- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
KP Hika
Wto Lip 31, 2012 8:57 pm
1. Imię – Hikaru
2. Rasa – Mistic, dawny half
3. Wiek –321
4. Wygląd – av
5. Charakter –
6. Historia:
Droga przez nieśmiertelność:
Od ostatniego zbierania Smoczych Kul i sprawy z Czarnym Shenronem minęły dwa miesiące. Zapanował wreszcie pokój i nic się nie działo. Hikaru ze swoim uczniem mogli spokojnie żyć i trenować. Taki spokój nie dla każdego wojownika byłby dobry, szczególnie dla samotnika. Mimo to chłopaki nie narzekali. Łowili ryby w wolnej chwili, ale Hikaru już wymyślał różne zadania by nie zatracić swych zdolności. Całe miesiące dwójka halfów żyła w spokoju Mistic pamiętał o swojej obietnicy by Greef mógł wejść do TC, ale na razie nie było takiej potrzeby. Od dłuższego czasu nie widzieli się ze Slashem, nie bywali nawet w Mieście Centrum. Zwiedzali pieszo całą planetę. Dopiero gdy ją zwiedzili białowłosy pozwolił uczniowi znów zajrzeć do pałacu Kamiego. Wtedy właśnie oboje weszli do dziwnej komnaty, w której poza małym budynkiem otaczała biała pustka. Niewiele większa grawitacja od tej na ich rodzinnej planecie nie sprawiała problemów. Jedynym problemem była zmienna temperatura i zawsze wysokie ciśnienie, które mogło zmiażdżyć normalnego człowieka bez ochronnego stroju.
Oczywiście obaj wojownicy byli zahartowani i mogli prawie od razu po wejściu zacząć trening. Hikaru nie dawał z siebie wszystkiego, ale Greef od początku był na FP SSJ. Dopiero w dalszej części walki aktywował drugi stopień blondyna. Zielonowłosy half dawał z siebie przez cały czas 120 % prawie nie wychodząc z poziomu ssj 2. Że też Hikaru nie wpadł na to wtedy kiedy sam był na tym poziomie. Po rocznym treningu wiecznie młody half pomógł wyjść z komnaty przyjacielowi przytrzymując za pas stroju.
Chłopak był dobrym wojownikiem i miał predyspozycje do osiągnięcia poziomu Mistica. Mimo to Hikaru nie mówił mu tego. Mijały lata poświęcone treningom. W tym czasie białowłosy prosił telepatycznie Najstarszego Kaioshina o to by wykrzesał z Greefisa Mistyczną moc, ale ani razu nie godził się na to. Mówił, że może być tylko jeden, a poza tym i tak zrobił dużo pozwalając białowłosemu na przebywanie na świętej ziemi. Tak więc nauczyciel musiał znaleźć inny sposób na zwiększenie mocy swego ucznia. Wiedział, że zielonowłosy nie jest jako takim halfem, ponieważ jego sayańskie geny były silniejsze i zdominowały ludzką część dzięki czemu miał ogon. Mijały kolejne lata treningu, a Hikaru nic, a nic się nie zmienił, jedynie czasem skracał włosy. Pewnego deszczowego dnia, gdy przypilił swego ucznia do defensywy Greef zaciekle bronił się przed ciosami. Jego energia wybuchała coraz mocniej, a wyładowania Ki na aurze były częstsze. W końcu nastąpił na tyle mocny wybuch by odtrącić białowłosego na parę metrów w tył. Greefa otaczała kulista aura energii, na której widać było istną burzę wyładowań elektrycznych.
Jego włosy stawały się dłuższe, mięśnie napinały się i rosły. Jego krzyk rozbrzmiewał echem po całej okolicy. Trwało to czas jakiś aż włosy nie urosły do poziomu pasa. Sayańskie geny tego chłopaka umożliwiły mu dotarcie praktycznie do granic małpiastych możliwości. W tej właśnie chwili Zielonowłosy zbliżył się do mistycznej mocy jak nigdy wcześniej-opanował poziom trzeci ssj. Dysząc ciężko zaczął gromadzić Ki do ataku Tak wywiązał się walka naprawdę na wysokim poziomie. Nie ważne było zwycięstwo, ale sam trening, gdzie Hikaru mógł wreszcie walczyć z silnym przeciwnikiem.
Od dnia, w którym Greef osiągnął ssj 3 zmienił się jego charakter. Stał się bardziej agresywny i emanował coraz większym złem. Z początku nie było to tak zauważalne, ale z czasem zaczął emanować do Ki tak silną ciemną poświatą jak ci, których Hikaru musiał zabijać wcześniej. Nie wiedział dlaczego tak się dzieje. Sam zainteresowany nic nie zauważył Stał się opryskliwy, a białowłosy nie wiedział jak mu pomóc. Nie wiedział,m że ta zmiana jest dopiero poczatkiem końca jego ucznia.
Minęło jeszcze kilka miesięcy, w których Greef całkiem się zatoczył w otchłań. Dopiero teraz Mistic wyczuł coś znajomego, mroczną magię majin. Drzemała w jego uczniu nie wiadomo skąd wzięta. Tego dnia stało się to co miało się stać. W zielonowłosym przebudziła się magia, a co za tym idzie także chęć zniszczenia. Musiała wywiązać się walka między nauczycielem, a jego uczniem, między dwoma przyjaciółmi. To była zacięta batalia na poziomie. Greefis dzięki ssj 3 miał moc zbliżoną do swego miszcza, a magia majin wzniosła go nawet ponad poziom Mistica.
Walka była zajadła, trwała prawie cały dzień i zniszczyła całkiem spory teren na Ziemi. To było ostateczne starcie dobra ze złem w tej erze. Nie tylko dlatego Hikaru nie chciał się poddać, ale dlatego, że los zmusił go do walki z własnym przyjacielem. Był jego mentorem i był za niego odpowiedzialny. Przeżyli ze sobą wiele lat, a tego dnia wszystko musiało się zakończyć. Białowłosy Mistyczny Wojownik słabł, bo długie walki nigdy nie były jego atutem. Greefis natomiast czerpał moc ze zła i mimo ogromnych kosztów jakie ponosiło jego ciało utrzymując ten poziom nie odczuwał zmęczenia. Mistyk musiał używać swoich senzu by przeżyć. Mimo tego te w końcu się skończyły. Dopiero wtedy moc majina zdawała się słabnąć Dalej walczyli. Dobro i Zło. Byt i Niebyt. Odwieczna walka miała się zakończyć tu i teraz. Gdy Greefis zaczął słabnąć, następowały przebłyski świadomości. Wtedy rozmawiali, choć to były krótkie chwile. Zaraz potem znów zataczał się i znak „M” na czole rozpalał się. Przebłyski dawnego Greefisa były coraz częstsze i wiecznie młody wojownik mógł te chwile regenerować się.
Stracił prawie całą Ki w walce, nie był w stanie nawet przywołać Genki Damy. Zaatakował po raz ostatni z użyciem energii, gdy atak doszedł nastąpił następny przebłysk. Wtedy właśnie Greef powiedział by Hikaru zakończył sprawę. To była idealna chwila ponieważ zielonowłosy half prawie całkiem kontrolował swoje ciało. Przynajmniej do tego stopnia by nie ruszać się przy ataku swego przyjaciela. Hikaru zgromadził całą swoją moc jaka jeszcze została. Skupił się i ustawił w pozycji schowania miecza za siebie. Po chwili nastąpił atak, a w następnej sekundzie na ciele ogoniastego halfa ukazała się czerwona szrama idąca od dołu przez cały tors, szyję aż do znaku „M” na czole. W drugiej sekundzie trysnęła krew tętnicza i nastąpił wybuch Ki. Mistic padł na kolano opierając się na mieczu. Gdy pył się rozwiał można było zobaczyć leżącego chłopaka z lekkim uśmiechem na twarz i bladego jak ściana. Martwego. Znak na jego czole zniknął.
Tego dnia Dobro zwyciężyło. Jego wcielenie- Mistyczny Hikaru – pokonał Niebyt, ale wielkim kosztem. To zwycięstwo było gorzkie. Całe ciało go paliło. Miał połamane kości, wiele poparzeń i ran, które mocno go wykrwawiły. Jego mistyczny stój był w opłakanym stanie. Uwalił się na plecy dysząc ciężko. Właśnie zaczęło wychodzić Słońce zza chmur. Musiał zamknąć na chwilę oczy by odpocząć. Białowłosy obudził się późnym popołudniem, gdy słońce było już nisko. Wstał z trudem, schował miecz na plecy i podszedł do ciała przyjaciela. Na zmęczonej twarzy Mistyka pojawiła się łza. Musiał pochować zwłoki kogoś kto dotrzymywał towarzystwa od 70 lat. Podniósł Greefisa i kładąc ciało na barku przyłożył dwa palce do czoła. Był już gotów do zamieszkania między bogami, na ich planecie. Tam gdzie zwykły half, wiele lat temu poszedł na trening i stał się najpotężniejszą istotą na planecie. Powstrzymując zło, na Ziemi zagościł spokój. Skupił się i po chwili zniknął z terenu ostatecznego starcia dwóch potęg.
Pojawił się na planecie bogów, gdzieś, kilkanaście kilometrów od najbliższego wyczuwalnego źródła Ki. Podszedł do największego drzewa w okolicy i wystrzelił ki blast w ziemię pod koroną. Położył tam ciało halfa i zasypał kamieniami i piachem by stworzyć kurhan. Wypisał na drzewie kilka słów: „Tu leży Greefis, wojownik, obrońca Ziemi, przyjaciel. ” I tak właśnie zaczęło się życie Hikaru wraz z kaioshinami by przeczekać czas pokoju. Dzięki pobytowi tu chłopak miał możliwość treningu specjalnego, dla utrzymania Mistycznej formy, ale nie podnosząc więcej swych bojowych możliwości. Życie białowłosego halfa stało się nudne, ale wiedział, że pokój na Ziemi nie będzie trwać wiecznie.
Przez dwieście lat często podróżował po różnych światach. Odwiedził Yardat i Namek, planety będące ostoją spokoju. Gdy natrafiał na jakieś spory, nie interweniował, owszem nawet na takich planetach bywały takowe, choć mało istotne. Taka była cena mieszkania z kaioshinami, oni także nigdy nie mogli interweniować. Pierwsze lata życia na planecie bogów Hikaru trenował często starając się za dużo nie myśleć o tym co musiał zrobić na Ziemi., Przez cały pobyt na planecie chłopak zdobywał przeróżną wiedzę, także zrozumienie na czym dokładnie polega przemiana jaką przeszedł. Tu właśnie nauczył się specyficznego treningu i medytacji mającej na celu utrzymanie Mistika. Nauczył się także pewnych sztuczek, których normalnie nie można opanować, np. wytwarzanie stroju, który będzie dawał swym uczniom. Mimo to większą część czasu żył w samotności i w końcu wszelkie treningi znudziły go. Aż do teraz......
Po trzystu latach od zeszłej ery, kiedy praktycznie nikt nie przeżył poza samym białowłosym z tamtych lat znów zaczęło się dziać coś. Zaczęli się rodzić silniejsi wojownicy na różnych planetach, Planeta demonów znów zaczęła wydzielać na całą galaktykę potężną złą aurę Ki co było wyczuwalne już nawet na planecie bogów. Hikaru zaczął śledzić wszelkie nowe wydarzenia aż nie postanowił w końcu zejść na Ziemię i rozpocząć nauki. Po kilku miesiącach stwierdził, iż mimo narodzin wielu osób z potencjałem większość po prostu miała za nic jego słowa i wcale nie chcieli stać się silniejsi, młodzież w tej erze była samolubna i kompletnie ich nic nie obchodziło. Martwiło to trochę Mistica bo Ziemia była nie broniona przez nikogo. Sam nie mógł interweniować. Chciał wytrenować osoby by one robiły to co on robił kiedyś.
Kiedy na Jego planetę przybyło zło w postaci rasy demonów- Shadow. Było ciężko, ale jakimś cudem wojownicy zjednoczyli się przynajmniej do tego stopnia, że pokonali pionki. Niestety został jeszcze jeden-okazał się przyjacielem Mistica z dawnych wieków, Greefis. Owładnięte ciało halfa o zielonych włosach demonem rasy Cieni, najpotężniejszego ze wszystkich. Tego jednak jeszcze nie wiedział bo walka kończąca całe wydarzenie z tą rasą miało mieć miejsce później. Najpierw Hikaru ruszył na Vegetę i tam spotkał demona o imieniu Fox, oraz młodego kadeta sayańskiego- Kuro. Okazało się, że Fox chciał go wytrenować, ale niestety wcześniej jeden z Cieni owładnął jego wnętrze i trzymanie go w ryzach bardzo męczyło Lisa. Kiedy w końcu oszalał i próbował zabić dwójkę sayan, którzy niefortunnie znaleźli się w tym miejscu Hikaru przeniósł demona i rannego kadeta na Ziemię, wyleczył rozszarpane gardło Kuro i przeniósł demona w inne miejsce gdzie wypędził shadowa z jego ciała. Po tym wrócił ponownie do kadeta wraz z Lisem.
Kuro nie dowiedział się jak się znalazł na planecie, ale przylgnął do demona jak rzep. Niestety długo nie miało to trwać ponieważ demon znów zawalczył z Hikaru, tym razem ten pojedynek był tylko dlatego, iż oboje mieli zbliżoną moc. Mistic wygrał i podjął się trenowania kadeta, kiedy jego poprzedni mentor zniknął. Sayan był bardzo niesfornym uczniem i wciąż pyskował, nie dawał sobie nic wmówić. Jak na sayana nie był zbyt chętny do walki, ale mimo to walczył bo białowłosy nie dawał mu innego wyboru. Kilka dni spędzili razem, jednak wtedy Kaio, przyjaciel dawnego halfa przekazał mu, że na planecie Dark Star pojawił się ich wspólny znajomy, Greefis, ale w formie shadow. Sam w sobie nie potrafił zrobić wielkiej krzywdy komukolwiek mimo potęgi jaką dysponował. Potrafił jednak owładnąć ciała innych dzięki czemu mógł niszczyć całe galaktyki swoją materialną potęgą. Kiedy spotkało się ponownie Dobro i Zło walka trwała długo i znów Shadow był górą kiedy pojawił się inny sayan, który był naturalnym wcieleniem Greefisa, tego dobrego.
Poświęcił swe życie by Mistyczny wojownik mógł naładować Genki Damę i zniszczyć planetę wraz z Shadow Greefem. Miał przynajmniej taki zamiar choćby miał sam zginąć. Kiedy już planeta wybuchła Hikaru był na skraju śmierci nie miał możliwości dłuższego przeżycia w kosmosie. Krew zaczynała zamarzać na jego ciele, chwilę miał aż nie zacznie zamarzać w jego żyłach. Shadow uciekł niestety i pozostawił ciało, w które wszedł. Okazało się, że to był sayan, który prawie nie zginął z rąk Foxa na Vegecie kilka dni wcześniej. Hikaru podleciał ostatkiem sił do niego i wygrzebał swój stary dobry statek i aktywował pach bacha by do niego wejść i wrzucić sayana do środka. Tamten prawie zamarzł i był na granicy śmierci, miał uszkodzone mięśnie, chyba nastąpiła mini explozja wewnątrz jego ciała bo miał zniekształcone ciało. Hikaru zamknął gródź statku i natychmiast pojawiła się atmosfera wewnątrz. Wsadził sayana do kapsuły leczniczej a sam zemdlał obok niej podłączając się jedynie do zestawu pierwszej pomocy. Statek kierował się na Xenon.
Po kilku tygodniach dolecieli na planetę changalingów, Xenon. Na w[pół zdrowy Hikaru wylądował ręcznie na planecie bo już wiedział, że shadow pozyskał nowe ciało. Kazał sayanowi zostać w statku, a sam poleciał ku swemu Nemezis. Aktywował pełen poziom mocy jaki mógł osiągnąć i znów wywiązał się walka. Całe miasta znikały pod falami ki przeciwników, ziemia drżała i powodowała wielkie Tsunami zalewające kontynenty, trzęsienia planety pochłonęły resztę ludności, wielkie niegdyś góry nawet, oraz stolicę planety. Hikaru wiedział, że nie ma szans powtórzyć ładowania Genki, więc musiał wymyślić inny sposób. Sam shadow także był dużo słabszy, mistic postanowił skończyć to potężną falą uderzeniową. Skoncentrował całą ki jaka mu została i rzucił ją w przeciwnika. Tamten zrobił podobnie i dwie fale zderzyły się. Siłowanie się trwało kilkanaście minut aż białowłosy wojownik aktywował kaiokena i wepchnął swoją falę w falę wroga, która nabrała na sile i pochłonęła shadowa robiąc bardzo głęboki krater w planecie. Tak się złożyło, że Hikaru stał w powietrzu, więc miał po swojej stronie grawitację planety, przeciwnik był bardzo nisko prawie na samym podłożu. Nie miał szans uniknąć ciosu. Niestety taka potęga naruszyła jądro planety i chłopak nie miał wiele czasu na ucieczkę.
To jednak nie był koniec ponieważ poraniony shadow żył dalej. Jego ciało było w opłakanym stanie, ale miał jeszcze swoją ki, która gromadził w ostatnim ataku. Hikaru rzucił się na niego właściwie napędzany tylko kaiokenem z mieczem w ręku zadając kilka szybkich cięć. Ręce i nogi poleciały gdzieś na boki, także changalingowy ogon stał się plastrami zdatnymi na schabowe. Wszystkie rogi jakie miał changaling, którego pochłonął Cień były połamane i popalone. Na sam koniec przeciął przeciwnika ruchem od góry do dołu pionowo, skręcając ostrze tak by zdekapitowało dwie połówki głowy bestii. Planeta miała wybuchnąć w przeciągu kwadransa, ale chłopak nie miał siły by wrócić do statku. Zaczął iść pozostawiając resztki potwora w wielkiej dziurze. Schował miecz i szedł w stronę wybawienia wypatrując go cały czas. Dwie minuty przed wybuchem usłyszał sayana, z którym przyleciał. Pomógł misticowi dotrzeć do statku i razem zamknęli właz i wystartowali. Statek sam w sobie mógł aktywować silniki w ciągu paru sekund, a także potrafił bardzo szybko startować. Skierowali się na Ziemię, Xenon niestety przestał istnieć, ale dwójka wojowników mogła wreszcie wrócić do swoich spraw.
7. Statystyki:
Na swoim miejscu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach