Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Równina

+6
Yuki
Hikaru
Burzum
Raziel
Rikimaru
NPC
10 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Równina - Page 3 Empty Równina

Sro Maj 30, 2012 4:46 pm
First topic message reminder :

Nigdzie na tej planecie nie znajdziecie lepszego miejsca do epickiego starcia pojedynczych wojowników lub nawet armii. Owe miejsce jest tak wydeptane, że nawet mchy i porosty nie chcą tu rosnąć, jakby bały się uderzenia z ciężkiego buta.

Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk500/500Równina - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pon Gru 15, 2014 7:34 pm
Vulfila biła pięściami jak oszalała, nie dając sobie nawet chwili wytchnienia. Nie czuła najmniejszego zmęczenia, ani nie dostrzegała bezsensu swojej walki. Demonica przeważała nad nią w stopniu, który nie dawał Halfce najmniejszych szans na powodzenie. A jednak Rogozin nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. Była na to zbyt dumna. Za bardzo też pragnęła zemsty. Za mało miała do stracenia, żeby nie postawić wszystkiego na jedną kartę.

-Będziesz musiała mnie zabić, bo ja się nie poddam. - oświadczyła ozięble, bijąc dalej przeciwniczkę, a raczej odbijając swoje pięści od niej jak od worka treningowego, który jest w stanie znieść wszystko. Dopiero po pewnym czasie udało jej się siarczyście spoliczkować June. A jednak ta nie odczuła tego nijak mocniej niż uderzenia w twarz nadmorską bryzą.

Vulfila zatrzymała się dysząc i zaciskając pięści. Patrzyła na demonicę nienawistnie. Nim zdążyła zaplanować kolejny ruch, June sama wymierzyła Halfce w odwecie cios w policzek, który pozostał na jej twarzy jak czerwone znamię. Rogozin krzyknęła z bólu, lecąc w stronę kwiecistej łączki. Kręciło jej się w głowie. Całym ciałem wryła się w ziemię, aż kawałki zbitych grud latały wokoło, przysłonięte sporą dawką kurzu. Cała umorusana, upokorzona i wciąż nabuzowana leżała w tym kraterze, oddychając głęboko i czując, że niebawem bolącesiniaki dadzą o sobie znać. A jednak rudowłosa nie dawała jej chwili na zastanowienie. Podleciała i usiadła Półsaiyance na plecach nonszalancko.

- Nie wierzę ci. - wysapała, wypluwając z ust ziemię. - Pan Hauru mówił, że to ty. Jestem pewna. Nie znam drugiej demonicy o rudych włosach, za to ciebie kojarzę z Vegety. Wtedy dałaś się opętać Tsufulowi, kto wie, co opętało cię wtedy, że zniszczyłaś mój dom. Takich jak ty powinno się zamykać w klatkach.

Młoda Halfka mówiła do bólu szczerze, nie miała powodu koloryzować. Nie zależało jej na tym, by przeciwniczka ją wypuściła. Nie tak zachowywałby się prawdziwy wojownik, nie tak uczył ją jej Mistrz. Prędzej da się zaszlachtować na miejscu, niż uspokoi się i będzie rozmawiała z demonicą jak równy z równym. Tym bardziej, że pewna była swoich racji. Zbieg okoliczności byłby zbyt duży, gdyby to nie June stała za wydarzeniami, o których opowiadał Pan Hauru. A Rogozin nie zamierzała odpuścić. Wymęczona po ostatnim uderzeniu, starała się podnieść lub strącić z siebie kobietę.

CC: To teraz chyba czas na Haza
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk800/800Równina - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Wto Gru 16, 2014 9:57 pm
Mijały kolejne sekundy, a on leciał najszybciej jak potrafił, klnąc po nosem. Że też akurat w takim momencie jego nowa, wspaniała wydawać by się mogło, technika go zawiodła. Nawet nie próbował teleportować się ponownie. Wiedział doskonale, że jego Ki nadal nie jest wystarczającą spokojna by umożliwić mu błyskawiczną podróż. Nie pozostawało mu nic innego jak monitorować przebieg walki Vulfili i June za pomocą Ki Feeling. W pewnym momencie wyczuł nagły skok mocy Saiyan'ki, co mogło oznaczać tylko jedno - przemieniła się. Zastanawiało go co musiało się zdarzyć, że wstrząsnęły nią tak silne emocje. Zamierzała przecież spotkać się z Ojcem.
- Czyżby...?
Otworzył szerzej oko. Jeśli to prawda, jeśli to naprawdę się zdarzyło... A on opuścił ją w tak ważnym momencie. Powinien być przy niej, wspierać ją. I na dodatek dziewczyna znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W tym samym momencie energia Panny Rogozin zmniejszyła się o połowę. Szlag by to, źle to wygląda. Najwyraźniej June przestała się bawić. Nie była to oczywiście jej pełna moc, ale jeśli się nie pośpieszy, to wszystko zakończy się tragicznie. Przelatywał właśnie nad jakimś miastem. Jeszcze około 20km. 15,10,5. Zaraz będzie na miejscu, wyczuwał to. Niemal miał je przed sobą.

I w końcu dotarł na miejsce. Dostrzegł rudowłosą demonicę. Spotkał ją tylko raz, będąc kontrolowany przez Tsufula. Zdawał sobie sprawę z jej mocy. Vulfila leżała pod nią, była na skraju sił. Najpierw musi ją uwolnić. Wiedział co dokładnie zrobić. Na wysokości czoła ułożył dłonie w charakterystyczny sposób, skupił się, a następnie:
- Taiyoken!
Nie zwalniając, niczym pocisk mknął w kierunku June. Wbił się w nią potężnym kopniakiem, zmuszając by zsiadła z Saiyan'ki. Nawet nie spojrzał gdzie ją poniosło. Jednym, szybkim ruchem zgarnął Vulfi i odskoczył z nią kilkanaście metrów dalej. Trzymając ukochaną na rękach, nie mógł powstrzymać złości. Była w fatalnej kondycji. Liczne sińce, zadrapania i stłuczenia. A to wszystko robota rudej. Pokręcił głową, zaciskając zęby. Przypomniał sobie ich niedawną kłótnię. Przez taką głupotę ona musiała teraz cierpieć. Bo gdyby był przy niej, za nic w świecie nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Zwykłe "przepraszam" wydało mu się w tym momencie po prostu żałosne. Delikatnie odstawił ją na ziemię, upewniając się, że jest w stanie poruszać się o własnych siłach. Zrobił krok do przodu.
- Schowaj się gdzieś dobrze? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jeszcze Ci się stało...
Spojrzał na June. Momentalnie ogarnęła go niezwykle silna złość, granicząca z nienawiścią. Normalnie nic by do niej nie miał, lecz w momencie w którym skrzywdziła tak ważną dla niego osobę, postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Tak silne emocje przesłaniały mu zdrowy rozsądek. Przecież demonica była od niego dużo silniejsza. Niewiele go to jednak w tej chwili obchodziło. Liczyło się tylko jedno - zemsta. Jego moc rosła drastycznie, wokół sylwetki pojawiły się wyładowania elektryczne. Już kiedyś tak było - ponad 2 lata temu, krótko po tym jak dowiedział się prawdy o Tsufulu i wyrządzonych przez niego szkodach. Wtedy udało mu się osiągnąć drugi stopień Super Saiyan'a. Od tamtej pory go nie używał, po części dlatego, że nie było takiej konieczności. Lecz największym problemem był brak bodźca pozwalającego wyzwolić tę moc. Wielokrotnie próbował, lecz nie był w stanie przetransformować się ot tak. Teraz jednak było inaczej. Targały nim silne emocje i oto na oczach dziewczyn, Hazard wydarł się wniebogłosy, wzbijając potężną falę kurzu i pyłu. Spiczaste włosy uniosły się jeszcze wyżej, pozostawiając jedynie jeden opadający kosmyk. Zwiększyły się mięśnie, co sprawiło złudne wrażenie, iż niewysoki chłopak urósł o kilka centymetrów. Wyładowania elektryczne przybrały na intensywności, otaczając całą jego sylwetkę. Najważniejszy był jednak przyrost mocy. Długo się nie zastanawiając, ruszył z impetem na June. Wytworzył na obu dłoniach energetyczne ostrza i zaatakował nimi oponentkę, celując w punkty witalne. Może i nie był tak silny i szybki jak ona, lecz doświadczeniem w walce zapewne nad nią górował.

OCC:
Taiyoken - paraliż na jedną turę. Koszt - 988 Ki.
Ki Sword za 7412 dmg i tyle wynosi też koszt dla mnie.
No i minus 250 Ki za turę SSJ2.
Trening start.
Ach jak dawno już nie walczyłem Very Happy
Anonymous
Gość
Gość

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Sro Gru 17, 2014 4:57 pm
Prychnęła wściekła. Zaczęła tracić nad swoimi nerwami kontrolę. Jeśli ta dalej będzie sobie pogrywać tak z demonicą, to w pewnej chwili pęknie i zrobi jej na prawdę krzywdę. Saiyanka była uparta, cholernie uparta. Jeszcze dodatkowo podirytowały ją słowa o tym, że DAŁA SIĘ opętać tsufulowi. Zmarszczyła brwi po czym podniosła lekko tyłek przy przewrócić ją na plecy. Chwyciła ją za szmaty i podsunęła pod swoją twarz. Wściekły demoniczny wzrok wbił się w jej lazurowe spojrzenie:
___ - Słuchaj no. Tsuful mógł opętać zarówno Ciebie jak i mnie, to był cwany glut, a w dodatku cała wasza małpia planeta dała mu się podejść. Thy. - chwila moment poczuła kolejną KI zbliżającą się do niej. Była tak samo wściekła jak ta, którą teraz trzymała za ubranie. No, puściła ją - Zaraz... o jakim domu Ty mówisz? - Zdała sobie nagle sprawę z tego co powiedziała przy okazji jeszcze. Nie kojarzyła imienia Hauru, ale też nie pamięta by niszczyła jakieś domostwa na Vegecie, no... tak się jej wydawało, że chodzi o Vegetę. Nie miała pojęcia, że mówi o Ziemi.
Jej zdezorientowanie i zamyślenie spowodowało, że zupełnie zapomniała o owej KI, która się do niej zbliżyła. Efektem było to, że oberwała po oczach mlekiem, apotem oberwała z kopniaka lecąc jakieś kilkanaście metrów po ziemi. Zatrzymała się tuż przy wystającej skale. Zawarczała groźnie, zdejmując kwiatki oraz trawę ze swoich ślicznych włosów. Nie mogła otworzyć oczu, ale co to była za przeszkoda gdy potrafi wyczuwać moc? Cóż. Dobry element zaskoczenia trzeba przyznać. Podniosła się powoli i stanęła prosto, otrzepując ubranie oraz skórę z brudu. Musi się umyć nim pójdzie po Shigo.
W tym czasie gdy zamyśliła się bezczelnie, jej przeciwnik zaczął wzrastać na sile. Nie pojęła za bardzo kto to jest, zapewne przez to, że nie znała jego 'zapachu' KI, kojarzyła go tylko gdy był pod władaniem tsufula. Whateva.
___ - Wy beznadziejne małpy, dlaczego najpierw atakujecie, a potem, jak się was pobije niemal do nieprzytomności to gadacie? Gdyby Twoja ukochanica nie zaczęła mnie atakować jak mucha żarówkę to by była cała i zdrowa. Ja się tylko bronię. Żeby mi było to jasne. - powiedziała, próbując otworzyć oczy, lecz dalej nie mogła tego zrobić. Ciekawe czy tym razem ją słuchali...
Usłyszała ruch, uskoczyła w bok, lecz jednak wzrok był jej potrzebny, coś ostrego przecięło jej skórę oraz ramiączko od bluzki. Dlaczego ten diabeł ją atakował? No błagam. Nie mają w zwyczaju rozmawiać? W sumie patrząc na Reito to... nie mają.
W końcu mogła otworzyć oczy. Zobaczyła swojego nowego oponenta. Jego siła była ogromna, ale nadal miała przewagę. Czarnozłote oczy zmrużyły się lekko z zażenowania po czym dziewczyna chwyciła saiyana obiema dłońmi za nadgarstek prawej ręki i przerzuciła przez plecy, uderzając mocno o ziemię. Wytworzył się pod nimi duży lej, szpecący dalej ten krajobraz. Cofnęła jedną rękę po czym wysunęła palec środkowy i wskazujący. Wytworzyła galaktyczne obręcze, które go skrępowały. Były silniejsze niż te, które użyła na dziewczynie. Zanim jednak zabierze się do mówienia, postanowiła zmęczyć blondasa. Chwila... znała go. To Hazard, prawda? Ten, który był Królem wśród zainfekowanych tsufulem na Vegecie, dwa lata temu.
___ - Miło, że wpadłeś. - mruknęła po czym wzięła zamach nogą i z normalną siłą kopnęła chłopaka w brzuch. Pewnie to było bolesne mimo, że demonica nie nosi butów - Głupi saiyanie. - warknęła wysuwając palec prosto w twarz Hazarda. Wyglądało to tak, jakby szykowała się do wystrzelenia czegoś na wzór promienia. Spojrzała na Vulfi - Jeśli jeszcze raz mnie zaatakujesz, to zrobię wyjątek i zabiję niewinną osobę. Uspokój się dziecko i powiedz mi, powoli, po kolei dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz. Jeszcze raz mówię, że nikogo nie zabiłam. Czekam. Spieszę się, muszę odebrać syna. Nie wkurzajcie samotnej matki... - widać, że była bardzo znudzona. Nie miała na to po prostu czasu, chciała w końcu zobaczyć i przytulić Shigo.

OOC
Jakby nie patrzeć, Vulf też powinna oślepnąć xD
GALACTIC DONUT/ KINOTSURUGI
Paraliż na 2 tury
Koszt: -30% siły przeciwnika (-897KI)

1. Tura (przed Kinotsurugi, rzut przez głowę, tak sobie pozwoliłam...)
Atak potężny: 13180 DMG
2. Tura (po Kinotsurugi)
Atak podstawowy: 7300 DMG

Razem: 20480 DMG  lol

Start Treningu
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk500/500Równina - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Sro Gru 17, 2014 7:43 pm
A jednak Vulfili udało się choć w części osiągnąć swój cel. June przewróciła ją na plecy i zmierzyła jadowitym spojrzeniem. Ta szpilka musiała trafić idealnie, w końcu to i dla demonicy musiało być ciężkim wspomnieniem, kiedy została opętana przez Tsufula. Być może miała nawet jakieś śladowe wyrzuty sumienia za to, co się stało, choć Halfka szczerze w to wątpiła, interpretowała jej zachowanie raczej jako zranioną dumę niż prawdziwy żal.

- Mnie nie opętał.- syknęła z cicha, igrając z ogniem.

Zdawała sobie sprawę z tego, że może zginąć od jednego ciosu przeciwniczki, a jednak pobudzona do stanu ssj, nie czuła oporów przed niczym. Opadła znów na ziemię, ale wcale nie miała zwycięskiej czy też pewnej siebie miny, odwróciła głowę na bok, żeby nie musieć patrzeć w wężowe oczy oponentki. Usta wykrzywiła, mając ochotę bardziej płakać niż rozmawiać czy licytować się z demonicą. Żal rozsadzał jej serce na myśl o tym, że Alexander nie żyje, a ona nawet nie może pomścić jego śmierci. Ale gdzieś tam w podświadomości wiedziała też, że nawet, jeśli zabiłaby June, nie przyniosłoby jej to żadnego ukojenia. Zbierała się chwilę, żeby cokolwiek z siebie wydusić. Słowa więzły jej w gardle, a wypowiedzenie czegokolwiek więcej na ten temat wiązałoby się z wybuchem płaczu, czego wolałaby uniknąć, więc nie powiedziała nic. I już prawie zebrała się na odwagę...

- To...by...ło...- jąkała z siebie, a każdy wyraz przerywany był kolejnym spazmem, gdy nagle gdzieś w górze rozległ się donośny, męski krzyk. A potem wszystko wokół zalało się jasnym światłem.

Vulfila zakryła oczy, choć to wcale nie pomagało. Poczuła, że ciężar June spada z niej, ale nie miała pojęcia, co się dzieje. Zwinęła się w kulkę mimowolnie. Chwilę potem czuła, że ktoś bierze ją na ręce. Chciała się bronić, w końcu nie wiedziała, kto to był. Nie miała jednak na to siły, przetarła oczy rękami i zamrugała kilkakrotnie i dopiero wtedy spostrzegła, w czyich ramionach właśnie leżała. Nad nią zza mlecznobiałej poświaty wyłaniał się znany kształt ze sterczącymi blond włosami. Serce zabiło jej mimowolnie mocniej, tego się nie spodziewała. Co Hazard tutaj robił? Przecież rozeszli się na pasażu, więc ...

Całkiem speszona sytuację, ochłonęła w momencie zmieniły kolor na ciemnobrązowy i opadły znów na ramiona, oczy pociemniały w ten sam sposób. Za dużo działo się w tej chwili. Alexander, June, Hazard. Vulfila położyła głowę zrezygnowana na torsie blondyna, pozwalając mu trzymać się przez chwilę w tej pozycji, a ogon oplotła mu wokół przedramienia. Gdyby tylko to wszystko nie miało nigdy miejsca. Gdyby mogła być przy Alexandrze, gdyby Tsuful nigdy nie opanował nikogo, gdyby demonica nie zniszczyła jej domu, a Hazard nigdy jej nie opuścił, jak dawniej. A jednak zdarzyło się zbyt wiele, by jej umysł był w stanie szybko uporać się z tym. Więc nie miała siły oponować w momencie, gdy Saiyan z sobie tylko wiadomych przyczyn przybył jej na ratunek. Nie chciała go powstrzymywać, choć powinna zrobić to od razu, widząc jego wściekłość, która przerażała ją i sprawiała przykrość. To z jej powodu tak się wzburzył. Dla niej będzie walczył z kimś od siebie potężniejszym. Sam nauczył ją wyczuć KI przeciwników, więc wiedziała, że June nie będzie się powstrzymywać. Jeśli zadecyduje, że trzeba będzie mocno go pobić, nie będzie się wahała.

Vulfila pozwoliła położyć się w trawie. Milczała cały czas. Cała sytuacja przerosła ją za bardzo. Kiedy złość nieco ustąpiła, wyrzuty sumienia zaatakowały ją ze zdwojoną siłą. Powinna była zostać na ziemi, nie powinna kłócić się z Hazardem, a on nie powinien walczyć za nią. Skuliła się w sobie jak nastolatka, mocno poharatana przez June. Nic jednak nie zrobiła z tymi wszystkimi myślami.

Włosy zafalowały jej wraz ze strzępami sukienki, pod wpływem fali energii, jaką uwolnił z siebie Hazard. Był piekielnie wściekły, to mogła Vufila wyczuć. Nie obserwowała jednak walki. Byc może znowu za bardzo wzburzyłaby się, a to mogłoby się źle skończyć, patrząc na jej zmęczenie po tym wysiłku. Dopiero kiedy June skrępowała chłopaka, Halfka odwróciła głowę w tamtym kierunku przerażona. Demonica skrępowała go podobną obręczą i mierzyła w niego palcami. Saiyankę przeszedł zimny dreszcz, jej oddech stał się krótki i urywany. Ich wzrok spotkał się i w tym momencie trudno było stwierdzić, czyj był bardziej nienawistny.

Zmrużyła oczy i wypuściła powietrze. Przewróciła się na brzuch, żeby zebrać się trzęsąco na czworaki. Przetarła czoło, a następnie zaczęła podnosić się ciężko, wspierając się na własnych kolanach.

- Zostaw go, on nie ma z tym nic wspólnego. - rzekła, w końcu stając na równe nogi. Złapała się z ramię, na którym zdarła sobie sporo naskórka. Czego jak czego, ale podnoszenia się z ziemi Koszarowy nauczył ją znakomicie. Choćby czuła się jak przejechana walcem, zawsze musiała zebrać się, kiedy tylko jej rozkazał. I kto by pomyślał, że przyda się to akurat w tej chwili. - Uwolnij go, demonie.- rzuciła, nie traktując June jak żywej istoty. Obrażania i traktowania z góry jej wspaniały trener też doskonale ją nauczył- Nie będę z tobą dyskutować, dopóki będziesz w niego mierzyć, zrozumiano?- mówiła stanowczo i pewnie siebie, mierząc w June groźnie palcem. Jak to saiyanka. Nie było to najlepszą taktyką, bo jednak Hazardowi wiele groziło, ale z dumną żadna małpa nie mogła się pożegnać.

Vulfila odczekała, aż June spełni jej żądanie, zanim zaczęła mówić cokolwiek więcej. Stała z nogami rozstawionymi i rękami założonymi przed sobą, jaką to pozę często widywała u Raziela. Usta zwinęła poważnie, a oczy miała lekko przymrużone. Ciężko było jej patrzeć na przeciwniczkę w tym momencie. W zaistniałej sytuacji było to konieczne. Zamiotła ogonem, aż kurz wzburzył się z ziemi.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk800/800Równina - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Czw Gru 18, 2014 12:15 pm
Udało mu się zranić June, jednak były to tylko powierzchowne rany. Pomimo oślepienia, demonica potrafiła wyczuwać Ki co w tej sytuacji pozwoliło jej na częściowe uniknięcie jego ataków. Złotowłosy dał się zaskoczyć, czego efektem było bolesne lądowanie na ziemi. Nim zdążył się podnieść, rudowłosa unieruchomiła go energetycznymi obręczami. Znał tę technikę dlatego wiedział, że trudno będzie mu się uwolnić. Napiął mięśnie, próbując rozerwać "pasy", lecz nie był w stanie. W międzyczasie otrzymał potężnego kopniaka w brzuch. Zgiął się wpół, wypluwając trochę krwi.
- Tyyy... - warknął, patrząc na przeciwniczkę spode łba - Gdybyś nic nie zrobiła, to na pewno nie zostałabyś zaatakowana.
No bo kto normalny rzuca się na kogoś kilkunastokrotnie silniejszego? Jego również ciekawiło dlaczego Vulfila zachowała się tak lekkomyślnie. Jedno było pewne - została w jakiś sposób sprowokowana. Nadal walczył o wolność, czego efektem było kolejne spotkanie z ziemią. Miał tak mocno skrępowane kostki, że wystarczył jeden zły ruch i stracił równowagę. June mierzyła teraz w niego palcem, jakby zamierzała go przedziurawić. Co ciekawe, najwyraźniej rozpoznała go, na co wskazywałaby jej słowa. Czyżby i jej Tsuful pozostawił wspomnienia. To by było w jego stylu. W międzyczasie pojawiła się Vulfi, stając w jego obronie. Haz z trudem poderwał się do pozycji siedzącej.
- Mówiłem Ci żebyś się gdzieś schowała! - zawołał wściekły.
Znajdował się teraz w dosyć niekorzystnym położeniu, które nie pozwalało mu na obronę Saiyan'ki. Jednak w tym samym momencie poczuł, że ucisk obręczy słabnie. Najwyraźniej technika przestawała działać. Nie dał jednak poznać po sobie, że za chwilę będzie wolny. Siedział dalej, czekają na odpowiedni moment. Ruda odwróciła się na moment od niego, wygrażając brunetce. Teraz! Poderwał się błyskawicznie, rozrywając pozostałości po kajdanach. Odpłacił demonowi pięknym za nadobne, częstując go kopniakiem w brzuch. Następnie podbił jej pięścią podbródek i skończył kopem z półobrotu.
- Od kiedy to takie potwory jak Ty przejmują się swoimi dzieciakami? - rzucił, chcąc dopiec jej za wcześniejsze słowa o ogoniastych.
Następnie przystawił 2 palce do czoła i teleportował się do Vulfili, stając przed nią w pozycji obronnej. Rudowłosa może natychmiast chcieć skontrować.
- Co tak w ogóle się tutaj dzieje? - spytał towarzyszkę, nie odwracając do niej głowy - Kogo ona według Ciebie zabiła? Chyba nie mówisz o... Twoim Ojcu? - dokończył nieco ciszej.

OCC:
Potężny za 7085 dmg.
Shunkanido - eee niech będzie 500 Ki za przemieszczenie się w obrębie tematu.
Anonymous
Gość
Gość

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Sob Gru 20, 2014 12:37 pm
___Wiedziała, że obręcze długo nie będą działały na maksymalnych obrotach. Jak wszystko w naturze i one z czasem słabną, dlatego potrafiła wyczuć moment, w którym Hazard poczuł się wolny. Zblokowanie jego ciosów nie było trudne. Kolanem zablokowała jego kolano, dłonią pięść, a łokciem kopniak. Eh, Ci zawsze znajdą okazję by być tym, kto zada ostatni cios. Nie miała jednak zamiaru znów go lać, bo jak widać ile by siniaków nie miał, to nie uspokoi się.
Jego słowa nieco ją zirytowały. Zmarszczyła brwi, lecz za chwilę na jej twarzy pojawiło się zdziwienie gdy zobaczyła TEN gest. Do tej pory technikę teleportacji widziała jedynie u Hikaru. Nigdy nie pytała gdzie i jak się tego nauczył. Nawet nie sądziła, że ktoś jeszcze to zna. Jak widać - tak.
___ - Od kiedy taki nieodpowiedzialny ojciec jak saiyan zwany Reito uciekł od rodzicielstwa... - warknęła zakładając ręce na torsie. Dobra, a teraz spokojnie. Demonica wzięła głęboki wdech w płuca, a następnie wypuściła powietrze wracając do swojej łagodnej formy. Wężowe oczy zmieniły się w łagodny, wręcz dziewczęcy złoty wzrok, masa ciała wraz z wzrostem się zmniejszyła, ubranie znormalniało, a tatuaże zniknęły z jej ciała. Związała przecięte kawałki ramiączka jej bluzki, by czasem nie zsunęła się za bardzo po czym zsunęła się na ziemię. Była zmęczona, dawno nie spała. Nawet odrobina wody  na jej twarzy byłaby zbawienna.
Przeczesała rozczochrane we wszystkie strony włosy palcami po czym podniosła głowę na Hazarda.
___ - Gdybym była taka zła jak mnie tu oskarżacie... czy próbowałabym rozmawiać? Mogłam was zabić bardzo łatwo, a jednak starałam się to wyjaśnić. - powiedziała już łagodnie, bez nerwów. Ludzie kochają plotkować. Już nie raz spotkała się z tym. Chcąc zrobić coś dobrze, wychodziło na to, że to ona była zła. Niby przywykła, ale jednak nadal gdzieś ją to kłuje gdy ktoś ją oskarża o coś, tylko dlatego, że jest demonem. Ostatni raz... ostatni raz to miało miejsce jakieś dwa lata temu. W tym dniu, chcąc uratować pewnego starca usłyszała za plecami krzyki: "Morderca!", "Potwór!". Jednak jego rany to nie była jej wina - Czy ten dom... - odezwała się nagle. Przystawiła rękę do kępki trawy, która za chwilę pod wpływem kiaiho zniknęła zostawiając jej płaskie, wyłożone ziemią miejsce. Palcem wskazującym zaczęła rysować wizerunek domu. Domu, który wtedy ucierpiał, gdzie znajdował się owy starzec - ... wyglądał tak? - spytała gdy skończyła po czym odsunęła się na kilka metrów by Vulfilia mogła się przyjrzeć jej szkicowi. Jeśli to ten dom to już wie o co chodzi. Chciałaby jeszcze tylko dowiedzieć się gdzie to było i jak wyglądał jej ojciec. Będzie miała wtedy pewność.

OOC
Hazard - blok

Koniec Treningu
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk500/500Równina - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Nie Gru 21, 2014 3:13 pm
Vulfila wyraźnie podkuliła ogon, słysząc rozkaz ze strony Hazarda. Nie znała go od tej strony, ale też nie dziwiło jej jego zachowanie, był saiyanem, więc okazywał swoją wyższość nad kobietą. Tyle, że i Panna Rogozin miała w swoich żyłach wojowniczą krew, więc z natury rzeczy musiała również stawiać opory w takich sytuacjach.

Nawet szybciej udało się Hazardowi uwolnić niż Halfka przypuszczała. Zakrył ją tez błyskawicznie swoim ciałem, najpierw próbując znowu ugodzić June, ta jednak skutecznie blokowała wszystkie jego próby. Vuflila nie odpowiedziała jednak na pytania chłopaka, kiedy zadał je chwilę później.

June najwidoczniej jednak nie chciała walczyć, co dość zdziwiło Vulfilę. Nie zastanawiała się jednak nad tym. Interesował ją tylko los Aleksandra. Skupiła się jednak na rysunku, jaki na ziemi wykonała demonica.

"A więc jednak wie, o czym mowa."- przeszło jej przez myśl.

- Dom na przedmieściach Westcity, suburbia, jednorodzinny. Sąsiedzi mówili mi, że widzieli cię walczącą i spadłaś prosto na niego. - powiedziała Vulfila, znacznie pewniejsza w towarzystwie Hazarda. - W środku znajdował się mężczyzna, około 38 lat, czarne włosy, chudy jak patyk. Znając jego miał na sobie flanelową bluzę i okulary. - tłumaczyła dalej, patrząc na June oskarżycielsko - Zgliszcza musiały go przygnieść...- mówiąc to wsunęła Hazardowi swoją dłoń w jego rękę i ścisnęła.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk800/800Równina - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pon Gru 22, 2014 2:49 pm
June zblokowała jego ciosy z dziecinną łatwością. Najważniejsza była jednak ochrona Vulfili. Stał przed nią, nadal emanując aurą Super Saiyan'a 2 poziomu. Wpatrywał się skupiony w przeciwniczkę, oczekując nagłego ataku. Lecz nic takiego się nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie, ciało rudowłosej zaczęło się zmieniać. Zniknęły tatuaże, zmienił się wyraz twarzy, a także zmalały mięśnie. Wyglądała teraz niemalże jak mieszkanka tej planety. W dodatku była naprawdę ładna. Najwyraźniej walczyła z nim na bardziej bojowej formie, a teraz, na znak pokoju, wróciła do normalnego stanu. A to co powiedziała chwilę wcześniej spowodowało, że złotowłosy na chwilę wrócił myślami do wydarzeń sprzed ponad 2 lat. Dokładnie do swojej pierwszej misji. Jego kapitanem był wtedy właśnie Reito. A więc związał się z tą dziewczyną, w dodatku mają dziecko? Nieco wstrząsnęła nim ta wiadomość. Przez moment był nawet ciekawy jak może wyglądać hybryda Saiyan'a z demonem, lecz szybko otrząsnął się z tych myśli. Nie może tracić koncentracji. Nadal nie ufał June i nie pozwoli jej zbliżyć się do Vulfi. Jednakże jej zachowanie wskazywało na to, że chyba faktycznie nie ma wobec nich złych zamiarów.
- W porządku - odrzekł krótko.
Złota aura otaczająca jego ciało znikła, jednakże kolor włosów tylko nieznacznie zmienił się na bardziej blady. Obniżył poziom mocy, lecz pozostał na stadium Super Saiyan'a. Rudowłosa zaczęła rysować coś na ziemi, sądząc po jej słowach był to dom Rogozina. A więc jednak ma coś wspólnego z jego śmiercią? Teraz nie miał już pojęcia co tu się dzieje. Saiyan'ka nie odpowiedziała na jego pytanie, chyba nie była w stanie, bo sprawiłoby to jej zbyt duży ból. June odeszła kawałek dalej. Haz odwrócił głowę w stronę towarzyszki i kiwnął głową. Powoli podeszli do miejsca, gdzie znajdował się szkic domu. Patrząc na schemat i porównując go z opisem Vulfili wszystko się zgadzało, przynajmniej jego zdaniem. W takim razie jak doszło do śmierci Rogozina? Przeniósł wzrok na demonicę, nie spuszczając z niej wzroku. Starał się wyczytać coś z jej wyrazu twarzy, lecz nie było to proste. Nagle poczuł palce brunetki w swojej dłoni. On również ścisnął ją lekko, chcąc dodać jej nieco otuchy. Sam niedawno przez to przechodził, więc zdawał sobie sprawę jakie uczucia temu towarzyszą. W tej sprawie jeszcze nie wszystko było przesądzone, śmierć naukowca nie była do końca pewna. Musieli jednak przygotować się na najgorsze. Jeśli to nastąpi, będzie przy niej by ją wspierać. Tak jak ona była przy nim dodając mu otuchy i sprawiając, że ból po stracie bliskiej mu osoby nieco zmalał.

OCC:
W poprzedniej turze nie odjąłem Ki za SSJ2, robię to teraz. Przechodzę na formę FPSSJ, tak więc w tej nic nie odejmuję.
I teraz taka sprawa, bo zacząłem trening, ale nie odczekałem 30h z kolejnym postem. Możemy się umówić, że zacznę go powtórnie w tym poście?


Ostatnio zmieniony przez Hazard dnia Pon Gru 22, 2014 8:14 pm, w całości zmieniany 1 raz
Anonymous
Gość
Gość

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pon Gru 22, 2014 7:19 pm
Spuściła głowę.
To jednak ten dom, ten człowiek.
___ - Słuchaj, Twój ojciec żyje. - powiedziała nagle. Wzięła wdech w piersi i drapiąc się w tyle głowy spojrzała gdzieś w dal, najwyraźniej układając sobie w głowie jak wytłumaczyć to wszystko. Po chwili milczenia zaczęła opowiadać parce, wizualizując wszystko przy pomocy ognia:

To było tak. Dzień zaczął się całkiem normalnie. June, wstała wcześnie rano, a Reito wylegiwał się w łóżku po pracowitym poprzednim dniu. Kawałek pościeli ledwie zakrywał jego ciało, rozkopał się jak zwykle i teraz leżał w poprzek łóżka. Nie raz demonica zmuszona była go budzić w środku nocy, bo uderzył ją ręką w twarz podczas spania. Gdy długo nie chciał wstać, spychała go z łóżka nogami, albo ciągnęła za ogon i wyganiała na kanapę. Musiał jej słuchać, bo nie chciał denerwować ciężarnej demonicy. Groziło to fochem i kastracją. To były zwykłe przepychanki.  W każdym razie wróćmy do ranka. Rudowłosa szykowała sobie i Reito śniadanie gdy poczuła nagle dziwne wibracje. Saiyan zapewne też, bo za chwilę pojawił się w kuchni.
___ - Nie podoba mi si... -  nie dokończył swojej kwestii bo za chwilę oberwał kapciem w twarz. Zdziwiony spojrzał na June.
___ - Ubierz coś na ten tyłek! Nie paraduj nago! - machnęła ogonem czerwona na twarzy.  Chyba nawet ciemniejsza niż włosy. Rei w odpowiedzi zaśmiał się. Nie pojmował jej wstydu, ale było to zabawne.
Po śniadaniu postanowili polecieć razem w stronę dziwnej energii. No, June to wymusiła sama, jako ciężarna nie chciała być kaleką. Jest w pełni zdrowa. Rei był czasami do przesady opiekuńczy... ale kochany.
Ocean się kończył, a przed nimi był stały ląd. Znaleźli się na przedmieściach. Od razu wydała się być dziwna, bo nie zastało ich nic prócz ciszy. Wyglądem przypominała ogrody wysadzane domami jeden przy drugim, a z drugiej strony dziki zachód, gdzie mieszkańcy pochowali w się w domach słysząc o nadjeżdżających bandytach. Nawet kura nie zagdakała. Zaglądali do domów, spotykali się z krzykami wystraszonych rodzin skulonych pod stołami. Nie trzeba było długo czekać na akcję, za chwilę usłyszała wybuch. Znajdował się tam Reito dlatego wystraszyła się. Gdy tam poleciała zobaczyła obwiązanego magnetycznymi obręczami Reito i dziwną postać z jaszczurzym ogonem nad nim. Rudowłosa zniknęła i po pojawieniu się obok kreatury kopnęła go z rozmachem w żebra posyłając na skały. Wtedy pomogła ukochanemu. Znaczy chciała... próbowała, bo na próbie się właśnie skończyło. Oberwała mocarnie prosto w brzuch z wielkiej pięści i poleciała. Poleciała właśnie na dom. Tego dnia omal nie straciła dziecka, ale na szczęście było ono tak silne jak rodzice i przeżyło szok. Demonica nie mogła się podnieść przez pewien czas, lecz w końcu otworzyła oczy. Kątem oka widziała jak wkurzony saiyan walczy z rogatym jaszczurem, ale jej uwagę zwróciło coś innego. Cichy jęk bólu. Znajdowała się w ruinie domu, oh kami...
Wystraszona zaczęła szukać w pośpiechu tego, kto wydaje owe dźwięki. Odrzuciła bok kilka sporych belek i zobaczyła mężczyznę. Krwawił, ręka wyglądała na złamaną. Bez chwili zastanowienia spróbowała go podnieść, wtedy krzyknął. Żebra najwyraźniej też miał roztrzaskane. Nie miała wyboru, musi mu sprawić ból by móc go uratować i przenieść do ludzkiego szpitala. Tak też zrobiła. Musiała zostawić Reito samego z przeciwnikiem i sama zająć się nieznajomym. Nie pytała nawet o imię, liczyło się życie. W kilka minut znalazła się przed szpitalem, a tam przekazała rannego lekarzom. Nie weszła tam jednak. Wróciła do ukochanego by mu pomóc, ale było już po wszystkim, prawie.
___ - Uciekł. - usłyszała gdy tylko znalazła się na miejscu   - Nic Ci nie jest? -
spytał, choć sam wyglądał jak przejechany walcem i obity biczem z kolcami. Wrócili do domu...


___ - Doglądałam go. Przychodziłam dzień w dzień, patrząc czy czuje się lepiej, ale on spał. Ciągle. Nie wiem jak jest teraz. - dokończyła nawet nie podnosząc głowy. Ba, było jej głupio, ale bądź co bądź to nie jej wina, ale ten człowiek tym bardziej nie był niczemu winien - Ten potwór... nigdy więcej się nie pojawił, nie wiem też czego chciał od mieszkańców. Po prostu przyszedł i zniknął. - wzruszyła ramionami wstając. Otrzepała się z brudu, choć niewiele to dało po czym spytała - Wierzcie mi, bądź nie, ale to tak było. Dla osoby trzeciej zapewne to wyglądało tak, jakbym to ja zniszczyła ten dom, ale... to nie ja. Nie narażałabym dziecka na śmierć. - dopowiedziała po czym zamilkła. Ciekawa była czy jej słowa dotrą do halfki. Jest uparta, jak już zauważyła...

OOC
Wygląd monsteraa
http://moffett1990.deviantart.com/art/Dabara-400230779
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk500/500Równina - Page 3 R0te38  (500/500)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pią Gru 26, 2014 12:51 pm
Vulfila obserwowała June z zapartym tchem swoimi niemal czarnym oczami, teraz wydającymi się paciorkami. Nie odrywała od niej wzroku, poruszając tylko lekko oczami na prawo i lewo, nie mogąc doczekać się odpowiedzi, a serce stanęło jej w momencie, kiedy demonica opuściła głowę. Dopiero jej słowa, poprzedzone westchnięciem, sprawiły, że ogromny kamień spadł Halfce z serca, choć wciąż nie chciała robić sobie dużych nadziei, więc czekała na dalsze wyjaśnienia.

Anegdoty demonicy na temat nagości jej kochanka i jej samej sprawiły, że Vulfila zawstydziła się nieco. Nie było to żadną tajemnicą, że nigdy nie zaznała bliskości mężczyzny, a nawet, prawdę powiedziawszy, nie widziała żadnego nago. Zrobiło jej się głupio, więc opuściła głowę z rumieńcem na twarzy, ale dalej przysłuchiwała się szczegółom. Dobrze, że Hazard tego nie widział, stojąc przed nią. Inaczej zawstydziłaby się jeszcze bardziej.

W momencie, kiedy June upadła na dom w swojej opowieści, Vulfila zacisnęła dłoń na ręce Hazarda. Przeżywała to jakby widziała własnym oczami. Miała więc rację, przeczucie nie myliło jej, nawet, jeśli demonica celowo zakłamała fakty. W każdym razie zawaliła jej rodzinny dom.

Gdy June zakończyła swoją opowieść, Vulfila zmarszczyła usta. Nie odzywała się dłuższą chwilę. Musiała na szybko przemyśleć sprawę. Prawdę powiedziawszy nie łyknęła wersji demonicy. Ale tak czy owak dostarczyła ona ponoć poturbowanego Aleksandra do szpitala. Więc tak długo, jak on żyje, Halfka może darować jej krzywdy, jakich doznał.

- W którym szpitalu leży? - zapytała najpierw i poczekała na odpowiedź June, zanim pociągnęła swoją odpowiedź dalej. - Nie wierzę ci. Kłamiesz zapewne, żeby uchronić siebie i dziecko. Ale zrobiłaś błąd, mówiąc mi o nim. - syknęła, a złość znowu nią wzburzyła. Włosy znów nieco jaśniały jej na złoto, a Hazard być może nigdy nie widział tej mrocznej natury dziewczyny, która ujawniała się narazie tylko w nielicznych sytuacjach. A kto wie, czy nie rozwinie się jeszcze gorzej i co ją powstrzymuje. - Jak się dowiem, że to nie prawda, a Aleksander nie żyje, to już nie po ciebie przyjdę. - Warknęła, mając oczywiście na myśli syna demonicy. - Chodź, Hazard, jeśli chcesz. Ja lecę do szpitala.

Po tych słowach odleciała, czy June powiedziała jej, do którego szpitala powinna się udać, czy nie. Nie czuła się też w obowiązku przepraszać za swoje zachowanie, a tym bardziej dziękować demonicy za informacje. Może powinna też podziękować za poturbowanie ojca do nieprzytomności? Oby tylko kobiety nigdy nie spotkały się więcej po przeciwnych stronach, inaczej mogłoby to skończyć się dużo gorzej.

CC: z/t
Anonymous
Gość
Gość

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pią Gru 26, 2014 1:38 pm
Tak jak myślała, nie uwierzyła jej. Cóż, jedyna nadzieja w tym, że owy mężczyzna jej powie, jak było na prawdę. Widział June, wiedział kto go zabiera do szpitala. Nawet przez chwilę rozmawiali, demonica go uspokajała, że niedługo będzie w szpitalu, że będzie dobrze. Ma tylko nadzieję tylko, że tej bezczelnej smarkuli zrobi się przykro choć trochę.
Ooo nie, nie pozwoli jej odlecieć. Nie powinna była grozić jej synowi. To było jak wetknięcie kija w mrowisko. Reakcja rudowłosej była niemal natychmiastowa, zniknęła by za chwilę pojawić się tuż przed saiyanką. Chwyciła ją za włosy i podsunęła pod swoją twarz. Wściekłą twarz.
___ - Spróbuj zrobić krzywdę mojemu synowi, to zamorduję  Ciebie, Hazarda i całą resztę Twojej małpiej rodziny. To nie będzie problem dla mnie. Jesteście słabi. - warknęła, a złote patrzałki demonicy zabłysły. Nie żartowała. Była w stanie zabić nawet najbardziej niewinną osobę jeśli ta skrzywdziłaby jej syna - A Twoją głowę wbiję na tępy pal. Nie... ciało, stracisz dziewictwo z kawałkiem drewna, zadowolona? - dokończyła. Bezczelna dziewucha. Przeżywa nastoletni bunt czy jak to z nimi jest? Cholerna rasa, dumna, butna. Powiedz prawdę, a i tak cię oszczekają - Twój ojciec powie Ci jak było. Jeśli nie usłyszę słowa "przepraszam"... cóż. Zobaczysz na co stać wściekłego demona.  To groźba. - jakby na pokazanie swojej siły, demonica buchnęła żarem z ciała. Puściła ją, uprzednio rzucając ostrzegawcze spojrzenie na Hazarda. Lepiej, by nie zbliżał się.
___ - Weź pilnuj swojego pieska bo za dużo szczeka. - Prychnęła po czym uaktywniając czerwoną aurę, odleciała jak najdalej stąd. Nie musiała jej mówić o jaki szpital chodzi, jeśli pomyśli, to będzie wiedzieć jaki jest najbliżej tego osiedla.

Z tematu > Dom
Sorry Haz, spieszy mi sięVery Happy
Yuki
Yuki
Liczba postów : 34
Data rejestracji : 15/11/2012


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.anrevosprites.net/forum

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pią Gru 26, 2014 7:50 pm
Yuki powoli odzyskiwała przytomność. Nie miała zielonego pojęcia, co się właśnie wydarzyło. Jakaś zbuntowana nastolatka podleciała do niej, wypytując ją o kwestie, o których nigdy w życiu nie słyszała. Ten świat był bardziej porąbany niż przypuszczała. Fakt, faktem - podczas swoich podróży z Ikusą spotykała znacznie więcej potężnych indywiduów. Ale nikt nie był na tyle tępy, by bez powodu zaatakować parę podróżników. Tym razem młoda Atsuko była sama. Nawet nie przypuszczała, że coś takiego mogłoby kiedykolwiek się wydarzyć. Powoli wstała i rozejrzała się dookoła, masując się po obolałym policzku. Wzbiła się w powietrze i jak gdyby nigdy nic, odleciała... gdziekolwiek.

z/t
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk800/800Równina - Page 3 R0te38  (800/800)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pią Sty 02, 2015 1:49 pm
Wysłuchał, a w zasadzie obejrzał historię przedstawioną przez June. Posiadała bardzo ciekawą umiejętność wizualizacji wspomnień za pomocą ognia. Z początku ciężko było mu wyłapać obraz, lecz po jakimś czasie przyzwyczaił się do tej niecodziennej metody. Przyjrzał się uważnie napastnikowi. Pierwszy raz widział kogoś takiego. Ni to Changeling, ni to demon. Jakaś inna rasa. A więc to stało się tamtego dnia według demonicy. Cóż, miało to logiczną całość i w zasadzie, jako osoba neutralna, nie miałby powodu by jej nie uwierzyć. Wolał jednak upewnić się co do wiarygodności tej opowieści, a najlepszą metodą będzie po prostu udanie się do szpitala do którego rudowłosa zaniosła Aleksandra. Nawet jeśli miało to miejsce jakiś czas temu i Rogozin już tam nie przebywa, to powinni mieć gdzieś jakieś informacje na temat jego pobytu w tej placówce. Odwrócił się do Vulfili by podzielić się z nią tym wnioskiem, lecz w tym momencie dziewczyna znów wybuchnęła. Była nawet blisko ponownej przemiany w Super Saiyan'kę. Haz spojrzał na nią zaskoczony. Jeszcze nigdy nie wyczuwał od niej tak negatywnej aury. Cóż, trudno się dziwić, w końcu w grę wchodzi życie bliskiej jej osoby.
- Hej, spokojnie... - szepnął, usłyszawszy groźby pod adresem June.
Chyba trochę przesadziła. Grożenie w ten sposób kilkukrotnie od siebie silniejszej demonicy nie było mądrym posunięciem. Reakcja rudowłosej była natychmiastowa. Chłopak rzucił się na nią, lecz został odepchnięty przez wybuch żaru. Syknął z bólu, oparzenie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Spróbował ponownie, lecz nim zebrał się do kupy, dziewczyna odleciała. Złotowłosy spojrzał za nią ze złością, po czym podszedł do Vulfi.
- Nic Ci nie jest? - spytał, ostrożnie kładąc jej dłoń na ramieniu - Już w porządku, nic Ci nie grozi.
Stał tak przez chwilę, nic nie mówiąc. Wrócił myślami do wydarzeń sprzed kilku godzin. To było takie głupie... Nie wiedział co ma teraz powiedzieć. Miał nadzieję, że swoją reakcją, tym że przyleciał tutaj, w jakimś sposób zrehabilitował się w jej oczach.
- Powinniśmy sprawdzić szpitale znajdujące się najbliżej Twojego... waszego domu - rzekł w końcu - pamiętasz które to, gdzie się znajdują?
Wzbił się wraz z nią w powietrze. Najwyraźniej wiedziała gdzie się udać. Nie pozostało mu nic innego jak jej towarzyszyć. No i musi przemyśleć parę spraw. Ta walka dała mu sporo do myślenia.

Z/T z Vulfi
Shinzou
Shinzou
Liczba postów : 18
Data rejestracji : 09/09/2016


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Sob Wrz 17, 2016 12:58 pm
Shinzou otarł pot z czoła. Wędrował cały poprzedni dzień i trzy godziny dnia dzisiejszego. Nie znaczy to, że był zmęczony. Do wędrowania był przyzwyczajony i w sumie to lubił. Pomagało to zapomnieć o przykrych zdarzeniach z przeszłości. Dzięki wieloletniej praktyce podróżnika nie męczył się tak szybko, a bynajmniej tego nie odczuwał. Niemniej jednak temperatura dawała mu się we znaki. Usiadł na ziemi, tuż obok jakiegoś samotnego kamienia, otworzył plecak i wyciągnął butelkę wody. Wziął łyk. Poczuł przyjemny chłód i orzeźwienie. Dzięki torbie z lodem, którą trzymał w plecaku, napoje pozostawały zimne dłużej. Jedyną wadą tego sposobu chłodzenia, był mokry od topniejącego lodu plecak. Ten który miał przy sobie był wysłużony, a od wilgoci zaczął pleśnieć. Niedługo trzeba będzie go zastąpić nowym.
- Eh... - Shinzou westchnął ciężko i wyrzucił plecak na drugą stronę głazu. Trudno - trzeba będzie kupić nowy.
Rozejrzał się wokół. Gdzie nie spojrzeć - pustka. Nie widział żywej duszy, jedynie kilka ptaków latających wysoko w górze. Drzew nie było, tylko kilka samotnych głazów, takich jak ten, przy którym właśnie siedział. Idealne miejsce na trening - nikt komu mógłby przeszkadzać, lub kto mógłby przeszkadzać jemu, nawet żadnych zwierząt. Od dłuższego czasu już nie ćwiczył, zdecydował więc, że zacznie natychmiast. Pociągnął jeszcze jeden łyk wody, odłożył ją na bok, wstał i wykonał kilka szybkich ćwiczeń na rozgrzewkę.
- No dobra! Zaczynamy!

OOC:
Początek treningu (i ogólnie gry na forum Very Happy )
Shinzou
Shinzou
Liczba postów : 18
Data rejestracji : 09/09/2016


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Nie Wrz 18, 2016 9:59 pm
Trening czas zacząć. Na początek proste ćwiczenia. Shinzou wykonał kilka pompek, przysiadów, brzuszków i grzbietów. Szybko rozgrzał swe mięśnie i mógł przystąpić do cięższych ćwiczeń... Zaciął się. Od czego powinien zacząć? Dlaczego nie może nigdy pomyśleć o tym wcześniej? Planowanie nigdy nie było jego mocną stroną. Nic dziwnego, w końcu nikt nigdy od niego takiej umiejętności nie wymagał. W wojsku plan był gotowy. Podczas tej jedynej misji... Potrząsnął głową, odpędzając wspomnienia. Depresja to ostatnia rzecz, jakiej mu potrzeba. Życie przeszłością nikomu jeszcze nigdy nie wyszło na dobre.
Zacznijmy więc od treningu siłowego. Przydałby się jakiś sprzęt. Coś w rodzaju sztangi. Oczywiście było to wykluczone - nie znajdzie przecież nic takiego na równinach, gdzie wokół nie ma żywej duszy - więc została mu prowizorka. Najlepszą opcją wydawał się jeden z samotnych głazów. Idealny do treningu podnoszenia ciężarów. Złapał głaz, obok którego wcześniej przycupnął, szarpnął... Głaz ani drgnął. Był wbity w ziemię na amen. Shinzou natychmiast pomyślał o szukaniu innego kamienia, ale zdecydował się próbować dalej. Dlaczego? Sam nie wiedział. Wędrówka najwyraźniej poprawiła jego upór i determinację. Wszak taki był w końcu poniekąd jej cel. Szarpnął jeszcze raz... I jeszcze raz... I jeszcze raz...

Kilka godzin później:

- To do niczego nie prowadzi - stwierdził podnosząc butelkę wody i biorąc łyk.
Kamień ani drgnął. Nie miał pojęcia jaka siła trzymała go w ziemi, ale z pewnością nie zamierzała ustąpić. Niemniej jednak ów wysiłek poprawił wydajność jego mięśni. Teraz potrzebował czegoś lżejszego. Fizycznego odpoczynku. Co by tu... No tak! Medytacja! Usiadł na ziemi i zamknął oczy. Skoncentrował się w pełni na swoim Ki. Prowadził je przez swe kończyny. Kumulował je w dłoniach, nogach, klatce piersiowej... Powtarzał to przez kilka kolejnych godzin, podczas których zdążył wyćwiczyć się mentalnie i... opanować leitację! Tak... No dobra, nie do końca. Owszem - uniósł się kilka centymetrów nad ziemię, ale kiedy tylko skończył medytować zaskoczony padł na tyłek. Niezwykłe zjawisko - odruchowo nauczył się latać? Musi spróbować znowu. Nie było to jednak takie proste. Nie był na początku w stanie unieść się nawet na centymetr. Jak mógł to powtórzyć? Co powinien zrobić?
- Myślże... Myśl
Wyciszył się. Skoro wykonał to w trakcie medytacji, to logiczne jest, że musi być spokojny i opanowany. Spróbował przenieść Ki w górne partie ciała, aby stać się lżejszym. Na początku nie dawało to wiele. Ot unosił się parę centymetrów. Z czasem jednak było coraz lepiej. Unosił się coraz wyżej i wyżej. Metr, dwa, trzy metry. Po pewnym czasie opanował także poruszanie się na boki, ale nie było to zbyt spektakularne osiągnięcie. Poruszał się zbyt powoli. Dlatego też musiał przyspieszyć. Wychylał swoje ciało na przód i gromadził Ki w górnych partiach, dzięki czemu mógł lecieć w przód. Podobnie postępował przy manewrowaniu na boki, a w miarę treninu stawało się to coraz skuteczniejsze. Wciąż jednak musiał być szybszy. Nie ustawał w wysiłkach i przyspieszał cały czas. Leciał coraz wyżej. Coraz szybciej... Szybciej... Szybciej...

Kolejnych kilka godzin później:

Upadł na ziemię dysząc ciężko. Trening szybkościowy i wytrzymałościowy miał już z głowy. Dlaczego? Dlatego, że niczym kompletny idiota machał nogami w czasie lotu. Kompletniwe odruchowo. Przez cały czas. Coraz szybciej. Mięśnie w końcu odmówiły mu posłuszeństwa. Doczołgał się do głazu, otarł pot z czoła i... wydoił resztę wody z butelki. Trzeba znaleźć nową! Ale nie teraz. Robi się ciemno, a Shinzou jest zmęczony. Senny... Bardzo senny...
Ułożył się obok kamienia i zasnął. We śnie widział siebie. Latał nad lasami i polami machając do przypadkowych ludzi. Tak... Przyjemny sen...

OOC:
Koniec treningu. 30h wbite. Very Happy
Przy okazji nauka Bukujutsu. Po treningu bede miał ponad 10 energii więc wymagania będą spełnione.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pon Wrz 19, 2016 5:30 pm
Pif paf! Rozległo się z 20 m. za jego plecami. Nagle auto terenowe podjechało bliżej, a z pojazdu wyskoczyło dwóch kłusowników. Ubrania typowe dla safari, a w ręku solidne śrutówki.
-Ej Makumba!- krzyknęli w kierunku Shinzou. –Jakby co nic nie widziałeś. Mam nadzieję, że to nie był twój tygrys.- rzeczywiście, strzał obalił wielkie zwierzę, leżące teraz bez ducha na piachu. Rozmówcą był jegomość z jasną karnacją, blond fryzurą postawioną na jeża i gęstą czarną brodą. Jego towarzysz był nieco szerszy, choć również solidnie zbudowany, naturalnie biały i z rudą czupryną. Obaj bez problemu unieśli truchło i wrzucili je na tył pickupa. Przymocowali je linami, po czym w akompaniamencie głośnej muzyki z samochodowego raia pognali przed siebie.
Shinzou miał sporo farta. Co by nie mówić, gdyby nie kłusownicy, kotek miałby z niego potrawkę. Mógł jeszcze podążyć za śladami pozostawionymi przez potężne opony. Co teraz zrobi? Zechce się im odwdzięczyć czy zabawi się w obrońcę praw zwierząt? Jeśli z tropu miał być jakikolwiek pożytek, trzeba było podjąć decyzję jak najszybciej.

OCC: Wcale nie musisz ich gonić. Jak się zdecydujesz to opisz też, że ich znajdujesz. Będą w obozowisku, możesz zagadać.
Shinzou
Shinzou
Liczba postów : 18
Data rejestracji : 09/09/2016


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pon Wrz 19, 2016 9:25 pm
Shinzou spał sobie smacznie przy głazie. Po treningu był wyczerpany, potrzebował wypoczynku, więc spał jak kamień. Nic nie było go w stanie teraz obudzić. A może jednak? Około dwudziestu metrów za nim rozległ się huk wystrzału, głośny niczym uderzenie pocisku Ki, a zaraz po nim jeszcze donośniejszy głos Shinzou wypowiadającego brzydkie wyrazy. Zerwał się na równe nogi i zaczął się rozglądać dookoła, szukając źródła hałasu. Z początku nic nie zauważył, gdyż jego oczy nie zdążyły się jeszcze przyzwyczaić do światła, jednak już po chwili dojrzał sprawców niepokoju. Niedaleko niego zatrzymał się pojazd terenowy. Najwyraźniej to z niego ktoś oddał strzał. Shinzou natychmiast przygotował się do walki, ale nagle zauważył jeszcze jeden szczegół. Martwy tygrys. Najwyraźniej strzał powalił go na miejscu. Mało brakowało, a nasz bohater stałby się potrawką. Z terenówki wyskoczyło dwóch kłusowników. Coś do niego mówili, ale nawet ich nie słuchał. Za bardzo był zszokowany sytuacją i nie do końca doszedł do siebie. Zanim zdążył im podziękować za ratunek, ci zabrali ciało tygrysa i odjechali. Przez chwilę patrzył za nimi. Odwrócił się, chcąc iść w swoją stronę, ale coś go zatrzymało. Spojrzał jeszcze raz na oddalający się wóz... Wzbił się w powietrze i poleciał za nimi. W końcu musi się jakoś odwdzięczyć.

Złapał ich dopiero w ich obozie. Wylądował obok nich, kiedy tylko wysiedli z wozu.
- Chciałem wam podziękować. Jakby nie patrzeć uratowaliście mi życie. - skinął głową dwójce kłusowników. - Chciałbym się odwdzięczyć. Jest coś co mogę dla was zrobić?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Czw Wrz 22, 2016 3:36 pm
Kłusownicy spojrzeli na Murzyna, a potem na siebie z wyraźnym zdziwieniem. Byli w szoku. Sprawdzili swoje sprzęty i nic nie miało zasięgu, nawet połączenie z internetem było niemożliwe.
-Jak tu dotarłeś?- spytał jeden z nich. –Wiesz jak uciec z tej równiny?- jego głos wskazywał na obawy, sprawiał dziwne wrażenie kogoś zagubionego. Rozejrzeli się wokół jakby szukali jakiegoś zagrożenia, ale nic nie nadchodziło. Drugi mężczyzna był jeszcze bardziej roztrzęsiony, podbiegł do Shinzou i potrząsnął nim szybko.
-Musimy wszyscy stąd uciekać!- wydarł się przy okazji lekko opluwając czarnoskórego. Nagle ziemia się zatrzęsła z głośnym hukiem. Z nielicznych drzew odleciały ptaki, przeczuwające niebezpieczeństwo. Kłusownicy natychmiast przeładowali swoje strzelby i zajęli pozycje przy aucie, rozglądając się nerwowo.
-Jak wiesz jak stąd uciec, to mów szybko! Prowadziłeś kiedyś samochód? Wsiadaj za kierownicę, a my będziemy czyścić drogę!- znów przerwał ciszę pierwszy z nich i obaj wskoczyli na tył pickupa, zajmując strzeleckie pozycje. Mieli nawet karabin maszynowy przyczepiony do części z przyczepą. –Szybciej czarnuchu!

OCC:
Próbujecie uciec z tego tematu, niestety to niemożliwe…
Shinzou
Shinzou
Liczba postów : 18
Data rejestracji : 09/09/2016


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Sob Wrz 24, 2016 1:01 pm
Ich reakcja była dość niespodziewana. To znaczy mieli prawo być zdziwieni na widok latającego człowieka. Ludzie, którzy nie słyszeli o takiej technice raczej powinni uznać to za dziwne. Tymczasem oni... Akurat to ich chyba najmniej zdziwiło. Raczej skupili się na tym, w jaki sposób się tu dostał. Jednocześnie wydawali się dużo bardziej wystraszeni niż wcześniej. O co chodziło? Czemu musieli uciekać? Co w tym takiego trudnego? Sam przyszedł tu bez żadnego problemu (nie licząc upału, który zresztą wciąż mu dokuczał). Jeden z nich podbiegł do niego i zaczął nim potrząsać, krzycząc jak opętany i opryskując go śliną. Shinzou lekko oszołomiony odsunął się i otarł twarz rękawem... W sumie po co mu kurtka? Przecież skwar jest okropny... Nieważne! Nie czas się zastanawiać. Najpierw musiał dowiedzieć się więcej. Czego tak się boją? O co im chodzi? Odpowiedź przyszła sama w postaci trzęsienia ziemi. Czarnoskóry wojownik zachwiał się i wylądował na tyłku, po raz kolejny tego dnia wykrzykując brzydkie wyrazy. Co się dzieje? Dlaczego ziemia się trzęsie? Było tak wiele pytań, których niestety nie było mu dane zadać. Kłusownicy za wszelką cenę chcieli opuścić równinę. Teraz już dobrze ich rozumiał. Zagrożenie już było dla niego jasne, choć wciąż nie znał jego powodów. Tymczasem kazali mu siąść za kierownicą... i jechać. Czy umiał prowadzić? Jasne! Wielu rzeczy już próbował podczas swej wieloletniej włóczęgi. Czy wie jak się stąd wydotać? Jakoś na pewno się da. Odpalił samochód i... jechał w stronę, z której przyszedł... Musi być jakaś droga.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Nie Paź 02, 2016 2:37 pm
Ryk silnika obudził podrdzewiałą jeep'ową bestie by stopniowo nabierać prędkości. Rudzielec chwycił oburącz za uchwyty starego, ciężkiego karabinu maszynowego  na umocowanej do pojazdu podstawie by zacząć nerwowo się oglądać. Jego pofarbowany blond towarzysz z czarną brodą nie odstawał od regularnego obadania okolicy. Pojazd przyśpieszył, a Shinzou załączył ostatni, czwarty bieg. Więcej jak sto trzydzieści kilometrów na godzinę ten złom nie był w stanie wycisnąć. Ziemia znowu zatrzęsła się, a wraz z nią zachwiał się nieznacznie pojazd.
- Widzisz to kurestwo!? Hana nas ostrzegała, a teraz straciliśmy łączność. Noż k... - Czarny brodacz z farbowaną blond czupryną nie szczędził w słowach, machnął ciemnoskóremu nieznacznie by skupił się na drodzę po czym uniósł lufę bliżej prawego oka, a żeby przez lunetę przeczesać wzrokiem okolice.
- Zapomniałeś, że najlepsze kąski były właśnie w tej okolicy!? Spójrz na tego ogromniastego tygrysa! Chrzanić opinię zdziry, kiedy liczy się jak największa
forsa! -
wykrzyczał swoje rudzielec, mając na muszce nieskalaną przez cywilizacje, przestrzeń równinną. Po czym dodał nawet nie obracając się w kierunku magicznego nieznajomego.
- Tee... masz dać znać, jak w radio czerwona lampa przejdzie na zieloną. Cały sprzęt nam szwankuje i nie jesteśmy w stanie określić konkretnego położenia! - skwitował, gdy ponownie zatrzęsło się, tym razem stopniowo nabierając na sile, jakby stado słoni właśnie przebiegało przez obszar sawanny...niestety to było coś znacznie gorszego.
- Oż w mordę zapchlonego tygrysa! - rozdziawili gębę, gdy teren osuwał się zaledwie sto metrów za nimi tworząc głęboką wyrwę. W powietrze wyskoczył robaczy kolos o ostro zwieńczonych do tyłu wypustkach i brunatnych barwach, który niczym gigantyczna glizda pożerał tony ziemi na swojej drodze. Owy gumiasty buldożer sawannej natury o niebotycznych rozmiarach półtora metra średnicy w paszczy i długości bliżej nieokreślonej, ale zdecydowanie przekraczającej dziesięć krotność długości jadącego jeepa, ukazał się całej rójce. Poczwórna tarcza zębów w rozdziawionej, czerwiowej gębie przecięła niebo na ysokość pobliskich drzew i uderzyła z odgłosem młota pneumatycznego o powierzchnie będąc znacznie metalowej puszki z napędem na cztery koła.
- Strzelaj! - Brodacz uniósł rekę na spanikowanego operatora karabinu. Ten słysząc komende odruchowo nacisnął za spust z rozpoczęciem ostrzału. Długie i ciężkie łuski zasypywały posadzkę jeepa szybciej, niż burza piaskowa zbierała żniwo nieostrożnych wędrowców.
- tee...dużo ćwiczysz binocle!? - krzyknął pytającą na kierowce jeepa, jednakże rudzielec się nagle wtrącił.
- Pieprzyc ćwiczenia, nie widziałeś, że on fruwa, jak z bajki Pio Pio? - kłusownicy zaczęli się dąsać po tym ten bardziej brodaty przytaknął koledze mając w głowie plan.
- Nieważne, ale za to chcesz się zabawić w bombowca? - Parsknął z złośliwym uśmieszkiem mając plan.
- Jak uratujesz nam tyłki może nawet podzielę się forsą za tego tygrysa! Słuchaj, użyj tych swoich szamańskich sztuczek, pofruń jak kondor i obsraj tą glizdę. Czym będziesz srał pewnie się pytasz? Nie, nie zdejmuj gaci... -
Wziął łom i otworzył drewnianą skrzynkę z tyłu by rozwiać wątpliwości tego pytania, po przyjrzeniu się dało się dostrzec pokaźny zapas różnorakich materiałów wybuchowych, których tylko największy wariat przechowywałby w takim stanie. Ostatnią cechą rozsądku tej drewnianej skrzynki zdolnej zdmuchnąć ich wszystkich z powierzchni ziemi była bąbelkowa folia otaczająca stare przedwojenne granaty i laski dynamitów.
- To jak? Wyzywasz robala na hula hula? - Wyciągnął z kurtki pół przezroczystą, fioletową zapalniczkę do wzięcia i pokazał ją w momencie, gdy jeep się zatrząsł mocniej, aż o mało wszyscy nie stracili równowagi.
Shinzou
Shinzou
Liczba postów : 18
Data rejestracji : 09/09/2016


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Sob Paź 08, 2016 10:55 pm
No i się zaczęło. A dzień zapowiadał się tak spokojnie... Dobra, podsumujmy. Shinzou przybył na równinę, po bardzo długiej wędrówce i zdecydował się potrenować. Z rezultatów był bardzo zadowolony. Nie tylko poprawił swą sprawność fizyczną, ale także nauczył się latać. LATAĆ! Po tym wszystkim był naprawdę usatysfakcjonowany, ale także bardzo zmęczony, więc zdecydował się odrobinkę zdrzemnąć. Nagle obudził go wystrzał ze strzelby. Kłusownicy uratowali go przed dzikim kotem. On sam poleciał za nimi, chcąc się odwdzięczyć... I wdepnął w gówno. Oto dwaj wojownicy sawanny posadzili go za kółkiem i kazali... jechać. Mknął więc przez pustą równinę, nie wiedząc dlaczego. Nie wiedząc po co. W jego głowie kotłowały się pytania. Nie potrafił sobie tego poukładać, więc po prostu jechał dalej. Kłusownicy darli się z tyłu. Nie rozumiał do końca, o co im chodzi. Czemu ziemia się trzęsie? Oto przyszła odpowiedź. Ogromny robal? Co ma zrobić? Obsrać? Obrzucić ładunkami wybuchowymi! To jest jakiś plan! Spojrzał jeszcze raz na bestię. Nie myślał długo. Wolał działać spontanicznie.
- Wskakuj ktoś za kółko
Złapał za ładunki i zapalniczkę i poleciał w stronę potwora.
- Chodź się bić frajerze! Dodonpa!
Wystrzelił z palca strumień Ki. Nie chciał się zbliżać do potwora ot tak, dlatego najpierw chciał go jakoś ogłusyć. Następnie podleciał nad niego i "obsrał go". No a bynajmniej spróbował. Kto wie, czy się uda?

OOC:
Sory, że tak mało. Czasu za bardzo nie mam, ani weny. Tochę też zmęczony jestem.
KI: 330-25=305
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pon Paź 10, 2016 1:06 pm
Brodacz wskoczył za kółko ówcześnie oddając koledze o innej karnacji, swój stos ładunków wybuchowych. Shinzou momentalnie wbił się w powietrze spoglądając z góry na wygłodniałą, nienaturalnych rozmiarów koparkę równinną. Robal miał apetyt, a łaknienie było tak silne, że nie mógł się powstrzymać od tego by zafundować sobie deser przed obiadowy w postaci Jeepa i jego pasażerów. Niczym afrykańska choinka ubrana w bombki charakterystyczne dla kolektywu górniczego, nie zawahał się wymierzyć pierwszy atak w kierunku bestii. Obelga nie dotarła do uszu robala, bo trudno było określić, czy jest właściwie zdolna słyszeć dźwięki za to zdecydowanie zareagował na mały promień energii uderzający o prawy, górny próg jego okrągłej paszczy. Z małego otworu pierścieniowatego bytu wypłynęła stróżka czerwonej krwi. Potocznie wiadome było, że co krwawi to da się zabić. Stworzenie zastanawiało się z której strony nadszedł atak, poczucie ślepoty wobec niewidzialnego, latającego bytu uzmysłowiło mu, że będzie musiał wycisnąć ze swoich mięśni wszelkie siły. W efekcie wykonał bagatelnie wysoki skok o mały włos nie ocierając się o Shinzou. Teraz już czuł, że coś tam fruwa i zapewne niedługo przystąpi do ataku. Również oracz ziemny był co raz bliżej dwójki spanikowanych już kłusowników. Operator karabinu w poczuciu strachu, złapał mimo wszystko głęboki oddech, aby przeładować i wymierzyć ponowną serie pocisków w przeciwnika.

Shinzou ustawił się do pozycji zrzutu ładunków wybuchowych, był to jeszcze nieodpowiedni moment, ale wiedział, że niedługo to nastąpi. Robal właśnie rozdziawiał paszczę by skoczyć w jego kierunku.

OCC:
Jest akurat na początek, jeśli jesteś zmęczony to po prostu odpocznij i napisz później.
Warto wiedzieć:

OCC2:
Ekwipunek: +1 stos improwizowanych ładunków wybuchowych (obrażenia maksymalne 500, możliwe do użycia tylko raz, oddzielnie są nieefektywne.) [nie musisz ich zapisywać w ekwipunku na chwilę obecną]

Statystyki przeciwnika:

517/??? Punktów życia, (wcześniej 580 – 40 dmg – 23 dmg) - widać, że jest ranny od ostrzału maszynowego.
Siła: ???
Szybkość: ???
Wytrzymałość ???
Energia 0
Shinzou
Shinzou
Liczba postów : 18
Data rejestracji : 09/09/2016


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Czw Paź 13, 2016 9:41 pm
No i się zaczęło. Jak się zastanowić, to w sumie pierwsza prawdziwa walka w życiu Shinzou. To znaczy - pierwsza, w której skorzystał ze swojego Ki. Wcześniej były tylko uczniackie bójki i przepychanki... No i ta nieszczęsna misja. Przez chwilę wrócił do tamtego dnia. Widział zielonego stwora. Nie miał pojęcia, co to oznacza. Nie mógł się ruszyć. Stał jak wryty, wpatrzony w robacze monstrum. Usłyszał wołanie swego najlepszego przyjaciela... Potem tylko błysk światła. Potrząsnął głową, odsuwając od siebie wspomnienia. W tym momencie smuga światła, którą wystrzelił z palca, trafiła robala nad paszczę. Niezwykły zbieg okoliczności. Właśnie ta technika narobiła mu blizn. A teraz sam z niej korzystał. Mało tego - to była pierwsza technika, jaką poznał. Czy naprawdę tamto wydarzenie go do tego zmotywowało? Aż trudno w to uwierzyć, ale to jednak prawda... Ponownie odpędził od siebie myśli. Nie może się teraz rozpraszać. Toczy walkę z olbrzymim potworem! Liczy się tu i teraz. Musi być skupiony. Atak nie był specjalnie skuteczny. Taki pocisk Ki na tak olbrzymie cielsko... Nie - to nic nie da. Nie musiał na szczęście walczyć sam! Zaraz otrzymał pomoc od kłusowników w wozie. Wsparli go serią z karabinu. Może nie tak spektakularną, jak strzał światłem z palca, ale i tak bardziej skuteczną. Cholera! Tak być nie bedzie! Nie zgarną całej sławy, nie pozwoli im. Ustawił się w pozycji do zrzutu bomb. Robak zaś przygotował się do własnego ataku. O nie! Nie pozwoli mu! Szybko wzbija się jeszcze wyżej. Robak chyba nie umie latać, co nie? Jednocześnie otwiera skrzynkę i... wysypuje całą zawartość.
- Żryj to!
Zaraz potem, gdy ładunki obsypią już bestię, detonuje je. To powinno wystarczyć. A jeśli nie, to miał nadzieję, że kłusownicy wykończą potwora. Czy się uda?

OOC:

Akcja ofensywna: Zrzut ładunków i detonacja.

Nie wiem, czy liczyć "wzlot wyżej" jako akcję obronną. Już sama zdecyduj.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pią Paź 14, 2016 7:20 pm
Młody mężczyzna sięgnął wyżej nieboskłonu i zrzucił szereg materiałów wybuchowych. Wszystko poszło w drzazgi i powoli tonęło w paszczy robala łykającego to kolejne produkty eksplodujące. Jednak czegoś zabrakło, dość prostego czynnika, gdy Shinzou nadal dzierżył w dłoni podarowaną przez faceta zapalniczkę, a lont już się chował w czeluściach śluzowych robala zrozumiał, że bez ognia szanse na zapłon są wręcz znikome, a w stercie ładunków nie było żadnego detonatora. No i poszło...niezbyt usatysfakcjonowany robal zeżarł ładunki i runął na ziemie przyjmując na swoje wielkie cielsko kolejną serie pocisków z karabinu. Ziemia zadrżała od ryjącego potwora, który postanowił chwilowo ostać na powierzchni. Wielkie bloki ziemi przełamały się w gruzowate sterty, niszcząc całą okolice obecności robala na skalę kilku, może nawet kilkunastu metrów. Było to ciężkie do określenia z góry, czyżby cały plan w diabli strzelił?  Kilka mocnych uderzeń tylną częścią ciała i robal sformował stertę różnorodnych kamulców w tym wysuszonej ziemi. Zrobił potężny zamach grabiąc wspomnianą glębe i rozsypał wszystko w kierunku oddalającego się z nadmierną prędkością pojazdu, jak również kilka odłamków nawet doleciało do samego Shinzou. Żadne z gruntowych pocisków nie sięgnęło jego osoby...było blisko i chłopak miał szczęście, lecz gorzej stało się z oddalającym jeepem. Pasażerowie wydali z siebie płaczliwy krzyk dwóch przerażonych mężczyzn poprzedzający kolizje pojazdu. Nie dało się nic zrobić, poza oglądaniem widowiska, jak Jeep próbując wykręcać, zderza się z jednym kamulcem rozbijając się na drobne kawałeczki i wyrzucając w powietrze pasażerów. Jeden ostatecznie utknął w środku, zapewne kierowca... ale cały przód pustynnej bryki był zmiażdżony, a pojazd się zatrzymał. Rudzielec zaś stający ówcześnie przy stanowisku karabinowym, poleciał na kilkanaście metrów i niczym szmaciana lalka przeturlał się po wysoko trawiastym podłożu sawanny. Nie dało się określić z daleka ich obrażeń, ale można było przewidywać nawet najgorszy scenariusz. Robal, gdyby posiadał rozwinięte struny głosowe, zapewne chichrał by się na samą myśl sukcesu, że w końcu zmusił do zatrzymania swoją przyszłą zdobycz. Pędem zaczął ruszać się w kierunku pojazdu z zamiarem jego konsumpcji. Czekał, jednak robala ładny dystans do przemierzenia, choć na jego rozmiary i prędkość, to była nadal kwestia niecałej minuty.

OCC:
Ekwipunek: -1 stos improwizowanych ładunków wybuchowych. We wnętrzu robala.
 
Statystyki przeciwnika:

477/900 Punktów życia, (wcześniej 517-40). Ładunki są wewnątrz robala.
Siła: 65
Szybkość: 14
Wytrzymałość 60
Energia 0
Shinzou
Shinzou
Liczba postów : 18
Data rejestracji : 09/09/2016


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Pią Paź 14, 2016 9:23 pm
Niesamowite. Ludzie nie są wielkimi kosmicznymi wojownikami. Teoretycznie ustępują miejsca Saiyanom. Oczywiście jest to nieprawdziwy przesąd, ale w tym momencie wydawał się całkiem prawdziwy. O tak. Ludzie mają talent do niesamowitych wyczynów. Tyle tylko, że nie zawsze jest to dobre. Czasem osiągają niesamowite rzeczy! Czasem, tak jak Shinzou, są w stanie zrąbać coś niemożliwego do zrąbania. Te ładunki mogły zakończyć walkę. Te ładunki mogły bez problemu rozwalić robala. Mogły przechylić szalę zwycięstwa na stronę Shinzou. Tymczasem on to spieprzył. Niesamowite! Wystarczyło tylko podpalić najpierw lont, a tymczasem on o tym zapomniał... Jedno zadanie... A on to spieprzył. Nie tłumaczy go nawet to, że jest jeszcze początkujący. Nic go nie tłumaczy. Nie dość, że nie pokonał bestii, to jeszcze... No właśnie. W tym momencie posypało się absolutnie wszystko. Co prawda sam uniknął wszelkich obrażeń, ale jego towarzysze nie mieli tyle szczęścia. Jeden z nich wypadł z pojazdu. Wyglądało to okropnie - raczej niewielkie były szanse, że to przeżył. Tymczasem drugi został uwięziony. Utknął wewnątrz pojazdu. Shinzou patrzył na to z góry. Był wstrząśnięty i wściekły na samego siebie. Jak mógł to spieprzyć! Coś tak prostego! A teraz jego towarzysze są w niebezpieczeństwie, obaj ranni, jeden prawdopodobnie martwy. A on sam... Zapomniał o cholernej zapalniczce... Zacisnął zęby w furii, po czym schował zapalniczkę do kieszeni.
- Zdechniesz gnoju! Słyszysz!?
Zaraz przystąpił do spełnienia swej groźby. Poleciał w stronę jeepa. Potrzebował broni. Koniecznie. Gołymi rękami raczej nie da rady. No i była jeszcze szansa, że kule doprowadzą do wybuchu ładunków. Czy znajdzie ową broń? Czy będzie sprawna? Jeśli tak, to mierzy w ciało robala, uprzednio szacując, gdzie mogą być ładunki. Powinien dać radę - w końcu jest żołnierzem. Potem strzela. Jeśli broń nie działa - trudno. Wtedy pozostaje walka na piąchy. Szarżuje z pełną siłą na potwora i... uderza.

OOC:

Akcja neutralna: Próba zdobycia karabinu.
Akcja ofensywna: Seria z karabinu z nadzieją na detonację ładunków (jeśli karabin jest i działa), w przeciwnym razie Potężny Cios.

EDIT:
Sorki, zapomniałem o zadawanym DMG.
Jeśli seria z karabinu - 40 DMG (+ ewentualne 500 za detonację)
Jeśli potężny cios - 44 DMG (22 siły + 22 szybkości)
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Sob Paź 15, 2016 2:06 am
Zapalniczka wylądowała do kieszeni, zapewne młody nadal miał urazę do tego, jak mały detal prawdopodobnie zrujnował życie dwójki ludzi. Nie znał ich zbytnio, także z szacunkiem go raczej nie traktowali, ale życie, to życie...chyba jednak je cenił nie tylko u siebie. Ruszył lotem koszącym w kierunku Jeepa. Znalazł się tam szybciej od robala, który co raz bardziej nabierał rozmiarów ze zbliżającym się dystansem. Tygrys przyczepiony do Jeepa stał się historią, ciężko było nawet określić, czy papka rozbryzganego mięsa zmieszana ze strzępkami sierści mogła kiedykolwiek być jakimś zwierzęciem. Kierowca brodacz, dzielnie siedział za kółkiem do ostatnich chwil swego tchnienia. Jego głowa w nienaturalnym spokoju spoczywała na kierownicy nie dając żadnych oznak życia, a w oddali dało się dostrzec jego kompana. Poskręcanego nienaturalnie rudzielca...który cicho stękał i najwyraźniej jeszcze żył. Na jak długo i czy to nie jest zbliżająca się śmierć w męczarniach tego ciemnoskóry nie był w stanie określić. Nie było na to czasu, karabin przymocowany do Jeepa miał częściowo urwaną podstawę lecz to nie miało znaczenia. Porządnym szarpnięciem pokaźnych rozmiarów i ważący swoje karabin, pięknie układał się w dłoniach ex-żołnierza. Taśma pocisków starczała jeszcze na dwie serie, bez wahania wymierzył w potwora i zaczął strzelać. Pociski skutecznie rozszarpywały kolejne fragmenty ciała piekielnej dżdżownicy. Pierścieniowaty byt stękał bryzgając lepką cieczą z paszczy, ale był zawzięty, bowiem napędzała go myśl schwycenia zdobyczy i ucieczki pod ziemie. Już był blisko, rozdziawił paszczę i z wolna zaczął pochłaniać strzępki pojazdu w mikserze z kierowcą i flakami tygrysa.


OCC

Robal ciebie ignoruje.

Ekwipunek:
+1 Fioletowa zapalniczka [nie trzeba zapisywać],
+1 Prowizoryczny CKM [2/??? możliwe strzały serią] = 40 dmg na serie.

Statystyki przeciwnika:

437/900 Punktów życia, (wcześniej 477-40). Ładunki są nadal wewnątrz robala.
Siła: 65
Szybkość: 14
Wytrzymałość 60
Energia 0


Shinzou
Shinzou
Liczba postów : 18
Data rejestracji : 09/09/2016


Identification Number
HP:
Równina - Page 3 9tkhzk0/0Równina - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Równina - Page 3 Left_bar_bleue0/0Równina - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Wto Paź 18, 2016 9:20 pm
Czuł się okropnie. Nie powinien się teraz obwiniać. Nie może się rozpraszać, a poza tym to w końcu jego pierwszy raz... Niemniej jednak, nie mógł sobie wybaczyć... Jeden głupi błąd i dwie ofiary. Jedna z nich - kierowca - już na pewno martwa. Druga z ofiar, nawet jeśli przeżyje ten incydent, co jest bardzo mało prawdopodobne, prawdopodobnie nie będzie już nigdy w pełni sprawna. Shinzou patrzał zrozpaczony, jak kierowca wozu, oparty o kierownicę, znika wewnątrz paszczy olbrzymiej bestii... Wszystko z jego winy. Drugi jeszcze żył, ale raczej nie na długo... Czarnoskóry wojownik chwycił za karabin i posłał w stronę bestii serię. Jak widać, broń była sprawna, co mogło mu trochę ułatwić zadanie, ale jeśli nie znajdzie sposobu na wysadzenie bomb, to i tak będzie po nim. Chyba, że ucieknie, ale nie chciał w ten sposób splamić swej godności. Chciał doprowadzić tę walkę do końca. Pomścić swych kompanów. Nie chciał mieć do siebie wyrzutów. Nigdy więcej bezsilności... Jak wtedy, na misji... Schwycił karabin mocniej i pomknął w stronę pokaleczonego kolegi. Dla kierowcy nie było już nadziei, ale jego wciąż może uratować. Bierze go na plecy, uważając, by przypadkiem go bardziej nie poranić. Patrzy w paszczę potwora, starając się obmyślić jakiś plan. No i jest. Wzbija się w powietrze i rozpoczyna lot wzdłuż olbrzymiego cielska robala. Jednocześnie prowadzi serię z karabinu. Ma przy tym nadzieję, że spowoduje to rozerwanie ciała potwora (oczywiście częściowo) i odsłonięcie choćby jednego ładunku. Jeśli takowy trafi, jego eksplozja powinna wysadzić i pozostałe, więc przez cały czas stara się go wypatrzyć. Czy mu się uda? Tego dowiemy się niebawem.

OCC:

Akcja neutralna: Podniesienie rannego.
Akcja ofensywna: Seria z karabinu - 40 DMG + (ewentualnie) 500 DMG za wysadzenie ładunków.

Pozostaje 1 seria.
Sponsored content

Równina - Page 3 Empty Re: Równina

Powrót do góry
Similar topics
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito