Pomieszczenie Regeneracji
+7
NPC.
Red
Atarashii Ame
Vita Ora
Colinuś
Hazard
NPC
11 posters
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pomieszczenie Regeneracji
Sob Cze 02, 2012 1:04 pm
First topic message reminder :
Miejsce zarezerwowane szczególnie dla elity i weteranów. Lądują tu zazwyczaj pacjenci z bardzo ciężkimi obrażeniami. Znajduje się tu dość duża ilość maszyn regeneracyjnych potrafiących postawić na nogi każdego w przeciągu zaledwie kilku godzin.
Miejsce zarezerwowane szczególnie dla elity i weteranów. Lądują tu zazwyczaj pacjenci z bardzo ciężkimi obrażeniami. Znajduje się tu dość duża ilość maszyn regeneracyjnych potrafiących postawić na nogi każdego w przeciągu zaledwie kilku godzin.
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Nie Lis 08, 2015 12:40 am
Tutaj musiały zachować spokój, ponieważ sayanie byli silniejsi, a przynajmniej powinni być i głównie wyżsi rangą. Coś tu było nie tak, ponieważ było tu raczej pustawo. Gdzie są ranni, gdzie są lekarze? Może najsilniejsi wojownicy wciąż walczą? Nagle zrozumiała jak głupie mogło być nastawienie, że mogą mieć kłopoty. Rewolta zaczęła się nie dawno, a przypominając sobie sytuację z tamtej wyprawy zrozumiała, że oni na pewno wciąż walczą albo po prostu zginęli. Żaden elitarny sayan nie odpuści. Nie pozwoli na hańbę, a trafiając na mocnego przeciwnika, który jest na tym samym poziomie będzie z nim walczył co najmniej godzinę. Pewnie osobiście odprowadzi do więzienia i zajmie się kilkoma płotkami, a dopiero wtedy sam się tu stawi na regenerację. Większość komór, które widziała były puste. Kisa zaproponowała rozdzielenie, a kot im się przedstawił. Zastanawiała się jakim cudem się to dzieje, ponieważ jeżeli inna rasa potrafi przemawiać wprost do myśli albo myślami, to czy ona też to może?
- Tak, możemy się rozdzielić Kisa, ale starajcie się zachować spokój. Moja siostra ma nieznacznie jaśniejszą cerę i oczy nie są zupełnie czarne. Mają taki leciutki odcień fioletu. Dawno jej nie widziałam, więc niestety nie wiem czy jest wysoka czy niska teraz. No i jest... - Na moment się zawiesiła, bo miała powiedzieć, że jej siostra jest młodsza, a przecież Ame od kilkunastu lat nie postarzała się nic, a nic. Jej siostra natomiast z wyglądu będzie od niej starsza. Trochę ją to przeraziło. - ...starsza ode mnie. Ma 20 lat.
No i rozdzieliły się. Ame zaczęła myśleć nad tym dopiero teraz. Przez długi czas w ogóle na to nie zwróciła uwagi. Przecież teraz jej siostra ją przerosła, postarzała się i jest zupełnie inna. Być może i faktycznie stała się zwolenniczką króla, a to by była najgorsza rzecz jaka mogłaby spotkać teraz androidkę. Przypomniała sobie ich pożegnanie przez tamtą misją. Raishi płakała wiedząc, że nie będą się widziały przez dłużej niż rok. Nie widziały się jeszcze dłużej, ale tego uroczego obrazka nie pozbędzie się nigdy z głowy.
- Spoiler:
Wpadła do jednego z pokoi. Drzwi się zamknęły za nią. Kapsuły wyglądały na puste, a w pomieszczeniu chyba nikogo nie było. Sala była niemała, bo mieściła 4 kapsuły. Nagle odezwał się jakiś głos obok niej.
- Lekarze poszli do innych pokoi młoda damo.
Był ciepły i znajomy. Przez moment nie chciała się odwracać, ponieważ wiedziała kogo tam zobaczy. Nie spodziewała się tak szybkiego spotkania. Przynajmniej chciała jeszcze poczekać, a może w ogóle się ukryć. Zrobiła błąd, że nie zmieniła swojej fryzury tak znacząco. Być może powinna była wymienić swoją skórę oraz zmienić kolor oczu, ale wtedy jeszcze nie potrafiła aż tak bardzo zmodyfikować swojego ciała, a oczy były bardzo specyficznym narządem.
Brak zmian sprawił, że jej matka mogła ją rozpoznać bez najmniejszych problemów, ale bez wątpienia była zaskoczona faktem, że jej starsza córka jest wciąż tak młoda. Ksero Oven miała już parę siwych włosów, a większość z nich pojawiła się w ciągu ostatnich kilku godzin.
- AME! Na litość króla, gdzieś Ty się podziewała?!
Teraz już nie miała odwrotu i musiała stanąć naprzeciw matki i wdać się w rozmowę, ale dlaczego ona tu była? Coś jakby zabulgotało w jednej z komór, ale Ame odwróiła się i podeszła do siedzącej na krześle mamy.
- Ohayou haha.
- Kiedy wróciłaś z misji?
- Parę dni temu. Musiałam parę spraw załatwić. Miałam do was zajrzeć za parę dni.
- Najważniejsze, że nic Ci nie jest. Jak się dowiedziałaś?
- Jak się dowiedziałam o czym?
Dopiero teraz zauważyła, że twarz matki była lekko zaczerwieniona, a oczy podpuchnięte. Czyżby walczyła i właśnie się uleczyła?
- Raishi się Tobą zajęła?
- Co? O czym Ty mówisz? Tu nie chodzi o mnie. To Raishi... ona. Próbowała bronić jakiegoś kadeta. Tamten zginął...
- GDZIE ONA JEST?! - wrzasnęła androidka tak głośno, że aż szkło w kapsułach leczniczych zadrżało, ściany się prawie zatrzęsły, a jej ki się wzburzyło. Zrozumiała, że stało się coś złego i nie była pewna czy chce to słyszeć. Tylko co to zmieni. Cierpienie później nie będzie mniejsze. Emocji nie zatrzyma ani teraz, ani później. Efekt będzie taki sam.
- Spokojnie Ame. Nie denerwuj się i nie postępuj pochopnie. Teraz jest duże zamiesz...
- GDZIE ONA DO CHOLERY JEST?!
Tupnęła nogą, żeby przerwać matce, która próbowała ją bez skutku uspokoić. Nie było możliwości, żeby ktokolwiek mógł teraz uspokoić buzującą w ciele androidki energię, wprawioną w ruch przez niesamowitą złość, pretensjonalność i poczucie winy. Czuła się winna tego, że coś stało się jej siostrze, a jeszcze nie wiedziała co. Ale zauważyła to. Wzrok jej matki co chwila gdzieś uciekał. Szukał obiektu w tym pomieszczeniu. Tutaj znajdowały się tylko kapsuły lecznicze, a więc w jednej z nich bez wątpienia znajdowała się jej siostra. Odwróciła się i ruszyła do przodu. Pojawiła się niemożliwa do zmierzenia panika, która zaczynała odbierać jej zmysły. Dolna warga drżała jej, a w oczach pojawiły się łzy. Teraz już wiedziała, że jej siostra tam jest. Nikogo nie leczy, ale sama jest w tej chwili leczona. Jej rany muszą być poważne, skoro znajduje się tutaj. Twarz matki zdradzała zbyt wiele. Mimo ciepłego głosu zdarzało się jej często być zimną i wyrachowaną. Pewnie to wpływ ojca. Dobrali się idealnie. Rzadko jej matce zdarzało się, żeby coś wywoływało tak skrajne emocje, żeby płakała, a już nie napewno aż tak, żeby miała twarz opuchniętą od płaczu.
Z powodu tej paniki Ame ledwo już szła. Nogi były jak z waty. Niepewność tego co zobaczy, co przeczyta w karcie, która wisi obok kapsuły. Nie była w stanie podnieść chwilowo ręki po kartę medyczną. Wszystko jej wirowało przed oczami. Wydawało się jej, że cały jej świat wywrócił się do góry nogami. Stała teraz bokiem do szyby, za którą miała znajdować się jej siostra. Przez jeszcze krótką chwilę nie odwracała się. Zbierała w sobie siły, bo wiedziała, że gniew przejmie nad nią kontrolę. Ten kto to zrobił zapłaci za to. Zrobi wszystko, żeby dowiedzieć się i odpłacić za...
W końcu zdecydowała się odwrócić.
- Spoiler:
"Stan bardzo ciężki. Śpiączka. Ciężkie obrażenia narządów wewnętrznych. Przewidywany okres wybudzania do 5 lat. Okres rekonwalescencji 10-15 lat."
Łzy, których nie powinna mieć z powodu zmian jakie przeszło jej ciało, a płynęły niczym rzeka. Jednak aż tak bardzo nie zniszczyła swojej saiyańskości. Jej odczucia w danym momencie były jak najbardziej w pełni rasowe. Widziała w szybie swoje odbicie, czuła przepełniającą ją moc i zrozumiała, że właśnie prawdopodobnie osiągnęła coś, do czego wielu z jej pobratymców dąży przez lata. Jej też to długo zajęło i przez wiele lat była słaba. Dopiero tak tragiczne wydarzenie poprowadziło jej ciało do tego. Nie potrafiła ocenić jak dużo dzięki temu zyskała, ale miała teraz wroga dla którego stanie się potężna jak nigdy, żeby go zmiażdżyć jak robaka i się zemścić. Podeszła do kapsuły i położyła rękę na szybie. Liczyła, że jej siostra poczuje to, że się przebudzi, ale nic się nie działo. Otarła łzy drugą ręką i cofnęła się. Odwróciła głowę na jej matkę, która miała otwarte usta i wpatrywała się z niedowierzaniem.
- Ame...
- Zaopiekuj się nią. Broń jej, dowiedz się kto to zrobił i lepiej żeby trafił do pierdla nim ja się dowiem kto to i go lub ją zabiję!
Próbowała się opanować i wrócić do poprzedniej formy. Postanowiła zachować to dla siebie, ale ją przyblokowało. Gniew jeszcze nie zszedł. Odeszła od kapsuły. Stanęła przed drzwiami. Oddychała głęboko i próbowałą obniżyć energię. Wzrost energii i ta przemiana wpływały dużo bardziej na gniew, nienawiść niż na odczucia jakie powinna mieć w tej chwili i jakich sama się wcześniej spodziewała. Rozpacz gdzieś się ulotniła pod napływem przepełniającej jej siły. Wrażliwość została unicestwiona przez rosnącą w jej myślach brutalność. Czuła zanikający oddech, słyszała ostatnie tchnienie tego, kto dokonał tej zbrodni. Wyobraźnia tworzyła teraz wyłącznie obrazy walki, łamania ducha swojego przeciwnika i miażdżenia mu każdej kości. Rozrywania jego mięśni i wyciągania wnętrzności. "Patrz Raishi. To serce Twojego oprawcy. Wyrwałam mu wszystko. Hahaha" - Potrząsnęła głową, żeby odgonić te brutalne myśli. Zorientowała się, że przestaje powoli nad sobą panować. O ile ta moc była piękna i dodawała jej pewnego niespotykanego uroku. Ciemnoskóra saiyanka z prawie białymi włosami spowita przez złotą aurę. Ale było w tym też to przerażające oblicze. Czerwone ślepia rządne krwi i myśli niepochamowane pchające do najgorszych rzeczy. Potrzebowała czegoś co pozwoli jej zachować w tym stadium zdrowy rozsądek.
OC:
Zakładam, że po rozdzieleniu się to wy trafiacie na tą parę, a ja...
Przemiana Evil Aura.
- GośćGość
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sro Lis 11, 2015 1:23 pm
Czarnowłosa nie wiedziała już po jaką cholerę to wszystko robi. Przecież nic jej nie trzyma z tymi ludźmi, więc po co próbuje dla nich coś zdziałać? Dlaczego chce uratować Raziela? Powinna się wycofać już teraz póki nie napytała sobie biedy.
Stanęła. Zacisnęła mocno pięści i z nienawiścią w jej czarnych jak węgiel oczach wpatrywała się w pustkę przed nią. Korytarz dziwnie wyludnił się. Przed chwilą przeciskała się przez ludzi, a teraz nic. Czyżby źle skręciła? Powinna zawrócić, bo w takich pustkach na pewno nie znajdzie siostry Ame. Eh.
Spuściła lekko głowę. Spojrzała na swoje ręce w białych rękawiczkach. Może to po niej nie widać, ale Kisa nienawidzi siebie. Nienawidzi tych ludzi, którzy ją stworzyli. Co to za życie, gdy ma się tą świadomość o byciu tak mocnym odmieńcem? O byciu jedynie obiektem doświadczalnym, który nie spełnił wymagań stwórców. Tak, co tu się oszukiwać. Nie została przecież idealnym wojownikiem rasy saiyan. Nawet nie potrafi zamienić się z łatwością w ten super poziom wojownika, jakim operuje Raziel, nie jest tu wcale silna, może pokonać jedynie płotki.
___ - Kso! - krzyknęła waląc pięścią w ścianę obok. Zaczęła oddychać ciężko, chwyciła się za serce, a nogi się pod nią lekko ugięły. Za bardzo się tym wszystkim przejmuje, gdzie jest ten jej imidż, który starała sobie wyrzeźbić przez te lata? Zimna, bezuczuciowa nie przejmująca się niczym i nikim saiyanka. To zniknęło wraz z laboratorium - Dlaczego nie mogłam być taka jak wszyscy...? - szepnęła, jakby zapominając o obecności kota na jej ramieniu - Mieć matkę i ojca, urodzić się... - po chwili jednak otworzyła szeroko oczy i potrząsając głową jakby nigdy nic poszła dalej, nawet nie patrząc na Red'a. Chyba ona jak i kocur powinni zapomnieć o tym co teraz tutaj zaszło.
/#4 Obiekt ma zbyt duże wahania nastroju/
W końcu jednak wparowała do jakiegoś pokoju, z dość dużym hukiem, bo użyła do otwarcia drzwi buta, zamiast kulturalnie dłoni i klamki. Jej dość głośne zachowanie przywołało parę osób, jednakże to nie na niej się potem skupiono, lecz na dwójce, która obściskiwała się na łóżku. Saiyanka mrugnęła kilka razy powiekami po czym odwróciła się na pięcie. Ma ich w nosie, niech robią co chcą, cokolwiek oni robią (tak, Kisa nie miała zielonego pojęcia co tutaj się dzieje, nie doświadczyła w życiu nawet przytulenia, a co dopiero czegoś takiego), to nie jej sprawa. Nie są tym, czego dziewczyna w tej chwili szukała. Westchnęła i poszła po prostu dalej, z rękami w kieszeniach i na spokojnie.
Koniec tereningu
Stanęła. Zacisnęła mocno pięści i z nienawiścią w jej czarnych jak węgiel oczach wpatrywała się w pustkę przed nią. Korytarz dziwnie wyludnił się. Przed chwilą przeciskała się przez ludzi, a teraz nic. Czyżby źle skręciła? Powinna zawrócić, bo w takich pustkach na pewno nie znajdzie siostry Ame. Eh.
Spuściła lekko głowę. Spojrzała na swoje ręce w białych rękawiczkach. Może to po niej nie widać, ale Kisa nienawidzi siebie. Nienawidzi tych ludzi, którzy ją stworzyli. Co to za życie, gdy ma się tą świadomość o byciu tak mocnym odmieńcem? O byciu jedynie obiektem doświadczalnym, który nie spełnił wymagań stwórców. Tak, co tu się oszukiwać. Nie została przecież idealnym wojownikiem rasy saiyan. Nawet nie potrafi zamienić się z łatwością w ten super poziom wojownika, jakim operuje Raziel, nie jest tu wcale silna, może pokonać jedynie płotki.
___ - Kso! - krzyknęła waląc pięścią w ścianę obok. Zaczęła oddychać ciężko, chwyciła się za serce, a nogi się pod nią lekko ugięły. Za bardzo się tym wszystkim przejmuje, gdzie jest ten jej imidż, który starała sobie wyrzeźbić przez te lata? Zimna, bezuczuciowa nie przejmująca się niczym i nikim saiyanka. To zniknęło wraz z laboratorium - Dlaczego nie mogłam być taka jak wszyscy...? - szepnęła, jakby zapominając o obecności kota na jej ramieniu - Mieć matkę i ojca, urodzić się... - po chwili jednak otworzyła szeroko oczy i potrząsając głową jakby nigdy nic poszła dalej, nawet nie patrząc na Red'a. Chyba ona jak i kocur powinni zapomnieć o tym co teraz tutaj zaszło.
/#4 Obiekt ma zbyt duże wahania nastroju/
W końcu jednak wparowała do jakiegoś pokoju, z dość dużym hukiem, bo użyła do otwarcia drzwi buta, zamiast kulturalnie dłoni i klamki. Jej dość głośne zachowanie przywołało parę osób, jednakże to nie na niej się potem skupiono, lecz na dwójce, która obściskiwała się na łóżku. Saiyanka mrugnęła kilka razy powiekami po czym odwróciła się na pięcie. Ma ich w nosie, niech robią co chcą, cokolwiek oni robią (tak, Kisa nie miała zielonego pojęcia co tutaj się dzieje, nie doświadczyła w życiu nawet przytulenia, a co dopiero czegoś takiego), to nie jej sprawa. Nie są tym, czego dziewczyna w tej chwili szukała. Westchnęła i poszła po prostu dalej, z rękami w kieszeniach i na spokojnie.
Koniec tereningu
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sob Lis 14, 2015 8:00 pm
Wszystkie osoby obecne w pomieszczeniu, nagle przestały zwracać jakąkolwiek uwagę zarówno na Kisę gorączkowo przeszukującą całość placówki, jak i obściskującą się parę, która z kolei skorzystała z okazji i ulotniła się, prawdopodobnie w jakieś ustronne miejsce, by skończyć to, co zaczęli. Ame zaś musiała zdawać sobie sprawę z faktu, iż każdy skupił się na niej i na tym, co zrobi. Matka starała się ją uspokoić, póki co bezskutecznie. Tymczasem futro Reda nagle się najeżyło niespokojnie, jakby ktoś przejechał zimnym palcem po jego kręgosłupie, gdy ten otrzymał wiadomość telepatyczną:
Głos, niewątpliwie męski, przywodził na myśl jednocześnie wężowy syk, zimny i niebezpieczny; z drugiej zaś strony uwodził ciepłem i pozytywnymi wibracjami. Jednakże demoniczny kot nie miał nawet sekundy, by się nad tym zastanowić, gdyż do pomieszczenia wpadło trzech Saiyan, ewidentnie wrogo nastawionych.
- Mówiliśmy wam, śmiecie! Nie pozwolimy wam leczyć tych pieprzonych sługusów Zella! Brać ich, chłopaki! - Trójka wystartowała szarżą, jeden ze słabszych wojowników wystrzelił niewielkim promieniem KI w jakiś komputer, powodując eksplozję i powiększający się ogień.
- Brawo młody! Żebym wiedział, że z ciebie taki piroman, wzięlibyśmy cię do tego labo wcześniej! - Zaśmiał się gardłowo, choć w sumie brzmiało to bardziej jak szczekanie wściekłego psa.
- SMS TO RED:
- Witaj, Onii-san, kopę lat. Ciężko cię namierzyć przez tę... formę kamuflażu. Co słychać?
Głos, niewątpliwie męski, przywodził na myśl jednocześnie wężowy syk, zimny i niebezpieczny; z drugiej zaś strony uwodził ciepłem i pozytywnymi wibracjami. Jednakże demoniczny kot nie miał nawet sekundy, by się nad tym zastanowić, gdyż do pomieszczenia wpadło trzech Saiyan, ewidentnie wrogo nastawionych.
- Mówiliśmy wam, śmiecie! Nie pozwolimy wam leczyć tych pieprzonych sługusów Zella! Brać ich, chłopaki! - Trójka wystartowała szarżą, jeden ze słabszych wojowników wystrzelił niewielkim promieniem KI w jakiś komputer, powodując eksplozję i powiększający się ogień.
- Brawo młody! Żebym wiedział, że z ciebie taki piroman, wzięlibyśmy cię do tego labo wcześniej! - Zaśmiał się gardłowo, choć w sumie brzmiało to bardziej jak szczekanie wściekłego psa.
- OCC:
Dwóch identycznych mechanicznie przeciwników:- Siła - 200
- Szybkość - 100
- Wytrzymałość - 300
- Energia - 50
- HP - 4500
- KI - 750
- Power-up: biała aura - po 25 do siły i szybkości
- Bez ataków energetycznych
Dowódca:- Siła - 600
- Szybkość - 550
- Wytrzymałość - 400
- Energia - 300
- HP - 6000
- KI - 4500
- Power-up: Ograniczony FPSSJ - wszystko x2
- Technika - Na zmianę Masenko i Burning Attack
- Siła - 200
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sob Lis 14, 2015 8:31 pm
Nie wiedział co myśleć o tym wszystkim. Niby dobrze, że miał na oku obie wojowniczki, ale cóż z tego, skoro nawet nie może powiedzieć, kim jest naprawdę. Że pod czarnym futerkiem kryje się demoniczna persona. Nie do wiary, iż jeszcze nie zdemaskował się, ale czy to tak naprawdę ważne, kiedy prawda wyjdzie na jaw? Teraz czy później... oby nieco później, szczerze nie mógł przewidzieć swojego zachowania, jak wróci z "Krainy Kocimiętki" *. Czy będzie mógł tolerować tyle niepewności jak obecnie? Czy przypadkiem nie wbije kłów w najbliższą osobę i nie wyssie z niej wszystką krew? A najgorsze - czy uda im się znaleźć serum, które rozwiązałoby beznadziejną sytuację z mieszkańcami Vegety, jednocześnie nie komplikując jeszcze bardziej sprawy kolejnymi niepotrzebnymi zgonami?
Kisa zdawała się przeżywać podobne, jak nie gorsze katusze. Słuchał jej uważnie, ale nie natarczywie, by dawał po sobie poznać, jak bardzo zaciekawił go fakt, iż Saiyanka być może nie jest także tą osobą, za którą się podaje. Z tego co pamiętał, Saiyanie posiadają rodziców, wręcz dlaczego Czarnowłosa nie? I co to znaczyło, że chciałaby móc się urodzić... czyżby to samo, co z Redem? Stworzenie nie zawsze znaczyło zrodzenie. O Kami, a jeśli Kisa byłaby demonem? Tylko... albo starannie skrywała aurę, albo i tu pudło. Zatem to ona była w tej chwili większą zagadką niż gadający kot.
Inna sprawa, że za moment pojawiło się jeszcze coś bardziej niebywałego. Energia Ame, dotąd niewyczuwalna, na kilka sekund mogła zostać rozszyfrowana. A to dlatego, iż była przepełniona dobrze mu znanym jadem i wściekłością. Złem. Aż zabłyszczały mu ślepia, lecz musiał powstrzymać to swojskie uczucie, które nie było adekwatne do sytuacji. Nie mógł wpaść w gniew, nie powinien był rozglądać się spojrzeniem Ki dookoła.
W dodatku nie było końca atrakcji. Zdawało się, że tylko on słyszał głos, który dudnił mu w czaszce, wraz ze słowami zakochanej parki wspominającej coś o siostrze. Siostra, brat? Skąd te słowa nagle stały mu się bliskie, tęskne?
>>>Onii-chan? To pomyłka... <<<
Właściwie tylko tyle zdążył odpowiedzieć, a zjawili się wojownicy Vegety. Nie wyglądali na tych, którzy mogli posiadać zdolność telepatii. Dało się to wywnioskować nie tylko po ich gniewnych minach, które nijak miały się z tajemniczym głosem pełnym intrygi, ale i po ich poziomie mocy czy zachowaniu. Ksa! Nie obejdzie się bez walki!
Zeskoczył z ramienia dziewczyny i nasrożył jeszcze bardziej futerko fukając wściekle na przeciwników.
>>>Zajmę się nimi, Wy idźcie szukać serum!<<<
Zawołał, aczkolwiek wątpił, by dumne wojowniczki zrezygnowały z szansy rozładowania swojej rosnącej frustracji. W takim bądź razie będzie mógł im służyć jako mięso armatnie. Dosłownie. Dużo wytrzyma, byleby tylko Ame i Kisa skutecznie odparły szarżę tych oto nadgorliwych bufonów.
* Zapożyczone sformułowanie od Vama.
Kisa zdawała się przeżywać podobne, jak nie gorsze katusze. Słuchał jej uważnie, ale nie natarczywie, by dawał po sobie poznać, jak bardzo zaciekawił go fakt, iż Saiyanka być może nie jest także tą osobą, za którą się podaje. Z tego co pamiętał, Saiyanie posiadają rodziców, wręcz dlaczego Czarnowłosa nie? I co to znaczyło, że chciałaby móc się urodzić... czyżby to samo, co z Redem? Stworzenie nie zawsze znaczyło zrodzenie. O Kami, a jeśli Kisa byłaby demonem? Tylko... albo starannie skrywała aurę, albo i tu pudło. Zatem to ona była w tej chwili większą zagadką niż gadający kot.
Inna sprawa, że za moment pojawiło się jeszcze coś bardziej niebywałego. Energia Ame, dotąd niewyczuwalna, na kilka sekund mogła zostać rozszyfrowana. A to dlatego, iż była przepełniona dobrze mu znanym jadem i wściekłością. Złem. Aż zabłyszczały mu ślepia, lecz musiał powstrzymać to swojskie uczucie, które nie było adekwatne do sytuacji. Nie mógł wpaść w gniew, nie powinien był rozglądać się spojrzeniem Ki dookoła.
W dodatku nie było końca atrakcji. Zdawało się, że tylko on słyszał głos, który dudnił mu w czaszce, wraz ze słowami zakochanej parki wspominającej coś o siostrze. Siostra, brat? Skąd te słowa nagle stały mu się bliskie, tęskne?
>>>Onii-chan? To pomyłka... <<<
Właściwie tylko tyle zdążył odpowiedzieć, a zjawili się wojownicy Vegety. Nie wyglądali na tych, którzy mogli posiadać zdolność telepatii. Dało się to wywnioskować nie tylko po ich gniewnych minach, które nijak miały się z tajemniczym głosem pełnym intrygi, ale i po ich poziomie mocy czy zachowaniu. Ksa! Nie obejdzie się bez walki!
Zeskoczył z ramienia dziewczyny i nasrożył jeszcze bardziej futerko fukając wściekle na przeciwników.
>>>Zajmę się nimi, Wy idźcie szukać serum!<<<
Zawołał, aczkolwiek wątpił, by dumne wojowniczki zrezygnowały z szansy rozładowania swojej rosnącej frustracji. W takim bądź razie będzie mógł im służyć jako mięso armatnie. Dosłownie. Dużo wytrzyma, byleby tylko Ame i Kisa skutecznie odparły szarżę tych oto nadgorliwych bufonów.
* Zapożyczone sformułowanie od Vama.
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Wto Lis 17, 2015 6:52 pm
Ame stała jeszcze chwilę przed drzwiami. Walczyła sama ze sobą i ze swoją nową mocą. To był dla niej doskonały trening wytrzymałości i kontroli energii, ponieważ nie chce zbyt wcześnie ujawniać się ze swoją nową zdolnością. Poziom super wojownika w tej postaci, w formie androida był czymś niezwykłym, ale nie czuła, że jest to pełna przemiana. Czegoś tu brakowało, ale nie ma teraz czasu się nad tym zastanawiać. Właściwie to nie była teraz pewna czy w ogóle ma zamiar ruszać się z tego miejsca. W końcu znalazła swoją siostrę. W ciężkim stanie, ledwo żywą, ale głupio byłoby teraz zostawić Raishi. Dla jej bezpieczeństwa jest gotowa pozostać na straży tak długo jak trzeba, a z drugiej strony jest tu ich matka, która prawdopodobnie jest na tym samym poziomie co Ame. We dwie dadzą sobie radę nie byle komu, a w razie potrzeby obie mogą zwiększyć moc i zaskoczyć wroga.
Androidka nie wie tylko z kim przyszłoby jej walczyć. Sama już nie wie, po której stronie stoi, jak widzą ją inni, ani co o niej sądzą lub czy cokolwiek o niej wiedzą. Jako córka Tatara i Oven mogła dostać jakieś fory ze strony królewskiej mości i jego armii, ale nie zamierzała ujawniać swojej tożsamości. Nie chciała udowadniać kim są jej rodzice, ale nagle wszystko się zmienia i może się to okazać potrzebne. Z drugiej strony trafiła już na kilku przeciwników, a może ich być znacznie więcej i jeszcze nie wie kto tak naprawdę zaatakował jej siostrę.
- Matko. Raishi została zaatakowana przez popleczników czy przeciwników króla?
- Nie wiem. Nic nie wiem. Wiem tylko jak do tego doszło. Teraz wszędzie trwają walki. Twój ojciec jest poza Vegetą. Mnie powiadomiono o wydarzeniach. Zgłosiłam się jako jeden ze strażników sal.
Nic jej to nie wyjaśniło. Nie stanie po żadnej ze stron. Będzie walczyć z każdym kto po prostu na to zasłuży.
- Rozumiem. A raczej nic do cholery nie rozumiem. To co się dzieje to jakiś obłęd. Mam do Ciebie prośbę mamo. Nie mów ojcu, że wróciłam. Nie mów nikomu, że osiągnęłam ten poziom.
- Ani mi się śni mówić. Ta Twoja moc. Jest inna. Słyszałam o niej z legend. Ten kolor włosów i szaleństwo w oczach. Nie bądź lekkomyślna, bo Twój ojciec dowie się prędzej czy później, a wtedy trafi go szlak, że ta, którą za słabą uważał, stała się silniejsza od niego.
- Nie sądzę, żebym była taka mocna.
- Cóż. Chciałam sprawdzić Twój poziom mocy, ale scouter w ogóle Cię nie wykrywa. To nie jest normalne.
- Owszem. Nie jest... - dopowowiedziała ciszej androidka, bowiem to nie zasługa jej przemiany, a forma jaką przybrała. Lekko zmechanizowana sayanka nie wydala ani krzty energii i aury na zewnątrz. Raczej jest mało możliwe, żeby ktokolwiek mógł zrozumieć co teraz czuje, ile krzepy ma w rękach i nogach, ani jak bardzo stała się wytrzymała. Chociaż w porównaniu do króla to się nie liczy. Zmiażdżyłby ją w sekundę, a wie to na przykładzie Raziela, który jest tylko jednym z jego pionków. Natto, którego moc jest dużo wyższa od jej.
Ale teraz starała się okiełznać tlący się gniew. Jej zielonkawe włosy zaczęły nieco matowieć, a oczy znów nieco ciemniały. Niewielkie wyładowania wokół ciała zniknęły całkowicie. Wraz z tym jej mięśnie przestały być takie napęczniałe. Przez moment wyglądała jak kulturystka, ale wszystko wróciło prawie do normy. Ki jeszcze szalała, a ciało drżało. W końcu nie jest łatwo tak po prostu odrzucić z myśli to, że ktoś skrzywdził jej siostrę. Nie da się. Po prostu pewne rzeczy są nie do przekroczenia, ale Ame długo nad tym pracowała. Na planecie RaiNeWorld miała wystarczająco czasu na medytowanie i zgłębianie zdolności swojego ciała, które było teraz niezwykłym naczyniem potrafiącym magazynować, kumulować ki. Każda sekunda sprawiała, że pojemność się zwiększała. Ki napierała na jej duszę, na jej podświadomość. Energia po prostu w niej ewoluowała z każdą chwilą. Czekała do tego momentu. Do wyzwolenia w prawdziwie sayańskiej formie.
Kilka głębokich oddechów i skupienie się na swojej głębi pozwoliło znów zniewolić ki. W końcu włosy wróciły do poprzedniej barwy i ułożenia, a skóra znów ściemniała. Oczy również nie świeciły tym krwistym blaskiem. Energia w jej wnętrzu gotowała się jak woda w czajniku elektrycznym, ale zaczynała powoli nad nią panować. Nagle odczuła jak ta energia na nowo wypełnia każdy element jej ciała i poczuła przyrost. Nie taki jak przed momentem, ale będąc na tej zwykłej formie miała więcej mocy niż przez przekroczeniem poziomu super wojowniczki. A teraz energia znów zaczyna wypełniać jej umysł i myśli. Znów zaczyna poszerzać granice wytrzymałości. Nagle...
Nastąpił wybuch. Za drzwiami coś się zaczęło dziać, a tam była Kisa i kot.
- Pojawiły się jakieś osiłki.
W dodatku doszły ich głosy do wnętrza sali. Ame zerknęła na komorę z jej siostrą. Znów jej ciśnienie skoczyła i parę wyładować obeszło po jej skórze. Ktoś może pochopnie zaatakować każdego, a na to androidka nie pozwoli. Kliknęła przycisk i wyszła z sali. Stanęła za nimi, a wtedy doszedł jej głos futrzastego przyjaciela. Ten mały kotek chciał się nimi zająć. Zastanawiała się jak chce to zrobić. Trzech sayan, którzy w szpitalu zaczynają rozróbę. To już jest cios poniżej pasa atakować rannych, a to robią tylko tchórze. Takich śmieci nie cierpi najbardziej. Przypomniały jej się chwile z sali treningowej ponad 15 lat temu. Taki sam typ człowieka. Miała ochotę rozwalić im te głupio wyglądające ryje.
- Red. Załatwimy ich szybko i zaoszczędzimy więcej czasu. Mam ochotę rozkwasić komuś nos i gówno mnie obchodzi czy jesteście strażą króla, czy rebeliantami czy też turystami. Jeżeli jeszcze raz coś wysadzicie to bez wględu na to co jest przede mną. WYSADZĘ PRZED SOBĄ WSZYSTKO!
Była wściekła i nawet nie zamierzała tego ukrywać, a obojętność wobec tego kogo reprezentują mogła zbić z tropu nawet ich, bo ciekawe czy chcą walczyć z kimś kto niekoniecznie jest za królem, a może być przeciw niemu.
OC: Trening start
Wybaczcie, że tak długo. Bawię się nowym tabletem.
Androidka nie wie tylko z kim przyszłoby jej walczyć. Sama już nie wie, po której stronie stoi, jak widzą ją inni, ani co o niej sądzą lub czy cokolwiek o niej wiedzą. Jako córka Tatara i Oven mogła dostać jakieś fory ze strony królewskiej mości i jego armii, ale nie zamierzała ujawniać swojej tożsamości. Nie chciała udowadniać kim są jej rodzice, ale nagle wszystko się zmienia i może się to okazać potrzebne. Z drugiej strony trafiła już na kilku przeciwników, a może ich być znacznie więcej i jeszcze nie wie kto tak naprawdę zaatakował jej siostrę.
- Matko. Raishi została zaatakowana przez popleczników czy przeciwników króla?
- Nie wiem. Nic nie wiem. Wiem tylko jak do tego doszło. Teraz wszędzie trwają walki. Twój ojciec jest poza Vegetą. Mnie powiadomiono o wydarzeniach. Zgłosiłam się jako jeden ze strażników sal.
Nic jej to nie wyjaśniło. Nie stanie po żadnej ze stron. Będzie walczyć z każdym kto po prostu na to zasłuży.
- Rozumiem. A raczej nic do cholery nie rozumiem. To co się dzieje to jakiś obłęd. Mam do Ciebie prośbę mamo. Nie mów ojcu, że wróciłam. Nie mów nikomu, że osiągnęłam ten poziom.
- Ani mi się śni mówić. Ta Twoja moc. Jest inna. Słyszałam o niej z legend. Ten kolor włosów i szaleństwo w oczach. Nie bądź lekkomyślna, bo Twój ojciec dowie się prędzej czy później, a wtedy trafi go szlak, że ta, którą za słabą uważał, stała się silniejsza od niego.
- Nie sądzę, żebym była taka mocna.
- Cóż. Chciałam sprawdzić Twój poziom mocy, ale scouter w ogóle Cię nie wykrywa. To nie jest normalne.
- Owszem. Nie jest... - dopowowiedziała ciszej androidka, bowiem to nie zasługa jej przemiany, a forma jaką przybrała. Lekko zmechanizowana sayanka nie wydala ani krzty energii i aury na zewnątrz. Raczej jest mało możliwe, żeby ktokolwiek mógł zrozumieć co teraz czuje, ile krzepy ma w rękach i nogach, ani jak bardzo stała się wytrzymała. Chociaż w porównaniu do króla to się nie liczy. Zmiażdżyłby ją w sekundę, a wie to na przykładzie Raziela, który jest tylko jednym z jego pionków. Natto, którego moc jest dużo wyższa od jej.
Ale teraz starała się okiełznać tlący się gniew. Jej zielonkawe włosy zaczęły nieco matowieć, a oczy znów nieco ciemniały. Niewielkie wyładowania wokół ciała zniknęły całkowicie. Wraz z tym jej mięśnie przestały być takie napęczniałe. Przez moment wyglądała jak kulturystka, ale wszystko wróciło prawie do normy. Ki jeszcze szalała, a ciało drżało. W końcu nie jest łatwo tak po prostu odrzucić z myśli to, że ktoś skrzywdził jej siostrę. Nie da się. Po prostu pewne rzeczy są nie do przekroczenia, ale Ame długo nad tym pracowała. Na planecie RaiNeWorld miała wystarczająco czasu na medytowanie i zgłębianie zdolności swojego ciała, które było teraz niezwykłym naczyniem potrafiącym magazynować, kumulować ki. Każda sekunda sprawiała, że pojemność się zwiększała. Ki napierała na jej duszę, na jej podświadomość. Energia po prostu w niej ewoluowała z każdą chwilą. Czekała do tego momentu. Do wyzwolenia w prawdziwie sayańskiej formie.
Kilka głębokich oddechów i skupienie się na swojej głębi pozwoliło znów zniewolić ki. W końcu włosy wróciły do poprzedniej barwy i ułożenia, a skóra znów ściemniała. Oczy również nie świeciły tym krwistym blaskiem. Energia w jej wnętrzu gotowała się jak woda w czajniku elektrycznym, ale zaczynała powoli nad nią panować. Nagle odczuła jak ta energia na nowo wypełnia każdy element jej ciała i poczuła przyrost. Nie taki jak przed momentem, ale będąc na tej zwykłej formie miała więcej mocy niż przez przekroczeniem poziomu super wojowniczki. A teraz energia znów zaczyna wypełniać jej umysł i myśli. Znów zaczyna poszerzać granice wytrzymałości. Nagle...
Nastąpił wybuch. Za drzwiami coś się zaczęło dziać, a tam była Kisa i kot.
- Pojawiły się jakieś osiłki.
W dodatku doszły ich głosy do wnętrza sali. Ame zerknęła na komorę z jej siostrą. Znów jej ciśnienie skoczyła i parę wyładować obeszło po jej skórze. Ktoś może pochopnie zaatakować każdego, a na to androidka nie pozwoli. Kliknęła przycisk i wyszła z sali. Stanęła za nimi, a wtedy doszedł jej głos futrzastego przyjaciela. Ten mały kotek chciał się nimi zająć. Zastanawiała się jak chce to zrobić. Trzech sayan, którzy w szpitalu zaczynają rozróbę. To już jest cios poniżej pasa atakować rannych, a to robią tylko tchórze. Takich śmieci nie cierpi najbardziej. Przypomniały jej się chwile z sali treningowej ponad 15 lat temu. Taki sam typ człowieka. Miała ochotę rozwalić im te głupio wyglądające ryje.
- Red. Załatwimy ich szybko i zaoszczędzimy więcej czasu. Mam ochotę rozkwasić komuś nos i gówno mnie obchodzi czy jesteście strażą króla, czy rebeliantami czy też turystami. Jeżeli jeszcze raz coś wysadzicie to bez wględu na to co jest przede mną. WYSADZĘ PRZED SOBĄ WSZYSTKO!
Była wściekła i nawet nie zamierzała tego ukrywać, a obojętność wobec tego kogo reprezentują mogła zbić z tropu nawet ich, bo ciekawe czy chcą walczyć z kimś kto niekoniecznie jest za królem, a może być przeciw niemu.
OC: Trening start
Wybaczcie, że tak długo. Bawię się nowym tabletem.
- GośćGość
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Wto Lis 17, 2015 9:30 pm
Bez sensu.
Zupełnie bez sensu.
Chodzi w te i w tamtą, ale nikt nie wie tutaj nic o serum, ma nadzieję, że Ame się powiodło o wiele lepiej niż Kisie, bo inaczej będą w dupie. Cóż. Jeżeli ich plan spali na niczym to będą musiały po prostu stąd odejść i patrzeć na to wszystko z daleka. Może to mało honorowe, ale skoro żadna z nich nie wie po której stronie powinny walczyć, to chyba będzie to najlepszym wyjściem. Że ucieczka? Dezercja? Nie... niepewność. Nie powinna żadna z nich brudzić sobie rąk krwią tych, którzy mogą okazać się 'tymi dobrymi'. Eh. Powinien znaleźć się tu ktoś, kto by jej wytłumaczył powoli kto jakie ma poglądy. Może wtedy by była w stanie coś zadecydować, wybrać. Ah.
Nagle po ciele dziewczyny przeszły nieprzyjemne dreszcze sygnalizujące jasno, że ktoś się zbliża. I to nie był byle kto, bo ktoś na prawdę silny, silniejszy od Kisy. Może nie pojedynczo, ale grupą mogliby jej łatwo spuścić łomot. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i ustawiła się w pozycji obronnej z rękoma uniesionymi ku górze. Cóż, skoro już tu biegną, nie może się wycofać. Najwyżej zginie, ale zginie jak prawdziwy wojownik - w walce.
Nagle, z wielkim hukiem i krzykiem na korytarze wpadła banda, a konkretnie to trzech saiyan i ich dowódca. Na początku nie spojrzała na tego stojącego najwyżej, zwróciła uwagę na tych mniejszych rangą kmiotków, którzy śmieli cisnąć pociskami w urządzenia. Wszystko zaczęło się palić, a panika w skrzydle spowodowała, że zaraz nikogo tutaj nie było. Akurat Kisa przechadzała się po pustych salach, więc poza nią i personelem nie było tu nikogo. No, teraz tylko tu trochę tłoczniej.
___ - Nie ładnie. - mruknęła niezadowolona, lecz jakoś specjalnie to nie wkurzała się. Kot zeskoczył z jej ramienia i poinformował, że to on tutaj będzie walczył. Zdziwiło to Kisę nawet bardzo. Przecież KI ich wszystkich było spore, więc... jest silniejszy niż oni wszyscy skoro tak dziarsko przystępuje do walki? Możliwe. Ciekawa istota.
Wtem postanowiła przenieść wzrok na ich dowódcę i... wtedy znieruchomiała. Otworzyła szeroko oczy, trochę z szoku, trochę z niedowierzania. Zmiękły jej nogi zupełnie, a w głowie się zakręciło:
___ - Astar?! - krzyknęła nagle, a wtedy do akcji przyłączyła się Ame, która również była chętna do walki. Kisa nic nie mówiła, nie mogła mówić, wpatrywała się jedynie jakimś pustym wzrokiem w dowódcę bandy. Nie, to nie mogła być prawda, zupełnie... to nie możliwe.
___ - Oh, to Ty. - odezwał się mężczyzna ciut lekceważąco i tak jakby nie planował tego spotkania. Nic dziwnego.
___ - Jakim cud...
___ - Oh, chcesz wiedzieć co tu robię? No cóż. Pozwól, że Ci wszystko wyjaśnię, i tak już to wszystko nie ma znaczenia, bo plan spalił na panewce. Trudno się mówi. - jego wredny, sarkastyczny ton to nie było to samo jak wtedy, gdy pomagał jej zwiedzać miasto Vegety. Inna osoba. - Wiesz kto wpadł na pomysł by zezwolić Ci wyjść na powierzchnię? Ja. A te dupki z laboratorium złapały haczyk tak jak tego ja chciałem. Potem było już z górki, dałem znaka swojej małej armii, że labo jest bez Ciebie, więc mogą je wyrżnąć. Dlaczego pytasz? Cóż, ich nie potrzebowałem. Poza tym inaczej byś nie wstąpiła do tej Akademii. Niestety tutaj zaczęły się schody. Miał Cię wziąć pod skrzydła jeden z moich ludzi, lecz coś poszło nie tak i dostał Cię ten cały Raziel czy jak się tam wabił. On by Cię wyszkolił jak trzeba, bo w końcu jesteś niczym innym jak zwykłą repliką, która ma za zadanie się słuchać swoich panów, potem tylko mały kroczek do pokonania Zella, a wtedy ja bym był nowym Królem. - no nie ma co, miał bujną wyobraźnię. - Ale jak mówiłem, plan nie wypalił... ale... teraz dzięki tej niespodziewanej rebelii... to wszystko jest o wiele łatwiejsze i szybsze! - rozłożył ramiona szeroko na boki i zaśmiał się w głos rechoczącym wręcz głosem.
Kisa stała nieruchomo ze spuszczoną głową w dół.
___ - Teraz już nie jesteś mi potrzebna, więc po prostu Cię zabiję... jesteś niewypałem, powinienem Cię już dawno zneutralizować, nędzny klonie. - powiedział pewny siebie.
Drgnęły jej ręce, zacisnęły się w pięści.
___ - I wszystkich zabiłeś dla tego głupiego planu... - warknęła przez zaciśnięte mocno zęby. Wszystkich. Przecież dobrze dogadywał się z naukowcami, był taki uprzejmy, miły i pomocny. Pomagał jej w treningach, szkolił ją w technikach walki. Kiedy ten szatański plan zrodził się w jego kopniętej głowie do jasnej cholery? Nie zauważyła tego, zupełnie. To dla niej jakiś koszmar. Tyle niewinnych istnień... - Draniu...
Przez moment mogłoby się wydawać, że oczy saiyanki zabłysły turkusowym kolorem, włosy zaczęły delikatnie falować, choć nie było wiatru. Nawet szalejący tutaj coraz bardziej ogień zaczął jakby niespokojnie tańczyć. Wijący się niespokojnie ogon mówił wyraźnie, że właścicielka nie ma już nic wspólnego z równowagą i spokojem, a wyładowania elektrycznie były tego już niezbitym dowodem.
I dla czego to wszystko? Dla chęci bycia Królem? Co to za chore pragnienie? Przecież ten cieć jest nikim w porównaniu do władcy Vegety, może go zmieść jedną ręką. I chciał użyć jeszcze jej do tego? To już kompletna paranoja, szaleństwo! Nawet ona... jest beznadziejna. Chyba faktycznie jest niewypałem...
Nagle przez ciało młodej wojowniczki zaczęły przepływać gwałtowne impulsy wzrostu mocy. Wydawała przy tym stłumiony jęk, jakby z bólu. Włosy przybierały na ułamki sekundy wraz z tymi na ogonie złotawy kolor, ziemia zaczęła się trząść.
___ - Ja... ja... - drżała, jej głos również, próbowała jakby złapać powietrze w usta - Z-zabiję Cię... - wypowiedziała te słowa z wielkim trudem, a wtedy podniosła turkusowe, wściekłe oczy na potwora przed nią. Włosy wciąż mieniły się co chwilę złotym kolorem, a potem wracały do czerni. Astar uśmiechnął się kpiąco, to już wystarczyło by uruchomić to co kumulowało się w niej od dłużej chwili. Nagle wyrzuciła z siebie ogromne pokłady mocy w postaci dużej, złotej aury. Zmiażdżyła ona podłogę, sufit oraz ściany wokół, a ogień zdmuchnęła jakby to była tylko zwykła świeczka.
Tak oto Kisa osiągnęła moc Super Saiyan...
OOC
To moja przemiana, a zarazem początek treningu. Cóż, co do Ame i Red: Kisa mogła rozmawiać z przywódcą, ale wy w tym czasie mogliście walczyć, wasz wybór, nie chcę was ograniczać co do postów. ^^ W każdym razie biorę najsilniejszego. xDD
Super Saiyan
Zupełnie bez sensu.
Chodzi w te i w tamtą, ale nikt nie wie tutaj nic o serum, ma nadzieję, że Ame się powiodło o wiele lepiej niż Kisie, bo inaczej będą w dupie. Cóż. Jeżeli ich plan spali na niczym to będą musiały po prostu stąd odejść i patrzeć na to wszystko z daleka. Może to mało honorowe, ale skoro żadna z nich nie wie po której stronie powinny walczyć, to chyba będzie to najlepszym wyjściem. Że ucieczka? Dezercja? Nie... niepewność. Nie powinna żadna z nich brudzić sobie rąk krwią tych, którzy mogą okazać się 'tymi dobrymi'. Eh. Powinien znaleźć się tu ktoś, kto by jej wytłumaczył powoli kto jakie ma poglądy. Może wtedy by była w stanie coś zadecydować, wybrać. Ah.
Nagle po ciele dziewczyny przeszły nieprzyjemne dreszcze sygnalizujące jasno, że ktoś się zbliża. I to nie był byle kto, bo ktoś na prawdę silny, silniejszy od Kisy. Może nie pojedynczo, ale grupą mogliby jej łatwo spuścić łomot. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i ustawiła się w pozycji obronnej z rękoma uniesionymi ku górze. Cóż, skoro już tu biegną, nie może się wycofać. Najwyżej zginie, ale zginie jak prawdziwy wojownik - w walce.
Nagle, z wielkim hukiem i krzykiem na korytarze wpadła banda, a konkretnie to trzech saiyan i ich dowódca. Na początku nie spojrzała na tego stojącego najwyżej, zwróciła uwagę na tych mniejszych rangą kmiotków, którzy śmieli cisnąć pociskami w urządzenia. Wszystko zaczęło się palić, a panika w skrzydle spowodowała, że zaraz nikogo tutaj nie było. Akurat Kisa przechadzała się po pustych salach, więc poza nią i personelem nie było tu nikogo. No, teraz tylko tu trochę tłoczniej.
___ - Nie ładnie. - mruknęła niezadowolona, lecz jakoś specjalnie to nie wkurzała się. Kot zeskoczył z jej ramienia i poinformował, że to on tutaj będzie walczył. Zdziwiło to Kisę nawet bardzo. Przecież KI ich wszystkich było spore, więc... jest silniejszy niż oni wszyscy skoro tak dziarsko przystępuje do walki? Możliwe. Ciekawa istota.
Wtem postanowiła przenieść wzrok na ich dowódcę i... wtedy znieruchomiała. Otworzyła szeroko oczy, trochę z szoku, trochę z niedowierzania. Zmiękły jej nogi zupełnie, a w głowie się zakręciło:
___ - Astar?! - krzyknęła nagle, a wtedy do akcji przyłączyła się Ame, która również była chętna do walki. Kisa nic nie mówiła, nie mogła mówić, wpatrywała się jedynie jakimś pustym wzrokiem w dowódcę bandy. Nie, to nie mogła być prawda, zupełnie... to nie możliwe.
___ - Oh, to Ty. - odezwał się mężczyzna ciut lekceważąco i tak jakby nie planował tego spotkania. Nic dziwnego.
___ - Jakim cud...
___ - Oh, chcesz wiedzieć co tu robię? No cóż. Pozwól, że Ci wszystko wyjaśnię, i tak już to wszystko nie ma znaczenia, bo plan spalił na panewce. Trudno się mówi. - jego wredny, sarkastyczny ton to nie było to samo jak wtedy, gdy pomagał jej zwiedzać miasto Vegety. Inna osoba. - Wiesz kto wpadł na pomysł by zezwolić Ci wyjść na powierzchnię? Ja. A te dupki z laboratorium złapały haczyk tak jak tego ja chciałem. Potem było już z górki, dałem znaka swojej małej armii, że labo jest bez Ciebie, więc mogą je wyrżnąć. Dlaczego pytasz? Cóż, ich nie potrzebowałem. Poza tym inaczej byś nie wstąpiła do tej Akademii. Niestety tutaj zaczęły się schody. Miał Cię wziąć pod skrzydła jeden z moich ludzi, lecz coś poszło nie tak i dostał Cię ten cały Raziel czy jak się tam wabił. On by Cię wyszkolił jak trzeba, bo w końcu jesteś niczym innym jak zwykłą repliką, która ma za zadanie się słuchać swoich panów, potem tylko mały kroczek do pokonania Zella, a wtedy ja bym był nowym Królem. - no nie ma co, miał bujną wyobraźnię. - Ale jak mówiłem, plan nie wypalił... ale... teraz dzięki tej niespodziewanej rebelii... to wszystko jest o wiele łatwiejsze i szybsze! - rozłożył ramiona szeroko na boki i zaśmiał się w głos rechoczącym wręcz głosem.
Kisa stała nieruchomo ze spuszczoną głową w dół.
___ - Teraz już nie jesteś mi potrzebna, więc po prostu Cię zabiję... jesteś niewypałem, powinienem Cię już dawno zneutralizować, nędzny klonie. - powiedział pewny siebie.
Drgnęły jej ręce, zacisnęły się w pięści.
___ - I wszystkich zabiłeś dla tego głupiego planu... - warknęła przez zaciśnięte mocno zęby. Wszystkich. Przecież dobrze dogadywał się z naukowcami, był taki uprzejmy, miły i pomocny. Pomagał jej w treningach, szkolił ją w technikach walki. Kiedy ten szatański plan zrodził się w jego kopniętej głowie do jasnej cholery? Nie zauważyła tego, zupełnie. To dla niej jakiś koszmar. Tyle niewinnych istnień... - Draniu...
Przez moment mogłoby się wydawać, że oczy saiyanki zabłysły turkusowym kolorem, włosy zaczęły delikatnie falować, choć nie było wiatru. Nawet szalejący tutaj coraz bardziej ogień zaczął jakby niespokojnie tańczyć. Wijący się niespokojnie ogon mówił wyraźnie, że właścicielka nie ma już nic wspólnego z równowagą i spokojem, a wyładowania elektrycznie były tego już niezbitym dowodem.
I dla czego to wszystko? Dla chęci bycia Królem? Co to za chore pragnienie? Przecież ten cieć jest nikim w porównaniu do władcy Vegety, może go zmieść jedną ręką. I chciał użyć jeszcze jej do tego? To już kompletna paranoja, szaleństwo! Nawet ona... jest beznadziejna. Chyba faktycznie jest niewypałem...
Nagle przez ciało młodej wojowniczki zaczęły przepływać gwałtowne impulsy wzrostu mocy. Wydawała przy tym stłumiony jęk, jakby z bólu. Włosy przybierały na ułamki sekundy wraz z tymi na ogonie złotawy kolor, ziemia zaczęła się trząść.
___ - Ja... ja... - drżała, jej głos również, próbowała jakby złapać powietrze w usta - Z-zabiję Cię... - wypowiedziała te słowa z wielkim trudem, a wtedy podniosła turkusowe, wściekłe oczy na potwora przed nią. Włosy wciąż mieniły się co chwilę złotym kolorem, a potem wracały do czerni. Astar uśmiechnął się kpiąco, to już wystarczyło by uruchomić to co kumulowało się w niej od dłużej chwili. Nagle wyrzuciła z siebie ogromne pokłady mocy w postaci dużej, złotej aury. Zmiażdżyła ona podłogę, sufit oraz ściany wokół, a ogień zdmuchnęła jakby to była tylko zwykła świeczka.
Tak oto Kisa osiągnęła moc Super Saiyan...
OOC
To moja przemiana, a zarazem początek treningu. Cóż, co do Ame i Red: Kisa mogła rozmawiać z przywódcą, ale wy w tym czasie mogliście walczyć, wasz wybór, nie chcę was ograniczać co do postów. ^^ W każdym razie biorę najsilniejszego. xDD
Super Saiyan
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Wto Lis 17, 2015 9:30 pm
The member 'Kisa' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sro Lis 18, 2015 7:53 pm
Przez chwilę nic nie było pewne poza tym, że Ame i Kisa są od siebie oddzielone. Po krótkiej, a może dłuższej chwili się wszystko wyjaśniło. Okazało się, że czarnowłosa spotkała kogoś znajomego, kto tak naprawdę miał być jej wrogiem. To spotkanie wywołało u niej gniew. Teraz już nie tylko androidka była wkurzona. Coś zaczęło się dziać. Coś dziwnego. Z krótkiej rozmowy Ame wywnioskowała, że Kisa jest tak naprawdę klonem, a więc coś je obie łączy i może dzięki temu znalazły jakąś nić porozumienia. Nie słyszała wszystkiego dokładnie, ale jak dobrze zrozumiała to jej towarzyszka miała faktyczny powód żeby zabić gościa, który wydawał się najmocniejszy, a do tego miał bardzo duże ambicje. Kisa wywołała równie niemałe zamieszanie, ponieważ jej włosy falowały i zmieniały barwy. Było jasnym co się za moment stanie. Nagły podmuch, powygniatane ściany, a nawet można powiedzieć śmiało, że rozwalone. Podłoga również, a ludzie prawie wszyscy uciekli w popłochu lub pochowali się do sal. Teraz znajdowały się w głównym pomieszczenia same z kotem i trzema przeciwnikmi. Kisa już wybrała, a kotek stał teraz z tyłu.
Ame miała trochę miejsca i do tego wybór, ale czy aby napewno taki jak sądziła, że ma. Nie była w stanie ocenić mocy pozostałej dwójki, ale wyglądało na to, że Kisa i jej wróg mają podobną moc i to dużo wyższą niż sama androidka. Pojawił się więc spory problem, ponieważ czarnoskóra sayanka nie potrafiła stwierdzić, ani wyczuć, czy powinna użyć pełnej mocy, czy nie.
Mogła jednak wyczuć wroga. Na sam początek zmniejszy ich tymczasową liczbę do dwóch sprawnych. Wykorzysta technikę, którą niedawno nauczyła się od Kisy. Obręcze z ki powinny zdać się jak należy. Jest ich dwóch, więc żaden nie będzie wiedział czy to właśnie on powinien tego uniknąć. Cofnęła rękę do tyłu, żeby zgromadzić w ukryciu odpowiednią ilość ki. Miała trochę lepszy pomysł na użycie blokującej techniki. Czekała, aż uzbiera wystarczająco energii. Szło jej z tym coraz lepiej i w końcu poczuła, że to jest ten moment.
Ruszyła do przodu na dwójkę sayan. Na dwa, trzy metry przed nimi zrobiła zamach prawą ręką i wysunęła ją do przodu tak jakby chciała uderzyć tego po lewej, wpaść na niego, ale w ostatniej chwili cofnęła ją i wyrzuciła z lewej ręki na tego po prawej kulkę, która ciągnęła się i wyglądało jak niby zwykły pocisk. Jednak ułamki sekund później mocno odepchnęłą się nogą, szarpnęła pocisk, który nagle rozstrzelił się na setki nici niczym sieć rybacka i owinęła nią tego po lewej. Teraz pozostaje przed nią jeden przeciwnik. Nie będzie się patyczkować. Nie wiedziała kto zdecydował się siać zamęt w takim miejscu, ale była pewna, że ta banda nie zrobi tu nic dobrego. Znokautuje ich, a potem najwyżej wstawi do jednej z komor albo też ona będzie potrzebowala rekonwalscencji, ale nie przekona się, póki nie spróbuje. Kiedyś unikała walki, bała się podjęcia jej, a teraz? To była całkiem inna dziewczyna. Prawa ręka była już gotowa. Dość spora dawka ki aż trzęsła jej ręką. Wystawiła do przodu i strzeliła kilkoma czerwonymi ki-blastami z zielonymi wyładowaniami w kierunku piersi. Co? Zielone wyładowania? - zdziwiła się Ame. Zorientowała się, że forma ataku się nieco zmieniła. To musi być efekt jej przemiany.
OC: To ja biorę dwóch. Chyba, że Red mi pomoże, jeżeli znajdzie czas/wenę na pisanie. Rzucam jedną kostką, bo drugi jest sparaliżowany.
Galactic Donut na jednego z nich, paraliżuje na dwie tury. -30-60ki
Ki-blasty na drugiego 266dmg i -373ki
Ame miała trochę miejsca i do tego wybór, ale czy aby napewno taki jak sądziła, że ma. Nie była w stanie ocenić mocy pozostałej dwójki, ale wyglądało na to, że Kisa i jej wróg mają podobną moc i to dużo wyższą niż sama androidka. Pojawił się więc spory problem, ponieważ czarnoskóra sayanka nie potrafiła stwierdzić, ani wyczuć, czy powinna użyć pełnej mocy, czy nie.
Mogła jednak wyczuć wroga. Na sam początek zmniejszy ich tymczasową liczbę do dwóch sprawnych. Wykorzysta technikę, którą niedawno nauczyła się od Kisy. Obręcze z ki powinny zdać się jak należy. Jest ich dwóch, więc żaden nie będzie wiedział czy to właśnie on powinien tego uniknąć. Cofnęła rękę do tyłu, żeby zgromadzić w ukryciu odpowiednią ilość ki. Miała trochę lepszy pomysł na użycie blokującej techniki. Czekała, aż uzbiera wystarczająco energii. Szło jej z tym coraz lepiej i w końcu poczuła, że to jest ten moment.
Ruszyła do przodu na dwójkę sayan. Na dwa, trzy metry przed nimi zrobiła zamach prawą ręką i wysunęła ją do przodu tak jakby chciała uderzyć tego po lewej, wpaść na niego, ale w ostatniej chwili cofnęła ją i wyrzuciła z lewej ręki na tego po prawej kulkę, która ciągnęła się i wyglądało jak niby zwykły pocisk. Jednak ułamki sekund później mocno odepchnęłą się nogą, szarpnęła pocisk, który nagle rozstrzelił się na setki nici niczym sieć rybacka i owinęła nią tego po lewej. Teraz pozostaje przed nią jeden przeciwnik. Nie będzie się patyczkować. Nie wiedziała kto zdecydował się siać zamęt w takim miejscu, ale była pewna, że ta banda nie zrobi tu nic dobrego. Znokautuje ich, a potem najwyżej wstawi do jednej z komor albo też ona będzie potrzebowala rekonwalscencji, ale nie przekona się, póki nie spróbuje. Kiedyś unikała walki, bała się podjęcia jej, a teraz? To była całkiem inna dziewczyna. Prawa ręka była już gotowa. Dość spora dawka ki aż trzęsła jej ręką. Wystawiła do przodu i strzeliła kilkoma czerwonymi ki-blastami z zielonymi wyładowaniami w kierunku piersi. Co? Zielone wyładowania? - zdziwiła się Ame. Zorientowała się, że forma ataku się nieco zmieniła. To musi być efekt jej przemiany.
OC: To ja biorę dwóch. Chyba, że Red mi pomoże, jeżeli znajdzie czas/wenę na pisanie. Rzucam jedną kostką, bo drugi jest sparaliżowany.
Galactic Donut na jednego z nich, paraliżuje na dwie tury. -30-60ki
Ki-blasty na drugiego 266dmg i -373ki
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sro Lis 18, 2015 7:53 pm
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- GośćGość
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Nie Lis 22, 2015 7:24 pm
___ - Jednak coś umiesz. - powiedział głośno Astar, obserwując złotowłosą wojowniczkę.
Już nieco spokojniejsza w gestach, Kisa w całkowitym milczeniu i z śmiertelną jak na nią powagą w oczach spoglądała na swojego przeciwnika. Jej wzrok mówił wiele, wyrażał całą jej nienawiść skierowaną na niego. Nie jeden słabeusz uciekałby w popłochu przed tym ogniem. Lecz ten... jakby z tego sobie nic nie robił, jego to wszystko bawiło. Zwariował? Oszalał?
Złota aura porywała w wir wszystkie kawałki gruzu w pomieszczeniu, niszczyła też dodatkowo resztę tego co się ostało. Astar kontynuował:
___ - Ale pewnie nadal jesteś słabym psem. Zakończę to jednym ciosem. - jak powiedział, tak też zrobił. Bez chwili zawahania wystrzelił wściekle prosto na niegdyś swoją podopieczną. Zamachnął się tuż przed nią po czym wymierzył siarczystą bułę prosto w twarz dziewczyny, ale... żadnej reakcji. Kisa jak stała, tak stała teraz. Jedynie jej aura na moment rozwiała się niczym ogień od wiatru. Wściekłe, lazurowe spojrzenie wciąż przeszywało jej przeciwnika.
___ - Baka. - burknęła po czym zniknęła na chwilę, by pojawić się zaraz przed Ame, ale plecami do niej. Nie odwracała się, nie przyglądała się dziewczynie czy wszystko z nią w porządku, ani też nie pytała o serum czy jej siostrę - Nie dasz sobie rady sama. - powiedziała do dziewczyny spokojnym głosem. Jej doczesny przeciwnik wyglądał na mocno zdziwionego, dlatego się nie ruszał długi moment, co wojowniczka postanowiła szybko wykorzystać. Ponownie zniknęła by za chwilę pojawić się przed jednym z podnóżków Astara. Wzięła zamach nogą, kopiąc chłopaka z glana prosto w żebra, najprawdopodobniej łamiąc wszystkie. Ten poturlał się po podłodze i uderzył mocno w ścianę, zostawiając na niej odcisk swojego ciała. Dobra, to powinno pomóc jej towarzyszce. Przynajmniej choć trochę. Nie zabiła go, wciąż była za słaba na to, ale... przynajmniej na chwile da spokój ciemnowłosej.
Wracając do Astar'a.
___ - Wybacz, że kazałam Ci czekać, to na czym to stanęło? - spytała zupełnie jakby pytała się o pogodę na dworze.
OOC
3123 DMG dla jednego z podnóżków.
HP: 21350
Już nieco spokojniejsza w gestach, Kisa w całkowitym milczeniu i z śmiertelną jak na nią powagą w oczach spoglądała na swojego przeciwnika. Jej wzrok mówił wiele, wyrażał całą jej nienawiść skierowaną na niego. Nie jeden słabeusz uciekałby w popłochu przed tym ogniem. Lecz ten... jakby z tego sobie nic nie robił, jego to wszystko bawiło. Zwariował? Oszalał?
Złota aura porywała w wir wszystkie kawałki gruzu w pomieszczeniu, niszczyła też dodatkowo resztę tego co się ostało. Astar kontynuował:
___ - Ale pewnie nadal jesteś słabym psem. Zakończę to jednym ciosem. - jak powiedział, tak też zrobił. Bez chwili zawahania wystrzelił wściekle prosto na niegdyś swoją podopieczną. Zamachnął się tuż przed nią po czym wymierzył siarczystą bułę prosto w twarz dziewczyny, ale... żadnej reakcji. Kisa jak stała, tak stała teraz. Jedynie jej aura na moment rozwiała się niczym ogień od wiatru. Wściekłe, lazurowe spojrzenie wciąż przeszywało jej przeciwnika.
___ - Baka. - burknęła po czym zniknęła na chwilę, by pojawić się zaraz przed Ame, ale plecami do niej. Nie odwracała się, nie przyglądała się dziewczynie czy wszystko z nią w porządku, ani też nie pytała o serum czy jej siostrę - Nie dasz sobie rady sama. - powiedziała do dziewczyny spokojnym głosem. Jej doczesny przeciwnik wyglądał na mocno zdziwionego, dlatego się nie ruszał długi moment, co wojowniczka postanowiła szybko wykorzystać. Ponownie zniknęła by za chwilę pojawić się przed jednym z podnóżków Astara. Wzięła zamach nogą, kopiąc chłopaka z glana prosto w żebra, najprawdopodobniej łamiąc wszystkie. Ten poturlał się po podłodze i uderzył mocno w ścianę, zostawiając na niej odcisk swojego ciała. Dobra, to powinno pomóc jej towarzyszce. Przynajmniej choć trochę. Nie zabiła go, wciąż była za słaba na to, ale... przynajmniej na chwile da spokój ciemnowłosej.
Wracając do Astar'a.
___ - Wybacz, że kazałam Ci czekać, to na czym to stanęło? - spytała zupełnie jakby pytała się o pogodę na dworze.
OOC
3123 DMG dla jednego z podnóżków.
HP: 21350
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Nie Lis 22, 2015 7:24 pm
The member 'Kisa' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Pon Lis 23, 2015 10:48 pm
Po sparaliżowaniu jednego ze swoich przeciwników miała na chwilę przewagę i mogła ją wykorzystać nawet bez przemiany. Tak czuła, ale nie zmniejszy swojej uwagi. Jeżeli będzie trzeba to trudno, ale przynajmniej zaskoczy swojego wroga i go zmiażdży bez chwili wahania. I tak udało jej się już na początku zaskoczyć poprzez technikę galactic donut i dzięki ki-blastom, a to dało jej możliwość przeszeregowania i przemyślenia kolejnego ataku. To było tylko mylne wrażenie. Nawet nie zorientowała się co robi Kisa. Jej ataki na lidera były szybkie, a do tego w ułamku sekundy pojawiła się za Ame. Ostrzegła ją, że nie da sobie rady, ale androidka krótko odpowiedziała:
- Mam asa w rękawie. Poza tym dlaczego... - Nie zdążyła dokończyć, ponieważ Kisa zniknęłą równie szybko co się pojawiła. Ta krótka rozmowa wybiła Ame trochę z równowagi i przeciwnik, który przed momentem dostał serią ki-blastów doskoczył do niej i zaczęli walkę w bliskim kontakcie. Ame nigdy w tym dobra nie była. Szybkością nie odstawała od swojego przeciwnika i wykwintnie wyprzedzała niektóre ataki, ale te które dotarły do jej ciała były bardzo mocne. Nawet jej lekko zmechanizowane ciało to odczuwało i zrozumiała co aktualnie złotowłosa sayanka miała na myśli. Walcząc przeciwko dwójce nie będzie miała żadnych szans w tej formie, ale póki ma czas skupi się na zadaniu jak największych obrażeń temu naprzeciwko. Nie za bardzo chciała używać teraz pełnej mocy, więc skupiła się tylko na swoich mięśniach. Skoncentrowała aurę i ki w nogach, a następnie w tej szybkiej wymianie uderzeń w bliskim kontakcie zrobiła parę zamachów nogami, aż wymierzyła dokładnie w kark. Przynajmniej na razie postara się nie zdradzać z tym jaką energią dysponuje. Biała lekka aura spowijała jej ciało, czasem pojawiły się zielonkawe lub złote wyładowania. Widać było w niej coś innego i tajemniczego. Włosy lekko się unosiły na tym poziomie, ale dla każdego tu obecnego cały czas mogło być zaskakującym brak wyczuwalnej lub widocznej na scouterach mocy. Tak jakby cały czas ją skrywała, chowała coś w zanadrzu niczym elitarny wojownik.
- Dlaczego to robicie? Dla jakiej idei walczycie?
- Co Dzię do opchoczi kulewski pszie?
- Po czym sądzisz, że jestem pod rozkazem króla niepełnosprawny kretynie?
- No tełaz to pszesaciuaź siwko.
Krwawiący lekko nos i rozwalona warga nie mogły być powodem dziwnej wymowy. Nie była pewna czy to wada wymowy, niepełnosprawność czy inne pochodzenie, ale bez względu na wszystko miała niemierzalną ochotę na rozwalenie mu tej brzydkiej mordy. Powinna była się wyżyć podczas eksplozji energii, a zatrzymała to wtedy i teraz po prostu aż z niej gniew kipi, który być może powinien być skierowany na głupią ścianę, ale ten pociąg do walki pchał ją do przodu. Wahała się tylko między wagonem pierwszej, a drugiej klasy. Od razu ich zniszczyć czy się bawić. Nie wiedziała, że na razie ciągnie ją podświadomość do zabawy, do dłuższej walki, właśnie przez to, że sma siebie ogranicza przed wykrzesaniem 100%. Zamiast niczym zawodnik rangi światowej po prostu zmieść ich z godnością w proch i pył.
- Mam asa w rękawie. Poza tym dlaczego... - Nie zdążyła dokończyć, ponieważ Kisa zniknęłą równie szybko co się pojawiła. Ta krótka rozmowa wybiła Ame trochę z równowagi i przeciwnik, który przed momentem dostał serią ki-blastów doskoczył do niej i zaczęli walkę w bliskim kontakcie. Ame nigdy w tym dobra nie była. Szybkością nie odstawała od swojego przeciwnika i wykwintnie wyprzedzała niektóre ataki, ale te które dotarły do jej ciała były bardzo mocne. Nawet jej lekko zmechanizowane ciało to odczuwało i zrozumiała co aktualnie złotowłosa sayanka miała na myśli. Walcząc przeciwko dwójce nie będzie miała żadnych szans w tej formie, ale póki ma czas skupi się na zadaniu jak największych obrażeń temu naprzeciwko. Nie za bardzo chciała używać teraz pełnej mocy, więc skupiła się tylko na swoich mięśniach. Skoncentrowała aurę i ki w nogach, a następnie w tej szybkiej wymianie uderzeń w bliskim kontakcie zrobiła parę zamachów nogami, aż wymierzyła dokładnie w kark. Przynajmniej na razie postara się nie zdradzać z tym jaką energią dysponuje. Biała lekka aura spowijała jej ciało, czasem pojawiły się zielonkawe lub złote wyładowania. Widać było w niej coś innego i tajemniczego. Włosy lekko się unosiły na tym poziomie, ale dla każdego tu obecnego cały czas mogło być zaskakującym brak wyczuwalnej lub widocznej na scouterach mocy. Tak jakby cały czas ją skrywała, chowała coś w zanadrzu niczym elitarny wojownik.
- Dlaczego to robicie? Dla jakiej idei walczycie?
- Co Dzię do opchoczi kulewski pszie?
- Po czym sądzisz, że jestem pod rozkazem króla niepełnosprawny kretynie?
- No tełaz to pszesaciuaź siwko.
Krwawiący lekko nos i rozwalona warga nie mogły być powodem dziwnej wymowy. Nie była pewna czy to wada wymowy, niepełnosprawność czy inne pochodzenie, ale bez względu na wszystko miała niemierzalną ochotę na rozwalenie mu tej brzydkiej mordy. Powinna była się wyżyć podczas eksplozji energii, a zatrzymała to wtedy i teraz po prostu aż z niej gniew kipi, który być może powinien być skierowany na głupią ścianę, ale ten pociąg do walki pchał ją do przodu. Wahała się tylko między wagonem pierwszej, a drugiej klasy. Od razu ich zniszczyć czy się bawić. Nie wiedziała, że na razie ciągnie ją podświadomość do zabawy, do dłuższej walki, właśnie przez to, że sma siebie ogranicza przed wykrzesaniem 100%. Zamiast niczym zawodnik rangi światowej po prostu zmieść ich z godnością w proch i pył.
- Moi przeciwnicy:
Dwóch identycznych mechanicznie przeciwników:
Siła - 200
Szybkość - 100
Wytrzymałość - 300
Energia - 50
HP - 4500
KI - 750
Power-up: biała aura - po 25 do siły i szybkości
Bez ataków energetycznych
- OC:
Biała aura -80
HP = 3000-200=2800
KI = 2537-80=2457
Atakuję potężnym 107+266 za poprzedni post
4500-373=4127
Drugi sparaliżowany
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Pon Lis 23, 2015 10:48 pm
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- GośćGość
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sro Lis 25, 2015 8:42 pm
Astar spojrzał na nią z góry.
___ - I co? Myślisz, że się teraz przestraszę?! - krzyknął mężczyzna z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. Chyba na prawdę był głupi, albo trzymał jakiegoś asa w rękawie, dlatego wciąż robił dobrą minę do złej gry. Zastanowiło to dziewczynę. Czyżby on też opanował przemianę super saiyan'a? Czy to dlatego się nie boi dziewczyny?
Uniosła jedną brew do góry i oddychając spokojnie poczekała na ruch jej przeciwnika. Wcale nie musiała długo na to czekać, bo facet zaraz podleciał do nastolatki, wymierzając jej cios w brzuch. Młoda saiyanka zgięła się w pół, zasłaniając gęstymi, złotymi włosami oczy, przez co nie było widać jej mimiki czy reakcji. Zaraz potem dostała kolejną dawkę ciosów, przed którymi dziewczyna nawet nie myślała uciekać, czy też się blokować. Pozwoliła nawet by Astar złapał ją za włosy i uderzył z impetem twarzą w podłogę. Ściana skrzydła szpitalnego zburzyła się, ujawniając czerwone niebo Vegety. Blondwłosa leżała, zupełnie nieruchoma, a ten rechotał jak żaba, triumfując. Ukucnął.
___ - I co?! Ładnie tak rzucać słowa na wiatr?! Nie miałaś mnie przypadkiem zabić?! - krzyknął jej, niemalże w ucho. Ogon wojowniczki drgnął, poruszyła dłońmi, których za chwilę użyła, by się zacząć podnosić zupełnie wbrew woli tego, który wciąż trzymał ją za głowę. Próbował jej przeszkodzić, ale na darmo.
Złota aura znów się pojawiła jak nagły wybuch, odrzucając od siebie oponenta. Ten, zupełnie zszokowany podsunął się pod krawędź budynku, gdzie teraz była tylko dziura. Turkusowe oczy Kisy spojrzały na jej byłego opiekuna, bez emocji, bez wyrazu. Wytarła jedynie białą rękawiczką kącik ust, z którego ciekła krew.
___ - Zapamiętaj. Ja nigdy nie rzucam słów na wiatr. - mruknęła, a następnie zupełnie jak poprzednio, wzięła zamach nogą, by po chwili zdzielić faceta prosto w jego facjatę, ciężkim butem typu glan. Posłała go na plac przed akademią, gdzie zaorał część podłoża i się zatrzymał. Zapewne w ciężkim szoku będzie tam trwał przez chwilę. Spojrzała tylko na Ame, chcąc mieć pewność, że ma wszystko pod kontrolą po czym pozwoliła sobie polecieć za swoją ofiarą.
___ - Po prostu sprawię, że będziesz cierpiał nie tylko fizycznie. Zaczniesz mnie błagać o śmierć... - zmarszczyła brwi, pokazując po raz pierwszy od przemiany jakąś emocję. Gniew. Napędzany u Kisy może zdziałać sporo szkód.
Z tematu
>> Plac przed akademią
OOC
Atak podstawowy: 1716 DMG
HP: 21350 - 600 = 20750
HP przeciwnika: 6000 - 1716 = 4284
___ - I co? Myślisz, że się teraz przestraszę?! - krzyknął mężczyzna z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. Chyba na prawdę był głupi, albo trzymał jakiegoś asa w rękawie, dlatego wciąż robił dobrą minę do złej gry. Zastanowiło to dziewczynę. Czyżby on też opanował przemianę super saiyan'a? Czy to dlatego się nie boi dziewczyny?
Uniosła jedną brew do góry i oddychając spokojnie poczekała na ruch jej przeciwnika. Wcale nie musiała długo na to czekać, bo facet zaraz podleciał do nastolatki, wymierzając jej cios w brzuch. Młoda saiyanka zgięła się w pół, zasłaniając gęstymi, złotymi włosami oczy, przez co nie było widać jej mimiki czy reakcji. Zaraz potem dostała kolejną dawkę ciosów, przed którymi dziewczyna nawet nie myślała uciekać, czy też się blokować. Pozwoliła nawet by Astar złapał ją za włosy i uderzył z impetem twarzą w podłogę. Ściana skrzydła szpitalnego zburzyła się, ujawniając czerwone niebo Vegety. Blondwłosa leżała, zupełnie nieruchoma, a ten rechotał jak żaba, triumfując. Ukucnął.
___ - I co?! Ładnie tak rzucać słowa na wiatr?! Nie miałaś mnie przypadkiem zabić?! - krzyknął jej, niemalże w ucho. Ogon wojowniczki drgnął, poruszyła dłońmi, których za chwilę użyła, by się zacząć podnosić zupełnie wbrew woli tego, który wciąż trzymał ją za głowę. Próbował jej przeszkodzić, ale na darmo.
Złota aura znów się pojawiła jak nagły wybuch, odrzucając od siebie oponenta. Ten, zupełnie zszokowany podsunął się pod krawędź budynku, gdzie teraz była tylko dziura. Turkusowe oczy Kisy spojrzały na jej byłego opiekuna, bez emocji, bez wyrazu. Wytarła jedynie białą rękawiczką kącik ust, z którego ciekła krew.
___ - Zapamiętaj. Ja nigdy nie rzucam słów na wiatr. - mruknęła, a następnie zupełnie jak poprzednio, wzięła zamach nogą, by po chwili zdzielić faceta prosto w jego facjatę, ciężkim butem typu glan. Posłała go na plac przed akademią, gdzie zaorał część podłoża i się zatrzymał. Zapewne w ciężkim szoku będzie tam trwał przez chwilę. Spojrzała tylko na Ame, chcąc mieć pewność, że ma wszystko pod kontrolą po czym pozwoliła sobie polecieć za swoją ofiarą.
___ - Po prostu sprawię, że będziesz cierpiał nie tylko fizycznie. Zaczniesz mnie błagać o śmierć... - zmarszczyła brwi, pokazując po raz pierwszy od przemiany jakąś emocję. Gniew. Napędzany u Kisy może zdziałać sporo szkód.
Z tematu
>> Plac przed akademią
OOC
Atak podstawowy: 1716 DMG
HP: 21350 - 600 = 20750
HP przeciwnika: 6000 - 1716 = 4284
- Spoiler:
Dowódca:- Siła - 600
- Szybkość - 550
- Wytrzymałość - 400
- Energia - 300
- HP - 6000
- KI - 4500
- Power-up: Ograniczony FPSSJ - wszystko x2
- Technika - Na zmianę Masenko i Burning Attack
- Siła - 600
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sro Lis 25, 2015 8:42 pm
The member 'Kisa' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Pią Lis 27, 2015 11:35 pm
Walka nabierała rumieńców u Kisy, która walczyła całkiem ostro ze swoim wrogiem. Ame dostrzegała pewne ruchy, a więc jej oczy zaczynały się przyzwyczajać do szybszych osób, ale to było wciąż za mało żeby podłapać to co najlepsze z tego jak ktoś walczy. Ten cały Astar też był niczego sobie, ale ciągu dalszego obserwacji nie będzie, ponieważ oboje zniknęli w dziurze, która była tam od niedawna. Skrzydło szpitalne będzie do generalnego remontu, ale to była mało istotna informacja. Ważne, że jej siostrze póki co nic nie zagraża. W dodatku wyglądało na to, że wiele osób uciekło stąd lub stało na straży przy drzwiach do innych pomieszczeń. Śmignął tylko jakiś jeden z lekarzy, który był bez wątpienia szybki.
- Świetnie dziewczyno. Załatw zdrajców. Doskonale Ci idzie. - I szybko zniknął za drzwiami, które prowadziły do schodów.
Tak więc inni powierzyli los tego miejsca Ame i Kisie, które chyba tylko przypadkiem stanęły przeciw rebeliantom, a wcześniej ani jedna ani druga nie miała w głowie walkę. Androidka nie miała zupełnie żadnego celu, ale teraz gdy życie siostry może wisieć na włosku nie zawaha się zniszczyć rebeliantów, którzy zaatakują to miejsce. Przez myśl przeszła jej straszna rzecz. Przecież może ich przybyć więcej i będą robić taką samą rozróbę. Nie będą się liczyć z tym czy to ludzie króla czy nie, ale jeżeli są tu leczący ludzi władcy to również staną się ofiarami. Oczy jej błysły. Widziała już ruch. Zmierzał bez żadnych wątpliwości prosto na nią, a ten drugi powoli zaczynał rozrywać sieć, która już zresztą osłabła. Na razie podejdzie do bezpośredniej walki z przeciwnikiem i zobaczy co będzie. Agresor cały czas się do niej zbliżał i trzymał się w bliskiej odległości. Próbował uderzać w twarz i brzuch i wyraźnie omijał piersi. Wstydniś. - Krótko skwitowała w myślach. Być może to będzie metoda. W pewnym momcencie odsunęła się i już miała zastosować brudną sztuczkę, gdy odczuła taki dziwny impuls. Błysk w głowie, miała wrażenie przez chwilę, że ktoś do niej znów coś mówi albo przekazuje jakąs myśl. Trwało to krótki ułamek sekundy, ale to wystarczyło, żeby dostała kopniaka w brzuch i poleciała na podłogę. Czuła, że to jest dokładnie ten moment i to powinno właśnie tak przebiegać. Ułamki sekund będą decydować o tej walce i ani oni, ani nikt inny tego nie zauważy. Przynajmniej nie ma kto tego zauważyć. Licząc na to, że lekarze nie są tacy silni i tak bardzo nie są zainteresowani walką. Zresztą prawie wszyscy uciekli, schowali się w salach albo stali tam na straży. Teraz w tym pomieszczeniu znajdowała się tylko Ame oraz dwójka sayan. Odbiła się rękami i stanęła na równe nogi, a następnie zacisnęła pięści i skoncentrowała się maksymalnie na całej swojej energii. Skupiła się także na swoim gniewie oraz pomyślała ponownie o siostrze, przywróciła do myśli jej obraz. Nie ten przyjemny, małej dziewczynki, a ten brutalny, poważnie rannej nastolatki. To wystarczyło. Oczy zmieniły blask. Szkarłat budzący grozę, ale to było wszystko co mógł ujrzeć jej przeciwnik. Mógł odczuć strach lub niepokój. Później widział już tylko zielonkawą poświatę, ponieważ przypływ mocy dał androidce szybkość, siłę i większe pokłady dostępnej ki. Dzięki temu ruszyła gwałtownie z miejsca tak, aby rebeliant nie zobaczył jej pełnej formy w jasnozielonych świecących włosach, których końcówki ponownie odcięła i zyskała w ten sposób setki małych igiełek, którymi rzuciła w kierunku swojego przeciwnika. Te wbiły się w skórę robiąc bardz dużo małych nakłuć, które będą boleć i poleci z nich krew, a póki co niezauważalnie obniżą wytrzymałość jej wroga. Trwało to krócej niż wszystkie dotychczasowe ataki i zdołała pojawić się tuż za sayaninem. Następnie ponownie przeznaczyła ułamki sekund na uspokojenie siebie i własnej energii i pozwoleniu jej na dalsze magazynowanie. Pozytywne uczucia w kierunku siostry łagodzą jej zapędy, a tym samym jest w stanie w jakikolwiek sposób panować nad przemianą w super wojownika, a w przypadku jej androidalnego ciała jest to tak naprawdę mroczna aura, która miesza się z prawdziwą sayańską mocą i syntetycznymi oparami. W ten sposób zamiast złotych włosów i błękitnych oczu ma nieco inny odcień. Nawet skóra jej nieco na moment jaśnieje, ale nie na tyle, by nie powiedzieć że jest mulatką.
Po tym szybkim ataku i błyskawicznej przemianie nie było śladu, poza tym, że rebeliant złapał się za ramię i skulił. Odczuł to z lekkim opóźnieniem, ale wiele zielonych igieł wciąż tkwiło w skórze. Dopalały się, a skóra coraz bardziej go piekła.
- Co złobiuaś suczo?!
- Mogę Cię poważniej zranić. Dam wam wybór. Uciekajcie i się lepiej przygotujcie następnym razem.
Ten zamrugał ze zdziwienia, ale widząc jej poważną minę zrozumiał, że mówiła na serio. Zaczął się śmiać, ale jej nie było do śmiechu nic, a nic i jeżeli nie przestanie to pożałuje jeszcze bardziej.
- Świetnie dziewczyno. Załatw zdrajców. Doskonale Ci idzie. - I szybko zniknął za drzwiami, które prowadziły do schodów.
Tak więc inni powierzyli los tego miejsca Ame i Kisie, które chyba tylko przypadkiem stanęły przeciw rebeliantom, a wcześniej ani jedna ani druga nie miała w głowie walkę. Androidka nie miała zupełnie żadnego celu, ale teraz gdy życie siostry może wisieć na włosku nie zawaha się zniszczyć rebeliantów, którzy zaatakują to miejsce. Przez myśl przeszła jej straszna rzecz. Przecież może ich przybyć więcej i będą robić taką samą rozróbę. Nie będą się liczyć z tym czy to ludzie króla czy nie, ale jeżeli są tu leczący ludzi władcy to również staną się ofiarami. Oczy jej błysły. Widziała już ruch. Zmierzał bez żadnych wątpliwości prosto na nią, a ten drugi powoli zaczynał rozrywać sieć, która już zresztą osłabła. Na razie podejdzie do bezpośredniej walki z przeciwnikiem i zobaczy co będzie. Agresor cały czas się do niej zbliżał i trzymał się w bliskiej odległości. Próbował uderzać w twarz i brzuch i wyraźnie omijał piersi. Wstydniś. - Krótko skwitowała w myślach. Być może to będzie metoda. W pewnym momcencie odsunęła się i już miała zastosować brudną sztuczkę, gdy odczuła taki dziwny impuls. Błysk w głowie, miała wrażenie przez chwilę, że ktoś do niej znów coś mówi albo przekazuje jakąs myśl. Trwało to krótki ułamek sekundy, ale to wystarczyło, żeby dostała kopniaka w brzuch i poleciała na podłogę. Czuła, że to jest dokładnie ten moment i to powinno właśnie tak przebiegać. Ułamki sekund będą decydować o tej walce i ani oni, ani nikt inny tego nie zauważy. Przynajmniej nie ma kto tego zauważyć. Licząc na to, że lekarze nie są tacy silni i tak bardzo nie są zainteresowani walką. Zresztą prawie wszyscy uciekli, schowali się w salach albo stali tam na straży. Teraz w tym pomieszczeniu znajdowała się tylko Ame oraz dwójka sayan. Odbiła się rękami i stanęła na równe nogi, a następnie zacisnęła pięści i skoncentrowała się maksymalnie na całej swojej energii. Skupiła się także na swoim gniewie oraz pomyślała ponownie o siostrze, przywróciła do myśli jej obraz. Nie ten przyjemny, małej dziewczynki, a ten brutalny, poważnie rannej nastolatki. To wystarczyło. Oczy zmieniły blask. Szkarłat budzący grozę, ale to było wszystko co mógł ujrzeć jej przeciwnik. Mógł odczuć strach lub niepokój. Później widział już tylko zielonkawą poświatę, ponieważ przypływ mocy dał androidce szybkość, siłę i większe pokłady dostępnej ki. Dzięki temu ruszyła gwałtownie z miejsca tak, aby rebeliant nie zobaczył jej pełnej formy w jasnozielonych świecących włosach, których końcówki ponownie odcięła i zyskała w ten sposób setki małych igiełek, którymi rzuciła w kierunku swojego przeciwnika. Te wbiły się w skórę robiąc bardz dużo małych nakłuć, które będą boleć i poleci z nich krew, a póki co niezauważalnie obniżą wytrzymałość jej wroga. Trwało to krócej niż wszystkie dotychczasowe ataki i zdołała pojawić się tuż za sayaninem. Następnie ponownie przeznaczyła ułamki sekund na uspokojenie siebie i własnej energii i pozwoleniu jej na dalsze magazynowanie. Pozytywne uczucia w kierunku siostry łagodzą jej zapędy, a tym samym jest w stanie w jakikolwiek sposób panować nad przemianą w super wojownika, a w przypadku jej androidalnego ciała jest to tak naprawdę mroczna aura, która miesza się z prawdziwą sayańską mocą i syntetycznymi oparami. W ten sposób zamiast złotych włosów i błękitnych oczu ma nieco inny odcień. Nawet skóra jej nieco na moment jaśnieje, ale nie na tyle, by nie powiedzieć że jest mulatką.
Po tym szybkim ataku i błyskawicznej przemianie nie było śladu, poza tym, że rebeliant złapał się za ramię i skulił. Odczuł to z lekkim opóźnieniem, ale wiele zielonych igieł wciąż tkwiło w skórze. Dopalały się, a skóra coraz bardziej go piekła.
- Co złobiuaś suczo?!
- Mogę Cię poważniej zranić. Dam wam wybór. Uciekajcie i się lepiej przygotujcie następnym razem.
Ten zamrugał ze zdziwienia, ale widząc jej poważną minę zrozumiał, że mówiła na serio. Zaczął się śmiać, ale jej nie było do śmiechu nic, a nic i jeżeli nie przestanie to pożałuje jeszcze bardziej.
- Moi przeciwnicy:
Dwóch identycznych mechanicznie przeciwników:
Siła - 200
Szybkość - 100
Wytrzymałość - 300
Energia - 50
HP - 4500
KI - 750
Power-up: biała aura - po 25 do siły i szybkości
Bez ataków energetycznych
- OC:
Evil aura na krótką chwilę -50 za uruchomienie -20 za tą turę
HP = 2800-200=2600
KI = 2457-50=2407 Po przemianie 4814-330-20=4464. Na normal 2232
Hells Impact = 1,2*400+200=680; koszt: -330KI
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Pią Lis 27, 2015 11:35 pm
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sob Lis 28, 2015 11:03 pm
Ale nie przestawał się śmiać, a to coraz bardziej wyprowadzało ją z równowagi. Do tego drugi z nich już stał na równych nogach i przytaknął swojemu koledze.
- To dzikie łanie powinny uciekać. - i zaczął się śmiać wraz z kolegą. Przeczuwała, że długo nie wytrzyma w ograniczaniu się. Do tego ich zachowanie doprowadzało ją do szału. Coraz mniej panowała nad sobą, a teraz miała już dwóch przeciwników na podorędziu i wyczuła, że są zgrani. Nie będzie niedoceniać takiego wroga. Idealnie nabiegali w jej kierunku próbując ustawić tak, żeby nie widziała tego drugiego i była pewna, że ten, którego spuści z oczu uderzy z całą dostępną mocą. Ten z tyłu, który był spętany wydawał się kuleć. No tak. Oberwał wcześniej z kopniaka od Kisy. Może nie zamierzona, ale na pewno skuteczna pomoc.
- Lepiej się podaj. Jeżeli nie walczysz dla króla to dlaczego nas blokujesz?!
- No własznie. Daj nam łobidź szwoję. Rozpipszymy to mijsce.
Ostatnie słowa tego osła były zbędne, ponieważ zrozumiała, że im chodzi po prostu o jedno i pewnie ich nie zatrzyma. Oni chcą tylko tego, żeby odeszła i dała im wolną rękę. Nie dadzą się namówić, a może jednak?
- Jest tu ktoś na kim mi zależy i nie chciałabym żeby tej osobie się coś stało, więc nie pozwolę wam nic zniszczyć.
- Czy ta łosoba pomaga kłulowi? Czy to łekasz?
- Jest poważnie ranna i się leczy.
- Ci którzy są tutaj leczeni są pomagierami króla! Nie będziemy mieć litości dla żadnego, chyba że przejdzie na naszą stronę.
- Nie jest w stanie zadecydować, ale nie stanęłaby po stronie takich kretynów.
- Mosze to ta czałnułka co jo Ursa walną. - Po jego słowach Ame wzdrygnęłą się.
- Kto kogo walnął?! - Ledwie powstrzymywała już swój gniew. Od niedawna czuła, że ta rozmowa zmierza do etapu, gdzie się okaże, że będą niszczyć jak ich nie powstrzyma, a tu wychodzą kolejne fakty na wierzch.
- Ta osoba jest lekarzem?
- Ursa młówił, że chcioła bradź rannego sługusa kłóla albo kiegoś dzieciaka z akademii i mu odpysczy...
- Kiaa!!! - Krzyknęła głośno, a jej włosy rozświetiły się ponownie, w oczach pojawiła się czerwień, a duża ilość energii wystrzeliła w tym momencie i uniemożliwiła jej wrogom na wyprowadzenie ataku. Strzelili wprost na ścianę, uderzając o nią dość mocno odczuli na pewno ból. Wiedziała, że ten sepleniący i dziwnie mówiący coś wie, a ten którego na początku obezwładniła będzie się starał powstrzymywać tego drugiego przed sypaniem. Skoncentrowała więc ki w rękach i ładowała chwilę. Następnie podbiegła do niego, przykucnęła i strzeliła pod skosem w górę. Nie zamierzała niszczyć sali znajdującej się za nim, ani rannych którzy mgli się tam znajdować. Zamiast tego zniszczy tylko kawałek ściany i sufit i mocno pokiereszuje swojego przeciwnika.
Zielonkawa fala ze złotymi wyładowaniami miała średnicę jednego metra. Tylko nogi wystawały, a cała reszta ciała sayanina przeciwstawiała się jej potędze. Ciężko dysząc odskoczyła do tyłu i odwróciła się w kierunku sepleniącego. Wolnym krokiem ruszyła do niego. Powoli wyrównała oddech. Miękki stukot kroków zbliżał się w jego kierunku, a jego ciało drżało. Pewnie już wiedział co go czeka. Zobaczył z czym walczy. Czuł, że tej walki nie wygrają.
- To dzikie łanie powinny uciekać. - i zaczął się śmiać wraz z kolegą. Przeczuwała, że długo nie wytrzyma w ograniczaniu się. Do tego ich zachowanie doprowadzało ją do szału. Coraz mniej panowała nad sobą, a teraz miała już dwóch przeciwników na podorędziu i wyczuła, że są zgrani. Nie będzie niedoceniać takiego wroga. Idealnie nabiegali w jej kierunku próbując ustawić tak, żeby nie widziała tego drugiego i była pewna, że ten, którego spuści z oczu uderzy z całą dostępną mocą. Ten z tyłu, który był spętany wydawał się kuleć. No tak. Oberwał wcześniej z kopniaka od Kisy. Może nie zamierzona, ale na pewno skuteczna pomoc.
- Lepiej się podaj. Jeżeli nie walczysz dla króla to dlaczego nas blokujesz?!
- No własznie. Daj nam łobidź szwoję. Rozpipszymy to mijsce.
Ostatnie słowa tego osła były zbędne, ponieważ zrozumiała, że im chodzi po prostu o jedno i pewnie ich nie zatrzyma. Oni chcą tylko tego, żeby odeszła i dała im wolną rękę. Nie dadzą się namówić, a może jednak?
- Jest tu ktoś na kim mi zależy i nie chciałabym żeby tej osobie się coś stało, więc nie pozwolę wam nic zniszczyć.
- Czy ta łosoba pomaga kłulowi? Czy to łekasz?
- Jest poważnie ranna i się leczy.
- Ci którzy są tutaj leczeni są pomagierami króla! Nie będziemy mieć litości dla żadnego, chyba że przejdzie na naszą stronę.
- Nie jest w stanie zadecydować, ale nie stanęłaby po stronie takich kretynów.
- Mosze to ta czałnułka co jo Ursa walną. - Po jego słowach Ame wzdrygnęłą się.
- Kto kogo walnął?! - Ledwie powstrzymywała już swój gniew. Od niedawna czuła, że ta rozmowa zmierza do etapu, gdzie się okaże, że będą niszczyć jak ich nie powstrzyma, a tu wychodzą kolejne fakty na wierzch.
- Ta osoba jest lekarzem?
- Ursa młówił, że chcioła bradź rannego sługusa kłóla albo kiegoś dzieciaka z akademii i mu odpysczy...
- Kiaa!!! - Krzyknęła głośno, a jej włosy rozświetiły się ponownie, w oczach pojawiła się czerwień, a duża ilość energii wystrzeliła w tym momencie i uniemożliwiła jej wrogom na wyprowadzenie ataku. Strzelili wprost na ścianę, uderzając o nią dość mocno odczuli na pewno ból. Wiedziała, że ten sepleniący i dziwnie mówiący coś wie, a ten którego na początku obezwładniła będzie się starał powstrzymywać tego drugiego przed sypaniem. Skoncentrowała więc ki w rękach i ładowała chwilę. Następnie podbiegła do niego, przykucnęła i strzeliła pod skosem w górę. Nie zamierzała niszczyć sali znajdującej się za nim, ani rannych którzy mgli się tam znajdować. Zamiast tego zniszczy tylko kawałek ściany i sufit i mocno pokiereszuje swojego przeciwnika.
Zielonkawa fala ze złotymi wyładowaniami miała średnicę jednego metra. Tylko nogi wystawały, a cała reszta ciała sayanina przeciwstawiała się jej potędze. Ciężko dysząc odskoczyła do tyłu i odwróciła się w kierunku sepleniącego. Wolnym krokiem ruszyła do niego. Powoli wyrównała oddech. Miękki stukot kroków zbliżał się w jego kierunku, a jego ciało drżało. Pewnie już wiedział co go czeka. Zobaczył z czym walczy. Czuł, że tej walki nie wygrają.
- Moi przeciwnicy:
Dwóch identycznych mechanicznie przeciwników:
Siła - 200
Szybkość - 100
Wytrzymałość - 300
Energia - 50
HP - 4500
KI - 750
Power-up: biała aura - po 25 do siły i szybkości
Bez ataków energetycznych
1.HP = 4127-680 za poprzednią turę=3447
2.HP = 4500-3123=1377-400-720=257
- OC:
Evil aura -50 za uruchomienie -20 za turę
Kiaiho ulepszone 400dmg; koszt: 20% + koszt od dmg 80% dla ataku fizycznego przeciwnika; 80+320=400
Hells Beam = 720dmg koszt: 792ki
HP = 5200
KI = 4464-400-792-70=3202
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Sob Lis 28, 2015 11:03 pm
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Nie Lis 29, 2015 9:33 am
Puk, Puk, Puk. Kroki odbijały się echem od ścian. Nagle stało się wyjątkowo cicho. Wszystko umilkło, było słychać gdzieś kapanie wody, a w innym miejscu jakieś szuranie. Spadający kamyk. Jeden, a potem drugi. Szuranie kamieniami, tuż za plecami Ame. Ten przed nią klęczał przed chwilą, ale oparł się ciężko na nodze, podparł się ręką i wstał. Skoczył. Świst powietrza i pojawił się tuż przed androidką. Uderzenie prosto w twarz. Lekko odgieła się jej głowa, ale ani słowa zająknięcia lub grymasu bólu. Jednak jego pięść nie zderzyła się z delikatną skórą na twarzy, ale to na dwóch palcach opierała się cała siła uderzenia. Milimetry przed policzkiem. Przesunęła dłoń do góry i złapała pięść swojego przeciwnika, a następnie wygięła mu rękę.
- Powiedz mi kim jest ten Ursa i gdzie go znajdę. Jest silniejszy od was? Jest waszym liderem, czy takim samym śmieciem jak wy?
Wypowiadała to bardzo spokojnie. Przerażająco spokojnie jak na powagę sytuacji. Niczym szaleniec, który pyta z troską czy dobrze się czujesz wbijając Ci nóż w serce. Ten nic nie mówił, bo zobaczył wcześniej swojego towarzysza, który powoli i cicho zbliżał się do Ame unosząc się w powietrzu. W końcu był na tyle blisko, że zrobił zamach nogą tak jakby chciał odciąć jej szyję, ale usłyszała jego ciężkie dyszenie i kapiącą krew. Czuła jego smród, krwi, potu i strachu. Pierwszy raz ktoś się jej bał i nie była z tego faktu zadowolona, ponieważ gardziła tymi, którzy poprzez strach kontrolowali innych.
Puściła sepleniącego sayanina, schyliła się, a noga tego drugiego przeleciała nad jej głową. Odwróciła się i uderzyła go siedem razy. W najistotniejsze punkty na ciele przez które przepływ ki był największy. Poprzez badanie ciała w dążeniu do zmian własnego odkryła, gdzie najlepiej celować, ale to było niewystarczające. Konieczne jest jeszcze dodanie do ataków energii i tak też zrobiła. Każde jej uderzenie tak naprawdę było naładowane ki. Kule energetyczne wbijała w jego odsłonięte ciało. Poprzedni atak androidki nie tylko spalił ubranie, ale również mocno poparzył jego skórę i spalił część włosów, a mimo to wciąż się poruszał i próbował walczyć. Jednak szybkie uderzenia z dodatkiem ki-blastów sprawiły, że był całkowicie unieruchomiony. Po ostatnim uderzeniu w klatkę piersiową stał przez chwilę nieruchomo i wypowiedział jeszcze kilka słów przed utratą świadomości.
- Nic jej nie mów Gruz.
Następnie opadł twarzą do podłogi. Nie chciała nikogo zabijać. Od samego początku nie planowała. Odkąd wkroczyła na ściezkę wojownika wyznaczyła sobie ambicje, że nie stanie się taka jak reszta sayan, ale to zadanie było trudne do wykonania. Mimo wszystko w jej ciele były te same geny, a do tego przemiana w super wojownika nasilała je i podsycała do tego. Ale mimo wszystko udało jej się w ostatniej chwili nad tym złym uczuciem zapanować i to tylko dlatego, że jeden z nich mógł powiedzieć coś na temat oprawcy jej siostry.
- Powiedz mi kim jest ten Ursa i gdzie go znajdę. Jest silniejszy od was? Jest waszym liderem, czy takim samym śmieciem jak wy?
Wypowiadała to bardzo spokojnie. Przerażająco spokojnie jak na powagę sytuacji. Niczym szaleniec, który pyta z troską czy dobrze się czujesz wbijając Ci nóż w serce. Ten nic nie mówił, bo zobaczył wcześniej swojego towarzysza, który powoli i cicho zbliżał się do Ame unosząc się w powietrzu. W końcu był na tyle blisko, że zrobił zamach nogą tak jakby chciał odciąć jej szyję, ale usłyszała jego ciężkie dyszenie i kapiącą krew. Czuła jego smród, krwi, potu i strachu. Pierwszy raz ktoś się jej bał i nie była z tego faktu zadowolona, ponieważ gardziła tymi, którzy poprzez strach kontrolowali innych.
Puściła sepleniącego sayanina, schyliła się, a noga tego drugiego przeleciała nad jej głową. Odwróciła się i uderzyła go siedem razy. W najistotniejsze punkty na ciele przez które przepływ ki był największy. Poprzez badanie ciała w dążeniu do zmian własnego odkryła, gdzie najlepiej celować, ale to było niewystarczające. Konieczne jest jeszcze dodanie do ataków energii i tak też zrobiła. Każde jej uderzenie tak naprawdę było naładowane ki. Kule energetyczne wbijała w jego odsłonięte ciało. Poprzedni atak androidki nie tylko spalił ubranie, ale również mocno poparzył jego skórę i spalił część włosów, a mimo to wciąż się poruszał i próbował walczyć. Jednak szybkie uderzenia z dodatkiem ki-blastów sprawiły, że był całkowicie unieruchomiony. Po ostatnim uderzeniu w klatkę piersiową stał przez chwilę nieruchomo i wypowiedział jeszcze kilka słów przed utratą świadomości.
- Nic jej nie mów Gruz.
Następnie opadł twarzą do podłogi. Nie chciała nikogo zabijać. Od samego początku nie planowała. Odkąd wkroczyła na ściezkę wojownika wyznaczyła sobie ambicje, że nie stanie się taka jak reszta sayan, ale to zadanie było trudne do wykonania. Mimo wszystko w jej ciele były te same geny, a do tego przemiana w super wojownika nasilała je i podsycała do tego. Ale mimo wszystko udało jej się w ostatniej chwili nad tym złym uczuciem zapanować i to tylko dlatego, że jeden z nich mógł powiedzieć coś na temat oprawcy jej siostry.
- Moi przeciwnicy:
Dwóch identycznych mechanicznie przeciwników:
Siła - 200
Szybkość - 100
Wytrzymałość - 300
Energia - 50
HP - 4500
KI - 750
Power-up: biała aura - po 25 do siły i szybkości
Bez ataków energetycznych
1.HP = 3447
2.HP = 257-280=pokiereszowany, nieprzytomny, niezabity
- OC:
- Evil aura -20 za turę
Blok jednego ataku, unik drugiego.
Ki-Blasty 7*40dmg=280dmg i -364ki
HP = 5200
KI = 3202-364=2838
OC trening koniec
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Nie Lis 29, 2015 9:33 am
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Nie Lis 29, 2015 10:31 am
Po tym jak powaliła jednego z nich drugi zaczął się wahać. To robił krok naprzód, to krok do tyłu. Nie był już pewny co powinien robić i wyglądał na mocno zdezorientowanego, a Ame zmierzała w jego kierunku. W końcu zaczął się cofać. Powoli zmierzał pod ścianę, aż w końcu androidka przyparła go do muru. Dosłownie i w przenośni. Teraz już nie miał wyjścia i spróbował ją zaatakować z całych dostępnych sił, ale jego ruchy znacząco zwolniły i bez problemu odsunęła się, ale on nie przestawał. Krzycząc uderzał w powietrze, a ona zwiewnie skakała na prawo i lewo. W końcu bez chwili wahania odcięła kilka kolejnych końcówek włosów i rzuciła nimi na swojego wroga. Wszystkie wycelowała w klatkę piersiową. Te dłuższe wbiły się głęboko. Następnie złapała go za włosy i zadała jeszcze raz pytanie.
- Czy nie słyszałeś? Powiedz mi kim jest ten Ursa i gdzie go znajdę. Jest silniejszy od was? Jest waszym liderem, czy takim samym śmieciem jak wy? Jeżeli mi nie powiesz to Ciebie zabiję! - Ostatnie zdanie być może nie brzmiało przekonująco, ponieważ sama androidka nie była pewna czy będzie w stanie się do tego posunąć, ale z drugiej strony jeżeli on będzie usilnie kryć winnego ran jej siostry to może i się nie zawaha. Kto wie czy nie ocuci tego drugiego, żeby wydusić to z niego, a nie uzyskawszy odpowiedzi nie zabije i jego. Na razie Ame jest opanowana, ale ta złowroga aura mocno zaburza jej psychikę i może być w stanie posunąć się do najgorszego.
Szarpnęła przeciwnikim, żeby dać mu do zrozumienia, że wciąż czeka.
- Czy nie słyszałeś? Powiedz mi kim jest ten Ursa i gdzie go znajdę. Jest silniejszy od was? Jest waszym liderem, czy takim samym śmieciem jak wy? Jeżeli mi nie powiesz to Ciebie zabiję! - Ostatnie zdanie być może nie brzmiało przekonująco, ponieważ sama androidka nie była pewna czy będzie w stanie się do tego posunąć, ale z drugiej strony jeżeli on będzie usilnie kryć winnego ran jej siostry to może i się nie zawaha. Kto wie czy nie ocuci tego drugiego, żeby wydusić to z niego, a nie uzyskawszy odpowiedzi nie zabije i jego. Na razie Ame jest opanowana, ale ta złowroga aura mocno zaburza jej psychikę i może być w stanie posunąć się do najgorszego.
Szarpnęła przeciwnikim, żeby dać mu do zrozumienia, że wciąż czeka.
- Moi przeciwnicy:
Siła - 200
Szybkość - 100
Wytrzymałość - 300
Energia - 50
HP - 4500
KI - 750
Power-up: biała aura - po 25 do siły i szybkości
Bez ataków energetycznych
1.HP = 3447-680=2767
2.HP = 0
- OC:
Evil aura -20 za turę
Unikam atak.
Hells Impact = 680dmg; -330KI
HP = 5200
KI = 2838-20-330=2488
OC trening koniec
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Nie Lis 29, 2015 10:31 am
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Pią Gru 04, 2015 11:32 pm
Facet nagle szarpnął, wykręcił rękę i płaską dłonią uderzył ją w tors tuż nad piersiami, zamiast jakoś ją udobruchać albo próbować negocjować widząc na jakiej jest pozycji. Jego atak był niczym w porównaniu do tego, jak mocno już oberwał i jak mocno jeszcze mu się dostanie. Była gotowa do rozmów, ale podejście wrogo nastawionego sayanina od razu zdecydowało, że połamie mu nogi i ręce, i jakoś wyciśnie informacje których potrzebuje. Zachowa się trochę jak Raziel Zahne, który był lub jest czymś sterowany, który nie panuje nad sobą i jest nadmiernie brutalny. Do zabicia kogoś być może Ame się nie posunie, ale niczego nie może być pewna. Rozsunięcie się drzwi, trzask i kilka kroków, a później głuchy trzask, nim zaczęła kontynuować swoje marne próby wymuszenia odpwiedzi na Gruzie, jak prawdopodobnie zwał się ów przeciwnik. Odwróciła lekko głowę i kątem oka zobaczyła swoją matkę, której dłoń otoczona poświatą była wbita w ciało leżącego.
- GADAJ SMRODZIE NIM CIĘ WYKOŃCZĘ. KTO TAK POBIŁ MOJĄ CÓRKĘ. SPÓJRZ K*O NA MNIE. NA PEWNO POZNAJESZ. GDZIE ON JEST?! GDZIE ON DO CHOLERY JEST!?
Tak rozdrażnionej i poważnej matki androidka jeszcze nigdy nie widziała. To co ona sama nie była w stanie zrobić, wykona jej własna rodzicielka. Atarashii była niemal pewna, że Ksero Oven zaraz przejdzie do wyroku śmierci, który ona odstawiła. Zerknęła na Gruza, który trochę zbladł, ale wcale nie wyglądał na takiego, który chce uciec.
- Nie pofiemy nicz. Osiołgne to! Wujem, że to złobię i was zahepę szukij.
Ciężki oddech i cieknąca krew z ust oraz inne spore rany ciała. Ten człowiek już długo nie wytrzyma, o czym Ame była przekonana i musi być bezwględna jak matka. Po dobroci nie dało rady, ugody nie wchodzą teraz w grę, a więc pozostaje jej tortura. Tak królewska świta wyciąga informacje i jest gotowa zniżyć się nawet do tego poziomu. Zrobiła krok i zacisnęła pięść. Stała w pół kroku myśląc nad tym.
Przecież nie chciałam być jak oni, ani podążać ich czynami, a już napewno im pomagać. Wykańczam dla nich rebeliantów i bronię pałacu, który powinien spłonąć, a rebelia wygrać, żeby władca został obalony. Dlaczego?
Nie! To wcale nie tak. Raishi! Ten kto to zrobił jest rebeliantem i nie cofnął się przed skrzywdzeniem kogoś, kto bronił leżącego. Oni nie są inni. Przyjdzie nowy i się pewnie nic nie zmieni albo zanim się zmieni to minie dużo czasu. Wystarczająco dużo, żeby pojawiła się nowa opozycja i ona zaczęła działać. Jeżeli władca rebeliantów będzie miękki to szybko straci władzę. Jest na tej planecie zbyt wielu silnych, złych i niebezpiecznych wojowników dążących do zajmowania najwyższych pozycji. Słaby król doprowadzi do prawdziwej wojny. Ta rebelia już nią od dawna chyba nie jest. Czy w ogóle kiedykolwiek tą chołotą rządziła kobieta?
- Czy w ogóle kiedykolwiek taką chołotą rządziła kobieta? - Zadała na głos to pytanie i skapnęła się dopiero po chwili, że o to zapytała, ale nikt nie odpowiedział. Matka niepewnie na nią zerknęła, leżący zaśmiał się plując równocześnie krwią, a stojący przed nią zaczął się niepewnie przesuwać wzdłuż ściany i macać z tyłu co się za nim znajduje. To był jego błąd. Ona już mu nie pozwoli uciec. Podbiegła do niego, a w jej oczach było widać rządzę krwi i masakry. Już jakiś czas temu ustaliła, że musi być bardziej pewna siebie i udawadniać to czynami i taki powinien być przyszły władca Vegety. Tuż przed przeciwnikiem cofnęła rękę i zaświeciła wokół niej zielonkawa energia, a po chwili tylko mignięcie i powietrzu przez moment niczym neon świeciła się płaszczyzna. Bardzo energiczne cięcie, a zanim Gruz się zorientował co się stało, jego ręka leżała już obok niego. Idealnie odcięta na wysokości łokcia. Są rany które da się uleczyć, ale są też takie, których nie wyleczy nic. Nawet zemsta.
- GADAJ SMRODZIE NIM CIĘ WYKOŃCZĘ. KTO TAK POBIŁ MOJĄ CÓRKĘ. SPÓJRZ K*O NA MNIE. NA PEWNO POZNAJESZ. GDZIE ON JEST?! GDZIE ON DO CHOLERY JEST!?
Tak rozdrażnionej i poważnej matki androidka jeszcze nigdy nie widziała. To co ona sama nie była w stanie zrobić, wykona jej własna rodzicielka. Atarashii była niemal pewna, że Ksero Oven zaraz przejdzie do wyroku śmierci, który ona odstawiła. Zerknęła na Gruza, który trochę zbladł, ale wcale nie wyglądał na takiego, który chce uciec.
- Nie pofiemy nicz. Osiołgne to! Wujem, że to złobię i was zahepę szukij.
Ciężki oddech i cieknąca krew z ust oraz inne spore rany ciała. Ten człowiek już długo nie wytrzyma, o czym Ame była przekonana i musi być bezwględna jak matka. Po dobroci nie dało rady, ugody nie wchodzą teraz w grę, a więc pozostaje jej tortura. Tak królewska świta wyciąga informacje i jest gotowa zniżyć się nawet do tego poziomu. Zrobiła krok i zacisnęła pięść. Stała w pół kroku myśląc nad tym.
Przecież nie chciałam być jak oni, ani podążać ich czynami, a już napewno im pomagać. Wykańczam dla nich rebeliantów i bronię pałacu, który powinien spłonąć, a rebelia wygrać, żeby władca został obalony. Dlaczego?
Nie! To wcale nie tak. Raishi! Ten kto to zrobił jest rebeliantem i nie cofnął się przed skrzywdzeniem kogoś, kto bronił leżącego. Oni nie są inni. Przyjdzie nowy i się pewnie nic nie zmieni albo zanim się zmieni to minie dużo czasu. Wystarczająco dużo, żeby pojawiła się nowa opozycja i ona zaczęła działać. Jeżeli władca rebeliantów będzie miękki to szybko straci władzę. Jest na tej planecie zbyt wielu silnych, złych i niebezpiecznych wojowników dążących do zajmowania najwyższych pozycji. Słaby król doprowadzi do prawdziwej wojny. Ta rebelia już nią od dawna chyba nie jest. Czy w ogóle kiedykolwiek tą chołotą rządziła kobieta?
- Czy w ogóle kiedykolwiek taką chołotą rządziła kobieta? - Zadała na głos to pytanie i skapnęła się dopiero po chwili, że o to zapytała, ale nikt nie odpowiedział. Matka niepewnie na nią zerknęła, leżący zaśmiał się plując równocześnie krwią, a stojący przed nią zaczął się niepewnie przesuwać wzdłuż ściany i macać z tyłu co się za nim znajduje. To był jego błąd. Ona już mu nie pozwoli uciec. Podbiegła do niego, a w jej oczach było widać rządzę krwi i masakry. Już jakiś czas temu ustaliła, że musi być bardziej pewna siebie i udawadniać to czynami i taki powinien być przyszły władca Vegety. Tuż przed przeciwnikiem cofnęła rękę i zaświeciła wokół niej zielonkawa energia, a po chwili tylko mignięcie i powietrzu przez moment niczym neon świeciła się płaszczyzna. Bardzo energiczne cięcie, a zanim Gruz się zorientował co się stało, jego ręka leżała już obok niego. Idealnie odcięta na wysokości łokcia. Są rany które da się uleczyć, ale są też takie, których nie wyleczy nic. Nawet zemsta.
- Moi przeciwnicy:
Siła - 200
Szybkość - 100
Wytrzymałość - 300
Energia - 50
HP - 4500
KI - 750
Power-up: biała aura - po 25 do siły i szybkości
Bez ataków energetycznych
1.HP = 3447-680=2767
2.HP = 0
- OC:
Evil aura -20 za turę
Przyjmuję atak 100dmg
Ki-sword = 704dmg; -704KI
HP = 5200-100=5100
KI = 2488-724=1764
OC trening start
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Pią Gru 04, 2015 11:32 pm
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Pon Gru 07, 2015 12:04 am
Jej przeciwnik krzyknął i przez moment miała nawet wrażenie, że faktycznie zaraz się może zmienić w super wojownika, ale to tylko wrzask cierpienia jakie teraz przechodził po utracie kończyny. Nie potrafiła ocenić mocy, nie czuła tego, ani nawet nie miała urządzenia, które by jej na to pozwalało. Jedynie jej przeczucie mówiło, że jest on słabszy od niej oraz nie jest w stanie osiągnąć wyższej mocy. Być może dzięki Kisie udało jej się pokonać dwóch przeciwników. Wiedziała, że to wygra. Skoncentrowała się mocno i wyrzuciła z siebie ki dociskając swojego wroga do ściany. Nie był w stanie nawet jej uderzyć do czego robił podchody, ale wyczuła to. Jej zmysły się wyostrzały i coraz lepiej współgrały z jej ciałem. Właśnie to zrozumiała. Tak naprawdę dysponuje niezmierzonymi pokładami witalnymi i energii, ale jej ciało nie potrafi nad tym panować. Prawdopodobnie pozostając stuprocentową sayanką teraz byłaby na poziomie Kisy, a może i lepszym. Mogła mieć poziom prawdziwego super wojownika, a może i ten ponad nim. Przez swoje widzimisie była androidem, imitacją saiyanki i nawet jej poziom super wojownika był inny. Bardziej mroczny, ponieważ znikały jej pewne zahamowania. Nawet by jej normalnie przez myśl nie przeszło odcinanie komuś kończyn albo masakrowanie do reszty. Co prawda walczyła z tym pociągiem do mordu, a raczej brakiem hamulców. Nie wychodziło to najlepiej. Płyny w jej organiźmie były na niskim poziomie. Hamulcowy, chłodzący na pewno. Rozgrzana do czerwoności, wściekła i bez skrępowania dociskała kolejne śruby do cierpienia jej wrogów.
Po raz kolejny podładowała swoje pięści za pomocą ki i w bardzo podobny sposób zaatakowała tego drugiego. Ki blasty dawały większe obrażenia, a szczególnie w jej przypadku moc takiego ataku była na zupełnie innym poziomie. Ściana się już trzęsła i zaczynała pękać. Musiała przestać, ponieważ jeżeli zniszczy dwie ściany nośne to wszystko tu runie i sama zagrozi swojej siostrze. Szczególnie, że jeden z nich już coś wcześniej wysadził. Złapała go za uniform i przysunęła jego twarz na centymetr od swojej.
- Gadaj śmieciu, gdzie znajdę tego idiotę. Jeżeli będzie trzeba, to z własnej zemsty zatrzymam tę rebelię, każdego po kolei, aż dotrę do tego waszego przyjaciela. Na każdym waszym poległym towarzyszu będę budować swoją moc. Żaden z was nie osiągnie tego, do czego ja zamierzam dążyć. Żaden. Jeżeli mi odpowiesz, to Ci daruję życie. Zabiję tego parszywca za zranienie mojej siostry, a potem mogę mi wszystko jedno czy wygracie. I tak król kiedyś upadnie. Teraz widzę, że pewnie nie z mojej ręki.
- Pha, ha. Ty zamieszała go skłacić? Taka maleńka pszemodrzaua sayanka.
Splunął jej na koniec w twarz i tym sobie przegrabił na dobre. Złapała go za szyję, walnęła mocno w brzuch, następnie złapała za nogę i zaczęła się obracać w miejscu nabierając niezłego tempa. Gruz w końcu wymiotował i zarzygał całą podlogę dookoła. Teraz tu już warunki były nie gorsze niż w poczekalni kilka pięter niżej. W pewnym momencie go puściła. Tak, żeby jego ciało znalazło się na linii Ame - dziura którą wcześniej zrobiła atakując towarzysza Gruza. Szybko skumulowała ki, ale zorientowała się, że nieco przecholowała. Była na minimalnym poziomie, ale czuła, że ta resztka mocy przesądzi o tej walce. Jej przeciwnik zawisł w powietrzu, nim wypadł przez otwór. No tak. Przecież też potrafią latać. Świetnie. Doskonale. Tak dobrze mi się wystawiłeś Gruz. A teraz zdychaj. Jej myśli, jej sprawa, ale życie drugiego z rebeliantów dobiega końca. Na moment zapadła dziwna cisza, a potem szybki ruch rąk przed siebie i szybki strzał. Zielono-złota fala resztki ki Ame podążyła w przód i z całą swoją siłą uderzyła w saiyanina wiszącego w powietrzu. Dziwny odgłos gromu, trzeszczenia, jakby spięć. Trwał zaledwie trzy, cztery sekundy, aż nagle wszystko ucichło. Ciszę przerwało głuche uderzenie ciała o podłogę. Ame opuściła ręce wzdłuż ciała. Przez chwilę nie była w stanie nimi ruszać. Przekroczyła swój limit zużycia ki i zaczęła powoli odczuwać, że ją siły opuszczają. Włosy zaczęły falować, a mięśnie rąk wróciły do normalnego stanu. Jeszcze trochę masy mięśniowej pozostało w nogach, a więc idealnie na zadanie kończących ataków. Widać było, że się jeszcze rusza. Jęczy i mocno krwawi. Albo ona go dobije albo on sam się wykrwawi. A może powinna go potorturować i liczyć, że się wygada widząc śmierć w oczach. Ruszyła wolnym krokiem w jego stronę. Musiała też ostrożnie stawiać kroki, żeby nie wdepnąć w jego wymiociny.
- Ame. Już odpuść.
- Nie matko. Dokończę to co zaczęłam. Kiedyś mi brakowało pewności siebie, co było widać i wykorzystywali to. Dobiję go i się upewnie, że nie zagrozi mi, Tobie, Raishi, ani ojcu. Nie dam mu okazji do zemsty. Może jeszcze coś powie o swoim przyjacielu przed śmiercią. Zasłużył na nią bez względu na cokolwiek.
Po raz kolejny podładowała swoje pięści za pomocą ki i w bardzo podobny sposób zaatakowała tego drugiego. Ki blasty dawały większe obrażenia, a szczególnie w jej przypadku moc takiego ataku była na zupełnie innym poziomie. Ściana się już trzęsła i zaczynała pękać. Musiała przestać, ponieważ jeżeli zniszczy dwie ściany nośne to wszystko tu runie i sama zagrozi swojej siostrze. Szczególnie, że jeden z nich już coś wcześniej wysadził. Złapała go za uniform i przysunęła jego twarz na centymetr od swojej.
- Gadaj śmieciu, gdzie znajdę tego idiotę. Jeżeli będzie trzeba, to z własnej zemsty zatrzymam tę rebelię, każdego po kolei, aż dotrę do tego waszego przyjaciela. Na każdym waszym poległym towarzyszu będę budować swoją moc. Żaden z was nie osiągnie tego, do czego ja zamierzam dążyć. Żaden. Jeżeli mi odpowiesz, to Ci daruję życie. Zabiję tego parszywca za zranienie mojej siostry, a potem mogę mi wszystko jedno czy wygracie. I tak król kiedyś upadnie. Teraz widzę, że pewnie nie z mojej ręki.
- Pha, ha. Ty zamieszała go skłacić? Taka maleńka pszemodrzaua sayanka.
Splunął jej na koniec w twarz i tym sobie przegrabił na dobre. Złapała go za szyję, walnęła mocno w brzuch, następnie złapała za nogę i zaczęła się obracać w miejscu nabierając niezłego tempa. Gruz w końcu wymiotował i zarzygał całą podlogę dookoła. Teraz tu już warunki były nie gorsze niż w poczekalni kilka pięter niżej. W pewnym momencie go puściła. Tak, żeby jego ciało znalazło się na linii Ame - dziura którą wcześniej zrobiła atakując towarzysza Gruza. Szybko skumulowała ki, ale zorientowała się, że nieco przecholowała. Była na minimalnym poziomie, ale czuła, że ta resztka mocy przesądzi o tej walce. Jej przeciwnik zawisł w powietrzu, nim wypadł przez otwór. No tak. Przecież też potrafią latać. Świetnie. Doskonale. Tak dobrze mi się wystawiłeś Gruz. A teraz zdychaj. Jej myśli, jej sprawa, ale życie drugiego z rebeliantów dobiega końca. Na moment zapadła dziwna cisza, a potem szybki ruch rąk przed siebie i szybki strzał. Zielono-złota fala resztki ki Ame podążyła w przód i z całą swoją siłą uderzyła w saiyanina wiszącego w powietrzu. Dziwny odgłos gromu, trzeszczenia, jakby spięć. Trwał zaledwie trzy, cztery sekundy, aż nagle wszystko ucichło. Ciszę przerwało głuche uderzenie ciała o podłogę. Ame opuściła ręce wzdłuż ciała. Przez chwilę nie była w stanie nimi ruszać. Przekroczyła swój limit zużycia ki i zaczęła powoli odczuwać, że ją siły opuszczają. Włosy zaczęły falować, a mięśnie rąk wróciły do normalnego stanu. Jeszcze trochę masy mięśniowej pozostało w nogach, a więc idealnie na zadanie kończących ataków. Widać było, że się jeszcze rusza. Jęczy i mocno krwawi. Albo ona go dobije albo on sam się wykrwawi. A może powinna go potorturować i liczyć, że się wygada widząc śmierć w oczach. Ruszyła wolnym krokiem w jego stronę. Musiała też ostrożnie stawiać kroki, żeby nie wdepnąć w jego wymiociny.
- Ame. Już odpuść.
- Nie matko. Dokończę to co zaczęłam. Kiedyś mi brakowało pewności siebie, co było widać i wykorzystywali to. Dobiję go i się upewnie, że nie zagrozi mi, Tobie, Raishi, ani ojcu. Nie dam mu okazji do zemsty. Może jeszcze coś powie o swoim przyjacielu przed śmiercią. Zasłużył na nią bez względu na cokolwiek.
- Moi przeciwnicy:
Siła - 200
Szybkość - 100
Wytrzymałość - 300
Energia - 50
HP - 4500
KI - 750
Power-up: biała aura - po 25 do siły i szybkości
Bez ataków energetycznych
źle w poprzednim obliczyłam 704 zgubiłam.
1.HP = 2767-704-440-308-384-720=211
2.HP = 0
- OC:
Tura 0
Evil aura -20 za turę
Kiaiho ulepszone 440dmg i -248ki
Galactic Donut -120ki, paraliżuje na 2 tury
Dodatkowe Ki-Blasty 44*7=308dmg i -431ki
Tura 1
Evil Aura -20 za turę
Atak potężny 384dmg
Tura 2
Evil Aura -20 za turę
Hells Beam 720dmg i -791ki
HP = 5100
KI = 1764-20-248-120-431-20-791-20=93
Re: Pomieszczenie Regeneracji
Pon Gru 07, 2015 12:04 am
The member 'Atarashii Ame' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach