- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Księżniczka i Stróż (Wspomnienia z dzieciństwa)
Sro Lis 11, 2015 9:58 pm
Księżniczka i Stróż
Uczestnicy: Vulfila Rogozin i Takeo
Vulfila próbowała nadążyć za Takeo w przebraniu różowego króliczka, ale to wcale nie było łatwe, nawet dla tak rozbrykanej pięciolatki jak ona. Co chwilę musiała przyśpieszać lub nawet biec. Szła dwa kroki za nim, nie mogąc porozglądać się nawet dokładnie po okolicy, co bardzo lubiła robić na spacerach. Chłopak wydawał się być jednak w niezbyt dobrym nastroju, a już na pewno na podziwianie takich cudów natury jak okoliczne robaki, które przyciągały wzrok młodej Halfki podobnie jak słodycze w sklepach i lalki. Dziewczynka kompletnie nie rozumiała, czemu tak się zachowywał. Ale nie zaprzątało to jej umysłu na zbyt długo, bo też i wielu innych rzeczy w świecie nie mogła pojąć, więc co za różnica, co go tak zdenerwowało? Często tak ją właśnie traktował, więc zdążyła przywyknąć. Choć właściwie gdzieś w głębi duszy miała pewne podejrzenia. I chyba wiązało się to z małą… awanturą w domu… .
***
Dziewczynka bawiła się jeszcze pół godziny temu w najlepsze w swoim pokoju. Na chwilę dała o sobie zapomnieć reszcie domowników u przyszywanego wujka, u którego tymczasowo pomieszkiwała. Każdego nieco to niepokoiło, bo to musiało oznaczać kłopoty. Gdzie Vulfilka, tam musiało się coś dziać. Ale mimo to korzystali z jednej z nielicznych chwili oddechu od jej krzyku i płaczu, nawet, jeśli zaraz mieli zastać gdzieś mały Armagedon. Nie mylili się, bo… dobrała się do farb. Znalazła je gdzieś wysoko w szafce. W zacisznym zakątku zajmowała się rozbrajaniem opakowania, a potem mazaniem sobie rączek i buzi. Śmiała się do siebie z cicha. Coś wspaniałego! Ochlapała się najpierw kolorowo, a potem poszukiwała dostatecznie dobrego płótna do swojego rysunku. Zamierzała narysować dzieło swojego młodego życia! Wujka, Takeo i ją razem nad morzem na plaży. Genialny pomysł! Rozejrzała się. Biurko? Za małe. Płaszcz wiszący na wieszaku? Nie, zbyt wiotki. Ściana! No przecież, że ściana! Wystarczająco majestatyczna na jej dzieło. Wstała i chwiejnie poszła w kierunku drzwi wyjściowych, gdzie znalazła kawałek odsłoniętej przestrzeni.
Mijając drzwi usłyszała urywek rozmowy. Jak to? Ktoś tu chciał coś przed nią ukryć? Miała ją ominąć zabawa? O nie. Rzuciła farby na podłogę. Rozbryzgnęły się wokoło, ale nie zwróciła na to uwagi. Wyjrzała przez szparę w drzwiach. Takeo rozmawiał ze swoim ojcem.
- Miałeś opiekować się Vulfilą.Mijając drzwi usłyszała urywek rozmowy. Jak to? Ktoś tu chciał coś przed nią ukryć? Miała ją ominąć zabawa? O nie. Rzuciła farby na podłogę. Rozbryzgnęły się wokoło, ale nie zwróciła na to uwagi. Wyjrzała przez szparę w drzwiach. Takeo rozmawiał ze swoim ojcem.
- Ale … czy nie mogę wyjść chociaż na parę godzin, nie musząc targać jej wszędzie ze sobą? Wszędzie za mną chodzi.
Ojciec Takeo zastanowił się nieprzekonany.
- Proszę cię, niech ktoś inny ją przypilnuje. Chyba zasłużyłem na chociaż jeden dzień swobody!
- A gdzie idziesz?
Takeo zawahał się i zająknął.
- Spotkać się z… kimś. Z kolegami! – poprawił się szybko.
- Hum…- ojciec Taeko zastanowił się dłużej, a Vulfila patrzyła na niego swoimi wielkimi oczami pełna niepewności. Co zrobi? Zostawi ją samą? – No… - dziewczynka ścisnęła nerwowo sukienkę. – No dobrze.
- NIEE!!! – wybiegła z pokoju krzycząc wprost w stronę Takeo i uczepiła się jego nogi histerycznie, zanim rozmowa mogła potoczyć się dalej. – Nie zostawiaj Vulfi! Nie zostawiaj! Nie zostawiaj!!!- zaczęła płakać.
- Zostaw mnie, nic ci się nie stanie, jak zostaniesz kilka godzin pod czyjąś opieką.
Usiadła na podłodze, wciąż trzymając chłopaka za nogę.
– Nie zostawiaj. Prosię, Prosię. Ja nie chcę zostać sama!
- Vulfilko, nie płacz. Takeo szybko wróci. Nie odchodzi na zawsze. – uspokajał ją ojciec Takeo. Kucnął przy niej i zaczął głaskać po główce uspokajająco.
- Nie, on mnie zostawi jak tata. – powiedziała, co jeszcze bardziej ją rozkleiło. Miała na celu tylko zagrać na emocjach swoich opiekunów, ale jak tylko przypomniała sobie, że nie ma przy niej rodziców, naturalną koleją rzeczy zrobiło jej się przykro.
Ojciec Takeo popatrzył na syna przepraszającym wzrokiem.
- Wrrr… - krew zawrzała w żyłach chłopca. Gdyby tylko ojciec wiedział, gdzie on się wybierał. Jak miał zabrać tam ze sobą ta małą złośnicę? – Ale ja nie mogę jej wziąć… Koledzy mnie wyśmieją…
- To nie są warci twojej przyjaźni. Zabierz Vulfilę ze sobą albo zostajesz w domu.
Dziewczynka uspokoiła się i popatrzyła błagalnym wzrokiem na Takeo, wstrząsana co chwilę płaczliwym spazmem. Nie można było wierzyć tym rozczulającym oczkom, wszyscy to wiedzieli. Zawsze grała na ludzkich uczuciach tak samo, a jednak to zawsze skutkowało. Wystarczyło tylko poudawać, że naprawdę będzie się grzecznym, a potem można robić, co się tylko chce. A na urodziny i tak dostanie się prezenty! Nawet, jak mama straszy, że dostanie się rózgę!
- No dobrze… - odparł zrezygnowany.***
Tak to właśnie wyglądało. Vulfilka szła za nim, nic nie rozumiejąc i ledwie nadążając. Miała na sobie przebranko różowego króliczka, co wcale nie poprawiało nastroju chłopaka. Musiała się wykąpać i przebrać przed wyjściem, bo cała się umazała farbą, co tylko wydłużało godzinę opuszczenia domu, więc byli już na pewno spóźnieni. I na dodatek wybrała akurat to ubranko. Bo… tak! To był jej ulubiony strój. Dostała go od przemiłej pani Cioci, znajomej ojca Takeo, która, jak wszystkie okoliczne Panie, wprost ubóstwiała halfkę. „Taka ślicznotka!” – mawiały – „Mała księżniczka”, „Taka Złośniczka!”.
- Takeo, pacz, śliski robak, taki zielony jak… jak… jak zielone jabłko! – powiedziała ledwie łapiąc dech z wrażenia. Podbiegła do pobliskiego drzewa, po którym wspinała się zielona dżdżownica. Takiego robala to jeszcze nie widziała. – Takeo, nie idź, chodź tu! – warknęła, widząc, że chłopak się nie zatrzymał. Nie chciała stracić zwierzątka z oczu, a on ją do tego zmuszał – TAKEO! – krzyknęła ostatni raz ostrzegawczo. A gdy i to nie poskutkowało, usiadła naburmuszona na brudnej ziemi obok robaka. – Nie idę, zmęcyłam się. – obwieściła, składając ręce przed sobą.Re: Księżniczka i Stróż (Wspomnienia z dzieciństwa)
Czw Lis 12, 2015 6:29 pm
Byłem wściekły. Nie dość, że ostatnie chwile urlopu spędzałem na niańczeniu tego wrednego bachora, zamiast na Vegecie, szczególnie przy tych powtarzających się wizjach o planecie w płomieniach, to jeszcze Vulfila MUSIAŁA dzisiaj iść ze mną. Akurat dzisiaj!
Takeo bowiem nie miał zamiaru spotykać się z kumplami. Umówił się z dziewczyną, w której bujał się od małego. W końcu przyjęła jego zaproszenie na romantyczny spacer po parku - nie dziwił się, w końcu jako jeden z nielicznych młodych, którzy wywodzili się z tych rejonów galaktyki, był w wojsku, do tego wracał z misji w mało znanych rejonach wszechświata, jak tu się nie zakochać? No, ale całe planowanie, wszystkie przygotowania mogły iść w diabły, gdyż chłopak nie mógł zrobić nic z taką kulą u nogi.
Ów kula, ubrana w strój różowego króliczka, właśnie jęczała gdzieś za nim, jak zresztą zwykle. Wzdychając ciężko i przeklinając los, że w ogóle zatrzymał się w tym miejscu w drodze na Vegetę, Takeo starał się ignorować piskliwy, wwiercający się niemiłosiernie do mózgu głosik, który nawoływał jego imię, zwracając uwagę wszystkiego, co żywe w tym miejscu. Chłopak zaciskał pięść, nie chciał przecież, by emocje wzięły górę i skończyło się na ciele dziewczynki nabitym na gałąź rozłożystego drzewa nieopodal. A naprawdę, niewiele brakowało.
Kroplą przelewającą czarę okazało się marudzenie Vulfili i niechęć do dalszej podróży. Takeo aż odwrócił się i gdy dostrzegł złośnicę, która siedziała sobie na ziemi przy robaku, obrażona na cały świat, zagotował się ze złości. Wściekły do granic możliwości, podszedł do niej szybkim krokiem i ryknął bez ostrzeżenia, prosto w jej niewielkie ucho:
- WSTAWAJ MI NATYCHMIAST Z TEJ ZIEMI, TY ROZPIESZCZONA GÓWNIARO, BO CIĘ TU ZOSTAWIĘ!
- T...Takeo...? - Rozległ się miły dla ucha, dziewczęcy głos, który chłopak rozpoznał w mig.
- Sa... Saki?
Takeo bowiem nie miał zamiaru spotykać się z kumplami. Umówił się z dziewczyną, w której bujał się od małego. W końcu przyjęła jego zaproszenie na romantyczny spacer po parku - nie dziwił się, w końcu jako jeden z nielicznych młodych, którzy wywodzili się z tych rejonów galaktyki, był w wojsku, do tego wracał z misji w mało znanych rejonach wszechświata, jak tu się nie zakochać? No, ale całe planowanie, wszystkie przygotowania mogły iść w diabły, gdyż chłopak nie mógł zrobić nic z taką kulą u nogi.
Ów kula, ubrana w strój różowego króliczka, właśnie jęczała gdzieś za nim, jak zresztą zwykle. Wzdychając ciężko i przeklinając los, że w ogóle zatrzymał się w tym miejscu w drodze na Vegetę, Takeo starał się ignorować piskliwy, wwiercający się niemiłosiernie do mózgu głosik, który nawoływał jego imię, zwracając uwagę wszystkiego, co żywe w tym miejscu. Chłopak zaciskał pięść, nie chciał przecież, by emocje wzięły górę i skończyło się na ciele dziewczynki nabitym na gałąź rozłożystego drzewa nieopodal. A naprawdę, niewiele brakowało.
Kroplą przelewającą czarę okazało się marudzenie Vulfili i niechęć do dalszej podróży. Takeo aż odwrócił się i gdy dostrzegł złośnicę, która siedziała sobie na ziemi przy robaku, obrażona na cały świat, zagotował się ze złości. Wściekły do granic możliwości, podszedł do niej szybkim krokiem i ryknął bez ostrzeżenia, prosto w jej niewielkie ucho:
- WSTAWAJ MI NATYCHMIAST Z TEJ ZIEMI, TY ROZPIESZCZONA GÓWNIARO, BO CIĘ TU ZOSTAWIĘ!
- T...Takeo...? - Rozległ się miły dla ucha, dziewczęcy głos, który chłopak rozpoznał w mig.
- Sa... Saki?
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Księżniczka i Stróż (Wspomnienia z dzieciństwa)
Sro Lis 25, 2015 9:39 pm
Zza rogu wyłoniła się dziewczyna, z którą umówił się Takeo. Już z daleka wyróżniała się swoją nietypową urodą oraz niewątpliwą majętnością. Nosiła długie, faliste włosy w odcieniu rudego z jasnymi refleksami. Jej duże, fiołkowe oczy zdradzały domieszkę obcej, nieludzkiej krwi. W jej wzroku można było odnaleźć uległość, ale też ciekawość świata. Przyszła wprawdzie ubrana w swój szkolny mundurek, ale był on wykonany z najwyższej jakości materiałów. Spod granatowej, dopasowanej marynarki wystawała jedwabna, biała koszula, zwieńczona modną kokardką. Szła z gracją i dziewczęcym wdziękiem młodej damy – najlepszej partii w okolicy. Vulfila popatrzyła zszokowana na Takeo, kiedy krzyknął jej do ucha. Zacisnęła usta i skrzywiła minę. Już miała wybuchnąć płaczem, gdy jej wzrok przykuła na kilka sekund nowoprzybyła dziewczyna. Popatrzyła na nią pełnymi łez oczami. Koleżanka Takeo nie była jednak na tyle interesująca, żeby odwieść Halfkę od zamiaru zrobienia publicznej histerii. Za chwilę na całą okolicę rozszedł się ryk dziecka, nie mający nic wspólnego z prawdziwą doznaną krzywdą, jaka mogłaby mu się przydarzyć. To był zwykły manifest niezadowolenia, doskonale znany wielu ludziom z centrum handlowych lub restauracji. |
-Takeo, jak możesz!- Saki pogroziła Takeo palcem z karcącą miną. Miała miły, delikatny głos, idealny dla przyszłej Pani Domu. Natychmiast podbiegła do Vulfili, kucnęła, żeby nie ubrudzić się od ziemi i przytuliła dziecko do siebie. Twarz dziewczynki wylądowała pomiędzy jej niewielkimi piersami, co natychmiast ją uspokoiło. - Już, już, cii, nie płacz. – powtarzała Saki, aż Vulfila przestała zawodzić. Miała jeszcze lekkie spazmy, które wstrząsały nią co jakiś czas, ale nie wydawała z siebie żadnych donośnych dźwięków poza lekkimi czknięciami. Wychyliła tylko jedno, mokre od łez oko, na Takeo. Było pełne wyrzutu, ale Takeo widział w nim też znanego sobie doskonale, małego, przebiegłego szatana, który właśnie zdobył sobie wszystkie łaski Saki.
– Jakaś ty piękna. – Saki odsunęła od siebie Vulfilę, gdy ta tylko się uspokoiła. Przetarła łezkę z jej policzka. – Różowy króliczku, jak masz na imię? - V… Vulfila.
- A co robisz z Takeo?
- Takeooo… - zastanowiła się chwilę. Dobre pytanie. Nie znała na nie odpowiedzi, więc odparła – to mój drugi tata, mój prawdziwy tata i mama są na Vegecie i walczą za ojczyznę. On opiekuje się mną,. bo… on mówi, że jestem…niezdara i za głupia, żeby wychodzić sama, bo zaraz coś zniszcze. – powiedziała, nie będąc pewna żadnego swojego słowa. W zasadzie nie skłamała. Nie raz padały podobne słowa z ust Takeo, ale Vulfila sobie na nie zasłużyła. Czego Saki wcale nie musiała wiedzieć.
- Takeo, jak możesz tak trakować to biedne stworzenie stworzenie? – znowu rzuciła na Takeo pełne dezaprobaty spojrzenie.Re: Księżniczka i Stróż (Wspomnienia z dzieciństwa)
Czw Lis 26, 2015 4:06 pm
Chyba każdy zna to uczucie, gdy czas zwalnia, niemalże staje w miejscu, gdy dzieje się coś naprawdę paskudnego i nie można temu w żaden sposób zapomnieć, prawda? Tak zwane zjawisko wiecznej sekundy. A tak wyglądała ta wieczna sekunda w moim wykonaniu.
Musiało minąć kilka chwil, nim Takeo otrząsnął się z natłoku zdarzeń, które nastąpiły. W tej chwili, Saki patrzyła na niego z wyrzutem, trzymając małą, zapłakaną Vulfilę między piersiami, wokół nich zbierał się tłum ludzi, którzy najwyraźniej nigdy wcześniej nie widzieli go w roli opiekunki, gdyż także wyrażali minami oraz głosami pełną dezaprobatę, a mała niewdzięcznica, prowokatorka całego zamieszania, powoli się uspokajała, nie dzięki niemu, co wprowadzało dodatkowy zamęt. W głowie chłopaka zaczynało brakować miejsca na ogrom myśli, co spowodowało dodatkowo potężną migrenę, pulsujący w skroniach ból, dodający efektu purpurowym ze wstydu policzkom. Ręce Takeo drżały, wzrok skupiony był na butach, zęby trzaskały o siebie niemiłosiernie, gdy ten nie miał zielonego pojęcia, co powiedzieć - jedynie stał na środku przedstawienia, niczym aktor w teatrze amatorskim, który zapomniał swojej roli. Przez chwilę zdawało mu się nawet, że słyszy w tle cykające świerszcze, robiące to chyba tylko po to, by jeszcze bardziej go upokorzyć.
- Ja... Ja...
Nie mógł wykrztusić ani słowa. Wiedział bowiem, że nieważne, co w tej chwili powie, szanse na to, że cokolwiek wyjaśni, bliskie były zeru. Po podniesieniu głowy, z przerażeniem stwierdził, że spełniają się jego najgorsze obawy - w oczach otaczających go gapiów widział wstręt, obrzydzenie, niekiedy nienawiść. W sumie im się nie dziwił, jak można znieść osobę, która tak traktuje dziecko, prawdopodobnie sam podszedłby do takiej osoby i bez ostrzeżenia po prostu ją uderzył w twarz, nieważne jakiej byłaby płci. Tylko że... Jakby nie patrzeć, był niewinny, to Vulfila go sprowokowała swoim zachowaniem, po prostu puściły mu nerwy. Stał jak wryty, a wokół było pełno oczerniających spojrzeń, wliczając w to Saki, której to właśnie miał na tej randce zaimponować swą elegancją, humorem oraz dżentelmeńską postawą, a po tym, co się właśnie stało...
- Ja...
Od zawsze miałem z tym problem. Strasznie, chorobliwie wręcz, zależało mi na tym, by ludzie mnie lubili, chwalili, podziwiali. Częściowo to miałem, byłem przecież synem najważniejszej i najbardziej wpływowej persony na tej planecie, jednakże nie było to tym, czego pragnąłem - chciałem sam zasłużyć na ów szacunek, uwielbienie. Moje kruche niczym płatek śniegu echo nigdy nie pozwalało mi na to, żebym odpuścił desperackie próby tego, żeby ktoś mnie polubił, wmawiałem sam sobie, że lepiej mieć zwolenników, niż przeciwników, że wszystko było elementem strategii. Bzdura, po prostu czerpałem garściami z uwielbienia, stąd też wychodziły moje wielokrotne próby popisywania się, z czasem nawet całkiem udane. Jednakże w tym momencie... Równie dobrze mógłbym stąd odlecieć i nigdy nie wrócić.
Przygryzłszy dolną wargę do krwi i całą resztką silnej woli próbując wstrzymać kryształy łez od wypłynięcia poza oczodoły, Takeo stał w ciszy, czekając na cud. Bo nic innego nie uratowałoby go od tej sytuacji.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Księżniczka i Stróż (Wspomnienia z dzieciństwa)
Czw Lis 26, 2015 10:50 pm
Widząc reakcję Takeo i zebrany tłumek, Saki wstała i wyprostowała się dumnie. Miała w sobie w tej chwili mnóstwo pewności.
- Proszę się rozejść. Tutaj nie ma nic do oglądania. – rozgoniła tłum rękami.
Część ludzi mimo to komentowało do siebie po cichu zaistniałą sytuację, nie szczędząc cierpkich słów. 'Młodzież w tych czasach nie umie się zachować', 'Jak można wyżywać się na dziecku?' To jednak nie zniechęcało młodej dziedziczki. Doskonale znała plebs i jego zachowanie w grupie. Poczekała w tej pozie do czasu aż wszyscy gapie wrócą do swoich zajęć. Nie chciała kontynuować rozmowy z chłopakiem przy obserwatorach. Tak nie robi kulturalna dama. Nie zamierzała również rzucać kolejnych oskarżeń. Nic by przecież na tym dobrego nie ugrała. Mogłaby tylko zaniepokoić dziecko lub doprowadzić do bardziej upokarzającej sytuacji dla Takeo. A przecież nie zależało jej na tym.
- Proszę się rozejść. Tutaj nie ma nic do oglądania. – rozgoniła tłum rękami.
Część ludzi mimo to komentowało do siebie po cichu zaistniałą sytuację, nie szczędząc cierpkich słów. 'Młodzież w tych czasach nie umie się zachować', 'Jak można wyżywać się na dziecku?' To jednak nie zniechęcało młodej dziedziczki. Doskonale znała plebs i jego zachowanie w grupie. Poczekała w tej pozie do czasu aż wszyscy gapie wrócą do swoich zajęć. Nie chciała kontynuować rozmowy z chłopakiem przy obserwatorach. Tak nie robi kulturalna dama. Nie zamierzała również rzucać kolejnych oskarżeń. Nic by przecież na tym dobrego nie ugrała. Mogłaby tylko zaniepokoić dziecko lub doprowadzić do bardziej upokarzającej sytuacji dla Takeo. A przecież nie zależało jej na tym.
Nim zdążyła jednak wypowiedzieć kolejne słowa, Vulfila wyrwała jej się z rąk i pobiegła w stronę skamieniałego chłopaka. Była jeszcze znacznie za młoda, żeby widzieć, kiedy należałoby powstrzymać swoje emocje lub konsekwentnie kontynuować raz obraną taktykę. Nie czuła też zbytniej empatii względem swojego opiekuna. Nie wiedziała, jak rozpoznać dyskretne objawy zmieszania, wyczuwała tylko podświadomie, że najwidoczniej Takeo żałuje swojego zachowania, skoro nie obwinił ją za całą zaistniałą sytuację, więc zamierzała okazać mu swoje łaskawe, dziecięce przebaczenie. Przytuliła się ufnie do nogi Halfa. Zakręciła kudłatym ogonkiem. - Nic nie szkodzi, Takeo. Już się nie gniewam. – powiedziała ciepło. Po chwili odkleiła się od jego nogi i spojrzała znów swoimi wielkimi oczami. – Jak chcesz, to pokażę ci jeszcze tego robaka. Saki tymczasem przyglądała się tej scenie z zaciekawieniem. |
Re: Księżniczka i Stróż (Wspomnienia z dzieciństwa)
Pią Gru 18, 2015 10:26 am
Było źle, koszmarnie wręcz. Drżąc na całym ciele, ostatkiem silnej woli znosiłem gapiących się i szepczących między sobą gapiów, których bezskutecznie próbowała rozgonić Saki. Płonąłem w wulkanie wstydu, a wszystko przez Vulfilę, która właśnie przylgnęła do mojej nogi.
Na gest małej złośnicy Takeo mimowolnie się uśmiechnął - jej słodki wyraz twarzy, niezależnie od sytuacji, rozczulał go momentalnie. Wziąwszy ją na ręce i przytuliwszy serdecznie, chłopak zaczął bez słowa wznosić się w powietrze. Gdy był już na odpowiedniej wysokości, przełożył dziewczynkę tak, by siedziała na jego plecach - od zawsze uwielbiała 'jazdę na latającym koniku', zabawę, która była jednym z najlepszych sposobów na uspokojenie jej. Na dziewczynę, z którą był umówiony, nawet nie spojrzał, nie miał na tyle odwagi, jedynie zebrał odrobinę KI między zębami i przelał je w słowa, które posłał wprost do jej ucha:
OCC: Przepraszam, ale kompletnie nie mam pomysłu na przedłużenie. Może mi coś wpadnie jeszcze do głowy, wtedy edita machnę. I przepraszam, że tak długo, miałem mnóstwo na głowie.
Na gest małej złośnicy Takeo mimowolnie się uśmiechnął - jej słodki wyraz twarzy, niezależnie od sytuacji, rozczulał go momentalnie. Wziąwszy ją na ręce i przytuliwszy serdecznie, chłopak zaczął bez słowa wznosić się w powietrze. Gdy był już na odpowiedniej wysokości, przełożył dziewczynkę tak, by siedziała na jego plecach - od zawsze uwielbiała 'jazdę na latającym koniku', zabawę, która była jednym z najlepszych sposobów na uspokojenie jej. Na dziewczynę, z którą był umówiony, nawet nie spojrzał, nie miał na tyle odwagi, jedynie zebrał odrobinę KI między zębami i przelał je w słowa, które posłał wprost do jej ucha:
~Żegnaj i... przepraszam.~
- Chcę, żebyś wiedziała... - Zaczął, będąc już w sporej odległości od parku. - Takeo się gniewa i nie rozmawia z Vulfilą. Wyjeżdżam. - Podjął tę decyzję już spory czas temu, chciał po prostu spotkać się jeszcze z Saki, po czym zniknąć, nic nie mówiąc 'księżniczce', by nie próbowała go zatrzymać, ze swymi dziecięcymi łezkami, jednakże w tej chwili uznał, że taka kara będzie dla niej idealna.OCC: Przepraszam, ale kompletnie nie mam pomysłu na przedłużenie. Może mi coś wpadnie jeszcze do głowy, wtedy edita machnę. I przepraszam, że tak długo, miałem mnóstwo na głowie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach