapomnę o tym, co więcej również chcę, abyś był wesoły. Nie rozumiem, nie potrafię tego wytłumaczyć, ale w sercu, gdzieś głęboko czuję, że jesteś moją bratnią duszą, że jesteś dobry. – powiedziała to na jednym tchu bez zastanowienia nawet. Z boku co prawda mogło to wyglądać dziwnie, w końcu zachowywali się jak parka, ale żadne z nich nie miało niczego takiego na myśli. Pamiętała o wskazówkach, które dała June na temat wyczuwania energii. Musiała się tego nauczyć, bo nie wiedziała, co dzieje się obecnie w szkole, a miała taką ochotę. Miała trochę nadziei, że tam ją zrozumieją, tutaj chodziło o coś więcej. Przytuliła się do mężczyzny, gdy ten tylko zauważyła jego zachwianie. – To ja dziękuję, że dzięki Tobie nie tracę wiary w to wszystko.
Ciemność to wszystko potęgowała, czuła, że nie może, nie powinna go zostawiać. Stojąc wtulona w niego rozpoczęła swoją próbę wyczuwania. Próbowała skoncentrować się na jednej jednostce, ale to nie było zbyt proste, wszystko dookoła ją rozpraszało. Tyle energii w jednym miejscu i jak tu to wszystko wyciszyć, aby słyszeć, widzieć tą jedyną, jedyną. Z tym jest jak z atomami występującymi w przyrodzie.
-To gdzie masz ten haczyk? Przy pomocy którego Połączysz się ze mną w cząsteczkę? - spytał się atom drugiego atomu.
- Ale ty jesteś staroświecki! Haczyki to miały atomy za czasów greckich filozofów - odezwał się zapytany - Czy nie wiesz, że teraz łączenie się to sprawa zmniejszania energii swobodnej Gibbsa?
Haczyki to wszystko dookoła, a energia swobodnego Gibbsa to kluczowe pojęcie. Przymknęła oczy, aby poczuć się trochę pewniej, trochę luźniej, uścisk mężczyzny jeszcze to potęgował. Powoli zaczęła wyciszać wszystko dookoła, na samym początku w jej najbliższym otoczeniu. Poczuła energię wszystkich dzieciaków Kaede, które spały w domu, musiało to być słodkie, ale potem stało się coś gorszego. Otworzyła szeroko oczy i zerknęła na nią. Czy to co jej się wydawało jest prawdą? Odleciała tak sobie? Chyba sobie nic złego nie pomyślała.
- Nie wiem, nie jestem w tym dobra, dopiero się uczę, ale miałam wrażenie, że… że Kaede się obraziła, nawet nie ma jej w okolicy, czy to przeze mnie? Nie chcę was skłócać, wiesz nie wiem co ona sobie pomyślała, nie chcę być dla was problemem. – rzekła szybko spoglądając w jego oczy. Źrenice lekko jej się rozszerzyły, starała się poczuć to głębiej w sobie. Musiała się jeszcze raz skupić, dokładniej i jeszcze bardziej. Czy to na pewno była prawda? Znowu musiała przechodzić przez etap wyciszania wszystkiego dookoła, co zajęło chwilkę, ale dokładnie poczuła jak się coś się oddala, dokładnie z tego miejsca(energia siódemki). Nie znała tej Ki.. Natychmiast próbowała przenieść swoje myśli i odczucia trochę dalej do szkoły. June i Rei’a już tam nie było, czuła dwie energie, ale bardzo słabo. Skup się! – pomyślała i wzięła się do roboty. Tak tam był Kuro, nie wiedziała jednak jak bardzo nauczyciel jest na nią wściekły i czy nawet tam jest, bo go nie wyczuła, bo była na to za słaba, ale nie zrobiła nic złego, musiała zobaczyć się z Red’em, gdyby on wiedział jakie to dla niej ważne, nie rozumiał tego, widział tylko siebie. Wciąż nie była pewna, czy to opanowała, sprawiało jej to wielką trudność odnalezienie kogokolwiek, a wiedziała, że innym przychodzi to jakoś łatwiej i szybciej. – Ktoś, kogo nie znam oddalił się z tego miejsca prawdopodobnie, nie jestem pewna, bo jak już powiedziałam, dopiero się uczę, może powinniśmy to sprawdzić?
Occ: Pierwszy post treningowy i pierwsza próba Ki Feeling
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach