Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Metamoru Empty Metamoru

Czw Maj 31, 2012 9:26 pm
.
Anonymous
Gość
Gość

Metamoru Empty Re: Metamoru

Sob Gru 28, 2013 7:36 pm
Ciemność jaka owładnęła tę część planety Metamoru nie pozwalała na chociażby minimalną widoczność. Chociaż demony musiały przystosować się do takich warunków, to wzrok nie ewoluował do takiego stopnia, by przedzierać się przez tak gęstą otchłań. W takim wypadku Sei musiał obrać prostą drogę na wprost, starając się przy okazji wymijać niechciane obiekty jak większe głazy i oczywiście uważać, by przypadkiem nie potknąć się o byle kamyczek. W takiej atmosferze przeszedł kilometr, może dwa. Z czasem okolica zaczęła się rozjaśniać, a oczy powoli przywykły do takich warunków. Dopiero w tej sytuacji mógł dostrzec tajemniczą postać, wędrującą za nim chyba od początku całe wędrówki. Zobaczył ją w momencie przejścia obok wielkiej skały. Zahaczając o mały odłamek musiał się odwrócić i wtem zobaczył dwa, jarzące się błękitem punkty. Nieznajomy był owity w ciemny płaszcz, szeroki kaptur skutecznie zakrywał poharataną twarz. Wykryty automatycznie uskoczył w bok, ciął dłonią powietrzem, by tym samym wystrzelić ni stąd ni zowąd małą falę skumulowanej, fioletowej energii sunącą w kierunku zaskoczonego Go. Ten oczywiście uniknął jakichkolwiek obrażeń zwyczajnym odskokiem, aczkolwiek moc ataku zniszczyła doszczętnie wielki głaz, który niedawno wymijał. Łatwo było się domyślić, że zaraz rzucą się na siebie niczym wściekłe psy. Na planetach dawnego układu Dark Star nie było miejsca dla spokojnych i tchórzliwych mieszkańców.
-Szukasz guza? Czy może zabłądziłeś i potrzebujesz opieki? - parsknął pod nosem, przechodząc do pozycji ofensywnej. W tym samym momencie rywal zdjął kaptur i demon mógł zobaczyć, że ma do czynienia z człowieko-podobnym tworem, choć naturalnie nigdy na oczy ludzi nie widział. O dziwo wojowniczy wróg nic nie odpowiedział, a jedynie cofnął się na kilka kroków i wystawił obie ręce przed siebie. Chwilę później kilkanaście mniejszych pocisków KI szybowało w kierunku znów zdezorientowanego Sejiki'ego. Instynktownie balansował ciałem w taki sposób, by uchronić się od większych obrażeń - zaledwie dwie kulki dotarły do celu, a ściślej - przeleciały przez dziury w skrzydłach. Drugiego chybienia mężczyzna widocznie znieść nie mógł. Wykonał efektowne salto w tył i pognał do przodu, oddalając się od zezłoszczonego demona.
- Wracaj tu, ty nędzna parówko! - wrzasnął, po czym wystrzelił w jego kierunku niczym rakieta. Nie mógł przepuścić żadnej okazji na walkę, a szczególnie, gdy przeciwnik ucieka. Nawet jeśliby nie mógł dalej biec, to mózg zareagowałby wzmocnieniem organizmu do dwukrotnie większego tempa. Dusza istot powstałych na Ciemnej Gwieździe należała do jednej z najodważniejszych i najbardziej niezłomnych we wszechświecie, pomijając jednak wojowników z Vegety - im zaciekłością nie mógł się równać nikt. Toteż po kilku minutach pościgu, gdy nogi odmawiały stopniowo posłuszeństwa, a dziwna mgła utrudniała jakiekolwiek przemieszczanie się, skrzydlaty tylko ryknął i popędził z taką szybkością, że praktycznie zderzył się z uciekinierem. Czarnowłosy widząc niezwykłe tempo rywala także przyspieszył, zwiększając znów odległość na jakieś dziesięć metrów. Kolejny stumetrowy odcinek przebiegli w takim odstępie, jednakże zbieg słysząc i widząc zmęczenie swojego prześladowcy, nagle się zatrzymał i ustawił w taki sposób, by przypadkiem nie paść ofiarą rozpędzonego demona, bo te na pewno są wówczas groźne.
- Co, zmęczyłeś się? - zaśmiał się Sei, chociaż sam ledwo co dyszał. Teraz to jego przeciwnik był w komfortowej sytuacji, gdyż ten maraton nie wywarł na nim jakoś wrażenia. Ba! Wydawał się w pełni sił i gotowy do walki. Nawet pozwolił sobie na małą uwagę / ironiczne spostrzeżenie :
- Głupcze, myślałeś, że wdam się w otwartą walkę z demonem? Wystarczyło poczekać, aż taki przygłup jak ty trochę się zmęczy i co? Teraz mam otwartą drogę do bramki, że tak się wyrażę.
Po chwili zniknął, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie minęła sekunda, gdy równie niespodziewanie pojawił się nad wrogiem i wykonując pół przewrót w powietrzu, powalił go na ziemię potężnym kopniakiem w tył głowy. Go upadł z trzaskiem na ziemię, przekoziołkował kilka metrów i zatrzymał się dopiero na małej skałce, przy okazji ją krusząc. Jednakże otrzymane obrażenia tylko wzmacniały jego moc i zachęcały do walki. Mężczyzna zrobił błąd, atakując kogoś takiego jak Go Sejiki. Ten nie zamierzał się patyczkować. Ścisnął prawą rękę, po czym rozpoczął zbieranie energii w ustach. Widocznie tego typu działanie pomagało mu się skoncentrować. Wyraźnie czuł przepływ dodatkowej mocy, aczkolwiek nie potrafił jej odpowiednio uformować - w efekcie cała się rozprysła, pozostawiając potwora z niczym.
- Nie w takim momencie - krzyknął, po czym lekko zrozpaczony cofnął się jak najdalej mógł. Jednakże przeciwnik nie pozwolił mu chociażby na chwilę dekoncentracji i zgromadzenia kolejnej dawki KI. Jak szalony rzucił się na Sei'a, który nawet nie zdążył odskoczyć. Seria ciosów spadła na jego tułów, lecz kilku udało mu się uniknąć. Jednakże ilość przyjętych uderzeń nie mogła zrekompensować straty. No nic, czerwonooki musiał znów się wycofywać. Choć czarnowłosy nie przystąpił do kolejnego ataku, to Go wciąż nie mógł wezbrać w sobie wystarczająco dużo siły, by aktywować chcianą technikę. Zyskał trochę czasu zwiększając odległość, więc mógł w tych kilkunastu sekundach popracować nad koncentracją i formowaniem energii - powoli w ustach kształtowała się żółta kulka, ale to wciąż za mało! Nieznajomy z uśmiechem przyglądał się jego staraniom, po czym wszystko skwitował kilkoma słowami :
- Brawo, brawo. Widzę, że czynisz postępy! - zaśmiał się ironicznie, po czym znów przystąpił do szarży. Cholera, co w tej sytuacji mógł Sejiki zrobić? - dalej uciekać. Skrzydlaty zrobił gwałtowny zwrot w tył, unieruchomił rękę, po czym ruszył pędem przed siebie. Role się diametralnie odwróciły. Teraz to on pełnił funkcję myszki, uciekającej od groźnego kota. Z czasem jednak, pomimo rosnącego zmęczenia, czuł napływ silnego KI, by powoli formować je w pocisk, przemieniający się w płomień. Wystarczyło kilka sekund nieuwagi, może cichej radości z sukcesów, by czarnowłosy ponownie zaatakował. Wyskoczył w górę i z półobrotu pozbawił demona wszelkich złudzeń, odrzucając go na kilka metrów. Tym jednak nie musiał się przejmować - dobrze wiedział, że technika została dokończona. Zadowolony szybko zerwał się z ziemi, podniósł prawą rękę do góry i zamknął oczy.
- Te postępy zaraz odczujesz na swojej skórze! - wrzasnął, ostatecznie wyzwalając kupę energii, którą zgromadził. W jamie ustnej czuł gorąco, połączone z uczuciem rozerwania. Jednakże po nabraniu małej ilość powietrza, ów gaz połączył się ze zgromadzoną energią, tworząc długi płomień.


OCC
Spoiler:

Koniec Treningu
Statusy HP / KI podam w następnej turze.


Ostatnio zmieniony przez Go'Sejiki dnia Nie Gru 29, 2013 12:09 am, w całości zmieniany 3 razy
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Metamoru Empty Re: Metamoru

Sob Gru 28, 2013 7:36 pm
The member 'Go'Sejiki' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Metamoru Walka_11
Result :
Metamoru Unikpo11
Anonymous
Gość
Gość

Metamoru Empty Re: Metamoru

Nie Sty 12, 2014 12:04 pm
Odór spalonego mięsa mógł podziałać nawet odurzająco. Krew nie zdążyła nawet wytrysnąć z poparzonej ręki, siła płomienia w taki sposób ją zdeformowała, że po chwili przypominała jedynie kawałek czarnej niechlujnie urżniętej świnie łapy. Tą kończyną już na pewno nieprzyjaciel nic nie zdziała. Czerwona maź z pomocą tak wysokiej temperatury przemieniła się w ohydną, gęstą wydzielinę. Napastnik zawył z bólu, starał się w magiczny sposób odrodzić rękę, lecz całkowicie na próżno. Takich obrażeń byle technika nie wyleczy. Złotooki poderwał się z ziemi, spojrzał groźnie na Sei'a, po czym wziął głęboki oddech, połączony ze ściśnięciem drugiej, ocalałej kończyny. Przygotowywał się właśnie do idealnego skopiowania techniki oponenta i użycia jej przeciwko oryginalnemu autorowi. Go jednak nie miał zamiaru czekać sekundy dłużej, spodziewając się nieprzyjemnych rezultatów. Naprężył skrzydła niczym pantera przygotowująca się do skoku, wyglądały teraz naprawdę przerażająco. Wystarczyło raz nimi machnąć, by znalazł się obok przeciwnika, miażdżąc mu natychmiastowo klatkę piersiową silnym kolanem. Ofiara o dziwo zdołała utrzymać postawę, efektownie skontrowała szarżę podcięciem i wykopem atakującego w przód. W tym samym momencie wypluł strużkę ognia, poważnie raniąc plecy demona. Choć ten atak nie mógł równać się z Honoo Sejiki'ego, to patrząc, że wykonana sekwencja była podróbką wcześniejszej akcji Go, to można stwierdzić, że nieznajomemu nawet udało się wykonać porządną ofensywę. Oczywiście czerwonooki zareagował dosyć impulsywnie - pomimo otrzymania mniejszych obrażeń całkowicie zboczył z toru lotu, z hukiem upadając na stromą skałę, nad którą właśnie przelatywał.
- Nah, w taki sposób chcesz mnie pokonać? Moim własnym specjałem? - prychnął, podnosząc się powoli z ziemi. Rany, wróg już po dwóch ciosach wyglądał na zmęczonego. To chyba będzie szybki pojedynek.

Spoiler:

Następny Post Treningowy


Ostatnio zmieniony przez Go'Sejiki dnia Nie Sty 12, 2014 1:05 pm, w całości zmieniany 3 razy
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Metamoru Empty Re: Metamoru

Nie Sty 12, 2014 12:04 pm
The member 'Go'Sejiki' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Metamoru Walka_11
Result :
Metamoru Blokte10
Anonymous
Gość
Gość

Metamoru Empty Re: Metamoru

Wto Sty 14, 2014 5:50 pm
Przypadkiem napotkany nieznajomy nienawistnie spoglądał na zadowolonego z siebie demona. Nie jadł od kilkunastu tygodni, wręcz żołądek pożerał resztę wnętrzności. W taki sposób szedł niechybnie na zatracenie, więc tylko ostateczna walka mu zostało, jako ostatnie szanse na przeżycie. Skoro siłowo nie może pokonać silniejszego od siebie rywala, zaczął knuć coś w swoim małym móżdżku. Jakiś sprytny atak, który pozwoli chociażby na pojawienie się cząstki nadziei na zwycięstwo. Z drugiej strony barykady stał Go'Sejiki, przerażający w swej postaci, gdy rozłożył skrzydła niczym król przestworzy przygotowujący się wo wylotu. Nie mijało się to do końca z prawdą, kilka dni po stworzeniu czuł nagły przypływ mocy, jakby uśpiona siła stwórcy drzemała w nim, czekając na przebudzenie. Teraz powoli się uwalniała, w postaci wzmocnienia fizycznego i duchowego. Nowe techniki pojawiały się niespodziewanie, czasem w momentach krytycznych, innym razem podczas zwykłej, codziennej czynności. W końcu Sei'emu znudziło się czekanie na oponenta. Zniecierpliwiony powolnymi krokami kroczył w stronę trochę wystraszonego, a trochę przebiegłego wroga, który jakby wcale się tym nie przejmował. Przyjął wyłącznie postawą defensywną i oczekiwał na kontrę.
- Żałosne.. - mruknął ziewając, po czym błyskawicznie przyspieszył, znajdując się po sekundzie na przeciwko swojego przeciwnika. Jednakże tego nieznajomy się nie spodziewał. Zamiast prostej sekwencji ciosów, Sejiki zaproponował mu całkowicie inny, przemyślany atak. Żwawo wybił go w górę, po czym obracając się, wypuścił z rąk sześć, szybko  lecących świetlistych kulek. W powietrzu zakapturzony nie miał szans na unik, prowadził użyć przygotowanej wcześniej techniki Kiaiho, lecz nadaremno, pociski niczym strzały dotarły do celu i poprzebijały klatkę piersiową w sześciu miejscach. Ofiara wywinęła koziołka w powietrzu, straciła całkowicie panowanie nad ciałem i dopiero w ostatniej chwili zdążyła ustabilizować pozycję, by zamortyzować w większości upadek. Oczywiście to musiało boleć, aczkolwiek lepiej spaść na dwie nogi, niż rąbnąć o twarda ziemię kruchą czaszką. Trochę oszołomiony, totalnie zaskoczony natychmiastowo zerwał się z ziemi i pobiegł w kierunku skrzydlatego. Obrońca wyskoczył w górę, jednakże ofensor zdołał złapać za nogę uciekiniera i rzucić w jeszcze wyżej. Tamten próbował jeszcze użyć skrzydeł, by utrzymać się w powietrzu, jednakże oberwał natychmiast kulkę KI i zleciał na ziemię. Coś tam poczuł, aczkolwiek taki desperacki atak nie mógł wywrzeć na nim żadnego wrażenia. Dodatkowo czuł, że następna próba uniesienia się w przestworza się powiedzie. Toteż znów wyskoczył, zamachnął się i hop, technika udana. Latanie wcale nie musi być trudny, tym bardziej, gdy posiadamy skrzydła i niezłe pokłady energii wewnętrznej. O dziwo mężczyzna także to potrafił i pognał za nim, aczkolwiek po wyprowadzeniu trzech ciosów został skontrowany, złapany i unieruchomiony. W tym samym momencie Go'Sejiki wpił swe kły w kark chłopaka, po czym jednym machnięciem oderwał głowę przeciwnikowi. Kilka kęsów wystarczyło, by zaspokoić swój demoniczny głód. Reszta procesu absorpcji była dosyć prosta, dosłownie wessał resztę ciała poprzez zwykły dotyk - ścisnął klatkę piersiową truchła, a ta jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pociągnęła za sobą resztę. Tym samym pozyskał moc pokonanego i postawił kolejny krok na długiej drodze siły.


Spoiler:

Koniec Treningu


Ostatnio zmieniony przez Go'Sejiki dnia Wto Sty 14, 2014 6:11 pm, w całości zmieniany 2 razy
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Metamoru Empty Re: Metamoru

Wto Sty 14, 2014 5:50 pm
The member 'Go'Sejiki' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Metamoru Walka_11
Result :
Metamoru Unikte10
Reito
Reito
Liczba postów : 544
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Metamoru 9tkhzk0/0Metamoru R0te38  (0/0)
KI:
Metamoru Left_bar_bleue0/0Metamoru Empty_bar_bleue  (0/0)
http://dragon2326.deviantart.com/

Metamoru Empty Re: Metamoru

Sob Cze 21, 2014 11:02 am
___Gdy wszyscy byli w pałacu Kamiego, Reito miał opiekować się malcem. Pokazaywał Shigo okolice. Ten uradowany chciał zajrzeć w każdy kąt, a już najbardziej podobało mu się spoglądanie w przepaść, na skraju pałacu. Machał rączkami i nóżkami jakby chciał latać niczym ptak. Nagle Reito poczuł jakiś nieprzyjemny chłód na swych barkach. Nie mógł w tej chwili przypomnieć sobie skąd to zna, jednakże instynktownie przekazał Kamiemu swojego syna by go nie narażać. To było dziwne uczucie i chyba tylko on je czuł. Stary nameczanin będąc nawet bogiem planety nie wyglądał na zmartwionego czymkolwiek. Jedynie może zachowaniem szatyna. Ten paranoicznie się rozglądał. Coś nakazało mu iść za dziedziniec. Bez słowa wytłumaczenia pobiegł tam i nagle zniknął…

Nie widząc jakim cudem znalazł się na całkowicie innej planecie. Klimat nie był zbyt przyjemny. Mocny wiatr i ledwo zauważalne światło słoneczne. Może akurat trafił na taką porę dnia ale fakt faktem nie podobało mu się tam. Czyżby ktoś zrobił mu pranie mózgu? A może ktoś specjalnie go przeteleportował. Znał tylko dwie osoby potrafiące coś takiego ale zawsze mogło by być ich więcej. W tej chwili jednak nie martwił się o siebie. Nawet jeśli nigdy się nie wydostanie z tej planety to co pocznie June i malec? Jak poradzą sobie bez niego? Z pewnością będą go szukać ale prędzej piekło zamarznie niż odnajdą go na takim zadupiu.

Zaczął się rozglądać. Na pewno ktoś musiał być za to odpowiedzialny i musiał mieć w tym jakiś cel. Zostanie zabity? A może kolejne ścierwo będzie chciało przejąć jego moc? Nic nie czuł. Nawet najmniejszego źródła Ki.
- Jeśli jesteś tu gdzieś to się pokaż! Dlaczego mnie tu zabrałeś? Kim do cholery jesteś!?
Na daremne były jego krzyki. Że też kapsułki ze statkiem zostały w domu… Powoli zaczynał dopuszczać do siebie myśli, że zostanie tu już na zawsze. Jednakże nie miał zamiaru się poddać. Jeszcze nie teraz. Musiał wrócić do domu za wszelką cenę. Mieli zrobić urodziny Shigo. Wszystko było już gotowe. Miał przywitać June po wyjściu z komnaty. Dlaczego ktoś mu zabiera wszystko? Przeklinał się w duchu. To przez swoje zaniedbanie dał się podejść. Już nigdy więcej nie popełni takiego błędu i choć by miał góry przenieść to wydostanie się z tej planety. Rozpoczął trening… nie. Walkę o przetrwanie. Może teleportacja wcale nie jest taka trudna do opanowania? Tego się nie dowie póki nie spróbuje.

Trening start.
Reito
Reito
Liczba postów : 544
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Metamoru 9tkhzk0/0Metamoru R0te38  (0/0)
KI:
Metamoru Left_bar_bleue0/0Metamoru Empty_bar_bleue  (0/0)
http://dragon2326.deviantart.com/

Metamoru Empty Re: Metamoru

Sro Lis 26, 2014 2:56 pm
Trenował choć nie wiedział jak. I robił wszystko by móc opanować technikę teleportacji. Bo w końcu jak inaczej mógł się wydostać z nieznanej planety nie mając przy sobie statku. Powoli zaczynał tracić nadzieję. Próby coraz to szybszego przemieszczania się nie przynosiły rezultatów. W tej technice chodziło o coś zupełnie innego. Ale nie był w stanie wyobrazić sobie tego nie wiedząc na czym naprawdę to polega. Pozostało mu tylko mieć nadzieję, że tak samo jak tu się dostał, tak też się stąd wydostanie. Choć aktualnie zmierzał się także z innym problemem. Głodem! Tak bardzo się starał, że był już całkowicie wyczerpany. Ale na horyzoncie ani śladu żywych istot. Wtem podświadomie poczuł energię niedaleko stąd. Niezbyt silną. Jednak było na tej planecie życie! Nagle dostał zastrzyku sił i pomknął w jej stronę.
- Żarcie! Nadchodzę! – wykrzyczał sam do siebie mając otwarte i ociekające śliną usta. Gdy docierał na miejsce zauważył że klimat nagle się zmienił. Wyjrzało słońce i przestało wiać. Być może tak szybko się przemieszczał, że nawet nie zauważył, iż wszedł w inną strefę klimatyczną. Powoli zaczął zauważać wioskę. Domy co prawda bardzo różniły się od tych jakie miał okazję oglądać gdzie indziej we wszechświecie ale domyślić można było się łatwo, że te budowle służą zamieszkaniu. Reito wylądował jeszcze przed nią. Nie chciał nastraszyć mieszkańców. Nic o nich nie wiedział i lepiej było zbytnio nie rzucać się w oczy. Wtem zaburczało mu w brzuchu. – A pieprzyć to! – pomyślał i poszedł kiwając się na boki. Udał umierającego. Od razu zwrócił na siebie uwagę nie tylko swoim wyglądem. Masa gapiów zeszła się zewsząd. – Umieram… jeść… - wystękał padając na ziemię. Okoliczni mieszkańcy spojrzeli na niego krzywo a wyglądali mniej więcej tak:
Metamorujin’owie:
Nagle jeden z nich krzyknął:
- On ma ogon! To on!
Nagle wszyscy zrobili zszokowane miny gdy za chwilę kolejna osoba wykrzyknęła:
- Skopmy mu dupę póki leży.
Za chwilę za nią podążyła reszta. Zaczęli go kopać i obijać z każdej strony. Wyglądało to zabawnie gdyż każdy z nich nie przekraczał metra wysokości a doskakiwali do niego jak stado hien.
- Ty zasrany sierściuchu!
- Już ja ci pokażę, że z nami się nie zadziera!
- Wsadzę Ci ten ogon w dupę jak tylko spróbujesz mnie uderzyć!
Reito był całkowicie zdezorientowany. Przybrał pozycję embrionalną i starał się dojść do słowa. Nie miał pojęcia dlaczego go biją ale można było się domyślić, że z kimś go pomylili.
- Zaraz… Ał! …Poczekajcie… wy… małe… Aaa! To bolało ty konusie!
- Konusie!? Już ja ci dam konusa. Jeb! I buła! I łokieć! A na koniec luj sprawiedliwości w klatę! I się ciesz, że palca nie wyprostowałem bo już byś nie żył!
Saiyan dostawał manto jakiego dawno nikt mu nie złoił. Wkładali mu palce w oczy, w uszy i w każde zagłębienie. Tego już było za wiele.
- Koniec tej zabawy.
Wyprostował się i używając kiaiho odepchnął robactwo na wszystkie strony. Część z nich nieźle grzmotnęła ale większości nic się nie stało i jeszcze szybciej doskoczyli do niego niż za pierwszym razem.
- STAAAĆ… do cholery!
Zatrzymał ich gestem dłoni ze skupionym w niej pociskiem KI, który to widząc ich przestraszone miny, zanikł. Zdyszany nieco rzekł:
- Chyba mnie z kimś pomyliliście. Nie mam pojęcia co ten ktoś musiał wam zrobić ale ja nie jestem nim! Nawet nie wiem jak znalazłem się na tej planecie!
Musiał złapać oddech więc na chwilę przykucnął. Jednakże żaden z tubylców mu nie chciał uwierzyć.
- Jasne. Niech tylko spuścimy gardę a znów nas poobijasz.
- Nie damy się nabrać!
- Dokładnie, dokładnie…
Reito był całkowicie zdezorientowany. Jednakże nie zamierzał się poddać i cały czas udowadniał swoją niewinność.
- A bo to jeden ogoniasty na świecie? Trafiłem tu przed chwilą, sam nie wiem jak, wyrwany ze swojej rzeczywistości i wierzcie mi, że jak znajdę tego, który mnie tu ściągnął to sam mu ogon w dupę wsadzę! O ile takowy ma… I tak tego nie kupią… - pomyślał na koniec zrezygnowany.
- Ok wierzymy Ci. - Odpowiedział jeden z miejscowych na czele a reszta mu przytaknęła nie okazując żadnych wątpliwości, na co Rei o miało nie stracił równowagi.
- Uff… co za ulga. – Rzekł ogoniasty rozluźniając mięśnie i przecierając spocone czoło.
- W takim razie może dacie mi coś do jedzenia? Chociaż malutki kęsik? Odrobinkę? - Załącz się przymilać z oczami zbitego psiaka. Na co otrzymał również pozbawioną wątpliwości i zdecydowaną odpowiedź całej ferajny: -NIE!
- Umrę… - opadł z sił rozkładając swoje lico na ziemi i mając łzy w oczach.
- Poczekajcie… - Nagle gdzieś z głębi tłumu odezwał się głos sugerujący, iż była to osoba płci pięknej. Chociaż cholera ich wie czy byli podzieleni płciowo. Wszyscy i tak wyglądali jednakowo. To była pierwsza rzecz o jakiej pomyślał saiyan.
- Masz. Wypij to a momentalnie wrócą ci siły. – Rzekła owa istota uprzednio przeciskając się przez tłum. Następnie przytknęła do ust młodzieńca kielich z jakimś płynem. Reito wypił to bez wahania na co tłum zareagował wzburzeniem.
- Dlaczego dałaś mu spróbować naszej świętej wody? Jedynego źródła życia na tej planecie? – Odezwał się jeden z jej współbraci. – Ten osobnik nie zrobił nic złego. Dlaczego mielibyśmy pozwolić mu umrzeć? Bez wody nie przetrwałby dnia w tych warunkach.
- Wypowiadał/a to dość dobitnie, akcentując każde słowo.
- A co jeśli po odzyskaniu sił zechce się na nas zemścić? Nawet jeśli nie jest taki sam jak ten poprzedni może zrobić to samo zaraz po spróbowaniu wody. – Tłum znów jedno głośnie potwierdził słowa jednego z ich przedstawicieli.
- Nawet jeśli to jest już za późno. – odezwał/a się na koniec.
I wtedy Reito zaczął dziwnie się zachowywać. Najpierw zsiniał, następnie zrobił się czerwony na twarzy a na koniec zwymiotował. Po czym wstał, otarł usta i zaciskając pięść stwierdził, że nie kłamali a jego siły wróciły całkowicie.
- To się nie trzyma kupy. Teraz mam jeszcze bardziej pusty żołądek a mimo to czuję się silny jak nigdy przedtem. – skomentował. Na co tubylec odpowiedział mu:
- Nic w tym dziwnego. Święta woda absolutnie wystarczy do życia każdej istoty. Jednakże wypicie jej ma jedną zasadniczą wadę. Ponieważ jest jakby to nazwać… samolubna, cała reszta pokarmu znajdująca się w układzie trawiennym  jest dla niej wrogiem… - Nastała chwilowa cisza, w której to momencie wszyscy dookoła przytaknęli głowami. – Za chwilę poleci drugą stroną. – Powiedział z pełną powagą na co Rei zareagował wielkim zszokowaniem i wkrótce po tym poczuł silną potrzebę pójścia na stronę. Właściwie to biegł trzymając się za odbyt i schował się za pierwszym lepszym winklem. Dał nieźle czadu ledwo zdążając się schować.
- Szybko… Ciekawe czy nie usrał sobie gaci. – skomentował jeden z tubylców na co drugi odpowiedział: - Poprzedni ogoniasty był obsrany po same plecy. Być może dlatego się tak na nas wyżył potem…
Dźwięki pierdów były słyszalne jeszcze przez dłuższą chwilę. A to raz można było wyobrazić sobie trąbę a to karabin maszynowy… Mniejsza o szczegóły. Gdy już udało mu się skończyć, wrócił osłabiony i pozbawiony jednego rękawa. To nie wymagało komentarza.
- Teraz znów chce mi się jeść… - Rzekł zgarbiony z przymkniętymi powiekami.
- To może jeszcze chcesz się napić wody?
- NAWET MI NIE POKAZUJ TEJ TRUCIZNY! Małe wredne… zrobiliście to specjalnie! – Obraził ich tak cicho żeby nawet nie usłyszeli i dalej trzymał się za brzuch.
- Ależ skąd. My pijemy tylko wodę i nic więcej nam do życia nie potrzeba. Co Ci szkodzi napić się drugi raz skoro już nie masz czego wydalić z siebie? – Zapytał/a wcześniej jako pierwsza udzielająca mu pomocy istota.
- Ta… to ciekawe co teraz się stanie… oczy wylecą mi z orbit? A może wypluję płuca? Od początku chcieliście się mnie pozbyć w ten sposób! Już wam w nic nie uwierzę. – Zrobił tradycyjnego focha odwracając od nich twarz i zadzierając nosa.
- Oj bo znów nam tu padniesz z wycieńczenia. Masz ,pij. – Wcisnęła mu butelkę do ust (uznajmy że była kobietą) i zmusiła do opróżnienia całej. Gdy to zrobił, ona jak i reszta odsunęła się od niego.
- Teraz dopiero się zacznie… - rzekł ktoś w tłumie na co standardowo reszta przytaknęła. Ziemia zaczęła drżeć a Rei skręcał się jakby z bólu nadal trzymając się za brzuch. Następnie zaczął powoli wstać a złota aura otoczyła całe jego ciało. Pojawiły się mocne wyładowania elektryczne a jego włosy jeszcze bardziej stanęły dęba. I wtedy nastąpiła eksplozja. Masa kurzu uniosła się ku górze, z której powoli wyłaniał się on…
SSJ2 Reito:

Lekko uśmiechnięty trzymał w ręku utworzony pocisk KI. Odetchnął i ten rozpłynął się w powietrzu pociągając za sobą masę wyładowań.
- Niesamowita moc… - Skomentował sam swoją postać złotowłosy.
- Czy ja wiem czy taka niesamowita… - Kolejny raz zabrał głos jeden z tubylców.
- He? – Zdziwił się na te słowa Rei. Bez wątpienia był teraz silniejszy od każdego z mieszkańców tej planety. Jak mogli negować jego siłę? Długo na odpowiedź nie musiał czekać.
- Twój poprzednik stał się o wiele mocniejszy… Ba, nawet zyskał dodatkowe futro na ciele.
- Że co? A więc był to saiyan… Ale czy to znaczy, że przemienił się w oozaru… a może… Nie stał się czasem dziesięciokrotnie większy?
- A skąd… Może przybyło mu masy tu i tam ale wielkością zasadniczo się nie różnił.
- Rozumiem… A więc plotki nie były kłamstwem. Jest poziom znacznie wyższy niż trzeci i jak najbardziej możliwy do osiągnięcia. Chyba, że to zasługa wyłącznie tej wody… - powiedział sam do siebie.
- Kiedy się tu zjawił?
- Dwa dni temu, a co?
- Coś czuję, że to on mnie tu ściągnął… Tylko po co… Mimo wszystko dzięki za wodę. Na mnie już czas. Nie będę was dłużej męczył swoją osobą.
Po tych słowach od razu odleciał w znanym tylko sobie kierunku. Pozostawił za sobą tylko wzniesiony kurz. Grupka osobników pozostała jeszcze przez chwilę obserwując jak znika na niebie.
- No i poleciał… Woda powinna wystarczyć mu na jakąś dobę ale jeśli pozostanie w tej formie to padnie za kilka godzin. Jego sprawa. Wracamy do domu. – I zaczęli powoli się rozchodzić.
- Niech tylko tu wróci to ja już mu dam! Ten koleś obsrał mi dom!
- Dopiero to zauważyłeś?
-…. Następnym razem wyprostuję palec…


OOC:
Koniec treningu (no zacząłem go w sumie)
Wbijam SSJ2
Reito
Reito
Liczba postów : 544
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Metamoru 9tkhzk0/0Metamoru R0te38  (0/0)
KI:
Metamoru Left_bar_bleue0/0Metamoru Empty_bar_bleue  (0/0)
http://dragon2326.deviantart.com/

Metamoru Empty Re: Metamoru

Sro Gru 10, 2014 5:51 pm
Reito leciał przed siebie w wiadomym tylko sobie kierunku. Wypełniony mocą kolejnego poziomu transformacji, pokonywał odległości w zastraszającym tempie. Przez moment czuł czyjąś energię więc zmienił kierunek by lecieć prosto na nią. I wtedy stało się coś dziwnego. Owa energia zmieniła gwałtownie swoje położenie.
- Teleportował się…? – pomyślał zdezorientowany Rei.
Wtedy wyczuł się znajduje się za nim. Odwrócił się gwałtownie.
- Zbliża się…!
Wspomniany osobnik leciał najwidoczniej w  kierunku ogoniastego. Był coraz bliżej lecz nadal nie dało się go dostrzec na horyzoncie. Reito poczuł lekki stres. Nie była to zwykła Ki. Jej konsystencja wydawała się być dziwnie znajoma a jednocześnie przerażająco silna. I wtedy…
- Zniknęła…! – Saiyan otworzył oczy szeroko jakby chcąc dostrzec coś czego nie było widać. Pot powoli zaczął spływać po jego skroni. Ciało lekko zadrżało a on sam zawis w bezruchu.
Cisza…. Kompletna. Jedynie wiatr lekko szumiał dookoła. Nie było już widać w tym miejscu żadnej osady. Nawet żadnej roślinności. Istna pustynia. Ta chwila zdawała się trwać wieczność toteż Reito się nieco rozluźnił mając nadzieje, że owy osobnik już się nie pojawi i wtedy… coś nagle pojawiło się za nim. Zdążył ledwo zmrużyć powieki i gdy je otworzył…

ZT-->Tu
Anonymous
Gość
Gość

Metamoru Empty Re: Metamoru

Czw Gru 18, 2014 11:59 pm
And I will come back, and come back, and come back. Mały, lekko świecący stworek miał w oczach strach, przerażenie jakie objawiało się u półżywego kundla, czekającego na egzekucje. Postać skrzydlatego potwora rodem z piekła rosła, rosła i rosła, zbliżając biedaka do kresu swoich dni. Czy warto uciekać? Wróg wydawał się taki potężny... jego aparycja przypominała mu o swoich dawnych prześladowcach, którzy nie chcieli odpuścić, a jednak, ówczesna ucieczka przyniosła oczekiwany skutek. Tylko, czy w tej sytuacji będzie tak samo?
Jarząca się światłem istota poderwała się niczym śpiący człowiek oblany wiadrem zimnej wody. Wyczuwszy rosnące zagrożenie, w mgnieniu oka zmieniła pozycje i pobiegła w przeciwnym kierunku.
- Teraz będziesz uciekał? Gdzie masz resztki honoru, ścierwo. - wrzasnął, przygotowując się do pościgu. Jednym, długim skokiem zmniejszył dzielącą go odległość o połowę.
- I tak Cię dorwę.
W tym momencie ofiara dostała potężnego kopa mocy. Niczym samochód po włączeniu nitro przyspieszył i prawie zniknął z oczu Sei'a. Ten jednak nie miał zamiaru odpuścić. Szykowało się na mały maraton. Dlaczego nie? W końcu to może być mały krok w odzyskaniu utraconej kiedyś mocy. Nogi muszą sobie przypomnieć, jak to jest pokonywać kilometry w kilkanaście sekund.

Start Trening
Anonymous
Gość
Gość

Metamoru Empty Re: Metamoru

Nie Gru 28, 2014 12:31 am
To nie było wcale zabawne. Choć zawsze lubował się w podrażnieniu się ze swoją ofiarą zanim zrobi z nich krwistą miazgę, to ten maraton powoli stawał się męczący. Czy to kondycja? Wzrastająca z każdym metrem niemoc? A może inny powód, który wpływał na to, że poziom frustracji zaczął przekraczać niebezpieczną barierę. Kto go wie? Fakty były takie, że stworek wcale się nie męczył, a nawet przeciwnie - zdawało się, by cały czas przyspieszył. To oczywiście marne złudzenie, które powodowało zmęczenie. Sei zwalniał, a nie tamten przyspieszał. I to było niepokojące.

W końcu jednak role się odwróciły. Przed przerażonym uciekinierem wyrosła, ni stąd, ni zowąd potężna góra sporej wielkości. W swoim pędzie nie zauważył zbliżającej się przeszkody i dopiero, gdy w pełni odsłoniła się przed horyzontem, mógł zobaczyć koniec swojej ucieczki. Co w takiej sytuacji można czuć? Przerażenie? Nieubłaganie zbliżająca się śmierć o jarzących się czerwienią ślepiach.
- Co teraz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zdołasz rozbić tę górę? Tego nawet ja bym nie zrobił - uśmiechnął się drwiąco i zwolnił tempo, zaciskając prawą pięść. Ofiara wytrzeszczyła oczy, po czym z jego gardła wyszedł ogromny, skrzydlaty potwór, mierzący mniej więcej pięć metrów i ważący spokojnie pół tony.
- Nie górę mam zamiar rozbić - zarechotał i pokazał imponującą kolekcję kłów. W tym samym momencie Go' Sejiki poderwał się niczym błyskawica, w dosłownie sekundę znalazł się przed grubasem i siarczystym kopniakiem powalił stwora na ziemię. Następnym ruchem pozbawił ofiarę zębów i wyłupił jedno oko ( będąc cały czas w locie ). Jednym susem znalazł się na czaszce potwora.
- Zamknij ryj grube ścierwo. Już Ci przecież coś mówiłem.
Obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni i potężnym łokciem rozłupał czaszkę tej góry mięsa. Bo jak inaczej można to coś nazwać? Tamten ostatni raz wytrzeszczył oczy niczym ropucha i zdechł, w takich warunkach jak przed chwilą przyszedł na świat.
- Jakim cudem to wyszło z tamtego, to ja nie wiem. Je*nięty świat - mruknął do siebie, odrywając z niemałym trudem głowę pokonanego. Rzucił ją na jeden ze stopni skalnych góry, po czym podleciał, by lepiej ją usadowić.
- Mamy doskonały cel proszę państwa - zarechotał i oddalił się na kilka metrów, by poćwiczyć celność. W zanadrzu nie miał wielu technik ofensywnych, więc ograniczył się do pocisków z czystego KI. Co rusz zwiększał odległość, abstrakcyjnie manewrował i wykonywał, a raczej próbował wykonywać kilka sztuczek. W końcu to też jakiś trening, prawda?

Po pewnym czasie coś zaczęło się zmieniać. Pociski stawały się coraz to silniejsze, a kolejne kawałki głowy rozbryzgały się po skałach. Dziwne było to, iż wielorazowe powtarzanie tych samych czynności męczyły z każdą próbą bardziej, a ich barwa przybierała złocisty odcień. Na początku nie robiło to jakiegokolwiek wrażenia na wykonawcy. W końcu takie serie powtarzał nieraz, a zawsze dumny ze swojej potęgi ( której zresztą nie miał ) doceniał siłę technik i nie widział żadnej różnicy. A to cały czas się zmieniało i każdy idiota by to zauważył. Pobór energii, siła uderzenia, szybkość i ilość. Ze zwykłych KI Blast'ów zaczęły powstawać kule z prawdziwego zdarzenia. Nawet kiedyś ktoś nazwał to zjawisko "Renzoku Energy Dan". Zmasowany atak, siejący spustoszenie w oddziałach wroga. Czy jego dzieło przypominało tamtą technikę? Raczej nie, ale jej prototyp powoli nabierał kształtów. Rzadko pojawiające się kropelki potu teraz oblegały ciało wojownika. Dłonie zaczęły się wręcz smażyć od ilości wytwarzanej energii. Jednak te wysiłki nie były tylko syzyfową pracą. Ten demon naprawdę dążył do sukcesu. I z każdym krokiem był coraz bliżej.

Finałowa wersja miała powstać godzinę później. Po naprawdę wyczerpującej serii, kilku przerwach na odnowienie energii i żałosnych próbach wytworzenia oryginału, nadszedł czas, by zobaczyć zwieńczenie kilkugodzinnej pracy. Go' Sejiki stał twarzą w twarz z kawałkiem głowy pokonanego stwora. Nie dzieliła ich duża odległość - zaledwie kilkanaście metrów. Miejsce, w którym dawna czaszka spoczywała, zostało wręcz zmiażdżone, usunięte w niebyt przez nagromadzoną ilość skoncentrowanego KI. Gdyby żywa istota została zmuszona do otrzymania takich obrażeń, kto wie, co by się działo teraz z jego ciałem. Zresztą, co ma do rzeczy? Ważne są fakty. Sei właśnie wyciągał ręce, koncentrował energię, przygotowywał się do naprawdę czegoś wielkiego. Zamknął oczy. Dlaczego? Cholera wie. Może liczył, że to coś pomoże.
- Nu, jedziemy - mruknął, po czym z wrzaskiem wypuścił to, co zostało jeszcze po wyczerpującym treningu. Dłonie wręcz zapłonęły żółtym światłem, a z tej masy wystrzeliła seria małych, ale imponująco szybkich pocisków o niewyobrażalnej sile przebicia. Jeśli to, co się stało z tamtą głową po ćwiczeniach było masakrą, to efekt poprawnie wykonanej techniki zrobił wręcz rzeź. I to byłoby na tyle.

Koniec Treningu
Sponsored content

Metamoru Empty Re: Metamoru

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito